Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Polki w czasie wojny !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:21, 05 Sie 2011    Temat postu: Polki w czasie wojny !

Polki w czasach wojny ... To kolejny temat ...
Wprawdzie nie jest rola kobiety byc zolnierzem ale ...
Powstanie to nie jest zwykla wojna ... To wojna narodu a zatem nie ma scislego podzialu na front i na obszar poza frontem ... Zwlaszcza gdy wrog okupuje kraj jak po 1939 roku...
Totez i wiele kobiet wystepowalo w rolach w jakich nie wystepuja w zwyklych wojnach...
Najbardziej znana bohaterką tej epoki jest oczywiście ...

Strzałem w głowę zabił 18-letnią "Inkę"

3 sierpnia 1946 r., Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok śmierci na niespełna 18-letnią Danutę Siedzikównę, pseudonim "Inka", sanitariuszkę 5 Wileńskiej Brygady AK. - To był sprokurowany mord sądowy - powiedział dr hab. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego. Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała; żaden nie chciał zabić "Inki", choć strzelali z odległości trzech kroków.

W akcie oskarżenia "Inki" znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Danuta Siedzikówna ps. "Inka" urodziła się 3 września 1928 r. w Guszczewinie koło Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec Wacław Siedzik jako student Politechniki w Petersburgu został w 1913 r. zesłany na Sybir za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. W lutym 1940 r. deportowany został przez NKWD w głąb Związku Sowieckiego. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski wstąpił do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa. Zmarł w 1942 r. i pochowany został na cmentarzu polskim w Teheranie. Matka Danki należała do AK. Aresztowana przez Gestapo w listopadzie 1942 r., po ciężkim śledztwie zamordowana została we wrześniu 1943 r. w lesie pod Białymstokiem.

Po śmierci matki, mając zaledwie 15 lat, Danuta razem z siostrą Wiesławą złożyła przysięgę AK w grudniu 1943 r. Następnie odbyła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. podjęła pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka.

Aresztowana w czerwcu 1945 r. wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", podkomendnego mjr. "Łupaszki". W oddziale "Konusa", a potem w szwadronach por. Jana Mazura "Piasta" i por. Mariana Plucińskiego "Mścisława" pełniła funkcję sanitariuszki. Przez krótki czas jej przełożonym był por. Leon Beynar "Nowina", zastępca mjr. "Łupaszki", znany później jako Paweł Jasienica.

Na przełomie 1945-46, zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn w pow. Ostróda. Wczesną wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów "Łupaszki". Do lipca 1946 r. służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB.

W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne dla szwadronu.

20 lipca 1946 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu "Żelaznego" w Tulicach pod Sztumem.

W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Prośbę o ,,ułaskawienie'' do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

Oskarżycielem w procesie sanitariuszki był prokurator Wacław Krzyżanowski, który dla 17-letniej wówczas dziewczyny zażądał kary śmierci.

>>>>>

Oczywiscie kompletne i niewiarygodne bestialstwo ... Po prostu śmierdzące tchórze komunistyczne zamordowały ze strachu bohaterkę naraodową bo nawet tortury im ,,nie pomogły'' ... Nie trzeba wogole nic tu tlumaczyc ... Bo wszystko mowi za siebie ...
Mozna to porownac do meczenstwa pierwszych chrześcijan ktorzy nie chcieli oddawac czci zwyrodnialym cezarom ... Inka nawet nie prosila o ,,łaskę'' bo w istocie jaka łaskę i kogo ? Stalina i jego swołocz ??? Byli gorsi od zwierzat ! Rzecz jasna Inka zadziwia ! Ale naprawde kobiety sa takie twarde ! To dlatego jest tyle kobiet poświęconych Bogu przez cierpienie jak Marta Robin znana na swiecie a u nas Aniela Salawa chociazby ... Bóg wszak wie najlepiej jak docenic kobiety i ile one potrafia... Juz zreszta sama ciaza wymaga wielkiej wytrzymalosci i to zreszta wystarczy aby kobieta osiagnela sukces zyciowy ale skoro mamy takie bohaterki to rzecz jasna poznajmy je :O))) Te tez jest swietosc ! Tylko osiagnieta na innym polu ! Bóg ciągle powtarza że aby być świętym nie trzeba mieć wizji i mieć swiadomości że Bóg chce przez ciebie podac swiatu wielkie przeslanie ! Mozna nie miec pojecia o tajemnicach Boga a byc swietym ! Co cieszy :O)))





Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:13, 13 Lis 2011    Temat postu:

Kolejna Polka to :

Grażyna Śniadecka "Marta", "Grażyna".

Żołnierz II Zgrupowania Partyzanckiego Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK "Ponury", starszy strzelec, kurierka.

Najpierw była łączniczką "Wachlarza", a potem wstąpiła w szeregi oddziałów "Ponurego" - Jana Piwnika.

W samej stolicy powstała tzw. Baza, której zadanie polegało na organizowaniu przerzutów ludzi, broni i sprzętu dla oddziałów „Ponurego”. Na czele tej placówki stanął ppor. „Bolek” N.N. Łączność z Warszawą utrzymywać miały łączniczki: Grażyna Śniadecka „Grażyna” i Halina Marta Łopacińska „Łotyszka”.

,,Grażyna'' - Grażyna Śniadecka, przyjechała w Kieleckie jako łączniczka, ale gdy zobaczyła ,,las'' ''zbuntowała się'', pozostała w lesie z partyzantami.

Wyrożniła się podczas obławy na "Jakobbande", która miała miejsce 14 X 1943 r. pod Wielką Wsią.

Główne uderzenie ruszyło 2 października z kierunku Furmanowa. Niemcy przekroczyli most na rzece Czarnej i wjechali samochodami ciężarowymi do Wielkiej Wsi.
Pełniąca wartę st. strz. Grażyna Śniadecka „Grażyna” oddała w kierunku wroga serię z erkaemu.
Podczas próby przebicia się oddziału przez niemiecki pierścień obławy 14 października 1943 została ciężko ranna.
Poległych Polaków rozebrano i pozbawiono osobistych rzeczy.
Niemcy ciała zabitych i ranną „Grażynę” wrzucili na ciężarówkę i przewieźli do Wielkiej Wsi.
Ciała poległych złożono przed zabudowaniami Dobrowolskich. Kolejno pytano wszystkich mieszkańców o personalia zabitych. Nikt ze zgromadzonych nie przyznał się, że zna którąś z ofiar.
St. strz. Grażyna Śniadecka "Grażyna" zmarła kilka godzin później w niemieckiej niewoli.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Oczywiscie jak tak przedstawiam te kobiety i moze byc wrazenie ze rola kobiet jest taka jak tych bohaterek . A tak nie jest . Generalnie rola kobiety sa dzieci . Bo bez narodzin nie ma niczego . Ale oczywiscie skoro byly takie kobiety to trudno zeby o nich nie mowic dlatego ze byly nietypowe ... Zreszta mezczyzni bohaterowie tez sa nietypowi . Jesli mowimy o nich to tez nie jest celem przecietnego mezczyzny zginac w walce bo wtedy efekt byly rowny temu gdyby kobiety polegly w walce ... Zawsze wszelkie bohaterstwo i swietosc to przyklada PRZEDE WSZYSTKIM postawy moralnej a nie szablon dla wlasnego zycia ktore na pewno bedzie zupelnie inne . Bo akzdy jest inny ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:34, 22 Sty 2012    Temat postu:

Czy to najstarsza nauczycielka w Polsce? Ma 100 lat.

Wanda Donarska, 100-letnia emerytowana nauczycielka, poprowadziła symboliczną lekcję.

Nietypowa lekcja odbyła się w szkole, w której Wanda Donarska wcześniej pracowała, w Czernikowie w woj. kujawsko-pomorskim. W ławkach uczniowskich zasiedli zarówno obecni uczniowie placówki, jak i absolwenci, których uczyła stulatka.

Emerytowana nauczycielka, która przeżyła dwie wojny światowe i była m.in. organizatorką tajnego nauczania, łączniczką AK oraz więźniem obozów hitlerowskich, poprowadziła lekcję historii.

>>>>

No prosze ! Kolejna postac ktoar szerzej dopiero teraz poznajemy . Ale Bóg nikogo nie zapomni . A takich byly nawet miliony w tych potwornych czasach . I bynajmniej nie trzeba byc slawnym . Zreszta slawa oznacza jakies tam korzysci a zasluga najwieksza gdy to jest bezinteresownie i cicho . Taka zreszta jest Maryja . Wzor kobiet ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:36, 15 Lut 2012    Temat postu:

Kobiety w czasie II wojny światowej. Otwarto wystawę

Do końca marca bę­dzie można oglą­dać w Łodzi wy­sta­wę do­ku­men­tu­ją­cą woj­sko­wą i kon­spi­ra­cyj­ną służ­bę pol­skich ko­biet w cza­sie II wojny świa­to­wej. Wy­sta­wa "Polka 1939-1945 czyli kilka słów o wo­jen­nej służ­bie Polek" zo­sta­ła otwar­ta we wto­rek w mu­zeum na Ra­do­gosz­czu

- Wspo­mi­na­jąc walkę o nie­pod­le­głość za­wsze po­ka­zu­je­my i mó­wi­my o od­dzia­łach zbroj­nych two­rzo­nych przez męż­czyzn. Mało jest na­to­miast opra­co­wań na­uko­wych do­ty­czą­cych udzia­łu ko­biet w wal­kach nie­pod­le­gło­ścio­wych. Jeśli jed­nak prze­śle­dzi­my te opra­co­wa­nia, to wi­dzi­my, że nie ma ta­kie­go przed­się­wzię­cia, w któ­rym ko­bie­ty nie bra­ły­by udzia­łu. Ta wy­sta­wa do­ku­men­tu­je ich dzia­łal­ność - po­wie­dział pod­czas uro­czy­ste­go otwar­cia dy­rek­tor Mu­zeum Tra­dy­cji Nie­pod­le­gło­ścio­wych w Łodzi Hen­ryk Sie­miń­ski. Wy­ja­śnił, że wy­sta­wę przy­go­to­wa­no z oka­zji 70. rocz­ni­cy prze­kształ­ce­nia Związ­ku Walki Zbroj­nej w Armię Kra­jo­wą, co miało miej­sce 14 lu­te­go 1942 roku.

Głów­nym ele­men­tem wy­sta­wy są por­tre­ty ko­biet, które były żoł­nie­rza­mi i człon­ki­nia­mi ruchu oporu, za­rów­no w kraju, jak i poza jego gra­ni­ca­mi. W ga­blo­tach zna­la­zły się także pa­miąt­ki do­ku­men­tu­ją­ce ich służ­bę. Wśród tych przed­mio­tów są m.​in. mun­du­ry jed­no­stek woj­sko­wych, od­zna­cze­nia, klucz bę­dą­cy skryt­ką do prze­no­sze­nia ko­re­spon­den­cji, a także listy ko­biet ze­sła­nych na Wschód, które tra­fi­ły póź­niej do armii gen. Ber­lin­ga.

Ty­tu­ło­wy okres II wojny świa­to­wej nie jest na eks­po­zy­cji ści­śle prze­strze­ga­ny. Na wy­sta­wie zna­la­zły się rów­nież pa­miąt­ki z lat po­wo­jen­nych, z okre­su sta­li­now­skie­go. Są wśród nich m.​in. przed­mio­ty wy­ko­na­ne z chle­ba w wię­zie­niach PRL, mo­dli­twy pi­sa­ne na płót­nie, a także gryp­sy wię­zien­ne prze­my­ca­ne do ro­dzin. Wy­sta­wa zo­sta­ła przy­go­to­wa­na przez Fun­da­cję Ge­ne­rał Elż­bie­ty Za­wac­kiej i Fun­da­cję "Ar­chi­wum i Mu­zeum Po­mor­skie Armii Kra­jo­wej oraz Woj­sko­wej Służ­by Polek" z sie­dzi­bą w To­ru­niu. Or­ga­ni­za­to­rzy przy­go­to­wa­li rów­nież oko­licz­no­ścio­wy fol­der do­ku­men­tu­ją­cy wy­sta­wę.

>>>>

Bardzo dobry temat na wystawe wpisujacy sie w 70 lecie AK ! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:17, 09 Maj 2012    Temat postu:

W Bolonii otwarto wystawę o kobietach- kierowcach 2. Korpusu Polskiego

W Instytucie Historycznym w Bolonii można obejrzeć wystawę fotograficzną, poświęconą kobietom- kierowcom z kompanii transportowej 2. Korpusu Polskiego. Prowadziły one ciężarówki i wykonywały inne zadania zwykle przydzielane mężczyznom.

Ekspozycję w Instytucie Parri zatytułowaną "Polki-kierowcy 1942-1946. Służby pomocnicze 2. Korpusu Polskiego. Z Rosji do Włoch" zorganizowało Włosko-Polskie Stowarzyszenie Kulturalne z Bolonii we współpracy z Konsulatem Generalnym RP w Mediolanie.

Zdjęcia na 25 tablicach przedstawiają młode kobiety w mundurach i kombinezonach, na służbie i w chwilach odpoczynku. Jak podkreślił dziennik "La Repubblica" obecność kobiet-kierowców w 2. Korpusie, który wyzwolił między innymi Bolonię, to mało znany we Włoszech rozdział jego historii.

Kompanie transportowe zostały utworzone w 1943 roku, a w ich skład weszły ochotniczki. Przez Persję i Środkowy Wschód dotarły do Włoch, gdzie otrzymały zadanie zaopatrzenia Korpusu Polskiego.

Ukazał się także katalog wystawy w dwóch wersjach językowych - po polsku i włosku -, zawierający ponad 250 fotografii z archiwum Instytutu Sikorskiego w Londynie oraz ze zbiorów prywatnych. Po raz pierwszy została w nim opublikowana Kronika 317. Kompanii Transportowej.

W publikacji tej podkreślono, że historia tych kobiet jest pełna przygód i wręcz bardziej niezwykła niż ich towarzyszy broni - mężczyzn.

- W epoce, w której rzadkością jeszcze były kobiety niezależne, widok kobiety za kierownicą musiał dziwić nie mniej niż widok niedźwiedzia Wojtka w kabinie ciężarówki - podkreślono we fragmencie katalogu, w którym przypomniany został syryjski niedźwiedź brunatny, adoptowany przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2 Korpusie Polskim.

Wystawa w Bolonii otwarta będzie do 5 czerwca.

>>>>>

Tym razem kobiety w roli kierowcow . Trudno powiedziec czy to znow tak meska rola . Ale transport to podstawa na wojnie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:12, 31 Lip 2012    Temat postu:

6, Mateusz Zimmerman
Morowe panny? Nie tylko

Sa­ni­ta­riusz­ka albo łącz­nicz­ka – taki obraz ko­bie­ty w po­wsta­niu war­szaw­skim utrwa­lił się na dobre. Ale to tylko część praw­dy. Nie­rzad­ko ko­bie­ty wal­czy­ły z bro­nią w ręku i wy­ka­zy­wa­ły się nie­zwy­kłą od­wa­gą. Kilka z ich mniej zna­nych hi­sto­rii warto przy­po­mnieć.

Z głową na ka­ra­bi­nie: "Mag­da­le­na Za­wadz­ka"

"Kilku z was, dro­gie chło­py, by nie żyło, gdyby nie my" – mó­wi­ła w wy­wia­dzie dla "Prze­kro­ju" kilka lat temu. Wo­jen­ny­mi do­świad­cze­nia­mi Mag­da­le­ny Grodz­kiej-Guż­kow­skiej (pseu­do­nim po­wstań­czy: "Mag­da­le­na Za­wadz­ka") można by ob­dzie­lić kilka osób.

"Mając czter­na­ście lat, wy­po­wie­dzia­łam oso­bi­stą wojnę Hi­tle­ro­wi" – wspo­mi­na­ła. To w tym wieku zo­ba­czy­ła wojnę po raz pierw­szy. W Kra­ko­wie, dokąd tra­fi­ła wraz z ro­dzi­ną, była świad­kiem aresz­to­wa­nia uczo­nych pod­czas Son­de­rak­tion Kra­kau (Niem­cy poj­ma­li rów­nież jej ojca). Trzy lata póź­niej w War­sza­wie wi­dzia­ła na wła­sne oczy wy­sa­dze­nie Wiel­kiej Sy­na­go­gi po po­wsta­niu w get­cie. Jej samej udało się uciec z trans­por­tu na Maj­da­nek.

Już wtedy na­le­ża­ła do kontr­wy­wia­du pod­ziem­ne­go pań­stwa. Jesz­cze wcze­śniej prze­pro­wa­dza­ła ku­rie­rów gór­ski­mi tra­sa­mi. Potem, już w sto­li­cy, uczest­ni­czy­ła w ukry­wa­niu Żydów, ale i w wy­ko­ny­wa­niu kon­spi­ra­cyj­nych wy­ro­ków śmier­ci na ge­sta­pow­cach i szmal­cow­ni­kach. "Nie wy­ko­na­łam żad­nej li­kwi­da­cji, na­to­miast po­ka­zy­wa­łam ich pal­cem" – opo­wia­da­ła.

W swo­ich po­wo­jen­nych wspo­mnie­niach twier­dzi­ła, że nic nie wie­dzia­ła o wy­bu­chu po­wsta­nia. Nie miała po­ję­cia o go­dzi­nie "W", nie znała więc i miej­sca zbiór­ki. Do­pie­ro potem – jak sama twier­dzi­ła, przez szczę­śli­wy traf – do­łą­czy­ła do ba­ta­lio­nu "Ki­liń­ski". Przez ty­dzień po­wsta­nia była se­kre­tar­ką płk. Iran­ka-Osmec­kie­go, szefa wy­wia­du Ko­men­dy Głów­nej AK. Nie chcia­ła jed­nak "pa­pier­ków nosić".

Zo­sta­ła strzel­cem wy­bo­ro­wym. "To nie była żadna fi­lo­zo­fia. Po pro­stu się strze­la­ło, umia­ło się strze­lać. Mia­łam bar­dzo dobrą ko­or­dy­na­cję wzro­ko­wą, gra­łam do­brze w te­ni­sa" – opo­wia­da­ła. Za­bi­ła m.​in. snaj­pe­ra, który ranił jej męża (rów­nież ofi­ce­ra w ba­ta­lio­nie "Ki­liń­ski"). Przy­zna­no jej order Vir­tu­ti Mi­li­ta­ri, któ­re­go zresz­tą nie zdo­ła­ła wtedy ode­brać.

Po woj­nie bez ogró­dek mó­wi­ła o po­wsta­niu jak o tra­gicz­nej po­mył­ce. "Strasz­nie dużo od­waż­nych ludzi, tylko że to był zu­peł­ny non­sens" – nie owi­ja­ła w ba­weł­nę. Pod­kre­śla­ła he­ro­izm i tra­ge­dię dzie­sią­tek ty­się­cy cy­wi­lów, któ­rych de­cy­zja o roz­po­czę­ciu po­wsta­nia kosz­to­wa­ła życie. "Mieli prawo nam po­de­rżnąć gar­dła" – mó­wi­ła.

Po upad­ku po­wsta­nia tra­fi­ła do ko­bie­ce­go obozu w Lams­dorf (Łam­bi­no­wi­ce, opol­skie). Potem była przy­mu­so­wa emi­gra­cja: "es­be­ki nie bar­dzo lu­bi­ły kontr­wy­wiad" – tłu­ma­czy­ła. Miała wró­cić do Pol­ski do­pie­ro w 1975 r.

"Baśka", "Iza", "Hanka" – bom­bo­we panny

Cięż­kie walki o PAST-ę to­czy­ły się od pierw­szych dni po­wsta­nia. To był jeden z naj­wyż­szych wtedy bu­dyn­ków w sto­li­cy i jako taki peł­nił dla Niem­ców ważną rolę – mogli zeń ob­ser­wo­wać Pół­noc­ne Śród­mie­ście i ko­or­dy­no­wać jego ostrzał. Kil­ka­na­ście dni trwa­ły próby za­ję­cia stra­te­gicz­ne­go wy­so­ko­ściow­ca. Po­wstań­cy prze­bi­ja­li się przez ba­ry­ka­dę przy wej­ściu, uży­wa­li stra­żac­kiej si­kaw­ki jako mio­ta­cza ognia – bez skut­ku. Bu­dy­nek do­znał ol­brzy­mich znisz­czeń, a prze­ła­ma­nie jego obro­ny miało na­stą­pić do­pie­ro 20 sierp­nia.

"Iza" i "Hanka" (Wanda Ma­cie­jow­ska i Irena Gra­bow­ska) już w pierw­szych dniach uczest­ni­czy­ły w nie­uda­nej pró­bie wy­sa­dze­nia bramy PAST-y. Klu­czo­wej nocy do­łą­czy­ła do nich "Baśka" (Bar­ba­ra Ma­tys-Wy­sia­dec­ka). Wszyst­kie były człon­ki­nia­mi Ko­bie­cych Pa­tro­li Mi­ner­skich. Od dwóch lat jeź­dzi­ły na szko­le­nia z sa­pe­ra­mi, a pro­du­ko­wa­ne przez nie gra­na­ty były uży­wa­ne już w po­wsta­niu prze­ciw nie­miec­kim czoł­gom.

Tym razem ła­du­nek miał zo­stać pod­ło­żo­ny na ścia­nie ofi­cy­ny, są­sia­du­ją­cej z PAST-ą od stro­ny Ziel­nej. Trzy sa­per­ki uczest­ni­czy­ły w jego za­kła­da­niu, by na­stęp­nie wy­co­fać się do piw­ni­cy. Od­pa­lał ich do­wód­ca, "Jotes". "Wy­buch był strasz­ny, w ogóle sia­dło nam wszyst­ko na gło­wie i jak tylko osiadł pył, to na­tych­miast do przo­du" – prze­bi­ja­li się po­wstań­cy po dra­bi­nie do za­cie­kle bro­nio­ne­go bu­dyn­ku.

Przy­ci­śnię­ci ogniem przez nie­miec­kich obroń­ców, nie mogli się wy­co­fać. Drogę przez drugą ścia­nę znów mu­sie­li więc sobie to­ro­wać ła­dun­ka­mi wy­bu­cho­wy­mi – z chle­ba­ka "Baśki". Po­wstań­cy z dru­giej stro­ny roz­po­zna­li mi­ner­kę po dłu­gich ja­snych wło­sach, więc wstrzy­ma­li ogień. Nie­miec­ka za­ło­ga PAST-y mu­sia­ła pod­dać bu­dy­nek jesz­cze tego sa­me­go dnia.

"Baśka" nadal w cza­sie walk pro­du­ko­wa­ła gra­na­ty i inne ma­te­ria­ły wy­bu­cho­we. Potem był upa­dek po­wsta­nia i trans­port do obozu je­niec­kie­go. "Naj­pięk­niej­sze dni w moim życiu. Naj­wspa­nial­sze przy­jaź­nie" – mó­wi­ła o po­wsta­niu w wy­wia­dzie przed trze­ma laty.

Czar­nej śmier­ci uszły…

Warto przy­po­mnieć hi­sto­rie dwóch bo­ha­ter­skich ku­rie­rek AK, któ­rym los zgo­to­wał udział nie tylko w po­wsta­niu, ale i w kon­spi­ra­cji po­wo­jen­nej– z tra­gicz­nym fi­na­łem.

Emi­lia Ma­les­sa, czyli "Mar­cy­sia", w pierw­szych la­tach wojny od­po­wia­da­ła za łącz­ność za­gra­nicz­ną pod­zie­mia. Jed­nym z waż­kich zadań jej pla­ców­ki było przy­ję­cie na pol­skiej ziemi pierw­sze­go ci­cho­ciem­ne­go: słyn­ne­go Jana Piw­ni­ka "Po­nu­re­go". Ma­les­sa nie­dłu­go póź­niej zo­sta­ła jego żoną. "Nie­praw­do­po­dob­na ener­gia i od­wa­ga" – wspo­mni Jan No­wak-Je­zio­rań­ski, któ­re­go rów­nież "spro­wa­dza­ła" do kraju. "Ko­bie­ta nie tylko wiel­kiej urody, ale i ta­kiej samej in­te­li­gen­cji, jak i wpły­wów" – na­pi­sze o niej Ce­za­ry Chle­bow­ski, autor bio­gra­fii "Po­nu­re­go".

Na kilka ty­go­dni przed wy­bu­chem po­wsta­nia zgi­nął "Po­nu­ry", a "Mar­cy­sia" mu­sia­ła za­nieść tę wia­do­mość jego matce. For­mal­nie po roz­po­czę­ciu walk była sze­fo­wą kan­ce­la­rii ba­ta­lio­nu "Rum", który wal­czył w Śród­mie­ściu. Zna­la­zła się w ba­ta­lio­nie sztur­mo­wym na wła­sną proś­bę, bo po­cząt­ko­wo miała przy­dział do szta­bu Ko­men­dy Głów­nej AK. Za bo­ha­ter­ską służ­bę do­sta­ła Vir­tu­ti Mi­li­ta­ri. Kiedy po­wsta­nie upa­dło, ucie­kła z trans­por­tu do obozu je­niec­kie­go, by potem pró­bo­wać re­ani­mo­wać pod­ziem­ne struk­tu­ry w Kra­ko­wie.

"He­niek", czyli Ha­li­na Żu­row­ska, była łącz­nicz­ką do zadań spe­cjal­nych – naj­pierw w ba­ta­lio­nie Iwo (rejon Mar­szał­kow­skiej), potem w zgru­po­wa­niu "Ra­do­sław". Prze­ka­zy­wa­ła new­ral­gicz­ne mel­dun­ki i roz­ka­zy po­mię­dzy płk. Ma­zur­kie­wi­czem "Ra­do­sła­wem" a gen. Chru­ście­lem "Mon­te­rem". Naj­bar­dziej ry­zy­kow­ne misje cze­ka­ły na nią w dru­gim mie­sią­cu po­wsta­nia, kiedy miała pro­wa­dzić re­ko­ne­sans w ka­na­łach pro­wa­dzą­cych do Śród­mie­ścia i Mo­ko­to­wa (to była już je­dy­na droga od­wro­tu z Czer­nia­ko­wa).

Pod­czas jed­ne­go z ta­kich wy­pa­dów "He­niek" do­sta­ła po­strzał w ramię; kula uszko­dzi­ła kość, ku­rier­ka tra­fi­ła do szpi­ta­la. Awan­so­wa­no ją na po­rucz­ni­ka, do­sta­ła drugi już Krzyż Wa­lecz­nych. Sie­dzia­ła w obo­zie nie­mal do końca wojny.

…za­bra­ła je czer­wo­na za­ra­za

Obie ku­rier­ki za­czę­ły dzia­łać w or­ga­ni­za­cji Wol­ność i Nie­za­wi­słość (WiN). Żu­row­ska dwa lata jeź­dzi­ła przez gra­ni­cę z taj­ny­mi do­ku­men­ta­mi. We wrze­śniu 1948 r. do­pa­dła ją bez­pie­ka.

Rok póź­niej sąd wydał na nią wyrok śmier­ci, a Bie­rut nie sko­rzy­stał z prawa łaski. Por. Żu­row­ska zgi­nę­ła od strza­łu w tył głowy. Ro­dzi­nie nie tylko nie wy­da­no ciała, ale i nie po­in­for­mo­wa­no nawet, gdzie zo­sta­ło po­cho­wa­ne. Do dziś zresz­tą po­zo­sta­je to ta­jem­ni­cą. Nie­wy­klu­czo­ne, że "He­niek" mu­sia­ła zgi­nąć, bo do­wie­dzia­ła się, iż V Za­rząd WiN (czte­ry po­przed­nie wy­aresz­to­wa­no) był wy­łącz­nie pro­wo­ka­cją ko­mu­ni­stycz­nych służb.

Nie mniej tra­gicz­ne, choć bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne, były po­wo­jen­ne losy "Mar­cy­si". Ona z kolei chcia­ła odejść z WiN, i to już je­sie­nią 1945 r. Or­ga­ni­za­cja była już wów­czas osa­czo­na przez bez­pie­kę i po­zba­wio­na szans na ode­gra­nie istot­nej roli na kra­jo­wej sce­nie. Zanim jed­nak Ma­les­sa zdo­ła­ła prze­ka­zać swoje obo­wiąz­ki, zo­sta­ła aresz­to­wa­na przez służ­by.

I tu do­ko­na­ła się jej ka­ta­stro­fa. Osła­wio­ny puł­kow­nik MBP Józef Ró­żań­ski obie­cał jej, że WiN-owcy nie będą aresz­to­wa­ni i ska­za­ni, a Ma­les­sa jego "słowu ho­no­ru" za­wie­rzy­ła – i wy­da­ła za­kon­spi­ro­wa­nych dotąd człon­ków I Za­rzą­du WiN. Potem są­dzo­no ich w po­ka­zo­wym pro­ce­sie, za kraty tra­fi­ła też sama Ma­les­sa (dwu­let­ni wyrok). Choć Bie­rut de­mon­stra­cyj­nie ją uła­ska­wił, zo­sta­ła w wię­zie­niu, skąd roz­pacz­li­wie do­ma­ga­ła się wy­peł­nie­nia danej jej przez wła­dze obiet­ni­cy.

Także po zwol­nie­niu pró­bo­wa­ła per­trak­to­wać z Mi­ni­ster­stwem, słała listy do Bie­ru­ta, ape­lo­wa­ła o pomoc do za­gra­ni­cy. Ale wła­dze zby­wa­ły ją mil­cze­niem, pod­czas gdy część daw­nych ko­le­gów z pod­zie­mia – ostra­cy­zmem (mimo iż nie była je­dy­ną, która po­szła na jakiś ro­dzaj współ­pra­cy). Uwol­nie­nia swo­ich ko­le­gów do­ma­ga­ła się w sumie przez trzy i pół roku. W ostat­nim akcie de­spe­ra­cji po­peł­ni­ła sa­mo­bój­stwo. Miała wtedy 40 lat.

"Kazik" czyli pseu­do­nim star­szy niż po­wstań­cy

W 1942 r. Wanda Gertz, czyli "Kazik", sta­nę­ła na czele spe­cjal­ne­go ko­bie­ce­go od­dzia­łu AK: "Dysk" (skrót: dy­wer­sja i sa­bo­taż ko­biet). Dla­cze­go "Kazik"? No­si­ła ten pseu­do­nim, zanim wielu póź­niej­szych uczest­ni­ków po­wsta­nia war­szaw­skie­go przy­szło na świat.

W 1915 r. za­cią­gnę­ła się do Le­gio­nów – w mę­skim prze­bra­niu i pod na­zwi­skiem "Ka­zi­mierz Żu­chow­ski". Upar­ła się na służ­bę li­nio­wą tyle sku­tecz­nie, że kiedy już zo­rien­to­wa­no się co do jej toż­sa­mo­ści, nikt jej z woj­ska nie wy­rzu­cił. Za­li­czy­ła pół roku w ar­ty­le­rii, a potem w woj­nie pol­sko-bol­sze­wic­kiej brała udział w obro­nie Wilna. To wtedy awan­so­wa­no ją na po­rucz­ni­ka i do­sta­ła pierw­szy z kilku Krzy­ży Wa­lecz­nych.

Wraz z wy­bu­chem po­wsta­nia war­szaw­skie­go od­dział "Dysk" zo­stał włą­czo­ny do bry­ga­dy "Broda 53" (zgru­po­wa­nie "Ra­do­sław"). Pod do­wódz­twem Gertz od­dział wal­czył na Woli i Sta­rym Mie­ście, potem zaś w Śród­mie­ściu. Żoł­nier­ki "Dysku" m.​in. oświe­tla­ły stre­fy zrzu­tów dla sa­mo­lo­tów alianc­kich i za­bez­pie­cza­ły teren. Spo­śród ponad 40 ko­biet z sze­re­gów "Dysku" zgi­nąć miało 11, a 9 – od­nieść rany.

Po paź­dzier­ni­ko­wej ka­pi­tu­la­cji część żoł­nie­rek "Dysku" zo­sta­ła zde­mo­bi­li­zo­wa­na, ale część tra­fi­ła do nie­miec­kiej nie­wo­li – w tym Wanda Gertz. Mię­dzy in­ny­mi ją prze­nie­sio­no do ofla­gu Mols­dorf, stwo­rzo­ne­go spe­cjal­nie dla ko­biet-ofi­ce­rów z po­wsta­nia. Obóz wa­run­ka­mi przy­po­mi­nał ra­czej kacet niż miej­sce od­osob­nie­nia dla ofi­ce­rów. Gertz zo­sta­ła tu pol­ską ko­men­dant­ką – i nie­stru­dze­nie zma­ga­ła się z wła­dza­mi obo­zo­wy­mi o po­pra­wę wa­run­ków życia osa­dzo­nych i re­spek­to­wa­nie kon­wen­cji ge­new­skich.

Po woj­nie mjr Gertz po­zo­sta­ła w Pol­skich Si­łach Zbroj­nych na Za­cho­dzie. Nadal opie­ko­wa­ła się ko­bie­ta­mi-żoł­nie­rza­mi, pró­bu­jąc uła­twiać im po­wrót i ad­ap­ta­cję do cy­wil­ne­go życia na ob­czyź­nie. Po­świę­ciw­szy woj­sku nie­mal całe życie, w la­tach 50. umie­ra­ła w ubó­stwie na raka. Jej po­grzeb zgro­ma­dził tłumy pol­skich cy­wi­lów i woj­sko­wych, któ­rzy – tak jak ona – nie mogli li­czyć na po­wrót z emi­gra­cji.

>>>>>

Krotki przeglad kobiet w czasie wojny . Przypomnijmy ze to bylo wynikiem przedwojennego wychowania . Wszak szkoly wychowywaly nie tylko chlopcow ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:15, 02 Sie 2012    Temat postu:

"Nieznana warszawianka" - mozaika z 33 tys. kamieni.

33 tys. białych, kremowych, szarych i czarnych kamieni ułożonych w kształt twarzy nieznanej kobiety, której zdjęcie zrobiono tuż przed Powstaniem Warszawskim, stworzyło mozaikę "nieznanej warszawianki". Mozaikę odsłonięto koło stołecznego Mostu Poniatowskiego. Pomogły w tym dzieci, które podnosiły z mozaiki kolejne kartki papieru, na których wydrukowano wiersz Antoniego Słomińskiego, pt. "Mogiła nieznanego mieszkańca Warszawy”, w którym poeta domaga się symbolicznego grobu dla cywilnych ofiar wojennych.

Znajdującemu się na mozaice wizerunkowi twarzy kobiety towarzyszy napis "tu leży trup nieznanego mieszkańca Warszawy", cytat z wiersza Antoniego Słonimskiego "Mogiła nieznanego mieszkańca Warszawy", który został odczytany przez aktora Olgierda Łukaszewicza podczas jej odsłonięcia.

- Powstanie Warszawskie to nie tylko walka militarna, to również dramat milionowego miasta, w którym przez 63 dni ginęli zwykli mieszkańcy. Na Murze Pamięci w muzeum są wyryte nazwiska tysięcy żołnierzy AK, nawet tych, którzy nie mają swoich grobów, ale od zapomnienia ocala ich to, że pamiętamy gdzie zginęli i jak się nazywali. Ale w Warszawie podczas powstania zginęły dziesiątki tysiące bezimiennych ofiar, które dziś spoczywają w zbiorowych mogiłach. I tą mozaiką chcemy ich upamiętnić - mówił podczas odsłonięcia dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.

Jak zaznaczył, na mozaice znalazła się twarz nieznanej kobiety, sfotografowanej tuż przed powstaniem, która prawdopodobnie w nim zginęła. - Wybraliśmy ją m.in. dlatego, że jest w niej taki smutny wdzięk. Mozaika była przedsięwzięciem "społeczno-komputerowym". Autor podzielił zdjęcie na 33 tys. pikseli w czterech barwach. Każdemu nadał numer, podobnie jak kamieniom, które na nasz apel przynosili do muzeum warszawiacy; a niektóre z kamieni przywieziono nawet z Barcelony czy Jerozolimy. I w ten sposób powstała mozaika - dodał Ołdakowski.

Autor mozaiki, reżyser Michał Zadara podkreślił, że mozaika ma być symbolicznym miejscem, w którym będzie można powrócić myślą do wszystkich bezimiennych mieszkańców Warszawy, którzy zginęli podczas II wojny światowej. - Praca nad mozaiką była dość skomplikowana i wieloetapowa, począwszy od pracy z archiwistami i wyboru zdjęcia po wyłonienie projektu, akcję społeczną i przynoszenie kamieni, wybór odpowiednich z nich i samo jej ułożenie. Całość trwała ok. roku, a pełen obraz mozaiki będą mogli oglądać nie tylko mieszkańcy, ale także turyści spacerujący Mostem Poniatowskiego - podsumował Zadara.

>>>>

Gratuluje znakomitego pomyslu !!!

(fot. PAP / Tomasz Gzell)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:57, 03 Sie 2012    Temat postu:

Pomnik Danuty Siedzikówny powstanie w Parku Jordana

Po­mnik Da­nu­ty Sie­dzi­ków­ny "Inki" w po­ło­wie wrze­śnia zo­sta­nie od­sło­nię­ty w Kra­ko­wie. Pre­zes To­wa­rzy­stwa Parku imie­nia dr Hen­ry­ka Jor­da­na - w któ­rym to miej­scu sta­nie mo­nu­ment - Ka­zi­mierz Cho­le­wa uważa, że jest ona wzo­rem dla mło­de­go po­ko­le­nia.

Jak przy­po­mniał Cho­le­wa po­mnik ten bę­dzie 19. z serii "Wiel­kie po­sta­cie 20. wieku", którą za­po­cząt­ko­wa­no pod ko­niec ubie­głe­go stu­le­cia. W Parku Jor­da­na stoją już po­pier­sia Jana Pawła II, kar­dy­na­ła Ste­fa­na Wy­szyń­skie­go (po­sta­wio­ny jako pierw­szy), Jó­ze­fa Pił­sud­skie­go czy gen. Le­opol­da Oku­lic­kie­go.

- Da­nu­ta Sie­dzi­ków­na jest sym­bo­lem dla mło­dych po­ko­leń jak na­le­ży god­nie po­stę­po­wać, jak trze­ba za­cho­wać się w każ­dej sy­tu­acji. Była wiel­ką pa­triot­ką wal­czy­ła o wolną Pol­skę, a w trak­cie śledz­twa nie zdra­dzi­ła ni­ko­go - po­wie­dział w roz­mo­wie z pre­zes To­wa­rzy­stwa Parku imie­nia dr Hen­ry­ka Jor­da­na Ka­zi­mierz Cho­le­wa.

3 sierp­nia 1946 r., Woj­sko­wy Sąd Re­jo­no­wy w Gdań­sku wydał wyrok śmier­ci na nie­speł­na 18-let­nią Da­nu­tę Sie­dzi­ków­nę, pseu­do­nim "Inka", sa­ni­ta­riusz­kę 5. Wi­leń­skiej Bry­ga­dy AK. Nie­ca­ły mie­siąc póź­niej - 28 sierp­nia - o godz. 6.15 strza­łem w głowę zabił ją do­wód­ca plu­to­nu eg­ze­ku­cyj­ne­go z KBW.

W akcie oskar­że­nia "Inki" zna­la­zły się za­rzu­ty udzia­łu w związ­ku zbroj­nym, ma­ją­cym na celu oba­le­nie siłą wła­dzy lu­do­wej oraz mor­do­wa­nia mi­li­cjan­tów i żoł­nie­rzy Kor­pu­su Bez­pie­czeń­stwa We­wnętrz­ne­go.

W prze­sła­nym sio­strom gryp­sie z wię­zie­nia Sie­dzi­ków­na na­pi­sa­ła: "Po­wiedz­cie mojej babci, że za­cho­wa­łam się jak trze­ba". Zda­nie to - we­dług ba­da­czy - na­le­ży tłu­ma­czyć nie tylko prze­bie­giem śledz­twa, lecz także od­mo­wą pod­pi­sa­nia proś­by o uła­ska­wie­nie. Proś­bę taką do ów­cze­sne­go pre­zy­den­ta Bo­le­sła­wa Bie­ru­ta skie­ro­wał za nią jej obroń­ca. Bie­rut nie sko­rzy­stał z prawa łaski.

Uro­czy­stość od­sło­nię­cia po­mni­ka w kra­kow­skim Parku Jor­da­na za­pla­no­wa­no na 16 wrze­śnia. Pre­zes Cho­le­wa nie chciał podać kto jest jego fun­da­to­rem. Po­in­for­mo­wał tylko, że jest nią miesz­kan­ka Kra­ko­wa, pa­triot­ka, która pro­si­ła o za­cho­wa­nie ano­ni­mo­wo­ści.

Da­nu­ta Sie­dzi­ków­na ps. "Inka" uro­dzi­ła się 3 wrze­śnia 1928 r. w Gusz­cze­wi­nie koło Na­rew­ki, na skra­ju Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej. Wy­cho­wa­ła się w ro­dzi­nie o tra­dy­cjach pa­trio­tycz­nych. Mając za­le­d­wie 15 lat zło­ży­ła przy­się­gę AK (w grud­niu 1943 r). Na­stęp­nie od­by­ła szko­le­nie sa­ni­tar­ne. Po wkro­cze­niu Armii Czer­wo­nej w 1944 r. pod­ję­ła pracę kan­ce­list­ki w nad­le­śnic­twie Haj­nów­ka.

Aresz­to­wa­na w czerw­cu 1945 r. wraz z in­ny­mi pra­cow­ni­ka­mi nad­le­śnic­twa przez grupę NKWD-UB za współ­pra­cę z an­ty­ko­mu­ni­stycz­nym pod­zie­miem. Z kon­wo­ju uwol­nił ją pa­trol wi­leń­skiej AK Sta­ni­sła­wa Wo­łon­cie­ja "Ko­nu­sa", pod­ko­mend­ne­go mjr. "Łu­pasz­ki". Za­opa­trzo­na w do­ku­men­ty na na­zwi­sko Da­nu­ta Obu­cho­wicz, pod­ję­ła pracę w nad­le­śnic­twie Mi­łom­łyn w pow. Ostró­da. Wcze­sną wio­sną 1946 r. na­wią­za­ła kon­takt z ppor. Zdzi­sła­wem Ba­do­chą "Że­la­znym", do­wód­cą jed­ne­go ze szwa­dro­nów "Łu­pasz­ki". Do lipca 1946 r. słu­ży­ła w tym szwa­dro­nie jako łącz­nicz­ka i sa­ni­ta­riusz­ka, uczest­ni­cząc w ak­cjach prze­ciw­ko NKWD i UB.

W czerw­cu 1946 r. zo­sta­ła wy­sła­na do Gdań­ska po za­opa­trze­nie me­dycz­ne dla szwa­dro­nu, a 20 lipca 1946 r. zo­sta­ła aresz­to­wa­na przez funk­cjo­na­riu­szy UB i osa­dzo­na w tam­tej­szym wię­zie­niu.

>>>>

No wreszcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:39, 23 Mar 2013    Temat postu:

70 lat temu w Auschwitz zginęła twórczyni symbolu Polski Walczącej

70 lat temu w niemieckim obozie Auschwitz w wieku 23 lat zginęła Anna Smoleńska, twórczyni "Kotwicy", symbolu Polski Walczącej. Po raz pierwszy "Kotwica" została umieszczona na murach 20 marca 1942 r.

Niemcy wystawili akt zgonu 30 marca 1943 roku. Jak datę śmierci podali w nim dzień 19 marca, a jako przyczynę wpisali "zapalenie opłucnej".

P - jak Polska, W - jak walka

Projekt "Kotwicy" Anna Smoleńska stworzyła 71 lat temu. - W pierwszych miesiącach 1942 r. Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK ogłosiło konkurs na znak dla tej organizacji. Spośród dwudziestu siedmiu projektów ostatecznie wybrano "Kotwicę", którą uznano za najbardziej czytelny symbol Polski Walczącej. Znak łączył w sobie literę "P" jak Polska i "W" jak walka. Symbol był stosunkowo łatwy do narysowania lub namalowania" - powiedział historyk z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Adam Cyra.

Członkowie konspiracyjnej organizacji małego sabotażu "Wawer" rozpoczęli natychmiast malowanie symbolu na ulicach okupowanej Warszawy. Po raz pierwszy "Kotwica" została umieszczona na murach 20 marca 1942 r.

O symbolu konspiracyjny "Biuletyn Informacyjny" AK z 16 kwietnia 1942 r. pisał: "Już od miesiąca na murach Warszawy rysowany jest znak kotwicy. Rysunek kotwicy jest robiony tak, że jego górna część tworzy literę P, zaś część dolna - literę W. Pewna ilość napisów objaśnia, że znak kotwicy jest znakiem Polski Walczącej. Zapoczątkowany być może przez jakiś zespół - znak ten stał się już własnością powszechną (...) Nie umiemy wytłumaczyć popularności tego znaku (...) Być może działa tu chęć pokazania wrogowi, że mimo wszystko - nie złamał naszego ducha (...) Może na wyobraźnię 'rysowników' działa symbolika kotwicy - znaku nadziei".

Autorka znaku Polski Walczącej urodziła się w 1920 r. Studiowała historię sztuki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim oraz była harcerką Szarych Szeregów. Uczestniczyła w akcji małego sabotażu "Wawer". Była także łączniczką sekretarza redakcji "Biuletynu Informacyjnego" Marii Straszewskiej.

Aresztowana przez Gestapo

- Po nieudanej próbie aresztowania redaktora naczelnego 'Biuletynu Informacyjnego' Aleksandra Kamińskiego i sekretarza redakcji Marii Straszewskiej, Gestapo 3 listopada 1942 r. aresztowało Annę Smoleńską wraz rodzicami, siostrą i bratem z żoną - przypomniał Cyra.

Ojciec Anny - profesor chemii na Politechnice Warszawskiej Kazimierz Smoleński - przez kilka miesięcy był więziony na Pawiaku. 13 maja 1943 roku został rozstrzelany przez Niemców w Lesie Kabackim. Miał 57 lat.

Brat - Stanisław Smoleński, był dziennikarzem. Z Pawiaka został 27 listopada 1942 r. przywieziony do KL Auschwitz. W obozie otrzymał numer 78074. W marcu 1943 r. Niemcy przenieśli go do obozu Gross-Rosen, a miesiąc później do Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do stolicy, gdzie rozpoczął pracę w Polskim Radiu. Zmarł w Warszawie 24 stycznia 1986 r.

Tego samego dnia co Stanisław, do Auschwitz z Pawiaka zostały przewiezione 53 kobiety, wśród których była jego żona Danuta (numer obozowy 26012), matka Eugenia (26010) oraz siostry: Anna (26008) i Janina (26009). "Większość przywiezionych wówczas warszawianek należała do organizacji "Wawer". Zatrzymano je 3 listopada 1942 r. w różnych lokalach kontaktowych na terenie Warszawy" - powiedział Cyra.

Matka Anny, żona profesora Kazimierza Smoleńskiego - Eugenia, inżynier chemik, zginęła w Auschwitz 8 marca 1943 r. Żona brata Anny - Danuta, która była prawnikiem, zginęła w obozie 13 stycznia 1943 r. Siostra twórczyni "Kotwicy" - Janina, doktor chemii i biologii, zginęła w Auschwitz 12 marca 1943 r.

- W mieszkaniu profesora Kazimierza Smoleńskiego zatrzymano także przebywającą wówczas w nim Krystynę Rejs (nr 26007), która pobyt w niemieckich obozach przeżyła - dodał Adam Cyra.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. W Auschwitz Niemcy uwięzili 140-150 tys. Polaków, z tego 70-75 tys. zginęło.

....

Tak to postac symboliczna dla pokolenia !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:35, 28 Lut 2014    Temat postu:

Pierwszy raz wręczono nagrodę im. Danuty Siedzikówny "Inki"

Nauczyciel z Olkusza Michał Masłowski zwyciężył w pierwszej edycji nagrody im. Danuty Siedzikówny "Inki". Wyróżnienie odebrał w czwartek w Krakowie na koncercie galowym "W hołdzie Żołnierzom Wyklętym".

Nagrodę ustanowił Zarząd Fundacji Armii Krajowej w Londynie. - Przyznajemy ją osobom, które w sposób szczególny, wykraczający poza podstawowe obowiązki zawodowe, przyczyniły się w Małopolsce do przywracania pamięci o uczestnikach drugiej konspiracji niepodległościowej - poinformował Robert Zapart, pełnomocnik Zarządu Fundacji Armii Krajowej w Londynie.

Jak podkreślił, patronką wyróżnienia jest osoba, która oddała swoje niespełna 18-letnie życie za wolną i niezawisłą Polskę w okresie władzy komunistycznej. Wcześniej nie dała się złamać w śledztwie, nie prosiła o łaskę. Swoją służbę dla ojczyzny rozpoczęła jako sanitariuszka w oddziałach Armii Krajowej, a zakończyła w więzieniu po wyroku z okrzykiem na ustach "Niech żyje Polska". - Bezkompromisowa postawa "Inki" wobec zła stanowi wzorzec zachowań dla kolejnych pokoleń młodych Polaków - zauważył pełnomocnik.

W roku 2014 oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie rekomendował do nagrody im. Danuty Siedzikówny "Inki" nauczycieli małopolskich szkół, którzy na przestrzeni ostatnich lat poświęcali swój czas i energię w stopniu ponadwymiarowym, organizując różnego typu przedsięwzięcia edukacyjne przybliżające młodzieży losy żołnierzy wyklętych. Oprócz Michała Masłowskiego do nagrody została nominowana: Maryla Pasińska - nauczycielka Zespołu Szkół nr 1 w Gorlicach i Adam Błaszczyk - nauczyciel Gimnazjum w Waksmundzie.

Podczas uroczystego wieczoru w czwartek w Filharmonii Krakowskiej wystąpiły: orkiestra Passionart oraz chóry: Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, Uniwersytetu Ekonomicznego, Uniwersytetu Rolniczego oraz chór męski krakowskiego środowiska akademickiego - Agricola. Artyści odtworzyli m.in. muzykę Bartosza Chajdeckiego do serialu "Czas honoru". Muzykom przewodził dyrygent Piotr Sułkowski.

Michał Masłowski pracuje w IV LO w Olkuszu. Od 2011 roku współorganizował wydarzenia związane z Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Z jego inicjatywy młodzież z powiatu olkuskiego uczestniczyła w licznych zajęciach pozalekcyjnych - m.in. w prelekcjach filmów poświęconych żołnierzom wyklętym.

Rok temu zorganizował dwie edycje edukacyjnej gry miejskiej "Śladami Historii". Pierwsza odbyła się w Olkuszu, a druga w Wolbromiu. W tym roku realizuje trzecią edycję gry miejskiej - 28 lutego dla gimnazjalistów oraz 1 marca dla wszystkich zainteresowanych. Tym razem jej tematem jest referendum ludowe z 1946. Gra odbędzie się na terenie Olkusza. Uczestnicy będą musieli odwiedzić miejsca związane z historią i realizować zadania, które przybliżą im 1946 r.

Danuta Siedzikówna "Inka" urodziła się 3 września 1928 r. w Guszczewinie na skraju Puszczy Białowieskiej. W 1943 r. 15-letnia Danuta złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne. W czerwcu 1945 r. została aresztowana przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", podkomendnego mjr. "Łupaszki" i "Inka" znów działała jako sanitariuszka i łączniczka uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB.

W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. 20 lipca 1946 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12.

...

Brawo ! Pamiec wraca i to lokalnie nie urzedowo odgornie . O to jest to ! SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:19, 02 Sie 2014    Temat postu:

70 lat temu zginęła Krystyna Krahelska - poetka, która dała twarz Syrence

70 lat temu, drugiego dnia powstania warszawskiego, zginęła Krystyna Krahelska - harcerka, poetka, żołnierz AK, autorka jednej z najpopularniejszych piosenek Polski Walczącej "Hej chłopcy, bagnet na broń!". Jej twarz uwieczniona została w stojącym nad Wisłą pomniku warszawskiej Syreny.

Krystyna Krahelska urodziła się 24 marca 1914 r. w Mazurkach nad Szczarą na Ziemi Nowogródzkiej, w rodzinie ziemiańskiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Dzieciństwo w dworku było idylliczne, na cale życie Krystynie została miłość do wsi, przyrody i zainteresowanie mieszkańcami tamtych stron. Wyjątkowo muzykalna dziewczyna obdarzona pięknym sopranem od dziecka uczyła się białoruskich pieśni. Po latach napisze prace dyplomową z etnografii "Rok obrzędowy we wsi Mazurki".

Kiedy ojciec, Jan Krahelski został w 1926 roku wojewodą poleskim, rodzina przeniosła się do Brześcia. Krystyna rozpoczęła naukę w tamtejszym gimnazjum w klasie humanistycznej. Już wtedy przejawiała wyraźne zainteresowanie poezją. Prowadziła notatnik, w którym wierszem opisywała własne emocje i najważniejsze wydarzenia ze swojego życia. W 1928 r. wstąpiła do harcerstwa.

"Odnalazła wreszcie coś, co ułatwia jej jakie takie pogodzenie się z miastem i, chociaż nie uwalnia się od tęsknoty za rodzinnymi stronami, sprawia, że Krystyna od tej chwili czuje się naprawdę potrzebna" - wspomina jej kuzynka Halina Krahelska w książce pt. "Opowieść o zwyczajnej dziewczynie". W 1932 r. zdała maturę i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Geografii. W połowie roku akademickiego 1933/34 zdecydowała się przenieść na etnografię.

Jej twórczość poetycka została zauważona w 1936 r., kiedy zaproszono ją na tzw. "środę literacką" do Wilna. Wydarzenie to było dla niej bardzo dużym wyróżnieniem. Na wileńskich spotkaniach literackich swoje wieczory autorskie mieli m.in. Julian Tuwim i Jan Lechoń. Krystyna dawała też koncerty pieśni ludowych i własnych kompozycji. Myślała o poświęceniu się sztuce, w 1938 roku przez semestr uczyła się śpiewu u diwy operowej Heleny Zbroińskiej-Ruszkowskiej w Krakowie.

Krystyna była wysoka, sama żartowała ze swej dość potężnej sylwetki. W jednym ze wspomnień określono ją jako "posągową blondynę". Włosy miała złotawe, a oczy - zielone. Rzeźbiarka Ludwika Nitschowa była przyjaciółką jej ciotki i wykonała rzeźbę głowy Krystyny, którą zobaczył w pracowni artystki prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Zachwycił się wdziękiem i "typowo polską urodą" dziewczyny. Zasugerował, aby to ona pozowała Nitschowej do tworzonego przez nią właśnie pomnika warszawskiej Syrenki. Krystyna trochę się wstydziła tego wyróżnienia, nie przyznawała się przyjaciołom. Pomnik stanął nad Wisłą w sierpniu 1939 roku.

1 września, gdy wybuchła II wojna światowa, przebywała wraz z rodziną w rodzinnych Mazurkach. Po wejściu do Polski wojsk sowieckich Krahelscy wyjechali do Białegostoku. W połowie października 1939 r. powrócili do Warszawy. W stolicy Krystyna zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Wiosną 1940 r. cała rodzina Krahelskich ponownie opuściła Warszawę i przeniosła się do Pieszej Woli, a potem do Puław, gdzie Krystyna rozpoczęła pracę jako pomoc laboratoryjna. Nadal działała w konspiracji - uczestniczyła m.in. w misji wywiadowczej na Nowogródczyźnie, prowadziła szkolenia medyczne,

W 1941 r. powstały dwie ważne piosenki Krahelskiej: "Kołysanka" i Kujawiak". W sierpniu 1942 r. znowu przeniosła się do Warszawy, gdzie w styczniu 1943 r. powstała jej najbardziej znana piosenka "Hej chłopcy bagnet na broń", napisana dla batalionu AK "Baszta". Przeżyła zawód miłosny - przedwojenny narzeczony, Stanisław Wujastyk, walczył w Anglii jako lotnik. Krystyna regularnie do niego pisała, a mężczyzna długo nie miał odwagi napisać jej, że w Anglii się ożenił. W końcu powiedziała jej o tym przyjaciółka.

Krystyna ostatni swój wiersz napisała w czerwcu: „Gdy przyjdzie dzień odlotu do krainy innej, / chcę odlecieć w porywie szczęścia jak ptak, /co uciekając z ziemi niegościnnej, / ziemię na niebo zamienia”. 28 lipca 1944 r. pod pseudonimem "Danuta" została przydzielona jako sanitariuszka do plutonu 1108, wchodzącego w skład dywizjonu "Jeleń". Noc przed wybuchem powstania warszawskiego spędziła w mieszkaniu na rogu Oleandrów i Marszałkowskiej razem z kilkoma innymi sanitariuszkami.

1 sierpnia 1944 r. o godz. W pluton 1108 ruszył do akcji na gmach "Nowego Kuriera Warszawskiego". "Danuta" z poświęceniem opatrywała pierwszych rannych, jednak po godzinie walk sama została ciężko ranna. Z powodu silnego ostrzału dopiero późnym wieczorem, już półprzytomna, została przeniesiona na punkt sanitarny. Pomimo przeprowadzonej operacji zmarła 2 sierpnia nad ranem. Pochowano ją przy ul. Polnej 36. W kwietniu 1945 r. jej szczątki przeniesione zostały na cmentarz przy kościele św. Katarzyny na warszawskim Służewie.

Krystynę Krahelską pośmiertnie odznaczono Krzyżem Walecznych oraz Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Jej imię nosi wiele drużyn harcerskich. Jedynym warszawskim pomnikiem, który nieuszkodzony przetrwał okupację, powstanie i późniejszą akcje burzenia miasta przez Niemców była Syrenka.

...

Nie zniszczyli bo im się podobała jako kobieta . Dziwne są drogi umysłowe psycholi .
Oczywiście nie trzeba jej przedstawiać . Hej chłopcy wszyscy znają . Znakomity genialny tekst który natychmiast wchodzi do głowy bo jedno zdanie wynika z drugiego ! To jest sztuka !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:42, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Nie żyje Danuta Brzosko-Mędryk
2 września 2015, 16:29
Nie żyje Danuta Brzosko-Mędryk - więźniarka Pawiaka, Majdanka, KL Ravensbrück i KL Buchenwald. Była pisarką, autorką wielu wspomnień z pobytu w obozach, w tym książki "Niebo bez ptaków". Miała 94 lata.

Danuta Brzosko-Mędryk urodziła się 4 sierpnia 1921 roku, w Pułtusku. W trakcie okupacji niemieckiej była uczennicą tajnego kursu licealnego, prowadzonego przez nauczycieli Gimnazjum imienia Królowej Jadwigi w Warszawie. Po wojnie ukończyła studia na Wydziale Stomatologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Podczas okupacji była dwukrotnie aresztowana w Warszawie. Pierwszy raz w lipcu 1940 roku, w trakcie tajnego egzaminu maturalnego. Po raz drugi - w sierpniu 1942 roku, za przynależność do organizacji konspiracyjnej ZWZ-AK. Od stycznia 1943 r. przebywała na Majdanku. Początkowo pracowała jako sprzątaczka, później w szpitalu obozowym dla kobiet, w charakterze pielęgniarki. Była pierwszą spikerką Radia Majdanek, które działało od lutego 1943 roku. Rok później została przeniesiona do Ravensbrück, a następnie do Komanda Lipsk, podobozu Buchenwald.

Danuta Brzosko-Mędryk była świadkiem podczas toczącego się w Nowym Jorku procesu ekstradycyjnego nadzorczyni z Majdanka Herminy Braunsteiner-Ryan oraz w procesie członków załogi Majdanka w Düsseldorfie. Udzielała się również społecznie, między innymi jako członkini Rady Doradczej Fundacji Miejsc Pamięci w Buchenwaldzie i Dorze-Mittelbau, a także Towarzystwa Opieki nad Majdankiem.

Należała do Związku Literatów Polskich oraz Unii Polskich Lekarzy Pisarzy. Była jedną z inicjatorek budowy Centrum Zdrowia Dziecka. Brała udział w pracach związanych z organizacją zagranicznej pomocy dla tej instytucji w okresie stanu wojennego.

W swoich książkach, między innymi "Mury w Ravensbrück, "Powiedz mojej córce" czy wspomnianej wcześniej "Niebo bez ptaków", opisywała warunki egzystencji w obozach, wyniszczającą pracę, prześladowania.

Została uhonorowana wieloma wyróżnieniami, w tym Krzyżem Komandorskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Krzyżem Oświęcimskim.

...

To sa zyciorysy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 2:52, 07 Lut 2016    Temat postu:

Maria Stypułkowska-Chojecka, ps. "Kama" nie żyje. Miała 89 lat

Maria Stypułkowska-Chojecka ps. "Kama" zmarła w wieku 89 lat - Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama" nie żyje. Jak informuje Stowarzyszenie Wolnego Słowa, łączniczka batalionu "Parasol" Armii Krajowej zmarła wczoraj wieczorem. Miała 89 lat. Uczestniczyła m.in. w wykonaniu wyroku na "kacie Warszawy" Franzu Kutscherze.

Prowadziła rozpoznanie i brała udział w wielu akcjach dywersyjnych, sabotażowych i likwidacyjnych na wysokich funkcjonariuszy gestapo i administracji niemieckiej oraz w akcjach bojowych.

W czasie Powstania Warszawskiego przeszła szlak bojowy oddziału "Parasol": Wola, Stare Miasto, Śródmieście, Czerniaków, Mokotów, Śródmieście. Trzy razy szła kanałami przeprowadzając rannych towarzyszy broni. Pełniła także funkcję sanitariuszki, była dwukrotnie ranna.

Otrzymała szereg odznaczeń wojskowych, wśród nich dwukrotnie Krzyż Walecznych, Krzyż Partyzancki, Warszawski Krzyż Powstańczy i Krzyż Armii Krajowej. Uhonorowana też między innymi : Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Medalem za Warszawę 1939-1945.

W środowisku żołnierzy batalionu AK "Parasol" była przewodniczącą Komisji Historycznej i Współpracy z Młodzieżą. Należała do Światowego Związku Żołnierzy AK. Ponadto w Stowarzyszeniu Szarych Szeregów była Przewodniczącą Rady Naczelnej, także członkiem Związku Powstańców Warszawskich.

Mimo kłopotów zdrowotnych, inwalidztwa wojennego i podeszłego wieku uczestniczyła w spotkaniach i uroczystościach patriotycznych z młodzieżą i dorosłymi. Brała udział w wielu audycjach radiowych i telewizyjnych, dotyczących akcji batalionu "Parasol". Jej postać i wojenna działalność jest tematem wielu publikacji historycznych.

...

Znow kobieta w czasie wojny ale w roli dawniej meskiej. II wojna to juz duzy udzial kobiet w wojsku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:08, 18 Mar 2016    Temat postu:

73 lat temu w Auschwitz zmarła twórczyni symbolu Polski Walczącej
73 lat temu w Auschwitz zmarła twórczyni symbolu Polski Walczącej - Thinkstock / Thinkstock

73. rocznica śmierci w niemieckim obozie Auschwitz Anny Smoleńskiej, harcerki Szarych Szeregów, twórczyni "Kotwicy" - symbolu Polski Walczącej, przypada w sobotę. Miała 23 lata.

Akt zgonu Niemcy wystawili 30 marca 1943 r. Jako datę śmierci podali w nim dzień 19 marca. Przyczyną miało być "zapalenie opłucnej".
REKLAMA


Projekt "Kotwicy" Anna Smoleńska stworzyła w 1942 r. Historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra przypomniał, że w pierwszych miesiącach tego roku Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK ogłosiło konkurs na znak dla organizacji. - Spośród 27 projektów ostatecznie wybrano "Kotwicę", którą uznano za najbardziej czytelny symbol Polski Walczącej. Znak łączył w sobie literę "P" jak Polska i "W" jak walka. Symbol był stosunkowo łatwy do wykonania – powiedział Cyra.

Jako pierwsi "Kotwicę" wykorzystali członkowie konspiracyjnej organizacji małego sabotażu „Wawer”, którzy 20 marca 1942 r. umieścili ją na murach okupowanej Warszawy.

Konspiracyjny "Biuletyn Informacyjny" AK z 16 kwietnia 1942 r. pisał o symbolu: "Już od miesiąca na murach Warszawy rysowany jest znak kotwicy. Rysunek kotwicy jest robiony tak, że jego górna część tworzy literę "P", zaś część dolna – literę "W". Pewna ilość napisów objaśnia, że znak kotwicy jest znakiem Polski Walczącej. Zapoczątkowany być może przez jakiś zespół – znak ten stał się już własnością powszechną. Nie umiemy wytłumaczyć popularności tego znaku. Być może działa tu chęć pokazania wrogowi, że mimo wszystko – nie złamał naszego ducha. Może na wyobraźnię "rysowników" działa symbolika kotwicy – znaku nadziei".

Autorka znaku Polski Walczącej Anna Smoleńska urodziła się w 1920 r. Studiowała historię sztuki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim oraz była harcerką Szarych Szeregów. Uczestniczyła w akcji małego sabotażu "Wawer". Była też łączniczką sekretarz redakcji "Biuletynu Informacyjnego" Marii Straszewskiej.

- Po nieudanej próbie aresztowania redaktora naczelnego "Biuletynu Informacyjnego" Aleksandra Kamińskiego i sekretarz redakcji Marii Straszewskiej, gestapo 3 listopada 1942 r. aresztowało Annę Smoleńską wraz rodzicami, siostrą i bratem z żoną – powiedział Adam Cyra. Niemcy umieścili ich w więzieniu na Pawiaku.

27 listopada 1942 r. z Pawiaka do Auschwitz zostały deportowane 53 kobiety, w tym Anna, jej matka Eugenia i siostra Janina, a także żona brata Danuta. - Większość przywiezionych wówczas warszawianek należała do organizacji "Wawer". Zatrzymano je podczas aresztowań, 3 listopada, w różnych lokalach kontaktowych na terenie Warszawy – powiedział Cyra. Do obozu trafił tego dnia też brat Stanisław.

Ojciec Anny – profesor chemii na Politechnice Warszawskiej Kazimierz Smoleński, był przez kilka miesięcy więziony na Pawiaku. 13 maja 1943 r. został rozstrzelany przez Niemców w Lesie Kabackim. Miał 57 lat.

Żadna z kobiet z rodziny Smoleńskich nie przeżyła Auschwitz. Matka Anny, inżynier chemik, zginęła 8 marca 1943 r. Siostra, doktor chemii i biologii, zginęła cztery dni później. Żona brata Anny, prawnik, straciła życie 13 stycznia 1943 r.

Wojnę przeżył jedynie brat - Stanisław Smoleński. W marcu 1943 r. Niemcy przenieśli go do obozu Gross-Rosen, a miesiąc później do Sachsenhausen. Po wojnie powrócił do stolicy, gdzie rozpoczął pracę w Polskim Radiu. Zmarł w Warszawie 24 stycznia 1986 r.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. W Auschwitz Niemcy uwięzili 140-150 tys. Polaków, z tego ok. 70 tys. zginęło.

...

Trafila nie tylko do historii Polski ale i sztuki. ILE OSOB W HISTORII SWIATA STWORZYLO TAKI SYMBOL? To chyba tylko krzyz Jezusa jest wazniejszy ale to symbol Zbawienia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:36, 14 Lut 2018    Temat postu:

ślubie
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 14/02/2018

Krótka historia o długiej miłości/Facebook
Udostępnij 187 Komentuj 0
Przez ścianę celi w stalinowskim więzieniu stukają do siebie morsem. I zakochują się w sobie, a wkrótce biorą ślub, na którym widzą się pierwszy raz w życiu. Historia Wiesławy Pajdak i Jerzego Śmiechowskiego.

Listopad 1947 roku. Wiesława Pajdak zostaje aresztowana. Przychodzą po nią do akademika (studiuje stomatologię w Warszawie). Powód? Podczas wojny działała w konspiracji, była łączniczką pomiędzy organizacją Wolność, Równość, Niepodległość (WRN) a Delegaturą Rządu Rzeczypospolitej na Kraj. Jest jeszcze jedna „wina” Wiesławy – jest córką Antoniego Pajdaka, działacza niepodległościowego, adwokata, zastępcy Delegata Rządu RP na Kraj, aresztowanego przez NKWD w 1945 roku.



Miłość w stalinowskim więzieniu
W podobnym czasie aresztowany zostaje Jerzy Śmiechowski, makler morski, student Wyższej Szkoły Handlu Morskiego w Sopocie. Jego „wina”? Był żołnierzem Polski Podziemnej, a po wojnie pomógł w ucieczce z kraju Stanisławowi Korbońskiemu, ostatniemu delegatowi rządu londyńskiego na kraj.

Oboje trafiają na Rakowiecką, na oddział jedenasty. Ona do celi czterdzieści dwa, on – do celi czterdzieści trzy. On oskarżony o szpiegostwo, ona – o „usiłowanie obalenia ustroju Państwa Polskiego”. Zaczynają się procesy…

Jest sobota, grudzień’47. Pierwsza w ścianę stuka ona. Alfabetem Morse’a. Zadaje krótkie, rzeczowe, pytania. Pewnie na początku nieśmiało, nawet z obawą – w końcu nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie, a i w celi nie brak kapusiów. Jerzy „odstukuje”. Tak zaczyna się bodaj jedna z najbardziej niesamowitych historii miłosnych, o jakiej kiedykolwiek słyszałam.

Czytaj także: Miłość za drutami. Uciekli z Auschwitz, spotkali się po 39 latach


„Miałam narzeczonego”
Bo czyż to nie jest czyste szaleństwo, że dwójka zupełnie nieznanych sobie, obcych ludzi, w okrutnych okolicznościach stalinowskiego więzienia, zaczyna pałać do siebie uczuciem? Ludzi, którzy nigdy ze sobą nie rozmawiali, mało tego – nie widzieli się na oczy?

Tak właśnie dzieje się między Wiesławą i Jerzym – od tej pory Małą i Ju, bo tak wzajemnie się nazywają. Ona alfabetu Morse’a nauczyła się w celi, on trochę pamiętał z harcerstwa. Z czasem nabrali wprawy. I zaczęli się w lot rozumieć – nie musieli kończyć zdania.

„Co mam ci powiedzieć?” – pytała Mała. „Życie” – odpowiadał Ju. Wiesia opowiedziała mu o swoim narzeczonym, który zginął podczas wojny. Jak to możliwe, że mimo różnic między nimi (pochodzili w końcu z zupełnie odmiennych środowisk politycznych) rodzi się uczucie, które nie ma racji bytu?



Dziura w ścianie i piosenki Mieczysława Fogga
W trudnych chwilach ona opowiadała mu historię Tristana i Izoldy, później – kiedy łyżką z wielkim trudem wywiercili dziurę w ścianie pomiędzy celami – śpiewała piosenki Mieczysława Fogga. 19 kwietnia 1948, po zaledwie kilku miesiącach tej przedziwnej znajomości przyrzekają sobie, że to, które pierwsze wyjdzie na wolność, będzie czekać na to drugie. Obietnica, chciałoby się rzec, dość karkołomna, zwłaszcza jeśli nie ma się najmniejszej pewności co do przyszłości swoich losów…

Grudzień’48 – Jerzy zostaje uznany za winnego, dostaje sześć lat. Tymczasem ona parę dni później wychodzi na wolność. Oczywiście, że na niego czeka. Nie tylko dlatego, że dała słowo, a słowo dla ludzi z tamtej epoki znaczyło wiele. Czeka, bo kocha, bo tęskni, bo czuje, że połączyło ich wyjątkowe uczucie. Jasne, że jest ciężko – nie móc się przytulić, ba!, nawet zobaczyć, wymieniając jedynie zdawkowe listy.

I kiedy wydaje się już, że limit nieszczęść w tej historii już się wyczerpał, że to za dużo, jak na dwie osoby, Wiesia ponownie zostaje aresztowana. Początkowo Ju o tym nie wie, bo jego ojciec, który opiekował się Wiesławą po wyjściu z więzienia, próbuje to przed nim zataić, by nie przysparzać synowi cierpienia. W końcu ojciec zostaje pośrednikiem między zakochanymi – z więzienia do więzienia nie można wysyłać listów, więc Śmiechowski senior pisze kilka linijek do syna (albo Wiesławy), a następnie przepisuje list jej (jego).

Czytaj także: Wilm Hosenfeld. Życie niemieckiego oficera, który uratował Szpilmana


Ślub w więzieniu
Ich korespondencja, opublikowana w książce „Krótka historia o długiej miłości” zadziwia czułością, troskliwością. Jakże wiele uczucia można przekazać w krótkim liście! Kochankowie starają się wzajemnie podtrzymać na duchu, dodają otuchy. I nieustannie przypominają sobie, że niebawem będą razem, szczęśliwi.

W lutym’53 na wolność wychodzi Jerzy. Od razu zaczyna starania, by zorganizować więzienny ślub z Wiesią (pomysł pojawił się wcześniej, kiedy on siedział w więzieniu, a ona krótko była na wolności). Udaje się uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia, załatwić całą biurokrację.

9 kwietnia 1953 r. przed Urzędnikiem Stanu Cywilnego Wiesława i Jerzy ślubują sobie miłość. To niewyobrażalny z dzisiejszej perspektywy kosmos, ale oni widzą się na ślubie pierwszy raz w życiu! Pierwszy raz bez żadnych krat, murów i zasieków. Świadkami są ojciec Ju i więzienna strażniczka. Panna młoda ma na sobie drelichowy, więzienny kostium i przypiętą do kołnierzyka niebieską wstążkę, którą koleżanki z celi zrobiły z ramiączka biustonosza. Władze więzienne zdobywają się na szczyty dobrej woli i młodej parze pozwalają na krótkie spotkanie na osobności.

Niespełna miesiąc później Mała wychodzi na wolność. Jedzie prosto do męża, do Warszawy. Wreszcie mogą być razem. Na kolejne 55 lat.

*Artykuł napisałam na podstawie listów Małej i Ju oraz ich historii opisanej w książce Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze „Krótka historia miłości” wydanej przez Znak (premiera 14.02.2018)

...

Nie jestescie w stanie pojac tych czasow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:52, 01 Sie 2018    Temat postu:

Walczyła w szeregach AK, została pierwszą stewardessą w historii LOT
Zofia Glińska i historia jej życia to gotowy scenariusz na film. Dziewczyna z Płocka trafia do Warszawy. Wstępuje do Armii Krajowej i kieruje oddziałami sanitariuszek. Szkoli je we własnym domu. Po zakończeniu Powstania Warszawskiego zostaje pierwszą polską stewardessą i organizuje pracę personelu pokładowego PLL LOT.
To przykre, bo niewiele brakowało, a historii Zofii Glińskiej moglibyśmy nigdy nie poznać. Zmarła w 2005 roku, ale na szczęście dokonaniami tej niezwykłej kobiety zainteresowała się autorka Anna Sulińska. Udało się jej dotrzeć do koleżanki Glińskiej z czasów Powstania – 90-letniej Wandy Tycner – i opisać ten piękny życiorys w książce "Wniebowzięte".
Na pokładzie serwowano kanapki z kiełbasą
W 1928 roku Glińska zdała maturę w Płocku i przeniosła się do Warszawy. Tam znalazła zatrudnienie w Dyrekcji Dróg Wodnych, a w 1937 roku w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Zaczynała jako referentka w biurze rozrachunków. Lotnictwo wyglądało wtedy zupełnie inaczej niż dziś. Ludzie siedzieli w samolotach bez pasów bezpieczeństwa, a do jedzenia podawano pasażerom kanapki z ogórkiem i kiełbasą.
"Może byś przyszła do LOT-u - proponuje jej któregoś dnia kolega. Wie, że Zofia zna francuski i rosyjski, i że jest solidna. (…) Lotnictwo rozwija się w zawrotnym tempie. W 1934 roku LOT przewiózł 18 tys. pasażerów oraz 413 ton przesyłek, dwa lata później już 33 tys. pasażerów i 666 ton przesyłek" – czytamy w "Wniebowziętych".
Rozwija się też infrastruktura. Od 1934 roku funkcjonuje już lotnisko Okęcie, gdzie znajdują się m.in. piętrowy dworzec, telegraf, ambulatorium, radiostacja, restauracja i biura LOT. Jeszcze kilka lat wcześniej prowizoryczne lotnisko organizowano na Polu Mokotowskim.

Dowodziła dwoma oddziałami sanitariuszek
Od września 1942 r. Zofia Glińska aktywnie działa w AK. Werbuje sanitariuszki, a w swoim mieszkaniu organizuje specjalne szkolenia. Skąd wie, jak udzielać pierwszej pomocy? W międzyczasie uczy się tego w Szpitalu Maltańskim przy ulicy Senatorskiej. W późniejszych latach wielokrotnie opowiadała Wandzie Tycner, że było to dla niej bardzo trudne doświadczenie. W szpitalu codziennie oglądała, jak młodzi ranni mężczyźni prosili o śmierć, żeby tylko nie trafić w ręce niemieckiego Gestapo.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie dowodziła dwoma oddziałami sanitariuszek. Z biogramów powstańczych dowiadujemy się, że miała stopień strzelca i działała na szlaku bojowym "Mokotów - kanały - Śródmieście Południe" . Służyła w V Obwodzie Warszawskiego Okręgu AK. Gdy walki ustawały, ze 120-osobową grupą przedostała się z ulicy Belgijskiej (obecnie ul. Puławska) na Wilczą, co zajęło jej 14 godzin. W ostatnich dniach Powstania została zdemobilizowana. Trafiła do obozu przejściowego do Włoszczowy. Udało jej się wydostać, a wyzwolenie zastało ją w Krakowie.
Foto: Powstańcy Warszawscy, Warszawa 1944 (East News)
Pierwsza polska stewardessa
Wracając do rodzinnego Płocka, z ciekawości zajrzała w zrujnowanej Warszawie do starej siedziby LOT przy ul. Nowogrodzkiej. Ku jej zaskoczeniu okazało się, że grupka osób pracuje tam nad przywróceniem firmy do życia. "Z 600 pracowników cywilnych przedwojennego LOT-u, do pracy wiosną 1945 r. zgłosiło się 30" – pisze Sulińska. Wszyscy pracowali tam za darmo, mając jedynie dach nad głową. Glińska zdecydowała się do nich dołączyć.
Na pokładach LOT coraz częściej pojawiają się ważni przedstawiciele władz, a obsługują ich mechanicy. Oprócz odebrania bagażu podają wódkę czy chleb z kiełbasą. Od lipca 1945 roku funkcję dyrektora LOT pełni Wojciech Zieliński. To on powierza Zofii Glińskiej zadanie opracowania planu i wyszkolenia profesjonalnego personelu pokładowego – stewardess.

Komuniści skutecznie utrudniali jej życie
Glińska zabiera się do pracy i opracowuje wymagające kryteria: zdana matura, znajomość co najmniej dwóch języków obcych, doskonałe zdrowie, nienaganna aparycja i brak obaw przed lataniem. Mimo to na kurs zgłosiło się aż 300 kobiet. Glińska wybrała z nich tylko 6 najlepszych.
Gdyby o ich zadaniach usłyszeli dzisiejsi pracownicy personelu pokładowego, zapewne złapali by się za głowę. Stewardessy odpowiadały za komunikację radiową, rozmieszczenie bagażu tak, aby dobrze wyważyć maszynę, przewożenie listów do Czerwonego Krzyża i zbieranie danych dotyczących pogody.
Zofia Glińska pracowała w LOT do 1949 roku. Kariery związanej z lotnictwem nie kończyła na własne życzenie. Był to wynik dyskryminacji ze strony przejmujących władzę komunistów, którym nie podobała się jej przeszłość.
Wcześniej Glińska chętnie walczyła w AK i pomagała Czerwonemu Krzyżowi, a dla nowych rządzących było to nie do przyjęcia. Do 1963 roku pracowała w "Domu Książki". Zmarła w Warszawie 4 marca 2005 roku.

...

Nietypowe i ciekawe zycie. Wtedy nie bylo zreszta typowych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:44, 02 Lis 2018    Temat postu:

Zmarła Stanisława Morończyk,która z narażeniem życia pomagała więźniom Auschwitz

Stanisława Morończyk, która podczas wojny z narażeniem życia pomagała więźniom niemieckiego obozu Auschwitz, zmarła we wtorek w wieku 98 lat – podało stowarzyszenie rozwoju gminy Brzeszcze 'Brzost', do którego należała. - Czasem mi się zdaje, że za mało pomagałam – mówiła pani Stanisława.

KOMENTARZE (7) : najstarszenajnowszenajlepsze

Mac_Inc 33 min. temu 0
Tacy są właśnie prawdziwi bohaterowie. Bez peleryny i wielkich pustych haseł. "działalność podejmowała z poczucia obowiązku i przeświadczenia, iż w "Polsce nikt nie może być głodny"." Takie to proste, a takie wielkie.
Chwała wspaniałej Polce!

...

Chwala Bogu ale rozumiem intencje!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135916
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:30, 07 Gru 2018    Temat postu:

Zmarła płk Danuta Gałkowa ps. „Blondynka”

Nie żyje Danuta Gałkowa ps. „Blondynka”, sanitariuszka i łączniczka w powstaniu warszawskim. W czasie powstania uratowała 21 rannych żołnierzy z płonącego szpitala. Uhonorowana wieloma orderami i odznaczeniami. Jej historia stała się inspiracją dla wielu publikacji.

...

Bardzo kobieca rola na wojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy