Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:27, 30 Lip 2010 Temat postu: Cuda księdza Jerzego ! |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Zostałem uzdrowiony z choroby Parkinsona
Z wielką radością powiadamiam przewielebnego księdza proboszcza, że w czasie pogrzebu księdza Jerzego Popiełuszki, tj. 3.11.1984 r., zostałem faktycznie uzdrowiony za przyczyną śp. księdza Jerzego Popiełuszki.
3 listopada poszedłem na pogrzeb. Będąc straszliwie połamany, prosiłem księdza Popiełuszkę o wstawiennictwo do Pana Jezusa Chrystusa i zostałem uzdrowiony.
>>>
A z Parkinsona sie nie zdrowieje.
A tutaj:
Wujek nawrócił się po 45 latach
Pragnę podzielić się radością z uzdrowienia duchowego mojego wujka Stefana (74 lata), który ponad 40 lat nie był u spowiedzi świętej. Wiarę stracił, kiedy w czasie wojny przebywał w Dachau, a następnie na Majdanku.
19 października 1984 r. wujek Stefan śledził informacje o porwaniu ks. Jerzego Popiełuszki, komentowane przez radio. Dwa dni potem otrzymał we śnie nakaz od księdza Jerzego, żeby poszedł do kościoła i przystąpił do sakramentu pokuty.
!!!!!!!!!
To dopiero!
Kiedy 22 października 1984 r. ponownie przysłuchiwał się relacji radiowej na temat porwania księdza Jerzego, powiedział do swego szwagra, że ksiądz Popiełuszko już nie żyje. Opowiedział wówczas swój sen.
!!!!!!!!!
Specjalnie ks. Jerzy sie ukazal aby powiadomic przy okazji o swojej smierci o ktorej jeszcze nie wiedziano!
!!!!!
Choć czuł się zupełnie zdrowy i nie spodziewał się żadnej choroby, w najbliższą niedzielę udał się do oddalonego o 5 kilometrów kościoła. Nie miał jednak odwagi przystąpić do sakramentu pokuty.
W następnym tygodniu nagle zachorował i znalazł się w szpitalu. Po upływie miesiąca, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, został przewieziony do innego szpitala.
Wiedziałam o chorobie, lecz nie mogłam go odwiedzić, ponieważ moje najmłodsze dziecko miało 8 miesięcy, a do szpitala było około 50 kilometrów. Będąc na Pasterce w kościele, usłyszałam wewnętrzny głos, a nawet nakaz, bym koniecznie pojechała do wujka.
!!!!!!
Znowu chyba ks. Jerzy!
!!!!!
W szpitalu zastaliśmy wujka cierpiącego i z bólu zdzierającego z siebie piżamę. Próbowałam serdecznie do niego przemówić i skłonić go do rozmowy z kapłanem. Po wielu prośbach pozwolił, by przyszedł ksiądz. Udaliśmy się na plebanię, gdzie trwał świąteczny obiad. Ksiądz kapelan przerwał posiłek i udał się z nami, zabierając Pana Jezusa i oleje święte. Po wyspowiadaniu wujka wyszedł i oznajmił, że niepotrzebnie się tak spieszyliśmy w pierwszy dzień świąt, gdyż z tym chorym był umówiony w drugi dzień Bożego Narodzenia na godzinę szóstą rano. Ponownie weszliśmy na salę, gdzie wujek po 45 latach oddalenia od Boga radośnie wzdychał: "Chwała Bogu, dzięki Bogu". Wyczuwało się radość w cierpieniu i obecność Pana Jezusa w zbolałym człowieku. Pożegnaliśmy wujka, zostawiając pielęgniarce numer telefonu do nas. Wracaliśmy szczęśliwi, że chory pojednał się z Bogiem.
26 grudnia 1984 r. ok. godz. 7.00 otrzymaliśmy telefon, że w nocy z 25 na 26 grudnia o godz. 2.00 wujek Stefan zmarł. Wielka była nasza radość, że zdążył pojednać się z Bogiem przed śmiercią.
Dorota
>>>>>
Wspaniala historia ale tak jest ze swietymi zawsze!
Ks.Jerzy ukazuje sie wielu osobom.Co ciekawe znanym aktorom!A to dlatego ze pelnil dla nich posluge!A teraz pomaga milion razy bardziej!
Widzimy jak bardzo jest to radosna historia a święty po śmieci ma miliony razy wieksze mozliwosci niz tu na ziemi!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 14:29, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:53, 14 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Ks. Jerzy wkrótce świętym?
Tomasz Gołąb /KAI
20 września we Francji rozpocznie się proces ws. cudu za wstawiennictwem bł. Jerzego Popiełuszki. W podparyskiej diecezji doszło w 2012 r. do niewytłumaczalnego medycznie uzdrowienia z raka krwi.
Proces w sprawie domniemanego cudu za wstawiennictwem bł. Jerzego Popiełuszki rozpocznie się 20 września w tymczasowej katedrze w Créteil - poinformował KAI ks. Tomasz Sokół z Polskiej Misji Katolickiej we Francji. - Proces ten otwiera procedurę procesu kanonizacyjnego polskiego męczennika - dodaje ks. prof. Józef Naumowicz, notariusz w procesie ks. Popiełuszki w diecezji Créteil.
To właśnie w tej podparyskiej diecezji doszło w 2012 r. do niewytłumaczalnego medycznie uzdrowienia z raka krwi, które przypisywane jest wstawiennictwu polskiego męczennika. Jeśli proces zakończy się uznaniem cudu, otworzy drogę do kanonizacji patrona NSZZ „Solidarność”.
W 2012 r. w szpitalu im. Alberta Cheneviera w Créteil leżał 56-mężczyna, ojciec trzech córek, od 11 lat chory na nietypową przewlekłą białaczkę szpikową. W listopadzie 2011 r. nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia, mężczyzna nie mógł już chodzić. Nie pomogły mu trzy chemioterapie, ani przeszczep szpiku kostnego. Był w ostatnim stadium choroby, tracił przytomność. W sierpniu 2012 r. lekarze oznajmili, że nic już nie mogą zrobić, gdyż komórki rakotwórcze rozprzestrzeniły się po całym organizmie. Szpitalny psycholog przygotowywał na najgorsze rodzinę chorego, która zaczęła już nawet rozmowy z zakładem pogrzebowym.
- 14 września 2012 r. ksiądz z parafii Joinville-le-Pont w sam dzień swoich urodzin został wezwany, aby udzielić konającemu sakramentu chorych. Ów kapłan pielgrzymował wcześniej do sanktuariów w Polsce. W Warszawie nawiedził grób ks. Popiełuszki i ku swemu zdziwieniu odkrył tam, że jego data urodzin (14 września 1947) była dokładnie datą urodzin Księdza Jerzego. Powstała więc spontaniczna bliskość dusz: francuski współbrat włączył na stałe do swoich modlitw szczególne nabożeństwo do błogosławionego męczennika „Solidarności”. Znalazłszy się teraz przy łóżku konającego - w sam dzień jego i swoich urodzin - modlił się głośno: „Posłuchaj, Jurku, dziś twoje i moje urodziny, więc jeśli masz coś zrobić, to zrób to właśnie dzisiaj”. Potem odszedł. Po kilku chwilach chory otworzył oczy i zapytał: „Co się stało?” - pisał ks. prałat Krystian Gawron na łamach paryskiego „Głosu Katolickiego”.
Chorego odwiedzała polska zakonnica, s. Rozalia, michalitka, którą ordynariusz Créteil, bp Michel Santier skierował do posługi duszpasterskiej w tym szpitalu. Gdy kolejny raz poszła do niego, „stanęła jak wryta”. - Zobaczyłam pokój uprzątnięty i łóżko starannie zasłane. Pomyślałam: stało się! Ale po raz drugi poczułam pięty, kiedy z oświetlonej w pokoju łazienki doszedł do mnie głos chorego: Proszę poczekać, bo się golę. W ciągu kolejnych dni przeprowadzono wiele, bardzo szczegółowych badań. Wynik był szokujący: ani śladu białaczki! Pomyślałam, że może to tylko doraźne polepszenie. Kilka dni później zdarzyła się podobna sytuacja. Znowu zastałam pokój pusty i starannie zasłane szpitalne łóżko. Pytam pielęgniarki: Co z tym chorym? Oniemiałam usłyszawszy odpowiedź: Spaceruje sobie po szpitalnym parku! - relacjonowała siostra.
Ks. Gawron podaje, że sławny z pierwszych przeszczepów szpiku kostnego Szpital im. Henriego Mondora w Créteil, „który od jedenastu lat śledził przebieg choroby i robił wszystko, aby choremu pomóc, po miesięcznej przerwie ponowił szczegółowe badania laboratoryjne”. - Wynik: żadnego śladu białaczki! Chory został więc wypisany do domu. Wrócił do swej rodziny. Doktor Rabah Redjoul stwierdził: „Całkowity powrót do zdrowia! Potwierdzam, że bardzo dociekliwie zbadałem chorego i że nastąpiło jego nagłe wyzdrowienie, jest ono z punktu widzenia medycznego niewytłumaczalne, zwłaszcza że nastąpiło wtedy, kiedy stosowano już tylko opiekę paliatywną...”. Nagły powrót do pełni zdrowia potwierdza wypis ze szpitala, z datą 7 grudnia 2012 roku - dodaje wicerektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji.
Uzdrowiony mężczyzna, którego personalia nie zostały na razie ujawnione, jest przekonany, że to Bóg przywrócił mu zdrowie. Ale jednocześnie wciąż zadaje sobie pytanie: „dlaczego ja zostałem ocalony, a tylu innych, bardziej wierzących ode mnie, nie?”. Jego żona długo nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Przez kilka miesięcy małżonkowie, kapłan i siostra zakonna zachowywali milczenie, gdyż uzdrowienie - jeśli ma być uznane za cud - musi być nie tylko całkowite i nagłe, ale także trwałe.
Dopiero po pewnym czasie poinformowali o zdarzeniu ordynariusza Créteil, który się z nimi spotkał. Okazało się, że rok wcześniej bp Santier podczas wizyty w Warszawie modlił się przy grobie bł. ks. Popiełuszki i powierzył swoją diecezję jego opiece. Pod koniec listopada 2013 r. do Créteil przyjechał postulator procesu kanonizacyjnego polskiego męczennika, ks. Tomasz Kaczmarek, by spotkać się ze świadkami uzdrowienia. Bp Santier powołał komisję, która powierzyła wstępne zbadanie przypadku dwóm niezależnym lekarzom. Zebrała się ona w marcu br. - pisze paryski dziennik katolicki „La Croix”.
Proces weryfikacji uzdrowienia rozpoczyna się w diecezji, w której on nastąpił. Zbierane są tam świadectwa i dokumentacja, lekarze przeprowadzają wstępną analizę przypadku. Zebrane na etapie diecezjalnym dokumenty biskup ordynariusz przesyła do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, gdzie procedura jest powtarzana. Zazwyczaj trwa ona wiele miesięcy, a nawet kilka lat, gdyż - zgodnie z konstytucją apostolską „Divinus perfectionis Magister” z 1983 r., określającą zasady procesów kanonizacyjnych - cuda, „bada się na zebraniu biegłych (jeśli chodzi o uzdrowienia na zebraniu lekarzy), których wota i wnioski przedstawia się w dokładnie przygotowanej relacji. Następnie cuda winny być przedyskutowane na specjalnym posiedzeniu teologów i wreszcie na kongregacji kardynałów i biskupów”. Badanie ma więc charakter naukowy (uznanie nagłego, trwałego i niewytłumaczalnego medycznie charakteru uzdrowienia) jak i teologiczny (stwierdzenie, że dokonało się ono dzięki modlitwie za wstawiennictwem kandydata na ołtarze). Gdy dany przypadek uzyska aprobatę lekarzy, teologów oraz kardynałów i biskupów, Kongregacja przygotowuje dekret o uznaniu cudu, który jest publikowany po otrzymaniu zgody papieża.
Jeśli w trakcie obecnego procesu zostałoby potwierdzone cudowne uzdrowienie za sprawą bł. Jerzego Popiełuszki, byłby to drugi we Francji cud za wstawiennictwem polskiego świętego. Wcześniej uzdrowienie s. Marie-Simon-Pierre Normand przyczyniło się do beatyfikacji Jana Pawła II.
...
Genialne ! Dziś moje urodziny jeśli Jorku masz coś zrobić dla mnie to dziś ! I ZROBIŁ ! TAK JAK PRZYJACIEL ! Absolutnie piękne Ks. Jerzy jest wśród nas ! A na pewno odegrał olbrzymią rolę w ratowaniu Jaruzelskiego od piekła .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:59, 10 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Bytom: mogli być sprzedani, a stali się właścicielami
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu
Lokatorzy budynków przy ulicy Popiełuszki w Bytomiu w okazyjnej cenie kupili mieszkania - Materiały prasowe
Lokatorzy budynków przy ulicy Popiełuszki w Bytomiu w okazyjnej cenie kupili mieszkania. W transakcji zakupu nieruchomości od syndyka masy upadłościowej pomogła miejska spółka Towarzystwo Budownictwa Społecznego Bytom.
Sprawa dotyczyła budynków będących własnością firmy Renatrans-Linodrut, które syndyk masy upadłościowej wystawił na sprzedaż. Zaoferował lokatorom mieszkania po cenie rynkowej. Wystawił też na sprzedaż całe budynki. – Obawialiśmy się sytuacji, z jaką w wielu miastach borykają się lokatorzy budynków wystawianych na sprzedaż – mówi Andrzej Lorek, prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego Bytom. – Często, kiedy zmienia się właściciel, czynsze drastycznie wzrastają. Musieliśmy szybko i skutecznie zadziałać, żeby uchronić lokatorów przed niepewnym jutrem – dodaje.
Dlatego miasto zaproponowało lokatorom pomoc, stwarzając im możliwość kupna lokalu po okazyjnej cenie. Towarzystwo Budownictwa Społecznego w Bytomiu stało się pośrednikiem, który kupił budynki od syndyka masy upadłościowej i odsprzedał lokatorom mieszkania. Dwa budynki przy ulicy Popiełuszki, które były własnością Linodrutu, syndyk wystawił na sprzedaż za 840 tys. zł. W przypadku zakupu całego budynku pojedyncze mieszkania okazały się tańsze, bo ich wartość wahała się od 12 do 28 tys. zł. Gdyby lokatorzy chcieli wykupić mieszkania od syndyka sami, musieliby się liczyć z o wiele większymi kosztami, bo lokale zostały wycenione po cenie rynkowej – ich wartość zaczynała się od 60 tys. zł.
Władze miasta dwukrotnie spotkały się z mieszkańcami zapewniając ich, że to jedyny sposób na zapewnienie im bezpieczeństwa w tej sytuacji. – Pięciu lokatorów nie mogło wykupić mieszkań, ale pozostali przystali na takie rozwiązanie. Wpłacili nam zaliczkę, która zawierała tę niższą cenę mieszkania razem z kosztami notarialnymi. Dzięki temu TBS mógł odkupić od syndyka budynki i sprzedać lokatorom mieszkania – wskazuje prezes TBS Bytom.
...
Ks Jerzy ewidentnie pomogl. To jest wzor rozwiazywania problemow zgodnie z duchem Ewangelii.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 62 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:31, 29 Lis 2017 Temat postu: |
|
|
Jak ks. Popiełuszko „zoperował” mojego tatę
Stefan Czerniecki | 29/11/2017
Shutterstock
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Dopiero po tym wszystkim Asia wyliczyła sobie, że operacja miała miejsce właśnie w październiku. Sama dziś dokładnie nie pamięta daty, ale jest prawie przekonana, że musiało się to dziać w okolicach 19 października – wspomnienia błogosławionego Męczennika z warszawskiego Żoliborza.
Diagnoza: guz przysadki mózgowej
Pamiętacie niezwykłe świadectwo Justyny, opisywane w moim tekście kilka tygodni temu? To była historia zastanawiających „przypadków” dokonujących się za wstawiennictwem bł. Księdza Jerzego Popiełuszki. Historia, przez której karty przebijało się męstwo tej dziewczyny. Dziś pójdziemy tą drogą raz jeszcze.
„Trzy, może cztery lata temu wykryto u mojego Taty guza przysadki mózgowej – rozpoczyna Asia. – Na wszystkich w rodzinie padł blady strach. A to przez fakt, że brat Taty zmarł, gdy miał zaledwie 34 lata. Na… guza mózgu. Śmierć młodego mężczyzny, ojca dwójki dzieci i to w ciągu dwóch miesięcy. To był szok”.
Ten wujek był chrzestnym Asi. Gdy umierał, miała zaledwie cztery latka. Do dziś pamięta jeden jedyny moment w relacjach z nim. Działo się to na Boże Narodzenie. Wtedy ją uściskał. Mimo że była maleńka, pamięta ten moment po dziś dzień. „Nie rozumiem, jak to możliwe, ale po prostu to pamiętam” – wspomina.
Czytaj także: Normalność ks. Popiełuszki – on wymykał się schematom!
Asia zna zapach śmierci. Zna zapach cierpienia. Od lat pomaga ludziom, pracując jako wolontariusz na onkologii w jednym z warszawskich szpitali.
„Wiesz, Stefan… Mimo że bywałam tu od sześciu już lat, to to jednak jest zupełnie inaczej. Jak jedziesz tam z własnym Tatą, jesteś na granicy szaleństwa. Na granicy opanowania. Przeżywasz w środku totalny tajfun”.
Lekarze stwierdzili, że guz nie jest złośliwy. Że nie ma dużego ryzyka przy operacji. Że mogą ją przeprowadzić przez nos. Asi ulżyło. Poszli wraz z mamą do szpitalnej kaplicy.
„Mieliśmy wrażenie, że posługujący tam ksiądz jest jakiś taki troszkę z innego świata. Dziwny. Jakby lekko nieobliczalny. Z czasem jednak zaczęliśmy czuć do niego coraz większą sympatię. Na stoliczku kaplicy stały czyjeś relikwie. Ksiądz nie powiedział nam czyje. Po prostu stały”.
Tata Asi został zabrany na salę operacyjną. Asia wraz z Mamą chwyciły za różaniec.
„To dziwne, ale wewnętrznie byłam jakoś spokojna. Dopiero z czasem w całym tym spokoju zaczęłam odczuwać lęk”.
Modlitwa w czasie operacji
Mijały kolejne minuty. Jedna po drugiej. Wokół Asi zaczęło pojawiać się coraz więcej biegających po korytarzu pielęgniarek. W pewnej chwili zrobiło się nawet całkiem tłoczno. Dziwne zamieszanie.
„Od razu przyszła do mnie myśl, że może coś poszło nie tak. Wyciągnęłam komórkę i w aplikacji Pismo Święte weszłam w litanie i wylosowałam pierwszą z brzegu. Tak się złożyło, że była to litania do bł. Księdza Jerzego Popiełuszki. Zaczęłam odmawiać”.
Sekundy mijały coraz wolniej. Słowa litanii uspokajały skołatane nerwy Asi. Dodawały wytchnienia i ulgi. Pozwalały odzyskać równowagę.
„Sama nie wiem, kiedy skończyłam odmawiać. Wiem tylko, że zaraz po tym Tata wyjechał z sali operacyjnej. Wybudził się”.
Czytaj także: Lubił ludzi i życie, a szykował się na śmierć. Fenomen ks. Jerzego Popiełuszki
Tata Asi musiał pozostać jeszcze trochę w szpitalu. Odwiedzając go, Asia raz po raz zachodziła do znajomej już szpitalnej kaplicy. Szybko zorientowała się, czyje są te relikwie, przed którymi modliła się za zdrowie Taty. Były to relikwie bł. Księdza Jerzego.
„To nie koniec! – oczy Asi są coraz większe. Jest wyraźnie podekscytowana. – Ten ksiądz, który tam posługiwał, co to miałam go w pierwszej chwili za «dziwnego», okazał się być wcześniej wikarym u św. Stanisława Kostki (kościół, w którym leży ciało bł. Księdza Jerzego)! A obecnie jego wiernym czcicielem.
Dopiero po tym wszystkim Asia wyliczyła sobie, że operacja miała miejsce właśnie w październiku. Sama dziś dokładnie nie pamięta daty, ale jest prawie przekonana, że musiało się to dziać w okolicach 19 października – wspomnienia błogosławionego Męczennika z warszawskiego Żoliborza.
Ścigający nas święci
To nie koniec. Sam Tata Asi po paru miesiącach po operacji przyznał się, że jeszcze przed diagnozą przeszedł się na spacer ruszając ze szpitala Bielańskiego. I tak zawędrował aż na Żoliborz. Skończywszy spacer na modlitwie nad grobem bł. Księdza Jerzego Popiełuszki.
„Po tej historii Justyny, którą napisałeś dla Aletei, uznałam, że święci naprawdę nas ścigają. Sama nie miałam świadomości, że dotyka to również mnie osobiście”.
Na koniec Asia nieco poważnieje.
„Przypomniałam ostatnio Tacie o całej tej historii. Opowiedziałam mu raz jeszcze to wszystko. Jak to wyglądało z mojej perspektywy. Tata tylko słuchał, kiwał głową i spokojnie patrzył w jeden punkt. Żadnych emocji. Tylko lekki uśmiech. W końcu, gdy powiedziałam, że «wylosowałam» wtedy litanię do bł. Księdza Jerzego, Tata jakby się obudził. Uśmiechnął się, uniósł wzrok do góry i westchnął z radością”.
Asia wie, że nie było tu ani grama przypadku.
„Od czasu diagnozy Tata codziennie odmawia różaniec. Dziękczynny. Czasami widzę, jak robi to po cichu w samochodzie. Czasem dostrzegam długo palące się światło w jego pokoju. Czasem po prostu słyszę ciche szeptanie «Zdrowasiek»… Wówczas kocham go jeszcze bardziej”.
...
On naprawde dziala! Glupim sie zdalo ze martwy i go nie ma a on poszedl do Pana!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|