Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Co mają zrobić masoni?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:56, 07 Lip 2018    Temat postu: Co mają zrobić masoni?

We value your privacy
Z masona i antyklerykała po duchowego syna ojca Pio
Stefan Czerniecki | 04/07/2018
MĘŻCZYZNA W CIEMNOŚCI
Pexels | CC0
Udostępnij
Wyobraźcie sobie najbardziej zaciekłego antyklerykała. Słynnego na cały kraj dziennikarza, członka loży masońskiej. Faceta, który każdą chwilę wykorzystuje na atak na Kościół i księży. Nienawidzi ich. Wyśmiewa. A zaraz potem pomyślcie, jaka musi być reakcja w kraju, gdy ten zmienia swoją postawę o 180 stopni. Zanim to się jednak stało, było potrzebne pewne wydarzenie.

O tym świadectwie nie tak łatwo usłyszeć. Nie ma o nim za wiele w książkach. Nie ma o nim za wiele w mediach. Sam tę historię usłyszałem z ust pewnego niezwykłego kapucyna. Człowieka, który o San Giovanni Rotondo oraz o posłudze w nim św. ojca Pio wie niemal wszystko. Jako duchowny członek zakonnej rodziny, do której należał święty stygmatyk z Pietrelciny, ma dostęp do historii powtarzanych z ucha do ucha. Ta historia jest właśnie jedną z takich.



Atak za atakiem
Wszystko działo się w Italii. Za czasów życia niezwykłego kapucyna. Gdy o jego życiu wiedziało już coraz więcej Włochów. Część przybywała do San Giovanni Rotondo, aby go spotkać. Część, aby się u niego wyspowiadać. Jeszcze inni z czystej ciekawości. Była też taka część ludzi, która – jako otwarcie wroga Kościołowi, wyśmiewała i ironizowała postawę niezwykłego stygmatyka.

Alberto del Fante należał do tej ostatniej grupy. Był członkiem loży masońskiej. Walczył z Kościołem na każdym możliwym froncie. Wykpiwał, atakował, ośmieszał. Jako sławny w całej Italii dziennikarz antykatolickiego czasopisma „Laicka Italia” miał szerokie kontakty. Jego ataki były więc niezwykle silne i – co tu wiele ukrywać – niezwykle groźne dla wiernych oraz samych duchownych.

O samym ojcu Pio del Fante pisał: „pachnie różami, świdruje oczami, przywraca wzrok ślepym, włosy łysym, a dziwkom cnotę”. Obrzydliwe. Kto by się spodziewał, że dobry Bóg posłuży się takim właśnie człowiekiem? Tak dalece zohydzającym ludziom Kościół i jego sługi. A jednak…



„Nie będziemy grali tu w ruletkę”
O tej historii pisano szeroko swego czasu we włoskich mediach. W polskich siłą rzeczy znacznie mniej. Teraz jednak pora i na nas. Ukochana małżonka del Fante zapadła na ciężką chorobę. Rokowania lekarzy nie były najlepsze. Pisząc wprost: kobiecie dawano kilka miesięcy życia. Po jednej z wizyt u lekarza, gdzie usłyszała wyrok śmierci, kobieta poprosiła męża, aby ten udał się do ojca Pio. Mając nadzieję, że może on wymodli dla niej cud uzdrowienia.

Możemy się tylko domyślać, jaka była reakcja pana Alberto. On, członek masońskiej loży, słynny na całym Półwyspie Apenińskim z ataków na Kościół, nie przepuszczający absolutnie żadnej okazji, aby uderzyć w księży – on ma teraz jechać do maleńkiej wioski w Apulii i prosić ubogiego i prostego zakonnika o pomoc?

„Nie będziemy grali tu w ruletkę – odpowiedział zrozpaczonej żonie. – Nie pojadę. To i tak nic by dało. Wierz mi…”.



Wizyta
Żona jednak nie odpuszczała. Usilnie błagała męża, aby ten – choćby z uwagi na jej chorobę i stan – wysłuchał jej prośby. Kto wie, czy nie ostatniej. W imię ich małżeńskiej miłości. Ten argument przekonał ostatecznie Alberto. Wściekły i zły, że dał się namówić, wyjechał w podróż do słynnego już w całych Włoszech zakonnika z Pietrelciny.

W San Giovanni Rotondo podobnych jemu były już tysiące. To był czas, gdy kapucyni wydawali oczekującym na spowiedź u ojca Pio specjalne kartonikowe bileciki. Sporządzano społeczną listę. Kolejka do spowiedzi trwała nieraz nawet tydzień. Chętnych było aż nadto wielu. Alberto del Fante nawet przez głowę nie przeszło jednak czekać. Bezceremonialnie minął oczekujących na placu przed kościołem. Wszedł do maleńkiego kościółka pw. Matki Bożej Łaskawej. Podszedł do konfesjonału, w którym spowiadał przyszły święty. Nachylił się i głośno zarządał.

„Przychodzę w imieniu mojej żony. Prosi, abyś ją uzdrowił”.

Wtedy ojciec Pio wychylił się zza konfesjonału. Spojrzał w oczy natrętnego gościa i wypalił:

„Alberto… Przecież nie będziemy grali tu w ruletkę”.



Pomimo
Wtedy dziennikarz zbaraniał. Oczy robiły mu się coraz większe i większe. Musiał wyjść z kościoła. Wkrótce tu wróci. Odczekawszy swoje w kolejce. Przyjedzie na spowiedź. Tam usłyszy od ojca Pio, żeby wracał do domu. Bo czeka tam już na niego żona. Zdrowa.

Rzecz jasna to nie był koniec procesu nawracania się słynnego dziennikarza. Z czasem stał się duchowym synem stygmatyka z Pietrelciny. Jego redakcyjni przełożeni nie wierzyli własnym uszom. Cała Italia przecierała oczy ze zdumienia. Ten słynny na cały kraj mason i wróg Kościoła zaczyna mówić o Bogu. I głosić Prawdę.

Przyznam, że bardzo lubię tę historię. Zwłaszcza, jak opowiada ją mój znajomy kapucyn. Tam, na miejscu. Przy grobie św. ojca Pio. W San Giovanni Rotondo. I tak sobie wtedy myślę. Nie byłoby przecież tego wszystkiego, gdyby ten facet nie powiedział pewnego dnia „tak” swojej ciężko chorej żonie. Gdyby się do końca zaparł i nie zgodził na wyjazd. A jednak… Pomimo tego, że wiązało się to dla niego z jakimś upokorzeniem, z wystawieniem na śmieszność wśród znajomych. Pomimo tego pojechał. Bo prosiła go o to umierająca żona. A potem Bóg zrobił resztę.

...

I to jest znakomity poradnik dla masona. Co zrobic. Isc do piekla to najwieksza glupota. A Bóg ma to do Siebie ze nie mści sie za to ze go mason obrazal dawniej. Tylko o tym ZAPOMINA! NIEBYWAŁE! ŻADNEJ ZEMSTY! Jeszcze nagroda. To jest miłosierdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:43, 21 Paź 2018    Temat postu:

Były satanista wraca na łono Kościoła i daje świadectwo: Różaniec ma wielką moc!
Aleteia | 17/10/2018
David Arias
David Arias / via Portaluz.org
Udostępnij 2k
„Gdy ktoś odmawia różaniec, zły się denerwuje!” – twierdzi mężczyzna, który spędził cztery długie i ponure lata w satanistycznej sekcie.

David Arias urodził się w mieście Meksyk, jednak w wieku 16 lat przeniósł się do Kalifornii, gdzie szkolni koledzy wprowadzili go w arkana słynnej okultystycznej gry oiujay i namówili, aby jej używał na cmentarzu w kontaktach z demonami.


Czytaj także:
Bł. Bartolo Longo: były satanista i pierwszy apostoł Nowenny Pompejańskiej
Chociaż wychował się w rodzinie „o kulturze katolickiej”, opowiada, że często wykłócał się z rodzicami i krewnymi. Sam siebie opisuje jako „niespokojnego ducha”.

Słabe ugruntowanie w wierze sprawiło, że nowi koledzy z łatwością namówili Davida do uczestnictwa w sekretnych zabawach, którym towarzyszyła wszelkiego typu rozwiązłość seksualna i niczym nieskrępowana konsumpcja alkoholu i narkotyków.

Wkrótce został także zaproszony do zamkniętej społeczności, która sama siebie nazywała „kościołem diabła”.

Do grupy tej należały osoby ze wszystkich warstw społecznych, różnych narodowości, w każdym wieku, począwszy od tych, którzy po prostu ubierali się na czarno i na czarno malowali sobie oczy i usta, a skończywszy na tych, których David określał jako „wyglądających na samą władzę” – lekarzach, prawnikach, inżynierach…

Jako szesnastolatek, David należał do najmłodszych członków grupy. Grupa starała się omijać policję i groziła śmiercią każdemu swemu członkowi, który by zdradził informacje o ich sekretnych wewnętrznych praktykach.

David spędził w sekcie cztery długie lata. To, jak sam określił, „wewnętrzna pustka” sprawiła, że zarzucił ten makabryczny styl życia i zwrócił się ku Bogu i ku swej katolickiej wierze.

Po nawróceniu, David ożenił się, urodziły mu się dzieci, zaczął aktywnie uczestniczyć w życiu parafii, dzieląc się swym mrocznym doświadczeniem szczególnie z kalifornijską społecznością hispanojęzyczną.

Dziś David wzywa rodziców, aby uważnie towarzyszyli swoim dzieciom, „które mają bardzo łatwy dostęp do wielu groźnych rzeczy”.

Zaleca uczestnictwo we mszy świętej, regularną spowiedź i odmawianie różańca. Podkreśla: „Różaniec ma wielką moc! Gdy ktoś odmawia różaniec, zły się denerwuje!”.

...

Tak w Meksyku masoni sa silni i szerza satanizm. On byl nisko jak widze. Im wyzej w hierarchii tym gorzej. Trudniej wyjsc jak w kazdym nalogu ale oczywiscie zawsze mozna. Nie ma blokady zadnej oprocz tej wewnatrz czlowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:14, 04 Sie 2020    Temat postu:

BJeden z największych pisarzy europejskich. Był satanistą, został mnichem
autor TT
Share
Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Joris-Karl Huysmans – jeden z najbardziej niedocenionych u nas pisarzy katolickich – przeszedł długą drogę od dekadencji, fascynacji światem, homoseksualizmem i satanizmem, do wiary, Kościoła i Chrystusa.

J.-K. Huysmans był jednym z największym pisarzy francuskich, założycielem i pierwszym prezydentem prestiżowej Akademii Goncourtów. Początkowo zafascynowany naturalizmem, impresjonizmem, a na końcu – dekadencją. Był znany jako krytyk sztuk. Jednak najbardziej spektakularnym epizodem jego burzliwego życia było porzucenie świata i zwrócenie się ku katolicyzmowi.

Pisarz urodził się w Paryżu w 1848 r. Jego ojciec był Holendrem, umarł gdy Karol miał tylko 8 lat. Matka wyszła ponownie za mąż za introligatora Julesa Og, który był protestantem. W dzieciństwie Huysmans porzucił Kościół Katolicki i stał się zafascynowany środowiskiem paryskiej bohemy. Kłóciło się to z jego codziennym zajęciem, ale być może uratowało przed totalną degeneracją. Przez 32 lata pracował bowiem jako… urzędnik w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

Huysmans debiutował powieścią „Marta, historia dziewczyny”. Publikował także w prasie. Zasłynął szokującą jak na tamte czasy sodomiczną książką „Wspak”, która przysporzyła mu niemało kłopotów. Zainteresował się nią bowiem oskarżyciel z procesów Oskara Wilde’a. Kolejna książka – „Tam” – była jeszcze bardziej kontrowersyjna, opisywała bowiem zjawisko francuskiego satanizmu.

Kłopoty ze zdrowiem, wojna francusko-prusko, a przede wszystkim śmierć bliskiej przyjaciółki oraz kolejnych osób z jego najbliższego otoczenia, sprawiły, że pisarz stanął oko w oko z problemami o charakterze eschatologicznym. Bliskość zła i cierpienia, rozczarowanie światem artystycznym, a przede wszystkim doświadczenia egzystencjalne sprawiły, że jego książkowy bohater – Durtal, z którym utożsamiano samego autora – dokonał niesłychanej wolty.


Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Z lekkoducha chłonącego jak gąbka patologie ówczesnego świata, Durtal-Huysmans przechodzi duchową przemianę. Trafia do zakonu Trapistów, gdzie znajduje azyl i tworzy powieść obrazującą przemianę duchową bohatera „W drodze”. W 1896 r. otwiera Akademię Goncourtów i zostaje jej pierwszym prezydentem. Równocześnie powstaje drugi tom katolickiej trylogii „Katedra”.

Książka odnosi niebywały sukces komercyjny. „Katedra” staje się bestsellerem i jest tłumaczona na wiele języków. Sukces jest na tyle duży, że Huysmans może w końcu, po 32 latach, porzucić ciepłą posadę w ministerstwie. Jest już rasowym, rozpoznawalnym pisarzem. „Katedra” jest niezwykłym studium symboliki wiary, bazującym na pierwowzorze katedry z Chartres.

Trylogię zamyka powieść „Oblat”, gdzie Durtal zostaje oblatem w zgromadzeniu Benedyktynów. Faktycznie Huysmans mieszkał jako świecki mnich w opactwie Liguge, w diecezji Poitiers. Do klasyki przechodzi fascynujące słowotwórstwo artysty, przysparzające tłumaczom nie lada pracy. Autor zyskuje międzynarodową sławę i zapisuje się złotymi zgłoskami w annałach literatury światowej.

W Polsce praktycznie nieznany. W PRL promowano jego obrazoburcze powieści. „W drodze” wydał w latach 60. PAX. Postać pisarza przypomniał niedawno Michale Houellebecq w bestsellerowej powieści „Uległość”.

!!!

Nawet z takiego dna jak satanizm mozna wyjsc. Oczywiscie na ogol wtedy gdy to wynik warunkow. Np. ktos sie urodzil w ,rodzie' masonskim badz byl oszukany ze masoni to chca wolnosci rownosci braterstwa. Taki co wszedl w to swiadomie dobrowolnie mogac wybrac inna droge jest praktycznie stracony bo nie przez pomylke to robi. A przeciez nie wybiera pralki czy lodowki ale zło samo w sobie. To nie zarty!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy