Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:54, 29 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Rewolucja w leczeniu raka płuc. Wycięli guza przez "dziurkę od klucza"
Zamiast rozległej operacji i wielu tygodni rekonwalescencji – niewielka, trzycentymetrowa blizna. Nowatorski zabieg usunięcia nowotworu płuca przeprowadził zespół Tadeusza Orłowskiego z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
– Przez mały otwór jesteśmy w stanie anatomicznie usunąć część płuca wraz z chorobą, guzem, zadając jak najmniejszy uraz pacjentowi – powiedział prof. Tadeusz Orłowski. Tradycyjne zabiegi wymagają znacznie większego cięcia.
...
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:11, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
ionierska operacja w Krakowie. Lekarze uratowali pięcioletnią Wiktorię
W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu lekarze przeprowadzili nowatorską operację wszczepienia zastawki płucnej serca przeznaczonej dla dorosłego dziecku ważącemu zaledwie 12 kg. Operacja się powiodła, a 5-letnia Wiktoria wraca do zdrowia.
- Zabieg był trudny technicznie. Nikt wcześniej nie odważył się na przeprowadzenie tak karkołomnej operacji w podobnie trudnej sytuacji i u tak małego dziecka – powiedział we wtorek dziennikarzom kierownik Kliniki Kardiochirurgii w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym (USD) prof. Janusz Skalski.
Jak podkreślił, operacji nie można byłoby wykonać, gdyby Uniwersytecki Szpital Dziecięcy nie dysponował nowoczesną salą hybrydową z dwupłaszczyznową wizualizacją, sfinansowaną przez Fundację Radia Zet. - To otwarcie nowych możliwości z wykorzystaniem najnowocześniejszej technologii medycznej - podkreślił. Dzięki temu lekarze mogli uratować życie umierającej pacjentce.
Zabiegu dokonali kardiochirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie wraz z prof. Tomaszem Moszurą z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi i prof. Marcinem Demkowem z Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Jak poinformował kardiochirurg dr Tomasz Mroczek, zabiegi wszczepiania biologicznej zastawki płucnej wykonywane są u osób dorosłych, wyjątkowo u młodocianych. Najmniejszy pacjent na świecie, któremu wszczepiono zastawkę, ważył powyżej 16 kg. Tymczasem zoperowana w krakowskiej klinice 5-letnia pacjentka ważyła 12 kg.
Dziewczynka urodziła się ze złożoną wadą rozwojową serca (wspólnym pniem tętniczym) i pomimo bardzo wcześnie przeprowadzonej korekcji tej wady rozwinęło się u niej ciężkie tętnicze nadciśnienie płucne. Ostatnio była leczona operacyjnie nowatorską metodą zespolenia sposobem Pottsa, ale jej życie nadal było zagrożone z powodu zaawansowanej niedomykalności wszytej poprzednio protezy tętnicy płucnej.
Konwencjonalna metoda operacyjna wszczepienia zastawki była w tej sytuacji całkowicie wykluczona ze względu na skrajnie wysokie ryzyko – uznali lekarze. Nie było także możliwe wprowadzenie zastawki przez naczynia krwionośne z powodu zbyt małych rozmiarów tych naczyń.
Dlatego podjęto decyzję o operacji hybrydowej, tj. otwarcia klatki piersiowej i następnie implantacji zastawki z przebicia wolnej ściany prawej komory serca. Wymagało to niewiarygodnej precyzji i ogromnego doświadczenia lekarzy.
- W tej chwili pacjentka czuje się zupełnie dobrze i z każdym dniem cieszymy się jej postępami. Zachowuje się jak zdrowe dziecko w tym wieku. Mamy nadzieję, że będzie mogła opuścić szpital w ciągu najbliższego miesiąca. Jej serce pracuje zupełnie przyzwoicie, mamy nadzieje, że w przyszłości będzie pracowało zupełnie normalnie – powiedział prof. Skalski.
Jak wyjaśnił, problemem będzie nadal nadciśnienie tętnicze w płucach. Jest jednak szansa, że po obu zabiegach oraz leczeniu farmakologicznym stan dziewczynki poprawi się. Być może kiedyś będzie potrzebny przeszczep płuc, a być może pojawią się nowe metody leczenia. - Każdy rok przynosi tak rewelacyjne metody leczenia, że my nawet nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć – podkreślił prof. Skalski.
Oddana pod koniec ubiegłego roku, a wykorzystywana od kilku tygodni w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym sala hybrydowa do przeprowadzania najbardziej skomplikowanych operacji u dzieci ze złożonymi wadami serca, została wyposażona w zintegrowany dwupłaszczyznowy angiograf, obrazujący naczynia krwionośne i pozwalający na wykonywanie zabiegów wewnątrznaczyniowych.
Zainstalowany sprzęt pozwala na precyzyjne i skuteczne diagnozowanie oraz operowanie dzieci z najcięższymi wadami serca. Ponadto, sala hybrydowa umożliwia przeprowadzanie skomplikowanych zabiegów neurochirurgicznych, ortopedycznych i chirurgii ogólnej.
>>>
Brawo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:30, 21 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Lekarze: chorym na raka prostaty potrzebna opieka wielodyscyplinarna
Chorym na prostaty powinno się dobierać leczenie indywidualnie i powinien to robić zespół wielodyscyplinarny, złożony co najmniej z chirurga, onkologa i radioterapeuty – oceniają specjaliści.
Jak dodają specjaliści, taki sposób leczenia cierpiących na raka prostaty nie tylko zwiększa szansę na uzyskanie najlepszych efektów terapeutycznych, ale też pozwala zachować dobrą jakość życia pacjentów.
Dr Tomasz Beer – polski onkolog praktykujący w USA, pełniący funkcję dyrektora Knight Cancer Institute na Oregon Health and Science University w Portland - podkreśla, że w USA wymagane jest, by decyzję o leczeniu chorego na raka prostaty podejmował zespół lekarzy różnych specjalności.
- Zespół wielodyscyplinarny zajmujący się pacjentem z rakiem prostaty to tercet składający się z chirurga-urologa, onkologa i radioterapeuty. Jako że na całym świecie technicznie trudne jest spotkanie chorego ze wszystkimi specjalistami na raz, w naszych warunkach prawdopodobnie wystarczający byłby wymóg odbycia przez chorego trzech konsultacji przed podjęciem decyzji o leczeniu – ocenia dr Iwona Skoneczna ze Szpitala św. Elżbiety w Warszawie.
Jej zdaniem zespół wielodyscyplinarny jest doskonałym forum do wymiany poglądów między lekarzami specjalistami, nie należy jednak zapominać, że „najważniejsze jest, by to pacjent miał możliwość omówienia rodzaju leczenia, jego zalet i obciążeń z lekarzem każdej specjalności”.
Specjaliści przypominają, że rak prostaty o niskim ryzyku wystąpienia progresji nie zawsze wymaga leczenia, zwłaszcza u pacjentów w zaawansowanym wieku lub obciążonych innymi chorobami. Ponadto u części młodszych chorych leczenie można odroczyć, wykonując jedynie regularne kontrole stanu zdrowia pacjenta, tzw. aktywny nadzór. Wiadomo bowiem, że operacyjne usunięcie prostaty może dać skutki niepożądane (np. nietrzymanie moczu, zaburzenia erekcji).
U chorych z rakiem prostaty we wczesnym stadium rozwoju stosuje się radykalne leczenie chirurgiczne lub radioterapię. W zaawansowanym raku gruczołu krokowego podstawowym postępowaniem jest tzw. hormonoterapia. Polega ona na podawaniu leków hamujących proces produkcji testosteronu, męskiego hormonu, który pobudza rozwój raka prostaty.
- Wielu pacjentów z rakiem prostaty żyje przez lata, a nawet dekady i nie dochodzi u nich do rozwoju przerzutów lub oporności na hormonoterapię. U nich rak prostaty jest zatem chorobą przewlekłą – podkreśla dr Beer.
Jednak u części mężczyzn z zaawansowanym rakiem prostaty standardowa hormonoterapia przestaje po pewnym czasie działać. Mówi się wówczas o raku prostaty opornym na kastrację.
Do niedawna możliwości leczenia tych pacjentów były bardzo ograniczone – nie można im było zaproponować nic poza chemioterapią (lek o nazwie docetaksel, który wydłużał czas przeżycia średnio o ok. 2,5 miesiąca). Dr Beer zwrócił uwagę, że od 2010 r. pojawiło się kilka nowych terapii, różniących się mechanizmem działania, które przyczyniają się do przedłużenia życia chorych z tej grupy.
- Jeszcze 10 lat temu średnia ich przeżycia wynosiła 1 rok, natomiast obecnie 3 lata, a niektórzy żyją dużo dłużej - zaznaczył dr Beer.
Dwa z nowych leków – octan abirateronu i enzalutamid - zalicza się do nowoczesnej hormonoterapii. Octan abirateronu hamuje produkcję męskich hormonów płciowych – androgenów (do których należy testosteron) skuteczniej niż starsze leki hormonalne, a ponadto hamuje ich syntezę w komórkach raka prostaty. Zarejestrowany rok później enzalutamid nie dopuszcza androgenów do DNA, a przez to silnie blokuje androgenową drogę pobudzania komórek raka prostaty do rozwoju.
Badania kliniczne wykazały, że zastosowanie jednego lub drugiego z tych leków po docetakselu przedłuża całkowite przeżycie pacjentów średnio o ponad 4 miesiące. Z najnowszych prac wynika, że octan abirateronu lub enzalutamid warto stosować już przed chemioterapią - zwraca uwagę dr Beer.
W Polsce w ramach programu lekowego refundowany jest jedynie octan abirateronu (od stycznia 2014 r.), po podaniu docetakselu.
- Bardzo ważne jest, byśmy mogli zaoferować pacjentom jak najwięcej terapii - ocenia dr Beer. Na przykład w pewnej, choć niewielkiej grupie pacjentów efekty daje tylko jeden z dwóch leków, a drugi nie działa. Ponadto w przeciwieństwie do octanu abirateronu enzalutamid stosuje się bez steroidu (prednizonu), co dla niektórych chorych, np. z cukrzycą czy z powikłaniami po terapii steroidowej, byłoby bardzo korzystne - tłumaczy.
Dr Beer zaznacza, że zarówno enzalutamid, jak i octan abirateronu pod wieloma względami poprawiają jakość życia pacjentów – np. pod kątem funkcjonowania ogólnego, społecznego i rodzinnego, emocjonalnego. - Ponadto obniżają ryzyko powikłań ze strony układu kostnego (związanych z przerzutami raka do kości – red.), takich jak ból w kościach wymagający naświetlań czy złamania kości - wymienia dr Beer.
...
Zawsze koordynacja wysilkow kilku dziedzin daje najlepsze efekty .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:52, 21 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Prof. Janusz Skalski mówi o tajemnicy ocalenia małego Adasia
Dwuletni Adaś, którego udało się nam wyprowadzić z głębokiej hipotermii, przełamuje tabu. Być może dzięki temu przypadkowi, w podobnej sytuacji, ktoś podejmie próbę ratowania osób jeszcze bardziej wychłodzonych – mówił Polskiej Agencji Prasowej kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym prof. Janusz Skalski. Lekarz opisuje również tajemnicę ocalenia Adasia.
Na początku grudnia w krakowskim Szpitalu Dzięcięcym wybudzono dwuletniego Adasia, którego kilka dni wcześniej odnaleziono nad brzegiem rzeki. Bohaterem w tej sytuacji okazał się strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej z Czernej koło Krakowa - Michał Godyń. Adaś był pod opieką babci, jednak gdy ta usnęła, chłopczyk nad ranem wymknął się z domu. Krewna po zauważeniu nieobecności zgłosiła jego zaginięcie. Odnalazł się kilkaset metrów od zabudowań. Wybudzenia chłopca dokonali lekarze z placówki na krakowskim Prokocimiu.
- Rehabilitacja intelektualna chłopca przebiegła fantastycznie. Chłopiec wspaniale kontaktuje się z rodzicami - mówił w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prof. Janusz Skalski w rozmowie z Małgorzatą Wosion-Czobą. - Mówi, tak jak mówił, a w nowym otoczeniu zaczyna uczyć się nowych słów, jest coraz bardziej aktywny. Intelektualnie jest bez zarzutu i to najbardziej nas cieszy. Ale przez wiele tygodni, a może miesięcy, będzie musiał dochodzić do pełnej sprawności fizycznej; to jest rzecz normalna po takich przeżyciach – dodał lekarz.
Skalski przypomina, że gdy znaleziono Adasia, jego temperatura wewnętrzna wynosiła 12,7 stopni C, a temperatura skóry 5 stopni. - Jego serce raz na kilkadziesiąt sekund wykonywało niewielki ruch, to nie było bicie. Mieliśmy do czynienia z tzw. zespołem umierającego serca. Widok, zachowanie i brak odruchów wskazywały, że dziecko nie żyje - zaznaczył. Według medyka, akcja lekarzy została podjęta, ze względu na wiarę, "że w tym przypadku głęboka hipotermia zabezpieczyła narządy wewnętrzne". - Skoro był cień nadziei, podjęliśmy reanimację. Gdyby dziecko przebywało na zewnątrz dobę, powiedziałbym: nie. Majestat śmierci ma swoje prawa i nie wolno robić rzeczy wykraczających poza etykę lekarską. Ale niska temperatura fantastycznie zabezpiecza narządy, żeby nie uległy martwicy – podkreślił.
"To prawdopodobna tajemnica ocalenia"
"Co uratowało Adasia?" – pytała Małgorzata Wosion-Czoba. Prof. Skalski wyjaśnił, że kluczem było równomierne schładzanie się jego organizmu. - Nie doszło do skokowego, nagłego obniżenia temperatury. To prawdopodobna tajemnica ocalenia Adasia. Chłopiec był w półśnie, nastąpiło naturalne spowolnienie czynności wszystkich narządów i spowolnienie metabolizmu – mówił Skalski.
Profesor wyjaśnił, że w konsekwencji zmniejszyło się zapotrzebowanie organizmu na tlen. - Dziecko coraz wolniej oddychało, pobierało coraz mniej tlenu, ale mu to wystarczało. Somnambulizm (potocznie lunatyzm - red.) dla dziecka w tym wieku jest fizjologią. Rozwojowo jest to uzasadnione. Dzieci w półśnie robią różne rzeczy, np. bezwiednie przechodzą do łóżka rodziców – tłumaczył.
"Ten przypadek nie trafił do literatury medycznej, bo byliśmy za żelazną kurtyną"
Lekarz tłumaczy, że Adaś zaczął przechodzić w stan hibernacji "tak jak hibernują susły, niedźwiedzie, jeże czy nietoperze". - Zwierzęta mają jednak tę niezwykłą zdolność adaptacyjną, że potrafią same wrócić do zwykłej aktywności. Człowiek bez specjalistycznej pomocy nie ma szans – wyjaśnił.
Profesor Skalski przypomniał, że "do tej pory za osobę najbardziej wychłodzoną, której udało się pomóc, uważana była kobieta ze Skandynawii z temperaturą ciała 13,7 stop. C". - W latach 80. mieliśmy podobny przypadek w Krakowie. W grudniu dziecko na placu Bohaterów Getta wpadło do studzienki z wodą. Przebywało tam około pół godziny i było wychłodzone do 20 stop. Zanim trafiło wtedy do szpitala, upłynęła godzina. Postąpiliśmy identycznie jak teraz, choć wtedy nie mieliśmy aparatu ECMO. (…) Ten przypadek nie trafił do literatury medycznej, bo byliśmy za żelazną kurtyną. Miesiąc później przeczytaliśmy, że w Danii uratowano człowieka, który 30 minut przebywał w przerębli i była to światowa sensacja. Żałuję, że ten nasz przypadek nie został wówczas opisany – opisywał.
"To rewolucja w sposobie myślenia o ludziach głębokiej hipotermii"
Według Skalskiego, ten przypadek nie zrewolucjonizuje medycyny, ale może mieć wpływ na świadomość ludzi i lekarzy. - Jeśli gdziekolwiek na świecie będzie podobne zdarzenie i ratownicy będą mieli osobę z temperaturę 15 stop C., może powiedzą: "Na litość boską tam w Krakowie mieli 12 stop. C. Musimy go ratować". Myśmy udowodnili, że to możliwe. To rewolucja w sposobie myślenia o ludziach głębokiej hipotermii – mówił prof. Janusz Skalski w rozmowie z Małgorzatą Wosion-Czobą.
...
Tak jest to tez fascynujacy przypadek ktory moze popchnac medycyne naprzod .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:18, 25 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Pionierska operacja neurochirurgiczna
Katarzyna Nylec
Sukces lekarzy ze Śląska
Sukces lekarzy ze Śląska. Zespół specjalistów z Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach przeprowadził pierwszą w województwie śląskim i jedną z pierwszych tego typu w Polsce operacji guza mózgu ze śródoperacyjnym, czasowym wybudzeniem pacjenta.
Dzięki ścisłej współpracy zespołów neurochirurgów, neuroanestezjologów, neuropsychologów, neurologopedów, neurofizjologów oraz całego zespołu pielęgniarskiego pomyślnie udało się przeprowadzić operację.
- Pacjentka - 19-letnia Iga - z pomocą neuropsychologa i neurologopedy, podejmowała rozmowę, rozpoznawała przedmioty na obrazkach i wykonywała określone polecenia, a w tym samym czasie neurochirurdzy oceniali możliwy zakres przeprowadzenia resekcji guza - tłumaczy Anna Ginał, rzeczniczka prasowa szpitala.
Jeśli lekarz niebezpiecznie zbliży się do któregoś z ważnych ośrodków mózgu i pacjentka miałaby kłopoty z wykonaniem zadań, to znaczy, że nie można już dalej usuwać guza w tym obszarze. Gdyby do tego doszło, operacja zakończyłaby się groźnymi powikłaniami np. zaburzeniami mówienia, czytania lub niedowładem. Jak ocenia neurochirurg i neuropsycholog, prof. Dawid Larysz, dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych metod obrazowania rezonansu magnetycznego czy mikroskopu neurochirurgicznego możliwe było przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji u świadomej pacjentki.
Szanse Igi na pozbycie się uciążliwych, nasilających się dolegliwości spowodowanych obecnością guza np. napady padaczkowe, osłabienie siły mięśni są bardzo duże. Dopiero po przeprowadzeniu dokładnych badań histopatologicznych będzie wiadomo więcej na temat rodzaju usuniętego guza. Tu jednak lekarze pozostają dobrej myśli.
...
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:29, 04 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Wynalazek studentów z Białegostoku pomoże w leczeniu fobii
Lęk przed pająkami, otwartą przestrzenią, lataniem samolotami? W leczeniu tych i wielu innych fobii pomoże system Phobos, opracowany na Politechnice Białostockiej. Trójwymiarowe okulary pozwolą oswoić się ze swoją fobią pod czujnym okiem terapeuty.
- Obecnie najczęściej wykorzystywaną metodą leczenia fobii jest metoda zwana systematyczną desensytyzacją. Polega na tym, że pacjenta wystawia się na działanie sytuacji lękowej, która powoduje u niego strach. Dużym problemem jest jednak wytworzenie odpowiedniego środowiska lękowego. Trudno sobie wyobrazić, aby psychoterapeuta dysponował egzotycznymi pająkami w swoim gabinecie, miał dostęp do dachu wysokiego budynku, bądź posiadał swój samolot, aby leczyć ludzi ze strachu przed lataniem - zauważa mgr inż. Maciej Kopczyński z Politechniki Białostockiej.
Zazwyczaj tego typu terapię prowadzi się w wyobraźni. Terapeuta mówi pacjentowi, co powinien sobie wyobrazić, nie ma on jednak kontroli nad tym, co jego pacjent sobie wyobrazi. - My wyszliśmy naprzeciw temu problemowi, proponując rozwiązanie wykorzystujące wirtualną rzeczywistość - powiedział Kopczyński.
Studenci z Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej, przygotowując się do międzynarodowego technologicznego konkursu dla studentów Imagine Cup 2014 przygotowali nowatorski system Phobos, który ma wspierać pracę terapeutów w leczeniu fobii.
Jednym z dwóch elementów systemu jest hełm, pozwalający na wyświetlanie trójwymiarowej rzeczywistości. - Nad takimi hełmami pracowano już 20-30 lat temu, tylko że wtedy nie było odpowiednich technologii, które umożliwiłby tworzenie realistycznej grafiki. Teraz - w wirtualnej rzeczywistości - jesteśmy otoczeni tym światem dookoła - opisuje Kopczyński.
Tego rodzaju hełmy powstały głównie dla potrzeb rozrywki, a wykorzystywano je przede wszystkim w grach. Jednak możliwości jego zastosowań jest bardzo dużo. Można wykorzystać go w edukacji, do symulacji zachowań w sytuacjach kryzysowych, wizualizacji budynków. Polscy studenci, pracując nad Phobosem, przygotowali odpowiedni system graficzny, który pozwoli wygenerować w tym wirtualnym świecie dowolne "środowisko lękowe", np. dach wysokiego budynku, wnętrze samolotu czy ciasną windę.
- Wyświetlane środowisko będzie uzależnione od wymagań psychoterapeuty i dostosowane do potrzeb danego pacjenta. Jesteśmy w stanie stworzyć każdy wyimaginowany świat. Grafika komputerowa nie stawia przed nami żadnych limitów w odtwarzaniu danej sytuacji - podkreśla.
W zależności od potrzeb pacjenta przeprowadza się z reguły 15-20 sesji terapeutycznych. Wystawienie na sytuację lękową, przy użyciu systemu opracowanego na Politechnice Białostockiej, trwa zaledwie około pięciu minut. Przez cały czas bardzo istotny jest kontakt z terapeutą. Badania przeprowadzone w USA pokazały, że efektywność terapii prowadzonej w ten sposób była znacznie większa, a sama terapia trwała krócej.
Na razie studenci z Politechniki Białostockiej opracowali prototyp urządzenia, ale liczą, że ich pomysł będzie dostępny dla użytkowników najpóźniej w czwartym kwartale 2015 roku. Największą przeszkodą są hełmy - na razie dostępne tylko dla programistów. Ich premiera w sklepach dla komercyjnych klientów planowana jest właśnie na ostatni kwartał 2015 roku. Producent deklaruje, że nie będą one kosztowały więcej niż 400 dolarów.
W 2014 roku Phobos zwyciężył w kategorii "Innowacje" w konkursie Imagine Cup. Zdobył też złoty medal w kategorii innowacji technologicznej podczas targów Brussels Innova 2014, swój puchar przyznała mu też organizacja Europe France Inventeurs.
...
Brawo ! Pieknie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:29, 08 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Sukces lekarzy z Poznania - pierwszy przeszczep płuca w Wielkopolsce -
Sukcesem zakończył się przeprowadzony pod koniec grudnia w Poznaniu pierwszy w regionie przeszczep płuca. Poznań jest trzecim ośrodkiem w kraju, po Zabrzu i Szczecinie, w którym przeprowadza się zabiegi transplantacji płuc.
Przeprowadzony w Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii (WCPiT) przeszczep wykonany został u 45-letniego pacjenta chorującego na rozedmę płuc. Dawcą był mężczyzna który zmarł na skutek udaru mózgu.
- Po tygodniowej obserwacji możemy mówić o dużym sukcesie – powiedział na konferencji prasowej dyrektor WCPiT, prof. Aleksander Barinow-Wojewódzki.
Przeprowadzona 20 grudnia operacja trwała 3,5 godziny. Była jedną z niespełna 20 podobnych operacji przeprowadzonych w ub. roku w Polsce.
- Mało jest przeszczepów płuc, dopiero jako trzeci ośrodek w Polsce zaczęliśmy to robić. Jest to bodajże najtrudniejszy przeszczep narządu jaki w ogóle jest w medycynie – powiedział ordynator oddziału pulmonologiczno-internistycznego WCPiT prof. Wojciech Kasprzak.
Przeprowadzenie przeszczepu płuca w Poznaniu było możliwie dzięki modernizacji ośrodka. W 2011 roku, kosztem przeszło 5,4 mln zł w WCPiT wybudowano i wyposażono nowy blok operacyjny, pracownię histopatologii i oddział szpitalny. Większość środków na ten cel pochodziła z budżetu wielkopolskiego samorządu.
Jak podano na konferencji, nowy blok operacyjny umożliwia wykonywanie pełnego zakresu zabiegów operacyjnych w obrębie płuc, śródpiersia i ściany klatki piersiowej, oraz spełnia wszystkie standardy wymagane do wykonywania wysokospecjalistycznych procedur przeszczepu płuc. W sumie, od 2007 roku samorząd województwa udzielił Centrum wsparcia w wysokości ok. 70 mln zł.
W konferencji wziął też udział, za pośrednictwem połączenia internetowego, pacjent po przeszczepie. Mężczyzna, ze względów medycznych, cały czas musi przebywać w sterylnym pomieszczeniu. Odpowiadając na pytania dziennikarzy przyznał, że czuł lęk przez zabiegiem.
- Wcześniej moje egzystowanie polegało na noszeniu butli z tlenem. Miałem wybór: pójdę na zabieg i się uda, lub nie pójdę i długo nie pociągnę – powiedział.
Po przeszczepie pacjent był poddany rehabilitacji. Obecnie samodzielnie wstaje z łóżka jest też w stanie wykonywać proste ćwiczenia.
Kwalifikacja pacjenta do zabiegu transplantacji trwała dwa tygodnie. Jak powiedział dyrektor WCPiT, to niezwykle krótki okres oczekiwania. Zazwyczaj procedura trwa zdecydowanie dłużej, bywa, że nawet dwa lata.
W 2014 roku przeprowadzono 19 zabiegów transplantacji płuc w Polsce, 12 w Zabrzu, 6 w Szczecinie i jeden w Poznaniu. Roczne zapotrzebowanie na zabiegi transplantacji płuc w Polsce to ok. 150-200 przypadków. Prof. Barinow-Wojewódzki podał jednak, że nawet w krajach Europy Zachodniej przeprowadza się najwyżej 30-40 zabiegów rocznie.
Jednym z głównym powodów takiego stanu rzeczy jest, jego zdaniem, bardzo mała wiedza o tego typu zabiegach. WCPiT od kilku lat prowadzi kampanię społeczną skierowaną zarówno do samych pacjentów jak i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, którzy jako pierwsi mają kontakt z osobami z dolegliwościami pulmonologicznymi.
Minister Zdrowia udzielił WCPiT w 2013 roku pięcioletniej akredytacji na przechowywanie i przeszczepiane płuc.
...
Brawo ! Pieknie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:12, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Przez pomyłkę niemieccy lekarze pobraliby narządy od żywego dawcy
Lekarze o mało nie popełnili fatalnego błędu
Niemieccy chirurdzy z Bremy otworzyli już jamę brzuszną "martwego" jak sądzili dawcy, żeby pobrać od niego narządy, gdy w ostatniej chwili się zorientowali, że wcale nie doszło u niego do śmierci mózgu – pisze "Sueddeutschen Zeitung". Nadal żył.
Zdarzyło się to na początku grudnia 2014 r. Powodem pomyłki był prawdopodobnie błąd w dokumentacji medycznej, do której wpisano śmierć mózgową pacjenta. Być może jednak błędnie w ogóle oceniono śmierć mózgową pacjenta, którego oficjalnie zgłoszono do przeszczepu (do Eurotransplantu).
Według tygodnika "Spiegel" nie wiadomo dokładnie, co się zdarzyło w szpitalu w Bremie i jak doszło do pomyłki. Pacjent miał znaczne uszkodzenie mózgu, doszło do zatrzymania układu krążenia, w dokumentacji medycznej nie wyjaśniono jednak, co było tego przyczyną. W każdym razie jego mózg – jak później stwierdzono – nadal wykazywał resztkową aktywność.
Niemiecka Fundacja Transplantacji Narządów (Deutsche Stiftung Organtransplantation) potwierdziła, że doszło do pomyłki. Natychmiast poinformowano o tym zajmującą się oceną błędów medycznych komisję Niemieckiej Izby Lekarskiej. Ta jednak do czasu zbadania sprawy odmówiła wszelkich komentarzy na ten temat. Ma się zająć tym przypadkiem w najbliższy poniedziałek.
To kolejna wpadka niemieckiego systemu transplantacyjnego. Przed rokiem ujawniono, że u kilku dawców orzeczono śmierć mózgową nie w pełni przestrzegając zaleconych w tym zakresie procedur. Niemiecka Fundacja Transplantacji Narządów zapewnia jednak, że nie zdarzyło się, by narządy pobrano od dawcy, który nie był martwy.
...
Znowu z tymi transplantacjami ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:03, 20 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Naukowcy z Gdańska opracowali nowy preparat przeciwko objawom opryszczki
Preparat na opryszczkę oparty na nowo wynalezionym związku o nazwie cystapep opracowali chemicy z Uniwersytetu Gdańskiego. Testy wykazują, że substancja jest ponad dwa razy skuteczniejsza od dotychczas dostępnych na rynku. Preparat może wejść do sprzedaży za rok.
W projekt zaangażowana jest grupa naukowców z Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego oraz szwedzka firma ZULA Diagnostics AB. Polacy są odpowiedzialni za opracowanie składu nowego preparatu i częściowo przetestowanie jego skuteczności, Szwedzi natomiast zajęli się przede wszystkim badaniami i formalnościami związanymi z dopuszczeniem oraz wprowadzeniem środka do użytkowania na rynku.
Substancją czynną w preparacie będzie pewien szczególny związek chemiczny powstały w efekcie znacznej modyfikacji ludzkiego białka cystatyny C. Jednym z wynalazców nowego związku nazwanego cystapep jest prof. Franciszek Kasprzykowski z UG. - Na ten związek, który okazał się mieć bardzo silne działanie antybakteryjne oraz antywirusowe, natrafiliśmy przypadkowo w trakcie badań nad cystatyną C w laboratorium profesora Andersa Grubba z Uniwersytetu w Lund – powiedział prof. Kasprzykowski, który wraz z kilkoma innymi naukowcami jest współposiadaczem prawa majątkowego do nowo wynalezionego związku.
Jak zaznaczyła dr hab. Sylwia Rodziewicz-Motowidło, która jest koordynatorem prac polskiego zespołu badawczego, odkrycie cystapepu było efektem 20 lat pracy prof. Kasprzykowskiego. - Odkrycie to poprzedziły wieloletnie badania oraz liczne skomplikowane syntezy, w efekcie których uzyskano grupę nowych związków chemicznych. Związki te zostały następnie przebadane i jeden z nich – nazwany potem cystapep - okazał się mieć silne właściwości przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe. Właściwości te skłoniły nas do próby opracowania preparatu leczniczego – wyjaśniła Rodziewicz-Motowidło.
Opryszczkę wywołują pewne typy wirusów. Większość dziś stosowanych leków na tą dolegliwość oparta jest na mającym przeciwwirusowe właściwości związku chemicznym o nazwie acyklowir. - Cystapep okazał się od niego o wiele skuteczniejszy. Już w badaniach laboratoryjnych, gdy na ten sam szczep wirusa podano acyklowir i cystapep, ten ostatni związek poradził sobie z wirusem dwa i pół raza lepiej: zwalczając wirusa przy niższym stężeniu – powiedziała dr Maria Smużyńska, która także jest członkiem zespołu badawczego.
Jak wyjaśniają naukowcy, preparat sprawdza się też bardzo dobrze w testach, jakim poddają go osoby cierpiące na opryszczkę. Preparat - w formie hydrożelu, w jakiej ma być wprowadzony na rynek, testuje w tej chwili około 100 wolontariuszy: Szwedów i Polaków. - W naszym kraju są to m.in. studenci i pracownicy Uniwersytetu Gdańskiego: zgłaszają się do nas sami, po tym, jak informacja rozeszła się po uczelni pocztą pantoflową – wyjaśniła dr Smużyńska.
Dodała, że osoby, które już przetestowały substancję, bardzo chwalą sobie jej skuteczność. - W zasadzie wystarczy jedna aplikacja, by w ciągu trzech dni swędzące pęcherzyki zamieniły się w strupy – wyjaśniła dr Smużyńska, która także osobiście sprawdziła działanie cystapepu.
Jak poinformowała dr hab. Rodziewicz-Motowidło, przeprowadzane przez wolontariuszy testy, to jedna z procedur koniecznych do wykonania przed wprowadzeniem nowego preparatu wspomagającego leczenie objawów opryszczki do sprzedaży. Dodała, że szwedzcy partnerzy przeprowadzili już większość badań toksykologicznych itp., niezbędnych do dopuszczenia danej substancji na rynek. - Czekamy jeszcze na ostatnie certyfikaty. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to mamy nadzieję, że hydrożel z cystapepem, który otrzyma rynkową nazwę "Magisk", wejdzie do sprzedaży za rok – powiedziała PAP dr hab. Rodziewicz-Motowidło.
Dodała, że zawierający cystapep hydrożel, może być stosowany nie tylko do walki z objawami opryszczki, ale też jako przeciwbakteryjny, niespływający aerozol do nosa.
Prace nad nowym preparatem rozpoczęły się w 2008 roku i prowadzone są w ramach międzynarodowego projektu EUREKA. Polscy naukowcy uzyskali na prowadzenie badań około 860 tysięcy złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, z kolei Szwedzi pozyskali z bliźniaczej instytucji w swoim kraju sumę odpowiadającą około 1,3 mln zł.
...
Prosze bardzo
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:04, 24 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
"Pamiętam jego buzię"; matka pierwszy raz zobaczyła dziecko
Dzięki specjalnym okularom Kathy Beitz mogła po raz pierwszy zobaczyć swojego nowo narodzonego syna. 29-latka cierpi na chorobę Stargadta, chorobę genetyczną charakteryzującą się zanikiem ostrego centralnego widzenia. Widzi tylko to, co człowiek ze zdrowym wzrokiem zobaczyłby "kątem oka". Jak przyznała, dzięki okularom może opiekować się dzieckiem bez lęku, że zrobi mu krzywdę.
...
I to jest piekne w technologiach . Ze moga pomagac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:30, 30 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Zespół naukowców z polskimi badaczami odkrył nowe podtypy nowotworów
Międzynarodowy zespół naukowców przy udziale polskich badaczy odkrył nowe podtypy nowotworów głowy i szyi. Odkrycie pozwoli opracować nowe i bardziej skuteczne metody leczenia tej grupy nowotworów. Rezultat pracy naukowców przedstawiono w piśmie "Nature".
Odkrycia dokonano dzięki międzynarodowemu projektowi "The Cancer Genome Atlas" (TCGA). Uczestniczą w nim poznańscy badacze z Wielkopolskiego Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie (WCO) oraz katedry biotechnologii medycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. WCO jest jedynym polskim szpitalem biorącym udział w projekcie TCGA.
Jak powiedział koordynator projektu w WCO dr hab. med. Maciej Wiznerowicz, do tej pory zwalczając nowotwory głowy i szyi lekarze stosowali ogólną terapię, a dopiero gdy ta nie przynosiła efektów, zmieniano leczenie. Odkrycie nowych podtypów sprawia, że w niedalekiej przyszłości onkolodzy będą mogli korzystać z tzw. terapii spersonalizowanej, która jest bardzo efektywną metodą leczenia raka. Polega ona na dobraniu najbardziej skutecznego leczenia dla poszczególnych chorych.
- Wyniki przeprowadzonych analiz molekularnych wskazują na nowe możliwości dla zastosowania tzw. leków celowanych, które wybiórczo hamują wybrane mechanizmy molekularne w komórkach nowotworowych i tym samym prowadzą do zahamowania wzrostu guza i rozwoju przerzutów – dodał dr Wiznerowicz.
W wyniku badań zespół naukowców przenalizował zmiany w DNA i RNA wybranych białek w komórkach nowotworowych, które pochodziły od prawie 279 chorych. Jak wyjaśnił dr Wiznerowicz, "wyniki tych analiz wskazują na istnienie nieznanych wcześniej czterech głównych podtypów molekularnych, z których każdy wymaga innego rodzaju leczenia".
- Ponadto wykazaliśmy, że podtyp raka wywołany infekcją wirusem HPV wymaga innego typu leczenia niż podtypy o innej etiologii, czyli o innym pochodzeniu - dodał naukowiec.
Wyniki badań mają się przyczynić również do opracowania nowych sposobów zapobiegania oraz wykrywania tego typu nowotworów.
Współuczestnik projektu prof. Wojciech Golusiński podkreślił, że kompletna wiedza dotycząca biologii nowotworów głowy i szyi otwiera nowe możliwości zarówno w indywidualnym planowaniu leczenia, określeniu rokowania, ale także we wczesnym wykrywaniu choroby.
- Identyfikacja określonych zmian genetycznych charakterystycznych dla zmian przednowotworowych oraz wczesnych postaci raka może w niedalekiej przyszłości stanowić niezwykle cenne i precyzyjne uzupełnienie Ogólnopolskiego Programu Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi. Już dziś badamy udział wirusa HPV w powstawaniu tej grupy nowotworów – wyjaśnił prof. Golusiński.
W Polsce na nowotwory głowy i szyi rocznie zapada prawie 6 tys. osób, a na świecie 600 tys. W naszym kraju nowotwory głowy i szyi pod względem umieralności są na 6.-7. miejscu u mężczyzn oraz 7. wśród kobiet. Prawie 4 tys. osób umiera rocznie na ten typ nowotworów. Do najważniejszych przyczyn zwiększonej zachorowalności należy: palenie tytoniu, picie alkoholu, promieniowanie UV oraz zakażenie wirusem HPV.
Celem projektu TCGA jest opracowanie atlasu genomu nowotworów w oparciu o tzw. analizę molekularną kilkunastu tysięcy próbek guzów pochodzących z 20 typów różnych typów raka. Projekt rozpoczęto w ubiegłym roku, a jego budżet wynosi 300 mln dolarów i jest w całości finansowany przez Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) i koordynowany przez Narodowy Instytut Badań nad Rakiem w USA do końca 2015 r.
Po projekcie sekwencjonowania ludzkiego genomu TCGA jest jednym z największych projektów biomedycznych na świecie. W pracach uczestniczy kilkadziesiąt ośrodków badawczych i placówek medycznych na całym świecie, w tym 6 z Europy. W poznańskim szpitalu prowadzone są prace na rakiem piersi, rakiem jelita, rakiem żołądka, nowotworami regionu głowy i szyi oraz czerniakiem.
W ubiegłym roku w ramach TCGA opublikowano wyniki prac dotyczących raka żołądka. Dzięki projektowi odkryto cztery nowe podtypy tego nowotworu. Członkami międzynarodowego zespołu naukowców byli również lekarze z WCO.
...
Wielkie brawa
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:24, 05 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Odkrycia poznańskich naukowców sprawią, że leczenie raka będzie skuteczniejsze
Międzynarodowy zespół badaczy, w którym pracują także pracownicy Wielkopolskiego Centrum Onkologii odkrył podtypy nowotworów głowy i szyi. Dzięki temu w niedalekiej przyszłości dla każdego pacjenta będzie można wybrać najskuteczniejszą metodę leczenia.
Stosowane obecnie ogólne metody leczenia raka mają bardzo różną skuteczność - jednych pacjentów udaje się wyleczyć całkowicie, innym nie pomagają. Okazuje się bowiem, że każdy znany typ nowotworu ma wiele podtypów, które udało się wyróżnić dzięki analizie molekularnej komórek. Odkrycia dokonał międzynarodowy zespół naukowców pracujących nad stworzeniem "Atlasu genomu nowotworów". W projekcie biorą udział ośrodki badawcze ze Stanów Zjednoczonych, Europy, w tym Wielkopolskie Centrum Onkologii mieszczące się w Poznaniu, które właśnie wyróżniło podtypy raka głowy i szyi, które każdego roku są wykrywane w Polsce u około 6 tys. osób.
- Do tej pory przy diagnostyce można było skupić się tylko na tym, co widać pod mikroskopem, a teraz możemy zajrzeć znacznie głębiej - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Maciej Wiznerowicz, koordynator projektu w WCO.
Aby wyróżnić poszczególne podtypy, przeanalizowano komórki kilkuset chorych. Do każdego z wyróżnionych podtypów można wybrać najbardziej optymalną metodę leczenia.
- Dzięki temu leczenie raka stanie się skuteczniejsze - mówi Wiznerowicz. - Już wkrótce pacjent ze zdiagnozowanym nowotworem będzie badany przy pomocy specjalistycznego sprzętu do analizy molekularnej, dzięki czemu będzie można dokładnie określić, z jakim podtypem nowotworu mamy do czynienia - dodaje.
Laboratoria z takim nowym sprzętem do analizy molekularnej w zeszłym roku otwarto już w Stanach Zjednoczonych, gdzie sekwencjonowanie genotypu zostało już uznane za metodę diagnostyczną, a nie tylko naukową.
- Nie jesteśmy już lata świetlne za resztą świata. Już wchodzą na nasz rynek firmy oferujące diagnostykę opartą o badanie DNA. To są pierwsze kroki - mówi dr Wiznerowicz. - Jest więc szansa, że już za parę lat takie metody będą też stosowane w polskich szpitalach, chociaż na razie walczymy z pakietem onkologicznym, w którym ciężko jest pacjentowi zapewnić nawet badanie USG - dodaje.
...
Znakomicie .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:55, 07 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
"Nożyczki" jakich jeszcze nie było. Sukces Polaków
Nieznaną dotychczas aktywność enzymu, który ma zdolność do przecinania cząsteczek dwuniciowego RNA w miejscu zawierającym specyficzną sekwencję, odkryli naukowcy z Międzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej (MIBMiK) w Warszawie. Niewykluczone, że odkrycie "nożyczek do cięcia RNA" kiedyś przysłuży się w opracowaniu nowych technik diagnostycznych i terapeutycznych.
Dzięki temu będzie można badać cząsteczki RNA w podobny sposób, jak bada się DNA za pomocą enzymów restrykcyjnych. Odkrycie polskich naukowców może zwłaszcza ułatwić wytwarzanie cząsteczek RNA użytecznych w praktyce, np. w technologii wyciszania ekspresji genów oraz w nanotechnologii. Być może przyczyni się też do opracowania nowych technik diagnostycznych i terapeutycznych.
Pracownicy Laboratorium Bioinformatyki i Inżynierii Białka w MIBMiK: Dawid Głów, Dariusz Pianka, Agata Sulej, Łukasz Kozłowski, Justyna Czarnecka, Grzegorz Chojnowski i Krzysztof Skowronek, pod kierownictwem prof. Janusza Bujnickiego przedstawili w czwartek na łamach czasopisma "Nucleic Acid Research" wyniki badań nad enzymem MiniIII z bakterii Bacillus subtilis. Ich tekst został wyróżniony kategorią "Artykuł przełomowy".
Naukowcy posługując się modelowaniem komputerowym i badaniami doświadczalnymi, odkryli nieznaną dotychczas zdolność enzymu MiniIII do przecinania cząsteczek dwuniciowego RNA w miejscu zawierającym specyficzną sekwencję. Udało im się ustalić, jakie sekwencje RNA są rozpoznawane i przecinane przez ten enzym oraz określili elementy jego struktury, które odgrywają kluczową rolę w tym procesie.
Jak napisano w komunikacie biura prasowego MIBMiK, dla postępu nowoczesnej diagnostyki medycznej i inżynierii genetycznej szczególnie ważne okazało się odkrycie i wprowadzenie do praktyki tzw. enzymów restrykcyjnych, które rozpoznają i przecinają specyficzne sekwencje DNA i są używane jako "molekularne nożyczki".
Przypomniano, że w ostatnim czasie nastąpił wielki wzrost zainteresowania badaniami nad cząsteczkami kwasu rybonukleinowego (RNA), który pełni rolę przekaźnika informacji między DNA i białkami, odpowiada także za regulację procesów zachodzących w komórce. W przypadku wielu wirusów wywołujących choroby takie jak grypa, gorączka krwotoczna ebola, wścieklizna, czy AIDS, RNA stanowi również materiał genetyczny.
Jak przypominają badacze, do tej pory nie udawało się odnaleźć enzymów, których można by użyć do przecinania cząsteczek dwuniciowego RNA (tak jak jest to możliwe dla DNA).
- Nasze odkrycie, że enzym MiniIII potrafi precyzyjnie przecinać sekwencję w dwuniciowym RNA to dopiero początek drogi - komentuje prof. Janusz Bujnicki, kierownik grupy badawczej w MIBMiK i na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Teraz największym wyzwaniem jest opracowanie sposobów na innowacyjne zastosowanie tego enzymu w praktyce. Przydatna byłaby też możliwość użycia wielu enzymów, działających na różne sekwencje w RNA. To jeden z kierunków badań prowadzonych obecnie w moim laboratorium - dodaje.
Międzynarodowy Instytut Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie to unikatowa w Polsce instytucja naukowa, działająca od 1999 r. na mocy międzynarodowej umowy między UNESCO a Rządem RP.
Instytut funkcjonuje według wzorców obowiązujących w najlepszych placówkach naukowych na świecie. Atutem placówki jest pełna swoboda w wyborze tematyki i sposobu realizacji projektów oraz w zdobywaniu przez naukowców środków na finansowanie swoich badań. Naukowcy mają na swoim koncie ponad sześćset artykułów opublikowanych na łamach największych tytułów światowych i cytowanych ponad 13 tys. razy. Pokłosiem prac MIBMiK w Warszawie jest osiem wniosków patentowych o dużym potencjale komercyjnym.
...
Znakomicie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:33, 10 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
To prawdziwy cud, że Inbal Pezaro samodzielnie chodzi. Jeszcze sześć miesięcy temu była przykuta do wózka inwalidzkiego, sparaliżowana od pasa w dół. Urodziła się niepełnosprawna. Nigdy wcześniej nie dane jej było doświadczyć, jakie to uczucie samodzielnie chodzić.
Teraz jest w stanie chodzić z pomocą najnowszego izraelskiego wynalazku. Urządzenie nazywa się rewalk i jest rodzajem egzoszkieletu. Dzięki systemowi specjalnych czujników, napędzanych mechanicznie stawów i mocowań, osoby sparaliżowane mogą po prostu wstać i ruszyć przed siebie.
...
Bardzo dobra wiadomosc
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:21, 12 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Łódzcy naukowcy opracowali opatrunek hydrożelowy do leczenia ran cukrzycowych
Naukowcy z Politechniki Łódzkiej opracowali opatrunek do leczenia ran cukrzycowych
Naukowcy z Politechniki Łódzkiej opracowali innowacyjny opatrunek hydrożelowy do leczenia ran cukrzycowych. Opatrunek dostarcza do rany tetrapeptyd mogący spowodować odtworzenie i tworzenie nowych naczyń krwionośnych w jej obrębie. Zdaniem naukowców stosowanie takiego opatrunku może spowodować zmniejszenie liczby amputacji.
Leczenie ran cukrzycowych stanowi obecnie, w Polsce i na świecie, większy problem niż leczenie innych rodzajów ran. Koszty takich terapii, jak i skutki społeczne ran cukrzycowych są olbrzymie - w Polsce z tego powodu wykonuje się rocznie ponad 10 tys. amputacji kończyn. Ze względu na specyfikę tych ran dotąd nie udało się na świecie opracować biomateriałów, które w znaczący sposób zwiększałyby prawdopodobieństwo ich wyleczenia.
Zespół prof. Janusza Rosiaka z Międzyresortowego Instytutu Techniki Radiacyjnej Politechniki Łódzkiej opracował technologię wytwarzania opatrunków hydrożelowych wzbogaconych o tetrapeptyd, który wywołuje angiogenezę, czyli powoduje odtworzenie i tworzenie nowych naczyń krwionośnych w obrębie rany. Testy komórkowe takich biomateriałów dają pozytywne wyniki.
Opatrunek powstał na bazie opatrunku hydrożelowego opracowanego przez łódzkich naukowców, który - według ich technologii - jest produkowany na całym świecie od ponad 20 lat. Ma on właściwości opatrunku "idealnego", a dzięki niemu osiągane są znakomite wyniki w leczeniu ran oparzeniowych, odleżyn i ran trudno gojących się np. owrzodzeń troficznych.
Opatrunek hydrożelowy nakładany bezpośrednio na ranę m.in. zapewnia dostęp tlenu do rany, stanowi barierę przed zakażeniem z zewnątrz, chłonie "wysięki", zapewnia wilgotne środowisko, łagodzi ból, przy zdjęciu z rany zabiera z niej martwiczą tkankę. Jednocześnie umożliwia dozowanie substancji leczniczej (w tym przypadku tetrapeptydu) ze stałą, ustaloną szybkością, bez konieczności interwencji lekarza.
- Wydaje się, że opracowane przez nas rozwiązanie może być wysoce przydatne w leczeniu ran cukrzycowych. Koszt produkcji opatrunku jest bardzo niski, a jego produkcja może być podjęta praktycznie bez dużych inwestycji - powiedział twórca opatrunku prof. Janusz Rosiak.
Opatrunek do leczenia ran cukrzycowych wymaga obecnie rozpoczęcia badań przedklinicznych i klinicznych, które - jak zaznacza prof. Rosiak - nie są finansowane przez państwo. - Dlatego chętnie podejmiemy współpracę z firmami zainteresowanymi produkcją takich opatrunków - dodał.
Podczas leczenia klasycznym opatrunkiem hydrożelowym produkowanym wg. metody Rosiaka stwierdzono, że wykazuje on korzystne działanie także przy leczeniu tzw. stopy cukrzycowej, jednak prawdopodobieństwo wyleczenia tego typy ran przy zastosowaniu takiego opatrunku, wynosi około 50 proc. - tyle ile przy innych znanych i używanych na świecie rodzajach opatrunków.
Ma to związek ze specyfiką ran cukrzycowych, bowiem wyróżniają je m.in. martwica tkanek rany spowodowana uszkodzeniem i zniszczeniem naczyń krwionośnych. Z tym związane jest też zniszczenie tkanki nerwowej i stopniowe obumieranie tkanek otaczających ranę.
Próby leczenia tego typu ran, podejmowane w Polsce i na świecie, sprowadzają się do zidentyfikowania rodzaju zakażeń bakteryjnych i stosowaniu antybiotyków czy innych substancji aktywnych mogących poprawić "czystość" rany. Podczas oczekiwania na wygojenie rany można dostarczać do niej czynniki mogące spowodować angiogenezę, czyli odtworzenie i tworzenie nowych naczyń krwionośnych w obrębie rany. Do tego celu testuje się stosowanie szeregu substancji tzw. czynników wzrostu.
Prof. Rosiak wyjaśnił, że w swoich badaniach łódzcy naukowcy zetknęli się z doniesieniami w literaturze na temat wykorzystania prostego tetrapeptydu do wywoływania angiogenezy poprzez dostarczenie go do leczonego obszaru ciała. Jest to związek naturalnie tworzony w organizmie ludzkim, o stosunkowo krótkim czasie półrozpadu rzędu 5 minut, stąd jego stężenie w normalnie funkcjonującym organizmie jest bardzo małe. Ten tetrapeptyd został zarejestrowany jako lek i dopuszczony do obrotu przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA).
- Jednak podawanie go do tkanek otaczających ranę odbywało się za pomocą iniekcji, co uniemożliwiało kontrolę obszaru działania i powodowało typowe skutki - gwałtowne osiąganie dużych stężeń i równie gwałtowny zanik, co niweczy jego działanie terapeutyczne. Nasz oryginalny, w skali światowej, pomysł sprowadza się zatem do podjęcia prób połączenia opatrunku hydrożelowego z tym tetrapeptydem - wyjaśnił naukowiec.
Opracowana przez łódzkich badaczy technologia wytwarzania opatrunku hydrożelowego polega na utworzeniu mieszaniny składników opatrunku w wodzie (woda stanowi ponad 90 proc. składu), a następnie po umieszczeniu jej w opakowaniu i jego zamknięciu, poddaniu jej sterylizacji za pomocą strumienia elektronów. W rezultacie tego tworzy się sterylny płat hydrożelu, który jest stosowany jako opatrunek.
- Problem badawczy sprowadzał się do tego, czy substancja aktywna nie ulegnie zniszczeniu podczas sterylizacji, ponieważ tetrapeptyd w roztworze wodnym pod wpływem strumienia elektronów ulega całkowitemu zniszczenia już przy dawkach elektronów, które nie zapewniają jeszcze sterylności produktu. Ten problem udało się nam jednak rozwiązać - dodał prof. Rosiak.
Rozwiązanie zostało zgłoszone do ochrony w Urzędzie Patentowym. Dzięki wsparciu finansowemu ze strony Narodowego Centrum Badań i Rozwoju łódzcy naukowcy wykonali badania nad kinetyką uwalnia tetrapeptydu do rany, jego trwałością w opatrunku (może być stosowany nawet po roku od momentu wytworzenia) oraz oddziaływaniu z komórkami.
- Na poziomie molekularnym potwierdziliśmy ekspresję genów odpowiedzialnych za angiogenezę, a na poziomie komórkowym znaczne przyspieszenie proliferacji komórek endotelialnych. Wykazaliśmy też zależność uzyskanych efektów od stężenia tetrapeptydu i określiliśmy optymalne jego dawkowanie - zaznaczył profesor.
Naukowcy zapowiadają, że jeśli nie znajdą się źródła finansowania na dalsze badania opatrunku, to nie wykluczają, że upublicznią know-how swojego pomysłu. - Problem leczenia tzw. stopy cukrzycowej dotyczy ludzi na całym świecie i niekoniecznie musimy na tym zarabiać - uważa prof. Rosiak.
...
~Jacek K : Oby tylko nie naruszyli praw patentowych Appla prostokątnym kształtem opatrunku przypominającym ipoda, bo łódzkich naukowców puszczą w skarpetkach, albo będą płacić takie tantiemy, że interes się nie opłaci.
...
Brawo ! Znakomicie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:32, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Program komputerowy umożliwia wykrycie raka krtani. Stworzono go we Wrocławiu
Program DiagnoScope umożliwia diagnostykę akustyczną i rozpoznanie raka krtani, występowania guzków śpiewaczych, chorób krtani oraz chorób zawodowych głosu. Z tej komputerowej aplikacji korzystają już największe, specjalistyczne placówki medyczne w Polsce.
Program DiagnoScope stworzyli pracownicy firmy DiagNova Technologies, którą założyli w 2008 roku fizycy z Politechniki Wrocławskiej. Działa we Wrocławskim Parku Technologicznym.
- Analiza próbek głosu i porównanie ich ze stanem fałd głosowych pozwala na wykrycie takich zaburzeń jak guzki, polipy, ale również i zmiany nowotworowe. To są tzw. celowane analizy, które gwarantują większą skuteczność w badaniu. Każdy lekarz bez problemu wykonuje to badanie w swoim gabinecie - powiedział Marcin Just z działu badań rozwojowych DiagNova Technologies.
Jak dodał, program DiagnoScope umożliwia diagnostykę akustyczną i rozpoznanie raka krtani, występowania guzków śpiewaczych, chorób krtani oraz chorób zawodowych głosu, a prócz tego jest dostosowany do kompleksowego badania foniatryczno-laryngologicznego i poza analizą głosu umożliwia rejestrację obrazów endoskopowych.
- Do wykorzystania naszego oprogramowania potrzebny jest tylko komputer i zwykła kamera endoskopowa. Lekarz dzięki temu programowi może nie tylko zbadać pacjenta, ale zebrać i skatalogować pełną dokumentację choroby - powiedział Just.
Wersja programu DiagnoScope Specjalista, przeznaczona jest do pracy w małych gabinetach lekarskich, natomiast wersja DiagnoScope Net to program do pracy na wielu stanowiskach w większych przychodniach, szpitalach czy placówkach naukowych.
Główna działalność firmy DiagNova Technologies związana jest z rozwijaniem i wprowadzaniem nieinwazyjnych, innowacyjnych i tanich rozwiązań dla diagnostyki medycznej. - Pracujemy nad łączeniem różnych metod diagnostycznych w celu osiągnięcia maksymalnej efektywności diagnozowania przy niskich kosztach - powiedział Just.
W grudniu 2014 r. pracownicy firmy wspólnie z lekarzami z kliniki otolaryngologii, chirurgii głowy i szyi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu poinformowali o nowej metodzie wykrywania choroby Alzheimera. Prace nad tym trwały dwa lata.
Akustyczna analiza głosu i mowy pozwala nie tylko na wczesne wykrycie tej choroby, ale jest też tanim oraz skutecznym sposobem monitorowania przebiegu choroby Alzheimera. Badanie nie trwa dłużej niż dziesięć minut i polega na nagraniu wcześniej przygotowanych testów np. pacjent najpierw ma dziesięć razy powiedzieć jedną głoskę, a następnie tę samą głoskę dowolną ilość razy powtórzyć.
- Okazuje się, że gdy pacjent musi liczyć zupełnie inaczej ją wypowiada. Badamy "długość" głoski, ale też i rozkład energii przy jej wypowiadaniu. Analiza głosu i mowy pozwala na stwierdzenie trudności w połączeniach pomiędzy aparatem mowy a mózgiem, a tym samym wytypowanie chorych - powiedział Just.
Dodał, że do analizy służą opracowane specjalnie algorytmy i rodzaj programu komputerowego. Samo urządzenie do badania składa się z czułych mikrofonów i nagrywarki i nie musi być większe niż telefon komórkowy. Na razie to dopiero prototyp.
Natomiast DiagnoScope jest już dostępny na rynku. Koszt jednej z wersji programu w zależności od specjalistycznego zaawansowania to wydatek od dwóch do 20 tys. zł.
Działająca od 6 lat we Wrocławskim Parku Technologicznym firma DiagNova Technologies zrealizowała również projekty medyczne związane z takimi chorobami, jak osteoporoza i próchnica wtórna. Chce w najbliższym czasie swoimi ofertami zainteresować zagraniczne rynki.
- Staramy się o certyfikaty, które nam to umożliwią. Polski rynek medyczny w porównaniu nawet z naszymi sąsiadami jest bardzo skromny. A my jesteśmy bardzo konkurencyjni - podsumował inż. Marcin Just z DiagNova Technologies.
....
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:05, 22 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Naukowcy z Ulm odkryli nową chorobę
Zespół z Ulm mówi o odkryciu nowej choroby
Trzyletnie dziecko ważyło trzykrotnie więcej niż jego rówieśnicy. Niemieccy lekarze mogli mu pomóc. Dziecko ciągle tyło i nie mialo uczucia sytości. Naukowcy z Ulm przez przypadek natrafili u niego na nieaktywny hormon sytości - leptynę. Od czasu, kiedy malec przyjmuje chemicznie wyprodukowany hormon leptyny, je znacznie mniej i schudł. Ten przypadek zespół naukowy profesora Martina Wabitscha opisuje w fachowym czasopiśmie "New England Journal of Medicine".
Rzadka mutacja
Zespół z Ulm mówi o odkryciu nowej choroby. Bardziej ostrożne jest jednak Niemieckie Towarzystwo Chorób Wewnętrznych (DGIM). - Taka mutacja jest niezwykle rzadka - mówi Petra-Maria Schumm-Draeger z zarządu DGIM. Tłumaczy, że odkrycie naukowców z Ulm jest "niezwykle interesujące", pod względem klinicznym jednak odkryta mutacja jest "prawdziwym rarytasem". Wątpi, że można tym sposobem pomóc innym otyłym osobom.
Sposób działania leptyny jest znany od 20 lat. Leptyna jest hormonem produkowanym w tkance tłuszczowej, który hamuje w mózgu przyjmowanie pokarmów. W czasie posilania się produkowane są zasoby leptyny i apetyt jest trzymany w ryzach. Zaburzenia wytwarzania tego hormonu lub też niewrażliwość receptora leptyny prowadzi do nadwagi i otyłości. To zjawisko znane już w medycynie i dobrze zbadane. U dziecka, które trafiło do lekarzy w Ulm, stwierdzono jednak prawidłowy poziom hormonu. Powodem tycia była za to nowa mutacja. Błędny hormon leptyny nie mógł się przez to wiązać z receptorem leptyny i aktywować go.
Symulowany brak hormonu
Martin Wabitsch, kierujący w klinice uniwersyteckiej w Ulm sekcją endokrynologii dziecięcej i diabetologii, wyjaśnił wadliwy sposób działania hormonu: - Informacja substancji przekaźnikowej nie dociera do celu. Tym sposobem organizmowi zostaje upozorowany brak hormonu - mówi. - Nie jest to możliwe do zbadania za pomocą tradycyjnych sposobów, bo zmierzona koncentracja leptyny we krwi jest w normie - dodaje Wabitsch.
Naukowiec jest przekonany, że to nie jest odosobniony przypadek. - Mamy już innych pacjentów z taką diagnozą - odparł.
...
Znakomite odkrycie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:19, 25 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Implant-gąbka wypuści lek wprost do nowotworu
Działający niczym gąbka implant, wszczepiony do guza nowotworowego może zmniejszyć wielkość komórek nowotworowych i ograniczyć szkodliwość chemioterapii. Polacy zbudują go z polimerów, które pobudzone prądem, podadzą dawkę leku w ściśle określone miejsce.
- Chemioterapia jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych metod walki z chorobami nowotworowymi. Niestety, jej stosowanie często wiąże się z efektami ubocznymi, takimi jak nudności, wypadanie włosów i zmęczenie. Spowodowane jest to faktem, że w chemioterapii stosowane są silnie toksyczne leki, które mogą uszkadzać również zdrowe komórki - mówi Katarzyna Krukiewicz z Wydziału Chemicznego Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Młoda badaczka, wraz ze swoim zespołem, stara się więc znaleźć sposób, aby leki używane w chemioterapii dostarczać dokładnie tam, gdzie są one najbardziej potrzebne, czyli w miejscu skupienia komórek nowotworowych. Naukowcy pracują nad implantem, który wszczepiony w pobliżu chorych komórek uwalniałby ściśle określoną, niewielką dawkę leku w wybranych przez lekarza momentach.
Implant będzie zbudowany z tzw. polimerów przewodzących. To związki, używane w chemii od lat 80. XX wieku, zbudowane z substancji organicznej, które jednocześnie przewodzą prąd niczym metale. Obecnie stosuje się je w elektronice, w diodach OLED, nowoczesnych ogniwach słonecznych, urządzeniach elektrochromowych umożliwiających zmianę barwy pod wpływem przykładanego prądu.
- Dzięki wykorzystaniu takich polimerów możemy regulować objętość naszego implantu. Wskutek przepływu prądu przez polimerową gąbkę możemy sprawić, że będzie się ona kurczyć lub pęcznieć - opisuje Katarzyna Krukiewicz. - Jeżeli taki ściśnięty polimer najpierw umieścimy w roztworze leku, a następnie - wskutek działania prądu - napęcznieje on niczym gąbka, to zauważymy, że w powstałe pory dostaje się lek. Otrzymamy polimerową gąbkę nasączoną lekiem - dodaje.
Implant będzie umieszczany w pobliżu komórek nowotworowych chirurgicznie, podczas operacji. - Najprostszą metodą walki z nowotworem jest jego chirurgiczne usunięcie. Nie zawsze jest ono jednak możliwe. Czasami po rozpoczęciu operacji okazuje się, że guz nie nadaje się do usunięcia - wyjaśnia badaczka.
Tak się dzieje w przypadku guzów nieoperacyjnych, które są bardzo rozbudowane, uciskają nerwy. Takiego guza lekarze nie mogą naruszyć, bo jest to niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia pacjenta. Właśnie w takich sytuacjach przyda się implant polimerowy. - Po umieszczeniu implantu w skupisku komórek nowotworowych lekarze będą mogli w regulowany sposób uwalniać tylko tyle leku, ile jest potrzebne do walki z chorobą. Nie musimy od razu uwalniać z niego wszystkiego, co wcześniej umieściliśmy. Regulując ilość prądu możemy naszą polimerową gąbkę stopniowo kurczyć, a każdemu skurczeniu towarzyszyć będzie uwalnianie pewnej ilości leku. Dokładnie tyle, ile ma zadziałać w danym momencie - tłumaczy Krukiewicz. Po wszczepieniu implantu i stopniowym uwalnianiu leków guz zmniejszy się, a wtedy lekarz będzie mógł usunąć go razem z implantem.
Polimer ma działać z różnymi lekami, ale na początku naukowcy przeprowadzą badania z betuliną. Jest to lek pochodzenia naturalnego, który można łatwo i tanio uzyskać m.in. z kory brzozy. - Ma bardzo szerokie działanie. Może działać zarówno na komórki nowotworowe jamy gardłowo-nosowej, nowotwory płuc oraz szyjki macicy. To na razie jest nasz związek modelowy. Później chcemy rozszerzyć badania na kolejne leki, takie które będą działały na konkretne komórki nowotworowe w poszczególnych miejscach w organizmie - tłumaczy badaczka.
W teorii każdy lek można unieruchomić w implancie, jednak różne leki potrzebują trochę innych warunków. W zależności od leku, jego struktury, rozpuszczalności, mechanizmu działania proces unieruchamiania, a potem uwalniania będzie przebiegał trochę inaczej. Dla każdego leku badania trzeba więc przeprowadzić osobno.
W jaki sposób zadziałać prądem na umieszczony w ludzkim ciele implant? Najprostszym sposobem byłoby umieszczenie implantu wraz z urządzeniem generującym prąd w organizmie pacjenta. Jest to możliwe dzięki postępującej miniaturyzacji, dzięki której takie urządzenie miałoby niewielkie wymiary. Istnieje jednak możliwość sterowania implantem na odległość.
- Wystarczy, że na skórze w okolicach miejsca wszczepienia implantu umieścimy nadajnik, generujący pole elektryczne. Dzięki niemu będziemy mogli sterować kurczeniem się polimeru. Oczywiście będą to bardzo niskie potencjały elektryczne nieszkodliwe dla człowieka - podkreśla Krukiewicz.
To, na jak długo implant będzie umieszczony w ciele pacjenta, zależy od leku, rodzaju guza i samego pacjenta. - To wszystko jest bardzo indywidualne. Naszym planem jest przygotowanie implantu, który w ludzkim organizmie wytrzymałby miesiąc - mówi młoda badaczka.
Pieniądze na przeprowadzenie pierwszej części badań Katarzyna Krukiewicz uzyskała wygrywając 120 tys. zł w programie Inter Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Zastrzega jednak, że przed naukowcami jeszcze wiele lat badań i pracy. - Wszystko musimy bardzo dokładnie sprawdzić. Badania muszą być wielokrotnie powtórzone, abyśmy byli pewni, że implant działa tak, jak to zaplanowaliśmy. Tu nie ma miejsca na przypadek. Dlatego też minie jeszcze trochę czasu, zanim będziemy mogli rozpocząć badania kliniczne - zaznacza.
....
Pieknie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:19, 25 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Niewidomy po 10 latach znów zobaczył swoją żonę
Dzięki rozwojowi techniki, niewidomy po 10 latach mógł znów zobaczyć swoją żonę. Wszczepienie bionicznego implantu i specjalne okulary pozwalają 68-latkowi z Minnesoty na rozpoznawanie kształtów i osób. Nie jest jednak w stanie rozróżnić szczegółów ludzkiej twarzy.
Allen Zderad cierpi na zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Choroba jest nieuleczalna. Dzięki urządzeniu, niewidomy częściowo odzyskał utracone funkcje wzroku. Lekarze mówią, że to dopiero początek leczenia, a urządzenie wymaga udoskonaleń.
...
Prosze bardzo ! Znow pieknie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:49, 26 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Pionierski zabieg wszczepienia pacjentowi więzadła świni w Piekarach Śląskich .
Więzadło krzyżowe przednie stawu kolanowego pochodzące od świni wszczepili młodemu mężczyźnie lekarze w Szpitalu Chirurgii Urazowej im. dr. Janusza Daaba w Piekarach Śląskich. Pionierski zabieg przebiegł pomyślnie.
- Zastosowaliśmy tę możliwość jako pierwsi, bardzo się z tego cieszymy. To metoda, na którą stawiamy w przypadku konieczności ponownej rekonstrukcji. Kilka procent pacjentów, którzy przeszli wcześniej zabieg z użyciem własnej lub sztucznej tkanki, niestety potrzebuje kolejnej operacji, z różnych powodów. W takich sytuacjach rozwiązaniem jest zastosowanie więzadła od świni – powiedział dyrektor piekarskiej "urazówki" dr hab. Bogdan Koczy.
Więzadło zostało spreparowane przez amerykańską firmę tak, że jest całkowicie immunologicznie obojętne dla organizmu człowieka; ma wszystkie wymagane przepisami certyfikaty. Zdaniem dyrektora Koczego, rocznie takich zabiegów może potrzebować kilkudziesięciu pacjentów. Zaznaczył, że zarówno pierwszy, jak i kolejne zabiegi będą przeprowadzane w ramach kontraktu placówki z Narodowym Funduszem Zdrowia.
- Podsumowanie efektów takiego leczenia będziemy mogli przedstawić po przeprowadzeniu 20-30 zabiegów, czyli za kilka miesięcy. Jesteśmy dobrej myśli – podkreślił dyrektor. Jego zdaniem korzystanie z narządów zwierząt to nieunikniony kierunek w medycynie. Już teraz tkanki świń stosuje się w biologicznych zastawkach serca.
Piekarska "urazówka" to jeden z czołowych szpitali o tym profilu w Polsce. W ubiegłym roku na oddziałach w Piekarach i Kochcicach leczono tam łącznie ponad 11 tys. chorych, w placówce udzielono też ponad 71 tys. porad ambulatoryjnych.
...
~Polityczny : No tak ..... Brawo , kongratulacje nareszcie .... Znaleziono naukowo odpowiednia resocjalizacje dla dzichadystow
...
Ten komentarz jest genialny Naprawde podziw bierze dla mistrzow szybkiej internetowej riposty . Tu mozna bo to nie zaburza kodu genetycznego . Skoro mozna wszczepic plastik to zwierze jest wyzsza forma niz plastik . Ale np gdyby ktos zrobil polczlowieka polkomputer troche z ciala troche z plastiku genetycznie bylo by to ohydne bestialstwo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:33, 05 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Alzhaimer może dotknąć także młodych? Niepokojące odkrycie naukowców
W Stanach Zjednoczonych ponad 5 milionów osób cierpi na chorobę Alzheimera. Zwykle dotyka ona ludzi podeszłym wieku. Z nowych badań przeprowadzonych na Northwestern University wynika, że nieprawidłowe białko związane z tą chorobą wykryto w mózgach dwudziestolatków.
Naukowcy odkryli, że białko zwane amyloidem gromadziło się nie tylko w komórkach nerwowych chorych na Alzheimera, ale także u niektórych młodszych osób.
- Odkrycie, że amyloid zaczyna się gromadzić już tak w młodym wieku, jest bezprecedensowe… Wiemy, że amyloid obecny przez długi czas, jest groźny dla naszego organizmu – wyjaśnił szef zespołu badawczego w komunikacie prasowym.
U pacjentów chorych na Alzheimera odkryto, że amyloid gromadzi się wokół komórek nerwowych mózgu, tworząc blaszki, które zakłócają działanie nerwów.
Jak donosi Time, badacze twierdzą, że wcześniejsze usunięcie starczych blaszek, nawet u osób z historią Alzheimera w rodzinie, może spowolnić rozwój choroby.
...
Cenne odkrycie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:20, 11 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Naukowcy przy pomocy pacjentów tworzą bank tkanek skórnych
Polscy naukowcy prowadzą badania nad rozwiązaniem zagadki bezbliznowego gojenia ran
Prace nad utworzeniem unikalnego w skali kraju banku tkanek skórnych rozpoczęli olszyńscy naukowcy. Prowadzą badania nad rozwiązaniem zagadki bezbliznowego gojenia ran, co może doprowadzić w przyszłości do uratowania życia i ulżenia w cierpieniu wielu pacjentom.
- Czy blizna jest dobrodziejstwem, czy przekleństwem? - na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi - podkreśliła prof. Barbara Gawrońska-Kozak z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie, prowadząca badania nad bezbliznowym gojeniem ran.
- Blizna jest dobrodziejstwem, bo jej wytworzenie po skaleczeniu stanowi barierę pomiędzy wnętrzem organizmu a otoczeniem i nie pozwala na wtargnięcie niebezpiecznych bakterii czy wirusów poprzez otwartą ranę. Ale blizny mogą być też przekleństwem. Te pooparzeniowe, tak często zdarzające się wśród dzieci, mogą ograniczać wzrost, ruchomość stawów, powodować deformacje będące źródłem kompleksów i zahamowań psychicznych - wyjaśniła prof. Gawrońska-Kozak.
Podobnie blizny pourazowe czy pooperacyjne, szczególnie te rozrastające się poza obszar zranienia, często ulokowane na twarzy, szyi i klatce piersiowej. Tragiczne wydarzenia w kopalniach, jak np. w kopalni Mysłowice-Wesoła, związane z wybuchem metanu, kolejno zwracają uwagę na bezradność, skądinąd znakomitych, ośrodków leczenia oparzeń w ratowaniu osób najbardziej poparzonych - dodała.
Jak podkreśliła prof. Gawrońska-Kozak inaczej z problemem gojenia i blizn radzą sobie np. płazy. Utracony płazi organ (np. ogon) odrasta w procesie regeneracji i funkcjonuje dokładnie tak samo, jak ten utracony. Dodatkowym atutem płazów jest bezbliznowe gojenie się zranionej skóry. - Sądzi się, że właśnie bezbliznowe gojenie jest krokiem wstępnym do regeneracji całego utraconego narządu. Zdolność ta istniała u naszych dalekich przodków, ale została utracona - zaznaczyła.
Naukowców od dawna intryguje pytanie: czy my, ludzie, posiadamy podobne, ale niewykorzystywane mechanizmy regeneracji? Jedynym przykładem bezbliznowego gojenia jest nasza skóra w czasie, gdy jeszcze pozostajemy w łonie matki. - Operacje przeprowadzane na płodzie, a takie często ratują życie jeszcze nienarodzonych dzieci, nie pozostawiają śladów ingerencji chirurgicznej. Dziecko rodzi się bez blizny pooperacyjnej. Tę niesamowitą cechę tracimy tuż po urodzeniu i do końca naszego życia pourazowe miejsca znaczą naszą skórę bliznami - wyjaśniła.
- Pomimo ogromnych wysiłków w poznaniu i zrozumieniu mechanizmów gojenia bezbliznowego i regeneracji, zjawiska te nadal pozostają tajemnicą - oceniła prof. Gawrońska-Kozak.
Badania prowadzone w Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie skupiają się nad rozwiązaniem tej zagadki. Modelem badawczym jest szczególny rodzaj myszy, u których nawet w życiu dorosłym urazy skóry goją się bezbliznowo, podobnie jak u płazów. Wyniki wstępnych badań na modelu zwierzęcym są bardzo obiecujące - podkreśliła prof. Gawrońska-Kozak.
Jednak - jak wyjaśniła - dopiero, gdy otrzymane wyniki zostaną udokumentowane na tkankach ludzkich, można spodziewać się nowych rozwiązań, nowych leków i terapii prowadzących do gojenia bezbliznowego. Dodatkowy problem, na który napotykają naukowcy, to ogromna różnorodność wśród ludzi. Prowadzi ona do odmiennej budowy skóry w zależności od wieku, wagi ciała, przebytych chorób, płci, zmian hormonalnych, a nawet miejsca pobrania skóry.
Dlatego niezbędne jest testowanie materiału pobranego od wielu osób. - Te wszystkie aspekty skłoniły nas do nawiązania współpracy z grupą lekarzy ze Szpitala Wojewódzkiego i Szpitala Dziecięcego w Olsztynie. Celem współpracy jest utworzenie unikalnego w skali kraju banku tkanek skórnych - podkreśliła naukowiec.
Projekt badawczy zyskał jednogłośną aprobatę komisji bioetycznej, w skład której wchodzą przedstawiciele lekarzy, naukowców i etyków. Ale bank tkanek może powstać tylko przy dobrej woli i akceptacji pacjentów. Stąd naukowcy zwracają się do pacjentów z prośbą o wyrażenie zgody na przekazanie niewielkiej ilości tkanki skórnej. W trakcie leczenia urazów czy też planowanych operacji, zdarza się, że małe fragmenty tkanek skórnych są usuwane jako nieużyteczne.
- Dla naukowców, pięciomilimetrowej średnicy próbka skóry (połowa wielkości najmniejszego paznokcia), jest nieocenionym skarbem w badaniach. Taka ilość tkanki pozwala na oznaczenie 300 genów metodami biologii molekularnej, a w konsekwencji identyfikację czynników, które przyczyniają się do rozwoju blizn. A to już duży krok w kierunku opracowania nowych leków i terapii. Wszyscy dawcy pozostają anonimowi. Jedynie lekarz prowadzący zna historie chorób tych osób. Aby badania ruszyły, potrzebnych jest 700 próbek skóry - wyjaśniła prof. Gawrońska-Kozak.
Dodała, że przedsięwzięcie, jakim jest utworzenie banku tkanek skórnych, to pierwszy krok w drodze do rozwiązania zagadki gojenia bezbliznowego, co może w przyszłości doprowadzić do uratowania życia i ulżenia w cierpieniach wielu pacjentów.
...
Cenna inicjatywa ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:35, 12 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
To pierwsza taka operacja na świecie. Prof. Jarmundowicz: niemożliwe stało się możliwe
Ewa Koszowska
11 marca 2015, 16:23
Pacjent z przerwanym rdzeniem kręgowym po nowatorskiej operacji wykonanej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, zaczął chodzić z pomocą sprzętu ortopedycznego. Operację wykonał zespół pod kierunkiem prof. Włodzimierza Jarmundowicza, który za swoje osiągnięcie został wybrany przez internautów WP Człowiekiem Roku Polskiej Nauki 2014. - To, co dotychczas uznawane było powszechnie za niemożliwe, stało się możliwe - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Włodzimierz Jarmundowicz.
W roku 2010 Darek Fidyka został kilkakrotnie dźgnięty nożem w plecy, co spowodowało paraliż mięśni poniżej klatki piersiowej. - Takie uszkodzenia cięte, zadane ostrym narzędziem zdarzają się niezwykle rzadko. W Polsce, można powiedzieć orientacyjne, mniej więcej raz na osiem lat - tłumaczy szef Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu
O tym, kto zostanie Człowiekiem Nauki 2014, zadecydowali internauci WP. Nagrodę prof. Jarmundowiczowi wręczył Jarosław Grabowski, VP Media Product.
...
Gratulujemy .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:25, 16 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Polacy opracowali ciecz ratującą ludzkie życie
Zespół naukowców z Instytutu Technologii Bezpieczeństwa Moratex w Łodzi, Politechniki Warszawskiej i Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia opracował specjalną ciecz, która błyskawicznie twardnieje pod wpływem uderzenia i może znaleźć zastosowanie m.in. w kamizelkach kuloodpornych. Twórcy cieczy liczą, że w tym roku uda im się zakończyć proces komercjalizacji wynalazku. Polskim rozwiązaniem interesują się firmy z całego świata.
Nad wynalazkiem pracował zespół naukowców z Politechniki Warszawskiej, Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia oraz Instytutu Technologii Bezpieczeństwa Moratex w Łodzi. Opracowany został w ramach projektu "Inteligentne pancerze pasywne z zastosowaniem cieczy reologicznych ze strukturami nano" w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.
W ramach projektu opracowane zostały nowe ciecze zgęszczone ścinaniem, charakteryzujące się znacząco obniżoną gęstością, co powoduje, że masa wyrobu ochronnego jest niższa. Naukowcy starali się zastosować ciecze w różnych formach poprzez np. nakładanie na tkaniny, na kompozyty polietylenowe oraz w kompozyty elastomerowe tworząc tzw. podkładkę antyugięciową.
- Wprowadzając ciecz zgęszczaną ścinaniem staraliśmy się uzyskać efekt maksymalnej absorpcji energii uderzenia, tak aby zmniejszyć chwilową deformację osłony. Udało się nam to zrobić w 70 proc., czyli nie będzie to już 4 cm ugięcia, a zaledwie 1 cm. W ten sposób udało się zmniejszyć ewentualne ryzyko uszkodzenia organów wewnętrznych - dodał dyrektor naukowy Morateksu.
Opracowana przez polskich naukowców rozwiązanie może mieć zastosowanie wszędzie tam, gdzie materiał będzie miał za zadanie maksymalne rozproszenie energii. Może być stosowany m.in. w kamizelkach kuloodpornych, ale także np. w odzieży sportowej, ochronach przeciwuderzeniowych, w podkładach stosowanych przy budowie mostów, czy w zderzakach montowanych w pociągach.
...
To cieszy
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:15, 18 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Kamil ważył zaledwie 820 gramów. Uratowano go dzięki sztucznej nerce
tvp.info
18 marca 2015, 10:54
Sukces lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Udało im się podłączyć do sztucznej nerki ważącego 820 gramów wcześniaka i uratować mu życie. Najprawdopodobniej nikt na świecie nie przeprowadził dotąd z sukcesem podobnego zabiegu u tak małego pacjenta.
Zabieg miał miejsc w legnickim szpitalu w listopadzie ubiegłego roku, ale dopiero teraz lekarze poinformowali o swoim sukcesie. Kamil urodził się w 25. tygodniu ciąży i miał niewykształcone nerki. Lekarzom udało się podłączyć dziecko do urządzenia i opanować wszystkie związane z tym problemy.
– Okazało się, że jest to prawdopodobnie najmniejszy noworodek na świecie uratowany metodą sztucznej nerki – mówił na antenie TVP Info dr Wojciech Kowalik, ordynator oddziału neonatologicznego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy.
Sztuczna nerka, która uratowała życie małemu Kamilowi, to dar Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Trafiła do szpitala w Legnicy trzy lata temu. Jak dotąd lekarzom udało się dzięki niej uratować pięcioro dzieci.
Obecnie Kamil waży już 3,5 kg i czeka na wypisanie do domu.
...
Znakomicie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:46, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Koniec z bólem u dentysty? W Krakowie pokazano przełomowe urządzenie
Robert Kulig
20 marca 2015, 11:38
W Krakowie, na trwających targach stomatologicznych, pokazano komputer, który zamiast strzykawki będzie znieczulał nas u dentysty - bez bólu i efektu odrętwienia twarzy. Czy dzięki temu urządzeniu dentyści przestaną być specjalistami, których omijamy szerokim łukiem?
Setki dentystów, innowacyjnych rozwiązań, dzięki którym leczenie zębów ma być mniej bolesne i szybsze - w krakowskim centrum EXPO rozpoczęły się targi stomatologiczne, jedna z największych imprez tego typu w Polsce.
Wśród innowacji, które pokazano jest m.in. komputer Wand, urządzenie, które już za kilka lat może całkowicie wyprzeć strzykawki z gabinetów stomatologicznych.
- To system komputerowego znieczulenia. Urządzenie samo reguluje prędkość podawania środka znieczulającego. Dzięki temu pacjent czuje dotyk, ale nie czuje bólu. A co najważniejsze, jesteśmy w stanie znieczulić tylko jeden ząb, bez charakterystycznego odrętwienia całej twarzy – mówi Wirtualnej Polsce lek. Paweł Poniechtera.
- To urządzenie jest najlepszą alternatywą dla alergików i dzieci. Nie ma igieł, źle wyglądających narzędzi – dodaje Poniechtera.
Koszt to 15 tys. złotych dla gabinetu, ale pacjenci w wielu gabinetach nie będą musieli dodatkowo płacić za korzystanie z przełomowego urządzenia.
Robert Kulig, WP
...
To swietnie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:06, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
"Inna terapia nie byłaby pomocna". Lekarze uratowali 4-miesięcznego Kamilka
Michał Dzierżak
20 marca 2015, 10:06
Dzięki przeprowadzonej terapii nerkozastępczej lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy uratowali życie Kamila, który urodził się 15 tygodni przed planowanym terminem. Chociaż zabieg przeprowadzono w listopadzie 2014 r., dopiero teraz lekarze uznali, że przyniósł on pełen sukces. Kamil to najmniejsze dziecko na świecie, wobec którego metoda ta okazała się skuteczna. O terapii rozmawiamy z dr. Wojciechem Kowalikiem, ordynatorem Oddziału Neonatologii WSS w Legnicy.
Michał Dzierżak, Wirtualna Polska: Na czym polega terapia nerkozastępcza, dzięki której udało się uratować Kamilka?
Dr Wojciech Kowalik: Nazywana jest ona potocznie „sztuczną nerką” i polega na wyprowadzeniu krwi z organizmu - w przypadku noworodków wkłuwa się plastikową igłę w dużą żyłę, najczęściej szyjną - a następnie jej oczyszczeniu, ogrzaniu i wprowadzeniu z powrotem do organizmu. Istnieją zarówno terapie nerkozastępcze przerywane, podczas których pacjent jest poddawany zabiegom dwa-trzy razy w tygodniu, oraz terapie nerkozastępcze ciągłe, kiedy pacjent przez pewien okres czasu jest podłączony do aparatury 24 godziny na dobę. W przypadku Kamilka zastosowaliśmy terapię ciągłą, która przyniosła oczekiwane efekty już po trzech dniach. Przy zastosowaniu terapii wobec małych dzieci, „sztuczna nerka” w znacznym stopniu wspomaga również krążenie.
Dlaczego w tym konkretnym przypadku zdecydowali się państwo właśnie na tę terapię?
- Dziecko ważyło jedynie 820 gramów i miało niewydolność wielonarządową, w tym ostre uszkodzenie nerek i niewydolność mięśnia sercowego. Ponadto nie oddawało moczu, odżywiane było jedynie pozajelitowo oraz cały czas znajdowało się na lekach podnoszących ciśnienie krwi. Zdecydowaliśmy, że w takiej sytuacji każda inna terapia nie byłaby wystarczająco pomocna, a nawet mogłaby doprowadzić do pogorszenia i tak złego stanu zdrowia noworodka.
Czy wcześniej przeprowadzali już państwo w legnickim szpitalu ciągłą terapię nerkozastępczą na noworodkach?
- Mieliśmy już kilkoro małych dzieci, jednak miały one większą masę – około trzech kilogramów. Takie terapie trwały najczęściej kilkanaście dni, chociaż zdarzył się przypadek, gdy dziecko leczone było terapią ciągłą przez 40 dni.
Czy mieli państwo świadomość, że jeśli terapia się powiedzie, to Kamil będzie najmniejszym dzieckiem uratowanym dzięki jej zastosowaniu?
- Najzwyczajniej nikt o tym nie myślał, nie było na to czasu – przede wszystkim naszym celem było uratowanie dziecka. Spostrzegłem to, gdy przygotowywałem się do sympozjum neonatologicznego i sprawdzałem, jakie były problemy lekarzy, którzy prowadzili ciągłą terapię nerkozastępczą u noworodków. W fachowej literaturze i czasopismach najlepsze klinki szczyciły się wówczas udanym przeprowadzeniem terapii na dzieciach ważących około trzech kilogramów. Uznani profesorowie twierdzili, że w ogóle pod uwagę brane powinny być w perspektywie przeprowadzenia terapii nerkozastępczej dzieci ważące powyżej 2 kg, głównie z powodów czysto technicznych – zasadniczym problemem u dzieci mniejszych może być wkłucie igły do żyły. Gdy dojdzie już do wkłucia, terapia w swoim przebiegu jest bardzo bezpieczna dla pacjenta.
W jakim obecnie stanie znajduje się mały pacjent i kiedy będzie mógł opuścić legnicki szpital?
- Terapia, jak już wspomniałem, w przypadku tego pacjenta przebiegła bardzo szybko – około 70 godzin. Doszło bowiem do zdecydowanej poprawy stanu zdrowia, przede wszystkim czynności nerek i pracy mięśnia sercowego. Poprawa nastąpiła naprawdę bardzo szybko, mimo złego stanu, w jakim znajdowało się dziecko. Najczęściej terapia ciągła trwa dłużej, niedawno mieliśmy pacjenta, który pod „sztuczną nerką” przebywał 17 dni. Teraz 4-miesięczny Kamil waży już 3700 g, co zważając na to, że urodził się 15 tygodni przed planowanym terminem, jest prawidłową wagą na ten czas. Ustępują sukcesywnie wszystkie problemy zdrowotne dziecka, nie wymaga już również tlenoterapii. Mały pacjent opuści nasza placówkę prawdopodobnie w następnym tygodniu.
Michał Dzierżak, Wirtualna Polska
...
Tak takie rzeczy sa mozliwe !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:24, 22 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Test pomoże ograniczyć stosowanie antybiotyków
Nadchodzi rewolucja w stosowaniu antybiotyków?
Nowe badanie krwi pozwoli w ciągu dwóch godzin ocenić, czy infekcję spowodowały bakterie, czy wirusy, a co za tym idzie - czy warto podawać antybiotyk – informuje pismo "PLOS ONE".
Ustalenie, jaki właściwie drobnoustrój spowodował infekcję, jest niełatwym zadaniem – dokładne badanie, często połączone z hodowaniem domniemanych bakterii, może zabrać kilka dni. Natomiast podawanie antybiotyków "na zapas" prowadzi do powstawanie opornych szczepów bakterii i często nie pomaga (antybiotyki nie działają na wirusy). Koszty związane z niewłaściwym użyciem antybiotyków sięgają w skali świata dziesiątek miliardów dolarów.
Nową metodę – test ImmunoXpert - opracowali naukowcy z kilku ośrodków medycznych Izraela wspólnie z tamtejszą firmą MeMed. Badanie wykorzystuje fakt, że bakterie uaktywniają w organizmie zupełnie inne białka niż wirusy.
Analizując próbki krwi od ponad 300 pacjentów z podejrzeniem infekcji, w większości wypadków badacze poprawnie ustalili, czy choroba ma etiologię bakteryjną, czy też wirusową. Chociaż dokładność rozpoznania nie jest stuprocentowa, nowy test przewyższa dotychczasowe metody.
Test jest co prawda dopiero w fazie badań laboratoryjnych, jednak naukowcy pracują już nad przenośną wersją wykonującego je urządzenia.
...
Znakomite wiesci .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:07, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Nowatorski zabieg wrocławskich lekarzy. To przełom w leczeniu chorób serca
Michał Dzierżak
24 marca 2015, 11:02
Lekarze ze szpitala wojskowego we Wrocławiu zastosowali nowatorską metodą w leczeniu chorób serca. 63-letniej pacjentce wszczepiono stymulator nerwu błędnego, który ma za zadanie przywrócić prawidłową pracę serca.
Całkowitym sukcesem zakończył się dokonany przez lekarzy z 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zabieg wszczepienia stymulatora nerwu błędnego u pacjentki po przebytym zawale serca. Metoda ta po raz pierwszy w Polsce została zastosowana w leczeniu chorób serca.
- Stymulator ma za zadanie przywrócenie prawidłowego działania układu nerwowego u chorych na niewydolność serca. Jedna elektroda umieszczona jest w komorze serca i rejestruje jego pracę, druga zaś – odpowiadająca za stymulację i korygowanie rytmu serca – umieszczona jest na nerwie błędnym w szyi – mówi WP dr Adam Kołodziej z 4. WSK we Wrocławiu.
Lekarze podkreślają, że chociaż sama metoda nie jest nowa, to w kardiologii została zastosowana w Polsce po raz pierwszy.
- Tę metodę stosują m.in. neurolodzy w leczeniu padaczki opornej czy psychiatrzy w leczeniu nerwic. Były także próby jej zastosowania w leczeniu nadwagi. Sama metoda nie jest niczym nowym, za to w leczeniu niewydolności serca – owszem jest – dodaje dr Kołodziej.
Pacjentka w bardzo dobrym stanie opuściła szpital dwie doby po przeprowadzonym zabiegu. Jest nadal pod kontrolą lekarzy, jednak dzięki zastosowanej metodzie obniżono wielokrotnie ryzyko kolejnego zawału .
Michał Dzierżak, Wirtualna
..
Wielkie brawa
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:05, 25 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: trzask rozpinanych rzepów to symbol ciężkiej choroby płuc
Trzask rozpinanych rzepów to symbol ciężkiej choroby płuc
Samoistne włóknienie płuc (IPF) jest ciężką, mało znaną chorobą, bardziej śmiertelną niż niejeden rak. Jej symbolem jest trzask rozpinanych rzepów, gdyż takie dźwięki lekarze słyszą osłuchując klatkę piersiową pacjenta z IPF – informują specjaliści.
Schorzenie symbolizują też niebieskie usta, ponieważ powoduje ono niedotlenienie tkanek, czego objawem może być zasinienie ust i skóry. - Uważamy, że bardzo ważne jest zwiększanie świadomości na temat samoistnego włóknienia płuc, by było wcześniej wykrywane. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie pojawiły się nowe leki, które poprawiają jakość życia i rokowanie pacjentów z tym schorzeniem – powiedział prof. Luca Richeldi z Southampton University w Wielkiej Brytanii.
Prof. Vincent Cottin z Uniwersytet w Lyonie we Francji przypomniał, że ponad połowa pacjentów z samoistnym (idiopatycznym) włóknieniem płuc odwiedza przeciętnie trzech lekarzy zanim usłyszy prawidłową diagnozę. Zajmuje to średnio od roku do dwóch lat, choć u części chorych znacznie dłużej.
- IPF płuc jest często mylone z takimi schorzeniami, jak przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), astma czy niewydolność serca – przypomniał prof. Cottin. Ponieważ jest od nich znacznie rzadsze, jest praktycznie nieznane, nawet wśród lekarzy, jak i w społeczeństwie.
Z szacunków ORPHANETu, internetowego portalu poświęconego chorobom rzadkim, wynika, że na świecie na IPF cierpi łącznie 5 mln ludzi (tj. 1-5 osób na 10 tys.).
Jak wyjaśnił prof. Cottin, w IPF dochodzi do uszkodzenia nabłonka pęcherzyków płucnych i powstawania blizn, czyli zwłóknień tkanki płuc. W rezultacie stają się one mniej elastyczne, a ich objętość maleje, przez co pobierają mniej tlenu z powietrza i dostarczają go w mniejszych ilościach do tkanek i narządów. - Choroba jest nieuleczalna, postępuje do niewydolności oddechowej i ostatecznie do śmierci – zaznaczył specjalista.
Według niego głównymi objawami, na które pacjenci z IPF powinni zwrócić uwagę są: suchy kaszel oraz skrócenie oddechu (duszność) i łatwe męczenie się, najpierw przy większym wysiłku fizycznym, a następnie nawet przy wykonywaniu zwykłych codziennych czynności. Ostatecznie choroba w ogóle uniemożliwia jakąkolwiek aktywność.
U 80 proc. pacjentów lekarz podczas osłuchiwania klatki piersiowej z użyciem stetoskopu może usłyszeć charakterystyczne trzaski przypominające rozpinanie rzepów. Wtedy powinien rozpocząć postępowanie diagnostyczne w kierunku IPF.
Schorzenie jest diagnozowane głównie u osób po 50. roku życia. Dokładne jego przyczyny nie są znane (stąd nazwa "idiopatyczne"), wiadomo jednak, że na ryzyko rozwoju IPF wpływa kilka czynników środowiskowych, jak palenie tytoniu, które zwiększa je dwa – cztery razy, wdychanie pyłów metali, pyłu drzewnego, a także refluks żołądkowo-przełykowy. Istnieją też pewne genetyczne predyspozycje do choroby. Dwie trzecie wszystkich chorych na IPF stanowią mężczyźni.
Choć u poszczególnych pacjentów choroba przebiega w bardzo różnym tempie, to ogólnie jest uważana za bardziej śmiertelną niż wiele nowotworów, jak np. rak piersi czy prostaty. Połowa pacjentów umiera po 2-3 latach od diagnozy i tylko 30 proc. chorych przeżywa pięć lat. U części pacjentów dochodzi do nagłych zaostrzeń, które znacznie zwiększają ryzyko zgonu – połowa pacjentów hospitalizowanych z powodu zaostrzenia umiera.
Prof. Richeldi przypomniał, że jeszcze do niedawna w leczeniu IPF stosowano leki steroidowe oraz immunosupresyjne. - Ale obecnie wiemy, że są one niebezpieczne dla chorych i nie podajemy ich – zaznaczył.
Dodał, że w ostatnich latach zarejestrowano dwa nowe leki dla pacjentów z IPF, tj. pirfenidon (w 2011 r.) i nintedanib (styczeń 2015 r.). Mają one odmienny mechanizm działania, ale obydwa spowalniają postęp choroby. mierzony wskaźnikiem czynności płuc o nazwie Odzwierciedla ona maksymalną ilość powietrza, jaka można wydmuchać z płuc podczas maksymalnego wydechu.
Nintedanib znacznie zmniejsza również ryzyko nagłych zaostrzeń choroby. W badaniach prowadzonych na ponad 1 tys. pacjentów wykazano, że w grupie otrzymującej lek czynność płuc (oceniana przy pomocy tzw. natężonej pojemności życiowej - FVC) spadała w ciągu roku o 50 proc. wolniej niż w grupie kontrolnej, a ryzyko nagłych zaostrzeń malało o 68 proc.
Zdaniem prof. Richeldiego wprowadzanie nowych farmakoterapii dla chorych na IPF jest bardzo istotne, ponieważ od czasu, gdy zrezygnowano z leków immunosupresyjnych i steroidowych, można było u nich stosować głównie leczenie wspomagające - przy pomocy tlenoterapii i rehabilitacji.
Bardzo niewielki odsetek pacjentów może skorzystać z opcji przeszczepienia płuc, ze względu na wiek, choroby współistniejące (w tym choroby serca) oraz brak wystarczającej liczby narządów do przeszczepienia, zaznaczył prof. Cottin.
...
Tak . Nasza wiedza rosnie . Mozliwosci leczenia takze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|