Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:58, 03 Sie 2011 Temat postu: Dziedzictwo kulturowe dawnej Rzeczypospolitej . |
|
|
Cenny zabytek dawnej Rzeczypospolitej rozmywają deszcze
Kilkudniowe, ulewne deszcze poważnie uszkodziły twierdzę w Kamieńcu Podolskim na Ukrainie. Zawaliła się tam część Nowej Zachodniej Wieży Starego Zamku - podały dzisiaj miejscowe władze. Zbudowana w XVI wieku wieża jest największą basztą zewnętrzną kamienieckiej twierdzy. Podmyty przez silne opady ogromny fragment okrągłego muru zawalił się w poniedziałek po południu. Zniszczeniu uległa jedna trzecia wieży.
- Baszta nie wytrzymała kilkudniowych deszczy. Cała twierdza wygląda zresztą na bardzo mokrą - napisała w swoim blogu Iryna Pustynnikowa, mieszkanka Kamieńca Podolskiego i autorka strony internetowej castles.com.ua.
Obecnie baszta jest zamknięta dla turystów. Władze Kamieńca zwróciły się do rządu Ukrainy o pomoc finansową na rzecz odbudowy tego obiektu.
>>>>>
Kamieniec Podolski ! Legendarna twierdza dawnej Rzeczypospolitej ! Okopy Świętej Trójcy ! Tam broniono chrześcijaństwa przed nawałą dzikich hord tureckich ! Nie musze przypominac Pana Wołodyjowskiego ! Dzis widzimy ze ta legenda dzieli los ziem niemal calej Rzeczypospolitej ! Czyli niestety ruina !!! Taka byla historia i taki los wielu zabytkow dawnej Rzeczypospolitej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:47, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Cenny ołtarz w Grodnie odsłonięty po 5-letniej restauracji
W katedrze w Grodnie uroczyście odsłonięto zabytkowy ołtarz z XVIII wieku odrestaurowany przez polskich i białoruskich specjalistów po pożarze przed pięcioma laty. Poświęcił go zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi abp Tadeusz Kondrusiewicz. Jak powiedział kierownik projektu restauracji Paweł Sadlej, prace polegały na odbudowie spalonej części ołtarza, konserwacji części zachowanych oraz nowej aranżacji estetycznej całości. Projekt tej ostatniej został oparty na badaniach historyków sztuki.
Abp Kondrusiewicz przypomniał podczas uroczystej mszy historię kościoła, którym przez 28 lat po wojnie, kiedy nie było w nim księdza, opiekowali się wierni - pisze portal Catholic.by. Podkreślił, że bronili oni świątyni, remontowali ją, płacili podatki. - Gdyby nie odwaga wiernych, nie wiadomo, czy kościół farny nie podzieliłby losu fary Witoldowej (najstarszego kościoła Grodna, wysadzonego w powietrze w latach radzieckich) - mówił arcybiskup.
Drewniany ołtarz kościoła pw. św. Franciszka Ksawerego, dziś - katedry grodzieńskiej, powstał w latach 1735-37. Twórcą był Johann Christian Schmidt. Pożar w lipcu 2006 roku, którego przyczyną było zwarcie elektryczne, zniszczył około jednej czwartej ołtarza, w tym cztery figury: apostołów Tomasza i Jakuba, św. Ambrożego i Samuela.
Po restauracji ołtarz wygląda nieco inaczej. Jest "żywszy, odzyska pierwotny wygląd z początku XVIII wieku" - wyjaśnia ks. Jan Kuczyński, proboszcz parafii, cytowany przez Catholic.by. Jak zauważa, po trzech stuleciach od powstania ołtarza dodano w nim złocenia, które były planowane, ale których nigdy nie udało się wykonać.
Paweł Sadlej powiedział, że największym wyzwaniem dla restauratorów była odbudowa spalonej części i połączenie jej ze starymi elementami. Zaznacza, że ołtarz był jednym z największych na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego i restauracja wymagała stworzenia konstrukcji jednocześnie elastycznej i wytrzymałej. Było to trudne; konserwatorzy musieli też rozwiązać pewne problemy estetyczne. Niektóre prace, np. złotnicze, będą jeszcze kontynuowane i potrwają do końca roku.
Zabytek, który sam w sobie ma dużą wartość artystyczną, jest tym cenniejszy, że jest częścią zabytkowego wnętrza grodzieńskiej świątyni - podkreśla restaurator.
O odsłonięciu ołtarza poinformowały też media białoruskie: największy dziennik państwowy "SB. Biełaruś Siegodnia" i opozycyjne Radio Swaboda. "SB" podkreśla, że ks. Kuczyński zwrócił się o pomoc do specjalistów białoruskich. Majster Kazimir Misiura i jego syn Ihar rzeźbili figury, tak jak oryginalne, z litej lipy, a praca nad każdą rzeźbą zajęła im prawie rok.
Radio Swaboda zaznacza, że konstrukcja architektoniczna grodzieńskiego ołtarza jest unikatowa. Na dwóch piętrach, pomiędzy 12 kolumnami umieszczono 22 figury świętych. W centrum góruje figura Chrystusa, który błogosławi św. Franciszka Ksawerego i zarazem wszystkich obecnych w świątyni.
W polsko-białoruskim projekcie restauracji brali udział wraz z Pawłem Sadlejem dwaj konserwatorzy zabytków ze strony polskiej, wykonawcy białoruscy i pozłotnicy z Litwy. Projekt realizowano we współpracy z białoruskim ministerstwem kultury, która - jak zaznacza Sadlej - była udana. Część środków finansowych ofiarowało polskie ministerstwo kultury i Fundacja Zbiorów Imienia Ciechanowieckich w Zamku Królewskim w Warszawie.
Restaurację cennego zabytku dokumentuje album "Ad maiorem Dei Gloriam", zaprezentowany podczas piątkowych uroczystości.
Uczestniczyli w nich: biskupi katoliccy Białorusi i duchowieństwo diecezji grodzieńskiej, przedstawiciele resortów kultury Polski i Białorusi, władze regionu i wielu wiernych.
>>>>>
Tym razem postapiono prawilowo i przywrocono to co sie dalo... Rzecz jasna jest to juz rekonstrukcja czyli cos innego ! W sztuce kazda nowa ingerencja tworzy NOWĄ JAKOŚĆ ! Teraz wykonano zlocenia ktorych nie zadazono dawniej ! Zatem dalszy ciag historii ! Nie jest to jakas przebudowa bo jak wiemy czesc byla zniszczona a zlocenia planowane... Zatem zupelnie nowa jakosc ... Ale zupelnie zgodna z duchem sztuki... Wandalizmem bylo by przerabianie zabytkow na cos nowego a takie praktyki byly czeste w komunie ... ,,Nowoczesne zabytki historii'' pasujace ,,do ustroju''... Np wysadzali kamienice w Sandomierzu i ,,rekonstruowali'' po swojemu... Mieli ,,wprawe'' z Warszawy ktora byla spalona zburzona ALE NIE BYLA PUSTYM POLEM !!! Mozna bylo odbudowac ! Ale komuna zrobila swoje ustrojstwo ... Koszmar !
Minely jednak mrocze czasy a na terenach bylej Rzeczypospolitej w rekach ,,radzieckich'' to juz nocne nie mroczne ! Dlatego tam szczegolnie trzeba ratowac co sie da BO ONI PRAKTYCZNIE NIE MAJA ANI HISTORII ANI KULTURY ! Po komunie i radzieckich zostal doslownie syf - jak zauwazyl Kisielewski... Po wielkich systemach niewolniczych starozytnosci zostaly jakies piramidy grobowce palace a po komunie piramidy syfu ... Tym bardziej trzeba ratowac to co zostalo...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:38, 12 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
No i problem zabytkow sam sie rozwiazuje:
W Reszlu zawaliła się XVII-wieczna kamienica
Na rynku w Reszlu zawaliła się w piątek XVII-wieczna kamienica. Od kilku lat Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Olsztynie bezskutecznie próbował zmusić właściciela do jej zabezpieczenia i wyremontowania. W zbudowanym w XVII w. i przebudowanym w XIX w. budynku przed laty mieścił się hotel. - Od kilkunastu lat budynek popadał w ruinę, aż się dziś zawalił. Wygląda to strasznie, jak po trzęsieniu ziemi. Na szczęście nic się nikomu nie stało, nikogo tam w czasie walenia się ścian nie było - powiedział burmistrz Reszla Marek Janiszewski.
Kamienica w Rynku o numerze 33 była wpisana do rejestru zabytków: była przykładem małomiasteczkowej architektury, miała znaczną wartość zabytkową. Rzecznik olsztyńskiego Urzędu Ochrony Zabytków Bartłomiej Skrago poinformował, że od kilku lat sprawę zabezpieczenia i remontu tej kamienicy urząd traktował priorytetowo. Obecnie trwało postępowanie egzekucyjne, które miało zakończyć się nałożeniem kary na właściciela, uchylającego się od przeprowadzenia niezbędnych prac ratujących zabytek przez zawaleniem.
- Obecny właściciel notorycznie nie odbierał od nas pism, więc doprowadziliśmy do tego, że wiosną 2011 roku sąd ustanowił kuratora, który w jego imieniu odbierał od nas korespondencję. Niestety, nie stosował się do naszych zaleceń, by zabezpieczyć budynek - powiedział Skrago. Zaznaczył, że właściciel kamienicy mieszka w Warszawie, a warszawski sąd ustanawiał kuratora przez dwa lata. Przez kuratora urząd doręczył właścicielowi kamienicy m.in. prawomocne nakazy zabezpieczenia budynku. Właściciel nie wykonał ich.
- Poprzedni właściciel, który też nie wywiązywał się z obowiązku zabezpieczenia kamienicy, został przez nas podany do prokuratury, która oskarżyła go o niszczenie zabytku, w 2008 roku zapadł wyrok skazujący go na grzywnę. W efekcie ten człowiek sprzedał kamienicę - powiedział Skrago. Poinformował, że urząd ochrony zabytków dwukrotnie wnosił do starostwa o wywłaszczenie właściciela zabytku - także bezskutecznie.
Pracownicy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków pojadą we wtorek do Reszla i sporządzą protokoły informujące o tym, co się stało. Zdaniem Skragi sprawa zostanie skierowana do prokuratury.
>>>>>
No i super ! Nowy sposob radzenia sobie ze ,,starociami'' ... Niech sie zawala i jest spokoj ... Jakies pechowe miasto !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:57, 14 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Szlacheckie rody sięgają po swoje siedziby
"Rzeczpospolita": Wojewodowie coraz częściej wydają decyzje korzystne dla spadkobierców właścicieli pałaców i dworków. Ostatnio tak rozstrzygnięto sprawę zamku-pałacu w Przecławiu, rodowej siedziby rodziny Reyów. Ponad dwie dekady starań Anny z Reyów Potockiej, uwieńczyła decyzja wojewody podkarpackiego, że zamek nie podlegał pod dekret o reformie rolnej. Jak mówi pełnomocnik spadkobierczyni Józef Forystek, "są sygnały, że przygotowywane są podobne decyzje wojewodów podkarpackiego i małopolskiego". - W mojej ocenie jest to rezultat uchwały NSA z 10 stycznia 2011 roku, korzystnej dla byłych właścicieli ziemskich – podkreśla.
- Następuje widoczna zmiana dotychczasowego nastawienia organów administracji do tych spraw – potwierdza mec. Piotr Boroń. Wylicza, że wojewoda małopolski wydał decyzję w sprawie budynku mieszkalnego pracowników zamku w Suchej-Beskidzkiej; lubelski – w sprawie ordynacji Zamoyskich w Zwierzyńcu; śląski – w sprawie zespołu pałacowo-parkowego Potockich; a część zespołu pałacowo-parkowego w Końskich odzyskali Tarnowscy.
>>>>
No wreszcie ! Z siedzibami szlachty to byl koszmar ! Oblesna komuna zabrala te dworki najczesciej i zrobili rozne ,,magazyny'' a pozniej staly az sie rozlecialy... Po 89 jak wiemy narod nie odzyskal majatku tylko nastapila ,,prywtyzacja'' ... Teraz te resztki ,,łaskawie'' zwracaja...
Wiac tu najlepiej debilizm wszelkiej zawisci ,,klasowej'' ... zabarc i co ?
Pozniej sie rozleci ... Bo na tym swiecie majatek JEST OBOWIAZKIEM a nie przyjemnoscia...Nie zadbany sie rozlatuje ... A wlasciciel najlepiej zadba to jest przeciez RODZINNE ! Wiec cieszy czesciowy powrot normalnosci...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:38, 19 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Tablica upamiętniająca heroizm trzech narodów
W miasteczku Satanów w obwodzie chmielnickim, na zachodzie Ukrainy, odsłonięto tablicę pamiątkową, poświęconą polskim, ukraińskim i żydowskim obrońcom rubieży dawnej Rzeczypospolitej przed najazdami tatarskimi i tureckimi. - Jest to pierwsze takie miejsce pamięci w skali całej Ukrainy, gdzie oddajemy hołd Ukraińcom, Polakom i Żydom, stojącym niegdyś ramię w ramię w obliczu wspólnego wroga - powiedział dziś jeden z inicjatorów upamiętnienia Dmytro Panajir.
Tablicę z napisem "Pamięci wszystkich obrońców Satanowa" w języku ukraińskim, polskim i hebrajskim umieszczono na murze średniowiecznej bramy wjazdowej miasta.
W uroczystości wzięli udział przedstawiciele władz miejskich, polscy dyplomaci, reprezentanci polskich i żydowskich stowarzyszeń kulturalnych, oraz duchowni.
- Zabiegając o upamiętnienie ukraińskich, polskich i żydowskich obrońców Satanowa chcieliśmy pokazać, że w historii tych trzech narodów były nie tylko konflikty, lecz i wiele wspólnych, szlachetnych kart - podkreślił Panajir.
Pierwsze wzmianki o Satanowie, miejscowości położonej na północ od Kamieńca Podolskiego, pochodzą z 1385 roku. W 1404 roku król Władysław Jagiełło podarował miasto Piotrowi Szafrańcowi, zobowiązując go do wystawiania oddziału rycerskiego do obrony granic.
W XV wieku istniał tutaj zamek stanowiący obronę przed atakami Tatarów. W 1651 roku zamek został zdobyty i zrujnowany przez Kozaków. W 1776 roku zamek zdobyła armia turecka, mordując 4 tys. jego obrońców.
>>>>>
No bardzo ciekawe ! Przypomne ze Tatarzy trudnili sie grabieza glownie NIEWOLNIKOW mozna bylo byc porwanym !!! Zreszta to byla kalkulacja gangsterska... Jak urodzaj byl duzy to nie oplacalo sie najezdzac bo koszty byly wieksze ale jak mieli nieurodzaj to juz nie patrzyli na kszty tylko sie rzucali ... Niewolnikow sprzedawali na targach i za kase kupowali co im bylo potrzebne !!! Ukraina i Rius zyly CIAGLE POD GROZBA NAJAZDU I PORWANIA ! Niech kazdy sobie sprobuje wyobrazic takie ze zycie ! To wiele tlumaczy z historii !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:42, 22 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Ratują zabytkowe kapliczki na Ponidziu
Odnowioną kapliczkę przydrożną z XVII w. - jedną z kilkuset czekających na ocalenie na Ponidziu – poświęcono w Niegosławicach (Świętokrzyskie). Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia w Chrobrzu apeluje o ratowanie tych cennych zabytków. Ponadtrzymetrowej wysokości kapliczka niegosławicka stoi w pasie przydrożnym jako znak topograficzny. Jej górna część - zwieńczona krzyżem - przedstawia z trzech stron rzeźbione w kamieniu sceny pasyjne. Z czwartej widnieje napis: "Na pamiątkę Męki Pańskiej dał to postawić Krzistof Augustin roku 1639".
Staraniem ośrodka dziedzictwa kulturowego w Chrobrzu zabytek odnowił Jerzy Pękowski z Kielc, a koszty prac renowacyjnych sfinansował europoseł Czesław Siekierski (PSL).
Adam Ochwanowski z chroberskiego ośrodka powiedział, że na terenach położonych nad rzeką Nidą – wyjątkowo zasobnych w przydrożne kapliczki i plenerowe figury świętych - niszczeje kilkaset tego typu obiektów, które mają ponad 200, 300, a nawet 400 lat. - Kilka z nich nie przetrwa najbliższej zimy, jeśli nie zostaną zabezpieczone - alarmował Ochwanowski służby konserwatorskie, lokalne samorządy, parafie i mieszkańców regionu podczas poniedziałkowego spotkania z okazji poświęcenia kapliczki.
Jak podkreślił, przydrożne kapliczki to świadectwa naszej narodowej tożsamości, o których nie wolno zapomnieć. - Przodkowie stawiali je na chwałę Bogu, a także dla ochrony przed żywiołami – m.in. pożarem (św. Floriana), powodzią (św. Nepomucena), atakiem wilków (św. Mikołaja) - wyjaśnił.
- To znaki naszej wiary i nasze korzenie - ocenił biorący udział w spotkaniu dziekan pińczowski ks. Jan Staworzyński, prosząc zarazem o cześć dla fundatorów tych obiektów.
Czesław Siekierski zapowiedział poselską inicjatywę ustawodawczą, której przeprowadzenie przez parlament powinno ułatwić urzędom konserwatorskim pieczę nad takimi zabytkowymi obiektami religijnymi - zwłaszcza znajdującymi się na gruntach prywatnych - m.in. przez zagwarantowanie w budżecie państwa oraz pomocowym funduszu unijnym środków na ich ochronę.
Uczestnicy spotkania w Niegosławicach uzgodnili plan najbliższych działań. Postanowili wystąpić m.in. o niezwłoczną pomoc w ratowaniu przewróconej i uszkodzonej w pobliskich Wojsławicach figury św. Floriana; w tej sprawie mają się zwrócić do świętokrzyskiego związku ochotniczych straży pożarnych.
>>>>>>
Tak jest ! Trzeba ratowac !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:25, 23 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Nowy hotel w zabytkowych kamienicach. A co z mieszkańcami?
W niepokoju żyją mieszkańcy zabytkowych kamienic przy ul. Józefa 9 i 11 oraz Bożego Ciała 24 na Kazimierzu, w których firma De Silva Haus chce otworzyć hotel. W planach jest też centrum konferencyjno-restauracyjne. Takie funkcje ma mieć dawna zajezdnia tramwajowa przy ul. św. Wawrzyńca. - Wiele rodzin mieszka w tych kamienicach przez dziesiątki lat. Wprowadzaliśmy się tu jeszcze w czasach, kiedy Kazimierz nie był atrakcją turystyczną, tylko ponurą dzielnicą. Każdy wiele włożył w mieszkania. Remontowaliśmy je, doprowadzaliśmy instalacje. Teraz nie wiadomo, co z nami będzie. Na razie administrator podwyższył czynsz - mówi jedna z kobiet mieszkających w kamienicy przy ul. Józefa. - Kamienice są w złym stanie. Sufity przeciekają tak, że w czasie deszczu na klatce schodowej trzeba chodzić z parasolem. Dobrze się tu nam jednak mieszka. A teraz nie wiadomo, gdzie pójdziemy - dodaje jej sąsiadka.
Zawrzało także wśród właścicieli galerii i lokali użytkowych znajdujących się w parterach budynków.
- Sprawa jest jasna, że w przypadku budowy hotelu będziemy musieli opuścić pomieszczenia. Kamienice są w fatalnym stanie. Należą do Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich. Przez lata musieli przeznaczać pieniądze w odnowę kościoła Bożego Ciała i klasztoru. Nie stać ich już było zapewne na remonty kamienic i zajezdni. Znaleźli więc prywatną firmę, której opłaca się zrobić tu hotel. Tylko co z ludźmi? Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby miasto dołożyło do remontu zabytkowych budynków i by pozostał ich mieszkaniowy charakter. Jestem ciekawa, jak władze konserwatorskie pozwolą na przerobienie tych zabytkowych kamienic na hotel - komentuje jedna z osób wynajmujących lokal w kamienicy przy ul. Józefa.
Mieszkańcy budynków (około 70 rodzin) obawiają się o swoją przyszłość.
- Na razie poinformowano nas o planach adaptacji budynków na hotel, ale nie było konkretnych propozycji lokali zastępczych. Chcielibyśmy, aby tak było i były to mieszkania w jakichś przyzwoitych lokalizacjach oraz cenach. Jestem za biedna na to, aby płacić wysoki czynsz w drogim budynku, a za bogata, ponieważ pobieram emeryturę, na przyznanie lokalu socjalnego od miasta - mówi jedna z kobiet.
A właściciele galerii rozpoczęli akcję protestacyjną. Ich zdaniem inwestycja "spowoduje zniszczenie wielowiekowej tradycji i budowanego od wieków rzemieślniczo - handlowego charakteru tej wyjątkowej ulicy".
Anna Stępniewska-Janowska, adwokat firmy De Silva Haus, wyjaśnia: - Firma De Silva Haus wydzierżawiła budynki i zajezdnię od Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich na kilkadziesiąt lat. W kamienicach zamierza utworzyć hotel. Prace adaptacyjne rozpoczną się w momencie, kiedy budynki opuszczą mieszkańcy. Firma zaproponuje im lokale zastępcze. Wszelkie prace będą realizowane zgodnie z wytycznymi władz konserwatorskich. Budynki w przyszłości zamienią się w hotel, ale lokale na parterze nadal mogą pełnić funkcje użytkowe. Firmie De Silva Haus zależy, aby wpisywały się one w charakter i tradycje ul. Józefa. Podnieśliśmy czynsze, ale do kwot zbliżonych w innych lokalach w tej okolicy. Pozwalają one nadal tam mieszkać i prowadzić działalność w lokalach użytkowych. Natomiast zajezdnia przy ul. św. Wawrzyńca ma zostać zaadaptowana na obiekt o funkcjach konferencyjno-restauracyjnych. Będzie to otwarty kompleks, w którym będą mogły się odbywać koncerty i imprezy kulturalne - przyznaje Stępniewska-Janowska.
Anna Stępniewska-Janowska nie zna na razie dokładnej daty rozpoczęcia prac związanych z wprowadzeniem nowych funkcji w zabytkowych budynkach. - Najpierw powinno dojść do adaptacji budynków na hotel. Termin rozpoczęcia prac uzależniony jest od tego, kiedy kamienice będą opuszczone przez mieszkańców - informuje adwokat firmy De Silva Haus.
Piotr Tymczak, "Dziennik Polski"
>>>>
No tak ! Nie ma chetnych na zabytkowe kamienice bo nie wolno ich wyburzac czy przebudowywac wiec zostaly zakonnikom ... Ci z kolei nie maja pieniedzy a na dodatek mieszkaj tam ludzie ... I teraz pojawila sie zachodnia fima ktora chce zrobic kase ... Sytucja bez wyjscia...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:11, 14 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Renesansowy zamek może wrócić do dawnych właścicieli
Wojewoda małopolski zadecydował, że działki w Suchej Beskidzkiej, na których stoi m.in. renesansowy zamek z otoczeniem nie mogły być przejęte przez państwo na podstawie dekretu PKWN o reformie rolnej z 1944 roku – podała rzecznik wojewody Joanna Sieradzka.
Wojewoda Stanisław Kracik uzasadniając decyzję uznał, że dobra nie pełniły funkcji rolnych, nie prowadzono w nich produkcji rolnej, a jedynie wykorzystywano do zamieszkania. Decyzja nie jest prawomocna. Strony – samorząd Suchej Beskidzkiej oraz Tarnowscy mogą się od niej odwołać do resortu rolnictwa w ciągu siedmiu dni od dnia jej doręczenia. O wydanie decyzji w tej sprawie wystąpili Tarnowscy, do których przed II wojną światową należały dobra suskie. W tym przypadku chodziło o kilka działek. Oprócz zamku znajdują się na nich także park i oranżeria.
Wojewoda podejmując taką decyzję otworzył Tarnowskim drogę do odzyskania własności. - To pierwszy krok, ale z całą pewnością będzie to wymagało wielu postępowań administracyjnych i sądowych. To już jednak leży w gestii spadkobierców ostatnich właścicieli - powiedziała Joanna Sieradzka.
Burmistrz miasta Stanisław Lichosyt w rozmowie z lokalnym portalem informacyjnym [link widoczny dla zalogowanych] zapowiedział, że odwoła się od decyzji. Uznał ją za krzywdzącą i ostro skrytykował.
- Wojewoda twierdzi, że zespół zamkowo-parkowy nie miał związku funkcjonalnego z pozostałym majątkiem ziemskim i dlatego nie podlegał pod dekret. Zapomina jednak, że podstawowym celem twórców dekretu o reformie rolnej było pozbawienie właścicieli ziemskich wszelkich własności. Twierdzenie dzisiaj, że powojenne władze ludowe pragnęły pozostawić właścicielom ziemskim zamki, pałace, dwory, lecz stało się inaczej jedynie na wskutek złej interpretacji dekretu o reformie rolnej, błędów popełnionych przez jego realizatorów, czy też nadgorliwości aparatczyków partyjnych jest niczym innym, jak tylko próbą fałszowania powojennej historii Polski – powiedział Stanisław Lichosyt.
Renesansowy zamek w Suchej Beskidzkiej stoi w miejscu wzniesionego w XVI wieku kamiennego dworu obronnego. Zasadnicza jego część została wzniesiona w XVII wieku, gdy trafił w ręce Komorowskich. Dobra suskie należały także do Wielopolskich i Branickich. W 1922 roku ich właścicielami stali się Tarnowscy, którzy posiadali je do wybuchu II wojny światowej.
Po wojnie dobra zostały znacjonalizowane. W zamku mieściły się między innymi szkoła, GS i fabryka mebli. W 1975 roku obiekt przejęło muzeum wawelskie i powołało w Suchej Beskidzkiej swoją filię. 20 lat temu zamek został gruntownie odrestaurowany, a pięć lat później przejął go samorząd Suchej Beskidzkiej. Obecnie mieści się w nim muzeum i ośrodek kultury, hotel i restauracja.
W maju podobną decyzję wojewoda podjął w sprawie budynku nadleśnictwa w Suchej Beskidzkiej, o który również zabiegają Tarnowscy.
Małopolski Urząd Wojewódzki prowadzi aktualnie kilkadziesiąt postępowań, w których badana jest legalność przejęcia majątków ziemskich na cele dekretu o reformie rolnej.
>>>>>
No wreszcie ! Odbieranie siedzib rodowych przez komunistycznych bandytow to byl koszmar ... Po kolei ulegaly ruinie ... Taki jest skutek chciwosci ...
Trzeba bylo oddac jak najszybciej po 89 roku to ile by mozna jeszcze uratowac ... No ale mielismy rzady Mumii Wolnosci koszmarnego potworka od zlodziejskiej prywatyzacji nie swojego... A jeszcze ziemianie ich popierali bo Wyborcza pisala ze UW to ,,partia ludzi madrych''...
Widzimy jak ziemian zwiodla pycha - wystarczylo ze Michnik polaskotal pyche jaka to elita i juz poszli na lep... Dlatego ostrzegam was przed nimi by wy nie jestescie madrzejsi niz diabel ktory przez nich dziala...
Natomiast zwrot tego jest oczywisty... Panstwo nie ma pieniedzy aby tyle siedzib utrzymac a ktoz nie zrobi tego lepiej niz RÓD wszak ruina siedziby to praktycznie upadek rodu ... A zatem wszystkim to sie oplaca ... A ród moze wynajmowac zamek na konferencje zjazdy dla turystow itp. czyli wszyscy maja korzysc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:55, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Historycy: wielokulturowość wpisana w dzieje Rzeczpospolitej
>>>>
Nie mieszajmy ideologii multi-kulti wyroslej na gruncie USA z Rzecząpospolitą . Tam mamy nowe spoleczenstwo wyrosle z imigrantow szukajce tozsamosci !
Polska posiada skomplikowane dziedzictwo wynikające z różnorodności narodów, które ją zamieszkiwały - mówił dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro podczas konferencji, która odbyła się w piątek i sobotę w Warszawie.
Na konferencji "Pod wspólnym niebem. Narody dawnej Rzeczpospolitej" historycy m.in. z Polski, Litwy i Ukrainy dyskutowali o narodach i grupach etnicznych, które zamieszkiwały ziemie polskie w okresie średniowiecza i nowożytności: Rusinach, Litwinach, Żydach, Niemcach, Tatarach, Ormianach, Szkotach, Włochach i Karaimach. - Jeszcze w latach 70. XX w. taka dyskusja byłaby w ogóle niemożliwa. Pamiętam sposób uczenia w szkole po marcu 1968 r., gdzie pewne tematy były przemilczane. Byłem np. święcie przekonany, że to Polacy, a nie Żydzi, byli głównym obiektem prześladowań hitlerowców. Od jakiegoś czasu na nowo odkrywamy kształt dawnej Rzeczypospolitej – powiedział dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro.
Na tolerancję wobec przedstawicieli różnych narodów zamieszkujących dawne ziemie polskie wskazał prof. Michał Kopczyński, który był moderatorem konferencji. - Przynajmniej od XIV w., od czasów panowania Kazimierza Wielkiego, istniała tradycja, że Polska jest krajem wieloreligijnym, dlatego też późniejsza elita rządząca – w odróżnieniu od elit Europy Zachodniej – była przekonana, że można wierzyć inaczej – powiedział PAP Kopczyński.
Referat o obecności Ormian na ziemiach polskich przedstawiła dr Beata Biedrońska-Słota. Tłumaczyła, że od XIV w. istniały w Rzeczpospolitej kolonie ormiańskie. Ormianie prowadzili działalność fundacyjną, m.in. we Lwowie i Zamościu. Zajmowali się rzemiosłem artystycznym: złotnictwem, hafciarstwem oraz produkcją pasów jedwabnych. "Ormianie kształtowali gust artystyczny Rzeczpospolitej" - podsumowała.
- Poprzez Ormian chcieliśmy pokazać specyfikę dawnej kultury Rzeczypospolitej, kiedy to Sarmaci chodzili we wnętrzach budynków włoskiego renesansu i baroku, ubrani w orientalne stroje, które zakupili właśnie od Ormian. Mówili przy tym po łacinie, że są starożytnymi Rzymianami – mówił Kopczyński.
W wystąpieniu poświęconym Szkotom prof. Jacek Wijaczka powiedział, że już w XIV w. do Zatoki Gdańskiej wpływały w celach handlowych szkockie statki, a pierwsi Szkoci osiedlili się w Gdańsku już w 1380 r. Imigracja Szkotów do Korony trwała do połowy XVII stulecia. - Decydowały o tym przede wszystkim czynniki ekonomiczne, w mniejszym stopniu religijne; emigrowali bowiem zarówno katolicy, jak i protestanci – tłumaczył Wijaczka.
Ludność szkocka cieszyła się sporą autonomią, którą gwarantowały przywileje nadawane przez polskich władców, m.in. przez Stefana Batorego. Polacy cenili m.in. wojskowe umiejętności Szkotów. Podczas wojny o Inflanty w 1579 r. po stronie polskiej walczył oddział zaciężny piechoty szkockiej.
- Włosi przybywali do Polski głównie w celach zarobkowych - mówił prof. Juliusz Chrościcki. Wskazał na fakt, że w Rzeczpospolitej Włosi zawierali małżeństwa, co było sposobem na nawiązanie kontaktów z lokalnymi społecznościami. Zdaniem Chrościckiego, emigrantów włoskich można podzielić na trzy grupy: rzemieślników i robotników, artystów i architektów oraz zakonników.
Prof. Wojciech Tygielski dodał, że w XVII w. odbiór społeczny Włochów w Polsce uległ modyfikacjom; wyrażano wobec nich coraz więcej niechęci, co znalazło odzwierciedlenie w retoryce - kojarzono ich m.in. z przezornością, chytrością, przebiegłością i wyrafinowaniem. - Włoch się sałatą karmi, Polak na niej schudnie – cytował XVII-wieczne przysłowie Andrzeja Maksymiliana Fredry.
>>>> Przypomnijmy ze Włosi tworzyli architekturę ! To co potrafili najlepiej ! Architektura Rzeczypospolitej to ich dzielo . Jest to jednak inna architektura niz Italii ma juz rysy miejscowe ...
- Mówi się, że XVII w. kontrreformacja dała początek nietolerancji w Polsce. Warto jednak spojrzeć szerzej, na kraje Zachodu, które uchodzą obecnie za tolerancyjne. W nowożytności w Anglii i Holandii osoby o odmiennym wyznaniu pozostawały absolutnie na uboczu – tłumaczył Kopczyński.
>>>> Ta ,,nietolerancja'' to byla na miare Rzeczypospolitej . To znaczy ze mniejszosci calej Europy MARZYŁY aby byc tak ,,nietolerowanym'' jak w najgorszych czasach Rzeczypospolitej ...
Konferencja, której organizatorem było Muzeum Historii Polski, była częścią szerszego projektu poświęconego narodom i grupom etnicznym, w ramach którego w 2010 r. wydano zbiór artykułów "Pod wspólnym niebem". Sesja odbyła się w związku z planowaną wystawą MHP dotyczącą wielokulturowości Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
>>>>>
To sluszne . Do tej tradycji nalezy przyszlosc . Wybijajace sie na wolnosc ludy beda szukaly w historii swojej tradycji po nocy zaborczo-komunistycznej i znajda !
Przypomne ze gdyby nie zabory w XIX wieku Litwa Bialorus czy Ukraina formowaly by sie w warunkach wolnosci - w warunkach komfortowych ...
A nie w warunkach ucisku deformacji ... Ale to cierpienie nie poszlo na marne . Pozwala docenic czym byla Rzeczpospolita a zwlaszcza czym byc powinna ! Zawsze mozna lepiej !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:52, 13 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
W Grodnie uczczono rocznicę śmierci Stefana Batorego
Mszą w języku łacińskim uczczono w katedrze grodzieńskiej 425. rocznicę śmierci w tym mieście króla Stefana Batorego – poinformował dzisiaj PAP konsulat generalny RP w Grodnie.
Mszę w intencji zmarłego celebrował w poniedziałek przewodniczący Konferencji Episkopatu Białorusi, biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz. W okolicznościowym kazaniu przypomniano zasługi monarchy dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów i dla Grodna. Po liturgii polski konsul generalny w Grodnie Andrzej Chodkiewicz wraz z biskupem Kaszkiewiczem złożyli wieniec pod odnowioną tablicą ku czci Stefana Batorego.
Oprawę uroczystości stanowiły staropolskie psalmy w wykonaniu Akademii Tradycji z Dworu na Wysokiej w Małopolsce.
Przy tablicy pamiątkowej straż honorową zaciągnęli członkowie Grodzieńskiego Bractwa Rycerskiego.
Inicjatorem uroczystości był polski konsulat w Grodnie. Król Stefan Batory bardzo często przebywał w Grodnie. Podczas wojen z Moskwą w latach 1576-1582 uczynił z miejscowego zamku swoją główną rezydencję.
>>>>>
O tak ! Kolejny tytan naszej historii ! To wielki czlowiek jakich bylo wielu w historii Polski . A bedacy Węgrem !!!! Mimo to jeden z najwiekszych w Polsce ! On stworzyl potege Rzeczypospolitej Obojga Narodow !
Rozgromil psychopatyczna bestie Iwana Groznego ktoar szykowala sie na podboje i grabieze . Dzieki temu Rosja w XVII przezyla okres wzglednej wolnosci !
W Rzeczypospolitej stworzyl armie wlasnego wzoru dzieki ktorekj wygral wojne . Poskromil warcholski Gdansk . Odzyskal Inflanty i czesc Litwy zagrabiona przez Moskwe . A po jego smierci dzieki temu zwyciestwu Rzeczpospolita wziela Kreml i odzyskala duzo wiecej ! Jego dzielo trwalo wiec po smierci ... Dopiero sejm 3majowy moze sie poszczycic podobna skala tworczosci ... A to bylo 300 lat pozniej i robila to grupa a nie jeden czlowiek . A to malo . Batory zalozyl pierwszy na wschod o Krakowa UNIWERSYTET ! W Wilnie ! Ktory haniebnie nie nazywa sie od jego wielkiego zalozyciela . Co przynosi wstyd obecnym wladzom ...
Wszystkiego tego dokonal w ramach WOLNOSCI I DEMOKRACJI umiejetnie obchodzac sie z glupawymi czesto wyborcami nie chcacymi umierac za Gdańsk...
A wiec mnostwo dobra !
A Grodno to jego ulubione miasto :O)))
Tak ! Gdy czyatmy o takich ludziach robi sie na sercu lepiej ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:44, 14 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Królewskie dokumenty odkryto w bibliotece SGHW magazynie biblioteki Szkoły Głównej Handlowej odkryto dokumenty sygnowane przez królów Polski. Są na nich oryginalne pieczęcie m.in. Zygmunta Augusta i Władysława IV – informuje "Życie Warszawy".
W zwykłym kartonowym pudle, obłożonym papierem i przewiązanym sznurkiem natrafiono na kilkadziesiąt dokumentów zapisanych atramentem na papierze czerpanym, pochodzących z okresu od 1555 do 1790 r. Na niektórych odciśnięte są woskowe pieczęcie i sygnowane są przez polskich władców, m.in. królową Bonę, Zygmunta Augusta, Władysława IV, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Okolice zdarzenia w Zumi.pl
- Są wśród nich listy dotyczące sporów majątkowych, manifestacyje, dekrety, patenty - precyzuje Zoran Kariśić, bibliotekarz i archiwista pracujący w SGH. Dokumenty znajdują się w bardzo dobrym stanie. - W przyszłym roku trafią do pracowni konserwatorskiej przy Bibliotece Narodowej. Następnie zostaną skopiowane i zamieszczone na stronie internetowej biblioteki - mówi Maria Rekowska, dyrektor biblioteki SGH.
Zoran Kariśić stara się dociec skąd tak cenne dokumenty znalazły się w bibliotece SGH. - Być może przed wojną biblioteka dostała darowiznę. Niewykluczone, że listy przekazała jakaś rodzina. W części dokumentów z XVII i XVIII w. powtarza się bowiem nazwisko Chrzanowskich. Równie dobrze mogły zostać kupione na rynku antykwarycznym - mówi archiwista. Na jednym z dokumentów ktoś odcisnął pieczątkę biblioteki SGH. - Albo została tam umieszczona przed 1939 r., albo po 1991 r., gdy uczelnia powróciła do przedwojennej nazwy - dodaje Zoran Kariśić. Archiwiści nadal przeglądają zasoby biblioteki. W tej chwili znajduje się w jej zbiorach około miliona woluminów. - Nadal "kopiemy", być może jeszcze coś nas zaskoczy - mówi Zoran Kariśić.
>>>>>
Wspaniala wiadomosc ! Pamietajmy ze czesc zbiorow nie zostal zniszczona a ROZPROSZONA ! Czyli to tu to tam . Wiec cos od czasu do czasu sie odnajduje :O)))
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 15:01, 24 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:35, 18 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Dworki i pałace na Opolszczyźnie gniją i niszczeją
Spośród ok. 180 opolskich zamków, dworów i pałaców wpisanych do rejestru zabytków, 60 to budowle określone, jako zagrożone – informuje opolski konserwator zabytków.
Według opolskiego konserwatora zabytków Iwony Solisz większość opolskich zamków i pałaców należy do prywatnych właścicieli. Ponad połowa ze 180 wpisanych do rejestru zabytków jest w stanie średnim i dobrym. Kilka całkowicie wyremontowano przekształcając w hotele czy kompleksy wypoczynkowe, np. pałace w Niewodnikach, Izbicku, Kamieniu Śląskim czy Rogowie Opolskim. Ale aż 60 znajduje się obecnie na istniejącej od 2009 r. i ciągle aktualizowanej liście obiektów zagrożonych. - Niektóre z nich niszczeją w oczach, a my walczymy z niejasnymi i skomplikowanymi sytuacjami prawnymi tych obiektów – przyznała Iwona Solisz. Natychmiastowej interwencji wymaga np. pałac w Biestrzykowicach, gdzie ubytki w dachu są tak duże, że wnętrze pałacu regularnie zalewają deszcze. Częściowo zarwały się w nim stropy, popękały niektóre ściany. Prywatny właściciel, mimo zapisanego w umowie kupna obowiązku remontowania pałacu i wielokrotnych interwencji konserwatora, nie robił prawie nic. Opolski konserwator zabytków na ochronę wszystkich zabytków w regionie ma w tym roku 600 tys. zł. Mimo to gotów był przeprowadzić w Biestrzykowicach tzw. remont zastępczy za 80 tys. zł. Nie mógł zacząć prac, bo najpierw trzeba wyjaśnić sprawy własności. Procedury trwają, a budynek popada w ruinę. Zdaniem wojewódzkiego konserwatora zabytków bardzo zły jest też stan zamku w Rożnowie i Rozwadzy.
Ireneusz Racławicki z Agencji Nieruchomości Rolnych, która od 1998 do 2011 r. sprzedała ok. 65 zespołów pałacowych i dworskich na Opolszczyźnie stwierdził, że z roku na rok sytuacja opolskich pałaców się poprawia. - Z ponad 300 dworków, pałaców i zamków opolskich, z których tylko około 180 jest w rejestrze zabytków, obecnie remontowanych, wyremontowanych lub użytkowanych jest dwie trzecie - zapewnił Ireneusz Racławicki.
Jak powiedziała Iwona Solisz służby konserwatorskie na bieżąco monitorują kondycję opolskich pałaców. Jeśli stan budowli jest zły wydają właścicielowi zalecenia konserwatorskie dotyczące prac, które trzeba wykonać niezwłocznie. W razie braku reakcji powiadamiają policję, niewykonanie zaleceń jest wykroczeniem. Potem konserwator wydaje nakaz, a w ostateczności wszczyna postępowanie egzekucyjne i nakłada kary grzywny - do 10 tys. zł dla osoby prywatnej i maks. 50 tys. zł dla firmy - właściciela niszczejącej budowli. Jak stwierdziła Iwona Solisz takie kary tylko w niektórych przypadkach skutkują. Reszta właścicieli odwołuje się do ministra kultury, a to wydłuża o miesiące lub lata proces ratowania zamków.
Gmina Głogówek w sądzie stara się odzyskać zamek w Głogówku. Prywatny właściciel, któremu nieruchomość sprzedano w 2005 r., mimo zobowiązań zawartych w umowie nie wyremontował dachu i nie odnowił polichromii w zamkowej kaplicy. W lutym sąd okręgowy w Opolu uznał, że właściciel ma zwrócić gminie zamek za cenę zakupu i kosztów, jakie poniósł na remonty. W sumie jest to kwota 187 tys. zł. Rzecznik burmistrza Głogówka Małgorzata Wójcicka-Rosińska zapewniła, że jeśli uda się odzyskać zamek (właściciel zapowiedział apelację), to gmina ponownie go nie sprzeda. - Co najwyżej za jakiś czas zdecydujemy się na partnerstwo publiczno-prawne - powiedziała rzecznik.
Zdaniem Iwony Solisz nieliczne samorządy stać na odzyskiwanie zamków. Trzeba to zrobić najpóźniej pięć lat od sprzedaży, proces trwa lata, a o odzyskany zabytek trzeba dbać. A na to samorządów nie stać. Są jednak wyjątki. Gmina Polska Cerekiew chce wyremontować ruiny zamku w Polskiej Cerekwi. Z opolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego dostała na ten cel 5 mln zł, z budżetu gminy dołoży 2 mln. Wyremontuje za to dach, wymieni więźbę i wzmocni mury pałacu. Lada dzień ma ogłosić przetarg na wykonawcę remontu. - Jest duże przyzwolenie społeczne na tak kosztowny remont - zapewniła wójt gminy Krystyna Helbin. I dodała: - Poza tym my tu jesteśmy trochę szaleńcami.
>>>>
Niestety ciezkie przejscia Polski pozostawily slad na substancji zabytkowej ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:28, 23 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Muzyka żydowska z terenów dawnej Rzeczpospolitej w Mińsku
Utwory XX-wiecznych kompozytorów pochodzenia żydowskiego związanych z terenami dawnej Rzeczpospolitej zabrzmiały we wtorek w Mińsku w wykonaniu zespołu muzyki klasycznej Klasik-Awangard. Współorganizatorem koncertu był Instytut Polski w Mińsku.
W programie koncertu w mińskiej filharmonii znalazły się utwory rzadko wykonywanych kompozytorów, takich jak urodzony w Wilnie Romuald Twardowski czy urodzony w Łodzi Aleksander Tansman. W większości nigdy wcześniej nie były grane na Białorusi. Zespół Klasik-Awangard specjalizuje się właśnie w wyszukiwaniu i prezentowaniu mało znanych, zapomnianych kompozycji. "Głównie zajmujemy się odradzaniem kultury, która istniała kiedyś na terytorium Białorusi. Tym koncertem odkrywamy jeszcze jeden jej wycinek" - powiedział PAP dyrygent Uładzimir Bajdau.
Jak mówi, wiele utworów zostało zaczerpniętych z warszawskich archiwów. We wszystkich kompozycjach brzmiały motywy żydowskie, ale Bajdau podkreśla, że program był różnorodny, bo każdy z kompozytorów reprezentował jego zdaniem inny typ muzycznego myślenia i stosował inną dramaturgię muzyczną.
"Maksymlian Steinberg wykorzystywał melodie ludowe, ale sposób, w jaki je przetwarzał, był na tyle indywidualny, że powstawała typowo steinbergowska muzyka" - podkreśla.
W programie koncertu znalazło się między innymi 5 pieśni żydowskich Mieczysława Wejnberga, którego opera "Pasażerka" została wystawiona w 2011 r. z ogromnym sukcesem w Operze Narodowej w Warszawie. Zdaniem Bajdaua bardzo ciekawym kompozytorem jest też mało znany twórca z Krakowa Mordechaj Gebirtig. "To krakowski stolarz, który nie miał wykształcenia muzycznego, ale był genialnym melodystą. Sam komponował piosenki i je wykonywał. Jego koledzy zapisywali je w nutach. Stworzył kilka prawdziwych szlagierów, popularnych piosenek, które wszyscy znają, ale nie widzą, kto jest autorem".
>>>>
No i prosze ! bardzo ciekawe wydarzenie !!!
Dzieci żydowskie w drodze do chederu (szkoły żydowskiej). Obraz Jana Piotra Norblina ( Nie ten Norblin co w Indiach). Tylko chłopcy mogli uczyć się w szkołach żydowskich. Nauka trwała cały dzień, a nauczyciel (melamed) surowo egzekwował wiedzę od swoich wychowanków, pomagając sobie czasem cienkim rzemykiem. Dziewczęta uczyły się w domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:19, 27 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Bezcenny zabytek pozbawiony nadzoru. Od roku niszczeje
Olsztyńska policja zatrzymała osoby podejrzewane o kradzież zabytkowego pieca kaflowego z XVIII-wiecznego pałacu w Bęsi. Należący do prywatnej osoby zespół pałacowo-parkowy - według służb konserwatorskich - od ponad roku jest pozbawiony nadzoru i niszczeje.
Jak poinformowała we wtorek policja, sprawcy kradzieży przed kilku dniami wyłamali deski w oknach sali kominkowej pałacu, a potem zdemontowali i wynieśli unikatowy XIX-wieczny piec kaflowy. Według Katarzyny Charubin z biura prasowego olsztyńskiej policji wytypowano i zatrzymano już osoby podejrzewane o dokonanie tego przestępstwa. Skradzionego pieca dotychczas nie odnaleziono. "Ze względu na dobro dochodzenia nie ujawniamy szczegółów tej sprawy" - zastrzegła policjantka.
Piec został wykonany pod koniec XIX wieku przez lokalnych rzemieślników na zamówienie ówczesnego starosty reszelskiego Carla von Knoblocha. Zlecenie miało być wyrazem sprzeciwu wobec napływu masowej produkcji ceramiki z podberlińskich fabryk.
O kradzieży zabytku powiadomił sołtys wsi Stefan Bigus, który od kilku lat - razem z grupą mieszkańców ze stowarzyszenia "Nasza Bęsia" - próbuje ratować popadający w ruinę zespół pałacowo-parkowy. Miejscowi społecznie naprawiają uszkodzone przez wandali drzwi i okna, żeby chronić obiekt przed dalszą dewastacją.
Powstały w XVIII wieku pałac od 1997 r. pozostaje w rękach prywatnych. Do jesieni 2010 r. dzierżawiła go spółka rolnicza, od tamtej pory jest opustoszały.
- Na naszych oczach giną bezcenne regionalne zabytki - powiedział sołtys Bęsi. Jak dodał, poszycie pałacowego dachu jest już dziurawe, a piętra praktycznie się zapadły. Niszczeje też zabytkowe wyposażenie wnętrza.
Zdaniem mieszkańców w równie złym stanie jest miejscowy wiatrak holenderski z 1810 r., należący do tego samego właściciela z Warszawy. Jeszcze dwa lata temu działało tam jedyne w regionie muzeum młynarstwa powietrznego.
Służby konserwatorskie wielokrotnie wszczynały postępowania nakazowe i egzekucyjne, aby zmusić właściciela do opieki nad pałacem. Po doniesieniu od konserwatora zabytków prokuratura w Biskupca oskarżyła właściciela o doprowadzenie obiektu do zniszczenia. - Jesteśmy bezsilni. Próbujemy wykorzystać wszystkie możliwości prawne, jakie daje nam ustawa o ochronie zabytków, ale przy braku nadzoru właścicielskiego nasze decyzje nie są respektowane - powiedział Bartłomiej Skrago z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie.
>>>>
Kolejna ,,swietna'' wiadomosc ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:49, 03 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Jeden z najstarszych zabytków systematycznie dewastowany
Zdemolowane podejście, wyrwany bruk, sypiący się grunt - tak wygląda pochodzący z VIII wieku i wpisany na listę zabytków archeologicznych kopiec Wandy w Krakowie - alarmuje Radio Kraków.
Ktoś zerwał kostkę, którą wyłożony jest szczyt wzgórza. Część wyrwanego bruku leży porozrzucana u podnóża kopca. Część ułożona jest w kopczyki. Jeden z najstarszych obiektów w naszym mieście znajduje się pod pieczą miejskiego konserwatora zabytków, niewiele się tam jednak zmienia, stan obiektu pogarsza się z roku na rok.
Kopiec Wandy jest permanentnie dewastowany - do tej pory był jednak odnawiany. Aby uniemożliwić dewastacje urzędnicy zamontowali tam kamerę, która jak się okazuje jest mało skuteczna.
Według danych strażników miejskich w ciągu ostatnich trzy miesięcy monitoring nie zarejestrował żadnych aktów wandalizmu, choć gołym okiem widać, że przy rozbieraniu kopca ktoś musiał się sporo napracować.
Pracownicy ZIKIT-u którzy opiekują się zabytkiem twierdzą , że sama naprawa bruku niewiele pomoże potrzebny jest gruntowany remont kopca i ożywienie przesytrzeni wokół wzgórza a na to jak na razie nie ma pieniędzy. Radny miejski z Nowej Huty Tomasz Urynowicz tymczasem zapowiada, że w najbliższą środę złoży interpelację w tej sprawie. Renowacja zabytku to koszt sięgający nawet kilkuset tysięcy złotych.
>>>>
Jak widzicie to co zamieszkuje ,,ten kraj'' to nie sa Polacy tylko sowieckie bydlo . Przedwojenni zlodzieje nigdy by nie okardli muzeum narodowego nie mowiac o dewastowaniu symboli narodowych . W spoleczenstwie etycznym nawet zlodzieje maja etyke ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:42, 06 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Fortuna Zamoyskich kołem się toczy
Zamoyscy byli najbogatszym rodem arystokratycznym w Polsce. Po wojnie ich cały majątek trafił do Skarbu Państwa. A co władza wzięła, tego oddać nie chce, nawet mimo zmiany ustroju
Marcin hr. Zamoyski, po wielu latach sądowej batalii, 19 stycznia 2012 roku odzyskał hektar Ogrodu Saskiego w Warszawie. W akcie notarialnym wymienione są dozwolone formy zabudowy: cukiernie, oranżerie, pergole, fontanny... Każdy pomysł musi jednak zatwierdzić konserwator zabytków, który nie pozwala nawet na wyłożenie alejek kostką. – Latem nie wykluczam odwiedzin rodzinnego ogrodu. Postawię sobie baldachim i będę tam odpoczywał – zżyma się prezydent Zamościa.
Zamoyski rządzi miastem, które przez kilkanaście pokoleń należało do jego rodziny. Tu każdy kamień, o który się człowiek potyka, podpisany jest jego nazwiskiem. Z wykształcenia operator filmowy, przyjechał do Zamościa w 1990 roku i został wybrany na prezydenta – 45 lat po konfiskacie rodowego majątku, ponad 400 lat po tym, jak hetman Jan Sariusz Zamoyski, herbu Jelita, założył ordynację – prywatne państwo w państwie.
Marcin wrócił do domu za namową ojca Jana Tomasza Zamoyskiego, XVI ostatniego ordynata, który całe życie walczył o przywrócenie rodzinie dobrego imienia i dawnej świetności. Zmarł 29 czerwca 2002 roku w przeświadczeniu, że jego dzieci dokończą dzieło. Przed wybuchem II wojny światowej ordynacja liczyła ponad 59 tys. ha (w tym m.in. wiele dochodowych fabryk i folwarków). O tak potężny majątek toczy się właśnie gra, w której państwo prędzej czy później poniesie porażkę.
Spadkobiercy realizują wolę ostatniego ordynata z determinacją godną rodowych tradycji. Pod koniec lipca 2011 r. skierowali do wojewody lubelskiej Genowefy Tokarskiej wniosek w sprawie zwrotu majątku przejętego przez państwo po II wojnie na mocy dekretu PKWN o przeprowadzeniu reformy rolnej. Ich zdaniem Skarb Państwa bezprawnie przejął m.in.: park, stawy, fabrykę mebli, tartak, browar, budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, pałacyk, w którym mieściło się biuro zarządu ordynacji, a także pas gruntu z kolejką wąskotorową i rodzinny pałac w Klemensowie.
Syn ordynata Zamoyskiego i jego cztery siostry rzecz jasna nie liczą na błyskawiczne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Zdążyli się przyzwyczaić do mitręgi sądowej, prowadząc od ponad 20 lat batalie o odzyskanie majątku. Jeśli chodzi o nieruchomości, to na razie udało im się uzyskać 700 tys. zł odszkodowania za ratusz w Szczebrzeszynie i przejąć kawałek Ogrodu Saskiego. Do rodziny należał też Pałac Błękitny, który przylega do warszawskiego ogrodu. Jan Zamoyski trzy lata starał się o jego zwrot. Zniechęcony, w 1999 r. podobno za półdarmo oddał roszczenia biznesmenowi Hubertowi Gierowskiemu, który odzyskał pałac w kilka tygodni.
– Ojciec chciał chociaż w ostatnich latach życia dysponować większą gotówką – ucina temat Marcin Zamoyski.
Dziś rodzina Zamoyskich ma bardzo realne szanse na odzyskiwanie majątku bez uciekania się do sprzedaży roszczeń. Pojawiły się, gdy weszło w życie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 1 marca 2010 r., odbierające wojewodom możliwość orzekania, czy nieruchomość ziemska podlegała reformie rolnej, czy też nie. Na tej podstawie wojewoda lubelski musiał odstąpić od postępowania. Gdy tak się stało, do Sądu Rejonowego w Zamościu pełnomocnicy Zamoyskich skierowali pierwsze pisma w sprawie majątku ordynacji, czyli tzw. zawezwania do próby ugodowej, których na razie sformułowano siedem. To pierwszy krok przed wniesieniem właściwych pozwów o wydanie rzeczy przeciw Skarbowi Państwa, jego agendom i samorządom dysponującym majątkiem rodu. Na propozycję ugody odmownie odpowiedzieli: wojewoda lubelski, starosta zamojski, dyrektor Roztoczańskiego Parku Narodowego i zarząd Nadleśnictwa Zwierzyniec.
Urzędnicy uznali, że stroną w postępowaniu o odzyskanie nieruchomości przemysłowych (m.in. cukrowni w Klemensowie) przed sądem powinna być Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. Teraz wszyscy czekają, aż w zamojskim sądzie pojawią się jej przedstawiciele.
– Wszystko się może zdarzyć – mówi rozgoryczony Marcin Zamoyski.
Nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego kolejne rządy III RP doprowadziły dawne dobra ordynacji do stanu gorszego, niż pozostawili „komuniści”.
– Proszę popatrzeć, w jaką ruinę popadła cukrownia w Klemensowie? Jak zbankrutowały browar i tartak w Zwierzyńcu? Lepiej zniszczyć majątek, niż oddać dawnym właścicielom? Przecież już ponad 20 lat minęło od zmiany systemu w Polsce i wciąż nie załatwiono tej sprawy – irytuje się Zamoyski.
Sprawy restytucji mienia budzą w Polsce wiele emocji od dawna, a mimo to żadna z rządzących koalicji nie doprowadziła do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej. Ustaw było przeszło 20, ale żadnej nie udało się doprowadzić do końca. Wywłaszczeni właściciele najbliżej sukcesu byli w 2001 roku, pod koniec rządów Jerzego Buzka. Ostatecznie ustawę zawetował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Wprowadzenie w życie ustawy reprywatyzacyjnej było jednym ze sztandarowych pomysłów Platformy Obywatelskiej. Projekt ustawy został przygotowany w Ministerstwie Skarbu Państwa w 2008 roku. Od tamtej pory trwają prace nad tym aktem.
Hetman wielki koronny Jan Sariusz Zamoyski pewnie w grobie by się przewrócił, gdyby zobaczył gospodarczą ignorancję państwa. Za jego czasów ludzi twardych i przedsiębiorczych doceniano, a nie wdeptywano w ziemię. Protoplasta fortuny zaczynał od posady sekretarza króla Zygmunta II Augusta, za Stefana Batorego był kanclerzem wielkim ko
ronnym, awansował na hetmana wielkiego koronnego i starostę krakowskiego.
Hetmana Zamoyskiego (a potem jego potomków) wyróżniała niezwykła przedsiębiorczość. W roku 1580 zbudował pierwsze prywatne miasto w Polsce z uniwersytetem, kościołem rzymskim, ormiańskim, cerkwią i synagogą. Lekarzom i aptekarzom fundował stypendia zagraniczne. Rzemieślnikom udzielał kredytów na preferencyjnych warunkach. W 1589 roku król Zygmunt III Waza pozwolił mu na założenie ordynacji – państwa w państwie, niepodzielnego majątku dziedzicznego, z własnym prawodawstwem. W sumie zarządzał 24 miastami i 816 wsiami, które miał na własność (6,5 tys. km kw. powierzchni).
Kolejni ordynaci starali się naśladować pradziada i zawsze wykazywali się postępowym podejściem do gospodarki. Najbardziej obrotny był IV ordynat Marcin Zamoyski, który zgromadził tak potężny majątek, że stał się jednym z najbogatszych ludzi w Europie. Podobno najwięcej zarobił na kampanii tronowej dla Jana Sobieskiego, doprowadzając do jego koronacji na króla Polski. Z kolei Konstanty, ordynat XIII, uznawany jest za największego wizjonera w rodzie. W XIX wieku podzielił zarząd ordynacji na cztery działy: administracyjny, ekonomiczny, prawny i polityczny. Po czym zlikwidował pańszczyznę, zastąpił ją czynszem i wydzierżawił część folwarków – były przypuszczenia, że postradał zmysły.
Najwięcej majątku poświęcił dla Polski Maurycy Klemens, ordynat XV, ojciec ostatniego ordynata Jana Tomasza. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jako największy posiadacz ziemski w kraju, zastawił ordynację pod francuskie dostawy broni dla polskiego wojska podczas wojny z Rosją w 1920 roku. Wtedy to armia konna Siemiona Budionnego splądrowała pałace ordynacji i zdewastowała zakłady przemysłowe. Ogółem straty Zamoyskich wyceniono na 8,5 miliona rubli. Żeby postawić fortunę na nogi, XV ordynat sprzedał blisko połowę majątku. Przed wybuchem II wojny światowej Zamoyscy byli najbogatszą rodziną arystokratyczną w Polsce. Ordynacja przynosiła ponad 2 mln złotych czystego zysku rocznie.
Potem było tylko gorzej. Najpierw we wrześniu przez dwa tygodnie na terenie ordynacji szalała Armia Czerwona. Po Rosjanach weszła wieś. Chłopi z folwarków wozami wywozili wszystko, co się dało. A potem na cztery lata nadzór nad ordynacją przejęły niemieckie władze okupacyjne. Niemcy sprawnie gospodarowali w majątkach rolnych: poprawili strukturę upraw, zlikwidowali odłogi. Przy okazji wywieźli kilka transportów majątku ruchomego Zamoyskich. Jednak nigdy nie dotarli do głównego skarbca rodzinnego, który został ukryty w tzw. pokoju zamurowanym w pałacu w Klemensowie. Za to bardzo dobrze wiedzieli, gdzie szukać „skarbów”, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Z jego otwarcia zachował się szczegółowy raport, a Jan Tomasz Zamoyski trafił do kieleckiego więzienia.
Po roku wyszedł i dostał zakaz zbliżania się do swoich dóbr na mniej niż 30 kilometrów. Wtedy zabrał rodzinę do Sopotu, gdzie w 1947 r. urodził się Marcin. Ostatni ordynat handlował tam jajami w spółdzielni Społem. Potem został agentem amerykańskich linii oceanicznych i ponownie trafił za kratki – uznano go za „agenta imperializmu”. Zasądzono mu całkowity przepadek mienia i 15 lat więzienia. Przeżył katusze w warszawskim areszcie na Rakowieckiej, zaliczył najcięższe zakłady karne epoki komunizmu, pracował w kamieniołomach. Wyszedł po ośmiu latach – w 1956 roku. Tego dnia w domowym dzienniku zapisał: „Wypuścili mnie pod warunkiem, że nigdy nie powiem, jak było”.
I nie mówił. Do końca życia zachował ten koszmar dla siebie. Tylko czasami opowiadał o ludziach. Na przykład o oficerze NKWD Józefie Różańskim, któremu uratował życie. Ukrył go przed Niemcami, którzy w 1944 r. ścigali w Zwierzyńcu rosyjskich zwiadowców.
– A ten potem ojca przesłuchiwał i lał. Do krwi... – zawiesza głos prezydent Zamoyski.
Pan Marcin pamięta z dzieciństwa, że w domu jedli kluski z wodą albo kartoflankę, że nosił ubrania po siostrach. Jak w szkole kumple wołali za nim „hrabia”, to starsza siostra Gabi prała ich po pyskach. W domu Zamoyskich fortuna była tematem tabu.
– Nigdy nie miałem pretensji do państwa, że zabrało nam majątek. Najbardziej ojca mi brakowało – tłumaczy Marcin Zamoyski.
Dlatego ostatni ordynat przez długi czas nie walczył. Przez blisko 20 lat pracował w liniach lotniczych Swissair i tam doczekał emerytury. Marcin skończył wydział operatorski w łódzkiej Szkole Filmowej i przez 17 lat pracował jak operator filmowy w warszawskiej redakcji Interpressu. Gdy ojciec go namówił na powrót do Zamościa, nie chciał słuchać o odzyskiwaniu fortuny.
Dopiero w 1995 r., gdy przestał być wojewodą i zaczął bardziej wnikliwie zwiedzać rodzinne strony, puściły mu nerwy. Nie mógł patrzeć, jak wszystko popada w ruinę. Poszedł do sądów i od tamtej pory z nich nie wychodzi. Wystartował też w przetargu na PGR w Michalowie, dawny folwark ordynacyjny. Wziął kredyt i wygrał. Razem z żoną Aleksandrą hodowali świnie, uprawiali zboże i po 10 latach spłacili pożyczkę. W tamtym czasie zainteresował się też odzyskiwaniem majątku ruchomego Zamoyskich. Do ostatniego ordynata zgłosił się bowiem były pracownik Urzędu Skarbowego w Zamościu z ofertą sprzedaży pewnych dokumentów. Okazało się, że to archiwalne protokoły z lat 40. i 50. z likwidacji mienia Zamoyskich. Coś na kształt powojennego spisu rzeczy, niezwykle skrupulatnie sporządzonego przez nowego, ludowego właściciela.
Dzieła sztuki (obrazy, rzeźby etc.) trafiły do muzeów, najcenniejsze antyki do wszelkiej maści urzędów państwowych, a reszta (zastawy stołowe, łóżka, krzesła, stoły, nawet skarpety i koszule) została rozparcelowana przez pracowników Służby Bezpieczeństwa. Skąd takie dokumenty w urzędzie skarbowym? Bo każdy – bez względu na to, czy osoba prywatna, czy instytucja – musiał zapłacić podatek od zabranego Zamoyskim mienia. Na podstawie komunistycznych zestawień ojciec i syn rozpoczęli dochodzenie, które trwa do dziś. Sporo z tego udało się odnaleźć. Mnóstwo drobiazgów odzyskali swego czasu od zamojskich ubeków, których odwiedzali, okazując pożółkłe kwity.
– Nie robiło to na nich żadnego wrażenia. Musieliśmy za wszystko płacić – relacjonuje hrabia Zamoyski.
Do najcenniejszych ruchomości, jakie Zamoyskim udało się odebrać państwu, należy zaliczyć księgozbiór rodzinny, który znajdował się w lubelskiej Bibliotece Łopacińskiego (dziś publicznie dostępny w Książnicy Zamojskiej), kilkanaście bezcennych płócien ze zbiorów Muzeum Narodowego (obecnie zdeponowane w Muzeum Zamojskim) czy biurko kanclerskie z XVII w., które stało w gabinecie dyrektora warszawskich Łazienek.
– No i w wolnych chwilach ciągle walczę o resztę. Na przykład o „Wjazd poselstwa Jerzego Ossolińskiego do Rzymu” (akwaforta Stefano Della Bella z XVII w.). Wisiał kiedyś w jadalni w Klemensowie, teraz jest na Wawelu. Może w końcu wróci do nas tak jak nieruchomości, o które walczymy – mówi z nadzieją w głosie hrabia Autor: Wojciech Surmacz
>>>>
Jak widzicie po 89 roku zagranicy oddali zniszczylo sie . Byle nie trafilo do dawnych wlascicieli . Tylko jakos dziwnie jeden narod odzyskuje budynki zreszta czesto nie nalezace do nich przed wojna ... Dziw nad dziwy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:07, 08 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Szukają pozostałości klasztoru kartuzów
Zespół archeologiczno - historyczny z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu rozpoczął poszukiwania z pomocą GPS pozostałości zabudowań kościoła i klasztoru darłowskich kartuzów - informuje "Głos Koszaliński".
Badania prowadzone są pod kierownictwem prof. Włodzimierza Rączkowskiego z UAM.- Naukowcy używają magnetometru cezowego mierzącego natężenie pola magnetycznego w połączeniu z GPS określającym nie tylko dokładne położenie, ale również głębokość obiektu leżącego pod ziemią - mówi Wiesław Małkowski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Tą nowoczesną metodą polscy archeologowie ostatnio wykryli wiele unikalnych obiektów w Libii i w Sudanie. Czego i gdzie szukają naukowcy? - Darłowskie murowane cenobium kartuzów wybudowano w pobliżu Grabowej Strugi, w miejscu gdzie obecnie znajduje się tartak i ogródki działowe przy ul. Długiej - mówi znawca kartuzów dr Rafał Witkowski - dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Edukacji Międzynarodowej UAM.
Początki darłowskiej kartuzji sięgają 1394 roku, kiedy to księżna Adelajda, wdowa po Bogusławie V wraz z synami Warcisławem VII i Bogusławem VIII przekazała zakonowi wsie Korlino i Łącko, a następnie Naćmierz.
Następnie Bogusław VIII dodał wieś Redichowo leżącą pod Sławnem. Kartuzi zdecydowali się osiedlić w Darłowie 1 maja 1407. Klasztor Korona Marii został zatwierdzony przez kapitułę generalną w Ahrensbök pod Lubeką, w 1412, czyli 600 lat temu.
Darłowscy kartuzi prowadzili życie pustelnicze i poza modlitwami, kontemplacją Biblii zajmowali się przepisywaniem ksiąg, prowadzili kantor wymiany monet i pożyczali pieniądze na procent. Darłowski klasztor przestał istnieć w 1538 r. wskutek reformacji.
>>>>
No ciekawe co tam znajda ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:14, 08 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Wieliczka: tu była średniowieczna stołówka
Na zamku żupnym w Wieliczce znajdował się jeden z pierwszych zakładów zbiorowego żywienia w Europie. Tu od XIV do XVI wieku wydawano darmowe posiłki górnikom, urzędnikom i wozakom przyjeżdżającym po sól.
W menu znajdowały się głównie krupy i jagły, czyli kasze, ale przyrządzano także np. łapy niedźwiedzie. Zgodnie z postanowieniami Statutu Kazimierzowskiego dla żup krakowskich, administracja żupna, górnicy oraz przyjeżdżający po sól furmani otrzymywali w zamkowej kuchni darmowy posiłek.
Pozostałości po kuchni żupnej odnaleźć można na dziedzińcu Zamku Żupnego, siedziby solnego przedsiębiorstwa od końca XIII. Dziś jest tu siedziba Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka. O żupnej kuchni pisze Małgorzata Piera w wydanej przez Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka książce "Kuchni żupnej dawne dzieje".
Żupy Krakowskie to przedsiębiorstwo królewskie, powstałe pod koniec XIII wieku, obejmujące kopalnie soli kamiennej i warzelnie w Wieliczce i Bochni oraz składy solne. Przedsiębiorstwo działało przez blisko 500 lat, aż do pierwszego rozbioru Polski w r. 1772. Żupa krakowska była największym w dawnej Rzeczypospolitej zakładem przemysłowym i jednym z największych w Europie.
Jak wynika z zapisów historycznych, żupna stołówka, działająca między XIV a XVI wiekiem, była przedsięwzięciem imponującym. Świadczą o tym wydatki na kuchnię – stanowiące na przełomie XV i XVI wieku jedną z najważniejszych pozycji w rozchodach wielickiej żupy.
Kuchnia żywiła kilkudziesięciu stałych pracowników kopalni, duchownych, emerytów, osoby uprawnione przywilejem królewskim, furmanów i tych, którzy kupowali bałwany solne.
O tym, jak wyglądała kuchnia żupna, mówi opis z "Inwentarza budowania gór i inszych sprzętów domowych i górnych w Zuppach Bochni i Wieliczki" sporządzony w 1581 roku przy przejęciu żup przez Sebastiana Lubomirskiego. "Na dole kuchnia sklepista. Do niej drzwi drzewianych dwoje, w niej ognisko murowane. Okien trzy. Mury porysowane i komin porysowany murowany. W tymże drąg żelazny, na którym trzy haki wiszą do wieszania kotłów. Z kuchnie izdebka, w niej piecek nowy, okno z błoną szklaną".
Wiadomo, że w owej kuchni urzędował jeden kucharz z dwoma pomocnikami. Na pewno także musiała istnieć spiżarnia gromadząca zapasy produktów żywnościowych do gotowania. Były też inne pomieszczenia gospodarcze.
Jak wynika z rachunków z I połowy XVI wieku, tylko 23 proc. produktów (chleb, woły, wołowinę, sadło, ryby i przyprawy) kupowano za pieniądze. Resztę (np. owies i piwo) wynagradzano solą tzw. cetnarką. W kotle królowały różne gatunki kasz – wyrabianych z żyta, jęczmienia, pszenicy, owca i gryki, a nawet grochu czy soczewicy.
Codzienna misa "jagieł" albo "krup" stanowiła wówczas podstawę wyżywienia Polaków. Ziemniaków jeszcze nie znano. Jedną z ważniejszych pozycji w żupnych zakupach było piwo; znaczne kwoty wydawano na "korzenie", czyli przyprawy zamorskie.
Do zamkowej kuchni – jak pisze autorka książki – nieraz trafiały po polowaniach w pobliskiej puszczy łapy niedźwiedzie, które przyrządzano według przytoczonego w książce staropolskiego przepisu. Według niego, łapy należało sparzyć ukropem, trzymając je w nim przez kilka minut, żeby potem łatwiej móc oskrobać sierść. Po należytym oczyszczeniu należało je wymyć w zimnej wodzie, następnie ugotować z włoszczyzną i korzeniami przez 3-4 godziny, aż "zmiękną o tyle, że się dadzą palcami przyszczypać". Można je było podawać na zimno i na gorąco.
W publikacji zamieszczono także przepis na pstrąga w solnej skorupce, możliwy do wykorzystania współcześnie. Wypatroszonego pstrąga, z głową i ogonem, należy nadziać natką pietruszki, koperkiem, cytryną i masłem. Następnie położyć na grubej warstwie soli i taką samą warstwą przykryć. Całość nawilżyć wodą, upiec, a następnie rozbić młotkiem skorupę z soli. Podobnie można upiec szynkę.
Po zakończeniu działalności żupnej kuchni w 1565 roku górnikom zaczęto wypłacać ekwiwalent pieniężny, tzw. strawne, co - jak pisze Małgorzata Piera - wcale nie spotkało się z dużą aprobatą, ponieważ każdy tęsknił do ciepłego posiłku na zamkowym dziedzińcu. Obecnie sól w Wieliczce uzyskuje się tylko poprzez utylizację zagrażających kopalni wód kopalnianych. Zorganizowany ruch turystyczny trwa w kopalni od końca XVIII wieku. W 1978 roku kopalnia została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
>>>>
Jak widzicie poczatki zbiorowego zywienia to tez Polska ! :O)))
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:18, 09 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Dwory, zamki i pałace na sprzedaż
Nieruchomości zabytkowe - dwory, zamki i pałace rzadko znajdują nabywców. Główną przeszkodą są wysokie ceny, konieczność poniesienia dodatkowych wysokich nakładów na remont oraz respektowanie wszystkich decyzji konserwatora, któremu zabytek podlega.
Pośrednicy podkreślają, że marzeniem wielu nabywców są zabytkowe dworki czy pałacyki, ale mało kogo na nie stać. Główny analityk portalu Oferty.net Marcin Drogomirecki podkreśla, że dwory, zamki czy obiekty typu browar, młyn, dworzec, etc., stanowią zaledwie ułamek procenta wszystkich ofert dostępnych na rynku, ale muszą długo czekać na nabywców. Jeśli bowiem zabytek jest w dobrym stanie, to kosztuje drogo, a jeśli w złym, to wymaga poniesienia wysokich nakładów na remont, co odstrasza nabywców. Podobnie jak konieczność uzyskiwania zgód konserwatora na wszelkie prace remontowe bądź modernizacyjne. "Własny pałacyk, stara chata czy inna budowla z zapisaną w murach historią to marzenie wielu klientów. Dla wielu jest to wyzwanie i sposób na realizację własnych ambicji" - powiedział PAP Drogomirecki.
Dodał, że plusy i minusy nieruchomości zabytkowej to kwestia dość subiektywna. Stara architektura, nietypowa wielkość czy układ pomieszczeń, archaiczna technologia budowy, etc. dla jednych mogą być wadą, a dla innych tym, co stanowi o wyjątkowości nieruchomości. W zabytkowym domu może dokuczać np. brak garażu.
W serwisie Oferty.net znajdują się m. in. pałac w Łodzi, w cenie 2,6 mln zł, dom Cechu Młynarzy w Gdańsku za 6 mln zł, fragment Twierdzy Modlin (grunt i sześć budynków) w cenie 7,5 mln zł, czy kamienica z XIX wieku w samym centrum Torunia za 2,8 mln zł. Można spotkać także znacznie tańsze oferty, np. trzykondygnacyjny budynek dworsko-pałacowy w Żaganiu za 258 tys. zł, czy piętrowy dwór w miejscowości Lubiechowa koło Jeleniej Góry za 150 tys. zł.
Zdaniem pełnomocnika zarządu w agencji Emmerson Jarosława Skoczenia inwestorzy, którzy posiadają odpowiednie środki finansowe coraz częściej rozglądają się za inwestycją z przeszłością, czyli za zabytkiem.
"Staje się to modne, tak jest od wielu lat na Zachodzie. Dodatkowe bodźce do zakupu, to możliwość otrzymania dotacji unijnych lub od ministerstwa kultury na remont i renowację" - powiedział PAP.
Dodał, że takie obiekty po odpowiednim remoncie są wykorzystywane na własne potrzeby lub przeznaczone na cele komercyjne. Przykładem takiej nieruchomości, która może zostać zaadaptowana na hotel lub pensjonat jest datowany na 1920 r. obiekt pałacowy (woj. zachodniopomorskie) o całkowitym metrażu 5 tys. m kw., składający się z 35 pokoi, położony na działce o powierzchni 4,5 ha, całość w cenie 3,8 mln zł. "Zaletą tego rodzaju inwestycji jest fakt, że takie zabytkowe nieruchomości można kupić nieraz tylko za część ich faktycznej wartości, gdyż właściciele, którymi często są samorządy terytorialne, nie mają pieniędzy na ich renowację" - powiedział Skoczeń.
>>>>
No tak . Sprzedac zniszczyc zmarnowac byle nie oddac wlascicielom . Tak to wyglada wobec Polakow bo nie wobec innych tu oddaja nawet wiecej niz trzeba ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 12:56, 12 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Zburzono zabytkową karczmę pod Aleksandrowem Łódzkim
Zabytkowa Karczma z Rudy Bugaj pod Aleksandrowem Łódzkim została zburzona. Plac, na którym stała wykupił prywatny inwestor i wyburzył budynek - podaje Radio Łódź.
Sprawą zajął się zgierski historyk Wojciech Bryszewski. Twierdzi on, że obiekt pochodził z 1771 roku, a świadczył o tym napis na głównej belce budynku. Jednak wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi, na początku tego roku zdecydował że budynek zabytkowej karczmy może zostać zburzony. Jak dodał Bryszewski obiekt do niedawna był wpisany do ewidencji gminnych zabytków. Piotr Ugorowicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków tłumaczy że budynek był dokładnie sprawdzony i z ekspertyzy wynika że karczma nie pochodziła z końca 19-go wieku. Inwestor który wykupił teren z zabytkową karczmą nie chciał komentować całej sprawy, według informacji naszego reportera karczma została wyburzona legalnie.
>>>>
Wspaniale Polska pieknieje . Dzieki wam . tacy jestescie taki jest wasz poziom . Plastik z USA dal was a nie kultura...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:06, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Historia Polski to głównie dzieje zmarnowanych okazji i niewykorzystanych szans - ocenił prof. Janusz Tazbir. Naukowiec wygłosił w czwartek w stołecznym Zamku Królewskim prelekcję o konfliktach wewnętrznych I Rzeczypospolitej i ich wpływie na upadek państwa.
>>>>
Jak cala historia swiata :O))) Natomiast historia Polski to historia ZADZIWIAJACO DUZO WYKORZYSTANYCH SZANS ! Inni nie wykorzystali tyle . Oczywiscie pomijajac okres po 89 roku . Tutaj istotnie rozmiar kleski szokuje po zwyciestwie na miare tysiacleci bo komuna to herezja nieznana dotychczas i jej kleska byla epokowa . A tu przerobic na taki syf taki sukces ... Tego w Historii Polski nie bylo ...
- Często ubolewamy nad tym, że jesteśmy narodem nieszczęśliwym, tymczasem rozbiory nastąpiły z dużym opóźnieniem w stosunku do życzeń zaborców. Gdyby było inaczej, przeszlibyśmy do historii jako naród, który z własnej winy i niedbalstwa popadł w niewolę - przekonywał Tazbir.
Historyk wskazał na fakt, że konflikty wewnętrzne były w dziejach Rzeczypospolitej nieuniknione, choć ich skala - w porównaniu z innymi państwami - była niewielka. Zatargi często wynikały z ważnych wydarzeń politycznych, m.in. pierwszego bezkrólewia w latach 1572-1573, buntów szlacheckich przeciw królowi, najazdu szwedzkiego w 1655 r. - Potop miał ogromne znaczenie dla ówczesnych Polaków; to było niesłychane upokorzenie dla uważającej się za niepokonaną szlachty - przypomniał Tazbir.
Zaznaczył jednak, że częste w dawnej Polsce konflikty króla ze szlachtą bardzo rzadko kończyły się prześladowaniami. Szlachty nie można było bezprawnie więzić ani torturować. Równie łagodnie - mówił - postąpiono ze szlachtą, która po 1655 r. przyłączyła się do Szwedów. Zdrajcy narodu, jak np. Bogusław Radziwiłł, nie zostali dostatecznie ukarani.
>>>>
Znac tutj milosierdzie . Wplyw Kościoła jak nigdzie indziej .
Dlaczego tak łagodnie król traktował przeciwników politycznych? Jak tłumaczył historyk, czołową rolę odgrywała w tym przypadku solidarność szlachecka; król wzbraniał się przed naruszaniem przywilejów stanowych. - Opozycja polityczna nie uchodziła wówczas za przestępstwo, lecz obowiązek obywatelski, przeciwnie niż np. w Rosji - wyjaśnił.
>>>>
Ba trzymanie sie w kupie we wlasnej kascie to jest wszedzie a w Indiach jeszcze bardziej . Z tego nie wynika lagodnosc cywilizacji . To Kościół . Nic innego ...
Szlachta bardzo często podejrzliwie patrzyła na władców. Złowieszczy był dla nich przykład Henryka Walezego, który po koronacji uciekł z Polski. - To był wielki policzek dla szlachty, Walezy dostał wspaniałe królestwo, a zamiast załatwiać sprawy, leżał w łóżku - tłumaczył Tazbir.
Historyk wyjaśnił, że kryzysy wewnętrzne w szlacheckiej Rzeczypospolitej przebiegały w nieporównanie łagodniejszy sposób aniżeli na Zachodzie. - We Francji, Niemczech czy Niderlandach burza rewolucyjna pociągnęła za sobą setki tysięcy zabitych w trakcie działań wojennych, tysiące straconych za przekonania religijne i spalonych na stosie; u nas nie było wojen religijnych, a męczenników w Polsce nie zebrałoby się chyba na tuzin - wyjaśnił.
Jak przypomniał, Polską nie wstrząsały także wojny religijne i powstania chłopskie, które spędzały sen z powiek np. szlachcie niemieckiej. Bardzo rzadko zdarzały się konflikty etniczne. Powszechnie nie lubiano np. mieszkańców Mazowsza - Mazurów, ale fakt ten nie powodował poważniejszych zajść.
>>>>
Jak mowilem znow wplyw Kościoła...
Zdaniem badacza nowożytnych dziejów Polski, upadek Rzeczypospolitej miał wielu ojców. - W naszych dziejach mniej więcej co 30-40 lat wybuchały powstania. Dojrzewało pokolenie, które nie pamiętało klęski i nie zważało na dysproporcję sił - mówił.
Już XIX-wieczni historycy rozmyślali nad alternatywnymi scenariuszami historii Polski. Emanuel Rostworowski, wybitny badacz XVIII-wiecznych dziejów Polski, pisał, że wybór na króla kolejnego Sasa zamiast Stanisława Augusta zapobiegłby rozbiorom. - Trudno się zastanawiać, co by było gdyby - skomentował Tazbir.
>>>>
Sasow juz mieli naprawde dosc . Rosja musialaby znow toczyc wojne i to ciezka chcac takiego narzucic a oni mieli juz dosc po wojnie SIEDMIOLETNIEJ ... Polacy musieliby zupelnie przestac zajmowac sie krajem i nic nie refeormowac . To nierealne . Bo naprawde wtedy juz wiekszosc chciala zmian ...
Jak mówił, idąc tym tokiem myślenia można założyć, że "po zwycięskim powstaniu listopadowym ministrem edukacji zostałby Mickiewicz, który zakazałby wystawiania dramatów Słowackiego, twierdząc, że demoralizują one młodzież" - ironizował.
Do upadku Polski przyczyniła się także mentalność szlachecka. - Megalomaństwo magnaterii wpływało na jej przekonanie, że stanowi najwspanialszy stan żyjący w najlepszym państwie - podsumował historyk.
>>>> Jak wszedzie ...
Wykład prof. Tazbira "Co rozkładało wspólnotę narodów? Konflikty wewnętrzne Rzeczypospolitej" towarzyszył wystawie "Pod wspólnym niebem. Rzeczpospolita wielu narodów, wyznań, kultur (XVI-XVIII w.)" przygotowanej przez stołeczne Muzeum Historii Polski. Ekspozycję można zwiedzać na Zamku Królewskim w Warszawie do końca lipca.
>>>>
Rozklad panstwa wynikl ze sklonnosci ludzi do zla . Czyli grzechu pierworodnego . A konkretnie przejawilo sie to w Polsce w postaci rozkaldu demokracji . Nie jest to nic wyjatkowego . Przypomnijmy upadek Francji w 1940 . Nie chcemy umierac za Gdansk (ani za Paryż) . Czyz nie to samo oznaczaja nastroje pacyfistyczne w Rzeczypospolitej ?
A USA po Wietnamie ???
Polska jest zaawansowana cywilizacyjne . Poziom kultury politycznej Polski XVII wieku Francja czy USA osiagnely w XX wieku . I rozwniez rozklad tych panstw nastepuje na naszych oczach . Widzimy uderzajace podobienstwo . Z tym ze oczywiscie inna epoka inna skala . Nikt wtedy w Rzeczypospolitej nie forsowal aborcji eu-tanazji zboczen . Za to bylo jedno zboczenie liberum veto . Jedno ale jakie skuteczne w niszczeniu !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:58, 12 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Zamek w Krasiczynie odebrany Sapiehom nielegalnie
Odebranie zamku wraz z dobrami ziemskimi ostatnim właścicielom, rodzinie Sapiehów, odbyło się przez władze komunistycze nielegalnie. Wojewoda Podkarpacki uznał, że zespół zamkowo-parkowy nie podlegał reformie rolnej z 1944 r.
Wojewoda Podkarpacki uznał, że zespół zamkowo-parkowy w Krasiczynie (Podkarpackie) nie podlegał reformie rolnej z 1944 r. Władze komunistyczne powołując się na dekret o reformie odebrały zamek wraz z dobrami ziemskimi ostatnim jego właścicielom, rodzinie Sapiehów.
O wydanie decyzji stwierdzającej, że nieruchomość stanowiąca zespół zamkowo-parkowy w Krasiczynie nie podpadała pod działanie przepisu dekretu PKWN z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej, zwrócił się do wojewody podkarpackiego Małgorzaty Chomycz-Śmiegielskiej książę Michał Ksawery Sapieha, mieszkający w Belgii wnuk ostatniego właściciela Krasiczyna.
Pełnomocnik 82-letniego księcia Sapiehy mecenas Józef Forystek powiedział we wtorek, że decyzja wojewody jest zgodna z orzecznictwem sądów administracyjnych.
Jak poinformowała rzeczniczka wojewody Małgorzata Oczoś, decyzja wojewody dotyczy wyłącznie zespołu zamkowo-parkowego o powierzchni ponad 14 hektarów i nie jest ostateczna, a strony postępowania, w tym Agencja Rozwoju Przemysłu, może odwołać się od tej decyzji do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- Do tej pory odwołanie od decyzji wojewody nie wpłynęło. Wojewoda podejmuje decyzje na podstawie przepisów prawa. Decyzja w sprawie Krasiczyna stanie się ostateczna, jeśli strony od tej decyzji nie odwołają się do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi – zaznaczyła Oczoś. Wyjaśniła też, że wszelkie roszczenia dotyczące nakładów poniesionych na remont zamku mogą być dochodzone w postępowaniu cywilnym przed sądem.
Po przejęciu zamku i dóbr krasiczyńskich przez państwo po II wojnie światowej znajdowało się tam Technikum Leśne. W 1996 roku zespół zamkowo-parkowy w Krasiczynie przejęła Agencja Rozwoju Przemysłu w Warszawie. W zamku obecnie działa hotel i restauracja.
Agencja Rozwoju Przemysłu do tej pory nie otrzymała decyzji wojewody podkarpackiego dotyczącej Zespołu Zamkowo-Parkowego w Krasiczynie. Izabella Dubielczyk z ARP poinformowała PAP, że w związku z tym Agencja nie może odnieść się do tego dokumentu.
Posiadłość Sapiehów miała ponad 3 tys. ha, w tym obejmujący 14,48 ha zespół zamkowo-parkowy. Mecenas Forystek wyjaśnił PAP, że władze do tej pory uznawały, że stanowił on integralną część posiadłości Sapiehów i wobec tego spełniał wymogi dekretu PKWN z 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej.
Dopiero teraz wojewoda podkarpacki, na podstawie archiwalnych zapisów i zeznań świadków, ustalił, że zespół zamkowo-parkowy był odrębny od pozostałej części majątku i nie był związany z produkcją rolną.
Według mecenasa Forystka, książę Sapieha chce w zamku w Krasiczynie utworzyć Uniwersytet Narodów Europy Środkowo-Wschodniej (Polska, Ukraina, Czechy, Słowacja, Węgry).
- Już nawet były prowadzone rozmowy z jednym z renomowanych uniwersytetów angielskich, ale zostały zawieszone do wyjaśnienia sprawy własności zamku. Teraz te rozmowy mogą być kontynuowane – wyjawił Forystek. Według niego, jest szansa na wparcie tego projektu ze środków unijnych.
Zapewnił jednocześnie, że zamek nie zostanie zamknięty dla zwiedzających, ponieważ celem Sapiehy jest, aby zamek tętnił życiem kulturalnym i naukowym. Nie wykluczone jest także współistnienie w zamku zarówno uniwersytetu, jak i funkcjonującego tam obecnie hotelu.
Zamek w Krasiczynie to jedna z najwspanialszych renesansowych budowli w Polsce. Budowę zamku rozpoczął w 1580 roku Stanisław Krasicki, potomek mazowieckiej szlachty zagrodowej herbu Rogala, a ukończył jego młodszy syn Marcin w 1631 roku. Od swego nazwiska Stanisław Krasicki nazwał zamek Krasiczynem. Tę nazwę przyjęło także powstające obok zamku miasteczko.
Zamek, pomimo licznych pożarów i wojen, zachował prawie niezmienioną sylwetkę, jaką nadano mu na początku XVII w. Na przestrzeni wieków gościli w nim królowie polscy: Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz i August II.
Po śmierci Krasickich zamek i dobra krasiczyńskie dziedziczyli kolejno: Modrzewscy, Wojakowscy, Tarłowie, Potoccy i Pinińscy, od których w 1835 roku zostały odkupione przez księcia Leona Sapiehę. Sapiehowie przeprowadzili renowację zamku, założyli tartak, browar, fabrykę maszyn rolniczych.
>>>>
To oczywiste . A co zniszczyli to zniszczyli . Komunistyczna hitrosc . Uchwalili ustawe o ,,przejmowaniu nadwyzek majtkowych'' a pozniej grabili wszystko bo niby kto mogl do kogo sie odwolac ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:41, 24 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Ruszyło III "Lato z zabytkami"
Od spaceru po barokowych ogrodach Branickich - rozpoczęło się w niedzielę w Białymstoku III "Lato z zabytkami". W wyznaczone dni do początku września przewodnicy będą oprowadzać chętnych po ciekawych miejscach w mieście i opowiadać o ich tajemnicach.
"Lato z zabytkami" to akcja, w ramach której zainteresowani historią Białegostoku będą mogli usłyszeć o miejscach, które np. mijają na co dzień w drodze do pracy takie ciekawostki, które ciężko znaleźć w tradycyjnych opisach tych miejsc, czy przewodnikach turystycznych. By odsłonić te tajemnice, przewodnicy przeszukują opracowania historyczne, rozmawiają ze specjalistami.
Mieszkańcy miasta, ale też turyści będą więc mogli m.in. poznać bliżej jedno z najpiękniejszych miejsc w mieście - ogród Branickich, który w ostatnich latach przeszedł renowację, kościół katedralny i tzw. biały stary kościółek, którego katedra jest przybudówką, krypty w tym kościółku oraz dwie cerkwie: Św. Mikołaja i Św. Ducha, a także kościół Św. Wojciecha - powiedziała w niedzielę PAP jedna z organizatorek akcji, Katarzyna Pierwienis-Laskowska z PTTK w Białymstoku.
Dodała, że miejsca te wybrano w oparciu o to, co w poprzednich akcjach cieszyło się największym zainteresowaniem wśród turystów.
W inauguracji białostockiego "Lata z zabytkami" uczestniczyli turyści indywidualni oraz zorganizowane grupy, które akurat zwiedzały Białystok.
Wśród opowieści o ogrodach Branickich znalazła się m.in. ta na temat ustawienia rzeźb wzdłuż alei. Jak się okazało, stoją one według określonego porządku związanego z płcią postaci mitycznych i różnych związków pomiędzy nimi.
Spacery po mieście z przewodnikami odbywać się będą jeszcze 21 lipca, 28 lipca, 11 sierpnia, 25 sierpnia i 8 września. Przewodnicy opowiedzą m.in. o obchodzącym w 2012 roku 100-lecie istnienia kościele Św. Wojciecha w Białymstoku, który powstał jako świątynia ewangelicka, o czym wielu mieszkańców miasta nie wie. Przewodnicy będą omawiać historię gminy ewangelickiej w mieście. Pierwienis-Laskowska podkreśliła, że stosunkowo niewiele o tym kościele wiadomo.
W 2011 roku w "Lecie z zabytkami" wzięło udział około 3 tys. osób.
>>>>
Bardzo ciekawa impreza !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:28, 02 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Odsłonięto niezwykłe działa w kościele św. Jana
Średniowieczne polichromie przedstawiające m.in. obraz piekła i nieba odsłonięto w kościele św. Jana w Gdańsku. Freski oczyszczono i zakonserwowano. Część z nich była niespodzianką dla konserwatorów sztuki, którzy wcześniej nie wiedzieli o ich istnieniu.
Polichromie odkryto w czasie kończących się właśnie, a trwających kilka miesięcy prac konserwatorskich przy ścianach, sklepieniach i filarach w prezbiterium oraz transepcie (nawie poprzecznej) świątyni.
Wnętrze pozostałej części kościoła - korpusu głównego i naw bocznych - udało się odrestaurować już wcześniej, ale ściany te i sklepienia nie kryły większych niespodzianek. - Z pewnością znajdowały się na nich polichromie czy inne zdobienia, ale większość z nich najwyraźniej uległa zniszczeniu – powiedziała Iwona Berent odpowiedzialna za prace konserwatorskie w kościele św. Jana.
Świeżo odkryte freski w prezbiterium i transepcie to pojedyncze fragmenty niegdyś większych kompozycji, które zdobiły świątynię w średniowieczu. Na wschodniej ścianie kościoła (na tyłach ołtarza) znaleziono np. zacheuszki, czyli malunki w kształcie krzyża nanoszone przy konsekracji kościoła. Na tej samej ścianie odsłonięto też fragment fresku, który niegdyś najprawdopodobniej przedstawiał Chrystusa.
Z kolei na północnej ścianie świątyni odkryto fragmenty dwóch większych malowideł umieszczonych po dwóch stronach okna. Te freski najprawdopodobniej przedstawiały piekło i niebo. Niebo zaprezentowano tu jako miasto z typowo średniowiecznym zamkiem, być może wzorowanym na gdańskiej budowli, a zachowany fragment piekła przedstawia paszczę potwora pożerającego grzesznika.
Dokładny wiek średniowiecznych polichromii nie został jeszcze określony, ale zdaniem Berent powstały one ok. XV wieku, a niektóre z nich mogą być nawet wcześniejsze.
Oprócz średniowiecznych malowideł w czasie prac konserwatorskich na ścianach świątyni odkryto także freski nowożytne, pochodzące najprawdopodobniej z XVII wieku, a przedstawiające czterech ewangelistów: Łukasza, Marka, Mateusza i Jana. W trakcie robót odsłoniła się też niespodziewanie piąta postać, o której istnieniu konserwatorzy nie mieli pojęcia, a przedstawiająca prawdopodobnie św. Pawła.
Ostatnie prace przy renowacji wnętrza prezbiterium i transeptu kościoła św. Jana kosztowały ponad 900 tys. zł. Fundusze pochodziły z dotacji Unii Europejskiej przyznanej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego.
Kościół św. Jana wzniesiono w XIV wieku. W 1945 roku znajdująca się w historycznym centrum Gdańska świątynia została poważnie zniszczona. Nie odbudowywano jej ani nie przekazano Kościołowi, świątynia funkcjonowała jako swojego rodzaju symbol-pomnik. W latach 60. Janusz Morgenstern miał w jej zniszczonych wnętrzach nakręcić część zdjęć do filmu "Kolumbowie".
Dopiero w 1991 roku państwo przekazało świątynię archidiecezji gdańskiej, a ta - cztery lata później - oddała obiekt w użytkowanie Nadbałtyckiemu Centrum Kultury, które od tego czasu powoli odbudowuje i restauruje kościół wykorzystując jego surowe, pozbawione niemal wszelkiego wyposażenia i ozdób wnętrze do celów kulturalnych. W Centrum św. Jana (tak brzmi nazwa obiektu na użytek świeckich imprez) odbywają się liczne koncerty, wystawy i spektakle teatralne. Jednocześnie kościół pełni funkcje sakralne - w każdą niedzielę gromadzi się tu na mszach św. Duszpasterstwo Środowisk Twórczych Archidiecezji Gdańskiej.
>>>>
Dosc typowe odkrycie zabytku . ,,Archeologiczne'' ... Tuatj ciekawe moze byc jak ZACHOWAC OBA FRESKI ! Jesli jest fresk XVII wieczny a wiec CENNY a pod nim prymitywny ale XII wieczny . CENNIEJSZY . To ktory ,,zachowac'' ??? Przy dzisiejszej technice pewnie mozna oba tylko ten zdrapany trzeba przeniesc na inna sciane...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:43, 10 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Pożar w Hotelu Lambert wywołał nieodwracalne szkody
Pożar dachu słynnego Hotelu Lambert w Paryżu w nocy z wtorku na środę spowodował "nieodwracalne szkody" - poinformowała francuska minister kultury. Dawna rezydencja książąt Czartoryskich i ośrodek XIX-wiecznej Wielkiej Emigracji należy do rodziny emira Kataru.
Wciąż brak informacji o przyczynach pożaru.
Strażacy przybyli na miejsce ok. godz. 1.30 i przez kilka godzin walczyli z ogniem, a także pilnowali, by nie przeniósł się na przylegające budynki. - Płomienie dość szybko się rozprzestrzeniały; budynek jest pusty i trwa w nim przebudowa, co utrudniało pracę strażakom - tłumaczył przedstawiciel straży Pascal Le Testu. Pożar ugaszono o godz. 7.30.
Wyjaśnił, że ogień pochłonął cały dach, o powierzchni 650 metrów kwadratowych. - Struktura jest osłabiona, gdyż częściowo zawaliły się schody i fronton - dodał Le Testu.
Słynna Galeria Herkulesa, której sufit zdobią działa francuskiego malarza Charlesa Le Bruna, "nie stanęła w płomieniach, ale została poważnie uszkodzona przez dym i wodę" - sprecyzował.
Obecnie historycy sztuki szacują szkody, wywołane przez pożar. Doszło do niego w końcowym etapie renowacji budynku, zaprojektowanego przez architekta Louisa Le Vau.
Gmach odwiedziła minister kultury Aurelie Filippetti. Pożar "wywołał poważne zniszczenia w budynku, który stanowi główny element dziedzictwem Paryża" - powiedziała. Według minister niektóre zniszczenia "są nieodwracalne".
Filippetti poinformowała, że zniszczona została mieszcząca się w górnej części budynku łaźnia (Cabinet de Bains), w której znajdowała się seria obrazów ściennych i fresków autorstwa nazywanego "francuskim Raphaelem" Eustache Le Sueura. Jak powiedziała minister, "dach się zawalił i zniszczył całkowicie" pomieszczenie, które według znawców było arcydziełem francuskiej dekoracji ściennej z XVII wieku.
Szefowa resortu kultury nie była w stanie ocenić strat, wywołanych przez pożar. Powiedziała jedynie, że konieczne będzie "co najmniej tyle, na ile opiewały prace remontowe". Według Filipetti remont Hotelu Lambert pochłonął dotychczas 47 mln euro.
Dodała, że właściciel, czyli brat byłego emira Kataru, już zapewnił francuski rząd i miasto, że "zrobi wszystko, co możliwe, by odnowić ten wspaniały element dziedzictwa".
Udało się uniknąć rozprzestrzeniania się ognia na sąsiednie budynki, których mieszkańców ewakuowano. Nikomu nic się nie stało.
Położony na wyspie św. Ludwika XVII-wieczny Hotel Lambert, jedna z pereł architektury paryskiej, od połowy XIX wieku do 1975 roku należał do rodziny Czartoryskich. Potem przejęła go rodzina Rothschildów, a od 2007 roku jest prywatną rezydencją brata byłego emira Kataru. Ma duże znaczenie dla polskiej historii: w XIX wieku był ośrodkiem Wielkiej Emigracji i siedzibą konserwatywnego stronnictwa, które wzięło od niego nazwę. Na salonach tej rezydencji bywali Fryderyk Chopin, Juliusz Słowacki i Adam Mickiewicz, obok francuskich romantyków: Eugene'a Delacroix i George Sand.
W sierpniu 2009 roku przeciwko projektowi przebudowy rezydencji przez katarskiego właściciela, który nabył budynek za ok. 80 mln euro, wystąpiło na drodze sądowej stowarzyszenie Historyczny Paryż, obawiając się zniszczenia walorów rezydencji. W tej sprawie interweniowała też u władz francuskich ambasada RP w Paryżu, by zapobiec perspektywie zniszczenia śladów polskiej przeszłości zabytku.
Przeciwników projektu niepokoiła modernizacja budynku (np. instalacja w zabytkowych wnętrzach łazienek czy nowoczesnych wind), budowa podziemnego parkingu pod dziedzińcem czy naruszenie "wiszącego" ogrodu rezydencji. Pod wpływem krytyki właściciel wycofał się z najbardziej kontrowersyjnych punktów projektu modernizacji i w styczniu 2010 roku została zawarta ugoda.
Polska placówka dyplomatyczna w Paryżu otrzymała zapewnienie od wszystkich stron sporu i mediatorów na najwyższym szczeblu - ministra kultury i reprezentantów mera Paryża - że obecne w pałacu polskie elementy architektoniczne pozostaną w nim po zakończeniu przebudowy gmachu.
Według francuskiego MSZ w ciągu ostatnich pięciu lat Katar zainwestował co najmniej 11 mld euro we Francji. W 2010 roku dzięki gigantycznym rezerwom ropy naftowej i gazu Katar stał się najbogatszym krajem świata pod względem PKB na mieszkańca.
....
Tak to czesc naszego dziedzictwa kultury . I pokaz jak bogacze dawnych lat wydawali pieniadze . Na Polskę !
Emir Kataru ma szczescie ze Hotel kupil !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:15, 02 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Kurier Poranny
Tykocin będzie pomnikiem histroii?
Zamek w Tykocinie to jedna z najważniejszych atrakcji miasta
Jest pomysł, by Tykocin zyskał miano pomnika historii. Dzięki temu miasteczko mogłoby liczyć, że przyjedzie tu znacznie więcej turystów. Aby jednak uzyskać ten status trzeba mieć wykonany plan zagospodarowania przestrzennego. A to kosztuje.
To dla Tykocina ogromna szansa. Pokazalibyśmy, że chcemy rozwijać się na bazie naszego dziedzictwa – mówi Józef Markiewicz z Centrum Badań nad Historią i Kulturą Małych Miast w Tykocinie.
Jego stowarzyszenie chce, by Tykocin – jako klimatyczne miasteczko z barokowym układem urbanistycznym – ubiegał się o miano pomnika historii. Tytuł przyznawany jest przez prezydenta RP.
W zeszłym roku udało się go uzyskać meczetom w Bohonikach i Kruszynianach. Następny mógłby być Tykocin. Najpierw należałoby jednak wytyczyć granice przyszłego pomnika.
– Na pewno byłoby to ścisłe centrum miasta z synagogą, alumnatem i barokowym kościołem. Nie zapomnielibyśmy też o okolicznych drewnianych domach – wymienia Józef Markiewicz.
W tym roku jego stowarzyszenie dostało 25 tys. zł od ministra kultury na wytyczenie Szlaku Architektury Drewnianej Tykocina. Powstał przewodnik turystyczny, a obok poszczególnych domów będą wkrótce ustawione tabliczki informacyjne. Na szlaku jest 14 budynków, a wśród nich m.in.: dom przy z ul. 11 Listopada 25 (wzniesiony w 1850 roku) czy z Jordyka 6 (z przełomu XIXi XX wieku). Część historycznych budynków nie jest wpisana do rejestru zabytków. A skutkiem uznania Tykocina za pomnik historii, byłoby wprowadzenie ścisłej ochrony zabudowy. Nie można byłoby kłaść na elewacji siddingu czy wstawiać plastikowych okien.
– Mieszkańcy będą za to mogli liczyć na turystów. Staranie się o pomnik historii traktujemy też w kategoriach inwestycji. Uzyskanie tego tytuł to prestiż i ogromna promocja miasta. Za tym pójdzie również rozwój ekonomiczny – uważa Józef Markiewicz.
Potwierdza to Iwona Górska, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa. – Tykocin pojawi się wtedy we wszystkim przewodnikach turystycznych. Oferujemy wparcie merytoryczne przy sporządzeniu potrzebnej dokumentacji.
Szczere chęci to jednak nie wszystko. Z wnioskiem do prezydenta RP musiałaby wystąpić gmina. I tu jest problem.
- Aby być pomnikiem historii trzeba mieć przyjęty plan zagospodarowania przestrzennego. A jego przygotowanie kosztuje – mówi Teresa Andruszkiewicz, zastępca burmistrza Tykocina.
Iwona Górska podkreśla, że nie trzeba wszystkiego robić na raz. – To wyzwanie na kilka lat. W jednym roku można zrobić to, a w drugim tamto – twierdzi.
Stowarzyszenie Józefa Markiewicza szuka poparcia wśród lokalnych stowarzyszeń. Wspólnie wystąpią do władz miasta. – Razem można osiągnąć wszystko – śmieje się Józef Markiewicz.
....
Ciekawy pomysl . Miasto jest dawne i nie zniszczone .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:17, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Łódzkie: w Arkadii zostanie odbudowany Grobowiec Księżnej
Na Wyspie Topolowej w romantyczno-sentymentalnym parku w Arkadii k. Nieborowa (łódzkie) zostanie zrekonstruowany XVIII-wieczny Grobowiec Księżnej. Ponad 70 tys. zł na odbudowę obiektu przekazała Łowicka Grupa Rybacka.
Zaprojektowany przez architekta Szymona Bogumiła Zuga nagrobek powstał w latach 1785-1789. Budowla z szarego marmuru dębnickiego stanęła na sztucznym nasypie w rozlewisku rzeki Łupia, która później została przemianowana na Skierniewkę. Łupia to również pierwotna nazwa Arkadii.
Pomnik z łacińskim napisem "Et in Arcadia ego" był wzorowany na grobowcu Jeana Jacquesa Rousseau we francuskim Ermenonville. Miał cokół, korpus z wnęką (w której umieszczono rzeźbę św. Cecylii), pokrywę z akroterionami i zwieńczenie w kształcie wazy. Stał się symbolicznym grobowcem księżnej Heleny Radziwiłówej (z Przeździeckich), założycielki i opiekunki parku w Arkadii.
Grobowiec nie przetrwał próby czasu a część elementów przepadła. Do dzisiaj nie odnaleziono m.in. dużej części cokołu, która zostanie zrekonstruowana. Prace będą możliwe dzięki Łowickiej Grupie Rybackiej, która w ramach projektu "Wzmocnienie konkurencyjności i utrzymanie atrakcyjności obszarów zależnych od rybactwa" na renowację pomnika przekazała ponad 70 tys. zł.
Arkadia (wcześniej Łupia) w 1777 r. została zakupiona przez Helenę Radziwiłłową, żonę Michała Hieronima, właściciela pobliskiego Nieborowa. W nowej posiadłości księżna stworzyła romantyczno-sentymentalny ogród w stylu angielskim. To jeden z najlepiej zachowanych obiektów tego typu w Polsce.
Do dzisiaj w parku, zajmującym powierzchnię ok. 14,5 ha, można podziwiać wiele obiektów, które powstałych dzięki zaangażowaniu Heleny. Są wśród nich m.in.: Świątynia Diany, Łazienki (Przybytek Arcykapłana), Akwedukt, Grota Sybilii, Domek Gotycki, Łuk Grecki i Cyrk Rzymski. W parku jest też staw z dwiema wyspami oraz wiele gatunków roślin.
...
Tak slynna Arkadia . Dziwne ze dopiero teraz bo to ewenement swiatowy . Dzielo Zuga znanego niestety tylko znawcom sztuki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:21, 12 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Niemcy zwrócą Polsce obraz zrabowany w czasie wojny
d06dd861-11d4-48fd-9a84-b43e20598c31 0
Zrabowany przez Niemców w czasie II wojny św. z Muzeum Narodowego w Warszawie obraz "Schody pałacowe" Francesco Guardiego powróci niebawem do Polski - powiedział minister nauki, badań naukowych i sztuki Badenii-Wirtembergii Juergen Walter.
- Z najnowszych informacji wynika, że ten obraz zostanie zwrócony możliwie szybko, podczas wizyty w Polsce ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera lub kanclerz Angeli Merkel - oświadczył Walter. Jak podkreślił, władze centralne wyraziły zgodę na oddanie przechowywanego w Stuttgarcie dzieła sztuki.
- Czasy, kiedy dzieła sztuki traktowano jako zastaw lub zakładnika, należą do przeszłości - powiedział minister. Jeżeli w Badenii-Wirtembergii znajdziemy inne eksponaty pochodzące z Polski, to też je oddamy - zadeklarował polityk partii Zieloni.
Obraz Guardiego (1712-1793), przedstawiający schody do Pałacu Dożów w Wenecji, znajduje się obecnie w magazynach Galerii Państwowej w stolicy landu - Stuttgarcie. Okupacyjne władze niemieckie w 1939 roku skonfiskowały obraz z zamiarem przekazania go do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Po wojnie płótno zdobiło między innymi gabinet rektora Uniwersytetu w Heidelbergu, który następnie wypożyczył je jednemu z heidelberskich muzeów.
Gdy w 1998 roku okazało się, że obraz Guardiego poszukiwany jest przez stronę polską, uczelnia zadeklarowała gotowość do zwrócenia obrazu Polsce. Jednak ministerstwo kultury Badenii-Wirtembergii sprzeciwiło się oddaniu obrazu. Płótno trafiło do magazynów Galerii Państwowej w Stuttgarcie.
Jak pisał wcześniej dziennik "Der Tagesspiegel", niemieckie MSZ traktowało obraz jako kartę przetargową w negocjacjach polsko-niemieckich dotyczących kompleksowego zwrotu dzieł sztuki przemieszczonych w czasie wojny.
Rzecznik niemieckiego MSZ Martin Schaefer informował na początku lutego, że nowy szef resortu spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier chce ożywić będące od lat w impasie polsko-niemieckie rozmowy o zwrocie dzieł sztuki. Steinmeier rozmawiał o tym z szefem polskiego MSZ Radosławem Sikorskim. Obaj ministrowie postanowili - według Schaefera - osobiście zaangażować się w rozwiązanie problemu.
Polsko-niemieckie rozmowy o restytucji dzieł sztuki toczyły się od 1992 roku i nie przyniosły dotychczas konkretnych wyników. W ostatnich latach nie było spotkań w tej sprawie.
Strona niemiecka domaga się zwrotu zbiorów pochodzących z Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie, wywiezionych pod koniec wojny w obawie przed bombardowaniami i przejętych po wojnie przez władze polskie. Obecnie zbiory nazywane "Berlinką" znajdują się jako depozyt w Bibliotece Jagiellońskiej i są własnością skarbu państwa. Berlin domaga się zwrotu cennych zbiorów, w których znajdują się rękopisy, grafiki oraz manuskrypty muzyczne Bacha, Mozarta czy Beethovena.
Strona polska wskazuje na ogromne straty materialne, np. spalone w 90 proc. księgozbiory, jakich doznała kultura polska z rąk okupantów niemieckich. Polska przedstawiła w 1995 roku Niemcom listę 114 dzieł sztuki, które znajdują się na terenie Niemiec. Do zwrotu obiektów doszło tylko w kilku przypadkach.
Polska straciła w czasie II wojny światowej ponad 500 tys. dzieł. Dane dotyczące strat wojennych polskich bibliotek oraz dzieł sztuki z terenów znajdujących się w granicach Polski po 1945 r. zbiera od 1992 roku Ministerstwo Kultury.
>>>
Slusznie . To obowizek skoro kradli .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:21, 03 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Urzędnicy kontra konserwator zabytków, czyli burza wokół willi Grüneberga
Urzędnicy kontra konserwator zabytków. Chodzi o sposób przeniesienia zabytkowej budynku z ul. Batalionów Chłopskich.
Magistrat powołuje się na protokół z posiedzenia Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków dotyczący przeniesienie Willi Grüneberga.
- Na posiedzeniu spotkali się członkowie komisji oraz przedstawiciele miasta, wykonawca oraz rzeczoznawcy - mówi Łukasz Kolasa z Biura Prasowego Urzędu Miasta Szczecin. - Członkowie rady zadawali pytania, wykonawca, rzeczoznawca oraz przedstawiciele miasta odpowiadali. Po zakończeniu dyskusji w sali zostali tylko członkowie Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków, którzy przystąpili do głosowania nad trzema wariantami:
Pierwszy to rozbiórka obiektu. Sześciu z obecnych członków rady nie wyraziło na to zgody, jedna osoba była za tą metodą.
Druga metoda to przeniesienie willi w całości. Sześciu członków wyraziło zgodę, jeden wstrzymał się od głosu.
Trzecia to przeniesienie willi we fragmentach. Na tą propozycję sześciu członków wyraziło zgodę, jeden się wstrzymał.
- Nieprawdą jest więc mówienie, że członkowie rady zaakceptowali tylko jedną metodę przeniesienia Willi Gruneberga - wyjaśnia Łukasz Kolasa.
Na ten sam protokół w rozmowie z nami powołuje się Tomasz Wolender, zastępca Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
- Wybór metody poprzedziła burzliwa dyskusja - mówi zastępca ZWKZ. - WROZ to tylko ciało wspierające. Mamy też opinię Narodowego Instytutu Dziedzictwa i na tej podstawie WKZ wyda decyzję. Pierwsza metoda czyli segmentacja oznacza de facto rozbiórkę. Druga to przeniesienie w całości, a trzecia, głosowana, ale nie przedstawiona przez wykonawcę to rozłożenie na wielkogabarytowe segmenty.
Co to za budynek?
Przed drugą wojną światową willa była własnością słynnej rodziny Grünebergów, która już od XVIII wieku zajmowała się budową organów. W 1906 r Felix Grüneberg przeniósł Fabrykę Budowy Organów do Finkenwalde (Zdroje). Następnie obok fabryki do 1911r. przy ul. Langestrasse 61 (ul. Batalionów Chłopskich 61) zbudowano willę, w której zamieszkał Felix Grüneberg wraz z rodziną.
Marek Jaszczyński
...
Prymitywne wladze i zabytki ... Strach sie bac .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:15, 29 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Białystok: stan badań na dziedzictwem dawnej RP na kongresie naukowym
Imprezie patronuje m.in. minister kultury Małgorzata Omilanowska - Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Zebranie najnowszej wiedzy na temat ratowania polskiego dziedzictwa dawnej RP, które pozostało poza Polską - to główny cel III Międzynarodowego Kongresu Naukowego, który jutro rozpocznie się na Uniwersytecie w Białymstoku.
Przez trzy dni, do 30 września, o ratowaniu dzieł sztuki, architektury, ale też digitalizowaniu archiwaliów mówić będzie około stu naukowców z Polski oraz z zagranicy.
REKLAMA
Kongresy o tej tematyce odbywają się co trzy lata. Poprzednie odbyły się w Białymstoku i Warszawie. Organizatorem jego trzeciej edycji są Instytut Badań nad Dziedzictwem Kulturowym Europy oraz Instytut Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku. Imprezie patronują minister kultury Małgorzata Omilanowska oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego Lena Kolarska-Bobińska.
Sekretarz kongresu dr Wojciech Walczak z Uniwersytetu w Białymstoku powiedział, że od początku XXI wieku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaczęło realizować szereg programów, których celem jest utrwalanie, zachowywanie polskiego, wielokulturowego dziedzictwa, które wskutek różnych okoliczności zostało poza Polską (chodzi o Kresy, tereny kiedyś należące do dawnej RP), ale też tworzonego poza krajem. Mówi, że w tej materii dzieje się "sporo", ale to wciąż kropla w morzu potrzeb jakie są w tym zakresie i wiele jest do zrobienia.
Datego uczestnicy kongresu będą m.in. mówić o nagrobkach na cmentarzu na Rossie w Wilnie, o nagrobkach z cmentarzy pogranicza polsko-ukraińskiego, ale też polskich obrazach, które znajdują się w ukraińskich zbiorach, o lwowskiej kolekcji szkiców teatralnych, ale też dziedzictwie tatarskim z RP czy historii cerkwi w PRL.
- Dzisiaj gros środków z ministerstwa kultury i ministerstwa spraw zagranicznych idzie właśnie na ratowanie polskich obiektów - mówi Walczak. Dodaje, że chodzi o ich restaurowanie, konserwację "bo niektóre zabytki za kilka czy kilkanaście lat by nie istniały". Efekty są widoczne. Podał przykład katedry Ormian we Lwowie, gdzie efekty prac konserwatorskich są bardzo widoczne.
Według Walczaka bardzo duża część poloników, archiwaliów jest "rozproszona po świecie". - Rosja, Białoruś, Ukraina, w Stanach Zjednoczonych też by się znalazły polonika. Tym się zajmują też archiwiści, którzy po pierwsze digitalizują te materiały, opisują je, a jeżeli pozwalają na to stosowne umowy, umieszczają również w internecie, by udostępniać wszystkim zainteresowanym i upowszechniać - powiedział dr Walczak.
Organizatorzy kongresu mówią, że spotkania są po to, by mieć najbardziej bieżącą wiedzę o tym co się dzieje z polonikami i jakie są potrzeby, by je zachowywać. - Trzeba pochwalić państwo polskie, że je w ogóle stać, by dbać o obiekty poza granicami kraju - podkreślił Walczak.
...
Wazna sprawa...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|