Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Antarktyda .

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:25, 29 Kwi 2013    Temat postu: Antarktyda .

Polska Antarktyda

Kiedyś stacja antarktyczna imienia Henryka Arctowskiego miała nam zapewnić dostęp do bogatych łowisk. Dzisiaj pozostaje wspomnieniem snów o potędze, ale w przyszłości może się okazać dobrą inwestycją. O ile wcześniej nie obróci się w zgliszcza.

Nad Zatoką Admiralicji unosi się ciemny dym. Wśród ustawionych na lądzie żółtych baraków krzątają się ludzie, słychać krzyki. Na Wyspie Króla Jerzego płonie stacja imienia Henryka Arctowskiego - jedyna polska placówka w Antarktyce. Na miejscu jest kilkunastu polskich badaczy, którzy podejmują nierówną walkę z żywiołem. Wieje jednak silny wiatr, stacji nie ma czym gasić i mimo pomocy Brazylijczyków po kilku godzinach najważniejsze budynki są zupełnie spalone. Wybuchają zbiorniki z paliwem i jedna z osób próbujących gasić pożar ginie. Kiedy z położonej trzydzieści kilometrów dalej chilijskiej bazy przypływają dwie łodzie ze sprzętem gaśniczym, jest już za późno i załogi mogą tylko pomagać rannym. W pobliżu dymiących resztek wkrótce lądują dwa śmigłowce, które zabierają ocalałych Polaków na stację Eduardo Frei. Polarnicy z "Arctowskiego" muszą tam spędzić kilka tygodni, bo statek, który ma ich zabrać do domu przypływa dopiero w marcu. Ten scenariusz wydarzeń jest dość prawdopodobny. Pożar o takiej skali naprawdę miał miejsce o kilka kilometrów dalej, po drugiej stronie zatoki. W ubiegłym roku spłonęła w ten sposób brazylijska stacja Comandante Ferraz. Brazylijczycy już ją odbudowują. Dla Polski taki wypadek mógłby oznaczać koniec badań Antarktydy.

Najzimniejszy kontynent

W prawdziwym świecie program badań antarktycznych nie leży jeszcze w zgliszczach, a w lutym ubiegłego roku to polscy badacze, razem z Chilijczykami i Argentyńczykami, pomagali brazylijskim kolegom. Polarnicy na Wyspie Króla Jerzego tworzą zgraną społeczność. - Wzajemnie sobie pomagamy. Kiedy dzieje się coś złego, działamy jak pospolite ruszenie - opowiada Dariusz Puczko odpowiedzialny za logistykę polarnych wypraw. Przyjacielskie kontakty są utrzymywane także na co dzień. Załogi stacji odwiedzają się, razem spędzają Sylwestra, polską Wigilię i amerykańskie Święto Dziękczynienia. Niedawno, z okazji urodzin swojej stacji, Polacy zorganizowali imprezę, w której uczestniczyli goście z Peru, Brazylii i Argentyny. Zdarza się, że zagraniczni naukowcy spędzają na "Arctowskim" całe tygodnie, prowadząc swoje badania. Żeby naukowcy mogli pracować, zapasy jedzenia, paliwa i sprzętu co roku muszą być dowożone z Polski. Najpierw spod Warszawy jadą do Gdyni, a później są ładowane na statek, na który wchodzi także część badaczy. Podróż trwa ponad miesiąc. Kiedy wreszcie dobiega końca, czasu na dostarczenie ładunku na ląd jest niewiele. Statek zabiera jeszcze uczestników poprzedniej wyprawy, niepotrzebny sprzęt i odpływa. Choć na polskiej stacji mogłoby mieszkać czterdzieści osób, to w ostatnich latach jest ich dwa razy mniej, a grupy zimujące liczą tylko kilkoro uczestników. Teraz w archipelagu Szetlandów Południowych jest już jesień i kilka stopni poniżej zera. To o wiele lepiej niż zimą, kiedy wieją huraganowe wiatry, a termometry wskazują nawet minus trzydzieści stopni. U wybrzeży Zatoki Admiralicji mieszka siedmioro zimowników. - Życie powoli przechodzi w spokojny, zimowy rytm - relacjonuje Marek Zieliński, szef obecnej wyprawy. Nie oznacza to jednak, że będzie wiało nudą. Jak dodaje Zieliński, załoga przygotowuje właśnie nową rozdzielnię prądu, ostatnio w części budynków zamontowała też monitoring. Pracy przy konserwacji sprzętu i budynków jest dużo, a łączność ze światem zapewniają telefony oraz Internet. Oprócz prowadzenia długich rozmów załoga może też czytać gazety i oglądać filmy. Latem jest weselej, bo na "Arctowskiego" oprócz zagranicznych naukowców zaglądają także turyści - średnio 3 tysiące w każdym roku. Chociaż naukowcy nie mają z tego żadnych korzyści, to obok latarni morskiej zorganizowali nawet centrum turystyczne. Zwiedzającym przypominają, że to polski kawałek Antarktydy.

Polska w Antarktyce

Polska była trzynastym państwem na świecie, które podpisało Traktat Antarktyczny. Dokument miał zapobiec konfliktom ustanawiając Antarktykę własnością całej ludzkości i terenem, którego nie można wykorzystywać do celów wojskowych ani wydobywać tam surowców. Kiedy w latach 70. Polacy zaczęli wyczerpywać swoje dalekomorskie łowiska, zaczęły się gorączkowe poszukiwania nowych. Kraj przeżywał okres rozwoju gospodarczego i wszechogarniającej propagandy sukcesu, cena nie grała więc roli. Odpowiedni pomysł podsunęli badacze biegunów, którzy uczestniczyli już w polsko-radzieckich wyprawach na mroźne południe. Przeforsowali wysłanie tam ekspedycji naukowej, która miała oszacować zasoby ryb i kryla u wybrzeży siódmego kontynentu. Ponieważ te okazały się bardzo obfite, rząd zdecydował, że wyśle tam statki rybackie. Pozostawał jeden problem. Na mocy międzynarodowych porozumień z tamtejszych wód mogły korzystać jedynie floty tych państw, które utrzymywały stałe bazy antarktyczne. Decyzja o budowie zapadła szybko, a przygotowania trwały od wiosny do jesieni 1976 roku. Przyszli polarnicy pracowali w dzień i w nocy, by zgromadzić cały potrzebny sprzęt. Wielka wyprawa wyruszyła w grudniu. Dwa statki wiozły na Antarktydę ponad 240-osobową ekipę, wiele ton kontenerów i materiałów budowlanych. Po dopłynięciu na miejsce wybór dokładnego miejsca budowy przyszłej stacji zajął szefom wyprawy tylko jeden dzień. Rano, 28 stycznia 1977 roku, MS Zabrze rzucił kotwicę u wybrzeży Wyspy Króla Jerzego. Jak wspominał kierownik wyprawy, profesor Stanisław Rakusa-Suszczewski, pierwszą polską budowlą, która stanęła na wyspie była drewniana ubikacja. Później z pokładu statku zjechały kontenery mieszkalne i agregaty. Zespół pracował codziennie od szóstej rano do jedenastej wieczorem. Stację, złożoną z kilkunastu obiektów, budowano przez kilka tygodni. Wreszcie można było odtrąbić sukces. Chociaż naukowcy byli zachwyceni, to polskie kutry niezbyt długo pozostały na lodowatych wodach. Po kilku latach zaczęły się także problemy finansowe - pogrążonej w kryzysie PRL nie było już stać na wielkie zamorskie inwestycje, a zmiany po 1989 roku nie przyniosły polarnikom niczego dobrego. Na początku lat dziewięćdziesiątych sytuacja była tak zła, że zapadła nawet decyzja o opuszczeniu stacji, sprzeciwili się jej jednak zimujący naukowcy. Nie tylko odmówili powrotu do kraju, ale także zorganizowali akcję wysyłania listów w obronie "Arctowskiego". Dodatkowe pieniądze udało się znaleźć organizując wyjazd na Wyspę Króla Jerzego grupie holenderskich naukowców, ale wielkiej wizji rozwoju ciągle brakowało.

Kopalnie przyszłości

Nic się nie zmieniło, kiedy niedaleko polskiej stacji odkryto złoża gazu ziemnego. Wiadomo, że można tam znaleźć też węgiel, ropę i uran, a także podmorskie złoża polimetaliczne i podwodne związki metanu, których nie potrafimy jeszcze wydobywać, ale które badają polscy naukowcy. Polarnicy prowadzą także badania wyspy, morskiej fauny i flory oraz zimnolubnych bakterii. Wszystko to może się przydać w przemyśle medycznym, chemicznym i wydobywczym. O tym ostatnim na razie nie myśli się zbyt intensywnie, bo do 2048 roku obowiązuje protokół , zgodnie z którym na Antarktydzie nie można eksploatować surowców mineralnych. Można byłoby to zmienić wcześniej, ale tylko przy jednomyślnej zgodzie wszystkich państw antarktycznych. - Nikt nie jest zainteresowany otwieraniem puszki Pandory - mówi jednak wysoki rangą urzędnik w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ma rację, bo próba ingerencji w dotychczasowy porządek równałaby się wejściu na bardzo śliski grunt. Do 2041 roku antarktyczne pretensje terytorialne krajów leżących w pobliżu tego kontynentu i kilku państw europejskich są zamrożone. Jest wiele terytoriów spornych, więc późniejsze negocjacje nie będą łatwe. Niewykluczone, że kiedy międzynarodowe układy przestaną obowiązywać, poszczególne kraje dostaną zgodę na prowadzenie wydobycia w przypisanych sobie strefach. Na razie można tylko badać potencjalne złoża, ale choćby dlatego na Antarktydzie warto być. Na całym świecie trwa poszukiwanie nowych zasobów, bo dotychczasowe złoża ropy i gazu są na wyczerpaniu. To dlatego już dziś zainteresowane państwa wysyłają na Antarktydę setki ludzi, tony sprzętu, dziesiątki samolotów i okrętów. Chociaż rząd w Warszawie nie ogłosił żadnych dalekosiężnych planów związanych z tamtym rejonem świata, to chce utrzymywać obecność na najzimniejszym z kontynentów. Tylko że robi to na pół gwizdka.

Twarda rzeczywistość

Brazylijska stacja Comandante Ferraz, która spłonęła w zeszłym roku, była o siedem lat młodsza od "Arctowskiego". Przyczyną pożaru, w którym zginęły dwie osoby, mogło być zwarcie w instalacji elektrycznej. Na miejscu starej bazy powstaje już nowa, znacznie nowocześniejsza, która ma kosztować około 10 milionów dolarów. Polscy polarnicy mogą tylko pomarzyć o takiej kwocie. Z zazdrością patrzą też na położoną niedaleko bazę Eduardo Frei, która wygląda jak miasteczko, z własnym bankiem, pocztą, lotniskiem i stacją radiową. Chilijski rząd nie skąpi też na helikoptery, samoloty i okręty marynarki wojennej, które często zapuszczają się w te strony. Mieszkańcy wybrzeża Zatoki Admiralicji muszą się zadowolić starymi amfibiami i ciągnikami, paroma skuterami śnieżnymi i pontonami. O śmigłowcu nawet nie ma mowy. Chociaż wbrew narzekaniom naukowców stacji raczej nie grozi zupełna zagłada, to od lat jest ona poważnie niedoinwestowana, a gdyby doszło tam do pożaru, Polski nie byłoby zapewne stać na jej odbudowę. W tym roku Instytut Biochemii i Biofizyki PAN, któremu podlega "Arctowski", nie dostał pieniędzy na utrzymanie warszawskiej siedziby polarników i będzie musiał wyłożyć na to własne środki. Nie ma jeszcze pieniędzy na utrzymanie samej stacji - w ubiegłym roku badacze dostali na to niecałe 2,9 mln złotych. Szacują, że brakuje ponad miliona rocznie. - Najwyższa pora, aby odciążyć biedne Ministerstwo Nauki i finansować stację bezpośrednio z budżetu państwa - mówi doktor Małgorzata Korczak-Abshire z Zakładu Biologii Antarktyki. Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego faktycznie nie stać na dużo więcej, a odkąd Zakład Biologii Antarktyki nie jest samodzielną jednostką naukową, o pieniądze jest jeszcze trudniej. Polarnicy starają się więc o pomoc gdzie indziej. - Ministerstwo Rolnictwa wyraziło wstępne zainteresowanie wsparciem naszych programów monitoringowych - opowiada doktor Korczak. Chodzi o badanie populacji fok i pingwinów, na którego podstawie ustala się później limity połowów kryla i ryb, które są pożywieniem tych zwierząt. Nawet jeśli pieniądze na to uda się zdobyć, będzie to kropla w morzu potrzeb. Większość rocznego budżetu stacji i tak trzeba będzie wydać na wynajęcie statku i opłaty portowe. Po zakupie zapasu jedzenia i dokonaniu bieżących napraw pozostanie bardzo niewiele. Jeden w pełni uzbrojony polski myśliwiec F-16 kosztuje 73 miliony dolarów. Za taką kwotę można byłoby utrzymać "Arctowskiego" na przyzwoitym poziomie przez kilkanaście lat, a gruntowny remont stacji kosztowałby zaledwie kilka milionów złotych. To pieniądze, które lepiej zainwestować teraz, niż później płakać nad zgliszczami i utraconym głosem na dalekim południu.

....

Jak wszystko po 89 tak i to pada .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:02, 18 Gru 2013    Temat postu:

Diamenty z krainy lodu? To możliwe

Diamenty w górach Antarktydy? Naukowcy mają na to mocne dowody. Na wschodzie kontynentu zidentyfikowali typ skał, które w innych częściach świata uznaje się za ważny sygnał obecności tych cennych kamieni - czytamy w "Nature Communications".

Diamenty powstają z czystego węgla w warunkach skrajnie wysokiej temperatury i ciśnienia, jakie panują na głębokości ok. 150 km w głębi Ziemi. Bliżej powierzchni trafiają zazwyczaj za sprawą mechanizmów, jakie towarzyszą erupcjom wulkanów. Na diamenty natrafia się zwykle w specjalnych skałach zwanych złożami kimberlitowymi. W niektórych częściach świata, m.in. w Afryce, na Syberii i w Australii, obecność kimberlitu uznaje się za prognostyk obecności diamentów.

Sygnały świadczące o istnieniu kimberlitu znaleziono ostatnio również na Antarktydzie. Trzy próbki tych skał naukowcy przywieźli ze zboczy góry Meredith, należącej do północnej części gór Prince Charles Mountains, leżących na wschodzie kontynentu.

Choć znalezione tam próbki mogą świadczyć o obecności diamentów, naukowcy wciąż są pełni rezerwy. Nawet w tego typu złożach wydobycie diamentów opłaca się zaledwie w 10 proc. przypadków - komentuje dr Teal Riley, geolog z British Antarctic Survey. Dlatego ekspertów czeka wiele analiz, nim będą w stanie na podstawie trzech wyciągnąć wnioski na temat obfitości diamentów w Antarktydzie i ewentualnej, szerszej działalności wydobywczej.

Ale nawet jeśli ten trudny dla człowieka kontynent okaże się zasobny w diamenty, wyciąganie po nie rąk nie jest zbyt oczywiste. Na drodze do ich wydobycia stoją bowiem bariery. Obecnie wydobywania zasobów mineralnych w Antarktydzie w celach komercyjnych zakazuje Traktat antarktyczny - międzynarodowa umowa regulująca polityczno-prawny status tego kontynentu, która weszła w życie w 1961 r. Dokument ten zakazuje działalności wydobywczej, dopuszczając wyłącznie aktywność naukową. Początkowo traktat miał obowiązywać przez 30 lat (do 1991 r.). Na mocy Protokołu o ochronie środowiska naturalnego do Traktatu antarktycznego jego obowiązywanie przedłużono o kolejne pół wieku.

- Nie wiemy, jaki punkt widzenia w kwestii wydobycia minerałów będą miały strony traktatu po roku 2041, i jakie będą wtedy istniały technologie, dzięki którym wydobycie minerałów w Antarktydzie zacznie się opłacać - mówi dr Kevin Hughes ze Scientific Committee on Antarctic Research.

Trudno też pominąć fakt, że nie wszystkie kraje przyłączyły się do Traktatu, zatem nie wszystkie są związane przez jego zapisy. Sygnatariuszami Traktatu Antarktycznego było 12 państw, które podczas III Międzynarodowego Roku Geofizycznego (1957-5Cool prowadziły badania geograficzne na Antarktydzie. Były to m.in. Argentyna, Australia, Chile, Japonia, Nowa Zelandia, RPA, USA i ZSRR. Z czasem liczba członków wzrosła do 45. Polska należy do Paktu Antarktycznego od 1961 r.

...

Wspaniala wiadomosc ! Nowe kamienie szlachetne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:09, 15 Sty 2014    Temat postu:

Odkryto kolejny kanion pod lodem Antarktydy

Potężny rów - głębszy niż Wielki Kanion Kolorado, odkryli pod lodem Antarktydy naukowcy dzięki danym satelitarnym i radarowym. Informują o tym w "Geological Society of America Bulletin".

Brytyjscy naukowcy pracują nad mapą Gór Ellswortha - powstałego przed milionami lat górskiego łańcucha, który kryje się w Antarktydzie Zachodniej pod kilkoma kilometrami lodu. Od trzech sezonów badają tę część kontynentu i kreślą jej mapy, wykorzystując dane przekazane przez satelity i pochodzące ze specjalnych radarów, holowanych za pojazdami śniegowymi czy umieszczonych na pokładach awionetek.

Przy okazji tych prac zorientowali się, że pokrywa lodowca skrywa również potężną dolinę, głęboką do 3 km, długą na ponad 300 km i szeroką do 25 km. W niektórych miejscach dno doliny leży ponad 2 km niżej niż poziom morza.

Zarówno pasmo górskie, jak i jego dolina, powstały przed milionami lat. Nowe analizy dostarczają nowych informacji na temat zasięgu, grubości i dynamiki pradawnego pola lodowego, za sprawą którego powstały, a także na temat historii lodowca z Antarktydy Zachodniej.

- Odkrycie tego potężnego rowu i charakteryzacja okolicznego krajobrazu górskiego to nieprawdopodobny przypadek - przyznaje główny autor badania dr Neil Ross z Newcastle University, cytowany na stronie uczelni. - Z radaru penetrującego lód uzyskaliśmy dane dotyczące obu krańców tej wielkiej, ukrytej doliny. Nie mieliśmy jednak informacji pozwalających ustalić, co znajduje się między nimi. Lukę pozwoliły jednak wypełnić dane satelitarne. Mimo że dolinę przykrywa kilka kilometrów lodu, jest ona tak rozległa, że można ją dostrzec z kosmosu.

Zdaniem dr. Rossa to odkrycie pokazuje, jak mało wciąż wiemy na temat powierzchni naszej własnej planety. - Odkrywanie i badanie nieznanych dotąd krajobrazów jest wciąż możliwe i szalenie ekscytujące. Nawet dziś - dodaje.

...

Wspaniala przyroda choc dla nas zabojcza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:36, 21 Sie 2014    Temat postu:

Pod Antarktydą istnieje życie. Znalezienie go na innych planetach to kwestia czasu

Głęboko pod antarktycznym lodem istnieje cały ekosystem, który był odcięty od świata przez tysiące, a może nawet miliony lat. Międzynarodowa ekipa naukowców opublikowała w czasopi­smie "Nature" wyniki badań, które rzucają nowe światło na ist­nienie życia w ekstremalnych warunkach naszego Układu Sło­necznego - podaje uniwersytecki serwis tntoday.​utk.​edu.

Z analizy próbek pobranych z subglacjalnego jeziora Whillansa wynika, że zbiornik "wspiera aktywny metabolicznie i zróżnico­wany ekosystem, który funkcjonuje w ciemności, w temperatu­rach ujemnych" – piszą naukowcy z Uniwersytetu Tennessee. Od­kryte organizmy to archeowce należące do pierwotnej rodziny mikroorganizmów.

Te maleńkie organizmy generują energię z naturalnie występują­cego w środowisku amonu i metanu. W sumie naliczono ich co najmniej 3 931 gatunków. Naukowcy, którzy prowadzą badania uważają, że znalezienie życia poza naszą planetą jest więc kwe­stią czasu.

- Ponieważ Antarktyda to kontynent w zasadzie mikrobiologicz­ny, odkrywanie tego, co jest poniżej pokrywy grubego lodu może pomóc nam zrozumieć, jak ewoluowało życie, które przetrwało w lodowatej ciemności. Mam nadzieję, że nasze badania będą im­pulsem do przyjrzenia się roli tych ekstremalnych drobnoustro­jów w funkcjonowaniu naszej planety oraz innych lodowych światach w naszym Układzie Słonecznym – powiedziała prof. Jill Mikucki.

Wydobywanie próbek z jeziora Whillansa

Jezioro, z którego zostały pobrane próbki, było odizolowane od świata przez tysiące lat. Aby uniknąć problemów z zanieczyszcze­niem pobieranych materiałów, zespół użył nowoczesnej technolo­gii.

Współautorami publikacji są naukowcy z Montana State Universi­ty, University of Venic, Scripps Institution of Oceanography, St. Olaf College w Minnesocie I Aberystwyth University w Wielkiej Brytanii.

...

Ciekawe czy Antarktyda była kiedyś zielona bo bieguny się przesuwały . Skoro na Syberii znajdują świeże zamrożone mięso mamutów to znaczy że tam było kiedyś ciepło i nagła katastrofa przesunęła ląd razem z mamutami które żywe zamarzly inaczej by zgnily lub zjadły by je drapieżniki ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:21, 28 Paź 2014    Temat postu:

Po ponad 100 latach lód oddał zapiski badacza Antarktydy

Notatnik fotografa i zoologa, zostawiony ponad sto lat temu w bazie ostatniej antarktycznej wyprawy kpt. Roberta Scotta na Przylądku Evansa, znaleźli członkowie Antarctic Heritage Trust z Nowej Zelandii, o czym informują na stronie swojej organizacji.

Notatnik odkryto nieopodal bazy polarnej Terra Nova, z której w 1911 r. korzystała ekspedycja Scotta. Zalegający tam przez większość roku śnieg i lód latem topnieje, odsłaniając kolejne pamiątki po pionierach Antarktyki.

Tym razem spod śniegu i lodu oczom poszukiwaczy ukazał się notatnik pt. "Wellcome Photographic Exposure Record and Dairy 1910", należący do George'a Murraya Levicka (1876-1956) - chirurga, zoologa i fotografa. Jego nazwisko bardzo wyraźnie zachowało się na kartach, mimo działania śniegu, wody i upływu czasu.

Levick brał udział w organizowanej przez Scotta w latach 1910-1913 Ekspedycji Terra Nova, której celem było dotarcie do bieguna południowego. Wyprawa Scotta składała się z 65 mężczyzn - naukowców, żeglarzy i oficerów - podzielonych na kilka grup, ale marsz na biegun podjęło zaledwie pięciu z nich. Cel osiągnęli, choć w drodze na biegun ubiegł ich Norweg, Roald Amundsen. W drodze powrotnej Scott i jego czterej towarzysze zmarli z zimna i głodu.

Levick wchodził w skład zespołu, który pozostał na Przylądku Adare. Prowadził badania kolonii pingwinów Adeli, a jego opisy zwyczajów seksualnych tych ptaków uznano za zbyt nieprzystojne, by informować o nich społeczeństwo. Przez ponad wiek, do 2012 r., zapiski pozostawały nieopublikowane.

Treści zawarte w nowo odkrytym notesie nie są tak "skandaliczne". Są to głównie odręczne, wykonane ołówkiem notatki dotyczące zdjęć z 1911 r. - tego, co przedstawiają oraz tego, jak i kiedy zostały zrobione. Mimo działania wody pozostały dosyć czytelne.

- Niesamowite znalezisko. Notes jest brakującym elementem oficjalnych pozostałości po tej ekspedycji. Spędziwszy siedem lat na konserwacji chat i kolekcji pozostałej po ostatniej ekspedycji Scotta jesteśmy bardzo zadowoleni znajdując kolejne przedmioty - mówi Nigel Watson z Antarctic Heritage Trust.

Wskutek działania wody i śniegu przez ponad sto lat grzbiet zeszytu rozmiękł doszczętnie. To pozwoliło rozdzielić jego kartki i wykonać ich cyfrowe kopie, nim zostały poddane konserwacji i ponownie zszyte.

Bliższe badania pozwoliły stwierdzić związki pomiędzy zapiskami w notesie a zdjęciami przechowywanymi w Scott Polar Research Institute w Cambridge, których autorstwo przypisuje się właśnie Levickowi.

Po pracach konserwatorskich zeszyt wrócił do bazy w Antarktyce i stanowi jedną z 11 tys. pamiątek zachowanych na Przylądku Evansa. W 2013 r. w bazie ekspedycji Scotta na Przylądku Evansa eksperci Antarctic Heritage Trust z Nowej Zelandii odkryli np. negatywy zdjęć z 2011 r. Z kolei podczas prac konserwatorskich, prowadzonych w 2010 r. w chacie innego badacza Antarktydy, sir Ernesta Shackletona, znaleziono trzy skrzynki whisky i dwie skrzynki brandy z 1908 r.

...

O to niezwykle cenne !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:22, 24 Gru 2014    Temat postu:

Jak wygląda polska Wigilia na Antarktydzie?

Polska wigilia na Antarktydzie. Dwudziestu polarników z Polskiej Akademii Nauk zaplanowało tradycyjne potrawy. Do świątecznego stołu na stacji imienia Arctowskiego zasiądą z Brazylijczykami. Ich wizyta jest prawie pewna, bo pogoda sprzyja: na południowej półkuli rozpoczęło się właśnie lato.

Joanna Spryszak, mająca na stacji Arctowskiego pod opieką kuchnię powiedziała, że pomoc w przygotowaniu wieczerzy wigilijnej zadeklarowali wszyscy. Goście zostaną podjęci barszczem z uszkami, postną kapustą, przywiezionym z Polski karpiem, kompotem z suszu i racuchami. Brazylijczycy przypłyną pontonami z dołączonymi silnikami, pod warunkiem, że przygnany wiatrem lód nie zasnuje zatoki.

Jutro, w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, polarnicy planują pójść do grobu znanego przyrodnika Włodzimierza Puchalskiego, który zmarł podczas kręcenia filmu o zwierzętach Antarktydy. Chciał, by go pochowano tam, gdzie umarł, na wyspie Króla Jerzego. Tak też się stało.

...

To zawsze jest podniosle ! Wobec grozy zywiolu zimna takie swieta maja jakas wzniosla wymowe szczegolna !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:12, 26 Sty 2016    Temat postu:

Śmierć brytyjskiego polarnika. Podjął próbę samodzielnego przejścia Antarktydy
25 stycznia 2016, 20:47
• Henry Worsley opadł z sił po przejściu na nartach 1725 kilometrów
• Był już zaledwie 45 kilometrów od celu swojej wyprawy
• "Zabrakło mi czasu i wytrzymałości fizycznej"

Nie żyje brytyjski polarnik, który w podjął próbę samodzielnego przejścia Antarktydy trasą przez biegun południowy. Były oficer, 55-letni Henry Worsley, zmarł w szpitalu, po podjęciu go z trasy przez ekipę ratowników.

Henry Worsley opadł z sił po przejściu na nartach 1725 kilometrów. Po ponad dwóch miesiącach w drodze był już zaledwie 45 kilometrów od celu swojej wyprawy.

Ratownicy wyruszyli na pomoc Worsley’owi, kiedy nadał swój ostatni komunikat: "Moja podróż dobiegła końca. Zabrakło mi czasu, wytrzymałości fizycznej i straciłem prostą umiejętność przesuwania jednej narty przed drugą, aby pokonać dystans dzielący mnie od celu".

W sobotę przewieziono go do szpitala w Punta Arenas na południu Chile, ale polarnik zmarł tam w niedzielę z powodu zapalenia otrzewnej.

Hołd Henry’emu Worsley’owi złożyli między innymi książę William i książę Harry, który również brał udział w ekspedycjach polarnych, a także głównodowodzący brytyjskiej armii generał Sir Nick Carter.

Henry Worsley szedł trasa wytyczoną na początku XX wieku przez Ernesta Shackletona, który również nie zdołał osiągnąć celu swej wyprawy.

...

Zginal podczas walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:01, 31 Paź 2016    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
U wybrzeży Antarktydy powstanie największy na świecie rezerwat morski
U wybrzeży Antarktydy powstanie największy na świecie rezerwat morski

Piątek, 28 października (06:00)

U wybrzeży Antarktydy zostanie utworzony największy na świecie rezerwat morski. Po wielu latach negocjacji zgodziły się na to w Hobart na australijskiej wyspie Tasmania 24 kraje i Unia Europejska.
Antarktyda
/Cui Jing /PAP/EPA

Historyczne porozumienie stało się możliwe po wycofaniu swego sprzeciwu przez Rosję, która długo blokowała realizację projektu.

Gigantyczny obszar chroniony obejmie 12 proc. Oceanu Antarktycznego i będzie miał 1,55 mln kilometrów kwadratowych. Żyje tam ponad 10 tysięcy gatunków ryb, ssaków i ptaków. Całkowity zakaz połowów ryb będzie obowiązywał na obszarze 1,1 mln km kw.

...

Ciekawe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:00, 08 Lut 2017    Temat postu:

Antarktyczna i artystyczna

Karolina Pawłowska
dodane 07.02.2017 15:39

Uczestnicy wyprawy jeszcze w porcie macierzystym w Kołobrzegu.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Na kilka dni przed rozpoczęciem swojej wielkiej antarktycznej przygody, w Kołobrzegu, swoim porcie macierzystym, uczestnicy wyprawy opowiadali o projekcie Trzy Sztuki w Antarktydzie.

Na pokład jachtu obierającego kurs na Antarktykę zapakują się m. in. lider zespołu „Raz Dwa Trzy” Adam Nowak i fotograf ekstremalny Bartosz Stróżyński. Artystów będą wspierać: Paweł Drozd, dziennikarz Programu III PR, operatorzy filmowi oraz załoga techniczna przedsięwzięcia. Jak mówią będzie to bezprecedensowe przedsięwzięcie w polskiej kulturze, sztuce i świecie mediów. Zamierzają przekraczać rozmaite granice, nie tylko geograficzne.

- To także granice wytrzymałości, gdyż zarówno warunki atmosferyczne, jak i kilkutygodniowe przebywanie w dużym gronie na niewielkiej przestrzeni będą nie lada wyzwaniem. Przede wszystkim jednak będzie to przekraczanie granic sztuki. Każdy z nas reprezentuje inną dziedzinę, a razem stworzymy coś wyjątkowego, czego nikt wcześniej nie dokonał - mówi Bartosz Stróżyński, inicjator przedsięwzięcia.

Jego efektem ma być m.in. koncert, którego repertuar powstanie podczas liczącego 15 tys. km rejsu, między wachtami i obowiązkami załoganta.

- Jeśli uda mi się skłonić istoty żyjące do wysłuchania koncertu i jeśli choć jeden pingwin zamacha z radości skrzydełkami to będzie duża przyjemność dla mnie - przyznaje ze śmiechem Adam Nowak. Nie tylko jednak pingwiny będą mogły słuchać artysty, bowiem koncert transmitowany będzie na żywo przez Polskie Radio.

Na pokładzie jachtu znajdzie się też ciemnia fotograficzna. - Od dawna byłem zafascynowany fotografią kolodionową. Postanowiłem, że zdjęcia powstaną właśnie w tej technice, która jest dla mnie nowa, w której wszystko jest wyjątkowe, niepowtarzalne i nieprzewidywalne - mówi Bartosz Stróżyński.

W trakcie rejsu powstanie również film. Nad scenariuszem i zdjęciami czuwać będzie na jachcie Rafał Kolikow, zaś w kraju - Olaf Lubaszenko, który w ostatniej chwili z powodów zdrowotnych musiał zrezygnować z udziału w rejsie.

O szczegółach wyprawy i artystycznych zamierzeniach uczestnicy opowiadali w Kołobrzegu, w swoim porcie macierzystym, z którego wyruszali też na rejsy ćwiczebne po Bałtyku.

Blisko miesięczna wyprawa rozpocznie się 12 lutego lotem do Argentyny, skąd już na pokładzie jachtu Selma Expeditions artyści i członkowie załogi ruszą dalej na południe.
...

Znakomite!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:34, 13 Lut 2018    Temat postu:

Naukowcy zbadają nieznany ekosystem ukryty pod lodem przez tysiące lat
13 lutego 2018
Oddzielenie się gigantycznej góry lodowej od Lodowca Szelfowego Larsen C, które miało miejsce w lipcu ubiegłego roku, odsłoniło ukryty świat uwięziony pod lodem od około 120 tysięcy lat. Teraz naukowcy z British Antarctic Survey oraz innych instytucji wyruszają na wyprawę, by zbadać nieznany ekosystem.

W ubiegłym roku, między 10 a 12 lipca, gigantyczna góra lodowa oddzieliła się od Lodowca Szelfowego Larsen C. W momencie cielenia się, bo tak fachowcy określają proces odłamywania się fragmentów lodowca i powstawania gór lodowych, góra A68 miała blisko sześć tys. kilometrów kwadratowych powierzchni (cztery razy większa od Londynu) i ważyła około biliona ton (1 000 000 000 000).



Oderwanie się góry lodowej od lodowca było tylko kwestią czasu. Pierwsze pęknięcia pojawiły się jeszcze w latach 60., ale proces znacznie przyspieszył w ostatnich latach. Całość Lodowca Szelfowego Larsena ma wielkość około jednej czwartej Polski. Lodowiec został podzielony na trzy fragmenty. Larsen A, to najmniejsza jego część. Rozpadła się w 1995 roku. Larsen B rozpadł się w 2002 roku. Oderwanie się góry, którą nazwano A68, pozbawiło lodowiec Larsen C około 12 proc. powierzchni. Według naukowców istnieje ryzyko, że Larsen C podzieli los swoich sąsiadów.

Oderwanie się góry ujawniło rozległy, podmorski ekosystem, który skrywany był przed nami przez tysiące lat. To izolowany, nieznany świat, o którym nic nie wiemy. Był odcięty od reszty świata tak długo, że nie wiadomo, co mogło przetrwać w jego mroźnych, ciemnych wodach. By się tego dowiedzieć, naukowcy z British Antarctic Survey (BAS) przygotowali ekspedycję badawczą, która wyrusza w tym tygodniu.

– Ważne jest, abyśmy dotarli tam szybko, zanim zmieni się środowisko podmorskie, zanim okoliczne gatunki zaczną kolonizować nowe tereny – podkreśliła Katrin Linse, biolog morski z BAS. Ale naukowcy muszą się spieszyć także z kilku innych powodów. Po oderwaniu się góry lodowej obszar ten narażony jest na działanie promieni słonecznych, a prądy morskie powodują mieszanie się wód z otwartym oceanem. Dziewiczy i niezbadany dotąd ekosystem wkrótce może ulec zniszczeniu.

Linse wraz z kolegami z BAS oraz badaczami reprezentującymi dziewięć odrębnych instytucji naukowych, w tym tygodniu udadzą się na Wyspy Falklandzkie skąd w ciągu miesiąca wyruszą na miejsce przeznaczenia. Ekspedycja ma do dyspozycji statek badawczy Jamesie Clark Ross z zamontowanymi na pokładzie instrumentami badawczymi oraz laboratoriami.


fot. British Antarctic Survey
Naukowcy do zbadania mają ponad 5800 metrów kwadratowych dna morskiego, które, jak twierdzą, ukryte było pod lodem bez dostępu do światła i połączone z otwartymi wodami jedynie przez cienkie szczeliny. Podczas trzytygodniowej wyprawy badacze będą zbierać próbki wody i osadów z dna, stworzenia morskie, plankton i drobnoustroje. Taki jest przynajmniej plan, ale zespół przyznaje, że tak naprawdę nie wie, czego się spodziewać.

– Płyniemy na wody, na których nie wiemy, co nas czeka. Nie wiemy, co znajdziemy i to jest ekscytujące. Spodziewam się znaleźć stworzenia podobne do tych, które spotykamy na głębokim morzu – przyznała Linse.

Badacze nie mają pojęcia, co mogą znaleźć w lodowatych wodach. Ich wiedza ogranicza się do niemieckich wypraw badawczych po rozpadzie lodowca Larsen A w 1995 oraz Larsen B w 2002 roku. Eksploracje tych obszarów ujawniły rzadkie okazy stworzeń. Jednak ekspedycje te dotarły na miejsca zbyt późno i część dziewiczych obszarów została już skolonizowana przez rodzime gatunki.

– Cielenie się A68 zaoferowało nam nową i niespotykaną dotąd możliwość ustanowienia interdyscyplinarnego programu badań naukowych w tym wrażliwym regionie – powiedział profesor David Vaughan, dyrektor naukowy BAS.


Źródło: Live Science, The Independent, fot. BAS

...

I znow ciekawie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:35, 11 Kwi 2018    Temat postu:

Niemieccy naukowcy wyhodowali warzywa bez ziemi, światła i nawozów

70 rzodkiewek, 18 ogórków i ponad 3 kilogramy sałaty - tyle warzyw udało się już zebrać niemieckim naukowcom na Antarktydzie. Warzywa wyhodowano bez ziemi, światła dziennego i pestycydów – w warunkach podobnych do tych, które są w kosmosie. O szklarni, która może zmienić misję na Marsa,...

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy