Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:45, 10 Lip 2011 Temat postu: Radziecki styl życia ... |
|
|
Czechosłowaccy agenci inwigilowali Austriaków
Tajne służby bezpieczeństwa komunistycznej Czechosłowacji, StB, miały wielu agentów wśród Austriaków, w tym austriackich celników i pograniczników - pisze czeski dziennik "Lidove Noviny".
Gazeta powołując się na badania słowackiego Instytutu Pamięci Narodowej (UPN) podkreśla, że niektórzy obywatele Austrii sprzedawali też władzom w Pradze informacje o uciekinierach i mieszkańcach austriackiego pogranicza.
- Odkryliśmy, że dla służb informacyjnych komunistycznej Czechosłowacji pracowały dziesiątki Austriaków - powiedział cytowany przez "LN" szef wydziału dokumentacji UPN, Lubomir Morbacher.
Z archiwów wynika - dodaje dziennik - iż większość współpracowników nie podzielała ideologii, lecz kierowała się chęcią zysku. Sumy, które otrzymywali w zamian za udzielone informacje, opiewały jednorazowo na tysiące szylingów (dziś równowartość kilkudziesięciu euro).
Gazeta powołuje się na przykład celnika z austriackiego posterunku granicznego przylegającego do bratysławskiej dzielnicy Petrżalka, który z StB spotkał się 52 razy, przekazał około 165 informacji i otrzymał za to 39 tysięcy szylingów.
Zwerbowani Austriacy pomagali też komunistycznej bezpiece w udaremnianiu prób ucieczek z Czechosłowacji i przekazywali wieści o tych, którym ucieczka się powiodła. Z pomocą tych informacji StB mogła szantażować rodziny uciekinierów, które pozostały w kraju - piszą "Lidove Noviny". Inni za kilka tysięcy szylingów podejmowali się także przewiezienia tych, którzy już przekroczyli granicę, z powrotem na teren Czechosłowacji.
Współpracownicy StB w Austrii pomagali również eliminować "słabe punkty" wzdłuż czechosłowacko-austriackiej granicy, którą w okolicach Bratysławy w latach 80. XX wieku wielu ludzi przekraczało nielegalnie. Według dziennika mieli swój udział w śmierci 42 osób, które zginęły przy próbie przejścia granicy państwa.
>>>>>
Widzimy tutaj jak mowilem specjalizacje ...
Bulgarskie KGB zajmowalo sie Turcja. Czechoslowackie Austria.
NRDowskie Niemcami Zachodnimi a PRLowskie Polonia w USA ...
Taka jest radziecka przebieglosc ... Wysylali agentow tam gdzie mieli najlepsze ,,srodowisko'' i mocne ,,wtyki''...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 14:32, 05 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:08, 02 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Czym zajmowali sie radzieccy ? Rozprzestrzenianiem zła na świecie jak mowila Nasza Matka w Fatimie . Takze w Afryce :
Atomowy "Potwór", który nigdy nie został użyty.
Broń atomowa miała być ich straszakiem. 20 lat starali się zdobyć bombę jądrową. W końcu się udało. Mieli własne złoża uranu i technologię niezbędną do budowy broni nuklearnej. Pierwszą bombę, jaką stworzyli, nazwali "Potworem" - ważyła trzy tony i nigdy nie została użyta. Oto historia jedynego kraju, który zdobył atomową potęgę, by potem szybko się jej pozbyć.
Gdy w połowie lat 70. ubiegłego wieku do Angoli przybyły wojska kubańskie wspierane przez instruktorów z ZSRR, NRD, Rumunii i Korei Północnej, bezpieczeństwo Republiki Południowej Afryki gwałtownie się pogorszyło. Wtedy właśnie władze kraju uznały, że posiadanie broni atomowej może powstrzymać ekspansję radziecką w tym rejonie kontynentu. RPA planowała wykorzystać ten najgroźniejszy rodzaj uzbrojenia jako swego rodzaju straszak.
Odstraszanie zamierzano przeprowadzić w trzech etapach. Faza pierwsza miała polegać na rozpowszechnianiu informacji, że być może RPA posiada broń nuklearną oraz podawanie tego w wątpliwość. W fazie drugiej zamierzano poinformować niektóre mocarstwa, na przykład USA, że RPA dysponuje taką bronią. W fazie trzeciej, gdyby nie usunięto zagrożenia poprzez nacisk mocarstw na Angolę (i wspomagający ją Układ Warszawski), zakładano przeprowadzenie eksplozji podziemnej. Te plany zostały zaaprobowane w kwietniu 1978 roku przez premiera Balthazara Johannesa Vorstera i ministra obrony Pietera Willema Bothę.
RPA była w tej korzystnej sytuacji, że dysponowała zarówno złożami uranu, jak i techniką niezbędną do zbudowania broni jądrowej. Już w 1948 roku powołana została w tym kraju agencja do prowadzenia badań atomowych. W 1965 roku Stany Zjednoczone dostarczyły RPA pierwszy reaktor nazywany Safari-1. Pomocą chętnie służył też Izrael, który miał duży udział w wyprodukowaniu broni jądrowej w Afryce Południowej.
W RPA wydobywano uran samodzielnie, a do jego wzbogacania stosowano technologię gazową. Pełną umiejętność pozyskiwania takiego uranu osiągnięto w marcu 1977 roku. Zajmujący się tym zakład zatrudniał około 250 osób. Nie obyło się bez problemów - dziwna reakcja autokatalizacyjna spowodowała zatkanie filtrów fluorku uranu, co groziło katastrofą. Zakład został zamknięty na wiele miesięcy, ale od tej pory zwracano szczególną uwagę na filtry uranowe i zagrożenie wyeliminowano. Kłopoty związane były również z niską wydajnością zakładu, ale i tak mógł on wytworzyć 60–90 kilogramów wzbogaconego uranu rocznie.
Z pomocą Izraela
W latach 70. tajna współpraca między RPA a Izraelem stała się jeszcze bardziej intensywna. Była prowadzona pod przykrywką jawnej kooperacji w dziedzinie zbrojeń konwencjonalnych. Dokładne dane na ten temat nie są znane, ale wiadomo o przesłaniu przez RPA do tego kraju 300 ton rudy uranu. W owym czasie na terytorium RPA przebywało wielu izraelskich naukowców, w tym "izraelski Oppenheimer" - Ernst David Bergmann.
Między 1974 a 1977 rokiem południowoafrykańska agencja atomowa przeprowadziła wszystkie prace niezbędne do zbudowania najprostszej bomby typu działo. W konstrukcji tej materiał rozszczepialny jest podzielony na dwie części: "pocisk" i "cel". Wstrzelenie "pocisku" w "cel" powoduje uzyskanie masy nadkrytycznej i rozpoczęcie reakcji łańcuchowej. Tego typu bombę zrzucono na Hiroszimę. Opracowano wówczas wszystkie balistyczne i fizyczne programy komputerowe niezbędne do wykonania obliczeń i przeprowadzono testy materiałowe.
Czytaj również: Katastrofa atomowa była o włos
W 1976 roku w ośrodku w Pelindabie odbyła się pełnoskalowa próba urządzenia typu działo, bez zastosowania właściwego ładunku. Test zakończył się sukcesem - urządzenie było zdolne do zapoczątkowania reakcji łańcuchowej. W połowie 1977 roku agencja atomowa wyprodukowała pierwsze kompletne prototypowe urządzenie atomowe, które nazwano Potwór. Ważyło 3 tony i nie nadawało się do użytku bojowego.
Na pustyni Kalahari rozpoczęto wiercenie dwóch szybów kilkusetmetrowej głębokości. Miały posłużyć jako miejsce próbnych podziemnych eksplozji. Republika Południowej Afryki poinformowała rząd USA, że zamierza przeprowadzić próbę jądrową w sierpniu 1977 roku. Amerykanie naciskali jednak, aby odstąpiła od tego zamiaru. Wymiana informacji między obu krajami nie była oczywiście upubliczniana. Dopiero gdy radziecki satelita szpiegowski wykrył przygotowania, a rząd ZSRR poinformował o tym Stany Zjednoczone, tajemnicy nie dało się już utrzymać. Nastąpił bardzo silny nacisk dyplomatyczny na RPA ze strony Stanów Zjednoczonych, ZSRR i Francji.
Eksplozji nie będzie
W tej sytuacji władze południowoafrykańskie zrezygnowały z przeprowadzenia próbnej eksplozji. Mimo to, rok później w RPA wyprodukowano mniejsze urządzenie atomowe. Było przygotowane do szybkiego przetransportowania na pustynię Kalahari, gdyby zgodnie z planem odstraszania przewidzianym w fazie trzeciej zaistniała konieczność wywołania wybuchu.
Do sierpnia 1979 roku w RPA wytworzono przynajmniej 55 kilogramów wzbogaconego do około 80% uranu. Ta ilość wystarczała do zasilenia drugiego urządzenia nuklearnego, które ukończono w 1980 roku, o nazwie Melba. Z jego użyciem przeprowadzono test zerowej mocy, czyli taki wybuch atomowy, w którym emituje się mikroskopijną ilość energii. Był to prawdopodobnie jedyny prawdziwy test w całym programie. W tym samym czasie rozpoczęto wzbogacanie uranu w nowym zakładzie, nazywanym "Z", który był nowocześniejszy niż poprzedni, noszący kryptonim "Y").
W 1979 roku projekt budowy broni nuklearnej przekazano państwowej korporacji zbrojeniowej Armscor. Nowy ośrodek badawczy zbudowano 15 kilometrów na wschód od Pelindaby. Podjęto tam prace nad uzyskaniem litu-6 i trytu, niezbędnych do stworzenia dalszych generacji broni atomowej; typu implozyjnego i termojądrowego. Badano też zdolność trytu jako wzmacniacza istniejących bomb (wzrost skuteczności do 100 kiloton). Dziś RPA oferuje gotowe soczewki z materiałów wybuchowych do wykorzystania komercyjnego i wojskowego, co wskazuje niezbicie, że kraj ten opanował technologie niezbędne do skonstruowania bomby typu implozyjnego.
Tajemniczy błysk
22 września 1979 roku na Oceanie Indyjskim miało miejsce dziwne wydarzenie. Amerykański satelita szpiegowski Vela zaobserwował podwójny błysk na bardzo dużej wysokości. Podejrzewa się, że był to wybuch atomowy o mocy około trzech kiloton. Potwierdził to w 1994 roku komandor marynarki RPA Dieter Gerhardt (uwięziony w 1983 roku za szpiegostwo na rzecz ZSRR), były dowódca bazy morskiej w Simon’s Town. Powiedział on, że ów podwójny błysk wywołał przeprowadzony przez RPA i Izrael test pod nazwą "Operacja 'Feniks'". Był on zaplanowany jako czysty (bez śladów radioaktywnych), i liczono, że nie zostanie odkryty.
W kwietniu 1982 roku zakończono w RPA budowę pierwszego pocisku nadającego się do wykorzystania jako broń. Mógł on być przenoszony przez samolot. Miał długość 180 centymetrów i średnicę 65 centymetrów. Ważył około tony, z czego 55 kilogramów przypadało na wzbogacony do 90% uran-235. Bomba miała moc około 10-18 kiloton. Była to prymitywna, przestarzała i nieefektywna energetycznie, ale pewna w działaniu konstrukcja. Jako reflektor neutronów zastosowano w niej wolfram.
Środkiem dostarczenia bomby miały być bombowce typu Canberra B12. Później przewidywano użycie zmodyfikowanego bombowca typu Buccaneer (wyposażonego w rewolwerową komorę bombową). Embargo na części zamienne do tego typu samolotów bardzo utrudniało jednak utrzymanie ich w zdolności operacyjnej. Te wszystkie problemy związane z bezpieczeństwem i obsługą spowodowały, że dopiero w 1987 roku broń atomowa weszła do wyposażenia sił zbrojnych RPA.
W 1975 roku ministerstwo obrony RPA zainteresowało się możliwością zakupu rakiet Jerycho. Szef sztabu RPA podkreślał, że miałoby to sens tylko wtedy, gdyby można je było uzbroić w głowice atomowe. Wkrótce ministrowie obrony Izraela Szymon Peres i RPA Pieter Willem Botha spotkali się w Szwajcarii. Botha podkreślił, że jego kraj jest zainteresowany zakupem rakiet, jeśli będą wyposażone "we właściwy ładunek". Peres podobno odpowiedział, że "właściwy ładunek" jest dostępny w trzech rozmiarach.
Współpraca między RPA a Izraelem rozwijała się. W latach 80. oba kraje prowadziły badania rozwojowe nad środkami przenoszenia w postaci rakiet balistycznych. Izrael właśnie wprowadził do uzbrojenia pocisk Jerycho-1 i opracowywał Jerycho-2 o większym zasięgu - 1,5 tysiąca kilometrów. Afryka Południowa włączyła się do projektu rodziny rakiet Jerycho-2. Wspólnie opracowano rodzinę pocisków RSA (Republic of South Africa) - typów od 1 do 4. Rakieta RSA-4 była prawdopodobnie zdolna dostarczyć ładunek o masie 700 kilogramów do dowolnego miejsca na ziemi. Opracowano jeszcze rakietę typu RSA-5B przeznaczoną do badań kosmicznych i wynoszenia satelitów na orbitę. Program produkcji pocisków zdolnych do przenoszenia broni atomowej zarzucono w 1992 roku, prawdopodobnie zanim osiągnął stadium użytkowe.
Rząd mówi "stop"
W grudniu 1989 roku rząd RPA podjął decyzję o zaprzestaniu produkcji broni jądrowej. Do tego momentu zbudowano siedem urządzeń atomowych, z czego cztery lub pięć nadawało się do bojowego wykorzystania. Nad całym programem pracowało od 100 do 300 osób, z czego jedną połowę stanowił personel bezpieczeństwa, a drugą naukowcy. Program pochłonął około 310 milionów dolarów (według wartości z 1990 roku). Po uwzględnieniu kosztów wydobycia i wzbogacenia uranu mógł osiągnąć wartość pięciu miliardów dolarów.
Pojawiają się głosy, że nagłe zarzucenie projektu broni nuklearnej nie było suwerenną decyzją RPA. Kiedy prezydent Frederik Willem de Klerk odszedł od polityki apartheidu i podzielił się władzą z czarną większością, zachodnie mocarstwa zaczęły się obawiać, że w RPA rządy przejmie Afrykański Kongres Narodowy. Wiadomo zaś było, że organizacja ta jest powiązana z Libią, Kubą, Irakiem, Iranem oraz Koreą Północną. Istniało niebezpieczeństwo uzyskania broni nuklearnej przez jedno z tych państw. Od RPA zażądano więc likwidacji broni nuklearnej, zanim do władzy dojdzie czarna większość.
Tak czy inaczej, w 1994 roku inspektorzy MAEA (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej) stwierdzili, że Republika Południowej Afryki nie dysponuje bronią atomową. W prasie światowej pojawiają się jednak od czasu do czasu pogłoski, że instalacje nie zostały zdemontowane, lecz wywiezione do Izraela.
Złodzieje uranu
Najnowsze wydarzenia dopisały niepokojący rozdział do historii południowoafrykańskiego programu budowy broni atomowej.
Grupa kilku (prawdopodobnie czterech) "technicznie zaawansowanych" napastników 8 listopada 2007 roku wdarła się do ośrodka Pelindaba. Wyłączyli wiele elementów systemu bezpieczeństwa, między innymi ogrodzenie pod napięciem 10 tysięcy woltów. Zastrzelili strażnika i uciekli tą samą drogą, którą weszli. Podobno ukradli około 250 kilogramów wzbogaconego uranu. Kim byli napastnicy i co się stało z ukradzionym materiałem, do dzisiaj nie wiadomo.
Krzysztof Pławski dla "Polski Zbrojnej"
>>>>
Widzicie jak wygladal swiat w czasach radzieckich i jak dobrze ze juz z tym koniec ... Dzieki glownie Solidarności zreszta w wymiarze ziemskim a w wiecznym oczywiscie dzieki Bogu ! To grzechy ludzi sciagnely ten koszma . To czystosc Boga go zlikwidowala!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:30, 05 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Radzieckie osiaganiecia na gruncie stylu i mody tez nie mialy rownych sobie w swiecie :
Inna Osinowskaja / Wiedomosti
Sowiecki szyk
Suknie z bawełnianych ręczników, koszule nocne w roli wieczorowych kreacji i złote pantofelki – tak ubierano się w ZSRS.
W położonym na południowych obrzeżach Moskwy muzeum-rezerwacie "Carycyno" otwarto wystawę "Moda za żelazną kurtyną". Większa część eksponatów to stroje kobiece: przeważają kreacje artystek które, z racji zawodu i sławy, miały możliwość, a w pewnym sensie również powinność "lepiej wyglądać" (znalazły się tu kreacje baletnic Galiny Ułanowej, Olgi Lepieszyńskiej i Mai Plisieckiej, aktorki i śpiewaczki Ludmiły Gurczenko). Są tam jednak również przedmioty całkiem dziś anonimowe, a znaczące, jak choćby dwuczęściowy zestaw (skórzane pantofle dopasowane do kaloszy-walonek na podniesionym obcasie), produkowanych w latach 30. przez fabrykę "Czerwony trójkąt". Retrospektywą objęto lata 1920-1990: na wystawie znalazło się ponad tysiąc eksponatów, w tym sporo zdjęć archiwalnych, roczniki czasopism poświęconych modzie oraz flakony po perfumach, których nazwy dziś mówią coś tylko najstarszym don Juanom ("Kamienny kwiatek", legendarny "Talizman" przyozdobiony wizerunkiem olimpijskiego misia z roku 1980 czy "Pamiątka z Moskwy", wypuszczona na rynek w przeddzień Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów w roku 1957). – Umieściliśmy nasze zbiory w 24 salach – część w gablotach, część na obitych szarym pluszem postumentach. W wystroju dominuje kolor szary – jako na symbol izolacji społeczeństwa, żyjącego za żelazną kurtyną – mówi projektantka ekspozycji Mila Wwiedenskaja.
Większa część eksponatów pochodzi ze zbiorów historyka mody Aleksandra Wasiliewa. – Tak duża wystawa na ten temat zorganizowana została w Rosji po raz pierwszy – mówi kolekcjoner. – Zależało nam na pokazaniu, jak ubierano się w kraju, który już nie istnieje; jak kobiety o statusie "gwiazd" radziły sobie w czasach totalnego niedoboru i w ogóle, jak dawano sobie radę w ZSRS. Wystawa rzeczywiście świetnie dokumentuje zaradność osób zdesperowanych: kreacje szyte "z firanek" nie są, jak się okazuje, tylko elementem "czarnej legendy" skoro wśród wielu przeróbek na wystawie znalazła się letnia sukienka uszyta z importowanych z Bangladeszu bawełnianych ściereczek kuchennych (lata 70.) i strój wieczorowy przerobiony z ceremonialnej riasy – bogato wyszywanego odpowiednika sutanny, noszonego podczas uroczystych procesji przez duchownych prawosławnych (lata 20.).
To, że eksponaty rozmieszczono w porządku czasowym, pomaga prześledzić ewolucję mody w ZSRS. – W latach dwudziestych i trzydziestych w modzie kobiecej ciągle jeszcze dominuje u nas modernizm, podczas, gdy na Zachodzie króluje w tym czasie art déco. Ten ostatni styl wymagała jednak kosztowych dodatków i materiałów dobrej jakości, na które nawet w czasach NEPu nie było szans – komentuje kuratorka wystawy Irina Korotkich. – Lata powojenne to epoka "łupów wojennych", trofiejnych sukni przywożonych z Niemiec i ziem Europy Środkowej. Militarna modernizacja... Ten "wielki skok" sprawił, że wiele przywiezionych wojskowymi transportami przedmiotów wykorzystywano niezgodnie z przeznaczeniem; na wystawie znalazła się czarna, koronkowa koszula nocna obszyta białą koronką, według Iriny Korotkich nierzadki strój wieczorowy żon dyplomatów radzieckich, które narzucały na to krótkie, futrzane bolerko, budząc sensacje na premierach. Równocześnie postępowała zapaść rzemiosła, a co za tym idzie – spadek jakości wykonania. – W latach 70. coraz częściej spotykamy się z krzywymi szwami, marszczeniem materiału, źle obrębionymi mankietami – wymienia konserwator odzieży Tatiana Czemendriakowa, współorganizująca wystawę.
Do muzeum trafiły na czas wystawy eksponaty szczególnie rzadkie, nieczęsto opuszczające sejfy, w tym pantofle, w których występowała Lubow Orłowa ze skóry i srebrnego brokatu. – Cała garderoba artystki przepadła, zachowała się tylko para butów – wzdycha Aleksander Wasiliew. – Do naszych czasów zachowała się również, ku zdumieniu zwiedzających, obszyta piórami egzotycznych ptaków peleryna Alissy Koonen (legendarna aktorka moskiewskiego MChAT i Teatru Kameralnego, zamordowana w więzieniu podczas czystek roku 1937 – przyp. Onet) (…).
Przetrwała za to – i w większości pokazana została na wystawie – kolekcja, należąca do Galiny Ułanowej (około 140 przedmiotów), jednej z niewielu "kobiet radzieckich", której w szafach wisiały kreacje i torebki od Gucciego. Co roku na wiosnę gwiazda otrzymywała też od jednego ze swoich zachodnich wielbicieli nowe rękawiczki Diora. Maja Plisiecka, inna gwiazda baletu radzieckiego, inspirowała samego Pierre’a Cardina, który projektował dla niej zachowane w jednym, jedynym egzemplarzu suknie: zachował się strój balowy z pelerynką i falbaną z żółtego jedwabiu wyszywanego w wielkie, srebrzyste kwiaty.
Większość kreacji obywatelki ZSRS, nawet te cieszące się największą sławą, szyły pokątnie, u anonimowych, nie płacących podatku i unikających rozgłosu krawcowych, często z efektownych, lecz tanich materiałów. W szafie aktorki Ałły Parfaniak znalazła się zielona sukienka w stylu new-look (ukłon w stronę stylu wczesnego Diora, cieszącego się nie wiedzieć czemu zawrotną popularnością w epoce Chruszczowa) ze sztucznej organzy, inna diva zdecydowała się na suknię ze sztucznego pluszu (…). Zdaniem Iriny Korotkich wcieleniem "radzieckiego stylu patetycznego", który zdominował modę i architekturę lat 50. była baletnica Olga Lepieszyńska, żona szefa sztabu Armii Czerwonej i inspiracja niezliczonej liczby żon naczelników departamentów ministerstwa przemysłu ciężkiego. Łączyła syntetyczne tkaniny z naturalnym płótnem, byle mieć okazję do zademonstrowania zamożności i dyskusyjnego smaku: głośny był jej płaszcz w "carskim" stylu: ze złotogłowiu, obszyty na rękawach i kołnierzu futrem z norek, spod którego błyskały pantofelki z pozłacanej skóry.
>>>>>
Woda toaletowa z toalety woszebijki (młotki do bicia wszy ) i tym podobne gadżety . To wynalazki nie majace sobie rownych w swiecie mody i urody ... Bo wszystko co radzieckieg jest łuczsze i bolsze . Bez porownania z czymkolwiek na swiecie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:38, 29 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Ambasada RP ostrzega kibiców z Rosji: nie eksponować symboli ZSRR.
Ambasada RP w Federacji Rosyjskiej przestrzegła kibiców z Rosji przed eksponowaniem symboli ZSRR podczas pobytu w Polsce przy okazji piłkarskich mistrzostw Europy.
Ambasada poinformowała też, że strona rosyjska nie zwracała się do Polski o dodatkową ochronę dla reprezentacji Rosji. Wyraziła również przekonanie, że 10 czerwca w Warszawie nie będzie żadnych antyrosyjskich akcji.
Mówił o tym na spotkaniu z rosyjskimi dziennikarzami w Moskwie zastępca ambasadora RP w Rosji Jarosław Książek. Wypowiedzi dyplomaty zrelacjonował na swojej stronie internetowej dziennik "Sport-Express".
- Myślę, że do koszulek z napisem "ZSRR" nikt się przyczepiać nie będzie. Natomiast wizerunek sierpa i młota przyrównywany jest w Polsce do faszystowskiej symboliki i jest prawnie zakazany - oświadczył Książek, wyrażając nadzieję, że do żadnych poważnych incydentów na tym tle nie dojdzie.
Dyplomata dodał, że "jeśli chodzi o trybuny, to przepisy UEFA precyzyjnie określają, co wolno wnosić i jakie hasła wywieszać".
Książek wyraził pogląd, że 12 czerwca "w zasadzie wszystko powinno być normalnie", gdyż zgodnie z polskim prawem takie akcje, jak ta planowana w Warszawie przez kibiców z Rosji, są dopuszczalne. Polskie media podały w poniedziałek, powołując się na przedstawicieli rosyjskich kibiców, że planują oni 12 czerwca, w dniu rosyjskiego święta państwowego, zorganizować marsz na Stadion Narodowy, gdzie odbędzie się mecz Polska-Rosja.
Dyplomata przekazał, że na podstawie danych, którymi dysponuje polska placówka, żadne większe manifestacje na 10 czerwca w Warszawie nie są planowane. Według Książka, antyrosyjskie nastroje w związku z katastrofą smoleńską są coraz słabsze.
Dyplomata oznajmił, że strona rosyjska nie zwracała się do Polski o dodatkową ochronę dla reprezentacji Rosji. - Wszystkie służby będą pracować w normalnym trybie - zapewnił.
Książek podał też, że według przewidywań placówki Polskę podczas Euro 2012 odwiedzi co najmniej 20 tys. kibiców z Rosji. Dyplomata radził również, by rosyjscy kibice przyjeżdżali jak najwcześniej, gdyż w ostatnich dniach przed turniejem na granicy mogą powstać długie kolejki. Zachęcał także, aby w okresach między meczami reprezentacji Rosji kibice jeździli po Polsce. - W Polsce jest wiele ciekawych miejsc - przekonywał.
>>>>
Tak jest towarzysze . My tu sierpa i mlota nie lubimy . Sa to symbole obrzydliwe i nie wiadomo co sie moze zdarzyc . Wiec jestescie w Polsce zachowujcie sie jak ludzie nie jak radzieckie malpy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:24, 31 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Rosjanie grożą Polsce "czerwonym protestem" na Euro 2012.
Rosjanie grożą Polsce "czerwonym protestem". Rosyjskie ministerstwo sportu i związek kibiców nie rozumieją obowiązujących w naszym kraju przepisów, zakazujących używania symboli Związku Radzieckiego.
>>>>>>
Wiele rzeczy nie rozumieja . To kraj zwyrodnialy . Nie wiedza dlaczego nie nosi sie zbrodniczych symboli nie robi kupy w salonie . Nie wiedza do czego sluzy sedes ... Praktycznie radzieccy nic nie wiedza ...
Szef rosyjskich kibiców zapowiedział, że może wezwać 50 tysięcy Rosjan jadących do na Euro 2012, aby wszyscy ubrali się w czerwone koszulki z sierpem i młotem.
>>>>
Slyszycie ! TAMTEJSZE MINISTERSTWO NAMAWIA DO LAMANIA W POLSCE PRAWA ! To sa dwie opcje . Nie dac im wiz . Obedziemy sie bez kiboli z Rosji albo bedzie mordobicie .
Chodzi między innymi o czerwone flagi z sierpem i młotem. Zbadanie tej sprawy i złożenie oficjalnego protestu zapowiedział w rozmowie z portalem Life News minister sportu Witalij Mutko.
>>>>
Nie macie co protestowac . Ten zapis w Polsce jest szeroko znany . Zakaz uzyzwanai smboliki itd. TU JEST WSZYSTKO JASNE ! Wlasnie specjalnie na okazje gdy jakies zorganizowane bydlo typu hiterowsko-stalinowskiego chcialo takie rzeczy robic jak wladze Kremla . To specjalnie jest zakaz .
Niedawno zastępca polskiego ambasadora w Moskwie Jarosław Książek miał na spotkaniu z dziennikarzami ostrzegać, że za używanie radzieckiej symboliki można w Polsce trafić do aresztu. J
Temat szybko podchwyciły rosyjskie media, a szef Wszechrosyjskiego Zjednoczenia Kibiców Aleksandra Szprigina już zdążył oświadczyć, że to absurdalne przepisy w odniesieniu do rosyjskich sympatyków piłki nożnej.
>>>>
Przede wszystkim to debilami sa goscie ktorzy laza z takimi symbolami . Nikt normalny niczego takiego by nie wlozyl .
- My inaczej traktujemy radzieckie symbole, nasi ojcowie i dziadowie walczyli z faszystami i między innymi wyzwalali tę Polskę - tłumaczy Szprigin.
>>>>
No tak widzimy jaki syf oni maja w glowie chocby po wypowiedziach ...
Szef rosyjskich kibiców zapowiedział, że może wezwać 50 tysięcy Rosjan jadących do Polski na Euro 2012, aby wszyscy ubrali się w czerwone koszulki z sierpem i młotem. - Niech nas wszystkich aresztują - dodał.
>>>>
Moga wam przywalic . Areszt to bylby ratunek .
Minister sportu Witalij Mutko ostrzega Warszawę, że "upolitycznione zakazy" mogą doprowadzić do nieprzewidywalnych skutków. Mutko skrytykował nie tylko antyradzieckie przepisy obowiązujące w Polsce, ale również propozycje zmiany hotelu dla reprezentacji Rosji.
>>>>
Kolejny cymbal ktory bredzi ...
Rosyjskie ministerstwo uspokaja kibiców
Rosyjskie MSZ oficjalnie uspokaja jednak kibiców wybierających się do Polski, że nikt nie trafi u nas do aresztu za noszenie koszulki z sierpem i młotem.
>>>>
Nie uspokajajcie jak nie rozumiecie ...
Resort spraw zagranicznych wnikliwie zbadał sprawę i poinformował, że nikt nie będzie w Polsce nękał kibiców z powodu symbolów ZSRR.
>>>>
Ja bym na ich miejscu nie ,,uspakajal'' bo to sie zle skonczy ...
Ot i widzicie sowiecka swolocz . Chca przyjechac umazani w kale i nie rozumieja o co chodzi z czystoscia . Komunizm TO NIE BYL PRZYPADEK ! Lud radziecki podziwial Stalina bo wzial za morde i wyrzynal mliony . To byl gosc ! Stad Stalin to nie byla bestia wsrod barankow . To byla logiczna konsekwencja ,,miejscowej kultury''...
Stad ten kraj musi roztac rozerwany . Na strzepy ... Oni z kultu zła nie chac zrezygnowac .
Tak Piłsudski to z nimi potrafil rozmawiac :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:00, 01 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Rosja: komentarze prasy ws. rosyjskiego marszu w Warszawie
"Czy nasi przejdą przez Warszawę?" - pyta w środę w tytule rządowa "Rossijskaja Gazieta", komentując informacje polskich mediów o planowanym przez kibiców z Rosji przemarszu ulicami Warszawy podczas Euro 2012 w dniu meczu z Polską.
Rosyjski dziennik zaznacza, że informacjami o takim marszu dysponują tylko polskie media. - Ani sami kibice, ani warszawskie władze ich nie potwierdzają - przekazuje "Rossijskaja Gazieta". Powołując się na źródło w urzędzie miasta, dziennik zaznacza, że "teoretycznie" taka manifestacja jest dopuszczalna.
"Rossijskaja Gazieta" radzi kibicom z Rosji, by byli ostrożni w swoich wypowiedziach. - A już na pewno nie powinni przenosić futbolowej konfrontacji na warszawskie ulice - podkreśla.
>>>>
Tak . Sluszna rada . Niech nie prowokuja i nie sluchaja Ministerstwa Sporu i Prowokacji . No chyba ze chca 24 godziny spedzac w hotelu pod ochrona ze strachu przed wyjsciem na ulice . A taki przyjazd nie mialby sensu prawda ?
Dziennik ocenia, że "nie bacząc na to, że nie ma wniosku od organizatorów, media (w Polsce) tradycyjnie zaczęły podsycać namiętności: rosyjski marsz na polskich ulicach?!". "Rossijskaja Gazieta" odnotowuje w tym kontekście, że za fanami z Rosji "ujął się" premier Donald Tusk.
>>>>
Wiadomo Tuski agent ruski . Przede wszystkim to radzieccy tradycyjnie prowokuja ...
- Szef polskiego rządu nieprzypadkowo publicznie postawił kropkę w dywagacjach o możliwych następstwach napływu Rosjan na mecze Euro 2012. W ostatnich dwóch-trzech tygodniach nasi piłkarze i kibice stali się niemal głównymi bohaterami polskich mediów i najmodniejszym tematem na politycznych salonach. Tylko leniwi nie oceniali, czy nasi kibice futbolowi stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców i gości polskiej stolicy - pisze rządowy dziennik.
"Rossijskaja Gazieta" przypomina, że polska minister sportu i turystyki Joanna Mucha "na dwa tygodnie przed rozpoczęciem mistrzostw zaproponowała stronie rosyjskiej, by zmieniła hotel, wybrany przez selekcjonera Sbornej Dicka Advocaata jeszcze w marcu". - Polska prasa pisała o tym, że pani minister wkroczyła na bardzo grząski grunt, sugerując, iż zamieszkanie przez naszych futbolistów obok Pałacu Prezydenckiego może mieć nieprzyjemne konsekwencje - podaje dziennik.
>>>>
Chciala was uchronic przed atakiem debile . Jak tam przejdzie sekta smolenska kazdego 10tego z zapalonymi pochodniami to nie wiadomo co sie stanie . Chcecie ryzykowac ? Ale tumny . Nie pojmuja ...
"Rossijskaja Gazieta" podkreśla, że "obecnie przedstawiciele wszystkich sił politycznych zapewniają, iż Rosjanie mogą czuć się w pełni bezpiecznie".
>>>> O ILE BEDA SIE ROZSADNIE ZACHOWYWAC !
Rosyjski dziennik zaznacza, iż "nie należy sądzić, że dziennikarze w Polsce nie mówią o Rosjanach niczego dobrego". - Jedna z najgłośniejszych historii ostatnich dni to rezygnacja rosyjskich kibiców z wynajęcia pod Rosyjski Dom w Warszawie hali koncertowo-sportowej Torwar. Właśnie tam w 2010 roku odbywały się pożegnania z ofiarami katastrofy pod Smoleńskiem. Z tego powodu w ostatniej chwili rosyjscy fani z własnej inicjatywy odstąpili od zamiaru uruchomienia tam Rosyjskiego Domu, w którym odbywałyby się imprezy rozrywkowe. Polacy byli wdzięczni za wrażliwość i zrozumienie - informuje "Rossijskaja Gazieta".
>>>>
Jest to gest ale na rzecz sekty smolenskiej . Bez przesady . Jak to jest dom do masowych imprez to nie ma problemu . Przeciez w Polsce pogrzeby chrzty i sluby odbywaja sie w tych samych lokalach ! Nikt nie robi problemu ze raz stypa raz disko . To tylko smolenskie swiry ...
To nie o to chodzi . Tu chodzi o propagowanie symboliki sowieckiej . To prowokacja wobec Polski .
O tak to moga byc nie widze tu sierpow i mlotow. Jedni na bialo drudzy na czerwono i napis Rosja . Wszystko w porzadku :
Rosyjscy kibice, fot. AFP -JONATHAN NACKSTRAND
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:45, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Litwa: kara dla kierowcy za sierp i młot na tablicy rejestracyjnej
50-letni Litwin musi zapłacić 500 litów (145 euro) kary za umieszczenie na tablicy rejestracyjnej swego samochodu sierpa i młota. Symbole komunistyczne są na Litwie od 2008 roku zakazane.
Na karę grzywny skazał 50-letniego mężczyznę sąd w Wilnie, przypominając, że symbole komunistyczne są traktowane przez litewski wymiar sprawiedliwości tak samo jak symbole faszystowskie.
Parlament litewski zabronił w 2008 roku publicznego demonstrowania flag, herbów, symboli i mundurów nazistowskich Niemiec, ZSRR oraz Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Za publiczne używanie symboli radzieckich i nazistowskich, takich jak jak swastyka, czerwona radziecka gwiazda oraz sierp i młot, grozi grzywna w wysokości od 500 do 1000 litów. Zakazane jest też śpiewanie podczas zgromadzeń hymnu Związku Radzieckiego i odtwarzanie hymnu hitlerowskich Niemiec.
Karane nie jest wykorzystywanie symboli w muzeach, w działalności oświatowej i naukowej, w handlu antykami, a także jeżeli są to symbole obecnie istniejących państw. Przepisy nie przewidują też kar dla uczestników II wojny światowej, którzy z różnych okazji wkładają mundury radzieckie.
>>>
Ci to sie przynajmniej nie patyczkuja ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:31, 21 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Felix Bohr
Der Spiegel
Agenci zamiast dysydentów
Przez dziesiątki lat rząd zachodnioniemiecki wykupywał za miliardy marek więźniów politycznych z NRD. Nieznane dotychczas dokumenty ujawniają, że dawał się przy tym potężnie oszukiwać: do RFN trafiali często w ów sposób szpicle i kryminaliści.
Po drugiej stronie granicy niemiecko-niemieckiej wręczano im kanapki, owoce cytrusowe i papierosy. W radiu grała muzyka taneczna. Setki uwolnionych jesienią 1965 roku enerdowskich więźniów przejeżdżały autokarami firmy Reichert przez przejście graniczne w Herleshausen. Po dwugodzinnej podróży trafiali do obozu dla uchodźców niedaleko Gießen.
Bilet na wolność był dość drogi. Rząd zachodnioniemiecki musiał wydać na każdego pasażera 40 tysięcy marek. Pieniądze te wypłacane były Niemieckiej Republice Demokratycznej w kawie, kauczuku i olejach roślinnych.
Między 1963 a 1989 rokiem rząd Republiki Federalnej Niemiec wykupił w ten sposób z wschodnioniemieckich zakładów karnych 31 775 więźniów. Reżim NRD-owski otrzymał za to z Zachodu towary o wartości 3,4 miliarda marek. Politycy w Bonn chcieli uwolnić więźniów z przyczyn humanitarnych i określili tę akcję mianem: "Starania szczególne". Rząd w Berlinie Wschodnim z kolei mówił o "udogodnieniach dla ludzi". Osoby uwolnione w 1965 roku witane były w obozach przez oficjeli, a potem dostawały po sto marek i talon na dalszą podróż.
Po niektórych z nich szybko jednak zaginął na Zachodzie wszelki ślad. Wrócili potajemnie do swego kraju - z którego rząd Niemiec Zachodnich właśnie ich wykupił - i okazało się, że w rzeczywistości nie byli oni bynajmniej krytykami reżimu SED (Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec, rządzącej w NRD). Specjaliści Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji doszli w każdym razie do wniosku, że niektórzy z NRD-owskich więźniów tak naprawdę realizowali własny plan.
Przybysze są "absolutnie podejrzani i budzą wątpliwości", napisał w 1968 roku jeden z pracowników Urzędu Ochrony Konstytucji. "Rzeczywista liczba tych, którzy wcześniej działali na rzecz Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego [Stasi – przyp. Onet], oraz tych, którzy przy zwolnieniu dostali zadanie do wykonania, jest z pewnością wyższa niż podano". Rząd federalny zapłacił więc miliardy za uwolnienie więźniów politycznych, a dostał również agentów i szpiclów.
Wniosek taki wynika z 442 nieznanych dotychczas dokumentów. Pozwalają one po raz pierwszy uzyskać dokładny wgląd w życie wewnętrzne władz zachodnioniemieckich, które brały udział w wykupywaniu więźniów w latach 1962-69. Akta te zebrała badaczka Elke-Ursel Hammer.
Ujawniają one dylemat, przed jakim stanął rząd RFN podczas swoich rokowań z wschodnioniemiecka dyktaturą. Dla Bonn było jasne, że wraz z każdą płatnością wspiera reżim, który szpieguje i gnębi własnych obywateli. Wiedziano również o socjalistycznym samowolnym wymiarze sprawiedliwości i o nieludzkich warunkach panujących w więzieniach po drugiej stronie muru. Torturowano tam ludzi psychicznie, trzymano ich w izolacji i zmuszano do ciężkiej pracy. Rząd zachodnioniemiecki miał jednak bardzo ograniczony wpływ na wybór więźniów, których reżim SED gotów był uwolnić.
Dokumenty dowodzą, jak dalece Berlin Wschodni wykorzystywał ciężkie położenie rządu w Bonn. Ludzie SED podbijali ceny i oprócz dysydentów wysłali na Zachód niejednego szpiega, rabusia czy innego przestępcę, których Bonn wcale nie chciał.
Wykup więźniów rozpoczął się w 1963 roku. Dwa lata wcześniej dyktatura partii socjalistycznej odgrodziła terytorium swojego państwa, a jego gospodarka znajdowała się w stanie stagnacji. W zakładach karnych przebywało około 12 tysięcy więźniów politycznych.
Pierwszych ośmiu, staraniem rządu RFN i dzięki pośrednictwu wschodnioberlińskiego adwokata Wolfganga Vogla oraz jednego z jego zachodnioniemieckich kolegów, mogło opuścić więzienia we wrześniu 1963 roku. Akcję tę należy potraktować jako "początek nowych możliwości", zanotował Ludwig Rehlinger z Federalnego Ministerstwa do spraw Ogólnoniemieckich.
Już kilka miesięcy później Rehlinger musiał zadecydować, którzy z więźniów wchodzą w rachubę przy kolejnym wykupie. W Bonn znanych było blisko 7 tysięcy przypadków. Które z nich więc wybrać? Wnioski Rehlingera okazały się rozczarowujące. "Koniec końców" – zapisał 8 kwietnia 1964 roku – sporządzenie list przebiegło "dosyć dowolnie".
Niektórzy więźniowie zostali potraktowani w uprzywilejowany sposób. Kiedy Stasi aresztowała bratanka ówczesnego zachodnioniemieckiego ministra spraw zagranicznych Heinricha von Brentano, w akcję włączył się kolega szefa resortu, Erich Mende, odpowiadający za sprawy ogólnoniemieckie. Polecił, by ministerialny bratanek znalazł się na liście.
Podczas pierwszej wielkiej operacji oswobadzania więźniów, jaka odbyła się w lipcu 1964 roku, rząd w Bonn chciał, by NRD wypuściła 800 skazańców politycznych, zwłaszcza tych odbywających długą karę, mających do odsiedzenia jeszcze co najmniej pięć lat. Za każdego z nich płacił 40 tysięcy marek. Berlin Wschodni otrzymał w sumie 32 miliony marek w naturze, w tym 200 ton masła.
Niemiecka Republika Demokratyczna nie miała jednak zamiaru uwolnić wszystkich więźniów, których wskazało Bonn. Zatrzymała setki z nich i w ten sposób uczyniła z całej akcji nieprzerwany handel. "Nie da się zaprzeczyć, że radziecka strefa okupacyjna z powodów politycznych i ekonomicznych stara się zamienić operację zwalniania więźniów w stały biznes", zauważył radca ministerialny Rehlinger w styczniu 1967 roku.
Załatwianiem interesu zajął się Kościół ewangelicki. Potajemnie otrzymywał pieniądze z ministerstwa i zamawiał towary w zachodnioniemieckich firmach. "Krąg osób wtajemniczonych" nie może być "zakreślony zbyt szeroko", powiedziano w Federalnym Ministerstwie do spraw Ogólnoniemieckich.
Ze względu na owe ukryte machinacje nie wiadomo, jak dalece rząd Niemiec Zachodnich pozwolił się przechytrzyć. Stasi wymieniało konkretne liczby – ilu więźniów zostało wypuszczonych – lecz to, czy odpowiadały one prawdzie, rząd RFN mógł skontrolować jedynie wyrywkowo. W niektórych przypadkach płacił nawet za osoby, które i tak miały pozostać w więzieniach jeszcze tylko przez parę tygodni. I mimo że Bonn pierwotnie chciało uwolnienia tylko tych, którzy mieli do odsiedzenia jeszcze wiele lat, reżim wschodnioniemiecki od 1966 roku proponował coraz więcej osób z krótkimi wyrokami – oczywiście za zwykłą stawkę.
Urzędnik Rehlinger skarżył się ministerstwu na owe niegodne szachrajstwa i machinacje strony NRD-owskiej. "Pod pozorem pomylenia nazwisk przedstawia się do zwolnienia więźniów, których nie żądaliśmy", pisał. Prowadzący negocjacje pełnomocnik Berlina Wschodniego przedkładał mu listy "tak zwanych współsprawców, którzy – jak udowodniono – wcale nimi nie byli".
W tym samym czasie pracownik Federalnego Ministerstwa do spraw Wypędzonych krytykował, że grupa zwolnionych osób nie składa się już wyłącznie z więźniów politycznych, lecz są w niej również "elementy kryminalne".
Aby w ogóle dostać jeszcze jakichś więźniów politycznych, Bonn musiało jednocześnie wykupić wielu innych. Odpowiedzialny dyrektor Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji poinformował o trzech akcjach, trwających od sierpnia 1966 do września 1968 roku: "Wśród 717 zwolnionych znajdowało się zaledwie 112 ‘sprawców politycznych". Raport kończył się pełnym rezygnacji wnioskiem, "że radziecka strefa okupacyjna wykorzystuje humanitarne działania rządu federalnego jako mile widziane źródło dochodów".
Z więźniów wykupionych do 1969 roku NRD wypuściła na Zachód w końcu jedynie 60 procent. Rząd w Bonn nie wyciągnął z tego jednak żadnych konsekwencji. Nie chciał ryzykować, że Berlin Wschodni zrezygnuje z handlu i tym samym zamknie drogę ucieczki na wolność.
Tak oto NRD-owskie tajne służby mogły w 1970 roku cieszyć się skrycie, że za akcję sprzed roku wpłynęło "16 milionów marek zachodnich czystego zysku", jak odnotowano w aktach. Stasi znów wcisnęło Niemcom zachodnim wszystkich możliwych więźniów jako rzekomych skazańców politycznych. Rok później stało się jeszcze bardziej bezczelne. Umieściło na liście nazwiska 45 ludzi, którzy dawno już zostali zwolnieni z więzień, i do tego jeszcze 102 w ogóle nieistniejących osób. Rząd zachodnioniemiecki zapłacił.
>>>>
Tak sie robi biznes z diablem . PLACILI ZA AGENTOW IM NASYLANYCH !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:51, 15 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Sondaż FOM: większość Rosjan woli rodzime kino z czasów ZSRR
Zainteresowanie kinem jest w Rosji duże - 81 proc. Rosjan co najmniej raz w tygodniu ogląda filmy w telewizji, a 42 proc. robi to prawie co dzień, przy czym niemal połowa (45 proc.) preferuje filmy z czasów ZSRR - wynika z opublikowanego w czwartek sondażu.
Przeprowadziła go Fundacja Opinia Publiczna (FOM).
18 proc. woli filmy współczesnej kinematografii rosyjskiej i zaledwie 14 proc. wybiera filmy zagraniczne. Pozostali nie mają sprecyzowanego zdania.
Filmy radzieckie są cenione zwłaszcza za to, że "nie ma w nich przemocy, że są miłe i dobre, uduchowione i napawają nadzieją" - wynika z odpowiedzi na jedno z tzw. otwartych pytań sondażu. Rosyjskie filmy współczesne są, zdaniem ich zwolenników, realistyczne, a filmy zagraniczne ludzie lubią za to, że są bardziej widowiskowe i sensacyjne. Te filmy cieszą się największą popularnością w grupie ludzi od 18 do 34 lat.
Rosjanie oglądają filmy głównie w telewizji. Większość ankietowanych (66 proc.) nigdy lub prawie nigdy nie chodzi do kina. Raz na pół roku idzie tam 16 proc., jedynie 5 proc. ankietowanych filmy na dużym ekranie ogląda raz w miesiącu.
Telefoniczny sondaż Fundacja Opinia Publiczna przeprowadziła wśród dorosłych respondentów w 320 miastach i 160 osadach. Statystyczny błąd nie przewyższa 3,8 proc.
...
Istotnie to moze szokujace ale kino radzieckie choc siermiezne i nudne bylo moralne ! Nie to co zachodni porno syf .
Mi najbardziej utkwil film ,,Bataliony proszą o ogień" na motywach powiesci Jurija Bondariewa w reżyserii Władimira Aleksandrowicza Czebotariewa . Czy to bylo tlumaczone na polski ?Tak ! O widze sporo jego ksiazek ! Musze przeczytac . Od razu mowie ze warto ten film powtorzyc wPolscd niech sie mlodziez uczy o tej wojnie bo to niemal autobiografia autora !!!
[link widoczny dla zalogowanych]
Bombardowanie trwało czterdzieści minut.Potem przestali.Pułkownik Gulajew, ogłuszony i wpędzony przez wybuchy do rowu przy stacji, przeciągnął dłonią po zakrwawionym karku - dostał odłamkiem- zaklął i uniósł głowę.
...
Od razu jest ostro !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:48, 01 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Rosja: pieniądze straciło 136 niedoszłych Dziadków Mrozów i Śnieżynek
Tuż przed Nowym Rokiem bajkowe wątki wykorzystują w Rosji nie tylko organizatorzy licznych świątecznych imprez, lecz także przestępcy. W Petersburgu oszukali oni 136 osób, które bardzo pragnęły dorobić jako Dziadkowie Mrozowie i Śnieżynki.
Za pracę w Nowy Rok i Boże Narodzenie, obchodzone przez prawosławnych według kalendarza juliańskiego 7 stycznia, potencjalni aktorzy mieli otrzymać po 100 tysięcy rubli (ok. 1350 dolarów). Warunkiem było wykupienie stroju za jedyne 4,5 tysiąca rubli (ok. 60 dol.)
REKLAMA
Po uiszczeniu tej kwoty chętnych do wcielenia się w postać Dziadka Mroza lub Śnieżynki kierowano do biura po stroje i dalsze dyspozycje. Gdy taka osoba przyjeżdżała pod wskazany adres, okazywało się, że biuro jest zamknięte.
W policji, jak piszą w piątek rosyjskie media, poinformowano, że takim sposobem oszukano 136 osób. Wśród ofiar oszustów znaleźli się mężczyźni i kobiety, studenci i ludzie starsi.
Dziadek Mróz i Śnieżynka, postaci z rosyjskiego folkloru, zostały spopularyzowane w ZSRR, gdy religijne święto Bożego Narodzenia zastąpiono świeckimi obchodami Nowego Roku. To właśnie Dziadek Mróz wręczał dzieciom we wszystkich republikach radzieckich prezenty na Nowy Rok.
...
Rosja jest krajem świętego Mikołaja zatem walka z nim byla dla bolszewikow jednym z frontow. Niestety w Rosji juz nawet nie wiedza ze to byl ich patron...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:06, 26 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Tak szykowano się do "wojny o pokój" czyli nuklearnej III wojny światowej. W piwnicach schrony, na dachach punkty obserwacyjne, szkoły jako szpitale i głowice jądrowe w tajnych bazach pod radzieckim zarządem...
...
Szykowanie wojny o pokoj to podstawowy cel komuny. Po to istnial ten kraj. Oczuwiscie pokoj po takiej wojnie byly calkowity bo nie bylo by juz ani ludzi ani przyrody.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:44, 27 Lis 2019 Temat postu: |
|
|
Najbardziej niebezpieczne żarty. Tak szydzono z bolszewików w Rosji sowieckiej
„Nowy lokator wprowadza się do pokoju. Ściany są puste, za wyjątkiem jednego gwoździa. Wszędzie dookoła leżą oprawione zdjęcia Lenina i Trockiego. »Nie mam pojęcia« – mamrocze – »którego z nich powiesić, a którego postawić pod ścianą«. Obywatele porewolucyjnej Rosji szybko nauczyli się,...
KOMENTARZE (2) : najstarszenajnowszenajlepsze
tr0llk0nt0 1 godz. temu 0
#heheszki
W sowieckiej Rosji ogłoszono konkurs na najlepszy dowcip polityczny. Przewidziano nagrody:
- pierwsza nagroda - 10 lat łagru,
- dwa wyróżnienia po 5 lat.
udostępnij
Szlifiarz 1 godz. temu via Wykop Mobilny (Android) 0
Pracownik partyjny próbuje wyjaśnić staruszce, jak będzie wyglądał komunizm. "Będzie mnóstwo wszystkiego” – mówi – "jedzenia, ubrań, wszystkich rodzajów towarów. Będzie pani mogła podróżować za granicę”.
"Och!" - odpowiedziała staruszka - "Zupełnie jak za Cara!"
..
Taki to ,wspanialy' system...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:02, 28 Sie 2020 Temat postu: |
|
|
Historia - było minęło, wróciło O tym, jak Rosjanie skopiowali produkt Nintendo i podbili nim serca dzieciaków epoki PRL-u! coldseed · 28 sierpnia 2020 05:12 12 051 81 22
« nowszylosujstarszy »
Ależ ta gra była frustrująca... Kura radośnie sr#ła jajkami, a naszym zadaniem było je łapać. Co parę chwil nielot zwiększał tempo produkcji, więc trzeba było się skupić. Plop, plop, plop! I znowu skucha! Ten mały gadżet wyrabiał nie tylko refleks, ale i cierpliwość. Ponadto był symbolem statusu społecznego. Kiedy podstawówkowa gówniarzeria szpanowała gadżetami opatrzonymi napisem Электроника, najczęściej słyszanym hasełkiem było „Daj zagrać...”.
Nie tylko ruskie jajka - takie cuda można było dorwać na polskich bazarach - PPE.pl
Należałem do elity. Podczas gdy wszyscy bawili się „ruskimi jajkami”, ja jeden dostałem od znajomego rodziny, co to w USA mieszkał, praktycznie identyczną konsolkę z napisem Game & Watch. Gdybym wiedział, jaka jest historia mojej gierki, to pewnie z wielką pogardą i niekrytą radością wyzywałbym moich rówieśników od plebsu jarającego się nikczemnymi podróbami. Bo tak właśnie było – zabawki firmy Elektronika były niczym innym, jak radzieckimi zrzynkami produktów, które do Polski w tamtym okresie nie miały prawa dotrzeć, przynajmniej oficjalnymi kanałami.
Zanim do naszych kieszeni trafiły takie cuda jak Game Boy czy Game Gear, szlak dzisiejszym potentatom branży konsolowej przetarła firma związana z rynkiem zabawkarskim, czyli Mattel. Producent lalki Barbie i resoraków Hot Wheels w 1976 roku wypuścił do sklepów cudeńko o nazwie Auto Race.
Zaopatrzone w pamięć o zawrotnym rozmiarze pół kilobajta ustrojstwo to było jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą elektroniczną kieszonkową zabawką. Rozrywka polegała na jeździe samochodzikiem (w tej roli mała diodka LED) i omijaniu przeszkód (w tych rolach małe diodki LED). Ta pieruńsko droga jak na tamte czasy zabawka (gra kosztowała 24 dolary) odniosła wielki sukces zagranicą. Ach, jaka szkoda, że mieszkające za żelazną kurtyną dzieci nie miały możliwości mieć tego gadżetu w swoich łapkach… Czy aby na pewno?
W okresie tzw. zimnej wojny Rosjanie bardzo namiętnie uprawiali tzw. inżynierię wsteczną. Proces ten polegał na wnikliwym badaniu danego produktu, rozbieraniu go na czynniki pierwsze, ustaleniu zasad jego działania, a następnie skopiowaniu wszystkiego od samych podstaw. Zjawisko to powszechne już było podczas wojny, ale prawdziwy jego rozkwit to właśnie czasy zimnowojenne. Radzieccy inżynierowie bez cienia zażenowania klonowali wszystko, co tylko się dało – od samochodów, przez wszelkiej maści urządzenia elektroniczne, aż po samoloty. I tak na przykład Rosjanie mieli swój klon legendarnego bombowca Boeing B-29 (Tu-4).
Podrobili też nawet Concorde’a (z dość marnym skutkiem – dwie z czternastu wyprodukowanych maszyn roztrzaskały się, zabijając załogę). Jeśli zaś chodzi o sprzęt elektroniczny, to rosyjscy adepci programowania mogli pobawić się komputerem Agat – wyjątkowo lichym, acz bardzo popularnym w sowieckich szkołach klonem Apple II.
W czasie II wojny światowej i w pierwszych latach po zakończeniu konfliktu, Rosjanie skupieni byli na kopiowaniu wynalazków militarnych, z czasem jednak zaczęli też podrabiać inne produkty. Zapotrzebowanie na nowoczesne gadżety codziennego użytku sprawiło, że w zakładach należących do radzieckiego Ministerstwa Przemysłu Elektronicznego zaczęła działać firma Электроника (Elektronika), która od samego początku istnienia skupiała się na kalkowaniu osiągnięć zachodnich i azjatyckich potentatów tej branży. Znamienitym przykładem tej za nic mającej sobie prawa autorskie praktyki był chociażby pierwszy w ZSRR odtwarzacz kaset VHS. Elektronika VM-12 to nic innego, jak zbudowany na podzespołach sprowadzonych z Japonii bliźniaczy brat magnetowidu Panasonic/National NV-2000.
Firma podrabiała też kalkulatory, a nawet całe komputery. Ot, chociażby sprzęt o nazwie Elektronika VI-201 – był to bezpośredni klon ZX Spectrum! W zakładach należących do tej firmy produkowano też podróbki dysków twardych Seagate (mieszczący 5 MB danych Electronics MC 5401), a nawet gramofony – taki Electronics B1-01 to radziecki odpowiednik Thorens TD-125.
Wkrótce przyszedł więc i czas na przemysł zabawkarski. Jako że zachodnie pacholęta bawiły się już pierwszymi „komputerami” mieszczącymi się w kieszeniach, radzieccy inżynierowie stanęli na głowach, aby sprawić, żeby również i socjalistyczna młodzież mogła czerpać radość z takich wynalazków. I tak też w ręce rosyjskich pracowników Ministerstwa Przemysłu Elektronicznego wpadł wspomniany Auto Race. Wyprodukowany w 1984 roku (czyli 8 lat po premierze swojego protoplasty) klon legendarnego gadżetu Mattel różnił się nieco od swojego pierwowzoru. Przede wszystkim inna była obudowa tej zabawki. Zrezygnowano też z diodek LED, a zamiast tego skorzystano z lamp elektronowych. Sama rozgrywka była jednak identyczna, chociaż ponoć działanie tego ustrojstwa było nieco bardziej toporne niż oryginalnego sprzętu Mattel.
Innym, tym razem praktycznie identycznym (przynajmniej z wyglądu) klonem zabawki ze zgniłego Zachodu był Lunokhod Electronics MI-11. I trzeba przyznać, że także i tym razem twórcy tego urządzenia popisali się niezwykłym talentem do wybierania idealnego kandydata do podrobienia. Gadżet ten był bowiem kopią pojazdu Big Trak – szalenie popularnego artykułu z niespotykanym jak na tamte czasy interfejsem, pozwalającym tenże samochodzik zaprogramować do wykonywania różnych czynności.
https://www.youtube.com/watch?v=SgEkpcPC2I8
Rosjanom udało się podrobić rozwiązania zastosowane w Big Traku. No, powiedzmy – radziecki Lunokhod posiadał tańszy i mniej sprawny sensor ruchowy, przez co frajda z zabawy tym autkiem była znikoma.
Jak już wspomniałem – inżynierowie z Rosji mieli zmysł do brania sobie za cel łamania praw autorskich produktów, które były prawdziwym strzałem w dziesiątkę i z miejsca zdobywały ogromną popularność. I tak też stało się z kolejną zabawką, która zawojowała całą wschodnią Europę. Zanim przejdziemy do konkretów, wypada jednak przytoczyć historię oryginału, który później został w zakładach Elektroniki rozbebeszony, przeanalizowany i skopiowany.
Pod koniec lat 70. Gunpei Yokoi - projektant zatrudniony w związanej wówczas z branżą klasycznych „manualnych” zabawek firmie Nintendo - jadąc pociągiem zauważył upiornie znudzonego biznesmena, który walczył ze zmęczeniem bawiąc się swoim… kalkulatorem. Naciskający guziki mężczyzna zainspirował Yokoi do opracowania malutkiego, przenośnego urządzenia z ekranikiem LCD. Zaopatrzony w kilka guzików gadżet miał być przenośną, kieszonkowa gierką, ale również i zegarkiem oraz budzikiem.
W 1980 roku miała miejsce premiera Game&Watch. Urządzenie, które posiadało 4-bitowy procesor i 2 do 4 przycisków szybko stało się wielkim hitem.
W ciągu kolejnych 11 lat wyprodukowano 60 wersji tego gadżetu. To na tych przenośnych tabliczkach równocześnie z grami na NES debiutowali tacy bohaterowie, jak wąsaty Mario, Donkey Kong czy Link z Legend of Zelda! Łącznie zakupiono ponad 43 miliony tych zabawek, a wielki, komercyjny sukces Game&Watch sprawił, że w 1989 roku zadebiutował następca tej serii, czyli Game Boy!
Radzieccy inżynierowie dość szybko, bo już w 1983 roku zdołali całkiem wiernie odtworzyć produkt Nintendo. Co ciekawe – zabawki te produkowane były nie tylko w Rosji, ale też na Ukrainie, Białorusi i innych państwach bloku wschodniego. Ja swego czasu miałem na przykład grę o kucharzyku, która to została stworzona w Czechosłowacji.
Wiele tych urządzeń było wiernymi klonami produktu Nintendo. Do tego stopnia wiernymi, że Rosjanie nie rezygnowali nawet z oryginalnych bohaterów, którzy pojawiali się w pierwowzorze. W najstarszych wersjach radzieckich gierek mogliśmy pograć Myszką Mickey albo Donkey Kongiem! Dopiero później polskie dzieciaki dostały wspomniane „Jajeczka”, w których na miejscu wspomnianego gryzonia z bajek Disneya podstawiono Wilka z serialu „Nu, pogodi!”.
Oryginał Nintendo
Podróbka Elektroniki
Klon podróbki Elektroniki
Podobnie jak w japońskim odpowiedniku, każde urządzenie zawierało tylko jedną grę. Był jednak pewien wyjątek, z którym sam osobiście nigdy się nie spotkałem (kto wie? Może to cudeńko nie dotarło do nas?). Mowa o gadżecie Elektronika IM-26. Była to pierwsza i jedyna maszyna z tej serii, która posiadała wymienny ekranik, dzięki czemu można było odpalić na niej aż sześć różnych programów!
Zanim zaczniemy się zachwycać pomysłowością radzieckich projektantów, przypominam, że mamy do czynienia z firmą znaną z notorycznego podrabiania zagranicznych tworów. I tu nie było inaczej. IM-26 to prymitywny klon Digi Casse – produktu wydanego w 1984 roku przez Bandai.
Równocześnie z wydawaniem kolejnych klonów Game&Watch Eektronika wypuszczała na rynek całą gamę innych podróbek – od wszelkiej maści gierek inspirowanych zachodnimi tworami, aż po konsolę ze słynnym „Pongiem”. Warto też wspomnieć, że produkty radzieckiego giganta trafiały nie tylko do rąk klientów zza wschodniej strony żelaznej kurtyny. Gros z tych gadżetów skierowanych było też na rynek „europejski”, np. do Hiszpanii.
Na koniec mała niespodzianka – chociaż czasy się zmieniły i od prawie 30 lat Związek Radziecki nie istnieje, słynny wytwórca całej gamy artykułów z tamtej epoki nie pozwala o sobie zapomnieć! Niektóre modele zegarków produkowanych dekady temu przez Elektronikę w dalszym ciągu, z lekkimi modyfikacjami, są tworzone przez znajdujące się w Mińsku przedsiębiorstwo Integral.
Tymczasem w Nowosybirsku fabryka SEMIKO nadal konstruuje kolejne wersje kalkulatorów Elektroniki, a od 2006 roku wznowiono produkcję telewizorów tej firmy. Pod jej banderą produkuje się też urządzenia informacyjne wykorzystywane w rosyjskich autobusach!
...
O tak! Od razu mi sie rzucilo w oczy ze na radzieckich rzekomo gierkach nie śmiga wilk i zając tylko... Myszka Miki ;0))))) Kradziez byla ordynarna i toporna. Kazdy zreszta wiedzial o tej calej ichniej ,tjechnice' ze zachodnia.
Co do tych pstrykaczy to ja tez nie mialem w reku. Tez zetknalem sie z oryginalem zachodnim gdy kolega PÓŁARAB Z LIBANU! Tak takie mialem znajomosci. W Łodzi uczyli jezykow roznych obcokrajowcow i stad rozne rasy nie sa dla mnie zadna nowoscia. Pozyczyl mi cos gdzie Indianie atakowali fort i sie im dawalo po glowach czy strzelalo?! Łapanie jajek mnie interesowalo choc byly na bazarach! Oczywiscie to byly zabawki. Czas prawdziwych gier to u mnie przyszedl z Heroes III gdzie akurat duza role odgrywaja Rosjanie tym razem juz chlubną...
Takoje ustrojstwo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|