Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:24, 05 Sie 2015 Temat postu: O różnicy płci. |
|
|
Kobiety marzną w biurach bardziej niż mężczyźni. Eksperci wiedzą, dlaczego
- Getty Images
Holenderscy eksperci dociekli przyczyn tego, dlaczego kobiety inaczej reagują na temperaturę niż mężczyźni. Dlatego przepis o temperaturze w pracy uważają za dyskryminujący dla kobiet.
W pomieszczeniach biurowych mężczyznom jest najczęściej za gorąco, kobietom za zimno. Każdy, kto pracuje w biurze typu open space, zna taką klasyczną sytuację: na zewnątrz upał, w biurze włączona jest klimatyzacja. Jedni siedzą w letnich koszulkach, inni - przeważnie kobiety - opatuleni w coś ciepłego.
REKLAMA
Nic w tym dziwnego - twierdzi dwóch Holendrów, których odkrycie zmieni podejście do kwestii temperatury w pomieszczeniach biurowych. Obowiązujące przepisy o temperaturze w pracy pochodzą z lat 60. i uwzględniają tylko odczuwanie ciepła i chłodu przez mężczyzn w wieku 40 lat i ciężarze ciała 70 kg. - Są one dyskryminujące dla kobiet - zaznacza biofizyk z uniwersytetu z Maastricht Boris Kigma, który z kolegą Wouterem van Marken Lichtenbeltem przeprowadził ciekawy eksperyment, który zapewne zrewolucjonizuje projektowanie pomieszczeń biurowych. Naukowcy opublikowali jego wyniki w miesięczniku "Nature Climate Change".
Naukowcy relacjonując wyniki badań dziennikowi "New York Times" zauważyli, że to różne odczuwanie ciepła i zimna przez kobiety i mężczyzn jest częstym powodem konfliktów w miejscu pracy. To mężczyźni uważający, że marznące w biurach koleżanki stroją fochy, będą musieli zrewidować swoje poglądy.
Kobiety potrzebują cieplejszych pomieszczeń
Holenderscy naukowcy wybrali do przeprowadzonego eksperymentu 16 studentek w wieku ok. 25 lat i zlecili im pracę w specjalnym pomieszczeniu. W tym czasie Kigma i Marken Lichtenbelt badali poziom tlenu i dwutlenku węgla w pomieszczeniu oraz temperaturę skóry i ciała studentek. Okazało się, że przemiana materii u kobiet przebiegała o 20 do 32 procent wolniej niż w przyjętych w latach 60. przepisach o temperaturze w pracy. W Niemczech obowiązuje standardowa temperatura dla pomieszczeń biurowych - od 20 do 26°C. Tymczasem kobiety najlepiej czują się w pomieszczeniach o temperaturze 25°C, mężczyźni - w tych o temperaturze 22°C.
Kwestia ubioru…
Holenderscy naukowcy zwracają uwagę nie tylko na różne odczuwanie zimna i ciepła przez kobiety i mężczyzn, ale też na ich garderobę, która odgrywa ważną rolę w odczuwaniu temperatury w pomieszczeniu biurowym.
Do pracy mężczyźni przychodzą zwykle w garniturach i zamkniętych butach. Kobiety przeważnie w spódnicach, lekkich butach i bluzkach z dekoltem.
Kobiety i mężczyźni mają też inną budowę ciała. Kobiety są najczęściej niskie, drobniejsze i mają mniej tłuszczu, który grzeje - zauważają naukowcy.
Badacze z uniwersytetu z Maastricht wskazują, że w przyszłości konieczne przy urządzaniu biur będzie branie w pierwszej kolejności, kto w nich będzie pracował. Takie podejście pozwala także na oszczędności energetyczne. W ten sposób ogranicza się emisję dwutlenku węgla - zaznaczają naukowcy.
Barbara Cöllen
...
Wobec obledu Zachodu i roznych genderow pojawia sie potrzeba wyjasniania rzeczy oczywistych. Takich jak roznice plci. SA NE FAKTEM NIE KULTUROWYM TYLKO WSZECHSTRONNYM!
I tutaj juz nawet w kwestii temperatury widac. Gdy kobietom jest za zimno mezczyznom ZA GORACO! W tej sytuacji o wspolnej pracy nie ma mowy. Rownosc to cierpienie jednych i drugich. Dawniej domy mialy nawet odrebne czesci meska i zenska. Powoli beda okrywac TO CO ZNANE OD WIEKOW! A caly ten gender to taka nauka jak marksizm leninizm.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:31, 31 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Rozrywka
Ciekawostki
Panie za ogrzewanie płacą więcej. Mężczyźni oszczędzają, bo nie lubią gorąca
Panie za ogrzewanie płacą więcej. Mężczyźni oszczędzają, bo nie lubią gorąca
Wczoraj, 30 października (20:49)
Zimą to kobiety zapłacą więcej za rachunki - tak przynajmniej wskazują prognozy w Wielkiej Brytanii. Ustalono, że panie na ogrzewanie wydadzą aż 425 funtów więcej niż mężczyźni. To statystyczna różnica w rachunkach, jakie płacą Brytyjczycy i Brytyjki.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Sondaż, przeprowadzony wśród 2000 osób ustalił, że panowie dadzą radę wytrzymać w temperaturze 19 stopni Celsjusza, natomiast panie preferują 24 kreski powyżej zera.
Prawie 90 proc. mężczyzn przyznaje jednocześnie, że zmniejsza temperaturę w mieszkaniu po tym, jak ich partnerka ustawi ją do odpowiadającego wyłącznie sobie poziomu.
Oznacza to, że kobiecy portfel szczupleje w zimie znacznie szybciej. Warto dodać, ze domowa temperatura jest przyczyną częstych kłótni w brytyjskich domach. Mieszkańcy Wysp walczą o termostat równie zaciekle, jak o telewizyjnego pilota.
(łł)
Bogdan Frymorgen
...
Znana sprawa. Kobiety i mezczyzni roznia sue tez pod wzgledem warunkow termicznych. Mezczyznom jest za goraco. Czyli oddzielne czesci domu dla kobiet dawniej MIAŁY SENS! Im wiecej wiemy tym bardziej wychodzi na jaw glupota zrownania plci. Feminizm jest rownie madry jak nazizm czy komunizm. Geneza podobna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:03, 22 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Faceci, modlitwa i śnieg po kolana
Faceci, modlitwa i śnieg po kolana
raf /Michał Nolywajka
dodane 22.01.2017 11:15
Uczestnicy "Manewrów św. Piotra"
W. Demitraszek
zobacz galerię
- Ponoć męskie pragnienie dokonywania rzeczy trudnych jest odbiciem Bożego zamiłowania do dokonywania rzeczy niemożliwych - mówi ks. Waldemar Maciejewski. W Wiśle zakończyły się "Manewry św. Piotra".
Gdy grupa zdeterminowanych mężczyzn w różnym wieku zrywa się w sobotę z łóżek bladym świtem z własnej i nieprzymuszonej woli, a następnie jedzie do Wisły-Jawornika, by przedzierać się przez zaśnieżone szlaki Beskidu Śląskiego, to wiedz, że to uczestnicy Manewrów świętego Piotra!
Tegoroczna edycja tej niezwykle udanej inicjatywy ewangelizacyjnej odbyła się 21 stycznia. Licząca 30 km trasa wiodła od Soszowa, przez Stożek, Kubalonkę, Kopydło i centrum Wisły. Uczestnicy marszu musieli dotrzeć do Jawornika, gdzie znajduje się Dom Formacyjny Ruchu Światło-Życie.
"Manewry" rozpoczęła Eucharystia, której przewodniczył ks. Waldemar Maciejewski. W homilii mówił on, że świętość ma kolor i zapach ziemi.
Ta metafora miała uzmysłowić uczestnikom manewrów, że świętość to nieodrealniona, nieosiągalna idea, ale rzeczywistość, do której zaproszony jest każdy w miejscu i czasie, w jakim się aktualnie znajduje.
Jej zdobywanie nie jest zabawą dla grzecznych dzieci, ale konkretnym wysiłkiem, mniej więcej takim, jak same manewry. Ks. Maciejewski prosił także, by dać się Panu Bogu zaskoczyć i przyjąć to, co na ten wyjątkowy czas przygotował.
Cała trasa była podzielona na pięć stacji, podczas których osoby uczestniczące w Ruchu Światło-Życie czytały wybrany fragment Pisma Świętego dotyczący jakiegoś wydarzenia z życia św. Piotra.
Następnie zwracały uwagę na niektóre aspekty jego życia, które dla uczestników wyprawy mogły być inspiracją. Nie zabrakło też dzielenia się osobistym doświadczeniem wiary.
Każdy z uczestników mówił z serca, po męsku, konkretnie, ale z prawdziwym żarem. Nie sposób było nie zauważyć, że dzielą się tym, czego sami doświadczyli i czym żyją na co dzień.
Manewry to także czas na osobistą refleksję i dzielenie się własnymi odkryciami. Tym razem aż cztery ośmioosobowe grupy miały za zadanie przemyśleć zagadnienia ujęte w formie pytań rozdawanych pod koniec każdej stacji, a następnie podzielić się refleksjami w parach.
Nie jest to najłatwiejsze, gdy brnie się po kolana w śniegu, plecak zdaje się być coraz cięższy i doświadczasz, że człowiek faktycznie w sporej części składa się z wody, która na dodatek złośliwie paruje przy większym wysiłku.
Ale ostatecznie nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ponoć męskie pragnienie dokonywania rzeczy trudnych jest odbiciem Bożego zamiłowania do dokonywania rzeczy niemożliwych. Jeśli tak, to podczas manewrów wielu udało się być podobnym do Niego.
Przy każdej stacji rozdawane były modlitwy nawiązujące do poruszanych tematów. Modlitwy krótkie, konkretne, trafiające w samo sedno. Można je odmówić dosłownie w kilkanaście sekund, ale jeśli zrobi się to szczerze, siła rażenia będzie niewyobrażalna.
Na zakończenie ks. Maciejewski wspomniał, że kobiety będą w stanie dołączyć do Kościoła męskiego, ale mężczyźni nigdy nie będą chcieli być w Kościele sfeminizowanym. To radykalne, ale chyba bardzo prawdziwe stwierdzenie.
Jest nadzieja, że po sobotnich przygodach na beskidzkim szlaku, św. Piotr znajdzie sobie wielu doskonałych współpracowników. Ostatecznie w manewrowaniu, jak każdy rybak, jest bardzo dobry.
...
Dokladnie. Dlatego o ,,kaplanstwie kobiet" rozprawiaja glownie osobnicy dalecy od Kościoła i bez pojecia o nim. W Kościele budzi to tylko poczucie absurdu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 7:57, 01 Maj 2017 Temat postu: |
|
|
Mąż nie pomaga mi w domowych obowiązkach
Marta Brzezińska-Waleszczyk | Kwi 29, 2017
DGLimages/Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Tak, wiem – po takim wyznaniu powinnam poszukać dla siebie grupy wsparcia. Współczuciem otoczyłyby mnie siostry feministki. Ale ja nie szukam współczucia.
Sobotnie przedpołudnie. W niejednym domu praca wre. Trzepanie dywanów, ścieranie kurzów, mycie okien. Pamiętam, że jako dziecko nie cierpiałam sobót. Niby dzień wolny od szkoły, ale dla mnie taki wolny to on nie był. Razem z mamą ogarniałyśmy domowe pielesze. I chociaż mój brat, podobnie jak ja, miał dwie sprawne ręce i tyle samo wolnego czasu, to jakoś zawsze dostawał taryfę ulgową. Owszem, pomagał w domowych obowiązkach. Przy czym, „pomagał” to słowo-klucz.
Po równo
Nie, wcale nie zamierzam wystąpić z feministycznym manifestem dotyczącym podziału domowych obowiązków. Nie zaproponuję też, jak uczciwie i sprawiedliwie podzielić się prasowaniem i gotowaniem, bo tego nie da się odmierzyć linijką i ekierką. Chodzi o coś zupełnie innego – o zaangażowanie i odpowiedzialność za dom.
Brzmi górnolotnie? No tak, ale w praktyce rozbija się o całkiem prozaiczne czynności, które niestety, nadal zwykle spoczywają przede wszystkim na kobiecych, jak się okazuje, wcale nie tak wątłych, barkach. Bo jakoś tak dziwnie przyjęło się, że to kobieta lepiej pozmywa, zetrze kurze i ugotuje. Równolegle panuje równie niezrozumiałe dla mnie przekonanie, że gotowanie czy zmiana pieluszki bobasowi jest mało męska.
Otóż, nie – nie jest.
Drugi etat
Dbanie o dom wyraża się nie tylko w przynoszeniu do niego pieniędzy. To również wykonywanie tych wszystkich, jakże nudnych i powtarzalnych czynności, jak zmywanie podłogi czy ścieranie kurzów. Dlatego tak bardzo imponują mi ci wszyscy faceci, którzy dbają o swoje domy razem z żonami. Ci wszyscy faceci, którym korona z głowy nie spada od wyniesienia śmieci, umycia wanny i wstawienia rosołu. Ci wszyscy faceci, którzy rozumieją, że domowe obowiązki to nie jest drugi etat kobiety.
Z tego samego powodu tak bardzo imponuje mi mąż, który nie pomaga mi, ale który razem ze mną troszczy się o naszą domową przestrzeń. Przestrzeń, z której przecież korzysta on na takich samych zasadach, jak ja. Zaangażowanie w domowe obowiązki to nie są jakieś spontaniczne zrywy, za które trzeba mu jeszcze podziękować, ale regularnie okazywana troska o nasz dom.
Męski przykład
Moje „babskie gadanie” może nie być dostatecznie przekonujące dla „prawdziwych macho”, którzy nie brukają sobie rąk domestosem. Dlatego lepiej będzie, jeśli oddam głos Gentlemanowi, który opowiadając krótką, z życia wziętą historyjkę, dał niezłą lekcję tego, jak wielkie znaczenie ma wspólne dbanie o domową przestrzeń.
...
Tu zalezy co rozumiemy pod pojeciem ,,nie pomaga". W ogole nic nie robi? Czy nie sciera kurzu. To nie to samo. Jesli np. nie trzepie dywanow czy nie odsuwa mebli to istotnie lenistwo ale np. kurze. Jesli meble nie sa czarne od smaru to ,,po co je wycierac?" ,,przeciez sa czyste". Psychologia. Dla wiekszosci mezczyzn brudno jest dopiero gdy pojawia sie widoczna warstwa brudu. Brak u mezczyzny dazenia do tego aby meble błyszczały. Ja oczywiscie tez. Akurat rozumiem wyjatkowo kobiety w tym wzgledzie ale to nie znaczy ze odczuwam potrzebe blyszczacych mebli i tego aby wszystko bylo poukladane w kostki. To musi byc roznica plci. Poza tym istotnie ogolnie mezczyzni sa mniej chetni do wysilku bolu cierpienia czyli pracy dentysty itd.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:03, 14 Cze 2017 Temat postu: |
|
|
Mężczyźni! Chodźmy do kościoła, jesteśmy tam potrzebni!
Stefan Czerniecki | Czer 14, 2017
Shutterstock
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
To od nas, od mężczyzn zależy, ilu z naszych synów, ojców, kolegów zacznie przychodzić na msze, na nabożeństwa, brać czynny udział w życiu parafii.
P
iątek. Pierwszy piątek miesiąca. Jedna z warszawskich parafii. Godzina osiemnasta. Do kościoła wchodzi kilkanaście osób. Zajmują różne miejsca. Nikt nie siedzi w pierwszej ławce. Wolą miejsca nieco dalej. Tak jest im lepiej. W głębi kościoła. Nie na widoku.
Szmer kilku kobiet. Rozmawiają szeptem. Póki co jeszcze nie zaczęła się msza. Do kościoła wchodzą kolejni. W świątyni jest już ponad trzydzieści osób. Słychać dzwonek. Ksiądz wychodzi z zakrystii. Przed nim dwóch ministrantów. To jedyna trójka mężczyzn, jaka przybyła tego dnia na mszę świętą. Za kilka chwil pojawi się czwarty. Kolejny ksiądz zasiądzie w konfesjonale. To wszystko.
– Wiesz, w jakim kościele jesteś? – zapytał mnie niegdyś znajomy duchowny.
– Rzymsko-katolickim? O to Ci chodzi? – odparłem niepewnie, nie wiedząc, do czego pije.
– Prawie zgadłeś – uśmiechnął się. – Nasz kościół to kościół żeńsko-katolicki.
Takich mszy, jak ta opisana we wstępie, odprawianych jest w naszym kraju więcej. Sformułowanie, z którego zażartował cytowany wyżej znajomy ksiądz, powoli staje się już nie tylko zabawnym żartem, ale i ponurą rzeczywistością.
I nie chodzi wcale o to, że widok kobiet na mszy świętej jest czymś złym. Nie muszę chyba żadnego z czytających to mężczyzn przekonywać, że jest raczej przeciwnie. Chodzi o to, że coraz wyraźniej widać w naszych kościołach brak drugiego płuca.
Czytaj także: Jak zostać „dobrym materiałem” na męża i ojca?
Spójrzmy choćby na pielgrzymki. Wystarczy przewertować listy uczestników. Ile tam koleżanek, ile przyjaciółek? I o ile zwykle w takiej grupie zdarzy się jeszcze kilka małżeństw z panami towarzyszącymi swoim żonom, o tyle panów wybierających się samotnie na pielgrzymki uświadczymy tyle, co kot napłakał. Osobiście, jako przewodnik i pilot z kilkuletnim stażem, miałem takich w swoich grupach… może kilku.
Hierarchowie Kościoła coraz częściej zwracają uwagę, że w kościele zdaje się widoczna dysharmonia płciowa wśród stojących wśród ławek wiernych. Dotyczy to tak starszych, jak i młodszych (przejdźmy się do jakiejkolwiek młodzieżowej wspólnoty…).
Czy to źle? Nie wiem. Nie mnie oceniać. Może ci panowie gdzieś są. Może budują ołtarze na procesję Bożego Ciała. Może pomagają proboszczom w malowaniu ścian. Może… Pewnie tak jest. Nie mnie oceniać. Próbuję tylko uchwycić dzisiejszą rzeczywistość.
W tej sytuacji tegorocznie wyniki badania GUS-u, według których wśród grupy „bardzo zaangażowanych” katolików (niespełna 7 proc. Polaków) relacja kobiet do mężczyzn wynosi 63 proc. do 37 proc., wydają się jakimś nieporozumieniem. Rzeczywistość oglądana w kościołach zdaje się bowiem mówić o czymś zupełnie innym.
Czytaj także: Moje dobre chęci kontra rzeczywistość
Zamiast jednak załamywać ręce, warto pochylić się nad problemem. Bo to de facto od nas, od mężczyzn zależy, ilu z naszych synów, ojców, kolegów zacznie przechodzić na msze, na nabożeństwa, brać czynny udział w życiu parafii. Nie oglądając się na drwiące uśmieszki niewierzących kolegów.
Biblia bowiem aż do bólu przesączona jest męstwem. Jego opisem i przykładami. Męstwem tak dobrze rozumianym, jak i źle. Bez trudu znajdziemy w Piśmie Świętym wersety traktujące o męskich tchórzach, o upadku męskiej moralności, o zdradach, o źle rozumianej uległości, o stagnacji. Ale jest też o przepięknej męskiej namiętności (o której swoją drogą tak mało mówi się w dzisiejszym kościele), jest o walce, jest o wojnach, jest o odpowiedzialności, o walce o kobietę. Długo by wymieniać.
W tym nowo otwieranym dziale Aletei spróbujemy nieco dokładniej przyjrzeć się wspólnie tej „Bożej recepcie na męskość”. Bez malkontenctwa, bez załamywania rąk, bez narzekania „jak to wkoło źle”. Obiecuję, że ten wstęp dziś był wyjątkiem. Więcej już tak pisać tutaj nie będziemy.
Ma być krótko i esencjonalnie. Z autopsją, kawa na ławę. Po naszemu. Po męsku. Z Bożą pomocą powinno nam się udać. Kto może, niech się chwilkę o to pomodli. Najlepiej przez św. Józefa. On już to ogarnie.
...
Istotnie. Pozornie Kosciol gloszac dobro i brak agresji jest żeński. Bo niby meskosc to twardosc i ogolnie Conan ubijajacy potwory. Niewielu mezczyzn wyglada jak Conan jednak pamietajmy ze jest to skrajny wzorzec meskosci! Prawdziwy! Nawet maly slaby mezczyzna (cialo zalezy przeciez od genow) bedzie mial nastawienie tego typu.
Tymczasem czy meskosc to agresja? Aktywnosc zewnetrzna wymaga energii. Nie jest jednak zaraz napascią.
Poza tym pamietajmy o najwazniejszej odpornosci! W wojsku np. najtrudniej jest utrzymac sie w miejscu gdy wrog atakuje. WYTRWAC!!! Hurra do ataku to paradoksalnie najlatwiej. Psychologicznie cos sie robi. Ale gdy trzeba trwac w okopie gdy wrog ostrzeliwuje? Tu wlasnie ludzie sie łamali. TRWAĆ! To sie okazuje najwieksze mestwo. Wlasnie OPIERAĆ SIĘ! Tu sprobujcie! W Kosciele przeciez uczymy sie NIE ULEGAC POKUSIE! Czyli to wazna czesc zycia.
Skrajna patologia jest oczywiscie wzorzec meskosc bandyta z mafii. Rozpropagowany przez przemysl filmowy USA. Tutaj mamy schemat meski twardy agresywny zbrodniczy. To juz jest patologia. Bo oczywiscie zbrodnia zaklada krzywdzenie slabszych. Nie ma w tym zadnego bohaterstwa tylko tchorzostwo.
Kobiety maja tez wieksza sklonnosc do Kosciola gdyz sa lepsze od mezczyzn wewnetrznie. Bez watpienia. Widac chocby po zainteresowaniach. Kobiety interesuja sie w wiekszosci nieagresywnymi tresciami. Nie beda to filmy wojenne a np. rodzinne. Mezczyzni odwrotnie. Same zreszta filmy wojenne sa dobre i potrzebne. Jednak u mezczyzn moze to wynikac wlasnie z agresji. A w grach oczywiscie wszelkie patologie z mordowaniem gdzie ,,tworcy" obowiazkowo rozmazuja plamy krwi sa skierowane do mezczyzn...
Zatem faktycznie nauczanie Kosciola ,,sprzeciwia sie naturze". Kosciol nie moze nauczac mezczyzn agresywnosci bo wzmacnial by cos co I TAK jest i jest ZA DUZE!!! Mezczyzni z natury sa zbyt agresywni. I trzeba to poskramiac! Tymczasem Kosciol naucza mestwa KOBIETY! Bo tu odwrotnie. Kobiety sa za bardzo płochliwe. I pomysl ze nie maja byc odwazne bo to rola mezczyzn jest chory.
Zatem Kosciol naucza tak aby niwelowac wady plci bo one istnieja!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:05, 19 Cze 2017 Temat postu: |
|
|
Właściwy mężczyzna. Jak wybrać tego jedynego i skończyć z nieudanymi relacjami
Zuzanna Górska-Kanabus | Czer 19, 2017
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wiele z nas ma za sobą nieudaną miłość. Powodów porażki może być wiele, a jeden z nich to wybór kogoś, kto jest emocjonalnie niedojrzały.
Jeżeli Ciebie to dotyczy, to czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego pociągają Cię niewłaściwi mężczyźni? Co widzisz w tych wszystkich niedojrzałych facetach? Dlaczego tak łatwo wchodzisz w relacje z góry skazane na przegraną?
Myślę o mężczyznach, którzy w jakimś sensie Cię niszczą i nie dają poczucia bezpieczeństwa. Nie chodzi jedynie o tych, nastawionych wyłącznie na zaspokojenie fizycznego pożądania. Zastanawiam się także nad tymi, którzy są poranieni, w których oczach dostrzec można samotność, ból, jakąś tęsknotę lub melancholię. Nad tymi, których serca pełne są ran, którzy pragną pomocy, a jednocześnie wokół swojego Ja i wokół swego serca budują mur, przez który nie można się przebić.
Czytaj także: Chcesz, żeby Cię ktoś pokochał czy Ci zalajkował? Czyli jak szukać drugiej połówki
Kochać czy matkować?
Być może jedną z przyczyn, dla której tak Cię pociągają, jest to, że widząc ich ból czy cierpienie, chcesz otoczyć ich opieką, uzdrowić. Nieświadomie chcesz wejść w rolę matki i kobiety jego życia jednocześnie. Ten typ mężczyzn jest często zachłanny, namiętny, wręcz zasysający wszystko, co im ofiarujesz. Daje Ci to poczucie, że znalazłaś kogoś, dla kogo jesteś ważna, kto Cię doceni oraz zrozumie, że bez Ciebie nie może żyć. Dla kogo będziesz niezastąpiona.
A może to coś innego? Może poczucie bycia niezastąpioną pomaga zapomnieć, choć na chwilę, o Twoim największym lęku – o byciu samotną?
Pomyśl, jak schematycznie wyglądają tego typu związki.
Gdy spotykasz takiego mężczyznę na swojej drodze często zapominasz, że jeżeli angażujesz się w relację emocjonalną, to nie jesteś w stanie pomóc. Uzdrowienie może pomóc uzyskać ktoś obcy, z kim nie ma relacji intymnych, osobistych.
Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność
Uzależnienie to nie miłość
Tymczasem, nawiązując emocjonalną bliskość z niedojrzałym mężczyzną, bardzo łatwo pozwolić, aby on niejako „topił w Tobie” swój ból. Wówczas Ty także zaczynasz cierpieć oraz obmyślasz plan, jak mu pomóc. Niestety, zakłada on często uzależnienie mężczyzny od Ciebie, choć rzadko w pełni to sobie uświadamiasz.
A uzależnienie nie jest miłością, o której marzysz.
Prawdziwa miłość pozwala odejść drugiej osobie. Pozwolić odejść to dać wolność. Także wolność wyboru, czy ten ktoś będzie chciał zostać z Tobą, czy nie.
Trudno dać taką wolność, bo, jeżeli jesteś jak większość kobiet, to czujesz się nie dość atrakcyjna, nosisz w sobie obawę, że nie jesteś na tyle wartościowa, by z Tobą być. I znów lękasz się samotności. Ale czy życie w ciągłej obawie, że jeżeli czegoś nie będziesz kontrolować lub czegoś nie zrobisz, to jest to, czego naprawdę pragniesz?
Inną sprawą jest fakt, że tacy mężczyźni często chcą jedynie chwilowej ulgi. Oni też się boją – boją się zaryzykować, otworzyć, pozwolić komuś na zbliżenie do siebie. Boją się bliskości, odrzucenia, bólu. Z jednej strony chcą pomocy, z drugiej wolą nic nie zmieniać. A kobiety traktują jak narkotyk.
Czytaj także: Jak budować bliską relację, czyli szczęście we dwoje
Nie uleczysz jego bólu
Na początku on zachwyca się Twoim dobrem, pięknem, tym wszystkim, co w Tobie jest. Docenia. Chce więcej. Jest zachłanny. To z kolei dowartościowuje Ciebie, przynajmniej na początku. Czujesz się idealnie. A tak naprawdę, to on wchłania Cię w swoją „czarną dziurę” bólu lub rozpaczy. To przynosi mu chwilową ulgę w cierpieniu. Jednak w pewnym momencie orientuje się, że Ty nie leczysz jego bólu. Tak naprawdę to nawet nie udaje Ci się go zmniejszyć. A czasem wręcz przeciwnie eskalujesz go, bo zaczynasz mówić, że powinien nad sobą popracować, coś zmienić.
W takim momencie, tego typu mężczyzna często odchodzi – niekiedy tylko emocjonalnie, a czasami również fizycznie. Usuwa się, gdyż boi się zagłębić we własnym wnętrzu, bo to za duży ból.
Nie rozumie, że z raną serca i duszy jest jak z raną ciała – kiedy ją dezynfekujesz i opatrujesz, to czasem na początku bardziej boli, ale bez tego się ona nie zasklepi i będzie się jątrzyć przez całe życie.
Dlatego woli zamknąć się w sobie jeszcze bardziej lub poszukać innej kobiety, którą się zachwyci i dzięki której, choć na chwilę, zapomni o bólu. A kiedy jej obecność nie będzie już działać jak środek przeciwbólowy, to poszuka innego doraźnego środka pomocy.
Czytaj także: Zakochana katoliczka. 9 rzeczy, które warto przemyśleć zanim powiesz „Tak”
A Ty po jego odejściu?
Czujesz się porzucona, zraniona, niedoceniona i wykorzystana. Często obierasz jedną z dwóch skrajnych dróg:
(1) albo szybko zapominasz i, gdy ponownie spotkasz podobnego mężczyznę, to znów ulegasz pokusie zaspokojenia swojej tęsknoty, by być potrzebną, wierząc, że tym razem będzie inaczej;
(2) albo czujesz, że trzeba zbudować mur wokół swojego serca, tak by już nikt Ciebie więcej nie zranił. Ale wtedy, często zaczynasz traktować innych z pogardą.
Jeżeli jednak poświęcisz trochę czasu na refleksję i analizę swoich potrzeb i pragnień (skąd się biorą?, o czym mówią?), możesz stać się bardziej samoświadoma i rozpoznawać sytuacje i potencjalne związki, które mogą Cię zranić. Dzięki temu też łatwiej będzie Ci wskazać drogę tego typu mężczyznom, wspierać ich w walce o siebie (o ile ją podejmą), a jednocześnie nie próbować być ich uzdrowicielką i lekiem na całe zło.
...
Jedna strona moze byc niedojrzala wtedy druga CIĄGNIE!!! Np. maz nie chodzi do kosciola nie mowiac ze pije. To nie jest od razu powod rozbijania malzenstwa! I TAK CIĄGNAC TEGO DRUGIEGO TO JEST MILOSC! Nie seriale i przytulone obrazki to jest przyjemnosc raczej niz milosc...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:19, 06 Gru 2022 Temat postu: |
|
|
90% mężczyzn jest samotnikami. Jakie są tego konsekwencje?
Ponad 90% mężczyzn jest samotna...
...
Widać po mnie. Mężczyźni trudniej nawiązują relacje. Jednak ma to sens bo mężczyzna potrafi latami w czymś dłubać np. w silnikach komputerach także w badaniach naukowych i stąd mamy cywilizację! Gdyby wszyscy mężczyźni zajęci byli życiem towarzyskim to byśmy żyli bardziej w grupach ale na drzewach. Oczywiście nie może się to przeradzać w stanu patologicznej alienacji społecznej! Stąd nawet pieniczacy powinni co jakiś czas wyjść z piwnicy do ludzi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:45, 07 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Wydała majątek, żeby mierzyć 183 cm. Teraz tego żałuje xD
Modelka Theresia Fischer z Niemiec wydała aż 130 tys. funtów (678 tys. zł), żeby mieć "nogi do nieba" ponieważ jej mąż woli wysokie kobiety. Dzięki ekstremalnej operacji jej wzrost z 168 cm wzrósł do 183 cm.
!!!
Niestety! Jeśli czuła że związek się rozleci o takie coś to naprawdę ten facet nie dla niej. Toż to skrajny egoizm. Małżeństwo nie może wspolistnieć z czymś takim! Chyba że aż tak go ,kochaka'. To jednak też patologia bo robienie ,boga' z małżonka czy że strachu przed rozstaniem czy z chęci przypodobania jednakowo karmi egoizm i pychę. I skończy się najpewniej rozpadem. Bo im więcej egoizmu tym trudniej wytrzymać! Poświęcenie w małżeństwie też musi być rozumne. Emocje nigdy dobrze nie kierują niczym!
Kobieta jest zdolna do poświęceń w imię miłości to wiemy ale musi być warto! Żeby to osiągnęło cel przynajmniej!
Tu trzeba było ustalić. Najlepiej przed ślubem jeśli wysokość jest podstawą to nie wiązać się! A jeśli nie jest nie wariować!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|