Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Jak SB wyprodukowała fałszywkę na Moczulskiego!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:02, 18 Kwi 2008    Temat postu: Jak SB wyprodukowała fałszywkę na Moczulskiego!

Wczoraj byl ten koszmarny dzien:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/kompromitacja-sadu-tzw-najwyzszego,556.html
Szkoda mowic.
Warto jednak pokazac jak SB sfalszowala akta w przypadku Moczulskiego.
Mamy akurat w internecie dwa dokumenty TW Lecha:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeżeli chodzi o osobę Kuronia to przeprowadził z nim parogodzinną rozmowę w czasie której stwierdził, że jest to gracz polityczny dużej klasy wykorzystywany przez syjonistów
Zdaniem "Lecha" reprezentowana przez niego grupa jest skłonna "podjąć walkę z Kuroniem"
......
Kampania prasowa przeciw KOR-owi powinna być wymierzona przede wszystkim w stosunku do Kuronia, Lipskiego i kilku innych jego członków. Powinno w niej się pokazywać tych ludzi z imienia i nazwiska jako pasożytów, nigdzie nie pracujących, posiadających podejrzane związki z zachodnimi ośrodkami dywersji. To powinno dominować w całości tej propagandy, trzeba też w niej wykorzystywać wszystkie fałszywe oskarżenia podejmowane przez KOR i w sposób umiejętny podnosić sprawę pieniędzy.

[link widoczny dla zalogowanych]
>>>>>>
A tu fragmenty z Moczulskiego:

Po latach warto zastanowić się, jak dalece nasza znajomość Września posunęła się naprzód. Faktografię okresu znamy bez wątpienia znacznie lepiej. Dotyczy to zwłaszcza wydarzeń na froncie wschodnim. Zaledwie się kiedyś rysujący obraz agresji sowieckiej został w publikacjach ostatnich lat przedstawiony szeroko. Również znajomość wydarzeń na froncie niemieckim jest znacznie większa. Natomiast w zakresie wydarzeń politycznych poprzedzających wojnę i toczących się w jej trakcie postęp jest niewielki.
....
Ustalenie faktów to jednak tylko wstępna faza pracy nad historią. Szczegółowe monografie dają podstawę do dalszych badań, ale dopiero analiza nagromadzonych informacji pozwala uzyskać syntetyczny obraz wydarzeń oraz ustalić ich logikę wewnętrzną. Pod tym względem prace nad okresem poprzedzającym wybuch wojny oraz prace zajmujące się samym jej początkiem nadal znajdują się niemalże w powijakach.

http://www.ungern.fora.pl/tajne-historie-mongolow,5/rocznica-hitlerowsko-stalinowskiej-agresji,77.html
>>>>>
Tak kontrast jest szokujacy!
TW Lech to osobnik poslugujacy sie plugawym jezykiem PRLu :
manipulowany przez syjonistow,podejrzane zwiazki z zachodnimi osrodkami dywersji,
itp itd.
Widac tu czlowieka uksztaltowanego przez PRL topornego i prymitywnego.Majacego jakies kompleksy wobec Kuronia i chcacego mu szkodzic a samemu zajac jakies miejsce na czele?Operujacego sprytem i kretactwem...Zajmujacego sie intrygami personalnymi rozgrywkami!
>>>
Artykul Moczulskiego !Coz za powiew madrosci po tym kloacznym bagnie SB!Szerokie choryzonty drobiazgowa analiza logiczna.Jezyk tez prosty jasny logiczny.Znac od razu wybitny umysl wrecz oderwany od spraw tego swiata.Intryg zawisci podlosci...Taki jest tez Moczulski...
Widzimy DWA SWIATY.Tam pelzajace w szambie gady tu skrzydla aniola i glowa w chmurach...
>>>
I co?
I SAD UZNAL ZE TW LECH to Moczulski!
Horrendalne!Niewiarygodne!A prawdziwe!Kazdy kto ogladal film o przestepstwie slyszal o profilu ,,psychologicznym''.Robi sie go po to aby wykryc przestepce.Pozwala on wykluczyc z miejsca osoby o przeciwstawnych zbrodniarzowi cechach...
Ale jak wiemy poziom prawa w Polsce obniza sie.I juz w tym srodowisku malo kto slyszal o czyms takim jak ,,profil psychologiczny''...Zreszta nie slyszeli o wielu innych zasadach...
>>>
Widzimy teraz ze falszerstwo bylo proste.Do teczki ze sprawa przeciw bohaterowi opozycji Moczulskiemu dorzucili gdzies ok. 1984 akta TW.Lecha...
Zapewne prawdziwe (jak by tu wrzasnal jakis ,,ekspert'' IPN pilnujacy prawdziwosci materialow IPN)...
Niestety (a moze na szczescie?) goscie z SB nie grzeszyli duza wiedza i wrzucili papiery goscia NIEPASUJACEGO OSOBOWOSCIA.Zreszta zadanie bylo trudne bo Moczulski jesli chodzi o intelekt nie ma sobie rownych i znalezc takiego agenta o rownym poziomie SB bylo niemozliwoscia...
Zreszta nie bylo wyboru.Musial on krecic sie mniej wiecej tam gdzie Moczulski...
Wiec wrzucili jakiegos prymitywa...
Fałsz toporny i prostacki...
Do zdemaskowania natychmiast...
O ILE SIE MA DOBRA WOLE!
I stad wyszla sytuacja ze jedne raporty mowia o bohaterstwie drugie o podlosci...
To tak jakby zmieszac zyciorysy mordercy i swietego:
-Zbudowal dom dla sierot
-Zamordowal staruszke
-Karmil ubogich
-Rabowal i gwalcil
A wiec nie Dżekil i Hajd jakby ktos tu nieudolnie filozofowal.
A toporne wulgarne falszerstwo w stylu SB...
Coz sie po nich spodziewac?
>>>>>
Widzimy ze stawia to pod znakiem zapytania sens tzw. lustracji.
No bo kto to ma zrobic?Skoro w tak prostej sprawie nie potrafia a raczej nie chca.To co bedzie w trudnej?Nie kazdy jest Moczulskim-geniuszem o wyjatkowo niepowtarzalnej osobowosci.A jak to bedzie zwykly pracownik?Jeden byl donosicielem drugi bohaterem.Slownictwo i jezyk mogabyc podobne nie do odroznienia.SB zdenerowal ten porzadny to mu dorzucili akt tego drugiego.I co wtedy?
W tej sytuacji ja nie mam zaufania do zadnego wyroku.Osobe Moczulskiego dobrze znam i potrafie zanalizowac akta.Ale przeciez nie znam tysiecy innych i nie potrafie ocenic?A tym sadom po tym wyroku kompletnie nie wierze...
>>>>
Dlaczego to robia?
Moze brak kompetencji...
Moze zwykle lenistwo.Prosciej jest przyklepac poprzedni wyrok i miec z glowy niz prowadzic od poczatku postepowanie.
A przeciez za zly wyrok co grozi?NIC!!!
Zreszta lenistwo jest polaczone z pycha.Skoro jestem sedzia Sadu Najwyzszego to JA TU RZADZE!
Poza tym wielu sedziow wywodzi sie z epoki PRL i jesli stanie przed nimi bohater to maja okazje sie zemscic za wlasna nedze w tym okresie...
Czy tacy maja oceniac bohaterow?
W zadnym wypadku...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:24, 30 Kwi 2008    Temat postu:

W zwiazku z wyrokiem Leszek Moczulski wydal oswiadczenie.
Poniewaz obecnie przewazaja polanalfabeci to skroce ten tekst!
>>>>
Otoz pojawil sie tam niejaki sedzia Kaniok ktory bral udzial w skazaniu Moczulskiego.Zajmowal sie on zbieraniem wszystkiego co mialo swiadczyc przeciw Moczulskiemu.I tak sie tym przejal ze UWIERZYL NA MUR BETON.
Moczulski odwolal sie jak wiemy do kolejnego sadu.
A tam patrzy...zasiada sędzia Kaniok jako PRZEWODNICZACY ktory bedzie ocenial czy sedzia Kaniok z poprzedniego wcielenie byl w porzo.I coz za niespodzianka!Sedzia Kaniok ocenil ZE sedzia Kaniok BYL W PORZO!
A Sad Najwyzszy uznal ze TESZ WSZYSTKO W PORZO!Sedziowie oceniajacy sami siebie!To jest to!Wzor praworzadnosci!
>>>>
A sama teczka Moczulskiego!Sad bierze ,,fachowca'' a ten duka:WSZYSTKIE TECZKI SA PRAWDZIWE!
Zara zara a co to za fachowiec?
Morda znajoma jakas!
TAK TEN KOLES ,,POMAGAL'' MACIOWI W 1992 ukladac liste!O TO JUZ WIEMY DLACZEGO TAK ZEZNAJE.Jest BEZSTRONNY.Czyli nigdy nie stanie po wlasciwej stronie prawdy...

A gdy sie spojrzy w te teczkie...
Toz to zaklad krawiecki.Kartki rozklejane rozcinane kserowane zszywana ponownie!Tu i tam cos wymazane a na tym dopisane nowe.
Ba Moczulski zada grafologa.
Fachowcy A PO CO?Teczki sa prawdziwe!
Tak no to grafolog potwierdzi ze sa prawdziwe.
Przychodzi grafolog i...
PODPIS MOCZULSKIEGO POD RAPORTEM JEST SFALSZOWANY.
I co i NIC...
Sady nie widza problemu...
ZADNE FAKTY NIE PRZEKONAJA NAS ZE CZARNE JEST CZARNE A CZARNE JEST BIALE!
>>>>
A sam proces istny horror!
Oto sedzia Bareja uniewinnia Moczulskiego.
I co?
Rzecznik Nizienski OSKRZA SEDZIEGO BAREJE O AGENTURALNOSC!
Niezienski wykryl bowiem grozny spisek.Agent uniewinnia agenta!UKLAD SZARA SIEC!Trzeba wykazac bolszewicka czujnosc!Jak w Zwiazku ,,Radzieckim'' gdy oskarzali i zdejmowali sedziow wrogow ludu w trakcie procesu!Bolszewicka szkola we krwi!Duch Andrieja Wyszynskawo wiecznie zywy.
A kto jest Niezienski?Bohater walki z komuna?
Moze i bohater.Zajmowal sie w PRL tzw. przestepczoscia gospodarcza.
Czyli PAROWKOWYMI SKRYTOZERCAMI.
Jak wiemy okreslone sily knuly,szyly grubymi nicmi prowokacje za ktorymi wiadomo co sie krylo!
ALE panstwo socjalistycznie nie zasypialo gruszek w popiele!Nad socjalizmem czuwali ONI!Szeryfi agenci 00 przy ktorych agent 007 to betka.
I nic dziwnego ze wywodzacy sie z tak chlubnej kadry Niezienski wiedzial co robic z wrogami socjalizmu.I TAK MUZ ZOSTALO.
Nieprzypadkowo jest kolega Olszewskiego bo nalezy do tkich bojwnikow z komuna jak Olszewski Jaroslaw Kaczynski Karski itd. itp...
I coz sedzia Bareja po ponad roku sie oczyscil BYL NIEWINNY...
Coz z tego gdy ZMARL!
>>>
Ale przyklad nie poszedl na marne kolejna sedzina Majkowska juz wiedziala co robic!Dzielnie przerywala obronie i utracala jej przemowienia.

Widzimy ze brzmi to jak horror bo to jest horror!
>>>>
A co w tej sytuacji Sad tzw. Najwyzszy?Najwyzszy!Jak to brzmi!To musi byc firma no jak oni osadza to juz klasa luks!
To jest lipa dla ciemnego ludu...
SN sprawdza tylko CZY DOSZLO DO RAZACYCH NARUSZEN ZASAD FORMALNYCH W CZASIE PROCESU.
Czy oskarzony mogl mowic.Czy byl obronca.
Czy byla odpowiednia ilosc mydla w umywalce?Czy byla woda?Czy w kiblu byl papier.Bo mogla by byc presja na uklad trawienny...
NIE?
No to wszystko jest W PORZO a czy oskarzony jest winny to juz nie nasza sprawa!
TAK WYGLADAJA SADY W POLSCE!
>>>>
Brzmi to koszmarnie a wiec aby zakonczyc optymistycznie trzeba powiedziec ze z teczki Moczulskiego wynika ze SB prawie nic nie wiedziala o najwazniejszych dzialaniach ROPCziO i KPN i byla zaskakiwana.O WIELU RZECZACH W OGOLE SIE NIE DOWIEDZIALA!
Co cieszy bo pokazuje jakskuteczny byl Moczulski i KPN.Zreszta nie trzeba do tego akt SB.Wystarczylo poznac dzialalnosc KPN ktora NIE BYLA TAJNA.Od czasu ROPCziO czyli od 1977 do 1989 czyli do konca PRL DZIALALI NIEPRZERWANIE...Historia nie zna drugiego takiego precedensu gdy ktos postawil sobie za zadanie upadek jakiegos wielkiego imperium zalozyl organizacje i doprowadzajac do upadku imperium dotrwal do konca!
I z tego jestesmy co?
DUMNI DUMNI DUMNI!
To bedzie inspiracja dla przyszlych pokolen Polakow!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:27, 30 Kwi 2008    Temat postu:

Dolaczam :
[link widoczny dla zalogowanych]
Załącznik nr 1.

Wystąpienie końcowe Leszka Moczulskiego - marzec 2005

A. Sprzeczność podstawowa pomiędzy całym życiem LM a zarzutem kłamstwa lustracyjnego. Materiał stworzony przez SB może być oceniany tylko na tle rzeczywistej drogi życiowej człowieka. Co więcej, jawnych i niewątpliwych faktów życiowych nie można zmienić, gdy sekretne zapiski tajnej policji można przerabiać nieskończoną ilość razy.

1. Droga życiowa LM:
1.1 - Traktowany jako podejrzany politycznie od dawna, niewątpliwie co najmniej od 1957 (aresztowanie, pierwszy po październiku 1956 r proces polityczny), chociaż inwigilowany znacznie wcześniej, jeszcze przed 1952 r. – co potwierdzają akta („O” 4. k. 29). Publiczne i głośne potępienia ze strony władz PRL na przestrzeni kilkudziesięciu lat, ciągła inwigilacja SB: w toku postępowania sadowego udało się ustalić kryptonimy tylko niektórych z tych spraw, w których w drugiej połowie lat 70, występowałem jako figurant (SOR wzgl. SKE „Lin”, „Hazardziści”, „Gracze”, „Oszust”, „Oszuści”; teczki TW „Warszawski”, „Warszawiak”, „Lewandowski”, „Potocki”, „Jerzy”, „Maks”, „Kazimierczak” i in.).

1. 2 - Długotrwałe, powtarzające się represje – m. in. trzykrotne stawanie przed sądem, łącznie odbyte siedem lat więzienia, bardzo liczne zatrzymania, kary administracyjne i polityczne: zakazy pracy w prasie (1953, 1958), zakaz wydawania książek w 1972 r.. karne usunięcia z pracy (1950, 1953, 1954, 1958, 1977), okresy bezrobocia (1954-55. 1958-60, 1977-89) albo zatrudnienia w pisemkach zakładowych.

1. 3 - Najważniejsze - długotrwałość różnych form opozycji wobec systemu PRL (publicystyczna, naukowo-historyczna, polityczna). Wedle zachowanych dokumentów Biura Politycznego KC KPZR byłem jedynym działaczem opozycyjnym z lat ‘70-80 którego uwięzienia domagały się oficjalnie władze ZSRR (Breżniew powiadomił o obietnicy I sekretarza KC PZPR Biuro Polityczne – m. in. badania A. Dudka z IPN). W chwili powstania „Solidarności” nie brakło osób które czynnie uczestniczyły w ruchu oporu lat ‘40-50, ale były w stanie tylko popierać politycznie „Solidarność” – spośród czynnych, kierowniczych działaczy politycznych ja miałem najdłuższy staż opozycyjny (choć Mazowiecki najdłuższy polityczny).


2. Sprzeczność pomiędzy informacjami posiadanymi przez LM - a informacjami udzielanymi przez TW „L”.

2. 1 - LM utrzymywał bliskie kontakty, a co najmniej jawną znajomość z licznymi osobami i grupami, prowadzącymi działalność opozycyjną i w licznymi osobami, jak wynika z akt sprawy będącymi niewątpliwie stałym obiektem zainteresowania SB. Należeli do nich m. in. (krąg redakcji „Stolica”): Syga, Bartoszewski,. Sadzewicz; (krąg AK): Pluta-Czachowski, Szostak, Muzyczka, Rybicki, Radosław-Mazurkiewicz, Rzepecki, Kumant; (krąg nurtu niepodległościowego): Szomański, Staniewicz, Szeremietiew, Ostoja-Owsiany; (krąg organizatorów ROPCiO): Wojciechowski, Czuma, Ziembiński, Studziński, Głogowski; (krąg stowarzyszeń katolickich): Mazowiecki, Wielowiejski, Skaradziński, Wieczorek; (krąg organizatorów KOR): Kuroń, Lipski, Macierewicz, Chojecki - oraz z innych jeszcze kręgów, w tym zwłaszcza ze środowisk literackiego i naukowego. Gdyby Moczulski był wieloletnim TW, zostałby wykorzystany do zbierania informacji o tych ludziach, zwłaszcza że z większością z nich łączyły go bliższe i bardziej jawne kontakty niż z M. Barańskim. Jednak ani w teczkach „Lech” nie pojawia się zainteresowanie SB tymi osobami, ani w teczkach spraw operacyjnych w których figurantami były te osoby nie występuje TW „Lech”.

2. 2 - Moczulski był dokładnie zorientowany w różnych działaniach opozycyjnych, a chociażby tylko uważanych za takie przez SB – bo w licznych uczestniczył czynnie (stąd jasnogórski Medal „Pro Fide et Patria”, który na wniosek Abrahama otrzymałem w czasie inauguracyjnego nadania 3 V 1976 r.). W okresie objętym teczkami „Lech” kierowałem wieloletnimi przygotowaniami do powołania jawnej opozycji niepodległościowej, od 1973 jako szef Konwentu nurtu niepodległościowego, od zimy 1975/76 uczestnicząc w tworzeniu wspólnych z innymi grupami i środowiskami struktur: technicznego Nurtu Niepodległościowego, ROMB, pisma „U progu”, ROPCiO oraz opozycyjnych deklaracji politycznych: Deklaracji założycielskiej NN, Programu 44, Deklaracji ideowej NN, Apelu ROPCiO.

2. 3 - Powyższe zgodnie potwierdzali świadkowie, przy czym wnioskowałem o powołanie przez Sąd wyłącznie te osoby, które w 1978 r. opowiedziały się po stronie A. Czumy (samego Czumę, który na stałe mieszka w USA, powołał RIP, powołanie Ziembińskiego nie doszło niestety do skutku) - uważając, że z racji ich krytycznego stosunku do mnie będą bardziej wiarygodni niż pozostali. Pewne światło na ówczesne zachowanie i oceny tej grupy świadków dają akta sprawy, szczególnie w przypadku świadka Czumy pozwalając ocenić stopień rzetelności jego wyjaśnień (np. fakt przedstawienia w 1978 r komisji na piśmie rzekomo mu nieznanych zarzutów, m. in. przywłaszczenia przez LM pieniądz - meldunek TW „Warszawskiego” (członka komisji!) – t. „O” 4, cz.2. k. 7. ; o zarzutach Czumy i Ziembińskiego również m. in. „Omega” 6, k. 80-81, k. 82/3). Odpowiedź LM na zarzuty – tzw. List poufny, a także całkowite oczyszczenie LM z postawionych zarzutów – w teczkach SOR „O”.


B. Brak wiarygodności zapisów rejestracyjnych i teczek „Lech”. Gdyby teczki „Lecha” były prawdziwe, nikomu nie wpadłoby do głowy fałszowanie zawartych w nich materiały, w tym podpisu LM. Prawdy nie trzeba wspierać fałszerstwem. Jedno fałszerstwo stawia całość materiałów pod znakiem zapytania, a cóż dopiero liczne. Ponadto same akta – bez ich analizy - są już niewiarygodne, bo nie została przeprowadzona wymagana przez SB procedura, w szczególności brakuje zobowiązania do współpracy względnie zachowania faktu współpracy w tajemnicy (zamieszcza się jedynie – w 1984 r.! – pustą kopertę z nadrukiem zobowiązanie TW).


1. Rzekome pozyskanie LM jako TW „Lech”.
1. 1 - Kwestionariusz TW, datowany na 1 IX 1969, mógł powstać dopiero po 10. VIII 1972 r. - bo dopiero tego dnia jednostka archiwizująca wpisała do rejestru teczki sprawę LM z 1957-58 r. pod przypadkowym numerem 5341 - dodając /3 wzgl. /Sl – bo były to materiały śledztwa (wyj. biegł. Zielińskiego, „L” Pers/ k. 3, rubr. 30; ZSKO 1/III k. 134). Inne ahistoryczne informacje: numer telefonu, numer domu (21/23 przekr.), samochód, dane o żonie i całej rodzinie. Błędny numer telefonu LM świadczy, że informacje Kijowskiego o osobistym spotkaniu są fałszywe („L” Pers. k. 7, raport Kijowskiego k. 9). .

1. 2 - Pierwotny wpis do księgi rejestrowej (1/II, k. 266) zawierał tylko datę i jednostkę rejestrującą, a więc nie odnosił się do jakiejkolwiek konkretnej sprawy; biegły Zieliński potwierdził, że charakter sprawy – „słowo TW” – został dopisane później (1/III, k. 187.). Ponadto, wątpliwości budzi autentyczność numeracji sprawy, bo numery na tej stronie były wymazywane i wpisywano inne (opinia biegłego, 1/III, k. 91 ). Brak wpisania nr sprawy operacyjnej do rubryki 5 (biegły stwierdza, że dokonano tego zapewne bardzo późno) dowodzi, że pierwotna rejestracja nie dotyczyła TW, bo wówczas wpisanoby numer SKE „Bar” 0970 – gdyż do tej sprawy miano LM zwerbować.

1. 3 - Fałszywe stwierdzenia Kijowskiego o spotkaniach w „Centrum” („L” pracy, 22 notatki, k. 13-128; teczka „C” całkowicie temu zaprzecza)

1. 4 - Fałszywa notatka Kijowskiego o spotkaniu w autobusie (rzekomo 7.VII.75, Omega 1, cz. 2 k. 66.); nie znajduje ona żadnego odzwierciedlenia w teczkach „Omega”, nie została ujęta przez Kijowskiego w Informacji Operacyjnej – mimo, że taki był obowiązek. Przeczą Kijowskiemu zeznania Morgiewicza, że poznał LM po moim zwolnieniu z aresztu IX 75 (zezn. Morg. IV, k. 653, również zezn. Czumy). Kijowski niewątpliwie był członkiem zespołu który prowadził sprawę przeciwko Morgiewiczowi (m. in. meld. oper. Kijowskiego z 28 VIII 75 o areszt. Morgiewicza., „Omega” 1, k. 3; także „Omega” 6 k. Cool. W lipcu 1975 nie znałem Morgiewicza, a mogłem już znać Czumę (wg zeznań Czumy jeszcze nie). Fałszywość notatki Kijowskiego potwierdzają akta „Omega”; prowadzący sprawę nie wiedzieli o znajomości EM i LM (Wykaz kontaktów Morg. – „Om”1 k. 16, także „Wykaz TW do SOR „Omega” - t. 1,1, k. 5), brakowało im informatorów (posiadamy jedynie pośrednie dotarcie tw „Z” do figuranta – Plan z 28. I. 76, pkt. 5. 7. 1, „Om” 1, k. 27.). Gdyby zyskali bezpośrednie dojście do Morg. – wykorzystaliby to natychmiast. Gdyby LM rzeczywiście coś doniósł, to o Czumie, którego właśnie poznał, zwłaszcza, że nie wiedział, że Kijowskiego interesuje Morgiewicz. Chyba, że założymy, że Kijowski opowiadał LM (w autobusie!) jaką sprawę prowadzi.

1. 5. Sprzeczność pomiędzy zadaniami TW „Lech” w teczkach „L” oraz ocenie wykorzystania agentury (IV, k. 717) . Brak oryginału tego dowodu uniemożliwia dokonanie oględzin kryminalistycznych, nieznajomość całej teczki – porównanie z innymi, bo przecież o tak cennym TW powinny być dalsze informacje. Ich domniemany brak wskazuje na manipulację, ale bez oględzin oryginałów nie można stwierdzić, czy i jakie ślady fałszerstw tam występują. Sprawa w której występuje uzasadnione podejrzenie fałszerstwa (a wynika to z powyższych danych, choć wystarcza sam sfałszowany podpis LM !) wymaga pracy na oryginałach, a nie kserokopiach, zacierających ślady fałszów.

1. 6 - w teczkach SOR „O” występuje inne źródło „Lech”. Świadek Owczarek kłamliwie twierdzi, że chodzi o zainstalowany magnetofon (1/III, k. 176), ale PT i PP w mieszkaniu LM miał kryptonim „Oszust”- a nie „Lech” ( liczne meldunki informacyjne Owczarka - „O” 2, 1, cz. 1. - k. 1, k. 2, k. 3 etc. Niewątpliwie chodziło o magnetofon przenoszony z miejsca na miejsce przez konkretnego TW. W „O” 1 jest 8 notatek odwołujących się do źródła „Lech” – nagrywającego w różnych miejscach, w pomieszczeniach i na ulicy (nagranie na ulicy Ziembińskiego – O2, 2, k. 189). . Osoba posługująca się tym magnetofonem i określana jako źródło „Lech” jest zapewne identyczna z TW „Jerzy”, a także z TW „Redaktor” – co może wynikać z protokołów zniszczeń zespołu nagrań sygnowanych „Lech”, „Jerzy”, „Redaktor” („O” XXI, 1, k. 27, protokoły zniszczeń.). „Jerzy” to niewątpliwie TW umieszczony w redakcji „Stolica”, wykorzystywany m. in. do bezpośredniej inwigilacji LM („O” 1. 2, k. 125, 127, 149). Ma on najwyraźniej opory przed śledzeniem LM, m. in. tłumacząc się nieprzekonywująco kłopotami z nawiązaniem kontaktu. Boi się zapewne demaskacji przy zwiększonej aktywności wokół osoby LM, co spowodowałoby całkowite spalenie „Jerzego” w środowisku i zapewne utratę pracy w „Stolicy” (jak w przypadku przyłapanego red. T. Kura). Dlatego po rozłamie „Jerzy” odchodzi wraz z Czumą (brak informacji, że był wykorzystywany przeciwko LM).


2. Niewiedza w SB, w Biurze „C”, w MSW, że LM to TW „L”.

2. 1 - Matulewicz i Owczarek nie potrafią rozpoznać LM w tym samym czasie, w którym go rzekomo prowadzą („Dz.” k. 17-18, 38, 52, 93, 95 (pogrzeb Abrahama!).

2. 2 - LM nie zna Owczarka, nie jest w stanie zidentyfikować go jako SB (św. M.. IV – k. 624-25) – [Owczarek wnioskuje o jej rejestrację jako TW bez jej zgody - „O”4 k. 178 v.]. Wiedzą o tym przełożeni i koledzy Owczarka, bo nie boją się dekonspiracji (Owczarek jest w grupie obserwującej mieszkanie LM 2. VI. 79 – „O”6, cz. 2, k. 136).

2. 3 - analiza Owczarka, obszerna, b. starannie opracowana - Analiza SOR „O” z dn… 1978 (bez dokładnej daty), dołączona do Meld. oper. z 24.VIII.78 („O” 4. k. 29).
- (k. 32) Działalność antysocjalistyczna – rozpoczęta 26 marca 1977, ale informacja TW „Marcin” z września 1976 stanowiła podstawę do objęcia LM kontrolą operacyjną w ramach sprawy operacyjnego rozpracowania.
- (k. 32) – Notowania LM w Biurze „C” podane za informacją uzyskaną z tego Biura (zeznanie Owczarka, 1/III/ k. 177) – tylko sprawy 5341/Sl i 1448/Goz. – brak wzmianki o rejestracji TW „Lech”’. Zeznania Owczarka kłamliwe i sprzeczne: (1) tłumaczy, że Biuro „C” nie informowano przecież o sprawie, jaką funkcjonariusz prowadził (1/III, k. ; biegły Zieliński – pracownik Biura „C” wiedział jaki wydział, ale nie wiedział, jaka sprawa – (IV, k. 749 v); w dodatku sprawa „Lech” była rejestrowana przez Wydz III (III-1) KSMO, gdy w 1978 r. pytanie do SOR „O” zadawał wydz. III-2 KSMO; (2) pytał tylko o sprawy archiwizowane – co było niedopuszczalne w świetle instrukcji Biura „C”).
- (k. 43) Kontakty figuranta – brak Barańskiego;
- (k. 51) – V. Wnioski: tylko dwa punkty
- Na podstawie dotychczas zebranego materiału… należy stwierdzić, że o ile stopień rozpoznania figuranta do 1952 r. a następnie jego działalność od 1977 – jest zadawalający, to jednak brak jest bliższych danych w tym względzie w przedziale 1952 r. – 1977 r. …
- Brak jest również danych na temat utrzymywania przez figuranta kontaktów przed podjęciem działalności antysocjalistycznej. Chodzi tu o osoby znane z działalności przestępczej, wrogiej itp. ( gdyby dysponował aktami „Lech”, pozostawionymi rzekomo, bo według Owczarka były potrzebne do SOR „O”, mógłby wyczytać o Barańskim, Morgiewiczu, Abrahamie, Ziembińskim, Kuroniu, Lipskim i innych.)
Kłamliwość Owczarka przed Sądem, choćby sprawa podarowanej książki (nie miałem dla siebie egzemplarza książki, wydanej 5 lat wcześniej i wycofanej z obiegu) i drukarni KOR (pierwsza wpadka drukarni KOR nastąpiła dopiero wiosną 1980 r., aresztowano wówczas Chojeckiego – a Maj nie mógł mieć z tym nic wspólnego, bo odszedł poza resort w październiku 1979 r. i wrócił do pracy w MSW dopiero w 1982 r. (1/II, k. 246 v. ) .

2. 4 – analizy następnych prowadzących SOR (Wichierkiewicz, Anklewicz, Piesto), aż po obszerną końcową analizę Piesto z 6 III 1984 r. („O” XXI, k. 17-47) – dowodzą, że nikt nie wie, że LM to b. TW „Lech”. Co więcej, nikt z nich nie wie, że przed 1977 r. przez wiele lat LM często spotykał się z Barańskim; w Analizie z marca 1984 r. Piesto umieszcza Barańskiego w wykazie osób, z którymi LM nawiązał kontakt dopiero po 1 IX 1979 r. („O” 21, cz. 1, k. 41). Dopiero w czerwcu 1984 r. Piesto dowiaduje się, że istnieją teczki „L” („L” Pers. k. 1., poz. 11). Nie datowana decyzja o zakończeniu sprawy „Lech” odwołuje się do 10 lutego 1977, ale na wniosek pisany odręcznie przez Piesto podpisał ją mjr Siwek, zca naczelnika III-2 SUSW (pełnił tę funkcję od jesieni 1983 r.) („L”.pers. k. 10).

2. 5 - Ocena LM przez dpt III MSW; kierownictwo MSW nie wie, że to TW! (1/II, k. 137-149). Aby stworzyć okoliczności obciążające moralnie LM - Pożoga prokuruje fałszywe dowody szpiegostwa i terroryzmu (1/II, k.140, 141, 144 ), dla pokazania w episkopacie i in. (k. 145). Wykonanie potwierdzają akta sądowe 1981, oraz wycinek z „Trybuny Ludu”(14. I. 81 - akta sprawy).

2. 6. - Insynuacja Pudysza. W 1982 r. w MSW przygotowano „demaskatorską” książkę Reniaka i Pudysza, poświęconą KPN. Zawarta jest w niej insynuacja, że Moczulskiego zwerbowano jako TW podczas pobytu w wiezieniu w 1957-58 r. za cenę zwolnienia (kserokopia fragmentu w aktach sprawy). Wersja, podana przez Pudysza uległa jednak szybkiej kompromitacji, gdyż Moczulski został zwolniony w 1958 r. po wyroku uniewinniającym. Uniewinnił go sędzia Mieczysław Szerer, osoba nieposzlakowanej uczciwości, a ponadto współpracownik KOR. Trudno było twierdzić, że uczynił to na polecenie SB. Ta próba pokazuje, jak kształtowała się koncepcja, że LM to TW. Pudysz świadomie kłamie, ale też nic nie wie o rzekomym istnieniu „Lecha”.

2. 7 – dopiski na karcie E-14/1 w Biurze „C”. Archiwiści wydz. I i III po otrzymaniu karty E-14/1 o archiwizacji teczek TW „Lech”, nie mających odpowiednika w kartotekach operacyjnej i ogólnej, dokonali dwu zapisków: nie ma takiej czynnej sprawy oraz jak. fig – co zdaniem biegłego oznacza: alternatywa, że figuruje jako TW albo jako figurant, (IV, k. 751 v.), ale bardziej prawdopodobnie może być odczytane jako fig(urant) – bo rzekoma kropka po jak jest zapewne literą o; brak oryginału nie pozwala na stanowcze rozstrzygniecie. Dla obu ewentualności biegły wyjaśnia, że w chwili archiwizacji w kartotece nie było karty potwierdzającej istnienie TW „Lech” – czyli nie było czynnej sprawy TW „Lech. Nie było również zakończonej, bo w tym przypadku nie usuwało się kaert ewidencyjnej w wydz. U Biura „C”, tylko dokonywało adnotacji o zakończeniu współpracy. W lipcu LM występował w Biurze „C” wyłącznie jako figurant.

2. 8 – dopiero archiwizacja teczek „L” pozwalała na upowszechnienie insynuacji.

2. 9 - zbieżność czasowa zakończenia całej procedury fałszowania z wypuszczeniem LM z Barczewa dowodzi, że decyzję sporządzenia teczek „Lecha” podjęto, gdy okazało się, że ze względów politycznych ostatnią dwudziestkę więźniów politycznych trzeba zwolnić.


3. Wprowadzenie LM jako TW „L” do teczek „Omega”, „Dziadek”, LK/MK „Centrum”.

3. 1 - W „Omedze” – TW „Lech” występuje w fałszywej notatce Kijowskiego z lipca 1975 (o czym wyżej) oraz w notatce z grudnia 1975, sporządzonej przez Matulewicza,, która nie ma żadnych następstw; w tym czasie prowadzący sprawę „Omega” mają tylko pośredni dostęp do Morgiewicza, potrzebują informatorów – ale nie wiedzą o istnieniu „Lecha”, który bardzo by się im przydał. („Omega” 1, k. 27).

3. 2 - Informacje zawarte w SKE „Dziadek”, włożone w usta „Lecha”, o memoriałach Abrahama, o zdjęciach lwowskich itd. – pochodzą z korespondencji Abrahama, przejętej przez SB i dołączonej do teczki („Dziadek”, k. 97/6 do 97/22). „Lech” nie wie jednak, że zdjęcia lwowskie robiła Danuta Łomaczewska, z którą współpracuje w „Stolicy” od ponad 10 lat, że została z tego powodu aresztowana i po interwencjach zwolniona, że pokazywała – również jemu – te fotografie w redakcji itd. (sprawę artykułu Abrahama omawiam oddzielnie niżej).

3.3 - brak informacji o rzekomych działaniach TW „L” w innych sprawach, zwłaszcza Czumy (co pośrednio wynika z jego zeznań, a także strony internetowej [link widoczny dla zalogowanych] Czuma.pl.)

3. 4 - Sprzeczności miedzy tekstami Maja w teczkach „Lech” oraz „Centrum” ( „L” pracy k. 174 i 205, „O” 1 cz.2, k. 18 – „C” 2, k. 19 i 20” [27. XII. i 1 0. II. 77]). Maj zapomniał, kiedy powstało ROPCiO, mimo, ze sam podpisał meldunek operacyjny z 26. III. 77 o powstaniu ROPCiO („O”1, cz. 1. k. 13 v.). Cztery kolejne pisma Maja w „C” - na identycznym popierze, podpis - kolor nieużywany przez niego w innych teczkach, aż do odejścia z SB w październiku 1979 (1/II k. 246 v.) .

3. 5 – inne dowody fałszerstw w LK/MK „Centrum”; można ich było łatwo dokonać, bo archiwizacja teczki nastąpiła dopiero w 1990. Należy do nich np. dołączenie karty 1a, sporządzonej przez dwie osoby, a na niej zaskakująca informacja, że płk. Kasperski dowiedział się o MK/LK „Centrum” w kwietniu 1977 r., gdy miał tam spotkać się z TW „Lech” – a przecież – jak z tej samej teczki wynika, to on akceptował od lat dostęp oficerów i TW do tego lokalu. Por. wyjaśnienia biegłego Zielińskiego w I rozprawie.

3. 6 – fakt późnego wprowadzania do teczki „C” fałszywych kart, zapewne po 1987 r. jest potwierdzony tym, że inspektorzy nie wykryli demaskacji LK/MK przez wprowadzenie tam „Lecha”, który okazał się wrogiem. Gdy w 1971 r. ekipa śledcza MSW, kierowana przez płk. Pudysza w toku czynności po zamordowaniu płk. Gerhada prawdopodobnie odkryła przypadkowo istnienie LK/MK „C” – po przeprowadzeniu inspekcji dyr. płk. Siemiankiewiczowa – wnioskowała likwidację lokalu z powodu dekonspiracji – to żaden z inspektorów lokalu po lutym 1977 (rzekome wyprowadzenie „Lecha”) nie dostrzegł dekonspiracji (ppłk Czereda – 18. X. 78; ppłk. Tymiński (17. II. 83; mjr Knytel – 29. 1. 85; ppłk Górski – 2. VI. 86; ppłk Słupek – 14. I. 87; kpt. Pilecki – 7. II. 87; nie wiem, czy lista jest kompletna). Wprawdzie ppłk. Tymiński wnioskował w perspektywie (LK/MK „C”) winno być przewidziane do wymiany ale motywował to znacznym ruchem w budynku oraz długotrwałością wykorzystania. Gdyby w czasie tych inspekcji znajdowała się notatka Maja z 10 lutego 1977 – każdy z tych inspektorów musiałby wnioskować likwidację lokalu. Wynika z tego, że notatka Maja powstała bardzo późno, po lutym 1987 r., co też wyjaśnia przyczynę błędu w dacie powstania ROPCiO; Maj po prostu zapomniał – sadził, że jest identyczna z datą założenia SOR „O”.

3.7. Sprawa „Memoriału”, znajdującego się w teczce „L”. Sporządzony w końcu 1976, przekazany przez Załuskiego (a nie przez jakiegoś nieznanego mi SB-eka średniego szczebla) do sekretariatu BP, szybko stał się przedmiotem obrad. Na początku 1977 r. do kilku członków ówczesnego kierownictwa trafił egzemplarz „Memoriału” – zapewne nie obiegiem, a powielonego w KC (Jaruzelski, wycinek z książki). Kluczową bieżącą kwestią w „Memoriale” była propozycja rozwiązania KOR – tyle tylko, że LM nie był jego członkiem. Nie chcę wchodzić w sprawy łączących nas stosunków, ale Kuroń, który jako pierwszy dostał ten tekst - nie tylko nie protestuje przeciwko tajnej propozycji LM, ale ją uwiarygodnia, polecając Chojeckiemu wydać „Memoriał” jako wydawnictwo KOR (jeszcze nie było NOW-ej). W pierwszym kwartale jestem kilkakroć przesłuchiwany przez Maja (o czym za chwilę), ale ten oficer o powyższych sprawach nic nie wie. Oryginał „Memoriału” (dwie strony zaginęły, zastąpiły je kopie sporządzane typową ówczesną techniką KC) musiał więc trafić do teczki „Lecha” dużo później. Zawartość oraz fakt złożenia „Memoriału” w BP były od początku dość szeroko znane. Wiele potwierdzeń w teczkach, że ani faktu złożenia „Memoriały”, ani odrębnej od tego przesłuchań nie ukrywałem. Maj wiedział o fakcie (ode mnie?), ale treści „Memoriału” wyraźnie nie znał (LM wyraźnie się ucieszył gdy Maj zaczął opowiadać bzdury o jego zawartości – „L” k. 175) , ale odnotował, że : „Memoriał” LM dał wielu osobom („O” 1, 2, k. 27), a wiadomość rozchodziła się, często w przekręconej formie (notatka TW „Rybaka” - IV, k. 763; TW „Warszawskiego”, że Ziembiński wiedział o złożeniu „Memoriału” w KC PZPR - „O” 4, cz. 2, k. 4Cool.

3. 8 - Notatki Maja są jego swobodną twórczością, ale nieświadomie nieźle charakteryzują nieformalne przesłuchania LM; są one następstwem grudniowego zatrzymania przez SB, a nie następstwem pisanego w tym czasie „Memoriału”. Nie są to protokoły podpisane przez przesłuchiwanego, tylko własna twórczość Maja, raczej komentująca niż przedstawiająca przebieg przesłuchania. O tym, że odbywały się w kawiarni świadczy m.in. fakt, że tylko na jedno z nich Maj przyniósł magnetofon, ale miał kłopot z nagraniem („L”, k. 187). Gdyby były w LK/MK „C” – nagrałby wszystkie przesłuchania bez problemu. .Analiza sprawozdań wskazuje, że powstały później, zapewne na podstawie zachowanych wcześniejszych notatek, przy czym Maj dzieli je na znacznie większą niż w rzeczywistości (ok. 6) ilość przesłuchań. Dowodzą tego pomyłki w chronologii, m. in. fakt, że wymianę zdań na temat wczorajszej akcji SB z 6 II umieścił w informacji z przesłuchania 14 II, już po założeniu SOR „O” – co było rezultatem tego wydarzenia. W tych ze znacznym opóźnieniem sporządzonych meldunkach Maj przyjmuje stylistykę rzekomego spotkania z TW – choć wie, że przesłuchuje figuranta założonego już SOR; nie odnotowuje też fakty wręczania wezwań na następne przesłuchanie – co zresztą można uznać zza dopuszczalne, bo nie sporządzano formalnego protokołu. .
Przesłuchanie te odbywały się w czasie, gdy trwała końcowa faza formowania struktury NN (niedoszły do skutku zjazd na Ostoi, odbyty zjazd w klasztorze Jezuitów przy Rakowieckiej) oraz trwały rozmowy i doszło do powołania ROPCiO. Od początku Maj wie, że ma przed sobą współorganizatora opozycji, jawnego – od lat! – piłsudczyka, nie ukrywającego swych przekonań, a co najmniej od początków lutego – że LM współkieruje organizacją, która na zjazd krajowy gromadzi kilkadziesiąt osób z różnych stron Polski. Jest to gra w otwarte karty, ale Maj ma nadzieję, że LM przechytrzy. Ocena ogólna przesłuchań, sporządzona przez Maja, jest raczej samokrytyczna: LM jest prowokatorem, który chciał w kontaktach z nami poznać nasze zamiary („O”1, 2, k. 24). Stąd kryptonim SOR „Oszust”, ale chodzi nie o powstanie ROPCIO 25 III 77, tylko o zjazd NN z 6 II 1077.
Ponieważ Maj nie zna treści „Memoriału”, przesłuchania tego nie dotyczą. Co najwyżej SBek wie, że został złożony do BP, ale nie wie przez kogo, bo by się zapytał, a nazwisko Załuskiego nie było tajemnicą.
Znaczenie dla ich oceny mają uwagi Maja co do charakteru przesłuchań:
- utrzymywał przebieg rozmowy w takiej samej konwencji jak poprzednio, to znaczy przekazując informacje, sugerował, że otrzymuje je ode mnie (L pracy, k. 200). W notatkach Maja nie pojawiają się jednak - może poza krążącymi plotkami i niusami z RWE - żadne informacje, które nie byłyby znane SB. Równocześnie z notatek Maja wynika, że to on, bez podania źródła (wszystkowiedząca SB!) przedstawił LM informacje pochodzące z dezinformacji „Marcina”, a także inne dane dotyczące pozycji, pokazywał mu nasłuchy i treści dane o artykułów drukowanych w zachodniej praie – zapewne aby wytworzyć atmosferę zwierzeń;
- podobnie jak poprzednio unikał podawania jakichkolwiek szczegółów (k. 179); w rozmowach wykazywał dużą ostrożność, szczególnie przy omawianiu przez siebie „sytuacji w grupach opozycyjnych”, wyraźnie się kontrolował, aby nie powiedzieć nic jego zdaniem zbędnego, co pozwoliłoby na identyfikacje tych grup (k. 183).
Maj zdaje sobie sprawę, że LM zgodził się na przesłuchanie nie tylko z własnej inicjatywy, lecz w następstwie uzgodnionej taktyki jakiejś grupy:
- Odpowiedzi odzwierciedlają raczej stanowisko grupy, z która jest związany, niż jego własne zdanie (k. 178); przekazał opinię grupy opozycyjnej – była przez niego konsultowana z innymi osobami (k. 186). Są to tylko przypuszczenia, bo w tekstach Maja nie ma jakiejkolwiek wzmianki, że LM coś takiego stwierdził. Maj nie pisze, o jaką grupę może chodzić. W pierwszym przesłuchaniu, gdy Maj podał informację „Marcina” o grupie (zredukowanej do osób uczestniczących w spotkaniu na Jasnej Górze) dyskutującej zmiany ustrojowe – LM potwierdził jej istnienie, wyjaśniając, że jej aktywność sprowadza się rzeczywiście do dyskusji. Nie ma jednak ani razu odniesienia, że z tą grupą konsultuje swoje zachowanie na przesłuchaniach. Jest tylko uwaga LM, że SB przesłuchało w Krakowie Zielińskiego.
Wszystko to całkowicie nie pasuje do ustawowego wzorca świadomego tajnego współpracownika.
Maj może domyślił się, a może już wiedział, że LM podaje uzgodnione oceny i opinie. Sprawę wyjaśnia późniejsza, ale zapewne nie jedyna informacja, że Czuma wiedział o rozmowach LM z MSW i je aprobował (bo był pod całkowitym wpływem Moczulskiego), zawarta w meldunku z 11. V. 77 („Omega” 6, k. 110).

3. 9 Przesłuchania w kawiarniach były stosowaną wówczas taktyką; ludzie chętnie godzili się na to, bo nie miały one takiego psychicznego obciążenia jak przesłuchania w Pałacu Mostowskich - skąd można było po prostu nie wyjść. O zgodzie na takie przesłuchanie w kawiarni, uzgodnione z innymi, por. „Omega” 1, k. 166 oraz potwierdzające fakt zeznanie Morgiewicza.
Inna rzecz, że z takimi przesłuchaniami w kawiarniach SB łączyło duże nadzieje: Przeprowadzić dalsze rozmowy operacyjno-werbunkowe z (--------------). W przypadku odmowy współpracy potraktować je jako werbunki pozorowane z jednoczesnym wykorzystaniem ich do dezinformacji („Analiza i Plan” z 2 VIII 1976, „Omega” 1, 1, k. 32). Ewentualne nadzieje żywione przez SB mi nie przeszkadzały, bo w trudnym okresie przed ogłoszeniem ROPCiO starałem się rozpoznać zamiary przeciwnika, a możliwe przykre konsekwencje, które zresztą nastąpiły – miały znaczenie trzeciorzędne.


4. Niektóre przykłady fałszerstw

4. 1 - Sprawa „pokwitowania 1000 zł”. Z oględzin kartki, nietypowej – ale szerokością odpowiadającej drukom firmowym RSW „P-K-R”, używanym w klubie „Horyzont” - wynika, że jej górna część, zawierająca zapewne wyjaśnienie celu wpłaty, została bardzo starannie odcięta. Sama kartka nie była nigdy wszyta do teczki „Lecha”, choć starano się stworzyć takie wrażenie, a powstałe w tym celu dziurki nie pasują do dziurek tej grupy kart, wraz z którymi pokwitowanie miało być wszyte. Dowodzi to jednak, że starano się ukryć fakt dołączenia „pokwitowania” do teczki „L” już po jej zszyciu i archiwizacji, bo inaczej takie zabiegi nie byłyby potrzebne. Treść pokwitowania nie odpowiada rygorom stosowanym przez SB: brak podania źródła i charakteru wypłaconych pieniędzy oraz podpisu pseudonimem, podpis nazwiskiem był niedopuszczalny. Najwyraźniej jest to pokwitowanie wystawione w jakiejś niewinnej sprawie (zapewne pieniądze z wydz. socjalnego RSW „P-K’R” na organizację „Sylwestra”), które udało się SB pozyskać, choć z ok. dziesięcioletnim opóźnieniem – bo już po archiwizacji teczki.
Gdyby nie dopisek Matulewicza, zresztą z pomyloną datą, nic nie wskazywałoby na to, że jest to pokwitowanie dla SB. Sam Matulewicz początkowo dwukrotnie zaprzeczył na pytanie Sądu (II, k. 279), czy płacił Moczulskiemu jakieś pieniądze - nie zasłaniając się w tym przypadku brakiem pamięci, a dopiero po okazaniu pokwitowania zmienił zeznanie. Nie potrafił wyjaśnić, czemu faktu doręczenia pieniędzy nie wpisał do swego meldunku z 31. XII. 75 – skoro wybór daty rzekomego spotkania w Sylwestra miał sugerować że chodziło o wręczenie „prezentu” (bo wg meldunku nie mówiono o jakichkolwiek pilnych, a chociażby aktualnych sprawach). Wybór na miejsce spotkania kawiarni „Nowy Świat” świadczy, że Matulewicz słabo się orientował w obyczajach warszawskich: wszystkie większe kawiarnie, w tym „Nowy Świat” były 31 XII zamknięte, bo przygotowywano lokale do zabaw sylwestrowych. Gdyby LM był rzeczywiście TW, a Matulewicz miał mu doręczyć pieniądze, umówiliby się w TKKF „Horyzont”, doskonałym dla poufnych spotkań – gdzie Moczulski przebywał przez cały ten dzień, przygotowując zabawę sylwestrową.

4. 2 - Sfałszowanie podpisu Moczulskiego. Jeden biegły uznał, że nie został złożony ręką LM; drugi stwierdził, że sfałszowanie własnego podpisu jest teoretycznie możliwe, ale w tym przypadku występuje najniższy z możliwych stopień prawdopodobieństwa. Tekst maszynowy, pod którym znajduje się podpis, nie został napisany na maszynie LM. Oględziny gołym okiem wskazują, że parę kolejnych meldunków Owczarka - włącznie ze stroną zawierającą sfałszowany podpis Moczulskiego, pisane były ręką Owczarka, jednym ciągiem, w tym samym czasie, tym samym środkiem kryjącym (długopisem o specyficznym kolorze), na kartach o identycznych cechach, najprawdopodobniej pochodzących z tej samej ryzy (w PRL utrzymanie identycznych cech papieru w nawet jednej ryzie nie zawsze się udawało!) - a różniły się one jedynie podawanymi datami. Najwyraźniej fałszywy podpis sporządzono w tym samym czasie i na tym samym papierze, co pozostałe raporty; sugeruje to, że wszystkie były antydatowane.

4. 3 W opisanym wyżej fragmencie teczki z fałszywym podpisem, datowanym na listopad 1976 , TW ”Lech” ma sugerować załatwienie pracy dla Morgiewicza. Fragment ten musiał powstać znacznie później i był sporządzony przez osobę źle zorientowaną w sprawach Morgiewicza. E. M. wówczas pracy nie szukał (szukał jej rok wcześniej), bo po kilkumiesięcznym zwolnieniu lekarskim przeszedł na rentę, co uniemożliwiało nowe zatrudnienie. („Omega” 1, k. 289). Bardzo obszerna dokumentacja zatrudnienia, spraw zdrowotnych, rentowych itd. Morgiewicza wypełnia cała teczkę „Omega” 5 i wyjaśnia wszelkie wątpliwości. Wreszcie, rzekoma rozmowa Owczarka z płk Sławińskim, kierującym sprawą przeciwko Morgiewiczowi - w tym proponowane wykorzystanie „Lecha” - nie znajduje w teczkach „Omega” żadnego potwierdzenia. I to w czasie, gdy do sprawy Morgiewicza, który od paru tygodni jest jawnym i aktywnym członkiem KOR, brakuje TW (por. „Analiza” obejmująca działania planowane do 30. XII. 76, „Omega” 1, 1, k. 32). Zatrudnienie czynnego członka KOR we froncie ideologicznym (do którego zaliczano wszystkie pisma i wydawnictwa) oczywiście byłoby pomysłem utopijnym; rygorystycznie stosowano czynności odwrotne (wiosną 1977 K. Janusz i ja zostaliśmy zwolnieni z pracy)

4. 4 – Patrząc z dystansu, zabawnie wygląda wpadka Owczarka ze wspomnieniowym artykułem gen. Abrahama. Przebieg wydarzeń łatwo odtworzyć w oparciu o teczkę „Dziadek” – prowadzoną w tym czasie przez Owczarka. 20. V. 76 do Abrahama dzwoni dawny oficer szwoleżerów M. i umawiają się na dzień następny, godz. 15.00 w kawiarni „Błękitna” („Dziadek”, koperta z PT, k. 5Cool. 21. V. godz. 9.15 telefonuje płk. Bezeg (błędnie zapisany jako Bezek) i umawia się z Abrahamem w „Błękitnej” również o 15.00 (PT, k. 59), obiecując przynieść na spotkanie „Politykę” z artykułem Jakubowskiego (fotokopia artykułu w aktach sprawy; artykuł dotyczył maja 1926 r.). Oficerem szwoleżerów M. okazuje się TW „Chłopicki”, który ze spotkania w „Błękitnej”, odbytego 21 maja o 15.00, sporządza obszerną informację (datowaną 25. V. 76, „Dziadek”, k. 76). Abraham i Bezeg byli bardzo poruszeni artykułem w „Polityce” i omawiali sprawę reakcji na podane tam nieprawdy. Bezeg przypomniał, że 25 maja o 18.00 w redakcji „Więź” odbędzie się dyskusja na temat maja 1926 i trzeba to wykorzystać. Abraham powiedział, że pamięta o tym i że rozmawiał z Moczulskim, którego prosił o zabranie głosu na tym odczycie - a on sam napisał wspomnienie, jak na rozkaz. gen. Orlicz-Dreszera objął dowództwo nad grupą uzbrojonych robotników z Woli i jako pierwszy wkroczył do siedziby rządu Witosa w Wilanowie (k. 76). Ponieważ „Chłopicki” zorientował się, że obaj panowie spotkali się, aby porozmawiać o czymś poufnym – pożegnał się i wyszedł (k. 77) – to taki przyczynek do dyskusji o tajnych współpracownikach. 24 maja Abraham dwukrotnie telefonuje do Moczulskiego do „Stolicy” i do domu – ale go nie zastaje. 25 maja o 17.53, tuż przed rozpoczęciem spotkania dyskusyjnego z redakcji „Więzi” zaniepokojony Bezeg telefonuje do Abrahama, że do Szpakowskiego (kier. Dz. Historycznego „Więzi”) nie dotarły jeszcze materiały od generała, ale ten uspokaja, że na pewno doręczy je Moczulski; do rozmowy włącza się Szpakowski, Abraham powtarza mu to samo – a następnie pyta, co dzieje się z fragmentem jego wspomnień z września 1939, jaki przed rokiem za pośrednictwem Moczulskiego albo Ziembińskiego przesłał do „Więzi”; Szpakowski potwierdza, że tekst otrzymał i będzie go drukował. 26 maja o 10.23 Abraham dzwoni do Moczulskiego, że chce się z nim pilnie spotkać – a ten zapowiada, że będzie u generała za pół godziny.
Taki obraz wydarzeń klarownie przedstawiają materiały zgromadzone w teczce „Dziadek” i Owczarek wiosną 1976 r. znał je na bieżąco. Kiedy jednak pisał swój meldunek - datowany na 2 czerwca 1976 r. – w natłoku wydarzeń o wszystkim kompletnie zapomniał. Wszystkie podane w tym meldunku informacje są całkowicie nieprawdziwe, ale można łatwo zauważyć, w epizodzie „abrahamowskim” Owczarek posługiwał się jedynie PT, i to niedokładnie odczytanym. Dlatego w meldunku jest mowa nie o druku w „Więzi” – tylko w „Stolicy”, nie o wspomnienia z 1926 – tylko z 1939, nie o rocznicy majowej – tylko wrześniowej. Meldunek powstał na tyle późno, że Owczarek nie kojarzył faktów sprzed lat, nie pamiętał doniesienia „Chłopickiego” – a publicystyczna aktywność Abrahama i Moczulskiego kojarzyła mu się tylko z wrześniem 1939 r.. Gdyby rzeczywiście LM powiedział mu to, co zostało zapisane w raporcie – Owczarek musiałby go zapytać, czemu przekazał mu taką nieprawdziwą wersje wydarzeń i co chciał przed SB ukryć? Czemu domniemane przekazanie wspomnienia z 1939 r., które miałoby być drukowane we wrześniu, wymagało pilnego spotkania A i LM? Czemu LM przyniósł ten tekst do akceptacji Owczarkowi – skoro przez poprzednie siedem lat rzekomej współpracy nigdy tego nie czynił? Sam pomysł w kontekście owych czasów był bzdurny i co najwyżej megalomański. Czemu wreszcie przełożeni i sam Owczarek, gdy po informacji „Marcina” (czemu dopiero po niej?) zaczęli podejrzewać LM, nie żądali wyjaśnień i w tej sprawie?
Jeszcze jedna sprawa wymaga wyjaśnienia: w numerze „Stolicy, datowanym 4 X 76 ukazał się rzeczywiście fragment wspomnień Abrahama. Jest spóźniony nie tylko w stosunku do rocznicy, ale także śmierci Generała. Dałem go do druku natychmiast po jego pogrzebie 1 IX 76, a ale tok produkcji „Stolicy” wynosił 3 tygodnie. W rocznicowym numerze 1-wrześniowym (oddanym do druku w początkach sierpnia) nie był planowany jakikolwiek artykuł Abrahama – a w tym czasie trudno było przewidzieć, że Generał umrze tak nagle. Dziwne byłoby natomiast, gdyby „Stolica” nie uczciła odrębną publikacją śmierci jednego z bohaterów Września.

4. 5 Powyższy epizod przedstawiłem szerzej, bo na podstawie nagromadzonych przez SB materiałów można ukazać mechanikę pisanego po latach rzekomego raportu. Podczas pierwszego przesłuchania świadka Barańskiego, gdy kolejno przedstawiałem mu wszystkie kwestie zawarte w teczkach „Lech”, nie potrafiliśmy kilkakrotnie ustalić, o co w danym meldunku chodzi, ani kto kryje się pod przekręconym nazwiskiem. Charakterystyczne błędy, zwłaszcza w nazwiskach, sugerują, że pierwotnych zapisów dokonywał ktoś podsłuchujący rozmowę, może nagrywający na magnetofonu. Gdyby źródłem były rzeczywiście słowa TW, funkcjonariusz nie musiałby się domyślać, wystarczyło zapytać, jak się dane nazwisko czy słowo pisze. Rzeczywiste źródła poprzekręcanych raportów można byłoby łatwo ustalić, gdybyśmy dysponowali taką dokumentacją, jaką do meldunku Owczarka zawiera teczka „Dziadek”. Niestety, materiały sprawy „Bar” zostały całkowicie zniszczone w 1989 r. Inna rzecz, że dorobek blisko 30 letniej inwigilacji, zatrzymań i przesłuchań Barańskiego był już zredukowany tak bardzo, że mieścił się w jednej teczce. Być może przynajmniej częściowo znajdował się na nagraniach magnetofonowych, dołączonych do teczek „Lech” – do których w czerwcu 1972 r. dotarł świadek Wójcik, ale mimo zgody ministra SW Milczanowskiego nie udało mu się ich odsłuchać.
Przypomnijmy, że po zwolnieniu z wiezienia w 1962 r. Barański prowadził rozmowy na tematy polityczne w miejscach publicznych z osobami nastawionymi opozycyjnie, ale reprezentującymi różne orientacje. Poza wszystkim innym, tego rodzaju jawne rozmowy stanowiły często spotykaną zasłonę dymną, skrywającą zakonspirowaną pracę Barańskiego z wąską grupą tzw. młodych nacjonalistów. Zwłaszcza przed 1976 r., gdy ilość znanych władzom zdeklarowanych opozycjonistów była niewielka, SB mogła stosować dość szczelną inwigilację. Skądinąd wiadomo, że co najmniej od końca lat sześćdziesiątych obserwatorzy wydz. „B” jako regułę stosowali przenośne magnetofony; mogłem się tego domyślać, bo gdy w początku tej dekady zacząłem pracować w „Stolicy”, redakcja miała już malutki przenośny magnetofon. Pion „B” był w stanie zgromadzić znaczną ilość materiałów obrazujących spotkania Barańskiego. W ciągu lat musiało się ich nazbierać bardzo dużo. Gdy jednak w końcu 1989 r. uznano akta „BAR” za na tyle ważne, że należało je zniszczyć, składały się tylko z jednej teczki. Wynika z tego, że ogromną większość znajdujących się w nich materiałów wyłączono, gdyż zapewne potrzebne były do innych spraw, m.in. do teczek „Lecha”.

4. 6. Teczki „L” stworzone są jednak nie tylko z materiałów dotyczących spotkań Barańskiego. Można dość łatwo ustalić, że nie uzupełniano ich sukcesywnie, w miarę powstawania poszczególnych materiałów - lecz dokonano tego w paru etapach, tworząc je z różnych źródeł pomiędzy 5 czerwca a 9 lipca 1984 r. Normalnie przed archiwizacją porządkowano całość materiałów znajdujących się w teczce i sporządzano spis zawartości, zawsze pisany jednym ciągiem przez tę sama osobę. W przypadku teczek „Lecha” procedura była całkowicie odmienna. Materiały napływały w kilku grupach, przy czym najwcześniejszy obejmował już postanowienie o zamknięciu sprawy, sporządzony przez por. Piesto, co mogło nastąpić najwcześniej 5 czerwca 1984 r. („L” Pers. k. 1, poz. 11). Każda grupa jest doskonale odróżnialna, bo była wpisywana do spisu rzeczy inną ręką i innym środkiem kryjącym, a także miała własne cechy wyróżniające (szerszy opis w piśmie procesowym z 2000 r.), np. dziurki do przeszycia miały różny odstęp, co dowodzi nie tylko użycia innego dziurkacza, lecz sporządzenia ich w innym miejscu. W toku pospiesznego tworzenia teczek napływały dalsze materiały, które umieszczano wcześniej, poprawiając numerację („L” pers. k. 36 i 43), nawet nie zwracając uwagi ze jest to kopia już umieszczonego w teczce materiału. Zapewne pośpiech był powodem, że meldunki z różnych dat pisane były przez esbeków jednym ciągiem, na tym samym papierze, tym samym środkiem kryjącym. Jako oryginalny materiał uzyskany w 1973 r. umieszczono kserokopie, wówczas jeszcze nie spotykane (dwie strony „Memorialu” to kopie, zapewne sporządzone w KC, typową dla tego czasu prymitywną techniką, a nie na kserografie).
Na osobną uwagę zasługują materiały dotyczące „Wojny Polskiej”, umieszczone w teczce personalnej „Lech” (k. 25 i nast.). Pochodzą one z prywatnego archiwum LM, przechowywanego u Wołyńskich (rewizja 24 X 1980, przeprowadzona przez wydz. II KS MO, B. Śled. MSW, dpt III MSW („O” 12, cz. 1, k. 27, 28; pełen wykaz materiałów zarekwirowanych u Wołyńskiego w aktach sądowych 1981). W rewizji nie uczestniczyli funkcjonariusze z wydz. III KSMO - dlatego w teczkach „O” brak którejkolwiek z zakwestionowanych pozycji. Podzieliły się nimi placówki porzeprowadząjące rewizję – a stąd trafiły do teczek „Lecha” (zamiast oryginałów – odbitka kserograficzna, rękopis przepisany na maszynie); nastąpiło to po 5 czerwca 1984 r., czego dowodzi fakt, że jeden z tych materiałów został dołączony do wcześniej przygotowanej grupy, co wymagało zmiany numeracji kart w całej teczce („L” Pers. k. ).

4. 7 Odrębną sprawę jest los teczek „Lecha” po 1989 r. W czerwcu 1992 r. były dwie odrębne teczki „Lecha”, ale w grudniu 1990 r. – tylko jedna (pokwitowanie UOP z 18 XII 1990, teczka wyłączona „L”tj. koperta 128/1 po k. 53); na fakt ten ktoś zwrócił uwagę i polecił 19 VI 92 pokwitowanie skserować. W 1972 r. do teczek „L” był dołączone materiały magnetofonowe, o których odtworzenie bezskutecznie ubiegał się świadek Wójcik; w 1999 r. UOP nie przekazał tych taśm na użytek niniejszej sprawy, ani nie ujawnił, że istnieją (bo chyba nie zostały zniszczone). Można przypuszczać, że znajdują się na nich m. in. podsłuchy zarówno Barańskiego, jak Moczulskiego przed 1977, ale nie jako TW tylko jako figuranta, ale UOP nie poczuwał się do powiadomienia o ich istnieniu. O przechowywania teczek mówił biegły Zieliński: stwierdziłem wiele nieprawidłowości (IV, k. 742); indagowany, czemu w teczce „L-pracy” jest więcej kart niż podano w momencie archiwizacji, może jedynie stwierdzić, że jedna z tych informacji nie odpowiada prawdzie, ale nie wiem która (IV, k. 742) – choć zaprawdę trudno domyślić się, w jakim celu oficer SB w chwili archiwizacji miałby podawać błędną ilość stron, a sprawdzający archiwista nie odnotował faktu. Co do teczki „Dziadek” – nie można ustalić, ile było kart (stron) w chwili archiwizacji teczki (biegły, IV. k. 742); MK/LK „Centrum” nie mogło być archiwizowane, przez SB do kiedy ta istniała (k. 743). Teczka „Lech”, rozplombowana po 1989 r., została wg biegłego ostatecznie zaplombowana 4 października 1999 r. Los jej nie zawsze mógł być przez szefa archiwum UOP śledzony: Macierewicz… faktycznie akta TW „Lecha” otrzymał, a komu te akta pokazywał, to decyzja ministra, na którą ja nie miałem żadnego wpływu. Być może z tym należy wiązać informację świadka Barańskiego, ze po raz pierwszy szczegóły teczek „Lech” poznał z czasopisma „Głos”. Jeszcze podczas trwania procesu, notatka archiwisty, na którą się LM na tajnym posiedzeniu Sądu powoływał, została następnie w archiwum UOP zastąpiona inną („Oświadczenie” LM z maja 2001 r. w aktach sprawy). Treść notatki nie miała znaczenia dla sprawy – ale fakt jej zastąpienia po uzyskaniu informacji z tajnego posiedzenia, w którym nie uczestniczył nikt z archiwum UOP – ma swoją wymowę. Opowiadania, że takie praktyki, w tym wielokrotne rozszywanie i zszywanie akt bez sporządzenia protokołu oraz podania przyczyny – mieszczą się w normalnych obowiązkach archiwistów jest wyjątkowo naiwne. Tego rodzaju materiały to nie normalne archiwalia (choć i tych nie ma potrzeby raz po raz rozrywać) – tylko gorący surowiec polityczny, o czym wszyscy zresztą doskonale wiedzą. Ciągle gorący - wystarczy przeczytać np. noworoczny wywiad z prof. Staniszkis – wielką rzeczniczkę lustrowania – w „Rzeczypospolitej” i pomyśleć, jak szybko się jej zapowiedzi spełniły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:28, 30 Kwi 2008    Temat postu:

Leszek Moczulski Warszawa, 24 kwietnia 2008 r.

O ś w i a d c z e n i e

Czuję się w obowiązku przedstawić publicznie mój stosunek do Wyroku Sądu Najwyższego z 18. 04. 2008 w mojej sprawie lustracyjnej.

1.

Sąd Najwyższy oddalił kasację od wyroku Sady Apelacyjnego, ponieważ uznał, że nie doszło do rażącego naruszenia prawa, a tylko to takie naruszenie pozwala na uchylenie wydanego orzeczenia. Pozostałych zarzutów kasacyjnych, w tym kwestii merytorycznych, Sąd Najwyższy nie badał.

Sąd Najwyższy nie uznał za rażące naruszenie prawa następującej sytuacji:

W 1999 r. sędzia Kaniok, wyznaczony na sprawozdawcę w składzie sędziowskim, powołanym dla rozpatrzenia mojej sprawy, wystąpił w roli śledczego-prokuratora, przeprowadzając swoiste postępowanie przygotowawcze, a mianowicie w archiwum MSW wyszukiwał materiały archiwalne, mające świadczyć, że byłem TW. W 2000 r. skład sędziowski został rozwiązany, a do nowego sędzia Kaniok nie został powołany.

W 2002 r. sędzia Kaniok był sprawozdawcą w składzie sądu II instancji, rozpatrującej apelację Rzecznika Interesu Publicznego od wyroku sądu I instancji, uniewinniającego mnie od zarzutu kłamstwa lustracyjnego i stwierdzającego m.in., że w teczkach znajdują się dowody fałszerstw. Sąd II instancji uznał zasadność apelacji i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

W 2005 r. sędzia Kaniok był przewodniczącym składu sędziowskiego oraz sprawozdawcą w Sądzie II instancji, rozpatrującym apelację lustrowanego od wyroku sądu I instancji, uznającej mnie za kłamcę lustracyjnego. Sąd II instancji oddalił apelację.

Jest niewątpliwe, że sędzia Kaniok najpóźniej w 1999 r. podczas wyszukiwania i selekcjonowania materiału dowodowego wyrobił sobie przekonanie, że lustrowany współpracował z SB, ponieważ gromadził materiały, które miały o tym świadczyć. Opinii tej nie zweryfikował podczas rozpatrywania pierwszej apelacji, bowiem jej oddalenie nastąpiło ze względu na uchybienia formalna, a sąd w podkreślił, że wstrzymał się od merytorycznej analizy materiałów dowodowych. Podczas drugiej apelacji sędzia Kaniok zdecydował się na uzupełnienie materiału dowodowego, ale gdy powołani przez niego b. funkcjonariusze SB raczej podważali niż potwierdzali oskarżenie, zrezygnował z przesłuchania ostatnich formalnie wezwanych.

Wytworzył się następujący stan rzeczy: przekonany o winie lustrowanego sędzia Kaniok zbiera materiały dowodowe na uzasadnienie tej tezy przed rozpoczęciem postępowania sądowego, a następnie dwukrotnie wyrokuje w końcowym rozstrzygnięciu sprawy, badanej w trybie dwuinstancyjnym.

Za pierwszym razem sędzia Kaniok broni trafności dokonanego przez niego wyboru materiału dowodowego i nie dopuszcza do uprawomocnienia się wyroku uniewinniającego, a za drugim chroni również prawidłowość orzeczenia, w jakiego wydaniu uczestniczył poprzednio.

Powstaje sytuacja, która może sprawiać wrażenie, że jedna osoba kontroluje od początku, do końca całe postępowanie lustracyjne.

W moim głębokim przekonaniu doszło do rażącego naruszenia prawa. Szczególnym tego dowodem jest fakt, że przewodniczący rozprawie kasacyjnej sędzia Grubba w trakcie ustnego uzasadniania wyroku uznał, że podniesione przez obrońcę zagadnienie braku bezstronności sędziego miało zostać przedstawione, jako problem prawny, poszerzonemu składowi Sądu Najwyższego – a mianowicie w zakresie czy jest to bezwzględna przyczyna wyłączenia sędziego. Wprawdzie kodeks postępowania karnego nie opisuje literalnie takiej wyjątkowej sytuacji – jak wielu innych, do których teoretycznie dojść nie powinno, ale wynika ona z samego ducha przepisu. Zwłaszcza, że w Sądzie Lustracyjnym nie brakowało Sędziów Sądu Apelacyjnego, uprawnionych do orzekania w II instancji.

Dodatkowe znaczenie ma fakt, że niejako głównym biegłym, na którego opiniach opierał się sąd, był płk Z. Otóż biegły ten na przełomie 1991/92 został powołany na dyrektora Archiwum MSW i pomagał zbierać materiały do tzw. listy Macierewicza, a w 1999 r. współpracował z sędzią Kaniokiem przy zbieraniu materiałów wspierających tezę oskarżenia; później przeniósł się do Biura Rzecznika Interesu Publicznego, a obecnie – jak ostatnio doniosła prasa – jest członkiem stworzonej przez A. Macierewicza komisji do spraw weryfikacji funkcjonariuszy WSI. Przynajmniej okresowo biegły Z. pozostawał w zależności służbowej od osób, które formalnie, albo faktycznie występowały wobec mnie w roli oskarżycieli.

Aby uniknąć jakiejkolwiek wątpliwości w przedstawianiu nietypowego przebiegu mojej sprawy, dodatkowo wyjaśniam, że postępowanie lustracyjne, w końcu 1999 r. przebiegające w dość intensywnym tempie, zostało nagle przerwane w początku 2000 r., bezpośrednio po wpłynięciu do sądu ekspertyzy biegłego z Zakładu Kryminalistyki MSW, stwierdzającej, że podpis LMoczulski, znajdujący się pod maszynopisem doniesienia znajdującego się a aktach sprawy, był niewątpliwie sfałszowany. Niewiele później skład sędziowski został rozwiązany, ponieważ występujący w mojej sprawie zastępca Rzecznika Interesu Publicznego oskarżył przewodniczącego składu – sędziego Bareję o kłamstwo lustracyjne. Sędzia Bareja został w dwu kolejnych instancjach uniewinniony, ale szczegóły tej sprawy są nieznane, bo niedługo po tym zmarł.

2.

Sąd Najwyższy wyjaśnił, że nie mógł rozpatrywać następującego argumentu obrony: adwokat podniósł, że gdyby nawet przyjąć, iż lustrowany był TW, to zgromadzony materiał dowodowy dowodzi, że nie skrzywdził nikogo, a w szczególności nie przyniósł jakiejkolwiek szkody strukturom i działaczom opozycyjnym. Otóż, wyjaśnił sąd, ustawa lustracyjna nie przewiduje badania stopnia szkodliwości czynu, co nie pozwala uznać takich argumentów na przesłankę do ewentualnej kasacji wyroku.
W niniejszej sprawie nie chodzi jednak o stopień szkodliwości, lecz o to, czy do jakiejkolwiek szkodliwość doszło. Chodzi również o samo pojecie współpracownika. TW był niejako pomocnikiem funkcjonariusza SB, lojalnie współpracował z nim, dostarczając informacji bądź materiałów, które mogły obciążyć inny osoby czy też ich grupy, względnie tworzone przez nie struktury. Jeśli niczego takiego nie dostarczał, trudno go uznać za współpracownika; mógł najwyżej pozorować współpracę, czyli w istocie szkodzić SB, utrudniać jej pracę.

3.

Sąd Najwyższy uznał, że odrzucenie wniosku kasacyjnego nie prowadzi do przekreślenia drogi życiowej lustrowanego, gdyż w drugim postępowaniu sądy I i II instancji zgodnie stwierdziły, że był on tajnym współpracownikiem SB tylko w latach 1969-77, a poczynając od 1977 wybitnym i zasłużonym przywódcą opozycyjnym, represjonowanym wieloletnim więzieniem.

Sąd wstrzymał się jednak od wyjaśnienia niezrozumiałego faktu, w jaki sposób człowiek, który wiernie służy satelicko-komunistycznemu systemowi, nagle w ciągu niemalże jednego dnia (Sąd Apelacyjny określa, że nastąpiło to 2 kwietnia 1977) staje się wybitnym przywódcą opozycyjnym, cieszącym znacznym autorytetem współtwórcą jej zorganizowanych struktur. Są pozostawił bez wyjaśnienia zagadkę psychologiczną, co mogło być źródłem takiej nagłej przemiany. Jeszcze trudniej przychodzi wyjaśnić, skąd wziął się nagle autorytet lustrowanego, wystarczający, aby stanąć na czele znacznej części opozycji.

Skupiając się na analizie formalnej sprawy, Sąd Najwyższy przeszedł do porządku dziennego nad zgromadzonym w toku postępowania materiałem dowodowym. Ten zaś świadczy, że poczynając od lat pięćdziesiątych lustrowany był wielokrotnie represjonowany za różne poczynania, uznane za wrogie politycznie - w tym usuwany z pracy, trzykrotnie karany zakazem publikacji, a także osadzony w więzieniu i sądzony za przestępstwo polityczne ( 1957-58 ).

W okresie 1969-1977, kiedy miałem być współpracownikiem SB, doszło do następujących, w kontekście niniejszej sprawy bardziej jaskrawych wydarzeń:

- represje: dwie moje książki zostały publicznie potępione i wycofane z księgarń i bibliotek, a trzecią (byłem jej współautorem i redaktorem) wprost z drukarni skierowano na przemiał; wydano całkowity zakaz wydawania moich książek, oraz wszystkich innych publikacji poza tygodnikiem „Stolica” (redakcja tego czasopisma była nieformalnym miejscem zsyłki dla osób wcześniej więzionych z powodów politycznych albo o nie podejrzanych); nakazano całkowite odsuniecie mnie w redakcji „Stolicy” od tematyki historycznej albo innej, mającej znaczenie polityczne; przerwano mój przewód doktorski, który rozpocząłem na UMK pod kierunkiem prof. M. Wojciechowskiego (poprzedni przewód doktorski na UW faktycznie przerwało SB w 1957 r., konfiskując ukończony niemalże całkowicie tekst mojej pierwszej dysertacji doktorskiej, dotyczącej zresztą XVII w.).

- działalność opozycyjna potwierdzono w toku postępowania lustracyjnego: - w listopadzie 1973 r. zorganizowałem w Poznaniu w mieszkaniu p. E. Staniewiczowej pierwsze półjawne spotkanie opozycyjne, w którym uczestniczyło parędziesiąt osób, poświecone konieczności wznowienia czynnych działań na rzecz niepodległości; - w latach 1974-77 kierowałem tajną komórką nurtu niepodległościowego (nn) o kryptonimie Konwent, odpowiedzialną za przygotowanie powołania jawnej niepodległościowej partii politycznej, a także tworzenie struktur wstępnych, bardziej ogólnych programowo;

- we wrześniu 1975 w mieszkaniu R. Szeremietiewa prowadziłem tajną naradę, na której postanowiliśmy przystąpić do bezpośredniego formowania jawnej struktury wstępnej o charakterze ruchu społecznego, zajmującego się obroną praw człowieka; - na przełomie zimy i wiosny 1976 r. w mieszkaniu M. Grzywaczewskiego uczestniczyłem w tajnej naradzie przedstawicieli kilku grup opozycyjnych, na której przyjęliśmy tekst dokumentu pt. „U progu”, inicjującego naszą wspólną działalność, oraz rozpoczęliśmy pracę nad tworzeniem tajnej bazy technicznej dla jawnej działalności opozycyjnej o nazwie Nurt Niepodległościowy (NN); - od przełomu wiosny i lata 1976 byłem członkiem czteroosobowej komórki kierowniczej NN o kryptonimie „Romb”;

- w lipcu 1976 byłem redaktorem i głównym autorem programu minimum, tzw. „Programu 44”, kolportowanego począwszy od 6 sierpnia 1976;

- na przełomie sierpnia i września 1976 r. uczestniczyłem w ustalaniu charakteru i zakresy tematycznego podziemnego pisma „U progu” (zaczęło wychodzić od końca września); - od końca lata 1976 uczestniczyłem w pracach nad formowaniem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela;

- od grudnia 1976 do 25 marca 1977 uczestniczyłem w rozmowach z przedstawicielami środowiska KOR (Kuroń, Lipski, Macierewicz i in.) na temat współpracy względnie wspólnego powołania ROPCiO;

- w lutym 1977 nadałem ostateczny kształt inaugurującemu dokumentowi ROPCiO – „Apelowi” i przygotowałem inne dokumenty, dotyczące struktury i funkcjonowania Ruchu Obrony;

- w lutym albo marcu 1977 przewodniczyłem I zjazdowi NN na strychu klasztoru Jezuitów, na którym m. in. przyjęta została Deklaracja Ideowa NN, przygotowywana przeze mnie w konsultacji z dr Józefem Rybickim; - 25 marca, po załamaniu się rozmów z KOR, uczestniczyłem w podjęciu decyzji o natychmiastowym ogłoszeniu powstania ROPCiO;

- 26 marca uczestniczyłem w ostatnich rozmowach politycznych, m. in. z J. Kuroniem, a następnie w mieszkaniu A. Pajdaka prowadziłem jawną konferencję prasową, na której ogłosiłem powstanie ROPCiO;

- w dniach 27 marca – 1 kwietnia 1977 uczestniczyłem w licznych pracach organizacyjnych (m. in. rozpocząłem formowania krajowej struktury jawnych tzw. biur ROPCiO, wyjeżdżając w tym czasie do Łodzi i Lublina), programowych i wydawniczych (rozpocząłem pracę nad wydawaniem „Opinii” - jawnego pisma poza cenzurą).

Praktycznie wszystkie z wyliczonych działań, a także liczne inne, w których uczestniczyłem, mogły być łatwo sparaliżowane przez SB, gdyby została wcześniej o takiej inicjatywie powiadomiona. Nic takiego jednak nie nastąpiło, o niektórych z nich SB nie dowiedziała się nigdy, o pozostałych ze znacznym opóźnieniem i nie ode mnie – czego w pełni dowodzą materiały zgromadzane w przedmiotowej sprawie Nawet relację o przebiegu jawnej konferencji prasowej SB zaczerpnęło z nasłuchu „Wolnej Europy”!

Odrębną sprawą jest szeroki i aktualny zakres mojej wiedzy dotyczącej działań opozycyjnych, w których fizycznie nie uczestniczyłem, albo podejmowanych przez inne środowiska i ugrupowania opozycyjne; w teczkach TW „Lech” brak najmniejszej wzmianki, aby TW „Lech” informował o tym SB.

4.

Postępowanie lustracyjne w mojej sprawie (tak zresztą jak we wszystkich innych) zostało wszczęte przez sąd na wniosek oskarżyciela publicznego, a mianowicie rzecznika interesu publicznego, który nie przeprowadził jednak postępowania przygotowawczego w trybie przewidzianym przez kpk ani nie sporządził aktu oskarżenia z uzasadnieniem. Było to przyczyną, że swoiste – i dalece niepełne postępowanie przygotowawcze przeprowadził sędzia sprawozdawca z oczywistym naruszeniem kontradyktoryjności postępowania wynikającej z kpk. O wiele ważniejszym jest, że lustrowany już na wstępie znalazł się w upośledzonej procesowo sytuacji: nie mógł w śledztwie przedstawić i uzasadnić swojego stanowiska ani wskazać na wspierające je dowody; nie znał akt śledztwa, a brak aktu oskarżenia powodował, że nie znał ani przywołanych dowodów, ani argumentacji oskarżenia. Stan nierównowagi stron występował również w toku procesu sądowego; oskarżyciel publiczny (RIP) po raz pierwszy zabrał głos w wystąpieniu końcowym. Gdy na wstępie drugiego postępowania podniosłem tę kwestie, Przewodnicząca sędzia Majkowska uznała stan taki za prawidłowy, bo zgodny z ustawą lustracyjną. W efekcie po raz pierwszy pisemne uzasadnienie słuszności postawionego mi zarzutu uzyskałem dopiero w skazującym wyroku sądowym, w piątym roku postępowania!
Z konstrukcji ustawy lustracyjnej wynika, że koroną dowodów są materiały wytworzone przez SB. Ex definitione mają być one w pełni wiarygodne i mają charakter decydujący. W praktyce takim uprzywilejowanym dowodem są również zeznania świadków – funkcjonariuszy SB. Ich świadectwo jest ważniejsze od ekspertyz biegłych, a tym bardziej innych świadków. Obowiązuje domniemanie winy lustrowanego. W tej sytuacji obrona musi przeprowadzić dowód niewinności oskarżonego. Jest to tym trudniejsze, że w przeciwieństwie do oskarżyciela publicznego, lustrowany nie ma dostępu do podstawowej bazy danych, jaką stanowią dotyczące jego osoby materiały SB. Może wnioskować o ich dołączenie do akt sprawy, ale czyni to niejako na ślepo, bo nie wie, jakie istniały, czy zachowały się i co zawierają; znaczna część takich wniosków jest zresztą oddalana.

Uznanie teczek SB za dowód kluczowy imputuje jednak oczywisty wniosek, że zarzut ich sfałszowania powinien być rozpatrywany z równą powagą, całościowo i szczególnie uważnie. Znaczenie mają nie tylko poszczególne zarzuty, odnoszące się do konkretnych faktów, lecz sam fakt występowania licznych dowodów względnie fałszerstw wysokiego stopnia uprawdopodobnienia, że do nich doszło. Sądu lustracyjne obu instancji potraktowały ten problem marginalnie, odnosząc się jedynie do niektórych szczegółowych elementów, przy hołdowaniu generalnemu przekonaniu, że dokumenty wytwarzane przez SB są wiarygodne. Przewodnicząca sądu I instancji, sędzia Majkowska, przerywała zeznania świadków, przedstawiających opozycyjną aktywność lustrowanego w okresie 1969-77, która nie znalazła najmniejszego odbicia w teczkach „Lech” - stwierdzając, że sąd nie zajmuje się historią, a jedynie ustala, czy doszło do kłamstwa lustracyjnego.
Sąd Najwyższy wstrzymał się od zbadania podniesionego zarzutu, że orzeczenia Sądu Apelacyjnego w obu instancjach było obciążone błędami natury faktycznej i logicznej, gdyż wstrzymano się od całościowego zbadania kwestii prawdziwości fałszerstwa teczek.

Upośledzone położenie lustrowanego wobec oskarżyciela, zastąpienie zasady domniemania niewinności oskarżonego przez zasadę domniemania prawdziwości wszystkich materiałów wytworzonych przez SB powoduje z jednej strony faktyczną niemożność skutecznej obrony lustrowanego, a z drugiej stwarza możliwość uniewinnienia rzeczywistych TW, jeśli SB zniszczyła ich teczki, a prowadzący funkcjonariusze zeznają na korzyść swojego dawnego współpracownika. Podważa to zasadniczo cel przyświecający ustawie lustracyjnej: ujawnienia rzeczywistej współpracy z SB osób, które po 1989 r. prowadziły bądź prowadzą działalność publiczna. Trudno ustrzec się od wrażenia, że faktyczny cel był inny, a lustracja służyć ma potrzebom polityki.

5.

Zwróciłem się z wnioskiem o autolustrację do sądu w pełnym przekonaniu, że jako człowiek niewinny zasługuję na pełne i wnikliwe, zgodne z przepisami i kanonami prawa rozpatrzenie postawionego mi zarzutu. Dzisiaj, po dziewięciu latach, z żalem stwierdzam, że w licznych i rozmaitych przyczyn sądy nie udźwignęły ciężaru tej – wydawałoby się – prostej sprawy. Zwalnia mnie to z dobrowolnie przyjętego obowiązku prowadzenia mojej sprawy w trybie lustracyjnym i pozwala na rozważenie innych kroków w obronie mojego dobrego imienia. Ogromną goryczą napełnia mnie fakt, że, w Ojczyźnie, o której niepodległość, demokrację i praworządność walczyłem całe życie, panowie Kiszczak i Jaruzelski są ludźmi honoru ja zaś pozostaję kłamcą lustracyjnym. Niemniejszą goryczą napełnia mnie fakt, że polskie sądy uznając mnie za kłamcę lustracyjnego, wstrzymały się od równie szerokiej i drobiazgowej analizy, obejmującej nie tylko bezpośrednie materiały zgromadzone przez SB, ale także obiektywne i subiektywne okoliczności ich powstania oraz złożenia oświadczenia lustracyjnego – tak, jak to było chociażby nastąpiło w przypadku rozpatrywania przez Sąd Najwyższy sprawy lustracyjnej Józefa Oleksego.

Leszek Moczulski

Z ą ł ą c z n i k

Kopie dokumentów z akt sprawy

Sprawa lustracyjna L. Moczulskiego składała się z dwu procesów, każdy badany w dwu instancjach:

Sąd Apelacyjny wydz. V Lustracyjny:

Sygn. 1/99,
przewodniczący sędzia Bareja, sprawozdawca sędzia Kaniok, skład sędziowski rozwiązany (przewodniczący oskarżony o kłamstwo lustracyjne, uniewinniony, zmarł);
przewodniczący sędzia Rysiński - wyrok uniewinniający,
w 2001 r., uchylony w II instancji z powodów formalnych, bez badania meritum sprawy (sprawozdawca – sędzia Kaniok);

Sygn. 20/02,
przewodnicząca sędzia Majkowska - wyrok skazujący w 1005,
potwierdzony w II instancji (przewodniczący i sprawozdawca – sędzia Kaniok)

Sąd Najwyższy:
Sygn. II KK 171/07 przewodniczący sędzia Grubba, oddalenie kasacji.


Poniższe dokumenty pochodzą z akt postępowania sygn. 20/02 i 171/07.

1. Tezy wystąpienia końcowego L. Moczulskiego z marca 2005 r.
2. Odwołanie (apelacja) z lipca 2005 r.
3. Tezy wystąpienia końcowego L. Moczulskiego z września 2006 r.
4. Kasacja z lutego 2007 r.
5. Pismo procesowe do Sądu Najwyższego z października 2007 r.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy