Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:41, 23 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Widzę, że nawet pośród Rzymian jest pełne litości poruszenie... A przecież są to wojskowi, przyzwyczajeni do mordów, naznaczeni bliznami... Lecz słowa: “Mamo!” i “Synu!”, brzmią zawsze tak samo dla wszystkich, którzy – powtarzam – nie są gorsi od hien. Wszędzie są wypowiadane i rozumiane, wszędzie wywołują przypływ litości...
Rzymianie to nie dzisiejsi Wlosi! Patrzymy na nich przez pryzmat kuktury czasow poznych. Jesli podbibili swiat to nie poezja. To byli brutalni prostacy. Zreszta prostackie myslenie ulatwia dzialanie. Klapki na oczy i do przodu. A komu sie nie podoba to na krzyż. Tak podbili swiat. Jednak ta prostota okazala sie tez dobra. Bo nie bylo w nich dewiacji cywilizacyjnych. I tutaj widzimy ze potrafia sie wzruszyc.
Cyrenejczyk odczuwa tę litość... Widzi, że Maryja nie może pocałować Syna z powodu krzyża i że po wyciągnięciu ramion opuściła je, przekonana, że nie może tego uczynić. Patrzy tylko na Jezusa, próbuje się uśmiechnąć Swym męczeńskim uśmiechem, aby Go pocieszyć, podczas gdy Jej drżące wargi piją Jego łzy. On zaś, przekręcając głowę pod jarzmem krzyża, też usiłuje się do Niej uśmiechnąć i posłać pocałunek Swymi biednymi wargami, zranionymi i popękanymi od ciosów i gorączki. Cyrenejczyk, widząc to, spieszy się, aby wziąć krzyż. Robi to z delikatnością ojca, aby nie potrącić korony i nie ocierać ran.
Juz nie przymuszony! Zrozumial. I tak wy macie w zyciu. To jest do kazdego przeslanie.
Maryja jednak nie może pocałować Swego Syna... Nawet najlżejsze dotknięcie byłoby męką dla porozrywanej skóry, dlatego powstrzymuje się od tego. Poza tym... najświętsze uczucia mają głęboką wstydliwość i pragną szacunku lub przynajmniej współczucia. Tutaj zaś jest ciekawość, a przede wszystkim – pogarda. Całują się tylko ich dwie udręczone dusze.
Nie mozna okazywac miłosci w takich warunkach...
Orszak ponownie rusza w drogę pod naporem napływającego tłumu wściekłych ludzi. Napierają oni i rozdzielają Ich. Odpychają Matkę w stronę zbocza góry, wystawiając Ją na pośmiewisko całego ludu...
Widzimy ze zwyrodnialcy.
Teraz za Jezusem podąża Cyrenejczyk z krzyżem. Jezusowi, uwolnionemu od tego brzemienia, idzie się łatwiej. Bardzo głośno oddycha, często podnosi rękę do serca, jakby odczuwał wielki ból, ranę w okolicy mostkowo-sercowej. Teraz nie ma już związanych rąk, dlatego może odgarnąć za uszy włosy, które spadały z przodu, całkiem posklejane od krwi i potu. Robi to, aby odczuć powietrze na Swym posiniałym obliczu. Rozluźnia sznur na szyi, który sprawia Mu ból przy oddychaniu... Lecz Jego marsz jest już łatwiejszy.
Prawdziwa pomoc.
Maryja usunęła się z niewiastami. Potem idzie z tyłu pochodu, kiedy już przeszedł, a następnie, skrótem, kieruje się na szczyt wzniesienia, unikając obelg krwiożerczego motłochu. Teraz gdy Jezus jest swobodny, ostatni łuk góry pokonują już dość szybko i są blisko wierzchołka całkowicie przepełnionego wykrzykującymi ludźmi.
Longin zatrzymuje się i rozkazuje, aby wszyscy, bez litości, zostali usunięci niżej po to, żeby szczyt, miejsce egzekucji, był wolny. Połowa centurii wykonuje bezlitośnie rozkaz, wbiegając na małą przestrzeń i spychając wszystkich, którzy się na niej znajdują, posługując się w tym celu sztyletami i włóczniami. Pod gradem uderzeń płazem i ciosów żydzi uciekają z wierzchołka. Chcieliby wszyscy znaleźć miejsce na wyrównanym terenie, który znajduje się poniżej. Jednak ci, którzy już tam są, nie ustępują i wśród ludzi dochodzi do okrutnych bójek. Wszyscy wydają się szaleni.
Rzymianie sie nie patyczkowali. Zreszta ci zwyrodnialcy nie zasluzyli.
Jak to powiedziałam w zeszłym roku, szczyt Kalwarii ma kształt nieregularnego trapezu, lekko wzniesionego jednym bokiem. Od niego góra stromo opada aż do połowy swojej wysokości. Na tym małym miejscu są już gotowe trzy głębokie dziury wyłożone cegłami lub łupkami. Specjalnie je wykonano. Blisko nich są kamienie i ziemia, gotowe dla zamocowania krzyży. Inne dziury natomiast są zasypane kamieniami. Domyślam się, że opróżniają je w zależności od tego, ile ich potrzeba.
Na trapezoidalnym wierzchołku – od strony, gdzie góra nie opada [bardzo stromo] – jest coś w rodzaju platformy, formującej na łagodnym wzniesieniu drugi mały plac. Z niego wychodzą dwie szerokie ścieżki, które okrążają szczyt, tak że jest on odizolowany i wzniesiony [ponad nie] o co najmniej dwa metry ze wszystkich stron.
Żołnierze, którzy zepchnęli tłum ze szczytu, kładą kres bójkom zdecydowanymi uderzeniami włóczni i torują przejście, aby orszak mógł bez przeszkód przejść pozostały ostatni odcinek drogi. Pozostają tam, tworząc zaporę. Tymczasem trzej skazańcy – otoczeni żołnierzami na koniach i chronieni z tyłu przez drugą połowę centurii – dochodzą do punktu, w którym muszą się zatrzymać: do stóp naturalnej płaszczyzny, podwyższonej, która formuje wierzchołek Golgoty.
Kiedy to się dzieje, zauważam Maryję i – nieco w tyle – Joannę, małżonkę Chuzy, z czterema damami, które widziałam wcześniej. Inne wycofały się. Musiały to zrobić same, bo Jonatan jest tam, za swoją panią. Nie ma już tej, którą my nazywamy Weroniką – a do której Jezus mówił: “Niko”. Nie ma też jej służącej ani tej całkowicie zakrytej damy, której żołnierze byli posłuszni. Widzę Joannę, starszą kobietę, którą nazywają Elizą, Annę i dwie inne jeszcze, których nie potrafię zidentyfikować. Za tymi niewiastami i Mariami widzę Józefa i Szymona, synów Alfeusza, oraz Alfeusza, syna Sary, z grupą pasterzy. Walczyli z tymi, którzy chcieli ich odepchnąć, znieważając ich. Jednak siła tych mężczyzn – powiększona przez miłość i ból – okazała się tak gwałtowna, że zwyciężyli, tworząc wolne półkole.
Mestwo zwycieza! A pasterze to nie dzieci pasace gęsi we wiosce nad rzeka, tylko osoby chodzace ze stadami owiec roznych ludzi za oplata! I nocujacy z tymi masami zwierzat gdzies na odludziu! Sila sie wtedy wyrabia!
Tchórzliwi żydzi potrafili tylko wznosić pod ich adresem okrzyki [domagające się] śmierci i wyciągać pięści. Ale nic więcej, bo kije pasterzy mają sęki i są ciężkie... i nie brak siły i celów [uderzeń] tym dzielnym [ludziom]. I nie mylę się tak ich określając. Trzeba bowiem prawdziwej odwagi, żeby pozostać – przeciw wszystkim tym wrogim ludziom – w grupie tak nielicznej, rozpoznanej jako Galilejczycy lub wierni Galilejczykowi. To jedyne miejsce z całej Kalwarii, na którym nie bluźni się Chrystusowi!
Mineli 2000 lat a zydzi tacy sami jak widzimy ostatnio na przykladzie ! Ten sam lud. Gdy widza slabszego szał obelg i zniewazania. Gdy w strachu nie ma wiekszych tchorzy. I to jest obraz czlowieka nikczemnego. W kazdym ludzie nikczemnicy sa tacy wlasnie.
Góra o trzech zboczach, które łagodnie zstępują ku dolinie, jest jednym wielkim ludzkim mrowiskiem. Ziemi, żółtawej i ogołoconej, już nie widać. Pod słońcem, które się pojawia i znika, wydaje się ona ukwieconą łąką z różnokolorowymi koronami kwiatów, tak są stłoczone nakrycia głowy i płaszcze noszących je sadystów. Za strumieniem, na drodze, inne skupisko, poza murami – jeszcze inne. Na najbliższych tarasach – kolejne. Reszta miasta – naga... pusta... milcząca. Wszystko jest tutaj: cała miłość i cała nienawiść; całe Milczenie, które kocha i przebacza; cała Wrzawa, która nienawidzi i złorzeczy.
To jest poemat i widzicie ten poetycki jezyk. Valtorta to poetka i tak sformulowala te objawienia.
Podczas gdy mężczyźni wyznaczeni do egzekucji przygotowują narzędzia i kończą opróżnianie dziur [w ziemi], żydzi – którzy schronili się w kącie, naprzeciw kilku Marii – ubliżają skazańcom czekającym w swoim kwadracie. Znieważają nawet Matkę:
«Śmierć Galilejczykom! Śmierć! Galilejczycy! Galilejczycy! Przeklęci! Śmierć galilejskiemu bluźniercy! Przybijcie do krzyża też łono, które Go nosiło! Precz stąd żmije, które rodzą demony! Na śmierć! Oczyśćcie Izrael z niewiast, które się łączą z kozłami!...»
Szok! Do dzis jednak zniewazaja Matkę. Od,, kawalow" o Niej opowiadanych w Izraelu mozg staje. To sa żmijdzi.
Longin, który zsiadł z konia, odwraca się i widzi Matkę... Rozkazuje uciszyć tę wrzawę. Połowa centurii, która była za skazanymi, naciera na motłoch i całkowicie oczyszcza drugą część placu. Żydzi umykają z góry, depcząc się nawzajem. Jedenastu jeźdźców schodzi z koni. Jeden z żołnierzy bierze wszystkie konie – oprócz tego, który należy do centuriona. Prowadzi je do cienia, za zbocze, które oznaczyłam [na rysunku] jako B.
Centurion kieruje się ku szczytowi. Joanna, małżonka Chuzy, zatrzymuje go. Podaje mu amforę i sakiewkę, a potem odchodzi z płaczem w tę stronę, gdzie znajdują się inni.
Rozumiem ze pieniadze za to ze pozwoli napic sie skazancowi?
Tam, w górze, wszystko jest przygotowane. Wchodzą skazańcy. Jezus przechodzi jeszcze raz blisko Matki, która wydaje jęk. [Zaraz jednak] usiłuje go stłumić, podnosząc płaszcz do ust. Żydzi, widząc to, drwią z Niej.
Jęk byl odruchem natury. Ona go nie chciala. Bol wyrazany raduje sadystę i chce wiecej! To jest ohyda... Widzicie męstwo Matki.
Jan, łagodny Jan, który obejmuje ramieniem Maryję, aby Ją podtrzymać, odwraca się z groźnym spojrzeniem. Jego oczy wręcz fosforyzują. Gdyby nie musiał chronić niewiast, sądzę, że rzuciłby się któremuś z tych nikczemników do gardła. Zaledwie skazani weszli na nieszczęsną płaszczyznę, a już otaczają ich żołnierze z trzech stron. Pozostaje wolna tylko strona najwyższa.
Tez odruch slusznego gniewu.
Centurion daje Cyrenejczykowi polecenie oddalenia się. Ten odchodzi teraz niechętnie, nie z powodu sadyzmu, lecz z miłości. Staje przy Galilejczykach, dzieląc z nimi zniewagi, którymi tłum zasypuje niewielką liczbę wiernych Chrystusowi.
Dwóch łotrów, bluźniąc, rzuca na ziemię krzyże. Jezus milczy. Bolesna droga zakończyła się.
Koniec drogi w sensie doslownym ale nie męki. Widzimy ze Cyrenejczyk zmienil sie bardzo na dobre! Dlatego zreszta tu byl! I po to sa organizowane dzis liczne drogi krzyzowe! Zeby zmienic dusze a nie na pamiatke! To jest moc przemiany.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:47, 27 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
29. UKRZYŻOWANIE
Napisane 27 marca 1945. A, 11666-11727
[por. Mt 27,33-34; Mk 15,22-23] Czterech muskularnych mężczyzn, którzy wyglądają mi na żydów – i to żydów godnych krzyża bardziej niż skazańcy, z pewnością pochodzących z tej samej kategorii, co biczujący – wskakuje ze ścieżki na miejsce kary. Mają na sobie krótkie tuniki bez rękawów. W rękach – gwoździe, młotki i sznury. Pokazują je skazanym, drwiąc z nich. Tłum ogarnia szał okrucieństwa.
Wymierzajacy,, sprawiedliwosc" juz na oko wygladaja na pierwszych ktorzy powinni pojsc do egzekucji. Tak czesto bywa...
Centurion podaje Jezusowi amforę, aby napił się mieszaniny wina z mirrą, łagodzącej ból. Jezus odmawia. Dwóch złoczyńców, przeciwnie, pije chciwie. Potem umieszczają amforę o szerokim brzegu blisko wielkiego kamienia, niemal na szczycie wzniesienia.
Jezus bierze na siebie dobrowolnie kare za grzechy ludzi! Nie unika niczego!
Dają skazańcom nakaz rozebrania się. Dwaj łotrzy czynią to bez żadnego zawstydzenia. Zabawiają się nawet, zwróceni w kierunku tłumu, przybierając nieprzyzwoite pozy. [Odwracają się] szczególnie do grupy kapłanów, całych w bieli swych lnianych szat, którzy powrócili powoli na swe niewielkie miejsce, poniżej. Wykorzystali swe stanowiska, aby wcisnąć się na to miejsce. Do kapłanów przyłączyło się dwóch lub trzech faryzeuszy oraz inne wybitne osobistości, które nienawiść [do Chrystusa] czyni przyjaciółmi. I widzę osoby znane, takie jak faryzeusz Giokana i Izmael, uczony w Piśmie Sadok, Eliasz z Kafarnaum...
Kaci podają skazańcom trzy szmaty, aby nimi przewiązali pachwiny. Łotrzy biorą je z najstraszliwszymi bluźnierstwami. Jezus, który rozbiera się powoli z powodu bólu zranień, odmawia. Być może myśli, że będzie mógł zachować krótkie spodenki, jakie miał na Sobie w czasie biczowania. Kiedy jednak nakazują Mu je zdjąć, wyciąga rękę, aby żebrać u katów o szmatę dla zakrycia Swojej nagości. To naprawdę Unicestwiony – aż do konieczności proszenia zbrodniarzy o gałgan.
Obnazenie jest PONIZENIEM! Juz od Raju gdzie poczuli sie ponizeni bo byli nadzy. To jest skutek grzechu...
Maryja jednak ujrzała to i zdjęła długi, delikatny, biały welon, który osłaniał Jej głowę pod ciemnym płaszczem – a w który wylała już tyle łez. Zdejmuje go, nie upuszczając płaszcza. Daje go Janowi, aby go podał Longinowi dla Jej Syna. Centurion bierze welon bez stawiania przeszkód. Gdy Jezus ma się całkowicie rozebrać, odwraca się nie do tłumu, lecz w tę stronę, gdzie nie ma nikogo, ukazując plecy poorane siniakami, ciemnymi strupami i pęcherzami, krwawiącymi przez otwarte rany. Longin podaje Mu matczyny welon. Jezus go rozpoznaje. Owija nim biodra wiele razy i dobrze umocowuje, aby nie spadł... I na len skąpany dotąd jedynie łzami spadają pierwsze krople krwi, bo liczne zranienia ledwie osłonięte skrzepłą krwią otwarły się – gdy się pochylił, aby zdjąć sandały i odłożyć szaty – i krew zaczyna płynąć na nowo.
Jezus zatem byl osłonięty welonem Matki. Było to skutkiem modlitwy do Boga Maryi aby to ponizenie zostalo oszczedzone. Stad Bóg nakazal i nawet zgraja mordercow nic nie mogla zrobic.
Teraz Jezus odwraca się do tłumu i widać, że także klatka piersiowa, ramiona, nogi zostały uderzone biczami. Na wysokości wątroby – ogromnej wielkości siniec, a pod lewym łukiem żebrowym, we wnętrzu fioletowego koła, jest siedem wypukłych śladów, zakończonych siedmioma krwawiącymi rozdarciami... Okrutne uderzenie biczem w tej tak wrażliwej okolicy przepony... Kolana potłuczone przez powtarzające się upadki – które rozpoczęły się zaraz po ujęciu Jezusa, a skończyły się dopiero na Kalwarii – są czarne od krwiaków i otwarte na rzepce. Szczególnie na prawym kolanie jest wielkie krwawiące odarcie.
Umęczony...
Tłum naigrawa się z Niego, tworząc rodzaj chóru:
«O, piękny! Najpiękniejszy z synów ludzkich! Córy Jeruzalem uwielbiają Ciebie...»
I intonują na melodię psalmu:
«Mój umiłowany jest promienny bielą i rumiany, wyróżnia się spośród tysięcy. Głowa Jego – to złoto, Jego włosy jak gałęzie palmy, jedwabiste jak pióra kruka. Oczy Jego są jak gołębice nad potokami, kąpiące się nie w wodzie, lecz w mleku. Policzki Jego jak zagony wonnych ziół, wargi Jego jak lilie ociekające najcenniejszą mirrą. Ręce Jego są jak praca złotnika, ozdobione różowym cyrkonem. Tors Jego to kość słoniowa, przetykana żyłkami szafiru. Jego nogi doskonałe kolumny z białego marmuru na podstawach ze złota. Dostojeństwo Jego równe Libanowi, wspanialszy jest od wysokiego cedru. Język Jego jest słodyczą i cały jest pełen powabu!»
Skrajne bestialstwo! Spiewaja biblijne MODLITWY ABY WYSMIAC! Coz moze byc bardziej zwyrodnialego?!
I śmieją się, i krzyczą:
«Trędowaty! Trędowaty! Musiałeś uprawiać nierząd z jakimś bóstwem, skoro Bóg tak Cię uderzył? Szemrałeś może przeciw świętym Izraela jak Miriam, siostra Mojżesza, skoro tak zostałeś ukarany? O! O! Doskonały! Ty jesteś Synem Bożym? Ależ nie! Jesteś poronionym płodem szatana! Mamona jest silniejsza od Ciebie. Ty... Ty... jesteś szmatą bezsilną i odrażającą!»
Dno zwyrodnienia! Juz chocby sam widok powinien ich poruszyc a dla nich to zabawa!
[por. Mt 27,38; Mk 15, 27-28; Łk 23, 33; J 19,18] Złoczyńcy są już przyczepieni do krzyży i ustawieni na miejscach: jeden po prawej, a drugi po lewej stronie w odniesieniu do miejsca przeznaczonego dla Jezusa. Krzyczą, złorzeczą, przeklinają... zwłaszcza, gdy niosą ich [krzyże] do dziur, bo wtedy doznają wstrząsów, a sznury rozcinają ich nadgarstki. Ich bluźnierstwa przeciw Bogu, przeciw Prawu, Rzymianom i żydom są straszliwe.
Zloczyncy jeszcze obaj byli w tym momencie źli. Dopiero potem jeden sie zmienil.
Teraz kolej na Jezusa. On, Łagodny, kładzie się na drzewie. Dwaj złoczyńcy tak się buntowali, że czterech katów – którym nie udało się wykonać [zadania] – musiało wezwać na pomoc żołnierzy, aby ich trzymali, żeby kopnięciami nie odsuwali dręczycieli, przymocowujących ich przeguby. Lecz przy Jezusie nie potrzebują pomocy. On kładzie się i umieszcza głowę tam, gdzie Mu każą. Rozwiera ramiona tak, jak Mu nakazali; wyciąga nogi tak, jak Mu polecili. Troszczy się jedynie o odpowiednie umieszczenie welonu.
To jest oddanie Siebie za grzechy...
Teraz Jego długie ciało, szczupłe i białe, odróżnia się od ciemnego krzyża i żółtawej ziemi. Dwóch oprawców siada Mu na piersiach, aby utrzymać Go nieruchomo. Myślę o ucisku i cierpieniu, jakie musi odczuwać pod ich ciężarem. Trzeci bierze Jego prawe ramię, trzymając je jedną ręką w pierwszej części przedramienia, a drugą – za czubki palców. Czwarty ma już w ręce długi zaostrzony gwóźdź, o trzonie czworokątnym, zakończony główką okrągłą i płaską, szeroką jak dawny grosz. Patrzy, czy wykonany już w drzewie otwór odpowiada złączu promieniowo-łokciowemu nadgarstka. Pasuje. Kat przykłada koniec gwoździa do przegubu, podnosi młotek i uderza po raz pierwszy.
Tutaj inaczej niz zwykle dodatkowe bestialstwo. Gwoździe...
Jezus, który miał zamknięte oczy, wydaje okrzyk i kurczy się pod wpływem najwyższego bólu. Otwiera oczy zalane łzami. Musi odczuwać straszliwe cierpienie... Gwóźdź bowiem przenika, przerywając mięśnie, żyły, nerwy, krusząc kości...
Maryja odpowiada na krzyk Swego torturowanego Syna jękiem, który ma w sobie coś ze skargi podrzynanego baranka, i zwija się, jak złamana, obejmując głowę rękoma. Jezus, aby Jej nie dręczyć, już więcej nie krzyczy. Trwają uderzenia, systematyczne, okrutne, żelaza w żelazo... a pomyślmy, że pod spodem przyjmują je żywe członki.
Ona wspolcierpiala. I tutaj musicie pamietac ze Jezus i Maryja mieli ciala niepokalane. A to oznacza DOSKONAŁE! Czuly w sposob doskonaly. A ZATEM BÓL TEŻ! Wy praktycznie nic nie czujecie bo cialo ludzkie zdeformowane grzechem ma slabe czucie! Tak wiec nie porownujcie siebie! Jak byscie odzczuwali bol majac ciala doskonałe? ! Nie da sie opisac. Dlatego nikt nigdy nie cierpial tak mocno jak Jezus i Maryja! Nie da sie tego sobie wyobrazic!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:02, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Prawa ręka jest przybita. Przechodzą do lewej. Otwór nie odpowiada nadgarstkowi. Biorą więc sznur, związują lewy przegub i ciągną aż do wywichnięcia i rozerwania ścięgien i mięśni. Nie liczą się z tym, że rozrywają skórę, już poprzecinaną sznurami w czasie ujęcia. Druga ręka także bardziej cierpi, bo jest naciągana i wokół jej gwoździa powiększa się dziura. Teraz otwór jest już na początku śródręcza, blisko przegubu. Godzą się z tym i przybijają, gdzie mogą, to znaczy pomiędzy kciukiem a pozostałymi palcami, dokładnie w środku śródręki. Tam gwóźdź wchodzi łatwiej, lecz sprawia większy ból, gdyż musi przeciąć ważne nerwy. Palce [tej ręki] pozostają nieruchome, gdy tymczasem przez palce w ręce prawej przechodzą skurcze i drżenia, wskazując na ich żywotność. Jezus jednak nie wydaje już okrzyków, lecz tylko chrapliwy jęk, pod wargami mocno zaciśniętymi, a łzy bólu spadają najpierw na drewno, a potem – na ziemię.
Brakowalo długości to naciagneli. Calkowite bestialsrwo.
Teraz kolej na stopy. W odległości więcej niż dwóch metrów od krańca krzyża jest mały klin, z ledwością wystarczający na jedną stopę. Przykładają do niego stopy, aby zobaczyć, czy miara jest dobra, a ponieważ jest nieco za nisko i stopy dochodzą doń z trudnością, ciągną biednego Męczennika za kostki. Zranienia ocierają się o chropowate drewno, korona cierniowa zmienia położenie i wyrywa znowu włosy, grożąc upadkiem. Jeden z katów uderzeniem pięści umieszcza ją z powrotem na miejscu...
I znowu naciagneli...
Teraz ci, którzy siedzieli na piersi Jezusa, wstają, aby usiąść na kolanach. Jezus bowiem wykonuje mimowolny ruch, podkurczając nogi na widok błyszczącego w słońcu, bardzo długiego gwoździa. Jest on dwa razy dłuższy i grubszy od tych, które służyły do [przybicia] rąk. I kaci ciążą na poobdzieranych kolanach i uciskają biedne nogi, pokryte ranami. Dwóch innych w tym czasie wykonuje swą pracę, o wiele trudniejszą, polegającą na przybiciu jednej nogi [założonej] na drugą. Usiłują połączyć razem dwa złączenia stępu.
Chociaż uważają, by trzymać stopy nieruchomo przy kostkach i przy dziesięciu palcach, blisko klina, stopa, która jest na wierzchu, przemieszcza się z powodu wstrząsów wywołanych przybijaniem. Muszą więc niemal wyjąć gwóźdź, ponieważ trzeba go przesunąć trochę bardziej do środka. Z powodu przebicia prawej stopy, po zagłębieniu się w części miękkie [lewej stopy], gwóźdź jest już stępiony. I uderzają, uderzają, uderzają... Słychać tylko przeraźliwe odgłosy uderzania młota o główkę gwoździa, bo na całej Kalwarii są tylko oczy i uszy wysilone, by dostrzec jakiś gest lub odgłos i nimi się nacieszyć...
Gwozdz sie stepil co oznacza ze nie chce wchodzic. Trudno opisac ból podczas tego.
Ponad głuchym odgłosem żelaza słychać niemą skargę gołębicy: ochrypły jęk Maryi, która się pochyla coraz bardziej i bardziej przy każdym uderzeniu, jakby młot uderzał Ją – Matkę - Męczennicę. I widać, że jest niemal złamana tą udręką. Ukrzyżowanie budzi przerażenie. Jest równe biczowaniu co do bólu, okrutniejsze jednak, kiedy się nań patrzy, widać bowiem gwoździe zagłębiające się w żywych tkankach. Jest jednak krótsze. Biczowanie wyczerpuje swą długością.
Matka współcierpiąca.
Dla mnie agonia w Ogrodzie, Biczowanie i Ukrzyżowanie są najbardziej straszliwymi chwilami. Ukazują mi całą męczarnię Chrystusa. Jego śmierć przynosi mi ulgę, bo mówię sobie: “To koniec!”. Tamte [męczarnie] nie są końcem. One są dopiero początkiem nowych cierpień.
Sama smierc byla ulgą.
Teraz wloką krzyż w pobliże dziury. Podskakuje on na nierównej ziemi, wstrząsając biednym Ukrzyżowanym. Podnoszą krzyż, który dwa razy wyślizguje się podnoszącym go. Jeden raz nagle wypada. Za drugim razem upada na prawe ramię. Zadaje to straszliwą męczarnię Jezusowi, gdyż wstrząs, jakiego doświadcza, przemieszcza zranione członki. Kiedy zaś pozwalają opaść krzyżowi do dziury, unieruchomiają go kamieniami i ziemią, kołyszą nim we wszystkie strony. Wywołuje to stałe przesuwanie się biednego Ciała, zawieszonego na trzech gwoździach. Cierpienie musi być przerażające.
A tu jeszcze przemieszczanie calego krzyza na miejscemiejsce. Kolejne tortury.
Cały ciężar ciała przesuwa się w przód i w dół, przez co dziury poszerzają się, szczególnie ta w lewej ręce. Powiększa się również dziura w stopach i krew płynie mocniej. Krew spływa ze stóp wzdłuż palców na ziemię i po drzewie krzyża. Krew zaś z dłoni płynie po przedramionach, bo – z powodu ułożenia – są wyżej niż przeguby i pachy. Spływa po łokciach i po pachach aż do pasa. Korona – którą krzyż kołysze, zanim zostanie umocowany – porusza się, gdyż głowa odciągana jest do tyłu. Powoduje to silniejsze wbijanie się w kark wielkiego węzła cierni, kończącego kolczastą koronę. Potem [korona] powraca i powoduje, że czoło jest bezlitośnie kłute i drapane.
Wszystko powoduje cierpienie.
Wreszcie krzyż staje na miejscu i pozostaje już tylko męczarnia wiszenia na nim. Wstawiają też [krzyże] złoczyńców, którzy umieszczeni pionowo, drą się jakby ich zarzynano żywcem. Cierpią mękę zadawaną przez powrozy, które przecinają nadgarstki i sprawiają, że ręce stają się czarne, a żyły nabrzmiałe jak sznury. Jezus milczy. Tłum jednak nie milczy. Przeciwnie, podejmuje na nowo swój piekielny wrzask.
Dla zwyrodnialcow to atrakcyjne widowisko.
[por. Mt 27,35-36; Mk 15,24; J 19,23-24] Teraz wzgórze Golgoty ma swe trofeum i swą gwardię honorową. Na krańcu najwyższym – krzyż Jezusa. Obok – dwóch rzezimieszków. Połowa centurii zbrojnych żołnierzy – u stóp, wokół szczytu. Wewnątrz tego kręgu uzbrojonych mężczyzn [widać] dziesięciu jeźdźców, którzy zeszli z koni i grają w kości o ubrania skazańców.
Mysla o korzysciach. Ubrania robione ręcznie to nie obecne na maszynach. Sa z 10 razy dtozsze.
Między krzyżem Jezusa a tym z prawej stoi Longin. Wygląda jakby pełnił wartę honorową przy Królu Męczenników. Druga połowa centurii wypoczywa. Znajdują się pod wodzą adiutanta Longina na ścieżce po lewej stronie i na miejscu poniżej, gotowi do udzielenia pomocy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Żołnierze okazują niemal całkowitą obojętność. Jedynie czasem ktoś podnosi wzrok na ukrzyżowanych.
Longin, przeciwnie, obserwuje wszystko zaciekawiony i zainteresowany. Porównuje, osądza w umyśle. Porównuje ukrzyżowanych, a szczególnie – Chrystusa z widzami. Jego przenikliwe oko nie traci żadnego szczegółu i aby lepiej widzieć ręką przysłania oczy od słońca, które musi go razić.
Widzimy ze dowodca rzymski jest madry. Nie gapi sie bezmyslnie. Widok zaczyna do niego przemawiac. I zmieniac go wewnetrznie.
To słońce jest naprawdę dziwne: czerwieniejąco żółte jak pożar. A potem nagle wydaje się, że pożar zgasł, bo chmura czarna jak smoła wyłania się zza judejskich szczytów i szybko przebiega niebo, i znika za innymi górami. A kiedy słońce powraca, jest tak intensywne, że oko tylko z trudem może je znieść.
Przyroda dostosowuje sie do sytuacj moralnej.
Rozglądając się, widzi tuż pod uskokiem Maryję, z obliczem rozdartym i zwróconym ku Swemu Synowi. Woła jednego z grających żołnierzy i mówi:
«Jeśli Matka chce podejść z synem, który Jej towarzyszy, niech przyjdzie. Przyprowadź Ją i pomóż Jej.»
Czyli dowodca sam wychodzi z propozycja. Zrozumial ze to jest potrzebne.
I Maryja z Janem, którego uważa się za Jej “syna”, wchodzi małymi schodkami, wykutymi w skale tufowej, jak sądzę. Przechodzi poza kordon żołnierzy, aby dojść do stóp krzyża. Stoi jednak w pewnej odległości od niego, żeby Jezus mógł Ją widzieć i żeby Ona mogła widzieć Syna. Tłum zaraz wylewa na Nią najbardziej obraźliwe zniewagi, dołączając je do bluźnierstw przeciw Jej Synowi. Ona jednak, z wargami drżącymi i sinymi, usiłuje tylko Jego umocnić, rozdartym uśmiechem, na którym osuszają się łzy, jakich żadna siła woli nie zdoła zatrzymać w oczach.
Otoczona morzem bestialstwa. Zadnego szacunku tu nie bylo. Oczywiscie kto nie przezyl nie potrafi sobie nawet wyobrazic. Jej cierpienie zwyklego czlowieka by zabilo. Bylo takie jak Jezusa bo natura ludzka byla u Nich taka sama.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:57, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
[por. Mt 27,39-44; Mk 15, 29-33; Łk 23,35] Ludzie – począwszy od kapłanów, uczonych w Piśmie, faryzeuszy, saduceuszy, herodian i im podobnych – urządzają sobie dla rozrywki spacer, krążąc jakby na karuzeli: wchodzą do góry stromą ścieżką, idą wokół wzniesionego wierzchołka i schodzą inną drogą lub odwrotnie. Przechodząc blisko szczytu, po drugim małym placu, nie zaniedbują bluźnierczych słów skierowanych do Umierającego. Wszelka nikczemność, okrucieństwo, cała nienawiść i szaleństwo, wszystko, do czego zdolny jest ludzki język, wychodzi falami z tych piekielnych ust. Najbardziej rozwścieczeni są członkowie Świątyni i faryzeusze, którzy ich wspomagają.
«I cóż? Ty, Zbawco rodzaju ludzkiego, dlaczego nie zbawiasz Siebie? Opuścił Cię Twój król Belzebub? Wyparł się Ciebie?» – krzyczy trzech kapłanów.
A zgraja żydów woła:
«Ty, który nie dalej niż pięć dni temu, z pomocą demona, kazałeś przemówić Ojcu... Cha! Cha! Cha! Miał Cię uwielbić! Czemu nie przypomnisz Mu o Jego obietnicy?»
A trzej faryzeusze:
«Bluźnierca! Zbawiał innych mówiąc, że robi to z Bożą pomocą! A nie potrafi ocalić samego Siebie! Chcesz, aby Ci wierzono? Uczyń więc cud. Nie potrafisz, co? Teraz masz przybite ręce i jesteś nagi.»
I saduceusze oraz herodianie:
«Uważajcie na czary, wy, którzyście zabrali Jego odzienie! On ma w Sobie krew piekielną!»
Tłum chóralnie:
«Zstąp z krzyża, a uwierzymy w Ciebie. Ty, który burzysz Świątynię... Szaleniec!... Spójrz tam, na chwalebną i świętą Świątynię Izraela. Jest nietknięta, o profanatorze! A Ty umierasz.»
Inni kapłani:
«Bluźnierca! Ty, Synem Bożym? W takim razie zejdź stamtąd. Ciskaj w nas gromami, jeśli jesteś Bogiem. Nie boimy się Ciebie i plujemy na Ciebie.»
Inni, którzy przechodzą i potrząsają głowami:
«On potrafi tylko płakać. Ocal Siebie, jeśli to prawda, że jesteś Wybranym!»
A żołnierze:
«Ocal więc Siebie! Zmieć na proch tę straszliwą hołotę! Tak! Hołota imperium – tym jesteście, żydowskie kanalie. Zrób to! Rzym umieści Cię na Kapitolu i będzie Cię czcił jak bóstwo!»
Kapłani wraz z ich kompanami:
«Słodsze były ramiona niewiast niż krzyża, prawda? Ale spójrz: one już są gotowe Cię przyjąć, te Twoje... (tu wypowiadają haniebne słowo). Masz całe Jeruzalem, aby Ci służyło za swata.»
I gwiżdżą jak woźnice. Inni ciskają kamieniami:
«Zamień je w chleby, Ty, który rozmnażasz chleb.»
Inni – przedrzeźniając ‘hosanna’ z niedzieli palmowej – rzucają gałązki i krzyczą:
«Przeklęty ten, który przychodzi w imię Demona! Przeklęte jego królestwo! Chwała Syjonowi, który wyrywa go spośród żyjących!»
Jeden z faryzeuszy staje naprzeciw krzyża, wyciąga do Jezusa pięść, ustawiając palce w kształcie rogów, i odzywa się:
«”Powierzam Cię Bogu Synaju” – mówiłeś. Teraz Bóg Synaju dla Ciebie przygotowuje ogień wieczny. Dlaczego nie wzywasz [pasterza] Jonasza, aby Ci oddał dobrą przysługę?»
A inny:
«Nie zniszcz krzyża uderzeniami Swej głowy. Musi służyć Twoim wiernym. Cały legion umrze na Twoim drzewie. Przysięgam Ci to na Jahwe. A na początek umieścimy na nim Łazarza. Zobaczymy, czy teraz odbierzesz go śmierci.»
«Tak! Tak! Chodźmy po Łazarza. Przybijmy go z drugiej strony krzyża!»
Potem jak papugi powtarzają powoli słowa Jezusa: «Łazarzu, mój przyjacielu, wyjdź na zewnątrz! Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić.»
«Nie! On powiedział do Marty i Marii, Swoich kobiet: “Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem!” Cha! Cha! Cha! Zmartwychwstanie nie potrafi odrzucić śmierci i Życie umiera!»
«Oto Maria i Marta. Zapytajmy je, gdzie jest Łazarz, i chodźmy go poszukać.»
Caly zwyrodnialy,, koncert" z ktorego nie ma nic do analizy. Belkot bestii.
I podchodzą do niewiast, pytając zuchwale:
«Gdzie jest Łazarz? W pałacu?»
Przerażone niewiasty ukryły się za pasterzami, Maria Magdalena jednak podchodzi – odnajdując w cierpieniu dawną śmiałość z czasu grzechu – i mówi:
«Idźcie! Znajdziecie w pałacu rzymskich żołnierzy i pięciuset uzbrojonych mężczyzn z moich ziem i oni wykastrują was jak stare kozły, przeznaczone na posiłki dla niewolników obracających młyńskie kamienie.»
«Bezczelna! To tak mówisz do kapłanów?»
«Świętokradcy! Niegodziwcy! Przeklęci! Odwróćcie się! Za wami macie już – ja je widzę – języki piekielnych płomieni!»
Nikczemnicy odwracają się, naprawdę przerażeni, tak jest przekonywujące twierdzenie Marii [Magdaleny].
Rzucili sie na kobiety bo mysleli ze uciekna a tu jak widac postawa Marii Magdaleny ich przerazila. Bo to tchorze.
Za sobą nie mają jednak płomieni, lecz przy plecach – rzymskie włócznie dobrze naostrzone. Istotnie, Longin dał rozkaz drugiej części centurii, która odpoczywała, aby zainterweniowała. Kłują więc pośladki pierwszych lepszych, jakich znajdują. Ci uciekają z krzykiem. Połowa centurii pozostaje, by zatarasować wejście z dwóch dróg i uczynić zaporę dla małej polany. Żydzi złorzeczą, lecz Rzym jest silniejszy.
Magdalena opuszcza swój welon – podniosła go bowiem, aby mówić do znieważających ją – i powraca na swoje miejsce. Inni dołączają do niej.
Z Rzymem nie ma zartow.
[por. Łk 23,39-43; Mt 27,44; Mk 15,32] Tymczasem łotr z lewej strony kontynuuje zniewagi z wysokości krzyża. Wygląda, jakby chciał zebrać wszelkie bluźnierstwa bliźnich. Wypowiada je wszystkie, mówiąc na koniec:
«Zbaw Siebie i zbaw nas, jeśli chcesz, abyśmy Ci uwierzyli. Chrystus, Ty? Jesteś szaleńcem! Świat należy do spryciarzy, a Bóg nie istnieje. Ja istnieję. To prawda... i wszystko mi wolno. Bóg? Blagi! Wymyślone, abyśmy byli spokojni. Niech żyje nasze ja! Tylko ono jest królem i bogiem!»
Drugi łotr – ten z prawej, który ma Maryję niemal u swych stóp, ale nie patrzy ani na Nią, ani na Chrystusa – od jakiejś chwili płacze, szepcząc: “matka”. Potem mówi [do drugiego złoczyńcy]:
«Zamilcz. Nie boisz się Boga nawet teraz, gdy taką karę cierpisz? Dlaczego znieważasz Tego, który jest dobry? Jego kara jest większa od naszej, a On nic złego nie uczynił.»
Drugi jednak nadal złorzeczy.
I tutaj jeden lotr sie zmienia!
Jezus milczy. Ciężko oddycha z powodu wysiłku, jaki wywołuje Jego pozycja, z powodu gorączki i stanu Jego serca oraz układu oddechowego – wyniku ubiczowania, któremu został poddany w tak gwałtownej formie, oraz z powodu krwawego potu, wywołanego głębokim lękiem [w Ogrójcu]. Usiłuje znaleźć ulgę, zmniejszając ciężar znoszony przez stopy, i podciąga się mocą ramion. Być może robi to dla przezwyciężenia kurczu, jaki już dręczy stopy i ujawnia się przez drżenie mięśni. To samo drżenie dotyka włókien ramion, które są w tej wymuszonej pozycji. Muszą być zlodowaciałe na końcach, bo są wyżej i nie ukrwione. Krew z trudem dochodzi do nadgarstków i wylewa się przez dziury po gwoździach, pozostawiając palce bez krążenia. Szczególnie palce lewej ręki są już jak obumarłe i pozostają bez ruchu, zamknięte ku dłoni. Nawet palce stóp ujawniają męczarnię. Szczególnie wielkie palce – być może dlatego, że ich nerwy są mniej zranione – podnoszą się i opuszczają, odchylają.
Następnie tułów ujawnia cały Swój ból ruchem szybkim, lecz nie głębokim, który bardziej męczy niż przynosi ulgę. Żebra, bardzo szerokie i [odpowiednio] oddalone od siebie – bo struktura tego Ciała jest doskonała – są teraz odchylone ponad miarę, z powodu pozycji przyjętej przez ciało i z powodu obrzęku płuc, który z pewnością już się utworzył w ich wnętrzu. Nie zmniejsza to jednak wysiłku związanego z oddychaniem i cały brzuch pomaga ruchem przeponie, coraz bardziej sparaliżowanej.
Przekrwienie i duszenie się wzrasta z minuty na minutę. Wskazuje na to siny kolor, podkreślający wargi rozpalone różem przez gorączkę, i czerwono-fioletowe naprężenia, które malują szyję wzdłuż napuchniętych żył. Powiększają się one na policzkach ku uszom i skroniom. Nos jest wyostrzony i pozbawiony krwi, a oczy zagłębiają się w kole – sinym tam, gdzie brak krwi, która wypłynęła z powodu korony.
Pod lewym łukiem żebrowym widać ślad uderzenia, rozszerzający się od czubka serca, nieregularnie, lecz gwałtownie. Od czasu do czasu, z powodu wewnętrznej konwulsji, przepona drży głęboko. Ujawnia się to przez całkowite rozprężenie skóry w zależności od tego, gdzie może się ona rozciągnąć na tym biednym, poranionym i umierającym Ciele.
Twarz ma już wygląd taki, jaki oglądamy na zdjęciach Całunu [Turyńskiego] – z nosem skrzywionym i spuchniętym z jednej strony. Również to – że prawe oko jest niemal zamknięte, z powodu opuchlizny tej strony – powiększa podobieństwo. Usta natomiast są otwarte. Na górnej wardze jest rana, teraz zamieniona w strup.
Pragnienie wywołane utratą krwi, gorączką i słońcem musi być tak dotkliwe, że Jezus mimowolnym ruchem pije krople potu i łez, a także krople krwi, które spływają z czoła aż na wąsy. Dzięki temu zwilża język... Korona cierniowa przeszkadza Mu oprzeć się o trzon krzyża, aby mógł zawisnąć na ramionach i odciążyć stopy. Całe plecy i okolica nerek wyginają się. Powyżej miednicy są one oderwane od drzewa krzyża, z powodu siły bezwładu. Sprawia ona, że zawieszone ciało Jezusa ciąży do przodu.
Opis stanu Jezusa oczywiscie przerazajacego. Wyglad jak z Całunu Turyńskiego bo to oczywiscie ten calun w ktory bylo owiniete Ciało Jezusa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:41, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Żydzi, wyrzuceni poza małą polanę, nie zaprzestają zniewag, a nie skruszony łotr powtarza je jak echo. Drugi, patrząc teraz na Matkę z coraz większą litością, płacze i szorstko mu odpowiada. Zauważa bowiem, że i Ją dotykają obelgi:
«Milcz! Przypomnij sobie, że też się zrodziłeś z niewiasty. Pomyśl, że nasze [matki] płakały z powodu swych synów... to były łzy wstydu... bo my jesteśmy łotrami. Nasze matki umarły... Chciałbym ją prosić o przebaczenie... Ale czy mogę? Była święta... Zabiłem ją bólem, jaki jej zadawałem... Jestem grzesznikiem... Kto mi wybaczy? Matko, w imię Twego umierającego Syna, proszę, módl się za mną.»
Matka przypomniala mu jego matke i to go poruszylo.
Maryja podnosi na chwilę udręczoną twarz i patrzy na tego nieszczęśnika, który dzięki wspomnieniu o swej matce i patrzeniu na Matkę [Jezusa], zbliża się do nawrócenia. Maryja wydaje się głaskać go Swym gołębim spojrzeniem.
Nie musi nic mowic. Matka nawraca samym spojrzeniem.
Dyzma płacze mocniej, co jeszcze bardziej pobudza do szyderstw jego kompana i tłum. Ludzie z tłumu krzyczą:
«Brawo! Weź Ją za matkę. W ten sposób będzie miała dwóch synów przestępców!»
A drugi łotr dodaje:
«Ona cię kocha jako pomniejszoną kopię Swego umiłowanego.»
[por. Łk 23,34] Jezus mówi po raz pierwszy: «Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią!»
Ta modlitwa zwycięża wszelki strach u Dyzmy.
Mial na imie Dyzma a dokladnie chyba Dyzmas.
Ośmiela się spojrzeć na Chrystusa i mówi:
[por. Łk 23,42] «Panie, wspomnij na mnie, gdy będziesz w Swoim królestwie. Ja słusznie tu cierpię. Okaż mi jednak miłosierdzie i daj mi pokój poza tym życiem. Jeden raz słyszałem Cię, jak przemawiałeś, lecz odrzuciłem Twe słowo. Teraz się nawracam. Z moich grzechów nawracam się przed Tobą, Synu Najwyższego. Wierzę, że przychodzisz od Boga. Wierzę w Twoją moc. Wierzę w Twe miłosierdzie. Chrystusie, przebacz mi w imię Twej Matki i Twego Najświętszego Ojca.»
Spowiedz skrucha i prosba o wybaczenie.
Jezus odwraca się i patrzy na niego z głęboką litością. Potem uśmiecha się – wciąż pięknie, choć usta są udręczone. Mówi:
«Mówię ci: dziś będziesz ze Mną w Raju.»
Nie tylko wybaczenie ale wrecz świętość! To mozliwe tak szybko!
Nawrócony łotr uspokaja się, a nie znając już modlitw, których nauczył się w dzieciństwie, modli się powtarzając akt strzelisty:
«Jezu Nazarejski, królu żydów, miej litość nade Mną. Jezu Nazarejski, królu żydów, ufam Tobie. Jezu Nazarejski, królu żydów, wierzę w Twoje Bóstwo.»
Modli sie jak potrafi. To tez wzorwzor dla nas.
Drugi [łotr] kontynuuje bluźnierstwa.
[por. Mt 27,45; Mk 15,33; Łk 23,44] Niebo ogarnia coraz większy mrok. Trudno jest słońcu przebić się przez chmury. Nakładają się warstwami coraz ciemniejszymi, białymi, zielonawymi. Wznoszą się, rozdzielają, zgodnie z kaprysami zimnego wiatru, który co jakiś czas przemierza niebo, potem opada na ziemię, a następnie znowu milknie. Powietrze jest bardziej złowrogie, kiedy wicher milknie – zduszony i martwy – niż kiedy dmie, porywisty i szybki.
Światło, najpierw nadmiernie żywe, staje się zielonawe. Twarze przyjmują dziwny wygląd. Żołnierze w hełmach i zbrojach – najpierw błyszczących, a teraz ogarniętych zielonawym światłem, pod spopielałym niebem – ukazują swe profile twarde, jakby wyrzeźbione. Żydzi o twarzach, włosach i brodach przeważnie brunatnych wydają się topielcami, tak ich twarze stają się ziemiste. Niewiasty są jak posągi z niebieskawego śniegu, z powodu bladości, którą podkreśla światło.
Natura podkresla zlo, potwornosc ale i wznioslosc chwili.
Jezus staje się straszliwie siny, jakby zaczynał się rozkładać, jakby już był martwy. Głowa zaczyna Mu opadać na pierś. Gwałtownie zaczyna Mu brakować sił. Drży, pomimo spalającej Go gorączki. I w Swej słabości, szepcze słowo, jakie najpierw wypowiedział w głębi serca: “Mamo!”
«Mamo!»
Wyszeptuje to cicho, w westchnieniu, jakby już odczuwał lekkie majaczenie, przeszkadzające Mu w opanowaniu, jakiego chciałaby Jego wola. A Maryja za każdym razem nie może się powstrzymać, by nie wyciągnąć rąk do Niego, jakby Mu chciała pomóc.
Ona caly czas przy Nim. I nie musiala wcale byc fizycznie obecna obok. Tutaj jednak byla. Tak wielki zwiazek miłości musial powodowac wspolodczuwanie. Bo jesli kocha sie mocno to i odczuwa sie wszystko co ta Osoba. A tu jest miłość idealna. Bez żadnego braku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:38, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Okrutni ludzie śmieją się z tego dotkliwego bólu Umierającego i z Tej, która go dzieli. Zza pasterzy, którzy są na małym niskim placu, wychodzą i wspinają się znowu kapłani i uczeni w Piśmie. Kiedy żołnierze chcą ich zepchnąć, reagują mówiąc:
«Czyż nie ma tam Galilejczyków? My też powinniśmy tam być, aby sprawdzić, czy sprawiedliwości stało się zadość. Nie możemy tego dojrzeć z daleka, w tym dziwnym świetle.»
Rzeczywiście wielu zaczyna się przejmować światłem, które właśnie ogarnia wszystko, i niektórzy odczuwają strach. Żołnierze także spoglądają w niebo. Widzą rodzaj tak ciemnego stożka, że wygląda, jakby był z łupków. Wyrasta jak sosna zza szczytu. Wygląda jak trąba morska. Wznosi się, wznosi. Wydaje się wydzielać coraz czarniejsze chmury, jakby to był wulkan wypluwający dym i lawę.
Zjawiska pogodowe podkreslajace chwile.
[por. J 19,26] To w tym świetle, zanikającym i przerażającym, Jezus oddaje Jana Maryi, a Maryję – Janowi. Pochyla głowę – bo Matka, aby lepiej widzieć, podeszła bliżej krzyża – i mówi do Niej:
«Niewiasto, oto Twój syn.»
[A do Jana:]
«Synu, oto twoja Matka.»
Maryja ma twarz jeszcze bardziej wstrząśniętą po tych słowach. Są one testamentem Jej Jezusa, który nic nie dał Swej Matce, tylko człowieka; a przez miłość do człowieka pozbawia Ją Człowieka-Boga, zrodzonego z Niej. Ale Ona, biedna Matka, usiłuje płakać tylko w milczeniu, bo przecież nie może, nie może płakać... Łzy płyną pomimo wysiłków, jakie czyni, by je zahamować, pomimo rozdzierającego uśmiechu, który utrwaliła na Swych wargach dla Jezusa, aby Go umocnić...
Te slowa znacza bardzo wiele! Maryja traci Syna-Boga aby otrzymac synow ludzi. Dla ich zbawienia.
Cierpienia nie przestają wzrastać, a światła coraz bardziej ubywa. W tym świetle, już ciemnogranatowym, wychodzą zza żydów Nikodem i Józef. Mówią:
«Usuńcie się!»
«To niemożliwe! Czego chcecie?» – pytają żołnierze.
«Przejść. Jesteśmy przyjaciółmi Chrystusa.»
Przywódcy kapłanów odwracają się:
«Kto ośmiela się określać przyjacielem buntownika?» – pytają oburzeni.
A Józef odpowiada śmiało:
«Ja, dostojny członek Wielkiej Rady, Józef z Arymatei, Starszy, i mam ze sobą Nikodema, przywódcę żydów.»
«Kto staje po stronie buntownika, jest buntownikiem.»
«A kto staje po stronie morderców jest mordercą, Eleazarze, synu Annasza. Żyłem sprawiedliwie. Teraz jestem stary i bliski śmierci. Nie chcę stać się niesprawiedliwym teraz, kiedy Niebo zniża się już nade mną, a z nim – Sędzia Przedwieczny.»
«A ty, Nikodemie? Zadziwiasz mnie!» [ – mówi Eleazar.]
«Ty mnie też... i to jedną rzeczą: że Izrael jest tak zepsuty, iż nie umie rozpoznać Boga» [– odpowiada Nikodem.]
«Napawasz mnie wstrętem.»
«Zatem odsuń się i pozwól mi przejść. Proszę tylko o to.»
«Abyś się bardziej zanieczyścił?»
«Jeśli nie zanieczyściłem się pozostając przy was, nic nie może mnie już bardziej zanieczyścić. Żołnierzu, dla ciebie jest sakiewka i pismo jako przepustka» [– mówi Nikodem] i podaje najbliżej stojącemu dekurionowi sakiewkę i tabliczkę woskową.
Dekurion czyta i mówi do żołnierzy:
«Pozwólcie przejść tym dwom.»
Widzimy ze Rzymianie byli skorumpowani. Co chwile trzeba w lapę. Widzimy tu tez dwu sprawiedliwych Józefa z Arymatei i Nikodema.
Józef i Nikodem podchodzą do pasterzy. Nie wiem nawet, czy Jezus ich widzi, w tej gęstniejącej mgle, Swoimi oczyma już ogarniętymi agonią. Oni jednak widzą Go i płaczą, nie zważając na nikogo, choć na nich spadają obelgi kapłanów.
Cierpienia Jezusa są coraz silniejsze. Ciało doświadcza pierwszych wygięć tężcowych, a każdy wrzask tłumu jeszcze je pogłębia. Zamieranie włókien mięśni i nerwów rozszerza się od umęczonych kończyn do tułowia, coraz bardziej utrudniając oddychanie, osłabiając ruchy przepony i czyniąc nierównomiernym uderzenia serca. Barwa twarzy Chrystusa przechodzi kolejno od intensywnie czerwonej do bladozielonkawej, jak u człowieka umierającego od utraty krwi. Usta poruszają się z coraz większym trudem, bo nadwerężone nerwy [i mięśnie] szyi oraz samej głowy – które dziesiątki razy służyły jako dźwignia dla całego ciała, opierając się na poprzecznej belce krzyża – rozszerzają skurcz aż do szczęki. Gardło, nabrzmiałe z powodu zatkanych tętnic szyjnych, musi boleć i rozszerzać obrzęk aż do języka. Jest on jakby powiększony, a Jego ruchy – powolne. Kręgosłup – nawet wtedy gdy skurcze tężcowe nie wyginają go w całkowity łuk od karku do bioder, opartych jako najwyższe punkty o trzon krzyża – wygina się coraz bardziej do przodu, bo członki stają się coraz cięższe, jak w martwym ciele.
Mamy tutaj nawet ze strony medycznej opis agonii. Widocznie Valtorta miala wiedze.
Ludzie widzą niewiele i niewyraźnie, bo światło jest teraz w kolorze ciemnopopielatym. Jedynie ci, którzy stoją u stóp krzyża, mogą jeszcze widzieć dobrze.
Jezus w pewnej chwili całkiem bezwładnie [osuwa się] do przodu i w dół, jakby był martwy. Nie oddycha już, nieruchoma głowa zwisa do przodu. Ciało powyżej bioder jest całkowicie odchylone i wraz z ramionami tworzy kąt. Maryja krzyczy:
«On umarł!»
To tragiczny krzyk, który rozchodzi się w ciemnym powietrzu. I Jezus naprawdę wygląda jak umarły. Inny krzyk niewieści odpowiada [okrzykowi Maryi] i w grupie niewiast widzę poruszenie. Potem jakieś dziesięć osób oddala się. Niosą coś, czego nie potrafię dojrzeć. Odchodzą. Zamglone światło jest bardzo słabe. Można by rzec, że wszystko otacza gęsty obłok wulkanicznego popiołu.
Chrystus opadł całkowicie z sił. Już wygląda, że to śmierć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:44, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
«To niemożliwe – krzyczą kapłani i żydzi. – To tylko pozór, abyśmy się oddalili. Żołnierzu, ukłuj Go włócznią! To dobre lekarstwo, żeby Mu przywrócić głos.»
Ponieważ żołnierz tego nie robi, grad kamieni i brył ziemi leci ku krzyżowi, uderzając Męczennika i spadając na rzymskie zbroje.
“Lekarstwo” – jak mówią ironicznie żydzi – dokonało “cudu”. Z pewnością jakiś kamień uderzył bezpośrednio w ranę dłoni lub nawet głowy, bo ciskano nimi w górę. Jezus wydaje żałosny jęk i odzyskuje przytomność. Klatka piersiowa zaczyna poruszać się z wielkim trudem. Odwraca głowę ze strony prawej na lewą, szukając pozycji, w której by mniej cierpiał. Nie znajduje nic poza jeszcze większym cierpieniem.
Niebywali zwyrodnialcy...
[b][color=blue]Wspiera się znowu z wielkim trudem na Swych umęczonych stopach, znajdując siłę w Swej woli, tylko w niej. Jezus zastyga na krzyżu. Potem prostuje się, jakby był człowiekiem zdrowym, w pełni sił. Podnosi oblicze, patrząc z otwartymi oczyma na ludzi u Swych stóp, na odległe miasto, które ledwie widać. To niewyraźna biel we mgle. Widzi czarne niebo, z którego znikł wszelki lazur i jakikolwiek ślad światła.
I ku niebu zamkniętemu, zwartemu, niskiemu, wydającemu się ogromną płytą ciemnego łupku, kieruje głośny okrzyk. Siłą Swej woli i potrzebą Swej duszy pokonuje przeszkodę, wywołaną przez zesztywniałe szczęki, powiększony język, napuchnięte gardło, i woła:
[por. Mt 27,46; Mk 15,34] «Eloi, Eloi, lamma sebakteni!» (Słyszę, że tak wymawia).
Żeby takim krzykiem dać poznać ojcowskie opuszczenie, musi czuć, iż umiera – i to w całkowitym opuszczeniu przez Niebo.
Przed śmiercią czlowiek nagle nabiera sił na chwilę. A tu dobrowolne opuszczenie przez wszystkich. .
[b][color=blue]Ludzie śmieją się i drwią. Znieważają Jezusa:
«Bóg nie wie, co z Tobą zrobić! Demony są przeklęte przez Boga!»
Inni krzyczą:
[por. Mt 27,49; Mk 15,36] «Zobaczymy, czy Eliasz, którego wzywa, przyjdzie Go ocalić.»
A inni:
[por. Łk 23,36] «Dajcie Mu trochę octu, aby sobie przepłukał gardło. To dobre na głos! Eliasz czy Bóg – a nie wiadomo, czego chce ten szaleniec – są daleko... Trzeba [silnego] głosu, aby usłyszeli!»
I śmieją się jak hieny lub jak demony. Jednak żaden żołnierz nie podaje octu i nikt z Nieba nie przychodzi Go pocieszyć. To agonia Wielkiej Ofiary: samotna, całkowita, okrutna, nawet nadprzyrodzenie okrutna.
Calkowite opuszczenie...
[b][color=blue]Rozpaczliwy ból, który przytłoczył Go już w Getsemani, nadciąga jak lawina. Zalew grzechów całego świata uderza niewinnego rozbitka, aby Go zalać goryczą. A przede wszystkim powraca odczucie, że Bóg opuścił Go, że Jego modlitwa nie wznosi się ku Niemu... Uczucie to jest bardziej krzyżujące niż sam krzyż, bardziej budzące rozpacz niż wszelka tortura. I to jest końcowa udręka: ta, która przyspiesza śmierć. Wyciska bowiem z porów ostatnie krople krwi, miażdży ostatnie włókna serca, dopełnia tego, co pierwsze poznanie tego opuszczenia rozpoczęło: śmierć.
Doznanie opuszczenia przez Boga z Raju! Adam i Ewa poczuli co znaczy ,, bez Boga". To jest smierc i pieklo. Chrystus wzial to na siebie i pokonal!
[b][color=blue]To jest pierwsza przyczyna śmierci mojego Jezusa, o Boże, któryś uderzył Go z powodu nas! Czymże staje się stworzenie opuszczone przez Ciebie?... z powodu Twojego opuszczenia? Albo szaleje, albo umiera. Jezus nie mógł oszaleć, bo Jego inteligencja była Boska. Ta Jego duchowa inteligencja zwyciężyła nad całkowitym urazem Uderzonego przez Boga. Umarł więc. Śmierć, Najświętsza Śmierć, Śmierć całkowicie niewinnego. Umarł ten, który był Życiem, zabity przez opuszczenie i przez nasze grzechy.
Wynika z tego logicznie ze Chrystus nie mogl umrzec bez tego opuszczenia! Kto jest zawsze z Bogiem nie moze umrzec! Jezus nie podlegal grzechowi pierworodnemu.
[b][color=blue]Ciemność stała się jeszcze gęstsza. Jerozolima całkowicie ukryła się. Nawet zbocza samej Kalwarii wydają się znikać. Widać tylko szczyt, jakby ciemności go wznosiły, aby przyjął jedyne, ostatnie ocalałe światło, umieszczając je – jak na ofiarę ze swoim Boskim trofeum – na obrusie z ciekłego onyksu, aby widziała ją i miłość, i nienawiść.
I z tej światłości, która nie jest już światłem, dochodzi bolesny głos Jezusa:
[por. J 19,28-30] «Pragnę!»
Rzeczywiście jest wiatr, rozbudzający pragnienie nawet u zdrowych. Wiatr stały, teraz gwałtowny, nasycony pyłem, zimny, przerażający. Myślę o bólu, jaki zadał swoim gwałtownym podmuchem płucom, sercu, gardłu Jezusa, Jego członkom zlodowaciałym, zdrętwiałym, zranionym. Zaprawdę wszystko się sprzysięgło, aby dręczyć Męczennika.
[por. Mt 27,48; Mk 15,36; J 19,29-30] Żołnierz podchodzi do wazy, do której pomocnicy katów wlali ocet z żółcią. Płyn ten przez swą gorycz wzmaga wydzielanie śliny u skazańców. Bierze gąbkę, macza ją w cieczy, wkłada ją na cienką, ale sztywną trzcinę, która stoi przygotowana w pobliżu. Podaje gąbkę Umierającemu. Jezus wypręża się, spragniony, ku zbliżającej się gąbce. Można by rzec: głodne dziecko, szukające matczynej piersi.
Slowo Pragne oznacza tez ze Chrystus pragnie zbawic wszystkich.
[b][color=blue]Maryja widzi to i z pewnością o tym myśli, bo jęczy, wspierając się na Janie:
«O! A Ja nie mogę Mu dać nawet kropli Moich łez... O! Moje piersi, dlaczego już nie dajecie mleka? O! Boże, dlaczego, dlaczego tak nas opuszczasz? Jeden cud dla Mojego Syna! Niech Mnie uniesie, abym zaspokoiła Jego pragnienie Moją krwią, bo nie mam już mleka...»
Matka która kocha doskonale...
[b][color=blue]Jezus, który ssał chciwie cierpki i gorzki napój, odwraca głowę ze wstrętem. Napój ten musi palić Jego poranione i popękane wargi. Odwraca się, osuwa się, opada. Całe ciało ciąży na stopach i ku przodowi. Zranione kończyny odczuwają straszliwy ból, otwierając się pod ciężarem wiotczejącego ciała. Nie ma już żadnego ruchu dla ulżenia w tej boleści. Od miednicy w górę wszystko jest oderwane od drewna i tak pozostaje.
Głowa zwisa ku przodowi tak ciężko, że szyja wydaje się podcięta w trzech miejscach: na gardle, całkowicie zapadniętym, oraz w dwóch miejscach mięśnia mostkowo-obojczykowo-sutkowego. Oddech jest coraz bardziej dyszący i przerywany. To już raczej nierównomierne rzężenie niż oddech. Od czasu do czasu atak dotkliwego kaszlu wywołuje pojawienie się na wargach piany w kolorze lekko różowym. Przerwy pomiędzy dwoma wydechami stają się coraz dłuższe. Brzuch już się nie porusza. Jedynie tors jeszcze się podnosi, lecz z wielką trudnością i bólem... Paraliż płucny zaznacza się coraz mocniej.
I nadchodzi coraz cichsze, zamieniające się w dziecięcą skargę wołanie: «Mamo!»
A Nieszczęśliwa szepcze:
«Tak, Mój Skarbie, jestem tutaj.»
A kiedy coraz bardziej zamglony wzrok sprawia, że Jezus mówi: «Mamo, gdzie jesteś? Nie widzę Cię już. Czy Ty też Mnie opuściłaś?» – to już nie jest nawet słowo, lecz szept z ledwością słyszany przez kogoś, kto raczej sercem niż słuchem, zbiera wszystkie westchnienia Umierającego. Maryja odpowiada:
«Nie, nie, Synu! Ja Cię nie opuszczam! Posłuchaj Mnie, Mój umiłowany... Mama jest tutaj, Ona jest tutaj... i jedyną Jej męką jest to, że nie może podejść tam, gdzie jesteś...»
Matka nigdy nie opuszcza. Matka wie nawet bez slow co chce Dziecko. I oczywiscie widziec Dziecko w takiej sytuacji... Tego nie da sie wyrazic. Jak Ona cierpiala...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:44, 30 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
To udręka... I Jan płacze, nie panując nad sobą. Jezus musi słyszeć jego szloch, lecz nic nie mówi. Myślę, że bliska śmierć sprawia, iż mówi, jakby majaczył, i nie wie nawet, co mówi, i nie pojmuje, niestety, ani matczynej pociechy, ani miłości Umiłowanego.
W Swej ludzkiej naturze przezywa smierc w pelni...
[por. Mt 27,54; Mk 15,39; Łk 23,47] Longin bezwiednie porzucił postawę spoczynku. Najpierw z rękoma skrzyżowanymi na piersi i przestępując z nogi na nogę, z powodu długości oczekiwania, dawał odpoczynek to jednej, to drugiej nodze. Teraz zaś wyprężył się w pozycji na baczność. Lewą rękę trzyma na mieczu, prawą – przy boku, jakby był na stopniach cesarskiego tronu. Usiłuje nie okazywać wzruszenia. Jednak jego twarz zmienia się w wysiłku, jaki czyni, aby przezwyciężyć wzruszenie. W jego oczach błyszczy łza, którą powstrzymuje jedynie żelazna dyscyplina.
Zmienia go to przezycie calkowicie!
Inni żołnierze przestali grać w kości. Wstali, nakładają hełmy, które służyły do potrząsania kośćmi. Stoją w grupie, milczący, uważni, blisko małych schodów, wyżłobionych w tufowej skale. Inni pełnią służbę i nie wolno im zmieniać pozycji. Wyglądają jak posągi. Jednak jeden z najbliżej stojących, który słyszy słowa Maryi, mruczy coś pod nosem i potrząsa głową.
Oni tez przezywaja pozytywny niepokoj. Bo Rzymianie wsrod ludow tych czasow byli jeszcze najlepsi.
[por. J 19, 30] Cisza. A potem wyraźne w całkowitej już ciemności słowa:
«Wszystko jest wykonane!»
Zbawienie oczywiscie dokonane.
I potem dyszenie coraz bardziej rzężące, z coraz dłuższymi przerwami milczenia. Czas mija w tym niespokojnym rytmie. Życie powraca, gdy powietrze przeszywa ciężki oddech Umierającego... Życie zamiera, gdy tego bolesnego dźwięku już nie słychać.
Cierpi się słysząc Go... cierpi się nie słysząc Go... Mówi się: “Dość już tego cierpienia!” i mówi się też: “O, Boże! Żeby to nie był Jego ostatni oddech!”
Naprawde! Bo Valtorta to nie tylko ogladala. Przezywala!
Wszystkie Marie płaczą z głowami skierowanymi ku ziemistemu wzniesieniu. Słychać dobrze ich szloch, bo teraz cały tłum zamilkł, aby uchwycić rzężenie Umierającego. Jeszcze chwila milczenia, a potem – modlitewne słowa, wypowiedziane z nieskończoną słodyczą:
[por. Łk 23,46] «Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha Mego!»
Modlitwa wzor dla nas co robic. Co dzien nie tylko gdy smierc.
Znowu chwila ciszy. Rzężenie staje się lekkie. To już tylko westchnienie, które wydobywa się z warg i gardła.
A potem ostatnia konwulsja Jezusa – konwulsja straszna. Wydaje się, że chce zerwać z drzewa ciało, które jest do niego przytwierdzone trzema gwoździami. Przebiega trzy razy od stóp do głowy, ogarnia wszystkie biedne udręczone nerwy, podnosi niezwyczajnie trzy razy brzuch. Powiększa się on, jakby wywróciły się w nim wnętrzności, a potem obniża się i zapada, jakby był pusty. [Konwulsja] podnosi, napina, [a potem] tak mocno ściska klatkę piersiową, że skóra zapada się między żebra. Te, naprężone, pokazują się spod skóry i otwierają na nowo rany po biczowaniu. Jezus odrzuca gwałtownie w tył głowę – jeden, dwa, trzy razy – uderzając nią mocno o drzewo. Zaciskają się w jednym skurczu wszystkie mięśnie twarzy, wywołując wykrzywienie ust na prawo. Otwierają się, rozszerzają i powiększają powieki, pod którymi widać krążące gałki oczne i ukazuje się twardówka. Całe ciało napręża się. W ostatnim z trzech skurczów jest ono wygiętym, drgającym łukiem, na który trudno patrzeć bez przerażenia.
Sam opis jest straszny...
[por. Mt 27,50; Mk 15,37] A potem potężny, tak niespodziewany okrzyk wyrywa się z tego wyczerpanego ciała. Przeszywa powietrze ten “donośny głos”, o którym mówią Ewangelie, a który jest pierwszą sylabą słowa:
«Mamo!...»
OSTATNIE SŁOWO BOGA CZŁOWIEKA W ZIEMSKIM ŻYCIU! Tak bardzo Ona jest wazna.
A potem nic...
Głowa opada Mu na pierś, ciało przechyla się do przodu, drżenie ustaje i nie ma już oddechu. Skonał.
Śmierć. Ściągnięta przez grzech pierworodny dotknęła Boga. Po to tylko jednak aby ja pokonac. Nie z gory z pozycji mocy. Ale jako czlowiek. Na dole. Tez umierajac. Tak Bóg zaplanowal. Tak zbawił świat.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:45, 31 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
[por. Mt 27,51] Ziemia odpowiada na krzyk Tego, którego zabito, budzącym lęk hukiem. Wydaje się, jakby tysiąc gigantycznych rogów wydawało jeden dźwięk. Na ten przerażający akord nakładają się oddzielne i rozdzierające nuty błyskawic – znaczących niebo we wszystkich kierunkach. Spadają na miasto, na Świątynię, na tłum. Sądzę, że byli ludzie rażeni piorunami, gdyż biły one w tłum. Błyskawice są jedynym, nieregularnym światłem, pozwalającym coś widzieć.
Byli tacy co zgineli tego dnia w katastrofach i to wcale nie ci najgorsi. Raczej ci co nie byli az tak zwyrodniali dostali szanse na czysciec.
A potem nagle, gdy trwają jeszcze wyładowania piorunów, ziemia trzęsie się w wirze cyklonowej wichury. Trzęsienie ziemi i trąba powietrzna łączą się, by spuścić apokaliptyczną karę na bluźnierców. Szczyt Golgoty kołysze się i tańczy, jak taca w ręku szaleńca. Wstrząsy wywołują drżenie i falowanie i tak potrząsają trzema krzyżami, iż wydaje się, że je przewrócą.
Natura zadrzala w sposob naturalny! Po TAKIEJ śmierciśmierci.
Longin, Jan, żołnierze chwytają się, czego mogą, jak mogą, żeby nie upaść. Jan jedną ręką trzyma się krzyża, a drugą podtrzymuje Maryję, która z powodu bólu i wstrząsów, opadła na jego pierś. Inni żołnierze – zwłaszcza ci z boku wzniesienia – musieli uciec na środek, aby nie spaść ze wzgórza. Złoczyńcy krzyczą z przerażenia. Tłum woła jeszcze głośniej i chciałby uciec, lecz nie może. Ludzie upadają jedni na drugich, depczą się, wpadają w szczeliny ziemi, odchodzą od zmysłów.
Trzy razy powtarza się trzęsienie ziemi i trąba powietrzna, a potem martwy świat całkowicie nieruchomieje. Tylko błyskawice, lecz bez grzmotów, znaczą jeszcze niebo i oświetlają żydów. Uciekają we wszystkich kierunkach, z rękami we włosach lub wyciągniętymi przed siebie, lub wzniesionymi ku niebu, aż dotąd pogardzanemu, którego teraz się lękają. Ciemność zmniejsza się nieco pod wpływem przebłysku światła, wspomaganego przez milczące i magnetyczne wyładowania. Pozwala to zobaczyć wielu leżących na ziemi – nie wiem, czy martwych, czy też nieprzytomnych. Jeden dom płonie w obrębie murów. Płomienie wznoszą się prosto w nieruchomym powietrzu, wyrzucając swą żywoczerwoną barwę w ciemny popiel atmosfery.
Wystraszyli sie dopiero fizycznych skutkow jak padli zabici i ranni... Byl to jednak naturalny skutek ich zbrodni. Gdyby Bóg nie powstrzymal to bylby koniec swiata! Po TAKIEJ zbrodni oczywisty.
Maryja podnosi głowę z piersi Jana i patrzy na Swego Jezusa. Woła Go, bo źle Go widzi w słabym świetle Swymi biednymi oczyma, zalanymi łzami. Trzy razy woła Go:
«Jezu! Jezu! Jezu!»
Po raz pierwszy, odkąd jest na Kalwarii, woła Go Jego imieniem. Wreszcie w błysku, tworzącym jakby koronę wokół Golgoty, widzi Go znieruchomiałego, całego pochylonego do przodu. Głowę ma tak wygiętą do przodu i na prawo, że policzkiem dotyka ramienia, a żeber – Swą brodą. Wtedy pojmuje. Wyciąga ręce, które drżą w mrocznym powietrzu, i wydaje okrzyk:
«Mój Synu! Mój Synu! Mój Synu!»
Matka ciagle cierpi!
Potem słucha... Ma otwarte usta, wydaje się, że chce usłyszeć nawet nimi. Tak samo i oczy ma szeroko otwarte, aby widzieć, widzieć... Nie może uwierzyć, że Jej Jezusa już nie ma... Również Jan patrzy i słucha, i rozumie, że wszystko jest skończone. Chwyta rękami Maryję i usiłuje Ją oddalić, mówiąc:
«Już nie cierpi.»
Zanim jednak apostoł skończył to zdanie, Maryja, która zrozumiała, wyzwala się, robi obrót, pochyla się ku ziemi i podnosi ręce do oczu z okrzykiem:
«Nie mam już Syna!»
Potem chwieje się i upadłaby, gdyby Jan nie przygarnął Jej do serca. Uczeń siada następnie na ziemi, aby Ją lepiej podtrzymać, dopóki nie zastąpią go Marie.
Trudno opisac to cierpienie.
Istotnie, już nie zatrzymują ich stojący wyżej kołem żołnierze. Teraz, gdy żydzi już pouciekali, zgromadzili się na małym placu, który jest niżej, i komentują wydarzenie.
[por. Mt 27,55-56; Mk 15,40-41; Łk 23,49; J 19,25] Magdalena siada tam, gdzie był Jan, i niemal kładzie Maryję na swych kolanach. Obejmuje rękoma Jej ramiona i klatkę piersiową, całuje Jej blade oblicze, wsparte o litościwe ramię. Marta i Zuzanna obmywa Jej skronie i nozdrza gąbką i płótnem umoczonymi w occie. Szwagierka całuje Jej ręce, wołając Ją rozdzierającym głosem. A kiedy Maryja otwiera oczy i patrzy na nią spojrzeniem przytępionym boleścią, [Maria Alfeuszowa] mówi do Niej:
«Córko, umiłowana córeczko, posłuchaj... powiedz mi, że mnie widzisz... Ja jestem twoją Marią... Nie patrz tak na mnie!...»
Nieznane fragmenty o kobietach ktore oczywiscie tez wtedy dzialaly tylko nie bylo opisu. Ale teraz jest.
Kiedy pierwszy szloch otwiera usta Maryi i kiedy spadają pierwsze łzy, ona, dobra Maria Alfeuszowa, mówi:
«Tak, tak, płacz... Tutaj, razem ze mną... jak przy mamie, moja biedna, święta córko.»
A kiedy słyszy, że Maryja mówi: «O, Mario! Mario! Czy widziałaś?» – Maria Alfeuszowa odpowiada: «Tak! Tak... ale... ale... córeczko, o! Córko!...»
Stara Maria nie potrafi zrobić nic innego, więc płacze łzami rozpaczy. Jak echo wtórują jej inne, to znaczy Marta i Maria [Magdalena], matka Jana oraz Zuzanna.
Innych litościwych niewiast już nie ma. Myślę, że odeszły – a z nimi pasterze – kiedy usłyszały krzyk Maryi...
Maryja wspolcierpiala ale byla tez pocieszana przez dobre kobiety. Dobrych kobiet bylo wiecej niz dobrych mezczyzn bo w Ewangelii mamy przeciez placzace niewiasty litujace sie. A mezczyzn raczej jako zwyrodnialych psychopatow. Bo tez tak jest i w zyciu. Z natury wiecej jest zwyrodnialcow mezczyzn. Matka oczywiscie przebywala wsrod kobiet. I tutaj cenny material dokladnie pokazujacy od strony Maryi. Ewangelia jest o Jezusie z oczywistych wzgledow. Ona cierpiala caly czas i to tez po Jego smierci!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:30, 31 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
[por. Łk 23,48] Żołnierze rozmawiają między sobą.
«Widziałeś żydów? Teraz się bali.»
«I bili się w piersi!»
«Najbardziej przerażeni byli kapłani!»
«Co za strach! Przeżyłem już trzęsienia ziemi, ale takiego jak to – nigdy. Popatrz, na ziemi pozostało wiele pęknięć.»
«I ziemia osunęła się o kawał wzdłuż całej drogi.»
«A na niej są ciała.»
«Zostaw je! O tyle węży mniej.»
«O! Inny pożar! Na polach...»
Strach do nich najbardziej przemowil. Teraz rozumiecie po co sa tragedie. Bo po dobroci nie sluchacie...
«Ale czy On rzeczywiście nie żyje?»
«Nie widzisz? Wątpisz w to?»
[por. Mt 27,57-58; Mk 15,42-45; Łk 23,50-52, J 19,38] Zza skały ukazuje się Józef i Nikodem. Z pewnością ukryli się za górą, aby umknąć przed piorunami. Idą do Longina.
«Chcemy [zabrać] Ciało.»
[por. J 19,31] «Jedynie Prokonsul je przyznaje. Idźcie. I to szybko. Słyszałem, że żydzi zamierzają udać się do Prokonsula i otrzymać pozwolenie na połamanie Mu nóg. Nie chciałbym, żeby Go znieważyli.»
«Skąd o tym wiesz?»
«Z raportu chorążego. Idźcie. Czekam na was.»
Obydwaj idą pośpiesznie w stronę stromej drogi i znikają.
Dowodca rzymski ponagla bo nie chce zadnego łamania! Tak sie nawrocil!
[por. J 19,34-37] Wtedy Longin podchodzi do Jana i mówi mu coś, czego nie rozumiem. Potem bierze włócznię od żołnierza. Patrzy na niewiasty. Wszystkie zajmują się Maryją, która powoli odzyskuje siły. Wszystkie zwrócone są plecami do krzyża.
Longin staje naprzeciw Ukrzyżowanego, dobrze rozważa cios, a potem zadaje go. Szeroka włócznia wnika głęboko od dołu w górę, od prawej strony na lewą. Jan – który walczy pomiędzy pragnieniem patrzenia i przerażeniem tym widokiem – odwraca na chwilę głowę.
«Zrobione, przyjacielu – mówi Longin. – Tak będzie lepiej... To jak jeźdźcowi... i bez łamania kości... To naprawdę był Sprawiedliwy!»
Co dziwne to byl akt miłosierdzia! Dla nas to bezczeszczenie zwlok. Ale to poganie! Nie pojmuja! Widzicie tutaj co znaczy ze Bóg ocenia intencje! Chcial dobrze choc nie bylo to dobre. Ale Bóg liczy jako dobro!
Z rany sączy się wiele wody i zaledwie strużka krwi, która już krzepnie. Sączy się – powiedziałam. Zaledwie bowiem wydobywa się przez wyraźne cięcie, które pozostaje nieruchome. Gdyby Jezus jeszcze oddychał, wtedy to rozcięcie otwierałoby się i zamykało przez ruch klatki piersiowej i brzucha.
Czyli slynne krew i woda. Biel i czerwien. Jak na obrazie Faustyny. Jak flaga Polski! Dokladnie takie sa barwy narodowe Narodu Wybranego! Czerwien to barwa wladzy np. cezara ale i krola. Biel to kaplanstwo. Zarowno krol jak i kaplan rozdzielaja łaski. Czyli nagradzaja. Lub nie. I te strumienie sa symbolem łask plynacych do ludzi od Jezusa. Czyli zbawienia! Zbawienie wystarczy wlasciwie. Wiecej juz wam nie potrzeba bo jestescie w Niebie. To zbawienie jest przez krzyz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:22, 31 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
[por. Mt 27,51-53; Mk 15,38; Łk 23,45] ...Podczas gdy na Kalwarii wszystko zachowuje swój tragiczny wygląd, ja dołączam do Józefa i Nikodema, którzy schodzą skrótem, najszybciej jak mogą. Są niemal na dole, gdy spotykają Gamaliela. Nieuczesany, bez nakrycia głowy, bez płaszcza, we wspaniałej szacie ubrudzonej ziemią i porozrywanej przez ciernie. Gamaliel wspina się, biegnąc i dysząc, z rękami we włosach, rzadkich i raczej siwych, jak u starszego człowieka. Rozmawiają ze sobą, nie zatrzymując się.
«Gamalielu! Ty?»
«Ty, Józefie! Opuszczasz Go?»
«Ja? Nie. Ale dlaczego tutaj i w takim stanie?»
«Straszna rzecz! Byłem w Świątyni! Znak! Świątynia cała otwarta! Zasłona purpurowa i hiacyntowa zwisa rozdarta! Święte Świętych jest odsłonięte! Klątwa na nas!»
Przedarcie takie samo jak podarcie dokumentu. Staje sie historia. Nie obowiazuje. Tutaj oznacza ze Boga juz nie ma w świątyni żydowskiej. Ich kult jest bezsensowny. To oczywiste. Żywy Bóg stał się Sam Ofiarą! Glupota jest zatem ubijac rytualnie jakies baranki. Po co komu? To byl tylko symbol Tej Ofiary. Gdy Ona nastapila symbole sa bez sensu.
Mówił, cały czas biegnąc w kierunku szczytu, oszalały przez to, czego doświadczył.
Obydwaj patrzą, jak się oddala... patrzą na siebie... mówią razem:
«”Te kamienie zadrżą na Moje ostatnie słowa!” Obiecał mu to!...»
Przyspieszają kroku, zdążając do miasta. Na polach, pomiędzy wzgórzem a murami i dalej jeszcze błąkają się, w nadal trwających ciemnościach, ludzie o otępiałym wyglądzie... Krzyki, płacze, skargi... Kilku mówi:
«Jego Krew spłynęła ogniem!»
Inni:
«Pośród piorunów Jahwe się objawił, aby przekląć Świątynię!»
[por. Łk 27,52-53] Inni jęczą:
«Groby! Groby!»
Józef chwyta kogoś, kto uderza głową o mur. Woła go po imieniu, ciągnąc przez chwilę za sobą przez miasto:
«Szymonie, cóż ty opowiadasz?»
«Zostaw mnie! Ty też jesteś umarły! Wszyscy umarli! Wszyscy wyszli [z grobów]! I przeklinają mnie!»
«Oszalał» – mówi Nikodem.
Zostawiają go i idą szybko do Pretorium. Miasto jest wydane na pastwę przerażenia. Ludzie biegają, bijąc się w piersi, odskakują w tył lub odwracają się przerażeni, słysząc za sobą głos lub krok.
Taki byl stan tuz po...
W jednej z tak licznych mrocznych archiwolt zjawienie się Nikodema, odzianego na biało – bo, aby iść szybciej, zdjął na Golgocie swój ciemny płaszcz – sprawia, że jakiś faryzeusz wydaje okrzyk trwogi i ucieka. Potem widząc, że to Nikodem, obejmuje go za szyję z dziwną wylewnością, wołając:
«Nie przeklinaj mnie! Moja matka mi się ukazała i powiedziała: “Bądź przeklęty na zawsze!”»
A potem słania się na ziemię ze słowami:
«Boję się! Boję się!»
To te potwory co tak wrzeszczaly teraz w obledzie. Pieklo ujrzeli.
«Ależ oni są wszyscy szaleni!» – mówią obydwaj.
Dochodzą do Pretorium i dopiero tutaj, podczas oczekiwania na przyjęcie przez Prokonsula, Józefowi i Nikodemowi udaje się poznać przyczynę tego przerażenia. Wiele grobów otwarło się przez trzęsienie ziemi. Niektórzy ludzie przysięgali, że widzieli szkielety, które na krótką chwilę przybierały ludzki wygląd i odchodziły, oskarżając winnych bogobójstwa i przeklinając ich. Pozostawiam tych dwóch przyjaciół Jezusa w atrium Pretorium. Weszli tu bez jakichkolwiek problemów i głupiej odrazy lub lęku przed zanieczyszczeniem.
To juz doswiadczenie piekla.
...Powracam na Kalwarię, przyłączając się do Gamaliela, który – już wyczerpany – pokonuje ostatnie metry. Zbliża się, bijąc się w piersi. Dochodzi do pierwszego z dwóch małych placów i rzuca się na ziemię. Długa biała sylwetka na żółtawej ziemi. Jęczy:
«Znak! Znak! Powiedz mi, że mi wybaczasz! Jeden jęk, tylko jeden jęk, żeby mi powiedzieć, że mnie słyszysz i że mi wybaczasz.»
To raczej strach niz skrucha.
Mam wrażenie, że – według niego – Jezus jeszcze żyje. Z błędu wyprowadza go dopiero żołnierz, trącając go włócznią i mówiąc do niego:
«Wstań i zamilknij. To daremne. Trzeba było o tym myśleć wcześniej. A ja, poganin, mówię ci: Ten, któregoście ukrzyżowali, był naprawdę Synem Boga!»
Rzymianin uwierzyl.
«Umarł? Umarłeś? O!...»
Gamaliel podnosi przerażoną twarz, usiłuje coś zobaczyć – tam, na szczycie, w świetle zachodu. Widzi mało, ale wystarczająco dużo, żeby zrozumieć, iż Jezus nie żyje. Dostrzega też litościwą grupę, pocieszającą Maryję: Marie i Jana, stojących po lewej stronie, pod krzyżem, całych zapłakanych. Longin zaś stoi po prawej, w postawie podniosłej i pełnej szacunku.
Gamaliel rzuca się na kolana, wyciąga ramiona i krzyczy:
«To byłeś Ty! To byłeś Ty! Nie możemy uzyskać przebaczenia. Domagaliśmy się Twojej Krwi na nas... I ona wznosi okrzyk ku Niebu, a Niebo nas przeklina... O! Lecz Ty byłeś Miłosierdziem!... Mówię Ci, ja – złamany rabbi Judy: “Twoja Krew na nas – z litości”. Pokrop nas nią! Bo jedynie ona może nam wyjednać przebaczenie...»
Ciekawe! Prosi o wybaczenie.
I płacze. A potem, ciszej, wyznaje swą tajemną udrękę:
«Mam wymagany znak... Lecz całe wieki ślepoty duchowej pozostają na moim wewnętrznym wzroku i – wbrew obecnej woli – podnosi głos moja pyszna myśl wczorajsza... Litości dla mnie! Światłości świata! W ciemnościach, które Cię nie zrozumiały, spuść jeden z Twoich promieni! Jestem starym żydem wiernym temu, co uznawałem za sprawiedliwe, a co było błędem. Teraz jestem wypalonym wrzosowiskiem bez żadnego ze starych drzew dawnej Wiary, bez żadnego zasiewu, bez łodygi nowej Wiary. Jestem wysuszoną pustynią. Zdziałaj cud! Niech w tym biednym sercu starego upartego Izraelity wyrośnie kwiat, który ma Twoje imię. Ty, Wyzwoliciel, przeniknij moje biedne myśli, więźniarki formułek. Izajasz rzekł: “...Za grzechy nasze zapłacił i wziął na Siebie grzechy wielu.” O! Mój także, Jezusie z Nazaretu...»
Wyglada na nawroconego. Wyznaje pustke judaizmu! Tak widoczna i dzis...
Wstaje. Patrzy na krzyż, który widać coraz wyraźniej w powracającym świetle. Potem odchodzi pochylony, postarzały, upokorzony, złamany. Na Kalwarię powraca cisza, przerywana tylko czasem łzami Maryi. Dwaj łotrzy, wyczerpani strachem, już się nie odzywają.
Widzimy co sie dzialo. Wygladali jak szaleni. Ale czyz byli normalni podczas drogi krzyzowej? To nie jest oczywiscie uszkodzenie mozgu tylko zwyrodniale sumienie. Ujrzeli pieklo. I ono tak wyglada. Blakaja sie po nim jak szaleni. To jednak jest deprawacja ducha nie choroba. A ci zamordowali Zbawiciela! To dopiero ,, dokonanie zyciowe".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Sob 20:26, 31 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:46, 06 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
[por. Mk 15,45] Nikodem i Józef powracają szybko mówiąc, że mają zgodę Piłata. Jednak Longin, który nie ufa łatwo, wysyła do Prokonsula żołnierza na koniu, aby się też dowiedział, co ma uczynić z dwoma łotrami. Żołnierz odjeżdża. Powraca szybko z rozkazem wydania [ciała] Jezusa i połamania nóg pozostałym – z woli żydów.
Widzimy ze armia. To nie moze byc ze ktos mowi ze jest rozkaz i jest rozkaz. To musi byc przelozony! Solidna armia a nie dziadostwo.
[por. J 19,32] Longin woła czterech katów, którzy tchórzliwie przykucnęli pod skałą i jeszcze są przerażeni wydarzeniem. Nakazuje im uśmiercić dwóch łotrów uderzeniami maczug. Dyzma nie protestuje. Kiedy – po połamaniu mu goleni – zadają mu gwałtowny cios maczugą w serce, kończy swoje rzężenie w wypowiadając w połowie imię “Jezus”. Drugi – wypowiada straszliwe przekleństwa. Ich rzężenie jest straszliwe...
Oni ponosza SPRAWIEDLIWĄ!!! kare! Przypominam! Dyzma idzie natychmiast do nieba! Co pokazuje jak bezcenna jest kara śmierci! Moze zastapic czysciec i od razu skruszony łotr idzie do nieba. A w innych przypadkach ratuje od piekla! A na pewno znacznie zmniejsza ból czyscca! Zawsze jest ona dobrem! Tak! DOBREM! Sprawiedliwosc jest dobra!
[por. Mk 15,46, Łk 23,53] Czterech katów chciałoby się też zająć Jezusem i zdjąć Go z krzyża, lecz Józef i Nikodem nie pozwalają na to. Józef zdejmuje płaszcz i mówi Janowi, by uczynił to samo. Ma trzymać drabiny, na które wspinają się z prętami do wyciągania gwoździ i obcęgami. Maryja wstała drżąca, podtrzymywana przez niewiasty. Podeszła do krzyża. W tym czasie żołnierze odchodzą, po wypełnieniu zadania. Longin, przed odejściem stamtąd na niższy plac, odwraca się z wysokości konia, aby spojrzeć na Maryję i Ukrzyżowanego.
Potem słychać tętent kopyt brzmiący na kamieniach i uderzenia broni o zbroję. Oddala się coraz bardziej.
Oczywiscie takim nie wolno tak samo potraktowac Niewinnego!
Zdjęli lewą rękę. Ramię opada wzdłuż Ciała, które teraz zwisa oderwane w połowie [od krzyża]. Mówią Janowi, aby także się wspiął, pozostawiając drabiny niewiastom.
Jan wchodzi na drabinę, na której dotąd stał Nikodem. Przekłada sobie ramię Jezusa na szyję i trzyma je tak, całkowicie oparte na swoim ramieniu. Obejmuje swoim ramieniem ciało Jezusa w pasie. Jego rękę trzyma za koniuszki palców, aby nie dotknąć straszliwego rozdarcia lewej ręki, które jest niemal otwarte. Gdy wyjęto gwóźdź z nóg Jezusa, bardzo trudno jest już Janowi trzymać i podnosić Ciało swego Nauczyciela, między krzyżem a własnym ciałem. Maryja usiadła już u stóp krzyża, odwrócona do niego plecami, aby przyjąć Swego Jezusa na kolana.
Znane z Drogi Krzyżowej zdjęcie z krzyża...
Najtrudniej jednak jest zdjąć prawe ramię. Pomimo wszystkich wysiłków Jana Ciało Jezusa zwisa całkowicie do przodu. Główka gwoździa jest głęboko zanurzona w ciele. Dwóch współczujących mężczyzn wyciąga gwóźdź z trudem, jakby nie chcąc bardziej zranić Jezusa. Wreszcie chwytają go obcęgami i wyjmują bardzo powoli...
Jan trzyma cały czas Jezusa pod pachami, z głową opuszczoną na swe ramię, podczas gdy Nikodem i Józef chwytają Go: jeden za uda, a drugi za kolana. Trzymając Go w ten sposób, ostrożnie schodzą po drabinach.
Z szacunkiem i delikatnością...
Po zejściu na ziemię chcieliby położyć Go na prześcieradle, jakie umieścili na płaszczach. Ale Maryja chce Go [przyjąć]. Rozpięła Swój płaszcz w ten sposób, że zwisa z jednej strony i na rozchylonych kolanach, by przygotować kołyskę dla Swego Jezusa. Uczniowie zawracają, by Jej dać Syna, którego ukoronowana głowa opada w tył, a ramiona zwisają ku ziemi. Poranione ręce ocierałyby się o ziemię, gdyby litościwe niewiasty nie przytrzymały ich ze współczuciem, aby temu zapobiec.
Matka chce wziac Dziecko na ręce...
Teraz jest na kolanach Matki... Wygląda jak duże, zmęczone dziecko, śpiące spokojnie na matczynych kolanach. Maryja obejmuje Go prawym ramieniem, które przełożyła pod rękami Swego Syna, a lewym – objęła Mu brzuch, aby podtrzymać Go w biodrach. Głowa spoczywa na matczynym ramieniu. Woła Jezusa... Woła Go rozdzierającym głosem. Potem odrywa Go od ramienia i głaszcze lewą ręką. Chwyta i rozkłada ręce, a przed ich skrzyżowaniem, całuje je i płacze nad ranami. Potem głaszcze policzki, szczególnie tam, gdzie są sińce i opuchlizna. Całuje zapadnięte oczy, usta, które pozostały lekko wykrzywione na prawo i uchylone. Chciałaby uporządkować Mu włosy, jak zrobiła to z brodą, na której skrzepła krew. Robiąc to jednak napotyka ciernie. Kłuje się, zdejmując koronę. Chce to jednak zrobić sama, tylko Ona, jedyną ręką, którą uwolniła. Odpycha wszystkich, mówiąc:
«Nie! Nie! Ja! Ja!»
Pieta...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:22, 08 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
I czyni to z taką delikatnością, że wydaje się, jakby miała w dłoni delikatną główkę nowo narodzonego dziecka. A kiedy już zdjęła tę straszliwą koronę, pochyla się, aby wyleczyć pocałunkami wszystkie zadraśnięcia wywołane cierniami. Swą drżącą ręką rozdziela włosy znajdujące się w nieładzie, układa je, płacze i przemawia cichutko. Palcami wyciera łzy, które spadają na biedne, zlodowaciałe ciało, okryte krwią. Myśli, że oczyści je Swymi łzami i welonem, w który Jezus ma nadal owinięte lędźwie. Ciągnie ku Sobie jeden jego kraniec i zaczyna czyścić i osuszać święte Ciało. Nie przestaje głaskać Mu twarzy, a potem rąk, a następnie potłuczonych kolan, a potem znowu wraca, by osuszyć Ciało, na które spadają Jej liczne łzy. Kiedy to czyni, Jej ręka napotyka na otwarty bok. Mała dłoń, okryta delikatnym płótnem, niemal cała wchodzi do szerokiego otworu rany. Maryja pochyla się, aby w zapadającym półmroku spojrzeć i widzi... widzi otwarty bok i serce Swego Syna. I wtedy wydaje przejmujący okrzyk. Wydaje się, jakby miecz otwierał Jej serce. Wydaje okrzyk, a potem opada na Syna i Ona także wydaje się martwa. Idą Jej z pomocą, pocieszają, chcą odebrać Boskiego Umarłego. Ona jednak krzyczy:
[por. Mt 27,59; J 19,38] «Gdzie, gdzież Cię położę? W jakim miejscu, które byłoby bezpieczne i godne Ciebie?»
Doskonała miłość Matki.
Józef – cały pochylony w pełnym szacunku ukłonie i z otwartą dłonią przy piersi – mówi:
«Chcę Cię pocieszyć, Niewiasto! Mój grób jest nowy i godny kogoś wielkiego. Daję Mu go. A Nikodem, mój przyjaciel, już zaniósł do grobu wonności, które chce sam ofiarować. Jednak proszę Cię, ponieważ zapada zmrok, pozwól nam to uczynić... To dzień Przygotowania. Bądź dobra, o święta Niewiasto!»
Józef z Arynatei oczywiscie! On mial grob gdyz wtedy tez trzeba bylo go oplacic.
Także Jan i niewiasty proszą w podobny sposób i Maryja pozwala im wziąć Swego Syna z kolan i wstaje, zatroskana. Oni tymczasem owijają Go w prześcieradło. Prosi tylko:
«O! Róbcie to ostrożnie!»
Nie tylko Ciało Boga wymaga szacunku! Kazde cialo czlowieka.
Podnoszą Zwłoki owinięte w prześcieradło i leżące na płaszczach, spełniających rolę noszy. Nikodem i Jan trzymają za ramiona, a Józef – za nogi.
Idą drogą w dół. Schodzą w kierunku grobu: Maryja podtrzymywana przez Swą szwagierkę i przez Magdalenę, a za Nią – Marta, Maria, żona Zebedeusza, i Zuzanna. Niewiasty te zabrały gwoździe, obcęgi, koronę, gąbkę i trzcinę.
Na Kalwarii pozostają trzy krzyże. Środkowy jest pusty. Na dwóch pozostałych widać ich umierające trofea.
Zdjęcie z krzyża i zabranie Ciała rozwazamy podczas Drogi Krzyżowej jako stację. Tu masmy opis bardziej szczegolowy.
«A teraz – mówi Jezus – dobrze uważajcie. Oszczędzę Ci [dziś] opisu złożenia do grobu. Zrobiłaś to zresztą dobrze ubiegłego roku 19 lutego 1944. Użyjcie więc go i ojciec M. niech umieści na jego końcu płacz Maryi, który przekazałem kiedyś: 4 października 1944. Następnie umieścisz to, co jeszcze zobaczysz. To są nowe fragmenty Męki. Trzeba je umieścić bardzo dobrze, na właściwym miejscu, aby nie spowodować zamieszania lub nie pozostawić jakiejś przerwy.»
Nie wszystko bylo jak widac jej objawione na raz!
30. GRÓB JÓZEFA Z ARYMATEI. STRASZLIWA UDRĘKA MARYI. NAMASZCZENIE CIAŁA ZBAWICIELA
Napisane 19 lutego i 4 października 1944. A, 1913-1921 i 3733-3749.
[por. Mt 27,59-61; Mk 15,46-47; Łk 23,53-55; J 19,40-42] Mówić o tym, co ja odczuwam, byłoby daremne. Zrobiłabym jedynie wykład o moim cierpieniu, które nie ma żadnej wartości w porównaniu z cierpieniem, jakie widzę. Opisuję je więc bez komentarzy na swój własny temat.
Towarzyszę w złożeniu do grobu naszego Pana.
Teraz z kolei mamy opis zlozenia do grobu.
Mały orszak po zejściu z Kalwarii, znajduje u jej stóp, wykuty w górze, grób Józefa z Arymatei. Wchodzą tam pełni czci z Ciałem Jezusa.
Widzę grób wykonany następująco.
Jest to pomieszczenie wykute w kamieniu, w głębi ukwieconego ogrodu. Przypomina grotę, jednak wykonała go ludzka ręka. Jest tu pomieszczenie grobowe, w ścisłym tego słowa znaczeniu, z wnękami (wykonanymi odmiennie niż w katakumbach). Są to rodzaje okrągłych otworów, które wnikają w kamień, jak – aby to sobie jakoś wyobrazić – dziury w ulu. Na razie wszystkie są puste. Widać pusty oczodół każdej wnęki: czarna plama na szarości kamienia.
Grób kuty w kamieniu wiec bardzo drogi na pewno. Nie sadze aby biedacy byli tak chowani wtedy. Józef z Arymatei jako czlowiek madry dobrze rozumial ze to dla niego ŁASKA!!! ze moze oddac tak cenny grob Jezusowi a nie ze on łaskawie daje! I kazdy powinien o tym pamietac ze jak daje Bogu ofiare to jest nie dla Boga zaszczyt! To jest dobre dla ofiarowujacego.
Miecze boleści przebijają Serce Matki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:28, 12 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Przed tym pomieszczeniem grobowca jest coś w rodzaju przedsionka. Pośrodku – kamienny stół do namaszczeń. Na nim układają Ciało Jezusa w całunie. Wchodzi tu też Jan i Maryja. Nikt więcej, bo to pomieszczenie przygotowawcze jest małe i gdyby weszły też inne osoby, nie można by się już poruszyć. Pozostałe niewiasty są przy drzwiach lub raczej przy otworze wejściowym, bo nie ma rzeczywistych drzwi.
Dwaj niosący odsłaniają Jezusa. Podczas gdy przy świetle dwóch pochodni przygotowują na rodzaju półki, w kącie, opaski i wonności, Maryja pochyla się nad Swym Synem i płacze. Znowu ociera Go welonem, którym On ma wciąż opasane lędźwie. Ciało Jezusa doznaje tego jedynego obmycia: matczynymi łzami. Nawet jeśli są wielkie i obfite, służą jedynie do powierzchownego i częściowego usunięcia kurzu, potu i krwi z tego umęczonego Ciała.
Obmycie łzami matki... Jest to chyba zupelnie nieznane wydarzenie. A przeciez przemawiajace do glebi duszy...
Maryi wciąż nie dość głaskania zlodowaciałego Ciała. Z delikatnością jeszcze większą niż gdyby dotykała nowo narodzonego dziecka bierze biedne, rozerwane dłonie, ściska je w Swoich rękach, całuje palce, prostuje je. Usiłuje połączyć wargi rozchylone przez rany, jakby po to, by je uleczyć, aby mniej bolały. Dotyka Swych policzków tymi dłońmi, które już nie potrafią głaskać, i jęczy, jęczy w Swym straszliwym bólu. Prostuje i łączy stopy, które są tak zwiotczałe, jakby były śmiertelnie znużone z powodu długiej drogi pokonanej dla nas. Ale zostały zbytnio przesunięte na krzyżu – szczególnie lewa stopa, która pozostaje płaska, jakby nie było w niej kostki. Potem powraca do Ciała i głaszcze je, tak zimne i tak już zesztywniałe.
Smierc bliskiego i dla nas jest wstrzasem. Jednak nie ma porownania do tego co Ona przeżyła...
Znowu widzi rozerwanie od włóczni. Teraz, gdy Zbawiciel leży na plecach na płaskim kamieniu, rana jest odkryta i otwarta jak usta. Pozwala lepiej zobaczyć jamę klatki piersiowej. Koniuszek serca widać dokładnie pomiędzy mostkiem i lewym łukiem żebrowym. Około dwa centymetry wyżej znajduje się nacięcie, spowodowane ostrzem włóczni w osierdziu i w sercu, długie na dobre półtora centymetra. Zewnętrzne otwarcie prawego boku ma co najmniej siedem centymetrów.
WIDAĆ BYŁO OTWARTE SERCE!
Maryja znowu wydaje okrzyki jak na Kalwarii. Odnosi się wrażenie, że to Ją przeszywa włócznia, tak zwija się w bólu, podnosząc ręce do serca, przebitego jak serce Jezusa. Ileż pocałunków dla tej rany! Biedna Mama!
Jak drobne sa nasze cierpienia...
Potem powraca do odwróconej głowy i prostuje ją, bo pozostała lekko odgięta w tył i silnie – na prawo. Usiłuje zamknąć powieki, które uporczywie lekko się otwierają. Zamyka otwarte usta, skurczone i lekko wykrzywione na prawo. Czesze włosy, które jeszcze wczoraj były piękne, a teraz stały się plątaniną, ciężką od krwi. Rozplątuje kosmyki najdłuższe, wygładza je palcami, zwija, aby im nadać formę delikatnych włosów Jej Jezusa, tak jedwabistych i skręconych. I nie przestaje jęczeć, bo przypomina Go sobie, jak był dzieckiem... To główny powód Jej boleści: wspomnienie dzieciństwa Jezusa, Jej miłości do Niego, Jej troskliwości o Niego, która lękała się nawet żywszego powiewu powietrza na małe Boskie stworzonko, i porównanie z tym, co Mu teraz uczynili ludzie.
Zawsze i zawsze porownanie z dziecięctwem...
Zadaje mi ból Jej skarga i gest, kiedy mówi, jęcząc:
«Co oni Ci zrobili, co Ci zrobili, Synu Mój?»
Ponieważ nie może patrzeć na Niego, zesztywniałego, nagiego, leżącego na kamieniu, bierze Go w ramiona. Wsuwa jedno ramię pod Jego barki, a drugą ręką przyciska Go do Swej piersi i kołysze Go takim ruchem, jak w grocie narodzenia. Wszystko to wywołuje mój płacz i ból taki, jakby ktoś ręką dotykał mi serca.
Znowu pieta. Nie tylko pod krzyzem ale i nad grobem.
Matka stoi przy kamieniu namaszczenia i głaszcze, rozważa, jęczy i płacze. Drżące światło pochodni oświetla chwilami Jej twarz. Widzę wielkie łzy toczące się po bardzo bladych policzkach wyniszczonej twarzy. I słyszę bardzo wyraźnie wszystkie słowa, choć zaledwie szeptane wargami... Prawdziwa rozmowa matczynej duszy z duszą Swego. Otrzymuję nakaz zapisania jej:
«Biedny Synu! Ileż ran!... Jakżeś Ty cierpiał! Spójrz, co Ci zrobili!... Jakżeś Ty zimny, Synu! Twoje palce są lodowate i tak nieruchome! Wydają się połamane. Nigdy – nawet w najgłębszym śnie dziecięcym ani w okresie Twego trudu rzemieślnika – nie były tak bezwładne... I jakże są zlodowaciałe! Biedne ręce! Daj je Twojej Mamie, Mój Skarbie, miłości święta, Moja miłości! Spójrz, jak one są przebite!
Rozmowa w duchu! Wyrazona slowami abysmy ja pojeli. Zblizamy sie w ten sposob do Boga oddalajac od zła i grzechu. Ona jest w pełni czlowiekiem my nie! Ona jest nam potrzebna aby stac sie czlowiekiem! Dokladnie! Bez pomocy sobie nie poradzimy! Pomocy od Boga przez Nią.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:11, 15 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Ależ, spójrz, Janie, jakie rozdarcie! O! Okrutni! Tu, tutaj, daj Twej Mamie tę poranioną rękę. Niech Ci ją uleczę. O! Nie zadam Ci bólu... Użyję pocałunków i łez, i Mojego oddechu, i Mojej miłości, i ogrzeję Ci je. Daj Mi pieszczotę, Synu! Ty jesteś lodem, a Ja płonę od gorączki. Moją gorączkę złagodzi Twój lód, a Twój lód zniknie pod wpływem Mojej gorączki. Jedną pieszczotę, Synu! Od tak niewielu godzin Mnie nie głaszczesz, a one wydają Mi się wiekami. Bywały miesiące bez Twoich pieszczot, a zdały Mi się godzinami. Zawsze bowiem czekałam na Twój powrót i z każdego dnia robiłam godzinę, a z każdej godziny – minutę, aby sobie powiedzieć, że byłeś daleko nie od jednego czy kilku miesięcy, lecz tylko od kilku dni, lecz tylko od kilku godzin.
To jest przyklad dla nas. Najwieksze szczescie to po prostu być z Bogiem! Po prostu to jest tylko wypowiedziec bo gdy sie tego doswiadcza to jest to nie do opisania!
Dlaczego teraz czas tak się wlecze? O! Nieludzka udręka! Bo Ty jesteś martwy! Zabili Cię! Nie ma Ciebie już na ziemi! Już nie! Dokąd poślę Moją duszę, ażeby szukała Twojej i objęła ją? Bo znaleźć Ciebie, posiadać Ciebie, odczuwać Ciebie było życiem Mojego ciała i Mojego ducha. W jakimkolwiek miejscu szukam Ciebie na fali Mojej miłości, nie znajduję Cię już, już Cię nie znajduję! Pozostają Mi po Tobie te zimne zwłoki, te zwłoki bez duszy! O, duszo Mojego Jezusa, o duszo Mojego Chrystusa, o duszo Mojego Pana, gdzie jesteś? Dlaczego odebraliście duszę Memu Synowi, okrutne hieny zjednoczone z szatanem? A dlaczego Mnie nie ukrzyżowaliście razem z Nim? Czy się lękaliście drugiej zbrodni? (Jej głos staje się coraz mocniejszy, bardziej rozdzierający.) A czymże by było dla was zabicie biednej niewiasty, skoro nie zawahaliście się zabić Boga, który stał się Ciałem? Nie popełniliście drugiej zbrodni? Czyż jest coś okrutniejszego od pozostawienia przy życiu matki, po zabiciu jej syna?»
Jest to Matka doskonała! Czyli zadna nie jest tak zwiazana z dzieckiem jak Ona!
Matka, która – podnosząc głos, wzniosła też oblicze – teraz znów się pochyla nad zgaszoną twarzą [Jezusa] i znowu mówi cichutko, tylko do Niego samego:
«W grobie, przynajmniej tutaj, w środku, bylibyśmy razem, jak byliśmy razem w agonii na drzewie. Razem wędrowalibyśmy – poza to życie, na spotkanie Życia. Ale skoro nie mogę iść za Tobą w podróży poza życie, mogę pozostać tutaj i czekać na Ciebie.»
Smierc oznaczala by dla Maryi Niebo! I koniec rozłąki z Jezusem. Ale z uwagi na nas zgadza sie pozostac jeszcze na ziemi aby byc podpora rodzacego sie Kościoła. Trwalo to okolo 20 lat. W tym momencie ma Ona okolo 50 lat oczywiscie czas nie zmienia Jej wyglądu! Bo nie podlega grzechowi pierworodnemu. Czyli wyglada tak samo.
Prostuje się i mówi głośno do obecnych:
«Oddalcie się, wszyscy. Ja zostaję. Zamknijcie Mnie tutaj z Nim. Czekam na Niego. Co mówicie? Że to niemożliwe? A dlaczego to niemożliwe? Gdybym umarła, czyż nie leżałabym tutaj u Jego boku, czekając na rozpad ciała? Będę u Jego boku, lecz na kolanach. Tak trwałam, gdy On kwilił, delikatny i różowy, w noc grudniową. Będę tu teraz w tę noc świata, który nie ma już Chrystusa. O, prawdziwa noc! Nie ma już Światła!... O! Noc lodowata! Miłość umarła! Co mówisz, Nikodemie? Że się zanieczyszczam? Jego krew nie jest nieczysta. Nie zanieczyściłam się rodząc Go. Ach! Jakże przyszedłeś, Ty, Kwiat Mojego łona, nie rozrywając włókien, lecz naprawdę jak wonny narcyz, który rozkwita z duszy macierzystej bulwy i wydaje kwiat, nawet jeśli ziemia jej nie dotknęła. Dziewicze kwitnienie, które w Tobie się wypełnia, o Synu! Przyszedłeś z objęcia Niebios i zrodziłeś się w wylaniu niebieskiego blasku.»
Prawdziwa noc swiata bo bez Jezusa ... Naprawde Go nie bylo przez te 2 dni...
Bolejąca Matka pochyla się znowu nad Synem. Pozostaje odizolowana od wszystkiego, co nie jest Nim. Szepcze cichutko:
«Ale Ty, Synu, czy Ty sobie przypominasz tę wspaniałą szatę, która ogarniała wszystko, kiedy Twój uśmiech rodził się dla świata? Czy pamiętasz to błogosławione światło, które Ojciec zesłał z Niebios dla otoczenia tajemnicą Twego zakwitnięcia i ukazania Ci mniej odrażającym tego mrocznego świata – Tobie, który jesteś Światłością i przychodziłeś od Światłości Ojca i Ducha Pocieszyciela?
Ten swiat jest odrazajacy! Jakby ktos jeszcze mial watpliwosci? Ludzkie nie oznacza dobra! Bardziej ludzki swiat to bardziej ohydny! Swiat ma byc bardziej Boga a nie czlowieka!
A teraz?... Teraz jest noc i chłód... Jaki chłód! Jaki chłód! Cała drżę od niego. Jest zimniej niż w tę noc grudniową. Wtedy radość z posiadania Ciebie ogrzewała Mi serce. I było dwoje kochających Ciebie... Teraz... Teraz... Jestem sama... i Ja też umieram. Będę Cię jednak kochać podwójnie: za tych, którzy tak mało Cię umiłowali, że opuścili Cię w chwili boleści, i będę Cię kochać za tych, którzy Cię znienawidzili. Za cały świat będę Cię kochać, o Synu.
Matka wynagradza Synowi brak milosci ludzi! To jest do nas! My tez mamy task robic!
Nie będziesz odczuwał chłodu świata. Nie, nie odczujesz go. Nie otworzyłeś Mi wnętrzności, aby się narodzić. Aby Ci jednak nie było zimno, jestem gotowa rozerwać je sama i zamknąć Cię w objęciu Mojego łona. Pamiętasz, jak to łono Cię kochało, mały pulsujący kiełku?... To zawsze to samo łono. O! To Moje prawo i Mój obowiązek Matki. To Moje pragnienie. Tylko Matka może je posiadać i może mieć dla Syna miłość wielką jak wszechświat.»
Miłość Matki mozna porownac tylko do wszechświata. Tej Matki na pewno. Związek dziecka z matką jest najsilniejszym na swiecie. Jest to zwiazek miłości. Dlatego jest tez wzorem miłości. Kochać jak matka dziecko to szczyt. A kochać nigdy nie mozna za bardzo! Zatem nigdy nie osigniemy tu na ziemi stanu zadowalajacego w miłosci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:53, 22 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Głos Jej stopniowo się podnosił i teraz z całą mocą mówi:
«Idźcie. Ja zostaję. Powrócicie za trzy dni... a My wyjdziemy razem, o, aby ujrzeć świat... Ja wsparta na Twoim ramieniu, o Mój Synu! Jakże piękny będzie świat w świetle Twego zmartwychwstałego uśmiechu! Świat drżący na odgłos kroków Swego Pana!
Za trzy dni On zmartwychwstanie dlatego Matka mowi o czekaniu.
Ziemia zadrżała, gdy śmierć wyrwała Ci duszę i z Twego serca wyszedł Twój duch. Teraz również zadrży... O! Już nie z przerażenia i bólu... Będzie to słodkie drżenie, którego nie znam, lecz które przeczuwa Moja natura kobiety... drżenie, które porusza dziewicę, gdy po długiej nieobecności słyszy kroki oblubieńca, przychodzącego na zaślubiny. Ziemia zadrży świętym drżeniem, jakim byłam poruszona w największej głębi Mojego Ja, kiedy miałam w sobie Pana Jedynego i Troistego, kiedy wola Ojca ogniem Miłości utworzyła ziarno, z którego przyszedłeś Ty, o Mój święty Mały, Moje Dzieciątko, cały Mój! Cały! Cały Twojej Mamy! Mamy!...
Doskonale macierzyństwo...
Ty miałeś tylko Matkę, by mogło się utworzyć Twoje ciało róży i lilii; aby się utkały Twe lazurowe żyły, podobne do naszych rzek w Galilei; i te wargi jak granaty, i te włosy, pełniejsze wdzięku niż białe runo kóz z naszych wzgórz; i te oczy – dwa rajskie jeziorka. Nie, są raczej wodą z Jedynej i Poczwórnej Rzeki z Miejsca radości, niosącej w czterech odnogach złoto, onyks, beryl i kość słoniową, i diamenty, i palmy, i miód, i róże, i nieskończone bogactwa. O, Piszon, o, Gichon! O, Tygrysie i Eufracie! Drogo dla aniołów radujących się w Bogu! Drogo dla królów, którzy Cię uwielbiają! Olejku znany lub nie znany, lecz Żyjący, lecz Obecny, nawet w najbardziej mrocznym sercu! To jedynie Twoja Mama uczyniła Ciebie – Swoim “tak”... Z muzyki i z miłości uformowała Ciebie, z czystości i z posłuszeństwa uczyniła Ciebie, o Moja radości! Twoje serce, czymże jest? Płomieniem Mojego serca, które się podzieliło, aby się zagęścić w [formie] korony wokół pocałunku Boga dla Jego Dziewicy. Oto czym jest Twoje serce. Ach!»
Wspanialy jezyk polski! Dzielo wloskiej mistyczki to poemat! Na ogol objawienia sa dla prostych ludzi prostym jezykiem. Tu mamy poezje najwyzszego rodzaju! Objawienia Valtorty zachwycaja tez jezykowo. Sa przepiekne. Ale tez i madre! To nie sa ozdobniki! Wszystko to sa symbole ktore mozna wytlumaczyc opierajac sie o Biblie.
Głos Maryi jest tak rozdzierający, że Magdalena i Jan biegną równocześnie, aby Ją podtrzymać. Inne niewiasty nie ośmielają się. Płacząc, zakryte zasłonami, spoglądają przez otwór wejścia.
«Ach! Oni Ci porozrywali ciało! To dlatego jesteś taki zimny i dlatego Ja jestem taka zimna! Ty już nie masz w sobie płomienia Mego serca, a Ja nie mogę żyć dalej, odbijając ten płomień, który był Moim, a który Ja dałam Tobie, aby Ci utworzyć serce. Tu, tu, tutaj, na Mojej piersi! Zanim śmierć Mnie zabije, chcę Cię ogrzać, chcę Cię kołysać. Śpiewałam Ci: “Nie ma domu, nie ma jedzenia, jest tylko ból”. O, prorocze słowa! Ból, ból, ból dla Ciebie, dla Mnie! Śpiewałam Ci: “Śpij, śpij, na Moim sercu”. Nawet teraz: tutaj, tu, tu...»
Pokazuje nam to cierpienie Maryi ktore bylo tak olbrzymie ze zaden czlowiek nie ma pojecia o nim i nigdy nie doswiadczy podobnego.
I siadając na brzegu kamienia bierze Go na Swe kolana, kładąc jedno ramię Syna na własnych ramionach, opierając głowę Syna na ramieniu, a Swoją głowę – na Jego głowie. Trzyma Go tak przyciśniętego do piersi, kołysze Go i całuje, udręczona i wywołująca udrękę.
Kolejna pieta.
Nikodem podchodzi z Józefem. Umieszczają na czymś w rodzaju stołka – który jest po drugiej stronie kamienia – wazy, opaski, czysty całun i miskę napełnioną wodą, jak mi się wydaje, oraz tampony z tkaniny, tak myślę. Maryja widzi to i pyta głośno:
«Co robicie? Czego chcecie? Przygotować Go? Po co? Zostawcie Go na kolanach Jego Mamy. Jeśli uda Mi się Go ogrzać, szybciej zmartwychwstanie. Jeśli uda Mi się pocieszyć Ojca i Jego pocieszyć za bogobójczą nienawiść, Ojciec wcześniej przebaczy, a On wcześniej powróci» – Bolejąca niemal majaczy.
Jest to oczywiscie wyraz bolu a nie chec przeszkadzania zeby nikt opacznie sobie tego nie tlumaczyl!
«Nie, nie dam wam Go! Dałam Go raz, jeden raz Go dałam światu, lecz on Go nie chciał. Zabił Go, bo Go nie chciał. Teraz już Go nie dam! Co mówicie? Że Go kochaliście? Dobrze! Dlaczego więc Go nie broniliście? Żeby Mu powiedzieć, że Go kochacie, czekaliście na chwilę, kiedy już nie mógł was usłyszeć. Jakże biedna jest ta wasza miłość! Ale skoro boicie się świata do tego stopnia, żeby nie ośmielić się bronić Niewinnego, powinniście oddać Go Mnie – Mnie, Matce, abym broniła Mego Dziecka. Ona wiedziała, Kim On był, i na co zasługiwał!
Oczywiscie chodzi o ucieczke i ukrycie sie Jego uczniow ktorzy nie zdali egzaminu! Mimo ze zapewniali ze beda twardzi! Gdyby mowili ze nie wytrzymamy i uciekniemy toby wytrwali! Na odwrot! Pokora umacnia! Skoro jednak byli pewni swojej mocy to uciekli. Gdyz jesli mowisz ze sam sobie poradzisz to mowisz Bogu zeby nie pomagal! Wiec On nie pomaga! Natomiast powiedzenie ze sobie nie poradzisz logicznie prowadzi do wniosku ze Bóg ci jest potrzebny i wtedy On nie zwleka!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:26, 26 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Wy!... Mieliście Go za Nauczyciela, lecz niczego się nie nauczyliście. To może nieprawda? Może kłamię? Czyżbyście nie zauważali, że nie wierzycie w Jego Zmartwychwstanie? Wierzycie w nie? Nie. Po co tu jesteście, przygotowując opaski i wonności? Bo sądzicie, że to biedny zmarły, dziś lodowaty, jutro zepsuty... i to dlatego chcecie Go zabalsamować.
Absolutnie najwazniejsze! Do zapamietania na zawsze! NIKT Z LUDZI NIE WIERZYŁ ŻE ZMARTWYCHWSTANIE! TYLKO ONA!
Dokladnie taki byl stosunek i apostolow:
Dobry czlowiek to byl chcial dobrze ale przegral. Zabili go. Koniec. Trzeba pochowac jak kazdego i wrocic do tego co bylo! Dokladnie tak! Koniec marzen! Bynajmniej nie bylo tak ze wierni apostolowie oczekiwali na zapowiedzianie zmartwychwstanie! Tak jak dzis nikt nie czeka na paruzje!!! Taki jest czlowiek! Przygnieciony materią!
Zostawcie tam wasze balsamy. Przyjdźcie adorować Zbawcę czystym sercem pasterzy z Betlejem. Patrzcie! W Swoim śnie jest tylko kimś zmęczonym, kto wypoczywa.
Matka mowi co trzeba robic! Adorowac Zbawcę ktory NA CHWILĘ TYLKO śpi! Ale wróci zaraz!
Ileż się utrudził w Swoim życiu! Trudził się coraz bardziej. A w ostatnich godzinach!... Teraz odpoczywa. Dla Mnie, Jego Mamy, to tylko duże, zmęczone Dziecko, które śpi. Bardzo biedne jest Jego łóżko i pokój! Lecz Jego pierwsza kołyska nie była piękniejsza... ani nie była milsza Jego pierwsza siedziba. Pasterze adorowali Zbawcę w Jego śnie Dziecka. Adorujcie Zbawcę we śnie Zwycięzcy nad szatanem. A potem, jak pasterze, idźcie powiedzieć światu: “Chwała Bogu! Grzech umarł! Szatan został pokonany! Niech pokój będzie na ziemi i w Niebiosach, pomiędzy Bogiem i człowiekiem!”.
Porownanie tego momentu smierci do narodzin bo Zmartwychwstanie to sa przeciez prawdziwe narodziny do prawdziwego zycia! Dla nas zwlaszcza!
Przygotowujcie drogi na Jego powrót. Wysyłam was Ja, którą Macierzyństwo czyni obrzędową kapłanką.
Nasza Matka jest kapłanką z uwagi na TAKIE Macierzyństwo! Warto wiedziec!
Idźcie! Powiedziałam, że nie chcę. Obmyłam Go Moimi łzami i to wystarczy. Reszta nie jest potrzebna i nie myślcie, że to na Nim położycie. Łatwiej Mu będzie się podnieść, uwolnionemu od tych zbędnych pogrzebowych opasek.
Czyli tradycyjnie oplątywali cialo opaskami. Ale skoro On zmartwychwstaje to beda tylko przeszkadzac! Widzimy ze Matka nieugiecie wierzy w zmartwychwstanie a oni na odwrot!
Dlaczego tak na Mnie patrzysz, Józefie? A ty, Nikodemie? Dlaczego? Czy potworność tego dnia uczyniła was otępiałymi? Czy straciliście pamięć? Już nie pamiętacie? “Temu pokoleniu złemu i cudzołożnemu, które szuka znaku, zostanie dany tylko znak Jonasza... Tak, Syn Człowieczy pozostanie trzy dni i trzy noce w sercu ziemi”. Nie pamiętacie? “Syn Człowieczy zostanie wydany w ręce ludzi i zabiją Go, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Nie przypominacie sobie? “Zburzcie tę świątynię Boga prawdziwego, a w trzy dni ją wskrzeszę.” Świątynią było Jego Ciało, o ludzie. Potrząsasz głową? Żal Ci Mnie? Uważasz, że oszalałam? Jak to? On wskrzeszał umarłych, czyż więc nie może wskrzesić samego Siebie? Janie?»
Na dodatek uwazali ze Ona... oszalala bo przeciez ludzie nie zmartwychstaja! To oni oszaleli! Wszak On wskrzeszal! To co? Nie potrafi Sam wstac z grobu? Absurd! Matka ptzytacza serie cytatow z Pisma! Wtedy jeszcze nie zapisanych ktore Jezus wypowiedzial! Ona mysli bezblednie oni wcale! Jednak takie sa fakty! Nie wierzyli w to co Jezus mowil! Nas dodatek Ją posadzali o szalenstwo! Ludzka tępota jest wielka!
«Matko!»
«Tak, nazywaj Mnie “matką”. Nie mogłabym żyć myśląc, że nie będę już tak nazywana! Janie, byłeś przy wskrzeszeniu przez Niego córeczki Jaira i młodzieńca z Nain. Byli istotnie martwi, prawda? To nie był tylko głęboki letarg? Odpowiedz.»
«Byli martwi. Dziewczynka od dwóch godzin, a młodzieniec – więcej niż półtora dnia.»
«I powstali na Jego polecenie?»
«I powstali na Jego polecenie.»
«Słyszeliście? Wy dwaj, słyszeliście? Dlaczego potrząsacie głowami? Ach, chcecie może powiedzieć, że życie powraca szybciej do tego, kto był niewinny i młody. Ależ Moje Dziecko jest Niewinne! On jest Zawsze Młody. On jest Bogiem, Mój Syn!...»
A oni dalej swoje! Ona byla mloda to ,,moglo sie zdarzyc"! Tak jakby smierc byla odwracalna byle czlowiek nie byl za stary! Absurd! Niebywale pouczajace! Objawienia sa bardzo wartosciowe! Przypisujecie ludziom dawnym ze wierzyli w bajki i latwo im wszystko bylo wmowic bo nie ,,studiowali na uczelni"! Coz za glupota! Ci ludzie tak jak wszyscy z zycia wiedzieli ze smierc jest nieodwracalna i nikt nie wrocil po smierci! To wie kazdy dojrzaly czlowiek na ziemi! Oni byli tak samo jak i my nauczeni zyciem i dlatego nie wierzyli! Widzieli Go! I nie wierzyli! Co dopiero my? Stad ,blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli'! My mamy wieksza zasluge niz oni! My nie widzimy materialnie! Kazdy nas ruch ku wierze jest tym bardziej cenny! Nie tracmy okazji jedynej w zyciu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:25, 29 Mar 2019 Temat postu: |
|
|
Matka rzuca spojrzenie, udręczone i rozgorączkowane, na dwóch pierwszych, którzy – przygnębieni, lecz nieugięci – układają rulony opasek już zamoczone w wonnościach. Maryja kładzie Syna na kamieniu z delikatnością, z jaką wkłada się noworodka do kołyski. Robi dwa kroki. Pochyla się do stóp pogrzebowego łoża, gdzie Magdalena płacze na kolanach. Chwyta ją za ramię, potrząsa nią i woła:
«Mario, odpowiedz. Oni myślą, że Jezus nie może zmartwychwstać, bo jest [dorosłym] mężczyzną i umarł od ran. A twój brat czyż nie był starszy od Niego?»
«Tak.»
«Czyż nie był jedną raną?»
«Tak.»
«Czyż nie rozkładał się już przed złożeniem w grobie?»
«Tak.»
«A więc?»
To ma nam unaocznic ze uczniowie NIE WIERZYLI ZE ZMARTWYCHSTANIE! Czlowiek umiera i koniec! Takie jest doswiadczenie ludzkie i nie daje sie go przelamac! Nawet widzialny cud wskrzeszenia dziala krotko! A potem znow powrot do ,,normy"!
Poważna cisza przeciąga się. Maryja chwieje się, podnosząc rękę do serca. Podtrzymują Ją, lecz Ona ich odpycha. Wydaje się odrzucać litujących się. A tak naprawdę to odrzuca tego, którego tylko Ona sama widzi. Maryja krzyczy:
«Precz! Precz! Okrutniku! Nie ta zemsta! Zamilcz! Nie chcę cię słyszeć! Milcz! Ach! On kąsa Mi serce!»
«Kto, Matko?»
«O, Janie, to szatan! Szatan mówi: “On nie zmartwychwstanie. Żaden prorok tego nie powiedział.” O, Boże Najwyższy! Pomóżcie Mi wszyscy, o wy, duchy dobrych, o wy, mężowie pobożni! Mój rozum się chwieje! Już nic sobie nie przypominam. Co mówią prorocy? Co mówi psalm? O! Kto Mi powtórzy wersety, mówiące o Moim Jezusie?»
Szatan zawsze atakuje w trudnych chwilach! I uczniow tez! Opanowal im mysli ,racjonalizmem'. Co zmartwychstasnie! Bzdury! Myslcie ,racjonalnie'! Perwersyjna przebieglosc! Ilu jest oszukanych np. dzis!
Magdalena – swym głosem, brzmiącym jak organy – odmawia psalm Dawida mówiący o Męce Mesjasza. Matka płacze silniej, podtrzymywana przez Jana. Jej łzy spadają na martwego Syna, który jest nimi zalany. Maryja widzi to, ociera Go i mówi cicho:
«Tyle łez! A kiedy tak bardzo byłeś spragniony, nie mogłam Ci dać ani jednej kropli. A teraz... zalewam Cię! Wyglądasz jak krzew obficie oblany rosą. Tu Mama Cię wytrze, Synu! Skosztowałeś takiej goryczy! Niech na Twe zranione wargi nie pada nawet gorycz i sól matczynych łez!...»
Pismo o tym mowi caly czas juz na poczatku w Raju! Potomstwo niewiasty zetrze twoja glowe! Czyli Jezus!
Potem głośno mówi:
«Mario, Dawid nie mówi... Znasz Izajasza? Powiedz, co on mówi...»
Magdalena recytuje fragment o Męce i kończy szlochając:
«Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy ludzi i modlił się za grzeszników.»
«O! Milcz! Śmierć, nie! Nie wydany na śmierć! Nie! Nie! O, jakąż wątpliwość wsącza w Moje serce wasza niewiara połączona z kuszeniem przez szatana!
Szatan manipulowal cytatami. Podsuwal te o smierci! Matka byla uderzana zwatpieniem! Od szatana! Nie z Ona watpila! To trzeba odroznic! To nie sa wasze mysli! Nie wszystko co wam sie pomysli jest od was!
I miałabym Ci nie wierzyć, o Synu? Nie wierzyć Twemu Świętemu Słowu?! O! Powiedz je Mojej duszy. Mów. Z odległych brzegów – ku którym odszedłeś, aby wyzwolić czekających na Twoje przybycie – rzuć Twój głos Mojej duszy, która nań czeka, Mojej duszy, która jest tutaj, gotowa na przyjęcie Twego głosu. Powiedz Twej Matce, że powrócisz. Powiedz: “Na trzeci dzień zmartwychwstanę.”
W trzy dni odbuduje Tę Świątynię! Czyli Swoje Ciało! Te trzy dni byly zapowiedziane!
Błagam Cię, Synu i Boże! Pomóż Mi zachować wiarę. Szatan okręca Mnie swymi splotami, aby ją zadusić. Szatan odsunął swe wężowe usta od ciała człowieka, bo Ty wyrwałeś mu tę zdobycz, i teraz zagłębił swoje jadowite zęby w ciele Mojego serca i paraliżuje jego bicie, jego siłę i ciepło. Boże! Boże! Boże! Nie pozwól Mi nie dowierzać! Nie pozwól zmrozić Mnie wątpliwością! Nie daj szatanowi wolności, by mógł Mnie doprowadzić do rozpaczy!
Opis atakow szatana na Matkę! Byla kuszona! I to mocno! Wy nawet nie macie pojecia! Nikt nie byl i nie bedzie tak kuszony! Bo by nie wytrzymal
Synu! Synu! Połóż rękę na Moim sercu. Ona przepędzi szatana. Połóż ją na Mojej głowie. Ona przyniesie jej Światło. Uświęć Moje wargi Swą pieszczotą, aby miały siłę mówić: “wierzę”. Nawet przeciw całemu światu, który nie wierzy. O! Jakiż to ból: nie wierzyć! Ojcze! Trzeba wiele przebaczać temu, kto nie wierzy. Bo kiedy już się nie wierzy... kiedy się nie wierzy... wszelka okropność staje się łatwa. Ja Ci to mówię... Ja, która cierpię tę udrękę. Ojcze! Litości dla pozbawionych wiary! Udziel jej, Święty Ojcze, w Imię pochłoniętej Ofiary i Mnie, ofiary, która jeszcze się pali. Daj Twoją wiarę niewierzącym!»
Gdy czlowiek ulegnie demonowi i przyjmie niewiare staje sie rzecz straszna! Przeksztalca sie w bestie. Jest zdolny do wszystkiego! Upodabnia sie do szatanow. To wszystko jest skierowane do nas! Np. czekamy na paruzje i ilu wierzy? Zyje ,normalnie' jakby to byly bajki. Szatan oczywiscie przytakuje! Trzeba byc ,realista' to nigdy nie nastapi! I juz czlowiek zaczyna sie urzadzac ,po swojemu' tak jakby Boga nie bylo! Nie trzeba od razu przestac chodzic do kościoła! Stara zasada! Powoli etapami odciagac ludzi od Boga. Nawet z pokolenia na pokolenie! Tak wazne jest aby zwyciezyc pokusy niewiary zniechecenia!
Ona jest najwiekszym ludzkim wzorem jak to robic. Jezus pokazal to nam na pustyni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:31, 02 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Długie milczenie.
Nikodem i Józef dają znak Janowi i Magdalenie.
«Chodź, Matko» – mówi Magdalena, usiłując oddalić Maryję od Syna i oddzielić palce Jezusa, splecione z palcami Maryi, która je z płaczem całuje.
Matka prostuje się. Jest uroczysta. Po raz ostatni rozciąga biedne, pozbawione krwi palce, kładzie nieruchomą rękę wzdłuż ciała. Potem opuszcza ramiona i – wyprostowana, z głową lekko pochyloną – modli się i ofiarowuje. Nie słychać słów, lecz Jej postawa daje do zrozumienia, że się modli. To naprawdę Kapłanka przy ołtarzu, Kapłanka w chwili ofiarowania: “Offerimus praeclarae majestati tuae de tuis donis, ac datis, hostiam puram, hostiam sanctam, hostiam immaculatam...”
Bardzo ciekawy motyw kapłanki. Poniewaz Ona jest Jego Matką i może ofiarować SWOJE dziecko. Czyli przyjac to ze On umrze za grzechy ludzi. Zgoda na smierc syna jest oczywiscie straszna ofiara dla Matki.
Potem odwraca się:
«A więc zróbcie to. Lecz On zmartwychwstanie. Na próżno wzbudzacie nieufność w Moim umyśle i jesteście ślepi wobec Prawdy, jaką On wam powiedział. Daremnie szatan usiłuje zaatakować Moją wiarę. Dla odkupienia świata brak jeszcze tej udręki, którą pokonany szatan zadaje Mojemu sercu. Ja ją cierpię i ofiarowuję za tych, którzy przyjdą. Żegnaj, Synu! Żegnaj, Moje Dziecko! Żegnaj, Mój mały! Żegnaj... Żegnaj... Święty... Dobry... Umiłowany i miły... Piękności... Radości... Źródło zbawienia... Żegnaj... Na Twoich oczach... na Twoich wargach... na Twoich złotych włosach... na Twoich lodowatych członkach... na Twoim przebitym sercu... o! na przebitym sercu... Mój pocałunek... Mój pocałunek... Mój pocałunek... Żegnaj... Żegnaj!... Panie! Miej litość nade mną!»
Ataki na Nią byly daremne. Oczywiscie nie zwatpila w Zmartwychwstanie. Pokazuje to ze Ona nie ma najmniejszego grzechu! Nigdy nie poddala sie zadnemu atakowi. Jest to męstwo! Doskonale! To jest wlasnie mestwo! Bieganie po polu walki z jakims toporem moze byc glupota czy brakiem wyobrazni. Tu nie ma takiej opcji.
Jezus mówi:
«I udręka ta trwała, w formie okresowych ataków, aż do świtu Niedzieli. Ja miałem w czasie Męki jedną pokusę. Matka, Niewiasta, bardzo wiele razy wynagrodziła za niewiastę, winną wszelkiego zła. I szatan rzucił się na Zwycięską, ze stukrotnym okrucieństwem. Maryja go pokonała. Dla Maryi – najsroższa pokusa: pokusa przeciw ciału Matki, pokusa przeciw sercu Matki, pokusa przeciw duchowi Matki. Świat sądzi, że [cierpienie] Odkupienia zakończyło się z Moim ostatnim tchnieniem. Nie. Matka go dopełniła. Dodała Swą potrójną udrękę dla odkupienia potrójnej pożądliwości. Walczyła przez trzy dni z szatanem, który chciał Ją doprowadzić do zwątpienia w Moje Słowo i do porzucenia wiary w Moje Zmartwychwstanie. Maryja była jedyną, która nadal wierzyła. Jest wielka i błogosławiona także dzięki tej wierze.
Poznałaś też udrękę, jaka mieści się w udręczeniu Mojego Getsemani. Świat nie pojmie tej stronicy. Ale “ci, którzy są na świecie, lecz nie są ze świata”, zrozumieją i będą mieć silniejszą miłość do Matki Bolesnej. To dlatego ci to ukazałem. Idź w pokoju z Naszym błogosławieństwem.»
Szatan atakowal jeszcze te trzy dni. Na darmo. Ona jedyna nie zwatpila! Czyli inni juz porzucili wiare. Umarl na zawsze intakje bylo ich nastawienie.
Dwaj mężczyźni zajmujący się [ciałem] skończyli przygotowywanie opasek. Idą do stołu i obnażają Jezusa nawet z welonu. Myją Ciało gąbką, tak mi się wydaje, lub kawałkiem płótna. Pośpiesznie przygotowują je, ociekające w tysiącu miejscach, [do namaszczenia]. Potem smarują całe Ciało jakąś pomadą. Chowają Go niemal pod jej warstwą. Najpierw podnieśli Go, aby oczyścić kamienny stół, na którym kładą całun, zwisający od strony głowy. Kładą Go na piersiach i smarują całe plecy, nogi. Potem delikatnie Go odwracają, uważając, aby nie spadła warstwa wonności. Następnie namaszczają też część przednią. Najpierw tułów, potem kończyny, stopy, a na końcu dłonie, które łączą na lędźwiach. Mieszanina wonności musi być klejąca, bo widzę, że ręce pozostają na miejscu, choć wcześniej wciąż się ześlizgiwały z powodu bezwładu martwych członków. Stopy – nie. Zachowują swoją pozycję: jedna bardziej wyprostowana, druga – wydłużona. Na sam koniec – głowa. Po starannym namaszczeniu jej, tak że rysy znikają pod warstwą maści, obwiązują szczękę, aby była stale zamknięta.
Maryja jęczy głośniej. Potem podnoszą zwisający brzeg całunu i kładą go na Jezusie. Znika pod wielkim kawałkiem płótna całunu. To już tylko jakiś kształt okryty płótnem.
Slynny Całun z Turynu. Tak wygladalo przygotowanie ciala do grobu.
Józef patrzy, czy wszystko jest na właściwym miejscu. Kładzie jeszcze na Twarzy, na całunie, inne płótna, przypominające krótkie i szerokie prostokątne bandaże. Przechodzą one na ciele od prawej do lewej strony, utrzymują na miejscu Całun, dobrze przylegający do ciała. To nie jest bandaż, jaki widzi się na mumiach, ani [taki, jaki widziałam] w czasie wskrzeszenia Łazarza. To coś w rodzaju bardzo małego bandaża.
Jezus już zniknął [zakryty płótnami]. Nawet Jego kształt zmieszał się z opaskami. Wygląda jak długi pakunek sukna, węższy na krańcach, a szerszy pośrodku, położony na szarym kamieniu. Maryja płacze głośniej.
Tu zrobili to szczegolnie starannie a wiec nie zwyczajnie. Niekoniecznie tak samo chowano kazdego wtedy.
31. POWRÓT DO WIECZERNIKA
Napisane 28 marca 1945. A, 11727-11755
Józef z Arymatei gasi jedną z pochodni. Rzuca okiem po raz ostatni i kieruje się ku wyjściu grobowca, trzymając płonącą dużą pochodnię, która mu pozostała.
Maryja pochyla się raz jeszcze, by pocałować Syna poprzez okrycia. Chciałaby równocześnie zapanować nad Swoim bólem, aby zachować rodzaj szacunku wobec Zwłok, które – już zabalsamowane – do Niej nie należą. Kiedy jednak jest całkiem blisko twarzy, nie panuje już nad Sobą i ogarnia Ją nowy atak rozpaczy.
Podnoszą Ją nie bez trudu, odsuwają z wielkim wysiłkiem od pogrzebowego łoża. Układają na miejsce poruszone tkaniny i raczej niosą biedną Matkę, niż Ją podtrzymują. Maryja oddala się z twarzą zwróconą w tył, aby jeszcze spojrzeć, aby widzieć Swego Jezusa, który pozostaje sam w ciemnościach grobu.
I to jest współcierpienie czyli współodkupienie.
W świetle wieczoru wychodzą do milczącego ogrodu. Względna jasność, która powróciła już po tragedii Golgoty, znowu słabnie z powodu zapadającej nocy. W sadzie Józefa półmrok jest jeszcze większy niż gdzie indziej. Tu bowiem gałęzie są gęste, chociaż jeszcze pozbawione liści. Jedynie białe pączki znajdują się na jabłoniach, dziwnie opóźnione, bo gdzie indziej są na nich już rozwinięte kwiaty, a nawet pokrywają je drobne owoce.
Toczą ciężki kamień na grób. Długie gałęzie potarganego krzewu różanego spadają z wysokości groty ku ziemi i wydają się pukać w te wrota, pytając: “Dlaczegóż to zamykacie się przed Matką pogrążoną we łzach?”
Przykrycie grobu ciezkim kamieniem. Cala przyroda i otoczenie jest smutne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:29, 05 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Wydaje się, że i one płaczą kroplami krwi czerwonych, spadających płatków oraz koronami, kładącymi się wzdłuż ciemnego kamienia, i ściśniętymi pączkami, które pukają w bezlitosne zamknięcie. Zaraz te wrota grobu zostaną skropione inną krwią i innymi łzami. Maryja bowiem – aż dotąd podtrzymywana przez Jana i dość spokojna w Swym szlochu – wyzwala się z rąk apostoła i z krzykiem, z powodu którego, jak sądzę, drżą nawet włókienka roślin, rzuca się na zamknięcie, naciera na wystającą część, aby ją usunąć. Zdziera Sobie skórę z dłoni, łamie paznokcie, lecz nie udaje się Jej. Napiera nawet głową, pchając ostry występ. A Jej jęk ma w sobie coś z ryku lwicy omdlewającej przy pułapce, w której są Jej małe – pełna czułości i groźna w swej matczynej miłości. Nie ma w Sobie nic z łagodnej Dziewicy z Nazaretu, niewiasty cierpliwej, jaką dotąd znali. To tylko matka i po prostu matka, przywiązana w Swojej miłości do Swego dziecka wszystkimi włóknami i wszystkimi nerwami Swego ciała. To najprawdziwsza “Pani” tego ciała, które zrodziła: jedyna Pani po Bogu, która nie chce, aby Ją pozbawiono tej własności. To “Królowa” broniąca Swego diademu: Syna, Syna, Syna.
Widzimy tutaj ze Matka byla uderzena przez demony ale tez miala uczucia i wszystko to co ludzie ale nieporownanie lepsze! Nieskazone grzechem! Zatem odczuwala wszystko nieporownanie mocniej niz my. My jestesmy otępiali od grzechu. Slabo odczuwamy ból. To raczej dla naszego dobra Bóg dopuscil oslabienie organizmu we wszystkich funkcjach. Kalectwo dokladnie! Nie funkcjonujemy jak Adam i Ewa.
Wszelki bunt i wszelkie bunty, jakie przez trzydzieści trzy lata każda inna kobieta zgromadziłaby w sobie przeciw niesprawiedliwości świata wobec jej dziecka, wszelkie okrucieństwa, święte i godziwe, jakimi każda inna matka posłużyłaby się, aby uderzyć i zabić własnymi rękami i własnymi zębami zabójców Swego dziecka, wszystko, co przez miłość do rodzaju ludzkiego zawsze poskramiała, wzbiera teraz w Jej sercu, gotuje się w Jej krwi. Jest równocześnie łagodna w Swoim bólu, który przyprawia Ją o majaczenie. Nie czyni wyrzutów, nie burzy się, prosi tylko kamień, aby się otworzył i pozwolił Jej przejść, bo Jej miejsce jest w środku, gdzie On jest. Prosi tylko mężczyzn, bezlitosnych w swoim współczuciu, aby byli Jej posłuszni i otworzyli.
Ona od poczatku na dodatek wiedziala ze odkupienie nastapi poprzez mord nas Jezusie. Cale te 33 lata! Tak mowi Stary Testament ktory Ona znała w calosci! I rozumiala.
Pukała, zakrwawiła ręce o kamień, który nie ustępuje. Teraz zaś odwraca się, opiera, obejmując kamień rozwartymi ramionami. Straszliwa w dostojeństwie Bolejącej Matki nakazuje:
«Otwórzcie! Nie chcecie? Dobrze więc, tutaj zostaję. Nie w środku? Zatem na zewnątrz. To tu jest Mój chleb i Moje posłanie. Tutaj jest Moja siedziba. Nie mam innych domów ani innych celów. Wy odejdźcie. Wróćcie to tego potwornego świata. Ja zostaję tutaj, gdzie nie ma żądzy ani zapachu krwi.»
Takie pogrzebanie i zamkniecie na glucho bylo wyrazem ich NIEWIARY! Gdyby wierzyli ze zxmartwychstanie to przeciez by Go tylko ulozyli i czekali!
«Nie możesz, Niewiasto!»
«Nie możesz, Matko!»
«Nie możesz, droga Maryjo!»
Usiłują oderwać Jej ręce od kamienia, przerażeni tymi oczyma, których jeszcze nie znają, z błyskiem, który czyni je twardymi, oczyma władczymi, szklistymi, fosforyzującymi.
Gwałtowność nie jest cechą łagodnych ani pokorni nie potrafią trwać w pysze... I Maryja traci nagle zapalczywość Swej woli i władczy styl Swego rozkazu. Powraca Jej łagodne spojrzenie udręczonej gołębicy, Jej gest traci dostojeństwo. Na nowo czyni błagalny gest i składa obie ręce, prosząc:
Widzimy rozne stany Matki bo Ona nie ma jakiegos tylko jednego charakteru ze tylko łagodna i koniec. Ona jest najbardziej bogata osobowoscia z ludzi zaraz po Jezusie. Nieporownywalna z zadnym czlowiekiem.
«O! Zostawcie Mnie! W imię waszych umarłych, w imię żyjących, których kochacie, miejcie litość nad biedną Matką!... Posłuchajcie... Posłuchajcie Mego serca. Potrzebuje pokoju, aby znikło to okrutne bicie. Zaczęło tak bić na Kalwarii. Młot walił bum... bum... bum... a każde uderzenie raniło Moje Dziecko... i odbijało się echem w Moim mózgu i w Moim sercu... Moja głowa przepełniona jest tymi uderzeniami... Moje serce biło z taką szybkością jak to bum... bum... bum... w ręce, w stopy Mojego Jezusa... Mojego małego Jezusa... Mojego Dziecka! Mojego Dziecka!»
Powraca cała udręka, która wydawała się już ukojona po modlitwie do Ojca, przy stole namaszczenia. Wszyscy płaczą.
Widzimy jak Ona jest polaczona z Chrystusem! Nie ma takiego zwiazku wsrod innych ludzi!
«Mam potrzebę nie słyszeć już tych krzyków i tych uderzeń. A świat pełen jest głosów i wrzawy. Każdy głos wydaje mi się “donośnym okrzykiem” [Jezusa], przez który skamieniała krew w Moich żyłach. Wszelki hałas wydaje Mi się odgłosem młotka uderzającego w gwoździe. Nie mogę widzieć twarzy ludzi. A świat pełen jest twarzy... To niemal od dwunastu godzin widzę twarze zabójców... Judasza... katów... kapłanów... żydów... Wszyscy, wszyscy zabójcy!... Precz, precz!... Nie chcę już widzieć nikogo... W każdym człowieku jest wilk i wąż. Czuję odrazę i lęk przed człowiekiem... Zostawcie Mnie tutaj, pod tymi spokojnymi drzewami, na tej ukwieconej trawie... Wkrótce będą gwiazdy... One zawsze były Jego przyjaciółkami i Moimi... Wczoraj wieczorem dotrzymywały Nam towarzystwa w Naszej samotnej agonii... One wiedzą o tak wielu rzeczach... Pochodzą od Boga... O! Boże! Boże!... – płacze i klęka. – Pokoju, Mój Boże! Tylko Ty Mi pozostajesz!»
Ludzie to potwory. Taka jest prawda.
«Chodź, Moja córko! Bóg udzieli Ci pokoju. Ale chodź. Jutro jest szabat paschalny. Nie będziemy mogli przynieść Ci tutaj jedzenia...»
«To nic! Nic! Ja nie chcę jedzenia! Ja chcę Mojego Dziecka! Nakarmię się Moim bólem i napoję Moimi łzami... Tutaj... Słyszycie, jak śpiewa ta sówka? Płacze ze Mną, a wkrótce zapłaczą też słowiki. A jutro w słońcu zapłaczą skowronki i gajówki, i wszystkie ptaki, które On tak miłował. Synogarlice przyjdą uderzać ze Mną w tę skałę i mówić, mówić: “Wstań, Moja miłości, i pójdź! Miłości, która Cię trzyma w zagłębieniu skały, w szczelinie stoku, pozwól Mi ujrzeć twą twarz, pozwól mi usłyszeć twój głos!” Ach! Co mówię? Oni także, oni także, źli zabójcy, przypomnieli mi to słowami Kantyku! Tak, przyjdźcie, o córki Jerozolimskie, aby ujrzeć waszego Króla z diademem, w jaki Jego ojczyzna przystroiła Go na dzień Jego zaślubin ze śmiercią, dzień Jego tryumfu Odkupiciela!»
To jest wspolcierpiernie Matki czyli wspolodkupienie bardzo pieknie przez Valtorte poetycko opisane. Mozna glebiej odczuc i nie jest abstrakcyjna nauka. Piekne objawienia i bardzo owocne gdy ktos chce je przyjac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:38, 09 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Spójrz, Maryjo! Strażnicy świątynni przybywają. Chodźmy stąd, aby Ci nie okazywali pogardy.»
«Strażnicy? Ich pogarda? Nie. To są tchórze, tchórze. I jeśli bym po nich stąpała, straszliwa w Mojej boleści, uciekaliby jak szatan przed Bogiem. Ale przypominam sobie, że jestem Maryją... i nie uderzę ich tak, jak miałabym prawo to uczynić. Pozostanę dobra... oni nawet Mnie nie zobaczą. A jeśli Mnie ujrzą i zapytają: “Czego chcesz?”, powiem im: “Jałmużny oddychania powietrzem nasyconym balsamem, który wychodzi z tej szczeliny”. Powiem: “W imię waszej matki”... Wszyscy mają matki... Dobry łotr też to powiedział...»
Matka rezygnuje z prawa do pogardy wobec nikczemnikow! Bo nie o odrzucenie ich jak nzjbardziej sluszne chodzi. Mimo ze sa tego warci. Chodzi o ich zbawienie! To jest miłość Matki do nas!
«Ależ ci ludzie są gorsi od łotrów. Znieważą Cię.»
«O!... Czy jest jeszcze jakaś zniewaga, której nie znam po tym, czego doznałam dzisiaj?»
Niby straznicy swiatyni! Czyli powinni byc najlepsi! A tu najglebsze kompletne dno! Takich dobrali nikczemni kaplani!
Magdalena znajduje argument zdolny skłonić Bolejącą do posłuszeństwa.
«Ty jesteś dobra, Ty jesteś święta i Ty wierzysz, i Ty jesteś odważna. Ale my, czymże my jesteśmy?... Widzisz to! Większość z nas uciekła, a ci, którzy zostali – drżą. Wątpliwość, która już w nas jest, pokonałaby nas. Ty jesteś Matką. Nie masz tylko praw i obowiązków w stosunku do Twego Syna. Masz także obowiązki i prawa w odniesieniu do tych, którzy do Niego należą. Musisz z nami wrócić, do nas, aby nas zgromadzić, aby nas umocnić, aby w nas wlać Swoją wiarę. Powiedziałaś to, po słusznym wytknięciu nam naszej bojaźliwości i niedowiarstwa: “Będzie Mu łatwiej zmartwychwstać, jeśli nie będzie miał na sobie tych niepotrzebnych chust”. Mówię Ci: “Jeśli uda nam się zjednoczyć w wierze w Jego zmartwychwstanie, to wtedy szybciej powstanie z martwych. Wezwiemy Go naszą miłością...” Matko, Matko mojego Zbawiciela, miłości Boga, powróć do nas, aby dać nam tę miłość, którą Ty posiadasz! Czy chcesz, żeby na nowo się zagubiła Maria z Magdali, którą On ocalił z tak wielką litością?»
Ona nawet nie byla pewna siebie. Moze byc ze wroci do dawnuych grzechow! To jest pokora! Magdalena mowi o tym ze Matka gromadzi Kościół i umacnia! To nie tylko zwrot retoryczny! ONI WTEDY NAPRAWDĘ WISIELI NA WŁOSKU! ONA NAPRAWDĘ ICH PODTRZYMYWAŁA!
«Nie. Wyrzucano by Mi to. Masz rację. Muszę wrócić... poszukać apostołów... uczniów... krewnych... wszystkich... Powiedzieć... powiedzieć: wierzcie. Powiedzieć: On wam wybacza... Komu to już powiedziałam?... A! Iskariocie... Trzeba... Tak, trzeba go poszukać, nawet jego... bo to największy z grzeszników...»
Maryja trwa tak z głową spuszczoną, drży jakby ze wstrętu, a potem mówi:
«Janie, poszukasz go i przyprowadzisz. Musisz to zrobić i Ja muszę to zrobić. Ojcze, niech nawet to będzie dla Odkupienia Ludzkości. Chodźmy.»
Co oczywiscie bylo niewykonalne. Pierwszy do uratowania byl Judasz! Mimo ze Ona ODCZUWA WSTRĘT do niego! To nie bylo tak ze ,nic sie nie stalo'. Chodz do mnie! Nie chce cie znac! Taka byla reakcja wewnetrzna!
Wstaje. Wychodzą z ogrodu pogrążonego w półmroku. Strażnicy patrzą na nich, bez reakcji. Droga zakurzona i poruszona rzeką ludzi, którzy nią przeszli, i uderzona stopami, kamieniami i kijami, okrąża Kalwarię, aby dojść do drogi głównej równoległej do murów. I tu są jeszcze wyraźne ślady wydarzeń. Dwa razy Maryja wydaje okrzyk i pochyla się, aby przyjrzeć się ziemi w tym słabym świetle. Wydaje Jej się, że widzi krew, i myśli, że to krew Jej Jezusa. Sądzę jednak, że są to tylko kawałki sukna, rozdartego w zamęcie ucieczki.
Widok miejsc przypomina oczywiscie wydarzenia...
Mały strumyk, biegnący wzdłuż ulicy, szemrze łagodnie w wielkiej ciszy, która wszystko ogarnia. Oto mały most, prowadzący stromą ścieżką na Kalwarię, naprzeciw bramy Sędziowskiej. Maryja – zanim zniknie za nią – odwraca się, aby spojrzeć na szczyt Kalwarii... i wylewa łzy rozpaczy. Potem mówi:
«Chodźmy. Ale prowadźcie Mnie, bo nie chcę widzieć Jerozolimy, jej ulic, jej mieszkańców.»
«Tak, tak, ale pospieszmy się. Zamkną bramy... Widzisz?... Wzmocnili straże. Rzym boi się zamieszek.»
«Ma rację. Jerozolima to kryjówka tygrysów! To plemię morderców! To mnóstwo rozbójników.
Charakterystyka żydostwa! Tak Ona ich opisuje! Teraz będzie!
Uzurpatorzy wyciągają swe drapieżne szpony nie tylko ku dobrom materialnym, lecz i – ku życiu. To już od trzydziestu dwóch lat zastawiają pułapki na Moje Dziecko... To był baranek jak mleko i róża... to był mały baranek o złotych kręconych włoskach... Ledwie umiał powiedzieć “Mama” i zrobić pierwsze kroki, i śmiać się usteczkami, w kolorze jasnego koralu, i małymi ząbkami, kiedy przybyli, aby Go poderżnąć... Teraz zaś mówią, że bluźnił, że pogwałcił szabat i nakłaniał do buntu, i chciał tronu, i grzeszył z kobietami... Ale cóż On wtedy mógł uczynić? Jakie bluźnierstwo mógł wygłosić, kiedy potrafił z trudem zawołać Swą Mamę? Jakże mógł pogwałcić Prawo, jeśli On, Odwieczny Niewinny, był wtedy też małym niewinnym człowieczkiem? Jaki bunt mógł wzniecić, skoro nie potrafił nawet kaprysić? O jaki tron się ubiegał? On miał Swój tron na ziemi i w Niebie, i nie domagał się innego. W Niebie – na łonie Ojca; a na ziemi – na Moich kolanach. Nigdy nie spojrzał zmysłowo, i wy, piękne i młode niewiasty, możecie to potwierdzić. A zatem... a zatem... Doświadczenie Jego zmysłów ograniczało się do potrzeby ciepła i pokarmu. Tak, był pełen miłości i przykładał Swoją małą główkę do Mojej ciepłej piersi, aby na niej spać i aby pić z niej Moją miłość, która wylewała się wraz z mlekiem...
Oszczerstwa obżydów dobrze znane z talmudu powtarzane do dzis! Do dzis sa uzywane! To wtedy pierwszy raz uzyte juz za czasow Jezusa! Plemię żmijowe. Tylko mord polaczony z korzysciami w mamonie. Nic sie nie zmienili!
O! Moje Dzieciątko!... I oni chcieli Cię uśmiercić! Chcieli Ci odebrać życie! Twój jedyny skarb. Matce [chcieli odebrać] Syna, a Synowi – Matkę, aby nas uczynić najuboższymi i najbardziej zrozpaczonymi na całym świecie. Po co odbierać życie Żyjącemu? Dlaczego ktoś przypisuje sobie prawo do odbierania czegoś tak dobrego, jak życie? Przecież ono jest dobrem dla kwiatu i zwierzęcia, dobrem dla człowieka. On, Mój Jezus, niczego od was nie żądał. Ani pieniędzy, ani klejnotów, ani domów. Miał jeden mały i święty dom. Opuścił go z miłości do was, ludzi-hien. Z siedziby, jaką ma nawet najmniejsze ze zwierząt, On zrezygnował dla was. I poszedł, ubogi i samotny, w świat. Nie miał już posłania, które uczynił Mu Sprawiedliwy [Józef], nie miał nawet chleba, jaki przygotowywała Mu Jego Mama. I spał, gdzie mógł, i jadał, co mógł. W domach ludzi dobrych... w każdym domu syna człowieczego... na posłaniu z trawy, na łące, strzeżony przez gwiazdy... siedząc za stołem lub dzieląc z ptakami Bożymi ziarna pszenicy i owoce dzikich krzewów. O nic was nie prosił, przeciwnie – dawał wam. Chciał tylko życia, aby dawać wam Życie, przez Swoje słowo. A wy, a ty, Jerozolimo, wy pozbawiliście Go życia. Czy jesteś napojona i nasycona Jego Krwią i Jego Ciałem? Albo może Ci to jeszcze nie wystarczy? A ty, hieno – która wcześniej byłaś nietoperzem i sępem – czy chcesz paść się teraz Jego Zwłokami? Czy chcesz – nie nasycona Jego hańbą i męczarniami – rzucić się i weselić pohańbieniem Jego ziemskiej powłoki i ponownym ujrzeniem Jego katuszy, Jego drżenia, Jego łkania, Jego konwulsji we Mnie, w Matce Tego, którego zabiliście?
Glupota ludzka odrzucenia Tego ktory niesie samo dobro. Jest to bezsensowna autodestrukcja. Grzech daje tylko szkody! Jest obledem! Czyms niewytlumaczaslnym! Po co mogac wybrac szczescie dobro piekno czlowiek wybiera nieszczescie zlo i brzydote?! Tego nie da sie nigdy logicznie wytlumaczyc!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:05, 12 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Czy już przybyliśmy? Dlaczego się zatrzymujecie? Czego ten człowiek chce od Józefa? Co mówi?»
Józef zatrzymał się z jednym z rzadkich przechodniów i w absolutnej ciszy opuszczonego miasta dobrze słychać ich słowa.
«Wiemy, że wszedłeś do domu Piłata, profanatorze Prawa. Odpowiesz za to. Pascha jest ci zabroniona! Jesteś zanieczyszczony» [– odzywa się do Józefa z Arymatei.]
«Ty też, Elchiaszu. Dotknąłeś mnie, a jestem pokryty krwią Chrystusa i Jego śmiertelnym potem!»
«Ach! Potworność! Precz! Precz! Ta krew, precz!»
«Nie bój się. On Cię już opuścił i przeklął.»
«Ale Ciebie też, przeklęty. Nie myśl jednak, że teraz – gdy jesteś w dobrych stosunkach z Piłatem – będziesz mógł ukryć ciało. Podjęliśmy już działania, aby ta gra się skończyła.»
Spotkanie z typowym obżydem. Zabobony rytualy uklady wladzy. Zero duchowosci. Pustka duchowa.
Nikodem podszedł powoli, a niewiasty zatrzymały się z Janem, opierając się o zamknięty portal.
«Widzieliśmy – odpowiada Józef – Tchórze! Boicie się nawet umarłego! Ale z moim ogrodem i z moim grobem uczynię, co mi się wyda dobre.»
«Zobaczymy.»
«Zobaczymy. Odwołam się do Piłata.»
«Tak. Teraz układasz się z Rzymem.»
Czyli jak oni krzyczelu ,Ukrzyzuj Go!" to bylo w porzadku gdy on teraz pojdzie do Piłata TYLKO PO WYDANIE CIAŁA! NIE JEST TO ZADNA ,WSPOLPRACA' TO ,UKLADA SIE PILATEM'
Podlosc obluda jednym slowem parchatość.
Nikodem podchodzi:
«Lepiej z Rzymem niż z demonem, jak wy [to czynicie], bogobójcy! Ale powiedz mi, jak to się stało, żeś odzyskał odwagę? Przed chwilą uciekałeś w przerażeniu. Już ci przeszło? Czy to, co ci się przydarzyło, jeszcze nie wystarczy? Czyż jeden z twoich domów nie spłonął? Drżyj! Kara nie skończyła się, przeciwnie – nadchodzi. Zagraża ci bardziej niż pogańska Nemezis. Ani stróże, ani pieczęcie nie przeszkodzą Mścicielowi powstać i uderzyć ciebie.»
Syjonisci ukladaja sie z demonami czyli paktuja. Oczywiscie demony zawsze ich wykiwaja.
«Przeklęty!» – Elchiasz rzuca się do ucieczki i potrąca niewiasty. Zauważa Maryję i wypowiada straszliwą zniewagę pod Jej adresem. Jan nic nie mówi, tylko skokiem pantery rzuca się i przewraca go. Przygniata go kolanami, zaciska mu ręce wokół szyi i mówi:
«Proś Ją o przebaczenie albo cię uduszę, demonie.»
Nie puszcza go dopóty, dopóki tamten, przygnieciony i na wpół uduszony rękami Jana, nie mówi:
«Przepraszam.»
Apostoł Jan! Obrazil Królową. Powinien poniesc smierc! A tu tylko go poddusil i kazal odszeczkac. Czyli milosierdzie! I tak parchy Ją do dzis obrazaja w talmudzie itd. I tak samo trzeba z nimi. Trzasniecie w pysk tez moze byc milosierne! Bo nie robie tego bo moje ego ucierpialo ale dlatego ze Bóg jest obrazany! To co innego!
Jego krzyk przyciągnął jednak straże.
«Puść go! Co się dzieje? Znowu zamieszki? Wszyscy się zatrzymajcie albo uderzymy was. Kim jesteście?»
«Józef z Arymatei i Nikodem, uprawnieni przez Prokonsula do pogrzebania uśmierconego Nazarejczyka. Powracamy od grobu z Matką, synem i krewnymi oraz przyjaciółmi. A on znieważył Matkę. Zmusiliśmy go do przeprosin.»
«Tylko tyle? Trzeba go było udusić. Idźcie. Żołnierze, zatrzymać tego człowieka. Czegóż chcą jeszcze te wampiry? Nawet serca matek? Żegnajcie, żydzi!»
Czyli Rzymianie matki szanowali! Dlatego od razu widzimy inny poziom! Trzeba bylo parcha udusic! To jest sprawiedliwosc! Ale tu mamy jeszcze milosierdzie! Dali mu szanse. I to jest wzor! Jak trzeba parcha walnąć to walnąć ale nie mordowac! To nie jest nienawisc!
Znakomite okreslenie wampiry! A nie mowilem? Alieni to obecne okreslenie syjonu! Ciekawe bo wyglada ze Rzymianie pojecie wampir znali.
«To straszne! Ale oni już nie są ludźmi... Janie, bądź dla nich dobry. Wspomnij na Mojego i twojego Jezusa. On głosił przebaczenie.»
«Matko, masz rację. Ale to są przestępcy i sprawiają, że tracę głowę. Kiedy Ciebie znieważają, to świętokradztwo i nie mogę na to pozwolić.»
TO NIE SĄ JUŻ LUDZIE!!! TO MÓWI MATKA! TAK! OBŻYDZI TO BESTIE! Mozecie to ogladac co dzien w tzw. Strefie Gazy! A mimo Matka mowi BĄDŹ DLA NICH DOBRY! Co oznacza ze nie nalezy byc jak oni! Nie wychodzic z siebie w zlosci odpowiadac tym samym bo tez staniemy sie wampirami! To moze byc dla was trudne. Bo jak walicie parcha to czujecie nkienawisc! Tymczasem bicie swojego dziecka np. nie oznacza checi jego zniszczenia tylko skorygowania. I to jest podobne!
«To są przestępcy i oni wiedzą, że nimi są. Spójrz, jak ich jest mało na ulicach i jak szybko skręcają ukradkiem w inne drogi. Zbrodniarze boją się po zbrodni. Kiedy ich widzę, jak uciekają, jak wchodzą do domów, jak ze strachu się barykadują, to budzi to we Mnie odrazę. Widzę ich wszystkich winnych bogobójstwa.
Znakomita charakerystyka tego ludu! Jak przemykaja jak sie maskuja zmieniaja nazwiska. To jest swiadomosc winy. BOGOBÓJSTWA! Niesienie zbrodni! Zbrodnionoścy! Dlatego sa tak ,dziwni'. Zatwardzialosc w zbrodni zawsze tak dziala! Stad szybko ciezkie grzechy trzeba zanosic do spowiedzi zeby sie nie doprowadzic do takiej sytuacji! Zniszczona dusza, zniszczona psychika! Potem to wykrzywi dzieci wnuki itd. Nje wolno.
Dzis nieprzyjemnie odrazajaco bo zetkniecie z parchami a to jest kontrast asbsolutny do Jezusa i Maryi. Zlo jest wstretne nielogiczne ohydne! Wszystko wynika z wszystkiego logicznie! Na odwrot dobro. Tu piekno laczy sie z madroscia dobrem i szczesciem.
Faryzeusze czyli parchatosc maksymalna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:15, 16 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Spójrz tam, Mario, na tego starca. Gdy go teraz oświetla światło tych otwierających się drzwi, wydaje Mi się, że widziałam go, jak przechodził na Kalwarii oskarżając Jezusa, tam na górze... a przecież sam stoi już nad grobem. Nazwał Go łotrem. Mój Jezus, łotrem!?...
Nad grobem a jeszcze zlorzeczy! Tacy wredni dziadkowie sa blisko pojscia do piekla.
A ten chłopiec, który ledwie przestał być dzieckiem, wypowiadał odrażające bluźnierstwa, wzywając Jego Krwi na siebie... O! Nieszczęsny!...
Krew Jego na nas i na syny nasze. Spelnilo sie...
A ten człowiek – tak muskularny i tak silny – czy powstrzymał się przed uderzeniem Go? O! Nie chcę patrzeć!
Jak siłacz bije slabego jest to szczegolnie ohydne w sposob oczywisty.
Spójrzcie! Na ich twarzach odbija się obraz ich dusz i... oni nie mają już twarzy ludzi, lecz demonów...
Wielokrotnie pisalem o wyrazie twarzy jako odbiciu duszy.
Odważni byli wobec Człowieka związanego, ukrzyżowanego... A teraz uciekają, kryją się, zamykają się. Boją się. Kogo? Umarłego. Dla nich to tylko umarły, bo nie uznają, że jest Bogiem. Czegóż zatem się boją? Przed kim zamykają drzwi? Przed wyrzutami sumienia, przed karą. Na próżno! Wyrzuty sumienia są w was i będą was dręczyć wiecznie. Kara nie jest [karą] ludzką. I żeby się przed nią [ukryć], na nic się zdadzą zamki i kije, drzwi i sztaby. Ona zstępuje z Niebios, od Boga, Mściciela Swego Ofiarowanego. Ona przeniknie przez mury i drzwi i naznaczy was swym niebieskim płomieniem. Naznaczy was nadprzyrodzoną karą, która was czeka.
Na kazdego oczywiscie łajdaka. W tym przypadku chodzi o ten konkretny lud. Sa oni dokladnie tacy. Kryjacy sie maskujacy strachliwi. Podstepni. To wywodzi sie z tamtego wydarzenia!
Świat przyjdzie do Chrystusa. Przyjdzie do Tego, który jest Synem Boga i Moim. Przyjdzie do Tego, któregoście przebili, lecz wy... wy będziecie na zawsze naznaczeni jako Kainowie Boga, naznaczeni jako hańba rasy ludzkiej.
Zydostwo to hanba ludzkosci! Tak mowi Matka! Lud przeklety. Bogobójcy.
Ja, która z was się zrodziłam, Ja, która jestem Matką wszystkich, muszę powiedzieć, że dla Mnie, waszej Córki, byliście kimś gorszym niż ojczymami. A w bezgranicznej liczbie Moich dzieci, wy jesteście tymi, których przyjęcie sprawia Mi najwięcej trudu. Was bowiem plami zbrodnia [popełniona] na Moim Dziecku. I nie nawracacie się, nie mówicie: “Ty byłeś Mesjaszem. Rozpoznajemy Cię i adorujemy Ciebie.”
I tutaj macie wyjasnienie klamstwa propagandowego pt. ,,Maryja byla ,żydówką'"... Ona mowi nie ja! Byli dla Niej POTWORAMI! BESTIAMI! Najgorsi z najgorszych! Najtrudniej Jej uznac ich za swoje dzieci! Najtrudniej ze wszystkich! Predzej pogan jakichs muzulmanow buddystow niz ,zydow'. I to jest prawda o nich!
Oto nowy patrol rzymski. Nie ma już Miłości na ziemi. Nie ma już Pokoju między ludźmi. Nienawiść i wojna burzą się jak te kopcące pochodnie. Sprawujący władzę boją się rozszalałego tłumu. Wiedzą z doświadczenia, że kiedy ta bestia – nazywająca się człowiekiem – zakosztowała smaku krwi, staje się żądna rzezi... Ale nie bójcie się ich. To nie są prawdziwe lwy ani prawdziwe pantery, to są bardzo tchórzliwe hieny. Rzucają się na bezbronnego baranka, lecz boją się lwa uzbrojonego we włócznię i władzę. Nie lękajcie się tych pełzających szakali. Wasz żelazny krok zmusza ich do ucieczki, a błysk waszych włóczni sprawia, że stają się łagodniejsi od zajęcy. Te włócznie! Jedna z nich otwarła serce Mojego Syna! Która? Widzieć je... to mieć strzałę [utkwioną] w sercu... A jednak chciałabym mieć je wszystkie w drżących rękach, aby zobaczyć, która z nich ma jeszcze ślady krwi, i powiedzieć: “To ta! Daj Mi ją, żołnierzu! Daj ją Matce przez wspomnienie na twą oddaloną matkę, a Ja będę się modlić za nią i za ciebie.” I żaden żołnierz nie odmówiłby Mi, bo oni, ludzie wojny, byli lepsi [od was] w agonii Syna i Matki. O! Dlaczego tam, na górze, nie pomyślałam o tym? Czułam się tak, jakbym otrzymała cios w głowę. Ogłuszyły Mnie te uderzenia... O! Jakie uderzenia! Kto sprawi, że nie będę ich już więcej słyszeć w tej Mojej biednej głowie? Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
Ludzie wojny sa lepsi od tych tchorzliwych parchow! Mimo ze to nie byli zolnierze w obecnym rozumieniu! Zadnych zasad i konwencji ptowadzenia wojny nje bylo! To dopiero chrzescijanstwo łagodzilo wojny nawet. Tam bylo bezwzgledne wybijanie sie a zwyciezonym biada. Sprzedawanie do niewoli a jak byla nienawisc to wybijanie jencow.
A jednak i tu wojna mocna ksztaltowala charaktery. Albo uszlachetniala albo degenerowala. Wyostrzenie na skutek olbrzymiego natezenia przezyc. Wobec smierci czlowiek mysli powaznie o zyciu. Dlatego ci zolnierze mimo surowosci byli szlachetniejszego serca. Motloch parchaty to dno absolutne do dzis...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:55, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
«Możemy ją odnaleźć, Matko. Centurion wydawał się bardzo dobry wobec nas. Sądzę, że mi jej nie odmówi. Pójdę jutro.»
«Tak, tak, Janie. Jestem biedna, mam niewiele pieniędzy, lecz wyzbędę się ostatniej monety, aby mieć to żelazo... O! Jak mogłam nie pomyśleć o tym wtedy?»
«Maryjo, Moja droga, nikt z nas nie zauważył tej rany... Kiedy ją ujrzałaś, żołnierze byli daleko.»
«To prawda... Jestem otępiała przez ból. A szaty? Nic nie mam po Nim! Oddałabym Moją krew, aby je otrzymać...»
Tutaj mamy ukazany kult relikwii. Wszystko co ma zwiazek z Jezusem mowi o Nim i Jego przypomina. Jest uswiecone. Stad rzeczy z Nim zwiazane sa godne czci.
Włócznia... Jakże chciałabym ją [mieć]!...»
«Możemy ją odnaleźć, Matko. Centurion wydawał się bardzo dobry wobec nas. Sądzę, że mi jej nie odmówi. Pójdę jutro.»
«Tak, tak, Janie. Jestem biedna, mam niewiele pieniędzy, lecz wyzbędę się ostatniej monety, aby mieć to żelazo... O! Jak mogłam nie pomyśleć o tym wtedy?»
«Maryjo, Moja droga, nikt z nas nie zauważył tej rany... Kiedy ją ujrzałaś, żołnierze byli daleko.»
«To prawda... Jestem otępiała przez ból. A szaty? Nic nie mam po Nim! Oddałabym Moją krew, aby je otrzymać...»
Cierpienie jakby postarza co mamy i w sztuce przedstawiajacej Matkę cierpiącą. W tym sensie tez czlowiek dojrzewa i uszlachetnia sie.
Wydaje Mi się, że przeżyłam całą boleść świata i że ona cała znajduje się na Moich barkach, uginających się pod tym ciężarem. Krzyż niematerialny, lecz jakże ciężki! Z kamienia. Być może jeszcze cięższy niż krzyż Mojego Jezusa. Ja bowiem niosę Mój i Jego [krzyż] – ze wspomnieniem Jego udręki i z rzeczywistością Mojej.
Matka niosla niematerialny krzyż! Stad wspólcierpiała i współodkupiła. To jest tez dla nas pokaz czym sa nasze godne cierpienia.
Wejdźmy, bo wejść musimy. Ale to nie jest pociecha, lecz powiększenie bólu. To przez te drzwi wszedł Mój Syn na ostatni posiłek. To przez nie wyszedł, aby iść na spotkanie śmierci. I musiał postawić nogę tam, gdzie zdrajca postawił swoją, aby wezwać tych, którzy mieli ująć Niewinnego. To w tych drzwiach ujrzałam Judasza... ujrzałam Judasza! I nie przeklęłam go. Przemówiłam do niego jak matka, umęczona, udręczona z powodu Syna dobrego i syna złego... Widziałam Judasza! To demona w nim ujrzałam!
Miejsca przypominaja wydarzenia i tez sa pouczeniem.
Zawsze trzymałam Lucyfera pod Moją piętą i patrzyłam wyłącznie na Boga. Nigdy nie spuściłam wzroku na szatana. Teraz poznałam jego twarz, patrząc na Zdrajcę. Rozmawiałam z demonem... I uciekł, bo on nie znosi Mojego głosu. Czy teraz porzucił [Judasza]? W taki sposób, żebym mogła przemówić do tego umarłego; żebym Ja, Matka, mogła począć go na nowo we krwi Boga i zrodzić go dla Łaski? Janie, przysięgnij Mi, że go poszukasz i że nie będziesz dla niego okrutny. Ja nie jestem taka... Ja, która przecież miałabym prawo...
Ona jest wzorem przebaczenia.
O! Pozwólcie Mi wejść do tego pokoju, w którym Mój Jezus spożył ostatni posiłek: tam, gdzie głos Mojego Dziecka wypowiedział w spokoju Swe ostatnie słowa!»
«Tak, pójdziemy tam. Ale teraz, spójrz, chodź tutaj, gdzie byliśmy wczoraj. Odpocznij. Pożegnaj odchodzącego Józefa i Nikodema.»
«Pożegnam ich, tak. O! Żegnam ich, dziękuję im, błogosławię im!» – mówi Maryja.
«Ależ chodź, chodź... wejdziesz tam w wolnej chwili.»
«Nie. Teraz... Józefie... O! Nie znałam nikogo o tym imieniu, kto by Mnie nie kochał...» – mówi Maryja.
Przypomnienie Świętego Józefa...
Maria, małżonka Alfeusza, wybucha płaczem.
«Nie płacz... Nawet Józef... To z miłości twój syn się mylił... On chciał Mi po ludzku zapewnić spokój... Ale dziś!... Widziałaś go... O! Wszyscy Józefowie są dobrzy dla Maryi... Józefie, dziękuję ci... i tobie również, Nikodemie... Moje serce upada do waszych stóp, tak zmęczonych z powodu tej długiej drogi, jaką przeszliście dla Niego... Za ostatni hołd, jaki Mu złożyliście, mogę wam dać tylko Moje serce... I daję je wam, wierni przyjaciele Mego Syna... i... i wybaczcie słowa, które przeszyta bólem Matka powiedziała wam u grobu...»
«O! Święta! Ty przebacz!» – mówi Nikodem.
Od Matki wychodzi na nas tylko dobro zawsze. Nawet dla takiego Judasza. O ilez wiecej gdy ktos jest dobry! W ogole to wtedy dobro przyjmuje! Bo przeciez gdy odrzuca to w ogole nie ma o czym mowic.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:31, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Bądź teraz tak dobra i odpocznij, w wierze. Jutro przyjdziemy» – dodaje Józef.
«Tak, przyjdziemy, jesteśmy na Twoje rozkazy.»
«Jutro jest szabat...» – zauważa pani domu.
«Szabat umarł. Przyjdziemy. Żegnaj. Niech Pan będzie z wami» – odchodzą.
Szabat umarł! Widzimy ze rytualy Starego Testamentu skonczyly sie. Sa one nakierowane na przyjscie Jezusa. Oczekiwanie. Teraz gdy zakończył ziemskie życie oczekiwanie na to ze sie narodzi itd. jest po prostu nonsensem. To wszystko jest mądre. Z tym ze ilu rozumie? Kilka tysiecy ludzi na swiecie moze! Miliony chrzescijan wcale nie maja tak glrbokiej wiedzy.
«Chodź, Maryjo.»
«Tak, Matko, chodź.»
«Nie. Otwórzcie. Obiecaliście Mi to uczynić po pożegnaniu. Otwórzcie te drzwi! Nie możecie ich zamykać przed Matką, przed tą Matką, która usiłuje wdychać powietrze z wonią oddechu i ciała Jej Dziecka. Czy nie wiecie, że ten oddech i to ciało Ja Mu dałam? Ja, która nosiłam Go przez dziewięć miesięcy, urodziłam, karmiłam mlekiem, wychowałam, troszczyłam się? To jest Mój oddech! Ta woń ciała jest Moja! Moja, uczyniona piękniejszą w Moim Jezusie. Pozwólcie Mi odczuć to raz jeszcze.»
Miłosć Maryi do Jezusa oczywiscie jest nieustanna!
«Ależ tak, Moja droga, jutro. Dziś jesteś zmęczona. Płoniesz od gorączki. Nie możesz. Jesteś chora.»
«Tak, chora. Ale to dlatego, że mam w oczach widok Jego Krwi, a w nozdrzach – zapach Jego Ciała okrytego ranami. Niech ujrzę stół, na którym wspierał się żywy i zdrowy. Niech poczuję zapach Jego młodzieńczego ciała. Otwórzcie! Nie grzebcie Mnie po raz trzeci! Już Mi Go ukryliście pod wonnościami i opaskami, potem zamknęliście Mi Go pod kamieniem. A teraz dlaczego, dlaczego zabraniacie Matce odnaleźć Jego ostatni ślad w oddechu, jaki zostawił za tymi drzwiami? Pozwólcie Mi wejść. Będę szukać na ziemi, na stole, na Jego miejscu, śladów Jego stóp, Jego rąk. I będę je całować, całować aż do wyczerpania Moich warg. Będę szukać... szukać... Może znajdę włos z Jego jasnej głowy – jakiś włos nie pokryty krwią. Czy wiecie, co oznacza włos Syna dla Jego Mamy? Ty, Mario, córko Kleofasa, ty, Salome?... Jesteście matkami i nie rozumiecie tego? Janie? Janie? Posłuchaj Mnie. Jestem twoją Matką. On Mnie nią uczynił. On! Powinieneś Mi być posłuszny. Otwórz! Kocham cię, Janie. Zawsze cię kochałam, bo ty kochałeś Jego. Będę cię kochać jeszcze bardziej. Ale... otwórz... Otwieraj, mówię ci! Nie chcesz? Nie chcesz? Ach! Nie mam już więc syna?! Jezus niczego Mi nigdy nie odmawiał, gdyż był Moim Synem. Ty odmawiasz. Zatem nim nie jesteś. Nie rozumiesz Mojego bólu... O! Janie, przebacz... przebacz... Otwórz... Nie płacz... Otwórz... O, Jezu!... Jezu!... Posłuchaj Mnie... Niech Twój duch uczyni cud! Otwórz Twojej biednej Mamie te drzwi, których nikt nie chce Mi otworzyć! Jezu! Jezu!»
Oczywiscie nadal pełna bólu i jednocześnie miłości.
Maryja uderza dłońmi zaciśniętymi w pięści w dobrze zamknięte drzwi. Ogarnia Ją atak męki. Na koniec blednie, szepcząc:
«O! Mój Jezu! Idę! Idę!» – i bez sił opada w ramiona płaczących niewiast. Podtrzymują Ją, zapobiegając Jej upadkowi pod drzwiami. Zanoszą Ją do pokoju naprzeciw.
Wyczerpanie ale cierpieniem czyli nie zmęczenie np. Pracą a ból duszy...
32. NOC WIELKIEGO PIĄTKU
Napisane 29 marca 1945. A, 11755-11767
Maryja, wspomagana przez zapłakane niewiasty, powraca do siebie. Płacze, nie mając już żadnej innej siły jak tylko tę, by płakać bez ustanku. Naprawdę wydaje się, iż życie z Niej ucieka i że cała spala się w tych łzach.
Jej cierpienia nikt z ludzi nie potrafi ani zrozumiec ani wytrzymac.
Chcą, aby się wzmocniła. Marta ofiarowuje jej nieco wina. Pani domu chciałaby, żeby spożyła choć trochę miodu. Maria Alfeuszowa, klęcząc przed Nią, daje jej kubek ciepłego mleka, mówiąc:
«Sama udoiłam kózkę małej Racheli.»
Rachela to być może córka ludzi, którzy w tym domu Łazarza są mieszkańcami lub stróżami, nie wiem. Jednak Maryja niczego nie chce. Chce płakać. Tylko płakać. Prosi i chce słyszeć, jak obiecują, że poszukają apostołów i uczniów; że poszukają włóczni oraz szat. Pragnie usłyszeć, że pozwolą Jej wejść do pomieszczenia wieczernika, gdy nastanie dzień, bo teraz nie chcą się na to zgodzić.
Bo jest to cierpienie i zmeczenie nadprzyrodzone a nie tylko cielesne. Nie pomoze posiłek.
«Tak. Jeśli się trochę uspokoisz, jeśli odrobinę wypoczniesz, zaprowadzę Cię tam. – mówi Jej szwagierka – Wejdziemy tam razem i na kolanach poszukam dla Ciebie każdego śladu Jezusa...»
Maria Alfeuszowa szlocha:
«Ale spójrz, tutaj masz kielich i chleb połamany przez Niego, używany przez Niego do Eucharystii. Czy jest bardziej święta pamiątka? Widzisz? Jan przyniósł Ci ją już rano, abyś ją ujrzała dziś wieczorem... Biedny Jan, który stoi tam i płacze, i boi się...»
«Boi się? Dlaczego? Janie, chodź tutaj.»
Jan wychodzi z cienia, bo w pokoju jest tylko mała lampka, na stole przy przedmiotach Męki. Klęka u stóp Maryi, która go głaszcze i pyta:
«Dlaczego się boisz?»
Jan, całując Jej ręce i płacząc, mówi:
«Bo jesteś chora. Jesteś w gorączce i strapiona... I nie jesteś spokojna. A jeśli będziesz taka nadal, to umrzesz, jak On umarł...»
«O! Gdyby to była prawda!»
,,Choroba" ale z cierpienia. Przypomina tą fizyczną ale jest znacznie bardziej bolesna. Tyleś Matko wycierpiała mówi pieśń. I tak było.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:47, 19 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
«Nie! Matko! Mamo! O, to słodsze mówić: “Mamo”, jak do mojej mamy. Pozwól, że Ci tak powiem... Ja nie czynię różnic pomiędzy moją matką a Tobą. Nawet kocham Cię bardziej niż ją, bo Ty jesteś Matką, którą On mi dał, i jesteś Jego Matką.
Ona jest ponad nasze matki! Tak! To jest po prostu fakt!
Dlatego też nie czyń zbyt wielkiej różnicy pomiędzy Synem zrodzonym, a tym synem, który został Ci dany... I kochaj mnie trochę tak, jak kochasz Jego...
Tak powinien powiedziec kazdy...
Gdyby to On Ci powiedział: “Lękam się, że umrzesz”, czy odpowiedziałabyś Mu: “O, gdybyż to była prawda!”? Nie. Nie powiedziałabyś tego. Lecz żałowałabyś, że odchodzisz, pozostawiając Jego, Twego Baranka, w świecie wilków... A o mnie się nie troszczysz?... Ja jestem o wiele bardziej barankiem niż On. Nie z powodu dobroci i czystości, lecz – głupoty i lęku. Jeśli mi Ciebie zabraknie, biedny Jan zostanie pożarty przez wilki... nie wydawszy ani jednego jęku, który mówiłby o Jego Nauczycielu... Czy chcesz, ażebym tak umarł, nie służąc Mu? Głupi w śmierci i w życiu? Nie, prawda?
Jan boi sie zostac sam. Bo kto nie balby sie utraty rodziny?!
A zatem, Mamo, spróbuj się uspokoić... Dla Niego... O! Czyż nie mówisz, że On zmartwychwstanie? Tak, mówisz to, i to prawda. Czyżbyś więc chciała, żeby – kiedy zmartwychwstanie – znalazł dom opuszczony przez Ciebie? Przecież z pewnością przyjdzie tutaj... O! Biedny, biedny Jezus, gdyby – zamiast Twego miłosnego okrzyku – usłyszał nasze żałobne wołania; gdyby – zamiast odnaleźć Twą pierś, by złożyć na niej umęczoną i chwalebną głowę – znalazł zamknięcie Twego grobu... Ty musisz żyć... aby Go powitać, gdy przyjdzie... Nie mówię: do naszej miłości, bo zasługujemy na wszystkie nagany z powodu tego, jak się zachowaliśmy. Mówię: do Twojej miłości. O! Jakie będzie to spotkanie? A On jaki będzie? Matko Mądrości, Mamo bardzo nieuczonego Jana, Ty, która wiesz wszystko, powiedz nam, jaki On będzie, kiedy ukaże się zmartwychwstały.»
Jak On będzie wyglądał gdy zmartwychwstanie? Zatem Jej wiara w Zmartwychwstanie podtrzymala ich wiare.
«Łazarz miał na nogach rany zagojone, lecz były widoczne blizny. I ukazał się owinięty w bandaże pełne zgnilizny» – odzywa się Marta.
«Musiałyśmy go obmywać wiele razy...» – dodaje Maria [Magdalena].
«Był tak słaby... Musiałyśmy na polecenie Jezusa nakarmić go, dla pokrzepienia» – kończy Marta.
«Syn wdowy z Nain był jak oszołomiony. Do tego stopnia wydawał się dzieckiem niezdolnym do chodzenia i płynnego mówienia, że udał się do swej matki, by na nowo nauczyła go umiejętności życia. A z córeczką Jaira sam Jezus robił pierwsze kroki» – mówi Jan.
Tu mowa o wskrzeszonych przez Jezusa. Nie jest to to samo co Zmartwychwstanie.
[Maria Magdalena dodaje:]
«Myślę, że Pan przyśle nam anioła, który powie: “Przyjdźcie z czystym odzieniem”. I moja miłość już je przygotowała. Jest w pałacu. Sama nie mogłam go utkać, więc dałam je do utkania mojej piastunce. Ona jest teraz spokojna o moją przyszłość i już nie płacze. Wzięłam najkosztowniejszy len, a purpurę miałam od Plautyny. Noemi uprzędła frędzle, a ja zrobiłam pas, torbę i talet, haftując je nocami, żeby mnie nie widziano. Matko, Ty mnie tego nauczyłaś. Nie jest to doskonałe, ale bardziej niż perły – którymi wypisałam Jego Imię na pasie i na torbie – upiększone jest diamentami moich łez miłosnych i moimi pocałunkami. Każdy punkt jest pełnym czci biciem serca dla Niego. I zaniosę Mu to wszystko. Pozwolisz, prawda?»
Maria Magdalena uwierzyla najbardziej stad nawet stroj przygotowala!
«O!... Nie pomyślałam, że pozbawią Go Jego szaty... Nie jestem przyzwyczajona do zwyczajów świata i jego okrucieństwa... Sądziłam, że już je znam... (i łzy płyną na nowo po woskowych policzkach) ...ale widzę, że nic jeszcze nie wiedziałam... I myślałam: “Potem też będzie miał szatę od Swej Mamy”. Tak Mu się podobała! Chciał, żeby była ładna, i od dawna Mi mówił: “Zrobisz Mi szatę w taki a taki sposób i przyniesiesz Mi ją na Paschę... bo Jerozolima musi Mnie ujrzeć w purpurowej szacie króla...” O! Ta wełna – bardziej biała niż śnieg – stawała się, kiedy Ją przędłam, czerwona w oczach Boga i Moich, bo nową ranę zadały Memu sercu te słowa... Inne rany... po tylu latach i miesiącach, jeśli się nie zabliźniły, to przynajmniej wyciekająca z nich krew zaschła. Ale ta! Każdy dzień, każda godzina jakby obracała miecz w Moim sercu [mówiąc]: “Jeden dzień mniej! Jedna godzina mniej! A potem będzie martwy!” O! O!... I nitka na wrzecionie stawała się dla Mnie czerwona... Potem – dla świata – zafarbowaliśmy ją... Lecz ona już była czerwona...»
Jezus chodzil w ubraniu utkanym przez Maryję. Matka wiedziala cale zycie ze czeka Go smierc i to bolesna! I z ta swiadomoscia caly czas żyła! Dzień po dniu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:46, 26 Lut 2020 Temat postu: |
|
|
Maryja znowu płacze. Usiłują Jej ulżyć w cierpieniu, mówiąc o Zmartwychwstaniu. Zuzanna pyta:
«Co na to powiesz? Jaki On będzie zmartwychwstały? I jak On zmartwychwstanie?»
A Maryja – zagubiona, zaślepiona w tej godzinie odkupieńczego męczeństwa – odpowiada:
«Nie wiem... Już nic nie wiem... tylko to – że umarł...»
Nie tyle zagubiona co przepelniona cierpieniem. Nie chodzi o to ze Matka stracila sens zycia zycia tylko taki bol ja przenika ze wszystko inne zanika.
Znowu wybucha gwałtownym szlochem i całuje ręcznik, którym był przepasany Jej Syn, i przyciska do serca, i kołysze, jakby to było dziecko... Dotyka gwoździ, cierni, gąbki i krzyczy:
«To potrafiła Ci dać Twoja ojczyzna! Żelazo, ciernie, ocet i żółć! I zniewagi, zniewagi, zniewagi! A pośród wszystkich synów Izraela trzeba było poszukać kogoś z Cyreny, aby niósł krzyż. Ten mąż jest dla Mnie tak uświęcony, jak małżonek. A gdybym znała jeszcze innego człowieka, który by pomógł Mojemu Dziecku, ucałowałabym mu stopy. Czyż więc nikt nie miał litości? Wyjdźcie! Odejdźcie! Nawet patrzenie na was to dla Mnie ból! Bo nikt z was, nikt spośród was wszystkich nie potrafił wyjednać zmniejszenia okrucieństwa choćby jednej tortury. Słudzy nieużyteczni i bierni waszego Króla, wyjdźcie!»
Nie dziwcie sie! Przebywanie z ludzmi boli to wy nawet wiecie. Ale jak boli osoby bez skazy! Jezusa i Maryję! I to nawet z dobrymi bo oni maja mnostwo wad! A mowimybze dobrzy! O zwyklych przecietnych nie ma co mowic!
Maryja jest straszna w Swym zachowaniu. Stoi, wyprostowana, wydaje się nawet wyższa, z oczami władczymi, z wyciągniętym ramieniem wskazującym drzwi. Rozkazuje jak królowa zasiadająca na tronie.
Wszyscy wychodzą, nie reagując, aby Jej bardziej nie rozdrażniać. Siadają pod zamkniętymi drzwiami, aby słuchać Jej jęków i wszelkiego odgłosu, jaki czyni. Jednak po hałasie krzesła, które odtrąciła, i kolan uderzających o podłogę – bo uklękła z głową przy stole, na którym znajdują się przedmioty Męki – nie słychać już nic, tylko Jej płacz: nie kończący się i nie znajdujący ukojenia.
Maryja ma w sobie tez krolewskosc! To nie jest bezradna slaba kobieta! Dobroc macierzynstwo itd. to nie slabosc! To dobro! Tu Matka cierpi!
Szepcze, lecz tak cicho, że ci, którzy znajdują się na zewnątrz, nie mogą jej usłyszeć:
«Ojcze, Ojcze, przebacz! Staję się pyszna i zła. Ale Ty widzisz, że prawdą jest to, co mówię. Wokół Niego były tłumy... i w czasie tego święta Paschy cała Palestyna jest w murach świętych... Świętych? Nie. Już nie są święte... byłyby takie, gdyby Jezus umarł w ich wnętrzu. Lecz Jerozolima wyrzuciła Go jak wymioty wywołane nudnościami. W Jerozolimie jest więc tylko Zbrodnia... A więc z całego tego ludu, który szedł za Nim, nie mogła się zebrać nawet garść takich, którzy wymogliby uśmiercenie Go bez tylu tortur. Nie – ocalenie Go, bo umrzeć musiał, aby ich odkupić... Pozostali w cieniu lub uciekli... Moje serce buntuje się w obliczu takiego tchórzostwa. Jestem Matką... Z powodu tego przebacz Mój grzech pysznej surowości...»
I płacze...
Oczywiscie bolesc to nie grzech! Nie jest to tez ,zloszczenie sie' bo nie musze mowic co sie stalo! I rzeczywiscie powszechne tchorzostwo! Ale taki jesli czlowiek! Jak kogos krzywdza to unika a wcale nie pedzi na ratunek!
...Na zewnątrz inni są jak na rozżarzonych węglach i to z wielu powodów. Wchodzi pan domu. Wyszedł na zewnątrz z ciekawości i przynosi budzące lęk nowiny. Mówi, że wiele osób zginęło podczas trzęsienia ziemi; że wielu zostało rannych w bójkach pomiędzy wiernymi Nazarejczykowi a żydami; że wielu zatrzymano i że będą nowe egzekucje z powodu buntów i gróźb wobec Rzymu; że Piłat nakazał aresztować wszystkich zwolenników Nazarejczyka i wszystkich przywódców Sanhedrynu obecnych w mieście i nawet tych, którzy już uciekli do Palestyny; że Joanna umiera w swym pałacu, że Manaena ujął Herod za to, że go znieważył przy całym dworze jako wspólnika bogobójstwa... W sumie – góra katastrofalnych wieści...
Jak widzicie bylo poruszenie! Nie tak ze ,zycie toczylo sie normalnie'.
Niewiasty jęczą nie z powodu obawy o siebie, lecz o swych synów i mężów. Zuzanna myśli o małżonku, znanym jako wierny Jezusowi z Galilei. Maria, małżonka Zebedeusza, myśli o swoim mężu, przebywającym u przyjaciela, i o swym synu Józefie, o którym nic nie wie od wieczora. A Marta mówi, płacząc:
«Już pewnie poszli do Betanii! Któż nie wiedział, kim był Łazarz dla Nauczyciela?»
«Lecz jego chroni Rzym» – odpowiada jej Maria Salome.
«O! Chroni!.. Kto wie – przy nienawiści, jaką żywią do nas przywódcy Izraela – jakie oskarżenia przedstawią przeciw niemu Piłatowi... O, Boże! – Marta obejmuje głowę rękoma i krzyczy: –Broń! broń! Dom jest jej pełen... i także pałac! Wiem o tym. Dziś rano, o świcie, przybył Lewi, stróż, i powiedział mi... Ale i ty już o tym wiesz! I powiedziałaś o tym żydom na Kalwarii... Głupia! Włożyłaś w ręce okrutników broń dla zabicia Łazarza!...»
«Powiedziałam, tak, powiedziałam prawdę, nie wiedząc o tym. Ale ty milcz, wystraszona kuro! To, co powiedziałam, jest największym zabezpieczeniem Łazarza. Będą się bardzo bali narażania na niebezpieczeństwo w poszukiwaniach tam, gdzie – jak wiedzą – są uzbrojeni ludzie! To tchórze!» [– mówi siostrze Magdalena.]
«Żydzi – tak; ale Rzymianie – nie.»
Strach obawy! Zydzi to tchorze ale moga podjudzic Rzymian! Widzicie jak to sie nie zmienia do dzis?! Ten sam lud z pietnem bogobójstwa.
«Nie obawiam się Rzymu. W swych zarządzeniach jest sprawiedliwy i pokojowy.»
«Maria ma rację – mówi Jan. – Longin mi powiedział: “Mam nadzieję, że zostawią was w spokoju. A jeśli tego nie uczynią, przyjdź lub poślij kogoś do Pretorium. Piłat jest życzliwy dla wiernych Nazarejczykowi. Był taki i dla Niego. Obronimy was”.»
Rzymianie byli wsrod morza zdziczenia tymi najsprawiedliwszymi jeszcze. Co nie znaczy jakiejs ich wielkiej dobroci! Na tle tej barbarii! Stad na Rzymie (państwie) powstal Kościół a łacina stala sie jezykiem wiary.
«A jeśli żydzi zrobią wszystko sami? Wczoraj wieczorem to oni ujęli Jezusa! A jeśli powiedzą, że jesteśmy bluźniercami, mają prawo nas ująć. O, moi synowie! Mam ich czterech! Gdzie Józef i Szymon? Byli na Kalwarii, a potem odeszli, gdy Joanna już nie wytrzymała... aby pomóc niewiastom i obronić je. Oni, pasterze, Alfeusz [, syn Sary]... Wszyscy! Z pewnością już ich zabili. Słyszałaś, że Joanna umiera? Z pewnością tak jest, bo jest ranna. A oni – zanim motłoch zaatakował niewiastę – bronili jej i zginęli!... A Juda i Jakub? Mój mały Juda! Mój skarb! A Jakub!... łagodny jak dziewczynka! O! Nie mam już synów! Jestem jak matka Machabeuszów!...»
Inne matki wokol Maryi tez doswiadczaly cierpien o ilez mniejszych! Ale bycie przy Jezusie nie kosztowalo 5 groszy! I to nas ze skoro chcemy czegos cennego to nas kosztuje! Co dopiero gdy jest to Bóg!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:12, 28 Lut 2020 Temat postu: |
|
|
Wszystkie płaczą w rozpaczy. Wszystkie – z wyjątkiem pani domu, która poszła poszukać kryjówki dla męża. Nie płacze też Maria Magdalena. Jej oczy rzucają płomienie, staje się ponownie pewną siebie niewiastą z przeszłości. Nie odzywa się, lecz spojrzeniem ciska gromy na swe przygnębione towarzyszki i jej oczy piętnują je epitetem bardzo wyraźnym: “Małoduszne!”
Widac roznice w poziomie wiary. I tu nie przypadkiem znana wszystkim Maria Magdalena jest w Biblii podkreslona bo chyba po Maryi to miala najmocniejsza! Apostolowie daleko za nia!!! Co pokazuje jakim absurdem jest brednia ze kobietom cos ujmuje ze nie sa kaplankami! Kaplan nie jest swietym z automatu ani nawet najbardziej wierzacym. Funkcja nie czyni mistrzem!
Tak mija jakiś czas... Co chwila jedna wstaje, otwiera cichutko drzwi, rzuca okiem, zamyka.
«Co robi Maryja?» – pytają pozostali.
Ta, która zaglądała, odpowiada:
«Jest wciąż na kolanach. Modli się.»
Albo:
«Wydaje się, że z kimś rozmawia.»
Albo:
«Wstała, gestykuluje, chodząc tam i z powrotem po pokoju.»
Bo Ona jest tu najwazniejsza. Jest wzorem postawy w te ciemne dni.
33. LAMENT DZIEWICY
Napisane (...) i 29 marca 1945. A, (...) i 11767-11783
«Jezu! Jezu! Gdzie jesteś? Czy jeszcze Mnie słyszysz? Czy słyszysz Twą biedną Mamę, wykrzykującą w tej chwili Twoje święte i błogosławione Imię, którego strzegła przez tyle godzin w Swym sercu? Twoje święte Imię było Moją miłością, miłością Moich warg. Kiedy wypowiadały Twe Imię, kosztowały smak miodu. Teraz, przeciwnie: wypowiadając je, piją gorycz, która pozostała na Twoich wargach, gorycz straszliwego napoju...
Imie opisuje czlowieka. A wiec i Jezusa. Stad nie jest przypadkowym zbiorem liter ale symbolem czlowieka. Imiona zreszta cos znacza. Tu oczywiscie Zbawiciela.
Twoje Imię to miłość Mojego serca. Ono napełniało się radością, kiedy je wypowiadałam. Jakby się powiększyło, aby przelać swą krew i przyjąć Cię, i przyoblec nią, gdy zstąpiłeś z Nieba do Mnie, taki mały, tak malutki, że mogłeś spocząć w kielichu dzikiej mięty. Ty, tak wielki... Ty, Potężny... unicestwiony w ludzkim kiełku dla zbawienia świata...
W tyn Imieniu jest Zbawienie swiata. Wszechpotezny a unicestwiony. Znow znamienny paradoks.
Twoje Imię to boleść Mojego serca, bo teraz pozbawiono je pieszczot Twej Mamy, aby Cię rzucić w ramiona katów, którzy Cię umęczyli aż do zadania Ci śmierci. Mam serce zmiażdżone tym Imieniem. Musiałam je bowiem zamykać w nim przez tak wiele godzin, a jego krzyk wzrastał, w miarę jak rosła Twa boleść – aż do przytłoczenia go jak rzeczy zdeptanej stopą giganta. O, tak! Mój ból jest olbrzymi i przygniata Mnie, i kruszy. Nic nie może Mi przynieść ulgi.
Poetycki opis cierpien Matki. Tego co przezywala we wnetrzu. Nie wiem czy to mowila akurat ale czula to i wiele wiecej czego jezyk nie odda.
Komu wypowiadam Twe Imię? Nic nie odpowiada na Mój krzyk. Nawet gdybym krzyczała aż do skruszenia kamienia zamykającego Twój grób, nie usłyszałbyś go, bo jesteś martwy. Nie słyszysz już Twojej Mamy? Ileż to razy wołałam Ciebie przez te trzydzieści cztery lata, o Mój Synu!...
Podany wiek Jezusa! Zgodny z tradycja 9 miesiecy w łonie (bo przeciez dla Matki Jezus byl juz wtedy z Nią!) plus 33 i 3 miesiace daje 34 lata.
Czyli skoro poczety 25 marca 7 rpne to ukrzyzowanie 25 marca 28 rne.
Od chwili, gdy dowiedziałam się, że mam być Matką i że Mój Mały będzie się nazywał “Jezus”! Jeszcze się nie narodziłeś, a Ja, głaszcząc łono, w którym rosłeś, mówiłam do Ciebie łagodnie: “Jezu”! I wydawało Mi się, że się poruszasz, żeby Mi powiedzieć: “Mamo!” Już nadawałam Ci głos, śniłam już o Twoim głosie. Słyszałam go zanim zaistniał. A kiedy się narodziłeś i kiedy go usłyszałam – słaby jak u jagnięcia, które się narodziło, drżący w chłodzie nocy – wtedy poznałam bezmiar radości... i sądziłam, że poznałam przepaść boleści. To był bowiem płacz Mojego Dziecka, któremu było zimno; któremu było niewygodnie; które wylewało pierwsze łzy Odkupiciela i dla którego nie miałam ani ognia, ani kołyski. Nie mogłam też cierpieć zamiast Ciebie, Jezu. Miałam dla Ciebie tylko Moją pierś jako ogień i poduszkę oraz – Moją miłość, by Cię adorować, Mój święty Synu.
Piekny pokaz milosci matczynej. A sytuacja jak w koledzie. PŁACZE Z ZIMNA MALUSIEŃKI!
SKAD TWORCA WIEDZIAL? PRZECIEZ GO TAM NIE BYLO! A polskie koledy to XVIII-XIX wiek! Z natchnienia Boga! Tak jak u Valtorty Bóg gdy trzeba daje poznanie czegos co teoretycznie juz nie do odtworzenia! U Boga nic nie znika!
Sądziłam, że poznałam przepaść boleści... a to było świtanie tego bólu, to był skraj jego [przepaści]. Teraz jest południe. Teraz jest głębia. Teraz dotykam [dna] przepaści... po trzydziestu czterech latach wpadania do niej. Byłam spychana w nią przez tyle rzeczy... i dziś [leżę], powalona, na straszliwym dnie Twego Krzyża.
Matka caly czas wiedziala co nastapi! Sposob zbawienia jest opisany w StarymbTestamencie a Matka wszystko rozumiala! Ze Jezusa zamęczą to wiedziala od Zwiastowania. Oczywiscie teraz tuz po ból osiągnął szczyt natężenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:36, 03 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Kiedy byłeś mały, kołysałam Cię, śpiewając: “Jezus! Jezus!”. Jakaż harmonia bardziej święta i piękniejsza od tego Imienia, które wywoływało uśmiech aniołów w Niebie? Dla mnie było ono piękniejsze niż śpiew, tak słodki, aniołów w noc Twego Narodzenia. Widziałam ich we wnętrzu Nieba, całe Niebo widziałam poprzez to imię.
Samo patrzenia na Boga jest szczesciem czego oczywiscie nie pojmie czlowiek tu. Zwlaszcza zanurzony w doczesnosci.
A teraz, mówiąc je Tobie, który jesteś martwy i Mnie nie słyszysz, i Mi nie odpowiadasz, jakbyś nigdy nie istniał, widzę Piekło, całe Piekło. Pojmuję, co znaczy być potępionym. To nie móc już mówić: “Jezus!”. Potworność! Potworność! Potworność!
Bez Boga. To definicja piekla. Po prostu.
Jak długo potrwa to piekło dla Twojej Mamy? Powiedziałeś: “W trzy dni odbuduję tę świątynię”. Cały dzień dzisiaj powtarzam sobie te słowa, wypowiedziane przez Ciebie, bo nie chcę umrzeć, bo muszę być gotowa pozdrowić Cię przy Twoim powrocie, służyć Ci jeszcze... Ale jak mogę [żyć] przez trzy dni wiedząc, że jesteś martwy? Trzy dni w śmierci, Ty, Ty, Moje Życie?
Matka oczywiscie wiedziala ze za trzy dni Zmartwychwstanie. A mimo to nawet trzy dni bez Boga to udreka!
Jakże Ty – który wiesz wszystko, bo jesteś Mądrością Nieskończoną – możesz nie znać bólu Twojej Mamy? Czy nie możesz go sobie wyobrazić, przypominając sobie, jak Cię utraciłam w Jerozolimie? Widziałeś Mnie przecież, jak przedzierałam się wtedy przez otaczający Cię tłum, z obliczem tonącego, który dotyka brzegu po długiej walce z wodą i śmiercią, z obliczem niewiasty, która wychodzi z udręki wyczerpana, po utracie krwi, postarzała, złamana? A wtedy mogłam myśleć, żeś się tylko zgubił. Mogłam się łudzić, że tylko tak było. Dziś, nie. Dziś, nie. Wiem, że jesteś martwy. Złudzenie nie jest możliwe. Widziałam, jak Cię zabili. Nawet jeśli ból doprowadziłby Mnie do zapomnienia, to jednak Twoja Krew jest na Moim welonie i mówi Mi: “On nie żyje! Nie ma już krwi! Ta krew tutaj jest ostatnią, jaka wypłynęła z Jego serca!” Z Jego serca! Z serca Mojego Dziecka, z Mojego Syna! Z Mojego Jezusa! O! Boże! Boże litościwy, spraw, żebym nie pamiętała, że Mu otwarli serce...
Zagubienie Jezusa w swiatyni to nie tylko strach rodzicow o dziecko gdy zniknie ale tez obraz braku Boga. Piekla!
Jezu, nie mogę być tu sama, kiedy Ty jesteś tam. Nigdy nie kochałam dróg świata ani tłumów i Ty wiesz o tym. Odkąd opuściłeś Nazaret, chodziłam za Tobą coraz więcej, aby nie żyć z dala od Ciebie. Stawiłam czoła ciekawości i pogardzie. Nie liczę trudów, bo miałam je za nic, gdy widziałam Ciebie, żyjąc tam, gdzie Ty byłeś. A teraz jestem tu sama, a Ty jesteś tam sam. Dlaczego nie zostawili Mnie w Twoim grobie? Usiadłabym przy Twoim lodowatym łożu, trzymając jedną z Twoich dłoni w Moich, aby dać Ci odczuć, że jestem blisko Ciebie... Nie, aby dać Tobie odczuć, że jesteś blisko Mnie. Ty już nic nie odczuwasz. Jesteś martwy!
Sczegolnie trudne jest rozstanie z Jezusem dla tych dla ktirych swiat nie ma atrakcji! Matka zawsze byla wpatrzona w Boga wiec oferta swiata nie miala dla Niej wartosci! Wzor dla nas.
Ileż razy spędziłam noce przy Twojej kołysce, modląc się, kochając, radując się Tobą. Chcesz, żebym Ci powiedziała, jak spałeś, z dwoma piąstkami zaciśniętymi jak pączki kwiatów blisko Twojej świętej twarzyczki? Czy chcesz, żebym Ci powiedziała, jak się uśmiechałeś przez sen i jak, przypominając sobie z pewnością mleko Swojej Mamy, śpiąc, zachowywałeś się tak, jakbyś ssał? Czy chcesz, żebym Ci powiedziała, jak się budziłeś i otwierałeś małe oczka i śmiałeś się, widząc Mnie, pochyloną nad Twoją twarzyczką, i jak wyciągałeś radośnie rączki, niecierpliwy, żebym Cię wzięła, i jak, gruchając łagodnie na podobieństwu trylu gajówki, domagałeś się pokarmu? O! Jakże byłam szczęśliwa, kiedy przywierałeś do Mojej piersi, kiedy czułam ciepłą gładkość Twoich liczek, kiedy ją pieściłeś Swoją rączką!
To zrozumie tylko matka. Radosc z niemowlecia jest i u ojca ale dla matki to doslownie cialo z ciala i krew z krwi.
Nie potrafiłeś zostawać sam, bez Twojej Mamy. A teraz jesteś sam! Przebacz Mi, Synu, że zostawiłam Cię samego, że po raz pierwszy w życiu się nie zbuntowałam, żeby tam pozostać. To było Moje miejsce. Czułabym się mniej zrozpaczona, gdybym była przy Twoim pogrzebowym łożu, aby układać pieluszki i zmieniać je, jak kiedyś... Nawet gdybyś nie mógł się do Mnie uśmiechnąć ani do Mnie mówić, wydawałoby Mi się, że mam Cię znowu, małego. Przytuliłabym Cię do Mojego serca, żebyś nie odczuwał chłodu kamienia, twardości marmuru. Czyż nawet dziś nie trzymałam Cię [w ramionach]? Matczyne łono zawsze jest gotowe przyjąć syna, nawet jeśli jest już dorosły. Syn jest zawsze dzieckiem dla swej mamy, nawet jeśli jest zdjęty z krzyża, pokryty ranami i zranieniami.
Dziecko nawet 100 letnie jest dla matki dzieckiem. Ta wiez nie ustaje i w Niebie! Wznosi sie na wyzszy poziom!
Ile! Ileż ran! Ile bólu! O, Mój Jezu, Mój Jezu, tak zraniony! Jakże poraniony! Jak zamordowany! Nie, nie. Panie, nie! To nie może być prawdą! Jestem szalona! Jezus martwy? Majaczę. Jezus nie może umrzeć! Cierpieć – tak. Umrzeć – nie. On jest Życiem! On jest Synem Bożym. On jest Bogiem. Bóg nie umiera.
Jest to oddanie stanu duszy w sposob poetycki. Matka targaly sprzeczne uczucia. Kazdy kto doswiadcza tragedii przezywa czesc z tego. Ale nie tak jak Ona! Ona bardziej nieporownanie. Stad jest nasza ucieczka w rozpaczy! Nie teoretyczna! Jak najbardziej Osobą ktora przeszla duzo duzo wiecej!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 137583
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:48, 06 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Nie umiera? Dlaczego więc nazwał Siebie “Jezusem”? Co znaczy “Jezus”? To znaczy... O! To znaczy “Zbawiciel”! Umarł! Umarł, bo jest Zbawicielem. Musiał zbawić wszystkich ludzi, sam się zatracając.... Nie majaczę, nie. Nie jestem szalona. Nie. O gdybym była szalona, mniej bym cierpiała! On umarł. Oto Jego Krew. Oto Jego korona. Oto trzy gwoździe... nimi Go przeszyli!
Umarl bo jest Zbawicielem! Jakaz logika! Ludzie chcieliby jednoczesnie miec chwale bohaterow i zadnego bolu zadnej szkody nie poniesc. To absurd logiczny! Widzimy tez czym sie rozni ,szelenstwo z bolesci' od szalenstwa. Oblakany nie cierpi bo nie rozumie!
Ludzie, spójrzcie, czym przebiliście Boga, Mojego Syna! A Ja muszę wam przebaczyć i muszę was kochać. Bo On wam przebaczył, bo On Mi powiedział, żebym was kochała! Uczynił Mnie waszą Matką, Matką morderców Mojego Dziecka! To jedno z Jego ostatnich słów, kiedy walczył, rzężąc w agonii... “Matko, oto Twój syn... Twoi synowie.” Nawet gdybym nie była Posłuszną, musiałabym dziś być posłuszna, bo to było polecenie umierającego.
Ona by przebaczyla nawet gdyby nie nakazal bo jest doskonala. Te slowa sa glownie dla nas.
Tak. Tak. Jezu, wybaczam, kocham ich. Ach, Moje serce łamie się w tym przebaczeniu, w tej miłości! Czy słyszysz, że im wybaczam i kocham ich? Modlę się za nich. Tak, modlę się za nich... Zamykam oczy, żeby nie widzieć tych narzędzi tortur, aby móc im przebaczyć, aby móc ich kochać, aby móc się za nich modlić. Każdy gwóźdź służy do ukrzyżowania we Mnie wszelkiej woli, skłaniającej do tego, żeby im nie przebaczyć i nie kochać, i nie modlić się za katów.
Przebaczenie to cierpienie! Tak przebaczyc?! Tym zwyrodnialcom ktorych raduje Ból?! No wlasnie!
Muszę, chcę myśleć, że jestem blisko Twej kołyski. Wtedy modliłam się za ludzi, lecz to było proste. Ty żyłeś, a Ja – choć myślałam, że ludzie są okrutni – nie zdołałabym pomyśleć, że mogą być tacy wobec Ciebie, bo przecież ponad miarę napełniałeś ich dobrodziejstwami. Modliłam się, przekonana, że Twoje słowo uczyni ich dobrymi. W Moim sercu mówiłam, patrząc na nich: “Teraz, bracia, jesteście źli i chorzy, lecz wkrótce On będzie nauczał, niebawem pokona w was szatana. On da wam utracone życie!” Utracone życie! To Ty, Ty, Ty utraciłeś życie dla nich! Mój Jezu!
Nawet osobiste spotkanie z Bogiem nie odmienia automatycznie czlowieka! Tak! Tak bardzo jest to trudne!
Kiedy oczekiwałam Twego narodzenia, przygotowywałam Ci pieluszki i ubranka, przędąc najpiękniejszy len ziemi. Nie zważałam na cenę, byle posiąść tkaninę najgładszą. Jaki byłeś piękny w ubrankach Twej Mamy! Wszyscy Mi mówili: “Twój Syn jest piękny, Niewiasto!” Byłeś piękny! Z bieli lnu wyłaniała się różowa twarzyczka. Miałeś dwoje oczu bardziej błękitnych niż niebo. Twoje włosy były tak jasne i jedwabiste, że mała główka wyglądała jak otoczona złotą chmurą. Pachniałeś jak kwiat migdałowca ledwie rozkwitły. Myśleli, że Cię skropiłam wonnościami. Nie, Mój skarb miał tylko woń szatek upranych przez Mamę, ogrzanych na Jej sercu i całowanych Jej wargami. Nigdy nie byłam zmęczona pracą dla Ciebie.
Opis Jezusa. Jasne wlosy! Jasna skora oczy niebieskie. I zapach! Tak! Matka tez zreszta pachnie co np. wiemy z Fatimy! To nie sa ,perfumy'!
A teraz? Już nic nie mogę dla Ciebie zrobić. Od trzech lat byłeś z dala od domu, ale byłeś jeszcze celem Moich dni. Mogłam myśleć o Tobie, o Twoich szatach, o pokarmie dla Ciebie. Rozrabiałam mąkę i wyrabiałam z niej chleb. Dbałam o pszczoły, żeby dawały Ci miód, czuwałam nad drzewami, aby Ci przynosiły owoce. Jakże lubiłeś to, co przynosiła Ci Mama! Żaden posiłek przy stole bogacza, żadne odzienie z kosztownej tkaniny nie były dla Ciebie jak te utkane, uszyte, zadbane, przygotowane rękami Twej Mamy. Kiedy szłam Cię zobaczyć, patrzyłeś zaraz na Moje ręce – tak jak wtedy, gdy byłeś mały i gdy Józef i Ja dawaliśmy Ci nasze małe dary, aby dać Ci odczuć, że byłeś naszym Królem. Nigdy nie byłeś zachłanny, Mój Synu, lecz tym, czego szukałeś, była miłość. To był Twój pokarm i znajdowałeś go w naszych staraniach. Teraz też to znajdowałeś i tego szukałeś, Mój biedny Synu, tak mało kochany przez świat!
Ja tez przezylem to wszystko! Tez wiem co to naturalne pokarmy robione w domu przez matkę! Naprawde to prawda! Restauracje i inne lokale zupelnie nie sa dla mnie atrakcja!
Teraz nic więcej... Wszystko się dokonało. Twoja Mama nic więcej dla Ciebie nie uczyni. Nie potrzebujesz już niczego... Teraz jesteś sam... I Ja jestem sama... O! Szczęśliwy Józef, który nie widział tego dnia. Gdybyż i Mnie tam nie było! Ale wtedy nie miałbyś nawet pociechy ujrzenia Twojej biednej Mamy. Byłbyś sam na krzyżu, jak jesteś sam w grobie, sam ze Swymi ranami.
Ona byla powolana do wiekszych rzeczy niz Józef oczywiscie stad i wiekszy udzial w cierpieniach...
O! Boże, Boże, ileż ran ma Twój Syn, Mój Syn! Jakże mogłam na nie patrzeć, a nie umrzeć – Ja, która omdlewałam, gdy Ty, kiedy jeszcze byłeś mały, kaleczyłeś się?
Ona wszystko widziala! Kazda rane przezyla! To nie zadna przenosnia. Ona odczuwala na dodatek wyjatkowo mocno.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|