Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:59, 17 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Nowa luka w systemie Windows przyczyną zakazu korzystania z USB
Nika Wczoraj, 21:46
Z racji luki bezpieczeństwa w systemie Windows znana firma zakazuje używania wszystkich wymiennych nośników danych w całej organizacji w ramach nowej polityki. Celem jest uniknięcie szkód finansowych i utraty reputacji wynikających z niewłaściwie umieszczonego lub niewłaściwie używanego dysku USB.
reklama czytaj dalej
Główny informatyk IBM, Shamla Naidoo, powiedział personelowi w wewnętrznej wiadomości e-mail, że firma rozszerza praktykę zakazu przesyłania danych na wszystkie przenośne urządzenia pamięci przenośnej (np. USB, kartę SD, pamięć flash).
W świecie pełnym naruszeń bezpieczeństwa danych wprowadzenie tego typu polityki jest dobrze uzasadnione. Przyczyna nowych zasad jest prosta, gdyż ewentualne szkody finansowe i reputacji wynikające z niewłaściwie umieszczonych, zagubionych lub niewłaściwie używanych przenośnych urządzeń do przechowywania danych mogą być ogromne, jak komentuje zdarzenie Mariusz Politowicz, inżynier techniczny w firmie Marken.
Warto pamiętać, że groźny robak internetowy Stuxnet (przyczyna całego zamieszania) został napisany w taki sposób, aby "przeskakując" z terminala na terminal poprzez napędy USB poruszające się między nimi, powiększać skalę ataku. Część sieci, do których kierowany był atak, miały szczelinę powietrzną, co oznacza, że nie miały bezpośredniego dostępu do świata zewnętrznego.
Źródło: Bitdefender
..
Koszmar rozwoju technologii.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 11:28, 21 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Google już może być troszkę złe: tajemnicza zmiana w kodeksie postępowania
Strona główna Aktualności19.05.2018 18:35
Logo Google w campusie firmowym z depositphotos
eimi
Adam Golański
@eimi
Współpraca z Pentagonem najwyraźniej nie poszła na marne. Nieoficjalne motto Google’a, don’t be evil (nie czyń zła) niepostrzeżenie przestało obowiązywać w Mountain View. Całkiem niedawno – gdzieś między końcem kwietnia a początkiem maja – po cichu wykreślono je z korporacyjnego kodeksu postępowania. I dobrze, że mamy niezależne Archiwum Internetu i jego maszynę czasu, bo inaczej nikt w świecie, w którym obieg informacji kontrolowany jest tak bardzo przez Google nie wiedziałby, jak było wcześniej.
Don’t be evil było częścią korporacyjnego kodeksu postępowania Google’a praktycznie od samego początku, tj. od 2000 roku. W tamtych czasach oznaczało, że Google obiecuje, że nie będzie w swoich działaniach wykraczać poza tradycyjnie rozumiane reguły etycznego biznesu, dbając o dobro klientów i sięgając jedynie po uczciwe metod konkurencji.
15 lat później, po rewolucyjnej reorganizacji, w wyniku której Google znalazło się pod parasolem konglomeratu Umbrella Corporation Alphabet Inc., coś się zmieniło. Alphabet otrzymał swój własny kodeks postępowania, z zupełnie innym mottem, do the right thing. Z etycznej perspektywy różnica ogromna – zakaz czynienia zła to zupełnie coś innego niż nakaz czynienia tego, co słuszne. Słuszne dla kogo, dla właścicieli Alphabet Inc.?
Samo jednak Google pozostało przy swoim don’t be evil. Tak, jakby Alphabet uznał, że ze złem będzie eksperymentował jedynie w swoich innych, mniej słynnych jednostkach zależnych. Miał ich przecież trochę: Calico, CapitalG, Chronicle, DeepMind, GV, Jigsaw, Sidewalk Labs, Verily, Waymo i X – to wszystko firmy niezależne dziś od Google, a podległe regułom macierzystego konglomeratu. Indywidualnych kodeksów postępowania po prostu nie miały.
“Don’t be evil.” Googlers generally apply those words to how we serve our users. But “Don’t be evil” is much more than that. Yes, it’s about providing our users unbiased access to information, focusing on their needs and giving them the best products and services that we can. But it’s also about doing the right thing more generally – following the law, acting honorably, and treating co-workers with courtesy and respect.
The Google Code of Conduct is one of the ways we put “Don’t be evil” into practice. It’s built around the recognition that everything we do in connection with our work at Google will be, and should be, measured against the highest possible standards of ethical business conduct. We set the bar that high for practical as well as aspirational reasons: Our commitment to the highest standards helps us hire great people, build great products, and attract loyal users. Trust and mutual respect among employees and users are the foundation of our success, and they are something we need to earn every day.
Tak kiedyś zaczynał się kodeks postępowania Google...
Teraz i z google’owego kodeksu zakaz czynienia zła w większości wyparował. Tam gdzie wcześniej fraza don’t be evil występowała na samym początku, wielokrotnie dyskutowana w treści w kontekście etycznej odpowiedzialności biznesu, tam dziś znajdziemy ją już tylko na samym końcu, tak jakby ktoś zapomniał przeedytować cały tekst. Cóż, od czegoś trzeba zacząć przekształcanie korporacyjnej kultury.
The Google Code of Conduct is one of the ways we put Google’s values into practice. It’s built around the recognition that everything we do in connection with our work at Google will be, and should be, measured against the highest possible standards of ethical business conduct. We set the bar that high for practical as well as aspirational reasons: Our commitment to the highest standards helps us hire great people, build great products, and attract loyal users. Respect for our users, for the opportunity, and for each other are foundational to our success, and are something we need to support every day.
So please do read the Code and Google’s values, and follow both in spirit and letter, always bearing in mind that each of us has a personal responsibility to incorporate, and to encourage other Googlers to incorporate, the principles of the Code and values into our work. And if you have a question or ever think that one of your fellow Googlers or the company as a whole may be falling short of our commitment, don’t be silent. We want – and need – to hear from you.
A tak wyglądają dzisiaj jego pierwsze akapity.
Co ciekawe, tej ogromnej zmiany w kalendarzu w ogóle nie odnotowano. Ostatnia aktualizacja wskazuje na 5 kwietnia 2018 roku, kiedy to jeszcze kodeks zaczynał się od don’t be evil.
Jak na razie dział prasowy Google’a zaintrygowanym tą zmianą korporacyjnej polityki amerykańskim mediom nie odpowiedział.
...
ZygoteNeverborn 1 dzień 12 godz. temu +51
Ktoś w to kiedyś wierzył?
adam-gancarczyk 1 dzień 8 godz. temu +8
@ZygoteNeverborn:
Na serio, byli tacy i to sporo.
h3r3tic 19 godz. temu +4
@ZygoteNeverborn: myślę że na początku nawet w guglu w to wierzyli. Później, z czasem i zrozumieniem jaką mają "władzę", wiara gdzieś przepadła
pawel0108 14 godz. temu +6
To jak u Orwella w "Folwarku Zwierzęcym". W nocy świnki niepostrzeżenie też ścierały i zmieniały coraz to nowe zasady.
xat1 15 godz. temu 0
Czy kogokolwiek to jeszcze dziwi, ze google bedzie w przyszlosci na wzor megakorporacji/panstw jakie sie w filmach SF pojawiaja (chociaz możliwe ze rak jakim jest Amazon szybciej sie tym czyms stanie). Tak btw. info o wykresleniu tego motta bylo juz jakis czas temu.
zsuiram2 16 godz. temu 0
-> Google zmienia politykę i nawiązuje współpracę wojenną z Pentagonem
-> Tysiące pracowników za naruszenie zasady 'Don't be evil' w ramach protestu odchodzi z firmy,
-> Google zmienia kodeks
...
Wspolpraca z penta... gramem. 666 Teraz bedzie be evil be like d evil.
Przechodza na ciemna strone mocy. Beda witac antychrysta. Jak widzicie jedyne co sie liczy to zasady moralne!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:05, 22 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Poważny błąd w Windows 10: niedostępny pulpit da się naprawić tylko reinstalacją
Użytkownicy Windowsa 10, którzy zainstalowali już Kwietniową Aktualizację systemu, skarżą się na kolejny problem uniemożliwiający im korzystanie z komputera.…
...
Znowu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:07, 25 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
„Czarny pulpit śmierci” Windowsa 10 wciąż straszy, Microsoft nie wie co z tym zrobić
Strona główna Aktualności24.05.2018 14:50
eimi
Adam Golański
@eimi
Przed oficjalnym wydaniem kwietniowej aktualizacji Windowsa 10 opublikowaliśmy poradnik, wyjaśniający co trzeba zrobić, aby aktualizacja przebiegła pomyślnie. Wielu uznało te wszystkie działania za przesadną ostrożność. A jednak – okazuje się, że mając Windowsa 10 lepiej było dmuchać na zimne. Podobno awaria pulpitu do jakiej doszło u wielu użytkowników aktualizujących system do wersji 1803, jest wynikiem konfliktu z antywirusem Avasta.
Czarny pulpit, ikona kosza na śmieci, pasek zadań i kursor myszki – to wszystko, co ofiary nieudanej aktualizacji mogły zobaczyć po jej zakończeniu. Uruchomienie Menedżera Zadań i restartowanie systemowej powłoki nie przynosi żadnych efektów.
Po licznych skargach użytkowników Microsoft w końcu przyznał, że problem występuje – i dotyczy rosnącej liczby komputerów. Na razie firma proponuje trzy rozwiązania. Pierwsze przeznaczone jest dla ludzi mających inny komputer pod ręką. Im zaleca się czekać, aż Microsoft przygotuje poprawkę.
Drugie rozwiązanie w teorii pozwala ocalić posiadane dane. Należy dostać się do menu naprawy automatycznej, trzykrotnie pod rząd restartując Windowsa, aż do załadowania niebieskiego ekranu. Tam należy wybrać Opcje zaawansowane > Rozwiąż Problemy > Opcje zaawansowane > Przywróć poprzednią wersję.
Przywrócenie poprzedniej wersji możliwe jest jednak tylko wtedy, kiedy w systemie wciąż dostępne są pliki instalacyjne poprzedniej aktualizacji, wygląda też na to, że w większości wypadków nie przynosi pożądanego skutku.
Jedynym pewnym rozwiązaniem jest trzecie – czyli kompletna reinstalacja Windowsa 10 z nośnika USB, stworzonego za pomocą narzędzia Media Creation Tool. Wiąże się to jednak z utratą danych i ustawień.
Można więc powiedzieć, że co rozwiązanie to gorsze. Aby ograniczyć skalę tej aktualizacyjnej katastrofy, zdecydowano się na radykalne działania: tymczasowo zablokowano kwietniową aktualizację 1803 na systemach, na których działa antywirus Avasta – i to mimo tego, że producent antywirusa oficjalnie ogłosił, że nic nie wskazuje na to, że to jego wina.
Niestety wydaje się to działaniem na oślep. Z tego co pisze Lukas, administrator oficjalnego forum Avasta, wynika że do tej pory czeskiej firmie nie udało się odtworzyć błędu.
Co więcej, sam Microsoft też nie potrafi odtworzyć tego błędu. Donosi o tym moderator MartinZ, który potwierdził tymczasowe zablokowanie aktualizacji, a zarazem niemożliwość odkrycia jego przyczyny. Trudno winić więc tutaj producenta antywirusa, skoro system operacyjny Microsoftu cierpi na taką fragmentację, że nie sposób odtworzyć krytycznego błędu zgłaszanego przez użytkowników przeróżnych konfiguracji systemowych.
Jeśli i Wam się ten problem z „czarnym pulpitem śmierci” przydarzył, możemy powiedzieć tylko tyle – nigdy nie aktualizujcie Windowsa 10 bez kopii zapasowej pod ręką. To bardzo skomplikowany system operacyjny, pełen współzależnych komponentów, coś jak domek z kart. Zbyt wiele rzeczy może najwyraźniej pójść nie tak. Dlatego zapraszamy do naszego poradnika, który wyjaśnia jak bezpiecznie zrobić kopię zapasową Windowsa za pomocą darmowego narzędzia Macrium.
...
Horror posiadacza komputera. Wlaczasz go a tam czarny ekran. Tez pare razy mialem. Juz myslalem dane stracone. Wprawdzie na xp. Nie panikowac. Raz pomaga dwa razy esc. Innym razem f2. Szczegolnie jak wylaczylem przywracanie systemu to potem sie uruchomil i czarny ekran! Jakos wszedlem w ustawienia i pogrzebalem ale nic nie zmienialem i zaskoczyl. Stad nie wylaczam juz przywracania a tylko go wylaczam i wlaczam natychmiast aby wyczyscic pamiec. Nie rezygnujcie tak od razu i reinstalacja. Moze zaskoczyc po którejs probie bo dane tracic szkoda a potem odzyskiwanie to problem.
Rozwoj technologii stal sie problemem samym w sobie. Jak widzicie Windows nie jest wart 15$. Prawde powiedziawszy z takimi chodami to za darmo strach uzywac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:24, 25 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Bill Gates pokazał na animacji rozwój globalnej pandemii grypy.
Współzałożyciel Microsoftu i jeden z najbogatszych ludzi na naszej planecie zaprezentował na animacji, jak szybko rozprzestrzeniać się będzie globalna pandemia grypy i ostrzegł ludzkość, że nie jest na nią przygotowana...
...
Popadl w manie przesladowcza?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:50, 25 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Jest łatka na „czarny pulpit śmierci” w Windowsie, ale pomoże niewielu
Strona główna Aktualności25.05.2018 14:07
o.zio
Oskar Ziomek
@o.zio
Ostatnie dni to wiele problemów dla użytkowników Windowsa 10. W Sieci zaczęło pojawiać się coraz więcej informacji o kłopotach z niedostępnym pulpitem, których nie da się łatwo obejść, a uniemożliwiają korzystanie z komputera. Winowajcą szybko okrzyknięto antywirus Avasta, jednak dotąd wszystko bazowało głównie na domysłach. Twórcy nie potrafili bowiem odtworzyć błędu, który występuje tylko na niektórych konfiguracjach sprzętowych.
Wreszcie znalazło się jednak rozwiązanie. Jak poinformowano na forum Avasta, we współpracy z Microsoftem firmie udało się ostatecznie rozwiązać problem. Winne w tym przypadku faktycznie może być oprogramowanie Avasta, a konkretnie Avast Behavior Shield – ochrona, która w niektórych przypadkach uniemożliwiała skuteczne przeprowadzenie aktualizacji Windowsa 10.
Co ciekawe jednak, podobny problem mogą powodować także inne programy. Trwają prace nad ich wyeliminowaniem, co może sugerować, że winowajcą nie jest w zasadzie Avast, a Microsoft, który nie dostosował swojej aktualizacji Windowsa do oprogramowania działającego na komputerach.
Rozbudowana instrukcja naprawy Windowsa 10 z forum Avasta w większości przypadków i tak kończy się niepowodzeniem.
Rozbudowana instrukcja naprawy Windowsa 10 z forum Avasta w większości przypadków i tak kończy się niepowodzeniem.
Użytkownicy korzystający z Avasta, którzy jak dotąd nie zaktualizowali Windowsa 10 do najnowszej kompilacji 1803 mogą być spokojni. Firma przygotowała już odpowiednią łatkę rozwiązującą problem. Otrzymała ona numer 180524-08 i jest już wypychana do użytkowników. Po jej instalacji aktualizacja systemu powinna odbyć się bez przeszkód i błędów.
Większy problem mają jednak użytkownicy, którzy opisywanego błędu niedostępnego pulpitu już doświadczyli. Teoretycznie system powinno się udać przywrócić do działania bez utraty żadnych danych – potrzeba do tego jedynie wolnego nośnika USB, drugiego (działającego) komputera, około godziny wolnego czasu i gotowości do wykonania próby naprawiania systemu.
To jednak niestety tylko teoria. Jak wspominał wcześniej Adam, proponowane metody w większości przypadków zawodzą i próby naprawy kończą się niepowodzeniem, zaś użytkownicy i tak zmuszani są do reinstalacji systemu i muszą liczyć się z utratą danych.
...
Avast tak sie boi Ms ze wzial na siebie. Tymczasem inne programy tak samo! Czyli winny Ms!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:15, 26 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Kolejne błędy aktualizacji Windowsa: nie działają ustawienia jasności ekranu
Strona główna Aktualności25.05.2018 12:33
b.munro
Maciej Olanicki
@b.munro
Kwietniowa aktualizacja Windows wielu użytkownikom przysporzyła sporo pracy polegającej na przywracaniu sprawności swoim urządzeniom, a nam materiałów na publikacje dotyczące kolejnych, całkiem zresztą poważnych, błędów. Nie brakuje głosów, według których April Creators Update to jak dotąd najbardziej zabugowana aktualizacja Windowsa 10 w jego niemal trzyletniej historii. Dziś do listy niedoróbek dopisujemy kolejne pozycje.
Oskar pisał już dziś o błędach w obsłudze ACPI, które skutkują odczuwalnym skróceniem czasu pracy laptopów na jednym ładowaniu. Sprawa jest tym bardziej kompromitująca, że problem ten zauważają także użytkownicy cudownego dziecka Microsoftu – Surface Laptopa. Na łamach anserws.microsoft.com pojawiają się już jednak kolejne zgłoszenia. Dotyczą one innego błędu, niemniej jego skutki są podobne i mogą jeszcze bardziej skrócić czas pracy na jednym ładowaniu.
Część użytkowników zgłasza, że po aktualizacji Windowsa do wersji 1803 jasność ekranu w ich laptopach jest automatycznie ustawiana na maksymalną wartość. Rzecz w tym, że nie mają oni możliwości zmiany tego ustawienia na bardziej energooszczędne. Problem występuje na różnych układach Intela (np. i3 370M, i350M i5 460M, i520M, i7 620M) ze zintegrowaną grafiką, między innymi HD Graphics 620. Dotknięci problemem korzystają z urządzeń różnych producentów, błąd bierze się zatem nie z firmware, lecz z konfliktu pomiędzy ostatnim wydaniem Windowsa a sterownikami Intela.
Jak dotąd wypracowano dwa rozwiązania tego problemu. Mniej radykalne jednocześnie nie gwarantuje stuprocentowej skuteczności i sprowadza się do zastąpienia najnowszej wersji sterownika wyświetlania. Dokonać można tego w oknie menedżera urządzeń, po kliknięciu lewym przyciskiem aktualnego sterownika i odinstalowaniu go lub (jeśli taka pozycja jest dostępna) przywróceniu poprzedniej wersji. Drugim rozwiązaniem jest powrót do wydania Fall Creators Update i korzystanie z tej wersji systemu aż do wydania poprawki.
...
Znowu. Widzimy ze Ubuntu jest wrecz ratunkiem!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:08, 28 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Sąd: Apple ukrywało wadę swoich telefonów przed klientami.
Koncern Apple wiedział o tym, że smartfony z serii iPhone 6 mają wadę i zdecydował się na ukrycie tego faktu przed klientami - tak twierdzi sędzia Lucy Koh zajmująca się sprawą pozwu wobec Apple. Wnieśli go klienci, którzy narzekali na zginanie się telefonów.
...
Mala firma bala by sie takiego numeru aby nie zakonczyc swego istnienia. A duzy moze byc bezczelny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:46, 29 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Obalamy pirackie tłumaczenia
AKCJA PARTNERSKA/BIZNES 29.05.2018
Jak nie nabrać się na złodziejskie oferty sprzedaży systemu Windows? Obalamy pirackie tłumaczenia
KAROL KOPAŃKO
@KKOPANKO
180 INTERAKCJI DOŁĄCZ DO DYSKUSJI (76)
„Nasz system na pewno się aktywuje, licencja jest przecież ze zniszczonych komputerów, które tanio pozyskujemy. Jeszcze fakturę wystawimy”. Po przeczytaniu tego artykułu będziesz wiedział, jak zidentyfikować nielegalny produkt.
Biznes sprzedaży nielegalnych kluczy do oprogramowania jest niezwykle intratny. Z jednej strony mamy bowiem niskie koszty chałupniczego funkcjonowania, a z drugiej całkiem pokaźne zyski. Jak pokazał przykład zatrzymanych właścicieli olsztyńskiej manufaktury płyt i pudełek z systemami operacyjnymi, miesięczny przychód może iść w setki tysięcy złotych. Dla niektórych to wystarczająca zachęta do wejścia na przestępczą ścieżkę.
Koszty są przecież niewielkie. Ograniczają się głównie do kupna bazy danych z kluczami. Te mogą zaś być wykradane na kilka sposobów. Po pierwsze, przez programy partnerskie, których Microsoft ma kilka, np. Bizspark dla startupów czy MSDN dla developerów i studentów, skąd klucze wyciekają w ilościach hurtowych.
Drugim źródłem wycieków są fabryki laptopów. Producent komputerów używa tam własnego klucza centralnego do aktywacji systemu, ale na dysku zapisuje również klucz dedykowany danemu komputerowi, który przydaje się np. w procesie reinstalacji. Jego wydobywaniem zajmują się nieuczciwi pracownicy azjatyckich fabryk, którzy w ten sposób zyskują dodatkowe źródło dochodów. Inaczej wygląda to w sklepach komputerowych czy hurtowaniach, które sprzedają laptopy z wgranymi kluczami. Tam pracownicy wyjmują komputery i ręcznie spisują klucze.
Internetowi sprzedawcy bez skrupułów wykorzystują nieświadomość internautów, którzy sądzą, że za 50 zł są w stanie nabyć oryginalną licencję.
Jej kupno po tak „okazyjnej cenie” zgodnie z polskim prawem może stanowić paserstwo. Grozi za nie kara nawet do dwóch lat pozbawienia wolności, a odpowiedzialność można ponieść nawet za działanie nieumyślne. Dlatego przy każdym zakupie oprogramowania należy sobie zadać pytanie „czy jesteśmy pewni, że pochodzi ono z legalnego źródła?”.
Tłumaczenie w stylu: „Panie władzo, kupiłem klucz na legalnie działającej stronie internetowej, gdzie było mnóstwo ofert w tej cenie. Aż do dziś nie wiedziałem, że mam pirata. Proszę się ich czepić, a nie mnie” na niewiele się zda. Taki kupujący nie dopełnił bowiem wszelkich formalności. Miejsce kupna nie świadczy bowiem o legalności, a cenę porównuje się do rzeczywistych cen rynkowych.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości udałem się na „polowanie”.
Kupując klucze i rozmawiając z handlarzami po kolei punktowałem ich kłamstwa i obłudę, doprowadzając do zerwania kontaktu lub próśb o zostawienie w spokoju („my tylko chcemy robić biznes” – szkoda, że złodziejski).
W celu zadbania o należytą dokładność kształt artykułu skonsultowałem z prawnikiem specjalizującym się w piractwie komputerowym. Za cel postawiłem sobie bowiem edukację internautów, a nie „nabijanie kabzy Microsoftowi”, jak sugerowali handlarze, którzy brak argumentów próbowali przykryć inwektywami.
Kursywą pisane są wypowiedzi handlarzy (pisownia oryginalna), poniżej moje komentarze.
Jesli system sie aktywuje to chyba nie powinno nyc problemu.
Błąd. Aktywacja systemu nie równa się legalności licencji. Wpisanie klucza pozwala jedynie na przejście procesu instalacyjnego.
O kluczu Windowsa należy myśleć jak o kluczu do mieszkania. Jeśli złodziej ukradnie komuś klucz, to przecież będzie mógł wejść do mieszkania, ale to czyni go właścicielem? Jeśli złodziej skopiuje sobie klucz do mojego mieszkania i będzie go sprzedawał w setkach, to czy ci, którzy skorzystali z oferty „mieszkanie za 5 zł” staną się właścicielami mojego mieszkania?
Jeśli zobaczę, że ktoś po raz dziesiąty próbuje otwierać mój dom tym samym kluczem, to zapewne zmienię zamek. Podobnie robi i Microsoft. Jeśli widzi, że kolejni użytkownicy wpisują po kolei ten sam klucz, to blokuje ich wszystkich.
Najwazniejsze by system sie aktywowal i mial Pan spokoj
Przestępcy zapewniający, że ich kradziony klucz zapewni kupującym spokój… Za to powinien być specjalny paragraf. To jakby handlarz samochodów zapewniał, że kradziony Mercedes na pewno nie przyciągnie wzroku Policji.
Podstawa legalnosci oprogramowania jest posiadanie dowodu zakupu oraz klucza licencyjnego, wszystko to od nas Pan otrzyma.
Nieprawda. Dowód zakupu od Firma-krzak spółka z o.o. nic nie znaczy – zarówno w kwestii legalności, jak i w oczach Policji.
Niektóre firmy wystawiają nawet fakturę i tym próbują zgubić zdrowy rozsądek kupujących. Niestety faktura nie jest dowodem legalności systemu poza przypadkiem, gdy pochodzi od Microsoftu albo autoryzowanego dystrybutora. Na serwisach aukcyjnych wielu jest sprzedawców, którzy posiadają „wirtualne firmy” zarejestrowane np. na Seszelach. Zdarzają się też fikcyjne faktury, wystawiane na podmioty, które nie są zarejestrowanymi podatnikami. Taka faktura nie jest dowodem przeniesienia praw licencyjnych na nabywcę klucza. Prowadzący firmę, księgując taką wątpliwą fakturę w swoich kosztach, mogą z tego mieć więcej problemów niż pożytku.
– (…) My sprzedajemy już tę wcześniej używaną licencję
Większość pirackich kluczy pochodzi z programów partnerskich i MSDN, a takich kluczy (Volume License Key – VLK) nie można odsprzedawać, bo dostaje się je w ramach subskrypcji.
– Oprogramowanie jest z komputerów które zostały zutylizowane lub nigdy ich licencje nie zostały użyte, dlatego jest informacja o tym że klucz jest używany. Klucze zgodnie z prawem można odsprzedawać.
– Co to znaczy zutylizowane? – dopytuję
– Tzn że komputery te pracowały w firmie, zostały wymienione na nowe a stare zostały oddane do firmy utylizacyjnej która je zniszczyła w ten sposob zakończyły swój żywot. A oporogramowanie w tym windows które były na sprzęcie mogą wrócić do ponownego obiegu.
– Czy jako klient mogę dostać jakieś potwierdzenie, że właśnie tak się stało? Np. od firmy utylizacyjne?
– Nie, nie dostanie Pan kontaktu do firmy utylizacyjnej. To nasza tajemnica biznesowa.
Powyższa argumentacja jest tylko w części prawdziwa, bo najważniejsze rzeczy zostały przemilczane. Brak dowodu, o który poprosiłem, powinien zdyskwalifikować danego handlarza. Aby sprzedać używany program trzeba wpierw spełnić wymogi określone w wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie UsedSoft kontra Oracle. Sprzedawca musi udowodnić, że:
Pierwotne wprowadzenie kopii programu do obrotu nastąpiło na obszarze Unii Europejskiej za zgodą osoby, której przysługują prawa autorskie (w postaci fizycznego nośnika danych lub przez udostępnienie w Internecie),
Udzielenie licencji na oprogramowanie nastąpiło jako świadczenie wzajemne w zamian za wniesienie opłaty, umożliwiającej posiadaczowi praw osiągnięcie rekompensaty odpowiadającej wartości gospodarczej kopii oprogramowania,
Licencja przewiduje nieograniczone w czasie korzystanie z oprogramowania,
Pierwotny licencjobiorca oraz każdy następny usunął swoje kopie programu w czasie odsprzedaży.
Żaden ze sprzedawców, z którymi się skontaktowałem, nie przedstawił mi dowodu utylizacji komputera, ani nie skontaktował mnie z wcześniejszym użytkownikiem systemu. Nie mogłem sprawdzić, czy system faktycznie został usunięty z wcześniejszego komputera. Miałem uwierzyć na słowo.
Niestety takie wytłumaczenia handlarzy można włożyć między bajki, bo najprawdopodobniej hipotetycznego, utylizowanego komputera nikt na oczy nie widział.
Gwarantujemy ze klucze ktore sa sprzedawane nie sa nigdzie wiecej wykrzystywane.
Handlarz nie może dać takiej gwarancji. Często zdarza się, że klucze wykorzystywane są na dziesiątkach komputerów. Może to przyciągnąć uwagę Microsoftu, który za jednym zamachem zablokuje wszystkie systemy.
Niestety taki handel jest niewygodny dla Microsoftu no bo oczywiście chcieliby oni zarobić dużo większe pieniążki. Jeżeli z kluczami byłoby cokolwiek nie tak to Microsoft ma wystarczająco dużo środków aby takie klucze zablokować
Microsoft nie blokuje każdego klucza. Inaczej doprowadziłby do paraliżu działań zwykłych użytkowników. Gdy Kowalski chce przeinstalować system, nie musi dzięki temu kontaktować się z Microsoftem. Może to zrobić samodzielnie. Może nawet zainstalować ten sam system (z użyciem tego samego klucza) na innym komputerze, byle wykasował go z poprzedniego urządzenia (licencja BOX jest na jedno stanowisko). Microsoft notowałby tysiące skarg, gdyby blokował system za każdym razem, gdy użytkownik chce go przeinstalować.
Nie ma skutecznego systemu antypirackiego, którego nie da się obejść, jeśli ktoś będzie chciał. Dotychczasowe działania na tym polu uderzały raczej w legalnych użytkowników. Wielu przykładów dostarcza zwłaszcza rynek gamingowy, gdzie Warner Bros., Sega czy UbiSoft korzystają m.in. z antypirackiego systemu Denuvo. W przypadku wrześniowego Total War: Warhammer II system został jednak złamany w zaledwie 2 dni, a jego grudniowa awaria odcięła graczy od możliwości spróbowania swoich sił w Mad Maxie, Batmanie: Arkham Knight czy Śródziemiu: Cień wojny. Niedawny Assassin’s Creed Origins opierał się piratom przez trzy miesiące, ale w końcu poległ wśród narzekań, że nadmiernie obciąża procesor… w komputerach użytkowników, którzy nabyli go legalną drogą.
Nie znaczy to oczywiście, że nie powinniśmy piętnować piratów, ale większość zabezpieczeń utrudnia życie nie tej grupie, której trzeba. Dlatego dyskusja pt. „dlaczego Microsoft stosuje takie, a nie inne zabezpieczenia albo dlaczego takich czy innych nie stosuje” jest dyskusją bezcelową.
Na chęci zaoszczędzenia kilku złotych można więc stracić dwa razy, co może uderzyć po portfelu zwykłego Kowalskiego, ale również firmy, które trzydzieści stanowisk roboczych zaopatrują w systemy operacyjne po 10 zł. W razie kontroli przedsiębiorstwa mogą liczyć straty nie tylko w złotówkach, ale i we własnym wizerunku.
Partnerem artykułu jest Microsoft.
...
Propaganda Microsoftu. Oj bo sie poplacze jak Bilus musi zebrac na chleb bo go okradajo. A jaka jest prawda? Cena jest niegodziwa i trzeba angazowac aparat panstwa aby wymuszac zakup. Gdyby Win byl za 50 zl i tak drogo nikomu by sie nie chcialo tych cyrkow robic.
Ale dajmy temu spokoj. Ubuntu Android GNU! To wytwory ktore trzeba docenic! Tu bierzmy bo daja za darmo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:06, 30 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
32 GB nie wystarczy każdemu, na takim dysku Windows 10 nie może się uaktualnić
Strona główna Aktualności28.05.2018 14:12
Windows 10 na laptopie z depositphotos
eimi
Adam Golański
@eimi
Trudno powiedzieć, czy gdyby nie chromebooki, kiedykolwiek zobaczylibyśmy taką specyficzną kategorię lekkich windowsowych notebooków z procesorami Celeron czy Atom oraz niewielką ilością pamięci masowej i operacyjnej, które sprzedawane są w cenie poniżej tysiąca złotych. Działają one pod kontrolą systemu Windows 10 Home i wszystkie mają ostatnio pewien problem – nie bardzo idzie na nich zainstalować kwietniową aktualizację systemu. I to wcale nie ze względu na problemy z kompatybilnością.
Na łamach subreddita /r/Windows10 opublikowany został krótki, zabawny filmik, pokazujący stojące w sklepie tanie notebooki, które wszystkie chciałyby zaktualizować sobie Windowsa, ale nie mogą – brakuje miejsca na dysku. Jak może na nowym komputerze zabraknąć miejsca na aktualizację systemu? Niestety może. Wystarczy, że producent w poszukiwaniu oszczędności zamiast jakiejś rozsądnej pamięci masowej zastosuje tanią pamięć eMMC o pojemności ledwie wystarczającej na pamięciożerny system. Zaoszczędzenie kilkunastu dolarów to dużo, jeśli sprzedaje się komputer za niecałe 200 dolarów.
Takich modeli jest na rynku trochę – są to notebooki takich firm jak Lenovo (zarówno Yoga jak i IdeaPad), Kruger&Matz Explore czy Kiano Slimnote. Skuszeni niską ceną użytkownicy mogą nie wiedzieć na co się rzucają: taki np. Kiano Slimnote próbuje uruchomić Windowsa 10 na procesorze Atom x5-Z8350, dając mu do dyspozycji 2 GB RAM i właśnie taki wspomniany dysk eMMC o pojemności 32 GB.
Niby nie jest to jeszcze tak mało. W oficjalnych wymaganiach systemowych Windows 10 możemy przeczytać, że system potrzebuje 16 GB dla 32-bitowego systemu lub 20 GB dla systemu 64-bitowego. Jeśli jednak wczytamy się w to, co dopisano niżej, widać, że 32 GB może okazać się ilością niewystarczającą dla skorzystania z aktualizacji dostarczanych przez Windows Update.
Jak sprawdziliśmy, Windows 10 Home po zainstalowaniu w maszynie wirtualnej mającej do dyspozycji tylko 32 GB miejsca nie jest w stanie samodzielnie przeprowadzić kwietniowej aktualizacji – i to pomimo zwolnienia całego miejsca jakie można za pomocą systemowych narzędzi. Brakuje około 10 GB.
Na szczęście nie wszystko stracone. Sam mechanizm aktualizacji podpowiada rozwiązanie: należy podłączyć dodatkową pamięć zewnętrzną, pendrive lub dysk SSD. Po jego wykryciu, Windows Update pozwoli na kontynuowanie aktualizacji. Trwać to będzie nieco dłużej, lecz jednak powinno skończyć się powodzeniem.
Pewien niesmak jednak pozostaje. Podane dla Windowsa 10 minimalne wymagania systemowe mijają się z tym, czego może doświadczyć użytkownik podczas bardzo podstawowej dla Windowsa-jako-Usługi operacji, tj. aktualizacji co pół roku. Najwyraźniej są sztucznie zaniżone tylko po to, by producenci mogli produkować takie tanie, rywalizujące z chromebookami komputerki z Windowsem.
Sęk w tym, że Chrome OS nie ma problemów z aktualizowaniem siebie nawet na „najbiedniejszych” modelach chromebooków z dyskami 16 GB, takich jak Asus Chromebook Flip. W wypadku Windowsa – no cóż, Microsoft nie zdołał nigdy tak naprawdę odchudzić swojego systemu, od czasów Visty kolejne wersje zajmują tylko więcej i więcej miejsca.
..
Czyli trzeba 64 niedługo 128 gigow! Systemu nie da sie zainstalowac z braku pamieci. Obled! Czyli znow powrot do xp. System ma byc maly i prosty w koncu ma tylko dzialac. Nic wiecej nie oczekujemy. Proste ma mniej mozliwosci psucia sie! Proste!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:48, 30 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Pozwał Microsoft za zainstalowanie mu podstępnie Windows 10 – chce 1,2 mld dolarów odszkodowania
Takie rzeczy mogą dziać się tylko w USA – mężczyzna, który (delikatnie mówiąc) nie jest zadowolony z tego, jak Windows 10 nie działa na jego komputerze, postanowił podać Microsoft i jego prezesa do sądu. Domaga się po 600 mln dolarów zadośćuczynienia lub… oddania mu Windowsa 7.
Pozwał Microsoft za zainstalowanie mu podstępnie Windows 10 – chce 1,2 mld dolarów odszkodowania
foto: materiały prasowe
Zdaniem poszkodowanego, który wniósł pozew w sądzie w Detroit (znanego z bezlitosnego traktowania przedsiębiorstw IT), proces automatycznej aktualizacji systemu złamał jego „prawa obywatelskie”.
Po samodzielnym zainstalowaniu się Windows 10 komputer Franka K. Dickmana Jr (ASUS 54L) miał natychmiast przestać działać. Próba powrotu do starego, dobrego Windowsa 7 zakończyła się niepowiedzeniem, gdyż nowe wersja uniemożliwiła dostęp do partycji ratunkowej, na której znajdowała się wersja instalacyjna „siódemki”.
Pozew za wmuszenie Windows 10
Microsoft prowadził dość agresywną metodę dystrybucji Windows 10 –nową wersję systemu przez cały rok (a dla zorientowanych nawet kilka lat dłużej) można było zainstalować na swoim komputerze za darmo (o ile pracował od pod wcześniejszą wersją okienek). W pewnym momencie MS wręcz zmuszał do przesiadki na nowy system, automatyzując proces instalacji i uniemożliwiając zrezygnowanie z przesiadki.
Skończyło się to oczywiście w sądzie – i jak się okazało, Microsoft musiał płacić za swoją „szczodrość” odszkodowania. Stało się tak chociażby w przypadku kobiety, która z powodu aktualizacji nie mogła uruchomić programu służącego jej do zarządzania prowadzoną firmą.
Odszkodowanie było oczywiście znacznie mniejsze, niż postulowane 2 x 600 mln dolarów – skończyło się na 10 000 USD.
Pozywającemu może zresztą tak naprawdę nie zależeć na pieniądzach, jako że daje Microsoftowi i jego szefowi, wybór co do rodzaju zadość uczynienia. Drugą z opcji jest udostępnienie na witrynie producenta systemu Windows 7 do pobrania, tak żeby mógł zainstalować go na posiadanym sprzęcie korzystając z klucza OEM.
Na spełnienie swoich żądań desperat dał Microsoftowi 30 dni. Korporacja zapowiedziała, że tanio skóry nie sprzeda i będzie się bronić.
...
Bo tak normalnie do dzis powinien byc rozwijany xp jako najbardziej udany ale wtedy zegnajcie miliardy dlatego co 3 lata musi byc,, nowy" ktory jest gorszy od xp. O ile komputery obecne a te z 2004 to olbrzymi skok ww gore to Windows jest olbrzymim skokiem w dol.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:12, 31 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
GOOGLE PRZESZŁO NA CIEMNĄ STRONĘ MOCY. PRACUJE NAD ROBOTAMI-ZABÓJCAMI
07:00 // 30.05.2018
Google przeszło na ciemną stronę mocy. Pracuje nad robotami-zabójcami
Kilka dni temu wybuchła wielka afera w związku z rozpoczęciem współpracy Google z Pentagonem. Teraz dowiadujemy się, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej całej sprawy.
Z Google każdego dnia odchodzi coraz więcej pracowników. Większość z nich rezygnuje z pracy w proteście przeciwko współpracy giganta z Pentagonem w kwestiach tworzenia na potrzeby armii zaawansowanych robotów-zabójców, które dysponowaliby sztuczną inteligencją i poruszały się w pełni autonomicznie.
Teraz okazuje się, że współpraca w ramach Projektu Maven będzie o wiele głębsza, niż się wszystkim wydawało, i nie dotyczy tylko samego Google, bo mówi się też o Amazonie.
Gigant z Mountain View będzie również pomagał Pentagonowi w stworzeniu najbardziej zaawansowanego na świecie systemu wyszukiwania i odzyskiwania danych ze skradzionych dysków twardych oraz inwigilacji konkretnych osób.
O Projekcie Maven wiadomo niewiele, ale wszystko wskazuje na to, że jest to sztandarowy projekt Departamentu Obrony USA. Jest on odpowiedzią na coraz bardziej zaawansowane technologicznie armie największych światowych mocarstw.
Google dostarczy Pentagonowi systemy sztucznej inteligencji do dronów i robotów. Fot. Terminator Gemisys.
Jako że Stany Zjednoczone zawsze muszą być krok, albo nawet dwa, przed resztą świata, systemy AI muszą już zacząć pojawiać się na polach walki.
Najlepszym przykładem tego, jak ogromną rolę będzie w przyszłości odgrywała sztuczna inteligencja w armii, może być Władimir Putin, prezydent Federacji Rosyjskiej czy Ray Kurzweil, futurolog i szef działu technologii AI w Google. Obaj powiedzieli, że ten, kto wejdzie w posiadanie AI z prawdziwego zdarzenia, ten będzie rządził światem.
Projekt Maven ma ten plan wcielić w życie i uczynić USA światowym pionierem, z pomocą największych na świecie ekspertów, którzy, co nie jest tajemnicą, pracują dla rodzimych gigantów internetowych.
Wszystko wskazuje na to, że procesu współpracy znanych firm z armiami nie da się już powstrzymać i rezygnacja pracowników z pracy nad takimi projektami nie ma większego sensu, bo to zjawisko stanie się powszechne. W końcu to armia ma to, co najbardziej interesuje gigantów, czyli praktycznie nieograniczone środki finansowe.
Google już nawet nie kryje się z faktem, że przeszło na ciemną stronę mocy. Jakiś czas temu z jego statusu znikło słynne motto: „Don't be evil”.
...
Oczywiscie nie jest zlym sama praca dla armii. Wzmacnianie armii polskiej to wielkie dobro. Ale USrael? Wiemy co oni robia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 7:19, 03 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Apple nie akceptuje aktualizacji Telegrama od czasu blokady w RU
“Apple stopped approving Telegram for iOS updates globally 1,5 months ago after Russia ordered a block on Telegram.”
...
Bydlaki wspieraja Putina. Wielcy kapitalisci ida z tyranami bo kasa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:42, 04 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Apple zablokowało aktualizacje Telegrama na całym świecie, nie tylko w Rosji
Strona główna Aktualności01.06.2018 18:36
Scorpions.B
Mateusz Budzeń
@Scorpions.B
Komunikator chętnie wybierany przez osoby ceniące prywatność, które nie chcą używać Facebook Messengera, ma problemy na platformie Apple. Jak informuje twórca Telegrama, firma z Cupertino przestała zatwierdzać aktualizacje aplikacji na całym świecie.
Pavel Durov, prezes Telegrama, wskazuje, że brak wydawania aktualizacji na iOS-a pokrywa się z blokadą komunikatora nałożoną przez rząd rosyjski. Oznacza to, że od ponad półtora miesiąca użytkownicy iUrządzeń nie otrzymali nowej wersji komunikatora. Nie tylko w Rosji, ale także w pozostałych krajach. Firma Apple nie ustosunkowała się do podejrzeń, nie podając przyczyny nałożonej blokady, więc Durov postanowił opublikować informację.
Twórca Telegrama dodaje, że brak możliwości wdrożenia ostatniej aktualizacji, nie pozwoliło dostosować się do nowych przepisów Unii Europejskiej dotyczących prywatności. Co więcej, niektóre funkcje mogą nie działać poprawnie w iOS 11.4. Warto podkreślić, że problem rozwiązuje nowa wersja komunikatora, ale jak już wspomnieliśmy, nie może zostać wydana dla użytkowników iPhone’ów.
Apple stopped approving Telegram for iOS updates globally 1,5 months ago after Russia ordered a block on Telegram. More here – [link widoczny dla zalogowanych]
— Pavel Durov (@durov) 31 maja 2018
Pavel Durov zarzuca Apple, że firma nie stanęła po jego stronie. Władze rosyjskie zakazały bowiem używania Telegrama na terenie kraju, po tym jak odmówiono im wydania kluczy szyfrujących rozmowy użytkowników. Durov dodaje, że trwają obecnie prace nad rozwiązaniem sytuacji i o ewentualnych postępach będzie informował na bieżąco. Niestety, to nie pierwsze problemy Telegrama z Apple.
Aktualizacje to także wprowadzanie nowych funkcji, łatek bezpieczeństwa i usuwanie wcześniej zgłoszonych błędów. Obecnie użytkownicy Telegrama na iOS są od tego odcięci. Apple wielokrotnie podkreślało, że ceni prywatność swoich użytkowników, ale najwyraźniej dotyczy to tylko własnych usług, a nie oprogramowania firm trzecich.
Komunikator Telegram dostępny jest oczywiście na iOS-a (ostatnia aktualizacja 2 miesiące temu) i na Androida (ostatnia aktualizacja z 26 maja).
...
DOSC TEGO! APLLE MUSI ZBANKRUTOWAC! AMERYKANIE TO KANALIE! Oczym zawsze mowie a w Rosji jest duzo porzadnych ludzi. Tu widzicie naocznie ze poziom moralny USA jest duzo nizszy. Kasa najwyzszym idealem,, moralnym". Syf. I jeszcze jakies sundy im przyznaja odszkodowania. Calkowity ban na Apple! Zero zakupow! Android macie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:21, 05 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Programiści boją się Microsoftu. Github stracił 50 tysięcy projektów
Strona główna Aktualności05.06.2018 12:39
Xyrcon
Anna Rymsza
@Xyrcon
Przejęcie popularnego repozytorium kodu Github przez Microsoft zostało potwierdzone wczoraj po południu. Niezadowolenie widać w wielu miejscach, a najlepiej na konkurencyjnym GitLabie, który zarejestrował od wczoraj masowy napływ projektów programistycznych.
Wczoraj Microsoft poinformował, że przejmie Github za 7,5 miliarda dolarów, płacąc akcjami. Niektórzy patrzą na transakcje optymistycznie, bo skoro Microsoft nie doprowadził do zniszczenia Linkedina czy Xamarina, z Githubem też raczej nic złego nie zrobi. Dla wielu jednak jest to koniec darmowej, nakierowanej na społeczność i współpracę platformy, kluczowej dla rozwoju milionów otwartoźródłowych projektów.
Wiele osób obawia się, że Microsoft będzie rościł sobie prawa do głębokich zmian na Githubie, a nawet moderacji projektów i usuwania tych niewygodnych. To musi być efekt polityki Ballmera, który nazywał Linuksa rakiem i wyrażał nienawiść do otwartych źródeł na każdym kroku. Pewnie można nie zauważyć, że od tego czasu minęło 17 lat, a Microsoft zrobił zwrot o 180° i teraz kocha Open Source. Słusznie obawiają się programiści, których projekty mają na celu szkodzenie innym, jak DeepFakes (SI dokładająca czyjąś twarz do filmu pornograficznego, wciąż dostępna na Githubie). Jest też ryzyko, że z GitHuba znikną emulatory Xboksa.
We're seeing 10x the normal daily amount of repositories #movingtogitlab [link widoczny dla zalogowanych] We're scaling our fleet to try to stay up. Follow the progress on [link widoczny dla zalogowanych] and @movingtogitlab
— GitLab (@gitlab) June 3, 2018
Na krytyce słownej niezadowolenie się nie kończy. Programiści masowo uciekają z Githuba i przenoszą swoje projekty do konkurencji. W poniedziałek GitLab zarejestrował 13 tysięcy nowych repozytoriów, przeniesionych z nowego nabytku Microsoftu… w ciągu jednej godziny po ogłoszeniu przejęcia. CEO GitLaba Sid Sijbrandij zdradził jednak, że migracja trwa od prawie tygodnia. W sumie GitLab zyskał prawie 50 tysięcy nowych repozytoriów w ciągu niecałego tygodnia. Dla Githuba jednak nie jest to wielka strata. Wciąż pozostało na nim prawie 80 milionów projektów i wielu klientów większego kalibru.
Dla GitLaba to szczęście w nieszczęściu, gdyż infrastruktura musi radzić sobie z nieplanowanym dodatkowym obciążeniem. Sijbrandij zdradził, że już trzykrotnie skalowali serwery GitLaba i prawdopodobnie to nie koniec.
GitLab został założony w 2011 roku i od początku funkcjonuje jako otwarty i w pełni darmowy konkurent Githuba, który można implementować także na własnych serwerach. Sporo rozwiązań dostępnych na komercyjnym Githubie jest na GitLabie darmowa w podstawowej wersji, a pełnię możliwości daje abonament. Choć Github pobiera więcej opłat niż GitLab, miał pewne problemy finansowe, co pokazuje, że bez płatnych kont trudno generować dochód. GitLab utrzymuje się z finansowania przez inwestorów i trudno powiedzieć, jak poradzi sobie jako otwartoźródłowa platforma, jeśli nie powiększy bazy użytkowników płacących abonament. Decyzja o przeniesieniu projektu na GitLab może więc nie być najlepsza, jeśli ktoś szuka długoterminowego i trwałego repozytorium. Od strony idei wolności i niezależności oprogramowania to doskonały ruch.
...
Imperium rozciaga macki coraz szerzej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:25, 12 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
07:00 // 11.06.2018
Google przedstawia 7 zasad dotyczących przyszłości rozwoju sztucznej inteligencji
Google na razie będzie współpracował z Pentagonem, ale jego władze diametralnie odmieniają swoje podejście do kwestii przyszłości rozwoju sztucznej inteligencji.
Afera związana z gigantem z Mountain View i jego współpracą z Pentagonem, w tematach tworzenia na potrzeby armii technologii sztucznej inteligencji, wciąż się tli. Chociaż Google zapowiedziało, że w przyszłym roku, gdy umowa wygaśnie, nie przedłuży jej, to jednak do tego momentu pozostało jeszcze sporo czasu, w którym współpraca w ramach Project Maven może rozwijać się w najlepsze.
Pod wpływem presji społecznej i samych tysięcy pracowników korporacji, jej władze przygotowały i właśnie przedstawiły 7 zasad, którymi będą się kierowały w swoim tworzeniu swoich projektów, a także w rozwoju sztucznej inteligencji, aby już nigdy w przyszłości do dochodziło do podobnych afer:
1. AI i projekty mają być użyteczne w życiu społecznym.
2. Zapobiegać uprzedzeniom na tle religijnym, rasowym, płciowym, majątkowym, politycznym i orientacji seksualnej.
3. Być budowane i testowane w kwestiach bezpieczeństwa.
4. Służyć ludziom i maksymalnie być przez nich kontrolowana.
5. Rozwijać technologie z myślą o ochronie prywatności ludności.
6. Tworzyć systemy przy zachowaniu najwyższych standardów doskonałości naukowej.
7. Udostępniona społecznie do użytku zgodnego z zasadą braku szkodliwości danej technologii, zasadą jej unikalności, zasadą jej dobrego wpływu na świat i zasadą uznania w nią wkładu Google i integracją narzędzia z usługami firmy.
Google tworzy nowe prawa rozwoju AI. Fot. Google/Twitter.
Nowe prawa Google są skutkiem wymazania ze swojego statusu słynnego motto: „Don't be evil” i braku odpowiednich rządowych regulacji dotyczących rozwoju inteligentnych technologii. Chociaż Organizacja Narodów Zjednoczonych, wizjonerzy, naukowcy i instytuty badawcze z całego świata od kilku lat o to apelują, w tej materii nie dzieje się kompletnie nic.
Chociaż to przerażające u smutne, bo konsekwencją tego są właśnie takie afery, to ten fakt wcale nie dziwi, ponieważ rząd żadnego kraju świata nie może reagować, skoro ich armie są zaangażowane w projekty rozwoju AI i robotów, które łamią wszystkie podstawowe prawa człowieka.
Jeśli w dalszym ciągu technologii AI i robotów będą tworzone bez żadnych zasad, a na to się zapowiada, to przyszłość świata nie będzie rysowała się w różowych barwach, bo bezpieczeństwo nas wszystkich będzie poważnie zagrożone.
...
Pytanie brzmi.. W co wdepnelo google? To wyglada jakby w tajnych podziemnych bunkrach Pentagonu w kontakcie z ufo robili mordercze srodki zaglady. A ufo to demony. DEVILS! Totez i Dont be EVIL musialo zniknac. Niestety brzmi to zupelnie logicznie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:44, 12 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Koniec oficjalnego wsparcia na forach dla Windowsa 7 i 8.1 – Microsoft ma dość
Strona główna Aktualności12.06.2018 10:10
eimi
Adam Golański
@eimi
Dla większości użytkowników świadczone przez Microsoft wsparcie techniczne dla w większości płatnego przecież oprogramowania było raczej symboliczne. Najbardziej realnym sposobem uzyskania pomocy od firmy pozostawały oficjalne fora wsparcia, na których można było się np. poskarżyć, jak to kolejna aktualizacja popsuła system i czekać, aż ktoś z Redmond w tej sprawie zabierze głos. Niestety z tą formą wsparcia pożegnają się już niebawem wszyscy użytkownicy nieco starszego oprogramowania Microsoftu – ich głos na forach będzie głosem wołającego na puszczy.
Microsoft ogłosił, że od lipca kończy z świadczeniem wsparcia technicznego poprzez oficjalne fora dla Windowsa 7, Windowsa 8.1 oraz Windowsa 8.1 RT, a także licznych innych produktów, w tym Microsoft Office 2010 i 2013, Internet Explorera 10 czy antywirusa Microsoft Security Essentials. Koniec wsparcia w ten sposób dotknie też sprzętu: komputerów Surface Pro, Surface Pro 2, Surface RT i Surface 2, smartopaski Microsoft Band oraz nieszczęsnego odtwarzacza Zune.
Koniec wsparcia oznacza w tym wypadku koniec proaktywnych przeglądów, monitorowania, odpowiadania czy oznaczania odpowiedzi na pytania – dowiadujemy się z wpisu na oficjalnym forum społeczności Microsoftu.
Co prawda firma z Redmond pozwoliła użytkownikom dalej uczestniczyć w dyskusjach na tematy związane z większością wspomnianych produktów. Ba, nawet zapewnia, że będzie te dyskusje moderować, aby zagwarantować, że rozmowy przebiegają w bezpiecznym i pozytywnym środowisku. Jednak fora dotyczące Microsoft Band i Zune zostaną zamknięte na dobre, będzie można je tylko przeglądać.
Wyjście Microsoftu z forów wsparcia dla oficjalnie przecież wciąż wspieranych, komercyjnych produktów brzmi jak kiepski żart, szczególnie jeśli porównamy to do poziomu wsparcia dla niszowego komercyjnego oprogramowania, gdzie często jego autorzy są na wyciągnięcie ręki.
Nijak to się też nie umywa do wsparcia dla popularnych darmowych i wolnych systemów: przykładowo użytkownicy takiego Ubuntu 14.04, systemu będącego w analogicznej sytuacji co Windows 7 (jedynie łatki z aktualizacjami bezpieczeństwa i poprawkami), wciąż cieszą się uwagą i pomocą ze strony moderatorów.
...
kaganiec_oswiaty 14 min. temu -2
Koniec wsparcia z systemem który ma 8 lat, no tragedia...
...
Czyli mozna uzywac darmo skoro wyrzucili na smieci. O ile ktos chce uzywac bo jak slysze wady nie naprawione...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:13, 13 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Nawet połowa użytkowników ma problemy z aktualizacjami Windowsa
Strona główna Aktualności13.06.2018 12:22
Xyrcon
Anna Rymsza
@Xyrcon
Z każdą większą aktualizacją systemu Windows 10 wiążą się jakieś problemy, co znamy z własnego doświadczenia. Ich skala jest jednak dużo większa niż przypuszczaliśmy. Według brytyjskiej organizacji Which, chroniącej prawa konsumenta, problemy ma połowa użytkowników nowego systemu Microsoftu.
Wystarczy przypomnieć sobie problemy, jakie powodowała wydana niedawno kwietniowa aktualizacja Widnowsa 10, by zauważyć, że coś jest na rzeczy. System miał problemy z niedostępnym pulpitem, na które jedynym lekarstwem była ponowna instalacja, niechcianymi grami, obsługą chcianych gier, jasnością ekranu i kilkoma innymi częściami systemu. Większość z nich już została naprawiona, ale niesmak pozostał, zwłaszcza jeśli ktoś musiał przeinstalować system. Gdy informowaliśmy o problemach trudno było jednak określić skalę zjawiska, co udało się dzięki ankiecie przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii.
W badaniu organizacji Which wzięło udział 1100 osób, odpowiadając na pytania dotyczące zarówno drobnych niedogodności, jak i poważnych błędów, uniemożliwiających pracę z komputerem. Trudno powiedzieć, czy wyniki zaskakują, ale na pewno nie napawają optymizmem.
Najwięcej problemów było związanych z kompatybilnością oprogramowania. 21% ankietowanych informowało o aplikacjach, które przestały działać. W 16% zgłosili awarie komponentów komputera i peryferiów. Which poinformował także, że w ciągu ostatnich 3 lat więcej użytkowników zgłosiło problemy z Windowsem 10 niż ze wszystkimi innymi systemami (także mobilnymi) razem wziętymi.
Niektórzy zauważyli, że ich komputery zwolniły po aktualizacji. Wiele maszyn w ogóle nie nie ruszyło po aktualizacji. Prawie połowa osób, których komputery nie wstały, musiały zapłacić komuś za naprawę (średnio 67 funtów).
Organizacja Which słusznie zauważa, że cyfrowe dobra, takie jak system operacyjny, powinny podlegać identycznym prawom, jak wszystkie inne produkty. Wadliwe powinny być naprawiane lub wymieniane w ramach gwarancji. Jeśli nie da się ich w żaden sposób naprawić, nabywcy powinni móc odzyskać pieniądze za wadliwy zakup. Ponadto organizacja bardzo słusznie proponuje, by aktualizacje bezpieczeństwa, krytyczne dla klientów, były rozprowadzane oddzielnie od ogólnych aktualizacji systemu.
Ogranizacja nawołuje Microsoft do szanowania praw konsumenta i użytkowników systemu. Wielu z nich odniosło realne straty finansowe, danych lub czasu przez problemy z systemem i zdaniem organizacji Microsoft powinien im to wynagrodzić. Krytykowany jest także brak informacji o tym, że aktualizacja jest niebezpieczna, a użytkownicy nie mają wyboru, czy chcą podjąć ryzyko. Osoby, które nie śledzą branżowych wiadomości, praktycznie nie mają pojęcia o tym, jakie ryzyko wiąże się z instalacją nowej wersji systemu. Oczywiście poprawki bezpieczeństwa powinny być wyłączone z tej polityki.
Microsoft przyznał rację wielu postulatom organizacji chroniącej prawa konsumentów i obiecał je rozważyć. Być może dostaniemy rekompensatę za stracony czas i naprawy.
...
MindOverLife 7 godz. temu +3
Nigdy nie miałem problemów z aktualizacjami w Win 10, bo mam je zablokowane i odblokowuję tylko gdy szczury laboratoryjne tzn. przeciętny Kowalski przetestował u siebie i nie żali się na internecie masą problemów.
SabakuGaara 4 godz. temu 0
@aardwolf: wyobraź sobie, że jak się używa dobrego antywirusa i wyłączy Windows Update, Telemetrię, diagnostykę, geolokalizację itp.,a zwłaszcza Windows Defendera to wszystkie problemy znikają.
...
Niektorzy sobie radza! Koszmar po prostu. To ja na XP mam rajskie zycie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:41, 14 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
czer 14
Valve zablokuje dostęp do Steam użytkownikom Windowsa XP i Visty
14.06.2018 09:35, dodał: Maksym SłomskiOcena:
"Dramat i awantura, skandal!" Dlaczego? Valve postanowił w brutalny sposób zakończyć wsparcie dla dwóch wersji systemu operacyjnego Windows. Czy naprawdę jest o co się pieklić?
Jak wielkie zamieszanie w sieci potrafi wywołać niewielka w gruncie rzeczy grupa osób przekonuje się właśnie Valve. Firma podjęła decyzję o zakończeniu wsparcia przez platformę Steam dla systemów Microsoft Windows XP i Windows Vista. Informację o tym znaleźć można na stronie pomocy Steama. Wsparcie kończone jest w najbrutalniejszy z możliwych sposobów - użytkownicy tych systemów stracą wkrótce dostęp do Steama, bo... nie uruchomią go.
Oczywiście szybko znalazła się grupka oburzonych osób, będących użytkownikami dwóch archaicznych już jak na obecne czasy systemów Microsoftu. Co ciekawe, temat podchwyciła nawet polska prasa, która w obronę wzięła "biednych graczy".
"Gracze na XP oraz Viście już niebawem poczują się jak klienci drugiej kategorii." - wieści nagłówek w artykule na największym polskim blogu technologicznym. Czy faktycznie jest tak źle? Oczywiście, że nie. Wystarczyłoby przed sformułowaniem takiej wypowiedzi zerknąć na statystyki platformy Steam, które są przecież ogólnodostępne.Wiecie jaki odsetek użytkowników Steama stanowią korzystający z Windowsa XP? 0.22%. Niewiele? Cóż, z Visty korzysta jeszcze mniej graczy i ci nie są nawet ujęci w statystykach użytkowania. Trudno jest więc spodziewać się, że gigant świata gier będzie tracił czas i zasoby na dostosowywanie coraz nowocześniejszej aplikacji pod kątem systemów sprzed ponad... 15 lat!
Zmiany nie są podyktowane z resztą wyłącznie fanaberią twórców Steama i nie są motywowane wyłącznie pobudkami ekonomicznymi. Wiele technologii i systemów bezpieczeństwa wprowadzonych na nowszych wersjach systemów Windows nie działa na starszych.
Wsparcie dla systemów Windows XP i Windows Vista Valve zakończy w styczniu 2019 roku.
Czy ktoś z Was korzysta w ogóle jeszcze z tych wersji Windowsa? Jeśli tak, to dlaczego?
..
Ja. Xp. O ile Vista jak widze znikla to xp nie! Bo nie jestem idiota i nie chce miec ciaglych,, aktualizacji". A gry z epoki ktora najbardziej lubie czyli gdzies do 2005 czy 7 chodza na nim swietnie. W tym wszystkie Might and Magic! A na Win 10 bylby horror. Poza tym musialbym skads sciagnac bo nie mowy o placeniu 500! za taki koszmar! Mam placic za torturowanie mnie aktualizacjami?
A poza tym to po co tyle Windowsow? Tylko po to aby wiecej kasy wydoic!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:57, 18 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Apple tak zaktualizował system, że bez powerbanku ani rusz. Klienci są...
Aktualizacja systemu iOS do wersji 11.4 wywołała falę skarg. Klienci Apple piszą na forum firmy, że ich urządzenia stały się tak prądożerne, że trzeba je praktycznie non stop trzymać podpięte do źródeł energii.
...
Jeszcze fajniej!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:19, 26 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Stworzą komary, które zniszczą swój gatunek. Bill Gates wspiera projekt
Założyciel Microsoftu Bill Gates przekazał 4 miliony dolarów (prawie 15 mln złotych), na projekt, który ma na lata wyeliminować zachorowania na malarię. Brytyjska firma Oxitec chce stworzyć genetycznie zmodyfikowane komary, które będą nosicielami śmiercionośnego genu dla swojego gatunku.
...
Gates poprawia wizerunek. Tylko ze strach sie bac co z tego wyjdzie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:08, 26 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Bershidsky: Apple i Google z łatwością obchodzą antymonopolowe przepisy UE [OPINIA]
26 czerwca 2018, 06:03
Facebook0Google Plus0Wykop0Tweet
źródło:Bloomberg
Korzystanie z usług Google
Korzystanie z usług Googleźródło: ShutterStock
W sporze między organami antymonopolowymi Unii Europejskiej a amerykańskimi koncernami technologicznymi pojawia się pewien schemat. Zmiany wprowadzone przez Google i Apple po niekorzystnych orzeczeniach i wysokich grzywnach są pozorne. Problemy pozostają - pisze Leonid Bershidsky.
Leonid Bershidsky w serwisie Bloomberg pisze, że w czerwcu 2017 r. Komisja Europejska nałożyła na Google grzywnę w wysokości 2,4 miliarda euro (2,8 miliarda dolarów) za faworyzowanie swojej usługi porównywania cen, Google Shopping, przed konkurencyjnymi witrynami w wynikach wyszukiwania. Firma wprowadziła wymagany środek zaradczy we wrześniu tego samego roku: wszystkie usługi mogą licytować miejsca w specjalnym polu wyświetlanym na stronie wyników wyszukiwania, gdy konsumenci wpisują produkt, który chcieliby kupić. Google Shopping ma licytować miejsce jak każda inna firma. Jednak prawie zawsze jest to jedyna oferta zamieszczona w przeznaczonym do tego boksie.
W lutym 2018 r. jedna z firm, która zaskarżyła koncerny do KE, grupa handlowa FairSearch, napisała list otwarty do Komisarz ds. Konkurencji Margrethe Vestager, twierdząc, że nowy stan rzeczy wcale nie jest lepszy od tego, który miał zastąpić. Google Shopping pozostają częścią giganta wyszukiwania, więc Google nie ponosi żadnych rzeczywistych kosztów za wylicytowanie miejsca w boksie, podczas gdy konkurenci – owszem. Do tej pory biuro Vestager nie poleciło Google dalszych zmian. Zamiast tego, organy nadzoru UE koncentrują się na innych dochodzeniach przeciwko Google, które mogą prowadzić do podniesienia grzywien.
Apple również nie poddaje się regulacjom, jak podaje ostatni raport Martina Brehm Cristensena i Emmy Clancy dla frakcji Europejskiej Zjednoczonej Lewicy i Nordyckiej Zielonej Lewicy (GUE / NGL) w Parlamencie Europejskim.
>>> Czytaj też: Chiny zrzuciły na świat problem. Jest nim 111 ton śmieci
W sierpniu 2016 r. Vestager zaleciła Irlandii, by odzyskała 13 miliardów euro z tytułu zaległych podatków od Apple. Vestager twierdziła, że porozumienie spółki z irlandzkimi organami podatkowymi było formą nielegalnej pomocy państwa. Rządzący orzekli, że Apple zapłacił efektywną stopę podatkową w wysokości 1 proc. od swoich europejskich zarobków w 2003 r. oraz 0,005 proc. w 2014 r. – dzięki umowie, która przypisała większość zysku do głównej siedziby Apple Sales International, spółki zależnej, która ma bazę w Irlandii, ale dla celów podatkowych uznano ją za nierezydenta. W tym czasie Apple również nie płacił podatku od europejskich zarobków w Stanach Zjednoczonych. Firma uniknęła opłat, wydając większość swoich zysków na opłacenie korzystania z własnej własności intelektualnej.
Irlandia nie spieszyła się z odzyskaniem pieniędzy, które odebrała tylko pod presją UE; dodatkowo pomagała Apple walczyć z orzeczeniem sądowym. Raport GUE / NGL zawiera pewne dowody na to, że rząd pomógł również firmie w ustanowieniu nowej struktury podatkowej, która pozwala koncernowi płacić nadal bardzo niskie podatki.
Raport pojawia się tam, gdzie śledztwo Vestagera zostało przerwane w 2015 r. W tym roku, odpowiadając na amerykańskie i unijne wysiłki zmierzające do ograniczenia unikania podatków, Apple stworzył nową europejską strukturę podatkową. Firma nigdy nie ujawniła jej publicznie, ale jej postać można wywnioskować z danych, które stały się dostępne w wyniku afery z listopada 2017 r. – tzw. „Paradise Papers”, wycieku danych opisujących wykorzystanie podmiotów offshore do celów podatkowych przez osoby fizyczne i niektóre firmy globalne, w tym Apple.
Oto, jak raport opisuje rzekomą nową strategię: Apple przeniosło licencję własności intelektualnej, która nadal pochłania większość europejskiego zysku, w Irlandii, gdzie jest teraz własnością jednostki Apple Operations Europe (AOE). Aby dokonać zakupu licencji, AOE pożyczył miliardy dolarów od innej filii Apple, która prawdopodobnie znajduje się w raju podatkowym – Jersey. Obecnie dokonuje on odliczeń podatkowych z Irlandii do Jersey za pieniądze otrzymane od innej działającej w Irlandii firmy, Apple Distribution International (ADI). Prowadzi ona sprzedaż poza Stanami Zjednoczonymi producenta iPhone'a i wydaje większość swoich przychodów na rzecz AOE, opłacając korzystanie z własności intelektualnej. Ponadto jedna z firm irlandzkich zawarła umowę dotyczącą podziału kosztów z koporacją Apple w USA: płaci ona spółce za badania i rozwój prowadzone w Stanach Zjednoczonych. Dla celów podatkowych jest to uważane za inwestycję w badania i rozwój w Irlandii.
Ta struktura, zgodnie z raportem, pozwoliła Apple zapłacić efektywną stawkę podatku w Irlandii, która była znacznie niższa niż ustawowe 12,5 proc. Realistyczne wnioski wynikające z informacji finansowych Apple wskazują na stopę od 1,7 do 5,6 proc.
>>> Czytaj też: Polska dysponuje ogromną liczbą talentów w zakresie sztucznej inteligencji. Zagranica chce ich pozyskać
Stawki te są wyższe niż te wymienione w orzeczeniu Vestager z 2016 r. W każdym razie Apple nie ukrywa, że chce płacić większość podatków w Stanach Zjednoczonych. „Zmiany wprowadzone przez firmę Apple w jej strukturze korporacyjnej w 2015 r. zostały specjalnie zaprojektowane w celu zachowania płatności podatkowej w Stanów Zjednoczonych, a nie by obniżać podatki gdziekolwiek indziej”, stwierdziła korporacja w listopadzie, po publikacji „Paradise Papers”. Po reformie podatkowej prezydenta Donalda Trumpa, Apple ogłosiło, że zapłaci 38 miliardów dolarów amerykańskich podatków od zagranicznych dochodów. Firma uzasadniła ten ruch argumentem, że większość wartości, jaką tworzy, ma źródło w USA.
Ale Apple nie zmieniło znacząco swoich praktyk unikania opodatkowania w UE od czasu wyroku Vestager. Jedyną różnicą – przynajmniej według raportu GUE / NGL – jest to, że zamiast płacić podmiotowi offshore za prawa własności intelektualnej, obecnie spłaca on dług innemu podmiotowi w celu zakupu tej samej własności intelektualnej. Podatki płacone przez Apple to i tak lepiej niż nic, a Irlandia chce powstrzymać Apple przed podjęciem działalności w innym kraju.
Zarówno w przypadku Google Shopping, jak i zasad podatkowych Apple, to do sądów należy decyzja, czy amerykańskie koncerny mają prawo działać tak jak w tym momencie. Nie jest to jednak kwestia tego, kto ma rację, ale władzy.
Urzędnicy UE, tacy jak Vestager, mogą kwestionować praktyki amerykańskich gigantów, a nawet zmuszać ich do płacenia grzywien (chociaż nie są one tak bolesne, jak niedawne amerykańskie kary dla Volkswagena i BNP Paribas). Zasadniczo koncerny będą działały dalej bez poważnych reform. Jest to jakościowa przewaga USA w wojnie handlowej z Europą, której nie można naprawić za pomocą podwyżek ceł. Jest to zachętą dla innych amerykańskich gigantów, takich jak Facebook, które ostatnio miały kłopoty z europejskimi ustawodawcami i regulatorami: oni także są pewni, że obejdą się bez większych zmian.
...
Walki gangow. UE to tez mafia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:05, 27 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Miasto chciało się pozbyć kleszczy, a pozabijało pszczoły.
Mieszkańcy Giszowca alarmują, że na placu Pod Lipami leży mnóstwo martwych pszczół. - To barbarzyństwo! - denerwują się ludzie. Okazuje się, że pszczoły stały się ofiarami akcji odprysków przeciwko kleszczom.
...
A Gates chce wybic komary. Widzimy jak to sie konczy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:22, 28 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Disney, Pixar, Dreamworks zapłacą za zmowę płacową
0
Disney, Pixar, Dreamworks zapłacą za zmowę płacowąStudia nie są pierwszymi firmami, które miały nadużyć pracy pracowników i ich wykorzystać. Majowy raport z USA pokazał, że przez lata proceder był nie tylko w przemyśle filmowym, ale i w finansach, czy ubezpieczeniach. (fot. pixabay.com)
W lipcu ruszą wypłaty odszkodowań dla animatorów, których przez lata wykorzystywano w USA. Studia animacji miały stosować zmowę płacową i korzystać na zaniżaniu stawek za pracę.
REKLAMA
PODZIEL SIĘ
Udostępnij
Autor: GP
28 cze 2018 14:14
Wydrukuj to Prześlij e-mailem
Animatorzy zatrudnieni w kilku największych studiach animacji w USA ponad rok musieli czekać na wypłatę zaległych odszkodowań. Jednak czas oczekiwania się skończył. Jak informują media zza Oceanu, 9 lipca pierwsze przelewy z dolarami mają trafić na konta poszkodowanych pracowników takich gigantów jak: Walt Disney Company, Pixar, Lucasfilm, Imagemovers Digital, czy też Sony Pictures.
Suma zasądzona w sporze między studiami a związkiem animatorów to 170 milionów dolarów i pokazuje, że udało się udowodnić zmowę płacową w przemyśle filmowym w USA.
Sprawa, w której w końcu zapadł wyrok, sięga roku 2004. Wówczas zaczęto stosować wobec pracowników, animatorów zaniżanie płac. Hamowało ono wzrost wynagrodzeń i niszczyło konkurencję na rynku pracy animujących.
I tak Disney, Pixar i Lucasfilm zapłacą pracownikom w sumie 100 milionów dolarów. Dreamworks kolejnych 50 milionów. Sony Pictures - 13 milionów. 21st Century Fox należące do Blue Sky Studios dorzuci do odszkodowań kolejnych prawie 6 milionów dolarów.
Jeśli wierzyć dowodom zgromadzonym przez oskarżających studia o zmowę, kluczową rolę miał w procederze odegrać Ed Catmull, szef Pixara i Walt Disney Animation Studios. Jednak oskarżenia wobec niego nie weszły w fazę procesową. Nadal kieruje oboma studiami.
Związek zawodowy animatorów w USA wystosował listę ponad 2 100 stanowisk w projektach animacji. Jeśli w latach 2004 do 2010 pracujący był zatrudniony choć na jednym z tych stanowisk w wymienionych firmach, przysługuje mu prawo do zasądzonych odszkodowań.
Ed Catmull (fot. Steve Jurvetson/flickr.com/CC BY 2.0)Ed Catmull (fot. Steve Jurvetson/flickr.com/CC BY 2.0)
Jak pokazał majowy raport amerykańskiego think tanku gospodarczego Good Jobs First takie praktyki w USA nie są niczym nowym. Można wręcz powiedzieć, że wyzysk pracowników przez zaniżanie płac w USA był przez lata nagminny. Proceder pojawiał się zwłaszcza wśród wielkich korporacji bankowych i ubezpieczeniowych.
Analiza danych instytucji federalnych pokazała, że od roku 2000 w Stanach rozpatrywano ponad tysiąc spraw o zaniżenie płac. Były to procesy, w których stronami były największe przedsiębiorstwa w kraju. Wśród 450 firm oskarżanych o stosowanie praktyki są: Walmart, FedEx, JPMorgan, czy Bank of America.
W sumie przez prawie dwie dekady XXI w. w wyniku zasądzonych odszkodowań do pracowników trafiło 8,8 miliarda dolarów.
...
Widzicie jak to dziala! Tzw. prawa tworcow sa dla zbijania kasy przez kapitalistow! Nie dla tworcow! Nie dajcie sie nabierac.
A w ogole korzystajcje z darmowych tresci czyli GNU.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 8:42, 12 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Cenzura w Chinach groźna dla iPhone'ów: liczne awarie po wpisaniu zakazanego emoji
Strona główna Aktualności11.07.2018 20:16
Scorpions.B
Mateusz Budzeń
@Scorpions.B
Od premiery iOS-a 11, która odbyła się we wrześniu 2017 roku, słyszymy głównie o kolejnych błędach. Apple po prostu zaliczyło poważną wpadkę, to jedno z najgorszych wydań mobilnego systemu w historii firmy. Niestety, łatanie wciąż trwa – niedawno pisaliśmy o aktualizacji do 11.4.1, która jak dowiadujemy się teraz, załatała poważny błąd dotyczący tajwańskiej flagi.
Błąd dotyczył głównie chińskich użytkowników iPhone’ów i wynikał z błędnej implementacji funkcji służącej do cenzury. Tak, Apple, które chwali się dbaniem o użytkowników i ich prywatność, w Chinach ciągle godzi się na kolejne ustępstwa. Oczywiście chodzi o pieniądze – Chiny to ogromny rynek, który może przynieść firmie z Cupertino zauważalny wzrost zysków. Nie jest to pierwsze ustępstwo, Apple wcześniej zablokowało aplikacje VPN czy apkę The New York Times w App Store w Chinach.
Apple musiało w iPhone’ach sprzedawanych na terenie Chin wprowadzić blokadę emoji tajwańskiej flagi. Nie tylko nie może być ona wysłana, ale ma być automatycznie usuwana z przychodzących wiadomości. Ograniczenie dotyczy całego systemu, a także wszystkich używanych aplikacji. Blokada okazała się na tyle skuteczna, że… próba wpisania słowa Taiwan lub dodania emoji z flagą doprowadzała do zawieszenia się iPhone’a lub aktualnie używanej aplikacji.
Apple udało się usunąć błąd w ostatniej aktualizacji. Nie oznacza to jednak, że tajwańska flaga została przywrócona. Po prostu, będzie ona teraz poprawnie blokowana i użytkownicy w Chinach nie zobaczą zakazanego emoji.
Oczywiście błąd dotyczył wybranych użytkowników i wynikał z błędnej implementacji blokad narzucanych w Chinach. Jednak trzeba zauważyć, że Apple wybrane rynki traktuje zupełnie inaczej, a ponadto mimo wszystko mieliśmy do czynienia z kolejną wpadką dotyczącą iOS-a 11. System miał już problemy z literką „I”, czarną kropką, kalkulatorem, a ponadto cierpiał na problemy ze stabilnością pracy. Warto też wspomnieć o słynnej aferze z wolniejszym działaniem iPhone’ów ze zużytymi akumulatorami.
...
Kapitalisci to potwory zdolne do kazdego swinstwa za garsc dolarow.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:48, 16 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Kulisy działania branży farmaceutycznej. "Pacjenci są zakładnikami"
Patryk Słowik, Jakub Styczyński 21 godz. temu
Koncerny farmaceutyczne zarabiają niewyobrażalne pieniądze i szefowie rządów największych państw muszą się z nimi liczyć. Ale władzy nikt nie daje, trzeba ją sobie zdobyć.
© ShutterStock Koncerny farmaceutyczne zarabiają niewyobrażalne pieniądze i szefowie rządów największych państw muszą się z nimi liczyć. Ale władzy nikt nie daje, trzeba ją sobie zdobyć.
Choć spotkanie z przedstawicielami firmy farmaceutycznej kończy się w nie najlepszej atmosferze, to PR-owiec koncernu chce wręczyć „drobny upominek”. To przenośny komputer.
Teorie spiskowe o Big Pharmie, z którymi można się zapoznać w internecie, to w głównej mierze stek bzdur. Żaden koncern farmaceutyczny nie zmierza do uśmiercania pacjentów. Żaden nie hoduje nowych „bakterii, by zarażać miliony ludzi na całym świecie”, by potem zarabiać na leczeniu. I nie ma dowodu na to, że szefowie rządów i prezydenci największych światowych mocarstw siedzą w kieszeni Big Pharmy.
W morzu fałszu jest jednak kilka ziaren prawdy. Na wielu stronach możemy przeczytać, że „koncerny farmaceutyczne są większe niż państwa”. To fakt, bo najwięksi producenci leków – pod względem przychodów czy dochodu – są bogatsi od Boliwii czy Czech. Możemy także przeczytać, że firmy te „szantażują państwa”. To też prawda. Bo zarządzając dostawami leków ratującymi ludzkie życie i ustalając ich ceny, trzymają polityków i państwa w szachu.
Trzeba zrobić po ich myśli
Rok 2015. Gabinet głównego inspektora farmaceutycznego (GIF). Wchodzi do niego wysoki rangą urzędnik francuskiej ambasady. Chodzi o sprawy koncernu Sanofi, grupy farmaceutycznej obecnej w ponad 100 krajach i zatrudniającej 110 tys. pracowników, notowanej na paryskiej i nowojorskiej giełdzie. Okazało się, że Sanofi – zdaniem GIF – blokował dostęp polskim pacjentom do swoich specyfików. Gdy jeden z inspektorów farmaceutycznych zadzwonił do koncernu spytać o dostępność leku przeciwzakrzepowego, to usłyszał, że są problemy z dostawami. Sęk w tym, że inspektor dzwonił z komórki, stojąc w hurtowni farmaceutycznej Sanofi, w której leżało kilka tysięcy opakowań medykamentu. W efekcie GIF zakazał prowadzenia hurtowni francuskiej firmie. Interwencja ambasady na nic się zdała. Jej przedstawiciel usłyszał, że nie powinien się mieszać w sprawy między polskim nadzorem lekowym a prywatną spółką.
W sprawie Sanofi do drzwi GIF zapukał wkrótce ktoś jeszcze. Tym razem był to Igor Radziewicz-Winnicki, ówczesny wiceminister zdrowia odpowiadający za politykę lekową. Zażądał od GIF, by sprawa Sanofi została rozstrzygnięta po myśli koncernu. Bo – jak później publicznie przyznał – „musiał dbać o interes pacjentów, a wyjście przez Sanofi z Polski pozbawiłoby tysiące pacjentów potrzebnych im leków”.
...
Horror. Ten koncern to zbrodniarze przeciw ludzkosci. Trybunal karny.
Ja bym sie nigdy nie zgodzil. Ludzie umra to pojda do piekla. Ich wybor! Nie mozna wspoldzialac w złu bo ludzie umrą! Na tej zasadzie nalezalo ustepowac Hitlerowi.
Leki koncernu maja byc zastapione innymi w 100%.Skonsfiskowac majatek w Polsce. Trzeba ostrzec inne kraje! Usuncie tych tych zwyrodnialcow.Bo bedzie niedobrze.
Tak sie koncza monopole. I cale te prawa autorskie. Absolutnie trzeba to zniesc i kazdy kto spelni standardy moze produkowac.
Ta sprawa to kropla w morzu zbrodni koncernow,, farmaceutycznych". To jest jądro ciemności. I trzeba to rozwalic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:44, 20 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Fuchsia ma zastąpić Androida w ciągu 5 lat. Wiemy więcej o nowym systemie Google'a
Strona główna Aktualności20.07.2018 08:00
fot. Google
b.munro
Maciej Olanicki
@b.munro
O Fuchsii, rozwijanym od dwóch lat nielinuksowym systemie Google'a, wiemy już całkiem sporo dzięki opublikowanej w kwietniu dokumentacji. Porzucenie Javy i jądra Linuksa to bez wątpienia zapowiedź rewolucji. Ta ma nadejść za 5 lat i docelowo wyeliminować z gry Androida.
Obszerny raport dotyczący rozwoju Google'a opublikowany został na łamach Bloomberga. W przeciwieństwie do wcześniej dostępnych informacji, skupia się on nie na technikaliach, ale na strategii produktowej Google i zastosowaniach, na które korporacja kładzie szczególny nacisk. Według źródeł Bloomberga, pierwszym kamieniem milowym ma być dostępność Fuchsii na urządzeniach automatyki domowej – przede wszystkim inteligentnych głośnikach Google Home. Nowy system ma się pojawić na tej klasie urządzeń w ciągu trzech lat, a następnie ekspandować na kolejne sprzęty – między innymi laptopy. Według ustaleń Bloomberga, wszystko ma się wydarzyć w ciągu następnych 5 lat.
Makietę interfejsu Fuchsii może przetestować każdy
Nie należy jednak oczekiwać, że wkrótce Google zacznie otwarcie mówić o zastąpieniu Androida systemem na miarę XXI wieku – ryzyko jest ogromne, wiąże się przecież z totalną rewolucją dla licznych producentów dzisiejszych smartfonów. Dla części z nich systematycznie wypieranie Androida przez Fuchsię w ciągu kolejnych lat będzie oznaczało ogromne wydatki czy wręcz zamknięcie biznesu. Nie sposób zapomnieć tu o wymierzonej przez UE karze za praktyki monopolistyczne. Po jej nałożeniu (a nie jest to ani pierwszy, ani ostatni epizod tego starcia) porzucenie Androida może się wydawać korporacji szefowanej przez Sundara Pichaia perspektywą jeszcze bardziej atrakcyjną niż dotychczas.
Skoro padło już nazwisko szefa Google, warto wspomnieć, że według źródeł Bloomberga, to Pichai jest wielkim entuzjastą wyzwolenia się z dotychczasowych ograniczeń dzięki Fuchsii. Przeznaczył on na rozwój systemu spore zasoby, składające się między innymi ze stuosobowego zespołu programistów. Co ciekawe, Fuchsia ma być rozwijana przez najstarszych i najbardziej doświadczonych programistów Google i być dla nich przedsięwzięciem niezwykle absorbującym, swojego rodzaju lepem na ekspertów. Pichai deleguje do projektu starych wyjadaczy żądnych wyzwań, gwarantując sobie tym samym, że nie porzucą Google'a.
Wygląda na to, że nadchodzi czas na historyczny reset dotychczasowych osiągnięć Google'a w zakresie rozwoju systemów operacyjnych. Reset totalny, wiele wskazuje, że świetnie przygotowany pod względem technicznym, a dla wielu mniejszych producentów stanowiących zagrożenie egzystencjalne. Trudno nawet o porównania z ewoluującym przyrostowo i chaotycznie Windowsem – Google chce się wybić na wolność i to na wszystkich klasach sprzętu. Od lat nie mieliśmy już do czynienia z przedsięwzięciem tak doniosłym i ambitnym.
...
No tak be evil. Robcie dalej Androidy a google niech sobie idzie swoja droga co nas to obchodzi? Umiem sciagnac z sieci aplikację. Podejrzewam ze inni tez potrafia wyszukac. Wiec o co chodzi? Nie ma problemu dont be evil!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:33, 21 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Nowy problem w Windows 10. Ostatnie łatki przyczyną maksymalnego obciążenia procesorów
Strona główna Aktualności20.07.2018 14:21
o.zio
Oskar Ziomek
@o.zio
Microsoft wraca do „formy”, którą kiedyś wykazywał się regularnie. W ubiegły wtorek użytkownicy Windowsa otrzymali aktualizacje zbiorcze, których było stosunkowo niewiele, a po ich instalacji mógł pojawiać się tylko jeden problem związany z połączeniem sieciowym na komputerach wykorzystywanych w firmach. Microsoft szybko stanął na wysokości zadania i kilka dni temu opublikował kolejne łatki, które naprawiają tę usterkę i przy okazji kilka innych. Teraz jednak okazuje się, że potrzebna jest kolejna aktualizacja. Najnowsza łatka na łatki powoduje bowiem nowe błędy.
Tym razem problemy również powinny dotyczyć tylko części użytkowników, ale nie oznacza to, że są mniej ważne. Okazuje się, że po instalacji opisywanej tu aktualizacji, użytkownicy Windowsa 10 mogą borykać się z problemami nieuzasadnionego, maksymalnego obciążenia procesora, a w przypadku Windows Servera mają się pojawiać kłopoty podczas nawiązywania połączenia RDS. Warto od razu zwrócić uwagę, że problemy mają dotyczyć tylko łatki KB4345418, czyli tej przeznaczonej dla Windowsa 10 w wersji 1607 oraz Windows Servera 2016, choć nie wyklucza to oczywiście ewentualnych komplikacji również w najnowszych wersjach systemu Microsoftu.
@woodyleonhard KB 4345418 is causing issues on Server 2016 RDS with a black screen upon login. Have mitigated this issue with a script to delete firewall rules that are created per user. Black screen returned with this update.
— Matt Wilkinson (@bigfoot780) July 18, 2018
Jak wynika z przedstawianych w Sieci informacji od użytkowników, obecnie jedynym skutecznym rozwiązaniem usterek jest odinstalowanie aktualizacji. Wtedy jednak pojawia się kolejny problem – w końcu bez najnowszej łatki na pierwszy plan wraca wciąż aktualny problem z połączeniem sieciowym. Microsoft po raz kolejny powinien więc szybko wziąć sprawę w swoje ręce i przedstawić kolejną aktualizację jak najszybciej, by nie narażać użytkowników na dodatkowe komplikacje.
Mając na uwadze tryb wydawania aktualizacji przez Microsoft, należy mieć nadzieję, że kolejna łatka zdąży się jeszcze ukazać przed kolejnymi aktualizacjami zbiorczymi, na które liczyć można dopiero w przyszłym miesiącu. Warto dodać, że problemy są już opisywane przez użytkowników na oficjalnym forum Microsoftu, w tym przypadku w długim wątku związanym ze skokami użycia procesora podczas korzystania z Azure AD. Firma z pewnością jest już więc świadoma problemów i należy mieć nadzieję, że prace nad ich rozwiązaniem są teraz jednym z priorytetów.
...
Rzeczywiscie powrot do,, formy". Deformy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:49, 23 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Microsoft chce, aby firmy jak najszybciej porzuciły Windows 7
Windows 7 to system operacyjny, który ma prawie dziesięć lat. Wsparcie dla tych wersji okienek jest jeszcze kontynuowane, ale wiemy, że jeszcze tylko przez kilkanaście miesięcy. Dlatego Microsoft chce, aby firmy zaczęły porzucać "siódemkę" na rzecz Windows 10 już teraz. Gigant z Redmond przygotowuje z tej okazji dużą kampanię.
Windows 7, choć debiutował prawie dziesięć lat temu, tak nadal ma naprawdę duży udział na rynku systemów operacyjnych. Według StatCounter znajduje się obecnie na prawie 40% komputerów . Microsoft nie chce, aby doszło do powtórki z Windows XP, który po zakończeniu wsparcia nadal okupował wiele komputerów. Dlatego gigant z Redmond
szykuje nową kampanię, która ma nakłonić firmy do przesiadki na Windows 10.
Kampania ma rozpocząć się jeszcze w tym roku. Gigant z Redmond wierzy, że będzie w stanie nakłonić firmy do przesiadki na nowe okienka, gdzie Windows 7 nadal jest bardzo popularnym systemem. Już teraz partnerzy informowani są o zbliżającym się zakończeniu wsparcia dla starszego oprogramowania. Kiedy to dokładnie nastąpi?
Windows 7 to obecnie drugi najpopularniejszy system na komputerach
Windows 7 obecnie jest objęty tak zwanym rozszerzonym wsparciem. To zostanie zakończone dokładnie w styczniu 2020 roku. Tak więc pozostało już tylko półtora roku. Po upływie tego terminu system przestanie dostawać nowe aktualizacje. Również te związane z bezpieczeństwem.
Użytkowanie oprogramowania, które nie jest już objęte wsparciem producenta, na pewno nie jest dobrym pomysłem. Jeśli wy również jesteście na etapie planowania przesiadki na Windows 10, to pamiętajcie, że nowe okienka znajdziecie w sklepach w opcji Home , jak i Pro .
...
Kolejne przyjemnosci monopolu. Przymusowe przesiadki! 40%ludzi! Czyli Prawie tyle co 10. No ale trzeba zwiekszac konto o kolejne miliardy. Niech kupujo kolejny!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:03, 23 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Prezenty resortu zdrowia dla firm farmaceutycznych. Podnosi ceny leków kosztem pacjentów i NFZ
oprac. Jacek Bereźnicki
Korzystna dla firm farmaceutycznych polityka Ministerstwa Zdrowia zaczęła się, gdy wiceministrem odpowiedzialnym za leki został Krzysztof Łanda. Z rządu odszedł wiosną 2017 r. w atmosferze oskarżeń o konflikt interesów. FOT: PAP/PAWEŁ SUPERNAK
Korzystna dla firm farmaceutycznych polityka Ministerstwa Zdrowia zaczęła się, gdy wiceministrem odpowiedzialnym za leki został Krzysztof Łanda. Z rządu odszedł wiosną 2017 r. w atmosferze oskarżeń o konflikt interesów.
Ministerstwo Zdrowia podnosi ceny niektórych leków, zanim skończy się im okres wyłączności rynkowej. W ten sposób omija ustawę refundacyjną, dając większy zarobek producentom, ale narażając na większe koszty pacjentów i NFZ, który do leków dopłaca.
Oprócz ochrony patentowej, firmy farmaceutyczne korzystają też z okresu wyłączności rynkowej. To pozwala chronić producenta leku przed konkurencją ze strony tanich zamienników. Gdy okres wyłączności rynkowej się kończy, cena takiego leku musi spaść co najmniej o jedną czwartą. Tak stanowi obowiązująca od 2012 r. ustawa refundacyjna.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", od czasu objęcia władzy przez PiS Ministerstwo Zdrowia w przypadku niektórych leków stosuje trik, który pozwala na ominięcie zapisu wymuszającego redukcję ceny o co najmniej 25 proc.
Wideo: NIK punktuje ministerstwo zdrowia za mapy potrzeb zdrowotnych:
Na czym polega ten mechanizm? Tuż przed wygaśnięciem okresu ochronnego danego leku resort zdrowia znacznie podnosi jego cenę. W ten sposób wymuszone ustawą obniżenie ceny o 25 proc. jedynie przywraca jej poziom z okresu wyłączności rynkowej.
Gazeta opisuje to na przykładzie leków Pradaxa i Xarelto, produkowanych przez niemieckie firmy farmaceutyczne Boehringer Ingelheim i Bayer. To specjalistyczne leki przeciwzakrzepowe, które są stosowane po wszczepieniu endoprotezy.
"Wyborcza" pisze, że jeszcze w grudniu 2017 r. małe opakowanie Pradaxy kosztowało 45 zł, a duże 135 zł. W styczniu na liście refundacyjnej ich cena nagle wzrosła do 60 zł i 180 zł. Okres wyłączności rynkowej Pradaxy mijał w marcu, co oznacza, że przez trzy miesiące pacjenci musieli więcej dopłacać - za duże opakowanie aż 159 zł zamiast 112 zł. Więcej też musiał płacić NFZ, częściowo refundujący ten lek.
Po wygaśnięciu okresu wyłączności rynkowej cena Pradaxy oczywiście spadła, ale do poziomu 42 zł za małe i 127 zł za duże opakowanie. Gdyby resort zdrowia nie wprowadził styczniowej podwyżki, cena musiałaby spaść do odpowiednio 34 i 101 zł. To oznaczałoby niższe wpływy producenta, ale niższe koszty pacjentów i NFZ.
Taki sam mechanizm w przypadku Xarelto zastosował Bayer, a nawet powołał się na casus swojego konkurenta, grożąc resortowi zdrowia procesem, gdyby ten nie podwyższył ceny tego leku na liście refundacyjnej.
Ministerstwo Zdrowia broni swojej polityki cenowej, ale ogranicza się do zapewnień, że działania te są "w interesie pacjentów", a intencją resortu jest o "utrzymanie równowagi".
Po dojściu PiS do władzy, w listopadzie 2015 roku stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia odpowiedzialnego za politykę lekową objął Krzysztof Łanda. Kilka miesięcy później na możliwy konflikt interesów i nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym Łandy wskazali posłowie PO Marcin Kierwiński i Jan Grabiec.
Jak przekonywali, oświadczenie majątkowe wiceministra powinno zbadać CBA, ponieważ według nich nie znalazły się w nim istotne informacje. Wcześniej "Rzeczpospolita" informowała, że z oświadczenia majątkowego wiceministra wynikało, że w 2015 roku nie zarobił ani złotówki. Choć Łanda nie wykazał żadnego dochodu, to wspólnie z żoną wpłacił milion złotych tytułem umowy przedwstępnej na zakup pięciu mieszkań.
Łanda złożył dymisję w kwietniu 2017 r. Oficjalnym powodem były "względy osobiste".
...
Rzady staly sie zakladnikami monopolistow. A haslo rzad morduje chorych to marzenie opozycji. Koncernom w to mi graj.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|