Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kryzys wiary

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:26, 20 Sie 2018    Temat postu: Kryzys wiary

Dlaczego czasem tracimy wiarę?
Jola Szymańska | 26/07/2018
Udostępnij
Czasem słyszę, że ludzie tracą wiarę, bo nie doświadczyli Boga. A może tracą wiarę, bo doświadczyli za dużo ze strony innych wierzących?
zy Boga można nie doświadczyć? Przecież każdy się urodził. Każdemu przytrafiło się coś dobrego. Każdy miał kiedyś „szczęście”. Większe lub mniejsze. Żyjemy, a samo życie jest doświadczaniem Boga. Nie musimy się przy tym ani wzruszać, ani poruszać. Nawet nasza interpretacja nie ma większego znaczenia.
Każdy, niezależnie od światopoglądu i upodobań, jest przez Boga chciany, kochany i akceptowany. I w życiu każdego z nas Bóg działa.
Odsuwa doświadczenie innych wierzących
Sama zastanawiam się, co mnie od Boga odsuwa. Nie jest to brak doświadczenia, ale rozczarowanie tym, co widzę pod Jego szyldem. Przemocowe forsowanie swoich racji. Wywyższanie się i surowość, za którymi stoi sterta smutku i kompleksów. Zasłanianie się teoriami i pouczeniami, zamiast empatii. Rady-wytrychy i deklaracje modlitwy zamiast obecności.
Odstraszać może też kogoś świadectwo rodziców, którzy straszyli Bogiem (lub szatanem) i stawiali na dyscyplinę, a nie na nas. Czasem świadectwo przyjaciół cynicznie wyśmiewających się z osób homoseksualnych. Czasem kolega z pracy, który nigdy nikomu w niczym nie pomógł, ale ostentacyjnie odmawia różaniec.
Odsuwa niemoc lub brak potrzeby
A kiedy jesteśmy rozczarowani, pojawia się niechęć, chwilę później niemoc, w końcu – brak potrzeby.
Szybko okazuje się, że życie bez kościelnego bagażu jest prostsze. Nikt nie krzywi się, kiedy w nerwach przeklniemy. Nie musimy tłumaczyć sie z naszych poglądów na jogę. Nie musimy słuchać dyskusji o „demonicznym wpływie pacyfki”. Nie musimy się bać, że niewystarczająco wysoko latamy nad ziemią.
To bardzo dobre doświadczenie.
Rozczarowanie pokazuje nam nasze błędne oczekiwania. Nie jest dowodem na nieistnienie Boga w Kościele, ale na to, że Kościół idealizowaliśmy (tak samo, jak idealizujemy często naszych rodziców), że szukaliśmy w Nim realizacji swoich pragnień i nie chcieliśmy widzieć realnych problemów.
Jeżeli czujemy spokój, ulgę i nie chcemy wracać do wiary opieranej wcześniej na niepokoju i lęku – przed siłami zła czy przed grzechem – całe szczęście! To znak, że nie chcemy płytkiej emocjonalności. Że nie chcemy być manipulowani. Że nie zgadzamy się na to, żeby zło „uczyło nas” dobra. W końcu – że tęsknimy za wiarą, którą wyznaje się w wolności, za duchowością, która jest dojrzała i zdrowa.
W Kościele czy poza Kościołem: jak wybrać uczciwie
Obiektywnie i po ludzku patrząc, w Kościele i poza nim jest podobnie. I tu, i tu są rozczarowania, egoizm czy hipokryzja. I tu, i tu nie brakuje cudownych ludzi, dobroci, wsparcia i otwartości. Kościół nie daje nam idealnej społeczności. Nie jest niebem na ziemi, a zło jest w nim dużo jaskrawsze niż gdziekolwiek indziej.
Kogoś, kto jest gotowy przyjąć do swojej świadomości fakt, że wspólnota wierzących zawsze będzie pełna niesprawiedliwości, czeka masa pracy. To dzięki niej możemy uczciwie wybrać, czy to miejsce jest dla mnie, czy nie. W innym razie będziemy tylko ofiarami cudzych sugestii.
Pęknięcie nie zawsze do sklejenia
Wybieram Kościół katolicki, bo wierzę w zbawienie. Przekonuje mnie też papież Franciszek, przekonuje mnie nauczanie Kościoła i jego tradycja, która (gdy głębiej się w niej pogrzebie) zaskakująco spójnie uzupełnia nauczanie Pisma Świętego. Ale Ci, którzy rezygnują z Boga – nagle lub stopniowo – nie tylko
doświadczyli Boga. Niewykluczone, że mocno i świadomie odczuli też Jego działanie.
Niewykluczone, że mieli świadomość i chęci. Niewykluczone, że ciągle są wdzięczni. Ale coś w nich pękło. I nie muszą dać rady tego pęknięcia skleić.
Nie mówmy o ich braku doświadczenia. Bo może ich doświadczenie, nie tylko Boga, jest właśnie zbyt duże.

...

Zawsze jest wina czlowieka. Przyklad lekarza jasno stwierdza. Jesli trafisz na chama to przeciez na tym nie zakonczysz znajomosci ze sluzba zdrowia na zawsze. Szukasz innego. To samo ze sklepem czy fryzjerem.
Tak samo ksiadz czy wspolnota. Widzisz ze nie tedy droga to szukasz innej wspolnoty. Ksiezy jest po kilku w parafiach wiec nie musisz ciagle kontaktowac sie z jednym. A nawet gdy odprawi Mszę to co? Umrzesz bo to ten ,,zły"? Chyba tyle mozesz wytrzymac. Co to za katolik ktory nie moze patrzec na blizniego?
...
Istnieja jednak liczne przypadki DUZEJ WINY! Ktos nagrzeszyl i juz sie chwieje w wierze a tu dostaje jeszcze silnego kopniaka od kogos rzekomo ,,gleboko wierzacego". Np. kiedys Cejrowski dokopał Frytce ktora owszem zle robila ale nie w ten sposob sie rozmawia. Taka osoba czesto znika z Kościoła. Oczywiscie nie jest niewinna ale inne traktowanie by jej pomoglo wrocic.
....
Inna kwestia to szukanie latwiejszego zycia. Ludzie sa zli ale w Kościele to pewnie sami swięci. Tu nie bede narazony na nic. Samo dobro i przyjemnosc zycia. Moze jeszcze praca sie trafi typu ,,koscielny" bez koniecznosci zycia z szefem-chamem. W tej sytuacji oczywiscie nie wyjdzie. Kosciół nie ulatwia zycia w sposob prostacki czyli materialno psychologiczny. Musisz przezyc swoje zycie w pelni.
Oczywiscie Kościół daje ALE DUCHOWO! Ale to inna sprawa niz zalatwienie problemow bytowych. I oczywiscie z ducha wyplywa ze np. nie tyle bedziesz mial pelno kasy co stwierdzisz ze pogon za kasa jest bez sensu. Wtedy oczywiscie rozwiaze sie wiele problemow ale nie tak jak myslales.
...
Generalnie nie nalezy traktowac Kościoła jako realizacji swoich ziemskich planow bo realizuje on plany Boga! Temu sluzy. Judasz chcial zrealizowac ambicje za pomoca Kościoła i wiemy co było...
...
I oczywiscie nalezy traktowac ludzi w Kościele tak jak innych wtedy dopiero dostrzezecie ze wsrod nich tak dobrzy jak nigdzie. Natomiast nie nalezy ich traktowac jak świętych bo wtedy bedziecie tylko widziec wady.
Np. ktos w Kościele jest pijakiem ale pomaga jak jest trzezwy. A pijak spoza Kościoła bije jeszcze żonę. Ewidentnie nie sa to tacy sami ludzie. Jednak gdy bedziecie wymagac nieskazitelnosci to oczywiscie wierzacy pijak was zniecheci. Tylko wtedy gdzie pojdziecie? Do tego niewierzacego?
...
I najgorsza rzecz to oczywiscie satanisci w Kościele. Tez mozecie spotkac ludzka bestię. Np. Hitler zdaje sie byl ochrzczony? W katolickiej Austrii! Chyba wszyscy byli. Czyli ,,katolik"... Wczesniej ,,Judasz apostoł" najgorszy z ludzi. Istotnie sa w Kościele i najgorsi. Jednak sa i najlepsi! I oni przewazaja! Nie ma nikogo poza Kościołem takiego jak Jan Paweł II czy sw Maksymilian. Takiego dobra trzeba sie nauczyc! Poza Kościołem nie ma na to ZADNYCH SZANS! Wszyscy najlepsi ludzie jacy zyli to święci Kościoła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:41, 16 Wrz 2018    Temat postu:

Uznanie, że wierzę w Boga to początek. Potem są dwa kluczowe etapy wiary [komentarz do Ewangelii]
Ks. Łukasz Kachnowicz | 16/09/2018

pixabay
Udostępnij 77
Kiedyś mój znajomy powiedział, że Bóg się wydarza w Jego życiu, to znaczy objawia się w konkretnych wydarzeniach jego życia. Bardzo spodobało mi się to określenie: „Bóg się wydarza”.

Kiedyś byłem świadkiem tego, jak w kościele zapytano przypadkowe osoby o to, kim jest Jezus. Ludzie odpowiadali zazwyczaj katechizmowo: jest Bogiem, jest Synem Bożym, Zbawicielem, itp.

Ale potem zadano kolejne pytanie: „A kim jest Jezus dla ciebie?” Praktycznie odruchowo ludzie raz jeszcze zaczęli powtarzać odpowiedzi na pierwsze pytanie. Tu zazwyczaj następował taki dialog: Nie, nie pytam już o to, co mówi na temat Jezusa katechizm, czego nauczono cię na katechezie, co usłyszałeś o Nim w kościele. Pytam, kim On jest dla ciebie. No ale jak to kim jest dla mnie? To pytanie okazywało się bardzo trudne dla wielu.


Czytaj także:
Dziś Jezus pyta praktykujących: na ile jesteśmy wierzący? Komentarz do Ewangelii
Jest ważne co inni mówią o Jezusie. Szczególnie ważne jest słuchanie tego, co mówi o Nim Kościół. W każdą niedzielę recytujemy wyznanie wiary, która jest wiarą Kościoła. Jak napisał papież Benedykt XVII w orędziu na Światowy Dzień Młodzieży w Madrycie: „Credo, które wyznajemy podczas niedzielnej mszy świętej chroni nas przed niebezpieczeństwem wiary w innego Boga niż ten, którego objawił nam Jezus”.

Wiara nie jest naszym osobistym pomysłem na to, jaki jest Jezus. Wówczas każdy mógłby wymyślić sobie „swojego Jezusa”, ale to świadczyłoby, że nie ma Jezusa prawdziwego. Jednak tylko jeśli Jezus jest prawdziwy jest sens w Niego wierzyć. Bycie w jedności wiary z Kościołem daje mi fundament do poszukiwania prawdziwego Jezusa.

Fundamenty służą do tego, żeby na nich budować, są pierwszym etapem, który domaga się kolejnych. Dlatego Jezus zadaje w dzisiejszej Ewangelii swoim uczniom pytanie: „A za kogo wy Mnie uważacie?” To pytanie można zadać też w taki sposób: „Kim dla Ciebie jestem?” Tu nie chodzi już o dogmatykę. Chodzi o relację, o osobiste doświadczenie Chrystusa.

Kiedyś mój znajomy powiedział, że Bóg się wydarza w Jego życiu, to znaczy objawia się w konkretnych wydarzeniach jego życia. Bardzo spodobało mi się to określenie: „Bóg się wydarza”. W tym pytaniu zadanym ludziom w kościele chodziło właśnie o to: Czy Jezus wydarzył się kiedyś w twoim życiu? Czy możesz powiedzieć coś o Nim od siebie? Wcale nie chodzi o spektakularność, bo Jezus wydarza się także w prosty sposób.

Ale to, że wierzę w Jezusa i nawet to, że mam Jego osobiste doświadczenie to jeszcze nie wszystko. Jezus w końcu mówi do uczniów o tym, że przyszedł wypełnić wolę Bożą i że będzie musiał z tego powodu wiele wycierpieć.

Piotr, który przed chwilą wyznał osobistą wiarę w Niego, w tym momencie nawet nie chce o tym słyszeć. Ok, jesteś Mesjaszem, ale tak to nie będzie… Ależ to jest takie nasze, a na pewno moje.

Owszem, wyznaję wiarę razem z Kościołem, mam osobiste doświadczenie Jezusa, ale kiedy przychodzi moment, w którym jest jakaś wola Boża, która nie idzie po mojej myśli, to buntuję się. Czyli w sumie nie wierzę, że jest Bogiem, który może przeprowadzić mnie przez to, co jest trudne. A może nie wierzę, że naprawdę jest miłością. Bo gdy wierzysz, że ktoś cię naprawdę kocha, to ufasz mu i dajesz się mu prowadzić. Bez udawania, że jest łatwo i przyjemnie.

Przecież Jezus nigdzie nie kazał nam udawać, że krzyż jest przyjemny. On sam na krzyżu krzyczał w stronę Ojca: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. To był krzyk bólu, nie tylko fizycznego. A jednak nie cofnął się.

Dzisiejsza Ewangelia chce nas prowadzić od wiary opartej na uznaniu pewnych prawd, przez wejście w osobistą relację z Bogiem, aż po zaufanie i pozwolenie na to, żeby On poprowadził historię zgodnie z Jego wolą.

I czytanie: Iz 50, 5-9a
II czytanie: Jk 2, 14-18
Ewangelia: Mk 8, 27-35

...

Szczegolnie w kryzysach wiary trzeba sie zapytac Kim dla mnie jest Jezus bo wazniejszego pytania nie ma. Jesli jest ,,tradycja rodzinna" to juz tragedia. Tu jest chyba najczestsze odchodzenie od wiary zwlaszcza wraz z odejsciem od rodzicow na swoje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:38, 23 Wrz 2018    Temat postu:

„Grzech pokoleniowy” nie istnieje. Jak więc zdrowo poradzić sobie z rodzinną krzywdą?
Jola Szymańska | 20/09/2018
JAK PORADZIĆ SOBIE Z RODZINNĄ KRZYWDĄ
Shutterstock
Udostępnij 251
Zastanawiałeś się kiedyś, czy twoje problemy nie wynikają z grzechów twojego pradziadka? Może słyszałeś o tym w internecie lub od znajomego? Dziś tłumaczymy, dlaczego ten popularny mit nie ma nic wspólnego z wiarą katolicką i jak zdrowo poradzić sobie ze zranieniami.

Choć internet wciąż straszy „grzechem pokoleniowym”, Komisja Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski już dwa lata temu oświadczyła, że mówienie i takim grzechu stoi w sprzeczności z nauką Kościoła Katolickiego.

Od dwóch lat nie organizuje się (a przynajmniej organizować się nie powinno) mszy świętych ani rekolekcji w tej intencji. W kuluarach wciąż jednak można usłyszeć o „dziedziczeniu grzechu” lub „dziedziczeniu jego skutków”. Zdarza się też, że kapłani, którzy promowali ideę „grzechu pokoleniowego” tłumaczą dziś, że chodziło im tylko o oczywiste konsekwencje zła. Jak rozróżnić te dwa pojęcia? I co tak naprawdę za nimi stoi?


Czytaj także:
Jak zmierzyć „ciężkość grzechu”? Warte przemyślenia fragmenty „Veritatis splendor”


Grzech pokoleniowy: dlaczego nie
„Grzech pokoleniowy stoi w sprzeczności z prawdą o Bożym Miłosierdziu i o Jego przebaczającej Miłości” – czytamy w opinii teologicznej Komisji Nauki Wiary KEP z 2015 roku. „Kościół od samego początku naucza, że grzech jest zawsze czymś osobistym i wymaga decyzji woli. Podobnie jest z karą za grzech”.

Komisja Nauki Wiary uzasadnia swoją opinię Pismem Świętym oraz nauczaniem Kościoła Katolickiego na temat grzechu i grzechu pierworodnego. Podkreśla, że wiara w „grzech pokoleniowy” oznacza brak wiary w siłę sakramentu chrztu i sakramentu pokuty.

Biskupi powołują się tu m.in. na Księgę Ezechiela: „Syn nie ponosi odpowiedzialności za winę swego ojca, ani ojciec – za winę swego syna. Sprawiedliwość sprawiedliwego jemu zostanie przypisana, występek zaś występnego na niego spadnie” (Ez 18,3-4.20). Oraz Księgę Powtórzonego Prawa (24,16): „Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani synowie za winy swych ojców. Każdy umrze za swój własny grzech”.

Przypominają też, że jedynym grzechem, który przechodzi z pokolenia na pokolenie, jest grzech pierworodny. Bezpowrotnie oczyszcza nas z niego jednak sakrament chrztu (tak jak oczyszcza z wszelkich innych grzechów – zob. KKK 1262).

Warto podkreślić przy tym, że grzech ciężki ma trzy konieczne warunki: musi dotyczyć ważnej sprawy, być dokonany świadomie oraz dobrowolnie (zob. KKK 1837), a zadośćuczynić i pokutować możemy wyłącznie za własne grzechy (zob. KKK 1459).


Czytaj także:
Czy to już grzech ciężki czy jeszcze lekki? Jak je rozpoznać?


Choroba to nie kara
Komisja podkreśla, że nie ponosimy żadnych „kar” za grzechy naszych przodków. Przeczyłoby to nauce Nowego Testamentu, który w wielu fragmentach odrzuca takie interpretacje. Choćby w odniesieniu do chorób.

Owszem, w Starym Testamencie myślano tak „m.in. o niepłodności. Podobnie było z kalectwem i innymi chorobami. Gdy ktoś zachorował lub był dotknięty jakąś niepełnosprawnością, uważano, że ktoś w jego rodzinie popełnił grzech” – czytamy w Opinii Komisji. „Wyrazem takiego przekonania są słowa uczniów skierowane do Jezusa: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?”.

Jednak „odpowiedź Jezusa jest nader czytelna: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,1-3)”.
„W ten sposób Pan Jezus wyraźnie odcina się od wiązania choroby dziecka z grzechem rodziców czy dziadków, z takim pokoleniowym obciążeniem” – czytamy w opinii KEP.

Co jednak z psychicznymi obciążeniami, które ewidentnie wynikają z doznanej bezpośrednio od przodków krzywdy?



Nie tylko duchowe konsekwencje grzechu
„Skutki grzechów są różne – tłumaczy o. Grzegorz Mazur OP, doktor teologii moralnej i duszpasterz. – Ważna spowiedź zakończona rozgrzeszeniem odpuszcza nam winę oraz przywraca do jedności z Bogiem i Kościołem, nie cofa jednak z automatu wszystkich konsekwencji”.

Poza skutkami duchowymi, „grzechy mogą mieć skutki psychiczne (np. zranienia w obszarze własnej wartości), somatyczne (kiedy np. objadanie się skutkuje otyłością, niezdrowy tryb życia – cukrzycą, a oglądanie pornografii – zaburzeniami erekcji, nawet u młodych mężczyzn) i materialne (kiedy np. wydajemy zbyt dużo pieniędzy na używki lub rzeczy niekonieczne)” – wymienia dominikanin.

I „choć nigdy nie dziedziczymy grzechów naszych przodków, ich skutki mogą mieć na nas wymierny wpływ. Zwłaszcza, jeśli podlegaliśmy im w dzieciństwie. Np. jeśli w domu jest problem alkoholowy (pradziadek pił, dziadek pił i tata pił), to wzrastając w takim klimacie, doświadczamy konkretnych obciążeń, a w dorosłość wchodzimy z dużym bagażem, który – jeśli nie zostanie przepracowany i uzdrowiony – może negatywnie zaważyć na całym życiu.



Jak poradzić sobie z konsekwencjami zła? Trzy drogi
Choć Bóg nie karze nas za cudze grzechy, ulegamy krzywdom. Nie zawsze zamierzonym. Jak sobie z nimi poradzić? O. Mazur wskazuje kilka dróg. Po pierwsze, życie sakramentalne i modlitwę, czyli wejście w kontakcie z Bogiem w proces przebaczenia, którego nie należy mylić z pojednaniem czy ponownym zaprzyjaźnieniem się z krzywdzicielem.

„Pojednanie czasem jest możliwe, czasem nie. Nie należy go mylić z przebaczeniem, co nie zmienia faktu, że dążenie do pojednania – choć na pewno nie za wszelką cenę – jest rzeczą dobrą. Przebaczenie nie oznacza też, że od razu ufam krzywdzicielowi albo się z nim przyjaźnię choć znam przypadki, w których udało się odbudować zaufanie, a nawet nawiązać bliską więź” – precyzuje.

Po drugie, „warto zadbać o relacje z bliskimi, wierzącymi, a jednocześnie życzliwymi nam osobami, z którymi możemy szczerze porozmawiać i uzyskać wsparcie. Można je znaleźć we wspólnotach w Kościele, które dla coraz większych rzesz ludzi stanowią naturalne środowisko duchowego zdrowienia, nawrócenia i wzrostu”.

W końcu – pomóc może profesjonalna terapia, „zwłaszcza jeśli krzywda była poważna i może zaważyć na całym życiu ofiary”.


Dlaczego chcemy wierzyć w grzech pokoleniowy?
Uzdrowienie międzypokoleniowe stanowi formę usprawiedliwienia słabości i szukania łatwego wytłumaczenia i przebaczenia popełnionego zła – czytamy w opinii KEP.
Zrzucenie winy za nasze niepowodzenia na naszych przodków jest atrakcyjne. To kuszący pomysł na uwolnienie się od odpowiedzialności za własne decyzje i przepracowania własnych zranień, ale taka postawa nie wspiera rozwoju duchowego.

„Jest w tym na pewno jakiś element myślenia magicznego – mówi o. Grzegorz Mazur – ale też lęk, karmiący determinizm i niezgoda na własną słabość. A uznanie słabości, bezsilności to przecież początek drogi uzdrowienia”.

Trudna, katolicka nauka
Każdy z nas jest odpowiedzialny wyłącznie, ale też całkowicie za własne decyzje. To za nie będzie odpowiadał przed Bogiem. Kościół nie daje nam łatwych wymówek i nie popiera ucieczek od odpowiedzialności. Zdrowe, dobre życie wymaga konfrontacji z często trudną rzeczywistością i z własnymi wspomnieniami. Jest ona jednym z przejawów dojrzałości i odpowiedzialności – duchowej i życiowej.

Oby właśnie ona była wartością, którą przekażemy kolejnym pokoleniom.



W tekście opierałam się na:

Grzech pokoleniowy i uzdrowienie międzypokoleniowe. Problemy teologiczne i pastoralne – Opinia teologiczna Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski (5 października 2015)
List bp Andrzeja Siemieniewskiego do przedstawicieli wspólnoty „Droga”, pkt. 2 – „modlitwa pokoleniowa” (18 października 2012, Wrocław).

...

Co to za herezje? Pokoleniowy czy nie to zabawa w nazwy! Moj grzech spada na moje dzieci wnuki i prawnuki! Malo tego szkodzi wszystkim roznosi sie jak wiatr po swiecie! Kto twierdzi inaczej jest heretykiem i niech bedzie wyklęty bo to negacja grzechu pierworodnego! Bo wynika ze go nie mamy na sobie! Oczywiscie ja nie pojde do piekla za czyn Adama i Ewy CO NIE ZNACZY ZE NA MNIE NIE CIAZY I NIE PRZYGNIATA! Taka jest nauka Kościoła! I rozpoznawanie tego jest wazne! Po co Biblia rejestrowala upadki Izraela? Jego grzechy? Wraz z tym glownym... Mordem na Bogu...Dla ,,historii"? Nie dla nauki! Aby sobie uswiadomic. Wiedzac ze jestem kaleką duchowym bardziej sie pilnuje i to mi pomaga!
Widzimy tu zalatywanie herezja indyweidualizmu. Kazdy sam dla siebie czlowiek to czysta karta! Nieczysta! Dokladnie na odwrot! Jak mamy byc wspolnota to jestesmy powiazani bardzo scisle i oddzialujemy na siebie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy