Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ekoterroryzm .
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:28, 01 Cze 2013    Temat postu: Ekoterroryzm .

Włochy: protest badaczy przeciwko akcjom obrońców praw zwierząt

Badacze z instytutów naukowych we Włoszech buntują się przeciwko akcjom obrońców zwierząt, protestujących przeciwko ich wykorzystywaniu w badaniach naukowych. Po serii demonstracji wymierzonych w nich teraz naukowcy postanowili wyjść na ulice.

- Dosyć ataków na laboratoria naukowe, my ratujemy życie ludzkie - pod takim hasłem protestują badacze, którzy mówią, że ich placówki zostały splądrowane i poniosły szkody materialne w rezultacie gwałtownych protestów obrońców praw zwierząt.

Badacze argumentują, że nie można całkowicie zrezygnować z wykorzystywania zwierząt do badań, gdyż tego ich zdaniem wymaga troska o zdrowie ludzi i postęp w naukach medycznych.

Do protestów przyłączają się pracownicy placówek badawczych z różnych regionów Włoch, między innymi grupy Pro-Test Italia i Molecularlab. Organizują się głównie w internecie i zapowiadają manifestacje.

Pierwsza odbędzie się w sobotę w Mediolanie pod hasłem: "W obronie badań naukowych, które ratują życie". Z tej okazji jej uczestnicy i promotorzy ogłosili manifest, w którym oświadczyli, że czują się w obowiązku "odpowiedzieć na ekstremistyczne akcje włoskich obrońców zwierząt".

- Trzeba oddać głos instytucjom i naukowcom - zastraszanym i zmuszonym do milczenia przez rosnący ekstremizm obrońców zwierząt - ogłosili organizatorzy akcji protestacyjnej. Podkreślili, że będą bronić "prawa badaczy do pracy w klimacie spokoju i bez pogróżek".

Poza tym domagają się uznania ich pracy, mającej na celu - jak przypomnieli - rozwój różnych terapii.

Pracownicy laboratoriów i instytutów zapowiedzieli, że będą rozpowszechniać informacje na temat swej pracy, jej zasięgu i korzyści, jakie z niej płyną.

....

W calej rozciaglosci popieramy nauke ! Owszem brzydzi nas bezsensowne znecanie sie nad zwierzetami ale to nie sa ludzie ! Sa to istoty nie majace godnosci rownej ludziom ! I w zadnym wypadku nie wolno tego zrownywac . Bo jesli tak to jedzenie miesa to co ? Kanibalizm . A farma hodowlana to co Auschwitz ?
Widzimy ze to jest dewiacja umyslu zrownywac zwierzeta z ludzmi .
Zwierzeta traktujemy uzytkowo . Czyli na ile sa nam przydatne do godnych celow . A poniewaz sa zywe nie zadajemy im niepotrzebnych cierpien . Ale nie da sie tak aby zadnych nie zadac . Stad w imie wyzszych celow poslugujemy sie nimi . Medycyna to znakomity przyklad !
Precz z ekoterrorem !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:44, 30 Gru 2013    Temat postu:

Umierająca studentka padła ofiarą gróźb w internecie

Studentka weterynarii wywołała burzę w internecie, po tym, jak publicznie poparła eksperymenty medyczne przeprowadzane na zwierzętach. Włoszka cierpi na niezwykle rzadką chorobę i leki testowane w laboratoriach pomagają jej w leczeniu – podaje BBC.

Caterina Simonsen otrzymała ponad 500 obraźliwych wiadomości na jednym z kont społecznościowych, 30 osób groziło jej śmiercią. Falę nienawiści wywołało zdjęcie, które kobieta opublikowała w internecie.

- Mam 25 lat dzięki badaniom, które oparte są m.in. o eksperymentach na zwierzętach. To właśnie ta wiadomość umieszczona pod fotografią wywołała fale krytyki we Włoszech.

"Dla mnie możesz umrzeć nawet jutro", "Nie poświęciłbym dla ciebie nawet ryby" – to tylko niektóre komentarze, które pojawiły się na stronie po opublikowaniu wiadomości.

Oburzenie aktywistów walczących o prawa zwierząt budzi również fakt, że mieszkająca w Padwie Simonsen studiuje weterynarię. Kobieta jest studentką Uniwersytetu w Bolonii.

- Bez badań, byłabym martwa w wieku dziewięciu lat – tłumaczy studentka w nagraniu wideo, które opublikowała, jako odpowiedź na ataki internautów.

Simonsen cierpi z powodu czterech rzadkich chorób genetycznych i nie może oddychać bez pomocy respiratora.

Badania w laboratoriach z udziałem zwierząt budzą ogólne kontrowersje. Wielu ludzi zdecydowanie sprzeciwia się ich używaniu w eksperymentach, argumentując to brakiem etyki i okrucieństwem.

...

Kolejny rodzaj nazizmu . Ekonazizm . Gotowi eksterminowac ludzi aby tylko kochane zwierzatka mialy lepiej . Swiat bez Boga jest potworny . POPIERAMY JA CALYM SERCEM ! BADZ DZIELNA !!! ZERO TOLERANCJI DLA EKONAZIZMU ! Z NAZISTAMI SIE NIE DYSKUTUJE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:41, 05 Sty 2014    Temat postu:

Ruszył na pomoc psu. Sam zginął pod kołami pociągu

Tragiczna historia z San Diego. Właściciel labradora wybrał się ze swoim ulubieńcem na codzienny spacer. Gdy spuścił zwierzę ze smyczy, zwierzę nagle przestraszyło się głośnego sygnału pociągu i popędziło wprost na nadjeżdżający skład. Właściciel psa pobiegł za nim, uratował go, sam jednak zginął na torach. Sąsiedzi mężczyzny są wstrząśnięci - był znanym w okolicy działaczem społecznym i byłym merem miasteczka.

...

Znowu ! PRZESTANCIE TRAKTOWAC ZWIERZETA JAK LUDZI ! IDIOTYZM . NIE WOLNO NARAZAC ZYCIA DLA PSA ! Ja razumiem pozar ogrodu ZOO i cenne gatunki ratuja ale tez nie tak ze polowa obslugi zginie w tej akcji ! Miejcie rozum .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:57, 16 Sty 2014    Temat postu:

Połowa zwierząt wyłapywanych do schronisk jest uśmiercana?!

Dane z raportu opublikowanego przez Najwyższą Izbę Kontroli są szokujące. Okazuje się, że duża część zwierząt wyłapywanych do schronisk, jest prawdopodobnie uśmiercana.

Przeprowadzenie kontroli w schroniskach nie było łatwe. Jest tak, ponieważ wiele z nich nie prowadzi w ogóle jakiejkolwiek ewidencji. Wynika to z prostego faktu - w Polsce nie ma obowiązku chipowania psów. To otwiera furtkę na różnego rodzaju fałszowanie danych.

Co więcej, okazuje się, że gminy przeznaczając pieniądze na utrzymanie zwierząt schroniskom, często nie sprawdzają jakie warunki panują w tych placówkach. Tymczasem wiele z tych miejsc nie spełnia podstawowych standardów, które powinna spełniać placówka zajmująca się zwierzętami. Aż 86% schronisk nie zapewnia zwierzętom zaspokojenia ich potrzeb.

Paradoksalne są również wydatki schronisk. Większość budżetu otrzymywanego od gminy wykorzystywane jest na wyłapywanie zwierząt. W efekcie pozostaje zbyt mało funduszy, by zapewnić psom godziwe warunki. Prawdopodobnie właśnie dlatego wiele czworonogów znika zaraz po schwytaniu.

Działał tu niepisany układ. Gminom zależało przede wszystkim na tym, by bezpańskie zwierzęta nie błąkały się po mieście. Przyznawały więc pieniądze schroniskom, które zajmowały się ich wyłapywaniem. To, co dalej działo się z psami i kotami, nie było już interesujące dla władz gmin.

NIK zwraca uwagę, że aby sytuacja uległa poprawie, konieczne są zmiany w prawie. Chodzi między innymi o:

- wprowadzenie obowiązku chipowania zwierząt.

- wymóg pozytywnej opinii inspekcji weterynaryjnej, by prowadzić schronisko,

- wprowadzenie w ustawie obowiązku opieki nad bezpańskimi zwierzętami.

Na postawie raportu NIK. Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

....

KOMPLETNIE IM ODWALA ! OBOWIAZEK OPIEKI NAD ZWIERZETAMI ! NAD LUDZMI NIE MA A NAD ZWIERZETAMI MA BYC ! SCHRONISKA TRZEBA KONTROLOWAC CZY NIE KRADNA KASY CZYLI PISZA ZE IDZIE NA ZWIERZETA A BIORA DO KIESZENI ! ALE WOLNO IM USMIERCAC ZWIERZETA BYLA SZYBKO I BEZ SADYZMU ! Czesc zwierzat pewnie tych cenniejszych warto hodowac np. na sprzedaz ale jakies kundle ktorych mnostwo i nikt ich nie wezmie nie ma sensu jesli nie ma warunkow . Wyrzucanie psa na ulice jest oczywiscie ohydne ale tacy sa ludzie ... Zmagamy sie z glupota i nieodpowiedzialnoscia . Prawa ludzi jednak sa dla ludzi .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:59, 19 Wrz 2014    Temat postu:

Przyrządził kota na grillu. "Nie wiedziałem, że to nielegalne” – tłumaczył

Wietnamczyk przyrządził kota sąsiadów na grillu. Zatrzymany przez niemiecką policję tłumaczył, że w jego kulturze to normal­ne.

Policję w Andernach wezwała zaniepokojona sąsiadka, która za­uważyła, jak mężczyzna przyrządza kota w przydomowym ogródku. Jak twierdziła kobieta, w ostatnim czasie w okolicy zagi­nęło około 30 zwierząt. Wietnamczyk tłumaczył funkcjonariu­szom, że w azjatyckiej kulturze zjadanie kotów jest czymś normal­nym.

Niemieckie organizacje broniące praw zwierząt są przerażone za­chowaniem mężczyzny. Przypominają, że znęcanie się nad zwie­rzętami jest przestępstwem i grozi za nie kara pozbawienia wol­ności do lat trzech.

...

Zachodnie glupki . Świnie można kota nie SmileSmileSmile Bo milutki futerkowy . A mnie tam się świnie podobają . Pilnujmy się aby do nas tego nie wepchnęli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:26, 07 Paź 2014    Temat postu:

Łukasz Warzecha dla WP.PL: elektryczne samochody, czyli fanaberia za publiczną kasę

W ciągu ostatniego półtora roku sprzedano w Polsce – uwaga, uwaga! – 63 elektryczne samochody. W pierwszej połowie tego roku zarejestrowano ich 35. Niektórzy lamentują, że na Zachodzie liczby są o wiele większe, a my jesteśmy zacofani. A ja się cieszę, bo w Polsce z moich podatków nie jest na szczęście finansowana absurdalna ekologiczna fanaberia.

Te 63 elektryczne samochody to pojazdy wyłącznie z napędem elektrycznym, czyli całkowicie pozbawione silnika spalinowego w przeciwieństwie do samochodów hybrydowych. W tej liczbie mieszczą się zapewne w większości auta kupowane przez firmy jako ciekawostka i baner reklamowy. Nabywców prywatnych jest prawdopodobnie zaledwie kilkoro.

Inaczej przestawia się sytuacja w Europie Zachodniej. Na całym starym kontynencie w pierwszej połowie tego roku sprzedano niemal 30 tys. aut elektrycznych, czyli prawie dwa razy więcej niż rok wcześnie w tym samym czasie. Na czele listy są Norwegia (33-procentowy udział w rynku) i Francja (22 procent rynku), nieźle trzymają się Niemcy (15 procent), gdzie kilka lat temu kanclerz Merkel zapowiadała ogromne rządowe inwestycje w programy rozwoju samochodów elektrycznych oraz kolejne ułatwienia i przywileje dla ich posiadaczy. W 2009 r. mówiła nawet, że do roku 2020 po niemieckich drogach będzie jeździł milion aut elektrycznych. Ten cel wydaje się jednak całkowicie nierealny.

Czy powinniśmy mieć kompleksy? Wręcz przeciwnie, bo to sytuacja w Polsce pokazuje, jakie jest właściwe miejsce samochodów elektrycznych: są kosztowną, niepraktyczną fanaberią; niszą, która bez rządowego wsparcia nie miałaby szans na rozwój. Tam, gdzie rządy angażują publiczne pieniądze w rozwój aut elektrycznych, rynek zostaje wykrzywiony – nie z powodów praktycznych, ale ideologicznych, bo ekologia ma dziś w wielu krajach rangę nowej religii.

W ciągu dziejów, aż do XX wieku, wynalazki musiały same walczyć o swoją popularność. Nikomu o żadnych rządowych dotacjach się nie śniło. Prąd zmienny w miejskich sieciach wygrał z prądem stałym dzięki swojej praktyczności, a nie z powodu rządowej decyzji. Ludzie, którzy zapoczątkowali historię kolei, musieli początkowo zainwestować własne pieniądze i zaryzykować, a następnie przekonać inwestorów, że warto włożyć pieniądze w ich wynalazek, nie przejmując się apokaliptycznymi wizjami, zgodnie z którymi pęd powietrza w czasie podróży (przy prędkości około 40 km na godzinę) miał dusić pasażerów i urywać im głowy (pierwsze wagony kolejowe były otwarte, pozbawione dachu). Silnik parowy w samochodach przegrał z silnikiem spalinowym, bo okazał się znacznie mniej praktyczny, ale i do samochodu trzeba było ludzi przekonać, bo na żadną rządową promocję nie można było liczyć. Przeciwnie – rządy odnosiły się do tego wynalazku z rezerwą, ponieważ obawiały się jego konsekwencji między innymi dla hodowli koni. Co się zresztą sprawdziło.

Ludzie tacy jak Nicola Tesla, Thomas Alva Edison, Karl Benz, John Dunlop czy George Stephenson walczyli sami o upowszechnienie i sprzedaż swoich wynalazków. Zatem jeszcze na początku ubiegłego stulecia o sile wynalazku, o jego spopularyzowaniu i karierze decydował upór wynalazcy, a przede wszystkim cechy samego produktu i przekonanie konsumentów, że powinni na niego wyłożyć własne pieniądze. To, co dzieje się dziś wokół samochodów elektrycznych, stawia ten zdrowy i naturalny system na głowie.

Rządy uznały, że w imię ideologii wyłożą w różnej postaci pieniądze swoich podatników na rozwój, promocję i reklamę produktu, który na wolnym rynku nie miałby najmniejszych szans. W niektórych krajach są to dopłaty do nowych pojazdów elektrycznych, w innych ulgi podatkowe dla ich posiadaczy, w jeszcze innych rządowe programy badawcze, z których następnie korzystają prywatne koncerny motoryzacyjne. We wszystkich jest to nachalna propaganda, przekonująca nas, że samochody elektryczne lada moment zastąpią te z silnikami spalinowymi. Gdyby nie te sztuczne impulsy, rozwój motoryzacji poszedłby prawdopodobnie w całkiem inną stronę. Napęd elektryczny w najlepszym wypadku pozostałby w samochodach hybrydowych, ale największy wysiłek wkładano by w rozwijanie napędu spalinowego, który można by uczynić jeszcze oszczędniejszym i czystszym. Zresztą tu i ówdzie pojawiają się informacje o całkiem przełomowych technologiach w rozwoju silników spalinowych, które jednak chowane są do szuflady właśnie dlatego, że państwowe dotacje dotyczą wyłącznie napędu elektrycznego.

Elektryczne samochody to bodaj najwyraźniejszy przykład priorytetu ideologii (ale także sektorowych interesów) nad rynkiem. Kiedy mówi się o ich rzekomej wyższości nad samochodami spalinowymi, pomija się niemal zawsze niewygodne aspekty tego porównania.

Po pierwsze – wciąż brak technologii, która sprawiłaby, że auta elektryczne będą równie praktyczne co spalinowe, czyli jedno ładowanie pozwoli w normalnych warunkach przejechać przynajmniej 400-500 km, a przygotowanie do kolejnego etapu jazdy potrwa nie więcej niż 5 minut, a nie 5 godzin (co najmniej). Najpopularniejsze dzisiaj modele samochodów elektrycznych są w dodatku obarczone wieloma ograniczeniami, których nie znają właściciele tradycyjnych aut, a które są związane z techniką eksploatacji akumulatorów.

Po drugie – z powodu braku takiej technologii samochody elektryczne cierpią w typowym dla niszowych technologii błędnym kole: ponieważ jest ich mało i brak jednego standardu ładowania, nie ma też dość stacji ładujących, aby można się e-samochodami bezpiecznie poruszać. A ponieważ tych stacji jest za mało, popyt na e-samochody jest wciąż niewielki.

Po trzecie – choć e-auta reklamuje się przypominając, że ich ładowanie kosztuje ułamek tego, co zatankowanie tradycyjnego samochodu, to tylko część prawdy. Najdroższą częścią auta elektrycznego jest akumulator, którego żywotność jest dziś obliczana na około cztery lata normalnej eksploatacji. W ramach programu wymiany akumulatorów na przykład w relatywnie popularnych nissanach Leaf w USA oferuje się posiadaczom tego modelu nowe baterie za jedyne 5449 dolarów, czyli prawie 20 tys. zł.

Po czwarte – w bilansie zanieczyszczeń, który ma rzekomo stawiać samochody elektryczne ponad tradycyjnymi, pomija się całkowicie koszty środowiskowe, które towarzyszą wytworzeniu akumulatorów, prądu potrzebnego do ich ładowania oraz następnie utylizacji baterii. A pamiętać trzeba, że żywotność akumulatorów pojazdu elektrycznego jest znacznie krótsza niż przeciętnego silnika spalinowego, który też jest bez porównania łatwiejszy w utylizacji niż zestaw baterii, stosowanych w autach elektrycznych.
Polska, w której brakuje jakichkolwiek zachęt do kupowania aut elektrycznych, pokazuje, jakim popytem cieszyłyby się samochody elektryczne, gdyby konsumenckimi decyzjami i nawykami rządził wolny rynek – bez wyrzucania w błoto publicznych pieniędzy na promocję niedopracowanych i niewydolnych technologii oraz na kształtowanie mód poprzez agresywną propagandę – w tym wypadku ekologiczną.

Nie mamy powodów mieć kompleksów. Przeciwnie – powinniśmy się cieszyć, że w Polsce decyduje wciąż zdrowy rozsądek.

Specjalnie dla WP.PL Łukasz Warzecha

...

Tak a akumulatory to straszne ekologicznie swinstwo . Na Mazurach gdzie utylizuja dzieci maja wady rozwojowe itp . A silnik spalinowy to blacha umazana paliwem . Przetopic w hucie troche tej blachy drobny koszt ... Jak zwykle patrza w lewo a nie widza w tym czasie co na prawo ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:41, 10 Lis 2014    Temat postu:

Bójką fiakrów z ekologami zajmie się prokuratura

Uczestnicy bójki na trasie do Morskiego Oka zapowiadają złożenie zawiadomienia do prokuratury. Fiakrzy i ekolodzy obwiniają się wzajemnie o sprowokowanie konfliktu i użycie wobec siebie siły.

- Zostałem pobity przez dwóch fiakrów, gdy protestowałem na trasie do Morskiego Oka - mówi Paweł Kamiński, poszkodowany podczas protestu.

Początkowo spokojny protest w obronie praw zwierząt, który miał uniemożliwić zaprzęgom konnym przejazd, zmienił się w walkę. Zdaniem fiakrów, konflikt zaognił się, gdy ekolodzy użyli gazu łzawiącego. Ekolodzy tłumaczą, że jeśli doszło do użycia gazu, to tylko w obronie własnej.

...

Nu prosz pokojowi antyfaszysci ekolodzy i milosnicy zwierzatkow . Ulubiency Wyborczej . Nieagresywne misie nie to co ,,faszysci" ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:48, 06 Gru 2014    Temat postu:

Gazeta Finansowa

Polska ekologią stoi

Przepisy regulujące działalność organizacji ekologicznych w Polsce stwarzają warunki do wielu patologii. Ich koszty ponoszą przede wszystkim inwestorzy.

Gdy ekologowie organizują spektakularne akcje w obronie środowiska naturalnego, zawsze robi się o nich głośno. Tak było m.in. kilka tygodni temu, gdy polscy ekolodzy zorganizowali pikietę na drodze do Morskiego Oka, po której od lat poruszają się wozy konne górali, dowożące turystów, chcących podziwiać najpiękniejsze widoki Tatr. Pikieta miała być wyrazem sprzeciwu wobec wykorzystywania koni, które mają być zmuszane do wysiłku ponad ich siły. Ekolodzy wyliczyli nawet, że aby zachować normy obciążenia koni, trzeba pozostawić na wozie tylko jednego pasażera i woźnicę. W czasie pikiety doszło do potyczek pomiędzy góralami a ekologami, w wyniku czego jeden z ekologów został zabrany do szpitala, a w całym zdarzeniu musiała interweniować policja. Zakopiańskie władze obiecały ekologom, że przyjrzą się problemowi nadmiernego wysiłku koni i znajdą jakieś rozwiązanie. Pikieta chyba osiągnęła swój propagandowy cel, bo informacje o tym zdarzeniu znalazły się praktycznie we wszystkich polskich mediach.

Podobnie wyglądają akcje ekologów na całym świecie. Zawsze są spektakularne i zauważone przez media. W ten sposób skutecznie zwracają uwagę na wiele ważnych problemów związanych z ochroną środowiska naturalnego. Po pikiecie ekologów na drodze do Morskiego Oka można by sądzić, że w dziedzinie ekologii jesteśmy bardzo nowoczesnym krajem, w którym istnieje wysoka świadomość w tej dziedzinie. Czy tak jest rzeczywiście?
Wysyp ekologów

W ostatnich latach mamy w Polsce do czynienia z prawdziwym wysypem organizacji ekologicznych. Są ich setki. Można je znaleźć nawet w zapadłych wsiach i gminach, gdzie zdecydowana większość mieszkańców nawet nie wie, co to ekologia. Z reguły mają formę tzw. stowarzyszeń zwykłych, które mają dość uproszczony charakter. W świetle obowiązującej Ustawy o stowarzyszeniach nie mają one bowiem osobowości prawnej, ale za to mają zdolność prawną. Aby je założyć, wystarczą trzy osoby, które muszą uchwalić regulamin (nie statut). Potrzebna jest też osoba, która będzie reprezentowała założone stowarzyszenie. Stowarzyszenie zwykłe w przeciwieństwie do tzw. stowarzyszenia rejestrowego nie musi być również rejestrowane w KRS. Zgodnie z art. 8 ust. 5 wspomnianej Ustawy o stowarzyszeniach wystarczy je zgłosić jedynie organowi nadzorującemu. A zatem dość łatwo założyć takie stowarzyszenie ekologiczne. Za to znacznie trudniej jest je rozwiązać.

Zakaz działalności stowarzyszeń zwykłych może wydać wyłącznie sąd na wniosek prokuratora lub organu nadzorującego, i to tylko w ściśle określonych przypadkach (mówi o tym art. 16 Ustawy o stowarzyszeniach).

Głos społeczeństwa?

Wspomniane stowarzyszenia ekologiczne zwykłe wyspecjalizowane są w jednym tylko rodzaju działalności. Jest to uczestnictwo w postępowaniach administracyjnych, dotyczących oceny środowiskowej. Polskie przepisy dają im bowiem możliwość udziału w takich postępowaniach na prawach strony. Wszystko odbywa się w ramach procedury Oceny Oddziaływania na Środowisko (OOŚ), która została wprowadzona kilkanaście lat temu, mając początkowo umocowanie w ustawie Prawo ochrony środowiska z 27 kwietnia 2001 r. W ramach OOŚ oceniany jest wpływ danego przedsięwzięcia inwestycyjnego na środowisko naturalne, a cała procedura kończy się wydaniem przez organ prowadzący (wójt, burmistrz, prezydent miasta, a w niektórych przypadkach inny organ) decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację inwestycji. Obecnie najważniejszym aktem prawnym, regulującym postępowanie środowiskowe jest ustawa z 3 października 2008 r. „o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko”. Istotnym jej uzupełnieniem jest Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 listopada 2010 r., określające listę przedsięwzięć inwestycyjnych, w których każdorazowo wymagane jest przeprowadzenie postępowania środowiskowego i uzyskanie decyzji w tej sprawie. Krótko mówiąc, zarówno w świetle starej ustawy, jak i nowej stowarzyszenia ekologiczne mogą brać udział w postępowaniu środowiskowym, jako strona wyrażająca głos społeczeństwa w tej sprawie.
Nieaktywne stowarzyszenia

Nowa ustawa z 2008 r. wprowadziła jednak wiele istotnych zmian w przepisach, które określają ten udział. Otóż stowarzyszenia ekologiczne nie muszą, tak jak było wcześniej, wykazywać szczególnego interesu, aby wziąć udział w postępowaniu środowiskowym. Nie muszą m.in. być zarejestrowane i działać tam, gdzie jest planowana dana inwestycja. Wystarczy bowiem, aby w swoich celach miały wpisaną „ochronę środowiska na terenie Polski”. Jakieś ekologiczne stowarzyszenie w Pcimiu Dolnym może wziąć udział na prawach strony w postępowaniu środowiskowym prowadzonym w Warszawie w związku z wielką inwestycją w centrum stolicy. Istotną zmianę w przepisach regulujących postępowanie środowiskowe wprowadziło również wspomniane rozporządzenie Rady Ministrów z 9 listopada 2010 r., w którym znacznie poszerzono dotychczasową listę inwestycji, które każdorazowo wymagają przeprowadzenia postępowania środowiskowego i wydania w tym zakresie decyzji administracyjnej. Właśnie te zmiany spowodowały, że w ostatnich czterech latach pojawiła się w Polsce cała masa ekologicznych stowarzyszeń, funkcjonujących jako stowarzyszenia zwykłe, które tak naprawdę nie prowadzą żadnej działalności ekologicznej. Nie blokują dróg, tak jak ekolodzy na drodze do Morskiego Oka, nie robią tak spektakularnych akcji, jak było to przed kilku laty w Dolinie Rospudy, i nie prowadzą żadnych akcji edukacyjno-oświatowych. Ich jedyną formą działania jest przystępowanie do postępowania środowiskowego jako strona wyrażająca głos społeczeństwa w tej sprawie. Z reguły ma to miejsce wszędzie tam, gdzie są planowane większe inwestycje. Ale coraz częściej zdarza się, że ekologiczne stowarzyszenia przystępują do postępowania środowiskowego tam, gdzie skala inwestycji wcale nie jest duża.

Haraczowy mechanizm

W praktyce udział takiego stowarzyszenia w postępowaniu środowiskowym wygląda w dużym uproszczeniu tak: gdy przystąpi już ono do postępowania jako strona, zgłasza swoje kolejne zastrzeżenia do inwestycji. To sprawia, że postępowanie trwa o wiele miesięcy dłużej, niż można byłoby to zakładać. Gdy wreszcie po wielu miesiącach i wysiłkach inwestora pojawia się decyzja kończąca postępowanie, jest ona natychmiast zaskarżana przez stowarzyszenie, które składa odwołanie od niej do właściwego organu. Toczy się wówczas postępowanie odwoławcze, z reguły przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Inwestor jest coraz bardziej zniecierpliwiony, zwłaszcza że każdy miesiąc zwłoki w rozpoczęciu inwestycji to dla niego dodatkowe koszty. W końcu po kolejnych miesiącach inwestor stopniowo „kruszeje” i znajduje „wspólny język” z ludźmi reprezentującymi stowarzyszenie w toczącym się postępowaniu. Wówczas dochodzi do nieformalnego porozumienia pomiędzy, które dla inwestora oznacza dodatkowy wydatek. Jego wysokość z reguły waha się od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W rezultacie tej niepisanej umowy stowarzyszenie wskazuje, że inwestor w zasadzie spełnił podnoszone wcześniej przez nich postulaty. Otrzymane od niego pieniądze muszą być jednak jakoś wykazane, że poszły właśnie na realizację celów stowarzyszenia – czyli na ochronę sadowiska. W rzeczywistości spora ich część trafia do prywatnej kieszeni tych, którzy stowarzyszenie założyli. Nikt tak naprawdę nie sprawdza, jak działają takie stowarzyszenia.

Nowoczesna „ekologia”

Gdy rozmawialiśmy z jednym z polskich przedsiębiorców, opisał nam sytuację, jaka miała miejsce z jego udziałem. Postępowanie środowiskowe w związku z planowąną przez niego inwestycją, notabene proekologiczną (recykling), toczyło się przez blisko dziewięć miesięcy. Gdy przedsiębiorca był już bliski jego zakończenia, nieoczekiwanie dwóch ludzi reprezentujących pewne stowarzyszenie ekologiczne z zupełnie innej części Polski zaproponowało mu spotkanie na Dworcu Centralnym w Warszawie. Do spotkania doszło. Obaj „ekolodzy”, będąc – jak mówi ustawa – „głosem społeczeństwa”, zaproponowali przedsiębiorcy swoją pozytywną opinię środowiskową w sprawie planowanej przez niego inwestycji, ale pod jednym warunkiem: że zapłaci za nią kilka tysięcy złotych. Przedsiębiorca zaczął się z „ekologami” targować. W końcu stanęło na kwocie trzech tysięcy złotych. Oczywiście na podstawie umowy ze stowarzyszeniem i z przelewem na rachunek stowarzyszenia. Dwa dni później do organu prowadzącego postępowanie wpłynęło czterostronicowe pismo „ekologów”, pozytywnie oceniające projekt inwestycyjny. W rzeczywistości owo pismo było przepisanym fragmentem raportu środowiskowego, jaki przygotował przedsiębiorca i załączył do całej dokumentacji w tej sprawie.

Takich przypadków są dzisiaj w Polsce setki. Fałszywi ekolodzy pod szyldem ekologicznych stowarzyszeń potrafią skutecznie blokować przez wiele miesięcy, a nawet lat, mnóstwo inwestycji. Inwestorzy rozkładają ręce, bo wiedzą, że przy obecnych przepisach prawa niewiele mogą zdziałać.

dr Leszek Pietrzak

...

Jak widzicie mnostwo tych organizacji to gangi wymuszajace haracze . Gangsterzy wykorzystuja kazda luke !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:47, 22 Gru 2014    Temat postu:

Sąd nakazał uwolnić orangutana z zoo. "Nie jest człowiekiem, ale ma prawa"

Sąd w Buenos Aires nakazał wypuszczenie na wolność orangutana, trzymanego w tamtejszym zoo. Sąd uznał, że orangutan co prawda nie jest człowiekiem, ale jednak "osobą", bezprawnie pozbawioną wolności.

W listopadzie obrońcy praw zwierząt złożyli w sądzie pozew o zbadanie legalności przetrzymywania w zoo 29-letniej samicy orangutana imieniem Sandra. Autorzy pozwu podkreślili, że małpa ma wystarczająco dużo funkcji poznawczych, aby nie traktować jej jako rzeczy. Sąd zgodził się z tą argumentacją i orzekł, że Sandra ma pewne podstawowe prawa jako "osoba nie będąca człowiekiem".

Wyrok oznacza, że jeśli nie będzie apelacji, małpa zostanie przewieziona do rezerwatu przyrody, gdzie będzie mogła żyć w warunkach zbliżonych do tych, jakie miałaby na wolności.

- Ten wyrok otwiera drogę do kolejnych pozwów w sprawie uwolnienia nie tylko małp człekokształtnych, ale także innych czujących istot, które są niesprawiedliwie i arbitralnie pozbawione wolności w ogrodach zoologicznych, cyrkach, parkach wodnych i laboratoriach naukowych - powiedział Paul Buompadre, prawnik reprezentujący argentyńskich obrońców praw zwierząt.

Sandra urodziła się w niewoli w niemieckim zoo w 1986 roku. Do zoo w Buenos Aires trafiła w 1994 roku. Jest bardzo nieśmiała - stara się ukryć przed wzrokiem zwiedzających, na przykład przykrywając się chustką.

...

Ja cie krece ale swiry !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:13, 30 Gru 2014    Temat postu:

Kłótnia Olejnik i Terlikowskiego w studiu Radia ZET. Poszło o prawa zwierząt

Monika Olejnik i Tomasz Terlikowski w Radiu ZET pokłócili się o prawa i inteligencję zwierząt. – Słyszała pani o radiu chomików albo o radiu świnek morskich? – pytał redaktor naczelny Telewizji Republika. – Jak słyszę pana kolegów, prawicowców, którzy wylewają z siebie jad, to wolę mojego psa, Lukę – odpowiadała dziennikarka.

Tomasz Terlikowski upierał się w rozmowie z Moniką Olejnik, że zwierzęta nie mogą mieć praw, ponieważ nie mają obowiązków. Przyznał jednak, że "człowiek ma obowiązek troszczyć się o zwierzęta".
REKLAMA

Dziennikarka przypomniała, że Terlikowski wzburzył internautów swoim wigilijnym tekstem, w którym napisał, iż zwierzęta nawet w Wigilię nie mają praw. - Czy przeprosi pan zwierzęta? - spytała. - A za co? - odbił piłeczkę publicysta. - Za to, że pan tak pogardliwie o nich mówi - odparła Olejnik. - To nie jest pogarda, to stwierdzenie faktu - odpowiedział naczelny "Frondy".

Publicysta argumentował, że zwierzęta nie tworzą dzieł kultury, a msze dla zwierząt to tylko umowne określenie. – Msze są zawsze dla ludzi. Przychodzą zwierzęta, tak jak się święci samochody, święci się mieszkania i święci się samochody i właściciele mogą przynieść zwierzęta do poświęcenia.

Dziennikarka zapytała swojego gościa, czy ma zwierzę w domu. - Miałem całe lata kota, całe swoje dzieciństwo i całą swoją młodość - odpowiedział Terlikowski.

- Czy on panu jakąś krzywdę zrobił? - pytała Olejnik. Publicysta ripostował: "Nic mi nie zrobił. Lubię zwierzęta, ale to nie oznacza, że mogę powiedzieć, że zwierzęta idą do nieba. Nie idą, albo że mogę powiedzieć, że zwierzęta mają prawa. Nie mają praw".

W programie rozmawiano także o antykoncepcji. - Prezerwatywy nikogo nie zabijają – powiedział Tomasz Terlikowski. - Jeżeli ktoś lubi się przytulać do żony w gumowym kombinezonie, to jego wybór. Guma jest do żucia najlepsza, nie do ubierania się – dodał publicysta.

>>>

Monia naprawde pograza sie w odmetach kazdych tym razem szalenstwa .
Zwierzeta owszem maja inteligencje . Nie maja jednak w sobie Boga . Sa tylko stworzeniem RZECZA ! Czlowiek jest SYNEM BOGA czyli ma Jego CZĘSĆ w sobie . Stad jego godnosc jakiej nie maja zwierzeta . Nie ma ,,praw zwierzat" moga byc PRAWA O ZWIERZETACH !
A co do Monii to jak rozumiem wszystkich nalezy karac za mordy na zwierzetach z wyjatkiem zydow rytualnych ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:54, 20 Lut 2015    Temat postu:

Chciał zabić psa, bo nie miał pieniędzy na jego utrzymanie
Tomasz Pajączek

31-latek z Rudnej wziął łopatę i zaczął nią uderzać psa w głowę. Chciał zabić, bo nie stać go było na utrzymanie czworonoga. Na szczęście plan mężczyzny się nie powiódł, bo w porę interweniowali sąsiedzi. Teraz grożą mu dwa lata więzienia.

Do zdarzenia doszło 19 lutego. – Tuż po północy do dyżurnego lubińskiej policji zadzwonili mieszkańcy gminy Rudna. Z informacji przekazanej funkcjonariuszom wynikało, że jeden z sąsiadów znęca się nad swoim psem – mówi Jan Pociecha z lubińskiej policji.

Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce – właściciel posesji próbował przekonać ich, że nie posiada żadnego psa. Policjanci nie dali się jednak zwieść i sprawdzili wszystkie pomieszczenia. W jednym z nich odnaleźli zwierzę, które było ukryte pod kołdrą. Pies był cały we krwi, ale żył. Wezwany na pomoc lekarz weterynarii stwierdził u niego między innymi stłuczenia głowy i uszkodzenie oka. Ponadto zwierzę było wycieńczone i wygłodzone.

Jak ustalili policjanci – mężczyzna kilkukrotnie uderzył psa łopatą w głowę. W chwili zatrzymania miał prawie dwa promile alkoholu w organizmie. – Funkcjonariuszom powiedział, że chciał zabić swojego czworonoga, bo nie stać go było na jego utrzymanie – wyjaśnia Pociecha.

Teraz za próbę zabicia psa 31-latek stanie przed sądem. Grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności. Sąd może orzec wobec mężczyzny także zakaz posiadania zwierząt na okres od roku do dziesięciu lat. Niewykluczone, że będzie też musiał wpłacić od 500 do 100 tys. zł kary na cel związany z ochroną zwierząt.

...

Dzieci mozna mordowac zwierzat zabic nie mozna . Zahut .
Bezboznosc . Zwierzeta podlegaja ludziom bo tak powiedzial Bóg . Nie ma nic zlego w ich zabiciu gdy sa twoje . Trudno zebys utrzymywal zwierzeta jak brakuje na dzieci . Oczywiscie mozecie dac komus jak chce je . Pijany walacy łopatą i jeszcze nie trafiajacy budzi nieprzyjemne odczucia . Zwierze powinno umrzec szybko bo nie chcemy jego cierpienia . Ale to zwierze nie czlowiek .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:22, 31 Mar 2015    Temat postu:

Obrońcy królików domagają się kary więzienia za sprzedaż ich mięsa i jego jedzenie

Królik to zwierzę salonowe, a nie do podania z pieczonymi kartoflami - mówią włoscy obrońcy praw zwierząt, którzy prowadzą kampanię, nawołując do rezygnacji z ich jedzenia. Pojawiła się radykalna propozycja kary więzienia za sprzedaż i spożywanie ich mięsa.

W Wielkim Tygodniu, gdy jak co roku miłośnicy zwierząt apelują do Włochów o to, by nie jedli tradycyjnych wielkanocnych dań z jagniąt i protestują przeciwko ich ubojowi, rozpoczęła się też ogólnokrajowa akcja w obronie królików. Prowadzą je dwa włoskie stowarzyszenia, a ich rzeczniczką jest deputowana Forza Italia Michela Vittoria Brambilla.

Zwraca się uwagę na paradoks: króliki są, po psach i kotach, na trzecim miejscu wśród najpopularniejszych zwierząt domowych we Włoszech, a jednocześnie zjada się ich mięso. - Zasługują one - argumentuje Brambilla - na taką samą ochronę, jak inne zwierzęta, które żyją w naszych domach i należą wręcz do rodzin.

Dlatego inicjatorzy kampanii zbierają podpisy pod propozycją wprowadzenia zakazu uboju królików, eksportu, importu i sprzedaży ich mięsa oraz jego spożywania. Groziłyby za to kary od 4 miesięcy do 2 lat więzienia oraz grzywna od 1 do 5 tysięcy euro za każde zwierzę.

Podstawą prawną projektu nowych norm są, wyjaśniono, już obowiązujące przepisy o zakazie maltretowania zwierząt. Wcześniej wprowadzono obowiązek rejestrowania królików domowych. Kara za złamanie tego wymogu wynosi 75 euro.

Ponadto obrońcy królików zaproponowali, aby ich właściciele mieli obowiązek zapewnienia im, by na co najmniej trzy godziny dziennie mogły opuszczać swoje klatki i poruszać się swobodnie. Przytacza się opinię ekspertów, według których króliki nie mogą żyć w zupełnym odosobnieniu i muszą mieć kontakt z innymi żywymi istotami.

...

Bez Boga wszystko sie zamienia w obled .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:37, 30 Kwi 2015    Temat postu:

Fiakrzy z Morskiego Oka pozwali obrońców praw zwierząt

Fiakrzy wożący turystów Morskiego Oka złożyli do sądu pozew cywilny przeciwko obrońcom praw zwierząt. Wozacy domagają się przeprosin i zaniechania ich dalszego szkalowania. Aktywiści nie obawiają się procesu.

- Chcemy bronić swojego dobrego imienia. Na trasie nic złego się nie dzieje, co potwierdzają opinie ekspertów. Obrońcy praw zwierząt nękają nas i publicznie szkalują. Chcemy, aby zaprzestali dalszego informowania opinii publicznej, że na szlaku do Morskiego Oka dochodzi do rzekomego przestępstwa znęcania się na końmi – powiedział Andrzej Mąka ze Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.

W pozwie fiakrzy zauważają, że aktywiści wielokrotnie negowali opinie ekspertów dotyczące pracy koni na szlaku, publikowali portalach internetowych informacje obrażające wozaków, udzielali wywiadów w mediach, w których porównywali fiakrów do katów. - Padały też sformułowania, że droga do Morskiego Oka to "koński Oświęcim" – mówił przedstawiciel fiakrów.

Pod pozwem podpisało się 61 wozaków, czyli wszyscy świadczący usługi transportowe na popularnym trakcie. Pozew został złożony do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

Fiakrzy zwrócili uwagę, że wykonali szczegółowe badania weterynaryjne koni, zważyli wozy tak jak chcieli ekolodzy. - Aktywiści negują opinię wybitnego specjalisty od koni z 40-letnim doświadczeniem. Kiedy zobaczyli, że nie mają się do czego przyczepić, to zablokowali trasę i wywołali awanturę nie pozwalając nam pracować. Podejrzewamy, że nie chodzi im o dobro koni, bo likwidacja transportu konnego przyniosłaby skutek odwrotny. Być może za ekologami stoi lobby chcące wprowadzić transport elektryczny do Morskiego Oka – przypuszczają wozacy.

Adwokat reprezentujący fiakrów Michał Kuźmicz zaznaczył, że do przestępstwa znęcania się na zwierzętami dochodzi wówczas, kiedy jest to działanie umyślne i popełnione w zamiarze bezpośrednim. - W mojej ocenie do takich rzeczy nie dochodziło i teza ekologów jest nie do udowodnienia. Osoby wykonujące swoją pracę przy transporcie turystów nie znęcają się nad zwierzętami. Należy bronić ich dobrego imienia – powiedział Kuźmicz.

Jak zauważył, jedna z aktywistek stwierdziła na łamach jednej z gazet, że "na Podhalu nie obowiązuje prawo i Podhale jest poza prawem Rzeczpospolitej".

- Właśnie dlatego, uważamy że to sąd powinien ocenić, czy na drodze do Morskiego Oka rzeczywiście jest łamana ustawa o ochronie zwierząt, czy nie. Chcemy aby sąd ustalił, czy wypowiedzi, które padły z ust ekologów, są krzywdzące dla przewoźników. Nie ulega wątpliwości, że każdy z fiakrów poczuł się urażony ferowanymi zarzutami przez aktywistów i mówieniem, że są oni przestępcami – powiedział Kuźmicz.

Adwokat podkreślił, że skoro opinie specjalistów przeczą tezom obrońców praw zwierząt, to pora zaprzestać tego typu wypowiedzi. - Nie można publicznie mówić wszystkiego co ślina na język przyniesie i czynić to z krzywdą dla ludzi, którzy faktycznie kochają konie – dodał adwokat.

Anna Plaszczyk z fundacji Viva, która organizowała pikiety na drodze do Morskiego Oka powiedziała, że cieszy się z pozwu. - W końcu sąd rozstrzygnie, co jest prawdą. Ja opieram się na faktach i fotografiach, a nie na plotkach. Nie przestanę mówić o krzywdzie koni – zapowiedziała Plaszczyk. Jak dodała, nie dziwi się fiakrom, że chcą zaniechania dalszych publikacji broniących koni.

Obrońcy praw zwierząt domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego z drogi do Morskiego Oka i zastąpienie go pojazdami elektrycznymi. Ich tezom o znęcaniu się nad końmi przeczą jednak opinie ekspertów hipologów. Przeciw wycofaniu transportu konnego z tatrzańskiego szlaku są m.in. środowiska akademickie oraz Główny Lekarz Weterynarii i Związek Hodowców Koni.

9 listopada ub.r. na drodze do Morskiego Oka doszło do starcia między fiakrami a aktywistami. Wówczas grupa kilkudziesięciu obrońców praw zwierząt przez blisko dwie godziny siedziała na tej popularnej trasie turystycznej, blokując przejazd. Kiedy doszło do szarpaniny, do akcji wkroczyła policja,

Do zakopiańskiej prokuratury wpłynęło kilka zawiadomień w tej sprawie. Dotyczyły ewentualnego narażenia uczestników pikiety na utratę zdrowia lub życia poprzez wjechanie dwoma zaprzęgami na grupę siedzących na drodze ekologów, pobicia uczestników manifestacji i kierowania wobec nich gróźb karalnych.

...

Oczywiście jesteśmy przeciwni ekoterrorystom. Przyroda jest dla ludzi nie dla samej siebie. W ogóle to absurd tak ją traktować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:18, 02 Cze 2015    Temat postu:

KWP Olsztyn
Miłki: zatrzymano 65-latka, który najprawdopodobniej zabił psa kamieniem

Miłki: zatrzymano 65-latka, który najprawdopodobniej zabił psa kamieniem - Thinkstock

Do policyjnego aresztu trafił 65-letni mieszkaniec gminy Miłki. Mężczyzna podejrzany jest o zabicie psa. O tym, że mężczyzna uderza zwierzę kamieniem policjantów powiadomiło dwóch nastoletnich chłopców. Teraz Henryk K. odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Wczoraj około godziny 17.00 policjanci miejscowej komendy zostali powiadomieni przez 16-latka i 13-latka o tym, że nieznany im mężczyzna uderza kamieniem psa. Do zdarzenia miało dojść w jednej z miejscowości w gminie Miłki. Na miejsce pojechali policjanci. Jak ustalili funkcjonariusze, chłopcy jeżdżąc rowerami usłyszeli skowyt zwierzęcia. Postanowili sprawdzić, skąd dochodzą odgłosy.
REKLAMA


W krzakach zauważyli mężczyznę, który miał w worku czworonoga i uderzał go kamieniem. Nastolatkowie natychmiast powiadomili policjantów. Niestety, pies nie przeżył. Funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego o zabicie psa. To 65-letni Henryk K. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu.

Dziś wykonywane są dalsze czynności dochodzeniowo-śledcze w tej sprawie. Policjanci wyjaśniają wszystkie okoliczności tego zdarzenia. Natomiast Henrykowi K. za zabicie grozi kara nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

...

Bez przesady to jego pies. Czlowiek decyduje o zyciu wlasnego zwierzecia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:25, 25 Cze 2015    Temat postu:

Weterynarze apelują: nie zabierajmy małych saren znalezionych w trawie

Nie zabierajmy małych saren - istock

Weterynarze apelują, by nie zabierać do domów małych saren znalezionych np. w głębokiej trawie. Zaraz po wykoceniu, zostawiają je tam matki, które wracają, by nakarmić młode. Tymczasem ludzie zabierają je, bo myślą, że zostały porzucone.

W ostatnich dniach do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu trafiło kilkanaście małych saren, większość właśnie z powodu nadgorliwości i niewiedzy ludzi - opowiada lekarz weterynarii z tego ośrodka Radosław Fedaczyński.
REKLAMA


Z powodu nieodpowiedniego odżywiania - zwierzęta zwykle karmione są krowin mlekiem - stan ich zdrowia szybko pogarsza się. Dopiero po kilku dniach, najczęściej słabe i mocno odwodnione, młode sarny trafiają do weterynarza.

- Młode sarny zaraz po wykoceniu są pozostawiane przez matkę w głębokiej trawie. Matka wraca tam co trzy godziny, aby je karmić. Z tego powodu wiele małych saren jest bezpodstawnie krzywdzonych przez ludzi, którzy chcąc pomóc, zabierają je do domu, bo uważają, że zostały porzucone" - podkreślił Fedaczyński.

- Zabrana w ten sposób mała sarna musi być odstawiona w to samo miejsce najpóźniej następnego dnia, póki jeszcze nie ma zapachu człowieka - podkreślił.

Przypomniał, że pomocy ludzi wymagają np. zwierzęta ranne. - Część przywiezionych do nas małych saren ucierpiała podczas prac polowych lub wpadła do niezabezpieczonych studni. Mają od kilku dni do kilku tygodni. Niektóre z rannych sarenek wymagały intensywnej opieki, m.in. zabiegów chirurgicznych" - powiedział Fedaczyński.

Weterynarz zaznaczył, że zwierzęta - po wyleczeniu - wypuszczane są na wolność.

Na nieingerowanie w naturalne środowisko saren uwagę zwraca też rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie Edward Marszałek. - Od lat obserwujemy przyrost populacji saren; nastąpiło też zmiana ich zachowań. Obecnie bytują one w bardzo licznych, dochodzących do kilkudziesięciu osobników stadach, a jeszcze kilka lat temu takie stada liczyły od pięciu do ośmiu osobników – zauważył.

Kolejną przyczyną częstszych spotkań z sarnami jest – według Marszałka – fakt, że zwierzęta te odczuwają mniejszy lęk przed człowiekiem. Przypomina, że do niedawna nie można było zobaczyć saren w obrębie zabudowań, a teraz często żerują w naszych ogródkach.

W lasach Podkarpacia doliczono się ponad 36 tys. tych zwierząt.

Placówka leczenia saren w przemyskim ośrodku istnieje od kilku lat. Rocznie trafia tam 50-70 dorosłych zwierząt oraz ok. 20 młodych. Na ich potrzeby przystosowano drewniany, ogrodzony budynek.

Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu działa od początku lat 90. ubiegłego wieku. Są tam leczone ptaki i zwierzęta głównie z Podkarpacia. Choć bywa, że również z sąsiednich województw.

...

Już mamy absurd z tą ,,dobrocią dla zwierząt" zidiocialego Zachodu. W naturze jest selekcja. Słabe umierają i są zjadane. I tak ma być. Nie musicie ,,ratować zwierzątek". Chyba że domowe ulubione z pożaru. Bądź oczywiście z katastrof ekologicznych. ALE NIE Z NATURY! Głupie media odurzają lud.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:25, 06 Sie 2015    Temat postu:

Obrońcy królików domagają się kary więzienia za sprzedaż ich mięsa i jego jedzenie
Wtorek, 31 marca 2015, źródło:PAP
fot.WP.PL / Leszek Świerszcz
Królik to zwierzę salonowe, a nie do podania z pieczonymi kartoflami - mówią włoscy obrońcy praw zwierząt, którzy prowadzą kampanię, nawołując do rezygnacji z ich jedzenia. Pojawiła się radykalna propozycja kary więzienia za sprzedaż i spożywanie ich mięsa.


W Wielkim Tygodniu, gdy jak co roku miłośnicy zwierząt apelują do Włochów o to, by nie jedli tradycyjnych wielkanocnych dań z jagniąt i protestują przeciwko ich ubojowi, rozpoczęła się też ogólnokrajowa akcja w obronie królików. Prowadzą je dwa włoskie stowarzyszenia, a ich rzeczniczką jest deputowana Forza Italia Michela Vittoria Brambilla.



Zwraca się uwagę na paradoks: króliki są, po psach i kotach, na trzecim miejscu wśród najpopularniejszych zwierząt domowych we Włoszech, a jednocześnie zjada się ich mięso. - Zasługują one - argumentuje Brambilla - na taką samą ochronę, jak inne zwierzęta, które żyją w naszych domach i należą wręcz do rodzin.

Dlatego inicjatorzy kampanii zbierają podpisy pod propozycją wprowadzenia zakazu uboju królików, eksportu, importu i sprzedaży ich mięsa oraz jego spożywania. Groziłyby za to kary od 4 miesięcy do 2 lat więzienia oraz grzywna od 1 do 5 tysięcy euro za każde zwierzę.

Podstawą prawną projektu nowych norm są, wyjaśniono, już obowiązujące przepisy o zakazie maltretowania zwierząt. Wcześniej wprowadzono obowiązek rejestrowania królików domowych. Kara za złamanie tego wymogu wynosi 75 euro.

Ponadto obrońcy królików zaproponowali, aby ich właściciele mieli obowiązek zapewnienia im, by na co najmniej trzy godziny dziennie mogły opuszczać swoje klatki i poruszać się swobodnie. Przytacza się opinię ekspertów, według których króliki nie mogą żyć w zupełnym odosobnieniu i muszą mieć kontakt z innymi żywymi istotami.

...

Zachodni debile i ,,prawa zwierzat"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:57, 15 Wrz 2015    Temat postu:

Stowarzyszenie Otwarte Klatki;
Obrońcy zwierząt chcą zakazu hodowli lisów na futro

Obrońcy zwierząt chcą zakazu hodowli lisów na futro - Stowarzyszenie Otwarte Klatki;

Stowarzyszenie Otwarte Klatki apeluje do kandydatów w wyborach parlamentarnych o uwzględnienie problematyki ochrony zwierząt w swoich programach politycznych i zachęca do poparcia zakazu hodowli lisów na futro.

"Chcę, żeby mój głos w nadchodzących wyborach pomógł zwierzętom. Będę wybierać spośród tych kandydatów, którzy zgodnie z wolą milionów Polaków i Polek staną w obronie zwierząt" - to fragment apelu, pod którym działacze zbierają podpisy na ulicach największych polskich miast i poprzez stronę internetową [link widoczny dla zalogowanych] aby zwrócić uwagę polityków na problem dobrostanu zwierząt.
REKLAMA


Paweł Rawicki, wiceprezes Stowarzyszenia Otwarte Klatki przypomina: "W ostatnich latach politycy w Polsce zauważyli już, że ochrona zwierząt jest dla wyborców ważnym tematem. Niestety, większość programów politycznych nie wykracza poza bardzo ogólnikowe deklaracje, z których nie da się nikogo rozliczyć. Tym razem oczekujemy od kandydatów w wyborach konkretnych propozycji na polepszenie sytuacji zwierząt".

Według obrońców zwierząt, jednym z najbardziej palących dziś problemów ochrony zwierząt w Polsce, który można realnie rozwiązać w krótkim czasie, jest hodowla lisów na futro. W całym kraju co roku ok. 300-400 tysięcy lisów jest hodowanych w klatkach, zabijanych i skórowanych (wszystkich zwierząt futerkowych zabija się ok. 10 milionów rocznie). Powierzchnia klatki, w której spędza życie para lisów, to zazwyczaj 1m kwadratowy. . To 26 razy mniej niż mają do dyspozycji lisy w ogrodach zoologicznych i nikły ułamek powierzchni naturalnego terytorium lisów żyjących na wolności.

W ubiegłym miesiącu inspektorzy Stowarzyszenia Otwarte Klatki zabrali dwa kalekie szczenięta lisów z fermy w Kiełczewie pod Kościanem, których stan ocenili na zagrażający życiu lub zdrowiu. Historia Jasia i Małgosi - bo tak nazwano uratowane zwierzęta - poruszyła Polaków. Apel do wójta gminy Kościan o formalne odebranie lisów właścicielowi i przekazanie ich pod opiekę stowarzyszenia w ciągu tygodnia podpisało około 10 tysięcy osób. Właściciel fermy ostatecznie zrzekł się dobrowolnie lisów na rzecz Stowarzyszenia.

Według badania przeprowadzonego przez Instytut Homo Homini w 2014 roku 55 proc. Polaków popiera pełen zakaz hodowli zwierząt na futro. Pod petycją na rzecz takie zakazu na stronie [link widoczny dla zalogowanych] podpisało się już ponad 88 tysięcy osób.

Przed październikowymi wyborami parlamentarnymi apel o uwzględnienie problematyki ochrony zwierząt trafi razem z podpisami do wszystkich komitetów wyborczych, aby przypomnieć kandydatom, że ochrona zwierząt jest ważnym tematem politycznym. Za stopniową eliminacją hodowli zwierząt na futro opowiedziały się już Partia Razem, Biało-Czerwoni oraz Zieloni.

...

Rozumiem protesty przeciw ciasnym klatkom. Ale zakazac? Zreszta dlaczego akurat futerkowe. A co ze zwierzetami nie milutkimi? Jak nietoperze skunksy itp? To takie same zwierzatka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:00, 09 Paź 2015    Temat postu:

Regiomoto.pl
Impas w budowie S-7? Ekolodzy w obronie zagrożonego gatunku motyla

Impas w budowie S-7? Ekolodzy w obronie zagrożonego gatunku motyla - Shutterstock

Przedłuża się spór o budowę drogi ekspresowej nr 7 do Skarżyska. Chodzi o konflikt na linii organizacja eokologiczna - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, podaje portal "Regiomoto.pl".

Organizacja Pracownia na rzecz Wszystkich Istot robi wszystko, by nie dopuścić do budowy węzła Północ w okolicy rzeczki Oleśnicy, który ma przechodzić przez szlak wędrówek wilków i łosi. Najmocniejszym argumentem "Zielonych" jest jednak ochrona przeplatki aurinii, zagrożonego gatunku motyla.
REKLAMA


Jako rozwiązanie sytuacji Generalna Dyrekcja zaproponowała przeniesienie populacji przeplatki. Zaczęto nawet przygotowywać już nowe siedlisko - podmokłą łąkę, tak, by aurinie znalazły odpowiednie warunki. Jednak to spotkało się z falą krytyki ze strony ekologów.

Pracownia na rzecz Wszystkich Istot złożyła już zawiadomienie o zagrożeniu wystąpienia szkody w środowisku. Prace nad ekspresówką S-7 zostały wstrzymane na dłuższy czas - czytamy na "Regiomoto.pl".

...

To juz absurd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:27, 08 Gru 2015    Temat postu:

Zabił psa siekierą. Grożą mu trzy lata więzienia
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu

Zabił psa siekierą. Grożą mu trzy lata więzienia - shutterstock / Shutterstock

Policjanci z Redy zatrzymali 38-letniego mieszkańca tej miejscowości. Mężczyzna zabił swojego psa siekierą, a drugiego czworonoga ranił nożem. Sprawca tego brutalnego czynu został przewieziony do szpitala psychiatrycznego.

Zgłoszenie otrzymali policjanci od osoby, która prawdopodobnie widziała zdarzenie. 38-latek był wyjątkowo agresywny. Według zgłoszenia, zabił psa. Na miejscu mężczyznę obezwładnili policjanci z Redy. Do zdarzenia doszło wczoraj wieczorem. - Mundurowi natychmiast pojechali na miejsce zdarzenia i ustalili okoliczności zdarzenia, z których wynikało, że 38-latek był agresywny i siekierą zabił swojego psa, natomiast drugiego ranił nożem – wyjaśnia Anetta Potrykus, rzecznik wejherowskiej policji. - Nie kojarzę podobnej sprawy w ostatnim czasie – mówi policjantka w rozmowie z Onetem.

Psy były duże. Dzięki reakcji świadka, drugiego czworonoga udało się uratować. Policjanci obezwładnili agresora, a na miejsce wezwali pogotowie ratunkowe. 38-latek został przetransportowany do szpitala specjalistycznego w asyście policjantów. Dopiero po badaniach będzie mógł zostać przesłuchany i wtedy najpewniej usłyszy zarzuty.

Za zabicie zwierzęcia grozi kara pozbawienia wolności dwóch lat, za czyn ze szczególnym okrucieństwem – do trzech lat.

...

Swojego psa? To ja zabilem karpia tluczkiem. Ile lat mi grozi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:27, 06 Lut 2016    Temat postu:

The Mirror
Przystanek autobusowy zmienił się w sanktuarium w hołdzie dla potrąconego kota

Przystanek autobusowy zmienił się w sanktuarium w hołdzie dla potrąconego kota - Thinkstock

Missy, znana jako "Przystankowy Kot" umilała czas oczekującym na autobus linii nr 39 w Havant (hrabstwo Hampshire, Wielka Brytania). Kotka została potrącona przez samochód i zdechła. Teraz ludzie chcą ją uhonorować w nietypowy sposób.

Po śmierci kotki kierowca autobusu Craig Cockram założył stronę, na której zbiera pieniądze. Do tej pory mężczyźnie udało się pozyskać 2 500 funtów na tablicę upamiętniającą kotkę. Zostanie ona umieszczona na przystanku na stałe, obok innych rzeczy przynoszonych przez podróżnych dla Missy.

Obserwuj
The Sun
‏@TheSun

Locals furious after Missy the Bus Stop Cat kicked to death by vicious thugs thesun.uk/6019BZWwt

Właściciele kota są zrozpaczeni po jego stracie. – Mieliśmy go od czasu, kiedy przyjaciel brata zaczął studia i szukał par, które nie mają zwierząt - powiedział Wells.

Na przystankach, gdzie widywany był kot, podróżni zostawili ok. 20 bukietów kwiatów. "Zawsze lubiłem cię łaskotać za uchem, kiedy czekałem na autobus" – głosi jedna z notek.

Reszta z zebranych pieniędzy zostanie przekazana na cele charytatywne związane ze zwierzętami.

...

Ja cię! Sanktuarium Kota. Kultysci Miau! Tego Jon van Caneghem nie wymyslil? Jak to bedzie po angielsku? Miaow Sanctuary?
Wchodzicie do srodka czuc zapach kociej siersci i plusk mleka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:09, 12 Lut 2016    Temat postu:

Gdańskie schronisko zachęca do adopcji kotów
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu
Gdańskie schronisko zachęca do adopcji kotów - Shutterstock

"Promyk" organizuje jutro dzień otwarty. Pracownicy schroniska chcą przedstawić swoich podopiecznych i zachęcić do adopcji. Wydarzenie organizowane jest z okazji Międzynarodowego Dnia Kota.

- Nasze spotkanie dedykowane kotom właśnie organizujemy na tę okoliczność, która przypada w najbliższą środę - 17 lutego. My świętować będziemy ten dzień chwilę wcześniej, bo już w najbliższą sobotę – 13 lutego, bo zależy nam by możliwość świętowania z nami mieli wszyscy chętni – zachęca Piotr Świniarski, kierownik gdańskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt "Promyk".
REKLAMA


Na odwiedzających czekać będą pracownicy, wolontariusze i podopieczni schroniska. W programie m.in. zadania edukacyjne skierowane do najmłodszych, które pozwolą lepiej poznać koty. - To doskonała okazja, by przedstawić naszych kocich podopiecznych, a w rezultacie być może skłonić kogoś do podjęcia decyzji o przygarnięciu, któregoś z nich do domu - dodaje Grzegorz Zaleski z "Promyka". – Ponadto uwrażliwić chcemy także wszystkich na los kotów wolno bytujących na terenie Gdańska i uzmysłowić jak ważną rolę pełnią w miejskim ekosystemie, i jak istotna jest nasza pomoc, żeby mogły w nim nadal w miarę bezpiecznie funkcjonować - wyjaśnia Zaleski.

W trakcie imprezy przeprowadzona będzie także zbiórka darów szczególnie pod kątem potrzeb kotów hospitalizowanych. Obecnie najbardziej potrzebne rzeczy to: karma "mokra" dobrej jakości, polarowe koce i termofory.

- Mamy także nadzieję, że uczestnictwo w tej imprezie wielu odwiedzających przekona do tego, że warto pomagać zwierzętom przebywającym w schronisku i zdecydują się na zostanie wolontariuszami - zaznacza Piotr Świniarski.

Dzień otwarty odbędzie się w sobotę w godzinach 11-16, w schronisku "Promyk" przy ul. Przyrodników 14.

...

Adopcja kota? W naszym jezyku adoptuje sie dzieci ktore sa ,,troche" wazniejsze niz koty nieprawdaz? Kultysci Miau dajo czadó!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:06, 24 Lut 2016    Temat postu:

Walia: policjanci umyślnie przejechali psa na autostradzie, by "nie cierpiał". Internauci oburzeni
24 lutego 2016, 10:38
• Do zdarzenia doszło w poniedziałek na autostradzie A55 w płn. Walii
• "Mogliście wstrzymać ruch" - piszą internauci
• Policjanci podkreślają, że decyzja "nie była łatwa"

Na Wyspach Brytyjskich poruszenie wywołała sprawa psa, który biegał po autostradzie A55 w północnej Walii. Brytyjscy policjanci celowo go przejechali, by ten "nie cierpiał".


Police deliberately ran over and killed a dog “so it wouldn’t suffer”https://t.co/Sz2YaWrI39 pic.twitter.com/Z2133hpzb0
— BuzzFeed UK (@BuzzFeedUK) luty 24, 2016


Policjanci zaznaczają, że decyzja "nie była łatwa", bo sami mają psy. Jak podkreślili w wydanym oświadczeniu, starali się go złapać psa, jednak ten za każdym razem uciekał. Z powodu zagrożenia dla kierowców, zdecydowano się w końcu usunąć go z drogi.

Policja otrzymała zawiadomienie o błąkającym się na drodze psie w poniedziałek, ok. godz. 3 w nocy. Miał on sprawiać, że pojazdy jadące 70 mil na godzinę, zbaczały z trasy. Dwóch policjantów próbowało złapać zwierzę, jeden z nich został ugryziony.

- Jedyną bezpieczną opcją było przejechanie psa z wystarczającą prędkością, aby upewnić się, że nie będzie on cierpiał. Inne metody były rozważane, ale w końcu wykluczone ze względu bezpieczeństwa - stwierdził główny inspektor Darren Wareing.


Awful decision @NWPolice. There must have been alternatives. "Police run over dog on A55.....on purpose" [link widoczny dla zalogowanych]
— Alex France (@alex_france) luty 24, 2016


Sprawa szybko znalazła silny oddźwięk wśród internautów, którzy nie kryją oburzenia decyzją policjantów. "Wybrali najłatwiejszą opcję. Powinni się za siebie wstydzić", "mogliście wstrzymać ruch" - piszą w komentarzach.

Część internautów poparło jednak decyzję funkcjonariuszy, zaznaczając, że dzięki niej udało się zapobiec potencjalnej katastrofie.


I'll be blunt & truthful, if a single human life was spared & other options considered, I'd vote @NWPolice on this [link widoczny dla zalogowanych]
— Fiona (@FionaJDavies) luty 24, 2016

...

Zachodni debile. POLICJA JEST OD TEGO BARANY ZEBY PILNOWAC TAKICH RZECZY! Beda ryzykowac zyciem ludzi dla pieska. Kultysci Hau.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:48, 01 Mar 2016    Temat postu:

Nisko: zleciła zabicie swojego psa. Policjanci zatrzymali trzy osoby
Marcin Kobiałka
Dziennikarz Onetu
Zatrzymani zastrzelili psa - Policja

Bestialskie zabójstwo psa na jednej z posesji w Nisku. Właścicielka zwierzęcia nie potrafiła sobie z nim poradzić. Uznała, że najlepszym sposobem będzie zastrzelenie psa.

Całe zdarzenie rozegrało się w sobotę po południu. Policjanci zostali wezwani na jedną z posesji w Nisku. Zaalarmowali ich sąsiedzi, którzy usłyszeli wystrzał z broni i wyszli z domu. Pod płotem zauważyli zabite zwierzę. Sąsiedzi wcześniej widzieli mężczyzn, którzy próbowali złapać psa biegającego po podwórku. Jeden z nich miał w ręku broń.
REKLAMA


Na miejscu interwencji policjanci zastali właścicielkę psa. Kobieta odmówiła wyjaśnień. Kiedy funkcjonariusze na podwórku znaleźli dużą plamę krwi, mieszkanka Niska wskazała dół z częściowo przysypanym ziemią martwym zwierzęciem. Dół wykopano obok budynku gospodarczego.

Policjanci zdecydowali, że 72-letnia właścicielka psa oraz dwóch mężczyzn, czyli syn kobiety i jego znajomy, zostaną zatrzymani. W trakcie przesłuchania mundurowi ustalili, że kobieta była właścicielką psa od trzech lat.

- Przez cały czas miała z nim kłopoty. Pies ciągle uciekał z posesji. Dostała nawet mandat za niezachowanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia – relacjonuje Anna Kowalik z niżańskiej policji.

Kobieta poprosiła syna, aby pomógł jej pozbyć się psa. Początkowo chcieli go otruć, a potem stwierdzili, że lepiej będzie go zastrzelić. 52-letni syn właścicielki skontaktował się ze swoim znajomym, który miał posiadać broń. Na miejsce przyjechali samochodem syna właścicielki.

- Chwilę trwało zanim udało im się przywołać psa. 69-letni znajomy zabił zwierzę jednym wystrzałem. Martwy pies został zaciągnięty za budynek gospodarczy i wrzucony do wykopanego dołu – dodaje Kowalik.

W mieszkaniu 69-letniego mieszkańca Stalowej Woli policjanci znaleźli i zabezpieczyli dwie jednostki broni oraz amunicję. Broń będzie przesłana do badań, które mają potwierdzić, czy to rzeczywiście z niej zabito zwierzę. Biegli sprawdzą również, czy broń została przerobiona na broń palną.

Policjanci zatrzymanej trójce przedstawili zarzuty zabicia psa, podżegania i pomocnictwa, oraz posiadania amunicji bez zezwolenia. 69-latek może również usłyszeć zarzut nielegalnego przerobienia i posiadania broni.

...

GDZIE TU BESTIALSTWO! POPIERZYLO WAS KOMPLETNIE? SADY MAJA ZA DUZO CZASU? POLICJA NIE MA CO ROBIC! TO CO ZACHODU PRZYCHODZI TO OBLED! CHORZY UMYSLOWO!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:37, 14 Mar 2016    Temat postu:

Najstarszy mężczyzna świata pochodzi z Łodzi. Izrael Kryształ ma 112 lat
Magdalena Gałczyńska
Dziennikarka Onetu
Izrael Kryształ - Materiały prasowe

Izrael Kryształ ma 112 lat i od piątku już oficjalnie dzierży tytuł najstarszego, żyjącego mężczyzny na świecie. Został bowiem wpisany do "Księgi rekordów Guinnessa". Jak się okazuje, Kryształ pochodzi z Łodzi.

Izrael Kryształ urodził się w 1903 roku w Żarnowie leżącym między Kielcami a Piotrkowem Trybunalskim. Kiedy miał 20 lat przeniósł się do Łodzi, by najpierw pracować jako ślusarz. Później przeprowadził się do podmiejskiej rodzinnej fabryki cukierków.
REKLAMA
REKLAMA


W wywiadzie dla izraelskiego dziennika "Haaretz" wspominał lata okupacji. Izrael Kryształ w 1940 roku pracował jako cukiernik w łódzkim getcie. Cztery lata później został wywieziony do Auschwitz. W obozie zmarła jego żona, w Holocauście stracił także dwójkę dzieci.

Po wojnie wrócił do Łodzi, gdzie produkował cukierki dla żołnierzy radzieckich. W 1950 roku wyjechał do Izraela. Najpierw pracował u polskich Żydów, w wytwórni słodyczy, potem zaczął sam produkować słodkości. Stworzył między innymi skórki pomarańczowe w czekoladzie czy likier czekoladowy.

Izrael Kryształ ma dziewięcioro wnuków oraz pokaźną liczbę prawnuków. Swój tytuł – najstarszego mężczyzny na świecie – zyskał w styczniu, po śmierci Japończyka Yasutaro Koine. Koine zmarł w wieku 112 lat i 312 dni. Najstarszym człowiekiem świata jest Susannah Mushatt Jones z Ameryki. Ma 115 lat.

...

Nawdychal sie dwutlenku wegla I PROSZE! Pamietajcie ze niebo nad Lodzia przed 89 rokiem bylo czarne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:13, 29 Mar 2016    Temat postu:

PAP

Olsztyn: proces mężczyzn oskarżonych o usiłowanie zabicia psa
Olsztyn: proces mężczyzn oskarżonych o usiłowanie zabicia psa - Norbert Litwiński / Onet

Przed olsztyńskim sądem rejonowym rozpoczął się dzisiaj proces dwóch mężczyzn oskarżonych o usiłowanie zabicia psa Barego, połączone ze szczególnym okrucieństwem. Barego uratowali policjanci wezwani przez mieszkańców wsi. Jeden z funkcjonariuszy adoptował później psa.

Sprawa mieszańca Barego z jednej ze wsi pod Olsztynkiem stała się głośna w całej Polsce, po tym jak dwaj mieszkańcy, w tym właściciel zwierzęcia Sebastian O., tak okrutnie się z nim obeszli.
REKLAMA
REKLAMA


Mężczyźni są oskarżeni z ustawy o ochronie zwierząt o to, że usiłowali zabić Barego, kilkukrotnie uderzając czworonoga obuchem siekiery w głowę, następnie żywcem zakopali go w lesie. Powodem takiego czynu - jak utrzymywali - było to, że pies miał zagryźć króliki należące do jednego z mężczyzn, Mariusza J.

Pies przeżył dzięki policjantom, którzy po anonimowym sygnale przyjechali do wsi. Zaczęli wypytywać właściciela psa, ten w końcu się przyznał, że zabił zwierzę i zakopał w lesie. Pokazał policjantom miejsce, a gdy ci zaczęli odkopywać dół, w pewnym momencie pies zaczął dawać oznaki życia. Został przewieziony do weterynarza i dzięki temu przeżył.

Początkowo prokuratura wnosiła do sądu, by mężczyźni dobrowolnie poddali się i karze, proponując kary więzienia w zawieszeniu. Jednak sprzeciwiły się temu dwie organizacje ochrony zwierząt, których przedstawiciele występują w roli pokrzywdzonych w tej sprawie. Żądają dla oskarżonych kary bezwzględnego więzienia oraz ograniczenia wolności połączonego z pracą społeczną.

Dzisiaj oskarżeni przed sądem nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Mariusz J. przyznał się jedynie do zadania psu dwóch ciosów, po których jak twierdził czworonogowi nic się nie stało, bo "wciąż stał na nogach". Natomiast Sebastian O. przyznał się jedynie do tego, że zakopał psa, gdy ten już był martwy. Współoskarżeni obwiniają się wzajemnie, twierdząc, że żaden z nich nie miał zamiaru zabić psa.

Weterynarz, do którego trafił Bary po pobiciu powiedział dzisiaj przed sądem, że pies miał kilkanaście ran na głowie, w tym także głębokie cięte i tłuczone. Pies był w głębokim szoku, nie reagował na bodźce bólowe i jakiekolwiek sygnału z otoczenia - podkreślił weterynarz.

Dzisiaj sąd przesłuchał także świadków skatowania psa, mieszkańców wioski. Odroczył rozprawę do 29 kwietnia, kiedy to przesłuchani mają być policjanci, którzy prowadzili dochodzenie w sprawie psa.

Obecnie Bary ma się dobrze i znajduje się pod opieką policjanta, który uratował mu życie. Jak przyznaje prokuratura najbardziej poruszające było to, że gdy Bary, choć ciężko ranny, zobaczył swego właściciela, który był jego oprawcą, zaczął z radości merdać ogonem.

...

Jedyny blad to nie rozwalenie czaszki siekiera zeby na pewno nie byl zywy. Zwierzeta sa wytrzymale. Chyba ze bylo cos jeszcze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:57, 30 Mar 2016    Temat postu:

Prokuratura nie odpuści zabójcy kota
Mikołaj Podolski
Dziennikarz Onetu
Prokuratura nie odpuści zabójcy kota - Thinkstock

Bydgoscy prokuratorzy wycofali się z chęci warunkowego umorzenia postępowania wobec mężczyzny, który zastrzelił kota. Jak zapowiadają, będą wnioskować o jego ukaranie.

Sprawa trafiła do śledczych w styczniu, kiedy jeden z mieszkańców pod bydgoskiej miejscowości Białe Błota zgłosił, że widział, jak jego sąsiad zastrzelił z wiatrówki schwytanego przez siebie kota. Zwłok futrzaka jednak nie odnaleziono. Według ustaleń "Gazety Pomorskiej", która jako pierwsza napisała o sprawie, zrodziły się wówczas podejrzenia, że mężczyzna może być odpowiedzialny również za śmierć kilkunastu innych zwierząt, które znajdowano martwe w okolicy.
REKLAMA
REKLAMA


Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do pojmania jednego kota i oddania do niego strzału. Nie potwierdził jednak, że chciał zabić zwierzę. Prokuratura najpierw wnioskowała o warunkowe umorzenie postępowania, co oznaczałoby, że mieszkaniec Białych Błot dalej figurowałby w aktach jako osoba niekarana. Miało skończyć się na grzywnie. Po interwencji prokuratora rejonowego śledczy odstąpili jednak od tych zamiarów.

- Rzeczywiście został skierowany do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Gdyby sąd na to przystał, przesądziłby o sprawstwie i winie danej osoby. Jednakże zamiast kary zostałyby zastosowane inne środki. W tym przypadku miało być to świadczenie pieniężne - tłumaczy Włodzimierz Marszałkowski z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. - Postanowiłem jednak zapoznać się z lekturą akt tej sprawy i podjąłem decyzję o tym, że prokurator, który zjawi się na rozprawie, nie podtrzyma wniosku o warunkowe umorzenie. Zamiast tego będzie wnosił o rozpoznanie sprawy. Czyli tak, jakby został skierowany akt oskarżenia.

Sprawcy grozi więc kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Nie był jednak wcześniej karany, zatem śledczy nie spodziewają się aż tak surowego wyroku. Oskarżenie dotyczy tylko jednego czynu związanego z jednym kotem. Policjanci nie udowodnili mu związku ze śmiercią innych zwierząt. Rozprawa ma się odbyć na początku kwietnia.

...

Jesli zabijal ludziom koty TO SZKODZIL LUDZIOM NIE KOTOM! Samo zabicie kota nie jest zlem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:21, 14 Kwi 2016    Temat postu:

Mieszkaniec Kutna wezwał pogotowie do... jamnika
grz/
2016-04-14, 11:03
Skomentuj
0
38-letni mężczyzna zaalarmował pogotowie ratunkowe, że jego 8-letni syn spadł z jabłonki i ma ranę głowy. Na miejscu okazało się, że w mieszkaniu nie ma żadnego dziecka, a cierpi jamnik, który ma ranę na pysku. Mężczyzna sądził, że medycy bez zwłoki zabiorą się do szycia.
Flickr/Rolf Larsen/CC BY 2.0

Kraj
Policjanci testują w akcji nowoczesną...

Do zdarzenia doszło w miniony wtorek po godz. 15. Karetka firmy Falck z dwoma ratownikami medycznymi dotarła miejsce już po kilku minutach, jednak ratownicy po wejściu do mieszkania stwierdzili, że nie ma tam żadnego dziecka.



Czekał na nich mężczyzna, który domagał się, aby ratownicy zajęli się jego psem wabiącym się Tyson. Zaczął przy tym awanturować się, więc wezwano policję.


- Mężczyzna tłumaczył, że traktuje psa, jak własne dziecko i domagał się interwencji - powiedział polstnews.pl podkomisarz Paweł Witczak z kutnowskiej policji. Mężczyzna był trzeźwy.


Okazało się przy tym, że 38-latek jest doskonale znany kutnowskiej policji, gdyż był już wielokrotnie karany za kradzieże.


Za nieuzasadnione wezwanie został ukarany 500-złotowym mandatem.



- Na tym na razie sprawa się kończy, ale gdyby się powtarzała, to wówczas złożymy wniosek do sądu, który może wówczas nałożyć karę dodatkową. Na przykład nakazać pokrycie kosztów poniesionych przez służby medyczne - powiedział podkom. Paweł Witczak.

polsatnews.pl

...

Media moga sie cieszyc. Tyle bredzily o ,,adopcji" kotkow i pieskow i strasznych zbrodniach zabicia zwierzatka ze lud sobie wzial do serca i chroni zwierzatka za wszelka cene. NIECH KARY PLACA MEDIOLE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:23, 21 Kwi 2016    Temat postu:

Pies przykuty łańcuchem do torów. Wybawca zatrzymał pociąg
dmilo, kaien publikacja: 21.04.2016 aktualizacja: 15:07
wyślij
drukuj
fot
Nie wiadomo, kto przywiązał psa do torowiska (fot. Policja)
Ten pies zginąłby na torach, gdyby nie błyskawiczna interwencja mieszkańca okolic Kłodzka. Przejeżdżający w pobliżu mężczyzna zorientował się, że zwierzakowi grozi śmierć pod kołami zbliżającego się szynobusa i ruszył na ratunek.

Zabił psa drewnianym kołkiem, bo właścicielce się znudził
Do pełnych napięcia chwil doszło w ubiegłym tygodniu w rejonie Kłodzka (woj. dolnośląskie).

– Jak przejeżdżający obok mężczyzna zobaczył, że pies w żaden sposób nie może się uwolnić, a szynobus się zbliża, stanął obok torów i zaczął machać, krzyczeć. Szynobus jechał na tyle wolno, że zdołał się zatrzymać kilka metrów przed zwierzęciem – mówiła dla tvp.info podinsp. Wioletta Martuszewska, oficer prasowy KPP w Kłodzku.

Gdy pociąg stanął, mężczyzna wyrwał łańcuchy przymocowane do torowiska. Przerażone zwierzę uciekło. Policja prowadzi postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności tej sprawy.
Funkcjonariusze podziękowali mężczyźnie, który uratował psa (fot. Policja)
Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie reakcja mężczyzny, przykuty do torów pies byłby skazany na pewną śmierć. Dlatego Komendant Powiatowy Policji w Kłodzku, w obecności przedstawicieli Fundacji „Pod psią gwiazdą”, złożył mu w czwartek gratulacje.
tvp.info

>>>

Akurat smierc byla by pewna i szybka. Ale nie o to chodzi. Nie mozna dopuscic zeby kolej byla traktowana jako ubojnia. I do szyn byly przywiazane psy koty krowy swinie itp do odstrzalu.
Fantazja faktycznie szalona...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:24, 19 Maj 2016    Temat postu:

Zabił pięć szczeniaków i wrzucił je do kontenera na śmieci
mr/kan/
2016-05-19, 13:58



Skomentuj
0
- Zwierzęta zostały zabite w drastyczny sposób - powiedziała polsatnews.pl oficer prasowa policji w Namysłowie (woj. opolskie) Katarzyna Ulbrych. Potem 67-latek zawinięte w plastikowy worek martwe psy porzucił w kontenerze na śmieci. Usłyszał już zarzut zabicia zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Może mu grozić nawet do 3 lat więzienia.
policja.pl

Kraj
Durszlakiem ratowali szczeniaki. Psiaki były...

Do funkcjonariuszy zadzwonił świadek, który poinformował, że w kontenerze na śmieci są martwe zwierzęta. Sprawcę udało się zatrzymać już po kilkunastu minutach.



- Kontener znajdował się nieopodal mieszkania mężczyzny. Szczeniaki zostały przewiezione do wojewódzkiego lekarza weterynarii, który potwierdził, że zwierzęta nie zmarły śmiercią naturalną - podała Ulbrych.



Podczas przesłuchania, 67-latek przyznał się do zabicia szczeniąt. - Przyczyną miały być złe warunki materialne - wyjaśniła rzecznik.



Za przestępstwo grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.



polsatnews.pl

...

Czyli co?
Jak zabić nie drastycznie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135921
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:41, 25 Maj 2016    Temat postu:

Inspektor ds. hodowli koni, nadzorująca m.in. stadninę w Janowie Podlaskim zwolniona dyscyplinarnie
Dodano dzisiaj 15:17
Konie, zdjęcie ilustracyjne / Źródło: Fotolia / fot. meegi
Z informacji RMF 24 wynika, że była inspektor ds. hodowli koni w Agencji Nieruchomości Rolnych, która zajmowała się kontrolą m.in. w stadninach w Janowie Podlaskim oraz w Michałowie, została dyscyplinarnie zwolniona.

Pod koniec lutego, Agencja Nieruchomości Rolnych rozwiązała z inspektor Anną Stojanowską umowę o pracę. Zwolnienia otrzymali wówczas również prezesi stadnin - Marek Trela oraz Jerzy Białobok. Z doniesień portalu RMF 24 wynika, że tryb zwolnienia inspektor został zmieniony na dyscyplinarny. Powodem takiej decyzji miało być rzekome szkalowanie dobrego imienia Agencji Nieruchomości Rolnych. Chodzi m.in. o medialne wypowiedzi Stojanowskiej poświęcone zmianom funkcjonowania stadnin oraz działalności ministerstwa rolnictwa. Była inspektor zapowiedziała odwołanie od decyzji ANR. Pozew w tej sprawie został już skierowany do sądu pracy.
Zmiany w stadninach

Przypomnijmy, 19 lutego Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. W oświadczeniu instytucja argumentowała, że w stadninie w Janowie Podlaskim dochodziło do niewłaściwej opieki nad zwierzętami. To z kolei miało doprowadzić do choroby klaczy Pianissima, leczenia, a następnie eutanazji w październiku zeszłego roku, wartej 3 miliony euro.

Agencja Nieruchomości Rolnych podkreśliła ponadto, ze w obu stajniach łamano przepisy poprzez zezwalanie partnerom zagranicznym większej liczby zarodków, niż jest to dopuszczalne. Miano także konstruować umowy wypożyczenia zwierząt zagranicznym ośrodkom w sposób, który „nie zabezpieczał w pełni interesów polskich podmiotów”. Zwolnieni odrzucili zarzuty ANR. .

/ Źródło: RMF 24

...

Celebryci z USA sie odgrazali to trzeba kozlow ofiarnych. A warto by poznac przyczyny...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy