,,Mamo, nie płacz. Niedługo będę w Niebie"
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 Następny
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:26, 20 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
15-miesięczna dziewczynka przeżyła tydzień bez opieki. Jej babcia zmarła
15-miesięczna dziewczynka przeżyła niemal tydzień bez opieki - Shutterstock
15-miesięczna dziewczynka przeżyła niemal tydzień bez opieki po tym, jak zmarła jej babcia. Dramat rozegrał się w stanie Tennessee w USA - informuje portal independent.co.uk.
Malutkie dziecko w domu w Maryville znaleźli 14 listopada policjanci. Zostali oni poproszeni, by sprawdzić, co dzieje się z dziewczynką i jej babcią, ponieważ próby skontaktowania się ze starszą panią od 7 listopada nie przynosiły rezultatu. Kobieta miała opiekować się dziewczynką, podczas gdy mama dziecka była w więzieniu.
Okazało się, że babcia dziewczynki zmarła najprawdopodobniej niemal tydzień wcześniej z przyczyn naturalnych. Przez cały czas dziecko było z ciałem kobiety w jednym pokoju. Dziewczynka przeżył niemal tydzień bez jedzenia, picia i jakiejkolwiek opieki. Była bardzo osłabiona i zaniedbana, trafiła do szpitala.
...
Cud. Dorosly przezyje 7 dni bez wody a dziecko chyba slabsze.
Grzech matki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:25, 18 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
6-letnia Ania starzeje się w przyspieszonym tempie
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu
Ania Starosolska starzeje się w przyspieszonym tempie - Materiały prasowe
Ania Starosolska z Gliwic ma 6 lat, wzrost 2-latka i wagę 10-miesięcznego dziecka. Nie rośnie, nie rozwija się, a w przyspieszonym tempie – starzeje. Dziewczynka cierpi na nietypową formę zespołu Cockayne'a. Choroba jest nieuleczalna, a mimo to Ania i jej rodzice walczą o każdy wspólny dzień. Rodzice chcą walczyć o przedłużenie Ani życia, ale na to potrzeba ogromnych pieniędzy. Niedawno pojawiła się nadzieja - eksperymentalna terapia w USA.
O tym, że Ania będzie wyjątkowa rodzice wiedzieli wcześnie, na długo zanim przyszła na świat. A jeszcze wcześniej przeczuwali, że coś może być nie tak. Ania już w brzuchu mamy rosła zbyt wolno. Gdy się urodziła, ważyła niewiele ponad 2 kilogramy. Co prawda w skali Apgar dostała "dziesiątkę", maksymalną ocenę. Była zatem malutka, ale nie różniła się od innych niemowlaków. Śliczna mała dziewczynka, która wymagała trochę więcej troski i uwagi. Lekarze uspokajali, mówili – jak wspominają rodzice - że Ania w końcu "ruszy". Mijały jednak miesiące i nic.
Marta i Andrzej Starosolscy, rodzice dziewczynki, zaczęli się niepokoić, gdy mała po swoich pierwszych urodzinach jeszcze nie siadała, za to jej rówieśnicy stawiali już pierwsze kroki. Za wolno też przybierała na wadze. - Zamiast zmniejszać dystans do rówieśników, to inne dzieci zaczęły Ani uciekać – wspomina pan Andrzej.
Dzień za dniem walczą o Anię
Zaczęła się walka o zdrowie dziewczynki, która trwa nieprzerwanie każdego dnia do dziś.
- Przestaliśmy wtedy zwracać uwagę na lekarzy i to ich "ruszy, ruszy" - opowiada pan Andrzej. Wiedzieli, że coś jest nie tak. Szukali odpowiedzi na pytanie: co, a jednocześnie zaczęli szukać sposobów rehabilitacji. Skutki były natychmiastowe: Ania zaczęła siadać po miesiącu rehabilitacji. Trudniej było z chodzeniem, choć na początku szło dobrze.
Równolegle wozili dziecko do najlepszych specjalistów w kraju. Do Katowic, Krakowa i Warszawy. Jedni stawiali diagnozę, drudzy z diagnozą się nie zgadzali. Nie było w kraju wystarczająco tęgiej głowy, nikt nie wiedział, co powiedzieć rodzicom. Jak się później okazało, lekarzy zwiódł błędny opis rezonansu magnetycznego.
Ostatecznie w śledztwie pomogli sąsiedzi z zachodu. Przyjaciele rodziny prywatnymi kanałami skontaktowali się z lekarzami w Niemczech. Zaczęły pojawiać się pierwsze właściwe tropy i ważna wskazówka: Ania ma zaburzenia mielinizacji, czyli "izolacji" włókien nerwowych.
- To co dzieje się u chorych na Alzheimera – wyjaśnia pan Andrzej. Wreszcie lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka i finalnie Instytutu Matki i Dziecka postawili diagnozę, później potwierdzoną genetycznie.
Diagnoza albo wyrok: zespół Cockayne'a jedyny taki na świecie
- Dwie mutacje w ERCC8, Zespół Cockayne’a – wspomina ojciec dziewczynki
Zespół Cockayne'a jest rzadką formą karłowatości, występujący raz na 2 miliony. Choroba dziedziczona jest genetycznie. Najczęściej występującą formą jest ta, w której pierwszy rok życia dziecka przebiega właściwie prawidłowo, a symptomy choroby pojawiają się dopiero w drugim.
Przypadek Ani jest jednak inny. Problemy zaczęły się już w życiu płodowym. Jedna z mutacji występujących u Ani została opisana zaledwie u dwójki chorych na świecie, druga nie była dotąd w ogóle znana – mówi pan Andrzej.
Mutacje w genie ERCC8 powodują, że 6-letnia dziewczynka zamiast rozwijać się, w przyspieszonym tempie starzeje się. Nie przybiera na wadze, nie rośnie. Osłonki jej włókien nerwowych są na poziomie noworodka, a powinny rozwijać się do 18 roku życia. W jej organizmie brak jest mechanizmu, który usuwałby błędy przy złym podziale komórek. U zdrowego człowieka ten błąd jest od razu likwidowany, a tu się namnaża.
- Przy okazji badań wyszło, że w zwojach mózgu Ani tworzą się zwapnienia, że móżdżek maleje i że małą dopadła retinopatia, która psuje jej oczy. To niektóre z klocków, które składają się na zespół Cockayne’a – tłumaczy pani Marta.
Choroba w końcu została rozpoznana, tyle że nie można jej pokonać. Standardowa terapia polega jedynie na łagodzeniu objawów. Ania i jej rodzice poddawać się jednak nie mają zamiaru.
Dzień z życia Ani
Walczą o każdy w miarę normalny dzień. Ania w styczniu skończy 6 lat, ma wzrost 2-latka, wagę 10-miesięcznego, a główkę 5-miesięcznego dziecka.
Dziewczynka zawsze budzi się wypoczęta, choć sypia jak komandos: co 15 minut budzi się i znów zasypia. Zdarza się, że prześpi kilka godzin naraz, wstaje, zjada drugą kolację, bawi się, ogląda bajki, a później znowu zasypia.
Pięć razy w tygodniu chodzi do przedszkola. Na miejscu czeka ją "trening": rehabilitacja w małych grupach, psycholog, logopeda i spotkanie z rówieśnikami. Rówieśnicy takich problemów jak dziewczynka nie mają, ale Ania i tak świetnie się z nimi dogaduje. Świetnie, mimo że mówi tylko pojedyncze słowa, i to niewyraźnie.
Na co dzień musi nosić specjalny kombinezon usztywniający tułów. Nie wolno spuszczać z niej oka, bo w każdej chwili może stracić równowagę. To ważne, bo nie ma wykształconych odruchów obronnych. Przed upadkiem nie broni się rączkami, nie reaguje. - To wynik zaburzeń neurologicznych – dopowiada pani Marta.
132b3cf2-d091-459f-9577-ed276706f820 Ania z Gliwic - Paweł Pawlik / Onet
Ania z Gliwic
W przedszkolu wiedzą, że Ani nie można forsować. Przy tej chorobie przetrenowanie jest dużo gorsze niż nie robienie niczego. Przykład: dziewczynka zaczęła chodzić w wieku 2,5 roku. Niewłaściwie, ale chodziła. Kiedy miała 3,5 roku chodziła po trawie. Pół roku później przestała podczas turnusu rehabilitacyjnego, w trakcie którego była poddana zbyt intensywnemu treningowi, zachorowała i wróciła do raczkowania. Do samodzielnego chodzenia już nigdy nie wróciła.
- Jak coś w przypadku Ani tracimy, to tracimy bezpowrotnie – przyznaje pan Andrzej.
Z przedszkola Anię odbiera mama. Jak na spotkanie dwóch pań przystało powrót do domu zajmuje godzinę, która pożytkowana jest na plotki, wizytę w sklepie, bibliotece i piekarni.
W domu czekają układanki, puzzle, kolorowanki i tata. - Ania uwielbia puzzle, my też, bo trenują głowę, ręce i palce. Mamy drabinkę, po której się wspinamy. Ciągle ćwiczymy, bawiąc się - mówią rodzice. Ich córka lubi zwierzęta. W domu przytula się do kota i pieska. Układa puzzle z mapą świata. Opisuje zwierzęta i pokazuje "Gliwice!", w których mieszka. Namiętnie rysuje obrazki, które zdobią ściany mieszkania.
Dziewczynka uwielbia też kąpiele. Te trwają nawet godzinę. - Lubi się wygrzać, choć nie odczuwa zimna. Nie ma tłuszczu podskórnego, wychładza się natychmiast i nie odczuwa powolnych zmian temperatury. Jak powieje zimny wiatr, to czuje - mówi Andrzej.
Do zasypiania konieczna jest mama. W trakcie dnia jest tata, w nocy mama.
Droga terapia, która da Ani czas
Do tej pory genetycy opisali trzy typy Cockayne’a. Wymieniając się doświadczeniami z innymi rodzicami chorych dzieci, Starosolscy poznali przez internet Amerykanów, którym urodziło się dwoje dzieci z tym zespołem.
Dowiedzieli się, że istnieje eksperymentalna terapia komórkowa, która może opóźnić rozwój choroby i nawet częściowo cofnąć jej objawy. Pomogło w przypadku Samanty, która przeżyła dwa razy dłużej niż zazwyczaj żyją chorzy z jej typem zespołu.
- Dziewczynka ma ostry typ, przestała chodzić w wieku 3 lat, po pierwszej dawce wróciła jej "funkcja chodu". To jest niesamowite, bo przy zespole Cockayne’a, jeśli się coś straci to traci się raz na zawsze. Natomiast jej ta funkcja wróciła. Mówi też prawie pełnymi zdaniami. Nigdy nie było skutków ubocznych – opowiada pan Andrzej. Jak wskazują rodzice dziewczynki, w ostatnich latach ruszyły badania nad zespołem Cockayne'a w Stanach, Anglii i Francji. – Musimy tylko z Anią doczekać aż wyniki, które już teraz są na poziomie szkiełka laboratoryjnego, wejdą w fazę badań klinicznych –opowiadają.
- To byłaby poprawa jakości życia Ani, namiastka samodzielności. Musimy działać, bo rączki już nie słuchają, w oczkach jest już +7, psuje się wszystko, dokładnie wszystko. Psuje się również wzrok i słuch – a to już odcięcie od świata. Chcemy dać naszej Ani szansę, nie możemy pozbawić jej tej możliwości. Nigdy byśmy sobie tego nie darowali – dodaje pani Marta.
Leczenie jest jednak kosztowne, a Starosolscy nie mają potrzebnych pieniędzy. Wszystkie wydają na rehabilitację Ani, która w skali roku pochłania 30 tys. zł. Ile potrzeba? Pierwsza dawka w Ameryce to 30 tys. dol., albo 24, jeśli załapią się na promocję, kolejne - 15 tys., albo 12,5 tys. dolarów (w promocji). Jeśli terapia przyniesie skutek, trzeba ją powtarzać do końca życia, co pół roku.
Szacuje się, że na całą terapię potrzeba ok. 2 milionów złotych. Pieniądze można przekazywać na konto Fundacji "Zdążyć z Pomocą" (numer konta Bank BPH SA 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 z dopiskiem: 17874 Starosolska Anna).
...
To sa dramaty.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:44, 22 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Emil może żyć dalej!
Emil Koryczan - Materiały prasowe
Zanim się urodził, miał już umrzeć. "Nie przeżyje" – mówili lekarze, gdy w wieku trzech tygodni leżał z podejrzeniem sepsy. Ochrzczony w inkubatorze, gdy już nie miał sił otworzyć oczu. Gdy miał cztery miesiące, na chwilę "umarł" na rękach mamy podczas "zwykłego" pobierania krwi. Na szczęście zapaść była w szpitalu – w domu rodzice by go nie odratowali. Przed każdą interwencją lekarską rodzice od ponad czterech lat słyszą, że ich syn ma 50 proc. szans na przeżycie. I do tej pory zawsze był w tej szczęśliwej połowie…
Czteroletni Emil Koryczan z Krakowa cierpi na wrodzoną wadę serca pod postacią tetralogii Fallota z zarośnięciem zastawki tętnicy płucnej oraz połączeniami systemowo-płucnymi i skrajną hipoplazję tętnic płucnych. Rodzice chłopca nieustannie szukają pomocy, jednakże wszędzie spotykają się jedynie z odmową. Dopiero niedawno pierwszy lekarz na świecie zgodził się zoperować Emila. Operacja miałaby się odbyć w Stanach Zjednoczonych, jednakże jej koszt jest ogromny i wynosi dwa miliony dolarów, co zdecydowanie przerasta możliwości finansowe rodziny Emila.
REKLAMA
- Nigdy wcześniej nie zbieraliśmy pieniędzy, nawet 1 proc. nie zbieraliśmy, ponieważ nie było żadnych szans leczenia Emila. A teraz jedna operacja to astronomiczny koszt! Aby ustalić termin przyjęcia, musimy wpłacić 800 tysięcy dolarów, a przed samą operacją resztę sumy. Nie wspominając o kosztach okołomedycznych, badaniach dodatkowych, takich jak echo, cewnikowanie, pobycie, przelotach, itp. W końcu pierwszy raz poczuliśmy, że nie jesteśmy sami, że ktoś mimo wielkiego ryzyka zrozumiał naszą rozpacz i podał nam pomocną dłoń. Tylko my tych pomocnych dłoni potrzebujemy naprawdę wiele, żeby opłacić operację – bez tego nigdzie nie pojedziemy i będziemy czekać z zaproszeniem w ręce - podkreśla mama chłopca.
Kwota, jakiej potrzeba na ratowanie Emila jest bardzo wysoka, ale liczy się każdy grosz, który przybliża chłopca do wyjazdu i dalszemu leczeniu. Niestety stan Emila nieustannie się pogarsza, dlatego tak ważna jest szybkość w zebraniu pieniędzy, aby przeprowadzić operację przed wrześniem br. Kwota jest niewyobrażalna, jednak jeśli nie ta operacja, to pozostaje tylko czekanie na najgorsze.
Szczegółowe informacje o możliwych formach pomocy Emilowi znaleźć można na stronie portalu siepomaga.pl
...
Aga : Musisz żyć Kochanie , zastanawia mnie tylko co w tej operacji kosztuje 7 mil zł , a już wiem praca konowła lekarza , bo cóż innego . Na jakim my świecie żyjemy , tylko plugawe pieniądze są ważne , a nie satysfakcja że uratuję się życie chłopczyka z bardzo rzadką wadą serca.
...
Kobiety rozumuja inaczej! I PRAWIDLOWO!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:53, 24 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Żyje z klątwą Ondyny, mama wszędzie ją wozi. Właśnie ukradli im samochód
Kiedy Emilka zamyka oczy, jej mam musi być czujna. 6-latka cierpi na rzadką chorobę, tzw. Klątwę Ondyny: kiedy zasypia, przestaje oddychać, umiera. Dziecko potrzebuje stałej opieki specjalistów, codziennie jeździ z mamą do przedszkola, na rehabilitację czy do szpitala. W niedzielę rodzinie skradziono auto z hali garażowej na gdańskim Przymorzu. - Jesteśmy uziemione – mówi pani Anna i apeluje o pomoc.
Dziewczynka choruje na zespół wrodzonej ośrodkowej hipowentylacji (CCHS); ta rzadka choroba jest potocznie nazywana Klątwą Ondyny. Dotknięte nią osoby - a jest ich najprawdopodobniej zaledwie kilkaset na świecie - nie są świadome tego, że muszą zaczerpnąć oddechu.
Oprócz codziennych zmagań pani Ania musi teraz poradzić sobie z nowym problemem. W niedzielę około godz. 20.30 z hali garażowej na osiedlu przy ul. Olsztyńskiej na gdańskim Przymorzu skradziono jej auto - czarne audi a4. - Brak samochodu dla nas oznacza dosłownie uziemienie - mówi.
...
Niestety tych dziwnych schorzen jest sporo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:20, 02 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Matka 4-latki, cierpiącej na autyzm zwróciła się o pomoc do drukarni. Reakcja była oburzająca
2 marca 2016, 19:37
• Beata Olek, samotnie wychowująca dziecko cierpiące na autyzm zwróciła się z prośba o pomoc przy uzyskaniu rabatu w drukarni.
• Kobieta chciała wydrukować ulotki, informujące o możliwości przekazania pieniędzy na konto fundacji.
• Pracownik drukarki kategorycznie odmówił.
Beata Olek to samotnie wychowująca matka 4-letniej Zuzi, cierpiącej na autyzm dziecięcy. Dla prawidłowego rozwoju dziewczynki istotna jest obecność rówieśników, jednak matki nie stać na posłanie córki do przedszkola. Właśnie dlatego postanowiła zwrócić się o pomoc do darczyńców.
Kobieta postanowiła wydrukować plakaty informujące o możliwości przekazania pieniędzy na konto fundacji, z których mogłaby sfinansować przedszkole dla Zuzi. Zgłosiła się również do drukarni, z pytaniem o rabat.
Odpowiedź drukarni, do której napisałam prośbę o rabat na wydruk apeli dla niepełnosprawnego dziecka.
Posted by Beata Olek on 2 marca 2016
Reakcja pracownika drukarni była zaskakująca. W rozmowie z portalem NaTemat.pl stwierdził, że cała sytuacja to manipulacja. Dodał jednak, że za swoje słowa nie zamierza przepraszać, ponieważ są one zgodne z jego przekonaniami.
...
Niestety.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:08, 07 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
9-latka dotkliwie pogryziona przez psy. Ma rany na całym ciele
7 kwietnia 2016, 20:18
• 9-latka dotkliwie pogryziona przez psy
• Do zdarzenia doszło w Tczewie
• Policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia
Policja z Tczewa wyjaśnia okoliczności dotkliwego pogryzienia 9-latki przez trzy psy. Ze zgłoszenia, które otrzymała policja wynika, że dziecko po południu jeździło rowerem po osiedlowej drodze w pobliżu swojego domu. To wtedy miały ją zaatakować zwierzęta - podaje RMF FM.
Dziewczynka trafiła do szpitala. Nie ma dokładnych informacji o jej stanie zdrowia, ale wiadomo, że pogryzienia są na całym ciele.
Policja ustaliła, kto jest właścicielem psów. Zwierzęta trzymane były na ogrodzonej posesji, są zadbane i były szczepione.
RMF FM
...
Dzieci cierpia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:44, 08 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
"Jej ciało było jedną wielką raną". Dramat 8-letniej Łucji
Alicja Wirwicka
Dziennikarka Onetu
Jeszcze podczas koncertu Bożonarodzeniowego w styczniu Łucja była okazem zdrowia - Archiwum rodzinne
Łucja ma osiem lat, kocha muzykę, śpiew i naukę. Zawsze uśmiechnięta. "Przylepa" - mawiała o niej mama. Dziś uśmiecha się znacznie rzadziej. Codziennie walczy z chorobą, która wręcz obdarła ją ze skóry. By żyć Łucja potrzebuje sterylnych warunków i rehabilitacji. Z pomocą dziewczynce ruszyła nauczycielka.
17 stycznia. W miejscowym kościele w niewielkiej miejscowości Dobra pod Nowogardem odbywa się koncert jasełkowy. Na scenie pojawia się ośmioletnia Łucja. Śpiewa, gra na organach, zbiera owacje. Jest szczęśliwa. W jednej z kościelnych ławek siedzi pani Katarzyna, mama dziewczynki i pęka z dumy. Żadna z nich nie wie, że w ciągu 24 godzin ich świat zmieni się nie do poznania.
- W poniedziałek pojawiła się wysypka, więc pojechaliśmy do szpitala w Nowogardzie - mówi pani Katarzyna Szczepańska, mama 8-letniej Łucji. - Wtedy jeszcze wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze. Łucja była spokojna. Ale sytuacja pogarszała się z każdą kolejną godziną - wspomina.
Ciało Łucji zaczęły pokrywać rany. Lekarze rozkładali ręce, podejrzewali coraz to nowe schorzenia. W końcu zapadła decyzja - trzeba jechać do szpitala na Arkońskiej w Szczecinie. Padła też diagnoza: zespół Lyella. Choroba, która właściwie obdziera ze skóry. Sprawia, że ciało staje się jedną jątrzącą się raną.
- Łucja była cała w bandażach, pod nimi kryły się krwawiące rany - mówi mama dziewczynki. - Do tej pory lekarze nie są pewni, co wywołało chorobę. Być może to reakcja na antybiotyk, ale podejrzewają również wirus, który aktywował zespół Lyella -dodaje.
Kiedy pytam jaka jest Łucja głos pani Katarzyny zaczyna się łamać. - Ja... ja nie poznaje swojej córki - odpowiada po dłuższej chwili. - Jeszcze wtedy, w dniu koncertu mojego dziecko było pełne radości. Nie mogłam jej od siebie odkleić, taka z niej była przylepa - śmieje się przez łzy. - Ale od kiedy wróciła ze szpitala zmieniła się. Rzadziej się uśmiecha, niechętnie przytula. Staram się ją uczyć na nowo czułości. Ale ona ma dopiero 8 lat i tyle wycierpiała - kończy z trudem.
Łucja w szpitalu spędziła ponad półtora miesiąca. To były tygodnie pełne walki i cierpienia. Przez część pobytu dziewczynka była nieprzytomna z powodu bólu i leków. Kiedy odzyskiwała przytomność pojawiały się halucynacje. - Bała się, krzyczała - opowiada pani Katarzyna.
W końcu pojawiła się sepsa. Dzięki temu, że Łucja była na lekach, a lekarze szybko postawili diagnozę dziewczynka przeżyła. Nie obyło się jednak bez komplikacji. Zapalenie płuc, trzustki i opon mózgowych. - To był straszny czas. Niepewności, strachu i potwornego zmęczenia - mówi mama dziewczynki. - Byłam w szpitalu całą dobę, a jednocześnie musiałam zajmować się też starszą córką - opowiada.
Na szczęście Łucja dochodzi do siebie już w domu. Nie, niestety nie własnym. Pani Katarzyna, która samotnie wychowuje dwie córki, mieszka w niewielkim mieszkaniu, który byłby dla Łucji niebezpieczny. - Dostaliśmy mieszkanie zastępcze, więc mieszkam na dwa domy - mówi półżartem pani Katarzyna. - Najpierw kąpiel i zabiegi pielęgnacyjne dla Łucji. Kiedy przychodzą nauczyciele ja biegnę do drugiego domu, gdzie muszę zająć się też chorą mamą. I tak leci dzień za dniem. Ale nie narzekam. Każdy ma jakieś obowiązki - podsumowuje.
By rodzina mogła znów zamieszkać razem potrzebne są wręcz sterylne warunki dla Łucji. Samotną matkę nie stać jednak na remont mieszkania. Z pomocą ruszyła pani Magdalena. - To była chyba jedyna osoba, która zapytała po prostu "jak pomóc?" - w głosie pani Katarzyny znów słychać wzruszenie.
Wcześniej właściwie się nie znały. Pani Magdalena uczy w szkole, do której chodziła Łucja. Prowadzi też szkolny chórek, a pasją Łucji jest śpiewanie. Od lutego miały rozpocząć wspólne lekcje gry na skrzypcach. Nie zdążyły. Jednak gdy pani Magdalena usłyszała o chorobie Łucji od razu ruszyła z pomocą.
- Któregoś dnia zadzwonił do mnie mąż pani Magdy i zapytał, czy mogą zrobić imprezę ze zbiórką dla Łucji. Byłam w szoku, dałam im wolną rękę - opowiada z uśmiechem.
- Kiedy Łucja trafiła na OIOM i spędziła tam kolejne tygodnie zmieniła się ze słodkiej dziewczynki w ... nie wiem, jak to ująć... w kruchą istotkę, bez włosów, w bandażach, stojącą na granicy życia - głos pani Magdaleny się łamie. - Wiedziałam, że muszę coś zrobić, muszę pomóc jej i jej rodzinie. Pani Alicjo, to tylko trzeba chcieć i nie bać się pukać do wszystkich drzwi. jak to mówi mój Robert: "za to nikt w mordę nie da, najwyżej odmówi" - dodaje.
Tak powstała impreza "Dobra gmina Dobrzy ludzie", która odbędzie się w najbliższą sobotę. O godzinie 12 na Rynku Miejskim w Dobrej rozpocznie się zabawa, podczas której będzie można wspomóc Łucję. W akcję włączyli się motocykliści ze stowarzyszenia Motocykliści dla Dzieci, członkowie goleniowskiej Motokorby, a także fani samochodów 4x4. Wielką pomoc otrzymaliśmy także burmistrza Dobrej.
- Nie zabraknie pokazów stuntu, czyli widowiskowej jazdy na motocyklach, a także licytacji - mówi pani Magdalena Sulkowska, która wraz z mężem zorganizowała niezwykłą imprezę dla Łucji. - Dostaliśmy mnóstwo fantów od dobrych ludzi. Cały dochód z licytacji zostanie przekazany na rehabilitację - dodaje.
- Ja dopiero dwa dni temu dowiedziałam się jaką skalę ma ta impreza - mówi z uśmiechem pani Katarzyna. - Aż trudno uwierzyć, że tyle osób chce się zaangażować w pomoc dla Łucji. Bardzo wszystkim dziękuję! - dodaje.
- Jak jeszcze można pomóc pani i Łucji? - pytam. - Wie pani, ja sama nie wiem. Nie liczyłam nawet na to, że powstanie taka impreza dla Łucji. Ona jest na specjalnej diecie, która musi być lekkostrawna i wysokokaloryczna jednocześnie. Musimy kupować specjalne produkty. Ale i tak jestem wdzięczna za tą pomoc, którą już dostałyśmy - mówi pani Katarzyna.
Po chwili namysłu mówi dalej. - Chyba, że udałoby się pomóc w znalezieniu ośrodka w górach. Łucja musi odbyć dwa takie turnusy. Jeden nad morze, który już załatwiłam. Jednak drugi jest w górach i tu mam problem. Musimy znaleźć ośrodek, gdzie będzie bardzo czysto, nie może być zwierząt. Ja uzbieram pieniądze i zapłacę oczywiście, ale może ktoś zna takie miejsce, gdzie będziemy mogły pojechać bez strachu, że stan Łucji się pogorszy? - pyta nieśmiało.
Impreza charytatywna dla Łucji Szczepańskiej w najbliższą sobotę, 9 kwietnia, o godzinie 12 na Rynku Miejskim w Dobrej koło Nowogardu (Zachodniopomorskie).
Chcesz pomóc Łucji znaleźć odpowiedni ośrodek w górach? Skontaktuj się z autorką artykułu: [link widoczny dla zalogowanych].
..
Dzieci cierpia za grzechy Swiata...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:51, 24 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Czterolatka pogryziona przez psy. Rodzice chcieli jej kupić szczeniaka
az/pr/
2016-04-24, 17:26
Skomentuj
0
Do tragedii doszło w Koninie, na terenie jednej z hodowli psów, gdzie rodzina chciała kupić dziecku szczeniaka - owczarka niemieckiego. Dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala.
Kraj
9-latka dotkliwie pogryziona przez psy....
Rodzice wraz z czwórka dzieci przyjechali do znajomego, który ma hodowlę psów, by kupić szczeniaka. Kiedy wszyscy weszli do domu w celu dobicia targu, 4-latka niepostrzeżenie wyszła na taras, a potem dostała się do kojca, w którym znajdowało się sześć owczarków.
Psy zaatakowały dziecko. Dotkliwie pogryzioną dziewczynkę odwieziono do szpitala. Przeszła kilkugodzinną operację. Jej stan jest ciężki.
Polsat News
...
Zatem wypadek. Nikogo winic nie mozna. Dziecko nie bylo zaniedbane. Choc rodzice beda winic siebie. Przeciez chcieli zrobic dziecku radosc... Rodzice maja robic to co powinni a reszta nalezy do Boga...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:21, 31 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Niemowlę z Będzina zadławiło się pokarmem z butelki
wyślij
drukuj
az, dmilo | publikacja: 31.05.2016 | aktualizacja: 13:25 wyślij
drukuj
Tragedia w Będzinie. Nie żyje 5-miesięczne dziecko. (fot. tvp.info/Paweł Chrabąszcz)
5-miesięczna dziewczynka zmarła po tym, jak zachłysnęła się podczas posiłku. Do tragedii doszło w poniedziałek wieczorem w Będzinie (woj. śląskie) – poinformował „Dziennik Zachodni”.
Śmierć dziecka w szpitalu
Niemowlę zadławiło się, gdy piło pokarm z butelki. Rodzice nie potrafili mu pomóc. Gdy na miejsce przyjechała karetka pogotowia, lekarze podjęli reanimację, ale na pomoc było już za późno.
- Zarządziliśmy sekcję zwłok, żeby dokładnie określić przyczynę śmierci dziecka - powiedział prokurator rejonowy Monika Jankowska, z Prokuratury Rejonowej w Będzinie.
...
Nadszedl jej czas. To Bóg ocenia ile ma trwac owocne zycie tu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:25, 20 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Tragedia na jeziorze w Rosji. 14 dzieci utonęło w czasie burzy
msies, pl publikacja: 19.06.2016 aktualizacja: 21:36 wyślijdrukuj
Silny sztorm na jeziorze Sjamozero w Republice Karelii na północy Rosji (fot. Wikimedia Commons)
Wszystkie 14 ofiar wywrócenia się łodzi podczas burzy na jeziorze Siamoziero w Karelii to dzieci – poinformował w niedzielę przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin. Wcześniej informowano, że jedną z ofiar jest dorosły.
Matka z synem utopili się w Warcie
– Śledczy zakończyli oględziny 14 zwłok i stwierdzili, że (...) dorosłych wśród ofiar nie ma – powiedział Markin.
Dzieci w wieku od 12 do 15 lat wraz z opiekunami pływały w sobotę po jeziorze dwiema łodziami i tratwą. Gdy łodzie się wywróciły, część ludzi dopłynęła do brzegu o własnych siłach, a 11 osób, w tym dziewięcioro dzieci, wyłowiono z wody. Obecnie nikt nie jest już uznany za zaginionego.
Cała 51-osobowa grupa – 47 dzieci i czworo opiekunów – przyjechała z Moskwy na odpoczynek nad jeziorem. W związku z tragedią zatrzymano cztery osoby – dyrektorkę ośrodka, w którym przebywały dzieci, jej zastępcę oraz dwóch instruktorów – poinformował w niedzielę Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. 20 czerwca ogłoszono w Karelii dniem żałoby.
#wieszwiecej | Polub nas
PAP
...
Burza zatem nikt nie jest winien. Chyba ze jak wyplywali byla burza? Jesli nagle sie zerwala to juz sprawa Boga ON DECYDUJE KIEDY NAJLEPSZY CZAS! A dzieci ida do nieba. Gdyby urosly to w Rosji mogly by zostac gangsterami albo co gorsza trafic do FSB! Bóg tylko wie przed czym ich uchronil...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:49, 22 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Tragedia na Pomorzu. Niespełna roczne dziecko zginęło w pożarze
wyślij
drukuj
zpk, kaien | publikacja: 22.06.2016 | aktualizacja: 15:42 wyślij
drukuj
W pożarze domu zginęło niespełna roczne dziecko (fot. tvp.info/Paweł Chrabąszcz)
Do tragedii rodzinnej doszło w Niepoczołowicach koło Wejherowa (woj. pomorskie). W pożarze domu zginęło niespełna roczne dziecko. 26-letnia matka jest w szoku, drugie dziecko – czterolatek – nie ucierpiało.
Tragedia w Wielkopolsce. Ojciec wynosił dzieci z pożaru, ogień zagrodził mu drogę, dwójki nie udało się uratować
Przed godz. 9 strażacy dostali zgłoszenie, że pali się jeden z domów jednorodzinnych. Na miejsce wysłano sześć zastępów strażackich. Kobieta z czterolatkiem ewakuowali się sami. Po opanowaniu ognia w jednym z pokoi, w łóżeczku niemowlęcym, znaleziono częściowo zwęglone zwłoki małego dziecka.
– Rano policjanci otrzymali informację o pożarze i wysłali na miejsce funkcjonariuszy. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że w wyniku tego pożaru zmarło jedenastomiesięczne dziecko. Pogotowiem lotniczym przetransportowano matkę z drugim dzieckiem do szpitala. Na miejscu zdarzenia prokurator nadzoruje czynności wykonywane przez funkcjonariuszy – poinformowała w rozmowie z portalem tvp.info Anetta Potrykus, rzecznik komendy policji w Wejherowie.
#wieszwiecej | Polub nas
Na miejscu wciąż trwa dogaszanie pożaru. Jeszcze w środę pogorzelisko zbada biegły z zakresu pożarnictwa. Na razie nie wiadomo, dlaczego doszło do zdarzenia.
radiogdansk.pl, tvp.info
...
Niestety...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:04, 24 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Pies dotkliwie pogryzł dzieci. Złamana ręka, poszarpany mięsień uda
grz/luq/
2016-06-24, 17:45
Dwie dziewczynki zostały pogryzione przez psa w Zbytowie pod Oleśnicą (woj. dolnośląskie). 16-latka stanęła w obronie 4-letniej siostry, ma złamaną rękę. Obie dziewczynki mają też rany kąsane i trafiły do szpitala.
Świat
Uratowała 5-latka wyciągając jego głowę z...
Świat
Pies izraelskiego premiera pogryzł jego...
Agresywnym psem był ośmiomiesięczny amstaff. Rzucił się na dziewczynki, które jak co dzień przechodziły koło posesji sąsiadów.
- Przerażenie, strach, nie wiedziałam co temu psu odbije - powiedziała Daria, która próbowała zasłonić przed atakiem młodszą siostrę. Ma złamaną rękę, ale jej 4-letnia siostra ucierpiała poważniej, w piątek wciąż przebywała w szpitalu.
- Ma obrażenia uda, w wyniku ugryzienia doszło do utraty fragmentu mięśnia – powiedziała Polsat News Aneta Świtała, prokurator rejonowy w Oleśnicy.
Nie wiadomo, jak psy wydostały się z posesji
Amstaffowi towarzyszył drugi pies, mieszaniec, który jednak nie atakował dziewczynek. Ostatecznie zwierzęta odgonili mieszkańcy wsi, którzy wezwali także policję.
Funkcjonariusze sprawdzili zabezpieczenie posesji. - Było prawidłowe. Policjanci będą w dalszym ciągu ustalać, w jaki sposób te psy się wydostały, pokonały zabezpieczenie tej posesji - zapewniał st. sierż. Aleksandra Pieprzycka z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy.
Matka właściciela amstaffa zapewnia, że coś zrobią z psem, bo "jeżeli ma osiem miesięcy i już zaatakował człowieka, to nie można go zostawić".
Właścicielowi psa, jeśli okaże się, że atak nastąpił w wyniku jego zaniedbań, może grozić nawet pięć lat więzienia.
Polsat News
...
Z psami i dziecmi to jest niestety ciagle...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:52, 30 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Słonica zabiła dziewczynkę. Zwierzę uderzyło ją w głowę kamieniem
wyślij
drukuj
bz,d | publikacja: 30.07.2016 | aktualizacja: 07:34 wyślij
drukuj
Do tragicznego wypadku doszło w zoo w rabacie (fot. YouTube)
Siedmioletnia dziewczynka z Maroka została zaatakowana przez słonia w zoo w stolicy kraju, Rabacie. Rozwścieczone zwierzę cisnęło w jej kierunku kamień. Dziecko zostało poważnie ranne w głowę, zmarło w szpitalu.
Internauci opłakują goryla Harambe. „Nie musiał zginąć”
Dziewczynka przyszła do zoo z rodzicami, oglądała słonia z bezpiecznej odległości. Słonica w pewnym momencie rzuciła kamieniem w stronę zwiedzających. Zwierzę znajdowało się na wybiegu, który jest oddzielony od alejek w zoo drewnianym płotem i fosą.
Szefostwo ogrodu zoologicznego złożyło rodzicom dziewczynki kondolencje. Jak tłumaczy, był to nieszczęśliwy wypadek, „rzadki i niemożliwy do przewidzenia”, a zoo spełnia międzynarodowe wymogi bezpieczeństwa.
Słonica, która rzuciła kamień, była podobno znudzona i zestresowana, co zdarza się zwierzętom w zoo. Jak powiedziała BBC prof. Phyllis Lee, dyrektor naukowa towarzystwa zajmującego się słoniami z Parku Narodowego Amboseli w Kenii, zachowanie słonicy z marokańskiego zoo było dość niezwykłe. – Takie przypadki zdarzają się, gdy słonie są sfrustrowane lub znudzone. Jest mało prawdopodobne, że słoń celował w dziewczynkę. Bardzo trudno przewidzieć zachowania zestresowanych zwierząt przetrzymywanych w niewoli – tłumaczyła prof. Lee.
#wieszwiecej | Polub nas
Odnaleziono ciało dwulatka porwanego przez aligatora
Ogród zoologiczny w Rabacie działa od 2012 r. Do tej pory nie zdarzył się tam żaden wypadek. Wśród mieszkających tam zwierząt jest kilka takich, które należą do ginących gatunków.
W maju w USA w zoo w Cincinnati zastrzelono 17-goryla Harambe. Zwierzę przechwyciło trzyletniego chłopczyka, który zsunął się na jego wybieg.
Z kolei w czerwcu w Orlando na Florydzie, na terenie parku rozrywki Disneya, krokodyl porwał dwuletniego chłopca. BBC
...
Wyrok Boga czyli natura....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:48, 05 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Zostawił 15-miesięczne bliźniaczki w rozgrzanym samochodzie. Nie przeżyły
jak/dro/
2016-08-05, 17:50
Asa North mimo panującego w Carrollton w stanie Georgia w USA ponad 30-stopniowego upału, zostawił swoje córki w samochodzie. Gdy dotarło do niego, co zrobił, przegrzane dzieci chciał chłodzić w przydomowym basenie. Niestety, na ratunek było za późno.
Carroll County Sheriff's Office
Świat
3-latek zmarł w rozgrzanym samochodzie....
Technologie i Medycyna
Fala upałów i dzieci zostawiane w...
Do tragedii doszło w czwartek. Sąsiedzi zaalarmowani krzykiem mężczyzny zobaczyli go biegnącego z córkami na ręku w stronę basenu.
Gdy wezwani przez nich policjanci przyjechali na miejsce, 24-letni Asa North był za domem, próbował ratować swoje dzieci chłodząc je w wodzie.
Ariel i Alaynah trafiły do szpitala. Tam zmarły.
Ich ojciec został zatrzymany. Usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Mężczyzny na razie nie udało się przesłuchać.
Gdy rozgrywał się dramat, matka dziewczynek była w pracy, w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów Atlancie.
ABC News
.....
Mezczyzna moze zapomniec o dziecku w sytuacji gdy jest bezpieczne i zajac sie ,,problemem" co jest niemozliwe w przypadku kobiety.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:43, 10 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Tragiczny pożar w szpitalu. Nie żyje 11 noworodków
Dodano dzisiaj 10:23 1
Pożar, ogień / Źródło: Fotolia / Sailorr
W wyniku pożaru w szpitalu w Bagdadzie zmarło 11 noworodków - informuje Sky News.
Pożar wybuchł nocą na oddziale położniczym szpitala Yarmouk, położonego w zachodniej części Bagdadu. Wskutek zaczadzenia zmarło 11 przebywających na nim wcześniaków. Jak poinformował rzecznik prasowy placówki w rozmowie z lokalnymi mediami, 28 kobiet i 7 innych dzieci zostało odesłanych do innych szpitali.
Rzecznik ministerstwa zdrowia przekazał, że strażakom udało się już opanować pożar. Według wstępnych ustaleń powodem tragedii było zwarcie w instalacji elektrycznej.
/ Źródło: Al Jazeera, Sky News
...
Niestety...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:19, 18 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Pomyłka podczas zabiegu in vitro. Kobieta urodziła nie swoje dziecko. Wszczęto śledztwo
ml/
2016-08-18, 18:04
Postępowanie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. Do pomyłki przy zabiegu sztucznego zapłodnienia miało dojść w klinice w Policach (Zachodniopomorskie) w 2013 r. W jego następstwie pacjentka urodziła nie swoje dziecko, a nasienie jej męża, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Ta urodziło dziecko z wadami genetycznymi.
Polsat News
Kraj
Rzeszowscy radni chcą refundowania zabiegów...
Do pomyłki miało dojść w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
"Prokuratura podjęła śledztwo w sprawie narażenia matki i dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utarty życia bądź uszczerbku na zdrowiu matki i dziecka w związku z nieprawidłowościami, które miały miejsce podczas procesu zapłodnienia pozaustrojowego w klinice w Policach w 2013 r." - poinformowała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz.
300-stronnicowa opinia biegłych
"Do prokuratury wpłynęła opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi. Obecnie trwa analiza obszernej dokumentacji obejmującej przeszło 300 stron" - dodała.
Jak podkreśliła Wojciechowicz, nikomu do tej pory nie przedstawiono zarzutów. "Śledztwo jest w toku. Nie informujemy o wnioskach" - wyjaśniła. Wcześniej w tej sprawie prokurator m.in. przesłuchał wszystkich świadków i zabezpieczył dokumentację.
Niezależnie od śledztwa prowadzonego przez szczecińska prokuraturę, od kwietnia br. w Okręgowym Sądzie Lekarskim we Wrocławiu trwa proces Tomasza B., lekarza obwinionego w sprawie tej pomyłki. Jest to trzeci sąd lekarski, do którego sprawę skierowano; dwa poprzednie się nią nie zajęły.
Proces utajniony
Na początku sprawę miał rozpatrywać Okręgowy Sąd Lekarski w Szczecinie, jednak uznał, że "może nie zachować bezstronności" i odesłał ją do Naczelnego Sądu Lekarskiego, który wyznaczył białostocki sąd lekarski. Ten odesłał ją z powrotem do naczelnego sądu uznając, że "może być niewystarczająco przygotowany merytorycznie". Ostatecznie w lutym tego sprawa trafiła do Wrocławia.
Rozprawy przed wrocławskim sądem są utajnione z powodu tajemnicy lekarskiej i dobra pokrzywdzonych.
PAP
...
KIEDY KONIEC BESTIALSTW INVITRO!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 7:47, 25 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Schetyna o "przesuwaniu PO": In vitro może spychać partię w lewo
Dodano wczoraj 22:08 11
Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna / Źródło: Newspix.pl / JAKUB NICIEJA
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna mówił w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News o swoich słowach na temat "powrotu do źródeł, czyli liberalno-konserwatywnego charakteru PO".
Schetyna odniósł się do swojej wypowiedzi o "konserwatywnej kotwicy" Platformy. – Miałem na myśli to, że PO nie może być spychana. Takie działania jak wsparcie dla in vitro czy konwencji antyprzemocowej mogą spychać PO w lewą stronę – mówił. Przewodniczący PO ponownie podkreślił, że Platforma musi wrócić do korzeni, czyli być partią liberalno-konserwatywną, "centrowo z mocnym prawym, ale też liberalno-wolnościowym skrzydłem".
W związku z jego wypowiedziami, pojawiły się sugestie, że Schetyna może chcieć „dogadywać się z PiS-em”. Przewodniczący PO zapytany o ewentualną współpracę PO-PiS odpowiedział, że nie ma takiej możliwości. Wyjaśnił, że by do tego doszło, musiałaby zmienić się polityka rządu, a na to - jak stwierdził - się nie zanosi.
– Współpraca między PiS-em a PO, to jest absolutnie niemożliwe dzisiaj – zaznaczył Schetyna.
Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla „Do Rzeczy” sprzed tygodnia stwierdził m.in, że Platforma Obywatelska musi być partią konserwatywną. Szef PO przekonywał, że jest „zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy”. Zaznaczył, że chciałby powrotu do źródeł, czyli liberalno-konserwatywnego charakteru PO.
/ Źródło: Polsat News
...
Przede wszystkim to was spycha do piekla. Co wyzamierzacie robic po odejsciu z tego Swiata?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:24, 21 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Włochy: urodziła pierwsze dziecko w wieku 62 lat
ml/
2016-09-21, 06:26
Maria Rosaria jest jedną ze światowych rekordzistek, jeśli chodzi o wiek w jakim urodziła dziecko. - Wszystko poszło dobrze, ale nie jest powiedziane, że podobne ciąże tak samo się zakończą - powiedział Stefano Palmieri, ordynator oddziału ginekologii i położnictwa kliniki w mieście Castel Volturno. To pierwsze dziecko Rosarii. Wcześniej czterokrotnie poroniła.
AP
Kraj
12-latka została matką. Była zbyt drobna, by...
Gazety cytują lekarzy, którzy zapewnili, że ciąża przebiegała normalnie i to do tego stopnia, że przyszła matka w siódmym miesiącu uprawiała aktywność fizyczną. Przed zapłodnieniem kobieta przeszła tylko kurację hormonalną, nie poddała się zabiegowi in vitro.
Poród siłami natury był zbyt ryzykowny
Chłopiec o imieniu Elias przyszedł na świat we wtorek. Waży 3,5 kilograma i ma 50 centymetrów. Dziecko urodziło się w 34. tygodniu ciąży w wyniku cesarskiego cięcia, które - jak przyznali lekarze - okazało się konieczne, bo chłopiec szybko rósł, ale było też ryzykowne z powodu wieku matki i jej zdrowia. Obecnie ich stan określa się jako doskonały.
- Wszystko dobrze się skończyło, udało nam się przeprowadzić ten wyjątkowy poród. Ekipa medyczna promienieje ze szczęścia - powiedział ordynator Palmieri. Jak wyjaśnił, nie wiadomo jeszcze, czy matka będzie mogła karmić dziecko piersią.
"Ogromne ryzyko dla matki i dziecka"
Doktor Palmieri zastrzegł zarazem: to są przypadki nadzwyczaj rzadkie, które niosą za sobą ogromne ryzyko zarówno dla matki, jak i dziecka.
Jak odnotowuje "Corriere del Mezzogiorno", w tej samej klinice w Castel Volturno w zeszłym roku dzieci urodziły kobiety w wieku 54 i 57 lat.
PAP
...
Bestialscy zwyrodnialcy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:55, 22 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Leciał by umrzeć z godnością, a potraktowano go gorzej niż psa"
oprac.Karolina Wojdyna
21 września 2016, 18:09
• Śmiertelnie chory 15-latek o imieniu Napu mieszkał z rodzicami w Polsce
• Kiedy jego stan zdrowia uległ pogorszeniu, rodzice postanowili lecieć z nim do rodzinnego domu - Argentyny
• Lot z międzylądowaniem skończył się koszmarem z powodu braku profesjonalnej opieki na lotnisku Heathrow
• Chłopca położono na podłodze z rurką tracheostomijną. Jak twierdzi fundacja "Gajusz" opiekująca się Napu, chłopiec mógł umrzeć
Napu choruje na śmiertelną chorobę neurologiczną, która wciąż postępuje. Rodzina z Polski wraz z chorym synem udała się w podróż do Argentyny, skąd pochodzi chłopiec. Powodem podróży był pogarszający się stan Napu. Rodzice zadecydowali, by chłopiec ostatnie chwile życia spędził w rodzinnym domu w Argentynie.
Lot planowany był już od kilku miesięcy. Rodzice chłopca nie mieli pieniędzy na specjalistyczny transport medyczny. Podróż odbyła się dzięki linii lotniczej, która zafundowała przelot. Wraz z chłopcem lecieli rodzice, rodzeństwo oraz sanitariusz z fundacji "Gajusz", która opiekuje się Napu.
Podczas międzylądowania w Londynie na lotnisku Heathrow przeżyli dramat. Chłopca położono na podłodze i przez trzy godziny nie podawano nawet wody. Na podłodze spędził siedem godzin. Napu wymaga stałej profesjonalnej opieki, dlatego zachowanie obsługi lotniska jest skandaliczne.
Fundacja "Gajusz" opisała zdarzenie na swojej stronie:
Czy to czwarty świat? Nie... To lotnisko Heathrow Airport.
Tak pracownicy międzynarodowego portu potraktowali umierające dziecko
Pomimo wielomiesięcznych starannych przygotowań nie byli gotowi na nic! Położyli naszego Napu na podłodze na wiele godzin, nie mieli nawet koca, nie wspominając o noszach czy wózku. Przez trzy godziny nie podali wody!
Nie potrafili przetransportować dziecka do samolotu, co spowodowało przedłużenie podróży o DOBĘ!
Chłopiec z rurką tracheostomijną, PEGiem, w bardzo ciężkim stanie mógł umrzeć z powodu międzylądowania!!!
Samolot do Buenos Aires, w który rodzina maiła wsiąść, odleciał. W środku znajdowały się bagaże całej rodziny wraz ze specjalną żywnością. Pomógł dopiero przedstawiciel linii lotniczych, którymi lecieli. Chłopiec wyleciał do Argentyny następnego dnia. Niestety, z powodu skandalicznych warunków, w których przebywał, rozchorował się.
W związku ze skandalicznym zachowaniem obsługi lotniska, fundacja zamierza podjąć stosowne kroki prawne w imieniu rodziców chłopca.
...
Brytyjczycy to tacy Russcy. Ale brawo rodzice. Widzicie jak wazna jest godna smierc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:05, 26 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Wzruszający apel matki, której syn zachorował na zapalenie opon mózgowych przez kontakt z.. wózkiem sklepowym
oprac.Filip Skowronek
26 września 2016, 10:31
• Vivienne Wardrop udostępniła zdjęcia swojego syna, który zachorował na zapalenie opon mózgowych i salmonellę
• Stan dziecka jest efektem kontaktu z wózkiem sklepowym, w którym Vivienne posadziła syna podczas zakupów w supermarkecie
• Matkę zaalarmowały niepokojące objawy: gorączka, biegunka i wymioty
• Chłopiec spędził 10 dni w szpitalu, z czego 8 na intensywnej terapii
Vivienne Wardrop zaapelowała do rodziców, by zwrócili szczególną uwagę na stan wózków sklepowych, w których wożą swoje dzieci podczas zakupów. Australijka w poście na Facebooku załączyła zdjęcia swojego syna, który w wyniku kontaktu z wózkiem zaraził się adeno- i rotawirusami i salmonellą.
(fot. Facebook)
Syn pani Wardrop w wyniku zakażenia zachorował na zapalenie opon mózgowych. W 24 godziny po opuszczeniu supermarketu pojawiły się poważne objawy: wysoka gorączka, wymioty i biegunka. Lekarz pierwszego kontaktu zbagatelizował objawy i dopiero krew w pieluszce doprowadziła do umieszczenia dziecka w szpitalu.
(fot. Facebook)
Chłopiec spędził tam 10 dni, w tym 8 na intensywnej terapii. W ciągu 3 dni od zachorowania stracił 10% wagi. Szczęśliwie wrócił już do domu, jednak minie jeszcze sporo czasu nim w pełni wróci do zdrowia. Trudno uwierzyć, że tak poważne powikłania są efektem przejażdżki wózkiem sklepowym.
dailymail.co.uk
...
To moze zdarzyc sie wszedzie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:48, 27 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Niesamowita reakcja malej dziewczynki, która po raz pierwszy zobaczyła swoją mamę wyraźnie
oprac.Ewa Popławska
27 września 2016, 17:46
Mała Tilly od momentu swoich narodzin miała wadę wzroku, przez co nie była w stanie widzieć wyraźnie. Jej rodzice postanowili nagrać moment, w którym ich córeczka dostaje swoje pierwsze okulary. Reakcja dziewczynki na ujrzenie wyraźnie po raz pierwszy swojej mamy przerosła wszelkie oczekiwania. Takiej ilości radości nie spodziewał się nikt.
Mała Tilly od urodzenia miała wadę wzroku. Jednak swoje pierwsze okulary mogła założyć dopiero, po ukończeniu trzech miesięcy. Ten wyjątkowy moment nagrali jej rodzice, którzy sami nie spodziewali się tak radosnej reakcji. Uśmiech jaki zobaczyli na jej twarzy rozczuli każdego.
"Myślę, że je lubi" - skomentował tata Tilly widząc reakcję swojej córki. Zobaczcie sami ten uroczy moment.
dailymail.co.uk
...
Slowa tego nie oddadza...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:53, 12 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Rośnie liczba zachorowań na nowotwory u dzieci. Jak można temu zapobiec?
Rośnie liczba zachorowań na nowotwory u dzieci. Jak można temu zapobiec?
Dzisiaj, 12 listopada (13:03)
Coraz więcej zachorowań na nowotwory u dzieci. Dane z Warmii i Mazur pokazują, że w 2015 r. w regionie zdiagnozowano 34 zachorowania. W tym roku do końca października odnotowano już 45 przypadków - podają specjaliści.
Zdjęcie ilustracyjne
/Archiwum RMF FM
Pierwszy szczyt zachorowań na nowotwory przypada na wiek przedszkolny - od 2. do 6. roku życia, drugi - na wiek nastoletni. Dlatego najważniejsze, żeby rodzice dokładnie obserwowali swoje dziecko i zgłaszali pediatrze wszystkie niepokojące objawy - mówi dr Wanda Badowska, ordynator Oddziału Klinicznego Onkologii i Hematologii Dziecięcej Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.
Jak dodaje, pierwszą oznaką białaczki może być nagły spadek aktywności dziecka. Dziecko nie chce się bawić, czuje się zmęczone, a ponadto ma nawracające infekcje, krwawe wylewy, sińce, wybroczyny nieadekwatne do urazu.
Trudniej rozpoznać guzy w brzuchu, które w początkowym stadium trudno zauważyć gołym okiem i dlatego czasami diagnozujemy je, kiedy są już bardzo duże. Wówczas stadium rozwoju choroby jest wysokie, co skutkuje koniecznością zastosowania bardziej agresywnej chemioterapii i mniejszą szansą na pełne wyleczenie - podkreśla dr Badowska.
Należy uważnie obserwować dziecko
Apeluje jednocześnie, by bardzo dokładnie przyglądać się dziecku. Jeśli zauważymy, że dziecku powiększył się obwód brzucha, warto zrobić mu morfologię krwi i usg jamy brzusznej. Te badania najlepiej wykonywać profilaktycznie raz w roku, a w razie pojawienia się niepokojących objawów, częściej. Morfologia i usg brzucha dają mnóstwo informacji na temat stanu zdrowia dziecka, a jednocześnie są nieinwazyjne - wyjaśnia.
Obecnie w szpitalu dziecięcym w Olsztynie leczonych jest dwoje dzieci z rozpoznaniem bardzo złośliwego nowotworu - neuroblastomy. W obu przypadkach dzieci miały wykonane usg jamy brzusznej z innego niż nowotwór powodu i zostały zdiagnozowane na etapie małego guza.
Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy w Olsztynie wspólnie z fundacją "Przyszłość dla Dzieci" organizuje akcję bezpłatnych badań profilaktycznych dla najmłodszych.
Przebadani zostaną pacjenci w wieku od 1. do 6. roku życia. Każde zapisane na akcję dziecko będzie miało wykonaną morfologię krwi i usg jamy brzusznej. Akcja odbędzie się podczas dwóch Białych Sobót - 19 i 26 listopada.
....
Niestety.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:41, 23 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Policja znalazła 3-latkę zamkniętą w drewnianej skrzyni. "Większość ludzi lepiej traktuje zwierzęta"
Policja znalazła 3-latkę zamkniętą w drewnianej skrzyni. "Większość ludzi lepiej traktuje zwierzęta"
Dzisiaj, 23 grudnia (14:3
Prokurator z miasta North Judson w stanie Indiana oskarżył trzy osoby o znęcanie się na dzieckiem, gdy w jednym z domów policja przypadkowo odkryła 3-letnią dziewczynkę zamkniętą w drewnianej skrzyni. Nie wiadomo, dlaczego dziecko było zamykane. Sześć innych osób zostało oskarżonych o niezgłoszenie sprawy na policję.
Policja w Indianie znalazła 3-letnię dziewczynkę zamkniętą w drewnianej skrzyni. Zarzuty znęcania się dla opiekunów /US CBS/x-news
Policja zatrzymała 9 osób, które mieszkały w tym samym domu - w tym 25-letniego ojca dziewczynki.
Szeryf Jeffrey Richwine stwierdził, że to najgorszy przypadek znęcania się nad dzieckiem, z jakim miał do czynienia w trakcie swojej kariery.
Dziecko, kiedy je znaleziono, leżało na dnie skrzyni, na brudnym kocu. W rogach leżały martwe robaki.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. To jedna z takich rzeczy, kiedy jesteś tam i myślisz sobie: Boże, mam nadzieję, że to nie dzieje się naprawdę - oświadczył.
Jak dodał, dziecko było przetrzymywane w skrzyni już od dłuższego czasu. Czasami otwierano wieko i pozwalano dziewczynce opuścić "więzienie".
Większość ludzi lepiej traktuje zwierzęta. To jakiś koszmar, chciałbym się już obudzić - powiedział dziadek 3-latki ze strony matki. Mężczyzna twierdzi, że zięć od śmierci swojej żony nie pozwalał mu widywać się z wnuczką.
...
Dziecko meczennik. Jakis konkubinat?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:50, 28 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Fatalna pomyłka kliniki in vitro. Wstrzykiwała kobietom spermę obcego mężczyzny
28 grudnia 2016, 17:47
Holenderska prokuratura prowadzi sprawę, w której pokrzywdzonych może być nawet 26 par. Klinika, w której doszło do zabiegów, przeprasza i deklaruje chęć pomocy swoim pacjentom. Zapewnia także, że ryzyko zapłodnienia obcą spermą jest niewielkie.
Sprawa poruszyła całą Holandię. W Uniwersyteckim Centrum Medycznym w Utrechcie doszło do pomyłki, która nie powinna się zdarzyć.
Jak doszło do pomyłki? Lekarz przed każdym zabiegiem zmieniał pipety na te z właściwą spermą, nie zmieniał jednak gumowej nasadki, na której znalazła się sperma innego mężczyzny. Nasadka nie miała też nałożonego filtra.
Pracownik, który zorientował się w sytuacji, poinformował władze kliniki, które następnie skontaktowały się z 26 parami. Wydały także oświadczenie, w którym przyznały się do błędu. Lekarze podkreślają, że ryzyko zapłodnienia niewłaściwą spermą jest niewielkie, ale istnieje.
Dziewięć z poszkodowanych par doczekało się już potomstwa. Cztery kobiety są w ciąży. W pozostałych przypadkach zarodki są zamrożone.
oprac. Patryk Skrzat
BBC
...
In vitro to nieustajaca zbrodnia. Bedziecie ukarani.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:45, 01 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Stał się pierwszy cud, ale walka trwa
Monika Łącka
dodane 01.02.2017 12:43
Patryk to sześciolatek o mądrości dorosłego człowieka - rozumie wszystko, co się dzieje, i czeka na lot do USA, by tam powalczyć o zdrowie
Archiwum Patryka Galii
Sześcioletni Patryk z Dobczyc może wygrać z wyjątkowo ciężkim przypadkiem glejaka mózgu, bo dzięki hojności ogromnej liczby ludzi na jego leczenie w USA w kilka tygodni udało się zebrać ponad milion złotych!
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni każdemu, kto włączył się w akcję. Nie sądziliśmy, że uda się zebrać tak dużą kwotę, ale okazało się, że Patryk wyzwolił w ludziach ogromne pokłady dobra - mówi Agnieszka Stasik, wychowawczyni Patryka Galii z Przedszkola Samorządowego nr 1 w Dobczycach oraz współzałożycielka komitetu społecznego, który organizuje pomoc dla chłopca.
Dodaje jednak, że akcja nie zwalnia, bo choć pieniądze na podstawowe leczenie już są i Patryk za ocean poleci 18 lutego (w szpitalu musi być 20 lutego), to nie wiadomo, jaka kwota będzie jeszcze potrzebna po drodze - konieczne mogą być bowiem dodatkowe badania, dłuższy pobyt, a potem jeszcze rehabilitacja.
Z sukcesu cieszą się też rodzice Patryka, a on sam już odlicza dni do wylotu. Choć ma zaledwie 6 lat (urodziny świętował 29 stycznia, gdy okazało się, że na kontach dwóch fundacji jest już wymarzona kwota), to życiową mądrością i dojrzałością mógłby podzielić się z nie jednym dorosłym. Wie, jak dużo już przeszedł i jak wiele jeszcze przed nim, ale ma wolę walki i rozpiera go radość z tego, że dostał szansę na wygraną.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy podczas rutynowego badania wzroku pielęgniarka zasłoniła Patrykowi prawe oko. Okazało się, że lewym nie jest w stanie poradzić sobie z rozpoznaniem obrazka. Okulista skierował więc chłopca do centrum okulistycznego w Katowicach, gdzie padła straszna diagnoza: glejak nerwu wzrokowego. Guz miał już 9 centymetrów! Nawet lekarze byli przerażeni jego wielkością i nie wiedzieli, jak to możliwe, że Patryk wygląda na okaz zdrowia. Samo to, że żył z takim "gościem" w głowie, uznali za cud.
Pierwszą operację w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach przeszedł w marcu 2015 roku. Drugą - guz zaczął bowiem odrastać - w kwietniu 2016 r. Niestety, jesienią choroba znów zaczęła atakować, a lekarze powiedzieli, że została już tylko chemia. Na to jednak rodzice nie chcieli się zgodzić, bo ciężkie leczenie nie dawało gwarancji na sukces, a wiązało się z wyniszczeniem organizmu dziecka. Szukając ratunku, dowiedzieli się natomiast o prototerapii, która wtedy w Polsce nie była dostępna. Wysłali więc dokumenty do USA, a lekarz, z którym został nawiązany kontakt, odpisał, że przypadek wymaga konsultacji, bo jest nietypowy. Ale da się go wyleczyć z szansami szacowanymi na 90 proc.
Problem pojawił się, gdy z USA przyszedł kosztorys leczenia: 271 tys. USD, czyli blisko 1,2 mln zł. Kwota astronomiczna. Rodzice Patryka zdecydowali się więc poprosić o pomoc. W ten sposób ruszyła zbiórka pieniędzy na [link widoczny dla zalogowanych] a chłopiec trafili pod opiekę fundacji "Wygrajmy siebie". Akcję trzeba było jednak nagłośnić. Tu do akcji wkroczyli najpierw przyjaciele i znajomi, a potem całe morze ludzi, na czele z Jerzym Dudkiem czy zespołem Zakopower. Na kolejne zbiórki pieniędzy zapraszali też proboszczowie z dekanatu Myślenice.
- Gdy wraz z koleżankami poszłyśmy odwiedzić Patryka dzień przed Wigilią, zobaczyłyśmy, że to już nie jest to dziecko, które znamy. Nie powiedział do nas ani słowa, tylko się przytulał. Pomyślałyśmy, że coś z tym trzeba zrobić i jakoś mu pomóc, bo rodzice sami tego nie udźwigną - wspomina Agnieszka Stasik.
Najpierw pojawiła się więc myśl, by założyć komitet i stanąć z puszkami przed którymś z kościołów. Na to potrzebna była jednak zgoda z ministerstwa. Gdy urzędnicze sprawy udało się pokonać, machina ruszyła i sprawczynie zamieszania z niedowierzaniem patrzyły, że pieniędzy przybywa w niesamowitym tempie. - Stał się cud - nie ma wątpliwości Paweł Piwowarczyk, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dobczycach, który na rzecz leczenia chłopca organizuje bieg Piątka dla Patryka.
- Zaczęło się od naszego małego przedszkola, a okazało się, że w niewielkiej dobczyckiej społeczności drzemie wielka siła i inicjatyw charytatywnych wciąż przybywa. Gdy leczenie Patryka zostanie z sukcesem zakończone, to wszystkie niewykorzystane pieniądze przekażemy na rzecz innej potrzebującej osoby z powiatu myślenickiego - zapowiada Agnieszka Stasik.
W najbliższym czasie oprócz biegu dla Patryka zorganizowane zostaną też walentynkowy rajd, maraton zumby, kolejne zbiórki przy kościołach oraz wielki charytatywny bal, na który bilety rozeszły się jak świeże bułeczki.
Warto dodać, że przez cały czas rodzice i bliscy Patryka zawierzają jego zdrowie i życie Bogu, wierząc, że Opatrzność cały czas czuwa nad chłopcem. W końcu, gdyby było inaczej, to nie udało się osiągnąć tego, co jeszcze niedawno wydawało się być nierealne.
Szczegóły akcji można znaleźć na profilu "Patryk z Dobczyc walczy o życie" na Facebooku.
...
Bóg traktuje dzieci powaznie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:37, 02 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Pierwszy żeński przypadek "człowieka-drzewo". Na rzadką chorobę cierpi 10-letnia Sahana
1 godz. 7 minut temu
Sahana Khatun to 10-letnia dziewczynka z Bangladeszu, która najprawdopodobniej cierpi na rzadką chorobę skóry - dysplazję Lewandowsky'ego-Lutza. Na jej twarzy pojawiają się wykwity przypominające korę drzewa.
Pierwsze wykwity zaczęły występować na twarzy dziewczynki 4 lata temu. Początkowo ojciec dziecka zignorował zmiany skórne. Gdy uległy powiększeniu, zawiózł Sahanę do pobliskiego szpitala.
Lekarze przypuszczają, że dziewczynka cierpi na syndrom "człowieka-drzewo". Jeśli najbliższe badania to potwierdzą, będzie pierwszą kobietą, u której zdiagnozowano tę chorobę. To jednak jej mniej agresywna odmiana - podkreślają medycy.
Pierwszym człowiekiem, u którego stwierdzono dysplazję Lewandowsky'ego-Lutza był obecnie 27-letni Abul Bajandar. Mężczyzna przeszedł 16 operacji i ostatecznie lekarze ogłosili, że został wyleczony.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie wziąć na ręce swoje dziecko - powiedział Bajandar w rozmowie z agencją AFP. Mogę potrzymać swoją córeczkę w dłoniach, mogę się z nią pobawić. Nie mogę się doczekać powrotu do domu.
BBC/RMF FM
...
Niestety to nie sa nasze ulubione drzewce...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:22, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Ma 23 miesiące i walczy z nowotworem. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy
oprac.Filip Skowronek
13 lutego 2017, 13:39
Felicity Dawe ma 23 miesiące i od urodzenia walczy z groźnym nowotworem, który jest efektem choroby genetycznej. Dziewczynka znaczną część swojego życia spędziła w szpitalu, ale dumni rodzice podkreślają, że nie przestaje się uśmiechać.
Urodziła się z wyrokiem. Przerażającą diagnozę postawiono zaledwie kilka tygodni po narodzinach. Nerwiakowłókniakowatość to choroba dziedziczna i nieuleczalna. Jej konsekwencje to guzy pojawiające się w czaszce i kanale kręgowym, a także ataki padaczki i utrudnienia w poruszaniu się. U zaledwie 23-miesięcznej Felicity rozpoznano guzy pojawiające się w okolicach karku.
Dziewczynka znaczną część swojego życia spędziła w szpitalu. Jej nieodłącznym towarzyszem jest kołnierz ortopedyczny, dodatkowo poddawana jest chemioterapii. Chociaż guzy w okolicach karku udało się w większej części usunąć, to kolejne badania wykazały ich ponowny rozrost. A jednak - co z dumą podkreślają rodzice - dzielna Felicity Dawe nigdy nie przestaje się uśmiechać.
"Jest zawsze uśmiechnięta i nigdy się nie przejmuje. Ludzie mówią mi, że jest fantastyczna. Nie wiedziałam, że w tym wieku można tak radzić sobie z chemioterapią" - wyznaje Maria, mama Felicity. Dziewczynka jest leczona w szpitalu Alder Hey w Liverpoolu. Oczekuje na operację przy użyciu świeżo zakupionego i nowoczesnego sprzętu. Rodzice są dobrej myśli.
liverpoolecho.co.uk
...
Bóg traktuje dzieci powaznie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:56, 17 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
5-latka pomagała chorym dzieciom. Po kilku miesiącach sama potrzebuje wsparcia
Patryk Osowski
17 lutego 2017, 11:43
- Rodzice dzieci, które w wyniku chemioterapii straciły swoje włosy, szukają pomocy w NFZ. Tam jej nie znajdują, a czasami nie wiedzą niestety, że są inne opcje. Np. takie, jak dzisiejsza akcja "Z miłości do włosów". To z niej, może skorzystać m.in. 5-letnia Zuzia, która niedawno pomagała innym, a dziś sama marzy o włosach - mówi Wirtualnej Polsce Ewa Ozga ze Stowarzyszenia "Mówimy NIEboRAKOWI".
Organizowana w piątek w 104 miastach w całej Polsce akcja "Z miłości do włosów", ma na celu zebranie włosów na peruki dla dzieci. Jak podkreślają organizatorzy, peruki najczęściej przygotowują sobie dorośli, których taki problem dotknął, natomiast niestety, zbyt często zapomina się o dzieciach.
Ich trauma związana z ciężką chorobą i nietypowym wyglądem jest bowiem jeszcze większa, niż u dorosłych. Rodzice bardzo często, albo w ogóle o tym nie myślą, albo zaczynają się tym tematem interesować zbyt późno, gdy problem już się pojawił i narasta.
- Moja córka Zuzia, która zobaczyła kiedyś dzieci po chemioterapii pytała mnie, czemu nie mają włosków. Wytłumaczyłam, że są chore, ale można im pomagać. Zuzia natychmiast zaoferowała, że obetnie swoje włoski i odda na perukę. Miałam łzy w oczach - mówi w rozmowie z WP mama dziewczynki, Katarzyna Piekarska.
- To było we wrześniu ubiegłego roku, kiedy mała miała 5 lat. Po kilku miesiącach okazało się, że sama zachorowała na nowotwór. Teraz to ona marzy o peruce. Jak to dziecko, wymyśliła sobie, że chce, aby była różowa, ale oczywiście najważniejszy jest fakt, żeby główka nie była łysa - dodaje.
W odpowiedzi na potrzeby dziecka, znajomi pani Piekarskiej na własną rękę zaczęli szukać pomocy w internecie i organizować zbiórkę. "Jest prostsza droga" - alarmują organizatorzy wydarzenia "Z miłości do włosów".
Piątkową akcję mającą pomóc dzieciom takim jak Zuzia, zainicjowano w jednym z salonów fryzjerskich w Częstochowie. - My w dniu dzisiejszym działamy non-profit. Przez cały dzień ostrzyżemy 22 osoby. Nasi fryzjerzy ocenią dane włosy, zetną minimum 30 centymetrów, a następnie wyślemy je do Stowarzyszenia "Mówimy NIEboRAKOWI". Ich perukarz wykona następnie peruki, po które zgłoszą się rodzice chorych dzieci - informuje Ilona Nalewajka.
Jak dodaje, zależy jej, aby o akcji było jak najgłośniej, ponieważ "zbyt często rodzice nie wiedzą, że ich dziecko może dostać włoski lepsze i dużo szybciej, niż w ramach procedur Narodowego Funduszu Zdrowia".
(fot. WP)
"Naturalna? To koszt nawet 7 tys. zł"
Jak zgłosić się po taką perukę? Wystarczy zarejestrować się w Stowaryszeniu "Mówimy NIEboRAKOWI" i czekać na swoją kolej. - Jak dotąd, dzieciom po chemioterapii, ale również z łysieniem plackowatym, udało się nam już przekazać ponad 60 peruk - mówi WP Ewa Ozga.
Ona również podkreśla, że niestety wielu rodziców nie wie, jak łatwo i sprawnie może pomóc swojemu dziecku. - Oczekiwanie na refundację z NFZ to w najlepszym wypadku dofinansowanie w kwocie 250 zł. O ile syntetyczne peruki kosztują ok. 600 zł, te naturalne to już wydatek rzędu od 3 do 7 tys. zł. Pomoc z Funduszu to w takim wypadku kropla w morzu - ocenia.
Zachęca tym samym do włączenia się w akcję i podkreśla, że dzięki zaangażowaniu 164 salonów fryzjerskich, jest ona dostępna w piątek w wielu miastach Polski.
...
Już święta w tym wieku...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:18, 10 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
Wielkopolskie: 6-latek dotkliwie pogryziony przez psa
Wielkopolskie: 6-latek dotkliwie pogryziony przez psa
1 godz. 37 minut temu
6-letni chłopiec został dotkliwie pogryziony przez psa w wielkopolskim Dubinie. Dziecko zabrano do szpitala ratowniczym śmigłowcem.
Zdj. ilustracyjne
/PAP/Darek Delmanowicz /PAP
Pies był na swoim ogrodzonym wybiegu, ale przegryzł siatkę. Wbiegł na podwórze, gdzie był chłopiec i zaatakował go.
Mieszaniec zbliżony do owczarka niemieckiego pogryzł dziecko głównie w twarz. Po wezwaniu służb pierwszy przyjechał policjant z uprawnieniami ratownika, który zaczął pomagać dziecku. Do szpitala zabrał chłopca śmigłowiec ratowniczy.
Lekarze walczą o zdrowie sześciolatka, a w Dubinie pracują policjanci. Już ustalili m.in., że pies miał wymagane szczepienia. Właściciel zwierzęcia mieszka na tej samej posesji co 6-latek, są dla siebie dalszą rodziną.
Gorąca Linia RMF FM jest do Waszej dyspozycji! Przez całą dobę czekamy na informacje od Was, zdjęcia i filmy.
Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy [link widoczny dla zalogowanych] albo skorzystać z formularza [link widoczny dla zalogowanych]
(mn)
Adam Górczewski
...
Niebywale! Dziecko meczennik.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:42, 12 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
6-latek pogryziony przez psa jest w śpiączce farmakologicznej
6-latek pogryziony przez psa jest w śpiączce farmakologicznej
Dzisiaj, 12 marca (11:57)
Stan 6-letniego chłopczyka pogryzionego przez psa w miejscowości Dubin jest bardzo poważny. Chłopiec utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej - poinformował anestezjolog z oddziału intensywnej terapii dziecięcej szpitala w Ostrowie Wlkp. dr Andrzej Wiśniewski.
Zdj. ilustracyjne
/Darek Delmanowicz /PAP
Utrzymujemy chłopca w śpiączce farmakologicznej ze względu na ogromny ból, jaki jest po operacji rany szarpanej, a właściwie kąsanej. Dlatego musimy mu dać odpocząć przez najbliższe dni - podkreślił dr Wiśniewski.
Według anestezjologa sytuacja jest praktycznie opanowana, ale wszystko musi być pod kontrolą na intensywnej terapii przez kilka dni. Jeżeli wszystko będzie dobrze, dziecko przekażemy na kolejny oddział - powiedział Wiśniewski.
Zdaniem lekarza szczęściem było, że pies nie naruszył dużych naczyń na szyi. Operacja chłopca trwała 5 godzin i polegała na pozszywaniu wygryzionej przez psa części ciała. Szyja dziecka będzie zniekształcona i przywrócenie jej w miarę naturalnego wyglądu będzie wymagało operacji plastycznych - dodał dr Wiśniewski.
Pies wydostał się z kojca
Do tragedii doszło w piątek w miejscowości Dubin (powiat rawicki). 6-letni chłopiec został pogryziony przez psa swojego wujka. Chłopiec przebywał sam na podwórzu, owczarek znajdował się w kojcu, z którego się wydostał.
Rzeczniczka rawickiej policji Beata Jarczewska poinformowała PAP, że pies wydostał się z kojca wygrzebując jamę pod siatką i zaatakował chłopca. Dziecko natychmiast przetransportowano śmigłowcem do ostrowskiego szpitala na oddział intensywnej terapii.
Właściciel psa usłyszał zarzut nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Grozi za to do roku pozbawienia wolności - powiedziała Jarczewska
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Rawiczu Marian Gross powiedział PAP, że pies obecnie będzie obserwowany przez 15 dni.
To 3-letni owczarek, który był zaszczepiony przeciwko wściekliźnie. Niezależnie od tego, co stwierdzimy u psa, po obserwacji wraca do właściciela. Jeżeli stwierdzimy u niego wściekliznę zostanie poddany leczeniu. Ale ja nie mam uprawnień do odebrania psa jego właścicielowi - dodał.
(mal)
RMF24-PAP
...
Meczenstwo dzieci. Bóg dzieci traktuje jak widzicie bardzo powaznie. Tez sa meczennikami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|