Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:35, 06 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Rak też może mieć Alzheimera...
Rak też może mieć Alzheimera...
Dzisiaj, 6 października (18:15)
... i wcale mu to nie służy. Piszą o tym na łamach czasopisma "Developmental Cell" naukowcy z University of Miami Miller School of Medicine. Wyniki ich badań wskazują, że niektóre białka, istotne dla rozwoju i rozprzestrzeniania się nowotworów, są w uśpionych komórkach rakowych składowane w postaci złogów amyloidowych. Rozbicie tych złogów może prowadzić do uaktywnienia się tych komórek. Blaszki amyloidowe odgrywają istotną rolę w powstawaniu niektórych chorób neurologicznych, w tym choroby Alzheimera, są nadzieje, że doświadczenia z neurologii otworzą teraz nową ścieżkę terapii nowotworów.
Komórki raka piersi ze złogami amyloidowymi w postaci niebieskich kropek
/Sylvester Comprehensive Cancer Center /materiały prasowe
Białka w postaci amyloidu wiążemy zwykle z chorobami neurologicznymi - tłumaczy współautor pracy, prof. Stephen Lee. Jednak nam udało się pokazać, że w uśpionych komórkach nowotworowych znaczną ilość białek jest przechowywana w postaci złogów amyloidowych. Rozbicie tych ciał amyloidowych może prowadzić do uaktywnienia się tych komórek. Jeśli uda się temu rozbiciu zapobiec, możemy liczyć na to, że komórki rakowe pozostaną uśpione na zawsze. Co więcej, możemy spekulować, że nakłaniając komórki rakowe do tworzenia takich złogów, będziemy je w stanie sami wpędzić w stan uśpienia - dodaje.
Złogi amyloidowe w jadrze komórki (barwione Czerwienią Kongo)
/Sylvester Comprehensive Cancer Center /materiały prasowe
Zdaniem autorów pracy, tego typu podejście eliminowałoby konieczność fizycznego pozbycia się komórek rakowych z organizmu. Zamiast tego, można by próbować utrzymywać je w stanie nieaktywnym i w związku z tym nieszkodliwym, a leczenie ograniczać do uniemożliwiania im ponownego "obudzenia się". Zdaniem prof. Lee to zupełnie nowe, obiecujące podejście do terapii nowotworów. Badacze znają mechanizmy, które uruchamiają procesy agregacji białek, są szanse, że uda się je w tym przypadku wykorzystać.
Amyloidogeneza w normalnych komórkach ma działanie ochronne, pomaga komórce zachować żywotność w warunkach długotrwałego stresu wywołanego niekorzystnymi warunkami. W przypadku komórek nowotworowych można na to pozwolić, zostawić je w spokoju pod warunkiem, że one zrewanżują się tym samym.
Grzegorz Jasiński
...
Choroba zzera chorobe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:23, 07 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Naukowcy z Polski rozpracowali ważne białko wirusa Zika
42 minuty temu
Dzięki współpracy naukowców z trzech polskich uczelni udało się ustalić, z jakimi cząsteczkami może się wiązać ważny enzym wirusa Zika - proteaza serynowa NS3. Uzyskane dane pozwolą na opracowanie skutecznych leków, hamujących zakażenie Ziką.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Pionierska praca poświęcona polskim badaniom ukazała się w piśmie FEBS Letters - poinformowała rzeczniczka Uniwersytetu Gdańskiego Beata Czechowska-Derkacz.
Podobnie jak inne wirusy z rodziny Flaviviridae, wirus Zika korzysta z proteazy serynowej NS3, enzymu odpowiedzialnego za obróbkę i powielanie innych białek wirusa.
Dzięki współpracy naukowców z trzech jednostek naukowych: Uniwersytetu Gdańskiego (Natalia Gruba, Magdalena Wysocka, Adam Lesner), Politechniki Wrocławskiej (Renata Grzywa, Maria Łęcka, Marcin Sieńczyk) oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego (Jose Ignacio Rodriguez Martinez, Michał Burmistrz, Krzysztof Pyrć) po raz pierwszy na świecie poznano specyficzność substratową protezy wirusa Zika.
Teraz wiadomo, jakie cząsteczki chemiczne pasują do centrum aktywnego enzymu i jak zablokować jego działanie. Enzym jest bowiem jak zamek, do którego mogą pasować tylko odpowiednie klucze - jeśli go umiejętnie zablokować, wirus staje się bezsilny.
Ta wiedza pozwoli na opracowanie skutecznych leków hamujących zakażenie wirusem Zika.
Przenoszony przez komary wirus Zika pochodzi z Afryki, jednak rozprzestrzenił się także w Azji, Ameryce i Europie. Odkryto go w roku 1947 w organizmach pochodzących z Ugandy małp - makaków (Zika to nazwa lasu, w którym żyły makaki). Początkowo wydawał się niegroźny dla ludzi - większość zakażeń przebiegała bezobjawowo lub z łagodnymi objawami. Jednak ostatnie lata przyniosły radykalną zmianę poglądów - wiadomo, że u zakażonej kobiety może dochodzić do uszkodzenia płodu, wirus bywa także przyczyną zespołu Guillaina-Barrégo, choroby autoimmunologicznej, która doprowadza do niedowładów mięśni oraz mrowienie i drętwienie (parestezji) stóp, a nawet do paraliżu i zgonu.
...
Brawo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:58, 12 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Skutki uboczne prosto z... komputera
Skutki uboczne prosto z... komputera
Wczoraj, 11 października (19:54)
Komputerowa analiza danych może pomóc ochronić nas przed szkodliwymi skutkami interakcji leków - przekonują na łamach czasopisma "Journal of the American College of Cardiology" naukowcy z Columbia University Medical Center i tamtejszego Data Science Institute. Dzięki ich pracy udało się przewidzieć niebezpieczne dla serca skutki równoczesnego zażywania popularnego antybiotyku i leku na zgagę.
Nick Tatonetti (w środku) i jego zespół z Department of Biomedical Informatics at Columbia University.
/E. Jason Wambsgans/Chicago Tribune /materiały prasowe
Liczba leków przepisywanych pacjentom gwałtownie rośnie. Coraz częściej też równocześnie zażywamy więcej, niż jeden lek. Choć firmy farmaceutyczne i lekarze zdają sobie sprawę z wielu groźnych interakcji, nie mamy pewności, że wiedzą o wszystkich. Nowoczesne metody wykrywania, a nawet przewidywania takich problemów są coraz bardziej potrzebne. Wyniki badań naukowców z Nowego Jorku pokazują, że to kolejna dziedzina, w której pomoc komputerów może okazać się nieoceniona.
Badacze z Columbia University opracowali metodę przesiewania danych, pomagającą wykrywać możliwe, choć nieznane jeszcze interakcje. Analiza rządowej bazy niepożądanych efektów ubocznych i archiwum pacjentów szpitala Columbia University Medical Center pozwoliło wskazać aż osiem par leków, których łączenie może prowadzić do groźnych uszkodzeń serca. Testy jednej z tych par na kulturach komórek serca pozwoliły ustalić, na czym taka niepożądana interakcja może polegać i dlaczego elektryczne procesy w sercach niektórych pacjentów mogą ulec zaburzeniu.
Badano antybiotyk, znany pod na amerykańskim rynku pod nazwą Rocephin i środek przeciwko zgadze i wrzodom żołądka, Prevacid. Żaden z nich, w pojedynkę nie wywołuje żadnych, dotyczących serca skutków ubocznych. Wspólnie, jak się okazało, mogą prowadzić do zwiększenia ryzyka groźnych zakłóceń rytmu serca.
Co najbardziej zaskakujące, to fakt, że z miliardów danych obecnych w bazie interakcji można wywnioskować, że dwie cząsteczki mogą wspólnie zaburzyć funkcję istotnego dla pracy serca białka - mówi szef zespołu badawczego, prof. Nicholas Tatonetti - To oznacza, że opracowane przez nas algorytmy, faktycznie mogą się w badaniach medycznych przydać.
Co ciekawe, same badania były owocem współpracy z dziennikarzem "The Chicago Tribune". Sam Roe, dopytując Tatonettiego o wcześniejsze - i nie zakończone sukcesem - poszukiwania interakcji prowadzących do podniesienia poziomu cukru, wpadł na pomysł, by zainteresować się chorobami serca. To Roe skontaktował Tatonettiiego z dr Raymondem Woosleyem, który już wcześniej doprowadził do wycofania leku na alergię, który zakłócał rytm serca. Ta współpraca zaowocowała odkryciem groźnej interakcji zupełnie innych substancji. I szansami, że w przyszłości podobna metoda pozwoli uniknąć kolejnych tego typu zagrożeń.
Grzegorz Jasiński
...
Dokladnie. Olbrzymia ilosc chemii atakuje uklad nerwowy. Mozna wpasv w drgawki. Czlowiek wyglada jakby umieral.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:49, 12 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Polimer z Polski ostrzeże przed groźną chorobą nerek
Polimer z Polski ostrzeże przed groźną chorobą nerek
35 minut temu
Polimer zaprojektowany w warszawskim Instytucie Chemii Fizycznej PAN pomoże w diagnostyce groźnych chorób nerek. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "ACS Applied Materials & Interfaces". Chodzi o substancję wychwytującą lipokalinę-2, białko, którego podniesiony poziom może zasygnalizować rozwijające się, choć nie dające jeszcze wyraźnych objawów, ostre uszkodzenie nerek. Zaawansowana faza tej choroby może skończyć się śmiercią nawet co drugiego pacjenta.
Pierwsza autorka pracy, doktorantka IChF PAN, Zofia Iskierko.
/Fot. IChF PAN, Grzegorz Krzyżewski /materiały prasowe
Polimer zaprojektowała w IChF PAN mgr inż. Zofia Iskierko pod kierunkiem dr. inż. Krzysztofa Noworyty z grupy prof. dr. hab. Włodzimierza Kutnera. Prace nad jego wykonaniem prowadzono we współpracy z University of North Texas w Denton oraz Instytutem Fizyki PAN i Międzynarodowym Instytutem Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie.
Zajmujemy się tworzeniem polimerowych warstw rozpoznających do chemosensorów wykrywających różne substancje. Wśród nich są m.in. biomarkery, czyli związki istotne biologicznie, których obecność lub zmiana stężenia w płynach ustrojowych niesie informację o zdrowiu pacjenta. Nasz najnowszy polimer potrafi wychwytywać lipokalinę-2, białko będące biomarkerem ostrego uszkodzenia nerek - mówi dr Noworyta.
Na ostre uszkodzenie nerek (znane wcześniej jako ostra niewydolność nerek) cierpią mniej więcej trzy osoby na tysiąc. Przy wczesnym wykryciu choroby jej skutki są odwracalne. Wyraźne objawy choroby - takie jak osłabienie, wymioty czy zaburzenia świadomości - występują jednak dopiero w zaawansowanej fazie, kiedy możliwe komplikacje stają się już poważnym zagrożeniem dla życia. Uszkodzenia nerek, które pojawiają się w późnych fazach choroby, mogą być już trwałe i wymagać stałych dializ, a nawet transplantacji całego organu.
Zanim ostre uszkodzenie nerek się rozwinie, we krwi chorego rośnie stężenie lipokaliny. Zaprojektowaliśmy więc polimer, w którego strukturze są luki molekularne bardzo dobrze dopasowane do kształtu i właściwości jej cząsteczek. Prawdopodobieństwo, że ugrzęźnie w nich jakieś inne białko, jest bardzo, bardzo małe - wyjaśnia Zofia Iskierko, pierwsza autorka pracy.
Warstwa polimerowa po wychwyceniu cząsteczki lipokaliny zwiększa swą masę. Można to wykryć osadzając ją na niewielkim oscylatorze piezoelektrycznym i mierząc zmianę częstotliwości drgań. Obecność cząsteczek lipokaliny w lukach molekularnych polimeru można też badać obserwując zmiany potencjału warstwy detekcyjnej. Ta druga metoda wydaje się możliwa do zastosowania w komercyjnych chemoczujnikach, przeznaczonych dla masowego odbiorcy. Coraz częściej takie urządzenia uznaje się za przyszłość medycyny. Po podłączeniu do smartfona mogłyby umożliwić diagnostykę każdemu, kto będzie nią zainteresowany.
Prof. Kutner podkreśla, że opisane badania mają na razie charakter podstawowy, laboratoryjny. Od przygotowania polimeru wychwytującego lipokalinę do seryjnej produkcji tanich detektorów, służących profilaktyce i wczesnemu leczeniu chorób, prowadzi wciąż dość daleka droga.
Na podstawie informacji prasowej IChF PAN
Grzegorz Jasiński
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:00, 13 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Pierwszy taki zabieg. Kardiochirurdzy z Krakowa wszczepili zastawkę z polimerów trzylatkowi
Dzisiaj, 13 października (12:10)
Kardiochirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie po raz pierwszy wszczepili zastawkę z polimerów trzylatkowi. Zaletą tej nowatorskiej technologii jest to, że sztuczny materiał z czasem zostanie zastąpiony własną tkanką biorcy. Jest też nadzieja, że zastawka będzie rosła razem z dzieckiem.
Trzyletni Filip z mamą
/Jacek Bednarczyk /PAP
Trzyletni Filip urodził się z zarośnięciem zastawki tętnicy płucnej. Pierwszą operację przeszedł już w ósmej dobie życia, a w wieku 2,5 - lat kolejną interwencję kardiologiczną polegająca na zamknięciu zespolenia systemowo-płucnego.
Chłopiec często siniał, musiał korzystać z koncentratora tlenu. Dlatego konieczna była kolejna operacja, którą przeprowadzono 11 sierpnia w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym. Ze względu na zastosowanie po raz pierwszy na świecie nowatorskiej typu zastawki wymagała ona zgody Komisji Bioetycznej. Lekarze mogli powiedzieć o tym, co zrobili, dopiero po kilku tygodniach i po prezentacji tej technologii na Konferencji Europejskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgicznego w Barcelonie.
Operację przeprowadzono 11 sierpnia
/Jacek Bednarczyk /PAP
U Filipa naturalna zastawka się nie wytworzyła. Zazwyczaj w takiej sytuacji wszczepiamy materiały biologiczne, zbliżone do normalnej tkanki pacjenta. Jest to albo odpowiednio przygotowana tkanka pochodząca od osoby zmarłej albo pochodząca od zwierząt. Te zastawki są sprawdzone, wysokiej jakości, ale mają pewną wadę: nie rosną z pacjentem. Po kilku latach konieczne są kolejne operacje - mówił kierownik Oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym prof. Janusz Skalski.
Dodał, że zastawka polimerowa daje szansę na ograniczenie liczby ingerencji chirurgicznych. Największym atutem jest to, że biodegradowalny materiał rozpuści się i pozostanie własna tkanka, która ma szansę rosnąć. Liczymy na to - podkreślił prof. Skalski.
Producentem polimerowej zastawki jest firma szwajcarsko-holenderska. To ona zwróciła się do specjalistów z Krakowa i Budapesztu, by jako pierwsi na świecie zastosowali ten rodzaj zastawek u swoich pacjentów.
Zastawka z polimerów z czasem ulegnie biodegradacji i zostanie zastąpiona przez własną tkankę dziecka. Wszczepiamy niejako szkielet, który posłuży do tego, żeby dziecko wytworzyło własną zastawkę. Na tym polega nowość. Nikt tego jeszcze na świecie nie robił - mówił dr hab. Tomasz Mroczek, zastępca kierownika Oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w USD. Biodegradacja zastawki w organizmie może potrwać do dwóch lat. Na razie firma dysponuje tylko kilkoma rozmiarami tych zastawek.
W przyszłym tygodniu taka operacja ma zostać przeprowadzona w Kuala Lumpur. Specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego maja też zakwalifikowane do operacji kolejne dziecko.
Rodzice Filipa są bardzo zadowoleni. Po ostatniej operacji Filipek bardzo często wymagał tego, żeby być pod koncentratorem tlenu, siniał, szybko się męczył. Teraz bardzo dobrze sobie radzi, nie potrzebujemy koncentratora - mówiła mama chłopczyka.
...
Pieknie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:54, 13 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Polski krok w drodze do leku przeciwko wirusowi Zika
Polski krok w drodze do leku przeciwko wirusowi Zika
Dzisiaj, 13 października (20:23)
Odkrycie polskich naukowców może pomóc w opracowaniu leków hamujących zakażenie wirusem Zika. Badacze z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Gdańskiego i Politechniki Wrocławskiej wykryli z jakimi cząsteczkami może się wiązać ważny enzym wirusa Zika. Pionierska praca ukazała się w czasopiśmie "FEBS Letters". Jak mówi RMF FM współautor tej pracy, dr hab. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, zespół kontynuuje prace nad praktycznym wykorzystaniem tej wiedzy, choć szczegółów nie można jeszcze ujawniać, prace przebiegają bardzo dobrze.
Zdj. ilustracyjne
/Ewelina Król /PAP
POSŁUCHAJ ROZMOWY GRZEGORZA JASIŃSKIEGO Z DR HAB. KRZYSZTOFEM PYRCIEM
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Panie doktorze, zanim zapytam o dokładny przedmiot państwa odkrycia, muszę zapytać o samą proteazę serynową NS3. Efektowna nazwa enzymu, który wirusowi Zika jest niezbędnie potrzebny. Do czego?
Dr hab. Krzysztof Pyrć: Proteaza NS3 to jest enzym wirusa Zika, który uczestniczy po pierwsze w tworzeniu, kształtowaniu tego wirusa. On docina te białka wirusowe powodując, że ten wirus może nabrać właściwego kształtu, stać się zakaźny i zakażać kolejne komórki, a po drugie prawdopodobnie umie tak wpływać na nasze komórki i na nasz układ odpornościowy, że wirus Zika sobie znacznie lepiej radzi, na przykład przez inaktywację na przykład naszego systemu obronnego.
Od jak dawna wiemy o tej roli tego właśnie enzymu?
Proteaza NS3 występuje wśród wirusów, które należą do tej samej rodziny, co wirus Zika, rodziny filowirusów. To jest dosyć dobrze znana rodzina, bo do tej grupy należy na przykład wirus zapalenia wątroby typu C, odkleszczowe zapalenie mózgu i wiele, wiele innych, trochę mniej znanych w Polsce patogenów. O roli, którą pełni ta proteaza u tych wirusów wiemy doskonale od wielu, wielu lat. Dzięki temu, na przykład, jest już terapia na wirusowe zapalenie wątroby skierowana właśnie na ten enzym, na to, by go wyłączyć i w ten sposób zahamować zakażenie. Tak, że tutaj bardziej traktujemy to jak analogię, ponieważ tak naprawdę o tej proteazie wirusa Zika my nie wiemy nic. My jesteśmy na początku drogi i próbujemy właśnie odkryć jak ona działa i w jaki sposób możemy to wykorzystać w leczeniu.
Jak bardzo jej znaczenie dla wirusa Zika, jej działanie może być odmienne od tego, co daje innym wirusom? Czy są pewne analogie, które pozwoliły podążyć tropem odkrywców wcześniejszych metod walki z takimi wirusami?
Myślę, że tutaj mamy trochę ułatwione zadanie, że ten enzym jest na tyle podobny, że te prace zajmą nam mniej czasu, niż oryginalnym odkrywcom. Bo inaczej to byśmy nad tym pracowali jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Skąd to wiemy? Wiemy to choćby ze struktury krystalicznej, która została już wcześniej opublikowana, jak również właśnie z naszej pracy, która pozwala nam na spostrzeżenie tych różnic i tych podobieństw z innymi wirusami. I na tej podstawie stworzenie nowych leków.
Dr hab. Krzysztof Pyrć
/Grzegorz Jasiński /RMF FM
Jak rozumiem zainteresowanie tym wirusem nie było przypadkowe, wiązało się z nagłym wzrostem zainteresowania na całym świecie, towarzyszącym informacjom na temat poważnych skutków infekcji...
Tak naprawdę zaczęliśmy tę pracę z profesorem Adamem Lesnerem i profesorem Marcinem Sieńczykiem dlatego, że uznaliśmy, że to jest temat ważny. To jest temat ważny nie tylko dla nas, ale też dla społeczeństwa. I z punktu widzenia medycznego to, co robimy, może mieć trochę większy sens, niż wcześniej. Jak długo nam zajęły te prace? Tak naprawdę to jest na tyle gorący temat i na tyle konkurencyjny temat, że musieliśmy tutaj bardzo szybko działać. Zaczęliśmy myśleć o tym, żeby zająć się tą tematyką na początku bieżącego roku. Naprawdę to bardzo, bardzo szybko udało się to zrobić. W ciągu pół roku udało się przeprowadzić całe badania i przygotować raport na ten temat.
Jakie znaczenie dla szybkiego opublikowania tych wyników - oprócz samego odkrycia oczywiście - miał fakt, że badania poświęcone wirusowi Zika zyskały priorytetowy charakter także na etapie publikacji?
Ja myślę, że to miało bardzo duże znaczenie, ponieważ oczywiście, jeżeli temat wymaga nagłej reakcji, to również edytorzy i recenzenci patrzą pod tym kątem. Jeżeli nawet konieczne są dalsze badania, które by miały potrwać na przykład dwa lata, no to żaden edytor ani recenzent tego nie zaproponuje. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że najważniejsze jest teraz, żeby jak najszybciej te dane były dostępne dla wszystkich badaczy, żeby wszyscy mogli z tego korzystać. Bo w tym momencie wszyscy na całym świecie mogą zabrać się za opracowanie nowych inhibitorów, również bazując na naszych danych.
Przejdźmy więc do meritum sprawy, proszę powiedzieć, co państwo odkryli?
To, co nam się udało zrobić to jest jakby odtworzenie enzymu wirusowego w warunkach laboratoryjnych i zbadanie jego specyficzności. To jest proteaza, to jest enzym, to jest takie białko, które rozpoznaje określone fragmenty w innych białkach, i jeżeli taki fragment rozpozna, przecina go. Udało nam się odkryć, jakie białka ten enzym rozpoznaje, czy będzie w stanie przeciąć białka komórkowe, czy będzie w stanie przeciąć białka wirusowe, w jaki sposób dojdzie do tego przecięcia. To jest jedna strona medalu. Natomiast druga strona medalu jest taka, że to jest również odkrycie, które opisuje, jaki kształt ma ta kieszeń, która wiąże się z substratem. W związku z czym, jeżeli my znamy ten kształt, znamy tą specyficzność, jesteśmy w stanie wymyślić klocek, który jakby zablokuje tą kieszeń, zablokuje wchodzenie tego naturalnego substratu i w ten sposób wyłączy aktywność tego enzymu.
Jak rozumiem państwo prowadzicie i nad tym prace, jak postępują?
Bardzo dobrze, ale tego jeszcze nie możemy ujawnić.
Proszę coś więcej powiedzieć o szansach na faktyczny przełom z zapobieganiu skutkom infekcji wirusem Zika, leczeniu, a może i zapobieganiu zakażeniom...
To jest na tym etapie bardzo, bardzo trudne pytanie. Bo tak jak w całej właściwie wirusologii, w całej medycynie, odpowiedź jak to pójdzie jest znana dopiero jak już to zrobimy. Nie da się w tym momencie jasnej odpowiedzi udzielić. To co ja mogę powiedzieć ze swojej strony, to jest to, że kierujemy się dobrą ścieżką, jesteśmy na bardzo dobrej drodze, żeby opracować takie leczenie. Jak ono będzie skuteczne to już nie zależy od nas, to już czas pokaże. Natomiast w tym momencie trwają bardzo intensywne prace wszystkich naukowców na całym świecie właściwie, żeby opracować czy to nowe leczenie, czy to nową szczepionkę. My dalej nie wiemy dokładnie co się stało, że wirus Zika tak nagle zmienił się z patogenu, którego dystrybucja jest ograniczona do niewielkiego fragmentu świata, w patogen, który spowodował właściwie globalną w tym momencie epidemię i trochę też panikę. Nie wiemy do końca, jak daleko on sięgnie, czy on się pojawi w naszej strefie klimatycznej, czy on się nie pojawi. To są wszystko rzeczy, których odkrycie jest dopiero przed nami. W każdym razie pracujemy nad tym, żeby jak najlepiej sobie poradzić z tym potencjalnym zagrożeniem.
Odkrycie tych białek może pomóc zatrzymać wirusa na etapie ataku na człowieka, czy może jeszcze się przydać do wyeliminowania samego zagrożenia przenoszenia wirusa przez komary?
Traktujemy to jako lek dla ludzi. W przypadku komarów są inne metody, nad którymi również się pracuje, natomiast to nad czym pracujemy, to są leki już bezpośrednio dla osób, które ulegną zakażeniu, żeby spowolnić ten rozwój, albo go całkowicie zatrzymać.
To jeszcze poproszę o wyjaśnienie mechanizmu zatrzymania wirusa, który można na podstawie tego odkrycia próbować stworzyć...
Generalnie cały cykl replikacji właściwie każdego wirusa składa się z kilku etapów, które możemy przyblokować. Tym pierwszym etapem zakażenia jest zawsze wejście do komórki. Wirus, w momencie kiedy dostanie się do naszego organizmu, wiąże się do cząsteczek na powierzchni komórki, wnika do środka i zaczyna swoją replikację. To znaczy: jego materiał genetyczny jest powielany, białka wirusowe są produkowane i te białka kontynuują ten proces, a później składają się w nowe wiriony, które są wyrzucane z komórki. W przypadku wirusa Zika, w ogóle w przypadku wszystkich filowirusów sprawa wygląda tak, że ten wirus produkuje bardzo duże białko, które jest nieaktywne. Żeby ono się stało aktywne, ono musi zostać pocięte na kawałki. I za to właśnie odpowiada między innymi ta proteaza NS3. Czyli w momencie, kiedy ona jest nieaktywna, nie dojdzie w ogóle do stworzenia tych białek, całej maszynerii wirusowej. W związku z tym nawet jeżeli dochodzi do zakażenia, to zakażenie po prostu po jakimś czasie znika dlatego, że wirus nie jest w stanie się replikować.
Grzegorz Jasiński
..
Nauka to wspolna praca wielu osob.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:18, 15 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Po 27-godzinnej operacji rozdzielono bliźnięta syjamskie
Po 27-godzinnej operacji rozdzielono bliźnięta syjamskie
Dzisiaj, 15 października (06:17)
Zrośnięte główkami bliźnięta syjamskie rozdzielono w szpitalu Montefiore Medical Center w Nowym Jorku. Operacja trwała 27 godzin i zakończyła się sukcesem - poinformowała na Twitterze matka 13-miesięcznych chłopców, Nicole McDonald.
Operacja rozpoczęła się w czwartek, a zakończyła w piątek. Samo rozdzielenie trwało 16 godzin. Kolejnych 11 godzin potrzebował zespół chirurgów na rekonstrukcje czaszek Aniasa i Jadona.
Stan chłopców jest stabilny, ale w nowojorskim szpitalu pozostaną jeszcze wiele tygodni.
Operacje rozdzielenia bliźniąt syjamskich zrośniętych głowami są szczególnie trudne i ryzykowne, gdyż podczas nich może dojść do uszkodzenia mózgu. Jednak bez takiej operacji aż 80 proc. dzieci umiera w pierwszych dwóch latach swego życia.
..
Serce rosnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:25, 21 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Dogonić naturę. Sztuczna krew coraz bardziej realna
Dzisiaj, 21 października (13:05)
"Ciągle jesteśmy nędznymi imitatorami głównego inżyniera. Nasze produkty bardzo daleko odbiegają od tego, co stworzyła natura. Miała na to parę milionów lat" - mówił o badaniach w zakresie nowoczesnej medycyny prof. Tomasz Ciach, szef Laboratorium Inżynierii Biomedycznej Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej. Gość Tomasza Skorego pracuje od lat wraz z grupą naukowców między innymi nad stworzeniem sztucznej krwi. Prace nad nią wchodzą właśnie w nowy etap testów i jak twierdził prof. Tomasz Ciach, już za 2-3 lata powinniśmy być po testach na ludziach. Gość "Dania do Myślenia" nazwał wiek XXI wiekiem inżynierii biomedycznej.
Tomasz Skory: Parę miesięcy temu było o panu głośno z powodu prac nad sztuczną, syntetyczną krwią. Pracuje się nad tym wynalazkiem od lat, na całym świecie. Czy badania pańskiego zespołu są bardziej zaawansowane niż inne?
Prof. Tomasz Ciach: Mamy taką nadzieję. Niestety nie wszystkie wyniki są powszechnie dostępne. Większość badań nad syntetyczną krwią była robiona przez wojsko. Staramy się to zrobić po cywilnemu. Jesteśmy dość zaawansowani. Jak w przypadku każdego wynalazku medycznego to wymaga czasu i pieniędzy. Także testów - na zwierzętach.
Jesteście już w fazie testów?
Tak, wreszcie udało nam się uzyskać pozwolenie Komisji Bioetycznej. Mam nadzieję, że lada dzień zaczniemy pracę ze zwierzątkami.
Ile to potrwa?
Zależy od wyników. Jeżeli będą bardzo dobre, to mamy nadzieję, że etap badań na zwierzętach zostanie zakończony na początku przyszłego roku. Potem prace nad organami, zabiegi o uzyskanie kolejnych funduszy, kolejnych pozwoleń Komisji Bioetycznych, próby na ludziach - jak wszystko powiedzie się dobrze, będą pieniądze i szczęście - to 2-3 lata.
Co jest największym problemem, przez który coś tak podstawowego, fundamentalnego - jak krew - do dziś umiemy uzyskać tylko od krwiodawców? Mamy sztuczne serca, implanty różnych organów, a krwi akurat nie. Co jest problemem?
Problemem jest to, że ciągle jesteśmy nędznymi imitatorami głównego inżyniera. Nasze produkty daleko odbiegają od tego, co stworzyła natura. Miała na to więcej czasu - parę milionów lat. Ale jesteśmy coraz lepsi. Wydaje mi się, że wiek XXI zostanie okrzyknięty wiekiem inżynierii biomedycznej lub wiekiem biologii, nowoczesnej medycyny.
Pan ten wiek już zaczął. Kiedy się poszpera, pańskie nazwisko wypływa w szeregu pomysłów z pogranicza nowatorskich. Przed sztuczną krwią czytałem np. o nanocząsteczkach - o pomyśle nanocząsteczek, które osaczają, aplikują leki komórkom nowotworowym z pominięciem komórek zdrowych organizmów. Co z tym pomysłem?
Tutaj mieliśmy trochę więcej czasu, więc udało się zdobyć finansowanie. Mamy obecnie rozpoczęte badania na zwierzętach i mamy fundusze na pierwszą fazę prób klinicznych, która, mam nadzieję, odbędzie się w ciągu najbliższych trzech lat.
Kolejny pomysł - sztuczne kości. Zapytam jako laik, po co? Cała masa ludzi chodzi po świecie z częściami ciała zrobionymi z tytanu, to nie wystarcza? Trzeba jeszcze sztucznych kości?
Niestety tytan jest strukturą martwą, nie ulega regeneracji. Nasze kości są strukturą ciągle żywą. Non stop ulegają powolnemu procesowi rozpuszczania i odbudowy. Dostosowują się do aktualnych nacisków. Jeżeli położymy się do łóżka, nasze kości od razu są odwapniane. Tracimy dużo wapnia, a wapń to cenny pierwiastek - nie można go magazynować. Jeżeli zaczynamy biegać, kościec obrasta w masę, staje się gęstszy, bardziej wytrzymały. Tytan nie wchodzi w złożony cykl naturalnych przemian.
Tytan odpada, a jak idą prace nad sztucznymi kośćmi?
Tzw. "sztuczne kości" badane są w wielu laboratoriach. To nie jest tak, że sam się tym zajmuję. Są znakomite zespoły w Warszawie, Polsce, na całym świecie. Idea jest taka, żeby stworzyć rusztowanie, które nasze komórki przerobi na własną kość. Potem same zajmą się dalszym życiem tej struktury.
Inspirujący, bo trochę jak z filmów o James Bondzie, był pomysł sztucznego zęba, który aplikuje organizmowi takie leki, jakich on potrzebuje. Żeby było bardziej "bondowsko" to miał być ząb, który jest wyposażony w komputer, jest podłączony do sieci telefonii komórkowej. Co z tym?
To nie był mój pomysł. To był pomysł dużego koncernu międzynarodowego, któremu dowodzili naukowcy z Izraela - projekt był finansowany przez Unię Europejską. Udało się doprowadzić zarówno do prób na zwierzętach, jak i do ograniczonych prób na ludziach, na 12 ochotnikach. Idea polega na tym, że bardzo trudno jest dobrze podać lek. Nasz organizm został tak zaprojektowany przez głównego inżyniera, żeby nic do niego niepożądanego się nie dostawało. Wszystko, co połkniemy, najpierw przechodzi przez kwas solny naszego żołądka, potem trafia do jelit. To, co wchłonie się w jelitach, trafia do wątroby, która jest generalnym odtruwaczem. Często zdarza się, że jeżeli połkniemy tabletkę to może 10 proc. substancji aktywnej dotrze do krwiobiegu. To, co wchłonie się z naczyń włosowatych policzka, trafia od razu do pełnego krwioobiegu. Możemy podać leki, które byłyby strawione w żołądku np. insulina, a także możemy ich podać znaczenie mniej, bo nie musimy brać pod uwagę filtra.
Taki ząb - oprócz łączności z telefonią komórkową i komputera - musi być wyposażony w swojego rodzaju magazynek na leki.
Była tam szufladka, do której wkładany był lek w postaci tabletki o kontrolowanym uwalnianiu - tabletka powoli wydzielała lek. Dodatkowo był komputer, który kontrolował przepływ leku, który następnie polem elektrycznym - elektroforezą - był kierowany do wnętrza policzka, żeby wniknąć do naczyń włosowatych, żebyśmy tego nie połknęli.
Czy ten i podobne wynalazki medyczne przepadły? Przeczytaj całą rozmowę na [link widoczny dla zalogowanych]
Tomasz Skory
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:03, 22 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
Jak wyleczyć się z jąkania?
Dzisiaj, 22 października (11:55)
Jąkanie to niezwykle kłopotliwa przypadłość, która może nam znacznie utrudnić życie. Nie jest ona jednak nieuleczalna, wystarczy tylko nad tym pracować. "Pracujemy z osobą jąkającą się nad tym, żeby ona potrafiła powiedzieć płynnie. Pracujemy nad techniką oddychania, nad uzyskaniem kontroli nad napięciem mięśni" - mówi RMF FM Sylwia Kuleta, neurologopeda, logopeda i terapeuta EEG Biofeedback.
Zdj. ilustracyjne
/Dave & Les Jacobs /PAP/EPA
Aneta Łuczkowska, RMF FM: Ilu osób dotyczy ta przypadłość? To jest powszechne czy raczej marginalne?
Sylwia Kuleta: Około 4 proc. populacji. Na szczęście mówimy tutaj o niepłynności wczesnodziecięcej, z czego tylko jeden procent zostaje osobami jąkającymi się.
Czyli to jest coś, co można wyćwiczyć, wypracować, wyleczyć? Jak o tym powiedzieć?
Kiedy dziecko jest malutkie i już potrafi mówić, to w pewnym momencie, kiedy już ma bardzo dużo do powiedzenia i ciągle rozwija w sobie nowe emocje, to czasami bywa, że dziecko zaczyna się zacinać, mówi niepłynnie. I w tym okresie to najczęściej jest fizjologiczna niepłynność mówienia. Nie jest to jeszcze żadna wada, natomiast bardzo ważne jest, żeby rodzice, otoczenie wiedziało, jak w takich sytuacjach postępować dlatego, że nieprawidłowe postępowanie, nieprawidłowe reakcje mogą spowodować, że w tym dziecku przerodzi się niepłynność - bardzo poważne zaburzenie, jakim jest właśnie jąkanie.
Jak rozpoznać te pierwsze symptomy?
Dziecko się zacina czyli powtarza sylaby, powtarza samogłoski - bywa, że samogłoski wydłuża. Mówi np. "papapapapapapatrz mamusiu, ja ja ja ja ja ja ja to maaaaaam", tak to wygląda. Tak jak powiedziałam, bardzo ważne jest, żeby rodzic był świadomy, dlatego że często rodzice w trosce o swoje dziecko zaczynają zwracać mu uwagę. Stanowi to błąd i sprawia to, że dziecko zaczyna się bardziej kontrolować, zaczyna się wycofywać albo zaczyna się wstydzić tej swojej mowy.
Znaczy co? Naciskają? Krytykują?
Albo pomagają. Mówią "poczekaj, powiedz jeszcze raz, mów wolniej" albo "weź oddech, nie denerwuj się". Jedno i drugie powoduje, że narasta w dziecku lęk i napięcie. I to powoduje, że ta niepłynność, która jest pozbawiona jakichkolwiek napięć, zaczyna być bardziej problematyczne. Dziecko po to, żeby się np. starać mówić płynnie, zaczyna się napinać i w ten sposób w naszym organizmie tworzą się już nieprawidłowe sposoby oddychania. Oddech staje się płytszy, powstają napięcia, które nie powinny występować. I tak niestety ta mowa jest coraz bardziej niepłynna.
Jak w takim razie jąkanie można wyleczyć?
Zachęcam bardzo serdecznie, żeby kontaktować się z logopedami, a już na pewno z tymi, którzy pracują z dziećmi z niepłynnością, bo nie wszyscy mają dobrze zgłębiony ten temat. Już wtedy, kiedy dziecko jest małe i ma tą niepłynność, rodzic powinien dostać informację, czego nie robić, a w jaki sposób postępować, żeby - po pierwsze - nie zbudowała się właśnie ta strona emocjonalna jąkania, to jest raz. Dwa - żeby dziecko miało jak najwięcej doświadczeń płynnej mowy, bo trzeba pani wiedzieć, że są takie momenty, gdzie my mówimy płynnie, nawet jeżeli się jąkamy. To jest właśnie śpiew. To jest udawanie innej osoby, czyli wcielanie się w czyjąś rolę - wtedy jakby zrzucamy z siebie odpowiedzialność za to, czy ta postać się zająknie, czy będzie mówiła poprawnie. W związku z tym nie mamy tego czynnika strachu przed oceną i mówimy płynnie. To jest mówienie do maleńkich dzieci, to jest mówienie do zwierząt. To jest mówienie wyliczanek, gdzie mamy mowę związaną z gestem.
A jakie metody stosują logopedzi?
Terapia logopedyczna nie polega tylko na uczeniu płynnej mowy, bo to byłoby za proste, ponieważ zaburzenie jest dość skomplikowane. W związku z tym i terapia musi mieć kilka dróg. W terapii logopedycznej pracujemy nad wzmocnieniem dziecka samooceny. To jest bardzo ważne. To jest ważniejsze od tego niż to, żeby dziecko mówiło płynnie. Oprócz tego pracujemy z osobą jąkającą się nad tym, żeby ona potrafiła powiedzieć płynnie. Pracujemy nad techniką oddychania, nad uzyskaniem kontroli nad napięciem mięśni. Natomiast też uczymy płynnej mowy ze wsparciem gestu.
To znaczy?
Używamy gestów, które towarzyszą, są zsynchronizowane z wydawanym dźwiękiem czy z mową. Z użyciem tych gestów osoba jąkająca zazwyczaj mówi płynnie.
Właśnie zaczęła pani ręką ruszać.
No właśnie. Jeżeli stosuję ten gest, to taka osoba, która nawet jak się jąka, to mówi płynnie. Są sprzęty, które służą temu, żeby osoba jąkająca mogła mówić płynnie. To są na przykład echokorektory, gdzie osoba jąkająca się słuchając swojego głosu w słuchawce z pewnym minimalnym opóźnieniem, tak jakby słucha swojego echa. Wsłuchując się w ten swój głos mówi płynnie. My też nie chcemy wśród naszych pacjentów osób, które będą mówiły płynnie dużym wysiłkiem fizycznym, cały czas skupiając się na tym jak mówi. W związku z tym w terapii bardzo duży nacisk kładę na to, żeby ten człowiek zaczął akceptować i szanować to, w jaki sposób mówi, żeby dla niego stało się ważne to, co mówi, jakim jest człowiekiem. Mam wrażenie, że problem jąkania jest jak kompleks, czyli coś, o czym gdzieś pod skórą się cały czas myśli. My chcemy, żeby ta osoba przestała mieć taką blokadę i żeby takiej dużej uwagi nie poświęcała jąkaniu. Wtedy, kiedy ma do tego pewien dystans, pewien luz, to wtedy ona swobodnie może pracować nad płynnością mowy.
Aneta Łuczkowska
...
Wady sa rozmaite.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:38, 25 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Kilka kropel krwi pomoże zapobiegać chorobom u wcześniaków!
Kilka kropel krwi pomoże zapobiegać chorobom u wcześniaków!
Dzisiaj, 25 października
Krakowscy lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu odkryli, że organizmy przedwcześnie urodzonych dzieci, w zależności od stopnia dojrzałości, produkują inne zestawy białek. Dzięki temu będzie można wykryć mechanizmy powstawania ciężkich powikłań pojawiających się u niektórych wcześniaków.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/Paweł Supernak /PAP
Do badań wystarczą wspomniane 3 krople krwi, co jest niezwykle ważne w przypadku noworodków, które ważą mniej niż kilogram. O nowatorskiej metodzie z doktorem Przemko Kwintą ze Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego rozmawiał reporter RMF FM Paweł Pawłowski.
...
Wspaniale! Mniej chorych dzieci bedzie sie rodzic
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:34, 25 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Jeszcze ważniejsza witamina D
Jeszcze ważniejsza witamina D
Dzisiaj, 25 października (19:40)
Poprawa wchłaniania wapnia i związane z tym wzmocnienie kości to nic. Najnowsze wyniki badań wskazują, że witamina D potrafi znacznie więcej. Pisze o tym na łamach czasopisma "Cell Reports" grupa naukowców z Buck Institute for Research on Aging w Kalifornii. Wyniki ich badań wskazują, że witamina D może promować aktywność genów decydujących o naszej długowieczności i zapobiegać gromadzeniu się w organizmie toksycznych białek, istotnych dla pojawiania się wielu chorób wieku starszego.
Zdj. ilustracyjne
/J. Menzel / CHROMORANGE /PAP/EPA
Takie wnioski to wynik badań prowadzonych na nicieniach z gatunku C. elegans, ulubionych przez badaczy zajmujących się czynnikami wpływającymi na długość życia. Obserwacje te mogą pomóc w wyjaśnieniu dlaczego niedobory witaminy D tak często wiążą się z nowotworami piersi, okrężnicy i prostaty, a także otyłością, chorobami serca i depresją. Okazało się, że witamina D ma istotne znaczenie dla aktywności genów długowieczności, potrafi wydłużyć średnią długość życia obserwowaną u naszych robaków nawet o 33 procent - mówi prof. Gordon Lithgow z Buck Institute. Witamina D obniża też tempo związanych z procesem starzenia zmian konfiguracji setek białek. To wskazuje jej na bezpośrednie związki z procesami starzenia się i pozwala na spojrzenie na te witaminę w nieco szerszym kontekście, niż dotychczas - dodaje.
Wyniki rzucają światło na zdolność białek do utrzymywania swej struktury i funkcji w miarę naszego starzenia się. Zakłócenia tego mechanizmu mogą prowadzić do odkładania się białek w postaci złogów, które stają się przyczyną chorób Alzheimera, czy Parkinsona, mają też udział w cukrzycy typu drugiego i niektórych chorobach serca. Badania na nicieniach pokazały, że witamina D przeciwdziała tworzeniu się takich nierozpuszczalnych postaci białka i chroni choćby przed działaniem beta-amyloidu, który u człowieka wywołuje chorobę Alzheimera - dodaje Lithgow. Biorąc pod uwagę, że proces starzenia się u robaków i ssaków, w tym ludzi, przebiega dość podobnie, można spodziewać się, że witamina D zachowuje swoje funkcje u różnych gatunków - tłumaczy.
Dobrze wiadomo, że zarówno brak, jak i nadmiar witaminy D może być szkodliwy dla zdrowia. Eksperci nie do końca zgadzają się co do poziomu, który jest absolutnie "w sam raz". Większość dotychczasowych rekomendacji dotyczy zresztą tylko działania witaminy D na zdrowie naszych kości. Najnowsze doniesienia sugerują, że trzeba to zagadnienie jeszcze lepiej przebadać. Autorzy pracy sugerują, że zażywanie preparatów zawierających witaminę D powinny rozważyć zwłaszcza osoby starsze, które mniej czasu spędzają na słońcu, a schorzenia układu pokarmowego często sprawiają, że słabiej ją wchłaniają.
Kolejne badania będą prowadzone na myszach, Lithgow liczy na to, że z czasem uda się też potwierdzić podobny efekt u ludzi. Być może jeśli brakuje ci witaminy D starzejesz się szybciej, być może jesteś bardziej podatny na chorobę Alzheimera - mówi. Mamy oto dowód, że witamina D działa na organizm, który w ogóle nie ma kości, trudno nie zastanawiać się, jakie efekty może wywoływać poza kośćmi i w naszym ciele - podsumowuje badacz.
(mn)
Grzegorz Jasiński
...
Na razie jeszcze malo wiadomo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:00, 27 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Kolejny sukces lekarzy w Gliwicach. Przyszyli zerwaną skórę głowy
Kolejny sukces lekarzy w Gliwicach. Przyszyli zerwaną skórę głowy
Dzisiaj, 27 października (17:37)
Kolejny sukces lekarzy z Instytutu Onkologii w Gliwicach. Drugi raz w ciągu trzech miesięcy przyszyli oderwany z głowy kawałek skóry. W obu przypadkach pacjentkami były kobiety.
Pacjentka po zabiegu - pani Anna
/Andrzej Grygiel /PAP
Pani Anna spod Głogowa porusza się jeszcze na wózku.To był przypadek. Poczułam nagle, jak maszyna wciąga mi sweter, potem rękę, nogę, a na koniec włosy. Wtedy straciłam przytomność. Ocknęłam się w śmigłowcu - wspomina moment wypadku. Doszło do niego miesiąc temu, ale dopiero dziś pacjentka i lekarze mogli o wszystkim opowiedzieć.
Sam wypadek, a potem transport z Dolnego Śląska i operacja w Gliwicach - to wszystko trwało nieco ponad 8 godzin. Czas jest tu niezwykle ważny. W przypadku uszkodzonych, odnaczynionych tkanek zachodzą pewne nieodwracalne zmiany, które później, mówiąc krótko, nie mogą być już "naprawione". Postępują wtedy procesy martwicze, których etap jest nieodwracalny. Dlatego ten czas jest tak ważny, bo chodzi o to, aby do tego procesu nie doszło. Niezbędne jest ukrwienie tych tkanek, aby z powrotem przywrócić je do życia - wyjaśnia prof. Adam Maciejewski z gliwickiego instytutu.
Pani Anna
/Andrzej Grygiel /PAP
Kilka tygodni wcześniej podobny wypadek wydarzył się na Śląsku. Skórę na głowie straciła wtedy pani Barbara.
Pracowaliśmy z rodziną przy zbieraniu ziemniaków. Maszyna zapchała się trawą. Tata ją czyścił, pomagałam mu i nagle, kiedy się podniosłam poczułam, że wałek wciąga mi włosy i zrywa skórę z głowy - opowiada. Mimo bólu nie straciła wtedy przytomności.
Ranną kobietę przewieziono wówczas do szpitala w Sosnowcu, a potem do Gliwic. Decyzja o operacji zapadła błyskawicznie, choć wcześniej nikt tego nie robił. I udało się.
Najtrudniej było wtedy, kiedy zaczęłam myśleć co dalej, czy to się przyjmie - mówi teraz pani Barbara. Dziś uśmiecha się, a to znaczy że wszystko idzie w dobra stronę. Za miesiąc chce wrócić do pracy.
Pani Anna na razie zostaje w szpitalu. Mówi, że systematycznie wraca do zdrowia.
Mam nadzieję, że z czasem blizny się zagoją. I myślę, że wszystko będzie wyglądało na tyle dobrze, że nie będzie mi to przeszkadzać - mówi.
(az)
Marcin Buczek
...
Brawo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:08, 29 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Wrocław: 9-latka z zaawansowaną skoliozą operowana nowatorską metodą
Wrocław: 9-latka z zaawansowaną skoliozą operowana nowatorską metodą
Dzisiaj, 28 października (21:55)
Krzywy kręgosłup przesuwają na specjalnych szynach niczym pociąg. Dzięki trudnemu zabiegowi są w stanie pomóc dzieciom cierpiącym na skoliozę. Lekarze z Wrocławia dołączyli do elitarnego grona ośrodków medycznych przeprowadzających operację stabilizacji kręgosłupa u dzieci poniżej piętnastu lat. Zabieg przeprowadzono u dziewięcioletniej Oli. Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny numer 1 we Wrocławiu już planuje kolejne dwie operacje.
Tego typu zabiegi u dzieci poniżej piętnastu lat są bardzo trudne - przyznają lekarze. Trzeba wyprostować kręgosłup, który wciąż bardzo szybko rośnie. W Polsce wykonano do tej pory koło czterdziestu podobnych operacji, najczęściej jednak u starszych dzieci. Wykonywały je nieliczne ośrodki, między innymi w Prokocimiu. Do tego grona dołączył właśnie Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny numer 1 we Wrocławiu. Co ciekawe, zabieg wykonano w pierwszym we mieście oddziale ortopedii dziecięcej, który powstał w sierpniu.
Operację przeprowadzono u dziewięcioletniej Oli. Mieliśmy do czynienia z szybko postępującą deformacją, której nie udało się w inny sposób zatrzymać. W ciągu sześciu miesięcy wada pogłębiała się o dziesięć stopni i ostatecznie osiągnęła sześćdziesiąt stopni. To dziecko było przesunięte w całości swojego tułowia na prawą stronę z bardzo wystającą klatką piersiową - mówi doktor Krzysztof Kołtowski.
Po operacji udało się wadę zmniejszyć do osiemnastu stopni. W ciele dziewczynki umieszczone zostały specjalne pręty. Pozwalają one na to, by kręgosłup, jak pociąg po szynach się przesuwał, czyli rósł. Rósł jednak nie skrzywiony, ale prosty - dodaje Kołtowski.
Metoda skraca także okres leczenia. Dziewczynka przeszła operację w poniedziałek i jeszcze w tym tygodniu opuści szpital. Inne techniki polegają na tym, że dziecko raz na pół roku musi przechodzić poważną operację, w czasie, której wymieniany jest podobny szkielet, na którym kręgosłup się jednak nie przesuwa.
Córka miała skoliozę prawostronną. Miała garb po prostu na plecach. Na żebrach. Z tyłu wystawał. Już tego nie ma. Wszystko się udało - mówi mama Oli.
Wcześniej wyglądało to źle. Teraz wygląda o wiele lepiej. Czuję się dobrze - dodaje Ola.
Szpital planuje już kolejne dwie operacje dzieci w podobnym wieku z podobnie zaawansowaną wadą.
(mn)
Bartek Paulus
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:06, 30 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Odkryto nowy gen odpowiedzialny za poronienia
Odkryto nowy gen odpowiedzialny za poronienia
Dzisiaj, 30 października (10:00)
Naukowcy odkryli, że istnieje gen, którego obecność u kobiety zwiększa ryzyko poronienia w ciągu pierwszych 5 tygodni ciąży.
Zdjęcie ilustracyjne
/ CHRISTIAN BEUTLER /PAP/EPA
Gdy kobieta jest w ciąży, gen FOXD1 zwiększa ryzyko poronienia. Uczeni mają nadzieję, że to odkrycie może pozwolić na bardziej efektywne rozpoznania ewentualnych poronień i skuteczniejsze leczenie.
Zespół francuskich naukowców przebadał 556 kobiet, które doświadczyły nawracających spontanicznych poronień (RSA) - co najmniej trzech w ciągu pierwszych 5 tygodni ciąży. Uważa się, że problem ten dotyczy jednej na sto kobiet w ciąży.
Grupę kontrolną stanowiło 271 kobiet, które nie cierpią z powodu RSA. Okazało się, że poronienia mogą być uwarunkowane genetycznie.
Odkryliśmy, że kobiety z mutacjami FOXD1 mają statystycznie wysokie ryzyko wystąpienia RSA - powiedział jeden z naukowców.
...
To na pewno pomoze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:11, 02 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
"Robię to dla ludzkości". Uniwersytet Medyczny w Białymstoku szuka zwłok dla studentów
"Robię to dla ludzkości". Uniwersytet Medyczny w Białymstoku szuka zwłok dla studentów
8 minut temu
Przyszli lekarze będą mieli na czym uczyć się anatomii. Białostocki Uniwersytet Medyczny od 2010 roku prowadzi Program Świadomej Donacji. "Od tamtej pory ludzie chętnie przekazują swoje zwłoki w oparciu o program, który jasno określa nasze cele" - wyjaśnia prof. Janusz Dzięcioł z UM w Białymstoku. "Mieliśmy problem z odpowiedniej jakości preparatami, które by służyły kolejnym rocznikom naszych studentów, dlatego uruchomiliśmy program - dodaje.
Chętni przystąpić do programu podpisują akt donacji, w którym wyrażają zgodę na przekazanie swojego ciała po śmierci Zakładowi Anatomii Prawidłowej Człowieka UM w Białymstoku do celów dydaktycznych i naukowych na czas nieokreślony.
"Poświęcam się nauce, ludzkości" - tłumaczy kobieta, która podpisała akt świadomej donacji.
"Każdy student w przyszłości będzie lekarzem, a specjalistów chcielibyśmy mieć jak najlepszych, którzy podejmują słuszne decyzje i stawiają dobre diagnozy" - dodaje.
...
Jest to ofiara na rzecz blizniego. Bo normalnie NIE WOLNO NAWET TKNAC! Cialo to tez czlowiek. Skoro martwe cialo ma byc szanowane TO CO DOPIERO DZIECKO NIENARODZONE KTORE ZYJE!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:26, 02 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Rehabilitacja kluczowa dla opóźniania postępów stwardnienia zanikowego bocznego
Dzisiaj, 2 listopada (11:51)
Choroby nerwowo-mięśniowe są dziś tematem naszego cyklu Twoje Zdrowie w RMF FM. Jak podkreśla fizjoterapeuta dr Elżbieta Mirek ze Szpitala Specjalistycznego imienia Jana Pawła II w Krakowie, w przypadku najpoważniejszej z tych chorób, stwardnienia zanikowego bocznego (SLA), kluczowe znaczenie dla opóźnienia postępów choroby ma rehabilitacja, w której oprócz fizjoterapeuty powinien brać udział między innymi także logopeda. Bardzo istotne jest też wsparcie rodziny, która pod nadzorem fizjoterapeuty może pomagać pacjentowi i monitorować jego ćwiczenia.
Akcje promujące nowe metody walki z SLA wspierają liczni celebryci
/Kathy Hutchins /PAP/EPA
Posłuchaj całej rozmowy Grzegorza Jasińskiego z dr Elżbietą Mirek
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Pani doktor, stwardnienie zanikowe boczne to choroba nieuleczalna i jeśli rozmawia się o sposobach pomocy pacjentom, to najczęściej pojawia się hasło: rehabilitacja. To rehabilitacja może pomóc pacjentom przedłużyć życie, sprawić, że to życie będzie łatwiejsze. Czy w przypadku tej choroby rehabilitacja jest szczególna, trudniejsza, wymagająca?
Dr Elżbieta Mirek: Tak, w tej jednostce chorobowej fizjoterapia ma ogromne znaczenie. Osoby, które pracują z tymi pacjentami powinny mieć przy tym pewne doświadczenie, szczególnie doświadczenie pracy z przypadkami neurologicznymi. Sam fizjoterapeuta powinien pracować w zespole, w którym jest lekarz neurolog, właśnie fizjoterapeuta, logopeda, terapeuta zajęciowy, a także neuropsycholog, czy psycholog. Ta grupa ludzi może sprawić, że ta rehabilitacja będzie w przypadku tych pacjentów skuteczniejsza, pomoże dłużej zachować samodzielność, a to z kolei poprawi jego jakość życia.
Na czym taka rehabilitacja polega, to są masaże, to są jakieś ćwiczenia?
Jeśli chodzi o fizjoterapię, rehabilitacja obejmuje przede wszystkim kinezyterapię, to główne narzędzie pracy z pacjentem...
Co to znaczy?
To ćwiczenia zależne od stanu klinicznego pacjenta, dostosowane do stanu pacjenta, jego możliwości, wydolności. Dobiera się je w zależności od oceny funkcjonalnej pacjenta. To ćwiczenia bierne, ćwiczenia czynne, ćwiczenia z różnymi przyrządami. To także bardzo ważne ćwiczenia oddechowe. Wiele osób z tej grupy ma problem z oddychaniem, część pacjentów jest na tak zwanej wentylacji nieinwazyjnej. Te ćwiczenia oddechowe, właściwie prowadzone, są pierwszym narzędziem pracy z tym pacjentem. Do tego dochodzą inne ćwiczenia, które się włącza, czy też metody specjalne, oparte o neurofizjologię. W szczególności to na przykład metoda PNF, nerwowo-mięśniowe torowanie, czy metoda Bobath dla dorosłych. Korzysta się też czasem z metody Margaret Johnson, gdzie z pomocą splintów dmuchanych na kończyny górne i dolne można pomóc pacjentom także przy ćwiczeniach biernych...
Dr Elżbieta Mirek
/Grzegorz Jasiński /RMF FM
Czy to chodzi o utrzymanie ruchomości danej kończyny, wykonanie jakiejś liczby powtórzeń, lepsze wykorzystanie mięśni, które jeszcze są aktywne?
U tych pacjentów problem przede wszystkim polega na osłabieniu mięśni i w efekcie stopniowym ich zaniku. Chodzi głównie o mięśnie obwodowe, kończyny górne, dolne, potem mięśnie oddechowe, mięśnie, które odpowiadają za połykanie. Te ćwiczenia mają za zadanie zwiększenie siły mięśni, zwiększenie zakresów ruchomości, nauczenie pacjenta pewnej kompensacji. Taka prawidłowa kompensacja sprawia, że pacjent jeszcze przez długi czas może wykonywać pewne czynności życia codziennego, może się umyć, może się ubrać, iść na spacer, niekoniecznie wykorzystując jeszcze pomoce zaopatrzenia ortopedycznego.
Kompensacja, czyli zastąpienie normalnej, wyuczonej przez całe życie metody posługiwania się kończynami, jakąś inną metodą, inną partią mięśni. Czy to o to chodzi?
Tak. O to chodzi, by kompensacja była prawidłowa do wykonywania różnych czynności życia codziennego. To kompensacja przez inne grupy mięśniowe, które jeszcze są mniej osłabione, niż te, które już nie są w stanie wykonać danego ruchu lub wykonują go w stopniu ograniczonym.
A jeśli chodzi o mięśnie oddechowe: czy tu można mówić o jakiejś kompensacji czy pozostaje tylko ta nieinwazyjna wentylacja?
Od samego początku, od momentu postawienia diagnozy, wchodzimy tu z ćwiczeniami z każdego zakresu, także z ćwiczeniami oddechowymi. W momencie, gdy narząd oddechowy jest jeszcze sprawny, cały czas pracujemy z pacjentem. W momencie, gdy staje się niewydolny, na zaawansowanym etapie stwardnienia zanikowego bocznego, korzystamy najpierw z nieinwazyjnej wentylacji, maszyny z użyciem maski, kontynuując ćwiczenia. Nie jest tak, że wtedy pacjent korzysta już tylko z maszyny. Ćwiczenia sprawiają, że organizm jest lepiej dotleniony, mięśnie lepiej odżywione, jakość życia pacjenta jest lepsza. Gdy na późniejszym etapie konieczny jest już respirator, dobierany z pomocą lekarzy prowadzących pacjenta anestezjologicznie, ćwiczenia są kontynuowane. Do pracy z tym pacjentem wykorzystuje się przy tym różne techniki terapii oddechowej.
Na ile członkowie rodziny mogą nauczyć się pomocy w rehabilitacji, jaki może być ich udział?
Edukacja rodziny, współpraca członków rodziny w całym procesie leczenia to podstawa. Pacjent, który ma zaangażowaną rodzinę, może mieć dużo lepszą jakość życia. Część ćwiczeń, które początkowo pacjent może wykonywać samodzielnie, dobrze wyedukowana rodzina może potem poprowadzić razem z nim. Rodzina też może monitorować te ćwiczenia. Jeśli na przykład fizjoterapeuta pracuje z pacjentem dwa razy w tygodniu, w pozostałe dni może te ćwiczenia prowadzić rodzina. Dobrze wyedukowana rodzina może pod kontrolą fizjoterapeuty dodatkowo pomóc pacjentowi, sprawić, że będzie lepiej funkcjonować w życiu rodzinnym.
Czy pomoc rehabilitacyjna dla pacjentów cierpiących na tę chorobę jest w Polsce dostępna, czy to jest problem?
Jeśli jest postawiona diagnoza, rehabilitacja się należy, wszystkim pacjentom neurologicznym. Taki pacjent może skorzystać z rehabilitacji na oddziale rehabilitacji neurologicznej, tyle że wiemy jaki w praktyce jest czas oczekiwania. Kolejna szansa to przychodnie rehabilitacyjne, jeśli pacjent ma możliwości, by tam dochodzić, tam jednak też są kolejki. Jest też możliwość skorzystania z rehabilitacji domowej, przychodnie rehabilitacyjne maja możliwość przyznania takiej pomocy dwa razy w tygodniu po godzinie. Problem w tym, że przychodnia może zapewnić 10 takich zabiegów, podczas gdy pacjentowi neurologicznemu taka pomoc potrzebna jest przynajmniej raz w tygodniu przez cały rok.
Czyli to oznacza, że tak naprawdę trzeba się liczyć z potrzebą prywatnego wykupienia takich zabiegów?
Tak to wygląda. W rzeczywistości ci pacjenci, których na to stać, mogą korzystać z prywatnych gabinetów rehabilitacji, czy też z oddziałów rehabilitacji, które oferują zabiegi przez NFZ, ale też prywatnie. Jeśli pacjenta na to stać, to z tego korzysta. Można się tu starać o dofinansowanie z PFRON, z powiatowego centrum opieki nad pacjentami niepełnosprawnymi, niektórzy pacjenci mają zakładane fundacje, na prywatne konto. Taka możliwość prywatnych zabiegów rehabilitacyjnych istnieje, ale oczywiście nie wszyscy mogą skorzystać.
Grzegorz Jasiński
...
Te stopniowe zaniki to jest straszne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:48, 04 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Nie warto być hipochondrykiem. To szkodzi zdrowiu
Nie warto być hipochondrykiem. To szkodzi zdrowiu
1 godz. 5 minut temu
Osoby nadmiernie przejęte swoim stanem zdrowia, nieustannie przekonane, że cierpią na jakaś poważną chorobę, często bez przyczyny odwiedzające lekarzy - mogą w praktyce całkiem konkretnie pogarszać stan swojego zdrowia. Wyniki badań, opublikowanych na łamach internetowego czasopisma "BMJ Open" przez norweskich naukowców pokazują, że u hipochondryków znacznie rośnie ryzyko zapadnięcia na choroby serca.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/EPA/McPHOTOs /PAP/EPA
Stany lękowe są w przypadku chorób serca dość powszechnie znanym czynnikiem ryzyka. Wyniki najnowszych badań wskazują, że przypadek nieustannego lęku o własne zdrowie nie jest tu wyjątkiem. Ciągły strach przed zapadnięciem na poważną chorobę, potrzeba częstych konsultacji medycznych, wreszcie dopatrywanie się podejrzanych objawów nawet tam, gdzie ich nie ma, może doprowadzić do faktycznych problemów. Zdaniem autorów pracy, nie można tego lekceważyć.
Takie wnioski, to wynik badań prowadzonych na ponad 7 tysiącach osób, uczestniczących w programie Norwegian Hordaland Health Study prowadzonym przez National Health Screening Service we współpracy z Uniwersytetem w Bergen. Uczestników programu, urodzonych w latach 1953 - 1957, proszono o wypełnienie kwestionariuszy, dotyczących ich miedzy innymi stanu zdrowia, trybu życia, poziomu wykształcenia. Prowadzono też systematyczne badania ich rzeczywistego stanu zdrowia, w tym badania krwi, pomiary wagi i ciśnienia.
U wszystkich badanych określano poziom hipochondrii z pomocą powszechnie stosowanej skali Whiteleya, której 14 punktów ocenia się w skali od 1 do 5. U 710 osób wynik przekraczał 30 punktów, co sugerowało, że mają z tym istotny problem. U wszystkich uczestników badań do 2009 roku monitorowano stan serca i rejestrowano wszelkie przypadki związanych z układem krążenia chorób.
Wykluczono przypadki wszystkich, u których kłopoty z sercem pojawiły się już w pierwszym roku eksperymentu, uznano, że byli chorzy już wcześniej. Spośród pozostałych, ataku serca doznały 234 osoby, 3,3 procent wszystkich uczestników. Jak się okazało, prawdopodobieństwo takich kłopotów sięgało u hipochondryków 6 procent, podczas, gdy u innych nie przekraczało 3 procent.
Autorzy pracy przyznają, że badanie nie pozwala na wyciągnięcie konkretnych wniosków na temat przyczyn takiego efektu, tym bardziej, że u niektórych osób występowały też inne objawy stanów lękowych, czy depresji. Generalny, negatywny wpływ hipochondrii na stan naszego układu krążenia wydaje się jednak nie do podważenia. Ich zdaniem, to sygnał sugerujący, by lekarze przypadków hipochondrii nie bagatelizowali. Nie wystarczy odesłać pacjenta, bo nic mu nie dolega, trzeba jeszcze zastanowić się jak obniżyć poziom jego stresu, który w końcu do rzeczywistych, nie udawanych problemów, może doprowadzić.
(MN)
Grzegorz Jasiński
...
To tez choroba.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:10, 10 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Ryzyko zachorowania na grypę zależne od... roku urodzenia
Ryzyko zachorowania na grypę zależne od... roku urodzenia
25 minut temu
To, na ile odporny jesteś na atakującego w danym roku wirusa grypy, zależy od twojego roku urodzenia - twierdzą badacze z University of Arizona w Tucson i University of California w Los Angeles. Wyniki ich badań wskazują, że odporność wobec atakujących nas wirusów ptasiej lub świńskiej grypy może zależeć od tego, z jakim szczepem wirusa grypy zetknęliśmy się po urodzeniu po raz pierwszy. Piszą o tym w najnowszym numerze czasopisma "Science". Autorzy pracy twierdzą, że z punktu widzenia nowych wirusów grypy nie jesteśmy do końca "białą kartą".
Model wirusa grypy, na niebiesku zaznaczono cząsteczki hemaglutyniny
/National Institutes of Health /materiały prasowe
Do tej pory dominowało przekonanie, że nasze poprzednie kontakty z wirusami grypy nie dają nam żadnej odporności i nie mają wielkiego wpływu na ryzyko zachorowania w razie możliwej pandemii wirusa pochodzącego od zwierząt. Opublikowana właśnie praca może to przekonanie zmienić i w ten sposób przyczynić się do postępów badań zmierzających do ochrony przed możliwą falą zachorowań.
Naukowcy skoncentrowali się dwóch przypadkach ptasiej grypy A, wirusach H5N1 i H7N9, które w swoim czasie doprowadziły do fali poważnych zachorowań i setek przypadków śmierci. Oba przypadki spotkały się na świecie z dużym zainteresowaniem, graniczącym z paniką, związanym z ryzykiem, że ich mutacje mogą doprowadzić do jeszcze poważniejszych skutków. Naukowcy obawiali się przede wszystkim, że wirusy te zyskają zdolność łatwiejszego przenoszenia się z ptactwa na ludzi a potem już miedzy samymi ludźmi.
Te obawy się nie potwierdziły, jednak analiza danych dotyczących wszystkich, około 1400 znanych przypadków poważnych zachorowań wywołanych przez te wirusy naprowadziła badaczy z Arizony i Kalifornii na trop niespodziewanej zależności. Od 2013 roku naukowcy zastanawiali się, dlaczego wirusy te atakowały dwie różne grupy wiekowe, dzieci i ludzie młodsi zapadali na H5N1, podczas gdy H7N9 znacznie częściej atakował osoby starsze. Teraz okazało się, że odporność wobec nowych przypadków ptasiej grypy zależy od tego, z jakim pierwszym wirusem grypy dana osoba mogła się zetknąć zaraz po urodzeniu. Taki efekt wbudowanej odporności zależy tylko od pierwszej ekspozycji na wirusa grypy i... trudno go odwrócić.
Wirusy grypy H5N1, groźniejsze dl dzieci i osób młodych
/Cynthia Goldsmith /materiały prasowe
Kiedy organizm dziecka styka się z wirusem grypy po raz pierwszy, jego organizm wytwarza przeciwciała wobec białka, hemaglutyniny, receptora wystającego niczym lizak ponad otoczkę wirusa i służącego przyłączaniu wirusa do komórek. Wirusy grypy różnią się wytwarzanymi hemaglutyninami. W różnych wirusach typu A spotyka się ich w sumie 18, przy czym hemaglutyniny te należą do dwóch podstawowych grup. Jeśli dziecko po raz pierwszy zetknie się z białkiem z jednej z nich, przez całe życie będzie bardziej odporne na wirusy grypy, także ptasiej, które mają hemaglutyniny właśnie z tej grupy.
O ile wszystkie 18 podtypów hemaglutynin krąży wśród wirusów grypy u ptaków, zaledwie trzy - H1, H2 i H3 - były w poprzednim stuleciu przyczyną zachorowań przenoszących się wśród ludzi. Nie ma do tej pory sposobu, by przewidzieć, które wirusy mogą przeskoczyć z ptaków na ludzi i stać się przyczyną pandemii, wiadomo jednak, że możemy liczyć na pewną odporność. I tak, jeśli pierwszy wirus grypy miał hemaglutyniny H1 lub H2, jesteśmy odporni na ptasią grypę z H5, jeśli z wirusem typu H3, niestraszna nam ptasia grypa H7. To właśnie dlatego osoby urodzone nie później, niż pod koniec lat 60-tych raczej nie chorowały na grypę H5N1, były zaś mniej odporne na H7N9. Z kolei osoby młodsze, które w dzieciństwie trafiły na grypę typu H3, lepiej radzą sobie z H7N9, a są bardziej podatne na ptasie wirusy typu H5. Prawdopodobnie podobne wytłumaczenie może wyjaśnić, dlaczego podczas słynnej i niezwykle śmiertelnej pandemii grypy 1918 roku, najgroźniej chorowali ludzie względnie młodzi. Zabijał ich wirus typu H1, bo prawdopodobnie w dzieciństwie stykali się po raz pierwszy z "niekompatybilnym" wirusem typu H3.
Fakt, że w tych dwóch tak odległych przypadkach teraz i sto lat temu widzimy podobne schematy, może wskazywać na to, że steruje nimi wspólny, fundamentalny mechanizm - mówi współautor pracy, Michael Worobey z UA. Jeśli w przyszłości których z kolejnych ptasich wirusów miałby przeskoczyć na ludzi, możemy już coś więcej powiedzieć o grupach wiekowych, które byłyby zagrożone najbardziej - dodał. Jego zdaniem, wykorzystanie tej wiedzy może także pomóc w pracach nad stworzeniem uniwersalnej szczepionki.
Grzegorz Jasiński
...
Brzmi sensownie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:41, 18 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Przełomowa decyzja sądu. 14-latka chora na raka została zamrożona
Przełomowa decyzja sądu. 14-latka chora na raka została zamrożona
Dzisiaj, 18 listopada (11:20)
14-letnia Brytyjka, chora na raka, wygrała krótko przed śmiercią batalię sądową o zamrożenie ciała w nadziei, że w przyszłości może zostać wyleczona. O sprawie informuje BBC.
Sala przygotowania zwłok w firmie Alcor - jednego z ośrodków, w których oferuje się zamrażanie ciał
/Alcor/materiały prasowe /
Dziewczynkę, chorującą na rzadką odmianę raka, w jej życzeniu wspierała matka, ale nie ojciec; rodzice dziewczynki byli rozwiedzeni.
Wysoki Trybunał (High Court) przyznał matce prawo decydowania o ciele córki. Ciało 14-latki, która zmarła w październiku, zostało przewiezione do USA i tam poddane odpowiednim zabiegom. Informację o sprawie brytyjskie media przekazały dopiero teraz. Tożsamości dziewczynki nie ujawniono z powodów prawnych, wiadomo jedynie, że mieszkała w aglomeracji Londynu.
W liście do sędziego Brytyjka wyjaśniła, że chce "żyć dłużej" i nie chce być "pochowana pod ziemią". Sądzę, że kriogeniczne zamrożenie daje mi szansę na wyleczenie i obudzenie - nawet za setki lat - napisała.
Sędzia Peter Jackson, który odwiedził chorą w szpitalu, powiedział, że był poruszony "odwagą, z jaką mierzy się ona ze swą trudną sytuacją". Wyjaśnił, że orzeczenie nie tyle dotyczyło prawa do zamrożenia ciała, lecz sporu między rodzicami o dysponowanie zwłokami córki.
Ojciec nie krył obaw, że nawet jeśli "wszystko się powiedzie i za powiedzmy 200 lat jego córka się obudzi, może nie mieć już żadnych krewnych i niczego nie pamiętać". Wziąwszy pod uwagę, że ma jedynie 14 lat, znajdzie się w rozpaczliwej sytuacji, sama w Stanach Zjednoczonych - przekonywał.
Ośrodki, w których zwłoki mogą zostać zachowane w ciekłym azocie w bardzo niskiej temperaturze, znajdują się w Rosji i Stanach Zjednoczonych - zaznacza BBC. Koszt zachowania ciała na czas nieokreślony jest szacowany na ok. 37 tys. funtów.
...
Ciekawe. A to da sie obudzic? Bo obawiam sie ze jak zamroza to koniec. Czy to nie zabicie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:39, 23 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Lek na raka. Wykorzystano wynalazek Polaków
Lek na raka. Wykorzystano wynalazek Polaków
Dzisiaj, 23 listopada (19:05)
Pomyślnie wypadły pierwsze badania kliniczne szczepionki przeciwnowotworowej, w której wykorzystano wynalazek polskich specjalistów - powiedział na konferencji prasowej w Warszawie prof. Jacek Jemielity z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdjęcie ilustracyjne
/ BSIP/Photoshot /PAP/EPA
Prof. Jemielity powiedział, że preparat przeszedł pomyślnie pierwszą fazę badań klinicznych i przeznaczony jest do leczenia czerniaka, jednego z najgroźniejszych nowotworów skóry.
Badania kolejnej fazy nad tym środkiem mogą się zakończyć za 2-3 lata. Sukces ten sprawił, że naszym wynalazkiem zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które również chcą go wykorzystać do nowych leków przeciwnowotworowych. W przyszłości dzięki naszemu osiągnięciu może powstać kilka nowej generacji leków - poinformował.
Dyrektor Uniwersyteckiego Ośrodka Transferu Technologii dr Robert Dwiliński wyjaśnił, że wynalazek opracowany przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego polega na tym, że zmodyfikowano mRNA, które można wykorzystać do terapii genowej.
Osiągnięcie to można porównać do wynalezienia radu, który najpierw nie miał praktycznego zastosowania, a potem zapoczątkował wykorzystanie promieniotwórczości w medycynie - podkreślił dr Dwiliński.
Prof. Jemielity, który pracuje w Zakładzie Biofizyki UW oraz w Centrum Nowych Technologii UW, wyjaśniał, że mRNA jest przepisem na określone białko. Są to kopie genów przenoszące w komórkach informację niezbędną do wyprodukowania danego białka.
Kłopot polega na tym, że naturalne mRNA jest mało trwałe i szybko ulega degradacji w komórce. Musi również rywalizować w komórce z innymi cząsteczkami mRNA w tym, żeby doszło do jego połączenia z czynnikiem inicjującym translację, niezbędną do wyprodukowania białka. Aby można było wykorzystywać mRNA do terapii, trzeba było je ustabilizować - podkreślił specjalista.
Naukowcy z UW zmienili strukturę końca cząsteczki mRNA (zwanego kapem 5’), która jest uniwersalna: znajduje się w zakończeniu każdego mRNA, niezależnie od tego, jaki ma on przepis na dane białko.
Jednym z elementów kapu 5’ jest mostek trifosforanowy. Zmieniliśmy w nim tylko jeden atom, atom tlenu na atom siarki, ale to wystarczyło, żeby mRNA z takim analogiem kapu stało się cztery razy trwalsze i wykazywało kilkakrotnie silniejsze powinowactwo do czynnika inicjującego translację - wyjaśniał prof. Jemielity.
Specjalista dodał, że zadziwiające jest, że tak mała modyfikacja wystarczyła, żeby uzyskać duży efekt, tym bardziej, że cząsteczka mRNA zawiera około 80 tys. atomów. Pracowało nad tym wielu specjalistów z całego świata, ale udało się to badaczom polskim, którym pomagali naukowcy z uniwersytetu stanowego w Luizjanie.
Tę przełomową modyfikację nazwano beta S-ARCA. Wkrótce badacze UW odkryli, że jest jeszcze drugi sposób stabilizacji mRNA, który nazwano beta B-ARCA.
Obydwoma wynalazkami zainteresowali się specjaliści niemieccy z uniwersytetu Mainz oraz z należącej do niego firmy biotechnologicznej BioNTech. "Firma ta stała się inwestorem obu naszych opracowań i przejęła na siebie ryzyko finansowe wykorzystania ich w praktyce" - podkreślił dr Dwiliński.
Niemiecka firma rozpoczęła również pierwsze badania kliniczne nad preparatem zawierającym trwałe mRNA opracowane przez polskich naukowców. "My z kolei opanowaliśmy syntezę S-ARCA w większym zakresie, w skali gramowej, co zwiększyło zainteresowanie tym wynalazkiem koncernów farmaceutycznych" - powiedział prof. Jemielity.
BioNTech pod koniec 2015 r. podpisał kontrakt o wartości 300 mln dolarów z firmą Sanofi, a w 2016 r. z należącym do firmy Roche przedsiębiorstwem biotechnologicznych Genetech w San Francisco (na kwotę 310 mln dolarów). Oba koncerny zamierzają wykorzystać polski wynalazek do opracowania nowych preparatów (immunoterapeutyków w leczeniu nowotworów - PAP) opartych na zmodyfikowanym mRNA.
Dyrektor Centrum Nowych Technologii UW prof. Piotr Węgleński powiedział na spotkaniu z dziennikarzami, że żadna polska firma nie była zainteresowana wykorzystaniem wynalazków naukowców UW w badaniach nad własnym preparatem.
Zdaniem prof. Jemielity opracowanie nowego preparatu biologicznego i wprowadzenie go na rynek kosztuje obecnie nawet 2 mld dolarów.
Dr Dwiliński powiedział, że Uniwersytet Warszawski ma zagwarantowane przychody z każdej zawartej umowy z inwestorami, jak również ze sprzedaży leków i terapii, w których wykorzystane zostanie zmodyfikowane mRNA polskich badaczy. Prace na nim trwały prawie 35 lat, rozpoczęto je na początku lat 80. XX w., brało w nich udział wielu badaczy.
...
A niech tylko sprobuja zarobic miliardy! TO MA BYC TANIE NIE WY TO WYNALEZLISCIE! WZIELISCIE GOTOWE! Tak Polske zniszczyli ze nawet nie ma firmy od tego...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:43, 24 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Po aspartamie tyjesz?
Po aspartamie tyjesz?
1 godz. 44 minuty temu
Aspartam - związek chemiczny, który jest składnikiem wielu popularnych słodzików wcale nie pomaga nam chudnąć, wręcz przeciwnie - przekonują naukowcy z Massachusetts General Hospital (MGH). W raporcie, opublikowanym na portalu czasopisma "Applied Physiology, Nutrition and Metabolism" opisują mechanizm, który prawdopodobnie za to odpowiada. Wyniki ich badań pokazały, że produkty rozkładu aspartamu blokują w układzie pokarmowym działanie istotnego dla naszego zdrowia enzymu.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/DPA /PAP/EPA
Zamienniki cukru, takie jak aspartam, powstały, by pomóc nam w walce z nadwagą i zmniejszyć zagrożenie pojawienia się tak zwanego zespołu metabolicznego, liczne testy pokazały już jednak, że te produkty nie sprawdzają się w tej roli i mogą przynosić więcej szkody niż pożytku - mówi współautor pracy, Richard Hodin. Odkryliśmy, że aspartam blokuje działanie enzymu, tak zwanej jelitowej fosfatazy alkalicznej (IAP), która pomaga przeciwdziałać otyłości, cukrzycy, czy objawom zespołu metabolicznego. Aspartam, choć zastępuje cukier, może nie spełniać pokładanych w nim nadziei właśnie dlatego, że blokuje IAP - dodaje.
Badacze z MGH pokazali na myszach, że istotne, szkodliwe działanie ma produkt rozkładu aspartamu, fenyloalanina. To ona blokuje w układzie pokarmowym wytwarzanie jelitowej fosfatazy alkalicznej. U myszy na bogatej w tłuszcz diecie, pojonych wodą z dodatkiem aspartamu obserwowano większy przyrost wagi niż u tych, które karmiono tak samo, ale pojono wodą bez tego dodatku. We krwi myszy, którym podawano aspartam, bez względu na to, czy były na diecie normalnej czy wysokotłuszczowej, obserwowano podwyższony poziom glukozy i białek związanych z procesem zapalnym. To sugeruje, że słodzik wywołuje u nich proces zapalny, charakterystyczny dla zespołu metabolicznego.
Do tej pory, w odpowiedzi na niekorzystne dla aspartamu wyniki badań, podejrzewano, że choć środek ten zastępuje cukier, zwiększa równocześnie apetyt i sprawia, że w sumie pochłaniamy więcej kalorii. Teraz wydaje się, że jego niepożądane działanie dotyczy bardziej fundamentalnych procesów i zakłóca naturalny mechanizm, który ma nas chronić przed nadwagą.
Jak pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist", produkty rozpadu aspartamu prawdopodobnie zakłócają procesy usuwania szkodliwych toksyn, wytwarzanych przez obecną w układzie pokarmowym florę bakteryjną. To te toksyny mogą wywoływać obserwowany stan zapalny.
Tygodnik cytuje też opinię producentów gazowanych napojów, którzy masowo wykorzystują aspartam i inne zamienniki cukru do produkcji napojów w wersji "light". Zdaniem Gavina Partingtona z British Soft Drinks Association, dziesiątki lat badań i obecności słodzików na rynku potwierdziły, że pomagają one w ograniczeniu liczby kalorii spożywanych w ramach zdrowej diety. Najnowsze opinie sformułowano na podstawie badań prowadzonych na myszach, wbrew przytłaczającym wynikom dotychczasowych badań - podkreśla Partington.
Richard Hodin przyznaje, że nie wszystkie wyniki badań na myszach muszą odnosić się do człowieka i zwraca uwagę, że odkrycie odnoszące się do aspartamu nie musi dotyczyć innych słodzików, które nie blokują IAP. Potwierdza te, że konieczne są w tej sprawie dalsze badania.
Grzegorz Jasiński
...
To jeszcze lepiej...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:26, 05 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Innowacyjna operacja w olsztyńskim szpitalu. Lekarze odtworzyli żuchwę 21-latka
29 minut temu
W Miejskim Szpitalu Zespolonym w Olsztynie zakończyła się innowacyjna operacja rekonstrukcji żuchwy u 21-latka. W jednym czasie uzupełniono ubytek po zaatakowanej przez nowotwór kości i wszczepiono indywidualną protezę stawu.
Zdjęcie ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
21-letni mieszkaniec Podlasia zachorował na guza miejscowo-złośliwego w żuchwie. Trzeba było usunąć kość wraz z główką stawu skroniowo-żuchwowego. Operacja przebiegła bez problemów. Lekarze podkreślają, że to pierwsza taka operacja w Polsce.
Przeszczepy na mikrozespoleniach są wykonywane, jednak my połączyliśmy dwie metody - wstawiliśmy protezę stawu i zrobiliśmy przeszczep kości - powiedziała naszemu reporterowi dr Anna Bromirska-Małyszko, która zaplanowała cały zabieg.
Pobrany do przeszczepu fragment kości biodrowej został wcześniej zaprojektowany komputerowo na podstawie trójwymiarowego modelu cyfrowego, dzięki czemu chirurdzy precyzyjnie odtworzyli ubytek jak najbardziej zbliżony kształtem do anatomicznej struktury twarzy.
Przygotowania do operacji trwały miesiąc i polegały na komputerowej analizie danego przypadku i zaplanowaniu leczenia.
Rehabilitacja po operacji potrwa około dwóch tygodni. Zdaniem lekarzy pacjent odzyska sprawność.
Nie będą to ruchy jak naszych naturalnych stawów, ale pacjent będzie mógł poruszać szczęką w górę i w dół - mówi dr Bromirska-Małyszko. Dłużej potrwa natomiast rekonwalescencja nogi, z której pobrano fragment kości. Pacjent będzie musiał rehabilitować się przez co najmniej miesiąc.
(łł)
Piotr Bułakowski
...
Brawo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 0:33, 08 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Przełom w terapii zatruć tlenkiem węgla?
Przełom w terapii zatruć tlenkiem węgla?
Dzisiaj, 7 grudnia (20:00)
Nowe szanse na skuteczną pomoc osobom zatrutym tlenkiem węgla. Naukowcy z University of Pittsburgh Medical Center i School of Medicine opracowali białko, które odwraca skutki zaczadzenia u myszy. Podane do krwiobiegu uwalnia hemoglobinę od cząsteczek CO i zapobiega uduszeniu. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Science Translational Medicine", to może być pierwsze prawdziwe antidotum na tlenek węgla, który często bywa przyczyną śmiertelnych zatruć.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/DPA/McPHOTO /PAP/EPA
Tlenek węgla inaczej zwany czadem, to bezbarwny i bezwonny gaz, nazywany często cichym zabójcą, który wyjątkowo skutecznie podstawia w cząsteczkach hemoglobiny tlen. To sprawia, że krew nie przenosi tlenu i organizm się dusi. Nawet jeśli osobę, która nawdychała się tlenku węgla uda się uratować, zatrucie pozostawia często poważne efekty uboczne, choćby upośledzenia pracy mózgu.
Choć tlenek węgla jest najbardziej powszechną na świecie przyczyną zatruć, do tej pory nie mamy skutecznego antidotum - mówi Mark T. Gladwin z Pitt School of Medicine. Zbudowane przez nas białko jest nadzwyczaj wydajne w wyciąganiu CO z krwiobiegu i może okazać się źródłem istotnego postępu w terapii zatruć czadem - tłumaczy.
Dotychczasowe metody leczenia tych zatruć koncentrują się na próbach jak najszybszego zastąpienia cząsteczek CO tlenem, w tym celu pacjentom podaje się do oddychania czysty tlen lub umieszcza w komorach hiperbarycznych z tlenem pod zwiększonym ciśnieniem. Metody te są niestety tylko umiarkowanie skuteczne, a transport do najbliższej komory hiperbarycznej może trwać tak długo, że pacjenta nie da się już utrzymać przy życiu. Kluczem do skuteczniejszej terapii byłoby znalezienie substancji, która szybciej wypierałaby CO i można byłoby podawać ją od razu na miejscu.
Na trop nowej metody badacze z University of Pittsburgh natknęli się podczas badań neuroglobiny (Ngb), obecnego głównie w mózgu białka, przypominającego hemoglobinę i transportującego tlen. Najpierw Gladwin wraz ze współpracownikami odkrył, że neuroglobina niezwykle silnie wiąże CO, potem zmodyfikował ją i przekonał się, że zmutowane białko Ngb H64Q wiąże tlenek węgla jeszcze silniej.
W próbce czerwonych krwinek nasączonych CO białko Ngb H64Q okazało się wypierać tlenek węgla 1200 razy szybciej, niż powietrze. W badaniach myszy, którym podano mniejszą od śmiertelnej dawkę CO, nowe cząsteczki eliminowały CO znacznie szybciej, niż terapia 100-procentowym tlenem. U zatrutego człowieka czas, po którym można wyprzeć połowę tlenku węgla wynosi 320 minut, przy zastosowaniu terapii w atmosferze czystego tlenu spada do 74 minut, podanie nowego białka powinno go skrócić do około... 23 sekund.
W przypadku myszy poddanych śmiertelnej dawce CO terapia Ngb H64Q pozwalała przeżyć siedmiu na osiem z nich. Bez terapii przeżywała najwyżej co dziesiąta. Co więcej, zastosowanie nowych cząsteczek szybko przywracało ciśnienie krwi i poziom natlenienia tkanek co sugeruje, że Ngb H64Q nie tylko wyrywa CO z cząsteczek hemoglobiny, ale umożliwia też swobodne przyłączanie się tlenu, a tym samym przywraca normalne oddychanie. I jeszcze jedno, CO przyłączone do Ngb H64Q pojawiało się szybko w moczu myszy co sugeruje, że gryzonie są w stanie szybko i bez toksycznych efektów ubocznych eliminować tę substancję z organizmu.
Autorzy pracy chcą w ciągu kilku lat doprowadzić do testów klinicznych nowej cząsteczki. Wciąż potrzebujemy wszechstronnych badań bezpieczeństwa i wydajności tego antidotum, ale wczesne wyniki są bardzo obiecujące - mówi Gladwin. Jeśli badania się powiodą, substancja będzie mogła być podawana ofiarom zatrucia na miejscu, bez żadnych opóźnień - podsumowuje.
Grzegorz Jasiński
...
Znakomicie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:09, 09 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Nauka
Metoda zza Oceanu może uchronić chłopca przed amputacją nogi
Metoda zza Oceanu może uchronić chłopca przed amputacją nogi
Środa, 7 grudnia (21:50)
Nowatorska metoda zza Oceanu może uratować nogę dwuletniego Maćka. Chłopiec urodził się z wrodzonym stawem rzekomym kości piszczelowej i strzałkowej. Rocznie z takim schorzeniem rodzi się w Polsce od jednego do trzech noworodków. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu po raz pierwszy w Polsce przeprowadzili zabieg X Union Protocol.
Nowatorska metoda może uratować nogę chłopca
/ USK WROCŁAW /
Dzieci z tą chorobą rodzą się ze złamanym kośćmi podudzia. Mimo leczenia, regularnie dochodzi do samoistnego złamania kości piszczelowej czy strzałkowej. Zrost w samym gipsie często jest niemożliwy. Życie z taką chorobą jest bardzo ciężkie. Dwulatek przez połowę swojego życia chodził z gipsem na nodze - mówią lekarze.
X Union Protocol to specjalny protokół leczniczy opracowany przez amerykańskiego lekarza. Kilka tygodni przed operacją dziecko otrzymywało leki wzmacniające wzrost kostny. W czasie operacji usunęliśmy patologiczną kość oraz okostną. Później odbudowaliśmy tą część. Wyjątkowość tej metody to kompilacja, połączenie wcześniejszych metod. Dodatkowo jej twórca wymyślił X Union. Wcześniej skupiano się na wzroście kości piszczelowej. Twórca tego protokołu odkrył, że wzrost kostny między kością piszczelową i strzałkową dodatkowo wzmocni tą kość - mówi Piotr Morasewicz z Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu USK we Wrocławiu.
Maciek operację przeszedł dwa tygodnie temu. Po zabiegu czuje się dobrze. Dobre są także rokowania lekarzy. Sam twórca metody przekonuje, że daje ona niemal stuprocentową skuteczność.
Maciek miał cały czas złamaną nogę. Nikt nie chciał nic z tym zrobić. Grożono nam, że dziecko zostanie odebrane. Wszyscy pytali co my robiliśmy, że Maciek ciągle ma złamaną nogę. Lekarze byli w szoku, że on potrafi tak chodzić - mówi rodzina chłopca.
Jak twierdzą lekarze, dzieci z tak rzadkim schorzeniem będzie coraz więcej. Szpital nie wyklucza kolejnych zabiegów.
Chłopiec urodził się z wrodzonym stawem rzekomym kości piszczelowej i strzałkowej
/ USK WROCŁAW /
(abs)
Bartek Paulus
...
Cenne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:46, 20 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Nowa terapia w chorobie Duchenne'a
Jakyb Szymczuk /Foto Gość
Ostateczną decyzję na temat refundacji leku podejmie minister zdrowia po zapoznaniu się z pełną analizą kliniczną, ekonomiczną oraz oceną wpływu, jaki może to mieć na budżet Narodowego Funduszu Zdrowia
Nowa terapia pozwala grupce chłopców z dystrofią mięśniową Duchenne'a dłużej zachować sprawność i samodzielność - wynika z badań, które prowadzono również w Polsce. To bardzo poprawia jakość życia chorych dzieci i ich rodziców - ocenili eksperci w rozmowie z PAP.
Reklama
Dystrofia mięśniowa Duchenne'a (DMD) jest rzadką postępującą chorobą, uwarunkowaną genetycznie, na którą przeważnie chorują chłopcy (jeden na 5,5-6 tys. nowo urodzonych chłopców). Z powodu mutacji w genie kodującym białko o nazwie dystrofina, dochodzi u nich stopniowo do osłabienia i zaniku (dystrofii) mięśni. Wraz z upływem czasu coraz więcej grup mięśni u chłopców z DMD ulega osłabieniu. W wieku 10-13 lat przestają oni zwykle chodzić i muszą korzystać z wózka inwalidzkiego. Nieleczeni chłopcy umierają najczęściej w wieku około 20-25 lat z powodu niewydolności oddechowej lub kardiomiopatii (uszkodzenia mięśnia sercowego). Szacuje się, że w naszym kraju co roku diagnozuje się 30-40 przypadków tego schorzenia.
"Ta choroba w nieubłagany sposób postępuje. Dlatego najpierw razem z rodzicami walczymy, by taki chłopiec jak najdłużej dobrze chodził, potem - aby chodził w ogóle. Następnie walczy się o to, żeby był w stanie przesiąść się z niewielką pomocą z wózka na krzesło czy na sedes. Potem rodzice mówią, że cieszą się, gdy syn jest w stanie sam zmienić pozycję w łóżku. W końcu przychodzi moment, kiedy młody mężczyzna jest w 100 procentach zdany na opiekę innych ludzi" - powiedziała PAP prof. Anna Kostera-Pruszczyk z Kliniki Neurologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która od 20 lat leczy dzieci z dystrofią mięśniową Duchenne'a (DMD).
Jak przypomniała, obecnie nie ma terapii, która wyleczyłaby pacjentów z DMD, choć badania nad nią trwają na całym świecie. W 2014 r. w Unii Europejskiej zarejestrowano nowy lek o międzynarodowej nazwie ataluren. Jest on przeznaczony dla około 10 proc. dzieci z DMD, tych, które mają punktową tzw. nonsensowną mutację w genie dystrofiny. Powoduje to, że synteza tego białka przedwcześnie się kończy i cząsteczka dystrofiny jest za krótka.
Badanie kliniczne, w którym udział brali również polscy pacjenci z dystrofią mięśniową Duchenne'a, wykazało, że nowa terapia opóźnia postęp tej ciężkiej choroby i wydłuża okres sprawności chorych chłopców. To może przełożyć się na wydłużenie życia i aktywności pacjentów (zgodnie z prognozami o ok. 7-12 lat).
"Na razie trudno ocenić, w jakim stopniu może to wpłynąć na długość życia chłopców z dystrofią mięśniową Duchenne'a. Badania nad lekiem trwają jeszcze za krótko, by mieć na to twarde dowody. Ale z mojej perspektywy, jako lekarza, który zajmuje się tymi pacjentami od ponad 20 lat, każde przedłużenie sprawności wyraźnie zmienia sposób funkcjonowania tych pacjentów. Ponieważ im dłużej chłopiec będzie mógł chodzić, tym później pojawią się trudności z oddychaniem i tym większy będzie komfort życia jego i jego bliskich" - powiedziała prof. Kostera-Pruszczyk.
Przypomniała, że DMD wymusza rezygnację z pracy przynajmniej jednego z rodziców, który musi być dyspozycyjny całą dobę, by pomagać dziecku w codziennych czynnościach. To zwykle prowadzi do ubożenia rodziny.
Zgodnie z szacunkami ekspertów do nowej terapii kwalifikuje się w Polsce ok. 20-25 chłopców z DMD spowodowaną nonsensowną mutacją w genie dystrofiny. Aby otrzymać lek, chłopcy ci muszą mieć ukończony piąty rok życia i zachowaną zdolność chodzenia.
W Polsce lek nie jest obecnie finansowany z budżetu państwa, a - jak większość terapii na choroby rzadkie i ultrarzadkie - jest bardzo drogi, dlatego nikogo praktycznie nie stać na kupowanie go. Koszt rocznej terapii z jego użyciem jest szacowany na ok. 1,5 mln zł. Jednak w 17 krajach UE podjęta została decyzja o finansowaniu jej chorym dzieciom.
5 grudnia Rada Przejrzystości Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) uznała za niezasadne finansowanie leku ataluren w ramach programu lekowego pacjentom z dystrofią mięśniową Duchenne'a. W uzasadnieniu podano, że terapia ta nie zapewnia wyleczenia, a jest "krańcowo nieefektywna kosztowo". Zwrócono w nim też uwagę, że ataluren został w UE zarejestrowany warunkowo (do czasu, gdy producent przedłoży wyniki badania klinicznego trzeciej fazy), a dowody na jego skuteczność budzą poważne wątpliwości.
W rozmowie z PAP farmakolog i prezes Fundacji "Razem w chorobie" dr Leszek Borkowski podkreślił, że warunkowa rejestracja jest mechanizmem stosowanym przez Europejską Agencję Leków (EMA) w sytuacji, gdy istnieje tzw. niezaspokojona potrzeba medyczna, czyli gdy na jakieś zagrażające życiu schorzenie brak aktualnie skutecznych metod terapii. "Jest to mechanizm, który pacjentom z groźnymi chorobami ma zapewnić szybki dostęp do nowych obiecujących leków, nawet jeśli nie ma jeszcze pełnych danych z badań klinicznych. Zatem podawanie tego faktu, jako argument przeciwko finansowaniu leku, jest zupełnie nieuprawnione" - powiedział ekspert.
W poniedziałek 19 grudnia negatywną rekomendację na temat refundacji leku wydał prezes AOTMiT Wojciech Matusewicz.
W odpowiedzi na pytanie PAP o szanse na refundację atalurenu w Polsce rzecznik prasowa Ministerstwa Zdrowia Milena Kruszewska poinformowała, że po wydaniu rekomendacji przez prezesa AOTMIT, producent leku będzie prowadził negocjacje cenowe z Komisją Ekonomiczną, która następnie opracuje swoje stanowisko w tej sprawie. Ostateczną decyzję na temat refundacji leku podejmie minister zdrowia po zapoznaniu się z pełną analizą kliniczną, ekonomiczną oraz oceną wpływu, jaki może to mieć na budżet Narodowego Funduszu Zdrowia.
wiara.pl
..
Znakomicie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:19, 20 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Komórki macierzyste zregenerują nam zęby?
1 godz. 28 minut temu
Komórki macierzyste mogą pomóc nam uratować niemal utracony już ząb. Naukowcy z Tufts University School of Dental Medicine (TUSDM) obiecują nowatorską metodę, która pozwoli po leczeniu kanałowym odbudować miazgę zęba. Na łamach czasopisma "Journal of Dental Research" opisują wyniki badań na szczurach, które potwierdzają, że komórki macierzyste zawieszone w kolagenie mogą przywrócić zębom ich naturalne funkcje.
zdj. ilustracyjne
/J.M. Guyon /PAP/EPA
Doskonale znamy ten scenariusz, zaniedbany ubytek, odsłonięcie miazgi zęba, infekcja, nieznośny ból i diagnoza - konieczność leczenia kanałowego. W szczęśliwym przypadku po leczeniu martwy ząb udaje się zachować, w gorszej sytuacji konieczne jest jego usunięcie. Badacze z Tufts University dają nadzieję na jeszcze inną opcję.
Leczenie kanałowe praktycznie zabija żywy ząb. Z czasem wysycha on, staje się łamliwy, podatny na uszkodzenia. Często mimo wszystko trzeba go potem usunąć i zastąpić protezą - mówi współautorka pracy prof. Pamela Yelick z TUSDM - Nasza metoda sugeruje, że możliwe jest inne podejście, którego celem jest pełna odbudowa uszkodzonego zęba tak, by pozostał żywy i mógł funkcjonować, jak każdy inny zdrowy ząb.
Yelick wraz ze współpracownikami wykorzystała popularny i bezpieczny hydrożel GelMA jako szkielet do odtwarzania miazgi w wysterylizowanych kanałach ludzkich zębów. Do żelu dodawano komórki macierzyste pobrane z wyrwanych zębów mądrości i komórki nabłonka, które miały przyspieszyć ich wzrost. Tak przygotowane zęby implantowano w organizmie gryzoni na czas do ośmiu tygodni.
Okazało się, że w pustych pierwotnie kanałach zębowych już po dwóch tygodniach pojawiała się podobna do miazgi tkanka, po czterech tygodniach formowały się naczynia krwionośne. Po ośmiu tygodniach miazga wypełniała już całą dostępną przestrzeń zęba, a w krew zaopatrywała ją dobrze rozwinięta sieć naczyń krwionośnych. Miazga była też dobrze połączona z dentyną, podstawową tkanką zęba. Nie obserwowano przy tym żadnych objawów procesu zapalnego, co potwierdzało, że użycie GelMA było dobrym pomysłem.
Kontrolne eksperymenty, gdy implantowano zęby z pustym korzeniem lub wypełnione hydrożelem, ale bez komórek macierzystych, nie przynosiły podobnych wyników, wzrost tkanki był mniejszy, tworzenie naczyń krwionośnych nieregularne, praktycznie nie dochodziło do połączenia miazgi z dentyną.
Autorzy pracy przyznają, że badali tylko nie w pełni kompletne zęby, nie analizowali też jeszcze możliwości tworzenia się w tych zębach włókien nerwowych, twierdzą jednak, że ich metoda może dać podstawy nowej techniki przywracania zębom pełnej sprawności. Nasza praca jest wciąż na wczesnym etapie - przyznaje prof. Yelick - Jesteśmy jednak podekscytowani szansą na to, że w przyszłości będzie można dać pacjentom możliwość regeneracji własnych zębów.
Grzegorz Jasiński
...
Brawo! Na pewno bedzie odzyskiwanie zebow!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:30, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Przeszczepili rękę 32-latkowi. Pacjent porusza palcami. "To dobrze rokuje"
Przeszczepili rękę 32-latkowi. Pacjent porusza palcami. "To dobrze rokuje"
Dzisiaj, 22 grudnia (12:4
Pierwsze na świecie przeszczepienie ręki dorosłemu pacjentowi, który urodził się bez tej części ciała, wykonał pod kierunkiem dr. Adama Domanasiewicza zespół chirurgów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Pacjent porusza już palcami. Trwający 13 godzin pionierski zabieg wykonano 15 grudnia. "Po tych kilku pierwszych dniach nie ma reakcji odrzucenia przeszczepu. Ręka jest unieruchomiona, ale pacjent porusza już palcami, co dobrze rokuje. Z każdym dniem rośnie szansa na to, że wszystko zakończy się powodzeniem" - powiedział chirurg.
Pierwsze na świecie przeszczepienie dłoni dorosłemu pacjentowi, który urodził się bez tej części ciała /USK /
Zespół doktora Adama Domanasiewicza przeszczepił dłoń 32-letniemu mężczyźnie. Dawcą był zmarły mężczyzna. Przeszczepienie kończyny u osoby z wadą rozwoju jest szczególnie trudne z kilku powodów, m.in. dlatego, że chirurdzy mają utrudniony dostęp do szeregu słabo wykształconych tkanek, np. naczyń krwionośnych, nerwów i kości. Poszczególne struktury tkanek są na różnym poziomie rozwoju, np. naczynia krwionośne są cienkie, atroficzne. Przeszczepienie jest trudne i czasami nie da się połączyć struktur tkanek - opowiada chirurg. Połączenia kostnego dokonaliśmy powyżej nadgarstka. Natomiast nerwy biorcy były tak zanikowe, a naczynia krwionośne tak cienkie, że łączyliśmy je znacznie wyżej - na wysokości przedramienia - wyjaśnia.Inną barierą przy transplantacji u osoby z wadą wrodzoną jest tzw. kwestia odpowiedniej reprezentacji korowej w mózgu, odpowiedzialnej za kończynę.
NOWATORSKI PRZESZCZEP DŁONI [ZDJĘCIA Z SALI OPERACYJNEJ. DRASTYCZNE]
Trzynaście godzin na sali operacyjnej
Przeszczep głowy coraz bliżej?
Tygodnik "New Scientist" opublikował dziś na swej stronie internetowej fragmenty filmu, który ma świadczyć o postępach przygotowań do pierwszego w historii przeszczepu głowy. Pokazuje on szczury i psa, które po poważnym uszkodzeniu rdzenia kręgowego i poddaniu odpowiedniej terapii mają... czytaj więcej
Gdy ktoś traci kończynę, to ta reprezentacja korowa w mózgu zanika lub pole ruchowe ręki jest przejmowane - np. u osób malujących stopą - przez tę drugą kończynę. U osoby, która od urodzenia nie miała ręki, zachodzi obawa, że nie ma w mózgu odpowiedniej reprezentacji korowej i mózg jej nie wykształci. To, że nasz pacjent porusza już palcami, niejako rozwiewa obawy o ograniczenia mózgu - powiedział dr. Adam Domanasiewicz. Zabieg jest pierwszym na świecie przeszczepieniem ręki u dorosłego pacjenta, który urodził się bez tej części ciała. Dwie podobne operacje wykonano w Indonezji i Kanadzie u noworodków w trakcie rozdzielania bliźniąt syjamskich. Tamte zabiegi to nie były alotransplantacje, czyli przeszczepienia od dawcy niezgodnego genetycznie, bo bliźnięta miały ten sam kod genetyczny. Prócz tego chirurdzy, by ratować jednego z bliźniaków, musieli poświęcić życie drugiego. To była inna sytuacja medyczna - dodaje chirurg.
Przeszczepienie dłoni to początek programu transplantacji, który po roku pracy w Klinice Chirurgi Urazowej i Chirurgii Ręki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu chce realizować w tej placówce. Dr Domanasiewicz przez poprzednie 25 lat był chirurgiem pierwszego w Europie ośrodka replantacji przy szpitalu św. Jadwigi w Trzebnicy (Dolnośląskie), gdzie przeszczepienia rąk wykonywał zespół prof. Ryszarda Kocięby już od 1971 r.
Zespół doktora Adama Domanasiewicza /USK /
(ug)
Bartek Paulus
RMF FM/PAP
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:34, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
8-latek dostał protezę ręki - wydrukowaną techniką druku trójwymiarowego
8-latek dostał protezę ręki - wydrukowaną techniką druku trójwymiarowego
Dzisiaj, 22 grudnia (18:47)
Urodził się bez prawego przedramienia, teraz ma szansę na normalne życie. 8-letni Michał Wiśniowski z Dobczyc w Małopolsce otrzymał wydrukowaną techniką druku trójwymiarowego protezę ręki.
Protezę ręki stworzyli uczniowie z dobczyckiego technikum mechatronicznego pod kierunkiem doktora Krzysztoda Grandysa ze szpitala dziecięcego w Prokocimiu. Chłopiec juz wypróbował nowe urządzenie.
8-latek dostał protezę ręki - wydrukowaną techniką druku trójwymiarowego (8 zdjęć)
Paweł Pawłowski
...
Wspaniale
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:19, 27 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Niezwykła aplikacja "Haptic Face"
|
PAP |
dodane 26.12.2016 08:02
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość
Aplikację, która ma pomóc osobom niewidomym i niedowidzącym w nauce mimiki - tworzą studenci Politechniki Białostockiej. Aplikacja miałaby działać na specjalnych haptycznych (dotykowych) urządzeniach.
"Haptic Face" - czyli haptyczny system, gdzie poprzez dotyk można uczyć się mimiki - przygotowuje dwóch studentów z wydziału mechanicznego Politechniki Białostockiej: Michał Ostaszewski i Artur Milewski.
Jak powiedział PAP jeden z twórców Michał Olszewski, technologia haptyczna rozwija się obecnie bardzo dynamicznie. Obecnie - jak dodał - wykorzystywana m.in. w chirurgii, w sterach samolotów, a także w konsolach gier komputerowych. Wyjaśnił, że poprzez dotyk można poczuć np. strukturę danej powierzchni.
Pomyśleliśmy, że taki sposób - jak mówił - może przydać się też osobom niepełnosprawnym. Chodziło o to, aby stworzyć aplikację, która będzie zaangażowana społecznie. Z analizy konstruktorów wynika, że osoby niewidome i niedowidzące narażone są na wykluczenie społeczne przez brak mimiki twarzy. Olszewski mówił, że obecnie osoby z dysfunkcją wzroku uczą się mimiki poprzez dotyk na specjalnie przygotowanych do tego manekinach.
"Nam zależało na stworzeniu narzędzia do nauki mimiki ogólnodostępnego, przenośnego i łatwego w użyciu" - powiedział Olszewski. Stąd pomysł, aby stworzyć system, który byłby dostępny na tablety bądź smartfony. Dodał, że na razie na rynku nie ma dostępnych tabletów haptycznych czy specjalnych nakładek haptycznych na urządzenia mobilne, ale - jak mówił - firmy zapewniają, że w niedługim czasie (być może nawet w przyszłym roku) wprowadzą takie urządzenia na rynek.
"Haptic Face" ma ułatwić osobom z dysfunkcją wzroku możliwość samodzielnej nauki i ćwiczenia ruchów twarzy, gdzie poprzez dotyk wyświetlanych na tablecie odpowiednich min, będzie można wyczuć, jak ułożyć usta np. w uśmiech. "Będzie to taki personalny trener osoby niewidomej" - mówił konstruktor.
W aplikacji byłaby możliwość sprawdzenia czy dobrze "robi się" daną minę poprzez wykorzystanie aparatu w telefonie, co byłoby od razu analizowane przez system. Byłaby też możliwość udziału w grze-treningu, gdzie każdy poziom byłyby to trudniejsze miny.
Aplikacja jest gotowa, ale wciąż rozbudowywana jest baza danych twarzy. I - jak dodają konstruktorzy - następnym krokiem będą testy na dostępnym urządzeniu.
Projekt "Haptic Face" jest jednym z tegorocznych laureatów konkursu "Technotalent" dla innowacyjnych pomysłów młodych ludzi z województwa podlaskiego.
...
Wspaniale.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:19, 30 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Krakowscy naukowcy wynaleźli inteligentny inhalator dla astmatyków
Krakowscy naukowcy wynaleźli inteligentny inhalator dla astmatyków
PAP
dodane 30.12.2016 07:12
UEK, budynek główny
Mach240390 / CC-SA 3.0
Krakowscy naukowcy opracowali inteligentny inhalator. Dzięki połączeniu urządzenia z aplikacją mobilną astmatycy łatwiej przewidzą ataki i im zapobiegną. W styczniu urządzenie będzie testowane na grupie 40 pacjentów. Do sprzedaży trafi najwcześniej na wiosnę.
FindAir (taką nazwę nosi wynalazek) gromadzi dane na temat zażywania leku i stanu zdrowia pacjenta podczas codziennego użytkowania. Zapisuje informacje dotyczące każdego użycia i przesyła je do aplikacji, która analizuje je za pomocą specjalnych algorytmów. Na tej podstawie można stworzyć spersonalizowany obraz przebiegu choroby, a także uzyskać pomoc - ostrzeżenie przed nadchodzącym atakiem.
Aplikacja analizuje wszystkie okoliczności (m.in. czynniki pogodowe i alergeny w otoczeniu), w jakich konieczne było użycie leku i na podstawie tych danych przewiduje kolejne ataki, dając wskazówki co jest ich prawdopodobną przyczyną i jak ich unikać, a także jak dawkować lek.
Dane, które zbiera inteligentny inhalator będą też przydatne dla lekarza prowadzącego pacjenta. Ten może pobrać je w formie gotowego raportu i przedstawić lekarzowi w czasie wizyty. Dzięki temu lekarz nie będzie musiał bazować na tym, co sobie pacjent przypomni, ale będzie miał dostęp do wiarygodnych danych na temat wszystkich sytuacji użycia leku.
FindAir to pomysł Jacka Mikosza, studenta inżynierii wzornictwa przemysłowego Politechniki Krakowskiej. W rozmowie z PAP przyznał, że do stworzenia inhalatora zainspirowało go życie. "Osoby w moim bliskim otoczeniu zmagały się z astmą. Gdy dostałem tradycyjny inhalator do ręki, zauważyłem wiele niedoskonałości" - powiedział.
Jak zauważył, obecne, plastikowe inhalatory są pozbawione elektroniki i nie pozwalają uzyskać informacji o chorobie, ani przewidzieć ataku.
Współtwórca inhalatora Michał Czyż, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie (UEK), podkreślił, że inhalator został zaprojektowany z myślą o wszystkich astmatykach, ale jego obsługi najszybciej nauczą się osoby znające nowe technologie, nie bojące się użyć telefonu komórkowego i aplikacji mobilnych.
Obecnie trwa produkcja 40 sztuk prototypu. W styczniu 2017 r. przetestują je pacjenci. "Poinstruujemy chorych jak używać urządzenia, a następnie zapytamy o opinie" - wyjaśnił współtwórca projektu i brat pomysłodawcy wynalazku Tomasz Mikosz, absolwent krakowskiego UEK.
Młodzi krakowscy wynalazcy widzą w swoim pomyśle duży potencjał komercjalizacyjny. Wynalazkiem interesują się już różne placówki medyczne, jednak sprzedaż mogłaby ruszyć dopiero po testach urządzenia, czyli najwcześniej wiosną. "Rynek jest bardzo duży, szacuje się, że na całym świecie liczba osób, u których zdiagnozowano astmę, to ponad 250 mln. Nasz projekt stawia na rozwiązywanie codziennych problemów pacjenta. Chcemy, aby z naszym urządzeniem komfort ich życia rósł, a uciążliwość choroby malała" - podsumował Tomasz Mikosz.
Wynalazek wszedłby na rynek poprzez start-up. Krakowski start-up zdobył już wsparcie finansowe zlokalizowanego w Berlinie inkubatora innowacji medycznych - Startupbootcamp Digital Health. Wynalazek znalazł się w gronie 10 zwycięskich projektów zgłoszonych spośród 513 prac z całego świata do konkursu Startupbootcamp Digital Health.
W ramach programu wynalazcy dostali na początek 15 tys. euro na pracę nad stworzeniem najkorzystniejszego modelu biznesowego dla swojego rozwiązania, a także bezpłatny dostęp do powierzchni biurowej i infrastruktury w Berlinie. Pomocy merytorycznej start-upowcom udzielają tam specjaliści z berlińskiego inkubatora innowacyjności.
...
Wspaniale
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|