Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:43, 26 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Jan wychodzi. Powraca sam. Mówi:
«Nie ma śmiałości. Spróbuj Ty go zawołać.»
Maria mówi łagodnie:
«Szymonie, synu Jonasza, przyjdź.»
Nic.
«Szymonie Piotrze, przyjdź.»
Nic.
«Piotrze Jezusa i Maryi, wejdź.»
Gorzki wybuch płaczu. Ale nie wchodzi. Maryja wstaje. Zostawia płaszcz na stole i idzie do drzwi.
Bardzo dokladne powtorzenie przypowiesci o synu marnotrawnym! Tam Ojciec do niego wychodzi tu Matka. Bo ta przypowiesc mowi wszystko po prostu! Pokazuje ze jesli ktos ugrzeznie w źle to nie potrafi wyjsc! Dokladnie to bagno! Teorie ,teraz sobie pogrzesze a na starosc sie nawroce (czyli gdy juz nie bede mial sil na nic w tym na grzech czyli i tak nie bardzo bym mogl grzeszyc to w sumie co szkodzi byc poboznym). Nie nie nawrocisz sie! Tak sie nie da. Bagno nie pusci. Wszystko w tobie jest nastrojone na grzech! To tak jakbys zbudowal samochod i chcial go przestroic na samolot. Nie da sie! To jest co innego! Od poczatku trzeba budowac samolot.
Piotr stoi skulony na zewnątrz jak pies bez pana. Zwinięty w kłębek płacze tak głośno, że nie słyszy odgłosu drzwi, które otwierają się skrzypiąc, ani odgłosu sandałów Maryi. Zauważa, że Ona jest przy nim, kiedy się pochyla, aby ująć go za dłoń przyciśniętą do oczu, i zmusza go do wstania. Wchodzi do pokoju, ciągnąc Piotra jak dziecko. Zamyka drzwi i rygluje je, pochylona od bólu tak, jak on od wstydu. Powraca na Swoje miejsce.
Grzesznik jest jak zbity pies. Ktos by powiedzial ze no przestraszyl sie! Nie! Przeciez pokrzykiwal! Nie opuszcze cie! Bedziemy walczyc! Taki byl heros. Gdyby tak nie bohaterzyl to bylo by inaczej. Po prostu ze szczytu spadl na dno! Przeciez na dodatek kobieta odkryla czyli bal sie kobiety?! Ze co mu zrobi?! Czyli upadek pewny siebie a tu uciekl jak mysz. Ponadto to byl Jezus ktory na codzien pokazywal moc! Tego nie da sie porownac z kims zwyklym. Nie tylko zaparl sie ale stracil wiare ,w siebie'. Urazona duma. Jestem slaby! Ale O TO CHODZIŁO! Jego moc to byla jego fikcja o sobie. Fałsz. Poznal prawde.
Piotr zbliża się do Jej stóp na kolanach i płacze bez opamiętania. Maryja głaszcze jego siwiejące włosy, zlane potem z powodu boleści. Nic innego tylko ta pieszczota, aż Piotr się trochę uspokaja. Wreszcie Piotr mówi:
«Nie możesz mi wybaczyć. Nie głaszcz mnie, bo ja się Go wyparłem.»
Grzesznik nie potrafi sobie przebaczyc! Tak! Nie myslcie ze sobie to tam od razu przebaczam i splywa po mnie jak woda po kaczce! Nie!
Mozna to porownac do choroby. Dopoki nie wyzdrowiejesz lezysz. I nie mozesz poruszyc ani reka ani noga. Choc chcesz! Choroby duszy dokladnie tak samo! Dlatego siedza w czysccu latami az wyzdrowieja! Choc nie ma scian! Nie moga sie poruszyc ku niebu bo sa chorzy. I tutaj moga miec ,transplantacje organu' od kogos czyli od zyjacych na ziemi ktorzy za nich pokutuja i gdy maja juz ten organ moga sie ruszac i ida do nieba. Ale jakis potworny grzesznik to ma do wymiany wszystko i to trwa. Nie wystarczy jeden post za niego.
Maryja mówi:
«Piotrze, wyparłeś się Go, to prawda. Byłeś na tyle zuchwały, żeby wyprzeć się Go publicznie. Miałeś tchórzliwą odwagę, ażeby to uczynić. Wszyscy inni... z wyjątkiem pasterzy, Manaena, Nikodema i Józefa, i Jana, mieli tylko tchórzostwo. Wyparli się Go wszyscy: mężowie i niewiasty izraelskie, z wyjątkiem kilku... Nie liczę bratanków i Alfeusza, syna Sary... oni to krewni i przyjaciele. Ale inni!... Nie mieli szatańskiej odwagi kłamać, by się ocalić, ani odwagi duchowej, by okazać skruchę i zapłakać, ani jeszcze większej – by się publicznie przyznać do błędu.
Prosze! Jest swego rodzaju szatanska ,odwaga'. Zuchwalosc raczej. Jak nazisci jechali na wojne czolgami to dokladnie bylo to! Wielu przeciez ginelo! Czyli to nie byla ,odwaga' gry komputerowej. Podobnie ,odwazni' ktorzy okradaja biednych buduja swoje majatki. Klamia w sadach. Przeciez oszusci i bandyci normalnie ryzykuja schwytanie. Czyli maja zuchwalosc. To jest ,pomoc' demonow! Tak nie sa to tylko istoty ,mityczne'. I w tym sensie satanisci ,coś' dostaja. Ale jest to pistolet do strzelenia sobie w glowe tak faktycznie. Taka ,pomoc'.
Skrucha wymaga jeszcze wiekszej odwagi! Tym razem wspomaganej przez Boga.
Jesteś biednym człowiekiem. Raczej byłeś nim, dopóki miałeś o sobie wysokie mniemanie. Teraz jesteś mężczyzną.
Widzicie! To co pisalem! Musial stracic pyche i to bolalo! Ale bylo konieczne. Znowu dobrze tlumacze! Jak zwykle mi sie sorawdza
Jutro staniesz się świętym. Ale nawet gdybyś nie był tym, kim jesteś, mimo to bym ci przebaczyła. Przebaczyłabym Judaszowi, aby ocalić jego ducha. Wartość bowiem ducha, nawet jednego, zasługuje na podjęcie wszelkich wysiłków, aby pokonać odrazę i niechęć – aż do wyniszczenia się przez to. Pamiętaj o tym, Piotrze. Powtarzam ci: “Wartość jednej duszy jest tak wielka, że – nawet gdybyśmy mieli umrzeć z powodu wysiłku znoszenia jej bliskości – trzeba tak ją trzymać w ramionach, jak Ja trzymam twoją siwą głowę. [Zrobilibyśmy to], gdybyśmy rozumieli, że trzymając ją tak, możemy ją ocalić.”
Tak! Dusza jednego ma nieskonczona wartosc bo kazdy jest niepowtarzalny. Bóg nie kopiuje egzemplarzy ludzkich! Trzeba podejmowac wysilki za osobnikow obrzydliwych CO NIE ZNACZY KUMPLOWAC SIE Z NIMI! UNIKAC TOWARZYSTWA OHYDNYCH nie znaczy chciec ich piekla. Chodzi o to zeby nas nie wciagneli we wlasne szambo!
Podobnie matka... Po [wymierzeniu] rodzicielskiej kary, tuli do serca głowę winnego syna i bardziej niż przez uderzenia rodzicielskie, przez słowa rozdartego serca, które bije, bije miłością i bólem, [domaga się poprawy] i otrzymuje.
Matka POPIERA BICIE DZIECI! TAK DOKLADNIE! Porownuje nawet bicie dziecka do bicia serca! Miłość do dziecka jest czyms innym niz myslicie. I nie oznacza mowienie zeby ,robilo co chce'. To jest krzywdzenie dziecka!
Piotrze Mojego Syna, biedny Piotrze! Byłeś, jak wszyscy, w rękach szatana w tej godzinie ciemności, a nie zauważyłeś tego i sądzisz, że działałeś samodzielnie. Chodź, chodź tu do serca Matki synów Mojego Syna. Tutaj szatan nie może ci już zaszkodzić. Tu uciszają się burze, w oczekiwaniu na słońce: Mojego Jezusa, który zmartwychwstanie i powie ci: “Pokój, Mój Piotrze”.
Szatan tam oddzialywal bo skoro dopuszczasz pyche to dopuszczasz demona. Jak uwazasz ze ,sam sobie dasz rade' to jest to powiedzenie Bogu nie! Nie pomagaj mi!
A szatanowi nie mozesz powiedziec nie przeszkadzaj bo nie rzadzisz nim! Ma wolna wole. Mozesz powiedziec Bogu! Niech on mi nie przeszkadza! Ale wtedy juz nie radzisz ,sobie sam'.
Teraz wstaje gwiazda poranna, czysta i piękna. Sprawia, że czystym i pięknym staje się wszystko, co ona całuje. Tak samo jak w orzeźwiające poranki wiosenne pięknieją jasne wody naszego morza.
Widac ze to poemat! To objawienie jest poetyckie.
To dlatego tak pragnęłam cię [ujrzeć]. U stóp Krzyża zostałam umęczona dla Niego i dla was i – jakże mogłeś tego nie czuć? – przyzywałam wasze duchy tak mocno, że sądzę, iż naprawdę do Mnie przybyły. I trzymałam je w kąpieli Jego Krwi i Jego łez, zamknięte w Moim Sercu czy raczej – złożone na Moim Sercu jak chleby pokładne. Mogłam to zrobić, bo On, w Janie, uczynił Mnie Matką całego Swego potomstwa... Jakże pragnęłam twojej [obecności]!...
Oczywiscie widzimy ze to Matka wszystkich ludzi.
W ten poranek, w to popołudnie i w tę noc, i w nowy dzień... Dlaczego kazałeś tak długo czekać Matce, biedny Piotrze, zraniony i zdeptany przez demona? Czy nie wiesz, że zadaniem matek jest wszystko uporządkować, uzdrowić, przebaczyć, przyprowadzić? Przyprowadzam cię do Niego. Chciałbyś Go ujrzeć? Czy chciałbyś zobaczyć Jego uśmiech, aby się przekonać, że On jeszcze cię kocha? Tak? O! Zatem oderwij się od Moich biednych kobiecych kolan i przyłóż czoło do Jego ukoronowanego czoła, a usta do Jego zranionych ust, i pocałuj twego Pana.»
Matka ma wszystko uporzadkowac, uzdrowic przyprowadzic do Boga. Tak Bóg to urzadzil. Poprzez Matkę do Jezusa stad jest ona wszechpośredniczką. Wszystko do nas idzie przez Nią! Nic ,bokiem'! Bo istotnie co niby mialo by Ją ominąć?! Jest godna wszystkiego bardziej niz my!
Znakomicie oddane. Caravaggio. O to ten byl z nimi?! Kto ja?! Nigdy w zyciu?! Wszystko oddane mimika twarzy i gestami! Widac jak ciasno ulozeni bo plotno ma okreslona wielkosc. Zeby oddac mimike twarzy trzeba duzych sylwetek! Sztuka to nie jest kopiowanie rzeczywistosci nawet ta ,realistyczna' jest fantastyka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:13, 02 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
«On nie żyje... Nigdy już nie będę mógł [tego zrobić].»
«Piotrze, odpowiedz Mi. Jaki jest – według ciebie – ostatni cud twego Pana?»
«Cud Eucharystii. Albo raczej, nie... cud uzdrowienia żołnierza, tam... tam... O, nie każ Mi sobie tego przypominać!...»
Jak widac Piotr nie wierzyl w Zmartwychwstanie! Nawet w zycie wieczne tak faktycznie. Smierc konczy wszystko wedlug tych slow! Tak to nie byli super wierzacy ludzie! To jest zreszta dowod na to ze to co mowili jest prawda! Gdyby to byli super oddani ideologii fanatycy to nie mieli by problemu aby naklamac. Tu nic z tego! Zwykli ludzie myslacy trzezwo niby ze liczy sie tylko to co widac i mozna dotkac. A co poza to kto tam wie?
«Niewiasta wierna, kochająca, odważna podeszła do Niego na Kalwarii i otarła Jezusowi twarz. A On, żeby powiedzieć, co potrafi miłość, umieścił Swe Oblicze na suknie. Oto ono, Piotrze. Spójrz, co otrzymała niewiasta – w godzinie piekielnych ciemności i Bożego gniewu – tylko dlatego, że kochała. Pamiętaj o tym, Piotrze, w godzinach, kiedy będzie ci się wydawać, że demon jest silniejszy od Boga.
Matka przypomina o miłości ktora jest ponad wszystyko!
Bóg był więźniem ludzi, już umęczony, skazany, ubiczowany, już umierający... A jednak w najcięższych prześladowaniach Bóg zawsze jest Bogiem. I jeśli nawet uderza się w Ideę, którą wzbudza Bóg, On sam jest nietykalny. To właśnie mówi Bóg przez tę tkaninę, bez słów, wszystkim zaprzeczającym, niedowierzającym, wszystkim zadającym głupie pytania: “dlaczego”; wszystkim winnym, [mówiącym z powątpiewaniem]: “to nie może być”; tym, którzy w sposób świętokradzki stwierdzają: “to, czego nie rozumiem, nie jest prawdą”.
Znakomity opis mentalnosci wielu ludzi. Nie rozumiem? Znaczy sie nieprawda! Horrendalny wrecz pokaz glupoty! Co to za argument ,nie rozumiem'? Nie rozumiem dzialania komputera. Znaczy sie nie ma go?! Komputery nie istnieja?! Absurd! Mimo to ateisci czy bezboznicy dokladnie tak argumentuja niewiare! A co tam jakis komputer?! Bóg z definicji jest nie do pojecia!
Spójrz na to płótno. Któregoś dnia – jak Mi opowiadałeś – powiedziałeś do Andrzeja: “Mesjasz miałby się objawić tobie? To nie może być prawdą!” Potem jednak twój ludzki rozum musiał się ugiąć przed potęgą ducha, który ujrzał Mesjasza tam, gdzie nie widział go umysł. Innym razem – na jeziorze, w czasie burzy – zapytałeś: “Mam iść, Nauczycielu?” Potem – w połowie drogi, na wzburzonej wodzie – zwątpiłeś, mówiąc: “Woda nie może mnie utrzymać”. I wątpiąc – z powodu [swego] ciężaru – o mało co byś się utopił. To tylko wtedy, gdy – wbrew ludzkiemu rozsądkowi – górował duch, który umiał uwierzyć, mogłeś znaleźć pomoc Boga.
Ludzki rozsadek jest bezuzyteczny wobec Boga! Wszak Stwórca stworzyl ten rozsadek! Stworca nie moze stac nizej od stworzenia! Zatem jest ponad rozsadkiem. Choc oczywiscie rozsadek jest potrzebny ale do zycia tu na ziemi. Nie do pojmowania Boga.
Innym razem powiedziałeś: “Skoro Łazarz umarł przed czterema dniami, to po co przybyliśmy? Żeby umrzeć na darmo.” Swoim ludzkim rozsądkiem nie potrafiłeś przyjąć innego rozwiązania. Jednak twój rozum poddał się duchowi. On to ukazał ci – przez wskrzeszonego – chwałę Tego, który go wskrzesił; wskazał ci, że nie przyszliście na próżno. Innym razem, słuchając – i to wiele razy – twego Pana mówiącego o śmierci, o śmierci okrutnej, stwierdziłeś: “To nigdy się nie stanie!” I widzisz, jakie zaprzeczenie znalazł twój rozsądek. Teraz czekam, aby usłyszeć słowo [pochodzące] od twojego ducha, odnoszące się do tego ostatniego wydarzenia...»
Spraw duchowych nie mozna zatem oceniac rozsadkiem ziemskim. Dla nich wlasnie mamy duchowosc.
«Przepraszam.»
«Nie to. Inne słowo.»
«Wierzę.»
«Inne...»
«Nie wiem...»
«Kocham. Piotrze, kochaj. Zostanie ci wybaczone, będziesz wierzył i staniesz się silny.
Domena duchowosci jest milosc. Oczywiscie ta prawdziwa nie uczucie chemia itd. Praganienie dobra i to mocne dla drugiej osoby.
Będziesz Kapłanem, nie faryzeuszem, który uciska i ma tylko formułki, a nie czynną wiarę. Spójrz na Jezusa. Miej śmiałość na Niego popatrzeć. Wszyscy spojrzeli i oddali Mu cześć. Nawet Longin... A ty byś nie potrafił? A przecież umiałeś się wyprzeć! Jeśli nie spojrzysz na Niego teraz, poprzez ogień Mojej matczynej, czułej boleści – która was jednoczy, przywraca wam pokój – już nie będziesz potrafił [tego uczynić].
Matka podtrzymuje upadlych na duchu.
On zmartwychwstaje. Jakże będziesz mógł popatrzeć na Niego w Jego nowym blasku, jeśli nie będziesz znał Jego twarzy w przejściu od Nauczyciela, jakiego znasz, do Zwycięzcy, którego nie znasz? Cały bowiem Ból wieków i świata, obrabiał to oblicze dłutem i młotkiem w tych godzinach, jakie minęły od czwartkowego wieczora do piątkowej nony, i zmienił Jego twarz. Przedtem to był tylko Nauczyciel i Przyjaciel. Teraz – to Sędzia i Król. Wstąpił na tron, ażeby sądzić, i nosi koronę. I taki pozostanie. Po Zmartwychwstaniu nie będzie Człowiekiem - Sędzią i Królem, lecz Bogiem - Sędzią i Królem. Spójrz na Niego. Popatrz na Niego, gdy jeszcze Człowieczeństwo i Boleść zakrywa Go, abyś mógł popatrzeć na Niego, gdy zatryumfuje w Swej Boskości.»
Nie jest mozliwe ujrzenie Chrystusa Boga Sędziego Króla bez ujrzenia Go jako Nauczyciela i Przyjaciela. Jako Cierpiącego i Ukrzyżowanego! Bo jedno z drugiego wynika! Chrystus zakrólowal wlasnie przez mękę i Zmartwychwstanie! Przez Miłość az do smierci za upadlych ludzi! To jest wlasnie taki typ Królowania! Bez przyjecia tego w calosci nie ogarniamy niczego!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:22, 05 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Piotr w końcu podnosi głowę z kolan Maryi i patrzy na Nią, z oczyma zaczerwienionymi od łez, z obliczem dużego, zrozpaczonego dziecka, oszołomionego popełnionym przez siebie złem i ogromem napotkanego dobra.
Kazdy jest jak dziecko. Tutaj Piotra uderza kontrast miedzy Dobrem z ktorym spotkal sie twarza w Twarz! Z Bogiem z Nami. A jego wlasna maloscia. Bo co tam jacys tepi ludzie wobec Jezusa! Mimo to oni okazali sie wazniejsi! To bylo tak zalosne. My nie spotkalismy fizycznie Jezusa i nawet nie mozemy tak zrobic! Na szczescie dla nas!
Maryja zmusza go do spojrzenia na swego Pana. Piotr jakby przed żyjącym obliczem jęczy:
«Przebacz, przebacz! Nie wiem, jak to się stało. Co to było. Nie byłem sobą. Było coś, co sprawiało, że nie byłem sobą! Ale ja Cię kocham, Jezu! Kocham Cię, mój Nauczycielu! Powróć! Powróć! Nie odchodź w ten sposób, bez powiedzenia mi, że mnie rozumiesz!»
Prawdziwa skrucha potrzebna do uzyskania przebaczenia! I to nie jest hop siup skruszam sie bo szkoda pojsc do piekla! Nie! Tak nie ma! To pieklo bylo by puste! To ciezka sprawa. Bo pieklo TO NIE MIEJSCE tylko stan duszy! Jesli masz piekielna dusze to nie zrobisz na starosc fikolka i nie wyladujesz w niebie! Nie odmienisz duszy z piekielnej na niebianska. Sa nawrocenia ale to ilu 1 na 100! I to wylacznie taki ktory nie zachowal jakies dobro w sobie. Na samym źle nie zbudujesz nawrocenia.
W tym samym czasie Maryja powtarza gest, który wykonała już w pomieszczeniu grobu. Stojąca z wyciągniętymi ramionami wydaje się kapłanką w chwili ofiarowania. I jak tam ofiarowała Hostię bez skazy, tak tutaj ofiarowuje skruszonego grzesznika. To istotnie Matka świętych i grzeszników!
Prawie ,kapłanka'. Jednakze nie o to tu chodzi. Maryja bierze dusze i kieruje je do Syna. Dusze skruszonych grzesznikow. Jest to nie scisled kaplanstwo lecz WSZECHPOŚREDNICTWO! Jednak takie powszechne kaplanstwo jest pojeciem Kościoła. Kazdy szczerze wierzacy jesli rozmawia z niewierzacym i kieruje go ku Bogu uczestniczy w kaplanstwie. Sklada ofiare Jezusowi. KAPŁAN TO TYLKO I WYŁĄCZNIE OSOBA SKŁADAJĄCA OFIARĘ!!! Taka jest definicja. Nie zaden medrzec czy uczony. To inna funkcja nauczycielska.
A potem sama podnosi Piotra, pociesza go jeszcze i mówi mu:
«Teraz bardziej się cieszę, bo wiem, że jesteś tutaj. Będziesz teraz u boku niewiast i Jana. Potrzebujecie odpoczynku i posiłku. Idź i bądź dobry...» – mówi jak do dziecka.
Idz i wiecej nie grzesz czyli formula rozgrzeszenia. Bo tu mamy pokute i pojednanie grzesznika z Bogiem. Opis podejscia do Sakramentu Pokuty. Grzesznik boi sie chcialby ale nie moze! Kazde podejscie do Spowiedzi tak wyglada.
Dom – spokojniejszy w tę drugą noc od czasu śmierci Jezusa – usiłuje powrócić do ludzkiej zwyczajności, do snu, do pokarmu. Ma wygląd jednego ze zmęczonych i pogodzonych z losem domostw, w których ci, co przeżyli, otrząsają się powoli od ciosu zadanego przez śmierć. Tylko Maryja chce nadal i wytrwale pozostać na Swoim miejscu, w Swym oczekiwaniu, w Swojej modlitwie. Zawsze. Zawsze. Zawsze. W imieniu żyjących i umarłych, w imieniu sprawiedliwych i grzesznych. Dla powrotu, dla powrotu, dla powracającego Syna.
Powoli mija szok. Zyc trzeba dalej. Ale to za malo! Wszak trzeba czekac na Zmartwychwstanie a nie wrocic do ,zwyklego' zycia. Bo oznaczalo by to ze ,było minęło' zostaje po staremu. NIE NIE ZOSTAJE! Nic nie bedzie tak samo! Nowa Epoka!
Szwagierka Maryi pragnęła z Nią pozostać, lecz teraz śpi głęboko, siedząc w kącie, z głową opartą o mur. Marta i Maria Magdalena przychodzą dwa razy, lecz potem, zaspane, oddalają się do sąsiedniej izby i po kilku słowach i one zapadają w sen... A dalej w pokoiku małym jak zabawka śpi Salome i Zuzanna. Na dwóch matach, rzuconych na podłogę, śpią Piotr i Jan. W chrapanie pierwszego wplata się mimowolny szloch. Drugi z uśmiechem dziecka śni o radości.
Czyli Piotr we snie jeszcze przezywa a Jan poniewaz nie zawiodl ma radosny sen. Jaki jestes tak spisz! Chyba ze oczywiscie masz chorobe niezalezna np. bezsennosc to nie oznacza brudnego sumienia!
Życie powraca do swej aktywności, a ciało do swych praw... Jedynie Gwiazda Zaranna błyszczy bez spoczynku, ze Swą miłością. Czuwa przy obliczu Syna.
I tak mija noc Wielkiej Soboty. O brzasku jutrzenki pieje kogut. Stawia on na nogi Piotra, który swoim wylęknionym i bolesnym krzykiem budzi innych śpiących.
Wytchnienie się skończyło, powraca cierpienie. A w Maryi stale rośnie niepokój oczekiwania.
Sen brat śmierci. Widzimy poetyckosc tej opowiesci. Sen daje wytchnienie ale rano znow kolejny dzien czyli cierpienie! Tak bo skutki grzechu pierworodnego nie minely!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:33, 09 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
1. PORANEK ZMARTWYCHWSTANIA
Napisane 1 kwietnia 1945 r. A, 11829-11862
Niewiasty podejmują na nowo pracę nad [przygotowaniem] olejków, które w chłodzie nocy, na podwórzu, skrzepły jak gęsta maść.
Jan i Piotr myślą, że dobrze będzie uporządkować Wieczernik. Myją naczynia. Jednak potem ustawiają wszystko tak, jakby Wieczerza dopiero się skończyła.
«On tak powiedział» – mówi Jan.
Co oczywiste chcemy po smierci zachowac nawet uklad rzeczy materialnych po zmarlym jesli kochalismy.
«Powiedział też: „Nie śpijcie!” Powiedział: „Nie bądź taki pyszny, Piotrze! Czy nie wiesz, że właśnie ma nadejść godzina próby?” I... i powiedział: „Ty się Mnie zaprzesz...” – Piotr znowu płacze, mówiąc w głębokim bólu: – I zaparłem się Go!»
«Dosyć, Piotrze! Teraz wróciłeś. Dość tej udręki!»
Łarwiej oczywiscie zachowac uklad przedmiotow niz Jego naukę!!! A ona jest najwazniejsza.
«Nigdy, nigdy dosyć!... Choćbym dożył starości pierwszych patriarchów, choćbym żył siedem czy osiem wieków, jak Adam i jego pierwsi potomkowie, ta udręka nigdy mnie nie opuści.»
Niestety grzech pozostawia niezatarty slad az do smierci! Dlatego trzeba naprawde sie wystrzegac jego popelniania.
«Nie ufasz Jego Miłosierdziu?» [– pyta Jan.]
«Ufam. Gdybym w nie nie wierzył, popadłbym w rozpacz jak Iskariota. Ale nawet gdy On mi przebaczy – z łona Ojca, na które powrócił – ja sobie nie wybaczę! Ja! Ja! Ja, który powiedziałem: „Nie znam Go!”... Bo znać Go było wtedy niebezpiecznie, bo wstydziłem się, że byłem Jego uczniem, bałem się męki... On szedł na śmierć, a ja... ja chciałem ocalić swe życie... i żeby je ocalić, odtrąciłem Go, jak grzeszna niewiasta, która – przed powrotem nieświadomego małżonka – odtrąca przy porodzie owoc swego łona, bo niebezpiecznie jest mieć go przy sobie. Jestem gorszy od cudzołożnicy... gorszy od...»
Swego rodzaju ,aborcja'. Bo przypominam on widzial Jezusa! Namacalnie Go poznal! My nigdy nie jestesmy w stanie tak zgrzeszyc! Bo zawsze jednak wierzymy a nie widzimy. Miec Chrystusa przy sobie i wyprzec sie Go to nieywobrazalny ból.
Wchodzi Maria Magdalena, przyciągnięta jego krzykiem:
«Nie krzycz tak. Maryja cię słyszy. Jest tak wyczerpana! Nie ma już sił na nic i wszystko Ją męczy. Twoje krzyki, daremne i bezładne, ponownie zadają Jej ból przez to, jacy byliście...»
Matce bardziej na nas zalezy niz nam! Dokladnie tak jest!
«Widzisz? Widzisz, Janie? Niewiasta może mi nakazać milczenie! I ma rację. My bowiem, mężczyźni poświęceni Bogu, potrafiliśmy tylko kłamać lub uciekać. Niewiasty były dzielne. Ty, choć jesteś tak młody, byłeś jak niewiasty... Potrafiłeś zostać, bo jesteś czysty. A my, my – silni, mężczyźni – uciekliśmy. O! Jakże świat musi mną gardzić! Powiedz mi to, powiedz, niewiasto! Masz rację! Podepcz moje usta, które skłamały. Na podeszwach twoich sandałów zostało może trochę Jego Krwi. Bo jedynie ta Krew zmieszana z błotem drogi może dać odrobinę przebaczenia, trochę pokoju temu, który się zaparł. Muszę się przyzwyczaić do pogardy świata! Czymże jestem? Powiedz: czym jestem?»
Oczywiscie odwaga nie jest tylko przy silnych fizycznie! W zyciu codziennym zreszta inaczej sie objawia! Sa rozni ludzie rozne uklady interesy! I badz odwazny i przeciwstaw sie! Tu nie chodzi o bicie sie! Taki krag ,towarzyski' cie ukarze i wykluczy! Wiekszosc nie ma odwagi sie narazic.
«Jesteś samą pychą – odpowiada ze spokojem Magdalena. – Cierpisz? To także. Ale wierz mi, że twoje cierpienia są w połowie – bo nie chcę cię obrazić mówiąc, że w większej części – bólem z tego powodu, że jesteś kimś, kim można gardzić. I naprawdę pogardzę tobą, jeśli będziesz tylko jęczał i narzucał wszystkim swe użalanie się, jak czyni to jakaś głupia baba! Co się stało, to się nie odstanie. Żadne lamenty tego nie naprawią i nie zmażą. Przyciągają tylko uwagę i żebrzą o współczucie, na które nie zasługujemy. Bądź mężny w twej skrusze. Nie krzycz. Działaj.
Widzimy jaka konkretna! Jak ,facet'! Bo cechy meskie i zenskie blednie doklejamy do plci. Odwaga nie jest meska! Uzalanie sie nad soba nie jest kobiece! A tu jeszcze Piotr nie tyle zaluje zalosnego postepowania co utraty swojego wizerunku! A to nadal pycha! Nie jest to jeszcze skrucha!
Ja... ty wiesz, kim byłam... ale kiedy zrozumiałam, że byłam bardziej godna wzgardy niż wymioty, nie poddałam się wzburzeniu. Działałam... Publicznie... Nie pobłażałam sobie i nie żądałam litości. Ludzie mną gardzili? Mieli rację. Zasłużyłam na to. Ludzie mówili: „Nowy kaprys nierządnicy?” I nazywali bluźnierstwem moje przyjście do Jezusa. Mieli rację. Moje dawne prowadzenie się, które świat pamiętał, usprawiedliwiało wszystkie te uwagi. A więc? Trzeba było przekonać świat, że Maria - grzesznica już nie istnieje. Przekonałam świat moimi czynami. Rób tak samo i milcz.»
Prosze! Nie ma co udawac oburzenia gdy twoje czyny dokladnie swiadcza jaki jestes zalosny i ludzie tak na ciebie patrza. To jest po prostu prawda! Atakowac ludzi za prawde?! Ale oczywiscie nie znaczy to przyjmowania wszystkiego co ludzie o tobie powiedza! Czesto sa falszywi obludni itd. Liczy sie prawda.
Jasno tez widzimy ze uzalanie sie nad soba po tym co juz bylo i nie da sie tego odwrocic prowadzi do nikad. Trzeba dzialac po prostu tak jak sie powinno to bylo robic wtedy! Tylko to ma sens.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:06, 12 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
«Jesteś surowa, Mario» – zauważa Jan.
«Bardziej dla siebie niż dla innych. Jednak zgadzam się z tym, że nie mam lekkiej ręki Matki. Ona jest Miłością. Ja... o, ja! Zniszczyłam moją zmysłowość batem mojej woli. I będę to dalej robić. Czy myślisz, że ja wybaczyłam sobie to, że byłam uosobieniem Rozpusty? Nie. Jednak nie mówię tego nikomu, tylko sobie. I zawsze będę to sobie powtarzać. Umrę trawiona tym tajemnym żalem, że niszczyłam samą siebie. Umrę w niepocieszonym bólu, że znieważałam samą siebie i że mogłam Mu dać tylko zdeptane serce... Widzisz... przygotowywałam balsamy, pracując przy tym bardziej niż inne... i z większą odwagą niż inne Go odsłonię... O Boże! Jaki On teraz będzie!» Maria z Magdali blednie na samą myśl o tym.
Wstrzasajace! Tak straszny jest grzech! Do konca zycia trwaja skutki! Alkoholizm to tylko matetialny chemiczny symbol wazniejszego nalogu. Grzechu! Jak ktos stal sie alkoholikiem to do konca zycia! Nie ma mozliwosci ze zniknie bez sladu! TO SAMO KAZDY GRZECH ZOSTAJE JAKO SLAD! I trzeba miec tego swiadomosc! Odzyskana czystosc jest czyms innym niz taka ktora byla zawsze od poczatku! Dlatego trzeba unikac grzechu zeby nie miec zadnych sladow!
«Pokryję Go nowymi wonnościami po usunięciu tych olejków, które na pewno będą już wszystkie zepsute na tych niezliczonych ranach... Uczynię to, bo inne [niewiasty] będą podobne do powoi po nawałnicy... Ale odczuwam ból z tego powodu, że będę to czynić rękoma, które dawały tyle lubieżnych pieszczot... że podejdę do Jego Świętości z moim skażonym ciałem... Chciałabym... chciałabym mieć rękę Matki Dziewicy do wykonania tego ostatniego namaszczenia...»
Czlowiek przy Bogu czuje sie plugawy ohydny. Nawet ten co juz odpokutowal! Co dopiero taki zatwardzialy w plugastwie on nawet nie pomysli zeby do Boga sie zblizyc. Stad pieklo! Nie ma ze cwaniak wskoczy do Nieba bokiem na lewo! On nie chce nawet bo tam widac jego syf! Kto chce byc ohydnym wstretnym dziwadlem wsrod doskonalego piekna?! Nikt. Stad Niebo jest otwarte jak szeroko a oni sami nie wchodza tylko sie chowaja.
Maria płacze cicho, bez łkań. Jakże się różni od tej teatralnej Magdaleny, którą się nam zawsze ukazuje! Takie same ciche łzy wylewała w dniu otrzymania przebaczenia w domu faryzeusza.
Magdalena w sztuce jest zbyt sztuczna. Artysci nie trafiaja w jej prawdziwa postac! Prawdopodobnie zbyt trudna dusza. Skomplikowana.
«Mówisz, że... niewiasty będą odczuwały strach?» – pyta Piotr.
«Nie tyle strach... Ale na pewno będą onieśmielone wobec tego Ciała, już zepsutego... nabrzmiałego... czarnego... a poza tym na pewno będą się lękać strażników.»
Bali sie zepsucia a przeciez Ciało Jezusa moglo byc przez ludzi zmaskrowane ALE SAMOISTNIE NIE MOGLO SIE ZEPSUC TAK JAK WY TO ZNACIE! Bo Chrystus nie podlega skutkom Grzechu Pierworodnego! Nawet by nie mogli go zabic tylko SAM SIE OFIAROWAL!!! Nie skorzystal z tego bo chcial byc z nami. Bóg z nasmi. I miec taki los jakby kazdy mial na Jego miejscu. Dlatego mogli to zrobic.
«Chcesz, żebym ja poszedł? I Jan?»
«Ach, nie! Pójdziemy my wszystkie. Jak byłyśmy wszystkie tam, tak też słusznym jest, żebyśmy wszystkie były przy Jego śmiertelnym łożu. Ty i Jan zostaniecie tutaj. Ona nie może zostać sama!...»
«Ona nie pójdzie?» [– pyta Piotr.]
«Nie pozwolimy Jej iść.»
Aby Matka nie ogladala wlasnie takiego widoku.
«Jest przekonana, że On zmartwychwstanie... A ty?»
«Po Maryi to ja najsilniej wierzę. Zawsze wierzyłam, że tak może się stać. On to powiedział. On nigdy nie kłamie... On!... O!... Przedtem nazywałam Go Jezusem, Nauczycielem, Zbawicielem, Panem... Teraz czuję, że jest tak wielki, że nie umiem, nie ośmielam się już wymawiać Jego imienia. Co Mu powiem, kiedy Go ujrzę?...»
Oczywiscie nie mogli zobaczyc ciala w strasznym stanie skoro Zmartwychwstanie! Tymczasem oni to traktowali jako opowiesc. Kto to tam wie? Magdalena byla ta ktora najmocniej wierzyla. Oczywiscie Maryja niezachwianie i tu nie ma porownania. Ale Magdalena znacznie bardziej niz reszta.
«Ale naprawdę wierzysz, że zmartwychwstanie?...»
«Jeszcze jeden! Och, mówię, że „wierzę”. Ale kiedy będę słyszeć, że wy nie wierzycie, to w końcu nawet i ja przestanę wierzyć! Wierzyłam i wierzę. Wierzyłam i od dawna przygotowywałam Mu szatę. I na jutro, bo jutro jest trzeci dzień, przyniosę ją tu gotową...»
Jej wiara tez nie jest doskonala. Jak beda ja bombardowac niewiara to w koncu zwatpi. Tymczasem Maryja nigdy nje zwatpi. To jest wlasnie roznica poziomow.
Maryja jak skala. Magdalena wierzy ale nie na zawsze i ostatecznie. A reszta to tam nie bardzo. No mowil no ale kto to tam wie. Czyli zupelnie nie udfuchowieni mysla po ziemsku. Bardzo prawdziwy obraz ludzi! Zadnych bajek.
To jest Prawda! Po prostu! Z Ewangelii bije 100% prawdy! Nigdzie na swiecie nie ma nic tak prawdziwego jak te ksiegi!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:50, 16 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
«Skoro jednak mówisz, że będzie czarny, opuchnięty i brzydki...»
«Brzydki? Nigdy! Brzydki jest grzech. Ale... ale tak! Będzie czarny. Cóż... czyż Łazarz już nie gnił? A przecież powstał z martwych. Jego ciało się odnowiło. A więc mówię wam...
Widzimy ze czlowiek ocenia wedlug analogii do tego co widzial w zyciu. Zatem po smierci spodziewa sie gnicia ciala co w przypadku Jezusa nie bylo mozliwe gdyz nie mial On skazy grzechu pierworodnego.
Milczcie, niedowiarki! We mnie też ludzki rozum mówi: „Umarł i nie powstanie”. Lecz mój duch, „Jego” duch – bo ja dostałam od Niego nowego ducha – woła i zdaje się, że to srebrne trąby grają: „Zmartwychwstanie! Zmartwychwstanie! Zmartwychwstanie!”.
Widzimy ze rozum jest za slaby aby pojac Boga. Z tego wynika jasno ze nauka nie potrafi nic powiedziec o Bogu bo jest za slaba! Tak jak widelcem nie podniesiesz skały. Tylko jakis dzwig. Tak nauka nie ma sily zeby dotknac Boga. A oczywiscie naukowcy maja ludzkie rozumy. Boga dotykamy DUSZĄ!
Dlaczego rozbijacie moją wiarę jak łódkę o rafę waszego zwątpienia?
Widzimy ze wiara umacnia wiare ale niewiara tez niewiare! Bezboznicy umacniaja niewiare we wlasnym srodowisku sklaniaja innych do apostazji. To wszystko ma ich umocnic w fałszu. Bo natura ludzka jest niestała. Stad nawracamy.
Ja wierzę! Wierzę, mój Panie! Łazarz był posłuszny Nauczycielowi w udręce i został w Betanii... Ja wiem, kim jest Łazarz, syn Teofila: nie jest tchórzliwym zającem, lecz człowiekiem silnym. Potrafię docenić jego ofiarę pozostawania w cieniu, a nie przy Nauczycielu. Był jednak posłuszny. W tym posłuszeństwie był bardziej bohaterski, niż gdyby z bronią w ręku wyrwał Jezusa uzbrojonym ludziom.
Mamy tu prawidlowa definicje mestwa! Nie jest to rzucanie sie do walki bo ktos moze byc niecierpliwy popedliwy a to nie jest mestwo. A np. trzeba wytrwac w milczeniu cierpienie! I wtedy! Jak Maryja jak Józef! Nie szarpac sie skakac walic maczuga a milczec! Stad moga byc bohaterowie wokol was ktorych nie widac! Bohaterowie dnia codziennego!
Ja wierzyłam i wierzę. I w tym wytrwam. Będę czekać jak Ona. Pozwólcie mi iść. Dzień wstaje... Kiedy tylko będzie wystarczająco jasno, pójdziemy do Grobu...»
Magdalena odchodzi z zapłakaną twarzą, ale zawsze mężna.
Czyli nie bylo latwo wytrwac! Nie miala jakichs supermocy tylko tak bardzo pragnela Boga i to automatycznie dawalo sile woli..
Wstępuje do Maryi, [która pyta]: «Co się stało Piotrowi?»
«Atak nerwowy, ale to już przeszło.»
«Nie bądź surowa, Mario. On cierpi.»
Roznie czlowiek przezywa cierpienie! Tu nikt nie jest rozkapryszonym dzieckiem. Nawet jak niezbyt chwalebnie to znosi jest to ból.
«Ja też. A jednak widzisz, że nie prosiłam Cię nawet o jedną pieszczotę. Jego ból już uśmierzyłaś... Ja zaś myślę, że tylko Ty, Matko moja, potrzebujesz leczniczego balsamu. Matko moja, święta, umiłowana! Nabierz odwagi...
Zamiast Matko pomoz mi bo juz nie moge wytrzymac to mowi... Pomoge Ci Matko! To jest wzor! I to nie jest zeby ładniej wygladalo tylko jasno pokazane. Zamiast biadolic zglos sie do Boga ze chcesz Mu pomoc! On ci wskaze jak!
Jutro trzeci dzień... Zamkniemy się tu w środku – my dwie, które Go kochamy. Ty – Miłująca Święta, ja – biedna miłująca... jestem nią, jak potrafię, całą sobą. I będziemy Go oczekiwać... Tych, którzy nie wierzą, zamkniemy obok razem z ich wątpliwościami. I przyniosę tu róże... I każę tu przynieść skrzynię...
Widzimy znowu ze Magdalena zrealizowala nauke Jezusa jak nikt z Jego otoczenia uczniow!
Teraz pójdę do pałacu i dam polecenia Lewiemu. Schowamy wszystkie te straszne rzeczy! Nasz Zmartwychwstały nie może ich zobaczyć... Tyle róż... Ubierzesz się w nową suknię... Nie taką powinien Cię ujrzeć... Uczeszę Cię, obmyję Ci tę biedną, zmienioną płaczem twarz. Wieczna Dziecino, będę Ci służyć za matkę... Posiądę w końcu radość opiekowania się z matczyną troską stworzeniem bardziej niewinnym niż nowo narodzone! Moja kochana!»
Magdalena z serdeczną wylewnością przygarnia do piersi głowę siedzącej Maryi. Całuje Ją, głaszcze, zaczesuje za uszy zwichrzone pukle włosów i swym welonem ociera nowe łzy, ciągle spływające [po twarzy Maryi]... wciąż nowe...
Bo oczywiscie Nasza Matka jest czlowiekiem czyli nie jest posągiem! Kazdy gest ma znaczenie! Pomoc dla Niej jest wyrazem milosci takze blizniego. Oczywiscie kazdego w tejbsytuacji nalezalo by tak traktowac! Ewangelia to nie filozofia do teoretycznego postudiowania tylko zycie na co dzien! Normalne relacje miedzy ludzmi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:35, 23 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Wchodzą niewiasty z lampami, amforami i naczyniami o szerokich dziobach. Maria Alfeuszowa niesie ciężki moździerz.
«Nie można przebywać na dworze. Wieje wiatr i gasi lampy» – wyjaśnia.
Zajmują miejsca po jednej stronie. Na wąskim i długim stole rozkładają wszystkie składniki. Kończą przygotowywanie wonności: garściami wyjmują z torby biały proszek, który mieszają w moździerzu z gęstymi olejkami. Pracują energicznie. Potem napełniają mieszaniną naczynie o szerokim dziobie. Odstawiają je na ziemię. To samo robią z innym. Wonne olejki i łzy spływają na żywice.
Jak widzicie nie ,kupowalo sie w sklepie'. Dawniej naprawde CZLOWIEK SIE MUSIAL NAROBIC FIZYCZNIE! ZWYKLY OBIAD TO JAKIES MIELENIE I TO WSZYSTKIEGO! NAWET CHLEB TO TRZEBA BYLO OD ZIARNA ZACZAC!!! ZWYKLEGO NIE BYLO STAC NA ZAKUP GOTOWEGO CHLEBA! TYLKO ZIARNO I SAM ZROB! Owszem bogacze nie mielili tylko placili za zrobienie. Ale ilu takich bylo! Ubranie? Masz owce ostrzyz przygotuj skore itd. Czy tam zbierz len z pola i caly proces robienia nici sam robisz w domu! Tak bylo! Teraz to macie niebywaly luksus! A juz urzednicy?! 8 godzin przy biurku i pensja gwarantowana a potem wszystko gotowe w sklepie. Nie rozumiemy tamtego swiata. Tam naprawde zeby przezyc trzebz bylo tyrać co dzien! I zaden tam luksus! Starczylo do nastepnego dnia!
Maria Magdalena mówi:
«Nie takie namaszczenie chciałam Ci przygotować...»
Magdalena bowiem – bardziej w tym biegła od pozostałych niewiast – nadzorowała i kierowała mieszaniem balsamów. Ich woń jest tak ostra, że niewiasty decydują się otworzyć drzwi i uchylić okno wychodzące na ogród, który zaczyna się rozjaśniać. Po cichej uwadze Magdaleny wszystkie płaczą głośniej. Skończyły pracę. Wszystkie naczynia są pełne. Wychodzą z pustymi amforami, niepotrzebnym już moździerzem i wieloma lampami. W małej izbie zostawiają tylko dwa kaganki. Ich płomyki drżą, jakby i one łkały pulsującym światłem...
Tu oczywiscie ofiaruja Bogu to co moga. A czlowiek oczywiscie nic nie ma a zatem nie moze nic dac. To co ,dajemy Bogu' to dajemy sobie bo Bóg liczy to na nasze zaslugi w zyciu. Stad np. dajac ofiare na kosciol dajesz na siebie! To tobie bedzie policzone! Idioci mysla ze to ,dla kosciola'. Tymczasem Bóg da srodki bez ciebie. Tylko ty stracisz okazje.
Niewiasty wracają i zamykają okno, bo świt jest chłodny. Wkładają płaszcze i zabierają obszerne torby, do których włożyły naczynia z balsamem. Maryja też wstaje i szuka Swego płaszcza. Wszystkie jednak skupiają się przy Niej i przekonują Ją, żeby nie wychodziła.
«To ponad Twoje siły, Maryjo. W ciągu dwóch dni zjadłaś tylko odrobinę...»
«Tak, Matko, zrobimy to dobrze i prędko. Zaraz wrócimy.»
«Nie bój się. Namaścimy Go jak króla. Widzisz, jaki wspaniały balsam sporządziłyśmy! I jak dużo!...»
Troska o Matkę tez jest ich zasluga zyciowa.
«Będziemy uważać na ręce, na nogi i na rany. Ułożymy je na miejscu własnymi rękoma. Jesteśmy silne i jesteśmy matkami. Ułożymy Go jak dziecko w kołysce. Innym pozostanie tylko zamknięcie.»
Maryja nalega, mówiąc:
«To Mój obowiązek. Zawsze Go pielęgnowałam. Tylko przez te trzy lata należał do świata. Innym odstąpiłam troskę o Niego, gdy był z dala ode Mnie. Teraz, gdy świat Go odepchnął i zaparł się Go, jest znowu Mój. I jestem znowu Jego służebnicą.»
Oczywiscie Matka zawsze wierna do końca.
Piotr, który wraz z Janem podszedł do drzwi, niezauważony przez niewiasty, uciekł, usłyszawszy te słowa. Wciska się do jakiegoś kąta, żeby opłakiwać swój grzech. Jan zostaje na progu i nic nie mówi. Chciałby bardzo pójść z niewiastami, ale czyni ofiarę dla Matki i zostaje z Nią.
Jeden pali sie z wstydu drugi czyni ofiare bo chcialby byc przy Zabawicielu dokladnie w tym momencie ale Matka potrzebuje wsparcia. Uczy nas to ze nie zawsze nawet religijne wydarzenia oczywiscie wazne sa tym co powinnismy robic. Ktos przeciez i w niedziele dyzuruje w szpitalu czy straz pozarna itd. Takze i w zyciu trudno pobiec na jakies spotkanie modlitewne gdy w domu problemy z dziecmi ze starcami czy inne obowiazki.
Maria Magdalena odprowadza Maryję do Jej krzesła. Klęka przed Nią, obejmuje Ją za kolana i, podnosząc ku Niej bolesną kochającą twarz, przyrzeka:
«On, Swoim Duchem, wie i widzi wszystko. Ale Jego Ciału wypowiem pocałunkami Twoją miłość i Twoje pragnienie. Ja wiem, czym jest miłość. Wiem, jakim bodźcem i jakim głodem jest miłowanie. Wiem, jak się tęskni, żeby być z tym, który jest dla nas miłością. Tak jest nawet w grzesznych miłostkach, które się wydają złotem, a są błotem.
Prosze jakie piekne. Glod milosci jest wszedzie nawet patologiczny. Az sie przypomina Kadafi przed upadkiem. Co on powtarzal? NAROD MNIE KOCHA NAROD MNIE KOCHA NAROD MNIE KOCHA! Uderzylo mnie to. To byl osobnik sfiksowany zaden tam przebiegly gracz. On juz gadal to co mial w srodku! Taki osobnik pragnal milosci! To co dopiero reszta?! Nie jestescie dyktatorami na milionami ludzi. Tym bardziej pragniecie uwagi czy podzieu innych. Czyli milosci.
Kiedy grzesznica dowiaduje się potem, czym jest święta miłość do żyjącego Miłosierdzia, którego ludzie nie umieli pokochać, wtedy potrafi lepiej zrozumieć, czym jest Twoja miłość, Matko. Ty wiesz, że ja umiem kochać. Ty wiesz, że w wieczór mego prawdziwego narodzenia, tam, na brzegu naszego pogodnego jeziora, On powiedział, że „Maria potrafi bardzo kochać”. Otóż ta moja spontaniczna miłość spłynęła na Niego jak woda, która wylewa się z przechylonego zbiornika; [wyrosła] jak kwitnący kwiat róży, który wznosi się ponad mur; [rozpaliła się] jak podsycany i powiększający się płomień, który wznosi się coraz wyżej. [Moja miłość wylała się] całkowicie na Tego, który jest Miłością i z którego czerpała swą moc...
Ona dopiero od Jezusa dowiedziala sie czym jest milosc a poniewaz jej zycie bylo brudne to byl taki kontrast taki szok ze zmienil ja na zawsze. Stad czesto Bóg czeka az ktos upadnie na dno i nagle ukazuje mu Siebie! I wtedy nastepuje tak mocne uderzenie ze czlowiek zmienia sier na zawsze! Gdyby Bóg wczesniej sie ukazal to czlowiek tak mocno by sie nie zmienil a nawet moglby zlerkcewazyc bo ,nie jest tak zle'.
O! Dlaczego moja moc kochania nie mogła sprawić, żebym Go zastąpiła na Jego Krzyżu!... Cierpieć, przelać krew, umrzeć zamiast Niego wśród szyderstw całego świata... Byłabym szczęśliwa, szczęśliwa, szczęśliwa, że cierpię zamiast Niego. Jestem pewna, że wtedy moje biedne życie zostałoby bardziej spalone przez miłość zwycięską niż przez hańbiącą szubienicę. Z popiołów wyrósłby świeży kwiat jaśniejący nowym życiem, czystym, dziewiczym, nie znający niczego prócz Boga.
I tu mamy prgnienie duszy by cierpiec z Jezusem bo coz moze byc atrakcyjniejszego to na ziemi niz zjednoczenie calkowite ze Zbawicielem. Nie ma nic! Zadnej nawet minimalnie atrakcyjnej oferty. Po prostu ziemskie ,dobra' juz czlowieka nie interesuja staja sie niczym!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:34, 26 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Wszystko, czego nie mogłam zrobić dla Niego, mogę jeszcze zrobić dla Ciebie... Matko, którą kocham całym sercem, zaufaj mi. W domu faryzeusza Szymona umiałam tak delikatnie całować Jego święte stopy. Teraz – z duszą, która coraz bardziej otwiera się na Łaskę – będę umiała jeszcze delikatniej pieścić Jego święte ręce i nogi.
Oczywiscie kontakt cielesny nie jest niczym zlym. Uczen Jan np. mial glowe oparta na piersi Jezusa. Na Wschodzie calowanie sie mezczyzn w usta na powitanie to jest norma!
Po prostu ludy nierozwiniete lacza uczucie z czynem od razu. Jak zgoda to od razu pocalunek a jak nienawisc to walenie w twarz. My sie potrafimy poklocic i pogodzic bez fizycznych demonstracji. To jest skutek kultury. Prymitywni musza cialem pokazac doslownie to co czuja. Padanie na twarz calowanie stop! To dla nas jest ponizenie i pogwacenir praw czlowieka. Ale nie dla nich i nie wtedy! Izrael nalezal do tej tradycji jeszcze prymitywnej. Pewne zwyczaje moga nas zmylic i to mocno. Bliskosc fizyczna na Wschodzie NIE OZNACZA WIELKIEJ MILOSVI OD RAZU! Ale tu tak!
Opatrzę Jego rany, namaszczę je bardziej moją miłością, bardziej balsamem płynącym z mego serca, ogarniętego miłością i cierpieniem, niż wonnościami. I śmierć nie zniszczy tych rąk i stóp, które dawały tyle miłości, a tak niewiele jej otrzymały. Śmierć ucieknie. Bo Miłość jest od niej silniejsza. Miłość jest niepokonana. A ja, Matko, łącząc całą moją miłość z Twoją, doskonałą, namaszczę mojego Króla Miłości.»
Tez widzimy tu ide ze milosc nie trzeba koniecznie okazywac fizycznie od razu widowiskowo. Ale to dopiero rozumiemy teraz po 2000 lat chrzescijanstwa gdy juz mocno te idee weszly w nas. Ona wtedy odkrywala dla swiata te zasady. To byla nowosc Ewangelii.
Mowi tez o laczeniu sie z Miłością Jezusa przez Miłość Maryi. To wzor dla nas.
Maryja całuje rozpłomienioną [Marię], która ostatecznie otrzymuje to, na co zasługiwało tak gorące jej przekonywanie: [Maryja] ustępuje na jej prośby. Niewiasty zabierają jedną lampę, drugą zostawiają w izbie. Ostatnia wychodzi Magdalena. Jeszcze raz całuje pozostającą Matkę. Cały dom ogarnia mrok i milczenie. Droga jest jeszcze ciemna i pusta.
Matka usuwa sie i robi miejsce kobietom aby usluzyly Jezusowi co jest wyrazem ich milosci. To jest wzor. Tak Bóg zostawia nam rzeczy w ktorych mozemy okazac milosc choc sam by zrobil natychmiast i doskonale. Ale chodzi o nas.
Jan pyta: «Naprawdę mnie nie chcecie?»
«Nie. Możesz być tu potrzebny. Żegnaj.»
Jan wraca do Matki.
«Nie chciały mnie...» – mówi cicho.
«Nie martw się. One – dla Jezusa, ty – dla Mnie. Janie, pomódlmy się razem przez chwilę.
Ciekawe ze Jan z kolei odpuszcza oddanie ostatniej poslugi Jezusowi aby usluzyc Matce. Czesto my tez nie robmy tego co ktos musi zrobic bo jest mu to potrzebne do zbawienia. Nie pchajmy sie gdzie jest ktos kto to zrobi i nie jestesmy potrzebni.
Gdzie jest Piotr?»
«Nie wiem. W domu... ale go nie widzę. I... sądziłem, że jest silniejszy... Ja też cierpię, ale on...»
«On ma dwie boleści, ty – jedną. Chodź, módlmy się także za niego.»
Piotr nie okazal sie silny a Magdalena na odwrot! Odwrotnie niz by kazdy sie spodziewal... Stad nie sądźmy...
Maryja odmawia powoli Ojcze nasz. Potem głaszcze Jana i mówi: «Idź, poszukaj Piotra. Nie zostawiaj go samego. Był w takich ciemnościach w ostatnich godzinach, że nie znosi nawet lekkiego światła. Bądź apostołem dla twego zabłąkanego brata. Zacznij od niego twoje nauczanie. Na twojej drodze – a będzie długa – zawsze będziesz spotykał podobnych do niego. Zacznij pracę od twego towarzysza...»
Z kolei widac ze Piotr potrzebuje pocieszenia i Matka znowu sugeruje pojscie z pomoca. Wlasnie to jest wspieranie sie. Jeden drugiego nawet ponoszac ofiare tego typu ze chcielismy co innego robic a czego innego potrzeba.
«Ale co mam mu powiedzieć?... Nie wiem... Wszystko doprowadza go do płaczu.»
«Przytocz mu Jezusowe przykazanie miłości. I powiedz mu, że ten, kto się tylko lęka, nie zna jeszcze wystarczająco Boga, gdyż Bóg jest Miłością.
Dzis bardzo rzadkie. Strach przed Bogiem. Obecnie ludzie sa bezczelni bo dobrobyt ich zepsul. Jednak tylko strach szkodzi relacji z Bogiem.
A jeśli ci powie: „zgrzeszyłem”, odpowiedz, że Bóg tak umiłował grzeszników, że dla nich wysłał Swego Jedynego Syna. Powiedz mu, że na taką Miłość trzeba odpowiedzieć miłością. A miłość budzi ufność w Najlepszego Pana. To zaufanie pozwala nam nie lękać się Jego sądu, gdyż dzięki niemu poznajemy Mądrość i Dobroć Bożą i możemy mówić: „Jestem nędznym stworzeniem, ale On o tym wie. I daje mi Chrystusa jako rękojmię przebaczenia i kolumnę do wsparcia się. Moja nędza zostaje pokonana dzięki zjednoczeniu z Chrystusem. I w Imię Jezusa wszystko zostanie przebaczone...” Idź, Janie. Powiedz mu to. Ja zostaję tu z Moim Jezusem...»
Maryja głaszcze Chustę.
Cala zasada przebaczania. Bo istotnie zla uczynionego nie odwrocisz. I nie ma sposbu cofniecia czasu. Powstaje tez obiektywna choroba duszy. Wada i ubytek. Tylko Bóg moze to uleczyc i na tym polega przebaczenie. Nie jest ono hop siup i juz bo rana jest w duszy i trzeba czasu. Albo tu albo w czysccu. Tam tez to trwa. Bo dusza to bardzo skomplikowane stworzenie Boga i nie wystarczy ,wymienic srubki na nowa'. Nie da sie tego opisac slowami ale wiemy ze to tym trudniejsze im wiekszy grzech. Zupelnie jak fizyczna choroba. Z ciezkiej dluzej sie wygrzebujesz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:38, 30 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Jan wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Maryja – tak jak poprzedniego wieczora – klęka z twarzą przy Obliczu odbitym na welonie Weroniki. I modli się, i rozmawia ze Swoim Synem. Jest silna, gdy daje moc innym. Kiedy jednak jest sama, ugina się pod przygniatającym Ją krzyżem. A jednak od czasu do czasu – tak jak płomień, który nie jest tłumiony pod korcem – Jej dusza wznosi się w nadziei, która nie może w Niej umrzeć. A nawet wzrasta z upływem godzin... I mówi o Swej nadziei Ojcu. O Swej nadziei i o pragnieniu.
Maryja jest silna jak nikt. I nie chodzi o miesnie oczywiscie. Nikt z nas by nie potrafil tego wytrzymac. Przy czym nie nalezy ulegac zludzeniu czasow obecnych ze mamy koscioly na calym swiecie. WTEDY NIE BYLO ANI JEDNEGO!!! REALNA TO BYLA WTEDY WIZJA ZE TO KONIEC! NIC NIE BEDZIE! LUDZIE SIE ROZEJDA I WROCI TO CO BYLO! O TO TU CHODZI!
OSTATNIA RZECZA NA ROZUM BYLO TO ZE Z TEGO POWSTANIE OLBRZYMI KOŚCIÓŁ!!! Uznali by za glupiego kogos kto by stwierdzil. Teraz to powstanie chrzescijanstwo ktore nie tylko ogarnie Imperium Rzymu ale je przekroczy. A gdy Imperium padnie ogarnie caly swiat! Wariat bredzi. Rozum stracil! Tymczasem Maryja niezachwianie wlasnie w to wierzyla!!!
2. ŚWIT WIELKIEJ NOCY. LAMENT. MODLITWA MARYI
Napisane 21 lutego 1944 r. A, 1952-1962
Przez cały dzień widziałam ukrzyżowanego Jezusa oraz Maryję i Jana u stóp Krzyża. Dziś rano podczas Komunii św. zdawało mi się, że jestem przed żyjącym ołtarzem, bo Oni byli tam i patrzyli na mnie spojrzeniem nadprzyrodzonej miłości. Czym była tak przyjęta Komunia św., tego się nie da opisać.
Valtorta podczas Komunii doslownie na zywo to to widziala! Bo to jest na kazdej Mszy!
Potem, pod wieczór, usłyszałam wewnętrznie takie zdanie: «Nie takie namaszczenie pragnęłam Ci przygotować». Mówił to głos kobiecy: pełny, ciepły, o brzmieniu kontraltu, głos pełen uczucia. Nie był to słodki głos Maryi, młody, czysty, dziewiczy, brzmiący jak sopran. Wiem, że mówiła to jakaś nowa postać, lecz nie potrafię jej nadać imienia ani określić twarzy, zanim nie będę miała wizji.
Czyli Valtorta mogla slyszec bez wizji. A takze miec i glos i wizje zaleznie od Woli Boga.
Widzę znowu pomieszczenie w gościnnym domu. Maryja płacze. Jest wciąż tutaj, na Swoim stołeczku, przygnębiona, wyczerpana, zmieniona z powodu wielu wylanych łez.
Matka jest silna ale nie tym ze nie odczuwa niczego! Wrecz przeciwnie. Mocno odczuwa a znosi!
Są też niewiasty. W świetle lamp oliwnych przygotowują wonności, mieszając w moździerzu składniki wyjęte z różnych amfor. Potem wkładają je do naczyń o szerokich dziobach. Balsam można z nich łatwo wyjmować palcami.
Niewiasty pracują, płacząc. To właśnie Maria Magdalena – z twarzą jakby poparzoną z powodu wylanych łez – wypowiedziała [usłyszane przeze mnie] słowa. Wszystkie niewiasty płaczą jeszcze bardziej.
Oczywiscie żal jest powszechny. Bo nigdy takiego dobra nie doswiadczyly jak u Jezusa.
Po ukończeniu pracy otulają się chustami lub płaszczami. Maryja także wstaje. Wszystkie jednak otaczają Ją, przekonując, żeby została. Byłoby straszne zobaczyć ponownie Syna, tak poranionego, który o świcie trzeciego dnia po śmierci będzie z pewnością już cały sczerniały wskutek rozkładu. Poza tym jest zbyt wyczerpana, żeby chodzić. Tylko płakała i modliła się. Nic nie jadła, wcale nie spała. Ma być spokojna i zaufać im. Z miłością uczennic wykonają powinność matki, zapewniając Świętemu Ciału wszystko, czego wymaga złożenie do grobu.
Czyli Bóg daje im szanse zaslugi tu na ziemi MIMO ŻE MARTWEGO CIAŁA JEZUSA NIE BĘDZIE!!! Czyli ich przygotowania sa ,na próżno'. A jednak Bóg na to zezwala bo to uszlachetnia ich dusze. Zatem nie ma nic ,niepotrzebnie' jesli to dobro. Gdy cos robisz dla dobra drugiego a potem okazuje sie ze ,niepotrzebne' to Bóg liczy ci to jako dobro! Tobie to jest potrzebne!
Maryja ustępuje. Magdalena siada na piętach u Jej stóp, w swej zwykłej pozie. Obejmuje Jej kolana, unosi ku Niej oblicze spalone łzami i przyrzeka, że namaszczając Jezusa, wypowie Mu całą miłość Matki. Ona wie, czym jest miłość. Przeszła od grzesznego miłowania do świętej miłości do żyjącego Miłosierdzia, które ludzie zabili. Ona umie kochać. Jezus jej powiedział – tego wieczora, który był porankiem jej nowego życia – że ona umie bardzo kochać. Matka ma jej zaufać. Ona, ocalona, umiała tak delikatnie namaszczać stopy Jezusa. Będzie umiała teraz głaskać Jego rany i zabalsamuje je, bardziej swą miłością niż wonnościami, aby śmierć nie zniszczyła Ciała, które dało tak wiele miłości, a tak mało jej otrzymało.
Najbardziej miluje ten co stracil wiare w milosc i nagle odkryl ze ona istnieje. Stad nie potrafimy ocenic czy ktos jest zly bo odrzucil dobro czy moze dlatego ZE CHCIAL KONIECZNIE ZNALEZC DOBRO W LUDZIACH I NIE ZNALAZL! Wtedy stal sie rozgoryczony i zlosliwy. To nie to samo co zatwardzialy wybor zla.
Głos Magdaleny jest pełen gorącej miłości. Ma brzmienie organów. Zdaje się, że są to organy otoczone aksamitem, brzmiące tonami łagodnymi, ciepłymi i pełnymi miłości. W jej głosie słychać poruszenie duszy. Potrafiła drżeć. Teraz ma drżeć i kochać. Teraz, kiedy Jezus ją ocalił, potrafi drżeć i kochać dla Boskiej Miłości. Nie zapomnę głosu tej niewiasty, wyznającej całą swą duszę. Nigdy go nie zapomnę.
Jak wyglad tak i glos wyraza dusze. Oczywiscie nie chodzi o brzmienie jak ktos ma bas to nie bedzie delikatnie szelescil. Ale jak mowi. To odbija tez dusze. Brzmienie konretnego glosu. Nawet w sztukach audio innym glosem mowi łotr a innym święty. Tak to jest w rzeczywistosci nie tylko w filmie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:35, 02 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Niewiasty wychodzą, niosąc latarnię. Dom jest cały pogrążony w ciemnościach i droga także jest mroczna. W dali, na wschodzie, ukazuje się zaledwie ślad światła. Światło chłodnego i czystego kwietniowego poranka. Droga jest cicha i pusta. Niewiasty, wszystkie okryte płaszczami, idą w milczeniu w stronę Grobu Jezusa.
Nie towarzyszę im. Wracam do Maryi. Jezus kazał mi do Niej wrócić.
Bo oczywiscie Ona jest tu wzorem doskonalym.
Maryja, teraz gdy jest sama, powraca do modlitwy. Klęka przy welonie Weroniki, rozciągniętym wzdłuż półki, przytrzymywanym przez gwoździe i pogrzebowe płótno. Modli się i mówi do Swego Syna. Jest nadal w bezustannej udręce, niespokojna, choć miesza się z nią nadzieja:
Czyli plotno z odbiciem Oblicza Jezusa z Drogi Krzyżowej.
«Jezu! Jezu! Jeszcze nie wracasz? Twoja biedna Mama nie wytrzymuje już świadomości, że jesteś tam, martwy. Mówiłeś o tym, lecz nikt Cię nie pojął. Ale Ja Cię zrozumiałam! „Zburzcie Świątynię Boga, a Ja w trzech dniach ją odbuduję”. To jest początek trzeciego dnia. O! Mój Jezu! Nie czekaj, aż się skończy, aby wrócić do życia, do Twojej Mamy. Ona musi Cię ujrzeć żywego, żeby nie umrzeć na wspomnienie Twojej śmierci. Musi Cię ujrzeć pięknego, zdrowego, zwycięskiego, żeby nie umrzeć na wspomnienie stanu, w jakim Cię pozostawiła!
Matka oczywiscie doskonale rozumiala Pisma a takze slowa Jezusa jeszcze wtedy nie spisane. Rozumiec nie oznacza oczywiscie ze Matka nie odczuwala wszystkiego co eiaze sie z tragedia utraty TAKIEGO Dziecka w taki sposob!
O! Ojcze! Ojcze! Zwróć Mi Mojego Syna! Niech Go ujrzę na nowo jako Człowieka, a nie – martwą istotę; jako Króla, a nie – skazańca. Wiem, że potem wróci do Ciebie, do Nieba. Ale ujrzę Go uzdrowionego z tylu boleści. Zobaczę Go silnego po takiej niemocy. Ujrzę Go zwycięskiego po tylu zmaganiach. Zobaczę Go jako Boga po udręczeniu dla ludzi Jego ludzkiej natury. I będę szczęśliwa, chociaż utracę Jego bliskość. Będę wiedziała, że jest z Tobą, Ojcze Święty. Będę wiedziała, że na zawsze jest poza Boleścią. Teraz jednak nie mogę, nie mogę zapomnieć, że jest w grobie, że Go zabiło tak wiele zadanych Mu cierpień, że On, Mój Syn - Bóg, dzieli ludzki los w ciemnościach grobu... On, Twój Żyjący.
Matka wiedziala ze Zmartwychstaly powroci w blasku chwały na krotki czas a potem wstąpi do Nieba. I fizycznie nie bedzie przy Niej obecny. Jednak jeszcze nie nadszedl czas. Jeszcze jest ból.
Ojcze! Ojcze! Wysłuchaj Twą służebnicę! Z powodu tego: „tak”... Nigdy o nic Cię nie prosiłam za to, że byłam posłuszna Twoim zamysłom. To była Twoja Wola, a Twoja Wola była Moją. Niczego nie powinnam wymagać w zamian za to, że ofiarowałam Moją wolę Tobie, Ojcze Święty. Ale teraz... ale teraz, dla tego „tak”, które powiedziałam zwiastującemu Aniołowi, o Ojcze, wysłuchaj Mnie!
Widzimy pełne oddanie Maryi Bogu, ktore jest oczywiscie wzorem dla nas. Bezwarunkowe czyli nie ,coś za coś'.
Jego nie dosięga już męka, gdyż wszystko wypełnił trzygodzinną agonią, po porannych udrękach. Ja jednak trwam od trzech dni w agonii. Ty widzisz Moje serce i słyszysz jego bicie... Nasz Jezus powiedział, że ptak nie zgubi pióra, byś Ty o tym nie wiedział, że kwiat nie zwiędnie na polu, byś Ty nie pocieszył jego agonii słońcem i rosą... O, Ojcze, umieram od tej boleści! Obejdź się ze Mną tak jak z wróblem, którego okrywasz nowym upierzeniem, i jak z kwiatem, który ogrzewasz i zraszasz w Swej litości. Umieram, wyczerpana cierpieniem. Nie mam już krwi w żyłach. Niegdyś stała się ona samym mlekiem dla nakarmienia Syna Twojego i Mojego. Teraz stała się cała łzami, bo nie mam już Syna. Zabili Mi Go, zabili, Ojcze, i Ty wiesz, w jaki sposób!
Matka ktora wspolcierpiala a Jej cierpienie bylo wieksze niz jakiegokolwiek czlowieka w historii. Bo nikt nigdy nie poniosl takiej straty.
Nie mam już krwi! Przelałam ją wraz z Nim w noc Czwartkową i w bolesny Piątek. Odczuwam chłód, jak ktoś, komu przecięto żyły. Nie mam już słońca, bo On nie żyje, Moje święte Słońce, Moje Słońce błogosławione, Słońce zrodzone z Mojego łona dla radości Jego Mamy i dla zbawienia świata. Nie mam już umocnienia, bo Jego nie mam: najsłodszego ze źródeł dla Jego Mamy, która piła Jego Słowo i gasiła pragnienie Jego obecnością. Jestem jak kwiat na suchym piasku. Umieram, umieram, Święty Ojcze.
Jest to slowne oddanie wielkiego bólu duszy ktorego slowem oddac sie nie da.
Nie przeraża Mnie śmierć, bo On także nie żyje. Ale co zrobią te dzieci, ta mała trzódka Mego Syna, taka słaba, taka bojaźliwa, taka niestała, jeśli nie będzie mieć kogoś, kto ją podtrzyma? Jestem niczym, Ojcze, ale dla [wypełnienia] pragnień Mego Syna jestem jak zbrojne zastępy. Bronię i będę broniła Jego Nauki i Jego spuścizny tak, jak wilczyca broni swych wilczątek. Ja, podobna do owieczki, przemienię się w wilczycę dla obrony tego, co należy do Mego Syna, a zatem tego, co jest Twoje.
Matka przez okolo 20 lat po Zmartwychstaniu byla podstawa i podpora budujacego się Kościoła. Apostołowie nauczali ze swiadomoscia ze Ona jest na ziemi. Było to niezbedne aby Kościół się rozwinął.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:27, 03 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Widziałeś, Ojcze... Przed ośmioma dniami to miasto ogołociło swe drzewa oliwne, opuściło swe domy i ogrody, a jego mieszkańcy wyszli i ochrypli od krzyku: „Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie!” A kiedy On przechodził po kobiercu z gałęzi, płaszczy, sukna i kwiatów, mieszkańcy – pokazując Go sobie – mówili: „To Jezus, Prorok z Nazaretu, z Galilei. To Król Izraela!” A potem, kiedy jeszcze nie zwiędły kwiaty i gałęzie, a głos mieszkańców wciąż był ochrypły od krzyków: „Hosanna”, zmienili swe wołanie na oskarżenia, złorzeczenia, na domaganie się śmierci. A z gałęzi zerwanych na tryumf uczynili kije, aby bić Twego Baranka, którego prowadzili na śmierć...
Dokladnie tacy sa ludzie! Gdy widza powodzenie to chca sie do niego przylaczyc zeby skorzystac. Ale gdy ktos wpadnie w klopoty i go grupa zniewaza to znow przylaczaja sie tam gdzie jest niby sila czyli korzysc. Do agresorow! To jest skutek grzechu pierworodnego.
Cóż uczynią, gdy On powróci do Ciebie, skoro to zrobili, kiedy był jeszcze między nimi, kiedy mówił do nich i uśmiechał się, kiedy ich błogosławił i pouczał, kiedy patrzył na nich spojrzeniem, pod którym topniały serca i poruszały się kamienie?
Pamietajmy oni NIE MORDOWALI JAKIEGOS JEZUSA KTORY NAGLE SIE POJAWIL NIE WIADOMO SKAD! To dobrze im znany Nauczyciel ktorego widzieli i sluchali wiele razy! Widzieli jego niewinnosc i lagodnosc wiele razy! To nie ze przypadkowy przrchodzien! Stad tak szokuje ich bestialstwo! To bylo swiadome i dobrowolne mordowanie lagodnosci dobroci i sprawiedliwosci!
Widziałeś Jego uczniów. Jeden Go zdradził, inni uciekli. Wystarczyło, że został ugodzony, a rozpierzchli się jak tchórzliwe owce. Nie potrafili wytrwać przy Nim, kiedy umierał. Pozostał tylko jeden jedyny, najmłodszy. Teraz przyszedł najstarszy. Ale i On się Go zaparł. Gdy Jezusa już tu nie będzie, aby go strzec, czy wytrwa w wierze?
Dokladnie Matka mowi o TCHÓRZOSTWIE! Kościół glosi męstwo! Wszystko co jest cenione na wojnie jest dokladnie wartoscia dawnej nazywana cnotą. I jest bardziej potrzebne podczas pokoju. Na wojnie czesto dziala psychoza zbiorowa. DO ATAKUUUU! HURRRA!
To nie jest mestwo. A codziennie jestes sam i dopiero gdy kogos krzywdza. Odezwiesz sie? Zwlaszcza jak maja jakas sile? Oczywiscie nie bijesz sie sam z calym gangiem ale ludzie siedza cicho naeet gdy maja pewnosc ze nie bija a tylko straca uklady.
Jestem niczym, ale coś z Mego Syna jest we Mnie, a Moja miłość niweczy i usuwa Moją niedoskonałość. Dzięki temu staję się użyteczna dla sprawy Twego Syna, dla Jego Kościoła, który nigdy nie znajdzie pokoju i musi głęboko zapuścić korzenie, aby go nie wyrwały zawieruchy. Będę Tą, która się o niego troszczy. Jak pilny ogrodnik będę czuwać, żeby wzrastał, silny i prawy od początku. Potem nie będę się przejmować Moją śmierci. Ale nie mogę już żyć dłużej bez Jezusa...
Matka stala sie podpora Pierwszych Chrześcijan tych naprade ,bardzo pierwszych'. Pamietajmy ze to nie bylo tak ze niczego nie pojmujaca Maryje spadlo ,Bedziesz Matką Boga'. Maryja pragnela wyzwolenia Izraela bo znala Pisma ze bedzie Mesjasz! I w zwiazku z tym Jej pragnieniem bylo Zbawienie zanim sie dowiedziala ze to Ona bedzie Matką Zbawiciela. Zatem i teraz rozwoj Kościoła jest Jej pragnieniem.
O! Ojcze, który dla dobra ludzi opuściłeś Syna, lecz potem Go umocniłeś – bo z pewnością przyjąłeś Go na Swoje łono – nie pozostawiaj Mnie dłużej w opuszczeniu. Znoszę to i składam w ofierze dla dobra ludzi. Ale teraz pociesz Mnie, Ojcze. Ojcze, litości! Litości, Synu Mój! Litości, Boski Duchu! Wspomnij na Swą Dziewicę!»
Matka prosi Boga o pocieszenie. Swoje opuszczenie sklada jako ofiare za ludzi! Boże Mój Boże czemus Mnie opuscil?! To nie tylko Jezusa dotyczy! Maryje takze!
Maryja upadła na ziemię. Zdaje się modlić samym tym gestem i sercem. To biedna przybita Istota. Wygląda jak martwy z pragnienia kwiat, o którym mówiła. Nie zauważa nawet krótkiego, lecz gwałtownego wstrząsu, trzęsienia ziemi, które wywołuje krzyk i ucieczkę gospodarza i gospodyni domu.
Matka byla piekna do smierci (70 lat) i ktos nawet mowi w takich objawieniach ,Jego Matka wyglada jakby sie nke starzała'. Bo tak bylo. A ten wstrzas KTÓREGO NIE ZAUWAŻA to co? To ZMARTWYCHWSTANIE! TO POCIESZENIE O KTÓRE ONA PROSI! Natychmiast nastapilo.
Piotr i Jan, trupio bladzi, dowlekli się do progu Jej izby. Widząc jednak, że jest pochłonięta Swą modlitwą – wyłączona, daleka od wszystkiego, co nie jest Bogiem – wycofują się, zamykają drzwi i wracają wystraszeni do Wieczernika.
Oczywiscie oni tym bardziej nie rozumieja tego wstrzasu ziemi. Zmartwychwstał Pan!
Po to bylo to wszystko!
I to koncze opis Drogi Krzyzowej wg. wizji Marii Valtorty. Chyba najdluzsza bo starczyla mi na 4 lata pisania. Piekny poemat. Koncze oczywiscie celowo w Wielką Sobotę. Bo juz jutro Zmartwychwstanie! Alleluja!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|