Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:01, 18 Gru 2016 Temat postu: Brat Albert |
|
|
Najuboższy z ubogich
Tomasz Gołąb
dodane 18.12.2016 11:34
Po Mszy św. siostry albertynki rozdały wiernym poświęcone chlebki św. Brata Alberta
Tomasz Gołąb /Foto Gość
- Brat Albert przychodzi do nas jak anioł do Maryi, mówiąc: "Nie lękajcie się wziąć do siebie biednych, chorych i uchodźców". Swoim ofiarnym życiem zasłużył na wielki dar śmierci w chwili, gdy uobecniamy tajemnicę Bożego Narodzenia - mówił kard. Kazimierz Nycz, otwierając Rok św. Brata Alberta.
- Umarł w południe w święta Bożego Narodzenia i nie był to dzień przypadkowy - całym swoim życiem i rozumieniem solidarności Boga z człowiekiem zasłużył na ten wyjątkowy dar śmierci w chwili, gdy Kościół uobecnia tajemnicę Bożego Narodzenia - mówił kard. Nycz w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie, otwierając obchody 100. rocznicy śmierci św. Brata Alberta. W świętokrzyskiej bazylice zgromadziły się m.in. albertynki z założonego 125 lat temu zgromadzenia oraz księża albertyni. Przy ołtarzu stanęły portret świętego oraz jego relikwie z warszawskiej placówki przy ul. Kawęczyńskiej, gdzie siostry prowadzą Dom Pomocy Społecznej i kuchnię dla ubogich. W Polsce posługuje ok. 40 braci albertynów i ok. 600 sióstr.
Metropolita warszawski, inaugurując Rok św. Brata Alberta, podkreślał, że jako świetnie wykształcony Polak patriota, który w powstaniu styczniowym stracił nogę, a jednocześnie wielki malarz, humanista i człowiek wielkich talentów, Adam Chmielowski przeżywał dylemat dwóch powołań.
- Gdy młody Karol Wojtyła stał przed podobnym dylematem - pisarz i aktor czy powołanie kapłańskie, wpatrywał się, jak ten dylemat z pomocą ludzi i Boga przeżywał młody Brat Albert. Ten dylemat polegał na tym, które z tych dwóch powołań uczynić najważniejszym, a które powołanie uczynić służebnym wobec pierwszego. Obaj wybrali podobnie - potrafili iść drogą świętości i stworzyć dzieła wielkie, aby się objawiło wielkie miłosierdzie Boga. Tacy święci, jak Brat Albert, którzy są bogaci ubóstwem, potrafią zrobić ogromnie dużo sami i wpłynąć inspirująco na innych, rozumiejąc, że dzieła wymagają ludzi, którzy są razem. Tak powstali albertyni i 125 lat temu także siostry albertynki. W ten sposób otwieramy Rok św. Brata Alberta. Dobrze się składa, że w Kościele przypada on po Wielkim Jubileuszu Miłosierdzia. Przedłużając go, w jakiś sposób utrwalamy wielkie wołanie o miłosierdzie, które nigdy nie może się skończyć. Wszystkim nam potrzeba tego, co w życiu św. Brata Alberta było najważniejsze: "Wszystko, co uczyniliście braciom moim najmniejszym, Mnieście uczynili" - mówił kard. Nycz, podkreślając że podobnie, jak Pan Bóg nie chciał nas zbawić "z zewnątrz, z wysokości nieba", tak św. Brat Albert nie chciał pomagać najuboższym z zewnątrz, jako filantrop, ale zamieszkał z nimi, stając się najuboższym z ubogich.
Odwołując się do czytanego dziś w kościołach listu biskupów na temat obchodów Roku św. Brata Alberta, metropolita warszawski podkreślił, że św. Brat Albert przyjmował do przytuliska wszystkich, "nie patrząc na metrykę urodzenia, metrykę chrzcielną, na dowód osobisty czy paszport".
- Do nas, którzy mamy różne dylematy, także wielki dylemat biedy, której czasem nie chcemy widzieć albo się boimy jak św. Józef przy Matce Najświętszej, św. Brat Albert mówi: "Nie bójcie się, nie lękajcie się wziąć do siebie chorych, biednych, uchodźców, pogardzanych z lęku czy z wygody" - mówił kardynał.
Św. Brat Albert - Adam Chmielowski - urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomi k. Krakowa. Był najstarszym dzieckiem Wojciecha i Józefy, miał trójkę rodzeństwa. W 1853 r. zmarł mu ojciec, a w 14. roku życia osierociła go matka. Jako 18-letni student Szkoły Rolniczo-Leśnej w Puławach brał udział w powstaniu styczniowym. W przegranej bitwie pod Mełchowem został ranny, w wyniku czego amputowano mu nogę. W 1865 r. przyjechał do Warszawy, gdzie rozpoczął studia malarskie, które kontynuował w Monachium. Wróciwszy do kraju w 1874 r., tworzył dzieła, w których coraz częściej pojawiała się tematyka religijna. W latach 80. XIX w. powstał jego słynny obraz "Ecce Homo", znamionujący zachodzące w nim przemiany. Adam Chmielowski postanowił oddać swoje życie na wyłączną służbę Bogu. Wstąpił do Zakonu Jezuitów, jednak po pół roku opuścił nowicjat i wyjechał na Podole do swojego brata Stanisława. Tam związał się z tercjarstwem św. Franciszka z Asyżu i prowadził pracę apostolską wśród ludności wiejskiej. W 1884 r. wrócił do Krakowa. Powodowany heroiczną miłością Boga i bliźnich, poświęcił życie służbie bezdomnym i opuszczonym. Otwierał dla nich przytuliska, aby przez stworzenie godziwych warunków życia ratować w nich ludzką godność i kierować ku Bogu.
W 1887 r., za zgodą kard. Albina Dunajewskiego, przywdział habit, a rok potem złożył na jego ręce śluby, dając początek nowej rodzinie zakonnej. Założone przez siebie Zgromadzenia Braci Albertynów (1888 r.) i Sióstr Albertynek (1891 r.) oparł na pierwotnej regule św. Franciszka z Asyżu. Centrum jego działalności stanowiły ogrzewalnie miejskie dla bezdomnych, które pracą apostolską przemieniał w przytuliska. Nie dysponując pieniędzmi, kwestował na utrzymanie ubogich, czasem sprzedawał namalowane przez siebie obrazy. Oddając się z biegiem czasu coraz pełniej posłudze ubogim, rezygnował stopniowo z malowania obrazów, ale przestając być artystą w ścisłym tego słowa znaczeniu, stawał się artystą jeszcze pełniej, odnawiając piękno znieważonego oblicza Chrystusa w człowieku z marginesu społecznego i dna moralnego. Zakładał również domy dla sierot, kalek, starców i nieuleczalnie chorych. Pomagał bezrobotnym, wyszukując dla nich pracę. Słynne są słowa Brata Alberta, że trzeba każdemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież; bez dachu i kawałka chleba może on już tylko kraść albo żebrać dla utrzymania życia.
Adam Chmielowski odznaczał się wybitnie franciszkańską duchowością. Heroicznie kochał Boga i bliźniego. Służbę na rzecz bezdomnych i nędzarzy uważał za formę kultu Męki Pańskiej. Umarł 25 grudnia 1916 r. w Krakowie w opinii świętości.
...
Wspanialy czlowiek. Jego zycie mowi o nim.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:21, 25 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
W Roku św. Brata Alberta "Być dobrym jak chleb"
|
KAI |
dodane 25.12.2016 15:58 Zachowaj na później
Kraków, 9.08.2006. Obraz św. Brata Alberta. Zdjęcie z krakowskiego sanktuarium "Ecce Homo"
Józef Wolny /Foto Gość
Pielgrzymki do krakowskiego sanktuarium Ecce Homo, Msze i specjalne wydarzenia kulturalne, a przede wszystkim szereg inicjatyw propagujących pomoc najuboższym – tak wyglądać będzie w Polsce rok 2017, który ogłoszony został, zarówno przez Sejm, jak i Episkopat, Rokiem Brata Alberta. – To okazja do odkrycia na nowo charyzmatu apostoła ubogich – mówią zgodnie zakonnicy i świeccy naśladujący działalność Adama Chmielowskiego.
Jak wskazuje przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, inicjatywa jest doskonałą kontynuacją ogłoszonego przez papieża Franciszka Roku Świętego Miłosierdzia i obchodzonego w Kościele w Polsce Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski.
Przeczytaj także:
Rozpalał płomień miłosiernej miłości
We wstępie do nowego programu duszpasterskiego metropolita poznański podkreśla, że w kontekście tegorocznego tematu: „Idźcie i głoście” - przykład św. Brata Alberta stanie się okazją do uwiarygodnienia czynami miłosierdzia tego, co będziemy głosić.
W przededniu inauguracji jubileuszu – 18 grudnia – duszpasterze odczytali w świątyniach przygotowany na tę okazję list pasterski Episkopatu. „W bezpośrednim następstwie Jubileuszu Miłosierdzia mamy okazję przyjrzeć się bliżej osobie św. Brata Alberta, który wyraziście ukazuje nam, jak w praktyce urzeczywistniać chrześcijańskiej miłosierdzie – napisali polscy hierarchowie. Podkreślili, że bez wątpienia św. Brat Albert jest dla współczesnych świadkiem niesienia Ewangelii ubogim. „Potrzeba nam takich świadków – wskazują – aby nasze serca nie stygły, były wciąż i na nowo uwrażliwione na niezliczone biedy ludzkie, abyśmy stale w naszym postępowaniu byli inspirowani „wyobraźnią miłosierdzia”.
Zdaniem episkopatu życie i działalność św. Brata Alberta jest nauką o godności każdego człowieka, z której wynika konieczność okazywania szacunku drugiej osobie. „Kryje ona w sobie niezatarty obraz Bożego podobieństwa”. Przypomnieli, że porzucił sławę i karierę, aby dawać się innym. Jednocześnie wyjaśnili, że to „dawanie siebie” jest zachętą również dla nas, abyśmy podjęli codzienny trud, cichą ofiarę ze swojego czasu i sił, byśmy umniejszali siebie w służbie bliźnim i byli, jak mówił sam Brat Albert, „dobrzy jak chleb, który dla każdego leży na stole”.
Odkryć na nowo Brata Alberta
„Ten jubileusz dla wspólnoty albertynów i albertynek jest okazją do jeszcze lepszej posługi ubogim. Jest także szukaniem sposobu na to, jak ideę św. Brata Alberta można zaktualizować do współczesnych czasów” – mówi KAI br. Paweł, Brat Starszy Zgromadzenia Braci Albertynów. Wskazuje, że obok oczywistego udziału w zaplanowanych wydarzeniach liturgicznych, bracia będą po prostu robili to, co robią do tej pory, czyli będą pomagać najbardziej potrzebującym.
Jubileuszowym dziełem wspólnoty albertyńskiej będzie otwarcie domu posługi we Lwowie. Albertyni stworzą tam przytulisko dla 30 mężczyzn, łaźnię dla bezdomnych oraz kuchnię, która wydawać będzie około 300 posiłków dziennie. Jak wskazuje brat Paweł, powstanie tej placówki będzie miało również wymiar symboliczny, ponieważ to właśnie Lwów, zaraz po Krakowie, był miejscem posługi Brata Alberta. Placówki sióstr i braci zamknięte zostały w 1940 roku przez ówczesną stalinowską władzę.
Z kolei siostry albertynki przez specjalną nowennę do obchodów jubileuszu przygotowywały się kilka lat. Materialnym dziełem roku ich patrona jest powołana przez siostry fundacja „Po pierwsze człowiek”, której zadaniem jest prowadzenie w Krakowie na ul. Woronicza jadłodajni, z której codziennie korzysta już około 200 ubogich. W placówce prowadzone są również spotkania formacyjne, konferencje i rekolekcje.
W obiekcie powstają także mieszkania treningowe dla kobiet z dziećmi. Dzięki tej inicjatywie panie będą mogły wyjść z bezdomności i zacząć nowe życie. Przy wsparciu sióstr albertynek znajdą pracę i będą mogły się usamodzielnić.
Bogaty program wydarzeń
Podczas Roku Świętego Brata Alberta w całej Polsce organizowane będą wystawy i spotkania przypominające działalność Adama Chmielowskiego. Szczególne znacznie ma wystawa przygotowana przez krakowskie Muzeum Archidiecezjalne. Zaprezentowane zostały na niej dzieła Alberta Chmielowskiego oraz pamiątki związane ze świętym. Podobna wystawa zorganizowana została w tym miejscu już w 1995 roku i – jak przekonują organizatorzy – cieszyła się duży zainteresowaniem widzów.
Z racji jubileuszu w maju na Jasnej Górze odbędzie się nocne czuwanie wspólnot albertyńskich, zaś w czerwcu w sanktuarium Jana Pawła II w Krakowie odprawiona zostanie Msza z udziałem przedstawicieli Konferencji Episkopatu Polski. Do grobu świętego pielgrzymować będą m.in. artyści, bezdomni, podopieczni Fundacji im. Brata Alberta oraz uczniowie szkół i wierni parafii, którym patronuje Adam Chmielowski. Wszyscy przybywający podczas jubileuszu do krakowskiego sanktuarium będą mogli uzyskać odpust zupełny. Decyzję w tej sprawie wydała już Stolica Apostolska.
Jak mówi KAI s. Teresa Maciuszek, siostra generalna Zgromadzenia Sióstr Albertynek, wraz z ogłoszeniem Roku św. Brata Alberta widać duże ożywienie osobą apostoła ubogich oraz działalnością albertyńskich zgromadzeń. „Czujemy to po licznych zaproszeniach do prowadzenia prelekcji w szkołach i parafiach” – wyjaśnia przełożona.
W ostatnim czasie siostry opiekujące się krakowskim sanktuarium św. Brata Alberta Ecce Homo dostrzegają również większe zainteresowanie parafii posiadaniem relikwii Adama Chmielowskiego. Prośby o przesłanie relikwii płyną nie tylko z Polski, ale także np. ze Stanów Zjednoczonych oraz z Panamy.
Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta
Aktywnie w jubileuszowe obchody włącza się Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta. Jak mówi KAI wiceprezes zarządu Towarzystwa Małgorzata Sieńczyk, wszystkie koła czynnie wspierają albertynów i albertynki w organizacji poszczególnych wydarzeń. Będą również pielgrzymować do relikwii patrona, wezmą udział w głównej liturgii, którą 10 czerwca w sanktuarium Jana Pawła II na Białych Morzach odprawi przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki.
Rok św. Brata Alberta będzie dla Towarzystwa kontynuacją obchodów 35-lecia istnienia organizacji dobroczynnej. Z tej okazji wydany zostanie pamiątkowy kalendarz z ilustracjami obrazów Alberta Chmielowskiego. Towarzystwo opracowało również logo jubileuszowych obchodów. Symbol uzyskał aprobatę polskich biskupów.
Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta jest katolicką organizację wpierającą osoby bezdomne i ubogie. Prowadzi noclegownie, schroniska, domy opieki stałej, łaźnie i kuchnie. Udziela także pomocy socjalnej, prawnej oraz duchowej. Obecnie Towarzystwo stanowi 67 kół działających w całej Polsce.
30 lat Fundacji św. Brata Alberta
Rok św. Brata Alberta jest szczególnym czasem dla Fundacji, której patronem jest Adam Chmielowski, a która w 2017 roku obchodzi 30-lecie istnienia. Jak przypomina ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta i jej współtwórca, inicjatywa narodziła się w środowisku sympatyków idei albertyńskiej, wywodzących się z Duszpasterstwa Osób Niepełnosprawnych i wspólnot „Wiara i Światło" z Krakowa.
Działania Fundacji obejmują prowadzenie domów stałego pobytu, domów dziennego pobytu, warsztatów terapii zajęciowej, świetlic terapeutycznych, ośrodków adaptacyjnych, szkół oraz przedszkoli integracyjnych. Oprócz codziennej opieki Fundacja oferuje Podopiecznym wiele możliwości osobistego rozwoju, pozwala zdobywać większą samodzielność i odkrywać radość z bycia aktywnym. Głowna siedziba Fundacji mieści się w Radwanowicach, gdzie prowadzone jest schronisko dla osób niepełnosprawnych, świetlica terapeutyczna, środowiskowy dom samopomocy, oraz warsztat terapii zajęciowej. Organizacja prowadzi na terenie Polski 31 placówek. Najnowsza – 32. - zostanie otwarta w przededniu inauguracji Roku św. Brata Alberta, 14 grudnia br. w Nieszawie (diec. włocławska).
W czerwcu z inicjatywy Fundacji ulicami Krakowa przejdzie Marsz św. Brata Alberta. Do udziału w tym wydarzeniu zaproszone są wszystkie organizacje charytatywne opiekujące się niepełnosprawnymi, chorymi i bezdomnymi. W czerwcu we wszystkich placówkach Fundacji odbędą się Dni świętego Brata Alberta.
Wymiar państwowy
Obchody roku albertyńskiego będą miały również wymiar państwowy. Rok 2017 ustanowiony został bowiem przez sejm rokiem Adama Chmielowskiego - św. Brata Alberta.
Parlamentarzyści w tekście uchwały docenili jego działalność niepodległościową oraz aktywność na polu pracy społecznej i artystycznej. Wyrazili również przekonanie o znaczeniu jego dorobku dla dziedzictwa narodowego.
Z okazji obchodów roku albertyńskiego w sejmie planowana jest również konferencja poświęcona pomocy osobom ubogim i bezdomnym.
Rok Świętego Brata Alberta rozpoczął się 25 grudnia 2016, czyli w dniu 100. rocznicy śmierci świętego i potrwa do kolejnych świąt Narodzenia Pańskiego.
...
100 lat temu zmarl wielki czlowiek.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:08, 29 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
gosc.pl » Wiadomości » Dziękczynienie za św. Brata Alberta
Dziękczynienie za św. Brata Alberta
Bogdan Gancarz, Monika Łącka
dodane 28.12.2016 22:00
Przy obrazie Brata Alberta zostały umieszczone relikwie świętego
Bogdan Gancarz /Foto Gość
zobacz galerię
Mszą św. w bazylice Bożego Ciała oraz spektaklem "Artysta Miłosierdzia", wystawionym w krużgankach klasztoru oo. kanoników regularnych, 28 grudnia Kraków uczcił 100. rocznicę śmierci św. Brata Alberta.
Wybór miejsca tej uroczystej Eucharystii nie był przypadkowy. - Tutaj bowiem, na Kazimierzu, powstawały pierwsze dzieła dobroczynne inicjowane przez św. Brata Alberta (1845-1916). Był on również członkiem naszej wspólnoty parafialnej - powiedział o. Piotr Walczak, kanonik regularny laterański, proboszcz parafii Bożego Ciała.
Przed Mszą przełożeni generalni albertynów - br. Paweł Flis i albertynek - s. Teresa Maciuszek przekazali parafii relikwie świętego.
- Twoje dzieło kontynuują twoi duchowi bracia i siostry. Ubogich nam wciąż nie brakuje, dlatego potrzebujemy twojej pomocy, byś nas wspierał w tym drugim po kulcie, najważniejszym dziele Kościoła - dodał, zwracając się do świętego, o. Walczak.
Mszy św. przewodniczył bp Edward Janiak z Kalisza, asystent kościelny Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, który zauważył, że duch poświęcenia i ofiarności świętego nie starzeje się.
Kazanie wygłosił zaś bp Grzegorz Ryś, znawca duchowości Adama Chmielowskiego. - W jaki sposób Brat Albert zaczął pomagać krakowskiej, a potem małopolskiej biedzie? W taki, że stał się jednym z tych, którym chciał pomóc - powiedział bp Ryś.
- Pamiętacie z "Brata naszego Boga" Karola Wojtyły, że komunista chce wmówić Adamowi, wzorowanemu na postaci Brata Alberta, iż to, co robi, to, o czym myśli, jest tak naprawdę nieszczęściem dla ludzi biednych, bo szczęściem byłoby wyzwolić ich gniew? Adam zaprasza go wówczas do ogrzewalni dla biednych. Komunista próbuje bez skutku wzniecić gniew ubogich. I potem jest taki niesamowity dialog. "Nie poszli za tobą" - mówi Adam. "A za tobą pójdą?" - pyta komunista. "Nie. Ja pójdę za nimi. Nawet już uważają mnie trochę za swojego" - odpowiada Adam. I to jest wybór Jezusowy. To nie jest stawianie ludzi w bezpiecznej odległości, z wysokości swojego bogactwa. Ten wybór Jezusowy ma jeszcze drugą twarz - albertyńskie ubóstwo. Miłość jest doświadczeniem zbawienia. To jest cały Brat Albert - dodał bp Ryś.
Wspomniał też, że wpływ na duchowość Brata Alberta mieli św. Franciszek i św. Jana od Krzyża. - Stąd m.in. wielokrotnie powtarzane słowo: "miłość, miłość, miłość". Piękne jest słowo Boże, kiedy nam objaśnia sytuacje - zdawałoby się - nie do objaśnienia, a najpiękniejsze jest wtedy, gdy się staje człowiekiem. To słowo dzisiejszej Ewangelii stało się człowiekiem - Adamem Chmielowskim - Bratem Albertem. Pan Bóg niech będzie błogosławiony za tego świętego! - zakończył bp Ryś.
Wczesnym popołudniem, już o godz. 15, czyli w Godzinie Miłosierdzia, Izabela Drobotowicz-Orkisz, kierownik artystyczny Teatru Hagiograf im. św. Teresy z Lisieux (kontynuującego ideę Teatru Rapsodycznego), zaprosiła natomiast wszystkich do krużganków kanoników regularnych laterańskich na spektakl "Artysta Miłosierdzia". Jest on adaptacją dramatu "Brat naszego Boga" K. Wojtyły.
Przedstawienie zaskakuje widzów (których w krużgankach klasztoru oo. kanoników regularnych nie brakowało), i to aż z dwóch powodów. Po pierwsze - jego scenariusz kończy się już w momencie podjęcia przez Alberta Chmielowskiego najważniejszej decyzji. Po długiej wewnętrznej walce, w której widzimy zderzenie wartości chrześcijańskich z ideologią marksistowską proponowaną przyszłemu świętemu przez Nieznajomego, wybrał on bowiem "większą wolność", czyli porzucił dotychczasowe życie i postawił na bycie pośród ubogich. Stało się tak, ponieważ znakomity dotąd malarz w odruchu swojej artystycznej wrażliwości dostrzegł w biedakach cierpiącego Chrystusa i nie mógł pogodzić się z tym, że zostali zepchnięci na margines społeczeństwa.
Po drugie - w spektaklu gra zaledwie dwóch aktorów (Karol Zapała jako Adam Chmielowski i Maciej Małysa jako Nieznajomy), a całość fabuły stanowią ich dialogi oraz monologi wygłaszane do widzów wchodzących jednocześnie w rolę biedaków z ogrzewalni.
Warto dodać, że improwizacje instrumentalne do spektaklu przygotował Janusz Witko.
Sztuka została objęta honorowym patronatem przez Zgromadzenie Braci Albertynów oraz Zgromadzenie Sióstr Albertynek, które spektakl przyjęły z dużym wzruszeniem. Ich członkowie cieszyli się, że dzięki Teatrowi Hagiograf mogli wczuć się w to, co przeżywał ich patron i uczestniczyć w jego duchowych zmaganiach, które doprowadziły go do oddania życia Bogu.
...
Piekny swiety.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:23, 03 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
Dusza malarstwa Adama Chmielowskiego
Bogdan Gancarz
dodane 22.12.2016 18:12
Wystawę otwiera obraz - relikwia "Ecce Homo" wiszący na co dzień w krakowskim sanktuarium św. Brata Alberta przy ul. Woronicza
Bogdan Gancarz /Foto Gość
zobacz galerię
Niemal wszystkie zachowane obrazy Adama Chmielowskiego - św. Brata Alberta oraz pamiątki po nim, można zobaczyć na wystawie otwartej dziś w krakowskim Muzeum Archidiecezjalnym.
- Poprzez nie możemy zbliżyć się do postaci świętego - powiedział ks. dr Józef Nowobilski, dyrektor muzeum.
Podczas otwarcia wystawy zwracano uwagę na aspekt duchowy malarstwa Chmielowskiego
- Wszystkie te obrazy, z "Ecce Homo" na czele, warte są zobaczenia i kontemplacji. W historii Kościoła nie było drugiego takiego człowieka, który wszedłby w duchowość franciszkańską tak głęboko jak Brat Albert - powiedział ks. bp Grzegorz Ryś.
- W przededniu setnej rocznicy śmierci Brata Alberta jesteśmy zaproszeni do pogłębienia jego duchowości, zajrzenia w jego duszę. Wszak on sam mawiał, że "istotą sztuki jest dusza". Każdy artysta w swych dziełach wyraża swoje wnętrze. Widać to wyraźnie także w przypadku Brata Alberta - mówiła s. Teresa Maciuszek, Przełożona Generalna Zgromadzenia Sióstr Albertynek.
Jej zdaniem, obrazy namalowane przez Brata Alberta ukazują długą drogę poszukiwań woli Bożej, poszukiwań odpowiedzi na pytanie, czego oczekuje od niego Pan Bóg.
- Najważniejszym obrazem dla naszych wspólnot albertyńskich, najważniejszym także dla Brata Alberta jest obraz "Ecce Homo". Tego obrazu nie można po prostu oglądać, trzeba przed nim kontemplować Boga do człowieka. Bo ta miłość, pozwoliła Bratu Albertowi zostawić pędzle i płótna i wybrać, jak pisał Karol Wojtyła w dramacie "Brat naszego Boga", "większą wolność" - dodała m. Teresa Pawlak.
Zaprezentowano ponad 60 obrazów Adama Chmielowskiego (1845-1916), malarza,
który w 1888 r. założył w Krakowie niosące pomoc ubogim zgromadzenie braci albertynów.
- Pochodzą nie tylko ze zbiorów muzealnych, lecz także od osób prywatnych. Większość prac posiadają bracia albertyni i siostry albertynki - powiedział dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego.
Twórczość malarską Brata Alberta pokazano w dwóch salach. Ekspozycję otwiera obraz-relikwia czyli "Ecce Homo", który Chmielowski zaczął malować w 1879 r..
- To owoc przemiany malarza w zakonnika. Skończył się Adam Chmielowski, narodził Brat Albert. Przestał malować twarz Chrystusa, a dostrzegł ją w drugim człowieku, sponiewieranym, umęczonym, z wrzodami na ciele. Ta idea albertyńskiego miłosierdzia przetrwała do dzisiaj wśród sióstr albertynek i braci albertynów, którzy prowadzą domy dla bezdomnych - dodał dyrektor muzeum.
Obraz ma iście sensacyjną historię. Ofiarowany przez artystę ok. 1904 r. metropolicie greckokatolickiemu Andrzejowi Szeptyckiemu, wisiał w jego kaplicy we Lwowie. Potem został przez metropolitę przekazany do zbiorów greckokatolickiego Muzeum Archidiecezjalnego.
Po wojnie został przejęty przez władze komunistyczne. Odnaleziony przez Polaków, został pod koniec lat 70. wymieniony na obraz ukraińskiego malarza Iwana Trusza i po wielu perypetiach przywieziony do Krakowa. Od 1985 r. znajduje się w sanktuarium św. Brata Alberta u sióstr albertynek przy ul. Woronicza.
W tej samej sali pokazano również m.in. obraz "Szara godzina", o którym znający osobiście artystę Henryk Sienkiewicz napisał, że "ma istotnie w sobie coś mistycznego, co jest właściwym tej porze".
Dla krakowian zaskoczeniem może być obraz "Park Krakowski", pokazujący ten znacznie dziś okrojony kawał zieleni w okolicy dzisiejszego placu Inwalidów, w swej dawnej krasie.
W drugiej sali pokazano m.in. "Opuszczoną plebanię", jeden z ostatnich obrazów malarza, obrazki powstańcze, będące świadectwem udziału Chmielowskiego w Powstaniu Styczniowym, okupionego utratą nogi, oraz pejzaże m.in. "Czarnokozińce" i "Nad rzeką".
Symbolicznym nawiązaniem do twórczości malarskiej Adama Chmielowskiego jest należąca niegdyś do niego paleta i kaseta na farby.
- Był utalentowanym malarzem. Wielu kolegów, z którymi studiował w Monachium, korzystało z jego uwag i korekt - powiedział ks. dr Nowobilski.
- W sztuce trzeba szukać także wartości duchowych. Malarstwo Chmielowskiego o wspaniałej formie i treści, odpowiada tym kryteriom - dodał prof. Stanisław Rodziński, malarz, b. rektor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Postać świętego malarza przypominają również jego portrety namalowane przez zaprzyjaźnionego Leona Wyczółkowskiego oraz inne pamiątki po nim m.in. proteza nogi, drewniana prycza, na której spał, okulary, kołek służący jako zapinka do płaszcza, dokumenty.
Współczesnym odniesieniem artystycznym do twórczości malarskiej Adama Chmielowskiego są obrazy namalowane podczas pleneru zorganizowanego pod Krakowem z inspiracji ks. dr. Nowobilskiego.
Wystawę, której towarzyszy katalog wydany w formie albumowej, można oglądać do 30 marca 2017 r. w siedzibie Muzeum Archidiecezjalnego przy ul. Kanoniczej 19-21 w Krakowie.
..
Rzecz jasna az tyle nie mogl malowac bo to byl wielki dzialasz spoleczny i sztuka musiala isc na drugi plan. Jednak troche namalowal
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:07, 01 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Brat Albert wyrusza w wędrówkę po Polsce
Paulina Smoroń
dodane 28.02.2017 15:10
Podczas peregrynacji wierni będą mogli włączyć się w konkretne dzieła miłosierdzia, czyli akcje charytatywne
Paulina Smoroń /Foto Gość
28 lutego abp Marek Jędraszewski poświęcił dwa portrety św. Brata Alberta i dwa obrazy "Ecce Homo", które razem z relikwiami świętego będą peregrynować po polskich parafiach.
Zagoszczą one w blisko stu parafiach, w których na co dzień działają Rycerze Kolumba. Pierwszą z nich będzie parafia św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie, w której peregrynacja rozpocznie się w środę 1 marca. Ponad tydzień później (od 11 marca) wierni będą mogli modlić się przy obrazach i relikwiach w Łomiankach koło Warszawy.
- Chcemy pokazać rodzinom, a przede wszystkim mężczyznom, że warto oprócz odnoszenia sukcesów w życiu prywatnym czy zawodowym, zatrzymać się na chwilę i oddać się tym wartościom, które są ponad wszystkim, co nas otacza. Brat Albert jest dla nas najlepszym przykładem, bo sam przecież zrezygnował ze sławy, by całkowicie oddać się ubogim. To dobry moment, żeby ideę miłosierdzia umocnić w nas wszystkich - mówił na spotkaniu z dziennikarzami Andrzej Anasiak, Delegat Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce.
Jak wyjaśnił, w każdej z parafii wierni będą modlić się w obecności Brata Alberta przez kilka dni. W większości parafii peregrynacja rozpocznie się w sobotni wieczór. Wtedy wierni uroczyście powitają obraz i relikwie. Następnie przez całą niedzielę prowadzone będą katechezy, w których wezmą udział również siostry albertynki, jako świadkowie dzieł świętego. W następnych dniach parafianie zgromadzeni w poszczególnych wspólnotach będą trwali na modlitwie.
Wymiar duchowy tego wydarzenia dla wiernych będzie z pewnością bardzo ważny, choć będą mogli oni również podjąć się bardzo konkretnych dzieł miłosierdzia. Okazją będzie ogólnopolska akcja charytatywna, podczas której można wesprzeć osoby potrzebujące, ofiarowując koce lub pościel dla noclegowni prowadzonych przez siostry albertynki.
- Chcemy żeby idea miłosierdzia, którą swoim życiem szerzył św. Brat Albert, rozprzestrzeniła się pośród nas przez proste uczynki. Stąd właśnie zbiórka tych przedmiotów, które będą mogły zaspokoić podstawowe potrzeby naszych podopiecznych - wyjaśnia s. Bernarda Kostka ze Zgromadzenia Sióstr Albertynek dodając, że peregrynacja będzie pięknym wydarzeniem dla parafii, które będą miały szczęście gościć u siebie Brata Alberta w jego relikwiach. - Jestem pewna, że dzięki temu wszyscy doświadczą jego wstawiennictwa - dodała.
Zdaniem s. Bernardy dzieło 'Ecce homo" to najważniejszy obraz Brata Alberta, który towarzyszył duchowej przemianie świętego. Musiał on bowiem odważyć się na głęboką wędrówkę w głąb siebie, by odkryć, że Bóg czeka na niego w drugim człowieku. - Od płótna przeszedł do człowieka. Stał się artystą miłosierdzia - zauważyła.
Drugim peregrynującym obrazem będzie wizerunek samego Brata Alberta, namalowany przez jego przyjaciela, Leona Wyczółkowskiego. Zakonnik jest na nim przedstawiony razem z dzieckiem, w geście przytulenia go. - Pod płaszczem jego opieki znalazły się nie tylko dzieci, ale też ubodzy. Nie chodzi tylko o biedę materialną, ale też o tę moralną i duchową - tłumaczyła s. Bernarda.
Najważniejsze jednak są relikwie świętego umieszczone w relikwiarzu przypominającym dłoń, która trzyma chleb. - To bardzo wymowny symbol tej dobroci chleba, którą każdy z nas powinien się charakteryzować. Chleb jest znakiem wspólnoty pracy i dzielenia się tym, co jest w nas najcenniejsze. Na tym zależało św. Bratu Albertowi - wyjaśniła.
Peregrynacja jest inicjatywą Rycerzy Kolumba i sióstr albertynek, które przekazały obrazy i portrety św. Brata Alberta wraz z relikwiami. Zakończy się ona prawdopodobnie w lutym przyszłego roku, choć jej kulminacyjnym momentem będzie listopadowa pielgrzymka Rycerzy Kolumba i ich rodzin do Częstochowy. Jest to jedna z akcji zainspirowanych rokiem św. Brata Alberta. Ważnym wydarzeniem będą również jego centralne obchody z udziałem Episkopatu Polski, które odbędą się 10 czerwca w Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach.
...
Szczegolnie ten obraz...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:32, 17 Cze 2017 Temat postu: |
|
|
Jan Mela: Brat Albert to był konkreciarz. Bo wiara jest działaniem
Małgorzata Bilska | Czer 17, 2017
EAST NEWS
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Brat Albert mógłby być wzorem, także dla młodych ludzi, tylko trzeba by go wypromować jako zwyczajnego kolesia. Za kimś takim, jak pokazuje go hagiografia, nie chciałbym pójść. Do mnie dużo bardziej przemawia wizerunek kogoś, kto nie ma nogi i jeździ na łyżwach.
Małgorzata Bilska: Przekułeś cierpienie w pozytywne życie. Jak?
Jan Mela*: Bardzo możliwe, że gdyby nie wypadek, to w mojej głowie nie byłoby przestrzeni dla osób potrzebujących, w tym niepełnosprawnych. Nie wiem też, czy kiedykolwiek zadałbym sobie pytanie: „Czy chcę żyć?”. Takie pytania na serio mogą pojawić się wtedy, kiedy zagrożona jest nasza wartość.
Łatwo jest żyć, kiedy masz łatwe, lekkie życie. Łatwo jest być chrześcijaninem, kiedy siedzisz wśród podobnych sobie. Moja wiara jest wystawiana na próbę wśród ludzi, dla których wiara to coś śmiesznego.
Osoba sprawna czuje się potrzebna. Bez niej zawali się coś tam w pracy, w rodzinie. Tracąc sprawność, tracimy samodzielność. Może najgorsza jest zależność od innych?
Dokładnie tak. Musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcę żyć, w momencie, kiedy stwierdziłem, że moje życie jest do bani. Bez sensu. Właściwie lepiej by było, gdybym nie żył.
Adam Chmielowski stracił nogę w wieku osiemnastu lat. Jak to mogło na niego wpłynąć? Prawie bez pieniędzy dotarł potem do Paryża, jako były powstaniec musiał uciekać przed zsyłką. W XIX wieku nie było wygodnego, szybkiego transportu. Na miejscu wsparli go polscy imigranci, dzięki czemu stać go było na dobrą protezę. Ale był nastolatkiem! Nigdy się nie skarżył, jeździł na łyżwach, tańczył. Podobno nogę złożył w ofierze na ołtarzu ojczyzny. Coś mi tu nie gra, a tobie?
Mam dwadzieścia osiem lat. Realia, w których on żył, były kompletnie inne. Jak rozmawiam z ludźmi, którzy są o pokolenie ode mnie starsi i opowiadają o tym, jaki był stosunek społeczeństwa do osób niepełnosprawnych dwadzieścia, trzydzieści lat temu, to już jest wielka dysproporcja. Więc jak to musiało wyglądać sto pięćdziesiąt lat temu? Przepaść.
Czytaj także: Bądź jak Brat Albert. Zostań minimalistą
Co mówią?
Niepełnosprawności nie było widać na ulicy. Kiedyś spotkałem starszego pana, który zagadywał o wyprawę na bieguny. Powiedział: „Fajnie, że są fundacje, które pomagają osobom niepełnosprawnym, ale za moich czasów nie było niepełnosprawnych”. Nie było? Bo ludzie siedzieli pozamykani w domach. Próbuję sobie wyobrazić protezę Brata Alberta. Jak ona wyglądała?
Z opisu wiemy, że była gutaperkowa, lekka jak na ówczesne czasy. Kiedy zamieszkał w Krakowie i zaprosił do siebie na nocleg bezdomnych chłopców, jeden z nich go okradł. Żeby właściciel nie mógł go dogonić, jeszcze zniszczył mu protezę. Chmielowski nie kupił już podobnej, wybrał najprostszą, zbudowaną z dwóch metalowych prętów i drewnianej stopy.
Mówi się czasem różne hasła, że „cierpienie nas uszlachetnia”…
Nie żartuj.
Straszna tandeta, nie? Cierpienie jest tylko narzędziem, sposobnością. Może prowadzić do uszlachetnienia, być pretekstem do zmiany, ale to absolutnie nie jest prawda, że samo w sobie prowadzi do tego zawsze. Znam masę ludzi, dla których cierpienie jest tylko dowodem: „A, faktycznie, Boga nie ma albo jest podłą szują. Świat jest do niczego, a ja mam najgorzej – i mam na to kolejny dowód”. Kogoś takiego cierpienie tylko podkręca.
Święty bez nogi tańczył na balach, więc muszę spytać o twój udział w Tańcu z gwiazdami w 2014 roku. Przed programem dużo tańczyłeś?
Wiesz co, jestem trochę głupi, bo bardzo lubię wyzwania. Uczę się coraz bardziej racjonalnie do tego podchodzić. Ale… lubię czasami robić rzeczy wbrew sobie. Część wyzwań, na przykład maraton, podejmuję z przekory. Nigdy nie lubiłem biegania, dlatego postanowiłem skorzystać z okazji i zobaczyć, czy dam radę przebiec maraton. Co do tańczenia, poza całym aspektem medialnym programu, to akurat sam taniec był dla mnie przeogromnym wyzwaniem, bo za czasów podstawówki, dyskotek na korytarzu, zawsze byłem jednym z tych, który podpierał ściany. Nie znoszę tańczyć.
Czytaj także: Przeszedł camino… na jednej nodze!
Twoją opowieść odnoszę – słusznie lub nie – do Brata Alberta. Jest możliwość, że sprawianie wrażenia zdrowego, zwyczajnego chłopaka musiało go bardzo słono kosztować, o czym nikt nie wiedział.
Na pewno tak. Nigdy nie napisałbym na wizytówce „Jasiek Mela, niepełnosprawny”. Wkurza mnie, kiedy ludzie zaczynają traktować słabości jako wymówki. W pracy z niepełnosprawnymi bardzo często spotykam się z tym, że pierwszą rzeczą, którą muszę rozwalić, jest roszczeniowość.
Jestem pokrzywdzony…
…więc mi się należy. A tak naprawdę prócz szacunku nic nam się nie należy. Sam jestem niepełnosprawny, dlatego mam większą śmiałość, żeby przyjść i powiedzieć: „Stary, twój brak ręki czy nogi to jest jakiś problem, do tego przejdziemy później. Ale ważniejsze jest to, że ty jesteś kaleką, a nie niepełnosprawnym. Twój problem jest w głowie i od tego powinieneś zacząć”.
Każdy z nas ma fizyczne niedoskonałości. Ja nie mam nogi, ktoś inny jest gruby. Jemu z dużym brzuchem może być dużo trudniej fizycznie niż mnie bez nogi. Ale tego się nie nazywa niepełnosprawnością. Życie jest jedno – może trochę kanciaste, może nie dokładnie takie, jak sobie to wymarzyliśmy, ale zdecydowanie jest to najlepsze życie, jakie można by sobie wymyślić.
Brat Albert może być przykładem dzisiaj?
Myślę, że tak, tylko święci są zazwyczaj kiepsko przedstawiani. Strasznie dużo w tym bujdy. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do męstwa i walki. Wiara to odpowiedzialność za życie moje i innych. Nie polega na tym, żeby tylko siedzieć i się modlić. Pomódl się, ale też zrób coś konkretnego. Wiara jest działaniem, ocenia się ją po owocach.
Brat Albert mógłby być wzorem, także dla młodych ludzi, tylko trzeba by go wypromować jako zwyczajnego kolesia. Pokazać, że święty to konkreciarz. Za kimś takim, jak pokazuje go hagiografia, nie chciałbym pójść. Do mnie dużo bardziej przemawia wizerunek kogoś, kto nie ma nogi i jeździ na łyżwach, niż ten oficjalny.
Czytaj także: Brat Albert i Faustyna. Miłosierdzie ludzkie i Boskie
Zaprezentowany materiał jest skróconą wersją rozmowy z Janem Melą, która stanowi fragment książki Małgorzaty Bilskiej zatytułowanej „Nic na pokaz. Fenomen Brata Alberta”. Książka została wydana przez Wydawnictwo W drodze i właśnie ukazała się na rynku.
*Jan Mela – w wieku trzynastu lat (2002) został porażony prądem o sile piętnastu tysięcy woltów, w wyniku czego amputowano mu rękę i nogę; zdobywca biegunów północnego i południowego w jednym roku (najmłodszy, a zarazem pierwszy niepełnosprawny w historii) – wraz polarnikiem Markiem Kamińskim; uczestnik wypraw na Kilimandżaro i Elbrus, maratończyk – przebiegł New York City Marathon; założyciel (2009) i prezes Fundacji „Poza Horyzonty”, która pomaga osobom po amputacjach w powrocie do aktywnego życia. Uczestnik drugiej edycji programu telewizyjnego Dancing with the Stars: Taniec z gwiazdami. Prowadzi szkolenia motywacyjne dla firm; w wolnych chwilach podróżuje autostopem, szyje na maszynie, fotografuje pustostany i chodzi na slackline. W 2011 roku powstał o nim film fabularny „Mój biegun”. Laureat wielu prestiżowych nagród w dziedzinie sportu i działalności prospołecznej.
...
No wlasnie ,,kaleka" i czego dokonal? A wy co? Wszystkie rece i nogi a czyny? I kto tu jest kaleką?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135910
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:25, 23 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Kard. Dziwisz: Karol Wojtyła był zafascynowany postacią Brata Alberta. Nie brał pensji i żył ubogo
Małgorzata Bilska | 23/12/2017
REPORTER
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Karol Wojtyła z tym się nie obnosił, ale naprawdę żył ubogo. Nie brał pensji. Otrzymywał honoraria z publikacji i przeznaczał je na dobre cele. Pomagał studentom. Żył ubogo, ale nigdy o tym nie mówił. Miał jeden płaszcz z podszewką na zimę i ściągał ją na lato” – opowiada kard. Stanisław Dziwisz w wywiadzie dla Aletei.
Małgorzata Bilska: W kazaniu wygłoszonym w katedrze na Wawelu podczas mszy inaugurującej Rok św. Brata Alberta Ksiądz Kardynał nazwał go krakowskim Samarytaninem. Mówi się o nim „biedaczyna z Krakowa”, „polski święty Franciszek”. Był ważną postacią dla Jana Pawła II. Kim jest dla Księdza Kardynała?
Kard. Stanisław Dziwisz: Jan Paweł II był zafascynowany postacią Brata Alberta. Ten „polski święty Franciszek” od ponad stu lat fascynuje szerokie kręgi polskiego społeczeństwa. Ja też pozostaję pod urokiem tego niezwykłego człowieka, bo przecież trudno obok niego przejść obojętnie. On nas uwrażliwia na los ubogich, żyjących na marginesie. Jego świadectwo jest cały czas aktualne, bo przecież wokół nas jest tyle obszarów biedy duchowej i materialnej.
Brat Albert napisał żywy komentarz do słów Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Adam Chmielowski zostawił wszystko to, co kochał: malarstwo, życie w środowisku kulturalnym, elitarnym. Sam doświadczył ogromnego cierpienia. Oddał się całkowicie biednym z ulicy, stając się jednym z nich. Swoją działalnością wyprzedził św. Matkę Teresę z Kalkuty. Karol Wojtyła wciąż wracał do Brata Alberta, bo sam zostawił teatr, który kochał.
Czytaj także: Pobudka o piątej i zawsze zimny prysznic. Jak wyglądał dzień św. Jana Pawła II?
Współtworzył w Krakowie Teatr Rapsodyczny.
Tak. Pociągała go literatura, piękno języka polskiego Można podziwiać jego poezje, które pisał jako młody chłopak. Sonety… Był utalentowany, a jednak zostawił to wszystko dla Chrystusa. Wybrał drogę kapłańskiej służby. Sztuka służyła mu jednak do końca, bo przecież ona uwrażliwia serce. Był świetnym mówcą.
Porywał tłumy.
Poza tym imponujący był jego kontakt z człowiekiem. Brat Albert w każdym biednym widział twarz Chrystusa, a Jan Paweł II często powracał do fundamentalnej prawdy i powtarzał, że każdy człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, niezależnie od tego, kim jest, jak ułożyło się mu życie. Opatrzność Boża zrządziła, że Papież wywodzący się z Krakowa beatyfikował i kanonizował „biedaczynę z Krakowa”.
Podobnie jak wyniósł do chwały ołtarzy Siostrę Faustynę. Dziś ona jest najbardziej znaną polską świętą na świecie, a Brat Albert – tylko lokalnie. Jak to możliwe?
Jan Paweł II często pytał: „Co zrobić, żeby ukazać tę świetlaną postać wybitnego jałmużnika?” Brat Albert się „nie przebił”, mimo kanonizacji, która otwiera drogę do kultu powszechnego. Ale zauważmy, że Kościół niemal w każdym kraju ma postaci podobne do św. Brata Alberta. Znajduje się więc on w gronie wielu uczniów Jezusa, którzy wzięli sobie Ewangelię do serca i żyli nią dosłownie.
Siostra Faustyna przekazała, a raczej przypomniała światu uniwersalne przesłanie o miłosierdziu Boga. Jest znana na całym świecie. Podróżując z Ojcem Świętym, byłem kiedyś w seminarium w buszu, gdzie prawie w każdym pokoju kleryckim wisiał obraz Miłosiernego Jezusa albo św. Faustyny.
Brat Albert, Siostra Faustyna i Jan Paweł II mieszkali w podwawelskim grodzie. W Krakowie mamy sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach, ale jest też Ecce Homo sióstr albertynek… Czy to przypadek, że apostołowie Miłosierdzia związali się z tym miastem?
Wpisali się w długą i piękną historię miłosierdzia. Cofnijmy się do św. Stanisława, biskupa i męczennika. On już w XI w. występował w obronie uciśnionych. Potem mamy św. Jadwigę, która mówi: „A kto im łzy powróci?” Mamy Arcybractwo Miłosierdzia założone przez sługę Bożego ks. Piotra Skargę ponad 400 lat temu.
Przez wieki otaczano tu troską biednych, pokrzywdzonych. Oprócz działalności duszpasterskiej i apostolskiej, powstawały znaczące dzieła miłosierdzia. Kraków promieniował kulturą, na co wpływ miała Akademia Krakowska. Przez wieki był to jedyny w Polsce uniwersytet. Ale profesorem Akademii był również św. Jan Kanty – wielki jałmużnik. Widzimy więc, że życie duchowe Krakowa naznaczone było rysem miłosierdzia.
Dla Jana Pawła II zawsze ważna była troska o człowieka. W trudnych czasach komunizmu wiele osób oparcie znajdowało w nim – w pasterzu, arcybiskupie i kardynale. Żył ubogo, ale nigdy o tym nie mówił. Miał jeden płaszcz z podszewką na zimę i ściągał ją na lato.
A kiedy był młodym wikarym w parafii św. Floriana, panie mówiły: „Tak ubogo ksiądz żyje, kupimy mu płaszcz…”. I dały mu porządny płaszcz, a niedługo potem zobaczyły, że nosi go jakiś biedny. Karol Wojtyła z tym się nie obnosił, ale naprawdę żył ubogo. Nie brał pensji. Otrzymywał honoraria z publikacji i przeznaczał je na dobre cele. Pomagał studentom. W różnych sytuacjach wspierał ludzi kultury, profesorów. Dyskretnie. Ja jako sekretarz nie wiedziałem, w jakiej sprawie przychodzą i z czym wychodzą. Czasem służyłem jako kurier, zanosząc dyskretnie pomoc pod wskazany adres.
Czytaj także: Masz kłopot z modlitwą? Oto 8 wskazówek od Jana Pawła II
Był człowiekiem wielkiego serca.
Tak. Obca mu była obojętność.
Intrygują mnie analogie między Bratem Albertem i Siostrą Faustyną. Przykładowo: Helena Kowalska chciała wstąpić do klasztoru, rodzice jej nie pozwalali. W 1924 r. na zabawie w parku „Wenecja” w Łodzi objawił jej się Jezus – umęczony i pokryty ranami. Została zakonnicą po tym wydarzeniu. Opis Jezusa z parku, jaki znamy z „Dzienniczka”, pasuje do Jego wizerunku na obrazie Ecce Homo Brata Alberta. To może mieć związek? Mistyczny, powiedzmy.
Mistycyzm obecny u Siostry Faustyny można odczytać w obrazie Ecce Homo. A obraz „Jezu ufam Tobie” to dalszy etap.
Ecce Homo nigdy nie został dokończony, powstawał kilkanaście lat. Jedna z albertynek uważa, że można go uznać za obraz mistyczny, podobny do „Dzienniczka”.
Można, bo malowanie Ecce Homo wiąże się z przeżyciem mistycznym. Brat Albert w biedaku zobaczył Jezusa Chrystusa. Obraz jest wizją Chrystusa w biednym człowieku. Faustynie Jezus polecił zrobić obraz, ale ona nie umiała malować. Nosiła go w sercu
Eugeniusz Kazimirowski, autor pierwszego obrazu „Jezu ufam Tobie”, studiował malarstwo na ASP w Krakowie w latach 1892-1897, czyli w czasie, gdy działał już w tym mieście Brat Albert. Wyjechał w 1914 r., dwa lata przed śmiercią świętego. Jezus mówi do nas obrazami… No i znów ten wątek krakowski.
To jest bardzo interesujące: wątek mistyczny w sztuce. Widzę tu związek z tradycją wschodnią, która mówi o obecności Bożej w obrazach.
Teologia ikony.
Tak.
Brat Albert pomagał nie tylko bezdomnym, ale także sierotom, ofiarom wojny. Czy jego Rok nie powinien zmiękczyć naszych serc wobec uchodźców?
Jako Kościół jesteśmy na nich otwarci. Na Sądzie Ostatecznym będziemy sądzeni z dzieł miłosierdzia. Jednym z nich jest otwartość na uchodźców. Oczywiście mądra, odpowiedzialna. Sprawa jest złożona. Biskupi z tamtych krajów mówią: „Pomagajcie nam u nas, na miejscu. Niech Zachód wprowadza u nas pokój. Jeśli wszyscy wyjadą, znikną nasze kościoły”.
Ale ja zawsze powtarzam, że my Polacy też byliśmy w podobnej sytuacji. Jest naszym obowiązkiem spłacanie długów.
Dzieło Brata Alberta nie ma końca. To dzieło Boże. Trzeba je kontynuować w każdym czasie i miejscu.
....
Nie trzeba go przedstawiac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|