Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:48, 10 Lip 2011 Temat postu: Latynoski styl życia ... |
|
|
Ameryka Łacińska: ochroniarzy dwa razy więcej niż policjantów
Prywatnych ochroniarzy jest w Ameryce Łacińskiej prawie dwa razy więcej niż policjantów. W sektorze ochrony zatrudnionych jest tam ponad 20 mln osób - wynika z raportu genewskiego ośrodka studiów międzynarodowych (The Graduate Institute).
Na jednego agenta ochrony przypada w Ameryce Łacińskiej dziesięć razy więcej broni niż na jego odpowiednika w Europie Zachodniej.
Jak przypominał szef zespołu badawczego ośrodka Robert Muggah, w Ameryce Łacińskiej, a szczególnie w krajach Ameryki Środkowej, wskaźniki przemocy są najwyższe na świecie, a ochroniarzy, często zastępujących siły policyjne, wykorzystuje się tam do ochrony banków, dzielnic i osób prywatnych.
Według Nicolasa Florquina - naukowca prowadzącego badanie, niski poziom bezpieczeństwa może tłumaczyć rosnącą popularność prywatnej ochrony. -Tak wysoki poziom przemocy w tym regionie stwarza popyt na dobrze uzbrojonych prywatnych agentów bezpieczeństwa - powiedział, dodając, że nie wiadomo, w jaki sposób ochroniarze wchodzą w posiadanie prawdziwych arsenałów broni.
We wszystkich krajach Ameryki Środkowej prywatnych ochroniarzy jest więcej niż publicznych funkcjonariuszy bezpieczeństwa. W Gwatemali, zamieszkanej przez ponad 12 milionów ludzi, na jednego policjanta przypada sześciu agentów. W sumie jest ich 120 tys. w porównaniu z niespełna 20 tys. pracowników policji.
Na kontynencie południowo-amerykańskim wyróżnia się jeszcze Kolumbia, gdzie zatrudnionych jest 190 tys. agentów i ponad 119 tys. policjantów.
Meksyk i Brazylia mogą pochwalić się "armiami" w obu sektorach. Prawie pół miliona policjantów i ochroniarzy, odpowiednio 495 tys. i 450 tys., pracuje w Meksyku. W Brazylii jest ok. 687,5 tys. policjantów i 570 tys. prywatnych agentów.
Wyjątkami są Peru i Boliwia, gdzie funkcjonariuszy jest więcej niż ochroniarzy. W Boliwii zatrudnionych jest jedynie 500 agentów.
W raporcie nie wzięto pod uwagę osób, które są zatrudnione na podstawie nieformalnych umów. Ocenia się, że liczba agentów w Argentynie może być o 50 tys. wyższa niż wynika z oficjalnych danych, podczas gdy w Brazylii i Meksyku różnice są jeszcze większe.
>>>>>
Czyli jest tych ochroniarzy jeszcze wiecej nawet dwa razy niz policji !!!
To jest wlasnie latynoski syndrom ... Brak istnienia panstwa ... To znaczy urzedasi sa tylko oni chronia smi siebie nierzadko tworzac mafie... Bogaci wynajmuja sobie armie a biedacy sa bici przez wszystkich ... Niestety ,,wolna amerykanka'' leseferyzm przeksztalca sie w ANARCHIE NISZCZACA KRAJ ! Dlatego potrzeba SILNEGO panstwa ale to nie oznacza tlumow urzedasow jak w UE ... Chodzi o silne sady silna policje silna prokurature a wiec i proste jasne prawo... A wiec wolny rynek PLUS silne panstwo ... Mrowie urzedasow to slabe panstwo ... Mrowie przepisow to slabe panstwo ... I oczywiscie ponad tym wszystki chrześcijaństwo ... A więc Kościół - bez Boga nic sie nie uda ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:20, 28 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
W małym Salwadorze ginie co roku więcej ludzi niż w Iraku
Statystyka śmiertelnych ofiar przemocy na świecie pokazuje, że w maleńkim Salwadorze, gdzie nie ma dziś wojny, ginęło w latach 2004-2009 proporcjonalnie więcej ludzi, niż w tym czasie w Iraku: 60 osób na 1 000 mieszkańców.
Sekretariat ogłoszonej w 2008 roku Deklaracji genewskiej w sprawie przemocy zbrojnej i rozwoju opublikował w czwartek raport, w którym podaje, że regionem dotkniętymi najciężej przemocą jest Ameryka Środkowa z przeciętną liczbą ofiar wynoszącą 29 zabitych na 100 000 mieszkańców, Afryka Południowa - 27,4 osób i Karaiby - 22,4 osoby zabite na tysiąc mieszkańców. Mowa jest o ofiarach przemocy nie związanej z wojną.
"Do czwartej części zabójstw na świecie dochodzi w zaledwie 14 krajach" - stwierdza drugie, ogłoszone w czwartek wydanie raportu zatytułowanego "Światowe brzemię zbrojnej przemocy". Sześć spośród tych krajów leży w Ameryce Łacińskiej (Salwador, Honduras, Kolumbia, Wenezuela, Gwatemala i Belize).
Ludzie giną gównie z rąk zbrojnych band związanych z handlem narkotykami, walczących między sobą o rynki zbytu i kontrolę nad terytorium.
Brazylia - według raportu - jest 18. krajem na liście najbardziej zagrożonych przemocą, a Meksyk - 51.
- Większość krajów dotkniętych przemocą nie jest w stanie wojny - powiedział wykładowca Instytutu Naukowego Badań Międzynarodowych i Rozwoju Uniwersytetu Genewskiego Keith Krause, który uczestniczył w opracowywaniu raportu.
Najbardziej dramatycznym przykładem jest Salwador, gdzie ginie więcej ludzi niż w Iraku, który wciąż pozostaje na 12. miejscu wśród krajów najbardziej dotkniętych przemocą. Następna na liście jest Jamajka.
W Ameryce Środkowej najniebezpieczniejsze kraje to Salwador, Honduras i Gwatemala.
Na 526 000 osób, które co roku giną na całym świecie gwałtowną śmiercią, tylko 55 000 to ofiary wojen i terroryzmu.
Ponadto - stwierdza raport - w strefach konfliktów wojennych 200 000 osób traci życie wskutek głodu i nieleczonych chorób.
Deklaracja genewska w sprawie przemocy zbrojnej i rozwoju ma 110 sygnatariuszy. Celem tej inicjatywy dyplomatycznej jest wspieranie społeczeństw w wysiłkach zmierzających do ograniczenia zbrojnej przemocy.
W najbliższy poniedziałek i wtorek odbędzie się w Genewie konferencja na szczeblu ministrów w sprawie przemocy, zwołana przez Szwajcarię i Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP).
>>>>>
Niestety takie sa fakty!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:57, 28 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Gangi młodzieży z Ameryki Łacińskiej terroryzują miasta
Gangi młodzieży z rodzin imigrantów z Ameryki Łacińskiej terroryzują włoskie miasta - alarmują lokalne media. Szacuje się, że do groźnych grup o charakterze przestępczym należy około 4 tysięcy nastolatków, którzy przejmują zwyczaje z krajów swego pochodzenia.
Rebeldes, Diamantes, Latin Kings, Trinitarios - to tylko niektóre nazwy młodzieżowych band siejących strach głównie na północy Włoch. Należą do nich także nieletni. Temu zupełnie nowemu zjawisku we Włoszech, budzącemu coraz większe zaniepokojenie władz miejskich i sił porządkowych, przyjrzał się dziennik "La Repubblica", a za nim inne media. Sporządzono mapę miast, w których gangi "latinos" są szczególnie groźne i aktywne. Znalazły się na niej Mediolan, Turyn, Genua, Bergamo, Wenecja, Padwa, ale także Rzym i Neapol.
Media przypominają, że takie gangi narodowe, czy etniczne były dotychczas znane ze Stanów Zjednoczonych. Teraz zaś społeczeństwo i władze włoskie muszą uporać się z plagą gwałtów, napadów, włamań dokonywanych przez grupy tworzone przez młodzież z rodzin ekwadorskich, kolumbijskich, peruwiańskich, salwadorskich, z Dominikany oraz innych krajów. Z ich przestępczą działalnością wiąże się też 9 morderstw, popełnionych w ostatnich latach m.in. w Genui i Mediolanie.
Znane z bezwzględności gangi, uzbrojone w kije bejsbolowe i noże, prowadzą wojny między sobą, ale atakują też rówieśników, pasażerów autobusów, napadają na przechodniów i kierowców samochodów. Kradzione auta służą im potem do napadów na banki.
W Genui jedna z band pobiła do krwi dwóch rumuńskich kloszardów. To właśnie Genua uważana jest za włoską kolebkę tego zjawiska, które wybuchło tam z całą mocą w wielotysięcznej społeczności imigrantów z Ekwadoru.
Ze swych ojczystych krajów i miast swych rodziców, na przykład kolumbijskiego Medellin, członkowie gangów czerpią zwyczaje, strategię, symbolikę i rytuały inicjacji. Wzorują się na grupach przestępczych z Puerto Rico, cieszących się niegdyś złą sławą w USA. Kontrolują dzielnice, walczą o wpływy i sieją strach niczym grupy przestępców w latach 40. ubiegłego wieku w Chicago - zauważają komentatorzy. Odnotowują z niepokojem, że za noże chwytają już 13- i 14-latkowie.
Wszystkie bandy mają silnie zhierarchizowaną strukturę, w niektórych działają także dziewczęta. Wiele z aktów przemocy, dokonywanych przez młodocianych gangsterów, jest przez nich rejestrowanych i trafia potem do internetu.
Analizujący to zjawisko socjolodzy z Mediolanu obserwowali rodziny imigrantów, z których wywodzą się ci skrajnie agresywni młodzi, czy niekiedy nieletni przestępcy. Doszli do wniosku, że przynależność do takiej grupy oraz przemoc, którą stosują, to dla nich forma ucieczki i swoiste schronienie w związku z olbrzymimi kłopotami z asymilacją w środowisku włoskich rówieśników.
>>>>>>
To jest nasladowanie subkultury gangsta z USA . Ma to zasieg swiatowy . Po prostu USA sa kulturo?tworcze ??? Antykulturo destrukcyjne raczej ...
Przemysl narkotykowy zreszta tez robi pod USA ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:05, 15 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Setki ofiar pożaru w więzieniu
W pożarze więzienia, który wybuchł dzisiaj rano czasu polskiego w mieście Comayagua, w środkowym Hondurasie, zginęło co najmniej 270 osadzonych - poinformowała agencja Reutera, powołując się na specjalistów medycyny sądowej.
Agencja EFE pisze, że z pierwszych ustaleń wynika, iż przyczyną pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej. Rzecznik strażaków Josue Garcia poinformował, że pożar wybuchł we wtorek około godz. 23 czasu lokalnego (w środę około godz. 6 czasu polskiego). Według Garcii ogień opanował jeden z dwóch bloków zakładu karnego, w którym znajdowało się około 500 więźniów. - Wewnątrz leży wiele ciał więźniów próbujących uciec - dodał rzecznik.
Jak relacjonują bliscy więźniów, niektórzy osadzeni uciekali przed ogniem zrywając dach i skacząc z budynku. W 2004 roku pożar w więzieniu w San Pedro Sula, drugim co do wielkości mieście Hondurasu, pochłonął 107 ofiar śmiertelnych.
>>>>
Niestety takie rzeczy NIE MOGA SIE WYDARZAC ! Dosc bestialstwa . To wlasnie dzieki temu jest tam taki horror ... Brak szacunku dla czlowieka ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:30, 20 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Honduras: dziennikarze demonstrują po morderstwach pracowników mediów
Grupa honduraskich dziennikarzy demonstrowała w piątek przed siedzibą prokuratury w Tegucigalpie domagając się wszczęcia dochodzeń w sprawach dwudziestu swych kolegów zamordowanych w ciągu ostatnich dwóch lat, prawdopodobnie przez organizacje przestępcze.
Policja i prokuratura nie zbadały dotychczas żadnego z tych zabójstw, których celem - według organizatorów protestu - było zastraszenie pracowników środków przekazu. Protestujący dziennikarze uważają, iż grupy przestępcze chcą uzyskać pełną kontrolę nad mediami w Hondurasie, siedmiomilionowym kraju w Ameryce Środkowej. Niezależna dziennikarka Mavis Cruz, której ostatnio kilkakrotnie grożono śmiercią, powiedziała agencji EFE, że gdy z rąk przestępców ginie w Hondurasie przedstawiciel jej zawodu, to "władze nie prowadzą śledztwa" przez co zabójstwa "pozostają bezkarne".
W proteście przed prokuraturą nie uczestniczył żaden z członków kierownictwa Stowarzyszenia Dziennikarzy Honduraskich.
>>>>
Niestety ! Takie rzeczy maja miejsce !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:42, 30 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Więzienie po latynoamerykańsku
Cykl tragedii, śmierci i potępienia powtarza się w więzieniach Ameryki Łacińskiej z makabryczną wręcz monotonią.
W więzieniu zwanym "Nadzieją" próżno takowej szukać. Osadzeni w zakładzie La Esperanza w San Salvador wczołgują się do "jaskiń" – tak nazywają duszną przestrzeń pod piętrowymi łóżkami – by znaleźć sobie miejsce do spania. Inni nocują stłoczeni na podłodze, zmuszeni do leżenia pod nieizolowanymi przewodami elektrycznymi w wilgotnych, brudnych celach, dopóki nie uzbierają co najmniej 35 dolarów na wykupienie od kolegów miejsca na pryczy. W owych ciasnych pomieszczeniach kwitnie jedynie handel. W Salwadorze jest 19 więzień, które mogą pomieścić łącznie 8 tysięcy skazanych, ale obecnie przebywa w nich aż 24 tysiące osób. Więźniowie śpią w zawieszanych na suficie hamakach lub na podłodze w bibliotekach, które są do tego stopnia przepełnione, że nie ma w nich miejsca na żadne książki.
Przeludnienie zakładów karnych od dawna jest powszechnym zjawiskiem w Ameryce Łacińskiej. Jednak kiedy w lutym w pożarze zginęło 360 więźniów w Hondurasie, a niecały tydzień później podczas masakry w meksykańskim więzieniu śmierć poniosły 44 osoby, naczelnicy i śledczy ostrzegli, że kryzys osiągnął niespotykane dotychczas rozmiary. Wynika to po części z rosnącej siły organizacji przestępczych oraz społecznej presji wywieranej na policję.
Oburzenie opinii publicznej morderstwami, gwałtami i napadami wymusza na służbach przeprowadzanie akcji, które ograniczają się zwykle do samych aresztowań. Właśnie dlatego liczba więźniów w zakładach często przekracza dopuszczalne normy dwu-, trzy- lub nawet czterokrotnie, a wielu aresztantów odbywa odsiadkę bez procesu, o wyroku nie wspominając.
Santos Vicente Hernandez, osadzony w więzieniu w San Pedro Sula w Hondurasie, zsuwa się ze swego poobijanego wózka inwalidzkiego i czołga po brudnej podłodze do toalety. 12 lat temu został sparaliżowany w wyniku strzelaniny i aresztowany pod zarzutem morderstwa; od tego czasu wciąż czeka na swój proces. Według rządowych statystyk prawie dwie trzecie z 2250 więźniów w jego zakładzie (mogącym teoretycznie pomieścić 800 osób) nie zostało formalnie skazanych. – Wolałbym już nie żyć, niż tu siedzieć – wyznaje Hernandez.
Wenezuelscy urzędnicy twierdzą, że odsetek więźniów oczekujących na proces lub wyrok spadł w ich kraju do około 50 procent, jednak niezależne organizacje szacują go na 66 do 70 procent. W Gwatemali wynosi on 54 procent, w Salwadorze 30 procent, zaś w Panamie 61 procent, jak podaje angielska grupa badawcza International Centre for Prison Studies (dla porównania, w USA jest to 21 procent).
Organizacje praw człowieka nieustannie donoszą o skrajnym przeludnieniu i coraz gorszych warunkach w latynoamerykańskich więzieniach. Po pożarze w Hondurasie, najpewniej zaprószonym przypadkowo przez zapałkę lub niedopałek na posłaniu, urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka wyraził zaniepokojenie "skalą zjawiska przemocy w więzieniach w regionie", wymieniając także szereg innych incydentów w Urugwaju, Wenezueli, Chile, Argentynie i Panamie. Odbywają się posiedzenia. Publikowane są raporty. Padają obietnice. Niestety, nic się nie zmienia.
– Temat powróci za dwa miesiące, gdy dojdzie do kolejnego wypadku, albo kilku – podkreśla Santiago A. Canton, sekretarz generalny Amerykańskiej Komisji Praw Człowieka, która w ostatniej dekadzie wizytowała 20 więzień oraz wydała raporty na temat kilku z nich. – Źle było od dłuższego czasu, a teraz jest jeszcze gorzej.
Więzienny świat często przypomina wywrócony do góry nogami, alternatywny wymiar – a opinia publiczna i politycy nie wykazują woli, by go naprawić.
– Brakuje środków w budżecie – przyznaje Nelson Rauda, dyrektor systemu więziennictwa w Salwadorze. – Jeżeli mamy do wyboru szpital dziecięcy albo więzienie, to co waszym zdaniem zostanie wybudowane?.
Cykl tragedii, śmierci i potępienia powtarza się z makabryczną wręcz monotonią. W zakładzie, gdzie siedzi Hernandez, na skutek pożaru instalacji elektrycznej w 2004 roku zginęło ponad stu więźniów. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Kiedy pada deszcz, z wiszących nad dziedzińcem przewodów wciąż lecą iskry. Belki nadal są powyginane. Gdy pytamy, co zwierzchnicy zrobili w celu poprawy warunków po pożarze, grupa strażników wybucha śmiechem. – Czekamy na nowe więzienie – mówi Jorge Rubio, jeden z wyższych urzędników.
Odsiadka rzecz jasna powinna być nieprzyjemna. Eksperci skarżą się jednak, że w części zakładów w regionie brakuje nawet bieżącej wody, a nagminne wśród więźniów infekcje, wysypki, zaburzenia oddychania i inne choroby są praktycznie nieleczone. Więźniowie sprzedają swoje racje żywnościowe, ubrania, a czasem nawet ciała, by zdobyć pieniądze na łóżko, mydło i pastę do zębów.
Salwadorscy urzędnicy twierdzą, że starają się resocjalizować więcej więźniów, ale ich starania przynoszą nikłe rezultaty. W La Esperanza i innych zakładach odbywa się niewiele zajęć, a do tego prowadzą je często sami osadzeni. – Nie mamy żadnych książek, ale staram się, jak mogę – mówi 37-letni Marvin Flores, który spędził pół życia w Los Angeles, ale został deportowany i odsiaduje wyrok za wymuszenie. Uczy on współwięźniów angielskiego.
W ostatnich dziesięciu latach Honduras, Salwador i inne kraje zaostrzyły kary za przestępczość zorganizowaną. Kryteria uznania osoby za członka gangu bywają bardzo szerokie – wystarczy chociażby posiadanie określonych tatuaży.
Ustawodawcy z Hondurasu przyjęli w lutym ustawę, która wprowadza dwukrotnie wyższą od dotychczasowej karę – co najmniej 20 lat pozbawienia wolności – za wymuszenia. Z kolei salwadorska policja kontynuuje naloty: ostatnio aresztowała ponad 50 młodych mężczyzn podejrzewanych o członkostwo w gangu, morderstwa, wymuszenia i udział w nielegalnych zgromadzeniach.
Władze niektórych krajów, w tym Salwadoru, wprowadziły w zakładach penitencjarnych środki bezpieczeństwa w rodzaju kamer monitoringu, blokowania sygnału komórek oraz ograniczania wizyt w celu ukrócenia kontrabandy. Według urzędników poważnym problemem pozostaje jednak niedobór dobrze wyszkolonych i nieskorumpowanych strażników.
Najjaskrawszym przykładem jest Wenezuela, gdzie w wielu zakładach karnych roi się od broni palnej, granatów i narkotyków. Osadzeni w osławionym więzieniu La Planta w stolicy kraju Caracas ostentacyjnie noszą przy sobie ostrą broń, sprawując własne, bezwzględne rządy w sytuacji całkowitej indolencji władz. – Sami siebie pilnujemy – chwali się 37-letni Loibis Fuentes, odsiadujący w La Planta wyrok za morderstwo. – Dbamy o bezpieczeństwo, sprzątanie i wszystko inne.
28-letni Antonio Sulbaran, aresztowany pod zarzutem zabójstwa, dzierży władzę w swojej sekcji więzienia, rozdając przywileje i wymierzając sprawiedliwość. – Sprawuję pieczę nad wszystkimi – mówi Sulbaran o podległych mu współwięźniach. – Ktoś musi to robić, by inni czuli szacunek. Inaczej zapanowałby tu chaos.
Sulbaran chodzi z automatycznym pistoletem wsuniętym w spodnie i granatem ręcznym – takim, jakich używano podczas zamachów w więzieniach – przytroczonym do paska. Otacza go kilkunastu uzbrojonych współwięźniów.
Co jakiś czas wybuchają zamieszki. Na wielu ścianach widać ślady po kulach. Iris Varela, minister więziennictwa Wenezueli, udostępniła dane, z których wynika, że w pierwszych ośmiu tygodniach bieżącego roku zginęło około 77 więźniów, większość na skutek postrzałów. Jeżeli tempo to utrzyma się do końca roku, liczba ofiar będzie zbliżona do zeszłorocznej: według organizacji Venezuela Prison Observatory w 2011 roku zabitych zostało 560 więźniów, w tym 41 w La Planta.
Rząd kwestionuje dane VPO, ale własnych statystyk nie ujawnia. Więźniowie w La Planta rozmawiają swobodnie przez komórki, przeglądają na swych laptopach Facebooka i Twittera, spotykają się z dziewczynami, jadają w prowizorycznych restauracjach przy stołach z białymi obrusami, oraz robią zakupy w kramikach oferujących cukierki i kokainę.
W więzieniu Uribana w zachodniej Wenezueli osadzeni organizują walki na noże zwane "coliseos" (od Koloseum), które służą rozrywce, ale są również przedmiotem zakładów. Kilka osób straciło już w nich życie.
Varela, która przejęła nadzór nad systemem więziennictwa w lipcu, zapowiada, że będzie starała się wyrugować broń i narkotyki z zakładów karnych. – Jest jak jest. Moja misja polega na usunięciu tego problemu i oczyszczeniu więzień ze wszystkich nielegalnych substancji oraz przedmiotów – podkreśla Varela.
Nawet kiedy służby więzienne pozornie kontrolują sytuację, przemoc i korupcja często są obecne na każdym kroku. Niedawno w Meksyku strażnicy wypuścili z cel członków jednej z najpotężniejszej przestępczej grupy Los Zetas, którzy przeszli do drugiego bloku więziennego i zamordowali 44 członków konkurencyjnego gangu. Po tej masakrze minister spraw wewnętrznych Meksyku Alejandro Poire zapowiedział budowę ośmiu nowych federalnych więzień.
Inne kraje, w tym Brazylia i Chile, również inwestują w zakłady karne. Jednak bez zmian w systemie prawnym i strategii walki z przestępczością nowe więzienia błyskawicznie się zapełniają, jak podkreśla Elias Carranza, dyrektor ONZ-owskiego Latynoamerykańskiego Instytutu na rzecz Zapobiegania Przestępstwom i Resocjalizacji.
Kolumbia, która przed kilkoma laty wdrożyła program budowy więzień, według oficjalnych danych znacząco ograniczyła problem przepełnienia. Poprawa ta była jednak krótkotrwała.
Prezydent Juan Manuel Santos, który objął rządy w 2010 roku, rozpoczął krucjatę przeciw przestępcom, która doprowadziła do całej fali aresztowań i zaostrzenia kar. W zeszłym roku liczba więźniów gwałtownie wzrosła, a zakłady karne znów zaczęły pękać w szwach.
Salwador podjął już wstępne kroki mające na celu ograniczenie przeludnienia. W niedawne popołudnie grupa więźniarek wyszła na zewnątrz z maczetami i innymi narzędziami rolniczymi – nie po to, by walczyć, ale do pracy w przywięziennym gospodarstwie, otwartym w lutym tego roku. Podobny program dla mężczyzn rozpocznie się w marcu. Setki więźniów, których odsiadka zbliża się do końca, będą mogły opuścić swoje przepełnione cele.
– W poprzednim więzieniu nie było zbyt wiele do roboty – przyznaje 46-letnia Blanca de Palazos, która kończy odsiadywać sześcioletni wyrok za sprzedaż papierosów z przemytu. – Ale tu mamy co robić. Większość z nas lubi uprawiać ogródek i robić coś pożytecznego.
Salwador wzmocnił także nadzór nad więzieniami. W agencji więziennictwa w stolicy kraju, San Salvador, zainstalowano 30 płaskich ekranów telewizyjnych, które przesyłają obraz z każdego zakładu penitencjarnego w kraju, co ma ułatwić wykrywanie incydentów.
Mimo to, jak stwierdził jeden z urzędników, "nic nie zmieni się z dnia na dzień". Miał rację. Tydzień później w trakcie zamieszek w jednym z zakładów karnych zginęło trzech więźniów.
>>>>
Niestety . Stan wiezien tez swiadczy o poziomie cywilizacji lub braku ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:19, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Jens Glüsing / Der Spiegel
Wyspa wdów
W Ameryce Środkowej szerzy się tajemnicza choroba nerek. Do tej pory zmarło już 24 tys. osób, większość z nich to robotnicy plantacji trzciny cukrowej. Czy winę ponoszą pestycydy, wyczerpująca praca w wysokiej temperaturze, a może niewłaściwe odżywianie? Naukowcy nadal szukają wyjaśnienia zagadki.
Trzydziestotrzyletni Jorge Silvia siedzi na plastikowym krześle przed swoją chatą i czeka na śmierć. Jego nogi pożółkły, stopy są odparzone i spuchnięte. Z bólu wykrzywia twarz. Głaszcząc okolice podbrzusza mówi: "Moje nerki są zniszczone". Od dwóch miesięcy nie może wstać o własnych siłach. Z dnia na dzień jest coraz gorzej.
Uratować mógłby go tylko przeszczep nerki, ale na to nie ma pieniędzy. Pracował na polu trzciny cukrowej w plantacji i fabryce cukru San Antonio w Chichigalpa, nikaraguańskim miasteczku położonym niedaleko wybrzeża Pacyfiku. Za pracę dostawał miesięcznie równowartość 50 dolarów. Przez 4,5 roku zajmował się wycinaniem trzciny, potem zachorował. Było to 10 lat temu. Od tego momentu już nie pracuje. Od państwa otrzymuje skromną rentę. Silva choruje na przewlekłą niewydolność nerek. Mieszka w La Isla, małej wiosce niedaleko Chichigalpa. Dzieci bawią się w otwartych rowach ściekowych, nad kałużami wznoszą się chmary moskitów. Świnie ryją w śmieciach, które piętrzą się między domami. Wodę mieszkańcy wioski czerpią ze studni. Od pól trzcinowych miejscowość oddziela tylko rzeka.
Wśród mieszkańców wioski przeważają kobiety. Nad otwartymi paleniskami gotują ryż i fasolę. Swą wioskę nazywają "wyspą wdów". - Większość mężczyzn zmarła na niewydolność nerek – mówi żona Silvy Raquel. Jej ojca także dopadła zaraza. Dopiero co skończył 55 lat.
Od prawie 20 lat ta dziwna choroba dziesiątkuje mężczyzn, szczególnie w Nikaragui i sąsiednim Salwadorze. Od 2000 roku jej ofiarą padło ponad 24 tys. osób. Większość z nich pracowała na plantacjach trzciny cukrowej położonych u wybrzeży Pacyfiku. Przewlekła niewydolność nerek jest drugą najczęstszą przyczyną śmierci wśród mężczyzn w Nikaragui. Tylko na zawał serca umiera więcej ludzi.
Świat nauki wciąż szuka przyczyn epidemii. Daniel Brooks z Uniwersytetu Bostońskiego od lat zajmuje się tym tajemniczym zjawiskiem. Jednak to, co mówi, brzmi dość enigmatycznie: "Prawdopodobnie chorobę wywołują dotychczas nieznane czynniki". Raczej wyklucza powiązania z cukrzycą, nadciśnieniem tętniczym lub zatruciem metalami ciężkimi.
Wśród naukowców i lekarzy w Ameryce Środkowej budzi się tymczasem podejrzenie, że przyczyną dolegliwości mogą być pestycydy i środki nawożące. Są one bowiem w dużych ilościach rozpylane na polach. Brooks wątpi jednak w tę hipotezę: - Jak do tej pory wszystkie przesłanki wskazują na to, że większy wpływ na powstanie tego schorzenia ma stres cieplny i odwodnienie organizmu niż stosowanie agrochemikaliów. Dodaje, że również pracownicy kopalni i robotnicy budowlani cierpią na niewydolność nerek. Podobne przypadki odnotowano także w krajach azjatyckich.
Jednak choroba nigdzie indziej nie szerzy się tak, jak w regionie wybrzeży Nikaragui i Salwadoru. W ubiegłym roku minister zdrowia Salwadoru Maria Isabel Rodriguez zaapelowała do społeczności międzynarodowej o pomoc w walce z epidemią, twierdząc że śmiertelna choroba zaczyna rujnować tamtejszy system opieki zdrowotnej.
Przed izbą chorych w Chichigalpa czeka cierpiący na niewydolność nerek 54-letni Felipe Centena. Ma nadzieję, że lekarka znajdzie dla niego czas. Wokół jego spuchniętych stóp brzęczą chmary much. Pielęgniarka rozdaje tabletki na cukrzycę, nowym pacjentom daje formularze do wypełnienia. - Mam zrezygnować ze słodkich i słonych rzeczy. Najlepiej nie jeść też mięsa, sera i mleka – mówi Centena. - Pozostał mi tylko makaron. -Na bogatą w witaminy dietę, którą zalecają lekarze, nie ma pieniędzy. Musi utrzymać sześcioro dzieci.
Pacjenci reprezentujący pełny przekrój wiekowy czekają na wizytę. Niektórzy pracują dopiero od kilku miesięcy na plantacji, inni od wielu lat. - Nie sprostamy epidemii – przyznaje lekarka Maria Letícia Velázquez Montes. Ciężkie przypadki kieruje do szpitala w Chinandega, stolicy prowincji. - Tam dysponują urządzeniami do dializy, jednak wielu pacjentów boi się leczenia.
Wbrew jej zaleceniom mężczyźni dalej palą. Nie chcą również zrezygnować z picia alkoholu. - Kto zachowuje dyscyplinę, pożyje dłużej. Ale wielu nie jest w stanie zmienić swojego stylu życia – konstatuje Velázquez Montes.
Również epidemiolog Brooks uważa, że chorzy często sami przyczyniają się do pogorszenia swojego stanu zdrowia. Wielu pacjentów uśmierza ból zażywając takie lekarstwa jak ibuprofen, diklofenak lub aspiryna. - A te leki niszczą jeszcze bardziej nerki – mówi Brooks. - Wielu pacjentów z przewleką niewydolnością nerek cierpi na odwodnienie. Nie dostarczają do organizmu wystarczająco dużej ilości płynów. To sprawia, że nerki stają się podatne na uszkodzenia spowodowane przez środki przeciwbólowe.
Jak mówi 41-letni Donald Cortéz, prezes Stowarzyszenia Chorych na Przewlekłą Niewydolność Nerek w Chichigalpa (Asochivida), pracujący na plantacjach mieli dawniej bardzo duży problem z dostępem do odpowiedniej ilości wody i często się odwadniali. - Pracowaliśmy przez 10-12 godzin w pełnym słońcu. Mieliśmy tylko pół godziny przerwy na obiad. Pojemniki z pitną wodą nagrzewały się na słońcu. Woda wręcz nie nadawała się do picia – opowiada.
Cortéz od 14 roku życia pracował w pocie czoła na plantacji trzciny cukrowej w firmie San Antonio. Dziesięć lat temu podczas rutynowej wizyty kontrolnej lekarz stwierdził u niego podwyższony poziom kreatyniny we krwi, wysunął podejrzenie przewlekłej niewydolności nerek. Cortéz musiał zrezygnować z pracy. Przez długi czas nie miał żadnych dolegliwości. Upłynęło dziewięć lat od postawienia diagnozy, zanim pojawiły się pierwsze objawy: częste wymioty, ogólne zmęczenie i słabość mięśni. Dopiero dializy postawiły go na nogi.
Dzisiaj Cortéz reprezentuje 2228 chorych w Chichigalpa. Swoje biuro urządził w otwartej szopie niedaleko wjazdu na farmę San Antonio. Walczy o odszkodowania i lepszą opiekę zdrowotną. - Potrzebna jest nam własna stacja dializ – mówi. Władze w Managua wprawdzie obiecały nowy szpital, jednak wokół finansowania rozgorzała kłótnia.
Na pomoc właścicieli fabryki cukru San Antonio nie ma co liczyć. Firma wyasygnowała jednokrotną zapomogę w wysokości 4 mln dolarów. Z pieniędzy spłacono kredyty niezdolnych do pracy pacjentów i zapłacono za szpital. Do dalszych darowizn rzecznik firmy Ariel Granera nie widzi powodów: - W końcu nie istnieją żadne naukowe dowody na związek pomiędzy warunkami pracy a chorobą.
Stowarzyszenie pokrzywdzonych nie zadowala się taką informacją i mobilizuje sojuszników na całym świecie. Dyskusja wokół choroby dotarła nawet do niemieckiego parlamentu. W styczniu partia Die Linke [tłum. Lewica] złożyła zapytanie dotyczące tej sprawy. Powód? Niemieckie Towarzystwo Inwestycyjno-Rozwojowe (DEG) w 2006 roku udzieliło nikaraguańskiemu przedsiębiorstwu Sugar Estates Limited (NSEL), czyli firmie matce San Antonio, kredytu w wysokości 10 mln dolarów. Środki były przeznaczone na "zwiększenie zbiorów z hektara".
Lewicowi niemieccy politycy podejrzewają, że "nieprawidłowe użycie pestycydów" na plantacjach producenta cukru prowadzi do szerzenia się epidemii choroby nerek. Rząd Niemiec odpowiedział, że uważa ten zarzut za "nieuzasadniony".
Przedsiębiorstwo NSEL należy do grupy Pellas, największego koncernu w Nikaragui. Przedsiębiorstwo produkuje m.in. cukier do produkcji paliwa na bazie etanolu, a słynny rum "Flor de Cana" jest destylowany w jego fabrykach. Centrala ma swoją siedzibę w Managua. - Grupa Pellas ma większe wpływy niż władze – mówi prezes Achividy Cortéz. Zarząd NSEL ma nadzieję, że epidemia wkrótce samoistnie wygaśnie. 50 proc. zbiorów w San Antonio dokonują obecnie maszyny. - Stopniowo mechanizujemy całą produkcję – mówi rzecznik firmy Ariel Granera. Poza tym przed podjęciem zatrudnienia wszyscy pracownicy muszą poddać się badaniom lekarskim: - Jeśli ktoś cierpi na przewlekłą niewydolność nerek, nie dostanie pracy.
Dla chorych z La Isla to żadne pocieszenie. Podczas pory zbiorów na plantacjach pracuje do 10 tys. mężczyzn. - Nie ma dla nas żadnej alternatywy – skarży się Jorge Silva borykający się z dolegliwościami spowodowanymi niewydolnością nerek.
Tymczasem ojcowie miasta Chichigalpa po swojemu przygotowują się na dalszy ciąg epidemii: właśnie powiększyli cmentarz.
>>>>
Ochrona pracujacych to tam dramatyczny problem . Brak kultury i prawodawstwa pracy . Ogolnie brak u Latynosow takiego zadbania o sprawy spoleczne z ktorego slyna Skandynawowie . Stad balagan slumsy syf . A likwidacja tego nie wymaga miliardow ... Tylko dobrego prawa i jego egzekwowania ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:55, 10 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Tysiące ofiar pedofilii w Gwatemali
Pedofila jest problemem, z którym zmaga się cała Ameryka Łacińska
Ameryka Łacińska zmaga się z problemem pedofilii w rodzinach. W samej Gwatemali w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku około 20 tysięcy dziewczynek w wieku 10-14 lat zostało matkami, a w dziewięciu na dziesięć przypadków dziewczynki były ofiarami członków rodziny.
Według organizacji pozarządowej Obserwatorium Zdrowia Seksualnego i Reprodukcyjnego, która przytacza te dane, co trzecia dziewczynka, która zaszła w ciążę, to ofiara własnego ojca.
- Jesteśmy jednym z krajów z najwyższym wskaźnikiem ciąż wśród osób poniżej 14 roku życia - mówi Mirna Montenegro, pracowniczka organizacji, która przygotowała raport w tej sprawie. Jak dodaje, najwięcej przypadków dotyczy rodzin indiańskich i biednych. Wynika to z patriarchalnej struktury społecznej, w której ojciec uważa córkę za własność, "z którą może zrobić wszystko".
Choć uprawianie seksu z nieletnią jest w Gwatemali przestępstwem, państwo nie pociąga do odpowiedzialności agresorów. W najbliższym czasie organizacja chce rozpocząć kampanię uświadamiającą i zachęcającą do zgłaszania przypadków pogwałcenia praw, w wyniku której winni będą stawiani przed sąd. Chęć współpracy w tym zakresie zgłosiły ministerstwo spraw wewnętrznych i prokuratura generalna.
...
Niestety . Mimo ze to dzicy nie moze byc tolerancji dla jawnej ohydy ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:25, 02 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
W Ameryce Łacińskiej 1 proc. ludności będzie miał więcej niż cała reszta
- Shutterstock
Jeden procent ludności Ameryki Łacińskiej skupi do 2022 roku w swych rękach więcej bogactw, niż cała reszta ludności kontynentu, jeśli utrzyma się dotychczasowe tempo wzrostu nierówności majątkowych na tym obszarze, zamieszkanym przez ponad 600 mln ludzi.
Ogłoszony w Limie raport Oxfam podaje, że obecnie najbogatszy jeden procent mieszkańców Ameryki Łacińskiej kontroluje 41 proc. bogactwa regionu, podczas gdy pozostali - 59 proc.
REKLAMA
Oxfam, międzynarodowa federacja 17 organizacji humanitarnych działająca w ponad 90 krajach świata, w raporcie zatytułowanym "Przywileje, które pozbawiają praw" podaje: "Od 2002 do 2015 roku majątek miliarderów w Ameryce Łacińskiej wzrastał przeciętnie co roku o 21 procent, w tempie sześciokrotnie szybszym, niż PKB całego regionu, w którym roczny jego przyrost wynosił 3,5 proc.".
"Oznacza to, że jedynie garstka ludzi zagarniała dla siebie rezultaty wzrostu gospodarczego, co nie jest korzystne dla nikogo, nawet dla najbogatszych, ponieważ ich firmy nie będą mogły sprzedawać więcej"; tak brzmią wnioski, jakie należy wyciągnąć z raportu - stwierdza jego współautorka, ekonomistka Maria Rosa Canete.
Badania przeprowadzone przez Oxfam w trakcie sporządzania raportu wykazały również, że mieszkańcy Ameryki Łacińskiej o dochodach wynoszących co najmniej 30 milionów dolarów rocznie mają per capita dochód 4 800 razy wyższy, niż znajdujący się najniżej na drabinie zarobkowej.
W takich biednych krajach jak Honduras i Nikaragua ta wielokrotność wynosi 16 460 i 12 197 razy, podczas gdy te różnice zostały najbardziej zredukowane w Wenezueli (1 012 razy) i Urugwaju (1 018 razy).
Według raportu w 2013 roku w strefie ubóstwa pozostawało 165 milionów mieszkańców kontynentu, przy czym 69 milionów - w skrajnym ubóstwie.
"Jeśli ta tendencja, tj. dotychczasowe tempo majątkowego rozwarstwiania się ludności, zostanie utrzymana, będziemy mieli 200 milionów ludzi zagrożonych powrotem do statystyk biedy w regionie" - konkluduje Maria Rosa Canete. Ci ludzie - ostrzega - popadną z powrotem w nędzę po tym, gdy ich dzienne dochody wzrosły do 4-10 dolarów na osobę, kiedy PKB w regionie rosło w latach 2002-2012 przeciętnie o 6 procent rocznie.
Raport Oxfam został ogłoszony w stolicy Peru na kilka dni przed rozpoczynającym się w Limie 5 października ośmiodniowym dorocznym spotkaniem dyrektorów Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
...
Nierownosci w regionie zawsze szokowaly.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 135926
Przeczytał: 60 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:06, 03 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Miss kartelu. W Ameryce Południowej drogi gangsterów i uczestniczek wyborów miss lubią się przecinać
Michał Grzejszczak
3 marca 2016, 13:23
• Kartele narkotykowe Ameryce Płd. przyciągają piękne kobiety
• Gangsterzy "rekrutują" uczestniczki konkursów piękności
• Znane są jednak także odwrotne przypadki
• Kolumbijska piękność Angie Sanclemente sama stanęła na czele przestępczego syndykatu
One są piękne, zgrabne, złaknione komplementów, bogactwa i sławy. Chcą, by ich urodą zachwycał się cały świat. Oni mają pieniądze, władzę i wpływy. Dzięki nim kobiety mogą osiągnąć to, o czym marzą, bez względu na cenę. Drogi Miss Piękności, szczególnie w Ameryce Łacińskiej, niejednokrotnie przecinały się z przedstawicielami świata przestępczego.
Wyobraźmy sobie taką historię. Ona od najmłodszych lat marzy o tym, by być Miss. Chodzi na lekcje tańca, uczy się chodzić jak modelka, przymierza buty na obcasach i ekskluzywne stroje. Jej 15 urodziny, które w krajach Ameryki Łacińskiej obchodzone są z niezwykłą pompą, przypominają bale z kreskówek Walta Disneya. Wszystko jak w bajce. Gdy dorasta pojawia się rysa na szkle - jej chłopakiem zostaje kapo ze znanego kartelu. On kupuje jej tytuły i sprawia, że zdobywa korony Miss Piękności. To również związki z nim sprawiają, że ona zostaje oskarżona, trafia do więzienia lub w najgorszym z możliwych scenariuszy, traci życie.
Tak można opisać akcję filmu z 2011 roku w reżyserii Gerardo Naranjo "Miss Bala" ("Miss Kula"), który w luźny sposób opowiada o losach Miss Sinaloa 2008 roku (stan w północnym Meksyku, z którego wywodzi się jeden z najbardziej znanych przestępców na świecie El Chapo Guzman), Laurze Elenie Zuniga. Kobieta została zatrzymana w Zapopan w stanie Jalisco wraz z grupą przestępców w grudniu 2008 roku. Mieli przy sobie 53 tysiące dolarów w gotówce, pistolety i karabiny maszynowe. Piękność 40 dni spędziła w areszcie, po czym została wypuszczona ze względu na brak dowodów na jej powiązania ze światem przestępczym. Zuniga po kilkumiesięcznej przerwie powróciła do pracy jako modelka, choć jej reputacja była już mocno nadwyrężona i odebrano jej zdobyte wcześniej tytuły Miss.
Znacznie gorszy był przypadek piękności, która zdobyła tytuł Mujer Sinaloa 2012, Marii Susany Flores Gamez. 22-latka zginęła w trakcie strzelaniny pomiędzy wojskiem a przedstawicielami kartelu w miejscowości Mocorito w stanie Sinaloa w 2012 roku. Była dziewczyną przestępcy z kartelu Sinaloa, prawej ręki El Chapo - Orso Ivana Gasteluma, używającego pseudonimu "El Cholo Ivan" (Metys Ivan).
Poza tymi dwiema kobietami jest jeszcze kolumbijska modelka Juliana Sossa powiązana z Jose Jorge Balderas, znanym jako "El JJ"; z tym samym przestępcą była związana meksykańska gwiazda telewizyjna znana z programu Big Brother, Silvia "La Chiva" Irabien. Była Miss Universe 1996, wenezuelska aktorka i piosenkarka Alicia Machado jest podejrzewana o związki z lordem narkotykowym Gerardo Alvarez Vazquez, tzw. El Indio, z którym rzekomo ma córkę. Lista aktorek, modelek i piękności, które były zatrzymane w dwuznacznych sytuacjach w towarzystwie przestępców jest długa.
Javier Valdez Cardenas, meksykański dziennikarz i autor książki "Miss Narco" podkreśla, że przypadek powiązań pomiędzy pięknymi kobietami i przedstawicielami karteli nie jest niczym szczególnym w takich stanach jak np. Sinaloa. - W takich miejscach przemyt narkotyków to sposób na życie, a nie temat polityczny - podkreśla specjalista zajmujący się wojną narkotykową.
Nie jest ich wiele, ale zdarzają się przypadki, w których w męskim świecie przestępczości i narkotyków dowództwo przejmuje kobieta. Wydaje rozkazy, przewodzi dużym przerzutom narkotyków. Nie boi się pociągnąć za spust i zabić z zimną krwią. Nie ma skrupułów. Taka jest m.in. kolumbijska piękność Angie Sanclemente, zwana "Królową kokainy", kierująca własnym kartelem. W 2010 roku trafiła do więzienia za próbę przerzutu dużej ilości kokainy z Argentyny do Hiszpanii.
Nie ma wątpliwości co do tego, że piękne kobiety pragnące pieniędzy, luksusów i biżuterii tworzą znakomity tandem z przestępcami. Oni pragną mieć u swojego boku damy, zachwycające wdziękiem i urodą. - Związki pomiędzy światem narkotyków i piękna, czy szerzej, pomiędzy urodziwymi kobietami i władzą, pieniędzmi, polityką czy światem przestępców jest czymś stałym. W krajach Ameryki Łacińskiej młodzi są na usługach karteli już od najmłodszych lat. Dziwi mnie fakt, że może to być dla kogoś zaskoczeniem. Fenomen związków przestępczości zorganizowanej z pięknościami, ich wzajemna fascynacja i oczarowanie, działające w obie strony, ma charakter niezmienny - opowiada Javier Valdez.
...
Wstetne. Nie widze nic fajnego w kobietach z mafii. Toz przeciez mafia prowadzi burdele. To juz niedaleko od.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|