Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:48, 04 Maj 2013 Temat postu: Kamienie na szaniec . |
|
|
Wachowicz: ideały "Kamieni na szaniec" są wciąż ważne dla młodzieży
Ideały "Kamieni na szaniec" są wciąż ważne dla dzisiejszej młodzieży. Ta książka niesie nam przesłanie-marzenie bohaterów o ideale Polski godnej szacunku. I to marzenie jest wciąż żywe - powiedziała PAP pisarka Barbara Wachowicz, twórczyni wystawy "Kamyk na szańcu".
Wystawa "Kamyk na szańcu" powstała ponad 20 lat temu i od tego czasu jest prezentowana w muzeach i domach kultury w całym kraju. Ostatnio można ją było oglądać w stołecznym w Muzeum Niepodległości.
Na ekspozycji można zobaczyć kilkaset pamiątek po bohaterach "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego m.in. zdjęcia, listy, dokumenty, notatki i przedmioty osobiste. Towarzyszy im prawie 150 plansz ilustrujących historię zarówno bohaterów książki, jak i jej autora oraz samej wystawy. Ekspozycja przybliża też historię polskiego ruchu harcerskiego od początków wieku XX po lata 90. Na dokumentujących ją licznych fotografiach można zobaczyć również m.in. obchody kolejnych rocznic powstania warszawskiego i akcji pod Arsenałem.
Wśród pamiątek po bohaterach "Kamieni na szaniec" znalazły się m.in. list Jana Więckowskiego "Drogosława" do matki wysłany podczas powstania warszawskiego i jego fałszywą kennkartę na nazwisko Jerzy B. Tarkowski wykonaną w podziemnej komórce legalizacyjnej; dokumenty jego siostry Marii Więckowskiej oraz wystawiony w 1950 r. dyplom UW Anny Zawadzkiej "Hanki", siostry "Zośki".
Na wystawie można również obejrzeć: zeszyt z poezją Jana Romockiego "Bonawentury" i sklejkowe tabliczki z jego powstańczej mogiły; indeksy z Politechniki Warszawskiej należące do Jana Rodowicza "Anody" i jego opaskę powstańczą; dowód osobisty "Zośki" na fałszywe nazwisko Tadeusz Zieliński; pismo "SAD" oraz liczne wydania "Kamieni na szaniec", w tym wczesne i obcojęzyczne.
"+Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce, opowiadania o ludziach, którzy potrafili wcielić w życie dwa wspaniałe ideały - braterstwo i służbę+ - tymi słowy druh Aleksander Kamiński jak gawędę harcerską zaczął tę niezwykłą książkę +Kamienie na szaniec+. Niezwykłą, bo skromną, a tak porywającą. I niezwykłe są jej losy, bo przecież w czasach ponurej nocy stalinowskiej była to książka zakazana, wyrzucona z bibliotek, a jej autor był prześladowany" - opowiadała PAP Barbara Wachowicz.
Odniosła się też do tekstu "+Kamienie na szaniec+ czyli mit domaga się analizy", w którym dr Elżbieta Janicka z PAN wyraziła wątpliwość, czy książka Kamińskiego jest właściwą lekturą dla młodych czytelników i czy przedstawiony przez autora obraz okupacyjnej Warszawy jest zgodny z historyczną prawdą.
"Myślę, że nikt z nas nie oczekiwał, że w wolnej Polsce także będziemy musieli tej książki bronić przed atakami. Tej książki, która przecież promieniuje ofiarną przyjaźnią do dzisiaj i która niesie nam przesłanie-marzenie bohaterów o ideale Polski godnej szacunku. I nie damy sobie tego daru odebrać, ani nie pozwolimy znieważać bohaterów" - podkreśliła Wachowicz.
Zaznaczyła, że młodzież wciąż tłumnie zwiedza wystawę. "I cytuje słowa z harcerskiej pieśni +Gdzie jesteście Rudy, Alku, Zośko?+ i odpowiada - co jest największą naszą nagrodą - +tu ich spotykamy, wśród tych bezcennych pamiątek+. Bo na naszej wystawie możemy zobaczyć - oryginalny pamiętnik Tadeusza Zawadzkiego +Zośki+, na podstawie którego +Kamyk+ napisał +Kamienie na szaniec+; legendarną tablicę, którą Niemcy zasłonili napis +Mikołajowi Kopernikowi Polacy+, a którą +Alek+ brawurowo zdjął z pomnika naszego wielkiego astronoma. Możemy zobaczyć kennkartę +Rudego+, która wykopano po 50 latach z ziemi" - mówiła twórczyni wystawy.
"Znajduje się na niej także przejmujące zdjęcie +Rudego+, wizerunek twarzy człowieka, który jak by powiedział jego przyjaciel Krzyś Baczyński +żyje w czasie grozy ojczyzny mojej+. Możemy zobaczyć piękne listy miłosne +Alka+ i jego sympatii Basi oraz mszyste bazie, które Basia położyła mu na grobie 70 lat temu. Ale także jest ogromna ilość pamiątek z Powstania Warszawskiego, bo przecież 1 sierpnia 1944 r. na barykadach zrywu stanęła znowu symbolicznie trójka przyjaciół - batalion +Zośka+, kompania +Rudy+, pluton +Alek+" - relacjonowała Wachowicz.
Jak przypomniała, jednym z żołnierzy "Zośki" był właśnie poeta Krzysztof Kamil Baczyński. "Zanim zginął w powstaniu rzucił te słowa jak testament, ogromny, dla nas także +Trzeba nam teraz umierać, by Polska umiała znów żyć+. I jak widzę tłumy młodzieży przyjeżdżające z całej Polski na naszą wystawę, jak czytam ich wpisy w księdze pamiątkowej to myślę, że właśnie dzięki takim młodym Polska będzie umiała żyć" - podsumowała twórczyni wystawy, autorka wielu książek o harcerzach Polski Podziemnej Barbara Wachowicz.
....
,,Kamienie na szaniec" to literacki wyraz przeżyć pokolenia młodych czasu wojny . Był to czas największego zła ale i jesszcze większego dobra ! Tak jest zawsze . O tym mówi Biblia . Gdzie rozlał się grzech tam jeszcze bardziej rozprzestrzeniła się łaska (czyli donro). Także łaska bohaterstwa .
Dziś nie trzeba ginąć . Dziś trzeba tzw. odwagi cywilnej , o którą zresztą jakże trudno !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:46, 03 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Pamięć o "Zośce". Jan Rodowicz (Anoda)
Mateusz Zimmerman
Dziennikarz Onetu
Jan Rodowicz - Materiały prasowe
Pod Arsenałem ciskał w Niemców butelkami z benzyną. Uszedł z życiem z powstania, a potem ratował od zapomnienia groby poległych i świadectwa ocalałych. Zginął po aresztowaniu przez bezpiekę – do dziś nie wiadomo, w jakich okolicznościach.
Matka się cieszyła, że chociaż on przeżył – jego starszy brat zginął w powstaniu. Ale po Janka w Wigilię 1948 r. przyszła bezpieka. Od matki dostał jeszcze w ostatniej chwili opłatek.
REKLAMA
Przez kolejne dwa miesiące rodzice chodzili z paczkami po różnych więzieniach – nic nie wiedzieli. Potem dostali suche urzędowe pismo z informacją, że Jan Rodowicz nie żyje: "samobójstwo".
Ciskał butelki z benzyną i parodiował Hitlera
Wiosną 1939 roku zdał małą maturę. Związał się z "Pomarańczarnią" – słynną drużyną harcerską działającą w gimnazjum i liceum im. Stefana Batorego, do której należało wielu wybitnych członków Szarych Szeregów – m.in. Rudy, Alek i Zośka.
Z uwagi na wiek Rodowicz zajmował się początkowo małym sabotażem, dezinformacją i obserwacją Niemców. Z kolegami malował kotwice Polski Walczącej na murach i zrywał niemieckie flagi. W podziemiu zrobił kurs elektrotechniczny, dzięki czemu mógł montować radiostacje. Pojawił się pseudonim: Anoda.
Ukończywszy konspiracyjną podchorążówkę, dostał wreszcie do ręki broń. Sam okazał się świetnym instruktorem dla młodszych kolegów. Podkomendny z batalionu "Zośka": "Gdyby było więcej takich ludzi, świat byłby lepszy".
Anoda był poważny, kiedy przychodziło do służby ojczyźnie, ale poza tym – kpił i żartował bezustannie. Śpiewał, słuchał muzyki (nie tańczył, bo przyrzekł tego nie robić aż do końca wojny). Przyjaciele wspominali jego talent aktorski i kabaretowy - np. opuszczał grzywkę i znakomicie parodiował Hitlera.
Pod Arsenałem to on rzucił w Niemców pierwszymi butelkami z benzyną. Dostał za tę akcję Krzyż Walecznych – a matka o jego udziale dowiedziała się dopiero po latach. Rodowicz uczestniczył też w paru innych akcjach bojowych, m.in. w oswobodzeniu więźniów pod Celestynowem czy ataku na posterunek w Sieczychach.
Brzozowe krzyże, czyli strażnik pamięci
W powstaniu walczył w szeregach "Zośki": cmentarze na Woli, Stare Miasto, kanały i Śródmieście, potem ewakuacja z Czerniakowa na drugi brzeg Wisły. Kula w płuco od snajpera, plecy poszarpane odłamkami, złamana ręka, trzy transfuzje. Lekarze po wojnie orzekli, że stracił ponad 80 proc. zdrowia.
Już po wojnie niedawni "zośkowcy" odkrywali konspiracyjne skrytki, a w nich: dokumenty batalionu. Anoda od razu wiedział, jak są ważne – stworzył biuro, które miało je przepisywać i opracowywać. Przede wszystkim: kazał kolegom i koleżankom spisywać wspomnienia.
"Zośkowcy" za jego namową odszukiwali groby poległych. Wydobywali ciała i przewozili na metalowym wózku na cmentarz – tak, aby towarzyszy broni nie grzebano bezimiennie. W ten sposób powstała charakterystyczna kwatera "Zośki" na Powązkach, z dziesiątkami brzozowych krzyży.
Przystąpił do "drugiej konspiracji" i nadal chodził na co dzień w mundurze. Ale latem 1945 r. aresztowano jego dowódcę, pułkownika Radosława, i ten wezwał podwładnych do ujawnienia. Anoda i jego koledzy zareagowali niechętnie, ale karnie.
W nowej Polsce podziemna walka nie miała już szans. Janek Rodowicz chciał żyć: zaczął studiować (kolega, późniejszy znany prezenter telewizyjny Jan Suzin, twierdził, że Anoda miał zadatki na świetnego architekta), kupił motocykl, miał dziewczynę. Z kolegami i koleżankami z "Zośki" jeździli na zimowiska w góry.
Trzy pogrzeby i nierozwiane wątpliwości
Nie było w tym już żadnego konspirowania, ale bezpieka i tak uznała potem, że była to zbrodnicza antypaństwowa działalność. Wkrótce po aresztowaniu Anody służby zabrały się za innych członków batalionu.
Przesłuchiwano go w gmachu na Koszykowej. Ubecy, którzy mieli z nim do czynienia, zgodnie twierdzili potem, że w żaden sposób go nie torturowano. Do desperackiego skoku z okna na czwartym piętrze miało go doprowadzić "polityczne rozczarowanie" sytuacją w kraju. Ale wątpliwości wobec oficjalnej wersji było aż nadto.
Znajomy lekarz przekazał rodzinie, że według sekcji zwłok Rodowicza zamęczono w śledztwie (nie wiadomo jednak, czy tę sekcję rzeczywiście wykonano). Podczas ekshumacji odkryto tajemniczy ślad za uchem, co mogło dowodzić, że Anoda zginął od strzału w głowę. Inne świadectwa sugerowały, że wyskoczył przez okno, bo chciał uciekać – ale przeżył upadek i dopiero potem oprawcy go zakatowali.
Trzykrotnie, już w wolnej Polsce, prokuratura wszczynała śledztwo w sprawie jego śmierci i trzy razy je umarzała. Dopiero ostatni z trzech pogrzebów Anody – w 1995 roku – był należycie uroczysty.
Gdy ubecy zabierali go z domu, zapomnieli o pudłach, które stały na szafie. Rodzice roznosili potem ich zawartość do zaufanych sąsiadów. To właśnie było archiwum batalionu "Zośka" – okazało się, tak jak przewidywał Anoda, bezcenne dla historyków.
...
I jeszcze meczenstwo po wojnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:12, 13 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
26 marca 1943 roku o 4.30 nad ranem do mieszkania Bytnarów przy alei Niepodległości w Warszawie wtargnęli gestapowcy. Oprócz Jana Bytnara „Rudego”, komendanta jednego jednego z hufców Szarych Szeregów, zabrali jego ojca, cenionego pedagoga. Tej nocy nie było w domu matki - Zdzisławy, ani siostry Janka - Dusi. Dlatego przeżyły. Syn i ojciec nigdy już do domu nie wrócili.
Rodzina Bytnarów, mocno związana z Podkarpaciem, bardzo mocno zaangażowana w sprawy społeczne, a w czasie okupacji działająca w konspiracji, poniosła zapłaciła ogromną cenę za wierność swym ideałom. Warto przypomnieć ich sylwetki.
Ojciec
Stanisław Bytnar urodził się w 1897 roku w Ostrowie koło Przeworska, w ubogiej rodzinie chłopskiej Macieja i Katarzyny z Chmurów. W dzieciństwie zwrócił na siebie uwagę kierownika miejscowej szkoły, który pomógł zdolnemu uczniowi, w dostaniu się do Seminarium Nauczycielskiego w Rzeszowie, co zaważyło na jego późniejszej karierze.
Gdy wybuchła I wojna światowa, wraz ze szkolnymi kolegami zaciągnął się do Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. Walczył w 3 kompanii VI batalionu 1 Pułku Piechoty w składzie I Brygady. Został ciężko ranny w słynnej bitwie pod Krzywopłotami (nazywanej legionowymi Termopilami) w listopadzie 1914 roku.
W 1918 ukończył kurs w Krakowie dla byłych słuchaczy seminariów nauczycielskich, a po złożeniu egzaminu państwowego uzyskał prawo nauczania. W 1919 został nauczycielem jednoklasowej szkoły w Chorzenicach. Był bardzo aktywny w działalności społecznej. Organizował szkolny chór i teatr. W 1920 roku został kierownikiem szkoły w Niekłaniu na Kielecczyźnie. Pod jego kierownikiem mała szkoła przekształciła się z dwuklasowej w siedmioklasowej. Udzielał się w gminnej radzie, spółdzielni spożywców, prezesował lokalnym strukturom Związku Nauczycielstwa Polskiego, związany był z Polską Patrią Socjalistyczną..
Wraz z żoną skończył Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej, zaś w 1926 roku, został kierownikiem szkoły ćwiczeń Instytutu. Pisywał w tym czasie do czasopisma "Szkoła Specjalna". W 1936 wygrał konkurs na pierwszego kierownika szkoły specjalnej w Warszawie. W czasie okupacji był aktywny w tajnym nauczaniu, także dzieci niepełnosprawnych. Po aresztowaniu przez Gestapo znalazł się na Pawiaku, skąd już 13 maja 1943 roku został wysłany w transporcie prawie pół tysiąca więźniów do Oświęcimia. Wraz z nim zostali przywiezieni, aresztowani po akcji „Pod Arsenałem”, m.in. ppłk. Adam Englert – historyk, dyrektor Archiwum Miejskiego, Antoni Olszewski – Dyrektor Wydziału Technicznego Zarządu Miejskiego i Jan Starczewski – dyrektor Wydziału Opieki i Zdrowia tegoż Zarządu.
Stanisław Bytnar był więziony w KL Auschwitz II-Birkenau. W obozie oznaczono go numerem 121389. Pracował w komandzie „K-365 Wagner Strassenbau”, zajmującym się budową dróg obozowych. Zginął w styczniu 1945, w czasie „Marszu Śmierci” zamordowany przez konwojentów z SS prawdopodobnie pomiędzy Oświęcimiem a Wodzisławiem Śląskim. Miejsce jego pochówku nie jest znane, symboliczny grób znajduje się na wojskowych Powązkach w Warszawie.
Matka
Swą powojenną działalnością i otwartością w stosunku do dzieci i młodzieży w pełni zasłużyła na miano „Matuli polskich harcerzy”. Jej dom zawsze tętnił życiem, odwiedzany przez setki i tysiące młodych harcerzy, mających okazję zetknąć się z tą na poły legendarną osobą.
Zdzisława z Rechulów Bytnarowa urodziła się w Kolbuszowej 12 marca 1901 roku. Tu kończyła szkołę podstawową, później uczyła się w Krakowie i Mielcu. W Krakowie kończyła Państwowy Kurs Nauczycielski, gdzie poznała przyszłego męża – Stanisława. Dzieliła losy swego wybranka. Razem z nim mieszkała w Niekłaniu, później w Warszawie, gdzie stworzyła m.in. pierwszą szkołę specjalną. Podobnie jak Stanisław – po wybuchu wojny – zaangażowała się w tajne nauczanie i tworzenie struktur podziemnej łączności.
W czasie Powstania Warszawskiego pracowała w „Pasiece” - Kwaterze Głównej „Szarych Szeregów”. Kierowała Harcerską Pocztą Polowej w Śródmieściu, była łączniczką szefa Poczt Polowych Komendy Okręgu. Po Powstaniu jako podporucznik trafiła do oflagów Fallingbostel, Bergen-Belsen i Holsdorf. Po powrocie do zrujnowanej Warszawy znów pracowała w szkole specjalnej, później w referacie szkolnictwa specjalnego. Zmarła 13 sierpnia 1994.
Siostra
Piękną kartę zapisała swym życiem również „Dusia” czy Barbara Dziekańska, siostra „Rudego”. Urodziła się 5 stycznia 1924 roku w Niekłaniu Wielkim. W 1936 roku ukończyła Szkołę Powszechną nr 98 przy alei Szucha 9 oraz Gimnazjum i Liceum im. Królowej Jadwigi w Warszawie. Od wczesnych lat należała do 14. Warszawskiej Żeńskiej Drużynie Harcerek. W chwili wybuchu wojny zaangażowała w prace Pogotowia Harcerek. Od początku okupacji działała w podziemnym harcerstwie, zajmowała się kolportażem podziemnej prasy, służyła w służbach sanitarnych.
Po aresztowaniu ojca i brata musiała się ukrywać, nie przerywając jednocześnie działalności konspiracyjnej. Mieszkając w majątku Łowinia w powiecie jędrzejowskim opiekowała się m.in. uchodźcami z niszczonej po Powstaniu Warszawskim stolicy. Po zakończeniu wojny ukończyła Politechnikę Warszawską, pracowała w Biurze Odbudowy Stolicy. W 1947 roku wyszła za mąż za studenta medycyny, absolwenta Korpusu Kadetów nr 1 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego we Lwowie, ppor. Jana Dziekańskiego, urodziła troje dzieci. Aktywnie działała w środowiskach kombatanckich i harcerskich. Zmarła 19 kwietnia 2008 roku.
Janek
O młodzieńczych latach „Rudego” napisano wiele. Przypomnijmy więc tylko skrótowo jego działalność w czasie okupacji.
Gdy wybuchła II wojna światowa Janek był świeżo upieczonym absolwentem elitarnego warszawskiego Liceum im. Batorego. 7 września 1939 po słynnym apelu płk. Romana Umiastowskiego, szefa propagandy w sztabie Naczelnego Wodza wzywającym zdolnych do noszenia broni do opuszczenia stolicy, udał się na wschód. Do Warszawy wrócił w październiku.
Bardzo szybko wraz z przyjaciółmi z drużyny, m.in. Tadeuszem Zawadzkim i Aleksym Dawidowskim zaangażował się w działalność jednej z pierwszych podziemnych organizacji – Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej. Całą grupą odeszli z niej końcem roku. Mieli o tyle szczęście, że wkrótce PLAN został zdziesiątkowany przez liczne aresztowania.
Na początku 1940 roku niedługi czas przebywał w rodzinnych stronach, gdzie nawiązał kontakt m.om. z organizacją „Odwet” założoną przez słynnego Władysława Jasińskiego „Jędrusia”. Mocno zaangażował się w działalność „Szarych Szeregów” i organizacji małego sabotażu „Wawer”. Był autorem i wykonawcą kilku głośnych akcji m.in. zerwania ogromnej hitlerowskiej flagi z gmachu „Zachęty” czy namalowania „kotwicy” – znaku Polski Walczącej na warszawskim pomniku Lotnika. Był twórcą specjalnego urządzenia, zwanego „wiecznym piórem” . Osadzony na długim składanym kiju blaszany pojemnik z farbą z bocznym otworem zakończonym rurką z knotem umożliwiał pisanie farbą grubych i wielkich liter na wysokości nawet czterech metrów.
„Rudy” był m.in. uczestnikiem tajnych kursów w Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda, tajnego kursu instruktorskiego i Szkoły Podchorążych Piechoty Rezerwy „Agricola” (po którym został mianowany kapralem podchorążym). Gdy w ramach Kedywu – Kierownictwa Dywersji zaczęto tworzyć Grupy Szturmowe Szarych Szeregów, objął dowództwo hufca „Południe”. Brał udziału w szeregu akcji, m.in. wysadzania torów kolejowych pod Kraśnikiem (akcja „Wieniec II”), zastrzelenia niemieckiego urzędnika Ernsta Marona, czy też ewakuacji materiałów z opieczętowanego przez Gestapo mieszkania rodziny Błońskich.
23 marca 1943 roku został wraz z ojcem aresztowany we własnym mieszkaniu. Gestapo trafiło na jego ślad po rewizji i znalezieniu zaszyfrowanych notatek u komendanta hufca „Praga” Henryka Ostrowskiego. Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę z tego kogo schwytali. Śledztwo było bardzo brutalne i intensywne. „Rudy” był bity do utraty przytomności.
Wieść o jego aresztowaniu szybko rozeszła się w środowisku szaro-szeregowym. Jego przyjaciele podjęli i przeforsowali decyzję o odbiciu więźnia. Janka i grupę innych więźniów uwolniono w brawurowej akcji pod warszawskim Arsenałem 26 marca 1943. Na skutek obrażeń odniesionych w czasie bestialskiego śledztwa zmarł 30 marca. 3 dni później pochowano go na Powązkach pod przybranym nazwiskiem Jana Domańskiego. W sierpniu pośmiertnie odznaczono go Krzyżem Walecznych i mianowano porucznikiem. Imię "Rudego" nosiła kompania wchodząca w skład słynnego batalionu "Zośka".
Szymon Jakubowski
Fot. archiwum
— _
Nasza wspaniala historia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:14, 20 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
75 lat temu (20 sierpnia 1943 roku) zginął TADEUSZ ZAWADZKI, pseudonim "ZOŚKA" - instruktor harcerski, harcmistrz, podporucznik AK, komendant Grup Szturmowych na terenie Warszawy, jeden z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego Kamienie na szaniec.
75 lat temu zginął Tadeusz Zawadzki, pseudonim Zośka
...
Nie trzeba przedstawiac. Symbol.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|