Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:00, 08 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
Wiele osób szybciej i łatwiej wchodzi w łączność duchową z Chrystusem Panem rozważając bezpośrednio Jego słowa, a pomocą jest im właśnie wielka różnorodność i bogactwo wyboru tematów, np. z Kazania na Górze czy z przypowieści. Należy samemu wybierać strawę najodpowiedniejszą dla siebie. Bóg nas nie pragnie krępować; pragnie z nami być! Dlatego „stopnie” są konieczne, że do Boga się idzie (a nie stoi), ale trzeba wybierać te, które nas lekko niosą ku Niemu.
Wielość form jest właśnie wyborem dla nas. Ponieważ ludzie są różni! Najlepiej po prostu iść z rytmem roku. W marcu drogi krzyżowe w maju majowe w czerwcu czerwcowe w lipcu lipcowe w sierpniu i październiku Rozaniec w grudniu roraty. Wtedy jest naturalnie. Bóg potrafi przyjść zawsze do nas. Nie można się zasklepiać na jednym na zawsze bo mamy postępować ku Bogu a nie stać w miejscu.
Różaniec nie może być traktowany jako pokuta, forma wewnętrznego przymusu. I nie trzeba się uważać za kogoś „gorszego” od innych, dlatego że trudno nam przychodzi odmawianie różańca. Różaniec nie jest obowiązującą dla katolików formą modlitwy, a jedną z wielu form, które nam Kościół w swojej mądrości podaje do wyboru. I nie ubliża w niczym Maryi Pannie to, że ktoś nie ma pociągu do tej właśnie formy modlitwy.
Nie musicie uwielbiać Rozanca! Mieć do niego pociąg. To nie jest sport dla przyjemności. Oczywiście jedna dziesiątka dziennie nikogo nie powali wielkim wysiłkiem. Problemem może by. część a wręcz cały Różaniec na dzień. Oczywiście nie należy się zmuszać jeśli nie idzie. To jest propozycja.
Maryja jest naszą pośredniczką i działa jako taka, podając różne propozycje. Serce Jej zranić może ten, kto do Jej Syna nie dąży, nie pragnie Go poznać, nie chce Jego miłości i szydzi z Jego ofiary. Natomiast ten, kto kocha Jej miłość – Jezusa – i stara się do Niego zbliżyć tą z dróg, którą dotrze najszybciej, taki człowiek ma całą pomoc Matki Bożej, która jest też i naszą Matką, doświadczoną, mądrą i radującą się z naszych starań. Trudność odmawiania różańca może być znakiem, że nie tą metodą mamy szukać zbliżenia z Panem. Być może On sam pragnie nami kierować i pragnie zupełnego uciszenia w nas, aby mógł przemówić do oczekujących w milczeniu.
Straszne jest jedynie dążenie OD Boga w przepaść. Natomiast gdy ktoś dąży do Boga to jest w porządku. Matka też do niego dotrze nawet gdy Różaniec idzie mu jak po grudzie. Ale oczywiście jak mówię bez przesady że ktoś nie daje rady jednej dziesiątki odmówić! Natomiast część już niekoniecznie jeśli jest ściana.
Trzeba prosić nie tyle o pomoc w odmawianiu różańca, ile o pomoc w naszym dążeniu do złączenia się z Chrystusem Panem, o wskazanie właściwych metod, o jaśniejsze ukazanie nam, jak właśnie my możemy się zbliżyć ku Niemu. I o to właśnie powinniśmy prosić Maryję. Ona bez wątpienia wskaże nam tę naszą własną dróżkę.
Absolutnie celem nadrzędnym jest złączenie z Bogiem i o to mamy prosić! Nawet nie o to aby lepiej się modlić! Tylko aby lepiej zjednoczyć się z Jezusem. A wtedy już Bóg sobie ,poradzi'...
A jako codzienne źródło tematów do medytacji powinny nam służyć Ewangelie lub całe Pismo święte, bo bez poznania nie może być zażyłości, tak jak bez wielu i ciągłych rozmów nie może być przyjaźni. Chodzi tylko o to, abyśmy rozmawiali ochoczo i szczerze, a o czym, to już On sam zadecyduje. Pozwólmy Mu na to i nie stawajmy się żołnierzem tak karnym, że aż mechanicznym. Mamy stawać się żołnierzem wiernym i gotowym na wszystko.
Tak więc radziłbym Ci czytać i rozmyślać z Pismem świętym w ręku, sięgając do tajemnic różańcowych, ale nie tylko do nich.
Różaniec to tylko przykład! Wzorcowy pokaz jak to należy robić! Biblia opisuje nieporównanie więcej wydarzeń z życia Jezusa a przeciez nie ma tu ,niewaznych'. Ponadto poza Ewangeliami są inne księgi i każda jest dobra! Czy zajęcie się Księga Rodzaju nie pomoże nam w drodze do Boga? Oczywiście że tak! Nie należy tego traktować jak jakąś historię która była minęła i teraz jest jakaś basnia! Natura ludzka jest niezmienna! Czy sytuacja z Kainem i Ablem to już przeszłość i nigdy się coś takiego nie zdarzy? No oczywiście że zdarza się ciągle. Przypominam że Abel to zapowiedź Chrystusa i ta sytuacja jest dosłownie taka historia jak ukrzyżowanie. Albo Noe. To nie jest historia o ,wielkiej wodzie' tylko znowu ratunek dla Noego jest też obrazem jak Bóg chce nas przeprowadzić przez życie ku Niebu. Zatem Noe przechodzący od życia na ziemi przez potop do życia na nowej ziemi dosłownie zbawiony przez Boga ukazuje przejście z tego życia do wiecznego. Z Noego się śmiali że buduje arkę i jest głupi choć jak płacił przychodzili mu budować! Za pieniundze! Co pokazuje że to byli bardzo niefajni osobnicy. Więc wręcz jest to przejscie ziemi niewoli (wśród degeneratów) do ziemi obiecanej po potopie. Co od razu przywodzi na myśl wyjście Izraelitów z Egiptu bo to jest powtórzenie! Wyjście Egiptu też jest obrazem przejścia z życia ziemskiego do wiecznego. Biblia jest pełna powtórzeń aby nie było wątpliwości. Izrael wiele razy popadał w niewolę potem z niej wychodził do wolności grzeszył i znów niewola! Znane jest tylko wyjście z Egiptu! Ale ten motyw jest naprawdę wiele wiele wiele razy w Biblii! Nieustanne powtórzenia pokazują że tu nie ma przypadku tu jest nauka moralna! I od razu Polska! Ile razy tak było. Okres potopu czyli opresji potem powrót wolności po odparciu agresorów Jan III Sobieski potem znowu ,wojna polnocna' i opresja. Potem pokój i znów prusactwo zaczęło gnębić. Chwila pokoju i znowu pierwszy rozbiór znów pokój i Sejm Wielki a potem katastrofa zniszczenie państwa. Potem nadzieja czasów napoleońskich i odrębności tzw. Królestwa Polskiego zwanego precyzyjniej Kongresowym bo nie żadne to było Królestwo ani tym bardziej polskie. I skończone Powstaniem Listopadowym po czym długa noc i dopiero 1918 ale znów nadchodzi 1939 i aż do 1989 noc niewoli. Sam PRL zresztą miał też noce i dni. Do 49 jakieś nadzieje że Mikołajczyk potem stalinizm potem nadzieje na Gomułkę zawiedzione oczywiście. Potem okres odwilzy Gierka po czym Stan Wojenny. Ale znów przełom roku 1989 wielka ulga ale niestety zawód na całej linii i nadchodzi rok 2004 UE nowa niewola najstraszniejszą bo mentalna. Tkwi nie w czołgach samolotach rakietach imperium ale w mózgach zniewolonych. Mózgi w obcęgach. Nadzieja jednak mówi że teraz z kolei musi być wolność! Stąd oczywiście nie załamujemy się.
Jak widać więc historia biblijna mówi o nas! Nie powtarzają się osoby stroje państwa ale młyny historii mielą tak samo! Biblia nas uczy o naszych czasach a nie tylko historii. A jej nauka jest duchowa głównie! Nie jest jej celem geopolityka czy nawet sposoby radzenia sobie w życiu. Ale człowiek wzrasta w świecie i Biblia zgodnie z tym opisuje też życie w świecie! Ale ma cele inne wyższe. Przez studiowanie jej owszem uczymy się zasad historii ale ważniejsze że w tym samym czasie zbliżamy się do Boga jeśli daliśmy Mu zgodę. Boże działaj we mnie. Po to są rozważania modlitwy adoracje!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:59, 09 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
GŁÓD BOGA
25 IX 1976 r. Bartek o pewnym koledze, literacie, prosząc o pomoc dla niego.
– Jemu potrzebna jest teraz pomoc, taka jaką kiedyś dałaś mnie. On jest zmęczony i nie widzi przyszłości. Swoją pracę traktuje tak jak ty – pisze o tym, na czym się zna, ale brak mu nadziei, czegoś, dla czego warto żyć, dla czego chce się żyć. Jest znudzony życiem, jakie prowadzi, środowiskiem, wszystkim, do czego ciągnął, co pragnął osiągnąć, ale co okazało się „nie tym”. Miota się w duchu i szarpie ze sobą, nie widzi nowej drogi, bo jest zabłąkany: ze wszystkich stron krajobraz jest nieciekawy, smutny, we mgle.
Po prostu fenomenalne! Te rozmowy Anny z Bogiem i świętymi to najbardziej dostosowane do mnie objawienia! Jak widzicie mamy tu elite przedwojennej Polski czyli taka prawdziwa a nie łajno obecnie. To jest moja elita bo jak pisałem z tym co jest teraz się nie identyfikuje to jest taki syf że rzyg! Polska to była wtedy.
Widać też że Bóg nie tylko z prostaczkami rozmawia z dziećmi z wiosek! Tu akurat mamy absolutne szczyty społeczne Anna to zajmowała się historia kultury a przyjaciele to pisarze muzycy i to z przedwojennej Warszawy! W porównaniu z pastuszkami z wioski koło Fatimy to jest przepaść. A jednak i z nimi Bóg rozmawia bo? Nie ma w nich pychy! Jezdem megartystom! Intelektualisto hiper! Do takich Bóg nie podchodzi. Nie da się. Ale Anna taka nie była zupełnie jak ja.
I kogo mamy! Pisarz dążył do sukcesu i nagle stwierdza że świat literatury to nie jest to! Nie warto temu poświęcić całej duszy! Znamienne! Często młody myśli że najważniejszy jest sukces osiągnięcia że jak już będzie sławny to... Co? To będzie sławny! I co z tego? Brak sensu. I właśnie ten pisarz to sobie uświadamia.
Oczywiście wiemy, że jest głodny Boga. Po prostu każdy Go szuka i spodziewa się znaleźć pod postacią swoich pragnień. Ale Bóg jest sobą i nie stosuje się do pragnień fantazji ludzkiej. Jest większy niż możliwości naszej wyobraźni, nieskończenie bardziej poważny i wspanialszy. Ludzki robak, który szuka nory małej i ciasnej, zaskoczony zostaje, gdy ofiarowuje mu się najcudowniejszą niebosiężną gotycką katedrę. A Bóg nie chce ustąpić – to człowiek musi dorosnąć do swojego domu w wieczności.
I takie poczucie wypalenia to jest znak że już ten świat nie wystarczy. Potrzeba Boga! Ale to wiemy my! Ludzie żyjący z dala od Boga tego nie pojmują! Ponadto do Boga trzeba dojrzeć. I nie ma innej drogi! Bóg nie obniży swojej jakości żeby dostosować się do nas bo wtedy zaszedł by znany absurd dla ćwierćinteligentów czy Bóg może stworzyć kamień którego nie może unieść. Odpowiedź brzmi nie bo to jest absurd a Bóg jest doskonały więc nie ma w Nim żadnego absurdu. Tak więc nie ma i absurdu że Bóg zniży się do poziomu człowieka. Bóg podniesie człowieka do Swojego poziomu! To jak najbardziej!
A czym jest katedra, choćby najdoskonalsza, w porównaniu do naszego Domu: bez ścian i ograniczeń, domu pulsującego ogniem, w którym jest muzyka i cisza, życie przyjaźni, miłości i zrozumienia, samotność w złączeniu z Panem i rozkwit wszelkiej myśli, wiedzy, ogród wiecznie dojrzewający, a nie znający zgnilizny ani śmierci.
Kiedy tu będziesz – a wierzę w to – jaką radością będzie dla mnie móc ci ukazać nasze szczęście!
I to dostosowanie się człowieka do poziomu Boga jest właśnie wspaniale bo tamten świat jest wspaniały! Przecież jeśli masz żyć w norze lub popracować rok i przenieść się do pałacu to co? Powiesz a po co mam się wysilać? Absurd! Rzecz jasna gnić latami w norze to gorsza opcja niż rok pracy żeby przenieść się do pałacu! Tam jest takie szczęście że pałac to grajdołek! Tam są światy wręcz a nie jeden świat! Tam nie oglądasz świata Tolkiena poprzez nędzny serial ale na tamtym świecie wchodzisz w świat Tolkiena z marszu i widzisz jak on sobie to wyobrażał na żywo! W toku! To jest Niebo tu wszystko można!
Dobrze byłoby otworzyć mu oczy na nowe światy, o ile oczywiście on zechce. Jednak do jego wyobraźni powinno przemówić to, co jest pięknem. Nie jest zepsuty wewnętrznie, zachował wrażliwość sumienia. Ma do siebie wstręt, dlatego że przez wiele lat kąpał się w pozorach wartości; jadł rzeczy niestrawne w przekonaniu, że to, co mu zachwalają, musi być tego warte. Snobizmy i mody wreszcie sfermentowały w nim i teraz jest pusty, ale to jest właśnie pora dobra na chleb dla ducha. Spróbuj. (...)
Widzimy że jest wypalony bo sugerował się tym co było modne i za tym biegał a nie zajmował się tym co wartościowe! A wiemy co w sztuce potrafi być ,modne'. Ostatnio jest to co najbardziej syfiaste. Jesteś tym co jesz. Karmisz się syfem syfem się stajesz.
To jest genialne!
Dobrze byłoby otworzyć mu oczy na nowe światy
!!!
:0)))
Might and Magic! Dokładnie tak miałem! Byłem na wakacjach a tam Heroes of Might and Magic III! Otworzyć oczy na nowe światy!!! Po to była mi pokazana ta gra ewidentnie z tamtego świata! Po to Tolkien tworzył świat! Po to są te nowe światy literackie abyście otworzyli oczy na to że może by. inny świat czyli Niebo! A magia w sposób prymitywny ma pokazać że prawa fizyki będą tam niczym! Rzeczy będą się działy ot tak bo mają się dziać! Bóg nie potrzebuje czegokolwiek! Bóg tworzy ot tak! Ma być i jest! W jaki sposób? W nijaki! Bo Bóg tak chce! Co ciekawe tak powstają kiepskie scenariusze że wydarzenia wyskakują jak królik z kapelusza ,bo scenarzysta tak chce'! To daje poczucie zwłaszcza fantastom że ,w fantastyce można robić co się chce'. Tylko że im wychodzą gnioty a Bogu arcydzieła! Bo owszem można co się chce tylko efekt końcowy ma być dobry!
Prosi o to wiele osób, w tym rodzice i jego polegli koledzy, a to jest dla mnie i dla ciebie ważne, prawda? (...) Zależy mi na tym. Widzę, jak się chłopak męczy, a bądź co bądź walczył i drogie mu jest to, co nam, a tylko przesłonięte zostało na pewien czas przez snobistyczne środowisko, z którego już się wydobywa.
Był to twórca który walczył w Powstaniu najwyraźniej. Jak wiemy wielu było artystów wtedy w 1944. Zaszkodziło mu snobistyczne środowisko! Jak widać są to sekty. Sekty artystyczne nazywamy ,środowiskiem snobow' jest to rak kultury. Nota bene mamy obecnie wszystkie instytucje kulturalne opanowane przez takich! Skutki są potworne! Co chwila słyszymy o jakiejś ohydzie zachwalanej przez patomedia! I masy ćwierćinteligentów sala drzwiami i oknami żeby konsumować syf! Skutki tego są tragiczne! To nie są żarty to naprawdę szkodzi! Kultura mocno oddziałuje na człowieka a więc syf mocno demoluje wnętrze! Musicie unikać tego co ,wszyscy chwala' a co was odpycha. To zapewne będzie taka sytuacja!
Piękny fragment o kulturze który wydziele aby nie umknął zbyt szybko z pola widzenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:04, 10 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
Mówi ojciec Ludwik.
– Musisz pamiętać o tym, że jesteś my twoimi rzeczywistymi przyjaciół mi, to jest, że rozumiemy cię, kochamy i nie zwracamy uwagi na drobnostki, ponieważ łaczą nas sprawy niezmiernie poważne i tylko one mogą wpłynąć na nasze wzajemne stosunki. Powinnaś czuć się względem nas zupełnie swobodna, nieskrępowana i szczera.
...I nie zwlekaj dłużej ze spowiedzią . Bez Chrystusa życie nasze nie ma blasku, szare jest i martwe, podczas gdy przy Nim rozwijamy się i przynosimy owoce.
Życie bez Jezusa jest szare wręcz martwe. Strupieszale. A życie z Nim to stan łaski uświęcającej stąd spowiedź jest wspaniała możliwością oczyszczenia a nie ciężkim obowiązkiem do odrobienia!
Mów Jezusowi o wszystkich problemach
15 X 1978 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Pytasz, jak masz się poddać działaniu woli Boga, jak zbliżyć się ku zażyłości z Chrystusem. Mów Mu o wszystkich swoich problemach – zamiast z ludźmi, mów z Nim. Nie próbujesz nawet. Staraj się pomówić z Nim o tym.
Otóż to! Ludzie biegną do ludzi z problemami a ci ich nie rozwiążą tylko dołożą swoich! Bo nawet gdyby chcieli nie potrafią! Co wy możecie? Sami wiecie że nic! A Bóg dał życie tu aby człowiek nauczył się polegać na Bogu bo w Raju nie zdał egzaminu! I tak wszystko jest od Boga! To nie jest żadnen ewenement że zwracasz się do Stwórcy z problemami w tym co On stworzył.
Proś Go o pomoc w darowaniu przez ciebie win, proś o umiejętność zapominania i darowywania. Dziękuj Mu też za wszystko, co otrzymujesz; bo wdzięczności trzeba się uczyć. Nie poddawaj się „nastrojom”, pokusom i zmęczeniu. Ufaj Chrystusowi we wszystkim i staraj się odczytywać Jego wolę, nie twoją. Proś o ciszę wewnętrzną i spokój, a tych, których życiem duchowym lub zdrowiem jesteś zatroskana, polecaj Panu szczególnie.
10 I 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Staraj się dzię kować za wszystko, co ci dzień przyniesie, a wieczorem za to, co otrzymałaś. Dotyczy to wszelkiego dobra, o jakim się dowiadujesz, którego doświadczyli twoi bliscy i ci, za których prosicie (którzy też powinni być wam bliskimi).
Tak! dosłownie we wszystkim należy prosić o pomoc! A także dzięki czynić. Wdzięczności trzeba się uczyć! Zatem nie miejcie pretensji że ktoś jest niewdzięczny za wasze dobro. Po prostu nie potrafi tego!
Dobrze, że wiesz o swojej słabości
5 II 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Dobrze, że o tym mówisz. Rzeczywiście jesteście słabi i mało możecie, prawie nic, lecz Bóg może wszystko, i to tylko jest ważne. Dobrze by było, abyś zawsze pozostawała w świadomości swojej nieudolności i słabości, bo nic tak nie szkodzi, jak mniemanie, że się samemu coś robi (dużo i dobrze), podczas gdy to czyni Jezus przez was.
Dokładnie! Nic nie możemy! I tu pisząc ja nie nawracam wielu! To Jezus tak chce żeby działać przeze mnie w czasach internetu. Akurat taka wiedza jak mam najlepiej ujawnia się na piśmie. Toteż i Bóg w ten sposób działa. Ale mógłby bez tego! Żaden problem! Bóg robi miejsce jak dziecko! Dziecko coś robi żeby się nauczyć mimo że rodzice zrobią szybciej i lepiej ale nie o to chodzi! Tak i Bóg chce aby człowiek nauczył się chociaż trochę czynić dobro więc zostawia pole. Ale nawraca jednak zawsze Jezus! My nie mamy szans!
Natomiast nie jest dobrze, kiedy mając właściwą ocenę siebie, masz niewłaściwą – Chrystusa Pana. Widzisz w Nim cień tylko zamiast wszechmocy pełnej majestatu. Rozumiem, że łatwiej zbliżyć ci się do Niego jako do przyjaciela, ale jest to Przyjaciel wszechmogący. Jeżeli chcesz więcej wyprosić dla ludzi, wstawiaj się z większą miłością, żarliwiej, tłumacząc i usprawiedliwiając, a także przepraszając Pana za ich winy. Proś też o wstawiennictwo Maryję. Ona nigdy nikomu nie odmówi, możesz być spokojna.
Jezus oczywiście jest przyjacielem ale Wszechmocnym przyjacielem! Nie należy tego mylić z ludzkim przyjacielem! Co do pomocy bliźnim trzeba uzupełniać ich braki oczywiście duchowe. Np. wstawiać się za nimi u Boga najlepiej przez Matkę.
Mówisz, że trudno ci modlić się samej. Nie jesteś sama – Duch Święty żyje w tobie i On się modli do Ojca prosząc za tobą. Zaufaj Mu i proś o opiekę nad tobą Jego świętości i mocy. Nie widzę, co by ci mogło przeszkadzać w rozmowie z Chrystusem, jeśli jej naprawdę pragniesz. On cię słyszy, nawet jeśli ci się wydaje, że nie, i że trudno ci się skupić. W takim przypadku ofiarowuj Panu te trudności. Możesz oddawać Mu tylko to, co masz, co z ciebie wypływa: oschłość, oziębłość, niemożność skupienia się, napięcie i zdenerwowanie. Jeśli oddasz to wszystko Chrystusowi Panu, On to przemieni, a ciebie uleczy. Lecz musisz też rozumieć, że czasem trzeba przyjąć taki stan też jako dar, jeśli nie ma w tym wyraźnego działania zła, np. złości czy niechęci; jeśli natomiast tak to czujesz, proś o ochronę, opiekę i uwolnienie cię, zwracając się do Maryi, Matki i Opiekunki
Nie trzeba być świadomym żeby Bóg w tobie działał! Wystarczy intencja! A że myśli się kłębią że co innego masz w głowie?! Bóg i tak działa w twojej duszy. Jezus jest obok nawet gdy tego ,nie czujesz'. Najtrudniej chyba opanować Jerzym Gdy coś złego przyszło. To oczywiście absolutnie nie ma żadnych pretensji że o tym myślisz ale oddaj Bogu. Stąd słynne Jezu ty się tym zajmij.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:54, 11 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
Im większe zadanie życiowe Bóg wam wyznacza, tym większego zaufania pragnie
7 II 1979 r. Mówi ojciec Ludwik, udzielając rady dla bliskiej znajomej, której plany życiowe związane z małżeństwem zostały „wywrócone”.
– Plany człowieka nie zawsze są planami Boga. Może to być tylko próba zdecydowania, wierności i stałości dla zupełnie innych zadań. Jeśli człowiek przywiąże się do swoich planów, zerwanie ich jest krwawe jak ciężka rana. Jednak nie jest śmiertelne, ponieważ Pan nasz nigdy nie odrzuca nikogo, kto pragnie z Nim iść. Pan tylko pragnie zrozumienia, że to my mamy służyć Jego planom (nawet jeśli On zechce je zmieniać wielokrotnie lub zburzyć nasze własne, a jak sądziliśmy – Boże zamierzenia), a nie że my według własnych chęci wybieramy sobie sposób służenia Mu. On jest Ojcem zarówno nas, jak i swoich planów dla nas. Im większe zadanie nam wyznacza, tym większego zaufania pragnie. Oddanie całkowite – na życie i śmierć – z miłości do Niego gwarantuje, że On powierzy nam z zaufaniem sprawy poważne.
To jest bardzo ważne! Bóg nie spełnia kaprysów człowieka czyli ,bachora' bo nie jest dobre! Rozkapryszony bachor to coś absolutnie paskudnego i na pewno Bóg nie będzie takich produkował!!!! Ponadto jeszcze coś może być po prostu szkodliwe! Bóg np. widzi że to co zaszkodzi i robi wszystko żebyś nie zrealizował tego! Np. małżeństwo z kimś może by. tragedia w każdym wariancie! A ty ,chcesz koniecznie' nic z tego i jest ,dramat"! Tymczasem to tak naprawdę jest dobre zakończenie!
Pomimo cierpienia trzeba ufać w Jego miłość i stałe kierownictwo i wszystkie wydarzenia przyjmować jako Jego dar. Radzę wam, podziękujcie Panu z całego serca za to, co uczynił (bo i przez złą wolę innych – którą dopuszcza – Pan może działać, gdy chce). Praca na nią już czeka, niech się nie martwi, bo to jest bezużyteczne, a służy tym, czym może, co umie, spokojnie już składając przyszłość w Sercu Jezusa kochającemu ją bezgranicznie.
Wydarzenia te na które oczywiście wpływu nie mamy zawsze wyjdą nam na dobre z pomocą Boga tylko trzeba współdziałać żeby nie zepsuć! Np. gdy jest bieda i kobieta postanawia ,rozwiązać problem' przez prostytucję! To jest tragedia! Tak zmarnować okazję do pokuty! Nie można gorzej postąpic! Jezu ty się tym zajmij!
8 II 1979 r. Mówi Matka.
– Dziecko moje, jestem z tobą stale, troszczę się o ciebie bardziej niż za życia; proszę, nie odnoś moich dawnych błędów do mnie obecnej.
Rodzice gdy umrą są bardziej z nami niż za życia! I to nie jest tani slogan na otarcie łez! To tak działa! Na dodatek tam już nie popełniają błędów wychowawczych! Ich pomoc jest doskonała!
Pytasz, „czy bardziej może ci pomóc w zwalczaniu lenistwa ten, kto był leniwy, czy też przeciwnie” – myślisz o mnie.
Widzisz, ja proszę za ciebie wraz z wieloma innymi osobami, lecz pomóc tak, że cała się odrodzisz i zostaniesz przemieniona, może tylko Pan. Nie jest łatwo walczyć ze sobą, lecz On, który cię kocha, może cię całkowicie uzdrowić. Proś Go o to, a my będziemy prosić wraz z tobą. I pamiętaj, córuś, że On pragnie nas uzdrawiać, a tylko czeka na nasze „chcę”. Wiedz też, że twoje siły są wymierne i nie możesz zrobić wszystkiego, coś powinna, bo powinnościom nie ma końca.
I znowu! Pomóc może tylko Bóg! Tylko On ma moc! Tak po prostu jest! Naprawdę słowo Stwórca oznacza absolutna niewyobrażalną wszechmoc! Taka że nie ma innej mocy poza!!!
Mówi ojciec Ludwik.
– Wiem, że najbardziej gnębi cię to, że masz za wiele spraw naraz. Radzę ci, oddawaj każdy dzień do dyspozycji Panu, tak by On mógł twoim czasem gospodarować. Myśl też o tym, co jest najpoważniejszą sprawą dnia i wokół niej ogniskuj wszystkie inne zamierzenia. Praca? Tak, ale ważne jest to, co i jak wykonasz, a nie ile zużyjesz na nią czasu. Proś o pomoc i w tych sprawach. (...)
Nawet rozplanowanie czasu dnia to też jest okazja zwrócenia się do Boga! Nie ma spraw niewaznych' dla Boga!
Powiedz Z., że Pan nasz nikogo nie odrzuca, a każdego pragnie przyciągać do siebie, działając w sposób dla niego możliwy do przyjęcia. Tego trzeba się uczyć, a tworzyć też silną więź życzliwości. Oprócz modlitwy konieczne jest również poznawanie się, aby móc sobie nawzajem świadczyć jak najwięcej dobra.
Nie wystarczy oczywiście ,tylko się modlic' trzeba też poznać ludzi. Natomiast oczywiście problemem ludzi raczej jest brak modlitwy bo innych poznają tak czy tak w trakcie życia.
17 III 1979 r. Po spotkaniu z koleżanką, która w widoczny sposób zmieniła się: była radośniejsza, bardziej ufna, silniejsza... Mówi ojciec Ludwik.
– Widzisz, jak Pan nasz działa, gdy się Mu zaufa? On jest Tym, który działa, wy tylko pomocnikami, czasem obserwatorami Jego cudów. Jeśli On znalazł wśród was punkt oparcia, nie zrezygnuje nigdy, chyba że sami przeszkodzicie Mu działać; lecz jeśli będzie dobra wola, będzie obfity połów. Przypomnij sobie, jak On kazał uczniom zarzucić sieć – kiedy i z której strony łodzi. Oni nic nie wiedzieli, tylko usłuchali. I wam to pozostaje: poddać się Jego kierownictwu i w każdym momencie pytać o radę, słuchać...
I tu właśnie nie cudowne zjawiska są celem! Człowiek na skutek zwrócenia się ku Bogu staje się pogodny radosny! Co by dało gdyby np. latał w powietrzu biegał szybciej niż samochód i nie wiadomo jakie cuda, gdyby był w środku smutny spięty nerwowy? Na nic wtedy cuda! Trzeba pozwolić Bogu działać! On nie zapomni ani nie porzuci tego zadania nigdy! On działa przez nas i o tym właśnie mowa przy ewangelicznym ,połowie ryb'. Oczywiście jak to w Biblii fizyczną czynność rybaka oznacza sprawy duchowe! Łowienie to wyciąganie ludzi z pogaństwa czyli z dna. I jak to w Biblii czynność polowania czyli nieprzyjemna dla jej przedmiotu bo w końcu ryby się zjada więc gdyby dosłownie to wziąć to byłby kanibalizm oznacza zupełnie przeciwne rezultaty! Złowiony przez Ewangelię osiąga szczęście o jakim nie marzył! To samo gdy mowa że Izraelici podbija ludy wezmą w niewolę będą one im służyć! Obecni syjoniści czytają to dosłownie! Świat ma im sluzyc bo mają finanse światowe w ręku! Tymczasem zgodnie z sensem Biblii oznacza to że cały świat uzna wiatę dawnego Izraela czyli mojżeszowa za prawdę i pójdzie za nią. W tym sensie ,podbija'. Oczywiście wiara nie jest pomysłem Mojżesza tylko jest od Boga czyli Chrystusa a więc chrześcijaństwo. Jednak to jest jeden ciągle Mojżesz nie głosił czegoś innego. Wszystko co robił wcześniej dostawał od Boga!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:09, 01 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
POMOC W ROZWOJU –RADY DLA KIEROWNIKA GRUPY MODLITEWNEJ
11 III 1980 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Dary otrzymywane nie powinny być zakopywane, a rozwijane, ponieważ mają służyć szerzej; po to są dane. Ponadto wszyscy powinni rozwijać się w pełni, a nie jedni bardziej niż inni. Pełny rozwój następuje wtedy, gdy człowiek biorąc – daje. Należy to umożliwić wszystkim, zachęcając tych najskromniejszych i nie „zajmując pierwszego miejsca” dlatego, że weszło się wcześniej do grupy. Pan nie uwzględnia pierwszeństwa, które ludzie sobie uzurpują.
Potężna nauka! Każdy powinien rozwinąć się w pełni a nie bardziej niż inni. Stąd logicznie ci którzy chcą bardziej hamują innych gdy tylko mogą żeby być lepszymi. Zwłaszcza widać to między państwami gdzie mamy wręcz podbój czyli próby zabicia żeby w ogóle się nie rozwinął. Tu Rosja jest monstrualnym , wzorcem' tej ohydy. Tymczasem ci wyżej powinni pomagać tym niżej i niedorozwiniętym tak np. jak ja wam na tym darmowym forum. Nie musiałem tego czytać od lat to było oczywiste. Bóg nie uznaje ziemskich hierarchii a zwłaszcza tych którzy na chama się wybili na czele jakiejś bandy! To nie są dla Boga ,ważniacy' wręcz czeka ich kara za kradzież władzy. To też jest przykazanie ,nie kradnij'.
Wy nie wiecie, do jakich zadań Pan was przeznacza, lecz powinniście w imię miłości bliźniego starać się, aby nikt z was nie zostawał ograniczany w rozwoju. Może się okazać, że później, kiedy zostanie pozostawiony sam wobec swojego własnego zadania, nie da sobie z nim rady, gdyż nigdy nie był samodzielny, a opierał się na wspólnocie.
Świetne! Pomoc to nie uzależnienie! Stąd min. złem jest taka ,pomoc' która biednych czyni biednymi do końca życia na zasiłku! Co lubią różne lewice. Pomoc może być formą dominacji! Dajemy ci a ty masz na nas głosować. Bo zwykle w takim uzależnieniu jest interes osobisty! Pomoc może upośledzać.
– A czy nie powinien?
– Wspólnota modlitewna to gniazdo, z którego macie wyjść w świat. Łączność między wami może być bardziej duchowej niż fizycznej natury. Wychodząc na zewnątrz musicie być samodzielni duchowo, a więc mocno związani z Panem, na Nim oparci całą mocą woli i serca, w Nim zakorzenieni i pewni Jego miłości i pomocy. Właśnie różnorakie dary są tą dawaną wam „na wyrost” rękojmią pomocy i miłości Pana do was. Ale w istocie są one narzędziem pomocnym w służbie Bogu i dlatego należy o nie dbać. Zwróćcie uwagę na „najmłodszych” i angażujcie ich do pomocy, a nie do asysty.
To dotyczy każdej grupy ludzi związanych jakaś działalnością! Np. i partii. Jeśli ktoś ma nagle nadzwyczajny talent występów w mediach to dar Boga na wyrost! Po to jednak aby służyć Bogu! Oczywiście mowa o partiach którymi kieruje zasada troski o dobro wspólne. W ,partiach' typu zorganizowana grupa przestępcza rządzą zasady demonów. Ważniejsze od tego żeby fizycznie być z sobą jest posiadanie wspólnego ducha.
Zwróćcie też uwagę na kształcenie intelektu. Trzeba czasem poradzić, polecić lub zainteresować, zwłaszcza „nowych”, odpowiednią lekturą. Powinniście czasem porozmawiać z nimi, pojedynczo lub w grupce, aby zorientować się, co kto czyta, i zalecić każdemu lekturę odpowiednią dla jego etapu rozwoju, zainteresowań i poziomu wiedzy.
Grupa powinna też się dokształcać i rozwijać intelektualnie cały czas żeby nie stać się skonstniala betonowa struktura jakimś mechanizmem obracającym nie bardzo wiadomo po co.
Pojedynczo dawane zalecenia i rady nie zastąpią pewnego rodzaju kierownictwa. Formacja wspólnotowa nie zastąpi intelektualnej, obie powinny przebiegać równolegle. Jeśli zechce (chodzi o kapłana-opiekuna), radziłbym, aby opracował pewne propozycje w dwóch, trzech wariantach, np. z położeniem nacisku na problemy filozoficzne, teologiczne i etyczne w aspekcie społecznym, do wykorzystywania zależnie od zainteresowań osobistych, lecz z zaznaczeniem tekstów: obowiązujących dla wszystkich – przede wszystkim Pisma świętego i pomocniczych do pełniejszego zrozumienia Pisma, ponadto pomocnych w rozwoju wewnętrznym. Zalecałbym układ od najprostszych i najłatwiej przyswajalnych do trudnych, np. Jana od Krzyża, Teresy z Avila itp., przeplatając lekturę różnymi wzbogacającymi uzupełnieniami, nawet lekkiego typu, ale opartymi na idei rozwoju człowieka ku Bogu i służbie Bożej we współpracy z Nim. Myślę tu o biografiach ludzi, zwłaszcza ostatnich lat (de Foucauld, matka Teresa, o. Kolbe i wielu innych). Te moje sugestie prowadzą do tego, byście się nie zagubili w lekturach bez wyboru o różnym poziomie i nie poprzestawali na tekstach łatwych.
Czyli powinien być zestaw wspólny dla wszystkich oraz każdy powinien indywidualnie miejsce miec swoją dziedzinę bo każdy jest inny. Ponieważ jednak jest to działanie społeczne musi być wspólny mianownik!
Uciekaj zawsze do Chrystusa
2 III 1981 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Pragnę ci zaproponować, żebyś z miłości do Chrystusa zechciała przyjąć to wszystko, co cię niepokoi i rozbija wewnętrznie, w duchu zadośćuczynienia za swoje winy i w duchu pokuty. Nie rób nic więcej, tylko mów Jezusowi: „Panie mój, Przyjacielu, Tyś za mnie oddał życie. Ja mogę Ci oddać tylko ten mały ból codzienny. Przyjmij go jako dowód mojej miłości”. Mów też często, jak tylko możesz, że ufasz Mu i polegasz na Jego miłości do ciebie i na Jego kierownictwie. Poza tym nie zajmuj się więcej analizą tego, co ci dokucza, nie zaprzątaj sobie tym myśli. Zagarniaj wszystko to, co ci się narzuca z zewnątrz, i oddawaj Jemu.
Nie rozpamiętywać w sobie problemów! Cierpienie oddać Bogu jako zadość uczynienie za grzechy swoje i innych. Rozważnie tego jak mi jest ciężko do niczego nie prowadzi.
– Ojcze, jeśli to są pokusy i myśli podsuwane mi przez szatana, to jak mogę je oddawać Chrystusowi?
– Ty nie oddajesz pokus, ale swoje udręczenie – a On je natychmiast przyjmie, aby cię uwolnić. Jeśli tego nie robisz, to pozostajesz nadal ich więźniem. Czy nie czujesz, jak bardzo zostałaś przez nie oplątana, spowita, obezwładniona wewnętrznie? Celem szatana jest zawsze oderwanie was od Boga, wszelkimi środkami, jakimi dysponuje – a jest ich mnóstwo – i zawsze z nim przegra ten, co liczy tylko na siebie. Słusznie myślałaś, że nie możesz walczyć ze złem niewidzialnym: oczywiście ulegniesz mu – ty! – ale to samo zło truchleje przed władzą Pana naszego. Dlatego uciekaj zawsze do Chrystusa, a nie od Niego.
Proszę cię, miej cierpliwość i zaufanie. Staraj się przytulić do Jezusa jak najbliżej. Oddaj Jemu swoją obronę i ufaj Jego miłości. On zna każde drgnienie twego serca.
Dokładnie! Nie ,radzić sobie samemu' bo przegrasz! Demon jest sprytniejszy! Rozpamiętywanie trudności czlowieka przytłaczają i nie ma on już siły na nic Jezu ty się tym zajmij! Dokładnie! I od razu dziękować za rozwiązanie bo ono już jest postanowione i na pewno nadejdzie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:37, 02 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Rzućcie się w ramiona Pana
Jak obserwuję, nie tylko tobie, ale wam wszystkim nie jest łatwo modlić się samotnie. Zbyt wielki jest teraz nacisk „świata” z jego niepokojem, natłokiem wrażeń i grzechem.
To było wtedy w PRL! Nudno szaro i ponuro! Zero rozrywek! TO JAK WTEDY SWIAT ROZPRASZAŁ TO CO JEST TERAZ! TOTALNA MASAKRA DZIEŃ W DZIEŃ! JESTECIE PERMANENTNIE MIAZDZENI WALCEM W CELU ZRESZTA FINSNSOWYM GLOWNIE! Aby machina zysków się kręciła i kasa zgadzała. Jesteście jak widzę bezbronni! Dziś wam film Barbie i z góry wiedzą że pójdziecie milionami i idziecie kasa jest wszystko jak miało być jest! Coś potwornego!
Codziennie zanurzacie się w nim i nigdy nie wychodzicie zupełnie czyści, ponieważ nie możecie przeciwstawiać światu miłości prawdziwej – miłości Pana.
Wychodzicie ze świata brudni! Wtedy! To co dopiero teraz! Teraz to jesteście tak oblepieni kałem że skóry nie widać! Idzie taka kupa kupy. Zwłaszcza kobiety są niebywale paskudne co pokazują wybory czy inne strajki. Kał idzie z paszczy. Tak to nie jest teoria. Brud obecnego pokolenia jest nieznany w historii ani z Sodomy ani z Gomory!
Kiedy nauczycie się żyć Jego miłością – nie swoją – będziecie zdolni ogarniać nią i w niej zanurzać wszystkich ludzi i sprawy każdego waszego dnia. Dobrze, że już rozumiecie waszą słabość, nieudolność i skłonność do zła, a także egoizm i brak miłości. Trzeba tylko, abyście w tym miejscu nie pozostawali, a całą mocą woli, umysłu i serca rzucili się w ramiona Pana – który was oczekuje, aby uczynić was prawdziwą swoją własnością.
Tu coś o mnie. Dokładnie tak się czuję. Bo nie przypadkiem te objawienia Anny Dąbskiej mi podsunął Bóg. Po prostu to jest duchowość czysto polska taka jak i u mnie. Duchowości też są różne i nie każdy pasuje do każdej. Po prostu każda jest dobra ale jedna droga pójdziesz szybciej inna wolniej stąd trzeba dobrać.
A wiesz, że Bóg jest miłością darzącą. Pragnie On nasycić was sobą, udzielić się wam w swojej mocy, w swoim ogniu, w swojej miłości. Pragnie stać się towarzyszem każdej sekundy waszego życia, abyście nie gubili się już, nie smucili, lecz zostali nasyceni radością.
Takie są pragnienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, względem swego odnowionego Kościoła, który ma wyjść z pozycji obronnych i zacząć zdobywać dlań świat.
Aby nasycić nas miłością Jezus musi być przez nas przyjęty! To tylko my jesteśmy problemem. I jeśli się przemienimy to wtedy zaczniemy zdobywać ludzi! Osobnicy patologiczni nikogo nie zachęca. A praktycznie mamy pokaz Wojowników Maryi. Z małej grupki tysiące. Bo jedni obserwowali drugich i stwierdzili To jest to! Nie ma innego nawracania niż wzorem własnym!
– Czy dawniej tak nie było?
– Było tak zawsze, ale nigdy jeszcze nie było takiego zepsucia i zła. Dlatego łaska Boża wychodzi szukającym Pana naprzeciw w niespotykanej dotąd obfitości, łaskawości i miłosierdziu. Zbliża się dzień „dobrego łotra” i potrzeba naszemu Panu wielu uczniów, którzy staną się Nim samym dla zbawienia ludzi, niosąc Go im wszędzie.
Wtedy było źle! Co dopiero teraz! Takiego syfu to dopiero nie było. Jest tu odwołanie do Pisma Świętego. Gdzie szeroko rozprzestrzenia się grzech tam jeszcze obficiej rozlewa się Boża Łaska. W znaczeniu takim, że Bóg reaguje i nigdy nie traci kontroli nad światem!
O pokorze
3 III 1981 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Pan nasz jest niewyobrażalnie święty. Jego miłość i miłosierdzie są nieograniczone. Ale Pan pragnie dać się poznać. Powoli się do was przybliża, odsuwa wasze wyobrażenia o Nim jak kolejne zasłony. Ceń sobie bardzo to pragnienie Jego miłości i bądź Mu wdzięczna – a wdzięcznością dziecka jest ufność i pokora.
Jezus zbliża się do nas powoli aby nas nie zabolało! Nagłe pojawienie się takiej czystości doskonałej doprowadziło by nas wręcz do śmierci bo jesteśmy brudni. Obiektywnie trzeba być gotowym na Jego przyjęcie. Co nie oznacza tylko ,aha Jezus chce przyjąć no dobra niech wchodzi'. Tylko o rzeczywisty stan duszy i ciała! Człowiek musi być czysty moralnie inaczej tego nie zniesie. Czyste szaty są oczywiście symbolem czystej duszy.
Ty masz zupełnie błędne pojęcie o pokorze. To nie „korzenie się ” czy „bicie pokłonów”, „czołganie się”, „leżenie na ziemi” – nic z zewnętrznych form. To jest stawanie przed Panem w całej swojej biedzie i małości, stawanie w prawdzie. A prawda jest taka, żeśmy zawsze niedoskonali, zawsze mniej lub bardziej brudni, a przede wszystkim wobec Niego jak malutkie dzieci, niemowlęta, tak słabi, bezradni i we wszystkim zdani na Niego. Trzeba uznać swój stan i przyjąć go z godnością, to znaczy w prawdzie, nie udając przed Chrystusem Panem – który nas zna dogłębnie – tego, czym się nie jest, nie pozując, nie grając roli nadczłowieka. Bo wszelkie kłamstwo i fałsz wstrętne są Bogu (i śmieszne, bo nieskuteczne), a ujawniają jedynie stopień waszej pychy i rozmiar błędu w ocenianiu siebie – czyli ogrom miłości własnej. Aby mówić z Panem, trzeba stać się sobą, bytem stworzonym, zależnym, ale ukochanym i odkupionym.
Czyli narcyzm! Każdy go ma! Im gorszy tym więcej. Wobec Boga jest on śmieszny żałosny głupawy jakbyś pokazał patyk i mówił że to złote berło to przecież każdy widzi że patyk. Gdybyś się upierał to by powiedzieli że wariat bredzi i poszli dalej. Taki ma sens udawanie , wielkości' przed Bogiem. Jest absurdem tak wielkim że nie ma porównania z czymś ziemskim. Narcyzm jest po prostu głupi i nas ośmiesza. Stąd pokora jest tak dobra bo chroni nas przed głupota i kompromitacją.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 12:38, 02 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:15, 04 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Dzień święty – potrzeby duszy
8 III 1981 r., niedziela. Mówi ojciec Ludwik.
– Cieszę się, żeś ten dzień postanowiła poświęcić Bogu. Dla ciała potrzebny jest odpoczynek, odprężenie, zwolnienie czynności, ograniczenie wrażeń, a także – co bym ci bardzo polecał – przechadzka na świeżym powietrzu. Jednak dusza jest nieskończenie cenniejsza niż ciało, a tak mało myśli się o jej potrzebach...
Jak widać najlepsza dla ciała jest sama natura tak stworzona aby była odpoczynkiem.
– A jakie są potrzeby duszy?
– Dusza ludzka odpoczywa „w Panu” – przy Nim! Msza święta jest wspólnym uczestnictwem Kościoła w Ofierze Chrystusa trwającej ponad czasem, zawsze żywej, zawsze odkupującej was (wyzwalającej z niewoli grzechu) i oczyszczającej. W czasie Mszy świętej powinniście wszyscy pragnąć tych owoców ofiary Chrystusa, prosząc o nie z całego serca. To jest prawdziwe uczestnictwo, nie jest nim natomiast bierna obecność. Ale dusza człowieka żyjącego „w świecie” bywa tak zmaltretowana, tak głodna Boga, tak słaba i zmęczona, że potrzebny jest jej dłuższy czas na przylgnięcie doń, odprężenie się, wywikłanie z natrętnych myśli, niepokojów i chaosu, w jakim przebywa.
I tu szok! Odpoczynkiem duszy jest Msza! Tego nie wiedzieliście! Czyli co nie chodzą mają dusze w stanie zawalowym tak zniszczona! Wręcz bezduszni czyli zombi jak nieraz wskazuje tego czy owego wyglądającego upiornie. To jest właśnie to! Ale nie chodzi o bezmyślna obecność w końcu wielu takich chodzi na jakieś pogrzeby chrzciny wesela i nic. Bo są zamknięci na cztery spusty. Nie chodzi o jakąś wielka uwaznosc ale o intencje zwrócenia się ku Bogu a On już uczyni resztę.
Dlatego w niedzielę należałoby skupiać uwagę na Panu, robiąc to, co konieczne, ale nie słuchając już bodźców absorbujących – pozornie biernie –jak radio, telewizja, książki rozrywkowe, muzyka rozrywkowa itd., itd. Bo nie chodzi tylko o relaks ciała i zabawienie intelektu, ale o zdrowie duszy, o jej wyzwolenie z wielokierunkowych bodźców płynących od intelektu, wyobraźni i emocji.
Nie chodzi tylko o ,odpoczynek w niedziele! Zresztą co to za odpoczynek telewizor jazgocze internet też filmiki a może impreza i ,muzyka' tłucze. Na NAWET CZYTANIE KSIĄŻEK DLA PRZYJEMNOSCI!!! To nie jest odpoczynek nawet psychiczny! To wszystko są przyjemności zmysłowe cielesne! Tu chodzi o duszę! Cisza! Trzeba pobyć w ciszy i wtedy przychodzi Bóg!
Teraz, kiedy piszesz we względnej ciszy, bez towarzyszenia radia, możesz mocniej zogniskować się na tym, co ja ci mówię, tak jak przedtem na modlitwie (bez pośpiechu i wyznaczonego czasu jej trwania). Wtedy też Pan może cię leczyć, umacniać i ożywiać.
– Co dzieje się we mnie, kiedy rozmawiamy?
– Otwierasz się na nasz świat, „wietrzysz” mieszkanie swej duszy, wpuszczasz niejako świeże, czyste powietrze. I musisz mi przyznać, że nigdy ci ono nie zaszkodziło, prawda? (...)
Tak! Mi to łatwo zrozumieć bo nigdy jakoś nie byłem łasy na konsumpcję czegokolwiek. Tylko głód wiedzy jednak to co innego. Nie czytasz książek bo lubisz tylko bo przekazują wiedzę. Nie da się np. poznać historii Polski nic nie czytając. To absurd. Ale to nie jest ,konsumowanie'. Trudno żeby w życiu nie poznawać nowych rzeczy. Natomiast sama rozrywka czyli robienie czegoś dla przyjemności nie pociągała mnie specjalnie. Chyba że sztuka ale to już inny poziom przyjemności. Teraz jednak zupełnie nic nie muszę robić. Cisza daje mi szczęście co szokuje. Ale nie cisza jako cisza tylko wiem że to jest obecność Boga! Gdy On jest wystarcza! Nie potrzeba nic robić! I masz bliżej do tamtego świata niż do tego.
Rekolekcje
Tak jak obiecałem, będziemy z wami modlić się i was wspomagać. Teraz sprawa metody. Nabożeństwo pojednania, takie jak ostatniego czwartku, byłoby dobre. Modlitwa wstawiennicza jest bardzo potrzebna i skuteczna, ponieważ Chrystus Pan życzył sobie, abyśmy się za siebie wzajem modlili, i łaskawie was wysłuchuje. Ale najważniejsze jest, abyście zdawali sobie sprawę, że to On działa i Jego moc uzależniona jest od waszej dobrej woli niewtrącania waszych własnych uzupełnień, tj. od nieprzeszkadzania Mu.
Taką przeszkodą może być wasza pycha, ambicja własna, napięcie emocjonalne, zdenerwowanie, brak zgody i głębokiej życzliwości pomiędzy wami; także usilne pragnienie zrobienia jak najwięcej zgodnie z planem. Tymczasem plan musi być, ale ramowy, i niekoniecznie wszystko musi przebiegać zgodnie z nim. Oddajcie kierownictwo Panu i spokojnie dostosowujcie się do tego, co On działa.
Jeśli chcecie rzeczywiście pomóc tej młodzieży, zaufajcie Panu i oddajcie Mu ją.
Dlatego nie należy w prośbie Bogu dyktować co ma robić a jeszcze może pretensje że skoro nie idzie po mojemu Bóg nie słucha. Bóg zrobi to tak że odbierze wam mowę ile było w tym dobra. A po waszemu to będzie po głupiemu.
„ Zły” kapłan
21 VI 1981 r. Wyłożyłam ojcu Ludwikowi swoje żale na kapłana w rażący sposób lekceważącego swoje obowiązki. Spytałam na koniec, dlaczego Bóg znosi to, że tacy ludzie deprawują otoczenie i szkodzą wiernym zależnym od siebie, gorszą ich i odpychają od Boga.
– Odpowiem ci, że taki jest Kościół, jacy ludzie w nim. Konieczna jest reforma i oczyszczenie, a tego mogą dokonać tylko nowi biskupi, nowy prymas i młode pokolenie księży. Oni to widzą i pragną oczyszczenia.
O to ciekawe! Dlaczego Bóg toleruje ,złych kapłanów'. Oczywiście Pismo mówi że są odbiciem społeczeństwa! Częśc ludzi jest bardzo złych i tak też wśród księży. Jednak oczyścić mogą to tylko duchowni bo przecież komputer naprawi tylko informatyk. Tu jest tak samo. Bóg nie gwałcił logiki świata min. takiej że jest podział ról społecznych.
Bóg znosi nas wszystkich, chociaż najokrutniejszy ból sprawiają Chrystusowi Jego źli kapłani, zwłaszcza wśród proboszczów, profesorów, wychowawców w seminariach duchownych – wszędzie, gdzie mając jako kapłani wpływ, stanowią wzór (często odrażający). Tu potrzeba nieustającej ofiary i modlitwy.
Dobrze, że widzisz, jaki jest rzeczywisty obraz życia parafialnego w naszym kraju; nie można żyć złudzeniami. A jednak Najświętsza Maryja Panna potrafi i to przemienić. Jedyne, co ty możesz, to oddawać Go (tego kapłana) w ręce Maryi z prośbą o ratunek. Tylko Ona może wyprosić Mu łaskę przejrzenia i przemiany. Za Niego nikt się nie modli, a wiele osób myśli o Nim źle – a to nie pomaga.
Nikt się za nich nie modli. A w dodatku myślą o nim negatywnie! Czyli wręcz na odwrót! Bombardują go złymi emocjami. Od tego się nic nie poprawi! Bóg jasno pokazuje że dane nam wyjście. Modlić się za takich a więc okazywać. im miłość a Bóg wszystko naprawi. To jest współdziałanie z Bogiem dla dobra bliźniego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Sob 12:21, 04 Lis 2023, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:16, 05 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Przestań teraz rozmyślać na Jego temat, bo to ci nic nie da. Msza, którą ten kapłan odprawia, jest „ważna”, a konsekracja Hostii sprawia, że Pan wkracza do twojego serca. Jeśli Pan pozwala się dotykać rękom łapczywym i zachłannym – ty tym bardziej powinnaś przepraszać w imieniu tego kapłana i swoim, i tym godniej przyjmować Pana. Nie rań serca Pana odchodząc od Niego; i tak cierpi tu w samotności (w pustym kościele, przeważnie zamkniętym, do którego nikt nie chodzi poza niedzielną Mszą św. lub Mszą zamówioną i opłaconą – bo odprawiane są tylko wtedy).
Wstrząsające! Jezus cierpi że na Mszę ludzie chodzą tylko jak zapłacą i chcą ,usługi'. Wtedy wręcz kościół jest ,pusty' bo nikt nie przychodzi do Jezusa... Więc chodźmy z ochotą!!! A czynności , złego' kapłana jeśli wykonane prawidłowo saveazne bo to Bóg udziela łask przez ręce kapłana nawet brudne!
– Dlaczego Ojciec mówiąc o tym kapłanie „pisze” dużą literą?
– Każdy ksiądz jest sakramentalnym następcą Chrystusa Pana. Piszę tak przez szacunek dla sakramentu kapłaństwa. Nie sądź Go (tego kapłana) i odwróć się od myśli o Nim.
Tak. W każdym księdzu ważnie konsekrowanym jest następcą Chrystusa i czcimy Chrystusa nie jego.
O pracy nad sobą
12–13 VII 1982 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Pan nasz, Jezus Chrystus, pragnie w was widzieć swoich pomocników w dziele ratowania ludzi słabych i nieświadomych, jak również tych, którzy oddali się na służbę szatanowi, ale bezmyślnie, nie wiedząc, komu służą, myśląc, że służą sobie i swojemu dobru.
Mamy z Bogiem wspolpracowc w dziele ratowania ludzi. On nam daje szansę.
– Ale oni mogą uważać, że służą naprawdę swemu dobru?
– Dobro prawdziwe jest tylko duchowe. Tak zwane „dobre warunki” materialne są przydawane przez Pana wedle Jego miłości do was – jeśli wam nie przeszkadzają w służbie. Ale świat naprawdę nie jest terenem gromadzenia dóbr. To wszystko jest „prochem i niczem”. Dziecko może otaczać się zabawkami, ale człowiek dorosły nie powinien gromadzić i zabiegać o rzeczy „dobre” dla dziecka.
Bo dziecko za dobro uznaje zabawki. Człowiek dorosły ma rozumnie gromadzić dobra duchowe. Materialne to proch nic nie znaczący! A ludzie tylko o nich myślą!!
– Kto jest człowiekiem dorosłym według ciebie, Ojcze Ludwiku?
– Człowiek dorosły to ten, kto wie, po co żyje, czuje się za siebie odpowiedzialny przed Bogiem i traktuje swoje życie jako służbę na takim odcinku, który go pociąga. Specjalną miłość do czegoś – czyli powołanie – daje Pan w odpowiedzi na oczekiwania i pragnienie człowieka, które zna, choćby jeszcze nie było ono przez człowieka uświadomione. Talenty i zainteresowania, często wszechstronne, są darem dodawanym przez Stwórcę stworzeniu z Jego hojności, lecz człowiek sam nimi gospodarzy i zdarza się, że oddaje je wszystkie za jedną „perłę”, czyli za głębokie i prawdziwe powołanie do miłowania bezinteresownego, inaczej – do służby, jak np. brat Albert, siostry szarytki, ojciec Beyzym, A. Schweitzer...
Coś o mnie! Talentów nie zamieniłem na nic światowego! Moim powołaniem jest nauczanie skoro mam wiedzę to logicznie z tego wynika. A wiedzę przekazuje się na piśmie po prostu. Każda nauka to książki. Wszelkie filmy i pomoce są drugorzędne wobec czytania.
Służba Bogu jest zawsze wezwaniem człowieka do współpracy z Panem, a Bóg to miłość darząca, rozlewająca się, wzbogacająca, prawdziwie bezinteresowna. Nie jest to domena człowiecza, lecz Boża, i przystępując do takiej służby człowiek z reguły nie jest jej godzien i nie jest zdolny służyć prawdziwie wiernie i wedle Bożej myśli. Dlatego Bóg staje się jego przyjacielem i towarzyszem w pracy. Swoją łaską i mocą uzupełnia wysiłki człowieka i powoli urabia go sobie na współpracownika. Im więcej poddania się codziennym „światłom” i prowadzeniu Pana, tym szybciej dokonuje się przemiana.
Nikt nie jest godny darów Boga! Wszystkie są dane na wyrost! I trzeba do nich dorastać. Nic tu nie jest naszego oprocz woli przyjęcia Boga.
Ale jeśli człowiekowi pomimo oddania się rozumowego, a więc obejmującego sferę intelektualną, zależy nadal bardziej na dobru jego samego niż służby, o ile nadal tkwi on w głębokiej miłości do tego wszystkiego, co, jak mniema, jest nim samym (i czego nawet Bogu nie pozwala naruszyć ani uszczuplić) – wtedy Pan pozwala mu żyć jak chce, tylko w człowieku zaczyna się rozłam, walka wewnętrzna bolesna i męcząca. Buntuje się intelekt, który ocenił i zdecydował się wybrać to, co najlepsze – a więc życie z Bogiem i dla Niego – i wyrzuca sprzeniewierzenie i niewierność sferze emocji, które nie chcą zrezygnować z niczego, co objęły w posiadanie. Wola jest szarpana niemiłosiernie przez obie walczące ze sobą strony. Staje się stronnikiem to jednej władzy, to drugiej, nie może pełnić swego prawdziwego zadania – wykonawcy nakazów umysłu oświecanego sumieniem.
Jeśli ktoś jednak traktuje to tylko jako tylko swoje to Bóg musi go zostawić sobie samemu. Człowiek taki pogrąża się w sprzecznościach w walce wewnętrznej przypomina szaleńca. Wielu takich widzimy publicznie.
Przemieszczenie sfery emocjonalnej, w której umieściło się „ja” takiego człowieka, jest skutkiem grzechu pierworodnego, bo „ja” prawdziwe – dusza ludzka jest ponad wszystkimi władzami natury ludzkiej, nie podlega im, lecz powinna kierować nimi harmonijnie, spokojnie, zdecydowanie i zawsze w świetle sumienia, wypełniając radośnie i z wdzięcznością każdą wolę Ojca. Taką była Maryja Panna w pełni człowieczeństwa, takiego jakim miało ono być w zamierzeniu Bożym. Staje się też ono rzeczywistością w każdym, kto zaufa Chrystusowi Panu tak silnie, iż powierzy całkowicie Jego staraniom swoją chorą i skrzywioną osobowość.
Emocjonalizm stąd się bierze. Osobnicy wybierający zło są często gwałtowni ,rzuca' nimi ponieważ ich rozum jest zakłócony w swej władzy przez wybór zła. Stąd zachowują się jak szaleńcy. To nie jest uszkodzenie mechaniczne mózgu tylko wybór zła.
Jakie to wszystko mądre i jak prosto wyjaśnia wszystko.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:37, 05 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
U was najczęstszym błędem jest emocjonalny stosunek miłości do samego siebie. Pycha wasza nie bazuje na wyższości i sprawności intelektualnej, a na „zakochaniu się w sobie” – ślepym, ponieważ jednocześnie widzicie swoją niedoskonałość i nie chcecie z niej wyjść z lęku przed bólem. Tymczasem ból trwa, bo Pan dopuszcza, aby środowisko oczyszczało was z tego, co tak wrosło w was, że uważacie je za „siebie”. Im bardziej chronicie swoją „własność” przed jakimkolwiek zamachem na nią ze strony innych, tym większy opór stawiacie pracy Ducha Świętego w was. Największym i najcięższym przewinieniem jest utwierdzanie się w kłamstwie, stałe przerzucanie winy na innych, szukanie usprawiedliwień, bronienie „do upadłego” swoich racji, a przede wszystkim fałsz i zakłamanie motywacji, które uniemożliwić mogą stanięcie kiedykolwiek w prawdzie przed Panem, czyli możliwość uzdrowienia tych schorzeń duszy.
Nie jestem w stanie nawet skomentować takie to mądre! Szok! Toteż gdy zobaczyłem te objawienia byłem w szoku. Człowiek buduje zakłamany obraz swojej fałszywej wielkości oparty na niczym po czym blokuje możliwości dotarcia do niego żeby mu się własny pomnik nie rozsypał. Ostatecznie to się kończy piekłem...
Gdybyście zdecydowali się przyznawać przed sobą, co wami kierowało w waszych stosunkach z bliźnimi, dlaczego wykonaliście takie a nie inne działania, na czym wam naprawdę zależało, co chcieliście osiągnąć, jakie motywy kierują wami – pokryte hipokryzją mnóstwa pretekstów i pięknosłowia – wówczas zobaczylibyście zawsze i niezmiennie czuwającą, gwałtowną, gorącą miłość własną. Jeśli nie odwrócicie się ku Boskiemu lekarzowi i nie zaczniecie szczerze i mocno prosić o uzdrowienie, pomoc i ratunek, Pan może dopuścić, że wasza miłość własna, śmieszna i dziecinna, stanie się wszystkim widoma, ośmieszy was, a wasze otoczenie zgorszy i od was odrzuci.
Czyli niestety najczęściej kieruje nami nasze własne ego i nic innego! Wszystko inne to pozory udawanie mądrości gra że niby o coś nam chodzi jakieś ideę nic z tego. Interesuje nas tylko i wyłącznie nasze ja.
Pan będzie was oczyszczał
Pan pragnie dla was tego, co najlepsze, i nie zrezygnuje z was, skoro oddaliście się Jemu, ale dlatego właśnie, że was miłuje, będzie was oczyszczał z wszelkich złudzeń i fałszywych mniemań o swojej doskonałości. Jeśli nie chcecie przewlekać okresu oczyszczenia, czyli cierpienia miłości własnej, oddajcie się Panu z ochotą i ufnością, a On pomoże wam wedle swego miłosierdzia, którego bardzo wszyscy potrzebujecie. (...)
Ja się oddałem w dzieciństwie więc prawie w ogóle nie miałem z tym problemów! Co ciekawe nigdy nie miałem kompleksów! Bo to jedno z drugim się wiąże! Kompleksy są leczone okazywaniem wyższości! Jeśli nie ma tego nie ma i kompleksów!
Żeby chcieć wyzdrowienia, trzeba mieć świadomość swojej choroby w całej jej grozie. Bo kto opanuje swoją miłość do siebie samego i ustawi siebie obok bliźnich swoich – a nie przed nimi – ten nie będzie przeżywał niepokojów i tortury niepewności: „Czy aby otoczenie nie osądza mnie źle?” lub „Czy udało mi się zachować tak, jak chciałbym, aby myślano o mnie?”, „Jak wypadłem?”, „Co o mnie myślą?”, „Czy mnie lubią?”, „Dlaczego mnie nie doceniają, nie kochają, nie słuchają...?” itd., itd. Miłość własna, plon grzechu, jest waszym największym wrogiem, bo nie pozwala wam służyć skutecznie i niszczy obraz Chrystusa, który pragnęlibyście przecież stawiać przed ludźmi (a powinniście z czasem stać się nim – sami). Otóż na tym etapie waszego rozwoju potrzebny jest system samokontroli.
W nauce Kościoła jest to pycha która właśnie polega na rozbujalym ego i wywyższaniu się. Zrobienie z tym porządku to absolutna podstawa.
– Codzienny rachunek sumienia?
– Nie codzienny, a każdorazowy w przypadku silnej reakcji na cudze zachowanie w stosunku do was. Będzie to rachunek sumienia kierowany przez światło Ducha Świętego. Stanąwszy przed Panem w prawdzie i szczerości proście, aby Bóg wskazał wam źródło cierpienia i jego przyczyny. Bóg używa niedoskonałości bliźnich dla wykazania wam waszej własnej. Dlatego należy natychmiast i całkowicie odłożyć sprawę winy bliźniego (bo jest ona oczywista i wynika z jego własnej niedoskonałości) i zająć się własną. Sprawdźcie dokładnie, czy, czym i w jakim stopniu sprowokowaliście reakcję bliźniego bolesną dla was, co jest przyczyną takiej reakcji – sięgając w głąb i nie zadowalając się usprawiedliwieniem: „Taki już jestem” i „Trzeba mnie takiego przyjąć”, bo takie usprawiedliwienie tłumaczy jednakowo obie strony wykazując obustronną niedoskonałość (co jest oczywiste) i nic więcej nie daje.
Oczywiście chodzi o zwykłego bliźniego! Jeśli złodziej wam ukradnie portfel to oczywiście wasza reakcja jest gwałtowna i nie znaczy to że wyszedł wasz zły charakter. Chodzi o konflikty z normalnymi ludźmi! Lepiej analizować siebie niż słychać winę na nich.
A więc u źródła mojego zachowania, wypowiedzi, reakcji leży co? Niecierpliwość, agresywność, nieśmiałość, duma, pragnienie przewodzenia, dążenie do podporządkowania sobie innych, żądza zajęcia pozycji lepszej, pierwszej, uprzywilejowanej? Lęk przed zburzeniem we własnych oczach i w oczach innych osób mitu, jaki tworzę na swój temat, jest jednym z najpospolitszych powodów zazdrosnej o uzurpowane sobie prawa i przywileje, a więc agresywnej postawy obronnej. W obronie swego „ja”, ustawionego wysoko na cokole pychy i okadzanego przez was nieustannie duszącą i zaciemniającą rzeczywisty obraz chmurą pochlebstw, usprawiedliwień, wytłumaczeń, gotowi jesteście toczyć prawdziwe wojny. Wrogiem waszym jest każdy, kto stwierdzi zgodnie z prawdą, że „król jest nagi”, bo jest. Dlatego szukacie wciąż nowych ludzi, którym będzie można przedstawić swój obraz do adoracji, jaka mu się należy w waszym mniemaniu. Natomiast ci, którzy was poznali i nie mają ochoty na towarzyszenie wam w postawie samouwielbienia, osądzani są przez was surowo jako egoiści i ludzie zarozumiali, złośliwi, wrodzy wam lub niedojrzali.
To jest tak mądre że przeczytajcie kilka razy bo jest o was. Chcecie być wielcy i żeby was czcili po prostu!
Chcę, abyście dobrze zrozumieli, że nie ma nikogo „dojrzałego” pomiędzy wami, a jeśli będziecie trwać w pozycji ochrony „ego” przed działaniem Pana, nie dojrzejecie nigdy, sprzeniewierzycie dary, zawiedziecie Chrystusa, a wasz wstyd i żal będzie z wami w wieczności, bo jeżeli otrzymaliście więcej niż inni, z tego też będziecie się rozliczać przed Panem.
Idąc w zaparte szkodzimy tylko i wyłącznie sobie a możemy sobie zaszkodzić na zawsze!
Każdy błąd ukazany wam przez Pana przy pomocy niedoskonałych bliźnich jest szansą na pozbycie się go. Będzie nią moment zauważenia i stwierdzenia w prawdzie, że „jestem próżny, gadatliwy, żądny uznania i pochwał, lekceważę zdanie innych, drażni mnie wszystko to, co nie jest zgodne z moimi wyobrażeniami, pragnę osiągnąć znaczenie, posłuch, stanowisko, dążę do korzyści i pragnę zapłaty, wdzięczności, liczę na rewanż, chcę mieć to, co mają inni, albo więcej, cierpię z powodu niedoceniania mnie, braku osiągnięć, uznania, pieniędzy, powodzenia, na które zasługuję (według swego zdania)” itd., itd. Trzeba przed Panem „rozesłać” swoje błędy, winy, żale, pretensje i urazy, a wtedy w Jego blasku zobaczymy, że to nie my zostaliśmy zranieni, a nasza opinia o sobie jako o osobie we wszystkim doskonalszej niż jest nią w rzeczywistości.
Dokładnie opisani są wszyscy bez wyjątku! Tak po prostu postępują takie są ich motywy! Wszystko inne to udawanie i trzeba się tego pozbyć bo jest bez sensu. I co z tego że będą cię adorowali?! Nic! Pusta pycha? Przyjemność? Na ile? Nie różni się to od narkotyku ciągle będziemy chcieli więcej i więcej. I staniemy się narkomanami narcyzmu. Dlatego Bóg to szybko przerywa i stawia nas w prawdzie co trzeba przyjąć aby pójść naprzód w życiu duchowym.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:04, 06 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Chciejcie uwierzyć, że nie ma w was ani miłości, ani ufności, wierności, prawości, odwagi, męstwa, a przede wszystkim brak wam uczciwego spojrzenia na siebie. Wierzycie jak dzieci, że jesteście tacy, jakimi zapragnęliście być, i usilnie odgrywacie swoje role: mądrych, sprawiedliwych, głębokich, pobożnych, a nawet świątobliwych, gdy tymczasem jesteście słabi, pyszni, niewierni i niewdzięczni, chwiejni, kłótliwi, zazdrośni i zawistni między sobą, niezdolni do miłosierdzia i przebaczenia, drażliwi, obraźliwi, a często brniecie w ciężki grzech zawziętości, złości, złośliwości, mściwości, chciwości i niesprawiedliwości, zwłaszcza w osądzaniu bliźnich. Słowem – nic co ludzkie nie jest wam obce. Dzielicie niedoskonałość całego rodu ludzkiego i jego grzechy.
Powalające! Ale jakie trafne! Ile jest ,aktorstwa' i udawania! Jak mało prawdy! Człowiek nie chce znać prawdy o sobie! Tylko chce fałszu który niby ma go wywyższać a ściąga na dno.
Dary Boże dla was to narzędzia służby, a nie wyróżnienie
Dlatego właśnie Pan nasz przybywa wam z pomocą. Wasza absolutna bezradność, słabość i niezdolność do wydobycia się samemu z tego stanu, w jakim znaleźliście się, wywołuje współczucie Chrystusa Pana i gorące pragnienie przyjścia wam z pomocą. Z królewską wielkodusznością nie tylko przebacza wam, ale dla zachęty obdarza was swoimi darami, aby okazać wam, jak bardzo was kocha. Wy natomiast dary te przyjmujecie jako dowód wybrania was, wyróżnienia, uprzywilejowania. Kiedyż zrozumiecie, że to narzędzia dla rąk, które nic bez nich nie mogą i nie potrafią uczynić.
Ci którzy mają coś więcej niż inni nie są nadzwyczajnymi wybranymi czy świętymi! Zresztą mnóstwo jakoś utalentowanych oddało się demonom! W żadnym chyba wypadku nie można przypuszczać że to Bóg dla nich to wybrał! Bzdury! Bóg każdemu coś daje bo inaczej nic by nie mógł uczynić nawet prostego!
Pan nasz powołuje każdego, ale do miłości bezinteresownej, do współżycia ze sobą – z miłością. Dary to narzędzia wzbogacające lub wręcz umożliwiające wam przejawienie waszej miłości do bliźnich. Jeśli przemienicie je w symbol wyróżnienia was, w coś, co was zdobi, wyróżnia i stawia w pozycji uprzywilejowanej – biada wam! Wtedy Pan odsunie się od was i pozostawi was samym sobie, i cokolwiek zrobicie, będzie skrzywione, niepełne, interesowne, aż może się stać wręcz szkodliwe. Patrząc na was ludzie odsuwać się będą od Pana naszego, staniecie więc na pozycji wrogów Chrystusa Pana, jak stanęli ongi faryzeusze oparci o własną pychę i pewność swego wybraństwa i doskonałości etycznej.
Uznanie tych darów za coś co czyni was lepszym to koniec was jako osoby. To początek samozagłady. To naprawdę przypomina narzędzia! Czy lepszy jest ktoś że ma koparkę a inny tylko łopatę? Oczywiście koparka błyskawicznie zrobi olbrzymia dziurę która szpadlem trzeba by było kopać długo. Jednak człowiek tu i tam nie różni się tylko na podstawie narzędzia! To samo jest z talentami!
Ostrzegam was, gdyż nigdy, aż do śmierci nie będziecie bezpieczni przed zdradzeniem Pana naszego, a nieprzyjaciel znający ułomności natury ludzkiej najczęściej atakuje od strony nieuporządkowanej i wybujałej miłości własnej. Jeszcze raz podkreślam, ważna jest natychmiastowa analiza waszych reakcji i ich motywacji w świetle Ducha Świętego, skrucha i przeproszenie za błąd i za krzywdę wyrządzoną bliźniemu: prośba o naprawienie jej przez Pana i prośba o uzdrowienie naszych schorzeń, a także wdzięczność za ich ukazanie. Jeśli się wyjątkowo zdarzy, że jesteście bez winy, oddajcie ból i żal Panu, a za tego bliźniego tym bardziej módlcie się, bo ukazano wam, jak bardzo potrzebuje on modlitwy. Jedni za drugich wciąż proście z braterską miłością.
Jeśli nawet jesteście niewinni? To co? To i tak jest to jasny sygnał módl się za niego! Po to Pan go do ciebie przyprowadził abyś mu pomógł duchowo! Np modlitwa! I niestety aż do śmierci nie jesteśmy odporni na pokusę pychy.
Pan wyrównuje zło przez nas uczynione
29 XII 1982 r. Mówi Matka.
– Każdy z nas, który tu dopiero widzi, ile zła wyrządził swoim bliźnim (czasem nieświadomie lub nie zdając sobie sprawy z ciężaru konsekwencji i winy, czasem ze złej woli) przerażony jest ogromem win. I każdy natychmiast błaga Pana, aby On zechciał ze swej miłości i łaski wyrównać zło przez nas wyrządzone. Bo my możemy już tylko prosić (nie mówię o niebie, bo tu Pan nasz daje nam współudział w pomocy wam; ale nie znajdzie się w nim nikt obciążony winą wobec swego bliźniego – nie odżałowaną, nie odcierpianą, nie wynagrodzoną).
To jest olbrzymie pocieszenie że Bóg wyrówna krzywdy które wyrządziliśmy innym! Jaka ulga! My nie potrafimy! I jak tu żyć jeśli by krzywda trwała?! A tak Bóg już to wyrównał! Ulga całkowita!
Wedle siły naszego żalu, skruchy i naszej miłości do Jezusa, On, kochając nas, darowuje nam nasze winy, ale wtedy Jego sprawiedliwość powoduje, że wynagradza je też i tym, którym byliśmy winni, jeszcze na ziemi, jeżeli są tam, lub w naszym świecie. Dzięki tak nieskończonej wyrozumiałości i miłosierdziu niebo otwiera się również i przed tymi, którzy tylko dlatego, że wiele od „bliźnich” wycierpieli, przyjęci są wprost w rozwarte ramiona Jezusowej miłości, która zmazuje wszystkie grzechy świata. Właśnie dlatego, że On jest tak nieskończenie miłosierny i gotów zawsze przebaczać, godzien jest Pan nasz, Jezus, nieskończonej chwały, uwielbienia, wdzięczności i bezgranicznej miłości, a tak często jest przez ludzi w sposób haniebny i okrutny odrzucany, wzgardzony, wyszydzony. To też widzimy.
Nasze zło służy jako pokuta tych ludzi za ich zło! W ten sposób następuje wyrównanie! Wybaczajmy naszym winowajcom jako i nam wybacza Bóg! Bóg naprawdę mnóstwo wybacza i nie targuje się co do grosza! To jest właśnie wielkie miłosierdzie!
Niebo nie jest zaślepieniem, błogim odpoczynkiem w nieświadomości, słodką i ckliwą bezpamięcią. Niebo jest stanem pełni szczęścia w świadomej miłości z Panem, jest rzeczywistością jasną, pojmowaną przez całą naszą osobę z uwielbieniem, zachwytem, szacunkiem, czcią, podziwem i radosnym przyzwoleniem. Świadomość nasza nieporównywalnie wzrasta, gdyż nie jest niczym zaciemniona (jak na ziemi np. przez ograniczoność percepcji, potrzeby ciała, emocje, błędy, zło). Widzimy i pojmujemy prawdziwie miłość Boga nie tylko do siebie, ale do wszystkiego, co zechciał powołać do istnienia. Znamy – poza czasem i przestrzenią – dzieje rodzaju ludzkiego, plany Boże dla człowieka od początków do końca ziemskiego istnienia, i wszędzie we wszystkim oglądamy Jego twórczą miłość. Wiemy też o tym, jak sprzeciwia się Panu wszystko w was, co macie „własnego”, czego nie chcecie poddać miłości Pana. Wiemy, bo pilnie śledzimy rozwój ludzkości i rozwój tych spraw i ludzi, którzy są nam drodzy. Towarzyszymy wam, inspirujemy, wspomagamy, prosimy za was i wręcz współtowarzyszymy, kiedy Pan nam zezwoli, a wy nie odrzucacie nas. Taka sytuacja jest teraz na ziemi, a zwłaszcza w Polsce.
Niebo jest pełnią! Czyli nasza świadomość. staje się doskonała! Tu jesteśmy zamuleni grzechem. Jesteśmy otępiali! Tam mamy pełnię wiedzy i zrozumienia! Znamy cel znamy sens! A wszystko jest niewypowiedzianie piękne! Po prostu Niebo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:36, 03 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Sumienie jest organem duszy
19 III 1982 r. Mówi Matka.
– Pytasz, czy te struktury – wola, uczucia, wyobraźnia itp. – są tak od siebie oddzielone, że można je traktować osobno. To tak, jak zmysły w człowieku: węch, wzrok, słuch, dotyk, smak i wiele innych jeszcze nie dosyć zbadanych, z których również idą sygnały dla nich właściwe, ale tylko do właściciela, zrozumiałe dla niego, przez niego klasyfikowane, wybierane i oceniane. Słowem, każda struktura wewnętrzna czerpie informacje z zewnętrznego świata swoimi własnymi receptorami, ale one wszystkie są „opracowywane” w świetle sumienia, które jest organem duszy.
Widzicie jaka mądrość. Biologia to biologia i nawet nie wiadomo jak działa. Liczy się wyłącznie to jaki sens duchowy nada temu człowiek!
Sumienie oświetla emocjonalny czy intelektualny obiekt naszego wyboru, a wtedy wola ludzka opowiada się za lub przeciw wyborowi – prawidłowo lub nie.
Widzisz, sumienie narażone długo i stale na wybór, który ono wskazuje jako zły, fałszywy, szkodliwy, czy błędny staje się chore – milknie lub rozkojarza się. Wtedy tylko Bóg może je uzdrowić, jeśli człowiek zwróci się o ratunek do Pana; natomiast Bóg nigdy nie odrzuci prośby człowieka.
Fenomenalne! Pokazuje dlaczego złole są rozkojarzeni. Co objawia się obłędem. Miotają się jak szaleni! Stad właśnie. Czyli przypomnę. Sumienie mówi że to zło ale on mówi. - To korzystne dla mnie i to robię. To nadal jest złe! Niezależnie od ,filozofii' jaka sobie można dorobić. ,Filozofia' 100% zdrowia gdy się ma raka nie wygna raka. I nie da się tego samemu naprawić! To potrafi tylko Bóg!
Jeśli widzicie objawy choroby sumienia, nic nie pomożecie apelując do woli, intelektu czy uczuć człowieka – wtedy trzeba prosić Pana o uzdrowienie duszy, bo tylko On może tu poradzić.
Genialne! Nic nie pomoże ukazywanie bezsensu zła. Że to okrutne że szkodliwe. Putinie badz dobry? Tuskunbadz dobry? UE to co robisz jest szkodliwe? Absurd! Tu nie o brak logiki ucsuc czy wiedzy chodzi a o ,tajemnice nieprawości. Zło jest złem!
Wszelkie nałogi są taką właśnie chorobą sumienia, jak również zatwardziałość w błędzie. Mówię ci to dlatego, że chciałabym pomóc wam w zderzeniu z taką właśnie sytuacją w człowieku. Dlatego narkomanów, alkoholików, kryminalistów, ludzi nasyconych złem i działających „po trupach” dla własnej korzyści trzeba powierzać miłosierdziu Boga, stawiać pod Krzyżem, zanurzać we Krwi Chrystusa i błagać Pana o ich uzdrowienie.
Dokładnie! Zlo jest nałogiem! Wszelkich Tusków Putinów Brukselczykow i innych lgbetow nie naprawicie. To poza waszym zasięgiem. Oni mają to co naziści. Hitler chciał dobrze tylko mu nie dali i nam sumienie nic nie wyrzucą robiliśmy dobrze. Tacy już w młodości zdecydowali że zło jest korzystne i po trupach do celu jest tym co da im sukces. I mamy zatwardzenie. Co końca życia. Stad model starego paskudnego dziada który zestarzał się paskudnie i jaki był w młodości taki jest i teraz.
Jak pomagać alkoholikom (i nie tylko im)
23 VI 1968 r. Mówi Bartek.
– Czy ty wiesz, jak trzeba podchodzić do alkoholików? Ja teraz wiem. Trzeba w nich budzić nadzieję i traktować ich jak ludzi normalnych, zdolnych do przezwyciężenia nałogu, nigdy nie poniżać, nie myśleć z pogardą (...to obciąża więcej).
Widzicie jakie świetne porady? W ogóle zresztą poniżać nalogowca to nie wiem chyba trzeba być bez sumienia.
Trzeba im stawiać cel, w imię czego mają walczyć, i podkreślać, że to jest walka, przezwyciężanie, że poddawanie się pijaństwu jest zdradą, odstępstwem, sprzeniewierzeniem powierzonego nam dobra: naszego ciała, naszej możności służenia przez nie.
Widzimy że wysoko postawiony cel niebywale pomaga wyjść z nałogu! Sens życia. Czyli co wiemy z wojny doniosły cel potrafi w człowieku wyzwolić niespodziewane moce i przeciętni szarży ludzie stają się bohaterami o co nikt by ich nie posądził. Taki zryw może przerwać nałóg!
Każdy z nas jest „żywym kawałkiem” Polski, należy do niej i to tym bardziej, gdy dobrowolnie chciał jej służyć, a nikt nas z tej służby nie zwolnił. Tymczasem człowiek znajdujący się pod wpływem nałogu jest zdrajcą: z własnej woli sprzeniewierza dobro przeznaczone do służby społecznej – którym jest sam – wykorzystując je na swój prywatny użytek.
Już menelstwo jest zdrada Polski a co dopiero szkodzenie jej. Taka Polska jak ludzie. Przecież pusty teren marzenie zielonych komunistów jest bez sensu. Celem są ludzie tylko i wyłącznie! Każdy kto zjeżdża na niziny egzystencji niszczy kraj!
Nie trzeba mówić, że pijaństwo jest wadą czy „grzechem”, czy że nie jest ”przyjemne” – dla tych, którzy mu ulegają, jest przyjemne, inaczej nie piliby – ale kłaść trzeba nacisk na to jak gdyby „dezerterstwo”, samowolne okaleczanie się, doprowadzanie do „stanu nieużywalności”, powodujące, że stajemy się potem niegodni i niezdolni do służby, która trwa. Wiesz, co nią było dla nas przez te całe długie lata? Zdobycie dojrzałości wewnętrznej, wytrzymałości, cierpliwości, zdolności oceny nie tylko dobra i zła (ocenialiśmy to w czasie wojny już, choć prymitywnie). Tu chodzi o jasne widzenie przyczyn zła i przez to – o umiejętność zapobiegania mu w przyszłości w „naszej” Polsce. Żeby coś zrozumieć, trzeba się z tym dobrze zapoznać, no ale nie tak, żeby przejść na drugą stronę barykady. Widzisz, ja to teraz dobrze rozumiem, bo i ja zaprzepaściłem swoje możliwości przez uleganie pijaństwu.
Czyli wyzdrowienie daje szersza perspektywa niż tylko wyzdrowienie. Czyli musisz być zdrowy. Cel musi być szerszy. Nałóg to zawsze niedojrzałość. Niedorozwój wewnętrzny z różnych przyczyn i ten rozwój musi się dokonać!
Teraz wiem, co było główną winą: poddanie się, brak chęci do walki, „złożenie broni”, a także zakłamywanie się.
– Bo wierzyłeś sugestiom.
– Tak, uwierzyłem, dałem w siebie wmówić, że już jestem niepotrzebny, do niczego się nie nadaję i nie nadam w przyszłości, że moje życie jest moją prywatną własnością i mogę robić z nim, co zechcę. Pamiętaj, jeżeli kiedyś te myśli ci się nasuną, nie wierz im! To kłamstwo, to pierwszy krok ku zniszczeniu siebie. I broń przed tym innych.
Absolutnie genialne. Moje życie jest moja prywatną własnością mogę z nim robić co chce. A więc indywidualizm a wręcz libertarianizm. Skrajny egoizm. Który... jest pierwszym krokiem do samobójstwa. Stad rośnie ich liczba i dzieci już obecnie w Polsce nie znających niczego innego niż indywidualizm. Bo moje ego najważniejsze a gdy brak rozwoju osoby to dobrem jest przyjemność i oczywiście zmysłowa. Zmysły. A tu jeszcze wchodzi reklama i ,spece' od uzależniania ludzi od masowej konsumpcji i nałóg gotowy. Potem brak sensu życia przyjemnością i samobój... Oczywiście to jest wciąż 0.0001 % ludzi. Dużo większy problem to żywe trupy 99,999% ludzi ma na tyle silny instynkt życia że fizycznie nic sobie nie zrobią. Dom praca zakupy rozrywka dzień po dniu rok po roku aż życie zleci. Zero czegoś ponad materię. Tak wegetuje Zachód. U nas to dopiero weszło może 10 lat temu bo co szokuje bieda lat 99tych konserwowała Polskę. Nie mogła tak naprawdę rozwijać się pelnoskalowy konsumpcjonizm ale na skutek braku młodych emigracji na Zachód pensje podskoczyły i już od 10 lat mniej wiecej od dojścia PiS do koryta mamy konsumpcjonizm nieco tylko słabszy niż Zachód i skutki są tragiczne. Tu mamy wyjaśnienie przyczyn.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:21, 05 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Sens życia
Sens życia polega na wyjściu poza kochanie siebie. Trzeba znaleźć samemu cel, ku któremu warto dążyć. Ten cel trzeba tak mocno ukochać, aby chcieć wszystkie siły poświęcić mu; aby na drodze ku niemu, którą jest życie, zapomnieć o sobie. Wiesz, o czym mówię; dla nas był i jest jeden cel (mówię o tobie, o mnie, o twoich i moich przyjaciołach, żyjących lub będących tu). Widzisz, nie ma innej drogi, jak wyjście poza siebie, ale jest wiele „obiektów miłości”, przyczyn, dla których człowiek oddaje się „na służbę”. Wiesz, że i one się jednoczą, wypływają z jednego Źródła i ku Niemu wracają, ale są tak rozmaite, żeby dać szansę wyboru, takiego, który danemu człowiekowi najbardziej odpowiada
Ważne jest to, że jeżeli raz dobrowolnie coś wybierzesz, jesteś już na drodze ku temu i odwrót z tej drogi jest zdradą samego siebie, czy mnie rozumiesz? Życie jest odcinkiem drogi, którą trzeba przebyć, aby udowodnić sobie, że się chciało nią iść. No to rozumiesz, że niezależnie od długości, którą nam wyznaczono, której nie znamy, musimy iść, „być w ruchu”, nie stać i nie siedzieć. Szybkość, z jaką idziemy, lub walka, jaką toczymy z przeszkodami na drodze, udowadnia, z jak wielką ochotą idziemy. Rozumiesz, że im większa miłość nas „pogania”, tym większy mamy impet, tym dalej się znajdujemy w momencie śmierci. Ale jeżeli zastanie nas śmierć siedzących albo leżących...? To właśnie powodują nałogi.
...
Jakie mądre! Oczywiście iść do przodu w znaczeniu duchowym! Nie chodzi żeby iść ,byle' iść. Opętani wszak są , dynamiczni'. Ruscy też ,idą do przodu nie stoją w miejscu'. Albo naziści ci to mieli impet! Wszystko można źle zinterpretować. Np. zakony ściśle zamknięte gdzie wręcz jest milczenie. Nie ma dostępu nie ma kontaktu. W waszym rozumieniu kompletnie nic nie robią nic nie osiągają w życiu. ,Przegrywają życie'. I oni właśnie najszybciej idą do przodu bo ich drogą jest Sam Bóg który wystarczy. W tym sensie np. wielu ludzi cichych i nie znanych idzie do przodu. A ci wrzaskliwi ciągle się o nich mówi idą na dno. Często zresztą dosłownie w wannie od narkotyków... I tak właśnie nałóg blokuje i wręcz cofa.
Wiem, z jaką pogardą patrzą ci, co idą, na leżących na poboczu drogi: z tym większą, im idących jest mniej, a leżących – wielu. I ja tak patrzyłem, nie wiedząc, że patrzę z pozycji leżącego. Proszę cię, nie patrz tak na nikogo. Każdy, dopóki żyje, może się podnieść, o ile nie zawrócił wprost z drogi, nie zdradził. Póki jest na drodze, jest „żołnierzem na służbie” (mówię ci to ze względu na W.). Trzeba budzić w nich nadzieję na dobrnięcie, budzić ambicję, wskazywać ich niezbędność i użyteczność. (...)
Absolutnie nie wolno pogardzać biednymi bezdomnymi pijakami czyli tymi ,przegrywami' w oczach ludzi... Nawet gdy ich wina że się rozpili bo nigdy nie wiesz co jest z tobą. Ty też możesz być przegrywem tylko o tym nie wiesz bo wysokie dochody to nie jest miernik wartości człowieka. Oczywiście co innego jawni złole. Jakiś Putin jakiś Tusk. Powiedzenie że nie oceniaj bo możesz być gorszy od niego było by absurdem fałszywą pokorą i kłamstwem bo 99,9% ludzi aż tyle zła nie narobiło. Chodzi o takich normalnych których spotykacie na codzien...
Dobrowolny wybór jest zawsze na całe życie, tylko przejawia się stosownie do okoliczności jako służba „z bronią w ręku” w potrzebie lub służba swoimi umiejętnościami w okresie pokoju. Pierwsza jest koniecznością, obroną, a i próbą naszej miłości, druga – właściwą służbą: twórczością, ulepszaniem, doskonaleniem, powiększaniem ogólnego dobra narodu, duchowego i materialnego, bo całość musi być harmonijna, doskonała, wszędzie jednakowo prawidłowa. Dlatego nie ma rodzaju pracy „nieważnego”, mało wartego. Wszystkie są równie potrzebne, ale dla każdego z nas najważniejsze jest, aby praca nasza była możliwie bezinteresowna, czysta, pozbawiona pobudek interesowności, chęci wyzysku, oszukania, nadużywania przywilejów; i nigdy nie powinna być czyniona „kosztem innych ludzi”.
Tak nie ma nieważnych dzialnosci. Już choćby osławiony papier toaletowy pokazał nie raz jak jego produkcja jest , nieważna'. Także przy jego produkcji są ludzie jakies stosunki międzyludzkie i oni promieniują na otoczenie. Jeśli w pracy jest paskudnie ale są bo trzeba z czegoś żyć to odreaguja na innych ci na innych itd. ,Efekt motyla'... I Polska będzie coraz gorszym krajem. Np. dlaczego Rosja jest potworna? Bo takie tam stosunki międzyludzkie prymitywne brutalne chamskie. Polityka jest tylko rezultatem. Nie mówiąc o nałogach w Rosji!
Modlitwa za uzależnionych
20 XI 1968 r. Mówi Bartek (o pewnej osobie).
– Dopomożenie jej nie jest łatwe i na szybkie efekty liczyć nie można. Ona już prawie nie ma wolnej woli; cała poddała się tym samym siłom, które mnie tak opanowały. Są straszne, potężne i działają z ukrycia, ale i one nic wobec miłości Boga nie znaczą.
To jest dopiero pouczające! Potężne siły zła są realne i ukryte! Wielu doprowadza się do stanu niewolnictwa. I to jest coś innego niż opętanie w sensie wejścia demona w duszę. Choć oczywiście są to demony ale tak człowiek się im poddaje że niemal nie ma wolnej woli. ,Musi' czynić zło. Bardzo widać to w polityce gdy cały szereg posunięć jest zły i nie ma temu końca a ten ,rządzący' sprawia wrażenie jakby ,musiał' czynić zło. Bo tak się zniszczył. Uznał że polityka jest brudna i trzeba być kanalią żeby coś osiągnąć. To już wystarczy więcej demonom nie potrzeba. ,Pomogą' w karierze...
Trzeba tę osobę ofiarowywać w opiekę Chrystusowi, prosząc o uleczenie, o uzdrowienie po prostu. Tu potrzebna jest Jego siła i pomoc. Ale też trzeba starać się otaczać ją atmosferą miłości i dobroci – one wtedy „źle się czują”.
Takimi zajmuje się sam Chrystus. Oczywiście są przypadki i to dużo których Bóg nam nawet nie poleca bo nic nie pomożemy. Po prostu jak czegoś nie udźwigniemy to nie ruszajmy. Obowiązuje jednak chrześcijańskie miłosierdzie wobec nich bo obowiązuje wobec każdego.
– Ale będą się starały odciągać swoją ofiarę od niosących jej pomoc?
– Będą odciągać, ale będą i przegrywać. Za nią trzeba się bardzo, nieustannie modlić. Jest jak ciężko chory: sama już nic nie może uczynić, ale jej stan może ulec poprawie. Trzeba za nią i w jej imieniu przyjmować Komunię świętą i ofiarowywać ją samą Bogu w czasie Przeistoczenia – po prostu być przy niej (duchowo).
Tu jest jeszcze opcja robić coś ,za kogoś'. Bo on sam nie jest w stanie. Analogicznie jak w pomocy przy pracy fizycznej też można za kogoś zrobić. Wszystko co materialne łączy się z duchowym stąd nie trzeba porównań. Działa to tak samo co do zasad. Pomoc to nie tylko fizycznie rękami coś zrobić.
Chciałbym szybciej przelecieć te objawienia ale się nie da tak są mądre tyle tu treści. Już samo to świadczy o prawdziwości. Nie jest możliwe aby tak wielka mądrość była halucynacją czy wymysłem. To Bóg musi objawić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:30, 07 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
I proszę gdy to omawiam wczoraj zaczepił mnie alkoholik żeby mu pomóc! Znowu ,przypadek'. Oczywiście nie byle to jakaś wielka pomoc żebym tu nie wyszedł na bohatera co zabiera meneli do własnego łóżka. Nie młody zdrowy w wieku poborowym już wytrzeźwiał tylko nie miał nic i nie był szczęśliwy. Wskazałem mu drogę w nieznanym mu terenie. Nie wiadomo czy wyszedł z tramwaju? Autobusu?
Zrozumiałem że Bóg chce modlitwy za niego a nie czegoś typu dać pomoc materialną! Taki młody to sam to powinien lepiej ode mnie zdobyć uczciwie!!! Bo zdobyć to też mogą być chore skojarzenia przy alkoholikach... Modlitwy za nich jest najmniej i zresztą przeszkodził mi w modlitwie bo w ten sposób skoncentrował na sobie moją uwagę czyli poszesl ten czas konkretnie do niego. Potem już nie kontynuowałem modlitwy tylko za niego aż do poczucia że Bóg mówi. Wystarczy. Akurat w kościele bo przechodząc obok wstępuję. To naprawdę nie jest żadne wielkie halo. Ile zajmuje wejście do kościoła obok którego przechodzisz chwila w środku i wyjście? 5 minut? A to ma olbrzymia moc w takich sytuacjach. Myślę że się nie pochwaliłem bo to Bóg działa.
O narkomanach
30 V 1981 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Mogę ci powiedzieć, że ani Wacek, ani Geniek (narkomani) nie są chorzy psychicznie, ale bez pomocy mogą się takimi stać –już na zawsze. Dlatego Pan stara się pomóc im przez łańcuch ludzi dobrej woli. Słuszne jest, aby nimi zajęły się osoby bliższe im (...). Im potrzebny jest też mądry ksiądz, a w ogóle spowiedź, powrót do domu Ojca, który czeka. Są zbyt bezbronni, aby mogli się sami obronić.
Nałóg może zniszczyć psychikę natomiast sam nie jest zaburzeniem psychicznym tylko że chemia oczywiście uderza w psychikę. I w końcu może ja złamać. Ale duch jest ponad psychiką i stąd może pomóc łańcuch ludzi dobrej woli. Duchowy.
O potrzebie wychowania do odpowiedzialnego rodzicielstwa
11–12 VII 1969 r. Znajoma mówiła o dylematach kobiet w wielu rodzinach chłopskich, wielodzietnych, biednych, których mężowie piją nagminnie i przymuszają je do współżycia, co owocuje przyjściem na świat kolejnego dziecka, zaś „księża i misjonarze bez przerwy nawołują do licznego potomstwa i zakazują używania jakichkolwiek sztucznych środków”. Matka odpowiada na jej pytania.
To dopiero temat na dziś! Może nie zmuszania do seksu przez pijaków bo teraz mężczyźni się boją oskarżenia o gwałt. Natomiast kwestia powstrzymywania urodzeń nie mordowania w żadnym wypadku!
– Człowiek posiada zbyt wiele godności, aby być przymuszanym do kreacji nowego człowieka i powinien sam decydować o czasie poczęcia, aby przygotować jak najlepsze warunki nowo narodzonemu dziecku. W wypadkach takich, o jakich ci mówiono (nałogowy alkoholizm męża), kobieta ma prawo decydować sama, zwłaszcza że to ona ponosi główny ciężar i odpowiedzialność i jest bardziej przewidująca od nieodpowiedzialnego męża. Kościół rozumie trudności i nie przeciwstawia się ogólnie ograniczaniu potomstwa, a tylko metodom stosowanym dotychczas (szkodliwym dla zdrowia, a jeszcze bardziej dla psychiki kobiety – o czym mało jeszcze wiecie...). I nie poprzez zabijanie nie narodzonego dziecka (stanowisko Kościoła w sprawie „przerywania ciąży” nie może być inne, skoro jest to zabójstwo nowego człowieka), a poprzez powstrzymywanie się od poczęcia prowadzi właściwa droga rozumnych i dojrzałych ludzi. Opanowano zaś już dostatecznie znajomość cyklu biologicznego u kobiety, aby móc uporządkować te sprawy, a w małżeństwo wprowadzić harmonię i godność. Trzeba opierać się o metodę biologiczną.
Nie należy z pijakiem współżyć. Generalnie nie ma on właściwego używania rozumu i kobieta lepiej wie co robić. Bo np. może mieć dzieci nawet z niepełnosprawnym umysłowo mężem o ile da radę je wychować. Podobnie z pijakiem. W ogóle jeśli jest pijany to nie ma o czym mówić ale oni nie są zawsze pijani i pytanie czy nałóg uniemożliwia posiadanie dzieci? Generalnie jeśli jest poważny to nie powinno być w ogóle dzieci. No bo jak? Pierwsze to się tego pozbyć potem dzieci.
A swoją drogą pewne wymagania trzeba stawiać. Bierność i brak godności u kobiet powoduje, iż prymitywne instynkty ich mężów pozostają ślepe i nie kontrolowane wolą przez całe życie. A przecież człowiek powinien stawać się w ciągu życia zdyscyplinowany i wychowany wewnętrznie, tak aby być poddanym samokontroli, móc dysponować sobą świadomie, a nie pod wpływem chwili (czy alkoholu). To jest opinia nasza – stąd. (...)
I akurat tu uległość jest złem. Wiadomo że kobieta woli już mieć takiego zwłaszcza gdy przynosi jakieś pieniądze i nie bije niż być sama w życiu. Ale jednak to za mało trzeba wymagać wyjścia z tego.
Sprawy tak poważne, jak możliwość kreowania nowego człowieka, powinny być traktowane odpowiedzialnie – przez mężczyznę również, tym bardziej że ta dziedzina jest przez mężczyzn traktowana zupełnie beztrosko i nadal tak prymitywna jak w epoce kamiennej. Najwyższy czas, aby zacząć się wychowywać wzajemnie „po ludzku”.
Zwierzęta kopulują bezmyślnie bo przyjemnie i bęc jest potomstwo! To polzwierzece a teraz już jest nawet gorzej.
Widzimy jakie mądre porady
O zabijaniu dzieci nie narodzonych
27 X 1974 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Zabijanie dzieci nie urodzonych, ale poczętych jest zbrodnią wyjątkowo ohydną w oczach Boga, lecz ma na usprawiedliwienie (w Jego oczach) głęboką ciemnotę ludzką, nie rozumiejącą, że zabija coś, czego nie widzi, co wydaje się własnością organizmu dzieciobójczyni, a nie odrębną istotą ludzką złożoną jej w opiekę przez Boga. Ludzie nie rozumieją wspaniałomyślności Bożej i Jego aktu zaufania do człowieka, któremu powierza opiekę nad następnym pokoleniem ludzkim. Winne temu jest jednostronnie biologiczne i materialistyczne rozumienie świata, a w tym życia na ziemi (w nim i człowieka). Nie rozumie się, że człowiek jest przypadkiem wyjątkowym, następuje tu bowiem połączenie dwóch światów, że ludzie są bytami duchowymi, istotami żyjącymi w świecie ducha: kiełkującymi na ziemi, czerpiącymi soki żywotne i oddającymi je po śmierci – materii, czyli rozwijającymi się na podłożu materialnym, ale nie będącymi sami w sobie materią. (Podobnie nie można utożsamiać bakterii z pożywką, na której rosną i rozmnażają się; pomimo że w tym są uzależnione od niej, nikt nie nazwie ich jednym z nią).
Mordowanie dzieci już poczętych jest wyjątkowo ohydną zbrodnią gorsza niż to co robią płatni mordercy. Ponieważ dotyczy bezbronnej istoty ściśle spokrewnionej że nawet komórki są te same.
Bóg może jeszcze mieć względy dla ludów dzikich żyjących w stanie polzwierzecym np. większość Rosji ale my to mamy na tzw.,cywilizowanym' Zachodzie! W ,najbardziej cywilizowanych ,wielkich miastach'! I to robią ,naukowczynie, psycholożki, pegdagożki czyli kobiety uważające się za elite! Tu nie ma absolutnie żadnych usprawiedliwień! To jest zjawisko któremu może rosnąć się tylko nazizm. Gdzie inżynierowie budowali Auschwitz a uniwersytety głosiły eksterminację ,wadliwych' ras. Też sami doktorowie i profesorowie. A i tak to gorsze bo oni swoją krew hołubili i wywyższali ponad wszystko! A tu co?! Brak słów!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 136784
Przeczytał: 68 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:13, 12 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Człowiek jest ziarnem ducha sianym ręką Boga w materii i musi „wzejść” w materii ożywionej duchem – w ciele matki. Jako byt duchowy złączony jest z Ojcem (Stwórcą), a z matką – z którą jest złączony cieleśnie – również powinien być złączony duchowo! Łącznością duchową jest miłość i tylko miłość. Kiedy miejsce łączności duchowej – miłości – zajmuje i przecina ją nienawiść, następuje akt zaprzeczenia woli Boga przez wolę człowieka – nowy akt sprzeciwu przez nową Ewę. Jest to bunt przeciw miłości Boga do człowieka, bunt, który każdorazowo zakłóca porządek świata duchowego nie mniej niż zabójstwo Abla przez Kaina (porównanie z pierwszą zbrodnią zanotowaną w Piśmie świętym ma akcentować jej potworność, której nie umniejsza powszechność zbrodni dzieciobójstwa).
Człowiek oczywiście już duchowy istnieje w fazie płodu. To nie jest tylko biologia. Mord jest skrajnym aktem nienawiści. Porównuje się go do pierwszego mordu w historii ludzkości. Mord na Ablu był podobny dla ludzkości jak pierwszy mord w życiu człowieka. Staje się odtąd mordercą i wręcz ,kimś innym' w sensie przenośnym. Nie ma porównania tej samej osoby przed i po mordzie. Stąd syndrom aborcyjny który jest częścią syndromu mordercy.
O ile Bóg może wybaczyć winę nieświadomości i głupocie ludzkiej, a także skutkom presji wywieranej na człowieka słabego przez opinię publiczną, ohydną w swej wścibskości i zainteresowaniach intymnym życiem innych ludzi, o tyle nic nie może wytłumaczyć ludzi inteligentnych, np. lekarzy, którzy się na takie ustawy zgadzają, a tym bardziej tych, którzy je uchwalili, zwłaszcza że są to mężczyźni – bardziej winni (i bardziej bezlitośni dla winy kobiet) przez niefrasobliwy udział w poczęciu dziecka i bardziej skłonni do zbrodni niż do odpowiedzialności za powołane do życia istnienie.
Czyli ciemnota na prowincji zwłaszcza Rosji żyjąca niewiele wyżej od zwierząt szybciej zyska przebaczenie niż ,oświeceni' z wielkich miast Zachodu. Ci przypominają uczonych i inżynierów budujących dla Hitlera obozy których przytłaczająca większość jest obecnie w piekle co chyba nikogo nie dziwi? Co wiemy z doświadczenia mężczyźni są bardziej winni. Oni głównie skłaniają kobiety do mordu a z racji władzy nad kobietą (w sensie psychicznym czyli mnóstwo kobiet słucha na ogół ,partnerów'). Zachodzi tu podobieństwa oficera i szeregowca. Za zbrodnicze rozkazy głównie ponosi winę dowódca choć przecież żołnierzowi nie wolno wykonać rozkazu ,wymordują ta wioskę'... W oczywisty sposób nie jest dzialnosc wojenna...
W świecie chrześcijańskim rozwijać się powinna odpowiedzialność społeczna – tj. prawa powinny uczyć odpowiedzialności za własne postępowanie, a nie ułatwiać poczynania niegodne człowieka. Są to sprawy ważne, zwłaszcza u nas, gdzie wciąż za winy jednych ciężko muszą płacić inni, aby wyrównać zło dziejące się w Polsce przed oczyma Pana i zachować Jego miłość do naszego narodu jako całości
W cywilizacji łacińskiej prawo cywilne ma wcielać w świecie świeckim nauczanie Kościoła. Inaczej jest antyprawo np. jakieś ,legalizacje' dziwnych związków które służą tylko mnożeniu patologii. Czyli destrukcji społeczeństwa. Skutki są widoczne w natychmiastowy sposób. Starczy porównac dzielnice antyfrancuzów i kolorowych przybyszy w tych samych miastach Francji. Prymitywne prawo szariatu ale prawo miażdży na głowę antycywilizację...
Obrona życia nie narodzonych. Dzieło Miłosierdzia
29 XII 1982 r. Ojciec Ludwik odpowiada na pytania pewnego kapłana.
– Przekaż, że to, co robi ojciec Krzysztof, leży w samym jądrze miłosierdzia, bo największym miłosierdziem jest obrona życia, i powiedz, że bardzo radzimy, aby zainteresował się książką o. Krzysztofa. Można jej poszczególne tematy drukować oddzielnie, potraktować jako tematy do prelekcji, kazań czy wydawnictw typu nowenn w całości zagadnienia nt. „daru życia”; zaprzeczanie tego daru przez zabijanie nie narodzonych dzieci jest jednym z głównych śmiertelnych grzechów narodowych; drugim jest morderstwo duszy i ciała przez alkoholizm.
Nałogi podchodzą pod samobójstwo. Mamy też odpowiedź na to po co są te orędzia dane Annie. Żeby nas pobudzać do myślenia i ukazywać innym drogę życia w świetle nauki Ewangelii. Żadne tam ,to objawienia prywatne to odrzucam'. Tak agresywne podejście stawia pytanie czy ten człowiek tak naprawdę interesuje się życiem duchowym? Mądrości tych przekazów zaprzeczyć nie sposób.
Powiedz też, że miłosierdzie jest prawem i obowiązkiem całego Kościoła, zwłaszcza jego sił czynnych, dlatego powinno obejmować różne zgromadzenia, a w nich tych, którzy już wykazują takie zainteresowania. Ojciec Krzysztof jak najbardziej do takich należy, tak samo jak ci, którzy zajmują się samorzutnie (a powinni mieć pomoc i wsparcie) bezdomnymi, narkomanami, chorymi w szpitalach i w domach, ludźmi bezradnymi, niepełnosprawnymi umysłowo, upośledzonymi itp. Jeśli macie mówić o miłosierdziu, to musicie zobaczyć potrzeby i cierpienia ludzkie. W Ewangelii jest jeden miłosierdzie pełniący człowiek – Samarytanin. Chrystus Pan był nim zawsze. Jeśli słowa będą bez działania, będą niszczyły dzieło miłosierdzia w Kościele, a nie szerzyły. Trzeba o tym wiedzieć.
Wiara bez uczynków martwa jest. Przy czym zaznaczam modlitwa jest działaniem! Jeśli modlisz się za takich też wydatkujesz energię i to ma większą wartość niż danie 2 złotych co obecnie jest najłatwiejsze i praktycznie bezkosztowe jak ktoś zarabia z 5.000... A nie jest to super duża pensja...
Za ludzi zło czyniących powinniście się modlić
27 X 1974 r. Mówi ojciec Ludwik.
– Chodzi o to, aby myśląc o złu, pamiętać i jego źródle: inspiracji sił zła i nienawiści, które w naszym państwie, obecnie, mają pełną wolność działania, ponieważ się w nie (upadłe anioły) nie wierzy, a więc nie przeciwstawia się im. Nie wolno natomiast zapomnieć o ludziach złu służących, którzy aż do chwili śmierci mogą wybierać i których Chrystus Pan pragnie uratować. Dlatego nie można im zamykać dróg ratunku, a przeciwnie, starać się wykazać dobrą wolę pomocy im, nie potępiać ich, a tylko ich sposób postępowania. Trzeba im dawać do zrozumienia, że tak jak broni się nie narodzonych dzieci polskich, gotowym jest się do obrony i pomocy im samym, gdy tego będą potrzebować. Można wymienić wiele sytuacji: chorobę, kalectwo, depresję i manię samobójczą, degradację, przykrości czy tragedie rodzinne, słowem – wiele sytuacji, które mogą spowodować załamanie i w których jest się gotowym do niesienia im pomocy, rady i pociechy.
Czyli np. Bodnar czy Tusk to są służący złu bardzo już zwyrodniali co widać na pierwszy rzut oka! Jak się okazuje dla milionów w ogóle nie widać! Wrecz widzą ,spoko gości' tajniaków. Tu dochodzi zaślepienie najlepiej widoczne przy Hitlerze. Demony potrafią oślepiać w sensie duchowym ludzi tak że oni idą za zwyrodnialcami jeszcze się zachwycając nimi. To nie zjawisko że pogoda przywiała wirusy i mieli pecha tylko ci ludzie w swoim życiu realnie wybierali zło. Skutkiem czego stali się opętani.
Trzeba, aby tacy ludzie zrozumieli, że nie są potępieni przez Kościół, że się za nich modli i nie odtrąca, a przeciwnie, pragnie się ich też powitać jak marnotrawne dzieci. A przede wszystkim powinni zrozumieć, że Chrystus Pan ich kocha, że Bóg, w którego nie wierzą, stworzył ich z miłości, kocha ich bezgranicznie bez względu na ich winy, i jedno słowo żalu czy miłości w prawdziwym zrozumieniu swoich win może Go ku nim wezwać. A ponieważ nikt nie zna swojego dnia ani godziny śmierci, powinien chociaż o tym jednym pamiętać, że nigdy nie jest za późno, i jeżeli nie stać nas na nic innego, pozostaje zawsze jeszcze zawierzenie miłosierdziu Bożej miłości i oddanie się Jemu – do Jego rąk.
Jednak jest to bardzo trudne bo zło wciąga jak bagno a poza tym wymaga rezygnacji z dotychczasowego życia. Taki pseudopolityk jak alkoholik powinien odstawić politykę do końca życia bo jak w to wejdzie znowu to będzie tylko gorzej. Co widać po Tusku że każde jego nierządy są coraz gorsze. Kiedyś głosił nawet wolność i wspominał o chrześcijaństwie w programie ale coraz bardziej to znikało a teraz to już jest tylko satanizm. Samo zło aborcja invitro LGBT patozwiazki a w gospodarce komunizm 2.0. To jest właśnie to o czym mówi Pismo że gdy wyjdą z człowieka demony a on nie zmieni życia wracja jeszcze gorsze I CZYNY TEGO CZŁOWIEKA SA GORSZE NIZ PIERWEJ (poprzednio)!
Szok jakie to mądre jak widzimy to naocznie. To jest Słowo Boże to musi szokować nieustannie swoją głębią...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|