Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bohaterstwo podczas narodzin !
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:53, 25 Wrz 2017    Temat postu:

O mało nie umarła przy porodzie. Ale żyje, bo zdarzył się cud
Redakcja | Wrz 25, 2017
AARONBELFORD INC/Stocksy United
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Przez 15 godzin ponad 150 tysięcy ludzi na całym świecie modliło się za Mélanie i jej córeczkę.


S
kurcze zaczęły się w 39. tygodniu ciąży. Coś, co wyglądało jak początek zwyczajnego porodu, stało się kwestią życia lub śmierci.

Kiedy Mélanie i Doug Pritchard przygotowywali się na przyjście swojego pierwszego dziecka, szukali kliniki pro-life. Chcieli mieć pewność, że w razie potrzeby lekarze będą walczyć o życie matki i dziecka. Decyzja okazała się słuszna – ich pierwszy syn, Brady, przyszedł na świat siłami natury i wszystko poszło dobrze.
Czytaj także: Chłopiec przyszedł na świat w dniu urodzin taty. Ale to nie koniec niespodzianek!


Śmierć kliniczna mamy

W 2010 roku Mélanie była w ciąży z drugą córeczką. Gdy poczuła pierwsze skurcze, jej mąż Doug zawiózł ją do miejscowego szpitala w Phoenix, w Arizonie. Tam, po sprawdzeniu, czy dziecko jest ułożone prawidłowo, położna czekała na przyśpieszenie skurczów i odejście wód. Ale w tym momencie wydarzyło się coś strasznego: mimo że wszystkie życiowe funkcje wyglądały normalnie, Mélanie zaczęła mieć zawroty głowy i mdłości, a po chwili zemdlała.

Kiedy pielęgniarka sprawdzała, co się wydarzyło, puls i ciśnienie krwi spadły do zera, Mélanie zrobiła się zupełnie sina. Bicie serca i ciśnienie jeszcze nienarodzonego dziecka także zaczęły gwałtownie spadać. Szpital wdrożył więc procedurę, znaną w USA jako Code Blue (Błękityny Kod), ogłaszając śmierć kliniczną Mélanie – podczs gdy jej córeczka ciągle jeszcze znajdowała się w łonie mamy. Rozpoczęto więc przygotowania do cesarskiego cięcia, by uratować małą.
Czytaj także: Przestałam czuć jego ruchy… Poruszające świadectwo mamy, która straciła dziecko w 37 tygodniu ciąży


Modlitwa męża

W tamtej chwili Doug zaczął modlić się o ocalenie żony i córeczki. Zdał sobie sprawę, że nigdy w życiu nie czuł takiego strachu i rozpaczy.

Modlił się mniej więcej tak:

Panie, wiesz, że to więcej, niż mogę udźwignąć; masz więc jakiś plan i to wszystko ma cel. Ufam Tobie. Ale proszę, jeśli taka jest Twoja wola, pozwól mi jeszcze raz wziąć w ramiona moją żonę.

Skontaktował się z rodzicami i przyjaciółmi, prosząc ich o modlitwę za żonę i córeczkę. Oni zaś podzielili się tą prośbą w mediach społecznościowych – wiadomość zaczęła się rozprzestrzeniać błyskawicznie.
Czytaj także: Miłość uchwycona na zdjęciu: mąż nie odstępuje chorej żony na krok


Walcz, kochamy cię

W szpitalu zebrał się tłumek. Tego dnia, 28 lipca 2010 roku, przypadek Mélanie i jej córeczki stał się jednym ze stu tematów, najszerzej komentowanych w Google i na Twitterze: w ciągu 15 godzin ponad 150 tysięcy osób modliło się za nie na całym świecie. Lekarzom udało się ocalić dziecko, podczas gdy drugi zespół próbował reanimować Mélanie poprzez wielokrotną defibrylację i masaż serca.

Bez skutku – uznano ją za martwą, ale po 10 minutach jeden z lekarzy usłyszał słabe bicie serca, jeszcze bez tętna. Medycy podjęli ponownie procedurę reanimacji, która trwała ponad półtorej godziny, aż ciśnienie krwi zaczęło powoli rosnąć.

O ile lekarzom udało się ustabilizować sytuację, Mélanie wciąż była w stanie krytycznym. Żeby ocalić jej życie, trzeba było operować.

W tym czasie Doug był już z dzieckiem na oddziale neonatologii – nie wiedział, czy żona żyje. Pielęgniarki zapytały go, jak da dziecku na imię. Odpowiedział: „Gabriella, boża bohaterka”. Lekarze wyjaśnili Dougowi, że jego żona miała zator wodami płodowymi. W wyniku rozerwania łożyska, wody płodowe dostały się do jej krwiobiegu, zatrzymując akcję serca i powodując zawał. Miała także krwotok wewnętrzny w wyniku cesarskiego cięcia.

Według lekarzy, należało spodziewać się u niej problemów neurologicznych, ponieważ organizm pozbawiony był tlenu przez ponad 10 minut. Doug podszedł do łóżka Mélanie, podtrzymywanej przy życiu przez aparaturę medyczną, wziął ją za rękę i powiedział do niej:

Kocham cię i zawsze będę cię kochał. Nasze dzieci, Brady i Gabriella, są wspaniałe i kochają cię. Jeśli tli się w tobie choćby maleńki płomyk, który pozwoli ci walczyć, walcz. Obiecaj mi, że – nieważne, na co ja mam nadzieję – pójdziesz za swoim aniołem stróżem wszędzie, gdzie cię poprowadzi. Zabierze Cię tam, gdzie Bóg chce, żebyś się znalazła.

Później sytuacja jeszcze się pogorszyła. Mélanie otrzymała dwie transfuzje i przeniesiono ją do innego szpitala. W trakcie cesarskiego cięcia przerwano jedną z arterii i w krwiobiegu powstał zakrzep. Potrzebna była kolejna trudna operacja. Serce działało na 5 proc. mocy, podczas gdy minimum niezbędne do przeżycia to 55-65 proc. W wyniku zawału płuca przestały działać. Mélanie była więc podłączona do respiratora, który oddychał za nią. Zaniepokojeni, że może nie przeżyć operacji, lekarze pokazali Mélanie zdjęcie Garbielli. Zareagowała, zaczęła się poruszać i rozpaczliwie płakać. Uśpiono ją i zawieziono na salę operacyjną. Nadzieja powróciła i rodzina zaczęła modlić się jeszcze intensywniej.
Czytaj także: Pana dziecko to cud! Proszę zrobić zdjęcie!


Cud

Operacja powiodła się i Mélanie przeżyła. Ksiądz, który kilka lat wcześniej udzielał im ślubu, przyszedł odwiedzić ją w szpitalu i przypomniał Dougowi:

To jest właśnie to, czemu powiedzieliście «tak» w dniu waszego ślubu: w radości i w bólu, w zdrowiu i w chorobie.

W 24 godziny po operacji Mélanie zaczęła oddychać swobodniej, odłączono ją więc od respiratora. W pełni świadoma, otworzyła oczy i powiedziała, że chce zobaczyć męża i córeczkę.

Pielęgniarki przyniosły jej Gabriellę i Mélanie mogła ją po raz pierwszy przytulić, po 48 godzinach od cesarskiego cięcia.
Czytaj także: Jak w lawinie nieszczęść znaleźć szczęście? Historia Chiary Corbelli Petrillo


Błyskawiczny powrót do zdrowia Mélanie zadziwił lekarzy

Po sześciu dniach mogła wyjść ze szpitala. W kolejnych tygodniach wyzdrowiała całkowicie, bez żadnych skutków ubocznych. Niedługo później, napisała książkę, w której opowiada swoją historię.

Oto fragment:

Choć nie pamiętam tego nieprawdopodobnego zdarzenia, wiem, że żyję i jestem w stanie co dzień tulić mojego męża i dzieci. Jestem wdzięczna za każdy wpis na Facebooku i Twitterze, za każdy tekst, który napisano i udostępniano na licznych stronach internetowych na całym świecie. Przede wszystkim zaś jestem nieskończenie wdzięczna tym, którzy modlili się i prosili innych o modlitwę za mnie, zwykłą nieznajomą. Słowa nie są w stanie oddać mojej wdzięczności za wszystkie modlitwy, które chroniły mnie podczas tych dramatycznych zdarzeń. Jestem szczęśliwa, mogąc wam powiedzieć, że wasze modlitwy były owocne.

Dziękuję rękom lekarzy, pielęgniarkom, tym, którzy oddali dla mnie krew i Bogu miłosiernemu; Gabriella i ja żyjemy, i mamy się dobrze. Wyzdrowiałam całkowicie.



W 2014 roku Mélanie napisała artykuł, w którym dzieli się takim świadectwem:

Nie ma dnia, w którym nie dziękowałabym Bogu za to, że pozwolił mi przeżyć i że natchnął mnie, bym wybrała szpital pro-life. Dziękuję Bogu, że pozwolił Dougowi, Brady’emu, Gabrielli i mnie na nowo ukształtować naszą rodzinę, i że dał mi okazję świadczyć o Jego nieskończonej łasce, miłosierdziu i miłości do każdego z nas. Bóg ma moc wyprowadzić nas z ciemności, nawet ze śmierci i powrócić do światła. I za to jestem Mu głęboko wdzięczna.

...

Kolejna historyczna walka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:42, 25 Lis 2017    Temat postu:

Przygotujcie się do porodu… psychicznie!
Małgorzata Chrapkiewicz | 25/11/2017
Lindsey Turner/Flickr
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Jak oswoić strach przed porodem i towarzyszącym mu bólem? Swoim doświadczeniem dzielą się cztery mamy.


D
la każdej kobiety pierwsza ciąża to bardzo ważne wydarzenie w życiu. Towarzyszą nam różne odczucia: od radości poprzez błogi spokój aż po strach i niepewność. Wszędzie słyszymy, że w ciąży powinnyśmy unikać stresu. Co więc możemy robić, aby oswoić strach przed porodem, bólem? Jak psychicznie przygotować się do tego momentu? O swoich doświadczeniach opowiadają cztery mamy.


Wiedza o porodzie

Wiedza to podstawa. Szkoła rodzenia, książki o ciąży i porodzie oraz rzetelne portale internetowe. Obeznanie z medycznymi terminami, wiedza o kolejnych okresach i fazach porodu oraz procedurach medycznych daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wiemy, co się będzie działo po kolei, będziemy w stanie lepiej wyczuć, czy wszystko idzie tak, jak powinno. Jeśli mamy wątpliwości – pytajmy lekarzy, pytajmy położne w szkole rodzenia. Mamy prawo wiedzieć.
Czytaj także: Wspólny poród? Tak, ale…


Doświadczenia innych mam

Rozmowy z bliskimi kobietami, które przeżyły już poród, pomagają najbardziej. U każdej z naszych koleżanek przebieg porodu był inny, różne były ich reakcje, odczucia i sposoby radzenia sobie.

Ania: „Pomogły mi rozmowy ze szwagierką i koleżankami, a także położnymi i lekarkami. Natomiast opowieści mojej mamy nie były uspokajające – inne pokolenie, inne warunki”.

Faktycznie, historie porodowe naszych mam, czy cioć mogą być odmienne od tych, które usłyszymy od koleżanek, ponieważ 30 lat temu opieka okołoporodowa była znacznie gorsza, ale niekoniecznie są to złe wspomnienia. Warto zapytać ogólnie i zdecydować, czy chcemy słuchać o szczegółach.

Ilona: „Pomocne były różne urealnienia, które dawali mi przyjaciele np. poród jest trudny, ale się kończy, prawie żadna kobieta nie umiera, więc da się przeżyć, komplikacje to rzadkość, a nie standard”.

Dla mnie dodatkowo pomocna była książka pt: „Położna. 3550 cudów narodzin” autorstwa Jeannette Kalyta. To autobiografia wspaniałej położnej, a jednocześnie opis wielu różnych scenariuszy porodowych. Pomogła mi zrozumieć, że przebiegu porodu nie da się zaplanować. Upewniłam się też, że poród siłami natury to właśnie to, czego chcę dla siebie i swojego dziecka.
Czytaj także: Piękno domowego porodu


Przygotowanie logistyczne

Miesiąc przed porodem lub nawet wcześniej warto spakować torbę szpitalną i ustalić wszystkie szczegóły logistyczne. Będziemy się czuły bezpieczniej, jeśli wyobrazimy sobie nasze działania w momencie pojawienia się pierwszych sygnałów zbliżającego się porodu.

Warto poznać drogę do szpitala, sprawdzić, ile czasu zajmuje nam dojazd, która droga jest najlepsza, a także zorientować się, gdzie można zaparkować (nie zawsze da się pod samym szpitalem). Dobrze jest wstąpić do Izby Przyjęć, porozmawiać z położną, zapytać jak wygląda procedura przyjęcia do szpitala oraz jakie są zasady działania, gdy brakuje miejsc. Ponieważ szpital, który wybraliśmy był bardzo oblegany, obejrzeliśmy także Izbę Przyjęć drugiego szpitala.

Przygotowałam sobie rozpiskę działań w momencie, kiedy pojawią się skurcze lub odejdą wody: co po kolei robić, co dopakować do torby szpitalnej. Mąż zapisał mi stacjonarne telefony do jego miejsca pracy i do kilku kolegów – gdyby jego telefon był nieosiągalny.

W okresie ciąży mamy też sporo spraw do ogarnięcia: zakupy wszystkich sprzętów, ubranek dla maluszka, przygotowanie mieszkania/sypialni/pokoju dla dziecka, zakup produktów potrzebnych w ciąży, podczas porodu i połogu.

Jednocześnie często w tym czasie pracujemy i dbamy o dom, planujemy logistykę wizyt lekarskich i badań, czytamy, czytamy, czytamy, aby wiedzieć jak najwięcej i być spokojną. To dużo jak na jedną osobę, która potrzebuje spokoju i odpoczynku.

Różnie też znosimy ciążę, czasem mierzymy się z cukrzycą ciążową albo różnymi dolegliwościami ograniczającymi naszą aktywność lub zmuszającymi do leżenia. Dlatego nie róbmy wszystkiego same. Pozwólmy mężowi wziąć na siebie część zadań, a jeżeli potrzebujemy pomocy – prośmy rodzinę czy przyjaciół.


Wsparcie męża podczas porodu

Jeżeli mamy możliwość, aby mąż wspierał nas podczas porodu (są też sytuacje, kiedy nie jest to możliwe z różnych przyczyn), warto z tego skorzystać. Porozmawiajcie wspólnie o tym, jak sobie wyobrażacie jego rolę. Ważne, aby mąż rozumiał, co się dzieje i był świadomy, że zachowanie, emocje i potrzeby jego rodzącej żony mogą być bardzo różne i zmienne.

Ania: „W moim przypadku, prawie każdy dotyk podczas porodu mnie rozpraszał, ale świadomość, że mąż jest obok była kojąca”.

Ewa: „Mąż był przy mnie cały czas. Wiedział czego się spodziewać i jak cały poród wygląda. Mieliśmy obmyślone różne scenariusze i byłam pewna, że podejdzie do sprawy zadaniowo. Cały czas mnie uspokajał, dodawał otuchy i celnie reagował, gdy czuł moje niepokoje”.

Mój mąż – umysł ścisły – sprawdzał na zegarku średni czas trwania skurczu i podczas każdego skurczu, gdy ja ściskałam jego rękę, on sprawdzał czas i mówił „już połowa, jeszcze 30 sekund, zaraz koniec”. Przyznam, że był to świetny pomysł! Czułam jego wsparcie, współprzeżywanie i naprawdę pomagało mi to przetrwać skurcze.
Czytaj także: Mąż był ze mną przy porodzie. Całym porodzie


Modlitwa przed porodem

Ewa: „Modliliśmy się razem o opiekę podczas obu porodów. Zwłaszcza przy drugim czułam Opatrzność Bożą. Chodziłam ze skurczami dwie doby i miałam wewnętrzny spokój, że będę wiedziała, kiedy pojechać. Byłam też tuż po uczestnictwie w komitecie organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży i wszystkich prosiłam, aby wstawili się za nami. Mając wstawiennictwo chyba setki ludzi nie mogło się nie udać!”.

Ilona: „Starałam się zaufać – to mnie trzymało – świadomość, że Ktoś będzie się mną opiekował w trakcie, że będzie! Powtarzałam bez końca: Jezu, ufam Tobie”.




W czym tkwi Twoja siła?

Warto szukać własnych zasobów, które pomogą nam w porodzie: nasze mocne strony czy doświadczenia, które nas ukształtowały. Dla Ewy była to wiedza, że ma wysoki próg bólu. Ilona wiedziała, że pomoże jej dobra kondycja. Ja miałam poczucie, że potrafię sobie radzić z bólem, choć oczywiście nie doświadczyłam wcześniej takiego bólu, jak ten porodowy.

Pocieszające jest to, że ból porodowy nie oznacza, że coś jest w nas chore, tylko jest procesem fizjologicznym, który dzieje się po to, aby narodziło się dziecko. No i się kończy.

Jeśli to właśnie ból porodowy jest czymś, co nas niepokoi, warto jak najwięcej dowiedzieć się o naturalnych sposobach łagodzenia bólu, zacząć je ćwiczyć, a także przemyśleć kwestię znieczulenia (jak zawsze – są plusy i minusy).

A co po porodzie? Poród się kończy i dopiero wtedy wszystko się zaczyna! Wspomnienie o bólu i trudzie szybko mija. W trakcie przygotowań warto się równie mocno skupić na tematach takich jak: karmienie piersią, laktacja, dbanie o siebie podczas połogu, pielęgnacja noworodka, a także przemyśleć nasze rodzicielskie podejście do wychowania małego człowieka.

...

To jest bohaterstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:59, 09 Gru 2017    Temat postu:

„Boję się, że nie zobaczę, jak dorastają”. Młoda mama walczy o święta z dziećmi
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 09/12/2017
YouTube
Komentuj



Udostępnij



Komentuj



U Amy w 6. miesiącu ciąży zdiagnozowano raka. Podjęła leczenie, ale nie ma poprawy. W emocjonalnym nagraniu mówi, że bardzo chciałaby spędzić Boże Narodzenie z dziećmi.


A
my Parkinson, będąc w drugiej ciąży, czuła się bardzo źle, często odwiedzała lekarzy, ale wiele objawów przypisywano po prostu jej stanowi. W szóstym miesiącu okazało się jednak, że ma raka. Dużych rozmiarów guz umiejscowił się pomiędzy jej płucami i znacznie utrudniał oddychanie.

Szybko wykonano niezbędne badania, by potwierdzić diagnozę. Lekarze rozpoczęli też leczenie i powiedzieli Amy, że to ona jest dla nich pacjentem priorytetowym, nie jej nienarodzone jeszcze dziecko. Dodali też, by przygotowała się na to, że być może ciąża nie będzie mogła być kontynuowana, co kompletnie rozłożyło emocjonalnie młodą kobietę.
Czytaj także: Córeczko, kiedy mnie już nie będzie…


Mam raka. Marzę, by dożyć do świąt

Choroba postępowała, więc lekarze zdecydowali się na chemioterapię niemal natychmiast. Szybko też podjęli decyzję o rozwiązaniu ciąży przez cesarskie cięcie, kiedy tylko będzie to możliwe, by podjąć konieczne dalsze leczenie.

Szczęśliwie chłopczyk o imieniu Finley urodził się zdrowy w 31. tygodniu ciąży. Ale to jedyna dobra informacja w tej historii. Amy, po krótkim pobycie w domu trafiła ponownie do szpitala na leczenie. Rozpoczęła chemioterapię. Zaczęły jej wypadać włosy, więc od razu poprosiła męża, by ogolił jej głowę. Najbardziej bolesna była dla niej świadomość, że nie może spędzać czasu ze swoimi dziećmi, że Finley’a nie może nawet nakarmić piersią, bo byłoby to dla niego zbyt niebezpieczne.

Choroba Amy nadal postępuje. Kolejne chemioterapie i radioterapie na niewiele się zdają. Młoda mama z nadzieją czeka na początek 2018 roku i możliwość przeszczepienia komórek macierzystych. Zrobiło się o niej głośniej, kiedy 29-latka opowiedziała swoją historię w Manchester Evening News z okazji tygodnia poświęconego kobietom, u których zdiagnozowano raka podczas ciąży (lub tuż po rozwiązaniu). Teraz nagrała wzruszający filmik w ramach akcji Mummy’s Star, która zbiera fundusze na pomoc takim kobietom, jak ona.
Czytaj także: „To już mój ostatni list”. 5 lat po śmierci ojca dostała niezwykły prezent


Boże Narodzenie będzie u nas smutne

W krótkim nagraniu, w którym w tle słychać „Cichą noc”, co przyprawia o dreszcze, opowiada m.in. o tym, że czeka na kolejną chemioterapię i ma wielką nadzieję, że wydobrzeje po niej na tyle szybko, by wrócić do domu na święta i spędzić je z najbliższymi (prócz małego Finleya, ma jeszcze 2-letniego synka Arthura).

Tym, co sprawia największą trudność Amy, jest obserwowanie jej rodziny i bólu, jakim sprawia im informacja o jej stanie zdrowia. Kobieta myśli też o nadchodzących świętach, które zwykle są przecież czasem pełnym radości, ludzi, śmiechu. A w tym roku Boże Narodzenie w jej domu będzie… raczej smutne.

Amy boi się najbardziej o przyszłość swoich dzieci. O to, że nie będzie przy nich, kiedy będą dorastać. O to, że jej synkowie nie będą pamiętać mamy, bo przecież są tacy mali. I też o to, że nie zdąży ich nauczyć tego wszystkiego, co chciałaby im przekazać.

Szybko jednak ucina te pełne emocji refleksje, by twardo powiedzieć, że życie jest tu i teraz. A ona robi wszystko, co tylko może, by nie dać się chorobie. „Mam to szczęście, że wciąż są przede mną jakieś opcje, jest nadzieja”. I dodaje dziarsko: „Radzę sobie z kolejną chemioterapią, bo muszę. Nie ma innego wyjścia”.
Czytaj także: Zawsze będę Cię kochać… Umierająca mama zostawiła córce niezwykły prezent

Zbliżają się święta i najważniejsze dla Amy jest to, by być dobrej myśli. Ktoś z Mummy’s Stars poradził jej, by skupiała się na przetrwaniu z dnia na dzień, a w najtrudniejszych dniach – po prostu z godziny na godzinę. Tak zrobiła. Nie było lekko. Ale kiedy budziła się następnego dnia, czuła wielką wdzięczność, że to kolejny dzień, w którym może przytulić swoje dziecko.

Amy zapowiedziała też, że kiedy w końcu pokona chorobę, już niczego w swoim życiu nie weźmie za pewnik. Po prostu czeka na dzień, w którym się obudzi i nie będzie musiała już brać żadnych tabletek…




*Korzystałam z: Manchester Evening News, Your Doctor Online

...

Jest to smutne ale tylko w mysl ateizmu. Smierc to konie . Do piachu i nic nie ma. Wtedy istotnie tragedia. Ale to bzdura i szatanskie oszustwo. ZYCIE JEST WIECZNE! Nie widza sie tylko chwile a potem beda z soba wiecznie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:16, 06 Mar 2018    Temat postu:

Jestem w ciąży i mam raka. Co dalej?
Katarzyna Wyszyńska | 06/03/2018

Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
U zdecydowanej większości chorych można skutecznie leczyć nowotwór złośliwy, unikając jednocześnie zagrożenia dla dziecka.

Wiadomość o ciąży jest zazwyczaj ogromnym wydarzeniem dla rodziców. Wiąże się z wieloma emocjami, przeważnie euforii i nadziei. Czasem jednak, nawet gdy dziecko było upragnione i wyczekane, sprawy się komplikują.

Tak było w przypadku Karoliny. Gdy wyczuła u siebie guzek w piersi, nie wiedziała jeszcze, że pod jej sercem przed kilkoma dniami ktoś zamieszkał. Udała się więc do lekarza, którego reakcja tylko wzmogła niepokój. Na skierowaniu napisał „PILNE”, więc diagnostyka ruszyła pełną parą.

Przed jednym z badań wymagany był test ciążowy. Badania przyniosły jej i mężowi dwie wiadomości. Dobrą i złą, życie i śmierć – ich starania o drugie dziecko okazały się owocne, ale niestety, równolegle do ciąży rozwija się rak piersi. „Co teraz będzie z dzieckiem, co ze mną?”, wciąż zadawała sobie te pytania. Co dalej?

Czytaj także: Ania Wyszkoni i Shannen Doherty szczerze o tym, jak wygrały z rakiem


Rak i ciąża. Co to PABC?
Rak piersi powiązany z ciążą, PABC (z ang. pregnancy associated breast cancer), dotyczy kobiet, u których wykryto raka piersi w trakcie ciąży lub podczas pierwszego roku od porodu (niektóre źródła rozszerzają definicję o całkowity okres karmienia piersią).

Z jednej strony wzrost ryzyka nowotworzenia z wiekiem, z drugiej ogólna tendencja do mniejszej liczby ciąż (ich większa ilość i długie karmienie piersią działają ochronnie), wpływa na rosnącą częstość występowania PABC. Rak piersi jest drugim po raku szyjki macicy nowotworem co do częstości występowania w ciąży. Dotyczy około 15-35 kobiet na 100 000 ciąż, co stanowi ok. 7% wszystkich raków piersi u kobiet poniżej 45. roku życia (większość kobiet między 32. a 38. rokiem życia). Jest to więc sytuacja rzadka, niemniej jednak to jedna na 5 kobiet chorujących na raka piersi przed 35. rokiem życia.

Czytaj także: Czy każdy nowotwór to rak? I jak zmniejszyć ryzyko zachorowania?


Co dalej?
Wystąpienie nowotworu złośliwego w okresie ciąży, tworzy skomplikowaną sytuację kliniczną. Pacjentka powinna znaleźć się pod opieką multidyscyplinarnego zespołu, w ośrodku, który ma doświadczenie w prowadzeniu tego typu chorych.

Leczenie, które proponujemy, nie odbiega bardzo od propozycji dla kobiet nie będących w ciąży, jest jednak zmodyfikowane do konkretnej, indywidualnej sytuacji, mając na względzie między innymi zaawansowanie choroby, wiek ciążowy, czy też dalsze plany prokreacyjne. Czy ciężarna czy nie, cel jest ten sam – kontrola lokalna i prewencja systemowego rozprzestrzeniania się. Co bardzo istotne, leczenie nie powinno być opóźniane ze względu na ciążę, ponieważ zdecydowanie obniża to rokowanie.

Czytaj także: Jak zawiodłem się na Bogu, a On zawiódł się na mnie. Wiara z rakiem w tle


Ciąża czy leczenie?
Czy leczenie zaszkodzi dziecku? Czy ciąża zaszkodzi matce? Najnowsze badania pokazują jednoznacznie, że terminacja nie polepsza rokowania kobiet z PABC. Co więcej, kobieta z PABC może być bezpiecznie prowadzona z dobrymi wynikami zarówno dla matki jak i dziecka.

U zdecydowanej większości chorych można skutecznie leczyć nowotwór złośliwy, unikając jednocześnie zagrożenia dla płodu. Możliwości leczenia wykluczają terapię hormonalną i przeciwciała monoklonalne. Zaleca się także unikanie radioterapii.

Pozostaje chirurgiczne wycięcie oraz chemioterapia, z wyłączeniem pierwszego trymestru (ryzyko malformacji na etapie organogenezy jest większe). Chemia od drugiego trymestru jest uważana za bezpieczną, ponieważ ryzyko wad wrodzonych nie odbiega od przeciętnego. Około 35. tygodnia ciąży lub na 3 tygodnie przed planowanym rozwiązaniem należy zaprzestać jej podawania (obawiamy się zmian w morfologii dziecka), i ponownie powrócić po upływie ok. tygodnia od porodu, który zazwyczaj wywołujemy przed terminem.

W momencie, gdy dziecko jest wystarczająco rozwinięte, by poradzić sobie poza organizmem mamy, indukujemy poród, co pozwala na przyspieszenie zastosowania np. nie podawanej w ciąży hormonoterapii.

Historia Karoliny skończyła się dobrze. Zarówno ona, jak i jej synek, są zdrowi. Choć od tego czasu minęło kilkanaście lat, wracając do niej pamięcią, ze wzruszenia traci głos. Jej opowieść, choć bolesna i trudna, niesie nadzieję. Matka, która walczy dla dwojga, ma ogromną siłę i motywację do życia. Ma tę moc, by zrobić wszystko co się da, by tę walkę wygrać.

...

Sytuacja typu nie przezyles to sie nie wymadrzaj...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy