Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:18, 08 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
W Niemczech prezentacja krytycznej edycji "Mein Kampf"
akt. 8 stycznia 2016, 11:18
• Historycy zaprezentują nową edycję książki "Mein Kampf" Adolfa Hitlera
• Będzie to specjalne wydanie opatrzone krytycznym naukowym komentarzem
• Dotychczas "Mein Kampf" nie można było drukować
• 1 stycznia wygasły prawa autorskie
• Wśród historyków zdania co do celowości wydania "Mein Kampf" są podzielone
Niemieccy historycy zaprezentują w piątek nową edycję książki "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Chodzi o specjalne wydanie opatrzone krytycznym naukowym komentarzem. Dotychczas "Mein Kampf" nie można było drukować. 1 stycznia wygasły prawa autorskie. Oznacza to, że książkę można już swobodnie wydawać.
Aby uprzedzić pojawienie się na rynku publikacji bez naukowego komentarza, historycy przygotowali naukowe wydanie książki. - Niemieccy historycy uznali, że na rynku powinna pojawić się krytyczna edycja, dlatego przygotowali swoją wersją z odpowiednim komentarzem, zwracającym uwagę choćby na fatalne konsekwencje przemyśleń Hitlera - mówi Andreas Wirsching, dyrektor Instytutu Historii Współczesnej (IfZ) w Monachium, w którym powstało naukowe wydanie.
Uzasadniając edycję cieszącego się złą sławą dzieła, Wirsching zaznacza, że "Mein Kampf" jest "jednym z najważniejszych źródeł historii narodowego socjalizmu", zastrzega jednak, że projekt ma oprócz tego także inny aspekt.
- Obecne wydanie spełnia także polityczno-moralną funkcję, gdyż pogodzenie się z tym, by wynurzenia Hitlera po wygaśnięciu praw autorskich Bawarii "wałęsały" się po różnych mediach bez komentarza, byłoby do głębi nieodpowiedzialne - podkreśla historyk.
Christian Hartmann, szef zespołu historyków z IfZ w Monachium pracujących od lat nad projektem, mówił, że impulsem do przyspieszenia prac nad wydaniem krytycznym "Mein Kampf" była podjęta trzy lata temu przez brytyjskiego wydawcę Petera McGee próba rozpowszechniania w Niemczech fragmentów utworu Hitlera za pośrednictwem dostępnego w kioskach czasopisma poświęconego historii.
- Wtedy udało się zablokować sądownie ten pomysł, jednak incydent był dla nas ostrzeżeniem, co może się stać po 1 stycznia 2016 roku, gdy dosłownie każdy będzie mógł wydać "Mein Kampf" - tłumaczył Hartmann.
Licząca 2000 stron dwutomowa publikacja zawiera oprócz oryginalnego tekstu liczne przypisy oraz komentarze wyjaśniające kontekst historyczny i demaskujące manipulacje stosowane przez Hitlera. - Naszym zadaniem jest zaoferowanie czytelnikom naukowych objaśnień i odmitologizowanie tej książki - deklarują historycy. Jak zapewniają, w całej książce nie ma ani jednej strony, która nie zawierałaby komentarza czy polemiki z autorem. - To ma być antidotum na neonazistowską ideologię - dodaje Hartmann.
Hitler napisał pierwszą część "Mein Kampf" w więzieniu w Landsbergu, gdzie odbywał karę więzienia po nieudanym puczu w Monachium w listopadzie 1923 roku. "Więzienie było moim uniwersytetem na koszt państwa" - twierdził w czasach późniejszych Hitler. Pierwszy tom ukazał się w 1925 roku, a drugi rok później. Od 1930 roku obie części wydawano jako całość.
Przyszły wódz III Rzeszy zawarł w nich swój rasistowski i antysemicki program, zapowiadając między innymi zdobycie "przestrzeni życiowej" na Wschodzie. Do końca wojny sprzedano lub rozdano ponad 12 mln egzemplarzy "Mein Kampf".
Polemizując z zarzutami, że chce "zarobić na Hitlerze", Wirsching podkreśla, że projekt realizowany w jego instytucie nie ma charakteru komercyjnego. - Musieliśmy dużo zainwestować, nie ma mowy o zyskach - zastrzegł dyrektor IfZ. - Jeżeli wpływy będą wyższe niż koszty, przeznaczymy je na cel charytatywny - obiecuje.
Pomysł wydania "Mein Kampf", nawet jako opracowania naukowego opatrzonego komentarzem, nie wszystkim się spodobał. Nie brak głosów ostrzegających, że po dzieło "fuehrera" do księgarni szturmem ruszą neonaziści.
Zdaniem Hartmanna "Mein Kampf" pełni w środowiskach neonazistowskich rolę symbolu, jednak treść "nie odgrywa praktycznie żadnej roli". - Język jest za trudny, a tematy zbyt odległe w czasie - tłumaczy historyk.
Prace nad krytycznym wydaniem "Mein Kampf" napotykały na przeszkody ze względu na ambiwalentną postawę polityków. Parlament Bawarii poparł w 2012 roku projekt politycznie i finansowo, by rok później nieoczekiwanie wycofać swoje poparcie. Bawarski minister nauki Ludwig Spaenle uzasadniał zmianę decyzji odczuciami ofiar Holokaustu. Dyrekcja IfZ zdecydowała się wówczas na kontynuowanie prac na własną rękę.
Posiadanie "Mein Kampf" nie jest w Niemczech zabronione, karze podlega jedynie rozpowszechnianie tej książki. Oryginalne egzemplarze utworu Hitlera można kupić w niemal każdym antykwariacie; tekst jest też dostępny w internecie. "Mein Kampf" jest bestsellerem na Bliskim Wschodzie, w Brazylii i w Afryce Północnej, a także - w wersji cyfrowej - w Stanach Zjednoczonych. Na początku lat 90. książka Hitlera ukazała się też w Polsce.
Niemieccy Żydzi podchodzą do problemu ze spokojem. - Nie mam nic przeciwko naukowemu wydaniu - oświadczył szef Rady Centralnej Żydów w Niemczech Josef Schuster. Znajomość "Mein Kampf" jest - jego zdaniem - ważna dla zrozumienia nazizmu. Władze powinny natomiast - jego zdaniem - nadal ścigać wydania samego tekstu bez komentarza.
...
Bardzo pozno i bez sensu. Ksiazka ta to belkot i raczej ktos zafascynowany Hitlerem ja przeczyta niz nie znajacy Hitlera zafascynuje sie nim po przeczytaniu nudnych wywodow maniaka. TRZEBA BYLO OD RAZU PO WOJNIE WYDAC!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:07, 15 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Ze względu na duży popyt konieczny dodruk "Mein Kampf" Hitlera w Niemczech
15 stycznia 2016, 14:45
• Pierwszy nakład "Mein Kampf" rozszedł się błyskawicznie w Niemczech
• Wydawca już zapowiedział, że zlecił dodatkowy dodruk
• Jest to wersja książki Hitlera z krytycznym komentarzem historyków
Ze względu na ogromne zainteresowanie propagandową książką Hitlera "Mein Kampf" jej wydawca - Instytut Historii Współczesnej (IfZ) w Monachium - musi dodrukować kolejne egzemplarze krytycznego wydania publikacji. Pierwszy nakład rozszedł się błyskawicznie.
"Mein Kampf" jest dostępny w niemieckich księgarniach od tygodnia. Pierwszy nakład kontrowersyjnej książki w wysokości 4 tys. egzemplarzy zniknął natychmiast z półek. Ponadto już w dniu premiery książki do Instytutu w Monachium nadeszło 15 tys. zamówień - podał w piątek dziennik "Berliner Zeitung".
"Zleciliśmy dodruk kolejnych egzemplarzy, reagujemy elastycznie na popyt" - zapewnia dyrektor IfZ Andreas Wirsching na swojej stronie internetowej. "Będziemy sukcesywnie zwiększać nakład, aby każdy zainteresowany mógł ją nabyć" - napisał historyk zastrzegając, że nie może wykluczyć, iż na zakup książki trzeba będzie poczekać.
Wirsching zaznaczył, że cena naukowej publikacji - 59 euro - została celowo ustalona na tak niskim poziomie, aby była dostępna nie tylko dla fachowców, lecz także dla szerszego grona czytelników. Traktujemy to jako "wkład do historyczno-politycznego kształcenia społeczeństwa" - wyjaśnił historyk.
Napisana przez Hitlera w latach 20. podczas odbywania kary więzienia książka została wydana po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej. Jej wcześniejszą publikację blokowały władze Bawarii posiadające przekazane im przez USA prawa autorskie do tego dzieła. Z końcem zeszłego roku prawa te wygasły. Aby uprzedzić pojawienie się na rynku publikacji bez naukowego komentarza, historycy z IfZ przygotowali krytyczne wydanie książki.
Zdaniem Wirschinga "Mein Kampf" jest jednym z najważniejszych źródeł historii narodowego socjalizmu. Krytyczne wydanie "Mein Kampf" ma także jego zdaniem "polityczno-moralną funkcję", gdyż zapobiega sytuacji, w której na rynku ukazałoby się po wygaśnięciu praw autorskich Bawarii wiele wydań nieopatrzonych komentarzem.
Licząca blisko 2000 stron dwutomowa publikacja zawiera oprócz oryginalnego tekstu liczne przypisy oraz komentarze wyjaśniające kontekst historyczny i demaskujące manipulacje stosowane przez Hitlera.
Hitler napisał pierwszą część "Mein Kampf" w więzieniu w Landsbergu, gdzie odbywał karę więzienia po nieudanym puczu w Monachium w listopadzie 1923 roku. Pierwszy tom ukazał się w 1925 roku, a drugi rok później. Od 1930 roku obie części wydawano jako całość.
Przyszły wódz III Rzeszy zawarł w nich swój rasistowski i antysemicki program, zapowiadając między innymi zdobycie "przestrzeni życiowej" na Wschodzie. Do końca wojny sprzedano lub rozdano ponad 12 mln egzemplarzy "Mein Kampf".
Niemiecka minister oświaty Johanna Wanka opowiedziała się za wykorzystaniem naukowego wydania "Mein Kampf" na lekcjach historii. Pomysł ten poparły Związek Nauczycieli Niemieckich, a także władze Bawarii.
Z Berlina Jacek Lepiarz, PAP
...
Gwarantuje ze ludzie nie przebrna. Ale pusta ciekawosc. Ja nie czytalem choc jako czlowiek od wiedzy powinienem niby. Ale okupacja mowi az nadto o tym wszystkim. A ta postac zawsze mnie odpychala. Wole czytac o swietych o polskich bohaterach. Zatem nie zamierzam zglebiac tej psychopatologii.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:03, 29 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Margot Woelk, testerka Hitlera
Kamil Nadolski
Dziennikarz Onetu
Express Newspapers / Getty Images
Margot Woelk jako młoda dziewczyna została porwana przez SS i zmuszona do testowania posiłków Adolfa Hitlera. Świat poznał jej historię dopiero 67 lat później.
Jedz! – oświadczył esesman tonem nieznoszącym sprzeciwu. Młoda kobieta posłusznie wzięła do ręki widelec i przystąpiła do wykonywania rozkazu. Na wypolerowanym talerzu znajdował się zestaw pierwszej klasy warzyw i owoców. Szparagi, czerwona papryka, ryż i zestaw sałatek tworzyły wyrazistą mozaikę barw. Adolf Hitler był estetą. Nic zatem dziwnego, że nawet wygląd jego posiłków musiał zakrawać o dzieło sztuki. Miał też wiele innych osobliwych cech. Jedną z nich była paranoja i słuszna obawa przed zamachem na własne życie. Zanim jakikolwiek posiłek trafił na stół fuhrera musiał być dokładnie sprawdzony.
REKLAMA
To zadanie powierzono porwanym kobietom, które służyły jako swoiste króliki doświadczalne. Każdego dnia piętnaście z nich, godzinę przed obiadem, musiało próbować potraw przeznaczonych dla Hitlera. Płacz i szlochanie wywołane były obawą, że każdy kęs może być ich ostatnim. Przez lata niewiele było wiadomo o tym osobliwym zespole. Jedyna testerka, której udało się przeżyć wojnę, dopiero niedawno postanowiła opowiedzieć swoją historię. 98-letnia dziś Margot Woelk, owe złowieszcze "Jedz!" słyszała przez 800 dni. W 2012 r. historię życia opowiedziała dziennikarzom "The Times'a".
Propozycja nie do odrzucenia
Margot Woelk urodziła się 27 grudnia 1917 r. w malutkim miasteczku Wilmersdorf pod Berlinem (dziś to jedna ze stołecznych dzielnic). Dorastała w rodzinie, która bardzo krytycznie odnosiła się do rosnących w siłę nazistów. Mimo nacisków odmówiła wstąpienia do Związku Niemieckich Dziewcząt (BDM), żeńskiej sekcji Hitlerjugend. Jej ojciec miał mniej szczęścia – kiedy odmówił wstąpienia w szeregi NSDAP, został aresztowany. Wybuch II wojny światowej był dla niej osobistą tragedią. We wrześniu 1939 r. była świeżo po ślubie z Karlem Woelkiem, szefem berlińskiego biura podatkowego, w którym pracowała jako sekretarka. Młodym małżonkom nie było dane jednak długo cieszyć się sobą. Karl został powołany do Wehrmachtu i wysłany na front. Listy przychodziły coraz rzadziej, wreszcie został uznany za zaginionego.
Margot mieszkała w Berlinie do 1941 r. W czasie jednego z alianckich bombardowań jej dom został jednak poważnie uszkodzony, toteż z dnia na dzień została bez dachu nad głową. Nie zastanawiała się długo, kiedy mieszkanie zaproponowała jej teściowa. Spakowała swoje rzeczy i wyjechała do miejscowości Gross-Partsch w Prusach Wschodnich (dziś znajduje się ona na terytorium Polski, w woj. warmińsko-mazurskim). Nie miała pojęcia, że dosłownie kilka kilometrów od jej nowego domu znajduje się Wilczy Szaniec, główna kwatera Adolfa Hitlera, skąd ten dowodził armią Trzeciej Rzeszy.
Nowa dziewczyna szybko zwróciła uwagę miejscowych. Jako że burmistrz Gross-Partsch był zagorzałym nazistą, przyjazd nowej osoby natychmiast zgłosił SS. Niewiele czasu minęło nim do jej drzwi zapukało dwóch oficerów i zabrało na przesłuchanie. Pytano o to kim jest, czym się zajmowała i co potrafi robić. Wreszcie oznajmili, że mają dla niej pracę: będzie degustatorką. Pod ładną z pozoru nazwą kryło się jednak gorzkie rozczarowanie.
– Początkowo do głowy mi nie przyszło, że będę musiała ryzykować własnym życiem. Tak zaczął się mój koszmar – wspomina. Margot Woelk miała testować posiłki fuhrera pod kątem potencjalnej trucizny.
95745c4d-d4f6-4684-97c1-02cab7bebdf4 Margot Woelk - MARKUS SCHREIBER / East News
Margot Woelk
Ciągłe obawy
Taki los dzieliła razem z 14 innymi dziewczętami. Wszystkie pracowały w szkole w Kruszewcu, 3 km od kwatery Hitlera, która została zamieniona na kuchnię. Do dziś w podziemiach zachowała się biała glazura i haki w ścianach z tamtego okresu. Znajdują się w pomieszczeniach, które służyły za magazyny do przechowywania żywności. To nowa wiadomość bo, do niedawna sądzono, że kuchnia przez cały czas znajdowała się na terenie Wilczego Szańca.
Wszystkie kobiety musiały jeść w tym samym czasie. Godzinę przed zaplanowanym obiadem fuhrera. – Testowałyśmy jedzenie między godziną 11 a 12. Dopiero gdy każda z nas skosztowała potraw, SS zawoziło jedzenie do kwatery Hitlera – wspomina pani Woelk. Dzięki temu można było mieć pewność, że ewentualne objawy wystąpią nawet wówczas, gdyby trucizna miała działać z opóźnieniem. Margot próbowała i czekała na to, co się stanie.
– Codziennie rozmawiałyśmy o tym, że alianci chcą otruć Adolfa. Każdy o tym wiedział – mówi. – Bałam się cokolwiek przełknąć, gdy esesmani mówili: "Jedzcie na rozkaz razem, nie oddzielnie". Dla dziewcząt każdy kęs mógł być ostatnim, dlatego często zdarzały się wybuchy płaczu. – Były takie dni, kiedy wszystkie wyłyśmy jak zbite psy – opowiada.
Jak twierdzi pani Woelk doświadczenie testerki wywoływało skrajne emocje. Z jednej strony ciągła obawa o własne życie, z drugiej smakowanie luksusu. Hitler jadał tylko wykwintne potrawy.
– Jedzenie było pyszne, najlepsze warzywa i owoce. Nie podawano mięsa, nie przypominam sobie też, by były jakieś ryby. Napoje testowano gdzieś indziej, SS je zabierało, my nie musiałyśmy ich próbować – opowiada. Każdy składnik, czy to owoce, czy warzywa, musiały być najwyższej jakości. W czasach kiedy wokół panował głód, a żywność była reglamentowana, nawet taką pracę niektórzy traktowali jak przywilej.
Z opowieści Margot sporo dowiadujemy się również o kulinarnych upodobaniach Hitlera.
Historycy na przestrzeni lat uważali jego wegetarianizm za swoistego rodzaju manifestację wzgardy wobec życia ludzkiego. Inni badacze uznali dietę przywódcy za propagandowy chwyt Goebbelsa, który kreował dyktatora na zdrowego i silnego przedstawiciela rasy panującej. Ponoć Hitler miał w planach wprowadzić wegetarianizm pod strzechy imperium po zakończeniu wojny. Faktem jest, że przed rokiem 1939 rozsmakowywał się w faszerowanych gołębiach, bawarskich kiełbaskach i szynce. Dopiero wraz z wybuchem wojny zaczął mieć obsesję na punkcie wegetarianizmu.
Z deszczu pod rynnę
Warunki znacznie pogorszyły się po 20 lipca 1944 r. Nieudany zamach na życie Hitlera inspirowany przez Clausa von Stauffenberga miał srogie konsekwencje. W czasie gdy doszło do eksplozji wszyscy pracownicy kuchni siedzieli w specjalnym namiocie, gdzie zaproszono ich na projekcję filmową. – Słyszałem, jak ktoś krzyczy: "Hitler nie żyje!" Ale, oczywiście, szybko okazało się to nieprawdą – wspomina Woelk. Incydent doprowadził jednak do aresztowania tysięcy podejrzanych i zaostrzenia przepisów bezpieczeństwa. Margot i inne testerki zostały przeniesione do Wilczego Szańca, którego nie mogły opuszczać.
Kiedy zbliżał się front rosyjski, w kwaterze zrobiło się nerwowo. Doszło nawet do tego, że pewnej nocy jeden z esesmanów zgwałcił młodą Margot. Przed nadciągającą armią radziecką udało jej się uciec tylko dzięki pomocy innego Niemca. – Żołnierz nazwiskiem La Grange powiedział, żebym się spakowała i uciekała razem z nim. Wsadził mnie do pociągu Goebbelsa i tak udało mi się wyjechać. Uratował mi życie – opowiada staruszka. Mowa o pociągu, którym ewakuował się z Prus do Berlina minister propagandy. To właśnie nim została przeszmuglowana kobieta.
W niemieckiej stolicy jednak wcale nie było lepiej. Ponieważ oddaliła się ze służby, SS traktowało ją jak zbiega. W Berlinie o mały włos nie została aresztowana. Najgorsze przyszło jednak wraz z nadejściem Rosjan.
Po samobójstwie Hitlera ukrywała się przed żołnierzami Armii Czerwonej w schronie. Nie pomogło nawet przebranie za staruszkę. Kiedy do piwnicy wpadli Rosjanie, porwali wszystkie kobiety. Ją upatrzył sobie radziecki major. Gwałcił ją przez 14 dni, czego efektem były komplikacje zdrowotne. Po tym zajściu nigdy już nie mogła mieć dzieci.
Po wojnie próbowała ułożyć sobie życie na nowo. Wróciła do pracy w biurze podatkowym. 27 marca 1946 r. przeżyła kolejny szok. W jej drzwiach stanął mężczyzna z zabandażowaną głową. To był Karl. Emocje były tak wielkie, że zemdlała. W myślach już pogodziła się z jego śmiercią. Od dwóch lat nie miała o nim przecież żadnych wieści. Okazało się, że przez cały ten okres był więziony w radzieckim obozie jenieckim. Małżonkowie żyli razem aż do jego śmieci w 1990 roku.
95745c4d-d4f6-4684-97c1-02cab7bebdf4 Margot Woelk - MARKUS SCHREIBER / East News
Margot Woelk
Margot Woelk testowała jedzenie dla Hitlera w sumie przez 800 dni. Co ciekawe nigdy na własne oczy nie widziała człowieka, dla którego ryzykowała życiem. – To cud, że przeżyłam – mówi. Cud tym większy, że jak się dowiedziała, wszystkie pozostałe 14 dziewcząt, które testowały posiłki zostały zamordowane przez Rosjan. Wojenne przeżycia sprawiły, że obiecała sobie wymazać je z pamięci. Nigdy nie chciała o nich rozmawiać. Co więc sprawiło, że po tylu latach postanowiła do nich wrócić?
– Dziś uważam, że to mój obowiązek. Nie wobec samej siebie, ale wobec świata. Miałem życie pełne dramatyzmu, ale potrafię już o nim opowiadać z nieco większym dystansem – tłumaczy staruszka.
Pani Woelk nadal mieszka w Berlinie, w domu, w którym się urodziła.
...
Germanska subtelnosc. Najpierw nagadali jak to zatrute a potem. Jedzcie! Gutten Appetit! Oczywiscie nie bylo zatrute to byla mania. Hitler byl strzezony. Ale one sie baly. I TAK DZIEN W DZIEN!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:16, 21 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Niemiec mówił: "zabiłbym Polaków", nagrała to telewizja. Jest śledztwo
21 marca 2016, 18:20
• Prokuratura Rejonowa w Pucku wszczęła śledztwo ws. obywatela Niemiec
• Niemiecki przedsiębiorca mógł znieważyć Polaków i propagować faszyzm
• Sprawa została nagłośniona w Telewizji Republika
• Na nagraniu słychać m.in.: "nienawidzę Polaków" i "tak, jestem hitlerowcem"
Prokuratura Rejonowa w Pucku wszczęła śledztwo w sprawie działającego na Pomorzu niemieckiego przedsiębiorcy, który mógł znieważyć Polaków i propagować faszyzm. Jak donosiły media, Niemiec miał mówić m.in., że "zabiłby wszystkich Polaków".
O wszczęciu śledztwa w tej sprawie poinformowała Ewa Burdzińska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Wyjaśniła, że pucka prokuratura rejonowa wszczęła śledztwo z urzędu - opierając się na doniesieniach mediów, a w poniedziałek śledczy przesłuchali jednego ze świadków w tej sprawie.
Burdzińska dodała, że śledztwo zostało wszczęte pod kątem art. 256 par. 1 w zbiegu z art. 257 kk i - po wszczęciu postępowania, materiały w tej sprawie zostaną wysłane do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście, która odpowiada za prowadzenie postępowań związanych z tego typu przestępczością.
Art. 256 par. 1 dotyczy publicznego propagowania ustroju faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych. Z kolei art. 257 związany jest z publicznym znieważaniem grupy ludności lub pojedynczych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej. Popełnienie drugiego z przestępstw - surowiej karanego niż pierwsze, może się wiązać z karą do trzech lat więzienia.
Śledztwo zostało objęte nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Jak poinformował w poniedziałek Wydział Komunikacji Społecznej i Promocji Ministerstwa Sprawiedliwości, stało się to na polecenie ministra sprawiedliwości. - Postępowanie zmierza w kierunku oskarżenia o przestępstwo z art. 119 § 1 kk i inne - poinformował też ministerialny Wydział Komunikacji.
Sprawa została nagłośniona w programie pt. "Otwartym tekstem" w Telewizji Republika w odcinku wyemitowanym 17 marca. W audycji zaprezentowano wykonane z ukrycia nagrania, na których niemiecki przedsiębiorca mówi m.in. "nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście piii...". "Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski), że taki jestem" - miał też mówić biznesmen. "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu" - słychać też na nagraniu.
Dzień po emisji programu pomorska posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk wysłała do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego - Zbigniewa Ziobry, list otwarty, w którym poinformowała o sprawie. Dodała, że - jej zdaniem działający na Pomorzu niemiecki przedsiębiorca złamał nie tylko polskie prawo. "Według mojej wiedzy propagowanie faszyzmu jest również zabronione w Niemczech. Dlatego też proszę rozważyć możliwość powiadomienia niemieckich organów ścigania i udzielenia niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości wszelkiej pomocy prawnej w omawianej sprawie" - napisała posłanka.
PAP
...
Niestety straszne chamy i niestety z kasą...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:50, 01 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Urząd Kanclerski powiązany z nazistami? Niemcy sprawdzają przeszłość urzędników
Dodano dzisiaj 14:16
Niemcy, flaga (fot. sxc.hu) / Źródło: sxc.hu
Tygodnik „Der Spiegel” informuje, że niemiecki Urząd Kanclerski zbada związki tego ośrodka władzy z nazistami w pierwszych dekadach istnienia RFN.
Chodzi o „ponadresortowy program badawczy”, na czele którego ma stanąć minister stanu ds. kultury Monika Gruetters. Mowa o urzędnikach działających w najważniejszym ośrodkach władzy, a konkretnie ich nazistowską przeszłość. Według tygodnika „Der Siegel” pod lupę ma być wzięty Hans Globke, szef urzędu kanclerskiego od 1953 roku. Odgrywał on znaczącą rolę jako „szara eminencja” Konrada Adenauera. Był także współtwórcą norymberskich przepisów rasowych. Globke do dzisiaj wzbudza kontrowersje w Niemczech.
Jak podaje tygodnik, nad nazistowską przeszłością ministerstw oraz innych rządowych instytucji w Niemczech pracuje aktualnie 11 komisji historyków.
/ Źródło: "Der Spiegel", dw.com
...
Niemcy sa bardzo ubrudzeni...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 1:36, 21 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
„Niemcy nie umieją się bić, nie są w stanie obronić swoich kobiet”
wyślij
drukuj
kf, dmilo | publikacja: 20.05.2016 | aktualizacja: 22:05 wyślij
drukuj
"Niemcy w takich sytuacjach, jak ta w noc sylwestrową w Kolonii, są bezradni" - uważa niemiecki historyk (fot. Sascha Schuermann/Getty Images)
– Niemieccy mężczyźni utracili umiejętność walki i są bezradni w sytuacjach, gdy zawodzi aparat państwa – uważa niemiecki historyk. Joerg Baberowski, który zajmuje się problemem przemocy, wyciągnął takie wnioski na podstawie wydarzeń z sylwestrowej nocy w Kolonii, gdy – jak powiedział – mężczyźni nie byli w stanie obronić swoich kobiet przed atakami.
Algierczyk uniewinniony od zarzutu napaści seksualnej w Kolonii
– Niemieccy mężczyźni nie umieją się bić – powiedział Baberowski podczas dyskusji w Kolonii, o której napisał w piątek dziennik „Die Welt”. – Jak widać, mężczyźni w Niemczech nie wiedzą, jak radzić sobie z przemocą – ocenił, dodając, że to dobrze.
– Niemcy mają zaufanie do państwa. W takich sytuacjach jak ta w noc sylwestrową w Kolonii są po prostu bardzo bezradni – kontynuował Baberowski. – Jeżeli państwo nie potrafi obronić swojego monopolu przemocy, obywatele tracą do niego zaufanie – podkreślił.
„Napaści nie mają nic wspólnego z islamem”
Baberowski powiedział, że napaści na kobiety w Kolonii nie mają nic wspólnego z islamem, ale z sytuacją w ośrodkach dla uchodźców. – W tych ośrodkach państwo nie istnieje. Dowództwo przejmują małe, zorganizowane grupy mężczyzn, które traktują teren poza ośrodkiem też jako obszar, na którym nie obowiązuje prawo – tłumaczył. – Tych ludzi należało natychmiast zamknąć w więzieniu, aby nauczyli się czegoś do końca życia – ocenił.
#wieszwiecej | Polub nas
Niemiecka telewizja przeprasza za brak wiadomości o atakach na kobiety w Kolonii
W nocy z 31 grudnia 2015 roku na 1 stycznia 2016 roku przed dworcem głównym i katedrą w Kolonii doszło do masowych napaści seksualnych i rabunkowych na kobiety. Grupki mężczyzn – jak się okazało, głównie imigrantów z Afryki Północnej - tworzyły sztuczny tłok, osaczały kobiety i napastowały je, a następnie okradały. Zbyt słabe siły policyjne przez wiele godzin nie były w stanie opanować sytuacji. Do podobnych zajść, choć na mniejszą skalę, doszło także w innych miastach, m.in. w Duesseldorfie i Dortmundzie.
Na policję wpłynęło ponad 1000 zawiadomień o napaściach. Poszkodowanych było 1200 osób. Część domniemanych sprawców zatrzymano, jednak ze względu na złą jakość nagrań z kamer oraz trudności w identyfikowaniu sprawców przez ofiary przygotowywanie procesów przebiega bardzo wolno.
PAP
...
A czy Niemcy kiedykolwiek umieli walczyć? Ktoś powie jak to? Wojny Światowe? Tak, tylko kto wtedy walczył? Niemcy czy demony które nimi sterowaly. Zapewniam że one ,,pomagają" gdy ktoś decyduje się zabić zamordować. Myślicie że jakiś tam Hitler sam to piekło rozpętał? Absurd. Miał ,,pomoc". Bez tego to Niemcy pewnie by przegrali z Polską w 1939.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:54, 13 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Austriacy zrównają z ziemią rodzinny dom Hitlera?
wyślij
drukuj
łz, dmilo | publikacja: 13.06.2016 | aktualizacja: 14:04 wyślij
drukuj
Budynek od ponad stu lat znajduje się w rękach jednej rodziny (fot. Wikipedia/Thomas Ledl)
Władze Austrii zastanawiają się, co zrobić z domem, w którym urodził się Adolf Hitler. Minister spraw wewnętrznych Wolfgang Sobotka stwierdził na antenie państwowej telewizji ÖRF, że pod uwagę brane jest przejęcie osobliwego zabytku w miejscowości Braunau am Inn i zniszczenie go.
„Mein Kampf” jako darmowy dodatek do gazety. „To pomysł godny pogardy”
Obecnie budynek jest w rękach prywatnej osoby, która jednak go zaniedbuje. Gerlinde Pommer przyznaje, że nie przeprowadza remontów, nie chce bowiem, żeby dom był miejscem pielgrzymek neonazistów. Właściciel nie chce jednak sprzedać nieruchomości.
Sobotka przyznał, że niewykluczone, iż władze zdecydują się na wywłaszczenie. Minister wskazał, że wcześniejsze propozycje odkupienia budynku nie przyniosły rezultatu. Po przejęciu budynek mógłby zostać zrównany z ziemią.
Czyste rozwiązanie
– Według mnie wyburzenie byłoby najczystszym rozwiązaniem – przekonywał polityk chadeckiej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP).
Słowa ministra wywołały kontrowersje w Austrii. Głos zabrał rzecznik resortu spraw wewnętrznych, który dowodził, że była to prywatna opinia Sobotki. – Obecnie sprawdzamy możliwość stworzenia przepisów, które pozwoliłyby przejąć przez państwo ten dom – wyjaśnił Karl-Heinz Grundböck.
#wieszwiecej | Polub nas
– Stoimy na stanowisku, że wywłaszczenie to jedyna metoda uniknięcia tego, by budynek stał się celem pielgrzymek neonazistów – dodał rzecznik austriackiego MSW.
Dom, w którym 20 kwietnia 1889 roku urodził się Adolf Hitler, pozostaje pusty od 2011 roku. Wcześniej przez lata był miejscem, w którym mieszkały osoby z upośledzeniem psychicznym. Zgodnie z umową nie może w nim powstać muzeum poświęcone przywódcy III Rzeszy, odpowiedzialnemu za śmierć i cierpienie milionów osób.
Thelocal.at
...
Muzeum zaglady byloby dobra opcja...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:23, 02 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Opublikowano 3 tomy odnalezionych pamiętników Himmlera - ponad 1000 stron
Dodano dzisiaj 18:23 /0 8
/
1
/1047
Heinrich Himmler / Źródło: Wikimedia Commons
Pracownicy Niemieckiego Instytut Historycznego w Moskwie odkryli w Podolsku niedaleko Moskwy trzy tomy zaginionych pamiętników nazistowskiego zbrodniarza Heinricha Himmlera. Szef SS opisywał w nich między innymi egzekucje, pomysły na eksterminację Żydów, oraz uczucia, jakie żywił do córki.
Zapiski dowódcy SS publikuje w częściach niemiecki dziennik "Bild". Pamiętniki spisane w formie dziennika obejmują okres przed wojną (rok 1938) oraz przełomowe dla konfliktu lata 1943-1944. Ponad 1000 stron dzienników zawiera między innymi skrupulatnie prowadzone kalendarze, w tym dokładne opisy spotkań z ponad 1600 osobami, także Hitlerem.
– To kluczowe dokumenty do zrozumienia Himmlera i jego okrutnego dzieła – wyjaśnia historyk prof. Nicolaus Kratzer, szef Niemieckiego Instytuto Historycznego, który potwierdził autentyczność dokumentów. – Waga dzienników polega na tym, że pozwolą nam lepiej zrozumieć przebieg ostatnich faz wojny – dodał.
Egzekucje i miłość do córki
W jednym z wpisów Himmler wspomina, jak tuż przed wydaniem wyroku śmierci na 10 więźniów obozu koncentracyjnego, poprosił swojego prywatnego lekarza o masaż pleców. Tego typu zabiegi łagodziły bóle żołądka nazisty, wywołane rakiem okrężnicy. Przed samą egzekucją wykonał jeszcze telefon do swojej żony i córki.
W odnalezionych po latach dokumentach jest także mowa o zwiedzaniu getta warszawskiego, przemówieniu do zgromadzonych w Poznaniu oficerów SS oraz wiele notatek dotyczących pomysłów na zagładę Żydów - między innymi przemyślenia dotyczące ciężarówek transportowych, w których rury wydechowe kierowały spaliny do wewnątrz, zabijając przewożonych ludzi.
Heinrich Himmler wpadł w ręce brytyjskich żołnierzy w północnych Niemczech. Posługiwał się fałszywymi dokumentami i próbował zbiec z kraju. 23 maja 1945 roku popełnił samobójstwo, przegryzając kapsułkę z cyjankiem.
/ Źródło: Deutsche Welle
...
Historycznie cenne.
Ewolucja ,,innowacyjnosci nazistowskiej" byla taka:
rozstrzeliwania -> spaliny -> gaz
Gaz okazal sie najbardziej higieniczny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:27, 14 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
Niemieckie emerytury dla Żydów to fikcja? Sędzia naraził się wymiarowi sprawiedliwości
wyślij
drukuj
adom,az | publikacja: 14.09.2016 | aktualizacja: 07:18 wyślij
drukuj
Większość wniosków o przyznanie emerytury było załatwionych odmownie (fot. wikipedia.org/ Frankie Fouganthin)
Niemiecki sędzia Jan-Robert von Renesse, który zabiegał – nierzadko wbrew swoim przełożonym – o emerytury dla Żydów za pracę świadczoną na rzecz Niemców podczas II wojny światowej, uniknął kary dyscyplinarnej dzięki ugodzie z ministerstwem sprawiedliwości.
Niemiecki prokurator żąda 6 lat więzienia dla b. strażnika z Auschwitz
– Von Renesse pozostaje sędzią Krajowego Sądu do spraw Socjalnych – powiedział we wtorek minister sprawiedliwości Nadrenii Północnej-Westfalii Thomas Kutschaty. Ugoda między sędzią a resortem sprawiedliwości została zawarta za zamkniętymi drzwiami; obie strony uzgodniły, że nie ujawnią szczegółów porozumienia.
„Nie przyznaję się do błędu”
– Postępowałem zawsze w zgodzie z własnym sumieniem i tak będę postępował nadal – powiedział von Renesse zastrzegając, że ugoda nie oznacza przyznania się do błędu.
Bundestag przyznał w 2002 roku osobom pracującym w gettach prawo do świadczeń z niemieckiego funduszu emerytalnego. Obwarował jednak to prawo szeregiem warunków, które w praktyce uniemożliwiały większości ofiar Holokaustu uzyskanie pozytywnej decyzji. 90 proc. wniosków było załatwianych odmownie.
#wieszwiecej | Polub nas
Von Renesse jako jedyny kontaktował się osobiście z ofiarami, odwiedzał ich w Izraelu i zbierał ich zeznania, co prowadziło do uwiarygodnienia wniosków powodując, że znacznie wzrosła liczba przyznanych emerytur.
Żyć nie umierać; część Niemców pójdzie na emeryturę w wieku 63 lat
Oskarżenie wymiaru sprawiedliwości
W piśmie skierowanym w 2012 roku do Bundestagu sędzia oskarżył wymiar sprawiedliwości o bezprawne działania blokujące wypłatę emerytur. Jak twierdził, podczas tajnego spotkania przedstawicieli instytucji omawiano rozwiązania niekorzystne dla ofiar Holokaustu.
Ministerstwo sprawiedliwości w Duesseldorfie uznało list za nielojalność i naruszenie obowiązku mówienia prawdy. Spotkanie, o którym pisał sędzia, miało zdaniem ministerstwa służyć przyspieszeniu rozpatrywania wniosków. Resort wdrożył postępowanie dyscyplinarne i ukarał sędziego grzywną w wysokości 5 tys. euro.
Przeciwko represjom wobec sędziego protestowały stowarzyszenia byłych więźniów niemieckich obozów z Izraela i USA. Krytykę wyraziło też Centrum Szymona Wiesenthala. Postępowanie dyscyplinarne miało na celu napiętnowanie sędziego jako osoby, która „kala własne gniazdo” – powiedział wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego (MKO) Christoph Heubner.
Kolejne nowelizacje ustawy o emeryturach w 2014 roku zlikwidowały większość biurokratycznych barier ograniczających możliwość wypłaty świadczeń. W ub. roku Bundestag, na wniosek niemieckiej Lewicy, przyjął rozwiązania umożliwiające wypłaty emerytur ofiarom Holokaustu mieszkającym w Polsce, które do tej pory były wykluczone ze świadczeń. PAP
...
Ci dobroduszni Niemcy do ktorych tak biega donosic Wyborcza i spolka...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:43, 29 Wrz 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Neonazistka przerywa milczenie i przeprasza rodziny ofiar
Neonazistka przerywa milczenie i przeprasza rodziny ofiar
1 godz. 49 minut temu
Beate Zschaepe, niemiecka neonazistka oskarżona o współudział w 10 morderstwach dokonanych przez Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), zabrała głos po raz pierwszy od rozpoczęcia procesu w maju 2013 roku. Przeprosiła rodziny ofiar zabójstw.
Beate Zschaepe
/MATTHIAS SCHRADER / POOL /PAP/EPA
Zschaepe przeczytała krótkie oświadczenie, w którym przyznała, że dawniej identyfikowała się częściowo z nazistowską ideologią, jednak obecnie zmieniła zdanie. Dziś oceniam ludzi nie na podstawie ich pochodzenia czy poglądów politycznych, lecz ze względu na ich zachowania - powiedziała w 313. dniu procesu przed sądem w Monachium.
Oskarżona wyraziła skruchę po raz pierwszy i przeprosiła rodziny ofiar w grudniu 2015 roku, jednak wówczas jej oświadczenie zostało odczytane przez adwokatów. Stwierdziła wówczas, że nie brała udziału w zamachach, lecz dowiadywała się o nich po fakcie od swoich partnerów życiowych, Uwe Boehnhardta i Uwe Mundlosa.
Proces Zschaepe rozpoczął się 6 maja 2013 roku. 41-letnia kobieta oskarżona o współudział w zamordowaniu w latach 2000-2007 ośmiu drobnych tureckich przedsiębiorców i jednego greckiego restauratora oraz niemieckiej policjantki. Członkowie NSU dokonali ponadto 15 napadów na banki i dwóch zamachów bombowych.
Mundlos i Boehnhard popełnili w listopadzie 2011 roku samobójstwo, otoczeni przez policję w przyczepie kempingowej po nieudanym napadzie na bank w Eisenach. Po śmierci swoich kompanów Zschaepe podpaliła mieszkanie w Zwickau w Saksonii, ostatnim miejscu pobytu trojga terrorystów, i oddała się w ręce policji.
Parlamentarne komisje śledcze powołane przez Bundestag oraz przez parlamenty regionalne wykazały, że niemiecka policja popełniła podczas śledztwa przeciwko NSU rażące błędy. Błędy aparatu ścigania oraz pomoc ze strony skrajnie prawicowych sympatyków w niemieckim społeczeństwie umożliwiły neonazistowskim terrorystom bezkarne działanie przez ponad 10 lat.
Adwokaci rodzin ofiar uznali wystąpienie Zschaepe za element nowej strategii realizowanej z inicjatywy jej prawników. Media uważają, że odmawianie zeznań może wpłynąć niekorzystnie na wymiar kary, dlatego adwokaci poradzili jej, by przerwała milczenie. Tygodnik "Der Spiegel" napisał na swej stronie internetowej, że celem Zschaepe jest uniknięcie zarzutu współudziału w zbrodniach. Jeżeli ta taktyka powiedzie się, będzie grozić jej kara nie jak dotychczas 20 lat więzienia, lecz znacznie mniejsza.
Wyrok w tym jednym z najdłuższych i najkosztowniejszych procesów w historii RFN spodziewany jest na wiosnę 2017 roku.
(mal
...
Czyli uwaza sie ze to podstepne cwaniactwo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:24, 11 Paź 2016 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Historycy: Resort sprawiedliwości RFN pełen byłych nazistów
Historycy: Resort sprawiedliwości RFN pełen byłych nazistów
Wczoraj, 10 października (21:46)
Zdaniem historyków w pierwszych latach po powstaniu RFN w 1949 roku ponad połowa osób na kierowniczych stanowiskach w resorcie sprawiedliwości miała nazistowską przeszłość. Ich działalność była przeszkodą w powojennej odnowie kraju - ocenił minister Heiko Maas.
Niemieccy żołnierze przesłuchują meiszkańców getta żydowskiego w Warszawie / Zdj. ilustracyjne
/UPPA/Photoshot /PAP/EPA
Istniały ścisłe personalne związki pomiędzy nazistowskim wymiarem sprawiedliwości a ministerstwem sprawiedliwości młodej Republiki Federalnej Niemiec - powiedział Maas w poniedziałek w Berlinie podczas spotkania z komisją historyków, która zbadała kariery 170 pracowników ministerstwa.
Ta kontynuacja miała fatalne następstwa; była przeszkodą w demokratycznej odnowie resortu i znacznie tę odnowę opóźniła - zaznaczył polityk SPD.
Z raportu historyków wynika, że 53 proc. osób na kierowniczych stanowiskach - od kierownika referatu wzwyż - należało do NSDAP, co piąty był członkiem SA, a 16 proc. pracowało przed 1945 rokiem w ministerstwie sprawiedliwości III Rzeszy.
Zdaniem komisji obecność byłych nazistów na kluczowych stanowiskach uniemożliwiła konsekwentną denazyfikację prawa. Ministerstwo chroniło przestępców wojennych, utrudniając ich ściganie - twierdzą historycy.
Podczas rekrutacji do ministerstwa po 1949 roku zwracano przede wszystkim uwagę na kompetencje i doświadczenie, pomijając często aspekt polityczny. Wielu prawników uważało się za apolitycznych rzemieślników prawa, co powodowało, że w III Rzeszy stali się współsprawcami bezprawia - powiedział Maas. Po wojnie panujący wśród nich "duch korporacyjny" uniemożliwił uczciwe rozliczenie się z historią.
Niemieckie media - dziwiąc się brakowi rozliczeń - przypominają, że pierwszym ministrem sprawiedliwości po powstaniu RFN był ożeniony z Żydówką liberał z FDP Thomas Dehler. Sekretarzem stanu w resorcie był Walter Strauss z CDU, zwolniony przez nazistów z wymiaru sprawiedliwości ze względu na żydowskie pochodzenie. Obaj byli osobami prześladowanymi przez nazistów i być może dali się "ponieść atmosferze grubej kreski" - zastanawia się dpa.
Autorzy raportu podkreślają, że po zakończeniu wojny niemal żaden z sędziów i prokuratorów, którzy w czasach III Rzeszy wydawali niesprawiedliwe wyroki, nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Jedyny wyjątek stanowił proces przeprowadzony w 1947 roku przez okupacyjne władze amerykańskie, w którym na karę dożywotniego więzienia skazano między innymi sekretarza stanu w ministerstwie sprawiedliwości w latach 1941-1942 Franza Schlegelbergera. Ze względu na zły stan zdrowia skazany wyszedł na wolność już w styczniu 1951 roku.
W wydanej trzy lata temu książce, stanowiącej jeden z etapów badań historyków, podano wiele bulwersujących przykładów kontynuowania prawniczych karier przez osoby skompromitowane w czasach III Rzeszy. Wolfgang Fraenkel, od 1962 roku prokurator generalny RFN, skazał w 1942 roku na śmierć złodzieja damskiej torebki. Chociaż sam osławiony prezes hitlerowskiego Trybunału Ludowego, Roland Freisler, prosił o korektę wyroku ze względu na niską szkodliwość czynu oraz ograniczenie umysłowe przestępcy, Fraenkel nie ustąpił.
Jak się okazało, Fraenkel wnioskował w czasie wojny o karę śmierci w 30 innych, najczęściej błahych sprawach - kradzieży roweru czy żywności. Komisja Bundestagu, która badała sprawę, nie dopatrzyła się w postępowaniu sędziego i prokuratora żadnych uchybień.
Podczas trwających 12 lat rządów Hitlera w Niemczech wykonano 35 tys. wyroków śmierci - jedną trzecią orzekli sędziowie utworzonych w 1933 roku sądów specjalnych.
...
,,Profesjonalisci". Sytuacja ulubiona przez Michnika i reszte. Warto znac historie to bedziemy wiedziec dlaczego w Polsce jest tak zle.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:45, 03 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
gosc.pl → Wiadomości → Wydanie krytyczne "Mein Kampf" jest bestsellerem
Wydanie krytyczne "Mein Kampf" jest bestsellerem
PAP
dodane 03.01.2017 16:27 Zachowaj na później
"Mein Kampf"
phalinn / CC 2.0
Krytyczne wydanie "Mein Kampf" Adolfa Hitlera stało się w Niemczech bestsellerem. Agencja dpa informuje we wtorek, że od czasu opublikowania tej książki przed rokiem sprzedano już 85 tysięcy egzemplarzy. W tym miesiącu planowany jest dodruk kolejnych.
Książkę wodza III Rzeszy opatrzoną komentarzami wydał w styczniu 2016 roku Instytut Historii Współczesnej (IfZ) w Monachium. Jest to pierwsze od zakończenia drugiej wojny światowej wydanie "Mein Kampf", napisanego przez Hitlera w latach 20. w więzieniu.
Wcześniejszą publikację blokowały władze Bawarii, posiadające przekazane im przez USA prawa autorskie. Z końcem 2015 roku prawa te wygasły. Historycy z IfZ przygotowali krytyczne wydanie, aby uprzedzić pojawienie się na rynku publikacji bez naukowego komentarza.
Dyrektor IfZ Andreas Wirsching przyznał w rozmowie z agencją dpa, że tak wielkie zainteresowanie "Mein Kampf" było zupełnym zaskoczeniem. Licząca blisko 2000 stron dwutomowa publikacja oprócz oryginalnego tekstu zawiera liczne przypisy oraz komentarze wyjaśniające kontekst historyczny i demaskujące stosowane przez Hitlera manipulacje.
Hitler napisał pierwszą część "Mein Kampf" w więzieniu w Landsbergu, gdzie odbywał karę pozbawienia wolności po nieudanym puczu w Monachium w listopadzie 1923 roku. Pierwszy tom ukazał się w 1925 roku, a drugi rok później. Od 1930 roku obie części wydawano jako całość.
Przyszły wódz III Rzeszy zawarł w nich swój rasistowski i antysemicki program, zapowiadając m.in. zdobycie "przestrzeni życiowej" na Wschodzie. Do końca II wojny światowej sprzedano lub rozdano ponad 12 mln egzemplarzy "Mein Kampf".
...
Nie zamierzam i nie musze czytac. Tyle sie naczytalem o ich ,,praktyce" w Polsce ze teoria to nic. Adolf to szczyt bizantyjskiej myslenia. Polityka kompletnie pozbawiona moralnosci. Wszystko wolno. I CO CIEKAWE DZIS TE IDEOLOGIE NAZYWAJA WOLNOSCIA I NOWOCZESNOSCIA! NICH ICH NIE NAUCZYLA HISTORIA!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:46, 18 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Polityk niemieckiej AfD: Pomnik Holokaustu hańbą
oprac.Arkadiusz Jastrzębski
18 stycznia 2017, 16:00
Kontrowersyjne słowa czołowego polityka niemieckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Bjoern Hoecke określił Pomnik Holokaustu w Berlinie mianem "hańby", a Angelę Merkel porównał do przywódcy NRD Ericha Honeckera.
- My Niemcy, nasz naród, jesteśmy jedynym narodem na świecie, który posadził sobie pomnik hańby w samym sercu swojej stolicy - stwierdził Hoecke podczas spotkania skrajnie prawicowej partii w Dreźnie. - Niemiecka mentalność jest mentalnością brutalnie pokonanego narodu - dodał.
- Zamiast przekazywać dorastającemu pokoleniu wiedzę o dobroczyńcach, znanych na całym świecie filozofach, muzykach, genialnych wynalazcach i odkrywcach, których mamy tak wielu, być może więcej niż inne narody, zamiast uczyć o tym uczniów i uczennice w szkołach, my obsmarowujemy niemiecką historię i wyśmiewamy ją - mówił szef antyimigranckiej i konserwatywnej AfD w Turyngii, a jednocześnie urlopowany nauczyciel gimnazjalny.
Wypowiedź ta spotkała się ze zdecydowaną ripostą przedstawicieli innych partii. Wicekanclerz i szef SPD Sigmar Gabriel powiedział, że Hoecke "pogardza Niemcami, z których on jest dumny". - Niemcy, a szczególnie socjaldemokraci nie mogą pozostawić bez odpowiedzi ataków ze strony demagogów w rodzaju Bjoerna Hoecke - powiedział polityk SPD. Zaznaczył, że mówi to jako człowiek, którego ojciec był "niepoprawnym nazistą".
Pomnik Holokaustu poświęcony 6 milionom pomordowanych Żydów został odsłonięty w 2005 roku w centrum Berlina, niedaleko Bramy Brandenburskiej i parlamentu.
PAP, thelocal.de, DPA
...
Ale menda ohydna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:12, 02 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Polska
70 lat temu Trybunał Narodowy skazał na śmierć komendanta Auschwitz
70 lat temu Trybunał Narodowy skazał na śmierć komendanta Auschwitz
Dzisiaj, 2 kwietnia (10:10)
70 lat temu, 2 kwietnia 1947 roku Najwyższy Trybunał Narodowy w Warszawie skazał na karę śmierci Rudolfa Hoessa – nazistowskiego zbrodniarza, komendanta niemieckiego obozu KL Auschwitz. Wyrok przez powieszenie wykonano w Oświęcimiu 16 kwietnia tego samego roku.
Teren obozu Auschwitz - Birkenau. Ludzie czekający na egzekucję Rudolfa Hoessa
/Stanisław Dąbrowiecki, CAF /PAP
"Jako fanatyczny narodowy socjalista byłem głęboko przekonany, że nasza idea (...) rozpowszechni się we wszystkich krajach i zapanuje w nich. W ten sposób zostałaby także usunięta dominacja żydostwa (...). Chcąc ideowo zwalczać Żydów, należało używać lepszej broni. Wierzyłem, iż to, co jest w naszej idei lepsze i mocniejsze, utoruje sobie drogę" - pisał Rudolf Hoess podczas swojego pobytu w KL Auschwitz ("Autobiografia").
Rudolf Hoess urodził się 25 listopada 1900 roku w Baden-Baden. Pochodził z rodziny kupieckiej, w której dużą wagę przywiązywano do wartości katolickich. W młodości pobierał naukę w szkołach w Baden-Baden i Mannheim.
Po wybuchu I wojny światowej w 1914 r. zgłosił się jako ochotnik do Czerwonego Krzyża. Dwa lata później wstąpił do niemieckiej armii. Wysłano go do walk m.in. w Turcji i Palestynie, gdzie został kilkukrotnie ranny. Za odwagę na froncie odznaczono go Krzyżem Żelaznym I i II klasy.
Po wojnie, w 1918 r., Hoess wstąpił do Wschodniopruskich Korpusów Ochotniczych Straży Granicznej, a następnie do oddziałów ochotniczych Rossbach. Walczył z komunistami w krajach bałtyckich, m.in. na Łotwie. Od 1919 r. był członkiem tzw. grup robotniczych w Meklemburgii. W 1921 r. został członkiem NSDAP. Dwa lata później wziął udział w zabójstwie byłego członka wspólnoty Rossbach, Waltera Kadowa, którego oskarżano o sympatie z komunistami.
15 marca 1924 r. Hoess usłyszał wyrok 10 lat pozbawienia wolności. Karę odsiadywał w więzieniu w Brandenburgii - na mocy amnestii wyszedł po trzech latach.
Po wyjściu z więzienia przez krótki czas zatrzymał się w Berlinie, a następnie wyjechał na wieś w Brandenburgii i na Pomorzu, gdzie mieszkał do 1934 r. Należał wtedy m.in. do Związku Artamanów - niemieckiego ruchu wspólnot rolniczych.
W 1933 r. wstąpił do SS. Przez krótki czas służył w konnym oddziale SS. W 1934 r. skorzystał z propozycji Heinricha Himmlera i rozpoczął pracę w SS-Totenkopf. Jako członek korpusu dowódczego został oddelegowany do obozu koncentracyjnego w Dachau.
"Szkoła z Dachau"
75 lat temu szef SS zadecydował o powstaniu obozu Auschwitz
Podczas pobytu w Dachau Hoess znalazł się pod wpływem komendanta obozu, Theodora Eickego. "Szkoła z Dachau okazała się w zasadzie swego rodzaju inicjacją, która miała uczynić esesmanów niewrażliwymi na ich własne uczucia i męki maltretowanych, a przede wszystkim zintegrować środowisko sprawców poprzez popełniane wspólnie zbrodnie" - pisała Karin Orth ("Biografia Rudolfa Hoessa"). W 1938 r. Hoess przeniósł się do obozu w Sachsenhausen, gdzie komendantem był Hermann Baranowski. W czasie pobytu w Sachsenhausen Hoess był świadkiem transportów do obozu nie tylko wrogów politycznych, ale także "elementów aspołecznych" - przestępców i szabrowników, a także Żydów. To właśnie w drugiej połowie lat 30. Hoess stał się zwolennikiem idei antysemickich.
4 maja 1940 r. Inspektorat Obozów Koncentracyjnych oddelegował Hoessa do nowo utworzonego obozu w Oświęcimiu (na mocy rozkazu Himmlera z 27 kwietnia 1940 r.), gdzie oficer SS miał sprawować funkcję komendanta.
Po przenosinach do Oświęcimia Hoess otrzymał zadanie stworzenia obozu przejściowego dla 10 tys. osób. Jak wspominał po latach, był wówczas bardzo pochłonięty pracą: "Aby w ogóle uruchomić obóz i zapewnić mu wyżywienie, musiałem prowadzić narady z urzędami gospodarczymi, ze starostą i prezydentem rejencji (...) odbywać wszystkie konferencje w sprawie wyżywienia załogi i więźniów, dostawy chleba, mięsa czy ziemniaków. Musiałem nawet jeździć na wieś w poszukiwaniu słomy".
Ostatecznie KL Auschwitz został uruchomiony 14 czerwca 1940 r. Tego dnia do obozu z więzienia w Tarnowie dotarł pierwszy transport 728 polskich więźniów politycznych, skierowanych tu przez dowódcę policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Krakowie.
"Świadomy okrucieństwa rozkazu"
IPN ujawnia dane osobowe esesmanów z KL Auschwitz: To pierwszy taki spis w Polsce
Podczas pobytu w marcu 1941 roku w Auschwitz Himmler rozkazał Hoessowi rozbudować obóz (tak zwany Stammlager - obóz macierzysty), by mógł pomieścić 30 tysięcy więźniów, i wybudować we wsi Brzezinka (Birkenau) obóz Auschwitz II dla 100 tysięcy jeńców wojennych. Hoess "Był świadomy okrucieństwa rozkazu (...). Z wielu powodów jednak nie zwlekał z jego wykonaniem (...). Traktował powierzone mu zadanie jak dar losu i osobiste wyróżnienie Himmlera" - tłumaczyła Ortz.
Budowa kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau (obok obozów w Oświęcimiu i Brzezince w 1942 r. powstał tzw. Auschwitz III, którego największy podobóz znajdował się w Monowicach) była związana z realizacją planu masowej zagłady ludności żydowskiej. Wiedział o tym także Hoess, który był zwolennikiem mordowania Żydów, ale w "humanitarny" - jak podkreślał - sposób.
W pamiętnikach pisał, że z troski o więźniów zaproponował Eichmannowi uśmiercanie ludności żydowskiej za pomocą cyklonu B. "Zawsze brzydziłem się rozstrzeliwaniami, kiedy myślałem o tłumie, o kobietach i dzieciach. Mam już dość egzekucji więźniów, grupowych rozstrzeliwań (...) byłem spokojny, że zostaną nam wszystkim oszczędzone te krwawe masakry, również ofiarom" - usprawiedliwiał się.
Hoess utrzymał się na stanowisku komendandta KL Auschwitz do 22 listopada 1943 r. Wtedy, na mocy decyzji Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS (WVHA) został mianowany szefem Urzędu Centralnego D I w Inspektoracie Obozów Koncentracyjnych.
"Akcja Węgry"
Wiosną 1944 r., na mocy decyzji szefa WVHA Oswalda Pohla, Hoess ponownie trafił do KL Auschwitz, z którego odwołany został komendant Artur Liebehenschel. Hoess nadzorował m.in. Akcję Węgry (zwaną także Akcją Hoess), w ramach której wymordowano ok. 350 tys. węgierskich Żydów. W kolejnych miesiącach w Auschwitz zagazowano setki tysięcy Żydów m.in. z łódzkiego getta, więźniów obozu rodzinnego w Terezinie, a także Cyganów.
Po ewakuacji obozu (deportacje wstrzymano w listopadzie 1944 r.) Hoess uciekł do Niemiec, gdzie - niedaleko Flensburga - pracował jako rolnik pod przybranym nazwiskiem Fritz Lang. Tam 11 marca 1946 r., został aresztowany przez Brytyjczyków. Po zatrzymaniu w charakterze świadka brał udział w procesach norymberskich, m.in. przeciw szefowi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) Ernstowi Kaltenbrunnerowi, a także Pohlowi i firmie IG Farben.
Po przewiezieniu do Polski 25 maja 1946 r. został osadzony w areszcie śledczym w Krakowie. Po zakończeniu wstępnego dochodzenia, między styczniem a lutym 1947 r., spisał swoje wspomnienia.
Rudolf Hoess został skazany na karę śmierci wyrokiem Najwyższego Trybunału Narodowego wydanym 2 kwietnia 1947 r. Dwa tygodnie później, 16 kwietnia 1947 r., powieszono go na terenie obozu w Oświęcimiu.
Na kilka dni przed egzekucją Hoess napisał orędzie do narodu polskiego, w którym dziękował za "ludzkie zrozumienie". Jak pisała Ortz: "Na śmierć szedł niczym kopia samego siebie - wyprostowany, ze wzrokiem skierowanym na miejsce, w którym miało się dopełnić jego życie - na Oświęcim".
...
Tak jak wielu ludzi rozdzielal sobie ze w domu to obowiazuja zasady moralne a w ,,polityce" i pracy to ,,co innego". A pracowal w Auschwiitz... Taka mial prace... TYPOWE! Na szczescie nawrocil sie i nie poszedl do piekla. Cos tam pewnie bylo w dziecinstwie, moze trudne? Nie w 100% byl winny. Zatem byla szansa na nawrocenie. Powinnismy sie z tego cieszyc oczywiscie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:02, 12 Cze 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Komu bije dzwon Hitlera? Przez dziesięciolecia nikomu nie przeszkadzał
Komu bije dzwon Hitlera? Przez dziesięciolecia nikomu nie przeszkadzał
Dzisiaj, 12 czerwca (12:33)
W liczącej 1000 lat wieży kościelnej w niemieckiej miejscowości Herxheim am Berg od 82 lat wzywa wiernych na nabożeństwo dzwon z wygrawerowaną swastyką i napisem: "Wszystko dla ojczyzny. Adolf Hitler".
REKLAMA
Swastyka i napis "Wszystko za ojczyznę. Adolf Hitler" na kontrowersyjnym dzwonie /RONALD WITTEK /PAP/EPA
Mieszkańcy Herxheim am Berg mają świadomość, że w kościele pod wezwaniem św. Jakuba, w liczącej 1000 lat wieży, wisi dzwon, będący pozostałością po czasach nazistowskich. Został tam zainstalowany w 1934 roku.
Kościół św. Jakuba i jego licząca 1000 lat wieża /RONALD WITTEK /PAP/EPA
Część mieszkańców uważa, że należy go zastąpić nowym. Ale co ciekawe, burmistrz ma inne zdanie.
To historyczny dzwon. Tak jest nasza historia, nie powinniśmy jej zmieniać - mówi Ronald Becker. I dodaje, że czasy jak te nazistowskie nie powinny się nigdy powtórzyć. Obawia się jednego, że teraz po nagłośnieniu sprawy w mediach, hitlerowski dzwon może przyciągnąć neonazistów.
Burmistrz Ronald Becker przy dzwonie Hitlera /RONALD WITTEK /PAP/EPA
Jest za pozostawieniem dzwonu w takim kształcie jak dziś, czyli bez usuwania swastyki i kontrowersyjnego napisu także z innego powodu.
Po co ingerować w brzmienie? Jeśli coś dobrze funkcjonuje, po co to zmieniać. W końcu to tylko napis - oświadczył w rozmowie z gazetą "Die Rheinpfalz".
...
Wzorcowi wrecz chrzescijanie. To jest bizancjum na 100%. Tamci byli ,,chrzescijaninami" budowali wielkie bazyliki np. Aja Sofia a czyny... Totez Bóg zakonczyl takie ,,chrzescijanstwo"...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:54, 02 Lis 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Włochy: Sąd nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań za masakrę w 1943 r.
Włochy: Sąd nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań za masakrę w 1943 r.
1 godz. 16 minut temu
Sąd w Sulmonie we włoskim regionie Abruzja nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań tamtejszej gminie Roccaraso i rodzinom 128 ofiar hitlerowskiej masakry w listopadzie 1943 roku - podały media.
Włochy: Sąd nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań za masakrę ludności Abruzji. Zdjęcie ilustracyjne
/Kuba Kaługa /RMF FM
Dziennik "La Repubblica" podkreśla na swojej stronie internetowej, że to "historyczny wyrok", na mocy którego Niemcy jako "kraj - sukcesor Trzeciej Rzeszy" zostały uznane za winne masakry w lesie o nazwie Limmari w osadzie Pietransieri, gdzie w dniach od 16 do 21 listopada 1943 roku hitlerowcy zabili 128 cywilów.
Zgodnie z orzeczeniem sądu w Sulmonie Niemcy mają wypłacić 1,6 mln euro gminie Roccaraso, na terenie której doszło do egzekucji, oraz 5 mln euro spadkobiercom ofiar.
Sędzia napisała w orzeczeniu, że mieszkańcy okolicy padli ofiarami "zabójstw, zagłady, deportacji" i że celem dowództwa wojsk niemieckich było zwalczanie wśród ludności cywilnej "wszelkiego zagrożenia dla niemieckiej supremacji".
Satysfakcję z wyroku wyraził burmistrz Roccaraso Francesco Di Donato, który nazwał decyzję sędziów "odważną i wzorcową".
Wiceburmistrz, adwokat Monica Oddis występująca także w roli pełnomocnika rodzin, oświadczyła: Odpowiedzialność za tę masakrę była zawsze oczywista, a dzisiaj ofiary i ich rodziny otrzymały prawo do odszkodowań.
Podkreśliła, że orzeczenie sądu wykracza poza aspekt ekonomiczny.
...
Sluszne. Jednak Italia tez musi placic chocy Etiopii. Tam uzyli GAZU!!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:10, 04 Lis 2017 Temat postu: |
|
|
RMF 24
Fakty
Świat
Reakcja Niemiec na wyrok włoskiego sądu ws. masakry w 1943 roku
Reakcja Niemiec na wyrok włoskiego sądu ws. masakry w 1943 roku
Dzisiaj, 3 listopada (19:03)
W sprawie roszczeń za zbrodnie hitlerowskie Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości przyznał rację Niemcom - tak MSZ w Berlinie skomentował wyrok włoskiego sądu, który nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań gminie w Abruzji za masakrę 128 osób. W czwartek sąd w Sulmonie w środkowych Włoszech nakazał rządowi Niemiec wypłatę odszkodowań tamtejszej gminie Roccaraso i rodzinom hitlerowskiej masakry w listopadzie 1943 roku. Zgodnie z tym orzeczeniem, Niemcy mają wypłacić 1,6 mln euro gminie oraz 5 mln euro spadkobiercom ofiar.
Budynek niemieckiego MSZ
/Moritz Vennemann/picture alliance/DPA /PAP/EPA
Komentując ten wyrok dla agencji Ansa, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec oświadczyło: "Na mocy wyroku z 3 lutego 2012 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości podjął decyzję w sprawie naruszenia immunitetu państwa przez Włochy wyraźnie na korzyść Niemiec".
W ten sposób strona niemiecka przywołała stanowisko Trybunału w Hadze, który 5 lat temu potwierdził, że państwo niemieckie jest chronione immunitetem przed pozwami ofiar zbrodni nazistowskich, składanymi w zagranicznych sądach. ONZ-owski Trybunał uznał wówczas, że Sąd Najwyższy Włoch naruszył niemiecką suwerenność, orzekając, iż włoski obywatel ma prawo do odszkodowania za to, że w 1944 roku deportowano go do Niemiec i zmuszono tam do niewolniczej pracy w przemyśle zbrojeniowym.
Strona niemiecka argumentowała wtedy w Hadze, że to orzeczenie włoskiego sądu podawało w wątpliwość system reparacji wprowadzony po klęsce nazistów. W jego ramach, jak wskazywała, Niemcy od lat 50. wypłaciły ogromne odszkodowania.
Wskazywano, że gdyby MTS wziął stronę Włoch, Niemcy zostałyby zalane falą roszczeń odszkodowawczych, zgłaszanych przez osoby indywidualne z całego świata. Trybunał odrzucił zarazem argumentację strony włoskiej, która twierdziła, że immunitet państwa nie ma zastosowania wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, popełnionych przez armię jednego kraju na terytorium innego państwa.
Włoskie media w nawiązaniu do czwartkowego wyroku sądu w Sulmonie przypominają, że po wcześniej wydanych podobnych takich orzeczeniach we Włoszech Berlin nigdy nie wypłacił zasądzonego odszkodowania, tłumacząc to tym, że kwestie te zostały rozstrzygnięte w traktatach pokojowych.
"Wyroki te pozostają dotąd martwą literą" - podkreślił dziennik "Corriere della Sera". Zastrzegł ponadto, że jest to dopiero wyrok sądu pierwszej instancji.
Jak zauważyła gazeta, każda próba podejmowana przez włoskich prawników spotyka się z wyraźnym sprzeciwem władz niemieckich, które wskazują, że nie mają nic wspólnego ze zbrodniami Hitlera. Strona niemiecka zawsze używa serii prawnych argumentów - dodaje.
W tym kontekście dziennik przypomina, że Niemcy powołują się na traktat pokojowy podpisany po wojnie, w którym Włochy zrzekły się wszelkich roszczeń. Ponadto - zaznacza "Corriere della Sera" - w układzie dwustronnym z 1961 roku uznano, że wszystkie żądania zostały rozstrzygnięte.
W przeszłości adwokaci ofiar, aby pokonać tę prawną przeszkodę, próbowali bezskutecznie doprowadzić do zajęcia niemieckich dóbr znajdujących się na terytorium Włoch.
...
Niemcy to widze maja problem nie jak naprawic tylko jak sie wymigac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:56, 18 Lis 2017 Temat postu: |
|
|
Pomnik polskich ofiar okupacji w Berlinie? „To nasz niemiecki obowiązek”
Aleksandra Gałka | 18/11/2017
Wikipedia | Domena publiczna
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Do posłów Bundestagu skierowano kilka dni temu apel o postawienie w Berlinie pomnika, który upamiętniałby polskie ofiary niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej.
P
od wezwaniem podpisała się grupa niemieckich polityków i naukowców oraz działaczy pozarządowych – wśród nich także przewodniczący Bundestagu: Rita Süessmuth oraz Wolfgang Thierse.
Brakuje polskiego akcentu
Pomnik oddający cześć polskim ofiarom nazistów miałby stanąć w centrum Berlina przy Askanischer Platz. Miejsce podobno wcale nie jest przypadkowe.
Naprzeciw znajduje się ośrodek dokumentujący przymusowe wysiedlenia – Fundacja „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”. Po drugiej stronie widać ruiny dworca, na którym w 1940 roku spotkali się szefowie dyplomacji hitlerowskich Niemiec oraz Związku Sowieckiego Joachim von Ribentropp oraz Wiaczesław Mołotow. W pobliżu zlokalizowane jest również Muzeum Topografia Terroru.
Jeden z pomysłodawców, niemiecki architekt Florian Mausbach podkreśla, że brakuje jedynie znaku, że podczas okupacji dużą grupę ofiar stanowili Polacy.
Postawienie tutaj pomnika polskich ofiar byłoby połączeniem skutków i przyczyn wypędzeń. A ich przyczyną była niemiecka agresja na Polskę – wyjaśnia.
Czytaj także: 1 września 1939. „Piątek, imieniny Idziego. Skłonność do burz…”
Pomnik na 80. rocznicę niemieckiej agresji
To właśnie architekt namówił ludzi ze świata polityki, kultury do podpisania apelu.
Dyskusje się toczą, ale na konkretne decyzje w sprawie postawienia pomnika – zdaniem samych inicjatorów – trzeba będzie poczekać nawet kilka lat.
Bardziej optymistyczny wydaje się sam Florian Mausbach, który łączy postawienie pomnika z 80. rocznicą niemieckiej agresji na Polskę.
Mam nadzieję, że o pierwszych konkretnych i pozytywnych decyzjach w sprawie budowy pomnika upamiętniającego polskie ofiary II wojny światowej będziemy mogli poinformować już 1 września 2019 roku – powiedział.
Obowiązek Niemców
Jeden z wieloletnich przewodniczących Bundestagu – Wolfgang Thierse podkreślił, że uważa upamiętnienie polskich ofiar za obowiązek ze strony Niemców.
To nasz niemiecki obowiązek, aby przypominać o jednej z największych zbrodni czasów nazistowskich, jakim była napaść na Polskę i wymordowanie 6 milionów polskich obywateli. Naszym obowiązkiem jest utrzymywanie tego w świadomości i właśnie to jest motywem dla powstanie tego pomnika – komentuje Thierse cytowany przez Deutsche Welle.
Z kolei Rita Süessmuth (przewodnicząca Bundestagu w latach 1988-1998) pytana przez Polskie Radio, dlaczego inicjatywa pojawia się dopiero po kilkudziesięciu latach, uznała, że właśnie „teraz jest na nią dobry czas”.
Finalnie, by pomnik mógł powstać, zgodę na jego budowę muszą wydać posłowie Bundestagu oraz władze Berlina.
Czytaj także: Moja babcia przeżyła okupację, ale o tym jednym wydarzeniu z Powstania nigdy nie chciała mówić…
Źródło: Deutsche Welle, Fakty TVN, Interia.pl
...
Widzicie jaka obluda. Obstawione wszystko pomnikami ,,wypedzonych" tylko brak ,,drobiazgu" pomnika ofiar! NIE POTRZEBUJEMY BYC KWIATKIEM DO KOZUCHA DARUJCIE SOBIE!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:46, 09 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Polacy pozywają wydawcę za książki o Hitlerze
@RzeczpospolitaPRAWO rp.pl #hitlet #nazizm #pozew #wykop #holocaust
Trzej polscy obywatele, którzy przeżyli okupację niemiecką w Polsce, złożyli 6 kwietnia 2018 w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew przeciwko wydawnictwu Katmar sp. z o.o. oraz Andrzejowi Rybie (wydawcy, redaktorowi, i reprezentantowi Katmar). Chodzi o publikacje autorstwa byłego oficera SS Degrelle.
...
Od razu do odrzucenia. Nie bedziemy drukowac zadnych ksiazek nazistow? Bo jestesmy najwiekszymi ofiarami? To jest szkodliwe bo tlumi wiedze. Czytalem Degrelle i powiem ze duzo mi powiedziala o mentalnosci ludzi Zachodu. Dlaczego Hitler imponowal i tylu poszlo na kolaboracje. Dzieki temu czytalem ze ktos tlumaczyl. Nie bede przeciez jezdzil do Niemiec. Absurd.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:28, 07 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
85 lat temu Hitler doszedł do władzy. Jak to było możliwe?
W tym roku mija właśnie 85 lat od jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii ludzkości: w Niemczech doszedł do władzy niejaki Adolf Hitler. Wydaje się niepojęte, w jaki sposób u steru nawy państwowej dużego europejskiego państwa, znalazły się siły jawnie nawołujące do fizycznej rozprawy z przeciwnikami politycznymi, podnoszące przemoc i mord do rangi sankcjonowanego przez prawo ( ! ) elementu prowadzenia dysputy publicznej, dodajmy przy braku reakcji – jeżeli nie milczącej akceptacji – takiego stanu rzeczy przez resztę tzw. ”cywilizowanego świata”. Jak zatem do tego doszło?
..
A Lenin to co? Eksterminacja wtedy nie byla wynalazkiem Hitlera nawet nie byla przez niego rozpoczeta. Ona trwala w Rosji. I elity Zachodu z sympatia na to patrzyly.
Zbrodnie byly wynikiem odrzucenia praw Boga.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:08, 13 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Gudrun Burwitz. Córka Himmlera do samego końca wierzyła w nazizm
Andrzej Dworak 12 lipca 2018 AKTUALIZACJA: 13 lipca 2018 07:59 Polska
0
0
Heinrich Himmler z córką Gudrun
Heinrich Himmler z córką Gudrun ©ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK
Tatuś, jeden z największych zbrodniarzy w historii, wódz SS, nazywał Gudrun pieszczotliwie „Laleczką”, bo nawet tacy jak on mogą być czułymi, troskliwymi rodzicami.
Gudrun w zamian do końca pozostała wierna jemu, ideologii hitlerowskich Niemiec i dawnym towarzyszom broni ojca z SS. Pod koniec maja Gudrun Burwitz z domu Himmler zmarła w wieku 88 lat. Odeszła jako jedno z ostatnich żyjących dzieci najwyższych rangą przywódców Trzeciej Rzeszy.
Od chwili narodzin w sierpniu 1929 roku wiadomo było, że na świat przyszło dziecię rasy panów. Niemowlę miało włoski jasne, niebieskie oczy i różowy nosek, co odnotowała w swoim dzienniku jej dumna matka Margarete - po prostu od początku wzorcowa aryjka.
Gudrun Himmler w kolejnych latach była tresowana do przypisanej jej roli, stała się obiektem propagandy ukazywanym w kronikach filmowych i prasie, towarzysząc potężnemu ojcu podczas publicznych okazji i zyskując miano „nazistowskiej księżniczki”. Księżniczką nazistów - już z innych powodów - pozostała do śmierci.
Gudrun z wujkiem Hitlerem
Wujek Hitler i inni niewinni
W 1959 roku Gudrun Himmler ujawniła w jedynym wywiadzie, którego udzieliła, swoje poglądy i coś, co uważała za zadanie życia. Zamierzała ukazać ojca światu w innym świetle, niż to, w jakim był przedstawiany: „Mojego ojca okrzyknięto największym masowym mordercą wszech czasów. Chcę spróbować zmienić ten obraz”. I poświęciła się pielęgnowaniu pamięci o ojcu.
W jej pamięci Heinrich Himmler był wciąż jaśniejącym blaskiem siły i władzy, niewinnym bohaterem, który miał do wykonania tytaniczne zadanie zorganizowania oczyszczenia Niemiec z brudu, „wywiezienia śmieci z Rzeszy”. W dzienniku, który Gudrun prowadziła od lipca 1941 roku do kwietnia roku 1945, znajdujemy liczne fragmenty świadczące o podziwie dla potężnego ojca. W lecie 1941 roku napisała: „Cały naród patrzył niego. A on nigdy się nie wywyższał, zawsze był nieco z tyłu.” Jej troska obejmowała także tego, który był cały czas na czele. Martwiła się, że „wujek Hitler” mógłby umrzeć, a przecież powinien żyć jak najdłużej - 100! Nie - 200 lat!
Gudrun z rodzicami Domena publiczna
Ojciec był bardzo zajęty oczyszczaniem Rzeszy - i niemałej części świata - ze śmieci, więc przyjeżdżał z Berlina do domu nad jeziorem Tegernsee w Bawarii tylko na krótko. Każda jego dłuższa obecność, każda wspólna wycieczka były dla córki wielkim wydarzeniem. I tak w lipcu 1941 roku tata zabrał ją ze sobą i pokazał „bardzo duży zakład”. Dziewczynka zapisała w dzienniku, że było tam „wspaniale”: „Obejrzeliśmy ogród warzywny, grusze i wszystkie te obrazki, które namalowali więźniowie. To było cudowne! Potem zjedliśmy bardzo dobry obiad.” Na bramie wjazdowej do zakładu widniał napis „Arbeit macht frei”, bo tata zabrał córeczkę do KZ Dachau, w którym zginęło 40 tys. osób. Kiedy 29 kwietnia 1945 obóz został wyzwolony, Amerykanie pod wpływem tego, co zastali w obozie (m.in. na bocznicy stał pociąg z 2600 ciałami, a w okolicach krematorium znaleziono ok. 3 tys. zabitych), rozstrzelali bez sądu większość wziętych do niewoli strażników SS i przebywających w obozie żołnierzy Waffen-SS (w sumie 560 osób).
A jeszcze w marcu 1945 roku, kiedy zbrodni nie dało się już przeoczyć i zbliżał się koniec Tysiącletniej Rzeszy, 15-letnia Gudrun zapisała w dzienniku: „Tatuś ogłosił powstanie volkssturmu we wspaniałym przemówieniu”. Niedługo potem tatuś musiał zorganizować ucieczkę rodziny z Tegernsee do Tyrolu Południowego. Laleczka już więcej nie zobaczyła tatusia, który uciekał w innym kierunku - przez tzw. północną drogę szczurów - został złapany i podczas przesłuchania połknął cyjanek, uchodząc karze. Jego córka nigdy nie przyjęła tego do wiadomości, twierdząc, że został zamordowany. Zapowiadała nawet ujawnienie wszystkich szczegółów w książce, ale ta nigdy się nie ukazała.
Gudrun (z prawej) z matką w 1945 roku Domena publiczna
Po wojnie przez cztery lata była z matką w areszcie Brytyjczyków. W 1951 roku założyła organizację „Cicha pomoc” (Stille Hilfe), która wspierała dawnych towarzyszy broni ojca. Od tej pory przez dziesięciolecia - wraz z mężem Wulfem-Dieterem Burwitzem, dziennikarzem o nazistowskich poglądach - załatwiała byłym esesmanom mieszkania, pobyty w domach opieki, wsparcie finansowe, zaświadczenia lekarskie o niezdolności do odbywania kar więzienia - wszystko w zgodzie z mottem SS: „Wierność to nasz honor”. Z jej pomocy korzystali tacy zbrodniarze, jak Erich Priebke, Anton Malloth czy Klaus Barbie. Wciąż była gwiazdą brunatnego środowiska, czczoną jak księżniczka, zapraszaną na uroczystości, zjazdy neonazistów i spotkania weteranów SS.
Ciekawe i symptomatyczne dla historii powojennych Niemiec było to, że zachodnioniemiecki wywiad BND zatrudniał Gudrun Burwitz w latach 1961-1963 jako sekretarkę w swej siedzibie w Pullach. Przypuszczalnie jako osobę o skrystalizowanej, godnej zaufania postawie.
Za to, kim byli rodzice, nikt nie odpowiada
A jak inne dzieci wysokich przywódców nazistowskich Niemiec obchodziły się z ciężarem przeszłości wynikającym z pochodzenia i nazwiska? Bardzo różnie.
Na przykład Edda Göring, jedyna córka drugiego człowieka w Trzeciej Rzeszy, marszałka Hermanna Göringa. Urodziła się w 1938 i mieszkała w czasie wojny z rodzicami w okazałym pałacu myśliwskim Carinhall położonym niedaleko Berlina, który zdobiły dzieła sztuki i cenne przedmioty zrabowane przez jej ojca w Europie. Tata Eddy odebrał sobie życie w 1946 roku po skazaniu na śmierć przez trybunał w Norymberdze. Córka przez wiele dekad zaciekle walczyła o część spadku po nim. Jeszcze w 2014 roku do bawarskiego Landtagu dotarła jej petycja w sprawie odszkodowania za zarekwirowany bez odszkodowania w 1948 roku majątek ojca. Petycję oddalono z powodów formalnych i od tej pory jest cicho wokół 80-letniej Eddy.
Syn zastępcy Hitlera w NSDAP Rudolfa Heßa Wolf-Rüdiger nie walczył o pieniądze tylko o dobre imię ojca. Aż do jego samobójczej śmierci w więzieniu Spandau w 1987 roku starał się o jego zwolnienie. Później rozgłaszał teorie spiskowe o morderstwie - Rudolf Heß miał zostać uciszony, żeby nie wyszła „prawda o Winstonie Churchillu i drugiej wojnie światowej”. A ta prawda oznaczałaby zmianę osądu narodowego socjalizmu i jego ojca. Wolf-Rüdiger Heß zmarł głęboko zgorzkniały pod koniec października 2001 roku.
Zupełnie inaczej zachował się Martin Bormann junior, najstarszy z dziesięciorga dzieci zaufanego człowieka Hitlera i szefa kancelarii NSDAP. Urodził się w 1930 i był pierwszym chrześniakiem führera. Do 1945 roku wzrastał w nieprawdopodobnie uprzywilejowanych warunkach, ale kiedy jego ojciec zniknął bez śladu, a mama rok później zmarła na raka, zrezygnował z nadanego na chrzcie imienia „Adolf”, zwrócił się w kierunku wiary, został księdzem i misjonarzem w Afryce. Później odszedł z kapłaństwa, ożenił się, ale pozostał nauczycielem religii. Ojca szanował, ale od niego jako polityka dystansował się zdecydowanie, w 2013 roku zmarł.
Gudrun pod koniec życia
Najstarszy syn osobistego architekta Hitlera i ministra uzbrojenia Albert Speer junior wzrastał na dworze führera w jego górskim gnieździe w Obersalzbergu. Też został architektem, ale zmienił tożsamość, żeby nie być łączonym z ojcem, który w Norymberdze został uniewinniony, ale był przecież czołową postacią zbrodniczego reżimu. Brał udział anonimowo i pod fałszywym nazwiskiem w konkursach i został jednym z najbardziej wziętych architektów w Europie. Jego siostra Hilde Schramm także dystansowała się od ojca. Była pedagogiem, lewicowym politykiem i działaczką fundacji Stiftung Zurückgeben wspierającą żydowskich artystów w Niemczech. Kapitał fundacji powstał głównie z funduszy uzyskanych ze sprzedaży obrazów odziedziczonych przez Hilde Schramm po ojcu.
Najlepiej znanym dzieckiem niemieckiego nazisty jest Niklas Frank, dziennikarz i pisarz, który o ojcu Hansie Franku, generalnym gubernatorze okupowanej Polski, mówił, że go nienawidzi, i wyrażał się o nim bardzo dosadnie.
...
Tata z wujkiem Hitlerem oczyszczali swiat ze śmieci...
Widzicie co mozna zrobic z dzieckiem! Dlatego tak potworne sa homo,, adopcje". To gwalt na dziecku. Dziecko potrzebuje normalnej rodziny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:40, 28 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dokładnie 75 lat temu doszło do niszczycielskiego nalotu RAF-u na Hamburg. 729 brytyjskich bombowców zrzuciło na gęsto zamieszkane dzielnice robotnicze 2326 ton bomb. Rozpętała się potężna burza ogniowa, która pochłonęła około 40000 istnień ludzkich.
Dokładnie 75 lat temu doszło do zniszczenia Hamburga
...
Byla to zemsta za Londyn. Teraz anglosasi sie tego wstydza ale wtedy byla wielka satysfakcja ze wreszcie Niemcy poczuli. Nie bylo to dobre moralnie jednakze co oczywiste wobec bezprecedensowych zbrodni Niemcow trudno uznac aliantow za jakies potwory. Odruch odwetu jest w naturze czlowieka i trzeba byc swietym aby go powstrzymac.
Militarnie bez sensu raczej bo Niemcy nabrali checi do walki z fuhrera. A fabryki byly poukrywane lub chronione. Wskazuje sie ze niszczenie linii kolejowycy byloby mordercze dla Hitlera. Bo wszystko prawie szlo koleja wtedy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:50, 30 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Nazistowskie raje. Gdzie po wojnie ukryli się hitlerowscy zbrodniarze?
Jakub Szczepański 2 kwietnia 2016 AKTUALIZACJA: 2 kwietnia 2016 21:03 Polska
141
14
Naziści jeszcze w czasie wojny zaczęli sobie przygotowywać przystanie, w których mogliby się skryć w razie niepowodzenia. Często celem była Ameryka Płd. Okazało się, że ich przewidywania były niemalże prorocze.
Chociaż od czasu oficjalnego zakończenia drugiej wojny światowej mija 70 lat, to hitlerowcy stale nie pozwalają o sobie zapomnieć. Dowodów nie trzeba daleko szukać. Jeszcze pod koniec marca (!) okazało się, że archeolodzy znaleźli w środku argentyńskiej dżungli dziwne bunkry, które najprawdopodobniej miały być schronieniem dla nazistowskich oficjeli.
Ale w zasadzie nie ma się czemu dziwić. Tuż po zakończeniu największego konfliktu w dziejach świata za zbrodniarzy wojennych uznano 160 tys.
ludzi. Jedynie 60 tys. stanęło przed sądem, a jedną trzecią skazano. Liczby mówią same za siebie. Niemieccy zbrodniarze uciekali przed karzącą ręką sprawiedliwości najdalej, jak tylko mogli. I wcale nie szło im to najgorzej. Wielu z nich do tej pory uniknęło sądu.
Przyjrzyjmy się bliżej znalezisku ekipy naukowców z Buenos Aires, którzy zaczęli węszyć w dżungli głównie ze względu na lokalne legendy. Do odkrycia doszło na terenie parku Tey Cuaré, nieopodal siedmiotysięcznego miasteczka San Ignacio.
Jak relacjonuje argentyński dziennik „Clarín”, żeby dojść do bunkrów, trzeba się wspinać stromymi ścieżkami, a drogę torować przy użyciu maczet. Po dotarciu na miejsce podróżnik zobaczy trzy budynki, których ściany mają grubość kilku metrów. To lokale mieszkalne i magazynowe, ale wśród nich można znaleźć nawet punkt widokowo-obserwacyjny. Z jednej strony, gęsta dzika dżungla, z drugiej - granica z Paragwajem, którą można było w każdej chwili błyskawicznie przekroczyć. Tak na wszelki wypadek.
POŚCIG ZA NAZISTOWSKIMI ZBRODNIARZAMI TRWA: KTO JEST NA CELOWNIKU CENTRUM WIESENTHALA? [ZDJĘCIA]
- To miejsce dogodne do obrony, trudno dostępne, gdzie można żyć w ukryciu. Wierzymy, że znaleźliśmy schronienie nazistowskich liderów - powiedział Daniel Schávelzon z Uniwersytetu w Buenos Aires Agencji Reutera. W okolicy znaleziono niemieckie monety z lat 1938-1941 oraz porcelanę opatrzoną wymownym podpisem „Made in Germany”. Naukowcy podkreślają, że wybudowanie schronu wymagało wiele wysiłku, a rozwiązania architektoniczne na pewno nie były stosowane przez miejscowych. Jak relacjonuje „Clarín”, budynki powstały w pierwszej połowie 1940 r., ale najprawdopodobniej nikt nigdy ich nie zamieszkiwał. Dlaczego? Bo wcale nie było takiej potrzeby. Argentyna za czasów rządów Juana Domingo Peróna z otwartymi rękami przyjmowała zbrodniarzy wojennych III Rzeszy. To dlatego oni tak chętnie tam wyjeżdżali, w końcu to miejsce dawało im poczucie bezpieczeństwa. Jechali, mimo że podróż wcale nie należała do najlżejszych - w końcu Berlin od Buenos Aires dzieli (w linii prostej) grubo ponad 11 tys. km.
O powojenny los swoich kolegów z SS najprawdopodobniej postanowił zadbać już sam Heinrich Himmler, który osobiście odpowiadał za eksterminację Żydów w Europie. Jak głosi plotka, to on zajął się organizacją słynnej, a zarazem owianej tajemnicą, organizacji ODESSA (Organisation der ehemaligen SS-Angehörigen, czyli Organizacja Byłych Członków SS). Choć niektórzy badacze twierdzą, że działalność tej tajnej siatki jest tylko mitem, a w rzeczywistości za ewakuacją brunatnych przestępców tak naprawdę stali Amerykanie i Watykan.
Opinię sceptyków zostawmy jednak z boku i przyjrzyjmy się samej działalności ODESS-y. Jak nietrudno się domyślić, jej głównym zadaniem była organizacja operacji przerzutu Niemców, a także nazistów innych narodowości, w bezpieczne miejsce, czyli do Ameryki Południowej oraz do krajów arabskich. Do przeprowadzenia takiej akcji trzeba było środków finansowych, których niedługo po zakończeniu wojny hitlerowcom nie brakowało. Tyle że te bajeczne bogactwa - przynajmniej jeśli chodzi o ucieczkę za ocean - trzeba było w jakiś sposób przerzucić przez Atlantyk. Nie było to tak proste jak dziś - w końcu system bankowych operacji międzynarodowych SWIFT powstał dopiero w 1973 r. Potrzebne było do tego wsparcie przychylnego rządu.
POLOWANIE NA OSTATNICH HITLEROWSKICH ZBRODNIARZY. A CZASU CORAZ MNIEJ
Kooperacja finansowa między III Rzeszą a Argentyną zaczęła się jeszcze podczas wojny. Mowa zarówno o niemieckich koncernach i bankach, jak i majątku prywatnym. Już w 1942 r. Joseph Goebbels zdeponował ponad 12,8 mln dol. w jednym z banków Buenos Aires. Zresztą, jeśli chodzi o lokowanie środków, dla hitlerowców Argentyna była numerem dwa zaraz po Szwajcarii. Nazistowskie okręty podwodne miały często lądować nocą przy ujściu Rio de la Plata (przy nim leży Buenos Aires). Podobno były po brzegi wypełnione złotem, srebrem oraz diamentami, których strzegli niemieccy agenci. Silvano Santander, publicysta i poseł argentyński, stwierdził w 1955 r., że w czasie upadku III Rzeszy do jego kraju trafiło bogactwo o wartości 8 mln amerykańskich dolarów. Najprawdopodobniej te wiadomości są wyssane z palca, ale przecież w każdej plotce kryje się ziarnko prawdy...
Wróćmy jednak do domniemanej działalności ODESS-y i osób, które były objęte gwarantowaną przez nią ochroną. Chociaż nie ma pewności, czy organizacja założona przez Heinricha Himmlera rzeczywiście istniała, to jedno jest jasne jak słońce: zbrodniarze hitlerowscy uciekali ze Starego Kontynentu najczęściej przez Włochy. W praktyce miały im pomagać Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Watykan i Amerykanie. Taką tezę lansuje w swojej książce Gerald Steinacher, historyk z Południowego Tyrolu, autor m.in. książki „Naziści w ucieczce. Jak nazistowscy zbrodniarze wojenni w latach 1946-1955 uciekali przez Włochy za morze”.
Początek drogi nazistowskich uciekinierów zaczynał się głównie w Austrii i na południu Niemiec. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że było tam pełno uchodźców - jeńców wojennych, Żydów czy ludzi wysiedlonych, którzy po koszmarze wojennym szukali lepszego jutra - wcale nietrudno było wtopić się w tłum hitlerowskim oprawcom. Kluczem do wolności okazała się przełęcz Brenner na granicy austriacko-włoskiej. Z biegiem czasu trasa uciekinierów doczekała się konkretnego określenia. Nazywano ją linią szczurów albo klasztornym szlakiem. Tę drogę ucieczki wybrało 90 proc. nazistowskich zbrodniarzy.
Na całym procederze zarabiali przede wszystkim górale, którzy doskonale znali trasę przez Alpy. „W przypadku Żydów przewodnicy czekali, aż zbierze się sześć osób, które przeprowadzano za ryczałtową opłatę 4 tys. szylingów. Znani narodowi socjaliści musieli zapłacić znacznie więcej: po tysiąc szylingów na głowę” - pisze Steinacher. Zdarzało się, że po drodze, w tym samym miejscu, nocowali Żydzi zmierzający do Palestyny i ich oprawcy z czasów drugiej wojny światowej.
ALOIS BRUNNER. NAZISTOWSKI ZBRODNIARZ NA USŁUGACH SYRYJSKIEGO REŻIMU
Rzesze zbrodniarzy znajdowały schronienie głównie na terenie Tyrolu Południowego (inna nazwa to Górna Adyga, region w północnych Włoszech przejęty od Austrii po I wojnie światowej) ze względu na niemieckojęzyczną ludność, która przychylnie spoglądała na uciekających hitlerowców. Uciekinierzy podszywali się pod miejscowych, bo na ich korzyść działał układ Mussoliniego z Hitlerem zawarty jeszcze w roku 1939. Porozumienie zakładało, że miejscowi Niemcy mogli zrzec się włoskiego obywatelstwa i przenieść się na tereny III Rzeszy. Po wojnie ci ludzie byli formalnie bezpaństwowcami, którzy dysponowali prawem do paszportów Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Z punktu widzenia hitlerowskich zbrodniarzy uciekinierów nie mogło być lepiej. Zresztą burmistrz miejscowości Tramin pomagał w ewakuacji. Wystarczyło wystawić nazistom dokumenty z nową tożsamością. A włodarz dysponował oczywiście odpowiednią ilością czystych blankietów.
Swoje trzy grosze do sprawy dorzucił też Perón. On też pomagał hitlerowcom zacząć drugie życie. Zgodnie z informacjami zawartymi w archiwach tajnych służb z Chile i Brazylii argentyński prezydent miał sprzedać 10 tys. niewypełnionych paszportów ODESS-ie. Poza tym, odkąd w 1938 r. Perón trafił na Stary Kontynent jako obserwator wojskowy, wcale nie krył swojego zafascynowania narodowym socjalizmem czy autorytarnym kultem Benita Mussoliniego. Ale nie tylko przywódca Argentyny przyłożył rękę do pomocy zbrodniarzom.
Jeszcze na rok przed zakończeniem wojny amerykański wywiad wnioskował, że władze Międzynarodowego Czerwonego Krzyża były sterowane przez niemiecką agenturę. Organizacja musiała wiedzieć o masowej zagładzie przeprowadzanej przez Niemców najpóźniej w roku 1943. Jak wiadomo, MCK nie uczynił jednak nic, by pomóc ofiarom hitlerowców. „Jest relatywnie jasne, że Paul Ruegger, prezydent Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, wiedział o nadużyciach. Był wielkim germanofilem, podobnie jak jego poprzednik Carl Jacob Burckhardt. Obaj nastawieni byli antysemicko. Pewne sympatie dla sprawy nazistów w MKCK z pewnością istniały” - stwierdził Gerald Steinacher w wywiadzie dla niemiecko-austriackiej telewizji 3Sat.
Jakie było oficjalne stanowisko MKCK? Organizacja podkreślała, że konwencja genewska (to ona wprowadziła w 1864 r. Czerwony Krzyż do prawa międzynarodowego) dotyczyła jedynie jeńców wojennych. Ale nawet jeśli weźmiemy pod uwagę potencjalny antysemityzm kierownictwa i germanofilię, o których mówił Steinacher, to pozornie trudno zrozumieć zaangażowanie w pomoc dla nazistów Amerykanów czy Watykanu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tuż po zakończeniu drugiej wojny światu groził kolejny konflikt zbrojny. I to najprawdopodobniej taki, o jakim nikomu się dotąd nie śniło. Tym razem na linii Stalin - reszta świata. Władze kościelne doskonale zdawały sobie sprawę z zagrożenia, jakie niósł ze sobą komunizm. A zbrodniarze hitlerowscy byli przecież specjalistami od walki z czerwoną zarazą. Wiedzieli o tym nie tylko księża.
W każdym razie tuż po zakończeniu wojny sporą rolę w całym procederze na pewno odegrał austriacki biskup Alois Hudal, autor książki „Fundamenty narodowego socjalizmu”, którą zadedykował Führerowi. Duchowny liczył, że uda mu się sprowadzić hitlerowskie Niemcy na katolicyzm. Ba, dostał nawet złotą odznakę partyjną NSDAP. I najwidoczniej wcale o tym nie zapomniał, kiedy wojna się skończyła.
W tym czasie Watykan powołał do życia instytucję Pontifica Commissione Assistenza, która przyznawała dokumenty tożsamości. Co prawda były one respektowane jedynie w kilku krajach, niemniej realnie przyczyniły się do pomocy w ucieczce nazistowskich zbrodniarzy. Jeden z listów polecających tej instytucji załatwił sobie sam Adolf Eichmann, zbrodniarz, który zajmował się koordynacją i wykonaniem planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Za Eichmanna poręczył ks. Eduard Dömöter - bliski współpracownik biskupa Hudala. Z kolei sam Hudal pomagał z ramienia Watykanu internowanym Niemcom w ramach Assistenza Austraica. Ale w tym wypadku „pomoc” nie jest najlepszym określeniem. Mówiąc wprost: biskup ratował zbrodniarzy wojennych przed sądem. W jego domu ukrywało się nawet pięciu zbiegów jednocześnie. To duchowny zorganizował ucieczkę Franza Stangla, Austriaka, który był komendantem obozów śmierci w Treblince i Sobiborze.
Pomoc Hudala jest na tyle gorącym tematem, że historycy do tej pory dyskutują, czy o całym procederze wiedzieli papież Pius XII i jego następca Paweł VI - duchowny, który nadzorował działalność Pontifica Commissione. Najprawdopodobniej wiedział. Amerykanie pewnie też, skoro załatwiali swoim agentom ewakuację tą samą drogą, którą uciekali zbrodniarze wojenni.
ADOLF EICHMANN PRZED EGZEKUCJĄ PROSIŁ O DAROWANIE MU ŻYCIA. "BYŁEM ZWYKŁYM URZĘDNIKIEM"
Zapewne świat do tej pory nie rozliczyłby wielu zbrodniarzy, którym udało się zbiec z Europy, gdyby nie działalność dociekliwych historyków i ludzi określanych mianem łowców nazistów. Chyba najsłynniejszym z nich był Szymon Wiesenthal, człowiek, który na własnej skórze odczuł Holokaust, a za cel swojego życia obrał odnalezienie ukrywających się hitlerowców. To on doprowadził do ujęcia i osądzenia Adolfa Eichmanna. I to on odkrył ODESS-ę.
- Na jego trop [Eichmanna - red.] wpadłem w 1953 r. i nikt mi wtedy nie wierzył. Dopiero w 1959 r. zaczęto mówić o tym w Izraelu, poza tym jeden prokurator niemiecki zawiadomił rząd Izraela o tym, że Eichmann prawdopodobnie ukrywa się w Argentynie - wspominał Wiesenthal w wywiadzie udzielonym w 1999 r. dla magazynu „Nigdy Więcej”. - Był bardzo zdyscyplinowany i ślepo wierzył partii, jestem pewien, że gdyby jego przełożony powiedział: Weź książkę telefoniczną i zabij wszystkich ludzi na „P” lub na „K”, to on by to zrobił.
Eichmann został osądzony i powieszony przez władze Izraela. Agenci Mosadu dopadli go 11 maja 1960 r. w Buenos Aires. Oficjalnie nazywał się wtedy Riccardo Klement. Wpadł, bo czuł się na tyle pewnie, że ułatwiło to agentom porwanie - oficjalnie Argentyna nie zgodziłaby się na ekstradycję. W każdym razie Eichmann podszedł do mężczyzny, który naprawiał samochód nieopodal jego domu. Kiedy tylko znalazł się obok nieznajomego, ten wciągnął go do rowu. Stamtąd został zabrany na lotnisko i błyskawicznie przetransportowany do Jerozolimy. Wyrok śmierci wykonano 1 czerwca 1962 r. Prochy zbrodniarza wysypano do morza, by nikt nigdy nie mógł postawić mu pomnika.
Ale wielu kolegów Eichmanna miało o wiele więcej szczęścia. Wśród tych, którzy wymknęli się wymiarowi sprawiedliwości, był chociażby Aribert Heim, którego więźniowie obozu KL Mauthausen--Gusen, ze względu na wyjątkowy sadyzm, nazywali Doktorem Śmierć. - Dr Heim miał zwyczaj sprawdzać stan uzębienia ofiar. Jeśli ktoś miał zdrowe zęby, wtedy doktor uśmiercał go zastrzykiem, odcinał głowę, zostawiał ją w krematorium na parę godzin, żeby odpadły z niej wszystkie miękkie części, a później preparował czaszkę dla siebie albo znajomych, aby służyła jako ozdoba biurka - zeznał Josef Kohl, jeden z więźniów, który przeżył obóz.
Psychopata i sadysta pokroju Heima przeżył wojnę i przez lata zwodził wymiar sprawiedliwości i łowców nazistów. Po latach okazało się, że podobno zmarł w 1992 r. w Egipcie na raka odbytu. Odkąd dowiedział się, że jest poszukiwany, ukrywał się m.in. w Ameryce Południowej, na Bałkanach i w Danii, by wylądować w Egipcie. Miał przejść na islam i zmienić nazwisko na Tarek Farid Husajn. Ale nie on pierwszy i nie ostatni przez lata zwodził organy ścigania.
...
Ameryka glownie Poludniowa. Oczywiscie rozne rzady wykorzystaly,, fachowcow"...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:58, 25 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Nikt nie był bezpieczny. Ilu mężczyzn zgwałcili naziści w okupowanej Polsce?
ARTYKUŁ | 26.11.2016 | Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Gwałty, wykorzystywanie, przemoc seksualna? Wydaje nam się, że nic więcej nie trzeba dopowiadać. Jeśli gwałt – to gwałt na kobiecie. Błąd. Bo w okupowanej Polsce gwałcono także mężczyzn.
75 lat temu wiele wiele osób nie wiedziało nawet, że istnieje coś takiego jak homoseksualizm. Przypadki molestowania Polaków przez Niemców i Volksdeutschów zwyczajnie nie mogły się zdarzać. A przynajmniej… nie oficjalnie.
Wśród osób, których naziści nie mieli zamiaru tolerować byli przede wszystkim Żydzi i Romowie, ale też geje. W kodeksie karnym Trzeciej Rzeszy znajdował się nawet specjalny zapis penalizujący homoseksualizm. Słynny paragraf 175 głosił:
Przeciwny naturze nierząd, do którego dochodzi pomiędzy osobami płci męskiej albo między człowiekiem i zwierzęciem, jest karany więzieniem z możliwością utraty praw obywatelskich
Homoseksualista = zoofil?
Okupanci nie tylko zrównywali stosunki seksualne pomiędzy mężczyznami z zoofilią, ale też zakazywali ich pod groźbą utraty wolności. Warto zaznaczyć: w żadnym wypadku nie był to martwy przepis. Świadczy o tym dobitnie spora grupa osadzonych na jego podstawie w KL Auschwitz homoseksualistów. Więźniów tych wyróżniał różowy trójkąt naszyty na ubraniu oraz wzmożone szykany ze strony zarówno personelu obozowego, jak i współwięźniów.
W obozach znalazł się jednak zaledwie promil niemieckich homoseksualistów. Ci pozostający na wolności i nieprzyznający się otwarcie do swojej orientacji, a nawet ukrywający się w szeregach partii nazistowskiej mogli żyć względnie spokojnie.
Bez względu na orientację seksualną, wojna i poczucie wyższości oraz władzy nad mieszkańcami podbitego kraju odzierały ludzi z człowieczeństwa i wyzwalały w wielu z nich zwierzęce instynkty. Niemieccy żołnierze, cywile i Volksdeutsche, zaczęli niemal bezkarnie zaspokajać swoje popędy przemocą.
W ogromnej większości ich ofiarami padały kobiety bez względu na narodowość, jednak szczególnie sadystycznie wyżywali się na złapanych Żydówkach. Michaela Hampf zauważa, że temat kobiet, jako ofiar różnych form przemocy seksualnej, bada się od początku istnienia studiów kobiecych. W pracy „Release a Man for Combat. The Women’s Army Corps during World War II” stwierdza wprost: […] inne aspekty, takie jak przemoc seksualna wobec mężczyzn […] poddaje się studiom dopiero od niedawna .
W oficjalnych podręcznikach i opracowaniach dotyczących tego okresu próżno szukać relacji mężczyzn, którzy padli ofiarą przemocy seksualnej. Z kwestii tej należy zdjąć odium wstydu i otwarcie o tym mówić, w końcu takich przypadków nie brakowało zarówno na wolności, jak i w obozach koncentracyjnych.
W tych ostatnich zdarzało się, że stojący wysoko w hierarchii więzień, kapo, a nawet niemiecki strażnik, wybierali młodych przystojnych chłopców spośród nowoprzybyłych osadzonych, niczym na targu niewolników w starożytnym Rzymie.
Maren Roger, autorka książki „Wojenne związki” , przytacza historię pewnego niemieckiego piekarza, który podczas wojny służył jako kucharz w Polsce. Jego ofiary, młodzi polscy mężczyźni, w obawie przed represjami nigdy nie złożyliby skargi, ani doniesienia. Już pierwszego dnia zwracał się do nich per „Liebling” (niem. kochanie) i łapał za genitalia.
Molestowanie wyszło na jaw przypadkiem – jedna z Polek zapytała niemieckiego oficera służby medycznej, u którego pracowała jako tłumaczka, czy istnieje coś takiego jak stosunki płciowe pomiędzy mężczyznami i jak to się nazywa. Zebrała się na odwagę ponieważ jej kolega był zmuszany do czynności seksualnych przez tego piekarza.
Jak pisze Maren Roger:
Młody oficer […] wypytał się o nazwisko delikwenta, złożył meldunek i tym samym doprowadził do wszczęcia dochodzenia.
Chociaż autorka książki nie podaje, jakie były dalsze losy piekarza i jego ofiar, możemy się domyślić, że sytuacja gwałconych Polaków… tylko się pogorszyła. Logika niemieckiego systemu sądowniczego w kwestii homoseksualizmu była wprost nieludzka.
W wielu przypadkach, jeśli oskarżony o złamanie artykułu 175 zgwałcił Polaka, narodowość jego ofiary uznawano za… okoliczność łagodzącą. Wszak był to tylko Untermensch. Innym razem uznawano to za brak godności i jednocześnie w pewnym sensie zbrodnię przeciwko rasie. Bez względu na „kwalifikację czynu” za każdym razem gehennę przeżywały ofiary. Przede wszystkim nic nie było w stanie zmazać traumy. Na domiar złego, za to, że ktoś zaspokoił ich kosztem swój zwierzęcy popęd mogli pójść do więzienia. W końcu bez względu na to, czy za ich zgodą, czy nie, popełnili przestępstwo!
Do obozu za to, że ktoś go zgwałcił…
Wendy Jo Gertjejanssen w książce „Vicitms, Heroes, Survivors. Sexual Violence on Eastern Front During World War II” przytacza zeznania Hannsa Christiana Witta, jakie ten złożył przed żołnierzami armii Stanów Zjednoczonych:
W szczególności barbarzyńskie było traktowanie Polaków, Rosjan, Żydów i więźniów politycznych, którzy złamali paragraf 175. Aby doprowadzić do okrutnej śmierci wystarczyło podejrzenie. […] Bez procesu, bez sprawiedliwości, tylko i wyłącznie z powodu sadystycznego i bestialskiego pragnienia gangsterów z SS […] zaspokojenia ich sadystycznych pragnień przez patrzenie na powolną śmierć i agonię ich ofiar.
Taki los zgotował swoim ofiarom także rolnik R., volksdeutsch z Generalnego Gubernatorstwa. Wielokrotnie gwałcił on swoich polskich praktykantów, którzy obawiali się aresztowania, jeśli tylko komuś opowiedzą, co się stało. R. nie bał się niczego, co zdaje się potwierdzać fakt, iż gwałtów dokonywał nawet w obecności swojej żony. Ona spała na jednym łóżku w pokoju, a on zmuszał praktykanta do seksu na drugim.
Jak wielką traumą i jak głębokim tabu było molestowanie i przemoc seksualna mężczyzny wobec mężczyzny świadczy historia dwóch braci, którzy trafili na praktyki do oprawcy. Starszy, który wcześniej przebywał w jego gospodarstwie i został przez niego zgwałcony, nie pisnął ani słowa o tym, co go spotkało, gdy jego młodszy brat trafił pod opiekę tego samego zwyrodnialca i także został wykorzystany.
Wspomniane wyżej tabu jest jednym z powodów, dla których nie da się podać dokładnej liczby mężczyzn, jacy padli ofiarami niemieckich gwałcicieli w okupowanym kraju. Wykorzystani seksualnie Polacy ukrywali swoje doświadczenia, bojąc się ostracyzmu społecznego, umniejszenia ich własnej męskości przez ów akt oraz zwyczajnego szyderstwa. Nie można też pomijać złowrogiej roli paragrafu 175.
Zgwałceni mężczyźni odmawiali składania jakichkolwiek zażaleń i zeznań. Wiedzieli, że w państwie Hitlera z ofiar szybko mogą się przeobrazić w rzekomych sprawców. Tym niemniej, przypadki przemocy seksualnej, w których to okupant występujący z pozycji siły przemocą zmuszał polskich mężczyzn do uległości i wykorzystywał ich, zdarzały się częściej niż można by przypuszczać. Z pewnością zbyt często.
Źródła:
1. Gertjejanssen Wendy Jo, Victims, Heroes, Survivors Sexual Violence on the Eastern Front During World War II , Minneapolis 2004.
2. Hampf M. Michaela, Release a Man for Combat: The Women’s Army Corps During World War II, Köln 2010.
3. Piętka Bohdan, Więźniowie z różowym trójkątem w KL Auschwitz, „Dzieje Najnowsze”, nr 2/2014
4. Hidden Holocaust? Gay and Lesbian Persecution in Germany 1933 – 1945, red.Günter Grau, Chicago, London 1995.
5. Maren Roger, Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji, Warszawa 2016.
6. Scare Michael, Male on Male Rape: The Hidden Toll of Stigma and Shame , Cambridge 1997.
7. Setterington Ken, Branded by the Pink Triangle, Toronto 2013.
...
Nieznana karta zbrodni bo ofiary wstydzily sie a nikiedy i baly ze je posadza o bycie homo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:44, 08 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
To dzięki niej najwięksi zbrodniarze unikali kary! Tajną ochroną nazistów była córka…
II ŚWIATOWA 8 listopada 2017
1.2K
SHARES
FacebookTwitterE-mailPinterestGoogle+
Brunatni towarzysze trzymają się razem. Nawet dziesiątki lat po wojnie. Wielu nazistowskich morderców, dzięki organizacji Stille Hilfe żyje z fałszywą tożsamością w luksusowych pensjonatach, a w przypadku zagrożenia procesem sądowym mają do dyspozycji najlepszych adwokatów. To wszystko dzięki ludziom skupionym wokół żywotnej seniorki Gudrun Burwitz, córki Heinricha Himmlera.
Klaas Carel Faber, ochotnik SS, zabójca wielu holenderskich cywilów. László Csatáry, organizator deportacji tysięcy Żydów ze Słowacji do Oświęcimia, znany ze swej brutalności, zwłaszcza względem kobiet. Anton Malloth, jeden z najokrutniejszych dozorców Małej Twierdzy Terezin.
Co wspólnego mają ci nazistowscy przestępcy? Jak wielu innych prawie do ostatnich dni swojego życia uniknęli sprawiedliwości. A w ich ukrywaniu i ostatniej walce, tym razem z wymiarem sprawiedliwości i prokuratorami, pomagała im organizacja Stille Hilfe für Kriegsgefangene und Internierte (Cicha Pomoc dla Jeńców Wojennych i Internowanych), tajna ochrona nazistów.
Laleczka Himmlera
Nazywa się Gudrun, ale ojciec często mawiał do niej Püppi, laleczka. Ze swoimi rodzicami miała dobre relacje, aczkolwiek nie była to normalna rodzina – matka nazywała się Margarete, ojciec Heinrich, Heinrich Himmler. Gudrun urodziła się im 8 sierpnia 1929 w Monachium. Ze swoim zapracowanym ojcem nie widywała się zbyt często, pełnił bowiem ważne funkcje w rozrastającej się organizacji nazistowskiej. Często jednak pisał i dzwonił do córki. Naczelnik SS, główny architekt holokaustu i jeden z najbardziej znanych nazistów, odebrał sobie życie w obozie internowania w 1945 zażywając ampułkę z trucizną.
Wraz ze swoim ojcem Gudrun podczas wojny odwiedziła obóz koncentracyjny: „Obejrzeliśmy wszystko, co tylko było możliwe. Widzieliśmy, jak ludzie pracują w ogrodzie, oglądałam obrazki, które tamtejsi więźniowie namalowali. To było piękne“, zapisała w swoim dzienniku. Młoda Gudrun po wojnie najpierw ukrywała się na południu Tyrolu, a później wraz ze swoją matką dostała się do amerykańskiej niewoli, podczas której przeszła przez kilka obozów internowania w Niemczech, Włoszech i Francji.
W roku 1951 uzyskała dokument o denazyfi kacji, choć naturalnie jej poglądy się nie zmieniły. Podczas gdy większość potomków prominentnych funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy mniej lub bardziej potępiało czyny i poglądy swoich krewnych, Gudrun została zatwardziałą nazistką. Wyszła za mąż za Dietera Burwitze, wyznawcę niemieckiego socjalizmu narodowego, który w roku 1952 założył Wiking-Jugend – organizację tak bardzo podobną do Hitlerjugend, że urzędy jej w końcu zakazały. Gudrun Burwitz szybko stała się jedną z głównych przedstawicielek organizacji Stille Hilfe. Ta, po roku 1945, zaczęła formować działalność wokół księżniczki Heleny von Isenburg, która swoje życie poświęciła próbom wsparcia ściganych i poszukiwanych nazistów i była obecna przy narodzinach kampanii, która miała ich rehabilitować.
Sprzymierzeńcy „brunatnych towarzyszy“
Organizacja oficjalnie posiadała wprawdzie tylko kilkudziesięciu członków, jednak ci stali na czele wielu „anonimowych“ współpracowników, którzy na wszystkie możliwe sposoby starali się pomóc nazistom w potrzebie. Pieniądze dla Stille Hilfe płynęły z najróżniejszych kręgów. Byłym hitlerowskim „brunatnym towarzyszom“ pomagało wielu prawników, urzędników i ludzi zakulisowo wpływowych w różnych organizacjach.
Często mówi się o tym, że do ważnych sponsorów należeli głównie giganci chemiczni i przemysłowi, którzy byli blisko związani z nazistowską gospodarką, a tym samym z elitami Trzeciej Rzeszy. Przychylni byli również niektórzy politycy. Jak przedstawił to publicysta Oliver Schröm, autor książki “Cicha pomoc dla nazistów” (“Stille Hilfe für braune Kameraden”), najlepsze kontakty Stille Hilfe miała z CDU/CSU ( frakcją parlamentarną działającą w niemieckim parlamencie od 1949 r. – przyp. red.).
Stille Hilfe współpracuje z wieloma adwokatami, którzy regularnie bronią zbrodniarzy nazistowskich, chodzi na przykład o Rainera Th esena, Christiana Stünkela czy Klausa Goebela. Właśnie ten ostatni reprezentował dobrze znanego nazistowskiego zbrodniarza Antona Mallotha. O związkach tych prawników z organizacją Stille Hilfe pisały nawet niektóre media niemieckie, np. Süddeutsche Zeitung. O prawnikach Antona Mallotha wspomina też i świadek koronny całego procesu tego zbrodniarza nazistowskiego – Czech Albert Mayer:
“Mówił za niego jego obrońca. On [Malloth, przyp.red.] mówił na przerwach ze swoim obrońcą, witał się z nim, podawał mu rękę, wiedział wszystko, co ma być, tylko podczas procesu mówił za niego jego obrońca, gdyż ten był opłacony przez Stille Hilfe i miał dokładne instrukcje, co ma mówić. A to, o czym się rozważało podczas procesu, omawiano z szefem obrońców Mallotha już w gabinetach i według tego kolejnego dnia adwokat Mallotha wykorzystywał swoje argumenty. Ale to nie były jego poglądy, to były tych mężczyzn w cieniu, płaciła za to Pani Burwitz ze Stille Hilfe”
– przytaczał w rozmowie dla czeskiego radia.
...
Hitlerowcy zajmowali przeciez najwyzsze stanowiska w spoleczenstwie! To samo mamy teraz z komuna. Stanowiska zajmuja ubecy i ich dzieci i ,,nie daje" komuny rozliczyc ,,dziwnym trafem".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:32, 20 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Cesarz Wilhelm II – słynna mowa „Polakożercy”
„Wzywam was wszystkich, rycerze zakonu niemieckiego do świętej wojny z polską bezczelnością i sarmacką butą” – tymi słowami zwracał się cesarz Wilhelm II do swoich rodaków w 1902 roku.
...
HonyszkeKojok 2 godz. temu -2
1905, 113 lat temu - Prusy były Europejskim mocarstwem a Kaiser osobą z którą się liczono. Gdyby tylko wiedział, że za 40 lat od tej przemowy nie będzie już Prus, Prusów, Pruskich bohaterów będzie się nazywało Niemcami albo się o nich zapomni, ich pomniki spadną z cokołów... może by spokorniał, a może by się po prostu roześmiał.
!!!
Tak 43 lata pozniej Prusy zostaly zmiecione z powierzchni ziemi na zawsze.
Zniewazanie Narodu Wybranego nie uchodzi na sucho. Oj nie uchodzi. Juz niedlugo przekonaja sie obecne Niemcy Kreml Waszyngton a nade wszystko syjonisci. Nie mowiac o wyborczej! Smierc juz na nich czeka.
Smierc wrogom Narodu! (Wybranego)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:58, 31 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Potomkowie żony Goebbelsa najbogatszą rodziną w Niemczech
Najbogatszymi Niemcami są potomkowie Magdy Goebbels - wynika z najnowszego zestawienia. Majątek potomków Haralda Quandta wynosi aż 30 miliardów euro. Harald i jego przyrodni brat Herbert odziedziczyli po wojnie olbrzymią fortunę ich ojca, którą zgromadził, produkując karabiny dla armii Hitlera.
...
Wspolczesne Niemcy w pigulce. Dlatego zgina.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:59, 08 Sty 2019 Temat postu: |
|
|
Na jego rozkaz zamordowano 145 tys. osób. Po wojnie, jakby nigdy nic,...
został dyrektorem fabryki czekolady w Bonn. Wilhelm Koppe w czasie II wojny światowej był generałem Waffen-SS. To on wydał m.in. instrukcje dotyczące akcji odwetowych oraz likwidacji więźniów na terenie okupowanej Polski. W wyniku jego decyzji śmierć poniosło 145 tys. osób.
KOMENTARZE (3) : najstarszenajnowszenajlepsze
Wanzey 42 min. temu 0
Bo tylko on jeden uniknął kary, wielu ludzi uciekło ręce sprawiedliwości, a ci ważniejsi zostali wywiezieni przez zwycięskie strony do swoich krajów ¯\_(ツ)_/¯
udostępnij
jagoslau 2 godz. temu +7
Paaanie, przecież tego była kupa. Tzn. kupa ludzi, którzy zasłużyli na stryczek albo kulę w łeb - a mimo to żyli sobie spokojnie w Niemczech, nie niepokojeni lub zwolnieni przed terminem. Żeby nie być gołosłownym - kilka przykładów:
- Heinz Reinefarth - gnój odpowiedzialny za zbrodnie niemieckie w trakcie powstania warszawskiego (brał udział w rzezi na Woli). Po wojnie był m.in. burmistrzem Westerland.
- Gottlob Berger - wysoki funkcjonariusz SS-k@!@ysynów, ideolog, osobisty przedstawiciel Himmlera. To właśnie on wyciągnął z opałów i protegował innego wyjątkowego zasrańca - Oskara Dirlenwangera. Po wojnie skazany na 25 lata, odsiedział 6.5 roku. I jeszcze założył potem związek byłych SS-kurwysynów.
- Helmut Bischoff - odpowiedzialny za bydgoską "Krwawą Niedzielę", potem szef bezpieczeństwa obozu Mittelbau-Dora, odpowiedzialny za liczne egzekucje na więźniach. Po wojnie uniknął procesów ze względu na "stan zdrowia", a potem z powodu "braku dowodów winy".
- Heinz Jost - wysoki oficer SS-k@!@ysynów i policji, odpowiedzialny za liczne zbrodnie popełniane przez te formacje na terenie Polski i państw bałtyckich. W 1948 roku skazany na dożywocie, wyszedł już w 1951 (!!!) i żył sobie spokojnie jako radca prawny.
- Wilhelm List - oficer Wehrmachtu, odpowiedzialny za rozstrzeliwania zakładników w trakcie okupacji Jugosławii. W 1948 skazany na dożywocie. Z powodu złego stanu zdrowia wyszedł w 1952. Ten stan zdrowia był tak "zły", że żył sobie spokojnie jeszcze prawie 20 lat i zdechł był dopiero w 1971.
- Margarete Rabe - nadzorczyni obozowa z Ravensbrück odpowiedzialna za selekcje do komór gazowych i liczne morderstwa dokonywane na więźniarkach. Skazana niby na dożywocie, odsiedziała niecałe 10 lat, żyje prawdopodobnie do dzisiaj.
- Gerharad Sommer - kolejny SS-k@!@ysyn. Ten akurat jest odpowiedzialny za masakry cywili we Włoszech. Dorwali go dopiero w 2006 roku i skazano we Włoszech - ale obecnie mieszka sobie w Hamburgu ze względu na "stan zdrowia".
- Werner Ventzki - nadzorca okupowanej Łodzi i okolic (potem członek SS-kurwysynów) - odpowiedzialny za liczne wysiedlenia ludności i likwidację getta łódzkiego. Po wojnie uniknął procesów. Został aktywistą Niemieckiego Związku Wypędzonych. Pracował w ministerstwie jako przedstawiciel tego związku. Do 1969 roku zajmował stanowisko dyrektora w Ministerstwie do Spraw Przesiedleńców w RFN. W 1960 roku zawieszono wszelkie dochodzenia prokuratorskie w sprawie jego przeszłości.
Kurde, trochę się tego rozmnożyło, a zacząłem tylko pobieżnie kopać. Tak czy siak - takich przykładów jest cała masa. Zawdzięczamy to m.in. ruskiemu czerwonemu ścierwu i Zimnej Wojnie. Niemcy nagle stali się bardzo ważnym sojusznikiem, pierwszą linią frontu z komuchami, toteż szybciutko scalono alianckie strefy okupacyjne. A już w 1951 roku powstał słynny artykuł 131 ustawy zasadniczej RFN, który w praktyce dopuszczał do pełnienia funkcji publicznej każdego niemieckiego nazistowskiego gnoja, któremu nie udowodniono win. I do polityki weszła masa byłych SS-k@!@ysynów oraz członków NSDAP...
...
To byla plaga.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|