Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:04, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Apple składa wniosek o zakaz sprzedaży smartfonów Samsunga
Po wygranej przed kalifornijskim sądem Apple złożył wniosek o tymczasowy na razie zakaz sprzedaży w USA ośmiu modeli smartfonów Samsunga, w tym czterech wersji popularnego Galaxy S2 - wynika z opublikowanych w poniedziałek dokumentów sądowych.
Ława przysięgłych sądu w Kalifornii uznała w piątek, że Samsung ma zapłacić Apple'owi odszkodowania w wysokości 1,051 mld dolarów za naruszenie praw patentowych. Apple zarzucił Samsungowi, że jego smartfony i tablety z serii Galaxy są praktycznie wierną kopią popularnych iPhone'ów i iPadów.
Ława przysięgłych sądu w San Jose odrzuciła natomiast wszystkie skargi Samsunga wobec Apple'a, również dotyczące naruszenia praw patentowych. Sędzia Lucy Koh ma tydzień na ogłoszenie wyroku. Samsung zapowiada odwołanie.
Sprawy sądowe między obu firmami toczą się ze zmiennym szczęściem. W Niemczech sąd zabronił ostatnio Samsungowi sprzedaży w Europie tableta Galaxy Tab 7.7, natomiast odrzucił wniosek Apple'a o analogiczny zakaz sprzedaży większego tableta Galaxy Tab 10.1N.
>>>>
Nic dziwnego ! Z takimi sadami to nawet wniosek aby zaladowac kadre Samsunga do wagonow i wywiezc do obozow zaglady w Korei Polnocnej by ten sad orzekl ! Sad w Korei byl BEZ POROWNANIA bardziej obiektywny . I bynjamniej nie orzekal na korzysc swojakow ...
Zreszta zarzuty sa smieszne . W jaki sposob niby tablet ma ,,byc inny'' ??? Przeciez ma miec ekran i obudowe z plastiku ??? KAZDY . A jesli chodzi o wymiary to rzecz jasna robi sie IDENTYCZNE co do setnym milimetra bo to ulatwia produkcje ! Wyobrazcie sobie np. ze kazda firma ma inne wymiary wszystkiego ! Rynek musi produkowac multum roznych rozmiarow rozniacych sie o milimetr !!! A sluzacych do tego samego ! Ekonomiczny koszmar ! Norma gospodarki jest UNIFIKACJA czyli aby wszystko do wszystkiego pasowalo np. wymiarami . Widzimy jaka glupota sa tzw. dobra intelektualne jak kloca sie ze zdrowym rozsadkiem . Pojecie to dotyczy praktycznie tylko podpisanie swoim nazwiskiem dziela kogos innego . Wtedy jest to kradziez . Ale nie np. wtedy gdy poeta napisze wiersz o identycznej budowie i identycznej liczbie wierszy ale wlasny . Np. sonet ma stala konstrukcje i nikt przy zdrowych zmyslach nie bedzie sie procesowal o ,,kradziez''...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:06, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Sprawa daty śmierci Janusza Korczaka - w sądzie.
Sąd Rejonowy w Lublinie rozpoczął postępowanie w sprawie ustalenia daty śmierci Janusza Korczaka, czego domaga się Fundacja Nowoczesna Polska. Od decyzji sądu zależy, jak długo jeszcze dzieła Korczaka będą chronione prawem autorskim.
Sąd postanowił wezwać do udziału w sprawie ministra skarbu państwa, ponieważ to Skarb Państwa jest spadkobiercą praw autorskich do utworów Korczaka. - Spadkobierca ma interes prawny, żeby brać udział w postępowaniu - powiedziała sędzia Katarzyna Makarzec. Termin następnej rozprawy został wyznaczony na 11 października.
Wniosek o stwierdzenie zgonu Korczaka w dniu 6 sierpnia 1942 r. złożyła Fundacja Nowoczesna Polska, która prowadzi bibliotekę internetową "Wolne lektury". Zamieszcza tam utwory, dla których minął już okres ochrony praw autorskich. Taka ochrona, zgodnie obowiązującym prawem mija po 70 latach liczonych od końca roku, w którym zmarł autor.
Dokładna data śmierci Janusza Korczaka nie jest znana. Wiadomo, że wyprowadzono go razem z dziećmi z domu dziecka 5 lub 6 sierpnia 1942 r. i wywieziono do hitlerowskiego obozu zagłady Treblinka.
W sprawie śmierci Korczaka obowiązuje obecnie postanowienie Sądu Powiatowego w Lublinie z 30 listopada 1954 r., który uznał go za zmarłego 9 maja 1946 r. Datę tę - rok od zakończenia II wojny światowej - ówczesne sądy wyznaczały jako datę uznania danej osoby za zmarłą, jeśli nie dało się ustalić dokładnej daty śmierci tej osoby podczas wojny. W konsekwencji tego postanowienia termin wygaśnięcia majątkowych praw autorskich do utworów Korczaka to koniec 2016 r.
W przypadku stwierdzenia przez sąd daty śmierci Korczaka w sierpniu 1942 r. wygaśnięcie praw autorskich nastąpiłoby 31 grudnia 2012 r. To umożliwiłoby od stycznia 2013 r. udostępnienie dzieł Korczaka w domenie publicznej i ich swobodne wykorzystywanie.
Sąd w 1954 r. stwierdził też, że nie ma żadnych ustawowych spadkobierców Korczaka, bo wszyscy zginęli w Holokauście. W związku z tym spadkobiercą praw autorskich do jego dzieł zostało państwo polskie i nadal jest ich właścicielem. W 2010 r. prawa autorskie nieodpłatnie przekazano Instytutowi Książki, który jest instytucją państwową.
Fundacja Nowoczesna Polska chce, aby sąd ustalił datę śmierci pisarza na 6 sierpnia 1942 r. Jest to data podawana w licznych świadectwach i literaturze jako dzień wywiezienia Korczaka i jego wychowanków do obozu w Treblince. Fundacja wskazuje, że według dostępnej wiedzy na temat funkcjonowania obozów zagłady, Żydzi przywożeni transportem do Treblinki od razu z rampy kolejowej byli kierowani do komór gazowych; podobny los musiał spotkać Korczaka i pozostające pod jego opieką dzieci.
Prezes Fundacji Jarosław Lipszyc mówił w sądzie, że w tej sprawie chodzi o prawdę historyczną. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że Korczak zmarł na początku sierpnia 1942 r., w Treblince albo w drodze do Treblinki, a na pewno nie w maju 1946 r.
- 9 maja 1946 r. to kłamstwo. Kłamstwo absurdalne, gorzkie, urągające zdrowemu rozsądkowi i pamięci Starego Doktora - powiedział Lipszyc.
Dyrektor Instytutu Książki Grzegorz Gauden wnosił o oddalenie wniosku Fundacji. Podkreślił, że w 1954 r. sąd dysponował taką samą wiedzą na temat okoliczności śmierci Korczaka, jaka jest obecnie znana, ale daty jego śmierci nie ustalił, tylko w swoim postanowieniu uznał, z dniem 9 maja 1946 r., Korczaka za zmarłego.
Gauden zaznaczył, że Fundacja Nowoczesna Polska nie zwróciła się do Instytutu o udostępnienie jej dzieł Korczaka, choć Instytut udziela także nieodpłatnych licencji na publikację tych dzieł. - Prowadzimy obecnie działania w tym kierunku, aby jeszcze w tym roku dzieła Korczaka były nieodpłatnie udostępnione w internecie - zaznaczył.
Dziennikarzom Gauden powiedział, że Instytut zawarł umowy licencyjne na publikację dzieł Korczaka w Polsce i za granicą. Za ubiegły rok otrzymał z tego tytułu ok. 80 tys. zł. - Przychody, jakie mamy z licencji na publikacje dzieł Korczaka, pozwalają na sfinansowanie dokończenia edycji dzieł wszystkich Korczaka - dodał.
Gauden zaznaczył, że będzie to pierwsza taka edycja w Polsce. Potrzeba na ten cel ok. 80 tys. zł. Dyrektor dodał, że Instytut wydał też prawie 150 tys. zł, na tłumaczenia dzieł Korczaka.
>>>>
OHYDA ! PROCESOWAC SIE O TAKIE COS ! TOZ KORCZAK WSZYSTKO CO MIAL ROZDALBY BIEDNYM DZIECIOM NIE MOWIAC O PRAWACH AUTORSKICH ! TE DZIELA MUSZA BYC DOSTEPNE JAK NAJTANIEJ DLA WSZYSTKICH DARMO !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:26, 31 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Sąd w Tokio orzekł, że Samsung nie łamie patentu Apple
Sąd w Tokio w piątek orzekł, że technologie użyte w smartfonach i tabletach z serii Galaxy produkowanych przez koncern Samsung nie naruszają praw patentowych, chroniących produkty iPhone i iPad firmy Apple.
Apple domagał się 100 milionów jenów (ok. 1 mln euro) od Samsunga, utrzymując, że konkurent kopiuje bez zezwolenia technologie transferu plików muzycznych i wideo.
Jednak sędzia Tamotsu Shoji ogłosił na kilkuminutowej rozprawie, że nie uważa, by produkty Samsunga powielały technologie Apple i oddalił pozew, który Apple złożył w sierpniu zeszłego roku.
Spory patentowe między tymi koncernami toczą się obecnie w sądach w wielu krajach. W Japonii zapadł w piątek pierwszy wyrok, ale trwają postępowania dotyczące innych produktów.
W zeszłym tygodniu sąd w Kalifornii uznał, że Samsung ma zapłacić Apple'owi odszkodowania w wysokości 1,051 mld dolarów za naruszenie praw patentowych. Apple zarzucił Samsungowi, że jego smartfony i tablety z serii Galaxy są praktycznie wierną kopią popularnych iPhone'ów i iPadów.
W Niemczech z kolei sąd zabronił Samsungowi sprzedaży w Europie tabletu Galaxy Tab 7.7, natomiast odrzucił wniosek Apple'a o analogiczny zakaz sprzedaży większego tabletu Galaxy Tab 10.1N.
>>>>
Widac ze sady nie bardzo wiedza o co chodzi . Tutaj jeden zabronjli drugi dozwolili aby byl ,,kompromis'' co jest absurdem . Sad w Tokio najrozsadniejszy - skoro nie ma mocnych przeslanek nie nalezy zabraniac sprzedazy bo to jest krok morderczy dla firmy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:14, 05 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Czerwone podeszwy są zastrzeżonym znakiem towarowym
Federalny sąd apelacyjny na nowojorskim Manhattanie orzekł w środę, że czerwone podeszwy, charakterystyczne dla luksusowego damskiego obuwia projektowanego przez Christiana Louboutina, podlegają ochronie jako zastrzeżony znak towarowy.
Amerykańskie biuro patentowe przyznało Louboutinowi ten znak w 2008 roku. Francuski projektant, którego obuwie chętnie noszą m.in. takie gwiazdy jak Sarah Jessica Parker, Scarlett Johansson i Halle Berry, zarzucił naruszanie praw do czerwonej podeszwy firmie swego francuskiego konkurenta Yvesa Saint Laurenta.
Louboutin od 1992 roku projektuje damskie obuwie z błyszczącymi czerwonymi podeszwami. Para takich butów może kosztować nawet tysiąc dolarów.
>>>>
Dewiacja . Jak sobie uszyje czerwone podeszwy to mnie wsadza za ,,kradziez''... Debile ... W Rzymie za czerwone buty byla kara smierci . Bo cezar w takich tylko chodzil totez USA skoncza jak tamci...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:21, 06 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Los Angeles Times
Walka gigantów
Czy prostokąt jest czyjąkolwiek własnością? Czy ktokolwiek powinien być właścicielem prostokąta? Pytania te mogą brzmieć absurdalnie, ale to właśnie one stały się istotą sądowej bitwy tytanów, firm Apple i Samsung.
24 sierpnia sąd w San Jose w Kalifornii przyznał Apple Inc. gigantyczne odszkodowanie przekraczające miliard dolarów. Amerykański koncern oskarżył Samsunga o skopiowanie własności intelektualnej, w tym patentów na wzory prostokątnych „urządzeń elektronicznych”. Apple chce używać tych patentów, by uniemożliwić konkurentowi sprzedaż takich przedmiotów jak nowy tablet Galaxy (prostokątny) oraz smartfony oparte na systemie Android (również prostokątne).
Ktoś mógłby pomyśleć, że przecież wiele urządzeń w domu ma kształt prostokąta. Pewnie niejeden z czytelników na takim właśnie sprzęcie czyta teraz ten tekst. Telewizory, ekrany laptopów, czytniki Kindle… Nawet tradycyjny papier jest prostokątny.
Projektując iPada i iPhone’a, Apple stworzył swoją wersję prostokątnego urządzenia do czytania. Teraz firmie udało się ukarać rywala z Korei mniej więcej za to samo: skopiowanie prostokątnego wzoru. Na tym polega główny problem dzisiejszej gospodarki opartej na innowacjach: jak znaleźć równowagę między konkurencją a kopiowaniem.
Przepisy dotyczące własności intelektualnej oparte są na założeniu, że kopiowanie szkodzi kreatywności. Zwykle taniej jest skopiować czyjś pomysł niż stworzyć coś zupełnie nowego. Gdyby twórcy nowych rozwiązań nie byli chronieni przed podróbkami, przestaliby inwestować w kolejne innowacje. Tak przynajmniej wygląda to w teorii.
W rzeczywistości jednak imitacje są w olbrzymim stopniu motorem innowacji. Przepisy zabraniające kopiowania są czasem konieczne, ale w wielu przypadkach spowalniają rozwój. Krótko mówiąc, kopiowanie jest istotnym elementem kreatywności. Może zarówno hamować innowacyjność, jak też jej sprzyjać.
Kiedy myślimy o innowacjach, zwykle wyobrażamy sobie samotnego geniusza, który z mozołem szuka właściwego rozwiązania, by w końcu krzyknąć: „Eureka!”. Tymczasem innowacja to często proces przyrostowy, zbiorowy i oparty na konkurencji. Możliwość tworzenia na bazie istniejących rozwiązań – modyfikowania ich i udoskonalania – stanowi klucz do nowych, lepszych projektów.
Przykłady można mnożyć. Żarówka Thomasa Edisona bazowała na elementach pochodzących z wielu wcześniejszych żarówek. Pisząc „Romea i Julię”, Szekspir wzorował się na starszych kolegach po piórze. Z kolei „West Side Story” wiele zawdzięcza Szekspirowi. Efektem takiego kopiowania i modyfikowania jest często większy wybór na rynku – więcej wariacji i większa konkurencja, z korzyścią dla klientów.
Kopiowanie może również napędzać pomysłowość, ponieważ konkurenci robią wszystko, żeby nie zostać w tyle. Imitacje są ponadto potężną reklamą dla oryginalnych producentów. Ich towary zyskują na znaczeniu dzięki swojej autentyczności. Kopiowanie może wręcz rozszerzyć rynek, tworząc trend.
Takie procesy widać najlepiej w tych dziedzinach, w których kopiowanie jest legalne. Doskonałym przykładem jest gotowanie. O dziwo, szefowie kuchni nie mają niemal żadnych praw do swoich dzieł. Każdy, nie wyłączając konkurencji, może zgodnie z prawem skopiować kulinarny przepis. Mimo to świat potraw jest wyjątkowo twórczy, a wielu znakomitych kucharzy uważa, że otwartość i swoboda w modyfikowaniu dokonań innych jest tym, co sprawia, że współczesna kuchnia jest tak żywa.
To samo dotyczy wzorów czcionek – jest ich ponad ćwierć miliona i można je dowolnie kopiować, czego najlepszym przykładem jest dobrze znany użytkownikom systemu Windows Arial – przeróbka czcionki Helvetica. Imitacje nie zatrzymały procesu powstawania nowych wzorów.
To nie oznacza, że kopiowanie zawsze ma dobroczynne skutki. Powyższe przykłady pokazują jedynie, że zależność między imitacją a innowacją jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Kopiowanie może być szkodliwe, ale bywa także pożyteczne.
Doskonale wie o tym firma Apple, która od początku wykorzystywała pomysły innych. W wywiadzie z 1994 roku, kiedy Apple był małą płotką w porównaniu z wielorybem, jakim jest teraz, Steve Jobs przytoczył zdanie wypowiedziane ponoć przez Picassa: „Dobrzy artyści kopiują, wielcy artyści kradną”. Jobs przyznał, że jego firma zawsze bezwstydnie kradła wspaniałe pomysły.
W 1979 roku człowiek uznawany dziś za wielkiego wizjonera odwiedził ośrodek badawczy koncernu Xerox w Palo Alto. Zafascynował go prototyp komputera, w którym wykorzystano mysz i ikonki ekranowe. Jobs udoskonalił podpatrzone pomysły i uczynił z nich główną właściwość Macintosha.
Jeszcze jeden przykład. W latach 80. Hollywood usiłowało wyeliminować nową, groźną technologię kopiowania, VCR. Tymczasem rynek wideo przyniósł wytwórniom filmowym więcej pieniędzy niż piraci zdołali im ukraść.
Duże przedsiębiorstwa przetrwają mimo kopiowania, a czasem wręcz dzięki niemu. Nie zmieni tego zwycięstwo kalifornijskiego giganta nad Samsungiem. Może jedynie sprawić, że dłużej będziemy czekać na kolejnego Apple’a.
Kal Raustiala, Christopher Sprigman
>>>>
To wy Amerykanie twierdzicie ze odkrylisckie prostakat kolo kwadrat i kazecie sobie placic za te ,,odkrycia'' ... I nazywacie biedne kraje ,,zlodziejami''... Oczywista rzecza jest ze ludzie nasladuja . I jak jeden wymysli pojazd na 4 kolkach to drugi tez kombinuje a juz wie jak kombinowac bo ma jakis obraz ... Absurdem jest nazwac to kradzieza .
A teraz zlodzieje zabraniaja innym jak juz sie wzbogacili......
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:35, 11 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Apple wytacza prawne działa przeciwko polskiej firmie A.pl
Apple, który właśnie wygrał patentową batalię z południowokoreańskim rywalem Samsungiem, zajął się teraz mniejszym celem – polskimi delikatesami internetowymi A.pl.
Polski urząd patentowy podał we wtorek, że amerykański producent iPadów, iPhonów i iPodów złożył skargę, twierdząc że strona skopiowała jeden z symboli Apple’a w swoim logo, by w ten sposób przyciągnąć klientów.
“Marka Apple jest powszechnie znana i firma twierdzi, że A.pl, używając nazwy która brzmi podobnie, wykorzystuje reputację Apple’a”, powiedział rzecznik urzędu patentowego, Adam Taukert.
Prezes A.pl, Radosław Celiński, powiedział: “Te oskarżenia są niedorzeczne”. Firma, która obecnie nie używa kwestionowanego logo, analizuje wniosek Apple’a.
Daty rozprawy jeszcze nie wyznaczono.
Komentarza kancelarii prawnej Baker & McKenzie, która reprezentuje Apple’a w Polsce, nie udało się uzyskać.
Apple ma przedstawić nowego iPhone’a w środę.
>>>>
Istotnie TO JEST ODLOT !!! Wyobrazacie sobie ?
a.pl
To ma byc ,,kradziez intelektualna'' ... Te becwaly nie wiedza ze pl to symbol Polski a zas to pierwsza litera alfabetu ...
Tego by Stalin z Hitlerem nie wymyslili ...
DOSC TEGO BOJKOT !
NIECH MI NIKT NIE KUPUJE SYFU APPLE !!!
TEN SYF MUSI UPASC !
Oni nic nie wymyslaja tylko zajmuja sie doprowadzaniem innych do bankructwa . CO ZA KLOZET ![/b]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:28, 27 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Wypożyczone komputery szpiegowały klientów.
Firmy z USA wynajmujące komputery instalowały na nich program umożliwiający szpiegowanie klientów, a program amerykańskiej firmy DesignerWare pozwalał nie tylko na utrwalanie poufnych danych, ale też na robienie zdjęć klientów w intymnych sytuacjach.
Sprawą zajęła się amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC), która w złożonym pozwie zarzuciła firmom "wykorzystywanie bez zgody klientów ich poufnych danych osobowych oraz robienie im zdjęć kamerą wideo w ich domach bez uprzedzenia". Siedem firm zajmujących się wynajmowanie komputerów oraz producent oprogramowania DesignerWare zawarło ugodę z Federalną Komisją Handlu.
Z informacji FTC wynika, że licencję na program PC Rental Agent posiadało 1617 sklepów w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii. Program został zainstalowany na 420 tys. komputerów na całym świecie. Jego główny celem było namierzanie i zdalne blokowanie tych wypożyczonych komputerów, za których używanie klienci nie płacili.
FTC uznała, że firmy mogą korzystać z tego typu oprogramowania, ale zakwestionowała legalność funkcji programu pod nazwą Detective Mode. Pozwalała ona na ściąganie z komputerów poufnych danych osobowych, np.: nazwisk, adresów, haseł do kont użytkownika czy numerów kart kredytowych. Dane były rejestrowane i transmitowane do firm-właścicieli wypożyczonych komputerów. Oprócz poufnych danych odkryto przypadki przesyłania zdjęć wykonanych kamerą wideo częściowo nagich ludzi, bądź par uprawiających seks.
Graham Cluley z firmy Sophos specjalizujące się w zabezpieczaniu komputerów podkreśla, że użytkownicy zawsze powinni rozważnie korzystać z wypożyczanych komputerów.
- Kiedy korzystamy z komputera należącego do kogoś innego albo wypożyczonego, nie zawsze wiemy jakie są zainstalowane na nim programy i do czego mogą służyć - stwierdził brytyjski ekspert komputerowy. Zaznaczył, że osoby wypożyczające komputer zawsze powinny dokładnie czytać umowę ich wynajmu, a już na pewno tę część napisaną drobnym drukiem.
>>>>
TO JEST DOPIERO KRADZIEZ ! Ale o tym cisza bo akurat globalnym molochom typu Apple na reke sa takie praktyki wiec nie ruszaja do boju o ,,prawa'' ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:53, 02 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Japonia zaostrza kary za piractwo w sieci
Japonia wprowadza. kary za nielegalne pobieranie plików z internetu. Kary, które przewiduje nowe prawo to 2 lata więzienia lub 2 miliony jenów grzywny (około 16 tysięcy euro)
Wprowadzone kary są pierwszymi tego typu odkąd Japonia uznała piractwo internetowe za nielegalne. Wprowadzone zmiany to wynik nacisku muzycznych koncernów na japońskie władze.
Krytycy nowego prawa uważają, że nie powinno zaostrzać się kar, a dążyć do większej dostępności muzyki. Japonia to drugi rynek muzyczny zaraz po Stanach Zjednoczonych.
W teorii ukaranym może zostać każdy internauta, na którego komputerze będzie można znaleźć nielegalnie ściągnięty plik.
Japońska Stowarzyszenie Wydawców Muzyki stwierdza, bazując na danych z 2010 roku, że w japońscy internauci pobierają ponad 4 miliardy nielegalnych plików muzycznych oraz 440 milionów plików filmowych.
Szef Japońskiego oddziału Sony Music - Naoki Kitagawa stwierdził, że nowe prawo pozwoli na radykalne ograniczenie pobierania nielegalnych plików w internecie.
Politycy głosowali nad zmianami w czerwcu.
Krótko po informacji o wprowadzeniu kar za piractwo internetowe, hackerzy z grupy Anonymous zaatakowali rządowe strony internetowe, a także strony japońskich wydawnictw oraz japońskich partii politycznych. Doszło także do protestów na ulicy. W Tokio około 80 Japończyków protestowało przeciwko decyzji władz.
Japonia to jedno z wielu państw, które rozpoczęło jeszcze ostrzejszą walkę z piractwem w internecie. W Stanach Zjednoczonych zamknięto portal Megaupload, na Ukrainie natomiast wyłączono stronę Demonoid, a w Wielkiej Brytanii na karę więzienia skazano twórców strony Surfthechannel. Nigdzie natomiast nie udało się wprowadzić żadnych przepisów prawnych.
Stany Zjednoczone ostatecznie odrzuciły projekty ustaw SOPA (Stop Online Piracy Act) oraz PIPA (Protect IP Act). W Europie natomiast do skutku nie doszło wprowadzenie umowy ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement).
>>>>
Potepiamy bestialskie sciganie internetu w interesie koncernow . Widzicie tutaj ze wladze coraz bardziej zajmuja sie tym aby najbogatsi byli jeszcze bardziej najbogatsi kosztem biedakow ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:00, 06 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Wojny patentowe
Korporacje zagarniają coraz więcej świata. Patentują wszystko, co uznają za wynalazek. Jednak rozpychając się, robią wbrew nie tylko konkurencji, ale i nam, zwykłym konsumentom.
Ten obrazek zna każdy, kto choć raz urlop nad Morzem Śródziemnym spędził w hotelu pospołu z niemieckimi turystami. Już od rana zarezerwowane są wszystkie leżaki ustawione w najlepszym miejscu przy basenie. Wracając ze śniadania, niemieccy przyjaciele zarzucają na nie umyślnie przyniesione ręczniki. Zaklepane. Nie to, żeby zaraz chcieli pływać, ale już jest ich. Nie to, żeby zaraz mieli używać, ale nikt poza nimi nie ma do tego prawa.
W świecie wynalazków i wartości intelektualnych taki Niemiec nazywałby się „trollem patentowym”. Kimś, kto w szemrany sposób zdobył patent, nie robi z nim nic pożytecznego, ale oczekuje opłat licencyjnych od innych. Tak jak bajkowy troll, który mieszka pod mostem, a za jego przekroczenie żąda zapłaty. Chociaż to nie jego most i nie wiadomo, skąd się tam w ogóle wziął.
Ów typ pasożytnictwa to wykwit obecnego prawa patentowego, ale też uosobienie naszych czasów, w których biznes i otwarta gra rynkowa są spychane na plan dalszy. Pieniądze robi się w sądzie, dochodząc swoich praw patentowych od konkurentów, którym udało się odnieść rynkowy sukces. Specjalistą w tej dziedzinie jest Apple. W zeszłym roku prowadził krucjatę przeciw tajwańskiemu HTC, a teraz zwalcza Koreańczyków z Samsunga, którzy mocno zdystansowali go na rynku smartfonów. Jeszcze rok temu Apple i Samsung sprzedawały ich tyle samo, dziś kwartalny wynik Samsunga jest prawie dwa razy wyższy, podczas gdy Apple utknął w miejscu.
Apple nie chce się pogodzić z tym, że jego iPhone wypada z obiegu, a klienci w przeważającej mierze wolą telefony Galaxy z serii S. Uważa, że Koreańczycy ukradli mu zwycięstwo, kopiując rozwiązania technologiczne i designerskie. Pod tym względem ostatnio przeżył nawet chwilę tryumfu: pod koniec sierpnia amerykańscy ławnicy zasądzili na jego korzyść 1 mld dol. odszkodowania. Ale już tydzień później w sądowych potyczkach było 1:1, gdy japoński sąd odrzucił w całości roszczenie patentowe koncernu z Kalifornii.
Kreacja Apple jako okradanego geniusza technologicznego jest mało wiarygodna, a patent potrafi być obosieczny. Samsung podczas procesu przedstawił materiały, z których wynikało, że iPhone to kopia jednego z prototypów telefonu Sony opracowanego przeszło sześć lat temu. Apple w ramach obrony nie wypiera się zresztą podobieństwa, ale skupia się na udowodnieniu, że jego model powstał nieco wcześniej. Za to ostatnio, gdy Apple w sierpniu święcił tryumf nad Samsungiem, należąca do Google Motorola bez większego rozgłosu złożyła przeciw niemu pozew do Międzynarodowej Komisji Handlu (ITC) w Waszyngtonie o złamanie siedmiu patentów. To kontynuacja ciągu spraw, w których dotychczas Apple przegrywał.
Komórkowe patenty robią wrażenie mocno naciąganych, a stemplowanie każdego elementu i funkcji telefonu firmowym znaczkiem trąci megalomanią. Czy rzeczywiście system przewijania menu dotykowego jednym palcem to pomysł Apple i Samsung nie ma do niego prawa? Czy można opatentować wygląd urządzenia, jak na przykład prostokąt z zaokrąglonymi końcami, co też próbuje Apple? Jeśli można zastrzec coś, co wygląda jak pudełko cygaretek z ekranem dotykowym, to równie dobrze można by opatentować lodówkę, toster, a przynajmniej laptop.
To odprysk życia w narcystycznej cywilizacji, którą okrzyknięto twórczą i pełną kapitału wiedzy. Każdy jest przekonany o swojej niezwykłości oraz ogromnej wartości i niepowtarzalności własnych dzieł. Dziś nie da się już sfotografować witryny z ceramiką użytkową, bo to zabronione. A nuż ktoś powieli wyjątkowy wzór.
Ludzie przeceniają siebie i wytwory współczesnej cywilizacji, a Apple to wykorzystuje. Wpoił społeczeństwu mit o własnej niepowtarzalności i dziś buduje na tym markę. Z tego też względu zrozumiałe są jego sądowe batalie. To część walki o wizerunek. Stąd wojny między telekomunikacyjnymi gigantami możemy obserwować jak kibice piłkarscy. Jedni są za Amerykanami, inni za Koreańczykami, ale społeczna waga sprawy jest znikoma. Sankcjonując pretensje patentowe Apple, amerykański sąd co najwyżej może utrwalić smartfonowy monopol na własnym rynku i powstrzymać jego innowacyjność. Cóż, ich małpy, ich cyrk. Dekadę temu jankesi na starcie nie uwierzyli w telefonię komórkową i pod względem technologicznym byli daleko w tyle za Europą. Te czasy mogą wrócić.
Spolegliwość prawa wobec tzw. własności intelektualnej, którą dziś gra prezes Apple Tim Cook, już wcześniej wykorzystały całe rzesze firm zajmujące się zaawansowaną technologią, w szczególności tą bio. Chodzi o wszystko, co związane z genetyką i różnicą między wynalazkiem a odkryciem.
Odkrycie to znalezienie czegoś, co istnieje w naturze. Nie mogło być więc opatentowane. Vasco da Gama nie miał wyłączności na swój szlak do Indii, a Maria Skłodowska-Curie nie mogła domagać się opłat licencyjnych za używanie radu czy polonu. Nawet w czasie gorących wojen patentowych rozpętanych na początku XX wieku przez Thomasa Edisona amerykański wymiar sprawiedliwości zachował zdrowy rozsądek i zimną krew. Gdy w latach 20. stworzony przez Edisona General Electric próbował opatentować wolfram używany do produkcji lamp elektronowych, sądy federalne utrzymały w mocy odmowną decyzję urzędu patentowego, uzasadniając ją tym, że wolfram od zawsze istniał w przyrodzie, a opatentować można co najwyżej metodę jego pozyskiwania.
Podobnego poczucia rzeczywistości zaczęło brakować amerykańskim prawnikom w latach 80., gdy pojawiły się pierwsze wnioski o opatentowanie genów. W 1987 r. urząd patentowy nawet wydał rozporządzenie, w którym zezwalał na patentowanie części składowych istot żywych. Prawo przysługuje tym, którzy pierwsi wyizolują gen, tkankę czy komórkę.
Z nowych zasad pierwsi skorzystali producenci rolni, tacy jak Monsanto oraz Du Pont i Novartis, którzy zabrali się do modyfikowania i patentowania nasion. Teraz sprzedawali je rolnikom wraz z licencją na użycie, którą trzeba było odnawiać co roku – bez ich zgody zebranym ziarnem rolnik nie miał prawa obsiewać pól przy kolejnej orce. Taka interpretacja ochrony własności intelektualnej wzięta wprost z farmacji i produkcji lekarstw może jeszcze znajdować uzasadnienie – materię nieorganiczną zastąpiono materią organiczną.
Prawa patentowania istot żywych szybko zaczęto jednak nadużywać – nawet i w Polsce, gdzie niemiecki Onken w połowie lat 90. próbował sobie przypisać wyłączność na odpowiednie szczepy bakterii i produkcję jogurtów. Mało zabawnie zrobiło się jednak, gdy naukowcy z zacięciem biznesowym zaczęli żerować na ludziach.
Do kanonu przeszła już historia Johna Moore’a, biznesmena z Alaski, który cierpiał na rzadki rodzaj nowotworu i leczył się na uniwersytecie w Los Angeles. Przy okazji w trakcie diagnostyki lekarze odkryli, że jako środek obronny jego śledziona wytwarza specyficzne białko przyspieszające produkcję leukocytów walczących z rakiem. Ostatecznie pacjenta uratowano. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy okazało się, że w tym czasie uniwersytet opatentował jego śledzionę, a dokładnie – wyprodukowany z niej ekstrakt komórkowy. Moore poszedł do sądu, naiwnie mniemając, że jego ciało wciąż jest jego własnością. Sąd Najwyższy USA odrzucił jego roszczenie. Wartość technologii oceniono na ponad 3 mld dolarów.
To był początek lawiny patentowej stemplującej prawo własności na ludzkich częściach. Najpowszechniejszą konsekwencją jest konieczność płacenia właścicielom genów podczas diagnostyki takich chorób, jak mukowiscydoza, choroba Canavan czy nawet rak piersi. To bezsprzecznie trolli biznes. Zwykłe badania genetyczne stanowią koszt rzędu 100 dolarów. Tam, gdzie droga do wiedzy wiedzie przez most, pod którym rozsiadł się genetyczny troll, dodatkowo trzeba wnieść opłatę licencyjną zaczynającą się od 2 do 3 tys. dolarów.
Odnotowuje się już jednak przypadki zmian kierunku myślenia: niedawno klinika Mayo w Sądzie Najwyższym doprowadziła do uchylenia patentu firmy Prometheus na metodę określania właściwej dawki tiopuryny podawanej pacjentom cierpiącym na zapalenie jelit, a dwa lata temu Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU) wygrała sprawę przeciwko potentatowi rynku diagnostycznego Myriad Genetics and Laboratories, który zastrzegł sobie dwa geny przyczyniające się do rozwoju raka piersi i jajników. W połowie sierpnia Myriad wygrał jednak apelację, a już dziś szacuje się, że 20 proc. ludzkich genów zostało opatentowane.
Ta historia nie ma końca. I to pod każdą szerokością geograficzną. Jesienią Samsung szykuje się do kontrataku po wejściu na rynek modelu iPhone 5. Ostatnio mieliśmy do czynienia z ciekawą sprawą w branży odzieżowej: francuski producent butów Christian Louboutin wygrał w sądzie sprawę o ochronę prawną swojego pomysłu na buty z czerwoną podeszwą. Można nabrać przekonania, że Zarę od patentowania projektów ubrań wstrzymuje już tylko to, że współczesna ekonomia nabrała również sporego tempa, przez co kolekcje szybko rotują i po trzech miesiącach nie ma powrotu do starych wzorów. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby Convers zaczął ubiegać się o licencję na trampki, a Vans zastrzegł sobie prawo do produkcji tenisówek.
Biznes testuje kolejne pola twórczej działalności, na której zadziała prawo patentowe. Dzieje się to przede wszystkim w Ameryce. Tam urzędy patentowe bardzo liberalnie podchodzą do zgłaszanych wniosków, dając ochronę oprogramowaniu czy nawet procesom biznesowym – „wynalazek” Apple w postaci przewijania telefonicznego menu jednym palcem nigdzie indziej nie zostałby tak bardzo doceniony.
Można oczywiście uznać, że to zawłaszczanie przestrzeni biznesowej. W gruncie rzeczy coraz szerszy zakres ochrony patentowej podąża z duchem czasu. Cały świat jest coraz ciaśniejszy, coraz więcej dróg i samochodów, coraz mniej pustych plaż. Coraz mniej wolnej przestrzeni – także w obszarze twórczości i wynalazczości, od muzyki, na oprogramowaniu kończąc.
Sprawy posunęły się jednak za daleko. Zawłaszczania mapy ludzkich genów dziś obawia się już nawet amerykańskie środowisko medyczne. Na ostatnim zjeździe ASCO (American Society for Clinical Oncology) patentowanie sekwencji DNA większość uznała za niestosowne. Coraz częściej podważana jest zasadność ochrony prawnej, a w szczególności jej okresu, w odniesieniu do takich rzeczy jak oprogramowanie czy wzory przemysłowe. W mocno zagęszczonej rzeczywistości problematyczna jest przynależność własności intelektualnej.
Jak w książce „Where Good Ideas Come From” przekonuje Steven Johnson, amerykański autor specjalizujący się w tematyce naukowej, wynalazek to nie jest zdarzenie, które pojawia się w głowie geniusza nauki, gdzieś w pustelni eremity. To wypadkowa wielu czynników, kwestia osiągnięcia masy krytycznej. Tak jak druk, który powstał jako wypadkowa odkrycia papieru, farby drukarskiej i ruchomych czcionek. Nawet Darwin przyznawał się do tego, że na teorię ewolucji wpadł po lekturze artykułu o pokolenie starszego demografa Thomasa Roberta Malthusa.
O innowacyjności decyduje duch czasu, zwany bardziej specjalistycznie możliwą dostępnością. Według Stevena Johnsona to współczesne zagęszczenie przepływu informacji i współdziałanie ludzi w ramach jednej sieci powodują, że powstaje tyle nowych rozwiązań.
Pytanie, czy rzeczywiście wszystkie je można nazywać wynalazkami – ileż ich może pomieścić jeden mały iPhone. Duże koncerny zręcznie wykorzystują powszechną wiarę w niezwykłość ludzkich dokonań, zastrzegając zgromadzony kapitał intelektualny.
Dlatego nie należy się spodziewać, że w wojnie patentowej ktoś odpuści. Tym bardziej że parę lat temu przystąpili do niej także Chińczycy, którzy patentują na potęgę – dziś to chiński sport narodowy, każdy chce mieć co najmniej kilka patentów, a na Alibabie (miejscowej wersji eBay) aż roi się od ogłoszeń doradców patentowych za 100 dolarów.
Spirala zawłaszczania świata będzie się nakręcać coraz bardziej. Ktoś ją przerwie? Wojnę patentową w biznesie awiacyjnym, którą na początku XX wieku rozkręcili bracia Wright, rozwiązała I wojna światowa. W imię wyższych interesów rząd Stanów Zjednoczonych zmusił strony do udostępnienia sobie patentów. Obecna walka o zaklepywanie swoich miejsc na świecie na razie nie ma tak egzystencjalnego wymiaru, niemniej okopywanie się na pozycjach i budowanie szańców z pewnością ograniczy dalszy rozwój gospodarki.
Bez przełomów technologicznych da się wytrzymać nawet kilka dekad. Tym bardziej że tuż za nami jest rewolucja Nowej Ekonomii, która przyniosła internet i telekomunikację mobilną. Stąd na razie nie należy się spodziewać interwencji siły wyższej – państwa. Patentowe trolle będą się okładały we własnym towarzystwie.
Filip Kowalik
>>>>
Tak . Musimy z tym walczyc bo to jest okradanie nas . Przywlaszczaja sobie rzeczy ktore sa ogolnodostepne bo kazdy ma na tyle rozumu aby pojac co to kwadrat czy prostokat ... Zalatwiaja to po cichu miedzy jurystami koncernami a politykierami . kasa przeplywa po cichu a nas potem zaskakuja ... DARY BOGA SA DLA WSZYSTKICH > NAWET TWOJ OSOBISTY TALENT JEST OD BOGA I DLA WSZYSTKICH !!! NIEODPLATNIE !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:26, 19 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
W internecie nie wolno więcej niż w gazecie.
W Internecie nie wolno więcej niż w gazecie - uznał Sąd Najwyższy, a informuje o tym "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o sprawę dziennikarza, który ostro krytykował burmistrzynię Mosiny na swoim prywatnym blogu. Ta złożyła przeciw niemu prywatny akt oskarżenia.
Sąd Najwyższy nie zgodził się z oceną Sądu Okręgowego, który umorzył sprawę z powodu znikomej szkodliwości, że w Internecie obowiązują luźniejsze obyczaje niż w mediach klasycznych. Uznał, że treści ukazujących się w Internecie nie powinno się mierzyć inną miarą.
Sprawa wróci do Sądu Okręgowego.
>>>>
Znow sady nie radza sobie z internetem ... Coz to znaczy ,,w internecie'' ??? Nie ma czegos takiego . Sa banki internetowe gazety internetowe fora blogi ...
Blog ma taki status jak pamietnik . NIE JEST TO GAZETA wiec nie obowiazuje prawo prasowe . Ale w internetowych gazetach juz obowiazuje.
Na forach obowiazuja takie standardy jak na placach publicznych gdzie ludzue gadaja ... W roznych miejscach internetu rozne standardy obowiazuja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:02, 21 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
USA: dostawcy internetowi będą ostrzegać osoby nielegalnie pobierające treści
Chociaż to nielegalne, wielu z nas ściąga z internetu filmy, seriale czy muzykę. Już wkrótce może to być jednak skutecznie utrudnione. Nowy system antypiracki wchodzi do użytku w USA - informuje CNN.
Wiele osób nie wyobraża sobie tygodnia bez najnowszych odcinków swoich ulubionych amerykańskich seriali. Jednak spora część widzów, nie tylko w Polsce, zamiast oglądać je legalnie w sieci lub płatnych telewizjach, ściąga je bezprawnie z internetu. I to już w kilka godzin po premierze. Taki proceder dotyczy oczywiście także innych treści nielegalnie pobieranych z sieci. Twórcy zdają sobie z tego sprawę, dlatego postanowili działać i namówili do współpracy dostawców internetu.
Nowy system, zapowiedziany za około dwa miesiące, będzie ostrzegał, a w razie konieczności karał ludzi, którzy łamią prawa autorskie. Czyli po prostu kradną z sieci filmy i muzykę. System został zapowiedziany w lipcu, a prace nad nim trwały od czterech lat.
Copyright Alert System (CAS), czyli system ostrzegawczy ws. praw autorskich, ma działać w USA w porozumieniu z następującymi dostawcami internetu: AT&T, Cablevision, Comcast, Time Warner i Verizon. Będą oni wysyłać do internautów ostrzeżenia ws. naruszeń praw autorskich. Na tym etapie będą pełnić rolę pośredników - wszystkimi zagadnieniami prawnymi będą zajmować się właściciele poszczególnych praw autorskich, którzy będą m.in. obserwować sieci peer-to-peer, takie jak choćby BitTorrent.
Będą do tego wykorzystywać usługą zwaną MarkMonitor - połączenie pracy ludzi i automatycznych systemów - do śledzenia nielegalnego pobierania plików z sieci. MarkMonitor będzie zbierał adresy IP, na które trafią nielegalnie ściągnięte pliki. W ten sposób nie będą jednak zbierane dane osobowe. Po zebraniu adresów IP, będą one przesyłane do dostawców internetu, którzy będą je przypisywać do konkretnych swoich użytkowników, którym będą wysyłane ostrzeżenia.
Na tym etapie dostawcy internetu będą informować użytkowników, że ich łącze jest wykorzystywane do nielegalnego pobierania treści z sieci. Informacja będzie zawierać sugestie zejścia z "przestępczej drogi" oraz porady jak ściągać treści legalnie. Dostawcy będą także radzić, jak zabezpieczyć łącze, w wypadku, gdy jest ono wykorzystywane do nielegalnej działalności bez naszej wiedzy. Gdy np. nasi sąsiedzi wykorzystują nasze niezabezpieczone wi-fi do ściągnięcia najnowszego sezonu "Dextera".
Ta pierwsza faza została nazwana "edukacyjną", a użytkownik będzie pytany czy zrozumiał ostrzeżenie. Jeśli to nie pomoże, a ten dalej będzie nielegalnie ściągał pliki, wtedy nastąpi faza "średniego karania". Będzie to polegało np. na zmuszeniu do czytania "edukacyjnych materiałów" lub, co dla takiego internauty zdecydowanie gorsze, spowolnienie łącza do takiego stopnia, aby jak najbardziej utrudnić dalsze ściąganie. Przedstawiciele właścicieli praw autorskich oraz dostawcy internetu uspokajają jednak, że opcja całkowitego odcięcia od internetu nie jest brana pod uwagę. Ciekawe jak będzie wyglądało "zmuszenie do czytania". Za karę przez cały dzień zamiast internetu będą się wyświetlały materiały o prawach autorskich? Tego CNN nie precyzuje.
CAS będzie nadzorowany przez Centrum Informacji o Prawach Autorskich (Center for Copyright Information), które skupia między innymi właścicieli treści - takich jak Motion Picture Association of America i Recording Industry Association of America - oraz takie firmy jak Disney, Sony Pictures, FOX, EMI czy Universal.
.....
Biedni bieduja , glodni gloduja a bogacze tylko kombinuja jak wycisnac wiecej kasy z dobr intelektualnyc. A oni sa zlodziejami bo patentuja kwadraty prostokaty czy kola jako wlasne wynalazki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:20, 30 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Apple bez wiedzy wydawców podniósł ceny prasy cyfrowej w App Store
W ub. tygodniu Apple narzucił wydawcom nowe ceny za aplikacje udostępniane za pośrednictwem App Store. Wydawcy postawieni przed faktem dokonanym muszą na nowo przemyśleć swoje strategie cenowe.
System płatności w App Store dzieli się na kilka poziomów (wydawcy nie mogą dowolnie ustalać cen, tylko muszą korzystać z tych poziomów). Po podwyżce najniższa cena, jaką wydawcy mogą stosować do swoich produktów, wzrosła o 0,10 euro do 0,89 euro. Tyle najmniej może teraz kosztować np. jedno wydanie pisma przeznaczone na iPada. Wzrosły też inne poziomy cenowe dotyczące aplikacji sprzedawanych w Europie - np. z 3,99 do 4,49 euro lub z 7,99 do 8,99 euro.
Apple w sprawie podwyżek nie wystosował oficjalnego komunikatu. – Zgadzając się na obecność naszego pisma w App Store, zaakceptowaliśmy regulamin, w którym zgodziliśmy się respektować wszelkie jego zmiany – przyznaje Piotr Stasiak, redaktor naczelny serwisu Polityka.pl. Tygodnik "Polityka" kosztował w App Store 0,79 euro, a teraz kosztuje 0,89 euro.
Zarówno Stasiak, jak i inni przedstawiciele wydawców dowiedzieli się o zmianach cen dzięki temu, że subskrybują kilka tytułów zakupionych w sklepie App Store. Sklep przesłał automatyczną wiadomość do każdego prenumeratora o anulowaniu subskrypcji i informację o podwyżce. – To nie są dramatyczne wzrosty i dotyczą wszystkich deweloperów rozliczających się z firmą w euro - mówi Stasiak.
Zmiany cen nie chce komentować Agora SA. Serwis Wyborcza.biz cytuje Macieja Nowaka, szefa mediów cyfrowych Agory: "Zmiana zasad w App Store na pewno skłoni wydawców do przemyślenia strategii cenowej dla wydań na tablety i smartfony". I tak właśnie się dzieje. - Przeanalizujemy dokładnie nasze cenniki, także ceny prenumerat, aby dopasować je do nowych warunków w App Store. Chcemy utrzymać atrakcyjność cen dla użytkowników wydań tabletowych - mówi Anna Gancarz-Luboń, rzeczniczka prasowa Ringier Axel Springer Polska.
Podobne stanowisko utrzymuje wydawca "Wprost" Platforma Mediowa Point Group SA. - Analizujemy skutki zmian wprowadzonych automatycznie przez Apple i rozważamy zmiany w naszej strategii cenowej, mogą one objąć niektóre z naszych subskrypcji – tłumaczy Anna Pawłowska-Pojawa, rzeczniczka prasowa wydawcy PMPG.
Wczoraj żaden z wydawców nie chciał komentować, czy zmiana narzucona przez Apple spowoduje podwyżkę cen prasy cyfrowej oferowanej na innych platformach - np. w Google Play.
>>>>
Jak to oni dbaja o prawa innych . Szczegolnie aby ich nie okradac . Prawda ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:50, 01 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Założyciel Megaupload: w styczniu ruszy nowy serwis wymiany plików
Założyciel zamkniętego w styczniu portalu Megaupload, Kim Dotcom, ogłosił w czwartek, że 20 stycznia 2013 roku zamierza otworzyć nowy serwis wymiany plików. USA zarzucają Niemcowi łamanie praw autorskich na wielką skalę.
W sierpniu Dotcom sugerował na Twitterze, że przygotowuje kolejną, "niezniszczalną" wersję Megaupload oraz pisał o zamiarze otwarcia internetowego sklepu z muzyką.
W czwartek, również na Twitterze, potwierdził nadejście nowej platformy umożliwiającej wymianę plików, zwanej Mega. "Jedno jest pewne: świat chce MEGA!" - napisał.
Na stronie umieszczane będą zaszyfrowane pliki filmowe czy muzyczne, a kody niezbędne do ich otwarcia będą posiadali tylko użytkownicy. Klucze te nie będą przechowywane, a ich kopii nie będą mieli nawet administratorzy Mega, co od strony prawnej, przynajmniej teoretycznie, powinno im zapewnić nietykalność.
Kim Dotcom (prawdziwe nazwisko - Kim Schmitz) otworzył serwis Megaupload w 2004 roku. W styczniu br. na wniosek FBI został zatrzymany w Nowej Zelandii. Amerykanie doprowadzili do zamknięcia portalu Megaupload i twierdzą, że prowadzona tam nielegalna wymiana plików z nagraniami muzycznymi naraziła właścicieli praw autorskich na straty rzędu 175 milionów dolarów. Dotcom broni się, utrzymując, że jego strona służyć miała jedynie przechowywaniu legalnych treści.
W Nowej Zelandii Dotcoma osadzono w areszcie, ale później zwolniono go za kaucją, zabraniając mu korzystania z internetu. Sąd cofnął jednak ten zakaz, podzielając argumentację adwokata, który wskazywał, że dostęp do internetu jest Dotcomowi niezbędny do przygotowania się do obrony. W czerwcu Sąd Najwyższy Nowej Zelandii uznał, że nakaz przeszukania posiadłości założyciela Megaupload oparty był na wadliwych przesłankach, a akcja zabezpieczenia danych z komputerów - niezgodna z lokalnym prawem.
>>>>
Jesli nie jest to komercyjne a spolecznosciowe . A oplaty sa pokryciem kosztow funkcjonowania to popieram .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:43, 26 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Te wynalazki powstały przez przypadek czyli z natchniens Boga .
Używamy ich na co dzień i nawet nie wiemy, że zostały odkryte niechcący. Sprawdźcie, które z wynalazków zaskoczyły swoich twórców.
Wynalazki z przypadku
Guma wulkanizowana Wynalazca: Charles Goodyear, przedsiębiorca i chemik-amator W 1839 w Filadelfii opatentował wraz z N. Haywardem proces wulkanizacji kauczuku. Do jego odkrycia doszło całkiem przypadkiem. Podekscytowany pomysłem połączenia gumy z dodatkiem siarki, Goodyear przez przypadek wrzucił eksperymentalny materiał do rozgrzanego pieca. Po zbadaniuokazało się, że jest on bardziej odporny na niskie i wysokie temperatury niż zwykły kauczuk.
....
Z jakiej paki mamy placic za taki patent przeciez on tego nie opracowal ??? Jest mnostwo takich przykladow . Na ogol wynalezek jak mowia naukowcy splywa na nich w naglym olsnieniu . Gdzie tu niby ciezka praca ktora rzekomo mamy oplacic ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:15, 26 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
ONZ szykuje cenzurę internetu? Głosowanie za kilka dni
ITU chce wprowadzenia nowych regulacji. Kto je zablokuje?
Szykuje się kolejna bitwa o wolność internetu - alarmują internauci na całym świecie. Chodzi o zmiany w traktacie Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU), jednej z agend ONZ. Część nowych propozycji dotyczy kontroli sieci, co może doprowadzić do faktycznej cenzury internetu. Konferencja, na której 193 kraje mają przyjąć dokument, odbędzie się za zamkniętymi drzwiami w grudniu w Dubaju. Polska zapowiedziała, że nie zgodzi się na przyjęcie kontrowersyjnych zapisów umowy.
Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (International Telecommunication Union, w skrócie ITU) to najstarsza na świecie organizacja międzynarodowa, jedna z agend ONZ, założona w celu uregulowania rynku telekomunikacyjnego. Do ITU należą 193 państwa, w tym Polska.
....
Znowu kombinuja .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:10, 01 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
9-latka piratem, zarekwirowano laptop z Kubusiem Puchatkiem.
Fińska policja we współpracy z organizacją zajmującą się ochroną praw autorskich CIAPC schwytała kolejnego pirata komputerowego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że chodzi o 9-latkę - poinformował serwis slashgear.com.
9-latka, której oszczędności nie wystarczyły na zakup płyty ulubionej piosenkarki Chisu, postanowiła poszukać utworów w wyszukiwarce google. Pech chciał, że trafiła na jeden z portali udostępniający nielegalną muzykę, filmy oraz oprogramowanie.
Jej działania nie umknęły uwadze fińskiego wymiaru sprawiedliwości i w domu dziewczynki pojawiła się policja.
Jak tłumaczy ojciec dziewczynki, nie doszło do pobrania całego albumu, a dodatkowo ten został już córce zakupiony. Takie wyjaśnienie nie jednak wystarczyło i do domu przyszło wezwanie do zapłaty grzywny w wysokości 600 euro. Gdy rodzina odmówiła wpłaty takiej kary, w domu pojawiła się policja i zarekwirowała należący do dziewczynki laptop z wizerunkiem Kubusia Puchatka, Prosiaczka i Tygryska.
Cała sprawa odbiła się szerokim echem w fińskim społeczeństwie. Na policję spłynęła fala krytyki, a głos w sprawie zabrała również sama wokalistka, która przepraszając fanów udostępniła swoje utwory za darmo w sieci.
....
Zachodni zwyrodnialcy juz wsadzaja 9 latki . Teraz czas na 5 latki . Bydlaki . Trzeba obalic ten ohydny zachodni kapitalizm . Niech zyje free office . Precz z koncernami .
Widzicie jacy gangsterzy rzadza zachodem i ustalaja prawo ! Jak stwierdzil Marks ...prawo jest wyrazem interesow klasy panujacej ... On zawsze najlepszy byl w krytyce ale jak konstuowal nowy system to strach sie bac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:53, 03 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Wielkie korporacje nie chcą płacić podatków
Międzynarodowe korporacje, takie jak Google, Amazon, Apple i Starbucks, zostały skrytykowane przez komisję finansów Izby Gmin za "niemoralne" zaniżanie swoich zobowiązań podatkowych w Wielkiej Brytanii.
W ogłoszonym w poniedziałek raporcie komisja wskazała, że korporacje uciekają się do różnych sposobów, by zyski wygenerowane na brytyjskim rynku przerzucić za granicę - tam, gdzie system podatkowy jest dla nich korzystniejszy. Jedną z rozpowszechnionych praktyk są transfery między podmiotami powiązanymi.
Według przewodniczącej komisji Margaret Hodge "urząd podatkowy (HMRC) musi być bardziej agresywny i asertywny" w konfrontacji z unikaniem podatków, zaniżaniem ich wysokości i zwykłymi oszustwami.
Starbucks - popularna sieć kawiarni - miał w 2011 roku obroty w wysokości 400 mln funtów, ale podatku CIT w ogóle nie zapłacił, ponieważ lwią część zysków przetransferował do siostrzanej spółki w Holandii w formie rozliczeń praw autorskich.
Komisja finansów nie dała wiary zapewnieniom Starbucksa, działającego na rynku brytyjskim od 15 lat, że dochód odnotował w Wielkiej Brytanii tylko w 2006 roku. Zwrócono uwagę, że jest to sprzeczne z informacjami samego Starbucksa, według których na brytyjskim rynku generuje 15 proc. swych zysków. Obecnie Starbucks przystąpił do rozmów z HMRC.
Ubiegłoroczne obroty Amazonu w Wielkiej Brytanii wyniosły ponad 3,3 mld funtów szterlingów, ale firma ta, specjalizująca się w handlu internetowym, w ogóle nie zapłaciła podatku od zysków i obecnie jest pod lupą urzędu podatkowego. Google zapłacił w Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku podatkowym bardzo niski podatek - zaledwie 6 mln funtów - od obrotów sięgających 395 mln funtów. Apple od wszystkich zagranicznych operacji zapłacił w 2011 roku podatek CIT w wysokości 2 proc. od zysków przed opodatkowaniem sięgających 36,8 mld USD - donoszą media.
W ubiegłym roku łączna suma podatku korporacyjnego uiszczonego brytyjskiemu fiskusowi przez międzynarodowe firmy zmniejszyła się o 6,3 mld funtów. - Zachodzi niebezpieczeństwo, że zobowiązania podatkowe wielkich korporacji zaczynają stawać się dobrowolną praktyką. To musi się zmienić - oświadczyła Hodge.
Brytyjski minister finansów George Osborne ma ogłosić szczegóły nowego planu mającego na celu uporanie się z problemem unikania zobowiązań podatkowych przez międzynarodowe korporacje i osoby prywatne, korzystające z systemów obchodzenia zobowiązań podatkowych za pośrednictwem rajów podatkowych.
Dla zwiększenia skuteczności ścigania tego rodzaju praktyk urząd podatkowy zostanie wsparty sumą 154 mln funtów i zatrudni nowych inspektorów. Inicjatywa ta ma przynieść fiskusowi dodatkowe 2 mld funtów rocznie.
>>>>
Za ,,prawa intelektualne'' plac na kazdym kroku ale podatkow to oni najlepiej zadnych .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:00, 05 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Śpiewasz "sto lat"? Zapłać
Jak się okazuje, w niektórych przypadkach za odtwarzanie popularnego „Happy Birthday to You”, trzeba zapłacić. Choć wygląda to dość absurdalnie, to jednak ZAIKS jest innego zdania.
Według niektórych doniesień ZAIKS każe sobie płacić za śpiewanie popularnego utworu „Happy Birthday to You”. Popularna piosenka nadal chroniona jest prawem autorskim.
Praktycznie każda szkoła językowa we wczesnym nauczaniu języka angielskiego sięga po popularny kawałek ucząc dzieci. Dzieciaki szybko uczą się prostych słów, o wiele bardziej skomplikowane są tu przepisy. Bo o ile szkoły spełniające kryterium ośrodka oświaty mogą korzystać z tzw. „dozwolonego użytku”, o tyle prywatne szkoły językowe już na fory w tym aspekcie liczyć nie mogą.
- Placówka oświatowa to m.in przedszkole, szkoła (podstawowa, gimnazjum, liceum, szkoła zawodowa itd.), działająca na podstawie przepisów ustawy z dnia 7 września 1991 roku o systemie oświaty, realizująca podstawę programową zatwierdzoną przez właściwe ministerstwo. I tylko takich placówek cytowany przepis dotyczy. Przepis ten nie różnicuje placówek państwowych i prywatnych, co oznacza, że z dozwolonego użytku z art. 27 pr. aut. korzystają nie tylko państwowe, ale także prywatne placówki oświatowe. Ani taka placówka ani nauczyciel uczący w niej języków, nie mają obowiązku opłaty tantiem na rzecz autorów – tłumaczy Anna Biernacka z ZAIKS-u.
- Szkoły językowe – niezależnie od tego, czy mają status szkoły prywatnej czy publicznej, z reguły nie działają na podstawie przepisów o systemie oświaty, nie realizują podstawy programowej, zatwierdzonej przez właściwe ministerstwo, a co za tym idzie przepis art.27 pr. aut. ich nie dotyczy – dodaje.
Co to oznacza w praktyce? Otóż to, że prowadząc szkołę językową, która akurat nie podlega wspomnianym przepisom o „dozwolonym użytku”, trzeba wykupić licencję. Na szczęście ZAIKS nie udziela licencji na jeden utwór. Jej nabycie daje prawo do korzystania z bazy prawie 20 mln polskich i zagranicznych utworów reprezentowanych przez ZAIKS. A ile to może kosztować?
- Wynagrodzenia należne autorom z tytułu wykorzystania ich utworów są obliczane na podstawie tabel wynagrodzeń autorskich. W wypadku braku w tabeli stosownego zapisu, stawka jest negocjowana, ale bierze się pod uwagę stawkę właściwą dla jak najbardziej zbliżonego do negocjowanego sposobu wykorzystania utworu. W obecnie obowiązujących tabelach nie ma stawki za wykorzystanie utworów w szkołach językowych, co oznacza, że ZAiKS na co dzień nie spotyka się z tym problemem. W wypadku wydania licencji, stawka wynosiłaby do kilkudziesięciu zł miesięcznie, co w porównaniu z odpłatnością jednego ucznia za jedną lekcję -w szkołach językowych wynosi ona od 25 zł w górę - jest stawką niewygórowaną – wyjaśnia Anna Biernacka.
Kiedy „Happy Birthday to You” będzie można śpiewać „za darmo”? Okazuje się, że prawa autorskie do tej popularnej przyśpiewki wygasną dopiero w 2016 roku, 70 lat po śmierci ostatniego z autorów.
...
Nucac piosenki kradniesz . Zaplac za ,,odtwarzanie" . Trzeba pogonic to towarzycho terrorystow i zlikwidowac to bezprawie ze trzeba im placic za nicnierobienie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:31, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Raport Deloitte: Polsce nie opłaca się jednolity system patentowy
Polskim przedsiębiorcom bardziej opłacałoby się, gdyby nasz kraj nie wdrożył jednolitego patentu europejskiego, niż gdyby wprowadzono u nas ten system - wynika z ekspertyzy przygotowanej przez firmę Deloitte. W ciągu 20 lat zaoszczędzilibyśmy ok. 53 mld zł.
Ekspertyza została przygotowana na zlecenie Ministerstwa Gospodarki.
Dotyczy skutków wprowadzenia w Polsce systemu jednolitej ochrony patentowej, czyli tzw. patentu europejskiego o jednolitym skutku. Europa od około 30 lat spierała się o to, czy go wprowadzić, czy nie, a jeśli tak, to gdzie ma być siedziba Jednolitego Sądu Patentowego i w jakim języku patenty będą udzielane. Ostatecznie stanęło na tym, że zgłoszenia patentowe mają być składane w języku narodowym wraz z tłumaczeniem na angielski, niemiecki lub francuski, a Europejski Urząd Patentowy ma opracować system tłumaczeń automatycznych. Siedziby Jednolitego Sądu Patentowego będą w Monachium, Londynie i Paryżu, a państwa członkowskie mogłyby tworzyć oddziały regionalne i lokalne sądu.
Jednolity patent europejski został wymyślony po to, aby obniżyć koszty uzyskania ochrony patentowej w Unii Europejskiej, ujednolicić wykładnię przepisów (stąd pomysł jednego systemu sądownictwa) i sprzyjać prowadzeniu działalności gospodarczej ponad granicami.
Z najnowszej ekspertyzy firmy Deloitte, przesłanej Polskiej Agencji Prasowej, wynika jednak, że jeśli Polska wdrożyłaby ten system, to koszty spraw sądowych, zakupu licencji, sprawdzania tzw. czystości patentowej oraz koszty dostosowawcze byłyby wyższe w okresie 20 lat o 53 mld zł, niż gdyby Polska tego systemu nie przyjęła. Przez kolejną dekadę koszty te wzrosłyby w sumie do 79,4 mld zł.
Autorzy ekspertyzy obliczyli też tzw. efekt netto, czyli po odjęciu kosztów od korzyści. W tym wypadku również bardziej opłaca się niewprowadzanie w Polsce systemu jednolitej ochrony patentowej. Eksperci wyliczyli, że w razie przyjęcia tego systemu w Polsce, szacowane dodatkowe koszty wyniosą przez 20 lat - 52,3 mld zł, a w okresie 30 lat - 78,1 mld zł.
W obu wariantach eksperci założyli, że niezależnie od tego, czy wejdziemy do systemu patentu jednolitego, czy nie, polskie firmy będą mogły ubiegać się o patent europejski o jednolitym skutku. Nawet jeśli Polska nie wdrożyłaby jednolitego patentu i nie ratyfikowała Umowy o Jednolitym Sądzie Patentowym, polscy przedsiębiorcy mogliby korzystać z jednolitego patentu europejskiego.
Jak wskazali autorzy analizy, dla naszych przedsiębiorstw nieprzystąpienie Polski do systemu patentu jednolitego oznaczałoby, że będą korzystać z obecnych rozwiązań, czyli z patentów krajowych i patentu europejskiego, ale także z jednolitego patentu europejskiego.
W drugim wariancie, tzn. gdyby Polska wdrożyła jednolity patent europejski, nasze przedsiębiorstwa mogłyby - tak jak w opcji o nieprzystąpieniu - korzystać z patentów krajowych, europejskiego oraz o jednolitym skutku. Jednocześnie do budżetu państwa wpływałyby dodatkowe środki związane z opłatami wnoszonymi do Europejskiego Urzędu Patentowego, których część będzie rozdzielana na państwa, uczestniczące w systemie patentu europejskiego o jednolitym skutku.
W tej drugiej opcji na terenie Polski zaczęłyby obowiązywać wszystkie patenty o jednolitym skutku wydane przez Europejski Urząd Patentowy. W ekspertyzie przewiduje się, że liczba takich patentów obowiązujących na terenie Polski wyniosłaby w 2033 r. prawie 900 tys., a dziesięć lat później – ponad milion. Jednocześnie większość przedsiębiorstw nie byłaby zainteresowana potwierdzeniem (walidowaniem) w Polsce patentu europejskiego, bo korzystałaby z możliwości, jakie daje jednolity patent europejski. Jednolity patent europejski nie musiałby być potwierdzany (walidowany) w poszczególnych państwach członkowskich UE.
Autorzy ekspertyzy przewidują, że w 2033 r. polskie przedsiębiorstwa miałyby - w zależności od tempa rozwoju innowacyjności - od 3 tys. do ponad 9 tys. jednolitych patentów europejskich, a dziesięć lat później - od ponad 8 tys. do prawie 38 tys.
Polska jest jednym z 25 państw, które rozważają wdrożenie patentu jednolitego. Udziału w tym systemie odmówiły Hiszpania i Włochy. System jednolitej ochrony patentowej przewiduje maksymalnie 7-letni okres przejściowy dla Umowy o Jednolitym Sądzie Patentowym oraz maksymalnie 12-letni okres przejściowy dla projektów rozporządzeń.
Parlament Europejski nie zdecydował jeszcze ws. projektów rozporządzeń dotyczących systemu jednolitej ochrony patentowej. Jednocześnie w Trybunale Sprawiedliwości w Luksemburgu czeka na rozpatrzenie skarga przeciw decyzji Rady UE z marca 2011 r. ws. wzmocnionej współpracy w dziedzinie tworzenia jednolitego systemu ochrony patentowej.
Polska należy do Europejskiej Organizacji Patentowej, a nasi przedsiębiorcy i wynalazcy składają patenty do Europejskiego Urzędu Patentowego (EPO). Z analizy Deloitte wynika, że w 2011 r. z Polski złożono 247 wniosków o udzielenie patentu europejskiego, z czego udzielono 45. Dla porównania, EPO udzielił w ubiegłym roku ponad 62 tys. patentów.
Patenty zgłoszone zatem przez polskich przedsiębiorców i wynalazców to ledwie 0,19 proc. wszystkich zgłoszonych do EPO, a spośród udzielonych przez ten urząd - tylko 0,07 proc. udzielonych. W uzyskiwaniu patentów europejskich przodują: Niemcy, Stany Zjednoczone, Japonia, Francja, Włochy i Wielka Brytania - podaje Deloitte. Patenty uzyskane przez wnioskujących z tych państw stanowią 88 proc. wszystkich wydanych przez EPO w 2011 r.
W 2011 r. w Polsce obowiązywało prawie 38 tys. patentów i wzorów użytkowych, a w tym samym czasie obowiązywało prawie 570 tys. patentów europejskich. Tylko mała część tych patentów była potwierdzana (walidowana) w Polsce - 5 790 patentów, z czego 31 proc. to patenty niemieckie. Głównymi podmiotami patentującymi w Polsce są wyższe uczelnie i instytuty badawcze. Natomiast patent europejski uzyskują głównie wielkie koncerny z sektorów elektroniki, telekomunikacji, produkcji AGD oraz motoryzacji - wynika z ekspertyzy.
.....
Wszystko co brukselskie jest szkodliwe ale Donio przyjmie zeby sie nie narazac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:26, 09 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przemysław Henzel
Niepokojące informacje ws. internetu. "Chcą zabić wolność w sieci ".
Do internetu trafiły pierwsze przecieki ze szczytu w Dubaju, którego tematem jest bezpieczeństwo globalnej sieci. Jak ujawniono, wczoraj przyjęta została kontrowersyjna propozycja Chin, która wzbudziła protesty m.in. ze strony Niemiec. Część ekspertów ocenia, że stawką szczytu jest wolność całego internetu.
Przedstawiciele 193 państw, zrzeszonych w Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej (ITU), od 3 grudnia obradują w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich nad nowymi ustaleniami dotyczącymi internetu w skali globalnej. W sieci od kilku dni trwa już protest przeciwników szczytu, prowadzony m.in. przez Google i Internet Defense League. Konferencja, oznaczona nazwą WCIT-12, nie zaprezentowała jednak, jak na razie, żadnych formalnych ustaleń. Pomimo akcji w internecie padają apele o umiar i wstrzymanie się z protestami do czasu ujawnienia wyników szczytu.
Kontrowersyjna propozycja Chin
Serwis internetowy CNET ujawnił, że szczyt ITU przyjął zgłoszone wczoraj przez Chiny rekomendacje, które pomogą internetowym providerom w walce z nielegalnym rozpowszechnianiem filmów i muzyki w sieci. Krytycy konferencji WCIT-12 twierdzą jednak, że jest to początek zawoalowanej próby wprowadzenia cenzury internetu – przynajmniej w niektórych krajach.
Propozycja Chin została przyjęta przy sprzeciwie Niemiec, których delegacja podkreśliła, że organizacja ta nie może "ujednolicać środków technicznych", bo mogłoby to doprowadzić do "wzrostu nadzoru nad treściami telekomunikacyjnymi"; jak oceniono, w konsekwencji mogłoby to prowadzić do ustanowienia cenzury sieci i ograniczenia "wolnego przepływu informacji oraz idei".
Dokument "Y.2770". Czym jest technologia DPI?
Jeszcze w zeszłym miesiącu ITU przyjęła dokument "Y.2770" dopuszczający możliwość sprawdzenia podejrzanych materiałów w internecie. Póki co, treść dokumentu znają jedynie przedstawiciele państw członkowskich ITU. Z przecieków wiadomo, że dokument ten ma umożliwić np. identyfikację osób nielegalnie ściągających filmy z sieci.
Nadzór nad treściami w internecie ma być możliwy dzięki technologii zwanej "Deep Packet Inspection" (DPI). lissa Cooper and Emma Llanso z Centrum Demokracji i Technologii twierdzą, że DPI może potencjalnie prowadzić do naruszeń polityki prywatności poprzez możliwość śledzenia e-maili czy transakcji w sieci. Jak jednocześnie zauważają, DPI ma służyć przede wszystkim do odpierania ataków hakerskich i wykrywania złośliwego oprogramowania, przyczyniając się do wzmocnienia bezpieczeństwa internetu.
Sprzeciw Niemiec dotyczy właśnie dokumentu "Y.2770". Delegacja tego kraju wezwała już 48 państw skupionych w CEPT (Europejska Konferencja Administracji Poczty i Telekomunikacji) do przeciwstawienia się tej propozycji ITU. Serwis internetowy CNET podkreśla jednak, że pierwsza wersja "Y.2770", która powstała w 2009 roku, nie zawierała tak daleko idących rekomendacji. Obecna wersja dokumentu ma zezwalać bowiem na nadzór ruchu w sieci i "inspekcję" użytkowników w konkretnych przypadkach.
Eksperci obawiają się, że technologia DPI może zostać wykorzystana przeciwko użytkownikom internetu w krajach rządzone przez autorytarne reżimy, takich jak Chiny, Iran czy Rosja. Jak wskazują, to właśnie w tych państwach obywatele mogą stać się przedmiotem masowej inwigilacji za pośrednictwem sieci. Serwis CNET twierdzi, że już w 2008 roku, na wniosek Chin, ITU "po cichu" pracowała nad dokumentem określającym metody namierzania użytkowników zamieszczających w sieci określone materiały.
Rosja uspokaja: nic się nie zmieni; Amerykanie przyznają: istnieje ryzyko
Nie wszyscy jednak obawiają się rezultatów spotkania w Dubaju. – Nie dojdzie do trzęsienia ziemi – mówi Andrej Kolesnikow, dyrektor Centrum Koordynacyjnego Nazw Domen Rosji. Propozycje Moskwy, które wcześniej wyciekły do sieci, przewidują m.in. kontrolę adresów w sieci i poddanie internetu ściślejszej regulacji krajowych urzędów. Rosyjscy eksperci podkreślają jednak, że spotkanie w Dubaju może przyczynić się tylko do wzmocnienia bezpieczeństwa sieci, a nie do jej cenzury.
Inaczej zachowują się Stany Zjednoczone. Jak podkreślają amerykańscy eksperci, ryzyko potencjalnego ograniczenia wolności słowa w tym kraju jest niemożliwe, ponieważ amerykańskie sądy strzegą praw i wolności obywatelskich. Jak jednak oceniają, jeśli ITU przyznałaby prawo kontroli internetu mniejszym państwom, rządzonym przez autorytarne reżimy, to ryzyko cenzury sieci znacznie by wzrosło.
Prof. Steven Strauss z Uniwersytetu Harvarda obawia się jednak, że większe państwa, takie jak Chiny, będą cały czas naciskać na ograniczenie wolności sieci. Tuż przed rozpoczęciem szczytu media w Stanach Zjednoczonych oceniały, że to właśnie Pekin będzie głównym przeciwnikiem 120-ososbowej delegacji z USA. – Musimy wysłać jasny sygnał Chinom i Rosji, że Ameryka także jest uczestnikiem meczu, która zostanie wkrótce rozegrany – podkreślała Republikanka Mary Bono Mack.
Niepokojące oceny. "Oni chcą zabić wolność sieci"
Eksperci z USA twierdzili, że głównym zagadnieniem szczytu będzie nie cenzura internetu, lecz kwestie technologiczne, które zdominują rozmowy w Dubaju. Amerykanie przygotowali się jednak na niepomyślny dla nich rozwój wypadków wprowadzając pod głosowanie w Kongresie odpowiednie ustawy blokujące możliwość "ingerencji" w wolność internetu.
- Spotkanie WCIT-12 nie będzie zabójczym ciosem dla wolności sieci, choć będzie jedną z ostatnich konferencji, podczas której represyjne reżimy zrobią wszystko, by tylko zabić wolność sieci – ocenia Larry Downes, znany konsultant technologiczny.
Alarm podniósł ostatnio jednak serwis internetowy "The New American" twierdząc, że ONZ używa "strategii PR", by "atakować" przeciwników globalnych regulacji dotyczących internetu. Jak wyliczyli jego dziennikarze, przeciwko proponowanym rozwiązaniom protestuje już ok. 1000 organizacji ze 150 państw. Serwis ocenia, że "tyrani gorączkowo pracują", by "zażegnać światowy strach przed zmiażdżeniem wolności słowa w internecie".
Protest w sieci kontra dokumenty ITU
Szczyt w Dubaju zakończy się 14 grudnia. Jak na razie, nie wiadomo jakie ustalenia staną się owocem jego obrad. Pomimo trwającego alarmu w sieci, eksperci i politycy apelują o umiar postulują, by poczekać na wyniki szczytu. Tematem dyskusji jest ponad 1300 propozycji dotyczących globalnej sieci. O ile zagadnienia dotyczące walki ze spamem i oszustwami w internecie nie budzą żadnych kontrowersji, to jednak przedyskutowane zostaną zagadnienia, które już teraz wprawiają w niepokój część internautów. Chodzi o propozycje, które, ich zdaniem, mogą w rezultacie doprowadzić m.in. do cenzury w sieci i przyczynić się do poważnego ograniczenia ruchu w internecie. Choć padają apele o poczekanie na konkretne wyniki szczytu, w sieci trwają już protesty.
Google uruchomiło już specjalną stronę, o nazwie Take Action, której celem ma być obrona wolności Internetu. "Twórcy, przedsiębiorstwa i użytkownicy, którzy zbudowali sieć i jej używają, nie mają prawa głosu" – napisało Google w specjalnym oświadczeniu. "Miliardy ludzi na całym świecie, którzy korzystają z internetu, oraz eksperci, którzy go stworzyli i czuwają nad jego funkcjonowaniem, powinni zostać dopuszczeni do dyskusji" - podkreślono. WordPress, Reddit czy Mozilla i inne przedsiębiorstwa zawiązały z kolei koalicję Internet Defense League.
ITU na swojej stronie internetowej zamieściło m.in. dokument "MythBuster", w którym prezentuje, jakie są założenia WCIT-12; w dokumencie tym podkreślono m.in., że kwestie związane z internetem są tylko jednym z elementów spotkania szczytu, a jego charakter nie ma na celu ograniczania wolności sieci.
....
Kolejny atak . Koncerny Kreml Pekin . Czyli os zla . Ciagle ci sami .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:39, 18 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Możliwe wyższe ceny za internet, kontrowersyjne zamierzenia KE
KE chce pobudzić inwestycje w szerokopasmowy internet w UE m.in. umożliwiając tzw. operatorom zasiedziałym naliczanie w niektórych krajach wyższych stawek za hurtowy dostęp do ich sieci szerokopasmowej. Może to oznaczać wzrost cen dla konsumentów.
Neelie Kroes - PAP/EPA
We wtorek Komisja Europejska zaprezentowała nowe priorytety w zakresie tzw. agendy cyfrowej, czyli rozwoju cyfrowej gospodarki i społeczeństwa w UE.
Jednym z priorytetów jest m.in. zwiększenie prywatnych inwestycji w szerokopasmowy internet. Służyć temu ma m.in. umożliwienie tzw. operatorom zasiedziałym (w Polsce Orange - Telekomunikacja Polska) zwiększenie do pewnego poziomu stawek naliczanych operatorom na rynku hurtowym za dostęp do ich sieci szerokopasmowej. Wzrost tych stawek w pewnych krajach (w których teraz wynoszą one poniżej 8-10 euro na jednego klienta) może być przenoszony na użytkowników internetu.
"Potrzebujemy długookresowej stabilności cen i nie chcemy wzrostu średnich cen, ale tak - ceny mogą wzrosnąć, nie wszędzie, w pewnych krajach to się stanie, w innych - nie" - mówiła na konferencji prasowej komisarz UE ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes. Tłumaczyła, że UE potrzebuje inwestycji w lepszą sieć, a na wolnym rynku wzrost cen nie jest zły.
"Konsumenci bez wątpienia są zainteresowani dobrymi cenami, ale są też zainteresowani lepszą siecią i nasz pakiet pozwala uzyskać obie rzeczy" - dodała. Zapewniła, że opłaty nie będą rosły "automatycznie", a KE zapewni ochronę alternatywnych operatorów (względem operatorów zasiedziałych posiadających szerokopasmowe sieci).
Jak powiedział PAP rzecznik Kroes Ryan Heath, rekomendacje KE w sprawie hurtowych opłat za dostęp do sieci mają być gotowe w lutym; teraz trwają konsultacje projektu. Jak wyjaśnił, wyższe stawki mają pozwolić operatorom hurtowym na modernizację sieci. Choć przyznał, że inni operatorzy wyższe opłaty za hurtowy dostęp do szerokopasmowego internetu będą zapewne przenosić na konsumentów, to zapewnił, że wyższe opłaty nie będą nakładane "automatycznie" i będą one zatwierdzane przez krajowych regulatorów, którzy będą musieli jeszcze uzyskać akceptację KE.
Heath wyjaśnił, że celem jest sprowadzenie opłat za hurtowy dostęp do szerokopasmowego internetu do poziomu 8-10 euro (dla jednego operatora na jednego klienta) i utrzymanie tego poziomu w latach 2013-2020; zagwarantuje to przewidywalność potrzebną dla inwestycji. Zaznaczył, że część krajów już ma opłaty na zbliżonym poziomie np. Polska, niektóre kraje mają niższe np. Słowacja (4 euro), a niektóre wyższe (Irlandia - 12 euro) i te ostatnie kraje powinny opłaty obniżyć.
Z zapowiedzi KE niezadowoleni są niezależni operatorzy, którzy będą uiszczać wyższe opłaty operatorom zasiedziałym za dostęp do szerokopasmowego internetu. Argumentują, że wyższe stawki wcale nie gwarantują inwestycji. 6 grudnia "European Voice" cytował prezesa Netii Mirosława Godlewskiego, który mówił, że pomysły KE doprowadzą do "remonopolizacji rynku w Polsce".
....
Wreszcie Bruksela zabiera sie do zniszczenia internetu .
Nie oszukujmy sie . Nigdy nie bedziemy bezpieczni dopoki istnieje UE . Trzeba ja rozwalic . Dlatego popieramy wszelkie dzialania dazace do rozumnej likwidacji UE . Precz z euro-nazizmem !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:44, 27 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
USA: rekordowa grzywna patentowa?
Amerykańska firma technologiczna Marvell Technology może zapłacić rekordowe odszkodowanie za naruszenie patentu. Grzywna może wynieść nawet trzy i pół miliarda dolarów.
Chodzi o ulepszenia komputerowych twardych dysków. Sąd w mieście Pittsburgh uznał, że firma Marvell Technology nielegalnie wykorzystała rozwiązania wynalezione przez naukowców z miejscowego uniwersytetu Carnegie Mellon.
Ława przysięgłych stwierdziła, że firma ma zapłacić miliard sto siedemdziesiąt milionów dolarów odszkodowania. Sędzia może jednak potroić tę sumę, bo przysięgli uznali, że działanie firmy Marvell było celowe.
Obrońcy mówią, że będą dążyli do zmiany wysokości odszkodowania. W przeszłości w USA zasądzano już patentowe grzywny przekraczające miliard dolarów; wyroki zostały jednak zmienione wskutek odwołania.
...
Tak sobie sady wala kary miliardami za nieokreslone niby przestepstwa . Kto to policzyl ??? Toz zeby miec 3,5 mld zysku to trzeba by miec 100 mld sprzedazy na samym tym elemencie . Czyli jesli stanowi on 10% calosci to obrot musialby byc bilion . Czy ta firma w ogole w 1000 lat mialaby takie obroty ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:51, 10 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Światowe korporacje polują na polskie firmy
Zagraniczne firmy oskarżają nasze spółki o kradzież znaków towarowych - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Na świecie działa kilkanaście firm wyspecjalizowanych w watchingu, czyli ściganiu podobieństw w nazwach i symbolach marek. Ich ofiarą padają też polscy przedsiębiorcy.
"Część z tych spraw to szukanie dziury w całym. Ani dziedzina działalności firm nie jest zbieżna, ani nie można mówić o wzajemnej konkurencji" - mówi rzecznik patentowy Anna Zakrocka, kierownik działu znaków towarowych w kancelarii patentowej Patpol.
Znak towarowy to nazwa, logo, motyw, symbol, czasem kształt czy melodia, które pozwalają zidentyfikować produkt na rynku. Co roku do Urzędu Patentowego trafia 8-10 tys. takich symboli A na świecie rok w rok pojawia się ok 800 tys. nowych znaków.
"Warto przed podjęciem decyzji o zgłoszeniu oznaczenia przeprowadzić analizę w dostępnych bazach danych, czy podobne nie zostały już objęte w danym zakresie prawem wyłącznym na rzecz osoby trzeciej" - mówi Maciej Olejnik, prawnik w zespole prawa własności intelektualnej i nowych technologii kancelarii CMS Cameron McKenna.
>>>>
Te cale prawa intelektualne to wielki rozboj ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:34, 20 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Ruszył nowy portal Kima Dotcoma
Kim Dotcom, twórca zlikwidowanego pod presją Amerykanów portalu wymiany plików Megaupload, uruchomił w niedzielę - dokładnie rok po zatrzymaniu go przez nowozelandzka policję - nowy portal o podobnym charakterze.
Jak poinformował sam Dotcom na Twitterze, w ciągu niespełna godziny na jego nowym portalu - mega.co.nz. - zarejestrowało się 100 tysięcy użytkowników.
38-letni Dotcom (pierwotnie nazywał się Schmitz, ale zmienił nazwisko) przebywa w Nowej Zelandii, zwolniony z aresztu za kaucją.
Amerykanie domagają się jego ekstradycji, zarzucając mu, że portal Megaupload, który odwiedzało do 50 milionów internautów dziennie i na który przypadało cztery procent całego ruchu w internecie, w rzeczywistości był przedsięwzięciem pirackim, czerpiącym zyski z łamania praw autorskich.
Amerykańskie organy ścigania twierdzą, że filmy, programy telewizyjne, muzyka i inne chronione prawami autorskimi treści, które były dostępne na Megaupload, naraziły właścicieli tych praw na straty przekraczające pół miliarda dolarów. W USA grozi mu do 20 lat więzienia. Rozprawa ekstradycyjna ma się odbyć w sierpniu.
Dotcom zaprzecza tym zarzutom i forsuje swój nowy projekt - Mega. Na początek oferuje użytkownikom 50 GB miejsca "w chmurze" na pliki, które zechcą u niego składować. Zapewnia, że nowy portal jest "większy, lepszy, szybszy, mocniejszy i bezpieczniejszy" niż jego poprzednik.
Szczegóły organizacyjne i techniczne nowego portalu Dotcoma nie są jeszcze znane. Wiadomo jednak, że Mega korzysta z nowoczesnych metod szyfrowania, zapewniających, że tylko użytkownicy, a nie administratorzy portalu, wiedzą, co składują u Dotcoma. Ma to uchronić nowy portal przed zarzutami wspierania piractwa.
Kim Dotcom otworzył serwis Megaupload w 2004 roku. W styczniu 2012 r. na wniosek FBI został zatrzymany w Nowej Zelandii. Osadzono go w areszcie, ale później zwolniono za kaucją, zabraniając mu korzystania z internetu. Sąd cofnął jednak ten zakaz, podzielając argumentację adwokata, który wskazywał, że dostęp do internetu jest Dotcomowi niezbędny do przygotowania się do obrony. W czerwcu ub. r. Sąd Najwyższy Nowej Zelandii uznał, że nakaz przeszukania posiadłości założyciela Megaupload oparty był na wadliwych przesłankach, a akcja zabezpieczenia danych z komputerów - niezgodna z lokalnym prawem.
...
Znowu rozbojnicy z Waszyngtonu szaleja . Gromadzenie i wymiana plikow publicznie dostepnych (czyli nie pochodzacych z wlaman do prywatnych komputerow) jest zgodne z prawem moralnym . Zreszta prawa autorskie USA maja charakter zbojecki i sa pirackie . Widzimy tu rzad USA na uslugach koncernow .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:38, 20 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
W Wielkiej Brytanii upadają znane sieci handlowe
Z ulic brytyjskich miast znikają seryjnie wielkie, tradycyjne marki handlowe. W ciągu ostatnich dwóch tygodni poinformowano o przejęciu w zarząd komisaryczny trzech znanych sieci komercyjnych.
Firma His Masters Voice likwiduje 40 wielkich sklepów muzycznych i ponad tysiąc etatów. Po bankructwie wielkiej sieci wypożyczalni video Blockbuster, pracę straci 4200 ludzi. Prawie 200 zamkniętych sklepów fotograficznych Jessops zatrudniało 1300 osób. Dalsze 3 tysiące ludzi straciło w grudniu pracę po plajcie sieci sklepów eletrycznych Comet.
Przyczyną tych bankructw była konkurencja ze strony rynku internetowego. Ludzie przestali kupować CD i wypożyczać DVD, bo słuchają muzyki i oglądają filmy online. Sprzęt elektryczny, elektroniczny i fotograficzny kupuje się dziś głównie w internecie.
Są jednak również przykłady lepszej reakcji na te wyzwania. Wielka sieć sprzedaży katalogowej Argos utrzymała się, zmieniając swoje sklepy w punkty odbioru zamówionych w internecie towarów. Z kolei jedna z najbardziej szacownych sieci domów handlowych, John Lewis, nie zamknęła ich, ale uruchomiła równoległy system zamówień internetowych, bazując na powszechnym zaufaniu do swojej marki.
...
Takie sa teraz realia . A prawo USA z czasow Edisona gdy jeszcze samochodow nie bylo . Szkoda ze nie z czasow Waszyngtona . Prawo maja nie dosc ze zle to sprzed wielu epok .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:09, 20 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Dwie dziewczynki spełniły marzenie - pomogło im milion "lajków"
Ojciec, który powiedział swoim córkom, że dostaną szczeniaka, jeśli zdobędą milion kliknięć "lubię to" na Facebooku, nie podejrzewał, że dziewczynki dostaną to, czego chciały. Już po niecałych 24 godzinach ich marzenie się spełniło - czytamy na dailymail.co.uk.
Teraz 12 letnia Cadence i 9 letnia Emerson szukają idealnego towarzysza.
"Cześć świecie! Chcemy szczeniaczka! Nasz tata powiedział, że go dostaniemy, jeżeli zdobędziemy 1 milion kliknięć. (Nie podejrzewa, że możemy to zrobić) Więc polubcie to!" - kartkę z takim napisem trzymają dzieciaki na zdjęciu na Facebooku.
Dziewczynki po niecałych 24 godzinach zdobyły nie tylko milion, a nawet milion i 200 tys. kliknięć. Ojciec zażartował, a to oznacza, że nie docenił potęgi internetu i ludzi zakochanych w zwierzakach, którzy chcieli pomóc jego córkom w spełnieniu marzeń.
Pan Cordell wyznał w programie "Good Morning America", że jego córki, wspomagane przez trzech młodszych synów bardzo chciały pieska, ponieważ ich poprzedni pupil zdechł w sierpniu na raka. Dziewczynki wpadły na pomysł dotyczący "lajków", gdy dowiedziały się, jak pewni rodzice z Massachusetts kupili swoim dzieciom kotka, po tym jak kliknięć "lubię to" było 10 tys.
Mama dziewczynek, Evie Cordell, powiedziała, że dziewczynki przekomarzały się z upartym tatą, ile one musiałyby zdobyć "lajków", żeby dostać nowego psa. Tata zażartował, że milion...
Siła portalu społecznościowego i pragnienie dziewczynek było jednak nie do powstrzymania.
Jego córki zrobiły więc transparent, założyły na Facebooku grupę i dodały zdjęcie, na którym one, wspierane przez trzech młodszych braci, z uśmiechem proszą społeczność internetową o podarowanie im pieska.
Po czterech godzinach, o północy, idea miała już 10 tys. kliknięć, natomiast w środę rano, gdy dziewczynki wstały, szczeniaczek już był praktycznie w ich rękach.
Przyczynił się do tego także uparty tata. - Mój mąż korzysta z mediów społecznościowych w ramach swojej pracy, więc wystartował, przesyłając linka swoim znajomym, którzy przesyłali go swoim... - powiedziała mama dziewczynek.
Pan Cordell wyznał również, że jego młodsza córka stwierdziła, że powinna dostawać nowego psa za każde kolejne milion kliknięć, ale ojciec nie przewiduje takiej możliwości.
W końcu mama dziewczynek ogłosiła na Facebooku, że dziewczynki dostaną pieska i przejrzała ofertę schronisk.
Dodała również, ze rodzinie marzy się golden retriver - niekoniecznie w stu procentach rasowy.
...
Tak wyglada teraz swiat i warto aby starzy ramole stanowiacy prawo sie o tym sie wreszcie dowiedzieli .
A nawiasem mowiac widzimy nature kobiet albo dziecko albo szczeniaczek czyli dziecko pies . Normalne kobiety lubia dzieci zwlaszcza male .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:59, 25 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Marcin Kwaśny
Człowiek z prowincji postawił się gigantowi
PZU mnie okradł - twierdzi agent ubezpieczeniowy z Puław. Walczy z własnym pracodawcą już od 10 lat. - Mojej sprawie sąd poświęcił więcej czasu niż gangsterom z Pruszkowa - mówi Jerzy Pawłowski. I nie odpuszcza, mimo, że firma chciała mu zapłacić 5 tys. zł. Nie chciał. I tak przelali mu na konto! Choć z jego powodu kilka osób straciło już pracę, on sam wciąż pracuje dla PZU.
Historia zaczyna się w listopadzie 2002 roku. Powszechny Zakład Ubezpieczeń za chwilę (w 2003 r.) miał obchodzić dwusetną rocznicę istnienia. Z tej okazji Biuro Produktów Ubezpieczeniowych do wszystkich oddziałów i inspektoratów firmy rozesłało informację o "konkursie". Zainteresowani mieli przygotować propozycje nowego produktu ubezpieczeniowego. Za najciekawszy projekt przewidziano "nagrodę specjalną", której w regulaminie jednak nie określono.
Pawłowski już od kilku miesięcy pracował nad nowym ubezpieczeniem. - Bardzo często dostawałem pytania od klientów o ofertę dla rowerzystów - wspomina Pawłowski. PZU nie miało takiego produktu w ofercie. Za namową dyrektora inspektoratu Jerzy Pawłowski spisał swoje pomysły i gotowy projekt złożył oficjalnie w Inspektoracie PZU w Puławach. Nazywał się "dwa kółka i Spółka". Miało się kojarzyć z rowerem, ale też ze spółką, która obchodziła jubileusz istnienia. Pawłowski wspomina, że regulamin konkursu był dla niego niejasny i szczątkowy, więc zanim złożył projekt, dokładnie zapoznał się z ustawą o prawie autorskim. - Uznałem, że mój pomysł jest w pełni chroniony - przyznaje Pawłowski.
Nagroda mimo woli
Projekt Pawłowskiego trafił do centrali PZU w Warszawie wraz z listem zastępcy dyrektora. Zwrócono w nim uwagę, aby centrala uwzględniła jego prawa autorskie i konsultowała z nim wszelkie plany związane z ewentualnym wykorzystaniem projektu. Pawłowski długo nie otrzymywał żadnej odpowiedzi w sprawie zgłoszonego do konkursu projektu, więc pogodził się z myślą, że jego pomysł przepadł.
- Byłem zdumiony, kiedy w maju 2003 roku w ofercie PZU zobaczyłem ubezpieczenie o nazwie "Bezpieczny Rowerzysta" - wspomina Jerzy Pawłowski. - Było to ubezpieczenie dokładnie według mojego projektu, które po prostu zostało inaczej nazwane - przekonuje.
Przed wdrożeniem w życie ubezpieczenia nikt nie skontaktował się z Pawłowskim. - Nikt w Puławach i Lublinie nie miał wątpliwości, że nowy produkt, to mój pomysł - wspomina. Jego ówczesny przełożony z Puław wysłał dwa pisma do warszawskiej centrali z prośbą o wyjaśnienia. Nikt nie kwapił się jednak z odpowiedzią. Po blisko dwóch miesiącach dyrektor inspektoratu przekazał Pawłowskiemu informację, że sprawa konkursu znajdzie szczęśliwy finał w jego gabinecie, gdzie zostanie mu wręczona nagroda w postaci skórzanej teczki oraz 5 tys. zł. - To były wtedy dwie miesięczne pensje Jurka -przyznaje żona Pawłowskiego - Elżbieta.
W uroczystości mieli wziąć udział oficjele firmy z Warszawy, a także z Puław i Lublina. W harmonogramie spotkania nie znalazło się jednak podpisanie umowy o przeniesieniu autorskich praw majątkowych, więc Pawłowski nie zgodził się na przyjęcie nagrody. Jak wspomina postanowił wtedy zadzwonić do dyrektor Biura Produktów Ubezpieczeniowych z Warszawy, by jej to osobiście zakomunikować. - Powiedziałem, że uścisk dłoni Prezesa w odpowiedniej atmosferze byłby dla mnie wart więcej niż nagroda w tej formie - wspomina Pawłowski.
Pieniądze niewiadomego pochodzenia
Na konto Pawłowskiego mimo jego wyraźnego sprzeciwu wpłynęło 5 tys. zł. W tytule przelewu wpisano "nagroda za opracowanie nowego produktu bezpieczny rowerzysta". Pawłowski zaczął drążyć, skąd pieniądze wzięły się na jego koncie, jednak nikt nie mógł, albo nie chciał mu pomóc. Po wielu próbach w końcu udało mu się telefonicznie skontaktować z główną księgową.
- Pieniądze, których nie chciałem znalazły się na moim koncie, potrzebowałem więc jakiegoś potwierdzenia wpłaty - przekonuje Pawłowski. I dodaje, że wpływ musiał odnotować, bo w innym wypadku miałby kłopoty ze skarbówką. Twierdzi, że nigdy nie dostał od PZU żadnej informacji o dokonanej wpłacie. - W miarę możliwości prześledziłem dokumentacje księgowe PZU i nigdzie nie ma ani słowa o nagrodzie, którą otrzymałem - przekonuje Pawłowski.
Prawna batalia
Jesienią 2003 roku adwokat Pawłowskiego wezwał PZU do rozmów, które miały formalnie zakończyć sprawę. - Chciałem, aby uznano moje autorstwo i podpisano ze mną stosowną umowę - wspomina. Odpowiedź PZU brzmiała jednoznacznie: roszczenia agenta z Puław są bezpodstawne. Następnym krokiem ze strony Pawłowskiego było złożenie wniosku do sądu o zawezwanie do próby ugody. To jednak również nie przyniosło żadnych efektów.
Pod koniec 2004 roku Pawłowski złożył w warszawskim Sądzie Okręgowym pozew o zapłatę zadośćuczynienia i odszkodowania z tytułu popełnionego przez PZU plagiatu. Proces trwa do dziś. W pierwszej instancji sąd oddalił pozew agenta z Puław. Sąd drugiej instancji przekazał jednak sprawę do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji.
- Wielokrotnie myślałem, że oto zbliża się finał prawnej batalii, jednak proces nadal trwa - mówi Pawłowski. I dodaje, że jego sprawie sąd poświęcił więcej czasu niż gangsterom z Pruszkowa, bo aż 10 lat. Choć rozstrzygnięcia nie było, to w samym PZU sprawa nie pozostała bez echa. Agent z Puław wspomina, że pod pozorem reorganizacji jego przełożeni z Puław stracili stanowiska. Zdaniem Pawłowskiego Dyrektor Inspektoratu w Puławach mimo nacisków z centrali nie chciał zerwać umowy o współpracę z nim. Był też obok swojego zastępcy jedną z dwóch osób, które przed sądem zeznawały zgodnie z prawdą.
Projekt ubezpieczenia, to nie poezja
Fragment wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie Jerzego Pawłowskiego znalazł się w podręczniku profesorów Janusza Barty i Ryszarda Markiewicza "Prawo autorskie". W komentarzu autorzy zwracają uwagę, że "projekt ubezpieczenia, jako utwór o charakterze referencyjnym jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego". Oznacza to, że utwór, to nie tylko wiersz, czy nuty z muzyką, lecz również utwór ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od przeznaczenia i sposobu wyrażenia.
Co ciekawe, w czasie procesu sąd na wniosek PZU powołał biegłych z zakresu prawa autorskiego. Na czele ekspertów stanął nie kto inny, jak autor książki profesor Ryszard Markiewicz. PZU wnioskował, aby biegli obliczyli procent treści projektu Pawłowskiego, który został zawarty w ofercie ubezpieczenia "Bezpieczny Rowerzysta". Wydana opinia zawierała jednak kilka błędów formalnych, nie odnosiła się również do żadnego aktu prawnego. Sąd poprosił autorów o opinię uzupełniającą i zmniejszył im honoraria. Biegli za drugim razem uniknęli błędów formalnych, jednak podtrzymali swoje stanowisko. Uznali, że PZU "nie wykorzystało projektu ‘Dwa Kółka i Spółka’ w zakresie naruszającym prawo autorskie".
- Pod opinią podpisał się między innymi profesor Markiewicz, który w swojej książce wyraził zupełnie inne zdanie - dziwi się Jerzy Pawłowski. I dodaje, że zapewne asystenci profesora podsunęli mu do podpisania opinię, której ten nawet nie przeczytał.
PZU: bez komentarza
Mimo wielu próśb o komentarz w sprawie Pawłowskiego i jego batalii o prawa autorskie z PZU przedstawiciele firmy nie zgodzili się na komentarz. Po kilku miesiącach od przesłania im pierwszego e-maila z pytaniami w końcu jednoznacznie ucięli korespondencję. - Nie udzielimy odpowiedzi na Pana pytania, bo w sprawie toczy się proces w sądzie - napisała Agnieszka Rosa z Biura Prasowego PZU. I dodała, że zwyczajem firmy jest nieudzielanie informacji na temat spraw, które są w toku.
Z Jerzym Pawłowskim i jego żoną spotykamy się w Krakowie, gdzie mieszka ich syn. Jedno z pierwszych pytań, jakie mu zadaję, dotyczy jego ciągłej pracy dla PZU. Jak to się stało, że Pan kopie się z firmą, a ona cały czas Pana toleruje? Tym bardziej, że dla PZU świadczy Pan usługi, prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą, więc w każdej chwili mogą z Panem zerwać umowę? - Działam na lubelszczyźnie od wielu lat, klienci mają do mnie zaufanie, a to sprawia, że osiągam niezłe wyniki - odpowiada Jerzy Pawłowski.
Siedząca obok żona nie wytrzymuje i dodaje - Jurek ma dobre wyniki, ale jest cholernie skromny i nie chce się tym chwalić - przekonuje.
Obecnie Jerzy Pawłowski domaga się odszkodowania z tytułu praw autorskich.
...
Praw autorskich to oni sie domagaja dla siebie a zeby tak placic komus to nie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:49, 02 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Atak na Twittera. Ukradziono ćwierć miliona haseł
Społecznościowy portal Twitter padł ofiarą cyberprzestępców. Włamywacze skradli ćwierć miliona haseł dostępu do kont użytkowników. Poinformował o tym szef elektronicznych zabezpieczeń Twittera, Bob Lord.
Dodał, że wśród skradzionych danych są nie tylko hasła, ale także nazwy użytkowników czy adresy e-mailowe. Jego zdaniem, włamania dokonali zawodowcy; w podobny sposób zaatakowano ostatnio inne portale, w tym witrynę amerykańskiej gazety "New York Times".
Zdaniem ekspertów, teraz włamywacze mogą podszywać się pod administratorów Twittera i wysyłać e-maile do użytkowników; taką korespondencję należy od razu usuwać.
Twitter to jeden z najpopularniejszych portali społecznościowych na świecie; ma około dwustu milionów aktywnych użytkowników.
....
O i to sa piraci ! Nie dzieci wymieniajace sie plikami . Bandyckie koncerny wprowadzaja orwelowska nowomowe byle tylko grabic kase .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:28, 02 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
W USA zdelegalizowano zdejmowanie simlocka
Afirmator
28.01.2013 11:09
Dobiega końca 90-dniowy okres łaski dla nowych klientów, którzy w tym czasie kupili subsydiowany telefon u swojego operatora. Już 26 stycznia wejdzie w życie tzw. Digital Millenium Copyright Act (DMCA), zakazujący zdejmowania simlocka w Stanach Zjednoczonych. Tym samym klienci zostaną przywiązani do jednego dostawcy, nie mając możliwości włożenia karty sygnowanej logo innej firmy.
W dalszym ciągu aktualne pozostaną ustalenia Verizonu, według których iPhone 5 jest dostarczany od razu bez blokady, oraz AT&T, która oferuje możliwość zdjęcia simlocka po rozwiązaniu umowy.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Myśl wielka zwykle usta do milczenia zmusza. (A. Mickiewicz)
[link widoczny dla zalogowanych]
TajemniczyKleon
28.01.2013 11:55
Znaczy się, że mam swój własny telefon i nie mogę go se modyfikować wedle uznania? Przecież on jest mój, zapłaciłem za niego! Niebawem wprowadzą prawo, że szybki nie mogę podrapać, bo to nielegalna manipulacja w telefonie... Źle się dzieje za oceanem...
.....
Widzicie tutaj czym sie konczy podwazanie praw natury czyli Boga . Mozna wszystko . Nawet zalegalizowac rozboj .
Oczywiscie to co kupiles jest twoje i ktos moze je uzywac bez pytania tylko gdy jest zagrozenie zdrowia i zycia i ratuje kogos . Tutaj jednak mamy zwykly rozboj aby miec kase . Takiego prawa nie wolno przestrzegac !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:11, 03 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Brazylia chroni swoich i idzie na wojnę z Apple
Apple niemile widziany w Brazylii. Tamtejsze władze chcą zakazać amerykańskiemu gigantowi używania nazwy iPhone. Powód - marka należy już do innej firmy z tego kraju.
Według ustaleń dziennika "Globo" Narodowy Instytut Własności Przemysłowej Brazylii ma we wtorek wydać decyzję i opublikować ją w swoim biuletynie. Jeśli informacje dziennika się potwierdzą, Apple nie będzie mógł sprzedawać swoich słynnych produktów pod rozpoznawalną na całym świecie nazwą. Okazuje się bowiem, że już w 2000 roku zarejestrowała ją brazylijska firma IGB Electronica, produkująca między innymi telefony komórkowe i smartfony. Amerykański gigant próbował zarezerwować nazwę dopiero od 2006 roku, ale władze konsekwentnie odmawiają, nie zważając na sławę producenta.
Brazylia prowadzi bardzo restrykcyjną i konsekwentną politykę przemysłową. W ostatnich latach inwestuje ogromne sumy, by podnieść konkurencyjność, wprowadziła zaporowe podatki na importowane produkty, promuje natomiast rodzime firmy.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adriana Bąkowska, Lizbona
....
Hehe ! Zaltwili Jankesow ich wlasna bronia . Prawami autorskimi . Ale to nie jest dobre . Nalezy odrzucic jankeska glupote i zabronic patentowania wszystkiego w tym nazw pospolitych typu jablko tablet itp .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|