Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:05, 24 Paź 2017 Temat postu: |
|
|
Szanuj swoich pracowników – to klucz do sukcesu
Małgorzata Rybak | 24/10/2017
Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Byłoby uproszczeniem, gdyby skuteczne przywództwo zdefiniować jako sytuację, w której ludzie robią to, czego od nich oczekujemy. A przecież często tak się ono kojarzy i tak bywa opisywane. Czy charyzmatyczny lider to ten z największym darem przekonywania?
Inni mają robić to, co chcemy?
Istnieje mnóstwo technik wpływania na innych i sprawiania, by robili, co chcemy, a przy tym czuli się tym faktem zachwyceni. Doskonałym przykładem tandety perswazyjnej są wszelkie uproszczone i używane bez namysłu etycznego techniki NLP (programowania neurolingwistycznego), stosowane, by ludzie poczuli się przy nas wyjątkowo i niczego nam nie odmówili.
Jednakże i mniej wyrafinowane podejścia w nurcie sztuki wywierania wpływu proponują coś, co można by nazwać ślizgiem po powierzchni relacji z ludźmi. Stosując je, w końcu możemy naprawdę pogubić się i minąć z prawdą – zarówno co do prawdziwości wzajemnych intencji, jak i trwałości budowanych na nich więzi. Ostatecznie może się okazać, że „ja używam ciebie, ty używasz mnie”.
Czytaj także: Praca dla katolika. Błogosławieństwo czy przekleństwo?
Zespół bez strachu
Rola menedżera, dyrektora czy lidera narzuca z założenia pewną asymetrię – i jest to właśnie moment, na którym można najbardziej polec: gdy uwierzymy, że chodzi o górowanie nad innymi. Wówczas pracownicy stają się narzędziami osiągania celów, trybikami, pionkami na szachownicy strategicznych gier. Tymczasem, jeśli chcemy osiągnąć sukces w jakimś przedsięwzięciu, potrzebujemy zespołu ludzi, który będzie pracował razem z nami, nie dla nas i nie ze strachu przed naszym autorytetem (który w tym ostatnim wypadku jest czysto „pozycyjny” – wynika z hierarchii stanowisk i dostępnych narzędzi konsekwencji służbowych).
Tym, co pozwala tworzyć wyjątkowe miejsca pracy, jest szacunek. Jeśli w przywództwie wyjdziemy od szacunku dla drugiego człowieka, pociągnie on za sobą automatycznie wiele pożądanych i szeroko opisywanych postaw skutecznego lidera, jak czas dla ludzi, zdolność słuchania, odpowiedzialność, słowność, współdzielenie z pracownikami wizji itd.
Potrafisz stworzyć zespół?
W naszej książce Raz się żyje. Przewodnik po work-life balance, w rozdziale poświęconym przywództwu, zaproponowałam szybki test, który pozwala ocenić perspektywy sukcesu w zbudowaniu zaangażowanego zespołu, właśnie wychodząc od klucza, jakim jest szacunek. Odpowiedzi należy podać w procentach.
Jak wiele twój pracownik wie o tym, czym się obecnie zajmujesz?
Co wie na temat celów, jakie wyznaczyłeś waszej organizacji na najbliższy miesiąc, rok, dziesięć lat?
Jaki ma wpływ na ogólne decyzje dotyczące przedsięwzięć podejmowanych przez waszą organizację?
Jak często bierze udział w rozmowach dotyczących zakresu obowiązków czy bieżących spraw?
Jak często rozmawiasz z nim o jego własnym rozwoju?
Czy jego obszary odpowiedzialności zostały określone z jego udziałem?
W ilu szkoleniach, podnoszących kompetencje, brał udział w zeszłym roku?
Jak często bywa nagradzany pochwałą czy w jakikolwiek inny sposób?
Czy zdarzyło ci się dać mu za przykład innego pracownika z twojego zespołu?
Jak często skrytykowałeś go w obecności innych pracowników?
Jak często był informowany o zlecanych mu zadaniach nie przez ciebie, ale osoby trzecie?
Jak często powiedziałeś mu, że przedstawiane przez niego problemy tak naprawdę nimi nie są i nie ma czasu się nimi zajmować?
Interpretacja wyników jest bardzo prosta: wartości procentowe dla pytań 1-8 pokazują skalę twojego sukcesu, zaś dla pytań 9-12 – informują o rozmiarach twojej przywódczej porażki.
Czytaj także: 5 niezwykłych świętych liderów i ich przepis na rozwój biznesu
Szacunek przede wszystkim
Przywództwo oparte na szacunku pozwala na poważne traktowanie ludzi, którzy z nami pracują, i w sposób, jaki na to zasługują. Nie oznacza pozwalania innym na wykorzystywanie nas czy niedotrzymywanie zobowiązań – wzajemny szacunek pozwala nazywać punkty słabe i wymagające korekty. Z drugiej strony szacunek najbardziej adekwatnie wyraża, kim jesteśmy: przede wszystkim ludźmi, których nie można używać i nad nimi górować, nawet w imię szczytnych celów. Pokazał to ostatecznie sam Jezus, gdy swojemu „zespołowi” – apostołom – umył nogi.
Człowiek, który traktowany jest dobrze, jest w stanie dobrze i twórczo pracować. Nie tyle dla nas, co razem z nami, dzieląc nasze cele i wizję i angażując się na rzecz ich realizacji. Szacunek zaś jest skuteczniejszy niż wszystkie techniki wywierania wpływu razem wzięte. Buduje prawdziwe, wartościowe relacje między ludźmi, które w wolnorynkowym świecie przetrwają niejedną burzę i wyprowadzą niejeden projekt z kryzysu.
...
Jak sklonisz ich do zla to Bóg moze ich uniewinnic i grzech twoj bedzie tym wiekszy. Pieklo to nie sukces.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 7:54, 27 Paź 2017 Temat postu: |
|
|
Benedyktynki produkują kosmetyki. Prasa finansowa o przedsiębiorczych zakonnicach
Przemysław Sałek | 26/10/2017
AFP/EAST NEWS
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
„Módl się i pracuj”, motto benedyktynów oraz benedyktynek, to nie tylko piękne hasło. Ta reguła znakomicie sprawdza się także w życiu codziennym. Firma założona przez francuskie zakonnice z tego opactwa przykuła ostatnio uwagę dziennikarzy prasy gospodarczej.
W
środę 25 października jedna z największych gazet finansowych w Polsce – „Puls Biznesu” – opisała historię zakonu benedyktynek z opactwa Chantelle w Allier (Francja). Czym zakonnice przykuły uwagę dziennika finansowego z Polski? Za niecodzienny został uznany fakt, że benedyktynki zajmują się produkcją naturalnych kosmetyków. I co więcej ta produkcja przynosi zgromadzeniu spore przychody. Dodatkowo zakonnice z Francji dużą część swoich produktów przeznaczają na eksport do Niemiec.
„Biznes musi się rozwijać”
Matka przełożona zakonu przyznaje:
Każdy biznes musi się rozwijać, inaczej umrze. My też musiałyśmy to zrobić, aby zróżnicować klientelę i zwiększać zysk.
Warto jednak zaznaczyć, że cały dochód ze sprzedaży swoich wyrobów siostry przeznaczają na potrzeby wspólnoty. I tak, w ostatnim czasie zaplanowały sfinansować w ten sposób remont zabytkowego klasztoru, w który aktualnie zamieszkują. Bez produkcji kosmetyków utrzymanie klasztoru prawdopodobnie byłoby niemożliwe.
Obecnie, w wytwórni kosmetyków zaangażowane są wszystkie członkinie wspólnoty. Kosmetyki sprzedawane są m.in. poprzez stronę internetową oraz różne butiki.
Czytaj także: Zakonnice, które ubierają Lady Gagę, Katy Perry i Rihannę
Dużo więcej niż kosmetyki
Również w Polsce spadkobierczynie dziedzictwa św. Benedykta niejednokrotnie wykazywały się dużą inwencją i przedsiębiorczością. Przeglądając strony internetowe, z łatwością można napotkać na ślady ich działalności. Benedyktynki przykładowo produkowały własne przetwory owocowe, miód, czy też wypieki. W okresie Świąt Bożego Narodzenia pojawiają się także materiały prasowe dotyczące ekologicznej hodowli karpi, która znajduje się przy zakonie benedyktynek z podkrakowskich Staniątek. Nie można również zapomnieć o aktywności sióstr z zakonu benedyktynek na polu edukacyjnym i m.in. wielu przedszkoli, które prowadzą.
Dzięki przedstawionym powyżej aktywnościom, siostry mają środki na podstawowe potrzeby związane z przetrwaniem ich wspólnoty zakonnej. Warto także pamiętać, że w mądrości „módl się i pracuj” na pierwszym miejscu jest modlitwa. Siostry zakonne zawsze to przypominają.
...
Zakony w Sredniowieczu przeciez byly na czele rozwoju ekonomii. Wynalazki szly z dobr zakonnych w swiat.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:49, 30 Paź 2017 Temat postu: |
|
|
„Sukces Ferrero zawdzięczamy Matce Bożej z Lourdes”. Tak mówił Pan Nutella
Aleteia Español | 30/10/2017
Shutterstock
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Przedsiębiorca Michele Ferrero – ten od Nutelli i jajek niespodzianek – co roku wraz z menadżerami swej firmy odbywał pielgrzymkę do Lourdes. „Bez Maryi możemy niewiele” – mawiał włoski miliarder.
W
lutym 2015 roku w Montecarlo po miesiącach walki z chorobą, w wieku 89 lat zmarł Michele Ferrero. Ojciec Nutelli, ale także takich smakołyków, jak: Mon Chéri, jajek Kinder Niespodzianek, Ferrero Rocher. Pod włoską marką, której historia sięga 1946 roku powstało także wiele innych, znanych na całym świecie słodyczy.
Michele Ferrero: bogactwo materialne i duchowe
Jak mówił Michele Ferrero podczas uroczystości z okazji pięćdziesięciolecia założenia firmy: „Sukces Ferrero zawdzięczamy Matce Bożej z Lourdes, bez Niej możemy niewiele”. Rzeczywiście – niewielka statuetka Maryi jest obecna w każdym z oddziałów firmy w różnych zakątkach świata.
Czytaj także: Czy bogactwo to błogosławieństwo Boga?
Michele Ferrero był jedną z najbogatszych osób we Włoszech. Ale nie chodzi tu tylko o jego majątek opiewający na 26,8 miliardów dolarów. Przede wszystkim o jego bogactwo duchowe.
Żył z dala od reflektorów i prasy brukowej. Co roku odbywał pielgrzymkę do Lourdes, zabierając ze sobą menadżerów wysokiego szczebla. We francuskim sanktuarium organizował również specjalną wizytę dla swoich pracowników.
Stworzył istne imperium, które zostało uznane za jedną z największych firm we Włoszech – z produktami wysokiej jakości oraz zdolnością do innowacji. Jednak jego największym talentem była umiejętność angażowania i zjednywania sobie pracowników. Zwracał szczególną uwagę na nich samych oraz ich formację.
Troska o pracowników
„Moją jedyną troską – powiedział pewnego dnia – jest to, aby firma stawała się stabilniejsza, silniejsza i mogła gwarantować wszystkim pracownikom bezpieczne zatrudnienie”.
Pod jego kierownictwem firma produkująca Nutellę stała się jedną z wiodących na świecie grup cukierniczych na światowym poziomie, obecną w 53 krajach, z ponad 34 tysiącami pracowników i 20 zakładami produkcyjnymi oraz 9 przedsiębiorstwami rolnymi.
Powołał także w 1983 roku z własnej woli Fundację Ferrero, która nie tylko działa na rzecz byłych pracowników, ale także promuje inicjatywy kulturalne oraz artystyczne pod hasłem: „Pracuj, Twórz, Dawaj”.
Czytaj także: Modlitwa do Maryi o pomoc w trudnych sytuacjach
Artykuł pojawił się w hiszpańskiej edycji portalu Aleteia
...
Tak, to naprawde pomaga.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:20, 17 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!
Mikołaj Foks | 17/01/2018
Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
Wiele firm nie radzi sobie z tworzeniem efektywnego zespołu. Inne robią to wydatkując ogromne środki. Tymczasem Kościół ma to w swoim DNA, tylko kościelni zarządcy przeważnie o tym nie wiedzą.
Lubię rozmowy z szefami, takie „tylko między nami”. Lubię słuchać, gdy opowiadają o trudnościach w zarządzaniu. Nieważne, czy są to szefowie „kościelni” (proboszczowie, przełożeni zakonni, biskupi), czy szefowie świeccy (managerowie, dyrektorzy, prezesi). Jedni i drudzy skarżą się z grubsza na to samo. Różnica polega na tym, że ci pierwsi nie wiedzą, że mają coś, o czym ci drudzy mogą tylko pomarzyć.
Najcenniejszy zasób
Szef może zrobić naprawdę wiele, żeby jego instytucja dobrze działała. Jednak to, co w firmie najcenniejsze, to ludzie, którzy ją tworzą. Ogromnym wyzwaniem jest stworzenie zgranego zespołu. Przeważnie tworzy się go latami, a i tak nie każdy potrafi to zrobić.
Oczywiście, jest kilka elementów, które pomagają stworzyć zgraną drużynę, wytrwale dążącą do strategicznych celów przedsiębiorstwa. Niestety, wiele firm nie radzi sobie z tworzeniem efektywnego zespołu. Inne robią to wydatkując ogromne środki. Tymczasem Kościół ma to w swoim DNA, tylko kościelni zarządcy przeważnie o tym nie wiedzą.
Czytaj także: Pora zdobywać dla Chrystusa salony, giełdy i sale konferencyjne
Strategiczne cele
Jeśli wiesz po co tu jesteś i dokąd zmierzasz, to samemu pracujesz efektywniej i lepiej współpracujesz z innymi. Przedsiębiorstwa stosują szereg zabiegów, by pracownicy znali i identyfikowali się z celami strategicznymi.
W Kościele cel strategiczny (życie wieczne z Bogiem) jest oczywisty. Tu rzeczy pozornie niemożliwe przeważnie udają się dlatego, że dla wspólnego celu ludzie są gotowi swoje cele postawić na drugim miejscu.
Motywacja wewnętrzna
Jeśli pracujesz nie z przymusu, ale dlatego, że chcesz, to zrobisz więcej i dokładniej niż inni. Jednak marchewka i kij wielu pracodawców są niczym w porównaniu z wewnętrznym napędem do działania, jaki masz w sobie.
Dziś do Kościoła ludzie przychodzą nie dla pieniędzy czy prestiżu. Dla innych zalet tej organizacji potrafią znieść jej (często nie małe) wady. Idą bo wierzą, że warto – o takiej motywacji biznes może tylko marzyć.
Czytaj także: Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!
Rotacja pracowników
Zwolnienia, czyli sposób na rozwiązanie problemów? W nowoczesnych firmach (np. turkusowych) dobrze wiadomo, że jest to droga donikąd – relacje pracownicze postrzega się na wzór relacji rodzinnych.
Kościelne przekonanie, że: nie buduje się na krótką metę, cel nie uświęca środków, a ludzie są chciani dla nich samych i że z pokładu schodzi się tylko w sytuacjach ostatecznych – to jedyna droga do zespołu, który stanie się społecznością.
Efekt synergii
Trudno jest zbudować firmą przypominającą Arkę Noego. A jednak taka organizacja ma niezwykłą moc, moc różnorodności jej członków, moc, której efektem jest synergia!
Przyciąganie różnorodności (kultur, środowisk, stanów itp.) pod jeden kościelny dach, tworzy gigantyczny potencjał. Pogodzenie tej różnorodności sprawiło, że chrześcijaństwo to największa religia świata.
Godziwa zapłata
Comiesięczna godziwa pensja, to wynagrodzenie za trud. Ale nie tylko o pieniądze chodzi. Docenienie i wdzięczność za wykonaną pracę, to ważny aspekt współpracy.
„Godzien jest robotnik zapłaty swojej” – ten biblijny fragment doskonale potwierdza, że Kościół dużo wie o biznesie, ale często nie wie, że wie!
Błędy budują
Dziś błędy uznawane są za zasób firmy. Wiemy, co poszło nie tak, więc możemy to naprawić i zrobić lepiej. Jeśli o nich nie wiemy, to pracujemy w oparciu o błędne przesłanki, a błąd generuje kolejny błąd…
Przyznawanie się do błędu i ocenianie czynu, ale nie piętnowanie człowieka. Przebaczenie i pomoc po porażce. To przecież część kościelnej tożsamości, której dziś próbuje nauczyć się biznes.
Coś więcej
Strach przed opinią i władzą innych. Mówienie półprawd i niewychylanie się z tym, w co się mocno wierzy. Takie postawy to pochodna obawy o własny los, nad którym władzę ma ktoś inny. A przecież oficjalnie firmy szukają ludzi odważnych i szczerych…
Przekonanie ludzi wierzących, że jest Coś Więcej – daje im niezwykłą siłę do działania. Jeśli nie boisz się codzienności i wiesz, że Coś Więcej nad tobą czuwa, to odważniej stawiasz czoła przeciwnościom. Kościół ma większy od biznesu dostęp do ludzi, którzy się nie boją.
Wierność własnemu DNA
To nie jest pełna lista cech, które Kościół ma w swoim DNA. To DNA (a można je odczytać z Ewangelii), to doskonały podręcznik zarządzania na nasze czasy. Niestety, kościelni zarządcy (i pracownicy też), często myślą, że Ewangelia i zarządzanie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Mylą się nawet nie wiedząc, jak wiele potencjału marnują. Dlaczego się mylą? Odpowiedź na to pytanie, to już zupełnie inna historia.
...
Zdecydowanie tak. Zarzadzanie to dziedzina takze wiedzy i trzeba sie uczyc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 9:20, 24 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Co bp Pelczar ma do powiedzenia przedsiębiorcy? Ta książka prawdę Ci powie
Maciej Gnyszka | 23/02/2018
Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
„Rozmyślania o życiu kapłańskim” to genialne dzieło. Choć tytuł książki może wskazywać, że jest skierowana do kapłanów, zapewniam, że jest to dzieło uniwersalne. Tak, wiem, że moje zdanie może Cię nie przekonać, dlatego... wyznam Ci w sekrecie, że „Rozmyślania”... to ulubiona książka ascetyczna mojej żony. Na wszelki wypadek dodam: tak, Oleńka jest kobietą.
Obowiązkowa lektura każdego katolika?
Rozmyślania… przeczytałem po raz pierwszy bodaj w 2008 roku (w tym roku mija 10 lat!). Niezmiennie twierdzę, że powinny być podstawową lekturą każdego przedsiębiorcy. Żeby nie było nieporozumień – każdy z nas jest w pewnym sensie przedsiębiorcą. Otrzymaliśmy od Pana Boga różne dary i talenty – zasoby, którymi musimy dysponować i które powinniśmy pomnażać.
(Swoją drogą, polecam znakomitą prelekcję pani Barbary Grzelak, żony głównego udziałowca w Grupie Atlas, która podczas konferencji Żyj w Obfitości 2016 wspaniale przedstawiła temat przedsiębiorczości w małżeństwie. Dostęp do nagrania TUTAJ.)
[link widoczny dla zalogowanych]
Dysponowanie zasobami, które otrzymaliśmy od Pana Boga odbywa się w czasie. I choć nikt z nas nie zna dnia ani godziny, czyli nie wiemy, jak długie będzie nasze ziemskie życie, to każdy z nas ma do dyspozycji 24 godziny w ciągu każdej doby. O zarządzaniu czasem już kiedyś pisałem, choć osobiście wolę operować terminem „zarządzanie sobą w czasie”. To arcyważna kwestia w życiu każdego człowieka.
Czytaj także: Dlaczego zawsze mam czas, czyli o skutecznym zarządzaniu sobą
Starożytni Rzymianie mawiali, że słowa uczą, a przykłady pociągają. Zamiast moich peanów na cześć Rozmyślań… przedstawię Ci przykład, który – mam nadzieję – skutecznie przekona Cię o wartości książki. Jak się pewnie domyślasz, będzie to fragment poświęcony zagadnieniu dysponowania czasem. Oto, co na temat czasu napisał bp Pelczar w rozdziale Korzystanie z czasu:
Każdemu człowiekowi, a więc i mnie, wyznaczył Bóg pewną miarę czasu, jakby dzień roboty, krótszy lub dłuższy, iżbym pracując sumiennie za Jego łaską zarobił sobie na grosz niebieskiej zapłaty. Czas ten jest zatem pierwszą łaską i fundamentem łask innych; a iż tę łaskę wysłużył nam Pan Jezus drogocenną Krwią Swoją, przeto czas tak jest drogi, jak Krew Zbawiciela. Ponieważ za dobre użycie czasu mam otrzymać szczęśliwą wieczność, przeto czas tyle wart, ile wieczność. Ponieważ wreszcie w tej wieczności mam posiąść doskonale Pana Boga, przeto rzec mogę, że czas takiej jest ceny, jak sam Bóg. (…)
Jakże mi tedy spieszyć się trzeba, zwłaszcza, że strata czasu jest niepowetowaną… Teraz przyświeca mi dzień zbawienia, ale ten dzień wkrótce przeminie i nastanie noc, to jest wieczność albo jasna i błoga, bo opromieniona światłem chwały, albo ponura i straszna, bo pełna ciemności i grozy piekła. Wielu, nie skorzystawszy z dnia zbawienia, wpadło w tę noc straszną, a teraz w rozpaczy wołają: O Boże, gdybyś nam użyczył choć chwili czasu na pokutę i pracę, jakże byśmy go dobrze użyli; ale daremnie, już czas dla nich przeszedł. Jakimże tedy szaleństwem jest marnowanie czasu!
Dlaczego warto zainwestować swój czas w lekturę Rozmyślań…?
Wierzę, że już powyższy ustęp przekonał Cię skutecznie do lektury tej książki. Jeśli jednak nie, następujące argumenty przekonają Cię na pewno.
Po pierwsze – Rozmyślania… to książka uniwersalna. Treści dotyczące wyłącznie księży (np. rozdziały dotyczące przygotowania do odprawiania mszy świętej czy czytania brewiarza) są w niej w mniejszości. Większość rozdziałów (a jest ich ponad 100) dotyczy spraw ogólnoludzkich.
Po drugie – Rozmyślania… to książka zwięzła. Wbrew obecnym zwyczajom, które każą pisać na tematy religijne w sposób rozwlekły, mało precyzyjny czy parafilozoficzny, bp Pelczar pisze tak, jak przystało na wychowanka scholastyków. Struktura każdego rozdziału jest stała, ma formę medytacji, na którą składają się: preludium, rozważanie, wnioski końcowe i konkretne postanowienia do podjęcia. To bynajmniej nie oznacza, że jakiekolwiek zagadnienie ujęte jest płytko. Wręcz przeciwnie!
Po trzecie – Rozmyślania… ukazują duchowość w codzienności. Biskup Pelczar z pewnością nie był człowiekiem egzaltowanym i oderwanym od rzeczywistości. Zresztą, jakoś tak się składa, że katolicyzm to religia konkretu i realizmu, a jej wyznawcy dobrze wiedzą, że łaska buduje na naturze… więc natura musi być najedzona i wyspana. Dlatego obok rozmyślań na tematy takie jak: O gorliwości w czci Najświętszej Panny, Aniołów i Świętych oraz O bojaźni i tęsknocie za niebem, znajdziemy rozmyślania O łakomstwie, czyli o chciwości, O oddawaniu się nauce czy właśnie o Korzystaniu z czasu. Bo życie jest przecież mieszaniną spraw Bożych i ludzkich.
Po czwarte – Rozmyślania… napisał wybitny autor. Skąd o tym wiemy? Tutaj mam dla Ciebie pracę domową. Poświęć, proszę, chwilę na znalezienie dowodów. Wujek Google na pewno Ci w tym pomoże. Od siebie dodam, że nie ma przypadku w tym, że nasz pierworodny na drugie otrzymał Józef na cześć trzech świętych, z których jednym jest właśnie św. Józef Sebastian Pelczar.
Czytaj także: Wiesz, dlaczego networking to najlepsze postanowienie wielkopostne?
Rozmyślania o życiu katolika nie tylko w czasie Wielkiego Postu
Książka bp. Józefa Sebastiana Pelczara do krótkich nie należy. To nie ta objętość, co Pismo Święte, ale książka liczy wiele stron. Jednak nie przejmuj się. To dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nawet nie próbuj zgłębić całości w czasie Wielkiego Postu. Tu nie o samo czytanie chodzi, a o to, by lektura skłoniła do refleksji, która z kolei wyda owoce. Dobre owoce.
Po cichu liczę na to, że lektura Rozmyślań… wejdzie Ci w nawyk – że wyrobisz w sobie dobry nawyk, który będzie Ci służył także po Wielkim Poście i po Zmartwychwstaniu Pańskim. Po prostu książka bp. Pelczara to jedna z tych lektur, które zawsze warto mieć pod ręką, gdyż pomagają nam porządkować nasze codzienne życie.
Szkoda Twojego czasu, by go tracić, prawda? Do dzieła zatem!
...
Kazda madra ksiazka przyda sie przedsiebiorcy bo jest madra : o). A zasady zycia czy w klasztorze czy w malzenstwie czy w przedsiebiorstwie sa te same! Czyz nie trzeba zarzadzac czasem na przyklad? Trzeba! Nie trzeba dobrej organizacji? Trzeba! Tylko ze w przedsiebiorstwie zysk jest pieniezny. ALE MUSI BYC I DUCHOWY!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:57, 16 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Urodziła mu się córka. Dostał przyspieszenia i został… władcą Robotów!
Maciej Gnyszka | 16/03/2018
OJCIEC Z DZIECKIEM
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Kto powiedział, że szczęście rodzinne i miłość nie mogą stanowić paliwa dla prowadzonego biznesu?
Wie to każdy przedsiębiorca – i nie tylko przedsiębiorca, bo w gruncie rzeczy każdy z nas nim jest, co wyjaśnię przy innej okazji – że nie jest łatwo pogodzić szczęśliwe życie rodzinne z dobrze prosperującym biznesem, który w dodatku ma perspektywy na podbijanie świata. Sam sprawny system zarządzania sobą w czasie nie wystarczy, jeśli człowiek nie ustali priorytetów, bo mamy tylko 24 godziny do rozdysponowania każdej doby. Drugim problemem jest to, że niektórzy tworzą sztuczne podziały – starają się oddzielić życie rodzinne od biznesu. Nie da się. Nasze życie to skomplikowana całość – trzeba podchodzić do niego systemowo. A system to synergia, czyli „2 + 2 = 5”. Bo kto powiedział, że szczęście rodzinne i miłość nie mogą stanowić paliwa dla prowadzonego biznesu?
Słaby moment na nawrócenie?
Zgadzam się z Agnieszką, że zeszłoroczne wystąpienie Wojciecha Modesta Amaro podczas konferencji „Żyj w Obfitości” było świetne. „Jaka znowu Agnieszka? Panie Gnyszka, o co kaman?” – zastanawiasz się? Już odpowiadam. W poniedziałek w moim nowym programie (o którym kiedyś wspominałem) „Gnyszka Live” pojawiła się Agnieszka Lewalska z mojego Dream Teamu Towarzystw Biznesowych. Porozmawialiśmy m.in. właśnie o „Żyj w Obfitości”, szczególnie że kolejna edycja już wkrótce – 21 kwietnia.
Przywołuję tę rozmowę nieprzypadkowo. Agnieszka powiedziała bardzo ważną rzecz – że Prelegenci naszej konferencji to ludzie, którzy są wzorem nie tylko jeśli chodzi o sukces biznesowy czy materialny. To również ludzie, którzy żyją w obfitości duchowej. Hierarchia ich wartości jest taka, jaka być powinna. Biznes nie odbywa się kosztem Boga i rodziny. I zawsze prowadzony jest w zgodzie z wartościami.
Przypadek Wojciecha Modesta Amaro jest o tyle ciekawy, że znalazł on Boga w bardzo – chciałoby się powiedzieć – nietypowym momencie. Był na szczycie. Przypomnę tylko, że pan Wojciech jest właścicielem i szefem kuchni restauracji Atelier Amaro oraz zdobywcą historycznej pierwszej gwiazdki Michelin w Polsce.
Osiągnął niebywały sukces, za którym oczywiście kroczył dobrobyt materialny. A jednak nie uchroniło go to przed poczuciem wewnętrznej pustki. Trafnie podsumowała to Agnieszka, twierdząc, że nie da się nasycić samym dobrobytem materialnym. Nie istnieje granica takiego nasycenia. Zawsze można mieć więcej, prawda? Tym bardziej, że jeśli człowiek dąży tylko do jak największego stanu posiadania, punktem odniesienia są dla niego… tak – inni posiadacze. Błędne koło.
Czytaj także: Zrezygnował z rodzinnej firmy i Oxfordu, by zostać mnichem trapistą
Władca robotów
Po tej rozmowie przypomniałem sobie o 9. odcinku „Gnyszka Wyciska”. Rozmawiałem z niezwykłym człowiekiem – Adamem Stępnikiem, który jest… Władcą Robotów i Systemów! Tak, to nie żart. Jego firma Excodus tworzy rozwiązania informatyczne, które – najkrócej mówiąc – ułatwiają firmom życie i oszczędzają dla nich czas.
Firma Adama zaczęła podążać w ciekawym, bardzo wyspecjalizowanym kierunku stosunkowo niedawno. I – uwaga – wielki na to wpływ miało przyjście na świat córeczki. Wiesz, jak to jest, gdy przychodzi na świat dziecko. A teraz wczujmy się w sytuację Adama. Od zawsze był specem od komputerów, który przy monitorze i klawiaturze czuje się jak ryba w wodzie. Jego branża jest praco- i czasochłonna. Wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego.
Zdawać by się mogło, że narodziny córeczki zdezorganizują życie Adama. Ale stało się wręcz przeciwnie. Tu należy podkreślić, że Adam i jego żona potrafili ułożyć życie tak, żeby wszystko pięknie zadziałało. Jako dwoje, jako małżeństwo – a nie każde z osobna. O małżeństwie jako wspólnym projekcie dwojga ludzi, swoistym „przedsiębiorstwie”, nad którym trzeba wciąż pracować, pięknie opowiadała pani Barbara Grzelak (żona głównego udziałowca Grupy Atlas, Grzegorza Grzelaka) podczas konferencji „Żyj w Obfitości 2016”.
Adam bardzo zaangażował się w ojcostwo. A przez to, że spędza dużo czasu z córeczką, ma też czas na myślenie – o rodzinie, o firmie i jej przyszłości. Można powiedzieć, że firma Excodus zaczęła iść w nowym, wyspecjalizowanym kierunku, za sprawą córeczki. Tak, trochę przesadzam, ale gdyby nie córka, być może firma wciąż by szła wcześniej obraną ścieżką.
Jak widać, można połączyć udane życie rodzinne, bycie ojcem z rozwojem firmy. A Excodus idzie w naprawdę fajnym kierunku – i z całą pewnością zajdzie jeszcze dalej, bo aspiracji Adamowi nie brakuje.
Warto podkreślić jeszcze jedną arcyważną rzecz. Nie jest tak, że udało się im. Adam i jego żona dokonali tego. Szczęśliwe, poukładane życie nie jest dziełem przypadku. Wymaga współpracy. Trzeba dobrze poukładać priorytety. Nie można dzielić życia na pracę i rodzinę, między którymi stoi mur. Życie to całość. I nie da się nim skutecznie zarządzać inaczej niż jako całością, czyli systemowo. A kiedy człowiek zarządza swoim życiem systemów, wtedy… synergia to nie „2 + 2 = 5”, ale „2 + 2 = dużo więcej”.
Czytaj także: 7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!
Podołasz wyzwaniu?
Rozmowa z Adamem jest świetna m.in. dlatego, że dzieli się on kilkoma naprawdę cennymi wskazówkami, które mogą ułatwić życie i/lub zachęcić Cię do nowego spojrzenia na stare sprawy oraz zainspirować do zmian.
Ale… nie zamierzam wykładać wszystkiego kawa na ławę. Ktoś powiedział, że żeby przetrawić naukę, trzeba przełknąć ją z apetytem. Jako wielki entuzjasta dra Goldratta nie mogę się nie podpisać pod tą myślą. Dlaczego? Bo jedną z największych zalet książek żydowskiego fizyka (pochodzącego z Polski notabene) jest to, że teorię ograniczeń przedstawia nie w formie podręcznika, a powieści. Czytelnik przechodzi przez cały proces myślowy wraz z bohaterami książki. Zapewniam, że to działa.
Co proponuję zamiast wyłożenia wszystkiego kawa na ławę? Mam dla Ciebie bojowe zadanie. Polega ono na uważnym obejrzeniu rozmowy z Adamem Stępnikiem (podkreślam: UWAŻNYM). A potem trzeba rozważyć życiowe wskazówki, refleksje, którymi Adam się dzieli. Mam na myśli szczególnie tę o roli miłości w każdym naszym działaniu (pada w odpowiedzi na pytanie o książkę, która w silnym stopniu wpłynęła na jego życie). Ale nie tylko ją.
Warto pochylić się chwilę nad spojrzeniem z perspektywy czasu na relacje z rodzeństwem; nad tym, dlaczego prowadzi firmę w Polsce; nad „złotą poradą”, która ma w sobie wielką głębię. Być może Adam jest jednym z niewielu ludzi, którzy potrafią tę głębię dostrzec. Dlaczego? Ponieważ jako Władca Robotów zna różnice między delegowaniem zadań ludziom a robotom. Warte przemyślenia.
Czytaj także: Biznes z wiarą w tle, czyli jak dwaj polscy inżynierowie dokonali niemożliwego
...
Gdy wszystko jest w porzadku z toba to i twoje przedsiebiostwo staje sie radoscia dla wszystkich.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:30, 20 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Modlitwa na czas kłopotów finansowych. Raczej nie zaszkodzi
Kathleen N. Hattrup | 19/04/2018
PIENIĄDZE W CZAJNIKU
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Wspomóż mnie, Boże, abym mógł cieszyć się godnym życiem, które mi przeznaczyłeś”. Modlitwa plus bonus: wiesz, którzy orędownicy w niebie pomagają w tych sprawach?
Szybkimi krokami zbliża się ostatni termin rozliczeń podatkowych za ubiegły rok i wielu z nas musi stanąć twarzą w twarz ze swoją sytuacją finansową… W takich chwilach, czy też w innych momentach niedostatku materialnego oraz trudności finansowych, możemy polegać na wielu orędownikach w niebie.
Czytaj także: Modlitwa do Maryi, która przydaje się w sytuacjach kryzysowych
Matka Boża od Wykupu Niewolników
Na przykład Matka Boża od Wykupu Niewolników swój przydomek zawdzięcza wsparciu osób w potrzebie materialnej. Kiedy o. Jan z Matty rozpoczął posługę ratowania i wykupu chrześcijan z niewoli u Maurów, nie miał pojęcia, że jeńców wierzących w Chrystusa były tysiące.
Jan potrzebował pieniędzy – i to całkiem sporych sum, aby móc ich wykupić. W głębi serca wiedział, że pomóc mu może jedynie wstawiennictwo Matki Bożej.
Szybka i dalekosiężna pomoc, którą Jan z Matty otrzymał za wstawiennictwem Maryi, zapoczątkowała kult Matki Bożej od Wykupu Niewolników, zwanej Matką Bożą Wolności. My też możemy się do niej zwracać w potrzebie.
Praskie Dzieciątko Jezus
Ale nie tylko do Niej. Czciciele Dzieciątka Jezus z Pragi (Pražské Jezulátko) wierzą, iż jest Ono pociechą i wsparciem dla osób przeżywających finansowe trudności. Wiąże się z tym pewna historia. Opowiada o tym, jak figura Bożego Dzieciątka pomogła tym, którzy ją odrestaurowali po jednym z najazdów na Pragę, kiedy to figurka została bluźnierczo zniszczona (odrąbano jej ręce).
Jeden z kapłanów odkrył ją w gruzach kościoła i ustawił w oratorium nowicjuszy. Czyszcząc figurkę Dzieciątka usłyszał, że mówi Ono do niego następujące słowa: „Ulituj się nade Mną, a Ja ulituję się nad tobą. Przywróć Mi Moje ręce, a Ja dam ci pokój. Im większą otaczać mnie będziesz czcią, tym bardziej będę ci błogosławił”.
Ksiądz nie posiadał funduszy na renowację figurki, jednak wyobrażone w niej Dzieciątko powiedziało mu: „Ustaw Mnie przy wejściu do zakrystii, a otrzymasz pomoc”. Fundusze cudownie pozyskano i figurkę przywrócono do pierwotnego wyglądu.
Czytaj także: Finanse w małżeństwie – kto powinien trzymać kasę?
Św. Mateusz, św. Mikołaj
Kolejnym orędownikiem w chwilach trudności finansowych jest św. Mateusz, poborca podatków powołany przez Jezusa na swojego apostoła, a dziś patrona księgowych.
Innym świętym, o którego wstawiennictwo możemy zabiegać, kiedy doskwierają nam materialne problemy jest św. Mikołaj, ten sam, którego wspominamy w okresie Bożego Narodzenia jako tego, który wspierał kobiety bez posagu.
Chwile trudności materialnych są okazją do modlitwy, ale i do rachunku sumienia. Czy nie zanadto troszczymy się o pieniądze? Czy jesteśmy ludźmi Błogosławieństw – „ubogimi w duchu”?
Ojciec Święty Franciszek wielokrotnie przestrzegał nas przed duchowymi pułapkami związanymi z posiadaniem pieniędzy, mówiąc np. że „diabeł wchodzi przez kieszeń”. W ubiegłorocznym przemówieniu do studentów uczelni ekonomicznych papież zachęcił do „pozostawania wolnymi od fascynacji pieniędzmi, zniewalającymi tych, którzy oddają im nabożną cześć”.
Oto modlitwa, którą znaleźć można pod koniec książki poświęconej temu zagadnieniu, autorstwa o. Thomasa Dubay’a: Happy Are You Poor: The Simple Life and Spiritual Freedom.
Modlitwa na czas kłopotów finansowych
Rozpal we mnie, Boże, miłość czystą i absolutną do Ciebie. Nie daj, abym czegoś pragnął bardziej od Ciebie. Dawaj mi poznać, że tu na ziemi jestem obcym, przybyszem i pielgrzymem, w drodze do mieszkania, które przygotowałeś mi w niebie. Oby ci, którzy mają ze mną kontakt mogli zobaczyć, że nie mam tu, na ziemi, swojej ojczyzny. Niech będę ubogi duchem, bym stał się godnym wyznawcą Twojego Syna, który nie miał gdzie złożyć głowy na ziemi.
Zwracam się do Ciebie, będąc w materialnej potrzebie – świadom, iż troszczysz się o lilie polne i ptaki niebieskie – wspomóż mnie, Boże, abym mógł cieszyć się godnym życiem, które mi przeznaczyłeś. Wejrzyj na moje potrzeby i daj mi ufać Ci po wieczne czasy.
Amen.
...
Biorac pod uwage ogrom niepewnosci cechujacy prowadzenie firmy dziwne bardziej ze ktos sie nie modli... Tutaj widac ze wszystko w reku Boga!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:20, 23 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Zbawienie. Czy da się zaplanować drogę do celu, a potem zrealizować plan?
Maciej Gnyszka | 20/04/2018
PLAN
N./Unsplash | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Poznaliśmy się w dość nietypowych okolicznościach, biorąc pod uwagę to, jak wyglądała jego dotychczasowa kariera. Okazało się, że nadajemy na podobnych falach. A że dzieli nas „parę” lat, głupotą byłoby niekorzystanie z ogromu doświadczeń tego niezwykłego człowieka. Uniwersalnych doświadczeń – warto dodać. Bo w pewnym sensie wszyscy jesteśmy menedżerami. Zarządzamy naszym życiem i mamy przed sobą wielki cel. Ostateczny cel – zbawienie. Czy da się zaplanować drogę do tego celu, a potem zrealizować plan?
Cel strategiczny rozpisany na codzienność
To niewłaściwa perspektywa? Nie powinno się spoglądać na sprawy w taki sposób? A może jednak jest coś na rzeczy? Może warto, choćby dla samej higieny umysłu, spojrzeć na te sprawy z takiej perspektywy?
Mariusz Bober ma 30 lat menedżerskich doświadczeń. Dysponuje analitycznym umysłem. Nie unika refleksji nad swoimi działaniami, bo z każdej pracy menedżerskiej można wynieść jakąś wartościową naukę. Pytanie brzmi: czy da się przenieść doświadczenia menedżerskie na całe nasze życie? Spróbujmy.
W zarządzaniu na wysokim szczeblu, gdy nasze decyzje mają skutki odsunięte w czasie, bierność jednego, drugiego czy trzeciego dnia może być niezauważalna. Zupełnie inaczej niż w przypadku pracownika, który odpowiada za konkretne działania. Jeśli on czegoś nie wykona, od razu widać skutki. Problem w tym, że skutki tych pierwszych – długofalowych – decyzji mają większe pole rażenia. Od decyzji menedżera albo ich braku zależy przyszłość całej firmy, a więc także owego pracownika.
Czytaj także: Myślisz, że „dzieci kosztują”? Jest na to niezawodny sposób
Popatrzmy na całe nasze życie
Skutki takich decyzji, jak wybór uczelni i kierunku studiów są odsunięte w czasie. Decydujemy się dziś, ale nawet przy naszych staraniach nie ma pewności, co się stanie po paru latach. Jak będzie wyglądał rynek pracy? Czy uda się nam wstrzelić w idealny moment?
Kredyt hipoteczny, zmiana pracy (powiedzmy, że dotychczasowa daje stabilność i względny spokój), wyjazd za granicę (nauka albo praca) – to wszystko ma w sobie wiele niepewności. W przypadku prowadzenia własnej firmy jutro staje się jeszcze bardziej niepewne. A jednak skoro istnieje cel, to prawdopodobnie istnieje też jakaś droga do tego celu, prawda?
Mariusz Bober widzi to tak, że cel strategiczny da się zaplanować wstecz. Czyli wychodząc od niego, możemy zdefiniować cele na parę lat, na rok, na miesiące, potem tygodnie, a w końcu dni. Wtedy okazuje się, że każdego dnia są do podjęcia konkretne działania. I te konkretne działania prowadzą nas do tego celu, choć z perspektywy konkretnego dnia cel wydaje się bardzo odległy. Chyba nie trzeba tłumaczyć, do czego prowadzi zaniechanie codziennych działań?
Popatrzmy teraz na zbawienie w takich właśnie kategoriach – jako cel strategiczny. Na jakie mniejsze cele należy rozpisać cel strategiczny, żeby udało się go nam zrealizować?
Czytaj także: Po czym rozpoznasz prawdziwego faceta? I co mają z tym wspólnego dzieci?
Rozum i intuicja
Pewnie masz obiekcje. Wydaje się co najmniej dziwne rozpisywanie TEGO celu na codzienne działania. Bo przecież dobry człowiek jest po prostu dobry, więc czyni dobro każdego dnia, prawda?
U Goldratta pojawia się fajna myśl odnośnie powiedzenia, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Zdaniem bohatera książki jest znacznie gorzej – dobre chęci zajmują tam dużo więcej przestrzeni niż tylko sam bruk. Może nawet wypełniają piekło po same brzegi.
Już kiedyś wspominałem, że dobra wola nie wystarczy. Popatrzmy na trzeci sektor, czyli świat organizacji pozarządowych. Mariusz Bober powiedział na początku naszej rozmowy, że jego mottem na tamtym etapie życia była profesjonalizacja trzeciego sektora. Sam podchodzę do tej sprawy podobnie, bo czy inaczej jedna z moich firm – Gnyszka Fundraising Advisors – zajmowałaby się pomaganiem organizacjom dobroczynnym w świadomym budowaniu relacji z Darczyńcami?
Nie zmienimy świata tylko dlatego, że mamy organizację z misją i wizją. Jak pięknie ujął to Mariusz Bober, „bycie wizjonerem” często oznacza brak kompetencji twardych. A przecież nie mówimy o grupie ludzi, którzy spotykają się od czasu do czasu, a o podmiocie, który choć jest non profit, pod wieloma względami przypomina firmę.
Podobnie sprawy się mają na polu networkingu. Bo relacje z drugim człowiekiem zawiązujemy w naturalny sposób. Ale praktyka pokazuje (to już 8 lat Towarzystw Biznesowych – jutro po konferencji „Żyj w Obfitości” odbędzie się uroczysta gala urodzinowa), że nie chodzi o to, by mieć jakieś relacje, ale o to, by świadomie zarządzać naszymi relacjami. W świecie, w którym czas to towar zdecydowanie deficytowy (a skoro jesteśmy przy Mariuszu Boberze, warto przypomnieć jego myśl, że czas to jedyny zasób, którego nie da się magazynować ani recyklingować) wbrew pozorom nie jest łatwo dbać o relacje. Przecież mamy aż tylu znajomych i narzędzia, by być z nimi w stałym kontakcie.
Zarządzanie to świadomy proces
Jak to wszystko się ma do meritum? Ma się tak, że zarządzanie to świadomy proces. Nie zapominajmy, że Pan Bóg dał nam w darze także rozum. A to nakłada na nas pewne obowiązki. Oczywiście, nasze – ujmijmy to – aparaty myślowe działają inaczej. Mariusz Bober podczas naszej rozmowy podkreślał to wiele razy. Jednak istnieje wspólny mianownik. Jest nim łączenie doświadczeń i refleksji. Analizowanie naszych działań i wyciąganie wniosków. Każdy kolejny dzień może być cenną życiową lekcją.
A co ma do tego intuicja? Tu nie chciałbym zdradzić zbyt wiele. Najlepiej będzie, jeśli posłuchasz, jak Mariusz Bober postrzega tę kwestię. Jego zdaniem – i ja się z nim zgadzam – intuicja to bardzo wartościowe narzędzie. Ona nie bierze się znikąd.
Na zakończenie chciałbym Cię zachęcić do uważnego wysłuchania rozmowy z Mariuszem Boberem. Jestem pewien, że ta perspektywa pomoże Ci odkryć wiele „oczywistości” na nowo. A potem? A potem zastanów się, proszę, jakie codzienne działania należy podjąć, jak kierować swoim życiem, by osiągnąć ten cel – zbawienie.
PS Rozmowę z Mariuszem Boberem znajdziecie w programie „Gnyszka Wyciska”, m.in. na moim YouTube.
...
Trzeba zawsze pytac o cel. Po co to robie? Czy jest to dobre?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:40, 27 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Czy powinniśmy modlić się o pieniądze?
Maciej Gnyszka | 27/04/2018
PIENIĄDZE
Pexels | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Finał obu tych historii jest niesamowity. Pod wieloma względami różnią się od siebie. Przede wszystkim tym, że jedna wydarzyła się w iście ekspresowym tempie, bo od modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana do grubych „dealówˮ upłynęło raptem parę dni. Natomiast druga to historia całego życia. Co je łączy? Na pewno to, że obie usłyszałem podczas konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Ale najważniejszym wspólnym mianownikiem jest coś innego – pieniądze.
Niemożliwe nie istnieje?
Prelekcja Pawła Malinowskiego po prostu wgniotła w krzesło. Paweł jest założycielem i prezesem firmy deweloperskiej Profbud, która działa przede wszystkim na rynku warszawskim. Uczestnikom konferencji „Żyj w Obfitościˮ opowiedział swoją historię „od pucybuta do milionera”.
Pochodzi z Krosna. Nie miał podanego na tacy dobrego startu. Można powiedzieć, że wszystko, co osiągnął w swoim życiu, to zasługa ciężkiej pracy oraz relacji. Przy czym mam tu na myśli wszystkie relacje, nie tylko biznesowe, a więc również relacje z bliskimi oraz z Bogiem. Tu Paweł znajduje siłę do robienia wielu wspaniałych rzeczy.
Pierwsze doświadczenia jako przedsiębiorca ma jeszcze z czasów, gdy był uczniem technikum. Najpierw wakacyjny wyjazd na zbiory do Niemiec, a chwilę później firma budowlana prowadzona z bratem. W drodze na biznesowy szczyt napotkał wiele przeszkód. Łącznie z takimi, po których niejeden przedsiębiorca by się nie podniósł.
Profbud to firma, która kieruje się tymi samymi wartościami, które wyznaje Paweł Malinowski. Kiedy Paweł mówił o dbaniu o relacje z klientami, to czuło się, że mówi o prawdziwych relacjach. Ale najbardziej zapadła w pamięć ta historia.
Firma angażuje się w działania dobroczynne, ukierunkowane na wspieranie dzieci. Paweł nie zapomniał o korzeniach. Profbud działa także w Krośnie. Wspiera tamtejszy zespół piłkarski Beniaminek Krosno. Wyobraźmy sobie, że firma wzniosła tam halę, która może służyć nie tylko do gry w piłkę, ale hokeja na trawie czy tenisa.
Niekiedy firma funduje dzieciom z Krosna dojazdy na zajęcia sportowe, stąd są w stałym kontakcie z trenerem. Pewnego dnia zadzwonił on do Pawła z informacją, że wybierają się na zawody do Warszawy, ale… nie mają za bardzo pomysłu na nocleg. Może jakieś schronisko? Tylko czy takie obiekty wciąż istnieją w stolicy? Jedyną osobą z Warszawy, którą trener znał, był właśnie Paweł, który…
Wpadł na niesamowity pomysł! Zadzwonił do Hotelu InterContinental i poprosił o wycenę dwóch dni dla drużyny trampkarzy. W związku z tym, że był weekend, kiedy InterContinental ma mniejszy ruch, cena nie rzucała na kolana. Plan stał się rzeczywistością.
A teraz najważniejszy moment historii. Autokar z młodymi piłkarzami dociera pod hotel. Trener wymienia nazwiska wielkich piłkarzy, którzy mieszkali w tym miejscu. Pyta dzieci, czy kiedyś chciałyby spędzić tutaj noc. Chłopcy żywiołowo reagują potwierdzając. Gdy po chwili dowiadują się, że właśnie tutaj spędzą dwie najbliższe noce, z wrażenia milkną. Gdy przekraczają próg hotelu i poznają jego piękno – płaczą. Ryczą ze szczęścia. Taki świat oglądali dotąd tylko w telewizji…
Czytaj także: Milionerka Maria Romanek: „Sobie zostawię niewiele…”
Ikona na Maxa
Drugą historię usłyszałem dla odmiany w kuluarach konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Podchodzi mój imiennik Maciek – inżynier, którego firma, w dużym skrócie, robi różne aplikacje, które łączą systemy przemysłowe w jedną całość. Przez ostatni rok, jeśli chodzi o nowe projekty, w firmie panowała posucha.
Jakiś czas temu Maciek pisał do mnie, że zamówił Ikonę na Maxa, czyli naklejki elektrostatyczne (można je przylepić niemal wszędzie) z ikoną św. Maksymiliana. Po drugiej stronie umieszczona jest modlitwa przedsiębiorcy i startupowca (w ramach inicjatywy „Startup Na Maxa” zabiegamy o to, by św. Maksymilian Maria Kolbe został ustanowiony patronem przedsiębiorców i startupów).
Ikony na Maxa dotarły do Maćka w czwartek rano. Po rozpakowaniu przesyłki odmówił modlitwę przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana. A po popołudniu, tego samego dnia, dzwoni potencjalny klient z prośbą o wycenę zlecenia. Firma Maćka wycenia zlecenie na 300 tys. złotych. Klient akceptuje warunki.
Następnego dnia dzwoni kolejny. Tym razem zlecenie zostało wycenione na 200 tys. złotych. Niesamowite, prawda? Ale na tym nie koniec, bo zadzwonił jeszcze jeden człowiek. Tym razem zlecenie wyceniono na 500 tys.
Od chwili odmówienia modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana w bardzo krótkim czasie Maćkowi wpadły potwierdzone zamówienia na blisko 1 MILION złotych. Po roku posuchy.
Przypadek? Odpowiedź pozostawiam Tobie. Od siebie dodam tylko, że kiedy Maciek mi to opowiedział, miałem na plecach ciary. Jak wtedy, gdy zdaliśmy sobie z Żoną sprawę, że nasza córeczka przyszła na świat w 104 urodziny św. Maksymiliana.
Czytaj także: 7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!
Narzędzie, które zmienia świat?
Czy powinniśmy modlić się o pieniądze? A może katolik nie powinien tego czynić w żadnej sytuacji, pozostawiając wszystko Woli Bożej?
Jak napisałem, wnioski płynące z historii Macieja z Ikoną na Maxa w tle pozostawiam Tobie. Chciałbym jednak podkreślić coś bardzo ważnego, w nawiązaniu do historii Pawła Malinowskiego. Czy nie byłoby fajnie móc robić takie rzeczy? Budować hale dla młodych sportowców? Fundować dzieciom nocleg w hotelu, w którym kiedyś spali ich idole – ludzie, którzy stanowią dla nich wzór do naśladowania (na pewno wzór na piłkarskim boisku)? Takie wydarzenie może wpłynąć na całe przyszłe życie młodego człowieka.
Ale Paweł nie mógłby tego zrobić, gdy nie środki, które posiada – narzędzia, które pomagają zmieniać świat. Warto zauważyć, że pozornie to tylko zmiana w aspekcie materialnym. Jeśli zbudujemy halę, to mówimy o fizycznym obiekcie, który stoi w konkretnym miejscu. Ale ten obiekt jednocześnie stwarza warunki, w których młody człowiek może rosnąć i wzrastać. Nie tylko jako sportowiec – przede wszystkim jako człowiek.
Czy nam się to podoba, czy nie, świat działa w taki sposób, w jaki działa, a nie tak, jak byśmy chcieli. Możemy to zmienić. Pan Bóg dał nam ziemię, by czynić ją sobie poddaną. Mamy rozum, wolną wolę i miłość – aż nadto, by rozpocząć wielkie działania na Bożą Chwałę.
Wiem, że wciąż powracamy do tego tematu, ale powtarzanie jest matką wiedzy. Nie spocznę, nim nie doczekam się świata, w którym pełno jest ludzi, którzy nie tyle myślą podobnie, ile mają w swych rękach narzędzia i – jak Paweł Malinowski – chcą zmieniać świat, chcą czynić dobro, chcą wpływać na rzeczywistość, chcą stwarzać młodym ludziom warunki, jakich sami nie mieli.
Pamiętajmy o tym. Bo tak naprawdę właśnie o to toczy się gra. Warunki, w których żyjemy, mają wpływ na to, czy dotrzemy do celu ostatecznego. A każdego dnia – wystarczy włączyć TV – widzimy czarno na białym, że jest coraz trudniej. Polska wciąż się opiera wielu światowym trendom, ale czy będzie opierać się „kuszeniu” wiecznie?
Czy środki finansowe to jedyne narzędzie, po które trzeba sięgnąć? Oczywiście, nie. Ale mając te środki w rękach możemy zrobić naprawdę wiele. Franek Niemyski, Dyrektor Krajowy Towarzystw Biznesowych w wywiadzie udzielonym dla nowego „Merkuryusza” sparafrazował znane powiedzenie: Złego człowieka z pieniędzmi może powstrzymać tylko dobry człowiek z pieniędzmi.
Oczywiście, to pewne uproszczenie. Niezmiennie zachęcam do pogłębionej refleksji nad tym zagadnieniem.
...
Oczywiscie mkdlic sie o sama surowa kasiore to prostactwo. Jak widac trzeba sie modlic o POWODZENIE! A Bóg juz wie jak to bedzie w praktyce.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:13, 07 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Ewangelia – mój podstawowy podręcznik do ekonomii
Dawid Feliszek | 07/05/2018
EKONOMIA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Bycie właścicielem to daleko więcej od bycia posiadaczem. To nie tylko możliwość użytkowania danej rzeczy, ale przede wszystkim całkowite prawo rozporządzania nią według swojej woli.
Podział na biednych i bogatych
Podział na ludzi biednych i bogatych to jedna z tych rzeczy, które są obecne w ludzkości od samego początku jej istnienia. Dzisiaj człowiek jest już tak bardzo przesiąknięty kwestią posiadania, że nie umie spojrzeć na świat inaczej, niż mając z tyłu głowy pryzmat własności.
Przez kryterium „mieć” dzieli się ludzi na tych, co mają i tych, co nie mają; na tych, co mają mniej i na tych, co mają więcej. W zasadzie to właśnie z uwagi na tę istotną (jak się mniema) cechę klasyfikuje się ludzi, bo każdy coś ma lub przynajmniej chce mieć. Nakręca to całe życie społeczne tak bardzo, że nawet „być” coraz częściej definiowane jest przez posiadanie. Niewątpliwie – człowiek raczej woli „mieć” niż „nie mieć” i z natury dąży do tego pierwszego. Dlaczego zatem są ci, którzy nie mają?
Skąd się bierze posiadanie?
Według pewnego schematu odpowiedzi posiadanie rodzi się z pracy. Początkowo faktycznie może i tak było, jednak obecnie jest to argumentacja zbyt upraszczająca, żeby nie powiedzieć, że wręcz bezczelna. Gdyby bowiem praca była jedynym gwarantem posiadania to prym w światowym bogactwie wiodłyby na przykład dzieci z Dalekiego Wschodu uczestniczące w produkcji elektronicznych gadżetów czy też spora część afrykańskiej ludności pracująca od rana do wieczora, aby jałowa ziemia mogła wydać jakikolwiek plon.
Oczywiście, praca to podstawowy czynnik pomnażania, jednak na pewno nie jedyny. Wszak można otrzymać majątek w spadku lub wygrać na loterii. Można też stracić cały ciężko zapracowany dobytek w niezawiniony sposób. Przyjdzie powódź, huragan, pożar i tyle z bogactwa. Czy da się nad tym zapanować?
W skali jednostkowej jak najbardziej podejmuje się takie próby. Nie grając w loteriach trudno oczekiwać wygranej, a przed klęskami żywiołowymi można starać się zabezpieczyć – współczesna technologia daje mnóstwo możliwości. A w skali ogólnej? Sugerowałoby się raczej odpowiedź – trzeba mieć szczęście. I znowu pojawia się „mieć”…
Czytaj także: Pieniądz – mój sługa czy pan?
Podstawowy podręcznik do ekonomii – Ewangelia
Jeżeli naukę Jezusa traktujemy naprawdę jako wyznacznik życia to musimy też na serio przyjąć, że podstawowym podręcznikiem do ekonomii (czyli obchodzenia się z trudną sztuką zarządzania dobrami i potrzebami) jest przede wszystkim Ewangelia. Fundamentalna zaś zasada ewangeliczna dotycząca tej problematyki zaskakuje wręcz swoją prostotą. Trzeba „nie mieć”.
Ten radykalizm w podejściu do posiadania objawia Jezus wielokrotnie – najlepsze rozwiązanie to sprzedaż wszystkiego, co się ma i pójście za Nim. Najczęściej człowiek na takie wezwanie reaguje jak młodzieniec, który właśnie od Chrystusa to usłyszał.
Jak to mam nic „nie mieć”? Można próbować jeszcze lepszej dyskusji z tym wezwaniem poprzez szukanie przykładu kogoś, kto idzie za Panem i coś jednak ma – A co z bogatym Kościołem? Czy Apostołowie nie mieli trzosu, którego pilnował Judasz? Czy Pan Jezus nie chodził w na tyle dobrych szatach, że aż żołnierze rzymscy nie rzucali o nie losów?
Mieć i być wolnym
Myślę, że aby dobrze zrozumieć o co chodzi w ewangelicznej ekonomii, trzeba sięgnąć do nauki prawa, które od najdawniejszych czasów, ugruntowane bardzo mocno w prawie rzymskim rozdzielało wyraźnie „własność” od „posiadania”. Bycie właścicielem to daleko więcej od bycia posiadaczem. To nie tylko możliwość użytkowania danej rzeczy, ale przede wszystkim całkowite prawo rozporządzania nią według swojej woli.
Ujmując teraz sprawę teologicznie – problem zaczął się z momentem, kiedy człowiek uznał się za właściciela świata. Bóg dał bowiem ziemię ludziom, jako miejsce ich zamieszkania zapewniające wszystko, czego im potrzeba do funkcjonowania. Dał ziemię ludziom w posiadanie, nie jako własność. Wszystko przecież należy do Boga. Wszelkie dobra materialne zostały zatem dane ludziom, aby nimi zarządzali w imieniu Boga.
Dobry zarządca
Płyną z tego bardzo konkretne wnioski. Po pierwsze, dobry zarządca to ten, który autentycznie dba o majątek mu powierzony, który go rozwija i mnoży. To przychodzi ludzkości bardzo łatwo, bo naturalnie szuka możliwości rozwoju i poprawy warunków swojego bytu. Widać to jasno poprzez całość postępu nauki i technologii.
Po drugie, zarządca nie rości sobie praw do własności zarządzanego majątku. Korzysta z niego dokładnie tak, jak zostało to mu przykazane. Nie odbiera też prawa innym do korzystania z dóbr mu powierzonych, jeśli tego wymaga właściciel. Czy nie rodzi się automatycznie w człowieku pewien bunt wobec światowej niesprawiedliwości, gdy widzi ubogie dzieci z Dalekiego Wschodu pozbawione realnych perspektyw na poprawę swojego losu, kontrastując to z widokiem ludzi, których osobiste bogactwo jest większe niż budżet niektórych państw? A jednak ten rozłam jest bardzo realny i intensywnie wpływa na społeczeństwo.
Ekonomia Ewangelii nie szuka jednak rozwiązania na gruncie kombinacji w rozdzielaniu dóbr, jak próbowało to uczynić wielu myślicieli i działaczy. Ewangelia po prostu załącza do całości miłość i to właśnie w miłości bliźniego wskazuje rozwiązanie.
Czy uczeń Chrystusa, który autentycznie wierzy i kocha swojego brata może pozostać niewrażliwy na jego cierpienie i biedę? I to niezależnie od tego, czy stan ten został przez niego zawiniony czy nie. Absolutnie nie.
Dla prawdziwego chrześcijanina ważniejsze będzie w takim układzie „być” jego brata niż własne „mieć”. W nauce Jezusa chodzi bowiem właśnie o to, żeby „nie mieć”, a przez to móc przecisnąć się przez igielne ucho i bardziej „być”. A stąd wiedzie już prosta droga do nieba.
...
Zdecydowanie bez Boga ekonomia nie ma sensu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:14, 28 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Niepłacenie składek ZUS za pracowników to grzech śmiertelny. Tak twierdzi sam papież Franciszek
PODATKI DOŁĄCZ DO DYSKUSJI (31) 28.05.2018
Niepłacenie składek ZUS za pracowników to grzech śmiertelny. Tak twierdzi sam papież Franciszek
UDOSTĘPNIJ
(31)
TOMASZ LABA
Nieczęsto na łamach Bezprawnika opisujemy lub komentujemy słowa papieża. Równie rzadko sam papież otwarcie mówi, że niepłacenie składek ZUS jest śmiertelnym grzechem. Nikt nie spodziewał się, że nasz Zakład Ubezpieczeń Społecznych zyska tak potężnego sojusznika, jakim jest papież Franciszek.
Oczywiście Franciszek nie wymienił nazwy tej instytucji ani nie odniósł się bezpośrednio do tego, że wysokość składek ZUS jest w Polsce najwyższa w historii. Swoje słowa kierował jednak do wszystkich wiernych, a w naszym kraju można je zinterpretować właśnie w następujący sposób – niepłacenie składek ZUS za swoich pracowników jest grzechem śmiertelnym.
Papież z dalekiego kraju, jakim bez wątpienia jest Argentyna, nie pierwszy raz zaskakuje. Chociaż nie bardzo wiadomo, co jest bardziej zaskakujące. To, że papież zwraca uwagę na istotne problemy społeczne i nie boi się nazywać rzeczy po imieniu, czy to, że wierni na całym świecie są tym faktem zdziwieni. Niemniej jednak tym razem Franciszek, w jednej ze swoich ostatnich homilii pochylił się nad losem pracowników, których u nas w kraju określa się jako roszczeniowi pracownicy. Słowa biskupa Rzymu spotkały się z oczywistym zrozumieniem wiernych w Polsce.
Papież Franciszek totalnie odleciał! Twierdzi, że niepłacenie składek na złodziejski ZUS to śmiertelny grzech
Tak brzmi nagłówek jednego z portali, którego redakcja wdała się w polemikę z zasadami ekonomii, które głosi papież.
Z całym szacunkiem do papieża Franciszka, ale jego wiedza w tematach gospodarczych jest zerowa. Papież słusznie mówi, że namiętność do bogactwa jest zła – jak każde inne uzależnienie, ale twierdzenie, że niepłacenie na złodziejskie systemy emerytalne, czy dawanie ludziom chleba poprzez pracę „na czarno” to grzech – to jest głupota w czystej postaci.
Tymczasem Franciszek powiedział coś, co dla każdego chrześcijanina powinno być czymś oczywistym. Jego słowa opisuje deon.pl
Także tutaj, we Włoszech, ludzie pozostają bez pracy, by ocalić wielki kapitał. Kto tak czyni przekracza drugie przykazanie. A nie ja, lecz Jezus powie: Biada wam, którzy wyzyskujecie ludzi, którzy wyzyskujecie pracę, którzy płacicie na czarno, nie płacicie składki na emeryturę, nie dajecie wakacji. Biada wam! Oszczędzacie na pracy, oszukujecie i nie płacicie tego co się należy, oszukujecie na pensjach. To wielki grzech.
Dalej podkreślił wyraźnie, że ci, którzy nie wypłacają wynagrodzenia zgodnie z umową, popełniają grzech śmiertelny. „Kto tak czyni, przekracza drugie przykazanie. A nie ja, lecz Jezus powie: «Biada wam!»” Tylko dlaczego kogokolwiek to dziwi?
Wiesław Juskowiak
3 godziny temu
Ale zastanówcie się przez chwilę. Taki pracownik zgadza się na taką formę pracę w 99% nie dlatego, że to jego zachcianka, a dlatego, że musi to zrobić. I teraz pomyślcie o tym jeszcze przez moment. Pracodawca wie, że może dyktować takie warunki, bo tak wygląda sytuacja w kraju, regionie. Jeśli przez ileś lat pracownik pomnaża majątek pracodawcy, samemu tylko zbierając ochłapy z pańskiego stołu, to po kilku latach pracodawca dorabia się na de facto krzywdzie pracownika, zostawiając go na starość bez prawa do godnego życia, bez prawa do emerytury, bez prawa do renty, gdyby coś się stało. Więc nie chodzi o złodziejski zus czy wysokie składki. Od tego są wybory, aby to zmienić! Od tego jest demokracja, aby założyć partię, która będzie chciała to zmienić. To o czym mowa to o wyzyskiwaniu drugiego człowieka, wykorzystywania przewagi gospodarczej i traktowania innego człowieka jak taniej siły roboczej, któremu nie należą się żadne prawa z tytułu wykonywanej pracy dla pana. Bliżej temu do systemu folwarcznego niż do humanitarnej postawy pierwszej połowy XXI wieku. Jeśli cofamy się w prawach pracowników, o których dbamy i których prawa szanujemy na równi ze swoimi to coś jest bardzo nie halo z naszą cywilizacją.
...
Nic nie mowil o ZUS ale poparl ZUS. Logika obledu.
Nieplacenie ubezpieczen ma na celu zysk! Czyli gdyby placil to by musial dac wiecej! Zatrzymuje sobie zatem czesc wynagrodzenia. Jest to KRADZIEZ! Za to jest w pieklo. Natomiast czy sa złodziejskie systemy? Są. W jakiejs Rosji czy innej Chinskiej Republice Ludowej. Ale to inna sprawa. O ile mi wiadomo ZUS jest dosc efektywny. Z OFE bylo gorzej. Wiec nazywanie ZUSu zlodziejskim sugerowalo by ze te pieniadze w duzej czesci plyna na jakies prywatne konta? Nic takiego nie stwierdzono dotad. Nieprawidlowosci sa wszedzie na swiecie. ZUS na tym tle lokuje nas raczej w czolowce rzetelnosci a nie na koncu. Zatem nie wystepuje zupelnie argument ze ZUS to taka patologia ze usprawiedliwia. Nie usprawiedliwia. Krzyki o złodziejskim ZUSie maja usprawiedliwic nieplacenie i tyle. Czas zycia sie wydluza i nie ma moznosci zamknac sie w granicach 10% na ZUS. Jesli pracujemy tyle czasu co przebywamy na emeryturze to aby miec 50% pensji trzeba dac 33%na ZUS. Prosty rachunek.
I oczywiscie jest to nieuczciwe w stosunku do tych rzetelnych co placa. Maja wyzsze koszty! To tez ich okrada z zysku. A jak przez to zbankrutuja? A moze to oni powinni prowadzic firme a nie wy? Bo oni sobie radza uczciwie a wy nie potraficie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|