BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135951
Przeczytał: 63 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:30, 06 Sie 2013 Temat postu: Ja jestem Pan Tik Tak ! |
|
|
Paweł Piotrowicz | Onet
Pan Tik-Tak: niezwykła historia
To on był pierwszym Panem Tik-Takiem, współzałożycielem zespołu Fasolki i pomysłodawcą takich postaci jak Kulfon czy Profesor Ciekawski. Z produkcji "Budzika", jego ostatniego programu, TVP zrezygnowała w zeszłym roku. Co obecnie robi? Czy czuje żal? A może trudno mu się opędzić od propozycji? Andrzej Grabowski, który w latach 1983–1986 bawił polskie dzieci prowadzący program "Pan Tik-Tak", opowiedział nam o swoim życiu, dorobku i najbliższych planach.
- Mam przechlapane – żartuje na samym początku naszego spotkania Andrzej Grabowski, scenarzysta, pisarz, pedagog i przede wszystkim słynny Pan Tik Tak z kultowego programu TVP. W tę postać wcielał się w połowie lat 80. – Znanych Andrzejów Grabowskich jest jeszcze kilku, więc często się zdarza, że jestem z którymś mylony – dodaje.
Przez długie lata to jednak jego najbardziej rozpoznawano – nie tylko wtedy, gdy był Panem Tik Takiem, ale także, w następnej kolejności, Profesorem Ciekawskim.
Pan – Krzyś, dwa bratanki
Dziś tę pierwszą postać kojarzy się często także z kompozytorem Krzysztofem Marcem, który zastąpił Grabowskiego w 1986 roku. Może nie do końca w tej roli, gdyż Marzec, choć to on śpiewał słynne "Ja jestem Pan Tik Tak, ten zegar to mój znak" do skomponowanej przez siebie melodii, był w rzeczywistości Krzysiem Tik Takiem.
Kim jest Pan Tik Tak dla pokolenia urodzonego w latach 70. czy na początku lat 80. w PRL-u, nie trzeba chyba tłumaczyć. – Do dziś jestem poznawany na ulicy – przyznaje Grabowski. – Ludzie podchodzą, opowiadają o wpływie, jaki ten program miał na ich dzieciństwo, dziękują. To niezwykle miłe, choć dla mnie jednocześnie zawsze krepujące. Nigdy nie chciałem, by moja twarz stała się rozpoznawalna.
Wizja tak, ale bez wizji
I rzeczywiście. Andrzej Marek Grabowski (ur. 1956 w Warszawie) został Panem Tik Takiem w dość szczególnych okolicznościach, zaskakujących przede wszystkim dla niego. – W roku 1983 byłem jeszcze świeżo upieczonym absolwentem wydziału pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego – wspomina. – Chciałem współpracować z telewizją, choć absolutnie nie myślałem o pchaniu się na wizję. Pragnąłem przygotowywać programy dla dzieci, pisać scenariusze programów dla najmłodszych.
Jak nawiązał współpracę z telewizją? – Recenzentka mojej pracy magisterskiej o Muminkach, wtedy jeszcze doktor Joanna Papuzińska, specjalistka od literatury dziecięcej, znała się z Jadwigą Jasny-Mazurek, ówczesną szefową telewizyjnej redakcji dla najmłodszych. Jadwiga zapytała moją profesorkę, czy nie zna kogoś, kto miałby pomysły na fajne programy. Umówiłem się więc na spotkanie, opowiedziałem o swoich pomysłach i… tak zostałem współpracownikiem.
Od trzepaka się zaczęło
Z pierwszymi odcinkami, które powstały jeszcze w 1981 roku, Grabowski nie miał nic wspólnego. Początkowo zresztą "Tik Tak" był programem kukiełkowym – nie mogło być inaczej, gdyż w tamtym okresie trwał bojkot aktorów, związany z protestem przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.
Jak więc to było z tym staniem się prowadzącym? Debiut Grabowskiego nastąpił w programie „Towarzystwo trzepakowe”, nadawanym w ramach "Teleferii", a prowadzonym przez Janusza Świerczyńskiego, dziennikarza, który jednocześnie był gospodarzem "Dziennika telewizyjnego". Prowadzonym do czasu, aż…
Jakoś poszło
- Przychodzę rano na nagranie i widzę, że jest jakieś zamieszanie, stoi dyrektorka, jeden z wiceprezesów, szefowa, kilka innych osób. Okazuje się, że Krzysztof Teodor Toeplitz podał w "Polityce" w wątpliwość wiarygodność prezentera "Dziennika", z rana wygłupiającego się w "Towarzystwie trzepakowym"… Zapadła natychmiastowa decyzja: "Trzeba znaleźć kogoś innego".
Choć Świerczyński zarekomendował swojego kolegę, Jasny-Mazurek postawiła na Grabowskiego. – "Pan będzie prowadził", wskazała na mnie palcem. Dla mnie był to zupełny szok. Nie mogłem odmówić, gdyż byłem zwykłym współpracownikiem i w takim przypadku natychmiast by mi podziękowano za dalsze usługi. Wyszedłem więc przed kamerę, nie mając pojęcia, gdzie jestem, co mówię, do kogo. Ale jakoś poszło.
Jest Poziomka, jest i Klotka
Zanim Grabowski został Panem Tik Takiem, program prowadzony był krótko przez aktorów. Redakcja nie była jednak zadowolona. – Jasny-Mazurek w pewnym momencie powiedziała, że skoro tak dobrze sobie poradziłem w "Trzepaku", to mogę spokojnie dołączyć do „Tik Taka”, przygotowując go wspólnie z Ewą Chotomską i Wandą Jackowską, które robiły go już wcześniej.
- Wybraliśmy do pomocy aktorów Marka Wysockiego i Zbigniewa Grusznica, ze starego składu został Stefan Pułtorak, czyli słynny Zając Poziomka. I tak ruszyło… W pewnym momencie pomyślałem, że namówię do występów przed kamerą Ewę Chotomoską. Wymyśliłem dla niej imię Ciotka Klotka. Była nieco zdziwiona, ale szybko okazało się, że została jedną z ulubienic małych widzów.
Fasolki takie jak zawsze
Program miał charakter dydaktyczno-muzyczny. – Pierwsze, co zrobiłem po zostaniu prowadzącym, to powołanie dziecięcego zespołu taneczno-wokalnego Fasolki, mającego uczestniczyć w nagraniach.
W ciągu 30 lat istnienia przez grupę, istniejącą do dziś, przewinęło się wiele znanych obecnie postaci z małego i dużego ekranu, w tym Joanna Jabłczyńska, Monika Mrozowska, Aneta Zając, solista opery Grzegorz Hardej... Grupa występowała nie tylko w "Tik Taku", ale też w późniejszych programach współtworzonych przez Grabowskiego, jak "Fasola", "Ciuchcia", "Jedyneczka" czy "Budzik". Wśród największych przebojów zespołu znaleźć można "Myj zęby", "Domową piosenkę", "Czuję głód", "Mydło lubi zabawę", "A ja rosnę", "Bursztynek" czy "Witaminki dla chłopczyka i dziewczynki".
Teksty Fasolek od początku powstawały w głowach Chotomskiej i Grabowskiego, a muzykę pisał Krzysztof Marzec, lider rockowego zespołu ZOO.
Ukryte marionetki
Produkcja telewizyjnych programów dla dzieci jest pełna różnych wyzwań, o czym Grabowski wielokrotnie się przekonywał. – Nagranie każdej sceny trzeba powtarzać wiele razy… A to aktor grający Kulfona dostał szablą w głowę i trysnęła krew, a to jakieś dziecko się przewróciło czy wpadło na inne – wspomina.
– Praca z dziećmi w ogóle należy do trudnych, bo przecież nie jest łatwo nad nimi zapanować. Do tego studio absolutnie nie było przystosowane do lalek. O ile u Jima Hensona aktorzy sobie swobodnie chodzili i nosili te lalki nad sobą, my musieliśmy chować aktorów za różnymi szafkami, biurkami czy kwiatami.
Wrzucony na głęboką wodę
"Tik Tak", nadawany w popularnym dziecięcym paśmie popołudniowym, szybko stał się jednym z ulubionych programów dla najmłodszych, chętnie oglądanym także przez starszych widzów i rodziców. – W tamtych czasach były tylko dwa programy – przypomina Grabowski. – Gdy w Dwójce leciał reportaż z wytopu miedzi czy dożynek na Lubelszczyźnie, wszyscy oglądali Jedynkę.
Grabowski nie ukrywa, że rozpoznawalność, z jaką spotykał się Pan Tik Tak, była dla niego dość uciążliwa. – Zostałem wrzucony na głęboką wodę – przyznaje.
– Nie kończyłem żadnej szkoły aktorskiej, nie byłem więc, jak aktor, przygotowany do tego, że będę popularny. Zacząłem więc się wycofywać. Doszło do tego, że problemem było zwykłe wyjście do sklepu. Większość spotkań z ludźmi, zaczepek, była sympatyczna, ale zdarzały się i mniej przyjemne. Głupio się czułem, gdy jakieś dziecko krzyczało za mną na ulicy "Pan Tik Tak! Pan Tik Tak!". Z czasem się przyzwyczaiłem, ale nigdy tak do końca.
Profesor na pól strony
W 1986 roku przestał być Panem Tik Takiem. – Do pokoju wpadła Jadwiga Jasny-Mazurek, pytając, czy mam pomysł na nową ramówkę. Oczywiście nie miałem, bo byłem zajęty "Tik Takiem", ale odpowiedziałem, że myślę o pewnej sprawie, więc zaraz ją przygotuję. Na poczekaniu napisałem na maszynie półstronicowy treatment programu "Wyprawy profesora Ciekawskiego". Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku tygodniach okazało się, że telewizja w to wchodzi. W konsekwencji zająłem się profesorem, a "Tik Taka" przejął Krzysiek, choć przez jakiś czas jeszcze występowaliśmy razem.
Grabowski pojawiał się na ekranie jako profesor Ciekawski znacznie rzadziej, a z czasem prawie całkowicie przestał, ograniczając się do pisania scenariuszy. – Do tego dążyłem. Zależało mi, bym przestał być rozpoznawalny.
Zmiany bez zmiany
Twórcy Tik Taka nigdy nie mieli problemów z komunistyczną cenzurą, co wynikało z typu treści, jakie przedstawiali. – Nie poruszaliśmy żadnych politycznych tematów, ani w jedną ani w drugą stronę – podkreśla Grabowski. – Raz padła propozycja, bym zaczął przygotowywać "Dziennik telewizyjny" dla dzieci, ale się z tego wymigałem. Potem zrobiła to inna ekipa, jako "Małe DD".
"Tik Tak" był jednym z tych programów, które z powodzeniem utrzymały się na antenie także po zmianie ustroju – widzowie mogli go oglądać do 1999 roku. "Wyprawy profesora Ciekawskiego" zeszły z anteny dekadę wcześniej, ale tytułowy bohater od czasu do czasu zaglądał zarówno do "Tik Taka", jak i programu "Ciuchci"”, tworzonego przez Grabowskiego do 2000 roku.
Nos dyrektora niedobry dla bajkowego stwora
– Rok 2000 w ogóle stanowi ważną cezurę jeśli chodzi o programy dla najmłodszych w TVP – podkreśla Grabowski. – Wtedy to dwaj dyrektorzy autorytarnie zdecydowali, że popołudniowe pasmo dziecięce, zakodowane w świadomości od pokoleń, przeniesione zostaje na godziny przedpołudniowe. Część tytułów zlikwidowano, a reszta zmieniła porę emisji na poranną. Śmialiśmy się, że robimy programy dla chorych dzieci. Bo zdrowe przecież chodzą do szkoły!
- Nasze tłumaczenia, prośby, naciski i argumenty na nic się nie zdały. Gdy w 2001 roku Rada Nadzorcza Telewizji podjęła decyzję, że dziecięca ramówka wraca jednak na popołudnie, dyrektor Jedynki powiedział, że ma to w nosie, bo i tak poprzedniego czasu emisji nie przywróci.
Łatwiej w komputerze?
Jak zauważa Grabowski, dziś w Telewizji Publicznej właściwie nie ma już premierowych polskich programów dla najmłodszych, poza "Ziarnem" i "Domisiami". – Są na szczęście pewne premiery internetowe. Nie można nie zauważyć faktu, że telewizja jako medium przechodzi transformację. Dzieciom czasem rzeczywiście łatwiej jest coś obejrzeć w komputerze.
– Mimo to – dodaje – trochę szkoda mi dzieciaków, które nie mają takich swoich bohaterów, jakich mieli ich rodzice. Kiedy czyta się artykuły wspomnieniowe lub wpisy w Internecie o Panu Tik Taku, Monice, Fasolkach czy Kulfonie, to łza się sama w oku kręci. Zostają filmy animowane, ale relacja z takim bohaterem zawsze jest inna niż z żywym człowiekiem przed kamerą. Uważam, że taki pozytywny przekaz ma kapitalne znaczenie dla rozwoju dziecka. Oczywiście jest rodzina, rówieśnicy, szkoła, ale z programów, konsultowanych przez psychologów i pedagogów, dzieci mogą się naprawdę wiele nauczyć.
Wspomnienie o potędze
Ostatni premierowy odcinek "Budzika" został wyemitowany przez TVP na początku zeszłego roku. – Cały czas lecą powtórki, a co do przyszłości – sprawa jest otwarta – mówi autor programu. – Wszystko zależy od tego, czy i kiedy ruszy w Telewizji Publicznej dziecięcy kanał ABC. Wszyscy na to bardzo czekamy.
Grabowski nie ukrywa, że coraz bardziej zauważalna u nas tendencja traktowania takich programów przez dorosłych jako nieistotnych napawa go smutkiem. – Są kraje, na przykład skandynawskie, gdzie tego rodzaju propozycji jest mnóstwo. A my nie bierzemy przykładu z najlepszych, tylko z najgorszych. Kiedyś redakcja oświatowo-dziecięca była potęgą, dziś jej właściwie nie ma.
Młody pisarz, początkujący…
Czy w związku z tym Pan Tik Tak czuje jakiś żal? – Absolutnie nie – odpowiada. – Życie to przecież szkoła tracenia różnych rzeczy. W tej chwili zajmuję się tym, co zawsze chciałem robić, czyli pisaniem książek dla dzieci. Śmieję się, że choć jestem w dość poważnym wieku, mówię o sobie: "Młody, początkujący pisarz". Wcześniej, owszem, stworzyłem kilkadziesiąt scenariuszy do filmów animowanych i ponad tysiąc do programów telewizyjnych, ale na pisanie literatury nie miałem czasu.
Wśród napisanych przez Grabowskiego książek znajdziemy takie tytuły jak "Dziwne historyjki", "Pirat Jędruś", "Zenek i mrówki" czy "Afera smoka Nudożera". – Na początku przyszłego roku ukaże się "Wojna na pięknym brzegu" – wspomnienia mojej mamy z II wojny światowej. Napisałem też ostatnio przygodowo-instruktażową książkę dla najmłodszych o tym, jak należy dbać o psa. Konsultowała ją moja córka Sybilla – doktor nauk weterynaryjnych.
Wcale nie taki Kiepski
Sporo czasu zajmuje Grabowskiemu bezpośredni kontakt z najmłodszymi – często i bardzo chętnie jeździ na spotkania autorskie w różnych miejscowościach w kraju. Zawsze zabiera ze sobą walizkę, w której znajdują się znane z jego programów lalki. – Dzieci uwielbiają odgrywać nimi różne role – zapewnia.
Zdarza się jednak, że najmłodsi, idący na takie spotkanie, spodziewają się zobaczyć innego Andrzeja Grabowskiego, najczęściej aktora, znanego między innymi z serialu "Świat według Kiepskich". – I nie ma znaczenia, że jest wyraźnie napisane, kto naprawdę przyjeżdża. Na szczęście często taki maluch podchodzi potem do mnie i mówi: "Myślałem, że będzie nudno, a było bardzo fajnie".
Aspekt tragikomiczny
- Mam naprawdę pod tym względem przechlapane – śmieje się. – Bo nie tylko z Andrzejem Grabowskim aktorem mnie mylą. Jest jeszcze pisarz dla dzieci z Tarnowa, jest też tłumacz. Gdy ostatnio wydałem "Zenka i mrówki", książkę dla dzieci o buddyzmie, spotkałem się z recenzją, że jest ona autorstwa Andrzeja Grabowskiego, znanego tłumacza literatury angielskiej. A wszystko dlatego, że on wcześniej tłumaczył jakąś pozycję o buddyzmie.
- Przyjeżdżam ostatnio na spotkanie z dziećmi do biblioteki i widzę wystawione książki Andrzeja Grabowskiego. Wszystko pięknie, choć połowa nie moja. Innym razem podchodzę do znajomego, a ten patrzy na mnie i momentalnie blednie. Mówi: "Rany boskie, ja słyszałem, że nie żyjesz". Okazało się, że chodziło o Andrzeja Grabowskiego dziennikarza muzycznego, autora między innymi książki o Ich Troje, który zginął kilka lat temu w wypadku….
Jak mówi, gdyby wiedział, że tak będzie, od razu wymyśliłby sobie jakiś pseudonim. – A teraz jedyne, co mogę zrobić, to używać także drugiego imienia. Tak robię, choć "Andrzej Marek Grabowski" brzmi trochę pretensjonalnie.
Ten zegar to jego znak
Pan Tik Tak nadal pisze teksty dla Fasolek, które od początku są prowadzone przez Ewę Chotomską. Ważną postacią w zespole – choreografką – jest była członkini zespołu, Agnieszka Szymańska-Kierlandczyk. Z grupą do dziś związani są Krzysztof Marzec i Ewa Chotomska, a wokalnie dzieci przygotowuje Natalia Ostrowska. – Mamy wielkie szczęście, że przygarnął nas Młodzieżowy Dom Kultury przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie – mówi Grabowski.
Niedawno w Teatrze Komedia odbył się specjalny koncert z okazji trzydziestolecia zespołu, wyemitowany później przez TVP. Patronat nad imprezą objęła pani Anna Komorowska. – Było mnóstwo wzruszeń i wspomnień – przyznaje.
Andrzej Marek Grabowski. Pisarz, scenarzysta, pedagog, a przez wiele lat także Pan Tik Tak i Profesor Ciekawski. Prywatnie miłośnik dobrej muzyki i wszystkiego, co czeskie, a przede wszystkim ojciec dwóch córek i syna. Wpływu, jaki na miał wychowanie przynajmniej kilku milionów innych osób, przecenić się raczej nie da.
>>>>
Warto pamietac to zjawisko . Niewatpliwie to bylo mocne . Zadna tam tandeta . To teraz jest . Szok ale w PRL byly lepsze warunki wychowania moralnego dziecka niz teraz . Zwlaszcza w schylkowym . Przypomne ze nie bylo internetu a porno w komunie po prostu nie produkowano !
Dziecko nie mialo jak sie zdemoralizowac . Najpredzej przez pijanstwo ojca ale to inna sfera niz porno ... Bóg wie lepiej co dla Polski dobre .
Post został pochwalony 0 razy |
|