Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Matka i syn ...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:30, 21 Lis 2013    Temat postu: Matka i syn ...

Marianna Popiełuszko: Nigdy nie bałam się śmierci (Tygodnik "Niedziela")

Marianna Popiełuszko nigdy nie bała się śmierci. Gdy ktoś w jej rodzinnych Okopach odchodził na wieczny spoczynek, to właśnie ona organizowała modlitwy przy zmarłym. Razem z dziećmi, które słuchały pieśni żałobnych, śpiewanego Różańca i oficjum za zmarłych, które zgodnie z miejscową tradycją przez trzy dni ludzie śpiewali w domu przy otwartej trumnie.

– Chciałam, żeby dzieci wiedziały, że i życie, i śmierć jest darem Bożym – podkreśla matka bł. ks. Jerzego.

Jej myślenie jest proste. Życie na ziemi wiąże się przecież z życiem wiecznym. Jest z nim nierozerwalnie splecione. A wszystko, co się dzieje, pochodzi od Boga. I nie trzeba wszystkiego rozumieć.

– Po co więc dzieci chować pod kloszem, żeby nie wiedziały, jaki jest porządek zgodny z prawami natury?

Gdzie Bóg prowadzi, tam wyprowadzi

Śmierć szybko i jej zajrzała prosto w oczy. Był rok 1951, kiedy młodej mężatce Mariannie Popiełuszko zachorowała niespełna dwuletnia córeczka Jadwisia. Umiała już chodzić i mówić, znała nawet na pamięć pierwsze modlitwy. Jak wspomina krewna Janina Gniedziejko, dziewczynka cały dzień kasłała, chwilami aż się dusiła. Było to akurat w Wigilię Bożego Narodzenia.

– Potem zaczęła płakać, mówiła, że chce do babci. I ojciec pojechał końmi po babcię do pobliskiego Grodziska. Gdy jednak wjeżdżali już na podwórko przy domu w Okopach, matka wyniosła na rękach małą Jadwisię. Była już martwa. Kilku minut zabrakło, by mogła zobaczyć przed śmiercią babcię.

W rodzinnym albumie zachowało się zdjęcie ubranej na biało siostrzyczki ks. Jerzego, Jadwisi, leżącej w otwartej, maleńkiej trumnie. Zamiast przy choince – to tutaj zgromadzona była cała rodzina. Matka stoi jakby skamieniała, wielka rozpacz maluje się na jej twarzy.

Marianna Popiełuszko nie wiedziała wtedy, że to dopiero pierwsze dziecko, które straciła. W myśl starej zasady: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”, to wydarzenie miało ją wzmocnić. Zahartować na to, co dalej niosło jej życie.

– Jeżeli mój krzyż taki, to ja go nie oddam nikomu, bo dostanę gorszy. Trzeba mieć wytrwałość i twardość. Gdzie Bóg prowadzi, tam wyprowadzi – mówi.

Pozostałe dzieci rosły, trzeba było pracować w polu, karmić zwierzęta, zajmować się domem. Życie toczyło się dalej. Musiała mu sprostać. I ufać, że jest w tym wszystkim jakiś sens.

Więź z Maryją

Minęły 33 lata. Nastał rok 1984. Sobota, 20 października. Rano pani Marianna wydoiła krowy, a potem zbierała z pola resztki buraków przed zimą. Rozwiesiła pranie na podwórku, mając nadzieję, że ciepłe promienie słońca choć trochę je osuszą. Wyrobiła w dzieży ciasto na chleb, przyniosła drewno na opał. O 19.30 usiadła przed telewizorem, by zobaczyć, co ciekawego dzieje się w świecie. I wtedy jak grom z nieba spadła na nią ta potworna wiadomość. W „Dzienniku Telewizyjnym” usłyszała o… porwaniu ks. Jerzego Popiełuszki z warszawskiego Żoliborza…

Ale wtedy jeszcze miała nadzieję. Aż do momentu, kiedy 30 października 1984 r. ogłoszono, że w wodach Zalewu Wiślanego odnaleziono ciało księdza. Jej syna. Nie była w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa. Siedziała bez ruchu. Może kilka godzin, może kilkanaście. Nie potrafi tego teraz odtworzyć. Ta noc była dla niej wyjątkowo długa. Najgorsza w życiu.

Marianna Popiełuszko, zwykła kobieta z Okopów, musiała teraz sprostać nowym zadaniom. Trzeba było zidentyfikować ciało syna, naszykować mu ubranie do trumny i włączyć się w organizację pogrzebu. Czy da sobie z tym radę? – myślała. Mąż absolutnie się do tego nie nadawał, był wciąż jakby otępiały, pogrążony w tragicznym śnie. Życie ciążyło jej jak nigdy dotąd. Każdy ruch sprawiał ból, każda decyzja, jaką miała podjąć, bolała jak krwawa rana. Czuła się odrętwiała. Jedyne, co robiła, by ulżyć wszechogarniającemu cierpieniu, to starała się więcej modlić.

– Ale odmawiałam tylko bolesne tajemnice Różańca. Poczułam wtedy więź z Maryją, która też cierpiała po śmierci Syna i zgodziła się na wolę Bożą. Prosiłam Ją, żebym ja też tak umiała – mówi matka ks. Jerzego. – Pan Bóg najlepiej wie, kiedy kogo zabrać.

Tam dobrze, gdzie nas nie ma

W prosektorium zbolała Marianna Popiełuszko stała w milczeniu przy trumnie syna, patrząc na jego zmasakrowane ciało. Żegnała się z nim. Uklękła, ucałowała jego nogi i ręce. – Ja niegodna, żebym mogła całować jego twarz – opowiada.

Wstała, znów wpatrywała się w swoje dziecko. Była to udręka ponad jej siły. Różne myśli nią targały – o tym, jak go urodziła, a potem kołysała, gdy był mały, albo jak biegał po domu, gdy przędła czy gotowała. I o tym, jak ofiarowała go Bogu i cieszyła się, że został księdzem…

Wydawało jej się wtedy, że ta śmierć jest ponad jej siły. Część niej wtedy jakby umarła. Ale przyjęła to wszystko bez pytań. W niesamowitej pokorze. Drobna, krucha kobieta okazała się tak silna duchem. Od zawsze wiedziała przecież, że cierpienie w życiu być musi. I tak sobie to tłumaczyła: że nie ma żadnego ludzkiego życia bez krzyża i bez cierpienia. To tak jak w naturze: raz świeci słońce, raz pada deszcz. I wszystko potrzebne. Musi być przecież równowaga.

Jak patrzy na to wszystko obecnie?

– Tam dobrze, gdzie nas nie ma – ucina krótko. – Zawsze trzeba, żeby było dobrze. Czy dobrze, czy źle – to i tak dobrze. Jak jest, tak jest dobrze. Widocznie Pan Bóg tak chciał.

Po tym jednak, co wtedy zobaczyła w prosektorium, jej życie uległo nieodwracalnej zmianie. Zmaltretowane, martwe ciało syna w jej pamięci utrwaliło się na zawsze. Obok obrazu jej martwej córeczki.

– Wciąż byłam matką pięciorga dzieci. Dwoje z nich już nie żyło – mówi.

Wkrótce zadziwiła świat, gdy przebaczyła mordercom. – Modlę się o to, żeby oni się nawrócili – mówi.

Żyć takim życiem, jakie jest

Kolejną bolesną stratą, z którą pani Marianna musiała się pogodzić, była śmierć męża – po sześćdziesięciu latach dobrego małżeństwa.

Władysław Popiełuszko gasł powoli. Długo chorował, a jego żona wytrwale się nim opiekowała.

– Czyniła to z wielką troską – mówi krewny, ks. Kazimierz Gniedziejko. – Pamiętam, gdy wiele lat wcześniej pękły mu wrzody, jego żona troszczyła się o specjalną dietę dla męża, wymyślała dla niego delikatne potrawy, np. wypiekane z chleba paluchy.

Z jego zdrowiem raz było gorzej, raz lepiej. Ale w końcu nadszedł moment, w którym Marianna Popiełuszko zdała sobie sprawę, że zbliża się koniec.

Władysław Popiełuszko zmarł w domu 26 czerwca 2002 r. Jak to przyjęła?

– Trzeba żyć każdego dnia takim życiem, jakie Pan Bóg daje – mówi pani Marianna.

Rozumiała, że śmierć jest dla męża wyzwoleniem. Nie musiał już przynajmniej cierpieć – tłumaczyła sobie i innym.

Pochowała go na cmentarzu parafialnym w Suchowoli.

– Dla siebie ja też tam krzyż postawiłam – opowiada.

Tajemnica dobrego życia

Tragedii w życiu Marianny Popiełuszko było wiele. Pod koniec wojny Rosjanie zamordowali jej młodszego brata, którego bardzo kochała. Na jej rękach zmarł ukochany ojciec. Przeżyła śmierć matki. Nagle zmarła w szpitalu jej młodziutka synowa Danusia. Osierociła troje małych dzieci, które Marianna Popiełuszko musiała wychować, zastępując im matkę, i z którymi mieszka do dziś. Nagle zmarł też jej osiemnastoletni wnuk Tomek. Niedawno pochowała męża jednej z wnuczek, który w wieku 49 lat zmarł na nowotwór. Także męża drugiej wnuczki, mającego zaledwie 42 lata…

– Z podziwem patrzyłam w ubiegłym roku na babcię, gdy siedziała w domu przy otwartej trumnie z ciałem zmarłego i głośno śpiewała z pamięci pieśni żałobne, ciągnąc od pierwszej do ostatniej zwrotki chyba przez pół godziny – opowiada owdowiała wnuczka Grażyna Siemion. Matka ks. Jerzego wie bowiem, że ten śpiew uwydatnia sens, kieruje ku wiecznym wartościom i przywraca życiu wymiar trwałości. Bo przecież „życie tylko zmienia się, nie kończy”. Nie wolno więc rozpaczać.

– Jak Bóg daje życie, to daje też śmierć – mówi. I zapewnia: – Moje życie było dobre.

– Dobre życie było… Ale trudne… – mówię do pani Marianny.

– A co, ty bez krzyża do nieba chciałaś się dostać?!

I radość, i cierpienie pochodzi od Boga. Pan Bóg wie, co jest dla człowieka najlepsze. Jedno życie się kończy, drugie zaczyna. Tak być musi. I tak jest dobrze. To dla niej oczywiste. Jak to, że po zimie nadchodzi wiosna, a po lecie jesień. I nie ma tu miejsca na wątpliwości.

– Ja mam spokój w duszy, bo wszystko przyjmuję z ręki Boga: czy cierpienie, czy ból, czy biedę. Jak nie akceptujesz życia, jakie masz, to nie znajdziesz spokoju. Akceptacja bowiem przywraca wszystkiemu właściwą perspektywę. I stanowi tajemnicę dobrego życia. Życia, które nigdy się nie kończy.

Milena Kindziuk

[link widoczny dla zalogowanych]

Jak wielka dobroc i madrosc ! Zadnych genderow nie konczyla i w zadnych radach nadzorczych nie prezesowala . Stad taka madra ! Madrosc ma bardzo malo wspolnego ze szkola w sensie instytucji . Madrosc wynika z dobrego madergo zycia ! Te slowa Marianny sa dla nas nauka . Dla nas ktorzy mamy prawie wszyscy wieksze od niej wyksztalcenie szkolne !!! OTO CO ZNACZY ŚWIĘTOŚĆ ? SmileSmileSmile



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:14, 23 Lis 2013    Temat postu:

Ostatnie pożegnanie Marianny Popiełuszko

W kościele w Suchowoli (Podlaskie) rozpoczęły się w sobotę przed południem uroczystości pogrzebowe matki błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, Marianny Popiełuszko. Zmarła ona we wtorek 19 listopada w szpitalu w Białymstoku w wieku 103 lat.

Nabożeństwu przewodniczy metropolita białostocki abp Edward Ozorowski. Licznie obecni są m.in. przedstawiciele NSZZ "Solidarność". Wśród przybyłych są m.in. były prezydent RP Lech Wałęsa, kardynał Kazimierz Nycz, abp Sławoj Leszek Głódź, przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda. Matkę ks. Jerzego żegna rodzina, okoliczni mieszkańcy, lokalne władze.

Przed mszą do kościoła dotarł z rodzinnej wsi Okopy kondukt z trumną z ciałem zmarłej. W Okopach mieszkała z rodziną. Tam wychowywał się również ks. Popiełuszko, a Suchowola była jego rodzinną parafią, gdzie uczęszczał do kościoła. Na rynku w Suchowoli, gdzie znajduje się pomnik ks. Jerzego Popiełuszki oczekiwały przed mszą liczne poczty sztandarowe i delegacje "Solidarności". Związek jest zaangażowany w organizację uroczystości pogrzebowych.

Na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Polski kondolencje papieża Franciszka po śmierci Marianny Popiełuszko przekaz nuncjusz apostolski w Polsce Celestino Migliore. "Ojciec Święty Franciszek, poinformowany o śmierci Pani Marianny Popiełuszko, łączy się duchowo z tymi, którzy połączeni we wspólnej modlitwie dziękują Bogu za Jej piękne i długie życie, oddane Bogu, Kościołowi i Rodzinie" - czytamy na stronie Episkopatu.

Nuncjusz apostolski podkreślił, że świętość ludzi rodzi się przez cierpliwe podejmowanie codziennych trudów. "Śp. Marianna podjęła ten trud, wychowując dzieci i otaczając matczyną opieką swoją rodzinę. Opatrzność Boża sprawiła, że owoc Jej macierzyństwa, błogosławiony syn Jerzy, dostąpił chwały ołtarzy przez męczeństwo" - głoszą kondolencje.

"Ojciec Święty poleca Zmarłą Bożej łaskawości i wstawiennictwu Jej błogosławionego Syna. Najbliższej Rodzinie, przyjaciołom i wszystkim uczestnikom uroczystości pogrzebowej składa wyrazy współczucia i z serca błogosławi" - napisał Celestino Migliore.

Na stronie internetowej Episkopatu kondolencje złożyli również przewodniczący KEP abp Józef Michalik oraz sekretarz generalny KEP bp Wojciech Polak. "W związku z odejściem do wieczności Pani Marianny Popiełuszko, Matki Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki, pragniemy przekazać wyrazy solidarności oraz modlitewnej i braterskiej jedności" - czytamy na stronie Episkopatu.

"Odchodzi z tego świata "ikona" Matki (...) kobieta, która przez pryzmat wiary odczytywała życie i w samym Bogu upatrywała cel swojej cichej i prostej ziemskiej pielgrzymki. Zawsze wspierała modlitwą i aprobowała duszpasterską i społeczną działalność Syna, choć przeczuwała, że za swoją postawę i przekonania może zapłacić najwyższą cenę" - głosi tekst kondolencji.

Marianna Popiełuszko - według niektórych źródeł urodziła się w 1920 roku. W akcie urodzenia i dowodzie osobistym podany jest jednak rok 1910. W 2010 roku uroczyście obchodzono jej setne urodziny. Ks. Jerzy Popiełuszko był jednym z jej pięciorga dzieci. Matka ks. Jerzego mieszkała w Okopach z rodziną jednego z synów.

Po zabójstwie syna przez SB w 1984 r. uczestniczyła w różnych spotkaniach religijnych i rocznicowych, w tym w spotkaniach z działaczami „Solidarności” i pielgrzymkach ludzi pracy na Jasną Górę. W 2006 r. została odznaczona przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej - przypomina NSZZ "Solidarność". Marianna Popiełuszko była w 2011 r. Człowiekiem Roku "Tygodnika Solidarność" za "trwanie na straży pamięci o księdzu Jerzym, który oddał życie za głoszenie prawdy".

W 2012 r. Krajowy Zjazd Delegatów obradujący w Kielcach nadał jej tytuł "Zasłużony dla NSZZ "Solidarność". W czerwcu 2013 r. Marianna Popiełuszko odebrała w Toruniu tytuł honorowego obywatela województwa kujawsko-pomorskiego - regionu związanego z miejscem męczeńskiej śmierci księdza Popiełuszki.

Ks. Jerzy został beatyfikowany w 2010 r. Przed beatyfikacją Marianna Popiełuszko mówiła dziennikarzom, że aby wychować świętego, należy "kochać Boga i ludzi, kochać sercem i czynami". Podkreślała, że zawsze trzeba się cieszyć.

Marianna Popiełuszko spocznie na cmentarzu w Suchowoli w rodzinnym grobowcu. W 2002 roku pochowano tam jej męża Władysława Popiełuszko, który zmarł w wieku 92 lat.

...

A i wlasnie jeszcze ojciec ! Zupelna cisza o nim ! Czyzby podobienstwo do sw Józefa ? Nie zdziwil bym sie gdyby to byla swieta rodzina ! Czy moze byc wiekszy komplement niz podobienstwo do TEJ RODZINY SmileSmileSmile !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:08, 23 Lis 2013    Temat postu:

Ostatnie pożegnanie Marianny Popiełuszko

Na cmentarzu w Suchowoli w woj. podlaskim pochowana została matka błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, Marianna Popiełuszko. Zmarła we wtorek 19 listopada w szpitalu w Białymstoku. Miała 103 lata.

Nabożeństwu w kościele w Suchowoli przewodniczył metropolita białostocki abp Edward Ozorowski. Wśród obecnych byli m.in.: były prezydent RP Lech Wałęsa, kardynał Kazimierz Nycz, abp Sławoj Leszek Głódź, przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda. Matkę ks. Jerzego żegnała rodzina, okoliczni mieszkańcy, lokalne władze.

Przed mszą do kościoła dotarł z rodzinnej wsi Okopy kondukt z trumną z ciałem zmarłej. W Okopach Marianna Popiełuszko mieszkała z rodziną. Tam wychowywał się również ks. Jerzy, a Suchowola była jego rodzinną parafią. Na rynku w Suchowoli, gdzie znajduje się pomnik ks. Jerzego Popiełuszki, oczekiwały przed mszą liczne poczty sztandarowe i delegacje "Solidarności". Związek był zaangażowany w organizację uroczystości pogrzebowych.

Zmarłą wspominano we wszystkich wystąpieniach w czasie uroczystości pogrzebowych. W homilii metropolita białostocki abp Edward Ozorowski powiedział, że Marianna Popiełuszko "stała się współmęczenniczką syna męczennika". Opisując jej życie mówił, że była "matką, świadkiem wiary, Polką i Podlasianką".

- Niezwykłość przejawia się często przez to, co zwykłe. Bóg mówi także przez zwykłych, prostych ludzi. Oni często niosą zapalone pochodnie, ich wiara dla innych jest lampką oliwną pokazującą drogę życia pośród ciemności - mówił abp Ozorowski.

Na zakończenie mszy św. głos zabrał m.in. metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Powiedział, że zmarła była osobą niezwykle ważną i zasłużoną dla Archidiecezji Warszawskiej, wielokrotnie brała udział w warszawskich uroczystościach związanych z księdzem Jerzym. Mówił, że była to osoba "wielkiej wiary, wielkiej miłości do Polski i o wielkim męstwie, która troszczyła się o prawdę". Podkreślił, że żyła według zasady, by "zło dobrem zwyciężać".

Przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda powiedział, że związek dziękuje Mariannie Popiełuszko za całe jej życie i za księdza Jerzego - kapelana "Solidarności". Jak mówił, po jego śmierci "Solidarność" całą swoją miłość przelała na jego matkę, która "przez całe życie kontynuowała testament" swego syna, uczestnicząc w pielgrzymkach ludzi pracy.

- Mamo Marianno, Solidarność żyje i ty będziesz żyła w sercach Solidarności na zawsze. My o tobie nie zapomnimy - powiedział Duda i dodał, że na kolejnych pielgrzymkach ludzi pracy na Jasnej Górze, z myślą o zmarłej zawsze będzie zostawiane puste krzesło i białe róże, które tak lubiła.

....

To jest reprezentantka polskich kobiet ! To jest wlasnie sila Polski ! Stad tylu swietych ! Oni wszyscy mieli matki ! SmileSmileSmile



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy