Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:57, 15 Sty 2018    Temat postu:

Pierwsze dni Polaków pod K2: Obóz pierwszy coraz bliżej, ale przeszkadza pogoda


Dzisiaj, 15 stycznia (16:35)
Na wysokość 5700 metrów dotarli dotychczas uczestnicy polskiej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.) w Karakorum, czyli ostatni niezdobyty zimą 8-tysięcznik. Polacy pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego w pełni wyposażyli już bazę i teraz szykują się do postawienia pierwszego obozu na wysokości 5900 metrów. Jak mówi jednak RMF FM rzecznik Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 Michał Leksiński, w najbliższych kilku dniach prawdopodobnie uniemożliwi to silny wiatr.

Baza polskiej wyprawy pod K2 /FB/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera /
Baza polskiej wyprawy pod K2/FB/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera /
[Więcej zdjęć z wyprawy znajdziecie na profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego na Facebooku!]
Polacy dotarli pod K2 w ostatni wtorek. Przez kilka dni budowali bazę i czekali na dostarczenie wszystkich ładunków ze sprzętem, które tragarze przenosili wahadłowo z Concordii, czyli ostatniego punktu na trasie trekkingu pod drugi co do wysokości szczyt świata.
Polscy himalaiści budują bazę pod K2. "Powinno to potrwać 2 dni i akcja górska się rozpocznie"
Polscy himalaiści budują bazę pod K2. "Powinno to potrwać 2 dni i akcja górska się rozpocznie"
Pierwszy zespół wyruszył w górę w piątek. Na wstępne rozpoznanie wyszli Dariusz Załuski, Denis Urubko i Maciej Bedrejczuk - mówi RMF FM rzecznik wyprawy Michał Leksiński. W tym samym dniu nasi himalaiści wrócili do bazy. Podobnie było w sobotę, gdy z bazy wyszli Artur Małek, Rafał Fronia i Piotr Tomala. Pogarszająca się pogoda utrudniła w niedzielę działanie zespołowi, w którym znalazł się m.in. Janusz Gołąb.
Dotychczas udało się zaporęczować drogę do wysokości 5700 metrów. Tam zostały liny i mały depozyt. Teraz nasz zespół czeka dalsze poręczowanie do 5900 metrów i postawienie tam obozu pierwszego - wyjaśnia Michał Leksiński. Wstępne informacje wskazywały, że może uda się ponownie ruszyć w górę już jutro. Pogoda zaczęła się jednak pogarszać i prawdopodobnie trzeba będzie przeczekać w bazie 3-4 dni - dodaje. Warunki mogą poprawić się w sobotę.

Jak mówi RMF FM rzecznik wyprawy, po niegroźnych przeziębieniach nie ma już śladu i wszyscy jej uczestnicy są już zdrowi.
Baza polskiej wyprawy pod K2 /FB/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera /
Baza polskiej wyprawy pod K2/FB/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera /
"Dziękujemy za wsparcie!"

Wcześniejszą część ekspedycji polscy himalaiści podsumowali w dzienniku opublikowanym 13 stycznia na profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego na Facebooku. Teraz przed nami długi i żmudny proces aklimatyzacji i przygotowania drogi. Trzeba być zdrowym, a niektórzy z nas chorują, nie jesteśmy nadludźmi. Na zmianę to czujemy się dobrze, to gorzej - relacjonowali. O godz. 8:40 do bazy zagląda słońce. Wtedy budzimy się do życia, z -25 stopni robi się -15 i można zabrać się do pracy. A dzień krótki, już po godz. 15:40 żółta kula schowa się za kolejną grań i będziemy musieli uciekać do namiotów. I tak płynie życie u stóp "Góry Gór". Serdecznie wszystkich pozdrawiamy, dziękujemy za wsparcie - docierają do nas informacje o tym co robicie by nas dopingować, to dużo dla nas znaczy - napisali.
Długa droga do bazy

Krzysztof Wielicki o zimowej wyprawie na K2: Trzeba jakoś wykiwać tę górę
Krzysztof Wielicki o zimowej wyprawie na K2: Trzeba jakoś wykiwać tę górę
Uczestnicy polskiej zimowej wyprawy na K2 wylecieli do Pakistanu 29 grudnia. Po spotkaniu z lokalnymi mediami, przedstawicielami władz i środowiskiem wspinaczkowym w polskiej ambasadzie w Islamabadzie, ruszyli w dalszą podróż i kolejne dwa dni spędzili w Skardu. Stamtąd jeepami dotarli do Askole, skąd dzięki dobrej organizacji i sprzyjającej pogodzie 3 stycznia wyruszyli w kierunku bazy pod K2. Trekking przez lodowiec Baltoro to około 100 kilometrów. W karawanie transportującej sprzęt uczestniczyło ponad 100 tragarzy.

Pokonując kolejne etapy, z przystankami między innymi w Urdukas, Gore II i na Concordii, nasza wyprawa dotarła pod K2 w 7 dni, zgodnie z założonym planem.
Kilkunastu członków zespołu

Polski zespół liczy w sumie 13 osób. To: Krzysztof Wielicki (kierownik), Janusz Gołąb (kierownik sportowy), Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Adam Bielecki, Rafał Fronia, Marek Chmielarski, Artur Małek, Dariusz Załuski (operator filmowy), Marcin Kaczkan, Maciej Bedrejczuk, Piotr Tomala, Jarosław Botor (ratownik medyczny) oraz pochodzący z Rosji Denis Urubko, który od lutego 2015 roku ma polskie obywatelstwo.

Położony w Karakorum drugi szczyt Ziemi to ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty jeszcze o tej porze roku. Przebieg polskiej wyprawy na bieżąco będziemy relacjonować w Faktach RMF FM i na RMF24.pl. Najnowsze informacje znajdziecie także na twitterowych profilach naszych dziennikarzy: Bartka Styrny i Michała Rodaka.
Michał Rodak

...

Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:58, 22 Sty 2018    Temat postu:

Polski skialpinista zginął w słowackich Tatrach


Dzisiaj, 21 stycznia (19:33)
Polski skialpinista zginął w lawinie w słowackich Tatrach. Do tragedii doszło w Dolinie Żarskiej.

Polski skialpinista zginął w lawinie w słowackich Tatrach. Do tragedii doszło w Dolinie Żarskiej. Zdjęcie z miejsca zdarzenia/www.hzs.sk /
Dwójka Polaków wchodząc na Pośredni Groń wyzwoliła lawinę o szerokości ok. 300 metrów i długości ok. 200 m. Jeden z narciarzy został częściowo zasypany, a drugi znalazł się całkowicie pod śniegiem. Pierwszemu udało się samodzielnie wydostać z lawiny i wezwać pomoc. Następnie za pomocą detektora lawinowego odnalazł swego kolegę, który był zasypany 1,5 metra pod powierzchnią śniegu.
Na miejsce udało się 15 słowackich ratowników. Niestety, mimo reanimacji 26-letniego Polaka nie udało się uratować.
W słowackiej części Tatr obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego.
Maciej Pałahicki


..

Niestety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:53, 22 Sty 2018    Temat postu:

Polska zimowa wyprawa na K2: Stanął obóz drugi. Denis Urubko dotarł na 6300 metrów


58 minut temu
Obóz drugi na wysokości 6300 metrów założył Denis Urubko podczas polskiej zimowej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.). W najbliższych dniach warunki powinny pozwolić na dalsze działania polskich himalaistów na ostatnim niezdobytym zimą 8-tysięczniku. "Według aktualnej prognozy przed nimi teraz nawet 6 dni dobrej pogody" - mówi RMF FM rzecznik Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 Michał Leksiński.

Obóz drugi na wysokości 6300 metrów założył Denis Urubko podczas polskiej zimowej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.). W najbliższych dniach warunki powinny pozwolić na dalsze działania polskich himalaistów na ostatnim niezdobytym zimą 8-tysięczniku. "Według aktualnej prognozy przed nimi teraz nawet 6 dni dobrej pogody" - mówi RMF FM rzecznik Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 Michał Leksiński.Widok na K2 z polskiej bazy/FB/Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera /
Po jednodniowej przerwie, w piątek z bazy wyruszyli w górę Adam Bielecki, Artur Małek, Marek Chmielarski i Marcin Kaczkan. Dzień później poręczowanie drogi kontynuowali Piotr Tomala, Jarosław Botor, Dariusz Załuski i Rafał Fronia. W niedzielę niewielki obóz pierwszy na wysokości około 5900 metrów założył Rosjanin z polskim paszportem Denis Urubko. Spędził tam noc, po czym w poniedziałek pokonał kolejną część ściany i postawił obóz drugi na wysokości 6300 metrów. Do obozu pierwszego dotarli natomiast Artur Małek i Marek Chmielarski. Cała trójka przenocuje w obozach w ramach aklimatyzacji.
Krzysztof Wielicki z bazy pod K2 dla RMF FM: Są chętni do walki. Czekamy tylko na dobre wieści
Krzysztof Wielicki z bazy pod K2 dla RMF FM: Są chętni do walki. Czekamy tylko na dobre wieści
Zespoły będą się teraz rotowały - zapowiada Michał Leksiński. Kolejni członkowie wyprawy będą docierać do obozu drugiego, tam aklimatyzować się na dużej wysokości i wracać do bazy. We wtorek prawdopodobnie ruszą Adam Bielecki i Marcin Kaczkan, a w kolejnych dniach Rafał Fronia i Piotr Tomala - wyjaśnia.
W tym tygodniu naszym himalaistom powinny sprzyjać warunki. Przed nimi nawet 6 dni dobrej pogody, więc będzie dużo rotacji i walki o kolejne metry powyżej 6300 metrów - mówi RMF FM rzecznik wyprawy. Jak dodaje - następnym celem będzie zaporęczowanie kolejnych odcinków drogi do obozu trzeciego, który ma stanąć na wysokości około 7000 metrów.
Polacy wspinają się na K2 południowo-wschodnim filarem, czyli tak zwaną drogą Basków, nazywaną też drogą Cesena.

Wielicki: Zdają sobie sprawę, że to jedno z największych wyzwań i nie będą odpuszczać

O postępach wyprawy w czwartek w rozmowie z naszym dziennikarzem Michałem Rodakiem opowiadał z bazy pod K2 kierownik ekspedycji Krzysztof Wielicki. Mówił między innymi o przeziębieniach, które uniemożliwiały początkowo wyjście w górę części himalaistów oraz pogodzie panującej dotąd pod 8-tysięcznikiem. Gorsze warunki Polacy przeczekują w bazie, tam też regenerują siły. W bazie życie jest świetne. Według mojej oceny, jeśli porównam to do komfortu, kiedy tu byliśmy pierwszy raz w 1987 roku, to jest to niebo a ziemia - relacjonował Wielicki.
Czasem tu kolegom opowiadam jak to było. W tej chwili mamy piękną kopułkę, ciepłą, można poczytać książkę, jeszcze jakieś zaległe tygodniki, można zagrać w karty... Wszyscy, może nie wszyscy, ale większość ma przed sobą te przyrządy dzisiejszego dnia, czyli jakieś tablety, komputery. Trochę mamy wi-fi, więc można się komunikować z bliskimi, ze światem. To fajnie. Ja uważam, że komfort jest ważny. Oby tylko nie dekoncentrował, natomiast może też daje trochę sił do tego, żeby pomyśleć o wielkim wyzwaniu, bo wydaje mi się, że uczestnicy wyprawy zdają sobie sprawę, że jest to jedno z największych wyzwań i nie będą odpuszczać - podkreślał.
Kilkunastu członków zespołu

Polski zespół liczy w sumie 13 osób. To: Krzysztof Wielicki (kierownik), Janusz Gołąb (kierownik sportowy), Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Adam Bielecki, Rafał Fronia, Marek Chmielarski, Artur Małek, Dariusz Załuski (operator filmowy), Marcin Kaczkan, Maciej Bedrejczuk, Piotr Tomala, Jarosław Botor (ratownik medyczny) oraz pochodzący z Rosji Denis Urubko, który od lutego 2015 roku ma polskie obywatelstwo.
Położony w Karakorum drugi szczyt Ziemi to ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty jeszcze o tej porze roku. Przebieg polskiej wyprawy na bieżąco będziemy relacjonować w Faktach RMF FM i na RMF24.pl. Najnowsze informacje znajdziecie także na twitterowych profilach naszych dziennikarzy: Bartka Styrny i Michała Rodaka.
Michał Rodak
RMF FM

...

To jest wyzwanie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:06, 26 Sty 2018    Temat postu:

ckiewicz i Elisabeth Revol walczą o życie. Liczy się każda minuta
Aleksandra Gałka | 26/01/2018

@tomekmaz/Twitter
Udostępnij Komentuj 0
Bardzo niepokojące wieści docierają do nas z wyprawy polskiego himalaisty na Nanga Parbat. Tomasz Mackiewicz oraz jego francuska towarzyszka Elisabeth utknęli tuż pod szczytem i mają problemy ze zdrowiem – najprawdopodobniej ślepotę śnieżną oraz chorobę wysokościową.

Konieczna jest akcja ratunkowa, jednak ubezpieczenie nie pokrywa wykorzystania helikoptera pod K2. Trwa zbiórka pieniędzy, by móc zorganizować akcję samodzielnie. Według najnowszych informacji podawanych regularnie przez serwis Tatromaniak.pl, organizowana jest zbiórka pieniędzy na zorganizowanie helikoptera. Kwota stale rośnie.



Za zrzutce ponad 95 tysięcy złotych… Ludzie, jesteście wspaniali. Nie zapomną Wam tego. Zbieramy dalej #NangaParbat @czapkins @ZabRevol [link widoczny dla zalogowanych]

— Maciek (@osiemtysiecy) January 26, 2018


Wiadomo także, że wymagane jest poręczenie finansowe.

Tatromaniak.pl informuje, że himalaiści mieli przeprowadzić wczoraj atak szczytowy. Początkowo widziano ich na wysokości 8000 m, jednak w kolejnych godzinach górne partie Nangi zostały przysłonione przez chmury.

Nie wiadomo, czy himalaistom udało się dotrzeć na szczyt, ponieważ przez kilka godzin brakowało jakichkolwiek informacji o ich stanie oraz położeniu – pierwsze pojawiły się właśnie dzisiejszego ranka.

Asghar Ali Porik z agencji Jasmine Tours Pakistan przekazał, że Tomek utknął na wysokości 7400 m i ma poważne problemy zdrowotne – najprawdopodobniej ślepotę śnieżną i chorobę wysokościową – czytamy na Tatromanik.pl.
Początkowo z bazy nie widać było położenia Tomasza Mackiewicza. Widziana była jedynie Elisabeth, która schodziła bardzo wolno, wręcz się czołgając.

Podawano informacje, że himalaiści znajdują się na wysokości 7200 metrów. Polski Himalaizm Zimowy podał, że jest to raczej 7400 metrów. Elisabeth Revol, która ma problemy z odmrożeniami postanowiła pozostać z Tomaszem Mackiewiczem i wspólnie czekać na pomoc.



Kierownik komitetu organizacyjnego wyprawy na K2 Janusz Majer dla @PAPinformacje: oboje siedzą w szczelinie na 7400 m. Francuzka postanowiła pozostać przy Mackiewiczu, który nie jest w stanie schodzić. #NangaParbat pic.twitter.com/AQYl7RZmpq

— PAP (@PAPinformacje) January 26, 2018


Po raz pierwszy o problemach himalaistów poinformował za pomocą profilu „Polski Himalaizm Zimowy” Janusz Majer:

Wczoraj w godzinach nocnych otrzymaliśmy informacje z Francji. Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz utknęli na wysokości ok. 7.400m pod kopułą szczytowa. Po nocy spędzonej na tej wysokości podejmują próbę zejścia niżej. Na chwilę obecna udało im się zejść 200m niżej.
Początkowo wydawało się, że użycie helikoptera do przeprowadzenia akcji ratunkowej będzie możliwe.

Zorganizowana została akcja ratunkowa koordynowana przez Ambasady Francji i Polski. W zespole koordynującym jest również Robert Szymczak – lekarz wysokogórski, himalaista. Baza pod K2 została powiadomiona o zaistniałej sytuacji. Podjęta została decyzja: 4 Himalaistów wyprawy (wyposażonych w sprzęt ratowniczy oraz tlen) oczekuje na informacje w sprawie helikoptera (możliwości przelotu), aby ruszyć z bazy pod K2 na akcję ratunkową pod Nanga Parbat. Będziemy informowali o kolejnych działaniach.
Po chwili uzupełniono komunikat o dodatkową informację:

Wiadomość sprzed chwili, otrzymana z Francji: Na chwilę obecna znajdują się nadal na wysokości ok. 7.400m w oczekiwaniu na pomoc – dodano po chwili w komunikacie.
Jak podaje Onet.pl, ostatnie doniesienia sugerują, że do akcji zostanie wykorzystany pakistański śmigłowiec. Należy się spieszyć, ponieważ w każdej chwili pogoda może się pogorszyć, a temperatura spaść nawet do -70 stopni Celsjusza.



Czekamy tylko na śmigłowiec i lecimy na Nangę. Tomek Eli 3majcie się. Idziemy po Was.

— Adam Bielecki (@AdamTheClimber) January 26, 2018


Sam Mackiewicz informował, że zarówno on, jaki i jego towarzyszka są skrajnie zmęczeni. Jak w rozmowie z portalem sport.pl podaje szwagierka polskiego himalaisty Małgorzata Suligowska: „Tomek nie przeżyje kolejnej nocy. Nie może się ruszać”.

Polsko-francuski duet próbował zdobyć pakistański szczyt o wysokości 8126 m n.p.m.



#NangaParbat: „Elisabeth Revol dostrzeżona przez lornetkę z BC – schodzi w dół, ale Tomek Mackiewicz jest w złym stanie” – info od Pakistan Mountain News po kontakcie z agencją obsługującą wyprawę. pic.twitter.com/KQqPFATWIP

— Tomek Mazur (@tomekmaz) January 26, 2018

...

Znow dramat...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:17, 26 Sty 2018    Temat postu:

Wesprzyj akcję ratunkową na Nanga Parbat!


Dzisiaj, 26 stycznia (09:43)
Na Nanga Parbat trwa akcja ratunkowa. Pod kopułą szczytową utknęli Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. W bazie pod K2 czekają himalaiści, którzy ruszą na ratunek Francuzce i Polakowi. Śmigłowiec zostanie wysłany, jeżeli będzie gwarancja, że akcja zostanie opłacona.

Na Nanga Parbat trwa akcja ratunkowa. Pod kopułą szczytową utknęli Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. W bazie pod K2 czekają himalaiści, którzy ruszą na ratunek Francuzce i Polakowi. Śmigłowiec zostanie wysłany, jeżeli będzie gwarancja, że akcja zostanie opłacona. Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz/Materiały prasowe
Apel o pieniądze na profilu Tomasza Mackiewicza, wysłała jego żona.

Pieniądze można wpłacać za pomocą dwóch platform:

>>>ZRZUTKA.PL<<<

>>>GO FOUND ME<<<

O sytuacji została powiadomiona baza pod K2. Polscy himalaiści chcą ruszyć w kierunku Nangi Parbat. Czekają na śmigłowiec, który zabierze ich z bazy. Ma to być albo prywatny helikopter, albo maszyna armii pakistańskiej.

...

Kolejny dramat...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:29, 26 Sty 2018    Temat postu:

Dramat na Nanga Parbat. "Możemy liczyć tylko na ogromne doświadczenie Tomka"


Dzisiaj, 26 stycznia (11:40)
"Jeżeli Tomek nie jest w stanie zejść niżej, to sytuacja jest dosyć dramatyczna" - przyznał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Leszek Cichy, himalaista, pierwszy zimowy zdobywa Mont Everest. "Możemy liczyć tylko na ogromne doświadczenie Tomka. On zna tę górę. Niejednokrotnie potrafił tydzień przeczekać (...) w lodowych jaskiniach. I to być może jest ta nadzieja, która nas wszystkich łączy".

Pod Nanga Parbat Polak Tomasz Mackiewicz i Francuzka Elisabeth Revol utknęli na wysokości około 7400 metrów po próbie ataku szczytowego. Trwa akcja ratunkowa. Najnowsze doniesienia w tej sprawie znajdziecie TUTAJ>>>
***
O dramatycznej sytuacji na Nanga Parbat nasz dziennikarz Michał Rodak rozmawiał z himalaistą Leszkiem Cichym.
Leszek Cichy /Jacek Turczyk /PAP
Leszek Cichy/Jacek Turczyk /PAP
POSŁUCHAJ ROZMOWY Z LESZKIEM CICHYM
Dramat na Nanga Parbat. Gość: Leszek Cichy
Michał Rodak: Ostatnie informacje są takie, że Tomek Mackiewicz i Elisabeth Revol czekają na pomoc na wysokości ok. 7400 m. Ma zostać uruchomiony śmigłowiec. Jak mogłaby wyglądać akcja, w której Polacy mają wyruszać z bazy pod K2?
Leszek Cichy: Nie jest to łatwa sytuacja, bo to jest po prostu olbrzymia odległość i dotarcie tam, już do samej bazy będzie trudne. Nie wiem, czy im się uda dzisiaj wylecieć. Śmigłowiec musiałby polecieć z pakistańskiej bazy do bazy na K2 i zabrać max. 3 osoby.
Tam podobno 4 osoby są gotowe, by wyruszyć...
Tak, ale czy helikopter ma taki udźwig, żeby tyle osób zabrać. Musiałby pewnie po drodze dobrać paliwo. Przy najszczęśliwszym zbiegu wszystkich okoliczności, terminach, helikopter może znaleźć się w bazie dzisiaj po południu.
Przy najbardziej optymistycznych założeniach, to jutro po południu (następnego dnia) mogliby się spróbować znaleźć na tej wysokości. Ale raczej stawiam na pojutrze. Jeżeli Tomek nie jest w stanie zejść niżej, to sytuacja jest dosyć dramatyczna. Możemy liczyć tylko na ogromne doświadczenie Tomka. On zna tę górę, niejednokrotnie potrafił tydzień przeczekać - ale na niższych wysokościach i po ataku szczytowym - w lodowych jaskiniach. I to być może jest ta nadzieja, która nas wszystkich łączy.
Na to liczymy. A ten śmigłowiec, jeśli realnie by ruszył, na jaką wysokość może dolecieć przy sprzyjających warunkach?

Normalnie on potrafi prawie z pełnym obciążeniem usiąść w bazie pod K2, czyli na 5300 metrów. Przypuszczam, że na 6000 metrów byłby w stanie wylecieć, ale nie wiem, czy z tą liczbą osób. Być może na raty po dwie osoby musiałby przerzucać. A powyżej 6 tysięcy to on jest w stanie polecieć wyżej, tylko nie będzie raczej w stanie wylądować. Chyba, że tylko np. z jedną-dwiema osobami może przyziemić - czy przyśnieżyć w tym przypadku - na chwilę zatrzymać się i muszą ludzie wyskoczyć, żeby on mógł odlecieć od razu.
To nie jest taka banalna sytuacja ratunkowa, bo duże odległości i nie wiem, w jaki jeszcze sposób ich chcą zlokalizować. No i do tego wszystkiego trzeba popatrzeć na prognozę pogody. Jest bardzo silny wiatr, tak jak sprawdzałem wczoraj, to ma być na tej wysokości około 70-80 kilometrów na godzinę. I jeszcze pytanie, czy będzie w ogóle widoczność. Wczoraj góra została zakryta chmurami. Jak sprawdzałem prognozy pogody na dzisiejszy dzień, to mniej więcej do południa ma być wietrznie, zimno, ale bez chmur, więc jest szansa, że może uda się ich szybko zlokalizować.
Pod K2 mamy najbardziej doświadczonych polskich himalaistów. Są w gotowości. Adam Bielecki zna Nanga Parbat, był na zimowej wyprawie 2 lata temu.
Nanga Parbat jest bardzo rozległym masywem i znajomość jednej drogi ni jest warunkiem, że zna się ją dostatecznie, że zna się cały rejon. A przecież nie do końca wiadomo, którą drogą Tomek z Elisabeth próbowali zdobyć szczyt. Jak była mgła, mogli pójść w bok. Jak nie będzie widoczności, przy tak rozległym masywie, ich lokalizacja może być trudna. Ale wszystko jest możliwe.
Pozostajemy w nadziei, że Tomek i Elisabeth się znajdą i szczęśliwie uda się ich zwieźć. Może są po szczycie już...
Michał Rodak

...

To sa nieludzkie warunki! Brak tlenu jest najgorszy nie zimno! Czlowiek traci sily! Na zimno da sie znalezc skafander i paliwo! Ale bez tlenu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:45, 27 Sty 2018    Temat postu:

FAKTY
OPINIE
AKCJE RMF FM
ROZRYWKA
ZDJĘCIA
FILMY
RMF 24 Fakty Polska Janusz Majer o akcji pod Nanga Parbat: Dziś zaczną się wspinać. To może potrwać także nocą
Janusz Majer o akcji pod Nanga Parbat: Dziś zaczną się wspinać. To może potrwać także nocą


30 minut temu
"Tak planujemy, że ekipa podzieli się na dwa zespoły. Jeden, który powinien poruszać się szybciej, czyli Denis i Adam - oni będą bardziej na lekko, wezmą tylko niezbędne rzeczy, potrzebne, żeby pomóc Elisabeth i Tomkowi. Te rzeczy to tlen i właściwe lekarstwa. Druga dwójka idzie już bardziej na ciężko, będzie podążała za nimi, żeby ta akcja była sprawna" - tak o planie ratunku Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol opowiadał dziennikarzowi RMF FM alpinista Janusz Majer. "Elisabeth z jamy, w której spędzili pierwszą noc, sprowadziła jeszcze Tomka do ich ostatniego namiotu. Potem postanowiła schodzić sama, może po to, żeby tę pomoc jakoś przyspieszyć" - mówił alpinista. Podobnie jak wiele Polaków, Majer wierzy w sukces akcji. "Zostały tu zmobilizowane wszystkie środki, jakimi dysponowaliśmy i miejmy nadzieję, że ich uratujemy" - mówił Majer.

Janusz Majer /Bartłomiej Zborowski /PAP
Janusz Majer/Bartłomiej Zborowski /PAP
Marcin Buczek, RMF FM: Co wiadomo o sytuacji tam na górze?
Janusz Majer: Dzięki polskiemu ministrowi spraw zagranicznych, który opłacił te koszty akcji helikopterowej, w końcu helikoptery doleciały dzisiaj do bazy pod K2. O 13:40 tamtego czasu (9:40 czasu polskiego - przyp. red.), biorąc na pokład czterech naszych członków wyprawy, poleciały do bazy nad Nanga Parbat. Po drodze muszą jeszcze zrobić międzylądowanie na tankowanie. Ta ekipa to jest Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarek Botor i Denis Urubko. Powinni za 1,5 godziny od czasu wylotu dolecieć do bazy pod Nanga Parbat i wtedy zacznie się właściwa akcja ratunkowa. Tak planujemy, że ekipa podzieli się na dwa zespoły. Jeden, który powinien poruszać się szybciej, czyli Denis i Adam - oni będą bardziej na lekko, wezmą tylko niezbędne rzeczy potrzebne, żeby pomóc Elisabeth i Tomkowi. Te rzeczy to tlen i właściwe lekarstwa. Druga dwójka idzie już bardziej na ciężko, będzie podążała za nimi, żeby ta akcja była sprawna.
Czy mogą jeszcze dzisiaj zacząć się wspinać?
Na pewno jeszcze dzisiaj zaczną się wspinać. W zależności od tego, jaka będzie pogoda, to wspinanie może trwać także nocą.
Ile mają do przejścia?
Ta ściana to jest 2,5 kilometra, gdzieś tak trzeba liczyć, bo jest trochę powyżej 4000 metrów ta baza.
Jak wysoko mogą dolecieć? Wiadomo?
Były takie rozważania, czy jest możliwy desant z helikoptera gdzieś wyżej, ale to nie jest możliwe. Helikopter wysadzi ich w bazie czy też troszeczkę powyżej bazy i stamtąd już muszą wspinać się sami.
Czyli na jakiej wysokości wylądują?
Powyżej 4000 metrów, jakieś 4100-4200.
Ile dalej mozolna wspinaczka po stromej, oblodzonej ścianie?
Ta droga Kinshofera została "zrobiona" późną jesienią przez Aliego Sadparę - tego partnera Alexa Txikona (razem z Simone Moro w lutym 2016 roku dokonali pierwszego zimowego wejścia na Nanga Parbat; Ali Sadpara wspinał się tam także w tym roku - przyp. red.). Tam powinny być świeże poręczówki. Mamy nadzieję, że nie będą za mocno wrośnięte w lód i że umożliwią szybsze poruszanie się w górę w ścianie.
Ile to może zająć czasu?
Liczyliśmy, że prawie 1,5 dnia, z 20 godzin ciągłego wspinania. Zobaczymy, jak warunki na to pozwolą.
Czyli jutro rano będą tam, gdzie oni są, gdzie mogą być?
Przypomnę, że oni są w dwóch miejscach. To są ostatnie wiadomości od męża Eli Revol. Mianowicie ona z tej jamy, w której spędzili pierwszy biwak, pierwszą noc, sprowadziła jeszcze Tomka do ich ostatniego namiotu. To jest na wysokości około 7200 metrów i sama zaczęła schodzić. Wczoraj osiągnęła wysokość 6670 metrów. Tak podaje GPS i tam czeka na pomoc.
Czy wiadomo, dlaczego się rozdzielili?
Tomek, tak jak ona to meldowała już wcześniej w SMS-ach, ponieważ ma śnieżną ślepotę, nie jest w stanie sam się poruszać, jest też osłabiony i poodmrażany. Dlatego ona postanowiła schodzić sama, może też po to, żeby tę pomoc jakoś przyspieszyć czy zaalarmować...
On został w namiocie? W szczelinie?
On został w namiocie. Tak jak mówiłem, ona go sprowadziła do tego namiotu około 200 metrów poniżej tej szczeliny.
A ona jak spędziła noc? W namiocie?
Właśnie tego dokładnie nie wiemy. Chyba drugiego namiotu nie miała, więc miała chyba kombinezon puchowy i tam w tym miejscu, w którym normalnie zakłada się trzeci obóz na tej drodze Kinshofera, może tam znalazła jakieś stare, podarte namioty i tam się jakoś od wiatru zabezpieczyła.
Co wiadomo o jego stanie zdrowia?
Nie wiadomo praktycznie nic, były tylko te pierwsze doniesienia, że jest słaby, nie potrafi schodzić sam i że ma tą śnieżną ślepotę.
Jest z nim jakikolwiek kontakt? Wiadomo gdzie jest?
Wiadomo gdzie jest, ale kontaktu żadnego z nim nie ma. Ten jedyny radiotelefon, przez który sporadycznie wysyła jakieś SMS-y ma Elisabeth i wysyła to do swojego męża i do swoich przyjaciół we Francji.
Czy to taka decyzja zapadła, że ona zabiera sprzęt łącznościowy?
Nie wiem, to jest ich decyzja. Nie wiem w jakim on jest stanie.
Pan zna tę górę. Co tam jest najtrudniejszego w tej akcji?
Generalnie ta droga Kinshofera jest trudna technicznie właśnie do tego miejsca, w którym przebywa teraz Elisabeth Revol. Mamy świetną ekipę, ci chłopcy są w stanie spokojnie te techniczne trudności pokonać, a jednocześnie osiągnąć dosyć duże tempo, także jesteśmy dobrej myśli.
To jest rzeczywiście walka z czasem?
Na pewno, bo jednak to nie jest tylko tak, że Tomek i Elisabeth przebywają tam 2-3 dni na tej wysokości. Oni mieli 11 dni do góry już jak szli w kierunku szczytu i teraz te kolejne noce już chyba bez właściwego jedzenia, nie wiem jak z tym piciem, bo to jest najważniejsze. Organizm może być już mocno wyczerpany.
Wiadomo, co on ma w tym namiocie ze sobą?
Nie wiemy, to są wszystko takie szczątkowe wiadomości. Wiemy jak oni organizowali te swoje wyprawy, że to były wyprawy niskobudżetowe, bez żadnego wsparcia, zabezpieczenia. Po prostu dwójka ludzi poszła w góry w stylu alpejskim, niosąc wszystko na grzbiecie usiłują wejść na ośmiotysięcznik. Wiemy, że oni wcześniej podczas aklimatyzacji osiągnęli 6300 m, wtedy wrócili się do bazy i potem już wyszli w kierunku szczytu, zakładając po drodze kolejne obozy. To co trzeba powiedzieć, to chyba nie mieli zbyt dobrej aklimatyzacji, a to się odbija na tym, że już tam między 7000 a 8000 m człowiek nie jest tak szybki, nie jest tak sprawny.
Co wiadomo o pogodzie? Jakie tam są teraz warunki?
Do tej pory były znośne, z tym, że nie wiadomo jak długo to okno pogodowe w rejonie Nanga Parbat będzie trwało w porównaniu np. z K2. Mieliśmy tam te parę dni dobrej pogody, ale już wczoraj zaczęło mocno wiać, a na Nandze te prognozy są takie pół na pół. Ale prognozy czasami się nie sprawdzają, także miejmy nadzieję, że pogoda pozwoli na to, żeby zespół ratowniczy poruszał się szybko w ścianie.
Czy technika tego wspinania się jest taka, że jak najszybciej do góry? Oczywiście dbając o bezpieczeństwo.
Oczywiście, ale oni muszą mieć ten drugi zespół, bo musi nieść też sprzęt biwakowy, namiot, bo wygląda na to, że w ciągu jednego dnia, tym bardziej krótkiego teraz, tego południa oni tam nie dotrą, więc jeżeli w nocy warunki nie pozwolą na wspinanie, to będą musieli zabiwakować w którymś miejscu.
A dlaczego poszły akurat cztery osoby?
Bo więcej się w tych helikopterach nie zmieściło i tyle. Ciągle mamy nadzieję, że ta akcja się powiedzie. Zostały tu zmobilizowane wszystkie środki jakimi żeśmy dysponowali i miejmy nadzieję, że ich uratujemy.
Tu na Śląsku zawsze ratownicy górniczy mówią: "idziemy po żywego".
Tak też trzeba powiedzieć.
Marcin Buczek

...

A gdyby zrobic lancuch obozow posrednich z zapotrzeniem? Bo najgorzej to jak dlugo trzeba isc tam i spowrotem to i ratownik lewie zywy! A tak z obozu do obozu to krocej i mozna rotacyjnie! Te najwyzsze sa najgorsze oczywiscie! Bo tylko sie traci sily! Pamietajcie zs powyzej limitu wysokosci NIE ODPOCZYWACIE JUZ W ZADEN SPOSOB! JEST TYLKO GORZEJ! I ratownicy moga byc kolejnymi ofiarami! Ale oczywiscie gory prowadza do Boga! Zawsze moze byc cud!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Sob 13:47, 27 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:53, 27 Sty 2018    Temat postu:

Janusz Majer o akcji ratunkowej na Nanga Parbat: Mogą wspinać się nawet nocą


Dzisiaj, 27 stycznia (12:00)
Aktualizacja: 54 minuty temu
"Tomek - jak meldowała w SMS-ach Elisabeth - ma śnieżną ślepotę i nie jest w stanie sam się poruszać. Jest też osłabiony i poodmrażany. Dlatego ona postanowiła schodzić sama" - mówi alpinista Janusz Majer o sytuacji Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol na Nanga Parbat. Na pomoc dwójce himalaistów ruszyło czterech uczestników polskiej zimowej wyprawy na K2: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor. "Mamy świetną ekipę, ci chłopcy są w stanie spokojnie tamtejsze techniczne trudności pokonać, a jednocześnie osiągnąć dosyć duże tempo, tak że jesteśmy dobrej myśli" - podkreśla Majer. Jak zaznacza: "W zależności od tego, jaka będzie pogoda, wspinanie może trwać także nocą".

Janusz Majer /Bartłomiej Zborowski /PAP
Janusz Majer/Bartłomiej Zborowski /PAP
Marcin Buczek, RMF FM: Co wiadomo o sytuacji tam na górze?
Janusz Majer: Dzięki polskiemu ministrowi spraw zagranicznych, który opłacił koszty akcji helikopterowej, w końcu helikoptery doleciały dzisiaj do bazy pod K2. O 13:40 tamtego czasu (9:40 czasu polskiego - przyp. RMF FM), biorąc na pokład czterech naszych członków wyprawy, poleciały do bazy nad Nanga Parbat. (...) Ta ekipa to jest Adam Bielecki, Piotr Tomala, Jarek Botor i Denis Urubko. (...) Ekipa dzieli się na dwa zespoły. Jeden, który powinien poruszać się szybciej, czyli Denis i Adam - oni będą bardziej na lekko, mając ze sobą tylko niezbędne rzeczy, potrzebne, żeby pomóc Elisabeth i Tomkowi. Te rzeczy to tlen i właściwe lekarstwa. Druga dwójka idzie już bardziej na ciężko, podążając za nimi, żeby ta akcja była sprawna. (...) W zależności od tego, jaka będzie pogoda, to wspinanie może trwać także nocą.
Ile mają do przejścia?
Ta ściana to jest 2,5 kilometra, gdzieś tak trzeba liczyć. (...)
Mozolna wspinaczka po stromej, oblodzonej ścianie?
Ta droga Kinshofera została "zrobiona" późną jesienią przez Aliego Sadparę - partnera Alexa Txikona (razem z Simone Moro w lutym 2016 roku dokonali pierwszego zimowego wejścia na Nanga Parbat; Ali Sadpara wspinał się tam także w tym roku - przyp. RMF FM). Tam powinny być świeże poręczówki. Mamy nadzieję, że nie są za mocno wrośnięte w lód i że umożliwią szybsze poruszanie się w górę w ścianie.
Ile to może zająć czasu?
Liczyliśmy, że prawie półtora dnia, ze 20 godzin ciągłego wspinania. Zobaczymy, jak warunki na to pozwolą.
Czyli w niedzielę rano będą tam, gdzie mogą być Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol?
Przypomnę, że oni są w dwóch miejscach - to są ostatnie wiadomości od męża Eli Revol. Mianowicie ona z tej jamy, w której spędzili pierwszy biwak, pierwszą noc, sprowadziła jeszcze Tomka do ich ostatniego namiotu - to jest na wysokości około 7200 metrów - i zaczęła schodzić sama. Wczoraj (w piątek) osiągnęła wysokość 6670 metrów - tak podaje GPS - i tam czeka na pomoc.
Czy wiadomo, dlaczego się rozdzielili?
Tomek - jak ona meldowała już wcześniej w SMS-ach - ponieważ ma śnieżną ślepotę, nie jest w stanie sam się poruszać. Jest też osłabiony i poodmrażany. Dlatego ona postanowiła schodzić sama, może też po to, żeby tę pomoc jakoś przyspieszyć czy zaalarmować...
On został w namiocie? W szczelinie?
On został w namiocie. Tak, jak mówiłem: ona go sprowadziła do tego namiotu około 200 metrów poniżej tej szczeliny.
A ona jak spędziła noc? W namiocie?
Właśnie tego dokładnie nie wiemy. Chyba drugiego namiotu nie miała, więc miała chyba kombinezon puchowy i w tym miejscu, w którym normalnie zakłada się trzeci obóz na drodze Kinshofera, może znalazła jakieś stare, podarte namioty i tam się jakoś od wiatru zabezpieczyła.
Co wiadomo o jego stanie zdrowia?
Nie wiadomo praktycznie nic, były tylko te pierwsze doniesienia, że jest słaby, nie potrafi schodzić sam i że ma tą śnieżną ślepotę.
Jest z nim jakikolwiek kontakt? Wiadomo, gdzie jest?
Wiadomo, gdzie jest, ale kontaktu żadnego z nim nie ma. Ten jedyny radiotelefon, przez który sporadycznie wysyła jakieś SMS-y, ma Elisabeth i wysyła to do swojego męża i do swoich przyjaciół we Francji.
AKTUALIZACJA: około 14:00 polskiego czasu pojawiła się informacja, że utracono kontakt z Elisabeth Revol - wyczerpała się bateria w jej telefonie.
Czy to taka decyzja zapadła, że ona zabiera sprzęt łącznościowy?
Nie wiem, to jest ich decyzja. Nie wiem, w jakim on jest stanie.
Pan zna tę górę. Co tam jest najtrudniejszego w tej akcji?
Generalnie ta droga Kinshofera jest trudna technicznie właśnie do tego miejsca, w którym przebywa teraz Elisabeth Revol. Mamy świetną ekipę, ci chłopcy są w stanie spokojnie te techniczne trudności pokonać, a jednocześnie osiągnąć dosyć duże tempo, tak że jesteśmy dobrej myśli.
To jest rzeczywiście walka z czasem?
Na pewno, bo jednak to nie jest tylko tak, że Tomek i Elisabeth przebywają tam 2-3 dni na tej wysokości. Oni mieli 11 dni do góry, już jak szli w kierunku szczytu, i teraz te kolejne noce - już chyba bez właściwego jedzenia, nie wiem, jak z piciem, a to jest najważniejsze. Organizm może być już mocno wyczerpany.
Wiadomo, co on ma w tym namiocie ze sobą?
Nie wiemy, to są wszystko takie szczątkowe wiadomości. Wiemy, jak oni organizowali te swoje wyprawy, że to były wyprawy niskobudżetowe, bez żadnego wsparcia, zabezpieczenia. Po prostu dwójka ludzi poszła w góry w stylu alpejskim, niosąc wszystko na grzbiecie, usiłując wejść na ośmiotysięcznik. Wiemy, że oni wcześniej podczas aklimatyzacji osiągnęli 6300 m, wtedy wrócili do bazy i potem już wyszli w kierunku szczytu, zakładając po drodze kolejne obozy. To, co trzeba powiedzieć, to chyba nie mieli zbyt dobrej aklimatyzacji, a to się odbija na tym, że już tam między 7000 a 8000 m człowiek nie jest tak szybki, nie jest tak sprawny.
Co wiadomo o pogodzie? Jakie tam są teraz warunki?
Do tej pory były znośne, z tym, że nie wiadomo, jak długo to okno pogodowe w rejonie Nanga Parbat będzie trwało w porównaniu na przykład z K2. Mieliśmy tam parę dni dobrej pogody, ale już w piątek zaczęło mocno wiać, a na Nandze te prognozy są takie pół na pół. Ale prognozy czasami się nie sprawdzają, tak że miejmy nadzieję, że pogoda pozwoli na to, żeby zespół ratowniczy poruszał się szybko w ścianie.
Czy technika tego wspinania się jest taka, że jak najszybciej do góry? Oczywiście dbając o bezpieczeństwo.
Oczywiście, ale oni muszą mieć ten drugi zespół, bo musi nieść też sprzęt biwakowy, namiot, bo wygląda na to, że w ciągu jednego dnia, tym bardziej krótkiego teraz, oni tam nie dotrą, więc jeżeli w nocy warunki nie pozwolą na wspinanie, to będą musieli zabiwakować w którymś miejscu.
A dlaczego poszły akurat cztery osoby?
Bo więcej się w tych helikopterach nie zmieściło i tyle. Ciągle mamy nadzieję, że ta akcja się powiedzie. Zostały tu zmobilizowane wszystkie środki, jakimi dysponowaliśmy, i miejmy nadzieję, że ich uratujemy.
Tu na Śląsku ratownicy górniczy zawsze mówią: "Idziemy po żywego".
Tak też trzeba powiedzieć.

(az, MRod, e)
Marcin Buczek


...

To jest dramat naprawde scinajacy krew w zylach jak sie nawet czyta! Pelnia zycia!
Drugi zespol moglby tez isc bo dwie osoby trzeba ratowac! To by ją wzial!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Sob 17:56, 27 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:37, 27 Sty 2018    Temat postu:

Wielicki o akcji na Nanga Parbat dla RMF FM: Muszą się wspinać non stop. Revol to odporna dziewczyna


36 minut temu
"Oni nie mają teraz już wyjścia, muszą iść do góry" - tak o prowadzonej na Nanga Parbat akcji ratunkowej mówi RMF FM z bazy pod K2 Krzysztof Wielicki. Adam Bielecki i Denis Urubko pokonują kolejne metry ogromnej ściany. Wkrótce prawdopodobnie dołączą do nich czekający niżej Jarosław Botor i Piotr Tomala. "W mojej opinii na pewno będą musieli wyruszyć, bo to jest za mały zespół, żeby pomóc Elisabeth Revol" - zaznacza Wielicki w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem. Czterech uczestników zimowej wyprawy na K2 po południu, dwoma śmigłowcami, zostało przetransportowanych pod Nanga Parbat. Teraz próbują dotrzeć do czekających na pomoc Francuzki Elisabeth Revol i Polaka Tomasza Mackiewicza.

Helikopter z ekipią ratunkową w bazie K2 /PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
Helikopter z ekipią ratunkową w bazie K2/PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
KRZYSZTOF WIELICKI W ROZMOWIE Z RMF FM. POSŁUCHAJ!
Michał Rodak: Panie Krzysztofie, czy był już jakiś kontakt chłopaków z bazą?

Krzysztof Wielicki: Tak, był kontakt.

I co mówią?

Mówią, że dwójka jest pod ścianą. Na razie została w odwodzie. Dwójka Urubko-Bielecki weszła w ścianę, w kuluar powyżej obozu pierwszego, w stronę obozu drugiego. Podobno dobrze im idzie. Nawet nie wieje za bardzo, bo to jest ten kuluar trochę przykryty, tak że sobie dobrze radzą. Oni nie mają wyjścia. Tam nie ma możliwości biwakowania. Muszą non stop się wspinać. Mam nadzieję, że do rana osiągną tak zwane "Gniazdo Orłów", gdzie można rozbić namiot ewentualnie, czy skąd będą próbowali dostrzec Revol schodzącą, ponieważ ona postanowiła podobno schodzić. Jest duża szansa, że jutro się spotkają i wtedy rozpoczną procedurę zabezpieczania jej.

"Orle Gniazdo" to - jak dobrze pamiętam - około 6000 metrów, tak?

Tak, gdzieś około 5900.

Rozumiem, że Jarek Botor i Piotr Tomala czekają na dole, tak? Tam rozstawili obóz.

Oni czekają na rozwój akcji, co się będzie działo. W mojej opinii na pewno będą musieli wyruszyć, bo to jest za mały zespół, żeby pomóc Revol. Nie mówiąc o tym, że my nie wiemy tak do końca, jaki jest stan Revol. Dopiero jak pierwsi do niej dotrą, to będą mogli przez radio pokierować następnymi.

Jest szansa, żeby ona mogła zejść dużo niżej? Czy to jest taki teren, gdzie ona w pewnym momencie utknie i będzie musiała na nich czekać?

No nie, do "Gniazda Orłów" nie jest tak prosto, ale wiemy, jak ona jest mocna, to odporna dziewczyna. I wszystko wskazuje na to, że ona da radę, będzie schodzić i spotka nasz zespół.

Czyli tak naprawdę teraz bez przerwy będą ciągnąć, ile się da, do góry - do rana?

Tak, oni nie mają teraz już wyjścia, muszą iść do góry.
Michał Rodak

...

Chodzi glownie o koniecznosc ciagniecia nieprzytmnego! Najlepiej kilka osob i na zmiany! Stad gdyby byl lancuszek to po dojsciu do punktu z namiotem ciagneli by nowi a ci zmordowani juz tylko by szli. Bo naprawde to nie sa Tatry! Tam nie dziala organizm! A tu jeszcze 2 osoby trzeba ratowac! Ktos kto idzie pierwszy toruje droge! Na niego np. Wieje ale i robi slady po ktorych ida! To juz jest ciezka praca! Drugi ma latwiej! Tam sie wszystko liczy! Dlatego grupce latwiej bo sie zmieniaja! Mniej zmeczeni! Wiecej to lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:03, 27 Sty 2018    Temat postu:

Maja Revol!
Co teraz?
To jest dramat? Ida po Polaka? Jest tylko dwoch! Czy Revol wytrzyma sama? Jest dwu z tylu! Maja isc po nią. W jakim ona stanie? Dostanie tlen cieplo itd! To odzyje! Za malo ludzi! Trzech piwinno byc minimum! Jeden z Revol zostaje dwu po tamtego o ile tam sie da oczywiscie! Czy jeden zostaje drugi idzie? Mnie tam nie ma! Ja nie mam zadnego oczywiscie prawa decydowac! Jakas burza tez slysze? Co tam sie dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:08, 27 Sty 2018    Temat postu:

Maja ja opuscic do obozu w dole znaczy na linach? Czyli rozumiem ze pojdzie w miare szybko? I zostanie przejeta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:53, 28 Sty 2018    Temat postu:

Co dalej? Rasno jakis lepszy smiglowiec moglby dokonac desantu tam gdzie Polak. 7248 m to podobno sa takie ze doleca. Wtedy z gorki niezmeczona ekipa miala by nieporownanie latwiej! Pakistan takich smiglowcow nie posiada, przynajmniej oficjalnie z tego co slysze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:27, 28 Sty 2018    Temat postu:

Akcja ratunkowa na Nanga Parbat. Ekipa z Elisabeth Revol w obozie C1, czekają na helikopter


Dzisiaj, 28 stycznia (06:26) Aktualizacja: 8 minut temu
Ekipa ratunkowa z Francuzką Elisabeth Revol dotarła do obozu C1 na wysokości ok. 4800 m. Stamtąd ma ich zabrać śmigłowiec. Niestety, w związku z pogarszającymi się warunkami pogodowymi wstrzymano akcję ratowania Tomasza Mackiewicza, który znajduje się prawdopodobnie na wysokości ok. 7200 m.

Ekipa ratunkowa z Francuzką Elisabeth Revol dotarła do obozu C1 na wysokości ok. 4800 m. Stamtąd ma ich zabrać śmigłowiec. Niestety, w związku z pogarszającymi się warunkami pogodowymi wstrzymano akcję ratowania Tomasza Mackiewicza, który znajduje się prawdopodobnie na wysokości ok. 7200 m.
Helikoptery już są w drodze.

07:46

Najnowsze bardzo dobre informacje są takie, że zespół jest już cały, czyli Adam, Denis razem z Elisabeth dotarli z Piotrkiem i Jarkiem i wszyscy są w obozie tym pierwszym na wysokości 4850 m. Z informacji, które mamy wszyscy są cali i zdrowi, w związku z tym Piotrek Tomala napisał: "Jest dobrze". Teraz jest oczekiwanie na śmigłowiec, który powinien pojawić się lada moment, pewno godzina-dwie maksymalnie - mówił RMF FM Tomasz Leksiński, rzecznik narodowej zimowej wyprawy na K2.

Brawurowa akcja ratunkowa, absolutnie czegoś takiego w historii nie widzieliśmy. Wielkie poruszenie w narodowej zimowej wyprawie spod K2, żeby ruszyć na tą akcję, bieg dwóch himalajskich maszyn - Denisa i Adama - po Elisabeth - komentuje Leksiński całą akcję.
I niestety, to smutna wiadomość, że warunki pogodowe uniemożliwiły dalszą akcję ratunkową i działanie w stronę Tomka Mackiewicza - mówił rzecznik w rozmowie z naszym dziennikarzem Michałem Rodakiem.

...

Zatem juz w obozie! Istotnie blyskawicznie! Jednak pamietajmy ze Denis Urubko to nr1 w tej sztuce. Arcymistrz i z tego co widze talent. Normalnie nie ma szans na takie tempo! Zreszta widzicie kto poszedl! Gdybyscie byli chorzy to tez byscie chcieli lekarza nr1 a nie 123578. Tym bardziej gdy jest sytuacja krańcowa.
.....
Problemy byly najczesciej z miejscowymi wladzami ktore najpierw pytaly o kasę! Wyciagnac kasę przy okazji! Pierwsza mysl! Zalezy wam na ich zyciu? Ile jestescie w stanie zaplacic? A ze umra? Wielu umiera wielu sie rodzi a kase brac trzeba. Pakistan to kraj ciezko chory i patologia goni patologie. To nie zasobny kraj Zachodu. A korupcja szalona. Zreszta mordy chrzescijan i nie tylko sa nieustanne to przy tym korupcja blednie wrecz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:18, 28 Sty 2018    Temat postu:

Francuskie media o akcji na Nanga Parbat: Spektakularny wyczyn Polaków


Dzisiaj, 28 stycznia (09:55)
Spektakularna akcja ratunkowa ze strony Polaków, bardzo szybko wspinali się na Nanga Parbat, by uratować Francuzkę Elizabeth Revol. Niestety, nie udało się uratować Tomasza Mackiewicza - to komentarz zamieszczony na stronach internetowych znanej francuskiej stacji telewizyjnej LCI. Francuskie media podkreślają ryzyko, które podjęli Polacy.

Zdj. ilustracyjne /PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
Zdj. ilustracyjne/PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
Dziennik "Le Figaro" podkreśla, że akcja ratowania Elisabeth Revol była wyjątkowo niebezpieczna, nie bez kozery wielu alpinistów nazywa Nangę Parbat "górą, która zabija". Dziennik "Le Monde" sugeruje natomiast, że jeżeli polscy himalaiści kontynuowaliby akcję i próbowali ratować również Tomka Mackiewicza, to prawdopodobnie zakończyłoby się to ich śmiercią z powodu bardzo trudnych warunków, w jakich odbywałaby się ta operacja.
"Le Monde" podkreśla, że Revol mogła liczyć na piękną solidarność miłośników gór z różnych krajów. Najpierw udało się zebrać fundusze na akcję ratunkową w internecie, później natychmiast stworzono ekipę złożoną z polskich alpinistów, a helikoptery pakistańskiej armii wynajęły polskie władze.
Media nad Sekwaną prawie w ogóle nie mówią o działaniach francuskich władz, które nawet na pytanie dziennikarzy w tej sprawie odpowiadały w sposób bardzo ogólnikowy i zdawkowy.
Jeden z internautów zaproponował, by prezydent Emmanueal Macron odznaczył polskich himalaistów.
(az)
Marek Gładysz


....

Polacy uratowali Francuzke doslownie bez przenosni. Nawet panstwo polskie zadzialalo jak wiemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:00, 28 Sty 2018    Temat postu:

Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza Aleksandra Gałka | 27/01/2018

[link widoczny dla zalogowanych]
Udostępnij Komentuj
Tomasz Mackiewicz, który po raz kolejny zawalczył o wejście na szczyt Nanga Parbat, już nie raz wyszarpywał swoje życie z sideł śmierci. Zanim uzależnił się od zdobywania wielotysięcznych szczytów, uzależniony był od heroiny. A w drodze do porzucania nałogu pomogła mu m.in. dr Helena Pyz, u której spędził pół roku życia w ośrodku dla trędowatych w Indiach.

Mackiewicz, mając 18 lat przeprowadził się z rodzinnego Działoszyna do Częstochowy. W nowym miejscu czuł się zagubiony, od razu popadł w nałóg.



Szukałem środowiska, gdzie będzie fajnie i bezpiecznie i to właśnie takim się okazało. Różnie przedstawia się dzisiaj w mediach wizerunek ćpuna, ale prawda jest taka, że to są bardzo często wyjątkowo wrażliwi ludzie. Tacy swojscy – poznajesz ich, rozmawiasz, próbujesz tego, co ci oferują i wsiąkasz od razu – tak, według relacji Przeglądu Sportowego, wspomina swoją młodość Mackiewicz.
Z Monaru do hinduskich trędowatych
15 lat temu jako zdegenerowany heroinista trafił do Monaru, gdzie spędził 2 lata. Przez ten czas był bardzo aktywny, dużo biegał. Udało mu się wyśrubować formę fizyczną. Przez kolejne dwa lata mieszkał na Mazurach. Potem, mając zaledwie 400 dolarów udał się w podróż autostopem – do Indii. Spotkał tam dr Helenę Pyz, która prowadzi ośrodek dla trędowatych. O niesamowitej lekarce opiekującej się hinduskimi trędowatymi pisaliśmy TUTAJ.

Spędził tam pół roku, zajmując dziećmi, ucząc ich angielskiego, prowadząc zajęcia integracyjne.

Tak narodziły się trzy wartości, które dziś mają dla niego wielkie znaczenie – wyczyn sportowy, podróżowanie i pomaganie innym – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.





Nanga Parbat – nie pierwsza próba
Tomasz Mackiewicz szczyt Nanga Parbat próbował zdobyć już wielokrotnie. Zachodnie Himalaje, zwłaszcza na tak dużych wysokościach uznaje się wręcz za „strefę śmierci”. Wielu doświadczonych himalaistów próbuje zdobyć ten szczyt, wielu zawraca. Mackiewiczowi udało się dotrzeć dużo wyżej – bez specjalistycznego, nowoczesnego sprzętu, samotnie. Znajdował się już na wysokości 7400 metrów – jako pierwszy człowiek od 1997 roku (wtedy nieco wyżej udało się dojść także dwóm Polakom: Zbigniewowi Trzmielowi oraz Krzysztofowi Pankiewiczowi).

To dokonanie sprawiło, że Mackiewicz zwrócił uwagę opinii publicznej. Choć równocześnie w alpinistycznym świecie ma opinię wariata i niepokornego typa.







Po tym, jak Mackiewicz zdobył samotnie siedmiotysięcznik Chan Tengri oraz w duecie z Markiem Klonowskim najwyższy szczyt Kanady – Mount Logan, postanowił podjąć się czegoś jeszcze większego – Nanga Parbat.

Dlaczego ludzie decydują się na zdobywanie tego szczytu zimą? Być może dlatego, że pozwolenie na próbę zdobycia szczytu o tej porze roku kosztuje 300 euro, natomiast latem 10 tysięcy euro.

Zacząłem się zastanawiać, jak to jest, że ludzie już po księżycu chodzą, a nie mogą wejść zimą na Nangę i K2 – komentował Mackiewicz cytowany przez „Przegląd Sportowy”.
Wyprawa była zorganizowana niskim kosztem, ledwie udało im się uzbierać na przelot. Realia przerosły wszystkich, szybko musieli wrócić.







Sprzęt Mackiewicza? Raczej nieprofesjonalny
Interesujące jest to, jak Mackiewicz kompletuje swój sprzęt. Bywało, że – z uwagi na oszczędności – wcale nie był profesjonalny. W internecie, w sklepie rolniczym kupił 2 km liny, która kosztowała 60 groszy za 2 metry. Po pierwszej wyprawie pozostało jej aż 600 metrów, więc Tomek postanowił oddać ją lokalnemu pasterzowi – Muratowi Khanowi, któremu chciał się odwdzięczyć za pomoc w kuchni.

Trzy lata później znaleźli się w tym samym miejscu. Okazało się, że zabrakło im liny. Włoski alpinista Simone Moro przekonywał, że ma kontakty na wsi i jest w stanie coś załatwić. W linie, którą przyniósł, Mackiewicz rozpoznał swoją, którą zostawił tu przed trzema laty. Z tym, że Moro zapłacił za nią jakieś 15 razy więcej.



Co Mackiewicza drażni w himalaizmie?
Jak czytamy w „PS”, Tomasz Mackiewicz przyznaje, że ludzie często pytają go, czy się boi:



Oczywiście, że w najwyższych górach zdarza mi się odczuwać strach, ale on jest produktem myśli i jako coś pozytywnego przekłada się na właściwe działanie. A jak coś się wydarzy, na przykład zerwie się pod tobą serak, to nawet nie masz czasu na strach. Włącza się instynkt, adrenalina i po prostu walczysz o życie – mówi polski himalaista cytowany przez „PS”.


Jak czytamy w sportowym dzienniku, w himalaizmie drażni go jedno: „Nastawienie na sukces za wszelką cenę i, co za tym idzie, wiele niepotrzebnych ofiar”.

!!!!

To nie byl wariat szukajacy sukcesu! Od tego trzeba zaczac! Akurat byl ostrozny! Jesli 7 razy rezygnowal to swiadczy ze nie szalał wbrew rozlicznym komentarzom! A zatem to bylo napisane z Góry!
Postac bardzo ciekawa jak czytamy! Wyszedl z nalogu! Zatem ciezkie zycie mial!
Gory go uratowaly od smierci narkotykowej!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:40, 28 Sty 2018    Temat postu:

Katolicka Agencja Informacyjna | 28/01/2018

REPORTER
Udostępnij 0 Komentuj 0
Nawrócił się wśród hinduskich dzieci w czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. „Codziennie był z nami na mszy świętej i wieczornej modlitwie” - Tomka Mackiewicza wspomina dla KAI misjonarka i lekarka dr Helena Pyz, która w 2000 r. przyjęła przyszłego himalaistę jako wolontariusza w ośrodku dla trędowatych w Indiach.

„Mówił do mnie: Ciociu”
„To był nasz jedyny kontakt, ale dość długi, bo Tomek spędził u nas ponad 6 miesięcy. Wiedziałam, że ta wyprawa do Indii jest dla niego próbą sił, rehabilitacją samego siebie, wzrastaniem w tym, co dobre” – tak pobyt polskiego himalaisty Tomka Mackiewicza w ośrodku Jeevodaya wspomina w rozmowie z KAI dr Helena Pyz.

Czytaj także: Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza
Polak przyjechał do Indii w 2000 r. po zwycięstwie nad nałogiem narkotykowym, z którym zmagał się przez lata. Dwutygodniową podróż, której budżet wyniósł zaledwie ok. 100 dolarów (plus koszty wiz tranzytowych), w dużej części odbył autostopem.

Kiedy dostał się do Indii do Amritsaru, kupił sobie rower. Wyposażył go odpowiednio, przywiózł do nas i przez cały czas pobytu korzystał z niego. Nie miał czasu na zwiedzanie, ale kiedy jechał po zakupy, czy inne sprawunki – to zawsze na tym rowerze – opowiada misjonarka.
Jak wspomina, Tomek-wolontariusz organizował popołudniowe zajęcia i zabawy dla dzieci. Pomagał też w bieżących pracach na terenie ośrodka, który stał się dla niego miejscem wyciszenia i odpoczynku.

To nie był czas komórek i internetu. Aby zatelefonować zagranicę, trzeba było jechać 30 km do miasta. Tomek po prostu z nami był, nabierał sił. W tamtym czasie mówił do mnie: Ciociu – wspomina misjonarka.
Na podróż życia, która miała być „wyrównaniem” lat spędzonych w nałogu narkotykowym, Mackiewicz przeznaczył rok. Mając jedynie półroczną wizę do Indii, postanowił spędzić kolejne miesiące w sąsiednim kraju – Bangladeszu.

„Wybrał kraj najtańszy i ponieważ nie miał pieniędzy na hotele, wymyślił, że będzie spał w hamaku. Sam go sobie uszył, wyposażył, ocieplił i pojechał” – wspomina dr Pyz. Ostatecznie noclegów „pod chmurką” zabroniła mu policja, a Mackiewicz po krótkim pobycie w lokalnym areszcie powrócił najpierw do Indii, a potem, drogą lądową, do Polski.



Autostopem do nawrócenia
Jak wspomina dr Pyz, pobyt w ośrodku Jeevodaya był dla przyszłego himalaisty także czasem duchowej przemiany i zbliżenia do Boga.

Tomek przyjechał do nas w Roku Jubileuszowym 2000. Od początku pobytu codziennie był z nami na mszy świętej i wieczornej modlitwie – tak, jak pozostali wolontariusze. A kiedy odbywały się u nas uroczystości zamykające Jubileusz i okazało się, że wszyscy katolicy z naszego ośrodka idą do spowiedzi, Tomek przybiegł do mnie i powiedział, że też chciałby się wyspowiadać, tyle że bardzo słabo zna język angielski. Opowiedziałam mu wówczas własną historię o tym, jak uczestnicząc w rekolekcjach w Anglii, kiedy też nie znałam języka, musiałam się wyspowiadać u anglojęzycznego księdza. Tamten kapłan powiedział mi: spowiadasz się Panu Bogu, to nic, że nie znasz języka, wyspowiadasz się po polsku, a ja cię rozgrzeszę po angielsku – wspomina polska misjonarka.
Cieszy się, że od tego momentu do końca pobytu w Jeevodaya, Mackiewicz korzystał z sakramentów. „To nie jedyny wolontariusz, który przeżył tu zbliżenie do Pana Boga, choć Tomek był jednym z pierwszych. Często powtarzam, że nie tylko moi trędowaci zyskują na spotkaniach z wolontariuszami. Pobyt tutaj, to był taki dobry okres w życiu Tomka” – wspomina dr Pyz. Przed laty nie spodziewała się, że wolontariusz, który przyjechał do niej z używanym rowerem, rozpocznie w przyszłości podbój Korony Ziemi.

Czytaj także: Nanga Parbat: Elisabeth Revol bezpieczna


Od heroiny do heroizmu?
Kiedy człowiek odbija się od dna, to chce osiągać szczyty. Tomek pokazał, że można wiele przezwyciężyć w sobie samym. Że nie musi nas obciążać zło, które było naszym udziałem. Że można podnieść się po upadku, a potem żyć pełnią życia. I te pasje Tomka są wyrazem tego, że chciał żyć pełnią życia – mówi dr Pyz.
Nie chce oceniać jego decyzji o ostatniej wyprawie na Nanga Parbat, jednak żałuje, że ambicje himalaisty wzięły górę nad wcześniejszymi postanowieniami.

Wiem, że w 2016 r. pożegnał się z Nangą i bardzo mi przykro, że sam przed sobą nie dotrzymał tego słowa. O tym, że znów się tam wybiera dowiedziałam się, gdy znów zaczął zbierać fundusze. Podejrzewam, że była to sprawa ambicji. Ostatnim razem zrezygnował tuż pod szczytem ze względu na zmieniającą się pogodę. To była trudna decyzja. Wracając, minął się z himalaistą Simone Moro, który rozpoczął atak szczytowy, choć Tomek ostrzegał go, że warunki są trudne. Moro zdobył wówczas szczyt, jako pierwszy w sezonie zimowym, choć Tomek sugerował, że w tak krótkim czasie było to niewykonalne. Przykro mi, że zaryzykował raz jeszcze, ale nie chcę oceniać go źle. Trzeba się modlić, żeby ostatnie chwile życia spędził blisko Boga – komentuje lekarka.


Pomoc trędowatym wciąż potrzebna!
Wspomnienia polskiej misjonarki o Tomku Mackiewiczu zbiegają się z obchodami 65. Światowego Dnia Walki z Trądem. Już od 30 lat ofiarom tej choroby dr Helena Pyz pomaga w hinduskim ośrodku Jeevodaya.

Pochodząca z Warszawy dr Helena Pyz jest świecką misjonarką, członkinią Instytutu Prymasa Wyszyńskiego i jedyną lekarką w ośrodku rehabilitacji trędowatych Jeevodaya w Indiach. Jako lekarz specjalizowała się w zakresie chorób wewnętrznych.

Od 1989 r. posługuje jako lekarz i skarbnik w Indiach, zarówno w ośrodku Jeevodaya, jak i przychodniach wyjazdowych.

Dr Helena Pyz została odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, orderem „Ecce Homo”, odznaczeniem „Gloria medicine” nadawanym przez Polskie Towarzystwo Lekarskie. Na wniosek dzieci otrzymała też Order Uśmiechu. Została też uhonorowana nagrodą „Pontifici – Budowniczemu Mostów” oraz nagrodą MSZ „Pro Dignitate Humana”.

Czytaj także: Doktor Helena Pyz. Od prawie 30 lat pracuje wśród trędowatych w Indiach
KAI/ks

...

Tu jeszcze widzicie historie nawrocenia! To jest najwaznirjsze! Celem czlowieka jest Bóg. I nic nie jest wazniejsze. Gory to tez droga do Boga a nie droga zeby przejsc tam i spowrotem. Zatem sa to podstawowe kwestie duchowe a nie ,,wypadek".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:47, 28 Sty 2018    Temat postu:

rmf24 - Strona główna
19:20Robin Thicke / T.I.: Blurred Linesza chwilęMarta GałuszewskaSłuchaj radia RMF FM w serwisie RMF ON
FAKTY
OPINIE
AKCJE RMF FM
ROZRYWKA
ZDJĘCIA
FILMY
Majer o Mackiewiczu: Nanga Parbat była jego marzeniem. Siedem zim uczył się tej góry


Dzisiaj, 28 stycznia (13:10)
„Eli mówiła, że Tomek miał poważne odmrożenie nóg, nie potrafił już chodzić” – opisuje sytuację Tomasza Mackiewicza alpinista Janusz Majer. „Miał tą śnieżną ślepotę, widać było wyraźny postęp choroby wysokościowej, bo on właściwie już był taki prawie nieprzytomny” – dodaje. Majer wspomina, że marzeniem Mackiewicza było wejście na szczyt Nanga Parbat zimą. „Spędził tam siedem zim ucząc się tej góry (...) I spełniło się chyba to jego marzenie, bo Revol mówi, że byli na szczycie, ale cena, jaką zapłacił za to, jest straszna” – mówił Majer. „Był postacią niezwykle barwną. Żył w sposób w jaki większość naszego społeczeństwa by nie potrafiła. I chyba też to jego odejście odbyło się w takim stylu, jak całe jego życie” – podkreślił kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2.

„Eli mówiła, że Tomek miał poważne odmrożenie nóg, nie potrafił już chodzić” – opisuje sytuację Tomasza Mackiewicza alpinista Janusz Majer. „Miał tą śnieżną ślepotę, widać było wyraźny postęp choroby wysokościowej, bo on właściwie już był taki prawie nieprzytomny” – dodaje. Majer wspomina, że marzeniem Mackiewicza było wejście na szczyt Nanga Parbat zimą. „Spędził tam siedem zim ucząc się tej góry (...) I spełniło się chyba to jego marzenie, bo Revol mówi, że byli na szczycie, ale cena, jaką zapłacił za to, jest straszna” – mówił Majer. „Był postacią niezwykle barwną. Żył w sposób w jaki większość naszego społeczeństwa by nie potrafiła. I chyba też to jego odejście odbyło się w takim stylu, jak całe jego życie” – podkreślił kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2.Tomasz Mackiewicz/Tomek Czapkins Mackiewicz /Facebook
Marcin Buczek, RMF FM: Co ona mówi o ostatnich chwilach z Polakiem?
Janusz Majer: To jest ten przekaz, który im powiedziała, jeszcze dokładnie nie będziemy wiedzieć. Mówiła tak, że wtedy jak zostawiła go w tym namiocie i już sama zaczęła schodzić, to on miał poważne odmrożenia nóg, nie potrafił już chodzić. Wtedy jak ona go przetransportowała z tej szczeliny do tego namiotu, no to on tam prawie czołgając się schodził. Miał tą śnieżną ślepotę. Widać było wyraźny postęp choroby wysokościowej, bo on właściwie już był taki prawie nieprzytomny i właściwie nie było z nim takiego kontaktu. W takim stanie tam został. Trzeba powiedzieć, że ta Nanga Parbat była pewnym marzeniem Tomka. Marzeniem, że on wejdzie zimą kiedyś na tą Nangę.
Próbował siedem razy.
Tak, spędził tam tych siedem zim ucząc się tej góry. Te pierwsze wyprawy to były właściwie takie, że podchodzili pod bazę i właściwie się stamtąd za dużo nie poruszyli, ale później ucząc się tej góry nabierał tego doświadczenia i pamiętamy, że od strony Rupalu wszedł wysoko - 7500 m - spędził kilka nocy samotnie w jamie śnieżnej, którą wykopał. Miał to doświadczenie. Spełniło się chyba to jego marzenie, bo Revol mówi, że byli na szczycie, ale cena jaką zapłacił za to jest straszna. Natomiast jak silne to było pragnienie, może o tym świadczyć jeszcze to, że nawet nie zniechęciło go to, że ta Nanga Parbat została zdobyta (zimą). Tego pierwszego wejścia już wcześniej dokonali Simone Moro, Alex Txikon i Ali Sadpara, a on mimo to pojechał jeszcze pod tę Nangę, żeby zrealizować ten swój cel. Nie obchodziło go to, kto będzie pierwszy. On chciał po prostu zimą wejść na Nangę i tą drogą, którą weszli jako pierwsi ludzie i ją dokończyli tą drogę. To była droga próbowana kiedyś przez braci Messnerów, dwójkę Tyrolczyków i oni tą drogę dokończyli.
I tam został.
I został tam na tej swojej ukochanej górze. Jest to jego decyzja osobista. Sądzę, że należy ją uszanować. Był postacią niezwykle barwną. Żył w sposób, w jaki większość naszego społeczeństwa by nie potrafiła. I chyba też to jego odejście odbyło się w takim stylu, jak całe jego życie.
Marcin Buczek


...

Widzocznie takie bylo jego zadanie tu. Wejsc na szczyt! Po tym niemal natychmiast umarl! Bo przeciez nagle tyle zlapal dolegliwosci ze przestal kontaktowac. Na dodatek pogoda uniemozliwila dotarcie do niego. Praktycznie zreszta tylko po ciało bo jesli w piatek tracil przytomnosc to po 24 godzinach w mrozie w jakim byl stanie? Przeciez nie odzyskal sil bez tlenu i ciepla. Zatem wyrazny znak ze to jego czas! Gdyby mial przezyc to po prostu nie dostal by tych dolegliwosci. Himalaizm to droga do Boga czego prawie nikt z nich nie rozumie co dopiero osoby spoza. Przez gory Bóg prowadzi do Siebie. I tu doprowadzil tez... Zamowic Mszę koniecznie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:42, 29 Sty 2018    Temat postu:

FAKTY
OPINIE
AKCJE RMF FM
ROZRYWKA
ZDJĘCIA
FILMY
RMF 24 Fakty Świat Ambasador Francji o akcji na Nanga Parbat: Chylę czoło przed odwagą polskich bohaterów
Ambasador Francji o akcji na Nanga Parbat: Chylę czoło przed odwagą polskich bohaterów


Wczoraj, 28 stycznia (18:4Cool
"Chylę czoło przed odwagą 4 polskich bohaterów, którzy wyruszyli na ratunek Elizabeth Revol i Tomkowi Mackiewiczowi na Nanga Parbat" - napisał na Twitterze ambasador Francji Pierre Lévy. "Jestem myślami z rodziną i bliskimi Tomka" - dodał.

Helikopter z ekipą ratunkową /PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
Helikopter z ekipą ratunkową/PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
Ekipa ratunkowa w składzie: Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala sprowadziła z Nanga Parbat (8126 m) do obozu pierwszego na 4850 m francuską alpinistkę Elisabeth Revol. Na wysokości 7200 m pozostał jej partner wspinaczkowy Tomasz Mackiewicz. Jak uznano, wobec załamania pogody dalsze prowadzenie akcji byłoby śmiertelnie niebezpieczne.
Po Mackiewicza i Revol wyruszyła ekipa himalaistów, uczestnicząca w narodowej wyprawie na K2 (8611 m), szczycie odległym od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km. W sobotę pod wieczór dotarła dwoma helikopterami blisko obozu pierwszego. Mimo zapadających ciemności, wspinaczkę rozpoczęli Bielecki i Urubko, którzy około drugiej w nocy miejscowego czasu spotkali schodzącą z góry Revol.

Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę wejścia zimą na Nanga Parbat, a Elisabeth Revol po raz czwarty. W grudniu wyruszyli we dwójkę, działali w stylu alpejskim, sportowym, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.

20 stycznia rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m i - według niektórych źródeł - stanęli na wierzchołku. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową, a polsko-francuska para w odwrocie utknęła na wysokości ok. 7400 m.

Chylę czoło przed odwagą 4 polskich bohaterów, którzy wyruszyli na ratunek Elizabeth #Revol i Tomkowi #Mackiewicz na #NangaParbat - napisał na Twitterze ambasador Francji. Jestem myślami z rodziną i bliskimi Tomka. @MSZ_RP @MorawieckiM - dodał Pierre Lévy.

Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.

W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Posiada największą wysokość względną na świecie - około 7000 m. Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
(m)

...

Nie popisali sie! Jakby to nie byla Francuzka! Zginie to zginie trzeba bylo nie wchodzic! Tylko Polacy maja jeszcze odruchy szlachetne i jeszcze moze ze Wschodu np. Kazachowie jak widac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:59, 29 Sty 2018    Temat postu:

Żona Tomasza Mackiewicza: W moim nieopisanym bólu jestem szczęśliwa, że Eli przetrwała


Wczoraj, 28 stycznia (19:49)
Wzruszający słowa żony zaginionego na Nanga Parbat himalaisty Tomasza Mackiewicza. "Chciałabym wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy pomogli uratować Elisabeth Revol i zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby ocalić mojego Ukochanego Męża Tomka" - napisała Anna Solska na Facebooku.

Ekipa ratunkowa /PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
Ekipa ratunkowa/PAP/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /
Eli żyje. W moim nieopisanym bólu jestem szczęśliwa, że przetrwała. Próbowała mu pomóc, była z nim tak długo, jak mogła... Dziękuję Eli... - czytamy we wzruszającym wpisie.
Wszelkie zbierane środki związane są z akcją ratowniczą, leczeniem i rehabilitacją Elisabeth oraz pomocą naszym dzieciom - podkreśliła, dziękując wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc.
Anna Solska dodała: Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, za co przepraszam... Dziękuję... Z całego serca. Dziękuję za słowa otuchy, wsparcia, które nieprzerwanie do mnie od Was płyną... Za zebranie środków na ratunek w tak krótkim czasie... Dziekuje za wsparcie finansowe... Za pokłady dobra i miłości i zrozumienia. To od Tomka. On to dobro wyzwala i nim emanuje...

Przypomnijmy, że Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubce w bardzo szybkim tempie udało się dotrzeć w nocy z soboty na niedzielę do Elisabeth Revol, która razem z Tomaszem Mackiewiczem próbowała zdobyć Nanga Parbat. Francuzka oczekiwała na pomoc na wysokości około 6000 m. Następie himalaiści w końcowym odcinku - wspólnie z Jarosławem Botorem i Piotrem Tomalą - ewakuowali Revol do obozu pierwszego na 4850 m, skąd wszystkich zabrały śmigłowce. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było już szans na akcję ratunkową po jej partnera wspinaczkowego, znajdującego się na wysokości ok. 7200 m.

...

Tu nie ma madrych slow ktore zalatwia wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:25, 29 Sty 2018    Temat postu:

Rafał Fronia o kulisach akcji ratunkowej: Lecimy po nich, lecimy!


Dzisiaj, 29 stycznia (09:2Cool
"Piloci pytają, jaka u nas pogoda? Włączamy wideo, pokazujemy, że tu w bc jest dobrze, pułap chmur 400 m ponad lodowcem... 10.00, 11.00. Płynie czas. Dryń, dryń... Pan Wyszomirski. Będzie lot. Lecimy! Około 12. śmigła ruszyły. Biegniemy na helipad, targamy wory. Z dołu, nad moreną narasta warkot silników. Lecimy po nich, lecimy!". Dzięki uczestnikowi wyprawy na K2 Rafałowi Froni, który pisze "Dziennik Wyprawowy", dowiadujemy się, jak wyglądały kulisy akcji ratunkowej na Nanga Parbat.

/foto. Pakistan Mountain News/Facebook /
/foto. Pakistan Mountain News/Facebook /
"Tomek wracał z kalendarzową zimą jak bumerang pod tę Górę. Jak wędrowny ptak, któremu nie odpowiadały ciepłe, afrykańskie zimowiska, opuszczał Polskę i frunął pod Nangę. Okopywał się i próbował. Walczył. Siódmy raz! Wyruszyli z Eli do szczytu 15 stycznia. A my robiliśmy swoje na K2. Gdy dotarła do nas zła pogoda i zwiała nas z żebra góry, zakotwiczyliśmy w bazie. Dostęp do internetu i areszt domowy spowodował zwiększone zainteresowanie tym, co dzieje się na Nandze" - napisał w szóstej części "Dziennika Wyprawowego" Rafał Fronia, uczestnik wyprawy na K2.

Gdy 26 stycznia do załogi przygotowującej się do zdobycia K2 dotarła informacja, że polsko-francuska para alpinistów utknęła na wysokości około 7400 metrów, zdecydowali, że należy pomóc.

Jak informuje w swoim "Dzienniku" Fronia, decyzja zapadła podczas dyskusji przy śniadaniu. Zgłosili się wszyscy.

"Rusza machina, w kraju Robert Szymczak i Janusz Majer. Tu, w Pakistanie my. Zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy ich jedyną szansą. Jesteśmy przygotowani, mamy sprzęt, jesteśmy zaaklimatyzowani. I chcemy, chcemy i możemy im pomóc! Rzucamy się do magazynu, szykujemy sprzęt, Krzysztof zawisł na telefonie. To takie proste. Trzeba wezwać heli, zapakować ratowników i po 3 godzinach wbijamy się w ścianę Nangi. Rusza urzędnicza machina. Wyścig o życie. My, na spóźnionym starcie zostaliśmy wyprzedzeni przez pieniądze. To one, szeleszczące papierki blokują start helikopterów, są gorsze od wiatru, niepogody i wojen, po kablach biegną słowne, ostre impulsy. Polacy tak... a co Francuzi? Halo Francuzi, potrzebne pieniądze, by zawarczały wirniki śmigieł, tam w górze polsko francuska para walczy o życie. My chcemy! Mamy tlen, ludzi, wiedzę. Znamy górę, pozwólcie nam pomóc. Czekamy. Czas płynie" - pisze Fronia.

Zapadła decyzja, że na pomoc ruszą Denis, Adam, Jarek i Piotr.

Gdy oni kładą się spać z emocjami, Elisabeth Revol schodzi do c3, gdzie "spędza w kopule kolejną trudną noc". Dzięki temu, że wysyła swoją pozycję, wiedzą, że żyje. "Jest niezniszczalna" - pisze Fronia. Nie docierają natomiast żadne informacje na temat Tomka.
"W Skardu na lotnisku jest Darek, w polskiej Ambasadzie Pan Wyszomirski, przy tel. w bazie Krzysztof, a w kraju sztab. Czwórka wybranych czeka w kombinezonach, wory ze sprzętem gotowe, helipad przygotowany. Krążymy jak sępy. Sprawdzam wiatr, 35 km. Dzwoni Darek, ma przylecieć do bazy tymi heli, które polecą pod Nangę. Tam w Skardu cisza. Dziesiątki połączeń. Sępie dreptanie przyspiesza. Dzwoni Darek, piloci pytają jaka u nas pogoda? Włączamy wideo, pokazujemy, że tu w bc jest dobrze, pułap chmur 400 m ponad lodowcem... 10.00, 11.00. Płynie czas. Dryń, dryń... Pan Wyszomirski. Będzie lot. Lecimy! Ok 12. Śmigła ruszyły. Biegniemy na helipad, targamy wory. Z dołu, nad moreną narasta warkot silników. Lecimy po nich, lecimy! Wiem, wiem to. Uratujemy ich!" - czytamy w "Dzienniku Wyprawowym".

"Żadnych wątpliwości. Żadnego wahania. Wszyscy jesteśmy przekonani o słuszności decyzji" - pisze uczestnik wyprawy na K2.

"Ok 2:00 Wilki dopadły zdobycz. Mają Eli. W Orlim Gnieździe ratownicy dotarli do poszkodowanej! Schodzą. O 7:45 ruszają w dół, w dół ściany Kinshofera. ... 9:21 dzwoni Krótki... słabo słychać, wiatr szarpie namiotem: Jest dobrze (mówi), idziemy w górę... nic nie słychać... jak wysoko jesteście? Pyta Krzysztof. Heli? Widzicie heli? Koniec połączenia. Czekamy... Dryń, dryń... dzwoni. Piotrek, zmień położenie anteny! Napisz sms! Dryń, dryń... Dwa heli na 12.00 do C1. Idzie dobrze... cisza, przerwało połączenie. Adam i Denis zjeżdżają z Eli ścianą... czekamy w napięciu, kiedy wejdą w trawers" - pisze.

"Budzi się europejski świat. (...) Co się dzieje? Gdzie są? Co z Tomkiem... Znów sprawa śmigła, znów ambasada, lotnisko, naciski i spekulacje. Trzeba ich stamtąd zabrać, podjąć helikopterem i jak najszybciej przewieźć w dół. Mamy opłacony tylko jeden lot. Lot to dolary... szept, coraz głośniej padają pytania: a gdzie są Francuzi? Dlaczego w ogóle rozmawiamy o pieniądzach? Czy ktoś w Polsce, w bazie, w polskiej ambasadzie powiedział: a pieniądze?" - czytamy.

"Dla nas nie ma znaczenia, skąd jest Revol i Mackiewicz. Nieważne, kto płaci. Chłopaki rzucili się bez zastanowienia w lód Nangi narażając życie... Polska wysłała śmigła...a Francja? Czy to ważne, że to my inicjujemy, płacimy i ratujmy? Dla nas nie" - pisze Fronia.

...

Podrzucili ich z 4250 do 4850! 600 łatwiejszych metrow a potem trudniejsze 1300m na rekach! To pokazuje ze warunki byly ekstremalne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:25, 29 Sty 2018    Temat postu:

Wyprawa na K2. Marcin Kaczkan: Pogoda uniemożliwia powrót kolegów do bazy


Dzisiaj, 29 stycznia (09:51)
Pogoda jest nielotna i tym samym uniemożliwia powrót kolegów do naszej bazy - przekazał uczestnik narodowej wyprawy na niezdobyty zimą szczyt K2 (8611 m) Marcin Kaczkan. "Wszyscy czują się bardzo dobrze, odpoczęli w Skardu i są gotowi do dalszych działań" - dodał. Także Krzysztof Wielicki poinformował, że „ratownicy są w Skardu i po poprawie pogody dołączą do wyprawy”.

W niedzielę dwa helikoptery zabrały z obozu pierwszego (4850 m) na Nanga Parbat (8126 m) Elisabeth Revol oraz Adama Bieleckiego, Denisa Urubkę, Jarosława Botora i Piotra Tomalę, którzy udali się na akcję ratunkową, by sprowadzić z góry francuską alpinistkę. Revol została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie, a polscy himalaiści spędzili noc w hotelu w pakistańskiej miejscowości Skardu.
Myślę, że ich pobyt w Skardu się przedłuży. Pogoda jest nielotna, niski pułap chmur, słaba widoczność. Sypie śnieg, a wieczorem spodziewane są jeszcze większe opady. Na wtorek i środę prognozy też nie są najlepsze. Później pogoda ma się poprawić - powiedział 43-letni Kaczkan, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zdobywca dwóch ośmiotysięczników - samotnie Nanga Parbat w 2010 roku i K2 w 2014.
"Ratownicy są w Skardu i po poprawie pogody dołączą do wyprawy. Akcja (ratownicza - red.) ta nie ma żadnego wpływu na przebieg wyprawy. Ratownicy czują się dobrze" - napisał na Facebooku Krzysztof Wielicki.

Odnosząc się do akcji ratunkowej kolegów Marcin Kaczkan ocenił, że była ona przeprowadzona "bardzo sprawnie, z najwyższej półki i w rekordowym tempie", a to również dzięki zaangażowaniu osób spoza uczestników narodowej wyprawy.
Sukces ma wielu ojców, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje radca polskiej ambasady w Islamabadzie Zbigniew Wyszomirski, który koordynował wszystkie działania przez 24 godziny na dobę i doprowadził do tego, że wojskowe helikoptery mogły zabrać kolegów na akcję - podkreślił.
Zaznaczył też, że radość z uratowania francuskiej alpinistki miesza się ze smutkiem, iż nie udało się dotrzeć do Tomasza Mackiewicza.
Niestety, Tomek był za wysoko, na około 7200 m, nie było najmniejszych szans, aby ruszyć do niego. W warunkach zimowych jest to niemożliwe. Natomiast można pomyśleć o wyprawie w letnim sezonie, która też nie byłaby łatwa. Historia himalaizmu zna przypadki, że sprowadzano ciała z takiej wysokości - wspomniał Kaczkan.
Czy Revol i Mackiewicz zdobyli szczyt Nanga Parbat? Z wypowiedzi Francuzki wynika, że oboje weszli na wierzchołek i dopiero potem stan zdrowia Tomka zaczął się pogarszać - powiedział uczestnik narodowej wyprawy na K2.


(j.)


RMF FM/PAP

...

Oni juz wykonali plan na ten sezon! Raczej na K2 nie przebija tergo ratunku! Nie zachecam noczywiscie i nie podmawiam do szalenstw aby bic rekordy! Zreszta takiego gory jak widzimy ucza umiarkowania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:43, 29 Sty 2018    Temat postu:

Odmrożenia Revol są bardzo poważne. Grozi jej amputacja stopy

Dzisiaj, 29 stycznia (09:16)
Aktualizacja: Dzisiaj, 29 stycznia (10:1Cool
Elisabeth Revol doznała bardzo poważnych odmrożeń rąk i stóp podczas wyprawy na Nanga Parbat. "To wyścig z czasem, jeśli chcemy uniknąć amputacji" - mówi Emmanuel Cauchy, renomowany francuski specjalista od odmrożeń z alpejskiego kurortu Chamonix.


Z ekspertem konsultowali się lekarze z Islamabadu, pod których opiekę trafiła Elisabeth Revol.
Cauchy po obejrzeniu zdjęć odmrożeń na rękach i nogach himalaistki i odbyciu wideokonferencji z pakistańskimi lekarzami powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna. Obawia się konieczności amputacji. Ręce, a zwłaszcza stopy "to wyścig z czasem, jeśli chcemy uniknąć amputacji" - powiedział.
Emmanuel Cauchy - współtwórca instytutu badań w dziedzinie górskiej medycyny w Chamonix we francuskich Alpach - ma jednak nadzieje, że działania podjęte przez pakistańskich lekarzy sprawią, iż jej stan się poprawi i okaże się, ze dramatyczna decyzja nie będzie niezbędna.
>>>JAK POWSTAJĄ ODMROŻENIA?<<<
Francuski specjalista oświadczył w mediach, że kiedy rozmawiał z samą Revol, jej stan psychiczny był wyjątkowo dobry. Fakt, że została uratowana przez Polaków, wywołał u niej - według francuskiego lekarza - wręcz euforyczną reakcję. Nie wiadomo na razie, kiedy zostanie przetransportowana do Francji, gdzie - mimo wszystko - znajdzie się pod opieka psychologów.
Polska akcja ratunkowa na Nanga Parbat

Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubce w bardzo szybkim tempie udało się dotrzeć w nocy z soboty na niedzielę do Elisabeth Revol, oczekującej na pomoc na wysokości około 6000 m. Następie w końcowym odcinku wspólnie z Jarosławem Botorem i Piotrem Tomalą ewakuowali francuską alpinistkę do obozu pierwszego na 4850 m, skąd wszystkich zabrały śmigłowce.
Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było już szans na akcję ratunkową po jej partnera wspinaczkowego Tomasza Mackiewicza, znajdującego się na wysokości ok. 7200 m.
Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

RMF/INTERIA.PL

....

To nie byla akcja na wszelki wypadek! Bez niej byla by druga ofiara...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:40, 29 Sty 2018    Temat postu:

Mąż Elisabeth Revol dla RMF FM: To wszystko jest najcięższe dla Anulki, żony Tomka


Dzisiaj, 29 stycznia (11:34)
Aktualizacja: 1 godz. 14 minut temu
"Przygotowujemy powrót mojej żony do Francji, ale wymaga to dużo czasu" - powiedział w rozmowie z dziennikarzem RMF FM mąż Elisabeth Revol, francuskiej alpinistki uratowanej na Nanga Parbat przez polskich himalaistów. Podkreślił, że sytuacja, w której się znalazł, jest niczym w porównaniu do tego, co przeżywa żona Tomasza Mackiewicza.

/foto. Elisabeth Revol/Facebook /
/foto. Elisabeth Revol/Facebook /
Jean-Christophe Revol w najbliższych dniach opublikuje wraz z żoną komunikat prasowy. Nie jestem w stanie odpowiadać pojedynczo na pytania mediów z całego świata - jest ich za dużo - mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla RMF FM mąż Elisabeth Revol, francuskiej alpinistki uratowanej na Nanga Parbat przez polskich himalaistów.
Przygotowujemy powrót mojej żony do Francji, ale wymaga to dużo czasu - wyjaśnia. Podkreśla jednak, że sytuacja, w której się znalazł jest niczym w porównaniu do tego, co przeżywa żona Tomasza Mackiewicza.
/foto. Pakistan Mountain News/Facebook /
/foto. Pakistan Mountain News/Facebook /
Jean-Christophe Revol zasugerował, że przeżył chwile grozy, kiedy nie wiedział, czy uda się uratować jego żonę. Ale natychmiast zaczął mówić o rodzinie Tomasza Mackiewiecza.
To wszystko jest najcięższe dla Anulki - żony Tomka. To, co my przeżyliśmy, jest niczym w porównaniu do sytuacji, w jakiej się znalazła ona i ich dzieci - powiedział Jean-Christophe Revol.
Kiedy Tomek i moja żona zdobywali szczyt, nie mieli żadnych problemów. Gdyby mieli wtedy problemy - wiem, że by zawrócili. Oboje byli dobrze przygotowani fizycznie i psychicznie - zawsze kierowali się rozsądkiem. Nie wiem, kiedy Elisabeth wróci do Francji. Zacząłem załatwianie tego już w momencie akcji ratunkowej, ale okazuje się, że procedury są bardzo długie - wyjaśnił.
Podkreśla, że z Pakistanu, gdzie lekarze zajmują się jego żona, docierają do niego strzępy informacji. Wiemy tylko, że moja żona czuje się już lepiej, ale to wszystko jest dla niej ciężkie psychicznie. Po 9 dniach górach i po tym wszystkim, co przeżyła, to dla niej skomplikowana sytuacja. Ma się znaleźć pod opieką psychologa, zostało to przewidziane - powiedział nam.
Jean-Christophe Revol sugeruje w rozmowie z naszym dziennikarzem, że część ludzi nie rozumie, iż himalaiści nie potrafią żyć bez pasji, którą jest zdobywanie najwyższych na świecie górskich szczytów.
Wypadki i akcje ratunkowe zdarzają się codziennie, wszędzie na całym świecie - nie tylko w górach. Kiedy niektórzy internauci piszą: "trzeba było zostawić alpinistów, żeby zdychali na górze, bo sami się tam pchali - zamiast narażać ratowników na niebezpieczeństwo" - nie bardzo to rozumiem. Na tej zasadzie trzeba byłoby zrezygnować również z ratowania narciarzy zasypanych lawinami czy z niektórych interwencji straży pożarnej. Na dodatek, tym razem ratownikami byli polscy alpiniści, którzy po akcji na Nanga Parbat będą kontynuowali wspinaczkę na szczyt K2 w Himalajach. Oni nie szukają za wszelką cenę ryzyka, ale góry to po prostu ich życie - powiedział Markowi Gładyszowi mąż francuskiej alpinistki.
Odmrożenia Revol są bardzo poważne. Grozi jej amputacja stopy

Elisabeth Revol jest obecnie pod opieką lekarzy w Islamabadzie, ponieważ doznała bardzo poważnych odmrożeń rąk i stóp. To wyścig z czasem, jeśli chcemy uniknąć amputacji - mówi Emmanuel Cauchy, renomowany francuski specjalista od odmrożeń z alpejskiego kurortu Chamonix.

Cauchy po obejrzeniu zdjęć odmrożeń na rękach i nogach himalaistki i odbyciu wideokonferencji z pakistańskimi lekarzami powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna. Ma jednak nadzieję, że działania podjęte przez pakistańskich lekarzy sprawią, iż jej stan się poprawi i okaże się, ze dramatyczna decyzja nie będzie niezbędna.
Francuski specjalista oświadczył w mediach, że kiedy rozmawiał z samą Revol, jej stan psychiczny był wyjątkowo dobry. Fakt, że została uratowana przez Polaków, wywołał u niej - według francuskiego lekarza - wręcz euforyczną reakcję.
Elisabeth Revol w śmigłowcu, po tym, jak została uratowana przez Adama Bieckiego i Denisa Urubko /Foto. Denis Urubko FANS/Facebook /
Elisabeth Revol w śmigłowcu, po tym, jak została uratowana przez Adama Bieckiego i Denisa Urubko/Foto. Denis Urubko FANS/Facebook /
Polska akcja ratunkowa na Nanga Parbat

Tomasz Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę wejścia zimą na Nanga Parbat, a Elisabeth Revol po raz czwarty. W grudniu wyruszyli we dwójkę, działali w stylu alpejskim, sportowym, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.

20 stycznia rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę smsa wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m i według Revol stanęli na wierzchołku. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową, a polsko-francuska para w odwrocie utknęła na wysokości ok. 7400 m.

Na pomoc ruszyła ekipa polskich himalaistów - oprócz Bieleckiego i Urubki, Botor i Tomala - uczestnicząca w wyprawie na K2, szczycie odległym od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km. Dotarli dwoma helikopterami blisko obozu pierwszego na Nanga Parbat. Mimo zapadających ciemności, wspinaczkę rozpoczęli Bielecki i Urubko. Około drugiej czasu miejscowego spotkali schodzącą z góry Revol.

Nagranie z momentu spotkania opublikował na portalu społecznościowym Urubko. "Głos w ciemności... Dobra robota Denis i Adam" - podpisał film.

Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było już szans na akcję ratunkową po jej partnera wspinaczkowego Tomasza Mackiewicza, znajdującego się na wysokości ok. 7200 m.
Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.

W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Posiada największą wysokość względną na świecie - około 7000 m. Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
(j.)
Marek Gładysz

...

Bylo im pisane nie rozstawac sie jeszcze na tej ziemi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:05, 29 Sty 2018    Temat postu:

RMF 24 Fakty Raporty specjalne Polacy w Himalajach i Karakorum Akcja na Nanga Parbat "Schodziła około 20 metrów na godzinę". Denis Urubko o szczegółach akcji ratunkowej
"Schodziła około 20 metrów na godzinę". Denis Urubko o szczegółach akcji ratunkowej


Dzisiaj, 29 stycznia (13:19)
Denis Urubko w wywiadzie dla hiszpańskiego portalu desnivel.com opowiada o tym, jak ocalono Elisabeth Revol i dlaczego nie było możliwe uratowanie Tomka Mackiewicza.

Denis Urubko jest jednym z dwóch himalaistów - drugi to Adam Bielecki - którzy wspinali się po niemal pionowej ścianie Nanga Parbat w czasie akcji ratunkowej. Urodzony w Rosji obywatel Polski jest uznawany za jednego z najsilniejszych wspinaczy świata.
W wywiadzie dla hiszpańskiego portalu desnivel.com opowiada, dlaczego zdecydowali się na akcję ratunkową. Ludzie muszą sobie nawzajem pomagać, zwłaszcza wspinacze, a jeszcze bardziej, jeśli chodzi o osobę tak niezwykłą jak Elisabeth Revol. Bardzo ją szanuję. To było wyjątkowe doświadczenie, które pomogło jej przetrwać w tak trudnej sytuacji zimą na Nanga Parbat - mówi.

Tłumaczy, że nie mogli siedzieć bezczynnie, z założonymi rękami. Mieliśmy z Adamem możliwość, by pomóc drugiej osobie, pokazując, że jesteśmy nie tylko sportowcami, ale i ludźmi - wyjaśnia.

Dodaje, że każdy wspinacz, w takiej sytuacji, zrobiłby to samo. Mieliśmy szczęście: mogliśmy korzystać z helikoptera, byliśmy zaaklimatyzowani, był budżet na przeprowadzenie akcji ratunkowej, mieliśmy niezbędny sprzęt. Musieliśmy dać z siebie wszystko. Musieliśmy to zrobić - podkreśla Denis Urubko.
Kiedy wspinacz udzielał portalowi wywiadu nie spał jeszcze ani chwili po akcji ratunkowej. Nie piłem przez 20 godzin, moje oczy są spalone od słońca, ale jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani. Teraz znajdujemy się z Adamem w hotelu w Skardu, odpoczywając i czując, że zrobiliśmy to, co trzeba było zrobić. Oczywiście nie jesteśmy w pełni zadowoleni, ponieważ nie mogliśmy pomóc Tomkowi. Ale wspaniale było móc uratować Elisabeth Revol - mówi.
Żaden śmigłowiec nie lądował wcześniej w tym miejscu

Helikopter zostawił ich na wysokości 4800m.
Żaden śmigłowiec nie lądował wcześniej w tym miejscu, tak blisko obozu pierwszego. Kiedy się zbliżaliśmy, kierowałem pilotem i powiedziałem do niego: "jeśli możesz, zostaw nas tutaj". Odpowiedział: "spróbujemy" i wysadził nas. To był epicki, bohaterski moment akcji ratunkowej. Po tym, jak helikopter nas zostawił, natychmiast zaczęliśmy się wspinać - opowiada himalaista.
Tłumaczy także, dlaczego ratownicy zdecydowali się wspinać prawie pionową trasą po ścianie Kinshoffera: Są na niej stałe liny zamocowane przez komercyjne ekspedycje, a także dlatego, że o tej porze roku nie ma tam tak dużo lodu. Byliśmy w stanie iść do góry tak szybko, bez żadnego zawahania, właśnie dzięki tym linom. Mogliśmy się skupić i wspinać, wspinać, wspinać... Przymocowane w ścianie Kinhsoffera liny były w dobrym stanie i mogliśmy je pokonać bez żadnego dodatkowego ryzyka.
"Usłyszeliśmy głos w ciemności"

Opowiada także o innych szczegółach akcji ratunkowej. Od czasu, kiedy helikopter opuścił ich na górze do spotkania Elisabeth upłynęło około osiem godzin: Była noc. Chcieliśmy iść na lekko, ale musieliśmy przetransportować materiały ratunkowe: namiot, lekarstwa. To był wielki wysiłek, ale jesteśmy z niego absolutnie zadowoleni.
Elisabeth znaleźli na wysokości sześciu tysięcy metrów, około pięćdziesięciu metrów nad drugim obozem, który jest na wysokości około 5950 metrów. Było zupełnie ciemno, nic nie widziałem. Przez radio ktoś nam powiedział, że wydawało mu się, że widział światło. Zacząłem krzyczeć, był wiatr, ale usłyszeliśmy głos w ciemności. To był prawdziwy cud i wielka radość, bo wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko niej i że będziemy mogli jej pomóc - opowiada.
W tym momencie poczuli, że ich misja zakończyła się sukcesem. Piloci helikoptera wysadzili nas w naprawdę niewiarygodnym miejscu. To nam bardzo pomogło, bo od razu znaleźliśmy się stosunkowo wysoko. Elisabeth walczyła do samego końca. Schodziła sama, w naprawdę ekstremalnej sytuacji. Jest niesamowitą, bardzo silną kobietą - przyznaje Denis Urubko.
Schodziła około 20 metrów na godzinę

Urubko opowiada także o stanie, w jakim znajdowała się Elisabeth na górze. Była całkowicie wyniszczona. Miała odmrożenia, była przemarznięta i zmęczona. Schodziła w tempie około 20 metrów na godzinę. Jest bardzo silną kobietą, która zrobiła coś niezwykłego. W przyszłości będzie dokonywać wielkich rzeczy, bo jest prawdziwym wspinaczem - mówi o Francuzce Denis Urubko. Mam nadzieję, że obejdzie się bez większych operacji i w ciągu roku znów zacznie się normalnie wspinać i zobaczymy jej niezwykłe dokonania - stwierdza.
Po akcji odpoczywali cztery godziny w bardzo małym namiocie w obozie drugim, a o 6 rano zaczęli schodzić - bardzo powoli, krok po kroku.
Dlaczego nie zdecydowali się pójść po Tomka? W tamtym momencie musieliśmy dokonać wyboru: albo pomóc przeżyć Elisabeth albo kontynuować wspinaczkę z bardzo niewielką nadzieją na znalezienie Tomka. Mieliśmy też bardzo złą prognozę pogody na kolejne dni. Było jasne, że musimy zostać z Elisabeth, która była bardzo słaba. Postanowiliśmy skoncentrować się na tym, by pomóc jej - powiedział.
Zdobyli szczyt

Kiedy trwała akcja ratunkowa, minęły cztery dni od czasu kiedy Tomek Mackiewicz miał problemy z powodu choroby wysokościowej. Był w bardzo złym stanie po tym, jak zdobyli szczyt.
Prawdopodobnie Elisabeth nie przeżyłaby bez ich pomocy.
Myślę, że jest bardzo silna, ale w niedzielę rano siła wiatru znacznie się wzmogła, aż rozpętał się prawdziwy huragan. Miałem wiele wątpliwości, czy śmigłowce będą mogły lecieć i pomóc jej na tej wysokości. Jej palce były w tak złym stanie, że trudno byłoby jej schodzić ze ściany Kinshoffera. Nasza pomoc była kluczowa - powiedział na zakończenie wywiadu Denis Urubko.

...


Tak wygladalo spotkanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:51, 29 Sty 2018    Temat postu:

"Nice to see You!" Oto uwieczniony, wzruszający moment spotkania Bieleckiego i Urubko z Revol


Wczoraj, 28 stycznia (19:20)
Na Facebooku pojawił się krótki film uwieczniający moment spotkania Denisa Urubko i Adama Bieleckiego z Elisabeth Revol. Francuzka oczekiwała na pomoc na Nanga Parbat.

Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubce w bardzo szybkim tempie udało się dotrzeć w nocy z soboty na niedzielę do Elisabeth Revol, oczekującej na pomoc na wysokości około 6000 m. Następie w końcowym odcinku wspólnie z Jarosławem Botorem i Piotrem Tomalą ewakuowali francuską alpinistkę do obozu pierwszego na 4850 m, skąd wszystkich zabrały śmigłowce.

Nagranie z momentu spotkania opublikował na portalu społecznościowym Urubko. "Głos w ciemności... Dobra robota Denis i Adam" - podpisał film.

Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było już szans na akcję ratunkową po jej partnera wspinaczkowego Tomasza Mackiewicza, znajdującego się na wysokości ok. 7200 m.

Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.

Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.

W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Posiada największą wysokość względną na świecie - około 7000 m. Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
(m)


...

Wspanialy naprawde moment!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:45, 29 Sty 2018    Temat postu:

Akcja na Nanga Parbat. Francja wyraża uznanie dla polskich himalaistów


Dzisiaj, 29 stycznia (15:05)
Francuskie Ministerstwo ds. Europy i Spraw Zagranicznych wyraziło uznanie dla bohaterstwa polskich himalaistów, którzy przeprowadzili akcję ratunkową alpinistki Elisabeth Revol na Nanga Parbat.

Francuskie Ministerstwo ds. Europy i Spraw Zagranicznych wyraziło uznanie dla bohaterstwa polskich himalaistów, którzy przeprowadzili akcję ratunkową alpinistki Elisabeth Revol na Nanga Parbat.Helikopter z ekipą ratunkową w bazie K2/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
Francja wyraża uznanie dla bohaterstwa polskich himalaistów, którzy bezpiecznie sprowadzili naszą rodaczkę, Elisabeth Revol, będącą w poważnym niebezpieczeństwie na Nanga Parbat. Myślami jesteśmy z jej polskim towarzyszem wspinaczki, Tomkiem Mackiewiczem, a także z jego bliskimi. Wszystkie osoby, które włączyły się w tę akcję ratunkową, dały świadectwo wzorowej odwagi i najwyższej próby solidarności. Cieszymy się także z doskonałej współpracy przedstawicieli Polski i Francji w Pakistanie, jak i z pakistańskimi władzami. Naszej rodaczce życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Nasze służby konsularne zapewnią jej wsparcie aż do jej powrotu do Francji - to treść poniedziałkowego oświadczenia francuskiego ministerstwa, opublikowanego na stronie ambasady Francji w Polsce.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Mąż Elisabeth Revol dla RMF FM: To wszystko jest najcięższe dla Anulki, żony Tomka
W niedzielę dwa helikoptery zabrały z obozu pierwszego (4850 m) na Nanga Parbat Revol oraz Adama Bieleckiego, Denisa Urubkę, Jarosława Botora i Piotra Tomalę, którzy udali się na akcję ratunkową. Tam himalaiści (Bielecki z Urubko) sprowadzili Revol. Niestety, Mackiewicz pozostał na wysokości 7200 m.
Francuzka została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie, a czwórka Polaków spędziła noc w hotelu w pakistańskiej miejscowości Skardu. Na razie warunki pogodowe uniemożliwiają lot śmigłowca, którym mogliby powrócić do bazy pod K2.
Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.
Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.
W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Posiada największą wysokość względną na świecie - około 7000 m. Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
(az)


...

Trudno zeby nie wyrazali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:11, 29 Sty 2018    Temat postu:

Część pieniędzy zebranych na akcję ratunkową dostaną żona i dzieci Tomasza Mackiewicza


Dzisiaj, 29 stycznia (08:00)
Nadzwyczajny, niezwykły, historyczny wyczyn - tak nadsekwańskie gazety komentują akcję polskich himalaistów na Nanga Parbat, którym udało się uratować francuską alpinistkę Elisabeth Revol. Paryscy komentatorzy nazywają "straszną tragedią" brak możliwości kontynuowania operacji w celu ocalenia Tomasza Mackiewicza.

Helikopter z ekipą ratunkową w bazie K2 /Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
Helikopter z ekipą ratunkową w bazie K2/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
To nadzwyczajna akcja ratunkowa, dzięki której francuskiej alpinistce Elizabeth Revol udało się przeżyć. Polscy himalaiści wspinali się w nocy, by ją ratować. Niestety nie mogli później kontynuować tej akcji, by ocalić Tomka Mackiewicza - wyjaśnia największa francuska informacyjna stacja telewizyjna BFM TV.
Czy Polaka można było uratować, gdyby akcja przeprowadzona została wcześniej? Pakistańska firma ratownicza zażądała 50 tysięcy dolarów zaliczki w gotowce - co opóźniło akcję o 24 godziny - twierdzi rosyjsko-brytyjska alpinistka i biznesmenka Masha Gordon, która zorganizowała zbiórkę funduszy w internecie.
W ciągu dwóch dni udało się zdobyć ponad 100 tysięcy dolarów. Pieniądze te zostaną przeznaczone na pokrycie kosztów akcji ratunkowej oraz wsparcie finansowe dla żony i dzieci Tomka Mackiewicza - zapowiedziała Gordon na antenie BFM TV.
(mpw)
Marek Gładysz

...

To oczywiste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:36, 30 Sty 2018    Temat postu:

Ratownicy z Nanga Parbat wciąż nie mogą wrócić pod K2. Winna pogoda


Dzisiaj, 30 stycznia (08:24)
Bardzo złe warunki pogodowe, przede wszystkim silny wiatr, nadal uniemożliwiają Adamowi Bieleckiemu, Denisowi Urubce, Jarosławowi Botorowi i Piotrowi Tomali powrót do bazy pod K2. Po brawurowej akcji ratunkowej na Nanga Parbat czterej wspinacze na możliwość powrotu pod K2 oczekują w mieście Skardu na północy Pakistanu.

Przygotowania do wylotu ekipy ratunkowej z bazy pod K2 na pomoc uwięzionym na Nanga Parbat Tomaszowi Mackiewiczowi i Elisabeth Revol /Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
Przygotowania do wylotu ekipy ratunkowej z bazy pod K2 na pomoc uwięzionym na Nanga Parbat Tomaszowi Mackiewiczowi i Elisabeth Revol/Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 /PAP
W miniony weekend czterej uczestnicy polskiej zimowej wyprawy na K2 pospieszyli na ratunek Elisabeth Revol i Tomaszowi Mackiewiczowi, którzy utknęli na Nanga Parbat (8126 m). Po spektakularnej akcji zdołali uratować francuską himalaistkę. Pogoda i zmęczenie uniemożliwiły im natomiast kontynuowanie akcji ratunkowej po Tomasza Mackiewicza, który pozostał na Nanga Parbat powyżej 7200 m.
"Schodziła około 20 metrów na godzinę". Denis Urubko o szczegółach akcji ratunkowej
"Schodziła około 20 metrów na godzinę". Denis Urubko o szczegółach akcji ratunkowej
W niedzielę dwa helikoptery zabrały Revol i czterech Polaków z obozu pierwszego (4850 m) na Nanga Parbat. Francuzka trafiła do szpitala w Islamabadzie, zaś nasi himalaiści przebywają w pakistańskim Skardu.
Są w dobrym hotelu i dobrze się czują. Na pewno dzisiaj nie wrócą do nas. Obawiam się, że jutro również. Zgodnie z prognozami, pogoda się pogorszyła, wieje bardzo silny wiatr: 50-60 km/h, w nocy padał śnieg. Temperatura minus 18 stopni, jest niby cieplej, ale odczuwalność dużo niższa. W tych warunkach nie ma żadnych szans na przelot śmigłowców - poinformował w rozmowie z Polską Agencją Prasową uczestnik ekspedycji na K2 Rafał Fronia.
Zdaniem Jerzego Natkańskiego, szefa Fundacji im. Jerzego Kukuczki, "może nawet lepiej, że (uczestnicy akcji na Nanga Parbat) odpoczywają w Skardu niż w bazie".
Ale jak tylko pogoda się zmieni, to będą chcieli jak najszybciej wrócić do bazy pod górą, żeby wznowić akcję (...) Sytuacja wygląda tak, że w bazie jest wiatr, śnieg, więc akcja w górze jest wstrzymana - zaznaczył Natkański w rozmowie z RMF FM.
Jesteśmy uwięzieni w bazie - potwierdził Fronia. Koledzy przebywają w dobrze zabezpieczonych przed wiatrem namiotach i starają się z nich nie wychodzić. Trzeba dbać o zdrowie. W środę lepiej raczej nie będzie, przynajmniej tak wynika z prognozy pogody. Poprawa ma nastąpić od czwartku i wtedy przystąpimy do dalszych działań na górze - dodał.

(e)
RMF FM/PAP

....

Sezon juz zrealizowali! To nic dziwnego teraz przerwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:02, 30 Sty 2018    Temat postu:

waga na fałszywe zbiórki! Oszuści żerują na tragedii Tomasza Mackiewicza


Dzisiaj, 29 stycznia (18:21)
Internetowi oszuści są w stanie wykorzystać każdą sytuację, by zarobić - nawet ludzką tragedię. W sieci pojawiły się fałszywe zbiórki pieniędzy dla rodziny Tomasza Mackiewicza. Nie dajcie się nabrać! Poniżej podajemy adresy dwóch zweryfikowanych platform, za pomocą których można dokonywać wpłat.

O heroicznej akcji ratunkowej na Nanga Parbat głośno było w ostatnich godzinach nie tylko w polskich mediach. Wiele osób chętnie oferuje pomoc finansową, by wesprzeć rodzinę Tomasza Mackiewicza, który został na Nanga Parbat.

Niestety pojawili się także oszuści, którzy próbują wykorzystać tragedię polskiego himalaisty i jego najbliższych, by po prostu zarobić. W sieci pojawiło się kilka fałszywych zbiórek, których organizatorzy podszywają się pod różne fundacje.
Jeden z oszustów wykorzystał nazwę Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki. W chwili obecnej nie prowadzimy żadnej zbiórki darowizn, wpłat na konto fundacji z celem na pomoc rodzinie Tomka Mackiewicza - zaznacza w rozmowie z RMF FM jej szef Jerzy Natkański.

Poniżej publikujemy linki, gdzie trwa oficjalna zbiórka na rzecz bliskich Tomasza Mackiewicza. Nie dajcie się oszukać!
>>>ZRZUTKA.PL<<<

>>>GO FOUND ME<<<
Możesz przekazać 1 procent podatku

Jest jeszcze jeden sposób na pomoc rodzinie himalaisty. Jako organizacji pożytku publicznego, Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki można przekazać 1 procent podatku od osób fizycznych za 2017 rok. W deklaracjach podatkowych w tych rubrykach, gdzie jest pytanie, czy chce się przeznaczyć jeden 1 podatku na organizację pożytku publicznego, wystarczy napisać "Fundacja Kukuczki" lub "Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego", ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest, żeby podać numer KRS, czyli 84062 - wyjaśnia Jerzy Natkański. Można też podać cel szczegółowy i tutaj wystarczy napisać "Tomek Mackiewicz" lub "rodzina Tomka Mackiewicza". Całość tych środków zostanie przekazana rodzinie Tomasza - na utrzymanie dzieci, ich rozwój i wykształcenie - dodaje.
Polski zespół uratował Elisabeth Revol

Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubce w bardzo szybkim tempie udało się dotrzeć w nocy z soboty na niedzielę do Elisabeth Revol, oczekującej na pomoc na wysokości około 6000 m. Następie w końcowym odcinku wspólnie z Jarosławem Botorem i Piotrem Tomalą ewakuowali francuską alpinistkę do obozu pierwszego na 4850 m, skąd wszystkich zabrały śmigłowce.

Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było już szans na dotarcie do jej partnera wspinaczkowego Tomasza Mackiewicza, znajdującego się na wysokości ok. 7200 m.

...

Niestety istnieje tez ciermna strona!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:05, 30 Sty 2018    Temat postu:

RAPORT
AKCJA NA NANGA PARBAT
ZIMOWA WYPRAWA NA K2
WYPRAWY BARGIELA
DRAMAT NA BROAD PEAK
RMF 24 Fakty Raporty specjalne Polacy w Himalajach i Karakorum Akcja na Nanga Parbat Elisabeth Revol wraca do kraju. W sieci pojawiło się jej najnowsze zdjęcie
Elisabeth Revol wraca do kraju. W sieci pojawiło się jej najnowsze zdjęcie


Dzisiaj, 30 stycznia (09:5Cool
Aktualizacja: Dzisiaj, 30 stycznia (11:09)
W sieci pojawiło się najnowsze zdjęcie przedstawiające Elisabeth Revol, francuską alpinistkę uratowaną na Nanga Parbat przez polskich himalaistów. Jak podaje na swoim profilu na Facebooku Pakistan Mountain News, Francuzka jest już w drodze do swojego kraju. Także francuskie radio France Info twierdzi, że Revol już dzisiaj zostanie przetransportowana do szpitala w Sallanches we francuskich Alpach.

Elisabeth Revol od niedzieli przebywała pod opieką lekarzy w Islamabadzie, ponieważ doznała bardzo poważnych odmrożeń rąk i stóp. Ma odmrożenia trzeciego i czwartego (najwyższego) stopnia. Końcówki jej palców rąk i nóg są ciemnogranatowe.
Mąż Elisabeth Revol dla RMF FM: To wszystko jest najcięższe dla Anulki, żony Tomka
Mąż Elisabeth Revol dla RMF FM: To wszystko jest najcięższe dla Anulki, żony Tomka
Według najnowszych informacji właśnie z powodu ciężkich odmrożeń Elisabeth Revol grozi amputacja palców stopy. Przypomnijmy, dziennik “Le Figaro" twierdził, że pakistańscy lekarze zaczęli poprawnie leczyć Revol z 24-godzinnym opóźnieniem, bo brakowało w szpitalu w Islamabadzie odpowiedniego leku.
To, czy amputacja będzie niezbędna, ma się okazać - według francuskich mediów - prawdopodobnie jutro.
Z Pakistanu do szpitala we francuskich Alpach

Z informacji przekazanych przez Pakistan Mountain News, Francuzka jest już w drodze do kraju. Do postu dołączono najnowsze zdjęcie Elisabeth Revol. Kobieta siedzi na łóżku w szpitalu w Islamabadzie i rozmawia z odwiedzającymi ją mężczyznami.

Informację o powrocie Revol do Francji potwierdzają także nadsekwańskie media. France Info twierdzi, że już dzisiaj zostanie ona przetransportowana do szpitala w Sallanches we francuskich Alpach.
Francuskie media sugerują, że w szpitalu w Sallanches koło granicy ze Szwajcarią pracują specjaliści od odmrożeń, którzy mają większe doświadczenie. Ponadto Sallanches znajduje się bliżej domu rodzinnego Revol. Elisabeth mieszka bowiem koło Grenoble.
Polska akcja ratunkowa na Nanga Parbat

Elisabeth Revol została uratowana przez Adama Bieleckiego i Denisa Urubko (asekurowali ich Jarosław Botor i Piotr Tomala) w nocy z soboty na niedzielę. Kobieta została odnaleziona na wysokości ok. 6000 metrów. Całemu zespołowi ratowniczemu udało się sprowadzić Revol w bezpieczne miejsce.
Uwaga na fałszywe zbiórki! Oszuści żerują na tragedii Tomasza Mackiewicza
Uwaga na fałszywe zbiórki! Oszuści żerują na tragedii Tomasza Mackiewicza
Tomasz Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę wejścia zimą na Nanga Parbat, a Elisabeth Revol po raz czwarty. W grudniu wyruszyli we dwójkę, działali w stylu alpejskim, sportowym, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.

20 stycznia rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę smsa wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m i według Revol stanęli na wierzchołku. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową, a polsko-francuska para w odwrocie utknęła na wysokości ok. 7400 m.

Na pomoc ruszyła ekipa polskich himalaistów - oprócz Bieleckiego i Urubki, Botor i Tomala - uczestnicząca w wyprawie na K2, szczycie odległym od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km. Dotarli dwoma helikopterami blisko obozu pierwszego na Nanga Parbat. Mimo zapadających ciemności, wspinaczkę rozpoczęli Bielecki i Urubko. Około drugiej czasu miejscowego spotkali schodzącą z góry Revol.

OPUBLIKOWANO RAPORT Z AKCJI NA NANGA PARBAT >>>
Marek Gładysz Monika Kamińska


....

Powoli przechodza do normalnego zycia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy