Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Cud w Luizjanie ! Nasza Matka płacze !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:49, 15 Lip 2012    Temat postu: Cud w Luizjanie ! Nasza Matka płacze !

Figurka Maryi zaczęła krwawić. Wierzą, że to cud

Baton Rouge, stolica amerykańskiego stanu Luizjana w USA, nieoczekiwanie stała się celem pielgrzymek wiernych. Wszystko za sprawą posągu Dziewicy Maryi, która zaczęła "krwawić". W to, że to cud wierzą nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale również wierni, którzy tłumnie przybywają na miejsce.

>>>>

Znow kolejny cud . Wiemy ze grzechy USA sa wielkie stad znow Krew i to najświętsza ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:09, 20 Lip 2012    Temat postu:

Objawiła im się Matka Boska na drzewie. "To cud"

Na skrzy­żo­wa­niu 60 ulicy z aleją Ber­gen­li­ne w West New York stoi drze­wo, na któ­rym, jak nie­któ­rzy twier­dzą, uka­za­ła się Matka Boska. Oko­licz­ni miesz­kań­cy uwa­ża­ją, że to wia­do­mość wy­sła­na przez Ma­ry­ję. - Czuję wiel­kie emo­cje i je­stem bar­dzo szczę­śli­wa. To cud - mówi jedna z oko­licz­nych miesz­ka­nek.

>>>>

Akurat tutaj nie mozna ani potwierdzic ani zaprzeczyc bo jak . Ale nie mozemy negowac doswiadczenia tych ludzi . Matka chce pomoc WSZYSTKIM . Tu nie ma ,,po uwazaniu''... A jak wiemy z uwagi na pokore im prostszy czlowiek tym wieksza szansa ! Odwrotnie niz u ludzi ... Bo drogi Boga nie sa drogami ludzi ... A najnizsi zajda najwyzej u Boga ! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:10, 16 Cze 2017    Temat postu:

Jak zostać świętym? 10 praktycznych wskazówek od amerykańskiego błogosławionego
Philip Kosloski | Czer 16, 2017
Public Domain | Shutterstock (Background)
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Bł. Franciszek Ksawery Seelos daje nam prosty przewodnik, jak zostać świętym.


F
ranciszek Seelos od najmłodszych lat pragnął wieść życie konsekrowane i zostać księdzem. Pewnego dnia, gdy jego matka czytała żywot św. Franciszka Ksawerego, mały Franciszek odważnie oświadczył: „Kiedyś będę drugim św. Franciszkiem Ksawerym”.

Seelos był pilnym niemieckim młodzieńcem, który doskonale radził sobie w szkole i został przyjęty na Uniwersytet Ludwika Maksymiliana w Monachium, gdzie studiował filozofię. Na trzecim roku rozpoczął studia teologiczne, ale wtedy poczuł ponownie powołanie do kapłaństwa.
Czytaj także: Szaleństwo brata Alberta, czyli bezgraniczne zawierzenie Bożej Opatrzności

Był świadomy, że w Ameryce Północnej pilnie potrzeba kapłanów-misjonarzy, którzy mogliby posługiwać licznym imigrantom z Niemiec. Właśnie wtedy postanowił wstąpić do Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela (redemptorystów) i wyjechać do Ameryki.

Został przyjęty przez redemptorystów 22 listopada 1842 roku i już wkrótce, 20 kwietnia 1843 wsiadł na statek, który płynął do Nowego Jorku. Nieco ponad rok później, w 1844 roku, Seelos otrzymał święcenia kapłańskie, mając już za sobą większą część studiów teologicznych.

W 1845 roku ojciec Seelos został przeniesiony do parafii św. Filomeny w Pittsburghu, prowadzonej przez samego Jana Nepomucena Neumanna, przyszłego świętego. Przez następne sześć lat Seelos będzie pracował z tym pokornym kapłanem i duszpasterzem pracowitych niemieckich imigrantów.

Tak pisał o swym doświadczeniu pracy z prawdziwym świętym: „Byłem jego podwładnym, ale bardziej synem, który potrzebował pomocy… Przede wszystkim przykład jego cnót pozostaje żywy w mojej pamięci, jego delikatnej skromności, wielkiej pokory i niewzruszonej cierpliwości”.

Później święty Jan Neumann został mianowany biskupem Filadelfii, a ojciec Seelos przejął parafię św. Filomeny jako proboszcz i mistrz nowicjatu.

Po posłudze w Pittsburghu Seelos został przeniesiony do stanu Maryland, gdzie został proboszczem parafii św. Alfonsa w Baltimore. W tym czasie ojciec Seelos słynął już ze swojej świętości. Strona internetowa poświęcona jego kanonizacji wyjaśnia, jak „jego dostępność i wrodzona dobroć w zrozumieniu i odpowiadaniu na potrzeby wiernych sprawiły, że stał się znany jako doskonały spowiednik i kierownik duchowy”.

Penitenci szukali u niego porady do tego stopnia, że byli skłonni czekać nawet trzy godziny, aby od niego otrzymać sakrament spowiedzi. Jednym z jego ulubionych zajęć było nauczanie małych dzieci – uważał, że to kluczowe dla przyszłości jakiejkolwiek społeczności parafialnej.

Po Baltimore Seelos posługiwał w parafiach w Cumberland i Annapolis. Był także prefektem studentów u ojców redemptorystów i pomagał w formacji przyszłych księży, którzy mieli pracować w Ameryce. Według portalu Franciscan Media „podczas wojny secesyjnej udał się do Waszyngtonu i apelował do prezydenta Lincolna, by ci studenci nie byli powoływani do służby wojskowej, chociaż, w końcu, niektórych pobór nie ominął”.
Czytaj także: Czy na pokładzie Titanica znajdował się święty?

Nie przyjął nominacji na biskupa Pittsburgha. Ojciec Seelos został wtedy wędrownym kaznodzieją. Posługiwał niemieckim społecznościom w stanach Connecticut, Illinois, Michigan, Missouri, New Jersey, Nowy Jork, Ohio, Pensylwania, Rhode Island i Wisconsin. Objął na krótko parafię w Detroit w stanie Michigan, ale później został przeniesiony do parafii MB Wniebowziętej w Nowym Orleanie, gdzie pracował z wielką gorliwością, ale miał to być jego ostatni przydział.

Ojciec Seelos zaraził się żółtą febrą, posługując chorym. Zmarł 4 października 1867 roku w wieku 48 lat. Znany był ze swojej pokory, prostoty i hojności. Napisał również „10 praktycznych wskazówek do świętości”, które znajdują się na stronie internetowej poświęconej jego kanonizacji:
Z głęboką pobożnością chodź na msze.
Przez pół godziny rozważaj swoją największą słabość i podejmuj postanowienia, jak jej unikać.
Przeznacz na lekturę duchową co najmniej 15 minut dziennie, jeśli nie możesz pół godziny.
Codziennie odmawiaj różaniec.
Również codziennie, jeśli to możliwe, nawiedzaj Najświętszy Sakrament, a pod wieczór rozważaj przez pół godziny mękę Pańską.
Zakończ dzień modlitwą wieczorną i rachunkiem sumienia ze słabości i grzechów z całego dnia.
Podczas comiesięcznej spowiedzi rób przegląd minionego miesiąca.
Wybierz co miesiąc szczególnego patrona i naśladuj go w jakiejś konkretnej cnocie.
Przed każdym wielkim świętem odpraw nowennę, czyli dziewięciodniowe nabożeństwo.
Staraj się rozpoczynać i kończyć każdą czynność Pozdrowieniem Anielskim (Zdrowaś Maryjo).

Ojciec Seelos został beatyfikowany w 2000 roku przez papieża Jana Pawła II, a jego wspomnienie przypada na 5 października.

...

Tym bardziej cenny ze USA jest niebywale dalekie od swietosci. Wszelkie wzorce maja topornie materialistyczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:22, 16 Cze 2017    Temat postu:

Solanus Casey – amerykański ojciec Pio
Karolina Sarniewicz | Maj 18, 2017

Mahatma Gandhi/Wikipedia
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Ze względu na rzekome ograniczenia intelektualne nie mógł spowiadać i mówić kazań. Przez 21 lat był klasztornym portierem u kapucynów. W tym roku zostanie ogłoszony błogosławionym.

Amerykański ojciec Pio, błogosławiony imigrant i wyjątkowo wygadany portier. Tak między innymi mówi się o zakonniku, o którym za sprawą Franciszka głośno jest teraz w Kościele amerykańskim. 4 maja papież uznał za cud uzdrowienie kobiety, która modliła się o nie za pośrednictwem ojca Solanusa Caseya.

Zdarzenie miało miejsce w Detroit w Stanach Zjednoczonych. Kobieta – cierpiąca dotąd na pewną genetyczną, nieuleczalną chorobę skóry – przyjechała w okolice grobu Caseya, żeby odwiedzić znajomych. Coś jednak ją tknęło, żeby zanim do nich dotrze, odwiedzić jego grób i pomodlić się w znanych sobie intencjach.

Nie prosiła o nic dla siebie, ale dla ludzi, których znała i kochała. Kiedy tak się modliła, nagle poczuła natchnienie (tak silne, że ponoć nie dało się go odeprzeć), żeby poprosić mnicha o wstawiennictwo również dla siebie. Choroba błyskawicznie się cofnęła. Lekarze nie byli w stanie wyjaśnić, dlaczego.

Kim zatem jest mężczyzna, którego beatyfikację papież planuje jeszcze na bieżący rok i który ma szansę zostać naszym nowym świętym (bo na beatyfikacji może się nie skończyć) od chorób skóry?

Był szóstym z szesnaściorga dzieci pary Irlandczyków, która emigrowała do Wisconsin w USA. Jako świecki nosił imię Bernard. Jego zawodowym życiorysem można by obdzielić jeszcze ładnych parę osób – pracował jako drwal, szpitalny sanitariusz, strażnik więzienny. Uwielbiał grać na skrzypcach i śpiewać, ale z powodu przebytej w dzieciństwie błonicy, śpiewał okropnie, bo nieustająco miał chrypę.

W końcu w 1904 roku wstąpił do zakonu kapucynów. Tam nie wiodło mu się tak, jakby to sobie wymarzył. Współbracia nie do końca doceniali jego rockową barwę głosu, więc często się od niego izolowali, a ze względu na rzekome ograniczenia intelektualne nie mógł spowiadać i mówić kazań. Przez 21 lat był więc skazywany na funkcję klasztornego portiera.

To w pewnym momencie okazało się strzałem w dziesiątkę (choć on uważał tę rolę za błogosławieństwo już od samego początku). Ludzie, którzy odwiedzali kapucynów, szybko przekonali się, że Solanus Casey ma niesamowite chody u Stwórcy i potrafi wymodlić uzdrowienia i wszelkie inne łaski dla niemal każdego, kto o to poprosił.

Każde środowe popołudnie spędzał więc na przyjmowaniu kolejek interesantów (zmęczeni tłumami przełożeni przenieśli go w pewnym momencie do innego klasztoru, ale tam wieść o jego zdolnościach równie szybko się rozeszła). Nie odmówił też nikomu głodnemu talerza ciepłej zupy, bo – jak tłumaczył – cielesność i duchowość są równie ważne i nierozerwalne.

Przez cały ten czas sam chorował na bardzo dokuczliwą egzemę i całe swoje cierpienie oddawał za innych. Kiedy zmarł, aż 20 tysięcy osób przyszło go ostatecznie pożegnać. Wdzięczni za do bólu zwykłego człowieka, który również do bólu potrafił innych rozumieć, kochać i im współczuć. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Oddaję moją duszę Jezusowi Chrystusowi”.

Oprócz cudów zostawił po sobie też sporo podnoszących na duchu myśli. „Powinniśmy być wdzięczni Bogu za powołanie, które dla nas zaplanował. Nawet jeśli w ludzkich oczach to nic wielkiego – mówił w odniesieniu również do swojego przykładu. – Bo to wielki przywilej Mu służyć”.

„Musimy oddawać się naszemu TU i TERAZ, bo inaczej zepsujemy Boży plan dla nas”. Albo: „Czy to ważne, dokąd idziemy? Przecież gdziekolwiek pójdziemy, będziemy mieli z sobą Boga w Najświętszym Sakramencie. Czy to miałoby nam nie wystarczyć do szczęścia?”

„Dziękujmy Bogu z góry za wszystko, co dla nas przygotował – zachęcał też, sam będąc w najgorszym położeniu. – Zamartwianie się to choroba, największy wróg spokoju naszej duszy”.

Orędownictwo wkrótce błogosławionego Solanusa Caseya może się więc przydać w chorobach skóry, choć naturalnie nie zastąpi wizyt u dermatologa. Nie zaszkodzi też oddać mu zmartwień o przyszłość albo po prostu wziąć go sobie za patrona, kiedy panicznie boimy się żyć normalnie, bez wielkich efektów specjalnych.

...

Ten kraj bardzo potrzebuje swietych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy