Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:01, 14 Sty 2018 Temat postu: Opowieści z Narni |
|
|
4 rzeczy o Bogu, których nauczyły mnie „Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa
Ewa Rejman | 07/01/2018
Kadr z filmu
Udostępnij 580 Komentuj 0
Pan Jezus mówił do ludzi w przypowieściach, w których Bóg był właścicielem winnicy, dobrym pasterzem, siewcą, człowiekiem zapraszającym na ucztę. U Lewisa jest lwem Aslanem – synem Władcy Zza Morza.
„Opowieści z Narnii” po raz pierwszy przeczytałam w wieku dziewięciu lat. Wtedy były dla mnie po prostu świetnie napisanymi, wciągającymi książkami przygodowymi. Od tamtej pory wracałam do nich wielokrotnie i choć akcję znałam już na pamięć, to za każdym razem odkrywałam coś nowego – coś o Bogu albo o człowieku. Bajkowe obrazy i porównania zapadały mi w pamięć i serce nawet bardziej niż to, co C. S. Lewis pisał dla dorosłych.
C. S. Lewis i „Opowieści z Narnii”
W książce „Lew, czarownica i stara szafa” Edmund – jeden z czworga rodzeństwa – zdradza pozostałych i (omamiony obietnicami zostania królem) idzie do Białej Czarownicy, aby donieść jej o pojawieniu się w Narnii Aslana. Szybko okazuje się, że został oszukany, a Czarownica traktuje go jak niewolnika. Ostatecznie udaje mu się połączyć z powrotem z bratem i siostrami, ale najważniejsza kwestia pozostaje nierozwiązana.
Zgodnie z pradawnym prawem sprawiedliwości, głowa zdrajcy należy do Czarownicy. Ta przybywa do Aslana i żąda wydania jej Edmunda, jako swojej prawowitej zdobyczy, aby móc go zabić. Sprawiedliwości musi stać się zadość, ale Aslan proponuje coś, czego Czarownica się nie spodziewała – swoje życie za życie zdrajcy. Pozornie jest to jej tryumf, ale w „Opowieściach z Narnii”, podobnie jak w Ewangelii, śmierć nie ma ostatniego słowa.
Sprawiedliwość jest dobra, ale istnieje coś, co znajduje się ponad nią – miłość. To ona sprawia, że karą za zdradę jest śmierć, ale nie śmierć zdrajcy, lecz Sprawiedliwego, który w ten sposób zmusza śmierć do cofnięcia swoich wyroków.
Czytaj także: Odrzucenie wiary i okultyzm. Droga C.S. Lewisa tam i z powrotem do Boga
Szczęścia nie można ukraść
Digory znajduje się w Narnii w momencie jej stwarzania. Aslan zleca mu misję przyniesienia cudownego jabłka, z którego ma wyrosnąć drzewo chroniące wszystkich mieszkańców tej krainy. W zaczarowanym ogrodzie chłopiec spotyka Czarownicę, która słodkim głosem przekonuje go, że powinien ukraść jabłko i zanieść owoc swojej chorej matce, która dzięki temu natychmiast ozdrowieje i będzie żyła wiecznie.
Czując się ze swoją decyzją okropnie Digory ostatecznie oddaje nienależące do siebie jabłko Aslanowi, ale musi go spytać o jedną rzecz: czy gdyby ukradł jabłko, jego matka by wyzdrowiała?
Tak, wszystkie rzeczy działają zgodnie ze swoją naturą. Jabłko by ją uzdrowiło, ale nie przyniosłoby szczęścia, ani tobie, ani jej. Nadszedłby taki dzień, w którym oboje chcielibyście cofnąć czas, gdyż stałoby się jasne, że lepiej byłoby umrzeć w tej chorobie
– słyszy w odpowiedzi.
Ostatecznie Aslan uzdrawia matkę Digorego – w ustalony przez siebie samego sposób. Cel sam w sobie może być dobry, ale nie przynosi radości, jeśli jest osiągany złymi środkami. Szczęścia nie można sobie ukraść.
Czytaj także: Lekcja C.S. Lewisa o 4 rodzajach miłości
Samotność Boga
W każdej części cyklu Aslan jest majestatycznym, budzącym podziw, ale przy tym „nie do końca oswojonym” lwem. Ten, przed którego rykiem drżą armie, okazuje się też jednak kimś bardzo czułym – i czułości potrzebującym. Do Julii mówi „córeczko”, Łucję zachęca, żeby przytuliła się do jego grzywy, pozwala dzieciom na szaloną przejażdżkę na swoim grzbiecie.
Noc przed tym, kiedy ma zostać złożony w ofierze zamiast Edmunda, prosi Zuzannę i Łucję, aby po prostu z nim posiedziały. Ich pocałunki przynoszą mu ulgę.
Może Bóg też czasami czuje się samotny i pragnie, abyśmy po prostu z Nim posiedzieli?
Najpiękniejszy koniec świata
Pierwsi chrześcijanie czekali z radością na koniec świata, bo łączyli go z upragnionym przyjściem Pana. W średniowieczu i późniejszych wiekach tendencje zupełnie się odwróciły, a „dzień radości” zamienił się w „dzień gniewu”.
W ostatniej części „Opowieści z Narnii” przeczytałam – jak dotychczas – najpiękniejszą wizję końca świata i tego, co nastąpi potem. Nie ma tu opisu stojących na chmurach zastępów aniołów grających na harfie, pomiędzy którymi człowiek czułby się trochę nie na miejscu.
Nie musisz opłakiwać Narnii, Łucjo. Wszystko, co się liczy ze starej Narnii – wszystkie kochane stworzenia – zostało wciągnięte przez Drzwi. Masz rację, ta jest trochę inna, tak jak prawdziwa rzecz jest inna od swego cienia lub jak życie na jawie różni się od snu
– czytam.
Bóg szanuje nasze człowieczeństwo i raczej nie planuje nas zmienić w skaczące po chmurkach anioły. Chce nam dać najprawdziwszy, najpiękniejszy świat.
Czytaj także: C.S. Lewis tego nie wymyślił! Narnia istnieje naprawdę
To tylko strona tytułowa
W „Opowieściach z Narnii” można doszukać się wielu odniesień biblijnych, bo też sam C.S. Lewis był człowiekiem głęboko wierzącym. Po nawróceniu odnalazł Boga kochającego i bliskiego – i tak też starał się przedstawiać Go w swoich książkach. Dawał nadzieję swoim czytelnikom – może ci starsi potrzebowali jej jeszcze bardziej niż dzieci.
„Ostatnią bitwę”, w której opisuje ziemską śmierć bohaterów, koniec narnijskiego świata i spotkanie z Aslanem zakończył słowami:
Całe ich życie w tym świecie i wszystkie przygody w Narnii były zaledwie okładką i stroną tytułową; teraz rozpoczynali wreszcie Rozdział Pierwszy Wielkiej Opowieści, jakiej nikt jeszcze na ziemi nie czytał – opowieści, która trwa wiecznie, w której każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego.
...
Absolutnie wspaniale zakonczenie! Nie trzeba zreszta przedstawiac autora bo jest dzis slawny niestety dzieki filmom, ktore oczywiscie nie sa jego dzielem.
Seria zdecydowanie genialna. Najlepsze sa czesci pierwsza i ostatnia.
Lewis byl przyjacielem Tolkiena i byl nawracany przez Tolkiena. Az tak religijny bowiem nie byl. Z czasem jednak pod wplywem Tolkiena nawrocil sie. Jednak za zycia do pelnej wiary zdaje sie nie doszedl. Np. Nie widac u niego motywu Matki Bożej. A u Tolkiena sa postaci ,,swietych" kobiet w postaci np. Elfek. Ale oczywiscie przejscie z brytyjskiego bezboznictwa do Narnii to byla olbrzymia droga ku dobru.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:59, 18 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Jaki argument przekonał C.S. Lewisa do chrześcijaństwa?
Nikola Krestonosich | 18/01/2018
Domena publiczna
Udostępnij 2 Komentuj 0
Chrześcijaństwo to religia, której byś nie przewidział. Dlatego mu wierzę – napisał C.S. Lewis.
Książkę C.S. Lewisa pod tytułem Chrześcijaństwo po prostu można uważać za klasyczną apologetykę tego wyznania – tym bardziej przekonującą, że została napisana przez byłego ateistę. To nadaje jej specyficzny wydźwięk.
Autor był doskonale świadomy wszelkich wątpliwości, niepewności i trudności, na jakie natrafia w religii wierny i dlatego był w stanie lepiej ukazać sensowność chrześcijaństwa. Lewis podejmuje w swoim tekście wszystkie istotne kwestie, z którymi zmaga się osoba niewierząca: skąd pochodzi idea Boga, czym dokładnie jest doktryna chrześcijańska oraz – a raczej przede wszystkim – co jest ostatecznym fundamentem chrześcijańskiej nadziei.
Argument za prawdziwością chrześcijaństwa
Lewis opisuje i cierpliwie wyjaśnia, dlaczego chrześcijańska wizja Boga jest lepsza i dlaczego powinno się uwierzyć, że Chrystus jest Bożym Synem. Książka zawiera wiele argumentów, mających przekonać osobę będącą z dala od chrześcijaństwa. Wśród wszystkich przytoczonych przez Lewisa argumentów za religią Chrystusową jest jeden, który wydaje się być najistotniejszy dla samego autora w procesie dochodzenia do wiary – Lewis poleca swoim czytelnikom chrześcijaństwo, ponieważ ma ono smak prawdziwego życia. Jak powiedziałby ktoś zajmujący się sztukami wizualnymi: chrześcijaństwo jest wiernym przedstawieniem życia. Oto co pisze autor:
Ateizm okazuje się zbytnim uproszczeniem. Jeśli wszechświat nie ma żadnego sensu, to nigdy nie powinniśmy się zorientować, że tego sensu brakuje. Tak samo, gdyby we wszechświecie nie istniało światło, a zatem nie byłoby również stworzeń posiadających oczy, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że jest ciemno. „Ciemność” byłaby słowem bez znaczenia. Ateizm jest zatem zbytnim uproszczeniem.
Dodam jeszcze, że zbytnim uproszczeniem jest też inny pogląd. Według owego poglądu, który można nazwać chrześcijaństwem rozwodnionym, istnieje dobry Bóg w niebie i wszystko jest w porządku – w poglądzie tym nie ma miejsca na żadne trudne, przerażające doktryny o grzechu, piekle, szatanie i odkupieniu.
Dziwny jest ten świat
Zarówno ateizm, jak i rozwodnione chrześcijaństwo – pisze dalej Lewis – to filozofie dobre najwyżej dla dzieci. Nie ma co domagać się prostej religii. Przecież rzeczywistość nie jest prosta… Doświadczenie mówi mi, że świat rzeczywisty jest nie tylko skomplikowany, ale i zwykle dziwny. Nie jest uładzony ani oczywisty, nie jest taki, jak byśmy się spodziewali. Rzeczywistość to na ogół coś, czego byś nie przewidział. To jedna z przyczyn, dla których wierzę chrześcijaństwu. To religia, której byś nie przewidział. Gdyby proponowała taki świat, jakiego od początku się spodziewaliśmy, uznałbym ją za zmyślenie. Ale tego nikt by nie wymyślił. Chrześcijaństwo cechuje ta sama dziwaczność, co całą rzeczywistość. Porzućmy zatem filozofie dla dzieci i ich zbyt proste odpowiedzi. Problem nie jest łatwy, więc odpowiedź również nie będzie prosta. („Chrześcijaństwo po prostu”, rozdz. II)*.
Chrześcijaństwo jest wiernym przedstawieniem życia, kiedy jest przeżywane odpowiednio świadomie, przez dojrzałego i intelektualnie rozbudzonego człowieka. Jak dowodzi w swojej książce Lewis, ciekawość i intelekt są istotne: wszak w historii wiele było jednostek, które badały i ukazywały głębię chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nie jest proste, wymyka się regułom. Jak zauważył swego czasu Nicolás Gómez Dávila: „…nie znajdziemy wytchnienia obok ziarna, a obok pochyłego pnia dębu, siedząc w cieniu pod splątaną koroną jego gałęzi”. (Scholia do tekstu implicite, § 1462).
*Cytat z książki C.S. Lewisa za polskim wydaniem Media Rodzina, tłumaczenie Piotr Szymczak.
Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia
...
Tak do konca to on sie noe nawrocil ale droge wykonal dluga. Byl jak widzimy intelektualista. Oczywiscie niewielu ludzi stosuje az tak wyrafinowane rozumowania. I zreszta nie sa one potrzebne. Wiarna njie jest rodzajem filozofii. I dobrze! Ale umyslom filozoficznym bardzo pomoze!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:58, 19 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Cztery podstępne przeszkody w walce z duchowym kryzysem według C. S. Lewisa
Piotr Bogdanowicz | 19/02/2018
Mathias Jensen/Unsplash | CC0
Udostępnij 16 Komentuj 0
Ta przeszkoda pobudza wyobraźnię do szukania w swojej sytuacji nowych wrogów. Tymczasem tak naprawdę należy uznać, że nie ma żadnych nowych wrogów, lecz wzmocniony został stary.
C.S. Lewis oprócz tego, że napisał słynne „Opowieści z Narni”, był także wybitnym myślicielem i profesorem, który w swoich dziełach pozostawił po sobie nie tylko świadectwo przenikliwości i bystrości myśli, lecz m.in. praktyczne wskazówki, jak wystrzegać się błędów w walce z kryzysem. Ich przestrzeganie pozwoli zachować większy pokój w sercu oraz skupić siły na właściwych problemach.
Czytaj także: Jaki argument przekonał C.S. Lewisa do chrześcijaństwa?
Nie ma znaczenia, jaki jest to kryzys: duchowy, psychiczny, zawodowy czy jest to po prostu wojna, jaką każdy z nas toczy ze swoimi wadami. Wszystkie one budzą często w człowieku wiele emocji (niektóre z nich bywają skrajne, jeśli zmaganie trwa już bardzo długo), pojawiają się m.in. zniechęcenie, nadmierna ekscytacja, frustracja i strach.
1. Nie poddawać się zniechęceniu
Lewis wielokrotnie kwestię tą podnosił w swoich dziełach i przemowach, wciąż powtarzając, że nie można pozwolić, „aby nerwy i emocje skłaniały was do myślenia, że wasza trudna sytuacja jest bardziej nietypowa niż faktycznie”.
Tego typu myślenie, marnując cenny czas oraz siły, które można by z powodzeniem wykorzystać na pracę, już na starcie niweczy wiele dobrych zamiarów i chęci.
2. Nadmierna ekscytacja
Powoduje ona, że zamiast myśleć nad rozwiązaniami, umysł skupia się na samej walce z kryzysem. Pobudza to wyobraźnię do szukania w swojej specyficznie trudnej sytuacji nowych wrogów, a to z kolei potrafi wpychać nawet w rozpacz.
Tymczasem tak naprawdę należy uznać, że nie ma żadnych nowych wrogów, lecz wzmocniony został stary. „Jeśli sobie na to pozwolimy, zawsze będziemy szukać czegoś, co nam przeszkadza w zajęciu się pracą”.
Najwięcej wtedy osiągają właśnie ci, którzy poszukują rozwiązań w warunkach niesprzyjających, zaś reszta, która czeka z walką aż nastaną idealne do tego warunki, nigdy się ich nie doczekają.
Czytaj także: Kryzys wiary? A może wchodzisz w pierwszy etap nocy ciemnej?
3. Przeciw frustracji
Budzi ją poczucie, że na dokończenie czegoś naprawdę istotnego, zabraknie po prostu czasu. Problem w tym, że nikt nigdy nie ma go dostatecznie dużo. „Zdziwilibyście się, wiedząc, jak szybko zaczyna się odczuwać niedobór czasu i o jak wielu rzeczach, nawet w średnim wieku, trzeba powiedzieć: «Nie starczy mi już na to życia»”.
Z reguły każdy doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jednak Lewis proponuje, aby przyjąć bardziej chrześcijańskie podejście do tego problemu, dobre dla każdego wieku i sytuacji. Polega ono po prostu na pozostawieniu przyszłości w rękach Boga, który i tak będzie nad nią panował, niezależnie od ludzkich frustracji.
4. Pokonać strach
Często pokonanie kryzysu wiąże się z jakąś stratą, cierpieniem, umieraniem dla czegoś lub kogoś. To zawsze budzi strach, który potrafi paraliżować. C.S. Lewis zachęca, by pamiętać wtedy o Ogrójcu. Chrystus też nie był od niego wolny, a jednak wytrwała modlitwa pozwoliła Mu przezwyciężyć go właśnie przez ofiarowanie wszystkiego Ojcu.
Dla nikogo nie jest chyba niczym nadzwyczajnym skłonność – podczas bardzo długiego zmagania się z jakimś problemem czy kryzysem – do wyolbrzymiania swoich problemów. Pojawia się niemoc w walce oraz użalanie się nad sobą. Nietrudno o poczucie, że wszystkie nieszczęścia spadły na głowę jednego człowieka.
Łatwo wtedy zapomnieć, że dwa tysiące lat temu żył Ktoś, komu faktycznie wszystkie nieszczęścia świata spadły na głowę – Chrystus. Od tamtej pory nikt z nas nie musi więcej ich dźwigać!
Czytaj także: Ks. Dziewiecki: Kryzys wiary zaczyna się zwykle od jednej, konkretnej sfery życia. Jak się chronić?
Cytaty za: C.S. Lewis, „Brzemię chwały”, wyd. Logos, Warszawa 2012.
...
Solidna dawka myslenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:20, 26 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Duma rakiem toczącym ducha”? To też nasza choroba
Zuzanna Górska-Kanabus | 26/02/2018
Pexels | CC0
Udostępnij 21 Komentuj 0
Bycie dumnym może oznaczać głębokie zadowolenie z czegoś lub kogoś, ale może być też jednym z najbardziej destrukcyjnych sposobów funkcjonowania.
To cudowne uczucie, gdy jesteś dumny z czyichś osiągnięć. Małżonkowie i rodzice doskonale znają to uczucie głębokiego zadowolenia, gdy widzą, jak ich druga połówka lub dzieci świetnie sobie z czymś radzą. Niektórzy mówią, że w takich sytuacjach ich serce rośnie, napełnia ich błogość, radość i miłość.
Duma jako współzawodnictwo
Jednak jeżeli u podstaw dumy leży współzawodnictwo, a nie miłość, to zmienia się ona w jedno z najbardziej destrukcyjnych uczuć. Osoba dumna w tym znaczeniu ciągle rywalizuje i szuka sposobów, aby być lepszą od innych. Cieszy się ze swoich sukcesów tylko wtedy, gdy wiąże się to z pokonaniem kogoś innego. Ona nie ściga się z samym sobą, ale zawsze z innymi ludźmi.
C.S. Lewis w książce Chrześcijaństwo po prostu tak opisuje tę postawę:
Duma nie wynika z zadowolenia, że coś posiadamy, lecz z tego, że posiadamy więcej niż ktoś inny. To właśnie porównywanie napawa człowieka dumą, daje mu satysfakcję, że jest lepszy od innych.
Jeżeli ta postawa zagnieździ się w Twoim sercu, to trudno będzie Ci powiedzieć „wystarczy” i zwolnić, ponieważ zamiast:
sprawdzić, czy Twoje dochody wystarczają na pokrycie Twoich potrzeb, będziesz się porównywał z innymi ludźmi; a przecież zawsze znajdziesz kogoś, kto zarabia więcej;
uczyć się, aby zdobyć wiedzę, będziesz to robił dla ocen i dyplomów;
budować trwałe relacje z ludźmi, będziesz mierzył swoją wartość liczbą znajomych i prestiżem tych, z którymi masz kontakt.
Będąc dumnym w ten sposób będziesz ciągle niespokojny, ponieważ zawsze będziesz się bał, że ktoś inny ma więcej pieniędzy, lepsze znajomości czy modniejsze ubrania. Taka postawa zabierze Ci radość, poczucie satysfakcji i samoakceptację. Będzie Cię powoli truła. C. S. Lewis porównuje ja do raka. We wspomnianej książce pisze: Duma to rak toczący ducha, zżerający każdą możliwość miłości, zadowolenie, a nawet zdrowy rozsądek. W końcu prowadzi do nienawiści, wrogości i wojny.
Czytaj także: Cztery podstępne przeszkody w walce z duchowym kryzysem według C. S. Lewisa
Jakie symptomy ma destrukcyjna duma?
Następujące zachowania sugerują, że jesteś „zainfekowany” postawą destrukcyjnej dumy:
szukasz błędów u innych
plotkujesz
obgadujesz za plecami
zrzędzisz i narzekasz
żyjesz ponad stan
zazdrościsz
odczuwasz wrogość
trudno Ci wyrazić pochwałę, uznanie lub zachwyt
pielęgnujesz urazę
odczuwasz zawiść
Czytaj także: Jaki argument przekonał C.S. Lewisa do chrześcijaństwa?
Jakie leczenie zastosować?
Jeżeli rozpoznałeś u siebie symptomy destrukcyjnej dumy, to te działania pomogą Ci wrócić do zdrowia. Są one też doskonałe do stosowania jako profilaktyka.
Wdzięczność
Pisałam o tym już wielokrotnie. Praktykowanie wdzięczności ma moc przemieniania serca. Zamiast koncentrować się na tym czego nie masz, rozejrzyj się i zobacz, za jak wiele rzeczy możesz być wdzięczny. Pomyśl o tym wszystkim co masz, co udało Ci się osiągnąć do tej pory. Przypomnij sobie chwile szczęścia i radości, których doświadczyłeś w ostatnim czasie. Poszukaj ich i poczuj w sercu dziękczynienie.
Rywalizuj sam ze sobą i doceniaj siebie
Jedyna sensowna rywalizacja, to rywalizacja z samym sobą. Pracuj nad sobą, aby stawać się coraz lepszą wersją samego siebie. Dodatkowo doceniaj swoje sukcesy, nawet te małe. Nie porównuj ich z osiągnięciami innych. To jest bezsensu, ponieważ każdy z nas jest wyjątkowy. Coś co dla mnie jest nie lada wyczynem, dla Ciebie może być łatwizną i na odwrót.
Docenianie innych i mówienie komplementów
Uciesz się sukcesami innych i doceniaj je. Nawet jak jest Ci trudno, nawet jeżeli w środku zazdrościsz, to przełam się i pogratuluj drugiej osobie jej osiągnięć. Powiedz komplement.
Im częściej będziesz ćwiczył się w tych zachowaniach, tym bardziej staną się one dla Ciebie naturalne. Po pewnym czasie dostrzeżesz, że masz w sobie coraz mniej zachowań, myśli i uczuć związanych z destruktywną formą dumy.
Inspiracją dla tekstu były książki C. S. Lewisa „Chrześcijaństwo po prostu” oraz S. Covey’a „Najpierw rzeczy najważniejsze”.
...
Tu dochodzi chciwosc czyli miec wiecej niz inni. I zazdrosc bo oni maja lepiej. Duma z bycia ponad to destrukcja duszy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:48, 19 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
C.S. Lewis podpowie Ci, jak… uwielbiać Boga!
David Mills | 19/04/2018
LEWIS UCZY UWIELBIENIA
Domena publiczna | Unsplash | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Na książkę C.S. Lewisa „Listy do Malcolma”, jak wskazuje tytuł, składają się 32 listy. Zdecydowanie powinny być znane szerszemu gronu czytelników, bo mówią coś ważnego o uwielbieniu Boga.
„Uważam, że nasza działalność jako świeckich polega na przyjmowaniu tego, co nam dane, na maksymalnym tego wykorzystaniu” – napisał Lewis w książce „Listy do Malcolma”. Zadziwiająco inteligentny człowiek, jeden z najlepszych na świecie w tym, co robił, uczył pokory kiedy patrzył na siebie, jak na zwykłego chrześcijanina. To byłaby jego pierwsza lekcja o uwielbieniu. Przyjrzymy się kolejnym.
„Listy do Malcolma” – Lewis w najlepszym wydaniu
„Listy do Malcolma” to bogata książka, którą lekko się czyta. Podtytuł „Chiefly on Prayer” został dodany w 1964 roku, kilka miesięcy po śmierci Lewisa. Lewis pisze w niej o modlitwie i związanych z nią sprawach w prosty, niemal oczywisty sposób. To Lewis w najlepszym wydaniu. 32 listy wyrażają nie tylko trzy dekady ofiarnego, chrześcijańskiego posłuszeństwa, ale także palący ból po utracie żony trzy lata wcześniej. Chciałbym, aby książka była lepiej znana.
Lewis uczył pokory, ale także miał konkretne oczekiwania względem duchowieństwa. Niekiedy porównuje rzeczywistość kościelną do tańca, w którym obaj partnerzy mają do wykonania swoją partię.
Był członkiem Kościoła Anglii (najstarszy i największy z Kościołów anglikańskich – przyp. tłum.). Czytając jego listy można odczuć surową krytykę poszczególnych wspólnot. Laicy tacy, jak on, mogliby uważać, że przyjmowanie tego, co otrzymali, byłoby dużo łatwiejsze, gdyby to, co nam dano, było zawsze i wszędzie takie samo. Był trochę zrzędliwy w tej kwestii. Duchowni w jego wspólnocie uważali, że „ludzie mogą zostać zwabieni do kościoła przez nieustanne rozjaśnianie, skróty, uproszczenia i komplikacje służby”.
Czytaj także: Cztery podstępne przeszkody w walce z duchowym kryzysem według C. S. Lewisa
Lewis: Nie chodzimy do kościoła po rozrywkę
Lewis wyjaśnia, dlaczego potrzebujemy, by niektóre rzeczy pozostały niezmienne. „Nowości jako takie, dla nich samych, mogą mieć jedynie wartość rozrywkową. My nie chodzimy do kościoła po rozrywkę”. „Ludzie przychodzą, by skorzystać z posługi lub – jak wolicie – samemu służyć. Każda służba jest strukturą aktów i słów, przez które otrzymujemy sakrament, żałujemy, modlimy się, uwielbiamy”.
Posługa jest najlepsza, gdy:
ze względu na długą znajomość nie myślimy o niej. Dopóki skupiasz się na liczeniu kroków, nie tańczysz, a jedynie uczysz się tańczyć. Dobry but to but, którego nie czujesz. Dobra lektura jest wtedy, kiedy nie myślisz o oczach, świetle, druku czy ortografii. Doskonała posługa kościelna będzie wtedy, kiedy nie będziemy o niej wiele wiedzieli, a cała uwaga skupi się na Bogu.
Lewis pokochał różnice, które dostrzegł pomiędzy chrześcijanami, w tym różnice w kulcie. „Potrzeba wielu różnych rzeczy, aby stworzyć świat lub kościół” – pisze w liście do Malcolma. „Jeśli łaska doskonali naturę, musi rozszerzyć całą naturę do pełnego bogactwa różnorodności, jaką Bóg zmierzył, kiedy je uczynił, niebo będzie o wiele bardziej różnorodne niż piekło”. Dla Lewisa świętość czyni nas bardziej sobą, podczas gdy grzech – odwrotnie: sprawia, że jesteśmy nudni, nieinteresujący. Świętość czyni nas bardziej interesującymi.
Czytaj także: Jaki argument przekonał C.S. Lewisa do chrześcijaństwa?
Czy potrzebne są nam formułki, by uwielbiać Boga?
Nasz kult powinien to wyrażać. Lewis kontynuuje: „Najbardziej ucieszyłem się podczas nabożeństwa prawosławnego. Wydawało się, że nie ma żadnego przepisanego zachowania”.
Niektórzy stali, klęczeli, inni siedzieli, niektórzy chodzili, ktoś pełzał po podłodze jak gąsienica. A najpiękniejsze było to, że nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na to, co robią inni. Szkoda, że Anglikanie nie pójdą za ich przykładem. Można spotkać osoby zaniepokojone tym, co robi ktoś w ławce obok, podczas gdy oni w ogóle nie powinni tego zauważać!
Lewis kończy ten fragment, cytując św. Pawła: Kimże jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę?
Malcolmowi nie podoba się obecna forma kultu, dla niego za bardzo bezosobowa. Dla Lewisa problematyczne jest przechodzenie krok po kroku przez formułki, bez prawdziwego uwielbienia. Msze, podczas których recytuje się Credo, myśląc o czymś innym. Ostrzega jednak Malcolma, że formuły są mimo wszystko potrzebne. „Mogą uświęcić kult, pokutę, prośbę, które mogłyby bez nich rozprzestrzenić się na szerokie i płytkie kałuże”.
Czytaj także: 4 rzeczy o Bogu, których nauczyły mnie „Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa
Pogawędka ze św. Pawłem o wierze
Lewis podaje trzy powody używania formularzy. Po pierwsze, doktryna. „Wierny pozostawiony samemu sobie może łatwo oderwać się od wiary, przechodząc do fantomu zwanego moją religią”. Po drugie, formy przypominają o tym, o co powinniśmy prosić, zwłaszcza kiedy modlimy się za innych. To szczególnie ważne w sytuacjach, kiedy skupiamy się na własnych potrzebach, które są dla nas samych najważniejsze.
Po trzecie, chodzi o pewną formę ceremonii. To postawa, która łączy w sobie fakt, że nasza relacja z Bogiem jest jednocześnie „najbliższą bliskością” i „nieskończoną odległością”.
Lewis kończy list zabawną, a jednocześnie odkrywczą historią:
Mój dziadek zwykł mawiać, że cieszyły go interesujące rozmowy ze św. Pawłem, kiedy trafił do nieba. Dwóch dżentelmenów rozmawiających o wierze! Nigdy nie przyszło mu do głowy, że spotkanie ze św. Pawłem może być przytłaczającym doświadczeniem nawet dla ewangelika.
Lewis wychowywał się na dobrej, katolickiej literaturze, więc miał konkretną wiedzę. Pisze: „Gdy Dante zobaczył wielkich apostołów poczuł się maleńki, jak w kontakcie z wielką górą. Święci przypominają nam, że jesteśmy bardzo małymi ludźmi w porównaniu z nimi. Jakże maleńcy jesteśmy przy Panu?
Tłumaczenie z języka angielskiego
...
Jakkolwiek tak naprawde nie nawrocil sie tak w pelni do konca zycia czyli jednak mial problem. To zawarl tyle madrych uwag ze warto czytac!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:03, 05 Paź 2018 Temat postu: |
|
|
C.S. Lewis tłumaczy, dlaczego powinniśmy cenić czyściec
David Mills | 03/10/2018
MAN,OCEAN
Ludovic Lubeight | CC BY SA 2.0
Udostępnij 35
Chociaż był protestantem, ukochał katolicką naukę o czyśćcu. Lewis pokazuje nam, dlaczego nie jest to „tymczasowe piekło”, ale raczej obóz dla rekrutów do Nieba…
To zabawne i zaskakujące, że C.S. Lewis, który był zdeklarowanym protestantem, promował wartość czyśćca. W jednej ze swoich ostatnich książek pisze: „Wierzę w czyściec”, a wyjaśnia dlaczego w książce Listy do Malkolma, opublikowanej wkrótce po jego śmierci, zawierającej listy do fikcyjnego przyjaciela.
Nasze dusze dopominają się czyśćca
Podobało mu się to, co przedstawił Dante w Boskiej Komedii w części Czyściec. Nie podobał mu się sposób, w jaki niektórzy późniejsi pisarze ukazywali czyściec; jak coś, co nazywał „tymczasowym piekłem”. Uznawał, że jest to „rzymska doktryna”, ponieważ nie rozumiał, że istnieje różnica między nauczaniem Kościoła a sposobem, w jaki niektórzy je prezentują.
Czytaj także:
Dusze czyśćcowe według 13 mistyczek: są smutne i cierpią
Taką wizję czyśćca odrzucał i większość z nas by się z nim zgodziła. To, co przedstawiają owi pisarze jest naprawdę ponure w porównaniu z, powiedzmy, encykliką Spe Salvi papieża Benedykta XVI.
Lewisowi podobała się idea czyśćca jako miejsca oczyszczenia. Jego sens pomógł mu zrozumieć długi poemat Johna Henry’ego Newmana Sen Gerontiusa.
I tu dochodzimy do jednej z przyczyn, dla której książki Lewisa są tak ważne i użyteczne dla katolików, mimo że są tak bardzo protestanckie. Lewis rozumiał po katolicku, że musisz być tym, czym stworzył cię Bóg. Kościół nie chce tylko, byś został wybawiony od swoich grzechów. On chce, abyś stał się święty.
W istocie Bóg, czyniąc cię świętym, wybawia cię od twoich grzechów. Kościół wie, że uświęcenie ciebie nie jest magią, że będziesz potrzebował przekształcenia i to będzie bolało. To nie tylko kwestia zmazania twojego długu. Chodzi o to, byś stał się osobą, która w dług nie popada.
Lewis dobrze to rozumiał i dlatego, chociaż był protestantem, podobała mu się katolicka obietnica czyśćca.
„Nasze dusze dopominają się czyśćca – pisze Lewis do Malkolma. – Czy bylibyśmy szczęśliwi, gdyby Bóg powiedział do nas: To prawda, mój synu, że twój oddech cuchnie, a twoje łachmany ociekają błotem i szlamem, ale jesteśmy tu miłosierni i nikt nie będzie cię za to łajał, ani cię unikał. Wejdź do radości”? Lewis uważa, że nie.
Twierdzi, że powiedzielibyśmy Bogu, że wolimy najpierw zostać oczyszczeni, nawet jeśli by to miało boleć. Chcemy czyśćca, ponieważ wiemy, że potrzebujemy oczyszczenia. Patrzymy na Jezusa, który jest doskonałą Dobrocią i rozpaczliwie pragniemy sami być doskonali, bez względu na to, ile to kosztuje, bez względu na to, ile czasu to zajmie. Chcemy być tacy jak On.
Nie będzie to jednak łatwe. „Zakładam, że proces oczyszczenia będzie zwykle wiązał się z cierpieniem” – uważa Lewis. Mówi mu o tym tradycja chrześcijańska, ale wie to także z własnego doświadczenia. „Większość prawdziwego dobra, które mi w życiu uczyniono wiązało się z cierpieniem”.
Kontynuuje jednak: „Nie sądzę wszelako, aby cierpienie było celem oczyszczenia. Mogę uwierzyć, że ludzie ani znacznie gorsi, ani znacznie lepsi niż ja będą cierpieć mniej lub więcej… Zastosowana kuracja będzie taka, jakiej nam potrzeba, bez względu na to, czy będzie boleć trochę czy bardzo”. Bóg oczyści cię tak, jak tego potrzebujesz i będziesz tego chciał, nawet jeśli to nie będzie przyjemne.
Lewis przedstawia pomocny obraz tego doświadczenia, które przynosi zarówno nagrodę, jak i dolegliwości związane z jej zdobyciem. To jak wyrywanie zęba. „Mam nadzieję, że kiedy ząb życia zostanie wyrwany, a ja będę dochodził do siebie, jakiś głos powie: Proszę wypłukać tym usta. To będzie czyściec. To płukanie może potrwać dłużej niż mogę sobie teraz wyobrazić. Jego smak może być bardziej ognisty i cierpki, niż mogłaby to znieść moja obecna wrażliwość”.
Czytaj także:
Katarzyna z Genui. Święta, która wiedziała, czym jest czyściec [Wszyscy Świetni]
Dobrze, sługo dobry i wierny
Spodobało mi się bardzo, kiedy po raz pierwszy to przeczytałem, ponieważ Lewis wyjaśnił coś, co dotąd rozumiałem bardzo słabo. Nawet gdy byłem jeszcze ledwie nawróconym i dość młodym protestantem, podobała mi się idea czyśćca. Patrząc wstecz, mogę potwierdzić, że widziałem to tak, jak opisuje Lewis.
Pewien gość, którego znałem, nie mógł się doczekać obozu dla rekrutów piechoty morskiej. Reszta z nas myślała, że zwariował. To było tak, jakby nie mógł się doczekać leczenia kanałowego wszystkich swoich zębów. Ale on nie był szalony. Nie chciał być tylko żołnierzem piechoty morskiej, chciał być prawdziwym żołnierzem, na wskroś. W istocie chciał znosić trudy obozu, bo chciał usłyszeć odpowiednik pochwały „Dobrze, sługo dobry i wierny” udzielanej żołnierzom piechoty morskiej.
To, co pisze Lewis nie jest tak głębokie ani tak bogate jak nauka Benedykta. Z pewnością nie jest też tak w pełni katolickie. Ale tłumaczy jasno, a nawet nieco wyraźniej niż papież emeryt, dlaczego powinniśmy cenić obietnicę czyśćca. Lewis pokazuje nam, dlaczego nie jest to „tymczasowe piekło”, ale raczej obóz dla rekrutów do Nieba.
..
Istotnie w pisarstwie tym jest duzo wartosci. Mimo ze autor do konca zycia nie nawrocil sie zapewne rodzina i wychowanie w sekcie bardzo zaszkodzily to jednak tworczosc nie zawiera herezji. Brak Matki! Duzy! Jednak mimo wszystko jest to cenne i duzo wam da.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|