Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:43, 27 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Sukces brytyjskich transplantologów: pierwszy udany przeszczep "nieżyjącego" serca
Do tej pory jako potencjalnych dawców serca postrzegano jedynie te osoby znajdujące się w stanie śmierci mózgowej, których pozostałe narządy nadal funkcjonowały. Chirurdzy ze szpitala Papaworth Hospital w Cambridge zdecydowali się pobrać organ od osoby, u której stwierdzono zatrzymanie krążenia.
Lekarze, przed wszczepieniem organu, musieli najpierw przywrócić serce do życia, a następnie przez kilkadziesiąt minut sztucznie zasilać je krwią i składnikami odżywczymi, aby sprawdzić czy funkcjonuje prawidłowo.
Osobą, która zapisze się w historii jako pierwszy biorca "nieżyjącego" serca jest sześćdziesięcioletni Huseyin Ulucan z Londynu. Mężczyzna w 2008 roku miał zawał i jak twierdzi, od tamtego czasu "jego życie praktycznie nie istniało".
- Teraz każdego dnia czuję, jak wracają mi siły – twierdzi Ulucan, który na oddziale pooperacyjnym spędził jedynie cztery dni i obecnie znajduje się już w domu.
W tej chwili liczba przeszczepów serca jest niewystarczająca w stosunku do zapotrzebowania na tego typu procedury. Lekarze twierdzą, że wykorzystanie serc, które "przestały bić" pozwoli wykonywać około 25 procent więcej tego typu zabiegów.
W zeszłym roku w Wielkiej Brytanii przeprowadzono 171 przeszczepów serca. Czas oczekiwania na tego typu operację wynosi średnio trzy lata.
Od osób, u których stwierdzono zatrzymanie krążenia od dawna pobiera się organy takie jak nerki czy wątroba. Do tej pory jednak serce, które przestało bić, było uważane za niezdatne do użytku z powodu potencjalnie większej wrażliwości na uszkodzenia.
...
Wielkie brawa to wspaniale !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:19, 30 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Polscy naukowcy odkryli piętę achillesową białaczki szpikowej
W zaawansowanej fazie przewlekłej białaczki szpikowej dochodzi do zaburzenia samej syntezy białka BRCA1, które na tym etapie choroby jest jej piętą achillesową – wykazali polscy badacze. Piszą o tym na łamach najnowszego wydania pisma "Cell Cycle".
Odkrycie to pozwoli lepiej prognozować rozwój choroby oraz opracować nową skuteczną terapię zapobiegającą nawrotom tego schorzenia i umożliwiającej jej wyleczenia. Dotychczas gen BRCA1 wiązano w onkologii z mutacją zwiększającą ryzyko raka piersi oraz raka jajnika. Z powodu tego zaburzenia Angelina Jolie zdecydowała się na profilaktyczne usunięcie najpierw obu piersi, a niedawno również przydatków (jajników i jajowodów).
Badania specjalistów Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk wykazały, że gen BRCA1 odgrywa również ważną rolę zaawansowanej postaci przewlekłej białaczki szpikowej. W tym przypadku nie chodzi jednak o jego mutację, lecz o niedobory tego genu u chorych, u których na dodatek jest on prawidłowy.
- Odkrycie to nie tylko wyjaśnia mechanizm wspomagający rozwój nowotworu, ale także ujawnia jego słabą stronę – twierdzą prof. Katarzyna Piwocka oraz dr Paulina Podszywałow-Bartnicka. Uczone przeprowadziły badania we współpracy z zespołem prof. Tomasza Skorskiego z Temple University School of Medicine w Filadelfii.
Choroba 30 i 40-latków
Przewlekłą białaczkę szpikową powodują rozsiane nowotworowe komórki białaczkowe, które krążą wraz z krwią. Jest ich dość dużo. W ostrym stanie choroby łącznie mogą ważyć ponad 1 kg. Najczęściej chorują na nią osoby w wieku 30-40 lat, ale sporadycznie może występować także u dzieci.
Komórki białaczkowe wywołuje aberracja genetyczna polegającą na przeniesieniu genu ABL z chromosomu 9 na chromosom 22, gdzie łączy się z genem BCR. Powstaje wtedy tzw. gen fuzyjny odpowiadający za wytwarzanie nieprawidłowego enzymu BCR-ABL (tzw. kinazy tyrozynowej BCR-ABL).
Zaburzenie to powstaje w komórkach macierzystych szpiku kostnego, czyli tych, z których mogą powstać wszystkie inne komórki, w tym wypadku wytwarzane w szpiku kostnym. Mutacja ta pobudza szpik kostny do wytwarzania nadmiernej liczby niedojrzałych białych krwinek (granulocytów, komórek odpornościowych), które są bardziej żywotne i wypierają te, które są prawidłowe. Uszkadzają przy tym szpik kostny i nie chronią należycie przed infekcjami. Gdy przenikną do krwioobiegu, powodują również uszkodzenia narządów wewnętrznych, np. śledziony i nerek.
Przed 15 laty opracowano pierwszy lek hamujący działanie mutacji BCR-ABL, która ma kluczowe znaczenie dla powstania białaczki szpikowej. Od tego czasu wprowadzono również kilka innych podobnie działających leków. Jednak z czasem choroba może przejść w etap tzw. kryzy blastycznej, kiedy we krwi chorego pojawia się znaczna liczba niedojrzałych komórek macierzystych (tzw. blastów).
Odkrycie może zmusić komórki do poddania się leczeniu
W fazie kryzy blastycznej macierzyste komórki białaczki, a także same komórki białaczkowe, są oporne na leczenie. Może to zmienić odkrycie polskich badaczy.
- Nasze badania wykazały, że w zaawansowanej fazie przewlekłej białaczki szpikowej dochodzi do zaburzenia samej syntezy białka BRCA1. Chory ma prawidłowy gen kodujący to białko, ale cząsteczki informacyjnego kwasu mRNA, niezbędne do jego produkcji, są zwinięte i opakowane w kompleksy białkowe. Tak schowane nie mogą uczestniczyć w procesie syntezy białka - wyjaśnia główna autorka publikacji, dr Paulina Podszywałow-Bartnicka.
Nowe leczenie mogłoby polegać na wykorzystaniu niedoboru białka BRCA1. Bo to, co służy komórkom nowotworowym, w tym wypadku może zostać wykorzystany przeciw nim.
"Komórka białaczkowa zostałaby zmuszona do popełnienia samobójstwa"
- Gdy komórka ma uszkodzony jeden szlak sygnałowy lub gen, zwykle może funkcjonować dalej, ponieważ najprawdopodobniej wciąż działa inny szlak, alternatywny. Dopiero, gdy i on zostanie zahamowany, komórka traci zdolność funkcjonowania - wyjaśnia prof. Skorski
Na tym może polegać nowa strategia leczenia przewlekłej białaczki szpikowej. - Skoro wiemy, że jeden szlak naprawy DNA, zależny od BRCA1, nie działa w komórce białaczkowej, możemy poszukać szlaku uzupełniającego i spróbować go wyłączyć. Komórka białaczkowa zostałaby zmuszona do popełnienia samobójstwa. Jednocześnie komórka zdrowa by przeżyła, bo cały czas dysponowałaby aktywnym szlakiem naprawy zależnym od BRCA1 – twierdzi uczony.
Dodaje, że takie potencjalne terapie wykorzystujące niedobory BRCA1 są już testowane.
>>>
Brawo ! Znow swiat stanie sie lepszy :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:23, 31 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Nowatorska metoda chirurgów z Polski. Drukowane implanty twarzy
31 marca 2015, 11:54
Do niedawna osoby, które z różnych powodów straciły fragmenty kości w obrębie głowy, musiały żyć ze zdeformowaną twarzą. Teraz dzięki nowatorskiej metodzie, pacjenci mogą szybko wrócić do zdrowia i pełnej sprawności.
Na czym polega to odkrycie? Otóż udało się stworzyć implanty "szyte na miarę" czyli idealnie dopasowane do twarzy każdego pacjenta.
- Ta metoda to efekt wieloletniej współpracy chirurgów z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i radiologów Politechniki Łódzkiej. Dzięki zastosowaniu tych implantów możemy pomóc osobom ze znacznym ubytkiem tkanki kostnej w obrębie twarzy. To zwykle osoby po poważnych urazach, pobiciach wypadkach a także te, które straciły ją w wyniku choroby nowotworowej - mówi dr Marcin Elgalal z Pracowni Indywidualnych Implantów Medycznych, pomysłodawca przedsięwzięcia.
Oprócz niego przy tworzeniu tej metody leczenia pracowali także prof. Bogdan Walkowiak z Politechniki Łódzkiej i prof. Marcin Kozakiewicz, szef Oddziału Klinicznego Chirurgii Szczękowo-Twarzowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Kłopoty z implantami
Ale o co właściwie w tym chodzi? Otóż do niedawna osobom u których doszło do uszkodzenia w obrębie żuchwy, kości twarzy czy oczodołów wszczepiano standardowe implanty, mniej więcej dopasowane do cech anatomicznych pacjenta.
Ale jak to bywa z seryjnymi produkcjami - jednym pacjentom pasują one bardziej, innym mniej. Bywało, że źle dobrane implanty w okolicach oczodołów powodowały problem z widzeniem. W takiej sytuacji chory wymagał długotrwałej rehabilitacji, a czasami też musiał poddać się kolejnemu zabiegowi.
Czasami też implant formowany był na bieżąco podczas operacji przez chirurga. Ten sposób też nie jest idealny, bo lekarz działał pod presją czasu. Formułując implant ręcznie, nigdy nie mógł być pewien, jak bardzo będzie on dopasowany.
Kość z drukarki
Przygotowanie wcześniejsze implantu znacznie ułatwia mu pracę. Bo i też wiadomo, że implant będzie pasował. Jak to możliwe? Wszystko dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii.
Teraz dzięki badaniu tomografem komputerowym można precyzyjnie ustalić wielkość i kształt brakującej części tkanki kostnej. Następnie na tej podstawie tworzony jest wirtualny model, a na jego postawie wykonuje się implant z tytanu. Implanty powstają w ścisłej współpracy między kliniką, Pracownią Indywidualnych Implantów Medycznych i łódzką firma LEDO PPHU.
Idealnie zaprojektowane dla pacjenta implanty są wytwarzane przez drukarkę 3D i przez specjalną frezarkę. Drukarka buduje implant niemal identyczny z wirtualnym obrazem a frezarka usuwa z bryły materiału jego nadmiar. Tak, by otrzymać implant taki, jaki zaprogramowano.
Szybsza rehabilitacja
Po wszczepieniu dobrze dopasowanego implantu pacjent szybciej wraca do zdrowia. Jest w lepszej formie nie tylko z powodu dobrze dobranego implantu, ale także dlatego, że zabieg trwał krócej i krótszy też był czas podawania znieczulenia. Czasami po zabiegu nie wymaga on już rehabilitacji, a jeśli trzeba ją zastosować, to zwykle trwa ona krócej.
Problemem czasami bywają tylko finanse. - Zarówno sam implant jak i operacja jest refundowana przez NFZ. Problem jednak w tym, że indywidualny implant jest nieco droższy od implantów starej generacji. Tymczasem fundusz wycenia je jednakowo. Dlatego też nie wszystkie szpitale stać na zakupienie implantu indywidualnie dopasowanego do pacjenta - mówi dr Marcin Elgalal.
Będzie więcej podobnych projektów
Powstanie Indywidualnej Pracowni Implantów Medycznych było współfinansowane przez Unię Europejską. Inwestycja kosztowała ok. miliona złotych. Z tego aż 600 tys. zł pochodziło z Funduszy Europejskich.
Łódzka pracownia to przykład tego, jak współpraca nauki i firm może przynieść korzyści zarówno dla całej gospodarki, jak i dla każdego Kowalskiego. Być może niedługo w województwie łódzkim pojawi się więcej takich wynalazków. Rozwojowi innowacji medycznych sprzyjać będzie fakt, że województwo łódzkie jako jedną ze swoich regionalnych inteligentnych specjalizacji wskazało medycynę.
Prócz medycyny specjalizacjami województwa łódzkiego będą: nowoczesny przemysł włókienniczy i modowy, zaawansowane materiały budowlane, energetyka, a także rolnictwo i przemysł rolno-spożywczy oraz informatyka i telekomunikacja. Także projekty z tych obszarów będą miały największe szanse na unijne dofinansowanie z programu regionalnego. Pieniądze dla przedsiębiorstw prowadzenie prac badawczo - rozwojowych i wdrażanie innowacji znajdą się też w programie Inteligentny Rozwój.
...
Brawo !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:48, 02 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Trwają ostatnie próby polskiego leku na Sanfilippo
Dzięki międzynarodowej zbiórce przeprowadzonej przez stowarzyszenia osób cierpiących na śmiertelną chorobę Sanfilippo trwa ostatnia faza prób klinicznych preparatu, który może okazać się pierwszym na świecie lekiem na tę rzadką przypadłość. Środek opracowali polscy naukowcy.
Choroba Sanfilippo to poważne, wyniszczające schorzenie prowadzące do śmierci. Należy ono do mukopolisacharydoz (MPS) - rzadkich chorób genetycznych. Na świecie notuje się jedno na 40 do 100 tys. - w zależności od kraju - urodzeń dzieci dotkniętych tą chorobą.
Choroba charakteryzuje się degradacją układu nerwowego. Ma trzy fazy, w pierwszej, tuż po urodzeniu dziecka nie ma żadnych objawów. Po okresie trwającym od kilkunastu miesięcy do kilku lat następuje faza regresu umysłowego połączona z hiperaktywnością. Mogą się pojawiać zachowania agresywne, dziecko też np. niemal w ogóle nie śpi, przestaje mówić, reagować. W trzeciej fazie choroby układ nerwowy jest już tak zajęty, że sygnały z mózgu przestają dochodzić do organów - dziecko przestaje połykać, oddychać itp.
Przynosząca poprawę stanu chorych na Sanfilippo substancja to pozyskiwana z soi genisteina. Oparty na niej lek opracował polski zespół naukowców pod kierunkiem prof. Grzegorza Węgrzyna – kierownika Katedry Biologii Molekularnej Uniwersytetu Gdańskiego.
Preparat jest unikalny na skalę światową, gdyż - jak podkreśla prof. Węgrzyn - nikomu na świecie jeszcze nie udało się zahamować choroby Sanfilippo.
Tymczasem przeprowadzone w ostatnich latach pierwsze próby kliniczne oraz badania skuteczności leku na zwierzętach okazały się tak optymistyczne, że w ub.r. brytyjskiemu stowarzyszeniu skupiającemu osoby cierpiące na tę chorobę, z pomocą kilku innych tego typu organizacji z całego świata, udało się zebrać kilka milionów dolarów na przeprowadzenie ostatnich badań poprzedzających rejestrację leku i dopuszczenie go na rynek.
Jak podkreślił w rozmowie z Węgrzyn, testy nie byłyby możliwe, gdyby nie grant pozyskany przez brytyjskich naukowców, a także pomoc szwajcarskiej firmy, która przekazała preparat z genisteiną.
Wspomniane badania to testy kliniczne z podwójnie ślepą próbą i kontrolą placebo. Rozpoczęły się one w sierpniu ub.r. w Wielkiej Brytanii i potrwają do sierpnia 2016 r. W ich ramach pacjenci zostali podzieli losowo na dwie grupy: jedna otrzymuje testowany specyfik, a druga placebo. Ani pacjenci, ani nawet lekarze, którzy systematycznie badają chorych poddawanych próbie, nie wiedzą, który z pacjentów jaki środek otrzymuje.
- Dopiero po zakończeniu próby wyniki zostaną rozkodowane i wtedy poznamy ich rezultaty. Jeżeli pacjenci, którzy otrzymywali lek, będą w znacząco lepszej formie od tych, którzy otrzymywali placebo, będzie to oznaczało, że wyniki są pozytywne. Wówczas można będzie genisteinę zarejestrować jako lek i rozprowadzać ją na całym świecie – powiedział prof. Węgrzyn.
Za przeprowadzenie próby odpowiadają dr Simon Jones z jednego ze szpitali w Manchesterze oraz Brian Bigger z University of Manchester, który współpracował z polskimi naukowcami podczas badań na myszach.
Jak podkreślił Węgrzyn, badania na zwierzętach pokazały – czego naukowcy mogli się spodziewać - że genisteina przy długofalowym stosowaniu znacznie obniża ilość szkodliwych substancji powstających w organizmie dotkniętym chorobą Sanfilippo.
- Okazało się jednak także, co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło, że zachowanie chorych zwierząt, które dostawały ten środek, nie odbiegało od zachowania zdrowych myszy. Natomiast zachowanie chorych zwierząt, którym nie podawano leku, zdecydowanie różniło się od tych standardów – powiedział Węgrzyn.
Wyjaśnił, że bardzo obiecujące wyniki badań na zwierzętach sprawiły, iż po ich ukończeniu, w USA przeprowadzono dwuletnie badania na dzieciach, które pokazały, że genisteina nie powoduje skutków ubocznych, czyli jest bezpieczna dla zdrowia.
U podstaw występowania rzadkich chorób genetycznych mukopolisacharydoz leżą mutacje powodujące brak lub znaczne obniżenie aktywności enzymów, które są niezbędne do rozkładu substancji zwanych glikozoaminoglikanami (GAG), dawniej zaś mówiło się o nich mukopolisacharydy. To właśnie odkładający się w organizmie GAG powoduje chorobę.
Dotychczasowe badania pokazują, że genisteina powoduje zablokowanie ekspresji genów (procesu powstawania białek), które kodują enzymy potrzebne do syntezy GAG. W efekcie zastosowania genisteiny poziom GAG w organizmie obniża się.
...
Oby sie udalo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:17, 05 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Nowatorski system do zdalnej opieki nad osobami starszymi
Nowatorski system do zdalnej opieki nad osobami starszymi pod nazwą safeUP opracowała firma Gadmel z Gdyni. Monitorowana osoba nie musi nosić przy sobie żadnego urządzenia, a opiekun otrzymuje informacje w postaci SMS na temat aktywności podopiecznego.
Michał Gadaj, właściciel firmy Gadmel (działającej w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni), która opracowała safeUP, zwraca uwagę, że w zakresie teleopieki proponowany system jest zupełnie inny niż dotychczas znane. - Proponowane są przede wszystkim systemy opierające się na przyciskach alarmowych, które osoba starsza, jak tylko źle się poczuje, to naciska i następnie ten sygnał jest wysyłany do bramy GSM, a później do centrali albo do opiekuna - tłumaczy.
Natomiast safeUP to autonomiczny, pasywny system do monitorowania osób starszych, co oznacza, że osoba monitorowana nie musi nosić przy sobie żadnego urządzenia np. alarmowego przycisku.
- System opiera się na bramie GSM i czujnikach bezprzewodowych, które komunikują się bezprzewodowo z tą bramą – tłumaczy Gadaj. Czujniki umieszcza się na przedmiotach codziennego użytku, np. na drzwiach od szafki czy na pojemniku z lekami oraz na drzwiach do łazienki.
Na podstawie zebranych danych z czujników, brama wysyła do opiekunów osób starszych w wyznaczonych odstępach czasowych SMS informujące o aktywności podopiecznego (np. "szafka z lekami została otwarta") lub alarmujące o braku aktywności osoby starszej.
- Wiemy, że np. między godziną 6 a 7 rano osoba monitorowana wstaje, idzie do toalety i o 8 bierze tabletki; o 9 opiekun otrzymuje SMS z wiadomością o aktywności lub ostrzeżenie o braku aktywności, czyli, że w godzinach od 6 do 9 czujniki nie wykryły żadnej aktywności, coś jest nie tak i należy sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - tłumaczy.
Brama GSM wyposażona jest również w wyświetlacz typu e-papier, na którym mogą zostać wyświetlone informacje. - To może być np. krótka lista leków, przypomnienie typu: o godz. 13 weź lek – tłumaczy Gadaj i dodaje, że "tę bramę można tak ustawić, aby komunikat o wzięciu lekarstw pojawiał się na wyświetlaczu np. co trzy godziny".
System wykorzystuje również sygnał akustyczny. W chwili włączenia się alarmu (np. w porze przyjmowania lekarstw) monitorowana osoba musi podejść i wcisnąć przycisk. Opiekun otrzyma w tym momencie SMS, że osoba monitorowana zareagowała lub nie zareagowała na alarm.
SafeUP jest adresowany do osób starszych i chorych, które mieszkają same i chcą być niezależne, ale opiekun chce zdalnie w jakiś sposób czuwać nad nimi, być w kontakcie, chce wiedzieć czy jest aktywna i radzi sobie z codziennymi czynnościami. System może wykorzystywać dowolną liczbę czujników umieszczonych w mieszkaniu osoby monitorowanej. Zaznaczył, że safeUP może być tak zaprogramowany, że jeden z czujników może być przymocowany do drzwi wejściowych i jakiekolwiek otwarcie/zamknięcie drzwi powoduje wysłanie SMS o tym, że podopieczny wyszedł z mieszkania.
Prototypy urządzeń są testowane przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Gdyni. System będzie w sprzedaży w ciągu najbliższych dwóch - trzech miesięcy.
Koszt zakupu urządzenia to ok. 1,3 tys. zł. Dodatkowo należy dokupić kartę SIM u jakiegokolwiek operatora. - Wystarczy pakiet na SMS więc to nie powinien być koszt wyższy niż 10 zł miesięcznie - dodał Gadaj.
...
Na pewno pomoze .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:53, 11 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Poznańscy lekarze wszczepili pacjentowi implant ucha środkowego
Unikatową operację wszczepienia implantu ucha środkowego przeprowadzili w lekarze z Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Dzięki zabiegowi 63-latek będzie słyszał mimo postępującej wcześniej utraty słuchu.
Implant ucha środkowego stosuje się, gdy zewnętrzny aparat słuchowy nie wystarcza, a wszczepienie implantu ślimakowego, czyli protezy ucha wewnętrznego, jest zbyt agresywnym działaniem.
- Urządzenie chirurgicznie wszczepia się w kości czaszki, aby wzmocnić czynności kosteczek słuchowych. Daje to większe przewodzenie dźwięku, niż zewnętrzny aparat słuchowy - powiedział szef Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu prof. Witold Szyfter.
Implant wszczepiono 63-latkowi z Koszalina, który od 15 lat stopniowo tracił słuch. Niedosłuch tak się nasilił, że nawet stosowanie dwóch aparatów słuchowych nie pozwalało mężczyźnie normalnie funkcjonować.
Operacja trwała około czterech godzin, a przygotowania zajęły miesiąc. Chirurdzy ćwiczyli zabieg na specjalnych preparatach kostnych. Urządzenie wprowadzono do ślimaka ucha środkowego, gdzie połączono je z tzw. okienkiem okrągłym - to miejsce oddzielające ucho środkowe od wewnętrznego. Poprzez implant dochodzi do bezpośredniego pobudzania komórek słuchowych.
Prof. Szyfter powiedział, że dotąd w Polsce wykonano trzy podobne operacje, a stosowanie implantu jest nowością w Europie. - Pojawiła się możliwość finansowania implantu przez NFZ. Operacje te staną się coraz bardziej popularne, także w całej Europie, bo kolejne instytucje chcą refundować koszty urządzenia - dodał.
Implant kosztował dotąd ok. 100 tys. zł. Na rynek wprowadzono nowe urządzenie, którego koszt jest trzykrotnie mniejszy – taki implant otrzymał pacjent z Koszalina.
- Jestem przekonany, że teraz dużo częściej będziemy przeprowadzali takie operacje. Nasze społeczeństwo się starzeje, a jednym ze skutków jest występowanie szeregu niedomagań organizmu, w tym osłabienia narządu słuchu. Nie zawsze aparat słuchowy wystarcza. Teraz mamy kolejne narzędzie, które może pomóc pacjentom - zaznaczył lekarz.
Była to pierwsza operacja wszczepienia implantu ucha środkowego przeprowadzona przez poznańską klinikę.
...
Brawo ! To cieszy !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:33, 20 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
"The Telegraph": odkryto białko niszczące każdy rodzaj raka
Naukowcy odkryli białko, które odgrywa kluczową rolę we wzmacnianiu procesu immunologicznego. Okazuje się, że dzięki niej nasz organizm sam jest w stanie zwalczyć niemal wszystkie rodzaje wirusów i nowotworów. To wielka nadzieja dla milionów chorych na całym świecie - czytamy na stronach "The Telegraph".
Eksperymenty przeprowadzone na myszach i ludzkich tkankach są bardzo obiecujące. Odkrycie było nieoczekiwane, ponieważ do tej pory nie sądzono, że białko może mieć podobne właściwości.
Naukowcy z Imperial College w Londynie przygotowują terapię, która ma wspomóc komórki immunologiczne w walce z chorobami zabijającymi miliony ludzi na całym świecie. W badaniach uczestniczą również naukowcy z USA i Szwajcarii.
Badania nad zastosowaniem białka trwają już od sześciu lat. Ich wyniki opublikowano w zeszłym tygodniu w tygodniku "Science". - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, testy nowej terapii na ludziach rozpoczną się w ciągu trzech lat - mówi profesor Philip Ashton-Rickardt.
Naukowcy odkryli, że nowe białko wspomaga limfocyty odpowiedzialne za ochronę organizmu człowieka. Nasz układ odpornościowy jest niezwykły, ale z niektórymi chorobami nie potrafi sobie poradzić. Nowe białko sprawia, że komórki chroniące nasz organizm przed infekcjami rozmnażają się szybciej. Okazuje się także, że komórki rakowe odporne na tradycyjne terapie, tracą tę właściwość dzięki nowemu białku.
Naukowcy opatentowali już dwa nowe związki. Badania wciąż trwają - donosi "The Telegraph".
...
Znakomicie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:52, 21 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Za pomocą drukarki 3D stworzono miniaturowe serce i wątrobę
Naukowcy za pomocą metody trójwymiarowego skanowania i druku wyprodukowali miniaturowe serce i wątrobę. Tzw. organoidy mają pomóc w przyszłych badaniach medycznych nad nowymi lekami i terapiami bez konieczności eksperymentowania na zwierzętach i ich organach.
"Organoidy" wydrukował zespół badawczy Instytutu Medycyny Regeneracyjnej Szkoły Medycznej Wake Forest w USA. Aby tego dokonać naukowcy "przeprogramowali" komórki skóry, zamieniając je w komórki serca. Po tym zabiegu nadano im kształt za pomocą drukarki 3D i kultur komórkowych. Dzięki temu uzyskano miniaturowe serca o średnicy 0,25 mm - odrobine szersze niż pojedyncze ludzkie włosy. Podobnych rozmiarów były też wydrukowane wątroby.
Zespół został utworzony na zlecenie amerykańskich władz pod koniec 2013 roku. Na badania Waszyngton przeznaczył 24 mln dolarów. Stojący na czele naukowców Anthony Atala przewidywał wtedy, że prace będą mieć duże znaczenie dla przyszłości medycyny.
- Zaprojektowane w laboratoriach miniaturowe organopodobne serca, wątroby, płuca i naczynia krwionośne - połączone razem krążącym substytutem krwi - będą razem wykorzystywane do przewidywania efektów na ludzki organizm chemicznych i biologicznych czynników, a także do testowania efektywności potencjalnych terapii - oceniał Atala.
Zwrócono także uwagę, że wykorzystanie drukarek 3D ma doprowadzić do zaprzestania testów medycznych na zwierzętach i pozyskiwania od nich organów do badań.
>>>
Znakomicie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:54, 28 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Ogromny sukces polskich naukowców. Odkryli gen odpowiedzialny za raka piersi
28 kwietnia 2015, 11:26
W prestiżowym czasopiśmie naukowym "Nature Genetics" ukazała się publikacja opisująca odkrycie nowego genu, którego mutacje powodują wysokie ryzyko raka piersi o nazwie RECQL. Autorami odkrycia są prof. dr hab. n. med. Jan Lubiński i prof. dr hab. n. med. Cezary Cybulski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz M. A. Akbari i S. A. Narod z Toronto i W. D. Foulkes z Montrealu.
U nosicielek tej mutacji, ryzyko zachorowania na raka piersi, zwiększone jest ponad pięciokrotnie i wynosi ponad 50 proc. wówczas, gdy wśród krewnych stwierdzono wcześniej zachorowanie na ten nowotwór.
Liczba nosicielek mutacji genu RECQL w Polsce wynosi około 15 tysięcy. Mutacje RECQL zostały wykryte również w populacji Franko-Kanadyjskiej, dlatego najprawdopodobniej mutacje tego genu są przyczyną raka piersi w wielu grupach etnicznych na świecie.
Nowy gen odkryto w oparciu o projekt Narodowego Centrum Nauki realizowany w Zakładzie Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie we współpracy z Familial Breast Cancer Research Unit Women's College Research Institute Uniwersytetu w Toronto oraz Department of Oncology and Human Genetics, Mc Gill university, Montreal.
..
Brawa ! Cieszymy się
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:43, 29 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Pierwszy na świecie złożony przeszczep narządów szyi w Gliwicach
Pierwszy na świecie allogeniczny złożony przeszczep narządów szyi, obejmujący krtań, tchawicę, gardło, przełyk, tarczycę z przytarczycami, struktury mięśniowe oraz powłokę skórną przedniej ściany szyi przeprowadzono w Centrum Onkologii w Gliwicach.
Jak poinformował szpital, 11 kwietnia zabieg ten wykonał u 37-letniego chorego zespół chirurgów pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego. Szczegóły operacji zostaną przedstawione podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Oddział chirurgii rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii – Instytutu im. M. Skłodowskiej–Curie w Gliwicach to czołowa placówka o tym profilu w Polsce. W 2013 r. lekarze pod kierownictwem prof. Maciejewskiego przeprowadzili tam dwa przeszczepy twarzy, w tym pierwszy na świecie ze wskazań życiowych. Pacjentami byli 33-letni mężczyzna, który przeżył poważny wypadek w pracy oraz 26-letnia kobieta, od ponad 20 lat cierpiąca na nerwiakowłókniakowatość - łagodny nowotwór o podłożu genetycznym.
...
Brawo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:28, 29 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Nieznana choroba przenoszona przez kleszcze
Kleszcze przenoszą nieznaną, groźną chorobę
Naukowcy zidentyfikowali nową, dotychczas nierozpoznaną chorobę przenoszoną przez kleszcze i mogącą stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia – informuje czasopismo "Lancet Infectious Disease".
Badacze z Chin i Stanów Zjednoczonych odkryli nową chorobę wywoływaną przez gatunek bakterii Anaplasma capra, która objawia się gorączką, bólem głowy, męczliwością, zawrotami głowy i bólem mięśni, a przenoszona jest prawdopodobnie przez kleszcze tajgowe (Ixodes persulcatus), powszechnie występujące na terenie Europy Wschodniej i Azji, w tym na obszarze Rosji, Japonii i Chin.
Zakażenie bakteriami Anaplasma capra wykryto u 28 proc. spośród 477 pacjentów zamieszkujących północno-wschodnie Chiny, którzy w 2014 roku zostali ugryzieni przez kleszcza.
Nie wiadomo, jak bardzo rozpowszechniony jest ten gatunek bakterii, ale stwierdzono, że najczęściej występuje on u kóz i może atakować też inne zwierzęta, w tym człowieka.
Nie istnieje też żaden test pozwalający na szybkie wykrycie zakażenia we krwi. Aczkolwiek ustalono, że infekcja poddaje się leczeniu antybiotykami (np. doksycykliną).
- To całkowicie nowy gatunek bakterii, którego nigdy wcześniej nie zaobserwowano u ludzi. Wciąż musimy się wiele o nim dowiedzieć, ale bardzo możliwe, że jest on przyczyną infekcji dotykających osób na bardzo dużym obszarze – komentuje dr J. Stephen Dumler, członek zespołu badawczego składającego się z naukowców z University of Maryland w USA oraz Beijing Institue of Microbiology and Epidemiology, Mudanjiang Forestry Central Hospital i Shanghai Jiaotong University w Chinach.
...
Dobrze, że wiemy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:39, 04 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Gliwice: lekarze przedstawili szczegóły pionierskiego przeszczepu
Sukces onkologów z Gliwic
Lekarze z Centrum Onkologii w Gliwicach przedstawili szczegóły pierwszego na świecie złożonego przeszczepu narządów szyi. - Na świecie przeprowadzono dotąd dwa podobne zabiegi, ale ten był najbardziej rozległy – powiedział szef zespołu rekonstrukcyjnego prof. Adam Maciejewski.
37-letni pacjent podziękował zespołowi pod kierownictwem prof. Maciejewskiego, który 11 kwietnia przeprowadził pionierską operację. Przeszczep objął krtań, tchawicę, gardło, przełyk, tarczycę z przytarczycami, struktury mięśniowe oraz powłokę skórną przedniej ściany szyi.
Pacjent na razie mówi z trudem, ale lekarze oceniają, że robi bardzo szybkie postępy. Na razie nie określają terminu wypisu chorego ze szpitala. - Nasz cel w ciągu najbliższego czasu to ciągła rehabilitacja, żeby pan Michał normalnie mówił, jadł i oddychał, jak każdy z nas. To było naszym założeniem. Zaskoczyło nas, że tak szybko zaczął oddychać i mówić, musimy go wręcz hamować – mówił prof. Adam Maciejewski.
- Dziękuję wszystkim za wszystko – powiedział pan Michał.
- Przyjeżdżając do Gliwic, liczyliśmy na rekonstrukcję przełyku, wrócimy z przeszczepem krtani. O tym nie marzyliśmy ani Michał, ani my. To cud – mówił ojciec pacjenta.
37-letni pan Michał zmaga się z chorobami od lat. W 2001 r. przeszedł przeszczep nerki z powodu nefropatii, w związku z tym stale przyjmuje leki immunosupresyjne. W 2006 r. zachorował na ostrą białaczkę szpikową, a w 2009 r. zdiagnozowano u niego zaawansowanego raka krtani. Mężczyzna był leczony radioterapią. Konieczne było usunięcie krtani oraz stała tracheostomia. Nastąpiły powikłania - martwica dolnego gardła i przełyku, rozległa przetoka skórna.
Po nieudanych próbach odtworzenia drogi pokarmowej i zamknięcia przetoki została założona spora gastrostomia, przez którą chory się odżywiał. Z powodu braku tarczycy i przytarczyc musiał też stale przyjmować hormony tarczycy i wapń.
W 2013 r. chory po raz pierwszy trafił do Centrum Onkologii w Gliwicach. W 2014 r. lekarze odtworzyli u mężczyzny drogę pokarmową, wykorzystując mikronaczyniowy płat jelitowy. Usunięto gastrostomię, przywracając anatomiczną drogę pokarmową. W 2015 r. zakwalifikowano go do allotransplantacji narządów szyi. Jak tłumaczyli lekarze, za zabiegiem przemawiał brak cech nawrotu chorób nowotworowych, zła jakość życia oraz fakt, że tak czy inaczej pacjent musiał przyjmować leki przeciwko odrzutom. - Pod tym względem był idealnym kandydatem – podkreślił prof. Maciejewski.
Przeszczep trwał 17 godzin i przebiegł zgodnie z precyzyjnie przygotowanym planem. Lekarze usunęli struktury bliznowate szyi i zaimplantowali przeszczep. Odtworzyli drogi pokarmową i oddechową. Największym zagrożeniem pozostaje odrzut i ryzyko infekcji. Wiadomo, że tarczyca podjęła pracę, dzięki czemu już udało się odstawić część leków.
Prof. Maciejewski dziękował pacjentowi za odwagę, wiarę w zespół lekarzy oraz wytrwałość. Dziękował również rodzinie dawcy; do tych podziękowań dołączył ojciec pana Michała.
Ojciec pacjenta przyznał, że syn jest niezwykle silnym psychicznie człowiekiem. Mimo chorób nie zrezygnował z pracy w biurze, już myśli o powrocie do niej. - Zawsze był bardzo towarzyski. Choroba mu bardzo utrudniała życie towarzyskie, często rezygnował z wyjścia. Myślę, że teraz będzie mógł do niego powrócić” – opowiadał.
Oddział chirurgii rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii – Instytutu im. M. Skłodowskiej–Curie w Gliwicach to czołowa placówka o tym profilu w Polsce. W 2013 r. lekarze pod kierownictwem prof. Maciejewskiego przeprowadzili tam dwa przeszczepy twarzy, w tym pierwszy na świecie ze wskazań życiowych. Pacjentami byli 33-letni mężczyzna, który przeżył poważny wypadek w pracy oraz 26-letnia kobieta, od ponad 20 lat cierpiąca na nerwiakowłókniakowatość - łagodny nowotwór o podłożu genetycznym, który zdeformował jej twarz. Jak poinformował w poniedziałek prof. Maciejewski, oboje czują się dobrze.
....
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:52, 05 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Japonia: wirtualna szkoła dla "wycofanych społecznie"
Pierwsza japońska szkoła wirtualna, w której interakcja między nauczycielami a uczniami odbywa się w internecie z wykorzystaniem awatarów, otworzyła swe "cybernetyczne drzwi" dla tych, którzy mają szczególne trudności w kontaktach międzyludzkich.
Chodzi o "hikikomori" - tym terminem określa się w Japonii osoby cierpiące na stany lękowe podobne do agorafobii. Ludzie ci, choć nie wykazują żadnych objawów psychotycznych, odcinają się od wszelkich kontaktów społecznych z wyjątkiem minimalnych interakcji z członkami najbliższej rodziny. Termin "hikikomori", oznaczający wycofanie społeczne, ukuł japoński psychiatra Tamaki Saito. Większość hikikomori to mężczyźni. Potrafią zamykać się w swych mieszkaniach na całe lata, a nawet dziesięciolecia, unikając kontaktów ze światem zewnętrznym.
Wirtualna szkoła średnia, stworzona przez prywatną uczelnię Meisei w prefekturze Chiba na wyspie Honsiu, ruszyła 24 kwietnia. Na pierwszy rok zapisało się 204 uczniów. Rok nauki kosztuje 180 tys. jenów (ok. 1,5 tys. USD). Uczniowie, identyfikowani przez swoje zindywidualizowane awatary, uczestniczą w zajęciach, korzystając z oprogramowania zainstalowanego w ich komputerach, tabletach bądź smartfonach. Wiele awatarów przypomina postaci z gier komputerowych.
Oprogramowanie umożliwia uczniom wysyłanie ich awatarów na zajęcia (20-minutowy wykład na wideo i pisemny egzamin), zapoznawanie się z materiałami audiowizualnymi i czytanie e-booków w multimedialnej bibliotece. Awatary mogą też ze sobą rozmawiać (czatować).
Nauka w tradycyjnym trybie zaocznym bądź korespondencyjnym wymaga od każdego ucznia udziału w 20 zajęciach "w realu" w jednym roku szkolnym. Takie rozwiązanie byłoby jednak trudne do przyjęcia dla hikikomori. W wirtualnej szkole Meisei postanowiono więc ograniczyć liczbę bezpośrednich kontaktów uczniów z nauczycielami do czterech rocznie, promując zarazem interakcje wirtualne.
Po trzech latach nauki w wirtualnej szkole Meisei i zdaniu wymaganych egzaminów otrzymuje się pełnoprawny dyplom. Naukę może podjąć każdy, bez względu na wiek.
>>>
Co by nie mowic kontakty z ludzmi sa bolesne... Skutek grzechu pierworodnego...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:13, 08 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Niewidoma matka "zobaczyła" swoje nienarodzone dziecko
Niewidoma matka "zobaczyła" swoje dziecko przed jego narodzeniem
Dzięki drukarkom 3D otworzyły się setki nowych możliwości. Nowa technologia pozwoliła na dokonanie rzeczy niemożliwej. Niewidoma matka, która przed narodzinami dziecka nie mogła zobaczyć swego maleństwa, teraz dotknęła jego twarzy jeszcze przed narodzinami.
Nagranie z Brazylii, które pokazuje wzruszający moment, zdążyło już podbić serca tysięcy internautów. Miłość i technologia okazały się wyjątkowo wzruszającą mieszanką.
Tatiana Guerra ma 30 lat i jest niewidoma od 17 roku życia. Teraz spodziewa się dziecka. Lekarze chcieli sprawić kobiecie przyjemność i wydrukowali na drukarce 3D twarz nienarodzonego maleństwa o imieniu Murilo. Scena, w której matka po raz pierwszy dotyka twarzy swojego dziecka, wycisnęła łzy z tysięcy internautów.
...
Serce rośnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:49, 12 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Szczecińscy genetycy odkryli nowy gen wysokiego ryzyka raka piersi
Nowo odkryta mutacja genu PALB 2 wywołuje wysokie ryzyko bardzo agresywnego raka piersi u kobiet. Odkrycia dokonali dwaj profesorowie: Jan Lubiński i Cezary Cybulski z Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Liczba kobiet z mutacją genu PALB 2 w Polsce wynosi około 50 tysięcy osób - podkreśla Cybulski. Odkrycie szczecińskich genetyków zostało dzisiaj opublikowane w czasopiśmie naukowym "The Lancet Oncology".
- Jest to najgorszy gen na raka piersi, jaki zna świat w tej chwili. Przy mutacji BERCA 1, czyli w przypadku Angeliny Jolie, przeżycie dziesięcioletnie wynosi 80 procent. A przy PALB 2 jedynie 48 procent - wyjaśnia genetyk.
Nasze odkrycie pomoże przede wszystkim w diagnostyce oraz profilaktyce - mówi profesor Lubiński. - Ta praca jest wyzwaniem, aby rozpocząć badania nad nowymi lekami i metodami leczenia. Już dziś musimy skupić się na bardzo starannym badaniu piersi, by nie przegapić najwcześniejszych faz rozwoju choroby - dodaje.
Rokowania u kobiet z rakiem piersi i mutacją genu PALB 2 zależą od wielkości guza. 82 procent wynosi dziesięcioletnie przeżycie kobiet z rakiem mniejszym niż dwa centymetry. Jeśli guz jest większy, wówczas przeżycie wynosi jedynie 32 procent.
...
Brawo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:03, 16 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Przełomowa operacja ortopedyczna w poznańskim szpitalu
Ortopedzi z poznańskiego Szpitala im. W. Degi przeprowadzili pierwszą w Polsce operację typu "super hip/super knee". Lekarze zajęli się dzieckiem z wrodzonym niedorozwojem kończyny dolnej. Operacja trwała sześć godzin i zakończyła się sukcesem.
Zabieg przeprowadzono u niespełna czteroletniego dziecka. Lekarze podkreślili, że jest to optymalny wiek na taką operację. Stan małego pacjenta po zabiegu jest stabilny, a sama operacja przebiegła bez żadnych komplikacji.
- Była to pierwsza w Polsce operacja tego typu. Innowacyjność tej metody polega na jednoczesnym zrekonstruowaniu najistotniejszych elementów budowy stawu biodrowego, kolanowego oraz kości udowej w czasie jednej operacji - powiedział jeden z lekarzy, który przeprowadził operację dr med. Paweł Koczewski.
Operację typu "super hip/super knee" wykonuje się u dzieci z jedną z najcięższych wrodzonych wad ubytkowych kończyn: wrodzonym niedorozwojem uda, która charakteryzuje się niestabilnością stawu biodrowego i kolanowego, deformacją kości udowej oraz skróceniem kończyny dolnej. Wyróżnia się kilka typów tej wady; od lżejszej do skrajnej formy, czyli braku kości udowej.
Zabieg polegał na usunięciu wszystkich przykurczy w okolicach stawu biodrowego i kolanowego oraz odtworzeniu prawidłowych warunków biomechanicznych stawów.
- Operacja przywraca prawidłowe ustawienie stawu, jego kąt, położenie i poprawia stabilność. Ponadto z części tkanek miękkich rekonstruuje się więzadła kolana, których w wyniku wady po prostu nie ma – podkreślił dr med. Milud Shadi, który także uczestniczył w operacji.
Kolejnym elementem operacji było zlikwidowanie skomplikowanego zniekształcenia kości udowej poprzez jej wielopoziomowe przecięcie, a następnie prawidłowe jej złożenie i zespolenie metalowymi implantami. Pacjent może rozpocząć rehabilitację po ok. sześciu tygodniach po zabiegu.
Celem zabiegu było również przygotowanie pacjenta do stopniowego wyrównywania długości kończyny dolnej. Samo leczenie jest długotrwałe i wieloetapowe. Po jego zakończeniu pacjent ma szanse na normalne funkcjonowanie bez wspomagania np. kulami czy protezą.
Wydłużanie kości metodą Ilizarowa można rozpocząć już po roku od operacji "super hip/super knee". W zależności od typu wady u dziecka jest to od 5 do 8 cm. Kolejne realizuje się co 2-3 lata. Bardzo ważna jest też rehabilitacja podczas całego procesu leczenia, które trwa najczęściej do 14. roku życia pacjenta.
Piątkową operację przeprowadził zespół lekarzy z Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpitala Klinicznego im. W. Degi w Poznaniu w składzie: dr med. Milud Shadi, dr med. Paweł Koczewski oraz dr med. Michał Walczak.
Placówka planuje kolejne operacje tego typu i nawiązanie ściślejszej współpracy z dr Drorem Paley’em ze Stanów Zjednoczonych, u którego wcześniej szukali pomocy pacjenci z Polski.
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:50, 20 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Prof. Borawska: produkty pszczele pomagają w leczeniu glejaków mózgu
Miody zanieczyszczone produktami toksycznymi mają niekorzystny wpływ na efekty leczenia
Pochodzące z Podlasia, czy Warmii i Mazur produkty pszczele: propolis, miody, mleczko pszczele i pierzga pozytywnie wpływają na leczenie glejaków mózgu - wykazały badania pod kierunkiem prof. Marii Borawskiej z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Prof. Maria Borawska powiedziała, że wpływ produktów pszczelich na glejaki mózgu zaczęła badać w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy sięgając po naturalne produkty chorzy onkologicznie, zwłaszcza ci poddawani chemioterapii, pomagają sobie, czy wręcz przeciwnie.
- A że badaniem miodów zajmowałam się od wielu lat, stąd mój wybór padł na produkty pszczele, takie jak miody, pierzga, propolis i mleczko pszczele - powiedziała prof. Borawska z zakładu bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Przyznała, że jej zespół podjął tego rodzaju badania jako jeden z pierwszych na świecie.
W badaniach, które trwały trzy lata zespół prof. Borawskiej sprawdzał, jak produkty pszczele działają na linie komórkowe glejaka wielopostaciowego. W badaniach wykorzystano także nowotworową linię komórkową wyizolowaną laboratoryjnie z tkanki guza mózgu pochodzenia glejowego (o stopniu złośliwości G2) pozyskanej śródoperacyjnie od pacjenta. Poza tym przeanalizowano także możliwość występowania interakcji produktów pszczelich z lekiem stosowanym w terapii glejaka - temozolomidem.
- Okazało się, że propolis i pierzga doskonale potrafią hamować wzrost komórek glejaka mózgu. Nie tylko nie szkodzą chorym, ale pomagają im pogłębiając efekt leczenia. Co więcej, w wielu wypadkach działają lepiej na linie komórkowe glejaka, niż leki - powiedziała prof. Borawska ale zastrzegła, że warunkiem skuteczności produktów pszczelich w leczeniu tego rodzaju nowotworów mózgu jest czystość miodów i propolisu.
- Nasze badania wykazały, że jeśli miody są zanieczyszczone produktami toksycznymi, zwłaszcza kadmem, to wówczas korzystne działanie produktów pszczelich zaczyna się odwracać. Dlatego chorzy powinni stosować produkty pszczele odpowiedniej, wysokiej jakości - podkreśliła prof. Borawska.
Drugą ważną cechą miodów, które pomagają w leczeniu glejaków jest to, by pochodziły z pyłków topoli, brzóz brodawkowatych, osik - żywice tych właśnie gatunków zawierają składniki działające antynowotworowo. - Dlatego warto się zastanowić, czy nadal powinniśmy masowo wycinać topole - podkreśliła prof. Borawska i dodała, że miody o leczniczych właściwościach pochodzą z Podlasia, Warmii i Mazur. Badania białostockich medyków wykazały lecznicze właściwości także miodu manuka, lecz jest on znacznie droższy, niż polskie miody.
Prof. Borawska powiedziała, że chorzy na glejaki winni nie tylko jeść miody z czystych regionów kraju, lecz także stosować nalewkę z propolisu. Najlepiej jest ją przygotować zalewając propolis 20 proc. alkoholem. Małą łyżeczkę takiej nalewki należy wymieszać z łyżeczką miodu i to zjeść dwa-trzy razy dziennie.
- Można to stosować zarówno w chorobie, jak i profilaktycznie. Ale nie cały czas, ponieważ długotrwałe stosowanie propolisu czy miodu hamuje wzrost astrocytów, które odżywiają nasz mózg. Tak więc należy to stosować z umiarem, czasowo, nie stale - podkreśliła prof. Borawska.
Wnioski płynące z badania wpływu produktów pszczelich na leczenie glejaków mózgu prof. Maria Borawska przedstawiła w Ostródzie podczas VI Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Szkoleniowej "Zdrowie publiczne i współpraca transgraniczna w zapobieganiu chorobom zakaźnym". Wyniki tych badań zostały już opublikowane w medycznych periodykach w kraju i za granicą. Badania były finansowane ze środków Narodowego Centrum Nauki.
Dane, którymi dysponuje prof. Borawska wskazują, że na glejaki mózgu co roku zapada w Polsce ok. 3 tys. ludzi, średni czas przeżywalności z tą chorobą wynosi 1,5 roku. - Wyniki naszych badań to szansa, że w sposób naturalny możemy wzmóc siły odpornościowe organizmu i jednocześnie są one środkami o działaniu przeciwnowotworowym - powiedziała prof. Borawska.
Prof. Borawska dodała, że wcześniejsze badania innych zespołów wskazują, że miody i inne produkty pszczele pozytywnie wpływają także na leczenie nowotworów jelit, jajnika i prostaty.
..
Nowoczesna medycyna to niekoniecznie od razu masa chemii.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:58, 25 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: za błędy w badaniach laboratoryjnych odpowiadają głównie pacjenci
Błędy w badaniach laboratoryjnych najczęściej powstają z winy pacjentów, a nie ośrodków je wykonujących - powiedział na śniadaniu prasowym w Warszawie dyrektor medyczny firmy Synevo, dr Andrzej Marszałek.
Specjalista podkreślił, że nie zrzuca winy na pacjenta za to, że wynik badania czasami nie odzwierciedla jego faktycznego stanu zdrowia. Podkreśla, że jedynie 3 na 1000 przeprowadzanych badań jest wadliwych. - 75 proc. błędów w badaniach powstaje na etapie przedlaboratoryjnym, a nie podczas ich przeprowadzania. Najczęściej dochodzi do nich z winy pacjenta, który niewłaściwie się do nich przygotował – podkreśla dr Marszałek.
REKLAMA
Lekarze nie zawsze informują pacjenta, jak należy się przygotować do badania, ponieważ zwykle nie mają na to czasu. - Pacjenci tymczasem popełniają nawet podstawowe błędy. Nie przychodzą na badanie na czczo, bo wydaje się im, że wypicie kawy nie zaszkodzi. A wystarczy zbyt późno zjeść kolację, na dodatku obfitą, by badanie nie było wiarygodne – dodaje specjalista.
Dyrektor ds. medycznych Szpitala im. Świętej Elżbiety w Warszawie, specjalista medycyny rodzinnej i dietetyk, dr Dariusz Rembisz zwrócił uwagę, że przed badaniem trzeba być na czczo co najmniej 12 godzin. Dzień wcześniej kolację należy zjeść najpóźniej o 19.00, lepiej żeby była ona lekkostrawna i niskokaloryczna. - Jeśli rano zjemy śniadanie, to po 2 godzinach będziemy mieli podwyższony poziom trójglicerydów, glukozy, fosforanów oraz potasu - dodał.
Pomiar ciśnienia tętniczego krwi powinien być wykonany jedynie w pozycji siedzącej i po 15-20 minutowym odpoczynku, inaczej będzie zawyżony. - Bardzo ważny jest nasz stan psychiczny. Gdy jesteśmy zestresowani, choćby dlatego, że zbyt długo czekaliśmy na badanie, wzrasta poziom kortyzolu, tzw. hormonu stresu, który z kolej może podwyższyć poziom glukozy we krwi, co zafałszuje badanie w kierunku cukrzycy - wyjaśniał dr Rembisz.
Z tego powodu zbyt duże może być również stężenie insuliny, hormonu tarczycy TSH, katecholamin (wykorzystywanych w diagnostyce niektórych wydzielających je nowotworów), mleczanów, cholesterolu i prolaktyny (PRL).
Dr Marszałek zwrócił uwagę, że dla uzyskania wiarygodnego wyniku ważna jest pozycja ciała, jaką zajmujemy przed badaniem. Oczekiwanie w kolejce przed pobraniem krwi w pozycji stojącej może zwiększyć poziom hemoglobiny (Hb), wapnia całkowitego, immunoglobulin, albumin, fosfatazy alkalicznej (ALP), trójglicerydów i cholesterolu całkowitego, a także złego cholesterolu (LDL) oraz dobrego (HDL).
- Ważny jest również sposób pobrania krwi przez pielęgniarkę – podkreśla dr Marszałek. Zbyt długi ucisk ramienia powoduje zagęszczenie krwi w naczyniu w okolicy jej pobrania, co uruchamia czynniki krzepnięcia. To z kolei może wywołać podwyższenie stężenia wielu innych substancji: aminotransferazy alaninowej (ALT), kinazy kratynowej (CK), bilirubiny, dehydrogenazy mleczanowej (LDH), albuminy, białka całkowitego, cholesterolu, wapnia oraz krwinek czerwonych (RBC). Obniżony może być natomiast poziom glukozy, fosforanów, mocznika, kreatyniny i krwinek białych (Leu).
Według dr. Rembisza, najlepiej jest zgłaszać się na badania rano, a nie dopiero po południu, po pracy. Nie należy porównywać wyników badań wykonywanych o różnych porach, ponieważ w ciągu dnia zmienia się poziom hormonów. Przykładowo, stężenie kortyzolu i hormonu wzrostu jest dwukrotnie wyższe 6.00 rano niż o północy, a reniny i aldosteronu najniższe jest po południu.
- Trzeba również pamiętać o tym, żeby nie przetrzymywać pobranego do pojemnika moczu. Od jego pobrania do jego analizy w laboratorium nie powinno minąć więcej niż 6 godzin – dodał dr Marszałek.
Według prof. Dariusza Sitkiewicza z zakładu laboratoryjnej diagnostyki medycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ośrodek, w którym wykonujemy badania, powinien legitymować się certyfikatem poświadczającym, że uczestniczy on w Ogólnopolskim Centralnym Programie Sprawdzianów Międzylaboratoryjnych i spełnia wymagane kryteria poprawności wyników.
Specjalista przytoczył dane, z których wynika, że badania laboratoryjne dostarczają 70 proc. informacji niezbędnych dla postawienia diagnozy i są podstawą prawie dwóch trzecich decyzji terapeutycznych. - Dla efektywnego wykorzystania wyników laboratoryjnych bardzo ważne, jest żeby lekarz współpracował z laboratorium, zarówno podczas zlecania badań, jak interpretacji uzyskanych wyników - dodał prof. Sitkiewicz.
...
Niestety tak jest. Zdenerwowani ludzie w kolejce na badania a pozniej glupie wyniki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:16, 05 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": by rak wycofał się rakiem
Mikroczip ma ułatwić walkę z nowotworami - Thinkstock
Dzięki stworzonemu we Wrocławiu bionicznemu mikroczipowi będzie można badać zjawiska inwazji nowotworu – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Seryjnym mordercą naszych czasów stała się choroba nowotworowa. Być może nową bronią w nierównej z nią walce będzie "urządzenie mikrofluidalne (bioczip) do badań i symulacji zjawisk transportu w tkankach i organach", którego nowatorski sposób wytwarzania opracowano w Zakładzie Inżynierii Chemicznej na Wydziale Chemicznym Politechniki Wrocławskiej.
REKLAMA
- Nasz wynalazek może znacznie usprawnić i przyspieszyć testy nowych leków przeciwnowotworowych. Jego olbrzymią zaletą jest to, że z dużą dokładnością odwzorowuje budowę guza nowotworowego, jego strukturę naczyniową, która ze swej natury jest nieregularna, zmienna i trudna w badaniach. Tak złożonych modeli zmian nowotworowych dotychczas nie opracowano - wyjaśnia dr inż. Roman Szafran, który stworzył czipa.
Jednak proces komercjalizacji i wdrożenia to przyszłość. - Potrzebny jest partner przemysłowy zainteresowany udziałem w rozwoju i wdrożeniu pomysłu. Upraszczając, można powiedzieć, że brakuje nam jeszcze trzech lat prac i kilku milionów złotych - prognozuje dr Szafran.
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:49, 11 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Hematolodzy: personalizacja terapii zwiększa skuteczność leczenia chorób krwi
W chorobach układu krwiotwórczego nie można już mówić o skutecznym leczeniu bez personalizacji terapii – powiedziała w czwartek prof. Christine Chomienne z okazji otwarcia w Wiedniu jubileuszowego 20. kongresu Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego (EHA).
EHA uznała personalizację terapii za jedno z najważniejszych wyzwań nowoczesnej hematologii. W pierwszym dniu kongresu otwarto wystawę specjalnie poświęconą temu zagadnieniu. Prezes Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego, prof. Christine Chomienne podkreśliła, że indywidualizacja leczenia ma podwójne znaczenie: pozwala lepiej dopasować terapię do chorego, ale jednocześnie jest on traktowany podmiotowo, a nie tylko przedmiotowo. - Leczymy przede wszystkim pacjenta, a nie chorobę – podkreśliła.
REKLAMA
Prof. Tomasz Sacha z katedry i kliniki hematologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie powiedział, że przykładem jest przewlekła białaczka szpikowa. - Dawniej leczyliśmy jakiegoś cierpiącego na tę chorobę pacjenta, teraz zajmujemy się konkretnym chorym, a nie jednostką chorobową - dodał.
W przypadku przewlekłej białaczki szpikowej stało się to możliwe po tym, jak wykryto mutację genetyczną, która ją wywołuje, a następnie opracowano pierwszy działający na nią lek. Na świecie, w tym również w Polsce, jest on stosowany od 2000 r. - Mamy w naszym ośrodku pacjentkę z tą chorobą, która jest skutecznie leczona tą terapią od 15 lat – powiedział prof. Sacha.
Według byłego prezesa Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego, prof. Ulricha Jaegera z kliniki uniwersyteckiej w Wiedniu, personalizacja w medycynie polega przede wszystkim na ustaleniu biologicznego profilu danej choroby, głównie wywołujących ją mutacji. - Określany jest status genetyczny występującej u danego pacjenta choroby nowotworowej i dopiero na tej podstawie dobierane są odpowiednie terapie – podkreślił. Bez takiej szczegółowej diagnostyki często nie można w ogóle rozpocząć leczenia.
W indywidualizacji leczenia konieczne jest również dopasowanie metod terapii zarówno do stadium choroby, jak i wieku pacjenta oraz stanu jego zdrowia. - U wielu chorych musimy zmagać się z kilkoma dolegliwościami, gdyż poza schorzeniem układu krwiotwórczego cierpi on np. na cukrzycę lub choroby sercowo-naczyniowe. Niezbędna jest zatem współpraca lekarzy kilku specjalności, zarówno hematologów, jak diabetologów, kardiologów i endokrynologów – powiedział prof. Sacha.
Polski specjalista podczas pierwszego dnia kongresu przedstawił wykład na temat monitorowania chorych cierpiących na tzw. resztkową przewlekłą chorobę nowotworową. Są to chorzy, u których jest ona od wielu lat dobrze kontrolowana przy użyciu tzw. inhibitorów kinazy tyrozynowej BCR-abl. Leki te blokują wywołującą to schorzenie mutację i powodują apoptozę, czyli śmierć samobójczą komórek białaczkowych.
W tegorocznym kongresie Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego w Wiedniu uczestniczy prawie 8,7 tys. hematologów z całego świata. Szef naukowy kongresu, prof. David Grimwade z Londynu powiedział, że przygotowano 2,2 tys. prezentacji. W piątek jedną z nich na temat najnowszych metod leczenia szpiczaka wygłosi prof. Andrzej Jakubowiak z University of Chicago. Polski specjalista od ponad 20 lat przebywa w Stanach Zjednoczonych, gdzie stał się jednym z najbardziej uznanych autorytetów w leczeniu tej choroby układu krwiotwórczego.
...
Tak czlowiek to calosc cialo psychika dusza i cialo to jest na koncu. Czasy oblednego materializmu na szczescie juz odeszly. Tak zawsze nauczal Kosciol. I to mowi nowoczesna nauka. Sa blisko Boga
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:36, 12 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pionierska operacja w Katowicach. Prof. Lampe: nowotwór został porażony prądem
akt. 12 czerwca 2015, 15:56
Pionierską operację usunięcia guza wątroby metodą elektroporacji przeprowadzili u pacjenta z niekorzystnie zlokalizowanym nowotworem lekarze z Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
- Metoda elektroporacji polega na potraktowaniu nowotworu prądem o wysokim napięciu działającym w bardzo krótkich interwałach czasowych. Można powiedzieć żartem, że prąd operuje za nas - powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej zorganizowanej w szpitalu szef zespołu operującego, ordynator oddziału chirurgii przewodu pokarmowego W CSK ŚUM, prof. Paweł Lampe.
Metoda jest wskazana u chorych, u których klasyczna operacja jest niemożliwa. W tym przypadku guz był położony tak, że podczas operacji mogło dość do uszkodzenia kluczowych naczyń.
- Ta metoda uszkadza guz, a nie uszkadza naczyń. Udaje się je zachować dzięki temu, że prąd niszczy komórki, natomiast nie niszczy kolagenu. Metoda chirurgiczna jest i pozostanie niezastąpiona, ale nie możemy uciekać od metod nowoczesnych, zwłaszcza tam, gdzie nie jesteśmy w stanie pomóc metodą standardową - dodał prof. Lampe.
Operowanym pacjentem był również naukowiec, prawnik, prof. Antoni Witosz. - Mam satysfakcję, że byłem obiektem, na którym wykonano tę pierwszą operację, swego rodzaju królikiem doświadczalnym - żartował w rozmowie z dziennikarzami. - Nie miałem wątpliwości, żeby się poddać temu zabiegowi - to była kwestia pełnego zaufania do lekarzy. Czuję się świetnie, mógłbym już iść na spacer do lasu - wyznał.
...
Znakomicie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:44, 19 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Nowe podtypy czerniaka odkrył zespół naukowców z udziałem polskich badaczy
Zespół naukowców z udziałem polskich badaczy odkrył nowe podtypy czerniaka - Shutterstock
Międzynarodowe konsorcjum naukowców z udziałem polskich badaczy odkryło nowe podtypy czerniaka skóry. Pozwoli to na opracowanie innowacyjnych i bardziej skutecznych metod leczenia tego nowotworu.
Wyniki badań przedstawiono w piśmie "Cell", w którym publikowane są znaczące odkrycia naukowe na świecie.
REKLAMA
Odkrycia dokonano w trakcie realizacji międzynarodowego projektu The Cancer Genome Atlas (TCGA), w którym uczestniczy kilkadziesiąt wiodących ośrodków badawczych z całego świata. W skład konsorcjum wchodzą badacze z Wielkopolskiego Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie (WCO) oraz Katedry Biotechnologii Medycznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu (UMP). WCO jest jedynym polskim szpitalem biorącym udział w projekcie.
Koordynator projektu w WCO dr hab. med. Maciej Wiznerowicz powiedział PAP, że "odkrycie podtypów molekularnych czerniaka sprawia, że w niedalekiej przyszłości onkolodzy będą mogli korzystać z tzw. ukierunkowanej terapii spersonalizowanej, dobieranej indywidualnie dla poszczególnych chorych". - Ponadto duże nadzieje wiąże się z rozwojem zindywidualizowanej immunoterapii następnej generacji – kierowanej na zmutowane białka czerniaka – wyjaśnił.
Zespół naukowców przeanalizował zmiany w obrębie DNA i RNA oraz aktywność wybranych białek w komórkach nowotworowych, które pochodziły od ponad 330 chorych. Dr Wiznerowicz wytłumaczył, że "wyniki przeprowadzonych analiz wskazują na obecność nieznanych wcześniej czterech głównych podtypów molekularnych, z których każdy wymaga innej terapii". - Po raz pierwszy przeprowadziliśmy zintegrowaną analizę molekularną czerniaka wykorzystując dane sekwencjonowania szeroko-przepustowego oraz dane kliniczne i patologiczne - relacjonował naukowiec.
Współwykonawca projektu prof. Andrzej Mackiewicz podkreślił, że "kompletna wiedza dotycząca biologii czerniaka otwiera nowe możliwości zarówno w indywidualnym planowaniu leczenia, ocenie rokowania, a także we wczesnym wykrywaniu tej choroby".
- Identyfikacja określonych zmian genetycznych charakterystycznych dla poszczególnych podtypów czerniaka już dzisiaj przekłada się na rozwój i zastosowanie innowacyjnych terapii ukierunkowanych, które są już dostępne nawet dla chorych w Polsce - przekazał prof. Mackiewicz.
- Ponadto identyfikacja profili immunologicznych pozwoli na zindywidualizowanie immunoterapii, która bardzo intensywnie się rozwija. Również w WCO i UMP rozwijamy leczenie szczepionkami genetycznie ukierunkowanymi na macierzyste komórki czerniakowe – dodał.
W Polsce na czerniaka rocznie zapada ponad 2,5 tys. osób i ok. tysiąca umiera. Na całym świecie czerniaka diagnozuje się u ponad 232 tys. osób rocznie; przeszło 55 tys. pacjentów umiera co roku z powodu tego typu nowotworu.
Do istotnych czynników ryzyka zachorowania na czerniaka należy: promieniowanie UV, poparzenie słoneczne w dzieciństwie, jasna karnacja skóry.
Celem projektu TCGA było opracowanie atlasu genomu nowotworów w oparciu o analizę molekularną kilkunastu tysięcy próbek guzów pochodzących z 25 różnych typów raka. Projekt trwał od 2010 r. przez pięć lat, a jego budżet wyniósł 300 mln dolarów.
TCGA - po projekcie sekwencjonowania ludzkiego genomu - był jednym z największych projektów biomedycznych na świecie. W pracach uczestniczyło kilkadziesiąt ośrodków badawczych i placówek medycznych, w tym sześć z Europy.
Obecnie dr Wiznerowicz koordynuje prace nad wybranymi analizami molekularnymi nowotworów w ramach projektu PanCancer Atlas, który jest kontynuacją projektu TCGA.
Publikacje pierwszych wyników badań projektu TCGA z udziałem poznańskich naukowców opisujące analizy molekularne raka piersi ukazały się w 2012 r. We wrześniu ub. roku w ramach TCGA opublikowano wyniki prac dotyczących raka żołądka, natomiast w styczniu tego roku wyniki analiz nowotworów głowy i szyi.
Członkami międzynarodowego zespołu badawczego byli również lekarze, patolodzy i diagności z WCO.
...
Brawo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:17, 22 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Kraków: 390 gramów ważył najmniejszy uratowany wcześniak w Polsce
W Krakowie lekarze uratowali najmniejszego wcześniaka w historii polskiej neonatologii - Facebook/Szpital Położniczo - Ginekologiczny "Ujastek"
390 gramów ważył najmniejszy uratowany wcześniak w historii polskiej neonatologii. Ksawery urodził się w pod koniec stycznia tego roku w 25. tygodniu ciąży. Dzisiaj wraz z rodzicami opuścił Oddział Neonatologiczny Szpitala Ujastek w Krakowie.
Jak poinformowali przedstawiciele szpitala, chłopiec spędził na oddziale neonatologicznym 148 dób. W chwili wypisania do domu ważył 3310 gramów. Lekarze oceniają jego stan jako bardzo dobry.
REKLAMA
Ksawery urodził się pod koniec stycznia jako bliźniak. Jego siostra, z wagą urodzeniową 569 g, żyła 29 dni. Noworodek posiadał cechy skrajnego wcześniactwa (zarośnięte szpary powiekowe) oraz głębokiej hypotrofii.
Dr Beata Rzepecka-Węglarz, ordynator Oddziału Neonatologicznego Szpitala Ujastek wyjaśniła, że dziecko przez 60 dni było wentylowane mechanicznie, a następnie jego oddech był wspomagany - Noworodka konsultowaliśmy m.in. kardiologicznie, okulistycznie, neurologopedycznie, chirurgicznie - dodała.
Według krakowskich lekarzy przypadek Ksawerego jest wielkim sukcesem polskiej neonatologii - to wcześniak o najniższej wadze, którego dotąd udało się utrzymać przy życiu i uzyskać bardzo dobre wyniki leczenia. Chłopiec przeszedł specjalną kurację lekami przyspieszającymi dojrzewanie organizmu. Podawano mu sterydy, kofeinę i szereg innych substancji przyspieszających rozwój i wzmacniających układ oddechowy.
Jak podkreślają neonatolodzy, dzieci przychodzące na świat przed 37. tygodniem ciąży bywają obciążone powikłaniami wcześniactwa, od okulistycznych i neurologicznych po poważną niepełnosprawność ruchową i intelektualną. Jednak przy właściwej opiece często wyrównują różnice rozwojowe i doganiają swoich rówieśników urodzonych o czasie.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), uznaje za wcześniaki dzieci, które urodziły pomiędzy 22. a 37. tygodniem ciąży. Odsetek wcześniaków, które przyszły na świat przed 28. tygodniem ciąży i miały ekstremalnie niską masę ciała - poniżej 1000 g - nie przekracza w Polsce 0,5 proc. Ponad 5 proc. niedojrzałych noworodków ma masę ciała od 1000 do 1500 g (rodzą się zwykle przed 32. tygodniem ciąży).
Najwięcej jest tzw. dużych wcześniaków, czyli dzieci, które przyszły na świat w 33. tygodniu ciąży lub później (ale przed 37. tygodniem), i mają masę ciała przekraczającą 1500 g.
...
Czyli od 6 miesiąca potrafią już uratować. Naprawdę nie trzeba żadnej aborcji aby ,,ratować zdrowie kobiety".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:51, 24 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Pierwszy w Polsce przeszczep łańcuchowy nerek
24 czerwca 2015, 01:59
Sukcesem zakończyło się pierwsze w Polsce łańcuchowe przeszczepienie nerek. Ponad 10-godzinny zabieg przeprowadzili transplantolodzy ze Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie. Wzięły w nim udział 3 pary, które "wymieniły się" nerkami. Operowano osoby, którym niezgodność immunologiczna lub niezgodność grupy krwi nie pozwoliła oddać nerki członkowi rodziny.
Szef zespołu transplantologów profesor Andrzej Chmura powiedział, że zarówno dawcy, jak i biorcy są już wybudzeni. Czują się dobrze, a nerki zaczęły pracować. - Jako pierwszy nerkę oddał młody człowiek, a ostatnią operowaną osobą była jego mama, która otrzymała nerkę od innego dawcy. Więc łańcuszek się zamknął - mówił profesor Chmura
Z kolei profesor Artur Kwiatkowski podkreślił, że łańcuchowe przeszczepienie nerek to historyczny moment dla polskiej transplantologii. - Spełniliśmy marzenia chorych, którym ofiarowano nowe życie, oraz dawców, którzy mogli się podzielić narządem z osobami, które kochają - cieszył się profesor Kwiatkowski
Dawcami nerek w trakcie dzisiejszego przeszczepu byli: syn, który ze względów immunologicznych nie mógł oddać nerki swojej dializowanej matce, mąż który również ze względów immunologicznych nie miał możliwości ofiarowania narządu swojej dializowanej żonie, oraz siostra, która z powodu braku zgodności grup krwi nie mogła pomóc swojemu choremu bratu. W sumie przeprowadzono 6 operacji.
...
Brawo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:29, 24 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Łódź: "zapachowe" sympozjum m.in. o zapachu w diagnostyce medycznej
Sympozjum nt. zapachów w medycynie - Shutterstock
Wyniki najnowszych badań dotyczących m.in. nowych zastosowań olejków eterycznych czy zapachu człowieka jako wskaźnika stanu zdrowia przedstawione zostaną na VI Krajowym Sympozjum "Naturalne i Syntetyczne Produkty Zapachowe i Kosmetyczne", które dziś rozpoczyna się w Łodzi.
Sympozja "zapachowe" zapoczątkowano w 1996 r. Naukowcy z całego kraju co kilka lat przedstawiają nowe wyniki badań dot. naturalnych i syntetycznych związków zapachowych, aromatów spożywczych, ekstraktów roślinnych oraz surowców i produktów kosmetycznych, a dotyczące ich izolowania, syntezy, analizy składu czy określania właściwości biologicznych i zastosowania w produktach różnego przeznaczenia.
REKLAMA
Jednym z głównych tematów sympozjum są olejki eteryczne - lotne mieszaniny związków chemicznych, występujące naturalnie w roślinach w bardzo małej zawartości - maksymalne do kilku procent. To one nadają roślinom zapach, a wyodrębnione z nich znajdują zastosowanie jako dodatki do kosmetyków, produktów spożywczych i farmaceutycznych oraz w aromaterapii.
Olejki eteryczne - obok zapachowych - wykazują właściwości biologiczne np. lecznicze, antydrobnoustrojowe, antyoksydacyjne, cytotoksyczne, herbicydowe.
- Obecnie poszukiwane są nowe zastosowania olejków eterycznych albo pojedynczych składników wyizolowanych z olejków, które zawierają od kilkudziesięciu do kilkuset składników w różnych ilościach - powiedziała prof. Danuta Kalemba z Instytutu Podstaw Chemii Żywności Politechniki Łódzkiej.
Według specjalistów nowe kierunki badań dotyczą m.in. zastosowania olejków eterycznych w produktach biobójczych przeznaczonych do zwalczania szkodników, do odstraszania owadów, czy też wzajemnego oddziaływania na siebie roślin. Naukowcy badają także właściwości cytotoksyczne niektórych olejków eterycznych oraz ich wpływ na ludzkie komórki prawidłowe i nowotworowe.
Jednym z tematów tegorocznego sympozjum będzie zapach i wrażliwość zapachowa człowieka jako wskaźnik stanu zdrowia. Jak podkreśla prof. Kalemba, człowiek także wytwarza różne związki zapachowe i może pachnieć różnie, w zależności od tego jakie trapią go choroby.
- Prowadzone są badania dot. wykorzystania produkowanych przez człowieka związków lotnych w diagnostyce medycznej. Związki lotne mogą być biologicznymi markerami i pozwalać diagnozować oraz śledzić przebieg choroby i leczenia. Jest wiele chorób np. cukrzyca czy niektóre postaci raka, które powodują, że człowiek wydziela określone lotne związki chemiczne, które możemy zanalizować i dzięki temu monitorować stan chorego - wyjaśniła.
Sympozjum potrwa do piątku. Jego organizatorem jest zespół naukowy z Instytutu Podstaw Chemii Żywności wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności PŁ. W ramach studiów na tym wydziale prowadzona jest specjalność "Aromaty spożywcze i surowce kosmetyczne", a w nowym roku akademickim zostanie otwarty nowy kierunek studiów - "Technologia kosmetyków".
...
Bardzo ciekawe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:20, 25 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Eksperci: co najmniej jedna czwarta recept nie jest realizowana
Co najmniej 20 proc. chorych przynajmniej raz w miesiącu robi "wakacje od leków" - Shutterstock
Od jednej czwartej do nawet jednej trzeciej recept nie jest w ogóle realizowanych - ostrzegają autorzy nowego podręcznika dla lekarzy "Nieprzestrzeganie zaleceń terapeutycznych", który w najbliższych dniach trafi do środowiska medycznego.
Jeden z głównych autorów podręcznika, prof. Zbigniew Kardas z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wyjaśnia, że niewykupienie recepty przez pacjenta jest tzw. pierwotnym nieprzestrzeganiem zaleceń terapeutycznych. Polega ono na tym, że pacjent rezygnuje z leczenia na samym wstępnie, zanim jeszcze pójdzie do apteki wykupić leki.
REKLAMA
Specjalista przytacza badania przeprowadzone na 255 osobach, którym lekarze z powodu hipercholesterolemii przepisali leki obniżające poziom cholesterolu we krwi. Wynika z nich, że 26 pacjentów (10,2 proc.) w ogóle nie rozpoczęło leczenia, bo nie wykupiła zleconych leków. 20 chorych (7,8 proc.) przerwało przyjmowanie leków po wykorzystaniu pierwszego wykupionego opakowania. W sumie prawie co piąty pacjent przestał się leczyć już na samym wstępie zleconej terapii.
Prof. Kardas twierdzi, że gorzej jest ze stosowaniem się pacjentów do zleconego dawkowania leków. Zaledwie 21 proc. osób cierpiących na chorobę wieńcową systematycznie przyjmuje pełny zestaw leków, takich jak preparaty beta-adrenolityczne, kwas acetylosalicylowy oraz leki obniżające cholesterol.
- Nawet wówczas, gdy leczenie jest krótkotrwałe, a nasilenie objawów chorobowych wysokie, przestrzeganie zaleceń terapeutycznych znacznie odbiega od oczekiwań - metaanaliza wykazała, że blisko 40 proc. pacjentów czyni odstępstwa od zleconego schematu dawkowania antybiotyków - podkreśla specjalista.
Według prof. Kardasa, co najmniej 20 proc. chorych przynajmniej raz w miesiącu robi "wakacje od leków", czyli na kilka dni przestaje zażywać farmaceutyki. Im dłużej jednak musi trwać terapia, tym więcej chorych przestaje je zażywać. Sondaż Amerykańskiego Związku Osób Emerytowanych ujawnił, że po 5 latach terapii leczenie kontynuuje jedynie 10-15 proc. pacjentów.
- W przypadku przewlekłych schorzeń dróg oddechowych wytrwałość w realizacji schematu dawkowania jest tak niska, że po 12 miesiącach terapię kontynuuje nie więcej niż 20 proc. chorych - stwierdza w publikacji prof. Kardas.
...
Badanie zachowań pacjentów to też ważna dziedzina.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:07, 02 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Nowatorska metoda operacji urologicznych w szpitalu miejskim
Nowatorska metoda operacji urologicznych w szpitalu miejskim - Thinkstock
W olsztyńskim szpitalu miejskim przeprowadzono w środę operację usunięcia uchyłka pęcherza moczowego nowatorską metodą, która polega na wprowadzeniu do ciała pacjenta narzędzi chirurgicznych tylko przez jedno nacięcie. Szpital planuje kolejne takie operacje.
Nowatorską operację przeprowadził prof. Marek Roslan, który jest prekursorem tego rodzaju zabiegów w kraju. Asystował mu koordynator oddziału klinicznego urologicznego olsztyńskiego szpitala miejskiego dr Zbigniew Purpurowicz.
REKLAMA
Zabieg polegał na wycięciu 61-letniemu pacjentowi (pochodził z Morąga) uchyłka pęcherza. Jak wytłumaczył prof. Roslan uchyłek ten można porównać do balonika w pęcherzu, który sprawiał, że pacjent nie mógł w pełni opróżnić pęcherza. - A zalegający z pęcherzu mocz może powodować szereg chorób, w tym prowadzić do rozwoju nowotworu - powiedział prof. Roslan.
Zwykle tego rodzaju schorzenia urolodzy operują dokonując tradycyjnego cięcia lub też metodą laparoskopową, w której używa się kilku nacięć, a przez nie wprowadza się kolejne narzędzia potrzebne do zoperowania pacjenta. Nowatorskość przeprowadzonej w Olsztynie operacji polegała na tym, że choremu zrobiono tylko jedno, ok. 1,5 cm nacięcie, przez które wprowadzono wszystkie potrzebne narzędzia.
- Z punktu widzenia lekarza jest to zabieg bardzo trudny, wymagający wielkiego skupienia, cierpliwości, dużych umiejętności. Dlatego tego rodzaju operacje nie są powszechne - zaznaczył dr Purpurowicz. Prof. Roslan dodał, że dodatkowym utrudnieniem jest to, że instrumentarium wykorzystywane przy tego rodzaju operacjach "nie jest jeszcze doskonałe".
Urolodzy podkreślili, że choć zabieg jest dla lekarzy trudny i wymagający to z punktu widzenia pacjenta jest on dużo lepszy.
- Każda pooperacyjna rana, niezależnie od jej wielkości, jest dla pacjenta wyzwaniem, wiąże się z cierpieniem. Dlatego im mniej ran, tym lepiej. W ogóle dziś pacjenci oczekują od lekarzy operowania niemal przez dziurkę od klucza, bo chcą jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności i aktywności. Ta metoda operacji urologicznych jest odpowiedzią na te oczekiwania pacjentów - przyznał prof. Roslan.
Lekarz zapewnił, że nowatorska metoda operacji nie wiąże się dla pacjenta z większym ryzykiem komplikacji pooperacyjnych. - Wręcz przeciwnie, to ryzyko jest mniejsze niż np. przy operacjach laparoskopowych, w których wykonuje się kilka cięć - podkreślił.
Urządzenie, przez które wprowadzono do ciała chorego wszystkie narzędzia operacyjne kosztowało 1,3 tys. zł. Dyrektor szpitala miejskiego Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk poinformowała, że szpital kupił w sumie pięć tego rodzaju urządzeń, a następne zabiegi z ich wykorzystaniem zaplanowano już na przyszły tydzień (ma być wtedy zoperowana kobieta cierpiąca na przetokę pęcherzowo-pochwową).
- Chcemy iść tą nowatorską drogą, bo to jest przyszłość medycyny. Będziemy chcieli rocznie przeprowadzać kilkadziesiąt takich operacji - powiedziała dyrektor szpitala.
Prof. Roslan przyznał, że na świecie operacje, w których wprowadza się narzędzia do ciała pacjenta przez jedno nacięcie przeprowadza się w Cleveland i Kalifornii w USA, Caracas w Wenezueli oraz w austriackim Innsbrucku. W Polsce prof. Roslan operował w ten sposób w Gdańsku, gdzie pracował przed przejściem do ośrodka w Olsztynie.
...
Brawo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:58, 07 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Rzeczpospolita": polski patent na szybką diagnostykę sepsy
Nową metodę szybkiego wykrywania sepsy opracowali naukowcy z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, informuje "Rzeczpospolita".
Dzięki niej wystarczy sześć godzin, aby wykryć we krwi grzyby czy bakterie mogące doprowadzić do wystąpienia zespołu ogólnoustrojowej reakcji zapalnej, wywołanej zakażeniem, czyli właśnie sepsy. Znacznie przyspiesza to zastosowanie przez lekarza skutecznej terapii.
REKLAMA
Nowa metoda została już opatentowana, ale nie jest jeszcze stosowana w diagnostyce. Konieczne są badania kliniczne, przeprowadzone na dużej grupie pacjentów. To kosztuje, więc naukowcy poszukują przedsiębiorcy gotowego do wyłożenia środków. Wtedy metoda mogłaby trafić do praktyki lekarskiej za dwa, trzy lata.
...
Bardzo cenne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:24, 09 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Lekarka ze Szczecina zakwestionowała decyzję światowych towarzystw hepatologicznych
Lekarka ze Szczecina zakwestionowała decyzję światowych towarzystw hepatologicznych - Shutterstock / Shutterstock
Dr Ewa Wunsch, 33-letnia lekarka ze Szczecina zakwestionowała ostatnie wytyczne dwóch towarzystw hepatologicznych – amerykańskiego i europejskiego. Po opublikowaniu przez nią wyników nowych badań, rację przyznano polskiej lekarce - informuje "Głos Szczeciński".
Wątpliwości szczecińskiej lekarki dotyczyły tezy o odstępowaniu od stosowania naturalnego kwasu żółciowego w leczeniu pierwotnego stwardniającego zapalenia dróg żółciowych (PSC). Kwas miał okazać się bezskuteczny lub wręcz szkodzić leczonym - wynikało z badań opublikowanych w "Hepatology". Zespół kierowany przez dr Wunsch przeprowadził swoje badanie, które potwierdziły, że teza przedstawiona w magazynie jest błędna.
REKLAMA
Polska lekarka poprowadziła badania w Klinice Gastroenterologii Szpitala Publicznego im. Tadeusza Sokołowskiego. Ujawniły one znaczące pogorszenie się stanu zdrowia pacjentów w przypadku odstawienia leku. Do wyników badania zespołu dr Wunsch odniósł się w "Hepatology" autor badania dyskredytującego lek. Przyznał on rację szczecińskiej lekarce i zmodyfikował swoje poprzednie sugestie dotyczące leczenia.
Dr Ewa Wunsch znalazła się w gronie finalistów plebiscytu "Polacy z werwą".
...
Tak naukowe to znaczy niepewne trudne do stwierdzenia na pewno. Stąd hipotezy. W przeciwieństwie do Boga. Jego prawo 100% pewne. Stąd dogmaty i nieomylnosc. Współcześni widzę nic z tego nie pojmują i TRAKTUJĄ NA ODWRÓT! Z PRLWEM BOŻYM DYSKUTUJĄ A NAUKĘ TRAKTUJĄ JAK DOGMAT! ABSURD!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:08, 09 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Nowatorski zabieg przeszczepu tkanek jajnika - po raz pierwszy w Polsce
Pierwszy w Polsce zabieg przeszczepu tkanki jajników - PAP
Lekarze z Kliniki Leczenia Niepłodności i Szpitala "Gameta" w Rzgowie k/Łodzi dokonali nowatorskiego przeszczepu tkanek jajnika u 28-letniej pacjentki. Zdaniem kierownika projektu dr n. med. Pawła Radwana, był to pierwszy tego typu zabieg w Polsce.
Jak wyjaśnił dr Radwan, zabieg wszczepienia tkanek jajnika u 28-letniej kobiety, która 1,5 roku temu – w przebiegu leczenia złośliwego nowotworu - przeszła radykalną operację usunięcia narządów rodnych, został przeprowadzony w podłódzkiej klinice w środę. Celem zabiegu jest przywrócenie funkcji endokrynnej jajnika u młodej kobiety, której badania poziomu hormonów żeńskich wykazują obecnie wartości charakterystyczne dla 80-latki.
REKLAMA
- Jednym z poważnych powikłań występujących u kobiet po leczeniu onkologicznym narządów rodnych jest zniszczenie funkcji jajników, czyli przedwczesna menopauza. U młodej pacjentki może powodować ona wiele zagrożeń dla zdrowia, związanych m.in. z rozwojem osteoporozy i chorób sercowo-naczyniowych. Są też następstwa psychiczne, gdyż młoda kobieta czuje się jak 80-latka. Dlatego coraz częściej mówi się o zachowaniu funkcji prokreacyjnych i zachowaniu funkcji jajników po leczeniu onkologicznym - podkreślił Radwan.
28-letnia pacjentka "Gamety" jest – zdaniem dr Radwana - przypadkiem szczególnym. U kobiety zdiagnozowano w czasie ciąży nowotwór. Pacjentka nie zaakceptowała propozycji usunięcia ciąży, która była kontynuowana do 34. tygodnia, gdy rozwiązano ją cięciem cesarskim.
- Protokół onkologiczny przewidywał natychmiastowe usunięcie wszystkich narządów rodnych. Kolejnym etapem leczenia miała być agresywna radiochemioterapia, której powikłaniem byłoby zniszczenie jajników. Dlatego podjęliśmy decyzję, aby – po usunięciu jajników – jeden z nich został szczegółowo przebadany, a drugi – przetransportowany do laboratorium naszej kliniki – powiedział Radwan.
Przez półtora roku pobrane tkanki narządu były zamrożone w specjalnych warunkach. Pacjentka przeszła w tym czasie pełen cykl terapii onkologicznej.
- Przed właściwym zabiegiem przeszczepu, poddaliśmy tkankę testom in vitro. Sprawdziliśmy, czy komórki przeżyły. W przypadku tkanek nie jest to oczywiste, bo – inaczej niż przy mrożeniu zarodków czy komórek jajowych - efektywność kriokonserwacji i przeżywalność komórek jest bardzo mała. Teoretycznie mogliśmy już przeszczepić jajnik, postanowiliśmy jednak jeszcze przeprowadzić dodatkową procedurę – przeszczep ksenogeniczny czyli do obcego gatunku - mówił Radwan.
Kolejny fragment rozmrożonego jajnika przeszczepiono myszy pozbawionej genetycznie układu immunologicznego. Przeszczep przyjął się, po kilku tygodniach ponownie przebadano tkankę zwłaszcza pod kątem wznowy procesów nowotworowych.
- Po tym teście uznaliśmy, że przeszczep będzie bezpieczny. W jamie brzusznej pacjentki wytworzyliśmy kieszonki z otrzewnej i wszczepiliśmy fragmenty tkanek jajnika. Pacjentka czuje się obecnie dobrze, wkrótce opuści klinikę. Za ok. dwa miesiące dowiemy się, czy wszczepione tkanki podjęły swoją czynność - dodał ginekolog.
Zabieg odbył się w ramach programu naukowego, który prowadzony jest w klinice "Gameta" od trzech lat. Szpital sfinansował eksperymentalną procedurę z własnych środków. Na jej wykonanie uzyskano zgodę Komisji Bioetycznej. Na podobny przeszczep czeka już druga pacjentka. W jej przypadku – ponieważ kobieta ma zachowane narządy rodne – w wyniku leczenia możliwe byłoby zajście w ciążę.
....
O I TO JEST LECZENIE! NIE IN VITRO!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|