Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:27, 31 Lip 2011 Temat postu: Paradoksy statystyczne . |
|
|
Wzrosła rozpiętość między zamożnością białych a Murzynów i Latynosów
Wskutek kryzysu finansowego i recesji znacznie powiększył się w USA rozziew między zamożnością białych Amerykanów i przedstawicieli uboższych mniejszości rasowo-etnicznych - wynika z danych spisu powszechnego.
W ogłoszonym dzisiaj raporcie ośrodka Pew Research Center, który przeanalizował te dane, podano, że w latach 2005-2009 średnia wartość gospodarstw domowych, czyli całkowitych majątków Latynosów spadła aż o 66 procent, a gospodarstw Murzynów o 53 procent. Średnia wartość gospodarstw domowych białych zmniejszyła się tymczasem tylko o 16 procent.
W rezultacie średnia wartość majątku białej rodziny w USA - 113 149 dolarów - jest obecnie aż 20 razy większa niż średnia wartość majątku rodziny czarnej (5677 dolarów) i 18 razy większa niż wartość majątku rodziny latynoskiej (6325 dol.).
Tak ogromne różnice wynikają stąd, że większą część wartości majątków Latynosów i Afroamerykanów stanowiła wartość posiadanych przez nich domów - odpowiednio 66 procent i 59 procent. W wypadku białych wartość ich domów stanowiła jedynie 44 procent wartości ich gospodarstw domowych.
Tymczasem wskutek kryzysu, który zaczął się od krachu na rynku mieszkaniowym, drastycznie spadły ceny domów - w dodatku w większym stopniu domów posiadanych przez mniejszości rasowo-etniczne. Część Amerykanów - zwłaszcza czarnych i Latynosów - straciło w ogóle swoje domy, zabierane przez banki za niespłacone długi hipoteczne.
Wartość gospodarstw domowych jest w USA sumą wartości wszystkich aktywów posiadanych przez rodzinę, tzn. domów, samochodów i kont bankowych, pomniejszonych o długi z tytułu zaciągniętych kredytów hipotecznych, pożyczek na samochody, studia wyższe, długi na kartach kredytowych itp.
Biali znacznie częściej niż czarni i Latynosi posiadają nie tylko domy, lecz również oszczędności na kontach bankowych, w tym inwestycyjnych, gdzie lokują pieniądze w akcje i inne papiery wartościowe.
Różnice samych bieżących dochodów między białymi a Afroamerykanami zmalały w ostatnich dekadach, ale rozpiętości majątków się powiększyły.
W wyniku kryzysu przodującą pozycję w rankingu zamożności w USA stracili także Azjaci, których średnia wartość majątków w 2005 r. - 168 103 dol. - była wyższa nawet niż wartość majątków białych. W 2009 r. spadła ona do 78 066 dol., czyli o 54 procent.
>>>>>>>
Typowy przyklad gdy statystyka myli i wprowadza w blad !
Murzyni zbiednieli !!! Murzyn mieszkajacy w swoim domu w 2008 byl bogaczem ale teraz w 2011 mieszka w TYM SAMYM domu i jest nedzarzem... Dlaczego ??? Bo pekla banka spekulacyjna i wycena domu spadla :O))) Absurd ... Jego bogactwo bylo tego rodzaju co i obecna nedza... ,,Statystyczne'' ... Przy wycenie bogactwa nalezy brac SREDNIA z wielu lat a nie notowania z jednego dnia... To absurd ! Wszak majatek gromadzimy latami...
Jednym slowem bylo to bogactwo fikcyjne - spekulacyjne a zatem ksiegowe ... Poza tym ludzie maja domy aby mieszkac a nie miec poczucie ze sa bogaci... Widzimy tutaj co to jest iluzja bogactwa ... O złudzie bogactwa za którą gonią ludzie mówi Jezus ... Po prostu trzeba zyc :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:14, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Lekarze Bez Granic liczą ludzi z kosmosu
Wykorzystanie satelitarnych zdjęć pomogło Lekrzom Bez Granic obliczyć mieszkańców jednego z miast. Technika ta przyspieszy akcje niesienia pomocy ludziom żyjącym w strefach dotkniętych przez głód, klęski żywiołowe albo wojnę - czytamy na stronie "New Scientist".
Takie dane potrzebne są po to, by szybko i dokładne oszacować, ile osób potrzebuje pomocy. - Liczebność populacji jest wartością krytyczną podczas wielu działań. Trzeba planować skalę, rozmach i tryb interwencji, a bez danych na temat populacji nie da się tego zrobić - tłumaczy Ruby Siddiqui z organizacji Lekarze Bez Granic i jedna z osób oceniających, ile tak naprawdę jest warta technika liczenia z satelity.
Obecnie organizacje, takie jak Lekarze Bez Granic, oceniając liczbę ludności polegają na metodzie ujednoznacznienia. Przedstawiciele organizacji odwiedzają wybrane typy domostw i sprawdzają, ilu jest w nich mieszkańców. W oparciu o takie dane szacują później liczebność całej populacji miasta lub obozu uchodźców. Taka metoda jest jednak powolna i wymaga udziału wielu ludzi, odwiedzin dziesiątków domostw, a potem wykonania precyzyjnych analiz. Przeprowadzenie takich obliczeń bywa też niebezpieczne, wręcz niemożliwe, w strefach konfliktu, choćby w Syrii.
Część tych przeszkód można pokonać - uważa Chris Grundy z London School of Hygiene and Tropical Medicine. Stanął on na czele projektu liczenia mieszkańców miasta Am Timan w Czadzie na podstawie zdjęć satelitarnych. Cała tamtejsza ludność ma dostać darmowe szczepionki przeciwko zapaleniu opon mózgowych. Lekarze Bez Granic musieli ustalić, ile zamówić dawek.
Jak dotąd nie obyło się bez odwiedzenia domostw w mieście. O ile jednak do liczenia metodą tradycyjną trzeba było odwiedzić 1160 gospodartw, o tyle do metody satelitarnej wystarczyło niespełna 350. Eksperci zbierali informacje w terenie, a jednocześnie komputer (lub - dla porównania - pracownik organizacji) na podstawie satelitarnych zdjęć, liczył różnego typu budynki w całym mieście. Mając takie dane, oszacowanie populacji miasta jest czystą formalnością.
Metoda tradycyjna pozwoliła ustalić, że badane miasto zamieszkuje 49 722 ludzi. Metoda satelitarna, w której do obliczeń zaprzęgnięto komputer, dała wynik 45 400. Kiedy mieszkańców miasta na podstawie danych z terenu i zdjęć z satelity liczył człowiek, uzyskano wynik 46 625.
Metodę omówiono w Londynie na corocznym spotkaniu badawczym Lekarzy Bez Granic. Mówiono tam, że wyniki uzyskane z metody satelitarnej są porównywalne z wynikami metody tradycyjnej, ale uzyskuje się je o połowę szybciej. Eksperci są przekonani, że metodę da się usprawnić jeszcze bardziej i z czasem wyeliminować potrzebę odwiedzania domostw.
Współpracownicy Grundy'ego testują obecnie nową metodę liczenia w 11 obozach uchodźców w różnych miejscach świata, m.in. w Haiti, na terenach dotkniętych przez trzęsienie Ziemi.
>>>>
Bardzo ciekawe metody statystyki !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:19, 18 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Aleksandra Fandrejewska | Onet
Płace rosną także przez zwolnienia
We wszystkich województwach płace są wyższe niż rok temu. Ale tylko w części wynika to z rzeczywistych podwyżek. W wielu firmach średnia podniosła się automatycznie, gdy pracę straciły osoby najmniej zarabiające.
W ciągu roku najbardziej nominalnie wzrosła płaca w województwie podkarpackim. Z danych GUS wynika, że na koniec września (czyli pod koniec III kwartału, nie ma jeszcze informacji za cały rok) wynosiła przeciętnie brutto ok. 3,34 tys. zł i była wyższa o 170 zł niż rok wcześniej. Z tych samych danych wynika, że zarobki na Podkarpaciu są jednymi z najniższych w kraju. Jeszcze mniej zarabia się w woj. lubuskim (przeciętna płaca pod koniec września była o 1 zł niższa niż na Podkarpaciu i wzrosła w ciągu roku o 161 zł) oraz na Warmii i Mazurach (gdzie przeciętne zarobki to niespełna 3,26 tys. zł i wzrosły w ciągu dwunastu miesięcy o 124 zł).
Najmniej - bo między 80 a 90 zł - w ciągu dwunastu miesięcy płace wzrosły w woj.podlaskim, wielkopolskim i świętokrzyskim. A na Mazowszu, gdzie wynagrodzenia za sprawą Warszawy są najwyższe w kraju (prawie 4,7 tys. zł), powiększyły się o 121 zł.
Ekonomiści przyznają, że te dane można interpretować na dwa sposoby: pozytywny i pesymistyczny. Pierwszy polega na tym, że zmniejszają się różnice w płacach pomiędzy najbogatszymi, a najbiedniejszymi województwami. I to w ten sposób, że niższe zaczynają gonić wyższe. Zwraca na to uwagę Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. - Gdy popatrzymy na procentowy wzrost płac, to o ponad 5 proc. podniosły się w woj. lubuskim, podkarpackim i zachodniopomorskim. W części wynika to stąd, że spowolnienie nie dotknęło równomiernie całej gospodarki. Dotkliwsze było dla przemysłu i budownictwa, niż dla usług i rolnictwa - tłumaczy ekonomista i dodaje - także z poprzednich kryzysów i okresów dekoniunktury wynika, że słabsze regiony goniły bogatsze. Na jakiś czas różnice pomiędzy najbogatszymi województwami, a najbiedniejszymi zmniejszały się. Ale takie spowolnienie rozwarstwienia jest przejściowe i zwykle sytuacja odwraca się wraz z poprawą sytuacji ekonomicznej.
Zaś Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE SA zwraca uwagę na inne, już nie tak optymistyczne zjawisko, czyli na powiązanie wzrostu płac z całościową sytuacją na lokalnych rynkach pracy. - W zeszłym roku zatrudnienie w większości województw spadało. A tam gdzie rosło, płace również rosły powoli. Jest to efekt zatrudniania ludzi w sytuacji kryzysowej, można wtedy proponować niższe stawki. A najciekawsze jest to, że przeciętne płace rosły szybko, tam gdzie silnie spadało zatrudnienie. Tracili pracę najmniej zarabiający więc średnia szła do góry.
W wielu firmach ta sztuczka stosowana jest przez szefów: zaoszczędzają na budżecie i jednocześnie pokazują załodze czy związkowcom, że średnia płaca wzrosła zgodnie z wynegocjowanym wskaźnikiem. W rzeczywistości zaś fundusz płac spadł.
Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność" na pytanie czego w zeszłym roku było więcej wyrównywania różnic między regionami, czy zwolnień pracowników i statystycznego podnoszenia płacy, odpowiada: - Zwalnia się przede wszystkim ludzi o niższych kwalifikacjach, a więc i niższych zarobkach. Ponadto wielu z nich proponuje się umowę śmieciową lub pracę na czarno co zafałszowuje statystyki. W rejonach biedniejszych od lat bezrobocie jest wysokie więc zatrudnienie gwałtownie tam nie spadało, bo od wielu lat jest niskie. Rzecznik zapewnia, że związek zawodowy w sytuacji, gdy istnienie firmy jest zagrożone stanowi wielką pomoc dla zarządu firmy. - Znając sytuację pomaga przekonać załogę do samoograniczeń, np. do zawieszenia części układów zbiorowych, ograniczenia czasu pracy czy nawet wynagrodzeń. Takie porozumienie ostatnio zostało np. podpisane w Bytowskim PKS-ie na Pomorzu.
Według niego zarobki w biedniejszych rejonach są tak niskie, że nie mogą już spadać. Za to w województwach, o których mówi się, że to "Polska A" coraz częściej proponuje się płacę minimalną. I choćby to powoduje, że płace nie rosną szybko. Dlatego Marek Lewandowski uważa, że jeśli różnice regionalne się zmniejszają, to, dlatego, że zahamowano wzrost płac w bogatszych województwach, a nie, że doganiają je biedniejsze.
- Gdy sześć lat temu zapytano przedsiębiorców, w jaki sposób tną koszty, to na pierwszym miejscu wymieniali zmniejszenie zatrudnienia. Gdy w zeszłym roku przeprowadzono podobne badania, to cięcia w załodze znalazły się na czwartym miejscu. Część ekonomistów komentowała to w ten sposób, że pracodawcy zrozumieli wartość pracowników - opowiada Jan Klimek, rzemieślnik, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego i wykładowca na SGH. Jego zdaniem jest inaczej: w ciągu tych sześciu lat firmy już wystarczająco zredukowały załogi, dostosowały je do czasów spowolnienia. Przedsiębiorcy coraz częściej stawiają na innowacje więc szukają utalentowanych pracowników i takim osobom są w stanie zapłacić dużo więcej niż pozostałym zatrudnionym.
Podobnie uważa Grażyna Spytek - Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan: - W czasach spowolnienia jest tak, że zwalnia się pracowników, którzy nie są dla produkcji czy efektu pracy najważniejsi, a szuka się kluczowych, którzy mogą zwiększyć wartość firmy. Zwraca uwagę na to, że w ostatnim roku najczęściej zatrudniały firmy zajmujące się działalnością na rzecz biznesu, a tam płace są niskie. Zaś hamowało zatrudnienie w działach gospodarki z wysokimi zarobkami, na przykład w farmacji.
Artur Migoń, dyrektor Antal Engineering & Operations uważa, że na średnie wartości wynagrodzeń w województwach wpływ mają przede wszystkim pensje pracowników niższego szczebla, które są mało odporne na różne czynniki gospodarcze, więc osoby takie częściej niż specjaliści tracą pracę. Ale też dodaje, że wynagrodzenia specjalistów i menedżerów w niewielkim stopniu się zmieniają. - W większości rekrutacji oferowane wynagrodzenia będą niższe w tradycyjnie biedniejszych regionach kraju. Czasami pracodawca, aby przekonać świetnego inżyniera do relokacji z dużej metropolii do mniej atrakcyjnej lokalizacji, musi zaproponować wyższe wynagrodzenie niż to oferowane w Warszawie czy we Wrocławiu - tłumaczy Migoń.
....
To znane zjawisko statystyczne . Im wiekszy kryzys tym bardziej rosnie srednia pensja . Tymczasem faktycznie ... SPADA !!! Bo firmy obnizaja pensje . Ale zwalniaja calkowicie osoby o niskich kwalifikacjach zostawiajac specjalistow z obnizonymi pensjami . Jednak srednia rosnie bo specjalisci i tak maja wyzsze niz mieli ci zwolnieni !!! Stad pozorny wzrost ! Statystyka to trudna dziedzina .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:37, 26 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
dr Bohdan Wyżnikiewicz | Biznes.pl
PKB Rosji zaskakuje
W tygodniku "Polityka" ukazał się artykuł na temat rosyjskiej gospodarki, w którym zostało wspomniane, że przeliczony według parytetu siły nabywczej walut produkt krajowy brutto przypadający na jednego Rosjanina jest wyższy niż tak samo liczony PKB przypadający na jednego Polaka. Trudno zweryfikować tę informację, statystyki międzynarodowe przedstawiające rosyjski PKB na 1 mieszkańca nie są bowiem jednoznaczne.
Parytet siły nabywczej walut stanowi przelicznik (swoisty kurs walutowy) dla waluty w dowolnym kraju na dolary amerykańskie pokazujący faktyczną siłę nabywczą. Jeżeli w Wenezueli za litr benzyny płaci się kilka centów, a w USA przykładowo jednego dolara, to w koszyku konsumpcyjnym mieszkańców Wenezueli przy przeliczaniu na parytet siły nabywczej waluty stosuje się odpowiednio wyższy kurs przeliczeniowy. Obliczenia parytetu siły nabywczej wymagają dość drobiazgowych badań struktury spożycia i cen dóbr. Parytet siły nabywczej kraju biedniejszego niż Stany Zjednoczone pokazuje wyższy PKB, niż wynika to z przeliczeń przy zastosowaniu kursu wymiany walut, a kraju bardziej zamożnego wskazuje niższy PKB niż w USA. Poprawnie przeprowadzone przeliczenia na siłę nabywczą walut dają bliższy rzeczywistości obraz sytuacji niż stosowanie kursów walutowych.
W systemie Narodów Zjednoczonych do obliczeń stosuje się system rachunków narodowych SNA (ang. System of National Accounts), który został również przyjęty przez Federację Rosyjską, spadkobierczynię ZSRR. Na oficjalnej stronie rosyjskiego urzędu statystycznego informacje odnoszące się do PKB są niezwykle skąpe w porównaniu z informacjami, jakie podają urzędy statystyczne w krajach Unii Europejskiej. W tablicy statystycznej odnoszącej się do rosyjskiego PKB pojawiają się tzw. sumy niezbilansowane (ang. discrepancies), wielkości, która są wbrew zasadom obowiązującym w SNA.
Sumy niezbilansowane są kategorią, która była dopuszczana w poprzednim systemie i wynikającą z niemożności osiągnięcia przez statystyków zgodności między rachunkiem wytwarzania PKB i rachunkiem jego podziału. Powodów pojawiania się sum niezbilansowanych może być wiele, od słabości statystyki publicznej do zakłóceń z powodu efektów gospodarczych szarej strefy.
Poniższa tablica pokazuje szacunki PKB na 1 mieszkańca w Rosji i w Polsce przedstawione przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Tablica 1. Szacunki PKB per capita w Rosji i w Polsce przeprowadzone przez MFW, w bieżących dolarach USA Kraj 2011 2012 2013
według kursu walutowego Federacja Rosyjska 13 335 14 247 15 650
Polska 13 341 12 537 13 075
według parytetu siły nabywczej walut Federacja Rosyjska 16 768 17 708 18 671
Polska 20 013 20 591 21 005
Źródło: MFW [1]
Dane te pokazują, że wartość PKB na 1 mieszkańca w Federacji Rosyjskiej jest niższa niż w Polsce w konwencji parytetu siły nabywczej walut i wyższa niż w Polsce według rynkowego kursu wymiany walut. Inna instytucja międzynarodowa wchodząca w skład systemu Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy, pokazuje, że to jednak w Rosji PKB na 1 mieszkańca według parytetu siły nabywczej walut jest wyższy niż w Polsce.
Tablica 2. Szacunki PKB per capita według parytetu siły nabywczej walut w Rosji i w Polsce przeprowadzone przez Bank Światowy, w bieżących dolarach USA Kraj 2011 2012 2013
Federacja Rosyjska 22 570 23 504 24 120
Polska 21 748 22 350 23 275
Źródło: Bank Światowy [2]
Poza faktem, że szacunki Banku Światowego pokazują wyższe wartości PKB na 1 mieszkańca Rosji niż na mieszkańca Polski, wartości bezwzględne są znacznie wyższe, niż w przypadku szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Baza informacji statystycznych rachunków narodowych Biura Statystycznego ONZ pokazuje trudne do interpretacji przyspieszenie wzrostu PKB na 1 mieszkańca w Rosji w porównaniu z Polską. Pokazują to dane poniższej tablicy.
Tablica 3. PKB Rosji i Polski w statystykach ONZ PKB per capita w USD, ceny bieżące wg kursu walutowego Wzrost PKB, ceny stałe 2005 r.
2005 2012 2005=100
Federacja Rosyjska 5 308 14 178 267 128
Polska 7 954 12 820 161 134
Źródło: United Nations Statistics Division [3]
Mimo faktu, że ogólna wartość PKB w latach 2005 - 2012 licząc w cenach stałych zwiększyła się bardziej w Polsce niż w Rosji (średnio o 0,6 pkt. proc. rocznie), to PKB na 1 mieszkańca w dolarach amerykańskich liczone według kursu walutowego w tym samym okresie zwiększyło się aż o ponad 100 punktów procentowych licząc w cenach bieżących. Sytuację taką tylko w niewielkim stopniu wyjaśnia kurcząca się liczba ludności w Rosji. Jak podaje GUS, w latach 2005 - 2012 ludność Rosji zmniejszyła się o 993 tysiące osób, co stanowi 0,7% liczby ludności z 2005 roku [4]. W Polsce w tym czasie liczba ludności wzrosła o 339 tysięcy osób (0,9% stanu z 2005 roku).
Przedstawione tu liczby i fakty pokazują, że do wyników statystycznych porównań międzynarodowych, zwłaszcza jeżeli odnoszą się one do krajów, w których nie są w pełni stosowane standardy międzynarodowej statystyki, należy podchodzić z odpowiednią rezerwą. Zadziwia niespójność informacji o PKB per capita między trzema agendami z systemu Narodów Zjednoczonych. W efekcie inne instytucje i organizacje zajmujące się kreowaniem informacji mają możliwość wyboru takich danych, które im bardziej odpowiadają. W przypadku PKB per capita dla Rosji jednostka badawcza tygodnika "The Economist" EIU posługuje się korzystniejszymi dla Rosji danymi Banku Światowego, a amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza CIA mniej korzystnymi danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
[1] [link widoczny dla zalogowanych]
[2] [link widoczny dla zalogowanych]
[3] [link widoczny dla zalogowanych]
[4] [link widoczny dla zalogowanych]
...
Tutaj mamy znów proste zjawisko którego jednak nie rozumieją ekonomiści .
Pieniądz w różnych krajach ma różna wartość . W Polsce jest np. droższy niż na Zachodzie i w Rosji . Dlatego że Polska ma własną gospodarkę . Rosja jej nie ma . Żyją z grabieży surowców . Tym samym importują wszystko z Zachodu . Zatem ceny wewnętrzne w Rosji dążą do zachodnich . A nawet mogą przewyższać bo transport kosztuje . Prowadzi to do pozornie wyższego PKB bo faktycznie jest niższy ale ceny są strasznie wysokie . To jest cecha krajów naftowych . Jest to sztuczną ekonomia oparta na jednym surowcu który drogi daje olbrzymie wpływy ale i ceny olbrzymie bo kasę trzeba wydać i tam gdzie się sprzedaje ropę czyli na Zachodzie skoro bierzemy od nich kasę za ropę to kasa się nie najemy trzeba w zamian towar . Bbilans musi się zgadzać ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:10, 26 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Jacek Frączyk
JACEK FRĄCZYK
3 godziny temu
Niemcy mają odwrotne dane niż Polska. Ktoś tu się mija z prawdą
To absurd, ale działa na wskaźniki wzrostu gospodarczego. GUS od lat ogłasza rosnące wielomiliardowe nadwyżki w handlu z Niemcami. Wszystko pięknie, tyle że niemiecki Destatis podaje, że nadwyżka jest, ale po ich stronie. I to równie duża.
93
59
Podziel się
136
Angela Merkel pod koniec swoich rządów musi się mierzyć ze stagnacją gospodarki(East News)
Angela Merkel pod koniec swoich rządów musi się mierzyć ze stagnacją gospodarki
Czy możliwe jest, żeby dwa kraje miały jednocześnie nawzajem ze sobą nadwyżkę w handlu zagranicznym? Oczywiście, że nie. Ale urzędy statystyczne: polski GUS i niemiecki Destatis twierdzą, że właśnie tak jest.
Mało tego, ta nadwyżka w obu przypadkach jest olbrzymia. W ubiegłym roku według Destatis Niemcy z Polską miały 8,1 mld euro nadwyżki w handlu towarami. Według GUS to Polska miała 11,6 mld euro nadwyżki. Łącznie 20,7 mld euro różnicy w obliczeniach obu urzędów - to już gigantyczna kwota. Sporo transportów pomiędzy naszymi krajami najwyraźniej jedzie nie wiadomo, w którą stronę.
Rośnie, ale o ile?
W obu przypadkach dane o handlu zagranicznym posłużyły do wyliczenia wzrostu gospodarczego. Powszechnie uznawany za dobry miernik gospodarki produkt krajowy brutto uwzględnienia między innymi właśnie bilans eksport-import. Jeśli ten się poprawia, to poprawia się też i PKB. Jeśli się pogarsza - jest odwrotnie.
REKLAMA
Żeby nie być gołosłownym. W ubiegłym roku zrównoważony handel zagraniczny z całym światem (Polska miała niewielki deficyt 5,1 mld euro przez wzrost cen paliw) ani nie pogorszył, ani poprawił wzrostu PKB (+5,1 proc.). Ale już w 2017 roku dodał 0,1 pkt. proc. do dynamiki PKB (+4,8 proc.), a w 2016 roku aż 0,8 pkt. proc. (+3,1 proc. PKB).
Czytaj też: Recesja w Europie staje się faktem. Ale Polska znów jest zieloną wyspą
Gdyby GUS liczył tak, jak Destatis, mogłoby wyjść coś gorszego. I odwrotnie. Gdyby Destatis liczył jak GUS, to być może musieliby ostatnio ogłaszać recesję, a tak mówią tylko o stagnacji.
GUS tłumaczy
REKLAMA
Co ciekawe, GUS rok temu zrobił opracowanie na temat braku symetrii w sprawozdawczości handlu zagranicznego pomiędzy krajami. I czytamy tam o " dużej spójności danych pomiędzy statystyką polską i niemiecką". Różnice mają nie być znaczne.
Zobacz też: Niemcy o krok od recesji. Państwowe pieniądze na ratunek gospodarce
"Porównania należy dokonywać w oparciu o dane w imporcie wg kraju wysyłki. Zostaną one wówczas wykonane na danych obejmujących wszystkie towary wychodzące z danego państwa niezależnie od ich pochodzenia" - podaje GUS odnośnie Niemiec. Polski urząd wskazuje, że niemieckiego urzędu nie interesuje skąd wewnątrz Unii jest dany towar, tylko skąd został wysłany.
Tak się złożyło, że GUS robi też i podobne wyliczenia, tyle że w nich nadal wychodzi, że mamy nadwyżkę z Niemcami. Import z Niemiec w tym ujęciu rośnie z 50,6 mld euro do 61,7 mld euro, a eksport pozostaje bez zmian. Wychodzi z tego dużo mniejsza nadwyżka, bo 0,5 mld euro, a nie 11,6 mld euro. Tyle, że Niemcy i tak zgłaszają aż 8,1 mld euro nadwyżki z Polską.
REKLAMA
- Porównywalność danych w zakresie handlu międzynarodowego między państwami jest jednym z kluczowych problemów statystyk różnych krajów. Zagadnieniem tym zajmuje się zarówno Parlament Europejski, jak i Departament Statystyki ONZ - podaje money.pl Ewa Bolesławska z GUS.
Według jej słów, brak porównywalności wynika m.in. z "różnego traktowania niektórych towarów (np. towarów wojskowych, sklepów na statkach, danych poufnych), z różnic zawartości, wzrostu wartości w państwach pośrednich, różnic w klasyfikowaniu towarów, opóźnień czasowych przy składaniu deklaracji, przeliczeń walutowych, handlu za pośrednictwem państwa trzeciego i wielu innych".
Pytanie tylko, jak w takiej sytuacji traktować dane o wzroście gospodarczym, na które te wyliczenia wpływają? Gospodarka rosła w ubiegłym roku o 5,4 proc. wg Eurostatu (GUS podawał 5,1 proc.), czyli po Irlandii i Malcie najszybciej w Europie. Gdyby wziąć niemieckie dane o eksporcie i imporcie, to byłoby dużo gorzej.
Jest jeszcze inna sprawa. Zadłużenie państwa w zestawieniu z PKB nie może przekroczyć poziomu 60 proc. PKB. O to dba konstytucja. W tej sytuacji nie wiadomo jednak na pewno, jakie właściwie jest to PKB. Wiedza gospodarcza bazuje na lekko wirtualnych podstawach, choć wydaje się, że w dobie komputeryzacji wszystko powinno być policzone co do złotówki.
...
To pokazuje ze statystyka nie jest wcale czyms jednoznacznym. A przede wszystkim ze nie jest dokladna! Na pewno ktos pomija zawsze duza czesc danego zjawiska. Jedynie terytorium kraju jest w miare pewne bo juz nie ludnosc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|