Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:02, 17 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Wiecie, że każda świeca w wieńcu adwentowym ma swoją nazwę i specjalne znaczenie?
Elżbieta Wrzała | 11/12/2017
EAST NEWS
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
W I niedzielę Adwentu zapaliliśmy „Świecę Proroka”. Wczoraj - „Świecę Betlejem”. Każda z czterech świec oznacza coś bardzo konkretnego.
J
ednym z symboli adwentowego wystroju kościoła jest adwentowy wieniec. Od jakiegoś czasu adwentowe wianki zaczęły gościć także w naszych domach. Czy mają jedynie ozdobić dom i stworzyć świąteczną, przytulną atmosferę? Jakie jest ich znaczenie?
Kształt, zieleń i ilość świec nie są przypadkowe… mają swoją głęboką symbolikę.
Czytaj także: Jak dobrze przeżyć rekolekcje adwentowe? Pomoże Ci stara zasada trzech kroków
Znaczenie wieńca adwentowego
Wieniec adwentowy posiada przedchrześcijańskie skandynawskie korzenie. Został przyjęty przez kościoły luterańskie i „ochrzczony” jako adwentowy świecznik. W wielu krajach wieniec adwentowy znajduje się nie tylko w kościołach, ale także w domach, gdzie każda rodzina zbiera się, aby wspólnie się modlić i przygotować do narodzin Zbawiciela. W Polsce wieniec adwentowy pojawił się po I wojnie światowej.
Okrągły kształt wieńca adwentowego jest symbolem jedności i wieczności. Przypomina powtarzający się cykl pór roku i jest symbolem wieczności Boga i znakiem zwycięstwa Chrystusa.
Wiecznie zielone gałązki świerkowe lub sosnowe są symbolem wiecznego życia i znakiem nadziei: na świat ma przyjść Mesjasz, który pokona ciemność, zło i śmierć. Przypominają również wejście Jezusa do Jerozolimy, kiedy został przywitany zielonymi gałązkami i okrzyknięty Królem.
Czerwone wstążki zawiązywane na wieńcu symbolizują miłość Boga, która najpełniej objawia się w narodzeniu Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Fioletowe wstążki są znakiem pokuty i nawrócenia w oczekiwaniu na przyjście Mesjasza.
Świece na wieńcu adwentowym
Cztery świece adwentowe symbolizują cztery tygodnie Adwentu i wskazują na najważniejsze etapy historii zbawienia. Zapalane kolejno w każdą niedzielę wskazują na upływ czasu, skracając czas oczekiwania na Boże Narodzenie.
„Świeca Proroka” (Świeca Nadziei) – zapalana w I Niedzielę Adwentu symbolizuje proroków, którzy zapowiedzieli przyjście Mesjasza.
„Świeca Betlejem” (Świeca Pokoju) – zapalana w II Niedzielę Adwentu na pamiątkę miejsca, w którym narodził się Zbawiciel.
„Świeca Pasterzy” (Świeca Radości) – zapalana w III Niedzielę Adwentu przypomina pasterzy, którzy jako pierwsi ujrzeli Jezusa i ogłosili światu „radosną nowinę”. Niedziela ta nosi nazwę Gaudete („Radujcie się”), dlatego świeca ma radosny, różowy kolor.
„Świeca Aniołów” (Świeca Miłości) – zapalana w IV Niedzielę Adwentu symbolizuje aniołów, którzy objawili się pasterzom w grocie betlejemskiej, ogłaszając im narodziny Dzieciątka Jezus.
Czytaj także: Marana tha… czekamy na Ciebie od wschodu słońca! Na roratach
Obraz wspólnoty
W całości wieniec adwentowy jest obrazem wspólnoty oczekującej w miłości i radości na swojego Pana. Dlatego powinien być umieszczany w kościele na widocznym miejscu lub w domu, na stole. W domach, zgodnie z tradycją, świece zapala najmłodszy członek rodziny.
Znając tę głęboką symbolikę wieńca adwentowego, z pewnością nie zrezygnujemy z jego okrągłego kształtu i zadbamy o to, aby nie znalazły się w nim elektryczne lampki, ale prawdziwe, woskowe świece.
...
Nie jest konieczna znajomosc wszelkich symboli, ale wiedziec warto!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:10, 17 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Małgorzata Musierowicz o smutnym grudniu i butach, które dają nadzieję
Jola Szymańska | 13/12/2017
Priscilla Du Preez / Unsplash
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Zdarzyły wam się kiedyś smutne święta? Jeżeli te najbliższe też zapowiadają się nieciekawie, koniecznie weźcie sobie do serca dzisiejszy cytat.
W książce „Na Gwiazdkę”, która jest uroczym przewodnikiem po Adwencie, Małgorzata Musierowicz opowiada m.in. o Bożym Narodzeniu 1981 roku. Kiedy 13 grudnia wybuchł stan wojenny, nikomu nie było do śmiechu. Wszystkiego brakowało, ludzie siedzieli w więzieniach, a górnicy strajkowali w kopalniach.
Czytaj także: Kard Nycz o sierpniu 1980 i stanie wojennym: Nie było czarno-białych rozwiązań
Mimo przygnębienia
Do Musierowicz pewnego dnia wpadła wtedy sąsiadka z butami w ręce. „To dla pani syna. Teraz musimy sobie pomagać” – powiedziała. Ten drobiazg bardzo pomógł pisarce uwierzyć w to, że wszystko się ułoży. Co więcej, autorka „Jeżycjady” podkreśla, że to jedno z jej najcieplejszych adwentowych wspomnień.
Czy można się radować mimo przygnębienia? Ależ oczywiście. – Małgorzata Musierowicz
Od tamtej zimy mija dziś 36 lat, a niepokój, lęk i samotność wcale nie wydają się znikać. Na szczęście, nie są już tak uzasadnione, ale… w życiu każdego z nas zdarzają się „stany wojenne”, w których często nie brakuje ofiar. Choć największą ofiarą jesteśmy czasem my sami.
Bóg z butami
Ale wiecie co? Nawet kiedy jest bardzo źle, Bóg puka do drzwi i przynosi nam buty. Takie Jego „małe” prezenty przypominają, że nawet najstraszniejsza noc to tylko etap.
...
Smutny czas ale tylko zewnetrznie. Duchowo byl bardzo owocny. Cierpienie ma sens. Przybliza paruzje na przyklad!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:18, 19 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Rekolekcje do czytania? 7 propozycji na Adwent
Dominika Frydrych | 14/12/2017
Toa Heftiba/Unsplash | CC0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Trudno wyobrazić sobie Adwent bez rekolekcji w parafiach. Coraz większą popularnością cieszą się rekolekcje na YouTube. A może w tym roku ostatni tydzień przed świętami spędzisz podczas rekolekcji z książką?
Pomysł jest prosty. Zdecydować się na duchową lekturę. Codziennie wieczorem być offline. I przez ostatni tydzień Adwentu karmić się ciszą. Łapać oddech, utrzymywać detoks od ekranu, a jednocześnie inspirować do duchowych poszukiwań.
Oczywiście, numerem jeden jest Pismo Święte. Ale Słowo jest ponad wszelkimi rankingami i najlepiej sięgać po nie niezależnie od pory roku liturgicznego.
Co w takim razie wybrać? Oto moja lista osobista.
„Krupówki. Kazania zimowe”, Paweł Krupa OP
Ślicznie wydany zbiór homilii. Historyk mediewista, były dyrektor Instytutu Tomistycznego, a dziś kapelan mniszek w Radoniach serwuje rozważania Słowa, robiąc przy tym niezły ferment w duszy i w głowie czytelnika. Klarowne wywody, felietonowa lapidarność i poczucie humoru, a jednocześnie teologiczna głębia i precyzja godna znawcy Akwinaty. Dobra propozycja na sezon zimowy roku A, B i C.
„Szczęśliwe wariactwo”, Paweł Kozacki OP
To komentarze niedzielnych czytań z całego roku. Zostały wydane już kilka lat temu, ale wciąż są warte uwagi. Prowincjał polskich dominikanów przy swojej medytacji Słowa lubi zahaczyć o historię wziętą z życia lub (pop)kultury i na jej podstawie stworzyć mikroopowiadanie prowadzące do wyjaśnienia konkretnych wersetów. To jednak nigdy nie są autorytarne wykładnie. Raczej stawianie otwartych pytań i szukanie odpowiedzi razem z czytelnikiem.
Czytaj także: Jak dobrze przeżyć rekolekcje adwentowe? Pomoże Ci stara zasada trzech kroków
„Serce w serce”, Adam Szustak OP
Nie trzeba go przedstawiać: dominikanin, rekolekcjonista, youtuber. Niewielka książeczka z minimalistyczną okładką to – jak głosi podtytuł – komentarz do księgi Rut, która jest, co nieraz przyznawał o. Szustak, jedną z najbliższych mu ksiąg w Biblii. Kameralna, bliska, sensualna opowieść o tęsknocie za pełnią i spotkaniu duszy z Bogiem. Jeśli słuchasz „Plastra miodu”, na pewno docenisz.
„Mocni krzyżem”, Elżbieta Wiater
Biografie pisane przez Elżbietę Wiater to nie są żywoty świętych. To historie o uroku brytyjskiej powieści detektywistycznej. Serio – są podobnie wciągające i też mają lekko ironiczny humor. A mimo wszystko życie opisywanej osoby nie znika pod ciężarem stylistycznej finezji, staje się po prostu bardziej przystępne. Mocni krzyżem to zbiór biografii świętych i błogosławionych, którzy doświadczyli cierpień – byli poważnie chorzy, wpadli w nałogi, zostali odrzuceni przez bliskich. Życie każdego z nich jest niesamowitą lekcją zaufania, którą warto medytować.
Czytaj także: Jola Szymańska: Dlaczego czasem warto przespać rekolekcje
„Biografia Ducha Świętego”, Maria Miduch
„Biografia Ducha Świętego? To niewykonalne. Jak opisać życie Kogoś, kto jest bez początku i bez końca?” – pisze we wstępie autorka. A w kolejnych rozdziałach podejmuje to wyzwanie. Podążając przede wszystkim za Słowem Bożym, ale również za intuicją żydowskich midraszy, tropi ślady najbardziej tajemniczej Osoby Trójcy Świętej. Czułość, akcent na osobiste doświadczenie Ducha Świętego oraz warsztat judaistki i biblistki – mieszanka wybuchowa!
„Warto żyć”, abp Fulton J. Sheen
Wyobraź to sobie – arcybiskup, który zdobywa nagrodę Emmy! To właśnie Sługa Boży Fulton J. Sheen. W latach 1951-1957 i 1961-1968 prowadził program telewizyjny Life is Worth Living, w którym głosił konferencje na temat różnych aspektów dotyczących wiary. Program jest jak ówczesna Langusta na Palmie, a aktualność i świeżość myśli arcybiskupa pociągają także dzisiaj.
„Co Bóg zrobił szympansom?”, Jerzy Sosnowski
Zbiór esejów pisarza i publicysty jako lektura duchowa? Jak najbardziej! Sosnowskiego trudno zaszufladkować, ale najbliższy mu jest chyba opis: „wierzący – poszukujący”. Z pasją analizuje rozmaite teksty kultury – od wierszy Barańczaka, przez „The Wall” Pink Floyd’ów po „Z archiwum X” – a przy tym mnoży teologiczne wątpliwości, stawia trudne pytania, nieustannie jednak łapiąc się niepozornego światełka wiary. Odświeżająca i inspirująca lektura.
....
Ostatnia oczywiscie nieporownywalna z poprzednimi! Co nie znaczy zeby pominac. Rozne sa rodzaje inspiracji. Rozne dusze i potrzeby... Stad i rozne ksuazki. Wazne aby byly szczere i dobre!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:14, 19 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Mąż sam zrobił dla mnie kalendarz adwentowy. Dostaję nowych sił do kochania
Dorota Szumotalska | 15/12/2017
Kamil Szumotalski/ALETEIA
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
To już trzeci rok, kiedy otrzymałam kalendarz adwentowy od mojego męża. Nie było w nim jednak czekoladek, ale coś, co pomaga mi być bliżej Pana Boga i bardziej kochać.
M
ąż jest moim pierwszym kierownikiem duchowym. Podczas robienia rachunku sumienia pytam, czym ostatnio go zasmuciłam albo co było moim słabym punktem. Dzielę się z nim poruszeniami z modlitwy i refleksją z lektury. Ale najbardziej poddaję się jego duchowym inspiracjom w czasie czterotygodniowych rekolekcji adwentowych pisanych specjalnie dla mnie.
Czytaj także: Kalendarz adwentowy: niezastąpiony w oczekiwaniu na Boże Narodzenie!
Małżeński kalendarz adwentowy
Codzienność potrafi weryfikować najbardziej pobożne pragnienia. Kierownikowi duchowemu nie zawsze uda się wyłapać wady, których czasem sama nie dostrzegam. Ale lustro w postaci mojego męża, na którym stosuję wiarę w praktyce, potrafi zaskoczyć mnie w każdy sposób – pokazując moje piękno i najgorsze strony.
Każda karteczka naszego adwentowego kalendarza odzwierciedla nasze rozmowy i jest zachętą do duchowej pracy. Kiedy zmagałam się ze smutkiem i poszukiwaniem bliskiej relacji z Bogiem, czytałam w kalendarzu:
Ciesz się każdą chwilą, ofiaruj ją Panu. Twoja radość zwiększa Jego radość. Jesteś przyjaciółką Boga!
Kiedy troska o bliskich spędzała mi sen z powiek, a na modlitwie wypowiadałam długie litanie próśb, walcząc z poczuciem winy, że za mało ich kocham, przeczytałam:
Wszystkich, których kochasz na ziemi, kochaj w Bogu. Nie musisz wybierać między Nim a ludźmi. Wszyscy, o których się martwisz, są w Jego sercu. Tam ich szukaj.
Słowo Boże jak witaminy
Każda karteczka jest zaopatrzona w cytat z czytań z liturgii słowa danego dnia. Dzięki temu, kiedy uczestniczę we mszy świętej, zupełnie inaczej słucham Słowa Bożego. Jego fragment pracuje we mnie już od poprzedniego wieczora. Ponieważ jest ono zestawione z trafnym komentarzem, przemawia do mnie jeszcze mocniej.
Czytaj także: Duchowe życie w małżeństwie. Nie trzeba być zakonnikiem, żeby je praktykować
Adwent jest dla mnie wyjątkowym czasem, kiedy „oddycham” Słowem Bożym. Przypominam je sobie i staram się wcielać w życie. Dzięki temu dużo szybciej łapię pokusy czy złe myśli, które potrafią mnie pogrążyć w smutku. I dużo częściej przypominam sobie o dobru, które odnajduję w sobie i dzielę się nim z tymi, których spotkam.
Mężu, chcesz mieć dobrą żonę?
Jest jeden warunek, który spełnia mój mąż, dzięki czemu jestem uległa jego napomnieniom. Nie chciałabym go słuchać, gdyby nie był dla mnie autorytetem w wierze i moralności. Jeśli mąż pragnie mieć wpływ na żonę, najpierw musi stać się dla mnie przykładem.
Nieustanna praca nad sobą, przyjmowanie moich uwag, chętne ofiarowanie swojego czasu i sił – kiedy widzę jego wzrost w wierze i staranie o naszą relację, nie chcę pozostać dłużna. Dostaję nowych sił do kochania.
Czasami najtrudniej jest podzielić się wiarą z najbliższymi. Jednak małżeństwo jest sakramentem, zatem warto czerpać łaski, których Bóg przez nie udziela. Trzeba nam tylko wpuszczać Go do swojej relacji codziennie. Zapraszać i prosić. Marana tha! Przyjdź Panie Jezu!
...
To oczywiscie dla dojrzalych duchowo! Nie twierdze ze kazdego ucieszy kalendarz z cytatami z Biblii! Trzeba oczywiscie znac osobe!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:22, 20 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
O tym, co Pan Bóg gotuje i że Adam z Ewą „zgrzeszyli jabłkiem”: pieśni adwentowe, jakich nie znacie
Dawid Gospodarek | 20/12/2017
EAST NEWS
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Dziś śpiewane, mogą nas nieźle ubawić. Ale też skłonić do refleksji nad głęboką treścią religijną zawartą w starym śpiewnym przekazie. Zresztą, sami się przekonajcie.
Z
darza się, że organista zaproponuje przedwojenną pieśń albo w babcinym księgozbiorze natrafimy na jakiś stary śpiewnik. Język stale się rozwija, więc to, co dla naszych XVII czy XIX-wiecznych przodków było przepiękną polszczyzną, nas dziś może czasem bawić.
Polska tradycja pieśni na wszelkie okresy roku liturgicznego i przeróżne okazje, jest niezwykle bogata. Często może nas zawstydzać, że w ubiegłych wiekach, mimo braku internetowych i bibliotecznych możliwości, jakimi my możemy się cieszyć, pobożni chrześcijanie mieli tak głęboką refleksję teologiczną, bardzo mocno osadzoną w Biblii.
Czytaj także: „Nie” dla gitary elektrycznej, syntezatorów i „Hallelujah” Cohena w liturgii. Instrukcja Episkopatu
Przygotowałem małą antologię fragmentów dawnych adwentowych pieśni. Niektóre z nich dziś brzmią zabawnie lub przywodzą na myśl niekoniecznie pobożne skojarzenia. Skomponowałem z nich adwentowo-historiozbawczą opowieść.
***
Pan stworzył Adama, ludzkiego plemienia
Ojca, Ewę matkę, co zgrzeszyli jabłkiem.
***
Urząd zbawienia ludzkiego potrzebował pilnie tego,
By upadek Bóg naprawił, człowieka grzesznego zbawił.
Pan Bóg w Trójcy świętej radził, by świat zbawił, grzechy zgładził,
Przez wcielenie Syna Swego sprawą Ducha Najświętszego.
***
Błąkał się człowiek wśród okropnej nocy,
Bolał i nikt go nie wspomógł w niemocy,
Póki nie przyszła z wiekami żądana
Z Judzkiej krainy Panna zawołana.
Ona pokorą i oczy skromnemi
Boga samego ściągnęła ku ziemi,
Że, którego świat nie objął wielkości
Tego panieńskie zamknęły wnętrzności.
***
W czasie smutnym adwentowym, jak przed przyjściem Chrystusowem,
Z żalem serca rozważamy, z Patryarchami wołamy:
„Spuśćcie nam Zbawcę, niebiosa! Ziemię niech użyźni rosa,
Niwa gruntu Panieńskiego niech wyda Sprawiedliwego!”
***
Przyjdź o zbawienie pogańskie,
Jezu dziecię panieńskie,
Niech się wszystek świat dziwuje,
Bo rzecz nową Pan gotuje.
***
Posyła do Panny nielada Anioła,
lecz mocarza Swego, cnego Archanioła, Miłośnik narodu.
Niechaj śle mocnego posła w naszej sprawie,
by ludzkiej naturze uczynił bezprawie z panieńskiego płodu.
***
Wychodź, Pośle, z temi posłany darami,
Odkryj, co staremi tajono pismami, mocą posłanego.
Przystępuj, a zwiastuj, mów: Bądź pozdrowiona,
mów, że łaski pełna, że z Bogiem złączona, Mów, niech się nie boi.
***
Archanioł widząc Pannę troskliwą,
Jął ją cieszyć mową łagodliwą.
***
Wysłuchała Panna posła i przyjęła, uwierzyła słowu i Syna poczęła, Ale przedziwnego;
I Radzcę i Rządzcę narodu ludzkiego, Boga wszechmocnego,
Ojca wieku wszego, w słowie gruntownego.
***
By nad przyrodzenie miał Swój ród Król chwały,
Rządził i panował, a kwas ciał zbrzydniały
Zniósł śród niepokoju.
By twarde Swą mocą pysznym przytarł rogi
I karki wyniosłych rzucił pod Swe nogi,
Dzielny zawsze w boju.
***
Którego chwali niebo niestanowne,
Ziemia potoczna i morze żeglowne,
Możnej krainy troistej Dziedzica
W żywocie nosi swym czystym Dziewica.
Szczęśliwaś, Matko, z upominku tego,
Stworzyciel nieba bowiem wysokiego,
Który świat wielki w garści swej ukrywa,
W żywocie twoim zamknion odpoczywa.
***
Gdy świat skłaniał ku wieczoru, Oblubieńczego pozoru,
Wyszedłeś, Panie, z łożnicy
Żywota Matki-Dziewicy.
***
O najświętsza lilia, Dziewico Matko Marya;
Boleści żadnej nie miała, Kiedyś porodziła Syna.
Z wysokości być Go znała; Tak wielbimy sławnego Syna,
Jezusa, miłego Pana, Który podeptał szatana.
***
Tobie nad pomysł, dowcip i wymowę
Wznawiamy, Panno, rzecz Gabryelowę,
Któraś od niego w te słowa uczczona:
Bądź pozdrowiona!
Czytaj także: Adwentowa playlista. Te utwory przygotują Cię na Boże Narodzenie
Teksty zaczerpnięte z: „Zbiór pieśni nabożnych katolickich do użytku kościelnego i domowego”, Zebrał ks. Szczepan Keller. Pelplin 1871 r.
...
Warto przypomniec!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:51, 21 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Oddychać jak ks. Jan Twardowski
Jola Szymańska | 17/12/2017
Ivan Vranic / Unsplash
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Czasem szukamy wielkich rzeczy, a wystarczyłoby tak niewiele. Dlatego dzisiejsze pytanie jest bardzo proste: czy zdarzyło ci się w tym adwencie spokojnie pomodlić?
Adwent może minąć nam całkiem przyjemnie. Roraty, praca, grzaniec w kawiarni – to wszystko jest świetne. Ale czy smakowałoby tak samo dobrze, gdybyśmy nie znaleźli też czasu na ciche bycie z Bogiem?
Czytaj także: Poezja ks. Twardowskiego w rytmach samby – lekkość szalenie wypracowana
Kalendarz
Ks. Twardowski pisze, że jeśli ktoś się modli, oddycha w nim Pan Bóg. Miło to sobie wyobrazić. Bóg oddychający we mnie. Oddychający moimi płucami, moim sercem. Rytmiczna jedność. Dla takich momentów warto zmierzyć się z zapchanym kalendarzem adwentowym.
„Jeśli ktoś się modli, Pan Bóg w nim oddycha” – ks. Jan Twardowski
Często jednak problemem nie jest kalendarz, a sama modlitwa. Jak odzywać się do Boga? Czego mogę od Niego chcieć? I czy w ogóle potrzebnie zawracam Mu głowę? Na takie pytania dobrą odpowiedzią jest wiersz ks. Twardowskiego “Najbliżsi”: “Nie proszę już o spokój / ani o to żeby było inaczej / nie mam żalu że nie mam malucha / ani o to że mi najbliżsi rozrąbali głowę / przyszedłem podziękować że jesteś Bogiem”.
Wszyscy mamy więc za Kogo dziękować.
...
Zdecydowanie Adwent ma wymiar duchowy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:34, 21 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Zdejmij wszystkie maski. Wtedy On siądzie obok i zapyta: Co u Ciebie? Komentarz do Ewangelii
Ks. Łukasz Kachnowicz | 17/12/2017
John Noonan/Unsplash | CC0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
W czasie Adwentu wołamy: „Marana Tha! Przyjdź, Panie Jezu!” Ale gdzie ma przyjść? Do kogo? On nie przyszedł zbawiać Twoich masek, Twojego superego. Przyszedł zbawić Ciebie. Bądź przed nim sobą i tylko sobą, prawdziwy i szczery do bólu.
Kto ty jesteś? Polak mały. Nie, to nie o ten wierszyk chodzi. To pytanie, które pada dzisiaj w Ewangelii. Ważne pytanie. Kim ty jesteś? – pytają Jana Chrzciciela.
W sumie mieli już swoje projekcje na jego temat. Wiedzieli kogo chcą w nim zobaczyć: Mesjasza, Eliasza, proroka. A on im to wszystko burzy mówiąc: Nie, nie jestem tym, za kogo mnie macie.
Czytaj także: Ks. Wojciech Węgrzyniak: Na jakiego Jezusa czekasz w Adwencie?
Przyznaję, że jestem pełen podziwu dla Jana Chrzciciela. Mógł założyć maskę, w której chcieli go widzieć. On jednak nie ulega tej pokusie. Jest świadomy siebie i nie chce udawać nikogo innego, nikogo ponad to kim jest naprawdę. Nawet jeśli to jest rozczarowujące dla tłumów.
Presja społeczna działa na każdego z nas. Kiedy jesteś w szkole, wszyscy dokoła chcieliby, żebyś był bystrym, pilnym uczniem, najlepiej prymusem. Tymczasem może Tobie w ogóle nie idzie nauka i jakoś ledwo zdajesz, a może nawet nie zdajesz.
Kiedy idziesz na rozmowę kwalifikacyjną do pracy, drukujesz CV, z którego wynika, że będziesz pracownikiem stulecia: masz tyle zdolności, takie wspaniałe cechy i predyspozycje do tej pracy, w ogóle jesteś supermanem, na którego czekała ta firma. Bo tak chcą Cię widzieć i tak chcesz się im pokazać.
Kiedy jesteś księdzem, ludzie oczekują od ciebie, że będziesz jak św. Jan Maria Vianney albo św. o. Pio: przykład heroiczności cnót, pobożności, niezachwianej wiary. Tymczasem bywa tak, że jesteś w kryzysie i od jakiegoś czasu nie potrafisz się w ogóle modlić. Odkrywasz, że jesteś grzesznikiem jak każdy inny. Nachodzą cię wątpliwości. Ale nikt nie chce widzieć takiego księdza.
Zakładasz konto na Facebooku czy Instagramie i wstawiasz zdjęcia, na które najpierw nałożyłeś odpowiednie filtry, przyciąłeś, gdzie trzeba, żeby nie wystawał brzuch, tak żebyś wyszedł jak najlepiej. Wstawiasz zdjęcia z takich momentów życia, że każdy przeglądając Twoją tablicę myśli, że może Ci tylko zazdrościć takie wspaniałego życia. A ty siedzisz w tym czasie przed komputerem i masz depresję.
Wyobrażam sobie dzisiaj jak Bóg przychodzi do mnie wtedy, kiedy siedzę sam, wieczorem w moim mieszkaniu. Kiedy nikt nie patrzy. Kiedy mogę zdjąć te wszystkie swoje maski. Kiedy siedzę naprawdę ja. Wtedy On przychodzi, siada obok i pyta: „Kim Ty jesteś?” – to znaczy: opowiedz mi o sobie, powiedz mi prawdę, jak się czujesz, co przeżywasz. „Co u Ciebie?”.
I nie muszę nic odgrywać, bo On nie oczekuje ode mnie odpowiedzi, która by Go zadowoliła. Nie oczekuje, żebym zaprezentował się z najlepszej strony. Nie chce, żebym naciągnął maskę i odegrał teatr. Jest zainteresowany mną. To jest właśnie Miłość. Miłość, która przyjmuje mnie bezwarunkowo, akceptuje mnie takim, jakim jestem.
W czasie Adwentu wołamy: „Marana Tha! Przyjdź, Panie Jezu!” Ale gdzie ma przyjść? Do kogo? On nie przyszedł zbawiać Twoich masek, Twojego superego. Przyszedł zbawić Ciebie. Bądź przed nim sobą i tylko sobą, prawdziwy i szczery do bólu.
Czytaj także: Adwent to nie czuwanie typu stand-by. To czas na przekór mnie samego. Komentarz do Ewangelii
I czytanie: Iz 61, 1-2a. 10-11
II czytanie: 1 Tes 5, 16-24
Ewangelia: J 1, 6-8. 19-28
...
Nie ma mozliwosci powitania Jezusa wsrod falszu i obludy i zeby bylo dobrze. Nie bedzie dobrze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:18, 22 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Do (Bożego) Narodzenia nie da się przygotować…
Magda Frączek | 18/12/2017
Pexels | CC0
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Gdy przyszedł na świat mój syn, zrozumiałam, że do przyjścia człowieka nie da się przygotować. Że można próbować, ale i tak pozostaje się zupełnie bezbronnym wobec faktu pojawienia się tuż obok takiego Daru. Że najlepsze, co można zrobić, to cieszyć się z Życia, które przychodzi. Zwłaszcza jeśli jest Bogiem.
W
tym roku mój Adwent wygląda inaczej niż zwykle. Śmieję się, że po urodzeniu syna wszystko przemienia mi się w głowie, czasem o 180 stopni. W naszym przedpokoju już jakiś czas wisi wieniec z napisem „Świąteczne hej!”, a na parapecie stoi szklany świecznik w kształcie choinki (taki designerski, geometryczny, z miedzianą obwolutą).
Śpiewam też kolędy, nie codziennie, ale parę razy już się zdarzyło. Do znanych melodii dokładam nieoczywiste harmonie i nie zrażam się, że „przed Bożym Narodzeniem nie wypada”.
Po raz pierwszy nie przygotowuję się do Bożego Narodzenia, nie gromadzę dobrych uczynków, nie prowadzę żadnej wewnętrznej listy. Po prostu cieszę się i tęsknię, i pozwalam sobie na wątpliwości. Tak samo jak rok temu, gdy dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży.
Ozdoby świąteczne i prawda o miłości
W kobiecie wszystkie rzeczywistości się przeplatają (jeśli nie po prostu na siebie nachodzą). To właśnie nasz punkt widzenia. Potrafimy oczekiwać nieznanego i jednocześnie, za miękką ścianą brzucha, mocować się z najbardziej rzeczywistą istotą na świecie.
Gromadzimy wyprawki, wijemy gniazdo i zastanawiamy się, czy będziemy dobrymi matkami dla naszych dzieci. Nie przeszkadza temu fakt, że to dziecko już w nas jest, uważa nas za matkę, choć jeszcze nie może nam tego powiedzieć.
My kobiety potrafimy oczekiwać na Życie, myśląc o nim jako czymś abstrakcyjnym i jednocześnie pozwalać Mu się w nas rozwijać. Nasze duchowe intuicje stają się przez to coraz bardziej naturalne. Jak w przypadku przygotowań do narodzin mojego syna, tak i w tegorocznym Adwencie i Bożym Narodzeniu pozwoliłam sobie na pewne zewnętrzności. Są widocznym wyrazem mojego oczekiwania. Są próbą oswojenia nowej rzeczywistości.
Świąteczne wieńce i świeczniki są jak proporczyk z imieniem mojego pierworodnego, który zamówiłam kilka miesięcy przed jego narodzinami. Trzymałam go w widocznym miejscu, przeczuwając, że ten mały człowiek objawi mi prawdę o miłości.
Czytaj także: Co czuła Maryja? Adwent to dla mnie 9 miesięcy ciąży w pigułce…
Moja świąteczna przemiana
Czy właśnie nie o to najbardziej chodzi w tym wyjątkowym czasie? Czy Jezus, który się urodzi, nie ma przewrócić naszego świata do góry nogami, ponownie skoncentrować nas na Nim samym? Nie tak, jak gwiazda rocka, ale jak niemowlę. Niemowlę, przy którym trzeba czuwać, nakarmić, które mam przy sobie cały czas. Które nie potrzebuje mojej wiedzy, ale więzi, czułości i ofiarnego serca.
Kiedyś było to nie do pomyślenia. Nie znosiłam tej „świątecznej tandety”, sklepów przyozdobionych lampkami już od listopada, świątecznych piosenek na każdym skrzyżowaniu. Czułam w sobie obowiązek tzw. ochrony tradycji. Szerzenia uduchowienia i refleksji płynącej z faktu oczekiwania na Zbawiciela.
Wszystko było we mnie podzielone, wymierzone, a możliwość przeniknięcia jednego porządku do drugiego wydawała mi się jakimś zagrożeniem. Jak gdybym bała się, że bez tej mojej przykładności Boże Narodzenie się nie odbędzie albo będzie mniej święte.
Cieszyć się z Boga
Dopiero gdy przyszedł na świat mój syn, zrozumiałam, że do przyjścia człowieka nie da się przygotować. Że można próbować, generować najszczersze intencje, ale i tak pozostaje się zupełnie bezbronnym wobec faktu pojawienia się tuż obok takiego Daru. Że najlepsze, co można zrobić to cieszyć się z Życia, które przychodzi. Zwłaszcza, jeśli jest Bogiem.
Że warto przeżyć ten czas autentycznie, nawet jeżeli składa się z samych wątpliwości.
Tak więc zmieniło się. Linearne oczekiwanie zastąpiło to prawdziwe, pełne wszystkiego – radości, lęku, przerażenia i tęsknoty. Już wiedziałam, jak to jest siłować się z myślą o tym, że Ktoś do mnie przyjdzie – naprawdę, realnie. Że nic już nie będzie takie samo.
Zrozumiałam, że właśnie tym jest Boże Narodzenie. Jest totalną przemianą mojej rzeczywistości. Jest wyraźnym pragnieniem Boga, abym zechciała się Nim zaopiekować.
Abym podeszła do Niego, jak do niemowlęcia, o którym nic nie wiem. Abym wzięła Go na ręce, zetknęła się z Nim „skóra do skóry”, poczuła w Jego małej piersi bijące dla mnie serce. Abym zaczęła wpatrywać się w Jego ruchy i potrzeby. Abym uwierzyła, że jest dla mnie całkiem Nowym Początkiem.
...
On jest Centrum i Celem tego wszystkiego!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:31, 22 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
A co, jeśli nie czuję „magii tych świąt”?
Anna Malec | 19/12/2017
Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Bóg przychodzi, żeby się narodzić w moim grzechu – nie ma w tym niczego magicznego… Jest dziwnie. Małe, pachnące niemowlę, które właśnie kładzie się w tym, co we mnie najbardziej śmierdzi.
Bez choinki i barszczu z uszkami
Idąc zimną, warszawską ulicą w niedzielny wieczór, przemarznięta i zmęczona przedświątecznym zaganianiem, z perspektywą kupowania ostatnich prezentów przez internet, bo inaczej już nie zdążę, z długą listą rzeczy „koniecznie do zrobienia jeszcze w tym tygodniu”, zdałam sobie sprawę, że marzę o Bożym Narodzeniu bez choinki, kolęd i barszczu z uszkami.
Przyłapałam się na bezrefleksyjnym myśleniu o tych świętach. Bo to przecież taki rodzinny, ciepły czas, z krzyczącym swoje wesołe „ho ho ho!” Mikołajem, z reniferami i prószącym śnieżkiem (nawet sztucznym), z zapachem pomarańczy i korzennych przypraw, z tymi niesmakującymi nigdy tak bardzo, jak w Wigilię, pierogami z kapustą i grzybami, i obowiązkowym barszczem.
Wielkanoc – to są dopiero święta! Tam się dzieje historia zbawienia! Tam to się prawdziwy katolik dopiero nawraca… A tu… Adwent to czas radosnego oczekiwania, jakiś taki lżejszy, patrzenia na coraz większy brzuch Maryi, na jej spotkanie z Elżbietą. Ok, w pierwszej części Adwentu słyszę o Paruzji, fakt, poważny temat.
Ale potem jest mały „Jezusek”, dobre życzenia, choinki, prezenty… To miłe, choć ja zupełnie nie czuję „magii tych świąt”. Bo choć to wszystko piękne i ważne, to niełatwo mi przebić się przez te świąteczne zapachy i zobaczyć, co się kryje za zasłoną. A tam jest prawdziwy duchowy rollercoaster!
Czytaj także: 6 zupełnie nieadwentowych utworów, które pomogą Ci przeżyć Adwent
Żłób, czyli grzech
Boże Narodzenie to dla mnie strasznie dziwna historia o nadziei i o tym, że sam Bóg jest właściwie trochę dziwny…
Ojcowie Kościoła porównywali żłób, w którym rodzi się Jezus, do naszego grzechu. To nie jest żłóbek z pachnącym siankiem.
Bóg-człowiek, który przychodzi, żeby narodzić się w moim grzechu – nie ma w tym niczego magicznego… Jest dziwnie. Małe, pachnące niemowlę, które właśnie kładzie się w tym, co we mnie najbardziej śmierdzi. To jest konkret. Żadna ckliwa historia.
Upokorzenie Boga, który rodzi się w najciemniejszych zakamarkach mojego życia nie ma nic wspólnego ze świecącymi lampeczkami, choinką, dzwoneczkami i zapachem piernika.
To wydarzenie z cyklu tych, w których wybierasz – śmierć albo życie, wierzę albo nie wierzę, nie ma innej opcji.
Czytaj także: Narodziny Boga kontra ajerkoniakowe latte – dlaczego święta nie muszą pachnieć cynamonem
Cud, który może się wydarzyć
Tak, to bardzo ważne święta. Święta początku, który potem będzie się co i rusz wydarzał. Święta narodzin Boga w najdziwniejszych momentach mojej historii, w tych miejscach, których nie rozumiem, których miało nie być na mojej mapie. A Bóg pokazuje, że może przemieniać to, co jest śmiercią i rozpalać tam życie.
To wszystko jest w tym, co Kościół nam przed i w trakcie świąt proponuje. Roraty – wchodzenie w poranną ciemność, którą spotkanie z Chrystusem rozjaśnia, propozycje rekolekcji, które pomagają odwrócić oczy od codziennej bieganiny, czytania mszalne tego okresu.
I wreszcie kolędy, w których, jeśli obrać je z ckliwych dzwoneczków i rzewnych głosów, da się usłyszeć prawdziwą katechezę o niesamowitym cudzie, który za chwilę znów ma szansę się wydarzyć. W każdych warunkach, nawet tych najbardziej beznadziejnych.
...
Oststnie chwile Adwentu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:58, 22 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Zrobiłeś już porządki… w sercu?
Marcin Gomułka | 21/12/2017
@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Pamiętam, że jako dziecko często słyszałem tekst: „jaka Wigilia, taki cały rok”. Rodzice motywowali nas tym porzekadłem do sprzątania, pomocy w przygotowaniach i – co najważniejsze – powstrzymywania się od kłótni. Szczególnie wtedy, gdy napięcie w domu rosło wprost proporcjonalnie do temperatury w kuchni.
Generalne porządki
Dziś czwartek, do końca Adwentu 2017 pozostały tylko i aż 3 dni. Może tym razem zamiast stawać na głowie, by kupić ostatecznie nietrafione prezenty, wymyć wszystkie okna i zrobić rybę na dwa dodatkowe sposoby, spróbujemy zaplanować ciągle odkładaną spowiedź, wstać choć jeden raz na roraty i znaleźć chwilę, żeby zwyczajnie się zatrzymać i podjąć refleksję nad tym, co przed nami?
Wiem, że brzmi to jak powtarzany rok rocznie życzeniowy refren wiecznie zagonionego człowieka, ale to prawda o mnie samym, bo przez lata do przedświątecznej spowiedzi „wpadałem” gdzieś pomiędzy zabijaniem karpia a kupowaniem na ostatnią chwilę niechcianych skarpet.
Wszak generalne porządki w sercu mają to do siebie, że nie zawsze są przyjemne, ale ostatecznie – nam, wierzącym w kenozę – tylko one dadzą świąteczną radość. I, uwaga, wbrew temu, co niejednokrotnie słyszymy z ambony, nigdy nie jest na nie zbyt późno!
Czytaj także: Czy w Adwencie można śpiewać kolędy? A pastorałki?
Pusty talerz
W wigilijny wieczór będziemy wyjątkowo blisko siebie. Wyjątkowo, bo nawet ci członkowie naszych rodzin, z którymi wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciu, 24 grudnia znajdują w sobie nieznane w ciągu całego roku pokłady wyrozumiałości, szacunku, czułości.
Jako zbuntowany nastolatek myślałem, że to tylko hipokryzja polukrowana tradycją. Dzisiaj wiem, że za maską wymuszonych uśmiechów, pozornie pustych gestów i udawanej radości, często kryje się wielka tęsknota za dobrem, szczęściem i miłością.
Jako bogobojny katolik często gęsto mówię o schodzeniu z wygodnej kanapy życia, ubieraniu butów i pójściu do tych, którzy mojej obecności i działania przepełnionego miłością wyczekują. Czy wobec tego w Wigilię, przy moim stole, rzeczywiście znajdzie się miejsce dla obcego człowieka? Czy mój strach i różnego rodzaju obawy nie okażą się silniejsze od życzliwości i miłosierdzia względem wędrowca, zagubionego czy bezdomnego, który zapuka do moich drzwi?
Jasne, talerz będzie czekał, czeka w mojej rodzinie odkąd pamiętam. Czy jest jednak w moim sercu pragnienie, żeby wreszcie ktoś zjadł z niego barszcz z uszkami, uradowany, że tym razem nie spędzi Wigilii samotnie? Może chociaż warto postarać się, by siedząca przy stole tuż obok ciocia nie spędziła tego czasu sama?
Czytaj także: Roraty, czyli bądź mężczyzną!
Najpiękniejszy wieczór w roku
Pamiętam, że jako dziecko często słyszałem tekst: „jaka Wigilia, taki cały rok”. Rodzice motywowali nas tym porzekadłem do sprzątania, pomocy w przygotowaniach i – co najważniejsze – powstrzymywania się od kłótni. Szczególnie wtedy, gdy napięcie w domu rosło wprost proporcjonalnie do rosnącej temperatury w kuchni.
To, że tegoroczna wigilia Bożego Narodzenia wypada w niedzielę jest niezwykłą szansą na przeżycie prawdziwie błogosławionych Świąt. Wystarczy wszystkie kuchenno-organizacyjne przygotowania zakończyć już w sobotę. Niemożliwe? Spróbujmy! By w niedzielę z opłatkiem i sercem na dłoni, rozdać rodzącego się Boga tym, którzy tego najbardziej potrzebują, oczekując na radosne, nocne, anielskie „Gloria”.
...
Adwent to zdecydowanie porzadki w sercu!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:43, 24 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Spacer z Einsteinem na koniec Adwentu
Jola Szymańska | 24/12/2017
Paul Itkin / Unsplash
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
Dwie drogi, jedna metoda – nie tylko Einstein chciał żyć życiem pełnym cudów.
D
ziś ostatni adwentowy cytat. Od końca listopada dzieliliśmy się myślami, które wyprowadzają nas z utartych schematów i pomagają jeszcze raz, świeżo spojrzeć na siebie samych. Wychodzi na to, że wszystkie prowadziły do tego jednego.
Czytaj także: Przywlokłeś mnie tutaj, to teraz się o mnie martw! Moje przygody ze św. Antonim
Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, aby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko. – Albert Einstein
Można mówić o życiu spokojnym i zabieganym, cichym i głośnym, towarzyskim i samotnym, ale rozróżnienie, o którym mówi Einstein, jest chyba najważniejsze. Mało kto potrafi żyć tak, jakby wszystko było cudem, bo… szybko się przyzwyczajamy – do obecności bliskich, do przyjaciół, do samochodu, dobrej muzyki i do spaceru po łące. Zawsze chcemy więcej.
Niezła Metoda
Nie wydaje wam się, że im więcej człowiek ma, tym trudniej jest mu być szczęśliwym? Mamy to chyba wpisane w naturę, ale nie traciłabym nadziei. Wierzę i widzę po ludziach, że istnieje całkiem niezła metoda na zachwyt każdym drobiazgiem. Jest nią wdzięczność.
Warto wybrać się na spacer ze słowami Einsteina. Choćby w Wigilię.
..
Dzis jeszcze Adwent ale niedziela czyli swieto! Faktycznie 3 dni swiat!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:31, 24 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Polska wersja hitu Pentatonix podbija sieć. „Nie można było zrobić tego lepiej!”
Aleksandra Gałka | 22/12/2017
YouTube
Komentuj
Udostępnij
Komentuj
„Mario, czy już wiesz?” to polska wersja adwentowego utworu amerykańskiej grupy Pentatonix, znanego jako „Mary, did you know?”. Piosenka natychmiast stała się hitem polskiego internetu.
P
olska wersja pieśni miała swoją premierę 20 grudnia o godzinie 19.00. W serwisie YouTube w ciągu zaledwie dwóch dni wyświetlono ją blisko 255 tysięcy razy.
Polską wersję piosenki wykonuje grupa Accantus w składzie: Sylwia Banasik, Paweł Izdebski, Kuba Jurzyk, Wiktor Korszla oraz Kamil Zięba. Autorem polskiej wersji tekstu jest Piotr Nazaruk (amerykański oryginał stworzył Mark Lowry). Za skomponowanie muzyki stoi zaś Buddy Greene.
Studio Accantus przyznaje, że jego misją jest szerzenie musicalu, muzyki filmowej oraz innych gatunków w Polsce. Jak czytamy na ich stronie internetowej, chcą robić to „po polsku w jak najlepszej formie”.
Accantus aktualizuje swój kanał na YouTubie w każdą środę. Co tydzień trafia tam nowe wideo. Muzycy pracują głównie nad własnymi wersjami piosenek musicalowych, rozszerzając jednak repertuar o inne gatunki.
Czytaj także: Kolejny hit zespołu Pentatonix
W środę 20 grudnia pojawiła się właśnie pieśń „Mario, czy już wiesz?”:
Poniżej publikujemy pełen tekst tej adwentowej pieśni:
„Mario, czy już wiesz?”
Mario, czy już wiesz,
Kim okaże się Twój syn, Twój mały chłopiec?
Mario czy Ty wiesz,
Że te stópki dwie po wodzie będą kroczyć?
Czy Ty wiesz,
Że ta mała dłoń powstrzyma wielki wiatr?
Że dałaś życie temu, kto Tobie życie da?
Mario, czy Ty wiesz,
Że pewnego dnia przywróci wzrok ślepemu?
Mario, czy już wiesz
Że Twój synek ma wybawić nas od złego?
Czy Ty wiesz, że Twój chłopiec już niebiańskie ścieżki zna?
Że patrząc w jego oczy, najświętszą widzisz twarz?
Mario.
Mario.
Ślepemu wzrok,
Głuchemu dźwięk,
Zmarłemu życia dar.
Chromemu krok,
Niememu pieśń,
Przynosi Chrystus Pan.
Mario, czy Ty wiesz
Kim naprawdę jest maleńki Twój bohater?
Mario, czy Ty wiesz, że pewnego dnia rządzić będzie światem?
Czy Ty wiesz, że to właśnie on pokona grzech i śmierć?
Dziecko śpiące w twych ramionach, na imię ma „Jam jest”!
Internauci bardzo entuzjastycznie przyjęli utwór. Przytaczamy niektóre z komentarzy, jakie opublikowali pod teledyskiem w serwisie YouTube [pisownia oryginalna]:
Aaaaaa! ❤❤❤ cudowni, wspaniali, genialni!! Nie można było zrobić tego lepiej!! ❤❤❤
Za każdym razem gdy słyszę „Mary, did you know?” to po plecach przechodzą mnie ciarki. Nie spodziewałam się, że w wasze wykonanie tak same mnie zachwyci! Bardzo dopracowane, głosy idealnie dobrane!
O Mój Boże!!!!! Cuda istnieją!!!! Jak ja o tym marzyłam!!! ߘ0ߘ0ߘ Nie wypowiem radości i szczęścia jakie mi daliście!!! ߘ0ߘ0ߘ Brak mi słów!!! ߘ0ߘ0ߘ DZIĘKUJĘ ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ Kocham Was ❤❤❤❤❤
trafiłem do was przez przypadek … a wysluchalem was 3ci .. i teraz 4ty raz … Jesteście niesamowici … brak mi słów… Nie przestawajcie nigdy. Jesteście niesamowici …
nie muszę sprzątać na święta, bo Accantus pozamiatało! ߘ cudowne!ߘ͊
Jesteście naprawdę godni podziwu i zachwytu. Przepiękne. I nieważne, czy dorównuje oryginałowi, czy go przewyższa, czy nie sięga pępka… Ważne, że dostarcza słuchaczowi takiej estetycznej rozkoszy i wzruszeń, jak rzadko komu i czemu się to dzisiaj udaje. Ja tego właśnie zawsze szukam, dziś, słuchając Was, dostałam wielką, wielką dawkę uwielbianej strawy duchowej – dzięki ߙ
21 grudnia odbyła się premiera innej polskiej aranżacji „Mario, czy już wiesz?” w wykonaniu SoundB. Producentem muzycznym tego utworu jest Jacek Owczarz, wokalistami studenci Akademii Muzycznej w Bydgoszczy: Emilia Hamerlik, Irena Ilczyszyn, Filip Czarnecki, Mateusz Wiśniewski, a na pianinie zagrał Adam Lemańczyk. Teledysk stworzono w największym bydgoskim kościele – Bazylice pw. św. Wincentego a Paulo.
Dwa lata temu w 2015 roku inną wersję tej samej pieśni wykonał Kuba Badach z zespołem TGD. Utwór pochodzi z płyty „Kolędy Świata
...
Z piesnia zawsze mozna glebiej przezyc duchowo wszelkie wydarzenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:29, 25 Gru 2017 Temat postu: |
|
|
Potrafisz w każdym kogo spotykasz rozpoznać twarz Chrystusa?
Beata Pawłowicz | 25/12/2017
Tana Teel/Stocksy United
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Święta Narodzenia Pańskiego to nie tylko czas kolęd, prezentów, choinek czy opłatków, co dziś tak powszechne, ale czas przybliżania się do Tajemnicy.
Jezus przychodził do tych, którzy byli i są na peryferiach wiary. Słuchał setnika, poganina i żołnierza wrogiej armii, pochylał się na trędowatymi, uzdrawiał kobiety nieczyste. Dla kogo jest więc Jezus i czas Adwentu? Dla kogo dodatkowy talerz przy wigilijnym stole nawet, jeśli budzi to nasz opór? Czy Adwent, to nie jest czas przygotowania na spotkanie z Jezusem, ale również Tym, który jest obecny w drugim człowieku? Czy to ma być lekcja miłości bliźniego, czyli tego który przychodzi z zewnątrz? Czemu dziś bywa to dla nas trudniejsze niż spotkanie z Bogiem? – wyjaśnia ks. dr hab. Jacek Grzybowski, prof. UKSW, historyk filozofii, nauczyciel akademicki na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej UKSW, autor artykułów i książek poruszających różnorodne zagadnienia kulturowe i cywilizacyjne.
Beata Pawłowicz: Adwent to czas oczekiwania na przyjście Jezusa na świat. Ale jak Bóg mógł stać się człowiekiem? I jak mam go zobaczyć w sąsiadce, mężu czy szefie? A w kimś obcym, kto mi się nie spodoba, a kto zastuka do drzwi w Wigilijny wieczór?
ks. dr hab. Jacek Grzybowski: To, że Bóg stał się człowiekiem, jest największą tajemnicą wiary. Kiedy wspominam własne dzieciństwo, to Adwent jawi mi się jako czas spotkania właśnie z tajemnicą. Pierwsze wspomnienie: idę w ciemnościach grudniowego poranka do kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie. W latach 80. nie było barwnych lampionów. Tylko zwykłe świece. A droga była dość długa, właściwie przez całe miasto. I ta tajemnicza ciemność. To moje pierwsze doświadczenie Adwentu.
Ksiądz został duchownym i filozofem, aby poznać tajemnicę ukrytą w ciemności?
Nadal ją poznaję. Nawet, kiedy dojrzewamy i w Kościele przeżywamy misterium pojawienia się Światła, mówimy zazwyczaj o doświadczeniu egzystencjalno-emocjonalnym. Tajemnicą jest nadal to spotkanie z Bogiem, który stał się człowiekiem. Ale skoro tak, to tajemnica pojawia się w każdym naszym spotkaniu z drugim człowiekiem. Choć szczególnie wielka jest ta, dotycząca zetknięcia się z Bogiem. I tu od razu trzeba zadać pytanie: kim jest Bóg? A na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Nie ma słów, które definiują Boga, bo On jest z definicji niedefiniowalny.
Czytaj także: Bóg namieszał w życiu Maryi i Józefa. Jesteś gotowy, by namieszał i w Twoim? Komentarz do Ewangelii
Bóg jest zawsze ale się nie narzuca…
Każdy z nas ma jednak własne słowa na określenie Boga, dla mnie to Światło.
A dla mnie „obecność”, jako bliskość, trwanie. Może nawet lepszym słowem byłoby „istnienie”. Grecy wiele wieków temu wyrazili tajemnice istnienia słowem „éinai”. I myśląc o Bogu powiedziałbym „Istniejący”, „Będący”. Św. Tomasz z Akwinu – wielki średniowieczny teolog i Doktor Kościoła – mówi właśnie, że Bóg jest Samoistnie Istniejącym. Jest Istnieniem Samym w Sobie. Przenika wszystko, a jednocześnie „jest bardziej” niż cały istniejący świat realny. Istnieje poza czasem i przestrzenią, a jednocześnie w czasie i przestrzeni. A różnica między światem, a Bogiem jest ogromna. Bóg „jest”, jest zawsze, ale – powiem coś co dla agnostyków i ateistów brzmi niedorzecznie – Bóg się nie narzuca w istnieniu. Jest zawsze, a jednoczenie jest zawsze Inny. Jak więc możemy Go poznać? Tu na ziemi nie możemy w sposób pełny, tylko przez znaki.
Nie można Boga porównać na przykład z… Internetem?
Nie warto porównywać Boga do rzeczy jakie znamy. To tylko zafałszuje Jego obraz i Jego obecność. Dlatego Arystoteles, Pseudo Dionizy czy św. Tomasz z Akwinu tego nie robili. A skoro tak, to największą tajemnicą jest przyjście Boga wcielonego. Bóg staje się człowiekiem i to jest najpiękniejsze i absolutnie najtrudniejsze. Niepojmowane. Jak Bóg, absolutnie nieskończony i wszechmogący, może się stać człowiekiem. Stać się ad ventus, ad venitczyli „Przychodzącym” – te słowa chrześcijanie zaczerpnęli z języka administracji Cesarstwa Rzymskiego. Oznaczały one bowiem przybycie cesarskiego urzędnika, w celu objęcia urzędu. I chrześcijanie przejęli to słowo, ale religijnie, nazywając tak czas oczekiwania na przychodzącego Pana Jezusa w tajemnicy Bożego Narodzenia.
Czytaj także: Magda Frączek: Co wydarzyło się w Betlejemskiej grocie?
Brat i siostra w każdym
Teraz więc wypada zapytać, kim w takim razie jest człowiek skoro w niego wcielił się Bóg?
W tajemnicy chrześcijaństwa jest istotą, z którą Bóg zawiera wyjątkowe przymierze. To temat do medytacji właśnie w tym czasie, kiedy klękamy przed szopką Betlejemską w swoim kościele. Popatrzmy na te figury i pomyślmy, co tu się właściwie stało? Kolęda mówi: „Padniemy na twarz przed Tobą, wierząc żeś jest pod osłoną chleba i wina”. A więc, pan Bóg prawdziwy i żywy za każdym razem jest obecny na mszy świętej, w eucharystii. Jeżeli więc w adwencie przygotowujemy się na Jego przyjście, to jakie jest nasze prawdziwie religijne zadanie? Zrozumienie tego, że przychodzenie Boga do człowieka dzieje się z inicjatywy samego Boga. To Bóg mnie poszukuje w tych ciemnościach: w moich lękach, w moim cierpieniu, w moich grzechach. On przybywa, On pragnie mnie odnaleźć. Pytanie tylko: czy ja pozwolę się odnaleźć Panu Bogu?
Do grzeszników, ateistów, wątpiących, do mnie też przyjdzie?
Przez przebaczenie sobie, przez przygotowanie do spowiedzi adwentowej. Przez postanowienia adwentowe. Te poważne, a więc związane ze zmianą charakteru, kiedy na przykład postanowię szanować drugiego człowieka i jego czas, który jest cennym darem. Wtedy Bóg do mnie przychodzi.
Łatwiej go dostrzec na ołtarzu niż w bliźnim. Kto dziś dla nas jest tym setnikiem, trędowatym, celnikiem, tymi którymi Jezus nie wzgardził, a nam zdarza się wzgardzić?
Chrześcijanin w każdym kogo spotyka, powinien rozpoznawać Chrystusa. Zawsze widzi go w drugim człowieku i dlatego każdy człowiek jest dla nas bratem i siostrą. To nie jest żadna metafora, tak powinniśmy postępować, jakby każdy człowiek był naszym bliskim. Bo jest nim, skoro Pan Bóg dla niego i dla mnie stał się człowiekiem. Każdy jest więc ważny. Wcielenie Jezusa dało nam nowe rozumienie godności osoby ludzkiej, i w tym znaczeniu – nawet wydawać by się mogło człowiek trudny, najbardziej zdeprawowany – powinien być przeze mnie rozpoznany jako brat czy siostra.
Nawet uchodźca? Nawet walczący z Kościołem ateista? Nawet uczestniczka Czarnego Protestu? Muzułmanin? Mamy widzieć brata i Boga we wszystkich?
Tak, ale jednocześnie pamiętać, że przekonanie o godności każdego człowieka nie powinno zwalniać mnie z odpowiedzi na pytanie, co sprawia, że człowiek jest człowiekiem? Ważne jest, byśmy dziś uświadomili sobie, że obok tych, którzy są widzialnie tuż przy nas – jak Pani wskazała: uchodźcy, ludzie innego światopoglądu i innego wyznania – to są także, a może przede wszystkim, ci niewidzialni – ubodzy, ci którym się życie nie udało i dzieci nienarodzone. W nich muszę rozpoznać nienaruszalną godność człowieczeństwa. Jezus mówi, że rozpoznanie miłości bliźniego to najwyższe, fundamentalne, ewangeliczne prawo. I w tym kontekście powiedziałbym, że każdy, kto nie rozpoznaje tego prawa, nie jest sługą Boga.
To ocena, a my – jak ja rozumiem naszą wiarę – nie mamy oceniać. Mamy przestrzegać przykazania miłości bliźniego. Bo wtedy jesteśmy jak świece adwentowe niosące zagubionym miłość, nadzieje, wiarę?
Zgadza się, to prawda. Ja bym dodał jednak do tego, że choć mamy widzieć i rozpoznawać, że to jest człowiek sparaliżowany, to jest trędowaty, a to jest setnik, niewierzący czy inny, i oni potrzebują mojej pomocy, uwagi, mojej miłości, to również powinienem dostrzec Jezusa w dziecku nienarodzonym, które w moim przekonaniu staje się dziś najbardziej tym obcym, odepchniętym, tym nieprzyjętym, dla którego nie ma domu. W kontekście dzisiejszej kultury to naprawdę bardzo ważne: zobaczyć Jezusa w dziecku nienarodzonym. Ono jest dziś tym najsłabszym i nie mającym obrońcy. Ja mam stać się jego obrońcą, bo ono przychodzi – ad venit.
Czytaj także: Krótka piosenka o zaufaniu. Ale za to jaka piękna! Koniecznie posłuchaj
Trzeba mówić prawdę i stawać w obronie najsłabszych
Pytanie tylko o narzędzia? Widzieć Boga trzeba przecież też w kobiecie, która dziecka nie chce przyjąć?
Pani pyta o zło i formy walki z nim? Prawda jest tą formą. Trzeba mówić prawdę, że to jest dziecko, a nie zlepek komórek, embrion, czy dopiero potencjalny człowiek. Że ono jest tak samo pełne godności i mocy, tak jak i ja. Jemu się tak samo należy miłość, jak innym ludziom. Widzieć Boga w tej kobiecie? Jak najbardziej tak, ale trzeba też z odwagą zapytać: kto chce atakować bezbronnych? Nienawiść. A co jest narzędziem nienawiści? Kłamstwo. A kto jest ojcem kłamstwa? Diabeł…
Czy takie rozumowanie nie budzi nienawiści wobec tych kobiet?
W moim przekonaniu nawet trudna prawda nie prowadzi do nienawiści. To nie nienawiść, to tylko przestroga: uważaj, żebyś stał się sługą miłości, a nie sługą zła. Nawet Jezus mówi czasem mocno, gorszy faryzeuszy, nazywa ich plemieniem żmijowym. I ja powiedziałbym tak: człowiek wierzący to ten, który rozpoznaje Jezusa, jako naszego przewodnika, naszego Zbawiciela, naszego brata w bliźnich, ale także – w dzisiejszym cywilizacyjnym kontekście – w nienarodzonych bliźnich.
Obok Prawdy narzędziem jest Miłość i Miłosierdzie? Jeśli więc kobieta pokocha nienarodzone dziecko to je urodzi, by jednak pokochała sama musi poczuć się kochana, a nie napiętnowana.
Absolutnie się zgadzam, ale mówiąc o tych trudnych sprawach dochodzimy do problemu grzechu cywilizacyjnego. Otóż możesz chcieć dobrze wychować swoje dziecko – Zosię, Franka, Jolę – uczyć siebie i innych obdarzania miłością nawet wroga, ale gdy wokół jest tak wiele złego prawa i złego obyczaju, staje się to często wręcz niemożliwe. Sama metafora miłości to za mało, trzeba podjąć trud zmiany świata. I to już nie jest problem indywidualny, ale cywilizacyjny. Obecnie mamy do czynienia z ogromnym grzechem cywilizacyjnym, skoro w wielu europejskich krajach nastolatki mogą usuwać ciąże bez wiedzy rodziców, mogą otrzymać środki wczesnoporonne i mają ułatwiony dostęp do antykoncepcji. Jeśli prawo cywilne ma funkcję wychowawczą, bo pokazuje, że jeśli coś jest prawnie dopuszczalne to jest dobre, to w takim świecie może dochodzić do prawnej deprawacji całych pokoleń. Dlatego powinniśmy jako ludzie wierzący i zatroskani o dobro społeczne, zabiegać także o zmianę prawa, nie tylko okazywać miłosierdzie, ale przede wszystkim uczynić świat lepszym – bronić najsłabszych, opuszczonych, wskazywać dobre wzorce.
Czytaj także: Łam zasady jak… Maryja! Prawda o największej nonkonformistce w historii świata
Spotkanie z Bogiem
Wracając do Adwentu. On nas odsyła do kolejnych spotkań z Panem Jezusem, a więc też do tego, które nastąpi po naszej śmierci.
Po śmierci zobaczymy wreszcie rzeczywistość taką, jaką ona jest. Spotkamy też Boga-Człowieka – Chrystusa, bo to On łączy w sobie absolutnie boską naturę, z tym, że dobrowolnie przeszedł przez całe ludzkie życie. Zarówno św. siostra Faustyna, jak i św. Tomasz z Akwinu, mówią o tym, że dopiero po śmierci zrozumiemy rzeczywistość i wówczas też nadejdzie moment, kiedy będziemy musieli skonfrontować ją ze swoim życiem. Wtedy, kiedy zobaczymy świat takim, jakim on jest i jakim widzi go Bóg. Dopiero z tej perspektywy możliwy będzie sąd. Stając przed Jezusem – Bogiem-Człowiekiem – przejdziemy przez sąd jednostkowy.
Sąd nad nami po śmierci jak się będzie odbywał?
Podajmy trochę banalny, ale obrazowy przykład: proszę sobie wyobrazić, że na tablicy rozwiązywała Pani bardzo trudne zadanie z matematyki, ale niestety nie do końca poprawnie. Nauczyciel bierze Panią za rękę i pokazuje właściwe rozwiązanie, krok po kroku, ukazuje kiedy myślenie było poprawne, ale też kiedy nastąpił błąd. I wtedy wszystko staje się jasne, wszystkie błędy widoczne. I tu pojawia się ważna trudność teologiczna: czy po śmierci może jeszcze nastąpić akt wolnej woli? Tomasz mówi, że akty woli przypisano do naszej natury przed śmiercią. Ale są takie intuicje teologiczne, że jest możliwe zrozumienia zła, jakie się wyrządziło i żal za grzechy, który może być szansą na przejście przez ogień czyśćca. Tam przez cierpienie dojrzewamy do Miłości. Trudno to ująć precyzyjnymi słowami, ale jeśli mamy łaskę żalu za grzechy i umarliśmy po spowiedzi, mamy skłonność woli i intelektu, by zwrócić się ku Bogu. Mamy jednak też możliwość odwrócenia się od Boga, wzgardzenia Prawdą i Miłością w imię osobistych wyborów.
Już po śmierci, możemy chcieć odrzucić Boga?
Jeśli całe nasze życie było przepojone grzechem i krzywdzeniem innych, a po śmierci, gdy już będzie po wszystkim, zdamy sobie z tego sprawę i zobaczymy zło jakie wyrządziliśmy, to naprawdę nie będzie nam łatwo nazwać naszych czynów po imieniu. Musielibyśmy bowiem wtedy zanegować całe swoje życie. Trzeba być naprawdę heroicznym bohaterem, żeby wtedy powiedzieć: „Boże zmarnowałem swoje życie, wyrządziłem wiele zła sobie i innym. Przebacz mi”. Ponieważ wiemy, że pycha jest pierwszym grzechem głównym, to zdajemy też siebie sprawę, że taka postawa skruchy i żalu nie jest prosta. Czy można więc przed Bogiem – niepojętą Miłością – odwrócić się od Boga? Refleksja teologiczna Kościoła katolickiego wskazując na realność piekła mówi, że można…
I zostać w tej Ciemności bez świecy adwentowej?
Dokładnie tak – w absolutnych ciemnościach samotności i nienawiści. I wracając do Adwentu, musimy zobaczyć, że przychodzenie Pana Jezusa jest jak blask świecy w ciemności – jeśli już szukamy górnolotnych metafor. Ze śmiercią łączy adwent to, że Pan Jezus narodzony w Betlejem przychodzi, żeby umrzeć – oddać życie za człowieka. W tym sensie w betlejemskiej stajence śmierć jest połączona z narodzinami. Tam przecież zaczyna się Jego droga do śmierci. Ukazuje to metafora drzewa, które zaczyna rosnąć wraz z Panem Jezusem, i do którego za 33 lata zostanie on przybity. Przybity dla nas. I dlatego święta Narodzenia Pańskiego powinny być próbą zrozumienia godności każdego człowieka. Bo, Bóg stał się człowiekiem. Nie jest to tylko czas kolęd, prezentów, choinek czy opłatków, co dziś tak powszechne, ale czas przybliżania się do Tajemnicy.
...
Zdecydowanie dla mnie swieta te to nie ,,tradycja" czy ,,atmosfera". To wszystko doznania materialne. Psychika nadal jest ,,fizyka" czyli chemią oraz komorkami nerwowymi. Ja naprawde czekam na prawdziwego Jezusa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 10:45, 04 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Adwent 2018: Czym jest? Jak długo trwa?
date_range poniedziałek, 3 grudnia 2018 (17:39)
label Ciekawostki
Rokrocznie okres świąt poprzedza adwent, czyli czas oczekiwania na ponowne przyjście Chrystusa. Co charakteryzuje ten wyjątkowy dla katolików okres i jak jest obchodzony?
Czym jest adwent?
Adwent 2018: Czym jest? Jak długo trwa?
fot.Pixabay
Adwent to niezwykle istotny czas w Kościele katolickim – jego celem jest przypomnienie wiernym o oczekiwaniu na powtórne przyjście Chrystusa. Jednocześnie okres ten poprzedza święta Bożego Narodzenia, w czasie których osoby wierzące uroczyście wspominają pierwsze przyjście Jezusa na świat. Adwent ma ściśle określone miejsce w kalendarzu liturgicznym i zazwyczaj rozpoczyna się w czwartą niedzielę poprzedzającą Boże Narodzenie.
Adwent 2018: Kiedy się rozpoczął i do kiedy potrwa?
W tym roku adwent rozpoczął się w pierwszą niedzielę grudnia; w tym czasie w wielu kościołach zabłysła pierwsza z czterech adwentowych wiec. Ma ona symbolizować przebaczenie grzechu nieposłuszeństwa Adamowi i Ewie przez Boga. Druga odnosi się do wiary patriarchów narodu izraelskiego w dar Ziemi Obiecanej, trzecia oznacza radość króla Dawida z zawartego przymierza z Bogiem, natomiast czwarta symbolicznie przedstawia nauczenie proroków, zapowiadających przyjście Mesjasza i jego królestwa. Kolejne świece zostaną zaświecone w następne niedziele adwentu. Czas radosnego oczekiwania na przyjście Jezusa zakończy się 24 grudnia; wtedy też wierni po raz ostatni zgromadzą się w świątyniach o świcie, by powrócić do nich już na samą pasterkę.
Czas na roraty!
Jednym z elementów, bez których katolicy nie wyobrażają sobie adwentu, są roraty. To specjalne msze ku czci Najświętszej Maryi Panny, które odbywają się przeważnie w godzinach porannych, chociaż nie brak i takich miejsc, w których msze roratnie mają miejsce również wieczorami. Na te szczególne spotkania z Bogiem wierni udają się z lampionami lub świecami, a ich blask symbolizować ma czuwanie i stan oczekiwania. W czasie rorat wybrzmiewają także specjalne pieśni. Co ciekawe, od łacińskiego początku jednej z nich – „rorate cæli desuper”, czyli „spuśćcie rosę niebiosa” – wzięła się sama nazwa nabożeństw adwentowych. Charakterystyczny jest również kolor szat księży odprawiających msze – wówczas dominuje fiolet.
...
Kolejny juz adwent! Z kazdym jest coraz blizej realizacji tego co ma nastapic! Paruzji. Marana Tha. Mija ponad 6000 lat od stworzenia swiata. Znamienny okres! Bo oznacza ze bliski jest koniec czasow! A znaki na ziemi i niebie na to wskazuja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:00, 09 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Prezent św. Mikołaja: inny niż wszystkie. Może twoje dziecko tego potrzebuje?
Obraz Eryk Łażewski | 05/12/2018
Udostępnij
O rozmachu akcji świadczy fakt, że już teraz np. w Chicago, Toronto czy Atenach są ludzie, którzy przygotowują się do podarowania swoich Prezentów.
1 października bieżącego roku rozpoczęła się 2. edycja akcji „Duchowy Prezent Świętego Mikołaja”. Akcja ta skierowana jest do rodziców, dziadków i w ogóle do wszystkich, którzy modlitewnie chcą zadbać o znane sobie dzieci .
Czytaj także: Św. Mikołaj (ten prawdziwy) mówi nam o wiele więcej niż tylko o prezentach
Oczywiście, wznosić modlitwy za innych można zawsze, ale gdy zobowiążemy się do nich publicznie, a w dodatku jeszcze na piśmie, wtedy na pewno łatwiej wytrwamy na tej trudnej drodze.
A ponieważ Duchowy Prezent Świętego Mikołaja (wysyłany przez organizatorów wspomnianej akcji do jej uczestników) to właściwie publiczne pisemne zobowiązanie do modlitwy, z chęcią sięgnijmy po niego: na pewno pomoże w wytrwałym zwracaniu się do Boga.
Prezent Świętego Mikołaja
Prezent ów stanowi kartka. Po jednej stronie jest obrazek św. Mikołaja, biskupa (z pastorałem i mitrą), po drugiej – czasowa (na okres iluś dni) deklaracja:
codziennej modlitwy jedną tajemnicą różańcową,
podjęcia wewnętrznej walki duchowej.
Po deklaracji pojawiają się słowa: „ Modlitwę jako duchowy prezent za wstawiennictwem Świętego Mikołaja ofiaruję w intencji…”, i tu trzeba wpisać kogo. Oczywiście chodzi o znane nam dziecko lub dzieci.
Wyjaśnijmy przy tym od razu, jak organizatorzy akcji rozumieją walkę duchową. Według nich więc walczyć duchowo to:
milczeć, gdy nas obrażają lub obmawiają;
nie rozmawiać na temat innych osób;
nie zajmować umysłu sprawami światowymi, doczesnymi;
sumiennie i dokładnie wykonywać swoje obowiązki.
Wspomniano już, że do tak pojętej walki duchowej, a także do modlitwy różańcowej za dziecko lub dzieci, mamy zobowiązać się publicznie. W jaki sposób? Wręczając nasz Duchowy Prezent Świętego Mikołaja jego adresatom: dzieciom , za które będziemy się modlić.
Czytaj także: Modlitwa za własne dzieci. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo może pomóc
Jak zdobyć Duchowy Prezent Świętego Mikołaja?
Oczywiście, aby dać komuś nasz Prezent, sami musimy go mieć. Wejście w posiadanie tej niezwykłej kartki jest dosyć proste. Wystarczy:
1. zadzwonić pod numer 512 440 046 i poprosić o jej wysyłkę (telefon czynny w godz. 9.00-16.00 od pon. do pt.) albo
2. wejść na stronę: [link widoczny dla zalogowanych] , po to, aby wypełnić formularz zamówienia przesyłki Duchowego Prezentu, ewentualnie
3. wysłać mejla pod adres: [link widoczny dla zalogowanych] .
Gdy już go zamówimy w któryś z powyższych sposobów, wystarczy poczekać od 3 do 5 dni roboczych, a Poczta Polska doręczy nam piękną kartkę w eleganckiej, kremowej kopercie. I to wszędzie na świecie!
Advertising
O rozmachu akcji świadczy fakt, że już teraz np. w Chicago, Toronto czy Atenach są ludzie, którzy przygotowują się do podarowania swoich Prezentów. Jeżeli wiec mamy ochotę, do wzięcia udziału w omawianej inicjatywie możemy zachęcić przyjaciół, znajomych i rodzinę nie tylko z Polski, lecz również spoza niej.
Oczywiście, wszystko (Prezent, jego wysyłka) jest za darmo. Ale zawsze można akcję wesprzeć darowizną. Ewentualnie poprosić o ulotki i plakaty, dzięki którym sami rozpropagujemy omawianą inicjatywę. A jeśli uda nam się dotrzeć do wielu dorosłych chcących modlić się za swoje dzieci, zamówmy dużo Prezentów. Wszystkie dojdą w jednej przesyłce!
Organizatorzy
Kim są twórcy owej wspaniałej akcji? Na stronie promującej Duchowy Prezent pojawia się odpowiedź na to pytanie: „Akcję organizuje Bractwo Różańcowe Akademii Młodzieżowej (www.bractworozancowe.pl )”.
Od razu wyjaśnijmy: wspomniana Akademia Młodzieżowa (AM) to program edukacyjno-wychowawczy skierowany do młodzieży województwa lubelskiego. Ważnym elementem tego programu jest formacja religijna. O skuteczności owej formacji świadczy fakt, że to sami uczestnicy AM powołali Bractwo Różańcowe – organizatora omawianej akcji.
...
Ciekawa akcja adwentowa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:23, 22 Gru 2019 Temat postu: |
|
|
Dobiega końca okres Adwentu. Ostatnia szansa aby zagłębić sie duchowo w tresci ktore ten okres ma nam przekazywac. Aby zejsc z drogi koszmarnego ,okresu zakupow swiatecznych, klimatu choinki, mikolajkowych prezentow, przyjacielskich i rodzinnych spotkan w gronie, telewizyjnego przezywania filmowego przez okolicznosciowe produkcje' itd. To wszystko dziala na wasza psychike sentyment przyzwyczajenia! To jest chemia. ,Chemia świąt'. Lepiej sobie nie wyrabiac takiej chemii bo to jest uzaleznienie jak narkotyk.
Nie ma zadnego innego sensu tego okresu niz tylko Chrystus! Bez Niego mozecie sobie nawet i nie obchodzic ! Wszak klimat to mozna miec w dowolnym dniu dowolnego miesiaca. Nie chodzi o klimat! Najpierw mamy podstawowa tresc duchowa czyli przyjscie Boga-człowieka Emmanuela Boga z nami. Czyli czegos niewyobrazalnego! Bóg uniżony?! Umysl ludzki nie pojmuje jak Wszechmocny mogl sie unizyc! Jednak to jest logiczne jesli Wszechmocny jest jednoczesnie Miłością! To nie moze inaczej!
Dopiero wokol tego powstaly obrzedy tak niebywale rozwiniete w Polsce! Jednak nie sa one zadnym celem czy istota swiat! Widzimy ze jakis czas one trwaly bez sensu a teraz znikaja nawet i one! Bo same w sobie nie maja nic! Trzeba wrocic do tego skad one sie wziely! Nawet w Polsce trzeba juz wracac do podstaw bo juz powszechnie nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi! Ludzie zyli nieporzadnie szli do komunistow dla korzysci a potem wstyd do kosciola. Dzieci juz konczyly na Komunii swoja ,religijnosc' a teraz wnuki juz nawet nieochrzczone! Mamy juz pierwsze od 966 roku pokolenia pogan! A raczej neopogan co jest 1000 razy gorsze od poganstwa! Niemcy czy Rosjanie gdy odeszli od chrzescijanstwa pokazali wam ze neopoganstwo to bestialstwo przerastajace Wikingow barbarzyncow czy nawet zwyklych zbójów! Bo gdy demon wroci do czlowieka z ktorego byl wygnany bierze ze soba jeszcze gorszych od siebie kamratow i wchodza w czlowieka. Czlowiek jest duzo gorszy niz byl zanim wygnano tego demona! Ta zasada jest nieodmienna!
Stad Sodoma potop ludy Kannan... Gdy juz degeneracja jest olbrzymia Bóg niszczy wszystko! Bo juz nic z tego nie bedzie tylko wieksze pieklo. Stad i oczekujemy na ostateczne oczyszczenie przed paruzja, ktora zbliza sie wielkimi krokami. Wszystko wrecz krzyczy! I jest to wielka radosc!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:02, 28 Lis 2021 Temat postu: |
|
|
Dziś rozpoczyna się Adwent - czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela
Dziś, w Kościele rozpoczyna się Adwent. Jest to bogaty w symbolikę, czterotygodniowy okres przygotowania do Bożego Narodzenia oraz wzmożonego oczekiwania na koniec czasów i ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa.
...
Ostatnie lata to juz Apokalipsa wprost! Nie trzeba nic sobie wyobrazac. Adwent mamy caly rok. Objawienia coraz mocniejsze. Niedlugo Ostrzeżenie. To naprawde ostatni Adwent.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|