Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Grabież dzieł sztuki z Polski !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:30, 28 Sty 2014    Temat postu:

MKiDN: do Polski wróci zagrabiony w czasie wojny obraz Francesco Guardiego

Polskie ministerstwo kultury kończy proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej obrazu "Schody pałacowe" Francesco Guardiego. Obraz obecnie znajduje się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Jest nadzieja, że do Polski wróci w ciągu kilku miesięcy.

O zwrot obrazu od lat stara się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

- To jedna z najważniejszych spraw restytucyjnych, jakie prowadzimy w ministerstwie kultury. Nie mamy żadnych wątpliwości, że obraz należy do Polski - podkreśliła naczelnik Wydziału ds. Strat Wojennych Departamentu Dziedzictwa Kulturowego Elżbieta Rogowska.

Obraz Francesco Guardiego od 1949 r. wymieniany był w kolejnych publikacjach prezentujących dobra kultury wywiezione z Polski w latach 1939-45. Zarejestrowany został też w bazie danych obiektów utraconych w wyniku II wojny światowej prowadzonej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W 2010 roku Departament Dziedzictwa Kulturowego w resorcie kultury przygotował wniosek restytucyjny, który złożono za pośrednictwem Muzeum Narodowego w Warszawie - przedwojennego właściciela obrazu.

- Nie otrzymaliśmy niestety na nasz wniosek pozytywnej odpowiedzi. Przedstawiciele galerii w Stuttgarcie przyznawali, że dzieło nie należy do niej, ale zwracali jednocześnie uwagę, że galeria jest jedynie jego depozytariuszem. Przedstawiciele galerii zwrócili się więc do niemieckiego ministerstwa kultury, a to - do niemieckiego MSZ. Po kilku latach starań przekazaliśmy tę sprawę niemieckiemu adwokatowi Peterowi Raue, który reprezentował nas już podczas odzyskiwania "Pomarańczarki" Gierymskiego, "Murzynki" Bilińskiej i w kilku innych podobnych, prowadzonych przez nas, sprawach - tłumaczyła Rogowska.

O sprawie obrazu Guardiego napisał m.in. dziennik "Der Tagesspiegel". Niemieckie doniesienia prasowe - zwłaszcza w kontekście odnalezionych niedawno u Corneliusa Gurlitta dzieł sztuki zagrabionych przez nazistów - a także wielokrotne apele, rozmowy i starania polskiego ministerstwa kultury w sprawie odzyskania obrazu - zaowocowały przełomem w sprawie.

W piątek sekretarz stanu w ministerstwie kultury Badenii-Wirtembergii Juergen Walter powiedział stacji telewizyjnej 3sat, że Polska może liczyć na zwrot obrazu "Schody pałacowe" pędzla Francesco Guardiego, zagrabionego w czasie wojny przez Niemców. - Nie mamy prawa do zatrzymywania tego dzieła sztuki - dodał polityk partii Zieloni w programie "Czas dla kultury" stacji 3sat. Jego zdaniem Polska może liczyć na to, że Niemcy "w najbliższym czasie" zwrócą obraz.

Obraz może powrócić do Polski jeszcze w tym roku. Resort kultury podkreśla, że minister kultury Bogdan Zdrojewski przywiązuje szczególną wagę do ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego, a restytucja dóbr kultury utraconych w wyniku II wojny światowej jest jednym z jego priorytetów.

"Schody pałacowe" Francesco Guardiego to obraz olejny o wymiarach 32,8 x 25,8 cm. 13 marca 1925 r. został kupiony przez Muzeum Narodowe w Warszawie od kolekcjonera Leona Kranca. Do wybuchu II wojny światowej dzieło było eksponowane w budynku Muzeum przy ul. Podwale 15 w Warszawie.

Latem 1939 r., w obliczu zbliżającej się wojny, obraz umieszczono w piwnicy muzeum. Wkrótce po zajęciu Warszawy przez wojska niemieckie rozpoczęło się systematyczne rekwirowanie i wywóz dóbr kultury.

Na przełomie listopada i grudnia 1939 r. obraz Francesco Guardiego przewieziony został do składnicy Urzędu Specjalnego Pełnomocnika ds. Zabezpieczania Sztuki i Dóbr Kultury mieszczącej się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, a stamtąd został przeniesiony w 1943 r. do siedziby Hansa Franka na Wawelu. Rok później podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora przewieziono go wraz z najcenniejszymi dziełami, m.in. nadal zaginionym "Portretem Młodzieńca" Rafaela oraz "Damą z Gronostajem" Leonarda da Vinci, do zamku hrabiego Manfreda v. Richthofena w Sichowie na Dolnym Śląsku. Od tego czasu losy obrazu pozostawały dla strony polskiej nieznane. Na podstawie dokumentów odnalezionych w niemieckich archiwach ustalono, że 24 grudnia 1945 r. obraz przekazano do składnicy dóbr kultury w Wiesbaden, a następnie do Central Collecting Point w Monachium. Płótno, zamiast wrócić do swojego prawowitego właściciela, trafiło na Uniwersytet w Heidelbergu jako obiekt o nieznanym pochodzeniu. W 1980 r. "Schody pałacowe" przekazano jako depozyt do Kurpfalzische Museum w Heidelbergu, a następnie do Staatsgalerie w Stuttgarcie, gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego.

MKiDN prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych, która obecnie obejmuje blisko 63 tys. pozycji. Poszukuje m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego; 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.

Do dziś dzięki staraniom ministerstwa oraz dokumentacji zgromadzonej w MKiDN do kraju powróciło 26 obiektów, w tym m.in. obraz Aleksandra Gierymskiego "Żydówka z pomarańczami", obrazy Juliana Fałata "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu", obraz Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej "Murzynka", obraz Józefa Brandta "Czaty" i obraz "Szewc" szkoły flamandzkiej.

Obecnie ministerstwo prowadzi starania o zwrot 46 obiektów.

...

Czekamy na final .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:19, 05 Lut 2014    Temat postu:

USA: Odnalazł się zrabowany z Polski XVIII- wieczny obraz

W USA odnalazł się skradziony z Polski podczas II wojny światowej obraz znanego niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza pt. „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki”. W czwartek dzieło zostanie przekazane polskiemu ministrowi kultury.

Jak poinformowała ambasada RP w Waszyngtonie, chodzi o cenny obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. To olej na blasze miedzianej przedstawiający charakterystyczny temat z Dziejów Apostolskich. Jego autor był uznanym niemieckim artystą, tworzącym w XVIII wieku m.in. jako malarz nadworny w Darmstadt.

"Dzieło pochodziło ze zbiorów Piotra Fiorentiniego, polskiego oficera, urzędnika i kolekcjonera. Do momentu wybuchu II wojny światowej obraz nieprzerwanie znajdował się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Losy obiektu w czasie wojny pozostają nieznane. Można jedynie przypuszczać, że obraz pozostał w muzeum do wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku" - informuje w komunikacie ambasada RP.

Praca zatytułowana „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki” już w najbliższy czwartek zostanie przekazana przez stronę amerykańska na ręce ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego w konsulacie RP w Nowym Jorku.

Obraz udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i USA, a dokładnie specjalnej, działającej przy federalnej agencji służb imigracyjno-celnych jednostki dochodzeniowej ICE/HSI (Immigration and Customs Enforcement/Homeland Security Investigations).

Już w 2011 r. przy współpracy z agentami federalnymi ICE/HSI udało się ustalić, że obraz Seekatza został w 2006 roku wystawiony na sprzedaż w jednym z nowojorskich domów aukcyjnych, a następnie trafił do galerii w Londynie. Wiele miesięcy zajęły jednak skomplikowane procedury prawno-administracyjnego umożliwiającego powrót z Londynu do Nowego Jorku, a następnie przekazanie dzieła stronie polskiej.

Już we wrześniu agent ICE/HSI Thomas Mulhall mówił PAP, że znalazły się dwa kolejne obrazy zrabowane z Polski. Jednym z nich był właśnie obraz Seekatza, ale z racji trwającego śledztwa nie można było podać nazwy dzieła.

Choć od zakończenia II wojny minęło prawie 70 lat, agentom ICE/HSI wciąż udaje się odzyskiwać zaginione podczas wojennej zawieruchy dzieła sztuki. - Żołnierze, którzy przywieźli je jako wojenne trofea, trzymali je w domach. Dopiero po ich śmierci zmieniają właścicieli, kiedy spadkobiercy, często nie wiedząc w ogóle skąd pochodziły, chcą je sprzedać. Tak trafiamy na ich trop. Właśnie teraz, 70 lat po wojnie, te obiekty pojawiają się na rynku - wyjaśnił Mulhall.

Dwa lata temu, dzięki wspólnym staraniom polskiego ministerstwa kultury i HSI do Polski wróciły dwa obrazy Juliana Fałata "Naganka na polowaniu w Nieświeżu” i „Przed polowaniem w Rytwianach”, odnalezione w 2006 roku w nowojorskich domach aukcyjnych.

Tuż po II wojnie liczbę zagrabionych w Polsce dzieł sztuki szacowano na ponad 500 tys. w tym takich mistrzów jak Rafael, Breughel, van Dyck, Matejko, Malczewski, Kossak i Wyspiański. W prowadzonej od 1992 roku przez resort kultury bazie danych strat wojennych zarejestrowanych jest blisko 63 tys. pozycji. Minister Bogdan Zdrojewski informował w maju, że w ostatnich czterech latach do Polski wróciło 14 obiektów, a ministerstwo prowadzi starania o zwrot kolejnych 31 z Rosji, Niemiec, USA, Włoch i Wielkiej Brytanii.

...

To swietnie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:03, 07 Lut 2014    Temat postu:

USA: zrabowany przez nazistów obraz wraca do Polski

Obraz „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki” autorstwa Johanna Conrada Seekatza.

Amerykanie przekazali Polsce skradziony podczas II wojny światowej obraz "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" Johanna Conrada Seekatza. Dzieło, skradzione najprawdopodobniej podczas Powstania Warszawskiego, powróci do Muzeum Narodowego w Warszawie.

Podczas uroczystości w konsulacie RP w Nowym Jorku minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, ambasador RP w USA Ryszard Schnepf a także konsul generalna Ewa Junczyk-Ziomecka dziękowali przedstawicielom Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE), Departamentowi Bezpieczeństwa Kraju (DHS) oraz prokuraturze federalnej za ich wysiłki zmierzające do odzyskania obrazu.

Zaangażowane w to były zwłaszcza organy dochodzeniowe ICE oraz Departamentu Bezpieczeństwa Kraju (Homeland Security Investigations - HSI). ICE i HSI współdziałały z władzami RP oraz polskimi służbami dyplomatycznymi i konsularnymi.

- Jest to kolejny dowód znakomitej współpracy agencji amerykańskich z rządem polskim – mówił szef resortu kultury. Zwrócił jednocześnie uwagę na ich konsekwencję i profesjonalizm.

Jak powiedział minister Zdrojewski, Polska podczas II wojny światowej straciła ogromną część dziedzictwa narodowego. Ocenił, że z samych tylko muzeów zginęło ok. 70 tysięcy dzieł sztuki.

Wiele z poszukiwanych dzieł może już nawet nie istnieje, ponieważ mogły ulec zniszczeniu. Zdrojewski zapewniał jednak, że dopóki nie ma takiej pewności, nie ustaną poszukiwania na całym świecie. Czyni zaś to od lat, podkreślił, przede wszystkim Departament Dziedzictwa Kulturowego.

- Dopracowaliśmy się dobrej współpracy z instytucją dla nas bardzo ważną - HSI, która traktuje nasze wnioski restytucyjne nie tylko niezwykle poważnie, ale także niezwykle profesjonalnie – powiedział minister. Jak dodał, istotne jest to, że Polska odzyskuje nie tylko obrazy namalowane przez Polaków, ale także przez cudzoziemskich artystów, które znajdowały się w polskich muzeach.

Autorem pochodzącego z XVII wieku obrazu "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" jest niemiecki malarz Johann Seekatz. Olej na blasze miedzianej przedstawia charakterystyczny temat z Dziejów Apostolskich.

Specjalny agent HSI James T. Hayes oraz Sharon Cohen Levin z biura prokuratury na południowy okręg Nowego Jorku mówili w konsulacie o działaniach, które ostatecznie doprowadziły do odzyskania obrazu.

Jak powiedział PAP Hayes, najwięcej trudności stwarza poszukiwanie i identyfikacja dzieł sztuki. W tym przypadku obrazowi kilkakrotnie nadawano nowe nazwy, co tym bardziej komplikowało pracę.

- Najwięcej satysfakcji sprawiało natomiast przyjście tutaj, zwrócenie obrazu i widoczne podekscytowanie na twarzach ambasadora, ministra kultury – zapewniał Hayes.

Podczas wczorajszej uroczystości konsul Jonczyk-Ziomecka przekazała także na ręce ministra Zdrojewskiego pamiątki po zmarłej w roku 2010, mieszkającej w Nowym Jorku aktorce Elżbiecie Czyżewskiej. Jak powiedziała w rozmowie z PAP, były tam fotografie artystki z Polski i USA, w tym z jej ślubu z warszawskim korespondentem „New Jork Timesa” Davidem Halberstamem, notatki z przygotowań do kolejnych ról, listy i nagrody.

Uroczystości towarzyszyło niezwykłe zainteresowanie amerykańskich mediów. Przybyli m.in. reprezentanci „New York Timesa”, Associated Press, Reutersa oraz sieci telewizyjnych ABC i NBC. Niektórzy uczestnicy spotkania przypisywali to zapowiedzianej na piątek amerykańskiej premierze filmu "Monuments Man" o poszukiwaniu zaginionych dzieł sztuki w reżyserii i z udziałem George Clooney’a.

...

Wspaniale ! Wreszcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:01, 15 Lut 2014    Temat postu:

Zrabowany w czasie wojny obraz znów można oglądać w Muzeum Narodowym

Zrabowany w czasie wojny obraz znów można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.To 18-wieczna praca niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza "Święty Filip chrzci sługę królowej Kandaki". W środę odzyskany obraz przekazał dyrektor Muzeum Agnieszce Morawińskiej minister kultury Bogdan Zdrojewski. Od dziś można go oglądać w Galerii Dawnego Malarstwa Europejskiego Muzeum Narodowego.

Obraz udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i Stanów Zjednoczonych, a dokładnie specjalnej, działającej przy federalnej agencji służb imigracyjno-celnych jednostki dochodzeniowej ICE/HSI (Immigration and Customs Enforcement/Homeland Security Investigations).

Dyrektor Muzeum Narodowego Agnieszka Morawińska podkreśla, że dzieło pozą wartością artystyczną ma także ogromną wartość historyczną, gdyż jest to jeden z pierwszych obrazów, który znalazł się w placówce.

Praca "Święty Filip chrzci sługę królowej Kandaki" pochodziła ze zbiorów Piotra Fiorentiniego - polskiego oficera, urzędnika i kolekcjonera, który swoją kolekcję zapisał Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. Następnie obraz trafił do zbiorów Muzeum Sztuk Pięknych, którego kontynuatorem jest Muzeum Narodowe w Warszawie.

Do wybuchu drugiej wojny światowej nieprzerwanie znajdował się w gmachu Muzeum, gdzie, jak można przypuszczać, pozostał do 1944 roku. Potem ślad po nim zaginął, do czasu gdy w 2006 roku został wystawiony na aukcji w Londynie. Teraz znowu jest w Muzeum. Publiczność będzie mogła go oglądać do niedzieli 23 lutego.

W ostatnich latach do Polski powróciło 26 obrazów - między innymi praca Aleksandra Gierymskiego "Żydówka z pomarańczami", obrazy Juliana Fałata, Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej i Józefa Brandta. Ministerstwo Kultury kończy proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej obrazu "Schody pałacowe" Francesco Guardiego. Dzieło znajduje się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Aktualnie resort prowadzi starania o zwrot 46 obiektów.

....

Wspanialz akcja ! O to chodzi !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:31, 26 Lut 2014    Temat postu:

Niemcy: polski trop w sprawie zrabowanych dzieł sztuki

Ingeborg Berggreen-Merkel, szefowa zespołu ekspertów badającego pochodzenie dzieł sztuki z kolekcji odnalezionej w zeszłym roku w Monachium i zawierającej eksponaty zrabowane przez III Rzeszę, powiedziała dzisiaj, że istnieje polski trop w tej sprawie.

- Niektóre ślady obrazów ze zbiorów Gurlitta prowadzą do Polski - powiedziała Berggreen-Merkel w parlamencie (landtagu) Bawarii w Monachium. Szefowa "taskforce" informowała bawarskich deputowanych o aktualnym stanie badań skonfiskowanej dwa lata temu przez władze kolekcji.

Konsulat RP w Monachium podawał wcześniej, że w zabezpieczonych przez bawarskie władze zbiorach mogą znajdować się przedmioty z kolekcji polskich rodzin Lanckorońskich i Lubomirskich, ukradzione przez Niemców w czasie wojny. Część z nich przeznaczona była do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu, w Austrii.

Rzecznik "taskforce" Matthias Henkel potwierdził istnienie "polskiego śladu", odmówił jednak podania dokładniejszych informacji przed zakończeniem badań. Jak powiedział, niemieccy eksperci są obecnie na etapie nawiązywania kontaktu z polskimi kolegami, którzy mogliby pomóc stronie niemieckiej w ustaleniu pochodzenia obrazów.

Posiadaczem cennej kolekcji malarstwa w początku 20. wieku jest Cornelius Gurlitt. W jego mieszkaniu w Monachium na początku 2012 roku policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku praw.

Cornelius Gurlitt odziedziczył ją po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.

Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. W domu kolekcjonera w Salzburgu, w Austrii odkryto niedawno dalszych 60 obrazów.

Powołana przez niemieckie władza komisja bada pochodzenie obrazów, starając się ustalić ich prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców.

Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione, bądź nabyte w złej wierze dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich aktualnych posiadaczy.

...

Czekamy na powroty .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:08, 26 Lut 2014    Temat postu:

“Dziennik Zachodni”: biskupi niemieccy poparli zwrot dzwonów

Powiat wodzisławski ma duże szanse na odzyskanie dwóch dzwonów z XV i XVI wieku, które w czasie II wojny światowej zostały zagrabione przez hitlerowców z kościoła Wszystkich Świętych w Łaziskach (gmina Godów), pisze "Dziennik Zachodni".

W lipcu ub. roku list w imieniu mieszkańców Łazisk napisał do niemieckich biskupów Sławomir Kulpa, dyrektor wodzisławskiego muzeum. Niedawno przyszła odpowiedź. Wynika z niej, że przedstawiciel biskupi w Muenster stara się wyjaśnić wszystkie pytania związane z możliwą "repatriacją" dzwonów do Łazisk, twierdzi gazeta.

...

Wreszcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:12, 27 Mar 2014    Temat postu:

Kolekcjoner zwróci obrazy zrabowane Żydom przez nazistów

Cornelius Gurlitt, posiadacz kolekcji dzieł sztuki, pochodzących częściowo z rabunku dokonanego w czasie wojny przez III Rzeszę, zwróci wszystkie zakwestionowane obrazy żydowskim właścicielom bądź im spadkobiercom - podała "Sueddeutsche Zeitung".

Gurlitt chce "przekazać właścicielom lub ich spadkobiercom wszystkie dzieła sztuki, które zostały skradzione bądź też zrabowane" - oświadczył opiekun prawny 81-letniego marszanda, adwokat Christoph Edel.

Jak informuje "Sueddeutsche Zeitung", pierwszym obrazem, który ma w najbliższych dniach powrócić do właścicieli, jest portret "Siedząca kobieta" pędzla Henri Matisse'a. Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte z potomkami paryskiego kolekcjonera Paula Rosenberga. Naziści skradli obraz w 1941 roku ze skarbca w okolicach Bordeaux we Francji. Przez pewien czas obraz, którego wartość szacuje się na kilkanaście milionów euro, znajdował się w posiadaniu hitlerowskiego ministra lotnictwa Hermanna Goeringa, a potem trafił do kolekcji Gurlitta.

Jak ujawnił Edel, obecnie trwają rozmowy z sześcioma osobami wysuwającymi roszczenia wobec obrazów z kolekcji.

W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta w Monachium, na początku 2012 roku, policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku wszelkich praw. Adwokaci Gurlitta twierdzą, że jedynie około 50 płócien może podlegać zwrotowi.

Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.

Pochodzenie obrazów bada od jesieni powołany przez rząd w Berlinie zespół ekspertów. Nie wykluczają oni, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.

Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.

W domu kolekcjonera w Salzburgu, w Austrii, odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Corbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna.

Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione, bądź nabyte w złej wierze, dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich aktualnych posiadaczy.

...

POLSKA MUSI ODKUPOWAC TO CO NAM UKRADLI ! TAK NIEMCY SZANUJA PRAWA WLASNOSCI !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:25, 14 Kwi 2014    Temat postu:

FBI pomogło w odzyskaniu bezcennych obrazów polskiej artystki .

Do Muzeum Polskiego w Rapperswilu powróciły zaginione obrazy Hanny "Kali" Gordziałkowskiej-Weynerowskiej, jednej z najbardziej cenionych polskich malarek współczesnych. W odnalezieniu skradzionych dzieł sztuki pomogli Polakom funkcjonariusze FBI.

Artystka była działaczką polskiego ruchu oporu, po wojnie wyemigrowała do USA, gdzie zajęła się malarstwem. Jej obrazy były wystawiane na całym świecie. Przed śmiercią w 1998 roku zapisała 78 dzieł sztuki Muzeum Polskiemu w Szwajcarii.

Niestety obrazy nigdy nie dotarły na miejsce, zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Zwrot w poszukiwaniach nastąpił w tym miesiącu, kiedy to FBI skontaktowało się z polskim rządem. Dzieła sztuki zostały odnalezione na terenie Stanów Zjednoczonych w magazynie w Santa Rosa.

- FBI ma zaszczyt stanąć ramię w ramię z naszymi polskimi partnerami w zapewnieniu bezpiecznego transportu zagubionych skarbów narodowych - powiedział na oficjalnej konferencji prasowej David Johnson, agent specjalny odpowiedzialny za biuro FBI w San Francisco.

Wartość obrazów nie jest wielka, ich koszt wycenia się na ok. 12 tys. dolarów każdy, ale "są on bezcenne emocjonalnie... bardzo ważne dla spuścizny polskiego narodu", mówiła w piątek Caria Tomczykowska, wysłannik polskiego konsulatu w Los Angeles.

W czwartek oryginały dotarły do muzeum w Szwajcarii, gdzie polscy i amerykańscy urzędnicy będą uczestniczyć w uroczystości oficjalnego przekazania dzieł, która odbędzie się 16 czerwca.

Hanna Gordziałkowska-Weynerowska zaczerpnęła swój pseudonim artystyczny z mitologii hinduskiej, w której Kali to bogini śmierci. Urodziła się w Warszawie w 1918 roku. Podczas II wojny światowej aktywnie działała w ruchu oporu, była odpowiedzialna za wysadzenia mostów, tuneli i autostrad.

Podczas powstania warszawskiego udało jej się zbiec i z pomocą sił amerykańskich dotrzeć do Brukseli, gdzie poznała swojego męża, również polskiego uchodźcę. Wyemigrowali wspólnie do Kanady, a następnie w 1953 roku do San Francisco.

- Była perfekcjonistką i uroczą, wspaniałą przyjaciółką - powiedziała podczas konferencji Angeline Friedman, bliska znajoma artystki.

...

To chyba trzebabedzie FBI jakis medal nadac . Duzo dobrego robia !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:07, 15 Kwi 2014    Temat postu:

Jak działa współczesny Indiana Jones

Szantaż, przecieki do prasy, trwające czasem dekadami negocjacje, procesy sądowe, szczegółowe śledztwa - tropienie dzieł sztuki profesjonalizuje się, pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Specjaliści od ich odzyskiwania mają zapewnioną pracę na dekady.

Od przeszło 20 lat trwa cicha, ale intensywna wojna na wielu frontach o zwrot 63 tys. (według szacunków polskiego resortu kultury) zaginionych obrazów, rzeźb, grafik, książek, mebli. Najnowszy przykład to wygrana z Niemcami bitwa o powrót "Schodów pałacowych" Gaudiego. Oficjalnie dzieło zwrócono w geście dobrej woli; nieoficjalnie - po ostrej publikacji w dzienniku "Tagesspiegel", zapowiadającej skandal dyplomatyczny.

- Praca jest żmudna, być może na pokolenia. Ale my nie mamy zamiaru przestać. Sygnał, jaki musi dotrzeć do każdego zakątka świata, do osoby, która napawa się urodą "Portretu młodzieńca" Rafaela czy wielu innych utraconych dzieł jest taki: nigdy nie odpuścimy, zapewnia wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. - Nie pozwolimy, by zrabowane dzieła ktoś wieszał sobie w muzeum lub nimi handlował - dodaje.

...

Takto jest misja naszej sztuki ! ODZYSKAC ZAGRABIONE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:12, 16 Kwi 2014    Temat postu:

Obraz "Wniebowstąpienie Chrystusa" wrócił do Polski

Od­zy­ska­ny obraz jed­ne­go z uczniów Mi­cha­ela Wil­l­man­na, zwa­ne­go ślą­skim Rem­brand­tem, zo­stał dzi­siaj prze­ka­za­ny war­szaw­skie­mu pro­bosz­czo­wi ks. Ta­de­uszo­wi Śliw­ce z ko­ścio­ła św. Mar­ci­na w Si­ci­nach (woj. dol­no­ślą­skie). "Wnie­bo­wstą­pie­nie Chry­stu­sa" zo­sta­ło skra­dzio­ne stam­tąd w la­tach 60.

- Hi­sto­ry­cy sztu­ki toczą dys­ku­sje, kto jest au­to­rem ob­ra­zu. Pada na­zwi­sko Wil­l­man­na, ale ci, któ­rzy bar­dziej czują ma­lar­stwo tam­te­go czasu, twier­dzą, że jest to dzie­ło Igna­za Axte­ra, ma­la­rza, który wy­ko­ny­wał fre­ski w ko­ście­le w Si­ci­nach - po­wie­dział wi­ce­mi­ni­ster kul­tu­ry i ge­ne­ral­ny kon­ser­wa­tor za­byt­ków Piotr Żu­chow­ski. Prze­ka­zał on od­zy­ska­ne dzie­ło na ręce pro­bosz­cza pa­ra­fii w Si­ci­nach ks. Ta­de­usza Śliw­ki dzi­siaj na Zamku Kró­lew­skim w War­sza­wie.

Dzie­ło na­le­ży do cyklu przed­sta­wień ta­jem­nic ró­żań­co­wych. Owal­ny obraz ma­lo­wa­ny na desce o wy­mia­rach 21 na 23 cm ma dwu­stre­fo­wą kom­po­zy­cję. W gór­nej widać część ciała Chry­stu­sa wstę­pu­ją­ce­go do nieba wśród ob­ło­ków. U dołu klę­czą apo­sto­ło­wie, jeden z nich - na pierw­szym pla­nie - leży.

Obraz "Wnie­bo­wstą­pie­nie Chry­stu­sa" od­zy­ska­ło Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Na­ro­do­we­go, które otrzy­ma­ło in­for­ma­cję o wy­sta­wie­niu dzie­ła na ame­ry­kań­skim por­ta­lu au­kcyj­nym Ebay 3 paź­dzier­ni­ka 2012 r. Cena wy­wo­ław­cza ob­ra­zu wy­no­si­ła 22 tys. do­la­rów. Re­sort kul­tu­ry zwró­cił się z proś­bą o pomoc do Ko­men­dy Głów­nej Po­li­cji. Po stro­nie ame­ry­kań­skiej spra­wę prze­ję­ło Ho­me­land Se­cu­ri­ty In­ve­sti­ga­tions. W po­ło­wie stycz­nia 2014 r. wła­dze tej in­sty­tu­cji po­in­for­mo­wa­ły mi­ni­ster­stwo, że wkrót­ce obraz wróci do Pol­ski.

Od­zy­ska­ne dzie­ło wraz z in­ny­mi z cyklu przed­sta­wień ta­jem­nic ró­żań­co­wych przed kra­dzie­żą było eks­po­no­wa­ne w przed­sion­ku ko­ścio­ła św. Mar­ci­na Si­ci­nach (woj. dol­no­ślą­skie). - Po kra­dzie­ży w la­tach 60. po­le­co­no, by resz­tę dzieł prze­nieść do za­kry­stii - mówił ks. Śliw­ka. We­dług pro­bosz­cza pa­ra­fii w la­tach 80. lub 90. znik­nął ko­lej­ny obraz z cyklu. Pro­boszcz zo­rien­to­wał się, że bra­ku­je jesz­cze jed­ne­go dzie­ła, w 1996 r. Przy­go­to­wu­jąc się do re­mon­tu in­sta­la­cji elek­trycz­nej ks. Śliw­ka - jak re­la­cjo­no­wał - zaj­rzał do szafy, w któ­rej dzie­ła prze­trzy­my­wa­no, i do­li­czył się ko­lej­nej stra­ty. Losy za­gu­bio­ne­go dzie­ła po­zo­sta­ją do dzi­siaj nie­zna­ne.

Obec­ny na śro­do­wej kon­fe­ren­cji pra­so­wej za­stęp­ca am­ba­sa­do­ra Sta­nów Zjed­no­czo­nych w Pol­sce Do­uglas Gre­ene wy­ra­ził ra­dość z po­wro­tu ob­ra­zu o ta­kiej te­ma­ty­ce tuż przed Wiel­ka­no­cą. Pod­kre­ślił, że służ­by ame­ry­kań­skie wspie­ra­ją Pol­skę w sta­ra­niach o od­zy­ska­nie utra­co­nych dóbr kul­tu­ry.

Wi­ce­mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych Artur Nowak Far po­dzię­ko­wał służ­bom ame­ry­kań­skim Ho­me­land Se­cu­ri­ty In­ve­sti­ga­tions. Pod­kre­ślił, że od­zy­ski­wa­nie zra­bo­wa­nych dóbr kul­tu­ry nie by­ło­by moż­li­we bez ano­ni­mo­wych osób, które prze­szu­ku­ją au­kcje i - jak w przy­pad­ku wła­śnie od­zy­ska­ne­go dzie­ła - zgła­sza­ją te obiek­ty, które mogły nie­le­gal­nie opu­ścić Pol­skę, od­po­wied­nim in­sty­tu­cjom.

>>>>

Bardzo dobre wiesci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:45, 28 Kwi 2014    Temat postu:

Skradziono 30 obrazów z kolekcji wybitnego neurologa

Około 30 obrazów, m.in. pędzla Wojciecha i Jerzego Kossaków oraz Teodora Axentowicza, skradziono między czwartkiem a sobotą z mieszkania ma Mokotowie. Dotąd nie zatrzymano sprawców - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.

Jak powiedział Nowak, dotychczas nie oszacowano wartości skradzionych dzieł sztuki, ani nie zatrzymano sprawców.

Policja na razie nie udziela w sprawie żadnych informacji.

Według informacji portalu tvp.info, skradziona kolekcja obrazów należała do zmarłego w minioną sobotę wybitnego neurologa dziecięcego i miała być przekazana do muzeów.

Zginąć miała też część zgromadzonych w mieszkaniu rzeźb i cenny pozłacany fotel.

....

Koszmar .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:38, 28 Cze 2014    Temat postu:

Policja odnalazła zabytkowe kamienie milowe

Trzy zabytkowe kamienie milowe z XIX wieku, które wyznaczały odległości na drogach w dawnych Prusach, odnalazła policja na prywatnych posesjach w okolicach Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie). O znalezisku zawiadomiono wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Rzecznik bartoszyckiej policji Henryk Sołodki, jeden z granitowych słupów, na którym wyryty jest napis "6 miles bis Koenigsberg”, musiał kiedyś stać przy drodze do Królewca, dwa pozostałe wskazywały odległość w milach do Bartoszyc.

Według policji właściciele posesji tłumaczyli się, że przed kilku laty odkupili kamienie za pół litra wódki od robotników drogowych albo znaleźli je na poboczu podczas remontów dróg. Policja podejrzewa, że obaj nielegalnie weszli w posiadanie tych przedmiotów i wszczęła dochodzenie w sprawie kradzieży lub niszczenia zabytku. Grozi za to kara do pięciu lat pozbawienia wolności.

O znalezisku zostały powiadomione służby konserwatorskie. Zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Olsztynie Andrzej Kaliczyński przyznał, że pruskie kamienie milowe nie są pod prawną ochroną jego urzędu; nie figurują w ewidencji ani w rejestrze zabytków. Nie wiadomo nawet, ile takich obiektów w regionie pozostało do naszych czasów i gdzie stoją, bo nie były inwentaryzowane.

W ocenie konserwatora o przestępstwie można mówić wówczas, gdy zarząd dróg - jako prawowity właściciel - zgłosi kradzież takich kamieni lub zostały one uszkodzone. - Są to niewątpliwe zabytki, więc obywatele powinni zachować szczególną ostrożność w obrocie takimi rzeczami - stwierdził.

Dotychczas urząd konserwatorski w Olsztynie tylko raz otrzymał zgłoszenie o tego typu przestępstwie. W 2007 roku skradziono dwa takie obiekty w okolicach św. Lipki. Udało się je odnaleźć dzięki szybkiemu powiadomieniu policji przez miejscowych miłośników historii i członków stowarzyszenia na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego Mazur "Sadyba". Na wniosek społeczników odzyskane kamienie wpisano wówczas do rejestru zabytków.

Jak powiedział prezes tego stowarzyszenia Krzysztof Worobiec, kamienie milowe spod św. Lipki do dzisiaj nie wróciły na swoje historyczne miejsce, bo zarządca drogi nie wystąpił z takim wnioskiem. Drogowcy nie chcą zabytkowych obiektów stojących blisko jezdni, bo może być to kłopotliwe w razie modernizacji drogi. Dlatego oba kamienie od siedmiu lat znajdują się w depozycie muzeum w Kętrzynie.

Zdaniem Worobca ten przykład pokazuje, że opieką nad takimi obiektami i pozostawieniem ich w historycznej lokalizacji nie są zainteresowani ani zarządcy dróg, ani lokalne samorządy czy służby ochrony zabytków. Jak podkreślił, zabytkowe kamienie milowe są równie cennym świadectwem rozwoju systemu komunikacyjnego dawnych Prus, jak stare przydrożne aleje.

Przydrożne kamienie milowe ustawiano w Prusach od pierwszej połowy XVIII wieku, gdy dokonano pomiarów szlaków pocztowych - ówczesna mila liczyła ok. 7,5 km. Początkowo wykonywane były z piaskowca, potem z różowego granitu. Miały urzędowo ustalone wymiary i kształt. Takie oznakowanie dróg przestało być przydatne po wprowadzeniu w Niemczech systemu metrycznego w 1872 roku. Do czasów współczesnych zachowało się niewiele takich obiektów z powodu przebudowy dróg.

....

Tutaj ludzie nie maja pojecie ze jakies stare kamienie to zabytek . Zeby czasem ich nie wsadzili !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:32, 05 Lis 2014    Temat postu:

Saksonia zwraca Polsce średniowieczny rękopis

Niemcy zwracają Polsce zrabowany w czasie II wojny światowej średniowieczny rękopis "Sermones de tempore - podało niemieckie MSZ. Rękopis trafi do prawowitego właściciela, czyli Biblioteki Narodowej - poinformowała minister kultury Małgorzata Omilanowska.

Obecnie ten zrabowany w czasie II wojny światowej łacińskojęzyczny rękopis z kazaniami, pochodzący z pierwszej połowy XV wieku, jest przechowywany w Bibliotece Państwowej i Uniwersyteckiej w Dreźnie. O jego zwrocie poinformowało w środę niemieckie MSZ, wskazując, że warunki zwrotu zostały uzgodnione przez rządy Niemiec i Polski.

Po wojnie wojska radzieckie skonfiskowały to dzieło i przewiozły je do Moskwy. W 1958 roku rękopis został przekazany Niemieckiej Republice Demokratycznej. - Jak się teraz okazuje - był to błąd - wskazało niemieckie MSZ.

- Agencja DPA potwierdziła oficjalnie, to, co wiemy od paru godzin: rząd Saksonii zgodził się zwrócić XV-wieczny rękopis pochodzący z Biblioteki Narodowej w Warszawie, który - zrabowany - najpierw trafił do Rosji, a stamtąd został przez pomyłkę przekazany do Drezna w latach 50 - powiedziała minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. - Dostaliśmy dzisiaj rano potwierdzenie mejlowe że władze Saksonii zdecydowały się na zwrócenie Polsce tego rękopisu - dodała.

Ten teologiczny zbiór polskiego pochodzenia, zatytułowany "Sermones de tempore" został pod koniec 1944 roku przewieziony z Biblioteki Narodowej w Warszawie do Goerbitsch koło Frankfurtu nad Ordą.

Jak zaznaczyła minister Omilanowska rękopis ten wraca - tak jak inne dzieła sztuki - dlatego, że ministerstwo kultury angażuje się w poszukiwanie zrabowanych dóbr kultury, występuje też na drogę prawną.

- W przypadku tego rękopisu mówimy o procedurze prawnej, którą prowadził reprezentujący resort kultury niemiecki prawnik. To jego sukces negocjacyjno-prawny, ale oczywiście (...) mam prawo twierdzić, że jest to też nasz sukces - podkreśliła szefowa resortu kultury.

- Wszystko co wraca do Polski, wraca do prawowitego właściciela - ten rękopis zostanie zwrócony Bibliotece Narodowej - poinformowała Omilanowska.

..

Wreszcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:18, 13 Lis 2014    Temat postu:

Polska ma problem z odzyskaniem dzieł sztuki zagrabionych przez ZSRR

Choć od lat Polska stara się o odzyskanie licznych dzieł sztuki, zrabowanych przez ZSRR, to negocjacje z Rosją i Ukrainą nie zostały dotąd sfinalizowane - powiedział Jacek Miler z ministerstwa kultury podczas konferencji nt. restytucji dzieł sztuki w Krakowie.

Dziś rozpoczęła się w Międzynarodowym Centrum Kultury (MCK) w Krakowie konferencja pt. "Zrabowane – odzyskane. Dobra kultury – przypadek Polski". W konferencji udział bierze wielu ekspertów z Polski, Niemiec, innych krajów Europy i USA. W sumie do uczestnictwa zaproszono około 200 osób z kilkunastu państw.

Podczas trzydniowej konferencji poruszone zostaną trzy główne kwestie: straty polskiej kultury podczas II wojny światowej, stan dokumentowania skutków grabieży oraz metody restytucji dóbr kultury w Polsce i za granicą. Uczestnicy przedstawią zagadnienia związane z rabunkami dokonanymi na ziemiach polskich przez Trzecią Rzeszę i ZSRR. Swoim doświadczeniem podzielą się zagraniczni specjaliści; mowa będzie także m.in. o prawnych aspektach zwrotu dzieł sztuki.

Jak podkreślił w czasie środowego spotkania z mediami Jacek Miler, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Narodowego MKiDN, w ciągu ostatnich lat polskim władzom udało się odzyskać, zwłaszcza w USA i Niemczech, kilkadziesiąt dzieł sztuki zrabowanych podczas II wojny światowej. Obecnie rząd polski prowadzi 46 spraw dotyczących restytucji zabytkowego mienia.

Jednym z ostatnich dzieł odzyskanych przez Polskę jest obraz "Schody Pałacowe" Franceso Guardiego. W kwietniu br. wrócił do kraju z Niemiec w wyniku starań rządu RP. Płótno wzbogaciło zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie, a obecnie - specjalnie z okazji konferencji krakowskiej - jest czasowo prezentowane na Wawelu. Jednym z gości konferencji jest amerykańska badaczka Lynn Nicholas, autorka bestselleru "Grabież Europy", poświęconego rabunkom dokonanym przez Trzecią Rzeszę m.in. we Francji, Holandii, Polsce i ZSRR.

W czasie konferencji prasowej Nicholas powiedziała, że na Zachodzie mało osób zdaje sobie sprawę, że Polska w latach 1939-45 poniosła ogromne straty kulturalne nie tylko ze strony nazistów, ale także ZSRR. Zwróciła uwagę, że z powodów politycznych o wiele trudniej jest odzyskać dzieła sztuki w Rosji niż w krajach zachodnich. Z kolei Jacek Miler zwrócił uwagę, że Polska stara się już od kilkunastu lat u władz Rosji i Ukrainy - na podstawie umów międzyrządowych - o zwrot polskich dóbr kultury, zaginionych podczas II wojny światowej. W przypadku Ukrainy polskie wnioski, złożone pod koniec lat 90., dotyczyły m.in. zbiorów lwowskich, w tym kolekcji pamiątek po królach polskich, i kolekcji dawnego zakładu imienia Ossolińskich oraz księgozbiorów prywatnych.

Jak zaznaczył Miler, do tej pory nie doszło do porozumienia ze stroną ukraińską w tej kwestii. "Trudno przesądzić, jak to będzie w przyszłości, natomiast na pewno nie wycofamy już złożonych wniosków" - powiedział PAP Miler. Dodał, że "z uwagi na obecną sytuację polityczną (na Ukrainie) musimy poczekać z tymi rozmowami". Jeśli chodzi o Rosję - zaznaczył Miler - dziesięć lat temu Polska złożyła grupę wniosków dotyczącą dzieł zrabowanych przez Rosjan w trakcie II wojny i wkrótce po jej zakończeniu (chodzi m.in. tzw. "Madonną z Dzieciątkiem" Lucasa Cranacha Starszego, zwaną Głogowską). Jednak do tej pory strona rosyjska nie zgodziła się na zwrot. - Rozmowy ze stroną rosyjską trwają, składamy kolejne wnioski, wychodząc z założenia, że jeżeli nie my, to nasze dzieci lub wnuki te dobra odzyskają - zauważył Miler.

W prowadzonej przez ministerstwo jedynej ogólnopolskiej bazie danych strat wojennych – [link widoczny dla zalogowanych] - znajduje się obecnie nadal blisko 63 tys. pozycji. Obejmuje ona m.in. 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym liczne dzieła Stanisława Wyspiańskiego, Jana Matejki i Jacka Malczewskiego oraz 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, w tym Rubensa, Rembrandta czy Rafaela.

Sesję w Krakowie oficjalnie otworzyła minister kultury prof. Małgorzata Omilanowska.

Współorganizatorem konferencji - obok MCK - jest Wydział Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

>>>

Chwilowo rzadza tam zlodzieje wiec nic nie daje sie odzyskac . Trzeba czekac az noworadzieckie imperium sie zalamie . Po prostu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:08, 14 Lis 2014    Temat postu:

Konferencja "Zrabowane – odzyskane. Dobra kultury – przypadek Polski"

Prof. Małgorzata Omilanowska, minister kultury i dziedzictwa narodowego, otworzyła w Krakowie międzynarodową konferencję pt. „Zrabowane – odzyskane. Dobra kultury – przypadek Polski”. Bierze w niej udział niemal 200 specjalistów, w tym historycy sztuki, dyrektorzy muzeów, prawnicy i niezależni badacze z kilkunastu krajów świata. Konferencja odbywa się w siedzibie Międzynarodowego Centrum Kultury, a jej współorganizatorem jest Wydział Strat Wojennych MKiDN.

Prof. Małgorzata Omilanowska przypomniała, że grabież dzieł sztuki podczas II wojny światowej została precyzyjnie zorganizowana. W jej zaplanowaniu dużą rolę odegrała przyjacielska wizyta niemieckich historyków sztuki, która miała miejsce w latach międzywojennych, a podczas której oglądali oni najcenniejsze polskie skarby. Niedługo po wojnie, głównie dzięki zaangażowaniu Karola Estreichera, powróciły do Polski niektóre bezcenne dzieła, w tym Ołtarz Mariacki Wita Stwosza. Jednak dopiero w nowej, sprzyjającej sytuacji politycznej po roku 1989 możliwości restytucji znacznie wzrosły. Wówczas rozpoczęły się na nowo systematyczne, precyzyjne badania dzieł utraconych. Jak powiedziała prof. Omilanowska, wiele spośród 63 tys. zrabowanych obiektów zapewne zostało zniszczonych, ale Polska nigdy nie przestanie o nich pamiętać i ich szukać, bowiem skarby te mają, obok wymiaru finansowego, bezcenne znaczenie symboliczne dla kultury polskiej. Restytucja jest procesem trudnym i żmudnym, ogromnie ważny i pomocny jest wzrost świadomości społecznej, poparcie tak fachowców, jak i zwykłych ludzi, którzy przypadkiem trafiają na ślad utraconego dzieła. Narzędziami, które obecnie znacznie wsparły proces restytucji są instrukcje badań proweniencyjnych, zasoby dostępne w Internecie (w tym informacje o aukcjach sztuki), a także digitalizacja zbiorów muzealnych.

Prof. Jacek Purchla w wykładzie pt. „Kraków 1939–1945 i jego wojenne doświadczenia” nadał tematyce konferencji szerszy kontekst. Przypomniał nie tylko sytuację Krakowa podczas II wojny światowej, ale także absurdalne próby przekształcenia matecznika Polski w idealne miasto III Rzeszy.

>>>

Zwrot zalezy tylko od dobrej woli . Bo przeciez nasze prawo tam nie siega z definicji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:09, 14 Lis 2014    Temat postu:

Po 72 latach XV-w. gotycki dzwon wrócił do Simoradza

Gotycki dzwon "Św. Jakub", zarekwirowany podczas wojny przez Niemców, po 72 latach powrócił do macierzystego kościoła w Simoradzu na Śląsku Cieszyńskim – poinformował proboszcz miejscowej parafii św. Jakuba ks. Krzysztof Moskal.

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat XV-wieczny dzwon służył wiernym w Hameln na terenie Dolnej Saksonii. - Cieszymy, że "św. Jakub" wrócił do miejsca, gdzie dzwonił przez 500 lat. Cieszymy się, że udało się nam porozumieć z niemiecką parafią, która otrzymała go na początku lat 50. Zwrócenie nam dzwonu to gest prawdziwego pojednania. Radość jest ogromna – powiedział ks. Moskal.

Dzwon wrócił z Niemiec do simoradzkiej świątyni we wtorek. Ustawiony został tymczasowo w pobliżu ołtarza, by parafianie mogli go zobaczyć. W przyszłym roku będzie umieszczony na wieży. Ks. Moskal powiedział, że data uroczystości nie została ustalona, choć – jak zaznaczył - odpowiednią okazją ku temu mógłby być odpust, który przypada w niedzielę po wspomnieniu św. Jakuba, patrona parafii. W przyszłym roku będzie to 26 lipca.

Duchowny dodał, że dzwon poprzez swe losy z ostatnich dziesięcioleci stał się swoistym pielgrzymem, za pośrednictwem którego zbliżyły się do siebie wspólnoty parafialne z Polski i Niemiec. Jak podkreślił simoradzanie zaproszą delegację z Hameln na uroczystość umieszczenia dzwonu na wieży.

Dzwon „Św. Jakub” z brązu powstał najprawdopodobniej w XV w. Jest zatem starszy od znajdującego się na Wawelu „Zygmunta", którego odlano w 1520 r. Jego imię pochodzi prawdopodobnie od nazwy parafii.

Zabytek waży 540 kg. Jest wysoki na metr, a jego dolna średnica wynosi 97 cm. Ludwisarz umieścił na nim wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa, symbole ewangelistów oraz nieznanego świętego z laską. Łacińska inskrypcja na dzwonie brzmi: „Ave Maria, gratia plena, Dominus tecum, benedicta” (Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś).

Podczas wojny Niemcy rekwirowali dzwony na cele wojenne. W Simoradzu stało się to 11 marca 1942 r. Oprócz „Św. Jakuba” zabrali także drugi dzwon, który powstał w 1938 r. Najprawdopodobniej trafił on do pieca hutniczego.

Na ślad XV-w. zabytku wpadli miłośnicy Simoradza Tadeusz Niewdana i Krzysztof Błaszczak dzięki pomocy Walerii Owczarz z Bestwiny koło Bielska-Białej. Kilka lat temu odszukała ona XVI-w. dzwon „Król Chwały”, który Niemcy zarekwirowali w tej miejscowości. Powrócił już do Bestwiny.

Błaszczak i Niewdana dzięki wskazanym przez kobietę źródłom ustalili, że „Św. Jakub” miał trafić do huty w Hamburgu. Nie został jednak przetopiony. Po wojnie został przekazany do kościoła św. Augustyna w Hameln. - Wysłaliśmy list do miejscowego biskupa i proboszcza. (…) Zapytaliśmy, czy chcieliby zwrócić dzwon, który przez kilkaset lat wisiał w naszym kościele. Odpowiedź była pozytywna (…) – powiedział Krzysztof Błaszczak.

Parafia św. Jakuba Apostoła w Simoradzu jest jedną z najstarszych na Śląsku Cieszyńskim. Najdawniejsza zachowana do dziś wzmianka o niej pochodzi z 1286 r.

Z danych dr. Marcelego Tureczka z Uniwersytetu Zielonogórskiego, który bada historię rekwirowanych przez Niemców podczas wojny dzwonów, wynika, że z podbitych krajów zabrali ich ok. 120 tys. Naukowiec zbadał także los ok. 2 tys. dzwonów z kościołów w obecnych granicach Polski. Ustalił, że większość z nich została zarekwirowana i wywieziona do Rzeszy. Ok. 1,2-1,3 tys. nadal wisi na wieżach niemieckich świątyń.

>>>

Bezczenny !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:43, 17 Lis 2014    Temat postu:

Zgrabiony w czasie II wojny światowej XVII-wieczny dzwon "Maria" wkrótce wróci

Do Polski wróci wkrótce zabytkowy dzwon "Maria". Minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska poinformowała, że dobiega końca proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej XVII-wiecznego dzwonu z parafii w Czerwionce - Leszczynach.

Odlany w 1617 roku dzwon "Maria” stanowił własność parafii pod wezwaniem świętego Andrzeja Boboli w Czerwionce - Leszczynach, w dekanacie Dębieńsko w Archidiecezji Katowickiej. W 1942 roku został stamtąd zrabowany przez Niemców. Obecnie znajduje się w niemieckiej miejscowości Elze.

Powołany w Leszczynach Komitet Odzyskania Dzwonu "Maria” skontaktował się w sprawie jego zwrotu z Radą Parafialną w Gronau/Elze. Stwierdziła ona, że dzwon powinien zostać oddany właścicielowi, jednak parafia nie jest w stanie samodzielnie przeprowadzić tej procedury. Powodem są problemy techniczne i wysokie koszty finansowe związane z rozebraniem dzwonnicy i przewiezieniem zabytku do Polski. W związku z tym komitet zwrócił się o pomoc do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W najbliższym czasie zabytek wróci dzięki wsparciu Fundacji imienia Leopolda Kronenberga.

Dzwon "Maria” jest jednym z 1300 zabytków ludwisarstwa utraconych z terenu Polski, a ujętych w katalogu "Leihglocken. Dzwony z obszaru Polski w granicach po 1945 roku przechowywane na terenie Niemiec” autorstwa Marcelego Tureczka. Katalog został wydany w 2011 roku w ramach serii Departamentu Dziedzictwa Kulturowego MKiDN "Straty kultury polskiej”.

...

Na szczescie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:26, 07 Gru 2014    Temat postu:

Gliwice: z kościoła skradziono egzemplarz Biblii

Księgę ukradziono miesiąc temu i nadal nie znaleziono sprawców

W Gliwicach trwają poszukiwania złodziei, którzy z jednego z kościołów skradli cenną, zabytkową księgę. Sprawy policji nie ułatwia fakt, że nie wiadomo, kiedy dokładnie zabytkowy starodruk skradziono.

Policja przypuszcza, że kradzież księgi z kościoła przy ul. Strzelców Bytomskich w Gliwicach nastąpiła w okresie od 7 do 10 listopada. Prawdopodobnie właśnie wtedy włamano się do budynku kościoła ewangelicko – augsburskiego. Skradziono egzemplarz Biblii, pisanej gotykiem, w języku niemieckim.

Policja prosi świadków oraz osoby mogące udzielić jakichkolwiek informacji w tej sprawie o kontakt z Wydziałem do Walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach, ul. Powstańców Warszawy 12, pokój 119, tel. (32) 33 69 385. Można też skontaktować się z najbliższą jednostką policji.

...

To moglo byc zlecenie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:08, 05 Sty 2015    Temat postu:

Der Spiegel

Szare jest czarne

Niemcy postanowiły zahamować miliardowy biznes, jaki robi się na rabunku, i chcą zwrócić właścicielom wszystkie skradzione dzieła znajdujące się w tutejszych muzeach. Lecz pochodzenie wielu z nich trudno jest ustalić.

Hermann Panzinger chętnie opowiada historię o tym, jak piętnaście lat temu na północy Pakistanu patrzył w lufę kałasznikowa. Archeolog zaskoczył grupę rabusiów plądrujących buddyjskie miejsce kultu. On i jego ludzie szybko się wycofali.

Krótko potem, w lipcu 2001 roku, wraz z zespołem rosyjskich i niemieckich archeologów natknął się w syberyjskiej republice Tuwa na ogromny złoty skarb Scytów, koczowniczego, poruszającego się konno ludu, który 2700 lat temu zamieszkiwał środkowoazjatycki step. Archeologów i ich sensacyjnego znaleziska dzień i noc musieli strzec uzbrojeni mężczyźni z jednostki specjalnej.

Niewielu jest w Niemczech menedżerów kulturalnych, którzy mogą opowiedzieć podobne historie. Prezes Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury trenuje sztuki walki, ma czarny pas (2 dan) i był wielokrotnie berlińskim mistrzem dżudo w swojej grupie wiekowej. Czasem jednak wystarczy zwykle pytanie, by tego 55-letniego specjalistę w dziedzinie prehistorii wyprowadzić z równowagi.

Do kiedy Staatliche Museen zu Berlin (zespół 17 muzeów, instytutów badawczych, bibliotek w Berlinie – przyp. Onet) kupowały za granicą dzieła historyczne?

No tak, do kiedy? Parzinger nie jest pewien, lecz wystarczająco długo stoi na czele jednego z najbardziej znaczących obiektów, by od razu dostrzec, że ma do czynienia z polityczną miną.

Dopiero co był współorganizatorem wielkiej międzynarodowej konferencji w Berlinie, zatytułowanej "Dobra kultury w niebezpieczeństwie. Rabunkowe wykopaliska i nielegalny handel". Dwudniowe posiedzenie w ministerstwie spraw zagranicznych ma przygotować grunt dla znacznego zaostrzenia obecnych przepisów w kwestii ochrony dóbr kultury. Sam rząd federalny poddał swój pakiet ustaw z 2007 roku miażdżącej krytyce. Poprawa jest "pilnie potrzebna" – zapisano w raporcie dla parlamentu.

Dobra kultury o niejasnej proweniencji

Dla muzeów jest wprawdzie "powszechną praktyką nienabywanie dóbr kultury o niejasnej proweniencji", w handlu jednak nadal "oferuje się i sprzedaje nielegalnie wydobyte lub wywiezione dobra kultury" – pisze rząd. Podobnie jak wielu archeologów, również Parzinger żąda, by zaostrzone zostały drastycznie prawne regulacje w handlu sztuką, tak by przynajmniej ograniczyć miliardowy biznes robiony na nielegalnych antykach.

Parzinger dzwoni po swoją doradczynię prawną, ta jest jednak na zebraniu. Mimo to ma przyjść. Czy muzea nabywały dzieła sztuki w handlu? Tak odpowiada prawniczka. W połowie lat osiemdziesiątych Berlińska Kolekcja Antyków kupiła na tym rynku 21 apulijskich waz. Po latach sprawą tą zainteresowali się niemieccy i włoscy śledczy. Carabinieri z Rzymu przez wiele dni sprawdzali w Berlinie księgi, ówczesny dyrektor kolekcji został przesłuchany w charakterze świadka. Wszystko było w porządku. Nie było żadnych przesłanek każących podejrzewać, że chodzi tu o rabunkowe wykopaliska czy też nielegalny wywóz dzieł z Włoch.

A poza tym? Nie, więcej nic nie nabywano – zapewnia doradczyni. Hermann Panzinger jest jednak zaalarmowany. Poleca swoim muzeom archeologicznym, by niezwłocznie dostarczyły mu raporty.

Potem przychodzi do redakcji "Spiegla". Okazało się, że muzea jeszcze kilka lat temu robiły takie sprawunki. I przyjmowały dary, których pochodzenie nie zawsze było jasne. Niezbyt wiele, nic spektakularnego, antyczne naczynia, tablice z pismem klinowym, pieczęcie cylindryczne z Mezopotamii, ale sprawa mimo to wyglądała problematycznie.

Obecnie dostały polecenie zbadania proweniencji wszystkich archeologicznych obiektów, które trafiły do zbiorów po 1970 roku. W każdej placówce będzie o to dbał teraz specjalny pełnomocnik. Zaś "w przypadku udowodnienia nielegalnego pochodzenia przedmiotu jesteśmy zawsze gotowi go zwrócić" – zapewnia Parzinger.

Splądrowanie Muzeum Narodowego w Bagdadzie po wkroczeniu amerykańskich wojsk w 2003 roku i zdjęcia obiektów kulturalnych na Bliskim Wschodzie i w Afryce, zniszczonych podczas wojen domowych, również w Niemczech zmieniły kierunek toczącej się debaty. To, co było wolno przez dziesiątki lat, obecnie uważane jest za moralnie nie do przyjęcia.

Grabieżcze wykopaliska i nielegalny handel dziełami archeologicznymi niweczą kulturalne dziedzictwo całej ludzkości. To katastrofa, która rozgrywa się w tej chwili na oczach światowej opinii publicznej w Iraku i Syrii. Na temat rozmiarów i sposobu, w jakich odbywa się nielegalny handel, nie ma godnych zaufania danych.

Plądrowanie na niespotykaną skalę

Amerykańska FBI wyliczyła w lipcu tego roku w wewnętrznej analizie ("Intelligence Threat Study") na temat handlu antykami dwanaście obszarów, w których nadal istnieją luki informacyjne ("Intelligence Gaps"). Oto mały wybór pytań:
Jaka jest wartość nielegalnego handlu antykami w USA?
Ilu i którzy handlarze dziełami sztuki sprowadzają skradzione obiekty?
W jakim zakresie amerykańscy lub zagraniczni pracownicy rządowi uczestniczą w nielegalnym handlu?
Czy siatki, które wyspecjalizowały się w nielegalnym handlu antykami, są zamieszane również w inne działania przestępcze?
W jaki sposób odbywa się transfer zysków z nielegalnego handlu ze Stanów Zjednoczonych do siatek w krajach pochodzenia?
Kim są najbardziej aktywni przewoźnicy i z jakich krajów się wywodzą? Czy są zamieszani również w biznes narkotykowy, handel ludźmi czy inny przemyt?

Od 2007 roku, jak mówi dossier FBI, amerykańskie władze zwróciły ponad 7 tysięcy archeologicznych obiektów 26 różnym krajom ich pochodzenia. Ale to przypuszczalnie tylko ułamek liczby nielegalnych dzieł, jakie znajdują się obecnie w USA – czytamy w analizie.

Dokładne liczby na temat światowej skali nielegalnego handlu nie są pewne – różne źródła podają mocno odbiegające od siebie dane. "Niektórzy wyliczają wartość nielegalnego handlu na dwa miliardy dolarów rocznie, inni twierdzą, że jest ona porównywalna z handlem narkotykami i bronią".

Największe rabunki zgłaszane są w tej chwili z Syrii i Iraku. Amerykański Departament Stanu opublikował zdjęcia satelitarne wysokiej rozdzielczości wielu wykopalisk w Syrii, na których widać rozmiary zniszczeń. Rabusie zamienili na przykład w ciągu dwóch lat starożytne miasto Dura Europos w krajobraz księżycowy.

Niedawno w Paryżu na zaproszenie Międzynarodowej Rady Muzeów spotkała się grupa ekspertów, by zebrać informacje z owego regionu. Brakowało jednak pewnych i konkretnych wniosków. "Ten region to czarna dziura" – stwierdził jeden z uczestników.

Jasne jest, że w Syrii i na północy Iraku odbywa się plądrowanie na ogromną skalę. Jasne jest również, że władze libańskie i tureckie w ostatnich miesiącach zatrzymały na granicy wiele obiektów. W Turcji wiele magazynów wypełnionych jest skonfiskowanymi antykami. Pojawiają się też one licznie na tureckich i libańskich bazarach.

Gdzie to wszystko się podziało?

Duża część zrabowanych obiektów jednak zniknęła. Handlarze dziełami sztuki zapewniają, że nikt z Bliskiego Wschodu nie oferuje im obecnie towaru, również władze nie odnotowały jak dotąd napływu takich dzieł. Gdzie więc są owe zrabowane przedmioty?

Możliwe, że w najbliższych dziesięciu-piętnastu latach będą leżeć w różnych magazynach celnych i stopniowo zaczną się pojawiać, opatrzone w fałszywe dokumenty, na międzynarodowym rynku sztuki – gdy już przeminie wrzawa wokół zakazanego towaru. Możliwe również, że bogaci kolekcjonerzy krajów arabskich lub Dalekiego Wschodu powiększą w ten sposób swoje zbiory.

Tylko co do jednego eksperci są pewni: w którymś momencie owe obiekty się pojawią. Dotychczas zawsze tak było. Brytyjscy archeolodzy Christopher Chippindale i David Gill w jedynych do tej pory badaniach tego rodzaju przeanalizowali systematycznie katalogi siedmiu znaczących międzynarodowych wystaw antyków, sprawdzając wiarygodność podanego pochodzenia. Wyniki były porażające. Z 1396 przedmiotów w przypadku 75 procent nie było w ogóle żadnych informacji na temat ich proweniencji, a ponad 500 nie miało "historii obiektu", co oznacza, że na tej wystawie pojawiły się po raz pierwszy. To wyraźna wskazówka, że pochodzą z rabunkowych wykopalisk.

Chippindale i Gill zadali sobie trud skontrolowania, czy dane na temat proweniencji obiektów zgadzają się z podanymi na poprzednich wystawach. Również tu rezultat okazał się rozczarowujący. Często dzieła, w których jeszcze niedawno miejsce znalezienia było "nieznane“, nagle zyskiwały jasne i konkretne pochodzenie. To przesłanka pozwalająca twierdzić, że zostały one sfałszowane.

Od czasu owego sensacyjnego studium archeolodzy mówią o "prawie Chippindale’a", które brzmi: "Nieważne, jak źle oceniłeś rzeczy – w rzeczywistości są one jeszcze gorsze".

Wielu handlarzy sztuką zapewnia, że doskonale wiedzą, skąd pochodzą oferowane przez nich przedmioty, tylko brakuje im stosownego dokumentu. "Czy ma pan jakieś pokwitowanie na każdy mebel, który podarowali panu rodzice?" – pyta Vincent Geerling, przewodniczący Międzynarodowego Związku Handlarzy Antykami. Holender prowadzi sklep w Amsterdamie i również prywatnie kolekcjonuje antyki. Nie, odpowiada rozbrajająco otwarcie, tylko o jednym obiekcie wie, gdzie dokładnie został odkryty. Ale historię ich przechodzenia w ręce kolejnych właścicieli zna.

Antyki białe, czarne i szare

Wydaje się więc jasne: w handlu obiektów jednoznacznie "białych", a więc takich, gdy znane jest zarówno miejsce ich znalezienia, jak i historia właścicieli, jest niewiele. Niektóre antyki są "czarne" – to znaczy, że zostały skradzione z muzeów. Przeważająca część jest jednak "szara", bo ich pochodzenie pozostaje nieznane. – Handlarze sztuką mówią, że szare to białe, gdyż nie są jednoznacznie czarne – wyjaśnia archeolog Luca Giuliani, rektor berlińskiego Kolegium Naukowego. – My, archeolodzy, mówimy jednak, że szare jest czarne, bo nie jest jednoznacznie białe.

UNESCO w 1970 roku przyjęło konwencję przeciwko nielegalnemu handlowi dobrami kultury. Niemcy potrzebowały 37 lat, aby porozumienie to ratyfikować i przekształcić je w narodowe prawo. Ale nie zmniejszyło to nacisku politycznego ze strony krajów pochodzenia. Bariery prawne w ustawie stały się w końcu tak duże, że według jej reguł nie zwrócono do tej pory ani jednego obiektu.

Obecnie ma się to zmienić. Monika Grütters, pełnomocnik rządu federalnego ds. kultury i mediów w randze ministra stanu, przygotowuje nową ustawę, jaka ma wejść w życie na początku 2016 roku. Zgodnie z nią handlować będzie można jedynie obiektami, które mają pozwolenie na wywóz z kraju pochodzenia. Również zwrot dóbr kultury ma stać się prostszy.

Dla Hermanna Panzingera i wielu jego kolegów nowa ustawa oznacza konieczność usprawiedliwienia się. Niemcy wprawdzie ratyfikowały konwencję UNESCO dopiero w 2007 roku, lecz na całym świecie rok 1970 uważany jest za datę, która rozdzieliła białe od czarnego.

Skutki manii kolekcjonerskiej i chciwości

Ten, kto w tym czasie nabywał starożytne dzieła, nie znając dokładnie ich pochodzenia, w Niemczech nie złamał przepisów, stoi jednak w obliczu problemu natury moralnej. Dlatego właśnie jedna z najsłynniejszych na świecie kolekcji archeologicznych w British Museum w Londynie już pod koniec lat sześćdziesiątych wyciągnęła konsekwencje i od tego czasu nie kupuje obiektów, których pochodzenie nie zostało dokładnie ustalone.

W Niemczech świadomość tego problemu rosła bardzo powoli. W minionych latach w wielu publicznych placówkach stery przejęło nowe pokolenie muzealników. Muszą teraz rozliczyć się z kontrowersyjnym dziedzictwem swoich poprzedników, którzy jeszcze parę lat temu nabywali dzieła o nieustalonej proweniencji.

Badeńskie Muzeum Regionalne w Karlsruhe, które od lat spotyka się z międzynarodową krytyką z powodu swojej polityki zakupów, oddało w tym roku Grecji dwa obiekty pochodzące z Cykladów i załagodziło tym samym niekończący się spór. Abstrakcyjne antyczne statuy z greckich wysp, które od dziesiątków lat stanowią upragnioną zdobycz dla kolekcjonerów, mogą pochodzić z rabunkowych wykopalisk.

– Często mania kolekcjonerska i chciwość kuratora prowadziły do współudziału w nielegalnym handlu – mówi Eckart Köhne, dyrektor muzeum w Karlsruhe, który jest jednocześnie przewodniczącym Niemieckiego Związku Muzeów. – W archeologii nie można wychodzić z założenia o domniemania niewinności, kiedy nabywa się obiekty pochodzące podobno z jakiejś anonimowej szwajcarskiej kolekcji.

Köhne opowiada się za tym, by muzea przejęły odpowiedzialność i tak dalece, jak tylko to możliwe, zbadały pochodzenie swoich antycznych obiektów – tak, jak do tej pory uczyniono ze sztuką zrabowaną przez nazistów. Również minister stanu Grütters chce przynajmniej placówki państwowe zobowiązać do większej transparentności. – Wezwałam muzea, by w swoich rocznych raportach zajęły stanowisko w kwestii badań nad pochodzeniem obiektów.

...

Tak to ohydny proceder ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:16, 10 Lut 2015    Temat postu:

Proces przeciwko francuskiemu elektrykowi posiadającemu 300 dzieł Picassa

W Grasse na południu Francji rozpoczął się proces przeciwko małżeństwu, które posiada niemal 300 dzieł Picassa. Rodzina wielkiego artysty wysunęła oskarżenia o ich kradzież.

Przez 37 lat prace Picassa - gwasze, szkice i rysunki, łącznie 271 sztuk - przeleżały w garażu Pierre’a Le Guenneca i jego żony. Ich wartość ocenia się na 60 milionów euro. Żadne z dzieł nie figurowało w katalogach prac Picassa, liczących trzydzieści trzy tomy.

Mężczyzna był elektrykiem, którego umiejętności na tyle zyskały uznanie artysty, iż ten polecał mu wykonywanie różnych prac. Pani Le Guennec zaprzyjaźniła się z ostatnią żoną Picassa, Jacqeuline [czyt.: żaklin]. To ona właśnie miałaby podarować małżeństwu prace artysty.

Pierre Le Guennec - poważnie chory na prostatę i czekający na ryzykowną dla jego zdrowia operację - postanowił uregulować sprawę skarbu wobec spadkobierców. W fundacji zarządzającej spuścizną po artyście oraz w jego rodzinie pojawiły się wątpliwości. Picasso bowiem nigdy niczego nikomu nie ofiarował ze swoich prac bez wcześniejszego ich podpisania, a na tych jego podpisu nie ma. Stąd wysunięcie zarzutu kradzieży dzieł.

Adwokat oskarżonych małżonków podkreśla, że para żyła nadzwyczaj skromnie i sukcesywna wyprzedaż dzieł przyniosłaby im zyski, a jednak tego nie zrobili.

...

Ohoho ! Cos mi sie widzi ze ktos tu chce sie oblowic ! Wine trzeba udowodnic !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 19:17, 10 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:31, 18 Lut 2015    Temat postu:

Zaginiony obraz wybitnego flamandzkiego malarza wrócił do Wrocławia

Do Wrocławia powrócił obraz Jacoba Jordaensa "Święty Iwo wspomagający biednych" po prawie 70 latach. Jordaens jest obok Antona van Dycka i Petera Paula Rubensa uznawany za najwybitniejszego malarza flamandzkiego "złotego wieku".

Wrocławskiemu Muzeum Narodowemu przekazano obraz Jacoba Jordaensa "Święty Iwo wspomagający biednych". Dzieło zostało zrabowane w 1946 r. W uroczystym przekazaniu wzięli udział m.in. minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska, minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna oraz marszałek województwa dolnośląskiego, Cezary Przybylski.

Odzyskanie obrazu jest efektem wielu lat negocjacji prowadzonych przez polskie placówki dyplomatyczne.

Przez historyków sztuki Jacob Jordaens obok Petera Paula Rubensa oraz Anton van Dycka jest uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela "złotego wieku" malarstwa flamandzkiego. Obraz "Święty Iwo wspomagający biednych" powstał w połowie XVII w. i przez długi czas był własnością cysterskiego klasztoru w Krzeszowie. Po sekularyzacji majątku zakonnego, przeszedł on na własność państwa i do 1942 r. znajdował się w zbiorach różnych wrocławskich muzeów. Podczas drugiej wojny światowej został przetransportowany wraz z wieloma innymi dziełami sztuki do Kamieńca Ząbkowickiego.

W 1945 r. składnicę przejęli Sowieci. Tuż przed opuszczeniem przez nich Kamieńca zgłoszono kradzież prawie 100 obrazów ze składnicy. Po 10 lutego 1946 przybyli na miejsce Polacy zabezpieczyli pozostałe dzieła i przewieźli je do Ząbkowic Śląskich.

- Wiele dzieł, które pozostały we Wrocławiu po wojnie zdecydowano przewieźć, przynajmniej tymczasowo, do muzeów w innych polskich miastach. Wiązało się to z faktem, że w pierwszych powojennych latach na Dolnym Śląsku nie było zbyt bezpiecznie i grasowało tutaj wiele bandyckich grup - mówi WP Anna Kowalów z Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Dokładna data zaginięcia obrazu przedstawiającego Św. Iwona nie jest znana. Pierwsza informacja na jego temat od 1946 r. pojawiła się w roku 1990 i mówiła, że znajduje się on w prywatnych zbiorach w Warszawie. W 1999 r. obraz Jordaensa obraz sprzedano na aukcji w Nowym Jorku za niemal 113 tys. dolarów Simonowi Halpernowi. Przed ponownym wystawieniem dzieła na sprzedaż, w roku 2008, MKiDN wystosował wniosek rewindykacyjny wraz z dokumentacją fotograficzną przesłaną przez Muzeum Narodowe. Po kilku latach negocjacji dyplomatów i ekspertów z dziedziny historii sztuki cenny obraz powrócił do Wrocławia.

...

Znakomicie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:13, 06 Mar 2015    Temat postu:

Austria nie zwróci Fryzu Beethoven Gustawa Klimta

Austriacka komisja ds. dóbr skradzionych wypowiedziała się przeciwko zwrotowi słynnego Fryzu Beethoven namalowanego w 1902 r. przez Gustava Klimta w wiedeńskim Pawilonie Secesji. O zwrot fresku występowali potomkowie kolekcjonerów Augusta i Sereny Lederer.

Rząd Austrii, który w 1999 r. zwrócił potomkom Ledererów kilka obrazów Egona Schielego, podał, że zastosuje się do decyzji komisji, że fresk został legalnie sprzedany państwu austriackiemu.

Komisja ta, utworzona w 1998 roku, kilkakrotnie orzekała o restytucji dzieł, m.in. kolekcji Rothschilda w 1999 r., a jej decyzje były zawsze wcielane w życie przez państwo.

Komisja uznała, że nie było "konkretnego czasowego związku" między procedurą odnoszącą się do ustawy o zakazie wywozu dzieł i zakupu Fryzu przez państwo.

Adwokat obecnych właścicieli Fryzu oceniał, że jego restytucja nie jest usprawiedliwiona "ani ze względów prawnych, ani moralnych", zapłacono za niego godziwą cenę, a ze sprzedażą nie wiązał się przymus.

O zwrot Fryzu wystąpili w 2013 r. potomkowie syna Augusta i Sereny Ledererów, podważając okoliczności sprzedaży.

Fryz długości 34 metrów i wysokości 2 m, Gustav Klimt (1862-1918) namalował na wystawę w Pawilonie Secesji, starając się stworzyć dzieło sztuki totalnej, co było jednym z marzeń sztuki przełomu wieków. Powstała malarska interpretacja IX symfonii, do której artysta wykorzystał wagnerowski opis IX symfonii, filozoficzne tezy Schopenhauera, a zwłaszcza "Narodziny tragedii" (1872) Friedricha Nietzschego.

Fresk ten zajmuje ważne miejsce w twórczości Klimta - od niego rozpoczął się "złoty okres", opiewający zmysłowe rozkosze, zwieńczony sześć lat później słynnym "Pocałunkiem".

Fryz po wystawie planowano zniszczyć, lecz zostawiono go na planowaną na następny rok retrospektywę Klimta. W 1903 roku kupił go mecenas sztuki, kolekcjoner Carl Reinighaus, by odsprzedać później przemysłowcowi Augustowi Ledererowi.

Wraz z żoną, Sereną Pulitzer Lederer, gwiazdą wiedeńskich salonów z przełomu wieków, August Lederer posiadał rozległą i ważną kolekcję dzieł Klimta, który malował portrety Sereny, jej córki Elizabeth, a także matki. Mówiono nawet, że Elizabeth była dzieckiem Klimta.

August Lederer zmarł, jak pisał izraelski dziennik "Haarec", na dwa lata przez Anschlussem Austrii, a kolekcję skonfiskowano Serenie w 1940 r. Ona sama uciekła do Budapesztu, gdzie zmarła trzy lata później. Kolekcję Gestapo przeniosło do zamku Immendorf w południowej Austrii, gdzie w 1945 r. spłonęło 16 obrazów Klimta. Fryz Beethoven, ukryty gdzie indziej, w 1950 r. powrócił do Austrii.

O jego zwrot wystąpił mieszkający w Szwajcarii Erich Lederer, syn Sereny i Augusta. Ponieważ prawo nie pozwalało na wywiezienie fresku z Austrii, Lederer zgodził się go sprzedać austriackiemu muzeum narodowemu. Fryz po restauracji w latach 1974-1985 wrócił do Pawilonu Secesji.

Erich Lederer sprzedał Fryz państwu w 1972 r. za 750 tys. dolarów (1,1 mln euro) i uzyskał zgodę na wywóz innych należących do niego dzieł.

W 2009 roku w Austrii doszło do zmiany przepisów prawnych, które od tego czasu umożliwiają dochodzenie własności dzieł sprzedanych po wojnie w niejasnych okoliczności, nie tylko tych przejętych przez narodowych socjalistów.

Wiedeński Pawilon Secesji powstał w roku 1897; budowę sfinansował Karl Wittgenstein, ojciec znanego filozofa Ludwiga. Zwieńczony złotą ażurową kulą budynek, zaprojektowany przez Josepha Marię Olbricha, jednego z założycieli, obok Klimta, Stowarzyszenia Wiedeńskiej Secesji, stał się jednym z symboli nowego kierunku w sztuce i architekturze. Nad wejściem widnieje napis głoszący: "Każdemu wiekowi jego sztuka, każdej sztuce - wolność". Fryz powstał na XIV wystawę Secesji, poświęconą Beethovenowi; jego pomnik dłuta Maxa Klingera ustawiono pośrodku sali, której ściany Klimt ozdobił fryzem.

...

Jednak nie sprzedal bo chcial tylko musial . Bylo zagrabione powinni teraz naprawic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:33, 08 Mar 2015    Temat postu:

Włoska prasa: z Watykanu skradziono list Michała Anioła

Z archiwum bazyliki Świętego Piotra skradziono przed kilkoma laty list Michała Anioła. Sprawca kradzieży, były pracownik Watykanu domaga się za zwrot rękopisu okupu w wysokości 100 tysięcy euro - podał dziennik "Il Messaggero".

Gazeta podkreśla, że nie wiadomo nawet, kiedy dokonano tej zuchwałej kradzieży z archiwum bazyliki na terenie tzw. Fabryki Świętego Piotra, czyli warsztatów i pracowni, utworzonych w trakcie jej budowy w XVI wieku.

Można jedynie przypuszczać, że list ukradziono około trzech do pięciu lat temu. Dopiero teraz ta kradzież wyszła na jaw.

Odręczny list Michała Anioła, prawdopodobnie jedyny przechowywany w Watykanie, ma niezwykłą wartość przede wszystkim dlatego, że został w całości napisany przez artystę. Wiadomo bowiem, że zazwyczaj podpisywał się on tylko pod listami, których treść dyktował swoim współpracownikom. Właśnie dlatego, dodaje rzymski dziennik, zaginiony, napisany własnoręcznie list miał wyjątkowe znaczenie dla kulturalnego dziedzictwa Watykanu.

Wszystko wskazuje na to, że kradzieży dokonała osoba bardzo dobrze znająca pomieszczenia archiwum bazyliki. Przechowywane tam są dokumenty dotyczące jej budowy, którą prowadził Michał Anioł, w tym również jego rysunki, materiały na temat konserwacji oraz listy innych artystów, wśród nich Bramantego.

Tylko nieliczni pracownicy Watykanu mieli dostęp do archiwum i umieli się po nim poruszać. Dopiero teraz, gdy odkryto kradzież, rozpoczęły się poszukiwania złodzieja i cennego listu.

Prasa podała, że sprawca kradzieży już się zgłosił i zażądał od Watykanu 100 tysięcy euro okupu.

...

Niebywale ?! Za 100 tys sprzedal dusze diablu . I co on chce ugrac . Zalozmy ze dostanie .,. I co ? Opetany ... Wielki Post . Szatan szaleje ale jak wiemy zawsze przegrywa bo Chrystus jesf zwyciezca .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:26, 09 Kwi 2015    Temat postu:

Niemcy oddadzą Polsce zrabowany zabytek
9 kwietnia 2015, 18:09
Po 75 latach do Polski wróci, zrabowany przez Niemców w czasie wojny, Pontyfikał Płocki. Ta średniowieczna księga liturgiczna znajduje się obecnie w zbiorach Bawarskiej Biblioteki Państwowej w Monachium.

Polska przez kilkadziesiąt lat starała się o zwrot pontyfikału, ale władze Bawarii odmawiały. Teraz w końcu zmieniły zdanie. W przyszłym tygodniu zabytkowa księga ma zostać zwrócona - poinformowało bawarskie ministerstwo edukacji i wyznań, nauki i sztuki. Księgę ma odebrać w Monachium polski minister spraw zagranicznych.

Pontyfikał Płocki uznawany jest za jedną z najstarszych ksiąg liturgicznych jakie zachowały się na terytorium Polski. Pontyfikał powstał prawdopodobnie w XIII albo XII wieku. Po wybuchu drugiej wojny światowej Niemcy zrabowali pontyfikał z biblioteki diecezjalnej w Płocku.

W latach 70-tych księga pojawiała się na licytacji w jednym z domów aukcyjnych w Monachium i została kupiona przez Bawarską Bibliotekę Państwową, gdzie znajduje się do teraz.

...

Nie mieli w ogole zamiaru oddac kradzionego . To dopiero szok !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:38, 04 Cze 2015    Temat postu:

Irlandia poruszona: pod młotek idą obrazy zbyt cenne, by je wystawiać

Na sprzedaż w domu Christie's wystawiono m.in. dwie prace Rubensa - Getty Images

Decyzja irlandzkiej fundacji, by sprzedać na aukcji sześć obrazów, które czterokrotnie padały łupem złodziei i których od 20 lat nie wystawiano ze względu na ich wartość, wywołała w Irlandii oburzenie - pisze portal Art Market Monitor i gazeta "New York Times".

Także część członków zarządu fundacji jest przeciwna wystawieniu na licytację 9 lipca w Londynie dziewięciu obrazów, w tym sześciu takich jak mistrzów jak Rubens, David Teniers Młodszy i Francesco Guardi.
REKLAMA


Na sprzedaż w domu Christie's wystawiono m.in. dwie prace Rubensa - przepiękną "Głowę brodatego mężczyzny", której szacunkowa cena wynosi 3,2-4,7 mln dolarów, i "Wenus błagającą Jowisza" wycenianą na 1,9-2,8 mln dolarów. Sprzedaż wszystkich obrazów może przynieść w sumie 12,5 mln dolarów.

Pieniędzy potrzebuje fundacja zarządzająca Russborough House - okazałą palladiańską rezydencją arystokratyczną, 40 km od Dublina, i przechowywaną tam kolekcją dzieł sztuki. Szefowie fundacji twierdzą, że nadal narażona jest ona na kradzieże, a sama rezydencja wymaga napraw.

Prezes fundacji Eric Blatchford oświadczył, że obrazy zgłoszone do aukcji "nie były wystawiane ani w Russborough, ani nigdzie indziej od prawie 20 lat i nie ma widoków na to, by wróciły do Russborough, ze względu na ich wartość, i jest to względnie sensowna opcja", by je sprzedać.

Rozpętała się burza.

Muzea wyprzedają dzieła ze swych kolekcji zwykle albo na zakup bardziej do nich pasujących albo w razie naprawdę bardzo poważnych kłopotów. Takie stanowisko przedstawiło Stowarzyszenie Muzeów Irlandzkich. Według niego powierzone w opiekę dzieła przekazane narodowi wolno sprzedawać jedynie w wyjątkowych okolicznościach. Co więcej, stowarzyszenie podkreśla, że Rada Irlandzkiego Dziedzictwa Narodowego ustanowiła właściwe dla takich sytuacji standardy. Niestety, nie mają one mocy obowiązującej.

Kwartalnik artystyczny "The Irish Arts Review" rozpoczął zbiórkę podpisów pod petycją domagającą się wstrzymania aukcji.

Irlandzkie Towarzystwo Georgiańskie, zasłużone dla ochrony i konserwacji wybitnych przykładów architektury i sztuki użytkowej w całej Irlandii, zmusiło swego przedstawiciela w zarządzie fundacji do rezygnacji ze stanowiska, kiedy okazało się, że głosował za sprzedażą dzieł bez przeprowadzenia konsultacji społecznych.

Pozarządowa organizacja irlandzka An Taisce, czyli "narodowy trust na rzecz Irlandii", a dosłownie w języku irlandzkim "magazyn", "skarbiec", stojąca na straży środowiska i dziedzictwa narodowego, apeluje o podjęcie działań politycznych, by obrazy pozostały w kraju.

Także część zarządu fundacji jest podobnego zdania, jak jej członkini i zarazem szefowa działu edukacji i sztuki w dublińskim Trinity College. Carmel O’Sullivan uważa, że fundacja ma moralny obowiązek zadbać, by darowane narodowi obrazy zachować dla kolejnych pokoleń.

W ciągu minionych 40 lat kolekcja sztuki w rezydencji Russborough, wybudowanej w połowie XVIII w., przyciągała zarówno złodziei należących do Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), jak i ponad milion zwiedzających rocznie - pisze NYT.

Pałac w Russborough o imponującej 210-metrowej fasadzie powstał dla pierwszego earla Milltown, syna dublińskiego piwowara i wnuka brytyjskiego żołnierza, który przybył w końcu XVII w. do Irlandii. Monumentalna budowla należy do wielkich wiejskich rezydencji bogatych angielskich rodzin protestanckich w zasadniczo katolickiej Irlandii i jest jedną z największych. Stanowi imponujący przykład palladianizmu z połowy XVIII w. - klasycyzującego stylu w architekturze zapoczątkowanego przez renesansowego architekta Andreę Palladia (1508-1580), a charakterystycznego zwłaszcza dla Anglii, Holandii, a pod koniec XVIII wieku - także dla architektury klasycyzmu polskiego. Cechuje go ścisła symetria planu i stosowanie tzw. wielkiego porządku - pilastrów, kolumn lub półkolumn obejmujących kilka kondygnacji. Polskie przykłady palladianizmu znaleźć można w dziełach wybitnego holenderskiego architekta Tylmana z Gameren działającego w Polsce (pałac Krasińskich i Kościół Sakramentek w Warszawie), Dominika Merliniego i Alfreda Kubickiego.

Pałac Russborough po II wojnie światowej przeszedł w ręce Alfreda Beita, brytyjskiego arystokraty, dziedzica fortuny czerpiącej z afrykańskich kopalni złota i diamentów, kolekcjonera sztuki, a także honorowego obywatela Irlandii. Do Russborough w ten sposób przybyła druga kolekcja sztuki. Pierwszą, po śmierci ostatniego księcia Milltown, przekazano irlandzkiej Galerii Narodowej.

Złodziei przyciągała ta nowa. W 1974 r. bojownicy IRA, uzbrojeni w kałasznikowy, napadli na siedzibę Beitów, związali baroneta, jego żonę zamknęli w piwnicy, a sami uciekli z 19 obrazami, m.in. Vermeera, Rubensa, Goyi i Gainsborough. Odnaleziono je na szczęście po ogólnokrajowych poszukiwaniach w niecałe dwa tygodnie później.

W 1976 r. Beitowie przekształcili swoją siedzibę i kolekcję w fundację, która udostępniła je publiczności w 1978 r., co nie zapobiegło kolejnym trzem kradzieżom.

Fundacją Alfreda Beita zarządza gremium, w którego skład wchodzą osoby z irlandzkich organizacji, m.in. takich jak An Taisce, dublińskie Trinity College i Galeria Narodowa, której Beitowie w 1987 r. zapisali olbrzymią część kolekcji malarstwa, w tym najlepsze obrazy Vermeera, Goi i Gainsborough, zdecydowanie lepsze od sprzedawanych obecnie.

Sprawa rezydencji i kolekcji w Russborough rzuca światło na sytuację wielu innych pałaców i przechowywanych tam dzieł sztuki. Koszty unowocześniania oświetlenia, klimatyzacji - koniecznej ze względu na dzieła - dla wielu właścicieli są zaporowe. Jak pisze NYT, Irlandia, od dekady cierpiąca z powodu zaciskania pasa, na ogół nie przychodzi z pomocą organizacjom kulturalnym i na ratunek zabytkom. Pozostaje też kwestia polityczna - wsparcia finansowego dla tzw. wielkich rezydencji, obciążonych historycznym związkiem z brytyjskim kolonializmem.

....

Niektorych dziel nie oplaca sie miec bo za drogo kosztuja zabezpieczenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:00, 09 Cze 2015    Temat postu:

Odzyskany po kradzieży XVII-wieczny kielich wraca do Polski
9 czerwca 2015, 17:46
Skradziony ponad 20 lat temu z kościoła koło Sieciechowa XVII-wieczny kielich wrócił, m.in. dzięki pomocy Amerykanów, do Polski. Minister kultury Małgorzata Omilanowska przekazała go kanclerzowi Kurii Diecezji Radomskiej ks. prał. Edwardowi Poniewierskiemu.



Uroczyste przekazanie kielicha prawowitym właścicielom miało miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie. W spotkaniu wziął udział ambasador USA Stephen D. Mull.

Przekazując na jego ręce podziękowania dla Amerykanów, minister Omilanowska podkreśliła zasługi amerykańskiej agencji FBI w odzyskaniu "pięknego dzieła złotnictwa XVII-wiecznego, stanowiącego istotne dobro kultury" - kielicha, który po kradzieży dokonanej w kościele w Polsce "wypłynął na aukcji w Stanach Zjednoczonych".

- Taki dzień zdarza nam się raz na jakiś czas - mówiła minister. - Zazwyczaj mamy okazję spotykać się dlatego, że wraca do Polski dzieło zagrabione w czasie II wojny światowej, a nieco rzadziej - ale też ostatnio już kilkakrotnie - zdarzyło nam się spotykać dlatego, że udaje się odzyskać rzecz zrabowaną już w czasach powojennych. I tak jest w przypadku tego kielicha. Tej kradzieży dokonano w 1994 r. z niewielkiego kościoła pod Sieciechowem - powiedziała Omilanowska.

- Wiemy, że takie rzeczy się przydarzają w naszej rzeczywistości. Ja nie chcę wyciągać z tego daleko idących wniosków dotyczących jakości zabezpieczeń w polskich kościołach. Bo kościoły naprawdę starają się dbać o swój stan posiadania, ale nie do uniknięcia są sytuacje, kiedy padają one ofiarą rabunku - mówiła szefowa resortu kultury.

- Mamy znakomitą współpracę z amerykańskimi służbami. Ten kielich wraca dzisiaj do Polski, do prawowitego właściciela, dzięki bardzo sprawnej akcji - po pierwsze: pracowników ministerstwa kultury, którzy namierzyli ten kielich i udowodnili jego pochodzenie, ale po drugie dzięki służbom FBI amerykańskim, które dokonały tej akcji na miejscu w Stanach Zjednoczonych - przejęcia i wyśledzenia całej sprawy w drodze postępowania śledczego - opisywała Omilanowska.

Fanty na aukcji

Pochodzący z XVII wieku kielich został skradziony z kościoła pw. Wniebowzięcia NMP w miejscowości Opactwo k. Sieciechowa 1 marca 1994 r. Łupem złodziei padły wtedy puszka na komunikanty oraz dwa kielichy. Oba kielichy były wpisane do rejestru zabytków i figurowały w inwentarzach od XVII w. Były też opisane w XIX- i XX-wiecznej literaturze.

Jeden z kielichów, opatrzony herbem Jana Andrzeja Próchnickiego, policja odzyskała w 2005 roku. W tym samym roku Zamek Królewski na Wawelu pozyskał go w depozyt.

W odzyskaniu drugiego kielicha udział mieli Amerykanie. 28 stycznia 2015 r. na licytacji w domu aukcyjnym Doyle w Nowym Jorku miały być wystawione dwa kielichy pochodzące z dawnego opactwa benedyktynów w Sieciechowie. O planowanej sprzedaży obywatelka USA polskiego pochodzenia zawiadomiła Zamek Królewski na Wawelu, który przekazał następnie tę informację polskiemu Narodowemu Instytutowi Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów (NIMOZ).

Po sprawdzeniu w "Krajowym wykazie zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem" stwierdzono, że jeden z kielichów figuruje jako poszukiwany. Pochodzenia drugiego nie udało się ustalić.

Dzięki ścisłej współpracy Komendy Głównej Policji z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, służbami dyplomatycznymi, a także FBI, NIMOZ-em oraz z proboszczem i kurią diecezji radomskiej obiekty zostały zatrzymane na aukcji w USA. Po negocjacjach zidentyfikowany kielich 17 maja wrócił do Polski.

Ks. prał. Edward Poniewierski tłumaczył we wtorek, co dalej będzie dziać się z kielichem - wróci on do kościoła, z którego go skradziono. - Jest wśród nas proboszcz z parafii Opactwo. Jemu, myślę, najlepiej będzie, gdy zostanie przekazany ten kielich. Ksiądz proboszcz w międzyczasie postarał się o poważne zabezpieczenie, o specjalną kasę pancerną na zabytki ruchome, jakie pozostały w tym Opactwie, i ten kielich będzie dobrze tam zabezpieczony - powiedział ks. prał. Poniewierski.

Zaginione skarby

Kielich z Sieciechowa to kolejny obiekt odzyskany w ramach współpracy MKiDN z międzynarodowymi instytucjami śledczymi. Dzięki ich zaangażowaniu w kwietniu 2014 r. do Muzeum Polskiego w Rapperswilu wróciły zaginione obrazy Hanny "Kali" Weynerowskiej. W sierpniu 2013 r. do zbiorów Państwowego Muzeum na Majdanku ponownie trafiła czapka więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie (obozu na Majdanku). W 2012 r. udało się z kolei odzyskać skradzioną z kościoła w Sadłowie niezwykle cenną XVII-wieczną monstrancję retabulową.

W ostatnich latach resort kultury sprowadził do kraju także wiele dzieł sztuki zaginionych w wyniku II wojny: m.in. - w kwietniu - należący do króla Stanisława Augusta stolik do gry. Wcześniej były to np. obrazy "Żydówka z pomarańczami" i "Popiersie mężczyzny w renesansowym stroju" Aleksandra Gierymskiego.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych [link widoczny dla zalogowanych] obejmującą blisko 63 tys. pozycji. Poszukuje się m.in.: prawie 7 tys. obrazów polskich twórców (w tym 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego) oraz 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego (np. Rubensa, Rembrandta, Durera), prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.

...

Nie sugerujmy sie jednym swirem. FBI nie jest organizacja antypolska Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:09, 18 Cze 2015    Temat postu:

Autoportret Wojciecha Kossaka odnaleziono w Bydgoszczy

Według ustaleń policji, nabywca nie wiedział, że kupuje kradzione dzieło - Shutterstock

Prawdopodobnie, skradziony 22 lata temu, autoportret Wojciecha Kossaka odnaleziono w Bydgoszczy. Trwa dochodzenie mające potwierdzić autentyczność obrazu.

Do policjantów zgłosił się rzeczoznawca, który miał wycenić dzieło. Ekspert poinformował funkcjonariuszy, że jest w posiadaniu oryginalnego obrazu Kossaka, który został skradziony 22 lata temu z muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim. Według ustaleń policji, nabywca nie wiedział, że kupuje kradzione dzieło.

...

Ulubiony malarz dzieciństwa:-) W szkole był album. Jak go zobaczyłem! W PRLU KOLOROWY ALBUM TO BYŁO PRZEŻYCIE! JESZCZE Z ULANAMI!
Teraz takich nie macie przeżyć. Przypomnę że książki o sztuce były CZARNOBIALE !!! NAWET W LATACH 80TYCH! Na papierze który dziś nie nadaje się do pakowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:39, 19 Cze 2015    Temat postu:

W Mediolanie znaleziono obraz zrabowany we Wrocławiu przez nazistów


Włoska Gwardia Finansowa znalazła w domu aukcyjnym w Mediolanie obraz wywieziony przez nazistów z kolekcji muzeum we Wrocławiu - podała Ansa. Według tej agencji jest to olejny obraz Pietera Muliera, który był także znany jako Cavalier Tempesta.

Włoska agencja poinformowała, że obraz został zajęty przez Gwardię Finansową 30 marca tuż przed aukcją, na jaką został wystawiony.
REKLAMA


Obraz zaginął pod koniec drugiej wojny światowej, kiedy nie znaleziono go wśród dzieł ukrytych w sejfie w podziemiach opactwa w Henrykowie, gdzie zostały przeniesione z kościołów i muzeów ze Śląska, by ocalić je przed nalotami.

Według agencji obraz przechowywany był następnie w Niemczech, a w latach 90. pojawił się w Szwajcarii w kolekcji zamożnego przedsiębiorcy. Potem wielokrotnie zmieniał właścicieli.

Włoska policja skarbowa wpadła na jego trop dzięki pomocy znanego historyka sztuki, którego nazwiska nie ujawniono. Rozpoznał on częściowo już tylko widoczny obraz Muliera, holenderskiego malarza barokowego, aktywnego we Włoszech.

Obraz został zidentyfikowany przez przedstawicieli ambasady RP we Włoszech i delegację ekspertów z Warszawy, a następnie przekazany muzeum we Wrocławiu.

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:10, 03 Lip 2015    Temat postu:

Wrocław: obraz Pietera Muliera przekazany do Muzeum Narodowego

Obraz Pietera Muliera przekazany do Muzeum Narodowego - fot. PAP/Aleksander Koźmiński / PAP

Odnaleziony w jednym z domów aukcyjnych w Mediolanie olejny obraz barokowego malarza Pietera Muliera został przekazany do zbiorów wrocławskiego Muzeum Narodowego. Obraz zaginął po zakończeniu II wojny światowej.

Minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna mówił podczas uroczystości, że dzieło Muliera to obraz z "ciekawą historią". - Przez kilkaset lat był we Wrocławiu, był własnością tutejszego patrycjusza. W 1942 r. trafił do opactwa w Henrykowie, potem zaginał, jak wiele dzieł sztuki z tego terenu. Wreszcie odnaleziony i zatrzymany przy ogromny wsparciu włoskiej Gwardii Finansowej - powiedział Schetyna.
REKLAMA


Dzieło Muliera zatytułowane "Spokojne morze przy skalistym brzegu" powstało pod koniec XVII w. Przedstawia widok na morze oraz pasterzy pasących nad jego brzegiem bydło. Odzyskany obraz jest typowym przykładem twórczości Muliera. Przedstawia pejzaż, co było charakterystycznym dla tego artysty tematem. Dzieło jest sygnowane przez artystę, co nieczęsto się zdarzało w jego twórczości.

Przed wojną w zbiorach Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu znajdowały się trzy dzieła Muliera, dwa pochodziły z kolekcji Albrechta von Saebischa przekazanej miastu przez Ernsta Wilhelma von Hubriga. We wrocławskim Muzeum Narodowym obecnie pokazywany jest również inny obraz Muliera - "Pejzaż z wodospadem". To dzieło pochodzi ze zbiorów Hochbergów w Książu.

W marcu obraz Muliera został wycofany z oferty domu aukcyjnego w Mediolanie w wyniku działań włoskich służb skarbowych, we współpracy z Instytutem Polskim w Rzymie.

Dzieło Muliera zaginęło zaraz po zakończeniu II wojny światowej, nie znaleziono go wśród dzieł ukrytych w podziemiach opactwa w Henrykowie, gdzie zostały przeniesione z kościołów i muzeów ze Śląska, by ocalić je przed nalotami. Według włoskiej agencji prasowej Ansa, obraz przechowywany był następnie w Niemczech, a w latach 90. pojawił się w Szwajcarii w kolekcji zamożnego przedsiębiorcy. Potem wielokrotnie zmieniał właścicieli.

Pieter Mulier, zwany też Il Cavaliere Tempesta (Rycerz Burzy) lub Pietro Tempesta, żył w drugiej połowie XVII w. Pochodził z Niderlandów, ale większość życia spędził we Włoszech, gdzie zmarł w 1701 r. W twórczości tego barokowego malarza dominowały pejzaże przedstawiające morze, często wzburzone przez sztorm.

...

To cieszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135950
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:35, 04 Lip 2015    Temat postu:

Batalia nowojorskiej fundacji Blochów o zagrabione Polsce zabytki
4 lipca 2015, 10:41
Obrazy Juliana Fałata i sztandar z Rawy Ruskiej to tylko niektóre cenne zabytki, które wróciły do Polski dzięki nowojorskiej Fundacji Rodziny Blochów. Jej założyciel służy też Polsce radą w staraniach o zwrot zagrabionych dzieł prawowitym właścicielom. Jak opowiada mecenas Przemysław Jan Bloch, ostatnio pod lupę fundacji trafiła tajemnicza kolekcja starych mistrzów. Są to obrazy z XVI-XVII wieku m.in. Belliniego, Caravaggio i Velazqueza.

Założyciel fundacji przypomina, że kilka miesięcy po Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku w pawilonie polskim na oddzielnej ekspozycji pokazano kilkadziesiąt arcydzieł mistrzów europejskich. Jest podejrzenie, że Alfred Potocki nielegalnie wywiózł je z kraju, a w USA sprzedano je niezgodnie z polskim prawem.

- Znaleźliśmy już w muzeach amerykańskich osiem obrazów z kolekcji, która liczyła wiele dziesiątków arcydzieł. Staramy się zgromadzić dokumentację pozwalającą wystąpić o ich zwrot Polsce - powiedział Bloch, który jest prawnikiem imigracyjnym w Nowym Jorku.

Fundacja działa nieformalnie od blisko 20 lat, a zarejestrowano ją oficjalnie przed niecałą dekadą. Jej misją jest m.in. restytucja zabytków. Głownie tych które zrabowano w Polsce podczas II wojny światowej.

- To była hekatomba, olbrzymie straty. Do tej pory liczymy je w setkach tysięcy przedmiotów należących do polskiego dziedzictwa kulturowego. Większość niestety przepadła bezpowrotnie, ale niektóre wypływają na światło dzienne i ostatnie lata przynoszą sukcesy w ich odzyskiwaniu - podkreśla mecenas.

Bloch, miłośnik sztuki i kolekcjoner, który od dziecka fascynował się historią, opowiada, że jego życie zmieniła książka "Walka o dobra kultury" pod redakcją Stanisława Lorenza.

- Otworzyła mi oczy na ogrom strat i uznałem za swój osobisty obowiązek, aby coś zrobić. Stąd pomysł otworzenia fundacji specjalizującej się w szukaniu i odbieraniu skradzionych dzieł - tłumaczy.

Efektywność swych poczynań przypisuje wykonywanemu zawodowi. Służby Imigracyjne i Celne USA (ICE), która ścigają nielegalnych imigrantów, tropią jednocześnie złodziei zabytków. A Bloch ma 20-letnie kontakty z ICE, co ułatwia mu skuteczną działalność w fundacji.

Zastrzega , że nie zawsze może ujawniać szczegóły dotyczące restytucji ze względu na tajemnicę służbową i adwokacką. Upublicznienie mogłoby też odstręczyć od współpracy obecnych posiadaczy zrabowanych przez Niemców zabytków. Fundacja odzyskuje je na drodze prawnej lub odkupuje.

- Kiedy nie mamy dobrej dokumentacji i nie wiadomo, w jaki sposób pewne przedmioty pojawiły się za granicą, są one trudniejsze do odzyskania. Dlatego czasem odkupujemy je i wysyłamy do Polski. Robię to od 20 lat i przekazałem setki, setki takich przedmiotów - opowiada szef fundacji.

Pośród odzyskanych rzeczy znalazły się listy Zygmunta Krasińskiego, które otrzymało Muzeum Romantyzmu w Opiniogórze. Traktat Gdański Jana III Sobieskiego ze Szwecją trafił do Muzeum w Wilanowie, a starodruki wywiezione z Łańcuta przez Alfreda Potockiego wróciły ostatnio do tamtejszego muzeum.

Bloch podkreśla, że Fundacja nie jest instytucją jednoosobową. Rada Dyrektorów grupuje sztab specjalistów z USA i Polski. - Mamy też całą armię współpracowników, będących w pewnym sensie naszymi czujkami w świecie. Dostaję od nich codziennie 200, 300, 400 e-maili - opowiada mecenas.

Pytany o fundusze na zakupy, adwokat odpowiada: "Jest to kwestia hojności moich klientów". Jak zapewnia, fundacja nie pobiera datków czy dotacji ani od rządu polskiego, ani od amerykańskiego.

Za największe wyzwanie Bloch uznaje współpracę między resortami w Polsce. - Daje się zauważyć pewnego rodzaju rywalizację. Zdrową, ale mimo wszystko rywalizację między Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czasem prowadzi to do opóźnień w różnego rodzaju działaniach - ocenia prawnik.

Jako przykład podaje wysiłki zmierzające do odzyskania wywiezionych nielegalnie z Polski rękopisów Chopina, które ukazały się na kilku aukcjach międzynarodowych. Dopóki nie potwierdzi tego oficjalnie rząd RP lub inne instytucje, np. Muzeum Narodowe, i nie zażądają zwrotu, ICE nie może przystąpić do akcji.

- Czekamy już sześć, a właściwie siedem miesięcy na prosty list mówiący, że polskie prawo zostało złamane i dokumenty zostały wywiezione nielegalnie. Chodzimy od Annasza do Kajfasza, co w dużym stopniu przeszkadza w efektywności naszych działań - przyznaje.

Według prawnika fundacja w dużym stopniu opiera się na dobrej woli i zaangażowaniu wielu osób, które przez własne kontakty ułatwiają rozwiązywanie problemów. Wymienia m.in. stałego przedstawiciela RP przy ONZ w Nowym Jorku Bogusława Winida oraz dyrektora operacji amerykańskich firmy Inglot Cosmetics Marka Skulimowskiego.

Ambasador Winid przekonuje, że Polska bardzo ceni sobie współpracę z Fundacją Rodziny Blochów i mecenasem Blochem. - Szczególnie wart podkreślenia jest jego udział w odzyskaniu obrazów Fałata, które znalazły się w Nowym Jorku i trafiły do Muzeum Narodowego w Warszawie i sztandaru podoficerów rezerwy z Rawy Ruskiej przekazanego Muzeum w Bydgoszczy - wylicza.

Strona polska korzysta też z usług pro bono prawnika, w tym porad, jak prowadzić sprawy związane z restytucją dzieł sztuki.

- Wyrazem wdzięczności państwa polskiego dla mecenasa Blocha i jego fundacji było m.in. udekorowanie adwokata w zeszłym roku Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP przez prezydenta Bronisława Komorowskiego - przypomina ambasador Winid.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski

...

Trzeba przywracać sprawiedliwość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy