Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:21, 19 Paź 2011 Temat postu: Kultura regionalna ! |
|
|
Nizwykle wazna dziedzina jest klutura w regionach . Zwlasza w nieszczesnej erze globalizacji gdzie wszyscy robia to samo co w Njujorku . Dobrym przykladem jest :
Mazurskie reportaże Waldemara Mierzwy
Historyczno-literackie reportaże o Mazurach - zarówno tych z XX wieku jak i początku XXI w. - znalazły się w książce Waldemara Mierzwy "Miasteczko". W środę na olsztyńskim zamku odbyła się promocja książki.
Choć rzecz dzieje się głównie w miasteczku, w którym na co dzień mieszka autor, tj. Dąbrównie pod Ostródą, to - jak zastrzegł autor w rozmowie - książka opowiada nie tylko o tej miejscowości i jej mieszkańcach, ale o całych Mazurach, krainie o wyjątkowo powikłanej i dramatycznej historii. - Bohaterowie tej książki to Niemcy, Mazurzy, Żydzi. Dziś ludzie ci mieszkają zarówno w Polsce jak i w Niemczech. Ale nie brak tu także dawnych mieszkańców Kresów - powiedział Mierzwa. Dodał, że znaczna część reportażu osadzona jest przed 1945 rokiem; Dąbrówno nazywało się wówczas Gildenburg.
Powojenne dzieje Dąbrówna to m.in. opowieść o kinie "Zgoda", które w PRL-u słynęło z tego, że sprzedawano w nim największą ilość biletów w regionie a kierownik dostawał za to sowite nagrody. Okazało się jednak, że kierownik sam kupował zniżkowe bilety, a kino w rzeczywistości świeciło pustkami - tak wybuchła głośna w całej okolicy afera biletowa.
Podczas wieczoru autorskiego dyrektor olsztyńskiego zamku Janusz Cygański powiedział, że "Miasteczko" należy - czytać bardzo uważnie - ponieważ zawiera wiele historycznych informacji o dawnych mieszkańcach przekazanych przez obecnego mieszkańca tj. autora.
- Są tu też dylematy związane z tożsamością ludzi mieszkających w regionie - dodał Cygański.
Waldemar Mierzwa jest znanym w regionie wydawcą, od 2003 roku prowadzi serię wydawniczą "Moja biblioteka mazurska". W tym cyklu ukazało się dotąd 20 pozycji - oprócz "Miasteczka" były to monografie m.in. Olsztynka, Rynu, Ostródy, Miłomłyna, Mikołajek, a także zbiory mazurskich podań i legend, w tym "Wierzenia mazurskie" Maxa Toeppena i ciesząca się dużym uznaniem na lokalnym rynku książka kucharska "Smak Mazur". - Zanim jako wydawca zdecydowałem się na wydanie własnej książki wysłałem ją dwóm niezależnym recenzentom spoza regionu. Bez ich pozytywnej opinii nie zdecydowałbym się wydać samego siebie, to nie była łatwa decyzja - powiedział Mierzwa.
>>>>>
Oczywiscie taka dzialnosc jest wazna i moga ja podjac tylko miejscowi gdyz oni znaja region ... Kraj przeciez sklada sie z czesci a one maja swoja i historie i kulture ktora nie jest gorsza ani mniej wazna !
W tym przypadku Mazury !
Poza tym polecma ksiegarnie internetowa ktora autor prowadzi ! Sam korzystalem :O)))
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:05, 19 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Wystawa "Złoty wiek Pomorza"
Obrazy, rzeźby oraz rzemiosło artystyczne związane z działalnością mecenasowską książąt z dynastii Gryfitów można oglądać w Szczecinie. W piątek otwarto w Muzeum Narodowym stałą wystawę "Złoty wiek Pomorza. Sztuka na dworze książąt pomorskich w XVI i XVII wieku".
Jak poinformowała kurator wystawy, Monika Frankowska-Makała, jednym z najcenniejszych prezentowanych obiektów jest "Portret Filipa I" pędzla Lucasa Cranacha Młodszego z 1541 r. Do ciekawych eksponatów prezentowanych na wystawie należy także "Drzewo genealogiczne książąt Pomorza Zachodniego". Jest to siedmiometrowej długości obraz Corneliusa Crommeny’ego z 1598 r., na którym przedstawiono sto pięćdziesiąt pięć osób z rodu Gryfitów. Na wystawie znalazł się też wypożyczony z katedry w Merseburgu „Portret księcia Franciszka I na marach”. Książe przedstawiony jest na obrazie w tym samym stroju i z tymi samymi klejnotami, które można obejrzeć na wystawie. Wydobyte one zostały po II wojnie światowej z krypty szczecińskiego zamku.
Większość eksponatów należy do szczecińskiego muzeum, prezentowane były wcześniej na wystawie "Mecenat artystyczny Książąt Pomorza Zachodniego".
W trakcie przygotowań do nowej wystawy zabytki poddano gruntownej konserwacji, przeprowadzono również ich rekonstrukcję. Wystawa zyskała nową oprawę, pojawiło się nowe oświetlenie i gabloty wystawiennicze. Zmienił się sposób ekspozycji obiektów.
Oglądający wystawę mogą korzystać z audioprzewodników w języku polskim, niemieckim i angielskim. Najmłodsi goście mogą ją oglądać korzystając ze specjalnie przygotowanych książeczek z zadaniami. Ich rozwiązania znajdują się na wystawie.
>>>>>
Jak widzicie Pomorze mialo swoja odrebna historie - niestety zniszczona przez Niemców a konkretnie Prusy ... Widzimy tutaj ze jedynym sposobem na jej uratowanie bylo wejscie w sklad Rzeczypospolitej . Gdy tego zabraklo - zabraklo parasola ochronnego i wszystko upadlo pod naporem prusackiej dziczy . Ale wszystko sie szczesliwie skonczylo bo dzicz prusacka zostala wycieta do szczetu i teraz znow jest tu Polska ! :O))) I bedzie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:04, 23 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Ukazał się pierwszy numer nowego kwartalnika kulturalnego "Fabryka Silesia"
Ukazał się pierwszy numer nowego kwartalnika kulturalnego "Fabryka Silesia" - czasopisma poświęconego zagadnieniom kultury na Górnym Śląsku. Jego wydawcą jest Regionalny Ośrodek Kultury w Katowicach.
W pierwszym numerze nowego czasopisma zamieszczone zostały m.in. wyniki ankiety dotyczącej Kanonu Literatury Górnego Śląska. Ankietę wypełniały osoby znane w regionie z działalności kulturalnej, społecznej i naukowej.
Ankietowani odpowiadali na dwa pytania. W pierwszym proszeni byli o wskazanie od 5 do 10 publikacji, które – ich zdaniem - należą do Kanonu Literatury Górnego Śląska, w drugim - o krótkie uzasadnienie dokonanego wyboru.
Jak poinformowała redakcja kwartalnika "Fabryka Silesia" wśród 10 najczęściej wymienianych dzieł znalazły się: "Pierwsza Polka" Horsta Bienka z 1975 roku, "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" Janoscha z 1970 roku, "Finis Silesiae" Henryka Wańka z 2003 roku, "Piąta strona świata" Kazimierza Kutza z 2010 roku, "Czarny Ogród" Małgorzaty Szejnert z 2007 roku.
"Fabryka Silesia" jest - jak poinformowali wydawcy - "czasopismem analizy i refleksji kulturowej" z misją rozpoznawania "fenomenu kulturowego i towarzyszenia dokonującym się w tej sferze zmianom".
Liczący sto stron kwartalnik wydawany jest w formacie A4. Jego wydawcą jest Regionalny Ośrodek Kultury w Katowicach, a redaktorem naczelnym Jan F. Lewandowski. Winietę kwartalnika zaprojektował znany grafik Roman Kalarus.
Kwartalnik jest dostępny w sprzedaży i prenumeracie internetowej, można go także kupić w katowickiej siedzibie redakcji przy ul. PCK 19. Od poniedziałku będzie dostępny w salonikach prasowych sieci Ruchu, Kolportera, Empiku. Będzie można go kupić na terenie województw śląskiego i opolskiego, ale także w Krakowie, Wrocławiu i Warszawie.
>>>>
To cieszy ! Tylko aby to bylo na odpowiednim poziomie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:37, 25 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Wystawa Dzieł Mistrza Ołtarza z Gościszowic
Muzeum Ziemi Lubuskiej zaprasza w środę na ostatni wernisaż przed wakacjami - otwarcie wystawy pt. "Dzieła Mistrza Ołtarza z Gościszowic w obiektywie Reginy Chochy".
Warsztat rzeźbiarza i malarza znanego jako Mistrz z Gościszowic (obecnie Gościeszowice) był zlokalizowany w okolicach Żagania i Szprotawy. Wykonywano w nim przede wszystkim retabula ołtarzowe (składające się zwykle z rzeźbionych części środkowych i skrzydeł) a także predelle. Artysta żył na przełomie u XV i XVI wieku, a jego prace można do dziś odnaleźć na terenie Ziemi Lubuskiej, Wielkopolski, Saksonii i Brandenburgii.
Na wystawie zostaną zaprezentowane fotogramy ukazujące prace Mistrza. Autorką fotografii jest Regina Chocha, która należy do Grupy Twórców Nieprofesjonalnych "Babie Lato", a także aktywnie uczestniczy w zajęciach Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Autorka często podejmuje tematy związane z kulturą regionu lubuskiego.
- Zdjęcia pokazują wędrówkę Reginy Chochy śladem prac warsztatu Mistrza z Gościszowic znajdujących się w woj. lubuskim. Prezentowane fotografie ukazują nie tylko ogólne ujęcia ołtarzy, ale też skupiają uwagę widza na poszczególnych rzeźbach i detalach - powiedziała Alicja Błażyńska z Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.
Z różnorodnych opracowań naukowych wynika, że do naszych czasów zachowało się około 15 ołtarzy Mistrza, w tym kilka w pierwotnej lokalizacji m.in. w Gościeszowicach, Chichach i Mycielinie.
- Bardzo interesujące dzieło można obejrzeć w kolegiacie kaliskiej. Prawdopodobnie ten ołtarz, jak i pozostałe, znajdujące się poza terenem północno-zachodniego Śląska, wyjechały stąd za przyczyną reformacji i zmianie wystroju świątyń, które przejęli protestanci - dodała Błażyńska.
Wystawa przygotowana przez Dział Sztuki Dawnej zielonogórskiego muzeum będzie czynna od 26 czerwca do 25 sierpnia br.
>>>>
Dawni artysci byli skromni ! STAD NIE ZNAMY ICH NAZWISK !!! Dlatego tworzyli takie dziela ! Dzis im gorszy produkt tym wiecej ,,praw autorskich" ... Pokora to podstawa sztuki ! Oni tworzyli dla Boga stad tak dziwne pseudonimy bo nieznani ! Mistrz ... (i okreslenie).
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:49, 23 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Światło-czułe świadectwo. Skarb z Limanowej
Wystawa "Światło-czułe świadectwo. Skarb z Limanowej" jest pokazem zdjęć autorstwa farmaceutki Klementyny Zubrzyckiej, wybranych spośród około dwóch tysięcy klisz negatywowych, pozytywów i diapozytywów, powstałych na początku XX wieku. Odkrycie tak oryginalnego i spójnego zbioru stało się impulsem dla nowego spojrzenia na historię fotografii amatorskiej, traktowanej nie tylko jako prywatne hobby, ale również element tworzącej się wówczas nowoczesnej rzeczywistości. W przeciwieństwie jednak do typowej dla tego nurtu fotografii codzienności, przedstawienia rejestrowane przez Klementynę na ogół nie były przypadkowymi zapisami, ale starannie wybranymi aranżowanymi ujęciami. Jej działalność określić można jako zjawisko wyjątkowe.
Zarówno fotografia pejzażowa jak i dokumentacja scen rodzajowych świadczą o umiejętności obserwacji i dążeniu autorki do przekraczania granic konwencjonalnej poprawności poprzez poszukiwanie nietypowych motywów, punktów widzenia i perspektyw. Istotną częścią indywidualnego, autorskiego języka fotograficznego jest eksperyment: manipulacje fizykochemiczne oraz estetyczne, których przykłady są częścią ekspozycji. Na wystawie prezentowany jest również sprzęt używany przez fotografkę z Limanowej, w tym niektóre z aparatów oraz akcesoriów fotograficznych.
Cechą obrazów z niezwykłego archiwum fotograficznego Klementyny Zubrzyckiej jest ciągła obecność entuzjazmu dla utrwalania rzeczywistości na szklanych kliszach, podzielanego przez wszystkich, którzy stawali przed obiektywami jej aparatów. Autorzy wystawy mają nadzieję, że wywoła ona wśród widzów nie tylko nostalgiczne westchnienie w stronę historii i pięknych chwil utrwalonych na szklanych kliszach, lecz także refleksję nad nowatorstwem i różnorodnością dawnej, a jednak zdumiewająco współczesnej fotografii amatorskiej, takiej, jakiej dotychczas nie znaliśmy.
Wystawa powstała przy współpracy Urzędu Miasta Limanowa oraz Muzeum Regionalnego Ziemi Limanowskiej. Honorowy patronat nad całością projektu "Klucz do magazynu" objęli Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski oraz Marszałek Województwa Małopolskiego Marek Sowa. Patronatem medialnym objęli wystawę: Gazeta Krakowska, TVP Kraków, [link widoczny dla zalogowanych] Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach Programu Narodowego Centrum Kultury Kultura–Interwencje. Sponsorem wystawy jest Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej SA.
Klementyna Bączkowska z d. Zubrzycka (1887-1968), wnuczka Antoniego Müllera, właściciela apteki w Limanowej, która pozostawała w rękach rodziny, aż do upaństwowienia w styczniu 1951 roku. Członkowie rodziny osiedlali się w różnych miastach Austro-Węgier: w Sarajewie, Wiedniu, Mostarze, Lwowie, Krakowie, utrzymując kontakty sprzyjające licznym podróżom. Ojciec Klementyny, Walerian Zubrzycki ożeniony z Franciszką Müllerówną był znanym społecznikiem i jako burmistrz Limanowej jednym z autorów rozbudowy miasta. Klementyna została w 1910 roku jedną z pierwszych absolwentek farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Była kobietą nowoczesną o wielostronnych zainteresowaniach, od typowych jak robótki ręczne, wyrób koronek czy kilimów po tak niecodzienne jak motoryzacja czy polowania. Na rzadko wówczas spotykaną skalę uprawiała sport: jeździła na łyżwach, nartach (także wodnych) i sankach, nurkowała oraz uprawiała turystykę górską. Jednak jej pasją przez szereg lat była przede wszystkim fotografia. Fotografowała od czasów szkolnych, już będąc w gimnazjum w Tarnowie dostała od rodziców pierwszy aparat, który podobnie jak następne, nieustannie towarzyszył jej w spotkaniach, spacerach, podróżach, umożliwiając autorską kreację rzeczywistości. Po wyjściu za mąż za Zdzisława Bączkowskiego w 1920 roku fotografowanie, choć wciąż obecne w życiu Klementyny, stało się już tylko dokumentacją wybranych zdarzeń.
>>>>
Niezwykle !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:18, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Upamiętniono Józefa Trajtlera - Węgra, który budował PKP
Postać Józefa Trajtlera, węgierskiego inżyniera, który współtworzył polską kolej na Pomorzu i w Wielkopolsce po 1918 roku, przypomniano w Bydgoszczy. Imię osiadłego w Polsce Węgra nadano nowemu rondu koło bydgoskiego dworca kolejowego.
- Nasz dzisiejszy bohater zasłużył się bardzo nie tylko dla miasta, ale i dla polskich kolei. Był osobą, która przyczyniła się do rozwoju kolei w odbudowującym się państwie polskim, a dzięki jego staraniom zarówno infrastruktura, jak i kadry polskiego kolejnictwa szybko nadrobiły stracony podczas zaborów czas – podkreślił Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy.
Józef Szugyi Trajtler urodził się 19 lutego 1877 r. w Budapeszcie. Tam pracował w biurze geodezyjnym, ale przeniósł się do bośniacko-hercegowińskich kolei państwowych.
- Doszedł do stanowiska ministra w rządzie Austro-Węgier, ale swoje zdolności organizatorskie i inżynierskie przekazał naszemu miastu. Rezygnując z lukratywnego kontraktu i wyjazdu na wyspę Jawa, jaki zaproponował mu rząd Węgier, zjawił się w Bydgoszczy w roku 1919 – przypomniał Marek A. Pietrzak, konsul honorowy Wegier w Bydgoszczy.
Trajtler trafił do Bydgoszczy za sprawą żony Polki, Cecylii z domu Bajewskiej, dostał propozycję pracy w Bydgoszczy i przyjechał do tego miasta pod koniec 1919 r. Jego zadaniem było odbudować kolej w Bydgoszczy, gdzie mianowano go naczelnikiem urzędu ruchu.
Dzięki niemu uruchomiono większość zawieszonych połączeń, m.in. do Torunia czy Poznania. Zadanie było wyjątkowo trudne, gdyż po zajęciu miasta przez wojska Polskie w styczniu 1920 r. wiekszość niemieckiego personelu kolejowego wyjechała do Niemiec.
Trajtler nie tylko zdołał skompletować kadry dla powstających Polskich Kolei Państwowych, ale także zapobiegł ogołoceniu istniejących linii i obiektów kolejowych ze sprzętu i taboru, który Niemcy zamierzali ze sobą zabrać. W czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920 roku był jedną z osób, które walnie przyczyniły się do zorganizowania i utrzymania ruchu kolejowego na zapleczu frontu i szybkiego dostarczania zaopatrzenia dla polskich wojsk.
Węgierski inżynier zmarł w 1923 roku. Chorował ciężko na raka i dojeżdżał na naświetlania do Poznania, ale przyczyną śmierci było zapalenie płuc, którego nabawił się podczas tych podróży.
Przydomek Szugyi przy nazwisku oznacza miejsce zamieszkiwania rodu Trajtlerów. Miejscowość Szugyi znajduje się na północny-wschód, około 80 kilometrów od Budapesztu, w regionie Putnok.
Józef Trajtler został pochowany w Bydgoszczy, a jego grobowiec został w ubiegłym roku gruntownie odnowiony staraniem władz miasta. Podczas uroczystości w środę, tablicę z nazwiskiem patrona nowego ronda odsłaniał wraz z prezydentem Bruskim węgierski gen. bryg. Laszlo Szabo, obecny zastępca dowódcy/szefa Sztabu Centrum Szkolenia Sił Połączonych (JFTC) Nato w Bydgoszczy.
....
Bardzo mily przyklad zwiazkow Polski i Węgier . Tacy ludzie tworza kulture regionu .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:31, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Odeszła Maria Kensbok - polska działaczka na przedwojennej Warmii
Na cmentarzu parafialnym w podolsztyńskim Gutkowie odbył się w piątek pogrzeb zmarłej w wieku 97 lat Marii Kensbok, polskiej działaczki narodowej na przedwojennej Warmii, zasłużonej dla tego regionu instruktorki harcerskiej i przedszkolanki.
Według autora książek o regionalnej historii dr. Jana Chłosty, odeszła jedna z ostatnich działaczek ruchu polskiego na Warmii przed 1939 rokiem. Maria Kensbok zmarła 16 grudnia 2013 roku.
Urodzona w lutym 1917 roku w Purdzie Wielkiej Maria Kensbok była rodowitą Warmiaczką. Wychowała się w rodzinie chłopskiej, kultywującej patriotyczne tradycje i zaangażowanej w działalność mniejszości polskiej w Prusach Wschodnich. Od 1934 roku należała do Związku Polaków w Niemczech. Brała udział w berlińskim kongresie tej organizacji, na którym uchwalono słynne "Pięć prawd Polaka", ideową podstawę działalności ruchu polonijnego.
Od 1935 roku prowadziła polskie przedszkole w Skajbotach, prowadziła też świetlicę i bibliotekę w miejscowej szkole dla polskich dzieci. Była instruktorką w Hufcu Wschodniopruskim Związku Harcerstwa Polskiego.
Na miesiąc przed wybuchem II wojny św. z powodu zagrożenia aresztowaniem i nasilających się antypolskich ataków musiała uciekać z rodzinnej wsi. Ukrywała się w okolicach Barczewa, gdzie pracowała jako pomoc domowa. Po wojnie zorganizowała w Purdzie szkołę, w której uczyła warmińskie dzieci języka polskiego.
Od 1948 roku przez 24 lata była kierowniczką przedszkola w Gutkowie, w 1972 roku przeszła na emeryturę. Wspierała akcje mające na celu zachowanie warmińskiego folkloru. Ostatnie lata życia spędziła w Domu Pomocy Społecznej Kombatant w Olsztynie.
Maria Kensbok była odznaczona Krzyżem Kawalerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Medalem Rodła.
...
Takie osoby to filary kultury !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:16, 19 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
100-lecie powstania Tykocińskiego Teatru Amatorskiego
100-lecie powstania obchodzi w tym roku Tykociński Teatr Amatorski, który pielęgnuje tradycje dwóch teatrów: polskiego i żydowskiego, działających w miasteczku w przeszłości. Uroczystości odbyły się w sobotę wieczorem w Tykocinie (Podlaskie).
Na Zamku w Tykocinie teatr zaprezentował krótką etiudę, odczytany został referat o historii teatru na przestrzeni stu lat. Goście mogli też posłuchać koncertu muzyki żydowskiej w wykonaniu zespołu "Shalom" z Lidy na Białorusi.
Jak powiedziała historyczka i dawna kierowniczka Muzeum w Tykocinie Ewa Wroczyńska, obecny teatr amatorski przejął tradycję dwóch teatrów amatorskich: polskiego i żydowskiego, które działały w Tykocinie w pierwszej połowie XX wieku.
Mówiła, że pierwsza wzmianka o polskim teatrze amatorskim pochodzi ze stycznia 1914 roku. To wzmianka prasowa mówiąca o tym, że teatr wystąpił dla strażaków w miejscowości Choroszcz. Na tej podstawie - jak dodała - ustalono początek istnienia teatru. Zauważyła, że w działalności teatru były okresy przerw, spowodowane II wojną światową i okupacją, a teatr odrodził się w 1985 roku z inicjatywy Muzeum w Tykocinie i Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Tykocińskiej i działa do dzisiaj.
Drugim teatrem, z którego tradycji czerpie obecny Tykociński Teatr Amatorski, był żydowski teatr amatorski. Powstał on w 1919 roku i działał do połowy lat 20-tych XX wieku.
Tykocin ma kilkusetletnie tradycje żydowskie. Gmina żydowska istniała tam od 1522 roku, przed wojną uważana była za jedną z największych w kraju. Przestała istnieć w sierpniu 1941 roku, gdy w pobliskim Lesie Łopuchowskim hitlerowcy zgładzili 2,5 tys. mieszkańców miasteczka. Tykocin to dziś cel licznych wycieczek Żydów z całego świata, którzy odwiedzają zabytkową synagogę i tam się modlą. W synagodze działa też muzeum, oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Zdaniem Wroczyńskiej ruch teatrów amatorskich w pierwszej połowie XX wieku był bardzo popularny, niemal w każdej miejscowości działał choć jeden. Dodała, że tego typu teatry wypełniały pewną lukę, istniejąc obok profesjonalnych teatrów, do których nie każdy mógł dotrzeć. Amatorskie były teatrami dla każdego - swoje sztuki wystawiały podczas festynów, obchodów, a także w ramach wydarzeń charytatywnych.
Wroczyńska powiedziała, że obecny Tykociński Teatr Amatorski działa "na rzecz tykocińskiego społeczeństwa, pielęgnując historię, tradycję i kulturę dawnego Tykocina i całego regionu". Dodała, że teatr ten jest "zjawiskiem wyjątkowym i niepowtarzalnym". Tematyka spektakli dotyczy m.in. dziejów Tykocina, tradycji staropolskich misteriów pasyjnych i bożonarodzeniowych oraz tradycji i kultury tykocińskich Żydów. - W ten sposób działania teatralne ogarniają całość tykocińskiej spuścizny kulturowej, bowiem miejscem spektakli jest kościół parafialny, synagoga, zamek i ulice miasta - dodała.
W repertuarze teatru znalazły się takie spektakle, jak: "Zdobycie Tykocina. Obrazek historyczny z powstania listopadowego", "Rebeka, czyli świat żydowskich miasteczek", "Dziady" Adama Mickiewicza czy "Strażnik królewskiego skarbu" - historyczne widowisko plenerowe z okazji odsłonięcia pomnika króla Zygmunta Augusta w Knyszynie. Teatr swoimi przedstawieniami, ukazującymi przeszłość i dziedzictwo żydowskie Tykocina, wzbogaca też organizowane przez tykocińskie muzeum imprezy popularyzujące święta żydowskie, jak Sukot, Chanuka, Purim i Pesach. Teatr jest zdobywcą licznych nagród i wyróżnień. W oparciu o działalność teatru powstał również m.in. film telewizji BBC "Czcij zmarłych swoich".
....
Znakomita instytucja znakomity jubileusz .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:40, 25 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Cyfryzacja "dobija" prowincjonalne kina
W repertuarze kina w Grodkowie była komedia, projekcja się nie odbyła, bo nie sprzedano ani jednego biletu
Właśnie zamknięto kino w Głubczycach, bo na nowy projektor nie ma pieniędzy. W Grodkowie na starym sprzęcie puszczają tylko powtórki.
- To przez cyfryzację - rozkłada ręce Zbigniew Ziółko, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Głubczycach, który zrezygnował właśnie z seansów filmowych w znajdującej się w MOK-u sali kinowej. - Prawie nikt już nie robi kopii w technice analogowej, a nasz stary sprzęt tylko takie może odtworzyć.
Zmiana projektora na cyfrowy to koszt ponad 350 tysięcy złotych, a to kwota, która przerasta budżety małych gmin, w których funkcjonują prowincjonalne kina.
- Dlatego nie walczyliśmy z wiatrakami i zrezygnowaliśmy z wyświetlania filmów, postępu nie zatrzymamy, a na nowy sprzęt pieniędzy nie ma - przyznaje Zbigniew Ziółko. - Może teraz zapraszać będziemy kino objazdowe.
Póki co miłośnikom X Muzy z Głubczyc zostały wyjazdy do kin w Kędzierzynie-Koźlu, Raciborzu czy Opolu.
W Grodkowie filmy wprawdzie są jeszcze grane, ale większość to powtórki. Powód ten sam - brak projektora cyfrowego.
- Ludzie chcą chodzić do małych kin - przekonuje Stanisław Wieczorek, dyrektor grodkowskiego Domu Kultury. - Niestety, zabija nas cyfryzacja.
Według dyr. Wieczorka to urząd marszałkowski powinien przyjść w sukurs małym kinom i pomóc im w pozyskaniu pieniędzy.
Arkadiusz Kuglarz, rzecznik prasowy marszałka województwa opolskiego, tłumaczy, że nie ma możliwości wsparcia projektu cyfryzacji kin w województwie opolskim z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Opolskiego na lata 2014-2020.
- Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało nas, że pieniędzy na ten cel nie ma także w krajowym Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa - mówi Arkadiusz Kuglarz. - Jako źródło finansowania wskazało jedynie Program Operacyjny Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej "Rozwój kin”.
Celem programu - jak czytamy - jest tworzenie warunków powszechnego dostępu do dorobku polskiej, europejskiej i światowej sztuki filmowej, wspieranie działalności kin oraz poprawa warunków funkcjonowania instytucji filmowych oraz dostosowanie kin do cyfrowego standardu wyświetlania filmów.
- Wszystko świetnie, ale żeby dostać fundusze z tego programu, trzeba rocznie wykazać 300 projekcji. W takim kinie jak nasze, nie da się tego zrobić - tłumaczy Stanisław Wieczorek. - Jak zwykle zaspaliśmy. Kilka lat temu województwo małopolskie w imieniu kilkunastu małych przybytków X Muzy napisało projekt "Małopolska Sieć Kin Cyfrowych" i zdobyło unijne pieniądze na wyposażenie ich w nowy sprzęt. U nas się nie dało. Jak zwykle.
Sławomir Draguła
...
Trzeba skalkulowac . Trudno kupowac projektor cyfrowy za 350 tys. jak przyjdzie 5 ludzi ... Wszystko musi miec sens . Tych 5 obejrzy sobie w internecie . Z uwagi na internet wiele rzeczy musi zniknac i to jest nawet pozytywne . Po co klecic jakies namiastki klasy d gdy wystarczy zainstalowac w gminie internet i jest dostep do swiatowej pierwszej ligi . Oczywiscie nie we wszystkim . Ale nawet film o gminie prosciej zawiesic w internecie i wiecej obejrzy niz jakies seanse w lokalu gdy ludzie nie przyjda .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:07, 12 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Dzieci ulepiły z gliny makietę przedwojennego Węgorzewa
W Węgorzewskim Muzeum Kultury Ludowej przez najbliższych kilka dni będzie można oglądać makietę miasta z początku XX wieku, którą ulepiły z gliny dzieci miejscowych podstawówek - poinformowano w muzeum.
Jak poinformował Jerzy Łapo z Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie, podczas zajęć zorganizowanych przez tę placówkę w czasie ferii dzieci lepiły z gliny 60 przedwojennych kamieniczek. Efekt ich pracy był tak udany, że muzeum postanowiło zrobić z nich wystawę, a 10 prac najbardziej zbliżonych do oryginałów glinianych budynków, zostało ustawionych na makiecie.
- Przedszkolaki, gimnazjaliści, ale w większości dzieci szkół podstawowych odtwarzały dziesięć konkretnych węgorzewskich kamienic z początku XX wieku, które zostały utrwalone na starych pocztówkach. Stały one niegdyś przy Starym Rynku nr 1-4 i 7 oraz Rynku Drzewnym nr 2-6. Obecnie to Plac Grunwaldzki - poinformował Łapo i dodał, że budynki zostały opracowane w skali 1:150.
Wykonana przez dzieci wystawa będzie czynna tylko do 20 lutego, ponieważ - jak zaznaczył Łapo - autorzy glinianych kamieniczek i ich rodzice już nie mogą się doczekać zabrania glinianych budynków do domów.
Lepienie przedwojennego Węgorzewa miało na celu zapoznanie dzieci nie tylko ze sztuką lepienia z gliny, ale też z lokalną historią.
>>>
Bardzo ladnie !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:57, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Muzeum Warmii i Mazur pozyskało szkatuły z XVI i XVII wieku
Muzeum Warmii i Mazur odkupiło od prywatnego kolekcjonera trzy cenne skarbczyki-szkatuły, wykonane w XVI i XVII wieku na terenie dzisiejszych Niemiec. Dotychczas w muzealnych zbiorach znajdował się tylko jeden tego typu zabytek sztuki kowalskiej i ślusarskiej.
O cennych nabytkach olsztyńskie muzeum poinformowało na konferencji prasowej. Zabytkowe szkatuły kosztowały ponad 90 tys. zł, a zakup sfinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz regionalny samorząd. Nowe eksponaty zostaną zaprezentowane po raz pierwszy 17 maja podczas Nocy Muzeów.
Według muzealników są to obiekty wysokiej klasy artystycznej, praktycznie niedostępne na rynku sztuki. - W zbiorach polskich muzeów znajduje się bardzo niewiele tego typu pojedynczych obiektów. Nasze stanowią mini-kolekcję, a to coś wyjątkowego. W dodatku są zachowane w oryginalnym stanie - powiedziała kierownik działu rzemiosła artystycznego Małgorzata Okulicz.
Muzeum Warmii i Mazur ma jedną z największych w kraju kolekcji dawnej sztuki kowalskiej i ślusarskiej. Dotychczas wśród ponad 130 eksponatów był jednak tylko jeden skarbczyk-szkatuła. Według muzealników takie szkatuły służyły do przechowywania kosztowności. Należały do wyposażenia dworów, kościołów, rad miejskich, pułków wojskowych i bogatych mieszczan, otrzymywali je też nowożeńcy od rodziców.
Szkatuły zakupione przez olsztyńskie muzeum zostały wykonane w XVI i XVII wieku na terenie dzisiejszych Niemiec. Pierwsza pochodzi z ok. 1580 roku i powstała w Norymberdze. Ma wieko zamykane wewnętrznym dwuryglowym zamkiem zatrzaskowym. Na dekoracjach ścian i wieka powtarza się motyw mężczyzny i kobiety w strojach renesansowych. Może to sugerować, że pełniła rolę szkatuły ślubnej lub narzeczeńskiej.
Kolejna szkatuła ślubna, opatrzona jest datą 1615, ale - zdaniem muzealników - powstała w pierwszej połowie XVI wieku, prawdopodobnie na terenie Dolnej Saksonii. Zewnętrzna polichromia umieszczona jest bowiem na starszej warstwie malarskiej. Na tej skrzyni widnieją dwa dwudzielne kartusze herbowe. Przedstawiają one m.in. białego skaczącego konia na czerwonym tle oraz kroczącego lwa na złotym i czarnym tle.
Trzecia szkatuła pochodzi z połowy XVII wieku i powstała gdzieś między Niderlandami a Prusami Książęcymi. Zdaniem muzealników świadczy o tym maniera malarska, charakterystyczna dla północnoeuropejskich cechów rzemieślniczych. Na frontowej ściance umieszczono pejzaż nadmorski z łodzią żaglową i zabudową wejścia do portu.
Według Małgorzaty Okulicz, skarbczyków do transportowania i przechowywania cennych przedmiotów używano już w średniowieczu. Wykonywano je wówczas z wydrążonych pni drzew, pokrywanych gęstą kratownicą żelaznych taśm i zaopatrzonych w zamki z zapadkami, skoble i kłódki. Późniejsze budowano z grubych desek, były dodatkowo obijane od wewnątrz blachą.
Szkatuły z kutego żelaza zaczęły powstawać w warsztatach ślusarskich i kowalskich Norymbergi na przełomie XV i XVI wieku. Takie skrzynie miały skomplikowany mechanizmem zamka o kilku lub nawet kilkunastu zasuwach zatrzaskowych. Miały też ukryty otwór na klucz. Były zdobione polichromią i malowane od wewnątrz, co zabezpieczało je przed korozją.
....
Bardzo pieknie ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:21, 02 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Wzór poduszki odtworzono po 40 latach
Małgorzata Bernatowicz ze wsi Dubeninki w powiecie gołdapskim otworzyła wzór poduszek-jaśków przypominających pajęczą sieć. Poduszki takie były popularne w okolicach Suwałk i Gołdapi 40-50 lat temu, ale przez lata nikt ich nie robił i popadły w zapomnienie.
Poduszki-jaśki przypominające pajęczą sieć (są w kształcie sześciokąta i składają się z wielu mniejszych, połączonych ze sobą sześciokątów), ozdobione małymi pomponikami, były popularne na Suwalszczyźnie i w powiecie gołdapskim 40-50 lat temu. Wtedy zdobiły w domach łóżka i kaflowe piece z ławą do siadania dla domowników.
- Gdy miejscowi masowo emigrowali kilkadziesiąt lat temu do Kanady, to te poduszki były podstawową rzeczą, jaką ze sobą zabierali jako podarunki dla krewnych za oceanem - powiedziała Małgorzata Bernatowicz, która takie poduszki pamiętała z dzieciństwa. Gdy odkryła, że nikt ich już nie robi, postanowiła odtworzyć zarówno wzór, jak i sposób robienia poduszek.
Bernatowicz ustaliła, że do wyprodukowania ozdobnej "cepeliowskiej" poduszki potrzebna jest osnowa. - Ale jaka, tego nikt nie był mi w stanie wytłumaczyć. Szukałam tej osnowy dwa lata - przyznała.
Gdy już Bernatowicz zdobyła osnowę okazało się, że jej mama umiała przed laty robić ozdobne jaśki. - Męczyłam mamę kilka dni, ona sama też się głowiła nad przypomnieniem sobie, jak to się robiło. Ale się udało. Cieszę się ogromnie, że i ja opanowałam tę sztukę, ponieważ panie, które umiały robić te poduszki, mają dziś po 70 lat i nie w głowie im żmudna praca nad jaśkami. Lada chwila, a sztuka robienia tych poduszek byłaby nie do odtworzenia, przepadłaby część lokalnego dziedzictwa - przyznała rękodzielniczka z Dubeninek.
Bernatowicz przyznała, że zrobienie ozdobnej poduszki jest bardzo czasochłonne, zabiera ponad dwa dni. - To bardzo żmudna robota, wyzwanie dla oczu, bo trzeba wiązać ze sobą setki nitek - przyznała.
Ozdobne poduszki Bernatowicz wystawia i sprzedaje na lokalnych jarmarkach, nie można ich kupić w żadnym sklepie ani internecie.
- Starsi ludzie na widok tych poduch reagują sentymentalnie. Wykrzykują: "Ojej, miałam taką!" - powiedziała Bernatowicz.
...
Mala rzecz a cieszy ! W koncu kazdy powinien lubic swoja poduszke . Ja lubie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:46, 25 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ukazały się nieznane dotąd mazurskie podania i legendy
Archeolog i miłośnik historii Mazur Jerzy Łapo wydał książkę "Czarci Ostrów", która zawiera ponad 200 podań dotyczących mazurskich wsi i miasteczek. Część tych opowieści była dotąd nieznana, Łapo odnalazł je w przedwojennych niemieckich książkach.
W zbiorze "Czarci Ostrów" Jerzy M. Łapo zamieścił kilka rodzajów opowieści, z których blisko 100 dotąd nie było znanych czytelnikom ponieważ zamieszczone były jedynie w przedwojennych niemieckich książkach, inne zaś opowieści publikowały w swoich niszowych wydawnictwach stowarzyszenia dawnych mieszkańców powiatów wschodniopruskich. "Czarci Ostrów" jest największym zbiorem podań mazurskich, który ukazał się w języku polskim.
- Wszystkie tłumaczone z języka niemieckiego opowieści są nowe. Są to dokładne przekłady, które w języku polskim dotąd się nie ukazały. Dodatkowo skomentowałem je od strony kulturowej, archeologicznej czy historycznej - powiedział Łapo, który przyznał, że przekłady te ze względu na archaiczność języka stanowiły dla niego nie lada wyzwanie.
- Ideą wydania tej książki było przybliżenie polskiemu czytelnikowi tych utworów, które z różnych przyczyn nie trafiły do obiegu naukowego i popularno-naukowego. Ich ogólna liczba pozwala przedstawić całe spectrum obyczajowości, wierzeniowości i ludowej wizji przeszłości dawnych mieszkańców Mazur - powiedział Łapo i podkreślił, że tego rodzaju opowieści "to zapomniana i niedoceniana część folkloru i ogólniej – kultury ludowej" a nie tylko - jak zwykło się powszechnie uważać - "bajeczki dla dzieci".
Zamieszczone w "Czarcim ostrowie" opowieści pod względem tematycznym można podzielić na kilka grup. Pierwsze z nich są tzw. podania wierzeniowe, czyli takie, w których opisano to, w co wierzyli Mazurzy. - A były to kłobuki, kautki, topichy, zmory czy tragarze duchów - powiedział autor.
W książce znalazły się też podania historyczne przedstawiające wizje zarówno wielkich i znaczących zdarzeń jak choćby przejścia dżumy, czy wojen napoleońskich jak i tych małych, mikroregionalnych, np. założenia i pochodzenie nazw wsi (np. Pieczarki, czy Pielgrzymowo).
Kolejna grupa opowieści dotyczy legend wiążących się z sacrum chrześcijańskim. - W tej grupie są teksty m.in. o tym jak Pan Bóg stworzył Mazury, czy o tym jak Pan Jezus chciał wyegzekwować od mazurskiego szewca zamówione buty - przyznał Łapo.
Tytuł książki "Czarci Ostrów" nawiązuje do wyspy na jeziorze Śniardwy. - Uważano ją za tajemniczą i niebezpieczną, istniało niegdyś o niej wiele przekazów, ale większość z nich została zapomniana. Z biegiem lat udało mi się część z nich odnaleźć i opublikować. A określenie "Czarci Ostrów" jest dla mnie doskonałym synonimem Mazur - powiedział autor.
Pracujący na co dzień w węgorzewskim Muzeum Kultury Ludowej Jerzy Łapo jest archeologiem, miłośnikiem historii Mazur i jej popularyzatorem. Wcześniej wydał dwa inne zbiory mazurskich podań i legend: „W cieniu Zamkowej Góry” (2006) i „Tragarz duchów” (2007).
Książka Łapo ukazała się jako 24 tom serii „Moja Biblioteka Mazurska” publikowanej przez Oficynę Wydawniczą „Retman” w Dąbrównie pod Ostródą.
...
Fzjnie tylko mniej tych czartow i diablow w tytulach .To jakas plaga . Co zbior opowiadan to diabel w tytule . Bezmyslnie bo traktuja to jako ,,postac z podan i legend" czyli fantazje a to byt realny !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:22, 14 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Projekt "Elementarz tradycji" – dzieci poznają dawną kulturę
Cykl zajęć dla dzieci pod hasłem „Elementarz tradycji” przygotowały na wakacje Warsztaty Kultury w Lublinie. Dzieci będą spotykać się z twórcami ludowymi, poznawać dawne zwyczaje, stroje, kuchnię, muzykę, tańce oraz zabawy.
- Chcemy pokazać dzieciom coś innego od świata, w którym żyją na co dzień, przedstawić regionalne tradycje, dać okazję do samodzielnego wykonywania dawnych czynności. Robiliśmy już takie warsztaty z udziałem poszczególnych twórców, cieszyły się zainteresowaniem, teraz zajęcia będą dłuższe, bardziej kompleksowe – powiedziała Marta Graban-Butryn z lubelskich Warsztatów Kultury, samorządowej jednostki wspierającej udział mieszkańców w życiu kulturalnym.
Kilkugodzinne zajęcia z twórcami ludowymi i regionalistami każdego dnia będą poświęcone innej dziedzinie. Podczas spotkania o tradycyjnej kuchni dzieci będą uczyły się rozróżniać różne rodzaje kaszy, same spróbują zrobić masło, dowiedzą się o mało znanych regionalnych potrawach. Na zajęciach o ubiorach poznawać będą zawartość szaf pradziadków, zobaczą z czego składały się tradycyjne stroje ludowe i jak były szyte.
Kilka spotkań poświęconych będzie rzemiosłu i sztuce ludowej. Dzieci będą same toczyć naczynia na kole garncarskim, dowiedzą się jak się robi plecionki, pojadą na wycieczki do pracowni tkackiej w Borysowie i tradycyjnej kuźni w Wojciechowie na Lubelszczyźnie. Poznają dawne zwyczaje weselne i świąteczne.
Melodie z regionu zagra dzieciom Kapela Braci Dziobaków z Woli Destymflandzkiej. Dzieci poznają ludowe instrumenty muzyczne, nauczą się rozpoznawać ich dźwięki, będą wyklaskiwać melodie, uczyć się tradycyjnych zabaw i tańców.
Osobne zajęcia zostaną poświęcone baśniom i legendom oraz tradycyjnej wiedzy ludowej. Dzieci dowiedzą się jak przewidywać pogodę dzięki obserwacji zjawisk na niebie i zachowania zwierząt, będą robić zielniki.
Zajęcia przeznaczone są dla dzieci w wieku 7-9 lat, potrwają od 30 czerwca do 13 lipca, po wakacjach będą kontynuowane podczas weekendów. Organizatorzy liczą na to, że rozbudzą w dzieciach zainteresowanie tradycjami rodzinnymi, skłonią rodziców i dziadków do wspomnień. Zachęcają też nauczycieli do udziału w zajęciach, jako obserwatorów.
Projekt związany jest z ustanowieniem przez Sejm 2014 roku jako Roku Oskara Kolberga, badacza tradycji ludowych.
...
Ciekawe pomysly .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:58, 22 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Głos Koszaliński
Niewielka wieś może pochwalić się 700-letnią historią i zabytkami
Choć pozostaje w cieniu Krągu i jego zamku, Komorowo jest od niego starsze. Nie brak tu też historycznych ciekawostek. Położona na uboczu drogi łączącej Polanów i Sławno niewielka wieś Komorowo to jedno z ciekawszych, ale nieco zapomnianych miejsc Pomorza Środkowego.
Pierwsze o niej wzmianki znaleźć można w archiwaliach pochodzących z II poł. XIII w., w których miejscowość pojawia się pod nazwą de Cumerove albo Cummerow. Jej fundatorami byli członkowie pochodzącego z okolic niemieckiego miasta Demmin ród Kumerow (współcześnie spotkać można też jego spolszczoną nazwę: Komorowowie).
W wieku XV, na wzniesieniu po środku wsi, stanął gotycki kościół, w kolejnych stuleciach parokrotnie przebudowywany. W okresie renesansu Komorowo przeszło w ręce znanego nie tylko na Pomorzu rodu Podewilsów, stając się jednym z wielu administrowanych przez jego członków majątków rycerskich.
Na temat dokładnej historii miejscowości do roku 1945 jak na razie wiadomo niewiele. Pewnym jest, że oprócz plebanii, w Komorowie XVIII i XIX w. istniało też kilka domów mieszkalnych, ogród warzywny, staw oraz zlokalizowany na terenie pierwotnego cmentarza przykościelnego - park. W latach dwudziestych ubiegłego wieku zbudowano tutaj także dwór, który jest unikatowym reprezentantem architektury art-deco.
Po wybuchu II wojny światowej w gospodarowanym z niego folwarku pracowali robotnicy przymusowi w tym, jak głosi miejscowy przekaz, jeńcy francuscy. Pod koniec lutego 1945 r. do Komorowa wkroczyli żołnierze Armii Czerwonej.
Po włączeniu Ziemi Polanowskiej w granice Polski, niemieckich mieszkańców Komorowa zastępować zaczęli polscy osadnicy. Niemal wszyscy pracowali później w miejscowym PGR albo gorzelni w sąsiednich Bożenicach.
...
Gratulujemy takiego bogactwa !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:58, 11 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Muzeum Lachów Sądeckich w nowej siedzibie
Blisko 300 eksponatów obrazujących kulturę ludową Lachów Sądeckich - w tym stroje ludowe, narzędzia rolnicze oraz znaleziska archeologiczne - można oglądać w nowej siedzibie Muzeum Lachów Sądeckich w Podegrodziu koło Nowego Sącza.
- Nowa lokalizacja muzeum pozwoliła na nowoczesną aranżację ekspozycji. Archiwalia związane z lachowską kulturą gromadzone od początku lat 60. ubiegłego wieku przez miłośników kultury ludowej Zofię i Stanisława Chrząstowskich, zostały wyeksponowane w nowy, ciekawszy sposób – powiedziała kuratorka wystawy Maria Madziar.
Ekspozycję podzielono na trzy segmenty prezentujące kulturę materialną Lachów Sądeckich, archiwalne fotografie oraz archeologię.
Zwiedzając muzeum, można dowiedzieć się jak wyglądało dawniej codzienne życie na sądeckiej wsi. Zgromadzono tam wytwory rzemiosła, narzędzia gospodarskie, misternie wykonane odświętne stroje ludowe. Część ekspozycji poświęcona jest religijności Lachów oraz obrzędom.
Wystawę uzupełniają cytaty pochodzące z książki etnografa Seweryna Udzieli pt. "Kilka słów o strojach, budowlach i sprzętach na Sądecczyźnie" oraz cytaty ze współczesnych wywiadów z najstarszymi mieszkańcami Podegrodzia i Gostwicy.
W części wystawy pokazano reprodukcje archiwalnych fotografii Wojciecha Migacza - fotografa-samouka dokumentującego życie lachowskiej wsi z przełomu XIX i XX wieku. Migacz wykonywał własnoręcznie zrobionym aparatem portrety ślubne, rodzinne, okolicznościowe, fotografował pejzaże i krajobrazy. Na szklanych negatywach utrwalał ludzi przy codziennej pracy na roli, uroczystości religijne i patriotyczne. Na wystawie można także podziwiać wykonany przez Migacza aparat fotograficzny z drewnianym statywem, kopioramy oraz pamiątki po fotografie.
W części archeologicznej prezentowane są znaleziska archeologiczne z terenu gminy Podegrodzie oraz z innych części Sądecczyzny. Od IX-tego do X-tego wieku na terenie obecnej gminy Podegrodzie istniał gród, zaś w samym Podegrodziu - dwa gródki w miejscach zwanych "Na Grobli" i "Zamczysko".
Jak wyjaśnił archeolog Bartłomiej Urbański, prezentowane znaleziska datowane są od epoki kamienia po średniowiecze. Wśród eksponatów są np. kości mamuta i tura, narzędzia krzemienne, naczynia, a także biżuteria. Ciekawostką jest średniowieczna gra planszowa oraz miecze rycerskie z czasów, kiedy święta Kinga zamieszkiwała klasztor w Starym Sączu.
Muzealną kolekcję zapoczątkowali nauczycielka i bibliotekarka Zofia Chrząstowska i jej mąż instruktor rolny, bibliotekarz Stanisław Chrząstowski. Na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku mieszkali w Podegrodziu. - Chrząstowscy byli zafascynowani kulturą lachowską. Gromadzili przedmioty codziennego użytku, niektóre dostawali inne kupowali lub wymieniali stare za nowe – opowiadała kurator wystawy.
W 1981 r. Chrząstowscy przekazali zbiory Muzeum Okręgowemu w Nowym Sączu z zastrzeżeniem, aby kolekcja była prezentowana w Podegrodziu. Wówczas otwarto filię Muzeum Okręgowego - Muzeum Lachów Sądeckich w Podegrodziu. Dotychczas kolekcja była prezentowana w miejscowym Domu Kultury. Obecnie Muzeum im. Chrząstowskich mieści się w budynku biblioteki.
...
Tak! Ile odmian kultury w Polsce !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:23, 20 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Matejko, Chełmoński, Wyczółkowski na wystawie w Stalowej Woli
Wystawa prezentowana będzie do 25 października - Shutterstock
Mało znane rysunki, grafiki, akwarele wybitnych polskich malarzy takich jak Jan Matejko, Józef Chełmoński czy Leon Wyczółkowski, uzupełnione europejskimi miedziorytami i japońskimi drzeworytami można oglądać na wystawie w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli (Podkarpackie).
Jak poinformował PAP kurator wystawy Krzysztof Przylicki na ekspozycji "Od Matejki do Utagawy. Rysunki i ryciny z kolekcji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II" pokazano łącznie 80 prac, które dotychczas nie były w ogóle prezentowane lub rzadko, a ideą ekspozycji było zaprezentowanie dzieł wykonanych na papierze.
REKLAMA
Wśród prezentowanych prac można obejrzeć niewielki rysunek Jana Matejki przedstawiający woja w zbroi, który artysta przerysował ze sceny ukazanej na ołtarzu w Kościele Mariackim w Krakowie; rysunek głowy wiejskiej dziewczyny autorstwa Józefa Chełmońskiego; trzy grafiki Leona Wyczółkowskiego, w tym dwie podkolorowane akwarelą, prezentujące wnętrze Katedry Wawelskiej i kościoła św. Wojciecha w Lublinie; czy akwarelę przedstawiającą kwiaty w wazonie autorstwa Józefa Pankiewicza.
Najliczniejszą grupę prac stanowi 14 szkiców tuszem i akwarelą wykonanych przez Stanisława Noakowskiego. Są to wizje artysty dotyczące budowli architektonicznych.
- Gdy widz patrzy na te budowle, to wydaje mu się, że je poznaje, że kojarzy, że już je widział, bo Noakowski czerpał z repertuaru form architektury nowożytnej. Tymczasem szkice pokazują budynki, które nie istnieją w rzeczywistości, są tylko w wyobraźni artysty – wyjaśnił Przylicki.
Ekspozycje prac polskich twórców uzupełnia kilka miedziorytów nowożytnych z XVII i XVIII wieku autorstwa Dominicusa Custosa, Willema Jacobsza Delffa, Charlesa de La Haye i Claude'a Roya, przedstawiających znane ówczesne osobistości, głównie władców, oraz japońskie barwne drzeworyty z początku XIX stulecia i lat 30. XX wieku, wykonane przez Ichiyuusaiego (Utagawę), Kuniyoshiego i Hasuiego Kawase.
Pokazywane na wystawie prace na papierze należą do zbiorów muzealnych KUL w Lublinie, a pochodzą z darów osób prywatnych. Przylicki, który jest kuratorem Pracowni Zbiorów Muzealnych KUL w Lublinie zapewnił, że autentyczność pokazanych dzieł jest potwierdzona przez ekspertów.
Wystawa prezentowana będzie do 25 października.
...
Wlasnie. Czemu nie ma w mniejszych osrodkach wystaw? Chocby krotkich. Trzeba budzic sztuke u dolu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:21, 05 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Święty Krzyż: blisko 400 uczestników wzięło udział w jubileuszowym przeglądzie chórów
Blisko 400 uczestników wzięło udział w jubileuszowym X Przeglądzie Chórów i Zespołów Śpiewaczych z Powiatu kieleckiego, który odbył się 4 października br. na Świętym Krzyżu. Do udziału w przeglądzie zgłosiło się 18 podmiotów. Zdaniem organizatorów, był to rekord w dotychczasowej dziesięcioletniej historii przeglądu.
Poszczególne chóry i zespoły zaprezentowały po trzy utwory o tematyce religijnej, patriotycznej i ludowej. Była to dla nich szczególna okazja i wyjątkowe miejsce do zaprezentowania swego dorobku artystycznego, jaki opracowują podczas wielu prób i spotkań, na których ćwiczą i doskonalą swój warsztat artystyczny.
REKLAMA
Przegląd rozpoczął się Mszą św. celebrowaną w świętokrzyskiej bazylice z udziałem członków poszczególnych chórów i zespołów śpiewaczych. Obecni byli także zaproszeni goście z niemieckiej miejscowości Springe am Deister, którzy po zakończonej Mszy wykonali kilka utworów.
Na otwarciu przeglądu obecny był starosta Powiatu Kieleckiego Michał Godowski oraz wójtowie gmin należących do powiatu kieleckiego. Podczas koncertu obecnych było wielu pielgrzymów i turystów, którzy dziś nawiedzili bardzo licznie Święty Krzyż.
W czasie przeglądu wystąpili: Zespół Muzyczny Springer Singgemeinschaft z Niemiec, Chór Parafialny z parafii pw. Św. Józefa Oblubieńca NMP z Bielin, Chór "Masłowianie" z Masłowa, Chór Parafialny przy kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w Chmielniku, Zespół Chóralny Stowarzyszenia Dąbrowa To My; Chór "Quodlibet" z Bodzentyna, Zespół Śpiewaczy "Echo Łysicy" z Bielin, Chór Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Morawickiej, Chór "Gloria" z Łopuszna; Chór "Nicolas" z Lisowa, Zespół Śpiewaczy "Dalmarjanki" z Daleszyc; "Chełmowianki" z Nowej Słupi, Chór "Con Passione" z Zagnańska, Chór "Nowina" z Nowin, Zespół "Wolnianie" z Gminy Łagów, Chór Miejski "Michael" z Daleszyc, Zespół "Golica" z Masłowa i Chór Parafialny z parafii św. Józefa z Zagnańska.
Organizatorem X Przeglądu Chórów i Zespołów Śpiewaczych było Starostwo Powiatowe w Kielcach. Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Przechowywane są nim relikwie Krzyża Świętego. Opactwo benedyktyńskie założył tu Bolesław Chrobry w 1006 r. Od X w. do kasacji opactwa w 1819 r. gospodarzami sanktuarium byli benedyktyni, obecnie opiekę nad nim sprawują misjonarze oblaci Maryi Niepokalanej.
...
Znakomita inicjatywa!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:11, 16 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Opowiadacze Historii zbierają fundusze na wydrukowanie książki o historii Dolnego Miasta w Gdańsku
Opowiadacze Historii to kilkunastoosobowa grupa sympatyków i miłośników Dolnego Miasta w Gdańsku - Facebook / Materiały prasowe
Opowiadacze Historii to kilkunastoosobowa grupa sympatyków i miłośników Dolnego Miasta w Gdańsku, która od kilku już lat działa na rzecz kształtowania pozytywnego wizerunku tej dzielnicy. To, co najbardziej im wychodzi, to właśnie opowiadanie historii. Podczas spotkań z mieszkańcami i z zaproszonymi gośćmi, podczas spacerów i wycieczek, podczas wywiadów i rozmów, poprzez profil na Facebooku oraz stronę internetową. W efekcie tych działań w 2012 r. ukazały się trzy subiektywne przewodniki po Dolnym Mieście.
Natomiast w 2016 r. przyjdzie czas na pierwszą książkę o Dolnym Mieście. Prace nad nią rozpoczęły się już w 2014 r. Wspaniały znawca Gdańska - Aleksander Masłowski - zgodził się na spisanie Historii Dolnego Miasta do 1945 roku i taki właśnie tytuł będzie nosiła ta pierwsza pozycja książkowa. Pierwsza, albowiem Opowiadaczom marzy się cała seria książek pod wspólnym hasłem "Biblioteczka Dolnego Miasta".
REKLAMA
W książce będzie mowa m.in. o bastionach, ptasich ulicach, Masonach, Królewskiej Fabryce Karabinów, Teatrze Wilhelma, montowni amerykańskich samochodów osobowych na Dolnym Mieście oraz szpitalu Boromeuszek. Do tekstu zostały już wybrane archiwalne zdjęcia, pocztówki, grafiki, mapy i inne reprodukcje pochodzące głównie z kolekcji samych Opowiadaczy. Dzięki współpracy z Instytutem Kultury Miejskiej udało się też opracować całą szatę graficzną książki pozwalającą identyfikować ją z następnymi tomikami.
Kolejne zadanie, które stoi teraz przed Opowiadaczami, to wydrukowanie książki. A fundusze na usługę drukarską postanowili zbierać za pośrednictwem lokalnej platformy crowdfundingowej. 1 grudnia 2015 r. o godzinie 7 wystartował ich projekt pod adresem [link widoczny dla zalogowanych]
Strona ta wzbogacona jest o promocyjny film z Dolnego Miasta, przykładowe zdjęcia i pocztówki, które zostaną wykorzystane w pracy, notki o Opowiadaczach i autorze, a ten ostatni czyta nawet fragment swoje książki (pierwszy z sześciu, które się będą sukcesywnie pojawiać). Opracowany też został system nagród dla Darczyńców. A wśród nich m.in. szansa na wystrzał z czarnoprochowe broni skałkowej.
W ciągu niecałych dwóch tygodni udało się zdobyć ponad 49 proc. potrzebnej kwoty. Wszyscy są dobrej myśli i wierzą, że do końca lutego 2016 r. uda się pozyskać całą zaplanowaną kwotę wraz z ewentualną nadwyżką.
Odzew na akcję jest bardzo pozytywny. Darczyńcami zostają mieszkańcy Dolnego Miasta, miłośnicy historii Gdańska, kolekcjonerzy książek. Każda wpłacona suma cieszy. A Opowiadacze cały czas na różne sposoby zachęcają do wzięcia udziału w tej akcji i pomocy w zrealizowaniu ich marzenia.
....
Urocze
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:05, 14 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Zmarł Brunon Zwarra
14 sierpnia 2018, 15:40
ms, km
W wieku 99 lat zmarł Brunon Zwarra, gdański pisarz, który zasłynął opisaniem losów gdańskiej Polonii w 20-leciu międzywojennym.
Do końca był świadomy i sprawny intelektualnie. Odszedł 14 sierpnia, przed godz. 9 rano. Informację o śmierci pisarza przekazała nam Krystyna Ejsmont ze stowarzyszenia Biskupia Górka, które co roku organizowało urodziny pisarza związanego z tą dzielnicą.
Historie z dawnego Gdańska, Gdyni i Sopotu w serwisie Historia w Trojmiasto.pl
Brunon Zwarra to postać, której miłośnikom Gdańska nie trzeba przedstawiać. Urodzony w 1919 roku pisarz napisał 10 książek, opisujących przede wszystkim realia życia w przedwojennym Gdańsku, ze szczególnym uwzględnieniem losów gdańskich Polaków. Najsłynniejsza pozycja w jego pisarskim dorobku, czyli pięciotomowa autobiografia "Wspomnienia gdańskiego bówki", to skarbnica wiedzy na temat burzliwej historii XX-wiecznego Gdańska.
Urodził się 18 października 1919 r. w Gdańsku. W latach 1929-1935 był uczniem Gimnazjum Polskiego, od 1935 roku pracował w Emalierni Johannesa Segora we Wrzeszczu, należał do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, Zjednoczenia Zawodowego Polaków i KS Gedania. 14 września 1939 został aresztowany przez Niemców i uwięziony w obozie w Nowym Porcie, następnie w Stutthofie i wreszcie w Sachsenhausen. Zwolniony w 1942, powrócił do pracy w emalierni.
Po roku 1945 brał udział w odbudowie zniszczonej emalierni i nadal w niej pracował (nowa nazwa: Zakład Lakierniczo-Emalierski "Gedania").
Od lat 70. XX wieku zajął się pracą pisarską. Opublikował zbiór 73 relacji o początkach II wojny światowej w Gdańsku - "Gdańsk 1939". "Wspomnienia Polaków gdańszczan" (1984), autobiograficzne "Wspomnienia gdańskiego bówki" (1984-1997) oraz powieści "Gdańszczanie" (1999-2001) i "W gdańskiej twierdzy" (2003). W 1997 roku uhonorowany Medalem Księcia Mściwoja II.
...
Tacy tworcy sa bezcenni dla poznania lokalnego ducha. My juz nie wiemy jak tam wtedy bylo. Musimy czytac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|