Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:53, 22 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Głos Jej stopniowo się podnosił i teraz z całą mocą mówi:
«Idźcie. Ja zostaję. Powrócicie za trzy dni... a My wyjdziemy razem, o, aby ujrzeć świat... Ja wsparta na Twoim ramieniu, o Mój Synu! Jakże piękny będzie świat w świetle Twego zmartwychwstałego uśmiechu! Świat drżący na odgłos kroków Swego Pana!
Za trzy dni On zmartwychwstanie dlatego Matka mowi o czekaniu.
Ziemia zadrżała, gdy śmierć wyrwała Ci duszę i z Twego serca wyszedł Twój duch. Teraz również zadrży... O! Już nie z przerażenia i bólu... Będzie to słodkie drżenie, którego nie znam, lecz które przeczuwa Moja natura kobiety... drżenie, które porusza dziewicę, gdy po długiej nieobecności słyszy kroki oblubieńca, przychodzącego na zaślubiny. Ziemia zadrży świętym drżeniem, jakim byłam poruszona w największej głębi Mojego Ja, kiedy miałam w sobie Pana Jedynego i Troistego, kiedy wola Ojca ogniem Miłości utworzyła ziarno, z którego przyszedłeś Ty, o Mój święty Mały, Moje Dzieciątko, cały Mój! Cały! Cały Twojej Mamy! Mamy!...
Doskonale macierzyństwo...
Ty miałeś tylko Matkę, by mogło się utworzyć Twoje ciało róży i lilii; aby się utkały Twe lazurowe żyły, podobne do naszych rzek w Galilei; i te wargi jak granaty, i te włosy, pełniejsze wdzięku niż białe runo kóz z naszych wzgórz; i te oczy – dwa rajskie jeziorka. Nie, są raczej wodą z Jedynej i Poczwórnej Rzeki z Miejsca radości, niosącej w czterech odnogach złoto, onyks, beryl i kość słoniową, i diamenty, i palmy, i miód, i róże, i nieskończone bogactwa. O, Piszon, o, Gichon! O, Tygrysie i Eufracie! Drogo dla aniołów radujących się w Bogu! Drogo dla królów, którzy Cię uwielbiają! Olejku znany lub nie znany, lecz Żyjący, lecz Obecny, nawet w najbardziej mrocznym sercu! To jedynie Twoja Mama uczyniła Ciebie – Swoim “tak”... Z muzyki i z miłości uformowała Ciebie, z czystości i z posłuszeństwa uczyniła Ciebie, o Moja radości! Twoje serce, czymże jest? Płomieniem Mojego serca, które się podzieliło, aby się zagęścić w [formie] korony wokół pocałunku Boga dla Jego Dziewicy. Oto czym jest Twoje serce. Ach!»
Wspanialy jezyk polski! Dzielo wloskiej mistyczki to poemat! Na ogol objawienia sa dla prostych ludzi prostym jezykiem. Tu mamy poezje najwyzszego rodzaju! Objawienia Valtorty zachwycaja tez jezykowo. Sa przepiekne. Ale tez i madre! To nie sa ozdobniki! Wszystko to sa symbole ktore mozna wytlumaczyc opierajac sie o Biblie.
Głos Maryi jest tak rozdzierający, że Magdalena i Jan biegną równocześnie, aby Ją podtrzymać. Inne niewiasty nie ośmielają się. Płacząc, zakryte zasłonami, spoglądają przez otwór wejścia.
«Ach! Oni Ci porozrywali ciało! To dlatego jesteś taki zimny i dlatego Ja jestem taka zimna! Ty już nie masz w sobie płomienia Mego serca, a Ja nie mogę żyć dalej, odbijając ten płomień, który był Moim, a który Ja dałam Tobie, aby Ci utworzyć serce. Tu, tu, tutaj, na Mojej piersi! Zanim śmierć Mnie zabije, chcę Cię ogrzać, chcę Cię kołysać. Śpiewałam Ci: “Nie ma domu, nie ma jedzenia, jest tylko ból”. O, prorocze słowa! Ból, ból, ból dla Ciebie, dla Mnie! Śpiewałam Ci: “Śpij, śpij, na Moim sercu”. Nawet teraz: tutaj, tu, tu...»
Pokazuje nam to cierpienie Maryi ktore bylo tak olbrzymie ze zaden czlowiek nie ma pojecia o nim i nigdy nie doswiadczy podobnego.
I siadając na brzegu kamienia bierze Go na Swe kolana, kładąc jedno ramię Syna na własnych ramionach, opierając głowę Syna na ramieniu, a Swoją głowę – na Jego głowie. Trzyma Go tak przyciśniętego do piersi, kołysze Go i całuje, udręczona i wywołująca udrękę.
Kolejna pieta.
Nikodem podchodzi z Józefem. Umieszczają na czymś w rodzaju stołka – który jest po drugiej stronie kamienia – wazy, opaski, czysty całun i miskę napełnioną wodą, jak mi się wydaje, oraz tampony z tkaniny, tak myślę. Maryja widzi to i pyta głośno:
«Co robicie? Czego chcecie? Przygotować Go? Po co? Zostawcie Go na kolanach Jego Mamy. Jeśli uda Mi się Go ogrzać, szybciej zmartwychwstanie. Jeśli uda Mi się pocieszyć Ojca i Jego pocieszyć za bogobójczą nienawiść, Ojciec wcześniej przebaczy, a On wcześniej powróci» – Bolejąca niemal majaczy.
Jest to oczywiscie wyraz bolu a nie chec przeszkadzania zeby nikt opacznie sobie tego nie tlumaczyl!
«Nie, nie dam wam Go! Dałam Go raz, jeden raz Go dałam światu, lecz on Go nie chciał. Zabił Go, bo Go nie chciał. Teraz już Go nie dam! Co mówicie? Że Go kochaliście? Dobrze! Dlaczego więc Go nie broniliście? Żeby Mu powiedzieć, że Go kochacie, czekaliście na chwilę, kiedy już nie mógł was usłyszeć. Jakże biedna jest ta wasza miłość! Ale skoro boicie się świata do tego stopnia, żeby nie ośmielić się bronić Niewinnego, powinniście oddać Go Mnie – Mnie, Matce, abym broniła Mego Dziecka. Ona wiedziała, Kim On był, i na co zasługiwał!
Oczywiscie chodzi o ucieczke i ukrycie sie Jego uczniow ktorzy nie zdali egzaminu! Mimo ze zapewniali ze beda twardzi! Gdyby mowili ze nie wytrzymamy i uciekniemy toby wytrwali! Na odwrot! Pokora umacnia! Skoro jednak byli pewni swojej mocy to uciekli. Gdyz jesli mowisz ze sam sobie poradzisz to mowisz Bogu zeby nie pomagal! Wiec On nie pomaga! Natomiast powiedzenie ze sobie nie poradzisz logicznie prowadzi do wniosku ze Bóg ci jest potrzebny i wtedy On nie zwleka!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:26, 26 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Wy!... Mieliście Go za Nauczyciela, lecz niczego się nie nauczyliście. To może nieprawda? Może kłamię? Czyżbyście nie zauważali, że nie wierzycie w Jego Zmartwychwstanie? Wierzycie w nie? Nie. Po co tu jesteście, przygotowując opaski i wonności? Bo sądzicie, że to biedny zmarły, dziś lodowaty, jutro zepsuty... i to dlatego chcecie Go zabalsamować.
Absolutnie najwazniejsze! Do zapamietania na zawsze! NIKT Z LUDZI NIE WIERZYŁ ŻE ZMARTWYCHWSTANIE! TYLKO ONA!
Dokladnie taki byl stosunek i apostolow:
Dobry czlowiek to byl chcial dobrze ale przegral. Zabili go. Koniec. Trzeba pochowac jak kazdego i wrocic do tego co bylo! Dokladnie tak! Koniec marzen! Bynajmniej nie bylo tak ze wierni apostolowie oczekiwali na zapowiedzianie zmartwychwstanie! Tak jak dzis nikt nie czeka na paruzje!!! Taki jest czlowiek! Przygnieciony materią!
Zostawcie tam wasze balsamy. Przyjdźcie adorować Zbawcę czystym sercem pasterzy z Betlejem. Patrzcie! W Swoim śnie jest tylko kimś zmęczonym, kto wypoczywa.
Matka mowi co trzeba robic! Adorowac Zbawcę ktory NA CHWILĘ TYLKO śpi! Ale wróci zaraz!
Ileż się utrudził w Swoim życiu! Trudził się coraz bardziej. A w ostatnich godzinach!... Teraz odpoczywa. Dla Mnie, Jego Mamy, to tylko duże, zmęczone Dziecko, które śpi. Bardzo biedne jest Jego łóżko i pokój! Lecz Jego pierwsza kołyska nie była piękniejsza... ani nie była milsza Jego pierwsza siedziba. Pasterze adorowali Zbawcę w Jego śnie Dziecka. Adorujcie Zbawcę we śnie Zwycięzcy nad szatanem. A potem, jak pasterze, idźcie powiedzieć światu: “Chwała Bogu! Grzech umarł! Szatan został pokonany! Niech pokój będzie na ziemi i w Niebiosach, pomiędzy Bogiem i człowiekiem!”.
Porownanie tego momentu smierci do narodzin bo Zmartwychwstanie to sa przeciez prawdziwe narodziny do prawdziwego zycia! Dla nas zwlaszcza!
Przygotowujcie drogi na Jego powrót. Wysyłam was Ja, którą Macierzyństwo czyni obrzędową kapłanką.
Nasza Matka jest kapłanką z uwagi na TAKIE Macierzyństwo! Warto wiedziec!
Idźcie! Powiedziałam, że nie chcę. Obmyłam Go Moimi łzami i to wystarczy. Reszta nie jest potrzebna i nie myślcie, że to na Nim położycie. Łatwiej Mu będzie się podnieść, uwolnionemu od tych zbędnych pogrzebowych opasek.
Czyli tradycyjnie oplątywali cialo opaskami. Ale skoro On zmartwychwstaje to beda tylko przeszkadzac! Widzimy ze Matka nieugiecie wierzy w zmartwychwstanie a oni na odwrot!
Dlaczego tak na Mnie patrzysz, Józefie? A ty, Nikodemie? Dlaczego? Czy potworność tego dnia uczyniła was otępiałymi? Czy straciliście pamięć? Już nie pamiętacie? “Temu pokoleniu złemu i cudzołożnemu, które szuka znaku, zostanie dany tylko znak Jonasza... Tak, Syn Człowieczy pozostanie trzy dni i trzy noce w sercu ziemi”. Nie pamiętacie? “Syn Człowieczy zostanie wydany w ręce ludzi i zabiją Go, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Nie przypominacie sobie? “Zburzcie tę świątynię Boga prawdziwego, a w trzy dni ją wskrzeszę.” Świątynią było Jego Ciało, o ludzie. Potrząsasz głową? Żal Ci Mnie? Uważasz, że oszalałam? Jak to? On wskrzeszał umarłych, czyż więc nie może wskrzesić samego Siebie? Janie?»
Na dodatek uwazali ze Ona... oszalala bo przeciez ludzie nie zmartwychstaja! To oni oszaleli! Wszak On wskrzeszal! To co? Nie potrafi Sam wstac z grobu? Absurd! Matka ptzytacza serie cytatow z Pisma! Wtedy jeszcze nie zapisanych ktore Jezus wypowiedzial! Ona mysli bezblednie oni wcale! Jednak takie sa fakty! Nie wierzyli w to co Jezus mowil! Nas dodatek Ją posadzali o szalenstwo! Ludzka tępota jest wielka!
«Matko!»
«Tak, nazywaj Mnie “matką”. Nie mogłabym żyć myśląc, że nie będę już tak nazywana! Janie, byłeś przy wskrzeszeniu przez Niego córeczki Jaira i młodzieńca z Nain. Byli istotnie martwi, prawda? To nie był tylko głęboki letarg? Odpowiedz.»
«Byli martwi. Dziewczynka od dwóch godzin, a młodzieniec – więcej niż półtora dnia.»
«I powstali na Jego polecenie?»
«I powstali na Jego polecenie.»
«Słyszeliście? Wy dwaj, słyszeliście? Dlaczego potrząsacie głowami? Ach, chcecie może powiedzieć, że życie powraca szybciej do tego, kto był niewinny i młody. Ależ Moje Dziecko jest Niewinne! On jest Zawsze Młody. On jest Bogiem, Mój Syn!...»
A oni dalej swoje! Ona byla mloda to ,,moglo sie zdarzyc"! Tak jakby smierc byla odwracalna byle czlowiek nie byl za stary! Absurd! Niebywale pouczajace! Objawienia sa bardzo wartosciowe! Przypisujecie ludziom dawnym ze wierzyli w bajki i latwo im wszystko bylo wmowic bo nie ,,studiowali na uczelni"! Coz za glupota! Ci ludzie tak jak wszyscy z zycia wiedzieli ze smierc jest nieodwracalna i nikt nie wrocil po smierci! To wie kazdy dojrzaly czlowiek na ziemi! Oni byli tak samo jak i my nauczeni zyciem i dlatego nie wierzyli! Widzieli Go! I nie wierzyli! Co dopiero my? Stad ,blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli'! My mamy wieksza zasluge niz oni! My nie widzimy materialnie! Kazdy nas ruch ku wierze jest tym bardziej cenny! Nie tracmy okazji jedynej w zyciu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:25, 29 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Matka rzuca spojrzenie, udręczone i rozgorączkowane, na dwóch pierwszych, którzy – przygnębieni, lecz nieugięci – układają rulony opasek już zamoczone w wonnościach. Maryja kładzie Syna na kamieniu z delikatnością, z jaką wkłada się noworodka do kołyski. Robi dwa kroki. Pochyla się do stóp pogrzebowego łoża, gdzie Magdalena płacze na kolanach. Chwyta ją za ramię, potrząsa nią i woła:
«Mario, odpowiedz. Oni myślą, że Jezus nie może zmartwychwstać, bo jest [dorosłym] mężczyzną i umarł od ran. A twój brat czyż nie był starszy od Niego?»
«Tak.»
«Czyż nie był jedną raną?»
«Tak.»
«Czyż nie rozkładał się już przed złożeniem w grobie?»
«Tak.»
«A więc?»
To ma nam unaocznic ze uczniowie NIE WIERZYLI ZE ZMARTWYCHSTANIE! Czlowiek umiera i koniec! Takie jest doswiadczenie ludzkie i nie daje sie go przelamac! Nawet widzialny cud wskrzeszenia dziala krotko! A potem znow powrot do ,,normy"!
Poważna cisza przeciąga się. Maryja chwieje się, podnosząc rękę do serca. Podtrzymują Ją, lecz Ona ich odpycha. Wydaje się odrzucać litujących się. A tak naprawdę to odrzuca tego, którego tylko Ona sama widzi. Maryja krzyczy:
«Precz! Precz! Okrutniku! Nie ta zemsta! Zamilcz! Nie chcę cię słyszeć! Milcz! Ach! On kąsa Mi serce!»
«Kto, Matko?»
«O, Janie, to szatan! Szatan mówi: “On nie zmartwychwstanie. Żaden prorok tego nie powiedział.” O, Boże Najwyższy! Pomóżcie Mi wszyscy, o wy, duchy dobrych, o wy, mężowie pobożni! Mój rozum się chwieje! Już nic sobie nie przypominam. Co mówią prorocy? Co mówi psalm? O! Kto Mi powtórzy wersety, mówiące o Moim Jezusie?»
Szatan zawsze atakuje w trudnych chwilach! I uczniow tez! Opanowal im mysli ,racjonalizmem'. Co zmartwychstasnie! Bzdury! Myslcie ,racjonalnie'! Perwersyjna przebieglosc! Ilu jest oszukanych np. dzis!
Magdalena – swym głosem, brzmiącym jak organy – odmawia psalm Dawida mówiący o Męce Mesjasza. Matka płacze silniej, podtrzymywana przez Jana. Jej łzy spadają na martwego Syna, który jest nimi zalany. Maryja widzi to, ociera Go i mówi cicho:
«Tyle łez! A kiedy tak bardzo byłeś spragniony, nie mogłam Ci dać ani jednej kropli. A teraz... zalewam Cię! Wyglądasz jak krzew obficie oblany rosą. Tu Mama Cię wytrze, Synu! Skosztowałeś takiej goryczy! Niech na Twe zranione wargi nie pada nawet gorycz i sól matczynych łez!...»
Pismo o tym mowi caly czas juz na poczatku w Raju! Potomstwo niewiasty zetrze twoja glowe! Czyli Jezus!
Potem głośno mówi:
«Mario, Dawid nie mówi... Znasz Izajasza? Powiedz, co on mówi...»
Magdalena recytuje fragment o Męce i kończy szlochając:
«Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy ludzi i modlił się za grzeszników.»
«O! Milcz! Śmierć, nie! Nie wydany na śmierć! Nie! Nie! O, jakąż wątpliwość wsącza w Moje serce wasza niewiara połączona z kuszeniem przez szatana!
Szatan manipulowal cytatami. Podsuwal te o smierci! Matka byla uderzana zwatpieniem! Od szatana! Nie z Ona watpila! To trzeba odroznic! To nie sa wasze mysli! Nie wszystko co wam sie pomysli jest od was!
I miałabym Ci nie wierzyć, o Synu? Nie wierzyć Twemu Świętemu Słowu?! O! Powiedz je Mojej duszy. Mów. Z odległych brzegów – ku którym odszedłeś, aby wyzwolić czekających na Twoje przybycie – rzuć Twój głos Mojej duszy, która nań czeka, Mojej duszy, która jest tutaj, gotowa na przyjęcie Twego głosu. Powiedz Twej Matce, że powrócisz. Powiedz: “Na trzeci dzień zmartwychwstanę.”
W trzy dni odbuduje Tę Świątynię! Czyli Swoje Ciało! Te trzy dni byly zapowiedziane!
Błagam Cię, Synu i Boże! Pomóż Mi zachować wiarę. Szatan okręca Mnie swymi splotami, aby ją zadusić. Szatan odsunął swe wężowe usta od ciała człowieka, bo Ty wyrwałeś mu tę zdobycz, i teraz zagłębił swoje jadowite zęby w ciele Mojego serca i paraliżuje jego bicie, jego siłę i ciepło. Boże! Boże! Boże! Nie pozwól Mi nie dowierzać! Nie pozwól zmrozić Mnie wątpliwością! Nie daj szatanowi wolności, by mógł Mnie doprowadzić do rozpaczy!
Opis atakow szatana na Matkę! Byla kuszona! I to mocno! Wy nawet nie macie pojecia! Nikt nie byl i nie bedzie tak kuszony! Bo by nie wytrzymal
Synu! Synu! Połóż rękę na Moim sercu. Ona przepędzi szatana. Połóż ją na Mojej głowie. Ona przyniesie jej Światło. Uświęć Moje wargi Swą pieszczotą, aby miały siłę mówić: “wierzę”. Nawet przeciw całemu światu, który nie wierzy. O! Jakiż to ból: nie wierzyć! Ojcze! Trzeba wiele przebaczać temu, kto nie wierzy. Bo kiedy już się nie wierzy... kiedy się nie wierzy... wszelka okropność staje się łatwa. Ja Ci to mówię... Ja, która cierpię tę udrękę. Ojcze! Litości dla pozbawionych wiary! Udziel jej, Święty Ojcze, w Imię pochłoniętej Ofiary i Mnie, ofiary, która jeszcze się pali. Daj Twoją wiarę niewierzącym!»
Gdy czlowiek ulegnie demonowi i przyjmie niewiare staje sie rzecz straszna! Przeksztalca sie w bestie. Jest zdolny do wszystkiego! Upodabnia sie do szatanow. To wszystko jest skierowane do nas! Np. czekamy na paruzje i ilu wierzy? Zyje ,normalnie' jakby to byly bajki. Szatan oczywiscie przytakuje! Trzeba byc ,realista' to nigdy nie nastapi! I juz czlowiek zaczyna sie urzadzac ,po swojemu' tak jakby Boga nie bylo! Nie trzeba od razu przestac chodzic do kościoła! Stara zasada! Powoli etapami odciagac ludzi od Boga. Nawet z pokolenia na pokolenie! Tak wazne jest aby zwyciezyc pokusy niewiary zniechecenia!
Ona jest najwiekszym ludzkim wzorem jak to robic. Jezus pokazal to nam na pustyni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:31, 02 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Długie milczenie.
Nikodem i Józef dają znak Janowi i Magdalenie.
«Chodź, Matko» – mówi Magdalena, usiłując oddalić Maryję od Syna i oddzielić palce Jezusa, splecione z palcami Maryi, która je z płaczem całuje.
Matka prostuje się. Jest uroczysta. Po raz ostatni rozciąga biedne, pozbawione krwi palce, kładzie nieruchomą rękę wzdłuż ciała. Potem opuszcza ramiona i – wyprostowana, z głową lekko pochyloną – modli się i ofiarowuje. Nie słychać słów, lecz Jej postawa daje do zrozumienia, że się modli. To naprawdę Kapłanka przy ołtarzu, Kapłanka w chwili ofiarowania: “Offerimus praeclarae majestati tuae de tuis donis, ac datis, hostiam puram, hostiam sanctam, hostiam immaculatam...”
Bardzo ciekawy motyw kapłanki. Poniewaz Ona jest Jego Matką i może ofiarować SWOJE dziecko. Czyli przyjac to ze On umrze za grzechy ludzi. Zgoda na smierc syna jest oczywiscie straszna ofiara dla Matki.
Potem odwraca się:
«A więc zróbcie to. Lecz On zmartwychwstanie. Na próżno wzbudzacie nieufność w Moim umyśle i jesteście ślepi wobec Prawdy, jaką On wam powiedział. Daremnie szatan usiłuje zaatakować Moją wiarę. Dla odkupienia świata brak jeszcze tej udręki, którą pokonany szatan zadaje Mojemu sercu. Ja ją cierpię i ofiarowuję za tych, którzy przyjdą. Żegnaj, Synu! Żegnaj, Moje Dziecko! Żegnaj, Mój mały! Żegnaj... Żegnaj... Święty... Dobry... Umiłowany i miły... Piękności... Radości... Źródło zbawienia... Żegnaj... Na Twoich oczach... na Twoich wargach... na Twoich złotych włosach... na Twoich lodowatych członkach... na Twoim przebitym sercu... o! na przebitym sercu... Mój pocałunek... Mój pocałunek... Mój pocałunek... Żegnaj... Żegnaj!... Panie! Miej litość nade mną!»
Ataki na Nią byly daremne. Oczywiscie nie zwatpila w Zmartwychwstanie. Pokazuje to ze Ona nie ma najmniejszego grzechu! Nigdy nie poddala sie zadnemu atakowi. Jest to męstwo! Doskonale! To jest wlasnie mestwo! Bieganie po polu walki z jakims toporem moze byc glupota czy brakiem wyobrazni. Tu nie ma takiej opcji.
Jezus mówi:
«I udręka ta trwała, w formie okresowych ataków, aż do świtu Niedzieli. Ja miałem w czasie Męki jedną pokusę. Matka, Niewiasta, bardzo wiele razy wynagrodziła za niewiastę, winną wszelkiego zła. I szatan rzucił się na Zwycięską, ze stukrotnym okrucieństwem. Maryja go pokonała. Dla Maryi – najsroższa pokusa: pokusa przeciw ciału Matki, pokusa przeciw sercu Matki, pokusa przeciw duchowi Matki. Świat sądzi, że [cierpienie] Odkupienia zakończyło się z Moim ostatnim tchnieniem. Nie. Matka go dopełniła. Dodała Swą potrójną udrękę dla odkupienia potrójnej pożądliwości. Walczyła przez trzy dni z szatanem, który chciał Ją doprowadzić do zwątpienia w Moje Słowo i do porzucenia wiary w Moje Zmartwychwstanie. Maryja była jedyną, która nadal wierzyła. Jest wielka i błogosławiona także dzięki tej wierze.
Poznałaś też udrękę, jaka mieści się w udręczeniu Mojego Getsemani. Świat nie pojmie tej stronicy. Ale “ci, którzy są na świecie, lecz nie są ze świata”, zrozumieją i będą mieć silniejszą miłość do Matki Bolesnej. To dlatego ci to ukazałem. Idź w pokoju z Naszym błogosławieństwem.»
Szatan atakowal jeszcze te trzy dni. Na darmo. Ona jedyna nie zwatpila! Czyli inni juz porzucili wiare. Umarl na zawsze intakje bylo ich nastawienie.
Dwaj mężczyźni zajmujący się [ciałem] skończyli przygotowywanie opasek. Idą do stołu i obnażają Jezusa nawet z welonu. Myją Ciało gąbką, tak mi się wydaje, lub kawałkiem płótna. Pośpiesznie przygotowują je, ociekające w tysiącu miejscach, [do namaszczenia]. Potem smarują całe Ciało jakąś pomadą. Chowają Go niemal pod jej warstwą. Najpierw podnieśli Go, aby oczyścić kamienny stół, na którym kładą całun, zwisający od strony głowy. Kładą Go na piersiach i smarują całe plecy, nogi. Potem delikatnie Go odwracają, uważając, aby nie spadła warstwa wonności. Następnie namaszczają też część przednią. Najpierw tułów, potem kończyny, stopy, a na końcu dłonie, które łączą na lędźwiach. Mieszanina wonności musi być klejąca, bo widzę, że ręce pozostają na miejscu, choć wcześniej wciąż się ześlizgiwały z powodu bezwładu martwych członków. Stopy – nie. Zachowują swoją pozycję: jedna bardziej wyprostowana, druga – wydłużona. Na sam koniec – głowa. Po starannym namaszczeniu jej, tak że rysy znikają pod warstwą maści, obwiązują szczękę, aby była stale zamknięta.
Maryja jęczy głośniej. Potem podnoszą zwisający brzeg całunu i kładą go na Jezusie. Znika pod wielkim kawałkiem płótna całunu. To już tylko jakiś kształt okryty płótnem.
Slynny Całun z Turynu. Tak wygladalo przygotowanie ciala do grobu.
Józef patrzy, czy wszystko jest na właściwym miejscu. Kładzie jeszcze na Twarzy, na całunie, inne płótna, przypominające krótkie i szerokie prostokątne bandaże. Przechodzą one na ciele od prawej do lewej strony, utrzymują na miejscu Całun, dobrze przylegający do ciała. To nie jest bandaż, jaki widzi się na mumiach, ani [taki, jaki widziałam] w czasie wskrzeszenia Łazarza. To coś w rodzaju bardzo małego bandaża.
Jezus już zniknął [zakryty płótnami]. Nawet Jego kształt zmieszał się z opaskami. Wygląda jak długi pakunek sukna, węższy na krańcach, a szerszy pośrodku, położony na szarym kamieniu. Maryja płacze głośniej.
Tu zrobili to szczegolnie starannie a wiec nie zwyczajnie. Niekoniecznie tak samo chowano kazdego wtedy.
31. POWRÓT DO WIECZERNIKA
Napisane 28 marca 1945. A, 11727-11755
Józef z Arymatei gasi jedną z pochodni. Rzuca okiem po raz ostatni i kieruje się ku wyjściu grobowca, trzymając płonącą dużą pochodnię, która mu pozostała.
Maryja pochyla się raz jeszcze, by pocałować Syna poprzez okrycia. Chciałaby równocześnie zapanować nad Swoim bólem, aby zachować rodzaj szacunku wobec Zwłok, które – już zabalsamowane – do Niej nie należą. Kiedy jednak jest całkiem blisko twarzy, nie panuje już nad Sobą i ogarnia Ją nowy atak rozpaczy.
Podnoszą Ją nie bez trudu, odsuwają z wielkim wysiłkiem od pogrzebowego łoża. Układają na miejsce poruszone tkaniny i raczej niosą biedną Matkę, niż Ją podtrzymują. Maryja oddala się z twarzą zwróconą w tył, aby jeszcze spojrzeć, aby widzieć Swego Jezusa, który pozostaje sam w ciemnościach grobu.
I to jest współcierpienie czyli współodkupienie.
W świetle wieczoru wychodzą do milczącego ogrodu. Względna jasność, która powróciła już po tragedii Golgoty, znowu słabnie z powodu zapadającej nocy. W sadzie Józefa półmrok jest jeszcze większy niż gdzie indziej. Tu bowiem gałęzie są gęste, chociaż jeszcze pozbawione liści. Jedynie białe pączki znajdują się na jabłoniach, dziwnie opóźnione, bo gdzie indziej są na nich już rozwinięte kwiaty, a nawet pokrywają je drobne owoce.
Toczą ciężki kamień na grób. Długie gałęzie potarganego krzewu różanego spadają z wysokości groty ku ziemi i wydają się pukać w te wrota, pytając: “Dlaczegóż to zamykacie się przed Matką pogrążoną we łzach?”
Przykrycie grobu ciezkim kamieniem. Cala przyroda i otoczenie jest smutne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:29, 05 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Wydaje się, że i one płaczą kroplami krwi czerwonych, spadających płatków oraz koronami, kładącymi się wzdłuż ciemnego kamienia, i ściśniętymi pączkami, które pukają w bezlitosne zamknięcie. Zaraz te wrota grobu zostaną skropione inną krwią i innymi łzami. Maryja bowiem – aż dotąd podtrzymywana przez Jana i dość spokojna w Swym szlochu – wyzwala się z rąk apostoła i z krzykiem, z powodu którego, jak sądzę, drżą nawet włókienka roślin, rzuca się na zamknięcie, naciera na wystającą część, aby ją usunąć. Zdziera Sobie skórę z dłoni, łamie paznokcie, lecz nie udaje się Jej. Napiera nawet głową, pchając ostry występ. A Jej jęk ma w sobie coś z ryku lwicy omdlewającej przy pułapce, w której są Jej małe – pełna czułości i groźna w swej matczynej miłości. Nie ma w Sobie nic z łagodnej Dziewicy z Nazaretu, niewiasty cierpliwej, jaką dotąd znali. To tylko matka i po prostu matka, przywiązana w Swojej miłości do Swego dziecka wszystkimi włóknami i wszystkimi nerwami Swego ciała. To najprawdziwsza “Pani” tego ciała, które zrodziła: jedyna Pani po Bogu, która nie chce, aby Ją pozbawiono tej własności. To “Królowa” broniąca Swego diademu: Syna, Syna, Syna.
Widzimy tutaj ze Matka byla uderzena przez demony ale tez miala uczucia i wszystko to co ludzie ale nieporownanie lepsze! Nieskazone grzechem! Zatem odczuwala wszystko nieporownanie mocniej niz my. My jestesmy otępiali od grzechu. Slabo odczuwamy ból. To raczej dla naszego dobra Bóg dopuscil oslabienie organizmu we wszystkich funkcjach. Kalectwo dokladnie! Nie funkcjonujemy jak Adam i Ewa.
Wszelki bunt i wszelkie bunty, jakie przez trzydzieści trzy lata każda inna kobieta zgromadziłaby w sobie przeciw niesprawiedliwości świata wobec jej dziecka, wszelkie okrucieństwa, święte i godziwe, jakimi każda inna matka posłużyłaby się, aby uderzyć i zabić własnymi rękami i własnymi zębami zabójców Swego dziecka, wszystko, co przez miłość do rodzaju ludzkiego zawsze poskramiała, wzbiera teraz w Jej sercu, gotuje się w Jej krwi. Jest równocześnie łagodna w Swoim bólu, który przyprawia Ją o majaczenie. Nie czyni wyrzutów, nie burzy się, prosi tylko kamień, aby się otworzył i pozwolił Jej przejść, bo Jej miejsce jest w środku, gdzie On jest. Prosi tylko mężczyzn, bezlitosnych w swoim współczuciu, aby byli Jej posłuszni i otworzyli.
Ona od poczatku na dodatek wiedziala ze odkupienie nastapi poprzez mord nas Jezusie. Cale te 33 lata! Tak mowi Stary Testament ktory Ona znała w calosci! I rozumiala.
Pukała, zakrwawiła ręce o kamień, który nie ustępuje. Teraz zaś odwraca się, opiera, obejmując kamień rozwartymi ramionami. Straszliwa w dostojeństwie Bolejącej Matki nakazuje:
«Otwórzcie! Nie chcecie? Dobrze więc, tutaj zostaję. Nie w środku? Zatem na zewnątrz. To tu jest Mój chleb i Moje posłanie. Tutaj jest Moja siedziba. Nie mam innych domów ani innych celów. Wy odejdźcie. Wróćcie to tego potwornego świata. Ja zostaję tutaj, gdzie nie ma żądzy ani zapachu krwi.»
Takie pogrzebanie i zamkniecie na glucho bylo wyrazem ich NIEWIARY! Gdyby wierzyli ze zxmartwychstanie to przeciez by Go tylko ulozyli i czekali!
«Nie możesz, Niewiasto!»
«Nie możesz, Matko!»
«Nie możesz, droga Maryjo!»
Usiłują oderwać Jej ręce od kamienia, przerażeni tymi oczyma, których jeszcze nie znają, z błyskiem, który czyni je twardymi, oczyma władczymi, szklistymi, fosforyzującymi.
Gwałtowność nie jest cechą łagodnych ani pokorni nie potrafią trwać w pysze... I Maryja traci nagle zapalczywość Swej woli i władczy styl Swego rozkazu. Powraca Jej łagodne spojrzenie udręczonej gołębicy, Jej gest traci dostojeństwo. Na nowo czyni błagalny gest i składa obie ręce, prosząc:
Widzimy rozne stany Matki bo Ona nie ma jakiegos tylko jednego charakteru ze tylko łagodna i koniec. Ona jest najbardziej bogata osobowoscia z ludzi zaraz po Jezusie. Nieporownywalna z zadnym czlowiekiem.
«O! Zostawcie Mnie! W imię waszych umarłych, w imię żyjących, których kochacie, miejcie litość nad biedną Matką!... Posłuchajcie... Posłuchajcie Mego serca. Potrzebuje pokoju, aby znikło to okrutne bicie. Zaczęło tak bić na Kalwarii. Młot walił bum... bum... bum... a każde uderzenie raniło Moje Dziecko... i odbijało się echem w Moim mózgu i w Moim sercu... Moja głowa przepełniona jest tymi uderzeniami... Moje serce biło z taką szybkością jak to bum... bum... bum... w ręce, w stopy Mojego Jezusa... Mojego małego Jezusa... Mojego Dziecka! Mojego Dziecka!»
Powraca cała udręka, która wydawała się już ukojona po modlitwie do Ojca, przy stole namaszczenia. Wszyscy płaczą.
Widzimy jak Ona jest polaczona z Chrystusem! Nie ma takiego zwiazku wsrod innych ludzi!
«Mam potrzebę nie słyszeć już tych krzyków i tych uderzeń. A świat pełen jest głosów i wrzawy. Każdy głos wydaje mi się “donośnym okrzykiem” [Jezusa], przez który skamieniała krew w Moich żyłach. Wszelki hałas wydaje Mi się odgłosem młotka uderzającego w gwoździe. Nie mogę widzieć twarzy ludzi. A świat pełen jest twarzy... To niemal od dwunastu godzin widzę twarze zabójców... Judasza... katów... kapłanów... żydów... Wszyscy, wszyscy zabójcy!... Precz, precz!... Nie chcę już widzieć nikogo... W każdym człowieku jest wilk i wąż. Czuję odrazę i lęk przed człowiekiem... Zostawcie Mnie tutaj, pod tymi spokojnymi drzewami, na tej ukwieconej trawie... Wkrótce będą gwiazdy... One zawsze były Jego przyjaciółkami i Moimi... Wczoraj wieczorem dotrzymywały Nam towarzystwa w Naszej samotnej agonii... One wiedzą o tak wielu rzeczach... Pochodzą od Boga... O! Boże! Boże!... – płacze i klęka. – Pokoju, Mój Boże! Tylko Ty Mi pozostajesz!»
Ludzie to potwory. Taka jest prawda.
«Chodź, Moja córko! Bóg udzieli Ci pokoju. Ale chodź. Jutro jest szabat paschalny. Nie będziemy mogli przynieść Ci tutaj jedzenia...»
«To nic! Nic! Ja nie chcę jedzenia! Ja chcę Mojego Dziecka! Nakarmię się Moim bólem i napoję Moimi łzami... Tutaj... Słyszycie, jak śpiewa ta sówka? Płacze ze Mną, a wkrótce zapłaczą też słowiki. A jutro w słońcu zapłaczą skowronki i gajówki, i wszystkie ptaki, które On tak miłował. Synogarlice przyjdą uderzać ze Mną w tę skałę i mówić, mówić: “Wstań, Moja miłości, i pójdź! Miłości, która Cię trzyma w zagłębieniu skały, w szczelinie stoku, pozwól Mi ujrzeć twą twarz, pozwól mi usłyszeć twój głos!” Ach! Co mówię? Oni także, oni także, źli zabójcy, przypomnieli mi to słowami Kantyku! Tak, przyjdźcie, o córki Jerozolimskie, aby ujrzeć waszego Króla z diademem, w jaki Jego ojczyzna przystroiła Go na dzień Jego zaślubin ze śmiercią, dzień Jego tryumfu Odkupiciela!»
To jest wspolcierpiernie Matki czyli wspolodkupienie bardzo pieknie przez Valtorte poetycko opisane. Mozna glebiej odczuc i nie jest abstrakcyjna nauka. Piekne objawienia i bardzo owocne gdy ktos chce je przyjac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:38, 09 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Spójrz, Maryjo! Strażnicy świątynni przybywają. Chodźmy stąd, aby Ci nie okazywali pogardy.»
«Strażnicy? Ich pogarda? Nie. To są tchórze, tchórze. I jeśli bym po nich stąpała, straszliwa w Mojej boleści, uciekaliby jak szatan przed Bogiem. Ale przypominam sobie, że jestem Maryją... i nie uderzę ich tak, jak miałabym prawo to uczynić. Pozostanę dobra... oni nawet Mnie nie zobaczą. A jeśli Mnie ujrzą i zapytają: “Czego chcesz?”, powiem im: “Jałmużny oddychania powietrzem nasyconym balsamem, który wychodzi z tej szczeliny”. Powiem: “W imię waszej matki”... Wszyscy mają matki... Dobry łotr też to powiedział...»
Matka rezygnuje z prawa do pogardy wobec nikczemnikow! Bo nie o odrzucenie ich jak nzjbardziej sluszne chodzi. Mimo ze sa tego warci. Chodzi o ich zbawienie! To jest miłość Matki do nas!
«Ależ ci ludzie są gorsi od łotrów. Znieważą Cię.»
«O!... Czy jest jeszcze jakaś zniewaga, której nie znam po tym, czego doznałam dzisiaj?»
Niby straznicy swiatyni! Czyli powinni byc najlepsi! A tu najglebsze kompletne dno! Takich dobrali nikczemni kaplani!
Magdalena znajduje argument zdolny skłonić Bolejącą do posłuszeństwa.
«Ty jesteś dobra, Ty jesteś święta i Ty wierzysz, i Ty jesteś odważna. Ale my, czymże my jesteśmy?... Widzisz to! Większość z nas uciekła, a ci, którzy zostali – drżą. Wątpliwość, która już w nas jest, pokonałaby nas. Ty jesteś Matką. Nie masz tylko praw i obowiązków w stosunku do Twego Syna. Masz także obowiązki i prawa w odniesieniu do tych, którzy do Niego należą. Musisz z nami wrócić, do nas, aby nas zgromadzić, aby nas umocnić, aby w nas wlać Swoją wiarę. Powiedziałaś to, po słusznym wytknięciu nam naszej bojaźliwości i niedowiarstwa: “Będzie Mu łatwiej zmartwychwstać, jeśli nie będzie miał na sobie tych niepotrzebnych chust”. Mówię Ci: “Jeśli uda nam się zjednoczyć w wierze w Jego zmartwychwstanie, to wtedy szybciej powstanie z martwych. Wezwiemy Go naszą miłością...” Matko, Matko mojego Zbawiciela, miłości Boga, powróć do nas, aby dać nam tę miłość, którą Ty posiadasz! Czy chcesz, żeby na nowo się zagubiła Maria z Magdali, którą On ocalił z tak wielką litością?»
Ona nawet nie byla pewna siebie. Moze byc ze wroci do dawnuych grzechow! To jest pokora! Magdalena mowi o tym ze Matka gromadzi Kościół i umacnia! To nie tylko zwrot retoryczny! ONI WTEDY NAPRAWDĘ WISIELI NA WŁOSKU! ONA NAPRAWDĘ ICH PODTRZYMYWAŁA!
«Nie. Wyrzucano by Mi to. Masz rację. Muszę wrócić... poszukać apostołów... uczniów... krewnych... wszystkich... Powiedzieć... powiedzieć: wierzcie. Powiedzieć: On wam wybacza... Komu to już powiedziałam?... A! Iskariocie... Trzeba... Tak, trzeba go poszukać, nawet jego... bo to największy z grzeszników...»
Maryja trwa tak z głową spuszczoną, drży jakby ze wstrętu, a potem mówi:
«Janie, poszukasz go i przyprowadzisz. Musisz to zrobić i Ja muszę to zrobić. Ojcze, niech nawet to będzie dla Odkupienia Ludzkości. Chodźmy.»
Co oczywiscie bylo niewykonalne. Pierwszy do uratowania byl Judasz! Mimo ze Ona ODCZUWA WSTRĘT do niego! To nie bylo tak ze ,nic sie nie stalo'. Chodz do mnie! Nie chce cie znac! Taka byla reakcja wewnetrzna!
Wstaje. Wychodzą z ogrodu pogrążonego w półmroku. Strażnicy patrzą na nich, bez reakcji. Droga zakurzona i poruszona rzeką ludzi, którzy nią przeszli, i uderzona stopami, kamieniami i kijami, okrąża Kalwarię, aby dojść do drogi głównej równoległej do murów. I tu są jeszcze wyraźne ślady wydarzeń. Dwa razy Maryja wydaje okrzyk i pochyla się, aby przyjrzeć się ziemi w tym słabym świetle. Wydaje Jej się, że widzi krew, i myśli, że to krew Jej Jezusa. Sądzę jednak, że są to tylko kawałki sukna, rozdartego w zamęcie ucieczki.
Widok miejsc przypomina oczywiscie wydarzenia...
Mały strumyk, biegnący wzdłuż ulicy, szemrze łagodnie w wielkiej ciszy, która wszystko ogarnia. Oto mały most, prowadzący stromą ścieżką na Kalwarię, naprzeciw bramy Sędziowskiej. Maryja – zanim zniknie za nią – odwraca się, aby spojrzeć na szczyt Kalwarii... i wylewa łzy rozpaczy. Potem mówi:
«Chodźmy. Ale prowadźcie Mnie, bo nie chcę widzieć Jerozolimy, jej ulic, jej mieszkańców.»
«Tak, tak, ale pospieszmy się. Zamkną bramy... Widzisz?... Wzmocnili straże. Rzym boi się zamieszek.»
«Ma rację. Jerozolima to kryjówka tygrysów! To plemię morderców! To mnóstwo rozbójników.
Charakterystyka żydostwa! Tak Ona ich opisuje! Teraz będzie!
Uzurpatorzy wyciągają swe drapieżne szpony nie tylko ku dobrom materialnym, lecz i – ku życiu. To już od trzydziestu dwóch lat zastawiają pułapki na Moje Dziecko... To był baranek jak mleko i róża... to był mały baranek o złotych kręconych włoskach... Ledwie umiał powiedzieć “Mama” i zrobić pierwsze kroki, i śmiać się usteczkami, w kolorze jasnego koralu, i małymi ząbkami, kiedy przybyli, aby Go poderżnąć... Teraz zaś mówią, że bluźnił, że pogwałcił szabat i nakłaniał do buntu, i chciał tronu, i grzeszył z kobietami... Ale cóż On wtedy mógł uczynić? Jakie bluźnierstwo mógł wygłosić, kiedy potrafił z trudem zawołać Swą Mamę? Jakże mógł pogwałcić Prawo, jeśli On, Odwieczny Niewinny, był wtedy też małym niewinnym człowieczkiem? Jaki bunt mógł wzniecić, skoro nie potrafił nawet kaprysić? O jaki tron się ubiegał? On miał Swój tron na ziemi i w Niebie, i nie domagał się innego. W Niebie – na łonie Ojca; a na ziemi – na Moich kolanach. Nigdy nie spojrzał zmysłowo, i wy, piękne i młode niewiasty, możecie to potwierdzić. A zatem... a zatem... Doświadczenie Jego zmysłów ograniczało się do potrzeby ciepła i pokarmu. Tak, był pełen miłości i przykładał Swoją małą główkę do Mojej ciepłej piersi, aby na niej spać i aby pić z niej Moją miłość, która wylewała się wraz z mlekiem...
Oszczerstwa obżydów dobrze znane z talmudu powtarzane do dzis! Do dzis sa uzywane! To wtedy pierwszy raz uzyte juz za czasow Jezusa! Plemię żmijowe. Tylko mord polaczony z korzysciami w mamonie. Nic sie nie zmienili!
O! Moje Dzieciątko!... I oni chcieli Cię uśmiercić! Chcieli Ci odebrać życie! Twój jedyny skarb. Matce [chcieli odebrać] Syna, a Synowi – Matkę, aby nas uczynić najuboższymi i najbardziej zrozpaczonymi na całym świecie. Po co odbierać życie Żyjącemu? Dlaczego ktoś przypisuje sobie prawo do odbierania czegoś tak dobrego, jak życie? Przecież ono jest dobrem dla kwiatu i zwierzęcia, dobrem dla człowieka. On, Mój Jezus, niczego od was nie żądał. Ani pieniędzy, ani klejnotów, ani domów. Miał jeden mały i święty dom. Opuścił go z miłości do was, ludzi-hien. Z siedziby, jaką ma nawet najmniejsze ze zwierząt, On zrezygnował dla was. I poszedł, ubogi i samotny, w świat. Nie miał już posłania, które uczynił Mu Sprawiedliwy [Józef], nie miał nawet chleba, jaki przygotowywała Mu Jego Mama. I spał, gdzie mógł, i jadał, co mógł. W domach ludzi dobrych... w każdym domu syna człowieczego... na posłaniu z trawy, na łące, strzeżony przez gwiazdy... siedząc za stołem lub dzieląc z ptakami Bożymi ziarna pszenicy i owoce dzikich krzewów. O nic was nie prosił, przeciwnie – dawał wam. Chciał tylko życia, aby dawać wam Życie, przez Swoje słowo. A wy, a ty, Jerozolimo, wy pozbawiliście Go życia. Czy jesteś napojona i nasycona Jego Krwią i Jego Ciałem? Albo może Ci to jeszcze nie wystarczy? A ty, hieno – która wcześniej byłaś nietoperzem i sępem – czy chcesz paść się teraz Jego Zwłokami? Czy chcesz – nie nasycona Jego hańbą i męczarniami – rzucić się i weselić pohańbieniem Jego ziemskiej powłoki i ponownym ujrzeniem Jego katuszy, Jego drżenia, Jego łkania, Jego konwulsji we Mnie, w Matce Tego, którego zabiliście?
Glupota ludzka odrzucenia Tego ktory niesie samo dobro. Jest to bezsensowna autodestrukcja. Grzech daje tylko szkody! Jest obledem! Czyms niewytlumaczaslnym! Po co mogac wybrac szczescie dobro piekno czlowiek wybiera nieszczescie zlo i brzydote?! Tego nie da sie nigdy logicznie wytlumaczyc!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:05, 12 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Czy już przybyliśmy? Dlaczego się zatrzymujecie? Czego ten człowiek chce od Józefa? Co mówi?»
Józef zatrzymał się z jednym z rzadkich przechodniów i w absolutnej ciszy opuszczonego miasta dobrze słychać ich słowa.
«Wiemy, że wszedłeś do domu Piłata, profanatorze Prawa. Odpowiesz za to. Pascha jest ci zabroniona! Jesteś zanieczyszczony» [– odzywa się do Józefa z Arymatei.]
«Ty też, Elchiaszu. Dotknąłeś mnie, a jestem pokryty krwią Chrystusa i Jego śmiertelnym potem!»
«Ach! Potworność! Precz! Precz! Ta krew, precz!»
«Nie bój się. On Cię już opuścił i przeklął.»
«Ale Ciebie też, przeklęty. Nie myśl jednak, że teraz – gdy jesteś w dobrych stosunkach z Piłatem – będziesz mógł ukryć ciało. Podjęliśmy już działania, aby ta gra się skończyła.»
Spotkanie z typowym obżydem. Zabobony rytualy uklady wladzy. Zero duchowosci. Pustka duchowa.
Nikodem podszedł powoli, a niewiasty zatrzymały się z Janem, opierając się o zamknięty portal.
«Widzieliśmy – odpowiada Józef – Tchórze! Boicie się nawet umarłego! Ale z moim ogrodem i z moim grobem uczynię, co mi się wyda dobre.»
«Zobaczymy.»
«Zobaczymy. Odwołam się do Piłata.»
«Tak. Teraz układasz się z Rzymem.»
Czyli jak oni krzyczelu ,Ukrzyzuj Go!" to bylo w porzadku gdy on teraz pojdzie do Piłata TYLKO PO WYDANIE CIAŁA! NIE JEST TO ZADNA ,WSPOLPRACA' TO ,UKLADA SIE PILATEM'
Podlosc obluda jednym slowem parchatość.
Nikodem podchodzi:
«Lepiej z Rzymem niż z demonem, jak wy [to czynicie], bogobójcy! Ale powiedz mi, jak to się stało, żeś odzyskał odwagę? Przed chwilą uciekałeś w przerażeniu. Już ci przeszło? Czy to, co ci się przydarzyło, jeszcze nie wystarczy? Czyż jeden z twoich domów nie spłonął? Drżyj! Kara nie skończyła się, przeciwnie – nadchodzi. Zagraża ci bardziej niż pogańska Nemezis. Ani stróże, ani pieczęcie nie przeszkodzą Mścicielowi powstać i uderzyć ciebie.»
Syjonisci ukladaja sie z demonami czyli paktuja. Oczywiscie demony zawsze ich wykiwaja.
«Przeklęty!» – Elchiasz rzuca się do ucieczki i potrąca niewiasty. Zauważa Maryję i wypowiada straszliwą zniewagę pod Jej adresem. Jan nic nie mówi, tylko skokiem pantery rzuca się i przewraca go. Przygniata go kolanami, zaciska mu ręce wokół szyi i mówi:
«Proś Ją o przebaczenie albo cię uduszę, demonie.»
Nie puszcza go dopóty, dopóki tamten, przygnieciony i na wpół uduszony rękami Jana, nie mówi:
«Przepraszam.»
Apostoł Jan! Obrazil Królową. Powinien poniesc smierc! A tu tylko go poddusil i kazal odszeczkac. Czyli milosierdzie! I tak parchy Ją do dzis obrazaja w talmudzie itd. I tak samo trzeba z nimi. Trzasniecie w pysk tez moze byc milosierne! Bo nie robie tego bo moje ego ucierpialo ale dlatego ze Bóg jest obrazany! To co innego!
Jego krzyk przyciągnął jednak straże.
«Puść go! Co się dzieje? Znowu zamieszki? Wszyscy się zatrzymajcie albo uderzymy was. Kim jesteście?»
«Józef z Arymatei i Nikodem, uprawnieni przez Prokonsula do pogrzebania uśmierconego Nazarejczyka. Powracamy od grobu z Matką, synem i krewnymi oraz przyjaciółmi. A on znieważył Matkę. Zmusiliśmy go do przeprosin.»
«Tylko tyle? Trzeba go było udusić. Idźcie. Żołnierze, zatrzymać tego człowieka. Czegóż chcą jeszcze te wampiry? Nawet serca matek? Żegnajcie, żydzi!»
Czyli Rzymianie matki szanowali! Dlatego od razu widzimy inny poziom! Trzeba bylo parcha udusic! To jest sprawiedliwosc! Ale tu mamy jeszcze milosierdzie! Dali mu szanse. I to jest wzor! Jak trzeba parcha walnąć to walnąć ale nie mordowac! To nie jest nienawisc!
Znakomite okreslenie wampiry! A nie mowilem? Alieni to obecne okreslenie syjonu! Ciekawe bo wyglada ze Rzymianie pojecie wampir znali.
«To straszne! Ale oni już nie są ludźmi... Janie, bądź dla nich dobry. Wspomnij na Mojego i twojego Jezusa. On głosił przebaczenie.»
«Matko, masz rację. Ale to są przestępcy i sprawiają, że tracę głowę. Kiedy Ciebie znieważają, to świętokradztwo i nie mogę na to pozwolić.»
TO NIE SĄ JUŻ LUDZIE!!! TO MÓWI MATKA! TAK! OBŻYDZI TO BESTIE! Mozecie to ogladac co dzien w tzw. Strefie Gazy! A mimo Matka mowi BĄDŹ DLA NICH DOBRY! Co oznacza ze nie nalezy byc jak oni! Nie wychodzic z siebie w zlosci odpowiadac tym samym bo tez staniemy sie wampirami! To moze byc dla was trudne. Bo jak walicie parcha to czujecie nkienawisc! Tymczasem bicie swojego dziecka np. nie oznacza checi jego zniszczenia tylko skorygowania. I to jest podobne!
«To są przestępcy i oni wiedzą, że nimi są. Spójrz, jak ich jest mało na ulicach i jak szybko skręcają ukradkiem w inne drogi. Zbrodniarze boją się po zbrodni. Kiedy ich widzę, jak uciekają, jak wchodzą do domów, jak ze strachu się barykadują, to budzi to we Mnie odrazę. Widzę ich wszystkich winnych bogobójstwa.
Znakomita charakerystyka tego ludu! Jak przemykaja jak sie maskuja zmieniaja nazwiska. To jest swiadomosc winy. BOGOBÓJSTWA! Niesienie zbrodni! Zbrodnionoścy! Dlatego sa tak ,dziwni'. Zatwardzialosc w zbrodni zawsze tak dziala! Stad szybko ciezkie grzechy trzeba zanosic do spowiedzi zeby sie nie doprowadzic do takiej sytuacji! Zniszczona dusza, zniszczona psychika! Potem to wykrzywi dzieci wnuki itd. Nje wolno.
Dzis nieprzyjemnie odrazajaco bo zetkniecie z parchami a to jest kontrast asbsolutny do Jezusa i Maryi. Zlo jest wstretne nielogiczne ohydne! Wszystko wynika z wszystkiego logicznie! Na odwrot dobro. Tu piekno laczy sie z madroscia dobrem i szczesciem.
Faryzeusze czyli parchatosc maksymalna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:15, 16 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Spójrz tam, Mario, na tego starca. Gdy go teraz oświetla światło tych otwierających się drzwi, wydaje Mi się, że widziałam go, jak przechodził na Kalwarii oskarżając Jezusa, tam na górze... a przecież sam stoi już nad grobem. Nazwał Go łotrem. Mój Jezus, łotrem!?...
Nad grobem a jeszcze zlorzeczy! Tacy wredni dziadkowie sa blisko pojscia do piekla.
A ten chłopiec, który ledwie przestał być dzieckiem, wypowiadał odrażające bluźnierstwa, wzywając Jego Krwi na siebie... O! Nieszczęsny!...
Krew Jego na nas i na syny nasze. Spelnilo sie...
A ten człowiek – tak muskularny i tak silny – czy powstrzymał się przed uderzeniem Go? O! Nie chcę patrzeć!
Jak siłacz bije slabego jest to szczegolnie ohydne w sposob oczywisty.
Spójrzcie! Na ich twarzach odbija się obraz ich dusz i... oni nie mają już twarzy ludzi, lecz demonów...
Wielokrotnie pisalem o wyrazie twarzy jako odbiciu duszy.
Odważni byli wobec Człowieka związanego, ukrzyżowanego... A teraz uciekają, kryją się, zamykają się. Boją się. Kogo? Umarłego. Dla nich to tylko umarły, bo nie uznają, że jest Bogiem. Czegóż zatem się boją? Przed kim zamykają drzwi? Przed wyrzutami sumienia, przed karą. Na próżno! Wyrzuty sumienia są w was i będą was dręczyć wiecznie. Kara nie jest [karą] ludzką. I żeby się przed nią [ukryć], na nic się zdadzą zamki i kije, drzwi i sztaby. Ona zstępuje z Niebios, od Boga, Mściciela Swego Ofiarowanego. Ona przeniknie przez mury i drzwi i naznaczy was swym niebieskim płomieniem. Naznaczy was nadprzyrodzoną karą, która was czeka.
Na kazdego oczywiscie łajdaka. W tym przypadku chodzi o ten konkretny lud. Sa oni dokladnie tacy. Kryjacy sie maskujacy strachliwi. Podstepni. To wywodzi sie z tamtego wydarzenia!
Świat przyjdzie do Chrystusa. Przyjdzie do Tego, który jest Synem Boga i Moim. Przyjdzie do Tego, któregoście przebili, lecz wy... wy będziecie na zawsze naznaczeni jako Kainowie Boga, naznaczeni jako hańba rasy ludzkiej.
Zydostwo to hanba ludzkosci! Tak mowi Matka! Lud przeklety. Bogobójcy.
Ja, która z was się zrodziłam, Ja, która jestem Matką wszystkich, muszę powiedzieć, że dla Mnie, waszej Córki, byliście kimś gorszym niż ojczymami. A w bezgranicznej liczbie Moich dzieci, wy jesteście tymi, których przyjęcie sprawia Mi najwięcej trudu. Was bowiem plami zbrodnia [popełniona] na Moim Dziecku. I nie nawracacie się, nie mówicie: “Ty byłeś Mesjaszem. Rozpoznajemy Cię i adorujemy Ciebie.”
I tutaj macie wyjasnienie klamstwa propagandowego pt. ,,Maryja byla ,żydówką'"... Ona mowi nie ja! Byli dla Niej POTWORAMI! BESTIAMI! Najgorsi z najgorszych! Najtrudniej Jej uznac ich za swoje dzieci! Najtrudniej ze wszystkich! Predzej pogan jakichs muzulmanow buddystow niz ,zydow'. I to jest prawda o nich!
Oto nowy patrol rzymski. Nie ma już Miłości na ziemi. Nie ma już Pokoju między ludźmi. Nienawiść i wojna burzą się jak te kopcące pochodnie. Sprawujący władzę boją się rozszalałego tłumu. Wiedzą z doświadczenia, że kiedy ta bestia – nazywająca się człowiekiem – zakosztowała smaku krwi, staje się żądna rzezi... Ale nie bójcie się ich. To nie są prawdziwe lwy ani prawdziwe pantery, to są bardzo tchórzliwe hieny. Rzucają się na bezbronnego baranka, lecz boją się lwa uzbrojonego we włócznię i władzę. Nie lękajcie się tych pełzających szakali. Wasz żelazny krok zmusza ich do ucieczki, a błysk waszych włóczni sprawia, że stają się łagodniejsi od zajęcy. Te włócznie! Jedna z nich otwarła serce Mojego Syna! Która? Widzieć je... to mieć strzałę [utkwioną] w sercu... A jednak chciałabym mieć je wszystkie w drżących rękach, aby zobaczyć, która z nich ma jeszcze ślady krwi, i powiedzieć: “To ta! Daj Mi ją, żołnierzu! Daj ją Matce przez wspomnienie na twą oddaloną matkę, a Ja będę się modlić za nią i za ciebie.” I żaden żołnierz nie odmówiłby Mi, bo oni, ludzie wojny, byli lepsi [od was] w agonii Syna i Matki. O! Dlaczego tam, na górze, nie pomyślałam o tym? Czułam się tak, jakbym otrzymała cios w głowę. Ogłuszyły Mnie te uderzenia... O! Jakie uderzenia! Kto sprawi, że nie będę ich już więcej słyszeć w tej Mojej biednej głowie? Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
Ludzie wojny sa lepsi od tych tchorzliwych parchow! Mimo ze to nie byli zolnierze w obecnym rozumieniu! Zadnych zasad i konwencji ptowadzenia wojny nje bylo! To dopiero chrzescijanstwo łagodzilo wojny nawet. Tam bylo bezwzgledne wybijanie sie a zwyciezonym biada. Sprzedawanie do niewoli a jak byla nienawisc to wybijanie jencow.
A jednak i tu wojna mocna ksztaltowala charaktery. Albo uszlachetniala albo degenerowala. Wyostrzenie na skutek olbrzymiego natezenia przezyc. Wobec smierci czlowiek mysli powaznie o zyciu. Dlatego ci zolnierze mimo surowosci byli szlachetniejszego serca. Motloch parchaty to dno absolutne do dzis...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:55, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
«Możemy ją odnaleźć, Matko. Centurion wydawał się bardzo dobry wobec nas. Sądzę, że mi jej nie odmówi. Pójdę jutro.»
«Tak, tak, Janie. Jestem biedna, mam niewiele pieniędzy, lecz wyzbędę się ostatniej monety, aby mieć to żelazo... O! Jak mogłam nie pomyśleć o tym wtedy?»
«Maryjo, Moja droga, nikt z nas nie zauważył tej rany... Kiedy ją ujrzałaś, żołnierze byli daleko.»
«To prawda... Jestem otępiała przez ból. A szaty? Nic nie mam po Nim! Oddałabym Moją krew, aby je otrzymać...»
Tutaj mamy ukazany kult relikwii. Wszystko co ma zwiazek z Jezusem mowi o Nim i Jego przypomina. Jest uswiecone. Stad rzeczy z Nim zwiazane sa godne czci.
Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
«Możemy ją odnaleźć, Matko. Centurion wydawał się bardzo dobry wobec nas. Sądzę, że mi jej nie odmówi. Pójdę jutro.»
«Tak, tak, Janie. Jestem biedna, mam niewiele pieniędzy, lecz wyzbędę się ostatniej monety, aby mieć to żelazo... O! Jak mogłam nie pomyśleć o tym wtedy?»
«Maryjo, Moja droga, nikt z nas nie zauważył tej rany... Kiedy ją ujrzałaś, żołnierze byli daleko.»
«To prawda... Jestem otępiała przez ból. A szaty? Nic nie mam po Nim! Oddałabym Moją krew, aby je otrzymać...»
Cierpienie jakby postarza co mamy i w sztuce przedstawiajacej Matkę cierpiącą. W tym sensie tez czlowiek dojrzewa i uszlachetnia sie.
Wydaje Mi się, że przeżyłam całą boleść świata i że ona cała znajduje się na Moich barkach, uginających się pod tym ciężarem. Krzyż niematerialny, lecz jakże ciężki! Z kamienia. Być może jeszcze cięższy niż krzyż Mojego Jezusa. Ja bowiem niosę Mój i Jego [krzyż] – ze wspomnieniem Jego udręki i z rzeczywistością Mojej.
Matka niosla niematerialny krzyż! Stad wspólcierpiała i współodkupiła. To jest tez dla nas pokaz czym sa nasze godne cierpienia.
Wejdźmy, bo wejść musimy. Ale to nie jest pociecha, lecz powiększenie bólu. To przez te drzwi wszedł Mój Syn na ostatni posiłek. To przez nie wyszedł, aby iść na spotkanie śmierci. I musiał postawić nogę tam, gdzie zdrajca postawił swoją, aby wezwać tych, którzy mieli ująć Niewinnego. To w tych drzwiach ujrzałam Judasza... ujrzałam Judasza! I nie przeklęłam go. Przemówiłam do niego jak matka, umęczona, udręczona z powodu Syna dobrego i syna złego... Widziałam Judasza! To demona w nim ujrzałam!
Miejsca przypominaja wydarzenia i tez sa pouczeniem.
Zawsze trzymałam Lucyfera pod Moją piętą i patrzyłam wyłącznie na Boga. Nigdy nie spuściłam wzroku na szatana. Teraz poznałam jego twarz, patrząc na Zdrajcę. Rozmawiałam z demonem... I uciekł, bo on nie znosi Mojego głosu. Czy teraz porzucił [Judasza]? W taki sposób, żebym mogła przemówić do tego umarłego; żebym Ja, Matka, mogła począć go na nowo we krwi Boga i zrodzić go dla Łaski? Janie, przysięgnij Mi, że go poszukasz i że nie będziesz dla niego okrutny. Ja nie jestem taka... Ja, która przecież miałabym prawo...
Ona jest wzorem przebaczenia.
O! Pozwólcie Mi wejść do tego pokoju, w którym Mój Jezus spożył ostatni posiłek: tam, gdzie głos Mojego Dziecka wypowiedział w spokoju Swe ostatnie słowa!»
«Tak, pójdziemy tam. Ale teraz, spójrz, chodź tutaj, gdzie byliśmy wczoraj. Odpocznij. Pożegnaj odchodzącego Józefa i Nikodema.»
«Pożegnam ich, tak. O! Żegnam ich, dziękuję im, błogosławię im!» – mówi Maryja.
«Ależ chodź, chodź... wejdziesz tam w wolnej chwili.»
«Nie. Teraz... Józefie... O! Nie znałam nikogo o tym imieniu, kto by Mnie nie kochał...» – mówi Maryja.
Przypomnienie Świętego Józefa...
Maria, małżonka Alfeusza, wybucha płaczem.
«Nie płacz... Nawet Józef... To z miłości twój syn się mylił... On chciał Mi po ludzku zapewnić spokój... Ale dziś!... Widziałaś go... O! Wszyscy Józefowie są dobrzy dla Maryi... Józefie, dziękuję ci... i tobie również, Nikodemie... Moje serce upada do waszych stóp, tak zmęczonych z powodu tej długiej drogi, jaką przeszliście dla Niego... Za ostatni hołd, jaki Mu złożyliście, mogę wam dać tylko Moje serce... I daję je wam, wierni przyjaciele Mego Syna... i... i wybaczcie słowa, które przeszyta bólem Matka powiedziała wam u grobu...»
«O! Święta! Ty przebacz!» – mówi Nikodem.
Od Matki wychodzi na nas tylko dobro zawsze. Nawet dla takiego Judasza. O ilez wiecej gdy ktos jest dobry! W ogole to wtedy dobro przyjmuje! Bo przeciez gdy odrzuca to w ogole nie ma o czym mowic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:31, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Bądź teraz tak dobra i odpocznij, w wierze. Jutro przyjdziemy» – dodaje Józef.
«Tak, przyjdziemy, jesteśmy na Twoje rozkazy.»
«Jutro jest szabat...» – zauważa pani domu.
«Szabat umarł. Przyjdziemy. Żegnaj. Niech Pan będzie z wami» – odchodzą.
Szabat umarł! Widzimy ze rytualy Starego Testamentu skonczyly sie. Sa one nakierowane na przyjscie Jezusa. Oczekiwanie. Teraz gdy zakończył ziemskie życie oczekiwanie na to ze sie narodzi itd. jest po prostu nonsensem. To wszystko jest mądre. Z tym ze ilu rozumie? Kilka tysiecy ludzi na swiecie moze! Miliony chrzescijan wcale nie maja tak glrbokiej wiedzy.
«Chodź, Maryjo.»
«Tak, Matko, chodź.»
«Nie. Otwórzcie. Obiecaliście Mi to uczynić po pożegnaniu. Otwórzcie te drzwi! Nie możecie ich zamykać przed Matką, przed tą Matką, która usiłuje wdychać powietrze z wonią oddechu i ciała Jej Dziecka. Czy nie wiecie, że ten oddech i to ciało Ja Mu dałam? Ja, która nosiłam Go przez dziewięć miesięcy, urodziłam, karmiłam mlekiem, wychowałam, troszczyłam się? To jest Mój oddech! Ta woń ciała jest Moja! Moja, uczyniona piękniejszą w Moim Jezusie. Pozwólcie Mi odczuć to raz jeszcze.»
Miłosć Maryi do Jezusa oczywiscie jest nieustanna!
«Ależ tak, Moja droga, jutro. Dziś jesteś zmęczona. Płoniesz od gorączki. Nie możesz. Jesteś chora.»
«Tak, chora. Ale to dlatego, że mam w oczach widok Jego Krwi, a w nozdrzach – zapach Jego Ciała okrytego ranami. Niech ujrzę stół, na którym wspierał się żywy i zdrowy. Niech poczuję zapach Jego młodzieńczego ciała. Otwórzcie! Nie grzebcie Mnie po raz trzeci! Już Mi Go ukryliście pod wonnościami i opaskami, potem zamknęliście Mi Go pod kamieniem. A teraz dlaczego, dlaczego zabraniacie Matce odnaleźć Jego ostatni ślad w oddechu, jaki zostawił za tymi drzwiami? Pozwólcie Mi wejść. Będę szukać na ziemi, na stole, na Jego miejscu, śladów Jego stóp, Jego rąk. I będę je całować, całować aż do wyczerpania Moich warg. Będę szukać... szukać... Może znajdę włos z Jego jasnej głowy – jakiś włos nie pokryty krwią. Czy wiecie, co oznacza włos Syna dla Jego Mamy? Ty, Mario, córko Kleofasa, ty, Salome?... Jesteście matkami i nie rozumiecie tego? Janie? Janie? Posłuchaj Mnie. Jestem twoją Matką. On Mnie nią uczynił. On! Powinieneś Mi być posłuszny. Otwórz! Kocham cię, Janie. Zawsze cię kochałam, bo ty kochałeś Jego. Będę cię kochać jeszcze bardziej. Ale... otwórz... Otwieraj, mówię ci! Nie chcesz? Nie chcesz? Ach! Nie mam już więc syna?! Jezus niczego Mi nigdy nie odmawiał, gdyż był Moim Synem. Ty odmawiasz. Zatem nim nie jesteś. Nie rozumiesz Mojego bólu... O! Janie, przebacz... przebacz... Otwórz... Nie płacz... Otwórz... O, Jezu!... Jezu!... Posłuchaj Mnie... Niech Twój duch uczyni cud! Otwórz Twojej biednej Mamie te drzwi, których nikt nie chce Mi otworzyć! Jezu! Jezu!»
Oczywiscie nadal pełna bólu i jednocześnie miłości.
Maryja uderza dłońmi zaciśniętymi w pięści w dobrze zamknięte drzwi. Ogarnia Ją atak męki. Na koniec blednie, szepcząc:
«O! Mój Jezu! Idę! Idę!» – i bez sił opada w ramiona płaczących niewiast. Podtrzymują Ją, zapobiegając Jej upadkowi pod drzwiami. Zanoszą Ją do pokoju naprzeciw.
Wyczerpanie ale cierpieniem czyli nie zmęczenie np. Pracą a ból duszy...
32. NOC WIELKIEGO PIĄTKU
Napisane 29 marca 1945. A, 11755-11767
Maryja, wspomagana przez zapłakane niewiasty, powraca do siebie. Płacze, nie mając już żadnej innej siły jak tylko tę, by płakać bez ustanku. Naprawdę wydaje się, iż życie z Niej ucieka i że cała spala się w tych łzach.
Jej cierpienia nikt z ludzi nie potrafi ani zrozumiec ani wytrzymac.
Chcą, aby się wzmocniła. Marta ofiarowuje jej nieco wina. Pani domu chciałaby, żeby spożyła choć trochę miodu. Maria Alfeuszowa, klęcząc przed Nią, daje jej kubek ciepłego mleka, mówiąc:
«Sama udoiłam kózkę małej Racheli.»
Rachela to być może córka ludzi, którzy w tym domu Łazarza są mieszkańcami lub stróżami, nie wiem. Jednak Maryja niczego nie chce. Chce płakać. Tylko płakać. Prosi i chce słyszeć, jak obiecują, że poszukają apostołów i uczniów; że poszukają włóczni oraz szat. Pragnie usłyszeć, że pozwolą Jej wejść do pomieszczenia wieczernika, gdy nastanie dzień, bo teraz nie chcą się na to zgodzić.
Bo jest to cierpienie i zmeczenie nadprzyrodzone a nie tylko cielesne. Nie pomoze posiłek.
«Tak. Jeśli się trochę uspokoisz, jeśli odrobinę wypoczniesz, zaprowadzę Cię tam. – mówi Jej szwagierka – Wejdziemy tam razem i na kolanach poszukam dla Ciebie każdego śladu Jezusa...»
Maria Alfeuszowa szlocha:
«Ale spójrz, tutaj masz kielich i chleb połamany przez Niego, używany przez Niego do Eucharystii. Czy jest bardziej święta pamiątka? Widzisz? Jan przyniósł Ci ją już rano, abyś ją ujrzała dziś wieczorem... Biedny Jan, który stoi tam i płacze, i boi się...»
«Boi się? Dlaczego? Janie, chodź tutaj.»
Jan wychodzi z cienia, bo w pokoju jest tylko mała lampka, na stole przy przedmiotach Męki. Klęka u stóp Maryi, która go głaszcze i pyta:
«Dlaczego się boisz?»
Jan, całując Jej ręce i płacząc, mówi:
«Bo jesteś chora. Jesteś w gorączce i strapiona... I nie jesteś spokojna. A jeśli będziesz taka nadal, to umrzesz, jak On umarł...»
«O! Gdyby to była prawda!»
,,Choroba" ale z cierpienia. Przypomina tą fizyczną ale jest znacznie bardziej bolesna. Tyleś Matko wycierpiała mówi pieśń. I tak było.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:47, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Nie! Matko! Mamo! O, to słodsze mówić: “Mamo”, jak do mojej mamy. Pozwól, że Ci tak powiem... Ja nie czynię różnic pomiędzy moją matką a Tobą. Nawet kocham Cię bardziej niż ją, bo Ty jesteś Matką, którą On mi dał, i jesteś Jego Matką.
Ona jest ponad nasze matki! Tak! To jest po prostu fakt!
Dlatego też nie czyń zbyt wielkiej różnicy pomiędzy Synem zrodzonym, a tym synem, który został Ci dany... I kochaj mnie trochę tak, jak kochasz Jego...
Tak powinien powiedziec kazdy...
Gdyby to On Ci powiedział: “Lękam się, że umrzesz”, czy odpowiedziałabyś Mu: “O, gdybyż to była prawda!”? Nie. Nie powiedziałabyś tego. Lecz żałowałabyś, że odchodzisz, pozostawiając Jego, Twego Baranka, w świecie wilków... A o mnie się nie troszczysz?... Ja jestem o wiele bardziej barankiem niż On. Nie z powodu dobroci i czystości, lecz – głupoty i lęku. Jeśli mi Ciebie zabraknie, biedny Jan zostanie pożarty przez wilki... nie wydawszy ani jednego jęku, który mówiłby o Jego Nauczycielu... Czy chcesz, ażebym tak umarł, nie służąc Mu? Głupi w śmierci i w życiu? Nie, prawda?
Jan boi sie zostac sam. Bo kto nie balby sie utraty rodziny?!
A zatem, Mamo, spróbuj się uspokoić... Dla Niego... O! Czyż nie mówisz, że On zmartwychwstanie? Tak, mówisz to, i to prawda. Czyżbyś więc chciała, żeby – kiedy zmartwychwstanie – znalazł dom opuszczony przez Ciebie? Przecież z pewnością przyjdzie tutaj... O! Biedny, biedny Jezus, gdyby – zamiast Twego miłosnego okrzyku – usłyszał nasze żałobne wołania; gdyby – zamiast odnaleźć Twą pierś, by złożyć na niej umęczoną i chwalebną głowę – znalazł zamknięcie Twego grobu... Ty musisz żyć... aby Go powitać, gdy przyjdzie... Nie mówię: do naszej miłości, bo zasługujemy na wszystkie nagany z powodu tego, jak się zachowaliśmy. Mówię: do Twojej miłości. O! Jakie będzie to spotkanie? A On jaki będzie? Matko Mądrości, Mamo bardzo nieuczonego Jana, Ty, która wiesz wszystko, powiedz nam, jaki On będzie, kiedy ukaże się zmartwychwstały.»
Jak On będzie wyglądał gdy zmartwychwstanie? Zatem Jej wiara w Zmartwychwstanie podtrzymala ich wiare.
«Łazarz miał na nogach rany zagojone, lecz były widoczne blizny. I ukazał się owinięty w bandaże pełne zgnilizny» – odzywa się Marta.
«Musiałyśmy go obmywać wiele razy...» – dodaje Maria [Magdalena].
«Był tak słaby... Musiałyśmy na polecenie Jezusa nakarmić go, dla pokrzepienia» – kończy Marta.
«Syn wdowy z Nain był jak oszołomiony. Do tego stopnia wydawał się dzieckiem niezdolnym do chodzenia i płynnego mówienia, że udał się do swej matki, by na nowo nauczyła go umiejętności życia. A z córeczką Jaira sam Jezus robił pierwsze kroki» – mówi Jan.
Tu mowa o wskrzeszonych przez Jezusa. Nie jest to to samo co Zmartwychwstanie.
[Maria Magdalena dodaje:]
«Myślę, że Pan przyśle nam anioła, który powie: “Przyjdźcie z czystym odzieniem”. I moja miłość już je przygotowała. Jest w pałacu. Sama nie mogłam go utkać, więc dałam je do utkania mojej piastunce. Ona jest teraz spokojna o moją przyszłość i już nie płacze. Wzięłam najkosztowniejszy len, a purpurę miałam od Plautyny. Noemi uprzędła frędzle, a ja zrobiłam pas, torbę i talet, haftując je nocami, żeby mnie nie widziano. Matko, Ty mnie tego nauczyłaś. Nie jest to doskonałe, ale bardziej niż perły – którymi wypisałam Jego Imię na pasie i na torbie – upiększone jest diamentami moich łez miłosnych i moimi pocałunkami. Każdy punkt jest pełnym czci biciem serca dla Niego. I zaniosę Mu to wszystko. Pozwolisz, prawda?»
Maria Magdalena uwierzyla najbardziej stad nawet stroj przygotowala!
«O!... Nie pomyślałam, że pozbawią Go Jego szaty... Nie jestem przyzwyczajona do zwyczajów świata i jego okrucieństwa... Sądziłam, że już je znam... (i łzy płyną na nowo po woskowych policzkach) ...ale widzę, że nic jeszcze nie wiedziałam... I myślałam: “Potem też będzie miał szatę od Swej Mamy”. Tak Mu się podobała! Chciał, żeby była ładna, i od dawna Mi mówił: “Zrobisz Mi szatę w taki a taki sposób i przyniesiesz Mi ją na Paschę... bo Jerozolima musi Mnie ujrzeć w purpurowej szacie króla...” O! Ta wełna – bardziej biała niż śnieg – stawała się, kiedy Ją przędłam, czerwona w oczach Boga i Moich, bo nową ranę zadały Memu sercu te słowa... Inne rany... po tylu latach i miesiącach, jeśli się nie zabliźniły, to przynajmniej wyciekająca z nich krew zaschła. Ale ta! Każdy dzień, każda godzina jakby obracała miecz w Moim sercu [mówiąc]: “Jeden dzień mniej! Jedna godzina mniej! A potem będzie martwy!” O! O!... I nitka na wrzecionie stawała się dla Mnie czerwona... Potem – dla świata – zafarbowaliśmy ją... Lecz ona już była czerwona...»
Jezus chodzil w ubraniu utkanym przez Maryję. Matka wiedziala cale zycie ze czeka Go smierc i to bolesna! I z ta swiadomoscia caly czas żyła! Dzień po dniu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:46, 26 Lut 2020 Temat postu: |
|
|
Maryja znowu płacze. Usiłują Jej ulżyć w cierpieniu, mówiąc o Zmartwychwstaniu. Zuzanna pyta:
«Co na to powiesz? Jaki On będzie zmartwychwstały? I jak On zmartwychwstanie?»
A Maryja – zagubiona, zaślepiona w tej godzinie odkupieńczego męczeństwa – odpowiada:
«Nie wiem... Już nic nie wiem... tylko to – że umarł...»
Nie tyle zagubiona co przepelniona cierpieniem. Nie chodzi o to ze Matka stracila sens zycia zycia tylko taki bol ja przenika ze wszystko inne zanika.
Znowu wybucha gwałtownym szlochem i całuje ręcznik, którym był przepasany Jej Syn, i przyciska do serca, i kołysze, jakby to było dziecko... Dotyka gwoździ, cierni, gąbki i krzyczy:
«To potrafiła Ci dać Twoja ojczyzna! Żelazo, ciernie, ocet i żółć! I zniewagi, zniewagi, zniewagi! A pośród wszystkich synów Izraela trzeba było poszukać kogoś z Cyreny, aby niósł krzyż. Ten mąż jest dla Mnie tak uświęcony, jak małżonek. A gdybym znała jeszcze innego człowieka, który by pomógł Mojemu Dziecku, ucałowałabym mu stopy. Czyż więc nikt nie miał litości? Wyjdźcie! Odejdźcie! Nawet patrzenie na was to dla Mnie ból! Bo nikt z was, nikt spośród was wszystkich nie potrafił wyjednać zmniejszenia okrucieństwa choćby jednej tortury. Słudzy nieużyteczni i bierni waszego Króla, wyjdźcie!»
Nie dziwcie sie! Przebywanie z ludzmi boli to wy nawet wiecie. Ale jak boli osoby bez skazy! Jezusa i Maryję! I to nawet z dobrymi bo oni maja mnostwo wad! A mowimybze dobrzy! O zwyklych przecietnych nie ma co mowic!
Maryja jest straszna w Swym zachowaniu. Stoi, wyprostowana, wydaje się nawet wyższa, z oczami władczymi, z wyciągniętym ramieniem wskazującym drzwi. Rozkazuje jak królowa zasiadająca na tronie.
Wszyscy wychodzą, nie reagując, aby Jej bardziej nie rozdrażniać. Siadają pod zamkniętymi drzwiami, aby słuchać Jej jęków i wszelkiego odgłosu, jaki czyni. Jednak po hałasie krzesła, które odtrąciła, i kolan uderzających o podłogę – bo uklękła z głową przy stole, na którym znajdują się przedmioty Męki – nie słychać już nic, tylko Jej płacz: nie kończący się i nie znajdujący ukojenia.
Maryja ma w sobie tez krolewskosc! To nie jest bezradna slaba kobieta! Dobroc macierzynstwo itd. to nie slabosc! To dobro! Tu Matka cierpi!
Szepcze, lecz tak cicho, że ci, którzy znajdują się na zewnątrz, nie mogą jej usłyszeć:
«Ojcze, Ojcze, przebacz! Staję się pyszna i zła. Ale Ty widzisz, że prawdą jest to, co mówię. Wokół Niego były tłumy... i w czasie tego święta Paschy cała Palestyna jest w murach świętych... Świętych? Nie. Już nie są święte... byłyby takie, gdyby Jezus umarł w ich wnętrzu. Lecz Jerozolima wyrzuciła Go jak wymioty wywołane nudnościami. W Jerozolimie jest więc tylko Zbrodnia... A więc z całego tego ludu, który szedł za Nim, nie mogła się zebrać nawet garść takich, którzy wymogliby uśmiercenie Go bez tylu tortur. Nie – ocalenie Go, bo umrzeć musiał, aby ich odkupić... Pozostali w cieniu lub uciekli... Moje serce buntuje się w obliczu takiego tchórzostwa. Jestem Matką... Z powodu tego przebacz Mój grzech pysznej surowości...»
I płacze...
Oczywiscie bolesc to nie grzech! Nie jest to tez ,zloszczenie sie' bo nie musze mowic co sie stalo! I rzeczywiscie powszechne tchorzostwo! Ale taki jesli czlowiek! Jak kogos krzywdza to unika a wcale nie pedzi na ratunek!
...Na zewnątrz inni są jak na rozżarzonych węglach i to z wielu powodów. Wchodzi pan domu. Wyszedł na zewnątrz z ciekawości i przynosi budzące lęk nowiny. Mówi, że wiele osób zginęło podczas trzęsienia ziemi; że wielu zostało rannych w bójkach pomiędzy wiernymi Nazarejczykowi a żydami; że wielu zatrzymano i że będą nowe egzekucje z powodu buntów i gróźb wobec Rzymu; że Piłat nakazał aresztować wszystkich zwolenników Nazarejczyka i wszystkich przywódców Sanhedrynu obecnych w mieście i nawet tych, którzy już uciekli do Palestyny; że Joanna umiera w swym pałacu, że Manaena ujął Herod za to, że go znieważył przy całym dworze jako wspólnika bogobójstwa... W sumie – góra katastrofalnych wieści...
Jak widzicie bylo poruszenie! Nie tak ze ,zycie toczylo sie normalnie'.
Niewiasty jęczą nie z powodu obawy o siebie, lecz o swych synów i mężów. Zuzanna myśli o małżonku, znanym jako wierny Jezusowi z Galilei. Maria, małżonka Zebedeusza, myśli o swoim mężu, przebywającym u przyjaciela, i o swym synu Józefie, o którym nic nie wie od wieczora. A Marta mówi, płacząc:
«Już pewnie poszli do Betanii! Któż nie wiedział, kim był Łazarz dla Nauczyciela?»
«Lecz jego chroni Rzym» – odpowiada jej Maria Salome.
«O! Chroni!.. Kto wie – przy nienawiści, jaką żywią do nas przywódcy Izraela – jakie oskarżenia przedstawią przeciw niemu Piłatowi... O, Boże! – Marta obejmuje głowę rękoma i krzyczy: –Broń! broń! Dom jest jej pełen... i także pałac! Wiem o tym. Dziś rano, o świcie, przybył Lewi, stróż, i powiedział mi... Ale i ty już o tym wiesz! I powiedziałaś o tym żydom na Kalwarii... Głupia! Włożyłaś w ręce okrutników broń dla zabicia Łazarza!...»
«Powiedziałam, tak, powiedziałam prawdę, nie wiedząc o tym. Ale ty milcz, wystraszona kuro! To, co powiedziałam, jest największym zabezpieczeniem Łazarza. Będą się bardzo bali narażania na niebezpieczeństwo w poszukiwaniach tam, gdzie – jak wiedzą – są uzbrojeni ludzie! To tchórze!» [– mówi siostrze Magdalena.]
«Żydzi – tak; ale Rzymianie – nie.»
Strach obawy! Zydzi to tchorze ale moga podjudzic Rzymian! Widzicie jak to sie nie zmienia do dzis?! Ten sam lud z pietnem bogobójstwa.
«Nie obawiam się Rzymu. W swych zarządzeniach jest sprawiedliwy i pokojowy.»
«Maria ma rację – mówi Jan. – Longin mi powiedział: “Mam nadzieję, że zostawią was w spokoju. A jeśli tego nie uczynią, przyjdź lub poślij kogoś do Pretorium. Piłat jest życzliwy dla wiernych Nazarejczykowi. Był taki i dla Niego. Obronimy was”.»
Rzymianie byli wsrod morza zdziczenia tymi najsprawiedliwszymi jeszcze. Co nie znaczy jakiejs ich wielkiej dobroci! Na tle tej barbarii! Stad na Rzymie (państwie) powstal Kościół a łacina stala sie jezykiem wiary.
«A jeśli żydzi zrobią wszystko sami? Wczoraj wieczorem to oni ujęli Jezusa! A jeśli powiedzą, że jesteśmy bluźniercami, mają prawo nas ująć. O, moi synowie! Mam ich czterech! Gdzie Józef i Szymon? Byli na Kalwarii, a potem odeszli, gdy Joanna już nie wytrzymała... aby pomóc niewiastom i obronić je. Oni, pasterze, Alfeusz [, syn Sary]... Wszyscy! Z pewnością już ich zabili. Słyszałaś, że Joanna umiera? Z pewnością tak jest, bo jest ranna. A oni – zanim motłoch zaatakował niewiastę – bronili jej i zginęli!... A Juda i Jakub? Mój mały Juda! Mój skarb! A Jakub!... łagodny jak dziewczynka! O! Nie mam już synów! Jestem jak matka Machabeuszów!...»
Inne matki wokol Maryi tez doswiadczaly cierpien o ilez mniejszych! Ale bycie przy Jezusie nie kosztowalo 5 groszy! I to nas ze skoro chcemy czegos cennego to nas kosztuje! Co dopiero gdy jest to Bóg!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:12, 28 Lut 2020 Temat postu: |
|
|
Wszystkie płaczą w rozpaczy. Wszystkie – z wyjątkiem pani domu, która poszła poszukać kryjówki dla męża. Nie płacze też Maria Magdalena. Jej oczy rzucają płomienie, staje się ponownie pewną siebie niewiastą z przeszłości. Nie odzywa się, lecz spojrzeniem ciska gromy na swe przygnębione towarzyszki i jej oczy piętnują je epitetem bardzo wyraźnym: “Małoduszne!”
Widac roznice w poziomie wiary. I tu nie przypadkiem znana wszystkim Maria Magdalena jest w Biblii podkreslona bo chyba po Maryi to miala najmocniejsza! Apostolowie daleko za nia!!! Co pokazuje jakim absurdem jest brednia ze kobietom cos ujmuje ze nie sa kaplankami! Kaplan nie jest swietym z automatu ani nawet najbardziej wierzacym. Funkcja nie czyni mistrzem!
Tak mija jakiś czas... Co chwila jedna wstaje, otwiera cichutko drzwi, rzuca okiem, zamyka.
«Co robi Maryja?» – pytają pozostali.
Ta, która zaglądała, odpowiada:
«Jest wciąż na kolanach. Modli się.»
Albo:
«Wydaje się, że z kimś rozmawia.»
Albo:
«Wstała, gestykuluje, chodząc tam i z powrotem po pokoju.»
Bo Ona jest tu najwazniejsza. Jest wzorem postawy w te ciemne dni.
33. LAMENT DZIEWICY
Napisane (...) i 29 marca 1945. A, (...) i 11767-11783
«Jezu! Jezu! Gdzie jesteś? Czy jeszcze Mnie słyszysz? Czy słyszysz Twą biedną Mamę, wykrzykującą w tej chwili Twoje święte i błogosławione Imię, którego strzegła przez tyle godzin w Swym sercu? Twoje święte Imię było Moją miłością, miłością Moich warg. Kiedy wypowiadały Twe Imię, kosztowały smak miodu. Teraz, przeciwnie: wypowiadając je, piją gorycz, która pozostała na Twoich wargach, gorycz straszliwego napoju...
Imie opisuje czlowieka. A wiec i Jezusa. Stad nie jest przypadkowym zbiorem liter ale symbolem czlowieka. Imiona zreszta cos znacza. Tu oczywiscie Zbawiciela.
Twoje Imię to miłość Mojego serca. Ono napełniało się radością, kiedy je wypowiadałam. Jakby się powiększyło, aby przelać swą krew i przyjąć Cię, i przyoblec nią, gdy zstąpiłeś z Nieba do Mnie, taki mały, tak malutki, że mogłeś spocząć w kielichu dzikiej mięty. Ty, tak wielki... Ty, Potężny... unicestwiony w ludzkim kiełku dla zbawienia świata...
W tyn Imieniu jest Zbawienie swiata. Wszechpotezny a unicestwiony. Znow znamienny paradoks.
Twoje Imię to boleść Mojego serca, bo teraz pozbawiono je pieszczot Twej Mamy, aby Cię rzucić w ramiona katów, którzy Cię umęczyli aż do zadania Ci śmierci. Mam serce zmiażdżone tym Imieniem. Musiałam je bowiem zamykać w nim przez tak wiele godzin, a jego krzyk wzrastał, w miarę jak rosła Twa boleść – aż do przytłoczenia go jak rzeczy zdeptanej stopą giganta. O, tak! Mój ból jest olbrzymi i przygniata Mnie, i kruszy. Nic nie może Mi przynieść ulgi.
Poetycki opis cierpien Matki. Tego co przezywala we wnetrzu. Nie wiem czy to mowila akurat ale czula to i wiele wiecej czego jezyk nie odda.
Komu wypowiadam Twe Imię? Nic nie odpowiada na Mój krzyk. Nawet gdybym krzyczała aż do skruszenia kamienia zamykającego Twój grób, nie usłyszałbyś go, bo jesteś martwy. Nie słyszysz już Twojej Mamy? Ileż to razy wołałam Ciebie przez te trzydzieści cztery lata, o Mój Synu!...
Podany wiek Jezusa! Zgodny z tradycja 9 miesiecy w łonie (bo przeciez dla Matki Jezus byl juz wtedy z Nią!) plus 33 i 3 miesiace daje 34 lata.
Czyli skoro poczety 25 marca 7 rpne to ukrzyzowanie 25 marca 28 rne.
Od chwili, gdy dowiedziałam się, że mam być Matką i że Mój Mały będzie się nazywał “Jezus”! Jeszcze się nie narodziłeś, a Ja, głaszcząc łono, w którym rosłeś, mówiłam do Ciebie łagodnie: “Jezu”! I wydawało Mi się, że się poruszasz, żeby Mi powiedzieć: “Mamo!” Już nadawałam Ci głos, śniłam już o Twoim głosie. Słyszałam go zanim zaistniał. A kiedy się narodziłeś i kiedy go usłyszałam – słaby jak u jagnięcia, które się narodziło, drżący w chłodzie nocy – wtedy poznałam bezmiar radości... i sądziłam, że poznałam przepaść boleści. To był bowiem płacz Mojego Dziecka, któremu było zimno; któremu było niewygodnie; które wylewało pierwsze łzy Odkupiciela i dla którego nie miałam ani ognia, ani kołyski. Nie mogłam też cierpieć zamiast Ciebie, Jezu. Miałam dla Ciebie tylko Moją pierś jako ogień i poduszkę oraz – Moją miłość, by Cię adorować, Mój święty Synu.
Piekny pokaz milosci matczynej. A sytuacja jak w koledzie. PŁACZE Z ZIMNA MALUSIEŃKI!
SKAD TWORCA WIEDZIAL? PRZECIEZ GO TAM NIE BYLO! A polskie koledy to XVIII-XIX wiek! Z natchnienia Boga! Tak jak u Valtorty Bóg gdy trzeba daje poznanie czegos co teoretycznie juz nie do odtworzenia! U Boga nic nie znika!
Sądziłam, że poznałam przepaść boleści... a to było świtanie tego bólu, to był skraj jego [przepaści]. Teraz jest południe. Teraz jest głębia. Teraz dotykam [dna] przepaści... po trzydziestu czterech latach wpadania do niej. Byłam spychana w nią przez tyle rzeczy... i dziś [leżę], powalona, na straszliwym dnie Twego Krzyża.
Matka caly czas wiedziala co nastapi! Sposob zbawienia jest opisany w StarymbTestamencie a Matka wszystko rozumiala! Ze Jezusa zamęczą to wiedziala od Zwiastowania. Oczywiscie teraz tuz po ból osiągnął szczyt natężenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:36, 03 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Kiedy byłeś mały, kołysałam Cię, śpiewając: “Jezus! Jezus!”. Jakaż harmonia bardziej święta i piękniejsza od tego Imienia, które wywoływało uśmiech aniołów w Niebie? Dla mnie było ono piękniejsze niż śpiew, tak słodki, aniołów w noc Twego Narodzenia. Widziałam ich we wnętrzu Nieba, całe Niebo widziałam poprzez to imię.
Samo patrzenia na Boga jest szczesciem czego oczywiscie nie pojmie czlowiek tu. Zwlaszcza zanurzony w doczesnosci.
A teraz, mówiąc je Tobie, który jesteś martwy i Mnie nie słyszysz, i Mi nie odpowiadasz, jakbyś nigdy nie istniał, widzę Piekło, całe Piekło. Pojmuję, co znaczy być potępionym. To nie móc już mówić: “Jezus!”. Potworność! Potworność! Potworność!
Bez Boga. To definicja piekla. Po prostu.
Jak długo potrwa to piekło dla Twojej Mamy? Powiedziałeś: “W trzy dni odbuduję tę świątynię”. Cały dzień dzisiaj powtarzam sobie te słowa, wypowiedziane przez Ciebie, bo nie chcę umrzeć, bo muszę być gotowa pozdrowić Cię przy Twoim powrocie, służyć Ci jeszcze... Ale jak mogę [żyć] przez trzy dni wiedząc, że jesteś martwy? Trzy dni w śmierci, Ty, Ty, Moje Życie?
Matka oczywiscie wiedziala ze za trzy dni Zmartwychwstanie. A mimo to nawet trzy dni bez Boga to udreka!
Jakże Ty – który wiesz wszystko, bo jesteś Mądrością Nieskończoną – możesz nie znać bólu Twojej Mamy? Czy nie możesz go sobie wyobrazić, przypominając sobie, jak Cię utraciłam w Jerozolimie? Widziałeś Mnie przecież, jak przedzierałam się wtedy przez otaczający Cię tłum, z obliczem tonącego, który dotyka brzegu po długiej walce z wodą i śmiercią, z obliczem niewiasty, która wychodzi z udręki wyczerpana, po utracie krwi, postarzała, złamana? A wtedy mogłam myśleć, żeś się tylko zgubił. Mogłam się łudzić, że tylko tak było. Dziś, nie. Dziś, nie. Wiem, że jesteś martwy. Złudzenie nie jest możliwe. Widziałam, jak Cię zabili. Nawet jeśli ból doprowadziłby Mnie do zapomnienia, to jednak Twoja Krew jest na Moim welonie i mówi Mi: “On nie żyje! Nie ma już krwi! Ta krew tutaj jest ostatnią, jaka wypłynęła z Jego serca!” Z Jego serca! Z serca Mojego Dziecka, z Mojego Syna! Z Mojego Jezusa! O! Boże! Boże litościwy, spraw, żebym nie pamiętała, że Mu otwarli serce...
Zagubienie Jezusa w swiatyni to nie tylko strach rodzicow o dziecko gdy zniknie ale tez obraz braku Boga. Piekla!
Jezu, nie mogę być tu sama, kiedy Ty jesteś tam. Nigdy nie kochałam dróg świata ani tłumów i Ty wiesz o tym. Odkąd opuściłeś Nazaret, chodziłam za Tobą coraz więcej, aby nie żyć z dala od Ciebie. Stawiłam czoła ciekawości i pogardzie. Nie liczę trudów, bo miałam je za nic, gdy widziałam Ciebie, żyjąc tam, gdzie Ty byłeś. A teraz jestem tu sama, a Ty jesteś tam sam. Dlaczego nie zostawili Mnie w Twoim grobie? Usiadłabym przy Twoim lodowatym łożu, trzymając jedną z Twoich dłoni w Moich, aby dać Ci odczuć, że jestem blisko Ciebie... Nie, aby dać Tobie odczuć, że jesteś blisko Mnie. Ty już nic nie odczuwasz. Jesteś martwy!
Sczegolnie trudne jest rozstanie z Jezusem dla tych dla ktirych swiat nie ma atrakcji! Matka zawsze byla wpatrzona w Boga wiec oferta swiata nie miala dla Niej wartosci! Wzor dla nas.
Ileż razy spędziłam noce przy Twojej kołysce, modląc się, kochając, radując się Tobą. Chcesz, żebym Ci powiedziała, jak spałeś, z dwoma piąstkami zaciśniętymi jak pączki kwiatów blisko Twojej świętej twarzyczki? Czy chcesz, żebym Ci powiedziała, jak się uśmiechałeś przez sen i jak, przypominając sobie z pewnością mleko Swojej Mamy, śpiąc, zachowywałeś się tak, jakbyś ssał? Czy chcesz, żebym Ci powiedziała, jak się budziłeś i otwierałeś małe oczka i śmiałeś się, widząc Mnie, pochyloną nad Twoją twarzyczką, i jak wyciągałeś radośnie rączki, niecierpliwy, żebym Cię wzięła, i jak, gruchając łagodnie na podobieństwu trylu gajówki, domagałeś się pokarmu? O! Jakże byłam szczęśliwa, kiedy przywierałeś do Mojej piersi, kiedy czułam ciepłą gładkość Twoich liczek, kiedy ją pieściłeś Swoją rączką!
To zrozumie tylko matka. Radosc z niemowlecia jest i u ojca ale dla matki to doslownie cialo z ciala i krew z krwi.
Nie potrafiłeś zostawać sam, bez Twojej Mamy. A teraz jesteś sam! Przebacz Mi, Synu, że zostawiłam Cię samego, że po raz pierwszy w życiu się nie zbuntowałam, żeby tam pozostać. To było Moje miejsce. Czułabym się mniej zrozpaczona, gdybym była przy Twoim pogrzebowym łożu, aby układać pieluszki i zmieniać je, jak kiedyś... Nawet gdybyś nie mógł się do Mnie uśmiechnąć ani do Mnie mówić, wydawałoby Mi się, że mam Cię znowu, małego. Przytuliłabym Cię do Mojego serca, żebyś nie odczuwał chłodu kamienia, twardości marmuru. Czyż nawet dziś nie trzymałam Cię [w ramionach]? Matczyne łono zawsze jest gotowe przyjąć syna, nawet jeśli jest już dorosły. Syn jest zawsze dzieckiem dla swej mamy, nawet jeśli jest zdjęty z krzyża, pokryty ranami i zranieniami.
Dziecko nawet 100 letnie jest dla matki dzieckiem. Ta wiez nie ustaje i w Niebie! Wznosi sie na wyzszy poziom!
Ile! Ileż ran! Ile bólu! O, Mój Jezu, Mój Jezu, tak zraniony! Jakże poraniony! Jak zamordowany! Nie, nie. Panie, nie! To nie może być prawdą! Jestem szalona! Jezus martwy? Majaczę. Jezus nie może umrzeć! Cierpieć – tak. Umrzeć – nie. On jest Życiem! On jest Synem Bożym. On jest Bogiem. Bóg nie umiera.
Jest to oddanie stanu duszy w sposob poetycki. Matka targaly sprzeczne uczucia. Kazdy kto doswiadcza tragedii przezywa czesc z tego. Ale nie tak jak Ona! Ona bardziej nieporownanie. Stad jest nasza ucieczka w rozpaczy! Nie teoretyczna! Jak najbardziej Osobą ktora przeszla duzo duzo wiecej!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:48, 06 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Nie umiera? Dlaczego więc nazwał Siebie “Jezusem”? Co znaczy “Jezus”? To znaczy... O! To znaczy “Zbawiciel”! Umarł! Umarł, bo jest Zbawicielem. Musiał zbawić wszystkich ludzi, sam się zatracając.... Nie majaczę, nie. Nie jestem szalona. Nie. O gdybym była szalona, mniej bym cierpiała! On umarł. Oto Jego Krew. Oto Jego korona. Oto trzy gwoździe... nimi Go przeszyli!
Umarl bo jest Zbawicielem! Jakaz logika! Ludzie chcieliby jednoczesnie miec chwale bohaterow i zadnego bolu zadnej szkody nie poniesc. To absurd logiczny! Widzimy tez czym sie rozni ,szelenstwo z bolesci' od szalenstwa. Oblakany nie cierpi bo nie rozumie!
Ludzie, spójrzcie, czym przebiliście Boga, Mojego Syna! A Ja muszę wam przebaczyć i muszę was kochać. Bo On wam przebaczył, bo On Mi powiedział, żebym was kochała! Uczynił Mnie waszą Matką, Matką morderców Mojego Dziecka! To jedno z Jego ostatnich słów, kiedy walczył, rzężąc w agonii... “Matko, oto Twój syn... Twoi synowie.” Nawet gdybym nie była Posłuszną, musiałabym dziś być posłuszna, bo to było polecenie umierającego.
Ona by przebaczyla nawet gdyby nie nakazal bo jest doskonala. Te slowa sa glownie dla nas.
Tak. Tak. Jezu, wybaczam, kocham ich. Ach, Moje serce łamie się w tym przebaczeniu, w tej miłości! Czy słyszysz, że im wybaczam i kocham ich? Modlę się za nich. Tak, modlę się za nich... Zamykam oczy, żeby nie widzieć tych narzędzi tortur, aby móc im przebaczyć, aby móc ich kochać, aby móc się za nich modlić. Każdy gwóźdź służy do ukrzyżowania we Mnie wszelkiej woli, skłaniającej do tego, żeby im nie przebaczyć i nie kochać, i nie modlić się za katów.
Przebaczenie to cierpienie! Tak przebaczyc?! Tym zwyrodnialcom ktorych raduje Ból?! No wlasnie!
Muszę, chcę myśleć, że jestem blisko Twej kołyski. Wtedy modliłam się za ludzi, lecz to było proste. Ty żyłeś, a Ja – choć myślałam, że ludzie są okrutni – nie zdołałabym pomyśleć, że mogą być tacy wobec Ciebie, bo przecież ponad miarę napełniałeś ich dobrodziejstwami. Modliłam się, przekonana, że Twoje słowo uczyni ich dobrymi. W Moim sercu mówiłam, patrząc na nich: “Teraz, bracia, jesteście źli i chorzy, lecz wkrótce On będzie nauczał, niebawem pokona w was szatana. On da wam utracone życie!” Utracone życie! To Ty, Ty, Ty utraciłeś życie dla nich! Mój Jezu!
Nawet osobiste spotkanie z Bogiem nie odmienia automatycznie czlowieka! Tak! Tak bardzo jest to trudne!
Kiedy oczekiwałam Twego narodzenia, przygotowywałam Ci pieluszki i ubranka, przędąc najpiękniejszy len ziemi. Nie zważałam na cenę, byle posiąść tkaninę najgładszą. Jaki byłeś piękny w ubrankach Twej Mamy! Wszyscy Mi mówili: “Twój Syn jest piękny, Niewiasto!” Byłeś piękny! Z bieli lnu wyłaniała się różowa twarzyczka. Miałeś dwoje oczu bardziej błękitnych niż niebo. Twoje włosy były tak jasne i jedwabiste, że mała główka wyglądała jak otoczona złotą chmurą. Pachniałeś jak kwiat migdałowca ledwie rozkwitły. Myśleli, że Cię skropiłam wonnościami. Nie, Mój skarb miał tylko woń szatek upranych przez Mamę, ogrzanych na Jej sercu i całowanych Jej wargami. Nigdy nie byłam zmęczona pracą dla Ciebie.
Opis Jezusa. Jasne wlosy! Jasna skora oczy niebieskie. I zapach! Tak! Matka tez zreszta pachnie co np. wiemy z Fatimy! To nie sa ,perfumy'!
A teraz? Już nic nie mogę dla Ciebie zrobić. Od trzech lat byłeś z dala od domu, ale byłeś jeszcze celem Moich dni. Mogłam myśleć o Tobie, o Twoich szatach, o pokarmie dla Ciebie. Rozrabiałam mąkę i wyrabiałam z niej chleb. Dbałam o pszczoły, żeby dawały Ci miód, czuwałam nad drzewami, aby Ci przynosiły owoce. Jakże lubiłeś to, co przynosiła Ci Mama! Żaden posiłek przy stole bogacza, żadne odzienie z kosztownej tkaniny nie były dla Ciebie jak te utkane, uszyte, zadbane, przygotowane rękami Twej Mamy. Kiedy szłam Cię zobaczyć, patrzyłeś zaraz na Moje ręce – tak jak wtedy, gdy byłeś mały i gdy Józef i Ja dawaliśmy Ci nasze małe dary, aby dać Ci odczuć, że byłeś naszym Królem. Nigdy nie byłeś zachłanny, Mój Synu, lecz tym, czego szukałeś, była miłość. To był Twój pokarm i znajdowałeś go w naszych staraniach. Teraz też to znajdowałeś i tego szukałeś, Mój biedny Synu, tak mało kochany przez świat!
Ja tez przezylem to wszystko! Tez wiem co to naturalne pokarmy robione w domu przez matkę! Naprawde to prawda! Restauracje i inne lokale zupelnie nie sa dla mnie atrakcja!
Teraz nic więcej... Wszystko się dokonało. Twoja Mama nic więcej dla Ciebie nie uczyni. Nie potrzebujesz już niczego... Teraz jesteś sam... I Ja jestem sama... O! Szczęśliwy Józef, który nie widział tego dnia. Gdybyż i Mnie tam nie było! Ale wtedy nie miałbyś nawet pociechy ujrzenia Twojej biednej Mamy. Byłbyś sam na krzyżu, jak jesteś sam w grobie, sam ze Swymi ranami.
Ona byla powolana do wiekszych rzeczy niz Józef oczywiscie stad i wiekszy udzial w cierpieniach...
O! Boże, Boże, ileż ran ma Twój Syn, Mój Syn! Jakże mogłam na nie patrzeć, a nie umrzeć – Ja, która omdlewałam, gdy Ty, kiedy jeszcze byłeś mały, kaleczyłeś się?
Ona wszystko widziala! Kazda rane przezyla! To nie zadna przenosnia. Ona odczuwala na dodatek wyjatkowo mocno.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:12, 10 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Jeden raz przewróciłeś się w ogrodzie w Nazarecie i zraniłeś sobie czoło... kilka kropel krwi... Już wtedy gdy zobaczyłam krople Twojej krwi przy obrzezaniu [por. Łk 2,21], czułam się tak, jakbym umierała. Rzeczywiście Józef musiał Mnie podtrzymać, bo drżałam jak ktoś, kto umiera. Wydawało Mi się też, że ta maleńka rana [od upadku w ogrodzie] zabije Cię. I to bardziej Moimi łzami niż wodą i oliwą opatrzyłam ją... Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy ujrzałam, że już nie krwawi.
Zapewne to przewrocenie bylo wynikiem jakiegos grzechu ludzi! Wykluczone jest ze Chrystus ,nieuwaznie chodzil'! Kazda chwila Jezusa ma znaczenie zbawcze! A ten upadek oczywiscie laczy sie z upadkami pod krzyzem.
Innym razem, uczyłeś się pracy, i zraniłeś się piłą. Mała rana. Ale to było tak, jakby piła rozcięła Mnie na dwoje. Nie zaznałam spoczynku, dopóki nie ujrzałam Twojej ręki zdrowej.
Znow polaczenie z przebiciem rak gwozdziami i nie chodzi o ,nieudolnosc w pracy'. Chrystus jest doskonaly i nie ,zacina sie w reke bo sie zagapil'... Tylko kolejne cierpienie odkupiencze.
A teraz? A teraz? Teraz masz ręce, nogi, bok otwarty. Teraz Twoje ciało rozpada się na kawałki i twarz masz potłuczoną – tę twarz, której nie ośmieliłam się musnąć pocałunkiem. Twoje czoło i kark okrywają rany, a nikt nie dał Ci lekarstwa ani pocieszenia.
Porownanie oczywiscie mniejszego cierpienia do tego najwiekszego ostatniego.
Spójrz na Moje serce, o Boże, który uderzyłeś Mnie w Moim Dziecku! Spójrz na nie! Czyż nie jest pokryte ranami jak Ciało Tego, który jest Moim i Twoim Synem? Uderzenia biczy spadały na Mnie jak grad, gdy Go uderzano. Czym jest odległość dla miłości? Cierpiałam tortury Mojego Syna! Obym je mogła znosić tylko Ja sama! O, gdybym to Ja była pod kamieniem grobu! Spójrz na Mnie, o Boże! Czy Moje serce nie ocieka krwią? Oto pierścień cierni, czuję go. Opasuje Mnie i ściska, i przeszywa. Oto zranienia przez gwoździe: trzy sztylety tkwiące w Moim sercu.
Matka nie cierpiala w ciele tak jak Syn! Ale cierpienia duszy sa straszniejsze! A Ona przeszla to wszystko w kazdym szczegole!
O! Te uderzenia! Uderzenia! Jakże niebo mogło się nie zwalić z powodu tych świętokradzkich uderzeń w ciało Boga? I nie móc krzyczeć!... Nie móc rzucić się, żeby wyrwać broń zabójcom i uczynić z niej obronę dla Mojego umierającego Dziecka. Musieć ich słuchać, słyszeć i nic nie móc zrobić! Jedno uderzenie w gwóźdź i wszedł on w żyjące ciało. Jedno uderzenie – i wszedł jeszcze głębiej. Jedno i jeszcze jedno i kości, i nerwy są kruszone... i oto przebite ciało Mojego Dziecka i serce Jego Mamy.
Wszystko dokladnie Matka przezyla! Nic nie bylo Jej oszczedzone oczywiscie z wyjatkiem Jej ciala.
A kiedy Cię podnieśli na Krzyżu!... Ileż musiałeś wycierpieć, Synu święty! Widzę jeszcze Twą rękę, jak rozrywa się przy wstrząsie upadku. Mam serce rozdarte jak ona. Jestem pobita, ubiczowana, pokłuta, poraniona, przeszyta jak Ty. Nie byłam z Tobą na krzyżu, a spójrz na Twoją Mamę! Czy różni się od Ciebie? Nie. Nie ma różnic w męczeństwie. A nawet Twoje się skończyło, a Moje jeszcze trwa. Ty już nie słyszysz kłamliwych oskarżeń, a Ja je słyszę. Ty już nie słyszysz straszliwych bluźnierstw, a Ja je ciągle słyszę. Ty już nie odczuwasz ukąszeń cierni i gwoździ, ani pragnienia, ani gorączki, a Mnie palą płomienie – jak kogoś umierającego, palonego [gorączką] i majaczącego.
Matka doslownie przeszla droge krzyzowa bez zadnej przenosni! To oczywiste! Skoro byla zawsze zjednoczona calkowicie z Nim nie mogla ,się wyłączyć i już'. A zatem przy doskonalym zjednoczeniu jest tez calkowite zjednoczenie w cierpieniu.
Gdyby Mi choć pozwolili dać Ci kroplę wody! Moje łzy... skoro okrucieństwo ludzi odmówiło Stwórcy wody stworzonej przez Niego. Dałam Ci tak wiele mleka. Byliśmy bowiem ubodzy, Mój synu, a uciekając do Egiptu, tak wiele utraciliśmy. Musieliśmy na nowo znaleźć dom, meble, nie mówiąc już o ubraniach i pożywieniu, a nie wiedzieliśmy, jak długo będzie trwać wygnanie ani co znajdziemy powracając do ojczyzny. Dawałam Ci mleko dłużej niż każe zwyczaj, abyś nie czuł się pozbawiony pokarmu. Aż do chwili, gdy mieliśmy kózkę, to Ja byłam Twoją kózką, Moje dziecko.
Ucieczka do Egiptu wiazala sie ze stratami w majatku! Jeszcze wieksze ubostwo! Byl jakis zwyczaj w Izraelu do kiedy dziecko ma mleko matki a potem juz od kozy! Prosze! Oni kozy nie mieli wiec Jezus mial dluzej mleko od Mastki.
Miałeś już tyle ząbków i gryzłeś... O! Radość patrzenia na Ciebie w Twych dziecięcych zabawach!... Chciałeś chodzić. Byłeś tak zdrowy i tak silny. Podtrzymywałam Cię całymi godzinami i nie czułam, że łamią Mnie krzyże, gdy trwałam pochylona nad Tobą. Robiłeś małe kroczki i przy każdym kroku mówiłeś: “Mama!”, “Mama!”. O, co za szczęście być nazywanym tym imieniem!
Jezus oczywiscie normalnie dojrzewal tylko jak widzicie nie meczyl Matki i Ojca! Wychowanie Go bylo tylko radoscia bo nie bylo tu skazenia grzechem pierworodnym. Jak wiemy wychowanie nas to dla rodzicow mnostwo udręki! Tu Matka miala tylko radosc.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 12:14, 10 Mar 2020, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:03, 13 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj też mówiłeś: “Mamo, Mamo!”. Ale Twoja Mama mogła tylko patrzeć, jak umierasz. Nie mogłam nawet pogłaskać Ci stóp! Twoje stopy? O! Nawet gdyby były w zasięgu Moich rąk, nie mogłabym ich dotknąć, aby nie powiększać Twej męki. Jakże musiały cierpieć Twoje biedne stopy, o, Mój Jezu! Gdybym mogła wznieść się aż do Ciebie i być pomiędzy drzewem a Twoim Ciałem i zapobiec Twemu uderzaniu w drzewo w konwulsjach agonii! Słyszę jeszcze, jak uderzasz głową w ostatnich zrywach. I ten dźwięk, ten dźwięk czyni Mnie szaloną. To tak jakbym miała w głowie młot.
Oczywiscie Matka odczula kazde Jego cierpienie! Nie trzeba fizycznie doswiadczyc aby bolalo! Wystarczy kochać i juz sie czuje.
Powróć, powróć, drogi Synu, święty Synu! Umieram. Nie wytrzymam tak wielkiej rozpaczy. Ukaż Mi na nowo Twe oblicze. Zawołaj Mnie jeszcze. Nie mogę myśleć, że jesteś pozbawiony głosu, spojrzenia... zwłoki zimne i bez życia! O, Ojcze! Pomóż Mi! Jezus Mnie nie słyszy! Czyż Męka się nie skończyła? Czy wszystko się nie wykonało? Czy nie wystarczą te gwoździe, te ciernie, ta krew, te łzy? Czy trzeba czegoś innego, by uleczyć człowieka?
Powróć! To wolanie takze i na wszystkie czasy. Wyraza tesknote za Bogiem bez Ktorego czlowiek zyc nie moze.
Ojcze, wymieniam narzędzia Jego boleści i Moje łzy. Ale to jest rzecz najmniejsza. To Twoje opuszczenie uśmierciło Go nadludzką udręką. To, co wywołuje Mój krzyk, to Twoje opuszczenie. Już Cię nie słyszę. Gdzie jesteś, Święty Ojcze? Byłam “Pełną Łaski”. Anioł rzekł: “Witaj, Maryjo, pełna Łaski, Pan jest z Tobą. Błogosławiona jesteś pomiędzy wszystkimi niewiastami.” Nie. To nieprawda! To nieprawda! Jestem jak ktoś przeklęty przez Ciebie z powodu swego grzechu. Ciebie nie ma już ze Mną. Łaska odeszła, jakbym Ja była drugą Ewą - grzesznicą.
Maryja przezyla tez opuszczenie przez Boga. Co jest znanym z zycia swietych przezyciem nocy ciemnej duszy.
Ale byłam Ci zawsze wierna. W czym Ci się nie spodobałam? Uczyniłeś ze Mną to, co Ci się wydawało dobre, i dlatego mówię Ci dzisiaj: “Tak, Ojcze, jestem gotowa.” Czy aniołowie mogą kłamać? Anna Mnie zapewniła, że dasz Mi Swego anioła w godzinie boleści? Jestem sama. Nie znajduję już łaski w Twoich oczach. Już nie posiadam Ciebie ani Łaski w Sobie. Nie mam już Anioła. Czy więc święci kłamią? W czym Ci się nie spodobałam, że Mnie okłamali i że zasłużyłam na tę godzinę?
Takie sa odczucia osoby w tym stanie. Jakby byli potepieni.
A Jezus? W czym Ci uchybił Twój Baranek, czysty i łagodny? W czym Cię obraziliśmy, aby – prócz męczeństwa zadanego przez ludzi – musieć cierpieć nieogarnioną udrękę Twego opuszczenia? On, On, Twój Syn, wołał Ciebie głosem, który sprawił, że zadrżała ziemia i wstrząsnęło nią łkanie litości! Jakże mogłeś Go zostawić samego w takiej męce?
Takie pytania zadaje sobie chyba kazdy kto traktuje powaznie swoja wiare. Oczywiscie wszystko co robi Bóg jest dobre.
Biedne Serce Jezusa, które tak Ciebie kochało! Gdzie jest ślad rany serca? Oto ona. Spójrz, Ojcze, na ten ślad. Tu się odbiła, na Mojej ręce zanurzonej w szerokiej ranie od włóczni. Tutaj... Tutaj... Łzy, pocałunek Matki, która wypaliła Swe oczy i wyniszczyła wargi przez łzy i pocałunki, nie zmazują jej. Ten znak krzyczy i upomina. Ten znak – bardziej niż krew Abla – woła ku Tobie z ziemi. A Ty – który przekląłeś Kaina i dokonałeś na nim pomsty – nie podjąłeś działania dla Mojego Abla, już krwawiącego z powodu swych Kainów, i pozwoliłeś na tę ostatnią zniewagę! Złamałeś Mu serce Twoim opuszczeniem. Pozwoliłeś też człowiekowi Go obnażyć, abym to ujrzała i abym została tym zdruzgotana. Ale Ja się nie liczę. To w Jego imieniu, to za Niego wypowiadam tę prośbę i wołam Cię, abyś odpowiedział. Nie powinieneś był... Nie powinieneś...
Tak cierpienie jest realne! Naprawde boli! To nie teatr. Zycie toczy sie na powaznie. I czesto czlowiek krzyczy ,Jak Bóg mogl do tego dopuscic?!'. Oczywiscie i Matka to przezyla.
O! Przebacz, Ojcze! Przebacz, Święty Ojcze! Przebacz Matce opłakującej Swe Dziecko... On nie żyje! Mój Syn jest martwy! Martwy z otwartym sercem!... O! Ojcze, Ojcze, litości! Kocham Cię! Kochaliśmy Ciebie i Ty tak bardzo Nas kochałeś! Jakże mogłeś pozwolić na to, że zostało zranione Serce Naszego Syna? O, Ojcze!... Litości dla biednej niewiasty. Majaczę, Ojcze. Jestem Twoja, Twoje nic, a ośmielam się czynić Ci wyrzuty! Litości!
Ale rozum powinien zapanowac nad emocjami i podpowiedziec ze wszystko co robi Bóg jest dobre!
Byłeś dobry. Rana, jedna rana, która Go nie bolała, to była ta właśnie. Twoje opuszczenie pozwoliło Mu umrzeć przed zachodem słońca, by uniknąć innych udręk. Byłeś dobry. Wszystko czynisz dla dobra. My jesteśmy stworzeniami, które nie rozumieją. Ty byłeś dobry. Byłeś dobry. Wypowiedz, duszo Moja, to słowo, aby ująć zgryzoty twoim cierpieniom. Bóg jest dobry i zawsze cię kochał, Moja duszo. Od kołyski do tej godziny, zawsze cię kochał. Dał ci całą radość czasów. Całą. Dał ci samego Siebie. Był dobry, dobry, dobry. Dziękuję, Panie. Bądź błogosławiony za Twą nieskończoną dobroć.
O prosze i Matka mowi to co napisalem a pisze na zywo! Nie wiem co bedzie dalej. I dokladnie macie zaufanie ze Bóg wie lepiej i czyni tylko dobro. I miluje nas bardziej niz my siebie. Stad nawet gdy nie rozumiemy to ufamy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:06, 17 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, Jezu. Mówię Ci dziękuję, Tobie również! Ja jedna czułam to w Moim sercu, gdy ujrzałam Twoje serce otwarte. Teraz włócznia jest w Moim i przenika, i rozrywa. Ale lepiej tak. Ty tego nie czujesz.
Oczywiscie roizdarte serce nawet w jezyku potocznym jest symbolem cierpienia lub co najmniej dylematu co zrobic w trudnej sytuacji. Nie oczywiscie w rzeczach powszednich.
Ale Jezu, litości! Jeden znak od Ciebie! Jedna pieszczota, jedno słowo dla Twej biednej Mamy o rozdartym sercu! Jeden znak, znak, Jezu, jeśli chcesz Mnie odnaleźć żywą, kiedy powrócisz...»
Prosba Matki o znak! Jak widac gdy nam ciezko to Daj mi Boże znak ze jestes nie jest aktem niewiary a potrzeba duszy cierpiacej. Matka uczy nas aby prosic wtedy Boga o pomoc.
...Mocne pukanie w drzwi sprawia, że wszyscy podskakują. Pan domu... odważnie... ucieka... Maria, małżonka Zebedeusza, chciałaby, żeby jej syn Jan poszedł w jego ślady i popycha go w stronę podwórza. Inni, z wyjątkiem Magdaleny, tłoczą się blisko siebie, jęcząc. Maria z Magdali, prosto i śmiało idzie do drzwi i pyta:
«Kto tam?»
Kobiecy głos odpowiada:
«To ja, Nike. Mam coś dla Matki. Otwórzcie! Szybko. Straż robi obchód.»
Mam cos dla Matki! Widzicie?!
Jan, który wyzwolił się z objęć matki i podbiegł do Magdaleny, trudzi się przy licznych zamkach – dobrze umocowanych dzisiejszego wieczoru. Otwiera. Nike wchodzi ze służącą i z muskularnym mężczyzną, który im towarzyszy. Zamykają.
«Mam coś...» – Nike płacze i nie może mówić...
«Co? Co?» – wszyscy są przy niej, ciekawi.
«Na Kalwarii... Widziałam Zbawiciela w tym stanie... Przygotowałam tkaninę [dla okrycia] lędźwi, aby nie używał tych gałganów podawanych przez katów... Ale cały był spocony... miał krew w oczach, więc pomyślałam, żeby Mu ją dać, aby się otarł. I uczynił to... I oddał Mi chustę. Nie używałam jej... Chciałam ją zachować jako pamiątkę Jego potu i krwi. Widząc zaciętość żydów, po chwili – wraz z Plautyną i innymi Rzymiankami, razem z Lidią i Walerią – postanowiłyśmy odejść, bojąc się, że odbiorą nam tę tkaninę. Rzymianki to dzielne niewiasty. Wzięły nas do środka – służącą i mnie – i chroniły nas. To prawda, że one zanieczyszczają Izrael... i że to niebezpieczne dotknąć Plautynę... Jednak o czymś takim myśli się w czasach spokojnych... Dziś wszyscy byli pijani... W domu płakałam... całymi godzinami... Potem przyszło trzęsienie ziemi i zemdlałam... Kiedy odzyskałam przytomność, chciałam pocałować tę chustę i ujrzałam... O!... Jest na niej twarz Odkupiciela!...»
Rzymianki je bronily! Rozumiecie teraz czemu wiara z Izraela przeszla do Rzymu! Mimo poganstwa mieli dobre cechy! A Nika to latwo zgadnac Wero Nika czyli jej chusta a reczej plotno! Na nim Twarz Jezusa!
«Pokaż! Pokaż!»
«Nie. Najpierw Matka. To Jej prawo.»
«Ona jest tak wyczerpana! Ona tego nie zniesie...»
«O, nie mówcie tak! Przeciwnie, to będzie dla Niej pociecha. Uprzedźcie Ją!»
Czyli najpierw Matka!
Jan puka delikatnie do drzwi.
«Kto tam?»
«Ja, Matko. Jest tu Nike... Przybyła nocą... Przyniosła Ci pamiątkę... prezent... ma nadzieję Cię tym pocieszyć.»
«O! Jeden prezent może Mnie pocieszyć! Uśmiech Jego oblicza...»
Matka mowi ZE TYLKO JEGO OBLICZE moze Ją pocieszyc! I...
«Matko! – Jan obejmuje Ją z obawy, aby nie upadła i mówi tak, jakby powierzał Jej prawdziwe Imię Boga: – To jest to. To uśmiech Jego Oblicza, odciśnięty na tkaninie, którą Nike otarła [Jego twarz] na Kalwarii.»
«O, Ojcze! Boże Najwyższy! Synu Święty! Przedwieczna Miłości! Bądźcie błogosławieni! Znak! Znak, o który was prosiłam! Niech wejdzie, niech wejdzie!»
Matka dostaje to o co prosi dokladnie! Ten znak Bóg wypelnia nadzwyczajnie! Tak to sie dzieje kazdy wierzacy moze potwierdzic niejednokrotnie! To znana sprawa mamy tak czesto! Niemal codzien!
Maryja siada, bo już nie panuje nad sobą. Podczas gdy Jan daje znak niewiastom, aby zrobiły przejście dla Nike, Maryja powraca do siebie.
Nike wchodzi i klęka u Jej stóp. Blisko niej klęka służąca. Jan stoi przy Maryi, kładzie rękę na Jej ramionach, jakby po to, by Ją podtrzymać. Nike nic nie mówi, tylko otwiera skrzyneczkę, wyciąga chustę, rozwija. I Twarz Jezusa, żyjąca Twarz Jezusa – Twarz bolejąca, a jednak uśmiechnięta – patrzy na Matkę i uśmiecha się do Niej.
Ta chwila! Trudno opisac! Wizerunki Jezusa przetrwaly do naszych czasow! Oczywiscie Bóg sprawil ze nie zniszczaly. Chusty Weroniki raczej nie zidentyfikowano ale Całun Turyński bardzo dokladnie! Tam tez mamy Oblicze!
Sama Jego kontemplacja daje łaski!
I akurat taki fragment w tym czasie trudnym dla ludzi teraz! Tez znak!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:21, 20 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Maryja wydaje okrzyk zbolałej miłości i wyciąga ramiona. Niewiasty powtarzają jak echo – przy wejściu, gdzie się skupiły – i naśladują Ją, klękając przed Obliczem Pana.
Nike nie znajduje słów. Podaje tkaninę matczynym rękom i pochyla się, aby pocałować brzeg. A potem wychodzi cofając się, nie czekając, aż Maryja wyjdzie ze Swojej ekstazy.
Adoracja Oblicza Pana. Stan uniesienia czyli ekstazy.
Odchodzi... Dopiero gdy Nike jest już na zewnątrz, w ciemnościach nocy, przypominają sobie o niej... Ale pozostaje już tylko zamknąć drzwi tak, jak poprzednio.
Maryja ponownie jest sama, bo wszyscy znowu wychodzą. Jej dusza rozmawia z obrazem Syna. Mija chwila.
Samotna adoracja Oblicza Jezusa. Samotnosc to wazna umiejetnosc duchowa.
Potem Marta mówi:
«Jak zrobimy pomady? Jutro jest szabat...»
«I nie możemy nic zabrać...» – mówi Salome.
«A trzeba by to zrobić... Potrzeba wiele funtów aloesu i mirry... On był tak źle obmyty...»
«Wszystko musi być gotowe na świt pierwszego dnia po szabacie» – zauważa Maria Alfeuszowa.
«A straże? Jak to zrobimy?» – pyta Zuzanna.
«Jeśli nas nie przepuszczą, powiemy o tym Józefowi» – odpowiada Marta.
«Nie będziemy mogły usunąć kamienia.»
Magdalena odpowiada:
«O! Mówisz, że w piątkę nie zdołamy? Jesteśmy silne... a miłość dokona reszty.»
Czyli koniecznosci zyciowe! Tak! Zycie nie stanelo!
«Poza tym ja pójdę z wami» – mówi Jan.
«Nie. Ty, nie. Nie chcę i ciebie stracić, synu» [– mówi Salome.]
«Nie myśl o tym. My wystarczymy.»
«Ale teraz... Kto nam da wonności?»
Wszystkie niewiasty są przygnębione...
Proste niegdys czynnosci teraz sa problemem!
Potem Marta mówi:
«Mogłyśmy zapytać Nike, czy to prawda, co mówi się o Joannie... o rozruchach...»
«O, rzeczywiście! Jesteśmy niemądre. Mogłyśmy też wziąć [od niej] wonności. Izaak był na progu jej domu, gdy powracaliśmy [z Kalwarii]...»
«W pałacu jest dużo naczyń z esencjami i delikatne kadzidło. Wezmę je» – mówi Maria Magdalena.
Czyli ta najbardziej wierna!
Wstaje, wkładając płaszcz. Marta krzyczy:
«Nie pójdziesz!»
«Pójdę!»
«Jesteś szalona! Schwytają cię!»
«O! Jakimi beznadziejnymi i płaczliwymi babami jesteście! Zaprawdę piękny zastęp naśladowców miał Jezus! Czy już wyczerpałyście swe zasoby odwagi? Co do mnie, przeciwnie, im bardziej jej używam, tym bardziej wzrasta.»
«Ja idę z nią. Jestem mężczyzną» [ – mówi Jan.]
Maria Magdalena byla tez najodwazniejsza! I widzimy ze odwaga wzrasta gdy jej uzywamy! Jest to cnota a one rosna poprzez praktykowanie!
«Ja idę z nią. Jestem mężczyzną» [ – mówi Jan.]
«A ja jestem twoją matką i zakazuję ci» [ – protestuje Salome.]
«Bądź spokojna, Mario Salome, i ty również, Janie. Idę sama. Nie boję się. Wiem, co znaczy biegać ulicami w nocy. Robiłam to tysiące razy, aby grzeszyć... a teraz miałabym się tego obawiać, kiedy idę służyć Synowi Bożemu?»
W czasach grzesznego zycia szwendala sie po ulicach w nocy bo na ogol grzeszne zycie jest nocne. To sa jednak miasta wschodu nie obecne nasze bezpieczne w cywilizacji chrzescijanskiej. Tam do dzis nie sa.
«Ale dziś miasto jest zbuntowane. Słyszałaś tego człowieka...»
«To zając – tak jak i wy. Idę.»
«A jeśli spotkasz żołnierzy?»
«To powiem: “Jestem córką Teofila, Syryjczyka, wiernego sługi Cezara”. I pozwolą mi przejść, poza tym... Mężczyzna przed kobietą młodą i piękną jest zabawką mniej groźną niż źdźbło słomy... Wiem o tym, ku mojemu zawstydzeniu...»
Czyli NIE BYŁA PROSTYTUKĄ! Czyli jakas spod latarni co to ,zarabia'. Widzimy ze ,zniewalala mezczyzn a ci robili co ona chce' co oczywiscie tez obejmuje cielesne ,zabawy' jednak czym innym jest ,nocne imprezowanie' a czym innym profesjonalna prostytucja. Niemniej to tez ohydne zycie i z tego wyzwolil ja Jezus! I stala sie lepsza niz ,zwykli porzadni od zawsze ludzie'! Stad ,NIE OCENIAJCIE'!!! NIE OZNACZA TO ZE NIE MAMY OICENIAC JEJ ZYCIA JAKO ZLE TYLKO NIE WYROKOWAC ZE Z NIEJ TO JUZ NIC NIE BEDZIE!
Czyli nie oceniaj znaczy nie wyrokuj o kims! Ale nie zeby milczec gdy ktos zle robi! Zreszta to by bylo sprzeczne z zasada upominania. Jak upomniec skoro nie oceniasz? Interpretowac trzeba rozumnie!
Maria Magdalena dobrze oddana uroda ale inna niz Matka! Starczy porownac! Nie ma tego uduchowienia! Widac ogromna przepasc duchowa juz z wygladu! Miedzy nami a Matką jest olbrzymia roznica duchowa! Stroj zreszta jakis taki odslaniajacy mocno cialo czyli jeszcze ten grzeszny. Nie wiem czy powinienem dawac? Ale juz Pismo i Gołabek czyli Duch Święty.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 12:23, 20 Mar 2020, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:59, 24 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
«Gdzież jednak chcesz znaleźć wonności w pałacu? Przecież nikt w nim nie mieszka od lat?»
«Tak sądzisz? O, Marto! Czy już nie pamiętasz, że Izrael zmusił was do opuszczenia go, bo był jednym z miejsc moich schadzek z kochankami? Miałam tam wszystko, czym mogłam uczynić ich bardziej szalonymi niż ja sama. Kiedy mój Zbawca mnie ocalił, ukryłam w miejscu, tylko mi znanym, alabastry i wonności, którymi się posługiwałam w moich miłosnych szaleństwach. I przysięgłam, że tylko łzy nad moim grzechem i adoracja najświętszego Jezusa będą wonnymi wodami i gorejącymi kadzidłami nawróconej Marii i że tych znaków bezbożnego kultu zmysłów i ciała użyję jedynie dla namaszczenia Go, by przez Jezusa zostały uświęcone. Teraz jest ta godzina. Idę. Pozostańcie i bądźcie spokojni. Ze mną idzie anioł Boży i nic złego mi się nie przydarzy. Żegnajcie. Przyniosę wam wiadomości. A Jej nic nie mówcie... To powiększyłoby Jej męczarnię...»
Widzimy tutaj jakie ,zycie' prowadzila. Widzicie ze dobre srodki jak zapachy moga byc uzyte w zlym celu do rozpusty! Wszelka pornografia przeciez nie uzywa ,zlych' rzeczy. Kamery nie sa zle jako takie. Zlo polega na uzyciu dobra w sposob perwersyjny! Samo w sobie nie jest ,czyms'...
I Maria z Magdali wychodzi, pewna siebie, zdecydowana.
[Jan mówi do Marii Salome:]
«Matko, niech to dla ciebie będzie pouczeniem... i niech ci powie, jak postępować, by świat twego Jana nie nazwał tchórzem. Jutro czy raczej dzisiaj, bo już jest druga straż, pójdę poszukać towarzyszy, jak Ona chce...»
Daje przyklad mestwa mezczyznom! Kobieta nie ma byc strachliwa!
«To szabat... nie możesz...» – zauważa Salome, chcąc go jeszcze powstrzymać.
«”Szabat umarł” – ja też to mówię, razem z Józefem. Nowa epoka się zaczęła, a w niej – inne prawa, inne ofiary, inne obrzędy.»
Nowy Izrael! Stare obrzedy umarly!
Maria Salome pochyla głowę na kolana i płacze, już nie protestując.
«O! Mieć wieści o Łazarzu!» – jęczy Maria Kleofasowa.
«Jeśli mi pozwolicie pójść, będziecie je mieć. Bo Szymon Kananejczyk otrzymał polecenie, żeby towarzyszy zaprowadzić do niego, do Łazarza. Jezus powiedział to Szymonowi w mojej obecności.»
Widzimy ze nie mamy unikac niebezpieczenstw za wszelka cene!
«Niestety! Wszyscy tam? Wszyscy straceni!» – Maria Kleofasowa i Salome wylewają łzy rozpaczy.
Spędzają czas na płaczu i oczekiwaniu. Potem Maria Magdalena powraca tryumfalnie, z workami napełnionymi kosztownymi wazami.
«Widzicie, że nic się nie stało? Oto olejki wszelkich rodzajów: nardowy, kadzidłowy, benzoesowy. Nie mam mirry ani aloesu... Nie chciałam goryczy... teraz piję ją całą naraz... Czekając, pomieszamy te olejki, a jutro weźmiemy... o! Jeśli zapłacimy, Izaak da nam nawet w dniu szabatu... Weźmiemy mirrę i aloes.»
I prosze! Trzeba dzialac! Strach nie jest zadnym doradca!
«Widzieli cię?»
«Nikt. Ja też nie spotkałam nawet nietoperza.»
«Żołnierze?»
«Żołnierze? Myślę, że chrapią na swych posłaniach.»
«A bunty... uwięzienia...»
«To lęk tego człowieka je widział...»
«Kto jest w pałacu?»
Lęk sie pomnaza gdy sie go ,praktykuje' tak jak i odwaga!
«Lewi i jego żona, spokojni jak dzieci. Mężczyźni uciekli... Cha! Cha! Pięknych bohaterów mamy, naprawdę!... Uciekli, gdy tylko dowiedzieli się o ujęciu [Jezusa]. Mówię prawdę. Rzym jest twardy i używa bicza... lecz dzięki temu budzi lęk i się mu służy. I ma mężczyzn, a nie króliki... Tak! Tak! Jezus mówił: “Moi wierni poznają ten sam los, co Ja”. Hm! Że liczni Rzymianie będą należeć do Jezusa – to możliwe. Ale żeby byli męczennicy pomiędzy Izraelitami!... Jezus pozostanie sam... Oto mój worek, a drugi – od Joanny, która... tak... Nie tylko jesteśmy tchórzami, lecz i kłamcami. Joanna jest tylko osłabiona. Ona i Eliza poczuły się źle na Golgocie. Jedna jest matką, która widziała śmierć syna, dlatego słuchanie rzężenia Jezusa sprawiło, że osłabła. Druga jest delikatna, nie przyzwyczajona do chodzenia tak wiele w słońcu. Żadnych jednak zranień, żadnej agonii... Płacze z pewnością tak jak my... Nic więcej. Żałuje, że odeszła. Przyjdzie jutro i posyła te wonności – to, co miała. Została z nią Waleria na polecenie Plautyny, ale teraz odeszła z niewolnikami do Klaudii, bo one mają wiele wonności. Kiedy przybędzie – bo ona też, dzięki Niebu, nie jest zającem, który wciąż drży – nie zacznijcie krzyczeć, jakby wam przykładano ostrze do gardła. Chodźmy, wstańcie! Weźmy moździerze. Płacz niczemu nie służy... albo przynajmniej płaczcie i pracujcie. Nasz balsam będzie umoczony łzami i Jezus poczuje je na sobie... Poczuje naszą miłość.»
Widzimy barbarzyncy Rzymianie wykazywali mestwo! A to cnota stad Rzym jest do dzis centrum chrzescijanstwa (akurat zreszta widac tego koniec) bo na nich postawil Bóg. Zdemoralizowany Izrael utracil swoja role. Chrystus oczywiscie odczuwa kazdy czyn czy nawet mysl skierowane do Niego! Na dobre ale i na zle!
Zagryza wargi, aby nie płakać i żeby dodać odwagi innym. Naprawdę jest u kresu [sił].
Pracują energicznie. Maryja woła Jana.
«Matko, co się stało?» [– pyta Jan.]
«Te uderzenia...» [– odzywa się Maryja.]
«Rozcierają wonności...» [– wyjaśnia Jej Jan.]
«Ach!... Ale... wybaczcie... Nie róbcie tego hałasu... on Mi przypomina uderzenia młotami...»
Rzeczywiście. Tłuczki z brązu, uderzając o marmur, wydają dźwięk jak młotki. Jan mówi o tym niewiastom. Wychodzą więc na dziedziniec, żeby je było mniej słychać. Jan powraca do Matki.
Matka oczywiscie pograzona jest w otchłani bólu! Wszyscy oni sa oczywiscie rozbici i zmeczeni! To jest realne cierpienie! Jego głębia. Wszyscy jakos odczuwaja ale nie az tak jak Matka!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:15, 27 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
«Skąd wzięły te olejki?»
«Maria, siostra Łazarza, poszła do swego pałacu i do Joanny... I przyniosą jeszcze inne...»
«Nikt nie przybył?»
«Nikt, odkąd odeszła Nike...»
«Spójrz na Niego, Janie, jaki jest piękny nawet w Swoim bólu!» – Maryja ze złożonymi rękoma jest pochłonięta przyglądaniem się chuście. Rozłożyła ją na skrzyni, przytwierdzając ją ciężarkami.
Kontemplacja Oblicza Pana. Milczaca jest najlepsza.
«Piękny, tak, Matko. I uśmiecha się do Ciebie... Nie płacz już... Już wiele godzin minęło. O tyle mniej w oczekiwaniu na Jego powrót...»
Sam Jan jednak płacze... Maryja głaszcze jego policzek, ale patrzy tylko na wizerunek Syna. Jan wychodzi, zalany łzami. Magdalena – która powróciła, aby zabrać amfory – jest w takim samym stanie. Mówi jednak do apostoła:
«Nie możemy pokazywać, że płaczemy, bo inaczej one nie będą potrafiły już nic zrobić. A musimy pracować...»
«...i musimy wierzyć» – kończy Jan.
Smutek jest zarazliwy i paralizuje czyn. Rozum powinien nad nim panowac
«Tak, wierzyć. Gdybyśmy nie wierzyli, wpadlibyśmy w rozpacz. Ja wierzę. A ty?»
«Ja też...» [– odpowiada Jan.]
«Źle to mówisz. Nie kochasz jeszcze wystarczająco. Gdybyś kochał całym sobą, nie mógłbyś nie wierzyć. Miłość jest światłem i głosem. Nawet wobec ciemności zaprzeczenia i ciszy śmierci mówię: “Wierzę”.»
Bo gdy cos jest pewne nie trzeba wierzyc. Zadna sztuka byloby wierzyc w cos co mamy przed oczami! Dlatego Bóg dopuszcza stany ciemnosci gdzie nie widac swiatla. Sa one okazja i proba wiaty.
Magdalena jest wspaniała, tak wielka i godna podziwu, zdecydowana w swym wyznaniu wiary! Musi mieć udręczone serce i mówią to jej oczy spalone od łez. Jej dusza jest niezwyciężona. Jan patrzy na nią z podziwem i mówi:
«Jesteś odważna!»
Niezachwiana wiara to godny podziwu stan.
«Zawsze. Byłam dość śmiała, by rzucić wyzwanie światu, a wtedy byłam bez Boga. Teraz, kiedy mam Jezusa, czuję, że mogę stawić czoła piekłu. Ty, który jesteś dobry, powinieneś być odważniejszy ode mnie. Bo wiesz jak wina przygniata? Bardziej niż wyniszczająca choroba. Ty jesteś niewinny... To dlatego On cię tak kochał...»
Pieklo jest niczym! Ona byla skalana a Jan dziewiczy!
«Ciebie też kochał...»
«Ale ja nie byłam niewinna. Byłam jednak Jego zdobyczą i...»
Narocenie grzesznicy sa łupem Boga! I zawsze łup w Biblii to oznacza! A nie grabienie cudzego mienia jak interpretuja talmudysci!
«To będzie Waleria. Otwórz.»
Jan otwiera bez lęku, pokonany spokojem Marii. To istotnie Waleria z niewolnikami niosącymi lektykę, z której zeszła. Wchodzi, pozdrawiając po łacinie:
«Salve!»
«Pokój niech będzie z tobą, siostro. Wejdź.» – mówi Jan.
Z niewolnikami w lektyce! Czyli wielmozna! Klasa rzadzaca imperium! Nie wyobrazacie sobie jaka to byla roznica ze zwyklym Rzymianinem! A z nierzymianinem to juz nie ma o czym mowic!
«Czy mogę złożyć Matce hołd w imieniu Plautyny? Klaudia także ma swój wkład. Pod warunkiem jednak, że nie będzie to dla Niej bólem... zobaczyć mnie.»
I ta mozna SKŁADA HOŁD MATCE! I GRZECZNIE PROSI CZY MOŻE WEJŚĆ!
Tak to dlatego Rzym jest stolica chrzescijanstwa choc to juz ostatnie dni jak widac. Bo wielu Rzymian przyjelo nauke Ewangelii juz wtedy i to nawet mozni! Oczywiscie kobiety w pierwszym rzedzie co do dzis charakteryzuje zreszta Kościół. Kobiety sa pod tym wzgledem lepsze od mezczyzn. Bardziej zwracaja uwage na duszę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:23, 31 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Wchodzi Waleria. Zdjęła ciemny płaszcz i ma na sobie całkiem białą szatę. Kłania się aż do ziemi, pozdrawia i mówi:
«Pani, wiesz, kim jesteśmy: pierwszymi wybawionymi z pogańskiej ciemnoty. Byliśmy błotem i ciemnościami. Twój Syn dał nam skrzydła i światło. Teraz On... On śpi w pokoju. Znamy wasze zwyczaje i chcemy, żeby rzymskie balsamy też się rozlały na Zwycięzcy.»
Zatem to nawroceni Rzymianie. Widac nawet inny swiat pojec. Chrystus to Ziwyciezca czyli Victor a nie Mesjasz. Inna kultura a mimo to prawdziwa wiara! Widzimy jaka pokora! Bylismy błotem! A to sa możni! Wladcy wszystkiego wokol! Nie bylo innych panstw niz Rzym ktory zajal wszystko co bylo do wziecia! Tylko Mezopotamia byla juz za daleko. Wladcy swiata a pokora!
«Niech Bóg wam błogosławi, córki Mojego Pana. I... przebaczcie, że nie potrafię powiedzieć więcej...»
«Nie zmuszaj się, Pani. Rzym jest silny, ale potrafi też pojąć ból i miłość. On cię rozumie, Matko Bolejąca. Żegnaj.»
Nawroceni Rzymianie czcza juz nie siłę jak widac!
«Pokój z tobą, Walerio! I Plautynie, i wam wszystkim – Moje błogosławieństwo.»
Waleria odchodzi, zostawiając wonności i inne kadzidła.
«Widzisz Matko? Wszyscy składają [dary] Królowi Nieba i Ziemi.»
«Tak – mówi Maryja. – Wszyscy. A Matka mogła Mu dać tylko Swoje łzy.»
I co czuje i co zyje niech z nami slawi Maryję! Caly swiat oddaje hold Królowej.
Jakiś kogut wyśpiewuje radośnie niedaleko. Jan zrywa się.
«Co ci jest, Janie?» – pyta Dziewica.
«Pomyślałem o Szymonie Piotrze...»
«Czy nie było go z tobą?» – pyta Magdalena, która weszła do izby.
«Tak. W domu Annasza... Potem zrozumiałem, że muszę tu przyjść i już go więcej nie widziałem» [– wyjaśnia Jan.]
«Wkrótce świt.»
«Tak, otwórzcie okna.»
Otwierają je i twarze wydają się jeszcze bardziej ziemiste w bladozielonym świetle jutrzenki.
Noc Wielkiego Piątku skończyła się.
Tak zakonczyl sie ten Wielki Piątek!
34. W DZIEŃ WIELKIEJ SOBOTY
Napisane 30 marca 1945. A, 11783-11806
Poranek nadchodzi mozolnie, jakby ociągając się. Choć nie ma chmur na niebie, jutrzenka dziwnie się opóźnia. Wydaje się, że gwiazdy utraciły wszelką moc. I jak księżyc blady był w nocy, tak blade jest wschodzące słońce. Przyćmione... Być może i ono płakało z księżycem tak bardzo, że ma teraz wygląd przyciemniony, jak oczy dobrych ludzi, które płakały i płaczą z powodu śmierci Pana...
Jest to poemat jak widac bardzo piekny. Nie jest to jednak poetycki wymysl! Przyroda tak sie wtedy zaschowywala!
Jan, który zauważył, że ponownie otwarto drzwi, wychodzi, głuchy na matczyne błagania. Niewiasty zamykają się w domu, jeszcze bardziej wystraszone teraz, kiedy nawet apostoł odszedł.
Maryja, ciągle w Swojej izbie, z rękami na kolanach, patrzy uważnie przez okno, które wychodzi na ogród – niezbyt przestronny, ale wystarczająco duży i cały pełen róż w kwiatach, [rosnących] wzdłuż wysokich murów i w fantazyjnych kwietnikach. Czubki lilii nie mają jeszcze łodyżek przyszłych kwiatów. Są gęste, piękne, ale – z samymi liśćmi. Maryja patrzy, patrzy, ale sądzę, że nie widzi nic [oprócz] tego, co jest w Jej biednym i zmęczonym umyśle: agonii Syna.
Przyroda nawet najpiekniejsza nie zmieni bolu wewnetrznego duszy! Czlowiek to wiecej niz swiat!
Niewiasty chodzą tu i tam. Zbliżają się do Niej, głaszczą Ją, proszą, aby wytchnęła... Za każdym razem, wraz z ich przyjściem, wdziera się fala zapachu intensywnego, pomieszanego, oszałamiającego.
Odczuwając go, Maryja za każdym razem drży, ale nic więcej. Żadnego słowa. Żadnego gestu. Nic. Jest wyczerpana. Czeka. Cała jest oczekiwaniem. Jest Tą, która oczekuje.
Oczywiscie na Syna...
Pukanie do drzwi... Niewiasty biegną, aby otworzyć. Maryja odwraca się na stołku, nie wstając, i patrzy uważnie w uchylone drzwi. Wchodzi Magdalena.
«Jest Manaen... Chciałby być użyteczny....»
«Manaen... Wprowadź go. Zawsze był dobry. Ale myślałam, że to ktoś inny...»
«A kto, Matko?...»
«Potem... potem. Wprowadź.»
Oczywiscie ze to Jezus. Maryja zna Pismo ze w 3 dni ,odbuduje Ciało' wiec nie moze wrocic drugiego! Ale nie chodzi tu o to ze liczy na to ze to On! Nie chodzi o to ze dusza tak zajeta jest tylko tym, Jego powrotem ze kazde otwarcie drzwi powoduje uderzenie serca TO ON!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:56, 03 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
Wchodzi Manaen. Nie jest okazały jak zazwyczaj. Ma szatę najzwyklejszą, kasztanową, niemal czarną, i podobny płaszcz. Żadnego klejnotu ani miecza. Nic. Wygląda na człowieka zamożnego, ale niskiego rodem.
Widzimy ze wtedy od razu po stroju widac bylo z kim macie do czyniernia! Na ile go bylo stac na tyle mial ubior. Jeden nie tylko ubior ale i klejnoty. Inny ubior ale juz bez klejnotow. Jeszcze inny ubior ale tani itd. W sumie proste spoleczenstwo. Dzis jestesmy ubrani jednakowo ale tez sa oznaki statusu typu samochod itd.
Pochyla się w pozdrowieniu, najpierw z rękami skrzyżowanymi na piersi, a potem przyklęka, jakby przed ołtarzem.
«Wstań. I wybacz, że nie odpowiadam ukłonem. Nie potrafię...»
«Nie musisz. Nie pozwoliłbym na to. Wiesz, kim jestem. Dlatego proszę Cię, abyś mnie traktowała jako Swego sługę. Potrzebujesz mnie? Widzę, że nie masz w otoczeniu żadnego mężczyzny. Wiem od Nikodema, że wszyscy uciekli. Nie mogli nic zrobić, to prawda... ale przynajmniej umocnić Go tym, że może nas widzieć... Ja... pozdrowiłem Go w drodze. Ale potem nie mogłem, bo... To jednak zbyteczne mówić o tym. Tego chciałby szatan. Teraz jestem wolny i przychodzę, aby być do Twojej dyspozycji. Wydaj polecenia, Niewiasto.»
Czlowiek widac glebokiej wiary! Przychodzi zeby sluzyc! Bez zadnych pytan!
«Chciałabym wiedzieć coś o Łazarzu i przekazać mu... Jego siostry cierpią i Moja szwagierka, i druga Maria także. Chciałybyśmy wiedzieć, czy Łazarz, Jakub, Juda i drugi Jakub są bezpieczni.»
«Juda? Iskariota! Ależ on Go zdradził!»
«Juda, syn brata Mojego małżonka.»
Matka troszczy sie tez o innych mimo strasznego bólu.
«Ach! Idę» – wstaje. Czyni to jednak tak, jakby coś go bolało.
«Jesteś ranny?»
«Hmm... tak. Drobnostka. Trochę boli ręka.»
«Może z naszego powodu? Z tego powodu nie byłeś na górze?»
«Tak. Przez to. I z tego powodu tylko cierpię. Nie przez ranę. Resztki faryzeizmu, judaizmu, satanizmu, który był we mnie – bo satanizmem stał się kult izraelski – wszystko wyszło z tą krwią.
Byla jakas walka! I macie dobitnie. Judaizm to satanizm! Najwyzsza forma satanizmu na swiecie to dlatego jak poskrobac to zawsze przy satanizmie na koncu na gorze sa jacys z tego ludu! Biblia to mowi! To nie tylko domysly. Synagoga szatana.
Jestem jak dziecko, które po odcięciu świętej pępowiny, nie ma już kontaktu z matczyną krwią, a nieliczne kropelki, które jeszcze pozostają w niej, odciętej, nie wchodzą do jego wnętrza, zatrzymane przez lniany sznurek. I spadają... już niepotrzebne. Noworodek żyje ze swoim sercem i ze swoją krwią. Tak i ja. Do tej pory nie byłem jeszcze całkowicie uformowany. Teraz doszedłem do kresu i przychodzę, zostałem bowiem wydany na świat. Wczoraj się narodziłem. Moją matką jest Jezus z Nazaretu. I zrodził mnie, kiedy wydał ostatni okrzyk. Wiem... bo uciekłem do domu Nikodema tej nocy. Tylko chciałem Go zobaczyć. O, kiedy pójdziecie do Grobu, powiedzcie mi o tym. Pójdę... Nie znam Jego Oblicza Odkupiciela!»
Jakis madry czlowiek bo mowi ,filozoficznie' ze sie na nowo narodzil a Matką jest Jezus! Bardzo madre! Nie byl on dotad tak przekonany ale to co zobaczyl czyli smierc Jezusa na krzyzu spowodowalo przelom. Wielu bylo takich dopiero wtedy przekonanych.
«Patrzy na ciebie, Manaenie. Odwróć się.»
Mężczyzna – który wszedł z nisko schyloną głową i miał potem oczy [utkwione] tylko w Maryi – odwraca się, niemal przerażony, i widzi chustę. Rzuca się na twarz w adoracji... i płacze. Potem wstaje. Kłania się Maryi i mówi:
«Idę.»
Adoracja oblicza Jezusa!
«Ale jest szabat. Wiesz o tym. Już nas oskarżają o to, że łamiemy go, za namową Jezusa.»
«A więc jesteśmy podobni, jednak tamci przekraczają prawo Miłości. Ono jest większe. Jezus to mówił. Niech Pan Cię umocni.»
Wychodzi.
Wszystko zgodnie z przykladem Zbawiciela ktory tez niby ,łamał' szabat.
Mijają godziny. Jakże są powolne dla czekającego... Maryja wstaje i, wspierając się na meblach, podchodzi do wyjścia. Usiłuje przejść przestronny przedsionek. Ale gdy nie ma już oparcia, chwieje się jak pijana. Nadbiega Marta, widząca to z podwórza, które jest za otwartymi drzwiami, znajdującymi się na końcu przedsionka.
«Gdzie chcesz iść?»
«Tam, do środka. Przyrzekliście Mi to.»
«Poczekaj na Jana...»
«Dość czekania. Widzicie, że jestem spokojna. Idźcie, bo kazaliście zamknąć od wewnątrz, i każcie otworzyć. Poczekam tutaj.»
Drzwi zamkniete z obawy przed żydami jak mowi Pismo. Matka chce wyjsc na powietrze ale musi sie trzymac mebli scian! Nie to nie fizyczne przyczyny! Tak potrafi ból duszy oslabic cialo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:44, 07 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
Ponieważ wszystkie przybiegły, Zuzanna wychodzi, aby zawołać właściciela z kluczami. W międzyczasie Maryja opiera się o drzwi, jakby chciała je otworzyć siłą Swojej woli. Zjawia się i mężczyzna. Wystraszony, przygnębiony, otwiera i wycofuje się. A Maryja, w ramionach Marty i Marii Alfeuszowej, wchodzi do wieczernika.
Oczywiscie cialo oslabione cierpieniem duszy! Tak bardzo cialo jest zalezne! Oczywiscie u grzesznikow czesto popedy ciala rzadza dusza ale to nie u Maryi!
Wszystko jest jeszcze, jak było na końcu Ostatniej Wieczerzy. Bieg wydarzeń i nakaz wydany przez Jezusa przeszkodziły w naruszeniu [czegokolwiek]. Jedynie siedzenia zostały przeniesione na swoje miejsca. Maryja, która przecież nie była w wieczerniku, idzie prosto do miejsca, na którym siedział Jej Jezus. Wydaje się, że prowadzi Ją jakaś ręka. Wygląda jak we śnie, tak jest sztywna w wysiłku chodzenia... Idzie. Krąży wokół łoża biesiadnego, wciska się między nie i stół... Pozostaje wyprostowana przez chwilę, a potem pada na stół, w nowym wybuchu płaczu. Następnie uspokaja się. Klęka i modli się z głową opartą o brzeg stołu. Głaszcze obrus, miejsce do siedzenia, naczynia, brzeg wielkiej tacy, na której był baranek, wielki nóż, którego użyto do krajania mięsa, amforę postawioną przed tym miejscem. Nie potrafi jednak dotknąć tego, czego dotykał Iskariota. Potem trwa jakby zobojętniała, z głową wspartą na rękach splecionych i położonych na stole.
Wszystko jeszcze zostalo po Ostatniej Wieczerzy nie ruszone! Oczywiscie Matka idzie w miejsce nalezace do Jezusa. Wszystko tu przypomina Jego Osobę.
Wszystkie [niewiasty] milczą. Aż szwagierka mówi:
«Chodź, Maryjo. Boimy się żydów. Chciałabyś, aby tu weszli?»
«Nie. Nie. To jest miejsce święte. Chodźmy. Pomóżcie Mi... Dobrze zrobiłyście, żeście Mi to powiedziały. Chciałabym mieć skrzynię, piękną, dużą, zamykaną, aby umieścić w środku wszystkie Moje skarby.»
«Jutro każę Ci ją przynieść z pałacu. Najpiękniejszą, jaka jest w domu. Mocną i solidną. Dam Ci ją z radością» – przyrzeka Magdalena.
Czyli wszystkie te przedmioty maja byc zachowane jako relikwie i prawdopodobnie przetrwaly do dzis!
Wychodzą. Maryja jest całkowicie wycieńczona. Chwieje się, idąc po małych schodkach. Jeśli Jej ból jest mniej uzewnętrzniony, to dlatego, że nie ma już sił. W tym Swoim opanowaniu jest jednak jeszcze bardziej tragiczna.
Matka Bolesna! Mimo ze wola nakazuje i cialu i duszy to bólu przeciez nie likwiduje!
Wchodzą ponownie do poprzedniej izby. Maryja, zanim powróci na Swoje miejsce, głaszcze, jakby to była twarz z ciała, Święte Oblicze z chusty.
Oblicze Jezusa oczywiscie jest zastepczym znakiem Jego Osoby.
Znowu pukanie do drzwi. Niewiasty śpieszą do wejścia. Uchylają drzwi. Swoim zmęczonym głosem Maryja mówi:
«Jeśli to są uczniowie, a szczególnie Szymon Piotr i Judasz, niech zaraz przyjdą do Mnie.»
Jeden ktory sie zaparl drugi ktory zdradzil! Matka mysli o tych ktorzy sa w najgorszym stanie! Tak! To jest miłość grzesznika!
Ale to pasterz Izaak. Wchodzi. Płacze kilka minut. Pada natychmiast na twarz przed chustą, a potem przed Matką i nie wie, co powiedzieć. Maryja więc odzywa się:
«Dziękuję. Jezus widział cię i Ja cię widziałam. Wiem o tym. Patrzył na was, jak długo mógł.»
Prosci pasterze to ci najbardziej wierni juz od poczatku od żłóbka jak wiemy!
Izaak płacze jeszcze bardziej. Może mówić dopiero wtedy, kiedy przestaje płakać:
«Nie chcieliśmy odchodzić, lecz prosił nas Jonatan. Żydzi grozili niewiastom... i potem nie mogliśmy już przyjść. Wszystko... wszystko się skończyło... Gdzież więc mieliśmy się udać? Wszyscy rozproszyliśmy się po polach i kiedy zapadła noc, zgromadziliśmy się na drodze pomiędzy Jerozolimą a Betlejem. Wydawało nam się, że idąc do Jego Groty, oddalamy Jego śmierć... Ale potem poczuliśmy, że nie było słuszne iść tam... To był egoizm i powróciliśmy do miasta... I znaleźliśmy się w Betanii, nie wiedząc jak...»
Poszli do Jego Groty czyli chyba do tej ktora znacie z Szopek na Boże Narodzenie. Czyli prawdopodobnie jeden z tych pasterzy wspomnianych w Różańcu!
Sam pasterz to tez symbol! Pan jest przeciez pasterzem mym!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:52, 10 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
[Niewiasty wołają:]
«Moi synowie!»
«Łazarz!»
«Jakub!»
«Wszyscy tam są. O świcie pola Łazarza pełne były ludzi błąkających się, zapłakanych... Pełne Jego bezużytecznych przyjaciół i uczniów!... Ja... poszedłem do Łazarza sądząc, że jestem pierwszy... Wcale nie. Byli tam już twoi synowie, niewiasto, i twój, z Andrzejem, Bartłomiejem i Mateuszem. To Szymon Zelota przekonał ich, że mają tam iść. Maksymin, wychodząc wczesnym rankiem w pola, znalazł jeszcze innych. Łazarz pomógł im wszystkim i jeszcze jest zajęty. Mówi, że Nauczyciel dał mu to polecenie i że Zelota mówi to samo.»
Widzimy zagubienie uczniow. Uderz pasterza a owce sie rozpierzchna. Pokazuje to role przywodztwa! Tak sa ludzie stworzeni ze potrzebuja przewodnictwa. Po prostu potrzebuja Boga.
«A Szymon i Józef, moi inni synowie, gdzie są?» [pyta Maria Alfeuszowa.]
«Nie wiem, niewiasto. Pozostaliśmy razem aż do trzęsienia ziemi. Potem... Nie wiem już nic dokładnie. Pośród ciemności i błyskawic, i umarłych, którzy powstali z grobów, i trzęsienia ziemi, i trąby powietrznej straciłem głowę. Znalazłem się w Świątyni... i jeszcze teraz się zastanawiam, jak mogłem tam być, za świętym obrębem. Pomyśl, że pomiędzy mną a ołtarzem kadzielnym był tylko jeden łokieć... Pomyśl, że tam – gdzie miałem stopy – było miejsce zarezerwowane dla kapłanów pełniących służbę!... I... i widziałem Święte Świętych!... Tak, bo Zasłona Świętego rozdarła się z góry do dołu, jakby przedarta wolą olbrzyma... Gdyby mnie ujrzano w środku, zostałbym ukamienowany. Ale nikt mnie nie widział. Spotykałem tylko widma umarłych i widma żyjących. Bo wydawali się jak zjawy, przy świetle błyskawic, w jasności pożarów i z przerażeniem na twarzach...»
To wszystko jest w Ewangelii. Przedarcie zaslony swiatyni przypominam jest tym samym co podarcie dokumentu. Jest juz niewazny! Swiatynia zydowska jest niewazna judaizm jest pustym kultem. Nie ma tam Boga. Oczywiscie takie wydarzenie jak smierc Jezusa na krzyzxu otworzylo zupelnie nowa epoke.
«O, mój Szymon! Mój Józef!»
«A Szymon Piotr? A Judasz z Kariotu? A Tomasz i Filip?»
«Nie wiem, Matko... Łazarz wysłał mnie, bo mu powiedziano, że oni... was zabili.»
«Idź zatem zaraz go uspokoić. Już wysłałam Manaena. Ale idź i ty i powiedz... że tylko sam Jezus został zabity... a Ja wraz z Nim. I jeśli ujrzysz innych uczniów, zabierz ich ze sobą. Ale Iskariotę i Szymona Piotra chcę [spotkać] Ja.»
Panika plotki ze wszyscy zabici. A Matka troszczy sie zwlaszcza o Judasza!
«Matko... przebacz nam, że nie zrobiliśmy więcej.»
«Wszystko wybaczam... Idź.»
Grzech zaniechania! Tak! Jesli nie robicie czegos oczywistego co trzeba co nie wymaga utraty zycia i zdrowia to tez grzech!
Izaak wychodzi, Marta i Maria, Salome i Maria Alfeuszowa, obarczają go prośbami, zaleceniami, poleceniami. Zuzanna płacze cichutko, bo nikt nie mówi o jej mężu. Wtedy Salome przypomina sobie o swoim i także płacze.
Znowu zapada cisza, aż do nowego uderzenia w drzwi. Ponieważ jednak miasto jest spokojne, niewiasty mniej się obawiają. Kiedy jednak w uchylonych drzwiach widzą ukazującą się ogoloną twarz Longina, uciekają wszystkie, jakby ujrzały umarłego w całunie lub demona we własnej osobie. Pan domu, który wałęsał się po sieni, ucieka pierwszy.
Bo to Rzymianin. Widzimy ze dla uczniow Jezusa byla to proba! Jak wszyscy i oni mieli je w zyciu.
Nadbiega Magdalena, która była z Maryją. Longin z mimowolnym lekko kpiącym uśmieszkiem na ustach wszedł i sam zamknął ciężkie drzwi. Nie jest w mundurze, lecz w szacie ciemnej i krótkiej i w ciemnym płaszczu. Maria Magdalena patrzy na niego, a on spogląda na nią. Potem Longin, wciąż oparty o drzwi, pyta:
«Czy mogę wejść bez zanieczyszczenia kogokolwiek i nie przerażając nikogo? Widziałem dziś rano o świcie obywatela Józefa i powiedział mi o pragnieniu Matki. Proszę o wybaczenie, że sam o tym nie pomyślałem. Oto włócznia. Zachowałem ją na pamiątkę po... po Świętym Świętych. O, On jest nim! To słuszne, aby Matka ją miała. Co do szat... to trudniejsze. Nie mówcie Jej tego... ale może zostały już sprzedane za kilka denarów... To prawo żołnierzy, ale spróbuję je odnaleźć...»
Włócznia ktora Longin ptrzebil bok Jezusa aby sorawdzic czy umarł! Ocalała jak widac i gdzies w jakims kosciele jest relikwia! Longin ma jeszcze odnalezc szaty.
«Chodź. Ona jest tam.»
«Ależ ja jestem poganinem!»
«To nie ma znaczenia. Powiem Jej, jeśli chcesz.»
«O! Nie... nie myślałem, że na to zasłużę.»
Maria Magdalena idzie do Dziewicy.
Mimo ze poganin to pokorny! Wlasnie z takich rekrutowali sie pierwsi chrzescijanie.
«Matko, Longin jest tutaj... Ofiarowuje Ci włócznię.»
«Wprowadź go.»
Pan domu, który stoi na progu, szemrze:
«Ależ to poganin...»
«Ja jestem Matką wszystkich, człowieku, tak jak On jest Odkupicielem wszystkich.» [.........]
Bo teraz oczywiscie ,Nie ma żyda ani Greka'. Teraz Kościół obejmie wszystkich. Pierwsi poganie nawroceni to ci co widzieli Mękę Jezusa na własne oczy.
Oryginalne rzymskie malarstwo. Lepszych wyobrazen tych ludzi nie ma. Jak widac twarze jak nasze w koncu nasi przodkowie tylko stroje z epoki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:55, 10 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
Longin wchodzi (zdjął swój płaszcz) i na progu pozdrawia na sposób rzymski, gestem ramienia, a następnie mówi:
«Ave, Domina! Rzymianin pozdrawia Ciebie – Matkę rodzaju ludzkiego. Prawdziwą Matkę. Nie chciałem być przy... przy... przy tym, ale otrzymałem rozkaz. Jednak służę Ci, dając Ci to, czego pragniesz, i wybaczam losowi, że przeznaczył mnie do tej strasznej rzeczy. Oto [włócznia].»
Ave Domina! Salut rzymski! Wiecie co to znaczy? Za takie cos policja was zamknie! Taskie debilne czasy! Piekna scena gdy madry Rzymianin po swojemu oddaje hołd kobiecie a to spoleczenstwo patriarchalne na dodatek z tym ze kobiety szanowali! Tu ma przed soba Matkę Rodzaju Ludzkiego! On mial rozkaz nadzorowac egzekucje! Widzicie jaki paradoks! Spodziewalibyscie sie zbira! Nie! Bóg go wyznaczyl zeby go nawrocic WLASNIE DLATEGO ZE BYL DOBRY I MADRY! Gdyby nie przezyl szoku to by sie nie nawrocil! Takie sa drogi Boga!
I daje Maryi włócznię, [a właściwie] – samo ostrze, zawinięte w czerwone sukno, bez drzewca. Maryja bierze je, jeszcze bardziej blednąc. Wargi jakby znikły z powodu Jej bladości. Nawet one drżą. Mówi:
«Niech On cię doprowadzi do Siebie przez wzgląd na twą dobroć.»
Czyli abys przyjal chrzest!
«To był jedyny Sprawiedliwy, którego spotkałem w całym rozległym cesarstwie Rzymu. Żałuję, że znałem Go jedynie z opowiadań moich kompanów. Teraz... jest za późno!»
«Nie, synu. On skończył ewangelizować. Ale Jego Ewangelia pozostaje, w Jego Kościele.»
Po ludzku Longin mowi. ,Byl dobry szkoda ze przegral'! Tak! A Maryja... Nie! Wygrał! To jest tajemnica krzyża! Przekracza umysl ludzki!
«Gdzież jest Jego Kościół?» – pyta Longin nieco ironicznie.
«Jest tutaj. Dziś jest uderzony i rozproszony, lecz jutro zgromadzi się jak drzewo, które po burzy układa na miejscu swe listowie. A nawet gdyby nie było tu nikogo, Ja tu jestem. I Ewangelię Jezusa Chrystusa, Syna Boga i Mojego, mam całą zapisaną w Moim sercu. Wystarczy, że spojrzę w Moje serce, aby ją powtórzyć.»
Czyli sceptycznie mowi? Wygral? To gdziez Jego Kościół! Oczywiscie chwila byla straszna. Zamet niepewnosc! Ale pozostala Maryja i na Niej powstal Kościół! Co wiemy dzis widzac jak wyrosl.
«Przyjdę. Religia, która ma za przywódcę takiego Bohatera musi być boska. Ave, Domina!»
Longin odchodzi. Maryja całuje włócznię, na której znajduje się jeszcze krew Jej Syna... I nie chce zetrzeć tej krwi: “rubinów Boga na okrutnej włóczni” – jak mówi... I tak mija dzień – pośród przejaśnień i burzowych chmur.
Rzymianin stwierdza ze religia TAKIEGO przywodcy musi byc naprawde od Boga bo przypomne bylo wtedy w Rzymie wielobostwo! Olbrzymi chaos wierzen!
A Matka oczywiscie zachowuje wlocznie jako relikwie!
Jan powraca dopiero wtedy, gdy słońce w zenicie mówi, że to południe.
«Matko, nie znalazłem nikogo, prócz... Judasza z Kariotu.»
«Gdzież jest?»
«O! Matko! Co za okropność! Wisi na drzewie oliwnym, napuchnięty i czarny, jakby nie żył od wielu tygodni. Rozkładający się, straszny... Ponad nim sępy, kruki, skrzeczą w przerażających bójkach... To ich wrzawa przyciągnęła mnie w to miejsce. Byłem na drodze na Górę Oliwną i na jednym wzgórzu ujrzałem kłębowiska czarnych ptaków. Podszedłem tam... Dlaczego? Nie wiem. I ujrzałem. Co za okropność!...»
,Znalezli' Judasza...
«Okropność! Dobrze mówisz. Oprócz Dobroci jest też Sprawiedliwość. Rzeczywiście, w tej chwili Dobroć jest nieobecna... Ale Piotr! Ale Piotr!... Janie, mam włócznię. Ale o szatach... Longin nie mówił.»
Oprocz Dobroci czyli Miłosierdzia jest tez SPRAWIEDLIWOŚĆ! I nigdy o tym nie zapominajmy!
«Matko, mam zamiar iść do Getsemani. On został tam ujęty bez płaszcza. Być może jest tam jeszcze. Potem pójdę do Betanii.»
«Idź. Idź po płaszcz... Inni są u Łazarza. Nie chodź więc do Łazarza. Nie ma potrzeby. Idź i wracaj tu.»
Czyli ruszaja na poszukiwanie kolejnych relikwii...
Płaszcz Jezusa to oczywiscie prostokatna tkanina.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:59, 10 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
Jan wychodzi bardzo szybko, nie biorąc nic do jedzenia... jak Maryja, która też nic nie jadła. Niewiasty stojąc spożyły chleb i oliwki, cały czas pracując nad balsamami. Joanna, żona Chuzy, przybywa z Jonatanem. Ma wygląd płaczki. Na widok Maryi mówi:
«On mnie ocalił! Mnie ocalił, a sam jest martwy! Teraz wolałabym nie być ocaloną!»
Rozpacz ich ogarniala...
To Matka Bolejąca musi pocieszać to dziecko – uzdrowione, lecz nadwrażliwe. Pociesza ją więc i umacnia, mówiąc:
«Nie znałabyś Go i nie pokochała, i nie mogłabyś Mu teraz służyć. Ileż będzie trzeba zrobić w przyszłości! I musimy działać, bo widzisz... My pozostałyśmy, a mężczyźni uciekli. To zawsze niewiasta naprawdę rodzi. Dla Dobra. Dla Zła. My zrodzimy nową Wiarę. Jesteśmy nią napełnione, została ona w nas złożona przez Boga, naszego Małżonka. I zrodzimy ją dla ziemi, dla dobra świata. Spójrz, jaki On piękny! Jak uśmiecha się i żebrze o świętą pracę, jaką wykonujemy! Joanno, wiesz o tym, że cię kocham. Nie płacz już.»
Pocieszycielka nasza! Matka mowi ze Kościół tworza kobiety co widac zreszta fizycznie! Tak nie musza byc w hierarchii! Bardzo czesto wtedy najpierw kobieta sie nawracala a potem przekonywala meza!
«Ale On nie żyje! Tak, tu przypomina jeszcze żywego. Ale teraz już nie żyje. Czymże jest świat bez Niego?»
«On powróci. Idź, módl się, czekaj. Im bardziej będziesz wierzyć, tym szybciej zmartwychwstanie. Ta wiara jest Moją siłą... I jedynie Bóg, szatan i Ja wiemy, jak jest atakowana wiara w Jego Zmartwychwstanie.»
Podstawowa kwestia Zmartwychwstania! Jesli nie zmartwychwstal to nic nie ma sensu!
Joanna odchodzi, szczupła i pochylona, jak lilia zbyt napełniona wodą. Po jej odejściu Maryję ponownie ogarnia udręka.
«Wszystkim! Wszystkim muszę dodawać sił. A kto Mnie ich udzieli?»
I płacze, głaszcząc Twarz na wizerunku, bo teraz usiadła blisko skrzyni, na której chusta jest rozciągnięta.
On Jej doda sił! Tak Matka Bolejąca innym musi sił dodawać jeszcze!
Przybywa Józef i Nikodem. Dzięki temu niewiasty nie muszą wychodzić dla zakupienia mirry i aloesu, bo przynieśli to w torbach. Siły mężczyzn opadają na widok Oblicza odbitego na suknie i wstrząśniętej twarzy Matki. Siadają w kącie po pozdrowieniu Jej i milczą, poważni, przytłoczeni... Potem odchodzą. Maryja nie ma już sił mówić. W miarę jak nadchodzi wieczór, jak zbliża się kłębowisko parnych, przygniatających chmur, staje się coraz bardziej biednym, rozdartym stworzeniem. Mroki wieczoru są dla Niej – jak dla wszystkich, którzy cierpią – źródłem wielkiej boleści.
Wszyscy opadaja z sil raczej duchowych zreszta bo nie o miesnie tu chodzi tylko o wewnetrzna udreke ktora ich wycieńczyła!
Inni także stają się smutniejsi, szczególnie Salome, Maria Alfeuszowa i Zuzanna. Wreszcie nadchodzi dla nich pociecha, bo przychodzi grupa, w której jest Zebedeusz, małżonek Zuzanny i Szymon oraz Józef, synowie Alfeusza. Dwaj pierwsi pozostają w sieni i wyjaśniają, że Jan ich odnalazł, przechodząc przez przedmieście Ofel. Dwóch pozostałych znalazł Izaak. Błąkali się po polach, zastanawiając się, czy powrócić do miasta, czy też iść odnaleźć braci, którzy – jak przypuszczali – są w Betanii. Szymon mówi:
«Gdzie jest Maryja? Chcę Ją zobaczyć» – i podąża za swą matką. Całuje przygnębioną krewną.
Czyli niewiasty ujrzaly swoich krewnych żywych co oczywiscie jest wielka pociechą!
«Jesteś sam? Dlaczego nie ma z tobą Józefa? Dlaczego się rozłączyliście? Czyżby znowu jakiś zatarg między wami?... Nie powinniście. Widzicie? Przyczyna niezgody nie żyje!» – i pokazuje Mu twarz na chuście.
Szymon spogląda i płacze. Mówi:
«Nie rozłączyliśmy się i już się nie opuścimy. Tak, przyczyna niezgody nie żyje... ale nie tak, jak Ty myślisz. Umarła, bo teraz Józef pojął... Józef jest na dworze... nie ośmiela się wejść...»
«O, nie! Przecież nigdy nie wywołuję lęku. Jestem samą litością. Przebaczyłabym nawet Zdrajcy, ale nie mogę, bo zabił się.»
Byly pomiedzy nimi waśnie az do tego stopnia ze jeden wstydzi sie spojrzec Matce w oczy... Ona jednak nie wywoluje lęku bo jest samą litością!
Maryja wstaje. Idzie pochylona i woła:
«Józefie! Józefie!»
Zalany łzami Józef nie odpowiada. Maryja podchodzi do drzwi – jak to uczyniła, kiedy rozmawiała z Judaszem – i wsparta o futrynę wyciąga rękę. Kładzie ją na głowie najstarszego z bratanków [Swego małżonka]. Głaszcze go i mówi:
«Pozwól Mi wesprzeć się na jakimś Józefie! Wszystko było spokojne i pogodne, kiedy to imię królowało w Moim domu. Potem Mój święty umarł... i wszelkie ludzkie dobra biednej Maryi umarły także. Zostało Mi dobro nadprzyrodzone: Mój Bóg i Syn... Teraz jestem Opuszczoną... Ale gdybym mogła być w ramionach jakiegoś Józefa, którego kocham – a ty wiesz, że ciebie kocham – poczułabym się mniej opuszczona. Wydawałoby Mi się, że powróciłam do przeszłości i mogłabym powiedzieć: “Jezusa nie ma, ale nie umarł. Jest w Kanie, w Nain, z powodu pracy, ale zaraz wróci...” Chodź, Józefie. Wejdźmy razem tam, gdzie On czeka na ciebie, żeby się do ciebie uśmiechnąć. Pozostawił nam Swój uśmiech, aby nam powiedzieć, że nie żywi urazy.»
Wiadomo ktorego Józefa ten inny Jej przypomina! Widzimy ze Matka nie ma zadnego slowa nagany czy prentensji! Jak jej slowa potrafia zmiekczyc serce!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:43, 17 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Józef wchodzi. Maryja trzyma go za rękę. Kiedy widzi, że usiadła, pada przed Nią na kolana, z głową na Jej kolanach, i szlocha:
«Przebacz! Przebacz!»
«To nie Mnie, lecz Jego musisz o to prosić.»
«On nie może mi dać przebaczenia. Na Kalwarii próbowałem przyciągnąć Jego spojrzenie. Patrzył na wszystkich, ale nie na mnie... Ma rację... Poznałem Go i pokochałem jako Nauczyciela zbyt późno. Teraz to skończone.»
Widzimy żal ze zbyt pozno uwierzyl! To pokazuje ze nawracac sie trzeba jak najszybciej! Kazdy dzien zwloki pozniej bedzie przez was strasznie zalowany! Odkladajac wiare ,na pozniej', tylko tracisz.
«Teraz to się zaczyna. Pójdziesz do Nazaretu i powiesz: “Wierzę”. Twoja wiara będzie mieć wartość nieskończoną. Będziesz Go kochał doskonałością przyszłych apostołów, którzy będą mieć zasługę miłowania Jezusa, znanego im tylko duchem. Zrobisz to?»
«Tak! Tak! Aby wynagrodzić. Ale chciałbym usłyszeć od Niego jedno słowo, a już nigdy go nie usłyszę...»
Zmarnowal szanse i to boli. Ale jest przed nim droga taka jak przed nami! Wierzyc ufac nie widzac Go fizycznie oczami.
«Trzeciego dnia zmartwychwstanie i będzie mówił do tych, których kocha. Wszyscy usłyszą Jego Głos.»
«Błogosławiona jesteś, Ty, która potrafisz wierzyć...»
Ufność Matki jest doskonala! On moze jeszcze jednak ujrzec Zmartwychwstałego. A my juz nie.
«Józefie! Józefie! Mój małżonek był twoim wujkiem i uwierzył w rzecz jeszcze trudniejszą do przyjęcia niż ta. Potrafił uwierzyć, że biedna Maryja z Nazaretu była Oblubienicą i Matką Boga. Dlaczego ty – bratanek tego Sprawiedliwego, noszący jego imię – nie umiesz uwierzyć, że Bóg potrafi powiedzieć Śmierci: “Dość!”, a Życiu: “Powróć!”?»
«Nie zasługuję na tę wiarę, gdyż byłem zły. Byłem wobec Niego niesprawiedliwy. Ale Ty... Ty jesteś Matką. Pobłogosław mnie. Przebacz mi... Daj mi pokój...»
Z rodziny tego Józefa a jednak trzymal sie z dala! Tak to nie bylo tak ze jak juz krewni to za Jezusem! Wszak w rodzinnym miasteczku malo kto uwierzyl! Przeciez to ten ,zwykly syn ciesli'! A kim niby mial byc?! Przeciez jasno bylo zapowiedzianie BÓG Z NAMI! Czyli logiczne ze bedzie wsrod zwyklego ludu.
«Tak... Pokój... Przebaczenie... O, Boże! Pewnego razu powiedziałam: “Jakie to trudne być Odkupicielem”. Teraz mówię: “Jakże jest trudno być Matką Odkupiciela!” Litości, Mój Boże! Litości... Idź, Józefie. Twoja matka tak bardzo cierpiała w tych godzinach. Pociesz ją... Ja tu zostaję... ze wszystkim, co mam po Moim Dziecku... A Moje samotne łzy wyjednają ci wiarę. Żegnaj, Mój bratanku. Powiedz wszystkim, że chcę milczeć... rozmyślać... modlić się... Jestem... Jestem biedną niewiastą, zawieszoną nad przepaścią na nitce... Tą nitką jest Moja wiara... A wasza niewiara – bo nikt nie potrafi wierzyć całkowicie i święcie – stale potrąca tę nitkę... I nie wiecie, jakiego trudu ode Mnie wymagacie... Nie wiecie, że pomagacie szatanowi Mnie dręczyć. Idź...»
Matka nie byla robotem zaprogramowanym na bezmyslne posluszenstwo! Nie miala z automatu wiary! Czyli przezywala wszelkie ludzkie rozterki a niewiara wokol jeszcze w Nią uderzała.
Maryja zostaje sama... Klęka przed chustą. Całuje czoło, oczy, usta Swego Syna i mówi:
«Tak! Właśnie tak! Aby mieć siłę... Muszę wierzyć. Muszę wierzyć. Za wszystkich.»
Zapadła noc, bez gwiazd, ciemna, parna. Maryja zostaje w ciemnościach ze Swym bólem. Dzień szabatu skończył się.
Matka musi miec wiare za wszystkich. Bo Ona wlasnie wypelnia to co ludzie powinni a tego nie robia. Zatem jest to wynagradzanie Bogu za ludzkosc. Do tego dolaczyc moze kazdy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:12, 19 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Napisane 31 marca 1945. A, 11807-11828
Maria Alfeuszowa wchodzi ostrożnie i słucha. Być może myśli, że Dziewica usnęła. Zbliża się, pochyla i widzi Ją na kolanach, z twarzą przy ziemi, na chuście. Szepcze:
«O, nieszczęsna! Tak tu została!»
Pewnie sądzi, że Maryja śpi lub straciła przytomność. Ale Ona, wychodząc ze Swej modlitwy, mówi:
«Nie. Ja się modliłam.»
«Ale na kolanach! W ciemnościach! W chłodzie! Przy otwartym oknie! Spójrz, jesteś zziębnięta.»
«Ale czuję się lepiej, Mario.
Pokazuje to pieknie ze niewygody ciala czyli wyrzeczenia podnosza dusze! Wygodnictwo szkodzi! O tym wiedza wszyscy swięci! Nie dazyc do przyjemnosci ciala tylko do szczescia duszy! A to czesto jest sprzeczne i nie da sie polaczyc.
Tylko Przedwieczny wie, jak wyczerpałam się podtrzymywaniem tak wielu chwiejnych, oświecaniem tylu dusz, które nawet śmierć Jezusa nie oświeciła. W czasie modlitwy zaś wydawało Mi się, że czuję anielską woń, świeżość Nieba, pieszczotę skrzydeł... Przez jedną chwilę... Nie więcej. Zdało Mi się, że do morza mirry, która w swej wściekłości pogrąża Mnie już od trzech dni, wpadła kropla uspokajającej słodyczy. Wydawało mi się, że zamknięte sklepienie Niebios uchyliło się i promienna smużka zstąpiła na Porzuconą. Wydawało Mi się, że – przychodząc z nieskończonej dali – jakiś duchowy szept mówił Mi: “To rzeczywiście skończone”. Moja modlitwa – aż do tej chwili pełna rozpaczy – uspokoiła się. Zabarwiła się promiennym pokojem... o! Zaledwie odcieniem tego promiennego pokoju, jaki posiadały Moje kontakty z Bogiem na modlitwie... Moje modlitwy!...
Matka byla zmeczona podtrzymywaniem mnostwa niedowiarkow KTORZY NAOCZNIE WIDZIELI JEZUSA I JEGO CUDA! I CO? I NIE DOWIERZALI NADAL!
Czyli gdyby Chrystus teraz osobiscie chodzil po swiecie TO I TAK zadnych dodatkowych by nie nawrocil! Gdyby bylo inaczej to by chodzil!
Jedyne pocieszenie miala Matka na modlitwie od Boga co pokazuje nam gdzie go szukac!
Mario, czy bardzo kochałaś swego Alfeusza, kiedy byłaś zaślubioną dziewicą?»
«O! Maryjo!... Radowałam się jutrzenką, mówiąc sobie: “Noc minęła. Jedna mniej na oczekiwanie”. Cieszyłam się o zachodzie słońca, mówiąc sobie: “Znowu skończył się dzień. Bliższe jest moje wejście pod jego dach”. A kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, śpiewałam jak skowronek myśląc: “Wkrótce przyjdzie”. A kiedy widziałam, jak przychodził ze swym pięknym obliczem jak mój Juda – to dlatego Juda jest moim ulubieńcem – ze swym okiem zakochanego jelenia, jak u mojego Jakuba, o!... wtedy już nie wiedziałam, gdzie się znajduję! I kiedy pozdrawiał mnie, mówiąc: “Słodka oblubienico!”, a ja mogłam mu powiedzieć: “Mój panie”, wtedy... Sądzę, że gdyby mnie w tamtej chwili zmiażdżył wielki wóz albo gdyby dosięgła mnie strzała, nie odczułabym bólu. I potem, kiedy byłam jego małżonką... Ach!...»
Maria zatraca się w ekstazie wspomnień.
A tu opis milosci kobiety i mezczyzny! Jak widac nie wszyscy wtedy brali slub dla interesu bo takie poany rodu czy cos! Malzenstwa z milosci byly! Zwlaszcza pewnie w Izraelu bo przeciez mieli wzor Piesni nad Piesniami.
Potem odzywa się:
«Ale skąd to pytanie?»
«Aby ci wyjaśnić, czym były dla Mnie modlitwy. Pomnóż przez sto swoje odczucia, spotęguj je tysiące, tysiące razy, a zrozumiesz, czym zawsze była dla Mnie modlitwa, oczekiwanie na tę godzinę...
Zwykle ludzie nie odczuwaja takiej milosci do Boga jak do plci przeciwnej. I potocznie milosc kobiety do mezczyzny uchodzi za szczyt milosci. Stad Matka porownuje zgodnie z Biblia ktora tez uzywa tej milosci do opisu rzeczywiscie najwiekszej do Boga. Niektorzy np. ja odczuwaja jednak te miłość Boga jako najwieksza jaka istnieje bezposrednio bez porownan.
Tak, myślę, że nawet wtedy gdy nie modliłam się w spokoju groty lub Mojej izdebki, lecz oddawałam się niewieścim pracom, Moja dusza bez przerwy się modliła... Ale kiedy mogłam powiedzieć: “Oto nadchodzi godzina Mojego skupienia się w Bogu”, Moje serce płonęło, bijąc mocno. A kiedy zatracałam się w Nim... wtedy... Nie... Tego nie mogę ci wyjaśnić. Kiedy będziesz w światłości Boga, wtedy pojmiesz...
Matka odroznia ,modlitwe podczas pracy' od modlitwy w czasie tylko modlitwy. Istotnie tego nie da sie porownac. W czasie pracy musisz myslec co robisz. A w ciszy i skupieniu caly jestes przy Bogu. Oczywiscie jak widzimy rozmowczyni nie byla na wysokim stopniu duchowym i nie pojmowala. Bo nie da sie tego wytlumaczyc.
Ale wszystko to od trzech dni straciło się... I to było jeszcze bardziej rozdzierające niż nie mieć już Syna... A szatan trudził się przy dwóch nałożonych na siebie ranach: śmierci Mojego Dziecka i opuszczenia przez Boga; trudził się, by zadać trzecią ranę, straszliwą: nieobecności wiary. Mario, kocham cię bardzo i jesteś Moją krewną. Powiesz o tym później twoim synom - apostołom, aby potrafili wytrwać w apostolacie i pokonać szatana. Jestem pewna, że gdybym poddała się tej wątpliwości i gdybym uległa pokusie szatana, i gdybym powiedziała: “To niemożliwe, że On zmartwychwstanie”, zaprzeczając Bogu – bo to powiedzieć znaczyłoby zaprzeczyć Prawdzie i Potędze Boga – w nicość wpadłoby tak wielkie Odkupienie. Ja, nowa Ewa, na nowo ugryzłabym owoc pychy i duchowego zmysłu i zniweczyłabym dzieło Mojego Odkupiciela. Apostołowie będą w ten sposób stale kuszeni: przez świat, przez ciało, przez władzę, przez szatana. Niech pozostaną nieugięci, na przekór wszelkim udrękom – a cielesne cierpienia będą jeszcze najlżejsze – ażeby nie zniszczyć tego, co Jezus uczynił.»
Matka byla ostro atakowana przez demony aby zwatpila. Nie nie zmartwychwstanie! Wtedy gdyby ulegla zrobila by prawie to co Ewa. I widzimy zapowiedz ze ksieza tak samo beda dreczeni! I jest to nieporownywalne z pokusami ciala! Tak! Ksieza sa dreczeni przez demony niewiarą! To wszystko legendy! I to jest najgorsza pokusa a nie jakis tam seks jak wciskaja prostakom wedle ich prostackich popedow. I tu ksiadz musi wytrwac.
«Ty, Maryjo, powiedz to moim synom... Cóż może powiedzieć Twoja biedna szwagierka?! O, a jednak! Gdyby przyszli! Cierpliwości!... uciec w pierwszej godzinie!... Ale potem!...»
«Widzisz, że Łazarz i Szymon mieli polecenie przyprowadzić ich do Betanii. Jezus wie wszystko...»
«Tak... Ale... Och! Kiedy ich ujrzę, zrobię im gorzkie wyrzuty. Byli tchórzami. Niechże by wszyscy nimi byli, ale nie oni – moi synowie! Nigdy im nie wybaczę...»
«Przebacz, przebacz... To była chwila zagubienia... Nie wierzyli w to, że Jezus zostanie pojmany. On to wprawdzie powiedział...»
«To dlatego im nie wybaczę. Wiedzieli o tym. Byli więc przygotowani. Kiedy się o czymś wie i kiedy wierzy się temu, kto mówi, nic nie zaskakuje!»
Przypomnienie jak pouciekali ze strachu. To jest nauka wszechczasow! Kazdy spotka w swoim zyciu okazje swiadectwa i co? Ucieknie?!
«Mario, On także wam powiedział: “Zmartwychwstanę”. A przecież... gdybym mogła otworzyć wasze piersi i głowy, na sercu i na mózgu mielibyście wypisane: “To nie może się stać”.»
«Przynajmniej... Tak... Trudno w to uwierzyć... Ale my przynajmniej pozostałyśmy na Kalwarii.»
«To dzięki niezasłużonej łasce Boga. Inaczej też byśmy uciekli. Longin, słyszałaś? Powiedział: “Rzecz straszna”. A przecież jest żołnierzem. My, niewiasty, same z jednym chłopcem wytrwałyśmy, dzięki bezpośredniej pomocy Boga. Więc się tym nie chełp. To nie nasza zasługa.»
Widzimy co mieli w srodku otaczajacy Jezusa. Zmartwychwstanie?! Niemozliwe! Tacy ,racjonalisci'!
A ci co wytrwali to tylko dzieki łasce Boga! Sami z siebie tez by uciekli.
«A dlaczego nie oni?...»
«Bo oni będą kapłanami jutra i muszą wiedzieć... Muszą wiedzieć – doświadczywszy tego na sobie – jak łatwo człowiekowi wiernemu jakiemuś Credo wyprzeć się wiary. Jezus nie chce kapłanów, którzy o mało co staliby się Jego najbardziej zaciętymi nieprzyjaciółmi....»
Tak! Czlowiekowi bardzo latwo wyprzec sie gdy tylko zamajaczy ,okazja' ze mozna jakos ,lepiej sie urzadzic' bez Boga.
«Mówisz o Jezusie tak, jakby już powrócił...»
«Widzisz? Sama poświadczasz, że nie wierzysz. Jakże więc możesz robić wyrzuty synom?»
Maria Alfeuszowa nie wie, co odpowiedzieć. Pozostaje z pochyloną głową, dotykając mimowolnie różnych przedmiotów. Znajduje lampkę i wychodzi z nią. Po chwili przychodzi z zapaloną i stawia ją na zwykłym miejscu.
Widzicie jak na kazdym kroku wychodzila niewiara. Naprawde mocno NIE WIERZYLI ,w to całe zmartwychwstanie'. Tak bylo! Widzimy niebywale realistyczny opis natury ludzkiej. To nie sa opowiesci basniowe tylko relacja z prawdziwych wydarzen. Dlatego Bóg dal tak cenne objawienia abysmy sie uczyli z nich ku naszemu dobru.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:36, 23 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Znajduje lampkę i wychodzi z nią. Po chwili przychodzi z zapaloną i stawia ją na zwykłym miejscu.
Maryja ponownie usiadła naprzeciw rozpostartej chusty. Chusta ta – w żółtym świetle lampy oliwnej, przy jej drżącym płomieniu – nabiera jakiejś szczególnej żywotności i [wizerunek] wydaje się poruszać ustami i oczyma.
«Nic nie jesz?» – pyta szwagierka Maryi nieco udręczona.
«Trochę wody. Chce Mi się pić.»
Maria wychodzi i powraca... z mlekiem.
«Nie nalegaj, nie mogę. Wody – tak. Nie mam już w sobie wody... Sądzę, że nie mam też krwi. Ale...»
Znane zjawisko ze przy silnych przezyciach nie chce nam sie jesc i pic. Zwlaszcza po zgonie w bliskiej rodzinie.
Ktoś puka do drzwi. Maria Alfeuszowa wychodzi. Szept w sieni... a potem Jan wsuwa głowę do środka.
«Janie, wróciłeś. Znowu nic?»
«Nie. [Jest] Szymon Piotr... i płaszcz Jezusa... razem... w Getsemani. Płaszcz... – Jan osuwa się na kolana i mówi: – Oto on. Ale jest cały podarty i zakrwawiony. Ślady dłoni – to ślady rąk Jezusa, bo On miał takie długie i delikatne dłonie. Ale rozdarcia pochodzą od zębów. Widać wyraźnie, że to zęby człowieka. Myślę, że to był... że to był Judasz Iskariota, bo blisko miejsca, w którym Szymon Piotr znalazł płaszcz, znajdował się strzęp żółtej szaty Judasza. Wrócił tam... potem... zanim się zabił. Spójrz, Matko.»
!!! Judasz gryzl szaty po Jezusie! Pierwsze slysze! Ale nie dziwi przeciez to opetany! Ta szata nie zginela wiec! Musi byc w jakims kosciele a nawet wielu! Mogli ja pociac na relikwie!
Maryja cały czas głaszcze i całuje ciężki czerwony płaszcz Swego Syna, lecz przynaglona przez Jana rozkłada tkaninę i widzi krwiste ślady, ciemniejące na krwawej czerwieni, i rozdarcia zębów. Szepcze z drżeniem:
«Ile krwi!»
Wydaje się, że tylko ją widzi.
«Matko... ziemia jest od niej zaczerwieniona. Szymon, który pobiegł tam, w górę, w pierwszych godzinach poranka, mówi, że na trawie była jeszcze świeża krew, na listkach... Jezus... Nie wiem... Nie wydawał się zraniony... Skąd więc tyle krwi?»
«Z Jego Ciała. W trwodze...
Jak mowi Pismo krew Jezusa przed męka nie pochodzila z ran! Tylko z ,trwogi'! I nie bynjamniej Jezus ,nie bał się że tak będą bili'! Nie! Trwoga byla o to ilu pojdzie do piekla! Ilu jest potepionych MIMO JEGO MĘKI! Ból Jezusa to GŁÓWNIE ból duchowy.
O! Jezus - całkowita Ofiara!... O! Mój Jezus!» – Maryja lamentuje tak udręczona, z płaczem tak wyczerpującym, że niewiasty pojawiają się w drzwiach, patrzą, a potem się wycofują.
«To... To było wtedy, gdy Go wszyscy opuścili... Wy... co robiliście, kiedy On przeżywał udrękę Swej pierwszej agonii?»
«Spaliśmy, Matko...» – Jan płacze.
Widzimy tu jak potem sie zaluje kazdego zawodu sprawionego Bogu! Nie mowiac o grzechach!
«Szymon tam był? Opowiedz.»
«Poszedłem poszukać płaszcza. Miałem zamiar poprosić o to Jonasza i Marka... Ale uciekli. Dom jest zamknięty i wszystko – opuszczone. Wtedy zszedłem w dół aż do murów, aby przejść całą tę drogę, jak w czwartek... Byłem tego wieczoru tak zmęczony, tak strapiony, że nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie Jezus zostawił płaszcz. Wydawało mi się, że najpierw go miał, a potem już go nie miał... Na miejscu ujęcia – nic... Tam, gdzie byliśmy w trójkę – nic... Poszedłem ścieżką, którą odszedł Nauczyciel... I sądziłem, że Szymon Piotr też nie żyje, bo ujrzałem go skulonego przy skale. Krzyknąłem. Podniósł głowę... Myślałem, że oszalał, tak był zmieniony. Wydał okrzyk i usiłował uciec. Ale zachwiał się, oślepiony wylewanymi łzami, i złapałem go. Powiedział mi: “Zostaw mnie. Jestem demonem. Zaparłem się Go, jak to zapowiedział... i zapiał kogut, i On na mnie spojrzał... Uciekłem... Biegałem we wszystkie strony po polach i potem znalazłem się tutaj. I widzisz? Jahwe sprawił, że znalazłem tu Jego Krew, aby mnie oskarżyć. Wszędzie krew! Wszędzie krew! Na skale, na ziemi, na trawie. To ja sprawiłem, że się rozlała... jak ty, jak wszyscy... Ale ja zaparłem się tej Krwi.” Wydawało mi się, że majaczył. Usiłowałem go uspokoić i odejść z nim. Ale nie chciał. Mówił: “Tutaj! Tutaj!... aby strzec tej krwi i Jego płaszcza. Moimi łzami chcę ją zmyć. Kiedy już nie będzie krwi na tej tkaninie, być może wtedy powrócę pomiędzy żyjących, bijąc się w piersi i mówiąc: “Zaparłem się Pana”.
Widzimy jakie wyrzuty sumienia! Za to ze sie wystraszyl i powiedzial ze nie zna Jezusa! Tak! Mimo ze byl w strachu! To nie bylo ze wyparl sie i poszedl robic kase! Bal sie ze moga go zabic! A jednak i tej sytuacji czlowiek zaluje! Tu widac przedsmak czyscca.
Powiedziałem więc Piotrowi, że Ty chcesz go ujrzeć, że to Ty wysłałaś mnie, żebym go odszukał. Ale nie chciał wierzyć. Wtedy powiedziałem mu, że chciałaś też zobaczyć Judasza, żeby mu przebaczyć, i że cierpiałaś, nie mogąc tego uczynić z powodu jego samobójstwa. Wtedy płakał już spokojniej. Chciał wiedzieć wszystko. Opowiedział mi, że na trawie była jeszcze świeża krew i że to Judasz płaszcz podarł, bo znalazł kawałek jego szaty. Pozwoliłem mu mówić, mówić, a potem rzekłem: “Chodź do Matki”. O! Ileż musiałem prosić, ażeby go przekonać! A kiedy zdawało mi się, że już mi się to udało, i wstałem, aby z nim przyjść, on już nie chciał. Przyszedł dopiero pod wieczór. Ale po przejściu przez bramę ukrył się w opustoszałym ogrodzie, mówiąc: “Nie chcę, żeby mnie ludzie widzieli. Na moim czole noszę napis: “To ten, który wypiera się Boga”. Teraz, kiedy jest całkiem ciemno, udało mi się go przywlec tutaj.»
Symbolicznie przyszedl do Matki. I to pokazuje nam droge powrotu. Zawsze przez Matkę!
«Gdzie jest?» [– pyta Maryja.]
«Za tymi drzwiami» [– odpowiada Jan.]
«Niech wejdzie.»
«Matko...»
«Janie...»
«Nie czyń mu wyrzutów. On jest skruszony» [ – prosi Jan.]
«Tak mało Mnie jeszcze znasz? Wprowadź go.»
Tak! Apostol Jan myslal ze Matka zacznie miec pretensje! Mimo ze tyle czasu z Nią spedzil! Pokazuje to jak bardzo zwyklymi ludzmi byli apostolowie! Zadni tam tytani ducha. Nie bardzo wierzyli! To wielka nauka dla tych co uwazaja sie za ,bardzo wierzacych' albo gadaja ze ktos tam jest ,mocno religijny'. Nie ma takich!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|