Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zamrodował Polaka za rozpętanie II wojny światowej.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:18, 07 Lip 2015    Temat postu:

"Złamali mnie". Piekło polskiej pielęgniarki w niemieckim domu opieki

Piekło polskiej pielęgniarki w niemieckim domu opieki - Thinkstock

Spotykam się z Beatą w Bonn. Kobieta nie ukrywa strachu przed byłym pracodawcą. Obawia się zemsty nie tylko na sobie, ale również na innych Polkach. Prosi, by jej dane pozostały nieujawnione.

– Minęło tyle czasu, a ja ciągle sprawdzając pocztę wpadam w paranoję. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że ten lęk powoli mija. Złamali mnie mówi drżącym głosem kobieta.
REKLAMA


Beata, wykwalifikowana i ambitna pielęgniarka, pracowała na oddziale kardiochirurgii jednego z najlepszych szpitali w Polsce; asystowała przy skomplikowanych operacjach na otwartym sercu. Lubiana i doceniana przez kolegów, ale jak mówi – "nie finansowo".

Z Polski wyjechała za namową dwóch niemieckich lekarzy. – Powiedzieli mi, że z moim wykształceniem mogę dużo więcej zarobić, że w Niemczech jest przejrzysty system zaszeregowania, możliwości awansu. Kilka miesięcy później Beata zostawia męża, syna, i wraz z koleżanką wyjeżdża do Niemiec.

Mit złodziejskich agencji i haraczy

– Z góry odrzuciłam wszelkie polskie agencje. Bałam się nieuczciwości, haraczy - tłumaczy kobieta – tyle się o tym czyta w internecie. Do głowy nie przyszło mi szukanie pracy przez niemieckie agencje i to był błąd – przyznaje dziś czterdziestolatka.

Beata wyjeżdża na zaproszenie osoby podającej się za właściciela sieci domów starców; trafia do Dusseldorfu, potem do "Haus Dottendorf" w Bonn, o którym staje się głośno w lutym b.r., kiedy to placówka zostaje zamknięta na cztery spusty. Powodem były wyniki kontroli niemieckiego ministerstwa zdrowia przeprowadzonej po śmierci dwóch pacjentów na skutek złego podania leków. Urzędnicy wykazują szereg nieprawidłowości i zaniedbań, o czym głośno donoszą niemieckie media.

Zdaniem rzecznika prasowego firmy Senator GmbH z Dortmundu Klausa Januschewskiego, administratora placówki, w grę mógł wchodzić sabotaż pracowników, a całą aferę nakręciła prasa. Beata stanowczo zaprzecza tym twierdzeniom. Beata, która w chwili zamykania ośrodka (3 lutego b.r.) nie była już jego pracownicą, podczas osiemnastomiesięcznego stażu była świadkiem wielu wątpliwych praktyk.

– Widzę, że pacjentka ma stopę cukrzycową i trzeba jej jak najszybciej pomóc, by nie doszło do aspiracji płuc, ale nikt mnie nie słuchał, bo traktują mnie bardziej jak salową, niż jak kogoś, kto się na tym zna. "Podrasowywano" staruszków przed odwiedzinami. Nie było sprzętu do pierwszej pomocy. Nie było centralnej tlenowni, ale nawet tlenoterapii nie można było zrobić, zmierzyć saturacji – wymienia jednym tchem kobieta – to jakieś nieporozumienie.

Pierwsze załamanie

Początek nie zwiastował koszmaru: miłe przywitanie, pokój i obietnica załatwienia formalności. Beata trafiła na lekką stację. Dobra atmosfera, wsparcie pracujących tam Niemek. – Pracowałam jak wół, a pokój, włącznie z sufitem, miałam oklejony kartkami z niemieckimi słówkami. Do momentu pierwszej wypłaty - przyznaje.

– Jak zobaczyłam tę kwotę, to wpadłam w szał. Dosłownie. Krzyczałam z rozpaczy i żalu, bo w Polsce wprawdzie pracowałam na dwa etaty, ale zarabiałam więcej, niż w Niemczech. Do tego "darmowy" pokój okazał się też mieć swoją cenę – 400 euro - żali się Beata.

Pomoc pracodawcy ograniczyła się do założenia konta w banku, resztę kobiety musiały załatwiać same. – Do tego pokazali nam umowę o pracę trzy dni przed pierwszą wypłatą i zaszantażowano nas, że jeśli nie podpiszemy umowy, nie dostaniemy nic. Kierownik postawił nas pod ścianą - mówi kobieta. Beata postanawia dać sobie kilka miesięcy. Boi się powrotu do Polski, boi się długów za wynajęte mieszkanie.

Po pewnym czasie Beata pod pretekstem "treningu językowego" zostaje przesunięta na trudniejszą stację. Opiekuje się dwunastoma osobami; same ciężkie stany. – Przysięgam, nie wiem, jak sobie z tym dałam radę. Siadł mi kręgosłup. Diagnoza: wysunięcie dysku. Lekarz z placówki dał mi zwolnienie - całe trzy dni - wspomina kobieta.

– Dyrektor placówki był w porządku, natomiast kierownik, nasz bezpośredni przełożony, gardził nami. To było straszne; zdaniem Beaty to był mobbing. – Zaciskałam zęby i pracowałam. To było takie robienie im wszystkim na złość - przyznaje Beata.

Gehenna rozpoczyna się w chwili, gdy Polki upominają się "o swoje". – O pomoc w znalezieniu mieszkania, o kursy i przede wszystkim nostryfikację dyplomu – nic ponad to, co obiecywano nam przy zatrudnieniu - wylicza Beata. – Stałam obok siebie, byłam jak zamknięta w klatce, nie mogłam nic zrobić. Cały czas umowa na czas określony, pierwsza na rok, cały czas mówiono, że wszystko zależy od nostryfikacji, ale żeby to załatwić, potrzebowałam wsparcia pracodawcy, systemu pracy, który pozawalałby mi na naukę języka. Tymczasem byłam tak zmęczona, że padałam na twarz i kółko się zamykało. Podejrzewam, że mojemu pracodawcy nie zależało na tym, abym zdobyła nostryfikację, bo wtedy musiałby mi dać pracę zgodnie z moimi kwalifikacjami i podnieść pensję - tłumaczy.

Nieprawidłowości i bezradność

Po pewnym czasie Beata zauważa rażące nieprawidłowości i informuje o tym przełożonego. – Miałam przeczucie, że fałszowano stopnie zaszeregowania chorych, tzw. "Pflegestufe". I tak osoba obłożnie chora miała kategorię "zero", a powinna mieć trójkę. Tę najgorszą. Zaszeregowanie przekłada się na czas, który wg prawa pracy masz poświęcić osobie z daną kategorią. I tak osobie z "trójką" musisz poświęcić trzy godziny, a ja miałam dwanaście osób - żali się kobieta. – Lepiej bruki tłuc, bo w takiej robocie nie musisz być miła i nie masz powodu do stresu. Tu zaś personel jest w ciągłym stresie z uszkodzonymi kręgosłupami. Dzień w dzień musisz podnieść i przenieść z miejsca na miejsce - przepraszam za porównanie – tonę worków - mówi Polka.

Szefostwo placówki nie reaguje na skargę Polki. – Czułam potworną bezradność i nawet nie wiesz, dokąd masz zwrócić się o pomoc. W Polsce jest chociażby Sanepid, a tu? Kto mnie wysłucha? Kto mnie będzie reprezentował? Przecież siłą rzeczy mój krąg znajomych ograniczył się do osób pracujących w placówce, więc nikt nie nastawi za mnie karku i zaryzykuje utratą pracy! A "Gesundheitsamt" (urząd ds. zdrowia)? Niemieckiemu ministerstwu zdrowia wystarczy, że wszystko się zgadza. Matematycznie - mówi.

Bez języka jesteś nikim

– To wszystko nie było dogadane. Ile ja łez wylałam prosząc o pomoc. Z konsulatu we Wrocławiu odesłano mnie z kwitkiem mówiąc, że mam sobie radzić sama i szukać w internecie. A my przecież nie miałyśmy nawet internetu - mówi. Zdaniem Beaty takie osoby jak ona, czyli Polacy przyjeżdżający do Niemiec do pracy, mogą odczuwać brak struktur zorganizowanej pomocy i dość słabą politykę informacyjną. – Nie znasz języka, więc się nie poskarżysz, nie zawalczysz o swoje prawa - dodaje.

Przypadek sprawia, że Beata trafia do niemieckiej firmy Jobstystem w Bonn, w której pracuje Łukasz Wolski, Polak od kilkunastu lat mieszkający w Niemczech. – Ten człowiek zachował się bardzo fair. Pomógł mi załatwić nostryfikację dyplomu i wyplątać się z matni pracy w "Haus Dottendorf". Umowę o pracę w nowym miejscu dostałam mailem - mówi Beata. – Nie podpisałam lojalki ani z pośrednikiem, ani z Jobsystemem, ani z moim nowym pracodawcą - dodaje.

Dziś Beata pracuje w klinice rehabilitacyjnej w Bonn, chodzi na specjalistyczne kursy językowe. Ma pod opieką dwóch pacjentów. – Praktycznie pracuję z nimi sama, mam dźwig. Niemcy, lubią strukturę, preferują współpracę z agencjami, ponieważ kiedy osoba z jakichś względów rezygnuje z pracy albo sobie z nią nie radzi, bardzo łatwo uzyskać zmiennika - przyznaje.

- Niemcy nie są chętni do zatrudniania kogoś z ulicy - przestrzega Beata. – Objeździłam sama kilkanaście placówek i nikt nie czekał na mnie z otwartymi ramionami - żali się Beata.

...

Rozkosze pracy za granicą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:13, 11 Lip 2015    Temat postu:

Ostrzeżenie dla jadących do Francji. Fałszywi żandarmi okradają turystów
10 lipca 2015, 18:31
Przebrani za żandarmów rabusie grasują na drogach południa Francji. Ich łupem są pieniądze i kosztowności turystów jadących na śródziemnomorskie plaże.

Do napadów najczęściej dochodzi w środku nocy i nad ranem. Napastnicy wybierają samochody na zagranicznych numerach rejestracyjnych. Ubrani są w mundury żandarmerii.

Prawdziwy policjant z prowansalskiej jednostki opowiada, że rabusie zwykle czekają na poboczu w cywilnym samochodzie. Wyjaśnia, że takimi pojazdami żandarmeria nigdy się nie porusza.

Napastnicy włączają na dachu niebieskiego koguta. To element zaskoczenia. Następnie pod pretekstem szukania narkotyków zabierają torebki, portmonetki, często kradną telefony. Wszystko to trwa błyskawicznie. Po minucie już ich nie ma.

Policjant dodaje, że na francuskich drogach żandarmeria przeprowadza kontrole na parkingach lub w miejscach opłat - nigdy na poboczach. Zaleca, aby w razie wątpliwości zażądać od funkcjonariusza okazania legitymacji służbowej.

....

Uważajcie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:37, 14 Lip 2015    Temat postu:

Nie żyje Polka, która skatowała 4-letniego syna. Zmarła w brytyjskim więzieniu
14 lipca 2015, 19:32
Magdalena Ł., Polka skazana przez brytyjski sąd w 2013 roku za zagłodzenie i skatowanie swojego 4-letniego syna Daniela P., zmarła w więzieniu Foston Hall w hrabstwie Derbyshire.

Okoliczności śmierci 29-latki nie są jasne. Resort sprawiedliwości poinformował jedynie, że Polka została znaleziona martwa w swojej celi, a zgon potwierdził wezwany lekarz. Wszczęto specjalne postępowanie w tej sprawie.

Dwa lata temu kobieta została skazana razem partnerem na karę co najmniej 30 lat więzienia za zabicie 4-letniego Daniela. Oboje nie przyznali się do winy.

Śledczy ustalili, że dziecko zginęło w marcu 2012 roku po otrzymaniu silnego ciosu w głowę. Na jego ciele biegli znaleźli też 19 innych obrażeń. Tragedia wydarzyła się w mieszkaniu w Coventry. Chłopczyk przed śmiercią spędził kilkadziesiąt godzin w ciemnym, ciasnym pokoju. Wcześniej był zmuszany do ćwiczeń fizycznych, jedzenia soli, a także karany trzymaniem pod wodą.

...

Co to za jakiś satanizm...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:51, 17 Lip 2015    Temat postu:

Polak zamordowany w Anglii

Polak zamordowany w Anglii - Thinkstock

Zidentyfikowano 29-letniego Polaka, który został znaleziony w Burton upon Trent w hrabstwie Staffordshire z ranami kłutymi szyi – to Tomasz Bachta.

Policja znalazła nieprzytomnego mężczyznę leżącego na All Saints Road, ulicy przy której również na co dzień mieszkał. Odkrycia dokonano ok. 6:30 rano w minioną środę – informuje BBC News.

Miał rany kłute w szyi, a w momencie przybycia na miejsce funkcjonariuszy jeszcze żył. Mimo przystąpienia do reanimacji, Polak zmarł.

W związku ze sprawą aresztowano 12 osób, siedem z nich pozostaje w areszcie, a pięć zostało zwolnionych za kaucją.

Wśród osób znajdujących się w dalszym ciągu w areszcie jest czterech mężczyzn w wieku 34, 26, 25 i 26 lat oraz jedna 24-letnia kobieta.

– Nasze myśli są w tym trudnym momencie z rodziną oraz przyjaciółmi Tomasza. Najważniejsze to zapewnić im odpowiednie wsparcia, którego teraz potrzebują – cytuje inspektora Steve’a Maskreya, BBC.

– Prowadzimy śledztwo, które pomoże nam ustalić co wydarzyło się wczesnego ranka na All Saints Road – dodaje mężczyzna.

...

Znowu koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:56, 21 Lip 2015    Temat postu:

"Polacy, wynocha!" W Irlandii Północnej nasilają się antypolskie nastroje
Piotr Gulbicki
20 lipca 2015, 12:18
Tak źle jeszcze nie było. Policyjne dane nie pozostawiają złudzeń, liczba ataków na Polaków zakotwiczonych w Irlandii Północnej systematycznie rośnie - pisze Piotr Gulbicki, korespondent Wirtualnej Polski.

Koniec czerwca, pogodne popołudnie. Mieszkający w Warrenpoint (w hrabstwie Down) 11-letni Igor T. wracał do domu ze swoim irlandzkim kolegą, kiedy nagle otoczyła ich grupa innych dzieci. Polak usłyszał pod swoim adresem stek niewybrednych wyzwisk, po czym został przewrócony na ziemię i pobity. Jego zakrwawiona twarz ukazała się w wielu brytyjskich mediach.

"Serce mi pękło, mój mały biedny chłopiec został zaatakowany tylko dlatego, że jest Polakiem, po dziewięciu latach mieszkania na Wyspie. Aż trudno w to uwierzyć" - napisała na Facebooku matka Igora zaraz po zdarzeniu.

Narastająca agresja

Zastraszanie, ataki słowne, antypolskie treści wypisywane na murach. Ale także wybijanie szyb w oknach, podpalenia, przemoc fizyczna. Według policyjnych danych, w ciągu ostatniego roku (w okresie od marca do marca) w Irlandii Północnej odnotowano 150 ataków na tle narodowościowym na mieszkających tam Polaków. To o 39 więcej w stosunku do poprzednich 12 miesięcy.

- Sytuacja jest poważna, władze muszą podjąć zdecydowane działania, żeby skutecznie stawić czoła narastającej agresji - skomentował konsul honorowy w Belfaście Jerome Mullen.

Zapewnienie o rychłym wdrożeniu w życie nowej strategii w walce z przestępczością otrzymał ambasador RP w Wielkiej Brytanii Witold Sobków, który niedawno odwiedził północnoirlandzką stolicę. Podczas dwudniowej wizyty dyplomata spotkał się z wicepremierem Martinem McGuinnessem, ministrem sprawiedliwości Davidem Fordem oraz burmistrzem Belfastu Arderem Carsonem. Rozmawiał też z polskimi ofiarami przestępstw.

- W Irlandii Północnej osiedliło się około 20-30 tysięcy Polaków. Czują się tu jak w domu. Ataki na nich to nie tylko zło wyrządzone polskiej społeczności, ale także irlandzkiej - mówił Sobków.

Kilkanaście dni później celem agresorów stał się wspomniany wcześniej 11-letni Igor T.

Podatny grunt

Tylu antypolskich wystąpień, w skali procentowej, nie ma nigdzie indziej na Wyspach. Ich gwałtowny wzrost zaczął się mniej więcej dwa lata temu i przybiera różne natężenie, w różnych okresach. W styczniu 2014 roku w ciągu dziesięciu dni odnotowano siedem ataków na Polaków.

Zdaniem analityków, to pokłosie pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i cięć budżetowych. Winą za ten stan część Irlandczyków obarcza imigrantów, a atmosferę, szczególnie w okresie przedwyborczym, podgrzewają niektóre media i politycy. Stereotypy sprowadzające się do tego, że przybysze z zagranicy zabierają miejscowym pracę, zaniżają zarobki, czy wyłudzają zasiłki, trafiają na podatny grunt. A jako że Polacy są największą mniejszością w liczącej około 1,8 miliona mieszkańców Irlandii Północnej, rykoszetem uderza to głównie w nich.

- Ostatnie statystyki budzą niepokój, jednak mam wrażenie, że nie do końca oddają obraz sytuacji. Owszem, liczby nie kłamią, konieczne jest podjęcie konkretnych kroków, natomiast problem istniał wcześniej, tyko część osób nie zgłaszała takich spraw. Z drugiej strony policja nie zawsze podchodziła do nich tak rygorystycznie jak teraz, szczególnie jeśli chodzi o kwalifikację czynu. Obecnie nawet kradzież roweru może zostać uznana jako przestępstwo na tle narodowościowym - mówi Dariusz Adler, konsul generalny w Edynburgu, któremu podlega Irlandia Północna. Jego zdaniem, dzięki intensywnej kampanii prowadzonej przez polonijne organizacje oraz placówki dyplomatyczne, dostępność mieszkających w Irlandii Północnej rodaków do informacji jest znacznie większa niż wcześniej. Pokrzywdzeni wiedzą jak postępować, gdzie i komu zgłaszać przypadki agresji, mają świadomość, że nie powinno się tego typu spraw zamiatać pod dywan. Większej otwartości sprzyja też zatrudnienie przez policję funkcjonariusza mówiącego po polsku.

Na celowniku chuliganów

To był czarny kwiecień. Tylko w ciągu jednego weekendu 2015 roku w Belfaście doszło do trzech ataków na Polaków. W dwóch domach napastnicy zaopatrzeni w cegłówki i kilof wybili szyby w oknach, a na murach innego pojawiły się antypolskie napisy. W tym samym miesiącu, w tym samym mieście, para Polaków została zaatakowana w autobusie (w ich obronie stanęli inni pasażerowie), a nieznani sprawcy podłożyli ogień pod salonem piękności. Budynek został poważnie zniszczony. Co prawda właścicielką biznesu jest Litwinka, jednak zatrudnia głównie przybyszów znad Wisły. Kilka dni przed podpaleniem salonu pojawiły się na nim napisy "Polacy, wynocha!".

W tym kontekście warto przypomnieć perypetie, jakie w ubiegłym roku przechodziło polskie małżeństwo mieszkające z pięciorgiem dzieci w Moneymore (hrabstwo Londonderry). Wybijane szyby w oknach, zniszczony samochód, ksenofobiczne hasła - rodzina w ciągu kilku miesięcy trzynastokrotnie znalazła się na celowniku chuliganów!

W jakim stopniu na problemy ekonomiczne i narodowościowe nakładają się konflikty religijne? - Myślę, że w niewielkim. Obecnie poziom wiedzy naszych rodaków w tym zakresie jest znacznie większy niż jeszcze kilka lat temu. Wiadomo, że mieszkając w dzielnicy protestanckiej ostentacyjne obnoszenie się z symbolami katolickimi nie wróży niczego dobrego. I odwrotnie. Żyjąc w danej społeczności, dla własnego dobra, trzeba się dostosować do obowiązujących tam reguł - mówi konsul Dariusz Adler.

...

To społeczeństwo jest chore z nienawiści. Mają ją już w genach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:31, 24 Lip 2015    Temat postu:

Strajk imigrantów dojdzie do skutku? W internecie wrze
114
Strajk imigrantów?
Strajk imigrantów? - Thinkstock

"Nie przyjdźmy jednego dnia do pracy. Inaczej Brytyjczycy nie uwierzą, że ten kraj bez nas naprawdę nie funkcjonuje". Taki był pomysł, jaki rzuciła czytelniczka "Polish Express". Miała już dość nieustannego oskarżania imigrantów, w tym Polaków, o wyłudzanie benefitów i zawłaszczanie dumnego Albionu.

- Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z imigrantów nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko: metro, komunikacja, coffe shops. I przestali psioczyć! Może teraz pora na nas? – napisała na profilu "Polish Express".
REKLAMA

Gdy "Polish Express" opublikował w serwisie słowa pani Joanny Wajdy, zaczęło się na dobre. Tekst został udostępniony przez setki internautów, zaraz też ruszyła lawina komentarzy. Co myślą Polacy o jednodniowym strajku 20 sierpnia? Czy uważają, że czas już skończyć z przyjmowaniem obelg i zamanifestować swoją godność przed Parlamentem?

- Każda tego typu akcja lub podobna jest opłacalna i korzystna dla Polaków. Tylko przestańcie powielać bzdury, że jesteśmy imigrantami – przekonuje Tomasz. – Nigdy nie byliśmy nimi i nie będziemy. Europejczycy, czas pokazać sprzeciw wobec polityki nienawiści! Podobnych głosów poparcie nie brakuje:

- Wielkiej Brytanii bardzo dobrze zrobiłby jeden "dzień bez emigranta" i nie myślę tu tylko o Polakach – uważa kolejny czytelnik "Polish Express" – Gdyby faktycznie wszyscy emigranci na Wyspach jednego pięknego dnia zrobiliby sobie wolne, to może wreszcie skończyłoby się psioczenie Brytyjczyków z Cameronem na czele.

Autor innego wpisu zwraca uwagę na podobny aspekt trudnych relacji polsko-angielskich: – Zauważcie, że ta dyskryminacja pochodzi głównie od szeregowych Angoli, którzy nie widzą świata poza The Sun i Iceland – to już inne spostrzeżenie. – Tak jest przynajmniej w mojej fabryce. Oni ciągle marudzą że nie mają kasy, zazdroszczą Polakom samochodów – dodaje. – Managerowie raczej nie narzekają na imigrantów bo efektywność pracy i same liczby mówią same za siebie.

- No to by było ciekawe, gdyby Polacy, Litwini, Łotysze, Rumuni i Bułgarzy nie przyszli do pracy… – odpowiada mu inna osoba .Nie brakuje, oczywiście, głosów wątpiących. - Pomysł świetny, lecz nasza solidarność jest raczej na bardzo niskim poziomie, może to jest ten czas, aby się zjednoczyć bo w jedności nasza siła – można przeczytać we wpisie. A kolejny Polak dodaje: "Przecież to nie przejdzie, jesteśmy zbyt obowiązkowi! Jak to strajk? Nie ma szans, żeby któryś z rodaków podjął się takiego występku…" A "Bus Driver" podsumowuje: "To kto nas zawiezie pod Parlament, jeżeli wszyscy nie pójdziemy do pracy"!

- Uważam, że każdy Polak mieszkający na Wyspach powinien wziąć udział w pokojowym marszu – dodaje Joanna Wajda, inicjatorka pomysłu strajku w rozmowie z "Polish Express". – Stanowimy już liczną grupę społeczną, nie tylko w Londynie. Tymczasem próbuje się ograniczyć nasze prawa, jakbyśmy nic do tej gospodarki nie wnosili. Chciałabym, zebyśmy my, Polacy, stali sie wreszcie podmiotem, a nie przedmiotem w debatach na temat imigracji do Wielkiej Brytanii.

>>>

Zachod bez imigrantow nie istnieje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:02, 04 Sie 2015    Temat postu:

olish Express

Praca w Wielkiej Brytanii tylko z płynnym językiem angielskim. Nowa ustawa imigracyjna

Według nowej ustawy, każdy pracownik sektora publicznego na Wyspach "musi mówić płynnie w języku angielskim" - Shutterstock

Przygotowywana przez rząd nowa ustawa imigracyjna może wstrząsnąć brytyjskim rynkiem pracy. Wynika z niej bowiem, że każdy pracownik sektora publicznego na Wyspach "musi mówić płynnie w języku angielskim".

Zgodnie z nowelizacją wszystkie osoby, których pensje opłacane są z budżetu państwa, a w pracy mają do czynienia z "klientem" (urzędnicy, lekarze, służby publiczne etc.), będą musiały udowodnić swoją znajomość języka na poziomie odpowiadającym wynikowi "C" z egzaminu GCSE (zdawanego przez uczniów piątego roku brytyjskich szkół średnich).
REKLAMA


- Musimy kontrolować imigrację dla dobra wszystkich ciężko pracujących mieszkańców Wysp, a w ramach tej kontroli powinniśmy dokładać wszelkich starań do tego, by wszyscy przyjezdni zatrudnieni w sektorze publicznym potrafili mówić piękną, poprawną angielszczyzną – komentuje konserwatysta Matt Hancock.

Przepisy dotyczące obowiązkowej znajomości angielskiego wejdą w życie we wrześniu – wraz z nowelizacją ustawy imigracyjnej.

Brytyjscy pracodawcy coraz częściej wymagają od podwładnych płynnej znajomości angielskiego. Obecnie jest to regulowane m.in. w sektorze usług zdrowotnych, ale zdaniem polityków to "za mało".

Impulsem do zmian prawnych stał się głośny przypadek Davida Graya – Brytyjczyka, który zmarł po tym, jak pochodzący z Niemiec lekarz podał mu omyłkowo śmiertelną dawkę leku przeciwbólowego. Przyczyną pomyłki miała być właśnie bariera językowa.

...

To Brytyjczycy beda musieli pracowac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:42, 04 Sie 2015    Temat postu:

Moje przykre z Holandią doświadczenia


Gdy jechałam do Holandii, obliczałam w głowie: zarobię tyle i tyle, wydam na pewno tyle a tyle, oszczędzę tyle. Uff, w takim razie zarobię sporo. No to zaczęłam obliczać: kupię to i to, a jak wrócę do Polski to kupię jeszcze tamto. Plan wydawał się idealny.

Następnego dnia po przyjeździe poszłam do pracy. Tylko na cztery godziny, ale myślałam, że później już będzie normalnie. Trzy dni z rzędu tak pracowałam. Praca lekka, przy różach. Czwartego dnia czekałam dwie godziny na busa. Wróciłam do domu, koordynatorka dzwoni: – Bus się zepsuł. Chce pani przyjechać na sprzątanie biura? To zajmie dwie godziny.
REKLAMA


Za cztery dni pracy dostałam 50 euro po dwóch tygodniach. W międzyczasie zaczęłam pracę w innym biurze. Robota na polu, nad morzem. Sami Polacy i Holendrzy. Zimno, wiatr wieje, ale fajni ludzie – można pracować. Jest tu taki Holender Ron, który słucha Rycha Pei i co chwilę mówi: kurewskie życie.

Każdy chce się przytulić

Pracuję razem z Patrycją, jesteśmy jedynymi dziewczynami. Zakłada słuchawki na uszy i słucha popka, a kiedy go nie słucha to gadamy o byłych facetach. Praca łatwa, stoimy przy maszynie i sadzimy hortensje, wsadzamy planty jeden po drugim, to znaczy ja w dwie doniczki, Patrycja w dwie następne i tak to leci. Podoba mi się Tomek, pracujemy z nim codziennie. Któregoś dnia Tomek zdjął koszulkę i tak się zapatrzyłam, że uderzyłam głową w maszynę. Marcin, jego kolega, jest byłym żołnierzem, służył w Afganistanie. W Polsce ma żonę i dzieci, ale chciałby się do kogoś przytulić. Tu tak z każdym – każdy szuka sobie kogoś na miejscu.

Chłodnia, czyli katorga

Na polu pracujemy z Patrycją przez trzy tygodnie, potem każdą z nas wysyłają gdzie indziej. Ona trafia na pracę od rana do 23, ja na lekką przy sadzeniu orchidei – nawet siedzieć mogę. Wielu by marzyło o tej pracy, ale mnie ona irytuje. Czwartego dnia mówię, że odchodzę. Szukam pracy w innym biurze. Znajduję następnego dnia u Turka. Pierwszy dzień zaczynam od piątej rano, kończymy o 21.30. Nowa jest też Iga, mała chuda blondynka. Robimy cały dzień w chłodni, przerwy mamy dziesięciominutowe. Zdążamy tylko wypalić jednego papierosa, choć mamy ochotę na dwa. Nikt nie uprzedził nas, że będzie tak zimno, Iga nawet nie ma rękawic. Chodzimy po chłodni i pakujemy emery z kwiatami i wodą na kary. Niektóre –zwłaszcza lilie – są bardzo ciężkie i musimy zabierać je z samej góry. Trzeba dokładnie liczyć, obie się co chwilę gubimy, praca jest ciężka. Wieczorem nie dajemy już rady, Iga płacze. Holendrzy zamówili sobie po pizzy, nam dają jedną na 8 osób. Wracam do domu i śpię przez trzy godziny. Rano wstaję, ubieram cztery swetry i wychodzę do pracy. Po drodze okazuje się, że Iga i jeden chłopak nie przyszli. Turek jest zły. Dziś już nie ma tak dużo pracy w chłodni i bardzo mnie to cieszy. Ludzie są niemili, cały czas coś jest nie tak. Okazuje się, że muszę założyć konto w holenderskim banku, mimo że mam polskie, walutowe. Pytam Turka codziennie, kiedy będę miała wolne, by je założyć – boję się, że mnie oszuka. Mam wolne po tygodniu, szybko idę załatwić konto. Pierwszą wypłatę mam po dwóch tygodniach. Z czego żyję do tej pory? Mieszkam u ciotki, dostaję też rentę w Polsce. Miałam jej za granicą nie ruszać, jednak inaczej nie miałabym nawet na papierosy. Papierosy kosztują tu 7.50 euro za paczkę, próbuję rzucić. Ale co mam robić na dziesięciominutowej przerwie jak nie palić? Palę więc znowu.

300 euro za 6 dni harówki

Organizacja jest tu bardzo zła. Do południa nie mamy co robić, musimy więc udawać, że pracujemy, bo inaczej by nas wyrzucono. Od południa pracy jest tyle, że nie wyrabiamy się przed dwudziestą, czasem zostajemy o dwie godziny dłużej. Pierwszą wypłatę dostaję po trzech tygodniach. 300 euro za pierwsze sześć dni pracy, od piątej rano do wieczora. W chłodni jest bałagan, nic nie stoi na swoim miejscu, czyli tak jak podane mamy na lajstach. Co chwilę muszę prosić o pomoc Holendra i bardzo mi przez to głupio. W pierwszą sobotę jestem zdziwiona – pracujemy przy układaniu bukietów i mamy 20-minutowe przerwy. Którejś soboty jest jednak bardzo dużo pracy w innej chłodni – pracujemy do 21, jest dużo liczenia, nie można się w niczym pomylić. Jedna dziewczyna – Agata jest w ciąży, ale musi wytrzymać jeszcze kilka miesięcy przy dźwiganiu kar i emerów w zimnie, aby móc pójść na urlop macierzyński.

Pewnego dnia przychodzi do nas Sinan z Turcji, który w najgorsze dni stara się mnie rozweselić – stoi za szefem i robi głupie miny, bylebym nie myślała, że przed nami jeszcze 10 godzin w fabryce. To on zazwyczaj mnie przywozi i odwozi, ale nie lubi tego, bo musi wstawać godzinę wcześniej niż wszyscy i dwie godziny później niż my jest w domu. A pieniędzy nie ma za to tak znowu wiele. Pewnego razu ma mnie odwieźć inny Turek, koordynator. Przed wyjazdem pije whisky z colą z plastikowego kubeczka do kawy, częstuje też mnie. Wsiada dopiero, gdy wypił całą butelkę. Mówi mi: – Nie martw się, jeżdżę po alkoholu lepiej niż na trzeźwo. Boję się, ale okazuje się, że ma rację. W ostatni poniedziałek mojej pracy w ogóle nie spałam, bo miałam na trzecią rano. Rozmawiam z Sinanem, który jest pewny, że skoro zaczęliśmy tak wcześnie to nie będziemy pracować dłużej niż do 15. Okazuje się, że mamy zostać do 20. Nie daję rady, mówię, że więcej nie przyjdę do pracy. Kilka dni później wracam do Polski bez żadnych odłożonych pieniędzy i z niepewnością, czy za poprzednie dwa tygodnie dostanę wypłatę. Na szczęście Turek mnie nie oszukał.

Praca jest, ale...

Co by było, gdybym mieszkała w firmowym domku lub wynajmowanym pokoju? Wydaje się, że wyjazd za granicę w celach zarobkowych jest tak prosty, bo nie ma problemu z pracą. O pracę przecież tu tak łatwo. Jak nie jedna, to druga. Zgadzam się z tym, ale zdarza się, że człowiek – zwłaszcza po sezonie – nie ma tej pracy przez tygodnie, lub ma ale za zaniżoną stawkę. Nie każdy ma takie szczęście, że może mieszkać u rodziny, której dorzuca się za mieszkanie i jedzenie grosze. Nie każdy ma to szczęście, że w firmowym domku nie trafi na patologię. Patrycja mieszkała z mężczyzną, który wsadził innemu współlokatorowi szklany kieliszek do gardła. Ludzie tam ćpają i piją bez opamiętania, a gdy trafi ci się praca od nocy do nocy – nawet nie masz psychicznej siły by zwrócić im uwagę – chcesz tylko się położyć i przysnąć na dwie, może trzy godziny. Co jeśli masz dziecko? Prowadzisz je o czwartej rano do opiekunki, idziesz po nie wieczorem i masz szczęście, jeżeli godziny pracy masz w miarę regularne. Co jeśli masz męża? Widzisz go kiedy śpi, o ile nie chodzi na nocki. Widzisz go, jak wychodzi i zamyka za sobą drzwi, jeśli to nie ty wtedy śpisz.

Praca w Holandii jest dobrym pomysłem na w miarę szybki zarobek dla studentów i uczniów, dobrą szkołą życia, dobrym doświadczeniem. Jest szansą dla starszych ludzi, którzy w Polsce nie dawali rady finansowo. Ale nie można powiedzieć, że wszystko jest tam łatwe i przyjemne, bo nie jest. Mam dwadzieścia lat i studiuję – jakkolwiek komuś moje studia wydadzą się „nieprzyszłościowe” widzę dla siebie wiele możliwości w swoim kraju, choć patriotka ze mnie żadna. I szlag mnie trafiał, gdy spotykałam w Holandii ludzi, którzy również mieli tu możliwości, a pojechali harować w ciężkich warunkach od świtu do zmierzchu, nie widując swojej rodziny, dzieci, kobiety w ciąży. Zagranica nie jest jak El Dorado. I mam nadzieję, że więcej nie będę musiała pozwalać traktować się jak niewolnica – bo tak traktowano mnie w ostatniej pracy u Turka.

...

Skad pomysl ze oni czekaja aby wam napchac kasy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:31, 05 Sie 2015    Temat postu:

Wlk.Bryt.: Polski strajk z powodu "Bo dlatego"

strajk, protest, protesty, - Thinkstock

Na jednym z polskich forów społecznościowych w Wielkiej Brytanii padł pomysł jednodniowego strajku imigrantów. Zauważył to dziś dziennik "The Daily Telegraph" pisząc, że strajk popiera część Polaków rozgoryczonych pomówieniami, że nadużywają systemu opieki społecznej, odbierają pracę miejscowej młodzieży i niewiele wnoszą do brytyjskiej gospodarki.

Pomysł strajku 20 sierpnia zyskał poparcie wychodzącej w Londynie gazety "Polski Express". W serii artykułów na ten temat cytuje ona między innymi takie opinie: "Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z nich nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko. I przestali psioczyć! Może teraz pora na nas?"
REKLAMA


Ten sam "Polski Express" zamieścił również antyimigracyjny artykułu pod tytułem "Muzułmanin bierze benefity na każdą żonę" - benefity, czyli zasiłki.

Pisząc dziś o pomyśle tego strajku "Daily Telegraph" zauważa, że nie koordynuje go żadna polska organizacja, ani związek zawodowy, nie wiadomo więc, czy akcja w ogóle dojdzie do skutku. Czy strajk poprą dwaj młodzi Polacy pracujący na jednej z londyńskich budów? "Raczej nie. Nic więcej nie mam do dodania" - powiedział Polskiemu Radiu jeden z nich. Drugi pozytywnie ocenia pomysł strajku: "Tak, bardzo dobry według mnie, bo Polacy przyjeżdżają tu do pracy, a nie żeby okradać państwo".

...

Swietny pomysl. Trzeba chamow uczyc. Robic za nich i na nich i jeszcze sluchac obelg to nie do wytrzymania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:05, 08 Sie 2015    Temat postu:

Polishblood. Polacy planują strajk w Wielkiej Brytanii. Będą oddawać krew
8 sierpnia 2015, 11:21
Tysiące polskich pracowników w Wielkiej Brytanii ma wziąć udział w strajku, planowanym na 20 sierpnia - donosi "The Independent". Tego dnia zamiast do pracy, mają udać się do szpitali, by oddać krew. W sieci akcja opatrzona jest hashtagiem #Polishblood.

Jak pisze gazeta, Polacy, niezadowoleni z obwiniania ich o powodowanie problemów gospodarczych, porozumieli się na forach internetowych. Temat imigrantów odżył w brytyjskiej przestrzeni publicznej po rozruchach w Dover, gdy w ostatnich tygodniach nielegalni imigranci chcieli przedostać się z francuskiego Calais do Wielkiej Brytanii.

Jak pisze "The Independent", protest wspiera gazeta "Polski Express". Tomasz Kowalski, jeden z jej redaktorów, mówi, że propozycja strajku pochodzi od jednego z czytelników. Polscy pracownicy przygotowali m.in. czerwoną koszulkę z napisem "Dość! Przestań nas obwiniać".

Tadeusz Stenzel, prezes organizacji Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii, mówi, że jego organizacja zastanawia się nad tym, jakie zająć stanowisko w sprawie planowanego protestu. Ostrzega przed reperkusjami, które mogą spotkać polskich pracowników.

Gazeta przypomina, że Polacy są jedną z najliczniejszych społeczności obcokrajowców w Wielkiej Brytanii. To grupa licząca ok. 680 tysięcy osób pracujących w takich branżach jak budownictwo, opieka zdrowotna i gastronomia.

...

Poznali ohyde Zachodu. To jest nauka na wlasnej skorze. Padli ofiara obrzyglu
iwego wychwalania Zachodu o charakterze balwochwalczym. Wyborcza jak zwykle byla na czele. Zachodnie stardy zachodnie standardy. Tfu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:18, 08 Sie 2015    Temat postu:

Będzie strajk tysięcy Polaków w Wielkiej Brytanii

- Shutterstock

Będzie strajk tysięcy Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii - pisze "The Independent". To będzie pierwszy tego typu protest imigrantów zarabiających na Wyspach. Polacy sprzeciwiają się rządowym planom zaostrzenia polityki przeciwko nielegalnym imigrantom. Nie zgadzają sie również na obwinianie ich za problemy gospodarcze Wielkiej Brytanii. Strajk zaplanowano na 20 sierpnia.

Protest to wynik internetowej dyskusji na forach dla Polaków mieszkających na Wyspach. W strajk nie jest zaangażowany żaden zawiązek zawodowy, ale wspiera go gazeta "Polish Express". Redaktorzy pisma stworzyli na Facebooku grupę promującą wydarzenie. Wyprodukowano również czerwone t-shirty z hasłem "Dość! Przestańcie nas obwiniać"
REKLAMA


Dziennikarz "Polish Express" Tomasz Kowalski w rozmowie z "The Independent"przekonuje, że idea strajku wyszła od jednego z czytelników. "To sposób na pokazanie Brytyjczykom, że imigranci są ważną częścią tego państwa. Chcemy pokazać, że jesteśmy tutaj i chcemy czuć się docenieni" - przekonuje Kowalski.

Strajku nie wspiera jednak Federacja Polaków w Wielkiej Brytanii. Prezes tej organizacji Tadeusz Stenzel zauważa, że protest może paradoksalnie jeszcze bardziej uderzyć w polskich pracowników, niż im pomóc. W jego ocenie, strajku nie poprze większość Polaków pracujących na Wyspach. "Mimo to niewątpliwie są podstawy do pewnych pretensji w związku z wykorzystywaniem w niektórych sektorach gospodarki" - zauważa Tadeusz Stenzel

Z kolei profesor Jason Heyes, ekspert prawa pracy z Uniwersytetu w Sheffield zauważa, że strajk Polaków nie spełnia prawnych kryteriów takiego wystąpienia przeciwko pracodawcom. Biorący udział w proteście nie będą mogli liczyć na ochronę zagwarantowaną pracownikom strajkującym legalnie.

Według badań University College London, w latach 2000-2011 imigranci z Unii Europejskiej wpłacili do brytyjskiego budżetu o 20 miliardów funtów więcej niż otrzymali w ramach świadczeń.

...

Jeszcze troche i zaczna wracac bo beda mieli dosc tej atmosfery niecheci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:08, 09 Sie 2015    Temat postu:

Masowy strajk Polaków w Wielkiej Brytanii?
Katarzyna Szewczuk
Redaktor Onet Wiadomości

Masowy strajk Polaków w Wielkiej Brytanii? - istock

Coraz głośniej w brytyjskich mediach o planowanym na 20 sierpnia masowym strajków Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Przekaz, który ma trafić do władz kraju i jego obywateli, jest nadwyraz jasno sprecyzowany: mamy dość dyskryminowania polskich imigrantów. Jednocześnie, wśród Polonii rozgorzała dyskusja nad formą i zasadnością samego strajku.

Wszystko zaczęło się niewinne, od komentarza internautki pod jednym z artykułów opublikowanych na stronie "Polish Express". - Był to kolejny materiał o nieprzychylnych Polakom opiniach, które wypowiadają brytyjscy politycy. Kolejny raz imigranci z Polski zostali przedstawieni jako ciężar dla systemu socjalnego Wielkiej Brytanii - mówi Onetowi Tomasz Kowalski, dziennikarz polonijnego tygodnika. - Zauważyłem komentarz pani Joanny i dyskusję, która wywiązała się pod nim. Postanowiłem napisać artykuł o propozycji złożonej przez nią za pośrednictwem naszego forum - wyjaśnia dziennikarz.
REKLAMA

Idea masowego strajku (...) nie wywodzi się z nienawiści do Brytyjczyków, ale z poczucia dumy Polaków
Tomasz Kowalski

Pani Joanna w swoim komentarzu zaproponowała, by Polacy zaczęli działać i zamiast oburzać się na to, co dzieje się dookoła - zorganizowali masowy strajk, bo ogromna liczba naszych rodaków mieszkających na Wyspach to wielka siła nacisku. 20 sierpnia Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii mają nie pojawić się w swoim miejscu pracy i spotkać się na manifestacji pod budynkiem parlamentu w Londynie.

Błyskawicznie tematem zainteresowały się największe brytyjskie media - BBC, "The Independet" czy "The Telegraph". W ostatnich dniach materiały na ten temat przygotowała nawet słowacka telewizja i media węgierskie. - Zapewne dlatego, że również przedstawiciele innych narodów, którzy wyemigrowali na Wyspy, nie czują się tutaj dobrze traktowani - ocenia Kowalski. I podkreśla, że choć pierwszy o masowym strajku napisał - i kontynuuje temat - "Polish Express", to gazeta nie jest organizatorem strajku. - To oddolna inicjatywa - zaznacza.

Jak liczny może być tak naprawdę strajk? Tego nie sposób dziś ocenić. Zainteresowanie wyrażane poprzez event stworzony na Facebooku nie zawsze oddaje bowiem faktyczny stan rzeczy. - Na ideę masowego strajku trzeba spojrzeć ostrożnie, bo choć pomysł nie wywodzi się z nienawiści do Brytyjczyków, ale z poczucia dumy Polaków - trudno przewidzieć konsekwencje pozbawionego jakiejkolwiek kontroli strajku - dodaje dziennikarz gazety.

Masowy strajk? Oddajmy krew!

Inny pomysł na zamanifestowanie poczucia niesprawiedliwości zgłosił - zaniepokojony rosnącą popularnością idei masowego strajku bez organizatora - Andrzej Rygielski, który pełni funkcję wiceprzewodniczącego Europeans Party oraz prezesa angielskiego oddziału "Polski Razem".

– Przede wszystkim nie ma żadnej organizacji tego strajku. Formalnie nic nie zostało załatwione, związki zawodowe nie mają informacji na ten temat. Policja nie wydała pozwolenia, bo i nikt o nie nie poprosił. Nie można w takiej formule wysyłać ludzi na ulice, to jest nie do przyjęcia. Bez wypełnienia formalności taka manifestacja pod parlamentem będzie nielegalna - podkreśla w rozmowie z Onetem Rygielski.

Jednocześnie przyznaje, że zainteresowanie strajkiem - ze strony Polaków oraz mediów - jest bardzo duże. - Dlatego uznałem, że konieczna jest alternatywa. Do 20 sierpnia nie ma czasu na zorganizowanie strajku, oddajmy więc krew w brytyjskich szpitalach. Niech to będzie formą zamanifestowanie sprzeciwu wobec krzywdzących nas opinii. Proponuję "pozytywną" formułę, która nie może niespodziewanie obrócić się przeciwko Polakom - dodaje.

Koordynatorem akcji oddawania krwi został Jerzy Byczyński z British Poles Initiative. - Każdy może zgłosić się w dowolny dniu do szpitala i oddać krew. Chętni mogą umieścić swoje zdjęcie lub potwierdzenie oddania krwi w internecie z #PolishBlood - mówi Byczyński. I dodaje, że inicjatywa oddawania krwi i niezwoływania masowej manifestacji, nie oznacza, że przypadków dyskryminacji Polaków na Wyspach nie ma. - One się zdarzają - przyznaje. - Trzeba im przeciwdziałać i to na różnych płaszczyznach, ale głównie poprzez zrzeszanie się w ramach polskich stowarzyszeń, rozmawiając z politykami, kontaktując się z instytucjami etc. Masowy strajk jest potężną bronią i powinniśmy go traktować jako ostateczność - podkreśla.

Zarówno Rygielski, jak i Byczyński podkreślają, że w tym proteście nie chodzi o opuszczanie dnia pracy, o czym często informowały media. - Wystarczy zwolnić się, by oddać krew i ze szpitala wrócić do pracy. Niech to będzie jednym ze sposobów kreowania pozytywnego wizerunku Polaków na Wyspach. Taka bowiem forma zwracania na siebie uwagi może okazać się dla nas o wiele bardziej korzystna, niż opuszczenie miejsca pracy, by udać się do Londynu - dodaje Byczyński.

- Warto podkreślić, że idea strajku masowego, o której napisał "Polish Express" w pewnym sensie wypełnia już to, o co chodziło oburzonym Polakom. Media brytyjskie zauważyły Polonię i poświęciły nieco więcej uwagi na to, co myślą imigranci, a nie tylko politycy walczący o głosy sfrustrowanych wyborców - podkreśla Rygielski.

...

Juz dawno zachwyt Zachodem minal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:02, 10 Sie 2015    Temat postu:

Polacy w Wielkiej Brytanii zarabiają mniej

Polacy w Wielkiej Brytanii zarabiają mniej - Shutterstock

Według najnowszych badań Polacy z wyższym wykształceniem zarabiają tyle samo, co Brytyjczycy ze średnim. Co zrobić, żeby dostawać za swoją pracę wyższe wynagrodzenie?

Z problemem zbyt niskich zarobków za tą samą pracę, którą wykonują Brytyjczycy, zetknęło się wielu naszych rodaków. – Nie wiem, po co kończyłam studia, bo w Polsce nie było dla mnie pracy w zawodzie, a tu i tak zarabiam najniższą krajową – mówi 28-letnia Wiola z Puław, absolwentka zarządzania turystyką, która pracuje w stadninie koni niedaleko Londynu.

Takich jak ona jest więcej, bo praca poniżej kwalifikacji to jedna z największych bolączek nie tylko Polonii, ale też wszystkich imigrantów. Wie o tym Jacek, sprzedawca w sklepie plastycznym w Manchesterze i absolwent grafiki komputerowej. – Przyjechałem tu dwa lata temu z zamiarem znalezienia pracy w zawodzie.

Okazało się, że mój angielski nie jest aż tak świetny, jak mi się wydawało, a przecież w pracy jest dużo fachowego słownictwa. Zatrudniłem się w sklepie na przeczekanie i niedługo miną dwa lata tego „czekania” – wzdycha.

Pochyl się nad słownikiem

To dobra strategia, jeśli rzeczywiście musimy nadrobić braki w języku obcym. To, co w Polsce może uchodzić za całkiem dobrą znajomość języka, wśród "native speakerów" może nie wystarczyć.

– Na początku nie rozumiałam zupełnie nic, musiałam każdego prosić, żeby powtarzał wszystko dwa razy wolniej. Teraz jakoś sobie daję radę, ale już nie uważam, że świetnie znam angielski – twierdzi Wiola.

Sama po przyjeździe myślała o szukaniu pracy zgodnej z wykształceniem, jednak przestraszyła się właśnie bariery językowej. Lektorzy języka angielskiego radzą, by zacząć jak najwcześniej oswajać się z żargonem używanym w danej branży, prowadzić przykładowe dialogi, słuchać audycji, a po przyjeździe do Wielkiej Brytanii korzystać z każdej okazji, by szlifować akcent czy poznawać nowe słownictwo. Dzięki temu nasze zarobki mogą wzrosnąć.

Kompleksy na przeszkodzie

Psychologowie radzą jednak, by nie zakładać z góry, że zbyt kiepsko znamy język obcy. – To bym poradziła Jackowi, który pracuje w sklepie plastycznym. Mam wrażenie, że w sklepie ze specjalistycznym sprzętem musi nawet więcej rozmawiać z ludźmi i znać więcej trudnych nazw, niż gdyby zajmował się grafiką przy biurku. W jego przypadku problemem jest brak wiary w swoje możliwości. A przy poszukiwaniu pracy za granicą warto być odważnym, a czasem nawet bezczelnym – zauważa Joanna Kowalska, coach z Gdańska. I przywołuje przykład z innej branży.

– Można latami chodzić do szkoły modelek i uczyć się manier, wymowy i chodzenia, aż w końcu na pracę będzie za późno. A można też zacząć pracę wcześnie, jak Natalia Vodianowa czy Anja Rubik, które przecież angielskiego nauczyły się dopiero na pokazach mody, w praktyce – wyjaśnia. Radzi, by nie zadręczać się każdym gramatycznym błędem.

– Tendencja do zaniżania swoich oczekiwań i brania pracy poniżej kwalifikacji wynika z tego, że szukanie jakiejkolwiek pracy za granicą początkowo jest przerażające. Taka osoba nie chce dokładać sobie zmartwień i celować w ambitną posadę – zauważa.

Jej zdaniem warto spojrzeć na to z drugiej strony: skoro i tak jesteśmy z dala od domu i znajomych, to nikt nas tu nie zna i właściwie nie mamy nic do stracenia. Może warto jednak poszukać pracy w wymarzonym zawodzie?

Głodują i inwestują

Z badań Joanny Tyrowicz i Pawła Kaczmarczyka z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że różnica w zarobkach magistra i maturzysty wynosi 20 proc. i to zarówno w Polsce, jak i na Wyspach. To znaczy, że mimo wszystko warto poprawiać swoje kwalifikacje.

Badacze zauważyli też, że wbrew pozorom nie każdy wyjeżdża za granicę, by poprawić swoje zarobki. Wielu traktuje wyjazd jako inwestycję w przyszłe dochody. Tak było w przypadku 27-letniej Zosi z Warszawy, która pojechała do Londynu na studia i staż w domu mody.

– Byłam tak biedna, że miałam na każdy dzień bagietkę, którą dzieliłam na śniadanie, obiad i kolację. Koleżanki myślały, że jestem w Londynie więc zarabiam kokosy i włóczę się po sklepach, a ja ciężko pracowałam – opowiada.

Jej upór się opłacił, bo po powrocie do Polski, ze stażem i świetnymi studiami w cv od razu znalazła pracę u znanego projektanta, a dziś rozwija własną markę. Warto rozróżnić, kiedy podwyższamy kwalifikacje kosztem zarobków, a kiedy po prostu dajemy się wykorzystywać.

– Jeśli możemy "wkręcić się" do świetnej firmy na staż, na którym dużo się nauczymy, to nie ma co się wahać. Moim zdaniem jednak jeśli taka nisko płatna praca trwa dłużej niż rok, to można zacząć się niepokoić – ostrzega Joanna Kowalska.

Trzeba walczyć

Ostatni czynnik, który sprawia, że Polacy zarabiają często w Wielkiej Brytanii nieadekwatnie mało do swoich kwalifikacji to nieśmiałość w dochodzeniu swoich praw i walce o awans. Doświadczył tego 46-letni Bogdan, który ostatnio po dziesięciu latach pobytu w Londynie po raz pierwszy zmienił firmę.

– Gdy opowiadałem znajomym z byłej pracy o tym, że nie odpowiadały mi zarobki, jeden z nich zapytał, ile zarabiałem. Okazało się, że każdy z nich raz do roku walczył o podwyżkę, a do tego mieli świadczenia, o których ja mogłem tylko pomarzyć. Lepiej zarabiali nawet ci, którzy pracę zaczęli parę lat po mnie! Zrozumiałem, że jeśli nie będę walczył o swoje, to w każdej pracy mogę zarabiać równie źle – opowiada.

Rzeczywiście, w Polsce chętnie powtarzamy "siedź cicho, a cię znajdą", a umiejętność pokazania się z dobrej strony i walki o swoje, często uznawana jest za arogancję i zadzieranie nosa. W Wielkiej Brytanii jest odwrotnie. Sprawdźmy, jaka jest średnia płaca na naszym stanowisku, ile zarabiają znajomi z pracy i nie wahajmy się naciskać na szefa, by podwyższył nam pensję.

Warto też wiedzieć, że od samego zeszłego roku płaca wzrosła średnio o 3,2 proc. – dlatego jeśli zarabiamy tyle samo, co dziesięć lat temu, warto się buntować. W takich rozmowach mogą pośredniczyć też za darmo związki zawodowe, pod warunkiem, że będziemy regularnie opłacać składki.

Branże w odwrocie

Jeśli wszystkie sposoby na otrzymanie podwyżki zawodzą, warto zmienić branżę na taką, która w ostatnich latach ma najwyższy wzrost wynagrodzeń. Tak jest z IT, gdzie co trzeci szef planuje podnieść w tym roku płacę o ok. 4 proc., z budowlanką (rząd zainwestował właśnie 100 miliardów funtów w rozbudowę infrastruktury) czy administracją, gdzie płace wzrosną w ciągu roku o 5 proc.

Portal Jobsite jako przykład pracy, w której zarobki najszybciej rosną, podaje też korepetytorów i prywatnych nauczycieli – jeszcze parę lat temu w Londynie godzinna lekcja kosztowała 15-40 funtów, dziś to już 25-100 funtów. Warto za to wystrzegać się prac, w których nie ma szans na podwyżkę. Poza tymi najprostszymi, jak pakowanie towaru czy praca na kasie, zaliczyć do nich można również np. dziennikarstwo i fotografię.

– Konkurencja jest olbrzymia, a redakcje z roku na rok się zamykają. Nie ma żadnej waloryzacji wynagrodzeń. Za artykuł dostaję tyle samo, co osiem lat temu. A niektóre redakcje jeszcze tną wynagrodzenia, tłumacząc się kryzysem – wyjaśnia 40-letni Piotr, reporter z Warszawy.

Korzyści dla każdego

Warto walczyć o wyższe wynagrodzenie, ponieważ oznacza ono korzyści dla całej Wielkiej Brytanii. – Istnieje wiele dowodów na to, że imigranci mają wpływ na zmniejszanie się pensji – twierdzi Theresa May z organizacji Policy Exchange.

Zgadza się z nią część związków zawodowych, których działacze tłumaczą, że godzenie się na zbyt niskie stawki to szkodzenie sobie i innym pracownikom, którym w przyszłości będą proponowane zbyt niskie wynagrodzenia. Wniosek? Wszystkim powinno zależeć, by imigranci zarabiali godnie. Najbardziej im samym.

...

Polacy na nich robia, Majac wyzsze wyksztalcenie dostaja srednie pensje. TA ROZNICA IDZIE DO KIESZENI BIZNESMENOW!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:55, 10 Sie 2015    Temat postu:

Wielka Brytania rozpoczyna polowanie na nielegalnie pracujących imigrantów
10 sierpnia 2015, 18:05
Po wakacjach w Wielkiej Brytanii rozpocznie się polowanie na nielegalnie zatrudnionych imigrantów. Ta akcja może uderzyć nie tylko w przybyszy spoza Europy, ale i w tych imigrantów z Unii Europejskiej. Są bowiem tacy, którzy mają prawo do pracy, ale wolą pracować "na czarno", nie płacąc podatków.

Rząd ostrzega, że jego celem będą nie tyle nawet sami imigranci, co nielegalnie zatrudniający ich przedsiębiorcy. Obcokrajowcy od lat stanowią trzon obsługi hoteli i gastronomii, pracują w myjniach i warsztatach samochodowych, w usługach i na budowach. Nawet ci, którzy nie płacą podatków, wnoszą wkład w gospodarkę kraju, a ich tania praca ułatwia życie milionom Brytyjczyków.

Obecny rząd postawił sobie jednak z cel zmianę charakteru brytyjskiej gospodarki. Od przyszłego roku wprowadzi ustawowo tzw. płacę godziwą - wyższą od obecnej płacy minimalnej. - Ten budżet przeprowadzi nas od gospodarki niskich płac, wysokich podatków i wysokich zasiłków, ku państwu wysokich zarobków, niskich podatków i niskich zasiłków - mówił, przedstawiając plany finansowe, kanclerz skarbu George Osborne.

W zapowiadanej akcji brytyjskich władz chodzi więc o likwidację rynku taniej pracy, zachęcenie do zarobkowania miejscowych bezrobotnych i o likwidację magnesu przyciągającego nielegalnych imigrantów.

...

Oblawa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:13, 20 Sie 2015    Temat postu:

Strajk Polaków i akcja krwiodawstwa

Kampanie mają na celu zwrócenie uwagi na imigrantów z Polski i podkreślenie ich pozytywnego wkładu w życie społeczno-gospodarcze - Elżbieta Walenda / PAP

Dziś dwa ważne wydarzenia dla Polaków w Wielkiej Brytanii – akcja oddawania krwi oraz strajk pracowników z Polski. Oba budzą sporo emocji. Sprawdzamy, kto oddaje krew, a kto strajkuje.

Pomysł strajku pracowników z Polski w Wielkiej Brytanii pojawił się na forum „Polish Express” i został wypromowany przez wydawcę tygodnika w brytyjskich i polskich mediach.
REKLAMA


Kontrakcją dla strajku jest akcja masowego oddawania krwi przez Polaków mieszkających na Wyspach. Chęć uczestnictwa w tym wydarzeniu na FB wyraziło 2,4 tys. osób. Obie kampanie mają na celu zwrócenie uwagi na imigrantów z Polski i podkreślenie ich pozytywnego wkładu w życie społeczno-gospodarcze w Wielkiej Brytanii. O obu wielokrotnie informowaliśmy na Mojej Wyspie. Przeprowadziliśmy również sondę wśród Polaków na Wyspach – powiedzieli, co sądzą o strajku i akcji krwiodawstwa. Jesteśmy też ciekawi Waszej opinii na ten temat – zachęcamy do wypełnienia ankiety i podzielania się uwagami w komentarzach.

Warto pamiętać, że dzisiejszy strajk nie ma charakteru strajku, nie stoi za nim żaden związek zawodowy, nie jest skierowany przeciwko konkretnemu pracodawcy i co najważniejsze – pracownicy, którzy wezmą w nim udział nie są chronieni prawami, które przysługują protestującym podczas strajku w zakładzie pracy.

Z kolei osoby, które zadeklarowały chęć oddawania krwi w ramach akcji #polishblood, mogą zrobić to niekoniecznie dzisiaj, ale przez kilka następnych tygodni. Na stronie wydarzenia osoby oddające krew publikują swoje zdjęcia z zabiegu. Niestety, brytyjskie centra krwiodawstwa nie gromadzą danych dotyczących narodowości dawców, więc trudno będzie oszacować, ile litrów krwi zebrano dzięki tej akcji. My trzymamy kciuki, aby było jej jak najwięcej!

...

Od razu widac wysoka kulture Polakow zwlaszcza gdy sie porowna ostatni ,,protest" miejscowych gdy demolowali Londyn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:22, 22 Sie 2015    Temat postu:

BBC: polonijna gazeta "Polish Express" nabrała brytyjskie media ws. strajku Polaków
21 sierpnia 2015, 18:55
Czy polonijna gazeta nabrała brytyjskie media, że na Wyspach odbędzie się masowy strajk Polaków? Taką tezę stawia BBC.

To miała być wielka akcja protestacyjna. W czwartek, zamiast do pracy, nasi rodacy mieli masowo brać wolne, by uświadomić brytyjskim gospodarzom, jak bardzo są im potrzebni. Pojawił się pomysł, by przyjść przed budynek parlamentu. Informowały o tym różne brytyjskie media.

Przed Izbą Gmin pojawili się m.in. dziennikarze BBC, "Guardian", telewizji Al-Dżazira czy dziennika "The Independent", a nawet amerykańskiej PBS. Imigrantów z Polski było natomiast... około 30. Według niektórych źródeł - nawet o połowę mniej.

"Jak polska gazetka przekonała brytyjskie media, że odbędzie się strajk tysiąca imigrantów?" - pyta dziś BBC. I kieruje uwagę na tygodnik "Polish Express" oraz jego wydawcę Tomasza Kowalskiego. BBC podkreśla, że na demonstrację Kowalski przyjechał specjalnie znad Wisły, gdzie mieszka.

"Polish Express" był "orędownikiem" strajku - pisze BBC w materiale zatytułowanym "Wiele hałasu o nic". Również dziennik "Independent" donosi, że to polonijny tygodnik "wspierał" akcję strajkową.

Tymczasem przedstawiciel tygodnika - który wcześniej w sprawie strajku udzielał wywiadów brytyjskim mediom - już wczoraj tłumaczył, że to nieporozumienie. - Zostałem wbity w rolę rzecznika tego wszystkiego, co się dzieje. Trochę wbrew swojej woli - mówił Tomasz Kowalski dodając, że na demonstracji pojawił się po prostu jako dziennikarz. Jego zdaniem, strajk jest sukcesem, niezależnie od frekwencji, właśnie dlatego, że szeroko pisały o nim brytyjskie media. Podkreślił, że jego pismo nie jest zaangażowane w organizację akcji.

- Wszystko, co dzieje się w związku ze strajkiem, przypomina taki wielki flash mob. Większość dzieje się w internecie - mówił podczas wczorajszej demonstracji. Na Facebooku można znaleźć stronę "Strajk imigrantów w UK". Została utworzona przez... tygodnik "Polish Express". "20 sierpnia - zamiast do pracy - przyjdźmy wszyscy przed parlament" - czytamy na stronie.

...

Po prostu nie wyszlo. Ludzie boja sie o prace. Niestety. Zreszta czy wy byscie zaryzykowali SWOJA prace w imie protestu? To jest mozliwe gdy dawniej byly zaklady po 10tys. osob i stawaly. Ludzie czuli sile. Ale gdy chodzi o nieprzyjscie do pracy w jakiejs budce z przekaskami to czlowiek jest sam. Jesli dopiero co zdobyl prace to nie bedzie ryzykowal. Ale temat jest powazny i to nie wymysl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:16, 25 Sie 2015    Temat postu:

Wielka Brytania grozi pracującym nielegalnym imigrantom

Nielegalni imigranci podejmujący pracę muszą się liczyć z konfiskatą pieniędzy - Shutterstock

- Nielegalni imigranci podejmujący w Wielkiej Brytanii pracę muszą się liczyć z karą pozbawienia wolności, a także z konfiskatą zarobionych pieniędzy - poinformował we wtorek rząd w Londynie. Brytyjskie władze chcą w ten sposób ograniczyć napływ uchodźców.

- Wszyscy, którzy myśleli, że Wielka Brytania postępuje łagodnie nie powinni mieć wątpliwości - jeśli jesteś tu nielegalnie, to podejmiemy kroki, aby uniemożliwić ci pracę, wynajęcie mieszkania, otwarcie konta w banku, czy prowadzenie samochodu - podkreślił minister ds. imigracji James Brokenshire.
REKLAMA


Wcześniej burmistrz miasta Calais na północy Francji Natacha Bouchart zwróciła uwagę, że nielegalnych imigrantów przyciąga m.in. szczodry system brytyjskiej pomocy społecznej. W Calais koczują tysiące uchodźców z nadzieją przedostania się na brytyjskie terytorium - przypomina agencja Reutera.

- Będziemy dalej walczyć i tworzyć system imigracyjny, który działa na rzecz Brytyjczyków i tych, którzy postępują według reguł - dodał Brokenshire.

Rząd poinformował, że odpowiednie zmiany w przepisach zostaną zaprezentowane we wrześniu, kiedy parlament wznowi obrady po okresie wakacyjnym. Projekt zakłada, że nielegalny imigrant, który podejmie pracę będzie musiał się liczyć z karą pozbawienia wolności do sześciu miesięcy i grzywną. Zarobione pieniądze mają być konfiskowane. Karze pięciu lat więzienia podlegać będą natomiast pracodawcy, którzy świadomie zatrudnią osoby nielegalnie przebywające na terytorium Wielkiej Brytanii.

...

Kradziez zarobionych pieniedzy to juz pogwalcenie praw czlowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:46, 01 Wrz 2015    Temat postu:

Włochy: zagraniczni kierowcy masowo nie płacą za autostrady


Zagraniczni kierowcy we Włoszech uchylają się od płacenia za przejazd autostradą - wynika z przedstawionych danych. W ciągu 4 lat liczba takich przypadków wzrosła o blisko 30 procent. Kierowcy nie powinni jednak czuć się bezkarni - podkreśla zarząd autostrad.

To już jest plaga - takie są wnioski z raportu magazynu motoryzacyjnego "Quattroruote" na temat przejazdów "gratis" po włoskich autostradach, które stają się przede wszystkim specjalnością kierowców z innych krajów. Są oni przeświadczeni, że nie spotka ich za to żadna kara.
REKLAMA


Z danych tych wynika, że w ciągu czterech lat liczba nieopłaconych biletów na bramkach autostrad wzrosła z 418 tysięcy do 536 tys.

Pierwsze miejsce w rankingu cudzoziemców, którzy nie płacą za przejazd, zajmują Niemcy. Tuż za nimi są Szwajcarzy, a następnie Francuzi, Rumuni i Hiszpanie.

Włoskie pismo odnotowuje, że najczęściej stosowaną sztuczką jest wjazd do bramki tuż za samochodem korzystającym z tzw. Telepassu, czyli takim, który ma zamontowane elektroniczne urządzenie; rejestruje ono każdy przejazd i nalicza właściwe opłaty do późniejszego uiszczenia.

Ale zarząd włoskich autostrad ostrzega, że dzięki zdjęciu tablicy rejestracyjnej jest w stanie ustalić tożsamość właściciela auta i skierować jego sprawę do specjalistycznej firmy, zajmującej się ściąganiem wszelkich należności i długów.

Przy okazji wyjaśniono, że procedura ta działa bardzo sprawnie w przypadku kierowców z Niemiec, Polski, Szwajcarii, Holandii i Szwecji. Jest ona natomiast znacznie bardziej skomplikowana wobec właścicieli samochodów z Rumunii, Turcji, Bułgarii, a nawet pobliskiego San Marino. Największe trudności strona włoska ma zaś z Francją z powodu obowiązujących tam restrykcyjnych przepisów o ochronie prywatności.

...

Jak widzicie Polacy bynajmniej nie przoduja choc biedni. TO Z KRAJOW BOGATYCH OSZUSCI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:33, 02 Wrz 2015    Temat postu:

Rasistowski atak na Polaka. Angielska policja prosi o pomoc

Rasistowski atak na Polaka. Angielska policja prosi o pomoc - Thinkstock

Policja w South Yorkshire (północna Anglia) poszukuje mężczyzny, który pobił pochodzącego z Polski 29-latka. "Sheffield Telegraph" podaje, iż był to atak na tle rasowym.

Do wydarzenia doszło 8 sierpnia około godziny 16:55 przy Junction Street w Barnsley (hrabstwo Yorkshire). Do Polaka, który pracował w firmie zajmującej się przeprowadzkami, podszedł nieznany mężczyzna i zaczął obrzucać go wyzwiskami. Po chwili napastnik zaatakował 29-latka i rzucił go na ziemię. Ofiara trafiła do szpitala z obrażeniami głowy i twarzy.
REKLAMA


Atakujący miał około 178 cm wzrostu, rude włosy i średnią budowę ciała. Świadkowie twierdzą, że chuligan, który zaatakował Polaka, był białym mężczyną w wieku około 30 lat. Prawdopodobnie miał także tatuaże na obydwóch ramionach.

- Napastnik zbliżył się do Polaka, gdy ten był w pracy i zajmował się przenoszeniem mebli. Pomimo prowadzenia dochodzenia i rozmowy z kilkoma świadkami, mężczyzna nie został jeszcze zidentyfikowany. Prosimy więc o pomoc wszystkie osoby, które były na miejscu zdarzenia i mogą pomóc w ujęciu sprawcy - skomentował rzecznik policji w Yorkshire.

Z funkcjonariuszami można skontaktować się pod numerem telefonu 101, bądź, anonimowo, za pośrednictwem infolinii Crimestoppers: 0800 555 111.

...

Znowu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:34, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Absurd mieszkaniowy w Londynie: 530 funtów za materac w szopie


Joe Peduzzi znalazł ofertę z Bethnal Green we wschodniej części Londynu na krótko po tym, jak dostał nową pracę. Ucieszył się, bo w Londynie 530 funtów za miesiąc to nie jest wygórowana stawka. Na miejscu okazało się jednak, że wynajmujący – zamiast sypialni – proponuje mu w rogu pokoju przechodniego materac, nad którym ustawiona została ogrodowa szopa.

- Nie mogłem przestać się śmiać. Jak to możliwe, że ktoś chce wynająć materac w szopie w ramach poważnej oferty, a nie głupiego żaru. To nie do uwierzenia – powiedział Peduzzi.
REKLAMA


Szukacie mieszkania do wynajęcia w Wielkiej Brytanii? Widzicie podobne absurdy? Przyślijcie zdjęcia z krótkim opisem na Kontakt24

- "Łóżko" było wciśnięte między dwie ściany i znajdowało się w pokoju przechodnim, co oznacza, że ktoś stale krzątałby się koło mnie i nie miałbym ani chwili spokoju – dodał 22 latek.

W 2015 roku średnia cena wynajmu mieszkania w Londynie to 500 tysięcy funtów. Coraz mniej osób może sobie pozwolić na wzięcie kredytu hipotecznego, bo po tym, jak kilka lat temu banki wydawały go prawie każdemu chętnemu, zaostrzono zasady jego zaciągania. Badania pokazały, że jeżeli oprocentowanie zwiększy się o kilka, chociażby procent, to większość osób przestanie sobie radzić ze spłatami.

Joseph Rowntree Foundation przewiduje, że do 2040 roku ceny prywatnych mieszkań do wynajęcia w Londynie przebiją dwa razy wskaźnik wzrostu wynagrodzeń. A to, co sprawi, że wiele osób zderzy się z prawdziwym ubóstwem.

...

Imigranci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:40, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Walia: Wyłowiono z rzeki ciało Polaka. Policja prosi o pomoc


Policja z południowej Walii znalazła w rzece ciało 27-letniego Polaka - podaje BBC. Zaginięcie mężczyzny zgłoszono w sobotę.

Zwłoki Marcina Kamińskiego znaleziono w poniedziałek u brzegu rzeki Taff. Dwa dni wcześniej zgłoszono zaginięcie 27-latka.

Polak był ostatni raz widziany 22 sierpnia w walijskim mieście Pontypridd. Studiował na Cardiff i Vale College.

Funkcjonariusze zostali wezwani około godziny 14:00 po tym, jak mieszkający w pobliżu ludzie zauważyli unoszące się na wodzie ciało. O godzinie 19:17 zwłoki zostały odnalezione.

- Nie przeprowadziliśmy szczegółowej sekcji zwłok, w związku z czym przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana - wyjaśnił rzecznik walijskiej policji.

- Prowadzimy śledztwo w tej sprawie, dlatego też prosimy o kontakt wszystkie osoby, które posiadają jakiekolwiek informacje na temat Marcina Kamińskiego i tego, gdzie przebywał w ostatni weekend - dodał.

Z policją można się skontaktować dzwoniąc pod numer 101, bądź, anonimowo, za pośrednictwem infolinii Crimestoppers: 0800 555 111, podając numer referencyjny: 1500317677.

Mieszkająca w Polsce rodzina Marcina Kamińskiego została już powiadomiona - donosi portal WalesOnline.

...

Znow koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:46, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Polak aresztowany na Wyspach za przewóz 20 nielegalnych migrantów
3 września 2015, 18:20
32-letni obywatel Polski został aresztowany po tym, gdy w jego ciężarówce odkryto 20 migrantów z Albanii i Syrii - poinformowało w czwartek ministerstwo spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii. Do zatrzymania doszło we wtorek w Port of Tyne w północno-wschodniej Anglii.

Prowadzona przez Polaka ciężarówka należy do holenderskiej firmy transportowej i przypłynęła na pokładzie statku z Amsterdamu. Jak poinformowała rzeczniczka ministerstwa spraw wewnętrznych, zatrzymany Polak został w czwartek zwolniony z aresztu za kaucją, ale czeka go dalsze postępowanie przed lokalnym sądem.

Wśród zatrzymanych było dwóch nieletnich, którzy zostali skierowani na dalsze przesłuchania, mające na celu ustalenie ich wieku i sytuacji rodzinnej.

- Oficerowie Straży Granicznej pracują bezpośrednio z policją i innymi instytucjami państwowymi w walce z kryminalnymi gangami, które próbują przemycać migrantów do Wielkiej Brytanii. W celu wzmocnienia kontroli granicznej i zatrzymania wszelkich prób nielegalnego wkroczenia na teren Wielkiej Brytanii używamy najnowszych technologii oraz specjalnie przeszkolonych psów - podkreśliła rzeczniczka brytyjskiego MSW.

Na początku sierpnia ambasada RP w Londynie wydała ostrzeżenie dla polskich firm transportowych i kierowców ciężarówek wjeżdżających do Wielkiej Brytanii, dotyczące konsekwencji przewozu nielegalnych imigrantów.

...

To kierowca w koncu winny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:48, 08 Wrz 2015    Temat postu:

Polak zamordowany w Leeds. Zatrzymano dwóch podejrzanych

Polak zamordowany w Leeds. Zatrzymano dwóch podejrzanych - Thinkstock

Ciało 57-letniego Polaka znaleziono w jednym z parków w Leeds - podaje BBC. Zatrzymano dwóch mężczyzn, którzy podejrzani są o morderstwo.

Policja została wezwana do parku Burley przy Cardigan Lane około godziny 19:00 w minioną sobotę 5 września.

Mieszkający w pobliżu ludzie natrafili podczas spaceru na zwłoki mężczyzny. Sekcja zwłok wykazała, że 57-letni Waldemar Mural zmarł na skutek rozległych obrażeń.

West Yorkshire Police podała, że w wyniku śledztwa zatrzymano dwóch mężczyzn w wieku 30 i 32 lat, którzy podejrzani są o morderstwo. Zatrzymani przebywają obecnie w areszcie.

- Prosimy o kontakt wszystkie osoby, które wiedzą, gdzie przebywał Waldemar Mural w kilka dni przed swoją śmiercią. Do tej pory wiemy, co robił do piątku godziny 18:30. Wszystkie informacje na temat stylu życia ofiary także mogą być pomocne w śledztwie i ustalić okoliczności morderstwa Polaka - wyjaśnił prowadzący dochodzenie Chris Walker.

Z policją można skontaktować się pod numerem telefonu 101, bądź, anonimowo, za pośrednictwem infolinii Crimestoppers: 0800 555 111.

...

Znowu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:16, 19 Wrz 2015    Temat postu:

Policja zidentyfikowała ciało Polaka zamordowanego w Kent

Policja zidentyfikowała ciało Polaka zamordowanego w Kent - istock

Ofiara morderstwa w Margate to 45-letni Sławomir Bartoś, który rok temu z Gniezna przyjechał do Wielkiej Brytanii. Mężczyznę prawdopodobnie zabił inny Polak - Stanisław D., który wczoraj przed sądem usłyszał zarzuty - informuje Londynek.net.

Gnieźnianin został zaatakowany na rynku miasteczka Margate w zeszłą sobotę o godzinie 1:00 w nocy. Polak został przewieziony do szpitala, zmarł na skutek ciosów zadanych nożem - poinformowała policja w Kent.
REKLAMA


Polak rok temu wyemigrował w celach zarobkowych na Wyspach, w Kent pracował jako malarz i dekorator. Mieszkał w południowo-wschodniej Anglii w hrabstwie Kent.

Zamordowany cieszył się dobrą opinią wśród współpracowników. - Slavo, bo tak go nazywaliśmy, był wspaniałym facetem, naprawdę dobrze się nam z nim pracowało. To najbardziej pracowity człowiek, jakiego spotkałem w życiu – podkreślał Ben Turner z Dover, cytowany przez serwis [link widoczny dla zalogowanych]

49-letni Polak wczoraj odpowiadał przed sądem Maidstone Crown Cort. Mężczyzna osadzony został w Elmley Prison na wyspie Sheppey w Kent, na pytania odpowiadał za pomocą połączenia internetowego.

...

Szukal szczescia poza krajem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:06, 06 Paź 2015    Temat postu:

Polacy wciąż masowo opuszczają kraj

Polacy wciąż masowo opuszczają kraj. W ubiegłym roku wyjechało o ponad 120 tys. więcej niż w 2013 - Shutterstock

W końcu 2014 r. poza krajem przebywało czasowo 2 mln 320 tys. Polaków, to o 124 tys., czyli 5,6 proc. więcej niż w końcu 2013 r. - podał Główny Urząd Statystyczny. Coraz częściej Polacy emigrują do Niemiec, choć najwięcej rodaków jest nadal w Wielkiej Brytanii.

GUS zaznaczył, że po zauważalnym spadku liczby Polaków przebywających czasowo za granicą w latach 2008-2010, rok 2014 był kolejnym rokiem zwiększenia się liczby Polaków w innych krajach. "Wzrost ten był większy niż w roku poprzednim" - napisano w komunikacie.
REKLAMA


W Europie w 2014 r. przebywało ok. 2 mln 13 tys. Polaków, przy czym zdecydowana większość – ok. 1 mln 901 tys. – w krajach UE. Najwięcej Polaków - 685 tys. - mieszkało w Wielkiej Brytanii, w Niemczech - 614 tys., w Irlandii - 113 tys. oraz w Holandii (109 tys.) i we Włoszech (96 tys.).

Najmniej Polaków na Cyprze i w Portugalii

Ze statystyk wynika, że w krajach unijnych najmniej Polaków osiedla się na Cyprze i w Portugalii - w 2014 r. było ich w tych krajach po tysiąc. Niewielu więcej rodaków wybrało Finlandię - według szacunków GUS w 2014 r. było ich tam 3 tys.

Jak podano w 2014 r., znacząco wzrosła liczba Polaków w Niemczech i w Wielkiej Brytanii, czyli w głównych krajach docelowych emigracji z Polski w ostatnich latach. W przypadku Niemiec liczba ta wzrosła o 54 tys., czyli prawie o 10 proc. Według GUS, ma to związek z pełnym otwarciem niemieckiego rynku pracy, sąsiedztwem z Polską, niskim bezrobociem w Niemczech (w grudniu 2014 – 4,8 proc.) - to sprawia, że Polacy coraz chętniej wyjeżdżają do tego kraju.

W Wielkiej Brytanii odnotowano wzrost liczebności Polaków o 43 tys. (6,7 proc.). Jak podał GUS, Wielka Brytania nadal jest na pierwszym miejscu, ale różnica liczebności przebywających czasowo Polaków w obydwu krajach zmniejsza się. Spośród krajów UE dalszy wzrost liczby Polaków zaobserwowano w Holandii. Jednocześnie nastąpił dalszy wzrost liczby osób przebywających w krajach europejskich nienależących do UE, w tym do Norwegii – w 2014 r. przebywało tam 79 tys. rodaków.

Polacy nie chcą do Hiszpanii i Grecji

W stosunku do 2013 r. spadła liczba emigrantów z Polski w krajach UE dotkniętym kryzysem. W Hiszpanii jest to spadek o 5,9 proc., a w Grecji - o 25 proc. Oba kraje dotknięte są wysokim bezrobociem (w grudniu 2014 r. w Hiszpanii stopa bezrobocia wynosiła 23,7 proc., w Grecji w październiku 2014 r. – 25,8 proc.). Nieco mniej Polaków przebywało w Irlandii (spadek o -1,7 proc.).

Zdecydowana większość polskich emigrantów przebywa za granicą w związku z pracą, choć wraz z upływem czasu zwiększa się odsetek osób – członków rodzin polskich emigrantów - pozostających na ich utrzymaniu (małżonkowie, dzieci). Osoby, które wyjechały okresie od maja 2004 r. do końca 2014 r., w zdecydowanej większości wyjechały w celu podjęcia tam pracy. Szacuje się, że ok. 80 proc. czasowych emigrantów z Polski przebywa za granicą co najmniej 12 miesięcy. Osoby te zaliczane są do emigrantów długookresowych.

Emigrujemy za pracą

"Szacunek jest utrudniony ze względu na różne systemy ewidencjonowania przepływów migracyjnych istniejących w poszczególnych krajach oraz różną dostępność danych o migracjach. Dane krajów przyjmujących, prezentujące liczbę Polaków lub osób urodzonych w Polsce, obejmują również te osoby, które wyemigrowały z Polski na stałe i nie są objęte powyższym szacunkiem. Poza tym poszczególne kraje przy opracowywaniu statystyk dot. migracji często uwzględniają różne okresy przebywania jako kryterium zaliczania osoby do imigrantów" - napisano w komunikacie.

Jak dodano, wiele krajów stosuje kryterium jednego roku i nie prowadzi lub nie publikuje statystyk migracji krótkookresowych. "Analizę utrudnia również fakt, że część Polaków ma podwójne obywatelstwo, wobec czego osoba, która ma obywatelstwo polskie i kraju przyjmującego nie jest traktowana w tym kraju jako obywatel polski. Ponadto wiele osób, które przebywają za granicą kilka lat, nabywa obywatelstwo kraju przyjmującego. Pewnym utrudnieniem przy szacowaniu danych dla poszczególnych krajów jest też fakt, że wiele osób po opuszczeniu Polski zmienia kraj przebywania, wyjeżdżając np. z Wielkiej Brytanii do Norwegii lub innego kraju – bardziej atrakcyjnego pod względem łatwości znalezienia pracy, oferowanych wynagrodzeń czy dostępu do szerszych świadczeń społecznych" - dodano.

Urząd zaznaczył też, że zaprezentowane dane dotyczą szacunkowej liczby mieszkańców Polski przebywających w końcu danego roku czasowo za granicą. Urząd podkreślił przy tym, że obrazują one wielkość tzw. zasobów imigracyjnych Polaków w innych krajach – według stanu w końcu każdego roku (w okresie 2004-2014), nie jest to zatem liczba wyjazdów w danym roku. Dane obejmują osoby, które – zachowując zameldowanie na pobyt stały w Polsce – przebywają poza krajem. Często zdarza się, że osoby te przebywają za granicą przez wiele lat, ale w związku z tym, że nie dokonały wymeldowania z pobytu stałego w Polsce, można przypuszczać, że wyjazd ten nie jest definitywny.

...

Mimo upadku strefy euro. Tak kraj zrujnowali po 89.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:15, 08 Paź 2015    Temat postu:

Nowe przepisy w Niemczech uderzają w Polaków. Nawet 53 tys. osób może stracić pracę

- Shutterstock

Polskie firmy wkrótce mogą zacząć przenosić się do Niemiec, a pracę może stracić aż 53 tys. Polaków zatrudnionych w branży transportowej - tak wynika z raportu opublikowanego przez Deloitte. Wszystko przez niemieckie przepisy o płacy minimalnej.

W czwartek w siedzibie Lewiatana w Warszawie odbyła się konferencja nt. wpływu ustawy o płacy minimalnej w Niemczech na sytuację polskich firm transportowych.
REKLAMA


"Jesteśmy jednym z beneficjentów (branża transportowa) wejścia Polski do UE, bo zlikwidowane zostały bariery czysto administracyjne polegające m.in. na konieczności zezwoleń dwustronnych, które kiedyś były niezbędne do wykonywania transportu drogowego w UE. Niestety zmienia się to po niemieckiej ustawie o płacy minimalnej" - powiedział przewodniczący związku pracodawców "Transport i Logistyka Polska" Maciej Wroński.

Przypomniał, że niemieckie regulacje w tej sprawie obowiązują od 1 stycznia 2015 r. Są one stosowane do wszystkich kierowców branży transportowej, niezależnie od czasu, jaki przebywają na terytorium tego państwa. Przyznał, że także po interwencji polskiego rządu, przepisy ustawy są czasowo zawieszone wobec kierowców, którzy znajdują się w tranzycie. "Natomiast jest ona nadal stosowana wobec dostaw czy odbioru towarów z Niemiec czy przewozów kabotażowych (miejsce załadunku i rozładunku) znajduje się na terytorium Niemiec" - podkreślił Wroński.

Komisja Europejska również przygląda się niemieckim regulacjom czy są one zgodne z prawem Wspólnoty.

Zdaniem Wrońskiego niemiecka ustawa spowodowała efekt domina, ponieważ inne państwa UE zaczynają, bądź chcą też wprowadzić takie przepisy. Chodzi m.in. o Francję, gdzie takie regulacje mają zacząć obowiązywać od stycznia 2016 roku, podobne regulacje planowane są w państwach Beneluksu czy we Włoszech.

Jak podkreślił, takie prawo oznacza problemy dla polskich firm transportowych. Dodał, że regulacje te nie uwzględniają m.in. innych sposobów rozliczania pracy kierowców. Zwrócił uwagę, że w Polsce kierowcy nie są rozliczani za godzinę pracy (Niemcy chcą, by było to minimum 8,5 euro za godzinę). "Mamy zupełnie inną strukturę wynagrodzeń. Nasi kierowcy dostają podobne kwoty. Nie są one wynagrodzeniem zasadniczym, ale zgodnie z polskim prawem mają stanowić rekompensatę za zwiększone koszty utrzymania za granicą (ryczałty; diety)" - wyjaśnił Wroński.

Julia Patorska z Deloitte dodała, że polscy przewoźnicy są liderami w Europie, ponieważ realizują blisko 25 proc. przewozów międzynarodowych, a sektor transportowy generuje ponad 6 proc. polskiego PKB.

"Branża jest bardzo konkurencyjna, a każdy rynek konkurencyjne działa na bardzo niskich marżach. Zmiany kosztowe są zatem bardzo odczuwalne" - zaznaczyła Patorska.

Zgodnie z raportem, w pesymistycznym wariancie wzrost wynagrodzeń w polskich firmach transportowych za pracę na terenie Niemiec wyniesie 113 proc. Jak wyjaśniła przedstawicielka Deloitte oznaczałoby to, że takie firmy musiałyby średnio zwiększyć swoje koszty o 600 tys. zł rocznie, co oznaczałoby, że ponad 40 proc. przedsiębiorstw miałoby ujemną marżę netto. W konsekwencji groziłoby to bankructwem tych firm.

Patorska dodała, że taka sytuacja mogłaby spowodować utracenie 53 tys. miejsc pracy w naszym kraju. "Troska o naszych kierowców w kontekście podniesienia im płacy, po to, żeby nie wykorzystywać niższych kosztów płacy do konkurencji na rynku europejskim, może de facto doprowadzić do czegoś zupełnie odwrotnego, czyli do utraty miejsc pracy w Polsce" - zaznaczyła.

Zwróciła uwagę, że taka sytuacja będzie miała też wpływ na inne sektory w tym finansowy, ponieważ przedsiębiorstwa transportowe nie kupuje taboru tylko go leasinguje.

"Podniesienie cen przewozu spowoduje też w konsekwencji podniesienie cen towarów, za co na końcu będziemy płacić my" - dodała przedstawicielka Deloitte.

...

HAA! I WIDZICIE! NIBY TROSKA O PLACE A FAKTYCZNIE UCIECIE KONKURENCJI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:35, 09 Paź 2015    Temat postu:

Trudny powrót do Polski z emigracji. Polacy utworzyli grupę wsparcia

Trudny powrót do Polski z emigracji. Polacy utworzyli grupę wsparcia - Shutterstock

Grupa wsparcia dla Polaków wracających z emigracji powstała w Warszawie. Pomysłodawcy akcji chcą pomóc w zaaklimatyzowaniu się w Polsce na nowo i podzielić doświadczeniami z życia w innym kraju.

Wielu Polaków mieszkających za granicą, mimo tęsknoty za własnym krajem, boi się wracać nad Wisłę. Przerażają ich absurdy prawne, biurokratyzacja i niskie zarobki.
REKLAMA


Obawy te towarzyszą także osobom, które już zdecydowały się na powrót, jednakże nie do końca potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji. Z pomocą przyszła im grupa Polek, które także wróciły, ponownie osiedliły się nad Wisłą i stworzyły projekt "(Z) powrotem w Polsce".

Jak wyjaśnia Aleksandra Mościcka, akcja powstała, by pomóc zaaklimatyzować się nie tylko dorosłym, ale przede wszystkim dzieciom, które niejednokrotnie urodziły się poza granicami Polski i mają problem z odnalezieniem się w szkole i wśród polskich rówieśników.

Grupa organizuje comiesięczne warsztaty, podczas których debatuje się o tym, jak poradzić sobie z szokiem kulturowym, stresem po powrocie, czy jak wykorzystać potencjał zdobyty za granicą. Oprócz tego każda z przybyłych osób może podzielić się swoją historią i uzyskać wsparcie tych, którzy znajdują się w podobnej sytuacji.

Spotkania odbywają się w Warszawie i są współfinansowane ze środków otrzymanych z Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu na realizację zadania "Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r."

Co najbardziej przeszkadza pomysłodawczyniom akcji nad Wisłą?

"Uważam, że nie to, gdzie mieszkasz, ale to, w jaki sposób myślisz, jest ważne. Staram się nie reagować na polskie narzekanie - że nie można, że się nie da, że się nie opłaca. To odbiera energię. Wchodzę więc do sklepu, uśmiecham się, zagaduję. Często natykam się na ścianę, ludzie patrzą podejrzliwie. Trudno mi jest z tym wrodzonym smutkiem Polaków" - wyznaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Joanna Kulig-Borges, która po 8 latach mieszkania za granicą wróciła do Warszawy.

"Wiedziałam, że odnaleźć się będzie trudno, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo" - stwierdza Katarzyna Tu, która przez 23 lata mieszkała w Stanach Zjednoczonych oraz na Tajwanie. - Polska szkoła kładzie nacisk na testy i gramatykę. Córka codziennie wracała z płaczem do domu - dodaje.

Z szacunków GUS wynika, że pod koniec 2014 r. poza krajem przebywało 2 mln 320 tys. Polaków; to o 124 tys., czyli 5,6 proc. więcej niż w końcu 2013 r.

W 2014 r. znacząco wzrosła liczba Polaków w Niemczech i w Wielkiej Brytanii, czyli w głównych krajach docelowych emigracji z Polski w ostatnich latach. W przypadku Niemiec liczba ta wzrosła o 54 tys., czyli prawie o 10 proc., w Wielkiej Brytanii odnotowano z kolei wzrost liczebności Polaków o 43 tys. (6,7 proc.).

...

Trzeba pomagac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:29, 24 Paź 2015    Temat postu:

Grupa Anglików skazana za pobicie Polaków. "To był niesprowokowany atak"

Grupa Anglików skazana za pobicie Polaków. "To był niesprowokowany atak" - Shutterstock

Grupa Anglików zaatakowała dwóch pochodzących z Polski mężczyzn. Jedna z ofiar napadu trafiła nieprzytomna i ze złamaną szczęką do szpitala - podaje "Shropshire Star".

Głównym dowodem w sprawie był zapis z kamer CCTV, które zarejestrowały atak, do jakiego doszło na jednej z ulic w Wrexham (północno-wschodnia Walia).
REKLAMA


Prowadzący rozprawę sędzia Niclas Parry podkreślił, że pochodzący z Shropshire Gary Scott, Steven Rayon oraz Christopher Johnson "dopuścili się swojego bezmyślnego czynu pod wpływem alkoholu".

25-letni Scott przyznał się do zarzutu napaści i został skazany na 18 miesięcy pozbawienia wolności. Drugi z mężczyzn, 23-letni Rayon, spędzi za kratkami 16 miesięcy; musi także zapłacić 950 funtów w ramach rekompensaty.

24-letni Johnson otrzymał karę 9 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na 18 miesięcy.

Prokurator Matthew Dunford zaznaczył, że atak na Polaków był niesprowokowany, a jedna z ofiar doznała złamania szczęki, która wymagała interwencji chirurgicznej.

- Mieszkańcy Wrexham mają już dosyć tego typu aktów przemocy - podsumował sędzia.

...

Po co ta, bylo jezdzic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:50, 29 Paź 2015    Temat postu:

Imigranci nie zarabiający 35 tys. funtów rocznie zostaną deportowani

Theresa May - Emmanuel Dunand / AFP

Osoby spoza Unii Europejskiej, które przebywają w Wielkiej Brytanii dłużej niż pięć lat zostaną deportowane z kraju, jeśli nie zarabiają powyżej 35 tysięcy funtów rocznie - poinformowało brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych. Jak oświadczyła szefowa resortu Theresa May, nowa polityka imigracyjna wchodzi w życie w kwietniu przyszłego roku.

Przepis ten budzi jednak szereg kontrowersji i sprzeciwów, zwłaszcza ze strony środowisk medycznych. W tym tygodniu Royal College of Nursing wezwał do zmodyfikowania ustawy, gdyż "wywoła ona niewyobrażalny chaos w publicznej służbie zdrowia (NHS)".
REKLAMA


Dziennik "The Guardian" podkreśla, że pracujące na Wyspach pielęgniarki nie zarabiają 35 tysięcy funtów rocznie. Równocześnie NHS boryka się od miesięcy z olbrzymim kryzysem – brakuje personelu medycznego, a pielęgniarki rekrutowane są przez Skype i ściągane do Wielkiej Brytanii z najdalszych zakątków świata.

Organizacja nawołuje ministerstwo do wpisania personelu medycznego na listę zawodów zwolnionych z obowiązku zarabiania określonej kwoty.

Problem ten dotyczy jednak nie tylko pielęgniarek – liczba obcokrajowców spoza krajów unijnych, którzy decydują się na rozpoczęcie nowego życia w Zjednoczonym Królestwie, rośnie z roku na rok. W przeciągu ostatnich 12 miesięcy na Wyspach pojawiło się o 24 tysiące więcej imigrantów niż w roku poprzednim.

Brytyjski dziennik zwraca uwagę, że 35 tysięcy funtów rocznie zarabiają jedynie osoby pracujące w finansach i branży IT, które stanowią niewielki odsetek obcokrajowców. Imigranci spoza UE, zatrudnieni w innych sektorach, zostaną z kolei zmuszeni do opuszczenia Wielkiej Brytanii.

...

Powrot do haniebnych XIX wiecznych czasos gdy o wartosci czlowieka decydowal majatek. Maja te ,,tradycje"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 136940
Przeczytał: 57 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:52, 30 Paź 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": Polacy migrują również po śmierci

"Rzeczpospolita": Polacy migrują również po śmierci - Thinkstock

Najpierw wyjeżdżają młodzi, później rodzice. Potem przenoszą prochy bliskich, by mieć ich niedaleko – donosi "Rzeczpospolita".

Do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych co roku trafiają tysiące wniosków o ekshumację. Jak grzyby po deszczu wyrastają także firmy oferujące załatwienie wszystkich formalności związanych z pochowaniem ciała w nowym grobie.
REKLAMA


Dlaczego tak dużo jest ponownych pochówków? - Rodziny starają się o ekshumację, bo chcą, by wszyscy bliscy leżeli w jednym grobowcu na cmentarzu. Zależy im także, by groby były bliżej miejsca obecnego ich zamieszkania - wyjaśnia Anna Obuchowska, rzecznik gdańskiego sanepidu.

- O ekshumację starają się zazwyczaj ludzie starsi. Tłumaczą, że nie mają już siły na jeżdżenie po całej Polsce i odwiedzanie grobów bliskich, a nie chcą, by były one zaniedbane i niszczały - opowiada Marian Piaskowski, rzecznik gdyńskiego sanepidu.

Zdarza się też, że zwłoki bliskich wywożą z kraju nowi emigranci. - Tu jednak częściej zabiera się ze sobą prochy tych, którzy zmarli niedawno, a nie przenosi się starych grobów - zwraca uwagę Piaskowski.

...

Smutne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 11 z 22

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy