Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Polscy męczennicy z Peru !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:35, 07 Sie 2011    Temat postu: Polscy męczennicy z Peru !

Kolejni wspaniali polscy męczennicy !

Zabili Polaków strzałami w tył głowy wrzeszcząc "to sługusy"

20 lat temu komunistyczni terroryści zamordowali w Peru dwóch polskich misjonarzy, franciszkanów Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka. Rocznica minie we wtorek. Duchowni zostali zgładzeni strzałami w tył głowy. Na ciele zabitego ojca Zbigniewa Strzałkowskiego terroryści zostawili kartkę z napisem: "Tak umierają sługusy imperializmu".

>>>> A więc osławiony ,,strzał katyński'' typowy dla komunistow ...



Uroczystości upamiętniające duchownych odbędą się w miejscowości Pariacoto w Peru, gdzie pracowali, a także w ich rodzinnych stronach: ojca Zbigniewa w Zawadzie koło Tarnowa i ojca Michała w Rychwałdzie na Żywiecczyźnie.

W niedzielnych uroczystościach w Zawadzie ku czci misjonarza ojca Zbigniewa Strzałkowskiego wezmą między innymi uczniowie z miejscowej szkoły, do której uczęszczał. Nosi ona obecnie jego imię. We wtorek uroczystości upamiętniające ojca Michała Tomaszka odbędą się we franciszkańskim sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie koło Żywca. Zakonnik, pochodzący z pobliskiej Łękawicy, często się w nim modlił.

Rocznica śmierci misjonarzy przypada 9 sierpnia. Tego dnia w 1991 roku polskich franciszkanów zamordowali komunistyczni terroryści z Exercito Guerillero Popular, czyli Ludowego Wojska Partyzanckiego, fanatycznego odłamu organizacji "Świetlisty Szlak". Duchowni zostali zgładzeni strzałami w tył głowy. Na ciele zabitego ojca Zbigniewa terroryści zostawili kartkę z napisem: "Tak umierają sługusy imperializmu. Niech żyje EGP!".

Pogrzeb misjonarzy odbył się 12 sierpnia 1991 roku. Pochowani zostali w kościele w Pariacoto. W miejscu zbrodni, na przydrożnym murze, umieszczono krzyż z napisem: "Zbigniew, Miguel, Paz y Bien" ("Zbigniew, Michał, Pokój i Dobro").

W Pariacoto ojców Michała i Zbigniewa zaczęto nazywać Męczennikami Miłości. Ojciec Zbigniew jest uważany za patrona chorych, a ojciec Michał za patrona tamtejszych dzieci. Episkopat Peru uznał śmierć misjonarzy za męczeńską i skierował prośbę o beatyfikację do papieża Jana Pawła II. W 2002 roku zakończył się proces beatyfikacji polskich franciszkanów na szczeblu peruwiańskiej diecezji Chimbote. Teraz trwa on już w Stolicy Apostolskiej.

Pierwsi franciszkanie pojawili się w Peru już w XVI wieku. Misja franciszkanów w Peru liczy kilkunastu zakonników. Pracują w Limie, Chimbote i w Pariacoto.

Krakowscy franciszkanie są obecni w Ameryce Południowej od ponad 30 lat. W Peru przebywają od 1988 roku. Ojciec Strzałkowski wyjechał tam w listopadzie 1988 roku. W lipcu następnego roku wyjechał ojciec Tomaszek. Szerzyli chrześcijaństwo i zajmowali się działalnością charytatywną. W Pariacoto zbudowali instalacje wodne, kanalizację oraz uruchomili agregat prądotwórczy. Sprowadzili pielęgniarki i lekarzy, by uczyli miejscowych Indian profilaktyki związanej z niebezpieczną w tamtym rejonie cholerą. Na prośbę miejscowej ludności na cześć misjonarzy jedną z wiosek nazwano Cracovia.

>>>>>

Kolejni polscy swieci ! I znow chwala Polski rosnie ! Rosnie ! To jest pradziwy triumf bo wieczny !
I zaciesniaja sie zwiazki Polski z Peru ktore sa niewiarygodnie mocne ! Prawie nikt o tym nie wie !
A przeciez co stalo sie z Inkami ! Przeciez oni mieli wladcow ???
Otoz byly powstania ! Nieudane ! I ostatni wladca Inkow Tupac Amaru zbiegl przed sluzbami specjalnymi Hiszpanii ! Gdzie ?
DO POLSKI ! Na Spisz ! OSTATNI INKA !!! Nawet byl swego czasu swietny komiks !
Ale to juz zupelnie inna sensacyjna historia !

[link widoczny dla zalogowanych]

Teraz zwiazki z Polski z Peru beda jeszcze mocniejsze i wieczne !
To cieszy :O)))



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:20, 09 Sie 2011    Temat postu:

20. rocznica męczeńskiej śmierci polskich franciszkanów

Dzisiaj mija 20. rocznica śmierci polskich misjonarzy Zakonu Franciszkanów w Peru: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. 9 sierpnia 1991 r. zostali zabici przez terrorystów z maoistowskiego ugrupowania Sendero Luminoso. Jak poinformowało biuro prasowe Konferencji Episkopatu Polski, uroczystości upamiętniające męczeńską śmierć polskich franciszkanów odbywają się już w Pariacoto i w rodzinnych stronach zakonników - w Zawadzie k. Tarnowa i Rychwałdzie k. Żywca. Poprzedził je dwudniowy kongres w stolicy Peru - Limie.

- Celem kongresu była popularyzacja postaci męczenników, refleksja nad fenomenem męczeństwa i jego roli w doświadczeniu misyjnym, franciszkańskim i chrześcijańskim – podał o. Jacek Lisowski, delegat prowincjała franciszkanów w Peru. Wykłady poświęcone były refleksji nad męczeństwem w XX i w XXI wieku, ze szczególnym uwzględnieniem franciszkańskich męczenników w historii Kościoła. Podczas kongresu duchowni i świeccy współpracownicy o. Strzałkowskiego i o. Tomaszka złożyli świadectwa o ich życiu i pracy. Kongresowi towarzyszyła wystawa o męczennikach z Pariacoto, przygotowana przez Ambasadę RP w Peru.

Jak podaje biuro prasowe Episkopatu, o. Zbigniewa Strzałkowskiego wierni wspominali w Zawadzie w minioną niedzielę podczas mszy św., w której udział wzięły m.in. dzieci ze szkoły podstawowej, do której uczęszczał męczennik, a która obecnie nosi jego imię. O. Michała Tomaszka wierni uczczą dzisiaj we franciszkańskim Sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie k. Żywca, do którego w młodości uczęszczał z pobliskiej Łękawicy o. Michał. Po mszy odbędzie się procesja na cmentarz, gdzie we franciszkańskim grobowcu złożona jest ziemia z miejsca męczeństwa ojców. Tam też odmówione zostaną modlitwy o beatyfikację.

Proces beatyfikacyjny polskich franciszkanów rozpoczął się 1996 roku.

Słudzy Boży o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek zginęli 9 sierpnia 1991 r. z rąk terrorystów z maoistowskiego ugrupowania o nazwie Sendero Luminoso ("Świetlisty Szlak"). Terroryści otoczyli klasztor, związali ich i wywieźli samochodami za miasto. Tam, dwoma strzałami w tył głowy zabili zakonników. Przywódcy Sendero Luminoso oskarżyli misjonarzy o prowadzenie działalności usypiającej świadomość rewolucyjną Indian.

>>>> Przypomnijmy ze Marks stwierdzil ,,religia to opium dla mas'' czyli ,,usypia lud''... Lud jest spokojny zamiast palic mordowac i grabic ... Nie ma rewolucji ... Widzimy tutaj jak zbrodnicze moze byc kazde zdanie wypowiedziane jako ideologia ... W istocie faktycznie religia uspakaj gdyz daje zycie WIECZNE to po co mi sie tutaj szrapac? Zreszta rewolucja to pieklo ktore tworzy pieklo...
A wiec jak widzimy tylko Bóg jest droga... Stad szatan wlasnie opetuje komunizmem ktory jest dokladnym przeciwienstwem Kościoła to anty-kościół...

Jak przypomniał rzecznik prasowy franciszkanów ojciec Szewek, misjonarze oprócz pracy duszpasterskiej zajmowali się działalnością charytatywną. W Pariacoto zbudowali instalację wodną, kanalizację oraz uruchomili agregat prądotwórczy. Sprowadzili pielęgniarki i lekarzy, by uczyli miejscowych Indian profilaktyki związanej z niebezpieczną w tamtym rejonie cholerą.

>>>> No obo oczywiscie to nie o to chodzi ze biednym i potrzebujacym glosili kazania i nic poza tym ! Zamiast jednak niszczyc jak komuna BUDOWALI ! To tez bylo ,,oglupianie'' ! Bo jak lud sie wzbogaci to komunizmu nie bedzie bo po co on ludziom . A wiec ,,szkodzili'' komunistom ...

Wieść o męczeństwie szybko obiegła świat. Jeszcze tego samego miesiąca - w sierpniu 1991 roku - rząd Peru uhonorował pośmiertnie ojców najwyższym odznaczeniem państwowym - Wielkim Oficerskim Orderem "El Sol del Peru" (Słońce Peru). Polscy misjonarze zostali pochowani w kościele w Pariacoto.

Proces beatyfikacyjny polskich franciszkanów rozpoczął się 1996 roku. W 2002 r. zakończył się proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym. Dokumentacja została przesłana z Peru do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. W tych dniach zakończono opracowywanie, tzw. positio, czyli kluczowego dokumentu procesu beatyfikacyjnego.

Będzie on podstawą do dyskusji merytorycznej. Watykańskie komisje: teologiczna i historyczna rozpoczną teraz studium zebranej dokumentacji. Jeżeli opinia komisji będzie przychylna, akta sprawy zostają przekazane do Komisji Kardynałów, którzy jeszcze raz rozpoznają całą sprawę. Jeśli i ich opinia będzie pozytywna, Prefekt Kongregacji zwraca się do Ojca Świętego z prośbą o ogłoszenie Sług Bożych błogosławionymi.

Słudzy Boży o. Michał i o. Zbigniew należeli do krakowskiej Prowincji św. Antoniego Padewskiego i bł. Jakuba Strzemię, która w Peru prowadzi misję od 1988 r. O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek byli pierwszymi, którzy rozpoczęli pracę misyjną w andyjskim Pariacoto. Franciszkanie nadal prowadzą tam swoją działalność, a także w Limie i w Chimbote.

>>>>>

I tak bestialski komunizm juz prawie zdechl wszedzie a męczennicy są w niebie ! Ich radosc bedzie trwac na wieki gdy cierpienie trwalo tylko chwilke ! Wzbogacili i Peru i Polskę a raczj dali z Polski to co njalepsze potrzebujacym w Peru bo bogactwami nalezy sie dzielic tak jak Bóg podzielil los czlowieka na ziemi choc przeciez mieszkal w niebie i nkt nie mogl go zmusic aby schodzil w bagno w ktorym Go zamordowali ! To jest najwiekszy przyklad i Źródło wszelkiego męczeństwa ... :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:37, 03 Lut 2015    Temat postu:

Kończy się proces beatyfikacyjny Polaków zamordowanych w Peru

W Watykanie dobiega końca proces beatyfikacyjny polskich franciszkanów Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego, zamordowanych w 1991 roku w Peru przez bojowników z maoistowskiego ugrupowania Świetlisty Szlak. Zostaną wyniesieni na ołtarze jako męczennicy.

Według portalu Vatican Insider we wtorek należy oczekiwać ostatecznej decyzji Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych dotyczącej rychłej beatyfikacji misjonarzy. Razem z nimi błogosławionym zostanie ogłoszony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity przez bojówki w tej samej peruwiańskiej diecezji kilkanaście dni później.

Proces beatyfikacyjny polskich franciszkanów konwentualnych rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 roku w andyjskim miasteczku Pariacoto, gdzie pracowali na misji i gdzie zginęli. Od 2002 roku toczy się postępowanie kanoniczne w Watykanie. Obecnie pozostało już tylko wtorkowe głosowanie kardynałów i biskupów z Kongregacji nad całością dokumentacji procesu beatyfikacyjnego, po którym ostateczna decyzja należeć będzie do papieża Franciszka. Portal dziennika "La Stampa" twierdzi, że papież nie będzie zwlekał z promulgowaniem dekretu wyrażającego zgodę na ogłoszenie Polaków i Włocha błogosławionymi.

Podkreśla się, że postępowanie nie było łatwe przede wszystkim z powodu pojawiających się wątpliwości, czy misjonarze zostali zamordowani za wiarę i dlatego można ich uznać za męczenników, czy też padli ofiarą toczących się wtedy w Peru walk, rozpętanych przez komunistyczną partyzantkę Świetlistego Szlaku.

Aby wyjaśnić wszelkie okoliczności i tło zbrodni – informuje Vatican Insider, powołując się na postulatora procesu ojca Angelo Paleriego - przeanalizowano także materiały powołanej w Peru Komisji na rzecz Prawdy i Pojednania, która zgromadziła dokumentację na temat 70 tysięcy ofiar walk w tym kraju. Wynika z niej, że początkowo bojownicy Świetlistego Szlaku nie interesowali się ludźmi Kościoła i oszczędzali misjonarzy. Kiedy jednak Kościół zaczął mówić o sprawiedliwości, prawdzie i pojednaniu, organizacja terrorystyczna oskarżyła misjonarzy o to, że są "sługami imperializmu". Ponieważ Kościół zaangażował się w niesienie pomocy najbiedniejszym, bojówkarze zaczęli widzieć w misjonarzach wrogów także dlatego, że rosły ich wpływy na miejscową ludność.

Zakonnicy Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski oraz ksiądz Alessandro Dordi będą pierwszymi męczennikami w historii Peru. Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się ich beatyfikacja.

...

Wspaniala wiadomosc ! Kolejni meczennicy komunizmu . Wazni dla Polski i Peru ! Niesli Polske innym ludom ! Czyli Boga ! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:12, 03 Lut 2015    Temat postu:

Zgoda na beatyfikację polskich franciszkanów i arcybiskupa Romero

Papież Franciszek zgodził się na beatyfikację jako męczenników dwóch polskich franciszkanów zamordowanych w 1991 r. w Peru przez Świetlisty Szlak - Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego - oraz abpa Oscara Arnulfo Romero z Salwadoru, zabitego w 1980 r.

Podczas wtorkowej audiencji dla prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynała Angelo Amato Franciszek zgodził się na promulgowanie dekretów o uznaniu męczeństwa polskich franciszkanów konwentualnych, zamordowanych przez bojowników maoistowskiego ugrupowania, oraz arcybiskupa z Salwadoru, zastrzelonego przez komando śmierci, gdy odprawiał mszę. Nie wiadomo jeszcze, kiedy zostaną beatyfikowani.

Proces beatyfikacyjny ojców Tomaszka i Strzałkowskiego rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 r. w andyjskim miasteczku Pariacoto w Peru, gdzie pracowali na misji i gdzie zginęli 9 sierpnia 1991 r. Od 2002 r. toczyło się postępowanie kanoniczne w Watykanie.

Watykaniści podkreślali, że proces nie był łatwy z powodu pojawiających wątpliwości, czy misjonarze zostali zamordowani za wiarę i dlatego można ich uznać za męczenników, czy też padli ofiarą toczących się wtedy w Peru walk.

Aby wyjaśnić okoliczności, w Watykanie przeanalizowano także materiały powołanej w Peru Komisji na Rzecz Prawdy i Pojednania, która zgromadziła dokumentację na temat 70 tys. ofiar walk w tym kraju. Wynika z niej, że początkowo bojownicy Świetlistego Szlaku nie interesowali się ludźmi Kościoła i oszczędzali misjonarzy.

Kiedy jednak zaczęli oni mówić o sprawiedliwości, prawdzie i pojednaniu, organizacja ta oskarżyła ich o bycie "sługami imperializmu". Gdy Kościół zaangażował się w niesienie pomocy najbiedniejszym, bojówkarze zaczęli widzieć w misjonarzach wrogów także dlatego, że rosły ich wpływy wśród miejscowej ludności. We wtorkowym dekrecie uznano męczeństwo Polaków za wiarę.

Razem z nimi na ołtarze zostanie wyniesiony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity kilkanaście dni później przez Świetlisty Szlak w tej samej peruwiańskiej diecezji. Jego również papież Franciszek uznał we wtorek za męczennika.

Zakonnicy Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski oraz ksiądz Alessandro Dordi będą pierwszymi męczennikami w historii Peru.

Papież zgodził się także na beatyfikację arcybiskupa San Salwadoru Oscara Arnulfo Romero, zastrzelonego 24 marca 1980 r., gdy odprawiał mszę w szpitalnej kaplicy. Arcybiskup Romero, który piętnował łamanie praw człowieka w swoim kraju, został zamordowany przez komando śmierci dzień po tym, gdy wezwał wojsko, aby zaprzestało strzelania do przeciwników politycznych.

Franciszkowi - jak informowano wcześniej - zależało na jak najszybszym zakończeniu tego procesu beatyfikacyjnego.

Proces beatyfikacyjny abpa Romero rozpoczął się w 1994 r., ale napotkał liczne trudności i opóźnienia, które interpretowano wręcz jako sprzeciw Watykanu wobec teologii wyzwolenia, z którą hierarcha był utożsamiany. To Franciszek doprowadził do odblokowania procesu - przyznał wcześniej jego postulator abp Vincenzo Paglia.

...

Tak to sa zwyciezcy . Wygrali zycie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:17, 18 Lut 2015    Temat postu:

Beatyfikacja polskich męczenników z Peru - o. Strzałkowskiego i Tomaszka - 5 grudnia 2015 r.

franciszkanie.pl

Dwaj polscy franciszkanie: o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek zostaną beatyfikowani jako męczennicy 5 grudnia 2015 r. w Chimbote w Peru - informuje serwis franciszkanie.pl. Wraz z nimi na ołtarze zostanie wyniesiony włoski kapłan ks. Alessandro Dordi.

Jak donosi serwis franciszkanie.pl, datę ustalono 13 lutego w Chimbote, gdzie odbywało się pierwsze organizacyjne spotkanie wszystkich franciszkanów z peruwiańskiej delegatury z udziałem Postulatora generalnego Zakonu o. Angelo Paleri, krakowskiego prowincjała o. Jarosława Zachariasza oraz Sekretarza generalnego ds. animacji misyjnej o. Jarosława Wysoczańskiego. Spotkaniu przewodniczył pasterz diecezji Chimbote bp Simon Francisco Piorno.

- Po 24 latach od ich męczeńskiej śmierci i po blisko 20 latach od rozpoczęcia kanonicznego procesu beatyfikacyjnego doczekaliśmy się decyzji, która bez wątpienia jest ogromnym darem dla Kościoła w Peru, w Polsce i we Włoszech oraz trudnym do przecenienia darem dla Zakonu i naszej krakowskiej Prowincji św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię - mówił prowincjał o. Jarosław Zachariasz.

O. Zachariasz ujawnił też, że w 24. rocznicę męczeńskiej śmierci ojców Zbigniewa i Michała, czyli 9 sierpnia 2015 r., odbędzie się w Pariacoto uroczyste otwarcie grobów męczenników i pobranie ich relikwii.

O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek należeli do krakowskiej prowincji franciszkanów, w której 5 marca rozpocznie się nowenna trwająca przez dziewięć kolejnych miesięcy do 4 grudnia. Podczas spotkania w Chimbote podjęto także decyzję o powołaniu głównego komitetu organizacyjnego, który będzie nadzorował działanie różnych komisji, odpowiedzialnych za przygotowanie uroczystości.

Historia polskich męczenników

Na beatyfikację polskich zakonników zgodził się 3 lutego papież Franciszek. Sam proces beatyfikacyjny ojców Tomaszka i Strzałkowskiego rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 r. w andyjskim miasteczku Pariacoto w Peru, gdzie pracowali na misji i gdzie zginęli 9 sierpnia 1991 r. Od 2002 r. toczyło się postępowanie kanoniczne w Watykanie.

Watykaniści podkreślali, że proces nie był łatwy z powodu pojawiających wątpliwości, czy misjonarze zostali zamordowani za wiarę i dlatego można ich uznać za męczenników, czy też padli ofiarą toczących się wtedy w Peru walk.

Aby wyjaśnić okoliczności, w Watykanie przeanalizowano także materiały powołanej w Peru Komisji na Rzecz Prawdy i Pojednania, która zgromadziła dokumentację na temat 70 tys. ofiar walk w tym kraju. Wynika z niej, że początkowo bojownicy Świetlistego Szlaku nie interesowali się ludźmi Kościoła i oszczędzali misjonarzy. Kiedy jednak zaczęli oni mówić o sprawiedliwości, prawdzie i pojednaniu, organizacja ta oskarżyła ich o bycie "sługami imperializmu". Gdy Kościół zaangażował się w niesienie pomocy najbiedniejszym, bojówkarze zaczęli widzieć w misjonarzach wrogów także dlatego, że rosły ich wpływy wśród miejscowej ludności. We wtorkowym dekrecie uznano męczeństwo Polaków za wiarę.

Razem z nimi na ołtarze zostanie wyniesiony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity kilkanaście dni później przez Świetlisty Szlak w tej samej peruwiańskiej diecezji. Jego również papież Franciszek uznał za męczennika.

Zakonnicy Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski oraz ksiądz Alessandro Dordi będą pierwszymi męczennikami w historii Peru.

...

Kolejni ! Nigdy ich zbyt wielu Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:13, 15 Paź 2015    Temat postu:

Peru: przed beatyfikacją ekshumowano szczątki polskich franciszkanów


W Pariacoto w Peru odbyła się ekshumacja szczątków polskich franciszkanów Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego, zamordowanych w 1991 r. przez ugrupowanie Świetlisty Szlak. Ekshumacja wraz z pobraniem relikwii poprzedza ich beatyfikację 5 grudnia.

Polscy zakonnicy, zastrzeleni przez maoistowskich partyzantów, zostali uznani za męczenników. Zgodę na ich beatyfikację wyraził papież Franciszek na początku tego roku.
REKLAMA


Po ekshumacji, która trwała dwa dni i zakończyła się wczoraj, szczątki przyszłych błogosławionych zostały złożone w kaplicy poświęconej ich pamięci- poinformował miejscowy Kościół.

Beatyfikacja Polaków oraz włoskiego księdza Sandro Dordiego Negroniego, zamordowanego również przez Świetlisty Szlak, odbędzie się na stadionie w peruwiańskim mieście Chimbote. Oczekuje się przybycia około 50 tysięcy osób, wśród nich przedstawicieli episkopatu Polski i Włoch.

Proces beatyfikacyjny ojców Tomaszka i Strzałkowskiego rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 r. w andyjskim miasteczku Pariacoto, gdzie pracowali na misji i gdzie zginęli 9 sierpnia 1991 r. Od 2002 r. toczyło się postępowanie kanoniczne w Watykanie.

Proces, przypomina się, nie był łatwy z powodu pojawiających wątpliwości, czy misjonarze zostali zamordowani za wiarę i dlatego można ich uznać za męczenników, czy też padli ofiarą toczących się wtedy w Peru walk.

Aby wyjaśnić okoliczności, w Watykanie przeanalizowano także materiały powołanej w Peru Komisji na rzecz Prawdy i Pojednania, która zgromadziła dokumentację na temat 70 tys. ofiar walk w tym kraju. Wynika z niej, że początkowo bojownicy Świetlistego Szlaku nie interesowali się ludźmi Kościoła i oszczędzali misjonarzy. Kiedy jednak zaczęli oni mówić o sprawiedliwości, prawdzie i pojednaniu, organizacja ta oskarżyła ich o bycie "sługami imperializmu". Gdy Kościół zaangażował się w niesienie pomocy najbiedniejszym, bojówkarze zaczęli widzieć w misjonarzach wrogów także dlatego, że rosły ich wpływy wśród miejscowej ludności.

Polscy zakonnicy i włoski ksiądz będą pierwszymi męczennikami w historii Peru.

...

PIERWSI MECZENNICY PERU BEDA Z POLSKI! Tak! To juz jest zapisane w historii!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:27, 01 Gru 2015    Temat postu:

W sobotę w Peru beatyfikacja polskich misjonarzy-męczenników


W najbliższą sobotę (5 grudnia) w Peru odbędzie się beatyfikacja polskich misjonarzy – męczenników o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Organizatorzy spodziewają się, że w uroczystości weźmie udział ponad 20 tys. osób. W Krakowie odprawiona zostanie msza dziękczynna.

Franciszkanie o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek rozpoczęli pracę misyjną w peruwiańskim Pariacoto w 1989 r. Zginęli 9 sierpnia 1991 r. z rąk terrorystów z ugrupowania Sendero Luminoso ("Świetlisty Szlak") zabici strzałami w tył głowy. O. Strzałkowski miał 33 lata, o. Tomaszek 31.
REKLAMA


Proces beatyfikacyjny misjonarzy rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 r., a od 2002 r. toczyło się postępowanie w Watykanie. Razem z Polakami na ołtarze zostanie wyniesiony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity kilkanaście dni później przez Świetlisty Szlak w tej samej diecezji.

Będą to pierwsi męczennicy w historii Peru i pierwsi polscy błogosławieni misjonarze-męczennicy. Szacuje się, że we mszy beatyfikacyjnej, która zostanie odprawiona na stadionie w mieście Chimbote, weźmie udział ponad 20 tys. osób. Do Peru poleci z Polski ok. 200 osób, w tym najbliżsi krewni zamordowanych misjonarzy.

- Z myślą o tych, którzy chcieliby uczcić naszych misjonarzy męczenników, a nie mogą być w Peru, organizujemy w tym samym czasie uroczystości dziękczynne w Krakowie – mówił dzisiaj na spotkaniu z dziennikarzami rzecznik krakowskiej prowincji franciszkanów o. Jan Maria Szewek.

O godz. 16.00 w bazylice oo. Franciszkanów odprawiona zostanie msza św. pod przewodnictwem metropolity krakowskiego kard. Stanisław Dziwisza. Swój udział w niej zapowiedział ambasador Peru w Polsce Alberto Salas-Barahona ze społecznością peruwiańską, mieszkającą w naszym kraju.

Podczas liturgii zostanie wykonana po raz pierwszy "Msza męczenników" skomponowana przez krakowskiego kompozytora Piotra Pałkę. Wierni po mszy św. otrzymają obrazki z relikwiami II stopnia, czyli cząstkami ubrań wynoszonych na ołtarze misjonarzy.

W klasztorze franciszkanów otwarta zostanie Kaplica Relikwii Męczenników z Pariacoto. Będą tam eksponowane zakrwawione ubrania, w których zginęli polscy misjonarze oraz pamiątki, przekazane przez rodziny o. Strzałkowskiego i o. Tomaszka m.in. świadectwa szkolne, budzik, rower. Przedmioty te będzie można oglądać co najmniej do 6 stycznia.

Z okazji beatyfikacji misjonarzy-męczenników Poczta Polska wydała znaczek pocztowy o nominale 1,75 zł przedstawiający obu zakonników. Franciszkanie przygotowali także hymn beatyfikacyjny "Świadkowie nadziei" i teledysk zrealizowany przez Włodzimierza Czwartosza.

- Peruwiańczycy zachowują w pamięci naszych braci. Ojciec Zbigniew, który na misji opatrywał proste rany, to był ich "Doktorek" i do niego właśnie kierują prośby o zdrowie, a o. Michał pracował z dziećmi, więc zwracają się do niego ci, którzy mają problemy z dziećmi – mówił sekretarz ds. misji w Krakowskiej Prowincji Franciszkanów o. Zbigniew Świerczek.

- Myślę, że w czasie prześladowań chrześcijan o. Strzałkowski i o. Tomaszek mogą uczyć nas, żeby przeżywać swoją wiarę z pewnością, oddaniem, nie ustępować, nie chować się – podkreślił.

Ojciec prof. Zdzisław Gogola z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, w momencie śmierci misjonarzy był prowincjałem Krakowskiej Prowincji Franciszkanów. Jak mówił, gdy o. Strzałkowski i o. Tomaszek rozpoczynali misję w Pariacoto, w Peru było niebezpiecznie, ale członkowie "Świetlistego Szlaku" – aż do momentu śmierci misjonarzy - nie atakowali Kościoła.

- Wszyscy wiedzieliśmy, że jest niebezpiecznie, ale "Świetlisty Szlak" wcześniej nie dotykał Kościoła. Informacja o śmierci misjonarzy była więc szokiem – wspominał dzisiaj o. Gogola.

- "Świetlisty Szlak" w pewnym momencie uznał, że rewolucja ludowa się powiedzie, ale przeszkadza w tym Kościół, który usypia czujność ludzi. Po tych wydarzeniach Ojciec Święty Jana Paweł II powiedział nam: trzeba pracować dalej, ale roztropniej, wyłączyć się nieco z posługi socjalnej. Dzisiaj uważam, że nie zrobiliśmy żadnego błędu: w misję zawsze jest wpisane niebezpieczeństwo – podkreślił o. prof. Gogola.

Jak dodał, to, co się stało 24 lata temu, to wciąż "rana", dlatego podróż do Peru będzie dla niego trudna.

Misja w Pariacoto nadal działa. Franciszkanie z krakowskiej prowincji pracują także w innych miejscach świata: w Peru, Boliwii, Paragwaju, Ugandzie, Uzbekistanie, Rosji, Albanii i na Ukrainie.

Uroczystości dziękczynne odbędą się w sobotę 5 grudnia także w miejscowościach, z których pochodzili misjonarze: w parafii św. Marcina w Zawadzie, z którą był związany o. Strzałkowski i w parafii Łękawica - o. Michała Tomaszka.

...

Wspanialy dzien.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:50, 04 Gru 2015    Temat postu:

Jutro beatyfikacja polskich franciszkanów


W Peru odbędzie się w sobotę beatyfikacja polskich franciszkanów Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka, zamordowanych przez bojówkę terrorystycznego ugrupowania Świetlisty Szlak w 1991 roku. Będą to pierwsi błogosławieni polscy misjonarze męczennicy.

Razem z Polakami beatyfikowany zostanie włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity przez bojówkarzy tej samej maoistycznej partyzantki kilkanaście dni późnej.
REKLAMA


Dekret uznający ich męczeństwo zatwierdził w lutym papież Franciszek, a mszy beatyfikacyjnej na stadionie w mieście Chimbote, na zachodzie Peru, będzie przewodniczyć prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynał Angelo Amato. W uroczystościach udział weźmie prezydent Peru Ollanta Humala oraz delegacja polskiego episkopatu na czele z jego przewodniczącym arcybiskupem Stanisławem Gądeckim.

Miejscowy Kościół zapowiada to wydarzenie jako bezprecedensowe - będą to trzej pierwsi męczennicy w historii Peru.

Ojciec Zbigniew Strzałkowski urodził się 3 lipca 1958 roku w Zawadzie koło Tarnowa. Ukończył technikum mechaniczne, a następnie wstąpił do zakonu franciszkanów. Po ukończeniu studiów filozoficzno-teologicznych w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie w 1986 roku otrzymał we Wrocławiu święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego metropolity, kardynała Henryka Gulbinowicza.

O. Strzałkowski był jednym z pierwszych zakonników, którzy w 1988 roku rozpoczęli pracę misyjną w andyjskim miasteczku Pariacoto na terenie diecezji Chimbote. Polegała ona na działalności duszpasterskiej, a także na pracy dobroczynnej. Zakonnicy pracowali z dziećmi i młodzieżą w założonej przez nich szkole, zbudowali instalację wodną i kanalizację, nieśli pomoc rdzennej ludności. W Peru trwała wtedy wojna domowa, prowadzona przez lewacki Świetlisty Szlak.

W 1989 roku do Pariacoto przyjechał ojciec Michał Tomaszek, urodzony 23 września 1960 roku w Łękawicy koło Żywca. Studiował teologię w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1987 roku.

Mimo otrzymywanych pogróżek i wcześniej dokonywanych tam aktów przemocy oraz wandalizmu franciszkanie nie opuścili misji i kontynuowali posługę. Terroryści uznawali ich pracę dobroczynną i duszpasterską za szkodliwą dla rewolucji.

9 sierpnia 1991 roku bojówkarze wtargnęli do domu parafialnego w Pariacoto i uprowadzili dwóch zakonników. Związanych wywieźli w okolice cmentarza. W drodze terroryści urządzili im błyskawiczny proces zakończony wydaniem wyroku śmierci; oj Polacy zostali zastrzeleni.

25 sierpnia w położonej w pobliżu miejscowości Vinzos zabity został włoski ksiądz Alessandro Dordi, gdy wracał po odprawieniu mszy.

Do Polski wiadomość o śmierci ojców Strzałkowskiego i Tomaszka dotarła 10 sierpnia 1991 roku. Przekazał ją krakowski prowincjał franciszkanów o. Zdzisław Gogola, który przekazał, że dwaj franciszkanie zostali zamordowani przez terrorystów.

Od samego początku w miejscowym Kościele dominowała opinia o męczeńskim charakterze śmierci misjonarzy. Pierwsze konsultacje miejscowego biskupa z Kurią Generalną Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych dotyczące wystąpienia z wnioskiem o ich beatyfikację rozpoczęły się jeszcze w 1991 roku.

Episkopat Peru zgodził się na prowadzenie procesu beatyfikacyjnego i podjęcie zabiegów o uznanie Polaków za męczenników na początku 1992 roku. Trzy lata później konferencja peruwiańskiego episkopatu opowiedziała się za tym, aby do postępowania dotyczącego męczeństwa Polaków dołączyć sprawę księdza Dordiego.

Proces beatyfikacyjny ojców Tomaszka i Strzałkowskiego został otwarty na szczeblu diecezjalnym 9 sierpnia 1996 roku w Pariacoto, w piątą rocznicę ich śmierci. Było to jeszcze w czasach aktywności bojowników Świetlistego Szlaku. Postępowanie prowadzili postulatorzy z Polski i Peru. Wkrótce potem powołano pomocniczy trybunał rogatoryjny w Krakowie, który również zajmował się procedurami procesowymi.

Od października 2002 roku toczyło się postępowanie kanoniczne w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie.

Watykaniści twierdzą, że proces nie był łatwy z powodu pojawiających się wątpliwości, czy misjonarze zostali zamordowani za wiarę i dlatego można ich uznać za męczenników, czy też padli ofiarą toczących się wtedy w Peru walk.

Aby wyjaśnić okoliczności, w Watykanie przeanalizowano także materiały powołanej w Peru Komisji na Rzecz Prawdy i Pojednania, która zgromadziła dokumentację na temat 70 tys. ofiar walk w tym kraju. Wynika z niej, że początkowo bojownicy Świetlistego Szlaku nie interesowali się ludźmi Kościoła i oszczędzali misjonarzy.

Kiedy jednak zaczęli oni mówić o sprawiedliwości, prawdzie i pojednaniu, organizacja ta oskarżyła ich o bycie "sługami imperializmu". Gdy Kościół zaangażował się w niesienie pomocy najbiedniejszym, bojówkarze zaczęli widzieć w misjonarzach wrogów także dlatego, że rosły ich wpływy wśród miejscowej ludności.

W 2011 roku, a więc za pontyfikatu Benedykta XVI powstał kluczowy dokument procesu, czyli positio. W 2014 roku, czyli w drugim roku pontyfikatu Franciszka, teolodzy z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowali w głosowaniu dokumentację stwierdzającą, że w odniesieniu do dwóch polskich misjonarzy i włoskiego księdza dowiedziono elementów śmierci męczeńskiej, wymaganych przez prawo kanoniczne do beatyfikacji.

3 lutego tego roku Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do wydania dekretu o ich męczeństwie. Tego samego dnia papież uznał też męczeństwo arcybiskupa Oscara Arnulfo Romero z Salwadoru, zamordowanego w 1980 roku; został on beatyfikowany w maju bieżącego roku.

Konferencja episkopatu Peru zapowiedziała, że dzień po beatyfikacji, a więc w niedzielę odbędzie się w Pariacoto marsz dla pokoju, którego uczestnicy dojdą do miejsca, w którym zginęli polscy franciszkanie. W marszu wezmą udział mieszkańcy 73 wiosek, gdzie prowadzili oni posługę.

...

Kolejny wielki dzien i triumf Polski! Polska rosnie w sile!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:52, 05 Gru 2015    Temat postu:

Beatyfikacja polskich misjonarzy męczenników
5 grudnia 2015, 08:40
W sobotę odbędzie się beatyfikacja polskich franciszkanów: ojca Zbigniewa Strzałkowskiego i ojca Michała Tomaszka. 24 lata temu w Pariacoto w Peru misjonarzy zamordowali partyzanci z komunistycznego ugrupowania Świetlisty Szlak. To pierwsi polscy misjonarze męczennicy.

Strzałkowski i Tomaszek zostali zastrzeleni, bo zdaniem ich oprawców: "głosząc pokój, Ewangelię i miłość Boga do człowieka usypiali rewolucję, tak, że miejscowi nie chcieli do niej dołączyć".

Zbigniew Strzałkowski miał tylko 33 lata. - W Pariacoto poza normalną pracą duszpasterską pomagał chorym - mówi ojciec Jarosław Wysoczański, który wtedy był przełożonym zakonników. Podkreśla, że w tamtym czasie w wiosce, w której pracowali Polacy, chorego nie było stać ani na leki, ani na wizytę u lekarza.

- Ojciec Zbigniew im te leki kupował - mówi ojciec Wysoczański. Dzięki temu udało się na przykład uratować nogę jednego z Indian, który dostał gangreny. W swojej pomocy był tak dyskretny, że jego przełożony dowiedział się o niej dopiero po tragicznej śmierci kapłana.

- Ojciec Michał natomiast opiekował się dziećmi i młodzieżą - dodaje ojciec Jarosław Wysoczański. Najpierw rozmawiał z ich rodzicami. Przekonywał ich, jak ważna i pomocna dla ich pociech jest wiara oraz udział w niedzielnej mszy. Uczył młodzieży śpiewu - wspomina o. Wysoczański.

Przebywający w więzieniu przywódca Świetlistego Szlaku Abimael Guzman, pytany przez przedstawiciela Kościoła rzymskokatolickiego w Peru, potwierdził, że misjonarze zostali zabici z nienawiści do wiary. Na tej podstawie w diecezji Chimbote, do której należy parafia w Pariacoto, rozpoczęto proces beatyfikacyjny. Później postępowanie kontynuował Watykan.

Razem z Polakami beatyfikowany zostanie włoski ksiądz Alessandro Dordi. On także został zabity przez bojówki Świetlistego Szlaku.

Uroczysta msza beatyfikacyjna odbędzie się na stadionie w Chimbote w Peru. Modlitwa rozpocznie się o 16.00 polskiego czasu. Równolegle mszę dziękczynną za beatyfikację w Krakowie, u ojców franciszkanów konwentualnych, odprawi kardynał Stanisław Dziwisz.

..

Wlasnie ogladam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:57, 06 Gru 2015    Temat postu:

W Peru rozpoczęła się beatyfikacja polskich misjonarzy męczenników
5 grudnia 2015, 16:30
Msza św., podczas której beatyfikowani będą dwaj polscy misjonarze-męczennicy o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek rozpoczęła się w Peru. Nabożeństwu przewodniczy prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato.

Podczas mszy na stadionie w mieście Chimbote razem z Polakami na ołtarze zostanie wyniesiony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity kilkanaście dni później w tej samej diecezji. Organizatorzy szacują, że w uroczystości uczestniczy ponad 20 tys. wiernych. Z Polski przyleciało ok. 200 osób, w tym najbliżsi krewni zamordowanych misjonarzy, przewodniczący Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki i przedstawiciele zakonu franciszkanów.

Równocześnie w Krakowie odbywają się uroczystości dziękczynne za beatyfikację. W bazylice ojców Franciszkanów o 16 rozpoczęła się Msza św. pod przewodnictwem kardynała Stanisława Dziwisza. Podczas modlitwy po raz pierwszy zostanie wykonana "Msza męczenników" skomponowana przez krakowskiego kompozytora Piotra Pałkę. Po Mszy wierni otrzymają obrazki z relikwiami misjonarzy. W klasztorze franciszkanów została też otwarta Kaplica Relikwii Męczenników z Pariacoto.

Franciszkanie o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek rozpoczęli pracę misyjną w peruwiańskim Pariacoto w 1989 r. Zginęli 9 sierpnia 1991 r. z rąk terrorystów z ugrupowania Sendero Luminoso ("Świetlisty Szlak") zabici strzałami w tył głowy. O. Strzałkowski miał 33 lata, o. Tomaszek 31.

Proces beatyfikacyjny misjonarzy rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 r., a od 2002 r. toczyło się postępowanie w Watykanie. Będą to pierwsi męczennicy w historii Peru i pierwsi polscy błogosławieni misjonarze-męczennicy.

...

Dokonalo sie Smile Polska znowu urosla! A wraz z Polska Peru. Inni daja kolonializm Polska meczennikow. TERAZ ROZUMIECIE CO ZNACZY POLSKA WZOREM DLA SWIATA! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:32, 06 Gru 2015    Temat postu:

PAP

Polscy misjonarze męczennicy – beatyfikowani

Beatyfikacja polskich księży w Peru - PAP

Dwaj polscy misjonarze męczennicy o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek zostali beatyfikowani podczas mszy św. w Peru. Nabożeństwu przewodniczył prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynał Angelo Amato.

Podczas mszy na stadionie w mieście Chimbote razem z Polakami na ołtarze został wyniesiony włoski ksiądz Alessandro Dordi, zabity kilkanaście dni później w tej samej diecezji.

List apostolski papieża Franciszka wynoszący beatyfikowanych na ołtarze odczytał kardynał Amato. Papież napisał w nim, że "męczennicy złożyli świadectwo wiary, poświęcili swoje życia dla Chrystusa", dlatego zostają ogłoszeni błogosławionymi i będą otaczani czcią w Kościele.

Kardynał Amato mówił w homilii, że życie i śmierć męczenników są dowodem na to, iż miłość zawsze zwycięży zło. - Męczennicy zachęcają nas, żebyśmy my również stawili czoło trudnościom życia codziennego: wierności rodzinie, wybaczaniu, dbaniu o edukację dzieci, dzieleniu się z cierpiącymi, nie baniu się dawania świadectwa wiary - powiedział przedstawiciel papieża Franciszka.

Jak zaznaczył, trzej męczennicy mówili językiem miłości Boga, choć pochodzili z odległych krajów, władali odmiennymi językami, mówili po polsku i włosku. - W rzeczywistości językiem naszych trzech męczenników był język miłości. Nauka którą głosili, ich powołanie były lekcjami miłości, bo miłość pokonuje nienawiść i chęć zemsty - dodał hierarcha.

- Miłość jest prawdziwym "świetlistym szlakiem", który przynosi życie, a nie śmierć, który tworzy braterstwo a nie podziały. To właśnie miłość towarzyszy człowiekowi w drodze do raju - podkreślił kardynał Amato.

Według niego nauczenie się i praktykowanie języka miłości wymaga wysiłków i pracy. Jak zaznaczył, męczennicy zostawiają nam trzy przesłania: wiary, miłości i wierności powołaniu misjonarskiemu.

- Dziś parafie cieszą się swoimi błogosławionymi, wyniesionymi na ołtarze, młodymi i uśmiechniętymi (...). Oni zarażają nas radością i nadzieją na dobro człowieka - zaznaczył prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Jak przekonywał, męczennicy są prawdziwymi skarbami diecezji Chimbote i całego Peru, są dowodem tego, że "miłość zawsze zwycięży zło".

Jak podkreślił postulator procesu beatyfikacyjnego o. Angelo Paleri, polscy franciszkanie pełnili misję w bardzo trudnej, górskiej parafii o powierzchni 2 tys. kilometrów kwadratowych, gdzie można było poruszać się tylko konno. Swoją opieką i modlitwą otaczali najbardziej potrzebujących: biednych i chorych. - Dobro, które czynili spotkało się z dużym potępieniem ze strony organizacji Świetlisty Szlak (…). Bracia mimo świadomości zagrożenia ze strony terrorystów nie chcieli opuścić miejsca, gdzie pełnili swoją misję - zaznaczył postulator.

Przypomniał, że misjonarze zostali porwani przez terrorystów z maoistowskiego ugrupowania o nazwie Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak) po mszy św. odprawionej w małym miasteczku Pariacoto. Terroryści związali ich i wywieźli samochodem za miasto. Tam, dwoma strzałami w tył głowy zabili zakonników. Przywódcy Sendero Luminoso oskarżyli misjonarzy o prowadzenie działalności usypiającej świadomość rewolucyjną Indian.

Franciszkanie o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek rozpoczęli pracę misyjną w peruwiańskim Pariacoto w 1989 roku. Zginęli 9 sierpnia 1991 roku z rąk terrorystów z ugrupowania Sendero Luminoso zabici strzałami w tył głowy. O. Strzałkowski miał 33 lata, o. Tomaszek - 31.

Proces beatyfikacyjny misjonarzy rozpoczął się na szczeblu diecezjalnym w 1996 roku, a od 2002 roku toczyło się postępowanie w Watykanie. Są oni pierwszymi męczennikami w historii Peru i pierwszymi polskimi błogosławionymi misjonarzami męczennikami.

Organizatorzy szacują, że w sobotniej mszy beatyfikacyjnej, która została odprawiona na stadionie w mieście Chimbote wzięło udział ponad 20 tys. wiernych. Z Polski przyleciało ok. 200 osób, w tym najbliżsi krewni zamordowanych misjonarzy.

Polscy franciszkanie w sobotę także dziękowali za beatyfikowanych współbraci. W bazylice oo. Franciszkanów odprawiona została msza św. pod przewodnictwem metropolity krakowskiego kardynała Stanisław Dziwisza. Swój udział w niej zapowiedział ambasador Peru w Polsce Alberto Salas-Barahona ze społecznością peruwiańską, mieszkającą w naszym kraju.

Podczas liturgii została wykonana po raz pierwszy "Msza męczenników" skomponowana przez krakowskiego kompozytora Piotra Pałkę. Wierni po mszy św. otrzymali obrazki z relikwiami II stopnia czyli cząstkami ubrań wyniesionych na ołtarze misjonarzy.

W klasztorze franciszkanów otwarta została Kaplica Relikwii Męczenników z Pariacoto. Są tam eksponowane zakrwawione ubrania, w których zginęli polscy misjonarze oraz pamiątki, przekazane przez rodziny o. Strzałkowskiego i o. Tomaszka m.in. świadectwa szkolne, budzik, rower. Przedmioty te będzie można oglądać co najmniej do 6 stycznia.

Z okazji beatyfikacji misjonarzy męczenników Poczta Polska wydała znaczek pocztowy o nominale 1,75 zł przedstawiający obu zakonników. Franciszkanie przygotowali także hymn beatyfikacyjny "Świadkowie nadziei" i teledysk zrealizowany przez Włodzimierza Czwartosza.

Uroczystości dziękczynne odbyły się w sobotę także w miejscowościach, z których pochodzili misjonarze: w parafii św. Marcina w Zawadzie, z którą był związany o. Strzałkowski i w parafii Łękawica - o. Michała Tomaszka.

Misja w Pariacoto nadal działa. Franciszkanie z krakowskiej prowincji pracują także w innych krajach: w Boliwii, Paragwaju, Ugandzie, Uzbekistanie, Rosji, Albanii i na Ukrainie.

...

A ten profesor maoista co mordowal sie NAWROCIL! TO JEST DOPIERO ZWYCIESTWO!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:37, 06 Gru 2015    Temat postu:

KAI
Kraków i franciszkanie dziękują za nowych błogosławionych

Kraków i franciszkanie dziękują za nowych błogosławionych - Thinkstock

- Nauczyli ludzi życiu nadawać wartość - powtarzał kilkukrotnie w czasie okolicznościowego kazania o. Wiesław Bar, które wygłosił w czasie Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację franciszkańskich męczenników z Peru - o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego.

Wczoraj wieczorem w krakowskiej bazylice franciszkanów zgromadzeni najpierw śledzili przebieg beatyfikacji w Peru. Następnie odbyła się dziękczynna Msza św., której przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz. Metropolita krakowski na pytanie dziennikarzy, czego uczą nas nowi błogosławieni męczennicy, odpowiadał, że "poświęcenia aż do rozlewu krwi i odwagi". Kard. Dziwisz przywołał słowa Jana Pawła II: "Nie lękajcie się". - Oni się nie lękali, mimo zagrożeń. A zagrożenia były tam ogromne - mówił hierarcha.
REKLAMA


Okolicznościowe kazanie w czasie krakowskiego dziękczynienia za dar beatyfikacji franciszkanów wygłosił o. prof. Wiesław Bar zaangażowany w sprawę beatyfikacyjną.

- Wejście do Pariacoto było niczym wkroczenie Jezusa do Jerozolimy jako króla pokoju przed dniem Paschy. Ale, jak wiemy, było to już preludium do męki - zwrócił uwagę o. Bar. Franciszkanin przypomniał, że proces beatyfikacyjny jego współbraci rozpoczął się w 1996 roku. W przeddzień inauguracji doszło do ostatniego zamachu terrorystycznego w Pariacoto. - Weszli do Pariacoto już zagrożonego terrorem, jak Chrystus do Jerozolimy - mówił kaznodzieja.

Okolicznościowy list na uroczystość wystosował także prezydent Andrzej Duda. Prezydent zwrócił uwagę, że obaj ojcowie przygotowywali się do kapłaństwa w latach 80., kiedy ulice bywały miejscem burzliwych starć opozycyjnej młodzieży z siłami milicji i służby bezpieczeństwa. "Trudno nie dostrzec symboliki w tym, że ci dwaj kapłani wyrośli w czasach "Solidarności" i pokojowych zmagań naszego narodu z reżimem komunistycznym. Na drugim krańcu świata zginęli z rąk terrorystów Świetlistego Szlaku, walczących w imię tej samej, antychrześcijańskiej i antyludzkiej ideologii" - napisał Duda.

W czasie uroczystości w Krakowie głos zabrał także ambasador Peru w Polsce, który dziękował za dar polskich męczenników dla jego kraju. Zwrócił uwagę, że 13 lat terroryzmu w Peru przyniosło 70 tys. ofiar. Zaznaczył, że nie ma w Peru człowieka, który nie straciłby jakiegoś krewnego, w tym także on. - Jesteśmy pewni, że to świadectwo polskich męczenników przyczyniło się do wyzwolenia Peru z terroryzmu. To, że oni przyjęli męczeństwo, pomogło moim braciom i siostrom pozostać przy Chrystusie i wzrastać w wierze - mówił Alberto Salas Barahona.

W czasie dziękczynienia za beatyfikację franciszkańskich męczenników w bazylice św. Franciszka z Asyżu w Krakowie zabrzmiała Missa Martyrum, którą napisał krakowski kompozytor i dyrygent Piotr Pałka do tekstów o. Andrzeja Zająca. - W tych tekstach zawarta jest piękna przestrzeń poetycka mówiąca o ich męczeństwie, nawiązująca do ofiary Jezusa, będąca dla nas współczesnych przykładem, jak do końca należy iść za głosem naszego powołania - mówił Piotr Pałka.

Twórca Mszy Męczenników uważa, że dla współczesnych świadectwo męczenników jest przykładem jak par excellence należy wypełniać nasze powołanie do bycia świadkami. "Ich świadectwo męczeństwa jest niełatwe, bo możemy się spytać, jak tutaj w Polsce być męczennikami. A tak naprawdę są to czasy, kiedy nasze świadectwo, po części męczeństwo, to jest po prostu przyznawanie się do naszej wiary, tam gdzie jesteśmy, tam gdzie żyjemy" - mówił Pałka.

Po Mszy św. w klasztorze franciszkanów otwarto wystawę poświęconą męczennikom. Jak mówi o. Radosław Długi, jest ona pewnego rodzaju hołdem złożonym błogosławionym przez wspólnotę zakonną. Wśród wystawionych pamiątek jest gobelin zrobiony przez Peruwiańczyków po ich męczeństwie, na którym obydwaj są przedstawieni w miejscach, w których im służyli, jako kapłani, a także jako ludzie zajmujący się poprawianiem ich bytu socjalnego. Na wystawie znajdują się też dwie koszule franciszkanów, które mieli na sobie w dniu męczeństwa. - Są pewnego rodzaju memento dla nas, że Ewangelia to nie są żarty, to jest coś poważnego, że to jest rzecz, za którą można i czasem trzeba oddać życie - mówił o. Długi. Poza tym na wystawie można zobaczyć m.in. ich przedmioty codziennego użytku, świadectwa szkolne, listy i pocztówki pisane do bliskich.

...

Ten profesor maoista winny mordu nie poszedl do piekla bo sie nawrocil DZIEKI NIM! Tym bardziej ze ,,chcial dobrze". Uraczyc lud szczesliwoscia komunizmu. Glowna wina spoczywa na uczelniach Zachodu. To tam byla moda na towarzysza Mao. Czego tu wymagac od studenta z biednego kraju... Poszedl za wzorami Zachodu dokladnie to samo bylo w Rosji i wielu biednych krajach. Dlatego Polska jest wzorem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:07, 07 Gru 2015    Temat postu:

Papież o męczennikach z Peru: niech dadzą siłę prześladowanym chrześcijanom
akt. 6 grudnia 2015, 13:23
Papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w Watykanie w niedzielę wyraził pragnienie, by przykład beatyfikowanych w sobotę w Peru dwóch polskich misjonarzy męczenników oraz włoskiego księdza dawał siłę i odwagę prześladowanym na świecie chrześcijanom. Papież odniósł się także do konferencji klimatycznej w Paryżu.

Zwracając się do wiernych po południowej modlitwie Anioł Pański papież powiedział: "Wczoraj w Chimbote w Peru zostali ogłoszeni błogosławionymi Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski, franciszkanie konwentualni oraz wysłany na misję ksiądz Alessandro Dordi, zabici z nienawiści do wiary w 1991 roku".

- Niech wierność tych męczenników w podążaniu za Jezusem da siłę wszystkim nam, szczególnie zaś chrześcijanom prześladowanym w różnych częściach świata, do tego, by głosić z odwagą Ewangelię - dodał Franciszek.

Zaapelował również do uczestników konferencji klimatycznej w Paryżu o zawarcie porozumienia, które doprowadzi do złagodzenia skutków zmian klimatu i zarazem przyczyni się do rozwiązania problemu ubóstwa.

- Z żywą uwagą śledzę prace konferencji klimatycznej odbywającej się w Paryżu i zadaję sobie pytanie, jakie postawiłem w encyklice "Laudato si'": Jaki świat chcemy przekazać tym, którzy będą po nas, dorastającym dzieciom? - mówił Franciszek.

- Dla dobra wspólnego domu, nas wszystkich i przyszłych pokoleń wszelki wysiłek w Paryżu powinien mieć na celu złagodzenie skutków zmian klimatycznych, a jednocześnie przeciwstawienie się ubóstwu i doprowadzenie do rozkwitu godności człowieka - podkreślił Franciszek.

Papież zaznaczył, że oba te aspekty są nierozłączne.

Wezwał: "Módlmy się, ażeby Duch Święty oświecił tych, którzy powołani są do podejmowania tak poważnych decyzji i obdarzył ich odwagą, aby kryterium wyboru stanowiło dla nich zawsze dobro wspólne całej rodziny ludzkiej".

W rozważaniach poprzedzających południową modlitwę Franciszek mówił, że wszyscy muszą się nawrócić; zwłaszcza ci - dodał - którzy mają "zamknięte umysły i twarde serca".

- Czy naprawdę potrafimy dzielić radości i ból, czy umiemy szczerze płakać z tym, kto płacze i radować się z tym, kto się raduje? Czy gdy musimy wyrazić naszą wiarę, umiemy to zrobić z odwagą i prostotą? - pytał.

W związku z nadzwyczajnymi środkami bezpieczeństwa, wprowadzonymi w Watykanie, podobnie jak w całym Rzymie przed wtorkową inauguracją Roku Świętego, wierni stali w bardzo długich kolejkach, by wejść na plac Św. Piotra na spotkanie z papieżem.

Cały plac otoczony jest barierami. Każdy przechodzi skrupulatne kontrole, również przy użyciu wykrywaczy metali.

Z Watykanu Sylwia Wysocka

...

Niesli prawdziwa milosc. I ZBAWIENIE MORDERCOM!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:11, 04 Gru 2016    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Kard. Amato w Krakowie o polskich męczennikach: Nie opuścili ludu atakowanego przez drapieżne wilki
Kard. Amato w Krakowie o polskich męczennikach: Nie opuścili ludu atakowanego przez drapieżne wilki

1 godz. 39 minut temu

Ćwierć wieku temu w peruwiańskim Pariacoto zginęli męczeńską śmiercią z rąk komunistycznych terrorystów. Rok temu, w Chimbote, zostali wyniesieni na ołtarze… Krakowscy franciszkanie upamiętnili dzisiaj postaci błogosławionych Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka. "Biskup Chimbote sugerował ojcom, aby chwilowo zrezygnowali z pracy parafialnej, lecz nasi męczennicy, chociaż świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, zdecydowali się pozostać, aby pozostać wiernymi Bogu i nie opuszczać ludu zaatakowanego przez drapieżne wilki" - mówił w homilii ks. kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, który przewodniczył mszy dziękczynnej za beatyfikację franciszkanów.
Kraków, 1 grudnia 2015. Rzecznik krakowskiej prowincji franciszkanów o. Jan Maria Szewek prezentuje relikwie (ubrania przekazane przez rodzinę) o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka
/Stanisław Rozpędzik /PAP


Powiedział Jezus: “Mnie prześladowali i was będą prześladować" - tymi słowami rozpoczął kard. Amato homilię w bazylice franciszkanów w Krakowie. Jak powiedział: Prześladowanie i męczeństwo przynależą do powołania chrześcijańskiego.

W wieku ubiegłym np. Europa była świadkiem śmierci tysięcy wiernych, tak podczas prześladowania hiszpańskiego w latach 1936-39, jak również przez dyktatury nazizmu i komunizmu. (...) Również Ameryka Łacińska nie była wolna od prześladowań, czego świadectwem są tysiące niewinnych ofiar w Meksyku. Wśród nich jest także José Sánchez del Río (1913-1928), młodzieniec niespełna piętnastoletni, kanonizowany przez papieża Franciszka 16 października - mówił kard. Amato.

Jak kontynuował: Również w Peru w drugiej połowie poprzedniego stulecia miało miejsce krwawe prześladowanie katolików przez Senedro Luminoso; szczególnie mocno ucierpieli biskupi i kapłani. Członkowie tego ruchu byli ludźmi zaślepionymi ideologią marksistowską, pozostającymi pod wpływem modelu rewolucji kulturowej Mao w Chinach, eksperymentów Pol Pota i Czerwonych Khmerów w Kambodży. (...) Lider ugrupowania Sendero Luminoso, Abimael Guzmán, w jednym ze swoich wywiadów w lipcu 1988 roku stwierdził, że religia jest opium dla ludu i że godnym pożałowania jest zaangażowanie katolików w życie społeczne.

W następstwie tych słów dopuścił się serii zamachów i zbrodni, terroryzując ludzi, paraliżując działalność społeczną i charytatywną Kościoła. We wrześniu 1990 roku np. grupa młodych rewolucjonistów zamordowała osiem osób, wśród nich siostrę zakonną Agustynę Rivas, należącą do Kongregacji Dobrego Pasterza, kucharkę. W maju 1991 roku zamordowana została inna siostra zakonna, siostra Irena MacCormack, Australijka, która opiekowała się biednymi - mówił kardynał.

Jak zaznaczył, "w takim właśnie kontekście miało miejsce męczeństwo franciszkanów konwentualnych z Polski, Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego, które nastąpiło 9 sierpnia 1991" roku.

Opierając się na świadectwie siostry Berty Hernández, naocznego świadka wydarzenia, około godziny 19:00 ojcowie rozpoczęli mszę św. Około godziny 20:00 terroryści wtargnęli do kościoła, zamaskowani i z bronią w ręku. Zabrali dwóch misjonarzy i razem z siostrą Bertą kazali im wsiąść do samochodu. Po pewnym czasie siostrę usunięto z samochodu, zaś chwilę potem dały się słyszeć strzały z pistoletu. Dwa tygodnie później zamordowany został również włoski kapłan ks. Sandro Dordi, beatyfikowany razem z męczennikami franciszkańskimi 5 grudnia 2015 roku w Chimbote w Peru - wspominał kard. Amato.

Podkreślił, że uroczystość w bazylice nawiązuje do tych tragicznych wydarzeń. Chce nas ostrzec (...) Zło jest niczym złośliwy wirus, który osłabia serce człowieka, paraliżując bicie jego serca. Wiemy, że w końcu zło przepada, wciągnięte przez czarną dziurę zapomnienia i wyroku, zaś dobro - przeciwnie - zawsze odnosi zwycięstwo, żyje w szlachetnej pamięci ludzkości - mówił.

Dwaj franciszkanie doświadczyli, będąc jeszcze w Polsce, swojej ojczyźnie, dyktatury, która tłumiła prawo wolności. Kościół tymczasem, przede wszystkim w osobie kard. Stefana Wyszyńskiego, dopominał się mocno, zarówno dla siebie, jak i dla społeczeństwa, prawa do wolności religijnej i prawa rodziny do chrześcijańskiego wychowania. Sytuacja polityczna polepszyła się nieznacznie z chwilą wyboru na papieża 16 października 1978 kardynała Karola Wojtyły, arcybiskupa tego historycznego i pięknego miasta Krakowa. Tym niemniej, w 1981 roku reżim komunistyczny wprowadził stan wojenny i rozwiązał związek zawodowy Solidarność. W tym klimacie wrogości względem katolików przyszli na świat i wyrastali dzisiejsi męczennicy - błogosławieni Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski - podkreślił kard. Amato.

Wspominając franciszkanów, mówił:

Ojciec Michał (urodzony w 1960 roku), który wstąpił do franciszkanów w roku 1980, był postrzegany przez przełożonych jako grzeczny, szczery, pokorny, posłuszny, gotowy do pomocy i bardzo odpowiedzialny. 15 maja 1987 otrzymał tytuł magistra teologii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i tydzień później otrzymał święcenia kapłańskie w bazylice franciszkańskiej w Krakowie - pełen radości, że w ten sposób aktualizowało się jego młodzieńcze marzenie. Po dwóch latach pracy duszpasterskiej wyjechał na misję, docierając 25 lipca 1989 roku do Peru. Przeznaczony do pracy w parafii w Pariacoto, przyjęty został z radością przez miejscową ludność, biedną, ale o sercu dobrym i hojnym. Obok pracy w kościele ojciec Michał katechizował, opiekował się biednymi i chorymi. Przede wszystkim jednak troszczył się o młodzież. W efekcie jego pracy zachowanie młodych ludzi uległo diametralnej zmianie. Jeżeli bowiem wcześniej ani dzieci, ani młodzież nie uczestniczyli we mszy świętej, teraz było wręcz odwrotnie, niemal cud: młodzi i starsi uczestniczyli regularnie we mszy św. i brali aktywny udział w spotkaniach grupowych.

Również ojciec Zbigniew (prawie rówieśnik ojca Michała, urodził się bowiem w 1958) był młodzieńcem dobrym, pobożnym i bardzo inteligentnym. Wstąpił do Zakonu Braci Konwentualnych z pragnieniem naśladowania św. Franciszka z Asyżu i św. Maksymiliana Kolbego. We wspólnocie zakonnej odznaczał się pobożnością, pozytywnymi wynikami w nauce i dobrocią w relacji ze współbraćmi. Święcenia kapłańskie przyjął we Wrocławiu w 1986 roku i po dwóch latach posługi kapłańskiej wyjechał na misję do Peru, gdzie przybył w 1988 roku. Po krótkim okresie aklimatyzacji podjął pracę duszpasterską, najpierw w Moro, a później, jako proboszcz, w Pariacoto. Od razu zaczął odwiedzać "pueblos" - wioski w górach, przychodzić z pomocą osobom potrzebującym czy chorym. Przykładał się bardzo do katechezy młodzieży, rolników i rodzin. Zaprojektował plan restrukturyzacji domu (brakowało w nim nawet elektryczności), aby stworzyć właściwe miejsca dla formacji miejscowej ludności, ich rozwoju duchowego i społecznego. Zaangażował się również w inne projekty socjalne, z korzyścią dla okolicznych mieszkańców.

Jak zaznaczył kardynał, "praca apostolska i charytatywna" obu franciszkanów "została odczytana jako hamulec w zrywie rewolucyjnym".

Swoim zabójcom ojcowie zadali pytanie: "Jeżeli uczyniliśmy coś złego w naszej pracy, powiedzcie, co takiego?". Nie otrzymali jednak odpowiedzi, ale wyrok śmierci. Zostali zamordowani nie ze względu na swoje przekonania polityczne, bo takowych nie mieli, ale z nienawiści do Kościoła - mówił kard. Amato.

Jak wspominał: Biskup Chimbote sugerował ojcom, aby chwilowo zrezygnowali z pracy parafialnej, lecz nasi męczennicy, chociaż świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, zdecydowali się pozostać, aby pozostać wiernymi Bogu i nie opuszczać ludu zaatakowanego przez drapieżne wilki.

Świadek mówi, że pewnego dnia, wracając z Pampas Grande, zadał ojcu Zbigniewowi pytanie: "A jeśli ojciec umrze?". Zakonnik odpowiedział wówczas: "Proszę się nie przejmować, pochowacie mnie w Pariacoto". Zresztą ojciec Zbigniew często powtarzał, że jeśli ziarno nie obumrze, nie przyniesie owocu. Pewnego dnia kucharce, która próbowała ostrzec go przed grożącym mu niebezpieczeństwem, odpowiedział, że pozostaje, aby dać świadectwo prawdzie. Był przekonany, że misjonarz ma być gotowy na wszystko.

Identyczną postawę prezentował także ojciec Michał. W swoich listach dzielił się radością duszpasterską, choć sam żył w samym środku niebezpieczeństw.

Bracia i siostry, męczeństwa się nie improwizuje - zwrócił się kard. Amato do wiernych. Nasi męczennicy żyli intensywnie swoją wiarą, nadzieją i miłością. Zapał misyjny nie był dla nich kaprysem młodości, egzotyczną przygodą, ale wiernością słowu Chrystusa zmartwychwstałego (...). Nasi męczennicy opuścili ojczyznę, rodzinę, swoją kulturę, aby głosić dobrą nowinę Ewangelii wśród braci peruwiańskich, którzy przyjęli ich z szacunkiem i uprzejmością, odpowiedzieli szczodrze na ich apostolat pokoju i radości. Męczeństwo było dla nich autentyczną koroną chwały, która nadała pełny sens ich egzystencji - zaznaczył.

W Chimbote owego grudniowego dnia śpiewano hymn męczenników, którego refren, autorstwa peruwiańskiego artysty, mówił: “Oni są tutaj świadkami nadziei, a ich krew napełniła kwiatami mój kraj" - powiedział kard. Amato. W ubiegłym roku na brzegu morza w Nuevo Chimbote miała miejsce inauguracja Parku Męczenników, w którym umieszczono ich marmurowe pomniki. Od tej chwili zapach ich świętości wychodzi daleko poza granice Peru, dociera nie tylko do ich ojczyzny, Polski, ale roznosi się na cały świat - zakończył.

...

Chluba Polski...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:17, 21 Gru 2016    Temat postu:

Strzegą przed terroryzmem

mk
dodane 21.12.2016 12:40

- Niech Bracia Męczennicy, dar Boga na te trudne czasy, którzy strzegą nas przed terroryzmem, chronią każdego kierowcę - mówi br. Jan Hruszowiec, franciszkanin
Henryk Przondziono /Foto Gość


Krakowscy franciszkanie zachęcają kierowców ciężarówek do modlitwy za wstawiennictwem męczenników z Pariacoto.

Jak przypomina br. Jan Hruszowiec, beatyfikowani w grudniu ubiegłego roku franciszkańscy męczennicy z Peru - o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek - stali się pierwszymi błogosławionymi orędownikami w obronie przed terroryzmem. Sami zginęli przecież z rąk komunistycznych terrorystów "Świetlistego szlaku".

W czerwcu tego roku rozpoczęła się za wstawiennictwem ojców Michała i Zbigniewa modlitwa w ramach "Krucjaty Różańcowej w obronie przed terroryzmem". Teraz krakowscy franciszkanie proponują akcję "Kierowcy jeżdżą razem z Męczennikami z Pariacoto".

- Każdy kierowca może zaprosić naszych męczenników do szczególnej opieki podczas trudnej pracy, gdzie istnieje realne zagrożenie terroryzmem - przekonuje br. Jan Hruszowiec. To modlitewna odpowiedź na ostatni zamach w Berlinie.

- Można otrzymać relikwie drugiego stopnia (kawałki ich odzieży, zalaminowane w obrazku), które będą towarzyszyć kierowcom w ich samochodach podczas pracy - dodaje, zachęcając do modlitwy.

Podkreśla też, że każdy może odebrać relikwie i podarować znajomemu kierowcy. - Może jest to twój mąż, może sąsiad. Niech Bracia Męczennicy, dar Boga na te trudne czasy, którzy strzegą nas przed terroryzmem, chronią każdego kierowcę - mówi franciszkanin.

Szczegóły dotyczące tego, w jaki sposób można otrzymać relikwie są na stronie franciszkanie.pl w zakładce "Męczennicy".

...

Znakomity pomysl!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:36, 19 Sty 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Relikwie Polaków trafią do sanktuarium w Rzymie
Relikwie Polaków trafią do sanktuarium w Rzymie

Dzisiaj, 19 stycznia (11:25)

Do sanktuarium męczenników XX i XXI wieku w rzymskiej bazylice św. Bartłomieja na wyspie Tyberyjskiej trafią w czwartek relikwie pierwszych polskich Błogosławionych Misjonarzy-Męczenników: koszula koloratkowa bł. Zbigniewa Strzałkowskiego i sandały bł. Michała Tomaszka. Uroczystość odbędzie się w obecności wyższych przełożonych (prowincjałów, kustoszów) i sekretarzy prowincji zakonu franciszkanów ze wszystkich kontynentów.
Sandały bł. Michała Tomaszka
/OO Franciszkanie /

Po raz pierwszy mieszkańcy Włoch będą mieli też możliwość otrzymania obrazków Błogosławionych z ich relikwiami II stopnia (cząstki ubrań) oraz obrazki z modlitwą papieża Franciszka o pokój i zachowanie od terroryzmu za ich przyczyną. W tym czasie każdy będzie mógł również nabyć różańce z relikwiami oraz materiały informacyjne o ich życiu, działalności i męczeństwie (książki, filmy i foldery).

W sanktuarium męczenników XX i XXI wieku w Rzymie znajdują się relikwie chrześcijan z całego świata, którzy w czasach współczesnych oddali życie za Chrystusa. Są również pamiątki po nich - rzeczy których używali.

Spośród polskich męczenników są już tam m.in. św. Maksymilian Maria Kolbe i bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Teraz dołączą do nich Błogosławieni Misjonarze-Męczennicy: Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek.

Polscy franciszkanie zginęli śmiercią męczeńską w Pariacoto w Peru w 1991 r., a w roku 2015 zostali wyniesieni na ołtarze - beatyfikowani.

..

Chluba i chwala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:00, 05 Mar 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Matka męczennika: Czuję tylko przebaczenie
Matka męczennika: Czuję tylko przebaczenie
KAI
dodane 05.03.2017 18:03

Relikwie ojców męczenników z Pariacoto - o. Michała Tomaszka o. Zbigniewa Strzałkowskiego w kościele pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy.
Jędrzej Rams /Foto Gość


- Życzę każdemu, żeby umiał przebaczyć, bo jak się żyje z darem przebaczenia, to się żyje piękną miłością – powiedziała Radiu Watykańskiemu Franciszka Strzałkowska, matka franciszkanina o. Zbigniewa Strzałkowskiego, męczennika z Peru.

O. Strzałkowski w 1991 r. został zabity w Peru przez terrorystów wraz ze swym współbratem o. Michałem Tomaszkiem. Dwa lata temu papież Franciszek ogłosił ich błogosławionymi.



RV: Chcę zapytać o czas, kiedy Pani wyszła za mąż. Jak wtedy żyliście?

- W biedzie i to dość dużej. Ale żyliśmy i zgadzaliśmy się, i przeżyliśmy sześćdziesiąt lat…

RV: Co dzisiaj chcielibyście przekazać młodym, małżeństwom?

- Żeby się po prostu zgadzali, żeby żyli tak, jak Pan Bóg przykazał, jak przysięgę składali na ślubie. A nie tak, że jak coś jest źle, to każdy idzie w inną stronę.

RV: Warto być wiernym w małżeństwie?

- Warto. I tylko tak trzeba. Przeżyliśmy z mężem sześćdziesiąt lat. Czasem się pokłóciliśmy. Ale tak żebyśmy się rozchodzili, to nigdy nie było. Małżeństwo zawiera w sobie też dni, kiedy trzeba się i pokłócić, ale nie można się złościć. I nie trzeba.

RV: Pamięta pani moment, kiedy Zbyszek przyszedł na świat?

- Zbyszek był trzeci. Najpierw byli Bogdan i Andrzej. Pamiętam. Jak chciał iść do seminarium, to ja chciałam, żeby poszedł tu, do Tarnowa, bo był u nas ksiądz, który tam uczył. Zbyszek powiedział, że jak nie pójdzie do franciszkanów, to nigdzie nie pójdzie. Powiedziałam mu, żeby robił jak chce, żeby później na mnie nie narzekał, że sam chciał inaczej.

RV: Pani nigdy nie wymuszała na nim powołania?

- Nie, to nie było wymuszone. Tak, jak sam powiedział: jak nie pójdzie do franciszkanów, to nie pójdzie nigdzie. Po tym, jak skończył technikum, dwa lata jeszcze pracował. On był taki, że kościół bardzo lubił. Do kościoła chodził bardzo chętnie, był ministrantem, potem był lektorem. Cieszyłam się, że w rodzinie będzie kapłan. Ja się modliłam za niego, żeby wszystko jakoś szczęśliwie poszło.

RV: Czy spodziewała się Pani, że podejmie decyzję o wyjeździe z Polski na misje?

- On o tym stale mówił. Misje mu się zawsze podobały. Jeszcze nie był w seminarium, ale już stale jakieś książki misyjne czytał, skądś on to wydobywał. Tej misji w Peru się bałam. Słychać było, że zabijają, więc się bałam.

RV: Czyli matczyne serce czuło jakiś lęk?

- Tak. Zawsze myślę: to co się stało, to się stało. Przykro mi bardzo, ale wola Boża się stała. Gdy usłyszałam o ich śmierci, to było straszne. Ale co było zrobić? Trzeba było się z losem pogodzić. Modliłam się zawsze i teraz też się modlę. Stała się wola Boża.

RV: W filmie „Życia nie można zmarnować” powiedziała Pani piękne zdanie, że to Pan Bóg dał dar przebaczenia…

- Zawsze myślę: „Niech im Pan Bóg daruje”. Ja się zgodziłam z wszystkim, a jak ich Pan Bóg osądzi, to już nie moja sprawa.

RV: Czy czuje Pani obecność syna? Pomaga?

- Jak nie śpię w nocy, to nie mam żadnej innej myśli, tylko to. Chciałabym zobaczyć, jak on wygląda teraz. To jest głupota, no nie?

RV: Wcale nie. Przyjdzie taki moment, że się spotkacie i będziecie się cieszyć znowu razem.

- Ja nie wiem, czy to przyjdzie, czy ja sobie na to zasłużę.

RV: Doznała Pani jakiejś łaski za przyczyną syna?

- Bolą mnie nogi. I jak już mi bardzo to dolega to się modlę, mam też obrazki z relikwiami. Zdaje mi się, że jakąś ulgę jednak mam. Modlę się za jego wstawiennictwem. Ufam w tej modlitwie, że się spełni. Ale nie mam wielkich wymagań, tylko jak wola Boża.

RV: A jak się czuje matka świętego? Bo jakby nie było Pani nią jest...

- Całkiem normalnie. Nie widzę nic nadzwyczajnego. Czasem myślę, że sobie przecież na to nie zasłużyłam.

RV: Ojciec Zbigniew w całym świecie wyprasza wiele łask, cudów dla wielu ludzi...

- Daj Boże, żeby jak najwięcej mógł tych łask wyprosić.

RV: Dzisiaj, w czasach terroryzmu, ginie dużo ludzi. Jak się rozmawia z rodzinami, które straciły syna, ojca, największym problemem jest dar przebaczenia. Czy mogłaby Pani dać jakąś receptę, co jest najważniejsze w przebaczaniu?

- Trzeba się pogodzić z losem i trzeba po prostu przebaczyć. Nie życzę nikomu nic złego, nawet tym zabójcom. Niech się dzieje wola Boża, niech ich Pan Bóg osądzi. Można tak zrobić. Nigdy nie życzyłam zabójcom źle i nie życzę. Niech Pan Bóg osądzi to wszystko, tak jak jest w oczach Bożych.

RV: Takie to wszystko proste...

- Proste, proste. Nie czuję żadnej złości do nikogo.

RV: To są tzw. relikwie pierwszego stopnia, czyli ich ciało. Jak się czuje Pani trzymając w dłoniach cząstkę swojego syna?

- Ja nie mogę tego wszystkiego pojąć, bo ja jestem już za stara. Daj Boże, żeby, jak ludzie proszą, coś wyprosił. Bo od niego to nie zależy, tylko od Pana Boga.

RV: A jak był w domu, to okazywał chęć do tego, by pomagać, leczyć ludzi?

- Pewnie, że tak. Tu była taka starsza kobieta, Curyłowa się nazywała. Chodziła od autobusu z Tarnowca jeszcze, bo do Zawady autobusy wówczas nie jeździły. On chodził wtedy do szkoły. A ona, to już była staruszka, już nie mogła chodzić i siadała co kawałek, i zakupy stawiała koło siebie na gościńcu. Chłopaczyska szli i śmiali się z niej, a on podobno podszedł, wziął ją pod rękę, te zakupy wziął i do domu odprowadził. Kawałek drogi było. Ale on tak pomóc lubił.

RV: I tak to życie zleciało…

- Tak zleciało. Szybko. Bardzo szybko.

RV: A jak się Pani czuła mając tylko synów?

- Nigdy nie miałam o to pretensji. Trzech ich było, ale wszyscy byli dobrzy. Wszyscy byli ministrantami, potem dwóch, Bogdan i Zbyszek zostali lektorami. Wszyscy byli dobrzy. Nie było z nimi żadnych kłopotów ani w szkole, ani w kościele. Nigdzie. Zgodne były dzieci. Nie można narzekać. Jak chodzili do szkoły średniej, to religia nie była w szkole, tylko osobno w kościele. I nigdy nie było tak, żeby nie poszli. Organizowane były wówczas czyny społeczne. Stale musieli w szkole odrabiać. Brali ich na czyn, gdzieś do kiosków sprzątać, zamki naprawiać. To było zawsze w niedzielę. Dwie, trzy niedziele był na tych czynach społecznych, aż w końcu nie pozwoliłam mu iść. Niedziela to jest niedziela, a nie żeby na czyny chodzić. No to znowu do szkoły dostałam wezwanie. Byłam ja, było z dziesięcioro innych rodziców. Poszłam sobie siąść do ostatniej ławki i chciałam słuchać, co mówią inni rodzice. A oni, że wszystkie dzieci były chore… Przyszło w końcu na mnie. To wstałam i mówię, że ja jestem wierząca i praktykująca, i uważam, że czyn nie powinien odbywać się w niedzielę. W powszedni dzień, a nie w niedzielę. Niedziela, jak uważam, jest na to, żeby iść do kościoła, odpocząć, przygotować się do szkoły na poniedziałek. I nie było już potem czynów w niedzielę.

RV: Czy z tego powodu Zbyszek miał jakieś problemy w szkole?

- Nie. Nie powiedzieli o tym dalej. Profesorowie go lubili i nie donieśli. Gdyby powiedzieli, może by i wyrzucili. Potem chcieli, żeby zapisał się do partii, mówiąc, że na jakie studia będzie chciał iść, to bez egzaminów pójdzie, bo się uczył dobrze. Ale się nie zapisał. Powiedział, że tatuś nie należy do partii, mamusia też nie należy, on też nie będzie należał. Nie zapisał się. A mówili, na jaki kierunek będzie chciał. Że na lekarza pójdzie bez egzaminu…

RV: Czyli miał swoje zasady. Nie sprzedał się tak łatwo. Później pozwoliło mu to w Peru stanąć w prawdzie wobec terrorystów, którzy w ten sam sposób się zachowywali...

- Tak było. Czasem coś powiedział, na komunę to był zły. My w domu też komuny nie popieraliśmy. Jak zdawali egzaminy końcowe w szkole, to byli powyznaczani uczniowie. On codziennie szedł, choć nie było jeszcze jego terminu. Tak byle jak ubrał się, ale czysto. „To po co przychodzisz” – mówili mu. „Pomagać kolegom” – odpowiadał. Nareszcie go wzięli na egzamin tak jak stał. I zdał. A z języka polskiego to potem mówiła profesorka, że było lepiej jak na bardzo dobry napisane. A ile brat ma lat?

RV: W tym roku dokładnie pięćdziesiąt.

- To młody jeszcze.

RV: Młody. Takie to wszystko proste.

- Proste, proste. Pozdrawiam wszystkich. Nie czuję żadnego żalu w sercu dla morderców, tylko przebaczenie. I życzę każdemu, żeby umiał przebaczyć, bo jak się żyje z darem przebaczenia, to się żyje piękną miłością.

Rozmawiał br. Jan Hruszowiec OFM Conv.

...

Wspaniali ludzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:35, 08 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Opinie
Mission possible, czyli franciszkańskie szlaki
Mission possible, czyli franciszkańskie szlaki
Autor: Bogdan Zalewski

Wczoraj, 7 czerwca (21:11)


Ile ukrytych treści może zawierać dziennikarska depesza! Taka myśl pojawiła się w mojej głowie, budząc jednocześnie liczne obrazy, dźwięki, smaki, zapachy oraz żywe emocje w sercu. Na skrzynkę mailową otrzymałem informację, napisaną suchym, obiektywnym stylem, charakterystycznym dla komunikatów prasowych. Autorem był ojciec Jan Maria Szewek, franciszkanin, z którym mam bliski kontakt od lat.
W środę 7 czerwca o godz. 16.30 w Bazylice Franciszkanów w Krakowie odbędą się centralne obchody ku czci Błogosławionych Misjonarzy-Męczenników: Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka. Po raz pierwszy uroczystościom przewodniczyć będzie ordynariusz diecezji Chimbote w Peru, na terenie której ćwierć wieku temu franciszkanie posługiwali i ponieśli śmierć męczeńską. Arcybiskup Ángel Francisco Simón Piorno zwiedzi również franciszkańskie seminarium, w którym Błogosławieni przez sześć lat przygotowywali się do posługi misyjnej. Na zakończenie Eucharystii ordynariusz krakowskich franciszkanów o. Marian Gołąb pośle trzech braci na misje - dwóch do Uzbekistanu i jednego na Ukrainę.
Informacja przesłana przez ojca Jana Marię Szewka

Ojciec Jan Maria Szewek - krakowski franciszkanin- jest wykształconym dziennikarzem, więc trzyma się zawsze żurnalistycznych kanonów. Podziwiam jego aktywność, znajomość tematów i techniczną biegłość. Jak rasowy reporter natychmiast uzupełnił tę depeszę na Twitterze.

Byłem w peruwiańskim Chimbote. Znam to niezwykłe miejsce. Widziałem więc wiem, na czym polega franciszkańska misja w krajach tak odległych od naszej ojczyzny. Kto chce sobie przypomnieć moje peruwiańskie relacje albo pierwszy raz się z nimi zapoznać, polecam:

1. Droga Krzyżowa ::: Szlak Lucyfera

2. Błogosławieni w Peru

3. Drugi Chrystus

A tych, którzy chcą poznać trudy i radości misji w Afryce, polecam książkę ojca Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport". To znakomita lektura na wakacje, nawet dla tych, którzy nie wierzą w Chrystusa, a więc i w sens ewangelizacji.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Mission possible, czyli franciszkańskie szlaki. Bogdan Zalewski rozmawia z o. Bogusławem Dąbrowskim, misjonarzem z Ugandy (1)

Bogdan Zalewski: Moim i Państwa gościem jest franciszkański misjonarz Bogusław Dąbrowski. Pax et Bonum! Pokój i Dobro, ojcze!
Portret Bogusława Dąbrowskiego, zamieszczony w jego książce "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Z archiwum Bogusława Dąbrowskiego /


Bogusław Dąbrowski, OFMConv: Pokój i Dobro!

Przede mną książka "Spalić paszport" - barwny, obfitujący w niesamowite zdarzenia- reportaż z misji w Afryce. Dalego powinienem inaczej ojca przedstawić. "Nze Kalungi Bugusław Ndi muzukuru wa Kasujja Ebusjja, ndi mutabani wa Kalungi Ebusere." Dobrze anonsowałem w języku luganda?

Tylko że ja to powinienem powiedzieć: "Nazywam się Kalungi Bogusław, moim przodkiem jest Kasujja, który mieszkał na ziemi Ebusujja. Jestem teraz synem Kalungiego, który zamieszkuje miejsce zwane Ebusere." To jest mój rodowód, kiedy przyjęto mnie do klanu. Tak się właśnie przedstawiłem królowi plemienia Baganda.

Cała taka genealogia. Drzewo genealogiczne. To dlatego na okładce jest Bogusław Kalungi Dąbrowski?

Tak, ponieważ kilka miesięcy po przybyciu ludzie przyjęli mnie do plemienia Baganda. Misjonarze mają duży autorytet wśród tego plemienia. Zatem zorganizowano po nabożeństwie taką uroczystość. Wszystkie imiona z 52 klanów położono na stoliku pod drzewem. Przyszedłem i wylosowałem sobie właśnie to imię i wówczas mnie przyjęto. To była pierwsza część tego przyjęcia do klanu. Później, za kilka miesięcy, przyjechał przedstawiciel tego klanu, też o imieniu Kalungi, i oficjalnie potwierdził moje klanowe członkostwo.

W książce mamy całą listę tych klanów i okazuje się, że one wszystkie są takie "totemiczne". Mają zwierzęta w swoich "godłach".

Tak, totemami są zwierzęta.

To niech nam teraz ojciec wytłumaczy, jak się w ogóle znalazł w Ugandzie?

Nasza prowincja w 1998 roku otrzymała propozycję założenia nowej misji w Ugandzie. Nasza franciszkańska prowincja jest krakowska, ale na przykład Franciszkanie z Warszawy mają misję w Tanzanii, już wcześniej założoną. Prowincja gdańska ma misję w Kenii. No i chodziło o to, żeby Uganda do tego jeszcze doszła, żebyśmy mogli wspólnie jedną afrykańską prowincję założyć. Myśmy się zgodzili, więc przełożony szukał chętnych. Ja się zgłosiłem, bo czułem ...

Że to jest powołanie?

Zgłosiłem się do wyjazdu jako jeden pierwszych. Pojechał jeszcze ze mną ojciec Stanisław Zagórski, starszy misjonarz, z doświadczeniem 28 lat w Zambii. Też z naszych terenów, z Gorlic pochodzi.

Góral z Gorlic.

Tak, góral. Dużo pomógł. Razem rozpoczynaliśmy tę misję w buszu.

Mówimy o powołaniu duchowym, ale też powołanie budowlańca się bardzo przydało. Tu w książce mamy taką porównawczą fotografię, widok świątyni przed ojca wizytą i po. To jest diametralna różnica.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Tak się złożyło, że skończyłem technikum budowlane i rzeczywiście to było bardzo przydatne. Lubię budować. W budownictwie człowiek widzi od razu swoje efekty pracy. Więc ma zaraz satysfakcję. A rzeczywiście udało nam się zbudować i szpital i szkoły. Wygląda to okazale. Bardzo się cieszę z tego.

Ale czasami trzeba tam w Ugandzie uderzać głową w mur, mówiąc tak metaforycznie. Co było na początku największą barierą do pokonania? Język, o którym mówimy, luganda?

Rzeczywiście luganda to jest bardzo duża bariera. A także różne zwyczaje kulturowe, które trzeba dobrze poznać, żeby nie popełniać różnych faux pas.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Czyli obca mentalność to też jest mur.

Oczywiście, to jest jedna z podstawowych rzeczy. Oprócz tego klimat.

A propos klimatu i natury... Co było takim najbardziej traumatycznym spotkaniem? Szczur, który przebiegł po ojcu i łapką wybrał w telefonie numer międzynarodowy, czy może krwiożercze mrówki w sutannie podczas Mszy świętej?

Mam lęki przed komarami. One są uzasadnione. To nie są jakieś fobie nerwicowe.

Po prostu malaria.

Tak, byłem 10 razy chory na malarię. Przez 3 ostatnie lata już nie byłem chory, więc się bardzo cieszę. Jednak, kiedy słyszę komary, to mam takie ... nie chciałbym być już chory. Ale pewnie będę.

Wcale się nie dziwię tym lękom. Opatulony w trzy koce, trzęsący się tak, że cały pokój się trząsł razem z ojcem.

Tak to właśnie wygląda. Przeszedłem trzy takie ostre malarie, mózgowe, tak że człowiek jest na granicy śmierci. Na szczęście byłem w szpitalu i podano mi leki. Więc się z tego wychodzi. Jednak najwięcej ludzi na świecie, najwięcej dzieci, umiera na malarię.

Mówimy o lekach, ale chinina powoduje głuchotę.

No, na przykład. Chinina już rzadziej jest stosowana, są już zamienniki. Część z tych ziół się używa w innych lekach. Są jednak medykamenty nowsze. W Afryce stosuje się obecnie szczepionkę, która na razie ma 60% skuteczności. Zobaczymy, jak będzie. Malaria, oprócz AIDS, jest wielkim problemem dla Afryki.

Bardzo się ojciec bał, kiedy ogłuchł od chininy, która była podawana przez kroplówkę?
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Z archiwum Bogusława Dąbrowskiego /

Tak, od chininy ogłuchłem. Od innych lekarstw, to znowu chodziłem jak pijany, kiedy byłem chory na brucelozę. Miałem sporo tych różnych doświadczeń z utratą zdrowia. Przez kilka miesięcy cały świat mi się poruszał, bo uszkodzono mi błędnik. Wtedy miałem obawy. Nie mogłem prowadzić samochodu. Nie wiedziałem, czy będę mógł pracować na misji, czy powrócę do zdrowia. Na szczęście wróciłem i cieszę się bardzo z tego.

Z tym samochodem to też były przygody, zwłaszcza z naprawianiem, pokątnym.

Wydawało mi się, że będę mógł oszczędzić, ponieważ wszystkie serwisy są bardzo drogie. Myślałem, że taniej będzie po znajomości. Gdzieś ktoś mi tam powiedział, że w slumsach jest dobry mechanik. Pojechałem do slumsów i... przepłaciłem. Straciłem cały dzień, cały czas pilnowałem, a do tego tam zrobili samochód, że...

...po wyjeździe odpadło koło.

Odpadło koło. Konsekwencje tego były znaczne. Później musiałem jechać do prawdziwego mechanika, serwisowego i zapłacić drugie tyle.

Co tanie, to drogie. A propos chorób, bo tutaj sporo mówiliśmy o malarii, miał ojciec też kontakt z chorymi na trąd. Bardzo się ojciec bał ich dotyku?

Na początek odwiedziliśmy parafianina i nie wiedziałem, że to jest trąd. Mogłem się domyślać. Chociaż wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach nie jest problemem trąd w Afryce. Jednak zorientowałem się po ranach, po palcach, których nie było...

Widzimy to na drastycznych fotografiach.

Tak, umieściłem zdjęcia w książce. Byłem potem w szpitalu dla trędowatych, który założyła w latach 50. XX wieku pani doktor Wanda Błeńska, lekarka z Poznania, która 44 lata pracowała w Afryce, żyła tam, prowadziła badania. Ona właściwie wyleczyła wschodnią Afrykę z trądu. Zaleczyła, bo trąd się pojawia. Teraz, kiedy rozmawiałem z jej uczniem, który jest odpowiedzialny za leczenie tej wschodniej, równikowej Afryki, to mówił mi, że jak pani doktor Błeńska przyjechała, to miała 100 przypadków dziennie. A była jedynym lekarzem specjalistą w tej dziedzinie. Obecnie mamy w całej Ugandzie 100 zachorowań na rok.

Mission possible, czyli franciszkańskie szlaki. Bogdan Zalewski rozmawia z o. Bogusławem Dąbrowskim, misjonarzem z Ugandy (2)

Co było dla ojca taką największą pokusa do grzechu? Przepraszam za to intymne pytanie. Czy to był może demon ciekawości historycznej? Bo czytamy w książce "Spalić paszport", że ten demon podszeptywał ojcu do ucha, żeby choć na chwilę skraść z archiwum strzeżone dokumenty na temat historii Ugandy?

Sytuacja była taka. Kiedy byłem w archiwach i tego materiału rzeczywiście dotykałem ... pierwotnego wspaniałego materiału ... dotykałem i wiedziałem, że nie jestem w stanie go metodami, jakimi znałem, opanować. Później kupiłem aparat fotograficzny i zacząłem robić fotografie i powiększać je na komputerze. Z czasem wypracowałem sobie taką metodę. Na początku nie wiedziałem jednak, co robić. Dopiero ktoś później mi podpowiedział ten sposób. Ale najpierw przyszedłem do archiwum i pomyślałem: Boże, jak ja to wszystko wykorzystam? Przecież nie jestem w stanie przez te kilka godzin, które spędzałem w archiwach (a potem jeszcze zmęczony musiałem wrócić do misji) tego wszystkiego przepisać, tego wszystkiego zapamiętać, żeby potem zacytować w pracy. Trzeba przecież podać dokładne cytaty, jakoś to ułożyć.

I pojawiła się pokusa.

Na początku poprosiłem, czy mogą mi te dokumenty udostępnić. Odpowiedzieli, że nie mogą, bo się boją. Niektóre dokumenty były bardzo ważne. Pomyślałem sobie, że wezmę je sobie do domu, potem wrócę na drugi dzień i przyniosę; że nikt mnie może na tym nie przyłapie. Były takie myśli. Jednak nie zrobiłem tego. Później ktoś mi doradził aparat fotograficzny i na tym się oparłem. Fotografowałem teksty, tysiące, tysiące stron. I to przyniosło efekt.

A propos różnych pokus i grzechów, to na pewno w Ugandzie nie grozi grzech nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Często ojciec głodował?
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Ja nie głodowałem. Było tak, że sobie niedojadałem. W tej chwili nie mamy kucharki, i jest to problem, żeby dobrać kogoś, kto będzie dobrze nam gotował i nauczył się polskich potraw. Ale ja nie głodowałem. Natomiast widziałem głód. Widziałem ludzi, którzy umierają z głodu.

Czasami dzieci mają jedną miseczkę ryżu na dzień.

Dzieci tak mniej więcej tam jedzą. Jeden posiłek dziennie. Jeszcze, żeby to był ryż, to byłoby bardzo dobrze. Często są to niedojrzałe mango. Z drzew je same muszą sobie zrywać. Muszą sobie radzić. To jest bardzo bolesne, kiedy się na to patrzy.

A z piciem był duży problem? Myślę o wodzie.

Z wodą jest problem, oczywiście. Chociaż my, tak prawdę powiedziawszy, trzydzieści-czterdzieści kilometrów od Nilu jesteśmy w linii prostej. To jest dorzecze Nilu. Jednak, żeby dojechać do Nilu, żeby dotrzeć do wody, to trzeba ponad 120 kilometrów jechać. A ludzie nie przejdą przez bagna. Chociaż bagna wyschły i krowy tam się pasą ...

Krowy z wielkimi rogami.

Tak, to jest specyficzny rodzaj krów w tamtym rejonie. Zrobiliśmy tak projekt, że 60 studni żeśmy wyremontowali, oczyścili, część wywiercili. Tak, że to jest duża pomoc dla ludzi. Bo ludzie z bagien biorą wodę, a kiedy bagna wyschną, to rzeczywiście mają problem.

Ale nie samą wodą człowiek żyje. Jest też piwo ... z bananów.

Ale żeby było piwo z bananów, musi być deszcz. Teraz na przykład w Sudanie południowym, oprócz tego, że jest wojna, nie pada. Jeden z dziennikarzy, który odwiedził moją misję niedawno, opowiadał mi, że jest tam klęska. Jeszcze tego WHO nie ogłasza, bo chodzi o badania. Muszą sprawdzić statystyki, ile osób dziennie umiera. Jednak umiera tam wiele osób dzienne.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Jak już ojciec wspomniał, Uganda to jest miejsce wojen. Na fotografiach widzimy wraki sowieckich czołgów. Wiele jest w tym państwie takich śladów kolonialnej przeszłości? Nie myślę tylko o tych materialnych śladach.

W tej chwili te materialne ślady się zacierają. Te czołgi zniknęły. Kiedy przyjechałem, to jeszcze je widziałem, teraz ich już nie ma. Są jeszcze oczywiście ludzie okaleczeni po tych wojnach, po wojnie domowej z lat 80. XX w. To była wojna pomiędzy Miltonem Obote a Yoweri Musevenim. Dopiero kilka lat temu uciekł z kolei generał Joseph Kony, który był rebeliantem. Zorganizował sobie wojsko z dzieci. Napadał na szkoły. Chłopców szkolił na "maszyny do zabijania", a dziewczynki sprzedawał do muzułmańskiego Sudanu.

Ksiądz spowiadał takiego chłopca.

O spowiedzi to nie możemy rozmawiać. Natomiast rzeczywiście kilkoro dzieci, które były w tej armii, spotkałem. To są tragiczne wspomnienia.

Uganda to jest ojczyzna krwawego psychopaty, dyktatora Idi Amina. Ojciec go bardzo barwnie opisuje. Porównałbym to z "Hebanem" Ryszarda Kapuścińskiego. Bardzo ciekawe opowieści.

Dziękuję.

Przypomnijmy tę postać naszym słuchaczom i czytelnikom.

W latach 70. XX wieku Idi Amin przejął władzę w Ugandzie i rządził przez 9 lat. Był on na początku żołnierzem w armii angielskiej. To był człowiek niewykształcony. Później kiedy przejął władzę, miał ją oddać. Jednak spodobało mu się zostać dyktatorem, więc sam sobie nadawał stopnie, sam sobie projektował różne odznaczenia, sam sobie je nadawał. Ogłosił się marszałkiem, ogłosił się Królem Szkocji. Pamiętamy to ze wspaniałego filmu "Ostatni król Szkocji". Bardzo ciekawie ukazuje jego fenomen. Jest też wiele obrazów dokumentalnych. O Aminie dużo wiemy. To był chory psychicznie człowiek, który zniszczył ten kraj.

Dawał do jedzenia ... ludzinę.

To są fakty. To są plemienne zwyczaje. Kanibalizm w niektórych plemionach funkcjonował.

Mission possible, czyli franciszkańskie szlaki. Bogdan Zalewski rozmawia z o. Bogusławem Dąbrowskim, misjonarzem z Ugandy (3)

Jaki jest ten katolicyzm miejscowy w Ugandzie? Ja tutaj na kapitalnym zdjęciu, jednym z wielu zamieszczonych w książce "Spalić paszport", widzę choinkę. Jednak zupełnie nie przypomina ona naszego drzewka bożonarodzeniowego. To jest taka kupa zeschłych liści bananowca.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Na Boże Narodzenie z reguły ścinamy bananowca, bierzemy go i wsadzamy do jakiejś dużej doniczki, jakimiś wstążkami go dekorujemy. I taką szopkę robimy z suchych liści bananowych. Do tego figurki kupiliśmy, przywieźliśmy z Europy. Robimy to, żeby stworzyć klimat Bożego Narodzenia. Jasełka wystawiamy z dziećmi, z młodzieżą przed Mszą świętą. To też taki klimat tworzy. Przypominamy tę historię z Betlejem.

A propos młodzieży, to bardzo zabawny był dla mnie widok młodych Afrykanów, przystępujących do Komunii świętej w swoich najlepszych strojach, czyli... w piżamach.
Fotografia zamieszczona w książce Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport. Opowiadania misjonarza z Ugandy"
/Bogusław Dąbrowski /

Zdarzyło się tak, ponieważ szkoły z Polski przysyłają nam czasem jakieś dary. Akurat był transport piżam. Rozdałem to w szkole. No i kilka osób przyszło do Pierwszej Komunii właśnie w piżamach.

Myślę, że rodzice w Polsce mogliby sobie popatrzeć na to. Myślę o tych rodzicach, którzy czasami swój ostatni grosz wydają na te bogate komunijne stroje.

Można sobie tę historię przeczytać, trochę się ubawić i zobaczyć jak to wygląda w innej kulturze.

Uganda to nie jest jedyny kraj, który poznał ojciec z autopsji. Jaki kawałek Afryki poznał ojciec naocznie, nausznie, nosem, smakiem, dotykiem?

To przede wszystkim sąsiednie kraje. Prowincja warszawska ma Tanzanię. Współpracujemy ze sobą, różne rekolekcje razem organizujemy. Miałem okazję zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie - Zanzibar. Łódką płynąłem z Dar Salam. Był sztorm. Pogoda niesamowita. Krańcowa przygoda, która rzadko komu się zdarza. Człowiek widzi, że to mogą być ostatnie chwile, że ocean może nas połknąć. Potem była historia wspaniałego wejścia na Rwenzori, cudowne góry, deszczowe.

Deszcz pada tam właściwie 360 dni w roku.

Tam mieliśmy deszcz oraz śnieg w wysokich partiach, na wysokości 5000 metrów. Również wspaniała jest Kenia. Miałem możliwość zwiedzenia parków narodowych. To są rzeczywiście takie wspaniałe rzeczy. To są plusy misji. Mamy wytchnienie, możemy podziwiać niesamowitą przyrodę, to co Bóg stworzył. To jest dla nas misjonarzy wspaniały przywilej.

Tych opowieści w książce jest ocean. Na koniec jeszcze jedna - ku zabawie.

Ku zabawie, ale i ku przestrodze. Dla młodych. Pewnego wieczora, gdy zamykałem misję, mój katechista powiedział, że chciałby poślubić kobietę, z którą przyszedł. Zapytałem, kiedy? Odpowiedział, że w święta Bożego Narodzenia. A to już było za dwa tygodnie, to był bardzo krótki czas. Zapytałem ją, czy jest katoliczką. Odparła, że nie. Chrześcijanką? Też nie. Ale chce mieć katolicki ślub, być katoliczką. Zacząłem tłumaczyć, że jeśli chce się wierzyć, to trzeba wiedzieć, w kogo się wierzy. Trzeba najpierw poznać. A dwa tygodnie to jest bardzo krótki czas, żeby poznać pana Jezusa i żeby w naszej religii zawrzeć małżeństwo. On wytaczał argumenty, że on ją nauczy. Tłumaczyłem, że dla mnie to jest niewystarczający czas, że ja nie mogę ich pobłogosławić, nie mogę formalnie zalegalizować tego związku w imię Kościoła, jako proboszcz parafii. Dyskusja była dość ostra. On argumentował, że już kupił krowy, że już we wsi ogłosił ten ślub, nie konsultując ze mną, co mnie bardzo podenerwowało. Powiedziałem, że się nie zgadzam i zamknąłem misję. Rozczarowany, został na lodzie, wrócił do swej wioski. Ale następnego dnia o tej samej porze znów się pojawił. To już było o zmroku, więc tę panią, z którą przyszedł nie bardzo rozpoznawałem. Wydawało mi się, że to inna osoba była. Pytam go o to. A on odparł, że dzisiaj to już przyprowadził taką kobietę, która jest gotowa. Jest dobrą katoliczką, ma w papierach, że była ochrzczona. Proszę, mogę z nią porozmawiać, by się przekonać, że ona wszystko wie. Ona jest przygotowana, by wyjść za niego za mąż. Sam już bowiem nie może żyć. Na święta chce wziąć ślub. Pobłogosławiłem. Jednak może nieroztropnie zrobiłem, bo żyli później razem tylko rok. Potem ona od niego uciekła.

Wiele walorów ma książka ojca Bogusława Dąbrowskiego "Spalić paszport". Jeszcze powiedzmy, na jaki cel ta książka jest przeznaczona.

Zbiór tych różnych historyjek, które mi się przytrafiły, i tych radosnych, i tych smutnych, i tych tragicznych, zebranych przeze mnie przez 16 lat, składa się na książkę "Spalić paszport". A sprowokowała mnie do tego konieczność utrzymania szkoły technicznej w Ugandzie. W tej szkole zawodowej młodzież ma się przygotowywać do życia, żeby mieć zawód, żeby sobie radzić. Las posadziliśmy, więc uczymy stolarzy. Zakupiliśmy komputery. Mamy kursy sekretarek, gotowania, fryzjerstwa. Mamy również kursy obróbki metalu dla chłopców. Będzie elektryczność. Rozwijamy działalność. Na razie mamy 80 studentów. Chciałbym, żeby było ich 200 w najbliższym czasie. Niektórzy nie mają możliwości zapłacenia, bo są albo sierotami, albo tam, gdzie mieszkają są prowadzone jakieś działania wojenne. Więc się boją. Nie ma im kto tych pieniędzy dać. Potrzebujemy też funduszy na opłacenie nauczycieli. Stąd powstał pomysł napisania tej książki. Część pieniędzy z jej sprzedaży zostanie przeznaczona na tę szkołę techniczną - Technical Institute in Kakooge imienia Jana Pawła II.

Bardzo dziękuję za rozmowę.


Sprawdź: pogoda długoterminowa
Bogdan Zalewski

...

Warto zawsze przypomniec tych swietych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:34, 08 Cze 2017    Temat postu:

„Nasi” męczennicy. Błogosławieni Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski
Łukasz Kobeszko | Czer 08, 2017
AP/FOTOLINK
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Żyjemy w takich czasach, że o nowych chrześcijańskich męczennikach słyszymy regularnie. Egipt, Syria, Irak, Indie – tam wciąż zabija się z powodu wiary w Chrystusa. Zapominamy jednak, że w Polsce mamy „swoich własnych” współczesnych męczenników.


L
iturgiczne wspomnienie franciszkanów: Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego – zamordowanych w sierpniu 1991 roku w peruwiańskiej wsi Pariacoto – było obchodzone 7 czerwca w Polsce i Peru dopiero po raz drugi. Zgodnie z zasadami kanonicznymi kult błogosławionych w Kościele katolickim ma charakter przede wszystkim lokalny. Jednak postacie polskich franciszkanów stały się dzięki tej beatyfikacji tak znane, że ich kult daleko już wykroczył poza diecezje w Polsce i Peru.

Dzień wspomnienia najnowszych polskich męczenników powinien nie tylko wiązać się z przypomnieniem ich sylwetek, ale również uświadomieniem sobie, że droga oddania życia za Chrystusa nie jest zarezerwowana tylko dla chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w Afryce lub Azji.
Zwykli chłopcy z Małopolski

Przyszli męczennicy należeli do pokolenia Polaków urodzonych na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, które w dorosłość wkraczało mniej więcej w 1980 roku. Pokolenie to dojrzewało w szczególnych okolicznościach: entuzjazmu po wyborze Karola Wojtyły na papieża, narodzinach „Solidarności”, ale też, po próbie zduszenia wolnościowych aspiracji społecznych po wprowadzeniu stanu wojennego. Wielu młodych ludzi, wzorując się na Janie Pawle II lub kardynale Stefanie Wyszyńskim, wybierało drogę życia kapłańskiego lub zakonnego.
Czytaj także: „Nie czuję żalu do morderców, tylko przebaczenie”. Rozmowa z matką bł. Zbigniewa Strzałkowskiego

Przyszli franciszkanie mieli dość podobne życiorysy. Pochodzili nawet z tego samego regionu: Małopolski, słynącej od dekad z religijności i licznych powołań. Michał Tomaszek urodził się Łękawicy na Żywiecczyźnie, Zbigniew Strzałkowski – w Tarnowie. Obydwaj przyszli na świat w wielodzietnych rodzinach rolniczych.

Michał, od dziecka był ministrantem i stosunkowo wcześnie zdecydował o byciu zakonnikiem, bo zaledwie po ukończeniu podstawówki wstąpił do franciszkańskiego niższego seminarium duchownego w Legnicy. Od razu po maturze, którą zdał w 1980 roku rozpoczął nowicjat w klasztorze w Smardzewicach na ziemi łódzkiej.

Ówcześni współbracia wspominają do dzisiaj jego radykalną postawę wiary: czasami spędzał całe noce na samotnej modlitwie w kaplicy, jak również mawiał, że nie zawahałby się oddać życia dla Chrystusa. Praktycznie nie rozstawał się też z przywiezioną z domu figurą Matki Bożej.

Trochę starszy Zbigniew przed wstąpieniem do zakonu ukończył technikum mechaniczne i przez krótki czas pracował w jednym z tarnowskich przedsiębiorstw budowlanych. Podobnie jak Michał, swój nowicjat zakonny odbył w Smardzewicach. Losy obydwu młodych franciszkanów ponowie splotły się podczas studiów w Wyższym Seminarium Duchownym Ojców Franciszkanów w Krakowie, znajdującym się przy słynnym kościele świętego Franciszka niedaleko Plantów.

Michał i Zbigniew w tym samym czasie – 7 czerwca 1986 roku – przyjęli święcenia we Wrocławiu z rąk kardynała Henryka Gulbinowicza, choć różnych stopni: Michał został diakonem (prezbiterem zostanie rok później), a Zbigniew kapłanem.
Na misyjnym szlaku

W Europie Wschodniej coraz bardziej zbliżały się przemiany polityczno-ustrojowe, jednak świeżo wyświęceni małopolscy franciszkanie czuli, że zostali powołani do głoszenia Ewangelii i sprawowania sakramentów wśród ludów na dalekich kontynentach, gdzie sytuacja społeczna była o wiele bardziej dramatyczna i niestabilna niż w zmieniającej się Polsce. Złożyli więc podanie do władz zakonnych o pozwolenia na wyjazd na misje.

Gdy przygotowywali się do wyjazdu, o. Michał pracował w Zgorzelcu z dziećmi niepełnosprawnymi, a o. Zbigniew pełnił funkcję wicerektora, wychowawcy i katechety w niższym seminarium franciszkańskim w Legnicy, tym samym, do którego przed laty wstąpił młody Michał.
Czytaj także: Krzysztof Hołowczyc ambasadorem akcji „Samochód dla Pariacoto”

Pierwszy opuścił Polskę o. Zbigniew, który w grudniu 1988 roku przez Moskwę poleciał do stolicy Ekwadoru. Tam trafił do małej miejscowości Pariacoto w Andach, należącej do peruwiańskiej Prowincji Franciszkańskiej świętego Antoniego i bł. Jakuba Strzemię. W lipcu następnego roku do Pariacoto dotarł o. Michał.

Gdy jeszcze w rodzinnym kraju ostrzegano duchownych, że sytuacja w Peru ma charakter przewlekłej wojny domowej pomiędzy rządem a maoistowską partyzantką skupioną wokół organizacji „Świetlisty Szlak” (hiszp. Sendero Luminoso), o. Zbigniew zwykł powtarzać: „Gdy się jedzie na misje, trzeba być gotowym na wszystko”.

Po intensywnym kursie hiszpańskiego zakonnicy przystąpili do rozbudowy punktu duszpasterskiego i parafii w Pariacoto. O. Zbigniew miał duże zdolności organizacyjne, ale również pomagał chorym i uczył dzieci odpowiedniego stosunku do przyrody i zwierząt. O. Michał z kolei niemal od razu złapał dobry kontakt z młodzieżą, prowadził dla niej katechezy, odprawiał codzienną mszę i liturgię godzin oraz grał na gitarze i organizował zajęcia sportowe.
Świadectwo zbrodniarza

Duchowni pomagali również miejscowej ludności indiańskiej w budowie infrastruktury i uczyli nowoczesnych metod gospodarowania na roli. Po niespełna dwóch latach ich misyjnej posługi, na początku 1991 roku parafia w Pariacoto gromadziła ogromną liczbę wiernych.

Działalność franciszkanów była solą w oku radykalnej partyzantki Świetlistego Szlaku, zarzucającej misjonarzom z Europy wspieranie „kolonizacji kraju przez Zachód” i odciąganie Peruwiańczyków od walki o wyzwolenie społeczne.

9 sierpnia 1991 roku uzbrojona grupa partyzantów wtargnęła do wioski po wieczornej liturgii. Po wkroczeniu do domu parafialnego pod lufami karabinów przez pół godziny próbowała „wyjaśnić” zakonnikom, że religia to „opium dla ludu” i „narzędzie międzynarodowego imperializmu”. Potem związanych ojców Michała i Zbigniewa zabrała samochodem na pobliski cmentarz, gdzie dokonano egzekucji strzałami w tył głowy. Gdy partyzanci odjechali, miejscowi zabrali ciała i szybko usypali na miejscu ich kaźni mogiłę z kamieni i prowizorycznym krzyżem.
Czytaj także: Ci Koptowie mogli wyrzec się wiary i przeżyć. Wszyscy odmówili…

Proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym w Peru rozpoczął się już w 1996 roku. W 2015 roku papież Franciszek promulgował dekret o męczeństwie obydwu zakonników (trzecim był ks. Alessandro Dordi) z powodu nienawiści do wiary (łac. odium fidei). Skazany w 2006 roku na dożywotnie więzienie lider Świetlistego Szlaku Abimael Guzmán niedługo przed beatyfikacją zeznał, że decyzja o zabiciu franciszkanów została podjęta na wysokim szczeblu organizacji, gdyż uznano ich działalność za szczególnie groźną.

Guzmán został jednym ze świadków podczas procesu beatyfikacyjnego, gdzie potwierdził, iż oo. Michał i Zbigniew byli ludźmi autentycznej i bezkompromisowej wiary. W ostatnich słowach swoich obszernych zeznań nagranych w peruwiańskim więzieniu i przesłanych do Watykanu przywódca partyzantów stwierdził, że zlecenie zabójstwa zakonników było wielkim błędem i poprosił Kościół i katolików o wybaczenie popełnionej przez jego ludzi zbrodni.

...

Przypominajmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:40, 08 Cze 2018    Temat postu:

Ostatnie chwile przed śmiercią polskich męczenników z Peru. Świadek opowiada
Przemysław Radzyński | 07/06/2018

EAST NEWS
Udostępnij
Jak wyglądały ostatnie chwile życia bł. o. Michała Tomaszka i bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego? Jak wielki wpływ miała ich męczeńska śmierć na obecne życie lokalnego Kościoła? Opowiada s. Berta Hernandez, świadek wydarzeń z 9 sierpnia 1991 roku w Pariacoto.

Terroryści i polscy zakonnicy
9 sierpnia 1991 roku we franciszkańskiej parafii w Pariacoto pojawili się terroryści Świetlistego Szlaku (hiszp. Sendero Luminoso). Ukradli dwa parafialne samochody – w jednym był o. Michał Tomaszek OFMConv., w drugim – o. Zbigniew Strzałkowski OFMConv.

Czytaj także: „Nasi” męczennicy. Błogosławieni Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski
„Do jednego z samochodów przyszedł terrorysta i zaczął obrażać ojców, zarzucając im różne rzeczy. Z wielką agresją i nienawiścią pytał, czy ojcowie znają wszystkie okoliczne wioski i czy wiedzą, jaka tam panuje bieda. Chciał w ten sposób udowodnić, że misjonarze przyjechali do Peru pod pretekstem pomocy ubogim, a w rzeczywistości trzymają z burżuazją i bogatymi” – relacjonuje s. Berta*.

Terroryści zarzucali ojcom, że usypiają naród i oszukują go, mówiąc o Dobrej Nowinie i głosząc pokój. Świetlisty Szlak myślał zupełnie odwrotnie – nawoływano do agresji i przemocy, a – według nich – postawa franciszkanów miała opóźniać ich rewolucję.

„Mówili, że religia jest opium dla ludu. Zarzucali ojcom, że z zagranicy przywożą pieniądze i kupują samochody; że de facto należą do burżuazji. O. Michał z całkowitym spokojem powiedział: jeśli popełniliśmy jakiś błąd, to wykażcie to nam – powiedzcie, co złego zrobiliśmy. Nie odpowiedzieli” – wspomina s. Berta.



Jak baranki prowadzone na rzeź
Inny rzekomy dowód na imperialne wykorzystywanie ubogiej peruwiańskiej ludności? Mimo że zakonnicy dysponowali samochodami, prosili ludzi, żeby udostępnili im… konie. W rzeczywistości, do najwyżej położonych osad andyjskich nie można było dotrzeć inaczej, jak wierzchem. Na ten zarzut o. Zbigniew, także z wielkim spokojem powiedział: „Przyjacielu, Pan Jezus jeździł na ośle”.

„Podziwiałam ich spokój. Gdybym była na ich miejscu, wybuchłabym gniewem i agresją. Oni odpowiadali całkiem spokojnie. Widać było też w tym działanie łaski Bożej, że potrafili w takiej sytuacji się opanować. Podziwiałam ich spokój do końca. Patrzyłam na nich, jak na baranka prowadzonego na rzeź” – mówi s. Berta.

Atmosfera robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Ojcowie spojrzeli na siebie porozumiewawczo. O. Michał wypowiedział do o. Zbigniewa bardzo krótkie stwierdzenie. S. Berta nie zrozumiała, bo to było po polsku. Po całym zajściu i konsultacji z innymi franciszkanami przypuszcza, że chodziło o „umrzemy” albo „zabiją nas”.

Czytaj także: Krzysztof Hołowczyc ambasadorem akcji „Samochód dla Pariacoto”
OSTATNIE GODZINY ŻYCIA STRZAŁKOWSKIEGO I TOMASZKAGaleria zdjęć


Strzały słyszane z oddali
Terroryści postanowili kierować się ku górze. Gdy zorientowali się, że w samochodzie jest też s. Berta, kazali jej wysiąść.

„Ja sama wtargnęłam do tego samochodu. Nie mogłam ich zostawić. To byli przecież bardzo młodzi kapłani. Przyjechali z dalekiego kraju, opuścili swoją ojczyznę, swoich bliskich, żeby przyjechać do mojego kraju, poświęcić się dla moich rodaków. Być z nimi – to był mój obowiązek. Z jednej strony zależało mi na tym, żeby wiedzieć, gdzie i po co ich wywożą, a z drugiej trochę ich pocieszyć, uspokoić, że nie są sami” – opowiada s. Berta.

O. Zbigniew w obawie o siostrę zaczął ją prosić, żeby wyszła z samochodu. Ona była nieugięta. Dopiero jeden z terrorystów wypchnął ją karabinem. Biegła jeszcze przez chwilę za samochodami, ale auta przyspieszyły. Zatrzymały się jeszcze przy jednym z mostów, ale tylko po to, żeby go podpalić, by nikt nie ruszył za porywaczami. Terroryści razem z ojcami jechali w górę, gdzie znajduje się cmentarz i stara część wioski (m.in. ze zniszczonym po trzęsieniu ziemi kościołem).

„Mniej więcej po godzinie, półtorej wróciłam do kościoła w Pariacoto. Ze strony, w którą pojechali terroryści z ojcami, dało się słyszeć strzały – około pięciu strzałów. Echo dobrze niosło ten głos z gór do parafii usytuowanej na dole” – relacjonuje s. Berta.



Pielgrzymki do franciszkańskich męczenników
Co stało się w Pariacoto po śmierci ojców Tomaszka i Strzałkowskiego? „Dużo się zmieniło. Wśród prostego ludu wzrosła wiara. Zobaczyli, że warto żyć dla wartości, a nawet poświęcić dla nich życie. Ojcowie pozostali wierni swoim wartościom, nie wycofali się, nie stchórzyli. To zmieniło mentalność miejscowej ludności. Wzmocniło ich” – wspomina s. Berta.

Rok później policja złapała Abimaela Guzmána, głównego ideologa Sendero Luminoso, a także innych przywódców Świetlistego Szlaku.

„Ludzie mogli wtedy odetchnąć. Nie widzieli już zagrożenia – nie było już napadów, wybuchów. Zobaczyli światełko nadziei. I to był wpływ męczenników” – mówi s. Berta i dodaje, że ludzie nabrali odwagi, przebudzili się z letargu.

Wzrasta też ich wiara. Do kościoła w Pariacoto, gdzie spoczywają ciała franciszkańskich misjonarzy-męczenników, pielgrzymują nie tylko miejscowi, ale także Peruwiańczycy, którym podróż zajmuje cały dzień.

Czytaj także: Bł. Anastazy Pankiewicz: męczennik, który stracił dłonie, gdy pomagał więźniowi


Błogosławieni, którzy działają od razu
„Widać, że nie tylko w tej okolicy, ale i w całym kraju zaczęto bardziej szanować duchowieństwo. Wielu ludzi modli się do Pana Boga przez ich wstawiennictwo. Za pośrednictwem o. Michała modli się dużo dzieci i młodzieży, a za pośrednictwem o. Zbigniewa – głównie ludzie starsi i chorzy, bo tym grupom szczególnie poświęcali się zakonnicy” – zauważa s. Berta.

Przełom nastąpił także w życiu s. Berty, która ma świadomość, że to, czego była świadkiem jest zobowiązaniem także dla niej – do ciągłego nawracania się i wzrastania w wierze:

Moje życie dzieli się na dwie części. Na to przed i to po męczeńskiej śmierci ojców Michała i Zbigniewa. To było dla mnie jak nowe narodziny. Mimo że jestem siostrą zakonną i wiem, że potrzeba ciągłego wzrostu w wierze, to u mnie to zadziało się dopiero po ich śmierci – do dziś to odczuwam. Czuję na co dzień ich obecność, to, że wstawiają się za mną i mi pomagają. To są błogosławieni, którzy działają od razu, nie czekają – proszę ich i praktycznie zaraz otrzymuję. Aż czasami nie chce się wierzyć, że są tak skupieni, że z uwagą mnie wysłuchują.


*S. Berta Hernandez ze Zgromadzenia Sług Najświętszego Serca Pana Jezusa. Peruwiańska zakonnica była świadkiem porwania i wywiezienia na miejsce egzekucji pierwszych polskich błogosławionych misjonarzy-męczenników: Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka. Od początku ewangelizowała z franciszkanami w Andach. Na początku czerwca na zaproszenie franciszkanów po raz pierwszy przyleciała do Polski.

...

Wspaniali ludzie. Obok w bratniej Boliwii (praktycznie ci sami Indianie) Helena Kmieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:37, 09 Cze 2018    Temat postu:

Wspomnienie męczenników – oficjum
07.06.2018 Redakcja Z kraju
7 czerwca jest po raz drugi obchodzone wspomnienie liturgiczne Błogosławionych Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka, franciszkańskich misjonarzy męczenników z Peru. Jesteśmy w posiadaniu polskiego tłumaczenia formularza liturgicznego na ten dzień, które otrzymaliśmy z Kurii Prowincjalnej franciszkanów z Krakowa. Zachęcamy do skorzystania z niego w dzisiejszej liturgicznej modlitwie Koscioła.

Wspomnienie dowolne

Błogosławionych Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego

Teksty wspólne o wielu męczennikach

Zbigniew Strzałkowski urodził się w Tarnowie (Polska) w 1958 roku. Złożył pierwsze śluby w Zakonie Braci Mniejszych Konwentualnych w 1980 roku, a w roku 1986 przyjął święcenia kapłańskie; po okresie bycia wychowawcą w niższym seminarium w Legnicy, rozpoczął pracę misyjną w Peru. Michał Tomaszek urodził się w Łękawicy (Polska) w 1960 roku. Złożył pierwsze śluby w Zakonie Braci Mniejszych Konwentualnych w 1981 roku, a w roku 1987 przyjął święcenia kapłańskie; po okresie pracy duszpasterskiej w Pieńsku wyjechał na misję do Peru.

W rozległej parafii Pariacoto (diecezja Chimbote), powierzonej Zakonowi, przebywali niemal dwa lata, starając się realizować wspólnotę franciszkańską i służyć ludowi, odwiedzając wioski andyjskie oraz oddając się ofiarnie posłudze pastoralnej i charytatywnej. Wieczorem 9 sierpnia 1991 roku, po doraźnym procesie, zostali zamordowani niedaleko wioski przez partyzantów organizacji komunistycznej „Świetlisty Szlak”.

KOLEKTA

Boże, który powołałeś błogosławionych Michała i Zbigniewa, kapłanów, do naśladowania Chrystusa za wzorem św. Franciszka z Asyżu, † i dla dobra ludu im powierzonego umocniłeś ich Twoim Duchem aż do męczeństwa *, spraw, abyśmy za ich wstawiennictwem wzrastali w miłości do Ciebie i w łaskawej służbie wobec najmniejszych. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.

Godzina czytań

II Czytanie

Z Homilii bł. Zbigniewa, kapłana i męczennika

(Legnica, 5 czerwca 1988. Kraków, Archiwum Prowincjalne OFMConv)

W kapłanie, pośród ludzi, obecny jest Chrystus

Drodzy Bracia i Siostry, wszyscy jesteśmy zjednoczeni w jedną wspólnotę Bożą, w jednym kapłaństwie Chrystusa, jedną wiarą, tymi samymi ślubami zakonnymi.

Radość jest uczuciem i stanem, którego nie da się zamknąć w sobie, który potrzebuje wyrazu zewnętrznego, a wręcz domaga się dzielenia nim z innymi. To kapłaństwo Chrystusowe niesie człowiekowi i światu wolność, czyli wolność od grzechu, niesie człowiekowi i światu nadzieję, czyli nadzieję szczęścia wiecznego. Te właśnie wartości dla człowieka, dla chrześcijanina spływają z krzyża Chrystusowego, bo Chrystus jest najwyższym i jedynym kapłanem. Kapłani, którzy poprzez pokolenia znaczą historię rodzaju ludzkiego na ziemi, to tylko ci, na których spoczywa moc kapłaństwa Chrystusa. Przez nich Chrystus jest obecny w życiu człowieka i w dziejach świata. Każdy kapłan dzieli to, co przeżył Chrystus, każdy kapłan solidarnie ze swoim mistrzem doświadcza tego, co On zniósł dla naszego zbawienia. Przeglądając karty Ewangelii, wsłuchując się w to natchnione słowo czytane w kościele, widzimy Chrystusa-Kapłana samotnego, bo Chrystus przynosząc miłość człowiekowi pozostał samotny. Przynosząc dobrodziejstwo narodowi wybranemu i całemu rodzajowi ludzkiemu, spotkał się z niezrozumieniem. Jedynym, który Go zrozumiał, był Jego Ojciec Niebieski. Chrystus-Kapłan przyszedł, aby z miłości do Ojca i z miłości do człowieka złożyć ofiarę. To jest ofiara bezinteresowna, ofiara najwyższa, bo ofiara z samego siebie. Chrystus-Kapłan, głosząc Dobrą Nowinę doświadczał utrudzenia i zmęczenia. I tego wszystkiego będzie doświadczał każdy kapłan, który przyjmuje kapłaństwo Chrystusa, który decyduje się wiernie iść krok za krokiem za swoim Mistrzem Chrystusem.

Najważniejszym w życiu zakonnym pod przewodnictwem duchowym św. Franciszka, jest jego spojrzenie na kapłaństwo, jest jego postawa wobec kapłaństwa i wobec kapłanów. W pouczeniach dla braci powiedział jednoznacznie i kategorycznie, że w osobie kapłana trzeba przede wszystkim czcić Chrystusa obecnego wśród ludzi. Chrystus staje wśród nas w osobie kapłana, staje wśród nas, aby nadal przez usta kapłana głosić Dobrą Nowinę, żeby nam, małodusznym, mówić: „Odwagi!”, żeby nam mówić: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”; żeby do każdego z nas wątpiącego, załamującego się powiedzieć: „Starczy ci Mojej łaski”.

Responsorium J 12, 24-25; 18, 8. 9

W.Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. * Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

K.Jeżeli Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść * Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś.

W.Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

MODLITWA

Boże, który powołałeś błogosławionych Michała i Zbigniewa, kapłanów, do naśladowania Chrystusa za wzorem św. Franciszka z Asyżu, † i dla dobra ludu im powierzonego umocniłeś ich Twoim Duchem aż do męczeństwa *, spraw, abyśmy za ich wstawiennictwem wzrastali w miłości do Ciebie i w łaskawej służbie wobec najmniejszych. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.

...

Wspaniali ludzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:38, 14 Sie 2018    Temat postu:

Peru: zamordowano hiszpańskiego jezuitę
W Peru zamordowano hiszpańskiego jezuitę. Od 38 lat był misjonarzem w północnej cześci peruwiańskiej Amazonii posługując wśród tubylczych plemion. To już 22 kapłan zamordowany od 1 stycznia tego roku.
Tematy
2018.08.11 O. Carlos Riudavets Montes, zamordowany w Peru
Paweł Pasierbek SJ – Watykan
Pragniemy wyrazić nasze cierpienie i ból z powodu śmierci o. Carlosa Riudavetsa oraz potępić wszelkie przejawy przemocy – napisali w specjalnym oświadczeniu peruwiańscy jezuici. Jednocześnie wyrazili przekonanie, że władze cywilne zdołają wyjaśnić przyczyny tej zbrodni i okoliczności, które do niej doprowadziły.
Ciało 73. letniego hiszpańskiego jezuity znaleziono wczoraj rano, 10 sierpnia, w rezydencji, w której mieszkał. Na jego ciele widoczne są głębokie rany kłute, ręce były związane, a usta zakneblowane.

..

Poszedl sladami naszych...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy