Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:08, 13 Gru 2010 Temat postu: Urodziny najstarszego kapłana w Polsce !!!! |
|
|
104. urodziny świętuje dzisiaj ks. Kazimierz Herud - prawdopodobnie najstarszy kapłan w Polsce. W poznańskim Domu Księży Emerytów odprawił mszę św. wraz z abp. Stanisławem Gądeckim, metropolitą poznańskim.
W uroczystości urodzinowej wzięli udział przyjaciele ks. Heruda i jego rodzina. Koncelebrowało ją kilkunastu kapłanów.
- Świętujemy rozpoczęcie 105. roku życia, czyli wydarzenie nadzwyczajne nie tylko dla nas samych, ale dla całego Kościoła katolickiego w Polsce, który nie ma kapłana tak długowiecznego, jak ks. Herud - podkreślił metropolita poznański abp Gądecki.
Ks. Herud od 29 lat jest emerytowanym kapłanem archidiecezji poznańskiej. Przeszedł na emeryturę po ukończeniu 75. roku życia, w dzień wprowadzenia stanu wojennego, 13 grudnia 1981 roku. Zamieszkał wtedy w nowo utworzonym poznańskim domu księży emerytów, stając się jego pierwszym lokatorem.
Jak powiedział ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik prasowy poznańskiej kurii metropolitalnej, kapłan jest prawdopodobnie najstarszym księdzem w Polsce.
Rodzina Herudów ma śląskie korzenie, ale ks. Herud urodził się już w Wielkopolsce, po przesiedleniu się rodziców do Droszewa k/Kalisza.
Przyszedł na świat 13 grudnia 1906 roku jako dwunaste z piętnaściorga dzieci. Uczęszczał do Gimnazjum Klasycznego w Krotoszynie, w którym w 1928 roku otrzymał świadectwo dojrzałości. W tym samym roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Gnieźnie, gdzie studiował już jego o dwa lata starszy brat Bronisław.
Święceń kapłańskich udzielił mu 12 czerwca 1933 roku prymas Polski, kardynał August Hlond. Został skierowany do pracy duszpasterskiej jako wikariusz w parafii w Chodzieży, potem w Poniecu. W 1941 roku został aresztowany przez gestapo i osadzony w Forcie VII w Poznaniu, skąd przetransportowano go do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam przetrwał do maja 1945 roku.
Po wyzwoleniu obozu przez wojska alianckie został kapelanem w Polskiej Misji Wojskowej przy Brytyjskiej Armii Renu. Do Polski wrócił w 1946 roku.
Pracował w parafii Radlin oraz Cielcza k/Jarocina. Od 1957 roku aż do przejścia na emeryturę ks. Herud był proboszczem w Brodach Poznańskich. Służył również posługą duszpasterską siostrom urszulankom w Pniewach, także po przejściu na emeryturę.
!!!!!!
A jakie mial przezycia:
7 października 1941 roku. Przed parafią w Poniecu stoi samochód, w środku siedzą oficerowie gestapo. Ksiądz Kazimierz Herud, ówczesny wikariusz, pamięta ten dzień doskonale. – Zrobili dokładną rewizję – opowiada. W szafce było dwieście marek, które jeden z nich zabrał i schował do kieszeni. Potem mnie zabrali.
Sześćdziesiąt pięć lat po tym zdarzeniu rozmawiam z ks. Kazimierzem, który godzinami mógłby opowiadać o wojnie. Siedzimy w jego pokoju, w domu księży emerytów w Antoninku. Odniosłem wrażenie, że jest to miejsce niezwykle spokojne, ale i bogate, bo za każdymi drzwiami tego budynku kryje się historia doświadczonego kapłana. Można by pomyśleć, że ten dom jest smutny, a mieszkający w nim księża czekają już tylko na nieunikniony koniec. Nic bardziej mylnego.
– Panuje tu rodzinna atmosfera, czuję się tu jak w domu – mówi pracująca tu siostra Stanisława. – Księża razem się modlą, jedzą posiłki, rozmawiają...
Fort VII
W domu mieszka dwudziestu siedmiu kapłanów i jedna osoba świecka. Ksiądz Kazimierz jest najstarszy – w grudniu kończy sto lat – i jak na swój wiek ma zadziwiającą pamięć. Ze szczegółami opisuje celę w Forcie VII, do którego trafił zaraz po zatrzymaniu przez Niemców. Pamięta niemal wszystko – ma jedynie problem z przypomnieniem sobie nazwiska jedynego współwięźnia, który oprócz niego dożył końca wojny. Z siedemnastu osadzonych przeżyło tylko dwoje...
Z celi w Forcie VII ksiądz Kazimierz trafił do obozu śmierci w Dachau. Przez trzy lata żył pod gołym niebem, w cieniu obozowych baraków, wielokrotnie cudem uchodząc z życiem. Najbliższy śmierci był jednak już po wyzwoleniu, kiedy jego wycieńczony organizm nie wytrzymał i ksiądz uległ ciężkiej chorobie. Cudem uratowany końcówkę wojny spędził w Niemczech, gdzie po sześciu latach spotkał brata. Po wojnie pracował w parafiach w Radlinie i Brodach Poznańskich, skąd dwadzieścia cztery lata temu został przeniesiony do domu emerytów w Antoninku.
– Jak wygląda księdza dzień?
– Albo śpię, albo jem – ksiądz Kazimierz uśmiecha się. – Schodzę też na Mszę Świętą do kaplicy, ale już nie stoję, tylko siedzę. Tak jak Papież pod koniec życia.
Dzień księdza Kazimierza zaczyna się o trzeciej trzydzieści. Nie wyobraża sobie, żeby wstawać później. Budził się o tak wczesnej porze już w latach dwudziestych, więc dlaczego teraz miałby zmieniać zwyczaje. Cały poranek odmawia modlitwy, później idzie do kaplicy na Mszę Świętą, po której je śniadanie. Bardzo lubi odpoczywać w swoim fotelu – nie przepada za telewizją. – W telewizji to nic nie ma. Tylko reklamy.
Prognoza pogody
To ulubiony i najbardziej oczekiwany przez niego program. Ksiądz musi wiedzieć, jaka pogoda będzie w nocy i nad ranem (co jest oczywiste, biorąc pod uwagę, że tak wcześnie wstaje). Mało tego – obserwując otoczenie, potrafi niemal bezbłędnie wywnioskować, jaka będzie pogoda w najbliższym czasie, dlatego bez informacji telewizyjnych świetnie by sobie poradził.
Kiedy ksiądz żartobliwie narzeka na telewizję, uświadamiam sobie, że przed wojną kapłani nie dysponowali takimi zdobyczami techniki, jak chociażby mikrofon. Ksiądz Kazimierz był więc zmuszony do głośnego mówienia kazań. Siła przyzwyczajenia była na tyle silna, że kilka lat temu, po rekolekcjach, które „wykrzyczał” w jednej z parafii, szczęśliwie zaopatrzonej w sprzęt nagłaśniający, poproszono go, żeby, w trosce o słuch wiernych, mówił nieco ciszej.
Niezwykła pamięć i poczucie humoru
To cechy, które można przypisać księdzu Kazimierzowi. Pomimo wielu bolesnych doświadczeń wojny i powojennej rzeczywistości nie stracił pogody ducha i radości powracania do swojej przeszłości. W pewnym momencie mówi pół żartem, pół serio, że to dziwne, iż dożył tego wieku i rozmawia teraz ze mną. Opowiada, jak będąc dzieckiem wpadł pod lód, a nieco później pod kopyta kucyka.
– A trzeci wypadek, to jak pogryzły mnie pszczoły. Leżałem parę dni blady i wszyscy myśleli, że umrę.
Niesamowite jest to, jak pewne wypadki mogą wpłynąć na nasze życie. Pszczoły nie zabiły wtedy młodego Kazimierza. Mało tego – ich użądlenia wzmocniły jego odporność na tyle, że po latach przeżył ciężkie mrozy w obozie śmierci – jak mówi, dzięki pszczołom.
– Mogłem wtedy umrzeć, ale przeżyłem – śmieje się – i tak dożyłem stu lat!
Żegnając się, życzę księdzu wszystkiego najlepszego z okazji zbliżającego się dnia urodzin. Odpowiada mi z charakterystycznym dla siebie dystansem.
– Jak już minie ta rocznica – mówi podając mi rękę – będę myślał, co dalej. Jak długo będę jeszcze żył? – śmieje się. – Przecież jak człowiek ma sto lat, to już ma prawo umrzeć, prawda?
Jest późne popołudnie. Wychodzę wąską ścieżką w kierunku bramy. Zachodzące nad lasem słońce odbija się delikatnie w oknach tego wielkiego domu. Za każdym z nich kryje się człowiek i jego historia.
Reportażu Jacka Butlewskiego o ks. Kazimierzu Herudzie będzie można wysłuchać w Radiu Emaus 23 grudnia o godz.17.20 (www.radioemaus.pl).
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:13, 11 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Litwa: wierni pożegnali ks. Józefa Obrembskiego
Rzesze wiernych pożegnały księdza prałata Józefa Obrembskiego, najstarszego kapłana na Litwie, który zmarł we wtorek w Mejszagole pod Wilnem w wieku 105 lat. W najbliższą niedzielę upłynie 79. rocznica jego święceń kapłańskich.
Ksiądz Józef - jak o nim mawiano - patriarcha kapłanów Wileńszczyzny, autorytet moralny Polaków na Litwie spoczął na cmentarzu przykościelnym w Mejszagole, w miejscowości odległej o 30 km od Wilna, gdzie mieszkał przez ostatnie ponad 60 lat.
Liturgii pogrzebowej przewodniczył metropolita wileński Audrys Juozas Baczkis. Uczestniczyli w niej nuncjusz apostolski w krajach bałtyckich Luigi Bonazzi, metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, biskup Juozas Tunaitis, księża z Polski i Wileńszczyzny.
Księdza prałata żegnali m.in. prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska Longin Komołowski, ambasador Polski na Litwie Janusz Skolimowski, przedstawiciele parlamentu RP i Parlamentu Europejskiego, delegacje samorządów Wileńszczyzny oraz kilku polskich miast m.in. Ostrowi Mazowieckiej, w której ksiądz Obrembski ukończył gimnazjum.
"Kapłan bliski mojemu sercu i sercom wszystkich Polaków na Wileńszczyźnie" - napisał w kondolencjach prezydent Bronisław Komorowski. "Wielki Polak, Patriota i Kapłan" - napisał marszałek Senatu Bagdan Borusewicz. "Miałem szczęście poznać Jego ducha pełnego miłości do Kościoła i do ludzi" - napisał Józef kardynał Glemp, prymas senior.
Ksiądz Józef Obrembski był na Wileńszczyźnie osobą niezwykle szanowaną. Wychował niejedno pokolenie Polaków - katolików. W czasach sowieckich otaczał opieką wypędzonych księży, ukrywał ich. Schronienie u księdza znajdowali też żebracy i samotni.
Józef Obrembski pochodził z Ziemi Łomżyńskiej. Do Wilna przybył w roku 1925 na studia w seminarium duchownym. Po otrzymaniu święceń kapłańskich pracę duszpasterską rozpoczął jako wikariusz w Turgielach, 40 km od Wilna. Od 1950 r. pełnił obowiązki proboszcza w Mejszagole.
Od kilku lat polska szkoła w Mejszagole nosi imię księdza prałata Józefa Obrembskiego. Postaci Obrembskiego poświęconych zostało kilka książek wydanych na Litwie, m.in. "Żywot jak słońce" autorstwa Jana Sienkiewicza i opublikowana pół roku temu - "Józef Obrembski - kapłan według Serca Bożego", która zawiera wspomnienia księży z Wileńszczyzny o duchownym.
Za wieloletnie zasługi w krzewieniu wiary i polskości ksiądz Obrembski został wyróżniony m.in. medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, który w 1994 roku wręczył mu prezydent Lech Wałęsa. W lutym br. podczas wizyty na Litwie prezydent Bronisław Komorowski osobiście uhonorował duchownego Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP.
>>>>>
Oczywiscie te ordery sa smieszna nagroda zwazywszy jacy osobnicy sa nimi nagradzani ... To raczej obraza niz wyroznienie z takich rak...
Natomiast pewna i wieczna nagroda czeka w niebie ! :O)))
Juz ostateczna i nie podlegajca anulowaniu czy wycofaniu ;O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:40, 05 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Zmarł najstarszy ksiądz w Polsce; miał 104 lata
Ks. Kazimierz Herud, najstarszy kapłan w Polsce (104 lata) zmarł w niedzielę w Poznaniu – poinformował rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Poznaniu ks. Michał Szczepaniak.
Kazimierz Herud przyszedł na świat 13 grudnia 1906 roku w Droszewie koło Kalisza (Wielkopolskie), jako dwunasty z piętnaściorga dzieci. Święceń kapłańskich udzielił mu 12 czerwca 1933 roku Prymas Polski kardynał August Hlond.Podczas II wojny światowej był więziony w obozie koncentracyjnym w Dachau. Po wyzwoleniu obozu przez wojska alianckie został kapelanem w Polskiej Misji Wojskowej przy Brytyjskiej Armii Renu. Do Polski wrócił w 1946 roku. Od 1957 roku ks. Herud był proboszczem w Brodach Poznańskich.
Na emeryturę przeszedł 13 grudnia 1981 roku, w dzień wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
- Większość mojego kapłańskiego życia poświęciłem siostrom zakonnym, a w szczególności Zgromadzeniu Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, którym przez prawie pięćdziesiąt lat służyłem w konfesjonale – mówił o sobie ks. Herud.
>>>>>
No i ziemska droga dobiegla kresu tak jak chcial Bóg czyli najlepiej :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:18, 09 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Zmarł abp Szczepan Wesoły, duszpasterz Polonii i bliski współpracownik Jana Pawła II
Katolicka Agencja Informacyjna | 29/08/2018
BISKUP SZCZEPAN WESOŁY
Tomasz Kawka/EAST NEWS
Udostępnij 46
W wieku 17 lat został wywieziony na roboty przymusowe i wcielony do niemieckiej armii. Żeby zarobić na podróż do Rzymu, musiał pracował w fabryce cukierków w Halifaksie.
We wtorek, 28 sierpnia zmarł w Rzymie abp Szczepan Wesoły, wieloletni duszpasterz polskiej emigracji i uczestnik Soboru Watykańskiego II. Miał 91 lat. Był ukochanym duszpasterzem Polaków na emigracji. I bliskim współpracownikiem Jana Pawła II.
Czytaj także:
Najstarszy biskup na świecie. Ma 102 lata i znał 7 papieży
Ministrant ze Śląska
Urodził się 16 października 1926 roku w Katowicach. W 1939 r. ukończył szkołę podstawową. Jego ojciec zmarł podczas wojny, matka sama musiała wychować trójkę nastoletnich synów. W wieku 17 lat został wywieziony na roboty przymusowe i wcielony do niemieckiej armii.
„Niemcy brali wszystkich, bo przegrywali wojnę. Baliśmy się strasznie, a dla matki to była ostateczna tragedia. Jak wzięli brata, mogłem teoretycznie uciec do Generalnej Guberni, ale mama zostałaby z naszym najmłodszym bratem, wówczas trzynastoletnim. W najlepszym wypadku zabraliby jej zasiłek, w najgorszym wysłali do Auschwitz. Moja ucieczka przed niemieckim wojskiem nie wchodziła więc w grę” – mówił w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.
Decyzja o kapłaństwie dojrzewała w nim stopniowo. Przed wojną był ministrantem. Służąc w 2. Korpusie Polskim, spotkał pochodzącego ze Śląska biskupa polowego Józefa Gawlinę. Pomagał wówczas przy organizowaniu nabożeństw.
Droga powołania
Po kilku latach pracy fizycznej w Anglii zdecydował się pójść drogą powołania. W 1950 r. wstąpił do jezuickiego kolegium „Campion House” pod Londynem. Tam uzupełnił średnie wykształcenie.
Do kapłaństwa mógł przygotowywać się w Paryżu lub w Rzymie. Wybrał Wieczne Miasto. Żeby zarobić na podróż, przez miesiąc musiał pracował w fabryce cukierków w Halifaksie. Rok później, 15 września 1951 r., zamieszkał w Papieskim Kolegium Polskim w Rzymie. Przebywał tam do 1957 roku.
Razem z nim w kolegium przygotowywali się do kapłaństwa inni emigranci, wszyscy po trudnych doświadczeniach wojennych. Wśród nich był m.in. Adam Kocur, przedwojenny prezydent Katowic.
Święceń prezbiteratu udzielił Szczepanowi Wesołemu 28 października 1956 r. kardynał Valerio Valeri, prefekt Kongregacji ds. Zakonów. Po święceniach na prośbę biskupa polowego Józefa Gawliny pozostał w Rzymie. Redagował wówczas polskie wydawnictwa jubileuszowe związane z tysiącleciem chrztu Polski.
Czytaj także:
Bp Jan Pietraszko: krakowska legenda. Po nominacji na biskupa pozostał proboszczem
Wieloletnia służba polskim emigrantom
Biskupem został mianowany w 1968 roku. Miał pomagać bp. Władysławowi Rubinowi w duszpasterstwie emigracji. Sakrę biskupią przyjął z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego oraz bp. Herberta Bednorza i bp. Rubina. Od 1980 roku pełnił funkcję delegata prymasa Polski dla duszpasterstwa emigracyjnego, aż do przejścia na emeryturę w 2003 roku.
W tej długoletniej pracy był kontynuatorem tradycji swoich poprzedników: abp. Józefa Gawliny i kard. Władysława Rubina. Rozwijał wypracowane metody pracy duszpasterskiej z rodakami na obczyźnie oraz sposoby rozwiązywania licznych problemów emigracyjnych.
Ukończył Uniwersytet Gregoriański i Laterański, na którym uzyskał doktorat. Podczas Soboru Watykańskiego II (1962–1965) kierował pracami Sekretariatu Sekcji Słowiańskiej Biura Prasowego. Po zakończeniu soboru został odpowiedzialnym za Centralny Ośrodek Duszpasterstwa Emigracyjnego w Rzymie. Organizował wówczas letnie kursy dla młodzieży emigracyjnej w Loreto.
Jako swoje zawołanie biskupie wybrał słowa „Laetus serviam” („Będę służył z radością”). Mówił, że cieszy go bycie księdzem. W pracy wśród polskich emigrantów dwie sprawy były dla niego kluczowe: obecność i kultura.
Bezpośrednie spotkania z polskimi emigrantami i udział w uroczystościach religijnych organizowanych przez Polonię były dla niego niezwykle ważne. Udzielał bierzmowania, głosił kazania, konferencje, wizytował polskie ośrodki duszpasterskie. Czynił to w przekonaniu, że „przyjazd biskupa daje im poczucie, że nie są samotni. Że Kościół o nich pamięta”. Mimo że w 2003 roku przeszedł na emeryturę nie przestał odwiedzać rodaków rozsianych po całym świecie. Był zawsze blisko polskich emigrantów.
Biskup na walizkach
W Liście do Rodaków 26 sierpnia 1980 roku pisał, że „polskie duszpasterstwo potrzebne jest nie tylko z powodu nieznajomości języka kraju zamieszkania, ale ze względu na odrębność psychiczną płynącą z oparcia o polską kulturę. Z niej bowiem pochodzą formy kultu, nasza pobożność i polska religijność”.
Ksiądz prof. Jerzy Myszor uważa, że takt, roztropność oraz umiejętności dyplomatyczne abp. Wesołego wielokrotnie okazywały się pomocne w obronie polskiego duszpasterstwa.
Za swoją działalność duszpasterską na emigracji był wielokrotnie nagradzany. Otrzymane nagrody i wyróżnienia onieśmielały go. Z wrodzoną sobie skromnością mówił często: „Przecież ja nic takiego nie zrobiłem”. „Biskup na walizkach” – zgodnie z tytułem wywiadu rzeki z arcybiskupem – jest honorowym obywatelem miasta Katowice, doktorem honoris causa KUL.
Uhonorowano go ważnymi odznaczeniami: Orła Białego, Fidelis Poloniae (2003), Złotym Laurem Polonii (2006) oraz Lux ex Silesia (2007), Krzyżem Wielkim Odrodzenia (2008), tytułem doktora honoris causa UŚ (2015).
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…
KAI/archidiecezja katowicka/ks
...
Widzimy tutaj takze zycie niezwykle
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|