Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:33, 06 Maj 2011 Temat postu: Komunizm - co dzień horror ! Korea Północna ! |
|
|
Szokujące dane: więźniowie muszą jeść szczury
W ciągu ostatnich 10 lat obozy pracy przymusowej dla więźniów politycznych w Korei Płn. powiększały się, a obecnie w nieludzkich warunkach przetrzymywanych jest w nich ok. 200 tys. ludzi - twierdzi organizacja obrony praw człowieka, Amnesty International (AI).
Więźniowie są świadkami egzekucji swoich kolegów i jedzą szczury, by przeżyć - wynika z raportu AI opublikowanego w środę i opartego m.in. na świadectwach byłych więźniów obozu Jodok, którym udało się uciec z kraju.
AI opublikowała także zdjęcia satelitarne pokazujące cztery obozy pracy, zajmujące duże powierzchnie i znajdujące się na dzikich terenach w środkowej i północno-wschodniej części Korei Płn. W porównaniu ze zdjęciami z 2001 roku AI stwierdza, że liczba obozów wzrosła, a ich powierzchnia zwiększyła się.
- Podczas gdy Korea Płn. wydaje się przygotowywać na rządy nowego przywódcy Kim Dzong Una (najmłodszego syna Kim Dzong Ila) i na okres stabilności politycznej, niepokojące jest to, że obozy wydają się powiększać - mówił dyrektor AI ds. Azji i Pacyfiku, Sam Zarifi.
Według byłych więźniów obozu Jodok, osoby przetrzymywane tam są zmuszane do pracy w niewolniczych warunkach i "często poddawane torturom oraz okrutnemu, nieludzkiemu i degradującemu traktowaniu". Wszyscy byli więźniowie tego obozu, z którymi rozmawiała AI, byli świadkami publicznych egzekucji.
W jednym z obozów dla więźniów politycznych, znanym jako Kwanliso 15, tysiące ludzi są pozbawione wolności. Część z więzionych jest przetrzymywanych tylko dlatego, że wcześniej aresztowano już członków ich rodzin. Duża część nie wie, za jakie przewinienia trafiło do obozów - twierdzi AI.
Jeden z byłych więźniów, który w Kwanliso 15 przebywał od 2000 do 2003 roku, opowiadał, że dzień pracy rozpoczynał się o godzinie 4 rano, a kończył o godzinie 20. Wieczorem przez dwie godziny więźniowie uczestniczyli w zajęciach ideologicznych.
- Jeśli ktoś nie nauczył się na pamięć dziesięciu zasad etycznych, nie pozwalano mu spać - mówił Dzong Kiung Il.
Według niego, więźniom przysługiwało po 200 gramów kaszy kukurydzianej rano i wieczorem. Wieczorem taką porcję otrzymywały tylko te osoby, które wykonały swoje obowiązki. - Codziennie widzieliśmy, jak umierali ludzie - dodaje.
Z powodu niedożywienia między 1999 a 2001 rokiem zmarło 40 proc. ludzi przetrzymywanych w Jodok - ocenia jeden z byłych więźniów.
W raporcie na temat praw człowieka Departament Stanu USA oceniał w 2010 roku, że w obozach pracy w Korei Płn. przetrzymywanych jest od 150 tys. do 200 tys. ludzi.
>>>>>
200 000 zamknietych smiertelnosc 20 % czyli 40 000 rocznie... Czyli rocznie musza tylu zamknac aby uzuppelnic ,,ubytek'' ...
Czyli w latach 1945-2011 liczac ze na poczatku umieralo 20 tys. pozniej obozy powiekszyli az do 40 tys dzis to stredniu umieralo 30 000 rocznie.
Daje to przez 55 lat :
1 650 000 ZAMORDOWANYCH !!!
,,Zwyczajny'' komunizm...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:18, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Z głodu jedzą ludzi - co ma zrobić milicja?
Południowokoreański dziennik "Korea Times" - jak twierdzi - dotarł do raportu milicji z Północnej Korei, dokumentującego przypadki kanibalizmu w tym kraju. Od wielu lat skąpe informacje na ten temat przedostawały się do zachodnich mediów wraz uciekinierami z Północy.
Prawie 800-stronnicowy raport uzyskali południowokoreańscy misjonarze. Z relacji uciekinierów z Północy wynikało, że do tej pory do aktów kanibalizmu w Korei Północnej najczęściej dochodziło pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy to kraj ten nawiedził wielki głód.
Raport pochodzi z 2009 roku. Dokument miał być materiałem poglądowym dla północnokoreańskich milicjantów jak postępować w przypadku ujawnienia aktów kanibalizmu. W raporcie znajduje się opis wielu drastycznych sytuacji, do których dochodziło w głodującej Korei Północnej dekadę temu.
Informacje te potwierdza wielu północnokoreańskich uciekinierów, którzy byli świadkami egzekucji osób posądzanych o kanibalizm. Sprawy - ze względu na jej delikatną naturę - nie komentuje południowokoreańskie ministerstwo ds. zjednoczenia. Według ostatnich raportów organizacji międzynarodowych głód ponownie grozi mieszkańcom Korei Północnej.
>>>>>
Tak wyglada KOMUNIZM ! Popierany przez Kreml i przez Pekin - gdyby nie ci zbrodniarze dawno by upadl ...
Co robic ? Tylko zbrojne obalenie bestialskiego rezimu ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:31, 27 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Phenian ma problemy z wyżywieniem armii
Władzom Korei Północnej już tylko z najwyższym trudem udaje się wyżywić wojsko - wynika z nagranego potajemnie w tym kraju filmu, który zamieszczono na stronie internetowej australijskiej telewizji ABC.
Według ABC film nagrał na początku bieżącego roku, północnokoreański dziennikarz, który następnie przesłał go do Chin.
Film pokazuje m.in. żołnierza mówiącego, że jego koledzy w jednostce są niedożywieni. Nagrano też dzieci błagające na ulicach o jedzenie oraz przedstawiciela partii komunistycznej rozkazującego sprzedawcy na prywatnym bazarze, by oddał ryż na potrzeby wojska.
- Wszyscy czujemy się osłabieni - mówi młody żołnierz w rozmowie z dziennikarzem. - W jednostce na 100 towarzyszy połowa jest niedożywionych.
Nagranie, którego obszerne fragmenty zostaną wyemitowane przez ABC dzisiaj wieczorem, pokazuje również robotników budujących w pobliżu Phenianu linię kolejową zarezerwowaną - według ABC - dla przywódcy kraju Kim Dzong Ila i jego syna i prawdopodobnie następcy Kim Dzong Una.
- Te tory kolejowe to prezent Kim Dzong Ila dla towarzysza Kim Dzong Una - oświadczył kierownik robót dziennikarzowi, filmującemu z ukrytej kamery.
Japoński dziennikarz specjalizujący się w tematyce północnokoreańskiej Jiro Ishimaru uważa, że zdjęcia te pokazują osłabienie reżimu Kim Dzong Ila.
- Armia była dotychczas na pierwszym miejscu, ale obecnie władze nie mogą już wyżywić nawet żołnierzy - powiedział w rozmowie z ABC. - Sprzedaje się ryż na rynku, ale żołnierze są niedożywieni. To najważniejsza rzecz jaką pokazano w tym filmie - dodał Ishimaru.
Surowa zima, straty w uprawach i brak środków na import żywności doprowadziły kraj do nędzy, zmuszając władze do wystąpienia o pomoc międzynarodową. W latach 90. z głodu zmarły w Korei Płn. setki tysięcy ludzi. Oenzetowski Światowy Program Żywnościowy ogłosił pod koniec kwietnia, że zamierza tam wysłać pilną pomoc dla około 3,5 mln niedożywionych ludzi.
>>>>>
Skandal ! Beda dozywiac agresywna armie !!! Trzeba uderzyc na ten potworny kraj i obalic rezim i pozniej dozywic a nie dozywiac rezim...
JAKA MUSI BYC SYTUACJA LUDZI JAK NIE MAJA NAWET NA ARMIE KTORA MA PRIORYTET !!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:07, 10 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Korea Płn: W tajnym obozie giną ludzie. Władze zaprzeczają
Piekło w obozie pracy Yodok »
Około 50 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci jest obecnie przetrzymywanych w politycznym obozie pracy Yodok w Korei Północnej. Yodok jest jednym z sześciu znanych obozów w kraju, w których według danych szacunkowych, więzionych jest bez procesu lub w wyniku procesów rażąco niesprawiedliwych, 200 tysięcy osób. Więźniowie, w tym dzieci, są torturowani i zmuszani do pracy w niebezpiecznych warunkach. W wyniku ryzykownej i przymusowej pracy, braku jedzenia, tortur, braku odpowiedniej opieki medycznej oraz niehigienicznych warunków, wielu więźniów choruje, co w konsekwencji doprowadza ich do śmierci, zarówno w trakcie odbywania kary, jak i po wyjściu na wolność.
Rząd Korei Północnej zaprzecza istnieniu jakichkolwiek politycznych obozów pracy, również obozu Yodok, pomimo tego, że ich istnienie zostało potwierdzone przez zdjęcia satelitarne i zebrane przez Amnesty International zeznania byłych strażników, krewnych więźniów oraz byłych więźniów. Wśród osób przebywających w obozie znajdują się także urzędnicy, co do których uznano, że wykonują swoją pracę nieodpowiednio, krytykują reżim lub rodzinę rządzącą. Wśród więźniów znajdują się także ludzie podejrzani o zaangażowanie w działania antyrządowe, w tym słuchający radia czy oglądający telewizję nadawaną z Korei Południowej. Wszystkie obozy posiadają Strefę Kontroli Totalnej, z której więźniowie nigdy nie są wypuszczani, poza bardzo wyjątkowymi okolicznościami. Amnesty International posiada informacje tylko o trzech osobach, którym udało się uciec lub zostały zwolnione ze Strefy Kontroli Totalnej. Dzieci tam urodzone stają się automatycznie więźniami i nie opuszczą obozu do końca życia. Obozy Yodok i Bukchang-ri posiadają także Strefę Rewolucyjną przeznaczoną dla osób, których czyny zostały zakwalifikowane jako mniej poważne wykroczenia. Więźniowie ze Strefy Rewolucyjnej są zwalniani po odbyciu wyroków, które sięgają do 10 lat.
Każdy list może uratować ludzkie życie. Oto bohaterowie Maratonu 2011 - dowiedz się więcej! W Yodok przeprowadzane są zarówno publiczne, jak i tajne egzekucje, które zazwyczaj odbywają się poprzez rozstrzelanie lub powieszenie. Więźniowie mogą zostać straceni za złamanie obozowych reguł, na przykład za kradzież jedzenia.
Członkowie rodzin osób podejrzanych o przestępstwa są często więzieni tylko ze względu na pokrewieństwo ze skazanymi lub jako "winni przez pokrewieństwo" (ang. guilty-by-association, osoby skazane za pokrewieństwo lub osobiste powiązania, kontakty z osobami oskarżonymi o popełnienie przestępstwa). System "winy przez pokrewieństwo" jest używany do uciszenia odmiennych poglądów i do kontrolowania społeczeństwa poprzez strach.
Kiedy obywatel Korei Północnej Oh Kil-man złożył wniosek o azyl polityczny w Danii w 1986 roku, został zmuszony do pozostawienia w kraju swojej żony i dwóch córek. Rodzina Oh'a została zesłana do Yodok w 1987 roku, ponieważ Oh Kil-man nie powrócił do Korei Północnej. Oh otrzymał od nich listy w 1988 i 1989 roku oraz zdjęcia w 1991 roku. Jest jedyną osobą, o której wiadomo, że otrzymała tego typu informacje od osób przetrzymywanych w obozie. Były więzień twierdzi, że jego żona i córki zostały później przeniesione do Strefy Kontroli Totalnej Yodok. Oh nie otrzymał już później o nich żadnych informacji.
>>>>>
Wlasciwie to tu nie ma co komentowac . ,,Standardowy'' komunizm ...
Piekło w obozie pracy Yodok - Około 50 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci jest obecnie przetrzymywanych w politycznym obozie pracy Yodok w Korei Północnej. Yodok jest jednym z sześciu znanych obozów w kraju, w których według danych szacunkowych, więzionych jest bez procesu lub w wyniku procesów rażąco niesprawiedliwych, 200 tysięcy osób. Więźniowie, w tym dzieci, są torturowani i zmuszani do pracy w niebezpiecznych warunkach. W wyniku ryzykownej i przymusowej pracy, braku jedzenia, tortur, braku odpowiedniej opieki medycznej oraz niehigienicznych warunków, wielu więźniów choruje, co w konsekwencji doprowadza ich do śmierci, zarówno w trakcie odbywania kary, jak i po wyjściu na wolność.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:23, 27 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Północnokoreańskie obozy koncentracyjne
Kang Chol-hwan został zesłany do północnokoreańskiego obozu koncentracyjnego w wieku dziewięciu lat. Jego jedyną zbrodnią było to, że jego dziadek należał do przedwojennej elity. - To było jak hitlerowskie Auschwitz, tyle że na mniejszą skalę. Hitler gazował ludzi, Kim Dzong Il zabijał ich głodem i pracą ponad siły. Nie wiem co jest gorsze. Pamięta, że jego rodzina musiała jeść myszy, robaki i trawę, by przeżyć. Został wypuszczony po dziesięciu latach, a potem, z pomocą przyjaciela, zdołał uciec w 1992 roku.
>>>>>
Caly kraj jest obozem . Niwech nikogo nie myla te obozy . To sa obozy w ogolnym obozie ! Koszmar w koszmarze ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:22, 23 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Z głodu zjadają własne dzieci - te więzienia to horror
Głód tak potworny, że szczury stają się przysmakiem. Matki zjadające własne dzieci. Niewolnicza praca. Przypalanie, obcinanie palców, makabryczne tortury. I brak nadziei, że kiedykolwiek będzie się wolnym. Historię północnokoreańskich uchodźców, którzy uciekli z tamtejszych obozów koncentracyjnych, mrożą krew w żyłach. Niektórzy z nich nawet nie wiedzieli, za co spotkał ich taki los - bo urodzili się już w więzieniu.
Kim Ir Sen, wieczny prezydent Korei Północnej, gdyby żył, kończyłby w tym roku 100 lat. Rocznica jego narodzin przypada 15 kwietnia i tradycyjnie jest świętowana z wielką pompą. Okrągłą rocznicę narodzin ojca północnokoreańskiego państwa w wyjątkowy sposób chciał uczcić Kim Dzong Il. Jeszcze za swego życia planował amnestię więźniów, którą uczciłaby pamięć po swoim ojcu, przy okazji podkreślając swoje własne, 70. urodziny, przypadające 16 lutego.
Zobacz jak świętowano urodziny Kim Dzong Ila: Urodziny Wodza
Przedwczesne odejście "Ukochanego Przywódcy" nie zmieniło planów. Wraz z odziedziczeniem władzy Kim Dzong Un przejął pomysł ojca. Tym niecodziennym gestem planuje zaskarbić sympatię ludu i wzmocnić pozycję lidera. Tegoroczna amnestia będzie pierwszym takim aktem od prawie siedmiu lat. Poprzednią przeprowadzono w sierpniu 2005 roku, w celu uczczenia 60. rocznicy zakończenia panowania japońskiego imperium na Półwyspie Koreańskim. Reżim nie podał do publicznej wiadomości ilu więźniów odzyskało wolność z tej okazji.
Więzienie w więzieniu
Począwszy od listopada 2011 roku Ministerstwo Ludowego Bezpieczeństwa rozpoczęło gromadzenie informacji na temat skazańców typowanych do wyjścia na wolność. Część więźniów, która nie zazna łaski reżimu, ma szanse na zmniejszenie wyroku. Tajemnicą poliszynela jest, że wolność w dużej mierze zależy od widzimisię oficerów jednostek penitencjarnych - to oni wystawiają opinie swoim podopiecznym. Jak dowiedział się portal Daily NK, kierownicy jednostek reedukacyjnych za wystawienie laurki żądają kwot rzędu 20 tysięcy chińskich juanów (ponad 10 tys. złotych - przyp.). Partyjni urzędnicy z rzadka weryfikują przesłane opinie, toteż ocena stopnia "reedukacji" i tym samym szansa na odzyskanie wolności, są zależne od wysokości wręczonej łapówki.
Wywiad z uciekinierem z Korei Płn.: Raj zamienił się w koszmar - musiał uciec z tego kraju
W styczniu 2010 roku Narodowa Komisja Praw Człowieka Korei Południowej oszacowała, że na terenie Północy przebywa około 200 tysięcy politycznych więźniów. Dane rządu w Seulu mówią o 154 tysiącach. Satelitarne zdjęcia pozwoliły ustalić, że w kraju funkcjonuje sześć więziennych kompleksów, w których przetrzymywani są więźniowie polityczni. Obozy dzielą się na dwie kategorie: pierwszą są strefy ścisłej kontroli, drugą - strefy rewolucyjne. Ten, kto trafi do strefy ścisłej kontroli, nigdy już jej nie opuści. Jeśli chodzi o placówki "rewolucyjne", to istnieje niewielkie prawdopodobieństwo odzyskania wolności. To jedyna różnica, między typami jednostek, bo warunki osadzenia są równie ciężkie
Więźniowie przymierają głodem, dziennie otrzymują około 300 gram pożywienia pochodzenia roślinnego. Jedynym mięsem w jadłospisie są szczury, których z uwagi na szalejący głód nie ma zbyt wiele. Prócz tego więźniowie zjadają rośliny i podjadają paszę dla świń - w tajemnicy, bo można zostać za to rozstrzelanym. Wielu z osadzonych choruje na pelagrę.
W obrębie obozów istnieją specjalne areszty. Według broszury Network for North Korean Democracy and Human Rights, osadzeni klęczą w nich od piątej rano do północy. Mogą wstać tylko podczas wyjścia do toalety i posiłku. A racje żywnościowe w miejscach odosobnienia są jeszcze skromniejsze - 100 gram żywności dziennie. Jakby tego było mało, strażnicy odcinają osadzonych od światła słonecznego. Do więzienia w więzieniu osadzeni mogą trafić za kradzież żywności lub niewykonywanie poleceń strażników. Powody równie kuriozalne, jak te, za które trafili do obozu koncentracyjnego.
Więzień polityczny
Pierwszego dnia pobytu, więźniowie słyszą jasny komunikat: "Jesteście tu, bo popełniliście straszliwe, reakcyjne zbrodnie". Jak straszliwe są zbrodnie, za które do więzienia nieraz trafiają całe rodziny? Świadkowie, którzy przeżyli obóz koncentracyjny w Yodok mówili o ludziach osadzonych za przypadkowe stłuczenie popiersia Kim Ir Sena lub położenie na podłodze gazety z jego podobizną. Całe rodziny, łącznie z kilkuletnimi dziećmi, trafiają do obozu za winy swoich przodków, których niejednokrotnie nawet nie pamiętają. W kraju pełnym szpicli sama rozmowa na temat rządu może sprawić, że polityczny dyskutant szybko zmieni się w politycznego więźnia. A ten szybko traci swój ludzki status.
- To było bydło, a nie ludzie. Mogliśmy ich zakatować na śmierć - opowiada w filmie "Kraj cichej śmierci" Kwon Hyok, były naczelnik jednego z obozów. An Myong Chol przez siedem lat był strażnikiem w obozach koncentracyjnych i dobrze wie, że zwierzchnicy nie wyciągają żadnych konsekwencji za zabicie więźnia. - Nakrzyczą, ale nie ukarzą - mówił w dokumencie "Historie z Yodok". Jednak w obozach unika się zabijania bez przyczyny. Śmierć ma być przykładem dla reszty osadzonych, dlatego kierownictwo obozów regularnie organizuje publiczne egzekucje, na które spędza więzienną publiczność. - Raz zabiłem 31 osób, wszystkich członków pięciu rodzin - wyznał naczelnik Hyok.
Historia An Myong Chola pokazuje jak cienka linia dzieli strażnika więziennego i więźnia politycznego. Ojciec Chola był partyjnym sekretarzem, pracował w urzędzie ds. żywienia. Pewnego dnia, rozochocony alkoholem zdobył się na stwierdzenie, że brak ryżu jest efektem polityki rządu, a nie tego, że ludzie źle pracują. Rano, gdy przypomniał sobie co powiedział, popełnił samobójstwo. Cała jego rodzina została wysłana do obozu koncentracyjnego, a syn zrozumiał, że stoi na straży straszliwego reżimu. Doskonale znał obozową rzeczywistość, sam kreował ją przez siedem lat pracy, dlatego uciekł z kraju, by uniknąć nieuchronnej odsiadki. Ucieczka z najlepiej strzeżonego państwa świata jest trudna, ale jest niczym wobec ucieczki z obozów koncentracyjnych, której podejmują się nieliczni więźniowie polityczni.
28 lat gehenny
Kim Hye-sook miała 13 lat gdy trafiła do obozu koncentracyjnego w Bukchang. Zbiegła z niego w 2003 roku, po 28 latach niewoli. Jest to prawdopodobnie najdłuższa odsiadka spośród osób, którym udało się odzyskać wolność. Nigdy nie zdradziła szczegółów ucieczki. Swoja historię opowiedziała w książce "A Concentration Camp Retold in Tears". Dziś 50-letnia kobieta przesłania swoją twarz olbrzymimi okularami, zmieniła również nazwisko. Wszystko dlatego, że jej siostry i brat wciąż przebywają w obozie koncentracyjnym. Siedmioro członków jej rodziny zmarło w niewoli. Wszyscy trafili do więzienia, bo dziadek Kim Hye-sook zbiegł na Południe podczas wojny koreańskiej.
W kompleksie więziennym w Bukchang osadzeni zmuszani byli do niewolniczej pracy w kopalniach. Harowali po 16-18 godzin bez przerw i posiłków. Dzieci pracowały równie ciężko, pchały wózki wypełnione urobkiem, a część z nich, z uwagi na niewielki wzrost, kopała w najtrudniej dostępnych miejscach. Przez 28 lat Kim Hye-sook była świadkiem nieludzki scen. Chronicznie niedożywieni więźniowie dopuszczali się okrucieństw, które trudno sobie wyobrazić. Koreanka opowiedziała wstrząsającą historię matki, która ugotowała własne, dziewięciomiesięczne dziecko po to, by samemu nie umrzeć z głodu. Chcąc zmieścić ciało w garnku, odrąbała niemowlęciu głowę i nogi. Matki zabijały nie tylko niemowlęta. Jedna z nich próbowała wymienić na kukurydzę poćwiartowane ciało 16-letniego syna. Więźniarka własnoręcznie zabiła i oprawiła swoje nastoletnie dziecko.
Wygłodzeni zjadali wszystko. Za rarytas uchodziły dębowe liście, po których niestrawności były najmniej uciążliwe. Gdy w 1996 roku wybuchła klęska głodu, w obozie nie było nawet trawy. Osadzeni umierali, a ich ciała walały się po więziennych dziedzińcach. Kim Hye-sook wspomina, że po początkowym szoku szybko przestała czuć jakiekolwiek współczucie i nie reagowała na widok sponiewieranych zwłok.
Urodzony w obozie
Shin Kyong-sop miał 19 lat, gdy trafił do obozu koncentracyjnego. Los sprawił, że znalazł się w "strefie całkowitej kontroli" placówki Kaechon. Został przydzielony do pracy w ekipie mechaników. Naczelnik był zadowolony z jego poczynań i pewnego dnia udzielił mu zgody na ślub. Najlepsi pracownicy są starannie selekcjonowani przez więzienne służby, a następnie udziela się im ślubu. Procedura zwana "honorowym małżeństwem" ma na celu pokazanie łagodnej twarzy reżimu. Para mieszkała wspólnie jedynie przez pięć dni, ale to wystarczyło, by po dziewięciu miesiącach, w 1982 roku, na świat przyszedł Shin Dong-hyuk.
Obóz koncentracyjny stał się jego naturalnym środowiskiem. - Wcześnie zdałem sobie sprawę, że miejsce, w którym żyję to więzienie. Było dla mnie naturalnym, że przebywam w nim za grzechy popełnione przez moją matkę lub przodków - tłumaczy dla portalu Daily NK.
Za murem przeszedł pięcioletnią edukację. Nauczył się czytać i pisać. Urodził się w "strefie totalnej kontroli", w której miał też umrzeć. Reżim do tego stopnia uznawał za zbędne kształcenie w zakresie świata zewnętrznego, że najmłodsi więźniowie nie mają pojęcia, kto rządzi w Korei Północnej. - Nie miałem pojęcia kim jest Kim Dzong Il - przyznał Shin w rozmowie z "LA Times". Wszystko to dzieje się w kraju, w którym na każdym kroku można dostrzec portret "Ukochanego Przywódcy".
Dorosłość przywitał jako przymusowy robotnik w fabryce ubrań. Pewnego został oddelegowany do przenoszenia maszyn do szycia. Za upuszczenie jednej z nich klawisze wymierzyli Shinowi dotkliwą karę. Obcięli mu kawałek środkowego palca u prawej dłoni. Okaleczona dłoń to druga z pamiątek na całe życie, jaką zafundowali mu obozowi oprawcy. Pierwsza to rozległe blizny oparzeniowe na plecach.
Gdy miał 14 lat, jego matka i brat próbowali uciec z obozu. Zostali złapani, a Shin musiał wyśpiewać strażnikom, co wiedział o planach swoich bliskich. Na próżno przekonywał, że nie miał o niczym pojęcia. Oficerowie przekonali się, że nie kłamie, dopiero gdy podwiesili chłopaka pod sufitem za ręce i nogi, a pod spodem rozpalili ogień. Okaleczonego wtrącili do ciemnej celi, w której przesiedział siedem miesięcy. Po tym czasie został wypuszczony, a w ramach nauczki władze nakazały mu obejrzenie egzekucji niedoszłych uciekinierów. Gdy prowadzeni na szafot zbliżyli się do niego na tyle, że można było rozpoznać ich twarze, okazało się, że to jego matka i brat mają zostać straceni.
Praca w fabryce ubrań otworzyła Shinowi oczy na świat. Mężczyzna, z którym pracował, opowiadał mu o życiu na zewnątrz i kusił historiami o azjatyckich państwach, które odwiedził w przeszłości. Postanowili uciec przy pierwszej nadarzającej się okazji.
2 stycznia 2005 roku obaj byli w grupie osób, która miała za zadanie zebrać drewno na opał. Gdy podeszli do ogrodzenia pod napięciem postanowili je sforsować. Towarzysz Shina zginął rażony prądem, a 23-latek wspiął się po jego ciele - urodzony w obozie po raz pierwszy był wolny, przynajmniej na tyle, na ile można być wolnym w Korei Północnej. Jeszcze w tym samym miesiącu dostał się do Chin. Jest jedynym człowiekiem na świecie, który wyszedł żywy ze "strefy całkowitej kontroli".
Amnestia w cieniu Holokaustu
W kwietniu 2011 roku aktywiści z organizacji No Fence, zajmującej się problematyką koreańskich więzień, ostrzegli, że reżim przygotowuje się do przeprowadzenia ludobójstwa. - Budują tunele w obozach, chcą w nich zabić 200 tysięcy ludzi. By temu zapobiec, kraje sąsiednie muszą wywierać presję na reżim. Jeśli pozostawimy obozy samym sobie, Holokaust może doczekać się powtórki - ostrzegał Song Yun Bok podczas corocznego Tygodnia Wolności Korei Północnej.
Doniesienia o zwolnieniach więźniów z okazji nadchodzących urodzin Kim Dzong Ila, bledną wobec historii opowiadanych przez świadków zgłady i aktywistów. Mimo, że liczba obozów koncentracyjnych zmalała (niegdyś było ich kilkanaście, dziś sześć), to szacowana ilość osadzonych nie maleje, a nawet rośnie. Amnestia zarządzona przez Kim Dzong Una nie odwróci tych proporcji, nie może, jest w końcu obliczona na efekt propagandowy, a nie na realną zmianę.
Adam Parfieniuk
>>>>>
Oto komunizm . System do dzis popularny na zachodzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:30, 25 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Piekło na ziemi. "Nie byliśmy uważani za ludzi"
Song Byeok cudem zbiegł z Korei Północnej. Teraz zdecydował się opowiedzieć o przerażających rzeczach, które dzieją się w tym kraju. - Nie byliśmy uważani za ludzi, a za coś gorszego od zwierząt - wspomina piekło reżimu. - W obozie pracy nie pozwalają siedzieć. Zmuszają do pracy od wczesnego świtu do późnej nocy. Biją, a do jedzenia dają ledwie garstkę kukurydzianej strawy - dodaje.
>>>>
Oto komunizm . Wszedzie te same opowiesci . Taki system monotonny az do zwymiotowania . Oto pieklo oto wizytowka szatana . Czy ktos jeszcze uwaza zlo za ascybujace ???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:22, 30 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
, Fred Hiatt / The Washington Post
Ucieczka z Obozu 14
Shin Dong-hyuk, syn pary więźniów, poczęty na rozkaz strażników, urodził się jako niewolnik i dorastał za ogrodzeniem z drutu kolczastego pod napięciem. Jego historię przedstawił Blaine Harden, były korespondent dziennika "Washington Post", w książce "Escape from Camp 14".
Przy okazji wizyty prezydenta Baracka Obamy w Korei z pewnością wiele usłyszymy o zagrożeniach związanych z nuklearnymi aspiracjami władz w Pjongjangu. Nikt jednak raczej nie wspomni o młodym mężczyźnie, który wychował się za kratkami północnokoreańskiego gułagu, choć bez wątpienia można by się od niego wiele dowiedzieć na temat przeszłości i przyszłości tego kraju w kontekście negocjacji, przechwałek i niespełnionych obietnic dotyczących kwestii jądrowych.
Harden opisuje zamknięty świat niewyobrażalnego okrucieństwa. Często mówimy o nieszczęśliwych ludziach, że w dzieciństwie "nie zaznali miłości". Shin dosłownie wychowywał się, nie rozumiejąc takich pojęć jak miłość, zaufanie czy uprzejmość. Jego życie składało się wyłącznie z bicia, głodu i pracy. Jedyne, co potrafił, to słuchać strażników, donosić na kolegów z celi i kraść jedzenie, kiedy tylko było to możliwe.
Kiedy miał 14 lat, oglądał egzekucję swojej matki i starszego brata. Scena nie wywołała w nim ani smutku, ani żalu. Miał pracować aż do śmierci, która prawdopodobnie nadeszłaby w jego przypadku około 40. roku życia. Nie znał rówieśników, którzy doświadczyli życia poza Obozem 14.
W wieku 23 lat Shin uciekł. W ciągu czterech lat zdołał przedostać się przez głodną Koreę Północną (większą i bardziej chaotyczną wersję Obozu 14.) i Chiny do Stanów Zjednoczonych. Dziś jest jedyną znaną osobą urodzoną w północnokoreańskim gułagu, której udało się zbiec.
Jak mogło do tego dojść w XXI wieku, w czasach kampanii „Nigdy Więcej", kiedy ONZ z dumą ogłasza, że wszystkie kraje mają obowiązek chronić cywilów prześladowanych przez ich rządy?
"Stworzenie wszechstronnej polityki wobec programu nuklearnego Korei Północnej, przypadków naruszania praw człowieka oraz trudnej sytuacji gospodarczej w tym kraju to trudne zadanie" – tłumaczy Victor Cha, profesor Uniwersytetu Georgetown w książce "The Impossible State". "Jak dotąd żadnej administracji nie udało się skutecznie zająć choćby jednym z tych zagadnień, nie mówiąc o wszystkich trzech" – dodaje ekspert.
Profesor Cha uczestniczył w kształtowaniu polityki wobec Korei w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury George’a W. Busha. W swojej książce opisuje państwo, w którym dzieci w szkole uczą się odmiany czasowników, recytując zdania: "My zabiliśmy Amerykanów", "My zabijamy Amerykanów", „My zabijemy Amerykanów".
Przedstawiony przez autora obraz elit rządzących tym 25-milionowym krajem bardziej przypomina przestępczy syndykat niż tradycyjną administrację. Zastrzegając, że wszelkie przewidywania są ryzykowne, Cha prognozuje, że "koniec jest bliski". Według niego w ciągu następnej kadencji prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych nastąpi "znaczący kryzys państwa w Korei Północnej i prawdopodobne zjednoczenie". Wówczas – jak przewiduje Cha – ujawniona zostanie jedna z największych klęsk humanitarnych dzisiejszych czasów.
Tyle że – jak wynika jasno z obu publikacji – nie będzie to żadne wielkie odkrycie. Harden zauważa, że północnokoreańskie obozy pracy istnieją już dwukrotnie dłużej niż sowieckie gułagi i mniej więcej dwanaście razy dłużej niż nazistowskie obozy koncentracyjne. Bez trudu można je znaleźć na zdjęciach satelitarnych. Jeden z nich jest większy niż Los Angeles. Łącznie przebywa w nich około 200 tysięcy ludzi.
Innymi słowy, są one widoczne, ale nikt nie chce ich zauważyć. Historia Shina pozwala zrozumieć, dlaczego tak jest. Nic dziwnego, że Chiny, które także mają swoje gułagi, sprzeciwiają się wszelkim sugestiom, że rząd nie może nękać do woli swoich obywateli.
Ale przecież Koreańczycy z Południa, którzy żyją w wolnym kraju, również obawiają się upadku Korei Północnej – nie tylko z powodu ewentualnych kosztów finansowych, ale także dlatego, że mają świadomość, jak bardzo różnią się dziś od nich ich dawni rodacy.
Oczywiście, nie wszystkich obywateli Korei Północnej spotkał podobny los jak Shina w Obozie 14., niemniej dekady izolacji, propagandy i wypaczonej moralności robią swoje. Dwadzieścia lat postsowieckich doświadczeń nauczyło nas, że cnoty obywatelskie znacznie trudniej jest odbudować niż rynki i instytucje demokratyczne.
Shin widział, jak nauczyciel pobił na śmierć jego sześcioletniego kolegę i – jak sam przyznaje – niewiele o tym myślał.
– Nie wiedziałem, czym jest współczucie czy smutek. Teraz uczę się emocji. Umiem już płakać. Czuję, że staję się człowiekiem – mówi Shin. Jednak, choć od jego ucieczki minęło siedem lat, wciąż ma świadomość, że cel jest jeszcze daleko. – Uciekłem fizycznie, ale nie mentalnie – tłumaczy.
>>>>
Tak ciagle czuje cien komunizmu na sobie . Cien obozu koncentarcyjnego . Jestes z Korei ? Nie jestem z obozu koncentarcyjnego ...
Shin Dong-hyuk, fot. AFP
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:03, 10 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Korea Północna: ponad 150 tys. ludzi w obozach pracy
Ponad 150 tysięcy osób jest więzionych w Korei Płn. w obozach pracy, przypominających sowieckie łagry - głosi raport waszyngtońskiego Komitetu na rzecz Praw Człowieka w Korei Północnej. Phenian od lat zaprzecza, że przetrzymuje więźniów politycznych.
Opublikowany we wtorek raport pozarządowej organizacji amerykańskiej sporządzono w oparciu o zeznania 60 byłych więźniów i strażników; dokument zawiera również zdjęcia satelitarne miejsc opisanych jako obozy pracy i zakłady karne. Komitet na rzecz Praw Człowieka w Korei Płn. twierdzi, że w miejscach tych za "przestępstwa polityczne" więzione są całe rodziny, w tym dzieci i osoby starsze. Dochodzi tam do przypadków dzieciobójstwa, do aborcji zmuszane są kobiety, które nielegalnie przedostały się do Chin, gdzie zaszły w ciążę, a następnie siłą zostały odesłane do kraju.
W Korei Północnej "nie tylko broń jądrowa powinna zostać zlikwidowana, lecz cały system politycznych represji" - powiedziała szefowa Komitetu Roberta Cohen.
Autorzy raportu twierdzą, że system obozów w Korei Północnej został stworzony na wzór sowieckich łagrów w celu ukarania ludzi "niewłaściwie myślących".
Według szacunków przedstawicieli północnokoreańskich służb bezpieczeństwa, którzy uciekli do Korei Południowej, w obozach przetrzymywanych jest od 150 tys. do 200 tys. ludzi, przy czym cała populacja w Korei Płn. liczy 24 miliony - głosi raport. Autorzy dokumentu wzywają Phenian, by zezwolił na wjazd do kraju przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w celu zbadania sytuacji.
W liczącym 200 stron raporcie opisano różne rodzaje ośrodków zatrzymań, w tym kolonie karne, w których więźniowie polityczni osadzeni są bez procesu i w większości na dożywocie. Więźniowie pracują w kopalniach, przy wyrębie lasu i na roli.
Raport mówi również o wysokim współczynniku śmiertelności w obozach związanym z systematycznym torturowaniem więźniów i niedożywieniem, czy wreszcie wykonywanymi egzekucjami.
Obozy pracy, ogrodzone drutem kolczastym pod napięciem, znajdują się głównie w górzystych regionach na północy i w środkowej części kraju. Z raportu wynika, że dzięki wyszukiwarce Google Earth byli więźniowie są w stanie zidentyfikować baraki, w których mieszkali, miejsca pracy oraz egzekucji innych osadzonych.
W grudniu 2009 roku północnokoreańskie władze wystosowały do Rady Praw Człowieka ONZ oświadczenie, że obozy pracy nie istnieją na terytorium ich kraju. Według waszyngtońskiego Komitetu na rzecz Praw Człowieka w Korei Płn., obecnie jest ponad 30 tys. uciekinierów z Korei Północnej w porównaniu z 3 tys. dziesięć lat temu.
>>>>
Tak . Ten kraj nalezy zlikwidowac . To pieklo na ziemi stworzone przez Kreml i Pekin teraz juz sila rozpedu jedzie samo niszczac kolejne pokolenia . Koszmar !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:01, 27 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Na terenie Korei Północnej powstał nowy obóz?
Bloger Curtis Melvin, na podstawie analizy aktualnych zdjęć satelitarnych Google Earth, odkrył prawdopodobnie kolejny obóz pracy na terenie Korei Północnej - podaje guardian.co.uk.
Bloger, który publikuje swoje odkrycia na stronie nkeconwatch.com, odkrył prawdopodobnie teren kolejnego obozu pracy w Korei Północnej. Jak twierdzi, obóz znajduje się obok innego obozu, a dzieli je od siebie trzykilometrowe ogrodzenie.
Jak dotąd nie potwierdzono tego, że to na pewno obszar nowego więzienia w tym kraju. Bloger Curtis Melvin zaobserwował jednak "uderzające podobieństwo" do innych obozów, które już istnieją. Mężczyzna spekuluje, że może to być nie tyle nowe miejsce, co rozszerzenie terytorium starego obozu.
Szacuje się, że w północnokoreańskich obozach pracy znajdują się setki tysięcy osób. Obozy te znajdują się zazwyczaj na górzystych terenach. Jak donosi Amnesty International, na terenie tych obozów może dochodzić do wykonywania eksperymentów chemicznych na więźniach. Dodatkowo więźniowie poddawani są przymusowej pracy, a często są na nich wykonywane wyroki śmierci.
....
Nowo zalozony ? Czy nowo odkryty ? To nie to samo . Ale horror trwa ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:24, 28 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Korea Płn.: Doniesienia o przypadkach kanibalizmu. Rodzice zjadają swoje dzieci
Dramatyczna sytuacja w Korei Północnej. Coraz częściej słychać o przypadkach kanibalizmu. Pojawiają się też szokujące doniesienia o rodzicach mordujących, a potem zjadających swoje dzieci. - informuje DailyMail.
Wszystko to z powodu suszy i urzędników państwowych, którzy konfiskują jedzenie. Wielu ludzi już zmarło, a jeszcze więcej zginie. Około 10 tys. ludzi jest zagrożonych śmiercią głodową, szczególnie w rejonach rolnych
Ojciec dwójki dzieci został stracony po tym, jak zamordował je, by mieć co jeść. Jego żona była wtedy w podróży służbowej. Mężczyzna najpierw zamordował starszą córkę, a potem syna, który widział co zaszło. O całej sprawie poinformowała władze żona, która po powrocie nie mogła uwierzyć, że w domu jest mięso.
To nie jedyny przypadek szaleństwa, do którego doprowadza ludzi głód. Kolejny mężczyzna wykopał ciało swojej wnuczki i zjadł je. Jeszcze inny ugotował swoje dziecko. - W wiosce w okręgu Chongdan mężczyzna, który oszalał z głodu, ugotował swoje dziecko i je zjadł, został aresztowany - przyznał jeden z członków rządzącej partii.
Pomimo doniesień o głodzie, Kim Dzong Un, przeznaczył ogromne sumy na wystrzelenie dwóch rakiet.
Urzędnicy ONZ, co prawda odwiedzili Koreę Północną, podczas sponsorowanego wyjazdu, ale jest mało prawdopodobne, aby odwiedzili rejony, które dotknął głód.
Ostatnie doniesienia nie są jedynymi. Pewien mężczyzna został stracony po tym, jak sprzedawał ciało swojego kolegi mówiąc, że to baranina. W maju 2011 roku stracono mężczyznę, który wykopał 11 ciał i sprzedawał mięso jako wieprzowinę.
W latach 90 głód w Korei Północnej zabił od 240 tys. do nawet 3,5 miliona ludzi.
....
To nie zadna ,,susza" tylko kasa poszla na rakiety zamiast na jedzenie . Teraz lud splaca rachunek .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:13, 29 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Google opublikował mapę Korei Płn. z obozami i ośrodkiem jądrowym
Amerykański gigant internetowy Google opublikował mapę komunistycznej Korei Północnej, na której zaznaczono m.in. obozy koncentracyjne, gdzie przetrzymywani są przeciwnicy władzy. Na mapie widnieje też ośrodek badań jądrowych.
Mapę utworzono przy pomocy Kreatora map Google (Google Map Maker). Narzędzie to służy ulepszaniu map przez internautów.
Na udostępnionej mapie widać głównie Phenian z jego szkołami, hotelami, szpitalami, targowiskami i parkami, a także przepływającą przez stolicę rzekę Tedong-gang.
Poza granicami Phenianu mapa jest niezbyt szczegółowa i przedstawia jedynie kilka dużych miast, lotnisk, zakładów chemicznych, centrum badań jądrowych, a także obozy dla wrogów systemu. Jak pisze agencja AFP, ok. 100 km na północny wschód od Phenianu zaznaczono obóz nr 18.
"Przez długi czas Korea Północna była jednym z największych obszarów o ograniczonych danych kartograficznych. Dzisiaj to zmieniamy" - napisał na blogu przedstawiciel Kreatora map Google, Jayanth Mysore.
- Wiele osób na całym świecie jest zafascynowanych Koreą Północną, a mapy mają wielkie znaczenie głównie dla Koreańczyków z Południa, których przodkowie pochodzili z Północy lub których rodziny tam żyją - dodał Mysore.
W swoim raporcie z maja 2011 roku organizacja obrońców praw człowieka Amnesty International (AI) odnotowywała wzrost wielkości i liczby obozów koncentracyjnych w Korei Płn. w ciągu ostatnich 10 lat. Według AI w "strasznych warunkach" przetrzymywanych tam jest około 200 tys. osób.
Mapę opublikowano po trzydniowej prywatnej wizycie w Phenianie szefa Google Erica Schmidta i byłego amerykańskiego dyplomaty Billa Richardsona. Jak podkreślił Schmidt po wizycie z początku stycznia, pozostawanie w "izolacji od świata, który jest coraz bardziej ze sobą połączony", uderzy w samą Koreę Płn. i jej wzrost gospodarczy.
Korea Północna jest jednym z najbardziej odizolowanych krajów na świecie. Większość mieszkańców nie ma dostępu do internetu, z wyjątkiem kilkusetosobowej elity i części studentów.
...
Wreszcie . Teraz mozna oszacowac ich wielkosc a zatem ilu ludzi tam bestialsko mecza .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:32, 01 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Korea Północna zamknęła obóz pracy. Oznaka odwilży czy gra pozorów?
Jest na świecie kraj, w którym do więzienia można trafić za winy swojego ojca, przestępstwa ledwo znanego kuzyna czy dziadka, którego nigdy się nie spotkało. Ten kraj to Korea Północna, gdzie zbrodnią jest kradzież kołchozowej porcji zboża, a karą długoletni albo dożywotni pobyt w gułagu.
O tajnej sieci obozów pracy dla więźniów politycznych nie wiadomo zbyt wiele. Chociaż Phenian wypiera się ich istnienia, to dziesiątki relacji byłych więźniów, wyznania strażników, raporty organizacji broniących praw człowieka i zdjęcia satelitarne uchylają rąbka tajemnicy tragedii setek tysięcy więzionych Koreańczyków.
Fasadowe zmiany
Nie należy się więc dziwić, że niedawne informacje o zamknięciu jednego z gułagów, Obozu 22, zostały przez niektórych przyjęte jako oznaka łagodzenia kursu przez Kim Dzong Una, młodego lidera totalitarnego państwa. Byli też tacy, jak były radziecki dyplomata Aleksander Mansurow, którzy mówili nawet o oznakach "odwilży".
Temat odwilży w Korei Północnej pojawił się krótko po śmierci Kim Dzong Ila. Kim Dzong Un, który przejął władzę po ojcu, lubi eksponować swoje łagodne oblicze - jeździ rollercoasterem, odwiedza dzieci w przedszkolach i pozuje do zdjęć z szerokim uśmiechem. Jego żona Ri Sol Dżu bardziej przypomina zachodnią pierwszą damę, a nie koreańską dziewczynę z ludu, odzianą w zgrzebny kombinezon w stylu chińskich rewolucjonistek. Młody dyktator pozwolił Koreankom na noszenie butów na szpilkach, kolczyków i spodni, łagodniejszym okiem patrzył na potrawy kojarzone ze "zgniłym" Zachodem - hamburgery i pizzę.
Kolejne miesiące pokazały, że wizerunkowe zmiany były tylko fasadą. Kim Dzong Un nie zrezygnował z "gierek" typowych dla ojca: zapowiada przeprowadzenie kolejnej jądrowej próby, podtrzymuje antyzachodnią retorykę i zapewnia o gotowości do wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Temat rzekomej odwilży trafił więc do "zamrażarki". Podobny los czeka rzekomą obozową odwilż związaną zamknięciem jednego w więzień.
Zamknięcie, czyli przeprowadzka?
Obóz 22 przestał istnieć, tysiące osadzonych w nim więźniów było stopniowo wywożonych w głąb kraju. Nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Spekulowano również na temat powodów zamknięcia placówki. Najbardziej prawdopodobnym motywem było niemal bezpośrednie sąsiedztwo z chińską granicą, a także rzekoma ucieczka strażnika więziennego, o której we wrześniu informował serwis Daily NK.
Według danych tego samego serwisu, cały teren zlikwidowanego obozu przeszedł w ręce cywili, a ziemię przekształcono w pola. - Nie została ani jedna osoba, a nowoprzybyli rolnicy są zajęci przygotowywaniem gruntu pod przyszłoroczne uprawy - powiedział Daily NK anonimowy informator w niedzielę.
Na prawdopodobny trop więźniów przeniesionych z Obozu 22 mógł wpaść Curtis Melvin, prowadzący bloga North Korea Economy Watch. Autor od wielu lat analizuje satelitarne fotografie najbardziej zamkniętego państwa świata i tym razem, przyglądając się mapie Google wysnuł wniosek, że chociaż Obóz 22 został zlikwidowany, to właśnie trwa rozbudowa więziennej infrastruktury wokół Obozu 14.
Ośrodek opatrzony numerem 14 jest w stosunku do innych obozów relatywnie dobrze zbadany i przy okazji owiany szczególnie złą sławą. Wszystko za sprawą Shin Dong-hyuka, uciekiniera, który urodził się i wychował w tym gułagu. Jego dramatyczne losy stały się kanwą książki Blaine'a Hardena, podstawą artykułów w "The Washington Post" oraz filmu dokumentalnego.
Zlikwidowany Obóz 22 był położony na północnym krańcu państwa, tuż przy granicy z Chinami. Uciekinier An Myung Chol, który pracował w tej placówce jako strażnik, szacował, że pod okiem około 1,5 tysiąca agentów i strażników przetrzymywanych było 50 tysięcy więźniów. W założeniu osada skazańców miała być niemal samowystarczalna. Na wygrodzonym terenie wielkości sporego miasta (50x40 km) istniały fabryki i pola uprawne. W ciągu roku więźniowie polityczni mieli siedem dni wolnych od pracy z okazji różnych świąt.
W raporcie przygotowanym przez pozarządowy Amerykański Komitet ds. Praw Człowieka w Korei Północnej były strażnik przyznał, że co roku w Obozie 22 z głodu ginęło około dwóch tysiący osób, głównie dzieci. Jedyne mięso w jadłospisie więźniów to złapane żaby, szczury i węże. Na tych, którzy mieli czelność podjadać podczas zbiorów obozowych upraw, czekał pluton egzekucyjny. Karę śmierci wymierzano publiczne ku przestrodze reszty osadzonych. W obozie były także specjalne izolatki, w których więźniowie często ginęli z powodu tortur i brutalnego traktowania. "Z powodu pobić przez strażników umierało tyle osób, że strażnicy dostali pouczenie, by stosować mniej przemocy" - wspominał w raporcie An Myung Chol. Mimo tego, liczba więźniów nie malała, wciąż dowożono nowych.
Koreański gułag - jak to działa?
W totalitarnym państwie, takim jak Korea Północna, nie potrzeba wiele, by trafić do obozu pracy. Wystarczą błahe powody. Błahe jedynie z pozoru. Znieważenie władz państwowych, obrażenie liderów, kradzież żywności, planowanie ucieczki za granicę. Znane są historie osób, które trafiały do obozu pracy za stłuczenie wazy z podobizną Kim Dzong Ila czy spalenie gazet z wizerunkiem wodza. Jeszcze łatwiej zostać więźniem politycznym, gdy pochodzi się z tzw. "nieprzyjaznej" kasty.
Pod koniec lat 50. ubiegłego wieku Korea Północna wprowadziła system songbun. Mrzonki o socjalistycznej równości zostały oficjalnie zastąpione przez podział na trzy klasy: "wierną", "chwiejną" i "nieprzyjazną". W 1958 roku Kim Ir Sen wyraził ich skład proporcjami rzędu 25, 55 i 20 proc. Dodatkowo w trójklasowym systemie istnieje też podział na kolejne 51 podkategorii, do których przypisany jest każdy obywatel Korei Północnej.
Kluczem do zrozumienia "logiki" obozów dla więźniów politycznych jest dziedziczność statusu społecznego w ramach systemu songbun. Za jej sprawą więzienia zasilają całe rodziny bądź potomkowie osób oskarżonych o zdradę. Dochodzi nawet do sytuacji, w których wnukowie trafiają do obozów za winy swoich dziadków, choć nigdy ich nie widzieli, a dalecy krewni bywają więzieni z powodu ledwo znanych kuzynów.
Nie jest jednak tak, że wolność tracą wyłącznie osoby z rodzin o "niebezpiecznym" dla komunistów rodowodzie. Wraz z partyjnymi czystkami oraz zmianami w kierownictwie armii do niewoli trafiają także "reakcjoniści" z "dobrych" rodzin. Dawni dygnitarze stają się tym samym wyrzutkami, dla których nie ma miejsca w łonie komunistycznej rodziny.
70 lat niewoli
System songbun pozwolił na rozkręcenie przemysłu politycznego więziennictwa i rozbudowę sieci placówek założonych jeszcze w latach 40. XX wieku. Po II wojnie światowej do tego typu miejsc trafiał "element" potencjalnie zagrażający komunistycznej władzy - "kułacy", duchowni, japońscy kolaboranci oraz rodziny osób, które zbiegły na Południe. Z kolei w czasie wojny koreańskiej byli to głównie podejrzani o współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i Koreą Południową oraz obywatele tych państw.
Współcześnie kastowa przynależność i podporządkowanie społeczeństwa polityce jednej partii komunistycznej pozwala na więzienie dowolnie wybranych ludzi oraz ich rodzin. Badacze oceniają, że na terenie Korei Północnej wciąż funkcjonuje pięć wielkich gułagów. Zamknięcie numeru 22 i rzekoma rozbudowa numeru 14 najprawdopodobniej utrzymają status quo w tej materii.
Dziś, według szacunków amerykańskiego rządu, w obozach pracy więzionych jest około 150-200 tysięcy ludzi. Oznaczałby to, że nawet jeden procent wszystkich obywateli Północy jest pozbawionych wolności z powodów politycznych. Zamknięcie jednego z gułagów raczej nie zmniejszy tych proporcji.
Adam Parfieniuk, Wirtualna Polska
....
Zabawa w ciuciubabke . Dopoki obserwatorzy nie obejrza WSZYSTKICH obozow pustych to bedzie kpina .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:04, 03 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Obóz 22 siał strach i grozę. Tajemniczy ruch reżimu
Północnokoreański Obóz 22 przez wiele lat "cieszył się" złą sławą zarówno w kraju jak i za granicą. Wśród Koreańczyków budził powszechny lęk. Informacje o jego likwidacji niektórzy eksperci interpretowali jako złagodzenie kursu nowego przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una. Ich nadzieje zostały jednak bardzo szybko rozwiane. Reżim zaczął rozbudowywać bowiem podobny obiekt w innej części kraju.
W ostatnich dniach amerykański gigant internetowy Google opublikował mapę komunistycznej Korei Północnej, na której zaznaczono m.in. obozy koncentracyjne, gdzie przetrzymywani są przeciwnicy władzy.
W swoim raporcie z maja 2011 roku odnotowywano wzrost wielkości i liczby obozów koncentracyjnych w Korei Płn. w ciągu ostatnich 10 lat. Według AI w strasznych warunkach przetrzymywanych tam jest około 200 tys. osób. Miejscem, które przez wiele lat wzbudzało strach wśród Koreańczyków, był Obóz 22.
Czym jest Obóz 22?
Obóz 22, który de facto jest obozem koncentracyjnym, zlokalizowany jest na północno-wschodnich rubieżach państwa, w prowincji Hamgyong Północny, w pobliżu granicy z Chinami i Rosją. Jak można się spodziewać jest on tajny, na żadnej z oficjalnych map nie można go znaleźć, a i władze w Pjongjang stanowczo zaprzeczają jego istnieniu.
Początki Obozu 22 sięgają roku 1965. Jako że zapotrzebowanie w Korei Północnej na funkcjonowanie obozu nieustannie wzrastało, to z upływem lat teren obozu wchłaniał kolejne niezagospodarowane obszary. W latach 90-tych obóz przeżywał, w najgorszym tego słowa znaczeniu, prawdziwy rozkwit. Ponieważ zlikwidowano trzy inne obozy o numerach 11, 12 i 13, a tysięcy więźniów nie można było przecież wypuścić, to decyzją władz trafili oni do Obozu 22.
Obóz 22 znajdował się na obszarze 225 kilometrów kwadratowych. Żyło tam około 50 tysięcy ludzi. Był pilnie strzeżony. Każda próba ucieczki była karana publiczną egzekucją.
Dramatyczne relacje uciekinierów
O tym, jak straszne warunki panowały w obozie, możemy dowiedzieć się jedynie dzięki wstrząsającym relacjom uciekinierów z Korei Północnej.
Jednym z nich był Ahn Kyong-chol, który przez siedem lat był obozowym strażnikiem. W 1994 roku udało mu się uciech do Chin. W swojej książce wspominał, jaki szok przeżył, gdy po przybyciu do obozu zobaczył katastrofalny stan zdrowotny więźniów. Ludzie ci, według jego relacji, przypominali chodzące szkielety. Chorzy, wygłodzeni więźniowie odziani byli jedynie w liche szmaty. Oszacował on, iż około 30 procent więźniów miało różnorakie deformacje: oderwane uszy, powybijane oczy, twarze pokryte licznymi bliznami po przebytych chorobach lub niezagojone rany po bestialskich pobiciach.
Porcje żywieniowe przeznaczone dla więźniów były głodowe. Nic zatem dziwnego, że rocznie z głodu umierało około dwóch tysięcy ludzi. Koreańczycy walcząc o życie jedli złapane żaby, szczury i węże.
Właściwie przez cały dzień więźniowie musieli pracować. W lecie od godz. 5 do 18, a w zimie od 5 do 17. Oczywiście osoby starsze i dzieci nie były wyłączone z tego obowiązku. O jakiejkolwiek opiece zdrowotnej można było zapomnieć. Chorzy pozbawieni dostępu do lekarzy i medykamentów nie mieli szans na przeżycie.
Kolejne mrożące krew w żyłach relacje przekazał światu były szef ds. bezpieczeństwa w obozie Kwon Hyok. Zdezerterował z Korei Północnej, gdy pracował jako attaché wojskowy w Pekinie. Hyok opowiadał o eksperymentach, jakie przeprowadzano w Obozie 22. Do laboratorium wyposażonego w komory gazowe wprowadzano kilka osób, najczęściej byli to członkowie jednej rodziny. Następnie przez rury wprowadzano do komory trujące substancje. Naukowcy zza szyb pilnie obserwowali zaś zachowanie uwięzionych w śmiertelnej pułapce ludzi.
Co planuje władza?
Wielu analityków nurtowała kwestia likwidacji Obozu 22. Zastanawiano się, co kryło się za podjęciem takiej decyzji. Tymczasem powód najprawdopodobniej jest bardzo prozaiczny. Jako że obóz jest położony bardzo blisko granicy z Chinami władze w Pjongjang w obawie przed wścibskim okiem swojego sąsiada postanowiły przenieść go w głąb kraju.
W styczniu bloger Curtis Melvin, na podstawie analizy aktualnych zdjęć satelitarnych Google Earth, odkrył że na terenie Korei Północnej trwa rozbudowa więziennej infrastruktury wokół Obozu 14. To właśnie tam mają być przetransportowani więźniowie z Obozu 22.
....
Cos mi sie nie zgadza . Skoro oboz liczy 50 tys . a ma numer 22 to znaczy ze tych obozow jest ponad 20 . Jesli przemnozymy daje to 1.200.000 !!! ludzi . Z czego 360.000 okaleczonych !!! Swiat potepia nazizm a jakos nie slychac aby miano zniszczyc ten potworny rezim .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:23, 12 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Szokująca prawda o Korei Północnej. Głód, strach, kanibalizm
Kanibalizm, dzieci umierające na ulicach z głodu i więźniowie rozkopujący zamarzniętą ziemię pod okiem żołnierzy. Brytyjska strona mirror.co.uk publikuje szokujące zdjęcia i filmy z Korei Północnej. Jak podkreśla, zostały zrobione przez miejscowych aktywistów i pokazują prawdę o Północy, którą skrzętnie ukrywa reżim Kim Dzong Una.
10-latek niemal umiera z głodu na poboczu drogi. Zaledwie kilka metrów dalej żołnierze pakują na ciężarówki ryż, który mógłby wyżywić wiele rodzin przez kilka tygodni. Wśród nich przechadza się elegancka kobieta w butach na wysokich obcasach - to tylko niektóre z obrazów, które publikuje serwis.
Widzimy też chłopca osuwającego się na chodnik w swojej brudnej, zbyt dużej wojskowej kurtce. Miejscowi, ubrani w stylu zombie nawet nie patrzą w jego stronę. W pobliżu jego koledzy grzebią w śmietnikach, by znaleźć coś do jedzenia. Bieda jest tak wielka, że czasem są zmuszeni żywić się korą drzew, a nawet ludzkimi szczątkami - podaje mirror.co.uk.
W innym miejscu więźniowie z obozów pracy rozkopują zamarzniętą ziemię, zbierając uprawy. Wszystko pod czujnym okiem żołnierzy, którzy tylko czekają na jeden fałszywy ruch, mogący dla osadzonych zakończyć się śmiercią.
To jest prawdziwa Korea Północna - podkreśla mirror.co.uk, który publikuje szokujące zdjęcia, zrobione przez miejscowych działaczy. To ta Korea, której Kim Dzon Un za wszelką cenę nie chce pokazać światu - czytamy. Przerażające obrazy z Północy w niczym nie przypominają bowiem propagandowych fotografii z uśmiechniętymi ludźmi, pozdrawiającymi swego przywódcę.
Jak przypomina mirror.co.uk, dyktator ignoruje to, że część jego narodu głoduje. Najważniejsze jest bowiem, by przygotowująca się do wojny z Koreą Południową armia była dobrze zaopatrzona.
- Ludzie w Korei Południowej są tak głodni, że dochodzi do aktów kanibalizmu - komentuje w brytyjskiej gazecie pastor Kim Seung-Eun. Duchowny, mieszkający obecnie na Południu, pomógł ponad 1000 uciekinierów z Północy.
- Pewien człowiek został zastrzelony, wykonano na nim wyrok, bo zjadł połowę innego człowieka, a resztę sprzedał jako mięso. Ludzie żyją w tym kraju jak zwierzęta - dodaje. - Próbuję stamtąd wydostać jak najwięcej osób, ale to bardzo, bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza dla moich pomocników po drugiej stronie granicy - mówi.
- To bardzo bolesne. Bardzo smutne. Ale mam nadzieję, że świat będzie zszokowany tymi materiałami i pomoże większej liczbie uchodźców oraz dezerterów uciec z tego potwornego miejsca. To ważne, by ludzie wiedzieli, jak tam jest naprawdę - podkreśla.
>>>>
Oto komunizm !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:07, 19 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Żaneta Gotowalska | Onet
Korea Płn. z perspektywy Południa. Hosaniak: każdą historię przeżywam tak samo
Korea Północna, fot.AFP - KNS
- Przeżywam każdą historię tak samo. Gdy nie uda nam się komuś pomóc i słyszę, że w trakcie ucieczki musieli pochować kogoś z grupy, bo umarł z wyczerpania. Ale mamy też studentów, którzy w Korei Płn. byli dziećmi ulicy, wyjadali odpadki podniesione z ziemi, a tu dzięki pomocy skończyli studia - powiedziała w rozmowie z Onetem Joanna Hosaniak, Polka, która pracuje w seulskiej organizacji Citizen's Alliance for North Korean Human Rights pomagającej uchodźcom z Północy.
Z Joanną Hosaniak rozmawiała Żaneta Gotowalska.
Żaneta Gotowalska: Wielokrotnie docierają do nas informacje na temat tego, jak wiele osób decyduje się na to, by uciec z Korei Północnej. Jaki jest los tych uchodźców?
Joanna Hosaniak: Chiny traktują uchodźców z Korei Północnej, jako nielegalnych imigrantów. Nie uznają ich za uchodźców, mimo że po deportacji do KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna) wszyscy muszą odbyć mniejsze czy większe kary. W związku z tym ani NGOsy (Non-governmental organization - Organizacje Pozarządowe - red.), ani Biuro Komisarza ds. Uchodźców ONZ nie mają dostępu do prowincji graniczących z Koreą Północną, więc oficjalnie nie jest nam wiadomo, ile osób jest odsyłanych z powrotem do Korei Północnej.
Takie negatywne przypadki są nam znane jedynie wówczas, jeżeli ktoś z naszych współpracowników poinformuje o takiej "wpadce" lub dotyczy to osób, którym nasza organizacja bezpośrednio próbowała dać schronienie. Dlatego negatywnych zakończeń z pewnością jest dużo więcej, niż o nich wiemy.
Poza tym, wszystkie organizacje oraz misjonarze, którzy działają na terenie Chin robią, to w zagrożeniu aresztem. Jesteśmy w stanie dotrzeć tylko do ograniczonej liczby uchodźców. Pozytywnych zakończeń na pewno jest o wiele mniej, bo tylko nieliczni mają szczęście przedostać się do Korei Południowej.
Czy przeważają historie z dobrym, czy ze złym zakończeniem? Która z historii osób, które uciekły z reżimu Kim Dzong Una, zapadła Pani najbardziej w pamięci?
Osobiście przeżywam każdą historię tak samo. Gdy nie uda nam się komuś pomóc i np. wiemy, że dana osoba została aresztowana albo gdy słyszę przypadki naszych uczniów, którzy stracili swoich bliskich czy też, że gdzieś w trakcie ucieczki musieli pochować kogoś z grupy, bo umarł z wyczerpania w Mongolii czy Laosie. Czasem takie przypadki zdarzają się, zwłaszcza tym, którzy decydują się na przejście przez kraje trzecie na własną rękę.
Ale najbardziej pamiętam te sytuacje, które są radosne, np. mamy studentów, którzy w Korei Północnej byli dziećmi ulicy, przykrywali się w nocy torbami plastikowymi i wyjadali odpadki podniesione z ziemi, a tu dzięki pomocy skończyli studia, otrzymali zagraniczne stypendia, dostali dobrą pracę w dużych firmach czy w instytucjach państwowych. Mamy kilkanaście osób z takimi sukcesami i to najbardziej cieszy, bo daje nam nadzieję.
Czy zauważa Pani różnicę pomiędzy Koreą Północną za czasów Kim Dzong Ila, a Koreą pod władzą Kim Dzong Una?
Największym problemem jest zaostrzenie kontroli w społeczeństwie, które zostało wprowadzone pod koniec życia Kim Dzong Ila i jest kontynuowane przez syna. Uszczelnienie granic, kontrola, kto uciekł, kto ma rodziny na Południu jest bardzo dokuczliwa i niebezpieczna dla wielu osób.
Taka widoczna różnica, to postępująca zapaść gospodarcza w kraju (większość przemysłu, oprócz zbrojeniowego, już nie produkuje) przy jednoczesnych nakładach finansowych w stolicy. Powstają nowe miejsca do zabawy, restauracje, bloki mieszkalne, liczba zagranicznych samochodów wzrosła bardzo w Pjongjangu.
Pytanie oczywiście, skąd reżim bierze na to pieniądze i czy nie jest to sponsorowane z przymusowych nakładów ludzi. Na przykład w niektórych miastach poza stolicą odnowiono szkoły i szpitale, ale koszt musieli ponieść pracownicy, którzy przełożyli ten ciężar na pacjentów i uczniów. Przy tak ogromnej biedzie, reżim nakłada na ludzi dodatkowe ciężary finansowe, mimo że cały system kartkowy już dawno upadł i tylko nieliczni uprzywilejowani mogą liczyć na przydziały żywności.
Reszta zwykłych ludzi stara się już od połowy lat 90. przetrwać jakoś, żyjąc z handlu, przemytu i dorywczych prywatnych zleceń, które nie zawsze są w stanie pokryć zapotrzebowania rodziny. Dlatego dodatkowe obciążenia są tak uciążliwe dla społeczeństwa. Dlatego też obecnie wytworzyła się sytuacja, że tylko ci, którzy mają pieniądze wysyłają dzieci do szkoły. Mogą oni również skorzystać z badań w szpitalu albo kupić leki na czarnym rynku.
Poza tym stale rosnąca korupcja, na którą reżim przymyka oko, wiąże sie z liberalizacją zaostrzeń, ale również i z obciążeniami dla zwykłych obywateli. Dlaczego? Ponieważ za wszystko trzeba zapłacić, a ci, którzy mają jakąkolwiek władzę (czy to konduktor, czy policjant czy bezpieka), wykorzystują sytuację nakładając na ludzi różnego rodzaju "haracze". Pasożytują na zwykłych obywatelach, którzy starają się przeżyć.
Czy osobom, które uciekają z Korei Północnej i trafiają np. do Korei Południowej, łatwo jest zaaklimatyzować się w nowym środowisku? Na jakie problemy napotykają? Jaka jest ich kondycja psychiczna i fizyczna?
Najłatwiej zaaklimatyzować się jest najmłodszym. Chociaż i oni często nie przyznają się w szkołach, że są z Korei Północnej, bo zdarza się, że są wyśmiewani. Ponieważ w Korei Południowej nie mówi się dużo o tym, co dzieje się w Korei Północnej i dlaczego ci ludzie stamtąd uciekają, młode pokolenie traktuje Koreę Północną, jako zupełnie obcy kraj, gdzieś daleko. Równie dobrze można byłoby im mówić o Sudanie, taki sam byłby odzew.
Dlatego czasami ci uciekinierzy, którzy przyznają się rówieśnikom, że są z Północy, traktowani są jak "małpki", które trzeba zobaczyć, dotknąć i o wszystko wypytać. Często ci z Północy są dużo niżsi wzrostem, ale wiekowo średnio 3-5 lat starsi od swoich rówieśników w klasie, ze względu na ogromne różnice w edukacji.
Dlatego bardzo często nie mogą nawiązać przyjaźni, bo nie mają kontaktu z rówieśnikami. Poza tym młodzież południowokoreańska żyje w bogatym, nowoczesnym społeczeństwie, nie rozumie problemów, z którymi borykają się ci z Północy i nie ma za sobą tak dramatycznych doświadczeń. Dlatego też brakuje im głębszego porozumienia. To dotyczy oczywiście zarówno młodszego, jak i starszego pokolenia.
Czy Korea Płd. przyjmuje uchodźców z Korei Płn. z otwartymi ramionami? Czytaj dalej!
Jakie są podstawowe różnice pomiędzy Koreańczykami z Południa a tymi z Północy?
Różnice rozpoczynają się od różnic językowych, bo przez ponad 60 lat słownictwo bardzo się zróżnicowało. W Korei Północnej nie ma często słów związanych z technologią, bankowością czy nauką, których używa sie w Korei Południowej. Dużo jest zapożyczeń z angielskiego, których na Północy w ogóle nie ma. Czasem nawet potoczne słowa są zupełnie różne w obu krajach. Dlatego Koreańczycy z Północy muszą nauczyć się języka i obyczajów tu panujących na nowo.
Dużym problemem są oczywiście psychologiczne traumy, które przeszli, i które często powodują depresje. Procent samobójstw jest dużo wyższy wśród uciekinierów z Korei Północnej niż wśród mieszkańców Korei Południowej. Z jednej strony cieszą się, że mają tu lepsze życie, że nie muszą się bać. Z drugiej strony życie w tak nowoczesnym kraju wiele osób przerasta i tęsknią za swoją rodziną, przyjaciółmi, miejscem, z którego pochodzą. Rzadko komu udaje sie uciec całą rodziną.
Problemy są również w nauczeniu się nowego zawodu i z radzeniem sobie w pracy. Wiele osób choruje, bo wszelkie choroby, których nie mogli wyleczyć, bo nie mieli pieniędzy, mogą zacząć leczyć dopiero tutaj w Korei Południowej. Są tutaj bowiem objęci ubezpieczeniem. Dodatkowo leki są dotowane dla nas wszystkich przez państwo, więc są bardzo tanie, a czasem i bezpłatne.
Czy władze Korei Południowej przyjmują takie osoby z otwartymi ramionami, czy obdarzają ich ograniczonym zaufaniem?
Każdy Koreańczyk z Północy jest przesłuchiwany przez służby specjalne Korei Południowej po przybyciu. Dopiero potem przechodzi trzymiesięczne szkolenie w specjalnych ośrodkach rządowych. Chodzi o to, żeby wyłapać szpiegów albo zidentyfikować osoby, które będą pod ukrytym nadzorem.
W końcu oba kraje są nadal w stanie wojny. Poza tym przyjeżdżają tu osoby z Północy, które mają ważne informacje i które mogą być obiektem odwetu ze strony reżimu koreańskiego. Również wielu działaczy jest pod ochroną ze strony policji południowokoreańskiej, bo otrzymywali pogróżki, czy wykonują działania bardzo niewygodne dla reżimu północnokoreańskiego, np. wysyłają balony z informacjami do Korei Północnej.
Wszyscy nowo osiedleni otrzymują jednocześnie ogromną pomoc finansową od rządu południowokoreańskiego (wynajem mieszkania, pomoc na życie). Mają preferencyjne ulgi dotyczące egzaminów na studia czy pomoc dla pracodawców, którzy zatrudniają osoby z Północy.
Jakie nastroje panują obecnie w Korei Południowej? Czy wprowadzono jakieś dodatkowe środki bezpieczeństwa związane z groźbami ze strony przywódcy Korei Północnej?
Koreańczycy z Południa jak i obcokrajowcy, którzy żyją tu od lat są przyzwyczajeni do pogróżek ze strony Korei Północnej. To żadna nowość i w sumie dla wszystkich temat ten stał się nudny. Koreańczycy są pewni parasola, który roztoczyły nad nimi Stany Zjednoczone i wiedzą, że w razie czego mogą liczyć na pomoc sojusznika. Poza tym wiele osób wie, że Korei Północnej raczej zależy na kolejnych ustępstwach, a nie na samobójczym ataku. Po co mieliby unicestwiać swoją dojną krowę?
Świat ma zaburzony obraz Korei Północnej. Z jednej strony pojawiają się zdjęcia agencyjne, które pokazują dobrą, spokojną stronę Korei. Z drugiej, wyciekają filmy, które pokazują, jak Korea wygląda "naprawdę". Czy była Pani w Korei Północnej? Jaki obraz tego kraju został w Pani pamięci?
Byłam w Kaesongu w specjalnej strefie gospodarczej wybudowanej przez Koreę Południową, w której pracują Koreańczycy z Północy. Przede wszystkim uderzyła mnie ogromna bieda, widoczna zaraz po wjeździe. Niby drogi i słupy elektryczne zostały postawione przez Koreę Południową, ale w niewielkiej oddali widać było zupełnie upadającą infrastrukturę północnokoreańską. To było bardzo przykre doznanie. Takie uwidocznienie, jak bardzo różne są te dwa kraje. Żyjemy tak niedaleko od siebie, a są to dwa różne światy.
Oczywiście, miałam specjalną obstawę ze strony Korei Północnej, której nie mieli inni. Mój "opiekun" miał najnowsze wiadomości o tym, co się dzieje w Korei Południowej i starał się mnie wypytać o wszystko. Ja specjalnie sie nie obawiałam, wówczas jeszcze nie było aresztów obcokrajowców, które pojawiły się później. Natomiast przerażeni byli moi rodzice i organizatorzy tego wyjazdu. Zastanawiali się, czy dam radę "wyjechać", bo wjechać do tego kraju to nie problem.
Świat co jakiś czas obiega informacja, że w Korei Północnej są obozy koncentracyjne. Jak Południe odnosi się wobec tych kwestii? Czy dochodzą do Państwa informacje na temat prześladowania obywateli Korei?
Osoby zajmujące się obroną praw człowieka w Korei Północnej mają na co dzień informacje o tym, co się dzieje w Korei Północnej. Wiedzą wiele o tym jednym wielkim gułagu, jakim jest Korea Północna. Dlatego też nakłanialiśmy ONZ i rządy wielu państw, aby powołać specjalną komisję śledczą. Miałaby ona zbadać, czy w KRLD zostały popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości i wskaże odpowiedzialnych za nie.
Komisja, wysiłkiem między innymi naszej organizacji, została powołana w marcu i niedługo zacznie działać. Na pewno za rok świat obiegnie dużo więcej informacji dotyczących m.in. obozów koncentracyjnych, egzekucji, tortur, porwań itp.
W Korei Południowej niewiele osób interesuje się tym tematem. Paradoksalnie największe zainteresowanie jest na świecie, choćby w tak odległej Polsce. Mam nadzieję, że istnienie komisji śledczej trochę te sytuacje zmieni. Będzie o tym głośno i trudno będzie wielu osobom tutaj udawać, że problem nie istnieje.
>>>>
Tak wyglada tam ,,zycie" !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:29, 19 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Emigrant z Korei Północnej wyznaje: tam ludzie zjadają siebie nawzajem"
Północnokoreański mieszkaniec Australii twierdzi, że ludzkie mięso jest podawane do jedzenia mieszkańcom trzeciego co do wielkości koreańskiego miasta - z niepokojem informuje express.co.uk.
Wiadomość tę przekazał Sung Min Jeong, który w marcu 2011 roku opuścił swoją ojczyznę i uciekł do Sydney. Nie mógł znieść myśli, że Koreańczycy z Chongjin jedzą ludzkie mięso.
Nie są to pierwsze tego typu doniesienia. Kilka dni temu mirror.co.uk zamieścił na swoich stronach szokujące zdjęcia oraz filmy, na których pokazany jest wszechobecny głód oraz akty kanibalizmu.
- Ludzie w Korei Północnej są tak głodni, że dochodzi do aktów kanibalizmu - komentował w brytyjskiej gazecie pastor Kim Seung-Eun. - Pewien człowiek został zastrzelony, wykonano na nim wyrok, bo zjadł połowę innego człowieka, a resztę sprzedał jako mięso. Ludzie żyją w tym kraju jak zwierzęta - dodał.
Jeong obawia się, że głód, który wzrasta od początku roku, zmusza Koreańczyków do jedzenia ludzkiego mięsa. Express.co.uk podaje przykład pewnego mężczyzny, który został stracony za zamordowanie dwojga swoich dzieci, które później miał zamiar zjeść.
- Podczas gdy jego żona była w podróży służbowej, ten zabił swoją najstarszą córkę, a ponieważ jego syn zobaczył co zrobił, to zabił również syna. A kiedy żona wróciła do domu, zaproponował jej ich zjedzenie, mówiąc: "mamy mięso" - podaje dziennik "The Independent".
Żona uznała to za zbyt podejrzane i poinformowała o tym fakcie odpowiednie służby. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, do którego została skierowana sprawa, dokonał śledztwa, podczas którego wyszło na jaw, że mężczyzna zabił dzieci i ukrył ich ciała.
Pierwsze obawy związane z kanibalizmem w Północnej Korei pojawiły się w 2003 r. Uchodźcy twierdzili, że niskie zbiory i sankcje pomocy żywnościowej powodowało zabijane dzieci i cięcie zwłok z przeznaczeniem na zjedzenie ich.
Według źródeł, na które powołuje się express.co.uk, ludzkie mięso jest wystawiane przez sprzedawców na specjalnych matach, choć nie jest oficjalnie napisane, że nie pochodzi ono od zwierząt. - Ludzie wiedzą, skąd pochodzą, ale nie chcą o tym mówić - twierdzą.
Oficjalne władze unikają tematu głodu w swoich oficjalnych przekazach. Te wszystkie przerażające historie i fotografie pokazujące realną tragedię społeczeństwa Korei Północnej są dalekie od propagandowych, zawsze uśmiechniętych filmów, z Kim Dzong Unem w roli głównej.
>>>>
Taki system zainstalowaly tam Moskwa i Pekin !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:24, 21 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Horror w północnokoreańskich więzieniach. Tortury, głodzenie, publiczne egzekucje
Tortury, głodzenie i publiczne egzekucje są na porządku dziennym w północnokoreańskich ośrodkach internowania - wynika z relacji świadków zeznających przed komisją powołaną przez ONZ do zbadania przypadków łamania praw człowieka przez Pjongjang.
Jest to pierwszy raz, kiedy dane z Północy na temat praw człowieka zostały zbadane przez panel ekspercki. Korea Północna, rządzona teraz przez trzecie pokolenie Kimów, zaprzecza naruszaniu praw człowieka. Północ odmawia tez uznania komisji i nie pozwala na wstęp śledczych.
Jak donosi agencja Reutera, wspomnienia uciekinierów, żyjących teraz w Korei Południowej, są przerażające. Świadkowie donoszą między innymi o tym, jak strażnik odrąbał palec więźniowi, zmuszał go do jedzenia żab czy też kazał matce zabić swoje własne dziecko.
- Matka błagała strażnika, żeby ją oszczędził, ale on nie przestawał jej bić. Kobieta drżącymi rękami włożyła niemowlę do wody głową w dół – wspomina scenę z więzienia Jee Heon. Kobieta obserwowała, jak strażnik zmusza matkę do dzieciobójstwa. – Płacz ustał, dziecko zmarło. Babcia, która odbierała poród po cichu wyciągnęła ciało z wody.
- Myślałem, że odetną mi całą rękę, byłem wdzięczny, że to tylko palec – mówi z kolei Shin Dong-hyuk, skazany za upuszczenie maszyny do szycia.
Urodzony w więzieniu i zmuszony do oglądania egzekucji swojej matki i brata Shin wierzy, że panel ONZ przyczyni się do poprawy stanu praw człowieka w tej odizolowanej części świata.
Nie zanosi się na zmiany
W więzieniach Korei Północnej przebywa 150-200 tys. ludzi, wiele z nich jest niedożywionych lub umiera od ciężkiej pracy.
Po ponad półtorarocznych rządach Kim Jong Un przejawił kilka oznak zmiany surowych reguł ojca, Kim Jong Ila, i dziadka, Kim Il Sunga. Żadna z nich nie oznaczała jednak zmniejszenia kontroli w tym kraju.
- ONZ w różny sposób wywierało presję na Koreę Północną w sprawie praw człowieka, to jest kolejna próba by zaostrzyć nacisk – powiedział Bill Schabas, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Middlesex w Wielkiej Brytanii. – Oczywiste jest, że Korea Północna to twardy orzech do zgryzienia. (…) Potrzeba zmian politycznych, aby uczynić postęp w dziedzinie praw człowieka.
Nadzieją aktywistów jest upadek dynastii Kima i proces przywódców Korei Płn. przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, mimo że na dzień dzisiejszy jest to niemożliwe.
Działacze wierzą jednak, że słowa wypowiedziane podczas posiedzenia komisji dotrą do Pjongjangu dzięki nieoficjalnym kontaktom. – Będzie to miało ogromny wpływ na Koreę Północną – powiedział Kim Sang-hun, szef Centrum Informacji Praw Człowieka w Korei Północnej (Database Center for North Korean Human Rights).
....
Oto komuna .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:18, 15 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Raport: Korea Północna przetrzymuje 516 Koreańczyków z Południa
Szacuje się, że północnokoreańskie władze przetrzymują obecnie 516 Koreańczyków z Południa, uprowadzonych od zawarcia rozejmu po wojnie koreańskiej w 1953 roku - poinformowała południowokoreańska agencja Yonhap, powołując się na rząd w Seulu.
Dane na temat porwanych obywateli Korei Południowej znalazły się w raporcie ministerstwa ds. zjednoczenia narodowego. Według tego opracowania Korea Północna uprowadziła w sumie w ciągu minionych 60 lat 3835 obywateli Korei Południowej. 3319 z nich wróciło do domów lub uciekło z rąk porywaczy.
Jak sprecyzowano w raporcie, w grupie przetrzymywanych jest 457 rybaków i 11 osób pochodzących z porwanego w grudniu 1969 roku samolotu Korean Air Lines.
W rękach władz północnokoreańskich jest także ok. 30 południowokoreańskich żołnierzy i policjantów - podało ministerstwo ds. zjednoczenia narodowego w Seulu.
....
Kolejne wiesci z piekla za drutami .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mathias
Dołączył: 26 Maj 2010 Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Sob 12:49, 19 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
W zasadzie to trudno nazwać Koreę Płn. krajem stricte komunistycznym. Głównie ze względu na dynastyczność i kult jednostki, z którymi marksiści wyraźnie walczyli. Prawda jest taka, że zarówno Korea, jak i chociażby ZSRR wypaczyły idee komunizmu, wcale nie do końca złe. Nawiasem wspomnę o istnieniu ideologii komunizmu chrześcijańskiego, za którego założycieli w terminologii socjologicznej uważa się 12 Apostołów Pana. Stanowi ona koncepcję ustrojową, której jak najbardziej jestem zwolennikiem.
Natomiast to, co wyprawia się z obozie koncentracyjnym zwanym krajem pod wodzą klanu Kimów, trudno przypisać konkretną ideologię. Wg mnie najbliżej tutaj do teokratycznej Persji za czasów Dariuszów. Oczywiście biorąc pod uwagę poprawkę na różnice epokowe. To taka moja osobista interpretacja. Miejmy zatem nadzieję, że Korea Północna skończy jak właśnie owa Persja, która padła ofiarą podbojów wielkiego przywódcy (niestety pedała, ale w końcu Grecja) Aleksandra Macedońskiego. A wtedy terror totalitaryzmu zostanie zniesiony. Sytuację jednak utrudnia fakt, że kraj ten ze wszystkich stron otoczony jest zbrodniczymi reżimami - tu Rosja, tu zaś Chiny. Cierpienie milionów głodujących ludzi może zatem jeszcze trwać całe dekady.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:42, 11 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Kara śmierci za oglądanie południowo-koreańskiej telewizji
80 osób zostało publicznie rozstrzelanych w siedmiu miastach Korei Północnej. Jak ujawnił dziś południowo-koreański dziennik JoongAng Ilboa, w większości poniosły one karę za oglądanie programów południowo-koreańskiej telewizji. Niektóre z nich zostały skazane za uprawianie prostytucji.
Telewizyjne programy południowo-koreańskie zostały przemycone do Korei Północnej na płytach DVD i pendrive'ach. Do wykonania wyroków miało dojść 3 listopada.
Według gazety, w portowym mieście Wonsan władze zgromadziły na miejscowym stadionie 10 tysięcy osób w tym kobiety i dzieci i zmusiły zebranych do oglądania egzekucji.
Jeden z portali internetowych prowadzonych przez północno-koreańskich uchodźców informował już przed kilkoma miesiącami o planowanej przez władze północy akcji publicznych egzekucji.
....
Generalnie system ocenia sie po skutkach . Jesli doslownie wszedzie prowadzi do piekla na ziemi jest po prostu zly . Mozliwosc ze wszedzie zostal on wypaczony jest minimalna bo dziwne ze nigdzie nie powstal ten prawidlowy . Komus sie powinno udac a tu nic . Oczywiscie system ten jest i to wiadomo dlaczego ! Po prostu koncentracja wszystkiego w jednym reku powoduje maksymalne natezenie patologii . Np pycha wladzy . Jest wszedzie ale tam gdzie wladza jest absolutna i pycha jest absolutna .
Albo wladza psuje . Wladza absolutna zatem psuje absolutnie .
Wladza jest ciezarem dla spoleczenstwa . Zatem najwiekszymciezarem jest absolutna .
Albo zasada ...
Rzad nie jest rozwiazaniem problemow to rzad jest problemem . Zatem rzad komunistyczny jest maksymalnym problemem .
Prawa natury sa jednoznaczne . I to wsystko jest w Korei ! Korea nie tylko jest panstwem komunistycznym . Jest blisko zrealizowania teorii !
Komunizm nie jest logiczny i glosi sprzeczne teorie ale ma pewne podstawowe zasady . Na przyklad wladza absolutna . A wladza rodzi kult siebie samej . Zatem wladza absolutna powoduje absolutny kult siebie samej . Komunisci moga mowic ile chca ze sa przeciw kultowi ale z zasady wladzy to wynika .
Zreszta kto powiedzial ze komunisci sa przeciwni kultowi czy dynastycznosci ?
To system niemoralny prawdziwy komunisty by powiedzial ze dynastycznosc i kult moga byc O ILE SLUZA KOMUNIZMOWI . A kto decyduje co sluzy komunie? ONI SAMI . I kolo sie zamyka . KOMUCHOM WSZYSTKO WOLNO ! Gdy Boga nie ma wolno wszystko powiedzial Dostojewski ktory znal min. komune z Rosji i ten styl myslenia nie tylko komunistyczny . Islamisci to samo .To naprawde diabelski system .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:48, 05 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Nowe obozy w Korei. Jeden większy od Waszyngtonu?
Korea Północna buduje nowe bloki na terenie dwóch represyjnych więzień na terenie kraju.
Zdjęcia satelitarne, zrobione w kilkuletnich odstępach czasu, wskazują, że Pjongjang nadal finansuje i rozbudowuje te obiekty, choć północnokoreański reżim nie przyznaje się do ich istnienia.
Na terenie więzień można zaobserwować wzmożone prace górnicze, leśne oraz rolnicze. Przymusowe prace są powszechną praktyką w tego typu obiektach. Jeden z obozów jest trzykrotnie większy od powierzchni Waszyngtonu.
....
O matko kolejne obozy ! Kiedy wojna i likwidacja tego syfu ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:10, 17 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
ONZ oskarża władze Korei Północnej o zbrodnie przeciwko ludzkości
Specjalna komisja ONZ opublikowała raport poświęcony łamaniu praw człowieka w Korei Północnej. Autorzy dokumentu sugerują, że najwyższe władze w Pjongjangu powinny odpowiedzieć za swe czyny przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK).
Prace nad liczącym 372 strony raportem trwały rok. Zawarto w nim zeznania osób, którym udało się uciec z komunistycznego państwa, a które następnie przesłuchano na terenie Japonii, Korei Południowej, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Z treści dokumentu wynika, że odpowiedzialność za liczne zbrodnie przeciwko ludzkości i przypadki łamania praw człowieka ponosi bezpośrednio przywódca państwa Kim Dzong Un oraz jego najbliższe otoczenie, które szacuje się na setki osób.
- W Korei Północnej dochodzi do systematycznych i rozprzestrzeniających się przypadków łamania praw człowieka, których dokonują instytucje państwowe i przedstawiciele władz. Zdaniem (oenzetowskiej) komisji wiele z tych działań nosi znamiona zbrodni przeciwko ludzkości - podkreślają eksperci ONZ sugerując, że najwyższe władze w Pjongjangu powinny stanąć przed MTK.
BBC News podaje, że pełen raport zawiera dowody na "ogólnokrajową politykę kontroli przez terror". - To nie są zwykłe ekscesy państwa, to kluczowe elementy politycznego systemu, który bardzo oddalił się od ideałów, na jakich twierdzi, że został założony - stwierdził przewodniczący komisji ONZ, emerytowany australijski sędzia Michael Kirby, cytowany przez brytyjski serwis informacyjny.
Egzekucje, tortury, głodzenie
Z zebranych przez komisję relacji świadków wynika m.in., że w północnokoreańskich aresztach na porządku dziennym są publiczne egzekucje, tortury i głodzenie osadzonych, a za najdrobniejsze wykroczenia grożą drakońskie kary.
"Podejrzani o polityczne odstępstwa mogą być przesłuchani i pozbawieni wolności na okres od kilku dni do pół roku, a nawet dłużej (...). Nieodłącznym elementem śledztwa są tortury (...). Ludzie umierają z powodu tortur, głodu, rozwoju nieleczonych chorób i fatalnych warunków przetrzymywania" - informuje w raporcie ONZ.
Reuters, powołując się na doniesienia komisji, pisze nawet o "masowych mordach graniczących z ludobójstwem", do jakich dochodziło w komunistycznej Korei.
System obozów pracy
ONZ zwraca też uwagę na rozbudowany system obozów pracy, w których także dochodzi do rażących przypadków łamania praw człowieka. Z treści dokumentu wynika, że brak na ich temat szczegółowych informacji, jednak samo ich działanie służy władzom w Pjongjangu do zastraszania społeczeństwa i wymuszania posłuszeństwa.
"Jeżeli zatrzymany za przestępstwa polityczne nie zostanie zamordowany w trakcie przesłuchania (w areszcie), trafi do jednego z więziennych obozów (pracy), które oficjalnie nie istnieją. Większość z ofiar jest przetrzymywana do końca życia i nie ma szans na opuszczenie obozu" - pisze oenzetowska komisja.
Z informacji ONZ wynika, że na terenie Korei Północnej mogą funkcjonować cztery takie obozy. Jednak liczba ta może okazać się większa, szczególnie, że w przeszłości funkcjonowało 12 takich ośrodków. Szacuje się, że przebywa w nich od 80 tysięcy do 100 tysięcy osób. Z innych informacji wynika, że przetrzymywanych może być nawet 130 tysięcy osób.
Głodująca ludność - opływająca w luksusach elita
ONZ oskarża także najwyższe władze Korei Północnej o instrumentalne wykorzystywanie klęski głodu do zastraszania i kontrolowania społeczeństwa. "Państwo wykorzystuje dystrybucję żywności do kontrolowania ludzi. Posługuje się także głodem do wymuszania posłuszeństwa i karania więźniów. Doprowadziło to do śmierci wielu osób" - podkreśla ONZ i zwraca uwagę, że środki, które powinny być przeznaczone na dożywienie społeczeństwa są przeznaczane na inwestycje militarne i program nuklearny.
Podsumowując oenzetowska komisja zaznacza, że na tle głodującego społeczeństwa funkcjonuje elita rządząca, która żyje w coraz większym luksusie. Środki państwowe są przeznaczane na drogie alkohole czy sprzęt elektroniczny, zarejestrowano też próby ściągnięcia do kraju wysokiej klasy samochodów.
"Narzędzie politycznego spisku"
Nim jeszcze upubliczniono raport, reżim w Pjongjangu oświadczył, że jest on "narzędziem politycznego spisku" oraz "produktem upolitycznienia praw człowieka przez UE i Japonię przy wrogiej polityce prowadzonej przez USA". Przecieki z dokumentu podawała wcześniej agencja Associated Press.
Jak pisze BBC News, komisja ONZ przesłała także do Korei Północnej kopię swojego raportu, ostrzegając, że Kim Dzong Un może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za nadużycia, do jakich dochodzi w jego kraju. Nie otrzymała odpowiedzi.
Pierwsza taka komisja
Specjalna komisja ONZ to pierwsza w historii międzynarodowa grupa ekspertów zajmująca się kwestią praw człowieka w Korei Płn. Występując we wrześniu przed Radą Praw Człowieka, szef komisji Michael Kirby zapowiadał, że postara się ustalić, którzy przedstawiciele władz północnokoreańskich i które instytucje państwowe ponoszą odpowiedzialność za udokumentowane zbrodnie.
...
No ! To kiedy wojna o wyzwolenie ludu Korei spod wladzy bestialskich kanibali ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:41, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Wstrząsająca relacja strażnika z północnokoreańskiego obozu pracy
Ahn Myeong-Chul przywiózł ze swojego kraju straszliwe wspomnienia. Mężczyzna przez osiem lat pracował jako strażnik w północnokoreańskim obozie pracy. Teraz wspomina wstrząsające historie, jakich był świadkiem. Na jaw wyszły również wstrząsające rysunki wykonywane przez osoby, które pracowały w obozach.
- Pewnego dnia grupa psów uciekła z klatki i zaatakowała pięcioro dzieci - opowiada Ahn Myeong-Chul. - Usłyszeliśmy krzyki. Gdy dobiegliśmy na miejsce, troje z nich już nie żyło. Dzieci miały obrażenia szyi. Jeden z psów jadł żołądek jednej z ofiar. Pozostała dwójka była pogryziona, ale wciąż żywa. Wszystkie zostały pochowane w jednym grobie, dwoje dzieci zostało zakopanych żywcem - dodaje.
Ahn wyjechał z kraju w roku 1994, gdy jego ojciec skrytykował władze państwowe. Ojciec popełnił samobójstwo, reszta rodziny znalazła się w obozie pracy.
- Gdy w jednej z kopalni był wypadek, ofiary chowano w masowych grobach. W roku 1992 wybuchła epidemia odry, w wyniku której zmarło 400 osób, w tym strażnicy. Wszystkich wrzucono do masowego grobu. Natomiast ofiar egzekucji nie chowano w ogóle, zostawiano je na wzgórzu - opowiada były strażnik.
Północnokoreańskie władze zaprzeczają, że te obozy pracy w ogóle istnieją. Specjalnie w tym celu powołana komisja śledcza ONZ zebrała sporo dowodów stałego łamania praw człowieka w Korei Północnej i trudnych do opisania okrucieństw. Pjongjang odmówił udziału w komisji, obawiając się, że mogłaby ona zmusić władze do ustępstw.
...
Tak to jest komuna horror ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:28, 28 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
25-letni Amerykanin rozpoczyna sześcioletnią odsiadkę w obozie pracy w Korei Północnej
25-letni Amerykanin z Kalifornii rozpoczyna sześcioletni pobyt w obozie pracy w Korei Północnej. Matthew Miller opisał swoje losy w telewizyjnym wywiadzie agencji AP. Przebieg rozmowy bacznie kontrolował komunistyczny reżim, który sam zaprosił zachodnich dziennikarzy.
- Życie w więzieniu to osiem godzin pracy dziennie. Głównie w rolnictwie, kopanie w piachu. Poza tym pełna izolacja, żadnego kontaktu z innymi - mówił 25-latek odziany w szare więzienne ubranie. Zapewnił także, że nie choruje i jest w pełni sił.
W materiale filmowym mężczyzna jest ukazany również podczas rozmowy telefonicznej z rodziną. Przy wszystkich czynnościach towarzyszy mu strażnik więzienny. Amerykanin przekazał dziennikarzom AP listy z prośbami o pomoc do pierwszej damy Michelle Obamy, a także do byłej sekretarz stanu Hillary Clinton oraz do Johna Kerry'ego, który obecnie pełni funkcję szefa dyplomacji USA.
Według reżimowej agencji KCNA, Matthew Miller został aresztowany w Korei Północnej 10 kwietnia za "rażące naruszenie porządku prawnego" i "gwałtowne zachowanie podczas dokonywania formalności w sprawie wkroczenia na teren KRLD w celach turystycznych". Północnokoreańskie media oskarżyły go o chęć zostania "drugim Snowdenem przy pomocy celowego chuligaństwa".
Miller został skazany przez sąd 14 września. Zarzucano mu "akty wrogości". Jak podała KCNA, Amerykanin miał ważną wizę wjazdową, ale porwał ją, wykrzykując, że "wybrał Koreę Północną na azyl".
Zagraniczni więźniowie
25-latek jest kolejnym obywatelem amerykańskim przetrzymywanym przez reżim Kim Dzong Una.
Na swój proces czeka drugi obywatel USA Jeffrey Fowle, który również oskarżany jest o "akty wrogości, którymi naruszył swój status turysty". Fowle ma odpowiedzieć za pozostawienie Biblii w nocnym klubie w jednym z północnokoreańskich miast.
Trzecim więźniem jest Kenneth Bae, Amerykanin koreańskiego pochodzenia, który jest przetrzymywany od listopada 2012 roku. W 2013 roku został skazany na 15 lat ciężkich robót za rzekomą działalność wywrotową. Pjongjang kilkakrotnie odrzucał wysiłki USA zmierzające do ułaskawienia go ze względu na zły stan zdrowia.
W lutym Korea Północna aresztowała australijskiego misjonarza, 75-letniego Johna Shorta pod zarzutem "szerzenia propagandy religijnej". Miesiąc później zapowiedziała, że uwolni i deportuje mężczyznę.
...
Koszmar ! Kolejni meczennicy systemu szatana . Bestie w skorze ludzi ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:35, 10 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
"Reżim w Korei to współczesny Holokaust" - autorskie spotkanie z Ewą Ewart
W ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych Human DOC, odbędzie się spotkanie autorskie z dokumentalistką Ewą Ewart. Zostanie również wyświetlony film "Przepustka do piekła". Filmy prezentowane na tym Festiwalu poruszają sprawę obozów pracy w Korei Północnej oraz ciężkiej sytuacji japońskich kobiet.
Film dokumentalny "Przepustka do piekła" powstał w 2004 r. Pokazuje on według autorki zupełnie inne oblicze kraju niż to prezentowane oficjalnie. - To reżim, który dokonuje eksperymentów z bronią chemiczną i biologiczną na własnych obywatelach i nie oszczędza kobiet ani dzieci. Odpowiedzialność za popełnione wykroczenia jest zbiorowa - czyn popełniony przez jednego członka rodziny rzutuje na innych i to przez kilka pokoleń - tłumaczy. Jej zdaniem, reżim w Korei uprawia "współczesny Holokaust". - Nawet jeśli świat dogada się z Koreą w kwestii nuklearnej, to czy można zezwolić, by reżim tego kraju nadal uprawiał ludobójstwo? Możni tego świata, którzy mają władzę i środki powinni na to reagować - mówiła w wywiadzie dla TVN24.
Ewa Ewart to wybitna polska dokumentalistka, producentka filmów oraz dziennikarka dochodzeniowa BBC. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród, m. in. w 2005 roku za cykl "Dokumenty Ewy Ewart" zdobyła nagrodę im. Andrzeja Woyciechowskiego, przyznawaną za najlepszy materiał dziennikarski, który w istotny sposób zmienił życie Polaków. Co więcej, podwójnie wyróżniono ją Brytyjskim Oskarem "Royal Television Society", a w 2006 roku za dokument "Dzieci Biesłanu" została nominowana do amerykańskiej nagrody Emmy w kategorii: najlepszy reżyser programu dokumentalnego. W ramach realizacji swoich produkcji, Ewart odwiedziła m.in. Czeczenię, Koreę Północną i Kolumbię. Przeprowadziła także wiele rozmów m.in. z żołnierzami ETA i dziećmi, które przeżyły tragedię w Biesłanie.
...
Tak to taki system .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:26, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Niepełnosprawni nie mają życia w Korei Płn. Uciekinier ujawnił okrucieństwo reżimu Kim Dzong Una
Pod rządami Kim Dzong Una w Korei Północnej znikają niepełnosprawni - takie sensacyjne informacje przekazał zachodnim mediom , 32-latek, któremu udało się zbiec z kraju rządzonego przez komunistycznego dyktatora.
Sam jest niepełnosprawny, tłumaczy , że osoby podobne do niego są postrzegane przez reżim jako plama na wizerunku i są oskarżane o podkopywanie autorytetu władz. 32-latek, który stracił lewą nogę nad kolanem oraz lewą dłoń przy nadgarstku, zbiegł z Korei Północnej, a teraz zbiera materiały do książki poświęconej sytuacji osób niepełnosprawnych w swojej ojczyźnie.
Eksperymenty na ludziach
- Reżim głosi, że pod rządami Kima nie ma ludzi niepełnosprawnych, a wszyscy są "równi i żyją w dobrobycie". Propaganda swoje, a tymczasem niepełnosprawne dzieci są odbierane rodzicom, cierpią w nieopisany sposób i umierają - opowiada . Zdaniem uciekiniera, dzieci, które nie rodzą się w pełni zdrowe, są selekcjonowane jeszcze przez personel szpitali.
Jego tezy znajdują potwierdzenie w ankiecie, którą w 2013 roku wśród uciekinierów przeprowadziła jedna z organizacji zajmująca się monitorowaniem łamania praw człowieka w Korei Północnej. 40 proc. badanych stwierdziło, że wierzy, iż niepełnosprawne i chore noworodki są zabijane lub porzucane. Z kolei 43 proc. skłaniała się ku temu, że w kraju istnieje "wyspa", na którą zsyłani są inwalidzi. Ostatnia teoria zdaje się jest bliźniaczo podobna do historii, którą usłyszał od dwójki innych uciekinierów. Opowiedzieli mu oni o specjalnie zaaranżowanej wsi w górskiej prowincji Ryanggang, do której były wysyłane osoby dotknięte karłowatością.
Ujawnił, że najtrudniejsza sytuacja panowała w latach 90. ubiegłego wieku, gdy Korea Północna została dotknięta przez klęskę głodu. - Inwalidzi nie otrzymywali racji żywnościowych, bo nie byli w stanie pracować, przez co nie byli produktywnymi członkami społeczeństwa. Nawet 80 proc. niepełnosprawnych zginęło wtedy z głodu - opowiada uciekinier.
Zbiegły oficer służb specjalnych, który w Korei Północnej pracował przy broni chemicznej i biologicznej, twierdził, że niepełnosprawne dzieci i dorośli byli wykorzystywani do badań. Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku ujawnił, że w 1984 roku sam był świadkiem testów wąglika i innych wirusów oraz toksyn na ludziach.
W lutym tego roku ONZ podała, że wciąż docierają do niej informacje o medycznych eksperymentach przeprowadzanych w Korei Północnej "na osobach z niepełnosprawnością". Organizacja zastrzegła jednak, że nie udało się jej potwierdzić tych doniesień.
Uciekinier
który ujawnił szokujące szczegóły na temat sytuacji inwalidów w Korei Północnej, sam stał się niepełnosprawny w wieku 14 lat. Jak opowiada, stracił przytomność z głodu w pobliżu torów kolejowych, gdzie szukał węgla. Przejeżdżający pociąg zmasakrował mu lewą nogę i dłoń. Kolejarze odwieźli go na taczce do najbliższego szpitala.
Przy pierwszej amputacji do nogi wdało się zakażenie i lekarze musieli przeprowadzić jeszcze jedną, ucinając kończynę za kolanem. Jak wspomina , oba zabiegi były przeprowadzane bez obecności anestezjologa.
W 2006 roku uciekł z kraju, niedługo po nim przez granicę przedostała się jego matka, siostra i brat. Ojciec, który również próbował zbiec w tym samym roku, został złapany i trafił do więzienia, gdzie zginął w czasie tortur.
...
Witamy w piekle ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:52, 18 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Suki Kim: w tym świecie nie ma litości. Nikt, poza Wielkim Przywódcą, nie zostanie oszczędzony
Emilia Padoł
Dziennikarka Onetu
Suki Kim - sukikim.com
Korea Północna to gułag udający państwo. Rozwinęła się w nim najsilniej zmilitaryzowana, najbardziej brutalna dyktatura na świecie. Mit Wielkiego Przywódcy przypomina religijny kult. Żeby zagwarantować przetrwanie armii i popleczników, którzy rządzą krajem, ten mit musi być podtrzymywany - a to możliwe jest tylko wtedy, gdy ludzie pozostają nieświadomi i bezsilni - mówi autorka książki "Pozdrowienia z Korei".
Emilia Padoł/Onet: Dlaczego Korea Północna?
REKLAMA
Suki Kim*: Ten kraj był moją obsesją. Na karty książki przelałam wszystko, co dźwigałam na swoich barkach przez całe życie. Urodziłam się w podzielonej Korei - moja południowokoreańska rodzina straciła wielu bliskich w Korei Północnej. W wieku 13 lat wyemigrowałam do Ameryki, zostawiając za sobą swój dom i język. Myślę, że to mocno na mnie wpłynęło, dręczyło mnie wspomnienie domu. Kiedy po raz pierwszy, właściwie z przypadku, pojechałam do Korei Północnej, naprawdę zaczęłam identyfikować się z tym krajem. Trzeba pamiętać, że podział Korei rozdarł wiele życiorysów i rozdzielił wiele rodzin, ludzie umierali, nie mając u boku swoich najbliższych. Kiedy więc w 2002 roku przyjechałam do Korei Północnej - już jako pisarka - zapragnęłam znaleźć sposób, żeby ten żal mogła odczuć także reszta świata.
Zdecydowałaś się rozpocząć pracę na Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (ang. skrót PUST – przyp. Onet) – uczelni, która została założona przez ewangelickich misjonarzy. Maskowałaś się, i to podwójnie – udając nie tylko nauczycielkę, ale także misjonarkę. To było bardzo ryzykowne, wymagało dużej odwagi.
Chciałam napisać książkę, która uczłowiecza Koreę Północną – wyjść poza te niemal komiksowe wizerunki Wielkiego Przywódcy, szalonego mężczyzny ze śmieszną fryzurą i strojem, którego hobby to grożenie wojną nuklearną. Prawda jest bardziej przerażająca. Dlatego chciałam pomóc ludziom z zewnątrz spojrzeć na mieszkańców tego kraju jak osoby, z którymi możemy się utożsamić. Może dzięki temu czytelnicy wykażą większe zainteresowanie tym, co się z nimi dzieje.
Korea Północna daje obcokrajowcom bardzo niewielkie możliwości wjazdu na terytorium kraju, do tego często artykuły, które powstają potem jako raporty z wizyt, mają charakter notek prasowych przygotowanych dla reżimu – nie mają wiele wspólnego z dziennikarską rzetelnością. Żeby móc pokazać świat północnokoreański takim, jakim widzą go mieszkańcy tego kraju, wiedziałam, że muszę całkowicie się w nim zanurzyć. Wyzwanie: jak to zrobić? Kiedy dowiedziałam się o możliwości pracy na PUST – jedynym prywatnym uniwersytecie w kraju – pomyślałam, że to szansa na przyjrzenie się temu, jak reżim indoktrynuje młodych ludzi, szczególnie dzieci politycznej elity. To wydawało się warte ryzyka, więc złożyłam dokumenty. Skutek był taki, że znalazłam się wśród prawdziwych studentów z Korei Północnej, jadłam z nimi posiłki trzy razy dziennie – i to właśnie relacje, jakie nawiązałam ze studentami, są najważniejszą częścią mojego doświadczenia. Kiedy wracałam z Korei, miałam 400 stron notatek.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Suki Kim podczas zajęć w PUST, 2011 r. - sukikim.com
Suki Kim podczas zajęć w PUST, 2011 r.
Kim byli twoi uczniowie? Zaskakuje, że studiowali na uczelni technicznej, a nie wiedzieli kompletnie nic o istnieniu internetu, Facebooka i wielu urządzeń, które towarzyszą nam każdego dnia.
W mojej klasie uczyło się około 50 uczniów. Sami chłopcy: młodzi i bezbronni, mieli zaledwie 19-20 lat. Bardzo podekscytowani i dociekliwi, ale, co zrozumiałe, ostrożni i nieufni. Byłam pierwszą osobą z zewnętrznego świata, którą spotkali. Każda moja lekcja i wszystko, o czym rozmawialiśmy, co im pokazywałam, musiało być zatwierdzone przez przedstawicieli północnokoreańskich. Większość moich uczniów robiło specjalizację komputerową, ale nie mieli pojęcia, kim jest Mark Zuckerberg czy Steve Jobs. Niemal wszyscy nie wiedzieli, kiedy wynaleziono pierwszy komputer. Myśleli, że ich intranet, ocenzurowana sieć z wcześniej pobranymi informacjami, jest tym samym, co internet. Jako studenci uczelni naukowo-technicznej nie orientowali się też, kiedy pierwszy człowiek wylądował na Księżycu i często przywoływali zupełnie nienaukowe twierdzenia, jak to, że dzięki grze w koszykówkę stają się coraz wyżsi…
Mam wrażenie, że często trudno było dociec, co tak naprawdę myślą, szczególnie że zdarzało im się opowiadać niewyobrażalne kłamstwa – np. o tym, że sami klonują króliki, a północnokoreańscy naukowcy opanowali umiejętność zmiany grupy krwi. Jednak z czasem przywiązałaś się do nich, a oni zdobyli twoje serce.
Przez sześć miesięcy wspólnie żyliśmy w zamknięciu. W takich warunkach często rozwijają się miłość, wzajemne zrozumienie, czy choćby koleżeństwo. Musiałam ich pokochać – nie było innej możliwości. Szczególnie gdy zaczęłam rozumieć dwoistość w ich życiu. Byli przyszłymi liderami Korei Północnej, pochodzili z Pjongjangu, stolicy kraju, a mimo tego nie mieli o niczym pojęcia. Byli wychowywani w niewiedzy i czasem to, co mówili, brzmiało, jakby opowiadały to dzieci z małej wioski. Pozostawali niewinnymi nastolatkami, a równocześnie byli żołnierzami Wielkiego Przywódcy – szkolonymi, by traktować Amerykanów i mieszkańców Korei Południowej jak śmiertelnych wrogów. Łatwo było ich pokochać, a równocześnie niemal niemożliwym było im zaufać – byli szczerzy, a jednocześnie kłamali z tak niewiarygodną naturalnością. Ich człowieczeństwo było w nieustannym konflikcie z okrutnie nieludzkim systemem, w którym żyli.
Chwilę zajęło mi zrozumienie i zaakceptowanie tych wszystkich paradoksów, ale dzieląc tyle wspólnych przeżyć – od jedzenia posiłków i gry w koszykówkę, po śmianie się z naszych żartów – pokochałam ich wszystkich.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Pjongjang, widok na plac Kim Il-sunga - sukikim.com
Pjongjang, widok na plac Kim Il-sunga
A czym dla twoich uczniów był kontakt z nauczycielami z obcego kraju?
Mogli zacząć kwestionować swój system, bo w końcu mieli jakiś punkt odniesienia. Żyli z nami, mogli odczuwać brak, którego wcześniej nie byli świadomi. A nawet gdy byli świadomi, być może nie byli w stanie wyjaśnić, czym on jest. Teraz mieli możliwość zrozumienia, że problem leży w niewiedzy i braku wolności.
Byłam zaskoczona tym, jak niewiele swobody mają w Korei Północnej elity. Niejednokrotnie przeprowadzałam rozmowy z wieloma dezerterami, byłam zaznajomiona z ich historiami. Ale moi uczniowie wywodzili się z rodzin, będących trzonem politycznej elity kraju i sądziłam, że ich życie nie będzie naznaczone tak wieloma ograniczeniami, jak to, o którym opowiadali mi uciekinierzy. Na tle innych młodych ludzi moi studenci byli uprzywilejowanymi, ale wciąż pozostawali monitorowani, kontrolowani przez rząd, a częste ćwiczenia propagandowe miały gwarantować, że nie będą dążyć do samodzielnego, niezależnego myślenia.
Prześladowała mnie świadomość, że w tym świecie nie ma litości – nikt, poza Wielkim Przywódcą, nie zostanie oszczędzony.
W Korei Północnej mówienie o stałym zagrożeniu ze strony USA jest fundamentalnym elementem propagandy. Powiedziano ci, że nie możesz mówić o tym kraju nic pozytywnego, nie wolno było ci też chwalić niczego, co stamtąd pochodzi. Nie pozostałaś posłuszna, nie uległaś naciskom, czasami prowokowałaś swoich studentów. Dlaczego?
Przez cały czas walczyłam z chęcią opowiadania moim uczniom o zewnętrznym świecie, jednocześnie zamartwiając się, czy nie ściągnę na kogokolwiek – siebie lub nich – dramatycznych konsekwencji. To było nie do zniesienia, bo miałam świadomość, że cały czas jestem obserwowana, że nigdy nie zostaję sama. Zresztą dla wielu nauczycieli było to bardzo klaustrofobiczne, czasem wywoływało paranoję.
Podczas lekcji niekiedy starałam się o czymś napomknąć, ale nigdy niczego nie powiedziałam moim uczniom wprost. Pewnego dnia nasze zajęcia dotyczyły telewizji. Wspomniałam im wtedy, że w Stanach są do wyboru setki kanałów telewizyjnych. W Korei Północnej jest tylko jeden naprawdę funkcjonujący kanał, którego program w całości poświęcony jest Wielkiemu Przywódcy. Powtarzając to słowo - "wybór" - miałam nadzieję, że zrozumieją, że w USA panuje wolność i że oni zostali jej pozbawieni. To jedyne, co mogłam zrobić.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Uczniowie PUST podczas porannej gimnastyki - sukikim.com
Uczniowie PUST podczas porannej gimnastyki
Twoi studenci nie byli w stanie wyobrazić sobie rzeczywistości poza Koreą Północną. Jeżeli kiedykolwiek chcieliby zobaczyć inny kraj – jaki musiałby być ich status społeczny?
Właściwie żaden mieszkaniec Korei Północnej nie może opuścić kraju, a ci nieliczni, którzy wyjeżdżają – studenci na wymianę, dyplomaci czy pracownicy kontraktowi – są pod stałą obserwacją. Nie są wolni, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Jedyna szansa na opuszczenie Korei Północnej to ucieczka, ale tego losu nie życzyłabym żadnemu z moich uczniów. Oni sami i ich rodziny znaleźliby się wtedy w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
W Korei Północnej przez większość czasu otaczali cię mężczyźni. Jak w społeczeństwie północnokoreańskim są postrzegane kobiety?
Na kampusie pracowały kobiety-żołnierki, które pilnowały szkoły przez całą dobę, ale żadna z nich nigdy nie odpowiedziała mi, kiedy próbowałam do niej zagadać. W tym społeczeństwie nie ma postaci, symbolicznych figur kobiet – poza tymi, które rodziły Wielkich Przywódców lub są siostrami czy żonami obecnego Wielkiego Przywódcy. Moi studenci wspominali tylko o "posłuszeństwie", którego szukają u kobiety. Korea Północna jest bardzo szowinistyczna.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 sukikim.com
Co w północnokoreańskim reżimie przeraża najbardziej?
Korea Północna to gułag udający państwo. Rozwinęła się w nim najsilniej zmilitaryzowana, najbardziej brutalna dyktatura na świecie (młodzi mężczyźni, z wyjątkiem tych wywodzących się z elit, muszą obowiązkowo służyć w armii przez 10 lat). Mit Wielkiego Przywódcy przypomina religijny kult. Żeby zagwarantować przetrwanie armii i popleczników, którzy rządzą krajem, ten mit musi być podtrzymywany - a to możliwe jest tylko wtedy, gdy ludzie pozostają nieświadomi i bezsilni. Gdyby społeczeństwo północnokoreańskie stało się bardziej otwarte, dla reżimu Kim Dzong Una oznaczałoby to śmierć.
Państwowa cenzura dotyka wszystkich form komunikacji, społeczeństwo nie ma dostępu do informacji. Kontrolowane są też podróże mieszkańców między miastami – od wszystkich obywateli wymaga się posiadania kart wstępu. W Korei Północnej funkcjonuje "idealny" system brutalnych popleczników, którzy kontrolują swoich ludzi zarówno fizycznie, intelektualnie, jak i duchowo.
Na uniwersytecie spędziłaś sześć miesięcy, obserwując, jak reżim indoktrynuje młodych, kształcących i kształtujących się ludzi.
Moi uczniowie trzy razy dziennie maszerowali w równym szeregu do kafeterii, śpiewając patriotyczne piosenki – zupełnie jak żołnierze. Ich rozmowy często były nienaturalne, jakby wyuczone i wystudiowane. Pewne frazy powtarzali cały czas – np. "naród silny i prosperujący". Piosenki, które śpiewali, były ekstremalnie brutalne i agresywne wobec USA – tekst jednej z nich opowiadał o polowaniu na głowy Amerykanów. Ale równocześnie byli niesamowicie podekscytowani szansą obejrzenia "Harry’ego Pottera".
System tego kraju zbudowany został na strachu, mieszkańcy nie mają w zwyczaju spędzać czasu z obcokrajowcami, nie dzielą się z nimi swoimi myślami i uczuciami, dlatego tak trudno jest przedstawić pełen obraz Korei Północnej. Na początku studenci opowiadali mi, że ich życie jest spełnione, że mają swojego Wielkiego Przywódcę. Każdego dnia wstawali o 5:30, dzień rozpoczynali grupowymi ćwiczeniami, podczas których śpiewali pieśni o "zjednoczeniu" ich ojczyzny. Skrupulatnie kontrolowano ich na każdym kroku, nie mogli opuszczać kampusu bez pozwolenia – nawet żeby skontaktować się ze swoimi rodzicami. Z czasem zaczęli jednak przyznawać, że są po prostu żywieni monotonią.
Strach nigdy mnie nie opuszczał. Im bardziej rozumiałam ich świat, przerażenie rosło – bałam się o siebie, o moich studentów, o 25 mln obywateli Korei Północnej. Dzisiaj myśl o moich studentach, którzy zostali w tym świecie i mają pomagać Wielkiemu Przywódcy prowadzić swój naród, rozdziera mi serce.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 sukikim.com
Co więc z ich świadomością, samodzielnym myśleniem, rozróżnianiem dobra od zła? Czy pośród tak dotkliwej, wszechogarniającej propagandy było na nie miejsce?
Twoje pytanie to dowód, że świat nie postrzega mieszkańców tego kraju jak ludzi takich samych, jak my. Oczywiście - niektórzy z nich potrafią myśleć za siebie. Człowieczeństwo nigdy nie jest tak jednowymiarowe. To, że są żołnierzami swojego Wielkiego Przywódcy, nie oznacza, że nie mają uczuć, umysłu, intelektu. Im po prostu nie wolno myśleć samodzielnie, co nie oznacza, że tego nie robią.
A co z konsekwencjami twojej książki?
Dziennikarz ma obowiązek chronić każdego, kto mógłby zostać zdemaskowany w wyniku jego pracy. PUST niemal w całości został ufundowany przez ewangelików z całego świata, którzy współpracując z reżimem, finansują edukację przyszłych liderów Korei Północnej. W zamian zyskują "zaczepienie" w narodzie, który jest, ich zdaniem, gotowy do konwersji. Nie ma z tego żadnej korzyści dla pozostałych 25 mln obywateli Korei Północnej, którzy są znacznie mniej uprzywilejowani niż studenci PUST. Nie naraziłam moich uczniów na niebezpieczeństwo. Reżim doskonale wie, kim są ci ewangelicy, skoro z nimi współpracuje.
Miałam moralne zobowiązanie wobec studentów i dołożyłam wszelkich starań, żeby ich ochronić. Zmieniłam ich imiona, zamazałam ich tożsamość, ale sportretowałam jako grupę wyjątkowych, niezwykle miłych osobowości. Dlatego jestem pewna, że nie mogą zostać zidentyfikowani. Czytelnicy mojej książki zauważą, że nie byli oni buntownikami, ale posłusznymi sługami reżimu.
Krew jest na rękach nas wszystkich – nas wszystkich, którzy siedzimy, rozprawiamy o moralnych standardach dziennikarstwa, czekając na pozwolenie Korei Północnej, żeby opowiedzieć o Korei Północnej prawdę według Korei Północnej.
Dla mnie ta cisza jest nie do obronienia.
...
Znakomite. Obóz zagłady udający państwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:25, 21 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
"Pozdrowienia z Korei" - okrutny reżim w oczach kobiety Zachodu
Suki Kim - sukikim.com
Zamknięta granica nie kończyła się na 38. równoleżniku, była wszędzie, w sercu każdego człowieka, blokowała przeszłość i dławiła przyszłość - pisze Suki Kim w książce "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit". Koreańska pisarka od 13 r. życia mieszka w USA.
Suki Kim, rocznik 1970, to koreańska pisarka, urodzona w Seulu, a od 13 roku życia mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Przez 6 miesięcy w 2011 roku wykładała angielski na Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (PUST) - uczelni ufundowanej i zbudowanej dzięki pieniądzom przekazanym przez kościoły ewangelickie na całym świecie. Jej studentami byli młodzi mężczyźni w wieku od osiemnastu do dwudziestu kilku lat, urodzeni w rodzinach wysoko postawionych dygnitarzy partyjnych.
REKLAMA
Jak pisze autorka, jej celem było napisanie książki, która pokaże Koreańczyków z północy w ludzkim świetle: "Chciałam wyjść poza utarte, niemal komiczne portrety Wielkiego Wodza – szaleńca z dziwną fryzurą i w śmiesznym stroju, który w wolnym czasie uwielbia straszyć resztę świata wojną atomową. Prawda jest dużo bardziej bolesna i przerażająca. Chciałam pomóc ludziom z zewnątrz dostrzec w Północnych Koreańczykach osoby z krwi i kości, z którymi można się zidentyfikować, bo dzięki temu zaczniemy naprawdę przejmować się ich sytuacją".
Przed wyjazdem otrzymała kilka rad jak powinna się zachowywać i ubierać, a co jest całkowicie niedopuszczalne. "W Pjongjangu żyje się jak w akwarium. Wszystko, co mówisz i robisz, będzie obserwowane. Nie będziesz bezpieczna nawet we własnej kwaterze.(…) Na zajęcia ubieramy się jak na spotkanie służbowe: marynarka, a do niej dla pań spódnica, dla panów spodnie. Dżinsy są zakazane. Kim Dzong Il nie lubi niebieskich dżinsów, bo kojarzą mu się z Ameryką. Do Pjongjangu nie można wwieźć żadnych zagranicznych czasopism ani książek, z wyjątkiem wcześniej zadeklarowanych i zatwierdzonych" - opisuje autorka.
Wykładowcom i studentom bardzo rzadko wolno było opuszczać teren uczelni. Kampus był ogrodzony, z bramą i budką strażnika, a na zewnątrz można się było wydostać jedynie w grupie, na zwiedzanie bądź zakupy. - Za każdym razem towarzyszyli nam wówczas strażnicy, których zadaniem było pilnowanie nas, byśmy nie zrobili niczego bez pozwolenia władz. Czasem odprowadzali nas nawet do łazienki – mówi pisarka.
Na ścianach uczelni umieszone były portrety Kim Ir Sena oraz Kim Dzong Ila oraz hasła w rodzaju "Stąpaj twardo po ojczystej ziemi i nie spuszczaj świata z oczu" czy "Myślmy po naszemu i twórzmy po naszemu!". Wszystkie materiały dydaktyczne, których używali nauczycieli musiały być wcześniej zaaprobowane przez "odpowiedników", czyli północnokoreańskich pracowników dydaktycznych, którzy nadzorowali zajęcia.
Brak ogólnej wiedzy o świecie – to pierwsza cecha jaką zauważa Suki Kim u swoich uczniów. - To byli najbystrzejsi studenci w Korei Północnej, jednak na zdjęcia siedziby ONZ, Tadż Mahal czy piramid w Gizie patrzyli z niezbyt mądrymi minami, nie mając pojęcia, co przedstawiają.(…) Prawie nikt nie wiedział, jaki kraj pierwszy wysłał ludzi na Księżyc, mimo że specjalizowali się w naukach ścisłych. Większość nie miała pojęcia, w którym roku wynaleziono komputery; dopiero po długich naradach jedna z drużyn zaryzykowała odpowiedź: 1870 – opisuję sytuację Kim.
Studenci nie mieli pojęcia o istnieniu internetu, a tym bardziej mediów społecznościowych takich jak Facebook czy Skype. Czasami młodzi mężczyźni zdradzali "zadziwiającą ignorancję". Kiedyś jeden z nich zapytał pisarkę, czy to prawda, że wszyscy na świecie mówią po koreańsku, bo słyszał, że język ten tak bardzo przewyższa inne, że używa się go w Anglii, Chinach i Ameryce. "Uparcie twierdzili, że Wieża Dżucze jest najwyższa na świecie, że ich Łuk Triumfalny jest największy, że ich park rozrywki jest najlepszy na ziemi" – pisze w książce Koreanka.
Podczas jej pobytu w Korei Północnej, nic nie funkcjonowało tak, jak powinno. Awarie prądu zdarzały się prawie codzienne i były uważane za normę. Ogrzewanie w akademikach włączano dopiero w pełni zimy, więc nauczyciele musieli sami się dogrzewać, zakładając kolejne warstwy ubrań. "Kiedy jednak patrzyłam na sześciu studentów stojących co noc na warcie po drugiej stronie dziedzińca, czułam się jak rozpieszczona Amerykanka. Musieli trwać tam bez ruchu całymi godzinami, w temperaturach poniżej zera" - pisze Suki Kim.
Suki Kim opisuje też sposób funkcjonowania państwowej Centralnej Telewizji Chosun. "O siódmej wieczorem emitowano dwudziestopięciominutowy program informacyjny, poświęcony prawie wyłącznie Kim Dzong Ilowi. Nie było żadnych materiałów filmowych, tylko stare fotografie, przedstawiające go podczas wizyt w fabrykach, a spiker odczytywał słowo w słowo to, co podobno przy tych okazjach powiedział. Następnie nadawano półgodzinny program muzyczny, w którym na ekranie wyświetlano słowa piosenek, tak jak karaoke. Prezentowano utwory o takich tytułach jak »Brońcie kwatery głównej rewolucji« i tekstach, w których porównywani mieszkańców Korei Północnej do »bomb i pocisków«. (…) Co wieczór spiker wygłaszał monolog, w którym gromił Koreę Południową i Stany Zjednoczone, używając dziwnie kolokwialnych zwrotów w rodzaju »świrować« czy »nie chrzanić«".
"Przebywanie w Korei Północnej było doświadczeniem głęboko depresyjnym. Nie dało się tego ująć inaczej. Zamknięta granica nie kończyła się na 38. równoleżniku, ale była wszędzie, w sercu każdego człowieka, blokowała przeszłość i dławiła przyszłość. Chociaż kochałam tych chłopców, a może właśnie dlatego, nabierałam przekonania, że muru między nami nie da się przebić" – podsumowuje autorka.
Książka ukazała się 17 czerwca nakładem wydawnictwa Znak.
...
Tak skutki ideologii Zachodu przyniesionej przez Ruskich. To nie Koreańczycy wymyślili komunę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:14, 17 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Były więzień z Korei Północnej ujawnia, jak funkcjonuje obóz pracy
oprac.Adam Parfieniuk
16 lipca 2015, 16:47
Osadzeni w wojskowym obozie 607 w Korei Północnej przymierają głodem i żyją tylko dzięki wsparciu rodzin - ujawnił były więzień tej placówki, który po odbyciu wyroku udzielił anonimowego wywiadu informatorom serwisu Daily NK. W rozmowie w szczegółach opowiedział o tym, jak funkcjonuje obóz pracy w Korei Północnej.
Obóz 607 to wojskowy obóz pracy, w którym około 80 proc. osadzonych stanowią zwykli żołnierze, a reszta to albo kadry oficerskie, albo cywile pracujący w jednostkach wojskowych. Jest usytuowany w górach w prowincji Pyongan Południowy, kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, Pjongjangu. Minimalny wyrok w tej placówce wynosi pół roku. W tzw. "strefie rewolucyjnej" przetrzymywani są oficerowie wyższego stopnia, który muszą odbyć dwuletnią karę reedukacyjną bez możliwości odwiedzin przez swoich bliskich.
Organizacja pracy
- W obozie przebywa około 400 osób obojga płci - mówi były więzień. Jak tłumaczy, każdy jest przydzielony do grupy, która zajmuje się konkretnym rodzajem pracy.
Rolnicy pracują na ogrodzonych i monitorowanych polach, oddalonych od obozu o kilka kilometrów.
Hodowcy doglądają trzody chlewnej oraz grządek z warzywami. - Te zajęcia są szczególnie pożądane, bo są relatywnie najmniej pracochłonne - wyjaśnia były więzień i dodaje, że aby zostać hodowcą potrzebne są "dobre plecy" albo "wysokie łapówki".
Ostatnią grupą są drwale, którzy są dobierani z innych grup spośród szczególnie lojalnych jednostek. Wszystko dlatego, że poruszają się po nieogrodzonych terenach leśnych, gdzie prowadzą wycinkę.
Porządek dnia
Pobudka zależnie od sezonu jest ustalona pomiędzy godziną czwartą a szóstą rano. Codzienną dietą są dania z kukurydzy i ryżu, choć zdarza się, że przez cały tydzień podawane są wyłącznie ziemniaki. - Gdy młody mężczyzna dostanie garstkę ryżu i haruje po 13 godzin dzienne, to czuje jakby niebo i ziemia kręciły się w drugą stronę... Jakby cały czas był na skraju omdlenia - wspomina były więzień.
Wyjątek w skromnym jadłospisie pojawia się raz w roku, 15 kwietnia, w rocznicę urodzin Kim Ir Sena, "ojca" Korei Północnej. Wówczas serwowana jest wołowina.
Więźniowie jedzą i kąpią się w grupach. W czasie tych czynności ustawiają się kolejki do stołówek i sanitariatów. Po pracy są skrupulatnie przeszukiwani. - Po kolacji każdy osadzony bierze udział w "zajęciach z lojalności", śpiewa pieśni sławiące przywódców - opowiada były więzień.
Ucieczki i widzenia
Były więzień ocenia, że dzięki widzeniom z bliskimi, osadzeni ratują się przed przewlekłym głodowaniem i śmiercią. Rodziny mogą odwiedzać osadzonych raz w miesiącu (poza wspomnianą "strefą rewolucyjną", gdzie wizyty są zabronione). - Bliscy zwykle przynoszą po 60 opakowań kaszy kukurydzianej, soli, cukru i mieszanek przypraw. Ci, którzy mają szczęście otrzymać uzupełnienie, mają wyznaczony specjalny czas na przekąskę pomiędzy zwykłymi posiłkami - opowiada były więzień.
Gdy osadzony umrze z głodu lub wycieńczenia, jest chowany w lesie, bez trumny, w nieoznaczonej mogile.
Więźniowie rzadko decydują się na ucieczkę, ale jeśli już ją planują, to starają się zbiec w czasie pracy w okolicach granic obozu. Wówczas placówka przechodzi kwarantannę, wszyscy osadzeni są szczelnie zamykani pod kluczem, a służby bezpieczeństwa rozpoczynają pościg i poszukiwania uciekiniera.
Koniec wyroku
Reedukacja zostaje uznana za odbytą wyłącznie przez kierownictwo obozu. Zarządcy nie informują jednak rodziny więźnia o jego rychłym opuszczeniu obozu. - Przed samym wyjściem osadzony odbywa czterogodzinne codzienne intensywne sesje, w czasie których musi przysięgać, że nigdy nie ujawni szczegółów z życia obozu - mówi były więzień.
W tych sesji osadzeni słuchają także historii o byłych więźniach, którzy powrócili do społeczeństwa i zostali "przykładnymi obywatelami, żyjącymi w kompletnym oddaniu wobec Najwyższego Przywódcy i Partii".
Na odchodne więzień odbiera ubrania z depozytu i otrzymuje pięć kilogramów zapuszkowanej kukurydzy.
...
,,Zwyczajny" komunizm.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|