Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Paradoksy statystyczne .

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:27, 31 Lip 2011    Temat postu: Paradoksy statystyczne .

Wzrosła rozpiętość między zamożnością białych a Murzynów i Latynosów

Wskutek kryzysu finansowego i recesji znacznie powiększył się w USA rozziew między zamożnością białych Amerykanów i przedstawicieli uboższych mniejszości rasowo-etnicznych - wynika z danych spisu powszechnego.

W ogłoszonym dzisiaj raporcie ośrodka Pew Research Center, który przeanalizował te dane, podano, że w latach 2005-2009 średnia wartość gospodarstw domowych, czyli całkowitych majątków Latynosów spadła aż o 66 procent, a gospodarstw Murzynów o 53 procent. Średnia wartość gospodarstw domowych białych zmniejszyła się tymczasem tylko o 16 procent.

W rezultacie średnia wartość majątku białej rodziny w USA - 113 149 dolarów - jest obecnie aż 20 razy większa niż średnia wartość majątku rodziny czarnej (5677 dolarów) i 18 razy większa niż wartość majątku rodziny latynoskiej (6325 dol.).

Tak ogromne różnice wynikają stąd, że większą część wartości majątków Latynosów i Afroamerykanów stanowiła wartość posiadanych przez nich domów - odpowiednio 66 procent i 59 procent. W wypadku białych wartość ich domów stanowiła jedynie 44 procent wartości ich gospodarstw domowych.

Tymczasem wskutek kryzysu, który zaczął się od krachu na rynku mieszkaniowym, drastycznie spadły ceny domów - w dodatku w większym stopniu domów posiadanych przez mniejszości rasowo-etniczne. Część Amerykanów - zwłaszcza czarnych i Latynosów - straciło w ogóle swoje domy, zabierane przez banki za niespłacone długi hipoteczne.

Wartość gospodarstw domowych jest w USA sumą wartości wszystkich aktywów posiadanych przez rodzinę, tzn. domów, samochodów i kont bankowych, pomniejszonych o długi z tytułu zaciągniętych kredytów hipotecznych, pożyczek na samochody, studia wyższe, długi na kartach kredytowych itp.

Biali znacznie częściej niż czarni i Latynosi posiadają nie tylko domy, lecz również oszczędności na kontach bankowych, w tym inwestycyjnych, gdzie lokują pieniądze w akcje i inne papiery wartościowe.

Różnice samych bieżących dochodów między białymi a Afroamerykanami zmalały w ostatnich dekadach, ale rozpiętości majątków się powiększyły.

W wyniku kryzysu przodującą pozycję w rankingu zamożności w USA stracili także Azjaci, których średnia wartość majątków w 2005 r. - 168 103 dol. - była wyższa nawet niż wartość majątków białych. W 2009 r. spadła ona do 78 066 dol., czyli o 54 procent.

>>>>>>>

Typowy przyklad gdy statystyka myli i wprowadza w blad !
Murzyni zbiednieli !!! Murzyn mieszkajacy w swoim domu w 2008 byl bogaczem ale teraz w 2011 mieszka w TYM SAMYM domu i jest nedzarzem... Dlaczego ??? Bo pekla banka spekulacyjna i wycena domu spadla :O))) Absurd ... Jego bogactwo bylo tego rodzaju co i obecna nedza... ,,Statystyczne'' ... Przy wycenie bogactwa nalezy brac SREDNIA z wielu lat a nie notowania z jednego dnia... To absurd ! Wszak majatek gromadzimy latami...
Jednym slowem bylo to bogactwo fikcyjne - spekulacyjne a zatem ksiegowe ... Poza tym ludzie maja domy aby mieszkac a nie miec poczucie ze sa bogaci... Widzimy tutaj co to jest iluzja bogactwa ... O złudzie bogactwa za którą gonią ludzie mówi Jezus ... Po prostu trzeba zyc :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:14, 28 Maj 2012    Temat postu:

Lekarze Bez Granic liczą ludzi z kosmosu

Wy­ko­rzy­sta­nie sa­te­li­tar­nych zdjęć po­mo­gło Le­krzom Bez Gra­nic ob­li­czyć miesz­kań­ców jed­ne­go z miast. Tech­ni­ka ta przy­spie­szy akcje nie­sie­nia po­mo­cy lu­dziom ży­ją­cym w stre­fach do­tknię­tych przez głód, klę­ski ży­wio­ło­we albo wojnę - czy­ta­my na stro­nie "New Scien­tist".

Takie dane po­trzeb­ne są po to, by szyb­ko i do­kład­ne osza­co­wać, ile osób po­trze­bu­je po­mo­cy. - Li­czeb­ność po­pu­la­cji jest war­to­ścią kry­tycz­ną pod­czas wielu dzia­łań. Trze­ba pla­no­wać skalę, roz­mach i tryb in­ter­wen­cji, a bez da­nych na temat po­pu­la­cji nie da się tego zro­bić - tłu­ma­czy Ruby Sid­di­qui z or­ga­ni­za­cji Le­ka­rze Bez Gra­nic i jedna z osób oce­nia­ją­cych, ile tak na­praw­dę jest warta tech­ni­ka li­cze­nia z sa­te­li­ty.

Obec­nie or­ga­ni­za­cje, takie jak Le­ka­rze Bez Gra­nic, oce­nia­jąc licz­bę lud­no­ści po­le­ga­ją na me­to­dzie ujed­no­znacz­nie­nia. Przed­sta­wi­cie­le or­ga­ni­za­cji od­wie­dza­ją wy­bra­ne typy do­mostw i spraw­dza­ją, ilu jest w nich miesz­kań­ców. W opar­ciu o takie dane sza­cu­ją póź­niej li­czeb­ność całej po­pu­la­cji mia­sta lub obozu uchodź­ców. Taka me­to­da jest jed­nak po­wol­na i wy­ma­ga udzia­łu wielu ludzi, od­wie­dzin dzie­siąt­ków do­mostw, a potem wy­ko­na­nia pre­cy­zyj­nych ana­liz. Prze­pro­wa­dze­nie ta­kich ob­li­czeń bywa też nie­bez­piecz­ne, wręcz nie­moż­li­we, w stre­fach kon­flik­tu, choć­by w Syrii.

Część tych prze­szkód można po­ko­nać - uważa Chris Grun­dy z Lon­don Scho­ol of Hy­gie­ne and Tro­pi­cal Me­di­ci­ne. Sta­nął on na czele pro­jek­tu li­cze­nia miesz­kań­ców mia­sta Am Timan w Cza­dzie na pod­sta­wie zdjęć sa­te­li­tar­nych. Cała tam­tej­sza lud­ność ma do­stać dar­mo­we szcze­pion­ki prze­ciw­ko za­pa­le­niu opon mó­zgo­wych. Le­ka­rze Bez Gra­nic mu­sie­li usta­lić, ile za­mó­wić dawek.

Jak dotąd nie obyło się bez od­wie­dze­nia do­mostw w mie­ście. O ile jed­nak do li­cze­nia me­to­dą tra­dy­cyj­ną trze­ba było od­wie­dzić 1160 go­spo­dartw, o tyle do me­to­dy sa­te­li­tar­nej wy­star­czy­ło nie­speł­na 350. Eks­per­ci zbie­ra­li in­for­ma­cje w te­re­nie, a jed­no­cze­śnie kom­pu­ter (lub - dla po­rów­na­nia - pra­cow­nik or­ga­ni­za­cji) na pod­sta­wie sa­te­li­tar­nych zdjęć, li­czył róż­ne­go typu bu­dyn­ki w całym mie­ście. Mając takie dane, osza­co­wa­nie po­pu­la­cji mia­sta jest czy­stą for­mal­no­ścią.

Me­to­da tra­dy­cyj­na po­zwo­li­ła usta­lić, że ba­da­ne mia­sto za­miesz­ku­je 49 722 ludzi. Me­to­da sa­te­li­tar­na, w któ­rej do ob­li­czeń za­przę­gnię­to kom­pu­ter, dała wynik 45 400. Kiedy miesz­kań­ców mia­sta na pod­sta­wie da­nych z te­re­nu i zdjęć z sa­te­li­ty li­czył czło­wiek, uzy­ska­no wynik 46 625.

Me­to­dę omó­wio­no w Lon­dy­nie na co­rocz­nym spo­tka­niu ba­daw­czym Le­ka­rzy Bez Gra­nic. Mó­wio­no tam, że wy­ni­ki uzy­ska­ne z me­to­dy sa­te­li­tar­nej są po­rów­ny­wal­ne z wy­ni­ka­mi me­to­dy tra­dy­cyj­nej, ale uzy­sku­je się je o po­ło­wę szyb­ciej. Eks­per­ci są prze­ko­na­ni, że me­to­dę da się uspraw­nić jesz­cze bar­dziej i z cza­sem wy­eli­mi­no­wać po­trze­bę od­wie­dza­nia do­mostw.

Współ­pra­cow­ni­cy Grun­dy'ego te­stu­ją obec­nie nową me­to­dę li­cze­nia w 11 obo­zach uchodź­ców w róż­nych miej­scach świa­ta, m.​in. w Haiti, na te­re­nach do­tknię­tych przez trzę­sie­nie Ziemi.

>>>>

Bardzo ciekawe metody statystyki !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:19, 18 Sty 2014    Temat postu:

Aleksandra Fandrejewska | Onet
Płace rosną także przez zwolnienia

We wszystkich województwach płace są wyższe niż rok temu. Ale tylko w części wynika to z rzeczywistych podwyżek. W wielu firmach średnia podniosła się automatycznie, gdy pracę straciły osoby najmniej zarabiające.

W ciągu roku najbardziej nominalnie wzrosła płaca w województwie podkarpackim. Z danych GUS wynika, że na koniec września (czyli pod koniec III kwartału, nie ma jeszcze informacji za cały rok) wynosiła przeciętnie brutto ok. 3,34 tys. zł i była wyższa o 170 zł niż rok wcześniej. Z tych samych danych wynika, że zarobki na Podkarpaciu są jednymi z najniższych w kraju. Jeszcze mniej zarabia się w woj. lubuskim (przeciętna płaca pod koniec września była o 1 zł niższa niż na Podkarpaciu i wzrosła w ciągu roku o 161 zł) oraz na Warmii i Mazurach (gdzie przeciętne zarobki to niespełna 3,26 tys. zł i wzrosły w ciągu dwunastu miesięcy o 124 zł).

Najmniej - bo między 80 a 90 zł - w ciągu dwunastu miesięcy płace wzrosły w woj.podlaskim, wielkopolskim i świętokrzyskim. A na Mazowszu, gdzie wynagrodzenia za sprawą Warszawy są najwyższe w kraju (prawie 4,7 tys. zł), powiększyły się o 121 zł.

Ekonomiści przyznają, że te dane można interpretować na dwa sposoby: pozytywny i pesymistyczny. Pierwszy polega na tym, że zmniejszają się różnice w płacach pomiędzy najbogatszymi, a najbiedniejszymi województwami. I to w ten sposób, że niższe zaczynają gonić wyższe. Zwraca na to uwagę Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. - Gdy popatrzymy na procentowy wzrost płac, to o ponad 5 proc. podniosły się w woj. lubuskim, podkarpackim i zachodniopomorskim. W części wynika to stąd, że spowolnienie nie dotknęło równomiernie całej gospodarki. Dotkliwsze było dla przemysłu i budownictwa, niż dla usług i rolnictwa - tłumaczy ekonomista i dodaje - także z poprzednich kryzysów i okresów dekoniunktury wynika, że słabsze regiony goniły bogatsze. Na jakiś czas różnice pomiędzy najbogatszymi województwami, a najbiedniejszymi zmniejszały się. Ale takie spowolnienie rozwarstwienia jest przejściowe i zwykle sytuacja odwraca się wraz z poprawą sytuacji ekonomicznej.

Zaś Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE SA zwraca uwagę na inne, już nie tak optymistyczne zjawisko, czyli na powiązanie wzrostu płac z całościową sytuacją na lokalnych rynkach pracy. - W zeszłym roku zatrudnienie w większości województw spadało. A tam gdzie rosło, płace również rosły powoli. Jest to efekt zatrudniania ludzi w sytuacji kryzysowej, można wtedy proponować niższe stawki. A najciekawsze jest to, że przeciętne płace rosły szybko, tam gdzie silnie spadało zatrudnienie. Tracili pracę najmniej zarabiający więc średnia szła do góry.

W wielu firmach ta sztuczka stosowana jest przez szefów: zaoszczędzają na budżecie i jednocześnie pokazują załodze czy związkowcom, że średnia płaca wzrosła zgodnie z wynegocjowanym wskaźnikiem. W rzeczywistości zaś fundusz płac spadł.

Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność" na pytanie czego w zeszłym roku było więcej wyrównywania różnic między regionami, czy zwolnień pracowników i statystycznego podnoszenia płacy, odpowiada: - Zwalnia się przede wszystkim ludzi o niższych kwalifikacjach, a więc i niższych zarobkach. Ponadto wielu z nich proponuje się umowę śmieciową lub pracę na czarno co zafałszowuje statystyki. W rejonach biedniejszych od lat bezrobocie jest wysokie więc zatrudnienie gwałtownie tam nie spadało, bo od wielu lat jest niskie. Rzecznik zapewnia, że związek zawodowy w sytuacji, gdy istnienie firmy jest zagrożone stanowi wielką pomoc dla zarządu firmy. - Znając sytuację pomaga przekonać załogę do samoograniczeń, np. do zawieszenia części układów zbiorowych, ograniczenia czasu pracy czy nawet wynagrodzeń. Takie porozumienie ostatnio zostało np. podpisane w Bytowskim PKS-ie na Pomorzu.

Według niego zarobki w biedniejszych rejonach są tak niskie, że nie mogą już spadać. Za to w województwach, o których mówi się, że to "Polska A" coraz częściej proponuje się płacę minimalną. I choćby to powoduje, że płace nie rosną szybko. Dlatego Marek Lewandowski uważa, że jeśli różnice regionalne się zmniejszają, to, dlatego, że zahamowano wzrost płac w bogatszych województwach, a nie, że doganiają je biedniejsze.

- Gdy sześć lat temu zapytano przedsiębiorców, w jaki sposób tną koszty, to na pierwszym miejscu wymieniali zmniejszenie zatrudnienia. Gdy w zeszłym roku przeprowadzono podobne badania, to cięcia w załodze znalazły się na czwartym miejscu. Część ekonomistów komentowała to w ten sposób, że pracodawcy zrozumieli wartość pracowników - opowiada Jan Klimek, rzemieślnik, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego i wykładowca na SGH. Jego zdaniem jest inaczej: w ciągu tych sześciu lat firmy już wystarczająco zredukowały załogi, dostosowały je do czasów spowolnienia. Przedsiębiorcy coraz częściej stawiają na innowacje więc szukają utalentowanych pracowników i takim osobom są w stanie zapłacić dużo więcej niż pozostałym zatrudnionym.

Podobnie uważa Grażyna Spytek - Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan: - W czasach spowolnienia jest tak, że zwalnia się pracowników, którzy nie są dla produkcji czy efektu pracy najważniejsi, a szuka się kluczowych, którzy mogą zwiększyć wartość firmy. Zwraca uwagę na to, że w ostatnim roku najczęściej zatrudniały firmy zajmujące się działalnością na rzecz biznesu, a tam płace są niskie. Zaś hamowało zatrudnienie w działach gospodarki z wysokimi zarobkami, na przykład w farmacji.

Artur Migoń, dyrektor Antal Engineering & Operations uważa, że na średnie wartości wynagrodzeń w województwach wpływ mają przede wszystkim pensje pracowników niższego szczebla, które są mało odporne na różne czynniki gospodarcze, więc osoby takie częściej niż specjaliści tracą pracę. Ale też dodaje, że wynagrodzenia specjalistów i menedżerów w niewielkim stopniu się zmieniają. - W większości rekrutacji oferowane wynagrodzenia będą niższe w tradycyjnie biedniejszych regionach kraju. Czasami pracodawca, aby przekonać świetnego inżyniera do relokacji z dużej metropolii do mniej atrakcyjnej lokalizacji, musi zaproponować wyższe wynagrodzenie niż to oferowane w Warszawie czy we Wrocławiu - tłumaczy Migoń.

....

To znane zjawisko statystyczne . Im wiekszy kryzys tym bardziej rosnie srednia pensja . Tymczasem faktycznie ... SPADA !!! Bo firmy obnizaja pensje . Ale zwalniaja calkowicie osoby o niskich kwalifikacjach zostawiajac specjalistow z obnizonymi pensjami . Jednak srednia rosnie bo specjalisci i tak maja wyzsze niz mieli ci zwolnieni !!! Stad pozorny wzrost ! Statystyka to trudna dziedzina .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:37, 26 Sie 2014    Temat postu:

dr Bohdan Wyżnikiewicz | Biznes.pl

PKB Rosji zaskakuje

W tygodniku "Polityka" ukazał się artykuł na temat rosyjskiej go­spodarki, w którym zostało wspomniane, że przeliczony według parytetu siły nabywczej walut produkt krajowy brutto przypada­jący na jednego Rosjanina jest wyższy niż tak samo liczony PKB przypadający na jednego Polaka. Trudno zweryfikować tę infor­mację, statystyki międzynarodowe przedstawiające rosyjski PKB na 1 mieszkańca nie są bowiem jednoznaczne.

Parytet siły nabywczej walut stanowi przelicznik (swoisty kurs walutowy) dla waluty w dowolnym kraju na dolary amerykań­skie pokazujący faktyczną siłę nabywczą. Jeżeli w Wenezueli za litr benzyny płaci się kilka centów, a w USA przykładowo jednego dolara, to w koszyku konsumpcyjnym mieszkańców Wenezueli przy przeliczaniu na parytet siły nabywczej waluty stosuje się od­powiednio wyższy kurs przeliczeniowy. Obliczenia parytetu siły nabywczej wymagają dość drobiazgowych badań struktury spo­życia i cen dóbr. Parytet siły nabywczej kraju biedniejszego niż Stany Zjednoczone pokazuje wyższy PKB, niż wynika to z przeli­czeń przy zastosowaniu kursu wymiany walut, a kraju bardziej zamożnego wskazuje niższy PKB niż w USA. Poprawnie przepro­wadzone przeliczenia na siłę nabywczą walut dają bliższy rze­czywistości obraz sytuacji niż stosowanie kursów walutowych.

W systemie Narodów Zjednoczonych do obliczeń stosuje się sys­tem rachunków narodowych SNA (ang. System of National Acco­unts), który został również przyjęty przez Federację Rosyjską, spadkobierczynię ZSRR. Na oficjalnej stronie rosyjskiego urzędu statystycznego informacje odnoszące się do PKB są niezwykle skąpe w porównaniu z informacjami, jakie podają urzędy staty­styczne w krajach Unii Europejskiej. W tablicy statystycznej odno­szącej się do rosyjskiego PKB pojawiają się tzw. sumy niezbilanso­wane (ang. discrepancies), wielkości, która są wbrew zasadom obowiązującym w SNA.

Sumy niezbilansowane są kategorią, która była dopuszczana w poprzednim systemie i wynikającą z niemożności osiągnięcia przez statystyków zgodności między rachunkiem wytwarzania PKB i rachunkiem jego podziału. Powodów pojawiania się sum niezbilansowanych może być wiele, od słabości statystyki pu­blicznej do zakłóceń z powodu efektów gospodarczych szarej stre­fy.

Poniższa tablica pokazuje szacunki PKB na 1 mieszkańca w Rosji i w Polsce przedstawione przez Międzynarodowy Fundusz Walu­towy.

Tablica 1. Szacunki PKB per capita w Rosji i w Polsce przepro­wadzone przez MFW, w bieżących dolarach USA Kraj 2011 2012 2013
według kursu walutowego Federacja Rosyj­ska 13 335 14 247 15 650
Polska 13 341 12 537 13 075
według parytetu siły nabywczej walut Federacja Rosyj­ska 16 768 17 708 18 671
Polska 20 013 20 591 21 005


Źródło: MFW [1]

Dane te pokazują, że wartość PKB na 1 mieszkańca w Federacji Rosyjskiej jest niższa niż w Polsce w konwencji parytetu siły na­bywczej walut i wyższa niż w Polsce według rynkowego kursu wymiany walut. Inna instytucja międzynarodowa wchodząca w skład systemu Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy, pokazu­je, że to jednak w Rosji PKB na 1 mieszkańca według parytetu siły nabywczej walut jest wyższy niż w Polsce.

Tablica 2. Szacunki PKB per capita według parytetu siły na­bywczej walut w Rosji i w Polsce przeprowadzone przez Bank Światowy, w bieżących dolarach USA Kraj 2011 2012 2013
Federacja Rosyjska 22 570 23 504 24 120
Polska 21 748 22 350 23 275


Źródło: Bank Światowy [2]

Poza faktem, że szacunki Banku Światowego pokazują wyższe wartości PKB na 1 mieszkańca Rosji niż na mieszkańca Polski, wartości bezwzględne są znacznie wyższe, niż w przypadku sza­cunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Baza informacji statystycznych rachunków narodowych Biura Statystycznego ONZ pokazuje trudne do interpretacji przyspiesze­nie wzrostu PKB na 1 mieszkańca w Rosji w porównaniu z Pol­ską. Pokazują to dane poniższej tablicy.

Tablica 3. PKB Rosji i Polski w statystykach ONZ PKB per capita w USD, ceny bieżące wg kursu walutowego Wzrost PKB, ceny stałe 2005 r.
2005 2012 2005=100
Federacja Rosyjska 5 308 14 178 267 128
Polska 7 954 12 820 161 134


Źródło: United Nations Statistics Division [3]

Mimo faktu, że ogólna wartość PKB w latach 2005 - 2012 licząc w cenach stałych zwiększyła się bardziej w Polsce niż w Rosji (śred­nio o 0,6 pkt. proc. rocznie), to PKB na 1 mieszkańca w dolarach amerykańskich liczone według kursu walutowego w tym samym okresie zwiększyło się aż o ponad 100 punktów procentowych li­cząc w cenach bieżących. Sytuację taką tylko w niewielkim stop­niu wyjaśnia kurcząca się liczba ludności w Rosji. Jak podaje GUS, w latach 2005 - 2012 ludność Rosji zmniejszyła się o 993 ty­siące osób, co stanowi 0,7% liczby ludności z 2005 roku [4]. W Pol­sce w tym czasie liczba ludności wzrosła o 339 tysięcy osób (0,9% stanu z 2005 roku).

Przedstawione tu liczby i fakty pokazują, że do wyników staty­stycznych porównań międzynarodowych, zwłaszcza jeżeli odno­szą się one do krajów, w których nie są w pełni stosowane stan­dardy międzynarodowej statystyki, należy podchodzić z odpo­wiednią rezerwą. Zadziwia niespójność informacji o PKB per ca­pita między trzema agendami z systemu Narodów Zjednoczo­nych. W efekcie inne instytucje i organizacje zajmujące się kre­owaniem informacji mają możliwość wyboru takich danych, które im bardziej odpowiadają. W przypadku PKB per capita dla Rosji jednostka badawcza tygodnika "The Economist" EIU posłu­guje się korzystniejszymi dla Rosji danymi Banku Światowego, a amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza CIA mniej ko­rzystnymi danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

[1] [link widoczny dla zalogowanych]

[2] [link widoczny dla zalogowanych]

[3] [link widoczny dla zalogowanych]

[4] [link widoczny dla zalogowanych]

...

Tutaj mamy znów proste zjawisko którego jednak nie rozumieją ekonomiści .
Pieniądz w różnych krajach ma różna wartość . W Polsce jest np. droższy niż na Zachodzie i w Rosji . Dlatego że Polska ma własną gospodarkę . Rosja jej nie ma . Żyją z grabieży surowców . Tym samym importują wszystko z Zachodu . Zatem ceny wewnętrzne w Rosji dążą do zachodnich . A nawet mogą przewyższać bo transport kosztuje . Prowadzi to do pozornie wyższego PKB bo faktycznie jest niższy ale ceny są strasznie wysokie . To jest cecha krajów naftowych . Jest to sztuczną ekonomia oparta na jednym surowcu który drogi daje olbrzymie wpływy ale i ceny olbrzymie bo kasę trzeba wydać i tam gdzie się sprzedaje ropę czyli na Zachodzie skoro bierzemy od nich kasę za ropę to kasa się nie najemy trzeba w zamian towar . Bbilans musi się zgadzać ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:10, 26 Mar 2019    Temat postu:

Jacek Frączyk
JACEK FRĄCZYK
3 godziny temu
Niemcy mają odwrotne dane niż Polska. Ktoś tu się mija z prawdą
To absurd, ale działa na wskaźniki wzrostu gospodarczego. GUS od lat ogłasza rosnące wielomiliardowe nadwyżki w handlu z Niemcami. Wszystko pięknie, tyle że niemiecki Destatis podaje, że nadwyżka jest, ale po ich stronie. I to równie duża.

93
59
Podziel się
136
Angela Merkel pod koniec swoich rządów musi się mierzyć ze stagnacją gospodarki(East News)
Angela Merkel pod koniec swoich rządów musi się mierzyć ze stagnacją gospodarki
Czy możliwe jest, żeby dwa kraje miały jednocześnie nawzajem ze sobą nadwyżkę w handlu zagranicznym? Oczywiście, że nie. Ale urzędy statystyczne: polski GUS i niemiecki Destatis twierdzą, że właśnie tak jest.
Mało tego, ta nadwyżka w obu przypadkach jest olbrzymia. W ubiegłym roku według Destatis Niemcy z Polską miały 8,1 mld euro nadwyżki w handlu towarami. Według GUS to Polska miała 11,6 mld euro nadwyżki. Łącznie 20,7 mld euro różnicy w obliczeniach obu urzędów - to już gigantyczna kwota. Sporo transportów pomiędzy naszymi krajami najwyraźniej jedzie nie wiadomo, w którą stronę.

Rośnie, ale o ile?
W obu przypadkach dane o handlu zagranicznym posłużyły do wyliczenia wzrostu gospodarczego. Powszechnie uznawany za dobry miernik gospodarki produkt krajowy brutto uwzględnienia między innymi właśnie bilans eksport-import. Jeśli ten się poprawia, to poprawia się też i PKB. Jeśli się pogarsza - jest odwrotnie.
REKLAMA

Żeby nie być gołosłownym. W ubiegłym roku zrównoważony handel zagraniczny z całym światem (Polska miała niewielki deficyt 5,1 mld euro przez wzrost cen paliw) ani nie pogorszył, ani poprawił wzrostu PKB (+5,1 proc.). Ale już w 2017 roku dodał 0,1 pkt. proc. do dynamiki PKB (+4,8 proc.), a w 2016 roku aż 0,8 pkt. proc. (+3,1 proc. PKB).
Czytaj też: Recesja w Europie staje się faktem. Ale Polska znów jest zieloną wyspą
Gdyby GUS liczył tak, jak Destatis, mogłoby wyjść coś gorszego. I odwrotnie. Gdyby Destatis liczył jak GUS, to być może musieliby ostatnio ogłaszać recesję, a tak mówią tylko o stagnacji.
GUS tłumaczy
REKLAMA

Co ciekawe, GUS rok temu zrobił opracowanie na temat braku symetrii w sprawozdawczości handlu zagranicznego pomiędzy krajami. I czytamy tam o " dużej spójności danych pomiędzy statystyką polską i niemiecką". Różnice mają nie być znaczne.
Zobacz też: Niemcy o krok od recesji. Państwowe pieniądze na ratunek gospodarce
"Porównania należy dokonywać w oparciu o dane w imporcie wg kraju wysyłki. Zostaną one wówczas wykonane na danych obejmujących wszystkie towary wychodzące z danego państwa niezależnie od ich pochodzenia" - podaje GUS odnośnie Niemiec. Polski urząd wskazuje, że niemieckiego urzędu nie interesuje skąd wewnątrz Unii jest dany towar, tylko skąd został wysłany.
Tak się złożyło, że GUS robi też i podobne wyliczenia, tyle że w nich nadal wychodzi, że mamy nadwyżkę z Niemcami. Import z Niemiec w tym ujęciu rośnie z 50,6 mld euro do 61,7 mld euro, a eksport pozostaje bez zmian. Wychodzi z tego dużo mniejsza nadwyżka, bo 0,5 mld euro, a nie 11,6 mld euro. Tyle, że Niemcy i tak zgłaszają aż 8,1 mld euro nadwyżki z Polską.
REKLAMA

- Porównywalność danych w zakresie handlu międzynarodowego między państwami jest jednym z kluczowych problemów statystyk różnych krajów. Zagadnieniem tym zajmuje się zarówno Parlament Europejski, jak i Departament Statystyki ONZ - podaje money.pl Ewa Bolesławska z GUS.
Według jej słów, brak porównywalności wynika m.in. z "różnego traktowania niektórych towarów (np. towarów wojskowych, sklepów na statkach, danych poufnych), z różnic zawartości, wzrostu wartości w państwach pośrednich, różnic w klasyfikowaniu towarów, opóźnień czasowych przy składaniu deklaracji, przeliczeń walutowych, handlu za pośrednictwem państwa trzeciego i wielu innych".
Pytanie tylko, jak w takiej sytuacji traktować dane o wzroście gospodarczym, na które te wyliczenia wpływają? Gospodarka rosła w ubiegłym roku o 5,4 proc. wg Eurostatu (GUS podawał 5,1 proc.), czyli po Irlandii i Malcie najszybciej w Europie. Gdyby wziąć niemieckie dane o eksporcie i imporcie, to byłoby dużo gorzej.
Jest jeszcze inna sprawa. Zadłużenie państwa w zestawieniu z PKB nie może przekroczyć poziomu 60 proc. PKB. O to dba konstytucja. W tej sytuacji nie wiadomo jednak na pewno, jakie właściwie jest to PKB. Wiedza gospodarcza bazuje na lekko wirtualnych podstawach, choć wydaje się, że w dobie komputeryzacji wszystko powinno być policzone co do złotówki.

...

To pokazuje ze statystyka nie jest wcale czyms jednoznacznym. A przede wszystkim ze nie jest dokladna! Na pewno ktos pomija zawsze duza czesc danego zjawiska. Jedynie terytorium kraju jest w miare pewne bo juz nie ludnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy