Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:46, 04 Gru 2009 Temat postu: "Klimatgate" - Wielkie oszustwo stulecia! |
|
|
ONZ zapowiedziała odrębne śledztwo w sprawie wycieku e-maili naukowców z Uniwersytetu Wschodniej Anglii. Ze skradzionych wiadomości miało wynikać, że globalne ocieplenie to mit a naukowcy celowo manipulują wynikami badań, by utrzymać w mocy twierdzenie, że klimat na Ziemi się ociepla i proces ten w dużej mierze spowodowany jest działalnością człowieka.
W wywiadzie dla radia BBC przewodniczący międzynarodowego panelu ds. zmian klimatu, Rajendra Pachauri powiedział, że informacje ujawnione w e-mailach są bardzo poważne i istotne. – Będziemy to badać szczegółowo – obiecał Pachauri zapowiadając niezależne śledztwo. - Z pewnością nie ma mowy o zamiataniu sprawy pod dywan – przekonywał przewodniczący. Komisja ONZ zbada informacje w celu ustalenia, czy istnieją dowody na manipulację i ukrywanie danych, co jest sprzeczne z powszechną praktyką naukową.
Brytyjski sekretarz ds. zmian klimatu, Ed Miliband przyznał, że międzynarodowa afera ze skradzionymi wiadomościami naukowców będzie miała wpływ na rozmowy podczas najbliższego szczytu klimatycznego ONZ, który odbędzie się 7 grudnia w Kopenhadze. – Potrzebujemy jak najwięcej przejrzystości na temat danych, które wyciekły – powiedział Miliband.
Sensacyjne dane wyciekły dzięki hakerowi, któremu udało się włamać na stronę Hadley Climatic Research Unit, największego w Wielkiej Brytanii instytutu zajmującego się badaniami w zakresie klimatologii. Wykradziono ponad 1000 e-maili i 72 dokumenty. Wynika z nich jasno, że tzw. "globalne ocieplenie", to nic innego jak wielkie oszustwo. Z opublikowanych listów wyłania się obraz spisku, mającego na celu przekonanie opinii publicznej, że faktycznie czeka nas ocieplenie. Pojawiają się w nich sformułowania: "Właśnie poprawiłem dane, dodałem nieco wartości, tak aby ukryć rzeczywisty spadek temperatury
Wcześniej amerykański senator John Inhofe zwracał się z prośbą o zbadanie sprawy przez Senat w USA, jednak wpływowa członkini Partii Demokratycznej, Barbara Boxer w dość lakoniczny sposób wypowiedziała się na temat wątpliwości.
- Cała koncepcja "Jesteśmy ekspertami, zaufajcie nam" runęła po ujawnieniu tych e-maili - komentuje Judith Curry, klimatolog z Georgia Institute of Technology. Curry razem z innymi naukowcami domaga się , żeby metody analizowania i gromadzenia danych dotyczących klimatu były bardziej przejrzyste. Badacze uważają, że należy zrewidować procedury selekcji artykułów stosowane przez niektóre czasopisma naukowe oraz Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatycznych (Intergovernmental Panel on Climate Change). To właśnie Panel w 2007 roku doszedł do wniosku, że za ocieplenie klimatu przede wszystkim odpowiada działalność człowieka. Te ustalenia są podstawą międzynarodowych dyskusji na temat nowego porozumienia w sprawie klimatu.
7 grudnia rusza wielki szczyt klimatyczny. To właśnie na nim Barack Obama (który przyjedzie 9 grudnia) ma zaprezentować plan redukcji przez Stany Zjednoczone (największego truciciela na Ziemi) emisji gazów cieplarnianych do 2020 roku o ok. 17 proc. w stosunku do 2005 roku.
:O))))))
Ocieplenie jak widac to oszustwo hochsztaplerow wychodzi juz calkiem na jaw...Nie przeszkadza to .Radzieckie systemy dzialaja identycznie!
Wiec mozecie sie nie obawiac !UE nie odstapi od walki z CO2...
Ceny prady wzrosna nam co najmniej o 1000%
Jestem wreszcie w wspolnym radzieckim Euro-domu!
Hurrra!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:34, 21 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Oszustwo coraz bardziej wychodzi na jaw:
Kompromitacja naukowców ws. zmian klimatycznych!
>>>>>
Wiodąca komisja Organizacji Narodów Zjednoczonych, zajmująca się zmianami klimatycznymi, przeprosiła za mylne dane opublikowane w raporcie z 2007 roku, w którym ostrzegano, że lodowce w Himalajach mogą stopić się do 2035 roku.
W wydanym wczoraj oświadczeniu, Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu, w skrócie IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change), poinformował, że dane szacunkowe odnoszące się do tempa cofania się lodowców himalajskich, zawarte w Czwartym Raporcie Oceny (Fourth Assessment Report) zostały "marnie uzasadnione", dodając, że "odpowiednie standardy dowodowe nie zostały właściwie zastosowane".
Pomimo przyznania się do błędu, zespół IPCC powtórzył swe obawy związane z niebezpieczeństwem topnienia lodowców w regionie, który zamieszkuje ponad jedna szósta całej populacji światowej.
"Przewiduje się, że powszechna utrata masy lodowców oraz redukcja pokrywy śnieżnej w ostatnich dziesięcioleciach nabierze jeszcze szybszego tempa w XXI wieku, ograniczając dostępność wody, możliwości energetyki wodnej, oraz zmienną sezonowość zasilania wielkich rzek przez wodę z topniejących lodowców..." - czytamy.
"Przewodniczący, wiceprzewodniczący oraz współprzewodniczący Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu żałują nieodpowiedniego zastosowania procedur IPCC…" – czytamy w dalszej części oświadczenia.
Przeprosiny pojawiają się po coraz większych kontrowersjach, które w końcu zmusiły IPCC do przyznania, że dane odnoszące się do topnienia lodowców himalajskich, zawarte w raporcie z 2007 roku, nie były poparte przez wystarczającą ilość danych naukowych.
Przemawiając wczoraj podczas Światowego Szczytu Energii Przyszłości (World Future Energy Summit) w Abu Dhabi, przewodniczący IPCC, Rajendra Pachauri przyznał, że popełniono błędy, ale powiedział, że nie może to być wymówką dla kwestionowania całej nauki na temat globalnego ocieplenia.
- Teoretycznie, powiedzmy, że pomyliliśmy się co do jednej liczby, ale nie sądzę, by miało to wpływ na przytłaczające dowody naukowe pokazujące co dzieje się z klimatem na ziemi – powiedział Pachauri, cytowany przez agencję informacyjną France-Presse.
Kontrowersje dotyczą głównie paragrafu z Rozdziału 10 raportu, w którym napisano: "Lodowce w Himalajach cofają się szybciej, niż w jakiejkolwiek innej części świata, a jeśli obecne tempo będzie kontynuowane, istnieje prawdopodobieństwo, że znikną do roku 2035, a być może nawet szybciej, jeśli Ziemia będzie się ocieplała w obecnym tempie. Ich całkowita powierzchnia skurczy się prawdopodobnie z obecnych 500 tysięcy do 100 tysięcy kilometrów kwadratowych do 2035 roku".
Ostatnio okazało się jednak, że oświadczenie IPCC dotyczące lodowców himalajskich, opierało się na raporcie z 2005 roku opracowanym przez organizację ekologiczną World Wildlife Fund, która z kolei oparła się na informacjach z artykułu opublikowanego w czerwcu 1999 roku przez popularny brytyjski magazyn naukowy "The New Scientist".
W artykule tym indyjski glacjolog Syed Hasnain spekulował, że lodowce himalajskie mogą zniknąć w ciągu 40 lat w wyniku właśnie globalnego ocieplenia.
Ekspert z dziedziny glacjologii, z którym rozmawiał CNN, wyjaśnił, że opublikowane dane były wadliwe.
Michael Zemp ze służb zajmujących się światowym monitoringiem lodowców (World Glacier Monitoring Service) powiedział: Po prostu nie ma żadnych obserwacji, które pozwoliłyby wygłaszać tego rodzaju oświadczenia.
Zemp mówi, że liczby cytowane w raporcie nie są możliwe, ponieważ 500 tysięcy kilometrów kwadratowych to szacowana całkowita powierzchnia wszystkich lodowców górskich na świecie.
- Inna rzecz błędna to fakt, że w raporcie powiedziano, że lodowce cofają się tam szybciej, niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. My zwyczajnie nie mamy pomiarów zmiany lodowców. Himalaje są wśród tych regionów, które mają najmniej dostępnych danych – wyjaśnia Zemp.
W obronie IPCC Zemp powiedział jednak, że "właściwie można wziąć jakikolwiek raport i znajdzie się w nim pomyłkę, ale to zadaniem następnego raportu IPCC jest poprawienie tych błędów".
Zemp zdecydowanie mówi też, że tego rodzaju pomyłki nie powinny naruszyć wiary ludzi w naukę związaną ze zmianami klimatu.
- Lodowce są najlepszym dowodem na to, że zmiany klimatyczne rzeczywiście zachodzą. To dzieje się na skalę globalną. One mogą zamienić bardzo małe zmiany w klimacie w znaki, które stają się bardziej widoczne – wyjaśnił glacjolog.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:56, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Ekolodzy z epoki kamienia łupanego
Fot. Getty Images/FPM
Brzmi to paradoksalnie, ale rozwój gospodarczy sprzyja, a nie szkodzi ochronie klimatu.
Fot. Getty Images/FPM
Epoka kamienia łupanego nie skończyła się z powodu braku kamienia, lecz dlatego, że 5 tysięcy lat temu ktoś wpadł na pomysł, by połączyć miedź z cyną – tak zaczęła się era brązu. Powinniśmy o tym pamiętać, gdy usłyszymy kolejne budzące grozę historie o końcu epoki ropy naftowej, o granicach wzrostu gospodarczego i apokaliptyczne wizje katastrofy klimatycznej.
A więc powtórzmy: epoka kamienia nie odeszła w przeszłość dlatego, że zużyto go w całości, a era furmanek nie skończyła się z powodu nagłego wymarcia wszystkich koni. Tak samo też czas paliw kopalnych nie minie tylko z tej przyczyny, że kończy się ropa, gaz i węgiel, lecz dlatego, że człowiek wpadnie na nowy, lepszy pomysł.
Świat boryka się z problemem klimatu – co tego panuje zgodność, podobnie jak w kwestii, że tylko dzięki międzynarodowej współpracy uda się te kłopoty rozwiązać. Jako że szkodliwe dla klimatu cząsteczki dwutlenku węgla pochodzące z paliw kopalnych rozprzestrzeniają się po kuli ziemskiej w równomierny sposób, nie ma żadnego znaczenia, który z krajów wyrzuca je w powietrze. 20 tysięcy polityków, urzędników i działaczy ekologicznych z całego świata spotkało się z tego powodu na szczycie w Brazylii, co samo w sobie nie jest złym pomysłem.
Problem z międzynarodowym ruchem ochrony środowiska polega jednak na tym, że mniej zastanawia się on nad tym, jak wprowadzać nowe rzeczy, niż – przeciwnie – w jaki sposób im przeszkodzić. Powinniśmy myśleć o rozwoju i innowacjach, tymczasem mowa jest raczej o ”zapobieganiu” i ”długofalowości”, co w języku niektórych ekologów oznacza rezygnację i wrogi stosunek do postępu. Dlatego też konferencja w Rio de Janeiro skończyła się takim samym brakiem rezultatów, jak i szczyt klimatyczny w Durbanie, podczas którego eksperci przez długie noce spierali się w kwestii, czy do protokołu powinni wpisać sformułowanie ”prawnie wiążące”, czy jedynie ”z mocą prawną”.
Postępowe technologie mają być dopuszczalne jedynie pod warunkiem, że udowodniona zostanie ich nieszkodliwość. Tak brzmi zasada profilaktyczna, jaką uczestnicy pierwszej światowej konferencji w Rio 20 lat temu uczynili ideą przewodnią swojego działania. Gdyby podobna zasada obowiązywała już wcześniej, nasze życie wyglądałoby dzisiaj zupełnie inaczej. Można poważnie wątpić, by kiedykolwiek przyjęły się na przykład szczepienia ochronne przeciwko odrze czy różyczce – uznano by je za zbyt niebezpieczne. Zdjęcia rentgenowskie? Szalenie ryzykowne. Elektryczność? Lepiej trzymać się od czegoś takiego z daleka. A transport powietrzny? Zgodnie z doktryną unikania ryzyka byłby czymś wręcz nie do pomyślenia. Niewykluczone, że my, ludzie, do dzisiaj siedzielibyśmy z gołymi tyłkami w jaskini neandertalczyka i wyjmowalibyśmy naszemu dziecku z ręki przypadkowo znaleziony przez nie krzemień. Żeby się czasem nie poparzyło.
I jeszcze zasada zrównoważonego rozwoju. Również znajduje się ona w protokole pierwszej konferencji z Rio i zrobiła nie mniej oszałamiającą karierę niż poprzednia. (…) Cały problem polega na tym, że pomysłów tych nie podziela bynajmniej cały świat, a już zwłaszcza nie te kraje, o które najbardziej chodzi. Chińczycy, Hindusi, Brazylijczycy są żądni rozwoju i postępu. Podczas gdy Unia Europejska najchętniej wycofałaby z rynku wszystkie zamrażarki, które nie są wyposażone w najnowszy certyfikat ekologiczny, wielu ludzi w krajach rozwijających się i nowo uprzemysłowionych byłoby szczęśliwych, gdyby w ogóle miało jakąś lodówkę.
Pierwszą błędną oceną ekologów z epoki kamienia jest założenie, że państwa głodne postępu będą gotowe zrezygnować z gospodarczego rozwoju, jeśli tylko wystarczająco długo będziemy je do tego przekonywać i wywrzemy na nie odpowiednio silną presję. A drugą, wynikającą z tego pomyłką jest teza, że takie zachowanie byłoby korzystne dla środowiska.
Ten, kto porozmawia z ekologami, z Greenpeace’u, BUND-u czy też przedstawicielami Attac, szybko zrozumie, że kapitalistyczny model rozwoju nie jest możliwy do przeniesienia na kraje rozwijające się i nowo uprzemysłowione, bo świat dostałby zapaści. Panuje wielka nieufność wobec skuteczności gospodarki rynkowej. Wspomnienie katastrofalnego stanu środowiska w dawnym Związku Radzieckim i NRD najwyraźniej już zblakło. Kto jeszcze pamięta dokładnie, że przemysł Europy Wschodniej pod względem wydajności osiągał wówczas zaledwie 20 procent poziomu zachodniego, zużycie energii wynosiło zaś 120 procent tamtejszych standardów, a emisja siarki nawet tysiąc procent?
Najlepiej niech Trzeci Świat pozostanie zacofany. Tak wyraźnie nikt tego wprawdzie nie mówi, ale plan forsowany w niektórych środowiskach ekologicznych, by przydzielić krajom nowo uprzemysłowionym limit CO2, żeby móc go później od nich odkupić, zmierza do takiego właśnie obniżenia aktywności. Biedne regiony mają oszczędzić światu gazów cieplarnianych, a my zapłacimy im za tę bezczynność.
Inny pomysł przewiduje, by podnieść cła ekologiczne na importowane towary, jeśli te nie odpowiadają naszemu wyobrażeniu o odpowiednim sposobie produkcji. W taki sposób można byłoby nie tylko położyć tamę nieekologicznemu wzrostowi gospodarczemu w biedniejszych krajach, lecz również ochronić jednocześnie rodzimy przemysł przed niepożądaną konkurencją. Eko-imperializm w czystej postaci.
Czy pomoże się w ów sposób naturalnemu środowisku? Nie, wprost przeciwnie. Zielona ideologia antyrozwojowa może mu jedynie zaszkodzić. Wyobrażenie, że możemy zahamować ekspansję krajów rozwijających się, jest nie tylko nierealistyczne, ale i szkodliwe.
Aby społeczeństwo danego kraju zaczęło się w ogóle interesować ideologią, potrzebny jest pewien poziom dobrobytu. Człowiek, który walczy o to, by przeżyć, ma całkiem inne zamartwienia niż poziom emisji dwutlenku węgla. ”Czy środowisku nie szkodzi najbardziej ubóstwo i nędza?” – pytała ówczesna premier Indii Indira Gandhi, gdy ONZ w 1972 roku urządziła swoją pierwszą konferencję ekologiczną w Sztokholmie. ”Nie chcemy w żadnym wypadku nadal pogarszać stanu środowiska – dodała – ale nie możemy zapominać o okrutnej nędzy wielkiej liczby ludzi. O środowisko nie wolno dbać takim kosztem”.
Ekonomiści zbadali empirycznie, jakie stopnie rozwoju ekologicznego osiągają państwa, kiedy rośnie ich PKB. Okazuje się, że wraz z rosnącym dobrobytem zniszczenie środowiska z początku przybiera na sile, wraz z osiągnięciem określonego poziomu zamożności sytuacja się jednak zmienia. Ludzie zaczynają postrzegać brudne rzeki, zakorkowane ulice i zanieczyszczone powietrze jako niepokojące zjawiska. Tęsknią za poprawą jakości swego życia. Ochrona środowiska przesuwa się w kierunku centrum polityki, w gospodarce następują przemiany, branże usługowe wypierają stopniowo brudne gałęzie przemysłu. Związek między środowiskiem a siłą gospodarczą najlepiej widać w stanie wód – na początku rzeki i jeziora stają się brudne, od pewnego momentu zaś ich czystość znowu się poprawia.
Eksperci z Banku Światowego doszli do wniosku, że cezurę stanowi PKB wynoszący około 8 tysięcy dolarów na głowę mieszkańca. W Chinach w zeszłym roku wskaźnik ten został przekroczony. Tamtejszy rząd rzeczywiście forsuje dziś temat ochrony środowiska. Powietrze w Pekinie i Szanghaju staje się czystsze, a ludzie w poruszający sposób troszczą się o przywrócenie życia przyrodzie w zmaltretowanych wielkich miastach. Na poboczach ulic sadzą kwiaty i krzewy, wzdłuż miejskich odcinków autostrad stawiają skrzynki z kwiatami.
Zgadzają się z tym obserwacje poczynione przez FAO, ONZ-owską Organizację do spraw Wyżywienia i Rolnictwa, która stwierdziła: ”Zauważyliśmy, że sytuacja lasów poprawia się zawsze wtedy, gdy kraje rozpoczynają proces industrializacji i intensyfikacji swego rolnictwa”. W Azji, pomimo wzrostu liczby ludności, powierzchnia obszarów leśnych gwałtownie się w tej chwili zwiększa, Chiny zalesiają rocznie miliony hektarów.
Pytanie tylko, czy teoria ta dotyczy również emisji szkodliwego dla klimatu dwutlenku węgla. Krytycy wysuwają zastrzeżenia, że wzrost wydajności gospodarki wiąże się z automatycznie z większym zużyciem energii, co siłą rzeczy prowadzi do zwiększonego wydzielania się CO2.
Ten zarzut jest jednak fałszywy, a najlepszym dowodem na to są Niemcy. Od chwili zjednoczenia kraju udało się pokazać, że wzrost gospodarczy nie musi prowadzić automatycznie do zwiększenia emisji gazów cieplarnianych. Zdołaliśmy mniejszymi zasobami osiągnąć większy dobrobyt. PKB wzrósł od 1990 roku, odliczając inflację, o 30,7 procenta, podczas gdy emisja szkodliwego dla środowiska dwutlenku węgla zmniejszyła się o około 26 procent. W 1990 roku dla wypracowania tysiąca euro zużywano w Niemczech 8,7 gigadżula energii pierwotnej, w 2010 roku natomiast – już tylko 6,2 gigadżula. To tak, jak gdyby samochód mógł kiedyś na jednym baku przejechać z Hamburga do Monachium, dzisiaj zaś z tą samą ilością paliwa pokonać trasę aż do Mediolanu.
Postęp ten mieści w sobie również poprawę stanu środowiska w byłej NRD. Z tamtejszego krajobrazu zniknęły zarówno nadające się już wyłącznie na złom wschodnioniemieckie elektrownie, jak i śmierdzące trabanty, piece węglowe w mieszkaniach w starym budownictwie czy zacofane fabryki. Imponującego wzrostu wydajności pierwszych lat po zjednoczeniu nie da się już wprawdzie powtórzyć, ale możemy wyjść z założenia, że w przemyśle, transporcie, naszych domach i mieszkaniach wciąż jeszcze tkwią potężne rezerwy.
Przedstawiciele ruchów ekologicznych powinni przyzwyczaić się do tego, że postęp i wzrost nie mogą być postrzegane jako problem, lecz rozwiązanie ich obaw o środowisko. Wieżę Eiffla w Paryżu udałoby się dziś bez trudu wybudować, zużywając dwa zamiast siedmiu tysięcy ton stali. Przed stu laty jeden rolnik produkował tyle artykułów spożywczych, by móc wyżywić czworo ludzi – dzisiaj nowoczesny kombajn zbożowy wytwarza dziennie taką ilość pszenicy, jaka wystarcza na upieczenie pół miliona bochenków chleba. Nowoczesny samochód – jak wyliczył brytyjski naukowiec Matt Ridley – na pełnej prędkości emituje mniej rakotwórczych substancji niż w 1970 roku auto z nieszczelnymi przewodami stojące na parkingu.
Byłoby dobrze, gdyby stosunek środowisk ekologicznych do rynkowej gospodarki stał się nieco bardziej spokojny. To prawda, że rynki mają na swoim koncie wiele błędów, jeśli chodzi o takie wspólne dobra, jak powietrze i woda. Istnieją jednak skuteczne narzędzia, takie jak handel poziomem emisji, aby rozwiązywać podobne problemy. Nie trzeba w tym celu tworzyć ekologicznej dyktatury, jakiej wprowadzenia bliska jest powołana przez kanclerz Angelę Merkel Rada Naukowa do spraw Globalnych Zmian Środowiska.
Im szybciej kraje nowo uprzemysłowione i rozwijające się dogonią pozostałe, tym bardziej będą gotowe rozmawiać z nami na temat ochrony środowiska. W końcu również naukowcy z Pekinu i Bombaju przyczynią się do tego, że skończy się era paliw kopalnych i ludzkości przyjdzie do głowy jakieś nowe, znacznie lepsze rozwiązanie.
>>>>
Fajny artykul ale Bruksela i tak wie swoje !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:52, 30 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Wyciekł raport ONZ nt. zmian klimatycznych. Naukowcy pomylili się?
Do mediów wyciekły fragmenty raportu ONZ na temat zmian klimatycznych. Dokument miał zostać opublikowany oficjalnie dopiero w 2014 roku. Wynika z niego, że eksperci najprawdopodobniej pomylili się co do wzrostu temperatury w ciągu ostatnich 20 lat.
Za raport odpowiada ONZ-owski Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatycznych (IPCC). Według mediów, to właśnie osoba z Panelu jest odpowiedzialna za wyciek.
Blogerzy, którzy zajęli się analizą raportu, odkryli, że zawiera on wykresy czterech modeli wzrostu temperatur, które IPCC publikuje od 1990 roku. Problem w tym, że każdy wykres podaje zawyżone wartości tych wzrostów temperatur. W rzeczywistości były one znacznie mniejsze.
Klimatolog Roy Spencer z Uniwersytetu Alabama powiedział stacji Fox News, że temperatura na Ziemi na pewno nie wzrastała w takim tempie, jak to jest zawarte w raporcie. - Pomylili się cztery razy z rzędu (autorzy raportu - red.). Chyba czas, żeby oszacowali to jeszcze raz - powiedział ekspert.
Według wykresów zawartych w raporcie IPCC ocieplenie w latach 1990-2012 miało wynieść od ok. 0,3 do 0,5 stopni Celsjusza. W rzeczywistości średni wzrost temperatury na Ziemi w tych latach wyniósł około 0,15 st. C., co jest zawarte w dotychczasowych publikacjach IPCC.
- Wynika z tego, że wpływ dwutlenku węgla na zmiany klimatyczne nie jest tak duży, jak uważa IPCC - dodaje Roy Spencer.
Inni naukowcy i klimatolodzy uważają jednak, że model IPCC wcale nie musi być wadliwy. Aaron Huertas z Union of Concerned Scientists przypomina, że należy brać pod uwagę naturalne, okresowe zmiany średnich temperatur na Ziemi, które są niezależne od ludzkiej aktywności.
Podaje się tu przykład, że IPCC nie mogła przewidzieć np. w swoich prognozach wybuchu wulkanu Pinatubo w 1991 roku, który tymczasowo "schłodził" Ziemię.
Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) został utworzony w 1988 roku przez dwie organizacje Narodów Zjednoczonych - Światową Organizację Meteorologiczną (WMO) i Program Ochrony Środowiska (UNEP). Jest międzynarodową organizacją naukową, złożoną z naukowców i przedstawicieli rządów.
Zadaniem IPCC jest ustalanie i przekazywanie stanu wiedzy dotyczącej zmian klimatu i ocena ryzyka związanego z wpływem działalności ludzi na klimat, a także określanie światowych uregulowań w celu ograniczenie emisji zanieczyszczeń do atmosfery.
Organizacja ta opracowuje mniej więcej co pięć lat raporty podsumowujące prace prowadzone w kilku jej grupach. Raporty te mają duże znaczenie w tworzeniu krajowych i międzynarodowych programów klimatycznych i polityki finansowania badań zmian klimatycznych.
Analizy IPCC stanowią podstawę do negocjacji międzynarodowych porozumień klimatycznych, m.in Ramowej Konwencji ONZ w sprawie Zmian Klimatu i Protokołu z Kioto.
W 2007 roku IPCC oraz były wiceprezydent USA Al Gore otrzymali pokojową nagrodę Nobla. W uzasadnieniu norweski Komitet podał, że nagrodę przyznano "za wysiłki na rzecz budowy i upowszechniania wiedzy na temat zmian klimatu wynikających z działań człowieka i za stworzenie podstaw dla środków, które są niezbędne do walki z takimi zmianami".
>>>>
Wychodzi coraz wiecej szczegolow tego bezczelnego oszustwa !
A UE dusi nam ekonomie . Jak to bylo ? Jak nie UE to Bialorus ? Jeszcze bedziecie emigrowac na Bialorus...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:29, 04 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Prawda o hodowli.
Tego nie powiedzą na COP24! Hodowla trzody, bydła i drobiu dostarcza więcej gazów cieplarnianych niż... transport samochodowy. Czy ludzkość stać na mięso?...
...
To oczywiste. Tylko co z tego? W UE nie rzadzi rozum tylko marksizm.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:44, 08 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Zapis trzydziestolecia klimatycznej histerii
Ktoś zebrał linki do alarmów dotyczących klimatu i globalnego ocieplenia. Począwszy od "naukowców ONZ", którzy w 1989 dawali ludzkości dziesięć lat. Po oszołomskie komunikaty "ekologów", że Ziemia ma tylko kilka godzin lub dni za "powstrzymanie emisji".
...
Mamy do czynienia z posychomanipulacja majaca na celu odebranie wolnosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:23, 16 Lip 2020 Temat postu: |
|
|
Ekspert IPCC przeprasza, że straszył zmianami klimatu. Opisuje jak ekolodzy dezinformują
autor TT
414
Share
Źródło: Pixaby
Jeden z najbardziej znanych ekologów od 30. lat zajmujący się zmianami klimatu, przyznaje, że wprowadzał opinię publiczną w błąd i przeprasza za wywołanie paniki klimatycznej. Chodzi o Michaela Shellenbergera, eksperta ds. Energii Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPPC).
„W imieniu ekologów na całym świecie chciałbym oficjalnie przeprosić za strach związany z klimatem, który wywołaliśmy w ciągu ostatnich 30 lat. To po prostu nie koniec świata. To nie jest nawet nasz najpoważniejszy problem środowiskowy” – pisze Michael Shellenberger
Następnie pisze o swoim doświadczeniu: „Od 20 lat działam na rzecz klimatu, a od 30 jestem ekologiem. Ale jako ekspert ds. Energii, poproszony przez Kongres o przedstawienie obiektywnych zeznań ekspertów, i zaproszony przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) do pełnienia roli eksperta weryfikującego swoje następne sprawozdanie oceniające, czuję obowiązek przeprosić za to, jak bardzo my, ekolodzy wprowadziliśmy w błąd społeczeństwo”.
Michael Shellenberger wymienia najważniejsze mity, którymi ekolodzy straszyli opinię publiczną:
„Ludzie nie powodują „szóstego masowego wymierania”.
Amazonka to nie „płuca świata”.
Zmiana klimatu nie zwiększają katastrof naturalnych.
Pożary spadły o 25% na całym świecie od 2003 r.
Ilość ziemi, którą wykorzystujemy na mięso – największe wykorzystanie ziemi przez ludzkość – spadła o obszar prawie tak duży jak Alaska.”
Ten prominentny aktywista pisze, że pożary w Australii były spowodowane gromadzeniem drewna opałowego przy domach a nie globalnym ociepleniem. Uważa także, że człowiek potrafi dostosowywać się do zmieniających się warunków jak nikt inny i to chroni nas przed katastrofą.
„Holandia stała się bogata, a nie biedna, dostosowując się do życia poniżej poziomu morza” – wyjaśnia.
Rozprawia się także z popularnym mitem neomaltuzjańskim, że Ziemia nie będzie w stanie wyżywić coraz większej populacji.
„Produkujemy o 25% więcej żywności, niż potrzebujemy, a nadwyżki żywności będą nadal rosły, gdy świat będzie coraz cieplejszy” – ujawnia.
Michael Shellenberger, że są to fakty powszechnie znane w środowiskach naukowych, ale celowo manipulowane przez ekologów i współpracujące z nimi media głównego nurtu.
„W rzeczywistości powyższe fakty pochodzą z najlepszych dostępnych badań naukowych, w tym przeprowadzonych przez IPCC lub zaakceptowanych przez IPCC, Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN) oraz inne wiodące instytucje naukowe” – tłumaczy autor.
Michael Shellenberger jest postacią bardzo znaną i cenioną w środowisku, ale jego sumienie nie pozwala mu więcej kłamać.
„Zostałem ekologiem w wieku 16 lat, kiedy rzuciłem zbiórkę pieniędzy dla Rainforest Action Network. W wieku 27 lat pomogłem uratować ostatnie niechronione starożytne sekwoje w Kalifornii. W wieku 30 lat opowiadałem się za odnawialnymi źródłami energii i skutecznie pomagałem przekonać administrację Obamy do zainwestowania w nie 90 miliardów dolarów. W ciągu ostatnich kilku lat pomogłem uratować wystarczającą liczbę elektrowni jądrowych przed zastąpieniem paliwami kopalnymi, aby zapobiec gwałtownemu wzrostowi emisji” – wspomina.
Przyznaje, że kłamał i brał udział w kampanii dezinformacyjnej na temat globalnego ocieplenie. Milczał ze strachu oraz z lęku przed utratą pracy i pieniędzy.
„Do zeszłego roku głównie unikałem wypowiadania się przeciwko strachowi klimatycznemu. Po części dlatego, że się wstydziłem. W końcu jestem tak samo winny panice jak każdy inny ekolog. Przez lata określałem zmiany klimatu jako „egzystencjalne” zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji i nazwałem to „kryzysem”. Ale przede wszystkim się bałem. Milczałem na temat kampanii dezinformacyjnej na temat klimatu, ponieważ obawiałem się utraty przyjaciół i finansowania” – pisze autor.
Zdecydował się na przerwanie milczenia, gdy klimatyczna paranoja zaczęła przynosić spustoszenie w psychice społeczeństwa, szczególnie dzieci.
„W zeszłym roku sprawy wymknęły się spod kontroli. Alexandria Ocasio-Cortez powiedziała: „Świat skończy się za dwanaście lat, jeśli nie zajmiemy się zmianami klimatu”. Najbardziej znana brytyjska grupa ekologiczna twierdziła, że „zmiany klimatu zabijają dzieci”. W rezultacie połowa osób ankietowanych na całym świecie w zeszłym roku powiedziała, że sądzi, iż zmiana klimatu spowoduje wyginięcie ludzkości. W styczniu jedno na pięcioro brytyjskich dzieci powiedziało ankieterom, że mają koszmary związane ze zmianami klimatu”.
Tego było za wiele, Michael Shellenberger postanowił napisać prawdę. Jego wystąpienie zszokowało współpracowników. Z pewnością spotka się z falą hejtu oraz prób dyskredytowania dorobku i kompetencji znanego aktywisty na rzecz walki ze zmianami klimatu.
Źródło: environmentalprogress.org
...
Oczywiscie. Lewusi klamstwo uznaja za metode osiagania celow!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|