Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Piłka Nożna w Polsce ...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:31, 08 Wrz 2011    Temat postu: Piłka Nożna w Polsce ...

Otwierając nowy temat nie chciałbym znowu pisac o mafii PZPN tylko o pilce ...
I tutaj mamy niedawny mecz z Niemcami kompomitujaco zremisowany ...
wyszla chyba najgorsza wada Polaków tym razem w historii tzn. osiadanie na laurach . Wystarczy ze juz prowadzimy to juz zwyciestwo - nic nie trzeba robic i w ostaniej chwili wszystko przepada ... To wpadanie w nastroj triumfalny przed koncem przybiera rozmiary patologiczne ...
Kazda rzecz nalezy doprowadzic do konca SOLIDNIE ... Tutaj chyba Niemcy SPECJALNIE sa sasiadem Polski . Tak Bóg specjalnie zrobil ... Nie maja oni polotu ani geniuszu ale sa drobnymi majetrkowiczami i tak majsterkuja od poczatku DO KONCA ! DO KONCA !
Dziela sw mizernej wartosci artystycznej maja jednak pracowicie obrobione i widac efekty w tabelach ... Ile razy oni doszli do finalu ???
A nawet Brazylijczycy czy Argentynczycy wypadali troche podobnie jak Polska przez triumfalizm .
Oczywiscie ludzie sa ludzmi i nawet Niemcom najlatwiej strzelic bramke pod koniec jak wygrywaja...
Ale to rozluznienie u nich jest nieporownanie mniejsze ...
Zatem wiadomo czego barkuje i czego trzeba sie uczyc !
ZRÓWNOWAŻENIA !
Być spokojnym w triumfie i byc spokojnym w klęsce ...
To zawsze jest zadanie w kazdej dziedzinie ! Czy w wojsku czy w firmie czy w domu ...
Skakac z radosci gdy sie wygrywa i zalamywac sie gdy sie przegrywa to zadna sztuka to sam organizm tak dziala... Sztuka jest zachowywanie rownego nastroju czy w porazkach czy w zwyciestwach ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:18, 30 Maj 2016    Temat postu:

Zmarł były reprezentant Polski i król strzelców ligi. Grał w pamiętnym meczu z ZSRR
wyślij
drukuj
pw, dmilo | publikacja: 30.05.2016 | aktualizacja: 07:35 wyślij
drukuj
Henryk Kempny miał 82 lata (fot. legia.com/Eugeniusz Warmiński/Archiwum Legii)
16-krotny reprezentant Polski w piłce nożnej i dwukrotny król strzelców ekstraklasy Henryk Kempny zmarł w niedzielę w wieku 82 lat – poinformował jego były klub Polonia Bytom. Piłkarz występował też m.in. w Legii Warszawa.

Nie żyje Włodzimierz Smolarek
Kempny urodził się 24 stycznia 1934 roku w Bytomiu. Był napastnikiem Polonii Bytom, Legii Warszawa (wówczas CWKS Warszawa), ponownie Polonii, Górnika Wałbrzych i CKS Czeladź.

Cztery tytuły

Cztery razy wywalczył mistrzostwo Polski - z Polonią Bytom w 1954 i 1962 roku, a z Legią w 1955 i 1956 roku.

Dwukrotnie został najlepszym strzelcem ekstraklasy - w 1954 i 1956 roku.
W reprezentacji narodowej rozegrał 16 meczów (w latach 1955-5Cool, w których zdobył sześć bramek.

Zadebiutował w maju 1955 roku w spotkaniu z Rumunią. Uczestniczył m.in. w słynnych spotkaniach ze Związkiem Radzieckim w 1957 roku, w eliminacjach MŚ 1958. W Moskwie Polacy przegrali 0:3, ale w Chorzowie pokonali Rosjan 2:1 po dwóch golach Gerarda Cieślika, a spotkanie przeszło do historii. Potrzebny był wówczas dodatkowy mecz, decydujący o awansie na mundial, który w Lipsku 2:0 wygrali zawodnicy ZSRR.
PAP

...

Historia tej dyscypliny w Polsce...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:15, 09 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Sport
Ranking FIFA: Polska najwyżej w historii. Po raz pierwszy wyprzedziliśmy Anglików!
Ranking FIFA: Polska najwyżej w historii. Po raz pierwszy wyprzedziliśmy Anglików!

Dzisiaj, 9 marca (11:57)

Na 12. miejsce awansowała w rankingu FIFA piłkarska reprezentacja Polski - tak wysoko nie była sklasyfikowana nigdy wcześniej! Również po raz pierwszy w historii biało-czerwoni wyprzedzili Anglików, którzy spadli z 13. na 14. pozycję. Do zmian nie doszło natomiast na szczycie zestawienia.
Zawodnicy reprezentacji Polski po golu Łukasza Teodorczyka w towarzyskim meczu ze Słowenią na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, 14 listopada 2016
/Maciej Kulczyński /PAP

Na czele rankingu nadal jest drużyna narodowa Argentyny, która wyprzedza reprezentacje Brazylii i Niemiec.

Również na dalszych pozycjach w czołowej dziesiątce zestawienia nie doszło do żadnych zmian.

Spośród rywali polskiej kadry w kwalifikacjach do przyszłorocznego mundialu najwyżej sklasyfikowana jest reprezentacja Rumunii, która awansowała z 40. na 39. miejsce. O jedno "oczko" w górę - z 49. lokaty na 48. - przesunęła się również Dania. Czarnogóra - najbliższy przeciwnik podopiecznych selekcjonera Adama Nawałki - wciąż jest 64., Armenia spadła z 82. pozycji na 85., a najniżej w tej stawce sklasyfikowany Kazachstan awansował z miejsca 96. na 94.
Czołówka rankingu FIFA - stan na 9 marca 2017 (w nawiasach miejsce w poprzednim notowaniu):1. (1.) Argentyna 1644 pkt
2. (2.) Brazylia 1534 pkt
3. (3.) Niemcy 1443 pkt
4. (4.) Chile 1389 pkt
5. (5.) Belgia 1379 pkt
6. (6.) Francja 1318 pkt
7. (7.) Kolumbia 1312 pkt
8. (8.) Portugalia 1240 pkt
9. (9.) Urugwaj 1200 pkt
10. (10.) Hiszpania 1162 pkt
11. (11.) Szwajcaria 1138 pkt
12. (14.) Polska 1121 pkt
. (12.) Walia 1121 pkt
14. (13.) Anglia 1114 pkt
15. (15.) Włochy 1095 pkt
... ... ...
39. (40.) Rumunia 703 pkt
48. (49.) Dania 662 pkt
64. (64.) Czarnogóra 546 pkt
85. (82.) Armenia 414 pkt
94. (96.) Kazachstan

...

Gratulacje!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:14, 06 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Ranking FIFA - Polska bije kolejny rekord
Ranking FIFA - Polska bije kolejny rekord
PAP
dodane 06.04.2017 10:33 Zachowaj na później

ks. Rafał Pastwa /Foto Gość


Piłkarska reprezentacja Polski awansowała o jedną pozycję i zajmuje 11. miejsce w rankingu FIFA.

Tak wysoko sklasyfikowana nie była nigdy wcześniej. Do zmian doszło też na szczycie. Brazylia wyprzedziła Argentynę, a trzecie miejsce nadal zajmują Niemcy. Kolejny ranking zostanie opublikowany 4 maja.

...

Kolejny raz brawo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:37, 06 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Sport
Jest nowy ranking FIFA: Polska na historycznym 6. miejscu!
Jest nowy ranking FIFA: Polska na historycznym 6. miejscu!

Dzisiaj, 6 lipca (10:07)
Aktualizacja: Dzisiaj, 6 lipca (10:55)

Piłkarska reprezentacja Polski na najwyższym w historii miejscu w rankingu FIFA: w opublikowanym właśnie zestawieniu biało-czerwoni awansowali na 6. pozycję! To dzięki czerwcowemu zwycięstwu 3:1 nad Rumunią w eliminacjach przyszłorocznych mistrzostw świata, a także dzięki korzystnym dla nas wynikom w innych eliminacyjnych meczach i w zakończonym w niedzielę Pucharze Konfederacji. Awans oznacza, że podopieczni Adama Nawałki są coraz bliżej pierwszego koszyka podczas losowania grup mundialu!
Piłkarze reprezentacji Polski cieszą się z trzeciego gola Roberta Lewandowskiego w meczu eliminacji MŚ 2018 z Rumunią (Warszawa, 10 czerwca 2017)
/Bartłomiej Zborowski /PAP


Najpierw oczywiście biało-czerwoni muszą zakwalifikować się na rosyjski mundial, ale w tej chwili trudno sobie wyobrazić, by ta sztuka się im nie udała: zwycięstwo nad Rumunią na PGE Narodowym sprawiło, że awans mają na wyciągnięcie ręki.

Jeśli już zapewnimy sobie przepustkę na rosyjski turniej, to o tym, w którym koszyku znajdzie się nasza drużyna narodowa podczas losowania grup MŚ 1 grudnia w Moskwie, zadecyduje październikowy ranking FIFA. Wśród rozstawionych drużyn będą Rosja jako gospodarz i 7 czołowych drużyn rankingu.

I to właśnie najważniejszy dla nas aspekt publikowanych przez FIFA zestawień. Możemy oczywiście mówić jeszcze o prestiżu, choć wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z wielu niedoskonałości dość skomplikowanego systemu, na podstawie którego powstaje ranking.

W systemie tym istotne jest dla nas to, że uwzględnia on wyniki z czterech ostatnich lat - a to w tej chwili daje naszej kadrze duże możliwości awansu. Warto pamiętać, że w 2013 roku, pod koniec eliminacji MŚ w Brazylii, pokonaliśmy półamatorskie San Marino, ale jedynie zremisowaliśmy z Czarnogórą, a w październiku przegraliśmy z Ukrainą i Anglią. Oznacza to, że w rankingu FIFA nie będziemy w najbliższych miesiącach bronić dużej liczby punktów.

Co dałaby nam podczas losowania grup MŚ obecność w pierwszym koszyku? Cztery lata temu FIFA podzieliła resztę drużyn, kierując się kryterium geograficznym. Gdyby tym razem postąpiła podobnie, byłoby możliwe, że w czwartym koszyku znajdą się mocne zespoły. Pewne jednak jedno: pierwszy koszyk oznaczałby, że w fazie grupowej mundialu ominęłyby nas takie potęgi jak Niemcy, Brazylia czy Argentyna.

Te trzy ekipy plasują się na podium najnowszego rankingu FIFA. Niemcy wskoczyli na pozycję lidera po awansie o dwa "oczka", Brazylijczycy i Argentyńczycy zanotowali spadki o jedną pozycję.

W zestawieniu FIFA biało-czerwonych wyprzedzają jeszcze Portugalczycy i Szwajcarzy - i jedni, i drudzy awansowali w porównaniu z rankingiem sprzed miesiąca o cztery miejsca.

Pierwszą "10" rankingu uzupełniają natomiast - już za plecami Polaków - ekipy Chile, Kolumbii, Francji i Belgii.

Pełny ranking FIFA znajdziecie TUTAJ!

[link widoczny dla zalogowanych]

(e)
Patryk Serwański

...

Brawo! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:17, 07 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Sport
Wielkie zmiany w futbolu. Sędziowie skorzystają z systemu powtórek
Wielkie zmiany w futbolu. Sędziowie skorzystają z systemu powtórek

Dzisiaj, 7 lipca (12:45)

Podczas wieczornego meczu o Superpuchar Polski oczy kibiców będą zwrócone nie tylko na piłkarzy Legii Warszawa i Arki Gdynia, ale też na sędziego Szymona Marciniaka. Arbiter będzie mógł skorzystać z pomocy asystenta, który będzie siedział w specjalnym wozie i miał przed sobą kilka monitorów. Na nasze boiska z wielkim przytupem wkracza VAR – system powtórek wideo.
Mecz Legii z Arką będzie pierwszą oficjalną próbą VAR-u
/ JEON HEON-KYUN /PAP/EPA


Wrzesień ubiegłego roku. Ajax Amsterdam mierzy się z Willem II Tilburg w meczu Pucharu Holandii. Anouar Kali, zawodnik gości, atakuje piłkarza Ajaksu Lasse Schone. Sędzia początkowo wyciąga żółtą kartkę, ale postanawia skorzystać z pomocy wideoasystenta Pola van Boekela. Efekt? W 100 proc. zasłużona czerwona kartka.

To pierwsza w historii decyzja sędziego, która została zmieniona po skorzystaniu z systemu VAR (Video Assistant Referee).

Od tamtej pory rozpoczęła się niemal ogólnoświatowa dyskusja zwolenników, jak i przeciwników VAR-u. Jedni mówili, że wideopowtórki zlikwidują raz na zawsze błędy sędziów, a drudzy że futbol zostanie okradziony z pewnego rodzaju magii i cwaniactwa. Gdyby tego typu system istniał kilkadziesiąt lat temu, nie byłoby "boskiej ręki" Diego Armando Maradony, czy debaty na temat gola z finału mistrzostw świata między Anglią a Niemcami.

Początkowo do VAR-u sceptycznie podchodził prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Jednak po kilku kardynalnych błędach arbitrów (nieuznany gol Marcina Budzińskiego w meczu Cracovia-Arka Gdynia, czy uznany gol w spotkaniu Arki z Ruchem Chorzów) czara goryczy się przelała. Boniek podjął decyzje, że warto wprowadzić wideoweryfikację, ponieważ tego typu ułatwienie zdaje egzamin. Pokazał to mecz Francji z Hiszpanią, kiedy sędzia nie uznał bramki Antoine’a Griezmann’a, oraz uznał bramkę Gerarda Deulofeu (0:53, 1:56).

System VAR w Polsce cały czas jest w fazie testów, ale próbę generalną przejdzie w piątkowy wieczór, kiedy Legia Warszawa podejmie Arkę Gdynia w meczu o Superpuchar Polski.

Kibice spodziewają się całkowitego wyeliminowania błędów, ale warto w tym miejscu zaznaczyć, że pomyłek i kontrowersji nie da się w 100 proc. uniknąć. Nawet dziś, kiedy eksperci siedzą w studiu telewizyjnym i analizują mecze, wielokrotnie dochodzi do sporów, choć mogą polegać na niezliczonej liczbie ujęć. VAR ma wygumkować najbardziej istotne błędy arbitrów. Asystent, który będzie siedział w naszpikowanym elektroniką wozie, będzie brał pod uwagę jedynie sytuacje bezdyskusyjne.

Sędzia będzie mógł korzystać z VAR-u w czterech przypadkach:

1. Jeśli arbiter jest przekonany, że powinno się pokazać albo cofnąć czerwoną kartkę;
2. Jeśli arbiter jest przekonany, że powinno się podyktować albo cofnąć decyzję o podyktowaniu rzutu karnego;
3. Jeśli arbiter ma wątpliwości odnośnie do strzelonego gola;
4. Jeśli arbiter pomyli zawodnika (na przykład: jeśli pokaże żółtą kartkę nie temu graczowi, co trzeba).

Mecz Legii z Arką będzie pierwszą oficjalną próbą VAR-u. System w Polsce na stałe zagości dopiero za kilka miesięcy, kiedy przejdzie szereg testów. Pierwsze zostały przeprowadzone już w poprzednim sezonie.

Nie jest przesadą stwierdzenie, że nowe przepisy zmienią piłkę nożną. Odzew środowiska jest jak na razie pozytywny z dwóch powodów: mecze z roku na rok są coraz szybsze, a stawki spotkań są niekiedy tak duże, że nie można sobie pozwolić na błędy.

David Elleray, dyrektor techniczny IFAB (Międzynarodowej Rady Piłkarskiej, która odpowiada za ewentualne zmiany w przepisach) ma też nadzieje, że VAR ograniczy liczbę oszustw wśród piłkarzy. Zwraca uwagę, że gdyby system wideopowtórek istniałby kilka lat temu, nie byłoby sytuacji z Thierry Henrym, który strzelił w meczu z Irlandią gola ręką. Elleray zaznacza, że VAR ma być "minimalną interwencją, z maksymalnymi korzyściami". System nie może zaburzyć płynności meczu.

APA
Jan Kałucki

...

Boniek blokowal to gratuluje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:54, 10 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Sport
Polska znowu awansowała w rankingu FIFA! Historyczne osiągnięcie!
Polska znowu awansowała w rankingu FIFA! Historyczne osiągnięcie!

Dzisiaj, 10 sierpnia (10:12)

Reprezentacja Polski w najnowszym zestawieniu zajmuje piąte miejsce, najwyższe w historii, w rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA). Wyprzedzają nas tylko Brazylia, Niemcy, Argentyna i Szwajcaria.
Kamil Grosicki, Robert Lewandowski, Karol Linetty i Grzegorz Krychowiak podczas meczu z Rumunią
/Bartłomiej Zborowski /PAP


W porównaniu do zestawienia sprzed miesiąca Polacy awansowali o jedną lokatę.

Nowym liderem została drużyna Brazylii, która wyprzedziła Niemców. Argentyńczycy nadal plasują się na trzeciej pozycji, zaś z piątej na czwartą przesunęła się Szwajcaria. Portugalia spadła na szóstą.

Następny ranking zostanie opublikowany 14 września.

Piąte miejsce oznacza, że jesteśmy coraz bliżej rozstawienia w pierwszym koszyku w losowaniu grup Mistrzostw Świata. Do najsilniejszego koszyka trafi 7 najlepszych drużyn rankingu i gospodarz - Rosja. Losowanie odbędzie się 1 grudnia, więc najprawdopodobniej o rozstawieniu zadecyduje listopadowy ranking.

Najpierw jednak musimy awansować na mistrzostwa. Po 6. kolejkach Polska zajmuje 1. miejsce w grupie E z dorobkiem 16 punktów. Do rozegrania pozostały 4 mecze.

...

Prosze bardzo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:56, 20 Lip 2018    Temat postu:

Jak feniks z popiołów. Garbarnia Kraków po 44 latach wraca na zaplecze ekstraklasy

DAWID SERAFIN PATRYK MOTYKA dzisiaj 13:50
FACEBOOK | 314
TWITTER
E-MAIL
KOPIUJ LINK 0SKOMENTUJ
W 1973 r., gdy władze ludowe zburzyły im stadion, I sekretarz obiecał zawodnikom budowę piękniejszego. Tułaczka trwała 43 lata. Były mistrz Polski po upadku na samo dno i spektakularnym odrodzeniu powraca dziś do I ligi. Za sukcesem stoi grupa kilku pasjonatów.

Gdyby porównać Garbarnię Kraków – niespodziewanego beniaminka I ligi – do feniksa odradzającego się z popiołu, nie byłoby w tym cienia przesady. Klub z Ludwinowa przed wojną był dumą Podgórza (dzielnica Krakowa). Zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski. Jeszcze w latach 60. i 70. na znajdujący się naprzeciwko Wawelu stadion przychodziło 20 tysięcy osób.

- Stali stłoczeni na wiślanych wałach – wspomina Jerzy Jasiówka, wieloletni kapitan "Lwów", dziś prezes i legenda klubu. "Pele z Ludwinowa". Obecnie z jego gabinetu rozpościera się widok na płytę stadionu i jedną wiekową trybunę. – Teraz jest inaczej. Średnią frekwencję liczy się raczej w setkach, niż w tysiącach – wzdycha.

Marek Siedlarz (z lewej) i Jerzy Jasiówka (z prawej) Foto: Patryk Motyka / Onet
Marek Siedlarz (z lewej) i Jerzy Jasiówka (z prawej)
1.

Kłopoty zaczęły się, gdy władza ludowa postanowiła wyburzyć stadion, a na jego miejscu wybudować hotel Forum. Na przełomie lutego i marca 1973 roku rozpoczęto rozbiórkę stadionu przy ulicy Barskiej, na którym Garbarnia rozgrywała swoje mecze od 1926 roku. Ostatnim spotkaniem był pojedynek w III lidze z GKS Świętochłowice.

Jerzy Jasiówka: Jak nam burzyli stadion, to wszyscy zawodnicy podpisali się pod listem do prasy i władz miasta. Nikt nie chciał z nami wtedy rozmawiać. Zdecydowaliśmy, że idziemy do pierwszego sekretarza. Próbowaliśmy trzykrotnie. Milicja przyjeżdżała i nas zabierała. Mówili, żebyśmy dali sobie spokój. W końcu udało się go "złapać" niedaleko jego siedziby. Wziął mnie do gabinetu. Mówił, że będziemy mieli taki piękny nowy stadion. I co? Doszło do tego, że nic nie było przez ponad 40 lat – wspomina.

Prezes Jerzy Jasiówka - "Pele z Ludwinowa" Foto: Patryk Motyka / Onet
Prezes Jerzy Jasiówka - "Pele z Ludwinowa"
Do dziś w klubowej szafie przetrzymywane jest wydanie "Echa Krakowa" z 26 lutego 1975 roku. Na pierwszej stronie czerwono-czarnymi dużymi literami tytuł głosi: "Kompleks boisk i sal do gier sportowych powstanie w Krakowie". Na urzędniczych obietnicach się jednak skończyło.

Artykuł w "Echu Krakowa" z 26.02.1975 r. Foto: Dawid Serafin / Onet
Artykuł w "Echu Krakowa" z 26.02.1975 r.
2.

Władze miasta także dziś zbytnio nie interesują się Garbarnią. W tym roku przekazały klubowi rekordowe wsparcie w wysokości… 40 tysięcy złotych. To najmniej z czterech największych krakowskich klubów. Więcej dostały: Wisła, Cracovia i Hutnik.

Problem jest też z budową tymczasowego zadaszenia nad trybuną. To pozwoliłoby klubowi rozgrywać warunkowo mecze w I lidze na swoim stadionie. Jednak biurokracja, procedury i zmiana prawa spowodowały, że montaż zadaszenia się nie rozpoczął. Jeśli na drodze nie staną kolejne urzędowe przepisy, budowa ruszy w przyszłym roku. Do tego czasu drużyna z Ludwinowa grać będzie na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana przy ulicy Reymonta w Krakowie.

Foto: Patryk Motyka / Onet
3.

Zanim Garbarnia znalazła swoją nową siedzibę przy Rydlówce, przez lata musiała się tułać po innych krakowskich stadionach. Klub ugrzązł na poziomie III ligi, bez widoków na przyszłość. Ciągła włóczęga spowodowała odpływ kibiców. Później, już po znalezieniu nowego domu, przyszedł spadek do IV ligi. Na czwartym poziomie rozgrywkowym spędzili łącznie siedemnaście sezonów. Przy bliskości Wisły i Cracovii trudno było zyskać młodych fanów. Obraz mizerii dopełniły klubowe długi, które jeszcze kilka lat temu wynosiły 5 milionów złotych.

W 1989 roku klub otrzymał teren przy ulicy Rydlówka. - Tu było wysypisko śmieci. Ludzie zwozili gruz z całego miasta. Teren był bardzo nierówny. Dodatkowo woda z pobliskiej Wilgi wszystko zalewała, bo wały były nieszczelne. Ta ziemia to jest jedyny majątek, jaki klub otrzymał za utracony stadion – mówi Marek Siedlarz, wiceprezes klubu. – Przez lata służył jako zastaw dla banków pod kolejne kredyty – dodaje.

Obiekty treningowe Garbarni Foto: Dawid Serafin / Onet
Obiekty treningowe Garbarni
4.

Marka Siedlarza należy uznać za jednego z najważniejszych architektów dzisiejszego sukcesu. Jest jedynym członkiem zarządu zatrudnionym na etacie, reszta to pasjonaci pracujący za darmo. Siedlarz w klubie odpowiada za pozyskiwanie sponsorów, ale zdarza mu się także gasić światło w szatni zawodników po skończonym treningu.

- Kilka lat temu stanęliśmy przed dylematem. Zlikwidować zespół lub wykorzystać nasze klubowe tereny – mówi.

Pomysł był prosty. Garbarnia stworzyła spółkę z jednym z deweloperów. Klub dał część ziemi, a inwestor pieniądze na budowę. Na tej współpracy RKS zarobił 10 milionów złotych. Połowa tej kwoty poszła na spłatę wierzycieli. Reszta na budowę nowego kompleksu sportowego. Powstał budynek klubowy, trzy pełnowymiarowe boiska, zaplecze techniczne. Taka współpraca to pionierskie posunięcie.

Budynek klubowy Garbarni Foto: Dawid Serafin / Onet
Budynek klubowy Garbarni
Wiceprezes podchodzi do zarządzania klubem bardzo biznesowo i w długofalowej perspektywie. Przykłady? Za transfery zawodników często płaci… w barterze. – Jeśli już decydujemy się na pozyskanie zawodnika, to chcemy, aby był z Krakowa. Odpadają nam wtedy koszty wynajmu mieszkania dla niego. Dlatego sięgamy po zawodników z Wisły i Cracovii – wyjaśnia. Jednak, zamiast płacić gotówką, udostępnia krakowskim rywalom boiska dla juniorów.

5.

Pytamy, czy klub ma jakiś pomysł na kibiców. Dwie krakowskie potęgi kojarzą się w dużym stopniu z fanatykami lubiącymi racowiska. Może Garbarnia mogłaby stać się alternatywą dla rodzin, chcących przyjść i po prostu obejrzeć piłkę? - Bardzo chcielibyśmy, żeby tak się stało. Czasem mówimy nawet w klubie, że skrót RKS (Robotniczy Klub Sportowy - red.) można rozwinąć jako "Rodzinny Klub Sportowy" – uśmiecha się Marek Siedlarz.

Szansę na wzrost popularności i nawiązanie do dawnych lat klub upatruje też w gościnnych występach przy Reymonta. Jerzy Jasiówka wspomina, że czasach swojej gry "Lwy" żyły w przyjaznych stosunkach z wiślakami.

- Po sezonie wspólnie świętowaliśmy swoje sukcesy. Moi znajomi z tamtych lat zapowiadają, że regularnie będą pojawiać się na naszych meczach w I lidze – uśmiecha się prezes Jasiówka.

Nagrody i puchary Garbarni trudno pomieścić w jednym miejscu Foto: Patryk Motyka / Onet
Nagrody i puchary Garbarni trudno pomieścić w jednym miejscu
6.

Aby klub z Ludwinowa mógł myśleć o podbijaniu serc nowych fanów, musi być co oglądać. Sensacyjny awans do I ligi sam w sobie wiąże się z lepszą frekwencją – pod koniec minionego sezonu na mecze chodziło dużo więcej ludzi niż na jego początku. Długodystansowa pogoń za Radomiakiem, prześcignięcie go na ostatniej prostej i awans do baraży o I ligę, wreszcie awans po zwycięskim dwumeczu z Pogonią Siedlce. Pora atakować ekstraklasę?

REKLAMA
- Gdy w zeszłym roku awansowaliśmy do II ligi, spotkałem się z trenerem i piłkarzami. Pół żartem powiedziałem wtedy, że awans do I ligi jest najłatwiejszy z możliwych, bo można tam się dostać nawet z czwartego miejsca. Nie przypuszczałem oczywiście, że chłopcy tego dokonają – uśmiecha się Marek Siedlarz.

Mocnym punktem zespołu jest bez wątpienia trener Mirosław Hajdo. Ma doświadczenie na pierwszoligowym poziomie (trenował Bruk-Bet Termalicę Nieciecza i Sandecję Nowy Sącz, przez kilka miesięcy prowadził też Cracovię w ekstraklasie ), a z Garbarnią awansował z III do I ligi.

Krakowski klub będzie dysponował najniższym budżetem w I lidze. Nie wygląda więc na to, że rozpoczynający się sezon skończy się awansem do ekstraklasy. Tej, na którą "Lwy" czekają już 62 lata.

Mówimy jednak o byłym mistrzu i wicemistrzu Polski, drużynie, która wydała na futbolowy świat kilkunastu późniejszych reprezentantów naszego kraju. O ekipie zarządzanej przez ludzi z pasją i wizją, robiących wszystko, by nawiązać do lat swojej świetności. Mówimy o Garbarni Kraków, która nie raz i nie dwa pokazała, że nic nie jest niemożliwe.

...

Faktycznie niebywala historia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:40, 19 Sie 2018    Temat postu:

Futbol zagrożony
Mare Marek Wawrzynowski 18 Sierpnia 2018, 22:36
Największe sukcesy mieliśmy, gdy piłkarzy "produkowały" podwórka z bramkami z trzepaków. Dziś trzepaków nie ma, na podwórkach grać nie można. Dzieci haratają w gałę na play station. Dziwicie się, że właśnie przeżyliśmy "czarny czwartek"? Ja nie.

Możliwe, że to największy wstyd w historii polskich występów w pucharach. W czwartek z eliminacji do fazy grupowej tych gorszych europejskich pucharów - czyli Ligi Europy - odpadły wszystkie trzy nasze drużyny. A już szczytem, a właściwie dnem wszystkiego był dwumecz mistrza Polski Legii Warszawa z zespołem z Luksemburga. Pikowanie, które rozpoczęło się podczas mundialu w Rosji, gdzie polegliśmy z kretesem, zakończone właśnie tą klubową zbiorową porażką może spowodować, że długo się nie podniesiemy. Tym bardziej, że polski piłkarz to dziś piłkarz słaby technicznie, niewykształcony, odstający od kolegi z zachodu pod każdym względem. A przecież kiedyś mieliśmy dobrych piłkarzy, świetnych techników. Byli wybitni wizjonerzy jak Deyna, byli znakomicie dryblerzy jak Iwan, byli też tacy jak Okoński, którzy ponoć potrafili zgubić rywala genialnym zwodem na metrze. Co więc się stało z tymi wszystkimi piłkarzami? Wygląda na to, że zniknęli wraz z zanikiem gry podwórkowej.
Nie ma już meczów na asfaltowej Maracanie
Tego nie da się nie zauważyć. Każdy, kto odwiedza kraj obecnych wicemistrzów świata w piłce nożnej, a do Chorwacji jeździ wielu naszych rodaków, musiał trafić na powtarzający się obrazek: asfaltowe boisko gdzieś w centrum historycznej starówki a na nim dzieciaki grające w piłkę. Bez względu na porę dnia. Gra się w piłkę, gdzie się da.
U nas próżno szukać podobnych obrazków. Boiska mamy lepsze, bo przecież zaroiło się od tzw. "Orlików" ze sztuczną trawą. Ale to tylko pozory. Przez większość dnia stoją puste lub są zamknięte, a wieczorami zapełniają je 30 i 40-latkowie, którzy szukają tu kontaktu z kolegami a może powrotu do czasów dzieciństwa. A przecież jest do czego wracać.
"Dzieciństwo mały Włodek spędził – podobnie jak większość jego rówieśników – na kopaniu piłki. Cóż zresztą innego można było w tym czasie robić w zabitej deskami górniczej osadzie?" – pisze autor biografii Włodzimierza Lubańskiego. "Pomiędzy blokami było duże podwórko, na którego końcach postawiono dwa trzepaki pełniące role bramek. Rozgrywali tam mecze od rana do wieczora, kiedy tylko mieli czas i możliwość".
WIDEO Ależ start Bayernu. Hat-trick Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Większość życiorysów piłkarzy urodzonych w pierwszym pokoleniu powojennym wyglądała dość podobnie, można by wręcz napisać biografię uniwersalną, przynajmniej jeśli chodzi o te lata najmłodsze. Bo to, co najważniejsze, to gra od rana do wieczora. Nie zawsze w piłkę lub piłką.
Andrzej Szarmach z braćmi i kolegami grał gumowym klinem, który ojciec przynosił mu w tym celu ze stoczni. Normalnie klin był po to, by cumujące w porcie statki nie uderzały o nabrzeże. Szarmach właściwie nie schodził z boiska. Kazimierz Deyna całe dnie spędzał na boisku, gdzie, jak pisze w biografii piłkarza Stefan Szczepłek, z kolegami grał w piłkę nożną, ręczną, ping-ponga i skakał wzwyż. I we wszystkim był dobry. Ale najważniejsze jest w tym wszystkim sformułowanie "od rana do wieczora".
Radosław Mozyrko z akademii piłkarskiej Legii Warszawa mówi: - Zawodnicy grali znacznie więcej jeden na jednego, więc byli lepsi technicznie, musieli sami rozwiązywać problemy na boisku.
Ale przecież jeszcze każdy z pokolenia obecnych 40-latków dorastał w podobnym świecie. Była obok jakaś "asfaltowa Maracana" czy "piaszczyste Wembley", gdzie chłopcy się skrzykiwali i grali. Tak po prostu, bez tworzenia wydarzenia na facebooku.
W środku tygodnia po południu objechałem w rodzinnym Otwocku miejsca, gdzie w czasach dzieciństwa grało się w piłkę. Potem najlepsi, albo najbardziej odważni, szli na nabór do miejscowego klubu i jakoś się to kręciło. Jak mówi Zygmunt Anczok, złoty medalista olimpijski z Monachium, "piłkarzy było mniej, ale byli lepsi".
A teraz? W sumie na około piętnastu boiskach i byłych boiskach naliczyłem nie więcej niż 10 kopiących piłkę osób. Część boisk nie istnieje. Przy Młodzieżowym Domu Kultury w miejscu asfaltowego placu wiele lat temu postawiono tartanowe boisko do koszykówki, które od lat stoi puste, bo moda na NBA skończyła się, zanim na dobre się zaczęła, a koszykówka w Polsce stała się sportem marginalnym. Obok, gdzie grano między drzewami, jest teraz alejka spacerowa, ale nikt tam nie chodzi. Na "mini-boiskach", czyli trawnikach przy blokach, straszą wbite w murawę tabliczki: "zakaz gry w piłkę". Kilka boisk zarosło.
Na miejskim stadionie, który kiedyś tętnił sportem, a dziś za sprawą nieudolnych działaczy klubu umiera, jest niszczejący "Orlik" i zarośnięte kępami trawy boisko boczne, na którym kiedyś grali chłopcy z pobliskiej szkoły nr 12. Z kolei przy szkole numer 1, gdzie skakaliśmy przez płot i kopaliśmy od rana do nocy, postawiono teraz piękne boisko ze sztuczną trawą otoczone wysokim na pięć metrów płotem, z furtką zamkniętą na kłódkę. Zresztą boiska przyszkolne, kiedyś ogólnodostępne, dziś są w większości niedostępne. Można przyjść z osobą dorosłą i wtedy dozorca otworzy. Ale kiedyś nikt nie ciągnął osoby dorosłej. Szkoły nie bały się pozwów o wysokie odszkodowania na złamaną nogę. Czasy się zmieniły.
- W ostatniej dekadzie "krąg bezpieczeństwa" dla dzieci zmniejszył się z 2,5 km do 200 m. Rodzice chcą mieć oko na dziecko niemal w każdym momencie - opowiada Maciej Kruk z bardzo dobrej warszawskiej szkółki futbolowej "Playmaker Academy".
- To wszystko wynika z postępu - twierdzi Anczok, znakomity przed laty piłkarz. - Myśmy w Lublińcu grali od rana do nocy na ulicy, ale wtedy w całym miasteczku były może trzy samochody, więcej było furmanek jadących z Wielkopolski na Śląsk po węgiel. Teraz po prostu wyjście na ulice nie jest już tak bezpieczne.
Właśnie szeroko rozumiane względy bezpieczeństwa – zarówno kontrola rodzica jak i wzmożony ruch samochodów, do tego mieszkania na zamkniętych osiedlach – nie sprzyjają grze ulicznej czy podwórkowej. I oczywiście zupełnie inne możliwości. Choćby takie, że za komuny wszystko wydawało się proste. Dzieci wracały ze szkoły po godzinie 12, a rodzice po 16. Przez te kilka godzin coś trzeba było robić, więc często grano w piłkę. Dziś zarówno dzieci jak i rodzice mają nieregularne godziny nauki i pracy. A i te resztki wolnego czasu są zajęte. - Ile czasu wolnego mają teraz dzieciaki? Tak naprawdę cały czas mają zorganizowany. Poniedziałek angielski, wtorek nauka pływania, środa trening piłki nożnej i tak dalej. Nie ma miejsca na zabawy podwórkowe – zauważa Mariusz Paszkowski z "Football Lab", firmy specjalizującej się w treningu dzieci.
- Grę uliczną wypierają takie rozrywki jak komputer, telefon, telewizor czy konsola - dodaje Kruk.
Każdy rozmówca zwraca uwagę na postęp technologiczny, który ma znaczenie kluczowe. Ryszard Karalus, który w Jagiellonii Białystok wychował całą masę fantastycznych piłkarzy, na przykład
Marka Citkę i Tomasza Frankowskiego , uważa, że piłka przegrywa z internetem. - Stąd te wszystkie skoliozy i inne schorzenia. Ci moi chłopcy kiedyś grali do późnej nocy, trudno ich było zdjąć z boiska, może także dlatego że nie mieli tylu możliwości. Dziś piłka musi rywalizować z innymi dziedzinami, a nie zawsze ma do tego narzędzia. Jako kraj nie dajemy dzieciom alternatywy i one uciekają do monitora – ocenia Karalus.
Paszkowski z "Football Lab" zauważa: - Dzieci być może właśnie w grach komputerowych szukają swobody, tam mają możliwość podejmowania swoich decyzji. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ich dzieciństwo zostało zniewolone przez dorosłych, którzy chcą je kontrolować na każdym kroku.
Ulica najlepszą szkołą futbolu
Anczok, kiedyś jeden z najlepszych lewych obrońców świata, przekonuje, że dziś rolę gry podwórkowej przejęły szkółki piłkarskie. Kiedyś zawodnik przychodził do klubu w wieku 13 lat, dziś idzie mając lat 6. Te umiejętności, które kiedyś kształcił na osiedlu, dziś szlifuje w szkółce. Ale co, jeśli dziecko trafi na słabego trenera, co jest dziś bardzo prawdopodobne? Bo moda na zapisywanie dzieci na piłkę już od przedszkola to jedno, a poziom kadry szkoleniowej to zupełnie coś innego. Ten drugi jest niestety często przerażająco niski. To doskonale widać na turniejach dziecięcych, gdzie szkoleniowiec steruje dzieckiem jak w grze komputerowej: "Kowalski w lewo, teraz w prawo, podaj do Nowaka", a przy zagrożeniu pod bramka swojej drużyny krzyczy do chłopców - "wywal!" więc dzieci "wywalają" na oślep, byle do przodu.
- Takim trenerom zabierałbym licencje – grzmi Karalus, który dodaje, że u niego zawodnik musiał sam znaleźć rozwiązanie problemu. Tymczasem wystarczy obejrzeć ileś spotkań kilkulatków, by przekonać się, że musiałby zabrać licencję zdecydowanej większości. Wielu trenerów nie pozwala małemu piłkarzowi podejmować samodzielnie decyzji - za to chętnie atakuje go werbalnie za popełniony błąd. Podobnie rodzice, którzy niejako rywalizują pomiędzy sobą, nie potrafią już cieszyć się z postępów własnego dziecka, szukają porównań z najlepszymi i traktują przegraną syna czy córki jak osobistą klęskę.
Tymczasem w grze podwórkowej tego wszystkiego nie było. Mały Zbigniew Boniek grał z kolegami na boisku szkolnym lub na parkingu przy Sułkowskiego w Bydgoszczy, gdzie mieszkał, zaś jego ojciec Józef, piłkarz Polonii, rzadko w te gry ingerował. Czasem pomógł zorganizować stroje i trening przed turniejem dzikich drużyn. Zimą pomagał chłopcom zrobić lodowisko. A poza tym musiał załatwiać szyby u szklarza.
A że Boniek na osiedlu Leśnym grał zwykle ze starszym bratem Romanem i ich wspólnymi kolegami, musiał wykazać się sprytem, wiedzieć, kiedyś użyć łokcia. Nikt nie kazał mu podawać albo wywalać piłki na oślep. Sam rozwiązywał sytuacje, sam naprawiał swoje błędy.
- Marek Citko też grał ze starszymi braćmi, musiał wykazywać się sprytem, nikt mu nie dał nic za darmo – dodaje Karalus. A więc grali wszyscy, a najlepsi szli wyżej.
Krzysztof Paluszek, dyrektor akademii piłkarskiej Zagłębia Lubin zauważa, że podwórko pełniło rolę naturalnej selekcji. – Zawodnicy sami wybierali składy, od najlepszych do najgorszych. A na końcu gruby szedł na bramkę. I potem podczas gry ten najlepszy przejmował inicjatywę, kiwał, strzelał, dyrygował – zaznacza. Wszystko odbywało się bez kontroli dorosłych, bez ich "poczucia osobistej klęski". Ulica była dobrą szkołą.
Zauważył to już Johan Cruyff , jeden z najlepszych piłkarzy w historii gry: "Ulica to jedno z najważniejszych miejsc do nauki gry w piłkę nożną. Ulica uczy cię, że nie możesz upaść, bo zrobisz sobie krzywdę. Uczy cię techniki i dobrego panowania nad piłką. W przeciwnym razie większy potraktuje cię z ciała i znowu wylądujesz na ziemi. Aby uniknąć bólu, musisz być dobry technicznie".
Świetnie wychwycił to Jonathan Wilson w książce "Aniołowie o brudnych twarzach", wskazując na źródło pochodzenia sukcesów futbolu argentyńskiego. Podczas gdy angielskie dzieci bogatych przedsiębiorców zamieszkujących Buenos Aires grały na wielkich zielonych przestrzeniach, a każde zagranie "faul" było odgwizdywane przez dorosłego sędziego czy nauczyciela, tuż obok w biednych dzielnicach dzieci argentyńskie musiały przemykać się na małych przestrzeniach, szukać luk zarówno w nawierzchni, jak i przepisach, wykorzystywać okoliczności. A potem - można dodać - Maradona strzelił Anglikom gola ręką. Podobna, jeśli chodzi o warunki rozwoju, była rzeczywistość, w której wychowywali się piłkarze w czasach komuny w Polsce.
Kiwka wraca do łask
Radosław Mozyrko, dyrektor w akademii Legii Warszawa, uważa, że powrotu do tzw. piłki ulicznej nie ma. - Może wrócić tylko jeśli będzie kryzys ekonomiczny, migracyjny lub okres powojenny i bieda – stwierdza.
Co na to kluby? Niektóre, choć na razie raczej tylko te najlepsze, próbują przywrócić pewne elementy gry ulicznej. Legia Warszawa niedawno chwaliła się, że zawodnicy grają w garażu. Za słupki służyły plecaki. Kibice śmiali się, że zawodnicy nie mają gdzie grać, a to był tylko tzw. element gry podwórkowej. Chodziło o to, by stworzyć sytuację "rzucamy wszystko i gramy gdziekolwiek!". Również na Zachodzie kluby szukają różnych podobnych rozwiązań. Grają w parkach, mieszają grupy wiekowe, bo przecież na osiedlu grywali zawodnicy w różnych kategoriach, w końcu ograniczają udział trenera jako sędziego do minimum.
- Do treningu wprowadzamy gierki, które nawiązują do tego, co było dawniej na podwórku. Różne boiska, zasady, liczebność drużyn – opowiada Mariusz Paszkowski z "Football Lab".
- U nas w Lubinie jest tak, że internat jest przy boisku, więc chłopaki wychodzą wieczorem pograć, traktują to właśnie jak taką podwórkową grę – mówi Krzysztof Paluszek. On sam niedawno był na stażu w Benfice Lizbona, gdzie zobaczył, że Portugalczycy też poszukują inspiracji w grze ulicznej.
W Lubinie zatrudniają dziś trzech dodatkowych trenerów wyszkolenia indywidualnego. Większą uwagę przywiązuje się do gry jeden na jednego, czyli tego, co było istotą gry podwórkowej, a co wyeliminowali niedouczeni trenerzy. Efekty widzimy w naszej lidze, w której zawodnicy nie potrafią dryblować, gdzie polski styl gry to dalekie podanie i walka.
Liczy się tylko pierwszy rząd
Zupełnie inna sprawa to czynnik kulturowy. Bardzo ciekawą analizę jednej z matek, zamieścił dwa lata temu dziennik "Washington Post". Zwraca ona uwagę na potężną presję na sukces, na bycie numerem 1. Porażki sprawiają, że dzieci wycofują się z uprawiania sportu, przestają grać dla zabawy, bo będąc jednymi z wielu czują się przegrane.
"Nasza kultura nie wspiera już dzieci grających dla zabawy. Presja, by dzieci rosły jako te, które odnoszą sukces, oznacza, że oczekujemy od nich by były najlepsze. Jeśli nie są, dostają przyzwolenie na to, by odciąć się od porażek i skoncentrować na tych obszarach, gdzie mogą rozwijać się najlepiej. Mamy w szkole średniej orkiestrę, w której dziecko zastanawia się, czy jest sens grać, jeśli nie siedzi w pierwszym rzędzie. Jeśli chłopiec w siódmej klasie nie dostanie się do drużyny piłkarskiej, zastanawia się, czy może to jest czas, by zupełnie odpuścić. Myśli, że jeśli nie jest w stanie osiągnąć najwyższego poziomu, nie warto w ogóle podchodzić do tematu".
Jednocześnie amerykański dziennik informuje, że 24 procent dzieci przebywa niemal non stop online. Jest to problem, który jeśli jeszcze nas w Polsce nie dotyczy, to będzie dotyczył w coraz większym stopniu. Już teraz można znaleźć badania, z których wynika, że ponad 30 procent dzieci na Mazowszu ma problem z otyłością. Co będzie dalej? W którą stronę pójdziemy? Rozwiązanie tego ogromnego problemu, który dziś wydaje się bagatelizowany, to jedno z najważniejszych współczesnych zadań dla dorosłych.
na Facebooku.

...

Gry komputerowe nie sa dla dzieci. W ogole jak najmniej komputera. Dziecko musi poznac najpierw swiat! W tym wieku intensywnie sie uczy I NIE MOZE TO BYC NAUKA KLIKANIA! OBLED! Najpierw uczy sie swiata drzew trawy itd. Okolo 15 roku ksiazki itd. Rozwoj intelektualny.
A gdy bedzie mialo 30 czy 40 lat i juz nie bedzie zachwycac sie kazdym owadem to moze sobie posiedziec przy komputerze. Wtedy nie straci najlepszych lat do nauki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy