BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:00, 30 Maj 2018 Temat postu: Orlęta Lwowskie. |
|
|
Węgierski hołd dla Orląt Lwowskich
DATA: 29 MAJA 2018
Węgierski hołd dla Orląt Lwowskich
Co zagrzewało do walki młodych węgierskich powstańców w 1956 roku? Przykład z Polski. I to najlepszy, jaki istnieje, czyli Orlęta Lwowskie. Powieść Jenő Szentiványiego o tym tytule, była niezwykle popularna na Węgrzech, a naszych bratanków zafascynowało oddanie i bohaterstwo dzieci i młodzieży ze Lwowa.
„Tak żyli lwowscy uczniowie i tak umierali śmiercią bohaterów, ażeby w zmartwychwstałej Ojczyźnie nie zabrakło Lwowa”.
Powieść, która ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa M wciąga już od pierwszych stron. Jenő Szentiványi umiejscowił fabułę książki tuż po I wojnie światowej we Lwowie. Józef Piłsudski został uwięziony przez Niemców, Legiony internowane, Austro-Węgry się rozpadły, a tymczasem pojawia się nowe zagrożenie ze strony Ukrainy, która rości sobie prawa do polskich ziem i zagarnia Lwów. Polacy jednak miasta nie chcą oddać. Nie jest dla nich przeszkodą brak mężczyzn i regularnej armii – do boju stanęły dzieci, młodzież i kobiety.
Autor w swej porywającej powieści ukazuje nam niezwykle waleczną rodzinę Potockich ze Lwowa – matkę Marię i jej dzieci – Kazimierza oraz bliźnięta Marię i Stanisława. Ojciec walczy o wolną Polskę daleko, poza miastem. Towarzyszymy im od pierwszego dnia zrywu i poznajemy rzeczywistość oblężonego miasta, o które trwa nierówna, wyniszczająca walka. Po stronie ukraińskiej walczą dorośli mężczyźni, a po polskiej młodzież, dzieci i kobiety. Wydawać by się mogło, że Polacy nie mają żadnych szans w tym starciu, ale siła ducha, wiara w zwycięstwo i przede wszystkim miłość do Ojczyzny, okazują się być tak potężne, że wróg nie ma najmniejszych nawet szans.
Akcja powieści skupia się na uczniach szkół powszechnych, harcerkach i harcerzach, studentach, dziewczętach i chłopcach, którzy wzięli sobie do serca myśl Horacego – „Dulce et decorum est pro patria mori” („słodko i chwalebnie jest umrzeć za Ojczyznę”). Każdego dnia stawali do walki, ryzykowali życiem, ale zachowywali przy tym pogodę ducha i dziecięcą nadzieję na wygraną. Niemal codziennie widzieli cierpienie i śmierć – swoich rodzin i kolegów. Zryw o wolny Lwów był dla nich kursem szybkiego dojrzewania. Co ważne, dzieci i młodzież oprócz walki chodziły do szkoły, bo jak mogły budować lepszą przyszłość bez odpowiedniego wykształcenia?:
„Żadna młodzież nie śpieszyła jeszcze do szkoły z tak osobliwym ekwipunkiem. Z książkami w rękach, karabinem na ramieniu i czterdziestoma sztukami ostrej amunicji w przytwierdzonej do paska ładownicy. Na dodatek w tak szalonym pośpiechu, jakby nie szła do szkoły, tylko z niej właśnie wracała”.
Dla nich było to normalne i nie oczekiwali szczególnych względów i zwalniania z obowiązku. Wytrzymywali ogromne napięcie psychiczne i fizyczne zmęczenie, a często wręcz wycieńczenie. Ale się nie skarżyli, bo wiedzieli, że to dla Ojczyzny: „To także ofiara poniesiona dla ojczyzny. Nowy świat zawsze powstaje na gruzach starego. Oni, sami o tym nie wiedząc, burzą po to, żebyśmy my mogli budować”.
Autor oddaje czasami głos dorosłym, którzy byli dowódcami tych dzielnych dzieci, po to, aby podkreślić, że warto walczyć choćby dla nich, dla ich niewinnej i radosnej wiary w zwycięstwo i oswobodzenie ukochanego miasta. To obowiązek dorosłych zachować Lwów w polskich rękach dla kolejnego pokolenia: „Ta roześmiana rzesza gotowych do czynu młodych, którzy pomiędzy jednym a drugim dniem walki chwytają dziarsko tornistry z książkami i uczą się lekcji, nie myśląc o tym, że być może już jutro nie będzie im dane móc z niej odpowiadać. Wszak tak szlachetnie oddają za wiarę swoje krótkie życie, iż to przekracza już ramy rzeczywistości i przeradza się w legendę! To dla nich trzeba wolnego Lwowa, wolnej Polski, by bez przeszkód mogli szybować na skrzydłach marzeń i urzeczywistniać swe sny, które obce jarzmo podcięłoby tuż u pnia, tak jak zawsze to robiło w przeciągu długich stuleci…”.
Powieść poruszy szczególnie tych, którym temat Kresów jest szczególnie bliski. Przecież walka o miasto „semper fidelis” („zawsze wierne”) to kwintesencja ogromnego oddania i ducha walki, które od stuleci cechowało Polaków żyjących na wschodnich ziemiach Rzeczpospolitej. Dla nich nie podlegało dyskusji, czy opłaca się walczyć – szli do boju o wolną Polskę zawsze i bronili jej do ostatniej kropli krwi. Tę postawę doskonale rozumiał węgierski pisarz: „Nie, Lwów nie może upaść! Bo inaczej po tylu stuleciach Polska wciąż jeszcze pozostałaby niepełna, niecała. Lwów będzie walczył aż do samego końca, pozostanie polskim miastem dopóty, dopóki znajdzie się jeszcze ostatnia para rąk zdolnych unieść karabin, a jeśli odsiecz nadejdzie dopiero wówczas, kiedy i z tych ostatnich dłoni zacznie już wypadać, to nic nie szkodzi. Grunt, że pochwyci ją inny Polak!”.
Orlęta lwowskie to powieść, która powinna jak najszybciej trafić do kanonu lektur szkolnych. Budzi skojarzenie z inną lekturą obowiązkową – autorstwa Aleksandra Kamińskiego zatytułowaną Kamienie na szaniec. Motyw poświęcenia młodziutkich Polaków dla Ojczyzny, przyjaźni, braterstwa i przede wszystkim nieprawdopodobnego bohaterstwa jest uderzająco podobny.
Warto wiedzieć, że Orlęta Lwowskie to przedwojenna powieść napisana przez Jenő Szentiványiego, która ukazała się w 1939 roku na Węgrzech, a w Polsce dopiero w 2013 roku nakładem Wydawnictwa M z Krakowa dla uczczenia 95. rocznicy bohaterskiej obrony Lwowa. Jest nad Wisłą mało znana, a szkoda, bo to pozycja niezwykle wartościowa i skierowana przede wszystkim do młodszych czytelników. Co ciekawe, kiedy w 1956 roku wybuchło na Węgrzech antykomunistyczne powstanie, młodzi bratankowie szli do walki często pod wpływem Orląt Lwowskich. Jak pisze historyk, dr Jarosław Szarek (obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej):
„Ta książka sprawiła, że niejeden młody Węgier chwycił za broń w antysowieckim powstaniu 1956 roku. To opowieść węgierskiego autora o bohaterstwie Orląt Lwowskich, o polskich dążeniach do wolności i niepodległości. Jeszcze jedno świadectwo polsko-węgierskich więzi”.
Marta Borzęcka
...
Tym bardziej ciekawe ze z Węgier.
Post został pochwalony 0 razy |
|