Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
70 lat hańby Karty Antlantyckiej !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:08, 11 Sie 2011    Temat postu: 70 lat hańby Karty Antlantyckiej !

Mija 70 lat od podpisania Karty Antlantyckiej

Cele polityki Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej oraz podstawy powojennych stosunków międzynarodowych określała podpisana 12 sierpnia 1941 roku Karta Atlantycka. W tym roku mija 70 lat od tego wydarzenia. Na początku II wojny światowej Stany Zjednoczone nie opowiedziały się po żadnej ze stron konfliktu, jednak z czasem wobec rosnącej siły III Rzeszy i ekspansji Japonii w Azji, polityka ta zaczęła ulegać zmianie. Już pod koniec 1939 roku Kongres wyraził zgodę na sprzedaż aliantom uzbrojenia przez firmy amerykańskie, a na początku 1941 roku przyjęto ustawę umożliwiającą prezydentowi udostępnienie broni lub informacji każdemu krajowi, pomoc któremu uzna za istotną dla interesów USA.

W dniach 9-12 sierpnia 1941 roku na Atlantyku, u wybrzeży Nowej Fundlandii na pokładzie brytyjskiego pancernika "Prince of Wales" ("Książę Walii") odbyło sie spotkanie prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem, podczas którego podpisali wspólną deklarację zawierającą cele polityki obu krajów w czasie II wojny światowej i podstawy powojennych stosunków międzynarodowych. Od miejsca zawarcia dokument, który podpisano 12 sierpnia, a proklamowano dwa dni później, nazwano Kartą Atlantycką.

W Karcie znalazło się osiem postanowień dotyczących "wspólnych zasad w polityce państwowej". Sygnatariusze deklarowali, że nie dążą do zysków terytorialnych i nie życzą sobie zmian w tej dziedzinie sprzecznych z życzeniami krajów, których dotyczą. Dokument uznał prawo wszystkich narodów do wyboru formy własnego rządu, podkreślił chęć przywrócenia niepodległości krajom jej pozbawionym oraz zapewnienia równego dostępu o światowego handlu i surowców wszystkim państwom.

Sygnatariusze wyrazili wolę dążenia do współpracy pomiędzy narodami na polu gospodarczym, by zapewnić polepszenie warunków pracy, rozwój ekonomiczny i dobre warunki społeczne. Zaznaczyli także pragnienie by, po ostatecznym pokonaniu III Rzeszy, zapanował pokój zapewniający narodom bezpieczne życie, wolne od lęku i nędzy. Morza i oceany miały być otwarte dla wszystkich, a sygnatariusze podkreślili wiarę, iż wszystkie narody świata w przyszłości wyrzekną się przemocy.

Podczas międzynarodowej konferencji, która odbyła się 24 września 1941 roku w Londynie Kartę Atlantycką podpisali członkowie koalicji antyhitlerowskiej m.in. Australia, ZSRR, emigracyjne władze Polski ( którym żeby było smiesznie anglo-amerykanie cofnęli uznanie ! Ot tak cofnęli !) Belgii, Luksemburga, Francji, Norwegii, Czechosłowacji i Grecji oraz Jugosławia i Kanada.

Postanowienia dokumentu nie zostały nigdy przez sygnatariuszy zrealizowanych. ZSRR m.in. prowadził politykę ekspansji gospodarczej i terytorialnej. Państwa nadbałtyckie nie odzyskały niepodległości, nastąpił rozwój zbrojeń oraz konflikty wojskowe z udziałem Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych.

Do postanowień Karty Atlantyckiej odnosiła się również podpisana rok później Deklaracja Narodów Zjednoczonych, poprzedzająca powstanie w 1945 roku Organizacji Narodów Zjednoczonych.

>>>>>

Tak to byla jedna z najbardziej haniebnych kart ludzkosci ! Mord zalozycielski ONZ ! Czegoz tam nie bylo ! Wolnosci rownosci braterstwa dobrobytu ... Sam towarzysz Stalin podpisal ! Efektem byl glod niewola i rozliczne cierpienia jakie rozlal komunizm... Pokazuje to nam jakie sa realia... I aby nie miec zludzen co do tego swiata ...Jego wolnosci rownosci itp. Tylko Bóg jak jeszcze raz powtarzam ! Czy mieszkacie na wsi czy pracujecie w ONZ natkniecie sie na to samo... Ludzie sa grzszni i ZAWODZA ! Niezaleznie gdzie sa to zawsze ludzie ... Tylko Bóg nie zawodzi i oczywiscie Nasza Matka ! :O)))) Królowa Polski ! To w koncu Ona nas oswobodzila nie zadne Brytanie czy Ameryki nie mozwiac o ,,zachodach'' ktorych kult uprawiacie ... I ostateczne wyzwolenie tez bedzie przez Nią ! Na to czekamy Surprised)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:33, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Kershaw: zginął, bo znał prawdę o Katyniu

Raoul Wal­len­berg, szwedz­ki dy­plo­ma­ta, który pod­czas wojny ura­to­wał nawet 100 tys. wę­gier­skich Żydów, zgi­nął w ra­dziec­kim gu­ła­gu, po­nie­waż znał praw­dę na temat Ka­ty­nia - pisze Alex Ker­shaw w książ­ce "Misja Wal­len­ber­ga", która wła­śnie tra­fia do pol­skich księ­garń.

Książ­ka "Misja Wal­len­ber­ga. Po­je­dy­nek z Eich­man­nem o życie 100 000 Żydów" bry­tyj­skie­go dzien­ni­ka­rza Alexa Ker­sha­wa przed­sta­wia hi­sto­rię Ra­oula Wal­len­ber­ga, szwedz­kie­go dy­plo­ma­ty, który od lipca 1944 roku peł­nił funk­cje se­kre­ta­rza szwedz­kiej am­ba­sa­dy w wę­gier­skim Bu­da­pesz­cie. W tym cza­sie ist­nia­ła tam jesz­cze li­czą­ca ponad 200 tys. osób gmina ży­dow­ska, jedno z ostat­nich więk­szych sku­pisk Żydów w Eu­ro­pie Środ­ko­wej. Nie­mal w tym samym cza­sie, co Wal­len­berg do Bu­da­pesz­tu przy­był SS-Obe­rsturm­ban­n­fu­erer Adolf Eich­mann - na­zi­stow­ski urzęd­nik od­po­wia­da­ją­cy za spraw­ne prze­pro­wa­dze­nie eks­ter­mi­na­cji eu­ro­pej­skich Żydów.​Wallen­berg, który jesz­cze przed wojną pro­wa­dził in­te­re­sy z wę­gier­ski­mi Ży­da­mi, wy­ko­rzy­stał swoje sta­no­wi­sko w am­ba­sa­dzie neu­tral­nej, choć sprzy­ja­ją­cej Niem­com Szwe­cji do ra­to­wa­nia bu­da­pesz­teń­skich Żydów. Dzia­ła­jąc z ra­mie­nia Ko­mi­sji do Spraw Uchodź­ców Wo­jen­nych po­wo­ła­nej przez Ro­ose­vel­ta, na­sta­wio­nej po­cząt­ko­wo na ra­to­wa­nie osób zna­nych i zna­czą­cych, nie uzgad­nia­jąc tego z prze­ło­żo­ny­mi roz­sze­rzył dzia­ła­nie ko­mi­sji na wszyst­kich wę­gier­skich Żydów. Wy­da­wał ra­tu­ją­ce życie szwedz­kie pasz­por­ty, ku­po­wał na rzecz am­ba­sa­dy i Czer­wo­ne­go Krzy­ża domy i bu­dyn­ki, w któ­rych ukry­wa­ły się setki ucie­ki­nie­rów, prze­ku­py­wał nie­miec­kich ofi­ce­rów i przed­sta­wi­cie­li fa­szy­stow­skie­go wę­gier­skie­go rządu. Ry­zy­ku­jąc wła­snym ży­ciem wy­cią­gał ludzi z po­cią­gów śmier­ci, wy­da­jąc im na dwor­cu gwa­ran­tu­ją­ce ochro­nę do­ku­men­ty. Na je­sie­ni i w zimie 1945 roku, kiedy wę­gier­scy fa­szy­ści - Strza­ło­krzy­żow­cy - nie­mal, co noc prze­pro­wa­dza­li eg­ze­ku­cje Żydów nad brze­ga­mi Du­na­ju, wy­ła­wiał wraz z wo­lon­ta­riu­sza­mi te ofia­ry, któ­rym udało się prze­żyć strze­la­ni­nę. Sza­cu­je się, że dzia­łal­ność Wal­len­ber­ga ura­to­wa­ła od śmier­ci około 100 ty­się­cy wę­gier­skich Żydów.

Wal­len­berg utrzy­my­wał dy­plo­ma­tycz­ne sto­sun­ki z każ­dym, z kim można było tar­go­wać się o ko­lej­ne ura­to­wa­ne życie: z Eich­man­nem, z wę­gier­skim rzą­dem Hor­thy­ego, Strza­ło­krzy­żow­ca­mi. Te kon­tak­ty stały się jedną z przy­czyn tra­ge­dii szwedz­kie­go dy­plo­ma­ty, który zo­stał aresz­to­wa­ny przez pa­trol so­wiec­ki 13 stycz­nia 1945 roku w Bu­da­pesz­cie pod za­rzu­tem współ­pra­cy z Niem­ca­mi i szpie­go­stwa na rzecz USA. Nie­dłu­go potem zo­stał prze­wie­zio­ny do Mo­skwy na Łu­bian­kę, a potem do wię­zie­nia Le­for­tow­skie­go. Od współ­więź­niów wia­do­mo, że jesz­cze wio­sną 1947 roku prze­by­wał w mo­skiew­skim wię­zie­niu, potem naj­praw­do­po­dob­niej tra­fił do gu­ła­gu w Wor­ku­cie. Jego dal­szy los po­zo­sta­je nie­zna­ny. O Wal­len­ber­ga upo­mi­na­ła się wła­ści­wie tylko jego naj­bliż­sza ro­dzi­na, na­to­miast szwedz­ki rząd nie pod­jął żad­nych dzia­łań, a ów­cze­sny szwedz­ki se­kre­tarz ge­ne­ral­ny ONZ oświad­czył, że nie bę­dzie wy­wo­ły­wać trze­ciej wojny świa­to­wej z po­wo­du jed­nej za­gi­nio­nej osoby.

Alex Ker­shaw przy­wo­łu­je tezę wę­gier­skie­go hi­sto­ry­ka Chri­stia­na Ungva­ry­ego o tym, że Wal­len­berg zgi­nął, po­nie­waż był jed­nym z nie­wie­lu osób zna­ją­cych praw­dę o Ka­ty­niu. W gru­pie dwu­na­stu le­ka­rzy wcho­dzą­cych w skład Mię­dzy­na­ro­do­wej Ko­mi­sji Le­kar­skiej, która wio­sną 1943 roku z ra­mie­nia Niem­ców udała się do Ka­ty­nia, był wę­gier­ski bie­gły me­dy­cy­ny są­do­wej prof. Fe­ren­ca Or­so­sa. Po prze­pro­wa­dzo­nej eks­hu­ma­cji Orsos wy­słał do Bu­da­pesz­tu spra­woz­da­nie oraz do­wo­dy zbrod­ni (m.​in. czasz­kę jed­ne­go z za­mor­do­wa­nych ofi­ce­rów), które wska­zy­wa­ły na NKWD, jako spraw­cę mordu. Zo­sta­ły one zde­po­no­wa­ne w skar­bu Głów­ne­go Wę­gier­skie­go Banku Kre­dy­to­we­go i znaj­do­wa­ły się tam do wkro­cze­nia So­wie­tów, któ­rzy za­bra­li je wraz z pry­wat­nym ar­chi­wum pro­fe­so­ra do Mo­skwy. Sa­me­go Or­so­sa po­szu­ki­wa­ła od lu­te­go 1944 roku spe­cjal­na jed­nost­ka NKWD, jako rze­ko­me­go zbrod­nia­rza wo­jen­ne­go. Bez­sku­tecz­nie, bo prze­by­wał on już w tym cza­sie w Szwaj­ca­rii. Ze zgro­ma­dzo­ny­mi przez Or­so­sa ma­te­ria­ła­mi miał się za­po­znać Wal­len­berg. Ro­sja­nie ści­ga­li także inne osoby, które za­po­zna­ły się z do­wo­da­mi zgro­ma­dzo­ny­mi przez Or­so­sa m.​in. ka­pi­ta­na lot­nic­twa Zol­tan Miko, człon­ka wę­gier­skie­go ruchu oporu, który zo­stał roz­strze­la­ny przez NKWD w sierp­niu 1945 r.

Wszel­kie po­dej­mo­wa­ne przez ro­dzi­nę sta­ra­nia o usta­le­nie losu Ra­oula Wal­len­ber­ga oka­za­ły się bez­sku­tecz­ne. Jego ro­dzi­ce po­peł­ni­li sa­mo­bój­stwo w 1979 roku, a przed śmier­cią zo­bo­wią­za­li ro­dzeń­stwo Ra­oula do walki o praw­dę, co naj­mniej, do 2000 roku za­kła­da­li, że do tego czasu Wal­len­berg może jesz­cze żyć. Sio­stra i brat Wal­len­ber­ga nadal cze­ka­ją na otwar­cie ro­syj­skich ar­chi­wów li­cząc na od­na­le­zie­nie ja­kichś informacji.​Książka "Misja Wal­len­ber­ga. Po­je­dy­nek z Eich­man­nem o życie 100 000 Żydów" uka­za­ła się na­kła­dem wy­daw­nic­twa Znak.

>>>>>>

Z tym wudawnictwem to ostroznie bo maja haniebne ,,osiagniecia''...
Ale widzicie tutaj co sie wyprawialo... Radzieccy jako ,,zbrodniarzy'' wojennych mordowali i tepili swiadkow swoich zbrodni... W sumie nie nowosc ! Chodzi mi tylko o to ze zachod takich zbroil i z nimi ,,budowal nowy lad swiata'' totez rezultat jakim byla zimna wojna nie dziwi...



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 18:35, 02 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:40, 07 Lis 2011    Temat postu:

8 listopada mija 25. rocznica śmierci Wiaczesława Mołotowa, przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR. Radziecki polityki był sygnatariuszem sojuszu z III Rzeszą tzw. paktu Ribbentrop-Mołotow. Podpisywał również uchwały z 5 marca 1940 r., na mocy których dokonano zbrodni katyńskiej.

Mołotow zasłynął wieloma nieprzychylnymi wypowiedziami pod adresem Polski. - Rządzące koła Polski niemało się pyszniły "trwałością" swego państwa i "potęgą" swej armii. Jednakże wystarczające okazało się krótkie uderzenie w Polskę ze strony naprzód armii niemieckiej, a potem Armii Czerwonej, aby nic nie zostało z owego poczwarnego bękarta (powszechny blad tlumaczenia - prawidlowo PORONIONY PŁÓD ) Traktatu Wersalskiego, który żył kosztem niepolskich narodowości. "Tradycyjna polityka" bezdogmatycznego lawirowania i gry pomiędzy Niemcami i ZSRR okazała się niewypłacalną i całkowicie zbankrutowała.

Młody działacz

Wiaczesław Mołotow (wł. Skriabin) urodził się w 1890 roku w rodzinie kupieckiej. W wieku 16 lat został członkiem Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, a rok później został aresztowany i zesłany do Wołogdy. Po odzyskaniu wolności pojechał do Petersburga, gdzie rozpoczął naukę w Instytucie Politechnicznym. W tym czasie rozpoczął też pracę w "Prawdzie", pierwszej legalnej gazecie bolszewickiej do której pisał artykuły.

W pierwszych dniach rewolucji lutowej należał do wyróżniających się działaczy. W marcu 1917 r. wchodził w skład Komitetu Centralnego oraz Komitetu Wykonawczego Rady Piotrogrodzkiej, był również członkiem redakcji "Prawdy".

Po powrocie przywódców partii bolszewickiej z zesłania i emigracji pozycja polityczna Mołotowa uległa osłabieniu. W 1918 r. objął kierownictwo Rady Gospodarki Narodowej Regionu Północnego. Rok później nadzorował odbudowę gospodarki na Powołżu, a następnie został skierowany na Ukrainę.

Współpracownik Stalina

W latach 1921-1934 był sekretarzem KC. Od 1921 r. zastępcą, a od 1926 r. członkiem Biura Politycznego KC WKP(b). W latach dwudziestych należał do najbliższych współpracowników Stalina, biorąc udział u jego boku w walce z opozycją trockistowską, a następnie zinowiewowską. W 1930 r., po dymisji Aleksieja Rykowa, został przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych.

W latach 1937-1938 brał aktywny udział w masowych represjach, będąc inicjatorem wielu aresztowań, m.in. w aparacie Rady Komisarzy Ludowych. Niejednokrotnie osobiście obok nazwisk osób aresztowanych dopisywał adnotacje oznaczające natychmiastowe rozstrzelanie. Od maja 1939 r. pełnił dodatkowo funkcję komisarza spraw zagranicznych.

Po wybuchu II wojny dekretem z 29 listopada 1939 r. wszystkim osobom, które w dniach 1 i 2 listopada 1939 r. mieszkały na terenach wcielonych do ZSRR, nadane zostało sowieckie obywatelstwo. - Od chwili zawarcia 23 sierpnia sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji położony został kres nienormalnym stosunkom, jakie od szeregu lat istniały pomiędzy Związkiem Sowieckim i Niemcami. Zamiast wrogości, we wszelki sposób podgrzewanej przez niektóre państwa europejskie, przyszło zbliżenie i ustalenie przyjaznych stosunków pomiędzy ZSRR i Niemcami. Dalsze polepszenie tych nowych dobrych stosunków znalazło swój wyraz w niemiecko-sowieckim traktacie o przyjaźni i granicy pomiędzy ZSRR i Niemcami, podpisanym 28 września w Moskwie - mówił delegatom obecnym na V Nadzwyczajnej Sesji Rady Najwyższej ZSRR w 1939 roku.

Kariera po wojnie

W maju 1941 r. na stanowisku przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych zastąpił go Stalin. Mołotow został jego pierwszym zastępcą. Podczas wojny był zastępcą przewodniczącego Państwowego Komitetu Obrony oraz członkiem Kwatery Głównej. Po 1945 r. utracił swoją pozycję i został zdymisjonowany ze stanowiska komisarza spraw zagranicznych.

Po śmierci Stalina Mołotow ponownie objął kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W 1956 r. przeciwstawił się Chruszczowowi, chcąc pozbawić go przywództwa w partii. Odsunięty na drugi plan, objął funkcję ambasadora w Mongolii, a następnie został przedstawicielem ZSRR w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. W 1961 r. wykluczony z KPZR i emerytowany. Członkostwo w partii przywrócił mu w 1985 r. Konstantin Czernienko.

Wiczesław Mołotow zmarł 8 listopada 1986 roku w Moskwie.

>>>>>

Szalal obrazal Polske i co ? Umarl ??? I co teraz ? Czy zalapal sie chciaz na czysciec ??? Tacy to sa ,,zwyciezcy'' .. Prawdziwi zwyciezcy to nasi bohaterowie np. z AK sa teraz w niebie :O)))[/img]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:21, 22 Lis 2011    Temat postu:

Ale hanba :

"Zgromadzenie Generalne ONZ przyjęło zainicjowaną przez Rosję rezolucję, która zakazuje wybielania nazizmu oraz fałszowania historii II wojny światowej.

Zgodnie z najnowszą rezolucją wszelkie próby "rewizji" historii wojennej, decyzji norymberskich czy wybielania byłych nazistów będą uznane za złamanie karty ONZ i zasad, którę są podstawą tej instytucji.

Rezolucję poparło 120 krajów, przeciwko były 22 państwa (w tym kraje nadbałtyckie). Państwa nadbałtyckie są przeciwne nowej rezolucji, twierdząc, że jeszcze gorsze od okupacji niemieckiej były czasy niewoli radzieckiej, które nastąpiły po wojnie."

>>>>>

I mieli racje ! Co za haniebna decyzja ... ĆWOKI Z ONZ JEŚLI ROSJA COŚ ZGŁASZA TO JEST ZŁE !
Co to ma niby znaczyc :

wszelkie próby "rewizji" historii wojennej, decyzji norymberskich będą uznane za złamanie karty ONZ i zasad, którę są podstawą tej instytucji.

?????

A dzialania Rosji w Czecznii to nie sa zlamaniem co DEBILE ? A w Syrii ???
I jakiej to historii nie wolno ,,rewidowac'' ? Tej zapisanej przez radzieckich ???
SKANDAL !
Wiec przypomnijmy jacy tam byli ,,prawnicy'' ... Ktorych decyzji nie wolno powazac :

Sędziowie

Ilona Nikitczenko (Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich)
Aleksander Wołczkow
Związek Radziecki:
Roman Rudenko - główny oskarżyciel
J.W. Pokrowski - zastępca głównego oskarżyciela
Młodsi oskarżyciele: M.J.Raginski, L.R.Szenin, N.D.Zoria, L.N.Smirnof, D.S.Kariew, F.G.Dienisow, I.A.Ozol, W.W.Kuchin

Co to za kolesie :

Np. Rudenko :

Roman Andriejewicz Rudenko, – w latach 1953–1981 prokurator generalny Związku Radzieckiego. Oskarżyciel w procesie szesnastu, a także główny oskarżyciel z ramienia ZSRR w procesie norymberskim.

Proces szesnastu – pokazowy proces polityczny przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, przeprowadzony w dniach 18–21 czerwca 1945 r. w Moskwie.

Najwieksza hanba II wojny porownywalna z Katyniem !!!!
Stalin ,,sądził'' Polaków ...

Porwanie przywódców Polski Podziemnej

Wicepremier J. S. Jankowski spotkał się jeszcze dwukrotnie z płk Pimienowem, aby ustalić plan rozmów. Miały one dotyczyć głównie stanowiska polskiego wobec władz ZSRR, uzgodnień jałtańskich oraz sytuacji na zapleczu frontu. Pimienow oświadczył przewrotnie, że władze sowieckie, widząc brak oparcia Rządu Tymczasowego w społeczeństwie, pragną porozumienia z szerszym przedstawicielstwem Polaków. Ponadto zaproponował poszerzenie delegacji polskiej o przedstawicieli różnych partii, co zostało przyjęte. Polscy przywódcy pozytywnie odnosili się do idei porozumienia, natomiast uspokojenie zaplecza frontu uzależniali od zwolnienia aresztowanych i zesłanych do łagrów oficerów i żołnierzy AK. 28 marca Polacy mieli się spotkać w willi w Pruszkowie przy ul. Pęcickiej 3 (obecnie ul. Armii Krajowej) z gen. I. Sierowem. W rzeczywistości owa willa była lokalną siedzibą NKWD. Rząd RP na uchodźstwie był poinformowany o mających się odbyć rozmowach. Przysłał nawet rodzaj instrukcji: Rozmowy te wykorzystajcie przede wszystkim celem złagodzenia kursu w kraju i zaniechania terroru oraz deportacji.

Już 27 marca przybyli do Pruszkowa: delegat rządu i wicepremier na kraj J. S. Jankowski, ostatni Komendant Główny AK, obecnie pełniący funkcję Komendanta Głównego organizacji "NIE" gen. L. Okulicki, przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak (przedstawiciel PPS "Wolność, Równość, Niepodległość") oraz pełniący funkcję tłumacza Józef Stemler-Dąbski, jednocześnie wiceminister Departamentu Informacji Delegatury RP na Kraj. Następnego dnia dojechali pozostali uczestnicy planowanych rozmów: Antoni Pajdak (PPS-WRN), Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Zbigniew Stypułkowski i Aleksander Zwierzyński ze Stronnictwa Narodowego, Józef Chaciński i Franciszek Urbański ze Stronnictwa Pracy, Adam Bień, Kazimierz Bagiński i Stanisław Mierzwa ze Stronnictwa Ludowego oraz Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski ze Zjednoczenia Demokratycznego.

Wszyscy oni zostali podstępnie aresztowani przez NKWD i następnego dnia wywiezieni na Okęcie, skąd odlecieli specjalnym samolotem do Moskwy.

Polscy przywódcy podziemni spędzili początkowo prawie 3 miesiące w więzieniu NKWD na Łubiance, gdzie byli intensywnie przesłuchiwani i "przygotowywani" do pokazowego procesu. Ujawnili fakt istnienia organizacji "NIE", jej genezę i zadania. W preparowaniu "procesu" władzom sowieckim chodziło jedynie o szybkie przyznanie się oskarżonych do zarzucanych przewinień. J. Stalin wychodził bowiem ze słusznego założenia, że przywódcy zachodni nie będą dochodzili prawdy i zadowolą się przyznaniem się podsądnych do win, nie wnikając, czy jest to prawda, czy nie.

Proces rozpoczął się 18 czerwca. Odbywał się według wzorów sowieckich, które nie miały jakiegolwiek związku z rzeczywistym procesem sądowym w demokratycznym państwie. Był on zarazem jawnym pogwałceniem międzynarodowych umów, które nie uznają sądzenia władz państwowych jednego państwa przez organa sądowe innego państwa na mocy jego przepisów prawnych. Opierał się jedynie na przepisach umowy z 26 lipca 1944 r. pomiędzy PKWN a rządem ZSRR o pasie przyfrontowym i ochronie tyłów frontu oraz zaakceptowanej przez Rząd Tymczasowy uchwały z 22 lutego 1945 r. o pasie przyfrontowym. Sprawa jednego z polskich przywódców, socjalisty A. Pajdaka, została wyłączona z procesu z powodu ciężkiej choroby więźnia.

Sam proces wyglądał następująco: po przywiezieniu Polaków z Łubianki rozmieszczono ich na podium, w dwóch rzędach krzeseł. Przed więźniami, twarzą w twarz, stanęli strażnicy. W rękach trzymali karabiny z nastawionymi bagnetami. Na sali obecni byli m.in. urzędnicy ambasady amerykańskiej i brytyjskiej oraz dziennikarze. Sądowi przewodniczył gen. Wasilij Ulrich, pełniący funkcję przewodniczącego Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR. W latach 1936-1938 w tej samej sali przewodniczył on sądom, które skazywały masowo na śmierć tysiące starych bolszewików tępionych w wielkiej czystce Stalina. W składzie sądzącym znajdowali się też: gen. mjr Nikołaj Afanasjew, generalny prokurator wojskowy ZSRR i Roman Rudenko, który reprezentował potem ZSRR w procesie norymberskim.

[link widoczny dla zalogowanych]



Tacy ,,prawnicy'' reprezentowali radzieckich . I teraz nie wolno podwazac ich dzialan ! To kremlowska swolocz wymyslila ...

A jakie byly skutki takich ,,sadow'' ???

16 października 1946 Joachim von Ribbentrop został stracony przez powieszenie.

W pierwszej kolejnosci skasowali Ribbentropa bo wiadomo :



Zdjecie mowi samo za siebie Ribbentrop byl niebezpiecznym swiadkiem wiec go zlikwidowali ...

Wilhelm Keitel

Co on zrobil ???

Podpisał m.in. rozkazy dotyczące traktowania jeńców radzieckich oraz Rosjan na terenach okupowanych (6 czerwca 1941 roku podpisał tzw. Kommissarbefehl, czyli rozkaz rozstrzeliwania radzieckich komisarzy). 7 grudnia 1941 roku feldmarszałek Wilhelm Keitel podpisał specjalny dekret Adolfa Hitlera o nazwie Nacht und Nebel (pol. Noc i Mgła) nakazujący represje (aresztowania i umieszczania w obozach koncentracyjnych) członków opozycji antyhitlerowskiej działających w okupowanych państwach Europy Zachodniej – w wyniku akcji dokonano wymordowania ok. 7000 osób.

?????

Brzmi groznie . Ale miejcie swiadomosc ze takich jak on byly MASY !!!!
Ale jak to sie stalo ze podpisywal ?

w lutym 1938 został szefem Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht, OKW).

>>>>

Ano i sie wyjasnilo ! Siedzial w sztabie glownym i podpisywal co kazali ...
Jak na hitlerowca to slaba wina . Tam byli tacy co mordowali a nie tylko podpisywali . Koles wojne przesiedzial w sztabie ...
Ale zwram uwage w NACZELNYM !!!! Przez jego rece przechodzily najwazniejsze dokumenty ! I dlatego go radzieccy skasowali ! WIEDZIAL ZA DUZO ! Mogl zeznawac ! To mu wyciagneli te podpisy ! Dajcie mi czlowieka a paragraf sie znajdzie jak uczyl radzieckich Wyszynski ...

Alfred Jodl

W 1946 został osądzony przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze i skazany za udział w planowaniu wojny na karę śmierci.

>>>>>

Tu jeszcze lepszy odlot ! Za planowanie wojen powiesili ! Za samo planowanie ! Tak by mozna powiesic kazdego niemieckiego oficera bo kazdy robil to co wynikalo ze sluzby ...
A co robil Jodl :

Od sierpnia 1939 roku był szefem oddziału operacyjnego zarządu sztabu Wehrmachtu, a następnie szefem sztabu dowodzenia w Oberkommando der Wehrmacht. Od tego momentu był głównym autorem planów militarnych III Rzeszy, oraz bliskim doradcą Hitlera.

>>>>>

A wiec znal wszelkie tajemnice ! Zeby planowac trzeba miec orientacje o wszystkim ! Nie musze mowic jak byl grozny dla Stalina z taka wiedza !

Alfred Rosenberg (ur. 12 stycznia 1893 w Rewalu (obecnie Tallinn), Estonia, stracony 16 października 1946 w Norymberdze) –
w czerwcu 1941 Rosenberg, trochę niespodziewanie, został powołany przez Hitlera na stanowisko Ministra Rzeszy do spraw okupowanych Terytoriów Wschodnich (Reichministerium für die Besetzten Ostgebiete albo Ostministerium)

>>>>>

Twn to dopiero moglby opowiedziec co sie dzialo w k-raju Stalina - urodzony w Rosji znal rosyjski od dziecka . Stanowczo trzeba go bylo skasowac ...
Oczywiscie byli tez zbrodniarze ... Ci zreszta nie byli bynajmniej niewinnymi ... Tylko ze takich byla masa w Niemczech !
Ale widzicie tutaj o co chodzi . Radzieccy likwidowali swiadkow swoich zbrodni a teraz ONZ zabrania o tym mowic bo taka uchwale zglosili radzieccy !

DOSC TEGO ! ROZWIAZC ONZ I POWOLAC JAKAS NORMALNA OGRANIZACJE ! Co za dno ! Prawdy zabraniaja mowic !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:39, 23 Gru 2011    Temat postu:

65. rocznica śmierci gen. Leopolda Okulickiego

24 grudnia 1946 r. w moskiewskim więzieniu w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł gen. Leopold Okulicki – uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, kampanii 1939 r. i Powstania Warszawskiego, ostatni Komendant Główny AK, skazany w tzw. procesie szesnastu.

Okoliczności śmierci gen. Okulickiego pozostają do dziś niejasne. Władze sowieckie utrzymywały, że zgon Okulickiego nastąpił w wyniku paraliżu i ataku serca. Nie można jednak wykluczyć, że Okulicki został zamordowany. W wigilię Bożego Narodzenia 1946 r. Adam Bień, inny skazaniec w „procesie szesnastu”, widział jak funkcjonariusze NKWD wyprowadzali Okulickiego z celi – możliwe, że na egzekucję. „Zazwyczaj skazańca brało pod ręce dwóch strażników, a trzeci zabijał go strzałem pistoletowym w tył głowy (...). Śmierć Okulickiego przypadła na okres akcji masowej likwidacji więźniów politycznych w ZSRR” - pisali Janusz Kurtyka i Jacek Pawłowicz („Generał Leopold Okulicki 1898-1946”).

Leopold Okulicki urodził się 12 listopada 1898 r. w Bratucicach koło Bochni.

W 1913 r. wstąpił do Związku Strzeleckiego, a dwa lata później do 3. Pułku Piechoty Legionów. Walczył m.in. w bitwie pod Kostiuchnówką (4-7 lipca 1916 r.).

Po kryzysie przysięgowym w lipcu 1917 r. został wcielony do armii austriackiej, z której uciekł w 1918 r. Został członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). 31 października 1918 r. brał udział w rozbrajaniu żołnierzy austriackich stacjonujących w Krakowie.

W listopadzie 1918 r. wstąpił do Wojska Polskiego. Po wybuchu polsko-ukraińskich walk o Lwów wałczył w składzie 4. Pułku Piechoty Legionów w okolicach Przemyśla oraz przełamywał ukraińską blokadę wokół Lwowa.

Od maja 1919 r. brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Uczestniczył w walkach m.in. w rejonie Wołkowyska, pod Lidą i Mołodecznem oraz w bitwie nad rzeką Berezyną. Był kilkakrotnie ranny. Za odwagę na froncie został odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych.

W latach 20. i 30. XX w. Okulicki poświęcił się pracy sztabowej. Od 1935 r. był członkiem Sztabu Głównego Wojska Polskiego, gdzie m.in. opracowywał plany wojny z ZSRS i Niemcami.

We wrześniu 1939 r. Okulicki pełnił obowiązki delegata Sztabu Naczelnego Wodza przy dowództwie obrony Warszawy. Nie tylko organizował zbrojny opór przeciw wojskom niemieckim, ale również brał bezpośredni udział w walkach o stolicę, za co został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari.

Po kapitulacji Warszawy (27 września 1939 r.) wstąpił do konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski, którą przemianowano później na Związek Walki Zbrojnej. Okulicki sprawował funkcję komendanta łódzkiego okręgu ZWZ, następnie – będąc komendantem ZWZ we Lwowie - organizował konspirację na terenach okupowanych przez ZSRS.

O ówczesnej działalności Okulickiego w ten sposób pisali Kurtyka i Pawłowicz: „Zadania, jakie postawiono przed Okulickim, sprowadzały się do stworzenia aparatu dowodzenia na całym terenie okupacji i rozbudowania go na poziomie okręgów, rozszerzenia, a właściwie stworzenia, sieci wywiadu, zorganizowania systemu łączności radiowej i kurierskiej z Warszawą”.

W nocy z 21 na 22 stycznia 1941 r. Okulicki został aresztowany przez NKWD. Przeszedł kilkumiesięczne, wyczerpujące śledztwo; NKWD bezskutecznie proponowało mu współpracę.

W sierpniu 1941 r., na mocy amnestii po podpisaniu układu Sikorski-Majski, Okulicki opuścił więzienie i wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych organizowanych w ZSRS. Od marca 1942 r. dowodził 7. Dywizją Piechoty, którą sformowano w Uzbekistanie. W sierpniu 1942 r. ewakuował się z ZSRS do Persji.

W lipcu 1943 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie pracował w londyńskim Sztabie Naczelnego Wodza. W czasie pobytu na Wyspach Brytyjskich organizował polską konspirację; wziął udział w przeszkoleniu spadochronowym dla cichociemnych przygotowującym do przerzutu do Polski.

Okulicki został zrzucony do Polski w ramach operacji „Weller 29”, którą przeprowadzono w nocy z 21 na 22 maja 1944 r. Po przedostaniu się do okupowanej Warszawy rozpoczął działalność w strukturach Komendy Głównej AK. Był zwolennikiem objęcia Warszawy planem „Burza” i autorem planu odbicia stolicy z rąk niemieckich przed nadejściem wojsk sowieckich.

Podczas Powstania Warszawskiego, we wrześniu 1944 r. Okulicki objął obowiązki szefa sztabu KG AK. 1 października 1944 r., dzień przed kapitulacją powstania, nowy Naczelny Wódz gen. Tadeusz Bór-Komorowski mianował Okulickiego komendantem głównym AK.

Po klęsce powstania Okulicki trafił do obozu w Pruszkowie, skąd udało mu się przedostać w okolice Częstochowy i rozpocząć pracę nad rekonstrukcją struktur akowskich.

19 stycznia 1945 r. Okulicki wydał rozkaz o demobilizacji AK. „Polityka prowadzona przez Okulickiego (...) miała na celu uchronienie jak największej liczby żołnierzy AK przed przyszłymi represjami NKWD i zachowanie szkieletu organizacyjnego pod nową okupację” – pisali Kurtyka i Pawłowicz („Generał Leopold Okulicki 1898-1946”).

27 marca 1945 r. został podstępnie aresztowany przez NKWD w Pruszkowie, do którego przybył na pertraktacje z przedstawicielem dowództwa 1 Frontu Białoruskiego - gen. płk. Iwanowem (ps. Iwana Sierowa, szefa kontrwywiadu wojskowego SMIERSz). Wraz z Okulickim Sowieci aresztowali 15 innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego.

Zatrzymanych działaczy polskiego podziemia niepodległościowego przewieziono do moskiewskiego więzienia, a następnie, 21 czerwca 1945 r., osądzono w pokazowym procesie – tzw. procesie szesnastu - przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR.

Gen. Okulicki został skazany na 10 lat więzienia; zmarł półtora roku po procesie, 24 grudnia 1946 r., na Łubiance w Moskwie.

>>>>

Takie sa potworme poacztki ONZ i relaizacji ich ,,zasad'' . Geneza ONZ jest plugawa skoro glownym zalozycielem byl Stalin - nie moze byc inaczej ...
Ale dla Polski to tylko chwała chwała i chwała ! Tak Polacy szli do nieba !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:48, 24 Kwi 2013    Temat postu:

Cytowska-Siegrist: polityka Roosevelta wobec Polski była niegodziwa

Prezydent Franklin D. Roosevelt ofiarował Związkowi Sowieckiemu polskie ziemie wschodnie za obietnicę, że ZSRS przystąpi do przyszłej ONZ i rozpocznie wojnę z Japonią - twierdzi dr Ewa Cytowska-Siegrist, autorka książki "Stany Zjednoczone i Polska 1939-1945".

- W obiegowej opinii istniało przekonanie, że Roosevelt był nieuczciwy wobec Polski, że ją skrzywdził. Moja książka daje temu przekonaniu podstawy merytoryczne - mówiła Cytowska-Siegrist podczas spotkania autorskiego w Warszawie.

Publikacja jest wynikiem wieloletnich badań prowadzonych przez autorkę, współpracowniczkę Instytutu Historii PAN, w archiwach amerykańskich. Opisuje m.in. takie sprawy, jak stosunek Roosevelta do sprawy Katynia, polskich granic wschodnich i powojennej przyszłości Polski.

Roosevelt miał wizję powojennego porządku światowego z udziałem Związku Sowieckiego i był przekonany, że stanie się on państwem demokratycznym. - Staram się udowodnić w mojej książce, że Roosevelt zrobił pewien "deal" ze Stalinem: ofiarował mu już w 1943 roku nasze ziemie wschodnie za obietnicę, że Związek Sowiecki przystąpi do przyszłej Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz rozpocznie wojnę z Japonią - powiedziała Cytowska-Siegrist. W jej opinii współpraca Roosevelta ze Stalinem była w stosunku do Polski niegodziwa i szkodziła polskim interesom.

Zwróciła także uwagę na przypadki ginięcia w Departamencie Stanu USA ważnych dla sprawy polskiej dokumentów polskich, brytyjskich i amerykańskich, m.in. w sprawie poszukiwań polskich oficerów, spośród których cześć odnaleziono w grobach katyńskich. Jak powiedziała badaczka, te zaginięcia były działaniami celowymi, jednak trudno zidentyfikować sprawców.

Oceniając premiera gen. Władysława Sikorskiego, który spotykał się z Rooseveltem, Cytowska-Siegrist powiedziała: "Nie był politykiem, lecz żołnierzem, walczącym »o wolność naszą i waszą« . Ciężko mu było przestawić się na tok myślenia +coś za coś+, a taka zasada obowiązuje w polityce". Przypomniała, że gdy ważyły się losy amerykańskiej pomocy wojskowej dla Związku Sowieckiego, rząd polski potwierdził, że w ZSRS panuje wolność religijna, co w dużej mierze przełamało niechęć społeczeństwa amerykańskiego do udzielenia takiej pomocy. - Nie dość, że polski rząd skłamał, to jeszcze nic w zamian nie otrzymał - zauważyła Cytowska-Siegrist.

Książkę "Stany Zjednoczone i Polska 1939-1945" opublikowało wydawnictwo Neriton.

....

Oczywiscie nie sa to sensacyjne nowosci . Ale wielu ludzi nie wie . Stad ma te ksiazke aby sie dowiedziec .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:09, 24 Maj 2013    Temat postu:

Sojusz Churchilla ze Stalinem - biesiada na Kremlu

Wi­zy­ta bry­tyj­skie­go pre­mie­ra Win­sto­na Chur­chil­la na Krem­lu i jego roz­mo­wy z Jó­ze­fem Sta­li­nem w 1942 roku nie szły do­brze, ale obaj li­de­rzy sce­men­to­wa­li an­ty­hi­tle­row­ski so­jusz nocną bie­sia­dą w pry­wat­nych apar­ta­men­tach ge­ne­ra­lis­si­mu­sa. Wia­do­mość o tam­tym spo­tka­niu za­war­ta jest w od­taj­nio­nych do­ku­men­tach bry­tyj­skie­go Ca­bi­net Of­fi­ce, czyli od­po­wied­ni­ka Kan­ce­la­rii Pre­ze­sa Rady Mi­ni­strów w Pol­sce.

"Trud­no sobie wy­obra­zić więk­szą okrop­ność niż ban­kiet na Krem­lu, ale chcąc nie chcąc trze­ba to prze­trzy­mać" - na­pi­sał w spra­woz­da­niu pod­se­kre­tarz stanu w bry­tyj­skim MSZ Ale­xan­der Ca­do­gan, który to­wa­rzy­szył Chur­chil­lo­wi pod­czas wi­zy­ty w Mo­skwie w sierp­niu 1942 roku.

Pierw­sze roz­mo­wy Chur­chill-Sta­lin nie kle­iły się. W końcu bry­tyj­ski pre­mier po­pro­sił Sta­li­na o spo­tka­nie w czte­ry oczy. Chur­chill sta­wił się na Krem­lu o siód­mej wie­czo­rem i do pierw­szej w nocy stam­tąd nie wró­cił. Ca­do­ga­na za­we­zwa­no wów­czas do apar­ta­men­tów Sta­li­na, po­nie­waż o czwar­tej nad ranem na pre­mie­ra miał cze­kać sa­mo­lot.

Ca­do­gan za­stał Chur­chil­la, Sta­li­na i mi­ni­stra spraw za­gra­nicz­nych ZSRR Wia­cze­sła­wa Mo­ło­to­wa sie­dzą­cych za sto­łem za­sta­wio­nym wy­szu­ka­ny­mi po­tra­wa­mi, wśród któ­rych było pie­czo­ne pro­się. Było też mnó­stwo bu­te­lek z al­ko­ho­lem.

"Chur­chill, który na­rze­kał na lekki ból głowy, po­stą­pił mą­drze, po­prze­sta­jąc na kon­sump­cji sto­sun­ko­wo nie­szko­dli­we­go mu­su­ją­ce­go kau­ka­skie­go wina" - na­pi­sał w swym spra­woz­da­niu Ca­do­gan. "Spo­tka­nie było ra­do­sne jak dzwo­ny we­sel­ne" - dodał dy­plo­ma­ta, który uznał za­koń­czo­ną o trze­ciej nad ranem roz­mo­wę za duży suk­ces dy­plo­ma­tycz­ny.

"Dwaj wiel­cy przy­wód­cy na­wią­za­li kon­takt i zna­leź­li wspól­ną płasz­czy­znę. Z pew­no­ścią Win­ston był pod wra­że­niem (Sta­li­na - red.) i sądzę, że od­czu­cie Sta­li­na było po­dob­ne. Stwo­rzo­no wa­run­ki, w któ­rych in­for­ma­cje wy­mie­nia­ne mię­dzy nimi będą miały do­dat­ko­wy wy­miar" - na­pi­sał Ca­do­gan w kon­klu­zji swego spra­woz­da­nia.

Z in­ne­go od­taj­nio­ne­go do­ku­men­tu wy­ni­ka, że w 1948 roku Wiel­ka Bry­ta­nia była prze­ciw­na wy­wo­ły­wa­niu an­ty­ko­mu­ni­stycz­ne­go po­wsta­nia w pań­stwach Eu­ro­py Środ­ko­wej i Wschod­niej, któ­rym ZSRR na­rzu­cił ko­mu­ni­stycz­ne rządy. Ame­ry­ka­nie roz­wa­ża­li wy­wo­ła­nie ta­kie­go po­wsta­nia, in­spi­ru­jąc i fi­nan­su­jąc dzia­ła­ją­ce na Za­cho­dzie grupy po­li­tycz­nych uchodź­ców. Bry­tyj­czy­cy upa­try­wa­li w tym ry­zy­ka wy­bu­chu trze­ciej wojny świa­to­wej.

Ów­cze­sny rząd la­bu­rzy­stów do­szedł do wnio­sku, że naj­lep­szym spo­so­bem po­wścią­gnię­cia Ame­ry­ka­nów jest prze­ko­na­nie ich do wspól­nych dzia­łań ma­ją­cych na celu sa­bo­taż i an­ty­ko­mu­ni­stycz­ną pro­pa­gan­dę. W ten spo­sób w kra­jach pod­po­rząd­ko­wa­nych Mo­skwie do­cho­dzi­ło­by do na­pięć, a ZSRR za­miast za­gra­nicz­nej eks­pan­sji mu­siał­by zaj­mo­wać się pro­ble­ma­mi we­wnętrz­ny­mi.

Ów­cze­sny se­kre­tarz Par­tii Pracy ds. sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych Denis He­aley prze­ko­nał Hec­to­ra McNe­ila, se­kre­ta­rza stanu w bry­tyj­skim re­sor­cie spraw za­gra­nicz­nych, że nie na­le­ży an­ty­ko­mu­ni­stów w Eu­ro­pie Środ­ko­wej i Wschod­niej utrzy­my­wać w prze­świad­cze­niu, iż Za­chód im po­mo­że.

Mo­skwa naj­praw­do­po­dob­niej wie­dzia­ła o tych roz­dź­wię­kach mię­dzy Wa­szyng­to­nem a Lon­dy­nem, po­nie­waż pry­wat­nym se­kre­ta­rzem McNe­ila był po­dwój­ny agent Guy Bur­gess, czło­nek szpie­gow­skiej siat­ki zwa­nej "piąt­ką z Cam­brid­ge".

Ko­mór­ki za­chod­nich służb wy­wia­dow­czych w Pol­sce i in­nych kra­jach obozu ko­mu­ni­stycz­ne­go zo­sta­ły zli­kwi­do­wa­ne w la­tach 40., a ich człon­ków ska­za­no w po­ka­zo­wych pro­ce­sach.

Inne od­taj­nio­ne akta rzu­ca­ją­ce cie­ka­we świa­tło na drugą wojnę świa­to­wą do­ty­czą m.​in. prze­ku­pie­nia hisz­pań­skich ge­ne­ra­łów, by skło­nić Hisz­pa­nię do za­cho­wa­nia neu­tral­no­ści w kon­flik­cie z Hi­tle­rem, pla­nów za­ma­chów na wy­so­ko po­sta­wio­nych funk­cjo­na­riu­szy III Rze­szy w przeded­niu in­wa­zji na Nor­man­dię oraz aresz­to­wa­nia w Ma­dry­cie wy­so­ko po­sta­wio­ne­go funk­cjo­na­riu­sza bry­tyj­skie­go wy­wia­du w prze­bra­niu ko­bie­cym.

Bry­tyj­skie służ­by wy­wia­dow­cze miały też na pod­słu­chu te­le­fon Edwar­da VIII na krót­ko przed jego ab­dy­ka­cją w grud­niu 1936 roku. Dzia­ła­ły także w USA z myślą o prze­ciw­sta­wie­niu się ten­den­cjom izo­la­cjo­ni­stycz­nym i pro­pa­gan­dzie pro­nie­miec­kiej, po­nie­waż w in­te­re­sie Wiel­kiej Bry­ta­nii było przy­stą­pie­nie przez USA do wojny prze­ciw Niem­com.

>>>>

Jak widzicie Brytyjczycy NIE BYLI BYNAJMNIEJ NAIWNI CZY NIEDOINFORMOWANI co do Kremla ! Zreszta majac mnostwo Polakow to bylo niemozliwe . Ich polityka byla po prostu strachliwa . Bali sie Hitlera straszliwie ! Stad godzili sie niemal na wszstko dla Stalina .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:32, 03 Kwi 2014    Temat postu:

Przemysław Henzel | Onet
Caddick-Adams: Polska została zdradzona w haniebny sposób

- Po­la­cy wal­czą­cy o Monte Cas­si­no po­ka­za­li, że są naj­lep­szy­mi wo­jow­ni­ka­mi spo­śród wszyst­kich armii alianc­kich. Niem­cy po tej bi­twie za­czę­li bać się Po­la­ków. Z kolei Sta­lin na wieść o pol­skim zwy­cię­stwie wpadł w furię, bo wie­dział, że ten triumf pod­nie­sie ducha Po­la­ków i za­prze­czy kłam­stwom so­wiec­kiej pro­pa­gan­dy - mówi Peter Cad­dick Adams, autor książ­ki "Monte Cas­si­no. Pie­kło dzie­się­ciu armii". Bry­tyj­ski hi­sto­ryk pod­kre­śla, że po­mi­mo ogrom­nej da­ni­ny krwi pol­skich żoł­nie­rzy, mo­car­stwa za­chod­nie ha­nieb­nie zdra­dzi­ły Po­la­ków. - Je­stem roz­go­ry­czo­ny z po­wo­du tego, jak Wiel­ka Bry­ta­nia po­trak­to­wa­ła was po woj­nie. To był wynik po­li­ty­ki le­wi­co­we­go rządu Cle­men­ta At­tlee'ego, który za­stą­pił Win­sto­na Chur­chil­la na sta­no­wi­sku pre­mie­ra - do­da­je w roz­mo­wie z One­tem.

Książ­ka "Monte Cas­si­no. Dzie­sięć armii, jedno zwy­cię­stwo" uka­za­ła się w Pol­sce na­kła­dem Wy­daw­nic­twa Znak. Bry­tyj­ski hi­sto­ryk Peter Cad­dick-Adams opi­su­je w niej dzia­ła­nia wo­jen­ne pro­wa­dzo­ne przez alian­tów, które po pię­ciu mie­sią­cach za­cie­kłych walk do­pro­wa­dzi­ły do zdo­by­cia stra­te­gicz­nie po­ło­żo­ne­go klasz­to­ru i otwo­rzy­ły im drogę na Rzym. Klu­czo­we zna­cze­nie dla zwy­cię­stwa nad woj­ska­mi III Rze­szy w tej bi­twie miał udział 2. Kor­pu­su Pol­skie­go pod do­wódz­twem gen. Wła­dy­sła­wa An­der­sa. Cad­dick-Adams w roz­mo­wie z One­tem pod­kre­śla, że Po­la­cy, znaj­du­ją­cy się w tra­gicz­nej sy­tu­acji geo­po­li­tycz­nej, wal­czy­li pod Monte Cas­si­no o wol­ność swo­je­go kraju, o prawo do ist­nie­nia Oj­czy­zny. Pol­skie zwy­cię­stwo, które przy­pie­czę­to­wa­ło klę­skę Włoch i Nie­miec w II woj­nie świa­to­wej, nie za­po­bie­gło jed­nak "za­chod­niej zdra­dzie", czyli od­da­nia Pol­ski w ręce Jó­ze­fa Sta­li­na.

Z Pe­te­rem Cad­dic­kiem-Adam­sem roz­ma­wia Prze­my­sław Hen­zel.

Bitwa o Monte Cas­si­no prze­są­dzi­ła o losie Włoch i przy­pie­czę­to­wa­ła upa­dek III Rze­szy. Za­cię­ta bitwa o ten stra­te­gicz­ny punkt, w któ­rej udział brali żoł­nie­rze 10 państw, trwa­ła ponad pięć mie­się­cy. Który mo­ment bitwy zde­cy­do­wał osta­tecz­nie o klę­sce Niem­ców?

Nie­wąt­pli­wie było to zdo­by­cie sa­me­go klasz­to­ru, co na­stą­pi­ło 18 maja 1944 r.. Klasz­tor stał się sym­bo­lem nie­miec­kiej obro­ny w cza­sie II wojny świa­to­wej we Wło­szech. Jego zdo­by­cie przez pol­skich żoł­nie­rzy miało ogrom­ne zna­cze­nie dla Wiel­kiej Bry­ta­nii i Fran­cji, jako że kraje te, jako pierw­sze, 3 wrze­śnia 1939 roku wy­po­wie­dzia­ły wojnę Niem­com. Ta ope­ra­cja woj­sko­wa po­ka­za­ła wszyst­kim, że Pol­ska po­tra­fi wal­czyć i wy­gry­wać dla samej sie­bie, a pol­ska armia do­rów­nu­je armii nie­miec­kiej. To była ważna wia­do­mość dla pol­skie­go rządu na uchodź­stwie i Po­la­ków roz­sia­nych po całym świe­cie.

Niem­cy sta­no­wi­li za­po­rę nie do przej­ścia dla in­nych armii. Dla­cze­go za­da­nie zdo­by­cia Monte Cas­si­no po­wie­rzo­no wła­śnie Po­la­kom?

Alian­tom w ciągu pierw­szych mie­się­cy walk nie udało się zdo­być klasz­to­ru. Od­dzia­ły z Fran­cji, Wiel­kiej Bry­ta­nii, Indii, Nowej Ze­lan­dii i Sta­nów Zjed­no­czo­nych nie zre­ali­zo­wa­ły tego celu z róż­nych po­wo­dów. Ge­ne­rał Ha­rold Ale­xan­der, Na­czel­ny Do­wód­ca Sił So­jusz­ni­czych w ba­se­nie Morza Śród­ziem­ne­go, wi­dział już wcze­śniej pol­skich żoł­nie­rzy w akcji i wie­dział, że były to praw­do­po­dob­nie naj­tward­sze od­dzia­ły wal­czą­ce po stro­nie alian­tów; jeśli kto­kol­wiek mógł zdo­być klasz­tor, to byli to wła­śnie Po­la­cy

Bitwa o Monte Cas­si­no była bar­dzo bar­dzo ry­zy­kow­na dla pol­skich sił zbroj­nych. Za­cię­te walki gro­zi­ły prze­cież uni­ce­stwie­niem 2. Kor­pu­su, co by­ło­by na rękę za­rów­no Niem­com, jak i Związ­ko­wi Ra­dziec­kie­mu.

To praw­da, ry­zy­ko dla Po­la­ków było ogrom­ne. Gen. Wła­dy­sław An­ders miał pełną świa­do­mość, że ewen­tu­al­na za­gła­da 2. Kor­pu­su pa­so­wa­ła­by za­rów­no Hi­tle­ro­wi, jak i Sta­li­no­wi. Ale ge­ne­rał był dziel­nym żoł­nie­rzem, a de­cy­zja do­ty­czą­cą przy­ję­cia tego za­da­nia za­ję­ła mu tylko kilka se­kund, bo wie­dział, że zdo­by­cie Monte Cas­si­no bę­dzie za­uwa­żo­ne na całym świe­cie jako ogrom­ny triumf Pol­ski. I tak w rze­czy samej się stało - ga­ze­ty od­no­to­wa­ły za­je­cie klasz­to­ru jako zwy­cię­stwo Po­la­ków, a nie alian­tów.

Do gen. An­der­sa z wnio­skiem o wzię­cie udzia­łu w IV bi­twie o Monte Cas­si­no alian­ci zwró­ci­li się w marcu 1944 roku. "Uświa­do­mi­łem sobie, jak ważne bę­dzie zdo­by­cie Monte Cas­si­no dla (...) Pol­ski, po­nie­waż raz na za­wsze sta­no­wić bę­dzie od­po­wiedź na wszyst­kie so­wiec­kie kłam­stwa, że Po­la­cy nie chcie­li wal­czyć z Niem­ca­mi. Zwy­cię­stwo doda ru­cho­wi oporu w Pol­sce nowej od­wa­gi i okry­je pol­skie siły zbroj­ne chwa­łą". Czy zwy­cię­stwo w tej bi­twie mogło za­prze­czyć kłam­li­wej pro­pa­gan­dzie so­wiec­kiej na temat Pol­ski, która na­si­la­ła się w ostat­nich dwóch la­tach wojny?

W dniu 14 kwiet­nia 1943 r. Niem­cy po­in­for­mo­wa­li świat o od­kry­ciu miej­sca zbrod­ni w Ka­ty­niu, gdzie ban­dy­ci na usłu­gach Sta­li­na wy­mor­do­wa­li pol­skich ofi­ce­rów, urzęd­ni­ków i in­te­lek­tu­ali­stów. Kie­row­nic­two Związ­ku Ra­dziec­kie­go od­rzu­ci­ło te do­nie­sie­nia, twier­dząc, że jest to nie­miec­ka pro­pa­gan­da. Gen. An­ders wie­dział jed­nak, że ponad 20 ty­się­cy Po­la­ków zo­sta­ło uzna­nych za "za­gi­nio­nych" i był pe­wien, że stało się to za spra­wą So­wie­tów. On sam był tor­tu­ro­wa­ny przez NKWD pod­czas po­by­tu w wię­zie­niu Mo­skwie; wie­dział, że Pol­ska musi być waż­nym so­jusz­ni­kiem państw Za­cho­du, by móc ostrzec Chur­chil­la i Ro­ose­vel­ta przed praw­dzi­wy­mi za­mia­ra­mi Sta­li­na, a dla Pol­ski wy­wal­czyć prawo, by po woj­nie była trak­to­wa­na z na­leż­nym jej sza­cun­kiem.

Jak wy­glą­da­ła ko­or­dy­na­cja dzia­łań po­mię­dzy wszyst­ki­mi jed­nost­ka­mi bio­rą­cy­mi udział w bi­twie? Wa­run­ki geo­gra­ficz­ne te­re­nu sprzy­ja­ły obroń­com, a dla ata­ku­ją­cych sta­no­wi­ły ogrom­ną trud­ność, któ­rej nie re­kom­pen­so­wa­ła nawet prze­wa­ga tech­no­lo­gicz­na.

Czwar­ta bitwa o Monte Cas­si­no była, w pe­wien spo­sób, bitwą liczb i lo­gi­sty­ki. Niem­com koń­czy­ło się za­opa­trze­nie, nie mogli także li­czyć na po­sił­ki, bo Hi­tler całą swoją uwagę po­świę­cał roz­wo­jo­wi wy­da­rzeń na fron­cie wschod­nim. Alian­ci mieli za to mnó­stwo wo­jen­ne­go ma­te­ria­łu, ale, nie­za­leż­nie od wa­run­ków po­go­do­wych, bra­ko­wa­ło im żoł­nie­rzy, co było klu­czo­wym po­wo­dem nie­po­wo­dzeń w wal­kach prze­ciw­ko Niem­com w po­przed­nich mie­sią­cach.

Co zde­cy­do­wa­ło o zwy­cię­stwie Po­la­ków o Monte Cas­si­no? Który mo­ment tej bitwy był naj­waż­niej­szy w sen­sie woj­sko­wym?

Myślę, że Po­la­cy byli w sta­nie le­piej zro­zu­mieć Niem­ców, dzię­ki czemu mogli roz­gryźć ich spo­sób walki, tak­ty­kę, poza tym znali także ich język. Warto pod­kre­ślić także, że Po­la­cy wal­czy­li ho­no­ro­wo - nie­na­wi­dzi­li Niem­ców, ale jed­nak brali jeń­ców do nie­wo­li. Fran­cu­zi i Hin­du­si, uzbro­je­ni w ma­cze­ty, nie­raz de­ka­pi­to­wa­li albo oka­le­cza­li nie­miec­kich jeń­ców. A to, w jaki spo­sób wal­czy się na woj­nie, po­ka­zu­je także, jakim jest się na­ro­dem. Iro­nią tej bitwy było to, że Po­la­cy, głę­bo­ko wie­rzą­cy ka­to­li­cy, pro­wa­dzi­li za­cię­tą walkę o gór­ską drogę pro­wa­dzą­cą do klasz­to­ru świę­te­go Be­ne­dyk­ta.

Czy zwy­cię­stwo na­le­ży przy­pi­sać także du­cho­wi bo­jo­we­mu Po­la­ków, któ­rzy byli naj­cię­żej do­świad­cze­ni przez wojnę i po­dwój­ną oku­pa­cję Nie­miec i ZSRR?

Bez wąt­pie­nia! Opo­wie­ści o pol­skich cier­pie­niach na Sy­be­rii i wę­drów­ka Po­la­ków, któ­rzy opu­ści­li łagry, do wol­no­ści w Ira­nie, albo walki żoł­nie­rzy z Bry­ga­dy Kar­pac­kiej pro­wa­dzo­ne na afry­kań­skiej pu­sty­ni nie są nie­ste­ty zbyt do­brze znane w Wiel­kiej Bry­ta­nii i dla­te­go sta­ra­łem się do tego od­nieść także w mojej książ­ce. Jeden z pol­skich we­te­ra­nów opo­wie­dział mi o duchu Po­la­ków wal­czą­cych o Monte Cas­si­no. Gdy jego od­dzia­ło­wi za­bra­kło amu­ni­cji, żoł­nie­rze za­czę­li rzu­cać ka­mie­nia­mi w Niem­ców, śpie­wa­jąc pol­skie pie­śni na­ro­do­we, aż do chwi­li, gdy do­tar­ło do nich za­opa­trze­nie. Takie mę­stwo za­dzi­wi­ło nawet elitę nie­miec­kich spa­do­chro­nia­rzy. W prze­ci­wień­stwie do Bry­tyj­czy­ków, Ka­na­dyj­czy­ków czy Ame­ry­ka­nów, Po­la­cy wal­czy­li o wol­ność swo­je­go kraju, o prawo do ist­nie­nia Oj­czy­zny. To da­wa­ło im tę nie­zwy­kłą wolę walki, którą po­dzi­wia­li inni alian­ci.

Jakie zna­cze­nie dla zma­gań wo­jen­nych mieli do­wód­cy - gen. Ha­rold Ale­xan­der i gen. Al­bert Kes­sel­ring?

Gen. Ale­xan­der był bar­dzo miłym czło­wie­kiem, ale w moim od­czu­ciu była bar­dziej dy­plo­ma­tą, a nie typem twar­de­go ge­ne­ra­ła, był jed­nak nie­zbęd­ny do utrzy­ma­nia jed­no­ści sił ko­ali­cji. Kes­sel­ring był za to bez­względ­nym za­bój­cą, bar­dzo zdol­nym i prze­bie­głym. Jeśli cho­dzi o in­nych alianc­kich do­wód­ców, to gen. Oli­ver Leese, z 8. Armii Bry­tyj­skiej, był za­le­d­wie cie­niem gen. Mont­go­me­ry'ego, gen. Mark Clark z 5. Armii ame­ry­kań­skiej miał ob­se­sję na punk­cie wła­sne­go wi­ze­run­ku, pod­czas gdy gen. Ber­nard Frey­berg z Nowej Ze­lan­dii za­po­mniał o stra­te­gicz­nym celu, kon­cen­tru­jąc się na znisz­cze­niu sił nie­miec­kich spa­do­chro­nia­rzy, któ­rzy po­ko­na­li go na Kre­cie w 1941 roku.

Jak oce­nia Pan rolę ge­ne­ra­ła An­der­sa?

Ge­ne­rał An­ders w 1944 roku peł­nił dwie role. Po pierw­sze, po tra­gicz­nej śmier­ci gen. Wła­dy­sła­wa Si­kor­skie­go, któ­re­go sa­mo­lot roz­bił się 4 lipca 1943 w Gi­bral­ta­rze, gen. An­ders stał się ojcem wszyst­kich Po­la­ków na emi­gra­cji. Po dru­gie, miał do­wo­dzić pol­ski­mi si­ła­mi zbroj­ny­mi w boju o Monte Cas­si­no, a póź­niej prze­wo­dzić Po­la­kom na uchodź­stwie. Ge­ne­rał zo­stał za­pa­mię­ta­ny, jako czło­wiek za­pew­nia­ją­cy swoim lu­dziom wiel­kie du­cho­we wspar­cie, a także jako wiel­ki przy­wód­ca woj­sko­wy.

Jakie były woj­sko­we kon­se­kwen­cje zwy­cię­stwa Po­la­ków pod Monte Cas­si­no?

Gen. Ale­xan­der po bi­twie nie mógł wyjść z po­dzi­wu dla Po­la­ków, bo prze­ko­nał się, że to oni byli naj­lep­szy­mi wo­jow­ni­ka­mi spo­śród wszyst­kich armii alianc­kich. Z kolei Sta­lin, na wieść o pol­skim zwy­cię­stwie, wpadł w furię, bo wie­dział, że ten triumf pod­nie­sie ducha Po­la­ków, któ­rych kraj chciał sobie pod­po­rząd­ko­wać. Jeśli cho­dzi o Niem­ców, to za­czę­li oni bać się Po­la­ków, bo ci po­ka­za­li się w walce od naj­lep­szej, pro­fe­sjo­nal­nej, stro­ny.

Czy Po­la­cy mogli li­czyć na wy­ko­rzy­sta­nie swo­je­go zwy­cię­stwa w sen­sie po­li­tycz­nym? Wy­sła­no ich do walki, gdy los ich oj­czy­zny de­cy­do­wał się pod­czas kon­fe­ren­cji z udzia­łem tzw. Wiel­kiej Trój­ki. Czy zwy­cię­stwo pod Monte Cas­si­no stwa­rza­ło moż­li­wość zmia­ny sta­no­wi­ska alian­tów od­no­śnie losów Pol­ski?

De­cy­zje po­li­tycz­ne, które w swej isto­cie słu­ży­ły zdra­dze­niu Pol­ski, zo­sta­ły nie­ste­ty już pod­ję­te. Ge­ne­rał An­ders miał na­dzie­ję, że bę­dzie mógł wpły­nąć na stra­te­gię alian­tów. Gen. Ale­xan­der, za­cho­wał się bar­dzo lo­jal­nie wobec gen. An­der­sa i w cza­sie kon­fe­ren­cji w Jał­cie w lutym 1945 roku po­twier­dził, że Pol­ska do­sta­nie się pod ra­dziec­ką do­mi­na­cję. Po­in­for­mo­wał o tym An­der­sa oso­bi­ście, uda­jąc się do jego kwa­te­ry. Prze­pro­sił, i, jak się wy­da­wa­ło, dzie­lił smu­tek An­der­sa, gdy pol­scy ofi­ce­ro­wie wy­bu­chli pła­czem na wieść o jał­tań­skiej zdra­dzie.

Ogrom­na ofia­ra krwi zło­żo­na przez pol­skich żoł­nie­rzy pod Monte Cas­si­no nie za­po­bie­gła "za­chod­niej zdra­dzie" czyli od­da­nia Pol­ski w ręce Sta­li­na. Czy alian­ci za­chod­ni brali pod uwagę wkład Pol­ski w dzia­ła­nia zbroj­ne w trak­cie II wojny świa­to­wej, po­dej­mu­jąc de­cy­zje po­li­tycz­ne?

Nie­ste­ty nie. Wiele de­cy­zji zo­sta­ło już pod­ję­tych w Te­he­ra­nie w 1943 roku, pod­czas kon­fe­ren­cji z udzia­łem z udzia­łem Chur­chil­la, Ro­ose­vel­ta i Sta­li­na. Mu­si­my pa­mię­tać, że od lipca 1944 Sta­lin kon­tro­lo­wał Woj­sko Pol­skie, które miało wziąć udział w in­wa­zji na wschod­nią część Nie­miec, wraz z od­dzia­ła­mi Armii Czer­wo­nej. Alian­ci uwa­ża­li, że wspie­ra­nie tylko sa­me­go An­der­sa by­ło­by, w pe­wien spo­sób, od­ma­wia­niem Woj­sku Pol­skie­mu jego do­ko­nań na fron­cie. Ozna­cza­ło to, że, do pew­ne­go stop­nia, Sta­lin był w sta­nie ma­ni­pu­lo­wać stra­te­gią alian­tów za­chod­nich. Chur­chill, w ostat­niej fazie wojny, pró­bo­wał do­pro­wa­dzić do pew­ne­go od­wró­ce­nia de­cy­zji pod­ję­tych pod­czas kon­fe­ren­cji w Jał­cie, ale jego so­jusz­nik Ro­ose­velt zmarł w kwiet­niu 1945 roku, a on sam zo­stał za­stą­pio­ny na sta­no­wi­sku pre­mie­ra po wy­bo­rach w lipcu 1945 roku. W krę­gach bry­tyj­skich i ame­ry­kań­skich to­czy­ła się wiel­ka de­ba­ta, do­ty­czą­ca po­wo­jen­nych losów Pol­ski, ale wielu urzęd­ni­ków bry­tyj­skie­go Mi­ni­ster­stwa Spraw Za­gra­nicz­nych miało po­glą­dy le­wi­co­we i pro­ko­mu­ni­stycz­ne, dzia­ła­li tam także szpie­dzy w ro­dza­ju Guya Bur­ges­sa, Do­nal­da Mac­le­ana i Kima Phil­by'ego; ci lu­dzie cie­szy­li się na samą myśl o tym, że kon­tro­lę nad więk­szo­ścią te­ry­to­riów na po­łu­dniu i wscho­dzie Eu­ro­py będą spra­wo­wać ko­mu­ni­ści.

Wła­dze Sta­nów Zjed­no­czo­nych i Wiel­kiej Bry­ta­nii za­wio­dły Po­la­ków, od­da­jąc ich oj­czy­znę w ręce Sta­li­na. Rów­nież los pol­skich żoł­nie­rzy wal­czą­cych pod bry­tyj­skim do­wódz­twem, któ­rzy po woj­nie osie­dli­li się w Wiel­kiej Bry­ta­nii, nie był łatwy. Dla­cze­go bry­tyj­skie wła­dze trak­to­wa­ły Po­la­ków w taki spo­sób?

Ja sam byłem nie­mi­le za­sko­czo­ny po­sta­wą Bry­tyj­czy­ków wobec pol­skich so­jusz­ni­ków po za­koń­cze­niu wojny. Z badań, jakie prze­pro­wa­dzi­łem, wy­ni­ka, że od­po­wiedź na to py­ta­nie tkwi­ła w ha­nieb­nej po­li­ty­ce le­wi­co­we­go rządu Cle­men­ta At­tlee'ego, który w lipcu 1945 roku za­stą­pił Win­sto­na Chur­chil­la na sta­no­wi­sku pre­mie­ra. At­tlee, a także bar­dzo le­wi­co­we bry­tyj­skie związ­ki za­wo­do­we, po­cząt­ko­wo uwa­ża­ły Sta­li­na za wy­bit­ne­go czło­wie­ka i po­słusz­nie po­dą­ża­ły za so­wiec­ki­mi kłamstw na temat Pol­ski i Po­la­ków. To było ha­nieb­ne i nie­wy­ba­czal­ne. Szcze­gól­nie ab­sur­dal­na była prak­ty­ka ko­mu­ni­stycz­nych związ­ków za­wo­do­wych, któ­rych wła­dze w la­tach 1945-1950 in­stru­owa­ły swo­ich człon­ków, by ci trak­to­wa­li Po­la­ków osia­dłych w Wiel­kiej Bry­ta­nii jako "neo­fa­szy­stów", któ­rzy krad­ną miej­sca pracy Bry­tyj­czy­kom. To była swo­ista "lo­gi­ka" po­le­ga­ją­ca na au­to­ma­tycz­nym utoż­sa­mia­niu osób o po­glą­dach an­ty­ko­mu­ni­stycz­nych z sym­pa­ty­ka­mi fa­szy­zmu.

Jesz­cze w 1978 roku bry­tyj­ski rząd Par­tii Pracy od­ma­wiał uzna­nia od­po­wie­dzial­no­ści So­wie­tów za zbrod­nię ka­tyń­ską i od­mó­wił udzia­łu swo­ich przed­sta­wi­cie­li w od­sło­nię­ciu po­mni­ka Ofiar Ka­ty­nia w Lon­dy­nie. Sy­tu­ację tę zmie­ni­ło do­pie­ro wy­bor­cze zwy­cię­stwo Par­tii Kon­ser­wa­tyw­nej i ob­ję­cie urzę­du pre­mie­ra przez Mar­ga­ret That­cher w 1979 roku. Bry­tyj­czy­cy za­po­mnie­li już jed­nak o wkła­dzie Po­la­ków w roz­szy­fro­wa­nie ta­jem­nic kodu Enig­my, czy o udzia­le pol­skich pi­lo­tów w bi­twie o An­glię. Do­pie­ro w ostat­nich la­tach Wiel­ka Bry­ta­nia od­kry­wa, jak istot­ny wkład wnio­sła Pol­ska w zwy­cię­stwo alian­tów w II woj­nie świa­to­wej. Ja, oso­bi­ście, je­stem roz­go­ry­czo­ny z po­wo­du tego, jak po­trak­to­wa­li­śmy was po woj­nie. Nie­ste­ty, Wiel­ka Bry­ta­nia znów wy­ka­zu­je ozna­ki tego sa­me­go geo­stra­te­gicz­ne­go "osła­bie­nia " lub "za­prze­cze­nia", od­ma­wia­jąc uzna­nia in­wa­zji Ro­sjan na Ukra­inę za otwar­tą agre­sję. Mam na­dzie­ję, że tym razem bę­dzie­my w sta­nie do­ko­nać za­dość­uczy­nie­nia i oka­że­my Pol­sce mocne wspar­cie w kon­flik­cie z Rosją, by unie­moż­li­wić Pu­ti­no­wi re­ali­za­cję jego pla­nów.

Pod Monte Cas­si­no pod do­wódz­twem gen. Ale­xan­dra wal­czy­li żoł­nie­rze aż 26 na­ro­do­wo­ści. Jakie ma to od­nie­sie­nie do two­rzo­nych obec­nie mię­dzy­na­ro­do­wych ko­ali­cji woj­sko­wych, które uczest­ni­czą teraz w dzia­ła­niach zbroj­nych np. w Afga­ni­sta­nie?

We współ­cze­snych ope­ra­cjach woj­sko­wych, ta­kich jak te w byłej Ju­go­sła­wii, Iraku i Afga­ni­sta­nie, śred­nia licz­ba part­ne­rów ko­ali­cyj­nych słu­żą­cych razem w jed­nym cza­sie wy­no­si­ła 22. Jako ofi­cjal­ny hi­sto­ryk NATO na Bał­ka­nach i na­ocz­ny świa­dek ope­ra­cji zbroj­nych sił ko­ali­cyj­nych w Iraku i Afga­ni­sta­nie, gdzie mia­łem za­szczyt słu­żyć u boku pol­skich żoł­nie­rzy, wiem jak trud­no jest po­go­dzić różne "na­ro­do­we" po­trze­by ta­kich ko­ali­cji, pod­czas walki prze­ciw­ko wspól­ne­mu wro­go­wi. Dla­te­go też od­naj­du­ję wiele po­do­bieństw po­mię­dzy sy­tu­acją we Wło­szech w la­tach 1944-1945, a współ­cze­śnie pro­wa­dzo­ny­mi ope­ra­cja­mi zbroj­ny­mi.

>>>

Takie to bylo wyzwolenie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:29, 05 Cze 2014    Temat postu:

Mateusz Zimmerman | Onet
Gwałt w czasach Wielkiej Krucjaty. Ciemna strona wyzwolenia

Przez lata o tym nie mówiono: armia, która przyniosła Francji wolność od władzy nazistów, zachowywała się momentami nie jak wyzwoliciele, lecz jak zdobywcy. W sferze seksu także.

W przeddzień inwazji w Normandii każdy amerykański żołnierz otrzymał kopię odezwy swojego głównodowodzącego. Generał Dwight Eisenhower pisał: "Przystępujecie do Wielkiej Krucjaty, do której szykowaliście się przez wiele miesięcy. Oczy świata zwrócone są na was. Prośmy wszyscy Wszechmogącego, aby po­błogosławił temu wielkiemu i szlachetnemu przedsięwzięciu".

Latem 1944 r. doszło w istocie do dwóch inwazji: najpierw na pół­nocy, potem na południu. We Francji znalazły się dwa miliony alianckich żołnierzy, w większości Amerykanów. Sprzymierzeni posuwali się z opóźnieniami, ale i tak w ciągu paru miesięcy prak­tycznie całe siły niemieckie zostały zepchnięte na tzw. linię Zyg­fryda. Francja była wolna – ale szybko się okazało, że relacje mię­dzy wyzwolonymi a wyzwolicielami są dalekie od idylli.

Po pierwsze: wolność dotkliwsza niż okupacja

Paradoksem "Wielkiej Krucjaty" było to, że wielu Francuzów od­czuło ją bardziej dotkliwie niż samą niemiecką okupację. Ponad 30 tys. francuskich cywilów zginęło w wyniku zarówno alianc­kich bombardowań przed samą inwazją, jak i już podczas dzia­łań na lądzie.

Z czasem front zaczął się oddalać od wybrzeża, ale żołnierzy wojsk inwazyjnych ciągle przybywało. Stopniowo zaczęto odno­towywać w Normandii coraz więcej przypadków gwałtów – miej­scowe kobiety zgłaszały setki takich zdarzeń. W aktach zachowa­ły się tylko imiona i inicjały ofiar. I tak np. na początku sierpnia 1944 r. trzech Amerykanów zgwałciło niejaką Germaine O., a jeden ze sprawców uczestniczył wkrótce również w gwałcie na Ca­therine M. Kwiaciarkę z Cherbourga zgwałciło czterech czarno­skórych żołnierzy.

Gdyby polegać na szacunkach armii amerykańskiej, trzeba by było uznać te przypadki za margines. Ale zliczano tylko te, które znalazły finał w postaci oskarżenia przed sądem wojskowym. I tak w sierpniu i wrześniu 1944 r. dwie amerykańskie armie sta­cjonujące we Francji odnotowały: 47 rabunków, 21 morderstw, 18 napadów i 67 gwałtów oraz usiłowań gwałtów. Do lipca 1945 r. amerykańskie władze wojskowe odnotowały 169 gwałtów. Nie­znacznie wyższej liczby doliczyli się wojskowi śledczy – prawdo­podobnie dlatego, że kilka gwałtów zbiorowych kwalifikowali jako osobne zdarzenia.

Ale te liczby prawdopodobnie nic nie mówią o skali zjawiska. Z ujawnionych już w XXI wieku danych lokalnych wynika, że w samym tylko departamencie Manche (w tzw. Dolnej Normandii) doszło w tym czasie do ponad 200 gwałtów. Z szacunków amery­kańskiego socjologa i kryminologa J. Roberta Lilly (zamieszczo­nych kilka lat temu w książce "Taken by Force: Rape and Ameri­can GIs in Europe During WWII") wynika, że w latach działań w Europie (1942-45) amerykańscy żołnierze dopuścili się ok. 14 tys. gwałtów, z czego ok. 3,5 tys. przypadło na rok ich walk i stacjono­wania we Francji (1944-45).

Po drugie: złe czyny bez złych proporcji

Jak pisze Norman Davies, "żołnierze wszystkich armii popełniają gwałty. I każda armia niechętnie się do tego przyznaje". Zjawi­sko, które kładzie się cieniem na legendzie wyzwolenia Francji, musimy widzieć we właściwych proporcjach.

Podczas sześciotygodniowej rzezi Nankinu na przełomie 1937 i 1938 r. żołnierze japońscy dokonali 20-80 tys. gwałtów, w dodat­ku bestialsko przy tym mordując kilkaset tysięcy ludzi. Żołnierze z Maroka walczący pod francuską flagą tylko w 1944 r. we Wło­szech zgwałcili ok. 7 tys. kobiet. Trudno zliczyć gwałty dokony­wane przez żołnierzy Wehrmachtu na podbijanych przez nich te­renach – "rasowa czystość", która miała zabraniać kontaktów sek­sualnych ze Słowiankami czy Żydówkami, w warunkach wojen­nych okazywała się pustym hasłem.

Poza jakąkolwiek skalą pozostaje marsz Armii Czerwonej w głąb Niemiec i późniejsza okupacja tego kraju – brutalny gwałt, indy­widualny i zbiorowy, był dla niemieckich kobiet nie tyle zagroże­niem, co doświadczeniem powszechnym. Ofiarą padło według różnych szacunków od kilkuset tysięcy do dwóch milionów Nie­mek.

Kolejny paradoks polegał więc na tym, że gwałtów we Francji było dużo więcej niż armia amerykańska kiedykolwiek chciała przyznać. A jednocześnie ta armia zachowywała się statystycz­nie… bardziej poprawnie niż inne. Dla francuskich kobiet, które stawały się ofiarami, nie było to jednakowoż żadne pocieszenie.

Po trzecie: obietnica seksualnego spełnienia

Tuż przed poprzednią rocznicą inwazji w Normandii amerykań­ska badaczka Mary Louise Roberts wydała książkę "What Sol­diers Do: Sex and the American GI in World War II France". Na uwagę zasługuje jedna głównych tez tej książki: żołnierze wojsk inwazyjnych zachowywali się we Francji jak seksualni zdobyw­cy, bo… tego nauczyła ich armia.

Roberts przekonuje, że oficjalnie żołnierzy motywowano właśnie tak, jak to robił generał Eisenhower: mieli być "rycerzami dobra w walce ze złem", wyzwolić Europę spod buta hitlerowskiej tyra­nii. Jednak bardziej dyskretna propaganda wojenna kusiła ich wizją erotycznej przygody. Już w 1945 r. (parę miesięcy po zakoń­czeniu wojny) korespondent magazynu "Life" pisał, że w gło­wach żołnierzy utrwalano wizerunek Francji jako "40-miliono­wego domu uciech, którego mieszkańcy przez cały dzień jedzą, piją i uprawiają seks".

Wojenna gazeta "Stars and Stripes" publikowała przydatne "roz­mówki" dla walczących w Europie. "Die Waffen niederlegen! Hände hoch!" – tyle żołnierze musieli rozumieć po niemiecku. Ale po francusku uczono ich nieco innych zwrotów: "Masz pięk­ne oczy", "Masz męża?". "Rodzice są w domu?". Prostych żołnie­rzy przekonywano, że gdy już przegonią Niemców, Francuzki po­witają ich z otwartymi ramionami i na tym bynajmniej nie po­przestaną.

Żołnierze, którzy np. w sierpniu 1944 r. przedefilowali przez wy­zwolony Paryż, mieli prawo w taką bajkę uwierzyć. "Jeszcze nigdy w życiu nie miałem policzków tak ubrudzonych szminką!" – zanotował jeden. Na Petit Palais pojawił się wielki znak infor­mujący o tym, gdzie amerykańscy żołnierze mogą zdobyć prezer­watywy. W Pigalle prostytutki obsługiwały ponoć 10 tys. klien­tów dziennie.

Ale tak rozumiana "nagroda" za wojenny trud mogła spotkać nie­licznych. Na ogół miejscowi okazywali wdzięczność za wyzwole­nie kraju, ale robili to "tylko" w granicach rozsądku. Jak to ujął pewien paryżanin, nikt nie zamierzał "na widok Amerykanów czynić znaku krzyża – a cóż dopiero mówić o oddawaniu im wła­snych córek jako towarzyszek uciech?".

Mieszkańcy wielu francuskich miast i miasteczek z konsternacją wspominali, że przed wojną amerykański turysta, który szukał kobiety, pytał o właściwą dzielnicę. Teraz żołnierze nagabywali na ulicach "wszystko, co nosiło spódnicę" – w tym żony idące z mężami i matki spacerujące z dziećmi. Mieszkaniec Cherbourga zanotował: "Gdy byli tu Niemcy, musieli się chować mężczyźni. Kiedy przyszli Amerykanie, musieliśmy ukrywać kobiety".

Po czwarte: armia nie sprzyja, armia pobłaża

Prawdopodobnie za ok. trzy czwarte wszystkich gwałtów we Francji odpowiadali żołnierze nie jednostek frontowych, ale od­działów pomocniczych. W pewnym sensie uprawnione jest twier­dzenie, że jedni żołnierze w walce o wyzwolenie Francji narażali swoje życie na froncie, a inni psuli ich reputację na tyłach.

Dowództwo Wolnych Francuzów wysłało skargę do Eisenhowera – ten wydał odpowiednie rozkazy, polecił nie lekceważyć, przy­kładnie karać itd. Ale jeśli wierzyć wspomnianym amerykań­skim badaczom: za gwałty karano głównie w celu utrzymania dyscypliny wśród własnych oddziałów, a nie dla odstraszania po­tencjalnych sprawców czy zadośćuczynienia poszkodowanym.

Oficjalne statystyki były zaniżone także dlatego, że pokrzywdzo­ne kobiety często rezygnowały z wnoszenia zarzutów – były świa­dome, że zwierzchnicy sprawcy na ogół będą skłonni raczej tuszo­wać sprawę niż zidentyfikować i ukarać winnego. W praktyce amerykańska armia nie zrobiła wiele, aby falę gwałtów na Fran­cuzkach powstrzymać. Czy mogła coś zrobić?

Nieoficjalnie miejscowe władze namawiały dowódców, aby ci ze­zwolili na otwieranie domów publicznych przy jednostkach. W ten sposób można by było przynajmniej spróbować "zarządzać" napięciem seksualnym żołnierzy i ci mieliby mniejszą skłonność, by posuwać się do gwałtów. Poza tym zapobieganie chorobom we­nerycznym i ich leczenie spadłoby na amerykańskich lekarzy wojskowych. Ale tego Amerykanie nigdy nie zrobili – obawiali się, że gdyby "polityka rozwiązłości" została oficjalnie uhonoro­wana, byłby to cios dla wizerunku armii.

Po piąte: czarnoskórzy nie walczą, ale gwałcą

Oficjalne statystyki armii wskazywały na zastanawiającą prawi­dłowość. Spośród ponad 150 amerykańskich żołnierzy w jakikol­wiek sposób ukaranych za gwałt ok. 130 stanowili czarnoskórzy. Karano ich też surowiej: spośród 29 rozstrzelanych za to prze­stępstwo (skazywano też na powieszenie, ale i na ciężkie roboty) 25 to byli Afroamerykanie.

Mary Louise Roberts twierdzi, że amerykańska armia – podczas II wojny światowej ciągle przecież zdominowana przez segrega­cję rasową – szukała w ten sposób kozłów ofiarnych. Gwałt na miejscowych miał się kojarzyć właśnie jako przestępstwo rasowe, a lokalne francuskie władze po cichu miały na to przyzwalać.

Ta praktyka wydaje się jeszcze bardziej haniebna w innym kon­tekście: czarnoskórzy w amerykańskiej armii mogli służyć prak­tycznie tylko w jednostkach transportowych lub pomocniczych. Poza pojedynczymi oddziałami właściwie nie mieli żadnych szans na wzięcie udziału w wojnie z bronią w ręku. Nierzadko amerykańskie wojsko traktowało lepiej niemieckich lub włoskich jeńców wojennych niż czarnoskórych szoferów czy mechaników we własnych szeregach.

O ile wojenną hańbę związaną z gwałtami czarnoskórym łatwo można było przypisać, o tyle wojennej chwały nikt nie chciał z nimi dzielić.

Po szóste: jestem Amerykaninem i robię, co mi się podoba

Cytowany już reporter "Life" pisał, że żołnierze czasem eksporto­wali do Europy rodzimą demokrację w specyficznym wydaniu: "Jestem Amerykaninem i mogę robić, co mi się podoba". I robili. Ciągle domagali się alkoholu, robili dużo hałasu, jeździli po no­cach dżipami willysa – ale przede wszystkim wspominano ich sek­sualną obsesję.

W Reims czy Rouen skarżono się na "bandytów w mundurach", którzy wdzierali się nocami do domów, czasem z bronią w ręku, aby "zabawić się z paniami". W Paryżu napaści, strzelaniny i bójki stały się tak częste, że władze rozważały wprowadzenie go­dziny policyjnej. Sama stolica Francji zaczęła być określana mia­nem: lean, mean sex machine – była stałym miejscem wycieczek podczas przepustek, a kiedy żołnierz trafiał do takiego miasta na 48 godzin, to raczej nie po to, by odwiedzić Luwr.

Najgorzej było w Hawrze, który w 1945 r. stał się portem dla ame­rykańskich jednostek opuszczających kontynent. Burmistrz Hawru pisał do dowodzącego w regionie pułkownika, że miesz­kańcy miasta nie mogą iść do parku ani na cmentarz, bo gdziekol­wiek obrócić głowę – wszędzie widać amerykańskiego żołnierza, który zabawia się z prostytutką.

Pół biedy, gdy chodziło o seks za obopólną zgodą. Mieszkańcy miasta musieli organizować drużyny uzbrojonej samoobrony, które miały przychodzić z pomocą napastowanym kobietom.

Po siódme: kto ratuje księżniczkę Mariannę…

"Spodziewaliśmy się przyjaciół. Przyjechali dumni aroganci, za­chowujący się jak zdobywcy" – mówił pewien Francuz o amery­kańskich żołnierzach. To, jak "zdobywcy" traktowali francuskie kobiety, idealnie łączyło się z ich stosunkiem do francuskich męż­czyzn. Kompleksy działały tu w obie strony.

Dla wielu Francuzów okupacja niemiecka nie była dramatem. Ci zaś, którzy z nią walczyli, mieli bolesną świadomość, że bez Ame­rykanów wyzwolenia by nie było. A ci nie pozwalali im o tym za­pomnieć. Często dochodziło do sytuacji, w której żołnierz w mun­durze Wolnych Francuzów był wyrzucany z baru w swoim ro­dzinnym mieście, bo tam akurat świetnie się bawili amerykańscy żołnierze. Czy sojusznicy musieli tak traktować sojuszników? Armia Stanów Zjednoczonych nie zrobiła wiele, by zadbać o ocie­plenie tych relacji.

Dla porównania: gdy siłom amerykańskim przyszło korzystać z gościny Brytyjczyków, dołożono starań, aby żołnierze poznali go­spodarzy i ich zwyczaje. Odwiedzali angielskie domy i jedli posił­ki z miejscowymi, testowano też program wymiany oficerów mię­dzy dwiema armiami. Anglicy w Afryce i we Włoszech dali się też poznać jako odważni żołnierze i godni zaufania towarzysze broni.

"Jeszcze nigdy w życiu nie miałem policzków tak ubrudzonych szminką!" – notował jeden z amerykańskich żołnierzy

Amerykanie nauczyli się też szacunku do Niemców – tych bo­wiem poznali jako twardych, nieustępliwych i dobrze wyszkolo­nych przeciwników. Do Francuzów mieli za to stosunek w najlep­szym razie pobłażliwy, a nierzadko pogardliwy.

Wielu z nich wiedziało o Francji niewiele ponad to, że parę lat wcześniej błyskawicznie padła pod niemieckim naporem. Żarto­wano, że podbój zajął Niemcom trzy dni, a i to tylko dlatego, że się rozpadało. Krążyły inne lekceważące dowcipy: – Ilu Francu­zów potrzeba, żeby obronić Paryż? – Nie wiadomo, bo sami nigdy nie sprawdzali. Albo: – Po co Francuzi sadzą drzewa na Polach Elizejskich? Żeby Niemcy mogli maszerować w cieniu.

Przy takim nastawieniu wielu amerykańskich żołnierzy dosłow­nie uważało, że na francuskich "rycerzy" nie ma co liczyć, bo ci w obronie swojej "księżniczki Marianny" palcem nie kiwną. Zało­żyć zbroję, wsiąść na koń i zabić "złego smoka" musi ktoś inny. Nic dziwnego, że dzielnemu rycerzowi należy się potem jakaś na­groda… Czy stereotypy tego rodzaju były silne i trwałe? Najwy­raźniej tak, skoro w USA błyskawicznie je sobie przypomniano po 60 latach, kiedy Francuzi odmówili Amerykanom poparcia dla wojny z Saddamem Husajnem.

Wojna zmienia dobrych ludzi w żołnierzy

Pewien historyk, mówiąc o sprawie gwałtów w Normandii, napi­sał rzecz dość oczywistą: "Wojna dobrych ludzi zamienia w żoł­nierzy – i oni robią złe rzeczy. Zamienia też w żołnierzy ludzi złych – i ci robią rzeczy naprawdę straszne".

Mary Louise Roberts przy okazji premiery książki podkreślała, że nie zamierza kwestionować ani umniejszać ofiary żołnierzy, któ­rzy w 1944 r. ruszyli na "Wielką Krucjatę". "To, co dla Francu­zów zrobili, było niezwykłe. Ale chciałabym, by obraz był bar­dziej realistyczny" – mówiła w ubiegłym roku. Rzeczywiście, w micie wyzwolenia Francji nie było przez dziesięciolecia miejsca na niuanse.

Czy wstydliwa sprawa gwałtów w wyzwolonej Francji to odkry­cie? Rzeczywiście wnioski amerykańskich badaczy rzucają świa­tło na problem dotąd nieopisany. Czy to kontrowersja? Tylko jeśli ktoś wcześniej wierzył, że zmobilizowana przez Stany Zjednoczo­ne armia "obywateli w mundurach" składała się z aniołów, a nie zwykłych ludzi.

....

Tak wojska aliantow tez gwalcily . Nie tak jak sowieci . Ci gwalcili zbiorowo milionami . 2 miliony Niemek z 3 ktore mieli pod reka . Reszta to staruszki i dziewczynki tez nierzadko gwalcone .
Zauwazmy jednak jaka to byla edukacja . Czyste rasowo Niemki gwalcone przez Murzynow podludzi brudasow ! To tez byla nauczka ! A poza tym czy to byly zaraz gwalty ? Ku szokowi Niemcow nastapilo masowe dobrowolne cudzolostwo z Murzynami ! Byli atrakcja ! Podludzie !
Nie mowiac juz o cudzolozeniu za jedzenie !
Wszystko to sa zjawiska ohydne . Wine ponosza Niemcy i sowieci bo oni wojne rozpetali oraz indywidualni gwalciciele , Bo wojna nie zwalnia od przykazan !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:29, 12 Lis 2014    Temat postu:

Rosj: Sąd Najwyższy odmówił rehabilitacji wiceszefa Abwehry
Moskwa, Rosja - Shutterstock

Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej utrzymał w mocy decyzję Głównej Prokuratury Wojskowej FR, która odmówiła pośmiertnego zrehabilitowania gen. Hansa Piekenbrocka, wiceszefa Abwehry, tj. wywiadu i kontrwywiadu wojskowego hitlerowskich Niemiec.

Poinformowała o tym w środę rządowa "Rossijskaja Gazieta", według której Sąd Najwyższy rozpoznał sprawę we wtorek. Postępowanie odbyło się z wyłączeniem jawności, czyli bez udziału mediów, obserwatorów i publiczności. Sąd uzasadnił to tym, że mimo upływu 62 lat od skazania Piekenbrocka jego akta są wciąż tajne.

"Rossijskaja Gazieta" podała, że o pośmiertne zrehabilitowanie Piekenbrocka wystąpił obywatel Niemiec Heiko Zuhr, którego moskiewski dziennik przedstawił jako "przewodniczącego organizacji społecznej Saksoński Memoriał". Swój wniosek przesłał on za pośrednictwem niemieckiej ambasady w Moskwie. Zgodnie z prawem Rosji dokument trafił do Głównej Prokuratury Wojskowej FR. Ta odmówiła rehabilitacji. Sąd Najwyższy utrzymał w mocy tę decyzję.

Piekenbrock kierował Departamentem I Abwehry (wywiad) od 1936 do 1943 roku. Funkcję tę łączył ze stanowiskiem pierwszego zastępcy szefa Abwehry admirała Wilhelma Canarisa. W 1943 roku został karnie skierowany na front wschodni, gdzie dowodził najpierw pułkiem, a następnie dywizją. Walczył m.in. pod Kijowem, Żytomierzem, Winnicą i Kamieńcem Podolskim.

Został wzięty do niewoli przez wojska radzieckie na terytorium Czechosłowacji. Był świadkiem oskarżenia w procesie norymberskim. W 1952 roku Sąd Najwyższy ZSRR skazał go na 25 lat więzienia za zbrodnie przeciwko pokojowi i ludzkości. W 1955 roku przekazano go władzom Niemiec Zachodnich, które wkrótce po tym wypuściły go na wolność. Zmarł w 1959 roku w wieku 66 lat.

Cytowany przez "Rossijską Gazietę" główny prokurator wojskowy FR Siergiej Fridinski ujawnił, że do kierowanej przez niego instytucji z Niemiec wpływa coraz więcej wniosków o pośmiertną rehabilitację nazistowskich zbrodniarzy. Przekazał, że w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2014 roku wniosków takich złożono 117. Wśród składających wnioski - zauważył - są osoby fizyczne, a także byli żołnierze Wehrmachtu i wojsk SS, oskarżonych o zbrodnie wojenne. Wszystkie takie wnioski - zaznaczył - sa przez sądy odrzucane.

- Naszym zdaniem, wnioski te są albo rezultatem nieznajomości tego, co czynili naziści, albo próbą przedstawienia zbrodniarzy wojennych jako szeregowych wykonawców cudzej woli - oznajmił Fridinski.

Odnosząc się do przypadku Piekenbrocka, główny prokurator wojskowy FR przypomniał, że został on skazany za "szpiegostwo oraz udział w planowaniu, przygotowaniu i prowadzeniu agresywnej wojny przeciwko ZSRR". - To skończony łajdak i morderca - podkreślił.

>>>

Pamietajmy ze Sowieci to skończeni łajdacy i mordercy a takze gwalciciele . Natomiast Abwehra akurat okazala sie chluba Niemiec ! Canaris zaplacil zyciem za walke z Hitlerem i co jest ewnementem mozemy byc pewni ze jest w NIEBIE ! A naprawde pieklo jest zapelnione Niemcami z tego okresu zwlaszcza tymi z wysokimi funkcjami .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:21, 18 Cze 2015    Temat postu:

70 lat temu w Moskwie rozpoczął się proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego


18 czerwca 1945 r. w Moskwie rozpoczął się proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, których oskarżono o działania przeciwko Związkowi Sowieckiemu oraz współpracę z Niemcami. Trzech spośród skazanych, w tym ostatni dowódca AK gen. Leopold Okulicki, zmarło w sowieckich więzieniach.

Przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego aresztowani zostali przez NKWD w Pruszkowie 27 i 28 marca 1945 r., a następnie przewiezieni do Moskwy i osadzeni w więzieniu na Łubiance. Sowieccy oficerowie, zapraszając ich wcześniej na rozmowy z przedstawicielem dowództwa 1 Frontu Białoruskiego - gen. płk. Iwanowem (ps. Iwana Sierowa, szefa kontrwywiadu wojskowego SMIERSz), gwarantowali im całkowite bezpieczeństwo.
REKLAMA


W sumie w sowieckim więzieniu znalazło się 16 przywódców niepodległościowego podziemia: ostatni dowódca AK gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek", wicepremier i delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski, przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak z Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Kazimierz Bagiński, Adam Bień i Stanisław Mierzwa ze Stronnictwa Ludowego, Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Zbigniew Stypułkowski i Aleksander Zwierzyński ze Stronnictwa Narodowego, Józef Chaciński i Franciszek Urbański ze Stronnictwa Pracy, Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski ze Zjednoczenia Demokratycznego, Antoni Pajdak z Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Józef Stemler-Dąbski z Departamentu Informacji i Prasy Delegatury.

- Fakt aresztowania przywódców podziemia rozniósł się po całym kraju z niezwykłą szybkością i podziałał jak piorun z jasnego nieba - wspominał Stefan Korboński, który po Jankowskim objął funkcję delegata Rządu. - Wprawdzie nikt nie miał żadnych złudzeń co do zasadniczych celów polityki sowieckiej, a już najmniej ci, którzy przeszli Powstanie Warszawskie i na własne oczy zobaczyli oraz na własnej skórze mieli wypisane "wyzwolenie", jednak prawie nikt nie przypuszczał, by Sowiety mogły użyć tak podłego i cynicznego podstępu pisze w książce"W imieniu Rzeczypospolitej".

Aresztowani przez NKWD członkowie polskiej delegacji, po blisko trzymiesięcznym śledztwie, 18 czerwca 1945 r. stanęli w Moskwie przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR. Na ławie oskarżonych w moskiewskiej Sali Kolumnowej Domu Związków Zawodowych zasiadło 15 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego (Antoni Pajdak sądzony był w odrębnym procesie). Procesowi przewodniczył gen. Wasilij Ulrych, prokurator znany z pokazowych procesów politycznych z lat trzydziestych. Obok niego w składzie sędziowskim byli także Generalny Prokurator Wojskowy ZSRR gen. N. Afanasjew oraz gen. R. Rudenko, który reprezentował później Związek Sowiecki w Procesie Norymberskim.

W akcie oskarżenia stwierdzono m.in. "nielegalność" Armii Krajowej oraz Rady Jedności Narodowej. Oskarżonym zarzucono zajmowanie się "terrorystycznymi aktami dywersji" i "szpiegostwem" na tyłach Armii Czerwonej, a także przygotowywanie planu "wystąpienia wojennego w bloku z Niemcami przeciwko ZSRS". W czasie procesu przesłuchano również złamanych podczas sowieckiego śledztwa żołnierzy AK, którzy obciążali gen. Okulickiego i AK, mówiąc o rzekomej współpracy z Niemcami i działaniach przeciwko Armii Czerwonej.

Odpowiadając na zarzuty o kolaborację z Niemcami gen. Okulicki w wygłoszonym oświadczeni stwierdził m.in.: "Nie możecie nam dowieść, że nie walczyliśmy z Niemcami. (...) Najlepsi patrioci i demokraci brali udział w tej walce. (...) Oskarżenia o współpracę z Niemcami to (...) pozbawienie honoru, to (...) oskarżenie narodu polskiego o to, że brał udział w podziemnej walce". ("Sprawozdanie sądowe w sprawie organizatorów, kierowników i uczestników polskiego podziemia na zapleczu Armii Czerwonej (...) 18-21 czerwca 1945 r. w Moskwie", Moskwa 1945)

21 czerwca 1945 r. ogłoszono wyrok. Gen. Okulicki skazany został na 10 lat więzienia, Jankowski na 8 lat, Bień i Jasiukowicz na kary po 5 lat, Pużak na 1,5 roku, Bagiński na rok, Zwierzyński na 8 miesięcy, Czarnowski na 6 miesięcy, Mierzwa, Stypułkowski, Chaciński i Urbański na 4 miesiące. Michałowski, Kobylański i Stemler-Dąbski zostali uniewinnieni.

Trzech spośród skazanych w tzw. Procesie Szesnastu zmarło lub zostało zamordowanych w sowieckich więzieniach: gen. Okulicki w moskiewskich Butyrkach 24 grudnia 1946 r., Jan Stanisław Jankowski 13 marca 1953 r. we Władymirze nad Klaźmą, a Stanisław Jasiukowicz 22 października 1946 r. w więziennym szpitalu w Butyrkach. Pozostali, poza Bieniem (wrócił w 1949 r.), powrócili do Polski w 1945 r. Tu większością z nich zajęła się bezpieka: Pużak prawdopodobnie został zamordowany w więzieniu w Rawiczu w kwietniu 1950 roku, do komunistycznych więzień trafili także Bagiński, Mierzwa, Kobylański, Michałowski i Stemler-Dąbski.

W odrębnym procesie przed sądem sowieckim w listopadzie 1945 roku na 5 lat pozbawienia wolności skazany został Antoni Pajdak. Po odbyciu kary zesłano go do Krasnojarskiego Kraju. Do Polski powrócił dopiero w 1955 roku

Oceniając moskiewski proces prof. Wojciech Roszkowski pisał: "Było rzeczą niezwykle symboliczną dla losów Polski, którą z woli Kremla zaczynano nazywać +ludową+ , że wyrok w procesie przywódców Polski Podziemnej ogłoszono 21 VI, a więc w dniu, gdy opublikowano też komunikat o porozumieniu moskiewskim w sprawie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Sprawa polska rozstrzygnęła się więc w Moskwie: niezależnych przywódców narodu, zdradziecko aresztowanych, zgromadzono na sali sądowej, by wysłuchali poniżającego wyroku, drugich zaś - marionetkowych zarządców komunistycznych i realistów ratujących resztki niepodległości - na Kremlu, gdzie uzgodnili formę władzy zależną od ZSRS. (W. Roszkowski "Najnowsza historia Polski 1945-1980")

...

To meczennicy za Polskę bez żadnej przenośni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:37, 01 Paź 2016    Temat postu:

70 lat temu Trybunał w Norymberdze ogłosił wyroki na zbrodniarzy wojennych III Rzeszy

Dzisiaj, 1 października (16:10)

70 lat temu, 1 października 1946 roku, Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze ogłosił wyroki na zbrodniarzy wojennych III Rzeszy. Oskarżono ich o popełnienie czterech rodzajów zbrodni: uczestnictwo w spisku w celu popełnienia zbrodni międzynarodowej, zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości.
Zdj. z precesu w Norymberdze
/archives.gov; wikimedia commons /

Proces norymberski miał sprawić, by przywódcy III Rzeszy nigdy nie stali się bohaterami narodowymi, by sztandary niemieckie nigdy nie pochyliły się nad pomnikiem historycznych zbrodniarzy. By przyszłe pokolenia Niemców uznały krwawą winę i spłacić mogły - i chciały - straszliwy dług wobec całego świata - stwierdził podsumowując Proces Norymberski polski korespondent z tamtego okresu Edmund Osmańczyk.

Proces Norymberski rozpoczął się 20 listopada 1945 roku, a zakończył 1 października 1946 roku. Podczas blisko 220 dni pracy wysłuchano zeznań 240 świadków, przedłożono ponad 5 tys. dokumentów, a protokół został spisany na 16 tys. stron. W procesie sądzono 22 osoby - 12 skazano na śmierć (jedną zaocznie), trzy - na dożywocie, cztery - na długoletnie więzienie, a trzy - uniewinniono.

Był to proces bezprecedensowy, gdyż po raz pierwszy zastosowano zasadę odpowiedzialności karnej przywódców państwowych za zbrodnie międzynarodowe. Oskarżono ich o popełnienie czterech rodzajów zbrodni: uczestnictwo w spisku w celu popełnienia zbrodni międzynarodowej, zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości.

W skład trybunału weszli przedstawiciele czterech zwycięskich mocarstw: Wielkiej Brytanii - Geoffrey Lawrence (przewodniczący), USA - Francis Biddle, ZSRS - Iola T. Nikitczenko i Francji - Henri Donnedieu de Vabres. Oskarżycielami byli: Hartley Shawcross (Wielka Brytania), Robert Houghwout Jackson (USA - główny oskarżyciel), Roman A. Rudenko (ZSRS) i Charles Dubost (Francja).
Wybór padł na Norymbergę, by unicestwić ducha III Rzeszy.

Na miejsce procesu wybrano Norymbergę, aby tam ostatecznie unicestwić ducha III Rzeszy. To właśnie w Norymberdze w 1933 roku świętowano dojście Hitlera do władzy, tam uchwalono w 1935 roku tzw. ustawy norymberskie (pozbawiające Żydów obywatelstwa Rzeszy, ochrony prawnej i własności). Proces odbył się w Pałacu Sprawiedliwości, który przerwał wojnę w stosunkowo dobrym stanie.

Akt oskarżenia opracowano jeszcze podczas wojny. Zawierał on oskarżenia o liczne przestępstwa popełnione przez nazistów podczas wojny, nie był jednak pozbawiony braków i błędów: pominięto m.in. kwestię okupacji niemieckiej w Polsce, getta żydowskie, przesiedlenia i germanizację. Podczas procesu często modyfikowano akt oskarżenia wraz z rozszerzaniem się materiału dowodowego. Po jego odczytaniu żaden z sądzonych nie przyznał się do winy.

Strona sowiecka usiłowała, bez powodzenia, włączyć do aktu oskarżenia zbrodnię katyńską i obwinić o nią Niemcy. Udało jej się za to wymusić na Trybunale wycofanie przedstawionej przez obrońców niemieckich tajnej klauzuli do paktu Ribbentrop-Mołotow, będącej podstawą podziału Polski i stawiającą ZSRS w roli agresora.

Oprócz głównego procesu czołowych nazistów, toczyły się również mniejsze procesy pozostałych sprawców największych zbrodni m.in. szwadronów śmierci Einsatzgruppen. Trybunał uznał także za organizacje zbrodnicze Sicherheitsdiendt (SD), Schutzstaffel (SS) oraz Gestapo.
Lista skazańców

Wyrokiem Trybunału na śmierć zostali skazani:

Martin Bormann - szef kancelarii Hitlera, później jego zastępca Hitlera i szef NSDAP (sądzony zaocznie); Hans Frank - generalny gubernator w okupowanej Polsce; Wilhelm Frick - generał SS i SA, protektor Czech i Moraw; Hermann Goering - marszałek Rzeszy, d-ca lotnictwa, twórca Gestapo; Alfred Jodl - szef sztabu w Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu; Ernst Kaltenbrunner - szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy; Wilhelm Keitel - feldmarszałek Rzeszy, szef Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu; Joachim von Ribbentrop - minister spraw zagranicznych; Alfred Rosenberg - ideolog partyjny NSDAP, minister Rzeszy ds. Terenów Wschodnich; Fritz Sauckel - generał SS i SA, organizator pracy przymusowej; Arthur Seyss-Inquart - komisarz Rzeszy w Holandii; Julius Streicher - wydawca "Der Stuermer", współorganizator eksterminacji Żydów.

Robert Ley - szef Niemieckiego Frontu Pracy tuż przed procesem powiesił się w celi, a Goering popełnił samobójstwo tuż przed egzekucją. Pozostali z wyjątkiem Bormanna, którego po wojnie nie ujęto, zostali powieszeni 16 października 1946 roku przez zawodowego teksańskiego kata st. sierż. Johna C. Wooda.

Ciała straconych przewieziono następnego dnia - według jednej wersji do obozu koncentracyjnego Dachau pod Monachium, według drugiej - do krematorium na cmentarzu Ostfriedhof-Muenchen, gdzie zostały spalone. Prochy zbrodniarzy rozrzucono z samolotu nad jedną z niemieckich rzek, jak się później okazało - do Izery.

Karę dożywocia otrzymali: Erich Raeder - dowódca marynarki wojennej, Rudolf Hess - zastępca Hitlera i Walter Funk - minister finansów i gospodarki Rzeszy.

Na długoletnie wyroki zostali skazani: Albert Speer - minister do spraw uzbrojenia, Baldur von Schirach - przywódca Hitlerjugend, Constantin von Neurath - protektor Rzeszy w Czechach i na Morawach oraz Karl Doenitz - dowódca floty okrętów podwodnych.

Uniewinnieni zostali: Franz von Papen - były kanclerz Rzeszy (przed Hitlerem), Hans Fritzsche - szef radia Rzeszy i główny cenzor oraz Hjalmar Schacht - prezes Reischbanku.

...

Niestety. Sowieci skazywali tych, z ktorych nie spodziewali sie miec pozytku. Tych ktorzy byli uzyteczni chronili. Absurdem bylo ze sowieccy ludobojcy ,,wymierzaja sprawiedliwosc". Zaden z tych systemow nie zostal sprawiedliwie osadzony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:17, 16 Paź 2016    Temat postu:

70 lat temu powieszono zbrodniarzy wojennych III Rzeszy

Dzisiaj, 16 października (06:57)

70 lat temu, 16 października 1946 r., w Norymberdze powieszeni zostali nazistowscy zbrodniarze skazani na karę śmierci przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. W procesie sądzono 22 osoby - 12 skazano na śmierć, trzy - na dożywocie, cztery - na długoletnie więzienie, a trzy - uniewinniono.
Zdj. z procesu w Norymberdze
/archives.gov; wikimedia commons /

22 zbrodniarzy wojennych III Rzeszy było sądzonych przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy podczas Procesu Norymberskiego, który rozpoczął się 20 listopada 1945 roku, a zakończył 1 października 1946 roku. Podczas blisko 220 dni pracy wysłuchano zeznań 240 świadków, przedłożono ponad 5 tys. dokumentów, a protokół został spisany na 16 tys. stron.

Był to proces bezprecedensowy, gdyż po raz pierwszy zastosowano zasadę odpowiedzialności karnej przywódców państwowych za zbrodnie międzynarodowe. Oskarżono ich o popełnienie czterech rodzajów zbrodni: uczestnictwo w spisku w celu popełnienia zbrodni międzynarodowej, zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości.

W skład trybunału weszli przedstawiciele czterech zwycięskich mocarstw: Wielkiej Brytanii - Geoffrey Lawrence (przewodniczący), USA - Francis Biddle, ZSRS - Iola T. Nikitczenko i Francji - Henri Donnedieu de Vabres. Oskarżycielami byli: Hartley Shawcross (Wielka Brytania), Robert Houghwout Jackson (USA - główny oskarżyciel), Roman A. Rudenko (ZSRS) i Charles Dubost (Francja).
Akt oskarżenia opracowano jeszcze podczas wojny

Na miejsce procesu wybrano Norymbergę, aby tam ostatecznie unicestwić ducha III Rzeszy. To właśnie w Norymberdze w 1933 roku świętowano dojście Hitlera do władzy, tam uchwalono w 1935 roku tzw. ustawy norymberskie (pozbawiające Żydów obywatelstwa Rzeszy, ochrony prawnej i własności). Proces odbył się w Pałacu Sprawiedliwości, który przerwał wojnę w stosunkowo dobrym stanie.

Akt oskarżenia opracowano jeszcze podczas wojny. Zawierał on oskarżenia o liczne przestępstwa popełnione przez nazistów podczas wojny, nie był jednak pozbawiony braków i błędów: pominięto m.in. kwestię okupacji niemieckiej w Polsce, getta żydowskie, przesiedlenia i germanizację. Podczas procesu często modyfikowano akt oskarżenia wraz z rozszerzaniem się materiału dowodowego. Po jego odczytaniu żaden z sądzonych nie przyznał się do winy.
Sowieci chcieli włączyć do aktu oskarżenia zbrodnię katyńską i obwinić o nią Niemcy

Strona sowiecka usiłowała, bez powodzenia, włączyć do aktu oskarżenia zbrodnię katyńską i obwinić o nią Niemcy. Udało jej się za to wymusić na Trybunale wycofanie przedstawionej przez obrońców niemieckich tajnej klauzuli do paktu Ribbentrop-Mołotow, będącej podstawą podziału Polski i stawiającą ZSRS w roli agresora.

Oprócz głównego procesu czołowych nazistów, toczyły się również mniejsze procesy pozostałych sprawców największych zbrodni m.in. szwadronów śmierci Einsatzgruppen. Trybunał uznał także za organizacje zbrodnicze Sicherheitsdiendt (SD), Schutzstaffel (SS) oraz Gestapo.
Prochy zbrodniarzy rozrzucono do Izery

Wyrokiem Trybunału na śmierć zostali skazani:

Martin Bormann - szef kancelarii Hitlera, później jego zastępca Hitlera i szef NSDAP (sądzony zaocznie); Hans Frank - generalny gubernator w okupowanej Polsce; Wilhelm Frick - generał SS i SA, protektor Czech i Moraw; Hermann Goering - marszałek Rzeszy, d-ca lotnictwa, twórca Gestapo; Alfred Jodl - szef sztabu w Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu; Ernst Kaltenbrunner - szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy; Wilhelm Keitel - feldmarszałek Rzeszy, szef Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu; Joachim von Ribbentrop - minister spraw zagranicznych; Alfred Rosenberg - ideolog partyjny NSDAP, minister Rzeszy ds. Terenów Wschodnich; Fritz Sauckel - generał SS i SA, organizator pracy przymusowej; Arthur Seyss-Inquart - komisarz Rzeszy w Holandii; Julius Streicher - wydawca "Der Stuermer", współorganizator eksterminacji Żydów.

Robert Ley - szef Niemieckiego Frontu Pracy tuż przed procesem powiesił się w celi, a Goering popełnił samobójstwo tuż przed egzekucją. Pozostali z wyjątkiem Bormanna, którego po wojnie nie ujęto, zostali powieszeni 16 października 1946 roku przez zawodowego teksańskiego kata st. sierż. Johna C. Wooda.

Ciała straconych przewieziono następnego dnia - według jednej wersji do obozu koncentracyjnego Dachau pod Monachium, według drugiej - do krematorium na cmentarzu Ostfriedhof-Muenchen, gdzie zostały spalone. Prochy zbrodniarzy rozrzucono z samolotu nad jedną z niemieckich rzek, jak się później okazało - do Izery.

Karę dożywocia otrzymali: Erich Raeder - dowódca marynarki wojennej, Rudolf Hess - zastępca Hitlera i Walter Funk - minister finansów i gospodarki Rzeszy.

Na długoletnie wyroki zostali skazani: Albert Speer - minister do spraw uzbrojenia, Baldur von Schirach - przywódca Hitlerjugend, Constantin von Neurath - protektor Rzeszy w Czechach i na Morawach oraz Karl Doenitz - dowódca floty okrętów podwodnych.

Uniewinnieni zostali: Franz von Papen - były kanclerz Rzeszy (przed Hitlerem), Hans Fritzsche - szef radia Rzeszy i główny cenzor oraz Hjalmar Schacht - prezes Reischbanku.

pap

...

Niestety niewielu, np. zadnych sowieckich a kryteria byly dziwne. Choc zasluzli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:12, 04 Mar 2018    Temat postu:

Adam Bień - blisko sto lat pracy dla Polski
ostatnia aktualizacja:
04.03.2018 07:00

"Od zarania swojego życia miłością dziewiętnastowiecznych patriotów kocham Polskę jako największy skarb całego narodu i skarb mój" - pisał o sobie Adam Bień.
AUDIO
 22'13 
Adam Bień w oczach bliskich i przyjaciół - audycja Haliny Ostas (23.12.1999)
Adam Bień w więzieniu NKWD, źr. Wikimedia Commonsdp
Adam Bień w więzieniu NKWD, źr. Wikimedia Commons/dp
20 lat temu, 4 marca 1998 zmarł Adam Bień, działacz ludowy, pierwszy zastępca Delegata Rządu na Kraj, skazany w "procesie szesnastu".

Późniejszy członek władz Polskiego Państwa Podziemnego przyszedł na świat 14 grudnia 1899 w Ossali, w wielodzietnej, chłopskiej rodzinie. - Braci ich było dwóch, a sióstr pięć - wspominał bratanek działacza, Maciej Bień w audycji Haliny Ostas.
Przed wybuchem I wojny światowej, w latach 1912-14 był członkiem tajnej organizacji skautowej, której celem było patriotyczne wychowanie i przygotowanie młodych Polaków do walki o odzyskanie niepodległości. Test wartości, które wpojone zostały wówczas Bieniowi nastąpił w czerwcu 1920 roku, po zdaniu przez przyszłego zastępcy Delegata Rządu na Kraj matury. Wówczas Bień zgłosił się do armii na ochotnika, by walczyć w wojnie polsko-bolszewickiej. Po służbie zaczął studia prawnicze. Dyplom magistra uzyskał w 1925 roku.
Działacz ludowy
Pracował jako sędzia w Grójcu i Warszawie. Nigdy nie zapomniał środowiska, z którego się wywodził. W dwudziestoleciu międzywojennym był aktywnym działaczem ludowym. W latach 1924- 1928 był jednym ze współzałożycieli Związku Młodzieży Wiejskiej "Wici". - Zawsze powtarzał, że był przede wszystkim wiciarzem, a dopiero później ludowcem - mówił sekretarz sąsiadującej z Ossalą gminy Połaniec, Mieczysław Machulak w audycji "Adam Bień w oczach bliskich i przyjaciół".
Jednocześnie współorganizował i aktywnie działał na rzecz teatrów ludowych. Był też członkiem PSL "Wyzwolenie", później - Stronnictwa Ludowego.
RUCH LUDOWY - zobacz serwis specjalny Polskiego Radia >>>>>
We władzach konspiracyjnych
Z ludowcami związany był również w czasach okupacji. W latach 1941-43 pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Prawnej konspiracyjnego Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego. W 1943 roku objął godność pierwszego zastępcy Delegata Rządu na Kraj. Od 1944 roku był ministrem w Krajowej Radzie Ministrów. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim.
Wśród szesnastu
W 1945 roku dostał się w ręce NKWD. W moskiewskim pokazowym "procesie szesnastu" został skazany na 5 lat więzienia, które spędził na Łubiance. Do kraju powrócił w 1949 roku. Pracował jako tłumacz, później - w 1953 roku - powrócił na salę sądową - tym razem w roli adwokata.
Po przejściu na emeryturę w latach 70. powrócił do rodzinnej Ossali. Tam zajął się pamiętnikarstwem i udzielał w lokalnym życiu kulturalnym. Spod jego ręki wyszły dzieła: "Bóg wysoko - dom daleko", "Bóg wyżej - dom dalej", "Bóg dał - Bóg wziął" i "Listy z Łubianki".
Do końca życia pozostał człowiekiem bardzo aktywnym. - Pan Adam był długoletnim honorowym Prezesem Staszowskiego Towarzystwa Kulturalnego. Od niego się wiele rzeczy zaczęło, również nauczanie historii, on był żywą kroniką - mówił w audycji Mieczysław Machulak.
Już w wolnej Polsce uhonorowano go Orderem Orła Białego. Jedna z sal sejmowych nosi jego imię.

...

Dozyl wolności!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy