Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:05, 05 Paź 2009 Temat postu: Zygmunt Szczęsny Feliński kolejny święty! |
|
|
Tymczasem juz za tydzien mamy kolejnego ,,pelnego'' swietego!
Czyli nastapi kanonizacja!Kogo?
Zygmunt Szczęsny Feliński
Błogosławiony Zygmunt Szczęsny Feliński herbu Farensbach (ur. 1 listopada 1822 w Wojutynie pod Łuckiem – zm. 17 września 1895 w Krakowie) , w 1862-1883 arcybiskup warszawski, profesor Akademii Duchownej w Petersburgu.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Cala ksiazka!
[link widoczny dla zalogowanych]
Duży wpływ wychowawczy na Zygmunta miała matka, która wprowadziła go na drogi życia wewnętrznego, ukazując zarówno radą, jak też własnym przykładem, odpowiedni kierunek myślenia i postępowania.
W obowiązkach domowych Ewa Felińska znajdowała wielką pomoc ze strony swej matki, która swoim przykładem w dużej mierze przyczyniła się do pogłębienia życia religijnego wnuków. Tak po latach pisał o niej sam Feliński: Przykłady jej wszakże silniej jeszcze przemawiały niż słowa, tak, że dla wszystkich otaczających była ona prawdziwym wzorem łagodności, pokory, zdania się na Opatrzność i szczerego współczucia dla każdej niedoli.
W domu rodzinnym Feliński nauczył się również pobożności maryjnej. Po latach pisał do swojego brata, ks. Juliana: Będąc jeszcze w trzeciej klasie w Klewaniu, wśród największego zepsucia jakie panowało między uczniami, złożyłem warunkowy ślub czystości przed obrazem Zwiastowania Matki Boskiej w tamtejszym kościele.
>>>>>
Jak widac zgnilizna moralna wsrod studentow byla niemal zawsze.Ale to tylko wychodzilo to co bylo a raczej czego nie bylo w tych mlodych od dziecka!
>>>>
W okresie pobytu w Wojutynie i Zboroszowie rodzina Felińskich wiodła bardzo skromne życie, nie wynosząc się ponad stan, zachowując serdeczne stosunki z poddanymi. Tu młody Feliński uczył się prostoty, wrażliwości na ludzką biedę, życzliwego stosunku do ludzi, miłości wobec ojczyzny oraz zawierzenia Opatrzności Bożej, które stało się obok wartości rodzinnych szczególnym rysem jego duchowości. Po latach pisał do matki: Gdy rozmyślam czasem o przeszłości, nie żądałbym powrotu żadnych innych chwil szczęśliwych oprócz tych, które na łonie rodziny spędziłem.
I wszystko bylo by dobrze gdby nie...
No wlasnie Polska byla pod zabrami.
A w tym przypadku rodzina zetknela sie z ,,cywilizacja'' Rosji...
>>>>
No ale o tym nastepnym razem!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:11, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Po wywiezieniu przez Carat matki na Sybir Zygmunt Szczęsny Feliński dostał się pod opiekę Zenona Brzozowskiego, bogatego obywatela z Podola. Z jego pomocą finansową zdołał ukończyć studia matematyczne w Moskwie, potem humanistyczne w Paryżu – na Sorbonie i w College de France.
>>>>
Bog troszczyl sie o swoje dzieci a motyw pomagajcego byl patriotyczny!
>>>>
Korespondencja, jaką prowadził Feliński z matką i rodzeństwem w czasie swoich studiów była czynnikiem jednoczącym rozproszoną po świecie rodzinę. W jego listach do najbliższych przejawiało się przywiązanie oraz troska syna i brata. Jego siostra – Zofia Poniatowska – tak wspomina: ten chłopak miał takie szczęście do ludzi, że nawet Bibikow polubił go; w towarzystwie był upragniony przez wszystkich, wszystkich oczarował... pełnią młodzieńczego życia..., giętkością swego umysłu, który się umiał dostosować do wszystkich. Jego wesołość podobała się wszystkim.
>>>>
Ta wspaniala korespondencja rodzinna warta jest czytania!Jest przyklad rodziny niemal idealnej!Juz tu na ziemi pokazuje nam zaczatek tej rodziny ktora jest w niebie!
>>>>
Był bardzo ceniony wśród kolegów. Mikołaj Bykowski pisał do Ewy Felińskiej: Błogosławię chwilę, w której zszedłem się na drodze życia ze Szczęsnym... Ja nie wierzę, żeby można poznać taką czystą duszę jak jego, takie serce niewinne, życia i miłości pełne, i nie zostać nim zachwycony, nie kochać go... Ja nie znam wyrazów, które by zdołały wiernie oddać przyjaźń, przywiązanie moje do Szczęsnego. Starał się nie nadużywać dobroci swego opiekuna. Chcąc odwiedzić matkę na wygnaniu zaczął ograniczać swoje wydatki, aby tak zebrać odpowiednią kwotę na podróż. Dowiadywał się też o możliwość udzielania korepetycji w Saratowie, zamierzając w ten sposób zarobić na swoje utrzymanie i nie obciążać matki. W listach do matki pisał: Od czasu jak wręczyłem posyłkę, nie byłem ani razu u nich [u państwa Matieu], przy tym mundur mój i w Saratowie nawet nie był bardzo dobry, a przez ciągłe noszenie to zużył się jeszcze więcej tak, że nie mam nawet teraz w czym pójść do nich...
Studia w Moskwie
Będąc w Moskwie na studiach pisał do matki: Z nauk twoich dawanych mi jako dziecku, będę zawsze korzystał i upewniony jestem, że zachowując serce nieskażone, religię i miłość braterską dla bliźnich, nie zboczę nigdy z drogi prawej: są to moje jedyne bogactwa, ale nieocenione. A także: Mój punkt widzenia to wiara – chciałbym, żeby wszystko, co mi się podoba, co mnie czaruje i zachwyca, miało w niej swój początek. Będąc w Sokołówce, u swego opiekuna, pogłębił swoją duchowość. Pisał do Matki: Trzeba się hartować, bo zaledwie jestem na początku drogi. Pod wpływem lektury dzieł Zygmunta Krasińskiego przyjął za dewizę swego życia jego myśl: ... bo na ziemi być Polakiem, to żyć bosko i szlachetnie. Po latach wyznawał: Dla mnie osobiście poglądy tego najwznioślejszego z naszych wieszczów, istotnego orła poetów, od pierwszej chwili stały się niewyczerpanym źródłem światła i siły, tak, że pod ich przeważnie wpływem ustalać się poczęły moje zapatrywania na sprawę narodową i na nasze względem niej obowiązki. Starał się jednak weryfikować przyjmowane poglądy. Tak też uczynił z koncepcją mesjanistycznej wizji narodu polskiego: Przejrzałem jasno, że jakkolwiek naród mój stał się ofiarą okrutnego bezprawia, nie poszedł jednak na męczeństwo ani dobrowolnie, ani bez grzechu, jak nasz Odkupiciel i wstępujący w Jego ślady męczennicy, że uwzględniając winy i błędy narodowe, słuszniej jest nazwać Polskę opłakującą grzechy swe Magdaleną niźli Chrystusem narodów.
!!!!!!
Znakomite sprostowanie bledow Mickiewicza!
>>>>
Studia w Paryżu
W okresie studiów w Paryżu Feliński utrzymywał bardzo serdeczne i przyjacielskie kontakty z Juliuszem Słowackim, który pisał o nim do swej matki: Felusia ci polecam także, który jest ze mną, czystym brylantem i skarbem moim, prawdziwie mi takiego potrzeba było, a następnie: ... jest to skarb na przyszłość i jeden z tych, którzy mnie o przyszłość uspokajają... Oświadczył także, że: ujrzał wielką gwiazdę świecącą nad jego głową i rozmodlone tłumy klęczące u jego stóp w świątyni. Młody Feliński towarzyszył Słowackiemu szczególnie w ostatnich dniach jego życia. Poznał wartość przyjaźni, o której później pisał: Przyjaźń jest jednym z najcenniejszych darów nieba, jeśli to będzie prawdziwie chrześcijańska przyjaźń. Na to zaś, aby taką była, trzeba koniecznie, by celem jej było wzajemne udoskonalenie przez gorliwe dopomaganie sobie w naśladowaniu Chrystusa. Feliński był jedynym Polakiem obecnym przy śmierci Słowackiego, przesłał wujowi Juliusza opis ostatnich dni życia i śmierci poety, kończąc swój list słowami: Sił mi nie staje, pisać dalej o stracie, którą tak mocno uczułem. Był on dla mnie więcej, niż przyjacielem.
>>>>
Przyjazn ze Slowackim!Kolejny temat!Bo to byly bratnie dusze!Obaj uwazali ze Polska odrodzi sie przez Ewangelie!
>>>>>
W czasie pobytu we Francji Feliński, dzięki listom polecającym, nawiązał także kontakty z innymi, wybitnymi Polakami. Wśród nich byli: Bohdan Zaleski, pułkownik Władysław Zamoyski, późniejszy generał, oraz książę Adam Czartoryski, od którego Feliński usłyszał: List pani Brzozowskiej jest dobrą rekomendacją, nazwisko pańskie jeszcze lepszą, ale najlepszą jest własna jego osoba. Na wieść o wybuchu powstania wielkopolskiego wraz z przyjaciółmi pojechał do Poznania aby wziąć w nim udział. Gdy dotarł z nim na miejsce powstanie dogorywało. Tak o sobie samym w tamtym czasie pisał po latach: w tej epoce mego życia uczucia patriotyczne tak dalece górowały nad wszystkimi innymi, nawet nad uczuciem religijnym, że nie pojmowałem szczęścia dla siebie, póki ojczyzna moja jęczała w kajdanach, wpadłem przeto w rodzaj apatii, zobojętniałem na wszystko, co mnie otaczało, osobista zaś przyszłość moja przedstawiała mi się tak bezbarwna i jałowa, iż życie samo ciężarem mi się wydawało.
Wstąpienie do seminarium duchownego i przyjęcie święceń kapłańskich
Po upadku powstania doszedł do wniosku, że najbardziej twórczą służbą narodowi jest praca nad jego odrodzeniem wewnętrznym, a nad tym najskuteczniej pracować może kapłan. Podjął przez to decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego.
>>>>
Wlasnym rozumem zdecydowal ze trzeba ratowac narod duchowo!
>>>>
Z czasem te doczesne, jak sam pisze, motywy jego decyzji uległy stopniowemu oczyszczeniu:
>>>>
Nie tyle oczyszczeniu co wzbogaceniu!Bog z radoscia przyjal decyzje Felinskiego!Coz moze byc piekniejsze niz gdy czlowiek uzywa rozumu!Bog upiekszyl zamiary Szczesnego wyszlachetnil i poglebil ku dobru swietego i Polski!
>>>>
Ofiarując się na ministra Kościołowi, sądziłem, iż łaskę mu robię, opuszczając świat z ułudnymi jego nadziejami; a i to w gruncie było fałszem, żem się poświęcał dla Kościoła, kiedy chęć usunięcia się od świata z powodu doznanych zawodów z jednej strony, z drugiej zaś przekonanie, iż na tej drodze najskuteczniej będę mógł służyć krajowi, były prawdziwym postanowienia mego powodem. Na moje szczęście postępowałem w dobrej wierze, nie domyślając się wcale, na jak fałszywej byłem drodze, a ta nieświadomość skłoniła zapewne Łaskawego Pana, że służby mej nie odrzucił i pozwolił, iż łuski światowej zarozumiałości powoli z oczu mych opadły i prawdziwą światłość ujrzeć mi pozwoliły.
>>>>
Pokora!Zrozumienie nicosci swiata bez Boga zawsze sie Bogu podoba i zawsze pomoze takiemu watpiacemu!
>>>>
Studia teologiczne Feliński rozpoczął w seminarium duchownym w Żytomierzu, jesienią w 1851 r. Po dwóch miesiącach został przeniesiony na drugi kurs, a z końcem 1852 r. wysłano go do Akademii Duchownej w Petersburgu. Ówczesny rektor tej Akademii – arcybiskup Ignacy Hołowiński – nosił się z zamiarem założenia zgromadzenia zakonnego księży. W Felińskim dostrzegł kandydata do tego zgromadzenia i postanowił o rok wcześniej udzielić mu święceń kapłańskich. Dokonał tego 8 września 1855 r., na ostatniej odprawianej przez siebie Mszy św. Wkrótce po śmierci abpa Hołowińskiego założone przez niego zgromadzenie upadło, lecz ks. Feliński czuł się związany do śmierci złożonymi w nim ślubami.
>>>>
To byl przyjaciel i mistrz naszego swietego!
>>>>
Zaraz po święceniach kapłańskich pracował on jako wikariusz w parafii św. Katarzyny w Petersburgu ucząc w szkole przyklasztornej oo. Dominikanów. Dwa lata później został mianowany na stanowisko profesora i ojca duchownego Akademii Duchownej w Petersburgu.
Wstępując na drogę życia kapłańskiego obrał sobie jako drogowskaz Wolę Bożą. Na krótko przed święceniami kapłańskimi pisał do swojej matki: Nie proszę przeto Pana Boga, aby to lub owo zrządził, ale żeby wszystko to, co zrządzić raczy, miało dla mnie taki urok i powab dlatego tylko, że to jest Wola Jego, żebym pokusy nawet nie miał, co innego pragnąć. Temu poddaniu się Woli Bożej pozostanie wierny do końca życia.
Działalność charytatywna
Jako spowiednik przy kościele św. Katarzyny zetknął się z działalnością charytatywną, dzięki swemu przyjacielowi, ks. Łubieńskiemu, który z powodu swych częstych wyjazdów powierzył ks. Felińskiemu swoich penitentów – głównie panie ze sfer arystokratycznych, trudniące się działalnością dobroczynną. Wkrótce również na prośbę ks. Łubieńskiego wziął na siebie tymczasową opiekę nad założonym przez niego zakładem Rodziny Maryi. Zetknąwszy się z wielką nędzą nie pozostał obojętny na ludzką niedolę. Ks. Feliński przyjmował kolejne osierocone dzieci do zakładu, choć w zamierzeniu założyciela miały być one tylko tzw. przykrywką do powstającego w konspiracji zgromadzenia klauzurowego. Gdy po długiej nieobecności wrócił do Petersburga ks. Łubieński, zastał Rodzinę Maryi dobrze prosperującą dzięki przewodzeniu ks. Felińskiego. Ks. Łubieński zgodził się zostawić przytułek pod jego opieką, a dla części sióstr pragnących poświęcić się życiu kontemplacyjnemu założyć zgromadzenie klauzurowe, które jednak wkrótce rozpadło się, gdyż opuszczając Petersburg w marcu 1859 r., ks. Łubieński nie postarał się o zabezpieczenie mu środków do przetrwania.
Ks. Feliński dzielił swój czas między alumnów Akademii i sieroty w Schronisku dla ubogich. Patrząc realnie na przyszłość nowo powstałego zgromadzenia postarał się tak ułożyć jego regułę, aby siostry potrafiły w przyszłości utrzymać i siebie, i prowadzony zakład. Bardzo pochlebną opinię wydał o tej regule ks. Ożarowski, pisząc do kapucyna o. Honorata Koźmińskiego: Przeczytasz regułę, jaką napisał ks. Feliński, oryginalną w swoim rodzaju, ale wcale trafną i zdaje się z Ducha Bożego, bo jest wyrazem nie konceptu, ale doświadczonej praktyki. Wraz z rozwojem zakładu trzeba było zająć się regulacja prawną sierocińca, kierownictwem duchowym i formacją nowych kandydatek do zgromadzenia, zatroszczyć się o lokal dla wciąż rozszerzającej się działalności. Dzięki wstawiennictwu baronowej Meyendorff otrzymał dla zakładu prawo istnienia z woli samego cara.
Dzięki działalności charytatywnej ks. Feliński stał się znanym nie tylko wśród duchowieństwa petersburskiego, ale również wśród ówczesnej arystokracji i w sferze urzędniczej. Pogłębiło się to tym bardziej dzięki uzyskanemu zatwierdzeniu przez cara przytułku: To zatwierdzenie, ogłoszone w gazetach, zwróciło uwagę wyższych sfer petersburskiego towarzystwa na nową instytucję i coraz częściej poczęto ją odwiedzać dla obznajomienia się z wewnętrzną jej organizacją.
>>>>>
I tak ks.Felinski stal sie ojcem duchowym nowego zgromadzenia.Rodziny Maryi!Jak sama nazwa wskazuje rodzinnego!Ulozyl bardzo nowatorskie i demokratyczne reguly!Tak ze niektorzy sa zdziwieni bo wygladaja na XX wieczne!Ale to nic dziwnego.Wszystkie zgromadzenia zakladane przez Polakow sa takie.Zwykle w zgromadzeniach obowiazuje hierarchia i posluszenstwo.W zakladanych przez Polakow niby tez... Ale faktycznie zasada tam jest rownosc i konsultacja wszystkich ze wszystkimi.Demokracja.Po prostu dawna Rzeczypospolita uksztaltowala w ten sposob dusze.I tacy sa Polacy.I to rowniez musi byc brane pod uwage wsrod zakonnikow w Polsce.Zreszta Chrystus mowi ze nie nazywam was uczniami ale PRZYJACIOLMI!A przyjaciolom sie nie rozkazuje!A przeciez Rzeczypospolita jako glowny kraj katolicki miala ustroj ktory w swoich zasadach musial byc gleboko katolicki...Tak wiec i to podoba sie Bogu! :O))))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:35, 13 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Kwestie Rosji omowilem juz w odrebnym watku:
http://www.ungern.fora.pl/wiara-ojcow-naszych,4/swieci-i-rosja,1896.html
Po powrocie do kraju zamieszkał w Dźwiniaczce jako kapelan kaplicy przy dworku hr. Heleny Koziebrodzkiej. Zajął się duszpasterstwem wśród ludu wiejskiego. Organizował misje ludowe, urządzał rekolekcje, głosił kazania, długie godziny spędzał w konfesjonale, uroczyście celebrował nabożeństwa, szerzył cześć Najśw. Maryi Panny, krzewił III Zakon św. Franciszka. We wrześniu 1885 założył pierwszą szkołę w Dźwiniaczce, w której uczyły Siostry Rodziny Maryi sprowadzone tu przez niego. W ostatnich latach swego życia rozpoczął także budowę kościoła. W tym czasie zajmował się też formacją założonego przez siebie Zgromadzenia, które szybko się rozwijało i obejmowało prace w powoływanych do istnienia, wciąż nowych, dziełach arcybiskupa. Ostatnim jego dziełem był zakład Naukowo-Wychowawczy dla niezamożnych dziewcząt w Łomnie, który prowadził swą działalność od 1895 przez 50 lat, do końca II wojny światowej.
Marcelina Darowska po spotkaniu z nim pisała: Ten człowiek ma swoje życie wewnętrzne [...] przebył widocznie całą pracę na polu cnót, ale tak prostą i łaską Bożą prowadzoną, że jej sam nie spostrzegł. W zbliżeniu z nim ma się uczucie, że się jest ze świętym. Bo też to dziwnie piękna postać z prostotą i czystością dziecka, z życiem i energią młodzieńczą, z pokorą i ubóstwem doskonałego zakonnika.
!!!!!
Tak nie ma NIC piekniejszego na swiecie niz swieta dusza!
!!!!!
Wygnanie, intensywna praca w Dźwiniaczce, trudne warunki bytowania, liczne wyjazdy, nadwerężyły organizm arcybiskupa. Na miesiąc przed śmiercią pisał do Eufemii Rogawskiej Siedzę znowu na wsi, przykuty sprawami szkoły ludowej, w której zrobiono mnie przewodniczącym, nie mogę się ruszyć, póki nie nastąpi nominacja nauczycielek, której dopilnować muszę. Następnie pojadę do Łomny na poświęcenie kaplicy i zakładu wychowawczego. – zakończył ten list słowami: ze zdrowiem moim dość licho, ale na to już nie ma rady, póki nie wynajdą sposobu na odmładzanie starców.
Zmarł 17 września 1895 w pałacu bpa Jana Puzyny w Krakowie, zaś pogrzeb odbył się 20 września na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Po kilku dniach przewieziono trumnę do Dźwiniaczki, gdzie spoczęła na miejscowym cmentarzu, w grobowcu hrabiów Kęszyckich i Koziebrodzkich.
Dopiero po odzyskaniu Niepodleglosci przewieziono trumnę do Warszawy, gdzie spoczęła tymczasowo w kościele św. Krzyża, a następnie 14 kwietnia 1921 uroczyście przeniesiono ją do archikatedry warszawskiej i umieszczono w podziemiach.
Proces beatyfikacyjny rozpoczął się 31 maja 1965, a zakończył 30 stycznia 1984, 70 lat po śmierci arcybiskupa. Dekret o heroiczności cnót proklamował Jan Paweł II 24 kwietnia 2001, a błogosławionym ogłosił 18 sierpnia 2002.
Proces kanonizacyjny zakończył się podczas konsystorza 21 lutego 2009. Decyzję o kanonizacji arcybiskupa wydał Benedykt XVI, a świętym ogłosił 11 października 2009 w Watykanie.
>>>>>
I tak mamy kolejnego swietego! :O)))
Droga do swietosci wiedzie jak widzimy przez wielki wysilek.Zreszta nie bede straszyl.Kazdy w zyciu ponosi jakies trudy.Tylko ze swieci sa madrzy i trudza sie nad swietoscia zgodnie z nauka Chrystusa.Gromadzcie sobie skarby w niebie na wieki a nie tu na ziemi gdzie mol zjada rdza niszczy zlodziej okrada itd. itp.
Glupi gromadza dobra niskiej wartosci ponoszac wielkie trudy i cierpienia.
Madrzy tez ponosza trudy ale gromadza skarby ktorymi beda sie cieszyc na wieki czyli duchowe.A i materialne tez beda mieli bo przeciez ciala Bog tez wskrzesi z martwych po to aby swieci przezywali i materialny dostatek ale sa one drobiazgiem dodanym do najwiekszych wartosci ducha.
A glupcy ani nie beda mieli dobr ducha ani materialnych :O))))
Tym ktorzy nie maja bedzie jeszcze odebrane!A tym ktorzy maja dodane!Skoro dobrze zarzadzali drobnymi ziemskimi dostana niewyobrazalnie wielkie niebianskie!Tak jest u Boga!Dlatego taka glupota jest grzech!
:O))))))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|