Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern |
Wysłany: Nie 16:54, 04 Lut 2024 Temat postu: |
|
Budżet. Luka VAT.
Dane wskazują na wzrost luki VAT.
...
Luka VAT już rośnie! No kto by się spodziewau! Np. ja! |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 20:26, 03 Wrz 2015 Temat postu: |
|
Hipermarkety będą powstawały bez zgodny gmin? Zniknął zapis z ustawy
Czwartek, 3 września 2015, źródło:IAR
fot. / Artur Andrzej/Wikimedia (CC BY-SA 3.0)
Politycy nie kryją oburzenia, a drobni przedsiębiorcy biją na alarm. Z niewyjaśnionych przyczyn w projekcie ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym znikają bariery dla sklepów wielkopowierzchniowych.
Jeżeli zmieniona ustawa wejdzie w życie markety o powierzchni większej niż 400 metrów kwadratowych będą mogły powstawać bez ograniczeń wynikających z planów zagospodarowania przestrzennego.
Przepis blokujący możliwość budowania sklepów wielkopowierzchniowych gdzie popadnie, zniknął w czasie prac nad ustawą o rewitalizacji, która wymagała również zmian w ustawie o planowaniu przestrzennym.
- Walczymy o miejsca pracy, stąd nasze zdenerwowanie - mówi Janusz Kowalski, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Okazuje się, że przepis zniknął w tajemniczych okolicznościach w trakcie posiedzenia komisji sejmowej, a potem został przegłosowany przez parlamentarzystów. - To skutek nieuwagi 559 parlamentarzystów, w tym także mojej - mówi Jarosław Gowin, prezes Polski Razem.
Na razie nie wiadomo, który z posłów zdecydował się zgłosić poprawkę. Jeszcze bardziej zastanawia, czy zrobił to przez nieuwagę, czy celowo. - Prędzej czy później wyjdzie kto to zgłosił, bo tam gdzie się tworzy prawo, są różne lobby - mówi Teodozja Maliszewska z krakowskiej Platformy Obywatelskiej.
Samorządowcy obawiają się, że błąd może zniweczyć wejście w życie pilnie potrzebnej ustawy o rewitalizacji.
...
Blad? Jakos zupelnie nie wierze w bledy w ustawkach... Ile kuz tych ,,bledow" bylo wszystkie na korzysc kapitalu globalnego. |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pon 18:24, 24 Sie 2015 Temat postu: |
|
Posłowie: dostaliśmy za mało czasu na pracę nad ustawą ubezpieczeniową
- Maciej Stankiewcz / Onet
Na zaledwie dwa dni zaplanowano prace podkomisji, która będzie w tym tygodniu omawiać szczegóły liczącego 497 artykułów projektu nowej ustawy ubezpieczeniowej. Choć zdaniem posłów opozycji to za mało, resort finansów przekonuje, że czasu wystarczy.
Projekt ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej przygotowanej przez MF wpłynął do Sejmu w lipcu. Zdecydowano, że zajmie się nim podkomisja wyłoniona z Komisji Finansów Publicznych, która spotkała się raz na półtoragodzinną ogólną dyskusję nad proponowanymi zmianami. Zaplanowano jeszcze dwa posiedzenia podkomisji (26 i 27 sierpnia). Posłowie mają w tym czasie zaproponować poprawki do liczącego ponad 300 stron projektu aktu, który będzie regulować działanie całego rynku ubezpieczeń. Oprócz treści przepisów nowej ustawy posłowie muszą zapoznać się z licznymi załącznikami i projektami rozporządzeń ministra, w sumie te materiały to ponad 1200 stron. Do tego dochodzą jeszcze opinie prawne i stanowiska zainteresowanych instytucji jak np. Polska Izba Ubezpieczeń.
REKLAMA
"Analiza skutków ustawy powinna potrwać przynajmniej pół roku, rok. (...) To jest nonsens, nie jesteśmy w stanie tego przepracować" – skarżył się podczas pierwszego posiedzenia podkomisji poseł PiS prof. Jerzy Żyżyński, który prosił o dodatkowe ekspertyzy dotyczące skutków regulacji.
Wiceminister finansów Izabela Leszczyna przekonywała jednak, że czasu jest dość.
"Mamy taki wybór: albo to robimy, i naprawdę tu nie ma pośpiechu, my mamy przed sobą jeszcze kilka (trzy – PAP) posiedzeń Sejmu. (...) Albo podejmiemy to wyzwanie i od 1 stycznia będziemy mieli wdrożoną dyrektywę, i wdrożony szereg prokonsumenckich, proklienckich przepisów zabezpieczających ludzi na trudnym rynku ubezpieczeniowym, albo pozostawimy ich na pastwę polisolokat na następny rok" – perswadowała posłom Leszczyna, zaznaczając, że prace nad projektem trwają od 2010 r.
"Procedujemy pięć lat, więc konsensus możliwy do osiągnięcia został osiągnięty, a teraz będziemy cieszyć się z tych rozwiązań wypracowanych wspólnie i, mam nadzieję, je akceptować" – oświadczyła przedstawicielka MF.
Przewodnicząca podkomisji Zofia Czernow z PO wtórowała jej, podkreślając, że "to nie jest tak, że tekst zawiera wyłącznie nowe regulacje; to absolutnie tak nie jest". Zaznaczyła, że planuje przedstawić gotowe sprawozdanie z prac podkomisji na pierwszym posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych we wrześniu.
Po prośbach posłów ministerstwo zapewniło, że przygotuje dla nich dodatkowe materiały, które pomogą zorientować się, w jakim kierunku idą proponowane przez resort zmiany. Izabela Leszczyna zaproponowała też posłom korzystanie z tabeli zgodności i raportu z konsultacji publicznych przeprowadzonych na rządowym etapie prac legislacyjnych.
Jak poinformowała członków podkomisji przedstawicielka MF, regulacja wypływa z konieczności implementowania do polskiego porządku prawnego dyrektywy w sprawie podejmowania i prowadzenia działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej Wypłacalność II. Nowy system wypłacalności dla zakładów ubezpieczeń i reasekuracji zbudowany jest na trzech filarach: pierwszy dotyczy wymogów ilościowych, czyli wymogów kapitałowych, drugi – określa zasady sprawowania nadzoru, a trzeci – dotyczy obowiązków informacyjnych, które mają zostać zharmonizowane na poziomie UE.
Według Leszczyny przygotowany przez MF projekt zawiera także szereg rozwiązań o charakterze prokonsumenckim.
"Zaproponowane rozwiązania są odpowiedzią na niekorzystne, także niestety nieuczciwe praktyki instytucji finansowych stosowane przy sprzedaży produktów ubezpieczeniowych, a polegające na stosowaniu niedozwolonych klauzul umownych, wprowadzaniu klientów w błąd, braku właściwej informacji o opłatach, nadmiernej wysokości opłat, pozbawieniu praktycznej możliwości odstąpienia od umowy" – poinformowała.
Jej zdaniem kluczowe jest zapewnienie klientowi informacji o warunkach umowy, zobowiązaniu zakładu ubezpieczeń do przekazania ubezpieczonemu, a także jego spadkobiercom informacji związanych z przebiegiem likwidacji szkody, przeprowadzenie przez zakład ubezpieczeń analizy potrzeb ubezpieczanego przed zawarciem umowy ubezpieczenia. Jak podała, rozszerzone mają zostać także kompetencje Komisji Nadzoru Finansowego, która będzie monitorować rynek ubezpieczeniowych produktów inwestycyjnych, a także, jeśli zajdzie taka potrzeba, zakazywać lub ograniczać wprowadzanie do obrotu, dystrybucji lub sprzedaży niektórych ubezpieczeniowych produktów inwestycyjnych czy rodzajów działalności finansowej. Nowe przepisy mają także dać ubezpieczonym prawo do odstąpienia od umowy ubezpieczenia na życie o charakterze inwestycyjnym zawartych po dniu wejścia w życie ustawy i możliwość pozasądowego rozwiązywania sporów przez Rzecznika Ubezpieczonych, a następnie Rzecznika Finansowego.
Ogólną dyskusję nad projektem, poza pytaniami o tempo prac, zdominowała jednak dyskusja nad inną propozycją projektu – zniesieniem obowiązkowej przynależności zakładów ubezpieczeń do Polskiej Izby Ubezpieczeń. O przyczynę tej zmiany pytali posłowie, a prezes PIU przekonywał, że to poważny błąd, który osłabi samorząd i samoregulację branży.
Jak wyjaśniała Izabela Leszczyna, obowiązkową przynależność do PIU wprowadzono w połowie lat 90., gdy PZU miało dominującą pozycję na rynku, a obecnie nie jest to konieczne, gdyż PZU ma ok. 30 proc. rynku. Jak powiedziała, w ocenie rządu działalność PIU nie przekłada się dostatecznie na realizację jej podstawowego działania, czyli zapobieganiu zagrożeniom rynku ubezpieczeń i czuwaniu nad przestrzeganiem zasad uczciwej konkurencji, zasad etyki działalności ubezpieczeniowej. Podkreśliła jednak, że projekt zakłada zniesienie obowiązkowej przynależności do PIU, a nie likwidację Izby. Odmówiła także odniesienia się do podnoszonych przez jednego z posłów zarzutów tygodnika "W sieci", że zniesienie obowiązku przynależności do PIU jest niekorzystne dla PZU, służy natomiast zagranicznym ubezpieczycielom, którzy lobbowali za tą zmianą. Jak powiedziała, jeśli poseł uważa, że doszło do naruszenia prawa, to powinien złożyć doniesienie do prokuratury.
...
Hohoho! Cos tu cuchnie. |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 21:31, 30 Lip 2015 Temat postu: |
|
MŚ: w Sejmie wygrywają racje myśliwych a nie państwa czy rolników
Czwartek, 30 lipca 2015, źródło:PAP
Projekt noweli Prawa łowieckiego przyjęty przez sejmową komisję środowiska umacnia pozycję myśliwych, kosztem państwa czy rolników w przypadku wypłat odszkodowań - ocenił minister środowiska Maciej Grabowski. Jestem nim bardzo rozczarowany - podkreślił.
"Jestem bardzo rozczarowany tym, co działo się na podkomisji i w komisji, a +wypracowane+ sprawozdanie (dot. noweli Prawa łowieckiego - PAP) jest niesatysfakcjonujące" - powiedział PAP Grabowski.
Od kilku miesięcy w Sejmie trwają prace nad nowym Prawem łowieckim, które musi zostać zmienione po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który wskazał na niewłaściwą ochronę praw właścicielskich w obecnych uregulowaniach. Chodzi o konsultacje z prywatnymi właścicielami gruntów podczas tworzenia obwodów łowieckich czy w czasie polowań na ich terenie. Wielu prawników wskazywało ponadto, że Prawo łowieckie powinno być dogłębnie przeanalizowane i zastąpione nowym aktem prawnym dostosowanym do wymogów Konstytucji z 1997 roku. TK dał 18 miesięcy na zmianę przepisów.
W zeszłym tygodniu sejmowa komisja środowiska, nie bez perturbacji, przyjęła sprawozdanie podkomisji ws. nowego Prawa łowieckiego. Poparcia nie uzyskała zdecydowana większość poprawek jakie zgłosiła PO i wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka. Zmiany, które przepadły w pracach komisji zgłoszone zostały jako wnioski mniejszości. Poprawki PO mają jednak szanse w Sejmie, choć w komisji większość posłów koalicyjnej partii PSL oraz opozycji głosowało przeciwko nim.
Za pierwszym razem sprawozdanie komisji zostało cofnięte przez marszałek Sejmu. Posłowie przyjęli je bowiem niezgodnie z konstytucją i regulaminem niższej izby parlamentu. Zostało ono wtedy przyjęte w całości, bez dyskusji nad nim. Pozbawiono tym samym posłów prawa do zgłaszania poprawek oraz prawa do poddania zgłoszonych poprawek komisyjnemu rozpatrzeniu.
Przeciwnicy przyjętego ostatecznie sprawozdania, czyli część posłów koalicji rządzącej, resort środowiska czy organizacji pozarządowych zarzucają, że nowe prawo zostało napisane pod dyktando myśliwych. Mimo, iż wiodącym w pracach podkomisji był projekt rządowy, został on istotnie zmieniony. Na siedmiu pracujących w niej posłów, sześciu jest myśliwymi. Ze sprawozdania zniknął m.in. przepis mówiący o większej kontroli MŚ nad Polskim Związkiem Łowieckim. Chodziło m.in. o uzgadnianie z ministrem środowiska projektu statutu PZŁ.
Grabowski przypomniał, że czasu na przyjęcie nowych rozwiązań nie jest dużo. "Jesteśmy na końcu kadencji. Obawiam się, że jest bardzo mało czasu żeby przyjąć nowelizację. Choć jakby ustawa miała wyglądać tak jak wygląda teraz, to lepiej żeby jej wcale nie było" - podkreślił.
Według ministra, proponowane przepisy nie "załatwiają kilku istotnych spraw" w tym dotyczących problemów z wypłatami odszkodowań dla rolników. Zgodnie z propozycją rządową koła łowieckie i PZŁ powinny ponosić pełną odpowiedzialność za ich wypłatę, ponieważ to one odnoszą korzyści z prowadzenia gospodarki łowieckiej. PZŁ miałoby być odpowiedzialne za wypłatę odszkodowań w przypadku bankructwa koła łowieckiego.
Proponowano także, by właściciele, których nieruchomość włączono do obwodu łowieckiego, mieli dwa lata na kierowanie swoich roszczeń.
W przyjętym sprawozdaniu zaproponowano natomiast, aby to państwo wypłacało odszkodowania związane z utworzeniem obwodu łowieckiego; wskazano, że zwierzyna należy do Skarbu Państwa. Zniknęły też przepisy mówiące o odpowiedzialności PZŁ w przypadku niewypłacalności koła. Posłowie skrócili też termin, w którym można wystąpić z roszczeniem: z dwóch lat do pół roku.
"Projekt rządowy nie wywracał modelu łowiectwa w naszym kraju. Pamiętajmy, że jeszcze 15 lat temu była solidarna odpowiedzialność wśród członków koła za wypłatę odszkodowań, teraz jest to samo koło (jako osoba prawna - PAP). Teraz PZŁ powinno być solidarne wobec kół, ale to rozwiązanie się nie spodobało" - powiedział Grabowski.
Minister zauważył, że w przypadku wypłaty odszkodowań potrzebna jest pewność prawna. "Jeżeli koło nie zapłaci, to PZŁ powinno przejąć to roszczenie" - zwrócił uwagę.
Szef resortu środowiska ocenił ponadto, że gdyby Skarb Państwa miał przejąć pełną odpowiedzialność za wypłatę takich roszczeń, to powinien zmienić się system dzierżawy obwodów na przetargowy. "Jeżeli utrzymujemy model, w którym PZŁ jest monopolistą, to do końca powinien być on odpowiedzialny, w tym za odszkodowania. Zaproponowana przez posłów propozycja tego problemu nie dostrzega. Okazało się, że racje myśliwych są znacznie lepiej umocowane w tym projekcie niż racje Skarbu Państwa i rolników" - powiedział.
Grabowski zwrócił uwagę, że nowelizacja miała też bardziej dyscyplinować myśliwych, aby wypełniali plany łowieckie. Niewypełnianie tego obowiązku spowodował znaczny wzrost populacji dzików, które obok jeleniowatych odpowiadają głównie za szkody w uprawach.
"Na podstawie obecnych regulacji minister, który odpowiada za gospodarkę łowiecką, praktycznie nie ma kontroli nad PZŁ. W wypracowanym sprawozdaniu jest to zniwelowane do zera" - zaznaczył minister. Posłowie nie zgodzili się m.in. na uzgadnianie z nim projektu statutu Polskiego Związku Łowieckiego.
"Chcieliśmy też wprowadzić przepis, który umożliwiałby wskazanie minimalnych i maksymalnych poziomów pozyskania zwierzyny na terenie większym niż obwód. W przypadku zagrożenia epidemią ten pozysk mógłby być większy i obejmować np. część województwa bądź kraju. Kiedy populacja byłaby mniejsza, moglibyśmy ograniczyć polowania na jakimś obszarze. Myśliwi zaznaczają jednak, że każde koło powinno być samodzielne. To pokazuje bardzo wąskie patrzenie na gospodarkę łowiecką, gdzie koło ma być niezwykle samodzielną i najważniejszą jednostką" - dodał minister.
...
Tu akurat mamy konflikt interesow dwu grup. Mysliwych i glownie rolnikow. Naturalny. Natomiast czym innym jest zlodzieje ustawiaja np. ustawke o VAT aby krasc. I to jest olbrzymia roznica. |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 21:42, 14 Lip 2015 Temat postu: |
|
Poseł Andrzej Dąbrowski współpracował z lobbystami? "Zgłaszałem poprawki sam i w dobrej wierze"
akt. 14 lipca 2015, 15:39
Kto napisał zgłoszone przez posła Andrzeja Dąbrowskiego z klubu Zjednoczonej Prawicy poprawki do ustawy antylichwiarskiej? Media donoszą, że poseł żywcem przekopiował je z maila od lobbysty działającego na rzecz jednej z firm pożyczkowych. Dąbrowski zapewnia, że poprawki napisał sam i w dobrej wierze, ale przyznaje, że w jego skrzynce mailowej są wiadomości od dr Łukasza Gębskiego - eksperta, który miał lobbować na rzecz jednej z firm pożyczkowych. Sprawą zajmie się w środę klub Zjednoczonej Prawicy. - Gdyby potwierdziło się, że poprawki napisane są przez lobbystę i służą interesowi jednej firmy, to z pewnością posła Dąbrowskiego spotka kara. Może ona objąć także wykluczenie z klubu - mówi WP Jarosław Gowin.
- Nigdy w życiu się nie spotkałem z dr Łukaszem Gębskim, nie znam go, nigdy z nim nie rozmawiałem, ani nie korespondowałem. Poprawki, które zgłosiłem, powstały w moim biurze. Na moje polecenie zostały stworzone przez pracowników - zapewnia z w rozmowie z Wirtualną Polską zawieszony poseł Klubu Zjednoczonej Prawicy Andrzej Dąbrowski. Przyznaje, że pocztą elektroniczną przychodziły do jego biura poselskiego maile, których nadawcą był dr Robert Gębski. - Wątpię jednak, żeby odbyło się to tak, że z tego akurat maila wyciąłem część tekstu i wkleiłem jako treść poprawki. Zresztą nie robiłem tego sam. Zwykle mówię moim pracownikom, w którą stronę idziemy z poprawkami czy interpelacjami i oni przygotowują te dokumenty w oparciu o różne materiały, do których uda im się dotrzeć. Jeśli jest ekspertyza, która idzie w dobrym kierunku, to z niej korzystają - wyjaśnia poseł. W wersji elektronicznej zgłoszonych przez niego poprawek jako autor pliku figuruje właśnie dr Gębski.
Pracownicy posła popełnili błąd?
- Teraz nie dojdę, czy któryś z moich pracowników zrobił kopiuj wklej z tego czy innego maila z ekspertyzą. Możliwe, że moi ludzie - pracując nad uzasadnieniem poprawek - mieli otwartych kilka dokumentów w tym samym oknie i popełnili błąd - zastanawia się Andrzej Dąbrowski. Poseł zapewnia jednocześnie, że nie zrobił tego z premedytacją czy na czyjeś polecenie. Czy w związku z zamieszaniem, które się wytworzyło zostaną wobec nich wyciągnięte konsekwencje? - Rozmawiałem z nimi. Chcieli dobrze - stwierdza poseł.
Poprawki zgłoszone przez Andrzeja Dąbrowskiego dotyczyły pozaodsetkowych kosztów pożyczek. Poseł wnosił o usunięcie jednego z paragrafów, co dawałoby firmom pożyczkowym możliwość obejścia nakładanego przez ustawę limitu 120 dni, podczas których firmy nie mogły nakładać na klientów dodatkowych opłat związanych z niespłaceniem kredytu w terminie. W drugiej poprawce poseł wnosił o wyłączenie spod ustawy kredytów odnawialnych. Firmy mogłyby zatem zamienić wszystkie swoje produkty na kredyty odnawialne.
- Poprawki, które zgłosiłem, były korzystne dla konsumentów. Zrobiłem to w dobrej wierze, Zanim je zgłosiłem, konsultowałem się z wieloma podmiotami m. in. ze Związkiem Banków Polskich. Chciałem działać merytorycznie. Nie ukrywałem też, że wydawało mi się, iż ta ustawa preferuje jedną z firm. A ja jestem zwolennikiem równej konkurencji na rynku. Chciałem, żeby ta ustawa była jak najlepsza - mówi w rozmowie z WP poseł Dąbrowski. - Już parę lat jestem w polityce i gdybym chciał zrobić coś takiego, to na pewno uniknąłbym tego typu prostych błędów - zapewnia.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że poseł Dąbrowski, składając poprawki do ustawy, nad którą pracowała sejmowa komisja i podkomisja finansów publicznych, nawet nie jest jej członkiem. - Nie jestem, bo nie mogę być. Są parytety. Ale zajmowałem się tematem pożyczek od dłuższego czasu. Znam go. Z tego typu problemami zgłaszali się do mnie wyborcy. Kwestie finansowe leżą w orbicie moich zainteresowań. Pracowałem kiedyś w banku - wyjaśnia.
Ekspert: nazywanie mnie lobbystą jest draństwem
Łukasz Gębski, który - według mediów - miał napisać zgłoszone przez posła Dąbrowskiego poprawki ma być też związany ze Związkiem Firm Pożyczkowych, który zrzesza podmioty zajmujące się "chwilówkami". W tym jedną z firm, na korzyść której miały działać zgłoszone poprawki. Gębski, w rozmowie z WP, podkreśla, że jest pracownikiem naukowym Szkoły Głównej Handlowej i ekspertem ds. kredytów. Wyjaśnia swoje związki z ZFP. - Dla Związku przygotowywałem raport "Mikropożyczki 2013" - analizę rynku firm mikropożyczkowych oraz analizę skutków regulacji. Obie sprawy w roku 2014. Nie byłem, ani nie jestem pracownikiem ZFP - zaznacza.
Twierdzi także, że nie zna posła Dąbrowskiego. Zapewnia również, że nie zna też treści poprawek, które parlamentarzysta zgłosił w końcówce prac nad ustawą antylichwiarską. - Nazywanie mnie lobbystą jest "draństwem" i robione jest ze względu na poczucie braku konsekwencji tych, którzy używają tego określenia - mówi nam dr Gębski. Nie wyklucza jednak, że jego analiza mogła trafić do skrzynki mailowej posła Dąbrowskiego lub jego pracowników.
- W ciągu minionych 18 miesięcy przygotowywałem cały szereg artykułów, opinii, ekspertyz z zakresu regulacji rynku konsumenckiego i samego projektu ustawy. Ich adresatami były firmy pożyczkowe, ZFP, media, moi znajomi zajmujący się tym tematem, a pytający o opinie. Dokumenty wysyłałem zawsze w formacie MS Word i w związku z powyższym wszystkie noszą znacznik mojego autorstwa w zapisie pliku tekstowego. Jeżeli ktoś udostępnił taki plik współpracownikowi posła, a ta osoba pracowała "na nim", na zawsze w systemie będę jego autorem. Chyba, że nastąpią kopiowania fragmentów tekstu do innych plików - wyjaśnia kwestię autora elektronicznej wersji poprawek. - Głupio mi i tyle. Ktoś bez mojej wiedzy wykorzystał źródłowy dokument mojego autorstwa i zostałem przez to wplątany do politycznej gry - podsumowuje dr Łukasz Gębski.
Jarosław Gowin: będę wnioskował o analizę tych poprawek
"Wyjaśnimy rzecz do bólu" - napisał w ubiegłym tygodniu na Twitterze szef sejmowego klubu Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin. Sprawą poprawek Andrzeja Dąbrowskiego klub ma zająć się w środę. - Poseł Dąbrowski wydał oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczył zarzutowi, że zgłoszone przez jego poprawki zostały napisane przez lobbystę. Jutro zbierają się władze partii. Będę wnioskował o zamówienie analizy, czy poprawki zgłoszone przez posła Dąbrowskiego służą interesowi jednej z firm czy też - jak twierdzi Pan Poseł - interesowi klientów - mówi Wirtualnej Polsce poseł Gowin. - Gdyby potwierdziło się, że poprawki napisane są przez lobbystę i służą interesowi jednej firmy to z pewnością posła Dąbrowskiego spotka kara. Może ona objąć także wykluczenie z klubu. Dzisiaj jednak nie można przesądzać o winie - podkreśla Jarosław Gowin.
Kara może być dotkliwa nie tylko dla posła, ale i dla całego klubu Zjednoczonej Prawicy. Tworzy go w tej chwili piętnaścioro posłów. To minimalna liczba potrzebna do utworzenia klubu. Gdy posłów zostałoby czternaścioro, to klub zmieniłyby się w koło poselskie. Tracąc tym samym wiele sejmowych przywilejów.
- Na chwilę obecną jestem zawieszony. Poddam się całkowicie stanowisku pana przewodniczącego. Jeżeli uzna, że zrobiłem źle, to się dostosuję do decyzji - zapewnia poseł Dąbrowski i dodaje, że dla wyjaśnienia tej sprawy jest gotów oddać także biurowe komputery, z których korzysta on i jego pracownicy.
...
Wygląda na to że go wrobili. Widzicie że każda metodę zastosują dla kasy. |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Czw 7:23, 05 Mar 2015 Temat postu: |
|
Ekspert: zmiany w podatku od aut służbowych korzystne dla najbogatszych
Zmiana zasad rozliczania podatku od aut służbowych okazuje się korzystna, ale tylko dla najlepiej zarabiających – wynika z wyliczeń firmy Grant Thornton. Prezes dużej firmy może zyskać dzięki niej kilka tysięcy złotych, a szeregowy pracownik nawet stracić.
Z początkiem tego roku w życie weszły zmiany dotyczące rozliczania podatku od użytkowania przez pracowników samochodów służbowych do celów prywatnych. Nowelizacja przepisów powstała przy okazji tzw. czwartej transzy deregulacyjnej. Zgodnie z przepisami wprowadzono ryczałt kwotowy dodatkowego przychodu pracownika, który jest związany z prywatnym wykorzystaniem służbowego auta, a jego wysokość uzależniona jest od pojemności silnika samochodu. Pracownik używający służbowego auta do celów prywatnych musi doliczyć do swojego przychodu kwotę 250 zł, jeśli samochód ma pojemność silnika do 1600 cm sześc. Jeśli natomiast jest ona większa, do przychodu trzeba doliczyć 400 zł miesięcznie.
Senior menedżer w dziale doradztwa podatkowego Grant Thornton Małgorzata Samborska uważa, że ustawodawca, doprecyzowując i ujednolicając przepisy, wykonał krok w dobrą stronę. „Dotychczasowe rozliczanie podatku od samochodów służbowych było bardzo niejasne i dawało pole do ogromnej, subiektywnej interpretacji – zarówno ze strony podatników, jak i organów skarbowych. Rozwiązanie, które wybrał ustawodawca, jest jednak dość zaskakujące” - oceniła.
„Wydaje się, że bardziej racjonalne byłoby powiązanie ryczałtu z wartością samochodu, a nie z wielkością silnika” – dodała.
Z szacunków firmy doradczej Grant Thornton wynika bowiem, że na nowych przepisach w największym stopniu korzystają pracownicy o wysokich dochodach, np. prezesi dużych firm. Z kolei pracownicy o niskich zarobkach, jak np. przedstawiciele handlowi korzystający z wysłużonych aut, na zmianach tracą, gdyż muszą płacić więcej, niż płacili dotąd.
„Niezależnie od tego, jakim sposobem rozliczał dotąd swój samochód prezes dużej korporacji, podatek wyliczony według metod akceptowanych przez Ministra Finansów byłby niemały” – wskazała Samborska.
Jak tłumaczyła, jeśli jeździł on służbowym Audi Q7 wartym 320 tys. zł, to miesięczny koszt wypożyczenia takiego auta sięga ok. 9 tys. zł. Jeśli założymy, że tylko w 1/3 wykorzystywane było ono do celów prywatnych, to wartość zmniejsza się nam do ok. 3 tys. zł, które doliczane były dotychczas do jego przychodu. Ekspertka Grant Thornton wskazała, że podobną wartość otrzymywano, stosując metody 1 proc. wartości samochodu.
„Obecnie jednak, według nowych przepisów, dodatkowy dochód takiej osoby to już tylko 400 zł. Jeśli więc przyjąć stawkę podatkową PIT na poziomie 32 proc., wówczas okazuje się, że obciążenie podatkowe takiej osoby spadło z 1024 zł do 128 zł. Taki prezes zarabia więc na nowych przepisach 896 zł miesięcznie, czyli 10 tys. 752 zł rocznie” – podkreśliła Samborska.
Zdecydowanie inaczej nowe regulacje wpływają na sytuację najniżej uposażonych pracowników - dowodziła. „Przedstawiciel handlowy, który jeździ służbową 10-letnią Toyotą Corollą z silnikiem o pojemności powyżej 1,6 cm sześc., wartą 10 tys. zł, uzyskiwał dotąd dochód równy 100 zł i płacił od niego 18-proc. podatek, czyli 18 zł. Obecnie ma dodatkowy dochód równy 400 zł i płaci od tego 72 zł. Na nowych przepisach taki niezamożny podatnik traci więc 54 zł miesięcznie, co daje 648 zł w skali roku” – wyliczyła ekspertka.
Ekspertka przytoczyła kilka europejskich przykładów stosowania metody ustalania wartości dochodu na podstawie wartości auta służbowego wykorzystywanego do celów prywatnych. „W Niemczech poziom ten ustalony jest jako 1 proc. od wartości samochodu miesięcznie, a w Austrii jest to 1,5 proc. miesięcznie. Z kolei w Holandii przyjmuje się za dochód 25 proc. wartości samochodu rocznie, we Francji - 10-20 proc., a w Wielkiej Brytanii - 5-11 proc.” – wymieniała Samborska.
„Ustalanie dochodu na podstawie wartości samochodu wydaje się racjonalne, a w dodatku jest proste, ponieważ można oprzeć się na funkcjonujących w Polsce od lat tabelach, których używają firmy ubezpieczeniowe” – stwierdziła.
Zmiany zasad rozliczania podatku od użytkowania samochodów służbowych zapisano w uchwalonej w październiku ub.r. rządowej ustawie o ułatwieniach w wykonywaniu działalności gospodarczej. Stanowiła ona czwartą transzę tzw. pakietu deregulacji, którego celem było m.in. uproszczenie regulacji, redukcja części obowiązków informacyjnych, uściślenie niektórych zapisów budzących wątpliwości interpretacyjne, redukcja wskazanych obowiązków dokumentacyjnych, a tym samym poprawa efektywności pracy i możliwości inwestowania.
...
Znowu ustawka ... |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Pią 22:11, 20 Lut 2015 Temat postu: |
|
Grupiński: jest niebezpieczeństwo, że posłowie ulegli producentom paneli
W piątkowym głosowaniu przeciw poprawkom Senatu do ustawy o OZE, "kryje się niebezpieczeństwo", że posłowie ulegli lobby producentów paneli fotowoltaicznych - uważa szef klubu PO Rafał Grupiński. Zwraca też uwagę, że posłowie poparli droższy prąd, a PSL głosowało wbrew projektowi MG.
"Sejm w tej chwili przegłosował nie tylko droższy prąd w domach tych, którzy np. w blokach czy kamienicach czynszowych nie mogą produkować na swoje potrzeby, ale też przegłosował franczyzę w domach jednorodzinnych, czyli wypożyczanie paneli przez duże firmy dziesiątkom albo setkom gospodarstw po to, by czerpać zyski z nadprodukcji prądu z tych paneli" - powiedział przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO Rafał Grupiński dziennikarzom po głosowaniu.
Tłumaczył, że Sejm przyznał kilkaset procent więcej średniej ceny energii w stosunku do rozwiązań pierwotnie proponowanych. "Kto takie zyski osiąga normalnie ze swojej pracy, w tym przypadku z produkowania energii?" - pytał.
Jak mówił, klub PO głosował nad dobrym wsparciem prosumenckiej energii, "natomiast ktoś przedobrzył". "To jest prezent moim zdaniem kompletnie niezasłużony" - mówił. Dodał: "My wszyscy będziemy za to płacić". Uznał, że w piątkowym głosowaniu "kryje się niebezpieczeństwo", że ci posłowie, którzy głosowali za odrzuceniem poprawki Senatu, ulegli lobby producentów paneli. "Warto byłoby rozpoznać ten lobbing, bo on był zbyt dobrze zorganizowany i zbyt przemożny" - mówił Grupiński.
Pytany, czy lidera ludowców i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego czeka rozmowa koalicyjna w sprawie głosowania jego klubu wbrew rządowi, powiedział: "My, jako klub, który rzekomo postąpił wbrew interesom prosumenckim, płacimy koszty tego, że Ministerstwo Gospodarki, czyli premiera Piechocińskiego zaproponowało tę ustawę w takiej postaci, w jakiej myśmy jej bronili". "A potem się okazuje, że klub pana premiera Piechocińskiego głosuje wbrew projektowi, który zgłosiło jego ministerstwo. Trudno mi się połapać, o co w tym wszystkim chodzi" - mówił.
Szef klubu PO powiedział ponadto, że uchwalone przepisy przekraczają dozwoloną pomoc publiczną wynikającą z przepisów unijnych. "W ten sposób ci, którzy chcieli pomóc, zaszkodzą, bo na pewno znajdą się przeciwnicy tego rodzaju postępowania, zaskarżą to do Trybunału Konstytucyjnego i w ten sposób pomoc zostanie w ogóle zlikwidowana" - podkreślił Grupiński.
Poseł PO Mariusz Witczak przekonywał na konferencji prasowej, że odrzucenie poprawki Senatu do ustawy to "sukces PiS i lobbystów". "To (przyjęte rozwiązanie - PAP) niezwykle szkodliwe dla obywateli Polski, zyska około 200 tysięcy obywateli, straci około 16 milionów polskich obywateli. Stworzyliśmy mechanizm sztucznego dofinansowania 200 tysięcy obywateli, kosztem 16 milionów Polaków" - podkreślił.
Sejm, wbrew rządowi, odrzucił poprawki Senatu do ustawy o odnawialnych źródłach energii dotyczących mikroproducentów energii. Zakładały one zastąpienie taryf gwarantowanych prawem do odsprzedaży nadwyżek energii za 210 proc. hurtowej ceny. Oznacza to, że w ustawie pozostał zapis tzw. prosumencki, który gwarantuje posiadaczom przydomowych mikroinstalacji (np. solarów) o mocy do 10 kW odkup od nich "zielonej" energii po cenie gwarantowanej i wyższej niż rynkowa.
...
Znowu ustawili ustawke ! |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Śro 18:49, 05 Lis 2014 Temat postu: |
|
Skala nieprawidłowości w branży metali nieżelaznych może sięgać setek milionów złotych
Po wprowadzeniu odwróconego podatku VAT w branży stalowej wzrosła liczba nieprawidłowości w obrocie metalami nieżelaznymi: cynkiem, ołowiem, aluminium, niklem. Dane krajowe i unijne dotyczące importu i eksportu tych metali wskazują na rozbieżności w wysokości 400 mln zł. Od momentu, kiedy odwrotnym obciążeniem została objęta stal oraz półprodukty z miedzi [październik 2013 - red.], widzimy wzrost możliwych nieprawidłowości w obrocie cynkiem i ołowiem - mówi Przemysław Pacześ, członek zarządu ds. ekonomiczno-handlowych, dyrektor finansowy Huty Cynku "Miasteczko Śląskie".
...
Kto ustawil ustawke ? |
|
|
BRMTvonUngern |
Wysłany: Wto 19:45, 21 Paź 2014 Temat postu: Ustawianie ustawek . |
|
Spółki z UE urządzą w Polsce gry hazardowe
Spółki akcyjne i z o.o. z siedzibą na terenie UE będą mogły urządzać w Polsce gry hazardowe - przewiduje projekt noweli ustawy o tych grach zaakceptowany przez rząd. Rada Ministrów zapoznała się też z informacją MF o realizacji ustawy o grach w 2013 r.
Nowela przygotowywana przez resort finansów ma doprecyzować przepisy, które wzbudzały wątpliwości z punktu widzenia zgodności z prawem Unii Europejskiej.
W zaakceptowanym projekcie wyraźnie wskazano, że spółki akcyjne lub spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, które mają siedzibę w państwie Unii Europejskiej lub państwie należącym do EFTA (Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu) będą mogły prowadzić w Polsce działalność dotyczącą określonych gier hazardowych za pośrednictwem utworzonego oddziału.
Drugi najistotniejszy element, który znalazł się w projekcie noweli ustawy hazardowej, to doprecyzowanie kwestii podatkowych. Projekt zawiera wyraźny zakaz sumowania podstaw opodatkowania gier cylindrycznych (np. ruletki), gier w kości i karty z opodatkowaniem gry na automatach.
Zdaniem MF również obecne przepisy nie przewidują takiej możliwości, ale niektóre podmioty miały inne zdanie, zdecydowano się więc jednoznacznie rozstrzygnąć wątpliwości interpretacyjne w tej sprawie.
W projekcie doprecyzowano także, iż podatnikiem nie jest podmiot urządzający loterię promocyjną. Na podstawie obowiązujących przepisów, ten rodzaj loterii nie podlega opodatkowaniu podatkiem od gier. Opodatkowaniem nie będą objęte też tzw. małe loterie fantowe/gry bingo fantowe.
Projekt dokonuje także korekty sposobu określania momentu powstania obowiązku podatkowego od gier. Ma nim być dzień rozpoczęcia urządzania gier hazardowych (obecnie, co do zasady, jest to dzień rozpoczynania działalności związanej z grami hazardowymi).
Nowe regulacje mają obowiązywać od 1 czerwca 2015 r.
Wątpliwości związane ze zgodnością ustawy o grach hazardowych z 2009 r. z prawem UE związane są m.in. z wprowadzonym przez ustawę zakazem gry na automatach. Rząd nie notyfikował tej ustawy Komisji Europejskiej, choć - zdaniem niektórych ekspertów - należy ją postrzegać jako przepisy techniczne, które podlegają obowiązkowi takiej notyfikacji.
Dlatego część branży hazardowej kwestionowała w polskich sądach decyzje wydane na jej podstawie. Jeden z sądów zwrócił się o rozstrzygnięcie w tej sprawie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, a ten w orzeczeniu z 2012 r. nie wydał jednoznacznego wyroku i zostawił decyzję polskim sądom.
Jak mówił wiceminister finansów Jacek Kapica, choć resort uważa wątpliwości branży hazardowej za nieuzasadnione, to zdecydował się doprecyzować przepisy i notyfikować je Komisji Europejskiej.
Projekt zaakceptowany we wtorek przez Radę Ministrów został okrojony w stosunku do pierwotnej wersji MF. Jednak nawet te pierwotne, bardziej rozbudowane propozycje spotkały się z krytyką przedstawicieli branży hazardowej, a także Najwyższej Izby Kontroli. Zarzucano mu przede wszystkim że nie rozwiązuje problemu ogromnej hazardowej szarej strefy. Według resortu finansów sprawa ta nie zostanie jednak podjęta w tej kadencji parlamentu.
Oprócz przyjęcia projektu zmian w prawie, Rada Ministrów zapoznała się z informacją o realizacji ustawy o grach hazardowych w 2013 r., przedłożoną przez ministra finansów.
Według komunikatu CIR cztery lata funkcjonowania ustawy o grach hazardowych zmieniły rynek gier hazardowych w Polsce dzięki temu, że zapewniono skuteczniejszą kontrolę gier hazardowych oraz efektywniejsze zwalczanie procederu ich nielegalnego urządzania.
Zlikwidowano także możliwość udzielania nowych oraz przedłużania obowiązujących zezwoleń na prowadzenie gier urządzanych w salonach gier na automatach. Jak głosi komunikat, odnotowano spadek liczby legalnie funkcjonujących salonów gier na automatach. Pod koniec 2013 r. obowiązywało 101 zezwoleń na prowadzenie salonów gier na automatach, tj. o 38 mniej niż w 2012 r.
Wzrosła natomiast liczba koncesjonowanych kasyn. Pod koniec ubiegłego roku obowiązywało 51 koncesji na prowadzenie kasyn, czyli 6 więcej niż w 2012 r. Obowiązywały także 33 zezwolenia na prowadzenie zakładów wzajemnych w punktach naziemnych, w 2012 r. było ich 35. Jednocześnie minister finansów udzielił 20 zezwoleń na urządzenie turniejów gry w pokera w kasynach.
Ustawa hazardowa nie przewiduje udzielania nowych i przedłużania dotychczasowych zezwoleń na prowadzenie gier na automatach o niskich wygranych, spadła więc liczba punktów gier na automatach o niskich wygranych. Na początku 2013 r. obowiązywało 300 zezwoleń, na koniec 2013 r. było ich 232, co oznacza, że ważność utraciło 68. Na koniec 2013 r. funkcjonowało 6 477 automatów o niskich wygranych, podczas gdy w 2012 r. było ich 10 973, a w 2009 r. - 53 156.
W 2013 r., w porównaniu z 2012 r., zwiększyła się natomiast liczba punktów przyjmowania zakładów wzajemnych o 92 (z 1705 do 1797), loterii audiotekstowych o 24 (z 24 do 4 i loterii pieniężnych o 11 (z 52 do 63).
Komunikat CIR głosi także, iż w 2013 r. pogorszyły się przychody z gier z 14 mld 290 mln 742 tys. zł do 12 mld 531 mln 422 tys. zł. Spadły również wygrane uczestników gier z 10 mld 516 mln 728 tys. zł do 9 mld 177 mln 242 tys. zł i podatki należne od gier z 1 mld 378 mln 930 tys. zł do 1 mld 302 mln 051 tys. zł. Spadły też przychody z gier liczbowych (o 9 proc.) i gier urządzanych w salonach gier na automatach (o 29,3 proc.).
W 2013 r., w porównaniu z 2012 r., wzrosły natomiast przychody z gier w kasynach gry (o 36,9 proc.), loterii audiotekstowych (o 25,5 proc.) i loterii pieniężnych (o 23,2 proc.) oraz zakładów wzajemnych (o 13,9 proc.).
Wpływy budżetowe z tytułu podatku od gier w 2013 r. zaplanowano na 1 mld 250 mln zł, w rzeczywistości wyniosły 1 mld 303 mln 910 tys. zł, czyli były wyższe o 4,3 proc.
W ubiegłym roku dopłaty, które pobierane są w grach objętych monopolem państwa, trafiły na: Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej (548 mln 011 tys. zł), Fundusz Promocji Kultury (142 mln 340 tys. zł) i Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych (21 mln 351 tys. zł). W sumie rozdysponowano 711 mln 702 tys. zł, czyli o 9 proc. mniej niż w 2012 r. (wtedy było 794 mln 148 tys. zł). Jest to przede wszystkim spowodowane niższym wynikiem sprzedaży gry Lotto.
Jak poinformowało CIR, Służba Celna w minionym roku przeprowadziła 2684 kontrole dotyczące urządzania legalnych gier hazardowych, tj. o 3550 kontroli mniej niż w 2012 r. Wynikało to z mniejszej liczby funkcjonujących salonów gier na automatach i punktów gier na automatach o niskich wygranych. Służba Celna ujawniła nieprawidłowości w 1536 przypadkach, czyli skuteczność kontroli wyniosła ok. 57,2 proc. i była wyższa niż w 2012 r. W związku z nielegalnym urządzaniem gier na automatach Służba Celna w 2013 r. zatrzymała 5946 maszyn, tj. więcej o 81 proc. niż w 2012 r. (3281 sztuk).
W 2013 r. Służba Celna zatrzymała także 1649 terminali internetowych, na których urządzano nielegalne gry hazardowe. Ponadto zidentyfikowała w internecie dwa nielegalne zjawiska: reklamę i promocję gier hazardowych oraz tzw. programy partnerskie (chodzi o udostępnianie przez właścicieli stron internetowych - za prowizję - linków kierujących do stron internetowych zagranicznych firm bukmacherskich, co ułatwia nawiązywanie kontaktów między polskimi graczami a zagranicznymi firmami hazardowymi). W związku z tym wszczynano postępowania karne-skarbowe i administracyjne.
...
Kto za tym stoi ? Widac ustawke pod kogos ... |
|
|