Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:35, 12 Gru 2010 Temat postu: Izrael jest armią! |
|
|
Społeczeństwo które jest armią?Tak są takie!Kiedyś były to obrzydliwe Prusy dzis ... Izrael...
W tym kraju żonę i przyjaciela znajdziesz w... wojsku
- W Izraelu zwykle żenisz się lub wychodzisz za mąż za kogoś z twojej jednostki. Tak samo twoi bliscy przyjaciele na resztę życia to ludzie, którzy byli z tobą w wojsku - mówi Izraelczyk prof. Haim Bersheeth. - Jesteśmy społeczeństwem całkowicie zmilitaryzowanym - twierdzi były żołnierz Tamir. W Izraelu armia pełni wyjątkową w skali świata rolę. Jednocześnie przybywa krytycznych wobec niej Izraelczyków. Ich głosy przedstawia w Wirtualnej Polsce Magda Qandil specjalistka ds. Bliskiego Wschodu i reporterka.
Siły Obrony Izraela (Israel Defense Forces czyli IDF) pełnią rolę znacznie wykraczającą poza tę, którą spełniają armie innych państw na świecie. - Jesteśmy społeczeństwem całkowicie zmilitaryzowanym, przyzwyczailiśmy się do widoku broni, żołnierzy na każdym rogu ulicy. Ten widok nam spowszedniał. Wcale nas nie niepokoi - uważa Tamir, Izraelczyk krytyczny wobec polityki Tel Awiwu. Tamir jako młody chłopak mieszkający na stałe w Kanadzie nie miał obowiązku służby. Jednak w połowie lat 80. przyjechał do Izraela i zapisał się do armii. Dobrowolnie.
- Po kilku miesiącach służby na terytoriach okupowanych wiedziałem już, że to bzdura, idiotyzm. Dowódca kazał mi pobić kilkuletniego, palestyńskiego chłopca, który krzyczał coś do nas, żołnierzy armii okupacyjnej. Najprawdopodobniej, żebyśmy się wynosili z jego ziemi. Odmówiłem wykonania rozkazu. Potem były dwa tygodnie więzienia. Służbę dokończyłem poza terytorium okupowanym, jako menadżer stołówki akademii wojskowej - opowiada Tamir, który po tych doświadczeniach zdecydował się opuścić Izrael na dobre.
>>>>
No brawo jesli to jest prawda to chwala mu.Zolnierz walczy z wrogiem a nie bije dzieci.Chyba ze sa niegrzeczne i trzeba wymierzyc kare ale tu nie o to chodzi.A ,,oficer'' ktory daje takie ,,rozkazy'' jest hanba kazdej armii i powinien wyleciec!
>>>>
Wojsko od dziecka
Armia jest nieodłącznym elementem izraelskiej scenerii. Izraelczycy (z wyłączeniem palestyńskich obywateli państwa Izrael, grupa 1,3 mln osób) od dzieciństwa wiedzą, że czeka ich służba wojskowa. W szkole średniej przechodzą specjalne przygotowanie. Szesansto- i siedemnastolatki zachęca się do udziału w Młodzieżowych Batalionach Gadna.
Po maturze służba wojskowa jest już obowiązkowa. Chłopcy służą trzy lata, dziewczyny - dwa. - Jest to na tyle długie i kształtujące młodą osobę doświadczenie, że w większości przypadków determinuje ono ich dalsze życie, wyjaśnia profesor Haim Bresheeth, Izraelczyk, który Izrael opuścił w latach 70. Dziś jest jednym z jego krytyków. - W Izraelu zwykle żenisz się lub wychodzisz za mąż za kogoś z twojej jednostki. Tak samo twoi bliscy przyjaciele na resztę życia to ludzie, którzy byli z tobą w wojsku - wyjaśnia. Jego zdaniem, faktyczna, jak i symboliczna militaryzacja społeczeństwa izraelskiego postępuje. - Wśród Izraelczyków, poza kilkoma wyłączonymi z tego obowiązku grupami, nie ma osób cywilnych, bo wszyscy dorośli odbywają służbę, a potem przez resztę życia pozostają rezerwistami. Staliśmy się społeczeństwem żołnierzy, nie cywilów - uważa.
Profesor Bresheeth jest wykładowcą na University of East London. Udziela też publicznych wykładów. Na jednym z nich, próbując wyjaśnić brytyjskiej publiczności czym są Siły Obrony Izraela, mówił: "Wyobraźcie sobie formację, która pełni jednocześnie rolę armii, służby zdrowia, ministerstwa edukacji, BBC itd… Tym właśnie jest IDF dla Izraela. IDF są też wszechobecne. Mają swoją własną sieć supermarketów, najpopularniejszą w kraju radiostację, w której generałowie występują w roli ekspertów od wszystkiego. Każdy oddział wojskowy ma swoją trupę teatralną. Życie społeczne i kulturalne jest organizowane wokół armii!”.
Mnóstwo bohaterów
Co więcej przepustką do świata izraelskiej polityki jest kariera w armii w myśl zasady "polityk musi mieć swoją wojnę”, a im więcej wojen tym lepiej, jak wyjaśnia profesor Bresheeth. - W Izraelu jest mnóstwo żyjących bohaterów wojennych - dodaje Tamir. - Mówiąc o jakimś polityku jednym tchem dodaje się "bohater takiej, a takiej wojny”. Pominąwszy fakt, że owi rzekomi bohaterowie dopuścili się zbrodni wojennych, a na świecie są nazywani zbrodniarzami, nie bohaterami wojennymi - podkreśla.
>>>>
To skutek bezkarnosci.Zreszta nietrudno byc bohaterem gdy sie ,,walczy'' z dziecmi z kijami...
>>>>
IDF powstały wraz z ogłoszeniem przez ruch syjonistyczny powstania państwa Izrael na terytorium Palestyny. Zostały utworzone z działających tam organizacji paramilitarnych. Na początku XX wieku w rządzonej wówczas przez Imperium Otomańskie Palestynie nasilało się - za namową ruchu syjonistycznego - osadnictwo głównie europejskich Żydów. To z kolei wywoływało coraz większe zaniepokojenie miejscowej ludności palestyńskiej. Dochodziło do zamieszek pomiędzy znacznie liczebniejszymi miejscowymi a osadnikami. W 1909 roku organizacje syjonistyczne stworzyły zbrojny oddział bojowy Haszomer (hebr. strażnik) do ochrony osiedli osadników.
W 1920 r., wraz z nastaniem Mandatu Brytyjskiego w Palestynie, Haszomer został przekształcony w organizację paramilitarną o znacznie szerszym zasięgu, Haganę. W jej szeregach, w drugiej połowie lat 40., znalazła się jedna dziesiąta żydowskich osadników w Palestynie, czyli blisko 50 tys. bojowników (10 tys. czynnych oraz 40 tys. rezerwistów). Obok Hagany w ogarniętej wówczas chaosem Palestynie funkcjonały znaczniej bardziej samowolne milicje Irgun (tj. Irgun Zvai Leumi) i Lehi (nazywa też Bandą Sterna). Wszystkie te grupy w pierwszych miesiącach 1948 roku oczyszczały Palestynę z Palestyńczyków. Po powstaniu Izraela zostały przekształcone w IDF, czyli Siły Obronne Izraela, które kontynuowały czystkę.
- W szkole uczymy się, że to była wojna o niepodległość. Nikt nam nie mówi, że nasza armia wysiedliła trzy czwarte rdzennych mieszkańców Palestyny.
>>>>
Tak to bylo zlo.Czystka etniczna.Natomiast sama walka byla sluszna!Izrael byl zaatakowany.Nie mozna mieszac tych dwu kwestii!!!
>>>>
Z drugiej strony młodym żołnierzom wpaja się gloryfikację samej wojny i bojowego męstwa - wyjaśnia Elian Weizman, która odbyła służbę w IDF. Dziś jest doktorantką na londyńskiej School of Oriental and African Studies (SOAS).
>>>>>
No bo mestwo jest CHWALEBNE!Męstwo a nie mordowanie!
>>>>>
Odmawiam służby!
Działa w ramach przyuczelnianej SOAS Palestine Society na rzecz pokoju opartego na sprawiedliwości i równości. - Żołnierze uczęszczają na specjalne lekcje "Moreszet Krav", czyli "Dziedzictwo Bitew". Uczą się o poszczególnych bitwach i wojnach '48, '67, '73 i naukach z nich płynących - dodaje Weizman. Rozczarowanych służbą, zwłaszcza jej okupacyjnym wymiarem, jest w Izraelu co raz więcej. Tych, którzy odmawiają jej pełnienia nazywa się "refjuzenikami".
>>>>>>
To na mile smierdzi mi radzieckimin imigrantami?Uciekli z radzieckiego raju do Izraela aby miec dobrze i teraz nie chce sie w wojsku sluzyc!
Ja bym sprawdzil czy to sa w ogole zydzi!95% to radzieccy cwaniacy ktorzy chcieli sobie poprawic poziom zycia a natrafili na wojne :O)))))
Tak cwaniacy sie oszukali!
:O)))))
Jak sie nie podoba to odeslac ich spowrotem do kraju radziecieko niech tam zazywaja pokoju ...
>>>>>
"Wielu rekrutów i rezerwistów nie mogło się na przykład pogodzić z rolą okupanta na zajętych [po wojnie sześciodniowej w 1967 roku - przyp. red.] terenach. Ponadto katastrofa kampanii libańskiej [1982-2000 – przyp. red.] i [pierwsza – przyp. red.] intifada, gdzie uzbrojonym po zęby żołnierzom przyszło walczyć z dziećmi – sprawiły, że coraz trudniej było wierzyć w to, że służy się w armii walczącej zawsze o dobre i sprawiedliwe cele", pisze Ralf Balke w książce "Izrael". Niemniej jednak IDF chroni "immunitet nietykalności". Wszelkie dochodzenia dokonanych przez nie naruszeń kończą się albo bardzo łagodnymi wyrokami albo ich brakiem, co z kolei utwierdza refjuzeników w ich krytycznej postawie.
>>>>>
No ja rozumiem demoralizacje w roli okupanta.Trzeba dawac adekwatne srodki.Nie mozna strzelac z karabinow maszynowych do dzieci z kamieniami.Trzeba miec bron gazowa karabiny i armatki wodne.Wtedy bedzie adekwatna odpowiedz.
I pamietajmy ze zycie w krajach islamu to nie raj.Kamienuja kobiety gwalca nie tylko kobiety ale i mezczyzn w wiezieniach.Niszcza opozycje.
Jesli Izrael bedzie postepowal sprawiedliwie to zapewni WYZSZY STANDARD NIZ kraje islamu.Nie bedzie sie oplacalo walczyc aby sobie pogorszyc.Natomiast prostacki terror powoduje KONTRTERROR!Bezmyslny i instynktowny a z instynktem nikt nie wygra.Trzeba tez placic odszkodawania za niesparwiedliwe traktowanie.Sumy niewielkie A JAK POPRAWIAJA ATMOSFERE!I obnizaja napiecie!
>>>>>
Pierwsza odmowa służby miała się pojawić już w zaledwie kilka lat po powstaniu Izraela. Potem w 1982 r., gdy Izrael rozpoczął okupację Libanu i oblężenie Bejrutu zawiązała się grupa Yesz Gwul (herb. "są granice"). Jej petycję przeciwko służbie w Libanie podpisało wówczas około trzech tysięcy rezerwistów. W lipcu 2002 IDF zrzuciły jednotonową bombę na dom jednego z liderów Hamasu Salaha Szihade w gęsto zaludnionej Gazie. Zginął on sam, jego żona i dziewięcioro dzieci. Rannych zostało blisko pięćdziesiąt osób zamieszkujących w sąsiedztwie.
Zaszokowani izraelscy piloci, tak weterani jak pozostający w aktywnej służbie, opublikowali list otwarty: "My, wychowani by kochać państwo Izrael i mieć swój wkład w przedsięwzięcie syjonistyczne, odmawiamy udziału w atakach Sił Powietrznych na skupiska ludności cywilnej". W efekcie część z nich straciła pracę, byli szykanowani, zmuszani do wycofania swoich podpisów albo emigracji. W ostatnich miesiącach głośno jest o Szministim, uczniach ostatnich klas liceów, którzy po zdaniu matury nie chcą iść do wojska.
>>>>>
Nie mieszajmy protestow przeciw naduzyciom z niechecia do slyzby wojskowej.To naduzycie moralne.Tak jakby zolnierz byl morderca.To oszczerstwo.Protest przeciw zbrodniczemu rzokazowi jest chwalebny.Odmawianie sluzby wojskowej to podlosc!Wszak to nie jest armia radziecka ktoar zajmuje sie zbrodniami.
>>>>>
"Przemoc nie przyniesie rozwiązania"
Twarzą tej grupy jest dziś Omer Goldman, córka byłego wiceszefa Mosadu, której odmowa służby miała być inspiracją dla wielu rówieśników. „Wierzę w służbę społeczeństwu, którego jestem częścią. To jest właśnie ten powód, dla którego odmawiam brania udziału w zbrodniach wojennych popełnianych przez mój kraj. Przemoc nie przyniesie żadnego rozwiązania, a ja nie będę jej dokonywać”, pisze dziewczyna odnosząc się do stwierdzonych przez oenzetowskich sprawozdawców zbrodni ciążących na IDF.
Omer już dwukrotnie odsiadywała wyroki pozbawienia wolności. Czekają ją kolejne, bo IDF jej raczej nie odpuści. Jak twierdzi profesor Bresheeth, IDF nie tyle stoi ponad prawem, ile je stanowi. - Nie ma rozdziału pomiędzy państwem a armią, jest za to izraelskie państwo wojskowe - kwituje jego krytyk i obywatel od kilkudziesięciu lat mieszkający na emigracji.
Magda Qandil specjalnie dla Wirtualnej Polski
Wypowiedzi profesora Haima Bresheetha pochodzą z wykładu „Militaryzm w społeczeństwie izraelskim”, który wygłosił na School of Oriental and African Studies w ramach seminarium „Izrael. Społeczeństwo i Polityka. Przeszłość i Teraźniejszość”.
>>>>>
W izraelu sa wiec trzy warstwy spoleczne.Sily ladowe , morskie i powietrzne.Oczywiscie byla to koniecznosc ale jak powiedzial Piłsudski karabiny nalezy trzymac w skladach a nie w łóżku.I do takiej sytuacji spolecznej trzeba dazc aby kraj nie stal sie wielkimi koszarami.
>>>>>
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 2:14, 25 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Siadamy do wigilijnego stołu odświętnie ubrani, otoczeni najbliższymi, czekający z nadzieją na to, co przyniesie kolejny rok. Ale w Betlejem - świętym miejscu, gdzie miał narodzić się Jezus Chrystus - nie ma dziś radosnej nowiny, ani odświętnego nastroju. O realiach życia w świętym mieście specjalnie dla Wirtualnej Polski pisze Magda Quandil - specjalistka ds. Bliskiego Wschodu i reporterka.
Mieszkańców miasteczka okrąża mur z trzema bramami. Wyjść przez nie - i wrócić - mogą nieliczni. Zdobycie przepustki jest jak wygrana na loterii. - Kiedyś ludzie mieli nadzieję wbrew okupacji, dziś próżno jej tu szukać - mówi Ewa, mieszkanka Betlejem.
Opustoszałe święte miasto
Ewa przybyła z mężem Rafiqiem, Palestyńczykiem z Betlejem. Ona katoliczka, on prawosławny. Poznali się na studiach w Warszawie. Dawno, dawno temu. Pokochali, pobrali. W '88 wyjechali do będącego częścią Betlejem Bejt Sahur, z którego Rafiq pochodzi. Mogli żyć w Polsce, łatwiej, wygodniej, jako obywatele. Wybrali życie na Zachodnim Brzegu pod izraelską okupacją. - Betlejem pustoszeje. Kto normalny tam wytrzyma? W zamknięciu. Za murem. Wśród setek punktów kontrolnych i blokad drogowych. Wśród narastających z każdej strony izraelskich osiedli - dziwi się Rafiq. - Betlejem, i cała Palestyna, pustoszeją z Palestyńczyków. Ja będę trwał. Nie dam się wysadzić z rodzinnej ziemi - dodaje. Trwają więc. Mają za sobą ciężkie lata, kiedy Ewie izraelska administracja wojskowa nie chciała pozwolić na życie z mężem i dziećmi w Bejt Sahur.
Izraelska okupacja postępuje systematycznie i z uporem. Opowieść Ewy i Rafiqa o życiu w zamknięciu i izolacji ma swój bardzo matematyczny wymiar. Ich swobodę poruszania się uniemożliwiają 32 izraelskie bariery - checkpointy, blokady drogowe, nasypy, bramy. Wokół ich małego miasteczka wyrosło 17 nielegalnych izraelskich osiedli oraz liczne samowolne przyczółki rozsiane po całym województwie betlejemskim. Zamieszkuje je blisko 92 tysiące osadników. - Kiedyś oglądaliśmy je z daleka, na okolicznych wzgórzach. Dziś podeszły pod samo Betlejem - głos Ewy nie tchnie nadzieją. - Czasem tylko kilka metrów, no i oczywiście mur, dzieli nas od osadników - mówi. Jednym z nich jest obecny izraelski minister spraw zagranicznych, Avigdor Liberman - oficjalny mieszkaniec położonego na zachód od Betlejem nielegalnego osiedla Noqdim.
Mur niezgody
Betlejem i przylegające do niego palestyńskie Bejt Sahur, Bejt Dżala, Waladża, Battir, Ładi Fukin, Dżaba, Nahhalin, Artas i Al-Chadr straciły dwie trzeci swoich ziem. Anektował je mur. Rząd Izraela nazywa go Murem Bezpieczeństwa, Palestyńczycy - Murem Apartheidu, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości jeszcze w 2004 uznał go za nielegalną konstrukcję, którą Izrael powinien niezwłocznie usunąć. Niektóre z tych wsi i miasteczek straciły połowę swej ziemi, inne trzy czwarte. Bejt Sahur zostało pozbawione swych gai oliwnych. Zostały po drugiej stronie. Kiedyś, podczas świąt Bożego Narodzenia Palestyńczycy z Betlejem witali przybywającego do nich łacińskiego patriarchę na drodze z Jerozolimy. Dziś oczekują go w środku - przy bramie. Mur poważnie utrudnia im obchody wszystkich świąt. Chrześcijanie z Betlejem nie mogą modlić się w Jerozolimie, tym z Jerozolimy bardzo trudno jest dostać się do miasta, w którym, jak wierzą, przyszedł na świat Jezus.
Trzy lata temu, latem, staliśmy z Rafiqiem na wzniesieniu w Betlejem. Patrzyliśmy na rosnące na pobliskim wzgórzu izraelskie osiedle Har Homa. - Jeszcze trochę i to ono przejmie przybywających do nas pielgrzymów i turystów. Będą tam nocować, stołować się, kupować pamiątki, a do Betlejem przyjeżdżać na godzinę, może dwie - mówił. Dziś jego posępna - jak się wówczas jeszcze wydawało niemożliwa - wizja ziściła się w pełni. Turystów przywozi specjalny autobus. Ich czas jest ściśle zaplanowany: Stare Miasto, główny plac, Kościół i Grota Narodzenia Pańskiego… i z powrotem autobusem do izraelskich hoteli, restauracji, izraelskich sklepów pełnych betlejemskich pamiątek. Palestyńskie sklepy z pamiątkami, restauracje i hotele świecą pustkami. Wiele z nich zostało zamkniętych. Kiedyś turystyka była głównym zajęciem Betlejemczyków, dziś co raz trudniej o odwiedzających. Kiedyś było tu tętniące życiem, otwarte miasteczko. Dziś jest bieda, bezruch i izolacja.
Przepustka do... życia
Z Ewą w sklepie z niechcianymi przez europejskich turystów pamiątkami, różańcami i krzyżykami z drzewa oliwnego, lokalną ceramiką, ręcznie zdobionymi tradycyjnym palestyńskim haftem portfelikami i torebkami pracuje Omar. Ma raka z przerzutami. Od kilku miesięcy czeka na przepustkę wyjazdową z Betlejem. Na początku roku zgodził się go przyjąć szpital w Ammanie. Przepustka nie przychodzi, bo Omar dwadzieścia lat wcześniej, jako nastolatek, rzucał kamieniami w izraelskie wojsko. Odwołuje się. Czeka. W Betlejem nie ma szpitala, który mógłby mu pomóc. Być może jest już nawet za późno, ale Omar kurczowo trzyma się myśli o Ammanie. Przepustka w końcu przyjdzie...
Ewa też aplikowała o przepustkę, żeby chociaż zaczerpnąć innego powietrza we Wschodniej Jerozolimie. Kupić dzieciom coś ładnego. Od czterech lat nie wyjeżdża poza Betlejem. - To nic. Są tacy co od kilkunastu lat nie wystawili stąd nosa - mówi. Zakupy zrobi w Polsce, gdy pojedzie odwiedzić siostrę. Wzdycha na samo wspomnienie. Ich ostatnia podróż do Polski zaczęła się o trzeciej na ranem. Cztery godziny później, przekraczając kolejne punkty kontrolne, dotarli do oddalonego o zaledwie 35 kilometrów Jerycha. Co checkpoint to czekanie, sprawdzanie dokumentów, czasem przesłuchania. Potem kolejka do autobusu do Ammanu. Czeka kilkaset osób, autobus jest w stanie zabrać kilkadziesiąt. Wsiedli do pierwszego, który podjechał. O piątej po południu byli w Ammanie. Tam był już inny, wolny świat i samolot do Polski. Ich Betlejem dusi się w zamknięciu.
Magda Quandil specjalnie dla Wirtualnej Polski
>>>>>
Tak smutne. To jest wlasnie to ,,zbezczeszczenie swiatyni'' o ktorym mowi Biblia a ktore ma sie zakonczyc wraz z powrotem Jezusa ostatecznie...
A czy sa jakies wiadomosci pozytwne?
>>>>>
Największy pożar w historii Państwa Izrael, który pustoszył na północy kraju okolice Hajfy i w którym zginęły 42 osoby a 17 000 osób ewakuowano.
Izraelczycy musieli odwołać się do międzynarodowej pomocy, ponieważ Izrael nie miał sprzętu i urządzeń gaśniczych wystarczających do walki z klęską żywiołową na tak wielką skalę.
Izraelski rząd wyczarterował specjalnego Boeinga 747, przystosowanego do gaszenia pożarów z powietrza: zabiera on w swych zbiornikach 76 000 litrów wody, 16-krotnie więcej, niż przeciętny samolot gaśniczy.
Dziesięć samolotów gaśniczych przysłanych przez Cypr, Turcję, Rosję (hydroplan ze zbiornikiem na 42 000 litrów wody) i Francję oraz pięć śmigłowców z Cypru i W. Brytanii wykonywało loty razem z dziesięcioma samolotami izraelskimi. Z USA, Hiszpanii, Niemiec, Szwajcarii, Włoch, Norwegii, Chorwacji i Holandi.
Netanjahu informował, że rozmawiał telefonicznie w sprawie pomocy z trzydziestoma przywódcami na świecie.
Netanjahu powiedział dziennikarzom, że rozmawiał także przez telefon z palestyńskim prezydentem Mahmudem Abbasem, który wyraził ubolewanie z powodu nieszczęścia i złożył mu wyrazy współczucia w związku ze śmiertelnymi ofiarami żywiołu, a także ofiarował pomoc Palestyńczyków.
To była "bardzo dobra, bardzo serdeczna rozmowa" - powiedział Netanjahu na konferencji prasowej.
I Palestyńczycy wysłali strażaków... To była najważniejsza pomoc z wszystkich jakie nadeszły ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:12, 17 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Szkoły w Izraelu mają być bardziej syjonistyczne
Szkoły w Izraelu mają wzmacniać żydowskie i syjonistyczne wartości kosztem promowania praw obywatelskich, demokracji i żydowsko-arabskiej koegzystencji - wynika z broszury programowej rozesłanej do dyrektorów szkół przez ministerstwo edukacji.
W dokumencie na następny rok szkolny ministerstwo przedstawiło 11 wytycznych programowych. Na pierwszym miejscu znalazło się "pogłębienie kształcenia na rzecz wartości żydowskich i syjonistycznych". Temu celowi mają służyć m.in. lekcje na temat "kultury i dziedzictwa historycznego Izraela" oraz zajęcia terenowe zachęcające do służby wojskowej. W państwie żydowskim jest ona obowiązkowa bez względu na płeć. Mężczyźni służą trzy lata, kobiety - dwa.
Nowe cele programowe, rozesłane niedawno do szkół, wzbudziły opory części dyrektorów. Szef telawiwskiej szkoły średniej, cytowany przez dziennik "Haarec" mówi, że w obliczu ostatnich sondaży, pokazujących wzrost postaw antydemokratycznych i rasistowskich wśród młodzieży, spodziewał się raczej nacisku na promowanie demokracji i swobód obywatelskich.
Według profesora Gawriela Solomona z Uniwersytetu w Hajfie, laureata izraelskiej nagrody w dziedzinie edukacji, wytyczne ministerstwa wskazują, że resortowi chodzi o "kształcenie postaw skrajnie nacjonalistycznych, podczas gdy potrzebna jest edukacja na rzecz demokracji, pokoju i współpracy między Żydami a Arabami".
W niedawnym sondażu przeprowadzonym wśród izraelskich nastolatków w wieku 15-18 lat okazało się, że większość z nich przedkłada rządy silnej ręki nad państwo prawa, a połowa nie chciałaby żyć w sąsiedztwie Arabów.
>>>>>
A przeciez beda zyc w sasiedztwie Arabow . Chyba ze rzad chce aby wyjechali ? Wtedy nie beda mieli Arabow za sasiadow... Ale jesli wyjada do Polski to beda mieli Polaków za sasiadow :O)))) Tak czy inaczej jacys sasiedzi beda...
A o co chodzi z syjonizmem??? Cytuje za Konecznym ,, Cywilizacja żydowska'' :
Dopiero w roku 1862 mial sie narodzic syonizm. Ojcem idei jest Moritz
Hess, autor wydanej w roku 1862 publikacji "Rom und Jerusalem". Osobe jego przedstawil (w
niewyraznych zreszta rysach) Józef Opatoszu w zargonowej "powiesci na tle powstania 1863 roku",
której dal tytul: "Zydzi walcza o niepodleglosc Polski". Hess pochodzil z zydów "polskich", ale pisal i
pisal sie po niemiecku (Moritz, z Mojzesza), bo jezyk ten byl wówczas glównym jezykiem zydowskim;
nie gnal zas ni do Niemców, ni do Polaków. Wspólczesni uwazali go tylko za dziwaka.
Pierwszymi entuzjastami nowego osadnictwa zydowskiego i to koniecznie rolniczego w Palestynie
celem przygotowania warunków, by mozna bylo w przyszlosci myslec o zalozeniu tam wlasnego
panstwa - byli dwaj wybitni zydzi z ziem polskich: Dawid Baer Gordon z Wilna i Zebi Hirsch Kalischer z
Leszna. Zbierano fundusze i po r. 1880 powstaly juz pierwsze osady rolnicze zydowskie w Ziemi
Obiecanej. Osadnikami byli w znacznej czesci chasydzi, gorliwcy, którzy udawali sie tam po to, by
znalezc sie pod calkowitym panowaniem Zakonu, niczym nie krepowanego.
Teodor Herzl (1860-1904)
wystapil dopiero w kilka lat pózniej; mylnie zas uwazanym bywa za twórce syonizmu. Byl publicysta w
Paryzu, w roku 1895 przeniósl sie do Wiednia, gdzie w roku nastepnym wydal jakby manifest
syonizmu rozprawe pt. "Der Judenstaat". Znajduje sie tam takie zdanie: "Nie mozna wlasciwie nic
skutecznego przeciw nam uczynic ... Na dól proletaryzujemy sie na wywrotowców, tworzymy
podoficerów wszystkich rewolucyjnych partii, a równoczesnie ku górze wzrasta nasza straszna potega
pieniadza"1604 Idea syonistyczna, rozumiana scisle wedlug Hessa i Herzla, jako zaludnienie
Palestyny zydami w celach panstwowych, wywolywala wsród Zydów wiecej sprzeciwów, niz pochwal.
Glównie chodzilo o wspólwyznawców we wschodniej Europie. Juz w roku 1895 utworzyl sie w Wilnie
zydowsko-socjalistyczny "Bund", który stanal w silnej opozycji przeciw syonizmowi palestynskiemu,
zadawalniajac sie postulatem zydowskiej autonomii kulturalnej w panstwie rosyjskim (a zastrzegajac
sie przeciw wciaganiu sprawy niepodleglosci Polski w dzialalnosc organizacji rewolucyjnych
wRosji1605. Herzl zwolywal pierwszy kongres swych zwolenników (nie tak licznych jeszcze) do
Monachium w r. 1896. Zjazd nie mógl sie odbyc, gdyz sprzeciwila sie temu zwierzchnosc tamtejszej
gminy ... zydowskiej. Skorzystano tedy z goscinnosci Bazylei i tam odbywano doroczne zebrania,
zwane szumnie kongresami, w latach 1897-1899, z wynikami w najlepszym razie skromnymi, gdyz
towarzyszyly im niemale objawy wyraznej niecheci olbrzymiej wiekszosci zydowstwa europejskiego.
Kiedy odbyto czwarty z rzedu kongres, w Londynie, dzielono sie na nim samymi tylko watpliwosciami i
musiano stwierdzic calkowity zawód.
ASyonizm Herzla, uwazany powszechnie za utopie, mial jednak wplywy wielkie na umyslowosc
zydowska; wywolal u wszystkich niemal zydów europejskich odruch narodowy. Dzieki Herzlowi poczal
ogól zydowski odnosic wrazenie co do siebie samego, jakoby byl narodem; w to uwierzyli szybko i tak
sie to przyjelo powszechnie, iz posród zydowskich publicystów, polityków i dzialaczy spolecznych na
palcach policzyc mozna by takich, którzy nie dali sie przekonac i spolecznosci zydowskiej nie chcieli
uwazac za odrebny naród. Haslo narodowe przyjmowalo sie nagle a powszechnie u zydów ziem
polskich, w Rumunii, na Wegrzech. W roku 1902 odbyl sie juz "wszechrosyjski zjazd zydowski" w
Minsku Litewskim, z wyrazna cecha propagandy narodowej1607. Tak tedy wyrobily sie, obok
syonizmu wlasciwego i dzieki niemu, prady narodowe, zadajace autonomii kulturalnej, a zmierzajace i
do politycznej, w krajach golusu, bez emigracji do Palestyny.
>>>>>
Widzicie nawiasem mowiac jak to wszystko jest zwiazane z Polską !!! Caly Syjonizm kreci sie wokol Polski.
Obecnie jednak skoro Arabowie sie demokratyzuja to polityka konfrontacji odchodzi do przeszlosci... Caly Bliski Wschod stanie sie pokojowy i demokratyczny... A to oznacza spadek napiecia miedzy Izraelem a reszta...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 14:36, 20 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:02, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwsza kobieta-generał w armii izraelskiej
Izraelskie siły zbrojne po raz pierwszy w swej historii nadały stopień generała kobiecie, 49-letniej Ornie Barbiwaj - poinformowały miejscowe media.
49-letnia Barbiwaj wstąpiła do armii izraelskiej w 1981 roku. Doszła do stanowiska dyrektora w dowództwie piechoty. Jest to stanowisko, które zawsze zajmowali do niedawna mężczyźni.
Jest matką trojga dzieci.
Cipi Liwni, przywódczyni głównej izraelskiej partii opozycyjnej, Kadima, wyraziła głębokie zadowolenie z powodu nadania stopnia generalskiego pierwszej kobiecie w armii izraelskiej.
- To dobry sygnał dla społeczeństwa Izraela, zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet - powiedziała Liwni.
>>>>>>
No wreszcie po TYLU LATACH !!! Kobiety sluzyly ale nie dostawaly stanowisk tylko do sluzby ! Faktycznie zreszta sily zbrojne to swiat mezczyzn i nie da sie ukryc ze takie tez tam panuja reguly...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:16, 20 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Ukazała się ...
Cywilizacja Żydowska Konecznego po angielsku Feliks Koneczny The Jewish Civilization Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski a5, str. 1100 okładka miękka cena: 100,00
>>>>
A zatem znowu dostepna jest w skali swiatowej . Duzo ona wyjasnia dlaczego zydzi sa jacy sa . Min. to ze nie mozna mylic ,,judaizmu'' obecnego z tym wlasvciwym przed Jezusem . W istocie obecnie to jest ,,rabinizm'' a nie judaizm ... Generalnie wyrosl z odrzucenia Jezusa czyli Boga . Jest to swoisty antykult ! Anty-Boży ! Obled ? A jednak ! Religia przeciw Bogu !
Te i inne fascynujce kwestie w tej ksiazce . Oczywiscie my Polay znamy juz ja od dawna ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:47, 06 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Dlaczego Izrael chce uczyć żołnierzy robić... sushi?.
Władze Izraela deportują dzieci nieżydowskich imigrantów, budują mur na granicy i przygotowują więzienia dla nielegalnie ją przekraczających. Wszystko po to, by ograniczyć napływ obcokrajowców, chcących osiedlić się w Izraelu. Rządzący wpadli nawet na pomysł szkolenia byłych żołnierzy w robieniu sushi, by w przyszłości zastąpili azjatyckich kucharzy.
- Rząd nie ma pomysłu, co zrobić z uchodźcami, którzy już są na miejscu. Plany dotyczące budowy płotów i nowe przepisy to rozwiązania na przyszłość - mówił Nican Horowitz z lewicowej partii Merec w trakcie posiedzenia komisji Knesetu ds. zagranicznych pracowników.
Deportowanie 3-latki
Kimberly, trzyletnia dziewczynka, o której ostatnio było głośno w mediach, urodziła się w Izraelu. Jej mama przyjechała z Filipin, by pracować jako opiekunka starszych osób. W zeszłym tygodniu, nad ranem, pracownicy specjalnej jednostki Oz do wyłapywania nielegalnych imigrantów, aresztowali dziewczynkę wraz z mamą. Tego samego dnia wieczorem zostały one deportowane.
Historię Kimberly wspominali mówcy na wtorkowej demonstracji w Tel Awiwie, gdzie setki ludzi protestowały przeciwko deportacjom dzieci imigrantów zarobkowych. Drobna, 16-letnia Filipinka, Janet opowiadała o sobie jako o młodej Izraelce, hebrajski jest jej pierwszym językiem. Jej też grozi deportacja.
Nielegalne rodziny
Migranci zarobkowi w Izraelu nie mają praktycznie szans na uzyskanie prawa stałego pobytu, bo nie ma przepisów regulujących te kwestie. A ich dzieci są w Izraelu od urodzenia nielegalnie.
W wyniku społecznych protestów, w sierpniu 2010 roku rząd powołał specjalną komisję, która rozważa zalegalizowanie 700 rodzin, ale do dziś nie zapadły żadne decyzje w tej sprawie.
- Czekamy już ponad rok. Żyjemy w ciągłym strachu. Jestem tu od ośmiu lat, mam małego synka. Straciłam pracę, nikt nie chce mnie zatrudnić z nieuregulowanym statusem - powiedział Mariam, Filipinka, która zajmowała się opieką nad starszymi osobami.
By zniechęcić do osiedlania się na stałe w Izraelu, władze wprowadziły wiele ograniczeń. - Jeśli Izraelka zajdzie w ciążę, pracodawcy nie wolno jej zwolnić. Jeśli imigrantka jest w ciąży, to od razu traci pracę. Jeśli nie zdecyduje się na aborcję lub odesłanie noworodka w ciągu trzech miesięcy od urodzenia, traci też wizę - mówi Rotam Ilan z organizacji Izraelskie Dzieci, walczącej z deportacjami.
"Współczesne niewolnictwo"
W kwietniu Sąd Najwyższy nakazał zmianę tych przepisów. - Wciąż nie wiemy, czy rząd będzie się do tego stosował. W 2006 roku ten sam sąd nakazał znieść prawo wiążące imigranta z pracodawcą i uznał je za formę "współczesnego niewolnictwa". Zmieniło się niewiele - komentuje Rotam.
Prawo, o którym mówi, stanowiło, że bez względu na przyczynę, dla której imigrant rezygnuje z pracy - nawet jeśli był wyzyskiwany czy źle traktowany przez pracodawcę - traci wizę. Po zmianach przepisów imigrant jest związany z agencją pracy, za pośrednictwem której przyjechał do Izraela, a od pół roku - również z określonym regionem geograficznym.
Prywatne agencje pracy, które ściągają zagranicznych pracowników do Izraela, pobierają od każdego imigranta opłaty; maksymalna stawka to 3400 szekli (ok. 885 dolarów). Ale organizacje pracujące z imigrantami mówią o kosztach rzędu 3-30 tys. dolarów od osoby.
"Obrotowe drzwi" pracy
- Rząd stosuje politykę obrotowych drzwi. Z jednej strony deportuje dzieci, które się tutaj wychowały, a z drugiej wydaje ogromną liczbę pozwoleń na ściąganie nowych pracowników - powiedziała PAP Tamar, obecna na demonstracji.
Według danych organizacji pozarządowych, obecny minister spraw wewnętrznych Eli Iszai, pełniąc wcześniej funkcję ministra pracy, wydał rekordową liczbę nowych pozwoleń na pracę dla obcokrajowców.
Już jako szef MSW zapowiedział w 2009 roku deportacje wszystkich imigrantów bez legalnego statusu, łamiąc istniejącą od 20 lat niepisaną zasadę niewydalania matek z dziećmi urodzonymi w Izraelu. Oskarżył obcokrajowców o rozprzestrzenianie w Izraelu AIDS i narkotyków.
Działacze organizacji broniących praw imigrantów krytykują agencje pośredniczące w ściąganiu zagranicznych pracowników. Większość opiekunek starszych osób to Filipinki. Zazwyczaj dostają wizy pracownicze na 5 lat. Często zdarza się, że osoba, którą się zajmują, umiera. Agencje pracy, zamiast znaleźć im nowego pracodawcę, wolą ściągnąć kolejną pracowniczkę z Azji, bo na tym mogą zarobić - twierdzą działacze.
200 tys. imigrantów zarobkowych
W Izraelu mieszka około 200 tys. imigrantów zarobkowych, z czego około połowy ma nieważne wizy.
Napływ obcokrajowców zagraża "żydowskiemu i demokratycznemu charakterowi państwa" - twierdzi premier Izraela Benjamin Netanjahu, wyrażając lęk podzielany przez dużą część społeczeństwa. Często podnosi się też argument, że Izrael jest bardzo małym krajem, który nie radzi sobie z przyjmowaniem i asymilacją dużej liczby nieżydowskich imigrantów.
Mur i więzienia
Władze Izraela budują też mur na granicy z Egiptem, by zapobiec napływowi imigrantów z Afryki.
Według danych cytowanych przez portal Ynetnews, w grudniu nielegalnie granicę z Izraelem przekroczyło 2 931 osób, a w ciągu całego 2011 roku - 16 816.
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego poleciło we wtorek służbom porządkowym, by przygotowały więzienia dla tych, którzy nielegalnie próbują przekroczyć granicę Izraela.
By zniechęcić imigrantów, rząd planuje zmiany w prawie, które pozwolą na przetrzymywanie przez trzy lata bez procesu złapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy.
Lekcje sushi
Dziennik "Haarec" napisał kilka dni temu o innym rządowym pomyśle na ograniczenie liczby obcokrajowców pracujących w Izraelu. Rząd sfinansuje byłym żołnierzom szkolenia w robieniu sushi, by w przyszłości zastąpili azjatyckich kucharzy. Szacowany koszt programu to 4,5 mln szekli (ponad milion dolarów).
>>>>
No to juz doszli do obledu ! W ramach walki z imigracja sushi stanie sie ,,tradycyjna potrawa koszerna'' ... Lud w Izraelu jak widzimy lubi u imigrantow przynajmniej jedzenie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:13, 11 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ucz się od narodu, który potrafi zarabiać!
?????
Osiąganie sukcesów w biznesie zależy od wielu czynników – talentów negocjacyjnych, umiejętności planowania, tworzenia strategii, asertywności i innych cech osobowości. Bardzo wiele zależy także od doświadczenia, stosowania sprawdzonych schematów, a także umiejętności zauważania sukcesów innych i poszukiwania wiedzy w odpowiednich źródłach.
Poszukując swoich inspiracji nie należy wzorować się tylko na błyskotliwych karierach konkretnych osób. Warto pójść o krok dalej i sięgnąć do… religii. Tu doskonałym przykładem może być judaizm. W jego przypadku mocna wiara wyznawców nie przeszkadza im w zdobywaniu fortun. Bywa nawet wręcz przeciwnie – doskonała znajomość Tory wraz z jej dokładnymi interpretacjami, jak się okazuje, jest bardzo pomocna Żydom w biznesie. Żydzi, choć stanowią tylko 0,02% światowej społeczności, zajmują aż 10% pozycji na liście najbogatszych ludzi świata według Forbesa. Aż tak dużych różnicy w proporcjach nie można tylko upatrywać w przypadku. Tym bardziej, że jak pokazuje praktyka, w Torze można znaleźć wiele pożytecznych nauk i tez, które z powodzeniem można przełożyć w biznesie – i to niezależnie od Boga, w którego Ty wierzysz!
Pierwszym aspektem uwypuklonym w Starym Testamencie jest fakt, że zarówno w biznesie, jak i w życiu prywatnym do różnego rodzaju przedsięwzięć należy podchodzić bez lęku. Podobnie jak każda religia, tak każde przedsiębiorstwo w lęku upatruje przeszkód, które mogą uniemożliwić osiąganie celów i sukcesów. Kluczowym jest pokonywanie tych barier. Jak pokazuje praktyka czasem nawet lepiej jest popełnić błąd, który niesie naukę na przyszłość, niż zrezygnować z pomysłu przy pierwszych trudnościach, czy też porzucić projekt już na etapie analizy. Tora wielokrotnie zachęca do podejmowania ryzyka, zgodnie z zasadą, że ten kto nie próbuje ten nie osiąga sukcesu. Doskonałym na to przykładem jest przejście Narodu Wybranego przez Morze Czerwone.
Kolejną rzeczą do której Tora bardzo skrzętnie zachęca w swoich zapisach jest silna wolna i ukierunkowanie na cel. Jak czytamy w Zoharze – mistycznym komentarzu do Świętej Księgi - „Nic nie stanie na drodze ludzkiej woli”. Silna motywacja nie jest tylko dodatkowym aspektem, który naszym marzeniom i celom daje rzeczywisty kształt, lecz tak naprawdę jest niezbędnym czynnikiem budującym sukces. Jak mówi Tora, każdy z nas ma tę wolę w sobie. Trzeba tylko do niej dotrzeć i oddzielić ją od innych, mniej istotnych pragnień, które przesłaniają to co naprawdę ważne. W czasie budowania firmy odnalezienie prawdziwego pragnienia i motywacji jest równie istotne, jak znalezienie odpowiedniego kapitału na rozruch naszego przedsięwzięcia.
W Torze, a także w innych księgach starożytnych można znaleźć wiele innych mechanizmów i nauk, pomagających w budowaniu naszej firmy. Mogą być one przydatne przy negocjacjach, a także przy budowaniu etyki w biznesie i poznawaniu osobowości jaką reprezentujemy w interesach. To wszystko sprawia, że dzięki temu możemy być zawsze o krok przed konkurencją i budować sukces – podobnie jak naród, które w 10% zagarnął dla siebie listę najbogatszych Forbesa. Więcej o tym w jaki sposób można wzorować się na starożytnej wiedzy możesz przeczytać w książce Levi Brackmana i Sama Jaffe „Żydowska Mądrość w Biznesie” (wydawnictwo OnePress 2011).
Grzegorz Pacuła
>>>>>
Przede wszystkim brak skrupulow i gotowosc do kazdej zbrodni . To cala ,,tajmnica'' . Sluzyli Leninowi sluzyli Stalinowi a sluzyliby Hitlerowi gdyby ten chcial . Nie wzorujcie sie na nich . Coz wam z kasy jak stracicie dusze ? To jest pietno mordu na Jezusie . Ciazy na nich ta zbrodnia i popycha do najgorszych potwornosci byle tylko nie uznac Jezusa . Przypominam ze jedynym suckcesem jest osiagniecie nieba ! A o to najlatwiej w Kościele a jesli chodzi o narod to w Polsce ! Tego tlumaczyc nie trzeba ! Miliony swietych !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:31, 24 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Tom Segev i jego "Siódmy milion"
– Izraelowi temat Zagłady jest potrzebny, to element tożsamości tego narodu – mówi w rozmowie z Onetem Tom Segev. Jego "Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady" wreszcie po ponad 20 latach od hebrajskiego, oryginalnego wydania ukazał się w Polsce, w miejscu gdzie znajdowało się epicentrum nazistowskiej zagłady Żydów. Już jutro na Onecie obszerny wywiad z historykiem.
Tom Segev - izraelski historyk, z kręgu tych tzw. "nowych", nie bojących się odważnych stwierdzeń, a zarazem dziennikarz gazety "Haaretz", napisał swoją książkę nie przeciwko Izraelowi, lecz dla niego. Dotyczy nie tylko Zagłady, trwającej zbyt długo i bez większych sprzeciwów, ale także potomków sześciu milionów, kolejnych generacji, pamiętających do dziś. Żyjących z dnia na dzień wokół tej pamięci.
Książka jest szokująca i kontrowersyjna. Segev zaczyna od roli ruchu syjonistycznego, mającego za swój cel stworzenie państwa i zakończenie życia w diasporze. Pisze o jego manipulacji, zmianach w postrzeganiu ocalałych, traktowaniu tylko o bohaterach i zupełnym zapomnieniu o ofiarach.
- Cisza. Tak, ona trwała aż do procesu Adolfa Eichmana (głównego koordynatora i wykonawcę planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej, sekretarza konferencji w Wannsee w styczniu 1942 roku, gdzie zinstytucjonalizowano powyższy plan Zagłady). Po procesie Izraelczycy się obudzili. Temat Holocaustu zaczął funkcjonować w przestrzeni publicznej – mówi Tom Segev w rozmowie z Onetem.
Historyk opisuje bolesne i pełne kontrowersji niezrozumienie pomiędzy będącymi w Palestynie a Zagładą, ocalałymi. Nie boi się oceniać decyzji ówcześnie decydujących, ciągle krąży pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Właściwie tak samo, jak Izrael i jego mieszkańcy.
- Wycieczki edukacyjne organizowane przez szkoły, a co ważne opłacane przez rodziców są i będą. Dla Izraelczyków są zbyt ważne, by miano ich zaprzestać. Podobnie jak dla chrześcijan pielgrzymki do Ziemi Świętej. Istnieje pewna zbieżność. My, Żydzi wyjeżdżamy na cmentarz do naszych przodków, a Chrześcijanie, między innymi Polacy, ku źródłom swojej religii – porównuje Segev.
- Izrael zawłaszcza pamięć. Widać to szczególnie na przykładzie nowego kompleksu powstałego na terenie Yad Vashem. Codziennie mamy do czynienia z Holocaustem, czyli w Izraelu z Shoah. My go zawłaszczmy. Wybudowaliśmy nowe muzeum na terenie Yad Vashem, aby nikt inny nie miał większego. Musieliśmy pokonać Muzeum w Waszyngtonie, ono nie mogłoby być większe i lepsze – dodaje.
Autor tlumaczy także jak dziś wygląda kwestia pamięci. Mówi o jej upaństwowieniu i wykorzystywaniu. Dotyka najważniejszych kwestii dotyczących Zagłady.
Toma Segeva będzie można spotkać osobiście w przyszłym tygodniu w Polsce. Z okazji wydania "Siódmego miliona" odwiedzi Warszawę i Kraków.
Grzegorz Tomczewski
>>>>
Na Izraelu ciazy pietno Bogo-bójstwa jak na zadnym innym kraju czy narodzie . Wspolczesny Izrael jest ufundowany na tej zbrodni sprzed 2000 lat . Byl to ,,mord założycielski''... Najbardziej szokujacy ! Zreszta zbrodnia nad zbrodnie majaca w sobie caloksztalt zbrodni ludzi od poczatku do konc aswiata lacznie z Grzechem Pierworodnym .
Z mordem laczy sie klamstwo . Ze Jezus nie jest Bogiem ze nadal trzeba czekac na Mesjasza . Zbrodnia zawsze laczy sie z klamstwem .
Z tego wszystkiego wynikaja wszelkie nieszczescia Izraela lacznie z holokaustem . Gdyby nie odrzucili Jezusa tego by nie bylo .
A tak powstala zaklamana cywilizacja ... W cywilizacji zydowskiej ktora znamy nie ma pojecia prawdy a tylko uzytecznosci . Czyli co jest dla nas korzystne . I stad nawet holokaust przekuwaja na kasę . Bo przeciez chodzi o to aby uzyskiwac z tego maksymalne korzysci glownie finansowe ...
Oczywiscie jak widzicie jest to żałosne . Trudno anwet czuc gniew widzac do jak strasznego stanu doprowadzil sie Izrael przez tysiaclecia . Wszak przesladowania nie sa mitem a holokaust byl kulminacja ...
Jedyne wyjscie z tego to odrzucuenie klamstwa i pzyjecie prawdy a wiec Jezusa . Stad musi nastapic przyjecie katolicyzmu . W Polsce najwieksi żydzi to rozumieli . Jak wiemy Korczak przyjal Jezusa . Podobnie mniej znani ale wybitni Askenazy czy Feldman ... U nich wszystkich laczylo sie to z przyjeciem kultury polskiej i posiadaniem dwu narodowosci ... Polska szczegolnie sprzyjala temu aby żydzi wyszli ze strasznego stanu w jaki sie wpedzili a obecni sa przeciez potomkami potomkow . Dziedzicza grzech ale osobiscie go nie popelnili ... Jest to temat smutny jak smutny jest mord na Jezusie . Ale konczy sie dobrze jak wszystko u Boga . Pismo mowi jasno . Oni sie nawroca . Na koncu bo sa najdalej od Boga ale w koncu sie nawroca...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:27, 27 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Utopia na pustyni
Własność była wspólna; nikt nie mógł posiadać więcej niż inni. Posiłki jadało się razem, a dzieci wychowywało "kolektywnie" – mieszkały w osobnych budynkach. Tak zorganizowane były pierwsze kibuce.
W 1910 roku kilkunastu młodych Żydów z Europy Wschodniej ruszyło w drogę do doliny Jordanu, na tereny kontrolowane ówcześnie przez Imperium Osmańskie, by utworzyć tam kooperatywę rolniczą, odwołującą się do utopijnej, socjalistycznej wizji. W jej myśl mężczyźni i kobiety byli traktowani jako równi sobie, wszyscy uznawali całą własność za wspólną i nikt nie posiadał więcej niż inni. Kooperatywa, której nadano nazwę "Degania", była pierwszym kibucem; pierwszym ogniwem ruchu, który miał symbolizować ambicję odzyskania ojczyzny Żydów. W nakręconym niedawno, przejmującym filmie dokumentalnym "Inventing Our Life: The Kibbutz Experiment" (Kibucowy eksperyment: stwarzanie własnego życia) Toby Perl Freilich pokazuje, z jakimi przeszkodami musiał borykać się ruch przez cały okres swego ponadstuletniego już istnienia. Film stanowi mieszaninę wywiadów z kibucnikami pierwszego, drugiego i trzeciego pokolenia (w tym mieszkańcami Sasy, pierwszej osady założonej przez przybyszów z USA), komentarzy izraelskich historyków, oprowadzających nas po funkcjonujących do dziś kibucach oraz fragmentów amatorskich, urzekająco nieporadnych filmów, z których pierwsze pochodzą z lat 20.
Kibucnicy nigdy nie stanowili więcej niż 5 proc. ludności Izraela: ich wpływ na kraj i jego dzieje był jednak nieproporcjonalnie duży w stosunku do ich liczebności. To robotnicy kibuców "zmusili pustynię, by zakwitła". Bez nich nowa społeczność nie miałaby szans na przetrwanie: żywność z kibuców wykarmiła pierwsze pokolenie Izraelczyków, granice kibuców pomogły wytyczyć granice państwa, a ochotnicy stanowili rdzeń nowo powstającej armii. W dwóch wojnach – w 1948 i 1967 roku – które zagroziły istnieniu Izraela, kibucnicy stanowili znaczną część kadry oficerskiej.
Rewolucyjność pierwotnej koncepcji i surowość początkowych zasad musi dziś zdumiewać. Członkowie kibucu mieli obowiązek spożywać wspólnie posiłki, na rzecz kibucu musiano również przekazywać wszelkie otrzymywane "z zewnątrz" dary. Najbardziej kontrowersyjna wydaje się ówczesna formuła o wspólnym wychowywaniu wszystkich dzieci. Najmłodsi mieszkańcy kibuców mieszkali i uczyli się w osobnych budynkach, a do rodziców dopuszczani byli najwyżej na godzinę dziennie.
Każde pokolenie kibucników dorobiło się własnych wspomnień, nieraz również własnych urazów. Pierwsze pokolenie odchodziło z przekonaniem, że ich poświęcenia zostały puszczone w niepamięć, a socjalistyczne ideały zarzucono lub wyśmiano. – Nie stanowimy już wzorca – lamentuje jedna z kobiet. Część wychowanków kibuców, stanowiących drugie pokolenie formacji, rozjaśnia się na wspomnienie "kolektywnego wychowania", część wzdraga się na jego wspomnienie. – Jeśli odstawało się choćby odrobinę od reszty, życie stawało się nie do pozazdroszczenia – wzdycha jeden z outsiderów.
Członkowie trzeciego pokolenia przyznają, że myśl o rozpoczęciu życia poza wspólnotą bywa kusząca. Zważywszy, że przetrwanie kibuców zależy od zaangażowania młodych, trwa praca nad możliwymi do przyjęcia kompromisami, stale wypracowywane są nowe modele i formuły wspólnej pracy. Część kibuców już dawno "przekwalifikowała się" z uprawy roli na inne dziedziny, część skupia specjalistów, którym wolno zachowywać dla siebie znaczą część dochodów. Jak informuje nas film, zaledwie jedna czwarta z 270 istniejących kibuców zachowuje pierwotne reguły życia wspólnotowego: nawet w Deganii, "matce kibuców", wprowadzono zróżnicowanie płac. 80-minutowy film nieraz prześlizguje się nad kwestiami wymagającymi szczegółowego wyjaśnienia, często pozostawia niedosyt. Wychowankowie kibuców przyczynili się do dokonań Izraela (w tym naukowych) w dziesiątkach dziedzin, od ekonomii, przez socjologię, po teorie edukacji: zbyt często kwitowane jest to przez autorów filmu skinieniem głową lub krótką wzmianką. Zarazem jednak "Inventing Our Life" stanowi fantastyczne wprowadzenie w dzieje ruchu społecznego, który nie ustaje w wysiłkach, by dostosować się do współczesności i zapewnić sobie przyszłość, nie zrywając wszystkich więzów z przeszłością.
>>>>
Kolejny przyklad komuny tym razem po żydowsku . Jest to zreszta przyklad podstawowy ! Marks byl żydem . I system ten ma ewidentne cechy cywilizacji żydowskiej . Po prostu ze wszystkich narodow im byl najblizszy . Poza tym nie chodzilo tutaj tylko o komune . Bylo to ,,na chwale Izraela'' czyli laczylo sie z idea narodowa . Narodowy-socjalizm ...
Ale jak widac I TAK NIE WYPALIŁO ! Tez skonczylo sie obozem pracy i produkcja ,,nowego czlowieka'' . Ekonomiczna kleska . Juz 75 % komun wprowadza reformy wolnorynkowe . Musieli zmienic wszystko bo swiat poszedl do przodu sa nowe technologie a oni nadal kopali by motykami ziemie bo komunizm jest antyinnowacyjny . Czyli przeszli ta sama droge co kazdy komunizm . Udawdaniajac ze jedyna mozliwa forma zycia jest ta jaka mamy w Biblii . W rodzinach z wlasnoscia prywatna z wolnym rynkiem I Z BOGIEM ! Bez Boga nic sie nie uda ...
Ile razy razy ludzie beda jeszcze tego probowac i doswiadczac bankructwa po raz tysieczny ???
Aleja palmowa w kibucu Degania, fot. Forum
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:40, 03 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Rząd Izraela przyznaje, że przymusowo podawano niebezpieczne środki antykoncepcyjne czarnoskórym Żydówkom
- Powiedziano nam, że jeśli nie weźmiemy zastrzyku, nie pojedziemy do Izraela, i nie dostaniemy żadnej pomocy medycznej - powiedziała w mediach jedna z poszkodowanych imigrantek z Etiopii.
W Izraelu falaszowie z Afryki nazywani czasem "czarnymi Żydami" stanowią 15 proc. mieszkańców. Ich repatriacja do Izraela trwa dopiero od 1984 roku. Ich droga do osiedlenia się w Izraelu i uzyskania obywatelstwa jest długa, a na dodatek ich pozycja społeczna i ekonomiczna w samym Izraelu jest niska.
Niedawno izraelska Telewizja Edukacyjna i dziennik "Haaretz" ujawniły, że etiopskie Żydówki albo zastraszano, wmawiając im podczas oczekiwania w obozach na wyjazd do Izraela, że zastrzyk antykoncepcyjny jest obowiązkowy, albo sugerowano, że chodzi o prewencyjną szczepionkę.
Według dziennikarzy podawano im hormonalny środek Depo-Provera. Propagowany jest w Afryce przez fundację Melindy Gates. Obrońcy życia i duża część naukowców twierdzi, że to środek mający także działanie poronne, poza tym ma daje liczne skutki uboczne - prowadzi do osteoporozy, zwiększa ryzyko zakrzepów krwi, raka piersi, raka szyjki macicy, zwiększa podatność na zakażenia wirusowe, podnosi ryzyko choroby serca, utraty pamięci, a osłabiając działanie kobiecego systemu immunologicznego, zwiększa ryzyko infekcji w przypadku chorób przenoszonych drogą płciową i przyczynia się w ten sposób do rozwoju HIV/AIDS.
Mimo to wciąż 57 proc. stosujących w Izraelu Depo-Provera to imigrantki z Etiopii.
Obozami dla afrykańskich Żydów chętnych do osiedlenia w Izraelu zajmują się urzędnicy rządowi oraz przedstawiciele amerykańsko-żydowskiego komitetu Joint Distribution Committee.
Po publikacjach w mediach organizacje pro-life oraz obrońcy praw człowieka zarzuciły rządowi i komitetowi stosowanie praktyk eugenicznych i dyskryminacyjnych, których celem ma być zmniejszenie populacji biedniejszej i mniej wykształconej części narodu żydowskiego. Rząd odrzucał te zarzuty, aż kilka dni temu minister zdrowia, prof. Roni Gamzu polecił ginekologom z organizacji ds. zdrowia i imigrantów, by zaprzestali stosowania kontrowersyjnego zastrzyku wobec osiedlających się kobiet. Rząd zapowiedział też wszczęcie śledztwa.
rebelya.pl/post/3438/rzad-izraela-przyznaje-ze-przymusowo-podawano-n
Ohydny rasizm !!! Walka z tzw . antysemityzmem przyslania oczywista prawde ze lud ten jest rasistowski . Coz niby oznacza Narod Wybrany ? Wybrany na panow swiata . Znaczy inni maja sluchac . Oczywiscie nie wszyscy nie wszedzie tak mysla . Ale ci co steruja globalnymi bankami itp. czuja moc .
I oczywiscie te ohydne praktyki eugeniczne wynikaja z odrzucenia chrześcijaństwa . Gdy Boga nie ma wszystko wolno - Dostojewski . A skutkiem jest upadek .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:29, 28 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Izrael: ministerstwo zdrowia ustali, kto namawiał Etiopki na antykoncepcję
Wiele etiopskich Żydówek imigrujących do Izraela przyjmowało antykoncepcyjne zastrzyki, często wbrew ich woli - pisze "Haarec". Choć o sprawie wiadomo od czterech lat, do tej pory nie udało się ustalić, kto jest odpowiedzialny za te praktyki.
Sprawę ma wyjaśnić powołana przez izraelskiego wiceministra zdrowia komisja.
O antykoncepcyjnych zastrzykach po raz pierwszy zrobiło się głośno cztery lata temu. Mimo ostrych reakcji, oskarżeń o rasizm i celową próbę kontrolowania liczby urodzin w etiopskiej społeczności, nic się nie zmieniło.
Dopiero śledczy reportaż izraelskiego dziennikarza Gala Gabaja, wyemitowany w telewizji w grudniu zeszłego roku, zmusił ministerstwo zdrowia do podjęcia kroków w tej sprawie.
Niebezpieczny lek
Kobiety dostawały co trzy miesiące zastrzyki z Depo-Provery - leku, który ma długofalowe działanie i wiele skutków ubocznych, w tym ubytek masy kostnej. Izraelskie ministerstwo zdrowia w odpowiedzi na zapytanie izraelskiej feministycznej organizacji Isza L'Isza, poinformowało, że Depo-Provera nie jest zalecanym środkiem antykoncepcyjnym i powinien być używany tylko, gdy niemożliwe jest stosowanie innych środków.
Według raportu, przygotowanego przez Isza L'Isza, 57 proc. kobiet, którym największy izraelski zakład opieki zdrowotnej podawał zastrzyki w 2008 roku, pochodziło z Afryki. Pozostałe grupy to kobiety z zaburzeniami lub osadzone w różnych instytucjach.
W wywiadach z dziennikarzami etiopskie Żydówki opowiadały, że po raz pierwszy z Depo-Proverą zetknęły się jeszcze w Addis Abebie, w ośrodku przygotowującym je do imigracji do Izraela. O leku opowiadano im podczas warsztatów z planowania rodziny dla nowych imigrantów - twierdzą kobiety. Niektóre mówiły, że przekonywano je, że w Izraelu rodziny są małe, a wielodzietnym jest ciężko. Inne twierdziły, że dano im do zrozumienia, że bez zastrzyku nie będą mogły wyemigrować do Izraela. Kolejne myślały, że to szczepionka albo nie były świadome wszystkich skutków ubocznych.
Powstanie ministerialna komisja
W styczniu urzędnicy z ministerstwa zdrowia wydali nowe zalecenie - by nie odnawiać recept na Depo-Proverę w przypadku pacjentek z Etiopii, jeśli istnieje jakiekolwiek podejrzenie, że nie są w pełni świadome konsekwencji jego podawania. A ministerialna komisja będzie miała za zadanie ustalić, kto stał za decyzją o namawianiu kobiet na ten środek antykoncepcyjny.
W Izraelu mieszka ponad 120 tysięcy etiopskich Żydów; zdecydowana większość urodziła się w Etiopii. Jak donoszą media, w ciągu ostatniej dekady ich dzietność spadła o połowę.
...
Rasizm na calego . Taki kraj !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:41, 14 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Jan Bodakowski
Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne - Kevina MacDonalda
O monumentalnej, 616 stronicowa, pracy naukowej profesora Uniwersytetu Kalifornijskiego Kevina MacDonalda „Kultura krytyki. Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne”, wydanej przez wydawnictwo Aletheia, czytelnicy nie mają prawa się dowiedzieć. Zakazane są nawet słowa krytyki. które mogły by wzbudzić zainteresowanie książką ukazującą jak stworzone przez Żydów nurty intelektualne, skutecznie niszczyły cywilizacje zachodnią w XX wieku, jak destrukcja cywilizacji zachodniej służyła realizacji interesów społeczności żydowskiej.
Zdaniem Kevina MacDonalda Żydzi inicjowali nowe prądy intelektualne by zniszczyć tożsamość społeczeństwa zachodniego. Żydzi uważali, że nie wykorzenieni z swojej tożsamości chrześcijanie są zagrożeniem dla społeczności żydowskiej. Ta społeczna strategia ewolucyjna Żydów miała na celu umożliwienie dominacji Żydów w świecie zachodnim. Żydzi wchodząc w nowe ruchy intelektualne pozornie wykorzeniali się ze społeczności żydowskiej i głosili uniwersalizm, w rzeczywistości pozostawali lojalni wobec żydowskiej społeczności, a współcześnie i wobec Izraela.
Według autora „Kultury krytyki” skuteczność działań Żydów w rywalizacji ewolucyjnej wynika z tego ze Europejczycy maja tożsamość gloryfikującą indywidualizm, uniwersalizm, monogamie, równość płci, małżeństwa oparte na miłości, brak silnych więzi klanowych. A Żydzi tożsamość etnocentryczną, kolektywistyczną, ceniącą związki rodzinne budowane na kontraktach a nie miłości romantycznej, ułatwiającą zdominowanie ludzi zachodu. W konsekwencji ludzie zachodu budują społeczeństwa z ograniczonym rządem, oparte na prymacie własności prywatnej i wolnym rynku, nauce, otwartości grup społecznych, potępieniu pasożytnictwa społecznego, kooperacji w której mechanizmy rynku wymuszają korzyści dla wszystkich kooperantów. Natomiast Żydzi budują cywilizacje z zaprogramowanymi korzyściami dla swojej nacji, ksenofobiczną, z kolektywizmem, autorytaryzmem, charyzmatycznymi przywódcami, dogmatyzmem, podporządkowaniem się grupie, partykularyzmem moralnym mającym odmienną moralność dla swoich i obcych, niskim statusem kobiety. Wykluczające się normy obu cywilizacji uniemożliwiają im koegzystencje. Hiper kolektywizm i hiper etnocentryzm Żydów prowadzą do konfliktów Żydów z przedstawicielami wszelkich innych nacji.
Zdaniem MacDonalda wielowiekowe normy kulturowe Żydów i dobieranie się w pary tylko w kręgu swojej małej społeczności, poza biologicznym mechanizmem zwanym miłością romantyczną, doprowadziło do wykazywania odmiennych biologicznych zachowań. Dzieci żydowskie odmiennie niż dzieci europejskie z histerycznym lękiem reagują na obcych. Żydzi, zdaniem autora książki. są biologicznie uwarunkowani do ksenofobii i etnocentryzmu.
Kevina MacDonalda przybliżył czytelnikom role jaką Żydzi odegrali w zniszczeniu zachodniej tożsamości Ameryki. Wykorzystując już w latach trzydziestych całkowitą kontrole nad prasą, radiem, i produkcją filmową. Kanałem wykorzeniania Amerykanów były uniwersytety, media i polityka. Instrumentem niszczenia tożsamości Ameryki: popierana przez Żydów imigracja nie Europejczyków do USA, usuwanie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Dzięki tym działaniom dzisiejsza elita intelektualna USA jest zdominowana przez Żydów. Pomimo wewnętrznych różnic społeczność żydowska USA solidarna jest w: obronie Izraela, popieraniu imigracji, propagowaniu swobody obyczajowej i aborcji, pomocy diasporze żydowskiej na całym świecie.
Według autora „Kultury krytyki” dążenia Żydów do budowy rasistowskiej i mizoginicznej społeczności doskonale widoczne są w oparciu ustroju Izraela na rasistowskim nauczaniu Talmudu Dualizm moralny społeczności żydowskiej widoczny jest w tym, że wszystko to co Żydzi promują na zachodzie (laicyzacje, wielokulturowość, imigracje, wyrzeczenie się tożsamości), jest przez tych samych Żydów równocześnie odrzucane w Izraelu (w którym promują judaizacje, mono kulturowość, homogeniczność, czystki rasowe, zachowanie tożsamości). Co bardziej szokujące społeczność żydowska w krajach zachodu zwalczając zachodnią tożsamość u gojów, swoją żydowską tożsamość pielęgnuje, domaga się rasowych przywilejów, wyraża dumę rasową, wychowuje dzieci w duchu supremacji rasowej i ksenofobii, lojalności wobec Izraela a nie kraju zamieszkiwania. Analizy genotypów społeczności żydowskiej pokazują, że społeczność żydowska niezwykle restrykcyjnie dba o czystość rasową.
Żydowska strategia ewolucyjna, zdaniem Kevina MacDonalda, przejawiła się w zaangażowaniu się Żydów w komunizm. Dominacja Żydów we władzach komunistycznych i komunistycznym aparacie terroru pozwoliła Żydom na przeprowadzenie czystek rasowych wśród goi i ochronie swojej społeczności. Globalna solidarność żydowska sprawiała, że Żydzi z USA kreowali w USA pozytywny wizerunek sowietów, ukrywali zbrodnie komunistyczne i dominacje Żydów w sowieckich władzach. Do dziś amerykańska społeczność żydowska jest dumna ze swojej działalności na rzecz komunizmu i sowietów.
Dominacja w pop kulturze pozwoliła Żydom, zdaniem autora „Kultury krytyki”, na wmówienie amerykanom. że centralnym, wyjątkowym, niepowtarzalnym i irracjonalnym, punktem historii jest holocaust. Sam holocaust stał się dla Żydów fundamentem ich tożsamości, usprawiedliwianiem dla promocji Żydów we wszystkich dziedzinach życia, i dla dyskryminacji gojów. Dominacja Żydów w amerykańskich mediach pozwoliła im na kreowanie: pozytywnego wizerunku Żydów jako rasy najmądrzejszej i odważniejszej, negatywnego wizerunku białych chrześcijan jako idiotów i psychopatów, negatywnego wizerunku chrześcijaństwa, rodziny i patriotyzmu, obronę interesów Izraela, gloryfikacje izraelskich zbrodniarzy. Skutkiem żydowskiej propagandy w USA jest udział USA w bezsensownych i niemoralnych wojnach. które maja na celu realizacje geopolitycznych interesów Izraela, budowa wielokulturowej Ameryki niszczącej tożsamość i więzi społeczne, dalsza dominacja Żydów.
Kevina MacDonalda do destruktywnych ruchów intelektualnych stworzonych przez Żydów zaliczył boasowską szkołę antropologii, która usunęła z badań wszelkie zagadnienia zależności rasowych w społeczeństwie. Boasowcy negowali istnienie uniwersalnych zachowań kulturowych, krytykowali kulturę zachodnią, idealizowali kultury prymitywne i ich rzekomą swobodę seksualną.
Kolejnym przejawem destruktywnej roli Żydów w tworzeniu nowych ruchów intelektualnych było, zdaniem MacDonalda, zaangażowanie Żydów w tworzenie lewicy. Żydowscy rewolucjoniści czuli się Żydami, i nie dostrzegali sprzeczności między swoją żydowskością a lewicowością. Głównymi ideologami lewicy byli żydzi tacy jak Karol Marks. Największą lewicową organizacją w Rosji był żydowski Bund. Rządząc ZSRR Żydzi zwalczali inne tożsamość innych nacji, równocześnie dbali o przetrwanie tożsamości Żydowskiej. W ZSRR promowali takie żydowskie prądy intelektualne jak psychoanaliza. Podobnie awangardą komunizmu w USA i powojennej rewolucji kontrkulturowej była społeczność żydowska. To właśnie żydowscy studenci hojnie wspierani finansowo przez swoich rodziców często działaczy komunistycznych, w latach sześćdziesiątych niszczyli instytucje kultury zachodniej, promowali pogardę dla goi, rozprzestrzeniali rewolucje seksualna, zwalczali chrześcijaństwo, zachęcali do pacyfizmu i wspierania komunistycznych tyrani.
MacDonald uznał też za przejaw destruktywnej roli Żydów w tworzeniu nowych ruchów intelektualnych psychoanalizę. Zdaniem autora „Kultury krytyki” psychoanaliza: niszczy normy społeczne, promuje swobodę seksualną i praktyki autoerotyczne, negatywnie stygmatyzuje zachowanie cnoty. Twórca psychoanalizy Freud wierzył w wyższość moralną i intelektualną Żydów nad gojami, uznawał chrześcijaństwo i cywilizacje zachodu za szkodliwą, głosił że seks determinuje zachowania ludzi. Psychoanaliza była promowana przez sowietów. Psychoanaliza posłużyła Żydom do stworzenia teorii, że antysemityzm to zaburzenie psychiczne wynikające z patologii jaką jest zachodnia kultura i tożsamość. Teoria Freuda miała posłużyć Żydom do wyleczenia goi z antysemityzmu.
Kolejnym przejawem destruktywnej roli Żydów w tworzeniu nowych ruchów intelektualnych, miała być zdaniem MacDonald, szkoła frankfurcka w socjologii. Była ona sponsorowana przez żydowską finansjerę w Niemczech, a potem w USA. Przedstawiciele tej szkoły łączyli żydowskie pochodzenie z marksistowskimi przekonaniami. Zdaniem szkoły frankfurckiej zaburzone relacje z rodzicami, prowadzą do wytworzenia się osobowości autorytarnej, a w konsekwencji do faszyzmu, kapitalizmu i antysemityzmu. Antysemityzm jest więc wyrazem frustracji seksualnej i ekonomicznej. Za zaburzone relacje rodzinne odpowiadać ma chrześcijaństwo. Walka z osobowością autorytarną znalazła się na sztandarach rewolucji kontrkultury w latach sześćdziesiątych, i wszelkich ruchów dążących do zniszczenia zachodniej cywilizacji, w tym i postmodernizmu.
Jan Bodakowski
....
Ciekawe . Pamietajac ze kazda analiza wyostrza czyli przesadza bo sprawia wrazenie ze caly swiat zalezy od jednego analizowanego czynnika . Np. od żydów .
Oczywiscie to nie żydzi rzadza nieswiadomymi niczego Amerykanami . Ale ich wplyw jest niepodwazalny !
Niepodwazalne jest tez ich czeste negatywne wplywanie na kulture .
Ciagle to samo co wtedy podczas Drogi Krzyżowej . Ciagle ten sam grzech . Walka z Bogiem . Z Jezusem . To jest przeklenstwo jakie na siebie sciagneli i powielaja przez pokolenia . To nie Bóg ich karze ale oni siebie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:12, 17 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Izrael: Akademicy wspierają nastolatka odmawiającego służby w wojsku
Izraelscy profesorowie prawa wystosowali list do prokuratora generalnego armii w obronie 19-latka, który po raz 10. został skazany na karę krótkoterminowego więzienia za odmowę służby w wojsku. Natan Blanc spędził już ponad 150 dni w wojskowym areszcie.
"Dla osoby, dla której służba w izraelskim wojsku oznacza działania naruszające podstawowe przekonania moralne, odmowa służby wojskowej jest realizowaniem prawa do wolności sumienia" - napisali w liście prawnicy z izraelskich uniwersytetów.
Natan Blanc pierwszy raz został powołany do wojska w listopadzie zeszłego roku. W wydanym wtedy oświadczeniu tłumaczył swoją decyzję: "Zacząłem myśleć o odmowie służby w izraelskiej armii podczas operacji Płynny Ołów w 2008 roku. Fala agresywnego militaryzmu, która przetoczyła się wtedy przez kraj, wzajemna nienawiść i bezmyślne gadanie o wytępieniu terroru (...) były głównymi czynnikami, które spowodowały moją odmowę".
W Izraelu obowiązuje po liceum trzyletnia służba wojskowa dla mężczyzn i dwuletnia dla kobiet. Dla większości poborowych służba to kluczowe doświadczenie, ważny element budowania tożsamości narodowej, który zajmuje ważne miejsce w ich CV podczas starań o pracę i w rozwoju kariery.
Dotychczas zwolnieni z niej byli ultraortodoksyjni żydzi i palestyńscy obywatele Izraela oraz osoby z problemami zdrowotnymi - w sumie, około połowa izraelskiej młodzieży. Uniknąć armii można też na podstawie opinii psychiatry o niezdolności do służby wojskowej. Zwolnieni są też poborowi uznani przez specjalną komisję wojskową za stuprocentowych pacyfistów, którzy nie uciekliby się do przemocy w żadnych okolicznościach.
Od lat 80. w Izraelu działa ruch Jesz Gwul (Jest Granica), wspierający osoby, które odmawiają służby wojskowej ze względu na "opresyjny lub agresywny charakter obowiązków". Gdy Blanc stawiał się kolejny raz w jednostce, by odmówić służby, i trafić przed sąd, aktywiści ruchu organizowali demonstracje solidarności.
Sąd wojskowy za każdym razem skazuje Blanca na krótkoterminowe więzienie - do 28 dni - za odmowę wykonania rozkazu. W tym tygodniu stało się to po raz dziesiąty.
W piątek Blanc obchodził 20. urodziny i przed więzieniem wojskowym nr 6, w którym odbywa karę, zapowiedziano protest.
List w jego obronie podpisali m.in. Juwal Szany, dziekan wydziału prawa na Uniwersytecie Hebrajskim i członek Komitetu Praw Człowieka ONZ, były dziekan Barak Medina, Menachem Mautner z uniwersytetu w Tel Awiwie i Jossi Dahan z izraelskiego think-tanku Adva - podał izraelski dziennik "Haarec"
....
Faktem jest ze im wiecej zwolnionych tym dluzej musza sluzyc ci co nie kombinuja . Nie jest to uczciwe . Dzieki sprawiedliwemu poborowi sluzba mogla by trwac 1,5 roku dla mezczyzn i rok dla kobiet .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:55, 18 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
"Breaking the silence" - przełamując milczenie o izraelskiej okupacji
Jehuda Szaul przeszedł długą drogę, zanim stał się twarzą organizacji weteranów izraelskiej armii, którzy opowiadają o służbie na palestyńskich terytoriach okupowanych. Ich wrogiem - mówi Szaul - nie są już Palestyńczycy, ale okupacja.
Organizacja "Breaking the silence", czyli "Przełamując milczenie", chce przełamać zmowę milczenia w głównym nurcie izraelskiego społeczeństwa o tym, co dzieje się na palestyńskich terytoriach okupowanych przez Izrael od 1967 roku.
- Wracasz na weekend do domu, całujesz dziewczynę, siadasz w kawiarni. Wyglądasz na zdrową psychicznie osobę. Ale nie byliśmy zdrowi, żyliśmy w stanie małej schizofrenii. W niedzielę zakładasz mundur i wracasz do bycia potworem, każdy z nas na swoim własnym poziomie - mówił Szaul, gdy w 2004 roku wraz z żołnierzami ze swojego oddziału otworzył wystawę w telawiwskiej galerii, pokazującą codzienny wymiar izraelskiej okupacji w palestyńskim mieście Hebron.
Szaul zaczyna opowieść o sobie i o organizacji od tego, że wychował się w prawicowej, ortodoksyjnej rodzinie; że uczył się w liceum, które mieści się w jednym z izraelskich osiedli na terytoriach okupowanych; że jego siostra jest osadniczką na Zachodnim Brzegu, a jego kuzyni byli osadnikami w Strefie Gazy.
Gdy 12 lat temu, jak inni 18-letni Izraelczycy, rozpoczął obowiązkową służbę wojskową, palestyńska i izraelska przemoc drugiej intifady sięgała szczytu. Połowę służby spędził w Hebronie, którego mieszkańcy twierdzą, że "okupacja wżera się ludziom w dusze" - Palestyńczykom, mieszkającym w sercu miasta osadnikom i żołnierzom. Tysiące Palestyńczyków mieszkających w części miasta kontrolowanej przez Izrael zostało zmuszonych do opuszczenia domów i pozamykania sklepów w okolicach osiedli. Zabytkowe centrum, gdzie niegdyś tętnił życiem ogromny bazar, jest wymarłe.
Służba w tym miejscu zmusiła Jehudę do refleksji, a potem do działania. - To jedno z tych miejsc, które skłania do zadawania pytania - mówi.
- Ale jako żołnierz zawsze znajdziesz sposób, żeby brnąć dalej. Nie ma czasu na prawdziwe pytania i wątpliwości; są za to misje i rozkazy - dodaje. Na pytania przyszedł czas, gdy Jehuda skończył służbę w Hebronie. I - jak mówi - zdał sobie sprawę, że nie może znaleźć uzasadnienia dla 90 proc. działań, który były częścią jego służby.
- Zwróciłem się do moich kolegów z oddziału, zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że mamy to samo poczucie - coś było nie tak. Najmocniej uderzył nas fakt, że nasze rodziny i znajomi nie mają pojęcia, co tu się dzieje. Nasze własne społeczeństwo, które wysłało nas na okupowane terytoria, żebyśmy odwalili całą robotę, nie wie, co to znaczy odwalić tam robotę - mówi.
"Postanowiliśmy przywieźć Hebron do Tel Awiwu - to było nasze hasło". W czerwcu 2004 r. wraz z ponad 60 kolegami z oddziału otworzyli wystawę własnych zdjęć z czasów służby w Hebronie. Zaszokowali izraelskie społeczeństwo. "Natychmiast znaleźliśmy się w centrum zainteresowania; wszystkie media o nas pisały, otwieraliśmy wieczorne wiadomości" - mówi.
Na zdjęciach pokazali codzienność okupowanego miasto: hasło na murze "Arabowie do gazu", palestyńskie dzieci bawiące się w żołnierzy i Palestyńczyków, ale też skutych Palestyńczyków z zawiązanymi oczami; żołnierzy podczas patroli, zdjęcia z perspektywy wizjera karabinu, zza siatki z kamuflażem, zza krat. - Ludziom opadały szczęki - mówi Szaul.
Odwiedzającym galerię tłumaczył, że w okupującej armii żołnierz traci zdolność odróżniania dobra od zła.
Zaczęli się zgłaszać kolejni weterani - z innych miejsc, ale z takimi samymi zdjęciami. Wystawa dała początek organizacji, która próbuje wytłumaczyć, że nie da się "w miły sposób" okupować innego narodu.
- Nie można służyć na palestyńskich terytoriach i jednocześnie postrzegać Palestyńczyków jako równych nam ludzi" - tłumaczy Szaul. "W Hebronie są specjalne jednostki patrolujące, których zadaniem jest sprawić, żeby nasza obecność była odczuwalna - objaśnia były żołnierz. W praktyce oznacza to, że żołnierze czasem włamują się nad ranem do przypadkowego domu, ustawiają kobiety po jednej stronie a mężczyzn po drugiej, przeszukują wszystko, wywracając trochę rzeczy. - Na ulicy rzucisz kilkoma granatami hukowymi, narobisz trochę hałasu, wdrapiesz się na jakiś dach, itd. - rozwija Szaul.
Weterani z "Breaking the silence" chcą wywołać publiczną debatę o moralnych kosztach długofalowej okupacji. Do dziś zebrali i opublikowali zeznania blisko tysiąca osób, mężczyzn i kobiet, którzy odbyli służbę wojskową od początku drugiej intifady (2000-2004); niektórzy wciąż są w armii. Weterani dali tysiące wykładów, zorganizowali setki spotkań, wizyt i objazdów. Mimo ich intensywnej działalności, izraelskie społeczeństwo wcale nie jest bardziej przejęte okupacją, wręcz przeciwnie - twierdzi Szaul.
- Polityczna sytuacja dziś jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej, a okupacja ma się najlepiej, jak to tylko możliwe. Politycznie, ekonomicznie nic nas nie kosztuje; nie zagraża bezpieczeństwu (...). Mieliśmy walczyć z okupacją, ale mamy problem, bo okupacja przestała istnieć w izraelskim życiu publicznym. Naszym celem jest przywrócić jej miejsce w politycznym dyskursie - kończy Jehuda.
....
Niech to czytaja Palestynczycy i nie bredza ze wszyscy Izraelczycy to wrogowie . Tak wojsko podnosi moralnie a udzial w wojnie niebywale . Wrecz nie ma lepszych ludzi niz weterani wojen . Wielokrotnie mozna sie o tym przekonac . Jednostki ktore na wojnie staja sie bestiami to margines jak w calym spoleczenstwie . Wiekszosc przezywa objawienie prawdy o zyciu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:14, 28 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Pierwsza czarnoskóra miss opowiada o rasizmie w Izraelu
Pierwsza czarnoskóra Miss Izraela twierdzi, że jej kraj ma poważne problemy z traktowaniem uchodźców i imigrantów z Afryki, ale sytuacja ta powoli się poprawia – podaje portal BuzzFed.
- Nie boję się powiedzieć, że rasizm jest obecny w Izraelu. Jest to poważny problem, ale jest to problem, nad którym Izrael cały czas pracuje. I sytuacja ta rzeczywiście się poprawia – powiedziała rozmowie z BuzzFed 22-letnia Yityish "Titi" Aynaw, pierwsza czarnoskóra miss Izraela.
Aynaw znalazła się w zeszłym roku na pierwszych stronach gazet, gdy jako pierwsza kobieta urodzona w Etiopii, wygrała wybory Miss Izraela. Obecnie kobieta przebywa w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie ambasady Izraela.
Aynaw przyjechała do Izraela w wieku 12 lat po śmierci obojga rodziców i zamieszkała z babcią. Kobieta uważa, że integracja jest również kwestią wyboru ze strony imigrantów.
- Jeśli czujesz, że będziesz obiektem segregacji rasowej, to na pewno w końcu do tego dojdzie, ale jeśli chcesz stać się częścią społeczeństwa, to na pewno zostaniesz przyjęty – twierdzi 22-latka.
W ciągu ostatnich 30 lat wielu Etiopczyków osiedliło się na terenie państwa żydowskiego w ramach programów rządowych. Wspólnota ta często skarżyła się, że jest celem rasistowskiej polityki rządu.
Pogłoski, że etiopskie kobiety były sterylizowane bez ich zgody, zostały częściowo potwierdzone w 2013 roku, kiedy ministerstwo zdrowia przyznało, że lekarze mogli wstrzykiwać nowo przybyłym imigrantkom środek "antykoncepcyjny", nie wyjaśniając im, że służy on sterylizacji.
W grudniu 2013 r. jeden z etiopskich polityków wywołał medialna burzę, gdy ujawnił, że izraelski Czerwony Krzyż nie pozwolił imigrantce na oddawania krwi, bo urodziła się w Etiopii.
...
Rasizm militatyzm segregacja rasowa walka o lebensraum . Skad my to znamy ? To sa objawy III Rzeszy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:23, 01 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Żydzi przeznaczają 6 mln dol. na zabijanie dzieci!
Izrael jest jednym z krajów, w których można najłatwiej zabijać nienarodzone dzieci. W styczniu 2014 roku izraelska Narodowa Komisja Zdrowia ogłosiła, a żydowski rząd zatwierdził, nową listę leków i procedur medycznych finansowanych z budżetu państwa – w tym powszechną darmową aborcję.
Zgodnie z zatwierdzoną listą, od 2014 r. obywatelki Izraela, w wieku od 20 do 33 lat, mogą ze względów społecznych, za darmo zamordować swoje nienarodzone dzieci podczas aborcji w państwowych szpitalach. Dotychczas państwo żydowskie opłacało kobietom w wieku od 20 do 40 lat mordowanie nienarodzonych dzieci żydowskich, tylko wówczas, gdy ich ojciec był gwałcicielem, podejrzewano dzieci o bycie chorymi, lub ciąża rzekomo zagrażała życiu matki. Kobiety w wieku do 20 lat, i starsze niż 40, miały zapewnione darmowe mordowanie swoich dzieci w każdym przypadku.
O dopuszczalności aborcji decyduje w Izraelu trzyosobowa komisja, które w 98% przypadkach decyduje o dopuszczalności zamordowania nienarodzonego dziecka. Za względy społeczne uważa się między innymi emocje matki, to że nie ma ona ślubu z ojcem – w Izraelu nie ma ślubów cywilnych i można zawrzeć tylko ślub religijny, spłodzenie dziecka podczas zdrady małżeńskiej, czy uzależnienie finansowe młodej matki od rodziców.
Decyzje o upowszechnieniu zabijania nienarodzonych dzieci podjęła w Izraelu koalicja rządząca składająca się z szowinistów i fundamentalistów religijnych.
Decyzja taka nie dziwi. Jak można przeczytać na portalu społeczności żydowskiej Jewish „Aborcja jest obowiązkiem w przypadku gdy ciąża zagraża życiu matki (prawo żydowskie nie uznaje nienarodzonych za istoty ludzkie, stąd ważniejsze jest życie matki)”.
Forum Żydów Polskich w kwestii aborcji powołuje się na nauczanie The 614th Commandment Society z Los Angeles w Kalifornii, które głosi, że „embrion i płód nie mają w judaizmie statusu pełnego, ukształtowanego człowieka”, „aborcja jest więc dopuszczalna, a nawet może być bezwzględnie nakazana”.
Jan Bodakowski
....
Potwory ! Widzicie ze glupota jest mowic o judeochrzescijanstwie .W rzeczywistosci tamtejsza ,,religia" jest zaprzeczeniem chrzescijanstwa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:58, 15 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Główny rabin Krakowa krytykowany za słowa o nie-Żydach
Polscy przywódcy żydowscy skrytykowali nowego rabina Krakowa Eliezera Gurary za oświadczenie, w którym stwierdził, że wszyscy nie-Żydzi nienawidzą Żydów.
Kilku polskich rabinów wraz ze świeckimi liderami żydowskimi skrytykowali nowego naczelnego rabina Krakowa za słowa, w których stwierdził, że wszyscy nie-Żydzi nienawidzą Żydów. Słowa te padły w wywiadzie opublikowanym 9 czerwca.
Sześciu członków Stowarzyszenia Rabinów w Polsce wydało oświadczenie, w którym "stanowczo sprzeciwiają się" słowom rabina Eliezer Gurary.
W innym oświadczeniu świeccy liderzy żydowscy napisali, że są "oburzeni i głęboko zaniepokojeni" oświadczeniem Gurary, z którego wynika, że "wszyscy nie-Żydzi są antysemitami".
W opublikowanym wywiadzie, który został przeprowadzony w języku hebrajskim, Gurary stwierdził: "powiedzmy to wyraźnie, Ci, którzy nie są Żydami, nie lubią Żydów. Wszyscy to wiedzą".
Stowarzyszenia Rabinów w Polsce napisało w oświadczeniu, że mają nadzieję, iż rabin wycofa się ze swoich słów. "Generalizowanie jest zwyczajnie nieprawdziwe.Walczymy z uprzedzeniami. Pracujemy nad dobrymi stosunkami z naszymi rodakami bez względu na ich religię lub pochodzenie etniczne" -czytamy.
Rabin Gurara stwierdził już po opublikowaniu oświadczeń, że jego słowa zostały "mylnie zacytowane". Na stronie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie zamieszczono oświadczenie rabina ws. wspomnianego wywiadu.
"Przepraszam wszystkich tych, którzy poczuli się dotknięci po przeczytaniu wywiadu ze mną w Arutz7. Jednak najwyraźniej dziennikarz nie zrozumiał mojej odpowiedzi, bądź została ona błędnie przetłumaczona na angielski. Pozwólcie, że wyjaśnię jak brzmiało pytanie i jaka była moja odpowiedź.
Pytanie brzmiało: Czy w Krakowie jest duży antysemityzm?
Moja odpowiedź: W każdym miejscu na świecie, w którym mieszkają Żydzi są też ludzie, którzy nie lubią Żydów. Jednak w Krakowie nie czuję tego, a wręcz przeciwnie, często spotykam się z dowodami sympatii i szacunku.
Dalsza część mojej odpowiedzi pokrywa się z treścią wywiadu" - brzmi świadczenie podpisane przez rabina Gurare
...
Powiedzial to co oni mysla . Faktycznie w ten sposob buduja swoja spojnosc na nienawisci . Nawet gdyby ich lubili to trzeba by zrobic zeby nienawidzili . Wtedy beda sie trzymac nas z dala od tamtych . Tak zreszta robia sekty partie itp .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:12, 16 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Sylwia Cisowska | Onet
Amerykański koszmar Żydówek
Młode Żydówki, szukając szansy na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, wpadały wprost w ręce handlarzy żywym towarem, których wspierali rabini i amerykańscy dyplomaci. Ten straszny proceder ciągnął się w Polsce przez wiele dziesięcioleci.
W 1929 roku polską opinię publiczną zelektryzowała wiadomość o wykryciu szajki oszustów, którzy byli zaangażowani w aranżowanie fałszywych małżeństw, przemyt kobiet do Stanów Zjednoczonych, a także, w wielu przypadkach, ich sprzedaż do domów publicznych. Faktem, który bulwersował najbardziej, było to, iż w grupie znalazło się kilku znanych rabinów, a także przekupieni amerykańscy dyplomaci. Co gorsza, proceder ten nad Wisłą miał bardzo długą i niechlubną tradycję.
W drodze do lepszego świata
Na początku XX wieku Ameryka jawiła się jako prawdziwa Ziemia Obiecana, gdzie każdy mógł wieść lepsze, spokojniejsze, a przede wszystkim dostatniejsze życie. W Polsce i innych krajach Europy nie brakowało wówczas osób, które były w stanie zaryzykować bardzo dużo, by dostać się do tego mitycznego raju. Jak zwykle w takich przypadkach pojawiło się również wielu, którzy pragnęli wykorzystać desperację i naiwność rodaków, gromadząc w ten sposób pokaźne majątki. Dla niektórych kobiet, szukających szczęścia za oceanem, amerykański sen okazał się być prawdziwym koszmarem.
Wykorzystywanie łatwowierności ofiar to złota zasada niemal wszystkich oszustów. Sprawdziła się także w przypadku szajki rozbitej w 1929 roku w Polsce. Plan, jaki prezentowali młodym dziewczynom, był zaskakująco prosty i teoretycznie, po spełnieniu pewnych formalności, nie mógł się nie powieść. Tym, co dzieliło je od wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, był jeden dokument – akt ślubu z mężczyzną, posiadającym amerykańskie obywatelstwo.
Wiele z pań miało narzeczonych za oceanem, jednak dzielące ich kilometry uniemożliwiały zawarcie małżeństwa. Wtedy z pomocą przychodziło kilku zaprzyjaźnionych rabinów, którzy - za "drobną" opłatą - byli gotowi wystawić odpowiedni dokument nawet bez obecności pana młodego. W przypadkach, gdy jakiegokolwiek partnera brakowało, w jego rolę wcielał się jeden z członków szajki. Po spełnieniu takich formalności, kobiety jako jadące do mężów w Stanach, mogły bez problemu otrzymać paszport i wizy.
Za umożliwienie wyjazdu do USA kobiety płaciły mężczyznom ok. 4 tys. dolarów, co ówcześnie stanowiło ok. 36 tys. złotych. Była to kwota astronomiczna, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, iż pracownik umysłowy zarabiał w tamtym czasie około 280 złotych miesięcznie. Zdecydowanie się na usługi szajki fałszerzy dla wielu kobiet wiązało się najpewniej z zadłużeniem oraz upłynnieniem większości majątku. Podkreślało to jedynie ich desperację, która czyniła z nich łatwe ofiary handlarzy żywym towarem.
Biznesmen, rabin i polityk
Na czele grupy stało dwóch obywateli Stanów Zjednoczonych – bracia Dawid (posługujący się również imieniem Sem) i Morris Baskinowie. To właśnie oni zajmowali się organizowaniem ślubów i przerzutem dziewcząt do Stanów Zjednoczonych. Bracia na zmianę grali także panów młodych – jak ujawniło późniejsze śledztwo, każdy z nich, używając różnych tożsamości, stawał na ślubnym kobiercu co najmniej kilkanaście razy. Panowie weszli w spółkę z właścicielem warszawskiej kamienicy, który meldował u siebie dziewczęta, co umożliwiało im wzięcie ślubu.
Oczywiście przedsięwzięcie nie mogłoby się powieść bez współpracy rabinów – Mendla Kestenberga z Wawra i Jankela Zylbersztejna z Pragi. To właśnie oni, za symboliczną opłatę 50 dolarów, wydawali Baskinom fikcyjne akty ślubu, przymykając oko na łamanie wielu religijnych i prawnych zasad. Baskinowie zadbali nawet o to, by na "ślubach" pojawiali się świadkowie – dwóch mężczyzn za podpis pod fałszywym dokumentem otrzymywało każdorazowo około 50 złotych.
Wśród współpracowników przemytników znaleźli się nawet pracownicy amerykańskiego konsulatu, dbający o to, by nikt za bardzo nie interesował się losem dziewcząt, o których wszelki słuch ginął, gdy tuż po ślubie wyjeżdżały do Stanów. Wicekonsul Harry Hall przez wiele lat współpracował z Baskinami, dostarczając im dokumenty wjazdowe do USA. Każda taka usługa wiązała się z wynagrodzeniem w wysokości około 500 dolarów dla Halla. Ponadto przemytnicy fundowali wicekonsulowi dostatnie życie w Warszawie, w zamian za co ten zjednywał im przychylność pozostałych pracowników konsulatu. Należy przyznać, iż Hall wykazał się ogromną lojalnością wobec Baskinów nawet po ich wpadce. Bronił braci przed oskarżeniami i ręczył własnym słowem honoru, iż podejrzewanie ich o handel żywym towarem jest całkowicie bezpodstawne. Tej wersji trzymał się nawet po tym, kiedy do jego drzwi zapukała policja.
Wpadka
Interes Baskinów prosperował przez co najmniej kilka lat, aż do czerwca 1929 roku, kiedy to Morris został aresztowany przez polską policję. Podejrzenia stróżów prawa wzbudziła sprawa wyjazdu do USA trzech kobiet, które tego samego dnia, w tym samym mieście i u tego samego rabina wzięły ślub. Krótkie śledztwo doprowadziło policjantów do Baskinów. Walizka znaleziona w ich hotelowym pokoju potwierdziła tylko przypuszczenia śledczych – była wypełniona fotografiami i listami od kobiet chcących dostać się do Stanów. Odnaleziono również cały plik fałszywych dokumentów.
Dokładniejsze zbadanie sprawy dało pewność, iż Baskinowie to nie tylko pospolici przemytnicy, ale również handlarze żywym towarem. Większość z dziewcząt, którym obiecywali pomoc w stawianiu pierwszych kroków w nowym kraju, trafiała do domów publicznych, rozsianych po całych Stanach. Według amerykańskich danych takich przypadków mogło być ponad sześćdziesiąt, chociaż polska policja skłaniała się ku liczbie prawie trzykrotnie większej.
Jako obywatele amerykańscy Baskinowie zostali deportowani do Stanów Zjednoczonych, gdzie odbył się ich proces. Za "złamanie przepisów imigracyjnych" zostali skazani na zaledwie dwa lata więzienia. Ostatecznie nie udowodniono im handlu żywym towarem, gdyż żadnej z zaginionych dziewcząt nigdy nie udało się odnaleźć.
Demony przeszłości
Niestety, ta niechlubna historia nie była jednostkowym incydentem. Handel oraz wywózka kobiet żydowskiego pochodzenia do domów publicznych, zlokalizowanych głównie w Ameryce Południowej, sięga znacznie wcześniej, bo aż XIX wieku. W tym przestępczym procederze wyspecjalizowała się szczególnie grupa o mylnej nazwie Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, która dopiero po wielu latach, dzięki interwencji polskich władz, została zmieniona na Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Zwi Migdal. Organizacja ta powstała w 1890 roku i miała mieć charakter filantropijny, jednak jak pokazał czas, jej członkowie zajmowali się wszystkim poza pomocą potrzebującym.
Zwi Migdal kontrolowała znaczną część domów publicznych w Ameryce Południowej. Jej członkowie szczególnie wyspecjalizowali się w przemycie młodych kobiet z Europy Wschodniej, zwłaszcza z ziem polskich. To właśnie działalność tej grupy sprawiła, iż środowiska żydowskie bardzo często kojarzono ze stręczycielstwem, gdyż większość jej członków stanowili Żydzi.
Mimo dosyć złej opinii na temat Towarzystwa, przez lata jego działalności wiele kobiet, pochodzących głównie z bardzo ubogich rodzin, nabierało się na roztaczaną przed nimi wizję łatwego zarobku za oceanem. Wiele z nich płynęło do Ameryki za zgodą krewnych, wierząc, iż jadą na spotkanie z bogatym mężczyzną, który chce wziąć z nimi ślub. Za każdym razem wpadały w ręce handlarzy żywym towarem, którzy nie mieli wobec nich żadnych skrupułów. O tym na jak wielką skalę prowadzili działalność, może świadczyć chociażby fakt, iż w 1913 roku w samym tylko Buenos Aires przebywało blisko 4000 zarejestrowanych prostytutek pochodzenia żydowskiego, z których znaczna część przybyła z terenów polskich.
Działania Zwi Migdal były ogromnym problemem dla społeczności żydowskiej. Frustracja sięgnęła zenitu w 1905 roku, gdy warszawskie bojówki Bundu przeprowadziły tak zwany "pogrom alfonsów". Trzydniowe zamieszki były wymierzone głównie w osoby powiązane z Towarzystwem, jednak w żaden sposób nie zmieniły sytuacji młodych dziewcząt. Problem handlu kobietami nie zniknął wraz z biegiem czasu i stanowił wielkie wyzwanie także dla władz II Rzeczpospolitej, co pokazała dobitnie afera braci Baskinów.
Pisząc artykuł korzystałam m.in. z: N. Glickman "The Jewish White Slave Trade and the Untold Story of Raquel Liberman", A. Gass "Alfosnów nam tutaj nie trzeba" oraz archiwalnych wydań "Kuriera Porannego", "Naszego Przeglądu" i "Ilustrowanego Kuriera Codziennego".
>>>
Tak osobnic z tego ludu przodowali w pornografii prostytucji handlu zywym towarem . Oczywiscie zeby zaraz nie bylo ,,wszyscy zydzi to..." Ale nadreprezentacja ich w tych patologiach byla ZASTRASZAJACA takze wsrod komunistow czyli agentow sowieckich bylo ich multum .
Procenty byly takie :
50 % komunistow i tylko 10 % spoleczenstwa to oni czyli na 1 % az 5 !!!
25 % to inne ludu w kraju tez 25 % 1 do 1
25 % z Polakow na 65 % czyli na 1 % 0,26 % !!!
Zydzi 20 RAZY czesciej byli komuchami ! I ogolnie mozna uznac ze zakres patologii wsrod nich tez byl okolo 20 razy wiekszy .
Nic dziwnego brak Boga ktorego odrzucili takie przyniosl skutki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:25, 16 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
aro :
Wojna i religia
Jeden z żołnierzy wspomina, jak jeszcze podczas ćwiczeń wojskowych, które odbywały się tuż przed operacją, w jednostce pojawiła się grupa wojskowych „rabinów-kapelanów”. Jeden z nich był majorem. Inni nie umundurowani. Rozdawali Księgę Psalmów i religijne broszurki. Zaczepiali, pytając czy żołnierze chcą porozmawiać o obowiązkach religijnych na wojnie itp.
Rabbi z grupy „Żydowska Świadomość”, działającej przy armii, zaczął mówić, że Izrael ma czterech głównych wrogów: Iran, Hamas, władze Autonomii Palestyńskiej oraz Arabów, którzy są obywatelami państwa żydowskiego.
Zachęcał żołnierzy do odwagi, siły i zdecydowania. Miał mówić „odwagi, Bóg jest z wami! Wszystko co robicie jest uświęcone”. Rabin porównywał też Palestyńczyków z biblijnym plemieniem Amalekitów, którzy byli wrogami Izraela uciekającego z Egiptu.
– Z kontekstu jasno wynikało, że przyszedł powiedzieć nam jak agresywni i zdecydowani musimy być; że musimy wygrać, bo to jest święta wojna – opowiadał jeden z żołnierzy. Części żołnierzy, zdystansowanych wobec religii, nie w smak były słowa rabina. Część stała osłupiała tym, co słyszeli.
Inny żołnierz mówi o podobnym przypadku. Po odbytych ćwiczeniach podeszło do nich dwóch rabinów. Jeden umundurowany, oficer wojskowego rabinatu. Zapytał czy nie chcą posłuchać innego rabina, tego w cywilnym. Zgodzili się. Mówił o świętości narodu Izraela. O tym, że kto idzie na wojnę, temu nie poczytuje się grzechów; że to jest wojna „synów światłości” i „synów ciemności”. – To było oburzające – mówił żołnierz pragnący zachować anonimowość.
Polityczna nienawiść ubrana w mesjanistyczną teologię.
...
Dość typowy wykład rasizmu . To co jest korzystne dla nas jest i moralne . Ale widzimy że to ,,judaizm" szokuje Izraelczyków . Bo jak się porówna ten bełkot z np. Franciszkiem to widać która religia jest prawdziwą .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:10, 17 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Holender zwrócił medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata
Holender Henk Zanoli zwrócił medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Wyjaśnił, że sześcioro członków jego rodziny zostało zabitych w nalotach izraelskich na Gazę - informuje BBC News.
91-letni obecnie Zanoli i jego matka otrzymali medale Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 2011 r. za ukrywanie młodej Żydówki w swoim domu w latach 1943-1945.
Zanoli z powodów zdrowotnych nie był w stanie osobiście oddać medalu, więc przesłał go pocztą do ambasady Izraela w Hadze. W dołączonym do przesyłki liście napisał, że izraelski F-16 zniszczył dom jego krewnej w Gazie. Zginęli wszyscy, którzy byli w środku.
Holender dodał, że dalsze tytułowanie go "Sprawiedliwym wśród Narodów Świata" byłoby obrazą dla jego rodziny. "Praprawnukowie mojej matki 20 lipca stracili babcię, trzech wujków, ciocię i kuzyna z rąk izraelskich wojsk" - napisał. Najmłodsza ofiara miała dziewięć lat.
List opublikowała izraelska gazeta "Haaretz".
Tytuł "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" otrzymują osoby, które bezinteresownie i z narażeniem własnego życia niosły pomoc prześladowanym Żydom.
...
Wstrząsające ... A to się odwdzięczyli . Pamiętajmy że to nie są katolicy . Plugawcy u nas podłe wykorzystują miłosierdzie płucach na Kościół abez Niego niejeden by był martwy zagrożony przez konkurencje . Wysłać ich do Izraela tam nie ma zmiłuj . Oko za oko . Brak pojęcia miłosierdzia . Zasady obowiązują tylko wobec żydów . Inni to podludzie których się wykorzystuje jak wygodnie . Nie obowiązuje zasada wdzięczności ! Dla Polaka horror . Ale miejcie tego świadomość że różne ludy mają różne cywilizacje . Łacińska stoi najwyżej . Stąd wszyscy uciekają tam gdzie kiedyś był Kościół a nie odwrotnie . Oni tu się czują dobrze my u nich źle . Dlatego ewangelizujemy świat a nie na odwrót ... Gdyby tam było lepiej oni by uczyli nas .
Niestety ludy te nie rozumieją że Zachód to tacy sami ludzie myślą że jacyś lepsi . A to nie jakiś Zachód sam z siebie stał się potęga ... To Kościół uczynił Zachód potęga . Trzeba przyjmować Ewangelie nie jakiś Zachód aby było w tych krajach dobrze ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:21, 22 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Sekretny protokół izraelskiej armii - jak doszło do "katastrofalnego" ataku na Rafah?
"Być może nie słyszeliście o 'Protokole Hannibala', ale to właśnie on stoi za jednym z najgorszych dotychczasowych okrucieństw Izraela" - ocenia komentator brytyjskiego dziennika "The Independent". Chodzi o sekretną wojskową dyrektywę pozwalającą na użycie zmasowanych sił w przypadku porwania izraelskiego żołnierza - nawet za cenę narażenia jego życia. Według nie tylko brytyjskiej gazety, ale też izraelskich mediów, "Protokół Hannibala" wdrożono podczas ostatnich walk w Strefie Gazy, co kosztowało życie ponad setkę ludzi.
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, od 8 lipca, kiedy rozpoczęła się izraelska ofensywa w Strefie Gazy, zginęło - według źródeł palestyńskich - ponad 2 tys. Palestyńczyków, w tym wiele kobiet i dzieci, a ponad 10 tys. zostało rannych. Po stronie Izraela śmierć poniosło 67 osób, w tym 64 żołnierzy.
Mimo kilku krótkich rozejmów, wzajemny ostrzał Izraela i Hamasu jest kontynuowany.
Zaginiony żołnierz
Do jednego z dramatyczniejszych dla izraelskich sił momentów ostatniej operacji zbrojnej w Strefie Gazy doszło 1 sierpnia w mieście Rafah, przy granicy z Egiptem. Jak opisuje "The Independent", choć rano w życie wchodziło zawieszenie broni, izraelscy wojskowi nadal szukali tuneli przemytniczych Hamasu, które mieli zniszczyć. Wojskowi zostali zaatakowani: dwóch zginęło na miejscu, a trzeci - ppor. Hadar Goldin - przepadł. Podejrzewano, że został porwany przez bojowników Hamasu.
Uprowadzenia żołnierzy to nie lada problem nie tylko dla armii, ale i izraelskich władz, które są naciskane przez opinię publiczną. Wystarczy wymienić sprawę Gilada Szalita, uwolnionego w 2011 r. po pięciu latach w niewoli, w zamian za wypuszczenie ponad tysiąca palestyńskich więźniów. Do podobnej wymiany doszło w latach 80. ubiegłego wieku, gdy podczas wojny w Libanie porwano trzech izraelskich wojskowych.
Właśnie wtedy (w 1986 r.) miał powstać "Protokół Hannibala". "The Independent" podaje, że zgodnie z tą procedurą Izrael może użyć zmasowanej siły ognia krótko po uprowadzeniu któregoś z żołnierzy. Oczywistym jest, że takie działania narażają także samego porwanego.
Ostrzał Rafah
Zdaniem brytyjskiego dziennika, ale także izraelskich mediów, "Protokół Hannibala" został wdrożony również po - jak wówczas podejrzewano - złapaniu ppor. Goldina w Rafah. Jak pisze "The Independent", jest to jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na globie. "Rezultaty były katastrofalne" - ocenia dziennik.
Według informacji "The Independent", Izrael wysłał do akcji samoloty bojowe, czołgi, a nawet buldożery, które niszczyły domy na terenach zamieszkanych przez cywili. Celami ataków były nawet samochody zmierzające do szpitala. Ostrzał trwał trzy godziny i przyniósł śmierć 150 Palestyńczyków.
Organizatorem ataku na Rafah był pułkownik Ofer Winter, religijny żydowski osadnik, który - jak ocenia brytyjski dziennik - jeszcze krótko przed rozpoczęciem operacji w Strefie Gazy praktycznie wezwał żołnierzy do wojny religijnej. "The Independent" apeluje do ONZ o przeprowadzenie śledztwa w sprawie ostrzału Rafah i działań izraelskiego oficera.
Ppor. Hardad Goldin - według późniejszych ustaleń izraelskiej armii, które przytacza serwis The Times of Israel - zginął w pierwszym ataku. Fragmentu jego ciała, co potwierdziły potem testy DNA, znaleziono w tunelu. Pogrzeb żołnierza odbył się 3 sierpnia.
...
Takie metody ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:17, 13 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Izrael nie zostawia jeńców. Dyrektywa Hannibala pozwala na zabijanie własnych żołnierzy
Jednym z największych sukcesów Izraela w ostatniej operacji w Strefie Gazy było to, iż żaden żołnierz nie został wzięty do niewoli przez bojowników palestyńskich. To wynik obowiązywania okrytej tajemnicą tak zwanej dyrektywy Hannibala, która w ekstremalnych przypadkach pozwala na zabicie własnych żołnierzy, jeśli grozi im niewola.
Chociaż fakt istnienia czegoś, co się nazywa dyrektywą Hannibala, jest znany opinii publicznej od 2003 roku, to do tej pory nie wzbudzała ona większych kontrowersji. Kwestia ta powróciła jednak dzięki mediom izraelskim w trakcie ostatniego konfliktu w Strefie Gazy. Wówczas to na terytoriach palestyńskich zaginął w akcji 23-letni por. Hadar Goldin. Pojawiły się informacje prasowe o porwaniu żołnierza przez Hamas.
Później Siły Obronne Izraela (Israel Defense Forces - IDF) podały do publicznej wiadomości informację o znalezieniu jego zwłok. Wojsko odmówiło jednocześnie ujawnienia okoliczności śmierci. Wzbudziło to uzasadnione wątpliwości izraelskiej opinii publicznej, a w prasie zaczęto pisać o zastosowaniu w praktyce wspomnianej dyrektywy Hannibala.
Dziennikarze szybko ujawnili przebieg akcji, po której Goldin został porwany. Miała ona miejsce niedaleko miasta Rafah, które graniczy z Egiptem. Żołnierze IDF wpadli w zasadzkę, gdy z tuneli otworzyli do nich ogień bojownicy Hamasu. Dwóch Izraelczyków zginęło, a trzeci, por. Goldin, został wzięty do niewoli. Odpowiedzią Izraela było ostrzelanie strefy operacji zmasowanym ogniem artyleryjskim. Według danych palestyńskich zginęło wówczas 70 osób. Czy jednym z nich był por. Goldin? Tego nie wiadomo, podobnie jak w wypadku drugiego żołnierza. Sierż. Guy Levy został uznany za zaginionego w akcji. Później IDF ogłosiły odnalezienie jego zwłok.
Zimna logika frontu
Już sama nazwa protokołu pobudza wyobraźnię i rodzi kontrowersje. Hannibal był dowódcą wojsk antycznej Kartaginy, wielkim wojownikiem, który, chcąc uniknąć rzymskiej niewoli, wypił truciznę. Chociaż IDF utrzymują, że nazwa doktryny jest przypadkowo wygenerowana przez system komputerowy, trudno w to uwierzyć. Jej przesłanie jest bardzo silne. Dosłownie odbierają ją przynajmniej niektórzy izraelscy oficerowie.
Warto tym samym przypomnieć słowa ppłk. Szukiego Ribaka, dowódcy batalionu z Brygady Golani, który w 2009 roku stwierdził jasno: - Żaden żołnierz batalionu nie zostanie porwany, niezależnie od ceny. Pod żadnym warunkiem. Nawet jeśli ma to oznaczać, że żołnierz będzie się musiał wysadzić granatem. Nawet jeśli jego własna jednostka będzie musiała otworzyć ogień zaporowy w stronę samochodu, którym jest wywożony.
Doktryna została ukuta w trakcie wojny libańskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wówczas to, dokładnie w 1986 roku, izraelski patrol wpadł w zasadzkę Hezbollahu. Ofiarami byli izraelscy żołnierze: Rachamim Alsheikh i Yossef Fink. Ich ciała zwrócono do Izraela dopiero po dziesięciu latach. W zamian Izrael przekazał drugiej stronie ciała 123 bojowników antyizraelskich. Po incydencie uznano, że wzięcie izraelskiego żołnierza do niewoli źle wpływa na własne morale, a także stanowi gigantyczny sukces drugiej strony. Konkluzja była jedna - IDF nie mogą pozwolić, by ich żołnierze byli porywani.
Złośliwi twierdzą, że Izrael woli swych żołnierzy martwych niż w niewoli. Czy jednak naprawdę, jak podają niektóre media, IDF mają prawo zabić własnego żołnierza, by "uchronić" go od stania się jeńcem? Wojsko nie ujawnia szczegółów, ale wiadomo, że przy każdym wejściu na terytorium wroga dowódcy mają przede wszystkim dbać o to, by żaden z podległych żołnierzy nie dostał się do niewoli. Co więcej, są uprawnieni zrobić wszystko, także narazić życie zagrożonego porwaniem żołnierza, by do tego nie dopuścić. Mają również prawo do ostrzelania samochodu, który odjeżdżałby z izraelskim żołnierzem. Czy jest to zgodne z prawem? Płk Yaakov Amidror, jeden z twórców dyrektywy, stwierdził: - Prawo nie ma tu nic do rzeczy. Na polu bitwy nie ma prawników.
Z punktu widzenia zimnej logiki doktryna ma sens. - Z perspektywy armii lepszy jest żołnierz zabity niż taki w niewoli, który cierpi i zmusza państwo do zwolnienia z aresztów setek osadzonych, byle tylko doprowadzić do jego oswobodzenia - pisano w 2003 roku w dzienniku "Haaretz". Dokładnie taki incydent wydarzył się w czerwcu 2006 roku, kiedy to Hamas porwał niedaleko granicy z Izraelem sierż. Gilada Szalita. Żołnierz spędził w niewoli aż pięć lat. W październiku 2011 roku został uwolniony. Kosztem dla Izraela było wypuszczenie z więzień ponad tysiąca palestyńskich bojowników. Wówczas dyrektywa Hannibala zawiodła, a IDF były krytykowane, że zrobiły za mało, by przerwać próbę porwania.
Logika to jedno, odczucia opinii publicznej to drugie. IDF ukrywały fakt istnienia dyrektywy Hannibala. Obawiano się bowiem reakcji społeczeństwa. Obowiązywanie protokołu było tajne aż do 2003 roku, kiedy dowiedział się o nim służący w Libanie rezerwista. Gdy zaczął nalegać na zlikwidowanie dyrektywy, fakt został ujawniony przez media. Opinia publiczna podzieliła się - niektórzy, w tym nawet rabini i oficerowie, otwarcie odrzucili moralne i prawne podstawy dokumentu. Część oficerów odmawiała informowania o nim podległych sobie żołnierzy. Inni prosili rabinów o wskazówki.
Generalnie jednak izraelska opinia publiczna wyraziła zrozumienie dla takiej polityki. Niektórzy, jak emerytowany gen. Eitan Ben Eliahu, zbywają całą sprawę: - Nigdy w życiu nie spotkałem się z sytuacją, w której ktoś prosiłby o zniszczenie samochodu, w którym są nasi żołnierze.
Gdzie są granice?
Cel dyrektywy Hannibala jest szczytny, opiera się na wywodzącym się ze Stanów Zjednoczonych założeniu, iż żaden żołnierzy nie zostanie zostawiony za linią wroga. W Izraelu nabiera to szczególnego znaczenia, bowiem znienawidzona przez Arabów armia izraelska nie może liczyć na litość. Izraelczycy przekonali się o tym w 2000 roku, kiedy to Palestyńczycy dokonali linczu na dwóch izraelskich żołnierzach rezerwy (jeden ze sprawców został wypuszczony w 2011 roku w zamian za uwolnienie sier. Szalita).
W tym samym roku Hezbollah porwał trzech żołnierzy izraelskich. Zginęli oni albo w czasie zasadzki, albo już w niewoli. W zamian za 400 zwolnionych Palestyńczyków Izrael odzyskał ich szczątki w 2004 roku. Dwóch innych zostało porwanych w 2006 roku przez Hezbollah, który ich najprawdopodobniej zamordował. W zamian za uwolnienie kilku swych bojowników z więzień izraelskich, Hezbollah oddał szczątki żołnierzy dwa lata później.
Według gen. bryg. Motiego Barucha, u podstaw dyrektywy Hannibala leży komunikat: "Żaden żołnierz nie trafi do niewoli. To jasny przekaz". Obecny dowódca sztabu generalnego IDF, gen. por. Benny Gantz, stwierdził jednak kategorycznie, że dowódca nie może zabić żołnierza, któremu grozi niewola. Możliwość pozbawienia życia własnego żołnierza wykluczył także gen. mjr Yossi Peled, jeden z twórców tej doktryny (późniejszy polityk prawicowego Likudu). Jak stwierdził, "nie zrzuciłby tonowej bomby na samochód", w którym byłby przewożony porwany żołnierz izraelski, "ale ostrzelałby go z czołgu, licząc, że ktoś przeżyje".
Gen. Peled dodał, że sam wolałby, "aby go zastrzelili, niż miałby trafić do niewoli Hezbollahu". Jednocześnie oficer wyjaśnił motywację, która stała za opracowaniem protokołu: - Formułując rozkaz, przyzwolono na stworzenie ryzyka (dla porwanego), ale nie na jego zabicie. Chcieliśmy postawić sprawę jasno - nie rób tego, jeśli zakończy się to śmiercią. Zrób to, choćby było to ryzykowne. Czasem decyzja stawia żołnierza w sytuacji zagrożenia. Armia ma za zadanie dbać o bezpieczeństwo państwa. To jest jej priorytet, a nie stawianie na pierwszym miejscu życia swych żołnierzy.
Cytowany przez dziennik "Haaretz" Haim Avraham, ojciec porwanego w 2000 roku sierż. Benny’ego Avrahama, po incydencie granicznym wyjawił: - Syn opowiedział mi o tej procedurze. Stwierdził, że jest rozkaz, iż jeśli dojdzie do porwania grupy żołnierzy, to samochód musi być zatrzymany niezależnie od kosztów, nawet za cenę ich życia. Byłem zszokowany. Zapytałem, czy byłby gotów strzelać do swych kolegów. Odparł, że taki jest rozkaz. Po porwaniu jeden z oficerów powiedział mi, że wojsko przechwyciło 26 pojazdów. Na początku nie wiedziałem o co chodzi, ale później zrozumiałem, że gdyby w jednym z tych samochodów był mój syn, to zostałby zabity. Rozumiem, że porwanie żołnierza to istotny dylemat dla państwa z powodu ceny, jaką musi zapłacić, ale ja wolę, by mój syn był w niewoli niż martwy.
Jak ujawniono w "The New Yorker", gen. Benny Gantz, po wyciagnięciu wniosków z uwolnienia sierż. Szalita, protokół zmodyfikował. Obecnie ponoć nie zezwala on otwarcie na zabicie porwanego żołnierza, ale stwierdza się w nim, że przypadkowe pozbawienie życia jest dopuszczalne i moralnie uzasadnione, jeśli założenia działania, a więc chęć zatrzymania porywaczy, są właściwe. Co tak naprawdę to znaczy? Czy próba przestrzelenia opon odjeżdżającego samochodu mieści się w granicach dopuszczalnego działania? A postrzelenie porwanego, by porywacze nie mogli go wywieźć? Albo ostrzelanie samochodu ze śmigłowca lub artylerii, co zdarzało się kilkukrotnie, jest do przyjęcia?
Zadawanie takich pytań i próba szukania na nie właściwych odpowiedzi może być fantastyczną zabawą filozoficzną, ale takie semantyczne batalie nie mają jednak w sytuacji stresowej żadnego znaczenia, a dla wielu oficerów - chociażby wspomnianego ppłk. Ribaka - przesłanie jest jednoznaczne. Skala ataku, która nastąpiła po porwaniu por. Goldina, również wydaje się nieprzypadkowa.
Robert Czulda, "Polska Zbrojna"
...
Potepiamy obrazanie Hannibala . To szlachetny czlowiek . Nazywanie jego imieniem dobijania zolnierzy aby ich nie meczyli jest ohydne . Dyrektywa kanibala . Uwazajcie na takie sprawy bo zapadna w podswiadomosc i Hannibal bedzie sie wam kojarzyl zabijaniem wlasnych zolnierzy . NIC TAKIEGO ON NIE ROBIL WRECZ PRZECIWNIE JAK ZWYKLY ZOLNIERZ MASZEROWAL OBOK ! BYL UWIELBIANY WRECZ ! Trudno naprawde znalezc osobe wsrod pogan ktora byla by tak dobra i tak by do niek lgneli ludzie BEZ PRZYMUSU ! Chyba tylko swieci ! Jeden z najlepszych ludzi epoki przedchrzescijanskiej . I oczywiscie jedna z moich ulubionych postaci .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:30, 04 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Izraelscy żołnierze ujawniają szokujące kulisy bombardowań w Strefie Gazy
Ala Qandil
4 maja 2015, 11:31
Izraelska armia twierdzi, że robiła wszystko, by uniknąć ofiar wśród palestyńskich cywilów w trakcie ostatniej wojny w Strefie Gazy. - To zwykłe kłamstwo - mówi WP Jehuda Szaul z Breaking the Silence (BtS), izraelskiej organizacji byłych żołnierzy i rezerwistów. Zebrała ona relacje żołnierzy, którzy brali udział w ubiegłorocznej operacji. Wirtualna Polska jako pierwsza w Polsce publikuje ich fragmenty oraz analizę strategii wojskowych wdrożonych przez izraelską armię w trakcie walk.
Relacja nr 83
Sierżant piechoty: O 6 rano miało zacząć się humanitarne zawieszenie broni. Pamiętam, powiedzieli nam, że o 5.15 zacznie się przedstawienie. To była niesamowita precyzja sił powietrznych. Pierwszy pocisk uderzył co do sekundy o 5.15, a ostatni dokładnie o 5.59 i 59 sekund. To było niesamowite. Ogień non stop (…).
BtS: Gdy wracaliście do tej dzielnicy, co z niej zostało?
Sierżant piechoty: Nic. Zupełnie nic. Nic. Jak w scenie otwierającej "Pianistę". Jest takie słynne zdjęcie Warszawy przed i po wojnie, które zawsze pokazują na wycieczkach do Polski. To zdjęcie pokazuje centrum Warszawy, eleganckiego europejskiego miasta. A potem pokazują miasto po wojnie. Dokładnie tę samą dzielnicę. Tylko z jednym stojącym domem, a reszta leży w gruzach. Tak właśnie wyglądała [palestyńska dzielnica].
Dzielnica, o której opowiada sierżant piechoty to Bet Lahija, jedno z wielu miejsc w Strefie Gazy zrównanych z ziemią latem 2014 r., podczas wojny nazwanej przez izraelską armię operacją "Ochronny Brzeg". Była to już trzecia izraelska operacja w Strefie Gazy w ciągu ostatnich ośmiu lat, czyli od momentu, w którym władzę w Strefie objął radykalny Hamas, a Izrael w porozumieniu z Egiptem szczelnie zamknął jej granice, doprowadzając mieszkańców Strefy na skraj katastrofy humanitarnej.
"Ochronny Brzeg" rozpoczął się w pierwszych dniach lipca zeszłego roku, trwał pięćdziesiąt dni i obejmował z początku bombardowania Strefy Gazy, a później również inwazję lądową. Kosztował życie 2200 Palestyńczyków, w zdecydowanej większości cywili. 11 tys. Palestyńczyków zostało rannych. Po stronie izraelskiej życie straciło 66 żołnierzy i pięciu cywili, którzy zginęli wskutek ostrzału Izraela przez odpalane ze Strefy Gazy rakiety.
Oficjalnym izraelskim uzasadnieniem ataku na Gazę było wystrzeliwanie przez Hamas rakiet na przypadkowe cele w Izraelu, ale w rzeczywistości na przyczyny operacji złożyła się cała seria wydarzeń. Napięcie rosło od początku 2014 roku. Izraelskim władzom nie spodobało się pojednanie między Hamasem a Fatahem, drugim głównym palestyńskimi ugrupowaniem, które sprawuje władzę na Zachodnim Brzegu. Załamały się palestyńsko-izraelskie rozmowy pokojowe prowadzone pod egidą Stanów Zjednoczonych. Niedługo potem działający na własną rękę i luźno powiązani z Hamasem Palestyńczycy uprowadzili i zabili trzech izraelskich nastolatków. Izrael zareagował masowymi aresztowaniami na Zachodnim Brzegu. Zatrzymywano nie tylko członków i sympatyków Hamasu, ale również pracowników organizacji charytatywnych i działacze różnych ugrupowań politycznych.
Hamas odpowiedział wystrzeliwaniem prymitywnych rakiet, które pozbawione jakichkolwiek systemów naprowadzających, spadały na przypadkowe, a więc również cywilne cele. Na ulicach izraelskich miast rosło napięcie, żydowscy nacjonaliści napadali na palestyńskich przechodniów. Na początku lipca trzech żydowskich ekstremistów uprowadziło i spaliło żywcem szesnastoletniego Palestyńczyka Muhammeda Abu Khadeira. Trwały aresztowania, wskutek wojskowych interwencji na Zachodnim Brzegu ginęli Palestyńczycy, a Hamas wzmagał ostrzał rakietowy ze Strefy Gazy. Kilka dni po pogrzebie Abu Khadeira rozpoczęła się wojskowa operacja "Ochronny Brzeg".
To właśnie relacje izraelskich wojskowych, którzy brali w niej udział, zebrała w najnowszym raporcie organizacja Breaking the Silence ("Przełamując Ciszę"). W sumie ponad sto świadectw wojny.
BtS została założona przez byłych żołnierzy, którzy już od dekady gromadzą i publikują historie swoich kolegów z armii. Byli żołnierze opisują realia izraelskiej okupacji palestyńskich terytoriów, przebieg działań wojennych oraz nadużycia i zbrodnie, których dopuszcza się wojsko.
Najbardziej moralna armia świata
Relacja nr 17
BtS: Jakie były reguły użycia broni?
Sierżant piechoty: (...) Generalnie, jeśli coś zauważysz - strzelasz. Powiedzieli nam: "Nie powinno tam być żadnych cywilów. Jeśli kogoś zobaczysz, strzelaj." Nie miało znaczenia czy było zagrożenie czy nie i moim zdaniem to jest logiczne. Jeśli zastrzelisz kogoś w Gazie, to spoko, żaden problem. Po pierwsze, dlatego, że to Gaza; po drugie - bo to działania wojenne.
Izraelczycy głęboko wierzą, że posiadają najbardziej moralną armię świata. To sformułowanie często powtarzają wojskowi rzecznicy i politycy. Żołnierzy ma obowiązywać tzw. zasada czystości broni, która według kodeksu IDF (Israeli Defense Force) oznacza, że "żołnierz powinien używać broni i siły tylko w celu wypełnienia misji i tylko w niezbędnym zakresie; nawet w walce zachowuje swoje człowieczeństwo. Żołnierz nie powinien używać swojej broni i przemocy przeciwko osobom niebiorącym udziału w walkach lub jeńcom i powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, by nie naruszyć ich życia, nietykalności cielesnej, honoru i własności".
Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Izraelska armia przyjęła w Strefie Gazy dwa podstawowe założenia. Po pierwsze, by za wszelką cenę nie narażać własnych żołnierzy na ryzyko. Po drugie, obowiązywała tzw. doktryna Dahiji, zgodnie z którą każde wystrzelenie palestyńskiej rakiety miało się spotkać z nieproporcjonalnie silną odpowiedzią.
- Te dwie doktryny stanowiły podstawę zasad użycia broni w Strefie Gazy. Można je nazwać celowym, precyzyjnie zrealizowanym zamachem na zasady prawa międzynarodowego - mówi WP Jehuda Szaul, weteran izraelskiej armii i jeden z założycieli Breaking the Silence.
- Unikanie narażania własnych żołnierzy na ryzyko jest z pozoru słuszne. Żołnierze chcą mieć świadomość, że gdy ich kraj wysyła ich na wojnę, to jednocześnie robi wszystko, żeby zminimalizować grożące im niebezpieczeństwo - mówi Szaul. - Problematyczna jest druga część tego założenia: "za wszelką cenę", nawet kosztem ludności cywilnej po drugiej stronie. Są takie cztery słowa, które zna każdy izraelski żołnierz, "jesz safek, ein safek", czyli "jeśli są wątpliwości, to nie ma wątpliwości". Jeśli żołnierz ma wątpliwości, czyli jest w sytuacji, w której nie wie, jakie są reguły użycia broni, na przykład nie widzi dokładnie celu, to działa tak, jakby tych wątpliwości nie miał - nie pociąga za spust. Tak nauczono mnie interpretować tę zasadę i tego samego uczyłem moich żołnierzy. W Gazie, zgodnie z doktryną "zero ryzyka kosztem drugiej strony" nabiera ona dokładnie odwrotnego znaczenia. To znaczy: jeśli masz wątpliwości, strzelaj, koszty błędów ma ponosić druga strona - tłumaczy Szaul.
Zero ryzyka, zero strat - za wszelką cenę
Relacja nr 67
W trakcie operacji była taka naklejka: wartość życia naszych żołnierzy stoi ponad wartością życia cywilów wroga.
Hierarchia wartości ludzkiego życia nie wzięła się z hasła na wojennej wlepce. Moralne i etyczne usprawiedliwienie dla przenoszenia ryzyka i kosztów na drugą stronę, czyli w tym wypadku na palestyńską ludność cywilną, ma swoje źródła w opracowanej przez izraelskiego profesora filozofii Asę Kaszera i byłego szefa wywiadu generała Amosa Jadlina teorii "etycznej walki z terroryzmem".
Kaszer w latach 90. XX w. przygotował na zamówienie izraelskiej armii kodeks etyczny dla żołnierzy zwany "Duchem IDF". Później wraz z Jadlinem i ekspertami armii, opracował odpowiedź na moralne dylematy, jakie stanęły przed izraelskimi żołnierzami w trakcie palestyńskiego powstania. Choć postulaty Kaszera i Jadlina dotyczące zmiany reguł użycia broni w walkach z palestyńskimi bojownikami nie zostały nigdy oficjalnie wdrożone przez izraelską armię, to miały duży wpływ na kształtowanie jej doktryny.
Zgodnie z teorią Kaszera i Jadlina państwo jest bardziej zobowiązane do ochrony życia izraelskich obywateli, w tym żołnierzy, niż cywilów po drugiej stronie. Na tej podstawie stworzyli hierarchię wartości ludzkiego życia. W pewnym uproszczeniu wygląda to tak: na pierwszym miejscu stoją izraelscy cywile, na drugim izraelscy żołnierze, dopiero potem palestyńscy cywile w Strefie Gazy i na końcu palestyńscy bojownicy, zwani w tym dokumencie terrorystami.
Doktryna Dahiji. "Nawet w Libanie nie widziałem czegoś takiego"
Relacja nr 49
Wszystko było doszczętnie zniszczone, zdjęcia w internecie to wersja dla dzieci w porównaniu z tym, co tam zobaczyliśmy w rzeczywistości. Nie wszystko było zrównane z ziemią, tam przede wszystkim było spustoszenie, zdewastowane ruiny domów, urwane balkony, odsłonięte wnętrza salonów, zniszczone sklepy. (...) Nigdy czegoś takiego nie widziałem, nawet w Libanie. Tam też były zniszczenia, ale nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego jak to.
Relacja nr 11
BtS: O czym mówili podczas odprawy?
Sierżant: Można powiedzieć, że omówili większość spraw, które uznają za osiągnięcia. Wymieniali liczby: dwa tysiące zabitych, 11 tysięcy rannych, pół miliona uchodźców, zniszczenia, których odbudowa potrwa dziesięciolecia.
Za twórcę doktryny, o której mowa w powyższych fragmentach, uznaje się izraelskiego generała Gadiego Eisenkota. Zakłada ona masowe i nieproporcjonalne zniszczenia obiektów cywilnych na obszarach kontrolowanych przez wroga. Nazwa pochodzi od ubogiej szyickiej dzielnicy południowego Bejrutu, Dahiji, gdzie siedzibę ma Hezbollah i gdzie Izrael celowo zniszczył cywilną infrastrukturę, przede wszystkim ogromne bloki mieszkalne podczas drugiej wojny libańskiej w 2006 roku.
Szef północnego dowództwa Izraelskich Sił Obronnych gen. Gadi Eisenkot tak opisywał sposób działania zawarty w doktrynie: "To, co miało miejsce w dzielnicy Dahija w Bejrucie w 2006 r., nastąpi w każdej miejscowości, z której ostrzeliwany jest Izrael. (...) Zastosujemy wobec niej nieproporcjonalną siłę i spowodujemy potężne szkody i zniszczenia. Z naszego punktu widzenia nie są to cywilne miejscowości, lecz bazy wojskowe. (...) To nie zalecenie. Taki jest plan. I został on zatwierdzony.
Doktryna Dahiji nie jest nową regułą. Richard Goldstone, prawnik z RPA, który stanął na czele komisji ONZ badającej wydarzenia w Gazie w trakcie konfliktu na przełomie 2008 i 2009 roku doszedł do wniosku, że już wówczas przyświecała ona izraelskiej armii. Także wtedy skala zniszczeń wprawiała w zdumienie.
Jednak w trakcie operacji "Ochronny Brzeg" spustoszenie wywołane stosowaniem doktryny Dahiji było jeszcze większe. Trwające pięćdziesiąt dni bombardowania Strefy Gazy z powietrza, morza i lądu doprowadziły do zniszczeń potężniejszych niż w trakcie poprzednich operacji: 100 tysięcy domów zostało uszkodzonych, w tym około 18 tysięcy zostało zupełnie zniszczonych. Izraelska armia zbombardowała m.in. elektrownie, oczyszczalnie ścieków, studnie, wodociągi i inną infrastrukturę. Czołgi i buldożery rozjeżdżały drogi, budynki, sady, pola uprawne, słupy elektryczne, a żołnierze strzelali na przykład do zbiorników na wodę, które Palestyńczycy trzymają na dachach. Po kilku tygodniach konfliktu większość Gazy była odcięta od wody i prądu. Całe dzielnice zmieniły się w gruzowisko.
- Ze względu na cykliczność wojen, strategicznym celem nie jest już wyeliminowanie wroga, jak w tradycyjnych konfliktach, ale przedłużenie okresów między kolejnymi wybuchami - mówi Szaul. - Problemem stały się zasady gry, w tym zasada proporcjonalności. W odwecie za jedną wystrzeloną rakietę zbombardujemy jeden budynek. I na drugi dzień to samo. To może trwać w nieskończoność. Doktryna Dahiji tak naprawdę zakłada, że rozwiązaniem problemu jest łamanie zasad. Zamiast proporcjonalnej reakcji - odpowiedź radykalnie nieproporcjonalna. Ty dajesz mi pstryczka w nos, ja rozjadę cię czołgiem, ty odpalasz jedną rakietę - ja tysiąc. To jest komunikat: jest chuligan w tej dzielnicy, który nie przestrzega żadnych reguł. Jeśli go zaczepisz, słono za to zapłacisz. Na tyle słono, że zastanowisz się dwadzieścia razy zanim cokolwiek zrobisz - tłumaczy Szaul.
Zmiękczanie terenu
Relacja nr 30
Porucznik piechoty: Przed wejściem piechoty na ten cały teren wystrzelono szaloną ilość pocisków artyleryjskich. Dwie godziny, non-stop. Bum, bum, bum. Potem, w dwóch liniach wjeżdżały czołgi, a przed nimi D9 (opancerzone buldożery) przeorały teren. My szliśmy ich śladem.
Relacja nr 1
Major piechoty: Informuje się [palestyńskich] mieszkańców, rozrzuca się ulotki, kto uciekł, ten uciekł - a potem się strzela. I mówię tu o masowym ogniu. Artyleria. Chodzi o to, żeby nasze wojska mogły wejść bez ponoszenia strat.
Doktryną Dahiji wojsko kierowało się od pierwszych chwil w Gazie, przygotowując grunt pod wejście piechoty przez tzw. zmiękczanie terenu, czyli powodujące ogromne zniszczenia masowe bombardowania gęsto zabudowanych dzielnic. - "Zmiękczanie terenu" brzmi miło, miękko. A w praktyce to oznacza, że wystrzeliwuje się na cywilną dzielnicę 35 tysięcy granatów wielkości arbuza, które zabijają każdego w promieniu 50 metrów - mówi WP Awihaj Stollar z BtS. Żołnierze, którzy wchodzili do Gazy po tym ostrzale, opowiadają, że na zajmowanym terenie niemal nie było niezniszczonych domów.
Szaul: - "Zmiękczanie terenu" w Strefie Gazy oznacza masowy ogień artyleryjski, idą w ruch moździerze, czołgi, buldożery rozjeżdżają budynki, inżynierowie otwierają drogę zanim wejdzie piechota. W Gazie nie ma otwartych przestrzeni, to nie jest puste pole, na którym dwie armie mogą się bić. Gaza jest gęsto zabudowana, pełna ludności cywilnej. Co robi w takich warunkach armia izraelska? Zrzuca ulotki nawołujące ludność cywilną, by opuściła na przykład Bet Lahiję i przeniosła się do Dżabalii (miejscowości na północy Strefy Gazy). Wyznaczają im termin. Gdy mija, armia zaczyna traktować to miejsce jak normalne, tradycyjne pole bitwy.
Każdy może być zaangażowany
Relacja nr 8
BtS: Czy przedyskutowali z wami, co robić z niezaangażowanymi cywilami?
Sierżant, dywizji opancerzonej: W ogóle nikt z nami o tym nie rozmawiał. Z ich punktu widzenia, nikogo nie powinno tam być.
Relacja nr 2
Bts: Otworzyć ogień, co to znaczy?
Sierżant piechoty zmechanizowanej: Strzelać, żeby zabić. To jest walka w warunkach miejskich. Mawialiśmy: nie ma czegoś takiego jak osoba niezaangażowana. W tych okolicznościach, każdy kto tam jest, jest zaangażowany.
W trakcie izraelskiej inwazji ulotki na Strefę Gazy spadały z nieba masowo. Ci, którzy mogli i mieli dokąd, ewakuowali się. Agencja ONZ ds. palestyńskich uchodźców UNRWA otworzyła część swoich szkół w Strefie Gazy dla uciekinierów z przygranicznych miejscowości. UNRWA ma pod swoją opieką 70 proc. ludności Strefy Gazy, bo aż tyle stanowią uchodźcy i ich potomkowie z ziem, na których w 1948 roku powstał Izrael. Ale szybko zaczęło brakować miejsca w szkołach. Dlatego niektóre rodziny wolały zaryzykować pozostanie w domu, pomimo ostrzeżeń na ulotkach. Starsze, schorowane osoby i ich opiekunowie też często rezygnowali z ewakuacji. Nikt nie przewidział skali nadchodzących bombardowań.
Sytuację cywilów skomplikował nie tylko masowy ostrzał, ale również klasyfikacja ludności wprowadzona przez izraelską armię. Jak zauważa Awihaj Stollar z BtS, ta klasyfikacja przeniknęła do języka debaty publicznej. Z użycia wyszedł termin "niewinny cywil", a zastąpił go podział na "niezaangażowanych" i "zaangażowanych". - Gdy armia zrzuci ulotki i minie ustanowiony w nich termin na ewakuację, każdy kto zostanie, jest uznany za zaangażowanego - tłumaczy Szaul. Jeśli komuś udało się przetrwać zmasowany ostrzał artyleryjski, żołnierz, który zobaczył taką osobę ze swojego posterunku, miał obowiązek do niej strzelać.
"Broń statystyczna"
Relacja nr 20
Żołnierz: (…) starali się utrzymać stały ostrzał al-Burejż, tak, by tamci się nie wychylali. Nie było konkretnego celu. Co jakiś czas bum, pocisk, albo bum i potem nagle karabin maszynowy. (…) Cały czas gadało się o tym, ile wystrzeliliśmy, w co walnęło, kto nie trafił. Były osoby, które wystrzeliwały 20 pocisków dziennie. To było dość proste: kto miał chęć postrzelać więcej, strzelał więcej. Większość miała chęć. Dziesiątki pocisków [dziennie], przez całą operację. Pomnóż to przez 11 czołgów w kompanii.
"Broń statystyczna" - tak izraelscy wojskowi nazywają artylerię. Jest to broń z założenia nieprecyzyjna. Celem pocisku artyleryjskiego jest teren o wymiarze 50 na 50 metrów. Jeśli pocisk spadnie w promieniu 100 metrów od celu, to wciąż uważa się to za trafienie. Działa mają zasięg około 20 kilometrów. Ludzie, którzy je obsługują, nie widzą celu. Takie strzelanie nazywa się ogniem pośrednim. W terenie jest oficer łącznikowy, który działa jak zwiadowca - widzi, gdzie spadają pociski i jeśli trzeba poprawić, to przez radio mówi na przykład: 100 metrów na wschód, 200 metrów na południe itd. Jeden pocisk artyleryjski kalibru 155 mm waży ponad 40 kilogramów. Gdy wybucha, może zabić ludzi w promieniu 50 metrów, i poważnie zranić w zasięgu 150 metrów. - To nie jest zabawka - podsumowuje Szaul. Pociski moździerzowe kalibru 120 mm zabijają ludzi w promieniu 10 metrów, ranią w promieniu 20 metrów i są wystrzeliwane w odległości 7 km.
W trakcie operacji "Ochronny Brzeg" izraelska armia wystrzeliła 35 tysięcy pocisków artyleryjskich, w tym 19 tys. wybuchających i 16 tys. dymnych, oświetlających i innych. Dla porównania, w trakcie operacji "Płynny Ołów" (przełom 2008 i 2009 roku), Izraelczycy użyli podczas ostrzału Strefy Gazy ośmiu tysięcy pocisków, w tym trzech tysięcy wybuchających.
Izraelscy wojskowi są w pełni świadomi, że to bardzo nieprecyzyjna broń. Dlatego stosuje bardzo sztywne reguły dla ochrony własnych wojsk, jeśli znajdują się one w pobliżu ostrzału "statystycznego". Izraelscy żołnierze nie mogą znajdować się bliżej niż 300 metrów od celu. Jeśli są w schronach, w bunkrach albo w czołgach, to dopuszczalna odległość spada do 250 metrów. Ale palestyńska ludność cywilna nie może zawsze liczyć na taką samą ochronę.
- W trakcie wojny, przy niektórych trybach działania, bezpieczny dystans dla ludności cywilnej był mniejszy niż bezpieczny dystans dla izraelskich żołnierzy - mówi Szaul. Tryby działania, o których wspomina, to ogólne wytyczne dotyczące niezbędnego stopnia ostrożności w stosunku do ludności cywilnej. W trybie pierwszym cywile są względnie najbezpieczniejsi, tzn. ich odległość od celu jest największa. Z każdym kolejnym trybem ta odległość się zmniejsza. - Tak m.in. w praktyce wygląda zasada "zero strat własnych nawet kosztem ludności cywilnej". W Gazie trzeci tryb działania nie był rzadkością - podsumowuje były żołnierz.
Zasady - jak je złamać?
Tryby operacyjne mogą utrudniać ostrzał. Przy pierwszym rośnie nie tylko dystans oddzielający strefę ostrzału od cywilów, ale również od cywilnej infrastruktury - szkół, obiektów UNRWA czy przychodni. Ograniczone są rodzaje broni, z jakiej można strzelać, ograniczona jest liczba osób cywilnych, które mogą przy okazji zostać zabite.
W relacji nr 92 jeden z poruczników opowiada o odprawie, na której omawiane były różne protokoły. Po skończonym spotkaniu jeden ze starszych rezerwistów zaczął wyjaśniać, jak te ograniczenia obejść: "Jest taka stara sztuczka, korzystaliśmy z tego w Libanie". I tłumaczy: "Jeśli cel jest za blisko ludności cywilnej i obawiacie się, że przez radio nie dadzą wam autoryzacji, możecie zamiast tego zwrócić się o autoryzację innego celu, który jest powiedzmy 200 metrów na zachód od tego pierwszego i dostatecznie daleko od cywilów. A gdy artyleria zacznie strzelać w tamtą stronę, 'poprawicie' im namiary na pierwotny cel. Po takim ostrzale zachowają się jedynie współrzędne oficjalnego celu. Korekty nie wpisuje się do sprawozdań, a już na pewno nie trzeba się z nich specjalnie tłumaczyć".
Choć w świadectwach zebranych przez BtS nikt wprost nie potwierdza zastosowania tej "starej sztuczki", to wiadomo, że w dzielnicach, w których izraelska armia przeprowadziła najcięższe bombardowania, nawet chronione obiekty zostały trafione.
Tak było chociażby w Szadżaiji, dzielnicy położonej na wschodnich obrzeżach miasta Gaza, blisko granicy. Przed wojną mieszkało tam około 100 tys. ludzi. Izraelska armia zamieniła ją w kupę gruzu i cmentarz. W ciągu kilku godzin bombardowań zginęło tam od 66 do 120 osób, a prawie 300 zostało rannych. Izraelczycy trafili na zacięty opór bojowników Hamasu. Żeby umożliwić swoim siłom wycofanie się na bezpieczne pozycje, artyleria stworzyła "zaporę ogniową". W ciągu kilku porannych godzin na Szadżaiję spadło 600 pocisków artyleryjskich, a izraelskie bombowce zrzuciły sto jednotonowych bomb.
Według palestyńskich źródeł większość ofiar, które zginęły lub zostały ranne w tym zmasowanym ogniu, to cywile w przerażeniu uciekający z dzielnicy. Świadkowie opowiadali o ludziach skaczących z czwartego piętra, o samolotach F-16 latających tuż nad ich domami, o mężczyznach zdejmujących koszule i buty, żeby oddać je półnagim, bosym kobietom wybiegającym z domów. Wczesnym rankiem uciekinierzy z Szadżaiji w piżamach, najczęściej bez butów, czasem tylko z jednym kocem w rękach błąkali się po centrum Gazy, szukając schronienia. Wciąż w szoku, opowiadali o zwłokach na ulicy, o rannych, którym nikt nie mógł pomóc, bo nawet ambulanse były ostrzeliwane.
- To nie jest tak, że izraelscy generałowie siedzą w centrach operacyjnych i knują, podczas gdy liczba zabitych cywilów rośnie - mówi Szaul i dodaje: - Ale prawdziwy przebieg wydarzeń nie ma wiele wspólnego z oficjalną izraelską wersją, zgodnie z którą wojsko zrobiło wszystko, by uniknąć ofiar wśród cywilów. Ktokolwiek stworzył takie zasady użycia broni, ktokolwiek korzysta z artylerii i z moździerzy w miejscu tak gęsto zaludnionym jak Strefa Gazy, nie może w żaden sposób twierdzić, że zrobił wszystko by oszczędzić cywilów. To zwykłe kłamstwo.
...
Jest to ohyda. To nie wojsko. Owszem Hamas też postąpił głupio ale to nie usprawiedliwia takich działań. Mówienie że się robi wszystko aby nie ginęli cywile i jednocześnie wydawanie takich rozkazów to zbrodnia. Owszem trudno mieć pretensje że armia Izraela odpowiada na ostrzał Izraela. ALE JAKIE METODY! BÓG WAS OSĄDZI! Bo to nie tylko chodzi o ostrzał. Ale i o to co robilscie przed. Jak traktowaliscie Palestyńczyków! To doprowadziło do tej erupcji agresji.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:31, 06 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
"Mogłem strzelać kiedy chciałem i do kogo chciałem". Izraelski czołgista o konflikcie w Strefie Gazy
Według ONZ ubiegłoroczne 50-dniowe działania wojenne w Stefie Gazy doprowadziły do zniszczenia ponad 20 tysięcy domów – 60 tysięcy rodzin pozostało bez dachu nad głową. - Mogłem strzelać gdzie chciałem i kiedy chciałem - mówi izraelski czołgista biorący udział w walkach.
Izraelski żołnierz nie chce pokazać twarzy przed kamerą, bojąc się konsekwencji. W czasie wojny służył jako celowniczy czołgu, dziś jest cywilem. Mężczyzna twierdzi, że wstydzi się swoich czynów. - To przypominało Dziki Zachód. Mogłem skierować czołg w dowolną stronę i strzelać gdziekolwiek chciałem i kiedy tylko chciałem. To mi się nie podobało.
To tylko jeden spośród blisko 70 izraelskich żołnierzy – świadków, którzy wystąpili w nowym filmie dokumentalnym krytykującym działania zbrojne prowadzone przez izraelską armię w czasie konfliktu w Strefie Gazy. Pojawiają się również oskarżenia o zbrodnie wojenne. Dokument wyprodukowała lewicowa organizacja pozarządowa "Breaking the Silence" ("Przełamując milczenie" - red.), założona przez byłych żołnierzy, świadków zbrodni wojennych.
Do doniesień organizacji odniósł się Rzecznik Sił Zbrojnych Izraela. - To już nie pierwszy raz, gdy bezskutecznie prosiliśmy organizację "Breaking the Silence" o przedstawienie dowodów lub zeznań świadków dotyczących działań zbrojnych prowadzonych przez izraelską armię. Naszą prośbę przekazaliśmy jeszcze przed publikacją materiału, aby przeprowadzić niezależne śledztwo w tej sprawie. Niestety, w każdym z wymienionych przypadków organizacja "Breaking the Silence" odmówiła dostarczenia dowodów na poparcie stawianych w raporcie tez - twierdzi.
Według ONZ, w konflikcie zginęło około 2100 Palestyńczyków, w tym około 70 proc. cywili. Izrael twierdzi jednak, że połowa ofiar była bojownikami. Po stronie izraelskiej straty wynoszą ok. 70 ofiar śmiertelnych – niemal wszyscy byli żołnierzami.
Izraelskie siły zbrojne prowadzą dochodzenie w sprawie ponad 120 przypadków łamania zasad sztuki wojennej w czasie wojny w Strefie Gazy. W sześciu przypadkach rozpoczęto się postępowanie karne.
Analityk Ben-Dror Yemini twierdzi, że krytyczne podejście do wojny w Strefie Gazy jest ważne, należy jednak pamiętać o szerszym kontekście konfliktu. - W liczbach bezwzględnych i w ujęciu proporcjonalnym Izrael zabija coraz mniej palestyńskich bojowników i cywili. Co do tego nie ma wątpliwości. Jeżeli się tego nie bierze pod uwagę, wtedy łatwo stwierdzić, że wszystkiemu jest winien Izrael.
...
Nie ma zadnych watpliwosci ze glownym winnym Izrael.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:38, 11 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Szokujący raport BtS. Rozterki izraelskich żołnierzy podczas operacji w Strefie Gazy
Ala Qandil
11 maja 2015, 09:21
Było lato 2014 r., trwała izraelska operacja w Strefie Gazy. Gdy jeden z żołnierzy strzelił do staruszka, medycy bali się podejść z pomocą. Mógł mieć przecież na sobie materiały wybuchowe. W końcu zdecydowano, by opancerzony buldożer zrzucił na umierającego kupę gruzu. To tylko jedna z wielu historii izraelskich żołnierzy zebranych przez organizację byłych wojskowych Breaking the Silence (BtS). Wirtualna Polska analizowała już na podstawie raportu BtS wojenne strategie armii Izraela - teraz przygląda się jednostkowym poczynaniom i rozterkom żołnierzy, które są równie porażające.
Nie wolno zapomnieć, że największe dramaty tej wojny nie wynikały z tego, że jakiś żołnierz ukradł trochę pieniędzy, zrobił sobie kawę w cudzej kuchni czy nawet wypróżnił się komuś do garnka. To, co najważniejsze, to na przykład polityka systematycznego wyburzania domów, masowy ostrzał artyleryjski.
Avihaj Stollar z Breaking the Silence
Izraelska organizacja byłych wojskowych Breaking the Silence opublikowała w ubiegły poniedziałek ponad setkę relacji żołnierzy, którzy wzięli udział w konflikcie zbrojnym w Strefie Gazy latem 2014 roku. Bilans tej 50-dniowej wojny, zwanej przez Izraelczyków operacją "Ochronny Brzeg", był dramatyczny: zginęło około 2200 Palestyńczyków, w większości ludność cywilna, 11 tysięcy zostało rannych, izraelskie bombardowania uszkodziły 100 tysięcy domów, a 18 tysięcy zostało kompletnie zniszczonych. W trakcie inwazji lądowej w walkach z palestyńskimi bojownikami zginęło 67 izraelskich żołnierzy, a od palestyńskich rakiet wystrzeliwanych ze Strefy Gazy na przypadkowe cele w Izraelu - sześć osób cywilnych.
Czytaj również: Izraelscy żołnierze ujawniają szokujące kulisy bombardowań w Strefie Gazy.
Wirtualna Polska jako pierwsza w kraju opisywała, jakie doktryny i zasady użycia broni obowiązywały izraelskie wojsko w trakcie tej wojny. Z relacji żołnierzy i komentarza BtS wyłania się radykalnie nieproporcjonalna reakcja Izraela na rakiety wystrzeliwane przez palestyńskie ugrupowanie Hamas, bardzo luźne reguły otwierania ognia i polityka metodycznego niszczenia infrastruktury cywilnej.
Jednak równie niepokojące są indywidualne poczynania żołnierzy, ich wyznania o zatraceniu poczucia dobra i zła, pogubieniu moralnym. Rzadko w relacjach mówią z empatią o Palestyńczykach w Gazie - dużo częściej są zaniepokojeni losem zwierząt, błąkających się po polu walki. Spędzają więcej czasu, zastanawiając się, czy to etyczne zrobić sobie filiżankę kawy znalezionej w kuchni okupowanego przez nich domu palestyńskiej rodziny, niż czy to w porządku wysadzić ten dom w powietrze.
Rozkazy są jasne: żołnierze mają strzelać do każdego, kogo zobaczą na zajętych terenach; opancerzone buldożery D9 powinny pracować non-stop równając z ziemią sady, budynki, stacje benzynowe itd. ("jakby bawiły się w piaskownicy"), a artyleria - regularnie ostrzeliwać okoliczne dzielnice. Żeby realizować takie strategie, nie mogą się zastanawiać, czy staruszek zmierzający w ich kierunku jest niewinną osobą; nie powinni sobie wyobrażać, co zrobią wielodzietne rodziny, gdy zastaną swoje domy w gruzach.
Czytając ich relacje, widać, że żołnierze działają w dwóch rozłącznych trybach. Pierwszy to wojskowa konieczność - nie ma tu miejsca na wybory, są za to rozkazy, wytyczne. Z moralności tych działań nie muszą się przed nikim tłumaczyć, nawet przed sobą. Za to w drugim trybie - tym zwykłym, ludzkim, oceny etyczne są jak najbardziej na miejscu: gdy na przykład chcą napić się kawy albo ukraść z okupowanego domu "pamiątkę".
Relacja 38. Wszystko zaczyna przypominać grę komputerową
BtS: Zastanawiałeś się nad tym, co jeśli w środku [samochodów, do których strzelacie dla zabawy - red.] są ludzie? Czy w ogóle rozmawialiście o tym w czołgu, że to mogą być cywile?
Sierżant: Mi osobiście, gdzieś głęboko w środku, trochę to przeszkadzało. Ale po trzech tygodniach w Gazie, podczas których wystrzeliwujesz ogromne ilości amunicji do wszystkiego, co się rusza, i też do tego co się nie rusza - przestaje ci to przeszkadzać. To co dobre i co złe trochę zaczyna się mieszać, twoje zasady moralne gubią się, tracisz rozum, i wszystko zaczyna przypominać grę komputerową - strasznie fajną i prawdziwą.
Sierżant z Korpusu Pancernego, który stacjonował w centralnej części Strefy Gazy, opowiedział w relacji nr 38 o tym, jak po trzech tygodniach w czołgu żołnierzom zaczęło się nudzić. Z miejsca, w którym zaparkowali, roztaczał się widok na główną arterię łączącą północ z południem tej nadbrzeżnej enklawy. Mieli wyraźne instrukcje z góry, żeby nie bombardować tej drogi. Tym bardziej ich korciło. Koledzy z korpusu zaczęli podpuszczać sierżanta, mówili mu: jesteś strzelcem, zobaczmy, czy z ciebie prawdziwy mężczyzna, zobaczmy, czy potrafisz trafić w jadący samochód. Sierżant wybrał przypadkową taksówkę, strzelił, ale nie trafił. Podobnie z kolejnymi samochodami. Artyleria jest bronią nieprecyzyjną, jej celem jest teren 50 metrów na 50, nie punkty.
Gdy dowódca skarcił ich za marnowanie pocisków, przerzucili się na ciężkie karabiny maszynowe, ale też im nie szło. - Aż nagle zobaczyliśmy rowerzystę, radośnie pedałującego wzdłuż drogi. Powiedziałem sobie: okej, zdejmę tego faceta - opisywał w relacji. Strzelił i pocisk spadł tuż przed rowerem, więc przerażony mężczyzna zaczął pedałować co sił w nogach, podczas gdy cała ekipa z czołgu ryczała ze śmiechu. - Wow, patrz jak szybko jedzie - mówili do siebie.
Relacja 33. Te bydlaki zjadły nasze płatki
BtS: Jak to było, mieszkać w palestyńskim domu?
Sierżant piechoty: Spaliśmy na ich materacach. Na początku, póki jeszcze była woda, korzystaliśmy z ich toalet, potem z worków z piaskiem. Toczyła się intensywna debata, czy to w porządku korzystać z ich kuchni. Ja byłem we frakcji, która opowiadała się za tym, żeby korzystać. W końcu któryś z chłopaków zaparzył czarnej kawy i zaczęła się kolejna długa kłótnia: pić czy nie pić. Ja to sobie wyobrażałem tak: ta rodzina wraca, zastaje rozwalony dom, podłogi powyrywane, wszystkie okna wybite, ściany uszkodzone od wybuchów granatów; patrzą na to wszystko i mówią: "te bydlaki zjadły nasze płatki kukurydziane, nie do wiary!". Wiadomo, że tak nie będzie. (…) Ten cały dylemat był bez znaczenia. To wszystko miało miejsce zanim okazało się, że i tak wszystkie domy, w których przebywaliśmy, zostaną wysadzone w powietrze w dniu, w którym wyszliśmy z Gazy.
Zanim izraelska piechota weszła do Gazy, armia rozrzuciła ulotki nawołujące ludność cywilną do ewakuacji z przygranicznych miejscowości (kto został, był traktowany jako usprawiedliwiony cel ostrzału). Potem artyleria i bombowce kierowały tam zmasowany ogień. Za czołgami szły oddziały piechoty, które w strategicznie ulokowanych domach ustawiały swoje posterunki. Najpierw czołgiem wjeżdżali w ścianę albo wybijali w niej dziurę pociskiem moździerzowym. Żołnierze nigdy nie używali drzwi, bo mogły być oklejone materiałami wybuchowymi. Wchodząc przez dziurę, otwierali ogień - w żargonie mówi się, że "wchodzili na mokro". Czasem jeszcze szły w obroty granaty ręczne. "Sterylizowali" pokój po pokoju, potem nadciągała reszta plutonu, tuzin, może trochę więcej i urządzali się - tzn. zamieniali dom w posterunek wojskowy.
Ponieważ w Gazie brakuje wody, żołnierzom też zaczęło to szybko doskwierać. Sami zresztą opowiadali, jak strzelali do zbiorników na wodę na dachach (potem organizacje pomocowe, w tym Polska Akcja Humanitarna, masowo te zbiorniki musiały wymieniać - bez nich Palestyńczycy nie mieli gdzie przechowywać wody pitnej). Nawet jeśli coś kapało z kranu, była to słona, kwaśna ciecz, jak woda morska i na dodatek być może zanieczyszczona ściekami. Izraelczycy zbombardowali bowiem też oczyszczalnie i ścieki rozlewały się na pobliskie pola, wsiąkając do ziemi. Kranówka, o ile w ogóle jest, nie nadaje się do picia - nawet do umycia twarzy - można dostać poważnego zatrucia, biegunki. Jak wynika z relacji zebranych przez BtS, izraelscy żołnierze dostawali biegunek masowo. Niektórych trzeba było odsyłać z frontu.
Wydalanie, szczególnie przy biegunce, stało się dla nich nie tylko technicznym problemem (skoro nie ma wody, to toalety można użyć raz, potem się zatyka). Było też przyczyną rozterek moralnych. Wojskowi opowiadali obrazowo, jak sobie radzili. Na przykład wycinali w krześle dziurę, z kuchni palestyńskiej rodziny brali garnek, a z ich szafy koszule, które wkładali do garnka. Przez dziurę w krześle wypróżniali się do garnka na koszule, które potem wyrzucali. Czasem, zamiast koszul, zużywali wszystkie garnki. Czasem krzesło ustawiali w zacienionym kącie dachu i w ogóle nie fatygowali się po garnki.
Czemu tak dużo miejsca w publikowanych relacjach BtS poświęca zajmowaniu domów i towarzyszącym im trywialnym zajęciom - jak robienie kawy czy rozwiązywanie problemu braku łazienki? - W odczuciu izraelskiej opinii publicznej to nie jest wojna, tylko chirurgicznie precyzyjna operacja, są przekonani, że ani ludności cywilnej, ani ich domom nie dzieje się krzywda. Do dziś opowiada się historie o tym, jak żołnierze spali na podłogach w okupowanych domach, choć obok leżały materace, żeby nie robić niepotrzebnych zniszczeń - mówi w rozmowie z WP Avihaj Stollar z Breaking the Silence. - Poza tym, cywilom w Tel Awiwie, którzy nigdy nie znaleźli się na wojnie, trudno jest sobie uzmysłowić, co to znaczy wejść do czyjegoś domu i zrobić z niego posterunek wojskowy. Publikujemy historie wypróżnianiu się do kuchennego garnka, bo taka przeciętna osoba w Izraelu może sobie wyobrazić, że ktoś wchodzi do ich domu i robi to do garnka i wie, że to jest niemoralne, obrzydliwe - dodaje.
Relacja 103. Na nic nie zasługują, jeśli już - to na rany lub śmierć
Sierżant piechoty: To było w trakcie naszego pierwszego szabatu. Wcześniej, tego samego dnia, jedna z kompanii dostała kilkoma pociskami przeciwpancernymi. Ten oddział udał się zrobić rajd na miejsce, z którego do nich strzelali. Reszta chłopaków, którzy zostali na tyłach, automatycznie zaczęła się mniej przejmować cywilami. Pamiętam, że powiedziałem sobie wtedy: w tej chwili mieszkańców Gazy mam kompletnie gdzieś. Na nic nie zasługują - a jeśli już to tylko na to, żeby zostali ciężko ranni albo zabici.
Ten sam sierżant opowiadał, że któregoś dnia zobaczyli ze swojego posterunku starszego mężczyznę. Żołnierz, który był na warcie, strzelił do niego - trafił w brzuch, ale go nie zabił. Mężczyzna upadł na ziemię, zwijając się z bólu. Wszystkim przypomniało się wtedy, że w trakcie odprawy opowiadali im o staruszku, który - według różnych wersji - albo był obwiązany materiałami wybuchowymi, albo uzbrojony w granaty i próbował zaatakować żołnierzy. W związku z tym nawet ratownicy medyczni nie chcieli zbliżać się do cierpiącego mężczyzny. Sierżant twierdzi, że mieli dwie opcje do wyboru: albo pozwolić mu umrzeć powoli, w cierpieniu, albo go dobić. W końcu podjechał do niego opancerzony buldożer i zabił, zrzucając kupę gruzu. W ten sposób żołnierze nie musieli ustalać czy mężczyzna rzeczywiście miał na sobie materiały wybuchowe. - I taki był tego koniec - relacjonował żołnierz. W tym czasie trwała ofensywa, gdy więc żołnierze odezwali się do dowódcy, powiedział im tylko: Mamy straty na froncie, nie zawracajcie nam tym głowy, zróbcie, co musicie zrobić.
Relacja 27. Rozważam ukaranie cię
Jeden z żołnierzy opowiadał, jak marzeniem kierowców czołgów było rozjeżdżanie palestyńskich samochodów zaparkowanych na ulicy: [kierowca] nie ma żadnej broni, nie ma okazji doświadczyć całej tej frajdy, tylko jeździ do przodu, do tyłu, w prawo w lewo. W końcu dowódca pozwolił im przejechać czołgiem po samochodzie. - Prawie nic nie poczuliśmy - powiedział potem z rozczarowaniem. Kierowca wysiadł, żeby zobaczyć, co zostało z samochodu i ukradł z niego okulary. Dopiero wtedy skarcił go dowódca: Co? Jak mogłeś coś takiego zrobić? Rozważę ukaranie cię. Kary w końcu nie było, a chłopak zatrzymał pamiątkowy łup.
Jednak żołnierzom, którzy dopuścili się kradzieży 2400 szekli (2233 zł) podczas walk w Gazie, pod koniec kwietnia postawiono zarzuty szabru. Izraelska armia uważa się za najbardziej moralną armię na świecie, wierzą w to tak wojskowi, jak i ogromna część izraelskiego społeczeństwa, stąd praktycznie po każdej operacji wojskowej surowo ścigane są grabieże. Żołnierze ukradli 2400 szekli podczas nocy najcięższych walk w Szadżaiji. W masowym ogniu artyleryjskim zginęło wtedy między 60 a 120 Palestyńczyków. Według palestyńskich źródeł większość ofiar to cywile w przerażeniu uciekający z dzielnicy. Ci, którym udało się uciec, często boso, w piżamach, mówili o masakrze - o rannych i o ciałach zabitych rozrzuconych na ulicach.
- To dobrze, że tych żołnierzy postawili przez trybunałem wojskowym. Tylko nie wolno zapomnieć, że największe dramaty tej wojny nie wynikały z tego, że jakiś żołnierz ukradł trochę pieniędzy, zrobił sobie kawę w cudzej kuchni czy nawet wypróżnił się komuś do garnka. To, co najważniejsze, to na przykład polityka systematycznego wyburzania domów, masowy ostrzał artyleryjski - mówi Avihaj Stollar.
- Chcemy pokazać, że te ich wielkie moralne dylematy - pić kawę czy nie - są absurdalne. Kogo to obchodzi? W ostatecznym rozrachunku wyburzyli tam tysiące domów, wystrzelili 22 tysiące pocisków artyleryjskich, zabili 500 palestyńskich dzieci. I tego nie da się zwalić na sierżanta, który napił się kawy i pobazgrał ścianę. To kwestia odgórnej polityki, a nie zwykłych żołnierzy - mówi członek BtS.
...
I trzeba mieć tego świadomość.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:42, 13 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
The Economist
Jedz, módl się i nie pracuj
"Dla izraelskich ekonomistów niechęć ultraortodoksyjnych mężczyzn (haredim) do pracy w połączeniu w wysoką dzietnością w tej społeczności (dwukrotnie wyższą od przeciętnej krajowej) stanowi problem" - JACK GUEZ / AFP
Izrael nie może sobie pozwolić na dalsze utrzymywanie ultraortodoksyjnych Żydów, którzy stronią od pracy.
O godzinie 3 rano tysiąc młodych mężczyzn ślęczy nad tą samą stroną traktatu Talmudu Babilońskiego Naszim, dotyczącą definicji małżeństwa w starożytnym prawie rabinicznym. Ci identycznie ubrani w białe, zapinane na guziki koszule i ciemne krawaty studenci Jesziwy Hebrońskiej, założonej na Litwie w 1877 roku, a teraz leżącej w północnej Jerozolimie, przestrzegają liczącej kilka tysięcy lat tradycji studiowania w noc święta Szawuot, które upamiętnia dzień, gdy Mojżesz otrzymał Torę na górze Synaj.
REKLAMA
Nie ma w tym nic szczególnie wyjątkowego. Sale wszystkich elitarnych jesziw (czyli akademii Tory) w Izraelu w każdy dzień tygodnia z wyjątkiem krótkich świąt mogą być zapełnione studentami analizującymi teksty talmudyczne nawet 18 godzin dziennie. Po zawarciu małżeństwa większość studentów przejdzie do koleli, mniejszych instytucji, gdzie żyją ze skromnych stypendiów, dotacji rządowych oraz niewielkich pensji swoich żon.
Dla wielu religijnych Żydów rozkwit studiów nad Torą w Izraelu stanowi spełnienie biblijnego proroctwa z Księgi Izajasza – "bo kraj się napełni znajomością Pana". Jednakże dla licznych izraelskich ekonomistów niechęć ultraortodoksyjnych mężczyzn (haredim) do pracy w połączeniu w wysoką dzietnością w tej społeczności (dwukrotnie wyższą od przeciętnej krajowej) stanowi problem.
Badanie przeprowadzone niedawno przez Ministerstwo Finansów prognozuje, że przy utrzymaniu obecnych trendów dług publiczny Izraela, wynoszący obecnie 67 proc. PKB, w ciągu najbliższych 50 lat podskoczy do 170 proc. Ministerstwo twierdzi, że zaledwie 45,7 proc. mężczyzn haredim pracuje, co jest wskaźnikiem znacznie niższym od przeciętnej krajowej wynoszącej 60,4 proc. i niższym od jakiejkolwiek innej grupy z wyjątkiem arabskich kobiet.
Kobiety nie studiują, kobiety pracują
Od kobiet haredim nie oczekuje się studiowania: ich poziom zatrudnienia wynosi 71 proc. Według Centralnego Biura Statystycznego haredim stanowili w 2009 roku nieco poniżej 10 proc. ludności Izraela; prognozuje się, że do 2059 roku odsetek ten wzrośnie do około 27 proc. Izraela nie stać na dalsze płacenie im, by mogli nie pracować.
W momencie powstawania państwa w 1948 roku pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion zgodził się na prośbę rabinów, by odbudowano jesziwy zniszczone podczas Holokaustu w Europie. Zwolniono ze służby wojskowej pierwszy kontyngent 400 studentów jesziwy. W 1977 roku pierwszy rząd Likudu, w którym partie haredim należały do koalicji, zdjął to ograniczenie. Kolejne rządy zwiększały fundusze na stypendia w jesziwach, a także świadczenia dla dużych rodzin.
W rządzie, który poprzedzał obecny, nie było żadnych partii ultraortodoksyjnych. Wchodząca w skład koalicji świecka partia Jest Przyszłość zdołała więc przeforsować ustawę wprowadzającą kary za uchylanie się do poboru oraz cięcia świadczeń.
Nowa koalicja utworzona w maju przez premiera Benjamina Netanjahu obejmuje dwie partie haredim. Obiecano im uchylenie ustawy oraz przywrócenie poprzedniego poziomu świadczeń. Ministerstwo Gospodarki, które kieruje polityką zatrudnienia, oraz Komisja Finansowa Knesetu, która ma ostatnie słowo w kwestiach świadczeń, są kierowane przez ważnych polityków haredim.
Czarna kipa w CV
Nowy minister gospodarki Arjeh Deri jest przywódcą religijnej partit Szas. Zapewnia, że udaremni jakiekolwiek próby obcięcia świadczeń. Winę zrzuca na izraelskich pracodawców, którzy nie są zainteresowani zatrudnianiem członków jego społeczności. – Istnieje wyraźna dyskryminacja, nawet wobec mężczyzn haredim, którzy studiowali prawo albo księgowość. Pracodawcy ich nie zatrudniają, gdy widzą czarne kipy i jesziwy w CV. To dlatego tak wielu mężczyzn pozostaje w kolelach.
Absolwent Jesziwy Hebrońskiej Mosze Friedman, który przez dziewięć lat studiował w kolelu, powtarza argumenty Deriego. Ten informatyk-samouk próbował bez powodzenia zareklamować swój startup produkujący cyfrowe wideo izraelskim funduszom venture capital. – Wszyscy, z którymi rozmawiałem, natychmiast mnie pytali, dlaczego nie służyłem w armii i co haredim mogą wiedzieć o technologii - mówi.
Słynny izraelski sektor wysokich technologii jest, jak mówi, "zamkniętym ekosystemem, w którym ludzie znają się z wojska, zatrudniają swoich przyjaciół i pomagają im zdobyć fundusze". Teraz Friedman kieruje programem Kama-Tech, który pomaga haredim znaleźć zatrudnienie w czołowych firmach wysokich technologii, w tym w miejscowych ośrodkach badawczych Google’a i Microsoftu.
Czekają go jednak trudności: podejmowane przez poprzednie rządy próby zobowiązania szkół religijnych dla nastolatków do uczenia oprócz Tory również matematyki, angielskiego i nauk ścisłych są zazwyczaj blokowane przez religijnych polityków.
...
Dziwaczne sekciarstwo nie mające nic wspólnego z religia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:43, 24 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
The Telegraph
Przetrwali Holocaust, a teraz żyją w skrajnej nędzy
Auschwitz - AFP
Świat obchodził niedawno kolejny Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu, tymczasem pokolenie, które przetrwało nazistowską zagładę, ostatnie lata życia spędza w skrajnej nędzy, walcząc z głodem, zimnem i bezdomnością.
Isaac stąpa powoli, rozgarniając sobie ścieżkę wśród stert gnijących gazet i rozkładających się śmieci, piętrzących się w jego kuchni. Choć to zimny styczeń, ma na nogach sandały. Isaac przedziera się do łazienki, gdzie czeka na niego wanna bez ciepłej wody i niewielki zlew, czarny od brudu i pleśni.
REKLAMA
W popadającym w ruinę mieszkaniu w mieście Ramat Gan pod Tel Awiwem nie ma kuchenki, dlatego 79-letni mężczyzna żywi się głównie czipsami, surowymi warzywami i zupkami w proszku, które zalewa wrzątkiem z czajnika elektrycznego.
W popadającym w ruinę mieszkaniu w mieście Ramat Gan pod Tel Awiwem nie ma kuchenki, dlatego 79-letni mężczyzna żywi się głównie czipsami, surowymi warzywami i zupkami w proszku, które zalewa wrzątkiem z czajnika elektrycznego
W tak urągających warunkach spędza starość człowiek, którego najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się ciemną piwnicą pod chlewnią na Ukrainie, gdzie w czasie wojny wraz z grupą przerażonych Żydów ukrywał się przed hitlerowcami, czekając na ratunek lub śmierć.
Isaac (prosił, by nie podawać jego nazwiska) jest jednym z tysięcy mieszkańców Izraela, którzy ocaleli z Holocaustu, by na stare lata walczyć o przetrwanie w skrajnej nędzy.
Jak co roku, podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu świat pochyla się nad wstrząsającymi czarnobiałymi zdjęciami dzieci, które wpadły w tryby nazistowskiej machiny do zabijania na skalę przemysłową.
Wiele z tych dzieci to dziś osoby po osiemdziesiątce, zmagające się z chorobami i próbujące przetrwać na głodowej emeryturze i symbolicznych odszkodowaniach, wypłacanych ocalonym z Holocaustu.
07db8a96-d754-4954-aa11-86520779d286 Obóz w Dachau - AFP
Obóz w Dachau
Poprawka do historycznej niesprawiedliwości
Z sondażu przeprowadzonego w 2015 roku wynika, że wśród 189 tysięcy osób w Izraelu, które przetrwały Holocaust, około 45 tysięcy żyje w nędzy. W innych ośrodkach – Nowym Jorku i krajach byłego ZSRR – statystyki są jeszcze gorsze.
- Ci ludzie przeszli gehennę na początku swojego życia, na stare lata nie powinni tak cierpieć – uważa
Tamara More, szefowa Stowarzyszenia Natychmiastowej Pomocy Ofiarom Holocaustu.
Organizacja poprzez sieć wolontariuszy pomaga Isaakowi i około trzem tysiącom osób w podobnej sytuacji w Izraelu, koncentrując się przede wszystkim na tych, którzy zmagają się ze skrajną biedą. – Codziennie umiera około 35 osób, które przetrwały Holocaust – mówi More. – Mamy coraz mniej czasu, by choćby odrobinę wynagrodzić im niesprawiedliwość, jaka ich spotkała.
W Izraelu średnia wieku osób, które przeżyły Holocaust to 87 lat – większość z nich zapewne nie doczeka roku 2025. 112-letni Izraelczyk, który przeżył Auschwitz, uważany jest za najstarszego żyjącego człowieka na świecie.
Zdając sobie sprawę z tego, że zostało coraz mniej czasu, rząd Izraela w 2014 roku wprowadził ustawę gwarantującą minimalne wypłaty w wysokości 2200 szekli (około 2200 zł) na miesiąc dla ocalonych z Holocaustu. Ustawowo zwiększono też dopłaty do opieki zdrowotnej oraz zrównano zasiłki wypłacane osobom, które do Izraela przyjechały zaraz po wojnie i tym, którzy przenieśli się tam później. Yair Lapid, były minister finansów odpowiedzialny za ustawę, określił ją jako "poprawkę do historycznej niesprawiedliwości".
Program pomógł części starszych ludzi, ale wielu wciąż zmaga się z biedą. W najgorszej sytuacji są ci, którzy w latach 90. wyemigrowali do Izraela z krajów byłego Związku Radzieckiego, tracąc tym samym prawo do rosyjskiej emerytury.
- Żyją w skrajnej biedzie, bo ich parasol ochronny jest zbyt mały – tłumaczy Colette Awital, szefowa Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu. – Ci ludzie pracowali przez całe życie, ale nie mają emerytury. Sama zapomoga, jaką otrzymują z racji tego, że są ofiarami nazistów, nie wystarczy na godne życie.
Przywiązanie do bezpańskich kotów
Asia Komisarov była dokładnie w tej sytuacji. Pani Komisarov urodziła się w 1939 roku w Leningradzie (dzisiejszy Petersburg), a jej ojciec zginął zabity przez nazistów podczas brutalnego, trwającego 872 dni oblężenia miasta.
Do Izraela przyjechała w latach 90., wraz z falą imigrantów z byłego ZSRR, ale jako osoba po pięćdziesiątce miała problem ze znalezieniem stałej pracy. Wynajmowała niewielkie, sypiące się mieszkanie w Jaffie, które musiała opuścić, gdy właściciele postanowili przeprowadzić w nim remont i podnieść czynsz.
Przed bezdomnością uratowało ją Stowarzyszenie Natychmiastowej Pomocy Ofiarom Holocaustu, dzięki któremu trafiła do domu pomocy, gdzie zmarła w ubiegłym roku na raka trzustki.
Przed bezdomnością uratowało ją Stowarzyszenie Natychmiastowej Pomocy Ofiarom Holocaustu, dzięki któremu trafiła do domu pomocy, gdzie zmarła w ubiegłym roku na raka trzustki
Starzejąca się populacja ocalonych z Holocaustu mierzy się z tymi samymi problemami, co starsi ludzie na całym świecie. Z braku wind w wielu budynkach w Izraelu skazani są na izolację lub pokonywanie schodów. Większości dokucza samotność - zwłaszcza tym, którzy stracili bliskich w czasie wojny.
Tamara More z organizacji zrzeszającej wolontariuszy, w ciągu lat pracy z ocalałymi z Holocaustu zauważyła, że łączy ich wyjątkowa cecha: niezwykłe przywiązanie do bezpańskich kotów, zamieszkujących izraelskie miasta.
- Być może te koty trochę przypominają im sytuację w jakiej sami się znaleźli – mówi More. - Są głodne i żyją na ulicy, ocaleni chcieliby je uratować.
Wielu z nich próbuje uzyskać od wolontariuszy zapewnienie, że ci zaopiekują się kotami po ich śmierci. W efekcie w siedzibie stowarzyszenia urzędują tabuny kotów, wśród nich ulubieniec Asi Komisarov. More próbuje zorganizować schronisko, w którym zwierzęta znajdą opiekę po śmierci swoich opiekunów.
Isaac nie chce przeprowadzić się ze zrujnowanego mieszkania do domu opieki m.in. z powodu czarnej kotki o imieniu Mitzi. Choć staruszek sam ledwo ma co jeść, regularnie kupuje mleko i jogurt dla swojej ulubienicy i innych bezpańskich kotów.
- Nie wiem, co przyniesie mi przyszłość. Wiem tylko, że te koty liczą na moją pomoc – mówi cicho starszy pan. – Koty to dobre stworzenia. Jeśli się nimi opiekujesz i je kochasz, potrafią to docenić.
...
Trudno bylo by przypuscic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:21, 26 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Spór środowisk żydowskich o teatr w Warszawie. "Krzywda dzieje się nam na oczach całego miasta"
Dodano dzisiaj 15:53 13
Teatr żydowski / Źródło: Facebook
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce prosi o pomoc Hannę Gronkiewicz-Waltz w sprawie konfliktu z Teatrem Żydowskim. „Nie rozumiemy tak naprawdę krzywdy, która dzieje się nam na oczach całego miasta” – czytamy w apelu TSKŻ.
Wciąż ciągnie się spór o Teatr Żydowski w Warszawie. Planowana jest budowa nowej siedziby teatru na placu Grzybowskim. Ekipa Teatru Żydowskiego na czele z jego dyrektorką Gołdą Tencer nie chcą jednak zgodzić się na zmiany. W czerwcu 2016 roku ogłosili, że nie przestaną grać spektakli na scenie dawnego teatru. W akcie protestu 9 czerwca wystawili „Skrzypka na dachu” przed teatrem na placu Grzybowskim. Ich opór dla części społeczności żydowskiej nie jest jednak w pełni zrozumiały. Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce stara się wyjaśnić nieporozumienie.
TSKŻ, największa świecka organizacja Żydów w Polsce, 18 sierpnia 2016 roku przesłało list w tej sprawie do władz stolicy. Stara się w nim opisać cel swoich działań i konieczność wybudowania nowej siedziby. Artur Hofman, przewodniczący TSKŻ w Polsce wskazuje, że budowa nowej siedziby teatru nie zagraża istnieniu samej instytucji. Podkreśla on, że oba podmioty od wielu lat współgrały ze sobą oraz razem działały na rzecz środowiska żydowskiego i nie rozumie on, dlaczego nie miałoby to być kontynuowane. Podkreśla przy tym, że Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce istniejące już od ponad 65 lat, i jest największą organizacją żydowską, skupiającą ponad 1200 członków, w 16 oddziałach w całej Polsce. Potrzebują oni nowej przestrzeni do pracy i promocji kultury żydowskiej, jaką miał się stać budynek dla placu Grzybowskim. Co ciekawe, że dyrektorka Gołda Tencer również wchodzi w poczet członków TSKŻ.
„Dążąc do poprawy naszej egzystencji, nie zapomnieliśmy o Teatrze Żydowskim, który był dla nas zawsze priorytetem, a jego istnienie nigdy nie było zagrożone. Niech świadczy o tym fakt, że mimo kłopotów finansowych z jakimi się borykaliśmy, od dziesięcioleci pobieramy od teatru wręcz symboliczny czynsz. Przyszedł jednak czas, abyśmy upomnieli się nie tylko o teatr, który stanowi dla nas wielką wartość, ale również o potrzeby ogromnej rzeszy członków naszej organizacji” – napisali w liście.
„Nasze stowarzyszenie docenia Państwa zaangażowanie w walkę o Teatr Żydowski; my również jesteśmy żywo zainteresowani jego istnieniem. Nigdy nie było inaczej i właśnie z tego powodu, w planowanym przez nas budynku, z 6500 m2 powierzchni, przeznaczyliśmy na teatr ponad 4200 m2. Cieszymy się, że Teatr Żydowski jest tak ważny dla władz miasta stołecznego Warszawy, ale musimy również upomnieć się o prawa reszty naszej wspólnoty, o której jak widać włodarze Warszawy zapomnieli" – podkreślił Hofman w liście.
Historia sporu o teatr
Przypomnijmy, że budynek Teatru Żydowskiego w Warszawie został sprzedany pod koniec 2015 roku developerowi – firmie Ghelamco przez dotychczasowego właściciela Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce. Transakcje poprzedzały kilkuletnie rozmowy, w wyniku których firma zobowiązała się wybudować nową salę teatralną w budynku, który powstanie na miejscu obecnego gmachu Teatru Żydowskiego. Koszt budowy nowej sceny zamknął się w sumie 56 milionów złotych. Deweloper zobowiązał się również zakupić nowe wyposażenie teatru za sumę 13 milionów.
Firma Ghelamco przeprowadziła ekspertyzę techniczną teatru i w marcu zażądała, aby teatr zaprzestał swojej działalności ze względu na zły stan budynku. W ich oświadczeniu z marca 2015 roku czytamy: "Przedstawiciele naszej firmy jako właściciela nieruchomości przy placu Grzybowskim 12/14/16 ponoszą ryzyko osobistej odpowiedzialności karnej za bezpieczeństwo osób przebywających w tym budynku (...). Jako właściciel budynku stanowczo oświadczamy, że nie wyrażamy zgody na organizację przez Teatr Żydowski jakichkolwiek wydarzeń o charakterze publicznym. Skrajnie nieodpowiedzialna postawa Dyrekcji Teatru zmusza nas jako właściciela budynku do ograniczenia dostępu do tej części budynku, co nastąpi w dniu 9 czerwca 2016 r. W tej części budynku nie mogą odbywać się wydarzenia publiczne".
Władze Teatru Żydowskiego odpowiedziały na ten apel w ten sposób: „W związku z oświadczeniem z dnia 8.06.2016 r. wysłanym przez firmę Ghelamco, z którego wynika, że wstęp do budynku od dnia 9.06.2016 r. będą miały wyłącznie osoby upoważnione przez Ghelamco, (...) informujemy, że pracownicy Teatru Żydowskiego (...) zamierzają stawić się w pracy od godziny 8. O godzinie 10 odbędzie się próba spektaklu, którego wystawienie planowane jest o godzinie 18 dnia 9.06.2016 r.”.
Decyzję wydał w maju 2016 roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego (PINB), który nakazał natychmiastowe wyłączenie z użytkowania część budynku przy placu Grzybowskim zajmowaną przez Teatr Żydowski. Władze teatru wskazały jednak na konieczność weryfikacji tej decyzji i nie chciały się zgodzić na zaprzestanie pracy. Gołda Tencer zwróciła się również do mediów o poparcie w tej sprawie.
Obecnie przewodniczący TSKŻ wystosował list o pomoc do Hanny Gronkiewicz-Waltz w rozwiązaniu problemu: „Nie rozumiemy tak naprawdę krzywdy, która dzieje się nam na oczach całego miasta. Zwracamy się do Pani Prezydent z prośbą o pomoc. Niezmiennie deklarujemy, że miejsce Teatru Żydowskiego jest w nowym budynku Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, przy Placu Grzybowskim. Od lat o to zabiegamy i wierzymy, że dzięki interwencji Pani Prezydent, wybudowanie nowej siedziby TSKŻ wraz z Teatrem Żydowskim stanie się faktem” – czytamy w liście.
...
Pamietajcie ze ,,zydzi" to nie jest monolit.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:41, 28 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Tajemnicze zniknięcie ok. 1000 dzieci. Rząd Izraela odtajnił dokumenty
Tajemnicze zniknięcie ok. 1000 dzieci. Rząd Izraela odtajnił dokumenty
7 minut temu
Izrael odtajnił i opublikował w internecie ok. 200 tys. dokumentów rządowych dotyczących tajemniczego zniknięcia w końcu lat 40. i na początku 50. około tysiąca dzieci - głównie żydowskich imigrantów z Jemenu i innych krajów arabskich. Imigranckie rodziny oskarżały izraelski establishment o uprowadzenie dzieci i oddanie ich do adopcji Żydom aszkenazyjskim (o korzeniach wschodnioeuropejskich), u których, jak wierzono, czekałoby je lepsze życie niż we własnych rodzinach.
Zdj. ilustracyjne
/DPA/CHROMORANGE /PAP/EPA
Jak powiedział agencji EFE Szlomo Hakuta, dyrektor pozarządowej organizacji Amram, która udokumentowała 800 przypadków i domagała się sprawiedliwości w imieniu rodzin pozbawionych dzieci, odtajnienie dokumentów to "pierwszy krok, za którym - jak mamy nadzieję - pójdą następne, jak odtajnienie spraw porwań lub oddania do adopcji".
Według niego sprawa nazwana "sprawą jemeńskich dzieci" dotyczy zdaniem różnych badaczy - od 5 do 8 tys. kilkuletnich dzieci w pierwszych latach tworzenia państwa Izrael. Postępowaniem w tej sprawie zajmowały się w ciągu kilkudziesięciu lat różne komisje, dochodząc do wniosku, że dzieci zmarły w szpitalach. Jednak rodzice nie chcieli w to uwierzyć i twierdzili, że sprawy nie zbadano gruntownie.
Izraelska minister sprawiedliwości Ajelet Szaked powiedziała, że dokumenty w żaden sposób nie wskazują na to, by dzieci te były ofiarami uprowadzenia.
Minister Cachi Hanegbi, który nadzorował odtajnienie, zachęcał Izraelczyków uważających się za dzieci adoptowane w tamtych czasach, aby pobrali próbki DNA, starając się ustalić swoje biologiczne rodziny. Przyznał, że jedna z komisji ustaliła, że większość dzieci umarła w szpitalach, ale jej wniosek rzeczywiście jest "problematyczny".
W zaprezentowaniu bazy danych internetowych uczestniczył premier Izraela Benjamin Netanjahu. Naprawiamy historyczną niesprawiedliwość, niewiedzę, zniknięcia i dyskryminację - powiedział.
Rząd Izraela decyzję o odtajnieniu dokumentów podjął 11 listopada, a 20 grudnia zaaprobował to Kneset.
...
Potwornosci wychodza.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135911
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:07, 24 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Zaginione plemię wraca do Izraela. Koniec dwóch tysięcy lat tułaczki
Jarosław Kociszewski
24 lutego 2017, 14:18
Kilkuset nowych imigrantów z pieśnią „Am Israel haj!” ("Naród Izraela żyje") na ustach przeszło przez halę przylotów na lotnisku w Tel-Awiwie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nowi Izraelczycy nie byli krępymi, nieco skośnookimi Azjatami. To członkowie Bnej Menasze, zaginionego plemienia Izraela, którzy po 2,5 tysiącach lat wracają do Ziemi Świętej. Sceptycy podważają tę historię mówiąc o łowcach głów, którzy raptem kilkadziesiąt lat temu nawrócili się na judaizm.
Bnej Menasze to licząca zaledwie kilka tysięcy osób grupa wyznawców judaizmu z pogranicza indyjsko – birmańskiego. W tym roku 700 z nich ma przylecieć do Izraela w ramach Operacji Menasze 2017 prowadzonej przez Shavei Israel, jedną z organizacji zajmujących się aliją, czyli sprowadzaniem do Izraela Żydów rozproszonych po całym świecie. W Indiach pozostaje jeszcze około 7 tys. Bnej Menasze. W Izraelu jest ich 3 tys.
Stara legenda o zaginionych plemionach Izraela
Legenda o zaginionych plemionach Izraela od wieków rozpala wyobraźnię. Bnej Menasze mają być potomkami Manassesa, syna Józefa i Egipcjanki Asenat. 25 wieków temu Żydzi zostali wygnani z Królestwa Izrael przez wojska babilońskiego króla Nabuchodonozora II, który zburzył świątynię jerozolimską wzniesioną na wzgórzu Moria przez króla Salomona. Nie wszyscy Żydzi mieli jednak powrócić do biblijnej Judy, a ci, których rody znikły z kart Starego Testamentu określani, są mianem zaginionych plemion.
Po wiekach tułaczki członkowie plemienia Manassesa odnaleźli się w północno-wschodnich Indiach. Tę wersje historii oficjalnie uznaje izraelski rabinat, otwierając Bnej Menasze prawo do imigracji do współczesnego Państwa Żydowskiego.
(fot. Getty Images)
Wątpliwości sceptyków
Sceptycy podważają tę romantyczną wersję historii twierdząc, że Bnej Menasze są po prostu członkami lokalnych plemion z pogranicza birmańsko – indyjskiego, którzy tradycyjnie byli poganami czczącymi siły natury i kolekcjonującymi głowy zabitych wrogów. Łowcy głów przyjęli chrześcijaństwo na początku XIX w. Niewielka część z nich w drugiej połowie XX w. przeszła na judaizm pod wpływem snu lokalnego proroka Chally Maly i zaczęła powoływać się na biblijne dziedzictwo.
Badania genetyczne nie potwierdziły prawdziwości legendy. Wśród kobiet znaleziono słabe ślady wskazujące na związki z Bliskim Wschodem, choć nie dowodzą one pochodzenia z Ziemi Świętej. Wśród mężczyzn nie odkryto nawet cienia powiązań, ale skoro fakty nie potwierdzają teorii, to tym gorzej dla faktów.
Imigranci Bnej Menasze dobrze integrują się ze społeczeństwem. Służą w armii, studiują i ciężko pracują, na co uwagę zwrócił nawet premier Beniamin Netanjahu uzasadniając kilka lat temu w parlamencie rezolucję, która otworzyła drogę do masowej imigracji „tułaczy”.
(fot. Getty Images)
Zaginionych plemion jest więcej
Bnej Menashe to nie jedyny lud odwołujący się do legend o zaginionych plemionach Izraela. Podobne historie można usłyszeć nie tylko w innych częściach subkontynentu indyjskiego, ale także w miejscach tak od siebie odległych jak Nigeria, Chiny czy Góry Kaukazu.
Najbardziej znana jest historia Felaszów, czyli czarnych Żydów z północnej Etiopii wywodzących swój rodowód od Menelika, syna króla Salomona i królowej Saby. Niemal cała społeczność została przesiedlona z Afryki do Izraela pod koniec ubiegłego wieku w serii operacji zorganizowanych przez izraelską armię przy współpracy z agentami Mosadu i CIA.
(fot. Getty Images)
Imigrantów w tajemnicy przerzucano do oficjalnie wrogiego wobec Państwa Żydowskiego Sudanu, skąd wojskowe samoloty przewoziły ich do Izraela. Najsłynniejszą i największą z nich była Operacja Salomon, gdy w ciągu zaledwie 36 godzin przetransportowano ponad 14 tys. ludzi. Obecnie w Izraelu żyje ponad 130 tys. Żydów pochodzących z Etiopii.
Każdy Żyd na świecie ma prawo nazywać Izrael swoim domem. To jeden z fundamentów państwa utworzonego w 1948 r. Praktyka bywa problematyczna zwłaszcza, jeżeli w grę wchodzi polityka i rozgrywki pomiędzy rabinatami. Część z potencjalnych imigrantów to chrześcijanie. Inni twierdzą, że są Żydami, ale zmuszani są formalnie przechodzić na judaizm. Problemy i historie poszczególnych rodzin, a nawet całych społeczności bywają bardzo skomplikowane.
Bnej Menasze najgorsze mają już za sobą i niezależnie od tego, na ile legenda o przodkach jest prawdziwa, spełnia się ich marzenie o życiu w Izraelu. Śpiewy radości i wzruszenie towarzyszące pocałunkom składanym na mezuzie na futrynie drzwi lotniska były szczere i prawdziwe.
...
Oczywistym jest ze niektore ludy przyjely judaizm najslynniejsi Chazarowie ale i Fellasze. Sa to żydzi ALE NIE IZRAELICI!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|