Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Miłość i małżeństwo .
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:10, 08 Sie 2017    Temat postu:

Ciała w miłosnym dialogu. Jak zbudujecie udaną małżeńską intymność
Małgorzata Rybak | Sier 08, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Szukając patentów na udaną intymność w małżeństwie, możemy stracić z oczu najważniejszy trop: wyjście ze skorupy egoizmu – tak w sypialni, jak w codzienności.

Wśród przyczyn, jakie negatywnie wpływają na przeżywanie intymności w małżeństwie, wymienia się często rutynę, zmęczenie, nieporozumienia, czasami nawet nudę. Z całą pewnością jednak nic tak nie niszczy tej sfery jak… egoizm. Taki, który jednym tchem wylicza moje potrzeby, a wśród nich, pomiędzy jedzeniem, piciem i konsumowaniem dóbr, jest właśnie także i seks.


Nie tylko moje potrzeby

Nie stawiam w stan oskarżenia potrzeb. Zrozumienie ich i wzięcie odpowiedzialności za nie jest miarą dorosłości i w dużym stopniu decyduje o naszym sukcesie w komunikowaniu się z innymi ludźmi. Gdy żona pada z nóg ze zmęczenia, po jej stronie leży, by zatroszczyć się o swój odpoczynek, nie zaś wygarniać całemu światu, że o niej zapomniał. Gdy mąż potrzebuje aktywności fizycznej, wyznacza możliwy czas, by iść z kolegami pokopać piłkę, zamiast obwiniać za swój brak kondycji żonę i dzieci.
Czytaj także: Bez seksu aż do ślubu? 6 kobiet (nie tylko wierzących!), które zdecydowały się czekać

Intymność jednak to miejsce, gdzie „potrzeba” domaga się innej definicji. Punktem wyjścia będzie potrzeba bliskości, w którą zaangażowane są już dwie osoby, a nie jedna. Ranienie siebie nawzajem zaczyna się tam, gdzie druga osoba służy zaspokojeniu „mojej potrzeby”.

Człowieka można krzywdzić na różne sposoby, ale na pewno na czele tabeli będzie potraktowanie kogoś w sposób instrumentalny – w seksualności rodzi ono ogromne spustoszenie w emocjach, z którym nie wiadomo nawet, co potem zrobić. W dziedzinę, w której człowiek powinien czuć się najbardziej bezpieczny i obdarowany, wkrada się głębokie pęknięcie upokorzenia i odarcia z godności osoby. A osoba, jak pisał Wojtyła, nigdy nie może stać się środkiem do celu, ponieważ z definicji zasługuje wyłącznie na miłość.


Zaufanie i akceptacja

Zamiast więc myśleć o zaspokojeniu „mojej potrzeby” kosztem ukochanej osoby, warto włączyć znacznie głębszą perspektywę – budowania relacji, w której spotykamy się w pełni dobrowolnie, jako dwa różne od siebie byty, by siebie nawzajem obdarować. Wtedy nasze intymne spotkanie potrzebne jest nam obojgu, by przekazać sobie nawzajem coś niesłychanie ważnego. Jest to opowieść o wzajemnym zaufaniu i akceptacji. O wrażliwości na to, co w drugim kruche i potrzebujące zaopiekowania. O gotowości, by drugą osobę ubogacać sobą, choć nasze dary bywają tak niedoskonałe, jak my sami.
Czytaj także: Co chciałybyście wiedzieć na temat seksu w małżeństwie, ale bałyście się zapytać…

Gdy ciało nie podejmuje dialogu, w którym opowiada o miłości, próbuje zaspokoić jedynie przepaści swojego głodu. Egoizm jednak ma to do siebie, że jest nienasycony. Ile by nie wziął dla siebie, pozostawia człowieka w stanie niezadowolenia i frustracji.

Zresztą język ciała wyraża tylko te same postawy, wokół jakich toczy się nasza codzienność. Jeśli tam chodzi nam o udowadnianie sobie nawzajem, kto ma rację, sypialnia wtedy także staje się miejscem dominacji i podporządkowania sobie drugiego. Jeśli na co dzień wszystko od męża czy żony przyjmuję jako rozczarowanie, jego czy jej dar z siebie będzie również niewystarczający. Jeśli mąż albo żona na liście priorytetów życiowych zajmują miejsca końcowe, również intymne spotkanie będzie powierzchowne i pomiędzy innymi sprawami.
Czytaj także: Seks. Miłość uśmiecha się do kompleksów


Kim dla ciebie jestem?

W znaku ciała spotykają się cali ludzie. Ze swoim poranieniem, z niedoskonałością figury i kondycji, z bagażem emocji, z pytaniem o to, „kim ja dla ciebie jestem?”. Dlatego bliskość wymaga tak wielkich starań, by drugiego nie skrzywdzić, nie umniejszyć, ale obdarować czułością, jaka może się zrodzić tylko z miłości, która nie stawia warunków wstępnych i roszczeń, i nigdy nie gra kartą szantażu czy poczucia wyższości.

Gdy myślę o tym, dochodzę do wniosku, że najbardziej gotowymi do tego spotkania czyni nas codzienny gest „umycia nóg” drugiemu – te drobiazgi, w których wyrażam moją troskę o męża czy żonę nawet, jeśli on czy ona tego nie widzi. Kiedy powstrzymam raniące słowo. Kiedy z czegoś drugą osobę wyręczę. Kiedy powiem komplement. I nie chodzi tu tylko o to, by mężczyzna prawił komplementy kobiecie, by ją jakoś przekonać do bliskości – chodzi generalnie o taką afirmację męża czy żony, o takie „wow” dla tego, kim ta ukochana osoba jest – by wówczas, gdy spotkamy się w znaku ciała, nie było wątpliwości, że jest dla mnie kimś ważnym.

...

W tym co cielesne przejawia sie i duchowe Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:31, 13 Sie 2017    Temat postu:

Celebrujmy małżeństwo nie tylko od święta!
Maciej Jabłoński | Sier 13, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Świetną sprawą w miłości jest to, że można ją celebrować zawsze i wszędzie, nie czekając na przykład na rocznicę... Oto kilka naszych sposobów na świętowanie małżeństwa w codzienności.


J
edną z rzeczy, które kocham w mojej Żonie jest gwarancja tego, że niespodzianki i małżeńskie randki nie są zarezerwowane jedynie na nasze rocznice i święta. Takie celebrowanie małżeństwa, oprócz specjalnych okazji sprawia, że nasza relacja jest cały czas świeża i gorąca.

Świetną sprawą w miłości jest to, że można ją celebrować zawsze i wszędzie, nie czekając na przykład na rocznicę… Oto kilka naszych sposobów na świętowanie małżeństwa w codzienności.


List miłosny

Nie tylko mail i sms, ale również (a może i przede wszystkim?) papierowy list jest świetnym sposobem na wyrażenie swoich uczuć do współmałżonka. My posiadamy pudełka, w których gromadzimy listy napisane do siebie w narzeczeństwie i małżeństwie – wracanie do nich zawsze wywołuje wiele pięknych wspomnień i emocji.
Czytaj także: Zadbaj o relacje – będziesz szczęśliwszy!


Prezent-niespodzianka

Nie musi być specjalnej okazji, żeby zaskoczyć swoją ukochaną drobnym upominkiem pokazującym, że pamiętaliśmy o niej w ciągu dnia. Dobrze jest wiedzieć, jakie kwiaty są jej ulubionymi lub jakie łakocie lubi mąż – wówczas mamy otwartą drogę do trafienia w upodobania współmałżonka. Czytelniku/Czytelniczko, czy wiesz, jaki jest ulubiony kwiat Twojej żony i ulubiona słodkość Twojego męża?


Kartka z krótką wiadomością

Kiedy jedno z nas budzi się rano jako pierwsze, to doskonała okazja do tego, żeby napisać i zostawić krótką wiadomość (np. podziękowanie za to, że po prostu jest) lub wyznanie miłości. Taka kartka-niespodzianka znaleziona, np. w spakowanym przez Żonę do pracy obiedzie, to ogromna dawka radości i energii na dalszą część dnia! Wiem coś o tym!

„Zrób coś”, co sprawi, że współmałżonek poczuje się kochany

Ugotowanie ulubionego posiłku, upieczenie ciasta, odciążenie w obowiązkach domowych lub wieczorny masaż. Niezależnie od gestu, który chcesz zrobić, żeby pokazać współmałżonkowi, jak bardzo go kochasz – po prostu ZRÓB TO, nie oczekując nic w zamian.
Czytaj także: Tylko żyjący pójdą do nieba
„Dobry czas” razem

Może to być randka na mieście, piknik w parku lub zapalona świeczka i romantyczna muzyka w domu. Miejsce nie jest istotne, ważne, żeby nikt Wam w tym nie przeszkadzał. Po prostu pijąc dobrą kawę spojrzeć sobie głęboko w oczy i rozmawiać, zadając sobie nawzajem pytania. Warto cieszyć się sobą, spędzając czas tylko we dwoje.


Czułe gesty

Każdego dnia warto okazywać sobie czułość – pocałować, przytulić lub złapać współmałżonka za rękę. Nie czekajcie, aż nadarzy się specjalna okazja lub najlepszy moment. KAŻDY JEST NAJLEPSZY do tego, aby pielęgnować i rozwijać małżeńską intymność.


Wspólna modlitwa i dziękowanie za siebie

Dziękujcie sobie nawzajem za to, że jesteście i dziękujcie Bogu za to, że obdarzył Was najlepszym mężem/żoną i błogosławi Waszemu małżeństwu. Modlitwa małżeńska ma wielką moc i jest najlepszym sposobem na przywitanie wspólnie nowego dnia, zarazem może być inspiracją do celebrowania małżeństwa na któryś z powyższych sposobów.

Wam i sobie życzymy tego, żebyśmy pamiętali o świętowaniu swojego małżeństwa i okazywaniu miłości współmałżonkowi nie tylko od święta, ale każdego dnia.

...

Nie ma granic czynienia dobra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:22, 17 Sie 2017    Temat postu:

6 rzeczy, których NIE powinnaś robić dla ukochanego
Familia.com | Sier 16, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Zakochane kobiety zdolne są do wielu rzeczy. Czasami do zbyt wielu.
Niektóre kobiety są w stanie poświęcić dla ukochanego swoje własne szczęście. Ale przecież miłość, będąca niezdrowym uzależnieniem, przestaje być miłością. Prawdziwą miłość przeżywa się w wolności i szacunku dla godności, także godności własnej.
Jest sześć rzeczy, których kobieta nie powinna robić dla ukochanego. Jeśli zaś on ich wymaga, to znaczy, że cię nie kocha. Jeśli sądzisz, że powinnaś wykonać następujące rzeczy, jesteś w błędzie:
1. Odrzucić własne przekonania
Twoje przekonania są częścią twojej osobowości. Ten, kto chciałby je zmienić, nie kocha osoby, którą jesteś. Kobieta powinna znaleźć kogoś, kto będzie szanował i dzielił z nią to, w co wierzy. To może potrwać, ale tacy mężczyźni istnieją.
2. Zmienić wygląd
To oczywiste, że kobieta chce wyglądać pięknie dla ukochanego mężczyzny. Nie ma nic złego w podkreślaniu naturalnego piękna, dzięki temu czujemy się pewniej. Ale musisz mieć możliwość równie dobrze czuć się w jeansach, co w ubraniach, które podobają się jemu. Nie możesz od rana do wieczora wyglądać nieskazitelnie, nie byłabyś sobą. Nigdy nie zmieniaj się dla mężczyzny. Jeśli nalega, żebyś zmieniła swój wygląd pod jego dyktando, nie jest ciebie wart. Znajdź kogoś, kto uważa cię za najpiękniejszą kobietę na świecie – nawet zanim się uczeszesz.
Czytaj także: Lekcja C.S. Lewisa o 4 rodzajach miłości
3. Być uległą
Kobieta i mężczyzna w związku powinni być sobie równi. Oboje są niezależnymi istotami, mają swoje idee i metody działania. Żeby działać razem, czasem trzeba coś poświęcić, ale nie można całkowicie podporządkować się woli drugiej osoby. Nieważne, jak mocno się kochacie, twój partner nie może sprawować kontroli nad twoim życiem. Oczywiście, możecie sobie nawzajem doradzać, ale nie traktuj jego słów jak wyroczni.
4. Ukrywać swoje zdolności intelektualne
Są kobiety, które z jakiegoś absurdalnego powodu uważają, że granie idiotki jest atrakcyjne. Nie ukrywaj swojej inteligencji, żeby dowartościować męskie ego. Możesz wierzyć lub nie, ale mężczyźni cenią kobiety pewne siebie, niezależne i takie, które nie boją się przyznać, że mają mózg. Nie lubią, gdy kobieta okazuje się całkowicie bezradna. O ile w każdym z nich drzemie rycerz, żaden przecież nie pogardzi – od czasu do czasu –bohaterką u swego boku.
Czytaj także: Chcesz, żeby Cię ktoś pokochał czy Ci zalajkował? Czyli jak szukać drugiej połówki
5. Umrzeć z głodu
Niezwykle popularne kłamstwo mówi, że mężczyzn pociąga jedynie określony typ sylwetki; dlatego wiele kobiet ryzykuje zdrowiem, żeby wyglądać jak modelka z photoshopa. Zakochany w tobie mężczyzna prawdopodobnie lubi twoje bujne kształty. Przyjmij do wiadomości, że mówi prawdę, kiedy twierdzi, że jesteś piękna. Kobiety są wobec siebie najsurowszymi krytykami. Jeśli naprawdę chcesz zgubić parę kilo, pomogą ci ćwiczenia i zrównoważona dieta, a nie codzienne umieranie z głodu.
6. Zrezygnować z marzeń
To, że spotkałaś miłość swojego życia, nie oznacza jeszcze spełnienia wszystkich marzeń. Każdy ma swoje skryte marzenia i pragnienia. Wejście w związek nie powinno oznaczać rezygnacji z nich, wręcz przeciwnie! Jeśli twój ukochany naprawdę jest twoim „księciem z bajki”, nie powinnaś wybierać między nim a swoimi marzeniami. Nie porzucaj marzeń o podróż dookoła świata, zastanów się, jak pojechać razem z nim. Miej marzenia i pozwól marzyć również jemu.
Czytaj także: Poznaj się… ze sobą!
Artykuł ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Zniszczyc siebie dla egoisty? Nigdy. Zadna kobieta przeciez nie dazy wygladu strasznego wiec nie ma tak ze mezczyzna musi dbac o nia. Jest to tylko egoizm jesli kobieta ma sie przerobic w cos innego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:57, 17 Sie 2017    Temat postu:

Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis
Zyta Rudzka | Sier 17, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Choć kompromis wydaje się podstawą miłosnego porozumienia, to nadużywany niszczy poczucie rodzinnego szczęścia. Jak więc rozmawiać o tym, co nas różni? Podpowiadamy 8 sposobów.

Małżeństwo w rozterce. Mąż chce nad morze, żona w góry. To gdzie jechać? On chce mieć sypialnię w białym kolorze, ona w bordowym. Jaką farbę kupić? Trzeba się jakoś dogadać. Iść na kompromis.

I tak każda ze stron z czegoś zrezygnuje i w ramach wspaniałomyślnych wzajemnych ustępstw wylądują na trochę nudnawej mazowieckiej wsi. A po urlopie w niebieskiej sypialni, ale nie czują się tu jak w niebie.

Niby się dogadali, a jednak chyba przegrali. Ważny cel – zgoda małżeńska – został osiągnięty, ale żadna ze stron nie jest tak naprawdę zadowolona.

Na tych prostych przykładach widać, że choć kompromis wydaje się podstawą miłosnego porozumienia, to nadużywany niszczy poczucie rodzinnego szczęścia.

Dogadywanie się jest pozorne. Jak to? Mamy inne oczekiwania, ale przecież umiemy spotkać się w środku drogi. Tyle, że na poziomie emocjonalnym coraz bardziej rozjeżdżamy się. Ty idziesz inną drogą, a on inną.
Czytaj także: Małżeńskie „fair play”. Jak się zdrowo spierać
Proponuję zasadę naprzemienności

Raz robimy jak ty chcesz, a potem jak ja. W tym roku w góry, w następnym nad morze. A może dwa tygodnie tu, dwa tygodnie tam. W tym roku malujemy na żółto, za rok na biało. Możemy też, skarbie, jechać tam, gdzie ty chcesz, ale za to ja będę miała wpływ na kolor sypialni.


Niech każdy dostanie to, na czym mu naprawdę zależy

Każda ze stron nie czuje, że musiała ulec, poświęcić się czy zrezygnować. Wprost przeciwnie, dostała tylko trochę, ale ma poczucie, że była wysłuchana. I ma realny wpływ na to, co dzieje się w małżeństwie.


Mniej ustaleń, więcej rozmowy

My, kobiety, mamy dziwną jasność, że sprawniej ogarniamy codzienność. Całkiem naturalnie stajemy się kierowniczkami od domowej logistyki i narzucamy umowy rodzinne.

Ty zrobisz zakupy, ja w tym czasie kąpię dzieci. Niby prosty i praktyczny podział obowiązków. Ale jakiś taki bez fantazji. Miarka za miarkę. Tak by bilans poświęceń był na zero. Bo przecież małżeństwo to ciężka harówka.

Wyznaczanie sobie ciągle tych samych zadań, niby symetrycznych, ułatwiających codzienność – oddala.

Jedna strona czuje, że się poświęca, robi za kierowniczkę, bo on nigdy się nie domyśli, żeby ją wyręczyć. A on czuje się przymuszony do ugody. I każde robi co do niego należy. Tylko szkoda, że w cichym poczuciu psiego obowiązku czy krzywdy.

Można razem wykąpać dzieci, a po zakupy pojechać jutro. A nie przyjemniej razem wykąpać dzieci? Mniej zadaniowo, bardziej rekreacyjnie – wspólnie się śmiejąc, rozmawiając. Ale kto ma na to czas? No to trzeba się zastanowić: jesteśmy w rodzinie czy w fabryce?
Czytaj także: Małżeństwo w górach. Jak wędrówki uczą nas życia we dwoje


Z każdego obowiązku można zrobić bliskość

W tym kierunku warto się dogadywać. Miej coś na wymianę.

Nie narzucaj swojej racji, nawet jeśli masz pewność, że tak będzie prościej i łatwiej. Dużo zależy od formy, w jakiej przekazujesz swoje wizje. Dlatego nie obwieszczaj, ale negocjuj. Czasami jest tak, że więcej pracujesz i chcesz, żeby mąż przejął obowiązki w domu. I powiedzieć, że za to we wrześniu będziesz miał więcej czasu dla siebie. Albo spróbujesz ze mną biegać przez miesiąc, a jak ci się nie spodoba to będziesz szukał innych sposobów, żeby schudnąć. Co o tym sądzisz?


A jeżeli mąż jest uparty?

Nie chce ustąpić, złości się i wszystko musi być tak jak on chce. Warto dowiedzieć się: co się kryje za jego gniewem? Można powiedzieć, że rozumiem, że wolałbyś iść z kolegami, bo jest ładna pogoda, ale zależy mi, żebyśmy w ten weekend sprzątnęli piwnicę. Nie mam, gdzie ustawiać przetworów, które chętnie jesz całą zimę. Albo: Rozumiem, że ten wypad jest dla ciebie ważny. To cię odstresowuje. To może ustal jakiś inny bliski termin.

I on to doceni, może nie od razu, ale doceni. I piwnica będzie przygotowana do nowego sezonu, a wy poczujecie się bliżej.
Czytaj także: Jak budować bliską relację, czyli szczęście we dwoje


Mów i pozwól mówić

Powiedz na czym ci zależy. To twój mąż, a nie jasnowidz. Ma się domyśleć? Nie domyśli się. Postaraj się, żeby zrozumiał o co ci chodzi, co czujesz. Wtedy jest szansa, że wspólnie zaopiekujecie się swoimi niechcianymi uczuciami.


Ustalanie nie wyklucza spontaniczności

Ty nie musisz zawsze gotować obiadu, bo jesteś w tym lepsza. Ustąp mu w kuchni. Przypali, przesoli, ale trochę się pośmiejecie albo wyskoczycie na frytki. Trochę luzu. Mniej męki, że zawsze musimy się dogadać. Na serio i praktycznie.

Czasami prowadzenie domu jest tak obwarowane małymi kompromisami, że nie ma czasu na oddech. Każdy wieczór, sobota i niedziela są zaplanowane na bycie razem. Małżeństwa przypominają milczące stada snujące się po galeriach handlowych.

A może się sprzeciwić tym wspólnym „zajęciom świetlicowym”. Dobrze jest czasem nie iść na kompromis. Mieć swój pomysł na sobotę. Z dala od rodziny – i ta rodzina na tym zyska!
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Małżeństwo rozwija się w spontanicznym sprzeciwie

Tam, gdzie jest rutyna zabetonowana pozorną ugodą – bywa niebezpiecznie. Bo może jedna osoba czuje się słaba, nie potrafi okazać niezadowolenia i rezygnuje z siebie.

Mówisz: mam takiego dobrego męża, a nie widzisz tej osobistej ceny, jaką on płaci za swój „zgodny charakter”. Popija, tyje albo ucieka w milczenie. I tobie też z tym źle. No, ale to drobiazg, bo przecież „tak na życie” to my wcale się nie kłócimy.

Dogadać się to znaczy przyznać sobie prawo do niedogadania się. Miłości nie ubywa od tego, że zgodzimy się pozostać każde przy swoim zdaniu.

...

Kompromis to zgoda na dziadostwo. Przewaznie zgoda na zło, ktire zniszczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:15, 19 Sie 2017    Temat postu:

Po co zawieramy małżeństwo?
Anna Gębalska-Berekets | Sier 19, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wejście w związek małżeński to trudna i ważna decyzja, spięta klamrą deklaracji „nie opuszczę Cię aż do śmierci”. Jak to się ma do rzeczywistości?


K
ochamy się. To jedna z najbardziej oczywistych odpowiedzi, jakiej udzielają młodzi ludzie decydujący się na ślub. Pytanie, czy zawsze zdajemy sobie sprawę, że miłość obowiązuje nie tylko wtedy, gdy wszystko dobrze się układa. Miłość to też dążenie do kompromisu, akceptacji drugiej osoby i odpowiedzialności za słowo. Miłość ma też konsekwencje.


(Nie)święty spokój

Samotność to czas dojrzewania, poznania swoich pragnień, potrzeb. Ale może być także czasem usilnego poszukiwania kogoś, kto zapełni pustkę. To nie jest dobra motywacja. Szukanie drugiej połówki byle tylko zapełnić lukę u siebie jest pewnym nieporozumieniem, może też być przyczyną prawdziwych dramatów.

Gdy okres narzeczeństwa niebezpiecznie się wydłuża, pojawiają się poważne myśli o legalizacji związku. Decyzja ta nie powinna być podejmowana pod przymusem jednej ze stron lub pod wpływem nacisku rodziców czy innych, mniej lub bardziej, życzliwych osób. Święty spokój, w tak szczególnym przypadku nie jest wystarczającym powodem.
Czytaj także: Burza przed ślubem

„Trudno, by dziecko wychowywało się bez ojca…”. Tego typu sformułowania pojawiają się wraz z informacją o ciąży. Skoro jest dziecko, powinien być i ślub. Panna z dzieckiem nie kojarzy się dobrze, zwłaszcza w małych miejscowościach. Budzi sensację, okazję do plotek i piętnowania.


Na dobre i złe

„Dosyć mam staropanieństwa/długiego kawalerstwa. Nikt mnie nie chce, do końca będę sama/sam”. Czy osiągnięcie pewnego wieku musi się wiązać z koniecznością zawarcia małżeństwa? Przecież nie o wiek chodzi, a o znalezienie osoby, która nas zaakceptuje i z którą będziemy szczęśliwi. Warto zadać sobie pytanie, czy fakt osiągnięcia pewnego wieku i pozostawania singlem bardziej przeszkadza mnie czy raczej mojemu otoczeniu.

Osoba wchodząca w małżeństwo z rozsądku raczej nie szuka miłości. Przyczyn może być wiele – stabilizacja, poczucie bezpieczeństwa, status materialny, zawodowy, pragnienie osiągnięcia celu. To, czy taki związek przetrwa, zależy od ludzi. Jeśli od samego początku relacja jest interesownym układem, może być trudno zbudować coś trwałego.

Sakrament małżeństwa dla osób wierzących jest decyzją nieodwołalną, dlatego musi być podjęta świadomie. Wymaga obopólnego dążenia do stabilizacji, poczucia odpowiedzialności za drugą osobę, nie tylko wobec niej samej, ale także wobec Boga i Kościoła. Nie tylko wtedy, gdy jest dobrze, ale także wtedy, gdy przyjdą problemy, trudności, rutyna czy niepowodzenia. Decyzja sakramentalnego ślubu to pragnienie czegoś więcej, niż wygodnego życia. To oficjalne złożenie przysięgi sobie nawzajem i Bogu, wzajemna pomoc na wspólnej drodze, zaryzykowanie życia z miłości do drugiej osoby. Reasumując – najwyższa forma powiedzenia komuś, że się go kocha – wobec Boga, rodziców, świadków i wszystkich zebranych.
Czytaj także: 7 pomysłów na ożywienie małżeństwa


Szczęście dla drugiego

Decyzji o małżeństwie może towarzyszyć pragnienie założenia rodziny i bycia matką/ojcem/. Nie chodzi o uczynienie zadość tykającemu zegarowi biologicznemu. Decyzja jest motywowana wyższym pragnieniem stworzenia rodziny, pełnej miłości, wzajemnego zaufania i akceptacji.

To tylko kilka podstawowych motywacji towarzyszących zawieraniu związku małżeńskiego. Jest jeszcze wiele innych, które zależą od konkretnego człowieka. Wszystkim jednak bez wyjątku towarzyszy dążenie do szczęścia i pragnienie, by druga strona była szczęśliwa, spełniona i bezpieczna. Bez względu na wszystko, postanowieniu powinna towarzyszyć dojrzała miłość, która nie będzie się bała przezwyciężyć słabości, będzie połączona z honorem realizacji decyzji wraz z jej konsekwencjami.

...

Dzis musi to byc dojrzala decyzja. Kiedys gdy nikt nie mial nawet w glowie rozwodu to mogly byc niedojtzale decyzje nastolatkow wprawdzie poznych ale... Pozniej dojrzewali. Dzis tak nie wyjdzie i bedzie rozwod... Po co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:17, 20 Sie 2017    Temat postu:

Czy Jezus może być wzorem dobrego męża?
Maciej Jabłoński | Sier 20, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Jak ja mogę kochać tak, jak kocha Jezus? Przecież On jest Bogiem, a ja jedynie grzesznym człowiekiem.


W
szyscy chcemy być dobrymi mężami. Same chęci to jednak za mało, aby takimi się stać – musimy wiedzieć, jak to zrobić. W tym artykule, będę starał się zbadać, co oznacza i jakie cechy powinien mieć „dobry mąż”.


„Dobry”

Najpierw musimy zdefiniować co rozumiemy przez bycie „dobrym”. Sama idea bycia „dobrym” oznacza, że jest również ten „zły”, a tym samym istnieje jakiś moralny system wartości i metoda miary tych dwóch pojęć.
Jako chrześcijanie jesteśmy (a przynajmniej powinniśmy być) wpatrzeni w Jezusa oraz Pismo Święte i właśnie tam szukać naszego moralnego wzorca.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


„Mąż”

Najbardziej znanym fragmentem opisującym związek męża i żony jest fragment Listu do Efezjan 5,25: „Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie.”

Ten fragment Pisma Świętego, mówi jasno: wzorem do bycia dobrym mężem jest Chrystus – Syn Boga, w pełni Bóg i w pełni człowiek. Hmm, przyznacie, że to dość wysoko zawieszona poprzeczka.

Jak ja mogę kochać tak, jak kocha Jezus? Przecież On jest Bogiem, a ja jedynie grzesznym człowiekiem. Nie jest możliwe, żebyśmy kochali taką samą miłością, natomiast możemy żyć i wzrastać tak, abyśmy mogli coraz bardziej zbliżać się do tego niedoścignionego wzorca. W związku z tym przyjrzyjmy się poszczególnym aspektom życia Jezusa, które mogą mieć duży wpływ na mnie, jako męża.


Być blisko Boga

Jezus był bardzo blisko Boga (Łk 6,12, Mt 14,23, Mk 1,35 i wiele innych)

Spędzał dużo czasu z Bogiem. Jako mężowie powinniśmy naśladować Jezusa, czyniąc Boga „nr 1” w naszym życiu – nie zaniedbując swojej osobistej relacji z nim, studiując Słowo Boże i wsłuchując się w to, co ma nam do powiedzenia. Tak naprawdę wszystkie pozostałe cechy dobrego męża mają swoje źródło w tym pierwszym.


Być posłusznym

Jezus był posłuszny swojemu Ojcu (Mt 26,36-42)

Nawet jeśli bardzo tego nie chciał, to zrobił to prosząc, żeby nie jego wola się spełniła, ale wola Ojca. To jest oznaka prawdziwego męstwa. Ile razy jako mężowie jesteśmy w sytuacji, kiedy wiemy, co jest „słuszne” i co powinniśmy zrobić, ale próbujemy szukać innych, według nas „lepszych” rozwiązań.
Czytaj także: Piszemy do siebie listy. Nie tylko miłosne!


Być bezinteresownym

Jezus umiłował nas bezinteresownie (2 Kor 5,21)

Jego śmierć była tego ostatecznym i wzorcowym przykładem. Poddał się bólowi i śmierci na krzyżu – biorąc nasze grzechy i odkupując nasze winy. Jako mąż, mogę dążyć do takiej miłości wobec mojej żony, stawiając dobro jej i naszych dzieci nad swoim.


Posiadać przyjaciół

Jezus nie był samotnikiem (Łk 6,13)

Otaczał się swoimi uczniami i bardzo ich miłował. Jako ludzie nie możemy żyć w samotności. Dzięki osobom, które są wokół nas, stajemy się bardziej odpowiedzialni i zdolni do pracy nad swoim charakterem. Dobrzy przyjaciele pomagają nam stać się „dobrymi mężami”.


Umieć „uzdrawiać”

Jezus był uzdrowicielem (Łk 5,19, Łk 7,11, Mk 2,1-12)

Uzdrawiał trędowatych, chorych, umarłych i wielu innych. Uzdrawiał także serca. W naszym małżeństwie my jesteśmy wezwani do uzdrawiania. Możemy „leczyć” używając języka miłości i dbając o pokój i jedność naszego małżeństwa. Być zdolnym do przepraszania i wybaczania, a w momentach kryzysów podejmować decyzje, mające na celu dobro naszego małżeństwa.
Czytaj także: Masz wszystko, czego potrzebujesz, by się w Tobie zakochać!
Być czułym

Jezus kochał dzieci (Mt 19,13-15)

Był czuły i wrażliwy na ich dobro. Nie zwracał się do nich z wyższością i upominaniem. Widział w nich przykład tego, jak powinna wyglądać nasza wiara. My staramy się narzucić dzieciom swój sposób postępowania, zamiast czasami spróbować je „naśladować”.


Być obrońcą innych

Jezus bronił i chronił ludzi, którzy potrzebowali pomocy (Łk 18,9-14)

Widzimy to doskonale w sytuacjach, kiedy Faryzeusze atakowali i oskarżali inne osoby (cudzołożnica, celnik i wiele innych). Stawał w ich obronie, nie oskarżając ich, lecz chroniąc. My mężowie musimy być obrońcami i „ochraniarzami”, szczególnie naszych żon i rodzin.


Umieć dawać

Jezus był „dawcą”

Jezus dokonywał cudów, aby dać ludziom to, czego potrzebowali (rozmnożenie chlebów – J 6,15; przemienienie wody w wino – J 2,1-12). Oprócz tego, daje nam każdego dnia instrukcje, pocieszenie, pokój, miłość i przede wszystkim w Eucharystii samego siebie.

Jako mężowie jesteśmy wezwani do kochania naszych żon tak, jak Chrystus umiłował Kościół – a więc tym samym jesteśmy wezwani do dawania siebie. Dotyczy to zarówno naszego małżeństwa, jak i całego naszego życia.

Mężowie starajmy się żyć tak, aby każdego dnia zbliżać się do Boga. Bóg nie jest jedynie dodatkiem do naszego życia i małżeństwa, on jest jego celem. Kiedy poznamy Boga i będziemy żyli blisko Niego, to nie tylko nasze życie stanie się lepsze, ale także życie naszych żon i rodzin.

...

Oczywiscie i meza i zony. Ale zeby nie mieszac w glowach osobom prostym! NIE WSZYSCY POTRAFIA ZDOBYC SIE NA MYSLENIE ABSTRAKCYJNE!!! podajemy przyklad Józefa i Maryji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:25, 23 Sie 2017    Temat postu:

14 etapów małżeństwa, na które warto cierpliwie czekać
Antonia Van Der Meer | Sier 23, 2017

Michela Ravasio/Stocksy United
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Niezależnie od tego, czy jesteście razem 5, 25 czy 50 lat, zauważyliście już pewnie, że kolejne rocznice ślubu to coś więcej niż tylko przypomnienie o upływającym czasie. Każdy z tych etapów ma szczególny urok.

Niektóre pary nazywają kolejne rocznice ślubu papierowymi, drewnianymi, srebrnymi albo złotymi. Wszystko po to, by w sposób kreatywny i piękny podkreślić czas spędzony razem. Ale ci z nas, którzy stanęli przed ołtarzem dawno temu dobrze wiedzą, że istnieją inne, znacznie mniej celebrowane etapy małżeństwa. Nie pasują one do wspomnianej kategorii, ale mają znacznie większe znaczenie.


6 miesięcy

Etap „przytrzymaj mi włosy”. Istnieje duża szansa, że zaliczysz ten etap jeszcze przed ślubem. Ale jeżeli do tego czasu ominęło cię zatrucie i grypa żołądkowa, wierz mi, najwyższy czas je przejść. Życie to potworny bałagan. Prawdopodobnie nie raz będzie jeszcze gorzej. Ten etap pozwala uzyskać solidne: „Widziałem cię już w najgorszym momencie”. Możesz być więc spokojna, gdy takie chwile przyjdą w małżeństwie. O czym mowa? Poranne nudności, pieluchowe eksplozje, dochodzenie do siebie po operacji wymiany stawu biodrowego (choć mam nadzieję, że to przyjdzie trochę później)…

Najważniejsze jest to, że niezależnie od tego, jak potwornie się czujesz, wyglądasz i pachniesz, zawsze jest przy tobie ktoś, na kim możesz polegać.
Czytaj także: 3 ważne pytania o seks, które powinniście sobie zadać przed ślubem


1 rok

Zgodnie z tradycją ta rocznica nazywana jest papierową. Ale ja nazwałabym ją raczej etapem „papieru toaletowego”. Nie ma bowiem nic lepszego niż zastanie wymienionej rolki w łazience, bez proszenia małżonka lub robienia tego za niego. Po roku nauczyłaś się już pewnie, że lepsze od bukietu kwiatów jest uzupełnianie zapasu mleka w lodówce albo płynu do płukania przy pralce. Zdajesz już sobie sprawę, że małe rzeczy (nawet bardzo małe rzeczy, jak zakręcenie pasty do zębów) mogą być wielkimi gestami i to one sprawiają, że wasze małżeństwo jest silne.
Czytaj także: Słowo „przepraszam” powinno być częstsze w małżeństwie niż „kocham cię”


5 lat

Etap „inwazja obcych”. Kiedy się budzisz, zdajesz sobie sprawę, że ty i twój mężulek zostaliście odseparowani przez jedno albo dwa inne, śpiące ciała, a stopa jednego z nich utknęła właśnie na twojej twarzy. W tym miksie czasami nie brakuje też psa. Właśnie, a czym jest to ciepłe, wilgotne uczucie, które rozchodzi się właśnie pod twoimi plecami?… Mimo wszystko rozumiesz, że bycie samą (suchą i wypoczętą) jest przereklamowane.


7 lat

Etap: „grafik nie jest potrzebny” następuje, kiedy zdajesz sobie sprawę, że pewne żmudne zadania zawsze będą należeć do ciebie (jak np. mocowanie się z wymianą pościeli królewskich rozmiarów). Ale spójrzmy prawdzie w oczy – on też utknął w niektórych zadaniach: wdrapywanie się na dach, by sprawdzić kanał burzowy albo łapanie myszy w kuchni. Jasne, na początku myślałaś, że będziecie dzielić się wszystkimi obowiązkami. Z czasem jednak rozumiesz, że lepiej pozwolić, by wszystko działo się po swojemu. A czysta kołdra w sumie brzmi lepiej niż martwa mysz, prawda?
Czytaj także: Co pociąga kobiety w ich własnych mężach? Zwierzenia 27 żon z wieloletnim stażem


10 lat

Etap „więcej dzieci niż rąk”. Niekoniecznie fizycznie – możesz mieć tylko wrażenie, że tak jest. Jedno jest pewne – armia jest zmobilizowana i gotowa do akcji, a twoje terytorium jest atakowane. Przegrywasz każdą bitwę. Na gwałt potrzebujesz wzmocnień. Ale na szczęście ty i twój mąż macie jeszcze przewagę.


12 lat

Tradycyjnie rocznica jedwabiu. W praktyce: nieskończonych gór prania i rachunków. To etap „zasad cierpliwości”. Irytują cię rzeczy, które musisz zrobić? I tak dalej je robisz. Liczyłaś na to, że on pozbędzie się niektórych cech? Nigdy w życiu! Myślałaś, że staniesz się taka, jaka zawsze chciałaś być? Chyba w snach! Zdajesz sobie w końcu sprawę, że jesteś dokładnie taka, jaka jesteś i godzisz się na to. Akceptacja pozwala ci się lepiej czuć ze sobą. A przez to miłość staje się silniejsza.


15 lat

Etap „dzieci wiedzą więcej niż my”. Nagle łapiesz się na tym, że pytasz je, jak włączyć telewizor albo dlaczego zespół muzyczny nazywa się tak a nie inaczej. Czujesz, że nawet nie wiesz, co powinnaś wiedzieć. Twoje nastoletnie dzieci często wykrzykują: „nie masz o niczym pojęcia!”. A potem zatrzaskują się w pokoju. Patrzysz na nie i wzdychasz. Dobrze przynajmniej, że jesteście w tym razem z mężem.


20 lat

Etap „wciąż nie brakuje niespodzianek”. Oficjalnie jesteście ze sobą wystarczająco długo, żeby znać na pamięć listy rzeczy, które nawzajem lubicie i których nie znosicie. Nie potraficie się już zaskakiwać… Czyżby? Dla przykładu – kiedy przygotowuję na kolację bakłażan, jestem zawsze zdziwiona, że mąż go lubi. Albo że go nienawidzi? Nigdy nie mogę zapamiętać. W drugą stronę działa to tak samo – on kupuje mi na Boże Narodzenie brązowe rękawiczki i portfele. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek lubiła brązowy! Wymieniam więc rękawiczki na różowe a portfele na czerwone. On jest trochę skonsternowany. Ale ok, możemy dalej zaskakiwać się w taki sposób!


25 lat

Etap „wielkiego prezentu”. Do tej pory na świętowanie rocznicy wystarczała mi urocza kartka albo kolacja na mieście. Ale 25 lat wymaga czegoś więcej! Taki jubileusz nazywa się srebrnym, ale nie brzmi to zbyt wystarczająco. Podbij stawkę! Wymagaj więcej! Może pocałunki, przytulenia i czas na nieprzerywaną niczym rozmowę (i żadnych tematów typu: rachunki za ogrzewanie wzrosły!). Po 25 latach wiesz, że te spokojne momenty czułości i ciepła są prawdziwymi podarunkami.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


30 lat

Etap „jesteśmy razem dłużej, niż byliśmy osobno”. To trochę dziwne uczucie – zdać sobie sprawę, że życie w towarzystwie drugiej osoby już tyle trwa. Jesteście jak dwie winorośle, które rosły wokół siebie, aż stały się jedną rośliną. Przyszedł czas na krótką refleksję o własnej tożsamości i pytania filozoficzne. Kim jestem? Czy istnieje jeszcze moje odseparowane „ja”? Nie trwa ona jednak zbyt długo, bo trzeba wyrzucić śmieci, skoczyć do sklepu przed kolacją i odebrać pranie… Więc zapominasz o tym. Ale to dobrze, bo dwie głowy są o wiele, wiele lepsze niż jedna.


35 lat

Zdajesz sobie sprawę, że „dążenie do bogactwa i upodabnianie się do innych ludzi jest bez sensu”. Wszyscy twoi znajomi na Facebooku (czy też innym imperium w social mediach, na które przyjdzie czas w przyszłości) przeżywają właśnie najlepszy czas w swoim życiu – świętują w egzotycznych miejscach, rozmarzeni patrzą sobie w oczy i publicznie ogłaszają, że odnowili przysięgę małżeńską. Dlaczego wy ciągle nie macie w życiu takich atrakcji? Dlaczego twoi znajomi mają fajniej?

A potem przypominasz sobie, że przecież prawdę o małżeństwie widać tylko prywatnie. Jak powiedział jeden z komików, Henny Youngman: „Sekret szczęśliwego małżeństwa pozostaje sekretem”.
Czytaj także: Miłość nie unosi się pychą. Klucz do lepszego życia w małżeństwie


40 lat

Etap: „gdybym chciała, zmieściłabym się w suknię/ garnitur ślubny. Ale wcale nie chcę”. Powiedzmy, że twoje rozmiary są po prostu… hmm… zrelaksowane. Dobra wiadomość jest taka, że spodnie, które nosisz, nie nazywają się już spodniami ze strechem, ale „do jogi” albo „ulicznymi rajstopami”. A to oznacza, że nosisz wygodne ubrania, bo są w modzie. To, że z każdym rokiem małżeństwa ważysz odrobinę więcej nie ma tu nic do rzeczy.

I pamiętaj, że dopóki jesteście razem w dobrym zdrowiu, nie musicie nic nikomu udowadniać.


45 lat

Rocznica: „COOOOO?”. Na tym etapie jedno z was będzie prawdopodobnie słyszało gorzej niż kiedyś. Ale prawda jest taka, że nie ma to znaczenia, bo nim twój mąż czy żona otworzy usta, ty już wiesz, co chce powiedzieć. I wiesz też, że zna twoją odpowiedź. Czasami wszystko, czego potrzeba, to mały gest, skinięcie, spojrzenie. W każdej okazji pasuje też: „Nie wiem, co mówisz. Nie słyszę cię!”.


50 lat i więcej

Rocznica „najlepsi przyjaciele”. Daliście radę. Mieliście dobre i złe dni, a jednak wciąż chcecie sobie o wszystkim opowiadać. Skoro dotarliście do tego etapu, czas wypić za zdrowie prawdziwej miłości i przyjaźni. Bycie najlepszymi przyjaciółmi to dobre zakończenie, bo czy nie jest prawdą, że… tak samo zaczęliście?

...

Wszystko ma swoj czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:05, 23 Sie 2017    Temat postu:

Rodzeństwo na wakacjach. Kiedy słomiany jedynak się nudzi…
Joanna Operacz | Sier 23, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij

Komentuj


Słomiany wdowiec albo słomiana wdowa to osoba, której małżonek wyjechał na jakiś (zwykle krótki) czas. A jak nazwać dziecko, którego rodzeństwo pojechało na wakacje, a ono samo zostało w domu z rodzicami? Chyba: słomiany jedynak?


R
odzice jedynaków czasem podziwiają ludzi, którzy mają więcej dzieci. A nawet – przyznajmy – trochę im współczują. No bo skoro jedno dziecko jest tak bardzo absorbujące, to jak można ogarnąć kilkoro? Jednak latem bywa odwrotnie – to wielodzietni mają okazję, żeby trochę powspółczuć rodzicom jedynaków.


Mamo, gdzie są kartki?

Agnieszka ma siedem córek. W te wakacje spędziła z najmłodszą, pięciolatką trzy dni, bo starsze panny (8-18 lat) rozjechały się na obozy i zloty harcerskie. Ze zdziwieniem odkryła, że macierzyństwo może być zajęciem, które nie daje chwili wytchnienia. Z jednej strony – miło pobyć z córeczką sam na sam. Ale z drugiej strony – przez te trzy dni nie miała czasu, żeby wypić kawę. „Nawet kiedy malował, słyszałam co chwilę: Mamo, otworzysz? (pojemnik z farbą), Mamo, nalejesz wody? (do tej pory radziła sobie z tym sama), Mamo, przyniesiesz kartki? (hm, nie zmieniły miejsca od poprzedniego malowania), Mamo, spójrz! (każda kreska do aprobaty)” – opowiada. „Rodzeństwo to cudowna rzecz. I dla dziecka, i dla rodzica” – podsumowuje. Po pierwszym, bardzo długim dniu Agnieszka zaprosiła do domu koleżankę córki i pojechały we trzy zwiedzać miasto (ze szczególnym uwzględnieniem placów zabaw i fontann) i obchodzić rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.


Mamo, pobaw się ze mną

Maria ma to samo na co dzień. Między trojgiem jej starszych dzieci jest mała różnica wieku (wszyscy już studiują), a najmłodsza „jedynaczka” ma cztery lata. „Różnych rzeczy się bałam przed urodzeniem Ani. Martwiłam się o jej zdrowie i moje zdrowie w ciąży po 40. i o to, jak się skończy dla mojego kręgosłupa noszenie niemowlaka. Ale w ogóle nie brałam pod uwagę tego, że kiedyś usłyszę: Pobaw się ze mną! Słucham?! Starsze dzieci bawiły się ze sobą, a ja albo mój mąż wkraczaliśmy tylko wtedy, kiedy się pokłóciły, pobiły albo bardzo znudziły.

Oczywiście, robiłam z nimi wiele rzeczy: czytałam im, uczyłam je pisać literki i jeździć na rowerze, dużo rozmawialiśmy. Bywało ciężko – na przykład kiedy wszystkie na raz chorowały. Ale przy trojgu starszych nie miałam poczucia, że ciągle gonię w piętkę. A teraz mam” – mówi. Późne macierzyństwo daje jej wiele radości, ale jest bardziej wyczerpujące niż trzy poprzednie razem wzięte. I nie chodzi o to, że Ania, która wychowuje się w domu pełnym dorosłych, jest rozkapryszona. „Bardzo się staramy, żeby była samodzielna, miała swoje małe obowiązki. Ale ona po prostu potrzebuje towarzystwa – tak jak każde dziecko. I przez większość dnia to właśnie ja muszę jej to zapewnić” – tłumaczy. W roku szkolnym mała chodzi do przedszkola i bawi się z koleżankami z osiedla, ale latem podwórko pustoszeje, bo dzieci wyjeżdżają z rodzicami albo chodzą na półkolonie.


Jeden razy trzy równa się mniej niż trzy

Maria żałuje, że dzisiaj większość małżeństw ma tylko jedno albo dwoje dzieci i nie może poznać wielkich zalet wielodzietności. „Ludzie myślą, że jeśli pojawi się drugie dziecko, będą mieli dwa razy więcej pracy, jeśli trzecie – trzy razy więcej itd. I są przerażeni. Też bym była” – śmieje się. Ale to tak nie działa. Takich zajęć jak gotowanie czy pranie jest wprawdzie więcej, ale nie proporcjonalnie do liczby dzieci. No i trzeba od rana do nocy układać klocków ani jeździć samochodzikami po podłodze.

...

Marynarze od wiekow. To trzeba byc swiadomym jak sie zawiera...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:57, 25 Sie 2017    Temat postu:

Często to, co kobiety uważają za dowody miłości, mężczyźni czytają odwrotnie
Zyta Rudzka | Kwi 03, 2017
Lyuba Burakova/Stocksy United
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj


Małżeństwo Małgosi przeżywa kryzys. Po piętnastu latach Krzysiek wyprowadził się do brata. Powiedział, że nie ma innej kobiety, ale chce odpocząć.


„O
d czego, od czego on chce odpocząć?! – krzyczy Małgośka. – To ja powinnam wziąć urlop od gotowania, sprzątania, prasowania, pocieszania, bo szef go nie rozumie, a koledzy chcą go wygryźć! Stworzyłam mu fajny dom, urodziłam dwójkę super dzieciaków, zawsze był obiad na stole, a przecież jeszcze mam swoją całkiem wymagająca pracę! Tydzień temu spadła półka z przyprawami i to ja pierwsza wyrwałam się po młotek, uwierzysz?!” I już nie mogę inaczej patrzyć na Gosię, jak tylko na bohaterkę domu. Ale dlaczego w moim spojrzeniu nie ma zbyt dużego podziwu i współczucia? Ona zawsze wyrywała się do wszystkiego, ale nigdy nie zadała sobie podstawowego pytania Dlaczego muszę być domową prymuską?
Czytaj także: Odpuść – czyli jak zaakceptować swoje ograniczenia i… zaufać


Domowa prymuska

„Poświęcałam się i harowałam, a on tego kompletnie nie docenia”, skarży się Gosia. A czy ona docenia samą siebie? W roli dzielnej żony, matki i pani domu – tak. A poza tym…? Kiedy ją pytam, co ostatnio z równym poświęceniem zrobiła dla siebie?, patrzy na mnie tak, jakbym trzymała stronę Krzyśka. „Nie mam sobie nic do zarzucenia. Codziennie się starałam, żeby przychylić mu nieba”.

Kiedy chcemy komuś nieba przychylić, to chyba lepiej dowiedzieć się, jak on sobie to niebo wyobraża.

I ważniejsze pytanie: Jak ty sobie wyobrażasz swoje niebo?

Krzysiek odszedł, a Gośka czuje się ofiarą. Ale czy nie była nią już wcześniej? Potrafiła zadbać o wszystko, tylko nie o siebie. „Ale jak miałam to zrobić? Nie było na to czasu. Wolałam zrezygnować z własnych przyjemności i nie pozwolę sobie wmówić, że poświęcanie się dla najbliższych jest złe!”.
Czytaj także: Jak ślubna obrączka przypomniała mi, że nie doceniałam męża
Bycie ofiarą nie uszlachetnia

Oznacza, że nie szukam równowagi we wspólnym życiu, w którym moje potrzeby są tak samo ważne, jak innych domowników. Nie potrafię się bronić się przed rozczarowaniem, złością, gniewem. Tych bolesnych uczuć jest w Gosi dużo. Ale nie pojawiły się one tylko za sprawą wygodnickiego Krzysia.


Biorę sobie Ciebie za męża i za kogoś potrzebującego pomocy

Bo przecież na miłość to trzeba sobie zasłużyć, czyli się porządnie naharować. I to poświęcenie jest właśnie dowodem miłości. Zatroszczę się o ciebie. Zadbam. Wytrzymam twoje złe dni. Przetrzymam swoje złe lata. Bo przecież ja cię tak bardzo kocham! Twoimi kłopotami szlachetnie przykryję swoje nieprzerobione problemy. Dam radę, bo odbiorę sobie prawo do powiedzenia: Czuję się bezradna. Przestraszona. Wystraszona. Mam dość! Zamiast zapytać: Co on do mnie czuje? Zapytam: Co mogę jeszcze dla niego zrobić?

Kiedy rozmawiam z nieszczęśliwymi mężczyznami, których żony są aniołami, widzę że diabeł tkwi w szczegółach. To, co kobiety uważają za dowody miłości, mężczyźni czytają jako ograniczanie, kontrolowanie i uzależnianie od siebie.

Gosia przyznaje, że jest nadopiekuńcza, ale co jest złego w tym, że żona dba o męża. „Chcę tylko, żeby był zadowolony”. Krzysiek nie dostrzega miłosnych gestów: „Gocha jest zaborcza. Żyje moim życiem. Trzyma mnie na krótkiej smyczy. Mam być na czas, bo dla niej najważniejszy jest obiad na stole”.
Czytaj także: Nasze małżeństwo ratuje…sowa!


Nadmiar troski potrafi zniszczyć największą miłość

Początki wydają zwykle niegroźne. Żona się radośnie stara, a mąż jest zadowolony – ma wszystko z głowy. Potem ona ciągle jest w ciągłym pogotowiu, ale coraz bardziej udręczona i samotna. Jemu jest nadal wygodnie ale czuje się, jak dobrze wykarmiony lew w ładnym Zoo. Chce się tej adrenaliny, a tu ładnie posprzątana klatka i posiłek do pyska. I zaczyna kombinować, że może lepiej, jak będzie miał gorzej. Powoli ma dość byciem mężczyzną pod specjalnym, miłosnym nadzorem. Taki układ nie służy żadnej ze stron. Jeśli kochamy, to chcemy, by nasza miłość była odwzajemniona i trwała do „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Nadmiarowe skupienie się na mężu wcale nie stoi na straży związku, a poświęcanie nie przekłada się na trwałość małżeństwa.


Kochanie i pomaganie – to zawsze idzie ze sobą w parze

Pomaganie jest elementem bliskości, ale jej nie wyczerpuje.

Mądra pomoc jest jak czułe dotknięcie dłoni w trudnym momencie, ale nie po to, by zaraz prowadzić tą drugą osobę za rękę jak dziecko. Tam, gdzie my chcemy.

Historia Małgorzaty pokazuje, że można się bezgranicznie, w jej mniemaniu, starać i być niedocenioną. Ale dlaczego to ją zdziwiło? Czy kiedykolwiek Krzysztof odczytał jej emocje, zatroszczył się i pomógł?

Okazuje się, że Gosia ma trudności z udzieleniem konkretnej odpowiedzi. Chyba nadszedł czas, by zobaczyć, że może czegoś ją ten kryzys małżeński nauczył? Zamiast czuć się ofiarą, chyba lepiej nazwać to doświadczenie „ukrytą korzyścią z osobistej klęski”. Zdać sobie sprawę z destrukcyjnej strony pomagania. Nadmiar pomocy, szkodzi, demoralizuje.
Czytaj także: Małżeńskie win-win: Jak skutecznie negocjować z mężem?


Pomoc mężowi, to nie pomoc poszkodowanemu

Małżeństwo to nie jest stan wyjątkowy, moment zagrożenia, kiedy ja się nie liczę i trzeba wszystko rzucić.

W małżeństwie należy oczekiwać wzajemności, symetrii w pomaganiu. Troszczę się o niego, ale on również pojawia się, kiedy ja go potrzebuję. Nie w zamian, nie za coś, co otrzymał ode mnie, ale jako naturalny wyraz miłosnej więzi.

Zamiast po raz kolejny zakasać rękawy, warto przestać się tak wyrywać do wszystkiego i powiedzieć sobie: Sprawdzam!
Czytaj także: Jak pomóc mężczyźnie być lepszym tatą

Zobaczyć, czy aby całymi latami nie obsługuję egoisty. Staram się dla męża, na którego nie mogę liczyć. Oczywiście, nie poślubiłam złego człowieka. O nie! On jest wrażliwy – ale może tylko na swoje cierpienie. Dobrze jest zobaczyć z czego cały czas rezygnujemy. Czy ceną sprawnie funkcjonującej machiny domowej ma być to, że cały czas tkwię w czymś podobnym do kołowrotka dla chomików? Skoro już tak lubimy pomagać, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy pomogły samej sobie.

...

Nie mozna wzmacniac czyjegos egoizmu! Czym innym jest jednak pomoc. Alkoholik w domu raczej nie pomoze to raczej chory ktory ciagle wymaga pomocy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:35, 26 Sie 2017    Temat postu:

3 sposoby na zepsucie relacji małżeńskiej
Przyklejeni | Sier 26, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czy da się jakoś zapobiegać wypaleniu już na początku drogi małżeńskiej?


C
ałe szczęście większość polskich małżeństw jest zawierana z dobrowolnego pragnienia dwojga narzeczonych. Taki jest też warunek ważności sakramentu. Dwoje ludzi bezbrzeżnie szczęśliwych w dniu ślubu spotyka się po roku i zauważa, że… nie jest tak kolorowo, jak miało być. Czy da się jakoś zapobiegać wypaleniu już na początku drogi małżeńskiej? U nas działają 3 rzeczy.


1. Obudź się! Chcę Cię przytulić!

Czasem zdarzają się takie rozmowy, ale tak naprawdę chodzi o to, że nie ma takiego zajęcia, w którym nie moglibyśmy tego zrobić. No, może jedna… rysowanie kreski eyelinerem. ߘɠWychodzimy ze skorupek swoich egoizmów, fochów i humorów. Każde ich skruszenie to burzenie fundamentów oschłości i wrogości, o których czasem słyszymy w innych związkach. Wychodzimy z założenia, że nie warto szukać specjalnych okazji do okazywania sobie czułości. Powrót do domu z pracy to wystarczający powód na mocne przytulenie i buziak.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis


2. Łabędzie, Wilki i Sępy

Jak wiemy w przyrodzie różne stworzenia łączą się w pary. Niektóre z nich są bardzo wierne swoim partnerom. Może warto się od nich uczyć? Naszym zdaniem przywołanie przykładu niedźwiedzia („Misiu…”) może rozbroić niejedną wybuchową sytuację. A ponieważ lubimy tematy przyrodnicze, nasz repertuar sympatycznych epitetów jest dość szeroki.
Czytaj także: Czy męża da się w ogóle wychować?


3. Świeże powietrze

My bierzemy je z nieba. Czasem po prostu ciesząc się, że to „powietrze” jest. Nazywamy je łaską. Nawet piękne owoce pozostawione w reklamówce na parapecie wkrótce będą niezdatne do spożycia. Delikatnie mówiąc, bo jeszcze rozsieją nieprzyjemną woń dookoła. Tak jest też z cudownym, słodkim małżeństwem. Mimo że żyje pod promieniami Słońca (przecież Bóg podtrzymuje nas w istnieniu), to samo ze sobą może nieźle przefermentować.
Czytaj także: Czy wspólna modlitwa pomaga małżeństwom?

Jak to u nas wygląda? Posłuchajcie sami:

[link widoczny dla zalogowanych]

...

Trzeba byc swiadomym zagrozen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:00, 26 Sie 2017    Temat postu:

Bóg naprawdę przemienia. Nie tylko wodę w wino [Sobotnia Ewangelia przy kawie]
Katarzyna Szkarpetowska i Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB | Sier 26, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: „Pierwszy cud opisany w Ewangelii dokonał się na Jej wyraźną prośbę. To Ona uratowała młodych. Nie bez powodu nosi tytuły Patronki pięknej miłości, Pocieszycielki strapionych i Królowej rodzin”.


K
atarzyna Szkarpetowska: Młodym zabrakło wina. Można powiedzieć, że znaleźli się w nie lada kłopocie.

Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Mój znajomy, który handluje winem, powiedział kiedyś, że dla Żydów stwierdzenie, iż w Kanie Galilejskiej zabrakło wina, brzmi mniej więcej tak, jak dla nas, że na Śląsku zabrakło węgla, a w Zakopanem oscypków (śmiech). Podobno od wieków region ten słynie z produkcji dobrego wina. Oczywiście, wszystko się może zdarzyć, ale biorąc pod uwagę, że wesele trwało kilka dni – można przypuszczać, że młodzi byli chyba średnio przygotowani do najważniejszej imprezy w swoim życiu.

Widząc rozmach i profesjonalizm współczesnych przygotowań do wesel, ciężko sobie wyobrazić, że czegoś może zabraknąć. Ilość rozwodów pokazuje jednak, że często, jak u młodych z Kany, szybko zaczyna brakować tego, co decyduje o udanym związku.



Młodym z pomocą przyszedł Jezus, stało się to za przyczyną Maryi. Na nią zawsze można liczyć? Jest pośredniczką niezawodną?

Jan Bosko powiedział: zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda. Patrząc na jego życie, można wysnuć wniosek, że wiedział, o czym mówi.

Aby przekonać się, czy to działa, warto spróbować modlitwy za Jej pośrednictwem. Jedno jest pewne – pierwszy cud opisany w Ewangelii dokonał się na Jej wyraźną prośbę. To Ona uratowała młodych. Nie bez powodu nosi tytuły Patronki pięknej miłości, Pocieszycielki strapionych i Królowej rodzin.



Gdy Maryja informuje Jezusa, że zabrakło wina, On odpowiada jej: „Czy to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Moja sprawa, moja godzina… – można odnieść wrażenie, że Pan Jezus, który tutaj jest gościem, w pierwszej kolejności jest zatroskany o siebie, a nie o młodą parę. A przecież to ich dzień. To oni są tutaj najważniejsi…

Można by wysnuć wniosek, że niektórzy mężczyźni lubią się trochę poociągać, zanim zrobią to, co do nich należy (śmiech). Mam jednak wrażenie, że Jezus chce zaznaczyć dwie rzeczy: po pierwsze, że zaraz wydarzy się coś bardzo ważnego, a po drugie, że to On decyduje – nie matka (to bardzo ważne!).

Spotkałem kiedyś kobietę przekonaną, że na jej syna rzucono urok, bo nie może znaleźć sobie odpowiedniej dziewczyny. Po krótkiej rozmowie byłem przekonany, że ten ponad trzydziestoletni mężczyzna jest ofiarą nieodciętej pępowiny, a nie uroku rzuconego przez sąsiadkę.

Jego matka miała bardzo wygórowane kryteria odnośnie przyszłej synowej. Tymczasem w pewnym wieku warto zacząć decydować samemu. I jeszcze jedna ważna rzecz – mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie po tym, jak zaczyna. Ostatecznie Jezus pomaga młodym. Ratuje ich szczęście, przy okazji pokazując, że jest Mesjaszem.



W Ewangelii jest napisane, że stągwie zostały napełnione wybornym winem po brzegi. Czy to obietnica tego, że gdy zwrócimy się z naszym problemem do Boga, to On – dosłownie! – ten problem rozwiąże? Bóg lubi nas obdarowywać?

Prosząc Boga, możemy liczyć, że otrzymamy więcej niż się spodziewamy. To również komunikat, że Bóg jest w stanie przemienić całe nasze życie. Jako kleryk byłem na spotkaniu Anonimowych Alkoholików, na którym przemawiał Bogdan – hydraulik. Wyglądał, jak źle narysowany człowiek z komiksu. Lata nałogu zrobiły swoje.

Chropowatym głosem opowiadał, jak będąc totalnym pijakiem, dał się namówić żonie na weekendowe rekolekcje dla małżeństw. Poirytowany, słuchał wszystkich konferencji, myśląc tylko o tym, kiedy będzie mógł się napić, bo na czas rekolekcji postanowił trzymać fason. Podczas eucharystii kończącej to spotkanie doświadczył jakiegoś dziwnego uczucia. Popatrzył na swoją żoną i pomyślał: „Ona jest piękna, kochana, a ja niszczę ją dzień po dniu”. Na rekolekcje pojechał pijak, aspirujący do roli żula, a wrócił kochający mąż i ojciec. Bóg naprawdę przemienia – nie tylko wodę w wino.



Czym różni się impreza, na której jest Jezus i Jego Matka, od imprezy, na której ich nie ma?

Jest stanowczo mniej wina! (śmiech) To bardzo istotne, szczególnie dla młodych małżeństw, którym zaczyna brakować miłości. Jeśli Bóg nie został przez młodych zaproszony, to kto uratuje ich relację? Kto wzmocni związek?
Czytaj także: Wychowujmy dzieci w duchu Bożym! [Sobotnia Ewangelia przy kawie]

Ewangelia na sobotę: J 2,1-11

„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień będą się dzielić z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.

...

Tylko wino bylo do picia! Albo woda. Wiemy ze sama woda to za malo. Dodajemy kawy herbaty itd. Tego nie bylo. Wino nie bylo alkoholem wsrod masy napojow tylko jedynym napojem! Nie ma wina nie ma co pic! TYLKO WODA BYLA! To nadaje inne znaczenie. Dzis moge nastawiac na weselu tylu rodzajow napojow ze sie pogubia i nie policza. A alkoholu zero!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:34, 27 Sie 2017    Temat postu:

Czy wspólna modlitwa pomaga małżeństwom?
dk. Greg Kandra | Sier 26, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Codzienna modlitwa za ukochaną osobę jest wiązana z licznymi pozytywnymi rezultatami: zwiększoną satysfakcją z bycia w związku, większym zaufaniem, współpracą, przebaczeniem i małżeńskim zaangażowaniem.


O
to kilka fascynujących wniosków:

Czy modlitwa wpływa na nasz związek z ukochaną osobą? Frank Fincham z Instytutu Rodziny Uniwersytetu stanowego Florydy wraz z kilkoma współpracownikami przeprowadził szereg badań empirycznych dotyczących wpływu modlitwy na kochające się pary.

Fincham chciał się dowiedzieć czy modlitwa błagalna – modlitwa, w której prosimy o coś – za osobę ukochaną niesie jakieś obiektywnie mierzalne skutki dla par. Po licznych badaniach, które trwały dwadzieścia lat i zostały opisane w najlepszych czasopismach naukowych, takich jak Psychological Science, wydaje się, że odpowiedź brzmi „tak”.
Czytaj także: Modlitwa o dar pokoju i oddalenie plagi terroryzmu
Pozytywne rezultaty

Codzienna modlitwa za ukochaną osobę jest wiązana z licznymi pozytywnymi rezultatami: zwiększoną satysfakcją z bycia w związku, większym zaufaniem, współpracą, przebaczeniem i małżeńskim zaangażowaniem. Wiele z tych korzyści dotyczy zarówno modlącego się jak i osoby, za którą odmawiana jest modlitwa.

Ale aby doświadczyć tych korzyści, nie może to być byle jaka modlitwa – trzeba się modlić konkretnie za ukochaną osobę. Oczywiście, modlitwa może przybierać wiele form: rytualnej, błagalnej, swobodnej i medytacyjnej, by wymienić tylko kilka.

Naukowcy badali modlitwy błagalne, w których formułowano konkretne prośby. Modlitwy te koncentrowały się na ukochanej osobie, a konkretnie były to prośby o Bożą miłość, pomyślność i błogosławieństwo. (Przy okazji chciałbym poinformować, że Fundacja Johna Templetona, w której pracuję, finansowała niektóre z badań Finchama).
Czytaj także: Modlitwa w małżeństwie? Mamy na nią sposób!
Efekt modlitwy

Mierzono pozytywny efekt modlitwy zarówno wśród studentów wyższych uczelni, w większości białych, będących w związku, jak i par ciemnoskórych, które pobrały się wiele lat wcześniej. Aby mieć pewność, że ich ustalenia są dokładne, naukowcy starannie opracowali eksperymenty, losowo przypisując ich uczestników do grup badanych i grup kontrolnych. Różnice między obiema grupami można zatem przypisać efektom modlitwy skoncentrowanej na ukochanej osobie, a nie innym czynnikom.

Grupy kontrolne zajmowały się innymi działaniami, które mogłyby teoretycznie poprawić relacje w związkach, takimi jak modlitwa we własnej intencji, literatura samopomocowa, programy doskonalenia małżeństwa i pozytywne interakcje z ukochaną osobą. W porównaniu z tymi grupami kontrolnymi, ci, którzy konsekwentnie modlili się za ukochaną osobę, widzieli największy pozytywny wpływ na swój związek.

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Wszystko ma wymiar duchowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:47, 27 Sie 2017    Temat postu:

Specjalna modlitwa do św. Antoniego
Aleteia Brasil | Sier 26, 2017
© Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


To bardzo ważne – do Boga docierają modlitwy, a nie nasze sympatie.
Modlitwa do św. Antoniego o dobrego narzeczonego


Ś
więty Antoni, mój wielki Przyjacielu,
jesteś obrońcą narzeczonych,
spójrz na mnie, na moje życie,
na me pragnienia
i wstaw się za mną.

Broń mnie przed niebezpieczeństwami,
oddalaj ode mnie porażki,
rozczarowania, załamania.

Spraw bym była realistką,
ufna, godna i wesoła.
Spraw, bym znalazła narzeczonego,
którego polubię, który będzie pracowity,
uczciwy i odpowiedzialny.

Spraw, bym potrafiła wkraczać w przyszłość
i sprostać życiu we dwoje
z nastawieniem człowieka, który otrzymał od Boga
święte powołanie i obowiązek życia w społeczeństwie.

Spraw, by moja relacja była szczęśliwa,
a moja miłość – bezgraniczna.
Niech wszyscy zakochani szukają wzajemnego porozumienia,
wspólnoty życia
i wzrostu w wierze.
Niech się tak stanie!
Amen
Modlitwa do św. Antoniego o dobrą narzeczoną

Święty Antoni, mój wielki Przyjacielu,
jesteś obrońcą narzeczonych,
spójrz na mnie, na moje życie,
na me pragnienia
i wstaw się za mną.

Broń mnie przed niebezpieczeństwami,
oddalaj ode mnie porażki,
rozczarowania, załamania.

Spraw bym był realistą,
ufny, godny i wesoły.
Spraw, bym znalazł narzeczoną,
którą polubię, która będzie pracowita,
uczciwa i odpowiedzialna.

Spraw, bym potrafił wkraczać w przyszłość
i sprostać życiu we dwoje
z nastawieniem człowieka, który otrzymał od Boga
święte powołanie i obowiązek życia w społeczeństwie.

Spraw, by moja relacja była szczęśliwa,
a moja miłość – bezgraniczna.
Niech wszyscy zakochani szukają wzajemnego porozumienia,
wspólnoty życia
i wzrostu w wierze.
Niech się tak stanie!
Amen


Czytaj także: Modlitwa o to, byśmy byli szczęśliwym małżeństwem
Czytaj także: Modlitwa do Maryi, która przydaje się w sytuacjach kryzysowych
Czytaj także: Modlitwa wdowy i wdowca. Jak się modlić po śmierci współmałżonka?



Modlitwa opublikowana w portugalskiej edycji portalu Aleteia

...

Widze ze to ludzie ukladali. Najlepsza to... Boże Ty wiesz najlepiej kogo mi trzeba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:41, 27 Sie 2017    Temat postu:

Znasz język miłości swojego ukochanego?
Iwona Jabłońska | Sier 27, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dzięki temu zrozumiałam potrzeby mojego wtedy jeszcze narzeczonego oraz zaakceptowałam pewne zachowania, które wcześniej były dla mnie niezrozumiałe.


M
ąż i żona posługują się różnymi językami miłości. Rzadko zdarza się, że są one takie same, na skutek czego irytujemy się, że współmałżonek nas nie rozumie. Gdzie tkwi problem? Może warto odkryć język miłości tej drugiej osoby.

Jeszcze w narzeczeństwie znajomy podarował nam dwie książki, zatytułowane „5 języków miłości”, autorstwa Gary’ego Chapmana. Na początku byliśmy zdziwieni, że dostaliśmy dwie, aż do momentu, kiedy dowiedzieliśmy się, jaki jest klucz. Każdy miał przeczytać swoją i oboje musieliśmy pozaznaczać w niej fragmenty, które chcemy przegadać podczas randki po przeczytaniu lektury. Podkreślaliśmy z komentarzem to, co dotyczy nas, werbalizując w ten sposób potrzeby i określając swój język miłości.
Czytaj także: „Kocham Cię” na pięć sposobów
Słowo ma moc!

Jednym ze sposobów okazywania miłości są wyrażenia afirmatywne, z którymi kojarzą nam się komplementy. To tylko jedne z wielu dialektów, jakie można wyrażać w stosunku do osoby, dla której ten język miłości jest numerem jeden. Ważne są tu także „słowa ośmielające”.

W książce przy tym podrozdziale można znaleźć fragment, który świetnie określa to zagadnienie: „Ukryty potencjał Twojego współmałżonka w dziedzinach, w których czuje się on/ona niepewnie, może tylko czekać na twoje ośmielające słowa”, co bezwzględnie jest pozytywną zachętą do podejmowania działań w kierunku zmiany.

Komplementy, czy słowa ośmielające to tylko dwie z wielu odmian dialektów tego języka miłości. To, że słowo jest ważne – budujące bądź niszczące, wiemy nie od dziś, w końcu:

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało” (J 1, 1-3).
Czytaj także: Twoja druga połówka nie okazuje Ci miłości? Zadbajcie o to na 5 sposobów
Dobry czas

Plagą dzisiejszych czasów jest brak czasu! A jeśli jest to język miłości Twojego ukochanego, to warto się przed tą plagą „zaszczepić”. Osoby z tym językiem miłości potrzebują uwagi drugiej osoby i czasu spędzonego tylko z nią. Tu nie chodzi o znajdowanie się w jednym pokoju. Kluczem jest skupienie na drugiej osobie.

Na przykład, mąż, który rozmawiając z żoną, siedzi właśnie przed komputerem, jednocześnie sprawdzając wyniki ostatniego meczu, bądź żona, która w trakcie rozmowy z mężem odpisuje przyjaciółce na SMS nie spełnia warunków „dobrego czasu”.

Wówczas potrzeby współmałżonka nie są zaspokojone. Najtrudniejszą sztuką tego języka miłości jest poświęcenie 100% uwagi ukochanemu (jest tyle rzeczy, które rozprasza) oraz słuchanie. To ostatnie świetnie obrazuje fragment wspomnianej przeze mnie książki: „Przeprowadzone niedawno badania wykazały, że każda osoba średnio już po 17 sekundach przerywa rozmówcy i wtrąca własne koncepcje”.


Przyjmowanie podarunków

Jeszcze w narzeczeństwie dostawałam jakieś upominki od Macieja. To miłe, ale nigdy nie wyrażałam ekstremalnej radości z tego powodu. Czasem słyszałam, że chyba nie trafił w mój gust, że możemy wymienić… itp. To nie do końca jest tak, za każdym razem cieszyłam się głównie dlatego, że o mnie pomyślał, ale nigdy nie miały dla mnie jakiejś szczególnej wartości same te rzeczy, które dostawałam (chyba, że były to listy).

Dlaczego tak jest? Ponieważ „przyjmowanie podarunków” nie jest moim językiem miłości. Ja popełniałam ten sam błąd z Maciejem i często irytowałam się, że się staram, szukam fajnego prezentu, owszem słyszę: „Dziękuję, Kochanie”, ale ton głosu nie wyraża wielkiego zachwytu. Po przeczytaniu książek oboje śmialiśmy się z tego, bo zrozumieliśmy, że to nie są nasze języki miłości.

Jeśli jednak „przyjmowanie podarunków” jest ważne dla Twojego ukochanego, to poniższym fragmentem chcę zachęcić Cię do zgłębienia tego zagadnienia:

„Podarunki są wizualnymi symbolami miłości (…). Istnieje taki rodzaj niematerialnego podarunku, który czasem świadczy o czymś więcej niż upominek dający się wziąć do ręki”.
Czytaj także: Czy miłości można się nauczyć? Czyli co każdy singiel powinien wiedzieć


Drobne przysługi

„Odkładanie butów na miejsce, przewijanie dzieci, zmywanie naczyń czy koszenie trawy, to bardzo mocne sygnały dla osób, dla których ojczystym językiem miłości są drobne przysługi”. Ten cytat z książki „5 języków miłości” mniej więcej nakreśla, o co chodzi w „drobnych przysługach”.

Jeśli często słyszysz od współmałżonka prośby związane z obowiązkami domowymi czy też innymi, bądź zażalenia w tym temacie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że masz do czynienia z tym językiem miłości.
Może warto zrobić sobie listę wszystkich próśb, jakie usłyszałeś, usłyszałaś od żony/męża w ostatnim czasie, wybrać kilka i spróbować je spełnić, wyrażając przy tym swoją miłość.
Dotyk

Gdy twoja żona lub mąż wspomina Ci, że dawno się nie przytulaliście, nie trzymaliście za ręce, nie macie częstego kontaktu fizycznego, warto zastanowić się, czy nie jest to jego/jej język miłości. Dla takich osób „w sferze emocjonalnej niezbędne jest dotykanie przez współmałżonka. Pogłaskanie po głowie, po plecach, trzymanie się za ręce, przytulenie się – te i wiele innych „miłosnych dotknięć” tworzą więzi emocjonalne dla osób, których ojczystym językiem miłości jest dotyk”.

Warto jednak pamiętać o tym, że nie zawsze to, co jest przyjemne dla nas, jest również przyjemne dla naszego współmałżonka. Dlatego też dobrze jest w szczerości porozmawiać o tym, jakie są nasze oczekiwania i granice w tym temacie.

Lektura książki „5 języków miłości” oraz sposób, w jaki ją czytaliśmy, pomogła mi zrozumieć potrzeby mojego wtedy jeszcze narzeczonego oraz zaakceptować pewne zachowania, które wcześniej były niezrozumiałe. Kluczem do wszystkiego jest MIŁOŚĆ i znajomość języków miłości swojego ukochanego.

...

Dobrych porad warto sluchac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:24, 29 Sie 2017    Temat postu:

12 sposobów, jak bez słów powiedzieć: kocham cię
Antonia Van Der Meer | Sier 29, 2017
Miquel Llonch/Stocksy
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Troska, uwaga, serdeczność na co dzień mogą więcej znaczyć niż wielkie słowa.


N
ie w każdym małżeństwie często słyszy się słowa: „kocham cię”. Jeśli jednak słyszy się je nieustannie, wyznanie może niewiele znaczyć. Podobnie do rzuconego niedbale: „na zdrowie”, gdy zdarza się nam kichnąć.
Nie tylko słowa

Co gorsza, wg badań przeprowadzonych w Anglii przez międzynarodową internetową pracownię sondażową YouGov, nawyk mówienia „kocham cię” w ostatnich latach drastycznie zmalał.

O swoich uczuciach najczęściej mówią osoby, które w związkach są od niedawna, od dwóch do pięciu lat. Spośród nich nawet połowa potrafi powiedzieć „kocham cię” każdego dnia.

W związkach trwających ponad dziesięć lat i dłużej, liczba takich osób spada o dwie trzecie.

Wśród par, które przeżyły razem pięćdziesiąt lat, już tylko niespełna jedna piąta z nich często obdarza się tym wyznaniem.

I choć po trzydziestu latach małżeństwa zaliczamy się do niechlubnej grupy osób, które przestały wyrażać swoje uczucia słowami, postanowiłam nie pogrążać się w rozpaczy, tylko przyjrzeć się trochę bliżej znakom, które mój mąż wysyła codziennie, a które – jak sądzę – oznaczają, że mnie kocha.

Z niewypowiedzianą ulgą odkryłam, że istnieją setki sposobów, którymi mój mężczyzna wyraża swoje oddanie bez słów. Zaczęłam to sobie uświadamiać i tak powstała moja prywatna lista dwunastu drobnych gestów, które znaczą dla mnie więcej, niż słowa „Kocham cię”.
Czytaj także: Miłość uchwycona na zdjęciu: mąż nie odstępuje chorej żony na krok
Znaczenie gestów
1. Walizka

Nie pytając, zawsze wnosi moją walizkę po schodach do mieszkania. A trzeba przyznać, że nigdy nie jest lekka.


2. Deszczowa miłość

Gdy pada deszcz i idziemy razem pod parasolem, pozwala mi go trzymać. Każdy wie, że tylko ten, kto dzierży parasol, ma z niego jakiś pożytek, drugiemu biedakowi w najlepszym wypadku woda leje się za kołnierz, w najgorszym zaś może stracić oko.


3. Komórkowy ratunek

Ładuje mi telefon komórkowy, bo wie, że zawsze o tym zapominam, a chce być ze mną w nieustającym kontakcie. Poza tym wielokrotnie ocalił mój telefon – często zdarza mi się zostawiać go w różnych dziwnych miejscach.


4. Tolerancja na słodkie babeczki

Choć sam prowadzi zdrowy tryb życia i codziennie ćwiczy, nie wytyka mi moich nadprogramowych kilogramów. Nie pyta też retorycznie: – Na pewno możesz? – kiedy sięgam po kolejną słodką babeczkę. Choć, szczerze mówiąc, sama zadaję sobie to pytanie przy każdym kolejnym kęsie.


5. Miejsce siedzące

Swoim sokolim okiem zawsze wypatrzy jedyne wolne miejsce w tłumie i usadzi mnie na nim, żebym nie musiała się męczyć. Sam twierdzi, że zdecydowanie preferuje miejsce stojące, a ja wolę mu wierzyć na słowo.


6. Tankowanie benzyny

Nawet kiedy pada deszcz i wieje wiatr, pierwszy wyskakuje z samochodu, żeby zatankować benzynę. A to ja jestem kierowcą.
Czytaj także: Słowo „przepraszam” powinno być częstsze w małżeństwie niż „kocham cię”
7. Humor

Śmieje się ze wszystkich moich dowcipów. Choć akurat to jest dla niego proste – jestem szalenie zabawną osobą, a przynajmniej… tak mi się wydaje.


8. Kalafior w zlewie

Bez słowa skargi naprawia wszystkie usterki. Za każdym razem w milczeniu przetyka zlew w kuchni, mimo iż doskonale wie, że zatkały go resztki kalafiora i moja niedbałość.


9. Lód w łóżku

W łóżku pozwala mi ogrzać stopy na swoim ciele. To nie takie proste, bo w porównaniu z moimi palcami gorące są nawet kostki lodu.


10. Sernik szwajcarski

Dzielnie zjada pozostawione przeze mnie porcje sernika wiedeńskiego, po których widać, że są z sera… szwajcarskiego. Bo wyjadam z nich wszystkie rodzynki.


11. Ulubiony program

Nagrywa mi nowe odcinki mojego ulubionego programu telewizyjnego, choć sam nie znosi muzycznych reality show. Na szczęście jestem łaskawa i nie śpiewam razem z uczestnikami.


12. Teściowa ponad piłką nożną

Nie narzeka, kiedy jedzie dwie godziny po moją matkę, żeby ją zabrać na urodzinowy obiad. Nawet, jeśli w tym samym czasie jego ulubiona drużyna piłkarska bierze udział w rozgrywkach ligowych.
Czytaj także: 14 etapów małżeństwa, na które warto cierpliwie czekać



Cóż, starzejemy się razem i być może coraz rzadziej mówimy sobie: „kocham cię”, ale wcale nie dlatego, że kochamy się mniej. Moje małe, prywatne śledztwo pokazuje coś zupełnie przeciwnego.

Im dłużej jesteśmy w związku, im więcej za nami rocznic, tym lepiej wiemy, jak w szarej codzienności sprawić, by druga osoba odczuła miłość. Jako podsumowanie dodam, że choć zawsze miło jest usłyszeć te dwa magiczne słowa – a wyartykułowanie ich na pewno nie boli – to wypowiadanie ich głośno nie jest konieczne, żeby zapewnić się o wzajemnym uczuciu.

...

Jednak szczerosc. Udawnie ze podoba mi sie serial ktory mnie nudzi nie jest zyciem w prawdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:07, 01 Wrz 2017    Temat postu:

Rodzina na sygnale. Antyrozwodowa kampania Fundacji Mamy i Taty
Joanna Operacz | Wrz 01, 2017

Komentuj


Udostępnij    

Komentuj

 




SOR, czyli Strategia Odbudowy Rodziny – to nowa kampania Fundacji Mamy i Taty. Ten skrót kojarzy wam się ze Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym? Słusznie, bo rodzina w Polsce jest w bardzo złej kondycji i potrzebuje ratunku – mówi prezes fundacji Marek Grabowski.

Czasem mówimy, że na Zachodzie jest zgnilizna, a tu instytucja rodziny ma się dobrze. Tymczasem w Polsce rozpada się jedna trzecia małżeństw, czyli mniej więcej tyle samo co w krajach zachodnich, a pod względem przyrostu naturalnego jesteśmy na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej – punktuje Marek Grabowski.


W
ymienia jeszcze kilka danych. Jeśli spojrzeć na liczbę wszystkich zakończonych małżeństw (także tych zakończonych z powodu śmierci żony albo męża), to okaże się, że jest ich więcej niż małżeństw zawartych. Młodzi Polacy wprawdzie deklarują chęć założenia rodziny, ale coraz później się na to decydują. I coraz częściej się rozwodzą. Rozstania często są pochopne – jedna trzecia rozwiedzionych uważa, że ich związki można było uratować. Zabrakło determinacji, a przede wszystkim chęci i umiejętności rozwiązywania problemów.

Problem nas wszystkich

A przecież niestabilność rodzin to problem społeczny. Rozwód dotyka samych małżonków, często obniżając ich poziom zadowolenia z życia i dając im poczucie klęski. Bardzo boleśnie dotyka dzieci, które nawet po spokojnym i kulturalnym rozejściu się rodziców zwykle oceniają, że to wydarzenie bardzo źle wpłynęło na ich życie. Niszczy nawet stosunki rodzinno-towarzyskie i powoduje inne długofalowe skutki.

Poza małżeństwem rodzi się w Polsce jedna czwarta dzieci.

Najczęstszy zarzut wobec naszej kampanii, który słyszę, brzmi: Czego chcecie od dzieci urodzonych w konkubinatach? Niczego nie chcemy. Każdy może sobie żyć tak, jak chce. Ale kiedy się spojrzy na sytuację tych dzieci, widać, że znacznie częściej mają one różne problemy emocjonalne, a w dorosłości częściej borykają się z uzależnieniami i mają większe kłopoty z budowaniem trwałych, szczęśliwych związków – mówi.

Kolejny minus konkubinatów jest taki, że rodzi się w nich mniej dzieci niż w małżeństwach. Dzieje się tak dlatego, że takie związki są mniej trwałe i dają ludziom mniejsze poczucie pewności.
Czytaj także: Ojcostwo – prawdziwie męska przygoda. Nowa kampania Fundacji Mamy i Taty


W głównym nurcie

Fundacja Mamy i Taty uważa, że nasz kraj potrzebuje family mainstreaming, co można przetłumaczyć jako zorientowanie na rodzinę albo myślenie rodzinocentryczne. Zwraca się o wsparcie do rządu, parlamentu, prezydenta, samorządów i organizacji pozarządowych. Przygotowała w tej prawie petycję do władz i prosi o podpisy.

Do poprawki

Trzeba poprawić procedury rozwodowe, bo teraz małżonkowie, którzy postanawiają się rozstać, nie dostają żadnej propozycji mediacji.

Wszystkim małżonkom przeżywającym kryzysy przydałoby się to, na co dzisiaj stać tylko klasę średnią i najbogatszych, czyli poradnictwo rodzinne. Proponujemy refundację terapii małżeńskich – mówi Grabowski.

Inną patologią systemu jest to, że sprawy rozwodowe są traktowane przez sędziów i adwokatów jako szybkie, łatwe i dochodowe. Brakuje myślenia o dobru rozwodzących się ludzi i ich dzieci.

Ważna propozycja Fundacji Mamy i Taty to ocena projektów prawnych pod względem ich wpływu na rodzinę (dzisiaj tak ocenia się np. zgodność ustaw z prawem Unii Europejskiej). Grabowski podaje bardzo drobny, ale znaczący przykład, jakie skutki przynosi brak takiego „rodzinocentrycznego” myślenia. Od niedawna w Polsce działa ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która wprowadziła w życie unijne zalecenia. Oryginalny dokument ma w tytule domestic violence, czyli przemoc domową, a nie rodzinną.

Angielski tytuł jest bardziej zgodny z rzeczywistością – przemoc domowa znacznie częściej ma miejsce w związkach nieformalnych niż w rodzinach – zauważa.

Inne pomysły na ratowanie rodzin to m.in.: kursy komunikacji interpersonalnej w szkołach, świeckie kursy przedmałżeńskie, ulgi podatkowe za staż małżeński i wsparcie organizacji prorodzinnych.

...

Cenne i potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:42, 01 Wrz 2017    Temat postu:

Czego mężczyźni szukają w kobietach? Odpowiedź mnie zaskoczyła…
Katarzyna Matusz-Braniecka | Wrz 01, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Gwiazda chrześcijańskiego rocka zapytała kawalerów i dojrzałych mężczyzn, co myślą o randkach, miłości i małżeństwie. Odpowiedzi mogą Was zaskoczyć...

Rebbecca St. James wychowała się z pięcioma braćmi i jak sama przyznaje – ma pewną przewagę. Chodząc na randki zadawała sobie jednak wiele pytań o to: czego można pragnąć, idąc wspólnie przez życie i czego szukać w byciu razem od razu, a z czym należy poczekać? Jak wygląda sytuacja z randkami przez internet? Czy w dzisiejszym świecie możliwe jest zachowanie czystości ciała i umysłu?


Gdzie ci mężczyźni?

Zastanawiała się też, czy są gdzieś dobrzy mężczyźni do wzięcia i jeśli są – dlaczego nie wykazują inicjatywy w kontaktach z kobietami? Oczywiście, każdy mężczyzna jest inny, ale Rebbecca St. James przepytała ich naprawdę wielu. Zdobytą wiedzą podzieliła się w poradniku dla singielek pt. „O czym myślą mężczyźni?”. Zatem, oddajmy głos mężczyznom.
Czytaj także: Chcesz, żeby Cię ktoś pokochał czy Ci zalajkował? Czyli jak szukać drugiej połówki


Co mężczyźni myślą o chodzeniu na randki?

„Raz poznałem dziewczynę na przyjęciu, po którym zostało trochę jedzenia. Kiedy wszyscy już poszli, ona chciała ruszyć w miasto i rozdać jego resztę bezdomnym”, wspomina Jeff. Uznał to za świetny pomysł i ucieszył się, bo miał okazję dowiedzieć się, czym żyje ta dziewczyna. Twierdzi, że dobra randka jest wtedy, gdy dwoje ludzi odkrywa, że coś ich rzeczywiście łączy, dobrze się bawią i są spontaniczni.

Miła randka dla Andrew oznacza wyjście do księgarni, wyszukanie dobrych książek i czytanie ich wspólnie w kawiarni. Lubi też zabierać dziewczyny na piesze wycieczki, wspinaczkę czy kajaki. Chce wiedzieć, jak dziewczyna będzie reagowała na forsowne fizyczne wyzwania. To daje mu już pewien wgląd w to, jak ona sobie radzi w sytuacjach ekstremalnych.

Pomysłów na dobre randki jest wiele, a rada dla nas kobiet, jedna – wystarczy sekunda, żeby kobieta spodobała się mężczyźnie. „Tak się dzieje i już. Przyjmij to jako komplement”, mówi Matt. Rozluźnij się i bądź zabawna, wszyscy lubimy spotykać się z wesołymi ludźmi.
Czytaj także: Pierwsza randka. 9 kwestii, które warto na niej omówić


Co mężczyzn pociąga, a co razi w zachowaniu kobiet?

„Lubię, kiedy dziewczyna ma własne zainteresowania; to znaczy, że jest niezależna i pewna siebie”, mówi Brendon. Drażni go, gdy kobieta udaje, że interesuje się tym, co on – choć tak nie jest, a robi to tylko dlatego, że on jej się podoba.

„Irytują mnie babskie tematy, te «chrześcijańskie ploteczki», że ta zrobiła to czy tamto”, opowiada Robbie. Zapytany o to, czy podoba mu się, że w dzisiejszych czasach kobiety zabiegają o mężczyzn, odpowiada: „Uważam, że to mężczyzna powinien zdobywać kobietę, starać się o nią, przewodzić relacji. Faceci są wzrokowcami, toteż kobieta powinna znajdować się w «zasięgu wzroku mężczyzny», lecz go nie przytłaczać”, dopowiada.

Pamiętajcie dziewczyny, co mówi Stein: „Czasami nie puszczamy się w pogoń za dziewczynami dlatego, że w naszym przekonaniu mamy tylko jedną szansę”. Właśnie z tego powodu mężczyźni zachowują dystans i rozwagę albo też są nadmiernie ostrożni i nie robią nic. Co z tym zrobić? Ojciec Adam Szustak twierdzi, że dobremu mężczyźnie można odrobinę pomóc. Uśmiechnąć się, zachęcić, wykazać zainteresowanie tym, czym żyje. Zbyt wielu mężczyzn dziś nie działa, ponieważ boi się odrzucenia. Przerwij to. Daj sobie czas na poznanie jego i daj mu szansę na poznanie Ciebie, kto wie, co z tego będzie?
Czytaj także: Jak znaleźć dobrego męża? Jak znaleźć dobrą żonę?


Wspólna modlitwa

„Modlitwa stanowi istotną część bycia razem”, mówi Nathan. „Niezależnie od tego, czy kobieta będzie moją miłością przez całe życie, czy nie, muszę ją wspierać, traktować z największym szacunkiem i nie robić niczego, co mogłoby ją zranić”, deklaruje.

„Oddajemy Bogu cześć poprzez sposób, w jaki traktujemy siebie nawzajem: z czcią, godnością i szacunkiem”, zapewnia Garret i dodaje: „Jeśli nie będziemy uważni, pociąg fizyczny stanie się sednem relacji, jego rdzeniem nie będzie już Bóg, tymczasem właśnie o Jego centralne miejsce musimy dbać musimy się modlić za nasze wspólne życie”.
Czytaj także: Wspólna modlitwa = większa miłość?


Jak to jest z tym małżeństwem?

„Jeśli konkretna dziewczyna mnie pociąga, lecz nie wyobrażam sobie, by mogła być moją żoną, to nie powinienem wchodzić z nią w romantyczne relacje. Trzeba to zakończyć”, deklaruje Cale. „Dziewczyna, jakiej szukam, kocha Boga nade wszystko (bardziej nawet niż mnie), jest pełna cierpliwości, czystości, poczucia celu, gorliwości i miłości do dzieci”, dodaje Bradley.

„Sami mężczyźni boją się w małżeństwie nie tyle rozwodu, co tego, że nie okażą się dość dobrzy, że nie sprawdzą się jako mężowie czy ojcowie”, mówi Cale. Dodaje jednak coś optymistycznego: Jeśli mężczyzna żywi do Boga gorące uczucie, to poradzi sobie z własnymi lękami. Z kobietami jest podobnie. I tego nam wszystkim życzę.

...

Oczywiscie ze jesli ktos chce z kims na cale zycie to podstawa musi byc dobro. Przeciez nie pieniadze czy ,,seks". Absurd...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:01, 02 Wrz 2017    Temat postu:

Szymon Majewski: Pokochać i polubić, jak się nie da pewnych cech zgubić
Szymon Majewski | Wrz 01, 2017
Archiwum prywatne, East News/Getty Image.
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Na początku byliśmy dla siebie jednym, cudownym słodkim deserem. Próbowaliśmy się na wszelkie sposoby i zawsze nam smakowało. Nie byliśmy w stanie się od siebie oderwać, cudownie spalane kalorie miłości nigdzie się nie odkładały.


B
ywały jednak momenty, gdy myślałem: „Rany gościa, to tak już na zawsze?!”.

Jakby, kurczę, nie było, to żenimy się przecież z… obcym człowiekiem!

No tak, całkowicie obcym, to znaczy znamy go czasem dłużej lub krócej, ale w sumie to jednak ktoś z innej gliny, z innym zespołem cech i zagadek, które będziesz odkrywał dopiero po ślubie…

Bo zakochując się w kimś, zakochujesz się trochę w… sobie samym, w swoich emocjach, w swoim wyobrażeniu tej drugiej osoby. Malujesz w głowie jej piękny obrazek.

I nagle po latach, kiedy uleci różowa mgiełka zauroczenia, dostrzegamy, że druga osoba to… druga osoba, czyli inna życiowa jednostka ze swoimi własnymi granicami. I nagle obrazek zaczyna się rozjeżdżać z rzeczywistością, wypada nam z ramek.
Czytaj także: Szymon Majewski: Najpiękniejszy dzień w życiu



Pierwsze, co mnie zdziwiło, to to, że moja żona Magda powoli je, a przez jakiś czas wydawało mi się, że je tak jak ja, czyli szybko. Co ciekawe, moja żona mówi, że ją po pewnym czasie zaczęło denerwować, że ja jem… za szybko.

Po jakimś czasie również dotarło do mnie, że moja kochana żona nie mówi za dużo. Jej z kolei obserwacje były zgoła odwrotne, otóż że ja mówię non stop.

Dziwne, jak ja tego przed ślubem nie zauważyłem? No jak? Musiałem, mówiąc bez przerwy, mówić też za nią. Co ciekawe, swoim kolegom opowiadałem, że spotykam się z dziewczyną, która ciągle mówi!

Miłość jest cudownym okulistą, który w zakładzie ma tylko różowe szkła.



Kiedyś szliśmy gdzieś z żoną, gdy nagle zorientowałem się, że ona jest gdzieś daleko w tyle, spytałem:

– Dlaczego tak wolno idziesz, coś się stało?

– To nie wiesz, że ja całe życie podbiegałam?

I to jest kluczowy moment – trzeba przestać podbiegać i zacząć iść po swojemu!

Myślę, że wiele par – widząc, że miłość ich życia idzie w innym tempie, je głośno, pompuje kolanem pod stołem – przeżywa coś na kształt zdrady, rozczarowania. Jak to? – ten cudowny obłok, ten boski kształt, który jest moją żoną, idzie powoli?

Albo ten mój rycerz spiżowy, który przyjeżdżał do mnie na rowerze pod dom, teraz pompuje nogą pod stołem i ciurka zupą?!
Czytaj także: Szymon Majewski: Bilans 50-latka

Archiwum prywatne
Szymon Majewski z żoną.



Pamiętam dokładnie ten moment, kiedy nagle zauważyłem, że moja żona lubi sobie pospać – nie wstaje jak skowronek i leśny skaut, jak ja miałem w zwyczaju. Był to dla mnie szok! Zauważyłem to rok po ślubie. Jak tego mogłem nie widzieć, skoro znaliśmy się tyle lat? Otóż tak ją kochałem, że wstając rano sam, miałem wrażenie, że ona też ze mną wstaje. Ba, nawet mi się wydawało, że robi mi kawę.

Ona z kolei, co mi potem powiedziała, nie mogła zrozumieć, dlaczego nie wycieram rąk, kiedy płuczę je w kuchni, i robię wszystko mokrymi rękami. Nie mogła tego znieść!

I wiecie co? Nic się nie zmieniło. Nadal rano, gdy opłuczę ręce w umywalce, macham nimi, a potem startuję do krojenia chleba. Na szczęście Magda rzadko to widzi, bo oczywiście dosypia….

Nagle zaczęliśmy zauważać pełno rzeczy, a nawet całe zbiory cech, które drażniły nas w sobie i mieliśmy wtedy dwa wyjścia: albo iść z tym do sądu i powiedzieć: „Wysoki sądzie, on pompuje nogą, ona śpi do dziesiątej; on nie łapie moli, ona karze mi je łapać; on nie robi porządków, ona robi je bez przerwy…”, albo to polubić, a nawet pokochać.

I to jest tajemnica sukcesu tandemu zwanego małżeństwem. Pokochać te drobne „ceszki” drugiej osoby, skoro jest nam ze sobą dobrze. Gdy różowe okulary stracą barwę i małżeńskie soczewki miłości zgubią ostrość – pokochać te nasze pompowania nogą i spania do 10-tej.

Pamiętam tę chwilę, kiedy moja żona jakoś strasznie mnie wkurzyła po raz kolejny tym samym gestem, miną i już miałem się zapienić, zbuzować i nagle… Nie wiem, skąd to przyszło, ale polubiłem to…

I lubię do dziś.

A jak mam tego nie lubić, skoro kocham całościowo.

Czego i Wam życzę.

...

Kazdy to przezywa inaczej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:56, 03 Wrz 2017    Temat postu:

Małżeństwo jest Boskie!
Maciej Jabłoński | Wrz 03, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Istnieje wiele powodów, dla których warto „wejść” w małżeństwo. Jednym z nich może być realizacja swojego powołania poprzez współpracę małżonków z Bogiem i jego planem.


P
ismo Święte zawiera wiele fragmentów, gdzie powodów dla których warto zawrzeć małżeństwo jest o wiele, wiele więcej!


Poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa

Księga Rodzaju (2,1Cool mówi: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”. Istnieje dużo żartobliwych interpretacji tego fragmentu, dlatego mężczyzna nie powinien być sam ߙŠ
Jednak Bóg chyba nie żartował mówiąc te słowa. Jemu chodziło o dobro człowieka, troskę o niego i chęć obdarowania tym, co najpiękniejsze. Sam jest MIŁOŚCIĄ, więc chciał dać jej doświadczyć człowiekowi we wspólnocie małżeńskiej, w poczuciu bezpieczeństwa i spełnienia.
Czytaj także: Czy wspólna modlitwa pomaga małżeństwom?


Płodność i potomstwo

W Księdze Rodzaju (1,2Cool znajdziemy także fragment: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. Jest to zachęta do otwartości na życie. Tuż przed udzieleniem sobie Sakramentu Małżeństwa przez narzeczonych, Kościół zadaje im pytanie: „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”.
Z własnego doświadczenia bycia rodzicem wiem, jakim ten dar jest błogosławieństwem. To nie tylko radość, która płynie z rodzicielstwa, ale również ogromne pole do nawracania i dojrzewania.
Wspomniana „płodność” nie sprowadza się jedynie do naszych dzieci. Mam tu na myśli np. pomoc w wychowywaniu swoich dzieci chrzestnych, adopcja fizyczna i serca, duchowe rodzicielstwo. To tylko niektóre „bogactwa”, dzięki którym możemy odpowiadać na Boże wezwanie do bycia płodnym.


Dawanie świadectwa miłości Boga

„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” – Mk 16, 15.
Miłość Boga jest bezinteresowna i nieskończona. Małżeństwo poprzez jej naśladowanie daje świadectwo swoim życiem. To jest misja wszystkich małżeństw, nie każde jednak ma tę łaskę, nie każde poznało Boga, dlatego potrzeba dziś „świętych” małżonków, którzy zechcą swoim życiem nieść Chrystusa innym. Aby tak się stało, miłość do współmałżonka powinna odzwierciedlać miłość Boga do Jego dzieci. Wszyscy zostaliśmy stworzeni z miłości, małżeństwo jest jednym ze sposobów na pokazanie jej światu.

Sami jednak często upadamy pod ciężarem codzienności: zmęczenia, obowiązków, braku czasu…Wtedy wkrada się egoizm, chęć stawiania siebie ponad współmałżonka. Naturalne. Ale w życiu nie chodzi o to, żeby je przejść bez upadków, tylko, żeby się z nich podnosić i to też jest świadectwem dla świata.
Czytaj także: Facebookowe grupy wsparcia dla małżeństw coraz popularniejsze!


Relacja Chrystus – Kościół jako wzór miłości małżeńskiej

W relacji Jezusa z Kościołem doskonale widzimy kwintesencję małżeństwa (Ef 5,21-25). Jezus umierający za Kościół to wzór do codziennego naśladowania przez małżonków i traktowania w ten sam sposób siebie nawzajem. Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie śmierci fizycznej, ale przede wszystkim poświęcania jakiejś cząstki siebie dla ukochanego. Może być to umieranie naszego egoizmu dla dobra żony czy męża, kiedy oboje jesteśmy zmęczeni, a ja kosztem odpoczynku zaproponuję zrobienie posiłku. To nie muszą być wielkie sprawy (chociaż takie też), ale wszystkie małe rzeczy, które składają się na wielką całość.

„Ostatnia walka między Bogiem a szatanem będzie dotyczyć małżeństwa i rodziny”. Te słowa Św. Łucji dobitnie widać w obecnym świecie, przez który przetacza się fala rozwodów, a emigracja zarobkowa często powoduje rozbicie rodzin. Teraz, jak nigdy wcześniej potrzeba modlitwy za rodziny oraz świadectw małżeństw, które przy pierwszym poważniejszym kryzysie nie podejmują decyzji o rozstaniu.

Módlmy się i nie bójmy się być świadkami!

...

Widzimy ze milosci tez trzrba sie uczyc! Tego sie nie wie jak z automatu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:42, 04 Wrz 2017    Temat postu:

Dlaczego powinnaś chwalić męża
Jenna McDonald | Wrz 04, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij

Komentuj


Afirmację małżonka wpisz na tę samą listę, co ćwiczenia i zdrowe odżywianie. To nie zawsze jest najlepsza rozrywka, ale zawsze się opłaca.


M
usimy jakoś ładować baterie. Jeśli chcemy napędzać nasze małżeństwo siłą negatywnych emocji, wystarczy ich dosłownie kropelka i maszyna jedzie sama. Ale jeśli stawiamy na pozytywne uczucia i chcemy trochę się do tej pracy przyłożyć, wkrótce zobaczymy z radością, jak wspaniale opłaca się uprzejmość.

Zupełnie jak w miejscu pracy – małżeństwo może szybko zamienić się w kierat, kiedy wypominamy sobie nawzajem swoje błędy, oczerniamy się, szydzimy z siebie lub zachowujemy się z bierną agresją. Ale kiedy chwalimy swojego męża lub żonę – prywatnie i publicznie – rodzi się w nas chęć coraz większego inwestowania w bycie razem.


Mówienie dobrze o współmałżonku wzmacnia jego dobre cechy

Michael Hyatt, były szef wydawnictwa, założyciel własnej firmy deweloperskiej, pisze, że mówienie dobrze o współmałżonku wzmacnia jego najlepsze cechy. Chwalenie współmałżonka wśród ludzi jest także solidnym przykładem dla podwładnych, i niweluje pokusę niewierności małżeńskiej.

Kiedy mówimy dobrze o współmałżonku, deklarujemy przywiązanie do niego. Dajemy ludziom sygnał, że cenimy to, co wspólnie zbudowaliśmy i że jesteśmy zaangażowani. To naturalny „impregnat” przeciwko zdradzie. Nawet jeśli nie czujemy się pewnie we wszystkich dziedzinach małżeństwa, afirmacja współmałżonka przypomina nam w tych słabszych momentach o Bożej woli, którą wypełniamy.

Każda i każdy z nas był kiedyś w sytuacji, gdy konwersacja w towarzystwie zdryfowała w stronę krytykowania współmałżonków. Zdarza się to powszechnie i jest niemal nie do uniknięcia, kiedy zbierze się kilka żon. To publiczne pranie brudów wynika najczęściej z frustracji i potrzeby wsparcia. Wszyscy to znamy, ale przecież nikt nie chce się obnażyć całkowicie.
Czytaj także: 3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie


Budować a nie niszczyć

Św. Josemaria Escriva mówi o trudności w kultywowaniu zwyczaju budowania zamiast niszczenia.

Krytykować, niszczyć jest łatwo; każdy niewykwalifikowany robotnik wie, jak wbić dłuto w szlachetnie obrobiony kamień katedry. Budować: oto, co wymaga mistrzowskich umiejętności.

Są dni, kiedy żaden komplement nie przychodzi do głowy. Życie umie dać w kość nawet najodporniejszym. Przyjmij to jako wyzwanie. Siła umysłu to jedna z najcenniejszych zalet, wartych ćwiczenia. Afirmację małżonka wpisz na tę samą listę, co ćwiczenia i zdrowe odżywianie. To nie zawsze jest najlepsza rozrywka, ale ZAWSZE się opłaca.
Czytaj także: Siła pozytywnego myślenia, czyli jak przestać się zamartwiać



Oto kilka praktycznych sposobów na to, jak zmienić temat w grupie młodych mam lub jakiekolwiek innej sytuacji towarzyskiej:

1. Dodawaj, nie odejmuj

Łatwiej jest wprowadzić nowy zwyczaj niż pozbyć się starego. Zrób coś zupełnie nowego, żeby uszanować swojego małżonka publicznie. Pomyśl, jakie ma zdolności, co umie. Opowiedz znajomym, jak zbudował piaskownicę na podwórku. Negatywne historie znikną w końcu, wyparte przez nowe. I zobaczysz, jak pozostałe dziewczyny zaraz zaczną chwalić swoich mężów!

2. Myśl!

Następnym razem, kiedy będziesz miała ochotę podzielić się soczystą historyjką o najnowszej klęsce twojego męża, pamiętaj: pokazujesz swoim słuchaczom, jak traktujesz najbliższych. Mówisz im w ten sposób, jaką jesteś przyjaciółką. Czy chciałabyś się przyjaźnić z taką sobą?

3. Bądź hojna

Nie szczędź komplementów. Z początku będziesz się czuła dziwnie, ale niedługo sama zobaczysz: dostaniesz jeszcze więcej tego, co pochwaliłaś. Więc jeśli widzisz coś, co ci się podoba, smaruj miłością tak, jak trzylatek smaruje nutellą. Gruuubo!



Artykuł został opublikowany w amerykańskiej edycji portalu Aleteia

...

Nie tyle moze sztuczki psychologiczne co pomnazanie dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:20, 05 Wrz 2017    Temat postu:

Nick Vujicic: Nie musisz być ideałem, żeby znaleźć miłość
Katarzyna Matusz-Braniecka | Wrz 05, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Nick Vujicic, mąż i ojciec czworga dzieci, który nie ma rąk i nóg, dzieli się wraz z żoną Kanae swoimi małżeńskimi doświadczeniami w książce „Miłość bez granic”.


N
ick Vujicic stał się inspiracją dla milionów ludzi. Jest autorem międzynarodowych bestsellerów, mówcą motywacyjnym, ewangelizatorem i dyrektorem organizacji charytatywnej Life Without Limbs. Nie ominęły go zawody i rozczarowania miłosne. Jednak dziś jest szczęśliwym mężem Kanae i ojcem dwóch synów, a na przełomie listopada i grudnia na świat przyjdą ich dwie córeczki. Nick nie zwalnia tempa i nagrywa też płytę. Jak można prowadzić, jak to sam nazywa, „obłędnie szczęśliwe życie”? Przyjrzyjmy się.


Wizja męskości według Nicka

„Jak wielu mężczyzn, założyłem, że żona i syn zrozumieją siłę mojej miłości do nich, skoro pracowałem tak ciężko, aby ich utrzymać” – dzieli się Nick Vujicic w książce „Miłość bez granic”, którą napisał wraz z żoną. Zobaczył, że mimo wszystko to nie wystarczy. Pisze: „Nasze rodziny chcą, abyśmy byli obecni w ich życiu, abyśmy okazywali zaangażowanie i zainteresowanie oraz abyśmy rozumieli ich uczucia i troski. Czy zatem praca jest ważna? Jest i to bardzo, szczególnie, gdy masz już dzieci, lub gdy ich oczekujesz. Praca daje poczucie bezpieczeństwa, które ciężko zastąpić czymś innym, czy to jest jednak wystarczające? Niestety nie”.


Jak to jest z tym małżeństwem?

„Słowa Biblii dotyczące miłości i małżeństwa – tak jak ja je rozumiem – mówią, że nie chodzi o przyjmowanie miłości, lecz o poddanie się miłości poprzez postawienie swojego partnera i swojej rodziny na pierwszym miejscu” – pisze Vujicic. Chodzi o zobowiązanie, aby zawsze być obecnym w życiu swojej żony czy swojego męża, pomóc im w byciu lepsza wersją samych siebie i osiągnięciu tego, co najlepsze. „Najlepsze, co możecie zrobić – mówił pastor Schiler na ślubie Nica i Kanae – to po prostu starać się sprawić, aby ta druga osoba byłą szczęśliwa. Jeżeli oboje będziecie do tego dążyć, oboje będziecie szczęśliwi”. I tego się trzymamy, zatem, co dalej?
Czytaj także: Nick Vujicic posługuje się swoją niepełnosprawnością, aby inspirować


Maleństwo już jest w drodze

Nick i Kanae nie planowali potomka tak szybko i gdy się pojawił, byli równie nieprzygotowani, jak każda inna para w takim położeniu. „Gdy dowiedzieliśmy się, że Kanae jest w ciąży, powitaliśmy rodzicielstwo i postanowiliśmy jak najlepiej pełnić nasze obowiązki – dzieli się Nick. – Dzięki sile i mądrości, jakie dawał nam Pan Bóg, przygotowaliśmy się na przyjęcie tego daru. Tobie też się to uda! Pamiętaj – dodaje – nie możesz czekać na „idealny” moment, bo kto wie, czy taki w ogóle nadejdzie?”.






Nieporozumienia na horyzoncie

„Jak wiele młodych par małżeńskich z dzieckiem okryliśmy, że unikanie rozmawiania o problemach w naszym życiu małżeńskim czy rodzinnym nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Bolesne sprawy, zakopane gdzieś głęboko w pamięci, mają tendencję do ponownego wypływania na powierzchnię w czasie kłótni czy w jakichś bardziej stresujących sytuacjach. Twoje słowa mogą zarówno spowodować szkodę, jak i leczyć. To wybór, przed którym stoi każdy z nas” – pisze Vujicic.
Czytaj także: Nick Vujicic: możesz przetrwać wszystko


Serce gotowe, by służyć

„Jeżeli będziesz oczekiwać, że to Twój małżonek będzie Ci usługiwał, nie uda się ani to ani Twoje małżeństwo. Uda się Wam, jeżeli chcesz swoim życiem służyć Twojemu małżonkowi – dzieli się Nick. – Wiem, że to brzmi wielce idealistycznie, naiwnie, czy wręcz wydaje się niemożliwe do osiągnięcia w codziennym życiu, jednak w najlepszych małżeństwach, jakie znam, mężowie i żony dokładnie tak traktują siebie nawzajem”.


W jednej drużynie

„Samo zawarcie związku małżeńskiego to kaszka z mlekiem. Dużo trudniejsze jest stawanie się jednością w każdym momencie codziennego życia” – deklaruje autor. Przed podjęciem każdej decyzji, mniej lub bardziej istotnej, musisz rozważyć jej wpływ na Twojego współmałżonka i jego zdanie na ten temat. Główną trudnością, która spotyka małżonków jest nauczenie się, jak grać w jednej drużynie, jak stać się jednością jako mąż i żona, i jak poświęcać sobie nawzajem wystarczająco dużo uwagi. Nie zapominajmy też o wdzięczności, która jest kluczowa dla rozwoju każdej dobrej relacji. Starajmy się ją pielęgnować w naszych małżeństwach i rodzinach, czego i nam wszystkim życzę.
Czytaj także: Cyrk motyli i Nick Vujicic, czyli jak odnaleźć nadzieję


Więcej w książce „Miłość bez granic”, autorstwa Nicka i Kanae Vujicic, wydanej przez Aetos Media, z której pochodzą powyższe cytaty.

...

Warto studiowac doswiadczenia innych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:38, 06 Wrz 2017    Temat postu:

Daj mężowi kredyt zaufania
Elisabeth Pardi | Wrz 06, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj

 




Zawsze wyobrażasz sobie najgorszy scenariusz? Jeśli tak, mamy dla ciebie kilka cennych rad, które mogą odmienić Twoje małżeństwo.


P
rawdopodobnie już wiesz, że większość waszych małżeńskich kłótni ma jedną zasadniczą, wspólną cechę: dochodzi do nich, gdy jedno z was nie ufa drugiemu. Kiedy Twój mąż zaniedbuje jakiś domowy obowiązek albo wraca do domu później niż zapowiedział, możesz sądzić, że robi to z lenistwa albo lekceważy Cię. Ale może spróbuj dać mu kredyt zaufania?


Pochopne oskarżenia

To destrukcyjne myślenie, ale zapewniamy, nie jesteś jedyną osobą, której się to zdarza.

„Kiedy jesteś z kimś przez długi czas, zazwyczaj wychodzisz z założenia, że wiesz, dlaczego ta druga osoba myśli coś lub robi”, mówi terapeutka Sara Freed. „A jeśli sądzisz, że twój ukochany ma złe intencje, to może być poważny problem”.

W istocie nigdy prawie nie wiemy, co dzieje się w głowie współmałżonka, kiedy robi coś, co nas irytuje. Zazwyczaj, kiedy mówisz mu o swojej złości, zawsze uprzejmie i jak najbardziej delikatnie (totalny sarkazm…), czujesz się potem źle, bo sądzisz, że jego intencje były jak najgorsze.

Próbuj stopniowo pozbyć się tego nawyku, bo szczerze mówiąc, twojemu mężowi zależy wyłącznie na tym, żebyś była szczęśliwa. Nie zapominaj o tym!
Czytaj także: Mój mąż nigdy o tym nie pamięta!



Oto przykłady sytuacji, w których jesteś skłonna wyobrażać sobie najgorsze, plus wyjaśnienia, jak należy dostosować swój punkt widzenia i ofiarować mężowi kredyt zaufania.


Przypadek 1: Mąż zostawia brudne ubrania na krześle.

Zakładasz najgorsze: Jest zbyt leniwy, żeby zanieść je do kosza z brudną bielizną, więc zakłada, że to ty je pozbierasz.

Kredyt zaufania: Nie zabrudził ubrań tak, by trafiły do prania, więc zostawia je na krześle, żeby oszczędzić ci pracy.

Dobra rada: „Chcę, żebyś rozważyła tę możliwość”, mówi Sara Free. „Bądź ciekawa, nie wściekaj się. Kiedy coś cię zaskoczy, spróbuj zrozumieć, dlaczego. Zamiast krytykować i zakładać najgorsze, możesz miło zapytać, czy jest jakiś powód, że ubrania zostały na krześle. Ponieważ mąż wie, że bałagan Cię denerwuje, na pewno ma dobre wyjaśnienie.


Przypadek 2: Mąż siedzi przy komputerze, zostawiając ci wszystkie prace domowe i dzieci pod opieką.

Zakładasz najgorsze: Dom nie interesuje go na tyle, by zostawił swoje e-maile i sieci społecznościowe, i przyszedł Ci pomóc.

Kredyt zaufania: Robi coś ważnego, na przykład płaci rachunki online, więc będzie miał dla ciebie więcej czasu, kiedy dzieci pójdą spać.

Dobra rada: Według Amandy Iles, koordynatorki parafialnego stowarzyszenia rodzinnego w Luizjanie, „aby unikać pochopnych wniosków, naucz się zarządzać emocjami tak, by dać mężowi kredyt zaufania. Ograniczysz kłótnie i nie zranisz uczuć męża. Ten proces zarządzania emocjami zakłada, że zawsze przyjmujesz za pewnik najlepsze intencje małżonka. Nawet jeśli był na Facebooku, możesz zachować spokój, wierząc, że nigdy nie zostawiłby Cię świadomie bez wsparcia, kiedy będziesz go potrzebowała. Wystarczy poprosić”.
Czytaj także: Jeżeli nie powiesz mężowi, co Cię boli, skąd ma o tym wiedzieć?


Przypadek 3: Zostaje do późna w biurze.

Zakładasz najgorsze: Praca jest dla niego ważniejsza niż rodzina.

Kredyt zaufania: Ma pilny projekt, który wymaga jego uwagi i zostaje do późna, żeby go skończyć, bo poważnie traktuje swoją pracę, która pozwala mu utrzymać rodzinę.

Dobra rada: Shaunti Feldhahn w swojej książce „For Women Only” mówi o wątpliwościach, które towarzyszą kobietom, gdy ich mężowie spędzają w pracy dużo czasu. Myślą wtedy, że mężowie nie lubią spędzać czasu z rodziną i nie traktują jej priorytetowo. Feldhahn wyjaśnia: ​​zdecydowana większość mężczyzn, z którymi rozmawiano na ten temat, „miała to, co nazywam bezinteresowną motywacją – odpowiadali, że jeśli nie będą dużo pracować, ich firma upadnie albo nie będą w stanie zapewnić rodzinie dobrobytu”. Innymi słowy, pamiętaj, że jego główną motywacją do pozostania w biurze po godzinach nie jest pragnienie przebywania właśnie tam, ale dbałość o potrzeby rodziny.


Przypadek 4: Jest w złym humorze.

Zakładasz najgorsze: Jest niedojrzały i złości się z byle powodu.

Kredyt zaufania: W jego życiu dzieje się coś stresującego, ale nie jest jeszcze gotowy rozmawiać o tym. Najlepiej zachować cierpliwość i wspierać go tak, by poczuł się pewnie i otworzył przed tobą.

Dobra rada: dr Alex Lickerman z magazynu „Psychology Today” zauważa, że ​​czyjś zły nastrój to „okazja do współczucia”. Jest to szczególnie ważne w przypadku współmałżonka. Łatwo o irytację jego złym nastrojem, bo często nasze dobre samopoczucie zależy od niego, ale dr Lickerman radzi nam spojrzeć na to w innym świetle. Twierdzi, że zły nastrój jego żony nie udziela mu się, bo tworzy w głowie „emocjonalny dystans, wystarczający, by oddzielić żonę od roli, jaką gra w moim życiu i widzieć ją jako istotę ludzką samą w sobie”. Mój mąż, mimo że przyczynia się do mojego szczęścia, jest człowiekiem, i w związku z tym od czasu do czasu nieuchronnie bywa w złym nastroju.
Czytaj także: Dlaczego powinnaś chwalić męża


Przypadek 5: Mąż nie mówi mi komplementów.

Zakładasz najgorsze: Nie wydaję mu się atrakcyjna, nie docenia mnie.

Kredyt zaufania: Mąż nie wyraża swojej miłości słowami, po prostu o tym nie mówi. Nie chodzi o to, że nie czuje miłości, szacunku czy przywiązania, wyraża te uczucia po prostu inaczej.

Dobra rada: Gary Chapman w książce „5 języków miłości” pisze, że „musimy nauczyć się wyrażać naszą miłość w języku, który nasz małżonek rozumie, jeśli mamy skutecznie się z nim komunikować na ten temat”.



Kredyt zaufania dla męża oznacza, że muszę nie tylko pamiętać o tym, że mnie kocha i ufa mi, ale także o tym, że pokazuje mi to na różne sposoby, takie jak fizyczny kontakt lub pomoc.



Mogę sobie tylko wyobrazić liczbę sporów, których pary mogłyby uniknąć, gdyby skorzystały z kredytu zaufania i reagowały łagodnością w chwilach rozczarowania. Niestety, jak wiele innych dziedzin życia, małżeństwo wymaga wysiłku. Czy to łatwe? Nie. Czy warto? Absolutnie – dlatego, że myśląc o małżonku jak najlepiej, zbudujemy znacznie lepszy związek.


Artykuł ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Milosc bez zaufania to absurd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:18, 07 Wrz 2017    Temat postu:

Mediacje rodzinne. Żeby rozwodów było mniej…
Błażej Kmieciak | Wrz 06, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czy i jak powinniśmy walczyć z plagą rozwodów? Czy małżeństwo, które postanowiło się rozstać, można uratować?


Z
tematem rozwodów w zasadzie spotkać się można wszędzie. Z jednej strony słyszymy o kolejnych gwiazdach, które informują, że rozstały się ze swoimi towarzyszami życiowym. Z drugiej strony, np. w przedszkolu, słyszymy, że większość dzieci ma drugiego tatusia lub drugą mamusię. Ale też coraz częściej, gdy mowa o rozwodzie, pojawia się termin „mediacja”. Czym ona jest?


Co to jest mediacja?

W dwóch słowach, mediacja jest to przede wszystkim pozasądowe rozwiązanie sporu, który istnieje pomiędzy minimum dwiema osobami. Kluczową rolę w tym procesie odgrywa mediator. Jest to osoba bezstronna. Ma ona za zadanie nie tyle rozwiązać problem zwaśnionych stron, ile raczej pomóc im w znalezieniu najskuteczniejszego i najlepszego rozwiązania.

Jedną z podstawowych zasad mediacji jest dobrowolność: każda ze stron musi się na nią zgodzić. Ważne, by sam mediator był osobą całkowicie niezależną i najlepiej nieznaną ani jednej, ani drugiej stronie. Ma być on bowiem gwarantem poszanowania praw wszystkich uczestników mediacji.


Mediatorzy w sprawach rozwodowych

W sprawach rozwodowych, którym zawsze towarzyszy bardzo dużo emocji, tego typu zasady są kluczowe. Obecnie na fali dyskusji dotyczącej reformy sądownictwa w Polsce pojawia się także postulat bardzo szerokiego wprowadzenia mediatorów sądowych do spraw okołorozwodowych. Słusznie bowiem przypomina się, że rodzina jest wartością zarówno w społeczeństwie, jak i w prawie. Zwraca się także uwagę na to, że kodeks rodzinny i opiekuńczy pozwala sądom na to, by nie wyrażały zgody na rozstanie się małżeństwa zwłaszcza wówczas, gdy ucierpieć mogą na tym dzieci.

Tutaj warto sobie zadać pytanie: Czy istnieje taki rozwód, który nie szkodzi dzieciom? Rozstanie się rodziców jest zawsze problemem dla dziecka, powoduje nieuchronne trudności, które ono musi pokonać. Musi się przecież odnaleźć w nowej sytuacji, czasem doświadcza traumy, nie potrafi do końca zrozumieć, co takiego się stało, że rodzice nie są już razem.


W mediacji chodzi o porozumienie

Część ekspertów zwraca uwagę na to, że – by walczyć z cierpieniem dzieci wywołanym rozwodem – należy wprowadzić mediacje rodzinne. Mają one doprowadzi do tego, żeby owych rozwodów było mniej. Tutaj jednak pojawia się pewien kluczowy problem, którego sam doświadczyłem. Gdy szkoliłem się z mediacji, jedną z moich podstawowych intencji było godzenie ludzi. Ale bardzo szybko uświadomiono mi, iż rolą mediatora nie jest godzenie ludzi, ale doprowadzenie między nimi do porozumienia, które nie zawsze będzie pojednaniem.

Mediator rodzinny w swojej pracy bardzo mocno korzysta z elementów psychoterapii, często stosuje konkretne techniki terapeutyczne. Jego zadaniem nie jest jednak rozwiązanie głęboko ukrytych problemów, które tkwią np. w relacjach małżeńskich – to zadanie dla terapeuty. Natomiast rolą mediatora jest pomoc małżonkom w znalezieniu satysfakcjonującego rozwiązania. W trakcie spraw rozwodowych to ma szczególne znaczenie, bo trzeba wtedy ustalić konkretne rzeczy, wzajemne zadania i zobowiązania.

Często do mediatora idą osoby, które podjęły już decyzję o rozstaniu. Bywa i tak – sam tego doświadczyłem jako mediator – że na mediacje trafia skłócone małżeństwo, które jeszcze nie wie, czy zdecyduje się na rozwód. Para, o której myślę, ostatecznie postanowiła się rozstać, ale w trakcie mediacji pierwszy raz od lat spokojnie ze sobą rozmawiali. Zapewne nie każde małżeństwo da się uratować. Być może nie każde małżeństwo powinno się ratować. Ale mediator ma być tą osobą, która w bezpiecznych warunkach pozwoli dwóm zwaśnionym stronom na chwilę się spotkać. Czasem to jest bardzo dużo.
Czytaj także: Jak rozwodzą się Polacy?


Granie dziećmi przy rozwodzie

Mediator jednak – co ważne – nie może być tylko komunikatorem, przezroczystą szybą, która nie bierze pod uwagę kontekstów, dylematów i problemów, z jakimi przychodzą ludzie. Jak wspomniałem, to dzieci najbardziej cierpią przy okazji rozstań rodziców. Dlatego mediator powinien być przede wszystkim adwokatem tych dzieci. To on – jeśli rodzice nie są tego świadomi – powinien uświadomić dorosłym zaangażowanym w spór (myślącym najczęściej głównie o sobie) konkretne trudności i problemy, jakich doświadcza ich dziecko. Bo ono jest bardzo często „przedmiotem”, którym grają małżonkowie.

Część mediatorów w trakcie mediacji stosuje pewne chwyty, np. każe rozmawiać małżonkom w obecności zdjęcia ich dzieci albo samego dziecka. Czasem tego typu postępowanie doprowadza do tego, iż małżonkowie rozważają jeszcze raz decyzję o rozwodzie. Innym razem myślą dalej o rozwodzie, ale jednocześnie są bardziej skłonni do odnalezienia konkretnych możliwości porozumienia.

Jak już wspomniałem, porozumienie jest kluczowym składnikiem mediacji. Słowo to odnosi się do pojęcia „rozum”. Podczas kłótni rozum jest stawiany z boku, najważniejsze są moje interesy. Zadanie mediatora polega na tym, by w sposób bezstronny pokazać, że interesy dziecka w trakcie rozwodu mogą być całkowicie niszczone.
Czytaj także: Badania: utrata ojca powoduje uszkodzenie chromosomów u dziecka


Obowiązkowe mediacje rodzinne?

Aktualnie istnieją pewne trendy mówiące o tym, iż mediacja rodzinna ma zastąpić tak zwane sprawy pojednawcze, które kiedyś były obecne w polskim prawie rodzinnym (teraz ich nie ma). Mediacja rodzinna wg części propozycji powinna być obowiązkowym elementem, który poprzedza sprawę rozwodową. Sądy w założeniu mają wysyłać na mediację zwaśnione strony.

Czy przymusowa mediacja jest jednak w stanie doprowadzić do zgody pomiędzy ludźmi, którzy od wielu miesięcy albo nawet lat nie są w stanie ze sobą rozmawiać? Czy mediacja jest w stanie pojednać zwaśnione strony, w których konflikt jest głęboko ukryty? W wielu wypadkach pewnie nie.

Trzeba też pamiętać, że nie każda sprawa rozwodowa nadaje się do mediacji – np. taka, kiedy mąż znęca się nad żoną i nad dzieckiem. Kiedyś miałem tego typu przypadek i widziałem, że nie ma możliwości, by strony w konflikcie były równe, ponieważ kobieta panicznie bała się swojego męża. Podobnie mediacji nie można prowadzić w sytuacji, gdy jedna ze stron jest chora psychicznie.

Abstrahując jednak od takich przypadków, moda na mediacje, która w ostatnich latach się pojawiła, to bardzo pozytywne zjawisko. Dlaczego? Bo dyskutując o rozwodach przyzwyczailiśmy się już do tego, że sytuacja wygląda źle i w pewnym sensie zapomnieliśmy, iż powinniśmy podjąć walkę o małżeństwo. Ono jest przecież wartością nie tylko dla samych małżonków, ale także dla tych, których małżonkowie powołali do życia.

...

Rozwod to horror...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:01, 08 Wrz 2017    Temat postu:

Dlaczego tak trudno znaleźć drugą połówkę?
Katarzyna Szkarpetowska | Wrz 08, 2017
Archiwum Prywatne
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Bycie panną, kawalerem, to nie koniec świata. Nie to buduje naszą tożsamość, nie to daje nam poczucie własnej wartości – przekonuje Magdalena Wołochowicz, autorka książki „Chwilowo panna. Żyjąc pełnią życia, z nadzieją na dalszy ciąg” .


K
atarzyna Szkarpetowska: Jakich mężczyzn my, kobiety, chcemy mieć u swego boku? Na jakich jest „zapotrzebowanie”?

Magdalena Wołochowicz: Na pewno chcemy mieć u swego boku mężczyzn odpowiedzialnych, dojrzałych, wiernych, godnych zaufania, przejmujących inicjatywę, kochających. Dla dziewczyny wierzącej ważne będzie, żeby mężczyzna, z którym się spotyka, czy też który jest jej mężem, kochał Boga, budował z Nim relację. Mężczyzna powinien też współgrać z naszym życiem, z naszymi wartościami.


Piękne wnętrze poszukiwane

A wygląd? Ma znaczenie?

Uważam, że to, jak mężczyzna wygląda, nie jest najistotniejsze. Ciało jest ważne, oczywiście, natomiast najpiękniejsze jest wnętrze. Jeśli poznajemy kogoś bliżej, to widziane przez nas ewentualne mankamenty w wyglądzie przestają mieć aż takie znaczenie.

Mężczyzna przejmujący inicjatywę, czyli jaki?

To mężczyzna, który nie jest bierny, który ma potrzebę przewodzenia, zdobywania kobiety. Myślę, że mężczyźni mają to od Boga…, że to taki „wpisany” w nich dar. My z kolei jesteśmy tak skonstruowane, że chcemy być zdobywane. Mężczyzna przejmujący inicjatywę to też mężczyzna, który nie jest tylko odtwórczy.

Przejmowanie inicjatywy przez mężczyzn wiąże się też chyba z poczuciem bezpieczeństwa. My przy takich mężczyznach czujemy się bezpieczne.

Oczywiście, widzimy, że ktoś o nas zabiega, że mu zależy, że jest wytrwały… Na pewno bezpiecznie będziemy się też czuły przy mężczyźnie, który jest silny Bogiem.
Czytaj także: Po co kobiecie mężczyzna?


Kobieta „pojedyncza”

A kobiety? Jakich kobiet szukają mężczyźni?

Z obserwacji m.in. moich braci widzę, że kobiet, które mają swoje pasje, zainteresowania, swoje zdanie na różne tematy. Kobiet opiekuńczych, ale też – jak powiedział kiedyś mój kolega – kobiet, które są „obrotowe w kuchni”, a więc takich, które potrafią ogarnąć dom, nie boją się pracy.

Moja przyjaciółka poznała kiedyś przez portal randkowy mężczyznę, obcokrajowca, z którym zaczęła pisać, i on (mający problem z językiem polskim), w pierwszej wiadomości, którą do niej wysłał, zapytał: „A Ty jesteś pojedyncza?”, co miało znaczyć: czy jesteś stanu wolnego? Pamiętam, że bardzo nas to wtedy rozbawiło, ona oczywiście zgodnie z prawdą, odpowiedziała, że jest „pojedyncza”. Pytanie, które mi się nasuwa, to: dlaczego mamy tyle osób, które nie mają u boku tej drugiej połówki?

Przyczyn jest wiele. Przesunął się na pewno wiek zakładania rodziny. Wpływ na to ma też zapewne tryb życia, który prowadzimy – jesteśmy coraz bardziej zabiegani, dużo pracujemy. Nie znajdujemy odpowiednich mężczyzn, tudzież oni nie znajdują nas także z powodu kryzysu relacji. Nie sądzę, żeby to była tylko kwestia tego, że nas, kobiet, jest po prostu więcej.

Czy, Twoim zdaniem, są ludzie nie do pary?

Nie, Pan Bóg w Piśmie Świętym wyraźnie mówi, że nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. To Bóg wymyślił instytucję małżeństwa i rodziny, powiedział: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”.

Są jednak osoby, które idą przez życie bez tej drugiej osoby u boku, mimo że chciałyby założyć rodzinę, i nie mam na myśli osób duchownych.

Ja także należę do takich osób – jestem panną. Bycie singielką, panną, kawalerem, to nie koniec świata. Nie to buduje naszą tożsamość, nie to daje nam poczucie własnej wartości. Ja, w trudnych momentach, nie poddaję się atakującym myślom: „pewnie będę sama do końca życia”, „chyba już nigdy nie wyjdę za mąż”, ale sięgam po Słowo Boże, zaczynam ogłaszać nad sobą samą Boże prawdy, które Bóg zostawił w swoim Słowie, także w tym celu, by dodać nam nadziei
Czytaj także: Czego mężczyźni szukają w kobietach? Odpowiedź mnie zaskoczyła…


Bycie singlem to nie koniec świata

Powiedziałaś, że bycie singlem to nie koniec świata, tymczasem wielu ludzi uważa, że tak właśnie jest. Że to czas, po którym nie można spodziewać się niczego dobrego. Czas absolutnie stracony.

Ten czas, jak każdy w życiu, może przecież być błogosławieństwem. Jest to wspaniały moment, żeby uświadomić sobie, kim jestem, po co żyję, jakie mam oczekiwania. To też dobra okazja do tego, żeby zbliżyć się do Pana Boga, bardziej się z Nim zaprzyjaźnić. Czas panieństwa to nie jest czas przetrwania, jakiś dziwny, gorszy etap w życiu, który trzeba przeczekać. Bardzo ważne jest to, jak my sami do tego podchodzimy.

Jeden z rozdziałów w swojej książce „Chwilowo panna. Żyjąc pełnią życia, z nadzieją na dalszy ciąg” zatytułowałaś: „Nie maskuj smutku. Porzuć go do skutku!”. Dlaczego dziewczyny maskują smutek?

Smutek próbuje atakować, odebrać radość życia. Dziewczyny, które nie rozprawią się ze smutkiem, czyli nie wybiorą świadomie życia w radości, będą owe ziarno smutku w sobie nosiły – ono samo nie zniknie. I właśnie dlatego należy porzucić smutek do skutku, wybierać radość – w każdej sytuacji. W psalmie 89 napisane jest: „Szczęśliwy lud, który umie się radować”. Wybieranie radości jest zawsze decyzją – wybieram radość pomimo okoliczności, pomimo tego, co się wokół mnie dzieje. Nie chcę, nie pozwalam, żeby smutek miał wpływ na moje życie, przejmował nad nim kontrolę.

Jakimi maskami dziewczyny zakrywają smutek?

Udają na przykład, że wszystko jest w porządku, mimo że przyklejony uśmiech, niespójny z tym, co czują, nie sprawdza się przecież na dłuższą metę. Są dziewczyny, które uciekają w aktywizm, jeszcze inne w jakieś uzależnienia… Są różne maski.

Dobrze jest mieć chyba ludzi, przy których można je zrzucić…

To prawda, dlatego warto znaleźć w swoim otoczeniu ludzi, którzy cenią podobne wartości. Dobrze jest do nich wyjść, zaprzyjaźnić się z nimi. Wartościowe są na przykład spotkania dla singielek – sama takie współprowadzę. Celem takich spotkań nie jest to, żeby razem narzekać, ale żeby się wspierać, dodawać sobie nawzajem otuchy. Ważne jest, żeby mieć wokół siebie życzliwych ludzi, którzy trochę zneutralizują też tych, którzy mówią: „o, ty chyba będziesz starą panną” lub nieustannie pytają: „kiedy w końcu wyjdziesz za mąż?”. Mocno też wierzę w to, że w tym wszystkim bardzo liczy się relacja z Panem Bogiem. Nie widzimy Go, ale On jest, możemy zrzucać przed nim wszystkie maski! Bóg troszczy się o nas, chce naszego dobra, zsyła swoją łaskę – świeżą i nową każdego dnia. On naprawdę współdziała z nami we wszystkim ku dobremu i, jak inne sprawy, tak i tę, warto Mu powierzać.

...

Nic na siłę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:58, 08 Wrz 2017    Temat postu:

Rekolekcje małżeńskie są niebezpieczne. Wiesz dlaczego?
Błażej Kmieciak | Wrz 08, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Kiedy widzieliście kobietę, która w kościele kładzie głowę na ramieniu męża? Albo grupę mężczyzn biegnących w pole po kwiaty, by wręczyć je w chwili odnawiania przyrzeczeń małżeńskich? Chcecie zobaczyć? Jedźcie na małżeńskie rekolekcje.

Dlaczego wspominam o wakacyjnych rekolekcjach we wrześniu? Bo jeżeli o nich myślicie, planowanie terminów trzeba zacząć już teraz. Ja wpadłem na ten pomysł w maju. Niestety, od kwietnia wszystkie terminy są już zajęte.

Od wielu jednak lat w środowisku przede wszystkim Domowego Kościoła, a więc małżeńskiej gałęzi Ruchu Światło Życie dostrzec można taką oto tendencję: realny wybór rekolekcji możliwy jest od lutego do marca/kwietnia. Wtedy jest szansa na odnalezienie bądź to kolejnych, istotnych na drodze formacji, dwutygodniowych wyjazdów, bądź też rekolekcji tematycznych, dotykających takich zagadnień, jak: komunikacja w rodzinie, dialog małżeński, zagrożenia duchowe czy też piękno relacji seksualnej. W maju lub w czerwcu na stronach oazowych dostrzec można jedno: permanentnie powtarzający się brak miejsc.
Czytaj także: Nawet papież jeździ na rekolekcje


Dziwnie piękna sprawa

Skąd jednak popularność tego typu wyjazdów? Pytanie to staje się jeszcze bardziej zasadne, gdy zobaczymy jaki jest klasyczny program rekolekcji. A zatem: pobudka ok. 6.30. Na 7.00 trzeba zdążyć na namiot spotkania, a więc osobiste zatrzymanie się w kaplicy nad Słowem Bożym. Potem ok 7.30 jest jutrznia.

Następnie śniadanie, a ok. 9.00 Eucharystia lub konferencja. Następnie są spotkania w grupach, a o 13.00 obiad, który rozpoczyna czas dla rodziny, trwający najczęściej do 16.00. Później przewidziane są różne spotkania: konferencje, szkoły śpiewu lub liturgiczne. Następnie kolacja i pogodny wieczór. Niejednokrotnie ok. 21.00 rozpoczynają się następnie wieczory modlitwy, nocne czuwania lub uwielbienia.

A teraz do tego wszystkiego dołączmy jeszcze jeden bardzo istotny „element”. Myślę tutaj o dzieciach. Na rekolekcje przyjeżdżają rodziny mające zarówno jedno dziecko, jak i szóstkę. Po co się męczyć zatem na takich wyjazdach, zwłaszcza, że wielu „zabierają” większość urlopowego czasu?
Czytaj także: Święty spokój, czyli 7 miejsc, w których znajdziesz ciszę


Pięknie damy radę

Odpowiedź na postawione powyżej pytanie może być dwojaka. Po pierwsze rekolekcje małżeńskie są stałym elementem formacji w Domowym Kościele. Małżonkowie pracują rok nad konkretnym tematem, a następnie formują się na wyjazdowych wyprawach. Myślę jednak, że w znacznej większości osoby decydują się na takie wyjazdy z zupełnie innych powodów, a w zasadzie z jednego powodu. Jest nim „potrzeba”. Wyjazd na rekolekcje jest udaniem się na oazę. Część osób mówi, że to ładowanie akumulatorów. Stwierdzenie to jest niezwykle dziwne, a jednocześnie prawdziwe. Z jednej bowiem strony po rekolekcjach człowiek wraca niewyspany, śpiący i zmęczony. Biegał z zajęć na zajęcia, biegał za dziećmi, biegł do łóżka, by chwilę się przespać. Z drugiej jednak strony z takich wakacji człowiek wraca silniejszy.


Dla małżeństw

Pisząc o takich rekolekcjach nie można zapomnieć, iż dedykowane są one rodzinom, a w szczególności małżeństwom. I tak jest nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Można na nich dowiedzieć się wielu ciekawych, cennych rzeczy, które pozwalają, by w trakcie kłótni się nie pozabijać. Dużo jednak cenniejsze jest obserwowanie pięknych rodzin. Zastanówcie się: kiedy widzieliście kobietę, która w kościele kładzie głowę na ramieniu męża? Może macie okazję oglądać grupę mężczyzn biegających w pole po kwiaty, by wręczyć je w chwili odnawiania przyuczeń małżeńskich? Może słyszeliście kiedyś modlitwę obcego mężczyzny w kościele, który drżącym głosem Boga chwali za piękno jego żony, to unikalne piękno wyrysowane kilkoma dekadami wspólnej, trudnej drogi? I jeszcze, jak często widzicie małżonków spacerujących ze sobą za rękę? Młodzi tak mają. A emerytów takich widzieliście?

Rekolekcje małżeńskie są niebezpieczne. Grożą one zarażeniem się od innych… miłością.

...

Jak akurat cos takiego widzialem na ,,zwyklej" mszy chyba w tym tygodniu. Widac zyje w otoczeniu niezwyklym Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:52, 12 Wrz 2017    Temat postu:

Małżeństwo. Czy on będzie ze mną szczęśliwy?
Magdalena Curzydło i Gosia Paculanka | Wrz 11, 2017
Roger Richter/Getty Images
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Małżeństwo na całe życie to trudne wyzwanie. Kiedyś Bóg nie zapyta nas o to, czy było nam miło i dobrze w życiu: czy byłaś dobrą żoną, a ty szczęśliwym mężem? Zapyta: Czy ona była z tobą szczęśliwa? Czy on był z tobą szczęśliwy?

– Gotowi? Mam dla was trudną wiadomość na początku. Ja nie mogę wam udzielić sakramentu – tak zaczął swoje kazanie do narzeczonych przystępujących do zawarcia małżeństwa ksiądz w jednej ze śląskich parafii i dodał: – Proboszcz też nie może wam udzielić sakramentu, naprawdę… Nawet gdyby biskup tu przyjechał, on też wam nie udzieli sakramentu. A jakbyście jakimś cudem ściągnęli tutaj papieża Franciszka… to on wam też nie udzieli tego sakramentu. Całkiem serio.


Sakrament, czyli znak

– Ja naprawdę nie mogę wam go udzielić – kontynuował – ale za chwilę po kazaniu zawołam was tu bliżej, przewiążę ręce i przyjmę wasze udzielenie sobie nawzajem sakramentu, bo to wy go sobie udzielacie, nie ksiądz.

To kazanie jest hitem Internetu. I nic w tym dziwnego. Choć w sieci nie brakuje najwymyślniejszych, nawet teatralnych kazań, młody ksiądz ze Śląska jak mało kto tłumaczy, czym jest przysięga małżeńska, wzajemne ślubowanie przed Bogiem. Sakrament, czyli znak.






Ksiądz celebruje mszę, ale to ona i on, którzy stają na ślubnym, czerwonym kobiercu przez całe życie będą celebransami sakramentu, który w chwili zaślubin się zaczyna. Przychodząc do ołtarza po błogosławieństwo wspólnoty Kościoła pokazują, że ich miłość dojrzała do tego, by stać się znakiem takiej miłości, jaką Bóg darzy człowieka, wyjaśnia dalej śląski kapłan. …żeby ktoś, patrząc na nich i na ich obrączki, symbole miłości bez początku i końca, mógł powiedzieć, że życie tych dwojga to jest znak miłości, sakrament. Tak kiedyś powinny powiedzieć też ich dzieci.

A jaka jest ta dojrzała, ofiarna miłość? Niełatwo ją ponieść i udźwignąć przez całe życie. Dlatego trzeba się do tego dobrze przygotować.
Czytaj także: Nick Vujicic: Nie musisz być ideałem, żeby znaleźć miłość


Nauki i spotkania przedmałżeńskie

Kurs przedmałżeński może niektórym wydawać się niepotrzebny lub śmieszny, ale jest wiele takich, które niezwykle dużo dają. Kursu nie trzeba odbywać w swojej parafii, można poszukać takiego, który do Ciebie przemawia, w pobliskim większym mieście na pewno jest wiele ciekawych propozycji. Sądząc z popularności przytoczonego wyżej kazania nie dziwi, że najbardziej oblegane kursy nazywane są przez uczestników anty-małżeńskimi. Uświadamiają one przyszłym małżonkom, jak trudną drogę wybierają, jeśli poważnie traktują sakrament małżeństwa i jak trudno będzie nią kroczyć w przypadku diametralnych różnic między nimi.

Kursy przedmałżeńskie mają też swoje gwiazdy, czyli niezwykle cenionych księży prowadzących. Na spotkanie z niektórymi trzeba czekać miesiącami. Uznanymi autorytetami w tej dziedzinie są m.in.: o. Mirosław Pilśniak w Warszawie, dominikanin zaangażowany w ruch rekolekcyjny i formacyjny małżeństw nazwany: Spotkania małżeńskie oraz ks. Stanisław Orzechowski „Orzech” we Wrocławiu. Podobno jego rekolekcje są tak skuteczne, że jedna z uczestniczek była u niego dwa razy z dwoma różnymi narzeczonymi i za żadnego z nich nie wyszła za mąż. Ks. Jacek Stryczek w Krakowie, znany z niekonwencjonalnych działań, takich jak postawienie konfesjonału w niedzielę przed galerią handlową czy ekstremalna droga krzyżowa prowadzi Kurs na miłość.
Czytaj także: Poradnia rodzinna przed ślubem – dobre miejsce, by poznać się lepiej!


Rekolekcje

Rekolekcje są programem przygotowującym do małżeństwa. Przeważnie mają formę weekendową. Prawie każdy ośrodek rekolekcyjny co jakiś czas ma program dla narzeczonych. Sprawdź stronę swojej diecezji, by poznać kompletną listę. Można też samemu podjąć inicjatywę i na własną rękę skontaktować się z ulubionym zakonem i zapytać czy można przyjechać na weekend, by się wyciszyć i przygotować do małżeństwa.
Czytaj także: Rekolekcje małżeńskie są niebezpieczne. Wiesz dlaczego?


Sprawdzenie się

Warto zawczasu zastanowić się, czy ten, którego wybrałaś zostanie z tobą, gdy przyjdą trudności. Opieka nad dziećmi albo gorzej – brak lub niepełnosprawność dziecka. Bezrobocie albo rozłąka spowodowana pracą gdzieś daleko. Konieczność opieki nad rodzicami albo zwykły brak pieniędzy, mieszkania, stabilizacji. I na końcu: wasza choroba lub niedołężność. Zechce się tobą zaopiekować? Zechcesz się nim zaopiekować, kiedy ciało będzie stare, pomarszczone, brzydkie, czasem brzydko pachnące? Trzeba się sprawdzić wcześniej.

Chyba najsłynniejszą pielgrzymką w Polsce jest ta do Częstochowy. W okresie wakacyjnym ze wszystkich zakątków Polski wyruszają pielgrzymki na Jasną Górę. Możecie się również wybrać do Rzymu, Santiago de Compostela lub do jednego z wielu sanktuariów rozsianych po całej Polsce.

Ekstremalna Droga Krzyżowa to inicjatywa ks. Jacka Stryczka, której przyświeca motto: Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie. Wyprawa nocą w okresie wielkanocnym. W zmiennych warunkach atmosferycznych. W milczeniu. Trasą około 40 km. Z wyjątkowymi rozważaniami.

Możecie również wybrać się na tygodniowy obóz żeglarski, nie tylko po Mazurach, nawet w Krakowie, setki kilometrów od morza i Mazur można coś znaleźć, wspinaczkę po ściankach, która pomoże rozwinąć współpracę i wzajemne zaufanie, wyprawę w góry, podróż z plecakiem po Europie lub wolontariat za granicą europa.eu.
Czytaj także: Co sposób zaręczyn mówi o przyszłym małżeństwie?


Małżeństwo czyli wspólne wyzwanie i powołania

Ksiądz, którego kazanie przytoczyliśmy na początku miał też prezenty dla młodej pary, której sakrament małżeństwa błogosławił:

instrukcję obsługi: Pismo św. dla nowożeńców;

czekoladki z napisem: dziękuję, na pokrzepienie serc;

krzyżyk i lichtarzyki pod świeczki – taki, jakim przyjmuje się księdza po kolędzie, na wszelki wypadek, żeby były symbolem otwartości, przyjmowania dobra w domu;

i dwie komórki: różaniec – bezpośrednie połączenie do Matki Bożej; oraz koronka do Bożego Miłosierdzia, jak będzie trudno.

Ksiądz, którego tożsamość jest łatwa do odnalezienia, ale skoro się nie afiszuje, nie będziemy go identyfikować, powiedział też, że kiedyś Bóg nie zapyta nas, małżonków, o to czy było nam miło i dobrze w życiu. Czy byłaś dobrą żoną, a ty szczęśliwym mężem? Za to zapyta: Czy ona była z tobą szczęśliwa? Czy on był z tobą szczęśliwy?

...

Szczescie to tylko i wylacznie Bóg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:05, 13 Wrz 2017    Temat postu:

Adwokat uratował małżeństwo swojego klienta za pomocą kartki papieru…
Redakcja | Wrz 13, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Podczas rozmowy z klientem zauważył, że być może rozwód wcale nie był najlepszym rozwiązaniem dla tego małżeństwa. I to, co zrobił potem, było po prostu niewiarygodne... Przeczytajcie wyznanie niezwykłego adwokata.


J
ak to zwykle bywa, podczas moich konsultacji, przygotowując się do prowadzenia sprawy wynotowuję niezbędne dokumenty i następnie proszę, żeby klient mi je przyniósł. Ale ta sprawa była inna… Wysłuchałem cierpliwie klienta, powodów, które doprowadziły go do rozwodu.

Jak w przypadku wielu spraw tego typu, wciąż wyczuwalna była więź jaka łączyła tę parę i miłość, która istniała między nimi.

Chodziło o jedną konfliktową sytuację i decyzja o rozstaniu, jak mi się wydawało, była pochopna. Ale kim ja jestem, żeby mieszać się w cudze życie? Kim ja jestem, żeby wtrącać się w relację dwojga ludzi? Kim ja jestem, żeby osądzać decyzję tej pary?

Jestem adwokatem! Na uniwersytecie nauczyłem się, że moim zadaniem jest rozwiązywanie konfliktów, doradzanie stronom także zanim trafią na salę sądową. Więc zrobiłem co do mnie należało!

Przygotowałem mały kwestionariusz i poprosiłem, najpierw kobietę żeby, zanim przyniesie mi niezbędne dokumenty, odpowiedziała – samej sobie – na cztery pytania. Jeśli po udzieleniu odpowiedzi i spokojnym przeanalizowaniu sytuacji, z dala od natłoku informacji, które zajmowały jej głowę, nadal będzie chciała się rozwieść, wystarczy, że przyniesie mi potrzebną dokumentację i doprowadzę sprawę do końca.
Czytaj także: Jak rozwodzą się Polacy?


Pytania były proste

Co Pani zrobiła, by uratować swoje małżeństwo? Większość nie robi zupełnie nic… i to stoi w sprzeczności z powodami, które doprowadzają ich do mnie. Rozwód powinien być ostatnią z możliwości, we wszystkich przypadkach. Proszę pomyśleć o dzieciach, wspólnym życiu, pierwszych miesiącach znajomości. Jeśli już razem tyle przeszliście, dlaczego chcecie zrezygnować właśnie teraz? (Każda sprawa ma swój powód).

Rozwód to dziś najlepsza możliwość? Może nawet tak być. Ale czy będzie najlepszą możliwością za dwa tygodnie, kiedy rozważy się wszystko „na chłodno”, problemy złagodnieją, a przyczyny będą bardziej klarowne? Nie należy robić nic „na gorąco”. Pochopne decyzje mają niszczycielską moc.

Kto dzisiaj ma na Panią największy wpływ? Przyjaciele? Rodzice? Kochankowie? Podejmowanie decyzji pod wpływem osób, które nie uczestniczą w Pani codzienności, jest błędem. Jeśli ktoś nie zamierza uczestniczyć w Pani życiu, aż po jego kres, nie powinien się na jego temat wypowiadać. Dobrym doradcą w tej kwestii są dzieci. Słuchaj ich.

Ile trudności wspólnie pokonaliście i jak się poznaliście? Być może jeszcze nigdy nie przechodziliście przez taki kryzys jak ten, ale nie sprawi trudności przywołanie w pamięci problemów, kłótni, rozstań z czasów narzeczeństwa i wcześniejszych etapów znajomości. Jeśli kiedyś udało się wam je przezwyciężyć, to dlaczego nie teraz? Poznaliście się z jakiegoś powodu i macie pewność, że nic nie dzieje się przez przypadek.


Skończyłem pytając, czy chciała spotkać kogoś, kto dałby jej wszystko to, czego mąż nie dawał jej w tym momencie. Potwierdziła kiwając głową. Odpowiedziałem, że kiedy trawa jest bardziej zielona u sąsiada, niekoniecznie trzeba iść go odwiedzić, wystarczy podlać własną. W życiu jest tak samo. Zanim wymienisz, spróbuj naprawić.

Co wydaje się niewiarygodne, para wróciła, zwróciła moją kartkę, zrezygnowała z moich usług i podziękowała za rady.

Podsumowując, straciłem klienta, ale zyskałem przyjaciół. Są w życiu proste rzeczy, które mają dużą wartość. I niech ta historia trwa wiecznie, ku chwale Boga.
Czytaj także: Kiedyś się kochaliśmy, teraz mamy siebie dość. Jak nie zniszczyć naszego małżeństwa?

Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia.

...

Po dlugich latach razem rozwod zawsze bedzie glupota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:46, 13 Wrz 2017    Temat postu:

Św. Jan Chryzostom: O rzeczach wniesionych do małżeństwa nie mów „moje”
Eryk Łażewski | Wrz 13, 2017

Gabby Orcutt/Unsplash | CC0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„O czym ty mówisz, kobieto? Staliście się jedną istotą, a jeszcze mówisz: moje? Przeklęte to słowo i nieczyste, przyniesione przez diabła”. Takich praktycznych porad Jan Chryzostom ma dla nas więcej.

13 września wspominamy jednego z kilkudziesięciu św. Janów. Tym, co go odróżnia od pozostałych imienników, jest przydomek „Chryzostom”, czyli „Złotousty”. Przydomek ów wskazuje na fakt, że ten Jan był „wielkim duchowym przewodnikiem, który swą mową oddziaływał na bezpośrednich słuchaczy, jak też na wszystkich późniejszych czytelników swoich dzieł”. A co w nich jest przydatnego nam – katolikom XXI wieku?
Kochać żonę jak Chrystus kocha Kościół

Bez wątpienia interesujące są teksty dotyczące małżeństwa i wychowywania dzieci. Zajrzyjmy do Homilii 20, w całości poświęconej małżeństwu. I już na samym jej początku znajdziemy stwierdzenie, że błogosławieństwem jest zgoda między mężem i żoną. Zgoda ta będzie „trudna i bolesna”, jeśli nie połączy małżonków miłość. Pojawi się zaś ona wtedy, gdy oboje poddani będą Chrystusowi.
Czytaj także: Małżeństwo. Czy on będzie ze mną szczęśliwy?

Nasz święty skupia się tu zwłaszcza na roli mężczyzny, który ma kochać żonę tak, jak Chrystus kocha Kościół.

Na czym polega owa miłość? Na trosce i na znoszeniu wszystkiego.
Oddać życie za żonę

Zwracając się do męża, tak o tym pisze św. Jan: „Choćby trzeba było oddać za nią [żonę] życie, dać się rozerwać na części, choćby cokolwiek innego znieść, nie wahaj się!”.

I dodaje jeszcze, że Chrystus „poddał Go [Kościół] sobie przez wielką swą troskę, a nie groźbami, zniewagami, strachem ani niczym podobnym. Tak i ty odnoś się do żony. Chociaż widzisz, że cię lekceważy, chełpi się i gardzi tobą, możesz ją sobie zjednać przez swą wielką troskę o nią, przez miłość i przyjaźń”. Inna rada dla mężczyzn brzmi następująco:

„Szukajmy u kobiet życzliwości, umiarkowania, łagodności. To cechy piękna duchowego. Nie szukajmy piękna cielesnego ani nie oskarżajmy o jego brak – te rzeczy nie są w jej mocy. I w ogóle nie wypominajmy jej żadnych wad – to bowiem jest cechą ludzi zuchwałych. Ani nie zniechęcajmy się, ani nie sprawiajmy przykrości”.
Żono, nie porównuj męża z innymi

Kolejna rada to te słowa: „Zawierając związek małżeński, nie szukajmy bogactwa ani szlachetnego urodzenia, ale duchowej zacności. Niech nikt nie pragnie wzbogacić się przez kobietę – takie bogactwo jest bowiem hańbiące i godne nagany – w ogóle niech nikt nie pragnie takiego bogactwa”.
Czytaj także: Daj mężowi kredyt zaufania

Jan dodaje jeszcze: „Niech nikt nie wypomina żonie biedy ani nie pragnie jej bogactwa, ale wypełnia wszystko, co do niego należy”.

Oczywiście, jest coś i dla żon. Niech bowiem żadna z nich nie mówi mężowi: „Jesteś zniewieściały i tchórzliwy, gnuśny i ospały. Inny mąż… naraża się na niebezpieczeństwa i przygotowuje podróż w obce kraje, zdobywa wielki majątek, a żona nosi złote ozdoby… Ty zaś lękasz się i żyjesz lekkomyślnie”.
Mężu, szanuj żonę bardziej niż wasze dzieci

Święty przestrzega również żony, aby nie mówiły „moje” o rzeczach, które wniosły w małżeństwo. Padają tu takie słowa: „O czym ty mówisz, kobieto?… Staliście się jednym człowiekiem, jedną istotą, a jeszcze mówisz „moje”? Przeklęte to słowo i nieczyste, przyniesione przez diabła”.

Do obojga zaś Jan zwraca się z następującą poradą: „Módlcie się wspólnie. Razem chodźcie do świątyni, a w domu rozmawiajcie o tym, co tam było czytane i mówione”.

I jeszcze coś dla męża: „Szanuj ją [żonę] bardziej niż wszystkich przyjaciół i bardziej niż wasze dzieci, a je kochaj ze względu na nią”.
Niech dzieci nie słyszą niczego niestosownego

Przeszliśmy płynnie do tematu dzieci. Im Jan Chryzostom poświęcił pierwszy chrześcijański traktat „O wychowaniu dzieci”. Zwraca się w nim uwagę na ważny fakt, że

„zepsucia świata nie można dlatego usunąć, bo nikt nie zwraca uwagi na dzieci. Nikt nie mówi do nich o dziewictwie, czystości, pogardzie bogactw i sławy, przykazaniach Bożych”.
Czytaj także: Stracił żonę. Zobacz, jaki znalazł sposób na pokonanie samotności

Wniosek: trzeba mówić na te tematy. I święty dodaje jeszcze: „Niech więc nie słyszą dzieci niczego niestosownego… ani od wychowawcy, ani od opiekunów. Należy strzec dzieci, jak kwiaty, które potrzebują wiele opieki, póki są młode i delikatne. Winniśmy im szukać dobrych opiekunów, aby od początku mały solidny fundament i nie słyszały nic złego”.

Wszystkie przytoczone cytaty pochodzą z książki: „Św. Jan Chryzostom. O małżeństwie, wychowaniu dzieci i ascezie”, Kraków 2002.

...

Jednosc malzenska jest pewnie zbyt malo uswiadamiana sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:12, 15 Wrz 2017    Temat postu:

Ta modlitwa może zmienić Twoje małżeństwo
Calah Alexander | Wrz 15, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Praktykując ten zwyczaj, unikniesz wojny z małżonkiem.

„Małżeństwo jest przygodą, jest jak wyprawa wojenna” – G.K. Chesterton


K
iedy wychodziłam za mąż, zdawało mi się, że ten cytat z Chestertona jest zabawny. Chciałam umieścić go na zaproszeniach ślubnych albo namalować na ścianie w salonie – był taki świetny! Śmieszny i prawdziwy!
Czytaj także: Małżeństwo? Nie korzystać!


Prawda o małżeństwie?

Ach, niewinność młodości. Z biegiem lat zrozumiałam, że słowa te są zabawne i prawdziwe, a czasem po prostu prawdziwe. Niekiedy to wręcz jedyna prawda o naszym małżeństwie – cała wiedza o nim sprowadzona do jednego, gładkiego zdania, które kiedyś uważałam za śmieszne.

Miesiąc temu „Washington Post” pisał o naukowcu z uniwersytetu stanowego Florydy, który poświęcił dwie dekady badaniom nad efektami modlitw proszalnych w małżeństwie. Frank Fincham chciał wiedzieć, czy codzienna modlitwa o boską miłość, dobrobyt i błogosławieństwa dla partnera przynosi kochającym się ludziom jakieś obiektywne, wymierne skutki.

Zbadał wiele rozmaitych par – od młodych, nie pozostających w związkach małżeńskich, głównie białych studentów po starsze pary afroamerykańskie o wieloletnim stażu – i znalazł potwierdzenie: ten rodzaj modlitwy ma wielki wpływ na relacje.

By upewnić się, że wnioski będą prawidłowe, naukowcy starannie opracowali eksperyment, losowo wybierając uczestników do dwóch grup. Różnice między grupami można było w ten sposób przypisać efektom modlitwy w intencji ukochanego, a nie innym czynnikom. Grupa kontrolna podejmowała rozmaite działania, które mogły teoretycznie poprawić sytuację w związku, np. modlitwa we własnej intencji, lektura poradników, udział w programach wspierających małżeństwa i pozytywne interakcje społeczne z partnerami. W porównaniu z grupą kontrolną, ci, którzy modlili się w intencji partnera, obserwowali stały, pozytywny wpływ na ich związek.
Czytaj także: Wspólna modlitwa = większa miłość?


Zbawienny wpływ modlitwy

Fincham dołożył wszelkich starań, by uniknąć powszechnej pułapki w badaniach społecznych – tendencyjności wynikającej z zastosowania miary samoopisowej. Ktoś, kto wierzy na tyle mocno, by modlić się codziennie, raczej nie przyzna, że jego modlitwa nie działa, zatem Fincham włączył w swoje badania niezależnych obserwatorów, którzy monitorowali zachowanie uczestników przed i po testach. Ich spostrzeżenia potwierdziły rezultaty badań – pary w grupie „modlitewnej” miały lepsze wyniki, doświadczane i dostrzegane przez osobę modlącą się i tę, za którą się modlono.

Wśród tych korzyści wymienić można większe zaangażowanie w kwestie dotyczące zdrowia fizycznego, ale moją uwagę zwróciło co innego.

Modlitwa w intencji partnera sprawiła, że pary były bardziej zadowolone z poświęceń na rzecz drugiej osoby, w przeciwieństwie do grupy kontrolnej, w której notowano większy poziom niechęci wobec ukochnego/ukochanej.
Czytaj także: 6 sposobów, jak modlić się za swojego męża


Stawanie codziennie po stronie współmałżonka

Małżeństwo jest jak wyprawa wojenna. Nieważne, jak dopasowane, przygotowane, uprzywilejowane będą pary – czeka je całe życie w walce. Samo życie jest w pewnym sensie walką, a w małżeństwie dźwiga się nie tylko własny ciężar. A kiedy do tego równania doda się dzieci, waga bitew rośnie radykalnie.

Prawdziwe niebezpieczeństwo może pojawić się wtedy, kiedy przestaniecie walczyć ramię w ramię, a zaczniecie walczyć przeciwko sobie. Kiedy małżeństwo staje się wojną, nie jest już przygodą. Jest bitwą o przetrwanie, w której przegrywa każdy.

Członkowie grupy kontrolnej Finchama skupieni byli na sobie, nie na współmałżonku.

Nic dziwnego, że nie skorzystali – jeśli skupisz się na tym, co dajesz, robisz i poświęcasz w małżeństwie, zamiast na pytaniu, dlaczego i dla kogo to robisz, frustracja może być obezwładniająca.

Dlatego modlitwa proszalna może mieć wymierne skutki dla małżeństw. Jest stawaniem codziennie na nowo po stronie współmałżonka. To przypomnienie, że jesteście w tym razem, i że pracujecie dla wzajemnej korzyści – nawet jeśli ponosicie z tego powodu jakiś własny koszt. Zwłaszcza wtedy, kiedy ponosicie własny koszt. Przecież o to w małżeństwie chodzi.
Czytaj także: Rekolekcje małżeńskie są niebezpieczne. Wiesz dlaczego?

Artykuł ukazał się w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Zdecydowanie Chesterton najwiekszy mysliciel anglojezyczny w historii tego jezyka. Czytac wszystko! Bardzo madre!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 135933
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:25, 15 Wrz 2017    Temat postu:

Jak być blisko i nie zgubić siebie?
Marzena Święcicka | Wrz 15, 2017
Priscilla Du Preez/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Niekiedy zupełnie nieświadomie dążymy do całkowitego „zlania się” z osobą, którą kochamy.
Stworzeni do bliskości

Każdy z nas mniej lub bardziej świadomie potrzebuje bliskich relacji. Dlaczego? Gdyż to właśnie w nich najpełniej możemy otrzymać i wyrazić miłość, do której zostaliśmy stworzeni. Trafnie ujmuje to papież Benedykt XVI, w jednym ze swoich przemówień:

Ostatecznie wszyscy zostaliśmy stworzeni do miłości. O tym właśnie wspomina Biblia, gdy pisze, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga: zostaliśmy stworzeni do poznania Boga miłości, Boga, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym oraz do znalezienia naszej najwyższej pełni w tej boskiej miłości, która nie ma początku ani końca.

Intensywne pragnienie, aby być blisko, nie zawsze sprawia jednak, że usilnie do tego dążymy. Wielu z nas przeżywa mniej lub bardziej intensywny lęk przed bliskością. Czego się obawiamy?


Lęk przed bliskością

Bliskość budzi lęk, gdy jest kojarzona ze stratą. Możemy bać się utraty części swojej intymności, niezależności, swobody, możliwości samodzielnego decydowania. Często boimy się konfrontacji ze swoimi słabościami. Dana osoba poznając nas bliżej, prędzej czy później odkryje nasze niedoskonałości, a najczęściej wolimy je ukrywać, nie pokazywać innym osobom, gdyż w ten sposób możemy uniknąć związanych z tym nieprzyjemnych uczuć, takich jak wstyd czy upokorzenie.

Poprzez ukrywanie słabości tworzymy iluzję bycia idealnymi. Jednak musi ona pęknąć, abyśmy mogli funkcjonować w rzeczywistości. Najgłębszym lękiem związanym z bliskością jest obawa przed utratą poczucia własnego JA. Bliski związek oznacza wówczas, że w sferze psychiki przestajemy istnieć.
Czytaj także: Jak zbudować bliską relację?

Mamy różne strategie radzenia sobie z lękiem przed bliskością. Pierwszą z nich jest rezygnacja z budowania bliskich relacji. Żyjemy w pojedynkę lub swoje życie społeczne opieramy na powierzchownych, przelotnych znajomościach. Ten wybór nie pozwala nam być szcześliwymi, ale nie zmieniamy go, gdyż twierdzimy, że „nie da się inaczej”, „nie potrafię”. Niekiedy innych ludzi obwiniamy za naszą decyzję. Żyjemy w poczuciu zranienia i krzywdy. Skazujemy się na samotność, gdyż nie wierzymy, że możemy pokonać swój lęk. Zapominamy, że jesteśmy przeznaczeni do bycia blisko z innymi ludzi – tak, aby najpełniej mogła wyrazić się miłość, do której zostaliśmy stworzeni.


Tacy sami?

Drugą strategią, jest dążenie do bliskości poprzez stawanie się takimi samymi osobami. Ktoś, kto jest blisko musi być taki jak ja – wówczas mi nie zagraża. Niekiedy zupełnie nieświadomie dążymy do całkowitego „zlania się” z osobą, z którą chcemy zbudować związek.

Oczekujemy, aby ta osoba myślała, czuła i zachowywała się dokładnie tak samo jak my. Nie tolerujemy żadnej odmienności. Gdy dana osoba nie spełnia naszych oczekiwań, wywołuje to naszą ogromną frustrację. Wraz z tą emocją pojawiają się myśli – „to nie to”, „na początku było fajnie, ale jak poznaliśmy się bliżej to okazało się, że zupełnie do siebie nie pasujemy”, „nie dam rady przyjaźnić się z kimś takim”… Dokonujemy decyzji, że nie zdołamy zbudować związku z tą osobą.
Czytaj także: Chcesz mieć udane małżeństwo? Nie idź na kompromis

W innym przypadku dana osoba może chwilowo podążać za naszymi oczekiwaniami i bardziej lub mniej świadomie stawać się taka jak my. To jednak nie sprawia, że czujemy się dobrze. Jeżeli bliskość rozumiemy jako stawanie się taki samymi jednostkami, to wówczas zatracamy odrębność.

Gdy pojawia się w naszym życiu tego typu relacja, że ktoś staje się taki jak JA – uciekamy. I słusznie, gdyż każdy z nas potrzebuje być sobą. Każdy z nas jest niepowtarzalny, wyjątkowy. Nie ma na świecie dwóch takich samych jednostek. Nawet w przypadku bardzo podobnych bliźniąt nie powinniśmy zapomnieć o tym, że są to osobne jednostki, które być może podobnie, ale jednak odmiennie przeżywają rzeczywistość.

Pamiętając o tym, możemy świadomie budować bliskie relacje.

...

Zawsze milosc to zlanie sie dwojga w jedno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 2 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy