Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:38, 04 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Mężczyzno, przeczytaj, zanim urodzi Ci się dziecko
Jacek Kalinowski | 04/01/2018
Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Możesz zamknąć ten tekst i stwierdzić, że w porządku, będziesz niedługo mieć dziecko, ale to Ty jesteś najważniejszy na świecie. Ale możesz też dać z siebie wszystko i przeżywać najwspanialsze chwile w swoim życiu.
A więc jesteś mężczyzną, masz dwadzieścia kilka/trzydzieści lat i chcesz mieć dziecko? Czeka Cię najtrudniejszy test, który bardzo łatwo oblać.
Mam kumpli, którzy w większości dają radę. Staram się otaczać ludźmi, którzy wyznają podobne wartości co ja i potrafią mnie zainspirować. Nie robią głupot, po których można się tylko złapać za głowę i pomyśleć: „Jak ta dziewczyna może być z kimś takim…”.
Znałem takich gości – to nie mój świat i wolałem go nie wpuszczać do swojego. Zawęziłem grono znajomych – to dobrzy ojcowie, nie bez małych grzeszków, ale zawsze z poczuciem, że najważniejsza jest rodzina.
Umiejętnie balansują między życiem zawodowym, opieką nad dzieckiem, swoimi przyjemnościami i codziennymi obowiązkami domowymi. Prawda, że zatracenie się w którymś z tych elementów zawsze prowadzi do zaniedbania pozostałych?
Czytaj także: Czego lepiej nie mówić kobiecie w ciąży!
Słowo klucz: multitasking
I to na poziomie zaawansowanym. Codzienny balans, który łatwiej złapać po wypracowaniu sobie pewnej rutyny dnia. Ale jeśli przeginamy w którąś stronę (oczywiście w stronę pracy lub czasu wolnego), nikt nie przywraca nas lepiej do pionu niż nasze żony. O ile nie mają na imię Isaura i nie chcą robić wszystkiego same, same, same – jak nasze dzieci mieszające ciasto na naleśniki.
Dobry ojciec? Najpierw dobry mąż
Nie wiem, czy to popularne, ale dzielę obowiązki z żoną. W moim otoczeniu to powszechne. Specjalnie nie piszę, że „pomagam”, bo pomagać to może Marysia myć okna w domu swojej pani. Choć przyznaję – żona robi więcej, ale ja też mam „swoje” zajęcia: uwielbiam prasować, to ja przygotowuję córkom kolacje i śniadania, raz w tygodniu myję całą łazienkę, regularnie myję podłogi. Nie czuję się przez to mniej męski.
Nie czuję się też mistrzem świata, którego trzeba całować po stopach. Po pojawieniu się dziecka na wszystko jest mniej czasu. Ty jesteś bardziej zmęczony. Dochodzą obowiązki przy dziecku, przez co łatwiej odpuścić te domowe.
Dasz radę? Bo zawsze możesz machnąć ręką i być tym, któremu trzeba usługiwać? Albo możesz na równi dbać o przestrzeń, w której przecież razem żyjecie.
Czytaj także: Chcesz być dojrzałym mężczyzną? Zostań tatą!
Poród to nie początek
Początek jest 9 miesięcy wcześniej, kiedy dowiadujesz się, że żona jest w ciąży. Na co dzień kobieta myśli jedno, robi drugie, mówi trzecie, czwartego chce, a piąte przeczuwa. W ciąży gmatwa się to jeszcze bardziej. To Twój pierwszy test. Jesteś gotowy? Hormony zrobią swoje, usłyszysz wiele przykrych słów, w niektórych sytuacjach nie będziesz wiedział co robić, w innych to żona będzie sprawiała wrażenie, że nie wie, co robi.
Dasz radę? Bo możesz wyzbyć się empatii, dla kogoś, kto urodzi Ci dziecko. Albo możesz zacisnąć zęby i być wsparciem – choć lekko nie jest i nie będzie.
W końcu jest!
Dziecko. Zostanie z Tobą do końca życia. To nie jest przejściowy stan. Nic już nie cofniesz. Maluch, który będzie rósł, ale przez długi okres będzie potrzebować tylko… Ciebie i Twojego czasu. To mało i jednocześnie tak dużo – wiem, jak ciężko po pracy znaleźć siłę na zabawę, kąpiel i usypianie malucha, który nie zawsze chce współpracować.
Uśpiłeś? Trzeba ogarnąć naczynia w zlewie. Multitasking. To trudne, momentami frustrujące, często męczące dla każdej ze stron. Ale nic tak nie motywuje jak zadarta główka i para ogromnych, wpatrzonych w Ciebie oczu.
To jak, dasz radę? Bo możesz nie bywać w domu, a dziecko widywać tylko jak śpi. Możesz zamknąć ten tekst i stwierdzić, że w porządku, będziesz niedługo mieć dziecko, ale to Ty jesteś najważniejszy na świecie. Ale możesz też dać z siebie wszystko i przeżywać najwspanialsze chwile w swoim życiu.
...
W koncu ojcostwo to ukoronowanie meskosci. Ojciec Święty! Ten tytul tez nie przypadkowy. Nie mowiac juz Bóg Ojciec! Pokazuje wagę zadania.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:40, 17 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Córeczka tatusia. Rozpieszczona królewna czy odważna wojowniczka?
Dominika Cicha | 17/01/2018
YouTube
Udostępnij 1 Komentuj 0
Tata bywa taksówkarzem, psychologiem, lekarzem, majsterklepką. Dodaje odwagi i powtarza: jesteś piękna! Nawet jeśli nie doświadczyłaś przyjaźni z ojcem na ziemi, jesteś córeczką najlepszego Taty!
Być może nie pamiętasz jego twarzy, bo odszedł, nim zdążyłaś podrosnąć. Może drżałaś ze strachu, gdy tylko słyszałaś jego kroki. Albo bezgranicznie Cię wkurzał. A może… to właśnie tata jest/był Twoim najlepszym przyjacielem.
Mam ekstremalne szczęście, bo… jestem córeczką tatusia. Zawsze wydawało mi się, że nie zasługuję, by ktoś tak bardzo mnie pokochał. A jednak. Dziwię się za każdym razem, gdy patrzy na mnie zaspaną, z cebulą włosów na głowie, w szarej bluzie XXL podebranej bratu i powtarza: „jesteś taka śliczna! Nic w życiu bardziej mi się nie udało niż ty”. Choć sama w to nie wierzę, widzę w jego oczach prawdziwy zachwyt…
Czytaj także: Ojcowie spędzają za mało czasu z dziećmi. 7 pomysłów na wspólne zajęcia
Przemierzyłam z nim na motocyklu 8 krajów. Wiele razy tańczyliśmy walca przy Koncercie Wiedeńskim w telewizji. Nosił mnie na rękach. Zawiązywał sznurówki. Opowiadał bajki o Rumcajsie. Zabierał pod namiot w Bieszczady. Zawsze przed snem skradał się i robił mi krzyżyk na czole. Gdy uczyłam się do matury, przynosił rogaliki z wiśniową marmoladą. Uczył jeździć rozklekotaną koparką. Potrafił pojechać 20 km po gazetę, którą bardzo chciałam przeczytać, a zabrakło jej w kiosku. Wycierał mankietem łzy. Wybaczył, gdy rozbiłam jego laptop o kolano brata. Przychodził ze śmiechem: „Misia, dobry dowcip słyszałem!”. No i zawsze po mnie dojadał!
Bywał moim taksówkarzem, psychologiem, fizjoterapeutą i majsterklepką. Najlepszym kumplem. Dzwoniłam do niego, gdy złapałam gumę w aucie i kiedy zepsuły mi się hamulce w rowerze. Tłumaczył mi przez telefon, jak wymienić dętkę i okiełznać butlę, z której ulatnia się gaz. Cierpliwie znosił pierwsze próby zbyt szybkiego puszczania sprzęgła. Pokazywał, jak wyglądają imbusy, cybanty i brzeszczoty.
Teraz, po wielu latach, doceniam to jeszcze bardziej.
Ojcostwo to ogromne wyzwanie. I dar
Przyjaźń z tatą powinna być przyjaźnią bezwarunkową, na całe życie. Pełną miłości, wolności i poczucia bezpieczeństwa. Zobaczcie eksperyment, w którym wzięło udział siedmiu ojców. Co chcieli przekazać swoim córkom?
– Jestem malutka, ale silna i mądra.
– Jestem kochana bezwarunkową miłością.
– Kocham swoje włosy.
– Ciężką pracą mogę osiągnąć wszystko.
– Kocham siebie. Swoją głupkowatą stronę, swoją zabawną stronę. Całą siebie.
Ojciec chce, by jego córka była pewna siebie, odważna, umiała doceniać swoje atuty. By wiedziała, że prawdziwa miłość nigdy nie zawodzi i że tak, jak każdy człowiek, zasługuje na szacunek.
Tata po prostu jest
Istnieje wiele dróg porozumienia z tatą. Jedną z nich jest… muzyka! Zobaczcie, jak świetnie dogadują się Dave i Claire. Wystarcza im gitara i dużo miłości!
Ojcostwo to ogromne wyzwanie (znacie numer z robieniem kitki za pomocą odkurzacza?) i chyba jedna z najciekawszych przygód. Życie z jedną córką potrafi dać w kość. A co, jeśli ma się… cztery?
Uwielbiam podglądać instagramowy profil Simona (Father of daughters), który w przeuroczy sposób dzieli się codziennymi wyzwaniami. Skleja skrzydełka wróżek po nocach, rozmawia o budowie macicy, tuli do snu, sprząta klocki i wylane na podłogę mleko, koloruje obrazki, przytula. Razem z żoną (pracującą jako położna) pokazuje, że rodzicielstwo to supertrudna sprawa, ale jednak supersprawa!
Czytaj także: Przystojny tata czterech córek dzieli się zabawnymi rodzicielskimi poradami [ZDJĘCIA]
Najlepszy Tata świata!
Być może nie doświadczyłaś przyjaźni z tatą. Może masz do niego żal i nie potrafisz mu wybaczyć. Może rozwiódł się z mamą i zniknął z Twojego życia. Nie obwiniaj się o to. Nadal możesz być… córeczką Tatusia!
Bóg patrzy na Ciebie – rozczochraną, zaspaną, w piżamach i mówi: jesteś piękna. Otula Cię ciepłą kołdrą do snu. Gdy chowasz się w kącie, bo boisz się przyznać, że zrobiłaś coś źle, cierpliwie czeka. Gdy biegniesz do Niego z radością, rozkłada ręce i czeka, by Cię przytulić. Martwi się, gdy jest Ci smutno albo gdy męczy Cię gorączka. Pęka z dumy, gdy widzi, jak piękną i dobrą kobietą się stajesz. Skacze z radości, gdy podziwiasz tatrzańskie widoki. Krzyczy wtedy głośno: „Zrobiłem je dla ciebie. Specjalnie dla ciebie!”. Jeżeli nie chcesz, nie musisz Mu nic mówić. Wystarczy, że oprzesz się o Jego ramię i razem pomilczycie. A On po prostu będzie Cię kochał. Bezgranicznie, bezwarunkowo, na wieczność.
....
Zdecydowanie trzeba inaczej oczywiscie podejsc do corki. Mezczyznom raczej grozi traktowanie corki jak chlopaka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:23, 25 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Samotny tata, który jest mistrzem w… zaplataniu warkoczy
Sophia Swinford | 25/03/2018
THE HAIR DAD,TUTORIALS
The Hair Dad | YouTube
Udostępnij 2 Komentuj 0
Jego kanał YouTube powstał po to, by inspirować innych ojców do spędzania czasu z córkami. Zobaczcie wideo!
Przez większość czasu Greg Wickherst zajmuje się naborem studentów do college’u, ale w domu staje się nadzwyczajnym stylistą włosów oraz YouTuberem (The Hair Dad).
Jako samotny ojciec, Greg miewał trudności w nawiązywaniu relacji z córką. Dopóki pewna studentka kosmetologii nie nauczyła go podstaw czesania. Teraz nie tylko pogłębia więź z córką, układając jej na co dzień włosy, ale oboje prowadzą swój kanał YouTube, który pomaga innym samotnym ojcom zbliżać się do córek.
Na początku Greg ledwo radził sobie z prostym kucykiem, ale radość, którą dziewczynka czerpała z jego wysiłków, była tego warta.
Kiedy po raz pierwszy zrobiłem jej dobierany warkocz, spojrzała w lustro, potem na mnie i powiedziała: „dobra robota, tatusiu!”. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę sprawiłem, że moja córka poczuła się dumna.
Greg chce przede wszystkim, aby inni ojcowie wiedzieli, że „tu nie chodzi o bycie idealnym. Tu chodzi o bycie obecnym. (…) To naprawdę tylko po to, by córka czuła się pewna siebie, dumna i byś nawiązał prawdziwą więź ze swoimi dziećmi” – podkreśla.
Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia
...
Musi tez byc i matka!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:37, 06 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Po czym rozpoznasz prawdziwego faceta? I co mają z tym wspólnego dzieci?
Maciej Gnyszka | 06/04/2018
OJCIEC Z CÓRKĄ
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Prawdziwe życie zaczyna się dopiero od trójki – mówili. Jakoś trudno mi było w to uwierzyć. Twierdzili, że z każdym kolejnym sprawa jest już prosta. Aż wreszcie przekonałem się – a raczej każdego dnia się przekonuję, odkąd do Maksia i Antosia dołączyła Marysia (chwaliłem się już, że moja córka jest cudowna?) – że moi znajomi z trójką albo i większą gromadką dzieci mają rację.
Trzeba przekonać się na własnej skórze, żeby spojrzeć na świat z właściwej perspektywy. Gorąco do tego zachęcam (bo jeśli nie my zadbamy o demografię Polski, to kto się o nią zatroszczy?). Tym bardziej że posiadanie gromadki dzieci bardzo pomaga w leczeniu się z perfekcjonizmu.
Przepraszam, ale wie Pan… dzieci… – czyli właściwa perspektywa
Bardzo Ważne Spotkanie. A Ty nagle orientujesz się, że lewa kieszeń Twoich jasnych, eleganckich spodni jest popisana niebieskim długopisem. Umysł szybko analizuje fakty. Szybko uświadamiasz sobie, że syn czule Cię żegnał przed wyjściem. A wcześniej chyba siedział nad kartką i rysował, prawda?
Oczywiście to tylko jedna z możliwości. Znaków, które wskazują nam, z kim mamy do czynienia, jest dużo więcej. Czasami to brudny samochód, tak w środku, jak i na zewnątrz. Czasami to spodnie niedopasowane do marynarki. Czasami to dziurawy sweter. Czasami to czupiradło na głowie i podkrążone, niewyspane oczy.
Czytaj także: Ojciec 9 dzieci. Facet, który się nie wstydzi
Typowy ojciec
Kiedyś zastanawiałem się, z czego to właściwie wynika. Dlaczego moi dzieciaci znajomi, tym bardziej ci, którzy dzieci mieli więcej niż jedno, a już na pewno Ci z trójką i więcej, cierpieli na wyżej opisane dolegliwości. Czy nie da się zadbać o samochód? Czy nie da się wytłumaczyć dzieciom, żeby nie brudziły? Czy nie można wcześniej pójść spać, żeby lepiej wyglądać i być wyspanym?
Ale kiedy w moim życiu pojawił się Maksio, a potem dołączył do niego Antoś, wreszcie zrozumiałem. Można powiedzieć, że w końcu dane mi było spojrzeć na sprawy z właściwej perspektywy. I należy podkreślić, że w tym konkretnym przypadku jedyną drogą do zrozumienia jest zbadanie sprawy na własnej skórze. Nie pomogą ani mądrzy ludzie, ani mądre książki, ani nawet mądre teksty Gnyszki na Aletei. Pomogą oczywiście. Ale same w sobie nie wystarczą.
Czy to wszystko oznacza, że powinno się zrezygnować z dzieci? Bynajmniej. Bo to nie jest tak, że typowy ojciec naprawdę nie mógłby zadbać o ten samochód, sweter, marynarkę czy spodnie. Pytanie brzmi: kosztem czego? Chodzi tu o priorytety. Czyli o dokonywanie właściwych wyborów. Właściwych, czyli dobrych pod względem moralnym (to akurat oczywiste), ale też optymalnych z punktu widzenia skuteczności naszych działań.
Dlaczego nie możesz być perfekcjonistą?
Perfekcjonizm potrafi zabić. Jeśli nie nas samych, to nasze otoczenie. Obawiam się, że jest tylko jeden sposób na zneutralizowanie tej bestii – trzeba ją zgładzić.
Żeby nie było nieporozumień – należy odróżnić perfekcjonistę od pedanta. Pedant dla mnie to ktoś, kto lubi pracować w uporządkowanym, przewidywalnym otoczeniu. Odczuwa psychiczny ból, gdy na biurku leżą zbędne rzeczy albo gdy drzwi do pokoju, w którym przebywa, nie są zamknięte. Czerpie wielką satysfakcję z własnych rytuałów, nawet tak drobnych, jak wyciskanie pasty do zębów w określony sposób. Jednak robi to świadomie i zachowuje dystans, dzięki któremu może w określonym otoczeniu czy okolicznościach postępować inaczej. Mimo że ma świadomość, iż coś go razi.
Inaczej rzecz się ma z perfekcjonistą. Moim zdaniem, istotą tego zjawiska jest chorobliwe przekonanie o tym, że rzecz niewykonana idealnie zgodnie z planem bądź wzorem jest zła. Jest z niej niezadowolony. Perfekcjonista rozpacza, gdy nie dosolił zupy, twierdząc że jest niejadalna, nie mając świadomości, że prawdziwie niejadalne były rybie skóry i pęcherze, o których marzyli więźniowie łagrów, jak pamiętam z jednego ze świadectw. Perfekcjonista nie jest w stanie docenić rzeczy zrealizowanej w 90%, gardzi każdą poniżej 99%. Nie widzi różnicy między 30% a 90%. Interesuje go wszystko albo nic.
Dlaczego nie warto być perfekcjonistą? Bo prowadzi to do stania się sfrustrowanym, biednym starym zgredem. Przesadzam? Być może. Ale… czy przypadkiem nie jest coś na rzeczy? Jak Ci się wydaje?
Droga do świętości – a każdy z nas jest powołany do bycia świętym, choć różne są nasze ścieżki – jest drogą ku doskonałości. Dążymy do niej, ale czy jesteśmy w stanie ją tutaj, na ziemi, osiągnąć? I czy w ogóle powinniśmy dążyć do tzw. perfekcji za wszelką cenę? Bo musiałoby się to odbyć kosztem czegoś.
A jak to się ma do typowego ojca i gromadki dzieci? Ma się tak, że gromadka dzieci skutecznie leczy z perfekcjonizmu. Człowiek spogląda na świat z właściwej perspektywy i doskonale rozumie, że pewne sprawy muszą zostać zrobione. A jeśli nie da się ich zrobić idealnie, to należy je zrobić tak dobrze, jak tylko się da. Za rogiem czekają przecież kolejne.
Czytaj także: Francis Houle: mąż, ojciec 5 dzieci i stygmatyk
Po czym rozpoznasz prawdziwego faceta?
Typowy ojciec to perspektywa, która przeraża wielu facetów (ich wybranki zresztą też). Jak napisałem, ile by się na ten temat nie produkować, człowiek to zrozumie dopiero na własnej skórze. Powiem tylko tyle, że moi znajomi mieli rację – życie zaczyna się od trójki. Z tej perspektywy cały świat wygląda inaczej. Zapewniam.
Czy to oznacza, że człowiek będzie skazany na samochód nie pierwszej czystości, popisaną niebieskim długopisem kieszeń eleganckich, jasnych spodni albo spodnie niedopasowane do marynarki?
Czasami to może się zdarzyć. I co, świat się od tego zawali? Ludzie odwrócą się do Ciebie plecami? Komisja Europejska oskarży o niespełnianie unijnych norm?
Pytanie brzmi: czy warto CZASAMI pogodzić się z powyższym, żeby w zamian otrzymać coś innego, a jednocześnie pozbyć się tego, co nas w życiu hamuje? Czy mniej perfekcjonizmu to zysk czy strata? Czy warto być skutecznym człowiekiem, który robi właśnie to, co musi być zrobione?
Na zakończenie przytoczę piękną myśl generała Pattona: Dobra decyzja w porę jest lepsza niż idealna decyzja po czasie.
Myślę, że przede wszystkim po tym poznamy prawdziwego faceta – że podejmuje dobre decyzję w porę. A także po tym, że za decyzjami idą działania. Do dzieła zatem. Demografia Polski nie naprawi się sama;)
...
Pieknie gratulujemy. Zasada jest zawsze taka ze jak nie sprobujesz nie zrozumiesz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:07, 06 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Zaginęła jako mała dziewczynka. Ojciec szukał jej przez 24 lata
Dominika Cicha | 06/04/2018
WANG MINGQING
cdsb - Imaginechina/EAST NEWS
Udostępnij Komentuj
„Od teraz tata jest przy tobie. Nie musisz się o nic martwić. Tata ci pomoże” – powtarza córce zapłakany Wang. Żeby ją odnaleźć, został taksówkarzem i nigdy nie wyjechał z miasta.
1994 rok, przedmieścia Chengdu. Wang Mingging i jego żona Liu Dengying sprzedają owoce na przydrożnym straganie. W pewnej chwili mężczyzna podchodzi do sąsiedniego stoiska, by rozmienić pieniądze. Kiedy wraca, jego 3-letniej córki Qifeng już nie ma.
Zrozpaczony biega po okolicy, rozgląda się, pyta, nawołuje. W końcu zgłasza jej zaginięcie, daje ogłoszenia do gazet, potem publikuje informacje w internecie – nic z tego. I choć mijają lata, nie traci nadziei, że Qifeng się odnajdzie. Dlatego nigdy nie wyjeżdża z miasta.
Od czasu do czasu policja zgłasza się do niego z informacją, że znalazła się dziewczynka, która może być jego córką. Testy DNA za każdym razem gaszą jednak nadzieję.
Jako taksówkarz łatwiej znajdę córkę
W 2015 roku Wang zatrudnia się jako taksówkarz. Informację o zaginionej córce umieszcza na tylnej szybie samochodu. Każdemu pasażerowi wręcza też ulotkę ze zdjęciem drugiej córki – nie ma żadnej fotografii Qifeng, ale obie dziewczyny mogą być bardzo podobne.
Myślałem, że pewnego razu Qifeng po prostu wsiądzie do mojego auta i mnie rozpozna – Chińczyk wzrusza się w rozmowie z mediami.
Któregoś dnia swoją pomoc oferuje mu policyjny portrecista. Na podstawie zdjęcia drugiej córki Wanga i Liu jest w stanie przewidzieć, jak wygląda dziś dorosła Qifeng. Szkic trafia do internetu.
W taki sposób natknie się na niego Kan Ying, kobieta mieszkająca 20 km od Chengdu. Jest łudząco podobna. Wie, że zanim trafiła do adopcji, została znaleziona przy drodze w Chengdu. Zgłasza się na policję. Testy DNA potwierdzają, że urodziła się jako córka Wanga i Liu.
Cały świat mówił mi, że nie mam matki – ale ja ją mam! – płacze.
Na spotkanie z biologiczną rodziną zabiera męża, syna i córkę. Ojciec – kiedy bierze ją w ramiona – powtarza: „Od teraz tata jest przy tobie. Nie musisz się o nic martwić. Tata ci pomoże”.
Zobaczcie, jak wyglądało ich powitanie:
Źródło: BBC
...
To jest ojcostwo!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 5:36, 14 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Sekretny sposób na bycie fajnym ojcem
Maciej Gnyszka | 13/04/2018
OJCIEC Z SYNEM
Shutterstock
Udostępnij 10 Komentuj 0
Mają 2, 3, 4 albo i więcej dzieci. Zajmują się wieloma sprawami. Wielu z nich prowadzi własne firmy. Łączą ich wielkie aspiracje, bo każda droga do świętości oznacza nieustanną pracę nad sobą i ciągły rozwój. Chyba lepiej niż ktokolwiek na świecie znają wartość czasu. Chciałoby się mieć go dużo więcej, bo przecież głowa pełna jest pomysłów – i wciąż przybywa nowych. Jak znajdują czas na bycie fajnymi ojcami? Na czym polega ich sekret?
Jak nauczyć dziecko wiary?
Ostatnio usłyszałem takie pytanie. Trudna sprawa, nieprawdaż? Tym bardziej, że w moim przypadku na owoce przyjdzie poczekać dłuższy czas. Maksio ma prawie 6 lat, Antoś niecałe 4, a Marysia nieco ponad 0 lat. Ale żeby to były dobre owoce, trzeba działać już dziś.
Jak nauczyć dziecko wiary? Po pierwsze, żeby przekazywać wiarę, najpierw trzeba ją mieć. To conditio sine qua non – warunek konieczny. Z pustego i Salamon (sic!) nie naleje. Tow. Gomułka zresztą też nie. Już starożytni rozumieli, że uczymy się przez przykłady. Pytanie brzmi: jaki przykład stanowimy dla naszych dzieci? Czy aby na pewno jest to dobry przykład?
Św. Josemaria Escriva mawiał, że ciężko prowadzić apostolstwo (a więc przekazywać wiarę), gdy nie ma się prestiżu i przyjaźni osób, którym chcemy opowiedzieć o Panu Bogu. O ile w świecie dorosłych to zrozumiałe, o tyle u dzieci już gorzej. Z całą pewnością dużo trudniej. Ale kto powiedział, że nasz ziemski etap będzie łatwy i że powinien być łatwy?
Jak zyskać przyjaźń i prestiż? Budując relacje. Żeby nie było nieporozumień: relacja działa w obie strony, a więc postawa w stylu: „A teraz porozmawiamy, czyli ja porozmawiam, a ty posłuchasz” odpada z definicji. Tylko że… łatwiej powiedzieć niż zrobić, prawda?
Czytaj także: Czy ojcostwo zmienia coś w życiu mężczyzny?
Jak zbudować dobre relacje z naszymi dziećmi?
Oto jest pytanie. Jeśli spodziewasz się uniwersalnego rozwiązania, które sprawdzi się w każdej sytuacji, to… muszę Cię rozczarować. Jeden sposób nie istnieje. Każdy musi odkryć własny. Czy może raczej wypracować taki wspólnie z dziećmi.
Popatrzmy na dwóch bohaterów 2. sezonu #GnyszkaLive. Maciej Ejdys wspólnie z synem buduje jacht. To ogromny projekt, który wymaga wiele czasu, pracy, wysiłku, zaangażowania. Wspólnego czasu, wspólnej pracy, wspólnego wysiłku i wspólnego zaangażowania. Z kolei Robert Tarantowicz w tym samym sezonie #GnyszkaLive opowiadał o warsztatach „Tato & Córka” inicjatywy Tato.Net. Ojciec spędza z córką cały dzień po to, by wzmocnić ich relację.
Bardzo ciekawy jest przykład Maksymiliana Kostrzewy (pierwszy Gość 3. sezonu #GnyszkaLive), który od samego początku kierował się tym, by prowadzić taki biznes, który pozwoli na spędzanie jak największej ilości czasu z rodziną. Co z tego wyszło? Powiem tak: wyszło coś niesamowitego, ale więcej nie zdradzam (warto wyszukać hasło „ByForest”).
Jakby tego było mało, Maksymilian pomaga innym rodzicom w tym, by mogli w fajny sposób spędzać czas ze swoimi dziećmi, budując z nimi relacje. Historia Maksymiliana pokazuje coś bardzo, ale to bardzo ważnego – że sposób myślenia o rodzinie i o relacjach z bliskimi wpływa na wybory, jakich dokonujemy w życiu, z pracą włącznie.
Doskonale rozumie to Marcin Szołajski – ojciec pięciorga dzieci (mocno szanuję. W 16 odc. #GnyszkaWyciska Marcin podzielił się własnym sekretem na bycie fajnym ojcem. Na czym polega jego sekret? Kluczowe jest słuchanie swoich dzieci. A żeby móc ich słuchać, trzeba mieć na to czas. Podobnie – na inne sprawy, jak czytanie dzieciom.
Żeby mieć ten czas dla dzieci, trzeba dokonywać wyborów. Zarówno w życiu zawodowym (Marcin w naszej rozmowie opowiada m.in. o tym, jak wiele czasu pochłaniała praca w korporacji), jak i prywatnym (tu przykładem jest odłożenie na zaś udziału w maratonie, bo przygotowania do takiej imprezy wymagają mnóstwa czasu).
Czytaj także: Dariusz Kamys dla Aletei: Ojcostwo to najwyższa forma sztuki
Warto korzystać z wiedzy i doświadczeń innych
Jednym z głównych celów Towarzystw Biznesowych jest pomaganie Członkom w rozwijaniu ich biznesów. Odbywa się to za pomocą networkingu, czyli budowania trwałych, wartościowych, prawdziwych relacji. Ale skoro budujemy prawdziwe relacje, to siłą rzeczy wynikają z nich także inne korzyści. Przedsiębiorcy reprezentują różne branże, znajdują się na różnych etapach rozwoju zarówno siebie, jak i firmy. A dzięki temu może zachodzić przepływ wiedzy, doświadczeń, inspiracji.
Podobnie rzecz się ma w przypadku konferencji Żyj w Obfitości, która odbędzie się już niebawem (21 kwietnia). Organizujemy ją po to, by podsunąć uczestnikom pomysł czy rozwiązanie, by zainspirować, by umożliwić osobiste poznanie wielu fantastycznych ludzi, którzy chcą być jeszcze lepsi jako ludzie, jako przedsiębiorcy, jako menedżerowie.
Jak to się ma do sekretnego sposobu na bycie fajnym ojcem? Ma się tak, że także na tym polu warto szukać takich miejsc, gdzie możemy zdobyć wiedzę, wysłuchać historii innych osób, być może znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania.
Pisząc o Robercie, wspomniałem o inicjatywie Tato.Net. Chciałbym rozwinąć ten wątek, bo uważam, że Tato.Net to jedno z najlepszych rozwiązań, jeśli chodzi o szukanie sposobu na to, by stać się jeszcze lepszym ojcem. I nie piszę tego tylko dlatego, że jestem jednym z prelegentów Forum Tato.Net „Wolność i Dyscyplina” (edycja wiosenna), które odbywa się w sobotę 14 kwietnia w Łodzi.
Zdaję sobie sprawę, że w chwili, gdy to czytasz, Forum trwa albo już po ptakach. Chciałbym jednak Cię gorąco zachęcić do zbadania sprawy, bliższego przyjrzenia się możliwościom jakie daje Tato.Net. Warto czerpać z wiedzy i doświadczeń innych. Najlepszym na to dowodem są wszyscy panowie, o których dziś wspomniałem: Maciej Ejdys, Robert Tarantowicz, Maksymilian Kostrzewa i Marcin Szołajski. I nie, nie musisz wierzyć mi na słowo. Zachęcam do zbadania sprawy na własną rękę, zaczynając od 16 odcinka #GnyszkaWyciska.
PS Ciekawi mnie, jaki jest Twój sekretny sposób na bycie fajnym ojcem.
...
Korzystanie z przykladu tych doswiadczonych to znakomita opcja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 8:13, 18 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
10 sposobów na bliską relację z córką
Papo de pai | 18/04/2018
HERO
Shutterstock-Yuganov Konstantin
Udostępnij 0 Komentuj 0
Dbałość o bliskość z moimi synami wydawała się nieco łatwiejszą – mieliśmy bowiem więcej wspólnego – jednak praca nad umocnieniem więzi z moimi córkami przyniosła szczególnie wspaniałe rezultaty. Wiele z najpiękniejszych wspomnień dotyczących lat mojego ojcostwa łączy się z moimi córkami
Dla mnie jako ojca, jednym z podstawowych zadań wydawało się stworzenie silnych więzi z każdym z dzieci. To przeświadczenie okazało się szczególnie prawdziwe, gdy poświęcałem się pracy nad budowaniem bliskich relacji z moimi córkami, w miarę ich rozwoju i dorastania.
Dbałość o bliskość z moimi synami wydawała się nieco łatwiejszą – mieliśmy bowiem więcej wspólnego – jednak praca nad umocnieniem więzi z moimi córkami przyniosła szczególnie wspaniałe rezultaty. Wiele z najpiękniejszych wspomnień dotyczących lat mojego ojcostwa łączy się z moimi córkami.
Czytaj także: Sekretny sposób na bycie fajnym ojcem
Dobrze pamiętam festyn, jaki zorganizowała nasza parafia, gdy moja starsza córka miała około 13 lat. Tematem imprezy na cześć ojców i córek były lata pięćdziesiąte. Moja córka miała na sobie rozkloszowaną spódnicę i dwukolorowe buty, a ja założyłem jeansy i koszulę z podwiniętymi rękawami.
To był wspaniały wieczór, z kolacją, grami planszowymi i w towarzystwie innych ojców i ich córek. Jednak najbardziej podobało mi się to, że po imprezie, jeszcze w przebraniu, zanim wróciliśmy do domu, poszliśmy sobie razem, tylko we dwoje, na lody. To było niesamowite doświadczenie naszej bliskości, które do dzisiaj wspominamy.
Rozmawiałem z moimi córkami o tym i o innych wydarzeniach z naszego wspólnego życia i wzrastania w relacji, dzieliłem się doświadczeniami z innymi ojcami. Z tych spotkań wyłoniłem listę 10 rad, które, mam nadzieję, okażą się cennymi wskazówkami dla ojców, którzy chcą budować dobrą relację ze swoją córką.
Oto one:
Szanuj jej matkę
Dziewczynki kochają swoich tatusiów, jednak to mama jest dla nich wzorcem numer jeden. Jeśli będziesz się starał okazywać szacunek jej mamie, niezależnie od tego, czy będziecie małżeństwem czy też nie, pomożesz swojej córce bardziej kochać i szanować ciebie. Jeżeli będziesz poniżał jej matkę, jeżeli będziesz ukazywał ją swojej córce w złym świetle, sprawisz, że dziewczynka będzie się od ciebie oddalać.
Poznaj jej przyjaciółki
Szczególnie w ostatnich klasach szkoły podstawowej i na początku szkoły średniej przyjaciółki stają się niezwykle ważnym elementem życia twojej córki. Będzie im się zwierzać z tego, czego nigdy nie powiedziała ani swej mamie, ani tobie.
Dlatego postaraj się dowiedzieć z kim przyjaźni się twoja córka. Zorganizuj w domu kilka imprez, abyś mógł lepiej poznać przyjaciółki dziecka.
Czytaj także: Czego naprawdę powinny uczyć się dzieci, żeby odnieść sukces?
Naucz się jej słuchać
Jedną z rzeczy, jakich się nauczyłem jest to, że dziewczynki o wiele bardziej potrzebują tego, by być słuchane, niż słuchać tego, co ty masz do powiedzenia. Postaraj się słuchać bez oceniania i bez dawania rad. Odzywaj się jedynie po to, by lepiej zrozumieć to, co mówią i to, co czują. Refleksyjne słuchanie to ważna ojcowska umiejętność – należy ją rozwijać, a twoja córka doceni twoje wysiłki skierowane na jej wysłuchanie i zrozumienie.
Czytaj jej
Jednym z częściej komentowanych przez moje córki wspomnień z dzieciństwa jest czas spędzony razem na kanapie lub w fotelu i wspólne czytanie. To nie tylko pomaga im pokochać książki, lecz również stwarza przestrzeń późniejszych rozmów. Na przykład wspólna lektura „Alicji w Krainie Czarów” pomoże ci nauczyć córkę podejmowania trafnych decyzji, wytyczania celów i wytrwałości w kroczeniu po właściwej ścieżce.
Zabieraj swoją córkę na randki
Regularne zabieranie córki na specjalne okazje to wspaniały sposób, aby budować z nią więź. Zabierz ją na obiad, do kina czy na kręgle.
Ona na zawsze zapamięta każde z tych szczególnych spotkań.
Bierz udział we wszystkim, co ona lubi robić
Jeśli twoja córka chodzi na zajęcia z piłki nożnej, zaproponuj, że będziesz trenował ich drużynę lub przynajmniej chodź z nią na treningi i mecze. Jeśli pobiera lekcje muzyki, słuchaj jak ćwiczy i uczestnicz w jej występach. Zdobądź wiedzę na tematy, które ją interesują, abyś mógł z nią rozmawiać o jej świecie i abyś mógł jej pomóc osiągać sukcesy. Interesuj się tym, co ją zajmuje, jej rozrywkami i zabawami.
Czytaj także: Koniec prac domowych? Wątpię
Pomagaj w odrabianiu prac domowych
Muszę się przyznać, że siedzenie przy kuchennym stole przez dwie godziny i rozwiązywanie zadań z geometrii nie należy do moich ulubionych zajęć, jednak było to bardzo dobre doświadczenie w procesie budowania więzi z córkami. Pozwala to twojej córce dostrzec, iż doceniasz znaczenie edukacji, pomaga jej rozwijać nowe kompetencje przydatne w życiu.
Bądź przy niej w najważniejszych momentach
W najważniejszych momentach życia swojej córki, bądź przy niej. Tak planuj swoje zajęcia, aby być obecnym na jej urodzinach, w pierwszy dzień szkoły, na rozpoczęciu liceum, przy pierwszym tańcu, pierwszej imprezie, na pierwszym balu itd. Te momenty ona zapamięta na całe swoje życie, a ty będziesz ich częścią.
Składaj obietnice i spełniaj je
Jednym ze sposobów konstruowania relacji zaufania z córkami jest składanie i wypełnianie obietnic. Jeśli się zobowiążesz do tego, że ją zawieziesz na spotkanie, nie pozwól, by coś ci w tym przeszkodziło. Jeśli obiecasz jej, że zjawisz się na jej występach z tańca, musisz tam się zjawić. Jeśli przyrzeczesz jej dotrzymać tajemnicy, nic nikomu nie mów. Twoja córka, widząc, że dotrzymujesz słowa, będzie budować relacje i szukać związków z osobami obowiązkowymi i godnymi zaufania.
Nie trać z nią fizycznego kontaktu
Czasami, z jakiegoś powodu, jesteśmy wobec naszych córek mało pojętni. One, generalnie, bywają o wiele bardziej wrażliwe niż my, jednak możesz dołożyć do waszej relacji bardzo ważny wymiar, tuląc ją, całując w policzek na dobranoc czy trzymając za rękę przy każdej okazji, nawet podczas mycia zębów. Nasze dziewczynki potrzebują czuć naszą miłość, a nie tylko o niej słyszeć.
Należy pamiętać, że ty, ojciec, będziesz podstawowym wzorcem „mężczyzny” dla swojej córki. Ona nie będzie chciała wchodzić w relacje z kimś bardzo różnym od tego faceta, z którym spędziła całe swoje dzieciństwo i młodość. Dlatego z całych sił walcz o to, by być najlepszym tatą na świecie.
Tekst pochodzi z portugalskiej edycji portalu Aleteia
..
Wszystko musi byc naturalne. Nie wyobrazam sobie udawania ze interesujesz sie dzieckiem jak nic cie jego sprawy nie obchodza.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 7:03, 03 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
10 mężczyzn, którym ojcostwo pomogło zostać świętymi
Michael Rennier | 02/05/2018
Fatherly Saints
Wikipedia CC
Udostępnij Komentuj
Ojcowie! Kiedy czujecie się niedoceniani lub nie wiecie, jak robić to, co jest najlepsze dla Waszych dzieci - pamiętajcie, że nie jesteście sami. Każdy z tych 10 świętych ojców ma dla Was cenną wskazówkę.
Badania pokazują, że rola ojców w opiece nad dziećmi i kształtowaniu ich osobowości jest ogromna. Bycie ojcem to wymagające zadanie, więc zawsze kiedy wy, ojcowie, czujecie się niedoceniani lub nie wiecie, jak robić to, co jest najlepsze dla dzieci, pamiętajcie, że nie jesteście sami. Wielu mężczyzn odkryło, że potrzebowali właśnie ofiarnej natury ojcostwa, aby móc przemienić się w świętych. Ci mężczyźni są wspaniałymi przykładami i będą się za was modlić.
Czytaj także: Święci, których papież Franciszek daje nam za wzór
Philip Howard
George Gower Philip Howard hrabia Arundel
Wikipedia CC
George Gower Philip Howard hrabia Arundel
Philip urodził się w Anglii w 1557 roku, w czasach zamętu, gdy bycie człowiekiem religijnym mogło wpędzić w kłopoty. Na szczęście dla niego, Philip w ogóle nie dbał o religię. Zamiast tego koncentrował się na wspinaniu się na coraz wyższe szczeble kariery. Spędzał cały czas na dworze królewskim, rzadko odwiedzając w domu żonę i syna.
Pewnego dnia na dworze usłyszał, jak ksiądz Edmund Campion mówił o wierze i w rezultacie życie Philipa powoli zaczęło się zmieniać. W szczególności spędzał więcej czasu z rodziną i zaczął się więcej modlić. Ostatecznie jego wiara spowodowała, że został skazany na śmierć – w tym czasie w Anglii bycie katolikiem było nielegalne.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: spędzanie czasu z dziećmi jest cenniejsze niż sukcesy w karierze ojca.
Augustyn
Saint Augustine
Wikipedia CC
Św. Augustyn - umiłowanie prawdy
Zanim został chrześcijaninem, Augustyn miał syna z kochanką. Chłopiec, imieniem Adeodatus, był dumą i radością swoich rodziców. Augustyn nigdy się nie ożenił, ale zawsze trzymał syna blisko siebie, chociaż bycie samotnym rodzicem w tamtych czasach wiązało się z wieloma wyzwaniami. W końcu ojciec i syn zostali razem ochrzczeni.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: bez względu na sytuację małżeńską, w jakiej znajduje się mężczyzna, może on być dobrym ojcem.
Marcin z Tours
Święty Marcin i żebrak, El Greco, ok. 1597-1599
Wikipedia CC
Święty Marcin i żebrak, El Greco, ok. 1597-1599
Jako młody człowiek Marcin poszedł w ślady własnego ojca i został żołnierzem rzymskiej armii. Jako żołnierz z pewnością szybko się nauczył, że takie cnoty jak odwaga, gdy są doprowadzone do skrajności, mogą łatwo stać się wadami. W szczególności mężczyźni mogą zmagać się z agresją, niewłaściwym pojęciem męskości i wyzwaniami dla ich honoru. Marcin pokazuje, że bycie męskim niekoniecznie oznacza bycie samcem alfa. Bronił słabych i bezbronnych i nie wstydził się zejść z konia, by podać zimową pelerynę drżącemu z zimna bezdomnemu. Ojcowie mogą być silnymi przywódcami, ale najlepszym przykładem stają się wtedy, gdy mają w sobie litość i współczucie.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: siła ojca może wyrażać się w łagodności.
Ludwik IX
Król Francji Ludwik IX słynął jako dobry i sprawiedliwy władca. Jest jednak na tej liście, ponieważ dał synowi najlepszą radę, jaką ojciec może dać synowi: „niech ci raczej obetną nogi i ręce, niech cię nawet pozbawią życia w najokrutniejszych mękach, niż miałbyś świadomie popełnić grzech śmiertelny”. Ludwik wiedział, że nic na świecie nie jest warte tego, by zdradzić swoje zasady. Nauczył syna, aby nie dążył do światowego sukcesu za wszelką cenę, ale jak ma stawać się silnym w cnocie.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: bądźcie gotowi udzielać swoim dzieciom trudnych rad.
Jan Paweł II
John Paul II
Francois Lochon | Gamma-Rapho | Getty Images
Jan Paweł II w prowincji Papua, Indonezja, w styczniu 1995 r.
Papież Jan Paweł II był duchowym ojcem dla miliardów ludzi (tytuł „papież” wywodzi się od słowa „papa”). Dobrze wpisał się w tę rolę i oferował mądre rady dotyczące małżeństwa, seksualności i dzieci. Jego miłość do wszystkich ludzi i chęć zwolnienia tempa życia, by mieć dla nich czas pokazują ważny aspekt ojcostwa – że czas spędzony z dziećmi jest cennym darem, który może podarować tylko ojciec. Nawet przy swoich olbrzymich obowiązkach Jan Paweł II nigdy nie pozwolił, by jego praca zabierała mu czas przeznaczony na spotkania ze swymi dziećmi. Będąc młodszym człowiekiem, często zabierał grupy młodych ludzi na wędrówki po górach i wyjazdy na narty.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: każda chwila spędzona z dziećmi to dobrze wykorzystany czas.
Józef Robotnik
Święta rodzina z Duchem Świętym, Murillo, 1675-1682
Wikipedia CC
Święta rodzina z Duchem Świętym, Murillo, 1675-1682
Chociaż Józef pojawia się w historii o narodzeniu Jezusa, niewiele wiadomo o mężu Marii. Z tego powodu istnieją o nim dwie tradycje. Według pierwszej był starszym mężczyzną, szczęśliwym, że w ogóle ma syna. Według drugiej, był młodym człowiekiem, który wchodził w najlepszy okres swojego życia. W tej drugiej tradycji znany jest jako „robotnik” ponieważ zajmował się ciesielstwem.
Jeśli był młody, jego poświęcenie, by być dobrym ojcem jeszcze bardziej imponuje. Poślubia kobietę, która ma nie jego dziecko, a następnie postanawia zrezygnować z własnych dzieci, by wychować to małe dziecko o imieniu Jezus. Przybrani ojcowie to prawdziwi ojcowie, a ich rola w wychowywaniu dzieci zasługuje na ogromny szacunek.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: trwajcie wiernie przy swojej rodzinie, bez względu na trudności.
Szymon z Cyreny
Zajmując się swoimi sprawami w Jerozolimie w pierwszym wieku, Szymon prawdopodobnie nie wiedział w co się pakuje, kiedy zatrzymał się, żeby sprawdzić, co to za tłum zbiera się na ulicy. Wkrótce przeszedł Jezus, niosąc swój krzyż w drodze na śmierć. Kiedy zmagał się z niesieniem krzyża, Szymon został losowo wybrany z tłumu, aby ponieść krzyż przez resztę drogi. Doświadczenie zmieniło jego życie i Szymon stał się wyznawcą Jezusa. Później opowiedział swojemu synowi Rufusowi o tym, co mu się przydarzyło, i wychował go również na chrześcijanina. Rufus, razem ze swoim ojcem, jest teraz uważany za świętego.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: mówcie otwarcie dzieciom, co znaczy dla was wasza wiara.
Tomasz Morus
Portret Tomasza Morusa, Hans Holbein młodszy
Wikipedia CC
Portret Tomasza Morusa, Hans Holbein młodszy
Tomasz Morus był ojcem czwórki dzieci. W XVI wieku służył Anglii jako kanclerz (coś w rodzaju Sekretarza Stanu w USA) za panowania króla Henryka VIII. Kiedy Henryk postanowił rozwieść się z żoną i zastąpić ją swoją kochanką Anną Boleyn, Tomasz jako jedyny z urzędników królewskich odmówił na to swojej zgody. Jako ojciec i mąż bronił piękna małżeństwa i rodziny aż do ostatniego tchnienia i za tę zbrodnię został stracony.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: często ojciec musi zająć twarde stanowisko, by bronić swojej rodziny.
Franz Jägerstätter
Franz urodził się w Austrii w 1907 roku i nigdy nie poznał swojego ojca. Być może dlatego jako młody człowiek miał sławę buntownika i został ojcem córki. Później ustatkował się, ożenił się i miał jeszcze trzy córki. W 1938 roku hitlerowskie Niemcy zajęły Austrię i jego miasto. W mieście odbył się plebiscyt, który miał zadecydować o przyjęciu nowej niemieckiej tożsamości, który był czystą formalnością, ale Franz był jedyną osobą w całym mieście, która głosowała przeciwko narodowym socjalistom. Niedługo potem został wcielony do armii niemieckiej, ale odmówił walki ze względu na przekonania. Za tę zbrodnię Niemcy go zabili. Być może ojcostwo Franza i doświadczenie tego, jak cenne jest życie i jak to jest być chronionym za wszelką cenę, dały mu siłę woli, by być wiernym swoim zasadom do samego końca. Jakiż lepszy przykład mógłby dać ojciec swoim córkom?
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: nasze dzieci obserwują nas, aby przekonać się, czy to co mówimy, potwierdzamy naszymi czynami.
Stefan, król Węgier
Narodziny Stefana przedstawione w Kronice ilustrowanej, XIV w.
Wikipedia CC
Narodziny Stefana przedstawione w Kronice ilustrowanej, XIV w.
Ze wszystkich dzieci Stefana tylko jeden syn dożył dorosłości. Miał na imię Emeryk, został wychowany według duchowych wartości swego ojca i także został świętym. Jako król Węgier Stefan budował wiele kościołów i klasztorów i wspierał wprowadzanie chrześcijaństwa wśród Węgrów. Na łożu śmierci modlił się do Najświętszej Maryi Panny: „Tobie, Królowo nieba, i Twojej opiece, polecam Kościół święty, wszystkich biskupów i duchownych, całe królestwo, jego władców i mieszkańców”.
Jego najlepsza wskazówka wychowawcza: jeśli tata poważnie traktuje swoją wiarę, dzieci będą postępować tak samo.
...
Najlepsze wzorce.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:26, 10 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Tata „Lolka” – czego uczy nas Karol Wojtyła senior?
Stefan Czerniecki | 09/05/2018
KAROL WOJTYŁA SENIOR
EAST NEWS
Karol Wojtyła z żoną Emilią i pierworodnym synem Edmundem (starszym bratem papieża Jana Pawła II).
Udostępnij 156 Komentuj 0
Historii opisujących dzieciństwo przyszłego papieża Jana Pawła II czytaliśmy na pewno wiele. Także historie domu rodzinnego. Wspomnienia rodziców. Dziś o pewnej być może mało znanej historii, która wydarzyła się między ojcem a synem. Między Karolem seniorem, a Karolem juniorem zwanym potocznie „Lolkiem”.
Karol Wojtyła senior – niezwykły ojciec
O samych rodzicach pewnie już czytaliśmy nie raz. O problemach, przed jakimi stawał dom Wojtyłów. O historii ich poznania. O roli, jaką odgrywała dla przyszłego papieża jego matka oraz jego ojciec.
Dziś o tym drugim. A właściwie o jednej scenie. Po narodzinach drugiego syna stan zdrowotny Emilii stopniowo ulegał pogorszeniu. Do tego stopnia, że przyszedł wreszcie czas, kiedy to ojciec musiał przejąć obowiązki domowe. Był przy tym niezwykle oddany: tak żonie, jak i dzieciom. Karol senior nie prowadził praktycznie żadnego życia towarzyskiego. Każdą wolną chwilę spędzał w domu.
Karol senior zaopatrywał dom w zakupy. Z racji postępującej choroby ukochanej żony to jemu przypadło w udziale przygotowywanie posiłków, zmywanie naczyń, sprzątanie mieszkania, robienie prania. Z czasem przypomniał sobie również o kolejnym rzemiośle, którego nauczył się w domu rodzinnym: o krawiectwie. Zaraził tym młodszego z synów.
Ponoć odwiedzający Lolka koledzy często widywali jego ojca przy takich czynnościach, jak: szycie, przerabianie starych ubrań, cerowanie skarpetek. Karol senior znajdował też czas, żeby syna i jego kolegów wprowadzać w dzieje ojczyste, opowiadał im różne zdarzenia z historii Polski, uczył języka niemieckiego, który świetnie znał. I pływania – bo przecież kochał sport. Niekiedy wędrował z Lolkiem i jego kolegami po górach. Można więc rzec, że oddał się wychowaniu w całości. A nawet więcej.
Czytaj także: Rodzice Lolka – najlepsi, jakich można mieć
Zbyt trudno
Wtedy nadchodzi chwila próby. Być może ostatniej w jego życiu. W sobotę 13 kwietnia 1929 roku odchodzi z tego świata Emilia Wojtyła. Śmierć żony, do której prawdopodobnie Karol senior próbował się przygotować, jest ciosem, pod którym pada.
Cios jest tak bolesny, że ojciec nie jest w stanie przekazać tej tragicznej wiadomości młodszemu z synów, Lolkowi. Z zawodu wojskowy. Twardy i silny mężczyzna, który wiele w życiu widział. Poinformowanie 9-letniego synka o odejściu jego mamy okazuje się jednak być już ponad jego siły. Prosił więc jego nauczycielkę, aby to ta – w możliwie delikatny, kobiecy sposób – przekazała synowi tę tragiczną wieść. Uznaje, że tak będzie po prostu lepiej.
Przywołuję dziś tę scenę, aby także i nasze męskie serca wzięły coś dla siebie z tej trudnej historii. Ojciec przyszłego świętego, człowiek, który oddał mu praktycznie cały swój czas – wysiłek, pracę, wreszcie miłość – on także nie był herosem. On także był człowiekiem. Tylko człowiekiem. Pomimo zewnętrznej maski twardego wojskowego, facetem o wrażliwym sercu. Nie, nie będę tu wchodził w polemikę z biografami ojca Lolka – czy fakt, że nie był w stanie poinformować osobiście o śmierci mamy swego syna, był jego porażką, czy dojrzałą decyzją. Nie moja rola. Zresztą, i tak nie chciałbym tego robić.
Wierność. Do końca
Wolę zamiast tego przywołać na koniec scenę opisana przez Jana Kusia, młodszego kolegę Lolka. Z czasów tuż po odejściu mamy. To było przed lekcjami. Jan Kuś wstąpił na chwilę do kościoła. „Zobaczyłem wtedy starszego pana, nieco pochylonego, z siwą jak gołąbek brodą, prowadzącego za rękę mojego kolegę Lolka”.
Karol Wojtyła senior. Z błędami czy bez błędów. Na pewno do końca na posterunku. Do końca z synem. Wzór.
...
Warto korzystac z dobrych wzorow.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 8:29, 12 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Tata na porodówce. Wsłuchaj się w potrzeby rodzącej żony
Marcin Gomułka | 11/05/2018
POCZĄTEK WIECZNOŚCI
@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Udostępnij 101 Komentuj 0
Po pierwszym i na kilka chwil przed drugim porodem wiem, że nawet najlepsza szkoła rodzenia, przeczytane poradniki czy złote rady nie zastąpią jednego - wsłuchiwania się w potrzeby rodzącej żony.
Większość kobiet decyduje się, by w czasie narodzin dziecka towarzyszył im ktoś bliski. Czasem jest to matka, siostra, czasem doula. Na całe szczęście, ojcowie oczekujący na wieści z porodówki przy telefonie czy wypatrujący dziecka, stojąc na ulicy pod szpitalnym oknem, to już przeszłość i najczęściej na porodówce z rodzącą pojawia się mąż.
Panom wstęp wzbroniony
Kiedy przychodziłem na ten świat, mój tata miał bezwarunkowy zakaz wstępu na salę porodową. Dziś, kiedy porody rodzinne są standardem, małżonkowie oczekujący potomstwa coraz rzadziej rozważają decyzję, a po prostu chcą rodzić „wspólnymi” siłami.
Normalną rzeczą jest, że mama odczuwa lęk przed porodem, gdyż jest to dla niej sytuacja jeśli nie nowa, to na pewno nie do końca przewidywalna. Niepokój budzi sam szpital – obce miejsce, obcy ludzie. W takich warunkach najlepszym towarzyszem dla kobiety jest ten, który z założenia jest tym „najlepszym towarzyszem” na co dzień – jej mąż.
Czy spełnię oczekiwania żony?
Należę do tej grupy ojców, dla której uczestnictwo w narodzinach dziecka od zawsze było czymś naturalnym. Co więcej, moja żona też nie wyobrażała sobie innej wersji zdarzeń. Zdarza się jednak, że mężczyźni – nawet ci, którzy dziarsko brali udział w szkole rodzenia – wewnętrznie wzbraniają się przed wejściem na porodówkę, mnożąc obiekcje. „Czy spełnię oczekiwania żony?”, „czy będę potrafił jej pomóc?”, „czy zniosę widok jej cierpienia”? Jeśli się boisz, to dobrze. Przed nami walka. Warto się do niej przygotować.
Zadanie do wykonania
Jestem mężczyzną, więc lubię w granicach możliwości kontrolować sytuację. To zawsze dodaje pewności siebie. Choć cel porodu jest powszechnie znany, warto poznać w szczegółach zadania, które staną przed nami w „godzinie W”. Jednak po pierwszym i na kilka chwil przed drugim porodem wiem, że nawet najlepsza szkoła rodzenia, przeczytane poradniki czy złote rady nie zastąpią jednego – wsłuchiwania się w potrzeby rodzącej żony.
Wiem, że mimo ogromnej pokusy zrobienia wszystkiego najlepiej jak potrafię (lepiej od żony, czy – nie daj Boże – położnej), podczas porodu trzeba schować do kieszeni własne ambicje. Czekać i słuchać, będąc gotowym nawet na odrzucenie. Modlić się o łaskę wspięcia się na wyżyny (w moim przypadku Himalaje) empatii.
Przed narodzinami pierworodnego usłyszałem od położnej, że jedyne o czym mam pamiętać na sali porodowej, to żeby być – dosłownie i w przenośni – „przy głowie” żony. Wspierać ją dobrym słowem, zachęcać do prawidłowych oddechów czy parcia, motywować do walki, rozładować napięcie żartem, a przede wszystkim słuchać. Najważniejsze, by wiedziała, że nie jest osamotniona i może na mnie liczyć.
Umrzeć, by mogło się narodzić
„Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu – z powodu radości, że się człowiek na świat narodził” (J 16,21).
Pamiętam, że w chwili kiedy dowiedziałem się, że zostałem ojcem, momentalnie stało się to moim najważniejszym życiowym zadaniem. I tak pomiędzy pracą, by zarobić na wyprawkę, szkołą rodzenia i czasem na „tatusiową” literaturę próbowałem przemyśleć własne przygotowanie i Boży pomysł na ojcostwo.
W ciągu tych 9 miesięcy oczekiwania analizowałem też jakość naszej relacji małżeńskiej i starałem się rozwijać więź z maleństwem – „rozmawialiśmy”, często głaskałem brzuszek, czytałem bajki, a nawet śpiewałem i grałem na gitarze.
Jednak dopiero w dniu porodu po raz pierwszy w życiu doświadczyłem prawdziwego ojcostwa. Przekonałem się, że są w życiu chwile, w których tak naprawdę niewiele mogę. Zachować zimną krew. Być wsparciem. Być. Umrzeć. Umrzeć z żoną, gdy rodzi nowe życie. Zmartwychwstać jako ojciec.
..
Pomoc to dobre zrozumienie potrzeb.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 9:53, 02 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Śmierć i życie. Od taty na rękach do Ojca w niebie
Błażej Kmieciak | 02/06/2018
POGRZEB
Shutterstock
Udostępnij 0
„Synku, już możesz, już możesz umrzeć” - powiedział pewien mężczyzna do dziecka, które trzymał na rękach.
Podobną scenę opisał kiedyś ks. Jan Kaczkowski. W książce „Szału nie ma, jest rak” pokazał wiele niezwykłych, totalnie mistycznych scen umierania dzieci. Często w myślach wracam do tego obrazu, pewnie dlatego, że chłopiec nazywał się tak jak ja: „Błażej”. Umarł w ramionach załamanego ojca, który jednocześnie musiał być niezwykle mocny. Musiał „pozwolić” umrzeć swojemu dziecku. Jak jest to trudne, opisał już kilka wieków temu Jan Kochanowski. W „Trenie VII” dedykowanym jego córeczce Orszulce pisze: „Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, / Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim! / Pełno nas, a jakoby nikogo nie było”. W innym miejscu dodaje: „Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu, / Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu. Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje, / A serce swej pociechy darmo upatruje”.
Czasem „pozwolenie” na śmierć bywa procesem, nie dzieje się ono z dnia na dzień. Doskonale pokazują, jak jest to trudne bohaterowie książki „Chata” oraz filmu „Odważni”. To ojcowie, którzy cały czas gdzieś w sobie trzymają swoje dzieci. Nie akceptują ich odejścia. Dopiero całkowite oddanie się w ręce Boga, jako także ich Taty, pozwala im znaleźć uzdrowienie, leczy ich myśli.
Czytaj także: Maciuś, śpiący królewicz. Odszedłeś bez zapowiedzi…
Ojcowie, którzy stracili dzieci
Postacie książkowe lub filmowe to oczywiście tylko kreacja. Bywa ona jednak ważną inspiracją. Faktem jest, że żadna fikcja nie jest tak atrakcyjna, jak prawdziwe życie. Kilka tygodni temu świat obiegła informacja o śmierci małego Alfiego Evansa. Parę dni po tym ważnym dla milionów osób wydarzeniu mogliśmy oglądać krótki film oraz zdjęcie jego taty, Thomasa Evansa, który siedział w karawanie, towarzysząc swojemu synowi w jego ostatniej drodze. O tym młodym Angliku wiele osób wypowiadało się z uznaniem. Jak lew ryczący walczył o syna. Mama chłopca wspierała Alfiego w szpitalu. Tata podjął mocną walkę na zewnątrz. Działał w mediach społecznościowych. Regularnie informował świat o postępach w terapii i negocjacjach ze szpitalem. Dotarł nawet do samego papieża.
Według sędziego Anthoy’ego Haydena, który jako ostatni orzekał w sprawie małego chłopca, jego tata jest kimś niezwykłym. W oficjalnym uzasadnieniu orzeczenia kilkakrotnie podkreślał, jak Thomas walczył o syna: merytorycznie spierał się z biegłymi w sądzie, zaczął mocno zagłębiać się w wiedzę medyczną, przynosił także nagrania wideo pokazujące, jak żyje jego synek, nie kryjąc emocji pokazywał, jak Alfie ziewa. W pewnym jednak momencie napisał. „Mój gladiator odłożył tarczę i założył skrzydła dziś o 2:30. Mam złamane serce. Kocham Cię Maleńki!”.
Czytaj także: Straciła przytomność w autobusie. Kierowca wcisnął gaz do dechy i…
Dwóch ojców mamy
Jako ojcowie na ziemi jesteśmy dla naszych dzieci pierwszym obrazem Ojca niebieskiego. Pewnie dlatego, gdy umiera dziecko jakiemuś mężczyźnie, pojawia się walka, walka z Bogiem lub też z samym sobą. Kilkanaście lat temu widziałem mojego sąsiada, który wrócił do domu ze szpitala od żony. Urodziła ona synka, który po miesiącu zmarł. Mój sąsiad dotarł do domu całkowicie pijany, krzyczał, oskarżał, był jak w amoku.
W dość podobnym stanie był zapewne pastor Todd Burpo, jeden z bohaterów biograficznej powieści i filmu „Niebo istnieje naprawdę”. Nagle jego syn Colton ciężko zachorował, umierał. Wcześniej Todd także ciężko zapadł na zdrowiu. Był pastorem, który powoli tracił kolejne prace i wspólnotę, którą kierował. W trakcie operacji syna Todd wszedł do szpitalnej kaplicy, zaczął krzyczeć na Boga, zaczął się z nim spierać, przewrócił krzesła w złości, czuł się każdego dnia jak biblijny Hiob, który wszystko traci. Oddał się jednak jak szaleniec Bogu i wszystko odzyskał.
Szepleni ojcowie
Śmierć dziecka jest tego typu tematem, którego chyba każdy z nas woli unikać. Zapewne wielu rodziców obawia się nawet wyobrażać podobne sytuacje. Każdy, kto ma dziecko wie, że bycie rodzicem daje nam szczególną umiejętność, potrafimy (jeśli chcemy) współodczuwać z naszymi dziećmi. Gdy cierpią, my także cierpimy, wręcz czując, co one czują. Gdy umiera dziecko, załamuje się dosłownie cały świat. Doskonale ukazał to swoją rolą Robin Williams, który w filmie „Miedzy piekłem a niebem” nagle traci dwójkę swoich dzieci. Nie ma recept, nie ma lekarstw, które mogą człowieka wyciągnąć z czeluści tego stanu. Jest szaleństwo. Jak mawiał jednak jeden z bohaterów filmu „Miasto aniołów”, to szczególnie szaleni ludzie są blisko Boga. Przypomina mi to pewną historię.
Jechaliśmy kiedyś całą rodziną w góry. Słuchaliśmy, jak to często mamy w zwyczaju, słuchowisk „Anioł stróż”. Genialnych opowiadań wydawanych przez Siostry Loretanki. Jedno z nich opowiadało o pewnym smutnym zdarzeniu. W rodzinie dziewczynka zachorowała na raka. Leżała w szpitalu, umierała i żegnała się z bliskimi. Nagle jej zapłakany tata jak w amoku wstał z krzesła i wybiegł z sali chorych. Pobiegł do kaplicy. Rozejrzał się, podstawił krzesło i zdjął ze ściany obraz Jezusa Miłosiernego. Następnie pobiegł z nim do sali swojej córki. Uklęknął z nim przed jej łóżkiem w momencie, gdy stwierdzano zgon. On jednak jak szalony zaczął wołać: „Jezu ufam Tobie!”. Po kilku minutach jego córka spytała, „Tatku, czemu płaczesz?”. Niby to bajka o cudzie. Ale spróbuj udowodnić, że cuda nie istnieją.
...
Ojcostwo moze wiazac sie i z dramatem...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:43, 06 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Czy jest Pan gotów porwać swojego syna? To tylko z pozoru dziwne pytanie…
Mira Jakubowska | 05/06/2018
OJCIEC Z SYNEM
Craig Whitehead/Unsplash | CC0
Udostępnij 21
Pomysły na wspólny czas przyjdą same, jeśli w mężczyźnie zrodzi się wola porwania syna, porwania w świat doświadczeń, zdobywania nowych umiejętności, kolejnych osiągnięć, pewności siebie, odwagi, zainteresowań, odkrywania swojej tożsamości.
Dlaczego trzeba porwać swojego syna?
Czy jest Pan gotów porwać swojego syna? – będąc świadkiem tak niecodziennego pytania, patrzyłam z niecierpliwością na reakcję mężczyzny. Pytanie powtórzono po raz drugi, wiec nikt z obecnych (a więc ani ja, ani matka chłopca) nie miał wątpliwości, że chodzi o porwanie… dziecka przez ojca!
Dziś po wielu latach od tamtej rozmowy sama zadaję czasem to pytanie rodzicowi. Tytułowe zdanie usłyszałam od doświadczonego psychologa, gdy byłam na stażu w pewnej poradni. Historia dotyczyła 5-latka, który przejawiał totalny regres w swoim zachowaniu, gdy przebywał z mamą (m.in. nie korzystał z toalety), natomiast gdy pozostawał pod opieką taty, był zwyczajnym chłopcem, umiejącym zasygnalizować swoje fizjologiczne potrzeby.
Zatroskani rodzice trafili do poradni, oczekując pomocy i rozwiązania problemu. Nadopiekuńcza mama i wycofujący się tata w pewnym sensie padli ofiarą samych siebie, a kłopotliwa (5-latek niekorzystający z toalety to jest już kłopot…) reakcja syna była dobrą okazją, aby coś mogło się zmienić w całej rodzinie. O jaką zmianę chodzi? Co to znaczy porwać własnego syna i dlaczego trzeba to zrobić?
Czytaj także: Racja czy relacja? Jako mąż zbyt często wybieram to pierwsze
Macierzyństwo – jak nie przedawkować?
Kobieta, będąc mamą, uruchamia całe maksimum troski, czułości, wsparcia, opieki… szczególnie wobec syna. Obszernie opisują to różne teorie psychoanalityczne, którymi nie chciałabym się teraz zajmować. Matczyne zachowanie jest dobre, potrzebne, wskazane… ale można przedawkować.
Tak, jest taki moment w życiu dziecka i rodziców, kiedy rolę powinien przejąć właśnie ojciec. W niektórych kulturach pierwotnych istnieje specjalny rytuał, który można określić jako inicjacja w dorosłe życie. Młodzi chłopcy są porywani przez swoich ojców, zabierani do buszu, uczą się przetrwania oraz praw danego plemienia, powracają do wioski po odbyciu próby na dorosłość.
Jak to rytualne doświadczenie przetłumaczyć na nasz język? Czasem proponuje się tzw. obrzędy przejścia, pewnego rodzaju inicjacje związane np. z kolejnymi urodzinami, nowym pokojem, pójściem do szkoły itp. Ważne, żeby taka zmiana dokonywała się naturalnie, lecz stanowczo i konsekwentnie.
Nie chodzi o to, żeby teraz syn spędzał czas tylko z jednym z rodziców. Mama dalej będzie czułą, troskliwą, bezpieczną wyspą, na której można się będzie schować przed światem i skąd będzie można wypływać po kolejne przygody. Naturalnym ruchem kobiety jest gest „do siebie”, a więc zagarnianie, ogarnianie, przytulanie.. To rolą męską, ojcowską jest działanie „od siebie”, a więc dawanie wsparcia, stanie za plecami, jakby wypychanie do świata, doświadczania, przeżywania, zdobywania.
Męska inicjacja
Dziecko uczy się przez naśladowanie, więc dobrym sposobem jest wspólne spędzanie czasu, np. męskie wyprawy, naprawianie świata (choćby to miało być na początek przykręcenie brakującej śrubki), nauka jazdy rowerem itp. Może matczyne serce ma więcej cierpliwości, jeśli chodzi o naukę jazdy rowerem, ale z pewnością ojcowskie serce jest bardziej odporne na dziecięce upadki i zadrapane kolana, bez których trudno przejść taką naukę. Pomysły na wspólny czas przyjdą same, jeśli w mężczyźnie zrodzi się wola porwania syna, porwania w świat doświadczeń, zdobywania nowych umiejętności, kolejnych osiągnięć, pewności siebie, odwagi, zainteresowań, odkrywania swojej tożsamości.
A co, jeśli takich ojców nie ma? Jeśli dają się tak często zepchnąć na margines nieużyteczności, bo np. niegustownie ubiorą dziecko albo „sobie nie poradzą”, albo nie zdążą sami zaplanować czasu z dziećmi, bo kobieta wszystko już ma poukładane? Albo nie wiedzą, jak się do tego wszystkiego zabrać, bo sami nie mają wzoru ojca, boją się krytyki lub porażki?
Na szczęście, jest coraz więcej inicjatyw wspierających świadome ojcostwo, uczących, jak być tatą i nie zrezygnować z tej niezastąpionej roli. Poza tym dziecko, które jest najlepszym ekspertem od swoich własnych rodziców, cieszy się każdą próbą wspólnie spędzonego czasu i poświęconej uwagi.
Jeśli taki kilkuletni chłopiec nie zostanie wyrwany z czułych objęć mamy (samemu trudno pozostawić takie dobre i bezpieczne miejsce) to prawdopodobnie nie będzie chciał dorosnąć. Tu właśnie potrzebna jest obecność ojca – nauka odpowiedzialności, zasad, skuteczności, pewności siebie, działania, ostatecznie zwyczajny biologicznie uwarunkowany respekt. Ale, żeby taka nauka mogła się odbyć.. potrzebny jest właśnie taki ojciec – odpowiedzialny, zasadniczy, skuteczny, pewny siebie i na tyle męski, aby był gotów porwać swojego syna.
...
Ideologie mocno uderzaja w plec. Stad tak wazne jest obecnie wychowanie dzieci.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:17, 21 Cze 2018 Temat postu: |
|
|
Ojciec wbiegł na tor wyścigowy, by wyciągnąć syna z płonącego auta
Do groźnego wypadku doszło podczas wyścigu Nascar 16 czerwca w Wirginii - na zakręcie zderzyły się dwa samochody. Jeden z nich stanął w ogniu. Chwilę później na tor wybiegł ojciec jadącego tym samochodem Mike’a Jonesa i wyciągnął syna z auta. Akcja ratownicza się udała i kierowcy nic się stało
...
Rola ojca.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:22, 04 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Stawanie się ojcem – to proces, który może Ci wiele dać!
Ilona Przeciszewska | 22/06/2018
OJCIEC Z CÓRKĄ
Caleb Jones/Unsplash | CC0
Udostępnij
Posiadanie dzieci porządkuje wartości. Mężczyźni przekonują się, że rodzina ma dla nich największe znaczenie i daje im najwięcej satysfakcji i poczucia szczęścia.
Mężczyzna – ojciec. Nowa tożsamość
Wraz z przyjściem na świat niemowlęcia, a nawet wcześniej – wraz z informacją o ciąży, mężczyzna staje się ojcem. Przyjęcie nowej roli nie odbywa się jednak w ciągu jednego dnia. Jest to złożony i skomplikowany proces związany z szeregiem zmian emocjonalnych i psychologicznych.
Mężczyzna potrzebuje niejako ponownie odnaleźć swoją tożsamość. Wraz z pojawieniem się dziecka odżywają w nim świadome i nieświadome fantazje wczesnodziecięce, uaktywniają się nierozwiązane konflikty węwnętrzne. Może wiązać się to z pewną dozą cierpienia i bólu. Proces ten jest jednak niebywałą okazją do rozwoju nowych aspektów osobowości, odmiennego niż dotychczas sposobu funkcjonowania w świecie.
Czego uczy bycie ojcem?
O tym, co przeżywają mężczyźni w procesie stawania się ojcami powiedzą oni sami. Zapytałam kilkunastu znajomych tatusiów: „Czego nauczyli się, będąc ojcami?”. Odpowiadali głównie ojcowie małych dzieci, jednak wśród nich znalazł się również tata dorosłych dzieci oraz jeden ojciec duchowy.
Większość ojców wspomniała o uczeniu się odpowiedzialności. Niekiedy przytłacza ich uzmysłowienie sobie ogromnego wpływu, jaki mają na konkretne życia, jak również na życia następnych pokoleń, bo przecież ich dzieci będą miały swoje dzieci, a wówczas przekażą otrzymane wzorce kolejnemu pokoleniu.
Ojcowie zdają sobie sprawę, że ich postawa ma duże znaczenie, a biorąc pod uwagę bezbronność i zależność ich dzieci, szczególnie dotkliwie znoszą skutki swoich ojcowskich niepowodzeń. Pisali o tym, że dużo łatwiej udźwignąć jest urażenie żony, a znacznie trudniej znieść krzywdę swojego dziecka. Dotyczy to nawet drobnych „wpadek” takich jak odparzona pupa w przypadku, gdy zapomnieli o zmianie pieluchy. Z drugiej strony poczucie odpowiedzialności motywuje ich do jak najlepszego wypełniania swojej roli.
Otrzymane odpowiedzi wskazywały, że ojcostwo to uczenie się bycia dla drugiej osoby, „spalania” siebie dla potrzeb swojej rodziny. Większość ojców odkrywa, że można żyć bez wystarczającej ilości snu, odpowiedniego czasu na posiłek czy odpoczynek. Pomimo tego twierdzą, że ojcostwo daje im więcej radości niż bólu głowy, a poświęcenie nie oznacza bynajmniej niedbania o siebie. Zdają sobie sprawę, że ich dobra kondycja ma znaczenie dla ich rodziny.
Co ciekawe, mężczyźni stając się ojcami, uczą się przegrywać. Często przegrywają ze sobą, swoim egoizmem, brakiem cierpliwości, zrozumienia czy czułości. Przegrywają z własnymi wyidealizowanymi koncepcjami wychowawczymi, które nie działają. Przegrywają ze swoimi dziećmi, gdy te w ogóle nie słuchają i postępują wbrew ich oczekiwaniom.
Przez doświadczenie różnych porażek ojcowie uczą się pokory i radzenia sobie z bezsilnością, odpuszczania kontroli, tolerowania niewiedzy i niepewności, porzucania wcześniej założonego planu. Doświadczając swojej słabości, pozbywają się pychy i zarozumiałości. Uczą się cierpliwości nie tylko do swoich dzieci, ale również do samego siebie.
Mężczyźni mówili również o uczeniu się „odsłaniania”, bycia transparentnymi przed swoimi dziećmi, to znaczy pokazywania swoich słabości, a nie ich ukrywania. Stają się bardziej ludzcy i przekonują się, że zgrywanie „macho” nie działa. To umiejętność przyznawania się do błędu ma prawdziwą moc. Poza tym, dzieci uczą ich wybaczania, jak również przyjmowania wybaczenia, gdy oni „zawalają”.
Zapytani ojcowie zaznaczyli, że dzieci nie służą dowartościowaniu własnej osoby. Ważne jest, aby kochać swoje dzieci nie oczekując nic w zamian. Według nich błędne jest oczekiwanie bezwzględnego szacunku od swoich dzieci. Stawanie się autorytetem jest ciężką, codzienną pracą i nie jest „z góry” przynależne do roli ojca. Postawa „należy mi się” skłania dzieci jedynie do udawania uczuć, a to na dłuższą metę nie będzie miało żadnego sensu i będzie szkodziło psychice młodego człowieka.
Jestem ojcem, jestem kimś
Opieka nad dzieckiem jest okazją do nauki wielu nowych umiejętności. Ojcowie zdobywają wiedzę o różnych trikach zabawowych, o których wcześniej nie mieli bladego pojęcia, jak również przekonują się o istnieniu niezliczonych piosenek w różnych językach. Uczą się też chrumkać jak świnka morska. Jeden mężczyzna napisał, że wraz z przyjściem na świat dziecka zaczął bezpieczniej prowadzić samochód. Ponadto ojcowie zdobywają codziennie szereg miękkich kompetencji, takich jak rozmawianie, negocjacje, stawianie granic, dostrzeganie potrzeb swoich i drugiej osoby.
Najbardziej istotną stała się umiejętność zarządzania czasem. Na brak czasu narzeka sto procent zapytanych mężczyzn, co potwierdza fakt, że na mojego maila odpowiedzieli tylko nieliczni, a ci zazwyczaj zaczynali odpowiedź od stwierdzenia „przepraszam, że z opóźnieniem”, „tak w skrócie, bo wiesz młyn” albo kończyli wypowiedź zdaniami typu „tak krótko, reszta na emeryturze” lub „poddaje się”.
Bycie ojcem uczy również czułości. Ojcowie odkrywają moc przytulenia! Zaskakuje ich też piękny zapach niemowlęcia. Wspominają także o doświadczeniu innego wymiaru miłości niż ta, którą znali dotychczas w stosunku do żony, dalszej rodziny czy przyjaciół. Wybrzmiało określenie „nielogiczność” doświadczanej miłości, bo przecież dziecko cały czas żąda, pozornie nic nie dając w zamian, a kocha się je tak bardzo. Ojcowie podkreślają, że nauczyli się tego, że najważniejsze jest to, aby dziecko czuło się kochane i akceptowane.
Duchowy aspekt ojcostwa
Bardzo silnie wybrzmiał duchowy aspekt ojcostwa. Poprzez więź z własnymi dziećmi, mężczyźni zdali sobie sprawę z tego, jak bardzo musi kochać ich Bóg jako Ojciec. Nabierają świadomości znaczenia decyzji Boga o oddaniu Syna w imię miłości do człowieka.
Ojcowie pisali też, że od swoich potomków uczą się bycia Bożymi dziećmi – ufności, zależności, braku ukrywania swoich potrzeb, przyznawania się do nich przed Bogiem i samym sobą bez wstydu i zażenowania. Uświadomili sobie co to znaczy przylgnąć do Ojca, pragnąć Jego obecności, wsparcia czy ukojenia. Doświadczyli tego, że ojcostwo jest formą testu na zaufanie Bogu. Przekonali się o tym, że to On „rozdaje karty”. Mężczyźni odkrywają, że nie dadzą rady sprostać swojej roli, polegając wyłącznie na własnych siłach.
Odkrywają, że Bóg jest jedynym źródłem Miłości. Tylko On uzdalnia ich do tego, że potrafią kochać. Ojcostwo według nich pomaga zatem być bliżej Boga, stawać się człowiekiem na Jego obraz i podobieństwo. Ojcowie doświadczają tego, że Bóg nie tylko powołuje ich do ojcostwa, ale również obdarowuje wystarczającą ilością zasobów do sprostania wymagającej roli. Dostrzegli na nowo, że Bóg jest dobry i „łata” ich niedoskonałości. Polegając na Nim, nie muszą być perfekcyjni. Odkrywają ponownie Jego miłosierdzie, patrząc jak naprawia ich błędy.
Mężczyźni zostając ojcami, zaczynają bardziej namacalnie odczuwać przemijalność życia. Widzą, jak ich dzieci bardzo szybko dorastają. Dzięki temu uczą się być bardziej „tu i teraz”, wykorzystywać dobrze każdą chwilę swojego życia, żyć tak jakby każdy kolejny dzień miałby być tym ostatnim. Uczą się tego, że życie jest tam, gdzie jesteśmy, a nie tam, gdzie nas nie ma.
Poza tym, posiadanie dzieci porządkuje ich wartości. Przekonują się, że rodzina ma dla nich największe znaczenie i daje im najwięcej satysfakcji i poczucia szczęścia. Rodzina pozwala im spojrzeć na wiele spraw z dystansu, sprawia, że „nie przejmują się głupotami”. Ojcowie zdają sobie sprawę, że dzieci są darem na jakiś czas, dlatego trzeba z tego czasu maksymalnie skorzystać.
...
Oczywiscie to wymaga tez uczenia sie. Nikt od razu nie jest ojcem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:04, 04 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Po co mam być zaangażowanym tatą?
Mikołaj Foks | 23/06/2018
OJCIEC Z DZIEĆMI
Allen Taylor/Unsplash | CC0
Udostępnij
Co za głupie pytanie! Pomyślałem, gdy usłyszałem je od przyjaciela. Od razu chciałem rzucić szybką ripostę, ale zawiesiłem głos, bo nagle w głowie pojawiła się pustka… Ta rozmowa miała miejsce miesiąc temu. Dziś już wiem, co bym odpowiedział.
Zrobiło mi się trochę głupio. Przecież piszę i mówię o ojcostwie dużo i często, a na tak proste pytanie nie wiedziałem, jak odpowiedzieć. A może raczej nie wiedziałem, jak odpowiadając nie pozostać na poziomie banalnych ogólników. Lubię odpowiedzi proste, ale zarazem treściwe, które mogę odnieść do samego siebie.
Dwa typy ojców
Jakim dziś jestem tatą? Czasem stawiam sobie to pytanie, mając świadomość, że są dwa typy ojców. Jedni to ci, którzy od zawsze chcieli być tatusiami. Wiedzieli, że kiedyś nimi zostaną i że to będzie coś niezwykłego. Drudzy to ci, którzy – mniej lub bardziej „przy okazji” – po prostu nimi zostali.
Każdy z nas, ojców jest zawieszony gdzieś między tymi dwoma biegunami. Jedni i drudzy powinni sobie postawić pytanie: po co mam być zaangażowanym tatą? Pierwsi, żeby na nowo odkrywać ojcostwo. Drudzy, żeby zrobić to po raz pierwszy. Przy czym ci drudzy mogą mieć wątpliwości, że tu nie ma nic do odkrycia. Ale mylą się jak Rosjanie, gdy sprzedawali Amerykanom Alaskę.
Ojcostwo jak Alaska
Ojcostwo jest jak Alaska. Wielki kawał surowej, do bólu przewidywalnej i bezwartościowej ziemi. Tak przynajmniej mogli postrzegać ją Rosjanie, gdy w drugiej połowie XIX wieku sprzedawali ją Amerykanom za 7,2 mln dolarów. Ciekawe, co myśleli, gdy kilkadziesiąt lat później odkryto tam pokaźne złoża złota. Dziś wiemy też, że znajdują się tam jedne z największych na świecie złóż ropy naftowej.
Ojcowska codzienność jest bardzo przewidywalna, a ciężar odpowiedzialności poważny. Chwile spontanicznej radości toczą nierówną walkę z tym, co zwyczajnie trzeba zrobić. Nie jest łatwo w prostym przezwyciężaniu swoich słabości zobaczyć głębszą wartość. Ona wykuwa się latami w małych, z pozoru nieważnych chwilach wiernej obecności taty obok dzieci. Tak jak na Alasce i tu – dopiero po czasie ujawni się to, co wielkie i cenne.
Czytaj także:
Mała baletnica zaczyna płakać na scenie. Wtedy jej tata kradnie całe show! [wideo]
Co można wygrać
Co konkretnie można wygrać? Co można zyskać, czego nie da się zdobyć gdzie indziej? Jak cenne jest to, co na dnie – czy na tyle, że warto iść drogą szarej codzienności? Na te pytania odpowiedź jest bardzo prosta. To jest gra o największą stawkę – walczy się o wszystko!
Podobno ojcostwo to dla mężczyzny jedyna autentyczna rola. Bo tylko rodzicielstwo pozwala budować najsilniejsze więzi międzyludzkie. Tylko rodzicem nigdy nie przestaje się być. A czy jest coś autentyczniejszego niż gra o najwyższą stawkę?
Tą stawką są relacje. Człowiek to takie zwierzę, które w bliskich i głębokich relacjach odnajduje autentyczną satysfakcję. Rodzina to środowisko, które ma największy potencjał na zbudowanie takich relacji. Oczywiście, potencjał nie jest jeszcze gwarancją sukcesu…
Zaangażowanie
Jeśli ojcostwo jest dla mężczyzny najpewniejszą drogą do autentycznej życiowej satysfakcji, to zaangażowanie jest jedynym sposobem, żeby tę drogę skutecznie przebyć. Zaangażowanie to w pierwszej kolejności niezmienne i wierne bycie blisko dzieci – to na nim można budować więź. W drugiej kolejności są wspólne żarty, zabawy, wyjazdy i wszystko inne, co pozwala cieszyć się swoją obecnością.
Tak rozumiane zaangażowanie byłoby nudne, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, że jest to przedsięwzięcie absolutnie nieprzewidywalne i unikalne. Przecież jeszcze nikt na świecie nie był ojcem twojego dziecka i to ty sam musisz znaleźć odpowiedzi, jak nim być. A po drugie, że nie chodzi o stanie się za 10 lat rodzicem wspaniałym, ale żeby być najlepszym możliwym tatą tutaj i w tej chwili. Przecież ojcami jesteśmy nie tylko 23 czerwca.
...
To oczywiscie wzbogaca dusze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 7:39, 19 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ta dziewczynka dostała słabe oceny. Tata wręczył jej… osobny dzienniczek
Rachel Molinatti | 08/07/2018
Shane Jackson
Twitter I Shane Jackson
Udostępnij 542
Shane Jackson jest ojcem małej dziewczynki z autyzmem. Kiedy pewnego dnia wróciła ze szkoły zapłakana z powodu ocen w jej uczniowskim dzienniczku, zdecydował, że zrobi dla niej nowy - spersonalizowany. Historię opowiedział na Twitterze i błyskawicznie podbił internet.
9-letnia Sophie Jackson wyszła ze szkoły płacząc. Autystyczna dziewczynka otrzymała dzienniczek pełen not D (co oznacza „słaby poziom”). Ale jej tata, Shane Jackson, farmaceuta, spojrzał na to inaczej. Wymyślił nowy dzienniczek ocen dla swojej córeczki, w którym bierze się pod uwagę inne umiejętności niż w szkole. I tak dziewczynka otrzymuje noty A w różnych dyscyplinach: humor, bijatyki z chłopcami, miłość do psów, rysowanie robotów. Wisienką na torcie jest ocena A+ w kategorii: najlepsza córka na świecie.
Tata z oceną „najlepszy ojciec na świecie”
Dziewczynka, która chodzi do normalnej szkoły w Tasmanii (Australia), z powodu autyzmu nie ma tych samych zdolności, co jej koledzy. W odpowiedzi na gest ojca zrobiła mu podobny, specjalny dzienniczek ocen, w którym przyznała mu najwyższą notę w kategorii „najlepszy tata na świecie”. Przypomina się przesłanie Jeana Vanier (twórcy wspólnoty Arka), który mówił, że każdy jest powołany, by tak jak potrafi, w ramach swoich możliwości „przyjąć, kochać i być otwartym na życie”.
...
Szkola przeminie ale milosc nie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:16, 26 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
Chcę być tatą, a nie mogę! Świadectwo Adama i Violetty o „spotkaniu” ze św. Szarbelem
Obraz Iwona Flisikowska | 24/08/2018
Udostępnij
I zaczęły się dla mnie trudne badania. Diagnoza niestety była dla mnie przerażająca jak koszmar, przed którym trzeba się bronić rękami i nogami: stuprocentowa niepłodność!
dam i Violetta wzięli ślub po roku od chwili poznania się. Marzenia i plany zakochanych wydawały się oczywiste: małżeństwo, dzieci i wspólny, wymarzony dom – Mogła być nawet lepianka w „szczerym” polu, ale ważne, żebyśmy byli w niej razem – wspomina i żartuje Violetta.
Zawsze dodawała, że jeśli się modlimy o dobrą żonę czy męża, założenia rodziny, to Jezus naprawdę poważnie traktuje te nasze prośby . Jednych wysłuchuje od razu. A innych, co jest Bożą tajemnicą, nawet po wielu latach, ponieważ dla każdego ma swój plan.
I czasami bywa tak, że naprawdę mocno wkracza w nasze życie osobiste, ale nie po to, aby nas „zagarnąć” dla siebie – jak myślą lub komentują niektórzy. Ale po to, aby przez konkretne osoby, czy później małżeństwa, szczególnie zadziałać nie tylko dla ich dobra, ale też dla dobra wielu innych osób. Czego czasami nie jesteśmy w stanie zrozumieć, bo chcielibyśmy mieć zwyczajne życie pod hasłem: Panie Boże chciałbym mieć normalne życie, tak jak wszyscy inni.
Czytaj także: 7 rzeczy, o których chcą wam opowiedzieć niepłodne małżeństwa
Chcemy być rodzicami, a nie możemy
A propos tej „normalności” – kontynuuje Adam – chcieliśmy od razu, najlepiej po 9 miesiącach mieć dziecko od chwili ślubu. A tu mijają miesiące, kilka lat i nie jesteśmy rodzicami!
Na początku lekki niepokój czy nawet niedowierzanie. Potem stres, a nawet kłótnie między nami. Moja żona, jak to kobieta, poszła pierwsza na specjalistyczne badania. Okazało się, że Violetta jest zdrowa i nie ma absolutnie żadnych przeszkód, aby być mama. Natychmiast po tej wiadomości, domyśliłem się, że to ja mam poważny problem.
I zaczęły się dla mnie, „faceta”, trudne badania. Diagnoza niestety była dla mnie przerażająca jak koszmar, przed którym trzeba się bronić rękami i nogami: stuprocentowa niepłodność ! „Stu – zaakcentował lekarz specjalista, abym – cytuje jego słowa – „nie miał żadnych złudzeń”. Nie 99,9 tylko 100 procent. Żadnego cienia nadziei.
Rozpacz i wewnętrzna walka z Bogiem
I moje pytania: Dlaczego mnie to Boże spotkało? Dlaczego? Przecież zawsze byłem Ci wierny, moja żona też. Dlaczego taki cios. Sto razy, dlaczego?
– W moje serce – zwierza się Adam – zaczęła się wkradać rozpacz, I zaczęła się też moja wewnętrzna walka przed Bogiem. Pomyślałem sobie, że choćby nie wiem co, to się nie poddam i będę się modlił, abym jednak został tatą!
Te wewnętrzne zmagania trwały wiele miesięcy: wzloty i upadki. – Ja też doświadczałam cierpienia męża – dodaje Violetta. Jedynie, co mogłam mu ofiarować w tym trudnym czasie, to bezwarunkowa miłość.
Czytaj także: Dzięki Szarbelowi nasza miłość przetrwała. Imię świętego nosi nasz syn. Świadectwo
Spotkanie ze św. Szarbelem
– Chciałem wytrwać w modlitwie, pomimo oczywistych faktów – opowiada Adam. – Któregoś razu dowiedziałem się od znajomych, że odbywają się msze święte z modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała, ze specjalnym błogosławieństwem relikwiami oraz namaszczeniem chorych olejem Św. Sharbela. Nie znałem wtedy historii libańskiego świętego, ale to mi nie przeszkadzało, aby wierzyć w jego pomoc .
Nie wiem dlaczego – ale to pewnie łaska Boża – z wielka ufnością i zawierzeniem pojechałem sam na tą mszę. Przy końcu mszy poszedłem do księdza, który namaszczał olejem chorych. Ksiądz Jarek przez moment się zdziwił, że i ja „zdrowy mężczyzna” proszę o to błogosławieństwo i w „ułamku sekundy” powiedziałem jednym zdaniem: chce być Tata, a mam diagnozę stuprocentowej bezpłodności i nie mogę nim być! Ksiądz okazał mi współczucie. Przez dłuższą chwilę modlił się nade mną, a przy końcu pobłogosławił mnie olejami Św. Sharbela, mówiąc: „ Bądź dobrej myśli, dla Boga nie ma rzeczy nie możliwych”.
Jezus jest blisko mnie
Miałem głębokie przeświadczenie, niezależnie od tego czy zostanę wysłuchany, czy nie, że Jezus jest blisko mnie, cierpiącego i zwyczajnie po ludzku tęskniącego za ojcostwem.
Minęły 3 miesiące i pewnego dnia moja żona zaczęła mieć typowe objawy kobiety spodziewającej się dziecka. – Szybko kupiliśmy test ciążowy i okazało się, że TAK, będziemy rodzicami – dodaje uśmiechając się Violetta.
– Radość była wielka – wspomina Adam. – Śmiesznie to może zabrzmi, ale ja po prostu skakałem z radości! Nasz syn Karol Charbel – drugie imię na część św. Szarbela, urodził się zdrowy i cały. I jest pięknym podarunkiem od Boga. Warto mieć marzenia i o nie dzielnie walczyć – mówią Violetta i Adam.
...
Bóg daje szanse aby okazac ufnosci w Jego pomoc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:22, 01 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Amerykański psycholog Michael Diamond twierdzi, że ojcowie, nawet jeśli ich nie ma, zawsze są psychicznie obecni w życiu dzieci. Izolując dziecko od ojca, wyrządzamy mu większą krzywdę, niż myślimy.
Gosia spotkała się z Ojcem. Matka: "Dla mnie już nie żyjesz"
...
Zdecydowanie. Nawet ojciec typu pijak jesli nie skrajny patol to jest potrzebny! Daje chocby biologicznie meska polowe do rozwoju dziecka. Choc oczywiscie jesli to nie marynarz to nie ma takiej opcji zeby ,,nieobecny" ojciec mial zero kontaktu. Nawet jak pracuje 12 gidzin co jest patologia to jakis kontakt chocby rano i wieczorem jest.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 8:56, 02 Wrz 2018 Temat postu: |
|
|
Św. Bartłomiej: mało znany apostoł, niewidoczny, a świetny patron dla faceta Obraz Jarosław Kumor | 24/08/2018
Udostępnij
My współcześnie raczej nie umieramy za wiarę, ale możemy „zabijać” w sobie starego człowieka, oddawać życie bliskim w codziennej prostej służbie.
artek – miałem w szkole sporo kolegów o tym imieniu. Dziś chyba rzadziej daje się dzieciom za patrona św. Barłomieja. To imię zawsze zdawało mi się być raczej współczesnym, bo próżno szukać u kogoś wśród przodków jakiegoś dziadka Bartka…
Czytaj także: Kompanie braci, męskie plutony różańca i hardcorowe wyprawy do św. Józefa
Mesjasz z Nazaretu? Niemożliwe
Tymczasem pochodzenie imienia Bartłomiej to czasy starożytne. Był to jeden z dwunastu Apostołów. Scena jego powołania jest osobliwa. Opisuje ją tylko św. Jan. Nazywa on dzisiejszego patrona
Natanaelem . To hebrajskie imię oznacza “Bóg dał” i w języku polskim jego odpowiednikiem jest Bogdan. Natomiast imię Bartłomiej jest wskazaniem na jego ojca: „syn Tolmaja”.
Bartłomiej przyszedł do Jezusa, przyprowadzony przez Filipa, który oznajmił mu niewątpliwie podekscytowany, że znalazł Mesjasza – Jezusa z Nazaretu (J 1, 45-51). Bartłomiej nie uległ tej ekscytacji.
Jak typowy facet „na chłodno” stwierdził, że przecież Mesjasz nie może pochodzić z jakiegoś tam Nazaretu.
W gruncie rzeczy miał rację, a Filip nie chciał z nim dyskutować, tylko skierował do niego proste zaproszenie: „Chodź i zobacz!”. Gdy Bartłomiej „poszedł i zobaczył”, usłyszał od Jezusa zdanie: „Oto prawdziwy Izrealita, w którym nie ma fałszu” – oto mężczyzna, który ma rozum, nie kieruje się emocjami, ale jednocześnie nie ma w sobie tak głębokich uprzedzeń, by nie pójść za świadectwem przyjaciela i “zobaczyć”, doświadczyć Bożej obecności, nie wstydzi się prawdy o sobie.
Skąd mnie znasz?
Te pochwały nie były jednak decydujące. Bartłomiej im nie uległ, ale poszedł za Jezusem pod wpływem jakiegoś bardzo głębokiego doświadczenia, do którego Jezus się odwołał w dialogu z nim. Gdy Bartłomiej zapytał Jezusa: „Skąd mnie znasz?”, Jezus odparł: „Ujrzałem cię stojącego pod drzewem figowym, zanim cię zawołał Filip”.
Papież Benedykt XVI w czasie audiencji generalnej 4 października 2006 r. Powiedział tak:
Nie wiemy, co wydarzyło się pod tą figą. Jest oczywiste, że chodzi o decydujący moment w życiu Natanaela. Poczuł się dotknięty w głębi serca przez te słowa Jezusa i zrozumiał: ten Człowiek wie o mnie wszystko. On wie i zna drogi mojego życia, temu Człowiekowi mogę rzeczywiście zaufać . I odpowiada jasnym i pięknym wyznaniem wiary, mówiąc: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!” (J 1, 49).
Czytaj także: Konrad Kruczkowski: Dlaczego mężczyźni nie okazują uczuć?
Dobry patron facetów
To jest niezwykłe. Bywa, że odkrywamy dopiero po latach Bożą obecność w trudnych, zagadkowych czy radosnych wydarzeniach. Bóg, by zdobyć serce mężczyzny, bazuje na doświadczeniu. Niekoniecznie zaś na emocjach.
Informacje co do działalności Bartłomieja po Zesłaniu Ducha Świętego są rozbieżne i niejasne. Wiemy na pewno, że został męczennikiem, ale najwięcej możemy o nim powiedzieć na podstawie Ewangelii. Znamy osobliwą scenę jego powołania, wiemy, że został jednym z Dwunastu i że był przy cudownym połowie ryb po zmartwychwstaniu (J 21, 1-14).
Bartłomiej to dobry patron dla współczesnego faceta – mało emocji, rezerwa, ale też maksymalne zaangażowanie aż po męczeństwo, gdy autentycznie poznał i doświadczył, że Jezus to Mesjasz.
My współcześnie raczej nie umieramy za wiarę, ale możemy „zabijać” w sobie starego człowieka , oddawać życie bliskim w codziennej prostej służbie. Bartłomiej nie był postacią pierwszoplanową, nie oczekiwał pochwał, nie szedł za emocjami, ale robił swoje. I o takie postawy warto za jego wstawiennictwem się modlić.
....
Swieci sa oczywiscie dla obu plci. Wiec np. Faustyna jest tez wzorem dla mezczyzn. Ale zawsze patron ma ,,specjalizacje" czyli to czym sie zajmowal. Jesli byl stolarzem to oczywiscie jego praca bedzie wzorem dla stolarzy. A ogolnie dla wszystkich pracujacych.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:43, 27 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Ojciec zabukował 6 lotów, aby spędzić Święta ze swoją córką stewardessą
Święta Bożego Narodzenia to czas, który większość z nas spędza razem z rodziną. Niestety, nie wszyscy mają to szczęście, tysiące osób pracuje w tym okresie, nie mogąc przebywać w tych dniach ze swoimi bliskimi. Jedną z tych pechowych osób była Pierce Vaughan – asystentka lotów Delta Airlines, która w tym roku musiała spędzić wigilię i pierwszy dzień świąt w powietrzu.
Jednak jej kochający ojciec, Hal Vaughan, znalazł sposób na spędzenie tego czasu z pracującą córką. Zarezerwował w sumie sześć lotów przez całe Stany Zjednoczone, aby móc spędzić z nią święta.
Tym urzekającym gestem podzielił się jeden z współpasażerów, z którym Hal podróżował z Fortu Myers do Detroit.
„Podczas lotu do domu miałem przyjemność siedzieć obok Hala, ojca stewardessy obsługującej tej rejs. Hal zdecydował, że spędzi z nią święta. Lata więc każdym z jej lotów po całym kraju, dziś i jutro, aby spędzić czas Bożego Narodzenia z córką . Cóż za fantastyczny ojciec! Życzę wam wesołych Świąt Bożego Narodzenia!” – Napisał Mike Levy na swoim profilu społecznościowym.
...
Wiez musi byc bardzo silna!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|