Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Wigilia - Boże Narodzenie !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:00, 23 Gru 2017    Temat postu: Wigilia - Boże Narodzenie !

Wigilia w tym roku wypada w niedzielę. Mamy pościć czy nie?
Ks. Michał Lubowicki | 08/12/2017

Kamil Szumotalski/ALETEIA
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Pojawiają się głosy, że w niedzielę pościć wręcz nie wolno. Z drugiej strony polska tradycja od wieków wymaga wigilijnej wstrzemięźliwości. Co z tym zrobić?

Fakt, że tegoroczna Wigilia wypada w niedzielę oznacza nie tylko najkrótszy możliwy Adwent – trwający zaledwie trzy tygodnie i jeden dzień – ale rodzi też pytanie o tradycyjny wigilijny post polegający na powstrzymaniu się tego dnia od pokarmów mięsnych. W czym w ogóle jest „problem”?
Czytaj także: Post eucharystyczny jest obowiązkowy. Czy zbyt łatwo o nim nie zapominamy?
Kary za post w niedzielę

Zasada sięgająca korzeniami jeszcze pierwszych wieków chrześcijaństwa mówi, że niedziela znosi wszelkie rodzaje postów. Ponieważ jest to dzień, kiedy świętujemy Zmartwychwstanie Pana, mamy przeżywać go radośnie i świętować. Nie jest to zatem odpowiedni czas na praktyki pokutne, do jakich należy post.

W Kościele pierwotnym bardzo pilnowano tej zasady, a za poszczenie w niedzielę groziły wręcz kary. W niektórych wypadkach fanom niedzielnych postów grożono ponoć nawet ekskomuniką, czyli wykluczeniem ze wspólnoty. Wiązało się to z fundamentalnym znaczeniem niedzieli i służyło podkreśleniu wagi Zmartwychwstania jako absolutnie centralnego wydarzenia w życiu chrześcijan.

Uważano, że ktoś, kto pości w niedzielę, nie rozumie tak naprawdę, o co chodzi w chrześcijaństwie i w Kościele, skoro uważa cokolwiek – nawet jakąś pobożną praktykę – za ważniejsze od faktu Zmartwychwstania. Z tego wynikałoby, że 24 grudnia postu zachowywać nie trzeba, a nawet nie należy.
Polska tradycja

Warto też wiedzieć, że wigilijny post polegający na wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych to nasza lokalna, polska tradycja. Nie jest to post nakazany przez żadne przykazanie kościelne ani inny przepis kanoniczny.

Zwyczaj ten wziął się z praktyki przygotowań do ważniejszych świąt poprzez krótszy lub dłuższy czas ascezy i wyciszenia, którego celem było przyjęcie odpowiedniej postawy duchowej przed nadchodzącymi uroczystościami. Podejmowano w tym czasie praktykę postu, by tym bardziej odczuć radość płynącą z przeżywanego następnie święta.
Czytaj także: Adwentowa playlista. Te utwory przygotują Cię na Boże Narodzenie

Dodajmy jeszcze, że tradycja postu od pokarmów mięsnych pochodzi z czasów, gdy rezygnacja z jedzenia mięsa była rzeczywiście istotnym i odczuwalnym wyrzeczeniem. Dziś zachowała raczej charakter symboliczny (podobnie rzecz się ma z piątkową bezmięsną dietą katolików). Poszczenie w Wigilię jest zatem w ogóle nieobowiązkowe, nawet jeśli wypada ona w każdy inny dzień tygodnia (poza piątkiem, oczywiście).
Schabowy na wigilijnym stole?

Teoretycznie więc, 24 grudnia powinniśmy spokojnie wcinać mięso i to w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić wieczerzę wigilijną ze schabowym w roli głównej.

Tradycja – nawet ta niewynikająca wprost z przykazań kościelnych – ma także swój urok i wartość. Dziś, kiedy jednodniowa dieta bezmięsna nie stanowi raczej dla nikogo specjalnej udręki, można chyba bez trudu pogodzić jedno z drugim i nie tracąc świątecznego charakteru niedzieli, zachować jednocześnie tradycyjny w Polsce „postny” charakter dnia wigilijnego.

A tak właściwie, to „wigilijny” jest tylko wieczór. Wigilia oznaczała bowiem wieczorne czuwanie poprzedzające dzień świąteczny. Jeśli więc komuś schabowy niezbędny jest do przeżywania radości z faktu Zmartwychwstania, to może spokojnie spożyć go w ramach niedzielnego obiadu, a wieczorem zasiąść do tradycyjnie bezmięsnej wieczerzy. O ile ktoś w ogóle je obiad w wigilię przed „postną” wieczerzą z tradycyjnych dwunastu potraw.

...

Post w niedziele bylby abberacją... Wieczerza najlepsza tradycyjna. Sniadanie natomiast z miesem. Obiadu to raczej w ten dzien nie ma SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 13:03, 25 Gru 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:15, 23 Gru 2017    Temat postu:

Jak zrobić szopkę na Boże Narodzenie? 6 inspirujących pomysłów
Pola Madej-Lubera | 13/12/2017
Etsy.com / Marloes de Vries
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Własnoręczne wykonanie bożonarodzeniowej stajenki to wielka radość dla całej rodziny i okazja do głębszego przeżycia sensu świąt. Sprawdź nasze inspiracje na najładniejsze szopki do zrobienia w domu.


S
zopki DIY (czyli z angielskiego „Do It Yourself”) łączą w sobie niezliczone zalety. Przede wszystkim nawiązują do tradycji adwentowego oczekiwania i związanych z nim przygotowań do Bożego Narodzenia.

Wykonanie szopki zazwyczaj wymaga planowania z wyprzedzeniem i w zależności od techniki zajmuje od kilku godzin do nawet kilkunastu dni. Własnoręczne szykowanie figurek, żłóbka i stajenki to zatem doskonała okazja do kontemplacji sensu świąt poprzez twórczą pracę. Domowej roboty szopkę możemy potraktować jako wyjątkowy prezent dla bliskiej osoby albo na sposób edukacji religijnej dzieci i wnuków.

Maluchy zazwyczaj cieszą się, gdy proponuje im się konstruowanie jezusowej stajenki lub ulepienie figurek z modeliny czy masy solnej. Dzieci lubią ustawiać figurki i wypełniać gotowe szopki siankiem.

Szopka „zrób to sam” zawsze będzie jedyna w swoim rodzaju i niewykluczone, że tańsza niż większość oferowanych na rynku „gotowców”.

Jeśli więc dysponujesz czasem, spróbuj w tym roku stworzyć szopkę własnoręcznie. Nawet nieduża i symboliczna będzie pięknym świątecznym akcentem w każdym domu. A może przy okazji odświeżysz sobie historię Bożego Narodzenia? Mało kto pamięta, że tak popularne w wizerunku szopki wół i osioł w zasadzie w Ewangelii nie są wspominane, a ich obecność w kulturze chrześcijańskiej wywodzi się z apokryfów.
Czytaj także: Najpiękniejsze szopki bożonarodzeniowe pod Twoją choinkę


1. Szopka szydełkowa

Wymaga sporo wysiłku, ale jeśli masz wprawę w wykonywaniu prac szydełkiem, powinno pójść szybko. Możesz też zrobić 1-2 figurki, a pozostałe zamówić od twórcy w internecie (np. na portalu Etsy czy Allegro). Instrukcję wykonania szydełkowych postaci świętej rodziny i pasterzy znajdziesz na forum stylowi.pl (wymagane jest zalogowanie) oraz na facebookowych grupach rękodzielniczych.


2. Szopka z piernika

Jeśli masz dużo czasu, wykonaj szablony do ciasteczek korzennych samodzielnie i wykrawaj je małym nożykiem. Najlepszym ciastem będzie to typu szwedzkiego, na twarde i cienkie pierniczki. Jesteś zajętą gospodnią? Zamów komplet wykrawaczy „szopka” w internetowym sklepie, np. Tescoma czy Tortownia.

Gotowy domek z piernika, który może udawać szopkę, kupisz z kolei w IKEA. Czy jednak nie lepiej zająć się wszystkim samemu od początku do końca? Satysfakcja gwarantowana, a najlepsze jest to, że po świętach szopkę będzie można zjeść.

#szopka #szopkazpiernika #piernik #gingerbread #wypieki #dekorowanie #święta #bożenarodzenie #christmas

A post shared by Sylwia Majchrzak (@_._happy_cake_._) on Dec 1, 2017 at 12:56pm PST


3. Szopka z rolek po papierze toaletowym

Kto ma dzieci w przedszkolu, ten wie, że zbieranie rolek po papierze to obowiązek każdego rodzica. Są bowiem materiałem na niezliczone proste prace plastyczne. Rolki to także jedna z najtańszych opcji na szopkę DIY. Figurki do stajenki z rolek może wykonać każdy, z kolorowego papieru lub filcu. Wzory nie są tu potrzebne, ale jeśli koniecznie potrzebujesz inspiracji, wystarczy przeszukać portale Instagram i Pinterest.


4. Szopka z szablonu

Istnieją tysiące gotowych szablonów do tworzenia szopek, zarówno w papierniczych sklepach, jak i w internecie (wystarczy je tylko wydrukować i wyciąć). Nam najbardziej podobają się szablony z kolorowych kartoników z bloga Marloes de Vries. Są naprawdę urocze, a na tym samym blogu jest też instrukcja wykonania stajenki.
Czytaj także: Piękny i prosty pomysł na domową szopkę, którą zrobisz z dziećmi


5. Szopka z makaronu

Bardzo pracochłonna, ale też efektowna szopka z makaronu wymaga skupienia i cierpliwości. No i oczywiście kilku rodzajów makaronowego ciasta. Na koniec można pomalować dzieło złotą farbą w spreju, ale naturalny żółty kolor też wygląda ładnie w zestawieniu z zielonymi gałązkami choinki. Szukasz instrukcji krok po kroku? Znajdziesz ją tu.


6. Szopka z pudełek po zapałkach

Warto samodzielnie narysować i wyciąć postacie do tej szopki. Jeśli jednak wątpisz w swoje talenty, wydrukuj papierowe oklejki z pdf na blogu artysty Markusa Fischera, wytnij je i udekoruj nimi swoje pudełka po zapałkach. Możesz to zrobić wspólnie z dziećmi – nie napracujesz się zbytnio, a dla dzieci będzie to kreatywna zabawa z ćwiczeniem małej motoryki.

...

Oczywiscie nie w niedziele! Macie czas do 24.00. Pewnie obrazek czy figurki w domu sa rzecz tylko aby obudowac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:23, 23 Gru 2017    Temat postu:

Jak nie oszaleć w święta?
Ilona Przeciszewska | 23/12/2017

Johannes Hofmann/Unsplash | CC0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Zapewne obiektywnie mało znaczące pytanie, np. „dlaczego ubrałaś zieloną spódnicę?” lub „co to za krawat?” nie wywołałoby w nas fali wściekłości czy smutku, gdyby nie to, że w dzieciństwie czuliśmy się krytykowani za to, jak wyglądamy.
Święta pełne emocji

Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas. To przecież urodziny samego Boga! Jedno z najważniejszych wydarzeń liturgicznych. Obchodzenie świąt nie dotyczy jednak tylko osób wierzących. Na swój sposób obchodzą je również osoby niedeklarujące przynależności do jakiegokolwiek wyznania. Kupujemy choinki, prezenty, szykujemy specjalne potrawy, sprzątamy mieszkania. Zapewne niewiele jest osób, które przechodzą ten czas obojętnie. Klimat świąteczny udziela się każdemu z nas. Ten specyficzny czas w roku wywołuje w nas wiele emocji, z którymi potrzebujemy sobie poradzić.

Uczucia, jakie przeżywamy pod wpływem świątecznego szaleństwa mogą być bardzo różne. Skrajność może dotyczyć nas samych – możemy mierzyć się z dużą ambiwalencją, jak również możemy przeżywać ten czas w zupełnie różny sposób niż druga osoba.

Uczucia, jakie się pojawiają, mogą być bardziej lub mniej przyjemne. Możemy przeżywać radość czy ekscytację, jak również złość czy smutek. Często obecne są w nas bardziej złożone emocje, np. miłość, nadzieja, czy też wstyd, zazdrość, zażenowanie lub poczucie winy.
Czytaj także: W święta „podzielimy” się z innymi… naszą córeczką


W święta pamięć ożywa

Czasami emocje są związane z obecną sytuacją – uruchamiają się wówczas, gdy dostajemy nietrafiony prezent czy jakaś osoba powie nam coś przykrego. Niekiedy jest tak, że pochodzenie emocji jest związane bardziej z przeszłymi doświadczeniami.

Święta uruchamiają pamięć o wydarzeniach z dzieciństwa, o tych pozytywnych – wówczas przeżywamy coś w rodzaju ukojenia, nostalgii za „utraconym rajem”. Możemy również przypomnieć sobie przykre doświadczenia, a te obudzą w nas napięcie związane z nieprzyjemnymi emocjami.

Ponadto doświadczenia z przeszłości mają niewątpliwy wpływ na to, jak przeżywamy obecne sytuacje. Zapewne obiektywnie mało znaczące pytanie, np. „dlaczego ubrałaś zieloną spódnicę?” lub „co to za krawat?” nie wywołałoby w nas fali wściekłości czy smutku, gdyby nie to, że w dzieciństwie czuliśmy się krytykowani za to, jak wyglądamy.
Czytaj także: A co, jeśli nie czuję „magii tych świąt”?


Dziś jesteśmy już inni

Czas świąt często jest powrotem do tego, co było kiedyś, czasem wiele temu. To tak, jakby przewinąć film o kilka lat wstecz. Spotkania rodzinne niejako „wtłaczają nas w stare role”. Niekiedy jest tak, że dobrze jest nam wrócić do bycia małą dziewczynką lub chłopcem. Innym razem takie cofnięcie w czasie może być trudne.

Dostrzegamy zmiany w nas samych i nie chcemy wracać. A święta to właśnie czas, który przypomni nam o tym, kim byliśmy, w mniejszym lub większym stopniu, w mniej lub bardziej świadomy sposób. Być może również odkryjemy, że niektóre trudne „role” dalej są w nas obecne – w naszym sposobie myślenia, przeżywania, sposobie zachowania. A tego wolimy unikać, zapomnieć, udawać, że tego nie ma, że już to nas nie dotyczy.
Czytaj także: Firmowa „wigilia”. 7 pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć


Święta – czas podsumowań

Świąteczny czas może być także wyzwaniem ze względu na to, że jest swojego rodzaju podsumowaniem roku, a nawet całego życia. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę z tego, co nam się udało. Świąteczny stół to idealna okazja do tego by „zabłyszczeć” – pochwalić się swoimi sukcesami.

Niestety, jest też druga strona medalu. Zderzamy się również ze swoimi porażkami czy brakami. A taka konfrontacja może nas bardzo boleć. Czy znajome jest Ci uczucie zazdrości, gdy Twój brat czy siostra chwalą się właśnie tym, co zawsze chciałeś mieć lub osiągnąć? Czy pamiętasz złość, jaka w tobie „kipiała”?

Aby poradzić sobie z trudnymi uczuciami potrzebujemy je nazwać i zastanowić się nad tym, skąd pochodzą. Ważne jest, aby zobaczyć swój sposób myślenia, przeżywania i zachowania oraz NIE OCENIAĆ TEGO. Dać sobie prawo do własnych uczuć niezależnie od tego, jakie one są i dlaczego się pojawiają.

I pamiętaj, że możesz zrobić tylko to, na co masz wpływ. Nie możesz zmienić innych ludzi, ale możesz zmienić siebie – swój sposób myślenia, przeżywania i zachowania. A święta są doskonałą okazją do tego, aby uczynić krok naprzód w swoim rozwoju osobistym. A więc – do dzieła! Niech czas świąt będzie czasem cudów, które zadzieją się nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz nas.

...

Najlepsze podejscie do rodziny to z miloscia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:53, 24 Gru 2017    Temat postu:

Najważniejszą osobą w święta nie jest matka czy teściowa, ale Ten, który nadchodzi (WYWIAD)
Beata Pawłowicz | 23/12/2017

Milles Studio/Stocksy United
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jeśli nie nauczyliśmy się być blisko z rodzicami, nie będziemy w wymiarze duchowym blisko z Bogiem. Jak sobie z tym radzić tłumaczy ksiądz i psychoterapeuta, Grzegorz Kudlak.

Duchowość to relacja osobista z Bogiem. Trzeba umieć ją zbudować. Zazwyczaj uczymy się obserwując i naśladując rodziców. Kłopot, jeśli nie mogliśmy się tego od nich nauczyć, tak bardzo, że nawet z nimi nie jesteśmy blisko. Wtedy nie nawiążemy relacji także w duchowym wymiarze z Bogiem.

fot. Jakub Szymczuk
ks. Grzegorz Kudlak



Beata Pawłowicz: Ksiądz mówi, że nasz obraz Boga to przeniesienie tego, czego doświadczyliśmy w relacji z ojcem i matką. Dlatego życie duchowe nie rozwija się, dopóki nie przekroczymy urazów z dzieciństwa. Ale czy modlitwa nie wystarczy? Potrzebna jest psychoterapia?

ks. Grzegorz Kudlak: Wierzę, że można doświadczyć cudu uzdrowienia serca i mimo braku dobrej relacji z rodzicami nawiązać głęboką relację duchową z Bogiem. Jestem wierzącym księdzem i wierzę w cuda. Ale nawet jeśli popatrzymy w Ewangelie to tam wielu cudów nie ma. Poza tym, rodzi się pytanie o cud, czym on może być? Może tym, że ukaże się nam prawda o naszej relacji z rodzicami?


Prawda o naszym dzieciństwie

Cud jako zobaczenie prawdy o naszym trudnym dzieciństwie?

Może. Może nasz cud doprowadzi nas do tego, że poczujemy to, czego nam zawsze w relacji z rodzicami brakowało, a czego pragniemy? Chodzimy do kościoła i chcemy cudownej relacji z Ojcem Bogiem, ale nie mamy jej z ojcem człowiekiem. Warto więc zastanowić się, dlaczego? Dlaczego tej relacji z ojcem, czy z matką nie mam? Co to jest, że przy moim ojcu nie jestem prawdziwy? Że przy matce nie jestem sobą? Mówimy o rodzicach, bo ten obraz w sercu dziecka się przenika.

Wiele zależy od tego, jaki ten obraz jest, bo jak uczy psychologia, rzutujemy go na to, jak widzimy Boga. Jeśli stanie się cud, to mimo to, że ojciec był niedostępny albo agresywny, nasz obraz Boga ulegnie uzdrowieniu i zobaczymy Go jako czyste miłosierdzie. Bóg jest nie tylko naszym ojcem, ale i matką: czułą, przytulającą, akceptującą. Pięknie tę dwoistość, tę pełnię Boga pokazał barokowy malarz Rembrandt, przedstawiając na jednym ze swoich obrazów Boga z jedną męską, a drugą kobiecą ręką, co ukazuje istotę jego męskiego i kobiecego pierwiastka.

Ale prawda o tym, jacy byli nas rodzice, może zachwiać IV przykazaniem?

A dlaczego ma zachwiać szacunkiem do nich? Prawda wyzwala także z niechęci. Trzeba ją poznać, bo ona dopiero otwiera nas na spotkanie z Bogiem takim, jakim On jest, a nie jakim Go widzimy. Jeśli więc chcemy być blisko Boga, warto właśnie w Adwencie zastanowić się nad tym, jaka jest moja relacja z rodzicami? A jaka chciałbym, żeby była?

Może kiedy zdam sobie sprawę, że matka nigdy wobec mnie nie była czuła i to przepłaczę, to pozwoli mi otworzyć serce na czułą relację z Bogiem? Mam wiele doświadczeń zawodowych, które potwierdzają to, że tędy droga. Ostatnio miałem w psychoterapii pacjenta, który działał w wielu wspólnotach religijnych i nic mu nie wychodziło. Wiecznie doświadczał tego samego: odrzucenie, niezrozumienie, konflikty, awantury – był zupełnie rozbity. W życiu osobistym nie udawało mu się nawiązać żadnych relacji. Przyszedł i zapytał: co jest ze mną nie tak?

Tak, jeśli nazwiemy, opłaczemy to, co się stało. Warto zacząć od tego, by sobie jasno powiedzieć: chcę być blisko z kimś, mieć kogoś, kto o mnie pamięta, czemu więc nie mam? Zazwyczaj pracując nad tym wracamy do zranień z dzieciństwa. A zranieniem nie jest tylko przemoc.

Zranieniem jest także zaniedbanie. Niezauważenie moich potrzeb jako dziecka. I je też trzeba opłakać: „Mamo, mogło się stać coś dobrego, ale się nie stało. Mogłaś mnie przytulić, żebym poczuł się bezpiecznie, ale tego nie zrobiłaś. Nie dlatego nawet, że byłaś zła czy chora, ale po prostu: byłaś zajęta sobą”. To też jest do przepłakania. My nie obwiniamy rodziców, że byli straszni i skrzywdzili nas.

My przyglądamy się swojemu dzieciństwu z tej perspektywy: co się takiego stało, że teraz nie mogę znaleźć swojego miejsca w świecie? I to daje ukojenie. Bo wówczas możemy przeżyć i złość, i płacz, i smutek, i poczucie bezradności tamtego dziecka. A wtedy zrozumiemy, że te emocje zawsze w nas były, ale hamowaliśmy je nieświadomie. Taki przykład: „Mamo, zostawiłaś mnie jak byłam malutka w szpitalu”. Mama: „Ale mnie nie chcieli do ciebie wpuścić!”. „No, ale ja byłam sama i przestraszona”. Mama: „Nie mogłam tam być, ale nie wiedziałam, że ty tak to przeżywasz” – takie słowa mogą ukoić.
Czytaj także: Trudne dzieciństwo może być źródłem siły. Jak zmienić swoje myślenie o traumie?


Żal do rodziców…

Taka rozmowa rzadko się udaje…

Tak. Ale mamy i możemy mieć żal, i do rodziców, i do Boga, że nam się krzywda stała. Jeśli jednak nie rozmawiamy z rodzicami szczerze, to też szczerze nie umiemy rozmawiać z Bogiem. Boimy się, myślimy, że nie wypada… I nie mamy bliskiej, osobistej relacji z Bogiem, tylko jedno wielkie udawanie. Mamy być szczerzy, być sobą.

Dlatego warto o tym, co przeżyliśmy, co czujemy, powiedzieć Bogu. Mamy intelektualne przekonanie: „Bóg jest z nami zawsze”, ale wtedy w szpitalu czuliśmy sercem zupełnie co innego. Czuliśmy się porzuceni. I to powiedzmy rodzicom, powiedzmy też Bogu. Powiedzmy mu nie to, co wydaje się nam, że powinniśmy czuć, ale to, co czuliśmy naprawdę: „Zostawiłeś mnie!”.

To trudne nakrzyczeć na Boga?!

To ważne, aby być szczerym wobec bliskich i Boga. Bo bywa też tak, że kiedy nie wiemy, że to ojciec czy matka byli powodem naszego bólu, to dokonujemy tzw. „przeniesienia” czyli zamiast gniewać się na ojca, który bił albo na matkę, która nie obroniła – gniewamy się na Boga. Ateiści nie wierzą w Boga, ale to nie znaczy, że nie uważają Go za ważną figurę.

Czasem też mam wrażenie, że prawda o ateizmie to przeniesienie na Boga nienawiści za całe zło, jakie nas w życiu spotkało ze strony ludzi. Za wszystkie skrzywdzone miłości. Kiedy ateista pyta, dlaczego Bóg stworzył okrutnego wilka, pytam go: kogo okrutnego spotkałeś w życiu? Może to twój ojciec jest takim wilkiem? Zobacz, czy tego, co zarzucasz Bogu nie zarzucasz też ojcu?

Ale jeśli powiem tak, to przeżyję złość do ojca, a to niechrześcijańskie?

Złość jako emocja, na którą nie mamy wpływu nie jest grzechem. Jest nim dopiero zawiść, czyli postawa zależna od naszej woli. Rzadko mówi się o tym ważnym rozróżnieniu, dlatego boimy się emocji. A kiedy tłumimy je wystarczająco długo, boimy się eksplozji, w której tracimy kontrolę. Rodzice przysłali do mnie raz 21-latka.

Początek jego życia, a on siedzi na fotelu i mówi, że przysłali go, bo całymi dniami siedzi przed komputerem, ale on sam nie widzi w tym problemu. Zapytałem go o satysfakcję z życia. Jak je ocenia? Na 3 plus. Pytam: co się stało w pana życiu, że nie chce się panu pełniej żyć? „Nie chcę czuć”. Dobrze, ale jak coś jest na 3 to zaraz będzie na 2. Życie nie lubi stagnacji: nie spada tylko to, co rośnie.
Czytaj także: Wszystkie błędy mojej mamy, których nie chciałabym powtórzyć


Bóg przychodzi nie patrząc, czy „posprzątaliśmy” już w życiu

Adwent, ale co z tymi, którzy np. tak jak ja, żyją w związkach niesakramentalnych, itd.? Czy mamy prawo Boga do nas zapraszać? Może zaprosić Go dopiero, jak zrobimy remont, posprzątamy?

Bóg się narodził w stajence, więc i do Twojego domu, do Twojego życia przyjdzie. Zapraszasz go do siebie – to istota Adwentu, do swojego życia takim, jakim ono teraz jest. Niewyremontowanego, zabałaganionego. W tym bałaganie przecież tkwi źródło Twojego cierpienia.

Sprzątasz i nie możesz posprzątać, tynk się ciągle sypie. Jaka to jest piękna wizja: Bóg przychodzi i jest z Tobą w tym cierpieniu, wcale się nie brzydzi i nie obraża. W tym niewyremontowanym życiu, w bałaganie, który próbowałaś ogarnąć tysiąc razy. Wyobraź sobie taką scenę: On jest z Tobą w tym Twoim niepoukładanym życiu, w cierpieniu, w tych niewykorzystanych szansach, w bezradności, w rozpaczy, we wstydzie. Gdyby ktoś przyszedł i powiedział: „Ja teraz z Tobą będę, bądź taka, jaka jesteś, i tak będę z Tobą” to…

To byłaby miłość.

I Bóg nas kocha i z nami takimi jest. Ale my nie wierzymy, nie możemy uwierzyć w to, jeśli nasi rodzice nie byli z nami, jeśli musieliśmy zabiegać o ich miłość, udawać innych niż jesteśmy, starać się nieustannie zbierać punkty. Adwent to próba uwierzenia w to, że to możliwe, żeby Bóg zawsze chciał być z nami, chociaż ojciec czy matka nie chcieli. Adwent to nadejście – to jego istota. Pukanie do drzwi jest dobrym obrazem.

Ale co, jeśli ktoś czuje, że postąpił nie tak jak trzeba, że na przykład wybrał człowieka, a nie Jezusa? On przyjdzie mimo to?

We Franciszkowym duchu, tak. Przyjdzie. Papież pokazuje nam przecież od czasu swojego pontyfikatu inną perspektywę, perspektywę miłosierdzia. I to jest mi bliskie. Bo ja też uważam, że dorastamy do decyzji, że ona wymaga czasu. A zobowiązania, które przyjmujemy na siebie wobec drugiego człowieka są istotnymi elementami naszego życia. I nie o to chodzi, by bezdusznie powiedzieć: jeśli żyjesz z człowiekiem w związku niesakramentalnym to od niego odejdź.

Nie, trzeba się przyjrzeć temu: kim ten człowiek dla mnie jest, jaką relację z nim zbudowałem, w jakiej sytuacji życiowej to się stało? Ważne jest tu cierpienie: wydaje mi się, że tak wybrałem i tak chcę, ale kiedy zaczynam dojrzewać duchowo, czyli odczuwać chęć, by być blisko Boga i prawdziwego siebie, a na drodze pojawia się przeszkoda – cierpię. I właśnie tam, w tę przestrzeń cierpienia, mam zaprosić Boga.
Czytaj także: Katarzyna Grochola: Jesteśmy po to, żeby się nauczyć kochać [wywiad do oglądania i czytania]


Iść czy nie iść do rodziny…

Cierpienie bywa ogromne… Zdarzają się łzy w Kościele.

Moje doświadczenie jest takie, że jak ktoś przyjmie Boga, uwierzy, że on chce przy nim być, przyjmie Go jako konkretną osobę, to będzie łatwiej. Sami często jesteśmy bezradni wobec cierpienia fizycznego, psychicznego innych ludzi. Nie umiemy w nim ulżyć, patrzymy na nie bezradnie. Ale moi pacjenci często mówią: „Nie sądziłem, że dożyję takiego momentu, że będzie mi łatwiej z moim cierpieniem”. Jestem więc przekonany, że właśnie ci, którzy taki obszar cierpienia mają w sobie, tam właśnie powinni Boga zaprosić i tam go przyjąć. W swojej stajence, w najciemniejszym miejscu.

Chciałbym, żeby ten Adwent był wyjątkowy, tak jak ten konkretny moment mojego życia. Bo może następny Adwent spotka mnie w całkiem innej rzeczywistości? Dlatego ten obecny jest niepowtarzalny. Rok temu było inaczej i za rok będzie inaczej. Jezus zaś dziś, teraz puka jak stary przyjaciel do Twoich drzwi, do Twojego życia: czy masz posprzątane, czy nie. Zaprosisz Go?

Trudno zaakceptować to, że nie dość, że mieliśmy bolesne dzieciństwo, to jeszcze ono dewastuje naszą bliskość z Bogiem. A tu za chwilę będzie opłatek…

Iść czy nie iść do rodziny? Udawać, czy być prawdziwym? Co robić, przeżyć te emocje, a może nie? Mogę widzieć problem, ale nie być gotowym się nim zająć. Zapytaj więc siebie, co chcesz? Nie pytaj: co wypada? Nie pytaj: jaka jest tradycja, co należy, co powinienem? To może być nazwane psuciem świąt. Zapytaj siebie: czy i gdzie ja chcę iść? Jeśli uznasz, że chcesz zostać sama, może płacząc albo tęskniąc – tak zrób. Być może ten akt prawdy wobec siebie i innych, to przeżycie bólu i autentycznego cierpienia sprawi, że pojawi się przestrzeń na Przyjście i Narodzenie. A następne święta mogą być lepsze.

Ksiądz mówi: możesz nie iść do rodziców na Wigilię?

Obrażą się, że nie robisz, jak oni chcą? Bądźmy dorośli: podejmujemy decyzje, które są dobre i potwierdzają nasze życie w prawdzie. Bliscy, którym na Tobie zależy uszanują Twoją potrzebę. Najważniejszą osobą w święta nie jest przecież matka czy teściowa albo obrażony tatuś, ale Ten, który przychodzi i nie gardzi żłóbkiem mojego serca. Moje zadanie polega nie na przerabianiu żłóbka na pałac, ale na przygotowaniu go dla Niego. Zgody, by do tej stajni wszedł właśnie On, po to, by rozpocząć moje zbawienie.

W przypowieści o Pannach mądre okazały się te, którym nie zabrakło oliwy. Nie tej do smażenia karpia! Ale do oświetlania drogi dla Oblubieńca. Oświetlania mojej wstydliwej ciemności. Twój żłóbek otworzony ma być dla Niego, a nie dla tradycji. To trudniejsze, niż przyklejony uśmiech i kurtuazje nad zimnym barszczem. Ale zbawienne.

...

Trzeba prostowac relacje. Nie jestesmy malymi dziecmi i rozumirmy ze rodzice to tez grzeszni ludzie a nie ideał. Jakze zatem mozemy nie okazac milosierdzia nawet dla ojca pijaka... TO KOMU OKAZEMY MILOSIERDZIE JAK OJCU NIE POTRAFIMY!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:36, 24 Gru 2017    Temat postu:

Co możesz zrobić, żeby święta – mimo przeciwności – były piękne?
Pierre d'Ussel | 24/12/2017
Pexels | CC0
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Jeśli wprowadzisz w życie te cztery wersety z Biblii, mówiące o relacjach z innymi, staniesz się człowiekiem niosącym pokój.


B
oże Narodzenie: figurki już ustawione w szopce, radość gości na twarzach dzieci, na choince migają światełka a pod nią leżą pięknie zapakowane prezenty, czeka nas pyszna rodzinna wieczerza… I nagle nad tą spokojną, malowniczą scenerią gromadzą się ciemne chmury. Rozpoczynają się spory i konflikt bierze już nad wszystkim górę.

Wywieranie presji, ukrywane do tej pory różnice zdań, wygórowane oczekiwania, zmęczenie – i nawet najwspanialsza rodzina jest w stanie zgotować sobie koszmar.
Czytaj także: Jak nie oszaleć w święta?

Ale w to Boże Narodzenie możesz być w swojej rodzinie kimś, kto przynosi pokój. Kiedy widzisz, że niezgoda może zepsuć świąteczną atmosferę, pogódź zwaśnionych i przywróć jedność. Kiedy ktoś z bliskich Cię obrazi, odpowiedz przebaczeniem. Kiedy pojawi się złość, odpowiedz na nią miłością.

To nie jest łatwe. Dlatego, żeby sprostać temu wyzwaniu, od razu sięgnij po wspaniały Hymn św. Pawła o miłości:

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma (1Kor 13, 4-7).

Każdy z tych wersów przeczytaj raz jeszcze. Przepisz je i schowaj do torebki, portfela czy kieszeni. Sięgaj po te słowa za każdym razem, kiedy będzie wymagała tego sytuacja.

Jeśli sprostasz temu wyzwaniu w dzień Bożego Narodzenia, czemu nie spróbować następnego dnia, a potem następnego…?

Czemu nie wykorzystać łaski Bożego Narodzenia do tego, by stać się jeszcze bardziej chrześcijaninem?

..

Szczescia nie przyniesie przyjemnosc nawet ta intelektualna nie mowiac o prostackiej zmyslowej! Szczescie jest w duszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:38, 25 Gru 2017    Temat postu:

Nasz Bóg ma ludzkie DNA. Co jest w nim zapisane? Komentarz do Ewangelii
Ks. Łukasz Kachnowicz | 25/12/2017
Shutterstock
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



W rodowodzie Jezusa są przeróżni ludzie - na tyle różni, że każdy może się odnaleźć wśród nich: flegmatycy, cholerycy, melancholicy, sangwinicy, grubi, chudzi, mądrzy, głupi, ładni, brzydcy, zdrowi, chorowici, optymiści, pesymiści itd. Wszyscy są zapisani w DNA Jezusa.


S
łowo stało się Ciałem. Wyobrażasz sobie, że Bóg miał swoje DNA, grupę krwi, cechy fizyczne, biologiczne, osobowość i psychikę? Odziedziczył geny po Maryi, ale przecież nie tylko po Niej. Ewangelie mówiąc o rodowodzie Jezusa wymieniają bardzo wielu przodków, którzy znaleźli się w Jego drzewie genealogicznym. Ta mieszanka genów trafiła przez Maryję do DNA Jezusa. Emmanuel – Bóg z nami. Nie idea filozoficzna, nie prawda wiary, nie jakieś religijne wyobrażenie, ale Bóg, który ma nasze DNA, to znaczy jest naprawdę jednym z nas.
Czytaj także: Bóg namieszał w życiu Maryi i Józefa. Jesteś gotowy, by namieszał i w Twoim? Komentarz do Ewangelii

Przyszedł w konkretnym czasie, w konkretnym miejscu, które możemy opisać współrzędnymi geograficznymi. To nie jest Bóg nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy. Tak jak twoje i moje życie jest konkretnym wydarzeniem, które można opisać na różne sposoby.

W rodowodzie Jezusa są przeróżni ludzie – na tyle różni, że każdy może się odnaleźć wśród nich: flegmatycy, cholerycy, melancholicy, sangwinicy, grubi, chudzi, mądrzy, głupi, inteligentni, nieinteligentni, ładni, brzydcy, niscy, wysocy, średni, introwertycy, ekstrawertycy, zdrowi, chorowici, optymiści, pesymiści, realiści, z poczuciem humoru, gburowaci, itd. Wszyscy są zapisani w DNA Jezusa.

Jakkolwiek można by opisać ciebie i mnie, także nasze cechy są w Jego genach. Badania przeprowadzone na Całunie Turyńskim oraz wszystkich cudach eucharystycznych wykazują tę samą grupę krwi: AB, czyli jest uniwersalnym biorcą. Niesamowite. Jezus ma najprawdopodobniej grupę krwi nie uniwersalnego dawcy (0), ale uniwersalnego biorcy (AB). Może wziąć krew od każdego człowieka. Każdy z nas może być w Jego krwioobiegu, który prowadzi do Jego Serca.

DNA i grupa krwi Jezusa mówią nam, że On jest Miłością, która nikim nie gardzi, nikogo nie odrzuca, przyjmie każdego. Słowo stało się Ciałem i w tym Ciele jest zapisana Dobra Nowina o Emmanuelu – Bogu z nami. W Nim wszystko jest Dobrą Nowiną, nawet DNA. Tak było, kiedy chodził po Palestynie i garnęły się do Niego tłumy, wśród których byli przeróżni ludzie. Tak jest dziś i tak będzie zawsze, bo On ma to we krwi.
Czytaj także: Bóg jest najlepszym scenarzystą. Każda kolejna scena to niespodzianka. Komentarz do Ewangelii

I czytanie: Iz 62, 1-5
II czytanie: Dz 13, 16-17. 22-25
Ewangelia: Mt 1, 1-25

...

Tak tylko ze tu zachodzi bardziej odwrotnosc. Ludzie maja BOŻE DNA! To my jestesmy stworzeni na obraz Jezusa nie na odwrot...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:41, 26 Gru 2017    Temat postu:

Świąteczne sprzeczki i napięcia? Podpowiadamy, jak sobie z nimi poradzić
Ilona Przeciszewska | 26/12/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jak przeżyć święta w pokoju? W miłości? Pomimo zranień i rozczarowań?
Nazwij swoje emocje

Święta to nie tylko ciepły rodzinny czas, ale też momenty sprzeczek i nieporozumień.

W takich chwilach przede wszystkim potrzebujemy nazwać trudne emocje, jakie się w nas pojawiają i nie odrzucać ich. Pamiętaj, że to, co próbujemy od siebie odepchnąć, pracuje w nas ze zdwojoną siłą. Tylko akceptacja nieprzyjemnych emocji pozwoli Ci nad nimi zapanować i wyrazić je w konstruktywny sposób. To sprawi, że to Ty będziesz zarządzać sobą, a nie będziesz sterowany przez swoje wnętrze.

Jak to zrobić w praktyce? Na początku uświadom sobie, że coś się w Tobie dzieje. Weź głęboki oddech, poczekaj chwilę, aż emocje trochę osłabną. Następnie zastanów się, co to za emocje i skąd mogą pochodzić, co je uruchamia. Często bywa tak, że już sam proces myślowy wystarczy, aby emocje minęły lub się uspokoiły.
Czytaj także: 5 zasad świątecznej diety wg mentora żywieniowego (WYWIAD)


Powiedz o tym, co przeżywasz

Czasami będziemy potrzebować wyrazić swoje emocje. Możemy to zrobić komunikując je drugiej osobie. Warto skorzystać z tzw. komunikatu JA. Powiedzieć, że to JA przeżywam określoną emocję w związku z daną sytuacją. W ten sposób bierzemy odpowiedzialność za własne uczucia, nie oskarżamy innych osób, nie obwiniamy ich za to, jak się czujemy.

Możemy powiedzieć o tym, co się w nas dzieje bezpośrednio danej osobie, która była bodźcem do wywołania w nas danej emocji. Gdy stwierdzimy, że jest to dla nas za trudne możemy powiedzieć o całej sytuacji innej osobie, której bardziej ufamy. W tym celu dobrze jest zadzwonić do najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela.
Czytaj także: Sprzeczki małżeńskie, czyli jak rozmawiać, by się porozumieć?
Reaguj tu i teraz

Jeżeli czujemy się na to gotowi, możemy wyrażać swoje emocje od razu – „tu i teraz” reagować na to, co usłyszeliśmy. Zazwyczaj dobrze jest jednak dać sobie chwilę czasu, aby zrobić to w sposób, który nikogo nie zrani. Wtedy, gdy już ochłoniemy, wracając do tematu.

Niekiedy trudno nam jest nazwać to, co się w nas dzieje, a tym bardziej komuś to zakomunikować. Może to być spowodowane tym, że nigdy nie ćwiczyliśmy nazywania i komunikowania uczuć lub tym, że emocje są zbyt silne, żebyśmy mogli o nich pomyśleć.

Wówczas możemy sobie z nimi poradzić poprzez rozładowanie ich w działaniu. Niekoniecznie potrzebujemy rzucać talerzami, ale możemy po prostu iść na spacer, pobiegać, zagrać na instrumencie, pośpiewać czy wziąć kąpiel. Polecam Ci jeszcze przed świętami znaleźć własny skuteczny i konstruktywny sposób obniżania napięcia, jakie może się pojawić.

...

Zdecydowanie nie warto psuc swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:50, 27 Gru 2017    Temat postu:

Twoje życie jest ważne. O tym jest Boże Narodzenie
Małgorzata Rybak | 26/12/2017

Shutterstock
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

Boże Narodzenie jest także po to, by możliwe było Twoje narodzenie. Zwłaszcza jeśli zabrakło za pierwszym razem ciepłego kocyka ludzkiej miłości, uśmiechniętych oczu mamy, kołysania w jej dłoniach.
Narodzenie, na które nie ma zgody

Wszystkie mamy mają swoje zwiastowania. Moment, gdy okazuje się, że nie są już same, bo zamieszkał w nich mały człowiek. Emocje, jakie temu towarzyszą, trudno opisać, nawet jeśli samemu się już to przeżyło kilka razy. Zawrót głowy, radość, motyle w brzuchu… i lekki skurcz w żołądku, czy sobie poradzę i jak zmieni się moje życie.

Bywają jednak okoliczności, gdy skurcz w żołądku jest większy niż ta pierwsza, pozytywna część uczuciowego młynka. Ciąża, która jest zaskoczeniem, wyzwalać może gniew, bunt i brak przyzwolenia na taki rozwój wypadków. Może brakować miejsca na scenariusz, w którym ciało i życie będzie współdzielone z nową istotą.
Czytaj także: Do (Bożego) Narodzenia nie da się przygotować…


Zamiast przyjęcia – odrzucenie

Takie trudne okoliczności, często powiązane z sytuacją świeżo upieczonej mamy, w której życiu zabrakło poczucia stabilności czy wsparcia z zewnątrz, dotykają również człowieka, który puka do drzwi tego świata. Psychologia rozwojowa mówi, że zanim przyjdziemy na świat, przejmujemy już uczucia i myśli mamy na własny temat. Przyjęci i chciani – czujemy się bezpieczni i wartościowi. Gorzej, jeśli w miejsce przyjęcia pojawia się odrzucenie.

Tym, co w odrzuceniu jest najtrudniejsze, to że obciąża odrzucanego: „to we mnie jest coś, co powoduje, że nie da się mnie przyjąć”. Osoby, których pojawienie się na tym świecie nie było chciane, przeżywają siebie samych jako intruzów, dla których słusznie zabrakło miejsca w ludzkich planach.

Trudno przeżywać im poczucie przynależności – do rodziny, do jakiejkolwiek grupy, ponieważ ich „ludzkie prawa” są przez nich samych nieustannie kwestionowane, a życiem kieruje pytanie: „czy zasługuję na akceptację?”
Czytaj także: Są ludzie, dla których Boże Narodzenie to najgorszy czas w roku. Możesz im pomóc


Brak gruntu pod nogami

I mimo wszelkich dowodów na to udzielanych przez otoczenie, osoby odrzucone nie potrafią dać im wiary. Relacja z mamą jest tak fundamentalna i tak ważna w potwierdzeniu własnej tożsamości, że wycofanie jej miłości powoduje w dorosłym życiu brak gruntu pod nogami. Skoro nie byli ważni i kochani wtedy, doświadczają kruchości ludzkich deklaracji i nie przestają szukać potwierdzenia, że ich życie jest „po coś”.

Boże Narodzenie zostało tak cudownie pomyślane, że bierze pod uwagę wszystkie trudne scenariusze. Jezus przychodzi na świat przez zwiastowanie, które zmienia całkowicie ludzkie plany. Wynikają z tego liczne komplikacje, a Józef o mało nie opuszcza sceny zdarzeń, które zmieniły bieg świata. Potem jesteśmy świadkami upokarzającej wędrówki od drzwi do drzwi, gdy w całym Betlejem nie ma żadnego przyzwoitego kąta dla rodzącej i Jej synka.
Czytaj także: Prosty gest, a tak wiele znaczy! 11 pięknych życzeń na Boże Narodzenie


Upragniony i jedyny

A jednak Bóg nie jest ograniczony ludzkim odrzuceniem, mimo że Go doświadcza. Dlatego jeśli nawet nikt się na Tobie nie poznał i na Ciebie nie czekał, i nie świętowano Twojego przyjścia na świat, wystarczy, że On Ciebie chciał. Jak chce każdego życia, nie wartościując jego jakości.

Nie ma człowieka, który nie byłby przez Niego upragniony i jedyny, cokolwiek na ten temat sądziliby ludzie. Nawet jeśli rodzice nie byli gotowi na swoje zwiastowanie z powodu dramatycznych kolei ich własnego życia.

Boże Narodzenie jest także po to, by możliwe było Twoje narodzenie. Zwłaszcza jeśli zabrakło za pierwszym razem ciepłego kocyka ludzkiej miłości, uśmiechniętych oczu mamy, kołysania w jej dłoniach. W tym drugim narodzeniu przyjdziesz na świat jako wartościowy człowiek.

By tak było, nie musisz poznać miłości swojego życia ani mentora, który wyjaśni Ci, że Twoje życie jest po coś. Ważniejsze, byś zrobił to sam. Świętował swoje narodziny z powagą i radością, i motylami w brzuchu – ze wszystkimi uczuciami, których mogło zabraknąć mamie.

Boże Narodzenie to dobry moment, by zobaczyć siebie w centrum wydarzeń, w pośrodku Świętej Rodziny, w jednym żłóbku z Jezusem. Zobaczyć siebie tak samo chcianym, zaplanowanym, przewidzianym i kochanym jak On.

...

Zdecydowanie łatwiej żyć wiedzac ze On mial gorzej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:33, 28 Gru 2017    Temat postu:

Święta, święta i po świętach? Nieprawda! Jesteśmy w oktawie Bożego Narodzenia
Katolicka Agencja Informacyjna | 28/12/2017
Shutterstock
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Wybieracie się na sylwestra? A wiecie, że w ostatni dzień roku nadal świętujemy tajemnicę Bożego Narodzenia? I że nazwa „sylwester” pochodzi od pewnego papieża? W oktawie Bożego Narodzenia każdy dzień ma swoje specjalne znaczenie.


W
liturgii Kościoła przeżywamy obecnie oktawę Bożego Narodzenia. Oktawa (łac. octavus – ósmy) jest to czas w liturgii obejmujący ważną uroczystość i siedem dni po niej następujących. Ma ona swoją wielowiekową tradycję.
Czytaj także: Boże Narodzenie, czyli pęknięcie nieba. Ks. Tischner na święta
Oktawa: starożytna tradycja

Najwcześniej – bo już w III wieku – powstała oktawa Zmartwychwstania Pańskiego, w czasie której odbywały się nabożeństwa i katechezy dla nowo ochrzczonych dorosłych. Po przyjęciu chrztu w Noc Paschalną konieczne było wtajemniczenie (tzw. mistagogia) w pełniejsze rozumienie tajemnicy zbawienia (co działo się w oktawie).

W VII wieku ukształtowała się oktawa Bożego Narodzenia, później Bożego Ciała i Najświętszego Serca Pana Jezusa. W obrządku rzymskim odnowionym na polecenie Soboru Watykańskiego II zachowane zostały tylko dwie formalne oktawy: Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia.
Św. Szczepan i św. Jan

Drugi dzień oktawy Bożego Narodzenia, 26 grudnia, poświęcony jest św. Szczepanowi, diakonowi i pierwszemu męczennikowi. Kult liturgiczny św. Szczepana znany jest od IV wieku. W państwie Karolingów, a następnie w innych krajach zachodnich i północnych św. Szczepan stał się patronem koni, dlatego 26 grudnia święcono owies. W niektórych parafiach zwyczaj ten nadal jest pielęgnowany.

Trzeci dzień oktawy, 27 grudnia, poświęcony jest św. Janowi Apostołowi. Jego kult liturgiczny istniał już od IV wieku. W dniu św. Jana święci się wino i podaje się wiernym do picia: Bibe amorem s. Joannis. To bardzo stara tradycja Kościoła, sięgająca czasów średniowiecza. Związana jest z pewną legendą, według której św. Jan miał pobłogosławić kielich zatrutego wina. Wersje tego przekazu są różne.

Jedna mówi, że to cesarz Domicjan, który wezwał apostoła do Rzymu, by tam go zgładzić, podał mu kielich zatrutego wina. Św. Jan pobłogosławił go, a kielich się rozpadł. Dziś ta tradycja ma inną wymowę. Głównym przesłaniem Ewangelii według św. Jana jest miłość. Dlatego, gdy podaje się owo wino, mówi się „pij miłość św. Jana”. Bo wino – sięgając do biblijnych korzeni – oznacza szczęście, radość, ale również cierpienie i miłość. Czerwony, a taki był najczęstszy jego kolor, to barwa miłości.
Czytaj także: Dlaczego tuż po Bożym Narodzeniu wspominamy św. Szczepana, męczennika?
Młodziankowie, św. Sylwester i św. Tomasz

Czwarty dzień oktawy, 28 grudnia, to święto Młodzianków, wprowadzone do liturgii w V wieku. Młodziankowie to dzieci z Betlejem i okolicy, które niewinnie musiały oddać życie dla Chrystusa. Historia tego wydarzenia stała się treścią obchodu liturgicznego.

Dni następne, to jest 29, 30 i 31 grudnia, zgodnie z prawami oktawy, są dalszym ciągiem obchodów Bożego Narodzenia. W tym czasie przypadają dwa wspomnienia dowolne – św. Tomasza Becketa, biskupa i męczennika (29 grudnia) i św. Sylwestra I, papieża (31 grudnia).
Święta Rodzina

Z kolei święto Świętej Rodziny, które Kościół katolicki co roku obchodzi w pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu, w tegorocznej oktawie Bożego Narodzenia wypada 31 grudnia. Kult Najświętszej Rodziny szerzył się w XVII wieku jako spontaniczna reakcja na demoralizujące skutki wojny trzydziestoletniej (1618 – 1648), które w szczególny sposób dotknęły rodzin.

Kult Najświętszej Rodziny zwracał wtedy uwagę na wzór życia rodzinnego. Święto to zaczęto obchodzić systematycznie w różnych krajach począwszy od XVIII wieku, a zatwierdził je papież Leon XIII. Natomiast decyzją papieża Benedykta XV zaczęto je obchodzić w całym Kościele. Na stałe do liturgii wprowadzono je za pontyfikatu papieża Leona XIII, który na prośbę kard. Bausa, arcybiskupa Florencji, 20 listopada 1890 r. wydał dekret aprobujący „kult czci zwrócony ku Rodzinie Świętej”. Teksty liturgiczne na święto Najświętszej Rodziny ułożył papież Leon XIII. Jego dziełem również są przepiękne hymny kościelne, przeznaczone na ten dzień. Czytania tak są dobrane, by wyakcentować biblijne sceny, w których występuje rodzina. Teksty Pisma świętego podkreślają równocześnie obowiązki członków rodziny. W Niedzielę św. Rodziny polski Episkopat ogłasza tradycyjnie list pasterski skoncentrowany wokół problematyki rodzinnej.
Czytaj także: Czy św. Józef był niepokalany? I czy przekazał fach cieśli młodemu Jezusowi?
Boża Rodzicielka

Ostatni dzień oktawy Bożego Narodzenia wypada 1 stycznia – w uroczystość Maryi Bożej Rodzicielki. Jest to także Światowy Dzień Pokoju, z okazji którego Ojciec Święty ogłasza swe orędzie pokojowe, kierowane do wszystkich ludzi dobrej woli.

Kolejni papieże w swych orędziach pokojowych zwracają uwagę na różne aspekty związane z budowaniem pokoju we współczesnym świecie. Hasłem 50. Światowego Dnia Pokoju są słowa „Wyrzeczenie się przemocy: styl polityki na rzecz pokoju”.

Franciszek apeluje, aby miłość i wyrzeczenie się przemocy inspirowały sposób, w jaki traktujemy siebie nawzajem w relacjach międzyosobowych, społecznych i międzynarodowych. Prosi też, aby „wyrzeczenie się przemocy stało się charakterystycznym stylem naszych decyzji, naszych relacji, naszych działań, polityki we wszystkich jej formach”.

KAI/ks

...

Swieta do 1 stycznia! Oktawa ale zaraz Trzech Króli! To tez Boże Narodzenie! Przeciez nie swieto wladzy Smile A potem dalej koledy! Okres trwa okolo 40 dni!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:57, 30 Gru 2017    Temat postu:

7 sposobów na to, jak zatrzymać święta w sercu
Katrina Fernandez | 30/12/2017

Timothy Tolle | CC BY SA 2.0
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

Może właśnie Ty będziesz tą osobą, która wśród sąsiadów niesie bożonarodzeniowe światło – nie tylko w dosłownym sensie.

W zeszłym roku mój sąsiad zdemontował świąteczne dekoracje w wieczór Bożego Narodzenia. Następnego ranka wystawił choinkę na śmietnik. W tym roku było podobnie. Ale to nic, w porządku.

Sklepy przeceniły już świąteczne artykuły, żeby zrobić miejsce dla gadżetów na Walentynki. Radio od wczoraj nie gra kolęd, a miasto usuwa bożonarodzeniowe dekoracje. Domy w sąsiedztwie gasną jeden po drugim. Mój ciągle jeszcze świeci. I to też jest w porządku.


Bożonarodzeniowe światło

Czy przeszkadza mi fakt, że tylko u mnie palą się jeszcze światełka, a szopka stoi jeszcze długo po Nowym Roku? Nie, ani trochę. Widok rozświetlonego domu pewnie nie dziwi w tych częściach kraju, gdzie dominuje katolicyzm, ale tutaj, na Południu USA, wydaje się to niezwykłe, nawet ekscentryczne.

Ale powtórzę: nie przeszkadza mi to. Nie martwię się, że tylko mój dom jeszcze rozświetla noc. Mam nadzieję, że jestem tą osobą wśród moich sąsiadów, która niesie bożonarodzeniowe światło – nie tylko w dosłownym sensie.

W te święta, drodzy czytelnicy, mam dla Was radę:

„Niech świeci wasze światło przed ludźmi” (Mt 5:16)

Wierne, widoczne i stałe, przed światem, który zaraz już zajmie się czymś innym, ważniejszym, nowym marketingowym projektem, który ma zaprowadzić Was tam, gdzie chcą inni.


Nie pozwól się poganiać światu

Zatrzymajcie się w tym świetle, kontestujcie, dajcie światu znać, że nie pozwolicie się poganiać – dobrze jest tak stać jeszcze chwilę przy Dzieciątku i zatrzymać Boże Narodzenie aż do dnia Ofiarowania Pańskiego.

Wiem, że to może być trudne: dorośli wracają do pracy, dzieci do szkoły, ale przynajmniej niech Wasz dom pozostanie sanktuarium, w którym płonie jeszcze światło. Tak jak wieczna lampka przy tabernakulum obwieszcza obecność Chrystusa, niech Wasz dom ogłasza obecność Dzieciątka Jezus wśród nas.


Jak zatrzymać święta w sercu

1. Odwiedzaj codziennie inny kościół i odmawiaj litanię do Dzieciątka Jezus przy żłóbku.

2. Jeśli nie masz czasu na codzienną mszę, czytaj lekcję na każdy dzień – są takie piękne. Odmawiaj poranną i wieczorną modlitwę.

3. Słuchaj kolęd i oglądaj filmowe klasyki o Bożym Narodzeniu.

4. Staraj się zachować ducha świąt w kontaktach z ludźmi, życz im nadal „Wesołych świąt” – nie wyzywająco, ale ze szczerą radością.

5. Proś swojego Anioła Stróża, żeby popychał Cię bliżej żłóbka, kiedy czujesz pokusę powrotu do codziennej rutyny.

6. Bądź miła i hojna w kontaktach z rodziną, współpracownikami, a zwłaszcza z tymi, z którymi spotykasz się w sieci.

7. Rób wszystko z miłością i niech światło Bożego Narodzenia płonie w Twoim sercu jeszcze długo…

Ciesz się świętami i smakuj każdy z tych wyjątkowych dni. Życzę Wam wesołych, ciepłych, błogosławionych, długich i jasnych świąt.

...

U nas w Polsce choinka do lutego. Widzicie jak macie dobrze? 40 dni swiatecznych!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:57, 01 Sty 2018    Temat postu:

Dlaczego 1 stycznia zamiast odpoczywać po nocy sylwestrowej chodzimy do kościoła?
Łukasz Kobeszko | 01/01/2017

Fr Lawrence Lew, O.P./Flickr
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Dzień ten ma bardzo bogatą symbolikę liturgiczną i przypomina o roli, jaką odegrała Maryja w historii zbawienia.

1 stycznia wydaje się najbardziej leniwym dniem w kalendarzu. Powrót do rzeczywistości po szaleństwach nocy sylwestrowej bywa niełatwy. Tymczasem w ogłoszeniach duszpasterskich księża przypominają nam, że jest to tzw. święto nakazane. Co oznacza, że kolejny rok kalendarzowy powinniśmy rozpocząć od uczestnictwa w mszy świętej. Dlaczego?


Koniec oktawy i obrzezanie

Od najwcześniejszych wieków 1 stycznia był w kalendarzu liturgicznym Zachodu i Wschodu dniem zakończenia świętowanego praktycznie przez cały tydzień (stąd wywodzące się z języka łacińskiego określenie „oktawa” oznaczające okres 8 dni) Narodzenia Pańskiego. Zgodnie z prawem żydowskim, któremu podlegała cała Święta Rodzina, ósmego dnia po narodzinach dziecka płci męskiej z narodu wybranego należało dokonać obrzędu jego obrzezania. Było ono znakiem przymierza Boga z praojcem Abrahamem i jego potomkami (Księga Rodzaju 17, 10-1; Księga Kapłańska 12, 3).

W czasie obrzezania urodzonemu w Betlejem dziecku nadano imię Jezus. Przy obrzezaniu Chrystus wydał z siebie pierwszą krew, stanowiącą daleką zapowiedź jego doskonałej ofiary na krzyżu. Obrzezanie przypomina również, że chrześcijanie zawarli nowe przymierze z Bogiem, otrzymując „nowe obrzezanie” – już nie z ręki ludzkiej, lecz poprzez łaskę Chrystusa nadającą nam nowe, przebóstwione oblicze.

Od mniej więcej IV wieku chrześcijański Wschód mocniej akcentował w liturgii z 1 stycznia wspomnienie wywodzącego się ze Starego Testamentu zwyczaju obrzezania, podczas gdy Zachód zaczął kłaść nacisk na samo zakończenie oktawy Bożego Narodzenia.
Czytaj także: Pieluchy Jezusa raczej nie pachniały fiołkami. Co wiemy o Świętej Rodzinie?


Macierzyństwo Matki Bożej

Obydwie wielkie tradycje chrześcijańskie nie zrezygnowały jednak ze wspominania w tym dniu Maryi, która jako matka Boga i Człowieka (z greckiego „Theotokos”) – zgodnie z nauką soboru w Efezie z 431 r. – zrodziła ze swojego ciała odwieczne Słowo Boże, które przyjęło w sobie także naturę ludzką.

Starochrześcijańska tradycja wspomina, że ból obrzezania u Dzieciątka Jezus miał swój odpowiednik w sercu Rodzicielki Maryi, która później towarzyszyć będzie swojemu Synowi pod krzyżem oraz wraz z apostołami oczekiwać na zesłanie Ducha Świętego. Jedna z kolekt w Mszale Rzymskim przeznaczona na dzień 1 stycznia zwraca się za pośrednictwem Matki Bożej: „Boże, któryś przez dziewicze macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny obdarzył rodzaj ludzki łaską zbawienia wiecznego, daj prosimy, abyśmy doznawali orędownictwa Tej, przez którą otrzymaliśmy Dawcę życia wiecznego”.

Z kolei w liturgii wschodniej tuż po zakończeniu kanonu eucharystycznego wychwala się Bogurodzicę jako „radość całego stworzenia, Świątynię Ducha Świętego i Raj Duchowy, chlubę dziewic, z której Bóg przyjął ciało”.

Doceniając rolę, którą Maryja odegrała w historii zbawienia, Kościół docenił również rolę każdego macierzyństwa, widząc w każdej kobiecie przynoszącej na świat dziecko odbicie zbawiennego macierzyństwa Bogurodzicy.
Czytaj także: Mamy, które zostały świętymi dzięki… swoim dzieciom


Nadzieja Nowego Roku

Chcąc jeszcze bardziej zaakcentować miejsce Matki Bożej w wydarzeniach, które miały miejsce tuż po Narodzeniu Pańskim, w 1931 roku ustanowiono w łacińskim kalendarzu liturgicznym wspomnienie Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny. Do czasów posoborowej reformy liturgicznej obchodzono je rokrocznie 11 października, jednakże papież Paweł VI nawiązując do najstarszych tradycji chrześcijańskich, połączył je z ostatnim dniem oktawy Bożego Narodzenia i wspomnieniem Obrzezania Pańskiego.

Ten sam papież w liście skierowanym w 1967 roku nie tylko do katolików, ale również wszystkich ludzi dobrej woli zaproponował, aby 1 stycznia był również obchodzony jako Światowy Dzień Pokoju. Paweł VI zwracał często uwagę, że tak jak dla Matki Bożej dzień Obrzezania Chrystusa stał się pełną nadziei zapowiedzią wypełnienia Bożych obietnic, tak dla świata, początek świeckiego roku kalendarzowego i cały okres świąteczno-noworoczny jest czasem wielkiej nadziei na pokój, pojednanie i wzajemne przebaczenie. Stąd od 1968 roku tradycją Stolicy Apostolskiej stało się kierowanie w tym dniu orędzi do całego świata z okazji Światowego Dnia Pokoju.

Bogata i wielowątkowa symbolika dnia 1 stycznia w tradycjach chrześcijańskich zachęca nas, abyśmy pierwszy dzień Nowego Roku spędzili nie tylko na wygodnych, domowych kanapach i przed ekranami telewizorów, ale przede wszystkim – w naszych świątyniach.

...

Koniec Oktawy a wiec tego glownego okresu swiat. Ale przed nami Trzech Króli czyli dalszy przeciez ciag! To jest nadal Boże Narodzenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:47, 24 Gru 2019    Temat postu:

Boże Narodzenie jako przyjście Jezusa w oczywisty sposob łączymy z ponownym przyjsciem. Jak logika wskazuje przyjscia Chrystusa sa dwa jednak ukrzyzowanie i Zmartwychwstanie jeden raz! Oczywiscie teraz Jezus nie wroci jako ubogi nieznany czlowiek! To bedzie przyjscie w pelni mocy! Król! Stad Intronizacja! Koniec czasu miłosierdzia! Od tego momentu nadchodzi sprawiedliwość! Po prostu dalsze pozostawienie swiata zeby ,się toczył po swojemu' spowodowalo by tylko wyrastanie pokolen zwyrodnialcow niezdolnych do unikniecia piekla.

Aby do tego nie doszlo Bóg przetnie w najlepszym momencie ten łańcuch degeneracji. Stad jak widzimy ta sprawiedliwosc jest milosierdziem! Bóg zmiluje sie nad ludzmi konczac z tym co oni wytworzyli! Bo najwieksza kara dla czlowieka jest to gdy Bóg pozwala zeby zrealizowal on to co chce. Wtedy jest pieklo. Pieklo to jest to co czlowiek wytwarza a nie ohydne miejsce gdzie jest wpychany przez kogos.

Nie czekamy zatem z obawa na jakas kare i tragedie a z nadzieja na wyzwolenie z tych kajdanow niewoli jakimi jest zycie tu! Owszem grzesznicy sie boja ale jest to bezsensowne. Strach nic nie pomoze. Po prostu trzeba sie nawrocic! I pokutowac. Zawsze wyjdziecie lepiej niz gdybyscie tego nie robili a Bóg by nie przyszedl! Z Bogiem tylko rozwijacie sie! Ktoz by nie chcial tego?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:48, 25 Gru 2020    Temat postu:

HISTORIA
2018-12-20
Boże Narodzenie. Skąd się wzięło to święto?
Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia? Czy ma ono cokolwiek wspólnego z pogańskim świętem słońca? - z różnymi stereotypami o Bożym Narodzeniu rozprawia się ks. prof. Józef Naumowicz, znawca pism wczesnochrześcijańskich, patrolog, autor m.in. wydanej w 2016 r. książki pt. “Narodziny Bożego Narodzenia”.


Czy w czasach przed narodzeniem Jezusa w Izraelu rozprzestrzeniała się zagraniczna moda na święto ku czci boga słońca?
Reklama

W żadnym wypadku! W ogóle egipski bóg słońca nie był znany w Izraelu ani w Syrii. Natomiast w samej Syrii – ponieważ w Izraelu większe były wpływy syryjskie aniżeli egipskie czy rzymskie – istniał kult słońca, z tym, że nigdzie nie ma żadnych dowodów, że był on związany w jakikolwiek sposób z przesileniem zimowym i dniem 25 grudnia.
Jedyne co wiemy, to fakt, że miało ono charakter codzienny, czczono wstające rano słońce, bądź też – i na to mamy dowody – jedyne daty świąt słońca dotyczyły okresu letniego, kiedy słońce jest najsilniejsze. Były to jednak święta bardzo mało znane. Przed narodzeniem Jezusa w żadnej religii i żadnej kulturze nie było kultu słońca związanego z dniem 25 grudnia (poza bardzo późnym kultem rzymskim z IV wieku, ale wtedy już istniało święto Bożego Narodzenia).

Ale przecież istnieje taki stereotyp, że chrześcijanie zastąpili to święto słońca Bożym Narodzeniem!
Święto Narodzenia Jezusa powstało w Betlejem, gdzie kult słońca nie był znany. Powstało, gdyż mimo upływu lat stale otaczano czcią miejsca, gdzie urodził się Jezus: Betlejem i grotę. Powstało też jako wynik refleksji nad znaczeniem przyjścia Zbawiciela na świat. Wszystkie zapowiedzi Starego Testamentu zapowiadały przyjście Mesjasza jako Gwiazdy z Jakuba (Lb 14,17a) jako Słońca sprawiedliwości (Ml 3, 20), jako Tego, który rozświetlił mroki nocy.
Symbolika solarna była obecna – najpierw w przesłaniu biblijnym, a później, w II, III wieku u pisarzy kościelnych, ale w żadnym wypadku to nie było związane z jakimś kultem słońca! To była symbolika używana w wielu religiach i wielu kulturach.
Co ciekawe, z czasów kiedy już powstało święto Bożego Narodzenia zachowało się kilkadziesiąt kazań św. Augustyna, ale w nich nie ma żadnej aluzji do pogańskiego kultu słońca, mimo że Augustyn zwalcza jakieś pozostałości pogańskie. Szczególnie walczył z obchodami noworocznymi, natomiast nie ma żadnego śladu polemiki czy rywalizacji z pogańskim kultem narodzin słońca 25 grudnia. Tak jakby to święto w ogóle nie istniało!
Reklama


To jak naprawdę było ze świętem Bożego Narodzenia?
Święto Bożego Narodzenia powstało w IV wieku. Dlaczego wtedy? Do 313 roku trwały prześladowania chrześcijan i nowe w tym okresie były jedynie wspomnienia liturgiczne męczenników. Obchodzono Wielkanoc i Zesłanie Ducha Świętego, oczywiście też niedziele jako Dzień Pański – dzień zmartwychwstania.
Zresztą w Izraelu nie obchodzono żadnego święta narodzin! Nie było żadnej tradycji, żeby świętować narodziny kogokolwiek np. Abrahama czy Izaaka.
Natomiast kiedy ustają prześladowania, zaczyna się wtedy rozwijać teologia i liturgia. Kościół otrzymuje pierwsze pozwolenia budowy świątyń, które wznoszone są we wszystkich ważnych miejscach chrześcijaństwa: w Rzymie, Jerozolimie na Górze Oliwnej, Betlejem. A to pozwala na rozwój liturgii i ceremonii ale także roku liturgicznego.

Czyżby to świątynia w Betlejem przyczyniła się do obchodów świąt Bożego Narodzenia?
Nad grotą w Betlejem w 328 roku zostaje otwarta i poświęcona bazylika, zbudowana z polecenia cesarza Konstantyna Wielkiego pod nadzorem jego matki Heleny. Jednocześnie wtedy powstaje pierwsze roczne wspomnienie narodzenia Jezusa. Początkowo nawet nazywa się ono świętem Objawienia, bo Bóg najpełniej objawił się przez Syna, przez Jego narodzenie. Do Jezusa, który objawia się światu przychodzą poganie, dlatego święto Narodzenia obchodzono najpierw jako święto Objawienia. Z tym, że w Betlejem obchodzono je na początku roku – 6 stycznia. Tłumaczono to tym, że narodzenie rozpoczyna wszystko.
Reklama


Skąd więc wzięła się data 25 grudnia?
Wyborowi 25 grudnia nie towarzyszyły jakieś tradycje historyczne związane z tym, że Jezus dokładnie wtedy się urodził, ale ważna była symbolika tej daty.
Ponieważ Pismo święte podaje, że między narodzinami Jana Chrzciciela a Jezusa było 6 miesięcy – to pozwalało sytuować daty poczęcia i narodziny tych dwóch wielkich postaci w dniu równonocy i przesilenia. A więc Jan Chrzciciel poczyna się 24 września w czasie równonocy jesiennej, zaś 6 miesięcy później 25 marca (a to była tradycyjna data równonocy wiosennej) – poczyna się Jezus. W dniu przesilenia letniego– 24 czerwca (po 9 miesiącach od poczęcia) rodzi się Jan Chrzciciel a 25 grudnia rodzi się Jezus. To wszystko.
Widzimy więc, że od czasów biblijnych, jak również w czasach wczesnochrześcijańskich rok liturgiczny był wpisywany w rok naturalny. Bóg nakazał obchodzić Paschę w pierwszą wiosenną pełnię księżyca po równonocy wiosennej. Również pierwsi chrześcijanie bardzo dbali o uświęcanie czasu: modlitwę rano, wieczorem, kiedy zapalamy światło. Symbolika astronomiczna towarzyszy świętom chrześcijańskim od samego początku i stąd łatwo było również święto Bożego Narodzenia umieścić w takim momencie roku, który jest nośny z punktu widzenia symboliki.

Czyli najważniejsze w wyborze tej daty okazały się obliczenia i symbolika?
Tak. Została wybrana na podstawie różnych danych. Dziesiątki argumentów przytaczali pierwsi kaznodzieje, żeby uzasadnić, iż 25 grudnia to najlepsza data, najbardziej symboliczna, pozwalająca uświęcać czas – w perspektywie dnia i całego roku.
Ludzie starożytni bardziej niż my przeżywali związek z przyrodą. Żyli zgodnie ze zmianami pór roku i pór dnia. Dla nas te zmiany nie są już tak czytelne, bo wieczorem mamy tyle światła co w dzień. Dla nich symbolika światła była bardzo wymowna.
Trzeba powiedzieć jeszcze jedno: takiego przeżywania i umieszczania świąt w ważne momenty roku astronomicznego nie ma ani w religii greckiej ani rzymskiej. Dopiero w IV wieku, kiedy powstaje Boże Narodzenie pojawiają się pierwsze wiadomości o istnieniu rzymskiego święta narodzin słońca niezwyciężonego w dniu 25 grudnia. Z tym że nawet w Rzymie w tym czasie istniały ważniejsze święta słońca, obchodzone w innych miesiącach roku. To nawet w Rzymie nie było święto ważne, nie mówiąc już o tym, że nie było ono nigdzie poświadczone!

A co z przeświadczeniem, że ważne osoby rodziły się w ważnych dniach roku?
Była nawet taka tradycja, że narodziny i śmierć patriarchów np. Izaaka przypadały w tym samym dniu roku. Według Talmudu, Izaak umiera w rocznicę swoich urodzin.
I co jest ciekawe, kiedy jeszcze nie istniało święto Bożego Narodzenia, jeżeli w pismach chrześcijańskich były jakieś wyliczenia daty narodzenia Jezusa to zawsze data Jego narodzenia przypadała w dniu Paschy. Zgodnie z tą częstą tradycją, Jezus przychodzi na świat i umiera w dniu Paschy.
Z tym że później, kiedy zaczęto świętować Boże Narodzenie, nie można było obchodzić jednocześnie narodzenia i śmierci w tym samy dniu, stąd w dniu Paschy 25 marca obchodzi się Poczęcie Jezusa, natomiast Jego narodziny w przesilenie zimowe – 25 grudnia.
Oczywiście narodzinom wielkich postaci towarzyszyły na ogół jakieś niespotykane znaki np. pojawienie się gwiazdy czy komety. Zazwyczaj to podawano już z perspektywy czasu.
Trzeba też powiedzieć, że w starożytności nie znano najczęściej daty narodzin. Nie trzeba było wpisywać daty urodzenia do dowodu czy paszportu bo ich nie było. Dopiero na podstawie różnych wyliczeń możemy spróbować się dowiedzieć kiedy urodził się np. Oktawian August, Aleksander Wielki czy Juliusz Cezar. Niekiedy nie wiemy też, gdzie dana osoba została pochowana. Nie wiemy, gdzie jest grób Aleksandra Wielkiego mimo, że to jedna z najsłynniejszych postaci starożytności.
To nie tylko w przypadku Jezusa dokładna data – dzień, miesiąc i rok narodzenia są nieznane.

Nas to dziwi ale starożytni nie przywiązywali wagi do tego, kiedy ktoś się urodził?
Po prostu kiedy ktoś stawał się bardzo ważny jak np. Oktawian August, to w wieku dorosłym ustanawiał swoje urodziny. Nie ważne kiedy się urodził. Wtedy, kiedy mu to odpowiadało ustanawiał w ciągu roku dzień swoich urodzin – Natale.
Tak samo, kiedy chrześcijanie ustalili święto Bożego Narodzenia na 25 grudnia, nie przedstawiając dowodów historycznych, nikogo to wtedy nie dziwiło, bo wybiera się datę, która najlepiej wyjaśnia znaczenie postaci – w tym wypadku znaczenie osoby Jezusa, który przyniósł Światłość na świat. W dniu kiedy ciemności (noc) przestają się zwiększać a zaczyna być więcej światła (dłuższy dzień). To są narodziny Światłości świata.
Rozmawiała Anna Wojtas

...

Przypominamy wiedze historyczna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:21, 23 Gru 2021    Temat postu:

Co piąty Polak (21%) traktuje Boże Narodzenie przede wszystkim jako święto religijne, choć odsetek tych osób maleje. Nieco mniej badanych (18%) określa je natomiast jako „święto ludzi związanych z tradycją chrześcijańską”.
20
wykop
Coraz mniej Polaków traktuje Boże Narodzenie jako święta religijne

...

Mniej wiecej taka jest frekwencja w kosciolach. 21% wierzacych 18% ,tradycyjnych'. Reszta nie chodzi. Oczywiscie tylko tych 21% mozna uznac za chrzescijan. I to jest rekord swiata! Najlepsza czesc spoleczenstwa promieniuje na reszte i na caly swiat. Dzieki nim Bóg nie skonczyl jeszcze z istnieniem tego swiata juz mocno zwyrodnialego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:15, 27 Gru 2021    Temat postu:

„Najważniejsze jest to, żeby nie zgubić istoty tych świąt” – apelują duchowni. Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w domu rekolekcyjnym we Wspólnocie Sióstr Uczennic Krzyża w Czmońcu odbyły się dni skupienia dla kobiet, które w szczególny sposób chciały przygotować się duchowo do Bożego Narodzenia...
1
wykop
Czmoniec. Dni skupienia

...

Oczywiscie nie tylko w swieta potrzeba skupienia ale wrecz co dzien. A trzeba sie tego jakos nauczyc bo czlowiek to istota edukujaca sie. Ale trwa oktawa ponadto w Polsce choinki i koledy sa do lutego. Oczywiscie rekord swiata ale chcemy jak najdluzej pozostawac w blasku Bożego Narodzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:59, 24 Gru 2022    Temat postu:

Wigilia i Boże Narodzenie jako wyraz tradycji... Dobre to czy złe.
I znów kwestia definicji języka który musi być precyzyjny.
Mamy bardzo złe znaczenie tego słowa.

Ludzie którzy po prostu odeszli od Kościoła bo chcą sobie grzeszyć najczęściej dla przyjemności zmysłowych. Pieniądz też przecież nią jest!
Czuja jednak pewien niepokój bo o piekle słyszeli. I jako ,kompensate' obejdą ,tradycyjna' Wigilię raz w roku no może drugi raz zaniosą koszyczek że święconką i też gdy są dzieci ,żeby dzieci miały radosc'. I te dwa razy w roku mają ,zrekompensowac' cały syf moralny w jakim tkwią. Oczywiście taka ,tradycyjna' jest bardzo patologiczna.

Natomiast jest jednak i drugi przypadek. Ludzi którzy np. w kolejnym pokoleniu po odejściu od Boga jeszcze tradycje obchodzą. Nie oni odeszli ale są synami tych co odeszli zatem dziedziczą skutki syfu rodziców. I takich tradycja to jedyne co trzyma jeszcze w łączności z Kościołem! Dla nich może to być lina ratunkowa bo tradycja może spowodować chęć zainteresowania się nad istotą tego o co chodzi i powrotu do Boga. Tak więc tu tradycja jest bezcenna.

Trzeci rodzaj oddziaływania tradycji to trzymanie ludzi letnich. Takich co dużo zła nie robią ale też i nie za dużo dobra. Do kościoła chodzą na ogół choć łatwo im zrezygnować z Mszy gdy coś ,ciekawego' w niedzielę jest, najczęściej kolesie. Takich też jakoś trzyma tradycja i w każdej chwili mogą przeżyć odkrycie istoty.

Jednak generalnie dla osoby będącej rzeczywiście w Kościele tłumaczenie wiary tradycja jest wadliwe. To poziom dziecka. Chodzę do kościoła bo rodzice chodzą. Jednak gdy masz 40 lat to jest absurd. Dokąd można być 10latkiem.

Oczywiście sama tradycja jest dobra. Człowiek naturalnie tworzy kulturę. Da się jeść drewniana łychą z kociołka i żyć ale są stoły obrusy serwety noże widelce krzesła, wszystkie jakoś zdobione. Bo to jest właśnie kultura. Ale właśnie kultura nie głęboka więź z Bogiem o którą chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy