Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:11, 06 Cze 2017 Temat postu: Udział w życiu społecznym. |
|
|
Chrześcijanie prawicowi czy lewicowi? To drugorzędne. Problem jest gdzie indziej
Konrad Sawicki | Czer 05, 2017
Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Czy katolik może być zadeklarowanym prawicowcem lub lewicowcem? W uroczystość Zesłania Ducha Świętego papież Franciszek dał interesujący komentarz do tej dyskusji.
Obecny biskup Rzymu ma talent homiletyczny. W krótkim kazaniu potrafi zawrzeć ciekawą refleksję na kanwie czytań biblijnych, przejść płynnie do ważnego problemu duchowego, kulturowego lub społecznego i nie zapomnieć w tym wszystkim o priorytecie głoszenia Dobrej Nowiny. Przykładem jest homilia wygłoszona podczas mszy świętej sprawowanej w uroczystość Zesłania Ducha Świętego.
Franciszek rozpoczął od wskazania na przymiot Ducha Świętego, jakim jest łączenie, budowanie jedności w różnorodności:
„Każdemu daje dar i wszystkich gromadzi w jedności. Innymi słowy, ten sam Duch tworzy różnorodność i jedność, kształtując w ten sposób lud nowy, zróżnicowany i zjednoczony: Kościół powszechny. Najpierw z wyobraźnią i nieprzewidywalnością tworzy różnorodność. W każdym czasie sprawia rzeczywiście rozkwit nowych i różnych charyzmatów. Następnie ten sam Duch dokonuje jedności: łączy, zbiera, na nowo tworzy harmonię”.
Następnie papież przeszedł do wyłożenia dwóch aktualnych także dziś pokus, jakie nam towarzyszą w związku z tym tematem. Pierwsza pokusa to dążenie do różnorodności bez jedności:
„Dzieje się tak, kiedy chcemy się wyróżnić, kiedy tworzone są koalicje i partie, gdy dochodzi do usztywnienia stanowisk wykluczających, do zamknięcia się w swoich partykularyzmach, być może uważając siebie za lepszych lub tych, którzy zawsze mają rację. Wówczas wybiera się część, a nie całość, przynależność do tego czy innego kręgu, bardziej niż przynależność do Kościoła.
Stajemy się fanami danej części, zamiast być braćmi i siostrami w tym samym Duchu; bardziej chrześcijanami prawicowymi lub lewicowymi, niż Jezusa; nieugiętymi stróżami przeszłości lub awangardystami przyszłości bardziej, niż pokornymi i wdzięcznymi dziećmi Kościoła. W ten sposób mamy do czynienia z różnorodnością bez jedności”.
Druga pokusę stanowi dążenie do jedności bez różnorodności. To także – zdaniem Franciszka – nie jest pożądana droga dla chrześcijan:
„W ten sposób jedność staje się jednolitością, obowiązkiem czynienia wszystkiego razem i wszystkiego w ten sam sposób, myśląc wszyscy zawsze w ten sam sposób. Tak jedność staje się w końcu uniformizacją i nie ma już wolności. Ale, jak mówi Paweł, «gdzie jest Duch Pański – tam wolność» (2 Kor 3,17)”.
Kluczowe dla zrozumienia pierwszej pokusy jest słowo „bardziej”. Dla gospodarza Watykanu preferowanie jakiejś postawy nie jest złe. Prawicowość czy też lewicowość chrześcijanina jawi się jako problem dopiero wtedy, gdy staje się ważniejsza od przynależności do Jezusa i gdy jest wykluczająca; gdy owo „bardziej” przechyla nas w stronę ideologii, partykularyzmów i zamknięcia, odsuwając od Kościoła jako wspólnoty braci i sióstr zjednoczonych w tym samym Duchu.
Natomiast druga pokusa podniesiona tu przez papieża przypomina prawdę, o której często dziś zapominamy. W jednym Kościele wcale nie musimy wszystkiego robić tak samo, co więcej: nie musimy wszyscy myśleć dokładnie w ten sam sposób. Byłby to grzech przeciwko wolności.
Innymi słowy, Franciszek mówi tu mniej więcej tak: możesz być chrześcijaninem o poglądach bardziej prawicowych lub lewicowych, o ile przed tym wszystkim najpierw jesteś uczniem Jezusa. Wniosek pierwszy? Prawicowość lub lewicowość nie powinna być twoją główną tożsamością. Wniosek drugi? Inaczej myślącym pozwól inaczej przeżywać ich chrześcijaństwo w ramach Kościoła powszechnego.
Papież jednak jest realistą, twardo stąpa po ziemi, dobrze wie, że chrześcijanie tak dawniej, jak i dziś niekoniecznie stosują się do tych wskazań. Jakie zatem daje nam remedium? Przypomina słowa Jezusa, który zaraz po „Weźmijcie Ducha Świętego!” dalej mówi: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. I tak je komentuje:
„Jezus nie potępia swoich uczniów, którzy Go opuścili i zaparli się podczas Męki, ale daje im Ducha przebaczenia. Duch jest pierwszym darem Zmartwychwstałego i zostaje dany przede wszystkim po to, aby przebaczać grzechy. Oto początek Kościoła, to jest spoiwo, które nas zespala, cement jednoczący cegły domu: przebaczenie”.
Istnieją w Kościele tendencje, by do Dobrej Nowiny dorzucać elementy, które by rzekomo miały wzmacniać naszą katolickość czy też pogłębiać wiarę. Dla niektórych jest to wspomniana prawicowość lub lewicowość, dla innych na przykład idea narodu. Tu zaś Franciszek – jak na biskupa Rzymu przystało – znów odsyła nas do Dobrej Nowiny.
To nie prawicowość lub lewicowość budują jedność w Kościele. To przebaczenie – przyjmowane od innych oraz udzielane innym, czasem inaczej myślącym. Wniosek? Brak przebaczenia to brak spoiwa, czyli osłabianie wspólnoty Kościoła.
Czytaj także: Czy można być chrześcijaninem i zwolennikiem konkretnej partii politycznej?
Cytaty za KAI
...
W zasadzie sluszne tylko:
które by rzekomo miały wzmacniać naszą katolickość czy też pogłębiać wiarę. Dla niektórych jest to wspomniana prawicowość lub lewicowość, dla innych na przykład idea narodu.
Co rozumiecie jako ,,idea narodu"? Wrzucanie pojecia narodu BIBLIJNEGO!!! do smietnika z napisem ,,partie" jesl BLUZNIERSTWEM! Oczywiscie ze narod wzmacnia wiarę! Dlatego w Biblii mamy Naród Wybrany. Niegdys Izrael dzis Polska. Widzicie jak łatwo popłynąć. Natomiast jesli chodzi o ideologie nacjonalistyczne to z reguly sa antycyrzescijanskie polegaja na czynieniu bozka z ,,narodu" w miejsce Boga. Na ogol okazuje sie ze ,,trzeba" mordowac innych ludzi w imie ,,narodu". To nie jest idea narodowa...
Partie natomiast maja charakter wyraznie mafijno przestepczy. Chodzi w nich o osiaganie osobistych korzysci kosztem narodu. Jest to diabelstwo. Ludzie ktorzy w to wchodza np. o. Rydzyk szybko zaczynaja przypominac szatana. Oczywiscie czy ma to robic chrzescijanin? NIGDY!
A juz prawica - lewica to belkot. W praktyce nic to nie znaczy. Chodzi o socjologiczny podzal na dwie strony ktory jest potrzebny do budowania konfliktu. Czy chrzescijanie maja budowac konflikty w imie osobistych korzysci? Oczywiscie nie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:06, 18 Wrz 2017 Temat postu: |
|
|
„Brak modlitwy za rządzących jest grzechem”. Mocne słowa Franciszka
Katolicka Agencja Informacyjna | Wrz 18, 2017
REPORTER
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Niech każdy z was zastanowi się przez pięć minut: Czy modlę się za rządzących? Za wszystkich rządzących?
P
odczas porannej mszy w Domu Świętej Marty papież Franciszek przypomniał o tym, że mamy obowiązek modlić się za osoby sprawujące władzę. Zaznaczył też, że rządzący również powinni się modlić, by sprawowali władzę mądrze i nie zatracili świadomości, że mają służyć Bogu i ludziom.
Modlitwa polityka
W homilii Ojciec Święty nawiązał do pierwszego czytania z poniedziałku 24 tygodnia zwykłego (1 Tm 2,1-, w którym Apostoł Paweł wzywa chrześcijan do modlitwy za wszystkich ludzi, w tym królów, a także do czytanego fragmentu Ewangelii (J 3,16), w którym mowa jest o modlitwie setnika sprawującego władzę. Jego sługa był chory. Papież zauważył, że ów setnik odczuwał pragnienie modlitwy nie tylko dlatego, że miłował swojego sługę, ale także dlatego, że był świadom, iż nie jest panem wszystkiego, nie jest ostatnią instancją. Wiedział, że ponad nim jest Inny, który rządzi. Miał poddanych, ale sam zdawał sobie sprawę, że ma władzę nad sobą. A to prowadziło go do modlitwy.
Jeśli osoba sprawująca władzę nie modli się, to zamyka się w swej autoreferencyjności lub w autoreferencyjności swojej partii, w tym kręgu, z którego nie może wyjść. Jest człowiekiem zamkniętym w sobie. Kiedy jednak widzi prawdziwe problemy, ma świadomość swojej podległości, że jest inny, który ma większą władzę niż on. Kto ma większą władzę niż rządzący? Czy lud, który dał mu władzę, czy też Bóg, od którego pochodzi władza za pośrednictwem ludu. Kiedy władca ma tę świadomość podległości, modli się — stwierdził Franciszek.
Ojciec Święty podkreślił znaczenie modlitwy człowieka sprawującego władzę, gdyż jest ona modlitwą o dobro wspólne powierzonego mu ludu. Przypomniał rozmowę z jednym z rządzących, który każdego dnia poświęcał, pomimo licznych zajęć, dwie godziny na modlitwę w milczeniu. Zaznaczył, że konieczna jest prośba do Boga o łaskę dobrego sprawowania władzy, jak Salomon, który nie prosił Boga o złoto lub bogactwo, ale o mądrość, aby dobrze rządzić. Zatem rządzący winni modlić się o to, aby nie zatracili świadomości swego podporządkowania względem Boga i ludu. Natomiast osobom niewierzącym papież zalecił sporządzanie „rachunku sumienia” czy skonfrontowania się z osobami mądrymi, po to by wyjść poza małe grono pochlebców z szeregów własnej partii.
Czytaj także: Czy można być chrześcijaninem i zwolennikiem konkretnej partii politycznej?
Modlitwa za polityków
Franciszek przypomniał, że w pierwszym czytaniu św. Paweł zachęca do modlitwy za królów, „abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością”.
Nie, nie możemy zostawić rządzących samymi: musimy im towarzyszyć modlitwą. Chrześcijanie muszą się modlić za rządzących. „Ależ, Ojcze, jak mam się modlić za tego, kto czyni tak wiele złych rzeczy?” „Tym bardziej potrzebuje modlitwy. Módl się, pokutuj za sprawujących władzę”. Jakże to piękne, o czym mówi św. Paweł, aby modlitwa wstawiennicza była wznoszona za wszystkich królów, za wszystkich, którzy mają władzę. Dlaczego? „Abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne”. Gdy władca jest wolny i może rządzić w pokoju, korzysta z tego cały lud — powiedział papież.
Czytaj także: Modlitwa o dar pokoju i oddalenie plagi terroryzmu
Rachunek sumienia dotyczący modlitwy za rządzących
Ojciec Święty na zakończenie zachęcił wiernych do dokonania rachunku sumienia dotyczącego modlitwy za rządzących.
Proszę was o przysługę: niech każdy z was zastanowi się przez pięć minut, nie więcej. Jeśli jest rządzącym, niech postawi sobie pytanie: „Czy modlę się do Tego, który dał mi władzę za pośrednictwem ludu?„. Jeśli nie jest rządzącym: „Czy modlę się za rządzących?„. „Tak, za tego i tamtą tak, bo ich lubię, a za tych, nie”. (…) „Czy modlę się za wszystkich rządzących?” A jeśli okaże się podczas rachunku sumienia przed spowiedzią, że nie modliłeś się za rządzących – wyznaj ten grzech na spowiedzi. Brak modlitwy za rządzących jest bowiem grzechem — powiedział Franciszek na zakończenie swej homilii.
Czytaj także: Modlitwa św. Jana Pawła II: O zgodę i wybaczenie, które rozbraja wszelką zemstę
as/KAI
...
Tym bardziej ze oni naprawde sa blisko piekla... Pierwsi kandydaci do potepienia wiecznego... A my mamy tak robic aby ratowac kazda dusze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 7:24, 19 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Na czym właściwie polega rozdział Kościoła od państwa?
Barbara Stefańska | 19/05/2018
ROZDZIAŁ KOŚCIOŁA OD PAŃSTWA
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj
Czy biskupi nie powinni się wypowiadać na temat spraw publicznych, a politycy z kolei powinni zostawić swoje przekonania religijne w domu?
Kościół i państwo nie wchodzą nawzajem w swoje kompetencje. Ta zasada, potwierdzona w konkordacie, wynika z ich odrębnych celów i zakresu działania. Kościół prowadzi ludzi do zbawienia, a zadanie państwa skupia się na zapewnieniu bezpieczeństwa i wszystkiego, co potrzebne obywatelom do życia tu i teraz.
Sfera polityczna i religijna są od siebie niezależne. Oczywiste jest więc dla nas, że norma religijna nie może stać się prawem państwowym; nikt nie dostanie kary np. za nieobecność na niedzielnej mszy świętej. Hierarchowie Kościoła nie mogą też nakazać wiernym, na kogo głosować. Z kolei władze państwowe nie mają prawa ingerować np. w obsadę stanowisk kościelnych.
Czy Kościół miesza się do polityki
Autonomia sfery politycznej i religijnej nie dotyczy jednak norm moralnych, które obowiązują w każdej dziedzinie życia; życie publiczne z pewnością nie pozostaje „poza dobre i złem”. Co więcej, etyka w polityce jest bardzo istotna, gdyż osoby na wysokich stanowiskach swoim postępowaniem dają przykład innym – pozytywny lub negatywny.
Biskupi i księża mają pełne prawo przypominać politykom o konieczności kierowania się etyką, tym bardziej, jeśli ci politycy deklarują się jako katolicy. Swojej wiary nie zostawia się przecież jak płaszcza na wieszaku przed wejściem do sali sejmowej. Człowiek spójny wewnętrznie wyznaje takie same poglądy, modląc się w niedzielę w kościele, w domu i na sejmowej mównicy.
Zadaniem Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia. Więc jeśli stanowione prawa czy gorszące postępowanie osób publicznych prowadzą ludzi do złego, Kościół ma wręcz obowiązek sprzeciwiać się i napominać. Jak mówi Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, zadaniem Kościoła jest wydawanie „oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz (…)”.
Demokracja potrzebuje wartości
Pozytywną cechą demokracji jest wielość opinii i możliwość swobodnej dyskusji. Katolicy, jak i wszyscy obywatele, mogą mieć bardzo różne opinie w wielu sprawach: ekonomii, polityki międzynarodowej, kwestii socjalnych, finansowania partii, obronności itd. Jedni są bardziej na prawo, inni na lewo, jedni mają większą wrażliwość socjalną, inni stawiają na wolny rynek, jedni są zwolennikami jak najszerszej demokracji, inni woleliby rządy silnej ręki – i wszyscy mieszczą się w Kościele. Na tym polega pluralizm.
Jednak uwaga – katolik, który żyje swoją wiarą i traktuje ją poważnie, nie zagłosuje na ugrupowanie polityczne proponujące rozwiązania wyraźnie przeciwne moralności i wierze. To byłaby sprzeczność sama w sobie, podwójne życie. Dlatego też warto przed oddaniem na kogoś głosu dowiedzieć się, co dany kandydat czy partia proponuje, i rozważyć to w sumieniu.
Większość spraw publicznych podlega swobodnej dyskusji. Istnieją jednak takie podstawowe kwestie, co do których nie ma kompromisów. Zgadzamy się, przynajmniej w europejskim kręgu kulturowym, że należy dążyć do pokoju, a nie wojny, zapewnić wolność religijną, starać się eliminować nędzę. Pokój, wolność, rozwój gospodarczy, godność człowieka to powszechnie przyjmowane wartości, których nikt nie podważa. Demokracji potrzebne są wartości, gdyż bez nich zamienia się w totalitaryzm, jak mówił Jan Paweł II w Centesimus annus.
Niekwestionowaną wartością powinno być również życie ludzkie w każdej jego fazie, a także małżeństwo i rodzina. I to nie jest kwestia wiary. Albo każdy ma prawo do życia od początku (czyli poczęcia) do śmierci, albo nie; albo małżeństwo mężczyzny i kobiety, i rodzina są fundamentem społeczeństwa, albo nie. Prawda jest jedna, niezależnie od tego, co naucza Kościół.
„Laickość” bowiem oznacza przede wszystkim postawę kogoś, kto respektuje prawdy wypływające z naturalnej wiedzy o człowieku żyjącym w społeczności, niezależnie od tego, że prawdy te są zarazem częścią nauczania określonej religii, albowiem prawda jest jedna. Błędem byłoby utożsamianie słusznej postawy autonomii, jaką katolicy powinni przyjmować w życiu politycznym, z postulatem niezależności od nauczania moralnego i społecznego Kościoła (por. Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 24 listopada 2002 r., pkt. 5).
Politycy katoliccy?
Warto zaznaczyć, że Kościół jest wspólnotą wierzących w Chrystusa, dlatego w takim samym stopniu członkiem Kościoła jest arcybiskup, co wierny świecki. Mają po prostu inną rolę.
Natomiast w polityce, czy szerzej – w sprawach publicznych, świeccy działają na własną odpowiedzialność, a nie jako „urzędowi katolicy”. Ich decyzje są decyzjami, za które ponoszą osobistą odpowiedzialność, tak samo ugrupowania polityczne ponoszą odpowiedzialność za swoje posunięcia. Jeśli ktoś deklaruje się jako katolik, to nie oznacza, że jego rozwiązania są „katolickie”! Nie ma katolickich rozwiązań; mogą być lepsze lub gorsze, ale nie katolickie. To byłoby mieszanie porządków Kościoła i państwa.
Również nazywanie partii politycznej katolicką czy chrześcijańską wydaje mi się ryzykowne, choć w tej sprawie są różne zdania. Po prostu w takich ugrupowaniach mogą się zdarzyć przekręty czy pewne niejasności, co od razu staje się amunicją dla przeciwników Kościoła.
Politycy katolicy wcale nie potrzebują „zasłaniać się” Kościołem w wypowiedziach publicznych i używać argumentów typu „ja tak uważam, gdyż tak mówi Kościół”. Nauczanie Kościoła dotyczące spraw niepodważalnych, takich jak prawo do życia, wartość małżeństwa mężczyzny i kobiety, wolność religijna itd., odwołuje się do prawa naturalnego, czyli tego niepisanego „katalogu” norm moralnych, które każdy ma wpisany w sumienie i serce – wierzący i niewierzący. Nie jest przecież potrzebna łaska wiary, by rozumieć, że nie należy zabijać, kraść czy że rodzice mają prawo wychowywać dzieci według własnych przekonań.
Wiara może jednak odegrać wspaniałą pozytywną rolę w działalności publicznej czy politycznej, dlatego że mobilizuje do działania, inspiruje, by starać się zmieniać otaczającą rzeczywistość na lepsze, by nie być biernym i wziąć sprawy w swoje ręce.
...
Dosc oczywiste. Krawiec nie piecze chleba! CO NIE ZNACZY ZE NIE SZYJE PIEKARZOWI UBRANIA! Tak i Kościół. Nie rzadzi w kraju co nie znaczy ze nie istnieje w polityce!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:22, 04 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Czy polityka może być drogą do świętości?
Dawid Feliszek | 25/06/2018
GŁOSOWANIE
Arnaud Jaegers/Unsplash | CC0
Udostępnij 24
Może kształt polityki jest taki, a nie inny, bo brakuje w nim ludzi, którzy idą za Jezusem, słuchając Jego słowa? Warto zadać takie pytanie i przemyśleć, czy czasem nie unika się zaangażowania w ważne sprawy z obawy przed zamieszaniem w politykę.
Polityka – wyzwanie dla chrześcijanina
W kręgu cywilizacji zachodniej minęły już dawno czasy, kiedy państwem władał król, a jego realna władza pochodziła z Bożego nadania. Ustroje się zmieniały, by otworzyć ostatecznie drogę do demokracji i umożliwić każdemu człowiekowi zaangażowanie w politykę, a przynajmniej jakikolwiek na nią wpływ.
Stawia to ogromne wyzwanie dla chrześcijan, których Ewangelia zobowiązuje do wzięcia odpowiedzialności za kształt świata wokół nich samych. Tym bardziej naglące staje się to zadanie w zestawieniu z obecnym stanem rzeczywistym, a tym jak być powinno. Gdzie zatem powinno być miejsce ucznia Chrystusa w polityce?
Od początków swojego istnienia Kościół zmagał się z problemem władzy państwowej. Początkowo cesarze rzymscy prześladowali chrześcijan, by następnie przyjąć ich wiarę. Po upadku Imperium pojawiły się ustroje feudalne z silną pozycją duchowieństwa, a władza podparta była autorytetem samego Boga.
Wreszcie pojawiła się tendencja odwrotna i wprost proporcjonalnie do zwiększania obecności każdego obywatela w życiu politycznym, opierając władzę na legitymacji woli ludu, postulowano wycofanie Kościoła z kwestii polityki. Znajduje to swój wyraz w popularnym dzisiaj sloganie „rozdział Kościoła od państwa”.
Czytaj także:
Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!
Czy Kościół może „mieszać się” do polityki?
O ile jednak taki rozdział w sferze instytucjonalnej służy zarówno jednemu, jak i drugiemu, o tyle nie ma możliwości stworzenia takiego rozdziału w kwestiach poglądowych. Czy Kościół bowiem może przestać głosić swoją naukę? Na zarzut zaś „niech się Kościół przestanie mieszać w politykę” może warto odpowiedzieć pytaniem: „a może polityka niech przestanie się mieszać w sprawy Kościoła”?
Bądź co bądź, to właśnie różne ustroje polityczne zmieniały się w dziejach Europy, podczas gdy hierarchia kościelna pozostaje niemal niezmienna od czasów apostolskich. To właśnie też nauka Magisterium jest nieustannie jednoliniowa i taka sama, podczas gdy różne ideologie raz się do niej zbliżają, raz oddalają, podlegając ciągłej modyfikacji.
Niezaprzeczalne zatem wydaje się, że głos Kościoła ma swoją wielką wagę także w tych sprawach, które stają się tematem dyskusji politycznej. Jak jednak ten głos uczynić słyszalnym, aby rzeczywistość wokół człowieka autentycznie stawała się ewangeliczna?
Jedność i różnorodność
W praktyce zatem zastosowana musi zostać zasada św. Augustyna, którą lubił przypominać ks. Jan Kaczkowski: w sprawach pierwszorzędnych – jedność, w drugorzędnych – różnorodność, a we wszystkich – miłość. Jeśli sami chrześcijanie są podzieleni, jeśli unikają pojednania z innymi na gruncie codziennego życia, to jak ktoś ma uwierzyć w to, co głoszą?
Trudno mówić o przezwyciężaniu przejawów słynnej wojny polsko-polskiej, dopóki tego pojednania nie znajdzie się w oparciu o mocny fundament wspólnej wiary. To wielki przywilej i wielkie wyzwanie, które zostało dane i zadane współczesnym chrześcijanom, aby mogli oni wziąć na siebie brzemię realnej odpowiedzialności za kształtowanie rzeczywistości.
Brakuje w świecie politycznym uczniów Chrystusa. Dlaczego? Zapewne dużą rolę odgrywa tutaj strach. Polityka jawi się niestety jako miejsce, któremu do Boga jest całkiem daleko; jako sfera walki o wpływy, władzę, stanowiska i pieniądze. Wcale jednak nie musi tak być. Ewangelia wyraźnie wskazuje, że człowiek ochrzczony nie ma uciekać od świata, ale właśnie w tym świecie ukazywać, że inna rzeczywistość jest możliwa. Ma być znakiem Bożej obecności i przykładem wartym naśladowania.
Może kształt polityki jest taki, a nie inny, bo brakuje w nim ludzi, którzy idą za Jezusem, słuchając Jego słowa? Warto zadać takie pytanie i przemyśleć, czy czasem nie unika się zaangażowania w ważne sprawy z obawy przed zamieszaniem w politykę. Może ta obecność jest nieraz niezbędna do tego, by coś wreszcie się zmieniło?
Liczny poczet świętych władców i polityków utwierdza w tym, że polityka może być drogą do świętości. W swojej najnowszej adhortacji „Gaudete et exsultate” papież Franciszek pisze, że łaska chrztu powinna owocować na każdej drodze, którą podążą uczeń Chrystusa. Droga ta ma zawsze być drogą uświęcenia. Dzisiaj, przy wszystkich możliwościach i trudnościach demokracji, potrzeba obecności chrześcijan w sferze politycznej jest absolutnie konieczna. Obyśmy nie bali się wyjść tej potrzebie naprzeciw.
...
Na przyklad Jadwiga Król Polski. Jednak trzeba miec powolanie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:17, 08 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Co Kościół mówi o trójpodziale władzy?
Katolicka Agencja Informacyjna | 05/07/2018
TRÓJPODZIAŁ WŁADZY
Shutterstock
Udostępnij
Równowaga między trzema władzami, z których każda ma określone kompetencje i zakres odpowiedzialności, tak że jedna nie dominuje nigdy nad drugą, jest gwarancją prawidłowego funkcjonowania demokracji – wyjaśniał św. Jan Paweł II w encyklice „Centesimus Annus”. Tocząca się obecnie w Polsce dyskusja wokół Sądu Najwyższego, skłania do refleksji, w jaki sposób zapatruje się na tę kwestię Kościół, w formułowanej przez siebie katolickiej nauce społecznej.
Po raz pierwszy temat trójpodziału władz poruszył papież Leon XIII, zwany ojcem nauczania społecznego Kościoła, w „Rerum novarum” – słynnej encyklice z 1891 r. leżącej u podstaw KNS (katolickiej nauki społecznej). Do Leona XIII nawiązywali wszyscy kolejni papieże, a w szczególności Jan Paweł II. Papież z Polski w encyklice „Centessimus annus” z 1991 r. pisał:
Leon XIII wiedział, że do zapewnienia normalnego rozwoju ludzkich działań, zarówno duchowych, jak i materialnych, jedne i drugie bowiem są niezbędne, konieczna jest zdrowa teoria Państwa. Dlatego w jednym z punktów encykliki „Rerum novarum” przedstawia on organizację społeczeństwa opartą na trzech władzach – prawodawczej, wykonawczej i sądowniczej – co w tamtych czasach było nowością w nauczaniu Kościoła (Centessimus annus, n. 44).
Równowaga władz
Zatem wedle katolickiej nauki społecznej organizacja społeczeństwa winna być oparta na równowadze władz, czyli braku dominacji jednej nad drugą: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Co bardzo istotne, władze te powinny być nawzajem niezależne, winny się dopełniać, hamować i kontrolować.
Jan Paweł II porusza ten temat w encyklice „Centessimus annus”:
Ten porządek odzwierciedla realistyczną wizję społecznej natury człowieka, która wymaga odpowiedniego prawodawstwa dla ochrony wolności wszystkich. Dlatego jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach. Na tym właśnie polega zasada „państwa praworządnego”, w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi (n. 44).
Jan Paweł II, używając sformułowania: „Realistyczna wizja społecznej natury człowieka”, ma na myśli prawdę o słabości natury ludzkiej. A skoro wszyscy zmagamy się ze skutkami grzechu pierworodnego, naiwnym byłoby przypuszczenie, że wolni od tego mogą być ludzie sprawujący władzę. Dodaje więc, że „najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi”.
W innym swym przemówieniu, do uczestników kongresu włoskiego Stowarzyszenia Sędziów z 2000 r. – na które zresztą powoływał się abp Stanisław Gądecki w swym oświadczeniu z 24 lipca 2017 r. po vecie prezydenckim – papież Wojtyła wyraźnie opowiada się za trójpodziałem władz:
Na tym tle zyskuje wielkie znaczenie także podział władzy typowy dla nowożytnego państwa demokratycznego, w którym władza sądownicza istnieje obok władzy prawodawczej i wykonawczej, pełniąc swoją autonomiczną funkcję, chronioną przez konstytucję.
Jego zdaniem „równowaga między tymi trzema władzami, z których każda ma określone kompetencje i zakres odpowiedzialności, tak że jedna nie dominuje nigdy nad drugą, jest gwarancją prawidłowego funkcjonowania demokracji” (tamże).
Jan Paweł II podkreśla w tym samym przemówieniu, że „Konstytucje nowoczesnych państw, określając relacje, jakie powinny istnieć między władzą prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, gwarantują tej ostatniej niezbędną niezależność w ramach systemu prawnego”.
Jan Paweł II ostrzega więc przed naruszaniem zasady trójpodziału władz i ich wzajemnej autonomii, jako przykład przywołując systemy totalitarne. Wspomina o tym w „Centessimus annus” zaznaczając, że: „Koncepcji tej w czasach współczesnych przeciwstawił się totalitaryzm” (n. 44).
Przypomnijmy, że komunistyczna teoria państwa przyjmowała zasadę jednolitości władzy, w której najwyższym organem był parlament podporządkowany jednej partii (jako sile przewodniej narodu), a wszystkie inne władze były mu podporządkowane.
Jan Paweł II dodaje ponadto jeszcze jeden bardzo istotny warunek, na którym opierać winna się demokracja, mianowicie, że wszelka działalność każdej z tych władz winna mieć za cel służbę dobru osoby ludzkiej. W kontekście władzy sądowniczej, przypomina, że niezależność jakiegokolwiek „sądu nie może prowadzić do lekceważenia wartości zakorzenionych w naturze istoty ludzkiej, której niezbywalna godność i transcendentne przeznaczenie muszą być zawsze respektowane” (przemówienie do uczestników kongresu włoskiego Stowarzyszenia Sędziów z 2000 r.).
Zdaniem Jana Pawła II „autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawa i w oparciu o właściwą koncepcję osoby ludzkiej”. Dodaje, że zakłada ona „spełnienie koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i podmiotowości społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności” (Centesimus annus, n. 46).
...
Przypominam ze trojpodzial jest tylko slaba koncepcja z XVIII wieku!
Mamy od dawna 4 wladze media
5 wladze ekspertow! Eksperci moga was skazac! Np. badaniami DNA! Podobnie opracowuja oni rozne bronie! Przeciez rzad tego nie umie! To olbrzymia wladza.
A teraz internet. To potezna zbiorowa wladza nieznana nigdy.
Trojpodzial to naprawde archiwum historii..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:10, 19 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Rzecznik Episkopatu: prawo wyborcze nie może faworyzować największych partii
Obraz Katolicka Agencja Informacyjna | 10/08/2018
Udostępnij
Ks. dr Paweł Rytel-Andrianik odniósł się w ten sposób do debaty wokół zmian w ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego i przypomniał podstawowe zasady Katolickiej Nauki Społecznej, które winny być brane pod uwagę przy tych rozstrzygnięciach.
„ Prawo wyborcze ma charakter nie tylko techniczny, ale również etyczny ; musi być sprawiedliwe i gwarantować możliwość dobrego wyboru reprezentacji opinii publicznej. W żadnym przypadku nie może utrudniać korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego” – podkreśla rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik w oświadczeniu dotyczącym kwestii regulacji wyborczych z 9 sierpnia br. Publikujemy pełną treść oświadczenia:
Oświadczenie Rzecznika Konferencji Episkopatu Polski w kwestii regulacji wyborczych
Obserwując toczącą się debatę wokół zmian w ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego, należy przypomnieć podstawowe zasady, które powinny być brane pod uwagę przy tych rozstrzygnięciach.
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina nauczanie Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Soboru Watykańskiego II „Gaudium et spes”, iż właściwy porządek polityczny polega na tym, by jak największa część obywateli mogła uczestniczyć w sprawach publicznych w warunkach prawdziwej wolności (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1915; Gaudium et Spes, nr 31). Regulacje wyborcze nie mogą zatem do tego uczestnictwa zniechęcać obywateli, ani ograniczać możliwości uprawnionego wyboru .
Prawo wyborcze ma charakter nie tylko techniczny, ale również etyczny; musi być sprawiedliwe i gwarantować możliwość dobrego wyboru reprezentacji opinii publicznej. W żadnym przypadku nie może utrudniać korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego. Winno służyć społeczeństwu,
działaniom na rzecz dobra wspólnego, a nie tylko największym partiom politycznym . Partie winny mieć charakter służebny, co przypomniał w „Komunikacie do partii politycznych” przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki (9 września 2015 r.). W szczególności dominujące partie nie mogą traktować swojej pozycji jako przywileju chronionego przed obywatelami.
Wszystkie te względy powinny być brane pod uwagę przy podejmowaniu zmian w prawie wyborczym, również przy ostatecznych decyzjach dotyczących zmian w ordynacji do Parlamentu Europejskiego, które dziś społeczeństwo dyskutuje.
Na koniec należy przypomnieć, że Kościół katolicki w Polsce zawsze starał się bronić prawa Polaków do wolnych wyborów i uczciwego wyłaniania przedstawicielstwa narodowego.
Ks. dr Paweł Rytel-Andrianik
Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski
Warszawa, 9 sierpnia 2018 r.
...
Manipulowanie prawem wyborczym aby zniszczyc wszelki inne partie jest przestepstwem. Narusza caly szereg przykazan np. nie kradnij. Za to jest pieklo. Prawo wyborcze ma tylko jedna funkcje. Sluzyc lepszemu wyborowi przez obywateli. U nas nie sluzy bo mamy system mafijny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:41, 28 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Wbrew coraz popularniejszym twierdzeniom, katolicyzm nie jest obojętny wobec życia politycznego. Kościół przez wieki funkcjonowania – w oparciu o Tradycję oraz Pismo Święte – wytworzył naukę społeczną. Dzięki niej wiemy, jakich ideologii i poglądów nie może wspierać katolik.
Komunizm
VII Przykazanie Boże mówi wprost: nie kradnij! To najkrótszy katolicki argument przeciw komunizmowi, gdyż system odmawiający człowiekowi prawa do posiadania własności i żądający systemowej grabieży jest nie do pogodzenia z zasadami Świętej Wiary. A gdy uświadomimy sobie, że immanentną cechą komunizmu jest marksistowski materializm, czyli de facto programowy ateizm, sprawa staje się jeszcze jaśniejsza. Ideologia ponadto – poprzez koncepcję tzw. walki klas – antagonizuje społeczeństwa. O tym wszystkim pisali papieże ostrzegający świat przed tą doktryną (chociażby Leona XIII w Quod apostolici muneris czy Piusa XI w Quadragesimo anno).
Socjalizm
Komunizm ma bardzo bliskiego „krewnego”. To socjalizm. Najważniejszą różnicą między nimi są nieco odmienne metody służące do osiągnięcia rewolucyjnego celu oraz radykalizm w likwidacji własności prywatnej (częściowa lub całkowita). Mimo tych niuansów wciąż mamy jednak do czynienia z systemem opartym na fałszywej antropologii, przed czym ostrzegał m.in. Jan Paweł II ( Centesimus annus).
Teologia wyzwolenia
Gdyby jednak jakiś katolik upierał się przy próbach łączenia chrześcijaństwa i marksizmu, to warto odesłać go do instrukcji Jana Pawła II Libertatis nuntius z roku 1984. Papież potępił w niej pochodzącą z Ameryki Południowej groźną herezję próbującą stworzyć syntezę materialistycznej ideologii i katolickiej wiary. Wynik takiego połączenia może być jeden: zamiana chrześcijaństwa w polityczną doktrynę i wpadanie w objęcia komunizmu.
Socjaldemokratyzm
Socjaldemokracja to lewicowy nurt dopuszczający zaprowadzenie nowego systemu na drodze reform, a nie zbrojnej rewolucji proletariatu. Reformizm (inna nazwa doktryny) godzi się z istnieniem kapitalizmu (lub przynajmniej czasowo go akceptuje), ale poszukuje jego socjalistycznych wersji. Mimo tego socjaldemokracja pozostaje ideologią wspierającą wywrotowe i sprzeczne z naturalnym porządkiem prądy. Reformiści sprzeciwiają się wpływom Kościoła na życie społeczeństw oraz odrzucają tradycyjnie rozumianą rodzinę i małżeństwo.
Ekologizm
Na scenie politycznej blisko socjaldemokratów znajdują się „zieloni”, którzy – podobnie jak reformiści – walczą o „sprawiedliwość społeczną” i „postęp” rozumiany jako „prawa” rozmaitych mniejszości oraz akceptacja wynaturzeń w życiu społecznym. Kładą przy tym jednak większy nacisk na ekologię, co współcześnie przekłada się na walkę o realizację postulatów tzw. zrównoważonego rozwoju (aborcja, sterylizacja, eutanazja i inne formy depopulacji).
Progresywizm
Niekatolickim jest również niepohamowany ideologiczny pęd do nowoczesności, zmiany i nieustannej modernizacji połączony z wiarą w determinizm (tzw. konieczność dziejowa) oraz możliwość stworzenia „raju na ziemi”. Wyznawcy idei, których genezę odnaleźć można u niekatolickich myślicieli jak Marks i Hegel, krytykują stare rozwiązania społeczne tylko dlatego, że funkcjonowały w przeszłości – i to nawet jeśli doskonale sprawdzały się w poprzednich epokach. Ów progresywizm może dotykać jednak nie tylko systemów politycznych – pod postacią modernizmu wdarł się do Kościoła.
Genderyzm
Jedną z najnowszych mutacji ideologii rewolucyjnej jest genderyzm – doktryna próbująca rozdzielić ludzką płeć na „płeć biologiczną” i „kulturową”. Po dokonaniu owego rozwodu obie, w myśl koncepcji, mogą zostać sobie przeciwstawione, co otwiera furtkę do „zmian płci” oraz kreowania trzeciej i kolejnych mutacji. Pan Bóg jednak – o czym czytamy na kartach Księgi Rodzaju – stworzył ludzi jako mężczyznę i niewiastę, więc genderyzm w każdej formie pozostaje niekatolicki.
Homoseksualizm
Wbrew sloganom powtarzanym przez politpoprawne media, nie ma czegoś takiego jak „orientacja seksualna”, zaś owa zbitka fałszywie sugeruje równorzędność zachowań homoseksualnych i heteroseksualnych. Tymczasem ludzie popędy mogą albo być właściwie ukierunkowane i kontrolowane, albo nie. Dlatego też walka o przywileje dla środowisk LGBT jest w sposób oczywisty walką polityczną, zaś homoseksualizm (jako jedna z pochodnych zakłamującego obraz człowieka freudyzmu) stanowi wywrotową ideologię sprzeczną z Prawem Bożym. Katolik nie może w żaden sposób wspierać ruchów LGBT.
Pacyfizm
Elementem składowym wielu lewicowych ideologii (szczególnie tych należących do tzw. nowej lewicy – odmiennej od militarystycznego komunizmu bolszewików) jest pacyfizm. W XX wieku działacze ruchów antywojennych aktywnie atakowali politykę państw pozostających w sporach z krajami marksistowskimi, pokazując rzekomą brutalność Zachodu i przymykając oczy na występki „czerwonych”. Za sprawą lewicowego zakłamywania wizerunku świętego Franciszka z Asyżu pacyfizm upowszechnił się także wśród katolików. Warto jednak pamiętać, że Boże Przykazanie „nie zabijaj” nie oznacza zakazu bronienia swojej rodziny, domostwa czy ojczyzny, zaś w nauczaniu Kościoła znajdziemy pojęcie wojny sprawiedliwej.
Anarchizm
Doktryna anarchistyczna uderza swoimi postulatami we wszystkie katolickie zasady życia zbiorowego. Podważa bowiem istotę władzy, która zgodnie z nauką Kościoła pochodzi od Pana Boga. Ponadto anarchizm gardzi hierarchią i tradycyjnym ładem, dąży do likwidacji państw oraz w większości odmian sprzeciwia się własności prywatnej i religijności. Anarchizm stanowi więc zaprzeczenie całego naturalnego porządku społecznego.
Nazizm
Narodowy socjalizm pozostaje w sprzeczności z nauką Kościoła z wielu powodów. Pierwszym z nich jest – stanowiący fundament owej ideologii – jeden z grzechów głównych. To nienawiści, w nazizmie skierowana wobec przedstawicieli innych nacji. Drugi powód to ubóstwienie narodu. Bóg jest jednak jeden, więc czynienie „boga” z grupy etnicznej stanowi najzwyklejsze pogaństwo (z resztą historycznemu nazizmowi niemieckiemu towarzyszyły pogańskie inklinacje oraz okultyzm). Wszystkie katolickie argumenty przeciw nazizmowi przedstawił papież Pius XI w Mit brennender Sorge.
Faszyzm
Chociaż faszyzm nie ma w swoich założeniach szowinizmu rasowego czy narodowego, to włoska ideologia również kłóci się z nauczaniem Kościoła, gdyż na miejscu należnym Panu Bogu próbuje umieścić państwo. Pogańską statolatrię (kult państwa) doskonale obrazuje slogan ekipy Mussoliniego: wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciw Państwu.
Totalitaryzm
Niekatolicki jest również totalitaryzm, bowiem w państwie totalitarnym to administracja decyduje o każdym aspekcie ludzkiego życia. Aparat walczy więc z Kościołem, gwałci autonomię rodziny i uderza we własność prywatną. A wszystko po to, by realizować jedną z mrocznych, antykatolickich ideologii.
Rasizm
Doktryna dzieląca ludzi na rzekomo lepszych i gorszych ze względu na cechy fizyczne wyklucza się z katolicyzmem, gdyż – jak naucza Kościół – wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi i nikomu nie można odmawiać praw ludzkich (jak np. prawo do życia) z żadnego powodu, niezależnie czy ma inny kolor skóry, włosów, oczu, czy też jest chory. Nie wolno również nikogo nienawidzić.
Szowinizm narodowy
Chociaż odpowiednio ukształtowana miłość oraz troska o naród i ojczyznę może stanowić moralną cnotę, to ubóstwienie grupy etnicznej i stawianie jej na miejscu należnym Bogu oraz nienawiść do obcych stoją w sprzeczności z ewangelicznymi zasadami będącymi fundamentem nauczania Kościoła. Szczególnym zagrożeniem są ruchy nacjonalistyczne odwołujące się do pogaństwa.
Demokratyzm
Co ciekawe, zarzuty podobnej natury jak w przypadku nazizmu, faszyzmu czy szowinizmu katolicy mogą – i powinni – wysuwać wobec demokracji. Wszak również ta doktryna stawia na miejscu Stwórcy swoje założenia, w tym przypadku wolę ludu, co prowadzi do moralnego relatywizmu. W demokracji lud nie tylko decyduje o polityce, ale również o tym, co ma zostać uznane za dobre, a co złe – czego skutek widzimy w zdemoralizowanych „starych demokracjach”. Demokratyzm kłóci się ponadto z hierarchą stanowiącą część tradycyjnego, katolickiego ładu. Dlatego też tak poważne wątpliwości budzi nie tylko demokracja liberalna, socjalna czy narodowa, ale także demokracja chrześcijańska (chadecja).
Liberalizm
Chociaż liberalizm w swojej warstwie gospodarczej nie musi stać w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, to doktryna stawiająca na pierwszym miejscu wolność jednostki kłóci się z katolicyzmem. Wszak w życiu człowieka wierzącego na pierwszym miejscu musi znajdować Pan Bóg, a tylko życie w zgodzie z Jego prawami zapewnia człowiekowi prawdziwą wolność. Podobne zastrzeżenia dotyczą libertarianizmu.
Katolicki liberalizm
Podobnie jak łącząca katolicyzm i komunizm teologia wyzwolenia, tak i katolicki liberalizm próbuje godzić ogień i wodę. Efekt tych starań jest jasny do przewidzenia. Katolicki liberalizm nie jest ani katolicki, ani tak liberalny, jak chcieliby tego postępowcy i pozostaje doktryną potępioną przez papieża Grzegorza XVI w Singulari nos.
...
Generalnie ideologie. Glosza one zawsze jakies ,,bostwo" typu ,,demokracja jest celem najwyzszym". Nie BÓG JEST CELEM NAJWYZSZYM! Czym innym jest stwierdzenie ze demokracja na dzis jest akceptowalnym systemem tworzenia wladzy w Polsce. To co innego! Nie mylic formy rzadu z idelogia te forme gloryfikujaca. Inny przyklad. Przyrode nalezy chronic <---> Ochrona przyrody jest celem nr 1. To nie to samo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|